background image

Artykuł pobrano ze strony 

eioba.pl

Dlaczego nie możemy sobie wyobrazić śmierci?

Kto uwierzył w swoje nieistnienie po śmierci, popełnia samobójstwo

Kluczowe  stwierdzenia: Prawie  każdy z nas ma  tendencję
do   wyobrażania   sobie,   że   umysł  kontynuuje   swoje   istnienie
po śmierci ciała. Nawet ludzie, którzy są zdania, że umysł po
śmierci   przestaje   istnieć,   przejawiają   w   badaniach   ten   typ
rozumowania.   Taka   wiara   bierze   się   raczej  z   natury   naszej
świadomości,   aniżeli   z   religii   lub   emocjonalnego   poczucia
bezpieczeństwa.

Każdy   z   nas   martwi   się   o   to,   dokąd   się   udamy,   gdy   to
wszystko
 się skończy. Tego jednak nikt tak naprawdę nie wie
i  ze   mną   również   jest   tak   samo.   Myślę,   że   powinniśmy   tej
tajemnicy po prostu pozwolić istnieć.

Być   może   uderzy   nas   to,   jak   zgodnie   kiwamy   naszymi
głowami, wsłuchując się w nosowy, słodko nieharmonijny głos
Iris   Dement   śpiewającej   "Let   the   Mystery   Be",   piosenkę
będącą pokornym peanem o życiu pozagrobowym. W rzeczy
samej,   jedyną   prawdziwą   tajemnicą   jest   to,   dlaczego
jesteśmy   przekonani,   że   gdy   przychodzi   nam   odejść   w
momencie "gdy to wszystko się dzieje", jesteśmy całkowicie pochłonięci przez tą tajemnicę. Mimo to, mózg, podobnie jak inne
organy,   stanowi  część   naszego   fizycznego   ciała.   A   umysł  jest   tym,   co   robi  mózg   -  jest   więc   bardziej  czasownikiem,   niż
rzeczownikiem. Dlaczego więc zastanawiamy się nad tym, gdzie uda się nasz umysł, gdy ciało umrze? Czy nie powinno być
rzeczą oczywistą, że umysł również umiera?

Obecnie ludzie w każdej kulturze wierzą w pewnego rodzaju życie po śmierci lub, przynajmniej, nie są pewni tego, co się dzieje
z umysłem po śmierci. Moje psychologiczne badanie doprowadziło mnie do wniosku, że te irracjonalne wierzenia, bardziej niż
wynikające z religii czy chęci obrony przed nieistnieniem, są nieuniknionym produktem ubocznym podświadomości. Ponieważ
nigdy nie doświadczymy braku świadomości, nie możemy sobie wyobrazić, jak to jest czuć że jest się martwym. To nie będzie
uczucie podobne do czegokolwiek - i tu leży problem.

Pospolity pogląd  na  śmierć jako  wielką  tajemnicę  zwykle  jest spychany na  bok jako  przepełnione  emocjonalnie  pragnienie
wiary   w   to,   że   śmierć   nie   jest   końcem   drogi.   Wybitna   szkoła   badań   psychologii   społecznej   opracowała   teorię   terroru
kierującego, według której wiara w życie po śmierci, podobnie jak mniej oczywiste wierzenia, zachowana i postawy, istnieje po
to, by uśmierzyć coś, co budziłoby w nas niepokój o nieistnienie ego.

Według zwolenników tej teorii, posiadasz tajny arsenał broni psychologicznej zaprojektowanej po to, by trzymać twój lęk przed
śmiercią pod ścisłą kontrolą (i uchronić cię przed śmiercią w pozycji embrionalnej, słuchając z empetrójki muzyki Piotra Rubika).
Moje  pisanie  tego  artykułu, na  przykład, można  by zinterpretować jako  ćwiczenie  "symbolicznej nieśmiertelności"; teoretycy
terroru   kierującego   prawdopodobnie   powiedzieliby  ci,   że   napisałem  to   dla   potomnych,   żeby  moje   skompletowane   pomysły
efemeryczne mogły przeżyć mnie, mnie jako biologiczny organizm. (Ja powiedziałabym, że byłabym szczęśliwa, gdyby za rok
ten artykuł cieszył się choćby małym zainteresowaniem)

Wciąż niewielu  badaczy, w tym ja, coraz bardziej argumentuje, że  rozwój nieświadomości stanowi problem zupełnie  innego
typu.   Ta   postawa   utrzymuje,   że   nasi   antenaci   doświadczyli   niezachwianej   iluzji,   że   ich   umysły   były   nieśmiertelne   i   teraz
czkawką   odbija   się   nam   rażąca   irracjonalność   tego,   że   niewątpliwie   odziedziczyliśmy   to   po   nich.   Indywidualni  ludzie,   na
podstawie   swojej   rozwiniętej   architektury   kognitywnej,   już   od   początku   mieli   skonceptualizowany   problem   ze   swoim
psychologicznym nieistnieniem.

