background image

Praktyczny komentarz do Nowego Testamentu

Ewangelia wg. Św.Mateusza

PRZEDMOWA DO PIERWSZEGO WYDANIA

Posoborowa reforma liturgii postawiła kapłanów wobec nowego zadania. Jest nim 

wyjaśnianie czytań mszalnych w homiliach, czytań codziennie nowych. W Polsce sytuacja pod 
tym względem jest o tyle trudniejsza, że dotąd wydawano niewiele odpowiednich komentarzy. 
Kontynuowana przez Pallottinum seria naukowych komentarzy biblijnych pod egidą 
Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego jest jeszcze daleka od ukończenia. Nadto ten typ 
komentarza wymaga od czytelnika znacznego przygotowania teologicznego i sporej ilości 
czasu na spokojne przestudiowanie problematyki teoretycznej, niełatwej nawet dla fachowca.

Temu brakowi można zaradzić na dwa sposoby. Jednym z nich jest wydawanie gotowych 

homilii do cyklów czytań – co już zostało pomyślnie rozpoczęte. Drugim zaś – podanie w 
komentarzu do wszystkich ksiąg biblijnych zwięzłego materiału, przeznaczonego do dalszego 
rozwinięcia według własnego uznania kaznodziei. Niniejszy komentarz – to próba 
zastosowania drugiego sposobu, na razie w zakresie Nowego Testamentu, z którego wyjątki 
czyta się w liturgii znacznie częściej niż ze Starego. Pierwszy sposób wprawdzie jest 
wygodniejszy dla kapłana, który z braku czasu nie może samodzielnie opracować interpretacji 
czytanej perykopy, jednakże ma ten. minus, że zmusza korzystającego do przyjęcia punktu 
widzenia autora odnośnej „gotowej” już homilii, dotyczącej fragmentu przeznaczonego na 
dany dzień liturgiczny. Tymczasem perykopy biblijne posiadają na ogół w swej księdze 
interesujący kontekst bliższy i dalszy, zasługujący na uwzględnienie przy opracowywaniu 
nawet krótkich wyjątków Pisma Świętego. Ten kontekst może ukazać tylko komentarz ciągły 
do poszczególnych ksiąg.

Niniejszy komentarz otrzymał nazwę praktycznego, gdyż pominięto w nim problematykę 

teoretyczną, różne quaestiones disputatae interesujące wyłącznie fachowców. Ograniczono się 
więc do podania duszpasterzowi zasobu zwięzłych danych co do bezbłędnej interpretacji 
tekstu, zgodnej ze stanem współczesnej egzegezy. Stąd też nie ma w tym komentarzu ani 

background image

odsyłaczy do dzieł, ani nawet wykazu bibliograficznego. Dla porównania przytacza się jedynie 
miejsca równoległe z omawianym tekstem. Ma to służyć celowi praktycznemu – pogłębionej 
interpretacji, gdyż Pismo Święte przede wszystkim samo siebie komentuje, jeśli się zestawi 
jego paralelne fragmenty. Od czasu do czasu pojawia się w objaśnieniu dyskretny akcent, 
wskazujący, co by warto szczególnie uwydatnić w zastosowaniu praktycznym.

Niniejszy komentarz może oddać usługi również katechetom. Podobnie jak czytania 

liturgiczne, tak w katechezie jednostki lekcyjne posługują się z konieczności cytatami, na 
wyjaśnienie których nie ma już miejsca w podręczniku. Tymczasem uczniowie, zwłaszcza klas 
starszych, często oczekują od katechety pogłębionej wykładni słów Pisma Świętego jako 
przekonującego argumentu. Komentarz pozwoli więc katechetom na wycieniowanie sensu 
wielu zdań z NT, dotąd powtarzanych bez zastanowienia, a tym samym mniej skutecznie 
oddziałujących.

Celem wspólnego wysiłku tych, którzy ten komentarz przygotowywali, wydali go drukiem, 

i tych, którzy z niego będą korzystali, jest spełnienie brzmiących jak hasło słów Apostoła 
Narodów: „Słowo Chrystusa niech w was przebywa z całą obfitością!” (

Kol 3,16

)

O. Augustyn Jankowski

Ks. Kazimierz Romaniuk

Ks. Lech Stachowiak

PRZEDMOWA DO DRUGIEGO WYDANIA

Dwadzieścia dwa lata minęły od pierwszego wydania niniejszej książki. Jej nakład w 

liczbie 4000 egzemplarzy rozszedł się szybko. O ponownym jednak jej wydaniu, mimo 
licznych zapytań i żądań – trudno było myśleć z niejednego względu. Zrozumiałe 
pierwszeństwo miały nowe tytuły pozycji, które były i tak ograniczane przez cenzurę. Gdy zaś 
ona została zniesiona, na rynku wydawniczym pojawiło się sporo opracowań tekstów 
biblijnych używanych w liturgii mszalnej, a jeszcze więcej – gotowych homilii. Wznawianie 
więc pozycji sprzed kilkunastu lat wydawało się ryzykowne, choć ten typ opracowania – 
skomentowany zwięźle cały Nowy Testament – nie znalazł naśladowców. Tymczasem 
zapytania o nowe wydanie napływały.

Wznowienie niniejsze nie jest prostym przedrukiem pierwszego wydania. Dwie dziesiątki 

lat we współczesnej biblistyce – to dużo: nauka poszła naprzód, przybyło również sporo 
doświadczeń. Tekst więc został ponownie przejrzany przez autorów, co w wyniku dało 
miejscami rozszerzenie i uzupełnienie dotychczasowego tekstu, miejscami wręcz poprawki, a 
miejscami – streszczenia tych partii, które nie miały zastosowania praktycznego, tzn. 
duszpasterskiego lub ascetycznego.

background image

Nagły zgon jednego ze współautorów, ś.p. Ks. Lecha Stachowiaka, tylko nieznacznie 

opóźnił opracowanie niniejszego tekstu. Zmarły Biblista zdążył wyrazić zgodę na typ 
proponowanych zmian, z góry je akceptując.

Ufamy, że obecne wydanie będzie tak przyjęte, jak pierwsze, a Duch Święty wesprze 

swoim światłem Czytelników.

O. Augustyn Jankowski   OSB

+ Kazimierz Romaniuk

Biskup Warszawsko-Praski

EWANGELIA WEDŁUG ŚWIĘTEGO MATEUSZA

Tradycja wczesnochrześcijańska, której świadectwa najstarsze sięgają czasów Papiasza 

żyjącego na przełomie I i II stulecia, przypisuje autorstwo pierwszej Ewangelii Mateuszowi, 
jednemu z dwunastu apostołów. I choć Papiasz mówi jedynie o logiach czyli słowach Jezusa, 
spisanych w języku hebrajskim przez Mateusza, to jednak wiadomo, że nie wyklucza on z 
Mateuszowego dzieła również relacji o czynach Jezusa, wzmianka zaś o języku hebrajskim 
zdaje się nie kolidować z dość powszechnym dziś przekonaniem – bazującym zresztą na 

Dz 

21,40

 oraz na dokumentach qumrańskich – że Ewangelia Mateusza była pierwotnie 

zredagowana po aramejsku. Oryginał aramejski musiał jednak zaginąć dość wcześnie, skoro 
Ojcowie Kościoła z II w. po Chr. znają już tylko grecki przekład Ewangelii Mateusza, lub 
mówiąc dokładniej, grecką parafrazę aramejskiego tekstu pierwszej Ewangelii.

Ewangelię Mateusza umieszcza najstarsza tradycja na pierwszym miejscu, czyli także 

przed Ewangelią Marka, która została zredagowana nieco po r. 64.

Można utrzymywać ponadto, że w owych najstarszych świadectwach patrystycznych 

chodzi o wersję aramejską Ewangelii Mateusza. Istnieją więc pewne dane, by przypuszczać, że 
aramejska Ewangelia Mt powstała przed r. 64. Trudniej określić, nawet w przybliżeniu, dolną 
granicę czasu powstania aramejskiej Ewangelii Mateusza. Dość wyraźnie uwydatniana 
świadomość odrębności Kościoła od Synagogi, pewien rozwój chrześcijaństwa, obejmującego 
swym zasięgiem już nie tylko Żydów, ale i pogan, skłania do przyznania racji Ireneuszowi, 
według którego Ewangelia Mateusza powstała podczas apostolskiej działalności Piotra i Pawła, 
czyli w latach 50–60. Grecka wersja Ewangelii Mateusza zdradza w wielu punktach zależność 
od Ewangelii Marka, która powstała – jak już wspominaliśmy – po r. 64. Pewne kryteria natury 
wewnętrznej – aluzja do zburzenia Jerozolimy w r. 70 (22,6–7), wrogość Żydów wobec Jezusa, 
szczególnie widoczna po zburzeniu Świętego Miasta, o czym mówią nawet świadectwa 
pozabiblijne, wpływy faryzeuszy na czynniki rządzące narodem itp. – wskazują na to, że 
parafrazy greckiej dokonano w latach 70–80.

Ewangelia była pisana z myślą przede wszystkim o Żydach lub o chrześcijanach 

nawróconych z judaizmu, o czym mówią liczne świadectwa pozabiblijne (np. Ireneusz, 

background image

Orygenes) i co wynika: 1) z faktu, że Ewangelista zakłada u czytelników znajomość 
zwyczajów żydowskich, których znaczenia z zasady nie wyjaśnia (np. składanie przysięgi: 
5,33; zajmowanie pierwszych miejsc przez faryzeuszy na uczcie: 23,6 nn; płacenie dziesięciny: 
23,23; rozróżnianie przykazań małych i wielkich: 5,19; noszenie filakterii: 23,5 itp.; 2) z 
semityzmów, w które obfituje styl i terminologia tej Ewangelii (paralelizmy, powtórzenia tych 
samych formuł, inkluzje, częste posługiwanie się liczbami o wymowie symbolicznej – 
zwłaszcza liczbą 7; terminy: raka – 5,22; mamona – 6,24; wyrażenia: związywać i 
rozwiązywać – 16,19; 18,18; ciało i krew – 16,17; ciemności zewnętrzne – 8,12 itp.).

Trudno rozstrzygnąć, czy Ewangelia Mateusza w formie dziś nam znanej zrodziła się z 

katechetyczno-moralizatorskich czy raczej liturgicznych lub polemicznych potrzeb 
pierwotnego Kościoła, natomiast nie ulega wątpliwości, że myśl przewodnia całej Ewangelii 
sprowadza się do tezy następującej: w osobie, w życiu, w czynach i w nauce Jezusa 
urzeczywistniały się wszystkie proroctwa mesjańskie ST. Jezus jest Mesjaszem, a założony 
przez Niego Kościół – to prawdziwe królestwo mesjańskie. Udowadniając z godną podziwu 
konsekwencją prawdziwość tej tezy pokazuje Mateusz, zaraz na wstępie, że Jezus jest 
potomkiem Abrahama i spadkobiercą Dawida. Jeśli pierwsza Ewangelia synoptyczna zyskała 
sobie miano bardziej teologicznej lub jak uściślają inni, bardziej eklezjologicznej niż dwie 
pozostałe, to głównie dlatego, że Mateusz referując fakty z życia Jezusa dołącza do nich 
zazwyczaj ich teologiczną interpretację, u podstaw której można by się dopatrzyć takiej oto 
myśli: Mesjasz realizujący swym życiem proroctwa starotestamentowe, nie znalazłszy 
posłuchu w narodzie wybranym, daje początek nowej społeczności, zwanej Kościołem lub 
Izraelem wedle ducha.

Nie przywiązując wagi zasadniczej ani do chronologii, ani do szczegółów geograficzno-

topograficznych, po przedstawieniu historii dziecięctwa Jezusa (1–2) i relacjach o 
przygotowaniu do publicznych wystąpień (3–4) całe życie publiczne i działalność 
nauczycielską Jezusa zamyka Mateusz w pięciu wielkich mowach (Kazanie na Górze: 5–7, 
mowa misyjna: 10,5–42, przypowieści: 13,1–52, mowa do uczniów: 18,1–35 i mowa 
eschatologiczna: 24,1–25,46), które są przeplatane relacjami o czynach Jezusa.

DZIECIĘCTWO JEZUSA

RODOWÓD JEZUSA (1,1–17)

1

 

1

 Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. 

2

 Abraham był ojcem Izaaka; 

Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; 

3

 Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których 

matką była Tamar. Fares był ojcem Esroma; Esrom ojcem Arama; 

4

 Aram ojcem Aminadaba; 

Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salmona; 

5

 Salmon ojcem Booza, a matką była 

Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed był ojcem Jessego, 

6

 a Jesse ojcem króla 

Dawida.

Dawid był ojcem Salomona, a matką była [dawna] żona Uriasza. 

7

 Salomon był ojcem 

Roboama; Roboam ojcem Abiasza; Abiasz ojcem Asy; 

8

 Asa ojcem Jozafata; Jozafat ojcem 

Jorama; Joram ojcem Ozjasza; 

9

 Ozjasz ojcem Joatama; Joatam ojcem Achaza; Achaz ojcem 

background image

Ezechiasza; 

10

 Ezechiasz ojcem Manassesa; Manasses ojcem Amosa; Amos ojcem Jozjasza; 

11

 

Jozjasz ojcem Jechoniasza i jego braci w czasie przesiedlenia babilońskiego.

12

 Po przesiedleniu babilońskim Jechoniasz był ojcem Salatiela; Salatiel ojcem Zorobabela; 

13

 

Zorobabel ojcem Abiuda; Abiud ojcem Eliakima; Eliakim ojcem Azora; 

14

 Azor ojcem Sadoka; Sadok 

ojcem Achima; Achim ojcem Eliuda; 

15

 Eliud ojcem Eleazara; Eleazar ojcem Mattana; Mattan ojcem 

Jakuba; 

16

 Jakub ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem.

17

 Tak więc od Abrahama do Dawida jest w sumie czternaście pokoleń; od Dawida do 

przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa 
czternaście pokoleń.

Izraelici, podobnie jak i inne ludy wschodnie, bardzo sobie cenili wiedzę o swoich 

przodkach, wykazanie się zaś jak najdalej sięgającym rodowodem nabrało szczególnego 
znaczenia od czasu niewoli babilońskiej, kiedy to wskutek wielu małżeństw mieszanych doszło 
do swoistego zanieczyszczenia rasy żydowskiej. Kandydaci na urzędników państwowych i 
kapłani musieli się wylegitymować rodowodem nie budzącym zastrzeżeń. Pewną rolę 
odgrywała przy tym zawsze typowa dla Izraelitów duma narodowa: nie bez znaczenia było to, 
gdy ktoś mógł udowodnić, że pochodzi z rodu królewskiego, a już szczególnie na szacunek 
zasługiwał ten, kto się wywodził z rodu Dawida, bo przecież właśnie potomkiem Dawida miał 
być z dawna obiecany Mesjasz. Główna myśl teologiczna wyrażająca się w rodowodzie Jezusa 
jest następująca: obiecany Mesjasz, Syn Boży, jest także w pełni człowiekiem, posiada swój 
ziemski rodowód i swoich doczesnych przodków.

Mateuszowa wersja rodowodu Jezusa ma charakter zstępujący – od Abrahama do Jezusa – 

i dzieli się na trzy okresy, z których każdy zawiera 14 imion. Te niewątpliwie sztucznie 
uzyskane cyfry – w każdym członie rodowodu powinno być w rzeczywistości o wiele więcej 
niż 14 imion – mają znaczenie symboliczne: liczba czternaście składa się z dwu świętych 
siódemek. Miało to wyrażać myśl o Bożych planach, według których układają się od 
najdawniejszych czasów dzieje Mesjasza, kończącego niejako jeden i zaczynającego drugi 
okres w historii całej ludzkości.

W rodowodzie zawartym w Mt Jezus jest aż dwukrotnie nazwany Mesjaszem (w. 16 i 17). 

Dochodzi w ten sposób do głosu myśl przewodnia całej Ewangelii Mateusza: Jezus z Nazaretu 
jest obiecanym Mesjaszem.

1.

 Pochodzi Jezus właśnie z rodu Dawida: jest autentycznym Synem Dawida, jest 

członkiem rodziny królewskiej, jest dziedzicem tronu Dawidowego (por. 

2 Sm 7,1–16

Łk 

1,32

). Gdyby Ewangelista nie wykazał Żydom tego, że Jezus pochodzi z rodu Dawida, trudno 

byłoby im uwierzyć w mesjańską godność Jezusa.

Lecz Jezus jest także Synem Abrahama, który jak wiadomo był ojcem całego Izraela. Jemu 

i jego potomstwu zostało dane błogosławieństwo i obietnice. Tak bowiem napisze później 
Paweł: Otóż to właśnie Abrahamowi i jego potomstwu dano obietnice. I nie mówi [Pismo]: „i 
potomkom”, co wskazywałoby na wielu, ale [wskazano] na jednego: i potomkowi twojemu, 
którym jest Chrystus
 (

Ga 3,16

). Jezus, jako Syn Abrahama, stanie się głową nowego Izraela; 

Izraela wedle ducha. Być może chodziło tu Ewangeliście o pouczenie, że nie należy uważać 
Jezusa za postać, której posłannictwo miałoby charakter tylko polityczny. Jezusa razem z Jego 
przyszłą działalnością nie powinno się zamykać w ramach jednej dynastii lub jednego narodu. 
Stanie się On głową nowej ludzkości.

2–6.

 Jakub, zwany inaczej Izraelem, był ojcem Judy, od którego wzięła nazwę Judea oraz 

Judaei: Żydzi. Braćmi Judy byli: Ruben, Symeon, Lewi, Issahar, Zabulon, Dan, Józef, 

background image

Beniamin, Neftali, Gad, Aser. Są oni protoplastami dwunastu pokoleń Izraela. Bardzo 
wymowna jest obecność właśnie w tym fragmencie imion czterech niewiast. Kobiety 
zazwyczaj nie były wymieniane w rodowodach, tutaj jednakże występują, a każda przedstawia 
swym życiem jakąś niezwykłość, pewien wyjątek od tego, co obowiązywało Izraelitów, tym 
samym zapowiadały niezwykłość poczęcia Jezusa przez Maryję: Tamar (w. 3) weszła do 
historii Izraela jako typ kobiety podstępnej (por. 

Rdz 38,1–30

). Rachab (w. 5) była co prawda 

nierządnicą kanaańską, lecz wyświadczyła Izraelowi wielkie dobrodziejstwo (por. 

Joz 2

; 6,15 

nn). Rut była również poganką, Moabitką, ale Bóg sprawił, że została babką Dawida. Wreszcie 
czwarta kobieta, nie nazwana tu po imieniu, Batszeba, mogła być również cudzoziemką jak 
mąż jej Uriasz; dla niej to Dawid dopuścił się wiarołomstwa małżeńskiego i ona właśnie stała 
się matką Salomona. Obecność w rodowodzie Jezusa tych kobiet, obcych krwią Izraelowi, 
niekiedy zaś, nadto zbrukanych moralnie, ma świadczyć o tym, że urzeczywistnianiu się 
planów Bożych nic nie może stanąć na przeszkodzie. Drogi Boże są przedziwne, ale prowadzą 
konsekwentnie do raz wytkniętego celu, tj. do zbawienia człowieka.

7–11.

 Wśród władców wymienionych w tym fragmencie nie figuruje syn Jechoniasza, 

Jojakin, który został deportowany do Babilonu około r. 597. Imiona wyliczone w pierwszych 
dwu członach rodowodu znane nam są ze starotestamentowych tekstów biblijnych (np. 

1 Krn 

2,1–15

Rt 4,18–22

1 Krn 3,5–15

).

12–17.

 Źródła literackie tego fragmentu rodowodu Jezusa są dotąd nie znane. Maryja jest 

piątą niewiastą w rodowodzie Jezusa. To samo imię nosiła siostra Mojżesza i Aarona. O 
szacunku, jakim ją długo otaczano w narodzie izraelskim, zob. 

Mi 6,3 n.

NARODZENIE JEZUSA (1,18–25)

18

 Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, 

wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. 

19

 Mąż Jej, 

Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał 
oddalić Ją potajemnie. 

20

 Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: 

«Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha 
Świętego jest to, co się w Niej poczęło. 

21

 Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem 

zbawi swój lud od jego grzechów». 

22

 A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie 

powiedziane przez Proroka: 

23

 Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię 

Emmanuel (

Iz 7,14

), to znaczy Bóg z nami

24

 Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu 

polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie, 

25

 lecz nie zbliżał się do Niej, aż porodziła 

Syna, któremu nadał imię Jezus.

18.

 Mateuszowy opis narodzin Jezusa, w porównaniu z analogiczną relacją Łukasza, 

odznacza się zwięzłością i brakiem szczegółów dotyczących przygotowania narodzin i samej 
scenerii przyjścia na świat Jezusa. Mateusz zdaje się suponować, że czytelnikom jego 
Ewangelii już jest znana prawda o dziewiczym poczęciu i o samym narodzeniu Jezusa. Zależy 
mu natomiast na ukazaniu osoby Józefa i pewnych cech jego charakteru.

19.

 Ewangelie, tak skromne pod względem wiadomości o Matce Zbawiciela, przekazują 

nam jeszcze mniej danych o św. Józefie. Oblubieniec Bogarodzicy jest w ogóle wspominany 
przez ewangelistów, podobnie zresztą jak Maryja, tylko ze względu na Jezusa. Józef to przede 
wszystkim mąż wielkiej uczciwości. Uczciwość ta zaznaczyła się w okolicznościach 

background image

następujących: Józef był już co prawda zaręczony z Maryją, lecz Maryja nie zamieszkała 
jeszcze w jego domu i Józef, zgodnie z przepisami Prawa, nie współżył z nią jak z żoną, choć 
wobec Prawa Maryja uchodziła już za jego legalną małżonkę (

Mt 1,19–25

). Józef dostrzegł, 

mimo iż Maryja nic mu o tym nie mówiła, że jego małżonka znajduje się w stanie 
błogosławionym. Wszystko wskazywało na to, że Maryja dopuściła się wiarołomstwa 
małżeńskiego. W takiej sytuacji Prawo nakazywało (

Pwt 24,1

) wręczyć wiarołomnej małżonce 

tzw. list rozwodowy i rozstać się z nią na zawsze. Mężczyzna stawał się ponownie wolny, a 
kobieta, okryta hańbą, nie bardzo już mogła liczyć na ponowne wyjście za mąż. Otóż Józef 
pragnął tego wszystkiego zaoszczędzić Maryi. Jak człowiek uczciwy, nic nikomu nie mówiąc, 
gdy dostrzegł odmienność stanu Maryi, postanowił Ją po prostu opuścić. Postawę Józefa uważa 
Mateusz za wyraz sprawiedliwości. Jest to ta sprawiedliwość, która troszczy się nie tylko o 
skrupulatne przestrzeganie Prawa, ale kieruje się także dobrocią Boga, obdarzającego ludzi swą 
własną sprawiedliwością. Jest to zapowiedź tej sprawiedliwości, którą w stopniu najwyższym 
ukaże nam przykładem swego życia sam Chrystus. W tych dwu wierszach (18–19) spotykamy 
się również z innym bardzo typowym rysem stylu literackiego Mateusza: z jego skłonnością do 
interpretowania referowanych faktów. Stwierdziwszy, że Maryja była w stanie 
błogosławionym, Mateusz natychmiast wyjaśni, iż stało się to za sprawą Ducha Świętego, o 
czym Józef nie wiedział.

20.

 Pismo Święte przedstawia nam Abrahama jako ojca wiary naszej, lecz postawa Józefa 

jest przykładem nie mniej bohaterskiej wiary: w pełni zaufał on słowom anioła. Za tę ufność, 
jak wszyscy ludzie wiary w Nowym Testamencie, został hojnie nagrodzony. Oto najprzód 
dowiedział się, że Maryja stała się brzemienna dzięki zrządzeniu Ducha Świętego. Żaden 
Izraelita nie przypuszczał, że w takich właśnie okolicznościach przyjdzie na świat Mesjasz. 
Wymagało to specjalnego pouczenia ludzi przez anioła. Dane było również Józefowi wiedzieć, 
i to jako pierwszemu po Maryi wśród ludzi, że Jezus będzie Wybawicielem Izraela z jarzma 
grzechów. Józef znajduje się w dalszym ciągu na pierwszym planie. Co więcej, otrzymując 
tytuł syna Dawida, zostaje uroczyście wprowadzony do szeregu wielkich potomków Dawida. 
Pojawia się jednak postać druga: Maryja. Ponownie wyjaśni Mateusz, że z Ducha Świętego jest 
to, co się w Niej poczęło
. Duch Święty – to uosobienie Bożej wielkości i mocy, symbol 
niewidzialnego, lecz jakże skutecznego działania Boga.

21.

 I oto postać trzecia: owoc działania Bożego, Syn Maryi, Jezus. Samo imię „Jezus” 

streszczało już w pewnej mierze przyszłą rolę Nowonarodzonego.

Jezus – od hebr. Jehoszua – znaczy: Jahwe jest zbawieniem. Warto zwrócić uwagę na 

odmienność ujęcia owej misji Mesjasza w stosunku do rozpowszechnionych wtedy poglądów 
mesjańskich. Jezus wybawi lud nie z politycznej niewoli, lecz wykupi go z jego grzechów. 
Pojawienie się anioła Józefowi we śnie stwarza sytuację podobną trochę do chwili 
zwiastowania narodzin Syna Bożego: Maryja stała również przed alternatywą przyjęcia lub 
odrzucenia słów anioła. Podobnie przedstawiona jest w obydwu wypadkach przyszłość Jezusa i 
Jego znaczenie dla Izraela. Także anioł rozpoczyna swoją misję zarówno wobec Maryi, jak i 
Józefa od typowego „Nie bój się!” Wszystkie te analogie pozwalają chyba mówić o roli Józefa 
jako swojego rodzaju „współodkupiciela”. Zwłaszcza opisana później jego opieka nad Jezusem 
przyczyniła się w sposób wyraźny do wzrastania Dziecięcia „w łasce i mądrości u Boga i u 
ludzi”. O całej Jego działalności powie Mateusz tylko tyle: „Zbawi swój lud od jego 
grzechów”. Dla prawdziwego Izraelity istniał tylko jeden naród. Był nim Izrael, oczekujący w 
czasach Mesjasza przede wszystkim na polityczne wybawienie. Lecz w tym przypadku zakres 
pojęcia „ludu Jego” rozszerza się bardzo wskutek wzmianki o grzechach. Pewnie, że chodzi w 

background image

pierwszym rzędzie o grzechy bałwochwalstwa, którym się oddawał naród wybrany, o różne 
dewiacje doktrynalne nawet pobożnych Izraelitów, lecz jest to także aluzja do Izraela 
prawdziwego, do ludu, który stanie się szczególną własnością Jezusa (

Mt 2,14n

), szczególnym 

ludem Jego.

22–23.

