background image

 

R

Y

S.

 J

AR

OSŁA

W

 ŁO

KIETEK

prawnik

Piątek – niedziela | 4–6 kwietnia 2014

Krytycy planowanych zmian w prawie i procesie 

karnym mają z pewnością rację co do jednego: jest 

to trzęsienie ziemi – pisze Michał Królikowski, 

wiceminister sprawiedliwości

Sam zdrowy 

rozsądek 

nie wystarczy

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

                               1 / 8

background image

 

C2

 

„Prawnik” powstaje we współpracy z   

Krajową Radą Sądownictwa

   

Naczelną Radą Adwokacką 

 

Krajową Radą Komorniczą

   

Krajową Radą Notarialną

 

 

Krajową Izbą Doradców Podatkowych 

 

Krajową Radą Radców Prawnych

Księgi wieczyste zawierają największe 

kompendium wiedzy o nieruchomościach 

i przez to zapewniają bezpieczeństwo 

przy obrocie nimi, a wchodzące od 1 lipca 

2014 r. w życie nowe regulacje ułatwią ko-

mornikom poszukiwanie majątku dłużni-

ków i pozwolą skuteczniej  przeprowadzić 

egzekucję. Do sprawnego poruszania się 

wśród przepisów ustawy o księgach wie-

czystych i hipotece oraz procedury wie-

czystoksięgowej uregulowanej w kodeksie 

postępowania cywilnego (które obrosły 

w często kontrowersyjne i sprzeczne ze 

sobą wyroki oraz poglądy doktryny) po-

trzebny jest dobry komentarz. Taki, który 

uwzględnia najświeższe zmiany, orzecz-

nictwo oraz krytycznie ustosunkowuje 

się do tez w nich wyrażonych.

Prawnikom praktykom, teoretykom, 

a także osobom zajmującym się zawodo-

wo obrotem nieruchomościami i zabez-

pieczaniem wierzytelności rekomenduję 

pierwsze wydanie komentarza pod re-

dakcją prof. Jerzego Pisulińskiego. Książ-

ka spełnia bowiem wskazane wymogi.

Autorzy komentarza uwzględnili za-

równo już obowiązujące od 1 grudnia 

2013 r. ostatnie zmiany, wprowadzone 

rozporządzaniem ministra sprawiedli-

wości z 21 listopada 2013 r. (Dz.U. z 2013 r. 

poz. 1411 ), jak i te czekające na wejście 

w życie, które m.in. umożliwią uzyski-

wanie za pośrednictwem internetu do-

kumentów wydawanych przez Centralną 

Informację Ksiąg Wieczystych. W książce 

nie brak ustosunkowania się też m.in. do 

stanowiska sędziów Sądu Najwyższego 

wyrażonego w głośnej „siódemkowej” 

uchwale z 15 lutego 2011 r. dotyczącej 

ochrony nabywcy prawa użytkowania 

wieczystego. Przydatne dla praktyków 

będą też opinie autorów na temat moż-

liwości rozporządzania przez właścicieli 

nieruchomości opróżnionym miejscem 

hipotecznym. Dziś wielu z nich rozwa-

ża odpłatne obracanie tymi miejscami, 

gdyż ustanowiona na kolejnym miejscu 

hipoteka automatycznie nie przesuwa 

się do przodu, aby je zająć. 

MPS

biblioteka

 

prawnika

Nie tylko  

dla komorników

Jerzy Pisuliński (red.), 

„Księgi Wieczyste 

i Hipoteka.  

Komentarz”,  

Warszawa 2014,  

wyd.  LexisNexis

cytat

 

tygodnia 

W tym roku inwencją 
zaskoczyli PR-owcy 

Prokuratury Generalnej, 
którzy – zanim sprawozdanie 
[za 2013 r.] trafiło na stronę 
PG – przekazali je jednej 
z gazet. Ta opisała je 
w huraoptymistycznym stylu.
(...) Dokument nie zawiera wizji 
prokuratury przyszłości, poza 
wizją trwania w archaicznym, 
zbiurokratyzowanym modelu

Jacek Skała, 
przewodniczący Związku Zawodowego Prokurato-
rów i Pracowników Prokuratury RP, na łamach DGP

Sąd może nie zastosować przepisu 
uznanego przez Trybunał Konstytucyj-
ny za niezgodny z ustawą zasadniczą, 
mimo że uchylenie jego mocy odroczo-
no w czasie. Takie stanowisko zajął Sąd 
Najwyższy, rozpatrując zagadnienie 
prawne dotyczące art. 75 par. 1 kodeksu 
karnego. Ta decyzja zapewne pana nie 
zdziwiła.

Nie. Jeszcze przed rozstrzygnięciem 

pytania wskazywałem, i to na państwa 

łamach („Szukajcie, a znajdziecie. Inny 

przepis”, Prawnik 61/2014 – przyp. red.), 

że sędziowie nie mają w tej sprawie zwią-

zanych rąk. Należy jednak podkreślić, że 

Trybunał Konstytucyjny postawił Sąd 

Najwyższy przed bardzo trudnym pro-

blemem. Uznał bowiem art. 75 par. 1 ko-

deksu karnego za niezgodny z konstytu-

cją tylko częściowo. Określił, że jest on 

zgodny z ustawą zasadniczą w zakresie, 

w jakim nakazuje obligatoryjne odwie-

szenie kary wobec osoby, która w okresie 

próby skazana została za przestępstwo 

podobne na bezwzględną karę pozbawie-

nia wolności, ale że jest już niekonstytu-

cyjny, jeżeli zobowiązuje do odwieszenia 

kary, gdy osoba w okresie próby została 

skazana takie samo przestępstwo, lecz 

na karę, której wykonanie ponownie wa-

runkowo zawieszono.  

To bardzo osobliwe zachowanie.

Co do merytorycznego rozstrzygnięcia 

nie. Trybunał mógł przecież, bo już nie-

raz tak postępował, stwierdzić od razu 

w swym orzeczeniu, że przepis jest nie-

konstytucyjny częściowo, właśnie w tym 

drugim przypadku. Z chwilą wydania 

wyroku w tym zakresie przepis by stracił 

moc. Wtedy sytuacja dla sądów byłaby 

jasna. Wiedziałyby, że mogą stosować 

przepis z zastrzeżeniem, że dotyczy on 

jedynie skazanych w ponownym posta-

nowieniu na karę bezwzględną. Takie 

wyroki trybunału – o częściowej niezgod-

ności przepisu z konstytucją – już zapa-

dały i niejednokrotnie dotyczyły prawa 

karnego. Tak było z przepisami o wzno-

wieniu postępowania, gdy TK uznał za 

niekonstytucyjne ograniczenie podsta-

wy wznowienia. Tak było z przepisami 

o kosztach obrony osoby uniewinnionej. 

Sądy stosowały przez całe lata zakwestio-

nowane przepisy z poprawką na wyrok 

trybunału.

Tym razem jednak trybunał tak nie 
zrobił.

Właśnie, a przy tym wykonał woltę dość 

osobliwą. Wywiódł, że niekonstytucyjne 

jest obligatoryjne zarządzanie wykonania 

kary w stosunku do osób, które dostały 

drugi wyrok w zawieszeniu, a jednocze-

śnie orzekł, że za 18 miesięcy straci moc 

cały przepis, również w tym zakresie, 

w jakim dotyczył on zarządzania kar 

w stosunku do ludzi, którzy za drugim 

razem dostali karę bezwzględną. A więc 

w tym zakresie, który nie został uznany 

za niezgodny z ustawą zasadniczą. Co 

gorsza trybunał – co zauważył Sąd Naj-

wyższy – nijak nie uzasadnił, dlaczego 

w takim razie uchyla cały przepis i dla-

czego odracza jego uchylenie w czasie. 

To też zostało trybunałowi we wspo-
minanej uchwale Sądu Najwyższego 
wyraźnie wytknięte.

I w mojej ocenie bardzo dobrze, że SN 

tak właśnie postąpił. Trybunał wskutek 

wydania wyroku takiej, a nie innej treści 

postawił sądy w trudnej sytuacji. Sąd Naj-

wyższy z jednej strony starał się uzmy-

słowić to sędziom trybunału, a z drugiej 

wskazał sędziom sądów powszechnych, 

że treść wyroku musi być tak traktowana, 

aby mogli racjonalnie postępować. Poza 

tym, o czym już Sąd Najwyższy nie napi-

sał, może teraz dojść do sytuacji, w której 

ustawodawca przepisu w ciągu tych 18 

miesięcy nie zmieni. Nieraz się już tak 

zdarzało, że politycy nie wyrażali zain-

teresowania zmianą wadliwego prze-

pisu albo po prostu nie zdążali. A jeśli 

cały przepis wygaśnie, powstanie luka 

w prawie. 

A czy w pana opinii jako karnisty 
decyzja trybunału uznająca par. 1 art. 75 
kodeksu karnego za niekonstytucyjny 
była słuszna?

Generalnie rzecz biorąc należy pod-

kreślić, że instytucja obligatoryjnego 

zarządzania kary jest znana na całym 

świecie. Istnieje wiele krajów, których 

ustawodawstwo przewiduje niejako au-

tomatyczne zarządzanie wykonania kary 

zawieszonej nawet z mniej poważnych 

powodów niż ten wskazany w art. 75 par. 

1 k.k. i nikomu nie przychodzi do głowy, 

że może to być niezgodne z konstytucją 

jakiegokolwiek kraju czy np. konwen-

cją praw człowieka. To jest po prostu 

konsekwentna, jednoznaczna postawa 

państwa wobec osoby, która jest niepo-

prawna i wiedząc, co ją czeka, powraca do 

przestępstwa w okresie próby. Pokazuje, 

że nie zasłużyła na warunkowe zawie-

szenie wykonania kary. Moim osobistym 

zdaniem trybunał nie miał racji docho-

dząc do wniosku, że ten przepis jest nie-

konstytucyjny. Poza tym nie jest to je-

dyny polski przepis, przy którym używa 

się zwrotu „sąd odwołuje, sąd zarządza” 

– a więc musi zawsze orzec w określony 

sposób, bez wyjątku. Identycznie jest np. 

przy odwoływaniu warunkowego zwol-

nienia, które jest środkiem probacyjnym 

podobnym do warunkowego zawiesze-

nia kary. 

Ale czy pana pogląd jest jedyny? Można 
przecież zająć odmienne stanowisko 
– skoro sąd za drugim razem karę też 
zawiesił, to dlaczego obowiązkowo 
zarządzać tę pierwszą?

