background image

Jak się handluje organami zamordowanych dzieci

  

maj 7th, 2011 

Po polsku

Polecane

  

Kiedy firma Neocutis zamieściła na swojej stronie internetowej 
informację, że niektóre jej kremy zawierają tkanki płodowe 
pobrane zaraz po aborcji, złamane zostało kolejne tabu. 
Amerykanki mogą dziś bez większego problemu korzystać z 
aborcji na żądanie, naukowcy zaś – z jej „medycznych 
odpadów”. Obecnie, dzięki „postępom nauki” wiele bogatych 
kobiet na całym świecie będzie mogło się odmłodzić. Na 
przeszkodzie temu stoi jedynie „staroświecka i niepraktyczna 
moralność”. 

Przez lata rozmaite organizacje pro life w USA poszukiwały 
dowodu na wykorzystywanie w przemyśle kosmetycznym tkanek 
dzieci zabitych w wyniku aborcji. S

prawa nie była łatwa do 

udowodnienia, gdyż amerykańskie prawo nie wymagało podawania do wiadomości publicznej wszystkich składników 
kosmetyków. Dowód objawił się sam i jest do wglądu na stronie internetowej firmy Neocutis (nazwa oznacza: „nowa 
skóra”). Firma wyjaśnia tam swoją technologię, tłumacząc, że użyte tkanki pochodziły z banku komórek stworzonego 
do leczenia ran i oparzeń. Dowiadujemy się tam również, że „tylko” kremy Neocutis o nazwach: Bio-restorative Skin 
Cream, LUMIÈRE Bio-restorative Eye Cream, BIO-GEL Bio-restorative Hydrogel i JOURNÉE Bio-restorative Day 
Cream zawierają komórki uzyskane w wyniku aborcji, fachowo zwane proteinami skórnymi (PSP). 

Artykuł w „Washington Times” z listopada 2009 roku wyjaśnia nam, że jednouncjowa (czyli około trzydziestogramowa) 
buteleczka JOURNÉE Bio-restorative Day Cream kosztuje 120 dolarów. Czytamy w nim ponadto, że firma przyznała, 
iż komórki użyte do produkcji kremów pochodziły z ciała czternastotygodniowego chłopca. Jednocześnie broniła 
swojego wynalazku, tłumacząc, że linia tych komórek powstała w sposób odpowiedzialny i etyczny. Co więcej, firma 
porównała się do uczonych, którzy stworzyli szczepionkę przeciwko polio, korzystając z uzyskanych w podobny 
sposób tkanek wątrobowych. Za to cytowana w artykule Debi Vinnedge z broniącej życia organizacji Children of God 
for Life wspomniała „osiągnięcia” nazistów wykorzystujących skóry Żydów do robienia abażurów. 

Według firmy Neocutis, wykorzystanie tkanek płodowych może doprowadzić do zmniejszenia cierpienia, 
przyspie

szenia leczenia, uratowania życia lub poprawienia zdrowia wielu pacjentów na świecie. Pozostaje więc 

postawić pytanie: dlaczego nie miałoby też poprawiać wyglądu, a tym samym samopoczucia? 

Raport Life Dynamics 

Wykorzystywanie tkanek płodowych przez firmy biotechnologiczne, farmaceutyczne i medyczne znane jest od lat – 
dzięki między innymi dwuipółrocznemu śledztwu organizacji Life Dynamics z Teksasu. W opublikowanym w roku 2000 
i zaktualizowanym w roku 2007 raporcie, Life Dynamics wyjaśnia, w jaki sposób firmy te nabywają organy i tkanki 
zabitych dzieci. Większość informacji zawartych w raporcie pochodzi od Deana Alberty’ego zatrudnionego przez dwie 
„hurtownie”, które umiejscowiły go w jednej z klinik aborcyjnych – Comprehensive Health (Comp Health) w Overland 
Park w stanie Kansas 

– stanowiącej część największej sieci aborcyjnej należącej do organizacji Planned Parenthood. 

Dean Alberty nawiązał współpracę z Life Dynamics pod wpływem wydarzenia, którego był naocznym świadkiem – 
aborcjonista na jego oczach utopi

ł w wiadrze nowo narodzone bliźniaki, aby umożliwić pobranie z nich organów. 

Dzięki temuż informatorowi Life Dynamics uzyskała między innymi kopie zamówień, listę zamrożonych organów 
przechowywanych na terenie kliniki oraz rachunki wystawiane firmom kurierskim. 

