background image
background image

Lovelace Merline 
 
Noworoczne postanowienie 

 
 
 
 
 
 

 
 
Sabrina przybywa służbowo na wybrzeże Amalfi. W drodze do hotelu omal nie 
zostaje potrącona przez rozpędzone ferrari, ale kończy się jedynie na skręconej 
kostce. Kierowca ferrari, książę Marco Calvetti udziela Sabrinie pomocy 
i   proponuje jej, by zatrzymała się w jego willi.... 
 

 
 
 
 
 

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY 
Sabrina Russo miała zaledwie kilka sekund, by zdać sobie sprawę z nadciągającej katastrofy. 
Ciszę grudniowego popołudnia rozdarł przeraźliwy ryk klaksonu i zza ostrego, górskiego zakrętu 
wyłonił się samochód. Ze złością zganiła się w myślach, że zaparkowała wypożyczone auto dziesięć 
metrów dalej na poboczu. Drogi w tej części wybrzeża Amalfi były wyjątkowo wąskie i 
niebezpieczne: z jednej strony ograniczone stromymi skałami, z drugiej trzystumetrowym urwiskiem. 
Ona jednak, jak bezmyślna, niedoświadczona turystka, wyszła za barierkę i zeszła w dół na skraj 
wąskiej, kamienistej skarpy, by zrobić zdjęcie malowniczej wioski usytuowanej na zboczu góry 
opadającej stromo wprost do błękitnozielonego Morza Śródziemnego. 
Z trudem zaczęła się z powrotem wdrapywać na pobocze. Skórzane podeszwy kozaczków ślizgały się 
po kamieniach, prawie nie dając podparcia. Gdy już była na górze, niespodziewanie zza zakrętu 
wyłoniło się ognistoczerwo-ne ferrari z otwartym dachem. 

background image

10 
Merline Lovelace 
Sabrina spojrzała na kierowcę. Mężczyzna miał czarne włosy i ubrany był w dopasowaną, beżową 
skórzaną kurtkę. Na jego twarzy o wyrazistych rysach, jakby wyrzeźbionych przez Michała Anioła, 
malował się wyraz osłupienia. W tym momencie zdała sobie sprawę, że auto pędzi prosto na nią. 
- Hej! - krzyknęła, odskakując do tyłu. 
Nagle zachwiała się i straciła równowagę. Mogła upaść do przodu, prosto pod koła ferrari, albo 
odchylić się do tyłu i runąć w dół zbocza. Wybrała to drugie. 
Uderzyła ciężko o ziemię i potoczyła się w dół urwiska, zatrzymując się po chwili na 
zdeformowanym, karłowatym drzewie, wrośniętym w strome zbocze. Telefon komórkowy, którym 
robiła zdjęcia, wypadł jej z ręki. Szare wełniane spodnie i kurtka biodrówka częściowo zamorty-
zowały upadek, ochraniając jej skórę przed ostrymi, twardymi kamieniami. 
Odurzyła ją fala ostrego bólu idącego od kostki do biodra. Błękitne śródziemnomorskie niebo 
rozmazało się, przybierając szary odcień. 
- Signorina! Mi sente? 
Jak przez sen usłyszała głęboki, intrygujący męski głos. Pokonując ból i strach, odwróciła powoli 
głowę. 
- Ecco, brava. Apra gli' occhi. 
Z mgły powoli zaczęła się wyłaniać twarz. 
- Co... się stało? - wydusiła. 
- Siete... - Mężczyzna pokręcił głową i przeszedł na 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
11 
płynny angielski. - Spadła pani ze skarpy. Na szczęście zatrzymała się pani na tym cyprysie. 
Sabrina zamrugała powiekami, dostrzegając powykręcany pień. Cienkie gałązki o srebrnozielonych 
igiełkach tworzyły tło dla pochylającej się nad nią twarzy. Pomimo oszołomienia i zdezorientowania 
przeszył ją zmysłowy dreszcz. 
Nieznajomy był niewymownie wspaniały. Miał ciemny zarost i mocno zarysowany kwadratowy 
podbródek. Jego usta mogłyby nakłonić do grzechu świętą, którą Sabrina z pewnością nie była. 
Czarne, krótkie włosy lekko się podkręcały. Był opalony na ciepły brąz. Największe wrażenie 
wywarły na niej jego ciemne, głębokie oczy, którymi przeszywał ją na wskroś. Przez krótką chwilę 
miała dziwne wrażenie, jakby zajrzał w głąb jej duszy. 
Gdy w końcu odzyskała świadomość, rozpoznała kierowcę ferrari. Ogarnęła ją złość. 
- O mało mnie pan nie potrącił. 
Chwyciła ręką pień cyprysa, próbując usiąść. Natychmiast przeszył ją ból idący od kostki do biodra. 
Mężczyzna powstrzymał ją, kładąc dłoń na jej ramieniu. 
- Proszę się nie ruszać. Nie ma pani otwartych ran zewnętrznych, ale mogło dojść do wstrząśnienia 
mózgu lub uszkodzeń wewnętrznych. Czy boli panią, gdy pani oddycha? 
Sabrina ostrożnie wciągnęła powietrze. 
- Nie. 

background image

12 
Merline Lovelace 
- Czy może pani poruszać głową? 
- Tak - odparła, niepewnie przekręcając głowę. 
- Proszę leżeć spokojnie, sprawdzę, czy nie ma złamań. 
- Niech pan zabierze ręce! - zawołała. 
Na jego twarzy o klasycznych rysach pojawiło się zniecierpliwienie. 
- Jestem lekarzem. 
Świetne wytłumaczenie, pomyślała, zbyt zła, by docenić delikatne dotknięcia jego rąk. 
- Nie powinien pan tak szybko jeździć po krętej, wąskiej drodze - zwróciła mu uwagę. - Szczególnie w 
miejscach, gdzie nie ma barierek. Nie miałam dokąd uciec, tylko na skarpę. Gdyby nie to drzewo, 
mogłabym... aj! - zawyła, zwijając się z bólu, kiedy dotknął jej kostki. 
Lekarz zmarszczył brwi i kucnął naprzeciw niej. 
- Przez but nie stwierdzę, czy to złamanie, czy tylko skręcenie. Musimy pojechać do szpitala na 
prześwietlenie. 
Popatrzył do góry na drogę, po czym spojrzał na nią. 
- W samochodzie mam telefon komórkowy. Mogę zadzwonić po karetkę. Trzeba będzie poczekać, aż 
dojadą z Amalfi. To trzydzieści kilometrów stąd. 
Pięknie! Trzydzieści kilometrów wąskich górskich serpentyn o niewidocznych zakrętach. Spędzi tu 
cały dzień przyczepiona do drzewa, czekając na pomoc. 
- Będzie lepiej, jeśli sam zawiozę panią do szpitala. Sabrina popatrzyła niepewnie na skarpę. 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
13 
- Nie sądzę, by mi się udało wdrapać na górę. 
- Przeniosę panią. 
Powiedział to z taką pewnością siebie, że gotowa była uwierzyć, że da radę. Mimo że miał na sobie 
kurtkę, nie uszło jej uwagi, że był doskonale zbudowany i miał szerokie, mocne ramiona. 
Sabrina nie była piórkiem. Codziennie ćwiczyła, by utrzymać figurę, ale przy wzroście metr 
siedemdziesiąt siedem i bujnych kształtach ważyła swoje. 
- Dziękuję, ale poczekam na karetkę. 
- Może pani ponownie-zasłabnąć albo gorzej się poczuć i wpaść w panikę. 
Podniósł się i ustawiając się bokiem do stoku, wydał ostro polecenie: 
- Proszę wziąć mnie za rękę. 
Jego władcze zachowanie tylko bardziej ją rozdrażniło. Przeżyła trudne dzieciństwo, a potem 
burzliwy okres studiów, buntując się przeciw zimnemu, apodyktycznemu ojcu. Zapłaciła za to wysoką 
cenę i nadal reagowała nerwowo, kiedy ktoś usiłował wydawać jej polecenia. 
- Nikt pana nie nauczył, jak należy traktować pacjentów? Przydałaby się panu lekcja dobrego 
wychowania. 
Mężczyzna ściągnął brwi, jakby nie był przywykły do awanturujących się pacjentów. Sabrina 
odpowiedziała mu krzywym uśmiechem. Przez chwilę mierzyli się wzajemnie spojrzeniami. W końcu 
gniewna mina Włocha złagodniała. 

background image

14 
Merline Lovelace 
- Zacznijmy od początku - powiedział mniej niecierpliwym tonem i uśmiechnął się bez entuzjazmu. - 
Nazywam się Marco Calvetti. A pani? 
- Sabrina Russo. 
- Jeśli nie ma pani nic przeciwko temu, zaniosę panią do samochodu. 
Mogła czekać na karetkę lub skorzystać z jego uprzejmości. Nie miała wielkiego wyboru. Zależało jej 
na tym, by jak najprędzej opatrzono jej nogę, ponieważ musiała ruszyć w dalszą drogę. Czekała na nią 
praca. Ważne przedsięwzięcie biznesowe, dzięki któremu jej początkująca firma, którą założyła z 
dwiema przyjaciółkami, wyjdzie w końcu na prostą, po raz pierwszy, od kiedy powstała. 
Podała mu rękę, drżąc ze zdenerwowania pod wpływem jego dotyku. Kiedy się podnosiła, kilka 
kamieni potoczyło się w dół ze zbocza. Stojąc, spojrzała w urwisko, od którego dzieliło ją zaledwie 
kilka kroków. 
- Boże! - jęknęła. 
- Niech pani nie patrzy w dół. Proszę mnie objąć za szyję. 
Gdy się zastosowała do jego polecenia, wziął ją na ręce i zaczął się ostrożnie wspinać pod górę. 
Pomimo kurtki, czuła jego napięte mięśnie. Bojąc się patrzeć w dół, skupiła spojrzenie na jego profilu. 
Ciemny zarost na twarzy podkreślał jego męską urodę. Miał prosty, długi rzymski nos, 
charakterystyczny dla lu- 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
15 
dzi dumnych, i szczere, brązowe oczy. A nad skrońmi... czyżby to były pierwsze oznaki siwizny? 
Interesujący mężczyzna. Kiedy nie próbuje nikogo przejechać, oczywiście. Na widok czarnych 
śladów opon na jezdni prowadzących do samochodu zaparkowanego na wąskim poboczu Sabrina 
westchnęła. 
- Zdecydowanie za szybko wyjechał pan zza zakrętu. Gdybym nie odskoczyła do tyłu, potrąciłby mnie 
pan -burknęła. - Jak można być tak nieodpowiedzialnym? 
Wstydziła się przyznać, że oczarowana wspaniałymi widokami sama również zachowała się jak 
kretynka. Nie miała rozsądnego usprawiedliwienia, pozostawało jedynie kłamstwo. Sabrina popełniła 
w swojej barwnej przeszłości wiele błędów, ale nigdy nie poniżyła się do kłamstw. 
- Robiłam zdjęcia, służbowo - dodała, jakby to mogło wytłumaczyć jej głupotę. 
- Czym się pani zajmuje? - zapytał, zbliżając twarz niebezpiecznie blisko. 
- Moja firma zajmuje się organizacją wyjazdów służbowych i tłumaczeniami dla Amerykanów 
prowadzących interesy w Europie. Przyjechałam tu w poszukiwaniu miejsca na konferencję dla 
jednego z naszych wysoko postawionych klientów. 
Pokiwał głową, ale nie skomentował jej słów. Dotarli do auta. Włoch uniósł nogę i podtrzymując ją na 
udzie, otworzył drzwiczki ferrari. Sabrina starała się uważać, ale kiedy sadzał ją na fotelu, poruszyła 
niefortunnie stopą. 

background image

16 
Merline Lovelace 
- Zostawiłam torebkę w samochodzie - syknęła, zaciskając z bólu zęby. 
Mężczyzna przewrócił oczyma. 
Zgoda, zostawianie we Włoszech torebki na widoku w aucie nie było zbyt roztropne. W normalnych 
warunkach na pewno by tego nie zrobiła. Ale droga była zupełnie pusta i przez cały czas miała 
samochód w zasięgu wzroku. Pomijając moment, kiedy spadła ze zbocza, oczywiście. 
Całe szczęście, że nie miała wtedy przy sobie torebki, która zapewne podzieliłaby los jej telefonu 
komórkowego. Diabeł wie, gdzie upadł jej telefon. Jedno było pewne, nie wróci tam, by go poszukać. 
- Zamknąłem samochód - poinformował lekarz, podając jej torebkę i kluczyki. - Wyślę kogoś, by go 
stąd zabrał, kiedy będziemy w szpitalu. 
Wskoczył sprawnie za kierownicę i włączył stacyjkę. Silnik wydał elegancki pomruk. 
- Zabiorę panią do kliniki w Positano. Jest mała, ale dobrze wyposażona. 
- Czy to daleko? 
- Nie. - Wskazał kolorowe miasteczko przyczepione do klifu. - Przed chwilą je pani fotografowała - 
dodał sucho. 
Sabrina była zbyt zaabsorbowana śledzeniem drogi, by odpowiedzieć. Prowadzenie samochodu po 
wąskich serpentynach wymagało stalowych nerwów. Jednak jazda na 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
17 
miejscu pasażera, zaledwie metr od przepaści, była mrożącym krew w żyłach doświadczeniem. 
Siedziała sztywno wbita w siedzenie z palcami wczepionymi w krawędzie fotela. Na każdym 
zakręcie, pomimo bólu, wciskała instynktownie kontuzjowaną nogą nieistniejący pedał hamulca. Z 
trudem łapała powietrze, kiedy pokonywali kolejną serpentynę. Po pewnym czasie musiała niechętnie 
przyznać, że doktorek był dobrym kierowcą i że świetnie panował nad swoją potężną maszyną. Co 
było dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że wcześniej o mało jej nie przejechał.   
Musiała go zaskoczyć, tak jak on ją. Najwyraźniej nie spodziewał się pieszego na wąskim poboczu na 
zakręcie. Dostała nauczkę. Już nigdy nie wybierze się na podobny spacer. 
Sabrina przeniosła spojrzenie z krętych wiraży na kierowcę. 
- Ma pan włoskie nazwisko i akcent, ale wyczuwam w pana angielskim również nutkę nowojorskiego 
akcentu. 
- Ma pani dobre ucho. Pracowałem trzy lata na oddziale neurochirurgii w Mount Sinai. Nadal jeżdżę 
tam na konsultacje dwa, trzy razy do roku. - Rzucił jej szybkie spojrzenie. - Jest pani z Nowego Jorku? 
- Byłam. - Zaparła się odruchowo chorą nogą o podłogę i syknęła. - Wolałabym, żeby pan przez cały 
czas patrzył na drogę. 
Odetchnęła z ulgą dopiero, gdy zjechali do doliny i po obu stronach drogi zaczęły się pojawiać domy. 

background image

18 
Merline Lovelace 
Positano okazało się niewielkim miasteczkiem, ożywającym dla turystyki w sezonie wakacyjnym. O 
tej porze roku większość lokali handlowych i restauracji była zamknięta. Na wystawach nielicznych 
otwartych sklepików można było znaleźć kolorową ceramikę i butelki ze znanym lokalnym likierem 
Limoncello. 
Główna ulica prowadziła prosto na plac z widokiem na morze, na którym usytuowany był stary, 
zwieńczony kopułą kościół, a następnie pięła się dalej w górę. Ponieważ dwa dni wcześniej skończyły 
się święta, plac przystrojony był bożonarodzeniowymi dekoracjami. Przed kościołem ustawiona była 
szopka naturalnych rozmiarów. Nim lekarz skręcił ostro w lewo na niewielkie podwórze, gdzie 
zatrzymał samochód, Sabrina zdołała dostrzec kołyszące się na falach przy kamienistym brzegu 
kolorowe łodzie rybackie. 
Włoch wyłączył silnik i okrążył ferrari, podchodząc do niej od strony drzwi pasażera. Sabrina objęła 
go ramieniem za szyję. Kiedy ją podnosił, musnęli się policzkami. Dotyk jego ostrego zarostu 
połaskotał jej skórę, rozbudzając zmysły. Mężczyzna ruszył w kierunku podwójnych szklanych drzwi, 
które, gdy się zbliżył, otworzyły się automatycznie. Pielęgniarka siedząca w recepcji dostrzegła ich, 
robiąc wielkie ze zdziwienia oczy. 
- Sua Eccellenza! 
Sabrina dużo lepiej mówiła po francusku i niemiecku niż po włosku, ale nie miała wątpliwości, że z 
reguły pielęgniar- 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
19 
ki nie tytułują tak lekarzy. Druga część ich rozmowy toczyła się w tak szybkim tempie, że nie 
zrozumiała z niej ani słowa, dopóki kobieta nie podjechała do niej z wózkiem. 
- Rafaela zabierze panią na prześwietlenie - wyjaśnił lekarz, sadzając ją na fotelu. - Przyjdę do pani 
później z wynikami. 
Pewnie okropnie wyglądam, jakbym spadła z klifu, pomyślała gorzko. Pielęgniarka wpatrywała się w 
nią rybim wzrokiem, dopóki ostre polecenie doktorka nie zmusiło jej do działania. Piszcząc kołami 
wózka, zabrała Sabrinę na badanie. 
Gdy zniknęły, Marco stał jeszcze długo w recepcji, rozmyślając. Nie mógł winić Rafaeli, że tak 
niegrzecznie wpatrywała się w tę Sabrinę Russo. Podobieństwo było wręcz uderzające. 
Tak niezwykłe, że o mało nie stracił kontroli nad autem, kiedy zobaczył ją na drodze. Dzięki Bogu, że 
zadziałał instynkt. Odruchowo wrócił na szosę i ostro zahamował. 
Potem jedyne, o czym myślał, to żeby do niej dotrzeć i upewnić się, że przeżyła upadek. Ale teraz... 
Teraz już nie musiał wracać myślami do tej przerażającej chwili, zanim stoczyła się ze skarpy. 
Wspomnienie jednak nie dawało mu spokoju. 
Mógł ją zabić. Po raz drugi. 
Zacisnął zęby tak mocno, że aż zazgrzytały. Niewidzą-cym wzrokiem wpatrywał się w szklane 
podwójne drzwi. 

background image

20 
Merline Lovelace 
Gdzieś obok dzwonił telefon. Na zewnątrz ktoś trąbił, z charakterystycznym włoskim uporem. 
Niczego nie słyszał ani nie widział, mając przed oczami obraz kobiety, która przed chwilą zniknęła za 
drzwiami. Jej twarz, mimika. Sięgnął do kieszeni kurtki po portfel, z którego wyjął stare, wymięte 
zdjęcie. Na widok roześmianej pary poczuł ściskanie w gardle. 
Miał niewiele ponad dwadzieścia lat i był studentem mediolańskiej akademii medycznej. Gianetta 
była o trzy lata młodsza. Na starym zdjęciu tryskała energią, była taka pełna życia, że Marco miał 
wrażenie, że za chwilę pęknie mu z bólu serce. 
Byli wtedy tacy młodzi. Zaślepieni pożądaniem. Pewni, że ich namiętność wytrzyma próbę czasu. Nie 
zważali na ostrzeżenia ani jego, ani jej rodziny. 
Dlaczego nikogo nie słuchał? - pomyślał ponuro. Studiował medycynę! Powinien był zauważyć 
symptomy. Nagłe zmiany nastrojów. Stany euforii, które przypisywał młodzieńczej żywiołowości. 
Już wtedy miała problem. Teraz widział to jasno w roześmianej do zdjęcia twarzy. 
Twarzy, która był lustrzanym odbiciem Sabriny Russo. 
Amerykanka mogłaby być bliźniaczką Gianetty. Miała takie same blond włosy o jasnych pasemkach, 
lekko skośne brązowe oczy, mocno zarysowany podbródek świadczący o uporze.   
Lub... 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
21 
Poczuł ściskanie w żołądku i przypomniał sobie, co pomyślał, kiedy zobaczył tę kobietę na drodze. 
Nieracjonalnie, bezsensownie uwierzył, że to może być jego żona. 
Gianetta, która uparła się, że mimo złej pogody wypłynie w morze. 
Gianetta, której przeraźliwe wołanie przez radio o pomoc nadal nawiedzało go w koszmarach. 
Gianetta, której ciała nigdy nie odnaleziono. 
Mamrocząc pod nosem, pokręcił głową. Za dużo pracy, zbyt wiele trudnych operacji, za szybkie 
tempo. W końcu dopadło go zmęczenie. Co za absurd, żeby nawet przez ułamek sekundy pomyśleć, że 
Amerykanka mogła być jego nieżyjącą żoną. 
Był teraz zadowolony, że zespół chirurgiczny, w którym pracował, zmusił go do wzięcia wolnego 
pomiędzy Bożym Narodzeniem i Nowym Rokiem. Najwyraźniej potrzebował urlopu. 
Kręcąc głową, popchnął dłonią szklane drzwi i ruszył korytarzem w kierunku sali rentgenowskiej. 

background image

ROZDZIAŁ DRUGI 
Krzywiąc się z bólu, Sabrina zsunęła ze stołu badań nogi i usiadła na jego krawędzi. Obok na podłodze 
leżał porzucony kozaczek, który musieli rozciąć, by zrobić prześwietlenie. 
- Pomogę pani - zaoferowała się Rafaela, przysuwając bliżej wózek. Po krótkich zmaganiach udało się 
pielęgniarce posadzić Sabrinę w fotelu. - Zawiozę teraz panią do gabinetu badań. Pan doktor Calvetti 
obejrzy zdjęcia i zadecyduje, co robić. 
- Kiedy przyjechaliśmy, inaczej się pani do niego zwróciła - zauważyła Sabrina, gdy wyjechały na 
korytarz. - Eccellenza, o ile dobrze pamiętam. 
-Tak 
- Dlaczego? 
- W klinice woli używać medycznego tytułu, ale ja się czasami zapominam. Moja matka gotuje mu i 
sprząta, kiedy przebywa w rezydencji, rozumie pani. 
- Nie bardzo. Kim on jest? 
- Don Marco Antonio Sonestra di Calvetti jest dwunastym księciem San Giovanni, czternastym 
markizem Ca- 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
23 
prielle, dziewiątym markizem dAlmalfi, hrabią Palatynu, szesnastym baronem Rawenny... - zrobiła 
pauzę - nie, chyba jednak siedemnastym baronem Rawenny. 
- Zażyła mnie pani. 
- Ma jeszcze inne tytuły. Dużo więcej. - Rafaela uśmiechnęła się, wprowadzając pacjentkę do gabinetu 
badań i zaciągając hamulec wózka. - Mama potrafi wyrecytować wszystkie bez zająknięcia. Pracuje 
dla rodziny Calvettich, od kiedy była małą dziewczynką. 
Sabrina była pod wrażeniem. Więc doktorek jest księciem. A przy tym prawdziwym przystojniakiem. 
Wszystko to razem tworzyło na tyle fascynującą kombinację, że prawie zapomniała, że Jego 
Wysokość o mało jej nie przejechał. Chwilę później, kiedy przyszedł do niej z wynikami badań, 
jęknęła, usłyszawszy złe i dobre wiadomości. 
- Nie ma pani wstrząśnienia mózgu ani żadnych złamań. Natomiast prawdopodobnie doszło do 
uszkodzenia lub naderwania więzadła skokowego. Nie będziemy mieć pewności, dopóki nie 
przeprowadzę badania dotykowego. 
- Kiedy i gdzie? 
- Badanie jest proste. Polega na sprawdzeniu ruchomości stawu. Wykonam je teraz, jeśli jest pani w 
stanie znieść ból. 
Oho! Niedobrze. 
- Zaraz potem przepiszę środki przeciwbólowe. Musi pani jednak dokładnie opisywać, gdzie boli. 

background image

24 
Merline Lovelace 
- Zgoda, doktorze, miejmy to już za sobą. A może powinnam tytułować pana „książę"? 
- Jak pani chce. - Spojrzał na nią ciemnymi, świdrującymi oczyma. - Choć może w zaistniałych 
okolicznościach powinniśmy odpuścić formalności i przejść na ty. 
Sabrina nie była pewna, jakie okoliczności miał na myśli, ale nie miała nic przeciwko przejściu na 
bardziej bezpośrednią stopę komunikacji. 
- Nie widzę problemu. 
- Świetnie. Jestem Marco. Czy mogę zwracać się do ciebie Sabrina? 
Skinęła przyzwalająco głową. 
- Możesz. 
- Dobrze, Sabrino. W takim razie Rafaela pomoże ci przejść na łóżko badań. 
Kilkoma podskokami przy asyście pielęgniarki dotarła na kozetkę. Gdy się położyła, Rafaela 
ostrożnie podciągnęła nogawkę wełnianych spodni. 
Na widok posiniaczonej, spuchniętej jak serdel nogi Sabrina skrzywiła się z niesmakiem. 
- Pięknie! 
- Zanim się poprawi, będzie wyglądała jeszcze gorzej - ostrzegł lekarz. Umył ręce, usiadł na stołku i 
przysunął się do kozetki, przynosząc ze sobą zapach antybak-teryjnego mydła. Dotknął delikatnie 
pięty Sabriny, dając na moment fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Trwało to jednak tylko chwilę, aż 
przyłożył drugą dłoń do stopy 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
25 
i ucisnął. Sabrinę przeszył ostry ból. Wijąc się, o mało nie spadła z łóżka. 
- Już, już wystarczy, znalazłeś to miejsce - wysapała. Marco ucisnął stopę z boku. Tym razem 
przygotowana, 
zacisnęła usta, zgrzytając zębami. 
- Jest lepiej, niż myślałem - oświadczył po zakończeniu badania. 
- Łatwo powiedzieć. 
- Nie doszło do naderwania więzadła. To tylko skręcenie. Zabandażujemy stopę elastycznym 
bandażem. Nie wolno ci będzie na nią stawać. Musisz przykładać lód i brać środki przeciwbólowe. 
- Jak długo nie będę mogła chodzić? 
- Dopóki nie ustąpi opuchlizna i nie przestanie boleć. Potem przez kilka dni, do tygodnia, będziesz 
potrzebowała kul. 
- Do tygodnia?! 
Sabrina zdusiła jęk. Cały jej plan legł w gruzach. Już raz zmieniła gd, by spędzić Boże Narodzenie w 
Austrii z przyjaciółkami, a zarazem partnerkami w interesach. 
Sabrina, Devon McShay i Caroline Walters poznały się na ostatnim roku studiów na uniwersytecie w 
Salzburgu. Między pełnymi młodzieńczego entuzjazmu i marzeń studentkami szybko zawiązała się 
przyjaźń, która przetrwała aż do dziś. 
Kiedy spotkały się w maju tego roku, wszystkie trzy doszły do wniosku, że ich dotychczasowe życie 
nie by- 

background image

26 
Merline Lovelace 
ło spełnieniem marzeń. Zdecydowały się zewrzeć szyki i zacząć wszystko od nowa. Dwa miesiące 
później rzuciły pracę i założyły własną firmę European Business Services, w skrócie EBS, 
specjalizującą się w organizacji transferów, hoteli, konferencji, usług tłumaczy oraz wszelkiej pomocy 
dla zapracowanych biznesmenów. 
W taki to sposób Davon McShay, wcześniej profesor historii, Caroline Walters, skromna 
bibliotekarka, oraz Sabrina, buntowniczka i latawica, zostały twardymi kobietami interesu. Miały na 
przedmieściach Waszyngtonu biuro, w którym zatrudniały kilku pracowników, i wydały setki tysięcy 
dolarów na reklamę swojej firmy. Na początku otrzymały kilka niewielkich zleceń. Pierwszym 
poważnym zadaniem była organizacja nagłej podróży służbowej do Niemiec znanego biznesmena, 
właściciela linii lotniczych Cala Logana. 
Sabrina przygotowała cały program pięciodniowego wyjazdu, w tym pobyty w trzech miastach, ale 
kiedy miała lecieć do Niemiec, złapała grypę. Devon zastąpiła przyjaciółkę, odnosząc niespodziewane 
korzyści. Seksowny Cal Logan jasno dał jej do zrozumienia, że zainteresowany był czymś więcej niż 
tylko współpracą biznesową. 
Dev uwijała się teraz przy organizacji konferencji dla kadry zarządzającej Logan Aerospace. Caroline 
i Sabrina pracowały nad lukratywnym kontraktem z Global Security International. Klient chciał 
zorganizować dużą konferencję w drugim tygodniu lutego we Włoszech lub 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
27 
w Hiszpanii. Obie zasiadły do komputerów w poszukiwaniu atrakcyjnych lokalizacji posiadających 
odpowiednie zaplecze hotelowo-konferencyjne. W ten sposób zawęziły wybór do kilku 
najciekawszych obiektów. Caro poleciała do Barcelony obejrzeć oferty na Costa Brava. Sabrina miała 
zbadać możliwości we Włoszech w rejonie wybrzeża Amalfi. Na przygotowanie ostatecznej oferty 
zostały niecałe dwa tygodnie. Sabrina bynajmniej nie zamierzała stracić kontraktu z przyczyny tak 
prozaicznej jak skręcona kostka. 
Za jej determinacją kryło się jednak coś więcej. Coś, co dotykało wnętrza jej istoty. Tego, kim była, 
Zbyt długo starała się wyjść z cienia ojca. Zbyt wiele nasłuchała się od niego i jego prawników, kiedy 
zrezygnowała z miejsca w radzie Fundacji Russo, by założyć firmę z przyjaciółkami. Sabrina pragnęła 
sama do wszystkiego dojść, odnieść sukces z EBS, co oznaczało, że powinna jak najszybciej zejść z 
kozetki i zabrać się do roboty. 
- Zabandażujcie mi nogę, dajcie coś przeciwbólowego i już mnie tu nie ma - powiedziała, posyłając 
księciu-doktorowi słodki uśmiech. 
- A dokąd to się wybierasz? 
- Mam wynajęty pokój w hotelu Ravello. Szukam miejsca na konferencję. 
Gdyby mierzyć w prostej linii, malowniczy ośrodek położony na szczycie góry znajdował się w 
niewielkiej odległości od Positano. Niestety Sabrina nie miała skrzydeł, 

