background image

Andrzej Leder - debata psychoanalitycznaMiejsce 
psychoanalizy w kulturze wspólczesnej

1. Czy obserwujemy renesans psychoanalizy w kulturze współczesnej i jakie są jego 
przejawy?

Pozycja psychoanalizy w kulturze współczesnej ma kilka cech paradoksalnych. Przede wszystkim, 
w miarę jak słabnie jej pozycja w obszarze kliniki – gdy tradycyjna psychiatria wraca do myślenia 
czysto biologicznego, a w psychoterapii sukcesy święcą nurty odległe od psychoanalizy, głównie 
behawioralno-poznawczy – coraz wyraźniej widoczny staje się jej wpływ na humanistykę, nauki 
społeczne oraz, co wymaga oddzielnego rozważenia, na kulturę globalną. Można nawet 
podejrzewać, że pomiędzy obydwoma pozornie przeciwstawnymi procesami zachodzi pewien 
związek. Tak jakby „usunięcie się” z pola widzenia kultury współczesnej psychoanalizy, 
rozumianej jako gałąź psychiatrii, pozwalało wyraźniej dostrzec jej głębokie pokrewieństwo z 
poszukiwaniami nauk o człowieku. Sądzę, że ten paradoks, związany z funkcjonowaniem 
psychoanalizy w kulturze współczesnej, wyjaśniony być może dopiero w kontekście cierpliwego 
tropienia przemian w obrębie założeń filozoficznych, określających kształt tej kultury.

Pokrewieństwo psychoanalizy i nauk o człowieku intensywnie badane było w drugiej połowie 
ubiegłego stulecia. Wtedy to wpływowe nurty refleksji nad kulturą: filozofia krytyczna wywodząca 
się ze szkoły frankfurckiej, szeroko rozumiana hermeneutyka oraz dekonstrukcja wraz z post-
strukturalizmem, bezpośrednio sięgały do myśli psychoanalitycznej, by ustanowić obszar wpływów 
i zależności, pozwalający wykorzystywać figury psychoanalitycznego myślenia w ramach swoich 
własnych projektów. Tropy wyznaczają tu nazwiska takie jak Jürgen Habermas, Paul Ricoeur, 
Gilles Deleuze czy Jacques Derrida. 

Wspólną cechą wszystkich tych przedsięwzięć było jednak specyficzne „przykrawanie” myśli 
psychoanalitycznej do założeń, które je określały. Najczęściej chodziło tu o odrzucenie 
freudowskiego monizmu, jego metafizycznej wiary w jedność ludzkiego istnienia, skrytej za 
niesłychanie poważnym traktowaniem somatycznych źródeł myśli, związku między opisem 
biologicznym a poszukiwaniem źródeł znaczeń. Tak hermeneutyka, jak dekonstrukcja – każda na 
swój sposób – ostatecznie sprowadzały psychoanalizę do jeszcze jednej teorii interpretacji. 

Sądzę, że paradoksalnie (i mamy tu następny paradoks związany z myślą psychoanalityczną) owo 
przykrawanie psychoanalizy do hermeneutycznej miary i wyśmiewanie jej pozornie archaicznego 
dziewiętnastowiecznego meta-psychologizmu, rozumianego jako naturalizm, związane było (i jest) 
z ogromnym i ostatecznie niekwestionowanym autorytetem nauk pozytywnych. Tak jakby 
humaniści uważali, że poza granice ich własnego pola, czyli granice refleksji o związkach znaczeń 
ze znaczeniami, wyjść można tylko dzięki pojęciowości matematycznego przyrodoznawstwa. I że 
w związku z tym wszelkie inne próby w tym kierunku idące grzeszą śmiesznymi błędami, z którymi 
rozprawił się już przecież Kant. 

Moja hipoteza jest taka, że pozycja psychoanalizy w myśli współczesnej zależna jest od tego, na ile 
tak rozumiany autorytet nauki pozytywnej zostaje poddany w wątpliwość. Oczywiście nie chodzi o 
zakwestionowanie prawomocności nauki w obszarze dla niej właściwym, czyli badania praw 
przyrody i dostarczania narzędzi wzmagających ludzką potęgę. Chodzi raczej o wątpliwości 
dotyczące jej aspiracji metafizycznych, a może najbardziej neo-pozytywistycznego przekonania, iż 

background image

język nauki wystarcza do tego, by rozważania metafizyczne prowadzone w innych dyskursach 
całkowicie zdelegitymizować. Taki jest bowiem sens tezy, że myśliciel nie będący badaczem 
„pozytywnym”, empirycystą, może się wypowiadać jedynie na temat teorii języka, a właściwie 
szeroko rozumianej retoryki.