Zadziwiająca nieśmiertelność

Problem odnosi się nawet do tych, którzy twierdzą, że nie wierzą w życie pozagrobowe. Jak napisał w 1994 roku w jednym z
artykułów filozof i założyciel Centrum Naturalizmu Thomas W. Clark:

Tutaj istnieje sporny pogląd: kiedy umieramy, to co jest potem, nie jest niczym; śmierć jest otchłanią, czarną dziurą, końcem
doświadczenia;   to   wieczna   nicość,   trwałe   wygaśnięcie   istnienia.   I   tutaj,   w  skrócie,   zawiera   się   błąd   tego   poglądu:   to   jest
zdecydowanie  nicość - tworząca  pozytywny warunek lub  jakość (na  przykład  "czerń") - i wtedy umieszczamy tam osobę  po

background image

śmierci, więc ktoś przeszedł w nicość, by pozostać tam na wieki.

Rozważ bardziej wstrząsający fakt, że  nigdy się  nie  dowiesz, że  umarłeś. Możesz czuć,  że  się  uwolniłeś, ale  to  nie  jest to
samo, co "ty" otoczony wszystkim, co mogłoby pomóc ci stwierdzić, że wszystko zostało już powiedziane i dokonane, że już się
wydarzyło. Aby sobie to uzmysłowić, potrzebujesz działającej kory mózgowej i podstawowej wiedzy, w tym znajomości faktu, że
umarłeś - a gdy umarłeś, twój mózg jest tak fenomenalnie generatywny, jak główka sałaty. W artykule opublikowanym w 2007
roku  filozof z Uniwersytetu  w Arizonie  (USA), Shaun  Nichols, określa  to  w ten  sposób:  "Gdy próbuję  sobie  wyobrazić moje
własne  nieistnienie, muszę  sobie  wyobrazić, że  spostrzegam lub  wiem o  swoim nieistnieniu. Nic dziwnego, że  tutaj istnieje
przeszkoda!"

Dla ciebie ta obserwacja może nie wyglądać jak główne odkrycie, ale założę się, że nigdy nie zastanawiałeś się nad tym, co to
właściwie znaczy, że twoja własna śmiertelność jest niefałszowalna z perspektywy pierwszej osoby. Przeszkodę stanowi to, co
rzekomo zauważył pisarz Johann Wolfgang von Goethe, że "każdy nosi dowód swojej nieśmiertelności w sobie".

Nawet gdy chcemy uwierzyć, że nasze umysły kończą swoje istnienie w momencie śmierci, nim w to uwierzymy musimy stoczyć
prawdziwą   walkę.   Badanie,   które   opublikowałem   w   2002   roku   w   "Journal   of   Cognition   and   Culture",   ukazuje   iluzję
nieśmiertelności działającą w pełni w umysłach studentów, którym zadałem serie pytań na temat psychologicznych zdolności
martwego człowieka.

Powiedziałem   studentom,   że   Rysiek   zginął   od   razu   w   momencie,   gdy   jego   samochód   uderzył   w   słup.   Gdy   uczestnicy
przeczytali  opowiadanie   o   stanie   umysłowym  Ryśka   tuż   przed   wypadkiem,   zadałem  im  pytanie,   czy   człowiek,   obecnie   już
nieżyjący, zachowuje zdolność do doświadczania stanów umysłowych. "Czy Rysiek nadal myśli o swojej żonie?", zapytałem.
"Czy może on nadal czuć smak gumy miętowej, którą żuł przed śmiercią? Czy on chce żyć?"

Możesz  sobie   wyobrazić  spojrzenia,   które   ujrzałem,   ponieważ  być  może   niewielu   ludzi  zastanawia   się   nad   tym,   czy  dusze
posiadają kubki smakowe, czy mogą czuć pożądanie lub ból głowy. Większość uczestników udzieliła odpowiedzi wskazujących
na "psychologiczne pojmowanie ciągłości", według którego wyobrażali sobie umysł Ryszarda, który wciąż działa pomimo jego
śmierci. Nie było dla mnie zaskoczenie, że na oddzielnej skali respondenci w większości określili siebie jako wierzących w jakąś
formę życia pozagrobowego.