background image

28 
Merline Lovelace 
by tam dolecieć, a biorąc pod uwagę kręte drogi, upłynie wieczność, nim tam dotrze. 
- Po zażyciu środków przeciwbólowych nie możesz prowadzić samochodu - oświadczył surowo 
Marco. - Zabrania tego włoskie prawo. 
- Wspaniale! - wybuchła. - Zapomnijmy o prochach. - Zabandażujcie mi nogę i dajcie kule, to może za 
rok do-kuśtykam do hotelu. 
Calvetti zawahał się. Miał ochotę ulec jej prośbie. Podobieństwo Sabriny do Gianetty wstrząsnęło nim 
bardziej, niż sądził. Miał ochotę jak najprędzej pozbyć się tej Amerykanki i zatrzasnąć drzwi przed 
wspomnieniami, które w nim obudziła. Niestety jego osobiste preferencje kłóciły się z etyką 
zawodową. Poza tym czuł się częściowo winny jej wypadku. 
- Odnoszę wrażenie, że nie dotarło do ciebie, że masz poważne skręcenie - zwrócił uwagę niesfornej 
pacjentce. - Jeśli zastosujesz się do zaleceń, wkrótce noga sama się wyleczy. Jeśli ją przeciążysz, 
możesz doprowadzić do większych uszkodzeń, co się skończy operacją. Może nawet będziesz utykać 
do końca życia. 
Sabrina zbladła. Zadowolony z odniesionego skutku dodał zdecydowanie: 
- Zostaniesz na noc w Positano. Jeśli twój stan się poprawi, jutro ruszysz w dalszą drogę. 
- Chyba nie mam wyboru - poddała się niechętnie. 
- Doskonale. Rafaelo, bandaż elastyczny, proszę. 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
29 
Pielęgniarka przewidziała polecenie i w mgnieniu oka podała bandaż. Jest równie kompetentna jak jej 
matka, pomyślał Marco, zadowolony, że opłacił jej naukę w szkole pielęgniarskiej. 
Kiedy przysunął się bliżej i postawił sobie na kolanie jej stopę, wstrzymała oddech. Marco 
zabandażował uważnie kostkę. Była mocno spuchnięta i posiniaczona. 
Łydka powyżej okazała się długa, smukła i gładka. Gdy jej dotknął, przeszedł go dziwny dreszcz. Tym 
razem nie miał on nic wspólnego z faktem, że zobaczył ducha swej nieżyjącej żony. To było czyste 
pożądanie. Gorące i naglące. 
Jezu! Co go napadło? Zdegustowany własnym zachowaniem nie dosłyszał pytania, które Sabrina 
zadała Rafaeli. 
- .. .polecić dobry hotel? 
- Poza sezonem czynny jest tylko jeden. Pięciogwiazdkowy Le Sireneuse. Jest bardzo elegancki, 
często odwiedzają go gwiazdy filmowe i znane osobistości. Pokoje zarezerwowane są na rok z góry, 
ale zatelefonuję i dowiem się, czy mają coś wolnego. 
- Dziękuję. 
Rafaela wyjęła z kieszeni komórkę i wykręciła numer. 
- Tego się obawiałam. Wszystko zajęte. Sprawdzę jeszcze w Neptunie. Jest tuż za miastem. Może jest 
otwarty. 
Marco toczył w tym czasie wewnętrzną wojnę myśli. Instynkt podpowiadał mu, by się nie odzywać. 
Niech 

background image

30 
Merline Lovelace 
Amerykanka sama znajdzie sobie nocleg. Jej obecność niepokoiła go z wielu względów. W końcu 
zwyciężyło wrodzone poczucie odpowiedzialności. Jakkolwiek by było, w pewnym sensie przyczynił 
się do tego, że się znalazła w kłopotliwej sytuacji. Z drugiej strony była tak przerażająco podobna do 
Gianetty. 
- Nie musisz szukać innego hotelu. Możesz przenocować w mojej willi. 
- Dziękuję, ale nie chciałabym się narzucać. 
- Zapewniam cię, że to żaden kłopot. Willa jest niewielka. Korzystam z niej tylko w wakacje, ale ma 
kilka gościnnych pokoi. Wolę mieć cię na oku, na wypadek gdybyś się gorzej poczuła. - Posłał 
uśmiech pielęgniarce. 
- Mama Rafaeli będzie dla nas gotować. Przyrządza najlepszego grillowanego miecznika na wybrzeżu 
Amalii. 
- To prawda, signorina. Miecznik mamy powali panią na kolana. - Pielęgniarka cmoknęła koniuszki 
palców dłoni, oddając hołd umiejętnościom kulinarnym matki. 
- Nie jadła pani jeszcze nic tak dobrego. 
-Cóż... 
- W takim razie wszystko ustalone - odezwał się Marco. - Bandaż nie ściska cię zbyt mocno? 
Pacjentka poruszyła delikatnie nogą. 
- Jest dobrze - odparła. 
Calvetti zapiął bandaż na rzep, postawił stopę Sabriny na podłodze i wstał. 
- Zanim wypiszę ci środki przeciwbólowe, muszę wie- 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
31 
dzieć, czy masz uczulenie na jakieś leki i czy nie ma innych przeciwwskazań medycznych do ich 
podania. -Nie. 
Marco przejrzał listę lekarstw dostępnych w klinice i po chwili zastanowienia wypisał zlecenie na 
opioid, który wywoływał najmniej skutków ubocznych. Czekając, aż Rafaela wróci ze środkami 
przeciwbólowymi, wyciągnął komórkę i zorganizował przewiezienie samochodu Sabriny do swojej 
willi. 
- Zostawimy kluczyki w klinice. O, już mamy proszki. Są bardzo silne - przestrzegł. 
Po podaniu ustalonej dawki Marco pomógł Sabrinie przenieść się na wózek. Wychodząc, zatrzymali 
się przy łazience, w której spędziła kilka chwil w asyście Rafaeli. 
Gdy znaleźli się przed budynkiem i Marco wziął ją na ręce, by przenieść do samochodu, wyczuł 
pierwsze symptomy działania leku. Jej ciało stało się wiotkie, a przyciśnięte do jego torsu piersi 
miękkie. 
- Dzięki za pomoc, panie doktorze. Wasza Książęca Wysokość. Marco. 
Jej uśmiech był szeroki i szczery. Niczym nie przypominał zalotnych min Gianetty. Jak to możliwe, że 
nie zauważył wcześniej jej uroczych dołeczków w policzkach? Pewnie dlatego, że przez cały czas 
była spięta i aż do tej chwili ani razu się nie uśmiechnęła. Jej oczy też wydawały mu się teraz 
cieplejsze i bardziej czekoladowe niż na początku. 

background image

32 
Merline Lovelace 
Kiedy była tak blisko i jej usta oddalone były od jego zaledwie o kilka centymetrów, zauważył też inne 
różnice. Miała pełne piersi, apetycznie zaokrąglone biodra i długie smukłe nogi. Amerykanka była 
wyjątkowo kobieca. 
Tym razem był lepiej przygotowany, gdy poczuł rosnące w kroczu napięcie. Ogarnięty falą pożądania 
nie zapomniał, że ta kobieta była jego pacjentką i że miała zamieszkać u niego w domu. Przywołując 
rozbudzone zmysły do porządku, posadził ją na fotelu obok kierowcy i pochylając się, zapiął pas 
bezpieczeństwa. 
Pachnie antyseptycznym mydłem, pomyślała Sabrina lekko odurzona. Mydłem, skórą i korzenną 
wodą toaletową, której zapach dopiero teraz odkryła. Wcześniej była zbyt roztrzęsiona i wkurzona, by 
wąchać jego szyję. 
- Jak daleko stąd do twojej willi? - spytała, gdy wyjechali z dziedzińca. 
- Około pięciu kilometrów. 
- O rany! Czyli za ile dojedziemy? Przy takich drogach najwcześniej chyba o północy? 
- Obiecuję, że będziesz jeszcze miała czas na drzemkę przed kolacją. 
- Obawiam się, że nie doczekam i za chwilę odpłynę - ostrzegła, opierając głowę o podgłówek. 
- Mam nadzieję. - Zadrgały mu kąciki ust. 
Mimo ogarniającej ją senności Sabrina zarejestrowała jego uśmieszek. Do diabła! Facet powinien 
nosić etykietę z ostrzeżeniem. Kiedy tylko wyszedł z roli opryskliwego 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
33 
lekarza i przybrał bardziej ludzką postawę, Jego Ekscelencja stał się niebezpieczny. 
- Postaram się wytrzymać. - Nie tylko pulsujący w stopie ból, upomniała się surowo w myślach. W 
żadnym razie nie może pozwolić, by ten seksowny Włoch ją rozpraszał. Miała do wykonania pracę. 
Caroline liczy na jej pomoc przy przygotowaniu ważnej oferty, mogącej dać im duży kontrakt. Ze 
skręconą nogą, o kulach, musi przygotować materiały. 
Teraz jednak oparła wygodnie głowę o zagłówek, pozwalając, by grudniowy wiatr bawił się jej 
włosami. Ferrari mknęło przez wąskie, kręte uliczki Positano, a luźne kosmyki włosów tańczyły jej 
wokół twarzy. Miasteczko miało pionowy układ. Sklepy o pastelowych elewacjach oraz malownicze 
domy pięły się tarasowo ku szczytowi góry, wyrastając jedne z drugich. Na dole, na głównym placu, 
dominowała katedra, za którą była kamienista plaża, a przy niej cumowały kolorowe kutry rybackie. 
Sabrina zwróciła uwagę, że większość hoteli i restauracji w mieście była nieczynna. Parasole były 
zamknięte i krzesła poustawiane równo na tarasach lokali. Nieliczni turyści przemierzali z 
przewodnikami w ręku strome, brukowane uliczki. 
Ogarnął ją niepokój. Jak, do licha, poradzi tu sobie, chodząc o kulach? Odpędziła czarne myśli z 
typowym po odurzających lekach optymizmem. Poradzi sobie. Jakoś... 

background image

34 
Merline Lovelace 
Wyjechali z miasteczka i znaleźli się na wąskiej, krętej, pozbawionej pobocza drodze. Sabrina wbiła 
się głębiej w siedzenie i zamknęła oczy. 
Następną rzeczą, jaką usłyszała, był głęboki głos Marca. 
- Jesteśmy na miejscu. Nie wierć się, zaniosę cię do pokoju. 
Poczuła pod kolanami jego ramię. Drugim objął ją w talii. Odruchowo chwyciła go za szyję. 
Podniósł ją z lekkością. Mogłaby się przyzwyczaić do takiego środka transportu, pomyślała, wtulając 
nos w jego ciepłą szyję. 
- Powinieneś się ogolić - mruknęła przez sen. 
- Rzeczywiście. Proszę przyjąć moje przeprosiny, signorina. Jestem na wakacjach i nie sądziłem, że 
będę miał okazję zbliżyć się do pięknej kobiety. 
- N... szkodzi - wymamrotała, przytulając się. - Dobrze wyglądasz z zarostem. W ogóle dobrze 
wyglądasz i kropka. 
- Grazie. 
Jak przez mgłę zamajaczył jej przed oczami porośnięty winem łukowy portal i bielone ściany. Gdzieś 
z oddali dochodził szum rozbijających się o skały fal. Otworzyły się drzwi, w których pojawiła się 
siwowłosa kobieta. Pewnie matka Rafaeli, skojarzyła Sabrina, kiedy powitała ich potokiem włoskich 
słów. 
Usłyszała, jak Marco wypowiada jej imię i mówi coś 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
35 
o lodzie. Chwilę później położył ją na pościeli pachnącej słońcem i krochmalem. Zdjął delikatnie jej 
drugi but. Zasnęła, zanim ułożył na poduszce jej skręconą nogę. 

background image

ROZDZIAŁ TRZECI 
Jedzenie. Umierała z głodu. 
Ssanie w żołądku wyrwało ją z głębokiego snu. Do jej nozdrzy dotarły smakowite zapachy. Z 
zamkniętymi oczyma, w półjawie, pociągnęła nosem. W powietrzu unosił się wspaniały aromat 
czosnku, smażonej na oliwie cebuli i czegoś jeszcze słodkiego, drożdżowego, świeżo upieczonego. 
Usłyszała głośne burczenie dochodzące z okolic brzucha, co jej uświadomiło, że nie miała nic w 
ustach poza bułką i kawą, które pochłonęła w biegu na lotnisku, nim odebrała samochód i wyruszyła 
na wybrzeże. Planowała, że później zatrzyma się na lunch w jednej z lokalnych restauracji, które 
słynęły w regionie z doskonałych owoców morza. 
W rezultacie o mało sama nie skończyła jako pożywienie dla ryb. Na wspomnienie tego, jak niewiele 
brakowało, by spadła z klifu prosto do morza, otworzyła z przerażeniem oczy. Zamrugała powiekami, 
oswajając się z obcym otoczeniem. 
Była w sypialni, w domu Marca Calvettiego, leżała na 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
37 
ogromnym łożu z lewą nogą uniesioną na poduszce. Na spuchniętej kostce miała kompres z lodu. 
Przekręciła się, poprawiając pozycję, i z zainteresowaniem rozejrzała się po pokoju. Został tu idealnie 
połączony styl śródziemnomorski z nowoczesnym. Mauretańskie łuki i tynki w kolorze ciepłej 
terakoty. Pod jedną ze ścian znajdowała się zabytkowa, rzeźbiona skrzynia. Na drugiej wisiał duży 
telewizor plazmowy. 
Najbardziej jednak urzekł Sabrinę krajobraz za oknami. Przeszklone, wysokie arkady wychodziły na 
długi, wąski taras. Stały na nim donice z geranium i hibiskusami i pięły się winogrona, ożywiając 
odcieniami zieleni panoramiczny widok na morze i bezkresne, błękitne niebo. 
- O cholera! 
Ta niewyraźna plama w oddali to Capri czy Sycylia? Sabrina nie wiedziała, na którą stronę świata 
wychodziły okna jej pokoju. Naszła ją ochota, by wyjść na taras i popatrzeć. Spuściła nogę z łóżka, 
szykując się, by wstać, gdy usłyszała pukanie. 
- Si - zawołała. - Entri. 
- Obudziłaś się, to dobrze - powiedział Marco, wchodząc. 
- Chyba jeszcze nie do końca - odparła, siadając. Pierwsze, co zauważyła, to duminiowe kule w jego 
ręku, dopiero chwilę później dostrzegła, że zniknął jego kilkudniowy zarost. Czysty, ogolony, z 
zaczesanymi do tyłu mokrymi włosami i w przylegającym do ciała kremowym 

background image

38 
Merline Lovelace 
swetrze w serek, podkreślającym silne ramiona, wyglądał apetycznie. 
Co jej uświadomiło... 
- Co to za zapach? Mama Rafaeli przygotowuje kolację? 
- W  rzeczy samej. Przyszedłem zapytać, czy zjesz w łóżku, czy dołączysz do mnie na głównym 
tarasie? Jest ogrzewany, więc nie powinnaś zmarznąć. 
- To tu jest jeszcze inny taras z takim widokiem? 
- Nawet kilka. Ten dom, podobnie jak wiele innych w tej okolicy, ma bardziej wertykalną niż 
horyzontalną formę. Nie martw się, nie będziesz miała problemów z pokonywaniem schodów - 
zapewnił. - Mamy tu windę, która bardzo się przydaje pani Bertaldi, mamie Rafaeli. Mojej zresztą 
również, kiedy przyjeżdża w odwiedziny z Neapolu. 
- W takim razie kolacja na tarasie. 
Teraz, kiedy wyszła z szoku po wypadku i przestały działać leki odurzające, obudziło się w niej 
zainteresowanie seksownym lekarzem. 
- Często cię matka odwiedza? - spytała, stając na jednej nodze. 
- Niezbyt. - Podtrzymał ją za ramię, kiedy próbowała iść o kulach. - Ja również rzadko tu bywam. W 
tym roku jestem tu po raz drugi. 
Jego odpowiedź zaskoczyła Sabrinę. Jej sypialnia nie wyglądała na nieużywaną. Na marmurowych 
płytach 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
39 
podłogowych nie było śladu kurzu. Szyby okienne nieskazitelnie błyszczały. Matka Rafaeli musiała 
mieć sztab sprzątaczek, by utrzymać wszystko w takiej czystości. 
- Gdzie mieszkasz przez resztę roku? 
- W Rzymie. Tam pracuję. 
Ciekawe. Nadal jednak miała poważne luki w bazie danych na jego temat. Nie wiedziała na przykład 
nic na temat pani księżnej-doktorowej. Jako że nigdy nie należała do osób nieśmiałych, przyszedł jej 
do głowy tylko jeden sposób, by uzyskać tę informację. 
- A twoja żona? Na pewno uwielbia tu przyjeżdżać. 
- Moja żona zmarła trzy lata temu. 
- Ach, tak mi przykro. 
- Mnie również. Chodź, wypróbujemy, jak sobie radzisz o kulach. 
Jego ton nie zachęcał do dalszych pytań. Sabrina powstrzymała ciekawość i wykonała, kuśtykając, 
kilka kroków. 
- Nie przenoś całego ciężaru ciała na pachę, bo możesz urazić nerwy. Postaraj się jak najwięcej 
opierać się na rękojeściach kul. 
Kiedy robiła kółko po przestronnej sypialni, Marco ani na moment jej nie odstępował. 
- Przywieźli samochód - poinformował, kiedy uznał, że radzi sobie z kulami. - Twoje walizki czekają 
na korytarzu. Mam je teraz przynieść, żebyś się mogła odświeżyć przed kolacją? 

background image

40 
Merline Lovelace 
- Tak, proszę. 
Sabrina czuła się, jakby się wytarzała w kurzu, a potem poszła w brudnym ubraniu spać. No ale 
przecież dokładnie tak było. 
- Dasz sobie radę, czy mam poprosić panią Bertaldi? 
- Poradzę sobie. 
- Doskonale. 
Położył torbę i walizkę na tapicerowanym stołku w nogach łóżka. 
- Na toaletce stoi telefon. Drugi jest w łazience. Jeśli będziesz potrzebowała pomocy, wykręć jeden, 
sześć. 
- Rozumiem. 
- Zaczekam na ciebie w holu. 
Sabrina wydobyła z torby marszczoną spódnicę do kostek i aksamitny żakiecik z koronkowym 
wykończeniem, po czym pokuśtykała do łazienki. Spojrzała tęsknie na okrągłą wannę z 
hydromasażem. Niestety bez pomocy nie będzie w stanie do niej wejść ani z niej wyjść. Nie żeby 
miała coś przeciw kąpieli nago z księciem... Szczególnie że był stanu wolnego. Nie, poprawiła się. Był 
wdowcem. 
Myśl o tym, co musiał przeżyć, otrzeźwiła ją. 
Nigdy nie straciła partnera, ale niewiele brakowało, by straciła ojca, u którego kilka lat temu 
zdiagnozowano nowotwór. Naiwnie wierzyła wtedy, że jego ciężka choroba zburzy między nimi mur. 
Stało się jednak odwrotnie. Dominik Russo zaczął jeszcze usilniej dążyć do przerobienia swego 
jedynego dziecka w kobietę, jaką chciał, by była. 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
41 
Przez większość życia Sabrina opierała mu się, a matka bezradnie przyglądała się z boku, jak toczyli 
wojnę charakterów. Protest Sabriny przybrał formę ostentacyjnego złego zachowania, a później 
dzikiego imprezowania. Jego choroba nieco ją otrzeźwiła. Wstrząśnięta bliskością śmierci porzuciła 
karierę kupca w domu handlowym Saksa przy Piątej Alei i zgodziła się zostać dyrektor zarządzającą w 
Fundacji Russo. 
Duży błąd. Ogromny. Ojciec nie przestał jej kontrolować. Kwestionował wszystkie jej decyzje, 
wstrzymywał jej zamówienia, łagodnie mówiąc, zrobił z jej życia piekło. Starała się wytrzymać, ale w 
końcu się poddała, przyznając się, że nigdy się nie dopasuje do formy, jaką ulepił dla niej ojciec. 
Wzdrygnęła się na wspomnienie ich kłótni i usiadła na stołku. Zdjęła spodnie i sweter, po czym umyła 
się mydłem o cytrynowym zapachu, uczesała włosy i nałożyła makijaż. 
Czarna spódnica łatwo przeszła przez głowę, zakrywając zabandażowaną kostkę. Założyła i zapięła 
żakiecik z dużym dekoltem wykończonym koronką w kolorze kości słoniowej. 
Czując się nareszcie jak kobieta, wyciągnęła z walizki czarne baletki ozdobione cekinami. Udało jej 
się włożyć tylko jeden, ale gumowa podeszwa dawała jej dodatkowe zabezpieczenie przed 
poślizgnięciem się na marmurowej posadzce, kiedy kuśtykała do drzwi. 

background image

42 
Merline Lovelace 
Marco czekał w holu, jak obiecał. Długi, oświetlony korytarz podobnie jak sypialnia ozdobiony był 
mauretańskimi łukami. Z okien rozciągał się wspaniały widok na morze. Pachniało słońcem, politurą i 
świeżymi gladiolami, które zdobiły wspaniałą wazę z dynastii Ming. 
- Jesteśmy już przy windzie. - Marco wskazał niewielką niszę. - Wjedziemy na górę do jadalni. 
„Na górę" było właściwym słowem, doszła do wniosku Sabrina, gdy zamknęły się drzwi. Panel z 
przyciskami wskazywał, że willa miała cztery poziomy. Według opisu na najwyższym piętrze 
znajdowały się salon i garaż. Niżej biblioteka, jadalnia i kuchnia. Jeszcze niżej sypialnie, a na samym 
dole spa i schody na prywatną, jak się domyśliła, plażę. 
- Nie żartowałeś, mówiąc o wertykalnej formie domu - zauważyła. 
- To cena, którą trzeba zapłacić, budując na klifie. Już jesteśmy. 
Drzwi windy otworzyły się prosto na bibliotekę. Wymarzone miejsce dla Sabriny. Mogłaby stąd nie 
wychodzić tygodniami. Na trzech ścianach stały regały z książkami i bibelotami. Czwarta była 
przeszklona i wychodziła na taras z widokiem na ocean. Kule wbijały się w gruby, miękki turecki 
dywan. Sabrina okrążyła skórzaną sofę, obok której znajdował się ogromny fotel od kompletu i 
otomana. Jej uwagę zwrócił stół na kozłach, który mógł 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
43 
kiedyś zdobić średniowieczny pałac. Stał na nim nowoczesny laptop. 
- Masz bezprzewodowy internet? - spytała z nadzieją. -Tak. 
- Czy mogłabym skorzystać? 
- Oczywiście. Dam ci hasło dostępu. 
Zatrzymał się przy stole i zapisał serię liter i cyfr. Sabrina złożyła karteczkę i schowała do kieszeni. 
- Dziękuję. Chyba ci wspominałam, że przyjechałam do Włoch służbowo. Mam kilka umówionych 
spotkań, które muszę potwierdzić. Powinnam się też skontaktować z partnerkami. Pracujemy nad 
bardzo pilnym projektem. 
- Rozumiem, ale najpierw zjemy, tak? 
- Oczywiście! 
W jadalni otoczył ich smakowity zapach czosnku i smażonej cebuli. Podobnie jak w bibliotece z okien 
rozciągał się wspaniały widok na morze. Stół był dębowy, polerowany, przeznaczony dla co najmniej 
dwunastu osób. Na tarasie na zewnątrz znajdował się mniejszy stolik nakryty do kolacji porcelaną i 
kryształami. Ustawiony był zacisznie w rogu, chroniony przed morską bryzą. Obok umieszczono 
przypominający parasol promiennik ciepła. 
Drzewka cytrynowe w ceramicznych donicach ożywiały taras kolorami. Pomimo pory roku po 
ścianach pięły się kwitnące bugenwille. Oczarowana, oddała kule Marcowi i usiadła na krześle, które 
przed nią odsunął. 
- Powiem pani Bertaldi, że jesteśmy gotowi. Zapropo- 

background image

44 
Merline Lovelace 
nowałbym ci aperitif, ale nie wolno łączyć leków, które ci przepisałem, z alkoholem. 
- Nie szkodzi. Wystarczy mi odurzający widok. Marco wszedł do środka i Sabrina głęboko wciągnęła 
słone, morskie powietrze, po czym wychyliła się, by wyjrzeć za mur tarasu. 
Dobrze, że nie miała lęku wysokości. Siedziała zawieszona w powietrzu, sto metrów nad skałami, o 
które rozbijały się gniewne morskie fale. 
Gospodarz wrócił z mamą Rafaeli. 
- Poznaj signorę Bertaldi. Zajmuje się domem i mną. Jest niezastąpiona. 
Starsza pani spłonęła rumieńcem. 
- Jego Wysokość przesadza. 
Miała ciemne, ciepłe oczy otoczone siateczką zmarszczek. Przez chwilę wpatrywała się z niepokojem 
w Sa-brinę. 
- Proszę wybaczyć, mój angielski nie jest najlepszy, sig-norina Russo. 
- Z pewnością lepszy niż mój włoski. Poznałam dziś pani córkę. Powiedziała, że pani miecznik to 
prawdziwe arcydzieło kulinarne. 
Niepokojąco intensywne spojrzenie złagodniało i na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. 
- W takim razie przygotuję dla państwa na kolację rybę. 
- Si. 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
45 
- Proszę usiąść, ekscelencjo. Przyniosę oliwki i anti-pasto. 
Marco zastosował się do polecenia gospodyni i wyciągnął przed siebie długie nogi. 
- A więc, Sabrino, opowiedz mi, jakie interesy sprowadzają cię do Włoch. 
Sabrina nie mogła sobie wyobrazić piękniejszego zakończenia dnia, który zaczął się od katastrofy. 
Wspaniały zachód słońca. Grillowany miecznik był czystą rozkoszą dla podniebienia. Cappuccino z 
delikatną pianką. I towarzystwo... 
Musiała przyznać, że Jego Wysokość, don Marco Antonio i tak dalej, rozpalał jej zmysły do 
czerwoności. Zawsze podobali jej się mężczyźni z wytwornymi manierami o wysportowanych 
sylwetkach. 
Kiedy wstała od stołu po kolacji, mimowolnie skrzywiła się z bólu. Nie zaplanowała tego ani tego, że 
się potknie, sięgając po kule. Nie miała jednak nic przeciwko temu, kiedy Marco, mrucząc coś pod 
nosem, wziął ją na ręce. 
- Bardzo cię boli, prawda? 
- Trochę. 
- Nie powinienem był tak długo cię trzymać. Powinnaś odpocząć, trzymać nogę w górze. 
Do diabła ze zwichniętą kostką. Sabrina potrzebowała teraz zupełnie czego innego. Pragnęła jego ust, 
od któ- 

background image

46 
Merline Lovelace 
rych dzieliło ją zaledwie kilka centymetrów. Prawie czuła ich przyjemne ciepło. 
Uświadomiła to sobie, kiedy weszli do windy i Marco pochylił się, by nacisnąć przycisk. Kiedy się 
wyprostował, miał minę doktora. Surową, pełną niepokoju, badawczą... aż ich spojrzenia się spotkały. 
Jezu! 
Zdławił w gardle przekleństwo, nie był jednak w stanie powstrzymać ogarniającego jego ciało 
pożądania. Dzikiego, gorącego, naglącego. Pragnął tej kobiety. Chciał poczuć jej smak, dotykać jej, 
słuchać, jak jęczy z rozkoszy, gdy jego usta i dłonie pieszczą jej ponętne krągłości. 
Spędzony z nią czas od nieszczęsnego spotkania na drodze pozwolił mu odepchnąć absurdalne myśli, 
że Amerykanka jest siostrą bliźniaczką Gianetty. Albo, dopomóż Boże, jej duchem. 
Sabrina Russo nie przypominała w niczym jego temperamentnej, porywczej żony. Jej śmiech był 
spontaniczny i naturalny, nie było w nim nic podstępnego ani fałszywego. A jej usta... Słodki Boże, jej 
usta! 
Winda zatrzymała się i drzwi się otworzyły, ale Marco się nie poruszył. Wiedział, że nie powinien 
całować tej kobiety. Była jego pacjentką i gościem. Przyjechała do Włoch w interesach. Zależało jej, 
by jak najprędzej ruszyć w drogę i wykonać zadania, które ją tu sprowadziły. Byli tylko przygodnymi 
znajomymi. Obcymi ludźmi, którzy rano się pożegnają. 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
47 
Srogie upomnienie w myślach nie powstrzymało fali gorąca, która przetoczyła się przez jego ciało. 
Ćwicząc silną wolę, czekał na przyzwolenie. Ujrzał je w blasku płynącym z jej oczu. Usłyszał w 
krótkim, przerywanym oddechu. Wtedy pochylił się i ją pocałował. 
Smakowała kawą i słodką śmietanką. Pogłębił pocałunek, pragnąc więcej. Sabrina objęła go 
ramionami za szyję i podała mu usta. Przyjęła go, odpowiadając pragnieniem na pragnienie. 
Gdy wtuliła w jego tors obfite piersi, poczuł nagłe uderzenie gorąca. Oszołomiony, spięty pożądaniem 
prawie nie zauważył, kiedy Sabrina drgnęła. 
Podniósł głowę i zauważył, jak próbuje ukryć grymas. 
- Uraziłem cię? 
- Nie! - Miała zaróżowione policzki i płytki oddech. 
- Uderzyłam się w nogę. Winda jest taka mała. 
Zrobiło mu się wstyd, poczuł do siebie obrzydzenie. Wyzywając się od najgorszych świń, ostrożnie 
poprawił jej stopę, odsuwając od ściany windy. 
- Przepraszam za ten pocałunek. Moje zachowanie było karygodne - mruknął, niosąc ją przez korytarz. 
Odgłos jego kroków odbijał się echem od marmurowej posadzki. 
- Naprawdę mi przykro. 
Sabrina uśmiechnęła się. 
- A mi nie. 
- Zwykle się nie rzucam na kontuzjowane kobiety. 

background image

48 
Merline Lovelace 
- Nie? - W jej oczach widać było rozbawienie. - A na te zdrowe? 
- Nabijasz się ze mnie, ale jakkolwiek by było, nie powinienem w taki sposób traktować gościa. 
- Hej, nie przypisuj sobie wszystkich zasług. Ja też coś z siebie dałam. - Uniosła brew. - A może nie? 
- O tak, pani Russo. Nawet nie wie pani ile. 
Marco otworzył drzwi gościnnego pokoju. Kiedy jedli kolację, signora Bertaldi uporządkowała 
sypialnię. Łóżko było posłane, poduszki wygładzone. 
Odganiając wysoce niewłaściwe erotyczne fantazje, Marco odsunął prześcieradło i położył Sabrinę. 
- Zostawiliśmy na górze kule. Poproszę signorę Bertaldi, by ci je przyniosła. Czeka, by ci pomóc 
przygotować się do spania, zanim pojedzie do domu. 
- Na pewno nie masz ochoty zrobić tego sam? - Roześmiała się, robiąc niewinną minę. Znów sobie z 
niego żartowała. Oczami wyobraźni widział ją leżącą na prześcieradle z zapraszająco rozchylonymi 
ustami. 
Do diabła! 
- Może i mam - odparł z brutalną szczerością - ale będzie lepiej, jeśli przyślę matkę Rafaeli, żeby ci 
pomogła. 
Wychodząc, czuł, jak zalewa go pot. Omijając windę, ruszył schodami na górny poziom. Co z nim 
było nie tak? Dlaczego ta kobieta budziła w nim tak silne erotyczne fantazje? 
Od śmierci żony nie pozostawał w całkowitym celi- 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
49 
bacie. Był mężczyzną i miał naturalne potrzeby fizyczne. Spotykał się w Rzymie z wyrafinowanymi 
kobietami, które z nim flirtowały i dawały się uwieść z wyćwiczonym wdziękiem. Żadna jednak nie 
podniecała go jak ta długonoga amerykańska piękność. 
Teraz musiał się zastanowić, co zamierza z tym zrobić. 

