background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

Rozdział 13 

Blayne wyciągnęła strzępy lalki z rury i tanecznym ruchem wydostała się spod zlewu. 

- Znalazłam twoją winowajczynię. - Wręczyła resztki lalki Jess. 

Dzika psowata zwęziła oczy i potrząsnęła lalką. 

- Cholerne dzieciaki!  

Blayne wstała i ściągnęła rękawiczki. Szybko objęła Jess swoimi ramionami i przytuliła ją 

mocno. 

-  W  porządku.  Zajmę  się  tym.  Do  czasu  jak  tu  skończę,  twoja  instalacja  wodno-

kanalizacyjna będzie śpiewać. Arie. A teraz po prostu oddychaj. Oddychaj. Teraz. 

Jess wypuściła niewiele powietrza, ale w końcu, zaczęła normalnie oddychać. 

- Właśnie. Znacznie lepiej. - Blayne wyszarpnęła strzępy lalki z uścisku Jess. 

- Po prostu to wyrzucimy. - Przeszła przez ogromną kuchnię do kosza na śmieci. Nacisnęła 

na pedał, unosząc pokrywę do góry i zapytała: - Co powiesz na odrobinę gorącej czekolady? 

- Musiałam odstawić czekoladę. 

Blayne zamarła, z zabawką w swojej dłoni. 

- Słucham? 

- Musiałam odstawić czekoladę. Zalecenie lekarza. Dopóki dziecko się nie urodzi. Kofeina 

nie jest dla nich dobra i lekarz chce się upewnić, że ona może tolerować czekoladę. Najwidoczniej 
istnieją jakieś problemy z wilkopsami i czekoladą? 

Blayne przełknęła, jej ręka zadrżała. 

-  Uhm…  czasami.  Tak  jak  w  pełni-psy,  niektóre  z  wilkopsów  niezbyt  dobrze  znoszą 

czekoladę. 

Wrzucając zabawkę do kosza, Blayne szybko poszukała wyjścia z pokoju, upewniając się, 

że  zdoła  do  niego  dobiec.  Było  kilka  rzeczy,  które  prawdziwie  ją  przerażały,  a  dziki  pies  bez 
czekolady nie był ani wyjątkiem, ani mniej zabójczy niż wygłodzony grizzly. 

A na dodatek dziki pies w ciąży? Oj. 

Ojciec Blayne nadal miał na plecach kilka blizn od - jak on to nazywał - „Nagłego wstrętu 

twojej matki do mojej czerwonej fasoli z ryżem”

- A co z tobą? - zapytała Jess i Blayne uświadomiła sobie, że kobieta stoi teraz przed nią. 

Przełykając, Blayne spytała: 

- Co ze mną? 

- Możesz jeść czekoladę? 

Blayne oblizała usta. Były teraz tak wysuszone. 

- Uhm… mogę. Ale moim problemem jest cukier. Zbyt duża ilość i, z moim metabolizmem 

i tym wszystkim… to nie jest dobra rzecz. 

Dziki pies podszedł bliżej do momentu, aż jedyną rzeczą, która je oddzielała od siebie, był 

olbrzymi brzuch Jess. 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

- Uhmm. 

Blayne  instynktownie  uciekała  wzrokiem  na  sufit  albo  na  podłogę  albo  gdziekolwiek 

indziej, byle z dala od zimnego spojrzenia Jess i zrobiła to, co zwykle ze swoim tatą, gdy pojawiały 
się między nimi napięcia. Powiedziała: 

- Kocham cię, Jess. 

Znacznie szybciej, niż jej tata kiedykolwiek zdołał zareagować, Jess odpowiedziała: 

- Ałłł. Ja też cię kocham, Blayne. 

Zarzuciła  ręce  wokół  Blayne  i  mocno  ją  przytuliła.  Blayne  odetchnęła  z  ulgą  i  wtedy  to 

zobaczyła  przyjaciół  Jess  stojących  na  podwórku,  przypatrujących  się  kobietom  przez  kuchenne 
okno. 

-  Chodźcie  tu!  -  powiedziała  Blayne  bezgłośnie.  Cztery  głowy  pokręciły  przecząco.  - 

Natychmiast! 

Przewracając  oczami  i  wzdychając,  cztery  łamagi  skierowały  się  do  przesuwanych 

szklanych  drzwi  z  tyłu  domu,  a  Jess  odsunęła  się  od  Blayne  i  uśmiechnęła  do  niej,  na  sekundy 
zanim wybuchnęła płaczem.

1

 

 

*** 

 

Bo  skończył  swój  zestaw  ćwiczeń.  To  były  te  same  ćwiczenia,  które  wykonywał  odkąd 

skończył  pięć  lat  i  jego  ojciec  włożył  mu  w  dłonie  pierwsze  hokejówki.  Robił  teraz  więcej 
powtórzeń  niż  wtedy,  ale  wciąż  je  robił  i  była  to  jedna  rzecz  w  jego  harmonogramie,  o  której 
wiedział, że nie mógłby jej pominąć. Była to sytuacja, którą musiał przeanalizować od kiedy jego 
zwyczajny dzień-bez-gry harmonogram został zniszczony z powodu Blayne Thorpe. 

Doszedł także do wniosku, że Blayne była  wirem. Czarną dziurą, gdzie harmonogramy i 

podstawowe zarządzanie czasem były stracone na zawsze. 

Ona nie tylko niszczyła swoje własne harmonogramy, ale niszczyła harmonogramy innych. 

W rzeczywistości, po raz pierwszy od czasu gdy Bo - ze swojego wysokiego krzesełka - wskazał na 
zegar w kuchni swoich rodziców i bez słowa zasygnalizował swojej zdumionej matce, że spóźnia 
się ze śniadaniem

2

, Bo nie miał świadomości czasu. To było coś wewnętrznego, coś co mógł robić 

nie  myśląc  o  tym  wiele.  To  było  tak,  jakby  mógł  poczuć  wewnątrz  siebie  tykanie  zegara,  który 
pozwalał mu na przewidywanie co do sekundy, która jest godzina. 

