background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka

 

Rozdział 9 

 

- Nie możemy jej tutaj trzymać. 

Po mniej niż trzech godzinach snu, Dee nie była w nastroju na nowojorską nieuprzejmość. 

A słyszała nieuprzejmość. 

- Dlaczego nie? 

- Pokażę ci. 

Kojot poprowadził Dee w dół do głównej siedziby, z dala od miejsca, do którego myślała, 

że ją zabiera, a które reszta Grupy nazywała „Schroniskiem dla zwierząt”. Była to nazwa, której nie 
ceniła wysoko, ale nie zadała sobie trudu by się o to kłócić. 

Weszli  do  jednego  z  centrów  komunikacyjnych  i  kojot  wskazał  ręką  na  szybę,  która 

umożliwiała podgląd pokoju. 

- Dobry Boże. 

- No właśnie. 

Już  od  miesięcy  Dee  przyprowadzała  tu  bezdomne  dzieci,  które  znajdowała  na  ulicy. 

Dzieci- hybrydy bez własnej sfory, stada czy klanu. Jeśli byli bardzo młodzi odsyłała ich do domu, 
gdzie  mogli  pójść  do  szkoły  i  żyć  przynajmniej  odrobinę  normalnym  życiem  ucząc  się  jak 
upolować  jelenia,  kontrolować  swoje  kły  i  pazury,  i  nie  warczeć  na  obcych  na  ulicy. Ale  starsze 
dzieciaki, z potencjałem, przyprowadzała tutaj. Dostawały darmowe zakwaterowanie i wyżywienie 
w zamian za chodzenie do szkoły, przyzwoite stopnie i codzienny trening w sztukach walki. 

Dee  była  przekonana,  że  może  dać  tym  dzieciakom  nie  tylko  nowe  życie,  ale  że 

przygotowuje dla siebie małą zagorzałą jednostkę bojową, która będzie jej i tylko jej. 

Do  tej  pory  wszystko  szło  wspaniale,  z  wyjątkiem  pierwszej  hybrydy,  którą 

przyprowadziła tutaj kilka miesięcy temu. Abby. Abby nigdy nie zmieniała swojej formy na ludzką, 
jadła z podłogi, i ganiała w kółko godzinami. Ale to... to było problemem. 

- Ile czasu zajęło jej zrobienie tego? 

- Patrol przechodził tędy dzisiaj około trzeciej nad ranem. Kiedy wrócił z powrotem około 

trzeciej czterdzieści wyglądało to w przeważającej części właśnie tak.  

Abby przebiegła przez centrum dowodzenia jak jakiś cholerny huragan, rozrywając sprzęt i 

meble z siłą pit bulla na mecie

1

Abby  nawet  nie  opuściła  miejsca  swojego  przestępstwa.  Zamiast  tego  znajdowała  się 

pośrodku pokoju... biegając w kółko. 

- Ona nie może tu zostać - powtórzył kojot. - Podburza inne dzieci i... 

- Wiem. Wiem. - Dee chciałaby móc ją rozgryźć. - Czy ona faktycznie kogoś zraniła? Albo 

próbowała? 

- Nie. 

To dobrze. To było przydatne. 

Dee weszła do pokoju, przytrzymując otwarte drzwi swoją stopą. 

                                                 

1

 metaamfetamina 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka

 

- Abby - zawołała. - Abby! 

Abby Vega zatrzymała się w pół-biegu i skupiła wzrok na Dee-Ann. Dysząc, potykając się 

trochę,  dzieciak  popatrzył  na  nią.  Nie,  Dee  nie  była  jeszcze  gotowa  by  z  niej  zrezygnować,  ale 
potrzebowała trochę pomocy. 

- Chodź dzieciaku. Wychodzimy. 

Z  radosnym  szczeknięciem  Abby  zaszarżowała,  waląc  w  ścianę  na  zewnątrz 

pomieszczenia, używając jej by obrócić  całe swoje ciało, a następnie  wystartowała korytarzem  w 
dół w kierunku wyjścia. Z westchnieniem, Dee podążyła za nią.

2

 

*** 

Od tygodnia trenowali każdego ranka.  I od tygodnia Blayne się uczyła, że nie każdy jest 

tak  łatwy  do  naprawienia  jak  myślała,  że  powinien  być.  Wyglądało  na  to,  że  Bo  Novikov 
zwyczajnie nie rozumiał, że ma problem. 

To  prawda,  w  ostatniej  grze  Carnivores

3

  u  siebie  w  zeszłą  niedzielę,  to  umiejętności  Bo 

pozwoliły  im  wygrać  nie  tylko  grę,  ale  także  po  raz  pierwszy  od  lat  zwyciężyć  w  rozgrywkach 
playoff  o  puchar.  To  było  coś,  z  czego  Bo  powinien  być  słusznie  dumny  a  jednak  nie  pokazał 
niczego oprócz zachmurzonego spojrzenia gdy zjeżdżał z lodu, podczas gdy jego własna drużyna 
cieszyła  się  i  ściskała,  a  lojalny  tłum  nowojorczyków  skandował  przezwisko  Bo  przez  prawie 
dwadzieścia minut. Czy cokolwiek z tego miało znaczenie dla Bo, Blayne nie wiedziała.  