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY 
- Ohyda! Twoja noga wygląda jak rozgotowany serdel. 
Śmiejąc się z trafnego porównania przyjaciółki, Sabrina obróciła do siebie laptopa. Wbudowana 
kamera przejechała po pokoju i już po chwili na monitorze pojawiły się twarze jej koleżanek. Jak 
kiedyś świat mógł funkcjonować bez wideokonferencji? 
- Faktycznie wygląda obrzydliwie - zgodziła się, spoglądając na spuchniętą, żółtofioletową nogę. 
Chwilę wcześniej, nim się skontaktowała z przyjaciółkami, zdjęła bandaż z kostki, by pozwolić jej 
chwilę pooddychać. 
- Nie wolno ci chodzić z taką nogą - oświadczyła Ca-ro z widocznym niepokojem na twarzy. - Siedź w 
hotelu i nie myśl o pracy. Powtarzam, w żadnym razie nie próbuj się sama nigdzie przemieszczać. 
Skończę tu i przylecę do ciebie do Włoch. Najpóźniej będę w piątek, może w czwartek. 
Devon wtrąciła się, proponując alternatywny plan. 
- Nie spiesz się i nie skracaj pobytu, Caro. Przerwę przygotowania i jutro przyjadę. Zaopiekuję się 
Sabriną i w międzyczasie sprawdzę wybrane obiekty. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
51 
- Posłuchajcie. Żadna z was nie musi przybywać z odsieczą. Ze wszystkim poradzę sobie sama. 
- Jasne - zadrwiła Devon. - Byłam na wybrzeżu Amal-fi. Położone jest na stromych zboczach 
schodzących prosto do morza. Poza tym, o ile dobrze pamiętam, wspominałaś, że w hotelu Ravello 
jest mnóstwo schodów i tarasów. 
- Nie jestem w hotelu - wyznała. - Lekarz, ten, który o mało mnie nie przejechał, zabrał mnie na noc do 
swojej willi. Chce rano skontrolować kostkę, żeby się upewnić, że mogę ruszyć w drogę. 
- Przynajmniej tak może się ten kretyn zrehabilitować - naburmuszyła się Dev. 
- A mówiłam wam, że lekarz jest księciem? 
Sądząc po minach, wiadomość nie wywarła większego wrażenia na wspólniczkach Sabriny. 
-1 jest bardzo pociągający - dodała nonszalancko. 
Niedbały ton nie zwiódł przyjaciółek. Zbyt długo znały Sabrinę, wiedziały, że zapracowała sobie na 
reputację bun-towniczki i latawicy w okresie liceum i studiów. 
Nadal lubiła się bawić. Bynajmniej nie była próżna, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że jej długie, 
smukłe nogi i krągłe kształty przyciągały równie wielu mężczyzn, jak jej nazwisko i majątek, który 
posiadał jej ojciec. W rezultacie miała szerokie grono adoratorów. Niektórzy naciskali ją, oczekując 
czegoś więcej. Jednak po tyłu latach opierania się próbom zdominowania przez ojca, Sabrina nie 

background image

52 
Merline Lovelace 
spieszyła się do utraty wolności, o którą tak długo walczyła. 
Nie oznaczało to, że nie potrafiła docenić seksownego mężczyzny. Szczególnie, jeśli całował tak jak 
Marco Cal-vetti. Nadal czuła przyjemne zamroczenie po tym, co zaszło między nimi w windzie. 
- Mhm. - Devon przymrużyła oczy, wbijając w nią świdrujące spojrzenie. - Masz na twarzy ten wyraz. 
-Jaki? 
- Ten, który mówi, że ten twój lekarz jest do wzięcia. 
- Bo jest. Jego żona zmarła kilka lat temu. Może doszukuję się czegoś, czego nie ma, ale myślę, że od 
tamtego czasu szuka ukojenia w pracy. Nie uwierzycie, jaką ma piękną willę, a jest w niej w tym roku 
dopiero po raz drugi. Na co dzień mieszka w Rzymie. Poza tym jest naprawdę czarujący, ale nieco 
zbyt zasadniczy. Dobrze by mu zrobiło, gdyby trochę wyluzował. 
Devon i Caroline wymieniły spojrzenia do kamery. 
- Jeśli ktoś ma rozluźnić mężczyznę, to nikt nie zrobi tego lepiej niż ty. Pamiętaj tylko, że jesteś 
kontuzjowana. Masz uważać na kostkę - pouczyła ją Devon. 
-i nie martw się pracą. W najgorszym przypadku Global Security otrzyma mniej rozbudowaną ofertę. 
- Nie wchodzi w grę. - Odezwała się w niej zawodowa ambicja. - Ten kontrakt jest dla nas zbyt ważny. 
Nie zawężymy oferty. Jutro będę na chodzie - oświadczyła stanowczo. 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
53 
Nie będzie czasu na zrelaksowanie Jego Wysokości, pomyślała z żalem. Szkoda. A tyle przyjemnych 
rzeczy mogliby razem zrobić. Jej ciało przeszył dreszcz pożądania. 
Pożegnała się z przyjaciółkami. Zamknęła laptopa i zabandażowała kostkę. Nadal czuła przykre 
pulsowanie, ale ponieważ ból był znośny, zdecydowała, że nie weźmie na noc proszków. Wsłuchując 
się w szum rozbijających się o skały niespokojnych fal, pozwoliła ukołysać się do snu. 
Następnego ranka była ubrana i gotowa już o ósmej. Z kuchni rozchodził się wspaniały zapach świeżo 
pieczonych bułeczek drożdżowych, co świadczyło o tym, że sig-nora Bertaldi była już w pracy. 
Szczęśliwie w ostatniej chwili przez wyjazdem Sabrina zapakowała długie wełniane spódnicospodnie. 
Dzięki szerokim nogawkom mogła je z łatwością wciągnąć, a spuchnięta kostka miała dużo miejsca i 
przewiew. Na górę włożyła jasnoczerwony sweterek, po czym uzupełniła strój kolorową apaszką od 
Versace. Baletki na gumowych podeszwach zapewniły jej dobrą przyczepność, kiedy szła korytarzem 
do windy. Zgodnie z obietnicą chciała, by doktor obejrzał jej nogę, nim wyruszy w drogę. Ale 
najpierw zje na śniadanie frittatę z koziego sera, którą obiecała jej signora Bertaldi. Jeśli frittata będzie 
równie dobra jak miecznik, czeka ją niebiańska uczta. 
Wchodząc do biblioteki, zauważyła Marca. Na jej widok odłożył gazetę, którą czytał, i wstał. 

background image

54 
Merline Lovelace 
  Powinnaś była zadzwonić po pomoc. 
- Nie potrzebowałam jej - odparła, kiedy doszła do siebie po tym, co zobaczyła. Lekarz ubrany w 
sprane dżinsy, które podkreślały jego mocne, umięśnione uda, i czarny, dopasowany pulower 
wyglądał zabójczo. 
Sabrina podniosła kulę i pomachała nią w powietrzu. 
- Coraz lepiej sobie z nimi radzę. Ale teraz muszę się napić kawy. Czarnej, mocnej, słodkiej. 
- Oczywiście. - Spojrzał badawczo na jej nogę. - Przedtem jednak chciałbym się dowiedzieć, jak twoja 
noga. 
- Brzydka i gruba, ale już tak nie boli. 
- Dobrze, obejrzę ją po śniadaniu. Wolisz zjeść tu w bibliotece czy na tarasie? 
- Na tarasie. Chciałabym się jeszcze nacieszyć oszałamiającymi widokami, zanim stąd wyjadę. 
- Myślałem o tym. - Dostosował swój krok do jej, kiedy przechodzili przez jadalnię na taras. - Mam 
dla ciebie propozycję. Zanim ci ją przedstawię, pozwól, że przygotuję kawę i powiem pani Bertaldi, że 
już wstałaś. 
Rozbawiona, usiadła na krześle, które jej podsunął, i odwróciła twarz do słońca. Mogłaby się 
przyzwyczaić do życia z Jego Wysokością, choć Marco w zasadzie nie pasował do jej wyobrażeń o 
księciu ukształtowanych przez wcześniejsze doświadczenia. 
Była kiedyś na randce z playboyem, synem szejka z Arabii Saudyjskiej. Doświadczenie to okazało się 
jednak niezbyt przyjemne i bardzo pouczające. Bywa- 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
55 
ła też kilkakrotnie na przyjęciach w Londynie, na których pojawiał się książę Harry. Sympatyczny 
chłopak, ale dla niej zdecydowanie za młody. Marco, przeciwnie, był w odpowiednim wieku, był 
idealnego wzrostu i budowy. 
Zrobiło jej się smutno. Szkoda, że miała tak mało czasu. Chętnie spędziłaby z seksownym doktorem 
jeszcze kilka dni. Może będzie mogła przedłużyć swój pobyt we Włoszech, kiedy skończy pracę? Lub 
wróci tu po podpisaniu umowy z Global Security? 
Sabrina zastanawiała się nad różnymi możliwościami, kiedy zjawił się Marco z dwiema filiżankami 
espresso z pianką. 
- Powinnaś tu zostać aż do wyjazdu. Potraktuj ten dom jako bazę wypadową do zwiedzania 
okolicznych ośrodków konferencyjnych. 
Sabrina o mało nie zakrztusiła się kawą. Calvetti chyba odgadł jej myśli. Spojrzała zaskoczona w jego 
spokojne oczy. Jeśli za zaproszeniem kryło się coś więcej niż zwykła uprzejmość, to dobrze to 
ukrywał. 
W pierwszym odruchu chciała się zgodzić. Na myśl o fizycznym zbliżeniu do tego intrygującego 
mężczyzny ogarnęło ją radosne podniecenie. Niestety, wspomnienie mapy drogowej okolic równie 
szybko ostudziło jej zapał. Odległości, które miała do pokonania, nie były wielkie, ale drogi były kręte 
i niebezpieczne, a potem jeszcze czekało ją kuśtykanie o kulach. 

background image

56 
Merline Lovelace 
- Dziękuję - powiedziała z nieukrywanym żalem. -Propozycja jest kusząca, ale nie dam rady 
codziennie pokonywać tej samej drogi w jedną i w drugą stronę. 
- Nie będziesz musiała. Będę twoim szoferem. -Ty? 
- Si. - Jego ciemne oczy rozpromieniły się w uśmiechu. - Chyba że nie ufasz moim umiejętnościom? 
Kiedy jechaliśmy tu z kliniki, nie hamowałaś nawet odruchowo nogami. Co więcej przez większość 
drogi spałaś. 
- Masz chyba ciekawsże zajęcia niż wożenie mnie po całym wybrzeżu. 
- Szczerze mówiąc, nie. Do końca grudnia jestem na wakacjach. Mój zespół chirurgów zagroził 
masowymi zwolnieniami, jeśli wrócę wcześniej do pracy. Nie mam żadnych planów, muszę się 
jedynie pojawić na organizowanym przez moją matkę dorocznym balu sylwestrowym. Jak widzisz, 
nie mam nic do roboty. Ratujesz mnie przed zanudzeniem się na śmierć. 
Ani przez chwilę nie wierzyła w to, co mówił. Ktoś o tak szerokich zainteresowaniach z łatwością 
mógł zagospodarować każdą minutę wakacji. W samej tylko bibliotece miał zajęcie na wiele tygodni. 
Sabrina zawahała się, rozdarta pomiędzy pragnieniem spędzenia z nim więcej czasu a niepewnością, 
dokąd ją to może zaprowadzić. Nie miała teraz czasu na romantyczne przygody. Caro i Dev liczyły na 
nią. 
Z drugiej strony, o ile łatwiej byłoby zebrać potrzebne 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
57 
informacje, korzystając z pomocy kogoś, kto zna okolicę, podsunął jej zdradziecko umysł. 
Duże udogodnienie. Bez dwóch zdań. A co tam. Skoro Jego Wysokość chce jej pomóc, poświęcając 
swoje cenne wakacje, dlaczego nie miałaby skorzystać? 
- Jeśli jesteś pewien... - powiedziała wolno, dając mu ostatnią szansę na wycofanie się. 
- Jestem pewien. A jeśli zostaniesz na sylwestra, będziesz musiała pójść ze mną na bal. To 
spektakularne wydarzenie. 
Pięknie. 
Dała się złapać na haczyk. Która kobieta o zdrowych zmysłach zrezygnowałaby z pójścia na bal w 
towarzystwie Marca Calvettiego? Dziwne, że nie był jeszcze z nikim umówiony, zaświtała jej 
niepokojąca myśl. Bogaty, kulturalny i wolny. Ale przecież darowanemu koniowi nie zagląda się w 
zęby. 
- Zamierzałam wracać do domu trzydziestego, więc muszę sprawdzić, czy będzie możliwość zmiany 
biletu. No i czekają mnie poważne zakupy. I... 
Nadejście signory Bertaldi z tacą przerwało głośne planowanie Sabriny. Rozanielona zapachem 
pieczonych pomidorów, bazylii i koziego sera przywitała się z gospodynią. 
- Signorina Russo zostanie u nas na dłużej - poinformował Marco po angielsku panią Bertaldi. - 
Wzięła pani dziś kogoś z wioski do pomocy? 

background image

58 
Merline Lovelace 
- Si, Excellenza - odparła. - Tych samych co zwykle, kiedy pan przyjeżdża do rezydencji. 
- Proszę wynająć więcej osób, jeśli pani potrzebuje. 
- Oczywiście - zapewniła, stawiając przed Sabriną pełny półmisek, po czym wycofała się, życząc im 
buon appe-tito. 
Marco nalał im świeżo wyciskanego soku z pomarańczy. Taca zawierała również koszyk ciepłych 
bułeczek, ko-kilkę z kremowym masłem oraz wybór dżemów. 
Po śniadaniu Marco obejrzał nogę Sabriny. Posadził ją na sofie w bibliotece i ostrożnie rozwinął 
bandaż. Opuchlizna nieznacznie spadła, ale na skórze widoczne były liczne fioletowo-żółte siniaki. 
Poruszył delikatnie stopą i zmarszczył brwi, widząc, jak Sabrina usiłuje ukryć grymas bólu. 
- Nie powinnaś dziś nigdzie jeździć. Trzeba trzymać nogę w górze i robić okłady. 
- Muszę pracować. A jeśli ułożę się na tylnym siedzeniu ferrari z torebką lodu na kostce? 
Perspektywa zwiedzania wybrzeża Amalfi z zabandażowaną nogą Sabriny wystającą z bocznego okna 
jego czerwonej strzały bynajmniej go nie speszyła, ale po chwili zastanowienia zaproponował inne 
rozwiązanie. 
- Mam lepszy pomysł. Moja matka ma w Neapolu niewielką flotę samochodów. Poproszę, żeby mi 
wypożyczyła dużego sedana. Będziesz miała więcej miejsca. 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
59 
- Odważysz się jeździć wielkim, ciężkim autem po tutejszych serpentynach? 
- Robiłem to już wiele razy. 
- Zanim dojedziesz do Neapolu i wrócisz, upłynie wieczność - zaprotestowała, przypominając sobie 
zawiłą drogę, którą musiała pokonać po zjeździe z autostrady na południe od miasta. 
- Przywiozą nam samochód za godzinę, najdalej za dwie. Poczekasz, leżąc tu na sofie z nogą w górze. 
Zabrzmiało to jak rozkaz jej ojca, na co instynktownie zareagowała sprzeciwem. Zdrowy rozsądek 
podpowiedział jednak, że Marco ma rację. 
- Zgoda. 
Zabandażował jej stopę i pomógł jej się ułożyć. Wsunął poduszkę pod nogę i wstał, wskazując na 
wysokiej jakości stację dokującą do iPoda. 
- Masz ochotę posłuchać muzyki? W międzyczasie pójdę zatelefonować i przyniosę lód. 
- A co masz? 
- Wszystko od Andrew Lloyda Webera do Zucchero. 
Sabrina odrzuciła włoski pop, decydując się na musical. Słuchając Sara Brightman w miłosnym 
duecie ze Steve'em Bartonem w utworze pochodzącym z „Upiora w operze", zaczęła się z 
zaciekawieniem rozglądać po bibliotece. Wcześniej widziała ją tylko przelotnie, kiedy szli z Markiem 
na kolację. 
Teraz miała czas, by się zastanowić, jakim mężczyzną 

background image

60 
Merline Lovelace 
był jej właściciel. Z odległości nie była w stanie odczytać tytułów książek, więc skupiła uwagę na 
skarbach ustawionych między woluminami. 
Popiersie rzymskiej matrony wyglądało, jakby pochodziło z okresu, kiedy Pompeje były tętniącym 
życiem miastem. Niewielki olejny obraz na bogato zdobionym stojaku wyglądał jak Caravaggio albo 
był wyjątkowo wierną kopią. Honorowe miejsce pomiędzy przedmiotami, które przypominały 
bardziej narzędzia tortur niż średniowieczne przyrządy medyczne zajmował alabastrowy kaduceusz. 
Na półce .obok stała szachownica z misternie rzeźbionymi figurami w kolorze kości słoniowej i 
czerwieni. Gdy dokładnie obejrzała całą bibliotekę, ogarnęło ją dziwne uczucie. Nie wiedziała co, ale 
coś było nie tak. Marszcząc brwi, jeszcze raz omiotła spojrzeniem regały z książkami, po czym jej 
wzrok zatrzymał się na stole, który służył Marcowi za biurko. 
Pośrodku dębowego, polerowanego blatu leżała podkładka, a obok stał pojemnik na dokumenty z 
rdzawo-czerwonej skóry. Z pudełka na długopisy wystawało złote pióro Mont Blanc. Z drugiej strony 
znajdował się laptop i ładowarka z bezprzewodowym telefonem. 
Po dłuższej chwili zastanowienia Sabrina w końcu zdała sobie sprawę, że brakuje tu zdjęć. Większość 
ludzi trzymała na biurkach fotografie, ładnie oprawione, ustawione tak, by jak najlepiej je widzieć. 
Zwykle rodziny lub małżonka. 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
61 
Zaciekawiona rozejrzała się jeszcze raz badawczo po bibliotece. Nie było tu żadnych zdjęć ani 
portretów. Nawet karykatur szkicowanych przez ulicznych artystów, których można było spotkać na 
każdym placu w Rzymie. Najwyraźniej Marco nie chciał się otaczać zdjęciami zmarłej żony. Czyżby 
jej śmierć nadal była dla niego tak bolesna? 
Sabrina, choć umierała z ciekawości, wiedziała, że nie powinna wtykać nosa w jego osobiste sprawy. 
Bóg świadkiem, zbyt wiele osób grzebało w jej przeszłości. 
Może Marco otworzy się, kiedy się lepiej poznają? Ciesząc się perspektywą spędzenia z przystojnym 
lekarzem kilku najbliższych dni, zanuciła za Sara Brightman. 

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY 
- Zaprosiłeś pacjentkę, żeby się przeniosła do ciebie do domu na czas rekonwalescencji? 
Amerykankę? 
Marco uśmiechnął się, słysząc prychnięcie po drugiej stronie słuchawki. Jego matka, z domu 
neapolitanka, miała w sobie wrodzoną niechęć do cudzoziemców. W tym do Sycylijczyków, 
Sardyńczyków, Korsykańczyków, a także do wszystkich mieszkających na zachód od Apeninów i na 
północ od Abruzji. 
- Kim jest ta kobieta? 
- Nazywa się Sabrina Russo. Przyjechała do Włoch w interesach. Ponieważ po części jestem 
odpowiedzialny za jej wypadek, zaoferowałem jej pomoc i gościnę. 
Dotknął bolesnego tematu. Matka rozumiała, dlaczego Marco wolał spędzać wakacje w swojej 
prywatnej willi, a nie w rodzinnym pałacu w Neapolu, który rodzina od stuleci nazywała domem. Miał 
w nim apartament zajmujący całe jedno piętro. Mieszkali tam razem z Gianettą aż do chwili, kiedy 
Marco przyjął posadę ordynatora oddziału neurochirurgicznego w prestiżowej klinice dla 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
63 
dzieci Bambino Gese w Rzymie. Palazzo d'Calvetti nadal był jego domem, ale w ostatnich latach 
wolał samotność w zaciszu swojej willi, którą wybudował po śmierci Gia-netty. Matka rozumiała to, 
co nie zmieniało faktu, że jej się to nie podobało. 
Marco regularnie przyjeżdżał na obiady do księżnej, co pomagało ją udobruchać. Jako obowiązkowy 
syn zjawiał się na wszystkich imprezach dobroczynnych oraz wydarzeniach towarzyskich, między 
innymi na przyjęciach sylwestrowych, co przypomniało mu... 
- Jeśli panna Russo zostanie we Włoszech do Nowego Roku, chciałbym ją zabrać na bal sylwestrowy. 
Na dłuższą chwilę zapadła w słuchawce cisza. Marca nie zdziwiło zaskoczenie matki. Od śmierci 
Gianetty nigdy nie przyprowadził na bal żadnej kobiety. Miał zresztą ku temu powody. 
Po śmierci Gianetty media oszalały. Paparazzi nie dawali mu spokoju. Jeden z brukowców bezczelnie 
ogłosił go najlepszą partią we Włoszech. Marco starał się utrzymać swoje życie prywatne w 
tajemnicy. Unikał afiszowania się z kobietami, z którymi się spotykał. Dlatego jak dotąd nigdy żadnej 
nie zabrał na bal, który organizowany był przez jego rodzinę od wielu pokoleń, stając się jedną z 
tradycji. 
Marco bez trudu znalazł usprawiedliwienie, dlaczego po raz pierwszy postanowił złamać swoją 
zasadę. Sabrina wkrótce wyjedzie z Włoch. Jej życie i praca były po dru- 

background image

64 
Merline Lovelace 
giej stronie oceanu. Ich wzajemna fascynacja zakończy się najwyżej krótkim romansem. 
Tak, na pewno. 
Podjął już decyzję. 
Ostatniej nocy kładł się do łóżka, pragnąc tej długonogiej Amerykanki o jasnych włosach i śmiejących 
się oczach. Kiedy rano wstał po niespokojnych snach, nadal jej pożądał. Jej widok kuśtykającej przez 
bibliotekę poruszył go. 
Ona również go pragrięła. Rozpoznał to wczoraj po rumieńcach na jej twarzy i po tym, jak z trudem 
łapała powietrze po ich pocałunku w windzie. 
Na wspomnienie tamtego naglącego pragnienia przeszedł go dreszcz. 
- Oczywiście, możesz ją zabrać - odezwała się matka, otrząsnąwszy się z zaskoczenia. - Każę wpisać 
ją na listę gości. Powiedz jeszcze raz, jak się nazywa. 
- Russo. Sabrina Russo. 
- Hm... Russo - prychnęła matka. - Jej przodkowie pochodzili z północnych Włoch. Gdyby byli z 
południa, nazywałaby się Rossi. 
- Nie mam pojęcia, skąd pochodzi jej rodzina. Marco zdał sobie sprawę, że w ogóle niewiele o niej 
wie prócz tego, że przyjechała na wybrzeże Amalfi szukać centrum konferencyjnego. 
- Przyprowadź ją na obiad - rozkazała księżna. - Jutro. Chcę ją poznać. 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
65 
Uśmiechnął się na apodyktyczny ton matki. Maria di Chivari weszła przez małżeństwo do książęcej 
rodziny ponad czterdzieści lat temu. Od tamtego czasu bycie arysto-kratką stało się częścią jej natury, 
tak jak szczodre serce i wielkie oddanie dla najbliższych. 
Kilka chwil później, kiedy wszedł do biblioteki z zimnym okładem, Sabrina leżała na sofie z nogą w 
górze, słuchając smętnej partii Mefistofelesa z „Kotów". 
- Samochód jest już w drodze - poinformował, układając kompres na kostce. - Obawiam się jednak, że 
otworzyłem puszkę Pandory.- Moja matka chce, żebym cię przywiózł jutro na obiad. 
- Aż tak źle? Uśmiechnął się smutno. 
- Tak, jeśli nie lubisz, kiedy ktoś usiłuje poznać każdy szczegół z twojego życia. Matkę charakteryzuje 
nienasycona ciekawość. 
- Ciekawość ogólnoludzka czy raczej dotycząca kobiety, którą gościsz w swoim domu? 
Marco zawahał się, nim odpowiedział. 
- Pomijając koleżanki z pracy, nigdy wcześniej nie zaprosiłem tu żadnej kobiety. 
Zaskoczył ją. 
- To miejsce to moja kryjówka - wyjaśnił, wzruszając ramionami. - Wybudowałem tę willę po śmierci 
mojej żony. Niestety rzadko tu bywam i zwykle na krótko. 
Wyraz twarzy Sabriny zmienił się i Marco rozzłościł się 

background image

66 
Merline Lovelace 
na siebie, że wspomniał imię Gianetty. Amerykanka co prawda nie wykorzystała sytuacji i nie 
zapytała go wprost, ale w jej oczach widać było zainteresowanie. 
Ze względu na ich wzajemną fascynację Calvetti uznał, że powinien jej powiedzieć. Odszedł kawałek 
od sofy i wcisnął dłonie w kieszenie dżinsów. 
- Zanim przeprowadziliśmy się do Rzymu, mieszkaliśmy w Neapolu. Trzymaliśmy tam w porcie 
jacht. Któregoś popołudnia, kiedy wypłynęła sama w morze, rozpętał się sztorm. - Wbił spojrzenie w 
okno. Błękitne niebo i jasne słońce wydawały się kpić z jego ponurych wspomnień. - Natrafiono na 
rozbity jacht, ale jej ciała nigdy nie odnaleziono. 
- Och, nie! - jęknęła cichutko. 
Łagodny okrzyk Sabriny złagodził nieco napięcie, które trzymało Marca w żelaznym uścisku. Słyszał 
już tyle frazesów, tyle płynących z serca słów pocieszenia, że wszystkie straciły znaczenie. Prosta, 
oszczędna i tak autentyczna reakcja Sabriny poruszyła go do głębi. W niewyjaśniony sposób 
podziałała na niego. Wróciły wspomnienia. W tle towarzyszył im żałosny lament Mefistofelesa. 
- Gianetta kochała żeglowanie. Jej rodzina przez pokolenia utrzymywała się z morza. Często 
żartowałem, że ma więcej soli we krwi niż wody. Uwielbiała do szaleństwa czuć we włosach wiatr i 
słuchać łopotu żagli nad głową. 
W ogóle lubiła dreszcz emocji. Jazdę na nartach po stromych, niebezpiecznych alpejskich stokach. 
Szybkie 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
67 
samochody. I... narkotyki. Nawet kiedy Marco znalazł jej skrytkę, zaprzeczała, że bierze. 
Pod jego naciskiem poddała się leczeniu. Dwukrotnie. Przysięgała, że jest czysta, że rzuciła narkotyki. 
W głębi duszy wiedział, że w tamten tragiczny weekend wyjechała z Rzymu, by uciec przed nim, 
przed jego czujnym okiem. 
- Miałem w planie ciężką operację. Dwulatka z nowotworem mózgu, który kilku neurochirurgów 
uznało za nieoperacyjny. 
Był zmęczony po długiej operacji, fizycznie i psychicznie. Jedyne, na co miał ochotę, to położyć się 
spać. Gianetta mimo to kategorycznie odmówiła przełożenia planowanego na weekend wyjazdu na 
wybrzeże. Zbyt długo była zamknięta w mieście. Potrzebowała wiatru, morza, słonej bryzy. 
- Zostałem w Rzymie, aż stan dziecka się ustabilizował. Dopiero wtedy wyruszyłem, by dołączyć do 
żony. 
Marco nadal obwiniał się za to, co się wydarzyło tamtego dnia. Gdyby przełożył operację... Gdyby 
poświęcał żonie tyle uwagi co pacjentom. 
- Gdy dojeżdżałem na wybrzeże, na niebie gromadziły się burzowe chmury. Zadzwoniłem do Gianetty 
z komórki, błagając, by nie wypływała. 
Błagał, przymilał się, nakazywał... a kiedy dojechał na miejsce, stwierdził, że zlekceważyła jego 
prośby. 
- Jak tylko dotarłem do portu, połączyłem się z nią 