To znaczy, dopóki nie spędził czasu w wirze Blayne. 
Z  perspektywy  czasu,  być  może  dobrze  się  stało,  że  ona  uciekła  od  niego,  kiedy  po  raz 

pierwszy się spotkali. Gdyby został złapany w jej wir gdy miał dziewiętnaście lat, mógłby nie wyjść 
z  drugiej  ligi.  Zamiast  tego  nadal  byłby  „Bezimiennym”  Novikovem,  grającym  dla  jakiejś  z 
ledwością-płacącej-mi-wystarczająco-na-moje-focze-steki  drużyny,  zamiast  być  tu,  gdzie  był 
dzisiaj. 

To było definitywnie coś, o czym należało pamiętać, jeśli zamierzał nadal spędzać czas z 

Blayne. Być może powinien ograniczyć swój czas  z nią, tak jak niektórzy faceci muszą ograniczać 

                                                 

1

 Taaa, ciąża to strasznie histeryczny okres ;) 

2

 O matko! Mieć takiego w domu - przegwizdane :D i jakoś tak strasznie, jak się wyobrazi taką scenę... 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

swój  czas  z  alkoholem.  „Będę  widywał  Blayne  tylko  w  piątek  albo  sobotę,  żeby  móc  spać  w 
niedzielę, by pozbyć się kaca”. 
Albo, w tym przypadku, Blayne-kaca. 

Ta myśl sprawiła, że Bo prychnął na siebie, podjeżdżając do ławki, na której położył swój 

ręcznik i parę galonów

3

 wody, zwalniając gdy jej dotknął. 

Mrugnął na obserwującego go wilka, który wyciągnął ku niemu ręcznik. 

- Codziennie tak ćwiczysz? 

- A ty nie? - Bo zapytał wilka, który go zatrudnił. Van Holtz nie był złym bramkarzem, ale 

zawsze mógłby być lepszym. Miał spory potencjał. 

- Nie - odpowiedział Van Holtz. - Nie ćwiczę. 

- To wiele wyjaśnia - wymamrotał Bo, zdejmując swój kask. Chwycił galon wody, pochylił 

się  w  pasie  i  wylał  połowę  na  swoją  głowę.  Wyprostował  się  i  otrząsnął,  upewniając  się,  że 
przemoczy tym Van Holtza.

4

 

Przeczesując dłonią swoje mokre włosy, Bo uśmiechnął się do Van Holtza. 

- O tak. Znacznie lepiej. 

Wilk również się otrząsnął; jego wilcze oczy rzucały gniewne spojrzenie. 

-  Czy  jest  jakiś  powód,  dla  którego  tu  jesteś,  Van  Holtz?  -  zapytał  Bo.  -  Nie  powinieneś 

mieszać jakiegoś sosu albo robić fondue czy coś takiego? 

- Jestem tu z powodu Blayne. 

Bo chwycił kolejny galon i zaczerpnął haust wody. Przepłukał nią swoje usta a następnie 

wypluł na stopy wilka. Wilk nawet nie drgnął. 

- Co z nią? 

- Ona jest moją bardzo dobrą przyjaciółką. Jest jak siostra. 

- I? 

- Czy naprawdę musimy omawiać szczegóły twojej reputacji? 

Chociaż reputacja Bo jako gracza była prawie bliska prawdy, to jego osobista była jakimś 

żartem.  Gdyby  zrobił  połowę  tych  rzeczy  o  jakie  go  oskarżano,  nigdy  by  nie  zdobył  żadnej 
praktyki. Zdecydowanie nie byłby w stanie trzymać się swojego harmonogramu. Irytacja, to coś, na 
co większość z jego byłych kochanek nie była w stanie przymknąć oka. Bo zastanawiał się skąd te 
wszystkie opowieści pochodziły - a potem zaświtało mu w głowie, że prawdopodobnie od Berniego 
- ale tak naprawdę w taki czy inny sposób, nie obchodziło  go to. Jeśli ludzie chcieli wierzyć w te 
bzdury, to kij im w oko. Jeśli nie wierzyli, także. To nie miało dla niego znaczenia. 

A jednak, po raz pierwszy, miało to dla niego znaczenie - z powodu Blayne. 
I  to,  czego nie potrzebował  Bo, to  jakiś  goniący-za-ogonem  świętoszek  zachowujący się 

tak, jakby musiał bronić Blayne przed wielkim, złym Maruderem. Czy ten kurdupel myśli, że jest w 
stanie  trzymać  Bo  z  dala  od  Blayne?  Odepchnąć  go  od  niej,  żeby…  co?  Żeby  go  przed  nią 
krytykować? O co w tym wszystkim chodziło? O sposób, by ten pies mógł położyć swoje brudne, 
zawszawione łapy na Blayne, odgrywając chroniącego ją bohatera/psa obronnego? 

                                                 

3

 1 galon = 3,785411784 litra 

4

 To pewnie rewanż za to, że w klubie Blayne siedziała na kolanach Rica :D - a mnie zastanawia jedno - Bo jest misio-

lwek, czyli po części kotem, a teraz zachował się jak mały psiak... czyżby zaraził się od Blayne?? 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

Co  gorsza,  teraz  Bo  nie  mógł  pozbyć  się  z  głowy  myśli  o  Blayne  z  jakimś  jajo-lizem.  I 

wtedy to Bo poczuł, to bardzo wyraźne swędzenie na krawędzi zarostu i po tym, oraz po sposobie w 
jaki kurdupel cofnął się, wiedział, że jego grzywa rosła. To był rzadki przypadek i coś wyjątkowego 
dla niego z powodu jego mieszanej krwi. Ale ten idiota obudził w nim lwa, który był jak zwykle 
uśpiony podczas codziennej sesji treningowej Bo, i teraz Van Holtz zwyczajnie będzie musiał sobie 
z tym poradzić… 

 

*** 

 

Ciasto  wiśniowe  ocaliło  ich  wszystkich.  Jess  nie  mogła  jeść  czekolady,  ale  mogła  jeść 

wiele nie-czekoladowych upieczonych łakoci takich jak placki, ciasta i ciasteczka. Dzięki ci, Boże! 