I  kiedy  cicho  zauważyła,  że  rzucanie  na  ścianę  nadgorliwych  fanów,  przychodzących  do 

niego  by  coś  podpisał  -  często  jakąś  część  ciała  -  wydaje  się  być  dla  niego  rzeczą  normalną;  że 
nierozmawianie  z  dziewczynami,  dającymi  wyraźne  znaki  „Chciałabym  cię  poznać  lepiej”, 
ponieważ  on  jest  spóźniony  ze  swoim  dziennym  harmonogramem  jest  dla  niego  zachowaniem 
dopuszczalnym; i  narzekanie za każdym  razem  gdy  Blayne była spóźniona na ich trening minutę 
albo  dwie,  zamiast  iść  z  prądem  życia...  No  cóż,  Blayne  za  każdym  razem  dochodziła  do  tego 
samego wniosku. Ten facet nie wiedział, że ma problem. A miał poważne problemy! 

To było naprawdę smutne. Był względnie przyzwoitym człowiekiem, który po prostu nie 

chwytał  tego,  że  Blayne  może  mu  pomóc.  Bo  nigdy  całkowicie  nie  zbył  Blayne,  gdy  czyniła 
subtelne sugestie na temat tego jak mógłby sobie radzić lepiej z rzeczami. Zamiast tego zadawał jej, 
jak lubił je nazywać, „uzupełniające pytania”. 

Na przykład: „A skąd wiesz, że on nie chciał bym rzucił go na tę ścianę? Przechwalał się 

tym  przed  swoimi  przyjaciółmi.”.  Albo:  „Dlaczego  powinienem  rozmawiać  z  kimś  kto  jest  na 
okładce japońskiego Vogue’a kiedy mam tu ciebie stojącą w tych twoich nausznikach Hello Kitty? 
Kto jest w stanie pobić tę gorącą modę?”. 

Tego typu pytania tylko  wprawiały  Blayne w zakłopotanie. Nie potrafiła powiedzieć czy 

był kąśliwy, ponieważ wydawał się być taki poważny zadając te pytania.

 4

 

A  jeśli  chodzi  o  zarządzanie  czasem  i  cieszeniem  się  życiem  zdawali  się  być  na  etapie 

„zgadzam się - nie zgadzam się”. A Blayne naprawdę bardzo się starała stawiać się punktualnie na 
ich treningi. Nie chciała być jedną z tych dziewczyn, które zaniedbywały swoich przyjaciół.  

Blayne spojrzała na siebie w lustrze w swojej łazience, elektryczna szczoteczka do zębów 

brzęczała w jej ustach. Czy Bo Novikov był rzeczywiście jej przyjacielem? Poważnie? Musiała nad 
                                                 

2

 jak normalnie... nasza dzielna ex-komandoska nie ma szczęścia... 

3

 Mięsożerni ;) 

4

 Wiecie... ja mu  Naprawdę współczuję... Ona jest taka niechwytliwa... 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka

 

tym pomyśleć przez chwilę. Nie zdobywała łatwo przyjaciół. Miała ich sporo, a wszyscy okazali się 
być dobrymi, niezawodnymi ludźmi. 

Czy  Bo  Novikov  był  dobrym,  niezawodnym  człowiekiem?  Cóż...  był  niezawodny.  Jak 

zegarek, który nosił, ten człowiek był niezwykle niezawodny. Dobry człowiek, chociaż...? Okej, po 
pierwsze,  nie  był  złym  człowiekiem.  Więc  to  już  było  coś.  Ale  w  rzeczywistości,  musiał  być 
dobrym człowiekiem, skoro każdego ranka spędzał z nią godzinę. Nie przystawiał się do niej

5

, nie 

zachowywał niewłaściwie i chociaż ona wciąż przyłapywała go na gapieniu się na nią od czasu do 
czasu, nie sprawiał, że chciała już więcej uciekać do wyjścia. 

Właściwie,  jeśli  chciała  być  ze  sobą  szczera  o  piątej  trzydzieści  nad  ranem,  musiała 

uczciwie przyznać, że tak jakby lubiła kiedy na nią patrzył. 

Co  znaczyło,  że  w  Wielkiej  Księdze  Logiki  Blayne

6

  Bo  Novikov  został  dodany  jako 

przyjaciel. Zachichotała. Kto przewidział, że to się stanie? 