Jest kilka zwiastunów takiej zmiany. Istotna była dekonstrukcja samego języka nauki, właśnie jako 
języka, jednego wśród wielu. Dalej krytyka implikacji etycznych oświeceniowego projektu. 
Poszukiwanie nowego fundamentu dla etyki, jak na przykład u Johna Rawlsa czy Emmanuela 
Levinasa. I wreszcie – związane z nimi, lecz idące dalej –rozważania myśli post-sekularnej, na 
nowy sposób używającej języka teologii, a więc zainteresowanie pracami Franza Rosenzweiga, 
Waltera Benjamina i znowu Levinasa. 

Innym znamiennym zjawiskiem jest ponowny wzrost autorytetu szkół filozoficznych, które 
stawiały sobie metafizyczne cele. Ze współczesnych przede wszystkim fenomenologii, ale też 
niektórych nurtów myśli starożytnej, jak powrót pewnych zagadnień arystotelizmu. Kolejnym, i dla 
dyskutowanej sprawy najważniejszym fenomenem jest metafizyczna lektura myślicieli, którzy choć 
wywodzą się spoza tradycyjnie rozumianej humanistyki, proponują pewne całościowe spojrzenie na 
istnienie. Takimi myślicielami są przedstawiciele psychoanalizy: przede wszystkim sam Sigmund 
Freud a także Jacques Lacan. 

2. Czy i jaki wpływ ma psychoanaliza na kulturę i na myślenie o człowieku?

Wspomniane wyżej zjawiska mają zapewne związek z opisanym już dość dokładnie kryzysem – a 
może, jak twierdzą niektórzy, rozpadem – nowożytnego projektu filozoficznego. Na współczesną 
kulturę – i pozycję psychoanalizy – wpływ mają przede wszystkim dwa procesy. Jeden, to 
zakwestionowanie kategorii postępu, rozumiane nie tyle jako zaprzeczenie rozwojowi nauk, lecz 
rozwianie się związanych z nimi nadziei na poprawę kondycji człowieka. Traumatyczne 
doświadczenia XX stulecia naruszyły „uspakajającą pewność” – jak to formułował jeszcze Edmund 
Husserl – związku między rozszerzaniem sfery poznania, a zmianą ludzkiej sytuacji na lepsze. To 
jednak naruszyło zręby nowożytnej koncepcji człowieczeństwa. Ogólne zorientowanie na 
przyszłość, a przede wszystkim wspólny projekt świeckiego „zbawienia” przez poznanie – w 
którym człowiek musi wyjść z nieoświeconego „dzieciństwa”, by wtopić się w uniwersalną, 
rozumną „dorosłość” – padł ofiarą tej zmiany. Nastąpiło, również wielokrotnie już opisywane, 
odwrócenie od nadziei ku pamięci, a jednocześnie nasilił się proces delegitymizacji wszelkich 
antropologicznych projektów uniwersalnych, czerpiących prawomocność z owej wspólnej nadziei; 
delegitymizacji odbywającej się w imię indywidualnej (lub grupowej) krzywdy, której te projekty 
były winne.

Drugi ze wspomnianych wyżej procesów, rozgrywających się w sferze projektu filozoficznego 
współczesności i mających wpływ na pozycję psychoanalizy w kulturze, w skrócie określa się jako 
krytykę metafizyki obecności. Gdy nic z tego, co się jawi, nie może być uznane za prawomocne, 
uprzywilejowaną pozycję uzyskuje teoria zajmująca się par excellence tym, co się nie jawi. 