background image

68 
Merline Lovelace 
przez radio. Już wtedy walczyła z ldlkurnetrowymi falami, a jacht nabierał wody. 
Nadal miał w uszach jej przeraźliwe paniczne krzyki, pamiętał beznadziejną desperację i poczucie 
bezsilności, które wtedy czuł. Ocalił życie dwulatka, ale nie potrafił uratować własnej żony. 
-Ostatnie, co usłyszałem, to sygnał SOS, potem wszystko ucichło. 
- To takie smutne. Nawet nie mogliście się pożegnać. 
Rzucił jej krótkie spojrzenie, zaskoczony jej przenikliwością. Mimo licznych wzlotów i upadków, 
złości, ostrych kłótni, nigdy nie przestał kochać pełnej temperamentu i namiętności Gianetty. Oddałby 
duszę za szansę powiedzenia jej tego wszystkiego. 
- Przypominasz ją - odezwał się po dłuższej chwili. -Masz włosy tego samego koloru i podobne oczy. 
Wczoraj rano na drodze przez sekundę, może dwie... myślałem, że zobaczyłem jej ducha. 
- To dlatego o mało mnie nie przejechałeś? Sabrina podniosła się na sofie. Nie podobało jej się, że 
wziął ją za poltergeista. Teraz kiedy się nad tym zastanowiła, Marco nie był jedynym, który popełnił 
ten błąd. 
- To dlatego Rafaela tak mi się przyglądała. A jej mama wpatrywała się we mnie, kiedy 
przyjechaliśmy. Naprawdę jestem tak podobna do Gianetty? 
Przebiegł spojrzeniem po jej twarzy. 
- Na pierwszy rzut oka podobieństwo jest uderzające. 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 69 
Ale kiedy lepiej się przyjrzeć, jest ledwie powierzchowne. Odkryłem to w ciągu naszej krótkiej 
znajomości. Pani Russo, jest pani kobietą jedyną w swoim rodzaju. 
- Właściwie to ująłeś. 
-1 wyjątkowo pociągającą - dodał, uśmiechając się. 
Tak już lepiej. Udobruchana, ułożyła się wygodnie na poduszce. Chciałaby się dowiedzieć jeszcze 
czegoś więcej o Marcu i jego żonie, ale wyczuła jego zmianę nastroju. 
Spojrzała na zegarek. Zostało trochę czasu, nim przywiozą samochód. Powinna się podłączyć do 
internetu i potwierdzić umówione na najbliższe dni spotkania. Musi też poinformować Devon i 
Caroline o rozwoju wydarzeń i małej zmianie planów. 
Towarzystwo Marca nie nastrajało jej jednak do pracy. Wskazała na stojący w rogu niewielki stolik 
- Widzę, że masz rozłożone szachy. Skoro mamy czas, moglibyśmy się zmierzyć. 
- Grasz w szachy? 
- Rzadko. Ale kiedy gram, zwykle leje się krew -ostrzegła. 
- Ha! Zobaczymy - przyjął wyzwanie, stawiając stolik przy sofie. 
Gdy zobaczyła figury z bliska, westchnęła z zachwytu. Przedstawiały średniowiecznych wojowników 
z okresu krucjat z misternie odtworzonymi detalami uzbrojenia. Laufry trzymały tarcze ze znakiem 
templariuszy. Arabski 

background image

70 
Merline Lovelace 
władca siedział na koniu. Nawet królowe w diademach i woalkach były w zbrojach. 
- Białe czy czerwone? Wybrała białe. 
- Widzę, że masz zegar. Gra będzie bardziej emocjonująca, jeśli zagramy na czas. Co powiesz na dwie 
minuty na ruch? 
Marco skinął głową. Sabrina wcisnęła timer i przesunęła pionek, rozpoczynając od otwarcia Birda, 
zwanego tak od dziewiętnastowiecznego angielskiego mistrza szachów. 
Calvetti spojrzał na nią, mrużąc oczy, i skontrował gambitem. Cztery ruchy później Sabrina 
zaszachowała go i musiała zagryźć usta, by się nie roześmiać, widząc jego zaskoczoną minę. 
- Nie żartowałaś, mówiąc, że poleje się krew. Kto cię nauczył tak grać? 
- Mój ojciec. Szachy to nasz jedyny wspólny punkt zainteresowań. 
Włoch uniósł wzrok znad szachownicy. W jego oczach widać było ciekawość, którą zgasiła, 
naciskając timer. 
- Zegar tyka. Twój ruch. 
Marszcząc czoło, przesunął wieżę, by chronić króla. Sabrina uśmiechnęła się i zaatakowała 
skoczkiem. 
- Szach mat. 
Marco ściągnął brwi. Przebiegł wzrokiem po szachownicy, szukając wyjścia, ale przegrana była 
oczywista. 
- Żądam rewanżu. 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
71 
Sabrina wygrała trzy partie z pięciu i właśnie miała go zaszachować, kiedy rozległ się dzwonek 
intercomu. 
- To pewnie kierowca matki. Dokończymy grę po powrocie. 
Calvetti poszedł po kluczyki, a Sabrina zjechała do swojego pokoju po kurtkę i teczkę. Idąc z 
powrotem do windy, z trudem ją dźwigała, gdyż obijała jej się o kule. Marco czekał na nią na górze w 
holu. Miał na sobie beżową, skórzaną kurtkę. Za kołnierz czarnego swetra wsunął okulary aviator 
przeciwsłoneczne. 
Nieźle! 
Sabrina oddała mu teczkę i niezwykle ochoczo pokuśtykała do drzwi, które przed nią otworzył. 
Niespodziewanie zapragnęła jak najprędzej załatwić wszystkie interesy i wrócić z nim do willi. Na 
moment zatrzymała się w progu, przyglądając się szeroko otwartymi oczyma błyszczącemu 
rolls-roycebwi zaparkowanemu w portyku. 
- To jest samochód twojej matki? 
- Jeden z wielu, które posiada - odparł spokojnie, otwierając przed nią drzwiczki pasażera. - Lubi 
komfort podczas podróży. 
Limuzyny i rolls-royce'y nie były dla Sabriny niczym niezwykłym. Jej ojciec nigdy nie prowadził, 
jeśli mógł być wożony. Auto księżnej było jednak niezwykłe. Klasyczne z masywnym grillem, 
wydłużoną sylwetką i wielkim bagażnikiem z tyłu. Było wyprodukowane, zanim przemysł 

background image

72 
Merline Lovelace 
samochodowy zaczął zwracać uwagę na ekonomikę spalania i ergonomię karoserii. 
Na myśl o jeździe tym potworem po wąskich serpentynach Sabrina poczuła dławienie w gardle. Siłą 
woli uspokoiła nerwy i podała Marcowi kule. 
- Masz wystarczająco dużo miejsca? - spytał, gdy zapadła się w wielką skórzaną kanapę. 
- Wręcz za dużo. - Machnęła ponaglająco ręką. - Jedźmy już, szoferze - zażartowała. 
Turyści z różnych stron świata od wieków wspinali się do położonego na stromej skale Ravello. 
Kiedyś bryczkami ciągniętymi przez osły, teraz samochodami i autokarami. Droga pod górę jest tak 
kręta i wąska, że aby przepuścić autokar, ruch musi się cofać w jedną lub w drugą stronę. 
Oszałamiające widoki rekompensują całkowicie trud nadwerężającej nerwy podróży. Ravello ze 
względu na zapierające dech w piersiach krajobrazy przez lata przyciągało wielu artystów. Między 
innymi tak znanych jak D.H. Lawrence, który, ukryty w willi z widokiem na morze, napisał tu 
„Kochanka Lady Chatterley" czy Richard Wagner, którego utwory wystawiane są podczas 
dorocznego miejskiego festiwalu. Z wywiadu, jaki przeprowadziła Sabrina, wynikało, że na koncerty 
przyjeżdżają tu tysiące melomanów. 
W trakcie jazdy Sabrina podziwiała budzące podziw, a zarazem lęk widoki poszarpanego, skalistego 
wybrzeża, 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
73 
morza i nieba. Im byli wyżej, tym piękniejsze były krajobrazy. W końcu pokonali ostatni ostry zakręt, 
zza którego wyłoniło się miasteczko. Nad białymi domkami przylepionymi do stromego zbocza 
dominowały wieże katedry. Dachy kryte czerwoną dachówką, obficie kwitnące winorośle i drzewa 
ożywiały krajobraz jasnymi plamami koloru. Duży znak informował o zakazie wjazdu dla wszystkich 
pojazdów z wyjątkiem tych należących do gości hotelowych oraz mieszkańców. Następny kierował 
odwiedzających na parking usytuowany pod murami miejskimi. Marco minął go i skierował się na 
główny rynek. Rolls wtoczył się na wybrukowany plac, pełen kafejek, stoisk z lodami i sklepików z 
porcelaną. Hotel, który Sabrina chciała obejrzeć, znajdował się w samym historycznym centrum, 
prawie w cieniu katedry. Kiedy Marco zatrzymał auto przed główną fasadą ozdobioną łukami i 
dwiema dzwonnicami 0 dachach z czerwonej dachówki, boy hotelowy podbiegł, by otworzyć przed 
Sabriną drzwi. 
- Dzień dobry. Mają państwo rezerwację? 
- Nie - odpowiedziała łamanym włoskim. - Nazywam się Sabrina Russo i jestem umówiona z dyrekto-
rem hotelu. 
- Tak, oczywiście. Pan Donati na panią czeka - powiedział, przechodząc na angielski. Podtrzymał 
Sabrinę, gdy wysiadała z samochodu, i zaczekał na Marca, aż weźmie z siedzenia kule i teczkę. 
- Życzy pani sobie wózek inwalidzki? 

background image

74 
Merline Lovelace 
- Nie, dziękuję, poradzę sobie. 
Kiedy trzymała kule, otworzył przed nią bogato rzeźbione drzwi. 
- Proszę wejść i usiąść, a ja poinformuję pana Donatiego, że pani już jest. 
Sabrina weszła do jasnego lobby otwartego z trzech stron arkadami na dziedziniec, skąd rozciągał się 
wspaniały widok na morze. W centralnej części dziedzińca stała fontanna otoczona bujną zielenią i 
wysokimi palmami. Za Sabriną szedł Marco z teczką. 
Zdążyli zrobić tylko kilka kroków, kiedy zjawił się szczupły mężczyzna w garniturze i czerwonym 
krawacie, by ich powitać. Zatrzymał się nagle, gdy rozpoznał towarzysza Sabriny. 
- Wasza Wysokość! Nie wiedziałem... Podenerwowany wygładził krawat i ukłonił się. 
- Proszę pozwolić, że się przedstawię. Nazywam się Roberto Donati i jestem menedżerem tego hotelu. 
Poznaliśmy się kilka lat temu, kiedy otwierał pan z szacowną matką letni festiwal muzyki w Ravello. 
- Rzeczywiście. To jest pani Russo. Przyjechała obejrzeć wasz wspaniały hotel. 
Donati uścisnął dłoń Sabriny, zastanawiając się zapewne, jak amerykańska bizneswoman weszła w 
kontakty z lokalną arystokracją. 
- Napiją się państwo espresso lub cappuccino, zanim zaczniemy? 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
75 
- Może później. Czy mogę zostawić kurtkę i teczkę w biurze, gdy będziemy oglądać centrum 
konferencyjne? 
- Ależ oczywiście. Proszę mi je dać. 
Sabrina wyjęła notes i długopis, po czym oddała teczkę Donatiemu. Nim wrócił, przejrzała 
pospiesznie notatki dotyczące wymagań Global Security. 
- Proszę, oto nasze menu, plan hotelu i pomieszczeń konferencyjnych - powiedział, wręczając jej 
segregator. 
- Ja to wezmę - zaoferował się Marco. - Masz już pełne ręce. 
- Dzięki. 
Przeszli powoli z Donatim przez dziedziniec, dostosowując krok do jej możliwości. 
- Na szczęście luty jest poza sezonem - zauważył dyrektor hotelu. - Jak pisałem w mejlu, mamy wolne 
pięćdziesiąt trzy pokoje. W międzyczasie odwołano kilka rezerwacji i mamy teraz do dyspozycji 
łącznie pięćdziesiąt sześć pokoi. Otrzymałem zapewnienie z hotelu naprzeciwko, że będą mogli 
przyjąć pozostałych gości konferencji. 
- Chciałabym obejrzeć te pokoje. 
- Oczywiście. Po omówieniu planu posiłków i menu przygotuję uaktualnioną ofertę cenową, biorąc 
pod uwagę również te dodatkowe pokoje. 
- Chwileczkę. Muszę wszystko zapisać. - Sabrina zaczęła się szarpać z notesem. 
- Pozwól, że ja to zrobię - włączył się Marco. 

background image

76 
Merline Lovelace 
- Lekarz, książę, szofer, a teraz jeszcze sekretarz - uśmiechnęła się. - Jesteś bardzo utalentowanym 
mężczyzną. 
- Poczekaj, aż wystawię rachunek. - Jego ciemne oczy błysnęły w uśmiechu. 
Do licha! Potrafił ją rozbroić. Zalała ją fala ciepła. Podała Marcowi notes, dostrzegając kątem oka, że 
Donati ich obserwuje. Przyglądał im się wybałuszonymi oczyma, w których widać było 
przypuszczenie połączone z wyrachowaniem. 
Oho! Nie powinna była tu przejeżdżać stylowym rolls--royceem w towarzystwie Jego Wysokości. Na 
szczęście miała wstępną ofertę Donatiego na piśmie, więc lepiej, żeby nie próbował zawyżyć 
ostatecznej kalkulacji. Jeśli tak zrobi, Sabrina go przyciśnie. 
Po lunchu na tarasie ze wspaniałym widokiem na morze ruszyli w drogę powrotną. Podczas jazdy 
Sabrina przejrzała poprawioną ofertę Donatiego. 
-1 jak to wygląda? - spytał Marco. 
- Na pierwszy rzut oka wydaje się drogo. Muszę porównać z innymi. 
- Zadzwonię do Donatiego i dowiem się, czy może obniżyć koszty. 
-Nie! 
Jej ostra reakcja zaskoczyła go. 
- Dzięki - dodała łagodniej. - Wolę sama negocjować oferty. 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
77 
- Wybacz, chciałem tylko pomóc. 
Wzdrygnęła się na jego lodowaty ton głosu. Doktorek potrafił być ostry jak skalpel. 
-To raczej ja powinnam przeprosić. Po prostu... -zrobiła pauzę, zagryzając dolną wargę. Przez tyle lat 
dążyła z determinacją do niezależności. Nawet teraz reagowała impulsywnie na jakiekolwiek próby 
ograniczenia jej samodzielności. 
- Mój ojciec nie wierzy, że potrafię coś sama osiągnąć. Zamierzam mu udowodnić, że się myli. 
- Rozumiem. - Marco zamyślił się. - I to on nauczył cię grać w szachy? 
-Tak. 
- Muszę stwierdzić, że przecenia twój instynkt zabójcy. Mam na ten temat swoje zdanie. Po południu 
nie uda ci się ze mną tak łatwo wygrać. 
- W takim razie może podniesiemy stawkę - przyjęła wyzwanie. 
- Co proponujesz? 
- Grałeś kiedyś w rozbierane szachy? - Uśmiechnęła się, poruszając brwiami. 
Żartowała. Oczywiście. Ku jej zaskoczeniu Marco wyciągnął z kieszeni komórkę i wcisnął szybkie 
wybieranie. Rozmawiał po włosku, ale to, co zrozumiała, wystarczyło, by wprawić ją w osłupienie. 
- Spotkanie trwało dłużej, niż planowaliśmy - poinformował gospodynię. - Proszę na nas nie czekać. 

background image

78 
Merline Lovelace 
Przez chwilę słuchał, po czym odpowiedział: - Doskonale. Dziękuję. Dó zobaczenia jutro. Ciao. 
Wsunął telefon z powrotem do kieszeni i z miną drapieżcy uśmiechnął się do Sabriny. Najwyraźniej 
czekał ją interesujący wieczór. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY 
Po pierwszej partii Marco stracił jeden z mokasynów. W drugiej dostał mata. 
- Nie spotkałem się jeszcze z tak niekonwencjonalną taktyką - zaprotestował. - Poświęciłaś królową i 
skoczka, by zdobyć pionka. 
- Ale otwieram drogę laufrowi. Nie jęcz, tylko płać. Calvetti roześmiał się i zdjął drugi mokasyn. 
Rozstawili 
figury do nowej partii. Sabrina w myślach skalkulowała, ile rozgrywek musiałaby jeszcze wygrać, by 
rozebrać przeciwnika do naga. 
Skarpetki, dwie. 
Dżinsy, jedna. 
I po jednej na pasek, sweter i slipy. 
Na szczęście ustalili limit czasowy, jedną minutę na ruch. Oczekiwanie wzmogło w niej podniecenie. 
Oczekiwanie i fakt, że byli sami w willi. Siedzieli na tureckim dywanie w bibliotece. W tle sączył się 
koncert skrzypcowy Vivaldiego, na wyciągnięcie ręki stały kieliszki z winem. Ponieważ nie musiała 
już brać środków przeciwbólowych, mogła się rozkoszować wspaniałym aromatem pełnego 

background image

80 
Merline Lovelace 
czerwonego wina z winnic w Irpinia z okolic Neapolu. Zrezygnowali ze stolika i przenieśli 
szachownicę na podłogę. Sabrina siedziała oparta plecami o sofę z nogą na poduszce. Marco 
naprzeciw niej. Po kolejnym oburzającym ruchu przeciwniczki przeczesał palcami włosy, które były 
teraz w nieładzie. Sabrina miała nieprzemożną ochotę zatopić dłonie w jego czarnych poskręcanych 
falach. Albo musnąć koniuszkami palców jego brwi, albo... 
- Twój ruch. 
Przesunął gońca na A& A Sabrina zrobiła ruch pionem, rozpoczynając polowanie. 
Przegrawszy partię, oddała jedną balerinkę. Kolejna rundka zakończyła się remisem. W następnej 
pokonała go pięcioma ruchami. 
Spodziewała się, że zdejmie skarpetkę lub pasek, ale on ściągnął przez głowę sweter. 
Sabrinie zaschło w gardle. Serce zaczęło jej walić jak oszalałe, błądziła wzrokiem po jego 
umięśnionym torsie, podziwiała szerokie ramiona. 
Nim zdała sobie sprawę, że celowo ją w ten sposób zdekoncentrował, przegrała dwie kolejne 
rozgrywki. Najpierw oddała apaszkę od Versacego. Przez chwilę zastanawiała się, co zdjąć po drugiej 
porażce. Spodnie? Czerwony sweter? Rzuciła okiem na bandaż na kostce. 
- Nawet o tym nie myśl. 
Spojrzała na jego rozbawioną twarz. Przyglądał jej 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
81 
się z triumfalnym uśmiechem myśliwego, który osaczył ofiarę. 
- Bandaż to byłoby oszustwo. 
- W miłości i rozbieranych szachach wszystkie chwyty są dozwolone. 
- W takim razie. 
Jednym ruchem ręki odsunął szachownicę. Sabrina chciała zaprotestować, że nie szanuje pięknych 
zabytkowych figur, ale słowa uwięzły jej w gardle. Marco ujął ją za ramię i przyciągnął do siebie, 
kładąc na miękkim dywanie.   
- A teraz, moja piękna Sabrino, upomnę się o moją nagrodę. 
Wsunął dłoń pod jej sweter. Pod wpływem jego gorącego dotyku napięła mięśnie brzucha. Jego dłoń 
powędrowała dalej, odsłaniając jej nagie ciało. 
Chłodne powietrze połaskotało jej rozgrzaną skórę. Włoch pochylił się nad nią i zaczął delikatnie 
błądzić ustami po jej brzuchu, a następnie odsłoniętych przez skąpy biustonosz piersiach. Sabrina 
zadrżała. Niespodziewanie sweter znalazł się na podłodze. Pożądanie płonące w oczach Marca 
rozgrzało ją do czerwoności. 
- Wyobrażałem sobie ciebie nagą - wyszeptał chrapliwym głosem. - Jak jesteś pode mną, z rękami za 
głową, jak wpijasz się w moje usta. 
Pochylił się nad nią i ją pocałował. Sabrina poczuła, jak krew pulsuje jej w żyłach. Objęła go za szyję, 
po czym za- 

background image

82 
Merline Lovelace 
częła wędrować dłońmi po jego twardych ramionach, plecach, pieszcząc delikatnie linię wzdłuż 
kręgosłupa. Miał gładką skórę, pod którą czuła twarde mięśnie. Oboje ciężko oddychali. Kiedy 
rozpinał jej stanik, odzyskała na moment zdolność racjonalnego myślenia. 
- Ale... przecież jeszcze nie wygrałeś. 
- Sama mówiłaś, że wszystkie chwyty dozwolone - odpowiedział z wilczym uśmiechem. 
Po chwili biustonosz podzielił los swetra. Z twarzy Marca zniknął uśmiech. Oczy płonęły mu dzikim 
pożądaniem. Sutki Sabriny stały się twarde i nabrzmiałe, nim zdążył ich dotknąć ustami. Chwycił 
jeden zębami, przyprawiając ją o dreszcz, następnie zaczął pieścić go językiem, po czym znów 
delikatnie ugryzł, zadając jej słodką torturę. 
Przez ciało Sabriny przetoczyła się fala rozkoszy. Była rozpalona i wilgotna, gotowa na przyjęcie go, 
nim sięgnął, by rozpiąć rozporek spodni. 
Rozebrał ją w ułamku sekundy, a kiedy się podniósł, by zdjąć dżinsy, jej puls oszalał. Oblizując wargi, 
patrzyła na jego wspaniałe, umięśnione ciało, płaski brzuch, imponującą męskość. Uniosła się, chcąc 
po niego sięgnąć, ale Marco odwrócił się, by zdjąć z sofy poduszki. 
- Musimy uważać - powiedział, układając ją na miękkim. - Twoja kostka... 
- Proszę, powiedz, że masz gdzieś pod ręką prezerwatywy - jęknęła błagalnie. 
W jego oczach pojawił się wyraz rozbawienia. 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
83 
- A jak myślisz? Jestem w końcu Włochem. 
- Myślę, że powinniśmy już przestać mówić. Marco sięgnął po dżinsy i wyjął z kieszeni paczuszkę. 
Sabrina wyjęła mu ją z rąk. 
- Ja to zrobię. 
Był twardy i nabrzmiały. Tak sztywny, że gdyby nie pragnęła tak niecierpliwie poczuć go w sobie, 
wzięłaby go do ust. Był tak podniecony, że ledwie nałożyła prezerwatywę, odsunął jej ręce i położył ją 
pod sobą. 
Za pierwszym razem kochali się powoli i uważnie. Sabrina drżała, kiedy rytmicznie wchodził w nią i 
bez pośpiechu wychodził, wzmagając z każdą chwilą jej pożądanie. Czuła, jak narasta w niej 
podniecenie, jak zbliża się słodka chwila spełnienia. Pragnęła, by doświadczył jej razem z nią. Objęła 
go zdrową nogą i zacisnęła mięśnie pochwy. Marco jęknął, ale nie przyspieszył rytmu, tylko wsunął 
dłoń między ich rozpalone ciała i odnalazł kciukiem jej czułe miejsce. Sabrina eksplodowała falą 
rozkoszy tak silną, że wszystko wokół nagle stanęło we mgle. Marco wbił się w nią głębiej i 
przyspieszając uderzenia, połączył się z nią w cudownym szale spełnienia. 
Powoli świat przestawał wirować. Powietrze wróciło do płuc. Sabrina spojrzała na Marca i zaczęła się 
śmiać. 
- Niesamowite! 
- Też tak myślę. 

background image

84 
Merline Lovelace 
Za drugim razem kochali się pod prysznicem. Marco bał się, że Sabrina poślizgnie się na mokrych 
kaflach, i zdecydował, że będzie jej towarzyszył. Nalegał również, że ją namydli. Ona odwdzięczyła 
mu się tym samym i chwilę później kochali się w strugach wody. 
Trzeci raz miał miejsce po północy. Głodni, zeszli do kuchni po przekąski. Sabrina zawinięta w 
kaszmirowy płaszcz kąpielowy, on w dżinsach, bez butów. Sabrina usiadła na wysokim, obrotowym 
stołku przy barze, którego blat wykonany był z kafli we wzory przedstawiające kiście winogron i 
kosze cytryn. Marco wyjął z lodówki półmisek z zapiekanymi owocami morza, który przygotowała 
dla nich pani Bertaldi, i wstawił go do piekarnika. Czekając, aż się zagrzeje, Sabrina chrupała oliwki i 
chleb, który maczała w oliwie i occie balsamicznym. Marco otworzył butelkę wina. 
- Spróbuj. 
Wzięła w palce jędrną czarną oliwkę i podała mu do ust. 
- Mmm, dobre. 
Odstawił butelkę, umoczył kawałek chleba w occie i w oliwie, a następnie musnął nim usta Sabriny. 
Spojrzała mu w oczy i przesunęła koniuszkiem języka po dolnej wardze, zlizując kwaskowe krople. 
Wzrok Marca zatrzymał się na jej ustach. Wstał i podszedł do niej. Szlafrok, który miała na sobie, 
nieoczekiwanie zsunął się na podłogę. 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
85 
Następną rzeczą, jaką pamiętali, był dym z piekarnika i kipiące owoce morze. 
Rano Sabrina obudziła się w ramionach Marca. Stwierdziła z ulgą, że kostka prawie już nie boli, a 
opuchlizna praktycznie zniknęła. Z radością zrezygnowała z kompresu i wymieniła kule na laskę, 
którą Marco przywiózł z apteki z Positano. 
Wzięła prysznic, po czym włożyła koronkową koszulkę na ramiączkach i lekkie, wełniane spodnie od 
Ungaro, jedno i drugie w bladoniebieskim kolorze. Baletki nie bardzo pasowały do stroju, ale w jej 
sytuacji wysokie szpilki, które były jedyną alternatywą, nie wchodziły w grę. Zaraz po śniadaniu 
wyruszyli do Sorrento obejrzeć drugie centrum konferencyjne. Pełne zgiełku miasto portowe było 
znanym miejscem wakacyjnym już od czasów Pompejów. Na wysadzanych palmami ulicach 
znajdowały się liczne kafejki, przed którymi na zewnątrz wystawione były stoliki. W powietrzu czuć 
było przyjemną morską bryzę. Śródziemnomorski krajobraz tworzył egzotyczne tło dla 
bożonarodzeniowych dekoracji, które zdobiły ulice i witryny sklepów. 
Sabrina podziwiała eleganckie dziewiętnastowieczne fasady hoteli, które przyciągały turystów do 
nadmorskiego kurortu. Jednak tylko jeden dysponował wolnymi pokojami i odpowiednim zapleczem 
konferencyjnym, spełniającym wymagania jej klienta. 
Excelsior Vittoria Grand Hotel usytuowany był na klifie 

background image

86 
Merline Lovelace 
w miejscu dawnej willi Augusta. Dzięki ciekawej architekturze fin de siecle i wspaniałym widokom 
na Wezuwiusza i Zatokę Neapolitańską hotel gościł królów i królowe oraz wiele gwiazd, między 
innymi Enrica Carusa, Jacka Lemmona, Marilyn Monroe i Sophię Loren. 
Marco zatrzymał się przed okazałym portykiem i wręczył kluczyki od auta boyowi. Sabrina nauczona 
doświadczeniem z Ravello zaproponowała Calvettiemu, by wypił kawę na tarasie, a ona w tym czasie 
spotka się z asystentem kierownika hotelu.   
- Nie chcesz, żebym ci pomógł robić notatki? - spytał rozbawiony uporem Zosi Samosi. 
- Byłeś tu kiedyś na jakiejś uroczystości? 
- Kilkakrotnie - przyznał. 
- Więc idź na kawę. - Pomachała mu ręką. 
- Proszę bardzo. Zaczekam na ciebie na tarasie. Zanim poszła obejrzeć hotel, spotkała się z asystentem 
dyrektora w jego biurze. Po zwiedzeniu sal konferencyjnych i ustaleniu menu wytargowała obniżenie 
oferty wyjściowej o dziesięć procent. 
Z wypiekami na twarzy, zadowolona z odniesionego sukcesu, dołączyła do Marca na tarasie. Gdy ją 
zobaczył, wstał, zsuwając okulary przeciwsłoneczne na czubek nosa. 
- Widzę, że negocjacje się udały. -Tak. 
- Gratulacje. 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
87 
- Dwa miejsca sprawdzone, zostały jeszcze dwa. W takim tempie spokojnie zdążę przygotować 
wszystko na czas. 
- Cieszę się - powiedział, biorąc od niej teczkę. - Bałem się, że nie będziesz miała siły odbyć 
wszystkich spotkań. 
- Bez ciebie nie dałabym rady - przyznała Sabrina. -Dziękuję. 
- Cała przyjemność po mojej stronie. Jego uśmiech przyprawił ją o gęsią skórkę. -1 to jeszcze jaka - 
dodał uwodzicielsko. 
Do kolejnego miejsca, które mieli zwiedzić tego dnia, musieli się przeprawić wodolotem na wyspę 
Capri. Podobnie jak Sorrento, już w czasach starożytnych Greków, było to popularne miejsce 
wakacyjne. Skaliste klify schodziły stromo do lazurowej zatoki, w której usytuowane były liczne 
hotele zarówno na poziomie morza, jak i na skarpie. Sabrina była kiedyś na Capri w słynnej Błękitnej 
Grocie. Chętnie odwiedziłaby ją ponownie, ale nie mieli czasu na rejs wokół wyspy po wzburzonych 
falach. Umówiona była na spotkanie z menadżerem położonego wysoko na klifach hotelu o drugiej. 
Marco towarzyszył jej podczas wjazdu kolejką na górę, po czym zgodził się uprzejmie zaczekać na nią 
w kawiarni na Piazza Umberto. Sabrina tym razem nie odniosła sukcesu w negocjacjach i prawie 
pożałowała, że nie zabrała ze sobą dodatko- 