Uśmiechając się, wróciła do sumiennego szczotkowania zębów. 
Właśnie  wypluwała  pastę  do  zębów  gdy  zadzwoniła  jej  komórka.  Pobiegła  do  sypialni, 

potykając się o pudło ze starymi zeznaniami podatkowymi, które tam zostawiła i walnęła w krzesło, 
które  przesunęła  poprzedniej  nocy,  kiedy  poszła  szukać  gazety,  którą  chciała  przeczytać.  Teraz 
utykając  podeszła  do  łóżka  i  skończyła  zrzucając  z  niego  całą  pościel  zanim  znalazła  swoją 
komórkę.  Dzwonienie  ustało,  ale  kilka  sekund  później  znów  się  włączyło,  ponieważ  jej  bliscy 
przyjaciele wiedzieli, że ona nigdy nie może znaleźć swojego telefonu. 

- Halo? - Telefon zadzwonił jej wprost do ucha i Blayne uświadomiła sobie, że właściwie 

nie odebrała połączenia. - Halo? - powiedziała ponownie odbierając połączenie. 

- Cześć, Blayne? Tu Jess. 

- Hej Jess. Co tam? 

- Mamy tu nagły wypadek i naprawdę potrzebujemy twojej pomocy. 

- Zaraz tam będę. - Blayne się rozłączyła i zaczęła rzucać się po pokoju starając się znaleźć 

czyste  ubrania.  Nie  zapytała  jaki  Jess  miała  problem  ponieważ  wiedziała,  że  dzikie  psy  nie 
zawracałyby  jej  głowy,  gdyby  nie  było  to  coś  ważnego.  Byli  bardzo  samowystarczalną  grupą  i 
zazwyczaj sami radzili sobie ze swoimi sprawami. Poza tym, to był najprawdopodobniej problem 
hydrauliczny i ona nie chciała marnować czasu. Jeśli się pospieszy, dotrze do ich domu, pomoże im 
i wciąż jeszcze zdąży na czas na trening z Novikovem. Łatwizna. 

Przynajmniej  tak  sobie  myślała  dopóki  nie  stanęła  na  zamrożonym  podwórku  Sfory 

Kuznetsov. 

*** 

- Jak długo tak robi? 

-  Odkąd  Dee  ją  tu  przyprowadziła  jakąś  godzinę  temu.  Kiedy  nie  mogła  przestać, 

spanikowaliśmy. 

Blayne mogła zrozumieć dlaczego. 

- W ogóle się nie zatrzymała? 

                                                 

5

 Nieeee... wcale.... 

6

 ... no teraz to mnie zaskoczyła – to ona w ogóle wie co to Takiego ta Logika?? 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka

 

- Ani razu. 

Blayne skinęła Pierwszej Piątce Sfory Kuznetsov, jak lubiła ich nazywać,  stojącej w tyle 

domu.  Pierwsza  Piątka  to  byli  Jess,  Sabina,  May,  Phil  i  Danny.  Pierwsi  członkowie  Sfory 
Kuznetsov i - jak Blayne lubiła żartować - moc poza tronem. 

- Wyjaśnij mi to jeszcze raz: dlaczego Dee przyprowadziła nowego dzieciaka do twojego 

domu? 

- Dee powiedziała, że ten szczeniak potrzebuje jakiegoś miejsca i czy nie będziemy mieli 

nic przeciwko. 

I oczywiście, że nie mieli. Najstarszym szczeniakiem w Sforze była Kristan, wilkopies. Z 

jej powodu Kuznetsovowie byli znacznie bardziej życzliwi dla wilkopsów niż większość, coś za co 
Blayne była bardzo wdzięczna. 

- To biedactwo żyło na ulicach - powiedziała May. - A przedtem z jakimiś w pełni-ludźmi 

w jakimś domu zastępczym. 

-  Potrzebuje  szpitala  psychiatrycznego  -  powiedziała  Sabina  i  -  na  podstawie  reakcji 

wszystkich - powtarzała to przez cały ranek. - Albo leków. 

- Nie - powiedziała Blayne. - Żadnych leków, chyba że naprawdę chcesz zobaczyć jak ona 

świruje. 

- Więc co robimy? 

Blayne chwyciła Jess za rękę i spojrzała na ogromny zegarek, który ta zawsze nosiła. To 

był  prawdopodobnie  rodzaj  zegarka,  który  Novikov  chciałby,  żeby  Blayne  miała,  ale  ta  cholerna 
rzecz wyglądała jakby ważyła tonę. Jak takie coś mogło być wygodne? 

- Okej. Mam trochę czasu. 

- Czasu na co? 