Co   było   jednak   zadziwiające,   to   to,   że   wielu   uczestników,   którzy   twierdzili   że   mają   "ekstynktywistyczne"   wierzenia   (oni
pozostawili  puste   pole   pod   tytułem  "O   czym  myślimy   jako   'dusze'   lub   świadome   osobowości  ludzkie,   kiedy   ciało   umiera"),
również czasami udzielali odpowiedzi traktujących o psychologicznym pojmowaniu ciągłości. 32% "ekstynktywistów" zdradziło
swoje   ukryte   poglądy,   że   emocje   i   pragnienia   przeżywają   po   śmierci;   36%   pozostałych   odpowiedzi   sugerowało,   że
"ekstynktywiści" wnioskowali, że  ta  droga  dla  stanów umysłowych  wiązała  się  z wiedzą  (taką  jak pamięć, osądy lub  wiedza).
Szczególnie  gwałtowna  myśl jednego  "ekstynktywisty"  uczyniła  całe  dociekanie  głupim i przy niej nawet postawione  pytanie
wydawało   się   być   wręcz   idiotycznym.   Doszedł   on   do   wniosku,   że   Rysiek   wie,   że   nie   żyje,   że   nie   ma   żadnego   życia
pozagrobowego i że Ryszard widzi to teraz.

Dlaczego więc, mimo to, konceptualizacja nieistnienia jest taka trudna? Częścią mojego własnego przypadku, który nazywam
"hipotezą symulowanego przymusu", jest usiłowanie wyobrażenia sobie, jak to jest, że gdy jesteśmy martwi, przemawiamy do
naszego   własnego   tła   podświadomych   doświadczeń   -  w   jaki  sposób   zbliżamy   się   do   naszych   najbardziej  przemyślanych
eksperymentów. Śmierć nie  jest jednak czymś, czego  kiedykolwiek doświadczyliśmy. Ponieważ nigdy świadomie  nie  byliśmy
nieświadomi, nawet nasze najlepsze symulacje prawdziwej nicości nie są wystarczająco dobre.

Dla nas, ekstynktywistów, to jest trochę jak spoglądanie na korytarz luster - bardziej niż sztuczkami wizualnymi, zajmujemy się
kognitywnymi odbiciami subiektywnego  doświadczenia. W egzystencjalnym elaboracie  "Tragiczny sens życia"  hiszpańskiego
filozofa   Miguela   de   Umamuno   z  1913   roku   prawie   widzimy  kontemplującego   ten   fakt   autora,   wyrywającego   sobie   włosy  z
głowy.   "Spróbuj   wypełnić   swoją   świadomość   odwzorowaniem   nieświadomości,   a   zobaczysz,   że   to   niemożliwe",   pisał
Umamuno. "Wysiłek, by to objąć, wywołuje najbardziej męczący zawrót głowy".

Zaczekaj!, powiesz, czy Umamuno czasem o czymś nie zapomniał? Na pewno mamy doświadczenie z nicością. Każdej nocy,
kiedy tkwimy w śnie bez wizji. Mógłbyś się jednak pomylić w tym założeniu. Clark wykłada to w ten sposób (naciskając mnie):
"Możemy mieć czasami wrażenie doświadczenia lub 'przeszłego' okresu nieświadomości, to jest jednak oczywiście niemożliwe.
Nicość nieświadomości nie może być doświadczoną rzeczywistością".

Gdyby   psychologiczna   nieśmiertelność   reprezentowała   intuicyjny,   naturalny   sposób   myślenia   o   śmierci,   wtedy   moglibyśmy
oczekiwać,   że   młode   dzieci  będą   szczególnie   skłonne,   by   mówić   w   ten   sposób.   Jako   ośmiolatek   widziałem,   jak   szczątki
należącego do mojej rodziny psa rasy golden retriever, Samy, były zakopywane w lesie za naszym domem. Wciąż myślałem,
że  Sam miała  umysł zdolny do  tego, by poznać, że  ją  kochałem i że  było  mi przykro, że  nie  zdążyłem się  z nią  pożegnać.
Dusza  Samy żyła, nie  będąc czymś, co  moi rodzice  lub  ktokolwiek inny byłby mi w stanie  kiedykolwiek pokazać. Choć nie
pozostało z niej więcej jak pół uncji prochu, który niesiono teraz w przemoczonym pudełku, nigdy nie przyszło mi do głowy, że
to był dziwny pomysł.