 Wzmianka o wypełnieniu się proroctwa w przyjściu na świat i działalności Jezusa 

– to po raz pierwszy ukazana myśl przewodnia całej Ewangelii Mateusza. Ewangelista ciągle 
wyjaśnia, że życie Jezusa jest wypełnieniem się proroctwa ST, a Jezus sam – to nie kto inny, 
jak tylko zapowiadany przez proroków Mesjasz. Słowa, które kiedyś wypowiedział prorok 
Izajasz, a których nie pojmował Achaz, stają się teraz jasne. Tak więc pojawienie się Jezusa 
będzie obejmować zasięgiem swego oddziaływania przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. W 
przyszłości okaże się Zbawicielem, swym ukazaniem się rozjaśnił przeszłość, w chwili obecnej 
jest wyrazem działania mocy Bożej. Jego dawne imię brzmi: Emmanuel – Bóg z nami. Izraelici 
byli święcie przekonani, że Bóg zawsze przebywa z nimi – i tylko z nimi. Bóg za nich 
prowadził wojny, Bóg odnosił zwycięstwa. To przeświadczenie o obecności Boga w narodzie 
odnosi się także do przyszłości. Izrael wierzył, że Bóg „będzie z nim” zawsze. Oto teraz Bóg 
przebywać będzie w sposób szczególny z ludem: nie tylko z Izraelem, nie tylko jako przedmiot 
oczekiwania. „Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami” (

J 1,14

).

24–25.

 Otrzymawszy takie wyjaśnienia we śnie, tzn. w sposób tajemniczy, Józef nie 

obawia się już zatrzymać przy sobie Maryi. Uczynił tak, jak mu polecił anioł: wziął żonę swą 
do siebie, lecz powodowany bojaźnią Bożą – bo ma przecież do czynienia ze sprawą samego 
Ducha Świętego – nie zbliżał się do niej, aż porodziła Syna. Zgodnie z poleceniem anioła Syn 
otrzymuje imię Jezus. W Nim właśnie Bóg będzie z nami – jako nasz Zbawiciel.

MĘDRCY ZE WSCHODU (2,1–12)

2

 

1

 Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto mędrcy ze 

Wschodu przybyli do Jerozolimy 

2

 i pytali: «Gdzie jest nowo narodzony Król żydowski? Ujrzeliśmy 

bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon». 

3

 Skoro to usłyszał król 

Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima. 

4

 Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych 

ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz. 

5

 Ci mu odpowiedzieli: «W Betlejem Judzkim, 

bo tak zostało napisane przez Proroka:

6

A ty, Betlejem, ziemio Judy,
nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy,
albowiem z ciebie wyjdzie władca,
który będzie pasterzem ludu mego, Izraela».

7

 Wtedy Herod przywołał potajemnie mędrców i wywiedział się od nich dokładnie o czas 

ukazania się gwiazdy. 

8

 A kierując ich do Betlejem, rzekł: «Udajcie się tam i wypytajcie starannie o 

Dziecię, a gdy je znajdziecie, donieście mi, abym i ja mógł pójść i oddać mu pokłon». 

9

 Oni zaś 

wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę. A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, postępowała 
przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. 

10

 Gdy ujrzeli gwiazdę, 

bardzo się uradowali. 

11

 Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; padli na twarz i 

oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. 

12

 A 

otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się z powrotem do 
swojego kraju.

Opowiadanie o pokłonie trzech mędrców ma na celu pokazanie, w jaki sposób 

urzeczywistniło się następne proroctwo starotestamentowe.

background image

Mateusz pokazuje wytrwale i w coraz drobniejszych szczegółach spełnianie się na osobie 

Jezusa proroctw starotestamentowych. Okazuje się, że kraina, ziemia judzka, i miasto, 
Betlejem, w którym miał przyjść na świat Jezus, były już wspomniane w ST jako miejsce 
narodzin Mesjasza.

1.

 Właśnie wskutek owych narodzin Mesjasza okryje się Betlejem, skromna, zapomniana 

mieścina, nieprzemijającą sławą. Mające narodzić się w Betlejem Dziecię jest teraz nazwane 
Władcą Izraela.

Jezus przyszedł na świat za dni króla Heroda (40 [37] – 4 przed Chr.). Był to Herod Wielki, 

znany z okrutnych rządów, służalczo poddany władzom rzymskim. Ewangelista jeszcze kilka 
razy nazwie go królem, ale też mianem króla żydowskiego określi tu Mesjasza. Tak więc za 
rządów krwawego króla Heroda, obłąkanego na punkcie swej urojonej wielkości, przychodzi 
na świat jako słabe Dziecię prawdziwy Król, Władca całego świata. Nie wiadomo, kim byli 
owi Mędrcy i nawet ich liczba, tak mocno utrwalona w tradycji, nie jest przez Biblię 
wspomniana. Nie jest wykluczone, że byli to kapłani babilońscy – przyszli bowiem ze 
Wschodu – obeznani być może w szczególny sposób z wędrówką ciał niebieskich, których 
poruszanie się w przekonaniu ludzi Wschodu było ściśle powiązane z losami człowieka. 
Światłość, która prowadziła Mędrców do Betlejem, została nazwana „Jego, tj. Mesjasza, 
gwiazdą”. Jej pojawienie się na drodze Mędrców należy uznać za znak, zesłany z góry przez 
Tego, który jest Panem wszechświata.

Istniało w starożytności dość powszechne przekonanie, że przyjściu na świat jakiejś 

niezwykłej osobistości towarzyszą specjalne znaki na niebie. Do przeświadczenia, że narodził 
się nowy król żydowski, doszli Mędrcy łącząc, być może, swoją wiedzę o gwiazdach z 
żydowskimi nadziejami mesjańskimi. Te ostatnie mogły im być znane albo z lektury proroctw 
starotestamentowych, w których zdarzały się czasem wzmianki o Gwieździe mającej się 
ukazać w Izraelu (

Lb 24,17

), albo z samych wierzeń Izraelitów, pozostających w kontakcie z 

narodami sąsiednimi. Mimo najrozmaitszych przypuszczeń znanych z historii egzegezy nie 
istnieje dotychczas zadowalająca wszystkich odpowiedź na pytanie, czym była jako zjawisko 
gwiazda trzech Mędrców: szczególnym połączeniem planet Jowisza, Saturna i Marsa – jak 
utrzymywał na początku XVII stulecia niemiecki astronom Jan Kepler – czy zwykłym 
meteorem lub kometą spadającą z innej planety na Ziemię, jak utrzymywali inni.

Nigdy nie znajdziemy odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób, po ludzku rzecz biorąc, ów 

znak w postaci „Jego gwiazdy” skłonił Mędrców do udania się, bądź co bądź, w nieznane. 
Biblia chce przez to tylko powiedzieć, że w ich pojawieniu się u żłobka mamy do czynienia z 
pierwszymi przebłyskami zbawczego uniwersalizmu. Nie tylko Izrael będzie korzystał z dóbr 
mesjańskich. Są one dostępne dla wszystkich narodów, choć te ostatnie muszą się w pewien 
sposób zbliżyć do Izraela, by z owych dóbr skorzystać. Już bowiem prorok Izajasz mówił: „Na 
końcu czasów, góra świątyni Jahwe mocno stanie na szczycie gór… Wszystkie narody do niej 
popłyną, mnogie ludy pójdą…” (

Iz 2,2

; por. 60,3–6). Jeżeli Jezus nie przyszedł na świat ani w 

pałacu królewskim, ani nawet w Świętym Mieście, to dlatego, że od samego początku wybierał 
to, co małe, aby zawstydzić wielkich i możnych tego świata.

2.

 Pytanie Mędrców o miejsce narodzin króla żydowskiego wywołało podwójne 

przerażenie: Heroda, który pomyślał natychmiast, że ten nowy król może go pozbawić władzy, 
i mieszkańców Jerozolimy, którzy sądzili, że owe narodziny mogą się stać początkiem nowych 
krwawych rządów. Ze słów i przybyliśmy oddać Mu pokłon jeszcze wcale nie wynika to, że 
Mędrcy wierzyli w Boską godność Jezusa. Być może, podzielali oni również przekonania 

background image

mesjańskie ówczesnych Żydów, którzy oczekiwali na przyjście wyjątkowego, w swym 
znaczeniu, politycznego władcy.

3–4.

 Obawy Heroda wiązały się z przekonaniem, że Mesjasz wybawi Izraelitów z niewoli 

rzymskiej. Herod zaś, jak wiadomo, był narzędziem w rękach Rzymian. Sprawa przyszłych 
narodzin Mesjasza – aczkolwiek Mesjasz uchodził za władcę politycznego w przekonaniu 
Żydów – należała do zagadnień ściśle religijnych. Nic tedy dziwnego, że Herod zasięga rady 
uczonych w Piśmie i faryzeuszy.

5–6.

 Z wielu proroctw mesjańskich żadne nie dały odpowiedzi na pytanie, gdzie się ma 

narodzić Mesjasz, tak wyraźnej, jak słowa Micheasza (5,1). Narodził się Mesjasz nie w 
Jerozolimie, która mordowała proroków i przestała być miastem światłości i pokoju, lecz w 
Betlejem, bynajmniej nie „najlichszym spośród głównych miast Judy”. Natomiast w 
Jerozolimie pojawi się Mesjasz kiedyś po to, by tam umrzeć.

7–8.

 Uzyskana od arcykapłanów i uczonych ludu wiadomość o miejscu narodzin nowego 

króla została przekazana Mędrcom, którzy też otrzymali polecenie, by wracając z Betlejem 
donieśli Herodowi, gdzie znajduje się Mesjasz.

9–12.

 Dary złożone nowo narodzonemu Jezusowi oraz hołdy, z którymi przybyli Mędrcy, 

świadczą o tym, iż traktowano Jezusa jako rzeczywistego króla. Wielka radość napełniająca 
przybyłych świadczy o tym, że spełniły się ich długotrwałe tęsknoty i pragnienia. Ze względów 
teologicznych obecność Józefa nie jest w ogóle wspomniana, nie mówiąc już o przypisywaniu 
mu ojcostwa Jezusa. Ale w osobach Mędrców hołd nowo narodzonemu Jezusowi złożyli nie 
tylko przedstawiciele świata uczonych, lecz także wszyscy nie-Izraelici. Nowonarodzony, 
aczkolwiek nazywa się królem żydowskim, w rzeczywistości przyniesie zbawienie całemu 
światu. Tymczasem Herodowi nie udaje się urzeczywistnić jego niecnych planów: Mędrcy, 
znów otrzymawszy pouczenie z góry, inną drogą wracają do swojej ojczyzny.

UCIECZKA DO EGIPTU (2,13–15)

13

 Gdy oni odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: «Wstań, weź Dziecię i 

Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, 
aby Je zgładzić». 

14

 On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; 

15

 tam 

pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez Proroka: 
Egiptu wezwałem Syna mego
 (

Oz 11,1

).

Zawiedziony przez Mędrców Herod szuka innego sposobu odnalezienia Jezusa, ale 

bynajmniej nie po to, by Mu złożyć pokłon.

13–14.

 Józef znów otrzymuje przez anioła wskazania, z których dowiaduje się, co ma 

uczynić, by Herod nie mógł urzeczywistnić swoich planów. Jak poprzednio, tak i teraz opiekun 
Jezusa bez wahania wykonuje polecenia Boże, mimo iż są one niezwykłe i po ludzku sądząc 
rokują niewielkie powodzenie: nocą, bez żadnych przygotowań, z nowo narodzonym 
Dziecięciem udaje się do tego Egiptu, o którym przecież żaden Izraelita nie mógł słyszeć nic 
dobrego… A jednak on wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu. Ukazanie 
tej bezwzględnej, gotowej na wszystko uległości Józefa z pewnością leżało w zamiarach 
Mateusza. Nie przypadkiem też wymienia Ewangelista Maryję na drugim miejscu, po 
Dziecięciu, i nie nazywa Jej Maryją, ale Matką Dziecięcia, chcąc nas przez to pouczyć, że cała 

background image

godność Maryi wypływa z faktu Jej macierzyństwa. Tym samym ukazuje nam też Mateusz 
wielkość Jezusa.

15.

 W Egipcie, który zresztą już kiedyś okazał się dla synów Jakuba miejscem schronienia 

przed śmiercią głodową (

Rdz 46

), miał Józef czekać na wyraźny znak Boży, by móc wrócić do 

ojczyzny. Znów próba zaufania Bogu, choć tym razem może łatwiejsza do zniesienia, bo oto 
wyjaśnia anioł powody ucieczki i pozostawania przez jakiś czas w Egipcie: Herod będzie 
szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić
. Wzmiankę o powrocie Jezusa z Egiptu wtedy gdy już Herod 
nie żyje, wykorzysta Mateusz na to, by pokazać, że od samego początku sprawdzają się 
dotyczące Jezusa przepowiednie proroków. W zacytowanych tu słowach Ozeasza chodzi o 
całego Izraela, który będąc przedmiotem Bożego umiłowania, został jak syn wezwany do 
ojczyzny z tułaczki egipskiej. Miało się to powtórzyć w odniesieniu do rzeczywistego Syna 
Bożego, jakim był Jezus Chrystus.

RZEŹ NIEMOWLĄT (2,16–18)

16

 Wtedy Herod widząc, że go Mędrcy zawiedli, wpadł w straszny gniew. Posłał [oprawców] do 

Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch, stosownie do 
czasu, o którym się dowiedział od mędrców. 

17

 Wtedy spełniły się słowa proroka Jeremiasza:

18

Krzyk usłyszano w Rama,
płacz i jęk wielki.
Rachel opłakuje swe dzieci
i nie chce utulić się w żalu,
bo ich już nie ma
 (

Jr 31,15

).

16–18.

 Nie mogąc się doczekać powrotu Mędrców, Herod doszedł do wniosku, że na 

informacje z ich strony nie ma co liczyć. Zupełnie zrozumiały jest więc gniew króla. Zdobywa 
się w uniesieniu na czyn prawdziwego szaleńca: Kazał pozabijać w Betlejem i okolicy 
wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch. Jeżeli nawet nie będzie mu dane zobaczyć 
osobiście nowego Króla, to i tak przecież sprawi, że nie będzie On zagrażał jego panowaniu, 
choćby to miało kosztować wiele ludzkich istnień. W dziejach Izraela ta akcja Heroda nie była 
nowością: podobnie przecież wymordowano dzieci Izraelitów kiedyś w Egipcie (

Wj 1,22

). 

Jednakże podobnie jak Mojżesz, który mimo wszystko wyszedł cudownie z życiem, tak teraz 
zostanie uratowane życie Jezusa.

Masowe morderstwo nowo narodzonych dzieci w Betlejem i okolicy kojarzy się 

Mateuszowi z relacją Jeremiasza proroka o płaczu Racheli, matki Izraela. Miejscem 
związanym z Rachelą było co prawda nie Betlejem, lecz Rama, a jej rozpacz nie była 
spowodowana masowym morderstwem Izraelitów, lecz ich deportacją do Asyrii, ale krzyk, 
płacz i jęk matek pozbawionych dzieci był taki sam, i nikt nie był w stanie utulić swego żalu.

POWRÓT DO NAZARETU (2,19–23)

19

 A gdy Herod umarł, oto Józefowi w Egipcie ukazał się anioł Pański we śnie 

20

 i rzekł: «Wstań, 

weź Dziecię i Jego Matkę i idź do ziemi Izraela, bo już umarli ci, którzy czyhali na życie Dziecięcia» 
(

Wj 4,19

). 

21

 On więc wstał, wziął Dziecię i Jego Matkę i wrócił do ziemi Izraela. 

22

 Lecz gdy 

background image

posłyszał, że w Judei panuje Archelaos w miejsce ojca swego, Heroda, bał się tam iść. 
Otrzymawszy zaś we śnie nakaz, udał się w okolice Galilei. 

23

 Przybył do miasta zwanego Nazaret i 

tam osiadł. Tak miało się spełnić słowo Proroków: Nazwany będzie Nazarejczykiem (por. 

Iz 11,1

).

19–20.

 Gdy tylko umarł Herod, Józef zgodnie z obietnicą otrzymał polecenie udania się 

w drogę powrotną do „ziemi Izraela”. Prawie dosłownie brzmiący nakaz otrzymał kiedyś 
Mojżesz: Wracajże do Egiptu, gdyż pomarli wszyscy ci, którzy czyhali na twe życie (

Wj 4,19

). 

Religijne oznaczenie Palestyny mianem „ziemi Izraela” ma być przypomnieniem miłosierdzia 
Bożego, na mocy którego naród wybrany otrzymał Ziemię Świętą na własność.

21–22.

 Gdyby nie dalsze pouczenia, otrzymywane od anioła Bożego we śnie, Józef mógł 

przypłacić życiem, wraz z całą rodziną, swój powrót do ziemi izraelskiej. Panujący bowiem w 
Judei i Samarii syn zmarłego Heroda, Herod Archelaos, okrucieństwami swoich rządów 
dorównywał ojcu, a niekiedy nawet go przewyższał. Nic dziwnego, że Józef bał się wpaść w 
jego ręce. Idąc za Bożym nakazem i omijając Judeę i Samarię udał się do Galilei, która w 
znacznej mierze zamieszkana przez pogan, cieszyła się względną wolnością polityczną i 
religijną.

23.

 Tak więc przybywa Jezus do Nazaretu, miasta, z którego w przekonaniu ówczesnych 

Żydów nic dobrego nie mogło pochodzić (

J 1,46

). Właśnie z tym miastem wiąże tak znaczną 

część swego życia, iż będzie się Go potem nazywać „Jezusem z Nazaretu”. Nie jest 
wykluczone, że w określeniu tym, być może najstarszym ze wszystkich tytułów Jezusa, kryje 
się nieco pogardy związanej z ową nie najlepszą reputacją samego Nazaretu. Jednakże jeśli tak 
się stało, to być może – znów wskutek owego upodobania Bożego w tym, co wzgardzone, 
poniżone, słabe i małe. Przypisywany Jezusowi tytuł „Nazarejczyka” łączy Mateusz również z 
przepowiedniami proroków. Nie cytuje przy tym żadnego proroctwa i w rzeczywistości w 
żadnym z nich nie można znaleźć takiego określenia Mesjasza. Najprawdopodobniej mamy tu 
do czynienia z aluzją do 

Iz 11,1

Wyrośnie różdżka z pnia Jessego, wypuści się odrośl z jego 

korzeni. Otóż słowo „różdżka” brzmi po hebrajsku neser, co przypomina, przynajmniej po 
części, nozri – Nazarejczyk. Nie wykluczone, że początkowo określenie to wiązano 
bezpośrednio z „różdżką Jessego” i właśnie Jezusa uważano za ową różdżkę, a potem zaczęło 
ono oznaczać tyle, co „człowiek z Nazaretu”.

PRZYGOTOWANIE DO DZIAŁALNOŚCI JEZUSA

JAN CHRZCICIEL (3,1–12)

3

 

1

 W owym czasie pojawił się Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judzkiej te słowa: 

2

 

«Nawracajcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie». 

3

 Do niego to odnosi się słowo proroka 

Izajasza, gdy mówi:

Głos wołającego na pustyni:
Przygotujcie drogę Panu,
dla Niego prostujcie ścieżki!
 (

Iz 40,3

).

4

 Sam zaś Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a jego 

pokarmem były szarańcza i miód leśny. 

5

 Wówczas ciągnęły do niego Jerozolima oraz cała Judea i 

background image

cała okolica nad Jordanem. 

6

 Przyjmowano od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając swoje 

grzechy.

7

 A gdy widział, że przychodziło do chrztu wielu spośród faryzeuszów i saduceuszów, mówił im: 

«Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem? 

8

 Wydajcie więc 

godny owoc nawrócenia, 

9

 a nie myślcie, że możecie sobie mówić: „Abrahama mamy za ojca”, bo 

powiadam wam, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi. 

10

 Już siekiera jest 

przyłożona do korzenia drzew. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, zostaje 
wycięte i wrzucone w ogień. 

11

 Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, 

mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie 
Duchem Świętym i ogniem. 

12

 Ma On wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do 

spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym».

Mateusz, podobnie zresztą jak Marek, od którego zdaje się tu również zależeć, nie podaje 

żadnych szczegółów, które mogłyby rzucić nieco światła na narodziny, lata dziecięce i młodość 
Jana Chrzciciela. Wbrew pozorom i pierwotnemu entuzjazmowi badaczy dokumentów 
qumrańskich nie wydaje się również, by Jan należał do społeczności owych esseńczyków, choć 
podobnie jak oni pozostawał z dala od skupisk ludzkich i od świątynnego kultu.

1.

 Wyrażenie „w owym czasie” też nie wskazuje na to, że Jan rozpoczął swoją działalność 

wtedy, kiedy Jezus wrócił z Egiptu, o czym była mowa w kontekście bezpośrednio 
poprzedzającym. Już w treści kilku początkowych rozdziałów pierwszej Ewangelii można 
zauważyć to, że Mateusza nie interesują szczegóły drugorzędne: szuka zawsze sensu wydarzeń, 
wyjaśnia je ustawicznym nawiązywaniem do ST. Przydomek Jana „Chrzciciel” jest 
określeniem funkcji, której spełnianie będzie przedstawione nieco później. Lecz nie była to 
jedyna funkcja Chrzciciela.

2.

 Jego działalność wyrażała się przede wszystkim w nauczaniu, w nauczaniu bardzo 

specyficznym zarówno co do miejsca, jak i sposobu, w jaki je prowadził. Nie nauczał on 
spokojnie, lecz głosił, i to gwałtownie, konieczność nawrócenia się, „bo bliskie jest królestwo 
niebieskie”. Swoją nie tylko zewnętrzną formą, ale także i treścią nawiązywał Jan wprost do 
działalności proroków w ST, z Ezechielem i Amosem na czele. Z późniejszych rozwinięć tego 
tematu będzie wynikało, że prawdziwe nawrócenie się polega na przemianie wewnętrznej, na 
wyrzeczeniu się dotychczasowego, grzesznego życia, na przestawieniu dotychczasowego 
sposobu myślenia. Jeżeli samo nawoływanie do pokuty przypominało prawie dosłownie 
brzmiący głos proroków, to motywacja tego nawoływania jest różna: prorocy grozili gniewem 
Bożym, ukazywali niebezpieczeństwo przyszłej kary, mówili o dniu Jahwe – szczególnie Amos 
– natomiast Jan głoszoną przez siebie konieczność nawrócenia uzasadnia faktem zbliżenia się 
królestwa niebieskiego. Nic z Ewangelii Mateusza nie upoważnia jeszcze do stwierdzenia, że 
słuchacze Jana Chrzciciela wiedzieli, co się kryło pod wyrażeniem „królestwo Boże”. W 
każdym razie dowiadują się teraz, że przyjście owego królestwa to wydarzenie angażujące 
każdego człowieka. Fakt jego pojawienia się na ziemi zmusza do zasadniczej odmiany życia. 
Owo nawoływanie do pokuty dokonywało się na pustyni. Chodzi w tym określeniu o 
zewnętrzny krajobraz, a nie – rzecz jasna – o brak ludzi: ludzie przychodzili do Jana właśnie na 
pustynię, gdzie głosu Chrzciciela nie zagłuszał zgiełk uliczny, a jego surowej postaci – która 
też przecież oddziaływała sugestywnie, nie przysłaniały żadne mury czy drzewa. Już w ST 
pustynia była miejscem zbawiennego oczyszczenia i przemiany.

3.

 Działalność Jana Chrzciciela kojarzy się Mateuszowi ze słowami Izajasza, który 

zapowiadał przebywającym na wygnaniu Izraelitom powrót do ziemi ojczystej (40,3–5.9–11). 
Ewangelista jest przekonany, że tamto wyjście z niewoli było zapowiedzią prawdziwego 

background image

wydostania się z niewoli grzechu. Dokona tego Jezus, poprzedzany właśnie działalnością Jana 
Chrzciciela.

4.

 Domagając się od innych pokuty i nawrócenia, Jan Chrzciciel sam prowadzi niezwykle 

surowy tryb życia: odziany w skórę wielbłądzią, żywi się jedynie szarańczą i miodem leśnym. 
Otóż przykład takiego życia był dla słuchaczy argumentem nie mniej przekonującym niż samo 
nauczanie Jana. Ciągnęła tedy do niego na pustynię Jerozolima, mieszkańcy całej Judei oraz 
Zajordania. Pielgrzymka to dość osobliwa, osobliwy jest zwłaszcza jej kierunek: nie poprzez 
pustynię do ludzkich osiedli, lecz z własnych domostw udawali się ludzie na pustynię, 
zniewoleni głosem Jana.

Jan nie tylko nawoływał do pokuty, lecz także udzielał chrztu, dzięki czemu otrzymał – jak 

już wspomnieliśmy – przydomek Chrzciciela. To obmycie wodą – sięgające swymi początkami 
jako obrzęd oczyszczenia daleko w ST (por. 

Rdz 35,2

Wj 19,14

40,31–32

Ps 26[25],6

; 51,4 – 

poza tymi liczne wzmianki w dokumentach qumrańskich) – miało być zewnętrznym znakiem 
wewnętrznego wyrzeczenia się grzechów i prawdziwego nawrócenia. Związek „chrztu 
Janowego” z wyznawaniem grzechów odróżnia dokonywane przez Jana obrzędy od zwykłych, 
powtarzających się kilka razy w ciągu dnia obmyć żydowskich. W rzeczywistości Jan 
umożliwia ludziom wypełnienie nakazu Izajasza proroka: Obmyjcie się, czyści bądźcie! 
Usuńcie zło uczynków waszych…
 (1,16).

5–7.

 Chyba nie bardzo przesadzał Mateusz, gdy mówił, że ciągnęły do niego Jerozolima 

oraz cała Judea i cała okolica nad Jordanem! Byli bowiem wśród jego słuchaczy kupcy i 
żołnierze, ludzie prości i uczeni w Piśmie: nic dziwnego, że byli tam także faryzeusze i 
saduceusze. Faryzeusze (z aram. periszaja, tzn. oddzieleni) już w I w. przed Chr. stanowili 
warstwę społeczną decydującą o nastrojach nie tylko religijnych wewnątrz kraju. W praktykach 
religijnych doprowadzili do przesady zewnętrzne przejawy pobożności, gdy tymczasem w 
duszy pielęgnowali często uczucia małoludzkie. Dlatego termin, „faryzeusz” stał się 
synonimem hipokryzji i zakłamania. Saduceusze, którzy sami wywodzili swą nazwę od imienia 
Sadoka (por. 

2 Sm 8,17

 par.), stanowili stronnictwo raczej polityczne, złożone z ówczesnych 

arystokratów palestyńskich, religijnie najczęściej obojętnych, gotowych do pertraktacji z 
pogańskimi okupantami w nadziei uzyskania od nich pewnych korzyści doczesnych. W 
przekonaniach religijnych uznawali jedynie Pięcioksiąg, odrzucając radykalnie wszelkie 
tradycje. Z faryzeuszami łączyła ich wspólna chęć decydowania o losach całego narodu oraz ta 
sama niechęć do Jezusa. Nic dziwnego, że Mateusz wymienia ich zazwyczaj razem (16,1; 
22,34; por. 