Blayne  zrzuciła  ubrania,  przemieniła  się  i  pobiegła  do  tylnych  drzwi.  Danny  otworzył  je 

dla niej i pomknęła w dół po schodach, wprost na podwórko. Biegała wokół szczeniaka dopóki nie 
przyciągnęła jego uwagi. Młodsza suczka potknęła się i zatrzymała by obserwować Blayne. Wtedy 
to  Blayne  przeskoczyła  przez  nią  lądując  po  przeciwnej  stronie  i  przypadła  na  przednie  łapy 
zachęcając do zabawy

7

. Zmieszany, szczeniak patrzył na nią, ale się nie poruszył. Z początku. Ale 

po  tym,  jak  Blayne  skoczyła  przed  nią  w  przód  i  tył  kilka  razy,  szczeniak  skoczył  do  przodu, 
następnie  do  tyłu  i  ponownie  do  przodu.  Goniły  się  wokół  całego  podwórka  do  czasu,  aż  spora 
część Sfory nie wyszła z domu by do nich dołączyć.

8

 

*** 

Bobby  Ray  Smith  albo  Smitty  dla  swoich  przyjaciół  i  całej  U.S.  Navy

9

,  wręczył  Dee 

filiżankę świeżo zaparzonej kawy, gdy patrzyli jak dzikie psy ze Sfory bawią się ze swoim nowym 
mieszkańcem. 

- Widzisz?  -  powiedział  pomiędzy  łykami.  -  Mówiłem  ci,  że  Blayne  będzie  wiedziała  co 

robić. 

-  Chcesz  mi  powiedzieć,  że  wszystko  czego  ta  dziewczyna  potrzebowała  to  trochę 

                                                 

7

  Kto ma psa, to wie jak się zachowują, by skłonić do zabawy: robią taki ukłon na przednich łapach 

8

 Jak to psy... 

9

 Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych  

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka

 

zabawy?

10

 

- Na to wygląda. 

- Nie przemienia się w człowieka. A przynajmniej nie robi tego odkąd ją mam. 

- Twój tatuś nie lubi się przemieniać w człowieka, więc nie rozumiem skąd ten krytykujący 

ton u ciebie. 

Dee-Ann  wzruszyła  ramionami  i  Smitty  wiedział,  że  to  będzie  jedyna  odpowiedź  jaką 

dostanie na ten konkretny temat. 

- Jesteś pewien, że nie przeszkadza ci, że zostawiam ją tutaj? 

- Nie ma znaczenia. I wiesz, że Jessi Ann weźmie każdego bezdomnego z ulicy. - Spojrzał 

w dół na kundla siedzącego u jego stóp. - Czy to nie prawda, Kłopotku?

11

 

- No cóż, doceniam to. 

- W każdym bądź razie, kiedy to zaczęłaś zbierać przybłędy, Dee-Ann? Dee-Ann? 

Smitty rozejrzał się w koło, uświadamiając sobie, że jest całkowicie sam w pokoju. 

- Jak do cholery ona to robi? 

*** 

Blayne  biegła  do  drzwi  wejściowych  wiedząc,  że  nieważne  jak  mocno  i  szybko  będzie 

biegła, i tak się spóźni na swój poranny trening z Novikovem, gdy wpadła prosto na wilczycę idącą 
w  kierunku  tych  samych  drzwi  wejściowych.  Gdy  upadły  na  podłogę,  Blayne  zbyt  późno  zdała 
sobie sprawę, że zamiast starać się zadzwonić do Novikova ze swojej komórki i zrozumieć, że w 
rzeczywistości w swojej komórce nie ma zapisanego jego numeru telefonu, powinna była zwracać 
uwagę. To było coś, na co jej ojciec nieustannie się uskarżał. Że nie zwraca uwagi albo skupia się 
na  niewłaściwych  rzeczach  w  niewłaściwym  czasie.  I  spoglądając  w  dół  na  pełne  wściekłości 
spojrzenie wilczycy z Południa wiedziała, że jej ojciec kolejny raz miał rację. 

- Uhm... cześć Dee. - To prawda, że przez większość dni Blayne uwielbiała znęcać się nad 

tą napiętą kobietą, ale mając swoje wszystkie życiowe organy w zasięgu jej łap, wiedziała, że to nie 
jest dobry czas by uprawiać te małe gierki. Nie. To nie był dobry czas na nic. 

- Jesteś na mnie - odpowiedziała Dee. Musiała nie być rannym ptaszkiem. 

- Taak. Przepraszam za to. 

- Złaź. 

- Uhm, pewnie. Przepraszam za... 

- Złaź, złaź, złaź! 

Blayne ześlizgnęła się ze szczekającej wilczycy. 

Dee-Ann wstała na swoje olbrzymie stopy, cały czas rzucając Blayne wściekłe spojrzenie. 