Teraz, gdybyś mnie zapytał czego Sam doświadczała, prawdopodobnie wymamrotałbym jakąś odpowiedź podobną do tych,
które   zaproponował  Gerald   P.   Koocher  w  badaniu   opublikowanym  w  1973   roku   w  "Developmental  Psychology".   Koocher,
wówczas   doktorant   na   Uniwersytecie   w  Missouri,   i  późniejszy   prezydent   Amerykańskiego   Towarzystwa   Psychologicznego,

background image

zapytał ludzi w wieku  od  6  do  15  lat o  to, co  się  dzieje, gdy umieramy. Zgodnie  z hipotezą  symulowanego  przymusu, wiele
odpowiedzi opisujących śmierć opierało się na codziennym doświadczeniu, "z odniesieniami do spania, uczucia 'spokoju' lub
'bycia bardzo beztroskim'".

 

Rozłączenie ciała i umysłu

Ale  badanie  Koochnera  samo  w sobie  nie  mówi nam, skąd
się   biorą   takie   pomysły.   Hipoteza   symulowanego   przymusu
mówi, że  ten  typ  myślenia  jest wrodzony i niewyuczony. Na
szczęście,   ta   hipoteza   jest   błędna.   Jeśli   wiara   w   życie
pozagrobowe   jest   produktem   indoktrynacji   kulturalnej,   z
dziećmi przejmującymi takie  pomysły poprzez nauki religijne,
przez media, lub nieformalnie przez rodzinę lub przyjaciół, to
wtedy   powinienem  przewidzieć,   że   psychologiczna   ciągłość
rozumowania   wzrasta   z   wiekiem.   Odstawiając   na   bok
stawanie się bardziej świadomym własnej śmiertelności, mimo
wszystko   starsze   dzieci   miały   dłuższy   okres   przyjmowania
pojęcia życia pozagrobowego.

Faktycznie,   najnowsze   odkrycia   ukazują   zupełnie   przeciwny
trend   rozwojowy.   W   2004   roku   w   badaniu   opisanym   w   "Developmental   Psychology"   psycholog   z   uniwersytetu   Florida
University, Dacid  F. Bjorklund, i ja  zaprezentowaliśmy 200  pokazów kukiełkowych  dla  dzieci w wieku  od  3  do  12  lat. Każde
dziecko  oglądało  historię  Małej Myszki, która  beztrosko  spacerowała  po  lesie. Narrator mówił: "Właśnie  wtedy Mała  Myszka
zauważyła coś bardzo dziwnego. Krzaki zaczęły się poruszać! Spomiędzy krzaków wyskoczył aligator i zjadł wszystko, co było
dookoła. Mała Myszka już nie żyje".

Podobnie jak w badaniu u dorosłych, dzieciom również zadano pytanie o psychologiczne funkcjonowanie Małej Myszki. "Czy
Mała  Myszka  nadal chce  iść do  domu?", "Czy ona  wciąż czuje  się  chora?", "Czy wciąż może  wąchać kwiatki?"  Najmłodsze
dzieci,   w  wieku   od   3   do   5   lat,   dużo   częściej  mówiły   o   warunkach   ciągłości  psychologicznej,   niż   dzieci  ze   starszych   grup
wiekowych.

Tutaj  jednak  mamy  naprawdę   ciekawą   część.   Nawet   przedszkolaki  miały  solidne   podstawy  wiedzy  na   temat   biologicznego
przetrwania; wiedziały na przykład, że martwa Mała Myszka nie musiała już pić ani jeść. Dzieci wiedziały, że Mała Myszka już
nie urośnie i nie stanie się dorosłą myszą. Kij z tym, 85% najmłodszych dzieci nawet powiedziało nam, że mózg Małej Myszki
już  nie   funkcjonuje.   Jeszcze   więcej  tych   bardzo   małych   dzieci  powiedziało   nam,   że   martwa   Mała   Myszka   była   głodna   lub
spragniona, że czuje się lepiej i że wciąż bardzo złości się na swojego braciszka.