Ale  nadal  była  płaczliwa,  więc  Blayne  zrobiła  to,  co  zawsze  robiła  gdy  musiała  stanąć 

naprzeciw czyjemuś smutkowi. 

Mówiła. Sporo. Być może - jak to Gwen zwykle mawiała - zbyt dużo. Mówiła, i mówiła, i 

mówiła, dopóki w końcu nie powiedziała czegoś głupiego. 

- No więc dziś rano jadłam śniadanie z Bo i jego agentem… 

Sposób w jaki wszyscy  zastygli,  czy to  w trakcie jedzenia ciasta  czy picia kawy  czy też 

pisania  smsów  w  swojej  komórce  albo  pisania  na  swoim  małym  notebooku,  był  bardziej  niż 
surrealistyczny.  Był  wręcz  przyprawiający  o  gęsią  skórkę.  I  w  tej  właśnie  sekundzie  Blayne 
wiedziała, że powinna była trzymać buzię na kłódkę. 

- Bo… Novikovem? - zapytał Danny. 

- Czekaj… 

- Jadłaś śniadanie z Bo Novikovem? - zapytał Phil. - Byłaś naga? Albo zwyczajnie miałaś 

na  sobie  jedną  z  jego  ponadwymiarowych  koszul  i  wyglądałaś  na  rozczochraną,  ty  zuchwała 
dziewucho? 

-  Nie,  nie.  To  nie  tak  -  powiedziała  rozpaczliwie  Blayne.  -  On  nie  jest  jednym  z  moich 

odwiedzających mnie dżentelmenów. 

- W takim razie kim jest? 

- Przyjacielem! 

I wtedy to  wszyscy zaczęli się z niej śmiać. Nie ma to  jak banda psów śmiejących się z 

ciebie, zamiast z tobą. Wilk w niej nie docenił tego ani odrobinę. 

- Nie możesz być aż tak głupia  - powiedziała Sabina. - Rosyjskie niedźwiedzie, takie jak 

Novikov, nie miewają przyjaciół. 

- On jest również kotem i Azjatą. A ja potrafię sobie radzić z azjatyckimi kotami. 

- Jednym! A ona potrafi zrobić tę dziwną rzecz z szyją. Jesteś jedyną przyjaciółką jaką ona 

potrafiła zdobyć - dodała Sabina. 

-  To  nieprawda  -  stwierdziła  Blayne,  czując  potrzebę  bronienia  swojej  najlepszej 

przyjaciółki. - Nie mów bzdur o Gwenie. To mnie po prostu wkurza.

5

 

                                                 

5

 Jak ja bym chciała zobaczyć tak porządnie wkurzoną Blayne ;) 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

- Dlaczego tak się denerwujesz? - spytała Sabina. - Nie obchodzi mnie z kim się pieprzysz. 

-  Nie  robię  z  nim  nic  z  tych  rzeczy!  -  Blayne  czuła,  jak  jej  twarz  czerwienieje.  To  nie 

dlatego, że była nieśmiała, ale były pewne rzeczy, których nie powinno się omawiać w dużej grupie 
ludzi. A z kim się pieprzyła lub nie, było zdecydowanie wysoko na tej liście. 

- Mimo to - Sabina kontynuowała, - on jest Maruderem. Dostanie to, czego chce. 

- Nie, nie dostanie. Nie jestem jakąś groupie

6

-dziwką. 

-  W  takim  razie,  kochanie,  co  z  nim  robiłaś?  -  zapytała  May.  -  Ponieważ  z  tego  co 

zrozumiałam, on sypia tylko z groupie-dziwkami. 

Rozdrażniona, Blayne krzyknęła: 

- Nie sypiam z Bo Novikovem! 

Dzikie psy w ciszy gapiły się na nią, dopóki ich spojrzenia nie przesunęły się po niej, w 

stronę  drzwi  kuchennych  za  nią.  Kuląc  się,  przerażona  tym,  co  może  zobaczyć,  Blayne  spojrzała 
przez swoje ramię prosto w jasne, złote oczy Mitcha Shaw. 

- Ty - powiedział miękko - i Bo Novikov? 

- Mitchell, nie zrzucaj tego na… 

-  Wiedziałem,  że  on  ciebie  wykorzysta!  -  zaryczał  Mitch;  jego  lwia  grzywa  kręciła  się 

wokół jego twarzy. - Zabiję go! 

Pomknął  do  drzwi  a  Blayne  poszła  za  nim.  Była  od  niego  szybsza  i  uderzyła  w  niego, 

zanim zdołał przejść trzy metry od kuchni.  

Problemem  nie  było  złapanie  go,  ale  uziemienie  go.  Zawinęła  swoje  ręce  wokół  jego 

głowy, a swoje nogi wokół jego klatki piersiowej. 

- Trzymaj się od niego z daleka! - zaskrzeczała. - To nie jest tak, jak myślisz! 

-  Jak  cholera  nie!  Zamierzam  wyrwać  temu  skurwielowi  płuca.  Nikt  nie  wykorzystuje 

mojej Blaynie! 

Blayne  wiedziała,  że  Mitch  był  poważny.  Wiedziała,  że  planował  pójść  do  centrum 

sportowego by zmierzyć się z człowiekiem, który mógł go rozgnieść swoim małym palcem. 