Łk 3,7

), chociaż istniały między nimi także głębokie różnice – np. saduceusze nie 

wierzyli, w przeciwieństwie do faryzeuszów, ani w istnienie aniołów, ani w przyszłe 
zmartwychwstanie ciał.

Przychodząc na pustynię faryzeusze i saduceusze nie myśleli chyba o zejściu z 

dotychczasowej drogi życia i o prawdziwym nawróceniu. Wiodła ich do sławnego już wtedy 
Jana raczej zwykła ciekawość i być może obawa o to, czy Jan swym nauczaniem nie zagraża w 
jakiś sposób ich dotychczasowej pozycji. Łukasz stwierdza zresztą bardzo wyraźnie: 
Faryzeusze zaś i uczeni w Prawie udaremnili zamiar Boży względem siebie, nie przyjmując 
chrztu od niego
 [Jana] (

Łk 7,30

).

8–9.

 Nawoływanie Jana jest niezwykle natarczywe, całkowicie bezkompromisowe, 

niewybredne w doborze słów, żeby nie powiedzieć: wręcz obraźliwe, zwłaszcza wtedy, gdy Jan 
nazywa swych słuchaczy „plemieniem żmijowym” (por. także 12,34; 23,33), co stanowi chyba 

background image

dość wyraźną aluzję do tego, że kusiciel wystąpił po raz pierwszy pod postacią węża (por. 

Rdz 

3,13n

).

Oprócz posługiwania się motywem wspomnianej już idei przybliżenia się królestwa 

Bożego, swoje napomnienia uzasadnia Jan Chrzciciel tak jak prorocy ST: przestrzega przed 
przyszłym gniewem Bożym. Nikt nie będzie w stanie się przed nim uchylić, jeżeli nie będzie 
czynił pokuty, nie odmieni swego życia. Gniew Boży dosięgnie nie tylko pogan, ale także 
Żydów wbrew ich zuchwałej pewności siebie. Nawrócenie owo musi się bowiem przejawić w 
konkretnych czynach codziennego życia. Nie może go zastąpić sama świadomość, że jest się 
potomkiem Abrahama (por. 

Rz 2,28 n

4,12

9,7 n

Ga 4,21–31

J 8,33–41

). To, że Izraelici są 

narodem wybranym, że są spadkobiercami wielkich przywilejów Bożych, nakłada na nich 
jeszcze większe obowiązki. Jeśli się nie nawrócą, jeśli się okażą niegodni otrzymanego 
powołania, Bóg będzie w stanie nawet z kamieni wzbudzić Abrahamowi potomków. Już 
choćby z tego oświadczenia wynika, że Mateusz dopuszcza możliwość istnienia innego Izraela, 
takiego, który nie utożsamiałby się z Izraelem historycznym. Kiedyś św. Paweł wyjaśni 
dokładnie, kto będzie wchodził w skład Izraela wedle ducha (Ga, Rz).

10.

 Ów zagrażający potomkom Abrahama dzień gniewu jest bliski. Nie ma ani chwili do 

stracenia, gdyż siekiera już jest przyłożona do korzeni. Każde więc drzewo, które nie wydaje 
dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone.

11.

 Nawołując do pokuty, równocześnie wyjaśnia św. Jan, że za nim idzie Ktoś o wiele 

większy, potężniejszy. Jan nie jest godzien nawet nosić Jego sandałów. Tak więc Jan nie tylko 
chrzci i nawołuje do pokuty, lecz także zapowiada przyjście Mocniejszego. Nie podaje Jego 
imienia, nazywa Go po prostu „Nadchodzącym” i oznajmia, że Ten, który przyjdzie, również 
będzie chrzcił, ale chrztem zgoła innym. Będzie to chrzest udzielany nie za pomocą zwykłej 
wody, lecz przez działanie Ducha Świętego i ognia. Duch Święty będzie w stanie przeniknąć 
do samego wnętrza człowieka. Ten dar Ducha Świętego od dawna już był zapowiadany przez 
proroków (por. 

Iz 32,15

44,3

Jl 3,1–5

): Lecz będzie to także chrzest ognia, gdyż ci, którzy nie 

zechcą owego chrztu przyjąć, ściągną na siebie ogień sądu wszystko niweczącego. Znów tedy 
nawiązuje Jan do starotestamentalnego dnia Jahwe: ogień wszystko trawiący jest nieodłącznym 
elementem tego dnia.

12.

 Ideę dnia Jahwe wyraża również obraz oddzielania na wietrze dobrego ziarna od plew 

po dopiero co dokonanej młocce (por. 

Ps 1,4

Oz 13,3

). Dzieła oczyszczenia dokona właśnie 

Nadchodzący: za pomocą wiejadła oddzieli ziarna pszenicy i zgromadzi je w spichlerzu, a 
plewy spali w ogniu nieugaszonym (por. 

Iz 66,24

). Owa zdolność ognia do niegaśnięcia 

wskazuje na to, że chodzi tu o ogień zgotowany dla potępionych. Tak więc Nadchodzący, 
Mocniejszy, jest przedstawiony przez Jana jako nieubłagany Sędzia, jako Ten, który odda 
każdemu według jego uczynków.

CHRZEST JEZUSA (3,13–17)

13

 Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć od niego chrzest. 

14

 Lecz 

Jan powstrzymywał Go, mówiąc: «To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?» 

15

 Jezus mu odpowiedział: «Ustąp teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co 

sprawiedliwe». Wtedy Mu ustąpił. 

16

 A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A 

oto otworzyły się <nad Nim> niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębica i 

background image

przychodzącego nad Niego. 

17

 A oto głos z nieba mówił: «Ten jest mój Syn umiłowany, w którym 

mam upodobanie».

Relacja o chrzcie Jezusa została wbudowana w opowiadanie o działalności Jana 

Chrzciciela. W posłannictwie Jana udzielanie chrztu stanowiło, przynajmniej dla otoczenia, 
element najważniejszy. Wśród nowo ochrzczonych za najznakomitszego z całą pewnością 
uważał Jan samego Jezusa, co wynika z rozmiarów relacji dotyczącej tego niezwykłego 
obrzędu.

13.

 Wśród tych, którzy przychodzili do Jana na pustynię i byli przez niego chrzczeni w 

wodzie Jordanu, pojawił się pewnego dnia Jezus z Galilei. Mateusz nie powiedział, że to 
właśnie On jest tym Mocniejszym, Tym, który ma chrzcić w Duchu Świętym i w ogniu. 
Powiedział natomiast, że Jezus, podobnie jak wszyscy inni, poprosił Jana o chrzest.

14.

 I właśnie reakcja Jana pozwala się domyślać, że i on sam, i Ewangelista utożsamiają 

Jezusa z Tym, którego przyjście Jan zapowiadał. Na prośbę Jezusa o udzielenie chrztu Jan 
bowiem odpowiedział: Ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie? Słowa te 
przypominają uprzednie oświadczenie Jana, według którego nie czuł się on godnym nosić 
nawet sandałów za Mającym wkrótce nadejść. Jan istotnie odczuwał potrzebę chrztu Duchem 
Świętym. Ponadto zaś wydawało mu się, że Jezus, ów Mocniejszy, Sędzia wszystkich ludzi, nie 
może się poddawać obrzędowi, z którym była związana konieczność wyznania grzechów i 
nawrócenia. Tak więc opory Jana są prostym następstwem nauki, którą innym głosił.

15–16.

 Jezus był jednak nieustępliwy. Jako rację swej decyzji przyjęcia chrztu podał to, 

że musi się wypełnić sprawiedliwość, wobec której powinien okazać swoją uległość zarówno 
On, jak i Jan Chrzciciel Tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe. Po tym 
uzasadnieniu nastąpił chrzest, którego przebiegu Mateusz nie przedstawił. Zaznaczył tylko, że 
gdy Jezus wyszedł z wody, stało się coś niezwykłego: otworzyły się niebiosa, nad głową Jezusa 
ukazał się Duch Święty w postaci gołębicy, a z nieba dał się słyszeć głos, który mówił: „Ten 
jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”. To zstąpienie Ducha Świętego na Jezusa 
oznaczało wzięcie Go w posiadanie przez moc Bożą. Tak Duch Boży brał w swe posiadanie 
wielkich mężów i proroków Starego Przymierza (np. 

Iz 61,1

). Tak więc Duch Święty podobnie 

jak przy poczęciu Jezusa jest też obecny teraz, gdy Jezus ma rozpocząć swoją publiczną 
działalność.

17.

 Jeżeli wydarzeniem niezwykłym było pojawienie się nad głową nowo ochrzczonego 

Jezusa gołębicy, to jeszcze większy podziw musiały wzbudzić słowa pochodzące z nieba. Oto 
Bóg nazwał szczególnie umiłowanym synem jednego spośród na pozór zwykłych ludzi. 
Mianem synów Bożych byli co prawda określani już w ST królowie izraelscy, ale żadnego z 
nich nie nazywał Jahwe „swoim umiłowanym synem”. Wzmianka o upodobaniu Bożym w 
Jezusie jako Synu każe się domyślać, że Ojciec będzie aprobował wszystkie Jego czyny i 
słowa. Wszystko, czego dokona Jezus – od pierwszego znaku w Kanie Galilejskiej aż po 
wniebowstąpienie – będzie jak najbardziej zgodne z wolą Ojca.

KUSZENIE JEZUSA (4,1–11)

4

 

1

 Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła. 

2

 A gdy pościł 

już czterdzieści dni i czterdzieści nocy, poczuł w końcu głód. 

3

 Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do 

background image

Niego: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem». 

4

 Lecz On mu 

odparł: «Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z 
ust Bożych
» (

Pwt 8,3

 LXX).

5

 Wtedy wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na szczycie narożnika świątyni 

6

 i rzekł 

Mu: «Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, napisane jest bowiem: Aniołom swoim da rozkaz 
co do ciebie, a na rękach nosić cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień
» (

Ps 

91[90],11n

). 

7

 Odrzekł mu Jezus: «Ale napisane jest także: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, 

Boga swego» (

Pwt 6,16

).

8

 Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata 

oraz ich przepych 

9

 i rzekł do Niego: «Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon». 

10

 

Na to odrzekł mu Jezus: «Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, 
będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz
» (

Pwt 6,13

). 

11

 Wtedy opuścił Go diabeł, 

a oto przystąpili aniołowie i usługiwali Mu.

1.

 Ten sam Duch, który zaraz po chrzcie wziął Jezusa w swe posiadanie, wyprowadza Go 

teraz na pustynię. Według najstarszej tradycji pustynia owa była położona w okolicy między 
Jordanem a Jerozolimą, gdzie było wiele jarów i górskich wzniesień, chętnie zamieszkiwanych 
przez dzikie zwierzęta, o czym są wzmianki w Markowej wersji kuszenia Pana Jezusa (1,13). 
W przekonaniu ówczesnych ludzi, tego rodzaju pustkowia stanowiły także ulubione 
domicilium duchów nieczystych. Zbawienie nasze zacznie się więc dokonywać na pustyni. Tu 
bowiem rozegra się pierwsze zmaganie Jezusa z czartem. Już w historii starotestamentowych 
królów izraelskich pojawiały się od czasu do czasu różne moce, które usiłowały odwieść 
owych władców od kultu Boga jedynego. Teraz oto pojawia się jedna z tych mocy, przybierając 
kształty ludzkie. Jej złowrogą – choć na pozór niewinną działalność – nazwał Ewangelista 
kuszeniem Jezusa.

2.

 Czterdzieści dni i czterdzieści nocy pościli również Mojżesz (

Wj 34,28

Pwt 9,9

) i 

Eliasz (

1 Krl 19,8

). Owych czterdziestu dni nie należy uważać za okres opuszczenia Jezusa 

przez Ojca. Był to czas dobrowolnego odosobnienia i modlitwy poprzedzającej Jego publiczne 
wystąpienie. Trzykrotnie podejmował szatan próby uwiedzenia Jezusa. Każda z tych trzech 
pokus miała nieco inny charakter.

3–4.

 Pierwszą była pokusa łatwego zdobycia chleba. Jak dwie pozostałe, tak też i pierwsza 

pokusa ma na celu wydobycie niejako z ust samego Jezusa wyznania, że jest On Synem 
Bożym, który wskazuje na konieczność pożywiania się nie tylko chlebem, lecz i słowem 
pochodzącym z ust Bożych. Tak zresztą pouczał już kiedyś Mojżesz (

Pwt 8,3

) Izraelitów 

odczuwających na pustyni głód i pragnienie. Nie dokona więc Jezus cudu, by zaspokoić własny 
głód. Całkowicie zaufał w tym względzie Ojcu. Natomiast w przyszłości, gdy zobaczy 
zgłodniałe rzesze, litością zdjęty rozmnoży chleby i cudownie nakarmi nimi tłumy.

5.

 Po odparciu przez Jezusa pierwszej pokusy kontrargumentem ze ST, także i szatan w 

dwu pozostałych wystąpieniach będzie się posługiwał Pismem. Wyrażeń mówiących o 
przeniesieniu Jezusa najprzód z pustkowia na szczyt świątyni, a potem z Miasta Świętego – 
określenie typowe dla Mateusza – na górę wysoką nie należy pojmować zbyt dosłownie. Nie 
było to fizyczne przenoszenie Jezusa przez szatana. Jezus najprawdopodobniej sam zmieniał 
miejsca pobytu, w czym jednak towarzyszył Mu szatan. Być może, iż Jezus nawet ulegał 
życzeniom szatana co do przejścia z jednego miejsca na drugie. Nie wydaje się zaś 
prawdopodobne to, by zezwolił na jakiekolwiek fizyczne dotknięcie siebie przez tego, który 
był uosobieniem grzechu.

background image

6–7.

 Najbardziej niedorzeczna zdaje się być druga pokusa: propozycja rzucenia się ze 

szczytu świątyni w przepastną dolinę Cedronu. Ulegając tej pokusie Jezus okazałby się nie tyle 
posiadaczem mocy, ile raczej sztukmistrzem, zaspokajającym ciekawość gawiedzi. Propozycję 
tę można określić mianem pokusy zademonstrowania magicznej mocy. Jest ona prostym 
nawiązaniem do owego zaufania Bogu, którym Jezus odparł pierwszą pokusę. Szatan chce 
teraz wystawić na próbę siłę owej ufności.

8–9.

 Wzmianka przy trzeciej pokusie o górze tak wysokiej, iż można było z jej szczytu 

oglądać wszystkie królestwa świata (w. 8), jest przenośnią literacką, nawet gdyby przyjąć, idąc 
za Tradycją, że chodzi tu o Hermon, Tabor lub górę Nebo. Trzecia pokusa jest w zasadzie 
największym zuchwalstwem ze strony szatana: on, zbuntowane stworzenie Boże, domaga się 
hołdów od Stwórcy tylko dlatego, że sam czuje się władcą tego świata (

J 12,31

).

10.

 Odpowiedź Chrystusa jest przypomnieniem obowiązku nawet szatana względem 

Boga. Równocześnie wydając ów bezwzględny rozkaz Idź precz, szatanie! ujawnił Jezus 
świadomość posiadania pełnej władzy także nad złym duchem. Szatan zaś miał zrozumieć, że 
swoją władzę zawdzięcza Bogu. Nie ma jej sam z siebie.

11.

 Szatan odstąpił nie dlatego, iż osiągnął swoje: dowiedział się, że Jezus jest Mesjaszem. 

Każda z trzech pokus miała bowiem na celu wymożenie na Jezusie tego rodzaju deklaracji. 
Szatan opuścił Go, ponieważ Jezus okazał swoją niezłomną wierność Bogu i Bożym planom. 
To w nagrodę za owo współdziałanie z Bogiem, przystąpili aniołowie i usługiwali Mu. I tak oto 
zakończyła się całkowitym fiaskiem pierwsza próba szatańskich ataków na Jezusa. Szatan 
odstąpił jednak tylko do czasu. Jeszcze niejeden raz będzie do Niego powracał.

DZIAŁALNOŚĆ JEZUSA W GALILEI

POCZĄTEK DZIAŁALNOŚCI

POLE DZIAŁALNOŚCI (4,12–17)

12

 Gdy [Jezus] posłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. 

13

 Opuścił jednak 

Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu [ziem] Zabulona i Neftalego. 

14

 Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza:

15

Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego,
na drodze ku morzu, Zajordanie,
Galilea pogan!

16

Lud, który siedział w ciemności,
ujrzał światło wielkie,
i mieszkańcom cienistej krainy śmierci
wzeszło światło
 (

Iz 8,23

9,1

).

17

 Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: «Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo 

niebieskie».

background image

Jakby w trosce o to, aby słowo Boże nie przestawało rozbrzmiewać, Jezus rozpoczyna 

swoją publiczną działalność, skoro tylko dociera do Niego wieść, że Jan został uwięziony 
(dosłownie: „wydany”). Bardzo znamienne jest to określenie pojmania Jana Chrzciciela. Tego 
samego słowa użyje potem Mateusz, mówiąc o wydaniu Jezusa (20,18 n; 26,2). Tak więc Jan 
nie tylko zapowiadał przyjście Jezusa, nie tylko przygotowywał grunt do Jego działalności, 
lecz swoją śmiercią zapowiadał również Jego koniec: zapowiadał Jego przyjście i odejście 
zarazem.

12–16.

 Jezus udał się do Galilei nie tylko dlatego, że była to Jego ojczyzna – w Nazarecie 

bowiem znajdował się Jego dom rodzinny – lecz także z tego względu, że ta właśnie kraina, 
według woli Bożej wyrażonej już w ST, miała być głównym miejscem Jego publicznej 
działalności. Mateusz nie omieszka przypomnieć, kto w ST przepowiedział taką przyszłość tej 
północnej części Palestyny (

Iz 8,23–9

,1). Jezus nie zabawił jednak długo w swym rodzinnym 

Nazarecie. Potem powie wyraźnie: Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok 
lekceważony
 (

Mt 13,57

). Opuścił tedy Nazaret i osiadł w Kafarnaum. Tak więc w owym 

właśnie mieście rozpocznie Jezus ukazywać swoją Boską moc, stąd będą się rozchodziły na 
cały świat, Jego pierwsze słowa. Spotkał więc Kafarnaum zaszczyt nie lada: stało się ono 
typem miasta obdarzonego przez Boga szczególnymi względami. A jednak to o tym mieście 
powie kiedyś Jezus prawie ze łzami w oczach: A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być 
wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie 
dokonały, przetrwałaby aż do dnia dzisiejszego. Toteż powiadam wam: Ziemi sodomskiej lżej 
będzie w dzień sądu niż tobie
 (

Mt 11,23 n

). Bardzo świadomie ukazuje więc Mateusz wielkość 

przywilejów Kafarnaum, by tym bardziej była uzasadniona kara, która kiedyś spadnie na to 
miasto. Ziemia, będąca dziedzictwem pokoleń Zabulona i Neftalego, okolice, przez które 
prowadziła droga nadmorska – przez morze należy tu rozumieć jezioro Genezaret – Zajordanie 
ze swymi dziesięciu miastami, Dekapol oraz Galilea pogańska, to tereny zagarnięte kiedyś 
przez Asyrię (722 r. przed Chr.), pozostające w ciemności. Mieszkańcom tych ziem już prorok 
Izajasz zapowiadał wzejście szczególnego światła. Urzeczywistnienie się tej zapowiedzi 
dostrzega Mateusz w publicznej działalności Jezusa, koncentrującej się właśnie w tych 
stronach. Wśród mieszkańców owych krain są wyraźnie wspomniani – zwłaszcza w związku z 
Galileją – poganie. Tak więc rozpoczynając tu wśród pogan swoją działalność, Chrystus 
wywdzięcza się niejako za hołd złożony Mu przez trzech Mędrców, którzy byli, jak wiadomo, 
przedstawicielami narodów pogańskich. Światłem, które zajaśniało wśród pogan, jest sam 
Jezus. On to przecież powie o sobie: Ja jestem światłością świata (

J 8,12

). Światłością będą 

Jego słowa wyprowadzające ludzi z mroków grzechu, światłem niezwykłym będą 
promieniowały wszystkie Jego cudowne czyny.

17.

 W swym nauczaniu Jezus prawie dosłownie powtarzał słowa wypowiedziane już 

przedtem przez Jana Chrzciciela: Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie 
(

Mt 4,17

). Nawoływanie to posiada jednak w ustach Jezusa bardziej autorytatywny charakter, 

bardziej jeszcze zobowiązuje, choć motywacja napomnień do pokuty w obydwu katechezach 
jest taka sama: albowiem bliskie jest królestwo niebieskie. Znaczy to, że królestwo jest tuż, tuż. 
Potrzebny jest jednak jeszcze wysiłek osobisty poszczególnych ludzi, żeby mogło się stać 
obecne we wnętrzu każdego z nich. Jeżeli w katechezie Jana Chrzciciela cały akcent spoczywał 
na wzywaniu do pokuty, to Jezus zdaje się kłaść szczególny nacisk właśnie na motywację tego 
nakazu. Wskutek tego nauczanie Jezusa zasługuje w pełni na miano Ewangelii, czyli Dobrej 
Nowiny o nadchodzącym królestwie Bożym.

background image

Warto przy tej okazji wspomnieć, że Janowe nawoływanie do pokuty (

Mt 3,2

; por. 

Mk 1,4

Łk 3,3

), powtórzone przez Jezusa (

Mt 4,17

; por. 

Mk 1,15

), odnajdujemy także w kerygmacie 

Piotra (

Dz 2,38

) oraz w katechezie św. Pawła (

Rz 13,11–14

).

Katechezę Jana Chrzciciela Marek i Łukasz referują w mowie zależnej. Mateusz cytuje 

wprost fragment Janowego kazania, pomija nadto milczeniem zanotowaną przez Marka i 
Łukasza wzmiankę o chrzcie i o odpuszczaniu grzechów, wprowadza zaś nie występujący u 
Marka i Łukasza temat królestwa niebieskiego, wiążąc go w sposób przyczynowy z zachętą do 
nawrócenia. Katechezę Jezusa Mateusz i Marek cytują, Łukasz zaś ogranicza się do 
lakonicznej wzmianki o nauczaniu Jezusa w synagogach galilejskich. Na pytanie, jaka jest 
zależność literacka sformułowań tych dwu katechez i jaki jest stosunek do nich nauczania 
Piotra i Pawła, należałoby chyba odpowiedzieć w ten sposób: wezwanie do nawrócenia weszło 
do katechezy pierwotnej najprzód jako część pouczeń Jana Chrzciciela, przy czym pouczenia 
Janowe Marek i Łukasz przekazali w formie bardziej oryginalnej niż Mateusz. Mateuszowa 
wersja katechezy Jana Chrzciciela jest próbą dostosowania nauki Jana do analogicznych 
pouczeń Jezusa. Mowa Piotra w Jerozolimie po zesłaniu Ducha Świętego nawiązuje do 
katechezy Jana, a nie do nauczania Jezusa. Na pierwotną katechezę Jezusa składało się 
głoszenie bliskości królestwa niebieskiego oraz wezwanie do nawrócenia. W sformułowaniu 
Mateusza katecheza ta, wskutek przyczynowego powiązania jej dwu elementów, posiada 
zdecydowanie parenetyczny charakter. Pareneza Pawła z 

Rz 13,11–14

 wykazuje zależność od 

Markowej wersji katechezy Jezusa.

POWOŁANIE PIERWSZYCH UCZNIÓW (4,18–22)

18

 Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, [Jezus] ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego 

Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. 

19

 I rzekł do nich: 

«Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi». 

20

 Oni natychmiast zostawiwszy sieci, poszli za 

Nim.

21

 A idąc stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci: Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, 

Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. 

22

 A oni 

natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim.

Streściwszy zwięźle nauczanie Jezusa, przechodzi Mateusz do opowiadania o czynach 

Tego, któremu Jan prostował ścieżki. Otóż uznał Ewangelista za właściwe wspomnieć na 
samym początku nie o jednym z dokonanych przez Jezusa cudów, ale o wydarzeniu na pozór 
bardzo zwykłym.

18–19.

 Ci dwaj ludzie byli zajęci najzwyklejszymi sprawami ich codziennego życia: 

zarzucali sieci w jezioro. Byli bowiem, jak większość ludzi zamieszkałych nad wodą, 
rybakami.

Niezwykłość całego wydarzenia polega na tym, że Jezus zobaczywszy owych ludzi ani ich 

nie pozdrawia, ani nie pyta o wyniki połowów, nie daje żadnych rad i nie życzy powodzenia w 
pracy, lecz wyrażając się bardzo autorytatywnie i lakonicznie każe im iść za sobą i zaznacza 
jedynie, że nadal pozostaną rybakami – tylko że będą już łowić nie ryby, lecz żywych ludzi. 
Nie wiadomo na razie, jak mają się dokonywać owe połowy. Metody nowej pracy będą 
przedmiotem kilkuletniej formacji tych, którzy posłuchają Jezusa i pójdą za Nim. Jeden z dwu 
przygodnie spotkanych, Szymon, będzie później zawsze wymieniany jako pierwszy wśród 

background image

tych, których Jezus w sposób szczególny związał ze sobą; znaczenie jego drugiego imienia, 
Piotr, stanie się zrozumiałe nieco później.

20.

 Jeżeli w całym opisie spotkania Jezusa z Szymonem i Andrzejem można się dopatrzyć 

niezwykłości graniczącej z cudem, to cudem takim, przynajmniej w relacji Mateusza, była 
decyzja, jaką podjęli dwaj bracia: Natychmiast zostawiwszy sieci poszli za Nim. Wszystko 
wskazuje na to, że Szymon i Andrzej widzą po raz pierwszy Jezusa; Jezus nie wyjaśnia im 
wcale, dlaczego powinni pójść za Nim, a oni – wiadomo, że przynajmniej Piotr był żonaty, 
miał swój dom w Kafarnaum – zostawiają wszystko, nawet sieci, być może wcale nie 
wyciągnięte z wody, i idą za Nim. Takiej decyzji, podjętej w sposób przedstawiony przez 
Mateusza, po ludzku nie można uznać za całkowicie normalną. Cenę owego wyrzeczenia się 
rybacy chyba jednak rozumieli, bo nieco później Piotr powie: Oto my opuściliśmy wszystko i 
poszliśmy za Tobą; cóż więc otrzymamy?
 (

Mt 19,27

). Jezus jednak zawsze pozostanie tak samo 

bezwzględny: Nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim 
uczniem
 (

Łk 14,33

). Nieco później również dowiedzą się uczniowie Pańscy, co to znaczy 

naśladować Mistrza: nie znaczy to iść za Nim trzymając się w przyzwoitej odległości, 
obserwując Go jedynie z daleka, lecz znaczy to wziąć z Nim krzyż na ramiona i kroczyć tuż 
obok, odczuwając to samo co On i tak jak On cierpiąc.

21–22.