Nie   można   powiedzieć,   że   przedszkolaki   nie   miały   pojęcia   o   śmierci,   ponieważ   wszystkie   dzieci   rozumiały,   że   funkcje
biologiczne   po   śmierci   już   nie   powróciły.   Dzieci   raczej   wydawały   się   mieć   problemy   z   zastosowaniem   tej   wiedzy   przy
teoretyzowaniu o funkcjach umysłowych.

Z   perspektywy   ewolucyjnej   połączona   teoria   o   psychologicznej   śmierci   nie   jest   jakoś   specjalnie   ważna.   Zamiast   tego,
antropolog   H.   Clark   Barrett   z   Uniwersytetu   Kalifornijskiego   w  Los   Angeles   sądzi,   że   zrozumienie   przerwania   "agencji"   (na
przykład, martwe zwierzę przestanie podskakiwać i cię gryźć) jest prawdopodobnie tym, co ratuje życie (i w ten sposób także
geny). Według Barretta pojmowanie przerwania umysłu, z drugiej strony, nie ma żadnej wartości jeśli chodzi o przetrwanie i w
sensie ewolucyjnym jest niepotrzebne.

W badaniu opublikowanym w 2005 roku w dzienniku "Cognition" Barrett i psycholog z Uniwersytetu w Manchesterze w Anglii,
Tanya Benhe, opisali czterolatki mieszkające w Berlinie, które były tak dobre w odróżnianiu zwierząt śpiących od martwych, jak
mali   myśliwi   z   regionu   Shuar   w   Ekwadorze.   Dzieci   mieszkające   w   mieście   nawet   dzisiaj   wydają   się   być   nastawione   na
dostrzeganie   wskazówek   sygnalizujących   śmierć.   "Naruszenie   powłoki   cielesnej"   (innymi   słowy   okaleczona   padlina)   jest
wystarczająco dobrym znakiem, który mówi, że nie trzeba obok tego zwierzęcia przechodzić na paluszkach.

Czynnik kulturowy

Z  jednej  strony,   dzieci  już  od   bardzo   wczesnego   wieku   rozumieją,   że   trupy  nie   wracają   do   życia.   Z  drugiej  jednak  strony,
również od bardzo wczesnego wieku, dzieci obdarzają nieboszczyka trwałymi funkcjami psychologicznymi. Gdzie więc mieszają
się ze sobą kultura i nauczanie religijne, o ile w ogóle się mieszają?

Zaznajomienie   z   pojęciem   życia   pozagrobowego   gra   decydującą   rolę   we   wzbogacaniu   i   opracowywaniu   tej   naturalnej
kognitywnej   postawy;   to   jest   rodzaj   architektonicznego   rusztowania,   dzięki   któremu   kultura   rozwija   i   ozdabia   wrodzone
psychologiczne   fundamenty   wiary   religijnej.   Produkt   końcowy   może   być   tak   ozdobny   lub   surowy,   jak   tylko   zechcesz,
począwszy  od   wywołujących   bóle   głowy  wierzeń   w  reinkarnację   buddystów  Theravada,   skończywszy  na   człowieku   na   ulicy
wyznającego filozofię "wierzę w coś" - jest to jednak zbudowane z tej samej cegły i zaprawy.

background image

Popierając  pomysł  mówiący,   że   kultura   wpływa   na   naszą   naturalną   tendencję   do   negowania   śmierci  umysłu,   psycholog   z
Uniwersytetu Harvarda i badaczka Marta Gimenez z hiszpańskiego Narodowego Uniwersytetu Edukacji Na Odległość wykazali,
że kiedy sformułowanie w wywiadach zawiera medyczne lub naukowe terminy, psychologiczna ciągłość rozumowania spada.
W badaniu opublikowanym w 2005 roku na łamach "Journal of Cognition and Culture" badacze opisali dzieci w wieku od 7 do
11 lat mieszkające w Madrycie, które usłyszały historię o duchownym mówiącym dziecku, że jego babcia "jest z Bogiem"; dzieci
przypisywały   nieboszczykom  trwające   stany   umysłowe   częściej,   niż   inne   dzieci,   które   usłyszały   podobną   historię,   w  której
jednak występował lekarz mówiący dziecku, że jego dziadek "był martwy i został zakopany".