A więc Blayne zrobiła to, co musiała zrobić. Co zawsze musiała robić, gdy dochodziło do 

kłótni z Mitchem O’Neill Shaw. 

Nie, Blayne! Nie! Nie włosy! Dobry Boże, kobieto! Nie włosy! 

 

*** 

 

Spędzanie  większości  czasu  w  domu  pełnym  dzikich  psów  nauczyło  Smitty’ego  kilku 

rzeczy: Psy nigdy nie milkną; na świecie nie ma wystarczającej ilości czekolady, by je zadowolić; 
dlaczego  mówić  cicho,  kiedy  można  rozmawiać  krzycząc;  wszyscy  wyją  -  paskudnie  -  kiedy 
przejeżdża jakiś wóz strażacki; i o każdej porze dnia i nocy jeśli trzeba znaleźć coś dziwacznego, 

                                                 

6

 groupie-miłośniczka zespołu muzycznego, za którym podąża w poszukiwaniu erotycznej lub emocjonalnej bliskości. 

Słowo  groupie  wywodzi  się  z  angielskiego  group  (grupa)  właśnie  w  odniesieniu  do  grupy  muzycznej,  ale 
obecnie ma szersze zastosowanie  

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

psy znajdują to w swojej własnej kuchni. 

Tym razem, jednakże, znalazł to w korytarzu poza kuchnią. 
I chociaż dzikie psy nie były w centrum tego, jak zazwyczaj, nie był zaskoczony widokiem 

tego, kto był. 

- Z perspektywy czasu... - powiedział do swojej małej siostrzyczki, stojącej tuż przy nim i 

ukrywającej twarz w dłoniach, - ...czy nie uważasz, że powinnaś przemyśleć wybór prawdziwego 
psa na swojego partnera? 

Sissy  Mae  nie  odpowiedziała,  ale  nie  musiała.  Ale  znów,  gdzie  Smitty  znalazłby  taką 

zabawę jeśli nie z powodu mocno owłosionego lwa rozpaczliwie starającego się ściągnąć szalonego 
wilkopsa ze swoich pleców. Wciąż go zdumiewało skąd się wzięła tak zła opinia o Smithach skoro, 
w  rzeczywistości,  byli  najprawdopodobniej  najrozsądniejsi  spośród  wszystkich  sfor,  stad  czy 
klanów. No i znowu, kiedy wiązało się z partnerem spoza swojej sfory, oto co się działo. 

Miał  szlochającą  kobietę,  która  -  będąc  w  ciąży  -  nie  mogła  mieć  żadnych  ostrych 

przedmiotów w zasięgu półtora metra, a jego siostra wzięła sobie lwa, który nie potrafił pozbyć się 
niechcianej uwagi niewiarygodnie słodkiego wilkopsa. 

- Zabierzcie ją ze mnie! - wrzeszczał Mitch. - Zabierzcie ją ze mnie! 

Ponieważ nikt inny nic nie robił, a Smitty wiedział, że w końcu będzie musiał nauczyć się 

rozwiązywać  tego  rodzaju  problemy  wilkopsów  na  własną  rękę,  gdy  urodzi  się  jego  wilkopsie 
dziecko, podszedł  do szamoczącej  się pary i chwycił  Blayne w talii, przytrzymując ją porządnie i 
mocno. 

Miesiąc  wcześniej,  Smitty  poszedł  z  Jessie  Ann  na  urodzinowe  przyjęcie  wydane  dla 

Blayne. Myślał, że wolałby raczej się podpalić, ale okazało się to być całkiem miłym wydarzeniem 
w  restauracji  Van  Holtzów.  Na  przyjęciu  spotkał  tatusia  Blayne,  Ezrę  Thorpe’a.  A  także  byłego 
Navy.  Zaczęli  rozmawiać  i  Smitty  natychmiast  polubił  tego  starszego  wilka.  Bosman Thorpe  był 
bardzo pomocny, jak tylko zrozumiał, że nie tylko partnerką życiową Smitty’ego był wilkopies, ale 
też, że ona była w ciąży z ich pierwszym dzieckiem. Córeczką. W ciągu kilku godzin Smitty wiele 
nauczył się od tego mężczyzny. A najważniejszą rzeczą jakiej się nauczył było ”Bez względu na to, 
co ktoś mówi, wilkopsy nie wściekają się nagle i nie atakują bez powodu. Powód może wydawać się 
nielogiczny
 - dodał - ale one mają powód. Tak długo jak o tym wiesz, możesz kontrolować sytuację, 
zanim trzeba będzie wezwać policję.”

Stanowczo o tym pamiętając, Smitty powiedział: 

- Co jej zrobiłeś, Shaw? 

Jak tylko Smitty o to zapytał, Blayne uwolniła włosy Mitcha ze śmiertelnego uścisku. 

Lew, teraz już wolny, odwrócił się i powiedział: 

- Ja? Ja nic nie zrobiłem! 

- Wszystko w porządku, Blayne? 

- Nie uprawiam seksu z Bo Novikovem! 

Nie była to odpowiedź jakiej oczekiwał Smitty, ale… niech będzie. 

- Rozumiem. - Smitty postawił ją na podłodze. - A mówisz mi o tym, ponieważ… 

-  Ponieważ  on  zamierza  zrobić  coś  naprawdę  głupiego!  -  Nic  nowego,  jeśli  chodziło  o 

Mitcha Shaw. 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

Masując swoją uszkodzoną czaszkę, Mitch  odsunął się od Blayne i schował za Sissy jak 

dwulatek. 

-  Ja  tylko  zamierzałem  tam  iść  i  z  nim  porozmawiać.  Miałem  wziąć  Sissy  dla 

bezpieczeństwa. 