Naprawdę, gdyby Blayne nie słyszała, że ktoś schodzi po schodach, pobiegłaby do kuchni i 

                                                 

10

  No  tak  Dee  :) Wszyscy  właściciele  psów  wiedzą,  że  szkolenie  i  dyscyplina  bez  możliwości  odreagowania  u  psa  w 

formie zabawy kończy się prędzej czy później właśnie totalną rozpierduchą. Tak mają wszystkie psy, nawet tak 
zdyscyplinowane jak owczarki niemieckie :) Prawda Czikuniu? ;) 

11

 W oryg. Shit-starter czyli taka osoba, która sprawia problemy. I przyznam się szczerze, że do teraz nie wiem jak to 

przetłumaczyć na polski, więc tak sobie wymyśliłam :) 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka

 

chwyciła nóż by bronić się przed tą suką. 

- Co się dzieje? - zapytał Smitty stając na ostatnim stopniu. 

- Nic - warknęła Dee.  

Szarpnęła drzwi wejściowe, otworzyła je i wybiegła, zatrzaskując je za sobą. 

-  Wszystko  w  porządku,  kochanie

12

?  -  zapytał  słodko  Smitty,  przesuwając  swoje  dłonie 

wzdłuż jej ramion. 

- Ona mnie nienawidzi, prawda? 

- Nienawiść jest trochę zbyt mocnym słowem. Lepsze byłoby nie cierpi lub nie znosi. 

- Ojej... dzięki. 

- Nie czuj się źle z tego powodu. Dee nie lubi większości ludzi. 

- Ale każdy mnie lubi. Jestem taka urocza. 

- To prawda, ale powinno się ciebie wykorzystywać na niemiłe okazje po całym tygodniu 

pracy z tym hokeistą. 

- Tak. Myślę, że masz... o mój Boże! - wybuchła, zaskakując tym Smitty’ego, który się od 

niej odsunął. - Novikov! 

*** 

Bo  biegał  na  ruchomej  bieżni  już  od  dwudziestu  minut,  gdy  Blayne  nagle  pojawiła  się 

przed nim. W odtwarzaczu MP łomotał mu The Who, więc nie słyszał ani słowa z tego co mówiła. 
Widział tylko jak jej usta się poruszają. Piękne usta, to na pewno. Ale nie warte zachodu, skoro ona 
nie potrafiła uszanować jego harmonogramu! 

Wciąż mówiła, ale gdy on nic nie powiedział, uderzyła w końcu ręką w konsolę bieżni. Na 

szczęście  nie  zatrzymała  się  nagle,  jako  że  biegł  z  prędkością  pięćdziesięciu  mil  na  godzinę. 
Oczywiście gepard obok niego biegł prawie siedemdziesiąt, ale co tam. 

Gepard zawsze się popisywał. 
Kiedy bieżnia zwolniła i zatrzymała się, Bo wyjął słuchawkę z prawego ucha. 

- ... chasz mnie? - powiedziała. 

- Co? 

- Powiedziałam, czy ty mnie słuchasz? 

- Nie. - Zamierzał włożyć z powrotem słuchawkę do ucha, ale złapała go za rękę. 

- Bo, przepraszam. 

- Och, teraz jestem Bo? 

- To twoje imię... - Zmarszyła brwi, najwyraźniej nie będąc całkiem pewna. - Prawda? 

-  Tak.  To  moje  imię.  Ale  ty  nazywałaś  mnie  Novikov...  aż  do  tej  sekundy,  gdy  chcesz 

żebym  przymknął  oczy  na  twój  całkowity  i  kompletny  brak  szacunku  dla  mojego  czasu. Ale  nie 
martw się... to się więcej nie powtórzy. Nie pozwolę na to. 

- Wiem, że uważasz to za kłopotliwe. 

                                                 

12

 Taak, zwróć się do Blayne per „kochanie” przy Bo, a miś Cię rozszarpie ;) 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka

 

- Uważam. A teraz czy mogę wrócić do ćwiczeń? 

Bo sięgnął do wskaźników, ale Blayne wdrapała się na górę bieżni i rzuciła na konsolę. 
Zaszokowany, Bo zapytał: 

- Co ty do cholery robisz? 

- Blokuję cię przed pójściem na trening, dopóki mnie nie wysłuchasz. 

- Dlaczego miałbym cię wysłuchać? To nic nie zmieni. 

- Miałam powód. Przysięgam. 

- Ludzie tacy jak ty zawsze mają powód. 

- Ludzie tacy jak ja? 

-  Taak.  Ludzie  bez  poczucia  czasu  i  zaangażowania.  Którzy  po  prostu  płyną  przez  życie 

wiedząc, że mogą się wykręcić z każdej sytuacji albo wkręcić w każdą, ponieważ są tak cholernie 
uroczy.  I chociaż to  podziwiam, ja nie jestem  taki łatwy.  Zaszedłem tak daleko, ponieważ jestem 
całkowitym  i  kompletnym  dupkiem.  Niepamiętanie  o  tym,  Blayne,  było  twoim  największym 
błędem. A teraz złaź z mojej bieżni albo sam cię z niej zrzucę. 

