background image

2011-10-06 17:37

  

Tu-154 nie ściął brzozy - przeleciał nad nią 

(foto. Mariusz Troliński)  

“Rozrzut i kształt szczątków oraz wygląd miejsca, na którym te szczątki leżą, 
wykluczają możliwość roztrzaskania się samolotu przez uderzenie w ziemię” - mówi 
Antoni Macierewicz, szef zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn 
katastrofy smoleńskiej w rozmowie z Leszkiem Misiakiem i Grzegorzem 
Wierzchołowskim.
 
 
Jakie szanse mają Polacy, by poznać prawdę o Smoleńsku, skoro wyniki badań 
amerykańskich autorytetów naukowych – prof. Kazimierza Nowaczyka, które 

dostarczył Pan prokuraturze, premierowi Tuskowi i ministrowi Millerowi, i prof. Wiesława Biniendy, eksperta NASA – 
zostały zignorowane?
 
Badania, które zapoczątkowali prof. Nowaczyk i prof. Binienda będą kontynuowane niezależnie od sytuacji politycznej w Polsce. 
W miniony poniedziałek otrzymałem analizę prof. Nowaczyka rekonstruującą trajektorię poziomą lotu Tu-154, z której wynika, 
że polski samolot przeleciał ok. 4 m nad brzozą. Najpóźniej w połowie października przedstawimy wyniki tej analizy podczas 
telemostu, podobnie jak zrobiliśmy to w przypadku poprzednich analiz prof. Nowaczyka i prof. Biniendy. Wiemy więc już na 
podstawie profesjonalnych badań, że uderzenie w brzozę nie mogło spowodować urwania skrzydła, odwrócenia samolotu i 
roztrzaskania maszyny o ziemię. Jeśli samolot zahaczyłby o drzewo, skrzydło odcięłoby jego pień. Ale wiemy też, że polski 
tupolew nie mógł ściąć brzozy, ponieważ przeleciał nad nią. A przecież – jak twierdzi MAK i komisja ministra Millera – 
zniszczenie skrzydła przez brzozę było bezpośrednią przyczyną katastrofy. 
 
Powiedział Pan, że trwają prace nad odtworzeniem ostatnich sekund lotu tupolewa, wraz komputerową rekonstrukcją 
wraku. Czy są już wyniki tych badań?
 
Rekonstrukcja wraku na podstawie zdjęć jest już prawie zakończona. Materiałem zgromadzonym przez zespół parlamentarny 
zajmują się teraz dwa amerykańskie laboratoria. Do zespołu, którym kierują prof. Nowaczyk i prof. Binienda, dołączyli specjaliści 
z firmy Boeing. W nasze badania zaangażowała się także firma, lider w dziedzinie modelowania i symulacji ciągłej. Jej 
specjalnością są w szczególności: aerodynamika, 

zastosowania

 o charakterze militarnym, balistyka, zwłaszcza badania uderzenia 

obiektu w cel. Została wykonana przez te 

firmy

 symulacja uderzenia zrekonstruowanego samolotu w ziemię, wstępna analiza 

potwierdza diagnozę, którą przekazywaliśmy opinii publicznej. Rozrzut i kształt szczątków oraz wygląd miejsca, na którym te 
szczątki leżą, wykluczają możliwość roztrzaskania się samolotu przez uderzenie w ziemię. Kształt szczątków i ślady na ziemi 
wyglądałyby inaczej, gdybyśmy mieli do czynienia z rozpadem samolotu na skutek upadku. To są ciągle wstępne analizy – całość 
przedstawimy opinii publicznej, gdy otrzymamy komplet badań z USA. 
 
Z badań wynika, że zanim samolot spadł na ziemię, coś musiało się zdarzyć wcześniej? 
Tak, tragedia zaczęła się jeszcze w powietrzu, gdy przestało działać zasilanie elektryczne. 
 
Zgłaszają się do zespołu parlamentarnego, którym Pan kieruje, renomowane firmy światowe, zajmujące się badaniem 
katastrof lotniczych. Dlaczego tak się zaangażowały w wyjaśnienie tej sprawy?
 
To pokazuje, jak poważnie światowe ośrodki badające katastrofy samolotowe traktują tę tragedię. Gdy zespół parlamentarny 
upublicznił wyniki badań prof. Nowaczyka i eksperta NASA prof. Biniendy, w Polsce zapanowała cisza. Żadne media – poza 
telewizją Trwam i „Gazetą Polską” – nie podjęły tematu. W świecie ekspertów i profesjonalistów w USA wręcz wrze na ten 
temat. W środowiskach tych istnieje bowiem świadomość konieczności zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej, zwłaszcza 
wobec fałszywych – co już nie ulega wątpliwości – informacji MAK i komisji ministra Millera. 
 
Dlaczego wcześniej naukowcy światowi nie zajęli się wyjaśnianiem przyczyn tej katastrofy? 
Nie badali dotychczas tej katastrofy, ponieważ wersja MAK i ministra Millera była w pełni akceptowana przez polskie władze i 
żaden ośrodek naukowy w Polsce ich nie oprotestował. Rząd Donalda Tuska nie wnosił zastrzeżeń do ustaleń rosyjskich 
dotyczących samego przebiegu katastrofy – jedynie je powielił w polskim raporcie. Nikomu na świecie nie przyszło do głowy, że 
premier kraju, którego prezydent i ogromna część elity państwa zginęli w katastrofie, może akceptować kłamstwo na temat jej 
przyczyn. Wyniki badań prof. Nowaczyka i prof. Biniendy ukazały skalę oszustwa niespotykaną w historii badania katastrof 
lotniczych i były ogromnym wstrząsem dla całego środowiska profesjonalistów i ekspertów. Dlatego ludzie ci podejmują własne 
badania i oferują nam swoją pomoc, wiedzę, 

doświadczenie

 i sprzęt. Światowe instytucje zajmujące się 

bezpieczeństwem

 lotów i 

badaniem katastrof podejmują takie analizy także ze względu na bezpieczeństwo przyszłych lotów i interesy wielkich firm 
produkujących samoloty. 
 

Całość rozmowy z Antonim Macierewiczem w najnowszym numerze tygodnika “Gazeta Polska”