Sissy zrobiła zeza a Blayne powiedziała: 

  -  Znam  cię,  Mitchu  Shaw.  Najpierw  powiesz  Sissy.  Potem  Ronnie  i  Brenowi,  a  potem 

swojej matce. 

- My tylko chcemy cię chronić. 

- Nie potrzebuję ochrony  przed Bo Novikovem. Wy go po prostu nie rozumiecie. On jest 

naprawdę słodki! 

Och, Panie. 

- Widzisz? - zapiał Mitch. - Widzisz? 

-  Zamknij  się Mitch! On jest  wspaniały. Pomaga mi z derby, upewnia się, że jem. Nawet 

posprzątał moje mieszkanie. 

Smitty  natychmiast  wymienił  spojrzenia  ze  swoją  siostrą.  Zawsze  byli  blisko  ze  sobą  i 

rozumieli o czym myślało to drugie bez potrzeby wypowiadania słów. 

- Uhm… - zaczęła Sissy. - A dlaczegóż to on ci posprzątał mieszkanie? 

- Mogło być trochę zabałaganione… a ja omdlewałam na kanapie. 

Nagle zaniepokojony, Smitty zapytał: 

- Co masz na myśli mówiąc, że omdlewałaś na kanapie? 

- Byłam po napaści borsuka. 

Sissy uniosła swoją rękę, przerywając Blayne. 

- Napaści borsuka? 

- One próbują mnie zniszczyć. 

Całe ciało Sissy się zatrzęsło. 

Borsuki

Nie oceniaj mnie! - krzyknęła Blayne na sekundy zanim wybuchnęła płaczem i pobiegła z 

powrotem do kuchni; dzikie psy podążyły za nią. 

Sissy odwróciła się do swojego partnera, uderzając go w tył głowy. 

- To twoja wina, Mitchellu Shaw! 

-  Moja  wina?  To  nie  ja  subtelnie  kwestionowałem  jej  wilczą  waleczność,  powtarzając  w 

kółko słowo “borsuk”

-  Nie  rozmawiam  z  tobą  więcej!  -  krzyknęła  Sissy,  kierując  się  do  kuchni  i  szlochającej 

Blayne. 

Mitch był tuż za nią, także. 

- Taak, jasne. Jak długo potrwa ta nirwana? 

Smitty usiadł na trzecim stopniu schodów. Westchnął i powiedział do szczeniaka wilkopsa, 

którego Dee zostawiła w domu kilka dni temu: 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

- Z każdym dniem rozumiem coraz bardziej, dlaczego nie chcesz zmienić formy na ludzką. 

Abby  krótko  zaskomlała  i  uprzejmie  upuściła  psie  ciastko  w  kształcie  kości  na  kolana 

Smitty’ego. 

- Ałł, dzięki, kochanie. 

 

*** 

 

Lock przecinał w poprzek lodowisko do ćwiczeń, mając nadzieję, że będą mogli skończyć 

dzisiaj  wcześniej,  kiedy  zatrzymał  się  w  pół  ruchu.  Skupił  swoje  spojrzenie  na  podłożu  i 
zastanawiał  się  czy  widział  to,  co  myślał,  że  widział.  Podejmując  decyzję,  że  najlepiej  będzie  to 
sprawdzić, zanim ruszy do drużynowej szatni, spojrzał w górę na wspierający filar, który szedł od 
samej  piwnicy  budynku,  wprost  przez  część  w-pełni-ludzką,  aż  osiągał  dach.  Chociaż,  w  tym 
przypadku, Lock nie musiał widzieć całego filaru. To, co zobaczył, to było dość, jako że część jego 
najlepszego przyjaciela i kapitana drużyny była do niego przyczepiona. 

Marszcząc się ze zdumienia, Lock zapytał: 

- Jesteś tam na górze z jakiegoś powodu? 

-  Jestem  na  górze  z  jakiegoś  powodu...  -  spokojnie  odpowiedział  Ric,  -  ...ale  nie  jestem 

tutaj na górze celowo. 

- Jeśli nie jesteś tam na górze celowo, to w takim razie dlaczego tam jesteś? 

- Ponieważ niektóre hybrydy mają problem z gniewem. 

-  Rozwścieczyłeś  Blayne?  -  To  wydawało  się  dziwne.  Blayne  miała  niewiarygodnie 

wysoką tolerancję na problemy innych ludzi. Jednak, kiedy waliła głową w mur, waliła w niego z 
całą swoją siłą i zazwyczaj go rozwalała. 

-  Nie,  nie.  Nie  Blayne.  Inną  hybrydę.  -  Ric  spojrzał  na  lód  i  Lock  powiódł  za  jego 

spojrzeniem na Bo Novikova, który wykonując swoje ćwiczenia jechał tyłem po lodowisku. 

Ten zmienny był na lodzie każdego dnia, nieważne czy mieli zaplanowane treningi czy też 

nie.  Jeśli  nie  był  na  lodzie,  był  na  siłowni.  Naprawdę  pracował,  by  być  tak  dobrym  jak  był, 
sprawiając, że Lock poczuł się odrobinę leniwy, że nie pracuje tak samo ciężko. Ale znów, widział 
hokej, jako zabawne urozmaicenie, które pomagało mu opłacić jego studio i urządzenia do obróbki 
drewna.  Gdyby  Lock  już  nigdy  więcej  nie  miał  wyjechać  na  lód,  nie  spędzałoby  mu  to  snu  z 
powiek. Novikov, z drugiej strony, wydawał się typem faceta, który będzie grał w hokeja gdzieś w 
jakiejś wiosce zabitej dechami, na zamarzniętym jeziorze, dopóki nie umrze ze starości. 

- Co mu powiedziałeś? 

- Zwyczajnie go zapytałem, jakie ma intencje w stosunku do Blayne. Powiedział mi, że to 

nie mój interes; ja stanowczo zasugerowałem, że mój; no i zjechałem w dół stamtąd. 