Jak się handluje organami? 

Life Dynamics wyjaśnia w swoim raporcie, że amerykańskie prawo zabrania handlu tkankami i organami ludzkimi, 
jednak proceder ten może zaistnieć, jeśli nazywa się „donacją”. Klinika aborcyjna teoretycznie może się pozbywać 
„odpadów medycznych”, oddając je w zamian za pokrycie kosztów ich uzyskania, transportu i przechowywania. W 
rzeczywistości jednak nie zawsze można mówić o takich kosztach, gdyż firmy skupujące organy i tkanki hurtowo de 
facto same się tym zajmują, umieszczając swojego pracownika w danej klinice. To, co płacą klinice, jest więc opłatą 
za „towar”, a nie za jego „uzyskanie”. Graczami na tym rynku są więc: firma pośrednicząca w realizowaniu zamówień, 
będąca „hurtownikiem”, dalej zamawiający naukowcy z instytutów medycznych, firm farmaceutycznych, 
biotechnologicznych czy instytucji rządowych, i wreszcie „producent towaru”, czyli klinika aborcyjna. 

Jak wynika z analizy dokumentów poświadczających ów proceder, w praktyce wygląda to tak, że firma zajmująca się 
skupow

aniem organów i tkanek zawiera umowę z kliniką aborcyjną, płacąc jej stałą opłatę miesięczną. Na podstawie 

tej umowy pracownik firmy może osobiście zajmować się pobieraniem tkanek (lub przeszkolić w tym celu pracownika 

background image

kliniki aborcyjnej). Kiedy firma otrz

ymuje dokładne zamówienie, zostaje ono przefaksowane do pracownika 

czekającego w klinice aborcyjnej, gotowego do jego wykonania. Pobiera on organy i tkanki, pakuje je w specjalny 
woreczek foliowy i wysyła ekspresem przy pomocy prywatnej firmy kurierskiej. Z reguły przesyłka musi być 
dostarczona w ciągu dwudziestu czterech godzin. Transakcję rejestruje się jako „donację”, zarówno po stronie kliniki, 
jak i po stronie firmy kupującej. Kupujący zwraca potem „hurtownikowi” koszty uzyskania „towaru”, ten zaś zwraca 
koszty klinice. W sytuacji omawianej w raporcie wygląda to na czystą grę, gdyż pracownik pobierający organy jest 
zatrudniony przez firmy pośredniczące, a nie klinikę aborcyjną. Jak czytamy w raporcie: nikt niczego nie kupuje, nikt 
niczego nie sprzedaje. 

System jest całkowicie „legalny”. Wygląda także na to, że tak naprawdę żadna instytucja 

rządowa (czy to stanowa, czy federalna) nie jest nawet zainteresowana sprawdzaniem, czy cały proceder 
rzeczywiście przebiega całkowicie legalnie. Prawo nie reguluje ani użytych w schemacie miesięcznych opłat, których 
klinika wymaga w zamian za udostępnienie dostępu do „towaru”, ani refundacji kosztów jego uzyskania. Jak długo 
mają one jakąś rozsądną i uzasadnioną podstawę, uznane będą za niewygórowane. 

Hurtownicy- 

pośrednicy 

Raport Life Dynamics jako „hurtowników” wymienia głównie The Anatomic Gift Foundation (AGF) oraz Opening Lines 
(OL). The Anatomic Gift Foundation ma status non profit, tzn. cieszy się uprzywilejowaną sytuacją podatkową 
(podobną do tej, jaką mają Kościoły). Opening Lines – założona przez patologa doktora Milesa Jonesa – na ulotce 
reklamującej swoje usługi oferuje najświeższe tkanki płodowe, zebrane i wysłane według twego zamówienia tam, 
gdzie chcesz i kiedy chcesz, w ilościach, jakich potrzebujesz. Firma chwali się również wydajnymi i wygodnymi 
usługami bez biurokracji – nie wymaga od zamawiającego żadnego opisu badań, do którego potrzebny mu jest 
„towar”. Oferuje nawet specjalne upusty w przypadku, gdy organy są rozczłonkowane. Firma wyjaśnia, że stosuje się 
do wytycznych rządowej instytucji National Institutes of Health (NIH) – można więc uznać, że ma jej nieformalny atest. 