Można tak argumentować, ale mam wra-

żenie, że mój pogląd jest tu zgodny ze 

stanowiskiem ministra sprawiedliwości. 

On też ten problem dostrzegł i zapropo-

nował taką zmianę przepisów, przy któ-

rej wobec osoby dokonującej w okresie 

próby podobnego przestępstwa nie bę-

dzie można znowu zawieszać kary. Jest 

to propozycja szerokiej dość reformy, wy-

nikającej z faktu, że w Polsce nadużywa-

na jest kara pozbawienia wolności z za-

wieszeniem. Efektem tego jest znaczna 

liczba osób przebywających w zakładach 

karnych, które najpierw nie przejmują 

się wielokrotnie warunkowo zawiesza-

nymi karami, a potem im te kary się za-

rządza, gdy już się sporo uskłada. Kary są 

przez to dłuższe, a w dodatku odbywane 

późno, dopiero po kilku skazaniach. Jeśli 

te zmiany zostaną przyjęte, wyrok trybu-

nału będzie w ogóle bezprzedmiotowy.

 

A jak pana ocenia argumentację Sądu 
Najwyższego zawartą w uchwale?

Sąd Najwyższy wskazał, że skoro trybu-

nał stwierdził, iż przepis ma pozostawać 

w porządku prawnym jeszcze przez 18 

miesięcy, to oznacza, że wyrok trybuna-

łu w tym zakresie musi obowiązywać. 

W uzasadnieniu pojawiło się jednak 

i takie stwierdzenie, że zastosowanie 

art. 75 par. 1 k.k. może obrażać konsty-

tucję. Z tego płynie wniosek, że co by 

obecnie sędziowie nie zrobili, będzie 

można im zarzucić obrazę konstytu-

cji. Jeśli zastosują art. 75 par. 1 k.k., to 

zastosują przepis uznany za niezgodny 

z konstytucją. W przypadku zaś, gdy już 

teraz go odrzucą i uznają, że nie należy 

go stosować, będą działali niezgodnie 

z art. 190 ustawy zasadniczej, który 

mówi, że trybunał może określić inny 

termin utraty mocy obowiązującej aktu 

normatywnego niż data publikacji wy-

roku. Sąd Najwyższy dostrzegł, że sę-

dziowie przed taką alternatywą staną 

i niejako ich z tej wymuszonej obrazy 

konstytucji rozgrzeszył. 

W tym orzeczeniu SN wskazał jednak 
i to, że sądy mogą opierać swoje wyro-
kowanie również na innych artykułach 
konstytucji, niejako ignorując zapis 
art. 75 kodeksu karnego.

To było jedyne rozsądne wyjście. SN ma-

jąc do czynienia z tak kłopotliwą sytuacją 

stwierdził, że sąd w zależności od oko-

liczności danej sprawy ma prawo zasto-

sować art. 75 par. 1 k.k. albo też nie. Sam 

musi dokonać w tej mierze oceny. Takie 

wnioski wyciągnięte zostały z tego, co 

uczynił trybunał. A ten, jak stwierdzi-

liśmy, z jednej strony uznał, że przepis 

jest niekonstytucyjny, z drugiej kazał cza-

sowo go utrzymać go w mocy. W opinii 

Sądu Najwyższego taka decyzja TK daje 

sądom prawo zarówno do stosowania, 

jak i niestosowania nieszczęsnego prze-

pisu. Bo sędzia będzie albo stosował się 

do wyroku trybunału w tej części,  w któ-

rej uznano przepis za niekonstytucyjny, 

albo w tej, w której kazano go dopiero za 

jakiś czas wygasić. Reasumując, nie musi 

stosować art. 75 par. 1 kodeksu karnego,  

mimo że z porządku prawnego zostanie 

on usunięty dopiero za rok. A całe zamie-

szanie przez to, że trybunał niefortunnie 

sformułował swój wyrok. Wystarczyło 

określić, że przepis jest niekonstytucyj-

ny w części i od momentu ogłoszenia 

wyroku nie obowiązuje.

Rozmawiała Anna Krzyżanowska

wywiad

 

na początek

Trybunał sprawcą całego zamieszania

Sąd Najwyższy 

wskazał sędziom 

sądów powszechnych, 

że treść wyroku TK 

musi być tak  

traktowana, aby 

mogli racjonalnie 

postępować

Cokolwiek by 

obecnie sędziowie 

zrobili, będzie 

można im zarzucić 

obrazę konstytucji. 

Sąd Najwyższy 

niejako ich z tej 

wymuszonej obrazy 

ustawy zasadniczej 

rozgrzeszył 

Maciej StRącZyńSki

sędzia, prezes Stowarzyszenia 

Sędziów Polskich „iustitia”

FOT

MA

T.

 P

RASO

WE

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

                               2 / 8

background image

 

prawnik 

 4–6 kwietnia 2014 nr 66 (3707)  

gazetaprawna.pl

Dominika 

Bychawska-

-Siniarska

 

koordynatorka 
projektu „Europa 
Praw Człowieka” 
Helsińskiej Fundacji 
Praw Człowieka

prosto

 

ze Strasburga

Pan Biao urodził się w Togo 

i mieszkał tam przez pierw-

sze sześć lat swojego życia. Na-

stępnie do ukończenia 21 lat 

mieszkał ze swoim wujkiem 

w Ghanie. W 1993 r. wjechał 

na teren Danii, gdzie poślubił 

duńską obywatelkę. W 1997 r. 

uzyskał prawo do stałego po-

bytu. Nauczył się języka duń-

skiego, miał stałą pracę, a w 

2002 r. zostało mu przyznane 

obywatelstwo Danii. W 1998 r. 

rozpadło się jego małżeństwo. 

W 2003 r. ponownie się ożenił, 

tym razem z obywatelką Gha-

ny. Tydzień po ślubie zwrócił 

się z wnioskiem o prawo po-

bytu w Danii dla swojej nowej 

małżonki. Władze Danii od-

mówiły, wskazując, że mał-

żeństwo ma „ściślejszy zwią-

zek” z Ghaną, w której oboje 

się urodzili. Ponadto zgodnie 

z prawem mężczyzna mógłby 

pracować w Ghanie. 

W grudniu 2003 r. parla-

ment w Danii zmodyfiko-

wał ustawę o cudzoziem-

cach znosząc obowiązek 

„ścisłego związku” dla osób, 

które posiadają obywatel-

stwo od co najmniej 28 lat. 

Zgodnie z nowym prawem 

Biao uzyskałby możliwość 

przywiezienia swojej żony 

do Danii dopiero w 2030 r., 

gdy osiągnie wiek 59 lat. Mał-

żonkowie zaskarżyli decyzję 

władz imigracyjnych do duń-

skiego sądu, argumentując, iż 

zmiany w prawie są dyskrymi-

nujące, wprowadzają bowiem 

odmienne traktowanie pomię-

dzy obywatelami urodzonymi 

w Danii a tymi, którzy uzyskali 

obywatelstwo w późniejszym 

czasie. Sądy, łącznie z Sądem 

Najwyższym, oddaliły skargę. 

W uzasadnieniu wskazano, 

że zmiany w ustawie wynika-

ły z faktu, iż część obywateli 

duńskich nie była w wystarcza-

jącym stopniu zintegrowana 

z resztą społeczeństwa. 

W połowie 2003 r. żona Biao 

wjechała do Danii, posługując 

się wizą turystyczną. W tym 

samym roku małżeństwo 

przeniosło się do Szwecji, gdzie 

po kilku miesiącach urodził się 

ich syn (dziecko po ojcu uzy-

skało obywatelstwo duńskie). 

W skardze (nr 38590/10) do 

ETPC Biao wraz z małżonką 

podnieśli, iż decyzje sądów 

z Danii doprowadziły do na-

ruszenia art. 8 konwencji (po-

szanowania życia rodzinnego), 

jak również zakazu dyskrymi-

nacji przewidzianego w art. 14 

konwencji. Drugi zarzut opar-

ty został na odmiennym spo-

sobie traktowania obywate-

li Danii urodzonych w kraju 

i tych, którzy nabyli obywatel-

stwo później. 

Trybunał w wyroku z 25 

marca 2014 r. przypomniał, iż 

art. 8 konwencji nie nakłada 

na państwo obowiązku po-

szanowania wyboru miejsca 

zamieszkania przez migran-

ta. Wpuszczenie członków ro-

dziny na terytorium państwa 

może być uzależnione od sy-

tuacji zainteresowanych oraz 

interesu ogółu. Strasburscy sę-

dziowie uznali, że władze Da-

nii w prawidłowy sposób wzię-

ły pod uwagę z jednej strony 

interes publiczny w postaci 

efektywnej kontroli migracji, 

z drugiej zaś prawo skarżących 

do połączenia rodziny. Biao po-

siadał silne relacje z Togo, Gha-

ną i Danią, podczas gdy jego 

żona wyłącznie z Ghaną. Po-

nadto nigdy nie uzyskali od 

władz duńskich obietnicy, iż 

pani Biao będzie mogła osie-

dlić się w kraju. Poza tym mał-

żeństwo mogło ułożyć sobie 

wspólne życie w Ghanie.

Odnosząc się do dyskrymi-

nacji, ETPC zauważył różni-

cę w traktowaniu obywateli, 

którzy urodzili się w Danii 

lub przybyli do niej w bardzo 

młodym wieku, od sytuacji 

tych, którzy nabyli obywa-

telstwo później. Sędziowie 

podkreślili, że w 2004 r. 

Biao był duńskim obywate-

lem przez okres krótszy niż 

2 lata. W tym kontekście miał 

on rozwinięte więzi z tym kra-

jem w dużo mniejszym zakre-

sie niż obywatele, którzy po-

siadają obywatelstwo od 28 

lat. Trybunał nie dopatrzył się 

naruszenia art. 14 konwencji. 

Trzech sędziów (z siedmiu 

orzekających) złożyło zdanie 

odrębne wskazując, iż obo-

wiązek posiadania obywa-

telstwa przez 28 lat jest zbyt 

daleko idący, w szczególności 

w kontekście tego, że dwóch 

członków rodziny Biao posia-

dało obywatelstwo duńskie. Na 

gruncie narodowego ustawo-

dawstwa naturalizowani mi-

granci o innej przynależności 

etnicznej albo narodowej od 

etnicznych Duńczyków, są 

traktowani odmiennie.

Sędziowie wskazali, że 

we wcześniejszych orzecze-

niach trybunał uznawał na-

wet 10-letni okres pobytu jako 

wystarczający do nawiązania 

więzi z krajem (np. w sprawie 

Emre przeciwko Szwajcarii). 