background image

88 
Merline Lovelace 
wego działa armatniego w osobie Jego Wysokości. Mimo wszystko wróciła z ofertą, która była 
znacznie niższa od tej z hotelu w Ravello. 
- Szkoda - powiedziała do Marca, kiedy wracali wodolotem do Sorrento. - Zdecydowanie bardziej 
podobał mi się ośrodek w Ravello. Mieli duże komfortowe sale i nowoczesny sprzęt audiowizualny. 
Jak będę miała wszystkie oferty, zadzwonię do Donatiego i spróbuję wynegocjować pięcioprocentową 
obniżkę. 
Wsunęła dokumenty do teczki i odprężyła się, wsłuchując się w terkot silnika statku i szum fal i 
czerpiąc radość z bliskości Marca. Rolls-royce czekał na nich na parkingu w porcie. 
- Jak kostka? - spytał Marco, otwierając przed Sabri-ną drzwi auta. 
- Dobrze. 
- Wytrzymasz jeszcze jeden przystanek? 
- Jasne. A gdzie? 
-Matka zażądała, żebym cię przywiózł na obiad -przypomniał jej, uśmiechając się krzywo. - Jeśli nie 
masz siły, mogę odwołać naszą wizytę. 
- Dam radę. 
- Jesteś pewna? Kocham moją matkę, ale czasami bywa absorbująca. 
- Zaufaj mi. Już w młodym wieku nauczyłam się nie poddawać, kiedy próbowano mnie zdominować i 
przytłoczyć. 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
89 
Zajął miejsce za kierownicą i spojrzał na nią w zamyśleniu, zapinając pas. 
- Musisz mi opowiedzieć o swoim ojcu. 
- Może kiedyś. 
Ale nie teraz, kiedy słońce wędrowało ku morzu i nad górami zapadał wczesny grudniowy zmierzch. 
Teraz pragnęła podziwiać spektakularne widoki znad Zatoki Neapolitańskiej, ciesząc się 
towarzystwem intrygującego mężczyzny. 
- Lepiej ty mi opowiedz o swoim ojcu. Chciałabym się czegoś dowiedzieć o waszej rodzinie, nim 
poznam twoją matkę. 
- Ojciec zmarł, kiedy miałem cztery lata. Prawie go nie pamiętam. Mam siostrę Annę Marię. Jest 
artystką. Rzeźbi głównie w brązie. Mieszka w Paryżu z mężem, który również jest artystą. Być może o 
nim słyszałaś. Etienne Girard. 
- Tak! Byłam na jego wystawie kilka lat temu. Jego ęzeźby są bardzo... hm... interesujące. 
- Rzeczywiście - przytaknął, uśmiechając się. - Zupełnie nie potrafię zrozumieć przesłania 
zamkniętego w instalacjach z zardzewiałej stali i neonówek. 
- A matka? 
- Ach, mama. - Jego uśmiech stał się ciepły, a przy tym smutny. - Jest z pochodzenia neapolitanką. W 
jej żyłach płynie krew Greków, Rzymian, Bizantyjczyków, Normanów i Burbonów. Jej ojciec walczył 
przeciwko niemieckiej 

background image

90 
Merline Lovelace 
okupacji podczas drugiej wojny światowej. Brał udział w wyzwoleniu miasta w tysiąc dziewięćset 
czterdziestym trzecim roku. Później został wybrany do parlamentu. Zamordowała go camorra, 
ponieważ walczył ze zorganizowaną przestępczością. 
Rodzina Marca musiała wiele wycierpieć, jak rodzina Kennedych, pomyślała. 
- Po jego śmierci matka kontynuowała walkę. Działała w parlamencie, dopóki nie poznała mojego 
ojca. Po ślubie zaczęła wykorzystywać tytuł i nazwisko, pomagając w wielu słusznych sprawach. 
- Musi być niezwykłą kobietą. 
- Masz rację, jest. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY 
Podczas drogi Marco wyjaśnił Sabrinie, że rodzinnym gniazdem książąt San Giovanni był zamek na 
wzgórzu na północ od Neapolu. Pierwszy książę otrzymał tytuł w tysiąc pięćset dwudziestym trzecim 
roku w zamian za ochronę bogatego, handlowego portu. Obecnie siedzibą rodziny jest pałac 
znajdujący się w centrum miasta. 
Marco cierpliwie przebijał się przez uliczne korki. Sabrinie nie przeszkadzało wolne tempo jazdy. 
Wykorzystała okazję, by się przyjrzeć potężnej fortecy strzegącej portu. Zamek wzniesiony przez 
Andegawenów w trzynastym wieku i rozbudowany w późniejszym okresie przez Hiszpanów służył 
przez wiele stuleci za królewską siedzibę. 
Z zaciekawieniem oglądała mijane Quartieri Spagnoli, słynną dzielnicę hiszpańską założoną przez 
hiszpańskich żołnierzy w siedemnastym wieku. Gęsto zaludniona, tętniąca życiem była kwintesencją 
Neapolu. Wysokie, otynkowane kamieniczki były ciasno stłoczone, tak że balkony budynków z jednej 
strony ulicy prawie dotykały tych z drugiej, niemal nie dopuszczając słońca. Na wielu balko- 

background image

92 
Merline Lovelace 
nach łopotało na wietrze pranie. Do chaotycznego obrazka dodatkowe zamieszanie wprowadzały 
rozwieszone nad wąskimi uliczkami kolorowe dekoracje świąteczne. 
Sabrina zwróciła uwagę na grupę robotników rozwieszających banery reklamujące sylwestrowy 
pokaz fajerwerków i koncert rockowy. 
- Założę się, że musi tu być niezła zabawa w sylwestrowy wieczór - zauważyła. 
Marco spojrzał kątem oka w gąszcz ciemnych uliczek. 
- To nie jest miejsce na nocne spacery, a już na pewno nie w sylwestra. Niektórzy neapolitańczycy 
podtrzymują w ten szczególny wieczór tradycję wyrzucania mebli przez okno na znak, że są gotowi na 
nowy początek. 
- Żegnaj, stary, witaj nowy. 
- Dokładnie. - Przejechał przez rondo i skręcił w szeroki bulwar. - Mamy jeden zwyczaj, który może 
cię zainteresować. Uważa się, że noszenie w sylwestra czerwonej bielizny przyniesie szczęście.   
Uśmiechnął się szelmowsko. - Chętnie obejrzałbym cię w czerwonej bieliźnie. A potem jeszcze 
chętniej bym ją z ciebie zdjął. 
- W takim razie będę się musiała wybrać na zakupy. -Roześmiała się. - Po czerwone majteczki, no i 
suknię na bal u twojej matki. Oczywiście, o ile uda mi się zmienić rezerwację biletu. 
- Nie będzie z tym problemu. 
- My też mamy w Stanach pewien zwyczaj - powiedziała. 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
93 
Bulwar zamykała wspaniała katedra barokowa, górując nad linią dachów. 
- Pamiętasz fasolę z czarnymi oczkami w Nowy Rok z czasów, kiedy mieszkałeś w Nowym Jorku? 
- Pamiętam, że ciągle były mecze futbolu, a raczej tego, co wy, Amerykanie, nazywacie futbolem. 
- A noworoczne postanowienia? Podejmujecie je, a potem tak jak my ich nie dotrzymujecie? 
- To typowo amerykański zwyczaj. - Rzucił jej szybkie spojrzenie. - A ty masz już jakieś 
postanowienie na nadchodzący rok? 
- Jeszcze nie. Muszę się zastanowić. 
Sabrina nie myślała długo. Nawet gdyby wymieniła bilet, zyskałaby zaledwie kilka dni. Marco miał 
być w Rzymie piątego stycznia, a ona jak najprędzej powinna wrócić do Stanów, by przygotować 
ofertę dla Global Security. Postanowiła, że nie będzie myślała o tykającym zegarze. Dobrze 
wykorzysta czas, który jej pozostał. Obejrzy ostatnie centrum konferencyjne, naje się smakołyków 
przygotowywanych przez signorę Bertaldi, pójdzie na bal i będzie się kochać z przystojnym doktorem 
rano, w południe i w nocy. Z tym słodkim postanowieniem wyjrzała przez okno, podziwiając jasny 
księżyc wschodzący ponad iglicą katedry. 
Sabrina zakochała się w Palazzo d'Calvetti od pierwszego wejrzenia. 

background image

94 
Merline Lovelace 
Trzypiętrowy budynek o fasadzie z ośmiu przęseł miał na każdym piętrze okna o innych 
obramowaniach i naczółkach. Widoczne były wpływy architektury mauretańskiej i włoskiego 
renesansu. Wzdłuż całej długości fasady biegł gzyms zwieńczony rzeźbami przedstawiającymi 
świętych. 
Marco zaparkował samochód w głównym portyku o imponujących marmurowych kolumnach i 
poprowadził Sabrinę po schodach do wejścia. Drzwi otworzył im kamerdyner, który serdecznie 
powitał Jego Wysokość. 
- Dziękuję, Phillippo. To mój gość, pani Russo. Mężczyzna w osłupieniu zamrugał powiekami, 
szybko 
jednak zamaskował zdziwienie. 
- Buona sera. 
Sabrina przyzwyczaiła się już do tego, jak reagowali na jej widok znajomi Marca, i odpowiedziała z 
uśmiechem: 
- Buona sera. 
- Matka jest w salonie? - spytał Calvetti. 
- Tak, Wasza Wysokość, ale prosiła, bym ją powiadomił, gdy przyjedziecie, to zejdzie na dół. 
Kamerdyner przycisnął dzwonek interkomu. Sabrina w międzyczasie zaczęła się rozglądać po holu o 
beczkowym sklepieniu, ozdobionym majolikowymi, ręcznie malowanymi kafelkami. Pomieszczenie 
podzielone było pośrodku imponującymi schodami, których bliźniacze ramiona boczne biegły 
spiralnie na piętra. 
Sabrina pochłonięta podziwianiem bogactwa detali architektonicznych usłyszała trzaśnięcie drzwi na 
drugim 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
95 
piętrze. Chwilę później zobaczyła szczupłą kobietę o siwych włosach w eleganckich spodniach i w 
swetrze z kołnierzem z futra norek. 
- Marco! 
- Buona sera, mama. - Calvetti pochylił się, cmokając damę w oba policzki. - Come stdi 
- Bem. Multo bene. 
Na pierwszy rzut oka było widać łączące tych dwoje szczere przywiązanie. Kiedy księżna odwróciła 
się do gościa, serdeczny uśmiech zniknął z jej twarzy. 
- Modre del Dio! 
Sabrina powstrzymała westchnienie. 
- Moja matka donna Maria di Chivari Calvetti - przerwał Marco niezręczną sytuację. - Mamo, poznaj 
mojego gościa, pannę Sabrinę Russo. 
- Proszę wybaczyć, że tak się pani przyglądałam -przeprosiła księżna ze śpiewnym angielskim 
akcentem. -Jesteś uderzająco podobna... 
- Do Gianetty - dokończył spokojnie jej syn. - Na pierwszy rzut oka też odniosłem takie wrażenie. Ale 
przekonasz się, podobnie jak ja, że to tylko iluzja. 
Na twarzy matki pojawił się dziwny grymas, który tak szybko zniknął, że Sabrina nie potrafiła 
odgadnąć, co mógł oznaczać. Bez trudu natomiast zrozumiała aluzję księżnej. 
- Przyznam, że byłam zaskoczona, gdy syn mi powiedział, że ma gościa. - Zmierzyła Sabrinę 
surowym spojrzeniem. - Czy doszła już pani do siebie po wypadku? 

background image

96 
Merline Lovelace 
Pytanie było uprzejme, ale sposób, w jaki księżna zaakcentowała słowo „wypadek", nie pozostawiał 
wątpliwości interpretacyjnych. 
Dobry Boże! Czyżby myślała, że Sabrina umyślnie spadła ze skarpy, by usidlić jej bogatego, 
przystojnego syna? A może jakaś kobieta kiedyś już tego próbowała? Będzie musiała potem spytać 
Marca. 
- Jest coraz lepiej, Wasza Wysokość. Pani syn wspaniale się mną zajął. - Miała ochotę dodać, że jego 
podejście do pacjenta korzystnie ewoluuje z każdym dniem, ale się powstrzymała. 
-Nie wątpię. 
Księżna po królewsku skinęła głową i minąwszy klatkę schodową, poprowadziła ich do zachodniego 
skrzydła pałacu. 
- Nie miałam pewności, czy będzie pani w stanie wejść na piętro, więc kazałam podać przystawki w 
zielonym salonie, jest na parterze. Po drugiej stronie jest łazienka. Pewnie będzie pani chciała 
skorzystać. 
- Tak, dziękuję. 
- Zaczekamy na ciebie w salonie - powiedział Marco. - Trzecie drzwi po lewej. 
Sabrina pospiesznie poprawiła włosy i nałożyła błyszczyk na usta. Idąc, liczyła mijane pokoje. 
Pierwszy wyglądał jak pałacowa zbrojownia przekształcona w muzeum. Wspaniałe okazy starej broni 
wyeksponowane były w zamkniętych szklanych gablotach. Drugi z witrynami zapeł- 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
97 
nionymi oprawionymi w skórę teczkami z dokumentami przypominał gabinet. Jej wspólniczka 
Devon, miłośniczka historii, westchnęłaby z zachwytu na widok zabytkowych, pachnących stęchlizną 
woluminów. 
- Co ty w ogóle o niej wiesz? 
Usłyszała przez uchylone drzwi ostry głos księżnej. 
- Wystarczająco dużo. 
Rozmowa toczyła się po włosku, na tyle jednak wyraźnie, że Sabrina większość rozumiała. W tym 
momencie zdała sobie sprawę, że gumowe podeszwy jej baletek wytłumiają odgłos jej kroków.   
- Twierdzisz, że przyjechała do Włoch służbowo? 
- Jej firma zajmuje się organizacją wyjazdów dla biznesmenów. Szuka tu dla jednego z klientów 
ośrodka konferencyjnego. 
Najwyższy czas dać znać o swojej obecności, pomyślała Sabrina. Uniosła laskę, chcąc zastukać do 
drzwi, ale powstrzymała ją uwaga księżnej. 
- Jeśli tylko połowa informacji, które moja sekretarka znalazła o tej kobiecie w internecie, jest 
prawdziwa, to zapewniam cię, że nie szuka tu jedynie miejsca na sympozjum. 
- Co chcesz przez to powiedzieć? 
- Jest córką Dominica Russo, amerykańskiego giganta telekomunikacyjnego. Wsadził ją do zarządu 
rodzinnej fundacji zajmującej się działalnością charytatywną, po czym zaraz ją wyrzucił. Mówi się, że 
ją wydziedziczył. Zostawił bez grosza przy duszy. 

background image

98 
Merline Lovelace 
- Ach, to dlatego tak bardzo jej zależy na pracy. 
- Być może. Nie uważasz, że to wyjątkowy zbieg okoliczności, że spadła właśnie tobie prosto pod 
koła? 
Sabrina usłyszała wystarczająco dużo. Głośno stukając laską o podłogę, weszła do salonu. 
Marco stał przy barku, na którym znajdował się bogaty wybór butelek z alkoholami, w ręku trzymał 
srebrny shaker do martini. Matka siedziała w fotelu z wysokim oparciem. Na jej twarzy pojawił się 
wyraz zakłopotania, który natychmiast zniknął. Sabrina uśmiechnęła się do niej śmiało. 
- Pani informacje są prawdziwe, księżno. Z wyjątkiem jednej. Mój ojciec nie wyrzucił mnie z zarządu 
Russo Foundation. Sama odeszłam. Robisz martini? - zwróciła się beztrosko do Marca. - Jeśli tak, dla 
mnie poproszę z dwiema oliwkami. 
-Oczywiście - odpowiedział, spoglądając na nią z aprobatą. 
- Przepraszam, jeśli panią obraziłam - odezwała się chłodno starsza dama. - Chodzi mi wyłącznie o 
dobro mojego syna. 
- Rozumiem, Wasza Wysokość. Bez urazy. 
- Sam potrafię o siebie zadbać - rzucił, przeciągając sylaby, i podał matce martini. - Dziękuję za 
troskę. 
Księżna cichutko prychnęła. 
Podczas obiadu, który podano w oranżerii z widokiem na miasto nocą, Sabrina odprężyła się. 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
99 
- Była pani już kiedyś wcześniej w tej części Włoch? - zainteresowała się księżna. 
- Raz, kiedy studiowałam na uniwersytecie w Salzburgu. Moja współlokatorka była na wydziale 
historii. W jeden weekend pojechałyśmy zwiedzić Pompeje i Herculaneum. 
- Więc nie znasz Neapolu? 
- Nie, Wasza Wysokość. 
- Mów do mnie donna Maria. 
Sabrinie zadrgały usta na królewską komendę. 
- Będzie mi miło. Proszę zwracać się do mnie po imieniu. 
- Mamy w galerii obraz Lorenza de Caro. Przedstawia Neapol z początków osiemnastego wieku. 
Pokażę ci po obiedzie. 
Reszta wieczoru minęła na uprzejmej rozmowie na temat studiów Sabriny w Salzburu i jej obecnej 
pracy. Dopiero kiedy księżna zabrała ją do galerii, zostawiwszy Marca w gabinecie, by jej pomógł w 
sprawie ważnego dokumentu, Sabrina odgadła, że za zaproszeniem stał ukryty motyw. 
Obraz był niewielki. Trzydzieści na czterdzieści pięć centymetrów, ale tak nasycony światłem i 
barwami, że przyciągał wzrok. Zapatrzona w pełną szczegółów scenę z dwumasztowym żaglowcem 
przycumowanym do kei przy fortecy prawie nie usłyszała cichego pytania donny Marii. 
- Co ci powiedział mój syn o swojej żonie? 
- Tylko że zginęła w wypadku na morzu. Jeśli będzie 

background image

100 
Merline Lovelace 
chciał, bym wiedziała więcej - dodała znacząco - sam mi 
0 tym opowie. 
- Jesteś dyskretną młodą kobietą. - Księżna uniosła brwi. 
- Staram się. 
- W takim razie będę z tobą szczera. Bardzo kocham mojego syna i nie chciałabym, żeby znów został 
zraniony. 
- Nie zamierzam go skrzywdzić. 
- Nierozmyślnie, być może. - Księżna zmarszczyła brwi i przez chwilę uważnie studiowała twarz 
gościa. -To niezwykłe podobieństwo do Gianetty... 
- Nie może być aż tak uderzające - odburknęła ze złością. 
- Chodź, sama się przekonasz. 
Donna Maria zabrała Sabrinę do przeciwległego skrzydła galerii, w którym znajdowały się portrety 
kobiet 
i mężczyzn w strojach z epoki, począwszy od średniowiecza. Kardynałowie, księżniczki, książęta i 
księżne w diademach i czerwonych królewskich pelerynach. 
- To moi rodzice. - Zatrzymała się przed portretem smukłej blondynki i mężczyzny o srogim 
spojrzeniu, ubranego w mundur ozdobiony licznymi medalami. - A tu ja i mój mąż w ślubnych 
strojach. 
Portrecista przedstawił młodych małżonków tuż po ślubie. W oczach donny Marii dawało się dostrzec 
miłość i oddanie, a na twarzy jej męża malowała się duma, kiedy na nią patrzył. 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
101 
- Wyglądacie na bardzo szczęśliwych. 
- Bo byliśmy szczęśliwi - powiedziała księżna łagodnie. Wpatrywała się w portret przez dłuższą 
chwilę, nim przeszły do następnego. Przedstawiał on księżną siedzącą na ławce w parku z dwójką 
stojących przy niej dzieci. 
- To Marco w wieku ośmiu lat i jego siostra Anna Maria w wieku sześciu lat. A to Gianetta - 
poinformowała księżna sztywnym tonem. - Marco kazał namalować ten obraz wkrótce po ich ślubie. 
W odróżnieniu od pozostałych obraz miał mniej formalny charakter. Przedstawiał młodą, roześmianą 
kobietę z rozwianymi od wiatru włosami, stojącą za sterem jachtu. Kolory były żywe, pociągnięcia 
pędzla śmiałe, dominowała intensywna gra światłocieni. 
Sabrina z zakłopotaniem przysunęła się bliżej, żeby się lepiej przyjrzeć. Miała wrażenie, jakby 
patrzyła na własną podobiznę z okresu wczesnej młodości. Włosy, oczy, podbródek. .. Nic dziwnego, 
że wszyscy z otoczenia Marca tak reagowali na jej widok. 
- Była piękna - zauważyła księżna, nie kryjąc goryczy. - Tak piękna i czarująca, i tak 
nieprzewidywalna, że każdy zawsze znajdował usprawiedliwienie dla jej nieodpowiedzialnego 
zachowania. Każdy, poza mną. Nigdy nie potrafiłam... jej wybaczyć, że uczyniła z życia mojego syna 
piekło. 
Aha. Nowe informacje, których się nie spodziewała. Donna Maria nie dała jej czasu na zastanowienie. 

background image

102 
Merline Lovelace 
- Czy między tobą i Gianettą istnieje inne podobieństwo poza fizycznym? - zaatakowała. - Czy 
historie, które moja sekretarka przeczytała o tobie w internecie, są prawdziwe? 
Oczy Sabriny zwęziły się. 
- Nie powinna pani wierzyć wszystkiemu, co o mnie piszą. 
Donna Maria nie dała się zbyć. 
- Która historia nie jest prawdziwa? Że uwiodłaś syna szejka? Że lubisz huczne imprezy w nocnych 
klubach Nowego Jorku, Buenos Aires i Londynu? 
Opadła zasłona, rękawica została rzucona, pomyślała Sabrina smutno. 
- Przykro mi, Wasza Wysokość. - Wzruszyła niedbale ramionami. - Dawno już przekroczyłam wiek, 
kiedy musiałam się tłumaczyć z mojego postępowania. Pani czy komukolwiek innemu. Dołączmy do 
Marca na kawę. 
Sabrina czuła się już na tyle dobrze, że Marco zwrócił matce rolls-roycea i mogli się przesiąść do 
ferrari. Sportowa maszyna z mocnym silnikiem pokonała dystans z Neapolu na wybrzeże w czasie 
krótszym niż godzina. 
Przez większość drogi Sabrina milczała. Była bardziej roztrzęsiona rozmową z księżną, niż się do tego 
przyznawała. Jej bujna przeszłość zaczynała się na niej mścić. Szalone przyjęcia, namiętne romanse... 
Nie mogła zaprzeczyć prawdzie. 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
103 
Zaczęła się zastanawiać, czy donna Maria opowiedziała synowi pikantne historie, które o niej 
usłyszała. Marco w każdym razie nic nie dał po sobie poznać. Ani kiedy niósł ją do sypialni, ani kiedy 
tulił w ramionach, ani kiedy całował. 
Sabrinę ogarnął nagły i intensywny ogień wewnętrzny. Wiedziała, że jest w niebezpieczeństwie. 
Nigdy wcześniej nie czuła czegoś podobnego. Nie wrzała w niej tak krew. Z każdym oddechem coraz 
bardziej pragnęła tego mężczyzny. Cudem znajdowała w sobie siłę, by się wyrwać z jego ramion. 
- Twoja matka pokazała mi portret Gianetty. Była piękna i taka pełna życiowej energii. 
- To prawda - odparł prosto. - Kochałem ją z prawdziwą, młodzieńczą pasją. 
Sabrina również poznała smak namiętności. Wiele razy, ale jeszcze nigdy nikogo prawdziwie nie 
kochała. Nie taką miłością, jaką opisywał Marco. 
W głębi serca wiedziała, że mogłaby pokochać księcia. 
Kiedy rozważała tę niepokojącą myśl, Marco zaczął rozpinać jej żakiet. 
- Zauroczyłaś mnie - wyszeptał po włosku, pochylając się i całując ją w usta, w brodę, szyję, 
zanurzając twarz między jej piersiami. - Przy tobie znów czuję, że żyję. 

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY 
- Powiedział tak? - Na twarzy Caroline filmowanej przez internetową kamerę pojawiło się 
rozbawienie. 
- Po włosku nie brzmiało to tak ckliwie. 
Sabrina poprawiła się, układając wygodniej notebook na kolanach. Marco poszedł wziąć prysznic, a 
ona w tym czasie postanowiła jeszcze chwilę poleniuchować. Po nocnych harcach nie miała pewności, 
czy w ogóle będzie miała siłę wstać z łóżka. 
Nim włączyła komputer i odpaliła internet, zarzuciła na siebie koszulę Marca. Czuła teraz na sobie 
zapach jego wody kolóńskiej wymieszany z zapachem ich rozkoszy. 
- Na pewno nie będziesz miała nic przeciwko temu, jeśli zostanę we Włoszech do czwartego stycznia? 
Nie mogę zmienić biletu na wcześniejszy termin. - Miał to być ostatni dzień spędzony z Markiem, nim 
wyjedzie do Rzymu. Sabrina odepchnęła od siebie smutne myśli. Mieli jeszcze przed sobą sylwestra i 
Nowy Rok, i... 
Caroline przerwała jej rozmyślania. 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
105 
- W takim razie ja wrócę trzeciego. Prześlij mi zebrane wyceny, ja zrobię to samo. Porównamy je i po 
powrocie do Stanów przygotujemy ostateczną ofertę. 
- Jasne. Zostało do sprawdzenia jeszcze tylko jedno miejsce. Pojedziemy tam dziś. Potem muszę się 
wybrać na wielkie zakupy. 
- Po co? 
- Po wieczorową suknię. 
- Wybierasz się na bal? 
- Tak, idziemy na sylwestrowe przyjęcie. 
- Jak zamierzasz tańczyć ze skręconą kostką? Sabrina uniosła nogę i przyjrzała się jej badawczo. 
- Opuchlizna zeszła. Znów widzę kości. Skóra nadal jest fioletowa, ale co mi tam. Sama zobacz. - 
Przekręciła laptop, kierując kamerę na stopę. - Poza tym już mnie nie boli - dodała, poruszając 
palcami. - Jeśli będę dziś ostrożna, jutro powinnam dać radę zatańczyć przynajmniej jednego walca. 
Chociaż... 
Odwróciła z powrotem notebook i dostrzegła na monitorze odbicie własnej skrzywionej twarzy. 
- Miałam duże wątpliwości, czy powinnam iść na bal po poznaniu wczoraj Jej Wysokości. 
- Dlaczego zmieniłaś zdanie? 
- Ze względu na Marca. Kiedy chce, potrafi być bardzo przekonywający. 
Caroline uśmiechnęła się, choć na jej twarzy nadal rysowało się powątpiewanie. 

background image

106 
Merline Lovelace 
- Z tego, co mi opowiedziałaś, jego matka wygląda na osobę z charakterem. 
-1 taka jest. 
Caroline zagryzła dolną wargę. 
- Przez większą część życia walczyłaś o wyzwolenie się spod władzy apodyktycznego ojca. Jesteś 
pewna, że chcesz rozpocząć nową wojnę? 
- To jednorazowa potyczka. Pójdę na przyjęcie z moim przystojnym księciem-lekarzem, a potem 
każde z nas ruszy w swoją stronę. 
Sabrina poczuła w sercu niepokojące ukłucie i wzdrygnęła się. 
- Ucichł szum prysznica. Muszę kończyć. Powinnam się ubrać i zaraz ruszamy w drogę. Prześlę ci 
wszystkie kosztorysy po dzisiejszej wizycie. 
- Zgoda. Dostaniesz dane z Hiszpanii, jak tylko wyceny będą gotowe. 
- Ciao. 
Zakończyła wideokonferencję i wstukała nowy adres internetowy. Musi dopłacić sto osiemdziesiąt 
dolarów za zmianę taryfy i dodatkowo karę stu dolarów za zmianę biletu. Dodając do tego suknię i 
niezbędne akcesoria, będzie to wyjątkowo drogi przystanek w jej podróży. Ponieważ nie były to 
wydatki służbowe, Sabrina powinna je pokryć z prywatnego konta. Na szczęście nim odeszła z Russo 
Foundation, zgromadziła spore oszczędności. 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
107 
Marco wyszedł z łazienki w momencie, gdy płaciła za nowy bilet. 
- Gotowe. Zmieniłam... - zaniemówiła w pół zdania na widok nagiego, wspaniale zbudowanego 
mężczyzny z ręcznikiem na biodrach. 
Miał umięśnione uda i silne łydki. Na torsie porośniętym czarnymi włoskami błyszczały kropelki 
wody. Opalony na jasny brąz z krótkimi czarnymi, kręconymi włosami mógłby złamać serce każdej 
kobiecie od Neapolu po Nepal. 
- Powinieneś był mnie ostrzec, że tak wyglądasz, zanim tu wszedłeś. O mało nie połknęłam z wrażenia 
własnego języka. 
- Pokaż, sprawdzę, czy jest na miejscu. - Podszedł do niej, zrzucając ręcznik, po czym zdjął z Sabriny 
koszulę. 
Laptop został odstawiony na nocny stolik. Kołdra ześlizgnęła się z łóżka na podłogę. Marco położył 
Sabrinę, a sam położył się na niej. 
- Otwórz usta i powiedz „a...". 
- To było bardzo dokładne badanie - wysapała Sabrina, chwytając z trudem powietrze. - Mógłbyś 
zostać moim osobistym lekarzem. 
Marco ułożył się na boku i oparł głowę na ręku. Chryste, jaka ona jest piękna, pomyślał. Jej jasne 
włosy, piękne, zgrabne ciało. Ta niezwykła kobieta dawała mu rozkosz, zaspokojenie, a jednocześnie 
podsycała w nim pragnienie. 