Co więcej, Opening Lines proponuje przekonywanie kobiet przychodzących do kliniki, aby dokonać aborcji, żeby 
przemieniły ją w coś wspaniałego – oddając anonimowo i darmowo organy zabitego dziecka na badania, mogą pomóc 
w leczeniu raka, AIDS, chorób wątroby, oczu, cukrzycy, uszkodzeń kręgosłupa czy choroby Altzeimersa (pisownia 
oryginalna). Wystarczy podpisać zgodę. 

The Anatomic Gift 

Foundation pozuje na firmę o wiele bardziej „szanującą się”, ponadto jest większa i więcej zarabia 

(oferuje droższe usługi). Nie stosuje ohydnych reklam, działa bardziej po cichu, skupiając się być może na drugim 
swym obszarze działalności – pozyskiwaniu ciał dorosłych w ramach „donacji”. Jedno z biur firmy miało swoją 
siedzibę w jednej z klinik aborcyjnych w Kolorado. Jak wyjaśnia w raporcie Life Dynamics, obie firmy miały 
bezpośrednie związki z organizacją National Abortion Federation. The Anatomic Gift Foundation była w roku 1998 jej 
członkiem, a udziałowcy Opening Lines wsparli ją finansowo w roku 1991. 

Kto zamawia? 

Na rachunkach, nierzadko będących umowami na dłuższą współpracę, wśród zamawiających organy i tkanki figuruje 
na przykład pracownica Unilever Research U.S. Inc. (ogromna korporacja produkująca 

m.in

kosmetyki, środki 

spożywcze i środki czystości), która zamówiła napletek dziecka rasy kaukaskiej. Z kolei lekarze pracujący dla firmy 
farmaceutycznej Zeneca 

Pharmaceuticals (obecnie AstraZeneca Plc) złożyli zamówienie na cały 16-22 tygodniowy 

mózg i wątrobę. Wśród zamawiających znaleźli się też naukowcy pracujący dla innych firm farmaceutycznych: 
SmithKline Beecham (obecnie GlaxoSmithKline plc), Boehringer Manheim Corp. (obecnie: Boehringer Ingelheim), 
Allergan Inc. (producent odmładzającego botoxu). Zamawiały nie tylko ogromne korporacje farmaceutyczne, ale także 
inne firmy biotechnologiczne (jak: Genentech, Inc. czy Invitrogen Corporation), a także biomedyczne centrum 
zajmujące się szczepionkami i rakiem (The Wistar Institute) oraz prywatne fundacje i instytuty (Agouron Institute, 
Southern Research Inst. czy Sansum Medical Research Foundation). Nie zabrakło w tym gronie oczywiście ludzi 
związanych z rozmaitymi uczelniami. Pracownica Diagnostic Virology UCHSC (Uniwersytetu Colorado w Denver) 
zażyczyła sobie przesyłki raz w tygodniu we wtorki, zaś 

lekarz z Uniwersytetu Chicago złożył zapotrzebowanie na 

4-10 oczu dziennie

. 

Wśród uczelni zgłaszających zapotrzebowanie na tkanki i organy były również NIH i nomen 

omen szpital dziecięcy w Filadelfii. 

Organy z żywych płodów 

Jak czytamy w raporcie, analiza specjalnych wytycznych, aby pobierać tkanki w kilka minut po śmierci płodowej, 
sugeruje, że mózgi mogły być pobierane z żywego człowieka. Richard Doerflinger z Krajowej Konferencji Biskupów 
wyjaśniał podczas dyskusji w NIH na temat transplantacji ludzkich tkanek płodowych, że tkanki płodowe, jeśli nie 
zostaną pobrane bardzo szybko, są bezużyteczne. Wskazywał on również na trudności z precyzyjnym określeniem 
śmierci mózgowej u dzieci poniżej tygodnia, nie wspominając o trudnościach w ocenie takiej śmierci u dzieci 
nienarodzonych. 

background image

Jak widać z dołączonych do raportu Life Dynamics zamówień NIH na tkanki, instytucja ta nie przejęła się zbytnio 
sposobem, w jaki traktuje się nienarodzonego człowieka, ani też faktem, że aborcje mogą być celowo 
przeprowadzane w momencie wygodnym dla danego naukowca. 