Tym samym uniemożliwienie 

połączenia rodziny do 2014 r., 

w którym zapadł wyrok trybu-

nału, powinno zostać uznane 

za ciągłe naruszenie art. 8 i 14 

konwencji. 

Prawo do pobytu a poszanowanie życia rodzinnego

Piotr Szymaniak 
piotr.szymaniak@infor.pl

T

o rezultat nie tylko znakomi-

tych statystyk  (jest pełnomoc-

nikiem w ponad 40 wygra-

nych sprawach podatkowych 

w ciągu roku), ale także zna-

czenia i wagi postępowań, w których 

uczestniczy. Pani mecenas często do-

prowadza do precedensowych lub prze-

łomowych rozstrzygnięć, zarówno pro-

wadząc sprawy poprzez kancelarię Ernst 

& Young Law Tałasiewicz i Wspólnicy, 

jak i też w ramach kierowanego przez 

siebie zespołu postępowań podatkowych 

i sądowych w dziale doradztwa podatko-

wego EY.  – Takich sukcesów nie odno-

si się indywidualnie, więc wyróżnienie 

jest nagrodą dla całego zespołu. I nie ma 

tu mowy o jakiejś fałszywej skromno-

ści. W EY mam po prostu wyśmienity 

team prawników, którzy są w stanie się 

nawzajem inspirować, uczyć, rozwijać 

– komplementuje kolegów Tałasiewicz.  

– Nigdy nie mamy takiego problemu, że 

stajemy przed pustą kartką, bez kon-

cepcji. Zawsze ktoś ma pomysł na wy-

kreowanie jakiegoś rozwiązania. Razem 

nasze możliwości intelektualne są nie-

ograniczone – podkreśla prawniczka.

Ma opinię człowieka, który błyska-

wicznie na podstawie kilku elementów 

potrafi ułożyć całą układankę. I to dzia-

łając pod presją czasu. Współpracownicy 

zwracają uwagę na jej umiejętność kie-

rowania grupą. – To nie jest szef, który 

ciągnie za rękę, tylko taki, który pod-

powiada kierunek i daje przez to moż-

liwość rozwoju. Zapewnia dużo swobody 

w podejmowaniu decyzji, ale też sporo 

wymaga – mówi Aleksandra Rutkowska 

z EY. – A prywatnie jest sympatyczną 

i ciepłą osobą – dodaje. 

Jednak nikt nie ma wątpliwości,  kto 

jest najważniejszą postacią w zespole. 

Doświadczenie, nieustępliwość, łatwość 

wychodzenia poza utarte schematy 

myślenia decydują o tym, że znajduje 

wyjście w najtrudniejszych sprawach. 

A przecież podatki nie należą do naj-

łatwiejszych obszarów prawniczej ak-

tywności. Sama Agnieszka Tałasiewicz 

przyznaje, że dużą rolę w wyborze drogi 

życiowej odegrały odpowiednie predys-

pozycje. – Zawsze byłam dobra z ma-

tematyki, dlatego w liceum rozważa-

łam studia matematyczne – zdradza. 

Ze względów praktycznych ostatecznie 

zdecydowała się na prawo (na Uniwersy-

tecie Jagiellońskim), które także wyma-

ga umiejętności analitycznego myślenia.

Doradztwem podatkowym zaintere-

sowała się podczas… studenckich tar-

gów pracy, gdzie swoją ofertę przedsta-

wiała m.in. jedna z największych firm 

konsultingowych, Arthur Andersen. Ta-

łasiewicz już nawet aplikowała do kan-

celarii prawnej stowarzyszonej z tą fir-

mą, ale pod wpływem Renaty Hayder, 

ówczesnej szefowej działu podatków 

w AA, zdecydowała się na pracę w cha-

rakterze doradcy podatkowego. Podatki 

szybko ją wciągnęły. – Bardzo podoba mi 

się doradzanie klientom, szukanie dla 

nich najlepszych rozwiązań. Z drugiej 

strony oprócz działalności typowo kon-

sultingowej szybko zajęłam się sporami, 

czyli tym, co prawnicy lubią najbardziej 

– mówi Agnieszka Tałasiewicz.

Specjalizuje się w prawie publicznym 

gospodarczym i pomocy publicznej dla 

przedsiębiorców (szczególnie w aspekcie 

specjalnych stref ekonomicznych). Kapi-

tuła konkursu DGP w tym roku doceniła 

prowadzone przez nią sprawy m.in. w za-

kresie akcyzy o wartości ponad 70 mln zł, 

odliczenia VAT na podstawie pozorności 

transakcji czy odliczenia VAT od nabycia 

prawa użytkowania wieczystego.

Samej prawniczce największą satys-

fakcję sprawiają sprawy, w których udało 

się wywalczyć rozstrzygnięcia zgodne 

z duchem prawa. Najbardziej dumna jest 

z zakończonego niedawno przed Naczel-

nym Sądem Administracyjnym postępo-

wania dotyczącego wyrobisk górniczych 

i możliwości otrzymania nadpłaty na 

podstawie wyroku Trybunału Konsty-

tucyjnego. – To przełomowa sprawa, bo 

do tej pory nie było orzecznictwa w tym 

zakresie. Sceptycyzm organów i sędziów 

na początku wydawał się dość duży, ale 

głęboko wierzyliśmy w argumenty, które 

przedstawialiśmy. Wyrok NSA potwier-

dził nasze racje, ale przede wszystkim 

mam poczucie, że system prawa się wy-

bronił – mówi Tałasiewicz. 

Warto podkreślić, że jest przykładem 

kobiety doskonale radzącej sobie z wy-

zwaniami nie tylko na polu zawodowym. 

Prywatnie jest mamą czwórki dzieci, któ-

rym poświęca każdą wolną chwilę. – Lu-

bimy aktywnie spędzać czas: na rowerze 

czy górskich wycieczkach. Moją pasją 

są też fotografia i wspinaczka. Wyma-

rzone wakacje spędziłam w Himalajach, 

gdzie łączyłam trekking z warsztatami 

fotograficznymi. Jednak przy licznych 

obowiązkach na tego typu urlop mogę 

sobie pozwolić raz na 10 lat – wzdycha 

pani mecenas. 

Z głową analityka

M

A

TERIA

łY

 P

RASO

WE

Agnieszka Tałasiewicz z EY drugi rok z rzędu  

została uznana za najlepszego doradcę podatkowego 

w kategorii Spory przed sądami administracyjnymi. 

W czym tkwi tajemnica jej sukcesu? 

Prenumerata:

Cena prenumeraty DZIENNIKA GAZETA PRAWNA: Wersja Standard – miesięczna (kwiecień 2014 r.): 100,80 zł – kwiecień–grudzień 2014 r.: 821,25 zł. Wersja Premium – miesięczna 
(kwiecień 2014 r.): 117,60 zł – kwiecień–grudzień 2014 r.: 972,00 zł. Wszystkie ceny brutto (zawierają 8 % VAT). Więcej informacji na stronie www.gazetaprawna.pl/prenumerata

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

                               3 / 8

background image

 

C4

polemika

 

Zmiany w prawie i procesie karnym 

miejsce szeroko zakrojone, również bezpo-

średnie konsultacje z sędziami i prokura-

torami, zwłaszcza tymi liniowymi. Z tych 

spotkań płynie istotne doświadczenie – tak 

jak teoretyk nie widzi dostatecznie proble-

mów praktyki, tak praktyk nie widzi wiele 

dalej poza perspektywę swoich konkretnych 

spraw i warunków działania. Stąd u prakty-

ków mamy dziewięć różnych diagnoz pro-

blemów wymiaru sprawiedliwości w spra-

wach karnych oraz tyleż samo pomysłów 

na ich rozwiązanie: każda instancja, każ-

dy zawód prawniczy widzi to bowiem ina-

czej. Ostatecznie zatem konieczne staje się 

uchwycenie problemów zbiorczo, wybór 

koncepcji zarządzania zadaniami i moż-

liwościami wymiaru sprawiedliwości oraz 

reformy. W końcu – przyjęcie odpowiedzial-

ności za tę decyzję. Ta spoczywa zaś przede 

wszystkim na ministrze sprawiedliwości, bo 

każdy pomysł komisji kodyfikacyjnej podle-

ga weryfikacji i często korekcie w projekcie 

rządowym. W jakiejś mierze jest to również 

moja osobista odpowiedzialność, w wymia-

rze naukowym i decyzyjnym.

Istnieje drugie istotne ograniczenie za-

równo teoretyków, jak i praktyków karni-

ków. Ci pierwsi widzą regulacje prawne 

w perspektywie koherencji systemu in-

stytucjonalnego i spójności doktrynalnej. 

Ci drudzy zwracają uwagę przede wszyst-

kim na wpływ rozwiązań prawnych na do-

skwierające im konkretne ograniczenia. 

Jest jednak trzecia perspektywa, rzadko 

dostrzegana, a dla koncepcji reformy klu-

czowa. Chodzi o zarządcze ujęcie systemu 

wymiaru sprawiedliwości, optymalizowanie 

kosztów, zasobów ludzkich i czasu, efek-

tywność w zwalczaniu przestępczości i eg-

zekucji odpowiedzialności karnej, realiza-

cję wartości związanej ze sprawiedliwością 

i stosunkowo krótkim czasem potrzebnym 

na jej wymierzenie. Brak konkretnej wie-

dzy o systemowych problemach wymiaru 

sprawiedliwości w sprawach karnych musi 

prowadzić analityka do bardzo zsubiekty-

wizowanej perspektywy, w której rozsądek 

jednej osoby można przeciwstawić drugiej 

i stawiać zakłady, która z nich będzie miała 

rację. Każda z nich w jakiejś części posługuje 

się intuicyjnymi wyobrażeniami. 

W poniższych rozważaniach chciałbym 

zwrócić uwagę na kilka kluczowych proble-

mów wymiaru sprawiedliwości w sprawach 

karnych, które wymagają pilnej i komplek-

sowej odpowiedzi. Należy do nich przede 

wszystkim nieefektywność postępowa-

nia karnego oraz masowa fikcja odpowie-

dzialności karnej, skutkująca wzrostem 

powrotności do przestępstwa i poczuciem 

bezkarności. Oczywiście do tej listy moż-

na dodawać kolejne kłopoty strukturalne, 

choćby takie jak sposób stosowania tym-

czasowego aresztowania generujący setki 

powtarzalnych spraw przed Europejskim 

Trybunałem Praw Człowieka.