Przypominam te wszystkie znane sprawy, bowiem dopiero w ich kontekście zrozumiałe staje się to, 
że w kulturze współczesnej dyskurs psychoanalizy uzyskał swoisty monopol reprezentowania 
człowieczego losu. Co najmniej tam, gdzie chce się zachować jakikolwiek jeszcze ludzki wymiar 
owego losu. Poza tym bowiem istnieje w kulturze nurt zaprzeczający specyfice człowieczeństwa i 
grający na jego redukcji do biologicznej maszynerii. Znowu paradoksalnie, ogromna fala zjawisk 
eksplorujących uczucie strachu, inwazja w sferę ludzką różnego rodzaju oślizłych czy 
mechanicznych monstrów gra właśnie na tym rozmyciu granicy ludzkiego i nie-ludzkiego.

background image

Jednak tam, gdzie kultura stara się nie popaść w mechaniczną niesamowitość, podstawowy schemat 
narracyjny opiera się o różne aspekty myśli psychoanalitycznej. Nieuchronność pozornie 
przypadkowych zdarzeń, dominacja przeszłości i dzieciństwa nad teraźniejszością, tajemnice 
dawnych urazów tkwiące w nieświadomości, prymat losu indywidualnego nad zbiorowym – 
wszystkie te figury czerpią bezpośrednio z dziedzictwa myśli Freuda i jego kontynuatorów. 

Wrażliwość współczesna, pozbawiona zbiorowego projektu osadzonego w przyszłości, a 
jednocześnie odcięta od bezpośredniego związku z przeszłością i tkwiącą w niej kulturą tradycyjną, 
wreszcie pozbawiona intuicji wieczności reprezentowanej w religii, dysponuje niewieloma 
narzędziami konstruowania sensu. Praca pamięci, bliska właśnie pracy psychoanalitycznej, jest 
wśród nich uprzywilejowana. Dlatego wpływ psychoanalizy jako praktycznej antropologii życia 
codziennego – mimo surowej krytyki, której stale jest poddawana – wydaje się nieuchronnie 
wzrastać. Zawdzięcza to ona, jak sądzę, swojej metafizycznej odwadze i rozmachowi graniczącemu 
z lekkomyślnością, pozwalającym udzielać odpowiedzi tam, gdzie inne nurty myśli współczesnej 
pozostają przy pytaniach i wątpliwościach. 

3. Czy psychoanaliza uczy się czegoś od kultury współczesnej?

Odwracając dotychczasowe rozumowanie i radykalizując tezę zawartą w zadanym wyżej pytaniu, 
można powiedzieć, że gdyby kultura nowożytna na przełomie XIX i XX wieku nie ewoluowała w 
tym kierunku, w którym ewoluowała, psychoanaliza być może w ogóle by się nie pojawiła, albo 
byłaby marginalnym nurtem, który nie wyszedłby nigdy z zakurzonych pakamer wiedeńskich klinik 
psychiatrycznych. W tym sensie całe nauczanie Freuda i jego uczniów wywodzi się z lekcji, którą 
kultura Zachodu przerabiała u progu współczesności. Dla przykładu: przed XIX wiekiem historię 
czy genealogię mogły mieć tylko te grupy, rodziny czy jednostki, które dysponowały oficjalną, 
zwykle spisaną, historią. Ludzie prości historii nie mieli. W wieku XIX powieść okazała się formą 
narracyjną, pozwalającą opowiadać dzieje modelowego „każdego”. Ale dopiero wiek XX pozwolił 
naprawdę każdemu mieć historię, „romans rodzinny”. Można więc spojrzeć na psychoanalizę jako 
na narzędzie, które powstało w kulturze po to, by umożliwić każdemu odtworzenie owego 
rodzinnego romansu, umożliwić ustanowienie swojej własnej historii. I po to, by ją uprawomocnić; 
mimo tego, że często rekonstruowana jest z okruchów, drobiazgów, wrażeń, że jak najdalszy jest jej 
legalizm oficjalnych rodowodów.
Proces ma jednak charakter dialektyczny. Wyłoniwszy się ze środkowo-europejskiego tygla idei, 
psychoanaliza szybko zaczęła kształtować oblicze kultury współczesnej, nasilając procesy 
emancypacyjne, pogłębiając indywidualizm czy legitymizując zwrot w stronę pamięci. 