background image

108 
Merline Lovelace 
- Byłoby mi trudno przyjeżdżać do ciebie na wizyty domowe do Stanów. Dobrze, że zostałaś we 
Włoszech - powiedział, uśmiechając się. Nagle pomysł przybrał formę. Popatrzył na nią w 
zamyśleniu. Na jej nabrzmiałe od pieszczot usta i pocałował ją. 
- Dlaczego nie zostaniesz na dłużej? 
- Chciałabym, ale mam pracę. 
Marco ujął w palce kosmyk jej jasnych włosów i zaczął się nim bawić. Kilka dni temu przyjechał tu, 
by się zrelaksować i odpocząć dcl pracy. Niespodziewanie zjawiła się w jego życiu ta kobieta. Spędzili 
ze sobą niecały tydzień i teraz kiedy na nią patrzył, wiedział, że pragnie czegoś więcej. 
- Skoro twoja firma organizuje wyjazdy służbowe dla biznesmenów do Europy - zaczął powoli - ze 
względów finansowych powinnaś rozważyć założenie oddziału tu za oceanem, powiedzmy w 
Rzymie. 
Śmiejąc się, cmoknęła go w tors. 
- To z pewnością ułatwiłoby mojemu osobistemu lekarzowi domowe wizyty. Teraz jednak sugeruję, 
byśmy odłożyli lekarskie konsultacje na później. Musimy ruszać do pracy. 
Marco nie ciągnął tematu, ale pomysł zatrzymania Sabriny w Rzymie coraz silniej zaczął się 
zagnieżdżać w jego głowie. 
Jechali do kurortu położonego około czterdziestu kilo- 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
109 
metrów na południe od Salerno, by obejrzeć ostatnie centrum konferencyjne. Villa d'Este znajdowała 
się na wcinającym się w morze skalistym cyplu. Ośrodek był nowy, przeznaczony dla gości, którzy 
chcieli uniknąć zgiełku i tłoku znanych turystycznych miejscowości. Miał profesjonalnie wyposażone 
zaplecze konferencyjne i ceny porównywalne z oferowanymi we wcześniej oglądanych obiektach. 
Sabrina była jednak prawie zdecydowana, by skreślić go z listy. 
- Jest za bardzo na uboczu i dojazd jest trudny - zauważyła. 
Marco zwolnił, gdyż jadąca przed nim ciężarówka wyrzucała z siebie kłęby ciemnego dymu, 
całkowicie zasłaniającego widoczność. 
- Dobrze, że sprawdziliśmy. Na zdjęciach wszystko wyglądało idealnie. 
- Który z obiektów najbardziej ci się spodobał? Sabrina zajrzała do notatek 
- Ravello, ale ich oferta cenowa zdecydowanie przewyższa Sorrento i Capri. Wczoraj wysłałam mejla 
do Donatiego z prośbą, by zrewidował koszty cateringu. 
Marco tym razem nie zaproponował swojej pomocy w negocjacjach z Donatim. Raz popełnił błąd, 
wtrącając się, i dostał za swoje. Z drugiej strony wiedział, że wystarczyłby jeden jego telefon, by 
rozwiązać problem. 
Cała ta sytuacja męczyła go. Nie potrafił siedzieć z założonymi rękoma i przyglądać się, jak ktoś inny 
podejmuje 

background image

110 
Merline Lovelace 
za niego decyzje. Był szefem wysoko wyspecjalizowanego zespołu neurochirurgów i cieszył się 
niekwestionowanym autorytetem. Codziennie bez wahania podejmował decyzje dotyczące ratowania 
życia. Oprócz stanowiska ordynatora oddziału neurochirurgii, zasiadał w Radzie Międzynarodowego 
Pediatrycznego Zrzeszenia Neurochirurgów oraz w Radzie Instytutu Radioterapii. Wykorzystywał 
swoje nazwisko i pozycję do wspierania licznych akcji charytatywnych. Dzięki szerokiej działalności 
miał wpływy na południu Włoch i w Rzymie. 
Na prośbę Sabriny pozostał w cieniu, gdy spotykała się z przedstawicielami ośrodków 
konferencyjnych na Capri, w Sorrento i w Villa d'Este. Zaakceptował jej dążenie do samodzielności, 
niemniej jednak jego duma została urażona. Amerykanka zachowywała się bezsensownie, nie chcąc 
przyjąć od niego pomocy. Jadąca przed nimi ciężarówka wypuściła kolejny kłąb czarnego dymu. 
Przeklinając pod nosem, Marco wysunął się nieznacznie na przeciwległy pas i natychmiast musiał się 
cofnąć, gdyż z naprzeciwka ciągnął długi sznur samochodów. 
- Jak tak dalej pójdzie, to będziemy jechać w oparach spalin aż do Salerno. 
Jego pełna irytacji uwaga przyciągnęła spojrzenie siedzącej obok kobiety. Sabrina wcisnęła notatki do 
teczki i uśmiechnęła się. 
- Już to mówiłam, ale powiem jeszcze raz. Bardzo do- 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
111 
ceniam, że zgodziłeś się być przez tydzień moim szoferem. 
Marco nie chciał jej wdzięczności. Pragnął jej. Im więcej myślał o zatrzymaniu jej we Włoszech, tym 
większa narastała w nim determinacja. Najpierw musiał jednak przygotować ku temu grunt, a jadąca 
przed nimi ciężarówka ziejąca spalinami nie stwarzała sprzyjających okoliczności. Dostrzegł brązowy 
znak informujący o skręcie do miejsca, gdzie znajduje się zabytek. 
- Zwiedziłaś świątynię Posejdona w Paestum? 
- Nie. 
- Szkoda ją ominąć, skoro jest tak blisko. 
- Nie mamy czasu na zwiedzanie. Jest już trzecia, a jesteśmy kilka godzin drogi od domu. 
Marco zwolnił, ostro skręcając w boczną drogę. 
- To nam nie zabierze dużo czasu. 
Sabrina zdusiła w sobie rozdrażnienie. Po tym, jak cierpliwie woził ją we wszystkie wskazane 
miejsca, nie wypadało jej teraz odmówić. 
Przez cały czas nie potrafiła jednak przestać myśleć, ile jej jeszcze pozostało do zrobienia. Na liście 
priorytetów pierwsze miejsce zajmowało uporządkowanie notatek i przesłanie ich do Caroline. Kiedy 
otrzyma z Hiszpanii dane od przyjaciółki, powinna jak najpilniej przygotować analizę porównawczą 
ofert. A jutro przed balem czekała ją wyprawa po zakupy. Ostatnią rzeczą, na jaką miała teraz czas i 
ochotę, było zwiedzanie ruin. 

background image

112 
Merline Lovelace 
Całe rozdrażnienie wyparowało, gdy zobaczyła świątynie. Trzy masywne doryckie budowle 
wyrastały z porosłego trawą pola, otoczone rozrzuconymi ruinami antycznego miasta wybudowanego 
przez Greków około sześćsetnego roku p.n.e. 
- Ta pośrodku jest wielkości rzymskiego Panteonu -jęknęła z zachwytem. - Jest wspaniale 
odrestaurowana. 
Zatrzymali się na parkingu dla zwiedzających, skąd miała lepszy widok na główną świątynię. Patrzyła 
z podziwem na rzędy masywnych kolumn, bogaty fryz i tympanon. Marco oparł ręce na kierownicy, 
obserwując z zadowoleniem, jak Sabrina chłonie piękno budowli. 
- Centralna świątynia poświęcona jest bogu morza, Posejdonowi. Rzymianie, którzy zdobyli to 
greckie miasto i okupowali je do dziewiątego wieku, nazywali go Neptunem. 
- Dlaczego stąd odeszli? 
- Niektórzy twierdzą, że z powodu epidemii malarii, inni uważają, że zostali wyparci przez 
Saracenów. Ta po prawej to świątynia Hery, a po lewej Ceres, bogini urodzajów. Chcesz podejść 
bliżej? 
- Oczywiście. 
Wsunęła palce w dłoń Marca. Od morza nadciągnęła chłodna bryza, przynosząc strzępiaste kłęby 
mgły. Sabrina ucieszyła się w duchu, że założyła pod kurtkę ciepły, kaszmirowy sweter. W oddali 
dostrzegła tylko dwoje turystów podziwiających ruiny niewielkiego amfiteatru. Z dreszczykiem 
emocji stwierdziła, że mieli świątynię tyl- 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
113 
ko dla siebie. Powoli wspięli się po schodach do głównego wejścia. Ich kroki odbijały się echem od 
marmurowej posadzki. Stojąc między kolumnami, Sabrina uległa dziwnemu wrażeniu, że jest częścią 
nieustającej walki człowieka z żywiołami. 
- Oczami wyobraźni widzę pochód kapłanów i kapłanek w białych szatach - mruknęła. - Pewnie 
przychodzili tu składać ofiary Posejdonowi, by napełnił ich sieci rybami... a potem zastanawiali się, 
czym go obrazili, że ukarał ich sztormem, który zatopił ich statki. 
- Też o tym myślałem. 
Zmieszana, spojrzała na stojącego obok niej mężczyznę. 
- Marco, przepraszam. Nie chciałam obudzić w tobie przykrych wspomnień. 
- Nie przepraszaj. - Przebiegł spojrzeniem po rzędzie wewnętrznych kolumn. - Ludzie, którzy modlili 
się tu tysiące lat temu, godzili się z kaprysami bogów. Może utonięcie Gianetty było takim właśnie 
kaprysem. To równie dobre wytłumaczenie tego, co się stało, jak wiele innych, które przychodziły mi 
do głowy. 
Uwaga Marca była odbiciem myśli Sabriny. Fakt, że umieścił swą żonę w ponadczasowej przestrzeni 
historycznej, pozwolił jej go lepiej zrozumieć, ale tylko odrobinę lepiej. 
Gdy wychodzili ze świątyni, Sabrina ujęła go pod ramię i przytuliła się do niego. 

background image

114 
Merline Lovelace 
- Możemy na chwilę usiąść? - spytał, prowadząc ją w kierunku kamiennej ławki usytuowanej w 
miejscu, z którego można było podziwiać wspaniały fryz świątyni. - Chciałbym dokończyć naszą 
poranną rozmowę. 
- Którą? - Uśmiechnęła się psotnie. - Kiedy kazałeś mi powiedzieć „a"? Czy kiedy rozważaliśmy 
twoją kandydaturę na mojego osobistego lekarza? 
- To nie jest tak nierealne, jak ci się wydaje. Uważam, że powinnaś rozważyć moją propozycję 
założenia w Rzymie oddziału waszej firmy. 
Spojrzała na niego zaskoczona. 
- Mówisz poważnie? 
- Jak najbardziej. Pomyśl, ile zaoszczędzicie, jeśli nie będziecie musiały na okrągło latać tam i z 
powrotem ze Stanów do Europy. Łatwiej będzie wam znaleźć interesujące obiekty i zapewnić serwis 
na miejscu. 
Sabrinę zatkało. Nie spodziewała się, że poważnie potraktował możliwość założenia biura w Rzymie. 
- Nasza firma istnieje dopiero od sześciu miesięcy. Nie mamy odpowiednich kontaktów ani 
wystarczających środków - wyjaśniła. 
- Mógłbym wam pomóc. Mam mnóstwo koneksji w świecie medycznym. Należę do wielu towarzystw 
naukowych. Każde z nich co roku organizuje konferencję w innym kraju europejskim. 
Sabrina ściągnęła brwi. 
- Chcesz mi pomóc rozkręcić interes? 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
115 
- Jeśli zatrzyma cię to w Rzymie, to tak. - Uniósł dłoń, uprzedzając jej protesty. - Wiem, wiem. Sama 
chcesz osiągnąć sukces. Nie życzysz sobie, żebym się mieszał do twoich negocjacji. Weź pod uwagę, 
że przedsiębiorcy zawsze wykorzystują w pracy swoje osobiste i zawodowe kontakty. Sama strzelasz 
sobie w kolano, nie korzystając z moich koneksji, moja droga, czarująca Sabrino. 
Nie mogła się z nim spierać. EBS otrzymało pierwszy duży kontrakt dzięki mężczyźnie, z którym 
spotykała się w szalonych studenckich czasach. Okazało się, że jego przyjacielem był Cal Logan, 
dyrektor zarządzający Logan Aerospace. 
Nie miała pojęcia, dlaczego opiera się pomysłowi skorzystania z koneksji Marca. Początkowo 
obawiała się, że tytuł i majątek Calvettiego będą miały negatywny wpływ na wynik jej negocjacji z 
kierownikami hoteli. Ale teraz. .. 
Teraz lękała się, że pożądanie, jakie czuła do Marca, przesłoni jej realną ocenę sytuacji. Wystarczyło, 
że rzucił propozycję, a ona już była gotowa podpisać umowę. 
Myśl o tym, że mogłaby z nim zostać, że ich romans mógłby trwać i stać się jeszcze gorętszy, 
przyprawiła ją o przyspieszone bicie serca. Spojrzała na monumentalną budowlę. Przypomniała sobie 
rozmowę o jego zmarłej żonie. Przed oczami stanął jej żywy portret Gianetty. Pięknej, tragicznej, 
utraconej miłości Marca. 

background image

116 
Merline Lovelace 
Przysięgał, że tylko pozornie była do niej podobna. Księżna była innego zdania. Jaka była prawda? 
Marco wyczuł, że się waha. 
- Nie musisz decydować teraz. Mamy czas do czwartego stycznia. Wykorzystaj go i przemyśl moją 
propozycję. Dobrze? 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY 
Następnego ranka rozpoczęli dzień sylwestra od słodkich igraszek w łóżku. 
Sabrina nie mogła sobie wymarzyć lepszego zakończenia starego roku, dopóki nie zeszła na śniadanie. 
Nim zdążyła się przywitać z signorą Bertaldi, poczuła unoszący się w powietrzu zapach świeżo 
pieczonych bułeczek i cappuccino. 
- Buon mattina, signora. 
- Buon mattina. - Gospodyni Marca postawiła przed Sabriną filiżankę kawy z pianką. 
-Nie ugotowałam kiełbasy z soczewicą, ponieważ pewnie podadzą je na kolację w Palazzo d'Calvettti. 
- Tak sądzę. 
Sabrina spojrzała pytająco na Marca, który skinął twierdząco głową. 
- Musi się pan upewnić, że będą w menu - poinstruowała kucharka - inaczej nie będzie szczęścia na 
Nowy Rok. 
- Zrobię to. 

background image

118 
Merline Lovelace 
Kiedy oddaliła się do kuchni po talerze, Sabrina zwróciła się do Marca. 
- Jaki jest plan dzisiejszego wieczoru? 
- Czeka nas długa noc. Obiad o siódmej z rodziną i najbliższymi przyjaciółmi. Łącznie około 
trzydziestu osób. Bal rozpoczyna się o dziesiątej. 
- Ilu gości zaproszono? 
- Około czterystu. O północy obejrzymy z tarasu pokaz fajerwerków. Potem będą tańce. Najbardziej 
wytrwali zostają zwykle do rana. Nie musisz się jednak czuć zobowiązana do całonocnej zabawy. Ze 
względu na twoją nogę możemy pójść na górę, kiedy będziesz chciała. 
- Na górę? 
- Zwykle zostaję w mieście na sylwestra i Nowy Rok. Unikam w ten sposób przedzierania się przez 
świętujące na ulicach tłumy. Zapakuj koniecznie coś na noc. 
Sabrina nie była pewna, czy ma ochotę nocować u księżnej. Bez problemu wytrzyma obiad na 
trzydzieści osób, zgubi się w tłumie gości na balu, ale perspektywa śniadania przy jednym stole z 
donną Marią bynajmniej jej się nie uśmiechała. 
- Jesteś pewien, że nie nadużyję gościnności twojej matki? 
- W żadnym razie. Mam własny apartament w jednym ze skrzydeł pałacu. 
Jeden problem rozwiązany, został jeszcze drugi. 
- Musimy wcześnie wyjechać, żebym jeszcze zdąży- 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
119 
ła pójść w Neapolu po zakupy. Potrzebuję na wieczór sukni. 
-1 czerwonej bielizny - przypomniał jej z uśmiechem, od którego przeszył ją przyjemny dreszcz. 
- Oczywiście, i czerwonej bielizny. 
- Może znajdziesz coś w Positano? Moja znajoma ma butik, w którym zaopatrują się goście La 
Sirenuse. 
La Sirenuse, pięciogwiazdkowy hotel, w którym gwiazdy kina i potentaci przemysłowi rezerwują 
pokoje z rocznym wyprzedzeniem, skojarzyła Sabrina. Skoro sklep był dobry dla nich, na pewno iona 
coś w nim wybierze. 
- Zatelefonuję do Lucii i uprzedzę ją, że przyjedziemy. Jeśli nic ci się tam nie spodoba, znam kilka 
dobrych sklepów w mieście. 
Już w chwilę po wejściu do eleganckiego butiku Lucii Salvatore Sabrina zrozumiała, że natrafiła na 
żyłę złota. Poproszona przez Marca energiczna właścicielka sklepu zdążyła przygotować dla niej trzy 
kreacje. 
Sabrina przymierzała kolejno suknie i wychodziła z przebieralni pokazać się Marcowi. Pierwsza, bez 
ramiączek z czarnej tafty z szeroką, szeleszczącą spódnicą zyskała aprobatę księcia. Druga, ze 
szmaragdowego atłasu, podkreślająca piersi i talię, rozszerzana na dole z warstwowo układającymi się 
falbanami z szyfonu w kolorze tęczy, wywołała entuzjastyczny aplauz. Trzecia, suknia futerał ze 
złotej lamy, zdecydowanie wygrała w głosowaniu. Zmy- 

background image

120 
Merline Lovelace 
słowy materiał otulał seksownie krągłości Sabriny, mieniąc się przy każdym jej ruchu. Ukośnie 
skrojona góra sukni trzymała się na jednym wąskim ramiączku przypiętym broszką w kształcie 
pantery. Wąska spódnica z wysokim rozcięciem odsłaniała zalotnie udo. 
- Ta - zdecydował Marco. - Pasuje idealnie. Sabrina musiała przyznać mu rację. Chwilę później Lucia 
przyniosła złote sandałki na niewielkim obcasiku. 
- Pan Marco powiedział, że ma pani skręconą kostkę i nie może pani nosić szpilek. Dobrze, że jest pani 
wysoka. Te pantofelki powinny być dobre. 
Sandałki na cienkich paseczkach okazały się wyjątkowo wygodne. Sabrina przeszła się po sklepie i 
ani razu się nie zachwiała. 
- Będą jeszcze potrzebne długie rękawiczki - zauważyła właścicielka butiku. - No i włosy... - Lucia 
położyła palec na dolnej wardze i spojrzała na klientkę z miną znawczyni. - Powinna je pani upiąć do 
góry, żeby odsłonić szyję i naszą maskotkę. 
Sabrina podniosła włosy do góry i obróciła się wokół własnej osi, aż pantera złapała promień światła. 
- O tak - mruknęła do złotej bestii. - Musimy cię pokazać. 
- Mam coś, czego nam trzeba. - Właścicielka butiku otworzyła szklaną gablotę i wyjęła z niej grzebień 
do upinania włosów. - To antyk Jest dość drogi, ale osadzone w nim złote topazy będą wspaniałym 
dodatkiem do sukni. 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
121 
Sabrina zerknęła na metkę, która świadczyła o tym, że grzebień był więcej niż dość drogi. Ale gdy 
tylko wsunęła go we włosy, wiedziała, że musi go mieć. 
- Wezmę go. Mam nadzieję, że znajdzie pani dla mnie czerwone figi. 
- Figi? 
- Figi, stringi... cokolwiek, byle czerwone. 
- A nie woli pani w kolorze ecru, żeby pasowały do sukni? Albo... - nagle oświeciło ją i roześmiała się. 
- No tak czerwone na szczęście. 
- Tak mi powiedziano. 
- Proszę za mną. 
Chwilę później suknia została spakowana do zapinanej na suwak torby, a pantofle, rękawiczki, grze-
bień i ognistoczerwone figi do papierowej reklamówki. Zadowolona z zakupów Sabrina wyciągnęła 
kartę American Express. 
- O nie, pani Russo. 
- Nie przyjmujecie American Express? Nie ma problemu, mogę zapłacić Visą. 
- Nie, nie. - Brunetka rzuciła niespokojne spojrzenie w kierunku cierpliwie czekającego w głównym 
salonie mężczyzny. - Kiedy don Marco do mnie zatelefonował, zrozumiałam, że... To jest, powiedział 
mi, żeby... 
- Żeby co? 
- Że jest pani jego gościem i poprosił o przysłanie rachunku za cokolwiek pani wybierze do jego 
rezydencji. 

background image

122 
Merline Lovelace 
Sabrina usztywniła się, ale nie dała nic po sobie poznać. 
- Jest słodki, nieprawdaż? - powiedziała z przyklejonym do ust uśmiechem. - Proszę jednak obciążyć 
moją kartę. 
Właścicielka butiku poczuła się zbita z tropu, ale bez dalszych dyskusji przeciągnęła kartę przez 
czytnik. Sabrina podpisała rachunek i z zakupami wyszła do Marca. 
- Załatwione. 
- Dobrze. Pozwól, że wezmę od ciebie torby. Zaczekała, aż wyjadą "z miasta na wąską, krętą drogę 
i wypaliła: 
- Lucia powiedziała mi, że kazałeś jej zapisać moje zakupy na twój rachunek. Nigdy więcej nie stawiaj 
mnie w tak kłopotliwej sytuacji. 
- Nie rozumiem, gdzie tu widzisz kłopotliwą sytuację? - Spojrzał na nią szczerze zdziwiony. 
- No wiesz co! Może jeszcze powiesisz billboardy z informacją, że jesteśmy kochankami? 
- Nie wiedziałem, że chcesz to ukryć. - Ściągnął brwi. 
- Nie chcę, ale nie możesz płacić za moją bieliznę. Mrucząc pod nosem, wjechał w ostry zakręt, jak na 
ironię ten sam, na którym o mało nie potrącił Sabriny. Zatrzymał samochód z piskiem opon, przodem 
w stronę bezkresnego morza. Zaciągnął hamulec ręczny, wyłączył silnik i odwrócił się do niej. W jego 
oczach płonął gniew. 
- Nie wolno mi kupić ci prezentu? 
- Miseczka z ceramiki to prezent. Flakonik perfum to 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
123 
prezent. Ale suknia i bielizna za dwa i pół tysiąca dolarów zdecydowanie wykraczają poza przyjęte 
granice. 
- A kto je ustalił? - rzucił ze złością. - Sto dolarów za perfumy, tak. Dwa tysiące dolarów za stroje, nie. 
- Nie ma jasnych zasad, wystarczy kierować się logiką i zdrowym rozsądkiem. 
- Dla ciebie może to logiczne, ale nie dla mnie - fuknął. 
- Tu nie chodzi o pieniądze... ale o sposób, w jaki to wszystko załatwiłeś. Powinieneś najpierw 
skonsultować się ze mną, a nie sam podejmować decyzję. 
- Spytam jeszcze raz, ponieważ nie chcę niejasności. Mam za każdym razem cię pytać, czy mogę ci 
kupić prezent, duży albo mały? 
- Tak, to znaczy nie. 
Spojrzał na nią z sardonicznym uśmiechem, marszcząc brwi. Sabrina z frustracją wypuściła powietrze 
z płuc. 
- Do diabła, teraz to już sama nie wiem, czego chcę. Marco z widocznym wysiłkiem opanował 
rozdrażnienie. 
- Nie znamy się jeszcze dobrze - powiedział, nieco spokojniejszym tonem. - Dopiero się siebie 
uczymy. To jak w walcu, dwa kroki do przodu i jeden do tyłu. Zanim się dopasujemy do rytmu, 
będziemy mylić kroki. 
Wbił spojrzenie w morze i przez dłuższą chwilę wpatrywał się we wzburzone fale. Kiedy znów się do 
niej odwrócił, w jego oczach nie było już gniewu. 

background image

124 
Merline Lovelace 
- Kochałem kiedyś kobietę i straciłem ją. Nie wiem jeszcze, co będzie między nami. Myślę, że żadne z 
nas tego nie wie. Jednego jestem pewny, nie chcę cię stracić, Sabrina mia. 
To był cios poniżej pasa. Przez całe życie darła z ojcem koty, oboje zacięci i uparci w walce, żadne nie 
chciało ustąpić. Marco tymczasem rozbroił ją jednym prostym stwierdzeniem. Co gorsza, czułość, z 
jaką wypowiedział jej imię, całkowicie ją rozkleiła. 
- Ja również nie chcę cię stracić. Ujął jej twarz w dłonie. 
- To jeden krok do przodu, kochanie. 
Tak łatwo było go zrobić. Westchnęła i podała mu usta. 
Nie wiedziała, jak długo trwali w rozkosznym pocałunku. Gdy się ocknęła, zauważyła, że przed 
zakrętem stał autokar. W oknach tłoczyli się turyści, podziwiający wspaniały widok. Kiedy Marco 
włączył stacyjkę, zaczynali właśnie robić zdjęcia. 
W południe zatrzymali się na lunch w Torre Annunziata, małym miasteczku w cieniu Wezuwiusza, a 
następnie długo przebijali się przez korki w Neapolu. W związku z przygotowaniami do sylwestra 
większość ulic była zamknięta dla ruchu. Tuż po piątej dotarli w końcu do Palazzo d'Calvetti. 
Kamerdyner powitał ich równie ciepło, jak poprzednim razem. Ukłonił się Sabrinie i poinfórmo- 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
129 
wał księcia, że matka i siostra czekają na niego w salonie na górze. 
- Grazie, Phillippo. Nasze walizki są w samochodzie. Czy mógłbyś je zanieść do mojego 
apartamentu? 
- Oczywiście, Wasza Wysokość. 
Marco ujął Sabrinę pod ramię i zaprowadził ją do słonecznego pokoju dziennego pełnego antyków. 
Donna Maria siedziała za pozłacanym biurkiem i w okularach zsuniętych na czubek nosa czytała 
zapiski na kartce. 
Gdy weszli, podniosła oczy i spojrzała radośnie na syna. 
- Marco! A już myślałam, że się spóźnisz na obiad. Włoch pochylił się i pocałował ją w oba policzki. 
- Były koszmarne korki. 
Księżna powitała Sabrinę nieco cieplej niż przy poprzedniej wizycie, bynajmniej jednak nie tryskała 
entuzjazmem. 
Siostra Marca zrekompensowała oschłość matki. Była szczupłą brunetką. Ubrana była w 
pomarańczowe spodnie w paski i jaskrawoniebieską tunikę, której ostry kolor odbijał się w jej 
czarnych, krótkich, nastroszonych włosach. Z okrzykiem radości rzuciła się bratu w ramiona. 
Marco śmiejąc się, przerwał potok jej słów. 
- Anno Mario, zamilcz, proszę, na moment. Chciałbym ci przedstawić mojego gościa. 
- A więc to ta twoja Amerykanka, tak? - Dziewczyna odwróciła się i zmierzyła Sabrinę od stóp do 
głowy uważ- 

background image

126 
Merline Lovelace 
nym spojrzeniem artystki. - Mama powiedziała, że jesteś bardzo podobna do Gii. Myślę... Włosy, 
rzeczywiście. Oczy, trochę. Ale usta masz inne. I kształt kości. Masz piękne kości. 
Sabrina miała ochotę ją pocałować. 
- Ach, a oto Etienne i moje śliczne pociechy. Chodź, poznaj Amerykankę Marca. 
Potężny mężczyzna, francuski rzeźbiarz, wniósł do salonu dwójkę dzieci. Na jednym ramieniu 
trzymał małą dziewczynkę, z drugiego zwisał mu jak szympans cztero-, może pięcioletni chłopiec. 
- Miło cię poznać. 
- Wzajemnie. Byłam na twojej wystawie w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku kilka lat 
temu. 
- A tak, wystawa Paris au Printemps. 
Nie zapytał jej bezpośrednio, czy podobały jej się jego prace, ale zasugerował pytanie, spoglądając na 
nią z zaciekawieniem spod uniesionych brwi. 
Sabrina uśmiechnęła się ciepło. 
- Szczególnie zafascynowała mnie jedna z rzeźb. Miała tytuł „Popołudnie na Montmartre". Byłam 
zaskoczona, jak udało ci się uchwycić obraz tętniącej życiem dzielnicy w dwóch kawałkach 
powykręcanej stali i sznurze migających neonówek. 
- Anno Mario! Weź ode mnie te małpiszony. Chcę wyjść na taras i porozmawiać chwilę dłużej z tą 
wyjątkowo bystrą i czarującą kobietą. 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
127 
- Nie ma czasu na flirtowanie. Musimy nakarmić i wykąpać dzieci, zanim się przebierzemy do kolacji. 
- Dom jest pełen służby - westchnął rzeźbiarz z uśmiechem - a ona chce, żebyśmy sami zajmowali się 
tą dwójką. 
- Idźcie się zająć dziećmi - zakomenderowała księżna. 
- Możemy ci w czymś pomóc? - spytał Marco matkę. 
- Nie ma potrzeby. Wszystko jest przygotowane. Mam nadzieję, że wybaczycie mi, jeśli pójdę 
odpocząć przed kolacją. 
- W takim razie my również oddalimy się na górę. Rozpakujemy się i wypijemy drinka, nim zjawią się 
tłumy. 
Odprowadzili księżnę na trzecie piętro, gdzie ich drogi się rozchodziły. 
- Bądź na dole za piętnaście siódma, by powitać gości - nakazała synowi. 
- Oczywiście. 
Ruszyła w kierunku wschodniego skrzydła, ale zawahała się i zatrzymała. Spojrzała na Marca, a 
następnie na Sabrinę. 
- Ostrzegłeś ją przed paparazzi? 
- Jeszcze nie. 
- Mogą być... natrętni. 
- Zanim zejdziemy na dół, przywdziejemy zbroje. 
- Bene. 
Sabrina powstrzymała ciekawość, aż znaleźli się w apartamencie Marca. Kątem oka dostrzegła 
walizki ustawione na ławie w przestronnej sypialni. 

background image

128 
Merline Lovelace 
- O co chodziło? - zażądała wyjaśnień. 
- Nie tylko ty przyciągasz uwagę brukowców - odezwał się, robiąc aluzję do artykułów o Sabrinie 
wynalezionych przez jego matkę w internecie. 
- Po śmierci Gianetty rzucili się na mnie jak stado sępów. Jedna z gazet sugerowała nawet, że to ja 
nieumyślnie doprowadziłem do wypadku. 
- Na Boga! Ale dlaczego miałbyś to zrobić? 
- Z zazdrości, złości, żeby się pozbyć niewygodnej żony i móc się związać z kochanką. 
Otworzył komodę, w której znajdował się dobrze zaopatrzony barek. 
- Nie miało znaczenia, że nie miałem kochanki. Czego się napijesz? 
- Czeka nas długi wieczór. Poproszę o coś bezalkoholowego. 
Marco wrzucił lód do dwóch szklanek i otworzył chinotto. Ciemny sok wzburzył się jak napój z 
gazem. Miał wyjątkowy smak łączący gorycz i słodycz. 
- Zawsze pozwalamy przedstawicielom prasy robić zdjęcia na balu. Muszę cię ostrzec, że będą się 
tobą interesowali. 
- Dlatego że przypominam Gianettę? 
- Ponieważ będziesz pierwszą kobietą, którą zaprosiłem na bal od śmierci Gianetty. 
Sabrina wypiła łyk napoju z bąbelkami, prosząc w duchu, by serce przestało jej łomotać. Walc, o 
którym wspo- 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
129 
minał Marco, nabrał tempa. Nie mogła się pozbyć wrażenia, że rytm zmienił się teraz w zmysłowe 
tango. 
Wystrojona w suknię, rękawiczki, z upiętymi do góry włosami ozdobionymi grzebieniem 
przetykanym topazami, wyszła z sypialni. Gdy wkroczyła do salonu i zobaczyła Marca, zmiękły pod 
nią kolana. 
Oddech zamarł jej w piersi. 
- Och... - wyszeptała, z trudem łapiąc powietrze. 
- Poczułem dokładnie to samo. Wyglądasz olśniewająco, Sabrina mia. 
Marco pożerał ją wzrokiem, kiedy szła przez pokój. Sabrina wpatrywała się w niego oczarowana. Jej 
przystojny lekarz, ubrany w śnieżnobiałą koszulę, czarny frak z czerwoną szarfą na piersi, do której 
przypięta była królewska odznaka, wyglądał jak prawdziwy książę. 