Wielu zmian wciąż wymagają procesy 

dostosowawcze, i to zarówno do aktów pra-

wa unijnego, jak i rozwijających się stan-

dardów orzeczniczych organów ochrony 

praw człowieka i Trybunału Konstytucyj-

nego. Do nich zaliczymy np. rozszerzenie 

prawa do kontaktu z prawnikiem na coraz 

wcześniejsze etapy postępowania przygo-

towawczego (dodajmy, że nie pozostaje to 

bez wpływu na stopień wykrywalności prze-

stępstw). W końcu jest taka grupa spraw, 

które choć pożądane, wymagają rozważe-

nia pod kątem wartości, jakie w procesie 

karnym muszą być urzeczywistniane. Do 

nich można zaliczyć wymuszoną przez są-

downictwo odwoławcze, jak również przez 

automatyczne przenoszenie wszystkich akt 

z postępowania przygotowawczego do akt 

postępowania sądowego, rozbudowę uza-

sadnień wyroków. O ile szeroka argumenta-

cja sądu jest potrzebna, bez niej nie można 

przecież dokonać kontroli orzeczenia, o tyle 

w obecnym kształcie powoduje to poważne 

obciążenie sędziów orzeczników.

Ostatnio wystąpiłem o kontrolę procesu 

sporządzania uzasadnienia w jednej – po-

wiedzmy to wyraźnie: bardzo skompliko-

wanej i rozbudowanej – sprawie. Sędzia 

sprawozdawca pracuje nad nim już półto-

ra roku, kończąc obecnie sześćsetną stronę. 

Krytycy tej reformy 

mają z pewnością 

rację co do jednego 

– jest to trzęsienie 

ziemi

fOT

. Shu

TTE

r

ST

OCK

fOT

W

O

JTEK

 gó

r

SKI

Sam zdrowy rozsądek nie wystarczy

prof. UW 

dr hab. 

Michał 

KróliKoWsKi

podsekretarz stanu 

w Ministerstwie 

sprawiedliwości, 

członek Komisji 

Kodyfikacyjnej prawa 

Karnego

W

 

ostatnich wy-

daniach Praw-

nika mogliśmy 

śledzić wymia-

nę zdań dwu-

krotnie zaini-

cjowaną przez 

prof. Lecha gardockiego, który podał 

w wątpliwość działalność Komisji Ko-

dyfikacyjnej Prawa Karnego oraz resortu 

sprawiedliwości w kontekście przygoto-

wanych i realizowanych zmian w pra-

wie i procesie karnym. Autor mówi, że 

jego doświadczenie i zdrowy rozsądek 

podpowiadają mu, iż planowane zmiany 

zagrożą realizacji podstawowych celów 

wymiaru sprawiedliwości.

Nie chodzi o nowelizacje, jakich było 

już kilkadziesiąt od 1997 r., kiedy to w ży-

cie weszły nowe kodyfikacje karne. Obec-

na kompleksowa reforma ma charak-

ter przełomowy i obejmuje zasadnicze 

modyfikacje kodeksu karnego, kodek-

su postępowania karnego, nowe prawo 

o prokuraturze, związany z nim nowy 

regulamin prokuratorski, a także zmia-

ny towarzyszące, jak ustawa o ochronie 

świadka w postępowaniu karnym. Wyni-

kiem współpracy komisji kodyfikacyjnej 

oraz ministra sprawiedliwości jest naj-

większa od dwudziestolecia międzywo-

jennego ingerencja ustawodawcy w oma-

wianą materię. Powiedzmy też od razu, 

współpraca ta jest wyjątkowa ze wzglę-

du na łączniki osobowe między tymi or-

ganami oraz determinację resortu, jak 

również na to, jak bardzo nabrzmiałe są 

problemy, które wymagają rozwiązania. 

Zwykło się uważać, że teoretycy pra-

wa karnego nie mają dostatecznej wie-

dzy praktycznej, która pozwoliłaby im 

proponować odpowiednio operatyw-

ne zapisy prawne. Świadomość granic 

naszych, teoretyków, kompetencji jest 

istotna, stąd tak ważne jest to, że w skła-

dzie komisji kodyfikacyjnej odnajdziemy 

praktyków z wielu dziedzin, zaś w pro-

cesie przygotowania nowelizacji miały 

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

                               4 / 8

background image

 

Kuriozalność tego widać dopiero wów-

czas, gdy uświadomimy sobie, że strona 

będzie miała 14 dni na wniesienie środka 

odwoławczego. 

Nowy model, zmiana mentalna 

Właściwie mamy do czynienia z dwo-

ma modelami procesu karnego. Jeden 

z nich, tradycyjny, kończy się rozprawą, 

stąd postępowanie przygotowawcze ze 

swej istoty do niej zmierza, do sporu 

przed sądem i obroną zasadności skar-

gi. Przy czym w obecnej rzeczywistości 

w trakcie rozprawy nie dość, że odczytuje 

się akt oskarżenia wraz z uzasadnieniem 

(w dużych sprawach przez kilka termi-

nów rozprawy), to powtarza się czynności 

z postępowania przygotowawczego. Co 

więcej, to ostatnie czyni sąd, przy pewnej 

bierności prokuratora, częstokroć anga-

żując się mentalnie w utrzymanie skargi 

i samodzielną rozbudowę postępowa-

nia dowodowego. Na nim bowiem ciąży 

obowiązek wszechstronnego wyjaśnienia 

okoliczności i doprowadzenie wyjaśniania 

sprawy do takiego momentu, gdy istnie-

jące wątpliwości są nieusuwalne. Z tym 

wiąże się sprawiający znaczne kłopoty 

model kasatoryjny postępowania odwo-

ławczego, w którym apelację strona może 

oprzeć na zarzucie nieprzeprowadzenia 

konkretnego dowodu przez sąd pierwszej 

instancji, mimo że wcześniej nie złożyła 

odpowiedniego wniosku dowodowego. 

Sąd odwoławczy nie działa w istocie re-

formatoryjnie, stąd zaklęte koła powra-

cania do rozprawy pierwszoinstancyjnej 

po uchyleniu wyroku. I znowu tę listę, 

coraz bardziej niuansowaną, mógłbym 

wydłużać, i dodawać przykłady związane 

z obowiązkiem stawiennictwa oskarżone-

go, orzekaniem na zeznaniach świadków 

utrwalonych w protokołach z postępowa-

nia przygotowawczego, a nie bezpośred-

nich wypowiedziach przed sądem itd.

Drugi model procesu wiąże się z dobro-

wolnym poddaniem się karze, konkluzją 

konsensualną, możliwą wówczas, gdy 

okoliczności sprawy i wina oskarżonego 

nie budzą wątpliwości. Postępowanie 

przygotowawcze jest wówczas nakiero-

wane na zgromadzenie wystarczające-

go dla tej oceny materiału dowodowego 

– dziś jest krótsze i skromniejsze objęto-

ściowo, a przed sądem nie przeprowadza 

się żadnych dowodów. Wartość trybów 

konsensualnych jest nie do przecenie-

nia. Skracają postępowanie, znoszą ciężar 

sporu przed sądem, zakładają większe 

możliwości działania restytucyjnego ze 

względu na przyznanie się sprawcy do 

popełnienia czynu. Stąd też tendencja 

do zwiększania tych konkluzji proceso-

wych. Również w ostatniej nowelizacji 

odnajdziemy wiele rozwiązań, które roz-

szerzają te możliwości, obejmując nimi 

wszystkie występki, a niekiedy również 

zbrodnie, i dopuszczając konsens na róż-

nych etapach postępowania. 

Reforma procesu karnego wprowa-

dzona nowelą z września 2013 r. zmie-

nia model rozprawy, porządkuje rolę 

sądu i stron procesowych na rozprawie, 

przypisując sądowi rolę rzeczywistego 

arbitra, zmienia cel postępowania przy-

gotowawczego i ogranicza możliwość 

automatycznego wprowadzania dowo-

dów ze świadków, zgromadzonych w po-

stępowaniu przygotowawczym, do akt 

postępowania sądowego, jak również 

zmienia kształt i charakter sądownic-

twa apelacyjnego, ograniczając podstawy 

apelacyjne i zwiększając obowiązki refor-

matoryjne sądu odwoławczego. Krytycy 

tej reformy mają z pewnością rację co do 

jednego. Jest to trzęsienie ziemi. Wszyst-

kie istotne przyzwyczajenia, cała kultura 

prowadzenia postępowania przygoto-

wawczego i rozprawy, muszą ulec zmia-

nie. Nie da się – co stanowi częsty błąd 

u osób analizujących omawianą nowe-

lizację – odnaleźć się w nowym modelu, 

zrozumieć go i dostrzec jego potencjał, 

jeżeli o konkretnych instytucjach będzie-

my myśleć z perspektywy zadań dzisiej-

szych. Konieczne jest przejście mentalne 

na nowy model. Ale jednocześnie trzeba 

podkreślić, że decyzja o tak radykalnej 

zmianie wynikła z przekonania o tym, że 

obecnie obowiązujący model nie nadaje 

się już do poprawy. Próby usprawnienia, 

które skutkowały przede wszystkim no-

welizacjami z 2003 i 2007 roku, pokazały 

granice możliwości zwiększenia poten-

cjału dzisiejszego systemu. Stąd stanęła 

przed nami alternatywa: albo zgodzić się 

na strukturalne niedogodności, korygu-

jąc tyle, ile się da, albo przejść na inny 

model postępowania karnego. 

Raz jeszcze odwołując się do uwag prof. 

Lecha Gardockiego, chcę przyznać mu 

rację, że nie można zmarnować okresu 

vacatio legis, który poprzedza wejście 

w życie 1 lipca 2015 r. omawianej nowe-

li. Przy czym kierunek wysiłku w mojej 

ocenie powinien być odwrotny, niż pro-

ponowane przez niego wycofanie się ze 

zmian. W trakcie miesięcy następują-

cych po uchwaleniu nowelizacji i roz-

poczęciu szkoleń z sędziami i prokura-

torami diagnozujemy potrzebę pewnych 

stosunkowo drobnych uzupełnień czy 

korekt, takich jak redukcja obowiązku 

sporządzania uzasadnień, uprawnienie 

strony prywatnej do wystąpienia do sądu 

z wnioskiem wydobywczym, o sprowa-

dzenie dowodu dla strony niedostępnego, 

uprawnienie prokuratora do prowadze-

nia dodatkowego postępowania dowo-

dowego poza sądem w trakcie przewo-

du sądowego, w celu zdobycia nowego 

dowodu.