 W pewnej odległości od łodzi Szymona i Andrzeja dwaj inni bracia, Jakub i Jan, 

synowie Zebedeusza, wspólnie z ojcem trudzili się w łodzi nad naprawianiem sieci. Ich też 
powołał
. A oni zachowali się tak samo jak Szymon i Andrzej: Natychmiast zostawili łódź i ojca 
i poszli za Nim
. W tym przypadku Ewangelista jeszcze wyraźniej chciał podkreślić absolutne 
poddanie się wezwaniu Mistrza: opuścić łódź i ojca – to coś więcej niż zostawić tylko sieci. 
Okazuje się, że ci pierwsi spośród wezwanych mieli stanowić szczególną cząstkę w królestwie 
niebieskim. Nie domagał się Chrystus od nich uprzedniej odmiany życia, nie nawoływał ich do 
pokuty; kazał po prostu pójść za sobą. A oni skoro poszli, dowiedli, że żyli w gotowości 
słuchania głosu Bożego, że całkowicie zaufali Panu.

DALSZA DZIAŁALNOŚĆ JEZUSA (4,23–25)

23

 I obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o 

królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu. 

24

 A wieść o Nim rozeszła się 

po całej Syrii. Przynoszono więc do Niego wszystkich cierpiących, których nękały rozmaite choroby 
i dolegliwości: opętanych, epileptyków i paralityków. A On ich uzdrawiał. 

25

 I szły za Nim liczne tłumy 

z Galilei i z Dekapolu, z Jerozolimy, z Judei i z Zajordania.

23–25.

 Na pełnię działalności Jezusa składały się słowa i czyny: głosił Ewangelię o 

Królestwie i leczył wszelkie choroby i słabości ludzkie. Zachowywał się przy tym inaczej niż 
Jan: nie pozostawał „w swoim mieszkaniu” w Kafarnaum, nie czekał, aż ludzie do Niego 
przyjdą, tylko sam obchodził całą Galileę. Tak też będzie kiedyś kazał czynić swoim uczniom: 
Idąc nauczajcie.

Nauczał Jezus lub, mówiąc dokładniej, głosił Dobrą Nowinę, w synagogach, czyli w 

ustanowionych po wygnaniu babilońskim miejscach żydowskiego kultu. Jego nauczanie nie 
było jednak pełnym rabinistycznej kazuistyki wykładem ST; było radosnym, entuzjastycznym 
głoszeniem królestwa niebieskiego. Wieści o Jego działalności docierały aż do Tyru, czyli do 

background image

północnych krańców Palestyny. Gdziekolwiek się pojawił, sprowadzano do Niego chorych, 
cierpiących na różne dolegliwości. Sam nie wykraczał poza granice Galilei, ale tłumy ściągały 
do Niego z całej Palestyny: z Syrii na północy, z Jerozolimy i z całej Judei na południu oraz z 
Zajordania i z Dekapolu na wschodzie. Jednych pewnie pociągała wielkość i urok Jego osoby, 
innych wdzięczność, a jeszcze innych być może zwykła ciekawość i pogoń za niezwykłością. 
Później pojawią się też tacy, którzy będą chodzić za Nim w nadziei otrzymania kawałka chleba.

KAZANIE NA GÓRZE

OSIEM BŁOGOSŁAWIEŃSTW (5,1–12)

5

 

1

 Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. 

2

 

Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:

3

 «Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.

4

 Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.

5

 Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.

6

 Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.

7

 Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.

8

 Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.

9

 Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.

10

 Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy 

królestwo niebieskie.

11

 Błogosławieni jesteście, gdy wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią 

kłamliwie wszystko złe o was. 

12

 Cieszcie się i radujcie, albowiem wielka jest wasza nagroda w 

niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.

Otóż takie to właśnie tłumy stanowiły, razem z uczniami Jezusa, audytorium pierwszej 

wielkiej mowy Jezusa. Mateusz nie ograniczył się do samego stwierdzenia, że Jezus nauczał w 
synagogach, że nawoływał do pokuty w imię zbliżającego się Królestwa. Mateuszowi 
zawdzięczamy dłuższą relację wiekopomnego kazania Jezusa na Górze.

1–2.

 Kazanie rozpoczyna się błogosławieństwami, których treść słusznie można uznać za 

źródło chrześcijańskiego optymizmu. Powtarzające się dziewięciokrotnie „błogosławieni” jest 
życzeniem i sprowadzaniem zarazem szczególnego dobrodziejstwa Bożego na ludzi, podobnie 
jak przeciwstawne im „biada” w relacji Łukasza jest zapowiedzią odrzucenia Bożego (por. 

Mt 

23,13n

Łk 6,24–26

).

3.

 Ubodzy w duchu, wzmiankowani w pierwszym błogosławieństwie – to nie ludzie 

upośledzeni intelektualnie, prostaczkowie, ludzie niedouczeni. To raczej ci, którzy nie 
posiadają doczesnych bogactw, ale z radością znoszą wszelkie niedostatki; to ci także, którzy 
jeśli nawet posiadają bogactwa tego świata, to jednak nie są do nich przywiązani uczuciowo, 
pielęgnując zawsze duchowe ubóstwo. Ufają bezgranicznie dobroci Bożej, i to sprawia, że 
uchodzą za typowo pobożnych. Prawo starotestamentowe otaczało ich specjalną opieką – 
mimo iż obfitość dóbr materialnych była uważana też za wyraz błogosławieństwa Bożego – a 
Izajasz zapowiada, że Mesjasz został posłany po to, by głosić dobrą nowinę ubogim (

Iz 61,1

). 

background image

Ubogim jest przyobiecane w nagrodę królestwo niebieskie, gdyż oni to właśnie, nie 
przywiązani do niczego tu na ziemi w sposób niewolniczy, są najbardziej zdolni do przyjęcia 
Królestwa. Biorąc je w posiadanie staną się prawdziwie bogatymi.

4.

 Wzmiankowany w drugim z kolei błogosławieństwie smutek jest udziałem tych, których 

nawiedzają różne niepowodzenia życiowe, ludzi borykających się z trudnościami przez całe 
życie. To również smutek tych, którzy ubolewają nad własnymi grzechami i nad losem całego 
świata idącego coraz bardziej na zatracenie. Często wypada im również dzielić los ubogich z 
poprzedniego błogosławieństwa. „Pocieszenie” zaś obiecane smucącym się jako nagroda, 
przypomina „pociechę Izraela”, oczekiwaną przez Symeona (

Łk 2,25

), a będącą specjalnym 

określeniem całego dzieła zbawienia. O nich również myślał Izajasz, gdy mówił: Posłał 
mnie… aby pocieszać wszystkich zasmuconych, by rozweselić płaczących na Syjonie… aby 
im… dać… olejek radości zamiast szaty smutku, pieśń chwały zamiast zgnębienia na duchu
 
(61,1–3). Ich szczęście przedstawia także św. Jan w księdze swych objawień: On będzie 
Bogiem z nimi. I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni 
trudu
 (

Ap 21,3–4

).

5.

 Na miano cichych zasługują ludzie; którzy znoszą bez szemrania przykrości, nie 

odpłacają złem za zło, nie pozwalają sobie na żadne grubiaństwa, nie są swarliwi ani skorzy do 
złości. W ST „cisi” lub „pokorni” byli wspominani zazwyczaj razem z ubogimi. Łączyło ich 
wspólne, całkowite zdanie się na wolę Bożą. Po Bogu też spodziewali się ostatecznego 
wymiaru sprawiedliwości i słusznej nagrody dla siebie (por. 

Iz 11,4

). Przyobiecana im w 

nagrodę ziemia jest synonimem królestwa niebieskiego. Ziemią Obiecaną był co prawda 
Kanaan, ale posiadanie tej ziemi stanowiło zapowiedź posiadania prawdziwego Królestwa.

6.

 Łaknący i pragnący sprawiedliwości – to nie tylko ludzie, którym dzieje się społeczna 

krzywda, ludzie narzekający na wszelkiego rodzaju nierówności, ludzie gotowi do buntów w 
celu przywrócenia społecznego ładu. Mowa tu raczej o pragnieniu i łaknieniu tej 
sprawiedliwości, która stanowi przymiot samego Boga. Inaczej mówiąc, jest to tęsknota za 
prawdziwą świętością, tęsknota za Bogiem samym, który się ludziom objawił w przepisach 
swego Prawa. Bóg będzie dany w nagrodę tym, którzy Go pragną posiąść.

7.

 Na miano miłosiernych zasługują nie tylko ci, którzy chętnie wspierają ubogich i 

potrzebujących, choć ten obowiązek przede wszystkim Prawo nakładało na każdego Izraelitę. 
Miłosiernym jest również ten, który okazuje współczucie duszy innego człowieka lub dzieli się 
z bliźnim miłością Bożą tak, jak ludzie zwykli dzielić się kawałkiem chleba. Ci, którzy 
praktykują miłosierdzie, sami również dostąpią miłosierdzia. Tym ostatnim terminem 
nierzadko określa Biblia dokonane przez Chrystusa dzieło odkupienia człowieka. Stąd nagroda 
w postaci miłosierdzia to nie tylko łaski otrzymywane za życia, tzw. błogosławieństwo 
życiowe, lecz miłosierdzie okazane człowiekowi w dzień sądu ostatecznego i polegające na 
tym, że Bóg, uosobienie samego miłosierdzia, stanie się nagrodą człowieka.

8.

 Czystego serca są nie tylko ci, którzy się nie splamili grzechami rozwiązłości, lecz także 

ci, którzy pozostali nieskalani w swych pragnieniach. Ale nade wszystko czystość serca zdaje 
się tu być synonimem szczerości, prostoty i całkowitego zdania się na Boga. Jako tacy, ludzie 
czystego serca będą mogli kiedyś zbliżyć się do Niego. Ich wpatrywanie się w Boga będzie 
przedłużone w wieczność całą. Tak więc czystość, o której mówi Jezus, nie ma nic wspólnego z 
obwarowaną tylu przepisami rytualną czystością żydowską, a w nagrodzie przyobiecanej 
ludziom czystego serca spełnią się wreszcie pragnienia Psalmisty, który wołał: Dusza moja 

background image

pragnie Boga, Boga żywego: kiedyż więc dojdę i ujrzę oblicze Boże? (

Ps 42[41],3

). Podobnie 

zresztą modlił się Mojżesz: Spraw, abym ujrzał Twoją chwałę (

Wj 33,18

). Ci, co są czystego 

serca, mogą więc już powtórzyć za św. Janem: Oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką 
Jednorodzony otrzymuje od Ojca
 (

J 1,14

).

9.

 Wprowadzający pokój – to ci, którzy dokładają wszelkich starań, aby żyć w zgodzie z 

bliźnimi, ale nie ustawać w ustawicznej walce z czartem. Na tym polega przedłużanie jakby 
dzieła samego Chrystusa przynoszącego pokój na ziemię i jednoczącego przede wszystkim 
niebo z ziemią, czyli całą ludzkość z Bogiem. To wprowadzenie pokoju w stosunki między 
Bogiem a ludźmi stanowi cel główny działalności apostolskiej Pawła i innych głosicieli Dobrej 
Nowiny: Wszystko zaś to pochodzi od Boga, który pojednał nas z sobą przez Chrystusa i zlecił 
nam posługę jednania
 (

2 Kor 5,18

). Oto dlaczego wprowadzający pokój staną się w nagrodę 

synami Bożymi. Być synem Bożym – znaczy to pozostawać nie tylko w pokoju, lecz także w 
najbardziej intymnej przyjaźni i miłości z Bogiem, który, wedle pouczeń św. Pawła, nie jest 
Bogiem nieładu, lecz pokoju
 (

1 Kor 14,33

; por. 

Jr 29,11

).

10.

 Ostatnie dwa błogosławieństwa dotyczą ludzi, którzy cierpią prześladowanie z 

powodu uporczywego dążenia do świętości, bo sprawiedliwość, o której tu mowa, znów, 
podobnie jak w czwartym błogosławieństwie, oznacza po prostu doskonałość moralną, czyli 
świętość. Błogosławieństwo przyobiecane tym, co cierpią prześladowania, pozwala rozwiązać 
przynajmniej po części odwieczny problem cierpień i zła w świecie; ono skłania do 
podejmowania największych wysiłków i każe brać krzyż Chrystusowy na własne ramiona. 
Cierpiących w ten sposób spotka za to wywyższenie lub mówiąc dokładniej 
współwywyższenie z Chrystusem: Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu 
imię ponad wszelkie imię
 (

Flp 2,9

).

11–12.

 Sam koniec błogosławieństw w swej treści dotyczy przede wszystkim Apostołów i 

uczniów Pańskich. Okazuje się, że cierpienie i znoszenie prześladowań należy do istoty 
apostolatu. Tylko za tę pracę apostolską, która jest przeplatana cierpieniami, czeka wielka 
nagroda. Dlatego mimo bólu, który sprawiają, cierpienia apostolskie są powodem do 
prawdziwej radości. Radością ma zresztą napawać nie tylko wizja przyszłej nagrody, lecz także 
świadomość, że jest się jakby jednym z proroków, którzy również byli prześladowani. Tak więc 
pod tym względem nie ma różnicy między obu Testamentami. Apostołowie, przynajmniej 
niektórzy, dobrze zrozumieli sens tego błogosławieństwa. Święty Łukasz opisując ich 
prześladowania powie: A oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni 
cierpieć dla Imienia <Jezusa>
 (

Dz 5,41

).

ZADANIE UCZNIÓW (5,13–16)

13

 Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie 

przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. 

14

 Wy jesteście światłem świata. Nie może 

się ukryć miasto położone na górze. 

15

 Nie zapala się też lampy i nie umieszcza pod korcem, ale na 

świeczniku, aby świeciła wszystkim, którzy są w domu. 

16

 Tak niech wasze światło jaśnieje przed 

ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie.

background image

Już sam wstęp do Kazania na Górze przedstawia ideał prawego człowieka. Jezus zapewnia 

swoich słuchaczy, że jeśli będą się starali o to, by spoczęły na nich owe błogosławieństwa, 
okażą się solą dla ziemi.

13.

 Sól jest tym, co zabezpiecza potrawy od zepsucia i nadaje im smak. Otóż taką rolę w 

stosunku do całego świata spełniają ludzie słuchający nakazów Chrystusa: decydują o 
określonej, wysokiej wartości świata i chronią świat przed zagładą. Jeśli przestaną zachowywać 
pouczenia Chrystusa, staną się jak sól zwietrzała, a więc nie nadająca się już do przyprawiania i 
konserwowania potraw. Sól taką, pozbawioną wszelkich swoistych właściwości, wyrzuca się 
jako bezużyteczną: nikt już na nią nie zważa, zostaje zdeptana przez ludzi. Podobny los czeka 
też tych, którzy sprzeniewierzą się posłannictwu, jakie Bóg im przekazał. To przecież ten sam 
Mateusz zanotuje słowa wypowiedziane do człowieka, który znalazł się na uczcie bez szaty 
godowej: Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! (

Mt 22,13

). Tak 

więc to ukazanie zaszczytnej godności wyznawców Chrystusa posiada również charakter 
pouczający. Trzeba mianowicie pamiętać o tym, żeby się nie zasklepiać we własnej 
doskonałości, trzeba nią służyć całemu światu. Każdy chrześcijanin ma pewne zobowiązania 
wobec całego świata.

14.

 Ci, co poszli za Chrystusem, podobni są również do jasnego światła. Wiadomo, czym 

jest światło dla istot żyjących. Chrystus powie kiedy indziej, że On sam jest światłością świata 
(

J 8,12

). Jeśli są światłem także uczniowie Jezusa, to dlatego, że oni właśnie mają 

promieniować na wszystkich ludzi światłem otrzymanym od Niego.

15.

 Mają to czynić nie byle jak, mają być niczym miasto bogato oświetlone, położone na 

wysokim wzgórzu. Cała okolica może korzystać z tego światła. Słysząc o takim mieście, 
Izraelita pomyślał natychmiast, rzecz jasna, o Jerozolimie i to mu też pozwalało pojmować 
nieco szerzej światłość, o której mówił Jezus. Proroctwo Izajasza stawało się zrozumiałe: 
Stanie się na końcu czasów, że góra świątyni Jahwe mocno stanie na szczycie gór… Wstąpmy 
na Górę Jahwe… Niech nas nauczy dróg swoich
 (

Iz 2,2 n

). Jest rzeczą zupełnie naturalną, że 

światło zapala się po to i w takim miejscu ustawia, żeby mogło wszystkich oświecać. Byłoby 
niedorzecznością zapalać światło i ukrywać je tak, aby nie było widoczne.

16.

 Otóż gdy chodzi o uczniów Chrystusa, to źródłem tak promieniującej światłości mają 

być ich dobre uczynki, czyli całe życie, będące żywym wcieleniem wszystkich pouczeń Jezusa. 
Inni ludzie mają widzieć w ich życiu świetlaną drogę, którą sami też będą kroczyć, oddając tym 
samym chwałę Ojcu Niebieskiemu.

JEZUS A PRAWO (5,17–20)

17

 Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale 

wypełnić. 

18

 Zaprawdę bowiem, powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, 

ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. 

19

 Ktokolwiek więc zniósłby jedno 

z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie 
niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim. 

20

 Bo 

powiadam wam: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i 
faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.

background image

Swoją naukę nazywał Jezus wiele razy „przykazaniem nowym”. Powstawało więc mimo 

woli pytanie, jaki jest stosunek Jezusa do Starego Prawa i Proroków? Prawo było bowiem 
ongiś przekazane w sposób uroczysty przez Mojżesza i uchodziło za najwyższą świętość w 
Izraelu, Prorocy zaś ogłaszali ludziom wolę Boga. Prawo i Prorocy – to dwa drogowskazy 
uczciwego życia dla człowieka ST. Cóż więc stanie się teraz z Prawem i Prorokami?

17–18.

 Otóż Jezus zaraz na wstępie stwierdza bardzo wyraźnie, że nie przyszedł znosić 

ani Prawa, ani Proroków. Przyszedł, by wypełnić i Prawo, i Proroków. Owo wypełnienie nie 
będzie polegało na tym, że Jezus ogłosi jeszcze jakieś inne, dodatkowe przykazania, 
uzupełniając w ten sposób istniejące już przepisy. Wypełnienie to można pojmować w sposób 
dwojaki: Jezus wypełni duchem swojej miłości starą literę Prawa, co potem św. Paweł tyle razy 
i tak dokładnie przedstawi, wypełni też, zachowa najdoskonalej swoim życiem i śmiercią całe 
Prawo i wszystko, czego domagali się prorocy. Zostawi nam żywy, konkretny przykład 
najdoskonalszego wypełnienia Prawa. Tak więc Jezus nie zrywa ze Starym Prawem, co więcej, 
bardzo uroczyście oświadcza, że wpierw przeminie niebo i ziemia, nim najmniejszy przepis, 
najmniejsze wskazanie z Prawa zostanie pominięte, opuszczone. Ideę najmniejszego przepisu 
wyraża metafora najmniejszej literki w alfabecie hebrajskim – jota oraz wzmianka o jednej 
kreseczce.

Należy przy tym pamiętać, że przemawianie Boga do ludzi nie skończyło się razem ze ST. 

Autor Listu do Hebrajczyków powie: Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg 
do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna…
 (

Hbr 

1,1 n

). Tak więc ostatnim Słowem Boga do ludzi jest Syn: Jego słowa, czyny; całe Jego życie, 

śmierć i zmartwychwstanie – to słowo Boga do ludzi, to pełnia Bożego Słowa. Dlatego też 
Jezus jest najbardziej autorytatywnym interpretatorem Prawa i Proroków.

19.

 Za przykładem Jezusa nikt też z ludzi nie może znosić, unieważniać żadnego z 

przykazań Bożych ani w ten sposób postępować, jakby owe przykazania nie obowiązywały. 
Ten, kto by się odważył tak czynić, będzie uznany za najmniejszego w królestwie niebieskim. 
Jest to bardzo eufemistyczna zapowiedź kary, jaka spadnie na ludzi lekceważących sobie nawet 
najmniejsze przykazania Boże. Przeciwnie zaś, ci co będą głosić najmniejsze przykazania Boże 
i żyć zgodnie z nimi, posiądą zaszczytne, wysokie miejsce w królestwie niebieskim.

20.

 Jak nie twierdził Jezus, że jest prawodawcą absolutnie nowym, że obala wszystko, co 

było, a ustanawia nowy porządek, tak też nie utrzymywał, że nikt przed Nim i Jego uczniami 
nie zabiegał o sprawiedliwość, o doskonałość moralną. Siebie samych stawiali za przykład 
sprawiedliwości i głosili zasady przede wszystkim sprawiedliwego postępowania uczeni w 
Piśmie i faryzeusze. Fakt ich istnienia Jezus uznaje i nie przeczy temu, że praktykowali oni 
pewną sprawiedliwość i że zachęcali innych do kultywowania owej cnoty. Wartość tej 
sprawiedliwości, czyli doskonałości życia, była jednak niewielka, i dlatego Jezus oznajmia: 
Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie 
wejdziecie do królestwa niebieskiego
. Słowa te są w rzeczywistości sformułowaniem zasady, na 
której opiera się wyższość nowej moralności w stosunku do przepisów Starego Prawa. Ze 
względu na wzmiankę o uczonych w Piśmie i faryzeuszach można się już z góry domyślać, że 
nowa moralność będzie przeciwstawiana czysto zewnętrznej legalistycznej sprawiedliwości 
przywódców narodu wybranego.

PIĄTE PRZYKAZANIE I NAKAZ POJEDNANIA (5,21–26)

background image

21

 Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, 

podlega sądowi. 

22

 A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A 

kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: „Bezbożniku”, 
podlega karze piekła ognistego. 

23

 Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam sobie 

przypomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, 

24

 zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw 

idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj. 

25

 Pogódź się ze swoim 

przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie wydał sędziemu, a 
sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. 

26

 Zaprawdę, powiadam ci: Nie wyjdziesz 

stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz.

Odwołując się do przepisów Starego Prawa, Jezus prawie zawsze mówi: „Słyszeliście, że 

powiedziano…” Być może, iż większość spośród słuchających znała ST nie z osobistej lektury 
– sztuka czytania zapewne była obca prostym ludziom – tylko z ustnego nauczania tych, którzy 
wyjaśniali Pismo.

21–22.

 Nakaz, do którego tu nawiązuje Jezus, odnajdujemy wiele razy w ST (np. 

Rdz 

4,10

9,6

Wj 20,13

21,12

). Człowiek mógł zabijać jedynie zwierzęta po to, by żywić się ich 

mięsem (

Rdz 9,2 n

). Przedmiotem zakazu był – rzecz prosta – akt zewnętrznie widocznego 

zabójstwa (por. 

Wj 20,13

21,12

). Otóż Chrystus zabrania nawet gniewać się na brata. Bratem 

każdy Izraelita nazywał innego – i tylko – Izraelitę. Żaden nieobrzezany nie zasługiwał w 
oczach Izraelity na miano brata. Chrześcijanie braćmi nazywali przede wszystkim wyznawców 
tej samej wiary, lecz sam Chrystus dał do zrozumienia, choćby w przypowieści o miłosiernym 
Samarytaninie, że za brata należy uważać każdego człowieka, a nie tylko tego, kto ma 
wspólnych z nami cielesnych rodziców lub wyznaje tę samą wiarę. Oczywiście nie każdy 
gniew na brata powoduje postępowanie sądowe. Chrystus sam zapłonie kilka razy świętym 
gniewem. Chodzi o gniew, w który często popadamy bez dostatecznych powodów. Nieco 
później św. Jan powie bardzo wyraźnie: Każdy, kto nienawidzi swego brata, jest zabójcą (

1 J 

3,15

). Sąd grożący za gniew na brata oznacza trybunał lokalny złożony z 23 członków. Nie 

należy go utożsamiać z Sanhedrynem, który składał się z 71 członków, urzędował tylko w 
Jerozolimie i winien stanąć przed nim ten, kto by powiedział na swego brata: raka. Jest to 
wykroczenie większe niż gniew ukrywany jedynie we wnętrzu. To gniew uzewnętrzniony, 
połączony z wyzwiskami. Określenia raka i głupcze są do siebie zbliżone pod względem treści. 
Różnica polega jedynie na tym, że raka oznacza niezaradność umysłową w ogóle, nieudolność 
jako taką, „głupcze” zaś, według źródłosłowu semicko-greckiego, wyraża głupotę w sprawach 
religijnych i jest synonimem niegodziwości, bezbożnictwa. Jasne jest zatem, dlaczego za 
nazwanie kogoś „głupcem” grozi większa kara, tzn. kara ognia piekielnego, zwanego gehenną, 
co pozostaje w związku z nazywającą się tak samo doliną potoku, który okala południowo-
zachodnią część Jerozolimy. W okresie religijnego odstępstwa w dolinę tego potoku zrzucano 
ciała dzieci (

2 Krl 23,10

Jr 7,31

) składanych w ofierze Molochowi. Dlatego dolina Gichonu 

stała się z czasem symbolem piekła. Inni nazwę wyprowadzali od „synów Hinnoma”. 
Wszystkie trzy rozpatrywane tu przypadki, tj. gniew na brata, wyzwanie go od głupców lub 
określenie obelżywym słowem raka są porównane z zabójstwem, o którym mówi ST. Nikt nie 
zaprzeczy, że porównanie nie jest doskonałe, z drugiej strony jednak wiadomo, że słowem 
można kogoś nie tylko okaleczyć, ale także i dobić. Zresztą drwić z cudzego upośledzenia – to 
znaczy robić wymówki Bogu, nie dowierzać Bożej mądrości.

23–24.

 Trwanie w złości i w gniewie jest czymś tak bardzo niezgodnym z wolą Bożą, że 

nawet modlitwę człowieka poróżnionego z bliźnim czyni bezowocną. Oto bardzo wyraźne 
stwierdzenie zobowiązujące nas wszystkich do nauczenia się sztuki przebaczania, tej 

background image

najtrudniejszej formy miłości bliźniego. Nie wystarczy przy tym poprzestać na 
przeświadczeniu, że nie mamy w sercu urazy do nikogo. Należy się zastanowić, czy ktoś inny 
nie czuje jakiegoś żalu do nas. Pokój między ludźmi jest warunkiem ich pokoju z Bogiem. Od 
owej sztuki przebaczenia zależy umiejętność współżycia z ludźmi. Gdy papież Jan XXIII 
podejmował dzieło zjednoczenia całego chrześcijaństwa, to przede wszystkim przestał mówić o 
grzechach tych, którzy odpadli od Kościoła.

25–26.

 Owego pojednania się z braćmi nie można odkładać na później. Inaczej bowiem 

może dojść do tego, co zdarza się niekiedy między ludźmi: jeśli ktoś, będąc dłużnikiem swego 
brata, zwleka zbyt długo ze zwrotem należności, naraża się na to, że wierzyciel odda sprawę 
długu w ręce sędziego, sędzia zaś ogłosi wyrok i przekaże winnego władzom więziennym. 
Otóż zupełnie coś podobnego może się przydarzyć w stosunkach z Bogiem: jeżeli nie 
pojednamy się z braćmi, możemy ściągnąć na siebie sąd Boży i karę ognia piekielnego. Tak 
więc mamy wykorzystać dobrze każdą chwilę naszego życia.