Sapnęła. 

- Nie ośmieliłbyś się! 

Psiakrew. Miała rację. Nie zrobiłby tego. 

- Niech ci będzie. - Zszedł ze swojej bieżni i podszedł do tej obok. Chwycił geparda za tył 

jego przemoczonej potem T-shirtki i zrzucił go z bieżni. 

- Hej! 

Bo zignorował go, spowolnił bieżnię do pięćdziesięciu mil na godzinę i wskoczył na nią. 

Ciężko ćwiczył, gdy nagle poczuł wokół swojej szyi ciężar zwisający na jego plecy.  

Wydając  z  siebie  naprawdę  zirytowane  westchnienie,  Bo  zwolnił  bieżnię  i  zatrzymał  się 

Gdy tak tam stał, gepard - teraz na innej bieżni - pokazał mu palec, i Bo zapytał: 

- Co robisz? 

- Staram się zmusić cię, abyś mnie wysłuchał - powiedziała Blayne. 

- Nie będę znów z tobą trenował. 

- Dobrze. To nieważne. Ale nadal chcę żebyśmy byli przyjaciółmi. 

Chciała? 

- Dlaczego? 

- Bo cię lubię. 

- Blayne, nikt mnie nie lubi. Bo jestem dupkiem. 

- O mój Boże, on jest takim dupkiem - gepard zaśmiał się szyderczo. 

-  Jeśli  nie  chcesz  abym  cię  pobił  na  śmierć  tą  bieżnią,  stul  swój  pieprzony  pysk, 

bejsbolisto. 

- Czy możemy o tym porozmawiać na zewnątrz? 

Mając  świadomość,  że  jeśli  nie  zrobi  tego  o  co  Blayne  prosi,  ona  pozostanie  owinięta 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka

 

wokół niego przez całą rozmowę, Bo zszedł z bieżni i wyszedł na korytarz.

13

 

- Co, Blayne? 

- Nie olałam cię. Moi przyjaciele wezwali mnie do drobnego nagłego wypadku i zajęło mi 

to więcej czasu niż sądziłam że zajmie. 

- Drobny nagły wypadek? 

- Kiedy dotyczy to szczeniaka, to dla dzikich psów jest to zawsze poważny nagły wypadek. 

Ale kiedy tam dotarłam okazało się, że jest to o wiele mniej poważne a bardziej drobne. 

- Okej. 

- Więc rozumiesz? 

- Pewnie. 

- I mi wybaczasz? 

- Nie. 

Westchnęła. 

- Dlaczego nie? 

- Wiem, że dla ciebie to wszystko gry i zabawa Blayne, ale nie dla mnie. Jestem nieugięty 

w  kwestii  moich  treningów,  bo  to  utrzymuje  mnie  w  formie,  utrzymuje  mnie  szybkim.  Nie  mam 
czasu na siedzenie i czekanie, aż się pojawisz. 

- Wiem. I przepraszam. Próbowałam do ciebie zadzwonić, żeby dać ci znać, że się spóźnię. 

- W takim razie dlaczego tego nie zrobiłaś? 

- Bo właściwie to nie mam twojego numeru telefonu. 

Bo zamrugał. 

- Nie masz?

14

 

-  Nie.  I  próbowałam  zadzwonić do Ricka, dochodząc do wniosku, że on  ma twój  numer, 

ale  nie  odbierał.  Prawdopodobnie  dlatego,  że  myślał,  że  to  jego  tata.  Mają  problemy.  Więc 
zadzwoniłam do Locka i on odebrał, ale gdy wciąż pytałam go o twój numer to on wciąż powtarzał: 
„Jest  w  rzece  z  pokrytym  miodem  łososiem.  Uwielbiam  pokryte  miodem  łososia,  a  ty?”  I  muszę 
przyznać, że trochę się wkurzyłam i rozłączyłam rozmowę. I zwróć uwagę, że robiłam to wszystko 
biegnąc, bo nie byłam pewna czy taksówka dowiezie mnie tutaj wystarczająco szybko. 

Im więcej o tym myślał, tym bardziej sobie uświadamiał, że nie dał jej swojego numeru. 

Jednak Bo nienawidził dawać drugich szans. Ludzie zawsze zawalali drugie szanse. Ale ona wciąż 
była owinięta wokół jego szyi, jej ciało wisiało na jego plecach i zdał sobie sprawę z tego, że chce 
jej dać drugą szansę. 

-  Nie  mogę  się  z  tobą  jutro  spotkać  -  powiedział.  -  Spotykam  się  na  śniadaniu  z  moim 

agentem. Ale mogę się spotkać z tobą dziś wieczorem. Dzisiaj nie ćwiczymy z drużyną. 

- Nie musimy trenować, jeśli nie chcesz. Tu nie o to chodzi. 

- Wiem, ale obiecałem. Tylko tego nie zawal, Blayne. 

