background image

Dla sędziów i prokuratorów bezpośrednio, a pośrednio praktycznie dla nas wszystkich, istotne jest 
to, czy świadkowie zeznając, opisują to, co rzeczywiście się wydarzyło, czy też zniekształcają 
minione wydarzenia. W artykule tym podejmę tylko niektóre psychologiczne aspekty zeznań 
składanych przez świadków, którzy działając w dobrej wierze, starają się opisywać dokładnie 
minione zdarzenia a mimo to popełniających istotne błędy w swoich relacjach. 

Gdy nie potrafimy przypomnieć sobie czegoś, powstaje luka pamięciowa. W oparciu o inne 
wspomnienia, posiadane notatki, rozmowy ze znajomymi, można zrekonstruować to, co się wtedy 
wydarzyło. Można również lukę pamięciową wypełnić wyobrażeniami. W psychologii zjawisko to 
nazywamy konfabulacją. Na przykład ludzie starzy czasami konfabulując, uzupełniają luki swojej 
pamięci odnośnie dawno przeżytych wydarzeń. W efekcie dochodzi do tak zwanej subiektywizacji 
wspomnień. W ten sposób normalne dzieciństwo przypominane po wielu latach może być pasmem 
nieszczęść lub przeciwnie, okresem jednej wielkiej sielanki. Inny przykład to obiektywizm zeznań 
świadków. Dwóch ludzi obserwujących to samo zdarzenie często daje zupełnie odmienny ich opis. 

Udowodniono w wielu eksperymentach, że gdy naoczny świadek zdarzenia otrzyma od kogoś 
odmienną na jego temat informację, to jego wspomnienia ulegają często istotnym zmianom. Tak 
dzieje się, gdy przysłuchujemy się rozmowie innych, gdy czytamy opis wydarzenia lub 
odpowiadamy na sugerujące pytania. Zmiana przypomnienia może mieć różną postać - od 
przekształcenia paru szczegółów w dokładnym pod innymi względami przypomnieniu wydarzenia 
aż po wszczepienie fałszywych wspomnień. 

Badania dowodzą, że sugestia i wyobraźnia mogą przyczyniać się do powstania „wspomnień” o 
zdarzeniach, które nigdy nie zaistniały. 

Jak daleko można osobom zasugerować nieistniejące fakty pokazuje eksperyment S. Kassina. 
Grupa osób uczestniczyła w kursie komputerowym. Indywidualnie każdą z nich informowano, iż 
zepsuła komputer. Początkowo badani zdecydowanie odrzucali ten zarzut. Następnie jednak, gdy 
podstawieni przez eksperymentatora „świadkowie” twierdzili, iż widzieli jak ta osoba uszkodziła 
komputer. W efekcie około 60% badanych przyznawało się do winy opisując szczegółowo jak do 
tego doszło. 

W innym eksperymencie jego uczestnicy oglądali symulację wypadku samochodowego, który 
zdarzył się na skrzyżowaniu ze znakiem STOP. Następnie połowie badanych zasugerowano, że 
stojący przy skrzyżowaniu znak drogowy był znakiem podporządkowania. Gdy zapytano później 
uczestników o ten znak, ci, których poddano sugestii, skłonni byli twierdzić, że widzieli znak 
podporządkowania. Natomiast osoby, którym nie przekazano fałszywej informacji, trafniej 
przypominały sobie znak drogowy. 

Funkcjonariusze policji czy prokuratorzy chcąc uzyskać potwierdzenie swojej wersji śledztwa, 
przesłuchując świadków usiłując niejednokrotnie dotrzeć do rzekomo ukrytych wspomnień. 
Zachęcają przesłuchiwanych do wyobrażania sobie tego, co kiedyś się wydarzyło. Sugerują by ci 
pozwolili działać swobodnie wyobraźni i nie martwili się czy wyobrażania odnoszą się do 
rzeczywistej przeszłości. Podczas takiego przesłuchania pytają jako to była pora dnia, gdzie to było, 
kto w tym uczestniczył? Następnie zaczynają sugerować odpowiednimi pytaniami, czy sprawcą 
była osoba podobna do x. A może to był sam x, itd. 