Dostrzegamy potrzebę zmiany mental-

ności uczestników postępowania karne-

go. Ot, choćby konieczność przekonania 

prokuratorów, że wyrok uniewinniają-

cy nie stanowi ich klęski. Jest bowiem 

wynikiem tego, że w trakcie procesu 

obrona przedstawiła dowody na nie-

winność, których prokurator w postę-

powaniu przygotowawczym nie musi 

ze wszystkich sił poszukiwać ze wzglę-

du na to, że koncentruje się wykazaniu 

zasadności skargi i jej prezentacji przed 

sądem, kosztem wszechstronności postę-

powania przygotowawczego. Warto też 

przekonać prokuratorów do tego, że nie 

trzeba słuchać wszystkich pokrzywdzo-

nych dla celu udowodnienia oskarżenia 

przed sądem.

Jednakże widać także potrzebę do-

datkowych zmian o dużej wadze. Zali-

czyłbym do nich przede wszystkim dwie 

– poprawę przepisu regulującego zasady 

aktywności sądu na rozprawie i wyraź-

niejsze przesądzenie, że jego interwencja 

w postaci wprowadzenia lub przepro-

wadzenia dowodu musi być wyjątkowa 

i znajdować się pod kontrolą sądu odwo-

ławczego, jak również redukcję postępo-

wania przygotowawczego, wówczas gdy 

prokurator zmierza do konkluzji kon-

sensualnej. Mam na myśli to, by wów-

czas, gdy oskarżony przyznaje się do winy 

i składa dostatecznie jasne wyjaśnienia, 

i w świetle innych niezbędnych dowodów 

okoliczności i wina sprawcy nie budzą 

wątpliwości, prokurator mógł zanie-

chać prowadzenia dalszego postępowa-

nia i wystąpić do sądu z uproszczonym 

aktem oskarżenia o skazanie oskarżo-

nego bez rozprawy.

O ile bowiem nowela z 2013 r. ingeruje 

istotnie w postępowanie przygotowaw-

czego, które kończyć się ma rozprawą, 

o tyle nie wymusza redukcji czynności 

prokuratora w perspektywie dobrowol-

nego poddania się karze. Biorąc pod uwa-

gę pożądaną dominację konkluzji pro-

cesowych, jest to poważne przeoczenie.

Nie sposób zrealizować tej reformy 

modelu postępowania karnego bez 

istotnych zmian w organach oskarży-

cielskich. Stąd propozycja nowego pra-

wa o prokuraturze, która zakłada m.in. 

zwiększenie odpowiedzialności szefa 

Sam zdrowy rozsądek nie wystarczy

Liczę się z opiniami starszych 

kolegów, profesorów, którzy zęby 

zjedli na prawie karnym. Nie 

zgadzam się natomiast z taką wizją 

wykorzystania doświadczenia 

i zdrowego rozsądku, która ma skłonić 

do pasywności

prawnik 

 4–6 kwietnia 2014 nr 66 (3707)  

gazetaprawna.pl

jednostki za organizację sposobu reali-

zacji jej zadań, kadrę oraz nadzór we-

wnętrzny, przeniesienie trudniejszych 

spraw na instancje wyższe kosztem 

ograniczenia rozbudowanego nadzoru 

zewnętrznego, zachęta do likwidacji wy-

działów sądowych, obowiązek prowadze-

nia przez każdego z prokuratorów choćby 

jednego z podstawowych zadań (prowa-

dzenia lub nadzorowania postępowania 

przygotowawczego prowadzonego przez 

inne organy, występowania przed sądem 

lub prowadzenia spraw cywilnych lub 

administracyjnych), zwiększenie czy-

telności zarządzania całą prokuraturą 

i jednolitości orzeczniczej, w końcu lep-

sze planowanie pracy przez sensowny 

udział w posiedzeniach przygotowaw-

czych przed rozprawą.

To oczywiście tylko kilka elementów 

tej ustawy ustrojowej. Konieczna jest 

także zmiana pomysłu na zarządzanie 

prokuraturą u jej szefostwa. Niedawno 

dopiero uświadomiłem sobie, że filozofią 

kodeksu karnego z 1997 r., który stawia 

priorytet na kary wolnościowe, nie za-

funkcjonowała dlatego, że w nadzorze 

w prokuraturze za optymalne uważa się 

kary izolacyjne.

Cena przestępstwa

Obok braku efektywności procesu kar-

nego źródłem zapaści i blamażu wy-

miaru sprawiedliwości w sprawach 

karnych są wymiar i egzekucja kar. Nie 

sposób uciec od kilku zobrazowań. W UE 

mamy jeden z najniższych poziomów 

przestępczości i jednocześnie najwięk-

szą liczbę osób osadzonych na 100 tys. 

mieszkańców. Zakłady karne mieszczą 

obecnie ok. 85 tys. skazanych, przy po-

wierzchni przeliczeniowej 3 mkw. na 

osobę, przy czym europejskie organy ds. 

przeciwdziałania torturom i nieludzkie-

mu traktowaniu domagają się od nas 

4 mkw. Około 40 tys. osadzonych odby-

wa karę pozbawienia wolności, której 

wykonanie wcześniej zostało zawieszo-

ne, a ponieważ sądy wówczas orzekają 

karę pozbawienia wolności dłuższą, niż 

gdyby orzekały karę bezwzględną, zda-

rza się, że odbywana kara jest niepropor-

cjonalnie surowa względem czynu. Zaś 

na wykonanie kar izolacyjnych oczekują 

skazania z nieco ponad 70 tys. orzeczeń.

Orzecznictwo zdewaluowało zresztą 

„cenę” za przestępstwo. Nawet w przy-

padku czynów zagrożonych karą po-

zbawienia wolności od 2 do 12 lat do-

minującą karą orzekaną jest kara 2 lat 

pozbawienia wolności z warunkowym 

zawieszeniem jej wykonania na lat 5. 

Niemal wobec 400 tys. skazanych orze-

czono tę probacyjnie ujętą karę pozba-

wienia wolności dwa, trzy lub cztery 

razy, bez zarządzenia wykonania kary 

wcześniej wymierzonej. Dominuje brak 

łączenia tej reakcji prawnokarnej ze 

środkami karnymi lub obowiązkami 

probacyjnymi. Wobec tego braku real-

nej dolegliwości kar wzrasta powrotność 

do przestępczości, i to mimo ogólnego 

spadku populacji. Znowu to tylko kil-

ka informacji. Niemniej w perspekty-

wie zarządzania systemem wymiaru 

sprawiedliwości w sprawach karnych 

wszystko to jest nie takie, jak być po-

winno. Przecież cała zabawa w odpowie-

dzialność karną ma sens wtedy, kiedy 

sprawca odczuwa konsekwencje swo-

jego zachowania, a pokrzywdzony ma 

elementarne poczucie sprawiedliwości. 

Zasadnicza reforma kodeksu karne-

go stara się wypracować rozwiązanie 

tej dramatycznej sytuacji. Jej zamierze-

niem jest zróżnicowanie modelu reak-

cji prawnokarnej, której podstawowym 

wyznacznikiem ma być subiektywna 

dolegliwość kary. Stąd szeroko rozbu-

dowane kary wolnościowe (grzywna 

orzekana w podobny sposób co kary 

pieniężne w administracji, elastycznie 

budowana przez sąd kara ograniczenia 

wolności) jako sposób reakcji na drob-

ną przestępczość, głównie wobec wy-

stępków zagrożonych kara pozbawienia 

wolności do lat 5.

Zwiększa się również atrakcyjność 

tych kar przy dobrowolnym podda-

niu się karze, np. skazanie za grzyw-

nę będzie zacierać się szybko, bo po 

6 miesiącach od jej uregulowania, zaś 

grzywna nieuregulowana będzie uwi-

doczniona w rejestrze dłużników i Ban-

kowej Informacji Gospodarczej. Wobec 

sprawców najpoważniejszych lub wie-

lu przestępstw zwiększa się wysokość 

kary pozbawienia wolności z 15 do lat 20. 

A w przypadku średniej przestępczo-

ści, tam gdzie kara pozbawienia wol-

ności sięga 8 lub 12 lat, sąd otrzymuje 

możliwość orzekania kary mieszanej 

– krótkoterminowej kary pozbawienia 

wolności i długoterminowej kary ogra-

niczenia wolności.

Jednocześnie zdecydowanemu ogra-

niczeniu ulega możliwość orzeczenia 

probacji. Kara pozbawienia wolności 

z warunkowym zawieszeniem jej wyko-

nania będzie mogła być orzeczona tylko 

wobec sprawcy, który wcześniej na nią 

nie był skazany, tylko do roku, i zawsze 

w połączeniu ze środkiem karnym lub 

obowiązkiem probacyjnym. Całkowicie 

nowy model uzyskuje orzekanie kary 

łącznej, środki zabezpieczające umoż-

liwią skazanie sprawcy z poczytalno-

ścią ograniczoną na karę, a następnie 

na zakład zamknięty, co spowoduje dez-

aktualizację kontrowersyjnej ustawy 

o tzw. sprawach niebezpiecznych. Także 

i w tym przypadku, podobnie jak proce-

sie karnym, mamy do czynienia z trzę-

sieniem ziemi. 

Dzieło ludzkie, czyli niedoskonałe

Kultura legislacyjna z zakresu przepisów 

kodeksu karnego zakłada pisanie regu-

lacji, w których sąd uzyskuje możliwo-

ści orzecznicze, nie zaś ograniczenia, 

nakazy lub zakazy. Uznaje się, że sąd 

jest w stanie najlepiej „odmierzyć” karę 

do danego przypadku. W perspektywie 

zarządzania wymiarem sprawiedliwości 

to rozumowanie jest niewystarczają-

ce. I chyba nie pozostaje nic innego jak 

zamknąć te ścieżki, którymi z różnych 

powodów – wygody, prostoty, tradycji 

– błądzi kultura sądzenia spraw kar-

nych.

Liczę się z doświadczeniem i zdrowym 

rozsądkiem starszych kolegów, profeso-

rów, którzy mówiąc obrazowo, zęby zje-

dli na prawie karnym, procesie czy pro-

kuraturze. Mam świadomość, że każda 

tak ogromna reforma jest tylko dziełem 

ludzkim, niedoskonałym, takim, które 

będzie wymagać poprawy, także przez 

zmiany ustawodawcze. Każda musi za-

kładać zdolność ludzi funkcjonujących 

w organach wymiaru sprawiedliwości 

do racjonalizowania rozwiązań nie-

doskonałych. Dlatego prawdą jest, że 

każda reforma jest do pewnego stopnia 

nieudana. Nie zgadzam się natomiast 

gruntownie z taką wizją wykorzysta-

nia doświadczenia i zdrowego rozsądku, 

która ma skłonić do pasywności. Zapaść, 

z jaką mamy dziś do czynienia, jest wła-

śnie jej efektem. Po prostu, podparty 

jedynie intuicją, sam zdrowy rozsądek 

i doświadczenie, nie wystarczą.