- Z góry w dół, czy z dołu do góry? 

- Lachlan. 

- Dobra, dobra. Nie musisz histeryzować. 

-  Nie  histeryzuję.  -  Nie  robił  tego. Ani  trochę,  ale  zabawnie  było  się  zachowywać,  jakby 

tak robił. - Po prostu jest mi niewygodnie. 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

- Miał cholernego cela, aby zawiesić cię tam, wprost na tym haku. 

- Tak. Wszyscy jesteśmy pod wrażeniem celowania Novikova. 

- Jak długo jesteś tam, na górze? 

- Dostatecznie długo. 

- Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłeś mu się tam umieścić. 

- Cóż mogę powiedzieć? Byłem słaby, nawet się zbyt mocno nie opierałem, jak możesz to 

wywnioskować  z  siniaków  na  mojej  twarzy  i  kostkach  palców. Taak,  po  prostu  pozwoliłem  216-
centymetrowej,  ważącej  prawie  182  kilogramy  hybrydzie  niedźwiedzio-lwa,  wywodzącej  się  z 
samego rodu Czyngis Chana, wrzucić mnie na ten cholerny hak! 

- Łał, tak jakby histeryzujesz. 

- Wiem. - Ric zaczerpnął oddech. - A teraz, ściągasz mnie na dół czy nie? 

- Zrobiłbym to, ale nie wspinam się zbyt dobrze. Może gdybym nadal miał dziesięć lat. 

- Lachlan! 

- Uspokój się. Uspokój się. 

Lock  zmierzył  wzrokiem  przechodzących  koło  niego  kumpli  z  drużyny  i  złapał  za  rękę 

jednego z nich. 

- Hej. Bert. Czy możesz nam pomóc? 

Bert, ciężko stąpając, podszedł do niego. 

- Pewnie. Co chcesz? 

- Czy możesz sprowadzić na dół kapitana naszej potężnej drużyny? 

Bert spojrzał w górę. 

- Ha. Nie wiedziałem, że wilki potrafią się wspinać tak wysoko. 

- Nie potrafią. Polarny-lew wrzucił go tam na górę. 

- Co on robił walcząc z facetem sześć razy większym od siebie? 

- Nie mam pojęcia. - Lock oparł się o barierkę. - Hej, Ric. Bert chce wiedzieć… 

- Czy wy dwoje możecie po prostu ściągnąć mnie na dół? 

- Krzyki wydają się nie potrzebne - zauważył Bert. 

- To była moja myśl. - Lock odszedł od barierki. - Czy możesz ściągnąć go na dół?

7

 

- Taak. Pewnie. - Bert wręczył Lockowi swój marynarski worek i chwycił za filar. 

Wspiął  się  na  niego  z  łatwością,  nie  pocąc  się  ani  odrobinę,  ale  on  był  czarnym 

niedźwiedziem. 

I prawie nietypowym, także. Nie miał więcej jak 183 centymetry wzrostu, ale nadrabiał to 

w szerokości.  Lock pamiętał,  jak pewnego dnia Gwen delikatnie stwierdziła, że Bert jest „niskim 
murkiem, który jeździ na łyżwach”

Bert

8

  dotarł  do  Rica  w  ciągu  kilku  sekund  i  uchwycił  się  filara  jedną  ręką  oraz  obiema 

                                                 

7

  Ja  się  nie  dziwię,  że  Ric  już  nieco  wkurzony  (rozhisteryzowany)  jest.  On  tam  wisi  na  słupie,  a  ci  na  dole  sobie 

pogaduchy urządzają... 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

nogami,  a  swoją  drugą  wolną  ręką  podniósł  zirytowanego  wilka  z  haka,  na  który  ten  został 
wrzucony. 

- Zrzucam go na dół - zawołał Bert. 

- Okej. - Lock cofnął się trochę dalej i zamrugał oczami kiedy Ric uderzył w ziemię. 

- Myślałem, że będziesz go łapać - powiedział Bert. 

-  Nie  powiedziałeś,  że  mam  go  złapać.  Powiedziałeś,  że  zrzucasz  go  na  dół.  Powinieneś 

być bardziej konkretny.

9

 

- Masz rację. To był piekielny upadek, jak na tak małego psa. - Wciąż trzymając się filara, 

Bert się przechylił. - Wszystko w porządku, mały psie? Słyszysz mnie? 

Ric  coś  wymamrotał,  ale  Lock  naprawdę  nie  mógł  go  zrozumieć,  jako  że  twarz  wilka 

leżała rozbita na podłodze, więc go podniósł do góry. 

- Co powiedziałeś? 

- Powiedziałem, że nienawidzę was wszystkich. 

- Dlaczego? My nie wrzuciliśmy cię tam na górę. 

- No właśnie - zgodził się Bert schodząc z filara. Wziął od Locka swoją torbę. - To my ci 

pomogliśmy. Mogliśmy cię zostawić tam na górze. 

- Tak. Powinieneś być wdzięczny. 

Ric, pokuśtykał na bok, mamrocząc coś w stylu “niedźwiedzie bękarty”

- Psy są takie humorzaste - skomentował Bert, gdy szli w kierunku drużynowej szatni. 

- I całkowicie niewdzięczne. 

 

*** 

 

Trening  skończył  się  wcześniej,  najprawdopodobniej  dlatego,  że  kapitan  drużyny  nie 

przestawał mówić o tym, jak boli go twarz z powodu upadku z wysokości 9 metrów. 

Beksa. A kiedy drużyna poszła, Bo znów miał lód dla siebie. 
Używając  kija,  trzymał  krążek  przed  sobą,  i  kreśląc  ósemkę,  robił  pętle  wokół  i  za 

bramkami, przyspieszając, gdy poruszał się w przód. Szczerze mówiąc, nigdy się tym nie męczył. 
Mógł zostać na lodzie kilka kolejnych dni z rzędu i być szczęśliwym. 