- Nie zawalę. 

                                                 

13

 A myślałam, że on tego właćnie chciał – żeby ona była wokół niego owinięta... 

14

 HA!!!! Niby taki Pan Porządny, a nie dał jej numeru swojego telefonu... gapa, zapominalski... :P 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka

 

- Potrzebujesz pomocy, by zejść na dół, prawda? 

- Jestem troszkę wysoko. 

Mając świadomość, że mogłaby sama zejść, gdyby chciała, Bo jednak sięgnął za siebie i 

swoją ręką chwycił ją w pasie i opuścił na ziemię. 

Wyciągnął dłoń. 

- Telefon. 

Rzuciła swój plecak i rozpaczliwie kopała w nim, wyrzucając z niego rzeczy, dopóki nie 

znalazła telefonu na samym dnie.  

- Zawsze jest na dnie mojego plecaka – wymamrotała, wręczając mu telefon. 

Bo szybko zaprogramował w jej telefonie numery swojej komórki oraz stacjonarny. 

I swój adres e-mail. 

- Mogę też dostawać wiadomości tekstowe - wyjaśnił. 

- A to nie może każdy? 

- Kiedyś je blokowałem, ale to wkurzało moje lisy, więc teraz je akceptuję. 

- W takim razie w porządku. 

-  Nie  lubię  odwracania  uwagi  -  narzekał  oddając  jej  telefon.  -  Więc  nie  nadużywaj 

wiadomości tekstowych. 

- A starać się pisać tymi dużymi palcami prawdopodobnie też nie jest łatwe. 

Kiedy warknął lekko, podniosła ręce do góry. 

- Tylko żartowałam. Tylko żartowałam. 

- Dziś wieczorem - powiedział. - O siódmej. Zrozumiałaś? Ani sekundy później. 

-  Obiecuję.  - Uśmiechnęła się i  .Chryste, to  było tak, jakby  cały korytarz  zajaśniał.  -  Nie 

jesteś takim dupkiem jak to wciąż powtarzasz, że jesteś. 

Owszem, był. 

- W rzeczywistości jesteś kochany. - Podskoczyła i pocałowała go w policzek. 

Gdy opadła, powiedziała: 

- Dziś wieczorem. O siódmej. 

Przytaknął  i  odwrócił  się,  a  ona  przykucnęła  by  schować  wszystko  do  swojego  plecaka. 

Szczerze  mówiąc  nie  mógł  patrzeć  jak  ona  sobie  radzi  z  tym  bałaganem

15

,  więc  wrócił  do  sali 

gimnastycznej. 

Gepard nadal był na jego ulubionej bieżni, więc Bo wyrzucił go z niej, zwolnił prędkość i 

wskoczył na bieżnię. 

- Ty dupku! - gepard syknął za nim. 

Ale Bo tylko pokazał mu palec i dalej biegł, czując się znacznie lepiej. 

 

                                                 

15

 A on jej tak ładnie ostatnio wszystko poskładał  - I chyba będzie musiał znów to zrobić... 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka

 

*** 

Siedząc  wygodnie  na  szczycie  wysokiej  rozkładanej  drabiny,  Blayne  użyła  szczypcowej 

części  swojego  młotka,  by  wyciągnąć  jakieś  dziwne  przedmioty,  którymi  poprzedni  właściciel 
owinął stare rury. Zadziwiało ją co ludzie byli w stanie zrobić aby powstrzymać przeciek, zamiast 
zadzwonić  do  hydraulika.  W  końcu  i  tak  musieli  wzywać  hydraulika,  ale  szkoda  już  się  stała  i 
Blayne musiała użyć ręki i nogi by naprawić problem, który sami sobie stworzyli. 

-  Co  to  jest?  -  zapytała  Gwen  o  to,  co  było  owinięte  wokół  rury  i  władowała  sobie 

kolejnego pączka do buzi. 

- Nie jestem pewna - przyznała Blayne. - I szczerze mówiąc, nie chcę pytać. 

- Co jeśli to coś obrzydliwego? 

-  Mam  na  sobie  rękawiczki  i  tę  głupią  maskę.  Poza  tym,  nie  przyjmuję  tego  do 

wiadomości. Co ty na to, by tak to zostawić? 

Gwen zachichotała i kontynuowała konsumpcję obserwując Blayne przy pracy. 

- Więc naprawdę masz numery Novikova w swojej komórce? 

- Ano. I naprawdę bym doceniła, gdybyś nie mówiła o tym swojemu bratu. 

-  Żartujesz?  Mitch  w  ogóle  nie  ma  granic,  a  jeśli  chodzi  o  sportowców,  to  jest  jeszcze 

gorszy. 

- Powinien dołączyć do jednej z futbolowych drużyn zmiennych. 