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

                               5 / 8

background image

 

C6

zasada, jaka praca taka płaca, tym 

bardziej że nieuczciwość trudna jest  

do udowodnienia.

Zbyt często obywatel narażony jest 

więc na to, iż przegra sprawę, nawet 

nie wiedząc, że gra się rozpoczęła. 

A gdy podejmie obronę, składając 

choćby wniosek o przywrócenie 

terminu, musi udowodnić, iż listonosz 

nie wykonał obowiązku pozostawienia 

awiza w skrzynce. To często zadanie 

wręcz niewykonalne. Nowoczesne 

technologie dają jednak warte 

przemyśleń rozwiązania, np. możli-

wość przechowywania w systemie 

informatycznym operatora pocztowego 

fotografii wypełnionego druku awiza 

jako dowodu pozwalającego zweryfiko-

wać sposób wykonania obowiązku 

awizowania listu sądowego. Jeśli chce 

się zagwarantować obywatelom 

ochronę przed nadużyciami na tym 

polu, to konieczne jest prawne 

usankcjonowanie obowiązku groma-

dzenia przez operatora dowodów 

prawidłowości awizowania korespon-

dencji sądowej. Rzecz jednak również 

w tym, że przepisy procesowe nie 

precyzują jednoznacznie terminu 

odbioru listu z awiza. W postępowaniu 

cywilnym termin odbioru awizowanej 

przesyłki uzależniony jest od dnia, 

w którym pozostawiono w skrzynce 

pierwsze oraz drugie awizo. Przez lata 

działalności Poczty Polskiej przyzwy-

czailiśmy się, że na odbiór awizowane-

go listu mamy czternaście dni. Ale 

z przepisów kodeksu postępowania 

cywilnego i rozporządzenia wykonaw-

czego w sprawie doręczeń wynika, że 

to co najmniej szesnaście dni, zakłada-

jąc, że listonosz drugie awizo pozosta-

wił w skrzynce następnego dnia po 

upływie pierwszego tygodnia na odbiór 

listu. Jeśli listonosz doręczył drugie 

awizo później, termin odbioru 

automatycznie ulegnie wydłużeniu. 

Czy jednak sprawiedliwy jest system, 

który premiuje dodatkowym czasem na 

odbiór listu sądowego tych, którzy 

przez złą organizację pracy listonosza 

drugie awizo otrzymali później?

Zagadką dla mnie pozostanie, 

dlaczego sąd może wysyłać korespon-

dencję za pośrednictwem dowolnego 

operatora pocztowego, zaś obywatel, by 

mieć pewność dotrzymania terminu 

w sprawach niekarnych, może 

korzystać jedynie z usług operatora 

wyznaczonego – Poczty Polskiej, 

względnie z dowolnego operatora, ale 

działającego za granicą. Oraz dlaczego 

w sprawach karnych listy do sądu 

mogą być wysyłane – z zachowaniem 

terminu procesowego - za pośrednic-

twem dowolnego operatora działające-

go zgodnie z prawem pocztowym,  

a w innych postępowaniach sądowych 

już nie ma takiej możliwości.  

W sprawach cywilnych pilnie należy 

zwolnić prawników z uciążliwego 

i kosztownego obowiązku dołączania 

do pisma przeznaczonego dla sądu 

dowodu nadania odpisów pism dla 

innych pełnomocników procesowych. 

Obowiązek ten powoduje, że nadawca, 

oprócz mnóstwa czasu, bezpowrotnie 

traci urzędowy dowód nadania listu, 

potrzebny mu choćby do zgłoszenia 

reklamacji przesyłki. Zmiana wcale nie 

musi polegać na przywróceniu 

obowiązku doręczania odpisów pism 

procesowych przez sądy. Wystarczy,  

by pełnomocnik złożył sądowi pisemne 

oświadczenie, że wysłał odpisy pism 

pełnomocnikom innych uczestników.

By nie pozostawić wrażenia,  

że w sprawie systemu doręczania 

korespondencji sądowej „diabeł tkwi 

w szczegółach”, warto przypomnieć,  

że jakiś czas temu przyjęto przepisy 

likwidujące obowiązek meldunkowy. 

Czekająca na wejście w życie noweliza-

cja będzie miała konsekwencje również 

dla systemu doręczeń korespondencji 

sądowej. Nie tylko zniknie bowiem 

obowiązek wskazywania adresu, pod 

którym obywatel przebywa z zamiarem 

stałego pobytu (adresu zameldowania, 

czasem błędnie utożsamianego 

z adresem zamieszkania), ale również 

sukcesywnie zlikwidowane zostaną 

bazy danych gromadzące informacje 

o adresach obywateli. Nie będzie więc 

źródła, z którego osoba mająca interes 

prawny mogłaby ustalić adres swojego-

przeciwnika procesowego. Nie będzie 

urzędowego źródła ustalania adresów 

dla doręczeń korespondencji kierowa-

nej do osób fizycznych w różnego 

rodzaju postępowaniach: karnych, 

cywilnych, sadowo-administracyjnych, 

podatkowych, administracyjnych. Nie 

będzie zbioru adresów świadków, 

pokrzywdzonych, oskarżonych, 

pozwanych, stron. A wówczas powsta-

nie kolosalny problem, jak sąd czy inni 

uczestnicy różnorakich postępowań 

mają się komunikować z osobami, 

których adresów zamieszkania nie 

posiadają, względnie których adresy 

okazały się, bez winy odbiorcy, 

niewłaściwe. Paradoksalnie jednak 

tykająca bomba „adresowa” może 

okazać się katalizatorem potrzebnych 

zmian. Być może znowu z rozwiąza-

niem przyjdzie nowoczesna technolo-

gia, a bazy adresów zamieszkania (bo 

już raczej nie zameldowania) będą 

mogły być uzupełniane adresami 

e-mailowymidla celów doręczania 

korespondencji sądowej. Bo przecież 

rewolucja informatyczna coraz mocniej 

dobija się do wymiaru sprawiedliwości. 

Jak choćby już dawno zapowiadana 

reforma polegająca na wprowadzeniu 

do przepisów procedur sądowych 

instytucji elektronicznego biura 

podawczego. Bez tej zmiany system 

korespondencji papierowej wcześniej 

czy później zatka wymiar sprawiedli-

wości na amen.

C

zy lekarstwem na problemy 

z doręczeniami korespon-

dencji sądowej może być 

sądowa służba doręczenio-

wa? Na to pytanie część z sę-

dziów odpowiada twierdząco. W mojej 

ocenie jednak nie do końca słusznie. 

Trzeba bowiem przypomnieć, że próby 

tworzenia takiej służby – bez więk-

szych efektów – były już kiedyś 

podejmowane między innymi 

w Krakowie. Asumptem do działań 

było wciąż obowiązujące rozporządze-

nie ministra sprawiedliwości  

w sprawie warunków organizacji oraz 

struktury sądowej służby doręczenio-

wej. Akt ten miał stanowić remedium 

na przewlekłość postępowań. 

We wspomnianym rozporządzeniu 

określono, że służba doręczeniowa ma 

być częścią oddziału administracyjne-

go sądu. W jej skład zaś mogą wejść 

zarówno pracownicy zatrudnieni 

w celu dokonywania doręczeń, 

jak i inni pracownicy sądu, którzy 

na podstawie dodatkowej umowy 

cywilnoprawnej doręczać mają pisma 

sądowe poza godzinami urzędowania 

sądów.

Początkowo optymistycznie 

zakładano, że doręczaniem korespon-

dencji w całości – bez konieczności 

angażowania dodatkowych osób 

– zajmować się będą po godzinach 

pracy wyłącznie pracownicy sądów. 

Argumentowano, że zaletą takiej 

formy doręczania jest szybkość 

i kompetencja sądowych listonoszy. 

Pracownicy sądów byli bowiem 

należycie przeszkoleni i wiedzieli, 

jaką adnotacje na danym dokumencie 

zostawić w przypadku, gdy ktoś np. 

odmawia odbioru korespondencji. 

Znali też zasady i byli świadomi wagi 

awizacji – z tym zaś zarówno za 

czasów Poczty Polskiej, jak i obecnie 

za Polskiej Grupy Pocztowej i InPostu 

różnie bywało i bywa. Minusem był 

oczywiście fakt, że doręczenie 

możliwe było jedynie w sytuacji, 

gdy strona mieszkała w niedalekiej 

odległości od sądu. Zdawano sobie 

więc sprawę, że bez sporych nakładów 

finansowych niemożliwe jest pokrycie 

przez sądową służbę doręczeniową 

obszaru całej apelacji, Polski – nie 

mówiąc już o Europie.

Wszystkie te argumenty aktualne 

są również i teraz, kiedy po raz kolejny 

występują problemy z doręczaniem 

korespondencji z sądów i ponownie 

pojawiają się głosy, by zrealizować 

pomysł sprzed lat, i to na szeroką 

skalę.

Powołanie służby doręczeniowej 

miałoby sens jednak jedynie wtedy, 

gdybyśmy optymistycznie założyli 

że dokonywane przez nią doręczenia 

będą:

n

 skuteczniejsze

n

 szybsze i profesjonalnie wykonywane,

n

 a także tańsze.

Czy wszystkie te przesłanki możliwe 

są obecnie do spełnienia? W mojej 

ocenie nie. Pierwszy powód to braki 

kadrowe wśród pracowników sądów, 

którzy są już dziś na tyle dociążeni 

pracą, że z pewnością w większości nie 

byliby zainteresowani podjęciem 

dodatkowych zadań. To samo tyczy się 

woźnych sądowych. Nie ma też sensu 

mnożyć bytów i zaprzęgać do tego 

kolejnej wyłonionej w przetargu 

profesjonalnej firmy.

Jedynie co pozostaje, to wymagać, 

by obecny operator pocztowy zobowią-

zany od Nowego Roku do doręczenia 

przesyłek z sądów i prokuratur 

prawidłowo wypełniał swoje zadania.