Przyspieszając  w  polu  bramkowym,  na  sekundy  zanim  posłał  krążek  na  przeciwległy 

koniec,  Bo  niemal  staranował  siatkę,  gdy  zobaczył  Blayne  przejeżdżającą  przez  drzwi.  Miała  na 
sobie kask, ochraniacze na łokcie i kolana, i bezpalcowe skórzane rękawice. Takie same, jakich Bo 
używał do treningu siłowego. 

Zapominając o krążku, być może po raz pierwszy w swoim życiu, Bo podjechał do Blayne. 

- Cześć. Co się stało z twoją twarzą? 

                                                                                                                                                                  

8

 No dobrze... kto mi powie, kim jest Bert?? Chodzi mi o gatunek... :P no przecie czarnym niedźwiedziem :D Amercian 

Black Bear ;)  

9

 O matkoooo, czy to tylko moje wrażenie, że Lock jest nieco ociężały na umyśle? 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

Miała  otwarte  rozcięcia  po  jednej  stronie  swojej  głowy  i  strużkę  krwi  cieknącą  po  jej 

szczęce. 

-  Hę?  -  Dotknęła  swojej  twarzy.  -  Och.  To.  To  nic.  Zarobiłam  podczas  drużynowego 

treningu. 

- Znów nie uważałaś? 

- Czy możemy porozmawiać o tym później? 

- Okej. Więc co jest grane? 

-  Hm…  istnieje  duże  prawdopodobieństwo,  że  lwy  mogą  przyjść  cię  zabić.  Okej…  pa!  - 

Odwróciła  się,  by  odjechać,  ale  Bo  złapał  ją  za  tył  bluzy.  Usiłowała  jechać  przez  około  minutę 
zanim całkowicie się poddała, jej ramiona bezwładnie opadły po obu jej bokach. 

- Zamierzasz mi powiedzieć dlaczego lwy starają się mnie zabić? 

-  Nie  powiedziałam,  że  się  starają.  Powiedziałam,  że  może.  -  Stanęła  naprzeciw  niego.  - 

Dla  nich,  zebranie  wystarczającej  energii,  by  podnieść  swoje  leniwe  tyłki  i  tu  przyjechać… 
byłabym bardziej zaniepokojona, gdyby to były lwice. Wtedy bym ci po prostu powiedziała, żebyś 
wyjechał z miasta.

10

 

- Blayne. 

- Tak? 

- O co chodzi? 

I wtedy Blayne wybuchła. 

- Przepraszam! 

- Okej. 

- Tak bardzo, bardzo, bardzo przepraszam! 

Funkcjonowanie  umysłu  Blayne.  Jeśli  chciał  prostej  odpowiedzi,  musiał  ją  zapytać  o 

jedno. 

-  Może  powinnaś  mi  najpierw  powiedzieć  co  się  stało,  zanim  zaczniesz  mnie  bardziej 

przepraszać, w przeciwnym razie czuję, że będziemy tu przez całą noc. 

- To wina Mitcha - zaczęła. 

- Okej. - odczekał kilka sekund zanim zapytał. - A kim to znów jest Mitch? 

- Bratem Gwen. 

- Okej. 

- Jest wielkim fanem. 

- Okej. 

- Z wyjątkiem tego roku kiedy byłeś z Dallas. Nienawidził cię w tamtym roku. 

- Nie byłby pierwszym  z Fili,  który czuł  w ten sposób. A więc Mitch…  - naciskał, kiedy 

zamilkła. 

-  Och.  Racja.  Widzisz,  to  było  tak.  Byłam  w  domu  Jess  a  ona  jest  w  ciąży  i  czuje  się 

                                                 

10

 Jestem lwicą, jestem lwicą. Co prawda zodiakalną, ale... ;) 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

przygnębiona bo wiesz to nigdy nie jest łatwe i myślę że ona jest po prostu rzeczywiście zmęczona i 
czuje  się  wyobcowana  i  to  jest  jej  pierwszy  szczeniak  więc  jestem  pewna  że  będzie  lepiej  kiedy 
będzie miała kilka więcej, co najwyraźniej ona i Smitty planują i tak, starałam się by poczuła się 
lepiej, co jest pewnym moim problemem, ale nie-sprawianie by ludzie poczuli się lepiej ale tym co 
robię  by  ludzie  poczuli  się  lepiej,  a  tym  jest  mówienie…  sporo…  i  zanim  się  zorientowałam 
powiedziałam jej i reszcie Sfory że dziś rano jedliśmy razem śniadanie z Berniem a oni natychmiast 
zaczęli  myśleć  że  umawiamy  się  ze  sobą  i  ja  im  powiedziałam  że  nie  jesteś  jednym  z  moich 
odwiedzających dżentelmenów ale oni mi nie uwierzyli i kiedy próbowałam wytłumaczyć że nie, 
nie  jesteś,  wszedł  Mitch  i  usłyszał  dość  by  rozdmuchać  to  ponad  miarę  i  starałam  się  go 
powstrzymać by nie przyszedł tu i dał się zabić, i miałam go w swoim szczęko-śmiertelnym uścisku 
ale on jest lwem i  nie miało to na nim takiego efektu jak na jego siostrze i powiedziałam mu żeby 
się  zamknął  ale  on  tego  nie  zrobił  i  teraz  wszyscy  w  Fili  myślą  że  ty  mnie  wykorzystujesz  a 
wszyscy mężczyźni O’Neillów są wściekli ponieważ jestem jak rodzina, i naprawdę przepraszam za 
to wszystko.

11

 

Nie.  Nigdy  nie  słyszał  nikogo  mówiącego  tak  szybko  i  tworzącego  najdłuższe  zdanie  w 

historii ludzkości, i robiąc to wszystko na jednym wdechu. 