Tezę, iż organy mogły być pobierane z żywych płodów, potwierdzają ponadto umieszczone na zamówieniach uwagi: 
no dig lub no digoxin (bez digoksyny). Oznacza to, że aborcjonista nie mógł uśmiercić dziecka przez wstrzyknięcie mu 
do serca digoksyny, co stanowi standardową procedurę stosowaną w drugim trymestrze ciąży, która – jak tłumaczą 
aborcjoniści – gwarantuje, że dziecko nie będzie czuło bólu i urodzi się martwe. Dean Alberty przyznaje, że 

zdarzało 

mu się pobierać organy z płodu, który po otwarciu klatki piersiowej miał wciąż bijące serce!

 

Dalsza 

analiza wytycznych zawartych w zamówieniach pokazuje, że naukowcom często zależy na informacji o płci 

ofiary i jakości „towaru” (nierzadko zdarzają się uwagi: bez anomalii lub bez wad wrodzonych). Za „jakość” trzeba 
jednak dodatkowo zapłacić. 

Makabryczny cennik 

Według cennika The Anatomic Gift Foundation, firma pobierała opłatę w wysokości 90-130 dolarów za próbkę z płodu 
w drugim trymestrze lub 220-

260 dolarów za próbkę w trymestrze trzecim. Cena za próbkę świeżą była niższa, 

wyższa zaś za zamrożoną. Niektóre zwłoki krojono na części i wysłano do różnych „klientów”. Z zapisów firmy wynika, 
że 22 lutego 1996 roku sprzedała ona aż 39 części zwłok ludzkich. 

Z kolei Opening Lines kazała sobie zapłacić za mózg 150 lub 999 dolarów, za wątrobę – 150 lub 125 dolarów, za 
rdzeń kręgowy 325 dolarów, za gruczoły płciowe – 550 dolarów, a za nienaruszony tułów (z członkami lub bez) – 500 
dolarów. 

I co dalej? 

Według Life Dynamics procedura pozyskiwania tkanek i organów z aborcji trwa nadal. Możliwe, że niektóre instytucje 
zamawiające mogą omijać pośredników, oferując badania patologiczne w zamian za próbki. Nie udało się zatrzymać 
tego procederu ani po wyświetleniu stronniczego filmu w telewizji ABC News, ani w wyniku działań w Kongresie, gdzie 
udowodniono, że Alberty’emu zdarzało się kłamać, co jednakże nie zmienia prawdziwości istniejących na papierze 
dowodów. Co więcej, fakt, że żadna z instytucji widniejących na zamówieniach lub rachunkach nie pozwała Life 
Dynamics do sądu, oznacza, że zawierają one prawdę. 

Niestety, nic 

z tego nie wynika, ponieważ – jak wyjaśnia Life Dynamics – nie ma ku temu woli politycznej. Demokraci 

dostają przecież pieniądze od organizacji aborcyjnych („sprzedawców”), a republikanie od firm farmaceutycznych 
(„kupujących”). Warto także uzmysłowić sobie, że wymieniane w raporcie firmy powstały odpowiednio w roku 1994 i 
1997, czyli krótko po zniesieniu przez Billa Clintona moratorium (styczeń 1993 roku) na finansowanie przez rząd 
federalny badań z wykorzystaniem tkanek płodowych uzyskanych w wyniku aborcji. Ta właśnie decyzja, połączona z 
aborcją na żądanie, dała idealne warunki rozwoju dla tego typu firm i instytucji. 

Pamiętajmy więc, że aborcja nie jest żadną sprawą kobiet. Przedstawianie jej w ten sposób stanowi jedno z 
największych współczesnych kłamstw i manipulacji. Polskie prawo, dopuszczające aborcję w trzech przypadkach, to 
nic innego jak uchylona furtka, przez którą można taki rynek rozwinąć. Każda dyskusja na temat aborcji winna 
uwzględniać przede wszystkim rynek producentów sprzętu aborcyjnego, firmy farmaceutyczne i właścicieli prywatnych 
gabinetów ginekologicznych. Każde liberalne prawo (czy to aborcyjne czy in vitro), stanowi prezent przede wszystkim 
dla nich. 

Natalia Dueholm 

.

 

Kilka zdjęć z perfidnego morderstwa zwanego aborcją

 

[Uwaga zdjęcia drastyczne]

http://giovanniworld.wordpress.com/2009/01/24/obama-oks-killing-of-babies-world-wide/

 

Źródło

http://prawdaoaborcji.wordpress.com/2011/03/29/kosmetyki-smierci/