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY 
Marco nie był jedyną osobą, która tego wieczoru emanowała książęcym splendorem. Jego matka 
miała na sobie niezwykłą suknię z białej satyny i tiarę wysadzaną diamentami wielkości 
przepiórczych jaj. Do tego diamentowy naszyjnik i kolczyki. 
Jego siostra i jej mąż ubrani byli uroczyście, a przy tym niekonwencjonalnie. Anna Maria włożyła 
błyszczącą kobaltową suknię, podkreślającą niebieskie pasemka w jej włosach. Etienne był w 
czarnym fraku z białym szalem przerzuconym przez ramię. 
Patrząc na elegancko ubranych gości, Sabrina obawiała się, że kolacja będzie drętwa. Okazało się 
jednak, że przez cały wieczór panował miły, ożywiony nastrój, a jedzenie było rajem dla podniebienia. 
Wśród dań znalazły się oczywiście soczewica i pikantna kiełbasa. 
- To na pomyślny nowy rok - poinstruował Sabrinę siedzący obok niej emerytowany admirał, krojąc 
kiełbasę. 
Był to cioteczny dziadek ze strony matki Marca. Ciekawy człowiek o niezwykłym charakterze. Miał 
na sobie 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
131 
mundur z galowymi złotymi sznurami, a na piersi szereg orderów. Miał bujne siwe bokobrody i 
zasłonięte przepaską oko. Drugie zdrowe oko starało się zanurkować za dekolt Sabriny. W końcu 
starszy pan odprawił krzątającego się kelnera i sam zaczął nalewać Sabrinie i sobie wino. 
- Signorina pozwoli. 
Nagrodziła jego wysiłki, odsłaniając odrobinę... rowka między piersiami. 
- Ach... Bellisima - mruknął admirał. 
Sabrina podniosła wzrok i zauważyła, że Marco obserwuje jej niewinną gierkę. Uśmiechając się, 
wzniósł w jej stronę toast. Odpowiedziała mu, puszczając figlarnie oko. 
Swawolna minka i widok Sabriny w świetle migoczących świec obudziły w nim naglące pożądanie, 
Zacisnął palce na kieliszku i wypił pospiesznie wino. Pragnął jej coraz bardziej z każdą mijającą 
godziną. Kiedy patrzył teraz w jej roześmiane oczy, czuł, że pożądanie to zaczyna się przeradzać w 
coś głębszego, coś większego. W coś, co dotykało jego serca. 
Marco zauważył zaskoczone spojrzenia gości na widok Sabriny. Większość z nich dobrze znała 
Gianettę, niektórzy przy okazjach takich jak ta doświadczyli jej napadów euforii. Ciepły uśmiech 
Sabriny i jej autentyczność szybko wszystkich zawojowały, wyprowadzając ich z niepewności. 
Przez całą kolację doskonale sobie radziła. Pomimo 

background image

132 
Merline Lovelace 
pożerającego ją wzrokiem dziadka i faktu, że rozmawiano po włosku, nawiązała kontakt ze starszymi 
i z młodszymi. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę jej uprzywilejowaną pozycję społeczną i środowisko, 
w jakim się wychowywała. Jako jedyne dziecko Dominica Russo na pewno często uczestniczyła w 
podobnych bankietach. Marco coraz bardziej się w niej zakochiwał, kiedy starała się odpowiadać po 
włosku na pytania lub gdy rzucała mu roześmiane spojrzenie. 
Po cytrynowym torcie i poobiedniej kawie księżna skinęła na syna, który wstał. 
- Zostało pół godziny do czasu, gdy goście zaczną przybywać na bal - poinformowała. - Możecie 
wykorzystać ten czas, by się odświeżyć lub zapraszamy do głównego salonu na drinki. Na nas czekają 
teraz obowiązki. 
Marco wyjaśnił Sabrinie, co będzie dalej. 
- Rodzina zwyczajowo udziela wywiadów prasie, nim rozpocznie się bal. Matka wykorzystuje okazję, 
by rozpropagować swoje akcje charytatywne i projekty. Niestety Anna Maria i ja również musimy 
brać w tym udział. Nie będzie ci przeszkadzało, jeśli cię opuszczę na pół godziny? 
- Oczywiście, że nie. Twój wuj zaproponował, że oprowadzi mnie po ogrodzie przy świetle księżyca. 
- Stary kozioł! - Marco pogładził Sabrinę po policzku. - Na twoim miejscu trzymałbym się 
oświetlonych ścieżek. 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
133 
- Tak zrobię - obiecała, śmiejąc się. 
Jej wesołość udzieliła się Marcowi i towarzyszyła mu, kiedy odprowadzał z Etienne matkę i siostrę na 
dół. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz sprawił mu tyle przyjemności kobiecy śmiech. Ani kiedy czerpał 
tyle przyjemności ze zwykłego dotyku. 
Donna Maria i Anna Maria zasiadły na sofie w zielonym salonie, Marco i Etienne zajęli miejsca za 
nimi. 
Sekretarka księżnej rozesłała listę gości do prasy i stacji telewizyjnych wiele tygodni temu. Po jej 
otrzymaniu przedstawiciele mediów wystąpili z prośbą o możliwość przeprowadzenia wywiadów z 
konkretnymi osobami zaproszonymi na bal, co zostało zorganizowane i umówione z 
zainteresowanymi. Wywiady miały być przeprowadzone po tym, jak goście przybędą na bal. Ta sesja 
miała być poświęcona wyłącznie rodzinie Calvettich. 
Donna Maria przygotowała krótki wstęp, po którym dziennikarze mogli zadawać pytania. Większość 
dotyczyła akcji na rzecz powodzian z Camposty. Anna Maria i Etienne zostali zapytani o ostatnie 
wystawy. Marco b siedemnastogodzinną operację rozdzielenia bliźniąt złączonych podstawami 
czaszek. Zaczynał już wierzyć, że wywiad przebiegnie gładko, bez sensacyjnych tematów, kiedy 
dziennikarka z głębi salonu podniosła rękę. 
- Mam pytanie do Jego Wysokości księcia Marca. -Tak? 
Reporterka wysunęła się na czoło przed dziennikarzy. 

background image

134 
Merline Lovelace 
Atrakcyjna kobieta około trzydziestki. Szczupła, o ładnej twarzy z mocno cieniowanymi czarnymi 
włosami. 
- Sophia Ricci. Widzę, że do listy gości zostało dodane jedno nazwisko. Pani Sabrina Russo z 
Arlington w Vir-ginii. 
- Czy to jest pani pytanie? - Marco spojrzał na nią, unosząc brwi. 
- Nie, Wasza Wysokość. Chciałabym wiedzieć, czy to ta sama kobieta, z którą był pan wczoraj 
widziany na statku w porcie w Sorrento?   
Wśród. reporterów dało się słyszeć zainteresowane szepty. Marco zaklął pod nosem. Psy odnalazły 
trop szybciej, niż się tego spodziewał. 
- Tak - odpowiedział. 
Dziennikarze zaczęli gorączkowo notować. Ricci rozejrzała się triumfalnie po salonie, zadowolona, że 
pierwsza wywąchała sensację. 
- Pani Russo mieszka u pana w willi? - spytała przebiegle. 
- Tak. - Już dawno się nauczył, że ukrywanie prawdy nie ma sensu. 
- Czy mogę spytać, jak pan ją poznał? 
- Przypadkiem. Pani Russo przewróciła się i skręciła kostkę. Byłem blisko i udzieliłem jej pomocy 
lekarskiej. Teraz dochodzi do siebie w mojej rezydencji. 
- Więc jest pana pacjentką? - dociekała Ricci. - A może kochanką? 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
135 
Donna Maria podniosła głowę, spoglądając z niesmakiem na dziennikarkę. Anna Maria syknęła. 
Marco uprzedził je, nim którakolwiek zdążyła otworzyć usta. 
- Pani Russo jest moim gościem - oświadczył surowym tonem. - A teraz proszę nam wybaczyć, na nas 
już czas. 
Ricci ostudzona jego lodowatym tonem, którego tak się bali praktykanci na jego oddziale, wycofała 
się w głąb pomieszczenia. Marco podał ramię matce, Etienne żonie i wszyscy wyszli z salonu. 
- Ta kobieta nie spuści was z oka - ostrzegła księżna. - Uprzedź Sabrinę, że może się spodziewać 
najgorszego. 
- Zrobię to. 
- Pamiętasz, jak osaczyli Gianettę? 
- Tak. - Zacisnął usta. 
Jak mógłby zapomnieć. Kiedy ją odwoził do kliniki odwykowej, musiał torować sobie drogę między 
dziennikarzami, osłaniając drżącą, zapłakaną żonę własnym ciałem. 
- Sabrina jest silniejsza od Gii i... - zaczął szukać odpowiedniego słowa, by ją opisać - i bardziej 
szczera w stosunku do siebie - dokończył powoli. - Musiała być, by się oprzeć Dominicowi Russo, 
który usiłował ją złamać. 
Księżna zatrzymała się w pół kroku. Spojrzała na syna, marszcząc brwi. Marco popatrzył na nią 
spokojnie. Po dłuższej chwili matka głęboko westchnęła. 
- A więc to tak wygląda? 

background image

136 
Merline Lovelace 
- Z mojej strony tak. 
- A z jej? 
- Pracuję nad tym. - Uśmiechnął się cierpko. 
- Lepiej ją poproś, żeby stanęła przy tobie podczas powitania gości. W ten sposób wyprowadzicie 
dziennikarzy w pole. 
Idąca za nimi Anna Maria zrobiła wielkie oczy. 
- Mamo! Nie pozwoliłaś, żeby Etienne witał z nami gości, dopóki nie uczynił ze mnie szanowanej 
kobiety -burknęła. 
- A czyja to była wina? - parsknął jej ukochany mąż. - Przecież to ty nie chciałaś wyjść za mnie za mąż 
aż do dziewiątego miesiąca ciąży. Zapomniałaś już, jak odeszły ci wody przy ołtarzu? 
- Proszę! - jęknęła księżna. - Tylko nam o tym nie przypominaj. Marco, idź po Sabrinę. 
Odnalazł ją w towarzystwie trzech kuzynek i dawnej przyjaciółki swojej siostry. Panie siedziały ną 
fotelach pochłonięte dyskusją na temat zeszłorocznych wyborów prezydenckich w Stanach 
Zjednoczonych. Sabrina, co bynajmniej nie było dziwne, zgadzała się ze swymi rozmówczyniami, że 
kobiety są zdolne do tego, by stanąć na czele państwa, tak w Stanach, jak we Włoszech. 
- Przepraszam, ale muszę cię wykraść - uśmiechnął się Marco. 
Przeprosiła nowe znajome i wstała. 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
137 
- Jak kostka? - spytał, biorąc ją pod ramię. 
- Dobrze. Starałam się jej nie nadwerężać. Byłam tylko na krótkim spacerze z wujem Piętrem. 
- Czy się obrazisz, jeśli poproszę cię o pomoc? Za chwilę przybędą goście. Chciałbym, żebyś stanęła 
ze mną w rzędzie powitalnym. 
Rzuciła mu zdziwione spojrzenie. 
- Mówiłeś, że jestem pierwszą kobietą, którą zaprosiłeś na bal od śmierci żony. Czy to nie wywoła 
niepotrzebnej sensacji? 
- Obawiam się, że bomba już wybuchła. Jedna z reporterek spytała o kobietę, z którą widziano mnie 
wczoraj w Sorrento. Dowiedziała się, że mieszkasz ze mną w willi i chciała się dowiedzieć, czy 
jesteśmy kochankami. 
- Spytała o to? W obecności twojej matki? -Tak. 
-1 co odpowiedziałeś? 
- Że jesteś moim gościem. Zaraz potem wyszliśmy z konferencji. 
- Obawiam się, że na tym się nie skończy. 
- Pewnie nie. Jak wy, Amerykanie, mówicie? Najlepszą obroną jest atak? A może odwrotnie? 
- Nie mam pojęcia. 
- Nieważne. Pokażemy się razem i niech każdy myśli, co chce. 
Sabrina nie była przekonana. 
- Nie sądzisz, że powinieneś to uzgodnić z księżną? 

background image

138 
Merline Lovelace 
- To była jej sugestia. 
- Żartujesz?! 
- Nie, Sabrina mia. - Uśmiechnął się na widok jej zaskoczonej miny. 
- W takim razie... prowadź. - Wyprostowała się i przy-kleiła do twarzy olśniewający uśmiech. 
Sabrina miała świadomość, że jej pojawienie się w rzędzie powitalnym wywoła lawinę plotek i 
spekulacji. Część przybywających na bal gości przyglądała jej się z umiarkowanym 
zainteresowaniem, część z nieskrywanym zaciekawieniem. 
Marco przedstawiał ją jako gościa z Ameryki, przebywającego we Włoszech w interesach. Przez cały 
czas obejmował ją lekko dłonią w talii i fakt ten nie pozostał niezauważony, jak również jego czułe 
uśmiechy, które posyłał jej w przerwach pomiędzy witaniem gości. 
Po przybyciu wszystkich zaproszonych Marco oficjalnie otworzył bal, prowadząc matkę do 
pierwszego walca. Donna Maria, z wysoko uniesionym podbródkiem, w mieniącej się diamentowej 
tiarze tańczyła z gracją w ramionach syna. 
Następny taniec księżnej zarezerwowany był dla honorowego gościa, burmistrza Neapolu. Marco 
przeszedł przez parkiet do Sabriny i podał jej dłoń. 
- Zatańczymy? 
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności lub zgodnie z pla- 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
139 
nem zagrano wolną, romantyczną włoską piosenkę o miłości. Marco przyciągnął Sabrinę blisko do 
siebie, co, sądząc po spojrzeniach gości, najwyraźniej było niezgodne z protokołem. Sabrina dobrze 
wiedziała, że Marco podtrzymuje ją mocno w talii, by odciążyć jej kostkę. Nie przeszkodziło jej to 
bynajmniej rozkoszować się jego bliskością, siłą i muśnięciem jego warg na skroni. 
Calvetti był dobrze wychowany i tańczył nie tylko z Sa-briną. Nim poszedł pełnić obowiązki przy 
innych gościach, upewnił się jednak, że znalazła siedzące miejsce wśród jego znajomych, którzy 
dotrzymają jej towarzystwa. 
Wśród nich znajdował się zawodowy piłkarz, który twierdził, że zawdzięcza swój garb na nosie 
Marcowi, który kopnął go podczas zabaw, gdy byli dziećmi. Podstarzała bywalczyni salonów, kapiąca 
diamentami, bawiła ich historyjkami z czasów młodości, gdy była striptizerką, rozśmieszając do łez. 
Uwagę Sabriny zwróciła trzymająca się trochę z boku para młodych ludzi. Onieśmieleni, podeszli 
dopiero zachęceni uśmiechem. 
- Proszę, dołączcie do nas - zaprosiła serdecznie. 
- Nie, nie signorina. - Mężczyzna obejmujący żonę ramieniem odezwał się nieśmiało. - My tylko 
przyszliśmy złożyć pani życzenia noworoczne. 
- Dziękuję, wzajemnie. 
- Widzimy, że towarzyszy pani Jego Wysokości - powiedziała nieśmiało kobieta. - Chcielibyśmy pani 
powiedzieć. .. Chcielibyśmy, by pani wiedziała... 

background image

140 
Merline Lovelace 
Przerwała w pół zdania, jej oczy wypełniły się łzami. Zaniepokojona Sabrina zaczęła się podnosić, ale 
młody człowiek ją powstrzymał. 
- Jego Wysokość uratował nasze dziecko. Przeprowadził operację, której nie chciał się podjąć żaden 
inny neurochirurg - wyjaśnił pospiesznie. Theresa i ja... chcielibyśmy pani powiedzieć, że to dobry 
człowiek i wspaniały lekarz. 
- Wiem - odparła łagodnie Sabrina. 
Kiedy odeszli, Sabrina odszukała wzrokiem Marca w tłumie gości. Wysoki, dystyngowany i taki 
przystojny. 
W głębi duszy nie miała wątpliwości, że to, co do niego czuje, nie ma związku z jego niezwykłą 
powierzchownością. Zakochała się w tym mężczyźnie, przyjmując cały pakiet. Lekarza, księcia, 
szybko jeżdżącego kierowcę, nie najlepszego przeciwnika szachowego i niedoścignionego kochanka. 
Westchnęła cichutko i skupiła się na rozmowie z nowymi znajomymi. 
Marco dołączył do nich tuż przed północą. Sala balowa wypełniła się muzyką i śmiechem. Kelnerzy 
we frakach krążyli wśród gości, roznosząc kieliszki z szampanem. Wskazówka odliczająca minuty na 
zegarach zbliżała się do dwunastki. 
Niespodziewanie przyciemniono światła. Na znak 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
141 
księżnej służba otworzyła wysokie dwuskrzydłowe drzwi na wielki taras. 
- W Neapolu odbywają się najbardziej spektakularne pokazy fajerwerków - wyjaśnił Marco. - 
Możemy je stąd oglądać. Albo wyjść na taras, ale tam jest chłodno. 
Podczas spaceru z admirałem Sabrina widziała rozstawione w ogrodzie grzejniki gazowe. 
- Chodźmy na taras - powiedziała bez wahania. 
Z kieliszkami w dłoni dołączyli do tłumu na zewnątrz. Podeszli do balustrady, skąd roztaczał się 
wspaniały widok na Neapol. Rozświetlone miasto otaczało ciemny port strzeżony przez wspaniale 
iluminowaną andegaweńską fortecę. 
Sądząc po dochodzącym ich zgiełku, neapolitańczycy bawili się na ulicach. Słychać było klaksony, 
uderzania łyżeczek o naczynia, wrzaski, śmiechy mieszające się z rozbrzmiewającymi dźwiękami 
basów kapeli rockowej. 
Nagle miasto ucichło. Na tarasie ktoś rozpoczął odliczanie. 
- Died, nove, otto... Dołączyły do niego inne głosy: 
- Sette, sei, cinque, ąuattro... 
Marco objął mocniej Sabrinę, która odwróciła do niego uśmiechniętą twarz. 
- Tre - zaczęła z nim odliczać. - Due, unó! 
Ich usta się spotkały. Nie był to uprzejmy pocałunek 

background image

142 
Merline Lovelace 
noworoczny. Połączyła ich głęboka, nienasycona namiętność. Wspaniały początek Nowego Roku. 
Odurzona zachłannym zjednoczeniem Sabrina nie słyszała świstu wystrzeliwanych fajerwerków. 
Marco przerwał pocałunek w chwili, gdy niebo rozbłysło feerią barw. 
Dwadzieścia minut później Sabrina przyznała, że Marco nie przesadzał. Pokaz fajerwerków w 
Neapolu musiał być najwspanialszy w całych Włoszech. Zsynchronizowany ze składanką 
najsłynniejszych arii Pucciniego stworzył niezwykłą symfonię kolorów, światła i dźwięku. Sabrina 
była zachwycona. Jeszcze bardziej spodobało jej się, kiedy Marco zaprowadził ją w zaciemniony róg 
tarasu i posadził na balustradzie, obejmując mocno w talii. 
Nad ich głowami wybuchały fajerwerki. W dole, na ulicach miasta, zabawa osiągnęła punkt 
kulminacyjny. Oni jednak zostali nagle sami, otuleni przez ciemną noc. 
- Pamiętasz, pytałaś mnie, czy Włosi podejmują noworoczne postanowienia? 
- Tak, a ty odpowiedziałeś, że to amerykański zwyczaj. 
- Mimo to podjąłem dziś jedno. Uśmiechnęła się, widząc jego poważną minę. 
- Powiesz mi jakie? 
- Dotyczy ono ciebie, Sabrina mia. 
Wiedziony potrzebą bliskości Marco pogłaskał ją po policzku i przesunął palcem po jej wargach. 
- Ustaliliśmy, że będziemy się posuwać powoli. Domy- 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
143 
ślam się, że nadal się zastanawiasz nad otworzeniem biura w Rzymie. Powinienem być cierpliwy i 
może niepotrzebnie naciskam. Ale zrobię wszystko, by cię zatrzymać we Włoszech i w moim sercu. 
Sabrinie odebrało dech. 
- To... to jest dopiero postanowienie - wydusiła drżącym głosem. - U nas zwykle obiecujemy sobie, że 
zrzucimy kilka kilogramów lub będziemy lepiej kontrolować wydatki. 
- Nie muszę lepiej kontrolować wydatków ani chudnąć. 
Nie mogła się sprzeczać. Przytulone do niej ciało było twarde jak skała. 
- A tak dla twojej wiadomości - mruknął, całując ją w usta. - Zamierzam dotrzymać postanowienia. 

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY 
Bal oficjalnie zakończył się o drugiej w nocy, kiedy księżna i część starszych gości pożegnała się i 
oddaliła na odpoczynek. Młodzi pozostali, bawiąc się do rana. 
Marco był gospodarzem śniadania z szampanem na powitanie dnia II Capodanno. Wystawny 
poczęstunek został podany na tarasie, ogrzewanym przez parasolowe promienniki ciepła. Gdy na 
niebie nad wspaniałą neapolitańską katedrą pokazały się pierwsze promienie wschodzącego słońca, 
otworzono szampana i wzniesiono toast. 
Calvetti stuknął kieliszkiem w kieliszek Sabriny. 
- Za nowy początek. 
- Za nowy początek - powtórzyła. Ścisnęło ją w piersi na widok wstającego dnia. 
Marco rozluźnił krawat i rozpiął dwa górne guziki koszuli. Jak to możliwe, że nadal wyglądał tak 
wytwornie, a zarazem pociągająco? 
- Dziękuję, że zabrałeś mnie na bal. Wspaniale się bawiłam - powiedziała z uśmiechem Sabrina. 
- Najlepsze dopiero przed nami. 
- To jeszcze nie koniec? 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
145 
- Nie widziałem cię jeszcze w czerwonej bieliźnie, którą kupiłaś w butiku, a raczej bez niej. 
Całe zmęczenie wyparowało z Sabriny w ułamku sekundy. 
- Myślę, że coś się da zrobić w tym względzie. Kiedy będziemy się mogli wymknąć gościom? 
Szczęśliwie przyjęcie dobiegło końca. Przyjaciel Marca, piłkarz, pierwszy dał znak do wyjścia. 
- Najwyższy czas na dopełnienie naszej noworocznej tradycji - ogłosił. - Kto idzie ze mną pływać w 
zatoce? 
Zgłosiło się dziesięciu odważnych, kilka osób zdecydowało, że pójdzie popatrzeć. Pozostali zebrali 
swoje rzeczy, pożegnali się i wyszli. 
- Dzięki Bogu - mruknął Marco pod nosem, gdy zniknęli ostatni goście. 
Następnie poszedł podziękować służbie i kelnerom, każdemu wręczając wysoki napiwek. W końcu 
mógł wrócić do Sabriny. 
- Czekałem na to przez całą noc - wyszeptał, patrząc na nią rozpalonym wzrokiem. Wziął ją na ręce, 
wywołując wesołe uśmiechy na twarzach służby. Drżąc z niecierpliwości, objęła go ramionami za 
szyję. Gdy niósł ją na górę do apartamentu, czuła, jak krew pulsuje jej w żyłach. 
Marco zatrzasnął drzwi nogą, zamknął je na zamek od wewnątrz i ruszył do sypialni. 
- A teraz, moja piękna Sabrino, rozpoczniemy Nowy Rok tak jak należy. 

background image

146 
Merline Lovelace 
Postawił ją przed sobą na podłodze. Wysunął grzebień z jej włosów, które rozsypały się na ramiona. 
Przywarł ciałem do jej piersi i bioder, aż poczuła na brzuchu jego nabrzmiałą męskość. 
Spragniona rozkoszy wsunęła dłoń pomiędzy ich zwarte ciała i odnalazła jego członek. Jego gardłowy 
jęk wywołał ciarki na jej skórze. Nie mogąc znaleźć zapięcia jej sukni, Marco westchnął 
zniecierpliwiony. 
- Tutaj. - Odsunęła jego ręce. - Ja to zrobię. - Złota suknia ześlizgnęła się ńa podłogę, splątując jej 
kostki. Sabrina wysunęła się z niej, zrzuciła pantofelki i stanęła przed nim w czerwonych 
koronkowych majteczkach. 
- Teraz ty. 
Marco wstał około południa, nalegając, by Sabrina została w łóżku i odespała noc. Nie 
zaprotestowała. Czuła się wyczerpana po długim przyjęciu i porannych harcach. 
Obudziła się ponownie około trzeciej po południu. Chwilę poleniuchowała, po czym poszła do 
łazienki. Ciepły prysznic zmył z niej resztkę zmęczenia, dając jej nowe siły. Namydlając się między 
udami, poczuła coś klejącego. Ogarnął ją nagły niepokój. Chwileczkę. Spokojnie. Nie trzeba jeszcze 
panikować. Od jednego razu nie zachodzi się zaraz w ciążę. Nawet jeśli było tak cudownie. Chyba 
że... 
Zacisnęła palce na ściereczce do mycia, przypominając sobie noworoczne postanowienie Marca. Jak 
on to ujął? Zrobi wszystko, by zatrzymać ją we Włoszech. 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
147 
Odepchnęła brzydkie podejrzenie. Na pewno nie posunąłby się do czegoś takiego. Poza tym nawet 
gdyby jeden z jego plemników dotarł do celu, upłyną tygodnie, nim się zacznie rozwijać. Za późno, by 
wpłynąć na jej decyzję o zostaniu we Włoszech. 
- Hola! - upomniała się w myślach, zmywając z siebie mydło. - Weź się w garść. 
Nie znając planów na popołudnie, włożyła czarną, marszczoną spódnicę do łydki i dopasowany 
aksamitny żakiet. Kostka prawie już nie bolała, kiedy wsuwała na stopy czarne baletki. 
Wyszła ze wschodniego skrzydła i skierowała się do salonu dziennego z tarasem wychodzącym na 
tyły pałacu, z którego dochodził odgłos włączonego telewizora. 
Był tam Marco, ubrany w dżinsy i przylegający szary sweter, który podkreślał jego umięśnione 
ramiona. Wyglądał bardzo seksownie. Towarzyszyli mu księżna, Anna Maria i Etienne. Wszyscy 
wpatrzeni w płaski ekran wiszącego na ścianie telewizora. Pokazywano reportaż z balu. 
- Szczęśliwego Nowego Roku - powiedziała głośno, przekrzykując telewizję. 
Cztery głowy odwróciły się równocześnie w jej kierunku. Księżna wyprostowała się i pomachała 
władczo ręką na syna. 
- Szczęśliwego Nowego Roku - przywitała Sabrinę. -Marco, wyłącz ten hałas. 