Jednak nie tylko przedstawiciele służb specjalnych, organów ścigania czy wymiaru sprawiedliwości 
manipulują pamięcią swoich „klientów”. Niestety dotyczy to także niekiedy psychologów i 
psychiatrów. Znane są przypadki, gdy nieetyczny i niekompetentny psychoterapeuta sugerował 
pacjentom (najczęściej były to młode kobiety), iż ich zaburzenia emocjonalne wywołały 
zapomniane z dzieciństwa fakty molestowania seksualnego. 

background image

W 1986 roku N. C. z Wisconsin zgłosiła się do psychiatry, który zastosował psychoterapię i 
hipnozę. Chciał przy ich pomocy dotrzeć się do ukrytych wspomnień o przemocy, której rzekomo 
doświadczyła w dzieciństwie N.C. Kobieta ta nabrała z czasem przekonania, że wyparła ze swojej 
świadomości następujące wspomnienia: należała do sekty satanistycznej, pożerała niemowlęta, była 
gwałcona, odbywała stosunki seksualne ze zwierzętami i zmuszona była przyglądać się zabójstwu 
swojej ośmioletniej koleżanki. Uwierzyła, że ma ponad 120 osobowości — dziecięce, dorosłe, 
anielskie, a nawet kacze. Przyczyną było to, iż w dzieciństwie była wykorzystywana seksualnie i 
maltretowana. Psychiatra następnie dokonał na niej egzorcyzmów. 

Kiedy N. C. zrozumiała, że zaszczepiono jej fałszywe wspomnienia, pozwała psychiatrę do sądu i 
po trwającym pięć lat procesie, przyznano jej w 2,4 mln dolarów odszkodowania. 

N. C. nie jest jedyną pacjentką, której wszczepiono fałszywe wspomnienia. W 1992 roku w 
Missouri pewien pracownik poradni przykościelnej podczas terapii „pomógł” B. R. „przypomnieć” 
sobie, że jej ojciec, osoba duchowna, systematycznie gwałcił ją między siódmym a czternastym 
rokiem życia, w czym niekiedy — przytrzymując ją — pomagała mu jej matka. Pod wpływem 
terapeuty B. R. przy pomniała sobie także, że dwukrotnie zaszła z ojcem w ciążę i że ten zmusił ją 
do ich przerwania. Gdy posądzenia te ujawniono, ojciec pacjentki musiał zrezygnować z funkcji 
pastora. Badanie lekarskie wykazało jednak, że 22-letnia B. R. wciąż jest dziewicą i nigdy w ciąży 
nie była. Rodzina pokrzywdzonej pozwała terapeutę do sądu i otrzymała w 1996 roku milion 
dolarów odszkodowania. 

Czy hipnoza może poprawić pamięć świadków?

Kontrowersyjną, choć w niektórych przypadkach skuteczną metodą poprawy pamięci świadków 
jest hipnoza. Najczęściej stosuje się ją w przypadkach, gdy istnieje możliwość, że jakiś ważny fakt 
znany ofierze lub świadkowi nie może zostać przypomniany spontanicznie. Zwykle dotyczy to 
zdarzeń, które wywołały szok emocjonalny. Np. młodociane ofiary gwałtów często nie mogą sobie 
przypomnieć wielu istotnych szczegółów zdarzenia. Jest to wynik pourazowej amnezji, która jest 
mechanizmem obronnym, chroniącym ofiarę przed lękiem wywołanym przypominaniem sobie 
traumatycznego wydarzenia. Aby przezwyciężyć amnezję, musimy narazić ofiarę na emocje 
związane z przeżytym zdarzeniem. W zależności od cech psychicznych osoby reakcje mogą być 
bardzo różne, często trudne do opanowania, a nawet szkodliwe dla ofiary. Musi o tym pamiętać 
hipnotyzer, starając się zminimalizować niepożądane efekty hipnozy. Jest to poważny dylemat 
mogący wywołać konflikt etyczny, w którym hipnotyzer jest zmuszony do wyboru pomiędzy 
stanem psychicznym ofiary, a bezpieczeństwem wielu innych potencjalnych ofiar. 