SZÓSTE PRZYKAZANIE (5,27–32)

27

 Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! 

28

 A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie 

patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. 

29

 Jeśli więc prawe twoje oko 

jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie 
jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła. 

30

 I jeśli prawa 

twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, 
gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła.

31

 Powiedziano też: Jeśli kto chce oddalić swoją żonę, niech jej da list rozwodowy (

Pwt 24,1

). 

32 

A Ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę – poza wypadkiem nierządu – naraża ją na 
cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa.

27.

 Zabraniając cudzołóstwa, szóste przykazanie odnosiło się w ST, co prawda, zarówno 

do niewiast, jak i mężczyzn: obydwu stronom nie zezwalało na zbliżenia pozamałżeńskie. W 
praktyce jednak szczegółowe przepisy zostawiały pod tym względem o wiele więcej swobody 
mężczyźnie niż kobiecie.

28.

 Otóż Chrystusowa troska o trwałość małżeństwa sięga o wiele dalej. Każdy małżonek 

przez to samo, że patrzy pożądliwie na inną kobietę, już popełnił cudzołóstwo – nie w 
znaczeniu dosłownym, lecz cudzołóstwo w sercu. Pojawia się więc znów to, znane nam już z 
przypadku omówionego przed chwilą, wewnętrzne, duchowe pojęcie grzechu: jak zabijać 
można noszonymi w duszy gniewem i złością, tak też można się dopuścić cudzołóstwa w 
sercu. Konkretny czyn, widzialne przekroczenie przykazania, jest tylko uzewnętrznieniem tego, 
co się dokonało w duszy człowieka. I to jest jedna z zasadniczych nowości, wprowadzonych 
przez Jezusa do istniejącej już w ST nauki o grzechu.

29–30.

 Polecenia „wyłup oko”, „odetnij rękę” – to zupełnie zrozumiała przesada 

literacka. Tego rodzaju figury retoryczne są jednak używane wtedy, gdy chce się mocno 
uwydatnić ważność treści przekazywanych za pomocą takich figur. W tym wypadku chodzi o 
sprawę unikania okazji do grzechu. Walkę z grzechem należy bowiem rozpocząć od usunięcia 
okoliczności ułatwiających zaistnienie grzechu. W owym usuwaniu okoliczności, okazji do 
grzechu, trzeba być bezwzględnym do ostatecznych granic. Choćby, zabieg tego rodzaju był 
bolesny, jak np. pozbawienie się oka lub odcięcie sobie ręki – trzeba się nań zdobyć. Wiadomo 

background image

przecież, że człowiek dobrowolnie zgadza się niekiedy na takie operacje, bo jest przekonany, że 
tylko w ten sposób zostanie uratowane jego życie. O ileż bardziej wskazane jest poddanie się 
najbardziej bolesnym zabiegom, gdy chodzi o ratowanie się przed ogniem piekielnym, który 
nigdy nie zagaśnie (por. 

Mk 9,43.45.47

). Kościół, będąc posłuszny temu poleceniu, każe 

traktować nieco surowiej niż zwykłych grzeszników tzw. okazjonariuszy, tj. ludzi 
popadających ciągle w te same grzechy, zawsze w identycznych okolicznościach. Dowód to 
bowiem, że ludzie ci nie chcą w sposób zdecydowany i stanowczy unikać okazji do grzechów. 
W takiej sytuacji ich najbardziej energiczna walka z grzechem nie rokuje żadnych nadziei na 
zwycięstwo. Tak więc każde postanowienie poprawy musi być poparte przede wszystkim 
bardzo konkretną decyzją usunięcia, pozbawienia mocy oddziaływania na nas tego, co nas 
dotychczas doprowadzało do grzechu.

31.

 Grzechy cudzołóstwa wiążą się wprost ze sprawą nierozerwalności małżeństwa. W ST 

istniało następujące Prawo: Jeśli mężczyzna poślubi kobietę, i zostanie jej mężem, lecz nie 
będzie jej darzył życzliwością, bo ona nie pozyska łaski w jego oczach, gdyż on znalazł u niej 
coś odrażającego, napisze jej list rozwodowy, wręczy go jej, potem odeśle ją od siebie
 (

Pwt 

24,1

). Nigdzie nie jest powiedziane dokładniej, na czym owa rzecz odrażająca u kobiety 

polegała, w każdym razie mężczyzna nie mógł jej od siebie oddalić bez tzw. „książeczki 
rozwodowej”.

32.

 Tymczasem Jezus nie uznaje tego prawa. Ale naukę Jego o nierozerwalności 

małżeństwa Ewangelia Mateusza przedstawia w taki sposób, że po dzień dzisiejszy nie ma 
wśród egzegetów jednomyślności co do tego, jak rozumieć pod tym względem myśl Jezusa. 
Pierwsza bowiem lektura tekstu oryginalnego zdaje się wskazywać na to, że Jezus przewiduje 
sytuację, w której mężczyzna może oddalić swoją małżonkę, po czym ma prawo wstąpić w 
nowy związek małżeński. Jest to mianowicie przypadek, kiedy żona okazuje się wiarołomną. 
Wniosek jaki, na pozór uzasadniony zarówno tekstem 

Mt 5,32

, jak i wypowiedzią z 19,9, 

pozostawałby jednak w wyraźnej sprzeczności z aktualną nauką i praktyką Kościoła. Wszystkie 
usiłowania interpretatorów tego tekstu zmierzają więc do wyeliminowania sprzeczności 
pomiędzy praktyką Kościoła a tym, co sugerowałby tekst Ewangelii Mateusza. Z mnóstwa 
zarejestrowanych dotąd teorii, próbujących zinterpretować ten trudny tekst, najbardziej 
prawdopodobną zdaje się być ta, według której słowo nierząd jest określeniem małżeństwa 
nieważnego. Na miano nierządu bowiem zasługuje współżycie ze sobą dwojga ludzi 
pozostających w przeświadczeniu, że są prawnie zawartym małżeństwem, gdy tymczasem w 
rzeczywistości legalnego związku małżeńskiego – ze względu na pewne przeszkody – wcale 
nie ma. W takiej sytuacji obie strony, po stwierdzeniu nieważności ich rzekomego małżeństwa, 
są wolne i mogą wstąpić w nowy, a ściśle mówiąc, w prawdziwy związek małżeński. Warto 
przy okazji zanotować, że sprawą nierozerwalności związku małżeńskiego zajmują się 
pozostali dwaj synoptycy (

Mk 10,11 n

Łk 16,18

) oraz Paweł (

1 Kor 7,10 n

). Lecz tylko w 

relacji Mateusza mamy do czynienia z ową klauzulą, która mogła być zrozumiana jedynie 
przez czytelników Ewangelii Mateusza obeznanych z żydowską terminologią prawną i z 
przeszkodami małżeńskimi powodującymi określone następstwa.

Nowość nauki Chrystusa jest pod tym względem tylko pozorna. Głosząc bezwzględną 

nierozerwalność związku małżeńskiego nawiązywał Jezus do tego, co było powiedziane już w 
Księdze RodzajuDlatego to mężczyzna opuszcza ojca i matkę swoją i łączy się ze swoją żoną 
tak ściśle, że stają się jednym ciałem
 (

Rdz 2,24

).

background image

ÓSME PRZYKAZANIE (5,33–37)

33

 Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz 

dotrzymasz Panu swej przysięgi

34

 A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie – ani na niebo, 

bo jest tronem Boga; 

35

 ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest 

miastem wielkiego Króla. 

36

 Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nawet jednego włosa nie możesz 

uczynić białym albo czarnym. 

37

 Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od 

Złego pochodzi.

33.

 Człowiek ST gdy przysięgał, wzywał Boga na świadka. Był tym samym zobowiązany 

Prawem do zachowania przysięgi, nie mówiąc już o tym, że nie wolno mu było wzywać Boga 
na świadka, kiedy mówił nieprawdę.

34–36.

 Otóż Chrystus nie pozwala przysięgać w ogóle. Żeby nie było żadnych 

wątpliwości co do zasięgu tego nakazu, wylicza Jezus różne sposoby przysięgania. Nie wolno 
przysięgać ani na niebo, ani na ziemię, ani na Jerozolimę, ani na własną głowę. Wszystkie te 
przysięgi, choć nie wymienia się w nich wprost imienia Bożego, są jednak apelem do Boga 
samego; bo niebo – to przecież miejsce zamieszkania, tron Boga, bo Jerozolima – to miasto, w 
którym sobie Bóg szczególnie upodobał, ziemia – to podnóżek, a zatem własność Boga, głowa 
– tutaj wiek życia zaznaczony siwizną – to też przedmiot decyzji Boga, a nie człowieka.

37.

 Człowiek powinien być w swych wypowiedziach wierny prawdzie. Niech nie uprawia 

żadnego żonglowania prawdą. Nie powinno być w jego życiu miejsca dla jakiejś półprawdy, 
dla wieloznaczności. Nietrudno zauważyć, że znów istnieje pewna sprzeczność między tym 
bezwzględnym zakazem przysięgania a obecną praktyką Kościoła, który w różnych 
okolicznościach nie tylko zezwala na przysięgi, ale wręcz je nakazuje. Otóż ta praktyka 
Kościoła jest w pewnym sensie „złem koniecznym”, dopuszczeniem uroczystej deklaracji ze 
względu na to, że często nie można polegać na słowie człowieka. Rodzajem przysięgi jest ślub 
uważany za akt religijny o dużej wartości. Zezwolenie na przysięgę jest wyrazem troski 
Kościoła o zagwarantowanie wierności prawdzie.

PRAWO ODWETU (5,38–42)

38

 Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! (

Kpł 24,19n

39

 A Ja wam powiadam: 

Nie stawiajcie oporu złemu: lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. 

40

 Temu, 

kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. 

41

 Zmusza cię kto, żeby iść z 

nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące. 

42

 Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce 

pożyczyć od ciebie.

38.

 W ST istniało prawo zezwalające na dokonywanie zemsty. Prawo to jednak określało 

bardzo wyraźnie zakres dopuszczalnego odwetu, wyznaczało mu wyraźne granice (

Wj 21,23–

25

). Wszelkie przekraczanie owych granic podlegało również z góry przewidzianym sankcjom.

39–42.

 Otóż Jezus każe zrezygnować z tego dozwolonego prawa odwetu. Każe nie 

stawiać oporu złemu. Zła bowiem – lub dokładniej mówiąc: złego – nie pokona się złem. 
Wtedy stworzyłoby się warunki do coraz większego pomnażania zła. Zło daje się pokonać 
dobrem. W praktyce wygląda to tak: gdy ktoś uderzy mnie w prawy policzek, nie będę się 

background image

rzucał na niego ani domagał odszkodowania, jakie wyznaczyli rabini za nieuzasadnione 
uderzenie w prawy policzek, które było większe niż za uderzenie z lewej strony, ale nadstawię 
sam do uderzenia także policzek lewy; gdy ktoś zabierze mi gorszą, mniej cenną część 
garderoby, oddam mu także i tę droższą, ważniejszą; gdy jakiś natrętny osobnik będzie mnie 
zmuszał, bym szedł z nim tysiąc kroków, nie opuszczę go, ale pójdę dwa tysiące; nie będę 
odmawiał jałmużny temu, kto wyciąga do mnie rękę; nie będę uciekał od tego, kto zechce 
zaciągnąć u mnie pożyczkę.

Nakazy te, gdyby je pojąć dosłownie, znów pozostawałyby w sprzeczności nie tylko ze 

świeckimi systemami prawnymi społeczeństw najbardziej katolickich, ale nawet z całymi 
partiami – np. części De sanctionibus in Ecclesia – samego „Kodeksu prawa kanonicznego”. 
Znów mamy więc do czynienia z pewną zamierzoną przesadą literacką, która wyraża myśl 
następującą: zło pokona się skuteczniej i rychlej, przyjmując dobrowolnie krzywdę niż 
odpłacając złem za zło. Święty Paweł streści potem tę samą naukę, gdy powie: Nie daj się 
zwyciężać złu, ale zło dobrem zwyciężaj
 (

Rz 12,21

).

MIŁOŚĆ NIEPRZYJACIÓŁ (5,43–48)

43

 Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego 

będziesz nienawidził (

Kpł 19,18

). 

44

 A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie 

się za tych, którzy was prześladują, 

45

 abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; 

ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na 
sprawiedliwych i niesprawiedliwych. 

46

 Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za 

nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? 

47

 I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, 

cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? 

48

 Bądźcie więc wy doskonali, jak 

doskonały jest Ojciec wasz niebieski.

43.

 Chociaż Chrystus wyraźnie powiedział: Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz 

miłował bliźniego swego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził, to jednak w żadnej 
księdze ST nie można znaleźć nakazu wrogiego odnoszenia się do nieprzyjaciół, lecz w 
praktyce codziennego życia darzono nieprzyjaciół, podobnie do nakazów eksterminacji ludzi 
Kanaanu, zawsze tak wielką nienawiścią, iż słusznie można było mówić o istnieniu pod tym 
względem niepisanego prawa. Ci, co pragnęliby widzieć to prawo w mniej ostrych zarysach, 
cytują przynajmniej jeden tekst, z którego wynika, że już ST zalecał niekiedy miłość względem 
nieprzyjaciół. W 

Wj 23,4–5

 czytamy: Jeśli spotkasz wołu twego wroga albo jego osła 

błąkającego się, odprowadź je do niego. Jeśli zobaczysz, że osioł twego wroga upadł pod 
ciężarem, nie pozostawisz go, ale razem z nim przyjdziesz mu z pomocą
. Nietrudno stwierdzić, 
że jest to wyraz życzliwości okazanej nieprzyjacielowi w sposób bardzo, bardzo pośredni.

44.

 Jakże inaczej wygląda nakaz Jezusa: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za 

tych, którzy was prześladują. Jest to jeden z najtrudniejszych nakazów etyki 
nowotestamentowej.

45–48.

 Jest on też zaopatrzony w wyraźnie sformułowane motywy: należy kochać także 

nieprzyjaciół, bo wszyscy jesteśmy synami tego samego Ojca Niebieskiego; bo za miłość 
nieprzyjaciół czeka nas szczególna zapłata; bo miłość nieprzyjaciół jest jednym ze znaków 
odróżniających chrześcijan od pogan. Jeżeli człowiek w swej ludzkiej doskonałości będzie się 
upodabniał do Boga, to stanie się to przede wszystkim wtedy, kiedy zdobędzie się na 

background image

prawdziwą miłość względem nieprzyjaciół. Święty Paweł powie kiedyś bardzo wyraźnie: Na 
to zaś wszystko
 [przywdziejciemiłość, która jest spoiwem doskonałości (

Kol 3,14

).

CZYSTOŚĆ ZAMIARÓW (6,1)

6

 

1

 Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was 

widzieli; inaczej bowiem nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.

1.

 Doskonałość – zwaną gdzie indziej sprawiedliwością – osiąga się między innymi 

poprzez spełnianie dobrych uczynków. Wśród tych uczynków na plan pierwszy wysuwają się: 
jałmużna, modlitwa i post. Otóż te z natury cenne w oczach Boga uczynki tracą swoją wartość, 
gdy spełnia się je z chęcią ukazania się w jak najlepszym świetle wobec ludzi. Nie zasługują 
wtedy na żadną zapłatę, gdyż są pewną formą egoizmu, a nie wyrazem troski o dobro bliźniego 
lub o chwałę Bożą.

JAŁMUŻNA (6,2–4)

2

 Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na 

ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. 

3

 Kiedy 

zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, 

4

 aby twoja jałmużna 

pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.

2–4.

 Tak więc kto daje jałmużnę, winien to czynić z największą dyskrecją, w pełnym 

zatroskaniu jedynie o to, by sprawić ulgę bliźniemu, bez żadnego rozgłosu. Wartość jałmużny 
ma bowiem oceniać tylko Bóg, a nie ludzie. I nie trzeba też Bogu przypominać tego, co się 
komu dało. Tak bowiem postępował ów faryzeusz z przypowieści, wyliczając Bogu swoje 
rzekomo dobre uczynki. Powiedział o nim Chrystus, że nie odszedł do domu usprawiedliwiony 
(por. 

Łk 18,14

).

MODLITWA (6,5–15)

5

 Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni to lubią w synagogach i na rogach ulic 

wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją 
nagrodę. 

6

 Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi (

Iz 26,20

 LXX) i 

módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.

7

 Modląc się nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe 

wielomówstwo będą wysłuchani. 

8

 Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego 

wam potrzeba, zanim jeszcze Go poprosicie.

Wy zatem tak się módlcie:

9

 Ojcze nasz, który jesteś w niebie,

niech się święci Twoje imię!

10

 Niech przyjdzie Twoje królestwo;

niech Twoja wola się spełnia na ziemi, tak jak w niebie.

background image

11

 Naszego chleba powszedniego daj nam dzisiaj;

12

 i przebacz nam nasze winy, tak jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili;

13

 i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego.

14

 Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski.

15

 Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, Ojciec wasz nie przebaczy wam także waszych 

przewinień.

5–6.

 Jeszcze bardziej niż udzielaniu jałmużny czystość intencji musi towarzyszyć 

modlitwie. Parodią modlitwy staje się rzekoma rozmowa z Bogiem prowadzona w takim 
miejscu i w taki sposób, by ludzie mogli podziwiać nasze rozmodlenie. Chrystus Pan doradza 
modlić się na osobności, z dala od ludzkiego widoku, z tym całkowitym przeświadczeniem, że 
Bóg jest w stanie dostrzec nas wszędzie i odczytać nasze najskrytsze myśli.

Nie wynika z tego jednak wcale, że Chrystus potępił modlitwę zbiorową i wszelki kult 

publiczny, przekładając nad nie pobożność prywatną. Nie chodzi o miejsce i o otoczenie; 
można być pyszałkiem i niemądrym zarozumialcem modląc się w skrytości, ale można też 
zajmować się jedynie Bogiem będąc w tłumie ludzi i stanowiąc nawet przedmiot 
zainteresowania wszystkich. Chodzi o postawę duchową, która ma się wyrażać w wyłącznej 
trosce o chwałę Bożą.

7–8.

 Ta postawa decyduje o wartości modlitwy, a nie miejsce, w którym się modlimy ani 

ilość wypowiedzianych słów. To poganie byli przekonani, że im bardziej będą gadatliwi w 
modlitwie, tym okaże się ona skuteczniejsza. Nie tak mają się modlić chrześcijanie. Bóg, który 
jest ich dobrym Ojcem, wie, czego im potrzeba. Nie wynika z tego jednak, że modlitwa jest w 
ogóle zbyteczna: powinniśmy przedstawiać Bogu nasze potrzeby, ale prosto, zwyczajnie, bez 
pokładania specjalnej ufności w samych słowach modlitwy.

9.

 Nie ograniczając się do czystego teoretyzowania, pokazuje też Jezus praktycznie, jak 

należy się modlić. Jest to modlitwa pod wielu względami bardzo odmienna. Zezwala np. Jezus 
zwracać się do Boga tak, jak zwykliśmy się zwracać do naszych ziemskich rodziców: „Ojcze 
nasz”. Była to rzecz niezwykła w czasach, kiedy poganie modląc się do swoich bóstw układali 
długie listy ich imion, a Żydzi najchętniej imienia Boga prawdziwego w ogóle nie wymawiali, 
przy czym jedni i drudzy byli powodowani tym samym zatroskaniem, żeby nie urazić czymś 
tego, do którego zanosiło się modły. Tymczasem chrześcijanie z całą prostotą mogą się zbliżać 
do Boga jak dzieci do własnego ojca. Lecz ta synowska ufność nie powinna przesłaniać 
chrześcijaninowi prawdy, że Bóg jest bytem nieskończenie przewyższającym wszystkie 
stworzenia. Jego miejscem zamieszkania jest niebo. Nie jest to więc jakiś zwykły, ziemski 
ojciec, tylko Ojciec Niebieski.

Każda modlitwa – z woli samego Chrystusa – powinna się rozpoczynać od prośby o 

pomnażanie Bożej chwały: Niech się święci Twoje imię – oto, co jest najważniejsze w każdej 
modlitwie. W przekonaniu Izraelity „święcić Boże imię” znaczyło to spełniać akty religijnego 
kultu, być pobożnym. Zatem ta pierwsza prośba to również modlitwa w pewnym sensie o 
pomnażanie wiary.

10.

 Prośba o przyjście królestwa Bożego w świadomości Żydów była połączona z 

nadziejami mesjańskimi rozumianymi zresztą wyłącznie w sensie politycznym. Modląc się o 
przyjście królestwa Bożego żywili Żydzi nadzieję, że zostaną kiedyś uwolnieni od wszelkiego 
ucisku i że Izrael wróci znów do swojej dawnej politycznej świetności. Inaczej pojmował to 
królestwo Chrystus. Prośba o przyjście królestwa, która wiąże się ściśle z modlitwą o 

background image

uświęcenie imienia Bożego, to pragnienie, by była na ziemi jedna owczarnia i jeden pasterz, by 
Chrystus zatryumfował w pełni nad złymi mocami, by wreszcie na wszystkich spłynęła łaska 
Boża, bo królestwo Boże – to Regnum gratiae (królestwo łaski). Tak więc królestwo Boże 
pojmowane właściwie jest synonimem wszystkich dóbr nadprzyrodzonych. Nic tedy dziwnego, 
że prośba o jego przyjście znajduje się na drugim miejscu w Modlitwie Pańskiej. Prośba o 
spełnienie się woli Bożej na ziemi tak jak w niebie jest w pewnym sensie kontynuacją 
modlitwy o przyjście królestwa Bożego. Być może dlatego właśnie brak jej w paralelnym 
tekście Modlitwy Pańskiej u Łukasza (11,2). Doskonałe królestwo Boże zaistnieje naprawdę 
dopiero wtedy, kiedy ludzie rzeczywiście będą pełnić wolę nie swoją, lecz Bożą. Chodzi przy 
tym nie o to, żeby Bóg sprawiał wbrew naszej woli to, co sam chce, lecz aby właśnie człowiek 
dobrowolnie i ochoczo czynił to, czego Bóg żąda. W niebie pełnią wolę Bożą aniołowie, 
oddając Bogu chwałę, na ziemi zaś ludzie.

Nietrudno tu stwierdzić, że pierwsze trzy prośby Modlitwy Pańskiej mają na celu sprawę 

powiększenia chwały Bożej. Od tych akcentów uwielbienia – powtórzmy to jeszcze raz – 
powinna się zaczynać każda modlitwa.

11.

 Gdy zaś chodzi o rzeczy tego świata, to nie kazał Chrystus modlić się ani o bogactwa, 

ani o godziwe nawet zabezpieczenie sobie przyszłości, jeno o zwykły kawałek codziennego 
chleba. Wie nasz Ojciec Niebieski, co jest nam najbardziej potrzebne.

12.

 Już ST wiele razy daje do zrozumienia, że cały świat jest własnością Boga. 

Nieuznawanie praw Bożych do władzy nad światem jest wykroczeniem przeciwko 
sprawiedliwości Bożej. Człowiek zaciąga u Boga długi. Tak więc prośba o darowanie 
grzechów jest modlitwą o darowanie długów. Ostateczne odpuszczenie owych długów 
dokonało się na krzyżu. Dlatego św. Paweł mówi: Darował nam wszystkie występki, skreślił 
zapis dłużny, przygniatający nas nakazami. To właśnie, co było naszym przeciwnikiem, usunął z 
drogi, przygwoździwszy do krzyża
 (

Kol 2,13 n

).

Otóż tylko przy tej prośbie o darowanie długów mamy do czynienia ze swoistym 

przekonywaniem Boga: Odpuść nam, bo przecież i my odpuszczamy naszym dłużnikom. Tak 
więc jeśli żywimy w duszy urazy do naszych bliźnich, jeśli im nie przebaczamy – to nasza 
Modlitwa Pańska jest ciągle powtarzającym się kłamstwem i nie zasługuje, rzecz jasna, na 
wysłuchanie. A jest to, trzeba przyznać, prośba o rzecz największą: prośba o możność 
ponownego zjednoczenia się z Bogiem, o uwolnienie od ciężaru, którego człowiek sam o 
własnych siłach absolutnie nie może się pozbyć.

13.

 W ostatniej prośbie chodzi nie tyle może o uwolnienie nas od pokus, bo przecież i sam 

Chrystus nie był od nich wolny – ile raczej o to, żeby nam wystarczyło sił do zwalczenia 
wszelkich pokus. Druga część tej prośby jest domaganiem się uwolnienia nas spod władzy 
złego. Ów Zły – tak bowiem osobowo, a nie abstrakcyjnie należy rozumieć wspomniane tu zło 
– wskutek upadku pierwszego człowieka posiada bowiem pewną władzę nad światem i ludźmi. 
Jego ostateczna porażka dopiero ma nastąpić.

14–15.

 Do konieczności przebaczania jako do warunku uzyskania przebaczenia Bożego 

nawiązują dwa wiersze, które następują po tekście samej Modlitwy Pańskiej. Mamy tu do 
czynienia ze sformułowaniem prawa, które brzmi: Jeśli wy przebaczycie ludziom, to i Bóg 
wam przebaczy; jeśli wy nie przebaczycie – to nie możecie również liczyć na przebaczenie ze 
strony Boga.

background image

POST (6,16–18)

16

 Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby 

pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam, już odebrali swoją nagrodę. 

17

 Ty zaś, 

gdy pościsz, namaść sobie głowę i obmyj twarz, 

18

 aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu 

twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.

16–18.

 Po modlitwie i jałmużnie trzecim z kolei dobrym uczynkiem chrześcijańskim jest 

post. Poszcząc zwykło się dawać wyraz smutkowi (

Rdz 50,10

Sdz 20,26

1 Sm 31,13

2 Sm 

1,12

) i pokucie, która miała na celu ułagodzenie Bożego gniewu (

1 Sm 7,6

2 Sm 12,16.21–23

Iz 58,1 nn

Jr 36,9

Jl 2,15

). Smutną pamięć wielkich katastrof narodowych, do których 

należała w pierwszym rzędzie rocznica zburzenia Jerozolimy, również postami czcili synowie 
Izraela. Oprócz postów urzędowych istniały niezliczone praktyki postów prywatnych, które 
były podejmowane niekiedy ze zwykłej chęci okazania się lepszym od otoczenia. Otóż w 
praktyce postu również trzeba się troszczyć o pełną czystość intencji. Nie należy z siebie robić 
męczennika w oczach innych ludzi, nie należy przybierać wyglądu ponurego, aby pokazać 
ludziom, że się pości. Przeciwnie, nasza powierzchowność nie powinna ogłaszać ludziom tego, 
że pościmy. Kiedy bowiem bardzo staramy się o to, by o naszych dobrych uczynkach wiedzieli 
ludzie, wtedy nie chce o nich wiedzieć Bóg. Jest to pouczenie, że ośrodkiem wszystkich 
ascetycznych zabiegów może być tylko Pan Bóg, nigdy zaś człowiek ze swym własnym „ja”.