-  Kiedy  zawodowe  drużyny  naprawdę  zaczęły  odnosić  sukcesy  i  stały  się  legalne,  on  już 

był gliną. Ale myślę, że część jego zawsze będzie żałować, że nie poszedł inną drogą. 

- Taa. 

- Więc, chodzicie ze sobą? 

- Ja i Mitch? 

- Nie, idiotko. Ty i Novikov? 

- Boże, nie. Dlaczego? 

- On cię lubi. 

- Jesteśmy przyjaciółmi. 

Gwen pokręciła głową i sięgnęła po kolejnego pączka. 

-  Nie  bądź  idiotką,  Blayne.  Ten  facet  czekał  -  zgodnie  z  tym  co  mi  powiedziałaś  - 

piętnaście minut na twoje przyjście. To Bo Novikov. On nie czeka na nikogo. A potem, nie tylko ci 
wybaczył, że musiał na ciebie czekać, ale dał ci swoje wszystkie numery. 

Blayne obniżyła młotek. 

- Za dużo o tym myślisz. 

- A ty nie myślisz o tym wcale. 

-  Zachowujesz  się  tak,  jakby  to  było  coś  nowego.  -  Blayne  wróciła  do  pracy  nad 

inkrustowaną  rurą.  -  On  nie  jest,  ani  nie  będzie,  jednym  z  moich  odwiedzających  mnie 
dżentelmenów.

16

 

                                                 

16

 Jednym z na pewno nie będzie... on będzie jedynym Odwiedzającym Dżentelmenem :P 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka

 

-  Zignoruję  fakt,  że  wciąż  używasz  tego  głupiego  określenia,  ale  dlaczego  on  nie  będzie 

jednym z twoich odwiedzających dżentelmenów? 

- Jest zbyt spięty. Ciągle mi mówi, żebym kupiła sobie nowy zegarek. 

- Potrzebujesz nowego zegarka. 

- I ma niezdrową obsesję na punkcie swojego harmonogramu. 

- Masz na myśli, że się go rzeczywiście trzyma, zamiast przypadkowo go zmieniać kiedy 

tak mu pasuje? 

-  Dokładnie  to  mam  na  myśli.  Nie  będzie  szczęśliwy  z  kobietą,  chyba  że  ona  będzie  tak 

samo spięta i ograniczona jak on. Dziękuję, ale lubię mój styl hipisowski.

17

 

Gwen wytarła swoje pobrudzone cukrem i czekoladą dłonie w serwetkę. 

- Mogłabyś spróbować tej nowej rzeczy nazywanej ”kompromisem”. Z tego rodzi się cały 

gniew. 

- Znam takich facetów jak on. Byłam wychowywana przez takiego faceta jak on. Nie ma 

czegoś takiego jak kompromis w jego świecie, jest tylko uległość albo śmierć. 

-  Wiedziałam,  że  w  jakiś  sposób  wrócimy  do  twojego  ojca.  -  Gwen  klepnęła  Blayne  w 

stopę. - I wygląda mi na to, że jeśli chodzi o ciebie, to Novikov już poszedł na kompromis. 

-  Ma  nadzieję  ustrzelić  cukierki.  Kiedy  już  to  zrobi,  będziemy  w  drodze  do  Miasta 

Uległości, w USA, tam gdzie nie ma kompromisu. 

Gwen zrobiła zeza. 

- Mój Boże, jesteś dziwna. 

- Nie bądź taka zszokowana. Przecież już to wiesz. 

Blayne  skończyła  ściągać  materiał  z  rury  i  przewiesiła  młotek  na  szlufce  od  spodni. 

Trzymając rurę, Blayne przekręciła i pociągnęła, ale metal był zbyt przyrdzewiały do rury łączącej, 
która prowadziła w głąb budynku. Skinęła na Gwen. 

- Jest ktoś w okolicy? 

Gwen podeszła do wejścia od garażu i szybko się rozejrzała. 
Potrząsając głową wróciła na miejsce. 

- Nie. Czysto. I jeszcze nie skończyłyśmy rozmawiać na ten temat. 

-  No  to  jadziem.  -  Blayne  przekręciła  mocno,  i  jej  naturalna  siła  wyrwała  jedną  rurę  z 

drugiej.  Gdyby  w  pełni-człowiek,  który  był  właścicielem,  był  w  pobliżu,  musiałaby  to  zrobić 
używając mniej siły i w znacznie nudniejszy sposób 

Trzymając rurę w rękach, Blayne spojrzała na Gwen. 

- Co? - zapytała Gwen. 

- Jest ciężka. - Obróciła rurę i zajrzała do środka. 

- Bądź ostrożna, Blayne. Nie chcemy powtórki z.. 

- Borsuk!

18

 

                                                 

17

 Hippy-dippy... (pomylony hipis) - bo do niej pasuje 

18

 Ciekawe, co na to powie nasz misiaczek ... :P