Zebrała i opracowała Anna Krzyżanowska

korespondenCja sądowa

 

Trzy miesiące obowiązywania nowego systemu

Operator zmieniony, czas na przepisy

W opinii prawników doświadczenia ostatnich miesięcy wykazały nie tylko brak 

przygotowania PGP do wykonywania powierzonych zadań, ale i obnażyły wady systemowe

J

eśli rzeczywiście chce się uspraw-

nić działanie wymiaru sprawiedli-

wości, a nawet jeśli chce się 

uchronić wymiar sprawiedliwości 

od całkowitej zapaści, należy pilnie 

znowelizować przepisy procesowe 

regulujące zasady doręczania kore-

spondencji sądowej oraz zasady 

korespondowania z sądami. Bez 

prawidłowo działającego systemu 

obiegu korespondencji nie jest bowiem 

możliwe sprawne rozpoznawanie 

spraw sądowych. Zmiany systemu 

doręczeń muszą mieć jednak charakter 

wielopłaszczyznowy. Wcale nie jest 

najistotniejszą kwestią głośna sprawa 

wyboru nowego operatora pocztowego, 

który będzie świadczył usługi pocztowe 

dla sądów, choć rzeczywiście zmiana 

operatora ujawniła nie tylko wiele 

niespotykanych dotąd zagrożeń, ale 

również szereg niedoskonałości 

obowiązujących regulacji prawnych.

Truizmem jest twierdzenie, że 

korespondencja z sądów musi spraw-

nie, na czas i bezpiecznie docierać do 

adresatów. Jeśli się tego nie zagwaran-

tuje, to skutki będą opłakane. Masowe 

odraczanie rozpraw z uwagi na brak 

dowodów doręczenia pism sądowych 

przekładać się musi na spadek tempa 

rozpoznawania spraw sądowych. 

Dlatego dziwi, że prawnie określone 

standardy doręczania korespondencji 

wiążą tylko operatora wyznaczonego 

– Pocztę Polską, a już nie wiążą innych 

operatorów zajmujących się faktycznie 

wykonywaniem usług pocztowych na 

zlecenie sądów. Lecz to nie największe 

zagrożenie. Znacznie groźniejsze 

skutki społeczne związane są 

z systemem doręczeń zastępczych. Jeśli 

adresat nie podejmie w terminie 

awizowanej korespondencji, sąd uzna, 

że została ona doręczona w ostatnim 

dniu terminu przeznaczonego na 

podjęcie awizowanego listu. Skutkiem 

tego jest uznanie, że rozpoczął się bieg 

terminów procesowych, a ujemne 

skutki upływu tych terminów, 

włącznie z prawomocnym przegraniem 

sprawy, obciążają adresata. Dziś nie ma 

jednak gwarancji, że listonosz 

pozostawił w skrzynce prawidłowo 

wypełnione awizo dla nieobecnego 

adresata. I czy doręczył drugie awizo. 

A dowodów błędów w awizowaniu 

korespondencji jest aż nadto. Niestety 

zbyt często słyszy się również  

o oszustwach listonoszy, którzy wcale 

nie wypełniają i nie zostawiają awiza 

w skrzynce. Dlaczego? Bo za znacznie 

więcej pracy związanej ze żmudnym 

wypełnieniem druczku awiza doręczy-

ciele dostają znacznie mniejsze 

wynagrodzenie niż za bezpośrednie  

doręczenie listu. Sprawdza się więc 

Rafał   

Dębowski

adwokat, sekretarz 

Naczelnej Rady  

adwokackiej

walDemaR 

ŻuRek

sędzia, członek krajowej 

Rady sądownictwa

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

                               6 / 8

background image

 

organizować dzień na jej odbiór, gdyż 

punkt przy mojej kancelarii czynny jest 

do godz. 17, więc muszę tam trafić jeszcze 

przed rozpoczęciem pracy z klientami.  

Biorąc pod uwagę opisywane 
w mediach historie, wygląda na to, 
że ma pani szczęście. Niemal codzien-
nie słyszymy, że a to ktoś odebrał 
w Małpce nie swój akt oskarżenia, 
z sądów spadły dziesiątki spraw, listy 
z sądów odnaleziono w lesie, a drugie 
awiza dostały nóg i nikt ich nie widział. 
Zna pani podobne sprawy?

Jeśli chodzi o ten akt oskarżenia, to pa-

miętam, że chodziło o klienta mec. Fran-

cesco Goldoniego z Obornik. W praktyce 

jednak najczęściej występują problemy 

z tym, że listy – w tym wezwania na 

rozprawy– nie wiedzieć czemu nie do-

cierają do wszystkich stron. Ostatnio 

na przykład mec. Ewa Stępniak z Lu-

blina miała kończyć 14-letnią sprawę 

karną w Warszawie – niedługo ustaje 

karalność czynu, którego sprawa doty-

czy. Sąd w lutym wyznaczył rozprawę na 

27 marca 2014 r. Mec. Stępniak dostała 

wezwanie e-mailem, poprosiła o taką 

formę, gdyż w Lublinie doręczenia nie 

funkcjonują zbyt dobrze. Na rozprawę 

przyjechał świadek z USA. Sprawa się 

jednak nie odbyła, bo nie było jednego 

z oskarżonych. Ta sama prawniczka ma 

również sprawę trwającą już niemal-

że 10 lat w Zamościu. Oskarżony jest 

pozbawiony wolności, rozprawy są wy-

znaczone po trzy razy w tygodniu i spa-

dają ze względu na nieobecność niepo-

wiadomionych o terminach świadków. 

W efekcie czego sąd zaczął doręczać we-

zwania za pośrednictwem policji.

Z kolei mecenas Ilona Nowakowska-

-Góra z Piotrkowa Trybunalskiego do-

stała ostatnio awizo do odbioru w kiosku 

Ruchu. Problem jednak w tym, że pod 

jednym adresem były dwa takie kioski 

– jeden zamknięty, w drugim zaś nic nie 

wiedzieli o jej korespondencji.

Dla mnie największy problem jest jed-

nak z czasem, jaki upływa od przyjęcia 

pisma przez operatora (według daty jego 

stempla) do daty pozostawienia pierw-

szego awiza. Problem kumulacji dorę-

czeń niestety nadal istnieje. 

Z awizacją podobno też nie jest najle-
piej…

To już zupełnie inny problem, ale to 

prawda – awizacja jest całkowicie nie-

prawidłowa. Dostaję awiza wystawione 

na od 14 do 17 dni, zamiast siedmiu, jak 

kodeks przykazał. Zdarzyło mi się też 

odebrać korespondencję po terminie, 

w którym powinna mieć miejsce druga 

awizacja. Wszystko dlatego, że drugich 

awiz do skrzynki po prostu nie dosta-

prawnik 

 4–6 kwietnia 2014 nr 66 (3707)  

gazetaprawna.pl

Operator zmieniony, czas na przepisy

Była pani za uwolnieniem rynku pocz-
towego?

Oczywiście, że tak. Konkurencja przyda-

je się na każdym rynku. Również Poczcie 

Polskiej, chociażby po to, aby podnosi-

ła standardy obsługi przy zachowaniu 

rozsądnych i atrakcyjnych cen. I to wca-

le nie jest tak, że z nadejściem nowej 

ery doręczeń sądowych zapomniałam 

o wpadkach Poczty Polskiej. Wiele osób 

zapewne pamięta kolejki, zamknięte 

okienka. Zdarzały się błędy w awizowa-

niu czy wrzucanie awiz do skrzynki, gdy 

domownik był w domu, zwłaszcza w  bu-

dynkach wielorodzinnych. 

Poczcie Polskiej konkurencja jednak 

już zrobiła dobrze – podniesienie pozio-

mu świadczonych usług jest zauważal-

ne. Niemniej otwarcie każdego rynku 

powinno odbywać się z głową, aby przy-

padkiem nie wylać dziecka z kąpielą. 

U nas o otwarciu rynku – wszystko jedno 

jakiego – myśli się wyłącznie w katego-

riach ceny, zapominając o jakości. Wska-

zuje się, że jak ktoś będzie miał towar 

czy usługę kiepskiej jakości, to najwyżej 

klienci nie będą u niego kupować. Py-

tanie tylko, czy warto od razu wszystko 

stawiać na wolnoamerykankę i liczyć 

się z tym, że będą ofiary (ktoś się musi 

naciąć na towar/ wadliwą usługę, żeby 

rynek wiedział, które towary/usługi są 

kiepskiej jakości), czy też ewentualnie 

minimalizować ryzyko?

Jak więc po paru miesiącach w nowej 
rzeczywistości podchodzi pani do 
nowego operatora doręczającego listy 
z sądów i prokuratur? Pojawiła się 
tęsknota za Pocztą…

Trochę tak, choć akurat w mojej okolicy 

jeszcze nie jest najgorzej. Są koleżanki 

i koledzy, którzy pocztę dostają regularnie, 

a są i tacy, którzy swojej korespondencji 

muszą szukać lub czekają na listy jeszcze 

ze stycznia. Dla mnie najbardziej uciążli-

we są godziny otwarcia punktów odbioru 

korespondencji, muszę sobie specjalnie 

Magdalena 

Matusiak-

-Frącczak

adwokat

łam, a informację o nich znalazłam na 

stronie PGP. Co ciekawe, gdy już listy 

w końcu odebrałam, na części kopert 

została wpisana data rzekomej drugiej 

awizacji, na części zaś były pozostawione 

puste pola. To oczywiście rodzi pytanie, 

co się miało z tymi polami stać, gdyby 

termin na odbiór upłynął? Czy byłyby 

zwrócone do sądu niewypełnione, co 

wiązałoby się z koniecznością uwzględ-

nienia przez operatora reklamacji, czy 

też może wpisane byłyby daty „doko-

nania” czynności wynikające z przepi-

sów prawa?

O unormowanie sytuacji z doręczenia-
mi walczy Naczelna Rada Adwokacka. 
W kontekście tych działań, podejmo-
wanych także przez inne podmioty, 
nie przebija się jednak informacja, co 
obecne zamieszanie może znaczyć dla 
statystycznego Kowalskiego. O jakie 
zagrożenia chodzi?

Zagrożeń jest kilka. Najbardziej chyba 

poważne to instytucja fikcji doręczenia, 

która najogólniej rzecz ujmując, polega 

na tym, że pismo dwukrotnie awizowa-

ne uznaje się za odebrane. Może się więc 

okazać, że ktoś przegrał sprawę, choć 

nawet o niej nie wiedział. Na Poczcie 

Polskiej to ryzyko było minimalizowane 

– szłam do placówki i tam pracownik 

po moim nazwisku lub adresie spraw-

dzał, czy jest dla mnie korespondencja. 