DOBRA TRWAŁE (6,19–24)

19

 Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują 

się i kradną. 

20

 Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie 

złodzieje nie włamują się i nie kradną. 

21

 Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje.

22

 Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie 

rozświetlone. 

23

 Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności. Jeśli więc 

światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność!

24

 Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego – 

miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie!

19–20.

 Wskazania dotyczące gromadzenia skarbów stanowią okazję do głębokich 

refleksji nad sensem życia. Otóż życie ludzkie posiada tylko wtedy pełny sens, gdy jest 
poświęcone gromadzeniu skarbów w niebie. Aluzja to do zasług niebieskich, do skarbu wiary, 
dzięki której człowiek zasługuje na niebo, będące jego prawdziwym skarbem. Wszystkie inne 
dobra są ciągle narażone na niebezpieczeństwo ich utraty: zniszczy je mól lub rdza, albo staną 
się pastwą złodziei. Natomiast nikt i nic nie jest w stanie pozbawić nas skarbu nieba.

21.

 Przywiązanie zaś ludzkiego serca mówi o tym, w czym i gdzie dopatruje się człowiek 

swego skarbu. Gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje. Dlatego właśnie na specjalne 
błogosławieństwo zasłużyli sobie ci, którzy są ubodzy w duchu: ich serce nie jest przywiązane 
do skarbów tego świata.

22–23.

 Chociaż w kontekście bezpośrednio następującym mowa jest o światłości i 

ciemności ciała, to jednak nadal chodzi o wspomniane wyżej przywiązanie naszego serca. Jeśli 
będzie ono zdrowe, jeśli będzie w stanie dostrzec jasno Boga i do Niego przylgnąć, wówczas 

background image

wszystko co człowiek czyni, czym żyje, czego pragnie, okaże się światłem, gdyż będzie zgodne 
z wolą Boga, który jest najwyższą światłością. I odwrotnie: wszystko będzie ciemnością, gdy 
chore, zaćmione serce człowieka przylgnie do tego, który jest ciemnością i nazywa się również 
„księciem ciemności”.

24.

 Ponieważ przez zbytnie wiązanie się z dobrami tego świata utrudniamy sobie 

pozostawanie w ciągłej łączności z Bogiem, należy zdobyć się na ich wyrzeczenie, nie 
zapominając o tym, że kogo stać na rzeczy wielkie, ten będzie mógł również dokonać rzeczy 
małych, inaczej mówiąc: Pan Bóg, Ten, który nas obdarzył życiem, dostarczy nam i odzienia, i 
środków niezbędnych do życia. Zresztą własnym wysiłkiem i tak nawet jednej chwili nie 
dorzucimy do czasu naszego życia (w. 27).

W stwierdzeniu „Nikt nie może dwom panom służyć” chodzi o panów stanowiących 

radykalne względem siebie przeciwstawienie. Służenie, o którym tu mowa, jest synonimem 
całkowitego oddania się temu, kogo lub co za pana przyjmujemy. Konieczność służenia jest 
przy tym zakładana jako rzecz nie dająca się uniknąć. Chrystus wcale nie tłumaczy, że trzeba 
komuś służyć. Każdy człowiek jest sługą. Nawet ci, co walczą całe życie o wolność, są sługami 
idei, której poświęcili całe życie. Instynkt służenia jest tak samo przemożny jak popęd do 
panowania i mocy. Przestając służyć, człowiek staje się bezużyteczny, a poczucie 
bezużyteczności najbardziej i najszybciej dobija. Problem więc jest nie w tym, czy w ogóle 
służyć, tylko komu służyć. Zostały postawione przed człowiekiem do wyboru dwie potęgi: Bóg 
i Mamona. Ta ostatnia oznacza nie tylko pieniądz w sensie ścisłym, ale rzeczy tego świata w 
ogóle. Postawiona na samym wstępie zasada: Nie możecie Bogu służyć i Mamonie każe nam 
poważnie traktować naszą przynależność do Chrystusa. Przypomina się mimo woli postawa św. 
Hieronima, który opuszczał Rzym i szedł na pustynię judejską po to, żeby nie tylko wydawać 
się chrześcijaninem, ale rzeczywiście nim być. Chrystus nie znosi, żeby ludzie służyli Mu tylko 
połową swych osobowości. Miłość do ludzi jest zaborcza i na swój sposób zazdrosna. Już w ST 
„zabiegał” Jahwe o to, aby naród wybrany nie kochał innych bogów i nie szukał u nich żadnej 
pomocy. „Zazdrość” Jahwe nigdy jednak nie miała za przedmiot wrogów Izraela. Zazdrość 
Boga jest wyrazem Jego miłości. Bóg jest zaborczy w swym miłowaniu, ale tylko dlatego, by 
człowiek nie dał się uwieść próżnemu poszukiwaniu szczęścia poza Bogiem. Oto co ma 
wyrażać zdecydowane oświadczenie – nakaz: Nikt nie może dwom panom służyć.

DOCZESNE TROSKI (6,25–34)

25

 Dlatego powiadam wam: Nie martwcie się o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o 

swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż 
odzienie? 

26

 Przypatrzcie się ptakom podniebnym: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a 

Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? 

27

 Kto z was martwiąc się 

może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? 

28

 A o odzienie czemu się martwicie? 

Przypatrzcie się liliom polnym, jak rosną: nie pracują ani przędą. 

29

 A powiadam wam: nawet 

Salomon w całym swym przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. 

30

 Jeśli więc ziele polne, 

które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej 
was, ludzie małej wiary? 

31

 Nie martwcie się zatem i nie mówcie: co będziemy jedli? co będziemy 

pili? czym będziemy się przyodziewali? 

32

 Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec 

wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. 

33

 Starajcie się naprzód o królestwo <Boga> 

i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. 

34

 Nie martwcie się więc o jutro, bo 

jutrzejszy dzień sam o siebie martwić się będzie. Dosyć ma dzień [każdy] swojej biedy.

background image

25–26.

 Polecenie, by się nie troszczyć zbytnio o życie, o to, co będziemy jeść i pić, 

dotyczy, rzecz jasna, wszystkich ludzi, którym często brakuje środków do życia: tak bardzo 
pragną zaspokoić swoje pragnienie jedzenia i picia lub przyodziania się, iż zapominają o 
królestwie niebieskim. Nauka Chrystusa daleka jest od zalecania nam kompletnej obojętności 
na rzeczy tego świata. To przecież sam Chrystus nauczył nas modlitwy, w której znajduje się 
prośba o chleb powszedni. Zdecydowanie potępił również leniwego sługę (

Mt 24,51

), a św. 

Paweł wręcz oświadczy: Kto nie chce pracować, niech też nie je (

2 Tes 3,10

). Lecz Chrystus 

nie chce, żebyśmy sami i tylko na własną rękę troszczyli się o chleb codzienny. Chce mieć coś 
do powiedzenia w naszym życiu. Boża chęć wejścia w sprawy ludzkie jest w gruncie rzeczy 
przedłużeniem owego pragnienia, by wszyscy ludzie znaleźli się znów w posiadaniu Boga.

27.

 Usilne staranie o to, by chociaż o jedną chwilę przedłużyć życie nasze, jest przenośnią 

obrazującą trud każdego człowieka w jego ustawicznych próbach wydawania się ważniejszym 
niż w rzeczywistości. Jest to bowiem już nieautentyczne, sfałszowane istnienie. Usiłując dodać 
chwilę (dosł. „łokieć”) do naszego wieku (dosł. „wzrostu”), tym samym wyłamujemy się spod 
zasięgu Opatrzności Bożej. Rzadko kiedy natomiast przychodzi nam do głowy pomysł 
umniejszenia się we własnych oczach i w oczach otoczenia: a jednak wtedy bylibyśmy 
prawdziwie sobą, gdyż stworzenie nigdy nie jest zbyt małe wobec Stwórcy. Jeżeli przeto wolno 
nam przy Bożej pomocy zabiegać o dorzucenie jednego łokcia do naszego wzrostu duchowego, 
to niemniej potrzebna nam jest Boża łaska do codziennego ograniczania naszych urojonych 
pojęć o sobie.

28–31.

 Troska o odzienie sięga swymi początkami pierwszych dni człowieka. 

Zapobiegliwość ta była w późniejszych dziejach ludzi i bywa zresztą nadal powodem obrazy 
Bożej. Od spokoju i beztroski najpiękniejszych kwiatów każe Jezus ludziom uczyć się umiaru 
w zabiegach o ubieranie ciała. Nawet Salomon, ideał monarchy opływającego we wschodnie 
bogactwa i splendor, nie dorównuje liliom polnym, purpurowym anemonom, które Bogu tylko, 
nie własnym wysiłkom, zawdzięczają swoje piękno.

32.

 O ubranie, jedzenie i picie troszczą się przede wszystkim poganie, bo nic nie wiedzą o 

troskliwej Opatrzności Bożej. Są skazani na samych siebie. Zresztą są przeświadczeni, że 
należy używać w pełni dóbr tego świata, gdyż do tego sprowadza się szczęście człowieka. Ileż 
ubolewania nad losem tak myślących ludzi znajdujemy w Księdze Mądrości, odtwarzającej 
zarówno teologię ST, jak i niejedną teorię filozoficzną ówczesnego świata pogańskiego.

33.

 W Modlitwie Pańskiej prośba o przyjście królestwa Bożego poprzedza również prośbę 

o chleb powszedni. Sprawiedliwość Boża, czyli coś ze świętości Boga samego, będzie mogła 
wypełnić serce człowieka tylko wtedy, kiedy będzie ono wolne od pragnień zaznania 
przyjemności tego świata.

34.

 W żadnym z tych pouczeń nie chodzi o zalecanie bezmyślności życiowej, niczego nie 

przewidującej, beztroskiej, dziecinnej. Chodzi o to, by nie wątpić, że Bóg pomyśli o nas jutro 
tak, jak pomyślał dzisiaj. Zmobilizujmy przeto wszystkie nasze możliwości, aby dziś wypełnić 
wolę Bożą jak najdoskonalej. Pan Bóg jutro będzie dla nas równie dobry w swej miłosiernej 
Opatrzności. Jest On bowiem podobny do kogoś, kto przypatruje się z boku ludziom biednym, 
potrzebującym. Ludzie jednak często nie zostawiają Bogu żadnej możliwości działania. Pan 
Bóg nie ma okazji, by włączyć się w ludzkie kłopoty.

background image

POWŚCIĄGLIWOŚĆ W SĄDZENIU. OBŁUDA (7,1–6)

7

 

1

 Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. 

2

 Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i 

taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. 

3

 Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a 

nie dostrzegasz belki we własnym oku? 

4

 Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę 

drzazgę z twego oka, podczas gdy belka [tkwi] w twoim oku? 

5

 Obłudniku, usuń najpierw belkę ze 

swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata. 

6

 Nie dawajcie psom 

tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy 
się, nie poszarpały was [samych].

1–2.

 Powodem powstrzymywania się od wydawania sądów o bliźnich jest nie tylko chęć 

okazania im przez to miłości, ale także wizja przyszłej kary: kto sądzi bliźniego, zasługuje 
sobie na sąd Boży w przyszłości. Ostatecznie jednak najważniejsze jest to, że nikt z nas nie ma 
prawa wydawania wyroków potępienia na drugiego człowieka.

3.

 W każdym z nas są bowiem do wykorzenienia rzeczy o wiele większe niż te, które 

mamy do zarzucenia naszym bliźnim. Wolno nam będzie osądzać innych ludzi dopiero wtedy, 
kiedy oczyścimy już własną duszę. Wtedy dopiero będziemy widzieli jasno przymioty i wady 
naszych bliźnich.

4–5.

 Ponieważ zaś takie absolutne oczyszczenie człowieka i jego całkowita bezgrzeszność 

jest w praktyce niemożliwa, dlatego Bóg zastrzegł tylko sobie prawo osądzania ludzkich 
sumień. I dlatego wszelkie potępianie innych ludzi jest wykroczeniem przeciwko 
sprawiedliwości: jest przywłaszczaniem sobie praw, które przysługują tylko Bogu.

6.

 Pouczenie to, nie bardzo powiązane z kontekstem poprzedzającym, jest przeznaczone 

dla uczniów Jezusa, mających głosić Dobrą Nowinę. Mają oni pamiętać, by słowo Boże 
kierować tylko do tych, którzy będą gotowi na jego przyjęcie. Jest ono bowiem niczym 
drogocenna perła, której nie godzi się rzucać przed wieprze: w takiej sytuacji nie tylko perła 
jest narażona na zdeptanie, ale samym jej właścicielom może się stać coś złego. Na głoszących 
Ewangelię ciąży więc nie tylko troska o własne życie, lecz także poczucie odpowiedzialności 
za słowo Boże.

WYTRWAŁOŚĆ W MODLITWIE (7,7–11)

7

 Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. 

8

 Albowiem 

każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. 

9

 Gdy którego z was syn 

prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? 

10

 Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? 

11

 

Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej 
Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą.

7–8.

 Jednym z głównych przymiotów nie tylko każdej ludzkiej prośby, lecz także 

modlitwy błagalnej zanoszonej do Boga, jest jej wytrwałość: jeśli ktoś prosi długo i cierpliwie, 
otrzyma to, o co prosi; jeśli kołace uporczywie do cudzych drzwi, zostaną mu w końcu 
otworzone.

9–11.

 Tak bywa między zwykłymi niedoskonałymi ludźmi: ojciec nigdy nie podaje 

kamienia synowi, gdy go prosi o chleb, ani węża, kiedy go prosi o rybę. Można więc być 

background image

pewnym, że na dobroć o wiele większą zdobędzie się Bóg wobec tych, którzy do Niego 
zanoszą błagalne modły.

ZŁOTA ZASADA POSTĘPOWANIA (7,12)

12

 Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem to jest 

[istota] Prawa i Proroków.

12.

 Świat byłby zupełnie inny, gdyby ludzie jedni drugim tylko to czynili, czego pragną 

dla siebie. Należy stwierdzić, że motywacja takiego postępowania nie byłaby najbardziej 
wzniosła, a jednak zmieniłoby się naprawdę oblicze świata, gdyby ludzie układali swe 
wzajemne stosunki w oparciu o tę właśnie regułę. Równocześnie wypełniałyby się w ten 
sposób wszystkie nakazy Prawa i pouczenia wszystkich proroków.

CIASNA BRAMA (7,13–14)

13

 Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która 

prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. 

14

 Jakże ciasna jest brama i 

wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!

13–14.

 Filozofia chrześcijańskiego życia sprowadza się nie do tego, żeby chodzić 

najkrótszymi i najbardziej wygodnymi drogami, żeby wybierać szerokie, łatwe do 
przechodzenia bramy. To prawda, że wielu ludzi takie przejścia świadomie wybiera. Niech 
jednak wszystkim będzie wiadomo, że przestronne, szerokie drogi i wygodne bramy zazwyczaj 
nie prowadzą do królestwa niebieskiego. Nie można iść przez całe życie tylko po przekątnych.

OSTRZEŻENIE PRZED FAŁSZYWYMI APOSTOŁAMI (7,15–20)

15

 Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz 

są drapieżnymi wilkami. 

16

 Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z 

ostu figi? 

17

 Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. 

18

 Nie 

może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców. 

19

 Każde drzewo, 

które nie wydaje dobrego owocu, zostaje wycięte i wrzucone w ogień. 

20

 A więc: poznacie ich po ich 

owocach.

15.

 Skoro droga wiodąca do życia jest wąska, niewygodna, konieczność odbywania takiej 

drogi z odpowiednim przewodnikiem jest oczywista. Cała rzecz polega na tym, żeby sobie 
znaleźć prawdziwego przewodnika. Fałszerstwa wspomnianych w tym tekście pseudoproroków 
sprowadzają się albo do tego, że ich nauka bynajmniej nie pokrywa się z prawdą, albo że nie 
mając praw do jakiegokolwiek nauczania podają się za proroków. Nie jest też oczywiste, czy 
chodzi tu o faryzeuszy, czy też o fałszywych nauczycieli, należących jednak do grona uczniów 
Jezusa. Za drugim przypuszczeniem przemawiałaby wzmianka o wilkach drapieżnych, 

background image

przychodzących w owczej skórze (7,15). Działalność proroków, takich jak Izajasz, Jeremiasz, 
Daniel, Ezechiel lub dwunastu proroków mniejszych, należy do zjawisk najwspanialszych w 
historii Izraela. W ręce tych ludzi złożył Bóg dzieło radykalnej naprawy zagrożonego religijnie 
narodu. Jednakże obok tych wielkich, urzekających pięknem swego charakteru mężów, istniało 
mnóstwo wszelkiego autoramentu szarlatanów, próbujących zdobyć sobie władzę nad ludem. 
Przyrównuje ich Jezus gdzie indziej do pobielanych grobów (

Mt 23,27

). Ich pogoń za własnym 

zyskiem prowadziła prawie zawsze do ruiny i deprawacji moralnej narodu. Oto dlaczego tak 
zdecydowanie nakazuje Jezus strzec się fałszywych proroków.

16–18.

 Obraz dobrego drzewa i dobrych owoców jest bardzo łatwy do odczytania. 

Patrząc nawet z daleka na figi możemy z całą pewnością stwierdzić, że zbliżamy się do drzewa 
figowego, a barwa dojrzewających pomarańczy pozwala rozpoznać pomarańczowe drzewo. 
Jednakże przypowieść – bo jest to swojego rodzaju przypowieść – nie pasuje we wszystkich 
szczegółach do stosunków międzyludzkich. Źli rodzice – w przypowieści alegoryzującej są 
nimi ciernie – niekoniecznie muszą rodzić złe moralnie dzieci, podobnie jak z dobrych, 
prawych ludzi rodzą się czasem jednostki moralnie zepsute, nawet zbrodniarze. Z 
powtarzających się kilkakrotnie obrazowych ostrzeżeń wynika tylko to, że po złych ludziach, 
po zepsutym moralnie środowisku nie można się spodziewać szlachetnych czynów. Nie 
oznacza to jednak wcale, że Chrystus Pan naucza wątpienia w możliwość nawrócenia się 
grzesznika. Pamiętać należy, że chodzi tu o utarczki z fałszerzami Ewangelii Chrystusowej. 
Chodzi tylko o stwierdzenie, powtórzmy to raz jeszcze – że człowiek zły, dopóki pozostaje w 
grzechach, na pewno nie uczyni lepszym swego otoczenia, a wszystkie jego pozornie bardzo 
filantropijne dzieła nie będą miały wartości zasługującej przed Bogiem.

19–20.

 Oświadczenie, że każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, zostaje wycięte 

i wrzucone w ogień, nie wymaga żadnych komentarzy. Nikt nie toleruje w swym ogrodzie 
drzew uschłych, zniszczonych mrozem lub z innych powodów „skazanych” na nieowocowanie: 
wycina się je i wrzuca do ognia. Przestroga ta przypomina bardzo typowy fragment katechezy 
Jana Chrzciciela: Już siekiera jest przyłożona do korzenia drzew. Każde więc drzewo, które nie 
wydaje dobrego owocu, zostaje wycięte i wrzucone w ogień
 (

Mt 3,10

).

ŁUDZENIE SAMEGO SIEBIE (7,21–23)

21

 Nie każdy, kto mówi Mi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto 

spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. 

22

 Wielu powie Mi w owym dniu: „Panie, Panie, czy 

nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i 
nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?” 

23

 Wtedy oświadczę im: „Nigdy was nie znałem. 

Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości” (

Ps 6,9

).

21.

 Wzmianka a tych, co mówią „Panie, Panie” – to aluzja do ludzi, którzy zjawiają się 

jako wilki w owczym odzieniu. W całym pouczeniu zaś chodzi o pseudowierzących, którzy 
posiadają wszystkie pozory wierzących, a w rzeczywistości nie są ludźmi wiary, gdyż to, co 
czynią, jest niezgodne z wolą Bożą. Tak więc człowieka Bożego poznaje się nie po słowach, 
tylko po czynach będących wypełnieniem woli Ojca Niebieskiego. Została tu napiętnowana 
obłuda, jeden z grzechów najbardziej odrażających. Nawiązuje do niej Chrystus zresztą wiele 
razy. Obłudnikami nazwał tych, którzy przyszli zapytać, czy godzi się płacić podatek, czy nie 
(

Mt 22,18

). Obłudnikiem jest człowiek, który, gdy pości, ma zasmucone oblicze (

Mt 6,16

), lub 

background image

ten, który daje jałmużnę, ale po to tylko, żeby ludzie widzieli i podziwiali jego miłosierdzie 
(

Mt 6,2

). Obłudnikami wreszcie byli wszyscy Izraelici, bowiem czcili Boga tylko wargami, a 

serca ich były zajęte innymi sprawami (

Mt 15,8

).

22–23.

 Jeżeli człowiek nie podda się całkowicie woli Bożej, to nawet najwspanialsze jego 

czyny nie zapewnią mu zbawienia. Dotyczy to również charyzmatyków: mimo iż dokonują – 
za sprawą imienia Jezusowego – wielkich cudów (por. 

Mk 9,38–40

Łk 10,17

), nie zda im się 

to na nic, jeżeli nie będą pełnić na co dzień i we wszystkim woli Bożej. I choć w dzień sądu 
będą się na owe cudowne dzieła powoływać, nie dostąpią zbawienia. Ich odrzucenie będzie 
świadczyć o tym, że z posiadanej od Boga mocy źle korzystali.

Jeśli każdy grzech jest obłudą, to na szczególne potępienie zasługuje obłuda nieszczerego 

przyjaciela. Kiedy Jahwe wydał wyrok na węża, to największe dobrodziejstwo wyświadczył 
ludzkości tym, że zdemaskował niecne zamiary czarta, który udawał przyjaciela pierwszych 
ludzi.

DOBRA LUB ZŁA BUDOWA (7,24–29)

24

 Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem 

roztropnym, który dom swój zbudował na skale. 

25

 Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry 

i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. 

26

 Każdego zaś, kto tych 

słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom 
swój zbudował na piasku. 

27

 Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten 

dom. I runął, a upadek jego był wielki».

28

 Gdy Jezus dokończył tych mów, tłumy zdumiewały się Jego nauką. 

29

 Uczył ich bowiem jak 

ten, który ma władzę, a nie tak jak ich uczeni w Piśmie.

24–25.

 Wśród ludzi, do których Jezus przemawia, jest wielu takich, co chętnie słuchają 

słowa Bożego. Nie wszyscy jednak zapewniają słowu Bożemu trwałą przyszłość. Ci, co mają 
silną wolę, co niewzruszenie trwają przy Chrystusie, nigdy już nie pozwolą sobie wydrzeć 
słowa Bożego i dzięki temu nawet największe zawieruchy życiowe nie będą w stanie 
wyrządzić im jakiejkolwiek szkody. Są podobni do ludzi mądrych, którzy wznoszą swą 
budowlę na niewzruszonych fundamentach.

26–27.

 Lecz pośród słuchaczy Chrystusa są także ludzie słabi: ci przyjmują co prawda 

słowo Boże, ale nie osadzają go dość mocno w swych duszach. Ich najlepsze chęci ulegają 
zniszczeniu podczas pierwszej burzy życiowej. Postępowanie takich ludzi przypomina budowlę 
wzniesioną na piasku. Nic nie pozostanie z takiej budowli, gdy przyjdzie deszcz i zerwie się 
wichura. Wezbrane potoki, deszcz i wichury – to być może symbole doczesnych trudności 
życiowych; nade wszystko jednak są to obrazy przyszłego sądu. Zburzonych wtedy budowli 
nikt i nic nie będzie już w stanie naprawić. „Upadek ich będzie wielki”. Obraz podwójnego 
budowania kończy Kazanie Jezusa na górze. Z pewnością to kazanie miał Mateusz na myśli, 
gdy mówił o zdziwieniu tłumów spowodowanym nauką Jezusa. Sam Chrystus powiedział 
przecież, że przynosi nowe przykazanie. Być może, iż podziw i przerażenie zarazem budziły 
obrazy przyszłego sądu, przestrogi przed karą wieczną, źle pojęta zapowiedź rzekomo 
bliskiego końca świata.

background image

28–29.

 Jednakże powodem zdziwienia było przede wszystkim to, że Jezus uczył ich 

bowiem jak ten, który ma władzę, a nie tak jak ich uczeni w Piśmie. Tak więc nauczając Jezus 
przedstawiał się równocześnie jako najwyższy Prawodawca: nie ograniczał się do samego 
wyjaśniania Pisma, a jeśli nawet to czynił, to w sposób absolutnie autorytatywny, wiążący.

JEZUS CUDOTWÓRCA

UZDROWIENIE TRĘDOWATEGO (8,1–4)

8

 

1

 Gdy zszedł z góry, postępowały za Nim wielkie tłumy. 

2

 A oto podszedł trędowaty i upadł 

przed Nim, mówiąc: «Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić». 

3

 [Jezus] wyciągnął rękę, dotknął 

go i rzekł: «Chcę, bądź oczyszczony!» I natychmiast został oczyszczony z trądu. 

4

 Jezus powiedział 

do niego: «Uważaj, nie mów [o tym] nikomu, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż ofiarę, którą 
przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich».

1–3.

 Trędowaty, którego choroba nawet wobec Prawa uchodziła za nieczystość (

Kpł 

13,45

), nie mógł stanąć przed Jezusem inaczej, jak tylko ukrywając się dyskretnie w tłumie. 

Prośba trędowatego o uleczenie – jakże delikatna: „Jeśli chcesz, możesz” – jest zarazem 
pięknym wyznaniem wiary w bezwzględną wszechmoc Jezusa. Gest Jezusa musiał być 
obserwowany przez zebranych z nie lada przerażeniem. Tylko Jezus miał odwagę dotknąć 
trędowatego, nie obawiając się jego choroby.

4.

 Zakaz rozgłaszania cudów Chrystusa, powtórzony zresztą niejeden raz jeszcze, i to ze 

szczególnym upodobaniem, przez autora drugiej Ewangelii (por. 

Mk 9,30

), ma na celu 

uniknięcie niepotrzebnego – co więcej – wypaczającego przekonania mesjańskie Żydów, 
rozgłosu. Jezus nie pragnie, aby widziano w Nim tryumfującego uzdrawiacza. Nie chce jeszcze 
bardziej podniecać żydowską żądzę szukania znaków.