Sądzę, że to wzajemne oddziaływanie trwa nadal. Na kolejne herezje i schizmy w obrębie ruchu 
psychoanalitycznego można spojrzeć przez pryzmat ich związku z różnymi nurtami 
dwudziestowiecznej kultury. Już swoisty, postępowy neo-nietzscheanizm Alfreda Adlera czy 
przeniknięta osiągnięciami antropologii psychologia głębi Carla G. Junga, nie mówiąc o 
wchłonięciu osiągnięć strukturalistycznego językoznawstwa przez Jacques’a Lacana, są tego 
świadectwem. Najsilniejszy był chyba jednak wpływ na psychoanalizę myślenia lewicowego, 
dominującego w ciągu trzydziestu lat po II wojnie światowej, ze szczytowym momentem w czasie 
„rewolucji kulturalnej” ’68 roku. Wtedy też, próbując przeformułować psychoanalityczne tezy w 
duchu krytyki kultury charakterystycznej dla tego okresu, najsilniej kwestionowano Freudowski 
naturalizm, a także patriarchalizm i konserwatyzm obyczajowy. Cała psychologia ego, a także myśl 
Karen Horney, Harry’ego S. Sullivana, Ericha Fromma a z drugiej strony (Atlantyku) Gilles’a 
Deleuze’a, Felixa Guattari’ego czy Michela Foucault reprezentowały tendencję do 
podporządkowania psychoanalitycznego myślenia projektowi lewicy, wierzącej w możliwość 
głębokiej przebudowy społeczeństwa i człowieka. Kontynuacją tej tendencji były próby 
przeformułowania założeń psychoanalizy w duchu narratywizmu, charakterystyczne dla lat 

background image

osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Krytyka feministyczna do dziś zarzuca 
psychoanalizie dogmatyzm w rozumieniu tego, co męskie i kobiece, zaś przedstawiciele kultur 
pozaeuropejskich – etnocentryzm. 

Z drugiej strony trzeba jednak zauważyć, że psychoanalizę cechuje też swoiste zamknięcie i pewien 
konserwatyzm związany z pesymizmem, powodujące, że w zmieniającym się – jak w kalejdoskopie 
– polu idei, nurtów i mód współczesnych pozostaje ona dość stałym i łatwo rozpoznawalnym 
punktem. Jak zauważa Slavoj Žižek, nawet Jacques Lacan, myśliciel który przyswoił sobie – a 
właściwie współtworzył – myśl najdalej idącą w kwestionowaniu zastanych kulturowych i 
filozoficznych „oczywistości”, nie może być wpisany do obozu całkiem relatywistycznego, 
postmodernistycznego rozumienia kultury. Tę sytuację dobrze oddaje anegdota, przypominająca 
klęskę Lacana poniesioną w konfrontacji z rozgorączkowanymi studentami paryskiego maja ’68. 
Samotny przedstawiciel neo-stoicyzmu, wygwizdany w wielkiej auli, gdy przestrzegał przed 
konsekwencjami hasła „chcemy wszystko od razu” („szykujecie sobie nowego Pana!” odpowiadał), 
to figura znakomicie ilustrująca sytuację psychoanalizy w drugiej połowie XX wieku.

Ta odporność psychoanalizy na mody wiąże się z niezwykle specyficznym językiem, często 
niezrozumiałym dla nie-psychoanalityków, ale chroniącym jej autonomię. Szczególne uniwersum 
językowe nie jest jednak przypadkowym atrybutem Freudowskiego myślenia, wyrasta z czegoś 
głębszego, a mianowicie z niezwykle poważnego traktowania własnego metafizycznego i etycznego 
ufundowania. W kwestii założeń psychoanalizy psychoanalitycy nie mają poczucia humoru. 
Właśnie owa powaga, jak najdalsza od współczesnej autoironii, warunkuje prozelityczny charakter 
psychoanalitycznego nauczania, a także inicjacyjny sposób wchodzenia w krąg praktyki. I właśnie 
dlatego psychoanaliza może być pełnoprawnym uczestnikiem metafizycznych poszukiwań 
pojawiających się w myśli współczesnej.

Jeżeli bowiem trafna jest intuicja mówiąca o odrodzeniu się wrażliwości metafizycznej w kulturze 
początku XXI wieku, to psychoanaliza ma tutaj swoje miejsce. I to miejsce uprzywilejowane. 
Bowiem będąc z jednej strony przejawem owego procesu, z drugiej – dysponuje językiem i etosem, 
pozwalającym ten proces kształtować.

* Andrzej Leder – pracuje w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. Wydał rozprawę filozoficzną 
Nieświadomość jako pustka. Wokół myśli Freuda i Husserla, a także dwa zbiory esejów 
dotyczących filozofii kultury: Przemiana mitów, czyli życie w epoce schyłku oraz Przemiana mitów 
druga, czyli wojna o obrazy
, ten ostatni wyróżniony przez Fundację Kultury. Ostatnio ukazała się 
jego Nauka Freuda w epoce Sein und Zeit.


Document Outline