Nawet więc jak gdzieś zdarzył się błąd 

ludzki i np. listonosz nie zostawił awiza 

– co zdarzało się zarówno za bytności 

Poczty Polskiej jak i obecnie – to jednak 

zawsze był ten bezpiecznik w postaci 

sprawdzenia przesyłek w placówce czy 

chociażby drugiego awiza. Teraz albo 

mam awizo i odbieram, albo nie mam 

jak się dowiedzieć, czy są do mnie ja-

kieś przesyłki. Drugie awizo bowiem, jak 

już zostało to wskazane, rzeczywiście 

fizycznie zostawiane nie jest, przynaj-

mniej nie u mnie.

Inne zagrożenia wiążą się z kolei 

z terminem rozpoznawania spraw są-

dowych. Zwłaszcza w sądach w dużych 

miastach, gdzie na rozprawę czeka się 

po kilka miesięcy. Proszę sobie wy-

obrazić sytuację, gdy na sprawę przy-

jeżdża tylko część stron i pełnomocni-

ków, a brak jest zwrotek od pozostałych. 

Sprawa przedłuży się o kolejne kilka 

miesięcy. 

Stąd też apel nowego operatora, by 
sądy wysyłały przesyłki przynajmniej 
z 37-dniowym wyprzedzeniem.

I to już samo w sobie jest absurdem. 

Już przecież w kodeksie postępowania 

karnego zostało określone, że przerwa 

w rozprawie może trwać maksymalnie 

35 dni. Nie przypominam sobie, aby na-

stąpiło uchylenie tej instytucji. Absurdal-

ny jest również pomysł portalu, w któ-

rym prawnik będzie mógł sprawdzić, 

czy idzie do niego jakaś korespondencja 

z sądu. Co mi po takim narzędziu, jeśli 

druga strona, która nie korzysta z pomo-

cy prawnika, nie przyjdzie na rozprawę, 

bo nie dostanie korespondencji? Portal 

specjalnie dla prawników nie rozwią-

zuje sytuacji z doręczeniami z punktu 

widzenia statystycznego Kowalskiego. 

Operator powinien więc zastanowić się 

nad działaniami, które rzeczywiście i ca-

łościowo poprawią sytuację.

Podobno problemy z nieprawidłową 
awizacją mogą wykorzystać osoby 
chcące uciec od odpowiedzialności. 
W jaki sposób?

Tak długo, jak nie będą prawidłowo 

awizowane przesyłki, a czynności oraz 

kolejność ich dokonywania są szcze-

gółowo opisane w kodeksach i rozpo-

rządzeniach, tak długo nie ma mowy 

o skutecznym doręczeniu. Tak stwier-

dził Sąd Najwyższy np. w sprawie o sygn. 

akt I CZ 35/2008. Obawiam się, że rze-

czywiście znajdą się osoby, które będą 

chciały zastosować obstrukcję proceso-

wą. Już samo wystawienie awiza na kil-

kanaście dni (w miejsce siedmiu) będzie 

podstawą do odmowy uznania przesyłki 

za doręczoną. 

A może jednak w czymś nowy doręczy-
ciel panią pozytywnie zaskoczył?

Dla mnie pozytywem ze strony nowego 

doręczyciela są próby podejmowania 

się rozmów z adresatami koresponden-

cji. Napisałam pismo do Polskiej Gru-

py Pocztowej o tym, że placówki w mo-

jej okolicy nie działają i muszę jechać 

daleko po korespondencję. Po jakichś 

2–3 tygodniach punkt w okolicy kance-

larii został otworzony i dostałam odpo-

wiedź, że moje uwagi zostały uwzględ-

nione. Zobaczymy, co będzie dalej. Tej 

komunikacji zdecydowanie brakuje mi 

ze strony Poczty Polskiej. Muszę rów-

nież zaznaczyć, że czy to na Poczcie 

Polskiej, czy obecnie w SKOK-u, jeżeli 

chodzi o wydawanie przesyłek, jestem 

obsługiwana równie profesjonalnie.

rozmawiała Anna Krzyżanowska

Największą bolączką jest czas, jaki upływa 

od przyjęcia pisma przez operatora (według 

daty jego stempla) do daty pozostawienia 

pierwszego awiza. Problem kumulacji 

doręczeń niestety nadal istnieje 

 Ambicje rodzimych kancelarii prawnych rzadko wychodzą 

poza granice polskiego rynku. Czy zakładanie zagranicznych 
przyczółków nie przekłada się na większe zyski? 

SERWIS DLA PRAWNIKÓW

Sprawdź www.prawnik.pl

  AUTOPROMOCJA

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

                               7 / 8

background image

 

C8

Opinie

 

Kronika bubli prawnych

 Redakcja: ul. Okopowa 58/72; 01-042 Warszawa, tel. 22 530 40 40, faks: 22 530 40 39; e-mail: gp@infor.pl 

 Redaktor naczelna: Jadwiga Sztabińska  

 Zastępcy redaktor naczelnej: Andrzej Andrysiak, Dominika Sikora, Paweł Nowacki 

 Sekretarze: Łukasz Bąk, Rafał Drzewiecki, Anna Godlewska, Leszek Majkut,  

Mirosław Mazanec, Mira Suchodolska 

 Redaguje: Ewa Szadkowska 

 Szef działu foto: Krzysztof Cieślewicz 

 Biuro reklamy (tel. 22 530 44 44):  

Dyrektor: Monika Szulc-Wąsikowska, tel. 22 530 40 17 

 Szef studia DTP: Jacek Obrusiewicz 

 Produkcja: Elżbieta Stamler, tel. 22 530 42 24

  reklama

Gdybym mógł zmienić jeden przepis...

Maciej 

Mataczyński 

prof. UAM dr hab.

B

yłby to art. 202 

par. 1 i 2 kodeksu 

spółek handlowych, 

który obecnie 

przewiduje, że jeżeli umowa 

spółki nie stanowi inaczej, 

mandat członka zarządu 

wygasa z dniem odbycia 

zgromadzenia wspólników 

zatwierdzającego sprawozda-

nie finansowe za pierwszy 

pełny rok obrotowy pełnienia 

funkcji członka zarządu.

W przypadku osoby 

prawnej, która zawsze działa 

przez reprezentantów, 

najczęściej przez swój 

zarząd, przepis ustawy regu-

lujący czas trwania 

legitymacji danej osoby do 

pełnienia funkcji członka 

zarządu powinien być jak 

najprostszy i niebudzący 

wątpliwości ani problemów 

w praktyce. Tymczasem 

w zakresie regulacji spółki 

z ograniczoną odpowie-

dzialnością, w przypadku 

której możliwe jest ustano-

wienie zarządu bezkaden-

cyjnego (zarząd, którego 

mandat nie wygasa na 

skutek upływu czasu) 

wprowadzono swoistą 

pułapkę, polegającą na tym, 

że o ile umowa spółki nie 

stanowi inaczej, zgodnie 

z art. 202 par. 1 k.s.h. 

mandat członka takiego 

zarządu wygasa z dniem 

zatwierdzenia sprawozdania 

finansowego za pierwszy 

pełny rok obrotowy 

pełnienia funkcji. Wspólni-

cy, w szczególności mniej-

szych spółek, określają 

zarząd bezkadencyjny, 

spodziewając się jego 

trwania w początkowym 

składzie osobowym do czasu 

rezygnacji lub odwołania 

któregoś z członków 

zarządu, tymczasem po 

zatwierdzeniu sprawozda-

nia za pierwszy pełny rok 

pełnienia funkcji przez 

członków zarządu, nie ma 

już członków zarządu 

powołanych przy zawiązy-

waniu spółki. Jeżeli zatem 

wspólnicy spółki z o.o. chcą, 

aby również pierwszy zarząd 

był rzeczywiście powołany 

na czas nieoznaczony, 

należy wyłączyć stosowanie 

przepisu art. 202 par. 1 k.s.h. 

lub jeszcze lepiej, zmienić 

ten przepis, ponieważ rodzi 

on duże ryzyko trwałej, 

nieprawidłowej reprezenta-

cji spółek z ograniczoną 

odpowiedzialnością.

Przepis art. 202 par. 2 k.s.h. 

regulujący wygaśnięcie 

mandatu członka zarządu 

kadencyjnego o kadencji 

dłużej niż rok również bym 

zmienił, z tego samego 

powodu, czyli niepotrzebne-

go ryzyka nieuświadomio-

nego przez wspólnika 

wygaśnięcia mandatów 

członków zarządu przed 

upływem kadencji. 

Ryzyko to ziszcza się 

w praktyce, a negatywne 

skutki, jakie ta regulacja 

wyrządza, próbuje się 

mitygować przez nieprawi-

dłowe wykładnie tego 

właśnie przepisu. Pomimo 

że art. 202 par. 2 k.s.h. 

reguluje tak naprawdę 

skrócenie lub wydłużenie 

mandatu członka zarządu, 

jednak wygaśnięcie 

mandatu na podstawie tego 

przepisu może nastąpić 

wyłącznie w tym roku, 

w którym odbywa się 

zwyczajne zgromadzenie 

wspólników.

Jedynym uzasadnieniem 

aktualnej treści tych 

przepisów jest wygoda 

– nie ma konieczności 

zwoływania następnego 

zgromadzenia wspólników 

w tym samym roku 

obrotowym, aby powołać 

członków zarządu – wobec 

wygaśnięcia ich mandatów 

z dniem odbycia zwyczajne-

go zgromadzenia wspólni-

ków można (i należy) 

powołać nowych członków 

zarządu na tym samym 

zgromadzeniu. Nie jest to 

uzasadnienie wystarczające 

do wywołania niepewności 

co do prawidłowej reprezen-

tacji spółek z ograniczoną 

odpowiedzialnością. Wygoda 

wspólników nie może być 

uzasadnieniem dla narusze-

nia bezpieczeństwa obrotu.

Dlatego też zasadę 

wyrażoną w tych przepisach 

należałoby odwrócić: 

pierwszy zarząd jest 

powoływane na czas 

nieoznaczony, a mandat 

członków zarządu wygasa 

wraz z kadencją, chyba 

że umowa spółki stanowi 

inaczej. 

Oprac. PB

Wygoda 

wspólników 

nie może być 

uzasadnieniem 

dla wywołania 

niepewności 

co do prawidłowej 

reprezentacji 

spółek z o.o. 

i naruszenia 

bezpieczeństwa 

obrotu

Jesteśmy skuteczni.  

Jesteśmy nowocześni.  

Jesteśmy niezależni.

jest nas ponad 40 tysięcy.

Z radcą  

prawnym 

bezpieczniej

www

.bezpieczniej.

kirp.pl

Wygenerowano dnia 2015-02-20 dla loginu: johnprctorbob@gmail.com

                               8 / 8