Fakt cudownego oczyszczenia trędowatego nie zwalniał go od wypełnienia przepisów 

Prawa, które przewidywało w tego rodzaju wypadkach ofiarę z jednej owieczki i dwu baranów, 
albo gdy człowiek uleczony był ubogi, daninę z jednego baranka i dwu gołąbków na rzecz 
kapłanów pełniących służbę przy ołtarzu świątynnym. Z ukazaniem się kapłanowi (w. 4) było 
związane oficjalne przyjęcie uzdrowionego do społeczności ludzi czystych. Kapłan miał 
stwierdzić urzędowo fakt uzdrowienia (

Kpł 13,49

). Wzmianki o ofierze, którą przepisał 

Mojżesz na świadectwo dla nich, nie należy rozumieć w sposób mniej więcej taki: 
„Zaświadczcie przed kapłanami, że ja jestem Mesjaszem, który czyni cuda”. Zaimek osobowy 
liczby mnogiej w wyrażeniu „dla nich” nie odnosi się do kapłanów, ale do tych wszystkich, 
którzy zetkną się ewentualnie z uzdrowionym. Orzeczenie kapłanów będzie dla ludzi 
świadectwem, że człowieka do niedawna jeszcze trędowatego nie należy już unikać. Przestał 
być niebezpieczny. Kapłani mają mu wydać swoiste świadectwo o stanie jego zdrowia (

Kpł 

14,2–32

). Wydając to polecenie Chrystus Pan miał na uwadze jedynie dobro uleczonego 

człowieka, a nie chęć zamanifestowania przed kapłanami swej cudotwórczej mocy. 
Równocześnie dał Jezus do zrozumienia, że uznaje Prawo Mojżesza w przypadkach nie 
kolidujących z dobrem moralnym człowieka i z nową ekonomią zbawienia.

background image

SETNIK Z KAFARNAUM (8,5–13)

5

 Gdy [Jezus] wszedł do Kafarnaum, zwrócił się do Niego setnik i prosił Go, 

6

 mówiąc: «Panie, 

sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi». 

7

 Rzekł mu Jezus: «Przyjdę i uzdrowię go». 

8

 Lecz setnik odpowiedział: «Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz 

tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie. 

9

 Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą 

żołnierzy. Mówię temu: „Idź!” – a idzie; drugiemu: „Przyjdź!” – a przychodzi; a słudze: „Zrób to!” – a 
robi».

10

 Gdy Jezus to usłyszał, zadziwił się i rzekł do tych, którzy szli za Nim: «Zaprawdę, 

powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary. 

11

 Lecz powiadam wam: Wielu 

przyjdzie ze Wschodu i z Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w 
królestwie niebieskim. 

12

 A synowie królestwa zostaną wyrzuceni na zewnątrz – w ciemność; tam 

będzie płacz i zgrzytanie zębów». 

13

 Do setnika zaś Jezus rzekł: «Idź, niech ci się stanie, jak 

uwierzyłeś». I o tej godzinie jego sługa odzyskał zdrowie.

5.

 Kafarnaum, położone nad północnym brzegiem jeziora Genezaret, stanowiło ośrodek 

galilejskiej działalności Jezusa. Nieźle zachowane resztki synagogi w Kafarnaum wskazują – 
zdaniem archeologów – na istnienie w tym miejscu innej, sięgającej czasów Chrystusa, 
synagogi żydowskiej. Setnik z Kafarnaum nie był Żydem. Podziwiając bowiem jego wiarę sam 
Jezus nieco później powie: „U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary” (

Mt 8,10

). 

Był on poganinem, dowódcą oddziałów wojskowych Heroda Antypasa, tetrarchy Galilei i 
Perei. Teoretycznie – jak z samej nazwy wynika – winna mu podlegać jednostka złożona ze stu 
ludzi, w praktyce jednak oddziały pozostające pod władzą setnika bywały zazwyczaj mniejsze. 
Jednostka złożona z dwu setek tworzyła tzw. manipuł; sześć manipułów wchodziło w skład 
jednej kohorty, dziesięć kohort dawało w rezultacie legion, tj. oddział złożony z sześciu tysięcy 
ludzi.

6–9.

 Prośba setnika o uleczenie sługi jest jeszcze bardziej subtelna niż wspomnianego 

przed chwilą trędowatego. Setnik jest przekonany, że wystarczy, jeśli przedstawi Jezusowi 
swoje strapienie. Jego słowa, mówiąc ściśle, nawet nie są żadną prośbą: są pięknym 
wyznaniem wiary w cudotwórczą moc Jezusa. Władzę Jezusa nad siłami natury oficer pogański 
zilustrował analogią ze swoim zwierzchnictwem nad powierzonymi mu żołnierzami. Setnik nie 
czuje się godny, aby próg jego domu przestąpił Jezus słynący świętością. Jakby w nagrodę za tę 
skromność, słowa poganina już prawie od dwu tysięcy lat towarzyszą każdej ofierze Mszy św.

10.

 Odpowiedź Chrystusa – to jedna najpiękniejszych w NT pochwał żołnierzy i 

równocześnie pierwsza zapowiedź rozszerzenia królestwa Bożego na nie-Żydów. Jest to także 
wypowiedź mająca na celu zawstydzenie Żydów i rozbudzenie w nich silniejszej wiary. 
Ludzie, którym Jezus już przedtem przyszedł z podobną pomocą – jak Jair (

Mk 5,23

), kobieta 

cierpiąca na krwotok (

Mk 5,25

), Maria i Marta (

J 11,21–32

) – sądzili, że konieczna jest 

fizyczna obecność Jezusa do dokonania tego cudu. Setnik pierwszy dał wyraz przekonaniu, że 
Jezus jest w stanie uzdrawiać i przywracać życie swym słowem nawet na odległość.

11–13.

 Synami Królestwa są nazwani Żydzi, zadufani w swoim pochodzeniu fizycznym 

od Abrahama, w swoim wybraniu i powołaniu do przyszłego Królestwa. Za swoje 
niedowiarstwo będą ukarani wyrzuceniem w ciemności – okoliczność, która czyni karę tym 
bardziej przykrą, że chodzi tu o ludzi Wschodu, obdarzanych każdego dnia obfitością słońca. 
Jezus, dokonując cudów, zwłaszcza cudownie lecząc, prawie zawsze zaznacza, że dzieje się to 
dzięki ludzkiej wierze: „Niech ci się stanie, jak uwierzyłeś” – powiedział do setnika. Mateusz 
nie omieszkał zaznaczyć, że spełniły się słowa Zbawiciela.

background image

W DOMU PIOTRA. LICZNE UZDROWIENIA (8,14–17)

14

 Gdy Jezus przyszedł do domu Piotra, ujrzał jego teściową, leżącą w gorączce. 

15

 Ujął ją za 

rękę, a gorączka ją opuściła. Potem wstała i usługiwała Mu.

16

 Z nastaniem wieczora przyprowadzono Mu wielu opętanych. On słowem wypędził [złe] 

duchy i wszystkich chorych uzdrowił. 

17

 Tak oto spełniło się słowo proroka Izajasza:

On przyjął nasze słabości
i dźwigał choroby
 (

Iz 53,4

).

14–15.

 Teściową Piotra uleczył Jezus inaczej niż sługę setnika: Ujął ją za rękę, a 

gorączka ją opuściła. Ten jakże skromny zabieg – jeżeli w ogóle może tu być mowa o zabiegu 
– nie umniejsza wcale wielkości samego wydarzenia. Już samo dotknięcie powoduje przepływ 
życia z Jezusa.

16–17.

 Kafarnaum było ośrodkiem galilejskiej działalności Jezusa. Przebywając w tym 

miasteczku korzysta Jezus z gościnności domu Piotra. Dlatego teściowa gospodarza doznała 
zaszczytu posługiwania przy stole nie tylko Piotrowi i innym Apostołom, lecz także Jezusowi. 
Specjalną kategorię wśród chorych, których przyprowadzano do Jezusa, stanowili opętani. 
Należy jednak pamiętać, że pod pojęcie opętania autorzy NT podciągają prawie wszystkie 
schorzenia psychiczne. Zresztą każdą chorobę uważano czasem za naturalne następstwo 
grzechu: człowiek chory pozostaje we władaniu szatana. Przywrócić choremu zdrowie – to 
znaczy uwolnić go spod władzy szatana. Zdarzały się, rzecz jasna, także niewątpliwe opętania 
szatańskie, podobne do tych, które po dzień dzisiejszy mają miejsce. Środki lecznicze na taką 
chorobę nazywają się egzorcyzmami. Wiadomość o cudownych uleczeniach dokonywanych 
przez Jezusa rozeszła się szybko po okolicy. Nic tedy dziwnego, że dom Piotra napełnił się 
wkrótce chorymi niczym szpital. A Jezus leczył tylko swoim wszechmocnym słowem, 
urzeczywistniając w ten sposób proroctwo Izajasza o Słudze Cierpiącym. Tak więc owa 
działalność terapeutyczna Jezusa od samego początku posiadała charakter zbawczy: była 
zapowiedzią pełnego duchowego uleczenia ludzi, a nawet ich przyszłego zmartwychwstania ze 
śmierci do życia.

POTRZEBA WYRZECZENIA (8,18–22)

18

 Gdy Jezus zobaczył tłum dokoła siebie, kazał odpłynąć na drugą stronę. 

19

 A przystąpił 

pewien uczony w Piśmie i rzekł do Niego: «Nauczycielu, pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz». 

20

 Jezus mu odpowiedział: «Lisy mają nory, a ptaki podniebne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie 

ma miejsca, gdzie by głowę mógł położyć». 

21

 Ktoś inny spośród uczniów rzekł do Niego: «Panie, 

pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca». 

22

 Lecz Jezus mu odpowiedział: «Pójdź za 

Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych!»

18–19.

 Jezus nigdy nie pragnął, by w Nim widziano politycznego przywódcę. Nie 

zabiegał o zdobycie sobie doczesnej popularności. Bardzo wyraźnie stronił od ludzi, którzy tak 
pojmowali Jego posłannictwo; „odchodził na osobność”, „odpływał na drugą stronę”. Mimo to 
ci, którzy rzeczywiście chcieli się z Nim spotkać oko w oko, mogli to jakoś uczynić. Jeden z 
nich, nazywając Jezusa „Nauczycielem”, wyraża swoją gotowość pójścia za Nim wszędzie.

background image

20.

 Jezus przestrzega go jednak przed trudnościami, z jakimi będzie się musiał borykać. 

Syn Człowieczy nie ma nawet gdzie głowy położyć: jest w gorszej sytuacji niż zwierzęta polne 
i ptaki. Tak więc być uczniem Jezusa – to nie znaczy przyswoić sobie jedynie teoretyczną 
wiedzę; to przede wszystkim dzielić z Nim Jego sposób życia. Gdy powoływał Dwunastu, to 
przede wszystkim właśnie po to, żeby z Nim byli (

Mk 3,14 n

). Otóż jedna z głównych 

uciążliwości tego życia na tym polega, że Jezus jest bezdomny. Na taką tułaczkę muszą być 
gotowi Jego uczniowie.

21–22.

 Muszą też być oddani całkowicie sprawie, której służy sam Syn Człowieczy. 

Mistrz wymaga, a jest w swych wymaganiach bezwzględny, aby Jego uczniowie nie odchodzili 
od Niego nawet po to, by pogrzebać własnych rodziców. Bezwzględność – żeby nie powiedzieć 
nieludzkość tego wymagania, daje się zrozumieć jedynie w świetle eschatologicznej atmosfery 
całego nauczania Jezusa. Królestwo niebieskie jest blisko; nie ma ani chwili czasu do stracenia. 
Fizycznie umarłych mogą pogrzebać nawet grzesznicy, przyrównywani tu do umarłych 
duchowo. Obowiązkiem tych, co poszli za Jezusem, jest przede wszystkim troska o duchowe 
sprawy ludzi. W dialogu z uczonym w Piśmie, pragnącym pójść za Jezusem dokądkolwiek On 
się uda, występuje po raz pierwszy w Ewangelii Mateusza wyrażenie „Syn Człowieczy”. 
Tytułu tego używał Jezus najchętniej, gdy sam o sobie mówił. W ustach Jezusa zwrot ten bywał 
czasem synonimem zaimka osobowego pierwszej osoby (

Łk 6,22

9,26

Mk 10,45

Mt 12,8

11,19

16,13

), poza tym często występuje w tekstach mówiących o specjalnej władzy Jezusa, 

jak np. władza odpuszczania grzechów (

Mt 9,6

12,32

Łk 5,20

7,48

19,10

). Tym tytułem 

określa siebie Jezus również wtedy, kiedy mówi o swej przyszłej chwale sędziego (

Mt 10,23

16,27

24,27

Mk 8,38

14,62

Łk 17,24

18,8

). Wreszcie przypisuje sobie Jezus tytuł Syna 

Człowieczego wtedy, kiedy stosuje do siebie proroctwa Izajasza o Słudze Cierpiącym (

Mt 

17,12.22

26,2

Mk 9,12

). Tytuł ten spełnia więc podwójną rolę w nauczaniu Jezusa. Z jednej 

strony koryguje fałszywe pojęcia mesjańskie ówczesnych Żydów, oczekujących na 
politycznego tryumfatora, z drugiej zaś sugeruje niedwuznacznie myśl o Boskiej godności 
Jezusa. Można też powiedzieć, że tytuł ten stanowi Chrystusową, a więc najautentyczniejszą, 
syntezę mesjańskich proroctw ST. Wyrażenie „Syn Człowieczy” przywodzi na myśl zarówno 
umęczonego Sługę Jahwe z proroctw Deutero-Izajasza (

Iz 52,13–53

,12), jak i Mesjasza, 

pełnego mocy i chwały, z wizji prorockiej Daniela (7,14).

UCISZENIE BURZY (8,23–27)

23

 Gdy wszedł do łodzi, poszli za Nim Jego uczniowie. 

24

 A oto zerwała się wielka burza na 

jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał. 

25

 Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: 

«Panie, ratuj, giniemy!» 

26

 A On im rzekł: «Czemu bojaźliwi jesteście, ludzie małej wiary?» Potem 

powstawszy zgromił wichry i jezioro, i nastała głęboka cisza. 

27

 A ludzie pytali zdumieni: «Kimże On 

jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?»

23.

 Powód, dla którego Jezus, usadowiwszy się w końcu czółna, kazał apostołom 

przepłynąć na drugi brzeg jeziora, został podany nieco wcześniej. Jezus pragnął uwolnić się na 
chwilę od krzykliwego entuzjazmu swoich słuchaczy (

Mt 8,18

); nie jest wykluczone również, 

że chciał przy okazji zaczerpnąć nieco nowych sił i objąć nowe krainy zasięgiem swego 
nauczania (8,28–34).

background image

24.

 Burze na jeziorze Genezaret nie należą do rzadkości. Wiejący z południowego 

wschodu wiatr w porze popołudniowej przybiera na sile, spiętrzając coraz bardziej stosunkowo 
niewielkie w ciągu dnia fale. Fale okrywały łódź być może dlatego, że była zbyt przeciążona 
znajdującymi się w niej ludźmi. Według wszelkiego prawdopodobieństwa całe grono 
Dwunastu towarzyszyło Jezusowi. Marek zamyka opisem uciszenia burzy na jeziorze 
pracowity dzień przypowieści (por. 

Mk 4,1–34

). Cały dzień upłynął Zbawicielowi na głoszeniu 

nauki o królestwie Bożym. Pod wieczór, ukończywszy swoje prace, zdał się na wysiłki 
apostołów. Znużony zasnął. Jest to jedyna zresztą w całym NT wzmianka o śnie Jezusa.

25.

 Wołanie apostołów o ratunek zdradzało – być może – nadzieję znalezienia jakiejś 

pomocy u Jezusa. Niemniej apostołowie zatroszczyli się też o to, żeby Zbawiciel nie zginął w 
falach wzburzonego jeziora. Nikomu nie pozwala się spać w podobnej sytuacji.

26.

 Jak każdy cud, tak też i uciszenie burzy na jeziorze jest epifanią Bożej mocy. 

Obecność działającej mocy Bożej przeżywa człowiek tak samo jak niespodziewane pojawienie 
się Boga samego: jest przerażony. Tak zaczyna się opis przeżycia każdej epifanii, zarówno w 
NT, jak i w ST. Pierwszą zaś reakcję Boga, który dostrzega przerażenie człowieka, wyrażają 
słowa: „Nie bój się!” W opisie uciszenia burzy na jeziorze ważna jest sama kolejność 
czynności przebudzonego ze snu Jezusa: najprzód zajął się samymi ludźmi, a potem dopiero 
uciszył burzę. Wymówka uczyniona apostołom każe się domyślać, że nie ufali oni w pełni 
cudotwórczej mocy Jezusa, co stanowi godny uwagi kontrast w zestawieniu z tak pochwalaną 
przez Zbawiciela wiarą setnika, kontrast tym bardziej znamienny, że tam chodziło o 
uzdrowienie jednego człowieka, tu zaś o zawładnięcie żywiołem wzburzonej wody. Być może 
zresztą, że apostołowie w Chrystusową moc czynienia cudów wierzyli, lecz byli przekonani, iż 
sama tylko fizyczna obecność śpiącego Jezusa nie zdoła ich uratować od śmierci.

27.

 Jeżeli Chrystus dopuścił do tego, że fale zaczęły łódź zalewać, powodując wielkie 

przerażenie ludzi, to chyba głównie po to, żeby ci ostatni mogli sobie postawić pytanie, którym 
kończy się cała perykopa: Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne? Opisów 
podobnych sytuacji jest w NT więcej. Bojaźń rodząca się w takich okolicznościach jest, według 
intencji samego Jezusa, specjalnym czynnikiem wychowawczym. Ma skłaniać ludzi do 
uznawania ich własnej nicości i niemocy przy równoczesnym urzeczeniu ogromem 
wszechmocy Boga. W ten sposób bojaźń, jedno z najpospolitszych uczuć ludzkich, zostaje 
wprzęgnięta do dzieła przygotowywania człowiekowi zbawienia.

DWAJ OPĘTANI (8,28–34)

28

 Gdy przybył na drugi brzeg do kraju Gadareńczyków, wyszli Mu naprzeciw z grobowców 

dwaj opętani, tak bardzo niebezpieczni, że nikt nie mógł przejść tamtą drogą. 

29

 Zaczęli krzyczeć: 

«Czego chcesz od nas, <Jezusie>, Synu Boży? Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas?» 

30

 A 

opodal nich pasła się duża trzoda świń. 

31

 Złe duchy zaczęły Go prosić: «Jeżeli nas wyrzucasz, to 

poślij nas w tę trzodę świń». 

32

 Rzekł do nich: «Idźcie!» Wyszły więc i weszły w świnie. I naraz cała 

trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i zginęła w wodach. 

33

 Pasterze zaś uciekli i 

przyszedłszy do miasta rozpowiedzieli wszystko, a także zdarzenie z opętanymi. 

34

 Wtedy całe 

miasto wyszło na spotkanie Jezusa; a gdy Go ujrzeli, prosili, żeby opuścił ich granice.

background image

28.

 Przypadek bardzo szczególnego opętania przedstawiają dwaj chorzy z Gadary, miasta 

położonego na wschodnim, urwistym brzegu jeziora Genezaret. To strome zbocze wapienne 
pełne było różnych rozpadlin, jaskiń i jarów. Właśnie w jednej z takich jaskiń mieszkali dwaj 
opętani, zbiegli z miasta lub być może odsunięci świadomie od społeczności zdrowych ludzi. 
Zdaje się, że nie przypadkiem doszło do spotkania opętanych z Jezusem.

29–31.

 Opętani lub mówiąc dokładniej, złe duchy mające w swej mocy biednych ludzi, 

wiedzą dobrze, że nie ma nic wspólnego między nimi a Jezusem. Zdają się też wiedzieć, iż jest 
im dana możność działania do czasu (por. 

Łk 4,13

). Lecz jeśli ma to być koniec, przynajmniej 

dla owych demonów, które nękały tamtych ludzi, to niech im, demonom, wolno będzie po 
opuszczeniu ludzi wejść przynajmniej w wieprze, których stado pasie się w pobliżu.

32–34.

 Jezus zgodził się na tę oryginalną prośbę. Ale gdy tylko demony weszły w świnie, 

natychmiast cała trzoda runęła po urwistym zboczu w jezioro. Nic dziwnego, iż całe to 
niezwykłe wydarzenie napełniło pasterzy nie lada przerażeniem. Kiedy uciekłszy z pastwiska 
opowiedzieli wszystko w miasteczku, ludzie poczęli prosić Jezusa, żeby odszedł z ich krainy: 
może bali się po prostu jakichś dalszych strat lub czegoś złego, co mogło spotkać ich samych. 
W każdym razie nie była to jeszcze godzina przyjęcia Dobrej Nowiny przez pogan.

UZDROWIENIE PARALITYKA (9,1–8)

9

 

1

 On wsiadł do łodzi, przeprawił się z powrotem i przyszedł do swego miasta. 

2

 A oto 

przynieśli Mu paralityka, leżącego na łożu. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: «Ufaj, synu! 
Odpuszczone są ci twoje grzechy». 

3

 Na to pomyśleli sobie niektórzy z uczonych w Piśmie: On 

bluźni. 

4

 A Jezus, znając ich myśli, rzekł: «Dlaczego złe myśli nurtują w waszych sercach? 

5

 Cóż 

bowiem łatwiej jest powiedzieć: „Odpuszczone są ci twoje grzechy”, czy też powiedzieć: „Wstań i 
chodź!” 

6

 Otóż żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów – 

rzekł do paralityka: Wstań, weź swoje łoże i idź do swego domu!» 

7

 On wstał i poszedł do domu. 

8

 A 

tłumy ogarnął lęk na ten widok, i wielbiły Boga, który takiej mocy udzielił ludziom.

1–2.

 Rzecz dzieje się w Galilei. Miastem Jezusa jest w tej krainie – jak już wiadomo – 

Kafarnaum, a punktem oparcia w tym mieście dom Szymona-Piotra. Mateusz okazuje się 
wyjątkowo lakoniczny, gdy mówi: „Przynieśli Mu paralityka”. W paralelnym tekście Marka 
jest mowa o tym, że ludzie niosący paralityka nie mogli dojść do Jezusa z powodu wielkich 
tłumów, że wobec tego odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, zrobili otwór w 
dachu i spuścili nosze, na których leżał paralityk (

Mk 2,3 n

). Pierwsze słowa Jezusa 

urzeczonego wielkością wiary nie tylko paralityka, lecz także jego pielęgniarzy, włamujących 
się przez dach domu do wnętrza, wydały się choremu z pewnością dziwne. Był może nawet 
trochę zawiedziony. Spodziewał się przecież fizycznego uzdrowienia, a oto nadzieja ta mogła 
natychmiast prysnąć; być może rozumował w następujący sposób: jeśli On mówi o moich 
grzechach, jeśli je zna, to czy w ogóle będę godzien uzdrowienia? Nie wiadomo też, czy 
paralityk nie podzielał dość rozpowszechnionego wówczas przekonania, według którego każde 
cierpienie fizyczne lub psychiczne było karą za grzechy, jeśli nie za własne, to najbliższych 
przodków (

J 9,2

).

3–5.

 Posądzenie Chrystusa o bluźnierstwo, nie pierwsze zresztą w tym wypadku, wiąże 

się z przeświadczeniem, że tylko Bóg może odpuszczać grzechy (

Iz 43,25

44,22

). Jeżeli samo 

background image

przeświadczenie jest słuszne, to jednak żadnego usprawiedliwienia nie znajduje niedowiarstwo 
faryzeuszy, którzy zapewne sądzili, że każdy może powiedzieć „Odpuszczają ci się grzechy 
twoje”, bo skutki odpuszczenia grzechów są niesprawdzalne, i że Chrystus na pewno nie 
mógłby – w ich przekonaniu uzdrowić jednym słowem paralityka. Odmiennego zdania był, 
rzecz jasna, Jezus. Żeby jednak pokazać faryzeuszom, że posiada władzę nad całym 
człowiekiem, przywrócił paralitykowi także fizyczne zdrowie. Tak więc Bóg przygotowuje 
człowiekowi ciągle jakieś niespodzianki. Pierwszą z nich i największą stanowiła treść tzw. 
Protoewangelii: zamiast śmierci – nadzieja odkupienia i zapowiedź całkowitego zwycięstwa 
nad wężem. Potem pozwalał Bóg, żeby chwast rósł aż do czasu żniwa (

Mt 13,30

) i nie odpędził 

od siebie żebrzącej Kananejki (

Mt 15,28

). Bóg daje więcej niż człowiek prosi, tylko że 

człowiek będzie mógł stwierdzić to dopiero w życiu przyszłym.

6–7.

 Wszystkie cudowne uleczenia, nawet w przeświadczeniu faryzeuszy dokonywały się 

mocą Bożą. Uzdrawiając paralityka Jezus udowodnił, iż z pomocą przychodzi Mu Bóg. Tak 
więc cud ten miał być argumentem przekonującym zarazem faryzeuszy, że Chrystus posiadał 
rzeczywiście władzę odpuszczania grzechów. Pan Bóg nie wspiera bowiem oszustów i 
szarlatanów.

8.

 W całym opowiadaniu o uleczeniu paralityka pojawia się po raz pierwszy wzmianka o 

tłumach, które przysłuchiwały się polemice Jezusa z faryzeuszami, a następnie drżały z bojaźni 
patrząc na ową epifanię Bożej mocy, jaką był w rzeczywistości każdy cud dokonany przez 
Jezusa. Ochłonąwszy z pierwszego przerażenia, tłumy wielbiły Boga, który takiej mocy udzielił 
ludziom
. W tych uwielbieniach chodziło chyba nade wszystko o daną ludziom moc 
odpuszczania grzechów. Ta właśnie władza była w sposób szczególny zarezerwowana Bogu. 
Mówiąc o ludziach w liczbie mnogiej, a nie o jednym człowieku, przez którego można by 
rozumieć osobę Chrystusa, Mateusz zdaje się nawiązywać do opisanej potem sceny 
przekazania apostołom władzy związywania i rozwiązywania (18,18).

POWOŁANIE MATEUSZA (9,9–13)

9

 Odchodząc stamtąd, Jezus ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego na komorze 

celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!» A on wstał i poszedł za Nim. 

10

 Gdy Jezus siedział w domu 

za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i zasiadało wraz z Jezusem i Jego uczniami. 

11

 

Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: «Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z 
celnikami i grzesznikami?» 

12

 On, usłyszawszy to, rzekł: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, 

którzy się źle mają. 

13

 Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary 

(

Oz 8,6

). Bo nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników».

Ludzi pobierających cło stawiano w Palestynie za czasów Chrystusa na równi z 

grzesznikami. Ortodoksyjny Izraelita stronił od celników tak samo jak od ludzi skażonych 
nieczystością.

9–11.

 Otóż jednego z takich właśnie powołał Jezus do grona swoich najbliższych 

uczniów. Co więcej, zdaje się, że właśnie do tego celnika – zwanego przez Marka „Lewim, 
synem Alfeusza” (

Mk 2,14

) oraz Łukasza (

Łk 5,27

) udał się na ucztę i pozostawał w otoczeniu 

wielu celników i grzeszników, budząc tym samym szemranie faryzeuszy.

background image

12–13.