background image

148 
Merline Lovelace 
-Ależ nie. Chętnie obejrzę... - Sabrina przerwała w pół zdania, kiedy na ekranie pojawił się nowy 
obrazek. 
Pokazano jej zdjęcie w wysokiej rozdzielczości, jak leży na ręczniku na plaży bez stanika, tylko w 
skąpych strin-gach. Na piersiach przezornie wstawiono czarne kwadraciki zasłaniające sutki. 
Nim zdążyła zobaczyć więcej, Marco pospiesznie wyłączył pilotem telewizor. Nie miało to znaczenia. 
Sabrina dokładnie pamiętała, gdzie zrobiono zdjęcie. Była na ostatnim roku studiów i Spędzała 
wielkanocną przerwę w Brazylii w Rio na plaży Ipanema. W towarzystwie setki innych studentek 
opalających się topless. 
Było to przed rozpowszechnieniem YouTube i MySpce. Zdjęcia miały wtedy krótki żywot. Pojawiały 
się w brukowcach i równie szybko znikały. Najwyraźniej reporterka, która zapytała Marca, czy 
Sabrina była jego kochanką, musiała je wygrzebać ze śmietnika. 
- Szybko się rozeszło - zauważyła z zażenowaniem. 
- To nie ma znaczenia. - Marco wzruszył ramionami. - Na naszych plażach widuje się bardziej 
roznegliżowane kobiety. 
- To prawda, ale telewizja nie publikuje ich zdjęć w relacji filmowej z balu sylwestrowego twojej 
matki. - Westchnęła ciężko i zwróciła się do księżnej: - Bardzo mi przykro, donna Maria. Naprawdę 
bardzo mi przykro. 
- To bez znaczenia. - Starsza dama wzruszyła ramionami. - Przetrwaliśmy gorsze. 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
149 
Twarz Sabriny wykrzywił grymas. 
- Ma na myśli mnie - wtrąciła się Anna Maria. - O mało nie urodziłam syna przed ołtarzem. Brukowce 
pastwiły się nade mną przez wiele tygodni. A Gia... - Wydęła usta z niesmakiem. - Zamieniła nasze 
życie w piekło. Marca szczególnie... 
-Dość. 
Spiorunowała brata rozgniewanym spojrzeniem, ale powstrzymała się od komentarza. Sabrina 
zignorowała wątek poboczny. Utkwiła wzrok w rozłożone na marmurowym stoliku do kawy gazety. 
Jedna była otwarta na dziale z rubryką towarzyską. Na górze strony znajdowały się zdjęcia sławnych 
osób, które uczestniczyły w balu. Na dole obok fotografii Sabriny zamieszczono zdjęcie Gianetty w 
diamentowej tiarze i sukni bez ramion. Poniżej tytuł artykułu grubym drukiem: Sosia delia moglie. 
- Co to znaczy? - spytała. 
- Nic takiego - Marco zmiął gazetę w pięści. 
- Przetłumacz - zażądała. 
Złorzecząc pod nosem, wrzucił gazetę do kosza na śmieci. 
- W wolnym tłumaczeniu to znaczy „kopia żony". 
- Oczywiście. Przez kopię mają na myśli substytut. Powinnam się była domyślić. - Uniosła podbródek 
i przykleiła do ust słaby uśmiech. - Jakie plany na resztę dnia? 
- To nic nie znaczy. 
- Skoro tak twierdzisz. 

background image

150 
Merline Lovelace 
Pokonał pokój dwoma długimi krokami i chwycił ją za ramiona. 
- Posłuchaj. To nic nie znaczy. Szukają sensacji, żeby poprawić sprzedaż. 
- Wiem. 
- Mówisz tak, ale w twoich oczach widzę przygnębienie. Widzę w nich chłód. 
- Zostaw mnie w spokoju - warknęła cicho. - Nie chcę o tym rozmawiać przy twojej rodzinie. 
- Dobrze, omówimy to na osobności. 
Wypuścił ją z ramion, podszedł do matki i pocałował ją w policzek. 
- Zabieram Sabrinę do domu. Zadzwonię później. 
- Trzymam cię za słowo. 
- Ciao, Etienne. Anno Mario, ucałujcie ode mnie dzieci. Marco stanął przy drzwiach, ponaglając 
spojrzeniem 
Sabrinę, która nie miała innego wyboru, jak pożegnać się z księżną, podziękować za zaproszenie na 
bal i przeprosić jeszcze raz za nieprzyjemną sytuację. 
- Jutro wszyscy o tym zapomną - pocieszyła ją starsza pani, machając lekceważąco ręką. 
Tak, pomyślała Sabrina, całując na pożegnanie Annę Marię i Etienne'a. Na pewno. 
Chyba że ich romans będzie trwał. 
Przez całą drogę do willi Sabrina czuła nieprzyjemne ściskanie w żołądku. Nie chodziło jej o substytut 
żo- 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
151 
ny ani zdjęcia topless. Dzięki Bogu nie opublikowali fotografii, którą zrobił jej nachalny reporter, 
kiedy, zataczając się, wychodziła z imprezy w Los Angeles i zwymiotowała na ulicy. 
Dokuczała jej myśl, że naraziła rodzinę Marca na powtórkę tego, co przeżyli z Gianettą. Sabrina nie 
znała szczegółów, ale wystarczało to, co wiedziała, by rzuciło to cień na jej romans z przystojnym 
lekarzem. 
Za ten cień mogła obwiniać wyłącznie siebie. Była tak uparta, tak zdeterminowana, by się nie poddać 
ojcu i zrobić mu na złość, że o mało nie zeszła na złą drogę. Teraz jej przeszłość mściła się na niej. 
Nieszczęśliwa i obolała wiedziała, że powinna wyznać Marcowi, co czuje. Nie mogła tego jednak 
zrobić w ferrari, kiedy kierowca musiał się skupić na jeździe po krętej, niebezpiecznej drodze, przy 
zapadającym zmroku. 
Gdy dotarli do willi, wieczór otulił morze ciemnym granatem. Sabrina stała przy oknie i obejmując się 
ramionami, wpatrywała się we wzburzone fale rozbijające się o skały. Marco nalał dwie szklaneczki 
brandy, po czym podał jedną Sabrinie. 
- No dobrze. Jesteśmy sami. Żadnych ostrych zakrętów ani mogących nas rozpraszać oślepiających 
świateł z naprzeciwka. Wyjaśnij mi, dlaczego w twoich oczach nagle pojawiło się tyle chłodu, kiedy 
na mnie popatrzyłaś po południu. 
- Nie chodziło o ciebie. Tylko o tę gazetę. O tytuł. -Wykrzywiła usta. - Substytut żony. Boże! 

background image

152 
Merline Lovelace 
- Chyba nie sądzisz, że spodobałaś mi się dlatego, że ujrzałem w tobie substytut Gianetty? - W jego 
oczach płonął ogień. - Nie wierz w to. Nawet przez chwilę. 
- Oczywiście, że nie! Tylko, jak widać, wszyscy inni tak myślą. 
- Wszyscy, czyli kilku dziennikarzy, którzy wyciągają brudy, żeby podwyższyć oglądalność? 
- Przestań. Widziałam, jak wczoraj patrzyli na mnie twoi znajomi. Tak bardzo się starali ukryć 
zaciekawienie. 
-Byli oczarowani piękną Amerykanką, z pozoru podobną do kobiety, którą kiedyś znali. 
- Skąd pewność, że to tylko powierzchowne podobieństwo? - wypaliła Sabrina. - Nie znasz mnie. Nie 
znasz mojej przeszłości. Wierz mi, sporo się jeszcze znajdzie, by stanowić pożywkę dla mediów przez 
wiele miesięcy. 
- Nie obchodzi mnie twoja przeszłość. Interesuje mnie wyłącznie nasza przyszłość. 
- Mnie również! - Wypiła duży łyk brandy, by dodać sobie odwagi. - Dlatego jutro rano złapię 
pierwszy samolot do Barcelony. Skupię się na pracy i zaczekam, aż wszystko się uspokoi. 
Zadrgały mu nozdrza, jakby to, co powiedziała, miało nieprzyjemny zapach. 
- Chcesz wyjechać z powodu kilku artykułów w brukowcach? Nie sądziłem, że jesteś takim tchórzem. 
- Jestem realistką. - Uniosła dumnie podbródek. 
- W takim razie żyjemy w innych światach - warknął. 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
153 
- Być może - odparowała. 
Niedobrze. Nie tak miała wyglądać ich rozmowa. Wciągnęła głęboko powietrze, starając się ochłonąć 
i zacząć logicznie myśleć. 
- Wszystko potoczyło się tak szybko. Skręcona kostka, kilka partii szachów, niezwykły seks, a potem 
nagle moje nagie piersi we włoskiej telewizji. 
- Więc dla ciebie najlepszym rozwiązaniem jest ucieczka? - spytał ze złością. 
- Nie uciekam. Muszę przygotować ofertę. Spotkam się w Barcelonie ze wspólniczką i... 
- I co? 
Nawet nie próbował jej zrozumieć. Sabrina zacisnęła usta, starając się nad sobą zapanować. Przecież 
robiła to dla jego dobra! 
-I zadzwonię do ciebie. 
Jego oczy się zwęziły. 
- Zapomniałaś o moim noworocznym postanowieniu. Sądzisz, że pozwolę ci tak po prostu odjechać? 
- A co, zabronisz mi? - syknęła. 
- Wiesz, co mam na myśli - rzucił zniecierpliwiony. 
- Nie wiem i różne rzeczy przychodzą mi do głowy. 
- Na Boga! Nie przywiążę cię do łóżka, choć może byłby to dobry pomysł - dodał brutalnie. 
Przed oczami Sabriny stanęła zabawna wizja. W jednej chwili stopniał cały jej gniew. Z trudem się 
powstrzymała, by się nie roześmiać. 

background image

154 
Merline Lovelace 
- Brzmi interesująco - zauważyła zalotnie. 
Napięte mięśnie ramion Marca zmiękły. Wbrew własnej woli i instynktowi pozwolił, by niewinnym 
żartem rozładowała jego wzburzenie. Ciężko wzdychając, objął ją za szyję i przyciągnął do siebie. 
- Uważaj, o co prosisz, Sabrina mia. 
Była pewna, że zrozumiał jej intencje, że miał świadomość, że rano wyjedzie. W przeciwnym razie nie 
spędziłaby z nim namiętnych chwil, przywiązana do łóżka włoskimi jedwabnymi krawatami. 
Kiedy następnego ranka wyszła spod prysznica i poinformowała Marca, że musi zadzwonić i zmienić 
rezerwację, ściągnął brwi. 
- Wydawało mi się, że mamy to już za sobą. 
- Masz rację. 
Wyszedł z łóżka i jednym ruchem wciągnął dżinsy. 
- Naprawdę chcesz wyjechać? 
- Nie - westchnęła. - Ale powinniśmy dać sobie trochę czasu i przeczekać, aż media znajdą sobie nową 
sensację. 
- Nie używaj słowa „my". Ja wiem, czego chcę. 
- No dobrze, ja potrzebuję trochę czasu. 
- Ile? - spytał, zaciskając szczękę. 
- Nie wiem. 
- Tydzień? Miesiąc? 
- Nie wiem. 
- A jaki masz plan dla mnie? Mam siedzieć i czekać, 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
155 
aż dojdziesz do wniosku, że przyszedł dla nas odpowiedni czas? 
- Na to wygląda. 
Ich spojrzenia spotkały się na długą pełną napięcia chwilę. W końcu Marco skinął sztywno głową. 
- Pójdę przygotować kawę. Zadzwoń interkomem, kiedy będziesz spakowana. Zabiorę walizki na 
górę. 

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY 
Sabrina wjechała na autostradę prowadzącą na rzymskie lotnisko Ciampino. Miała jeszcze sporo 
czasu, by oddać wypożyczony samochód i zdążyć na samolot odlatujący o trzeciej trzydzieści do 
Barcelony. 
Wcześniej kupiła bilet i wysłała Caroline mejla z informacją, że przyjeżdża. Przyjaciółka natychmiast 
odpowiedziała, że odbierze ją z lotniska. 
Sabrina wyszła z walizkami z terminalu przylotów, spodziewając się, że przywita ją Caroline. Ku jej 
zaskoczeniu z czekającego na nią samochodu wyskoczyła młoda kobieta o kasztanowych włosach. 
- Devon! Co ty tu robisz? 
- Mała zmiana planów - wyjaśniła długonoga dziewczyna, ściskając mocno Sabrinę. - Nie mogę 
zacząć przygotowywać konferencji dla Logan Aerospace, dopóki nie dostanę ostatecznej listy 
uczestników. Dlatego zdecydowałam, że ucieknę z zaśnieżonej Austrii na krótki urlop i pomogę Caro. 
Wrzućmy walizki do bagażnika i ruszajmy. 
Sabrina usiadła na tylnym siedzeniu. Devon zajęła 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
157 
miejsce z przodu obok kierowcy, po czym odwróciła się do przyjaciółki. 
- Caro opowiedziała mi o twoich przejściach z księciem. Obie nie możemy się doczekać, kiedy 
dowiemy się wszystkich szczegółów. 
- Zaczekajmy, aż dotrzemy do hotelu. Nie chcę stracić ani słowa - poprosiła Caroline skupiona na 
drodze w lotniskowym korku. - Musicie mnie teraz pilotować. 
Na szczęście lotnisko było oddalone tylko o dziesięć kilometrów od ośrodka wypoczynkowego, w 
którym Caro urządziła swoją bazę. Pastelowy budynek z dużym basenem o nieregularnym kształcie 
otoczony był gajem szumiących palm. Tuż za basenem o turkusowej wodzie znajdowała się plaża, 
przy której po zielonobłękitnych falach Morza Śródziemnego pływały kolorowe żaglówki i 
wind-surfingi. Hotelowe lobby zaprojektowane było w charakterystycznym dla Hiszpanii stylu 
muretańskim. Przyjaciółki nie zatrzymując się, skierowały się prosto do wind. 
- Przeniosłam się do apartamentu, kiedy dostałam informację, że przylatujecie - poinformowała Caro. 
- Bez dopłaty - dodała. 
Sabrina i Devon wymieniły spojrzenia. Uważna, dokładna Caroline Walters. Wiedziały, że.mogą jej 
ufać, że zawsze trzyma się zasad. Raz w życiu je złamała i zapłaciła za to wysoką cenę. Od tamtej pory 
zawsze szła prostą drogą. 
Nim Sabrina zaczęła opowieść, wszystkie trzy zrzuciły buty i wyciągnęły się na leżakach na tarasie 
słonecznym, 

background image

158 
Merline Lovelace 
zaopatrzone w butelkę lokalnego czerwonego hiszpańskiego wina. 
Na wstępie Sabrina przyznała się przyjaciółkom, że przystojny lekarz pociągał ją od pierwszej chwili, 
gdy go zobaczyła. Następnie zreferowała wydarzenia, które miały miejsce po sylwestrowym balu. 
- Boże! Dobrze, że tego nie widziałyście. Najpierw pokazali wytwornie ubranych, dystyngowanych 
gości wchodzących po schodach Palazzo d'Calvetti, a potem moje zdjęcie na cały ekran tópless w 
stringach z kretyńskim uśmiechem na twarzy. 
- Wszystko było widać? 
- Zasłonili tylko sutki czarnymi prostokącikami. 
- Nieźle! Wyobrażam sobie, jak zareagowała księżna. Caro mówiła, że jest wredna. 
- Szczerze mówiąc, to przyjęła to całkiem spokojnie. Powiedziała, że przeżyła już gorsze rzeczy - 
odparła Sabrina, kręcąc nóżką kieliszka. 
W zielonych oczach Caro pojawiło się współczucie. Devon pokręciła głową. 
- Pewnie cię to wkurzyło. 
- Żebyś wiedziała. 
Od tego są przyjaciółki, pomyślała Sabrina, czując jak nerwy powoli jej się uspokajają. Dlatego od 
skończenia uniwersytetu w Salzburgu zawsze się ze sobą blisko trzymały. Potrzebowała ich. Musiała 
się wygadać, wyrzucić z siebie emocje, które nagromadziły się przez ostatnich kilka dni. 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
159 
- Rodzina Calvettich wiele przeszła. Dziadek Marca został zastrzelony przez mafię neapolitańską na 
schodach własnego domu. Ojciec zmarł, kiedy był dzieckiem. Jego żona zginęła na morzu. Marco 
kochał Gianettę. Naprawdę ją kochał. Po jej śmierci kompletnie się załamał. Myślę, że nadal się 
obwinia o to, że nie zapobiegł wypadkowi i nie powstrzymał jej przed wypłynięciem w morze. Nie 
chcę, żeby pokazywali moje rozbierane zdjęcia obok fotografii jego żony i nie chcę go narażać na 
kolejne stresy emocjonalne. 
- Siebie czyjego? - spytała Devon, przekrzywiając głowę, 
- Szukasz dziury w całym. 
- Sądzisz, że Marco widzi w tobie substytut Gianetty? 
- Zapewniał, że nie. 
- Ale mu nie wierzysz? 
- Wierzę mu. - Naprawdę tak było. Od pierwszej nocy, którą spędziła w jego ramionach, czuła, że 
kochał się z nią, a nie ze wspomnieniem. 
- Myślę... że to wszystko mnie dotknęło. 
- Nic dziwnego - wtrąciła się lojalnie Caro. - Od dzieciństwa prześladowali cię paparazzi. 
- To prawda - przyznała smutno Sabrina. - A ja robiłam wszystko co w mojej mocy, żeby mieli dobre 
przedstawienie. 
Devon odpędziła przykre wspomnienia machnięciem ręki. 
- Porozmawiajmy o teraźniejszości. Co będzie z Markiem? 

background image

160 
Merline Lovelace 
- No... - Jej spojrzenie pobiegło w stronę morza. Spienione fale rozbijały się leniwie o brzeg. - Przez 
najbliższych kilka dni zamierzam się wylegiwać na słońcu i przemyśleć propozycję Marca otworzenia 
biura w Rzymie. 
- Sam wpadł na ten pomysł? - Devon otworzyła szeroko oczy. 
- Tak. Zaoferował nawet, że użyje swoich kontaktów w świecie medycznym, żeby nam pomóc 
rozkręcić interes. 
- Wiesz, może to nawet dobry pomysł - powiedziała w zamyśleniu Dev. - Pozwoli nam zmniejszyć 
koszty. 
-1 ułatwi organizację, kiedy będziemy przygotowywać konferencje w Europie - dodała Caro. - Warto 
się nad tym zastanowić. 
- To właśnie zamierzam zrobić. - Sabrina rozprostowała nogi. - Leżeć na słońcu i zastanawiać się. 
- Nie ma mowy. Mamy jeszcze sporo pracy. Kiedy ja z Caro pojedziemy obejrzeć ostatnie obiekty, ty 
będziesz siedzieć na słońcu i dodawać cyfry. 
Dziwne, ale następnego ranka to właśnie słońce lub raczej jego brak rozwiały dręczące Sabrinę 
wątpliwości. 
Caro i Devon wyjechały wcześnie, by obejrzeć dwa ostatnie centra konferencyjne. Na niebie zebrały 
się burzowe chmury. Wiatr smagał bezlitośnie rosnące na plaży palmy. Sabrina wyszła na taras z 
kubkiem kawy. Przez chwilę wpatrywała się w powracające do brzegu żaglówki i windsurfin-gi. 
Pociemniałe niebo przecięła lśniąca błyskawica. Rozległ 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
161 
się grzmot. Sabrina poczuła przyspieszone bicie serca. Podobny sztorm musiał zaskoczyć Gianettę. 
Ponure myśli przerwał jej kolejny błysk. 
Żona Marca nie żyła. 
Odeszła na zawsze. 
Ale ona żyła. 
Kto wie, ile jeszcze mieli czasu? Żaden człowiek nie może tego przewidzieć. Dowodem na to była 
nagła, tragiczna śmierć Gianetty. A ona była tu, w Barcelonie, marnując czas, który mogliby spędzić 
razem. 
- Cholera! - Uderzyła kubkiem o poręcz tarasu. - Ależ ze mnie kretynka. 
Złowieszczy grzmot pioruna zmobilizował ją do działania. Pobiegła pospiesznie do pokoju, skąd 
zatelefonowała na lotnisko. Dowiedziała się, że najbliższy samolot do Neapolu odlatuje za dwie 
godziny. Następnie wykręciła numer Devon. 
- Właśnie zrozumiałam, że nikt nie żyje wiecznie -oznajmiła bez tchu. 
- Skąd nagle takie odkrycie? - zakpiła przyjaciółka. 
- W każdej chwili może mnie potrącić samochód, gdy będę przechodziła przez ulicę. A ty możesz się 
udławić oliwką z martini. 
- Nie piję martini - odparła Dev, coraz bardziej zdziwiona. 
- Chodzi o to, że nikt z nas nie wie, ile będzie żył. Może lata, a może tylko kilka dni. Niezależnie od 
tego, ile zo- 

background image

162 
Merline Lovelace 
stało mi jeszcze czasu, zamierzam spędzić go z Markiem. Każdą minutę. Pragnę go. Kocham go. 
- Więc na co jeszcze czekasz? 
- Właśnie do niego jadę. 
Sabrina rzuciła słuchawkę, przeklęła i podniosła ją ponownie. 
- Chcę zamówić taksówkę. 
W ciągu pięciu minut przebrała się w dżinsy, czarny podkoszulek z długimi rękawami i włożyła stare, 
dobre baleriny. Następne pięć minut zabrało jej spakowanie się. 
Dwie godziny później siedziała w samolocie Alitalii, który, wstrząsany turbulencjami, leciał do 
Włoch, omijając sztorm, który nadciągnął znad morza. 
Front burzowy rozciągnął się nad północnym obszarem Morza Śródziemnego. Kiedy wylądowała na 
lotnisku w Neapolu, powitał ją ulewny deszcz. Przebiegła przez odkryty parking do wynajętego 
samochodu, wrzuciła walizkę do bagażnika i przemoczona do suchej nitki ruszyła na wybrzeże 
Amalfi do willi Marca. Jazda po wąskich serpentynach w strugach deszczu była koszmarem, którego 
nigdy nie chciałaby powtórzyć. Dotarła na miejsce około pierwszej. Wysiadła z auta i przebiegła do 
zadaszonego wejścia. Drzwi otworzyła jej zaskoczona matka Rafaeli. 
- Signora Russo! Jego Wysokość nie uprzedził mnie o pani przyjeździe. 
- Nie wiedział. 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
163 
- Proszę wejść. 
Otrząsając się z wody jak mokry pies, Sabrina zatrzymała się w foyer. 
- Marco jest na dole? 
- Nie, signorina. Wczoraj wieczorem wyjechał do Rzymu. 
- Jak to! Ale ja myślałam, że... Powiedział mi, że wraca dopiero piątego stycznia. 
- Zatelefonowali ze szpitala. Był wypadek. Mały chłopiec ze zmiażdżonym kręgosłupem. Dziś go 
operują. 
Sabrina spojrzała przez ramię. Deszcz nadal lał jak z cebra. Westchnęła ciężko, odwracając się do 
signory Bertaldi. 
- Wie pani, w którym szpitalu? - spytała. 
- Oczywiście. W Bambino Gese. To najlepszy szpital dziecięcy we Włoszech. 
- Dziękuję. Ciao. 
- Proszę zostać. Nie powinna pani jechać w taką pogodę. Proszę zaczekać, aż przestanie padać. 
Pewnie ustąpiłaby naleganiom starszej pani, ale uderzył kolejny piorun. Wyglądało na to, że niebo 
zaciągnęło się na dobre. 
- Gdyby don Marco zadzwonił, proszę mu powiedzieć, że jadę do Rzymu. 
Zaciskając zęby, wyjechała na krętą, nadmorską drogę. Nim dotarła na autostradę, była cała 
zdrętwiała. Do celu pozostały jej jeszcze mniej więcej dwie godziny jazdy. W rezultacie pełna 
nerwów podróż trwała cztery godzi- 

background image

164 
Merline Lovelace 
ny. Włosi nie mieli takiej obsesji prędkości jak Niemcy, ale jak na taką burzę zdecydowanie 
przesadzali z szybkością. W pierwszym korku stała czterdzieści minut. Drugi wypadek wydarzył się 
po przeciwnej stronie autostrady, ale jadący przed nią ciekawscy kierowcy zwalniali, by popatrzeć, co 
się stało, całkowicie blokując ruch. W rezultacie dotarła do Rzymu w popołudniowych godzinach 
szczytu. Dzięki Bogu, większość samochodów wyjeżdżała z miasta, niemniej jednak z powodu ulewy 
auta przesuwały się zderzak przy zderzaku. Sabrina dwukrotnie się zgubiła. Kiedy w końcu 
zatrzymała samochód na parkingu przed szpitalem, bolała ją szczęka od zaciskania zębów. Przebiegła 
w deszczu do głównego wejścia, gdzie skierowała się do rejestracji. 
- Doktor Calvetti miał dziś operować - zaczęła łamanym włoskim. - Chciałabym wiedzieć, czy już 
skończył. 
Recepcjonistka wystukała coś na klawiaturze komputera, po czym poinformowała Sabrinę, że 
operacja jeszcze trwa, i skierowała ją do poczekalni. 
Jedno spojrzenie na czekających w poczekalni wystarczyło, by zrozumiała, że nie powinna 
przeszkadzać. Pewnie rodzice chłopca, pomyślała. Oboje byli niewiele po trzydziestce, ale strach, 
który malował się na ich bladych, pełnych napięcia twarzach, dodawał im lat. Wokół nich krążyli 
milczący w napięciu inni członkowie rodziny. Sabrina wycofała się, dochodząc do wniosku, że będzie 
lepiej, jeśli zaczeka w drugim końcu korytarza. Po długiej 
 
 
 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
165 
męczącej podróży nie była w stanie usiedzieć, poza tym nie wiedziała, jak Marco zareaguje, gdy ją 
zobaczy. 
Jej przemoczone buty piszczały na posadce. Spacerując nerwowo tam i z powrotem wdychała zapach 
antysepty-ków, starając się nie myśleć o nieprzyjemnym uczuciu ściskania w żołądku, które ją 
dopadło, Marco zapytał ją, co ma robić, kiedy ona się będzie zastanawiała. 
Rozstali się poprzedniego dnia rano. Marco nie mógł chyba w tak krótkim czasie zmienić zdania. 
Chyba że... 
Przecież ona to zrobiła. 
Westchnęła cichutko, rozcierając przez mokrą bluzkę zmarznięte ramiona. Potrzebowała gorącej 
kawy. A najlepiej podwójnego espresso. Zdecydowała się poszukać automatu na parterze. Na widok 
swego odbicia w plastikowym froncie maszyny do kawy jęknęła. Wyglądała jak skacowany szop 
pracz. Włosy zwisały jej mokrymi strąkami. Na policzkach miała rozmazany tusz do rzęs. Zabrała 
kawę i ruszyła do łazienki. Papierowym ręcznikiem starła resztki makijażu, uczesała włosy i 
przeciągnęła usta błyszczykiem. Wzięła kawę i poszła na górę. 
Kofeina, tak jak się spodziewała, postawiła ją na nogi. Przed poczekalnią zatrzymał ją głośny, 
rozpaczliwy szloch. Ogarnął ją lęk. Oczami wyobraźni zobaczyła obejmującą się parę rodziców. 
Przerażona zajrzała do poczekalni. Scena, którą zobaczyła, potwierdziła jej najgorsze obawy. Był tam 
Marco w zielonym fartuchu i ochraniaczach. Na szyi zwisała mu ma- 

background image

166 
Merline Lovelace 
ska chirurgiczna. Ramieniem obejmował kobietę, która przeraźliwie płakała przytulona do jego klatki 
piersiowej. 
Serce Sabriny zamarło, a chwilę później podskoczyło z radości, gdy kobieta odwróciła się i okazało 
się, że są to łzy radości. Obok niej stał mąż, ściskając rękę Marca. 
- Dziękuję, panie doktorze. Dziękuję. 
Po policzkach Sabriny zaczęły płynąć wielkie łzy. Wycofała się na korytarz, by zaczekać na Marca. 
Wyszedł dziesięć minut później, uśmiechając się i rozcierając kark. Był wyczerpany, ale szczęśliwy. 
Wtedy ją zobaczył. Wolno, bardzo wolno opuścił rękę i zlustrował ją wzrokiem od mokrej głowy do 
rozmoczonych butów. Sabrina czekała, serce waliło jej jak oszalałe. 
- Dlaczego jesteś mokra? 
Roześmiała się nerwowo. Było to ostatnie pytanie, jakiego się spodziewała. 
- Na dworze pada. 
Odwrócił głowę i wyjrzał przez okno. 
- Faktycznie. 
- Ile godzin trwała operacja? 
- Od dziesiątej rano. 
- Co z chłopcem? Wszystko w porządku? 
- Czeka go wielomiesięczna rehabilitacja, ale myślę, że będzie chodził. Ale skąd wiesz... ? 
- Przyleciałam do Neapolu i pojechałam do willi. Pani Bertaldi powiedziała mi, gdzie jesteś, więc 
wskoczyłam do samochodu i przyjechałam. 
 
 

background image

Noworoczne postanowienie 
167 
- Z Positano? - Na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Pewnie nieźle zagrzałaś hamulce, nim dotarłaś 
do autostrady. 
- Żebyś wiedział. 
- Po co przyjechałaś? Nareszcie. Na to pytanie czekała. 
- Pomyślałam, że mógłbyś mi pomóc znaleźć lokal na biuro w Rzymie. 
Podszedł do niej, uśmiechając się, i pogłaskał ją po policzku. 
- Zanim zaciągnę cię do najbliższego gabinetu badań, chcę wiedzieć, dlaczego wróciłaś. 
- Z powodu mojego noworocznego postanowienia. 
- Nie mówiłaś mi o żadnym postanowieniu. 
- Ale je podjęłam. Tamtego dnia, kiedy byliśmy na obiedzie u twojej matki. Jechaliśmy rolls-royceem 
przez Neapol i dotarło do mnie, że pozostało nam już niewiele czasu. Obiecałam sobie wtedy, że nie 
zmarnuję ani minuty. 
- I co teraz? 
- Teraz mamy przed sobą całe życie - odparła, uśmiechając się. - Mnóstwo wspaniałych chwil, które 
zamierzam wykorzystać najlepiej, jak potrafię. Jeśli będziesz grzecznym chłopcem, może pokażę ci 
kilka ciekawych ruchów szachowych. 
Śmiejąc się, objął ją w talii. Sabrina wtuliła się w niego. Poczuła, że odnalazła dom. 
- Będę dobrym uczniem, o ile będziemy grać w rozbierane szachy.