Zaś w 2005  roku  w replice  eksperymentu  z Małą  Myszką, opublikowanej w "British  Journal of Developmental Psychology",
psycholog   David   Bjorklund   i  ja   połączyliśmy   się   z   psychologiem  Carlosem  Hernándezem  Blasim  z   Uniwersytetu   Jaime   I   w
Hiszpanii,   by   porównać   dzieci   uczące   się   w   katolickiej   szkole   z   tymi   uczęszczającymi   do   szkoły   świeckiej   w   Castellón   w
Hiszpanii.   I   tak   jak   w   poprzednim   badaniu,   przytłaczająca   większość   dzieci  -  w   wieku   od   5   do   6   lat   -  z   obu   środowisk
edukacyjnych  stwierdziła, że  stany umysłowe  Małej Myszki przeżyły jej śmierć. Typ  programu  nauczania, świecki lub  religijny,
nie   robił  różnicy.   Jednakże   wraz   ze   starszym  wiekiem  czynnikiem  staje   się   kultura   -  dzieci  uczące   się   w  szkole   katolickiej
wykazywały większe  prawdopodobieństwo  wypowiadania  się  w warunkach  ciągłości psychologicznej, niż dzieci uczące  się  w
szkole świeckiej. W tym drugim obozie występowała nawet powierzchowność młodego ekstynktywizmu.

Wolne dusze

Typy przeszkód  kognitywnych, o  których  dyskutowaliśmy wcześniej, mogą  być odpowiedzialne  za  nasze  wrodzone  poczucie
nieśmiertelności. Jednakże  choć hipoteza  symulowanego  przymusu  pomaga  wyjaśnić, dlaczego  tak wiele  ludzi wierzy w coś
tak irracjonalnego, jak życie pozagrobowe, nie wyjaśnia, dlaczego ludzie widzą duszę odłączającą się od ciała i oddalającą się
od niego do królestwa wieczności niczym niewidoczny balon wypełniony helem. Mimo wszystko nie istnieje coś, co byłoby w
stanie nas powstrzymać od wiary w życie pozagrobowe, która obejmuje wciąż aktywny umysł ukryty w czaszce i bezpamiętne
szczęście. Prawie nikt nie ma takiej wiary.

W czasie, gdy wciąż sikałeś w pieluchy, nauczyłeś się, że ludzie tak po prostu nie przestają istnieć tylko dlatego, że ich nie
widzisz. Rozwojowi psycholodzy ukuli nawet fantastyczne określenie dla tego podstawowego pojęcia: "trwałość osoby". Taka
offline'owa  świadomość społeczna  prowadzi nas do  milczącego  założenia, że  ludzie, których  znamy, coś gdzieś robią. Gdy
piszę ten artykuł w Belfaście, na przykład, oko mojego umysłu wyczarowuje moją przyjaciółkę, Imbir, w Nowym Orleanie, idącą
na spacer ze swoim pudelkiem lub figlarnie kłócącą się ze swoim mężem, czyli robiącą rzeczy, o których wiem, że wykonuje je
rutynowo.

Jak argumentowałem w moim opublikowanym w 2006 roku w "Behavioral and Brain Sciences" artykule "The Folk Psychology
of Souls" (ludowa psychologia dusz), ludzkie poznanie nie jest zaopatrzone w możliwość uaktualnienia listy graczy w naszych
złożonych   listach   społecznych   przez   uwzględnienie   nagłego   nieistnienia   którejś   osoby.   Nie   możemy   po   prostu   wyłączyć
naszego trwałosobowego myślenia tylko dlatego, że ktoś umarł. Oczywiście, ta niezdolność jest przypadkiem szczególnym w
przypadku osób, które były nam najbliższe i które często wyobrażaliśmy sobie wykonujące jakieś różne rzeczy poza zasięgiem
naszego wzroku.

Tak więc trwałość osoby może  być końcowym płotkiem kognitywnym, który stoi na  drodze  naszego  skutecznego  rozumienia
osób umarłych takimi, jakimi naprawdę są - martwymi węglowymi szczątkami. To jest dużo bardziej naturalne, niż wyobrażanie
ich sobie jako istniejące w jakimś niesprecyzowanym, nieobserwowalnym miejscu, w którym żyją swoim martwym życiem.

Zobacz też

Linki do artykulów m. in. usuniętych przez EIOBĘ
Panteizm lewicy
Jacek Kaczmarski, Witkacy do kraju wraca, 17.9.1987

Autor: Jesse Bering, tłumaczenie i opracowanie: Ivellios
Przedruk ze strony:

http://www.paranormalium.pl/748,42,artykul.html

Artykuł pobrano ze strony

eioba.pl