Bo był zafascynowany. 

- Nic nie mówisz - zauważyła. 

- Po tym wszystkim, co tu jest do powiedzenia. 

- Rozumiem. 

- Oprócz…. Właściwie to ilu masz odwiedzających dżentelmenów, że naprawdę nie jestem 

jednym z nich? 

-  Obecnie  nie  mam  żadnych  odwiedzających  dżentelmenów,  ale  mogę  mieć  w  każdej 

chwili. Jednak to nie jest tytuł nadawany pochopnie. 

- A co trzeba zrobić, żeby być jednym z twoich odwiedzających dżentelmenów? 

- Dlaczego pytasz? 

-  Zwyczajnie  rozumuję.  Jeśli  zaczniemy  się  umawiać,  właściwie  nie  mogę  cię 

wykorzystywać. 

Blayne się wyprostowała. 

- Umawiać się? Masz na myśli, jak na randkę? 

- Jakkolwiek nazywasz twój czas z odwiedzającymi dżentelmenami. Randka pasuje. 

- Chcesz iść ze mną na randkę? 

Bo wzruszył ramionami. 

- Mogę równie dobrze. 

Mogę  równie  dobrze?  Czy  to  najlepsze  co  ten  człowiek  mógł  zrobić?  Mogę  równie 

dobrze? 

Zanim Blayne zdołała mu pokazać co dokładnie myślała o jego poziomie entuzjazmu albo 

jego braku, Bo kontynuował: 

                                                 

11

 Aaaaa, to było wyzwanie, przetłumaczyć to zdanie :D brak przecinków nie jest błędem tłumacza ;) takie zamierzenie 

miała autorka. - Brawa dla tłumaczki, że dała radę, i brawa dla nas, że udało nam się przeczytać i zrozumieć to 
Zdanie... i brawa dla Blayne, ze imponującą pojemność płuc... 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

- Już chodzą za mną lwy, a ten idiota Van Holtz mnie wkurzył. 

- Ric wie? Już? Kto do cholery mu powiedział? 

-  Nie  mam  pojęcia. Ale  mam  wrażenie,  że  wiedział,  że  spędziłem  wczoraj  noc  w  twoim 

mieszkaniu. 

- Oczywiście, że wie - powiedziała, odprężona. - Prawdopodobnie usłyszał o tym od Dee-

Ann. 

- A ona wie, bo… 

- Jestem prawie pewna, że on ją wynajął żeby mnie śledziła. 

Teraz Bo się wyprostował. 

- Co masz na myśli, że on cię śledzi. 

- Ric mnie nie śledzi. To Dee-Ann. Jestem po prostu pewna, że to Ric ją wynajął. 

-  Blayne...  -  powiedział,  och-tak-spokojnie  -  ...to  nie  jest  normalne,  że  mężczyzna  cię 

śledzi albo każe cię śledzić. To się nazywa prześladowanie i potrzebujesz nakaz sądowy. 

- Ric Van Holtz mnie nie prześladuje - powiedziała, nie będąc w stanie wyobrazić sobie, że 

jej ulubiony wilk robi to w stosunku do niej. - Poza tym, on jest zakochany w Dee-Ann. 

- Która to Dee-Ann? 

- To ta wilczyca, na którą krzyczałam w klubie niedawno. 

- Wciąż nie mam pojęcia. 

- Nieważne. Ric myśli, że mnie ochrania. 

- Przed czym? 

- Walkami pitów. 

- Muszę powiedzieć, że nigdy się nie nudzę rozmawiając z tobą. 

- Słyszałeś o tym co się dzieje z hybrydami, prawda? 

Kiedy wzruszył ramionami, powiedziała: 

-  Porywają  hybrydy  z  ulicy  i  używają  ich  jako  pit-buli  albo  rottków

12

.  Znajdują  ciała  w 

całym mieście oraz Jersey. 

- Nie jesteśmy nawet warci polowania? 

- Nie. Do tego jeszcze wykorzystują czyste rasy. 

- Wspaniale. Jeszcze coś czym powinienem się martwić. 

- Zgaduję, że ciebie nie będzie łatwo upolować. 

-  Ponieważ  tylko  hokeiści  kiedykolwiek  próbowali,  nie  mam  dla  ciebie  odpowiedzi.  A 

znów, ty całkiem dobrze sobie radzisz. 

- Prawda, ale to są umiejętności, które dostałam od Tatusia. Niewielu takie posiada. 

Bo spojrzał na swój zegarek. 

- Jest późno. Zabiorę cię do domu. 

                                                 

12

 Rottek - Rottweiler 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

Blayne prychnęła. 

- Po co? 

- Mówisz mi, że na zewnątrz jest ktoś, kto chce cię dostać i pytasz mnie o to? 

-  Nie  powiedziałam  ci  tego.  Co  powiedziałam  to  to,  że  Ric  stara  się  mnie  chronić.  I  że 

porywają  hybrydy.  To  się  nie  przekłada  na  jest  nagroda  za  głowę  Blayne.  Ric  jest  po  prostu 
nadopiekuńczy,  ale  ja  mam  dużo  pieniędzy,  więc  mogę  być  facetem.  Zaufaj  mi,  gdybym  była  w 
jakimkolwiek niebezpieczeństwie, ktoś by mi do tej pory o tym powiedział. 

- Nie podoba mi się to. 

- Nie obchodzi mnie to. - Chwyciła jego rękę i spojrzała na zegarek. - Okej. Musze wracać 

na trening. 

- Tak, ale… 

- Narazie! 

I usłyszała frustrację w jego głosie, gdy krzyknął za nią: 

- I nie mogę uwierzyć, że wciąż nosisz ten cholerny bezużyteczny zegarek!