W przypadkach świadków trudności te na ogół są mniej istotne. Badanie prowadzi się przeważnie 
w celu rozpoznania przestępcy. Korzystna jest wtedy współpraca z rysownikiem opracowującym 
portret pamięciowy przestępcy. A wyniki, jak na to wskazuje chociażby moje własne w tym 
zakresie doświadczenie, są obiecujące. Aby jednak nie popadać w euforię trzeba stwierdzić, iż 
stosując hipnozą istnieje niebezpieczeństwo nieetycznego działania hipnotyzera polegające na 
zasugerowaniu fałszywych zeznań. Jest to jednak zarzut nie tyle przeciwko hipnozie jako takiej, 
lecz ludziom ją stosującym. Przykładem może być sprawa „rytualnego morderstwa” dokonanego w 
Tissa Elsar na początku naszego wieku. Zaginęła mała dziewczynka. Rozpoczęto śledztwo. Między 
innymi przesłuchiwano 13-letniego chłopca. Dziecko nic nie wiedziało. Wtedy wziął je na badanie 
pod hipnozą komisarz sądowy, niekryjący się z poglądami antysemickimi. Po paru godzinach 
badania chłopiec zeznał: jego ojciec, Żyd - organista zwabił dziewczynkę do synagogi. Gdy 
chłopiec usłyszał krzyk dochodzący z synagogi pobiegł tam. Drzwi były zamknięte, ale przez 

background image

dziurkę od klucza widział dziewczynkę rozciągniętą na podłodze i trzymaną przez trzech ludzi. 
Jeden z nich puszczał jej krew z gardła, którą pozostali zbierali na dwa talerze. Chłopiec przez trzy 
miesiące podtrzymywał swoje zeznanie. Nawet widok ojca i dwunastu współoskarżonych nic nie 
zmienił. A jednak wszystko to było jedynie efektem sugestii nieuczciwego sędziego śledczego. 
Żadne zabójstwo rytualne nie miało miejsca. Gdy po wielu dniach znaleziono w lesie ciało 
dziewczynki, okazało się, że umarła na skutek zadławienia się własną śliną podczas ataku 
epileptycznego, który miała podczas samotnego spaceru. 

Przytoczę teraz dwie sprawy z mojej praktyki jako biegłego sądowego. W 1997 roku badałem 
wojskowego odpowiedzialnego za magazyn broni, z którego zginęły trzy ręczne karabiny 
maszynowe. Żołnierz nie umiał powiedzieć, co się z tą bronią stało. Dochodzenie w tej sprawie nie 
dało żadnych rezultatów. W tej sytuacji przełożeni żołnierza zwrócili się do mnie z prośbą o 
podjęcie próby pod hipnozą wyjaśnienia tego wydarzenia. W czasie trwania hipnozy żołnierz 
przypomniał sobie, że kiedy był pod wpływem alkoholu wrzucił do pobliskiego stawu trzy ręczne 
karabiny (odnaleziono je tam), a następnie o tym zapomniał. 

Przykładem manipulacji pamięcią osoby składającej zeznania była sprawa rozpatrywana przez Sąd 
Wojewódzki w Łomży. W efekcie napadu na kantor walutowy (15 października 1995 roku) 
ofiarami zostały dwie młode pracownice. Jedna zginęła. Druga doznała poważnych uszkodzeń 
mózgu (rany postrzałowe głowy). 

Siedem miesięcy po napadzie rozpocząłem badania. Pokrzywdzoną podczas trzech sesji 
pięciokrotnie poddałem hipnozie. Po każdej sesji składała zeznania przed prowadzącymi śledztwo. 

Po pierwszej twierdziła, że przypomniała sobie jedynie fragmentaryczny zarys twarzy i sylwetki 
dwóch mężczyzn wchodzących do kantoru. Po drugiej sesji podawała, że do kantoru weszło dwóch 
mężczyzn. Drugi z pistoletem w ręce. Pierwszy był szczupłym, wysokim mężczyzną o ciemnych 
włosach, drugi krępej budowy miał włosy jaśniejsze. W zeznaniach po trzeciej sesji pojawiła się 
informacja, że druga osoba o ciemnej karnacji miała kręcone, kędzierzawe, prawdopodobnie 
tlenione włosy. Poszkodowana określała tę osobę jako „typ południowca”. 

Po ostatniej sesji hipnozy prowadzący sprawę funkcjonariusze policji okazali jej 22 zdjęcia twarzy 
różnych mężczyzn (słabej jakości odbitki ksero). Ofiara wskazała na dwa z nich. Równocześnie w 
kolejno składanych zeznaniach dodawała coraz to nowe szczegóły wyglądu sprawców. W tej 
sytuacji trudno było oddzielić elementy rzeczywistego przypomnienia od konfabulacji to 
przypomnienie zniekształcających. 

W dalszym toku sprawy poszkodowanej okazano 10 mężczyzn, z tym, że wśród dziewięciu 
szczupłych blondynów był jeden śniady, krępy Ormianin. Ofiara bez wahania wskazała na niego. 
Rozpoznanie to później podtrzymała na sali sądowej. Był to jednak klasyczny przykład 
„wdrukowania fałszywych wspomnień”. Badana pamiętała jedynie ogólny zarys twarzy i sylwetki. 
Na to nałożył się obraz konkretnej osoby. Dlatego też w wyjaśnieniach do mojej opinii jako 
biegłego złożonych przed Sądem w Łomży określiłem wiarygodność zeznań pokrzywdzonej jako 
niską. W prawidłowo przeprowadzonym okazaniu powinno uczestniczyć, co najmniej kilka osób 
podobnych do podejrzanego. Pikanterii sprawie dodaje, że drugim podejrzanym w tej sprawie był 
Cygan. Też krępy z kędzierzawymi włosami. Nie dziwi, więc wyrok uniewinniający. Co nie 
znaczy, że podsądny zbrodni tej nie dokonał! Sąd jednak miał wątpliwości, które słusznie 
rozstrzygnął na korzyść oskarżonego. 

W opracowaniu tym zasygnalizowałem tylko pewne problemy związane z wiarygodnością zeznań 
świadków. Osobnym, równie ważnym zagadnieniem, jest rozpoznanie, kiedy świadek mówi prawdę 
a kiedy kłamie, ale już temat na osobny artykuł. 

background image

Idealni świadkowie, czyli pamięć doskonała?

Pewien mieszkaniec Korsyki mógł powtórzyć w normalnej i odwróconej kolejności 36 000 słów 
bez związku, usłyszanych tylko raz. Nie był to przypuszczalnie kres jego możliwości, lecz 
odczytujący listę słów opadli z sił. Historycy utrzymują także, że Juliusz Cezar, Aleksander 
Macedoński, i Napoleon Bonaparte, znali imiona prawie wszystkich swoich żołnierzy, czyli po 
około 30 000. 

Szczegółowej analizy ciekawego przypadku nadczynności pamięci dokonał znany neurolog rosyjski 
prof. A. Łuria. Badał on na przestrzeni dwudziestu lat mężczyznę o nazwisku Szereszewski. Był on 
reporterem miejscowej gazety. Na badanie skierował go przełożony zaintrygowany tym, iż 
Szreszewski nigdy nie robił notatek. Nie notował tego, co mu zlecano, ani nawet tego, co usłyszał 
np. na zebraniach partyjnych, które relacjonował. Nigdy jednak niczego nie zapomniał. 

Łuria stwierdził, że Szereszewski mógł zapamiętać ciągi liczb, liter czy słów o długości nawet 5000 
elementów (nie była to granica jego możliwości, lecz granica cierpliwości czytającego elementy do 
zapamiętania). Czas też nie wpływał na trwałość jego pamięci. Łuria poprosił, Szereszewskiego, 
aby ten eksponowany mu przed dwudziestu laty ciąg liczb. Sz. zamknął oczy i powoli wodząc 
palcem w powietrzu powtórzył wszystkie liczby nie popełniając ani jednej pomyłki. 

Szereszewskiemu było obojętne czy materiał eksponowano wzrokowo czy słuchowo. Wystarczyło 
mu kilkusekundowe spojrzenie na stronę książki, aby następnie, z zamkniętymi oczyma, dokładnie 
odtworzyć jej treść. Co ciekawe Sz. zapamiętywał łatwiej materiał dla niego bezsensowny (np. 
wzory matematyczne, których nie rozumiał) niż układający się w logiczną dla niego całość. 

Pamięć Szereszewskiego cechowała tzw. synestezja. Dźwięki miały dla niego kolor a czasami i 
smak. Mówił na przykład: „Jaki pan ma kruchy i żółty głos". Dźwięk „a" odbierał jako białą linię; 
„i" jako ostrze biegnąc gdzieś w dal; „e" jako okrągłą linię. 

Jednak pamięć Szereszewskiego nie była idealna. Nie potrafił zapamiętanych informacji uogólniać. 
Świat dla niego był zbiorem praktycznie niepowiązanych ze sobą elementów. Niezrozumiałe były 
dla niego pojęcia abstrakcyjne. Za to w zdumiewająco dokładny sposób wykrywał każdą 
niedokładność w tekstach literackich. Czytając Czechowa (Kameleon) zauważył, że jeden z 
bohaterów wychodząc ubrany był w szynel, a wracając - w palto. 

Taki świadek, odtwarzający precyzyjnie tylko to, co przeżył, jest niewątpliwie marzeniem dla 
prowadzących śledztwo. 


Document Outline