 Lecz Jezus oświadczył, że to właśnie grzesznicy potrzebują Jego pomocy: oni to 

bowiem są chorymi, im pragnie Jezus przywrócić zdrowie. W słowach tych można się 
dopatrzyć pewnej ironii: pozornie zdrowymi nazywa Jezus faryzeuszy. Im lekarz niepotrzebny. 
Jezus przychodzi, by sprawiać ulgę chorym, przychodzi, by wzywać do siebie nie 
sprawiedliwych, ale „grzeszników”. Ci ostatni zdają się rozumieć Go lepiej niż uczeni w 
Piśmie i faryzeusze. Mateusz bez żadnego wahania idzie za głosem Jezusa. Tak samo uczyni 
potem Zacheusz (

Łk 19,1–10

). Odpierając zarzuty faryzeuszy Jezus wyjaśnia również, że Bóg 

żąda od ludzi nie tyle darów ofiarnych, ile raczej zwykłego miłosierdzia, okazywanego innym 
ludziom. Całe Jego posłannictwo będzie też jednym wielkim wyrazem miłosierdzia.

SPRAWA POSTÓW (9,14–17)

14

 Wtedy podeszli do Niego uczniowie Jana i zapytali: «Dlaczego my i faryzeusze dużo 

pościmy, Twoi zaś uczniowie nie poszczą?» 

15

 Jezus im rzekł: «Czy goście weselni mogą się 

smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a 
wtedy będą pościć. 

16

 Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania, gdyż łata 

obrywa ubranie, i gorsze staje się przedarcie. 

17

 Nie wlewają też młodego wina do starych 

bukłaków. W przeciwnym razie bukłaki pękają, wino wycieka, a bukłaki przepadają. Ale młode wino 
wlewają do nowych bukłaków, a tak jedno i drugie się zachowuje».

14.

 Najprawdopodobniej podczas tej samej uczty w domu Mateusza uczniowie Jana 

zapytali Jezusa, dlaczego nie przestrzega tak wielu postów jak np. Jan Chrzciciel lub 
faryzeusze. Chodziło przy tym nie o post wypadający tego właśnie dnia, lecz o to, że uczniowie 
Jezusa nie zachowywali wszystkich postów, przyjętych praktyką żydowską, choć nie 
nakazanych Prawem.

15–17.

 W odpowiedzi Jezusa można dostrzec trzy następujące przenośnie literackie: 1) 

Przenośnia „przyjaciela oblubieńca” nawiązuje do weselnych obyczajów żydowskich. 
Obowiązkiem zaproszonych na gody przyjaciół, krewnych oblubieńca, było radować się przez 
siedem dni razem z nowożeńcami. Nikomu z nich nie przychodziło do głowy, żeby 
uczestnicząc w uczcie weselnej oddawać się praktykom postu i żałoby. Nietrudno się 
domyśleć, że oblubieńcem jest w tym wypadku Chrystus, zaproszonymi na gody – wszyscy 
ludzie słuchający głosu Chrystusa, a czas przestawania z Chrystusem to okres godów 
weselnych. Godzina żałoby i smutku nastąpi wtedy, kiedy Chrystusa zabraknie w Jego 
fizycznym ciele na ziemi, a zwłaszcza wtedy, kiedy będzie umierał na krzyżu.

2) Metafora nowego sukna przy starym płaszczu stanowi rzadkość w literaturze zarówno 

biblijnej, jak pozabiblijnej. Przenośnia ta wyraża myśl następującą: Dawnej ekonomii 
zbawienia nie można uratować za pomocą akcji przypominających przyszywanie nowych łat 
do starego płaszcza. Podobnie i posty, praktykowane przez uczniów Jana i faryzeuszy, nie będą 
w stanie przynieść głoszonej przez Chrystusa odnowy świata.

3) Obraz młodego wina wlewanego do starych bukłaków wyraża tę samą myśl: młode 

wino – to nowa ekonomia zbawienia. Nie da się ona wtłoczyć w ramy dawnej ekonomii 
zbawienia, przyrównanej tu do starych bukłaków. Tego rodzaju kompozycja zaszkodziłaby 
zarówno starym elementom, jak i nowemu duchowi.

background image

CÓRKA JAIRA I KOBIETA CIERPIĄCA NA KRWOTOK (9,18–26)

18

 Gdy to mówił do nich, oto przyszedł do Niego pewien zwierzchnik [synagogi] i oddając Mu 

pokłon, prosił: «Panie, moja córka dopiero co skonała, lecz przyjdź i połóż na nią rękę, a żyć 
będzie».

19

 Jezus wstał i wraz z uczniami poszedł za nim.

20

 Wtem jakaś kobieta, która dwanaście lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się 

frędzli Jego płaszcza. 

21

 Mówiła bowiem sobie: Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę 

zdrowa. 

22

 Jezus obrócił się i widząc ją, rzekł: «Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła». I od tej chwili 

kobieta była zdrowa.

23

 Gdy Jezus przyszedł do domu zwierzchnika i zobaczył fletnistów oraz tłum zgiełkliwy, 

24

 

rzekł: «Odsuńcie się, bo dziewczynka nie umarła, tylko śpi». A oni wyśmiewali Go. 

25

 Skoro jednak 

usunięto tłum, wszedł i ujął ją za rękę, a dziewczynka wstała. 

26

 Wieść o tym rozeszła się po całej 

tamtejszej okolicy.

18.

 Człowieka, który przyszedł do Jezusa – jego imię: Jair, znamy z relacji Marka i 

Łukasza – nie był chyba przełożonym synagogi na mocy kapłańskiego urzędu. Należała do 
niego raczej troska o sprawy materialne synagogi i czuwanie nad porządkiem podczas zebrań 
modlitewnych. Zapomniawszy na chwilę o swojej bądź co bądź ważnej godności, przyszedł do 
Jezusa i skłonił się nisko, prosząc o włożenie rąk na córkę.

19.

 Jezus nic nie odpowiedziawszy, udał się wraz z uczniami do domu Jaira, co oznaczało, 

że uległ prośbom strapionego ojca. Wiara proszącego o uzdrowienie – w tym przypadku i o 
zmartwychwskrzeszenie – jest powtarzającym się elementem większości opisów cudownych 
uleczeń. U Mt opis jest sumaryczny, gdy u 

Mk 5,21–43

 wiadomość o śmierci dziecka dochodzi 

do Jezusa w drodze do domu Jaira.

20.

 Jeszcze silniejsza wiara powodowała kobietą cierpiącą na krwotok. Według przepisów 

Prawa kobieta owa nie powinna była w ogóle znaleźć się w tłumie. Oto co mówi Księga 
Kapłańska
 o kobietach cierpiących na upływ krwi: Jeżeli kobieta doznaje upływu krwi… to 
będzie nieczysta przez wszystkie dni nieczystego upływu krwi
 (15,25). Chcąc wytłumaczyć 
niejako świadome sprzeniewierzenie się przepisom Prawa, Marek zaznaczy, że wszystkie 
kuracje przeprowadzane dotychczas zamiast sprawiać ulgę jeszcze bardziej zwiększały 
cierpienia niewiasty, a Łukasz, który jak wiadomo sam był lekarzem, współczując chorej 
kobiecie powie: „Całe swe mienie wydała na lekarzy, z których żaden nie mógł jej uleczyć”. 
Spostrzeżenie Łukasza nie będzie dziwiło, jeśli się zważy, że ubodzy Arabowie, gdy ktoś 
najbliższy ciężko zachoruje, po dzień dzisiejszy zwołują kilku lekarzy-znachorów 
równocześnie. Każdy spośród owych „specjalistów” leczy, rzecz oczywista, metodą własną i 
odmiennymi lekarstwami, marząc o pognębieniu swego kolegi-konkurenta bardziej niż o 
przywróceniu zdrowia nieszczęsnemu pacjentowi.

21–22.

 Kobieta z naszej przypowieści była przeświadczona – być może na podstawie 

znajomości Biblii (

Lb 15,38

Pwt 22,12

) – że jeśli tylko dotknie się skraju szaty Jezusa, będzie 

uzdrowiona. Tylko Marek wyjaśnia, w jaki sposób doszło do ujawnienia niewiasty dotykającej 
ukradkiem szaty Jezusowej: „Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. 
Odwrócił się w tłumie i zapytał: «Kto dotknął mojego płaszcza?»” (5,30). Apostołom, 
popychanym co chwila, podobnie jak sam Jezus, przez stłoczonych ludzi, pytanie to wydało się 
co najmniej dziwne. Nie wiedzieli, że zmierzało ono ostatecznie do tego, by wytłumaczyć 
kobiecie, że została uzdrowiona dzięki wielkiej wierze w Jezusa, a nie wskutek magicznego 
dotknięcia Jego szaty.

background image

23–24.

 W opisie przywrócenia do życia córki Jaira Marek jest znów bardziej dokładny. 

Właśnie od niego dowiadujemy się, że do łoża zmarłej przystąpił nie sam Jezus, lecz także trzej 
uczniowie Jego: Piotr, Jakub i Jan. Józef Flawiusz podaje, że nawet najuboższa rodzina 
żydowska, urządzając pogrzeb kogoś z najbliższych, wynajmowała przynajmniej dwu 
flecistów. Oni to wspólnie z sąsiadami wyrażającymi głośno swoje współczucie czynili 
wspomniany przez Ewangelistę tumult.

25.

 Powiedzenie dziewczynka nie umarła, tylko śpi stało się powodem kpin, mających za 

przedmiot osobę Jezusa. Jakże mógł ktoś z nowo przybyłych mówić, że nie umarła 
dziewczynka, skoro oni właśnie, ludzie tam zebrani, byli naocznymi świadkami jej konania? 
Nieporozumienie polegało na tym, że Jezus – podobnie jak nad grobem Łazarza (

J 11,11

) – 

śmierć fizyczną przyrównał do zwykłego snu. Chrystus patrzy na śmierć nie tak jak wszyscy 
ludzie. W Jego oczach śmierć doczesna powoduje zmianę w życiu, ale nie przecina samego 
życia.

W porównaniu z opisami uzdrowień, których dokonywali Eliasz (

1 Krl 17,17–24

) i 

Elizeusz (

2 Krl 4,32–35

) lub św. Piotr (

Dz 9,36–40

), ten prosty gest Jezusa ma w sobie coś 

urzekającego wskutek ogromu cudotwórczej mocy. Pozostali dwaj synoptycy mówią o 
przerażeniu, jakie w tym momencie ogarnęło zebranych, a Łukasz notuje, że Jezus zarządził, 
aby przywróconej do życia dziewczynce dano jeść (

Łk 8,55

). Wzmianki o „dobrym” apetycie 

cudownie uzdrowionych zdarzają się dość często w sprawozdaniach komisji lekarskich z 
Lourdes.

26.

 Nie ma nic dziwnego w tym, że wieść o dokonanym przez Jezusa cudzie rozeszła się 

po całej okolicy. Sprawa była zbyt wielka, wywarła na obecnych zbyt głębokie wrażenie, by 
można było okryć ją milczeniem.

UZDROWIENIE DWÓCH NIEWIDOMYCH (9,27–31)

27

 Gdy Jezus odchodził stamtąd, ruszyli za Nim dwaj niewidomi, którzy wołali głośno: «Ulituj się 

nad nami, Synu Dawida!» 

28

 Gdy wszedł do domu, niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich 

zapytał: «Wierzycie, że mogę to uczynić?» Oni odpowiedzieli Mu: «Tak, Panie!» 

29

 Wtedy dotknął 

ich oczu, mówiąc: «Według wiary waszej niech wam się stanie». 

30

 I otworzyły się ich oczy, a Jezus 

surowo im przykazał: «Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie!» 

31

 Oni jednak, skoro tylko wyszli, 

roznieśli wieść o Nim po całej tamtejszej okolicy.

27.

 Opisawszy już przedtem cudowne uleczenie dwu opętanych, z kolei mówi Mateusz o 

przywróceniu wzroku dwu niewidomym. Być może, iż pewną rolę odgrywa tu fakt, że w 
świecie judaistycznym za prawdziwe uchodziło to tylko, co mogli potwierdzić swym 
zeznaniem przynajmniej dwaj świadkowie. Dwaj nieszczęśliwi nie proszą wprost o 
przywrócenie wzroku, lecz o zmiłowanie się Jezusa nad nimi. Nie trzeba dodawać, że myśleli o 
tym, by Zbawiciel ulitował się nad ich ślepotą. Niewidomi nazywają Jezusa Synem Dawida. W 
ten sposób był On określony już w pierwszym wierszu Ewangelii Mateusza. Autor pierwszej 
Ewangelii chce niewątpliwie pokazać, że niewidomi, aczkolwiek nie mogą widzieć Jezusa, 
wiedzą jednak, kim On jest naprawdę. Oznacza to, że o postawie wobec Jezusa decyduje 
wewnętrzne światło.

background image

28–31.

 W cudotwórczą moc Jezusa wierzą obaj niewidomi tak, jak setnik, niewiasta 

cierpiąca na krwotok i wielu innych, którzy doznali łaski cudownego uleczenia. To wiara 
sprawia, że człowiek chory staje się podatnym na działanie łaski przynoszącej uzdrowienie. 
Nie po raz pierwszy spotykamy się również z zakazem rozgłaszania cudu uleczenia. Nie po raz 
pierwszy także ten zakaz nie był respektowany. Wydarzenie było niezwykłe, szczęście 
uleczonych ogromne; czy można było o nim nic nie mówić? Roznieśli wieść o Nim po całej 
tamtejszej okolicy
.

UZDROWIENIE OPĘTANEGO I CHORYCH (9,32–38)

32

 Gdy ci wychodzili, oto przyprowadzono Mu opętanego niemowę. 

33

 Po wyrzuceniu złego 

ducha niemy odzyskał mowę, a tłumy pełne podziwu wołały: «Jeszcze się nigdy nic podobnego nie 
pojawiło w Izraelu!» 

34

 Lecz faryzeusze mówili: «Wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy».

35

 Tak Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił 

Ewangelię o królestwie i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości. 

36

 A widząc tłumy, litował się 

nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza (

Lb 27,17

). 

37

 Wtedy rzekł do 

swych uczniów: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. 

38

 Proście Pana żniwa, żeby 

wyprawił robotników na swoje żniwo».

32.

 Kolejny biedak, którego sprowadzono do Jezusa, cierpiał na podwójną dolegliwość: 

był opętany i nie mógł mówić. Pozostawanie w mocy złego ducha było złem niewątpliwie 
większym.

33.

 Dlatego Jezus naprzód wyrzucił złego ducha, a potem przywrócił niememu mowę. Ten 

podwójny cud wywołał ogromny entuzjazm tłumu. Choć bowiem widziano już w Izraelu 
rzeczy niezwykłe, dokonywane przez Eliasza i Elizeusza, to jednak nigdy dotychczas nie 
zdarzało się coś podobnego.

34.

 Tym uczuciom ogólnego podziwu nie poddali się faryzeusze. Rzucili na Jezusa jedno z 

najbardziej przykrych posądzeń: mocą przywódcy złych duchów wyrzuca złe duchy. Tak więc 
wrogość faryzeuszy do Jezusa przybiera coraz wyraźniejsze kształty. Przy innej okazji (

Mt 

12,22–29

), a także w relacjach pozostałych ewangelistów (

Mk 3,22–27

Łk 11,14–22

), będzie 

przedstawiona niedorzeczność tego rodzaju posądzeń. Można sobie jednak wyobrazić, jak 
wielką przykrość tego rodzaju posądzenia musiały sprawiać Jezusowi: On, najniewinniejszy z 
niewinnych, miałby pozostawać w zmowie z szatanem! Drugi po Kazaniu na górze wielki 
zbiór mów Jezusa nosi niekiedy miano „Zbioru pouczeń apostolskich”. Zawiera on wskazania 
mające na celu duchowe uformowanie tych, którzy będą prowadzić kiedyś samodzielnie dzieło 
głoszenia Dobrej Nowiny.

35.

 Niektóre mowy Jezusa były skierowane wyłącznie do uczniów, inne zaś dotyczyły 

rzesz chodzących za Jezusem, ale uczniowie towarzyszący Jezusowi z pouczeń tych, podobnie 
jak i z cudownych czynów Mistrza, mieli wysnuć bardzo konkretne wnioski dla siebie. Tak 
więc obchodząc razem z Jezusem synagogi palestyńskie, przysłuchując się, w jaki sposób Jezus 
głosił Ewangelię Królestwa, przypatrując się, jak leczył wszystkie choroby i wszystkie 
słabości, uczyli się apostołowie dzieła opowiadania Dobrej Nowiny. Na dzieło to będą się 
również składały ich słowa i czyny.

background image

36.

 Już prorok Ezechiel ubolewał nad tym, że naród izraelski jest niczym stado owiec 

pozbawione pasterza (

Ez 34,5

). To Ezechiel również zapowiadał, że sam Bóg stanie się w 

przyszłości pasterzem narodu, że go poprowadzi na obfite pastwiska i będzie go bronił przed 
wszystkimi niebezpieczeństwami.

37–38.

 I oto zarówno umęczone rzesze, jak i sami apostołowie stają się świadkami 

realizacji przepowiedni prorockich. Jezus, litując się nad tłumami, każe zanosić modły o to, by 
Pan wyprawił robotników na swoje żniwa. Obraz żniw występuje już w katechezie Jana 
Chrzciciela (

Mt 3,12

) i wyraża – podobnie jak tu – ideę czasów eschatologicznych. Choć Jezus 

sam powoła dwunastu apostołów, to jednak każe się modlić o nich do Pana, chcąc przez to dać 
do zrozumienia, że ostatecznie całe dzieło zbawienia znajduje się w rękach Boga Ojca, a 
wymaga współdziałania z Nim ludzi.

WYSŁANIE DWUNASTU APOSTOŁÓW

WYBÓR DWUNASTU (10,1–4)

10

 

1

 Wtedy przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami 

nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości. 

2

 A oto imiona 

dwunastu apostołów: pierwszy – Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn 
Zebedeusza, i brat jego Jan, 

3

 Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i 

Tadeusz, 

4

 Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota – ten, który Go zdradził.

1.

 Inicjatywa powołania na apostołów spoczywa wyłącznie w rękach Jezusa. Nikt nie 

przychodzi sam. W każdej z trzech Ewangelii synoptycznych mowa jest o powoływaniu, o 
wzywaniu przez Chrystusa. Jezus przywołał do siebie dwunastu swych uczniów – mówi 
Mateusz (10,1); przywołał do siebie (

Mk 3,13

) i przywołał swich uczniów – stwierdza Łukasz 

(6,13). Zatem grono Dwunastu formuje się, według Synoptyków, od samego początku trochę 
inaczej niż gromadka pierwszych uczniów Jezusa w relacji św. Jana. Nie jest dziełem 
przypadku to, że powołał Jezus ni mniej, ni więcej tylko właśnie dwunastu swoich uczniów. 
Oni to jako specyficzna społeczność mieli stanowić zaczątek Nowego Izraela, tego ludu, który 
składał się z dwunastu pokoleń. Oni też zasiądą kiedyś razem z Synem Człowieczym na 
dwunastu tronach, aby sądzić dwanaście pokoleń Izraela (

Mt 19,28

Łk 22,30

). Będą więc w 

ten sposób reprezentować przyszłą, eschatologiczą społeczność świętych. Ich wybór był 
również powtórzeniem niejako i umocnieniem zarazem przymierza zawartego kiedyś na 
Synaju. Chrystus najwyraźniej chce, aby tak właśnie pojmowano sens liczby dwanaście. 
Dlatego też, kiedy wskutek odejścia Judasza dokona się wyłom w tej liczbie, Apostołowie 
zbierają się zaraz po zesłaniu Ducha Świętego, aby na miejsce Judasza wybrać Macieja.

Wszystkim, którzy należeli do kolegium Dwunastu, udzielił Jezus władzy nad duchami 

nieczystymi. Wskutek posiadania tej władzy uczniowie mogli wypędzić złe duchy. Owego 
wyrzucania złych duchów nie należy pojmować zbyt dosłownie. To samo dotyczy wzmianki o 
władzy leczenia wszelkich chorób i wszelkich słabości. Jest to szczegół nie pozbawiony 
pewnego znaczenia. Należy bowiem pamiętać, że wszelkie schorzenia duszy i ciała – 

background image

zwłaszcza różne odmiany epilepsji (

Mk 9,20 n

) – Biblia bardzo często przypisuje szatanowi 

jako sprawcy (

Łk 13,11

).

Z wielu nowotestamentowych tekstów wynika, że szatan na skutek świadomego upadku 

człowieka zdobył sobie pewne władztwo nad światem (

J 12,31

16,11

2 Kor 4,4

Ef 2,2

Hbr 

2,14

). Chrystus rozpoczyna swoje dzieło zbawienia świata od wyrzucenia z niego złego ducha; 

na samym wstępie publicznej działalności Jezusa ewangeliści umieszczają scenę kuszenia, 
czyli opis pierwszego boju, zakończonego pełnym zwycięstwem Syna Bożego. Nic dziwnego, 
że i wysłannicy Jezusa od samego początku swej apostolskiej pracy muszą się rozprawiać z 
diabłem. Ich działalność będzie polegać na ustawicznym wydzieraniu świata spod władztwa 
szatana, na swoistych egzorcyzmach, które są co do swej istoty wyrzucaniem szatana nie z 
jednego opętanego człowieka, lecz z całej ludzkości. Tak więc pierwsi uczniowie Jezusa mieli 
być żołnierzami i lekarzami zarazem. Odnosząc zwycięstwo nad złym duchem, tym samym 
sprawiali ulgę cierpiącym ludziom.

Z późniejszych chronologicznie tekstów dowiadujemy się również, jaką to rolę miało 

odegrać grono Apostołów w stosunku do całej społeczności zwanej Kościołem. Oto np. co 
czytamy w 

Ef 2,19–20

A więc nie jesteście już obcymi i przybyszami, ale jesteście 

współobywatelami świętych i domownikami Boga – zbudowani na fundamencie apostołów i 
proroków, gdzie głowicą węgła jest sam Chrystus
. Niebieska Jerozolima z Apokalipsy św. Jana 
– typ Kościoła Chrystusowego, jest okolona murem, który ma również dwanaście 
fundamentów, a na nich dwanaście imion dwunastu Apostołów Baranka (21,14). Tak więc 
grono Dwunastu ma stanowić – choć w inny sposób niż sam Piotr – fundament tej budowli, do 
której jest przyrównywany Kościół.

2–4.

 Ewangeliści opisali powołanie lub dobrowolne przyłączenie się do Chrystusa tylko 

niektórych spośród Dwunastu. Imiona Apostołów – albo wszystkich, albo ich znacznej części – 
znajdujemy zaś w następujących tekstach NT: 

Mt 10,2–4

Mk 3,16–19

Łk 6,14–16

Dz 1,13

Mateusz wylicza Apostołów parami, łącząc przy tym – gdzie to było możliwe – braci z braćmi: 
Szymon i Andrzej, brat jego; Jakub… i Jan, brat jego; Filip i Bartłomiej, Tomasz i Mateusz; 
Jakub… i Tadeusz… itd.

Bartłomieja, zdaniem wielu egzegetów, należy utożsamić ze wzmiankowanym przez Jana 

(1,45–50) Natanaelem. Jan bowiem wymieniając imiona Apostołów dwa razy wspomina 
Natanaela, a nigdy Bartłomieja. Przeciwnie zaś Synoptycy: ci zawsze mówią o Bartłomieju, a 
nigdy o Natanaelu. Nadto, podobnie jak u Synoptyków, z Bartłomiejem jest zawsze łączony 
Filip, tak u Jana Filipowi towarzyszy Natanael. Możliwe, że Natanael miał drugie imię 
Bartłomiej – podobnie jak Szymon był też nazywany Piotrem. W tradycji egzegetycznej w XVI 
w. po raz pierwszy zaczęto utożsamiać Bartłomieja z Natanaelem.

Obok Szymona zwanego Piotrem był w gronie Dwunastu tzw. Szymon Kananejczyk albo 

Zelotes, tj. „zatroskany”, „pełen gorliwości”. Jego przydomek jedni wywodzą od hebr. qana 
(zabierać, troszczyć się, współzawodniczyć), inni od miejscowości Kana w Galilei, skąd 
rzekomo pochodził. Judasz, mąż z Qerjoth (iš Qerijjoth), był jedynym przedstawicielem 
pokolenia Judy.

Ewangelie pozwalają przypuszczać, że od chwili wybrania Dwunastu do momentu ich 

uroczystego rozesłania na pierwsze prace misyjne upłynęło sporo czasu. Podczas tych miesięcy 
– jeżeli nie lat – Jezus robił to, co potem mieli czynić Jego wysłannicy: Obchodził wszystkie 
miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię o królestwie i leczył 
wszystkie choroby i wszystkie słabości
 (

Mt 9,35–36

; por. 

Łk 6,19

). Zdaje się, że uczniowie, 

background image

przeznaczeni do przyszłej samodzielnej pracy, towarzyszyli Jezusowi przez dłuższy czas w 
wędrówkach po Palestynie. I tak właśnie urzeczywistniał się pierwszy, bezpośredni cel ich 
powołania przez Mistrza: aby byli przy Nim. Pewnie już także wiedzieli, do czego się 
przygotowują (por. 

Mk 6,13

).

MOWA MISYJNA (10,5–16)

5

 Tych to Dwunastu wysłał Jezus i dał im takie wskazania: «Nie idźcie do pogan i nie 

wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego. 

6

 Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu 

Izraela. 

7

 Idźcie i głoście: „Bliskie już jest królestwo niebieskie”. 

8

 Uzdrawiajcie chorych, 

wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy. Darmo otrzymaliście, 
darmo dawajcie. 

9

 Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. 

10

 Nie bierzcie w 

drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski. Wart jest bowiem robotnik swej strawy.

11

 A gdy przyjdziecie do jakiegoś miasta albo wsi, wywiedzcie się, kto tam jest godny, i u niego 

zatrzymajcie się, dopóki nie wyjdziecie. 

12

 Wchodząc do domu, przywitajcie go pozdrowieniem. 

13

 

Jeśli dom na to zasługuje, niech zstąpi na niego pokój wasz; jeśli zaś nie zasługuje, niech pokój 
wasz powróci do was. 

14

 A jeśliby was gdzie nie chciano przyjąć i nie dano posłuchu słowom 

waszym, wychodząc z takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych! 

15

 Zaprawdę, 

powiadam wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu.

16

 Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni 

jak gołębie.

5–6.

 Jeśli z okazji wybrania Dwunastu Ewangeliści nie zanotowali żadnego pouczenia 

Jezusa, to samemu rozesłaniu Apostołów towarzyszyły dość szczegółowe instrukcje, które po 
zebraniu w pewną całość, można by nazwać kodeksem posługiwania apostolskiego. Bardzo to 
cenny fragment Ewangelii, gdy chodzi o zrozumienie tego, czym mieli być w zamiarach 
samego Jezusa Jego wysłannicy i jaką powinna być w swej istocie duchowość apostolska. 
Przede wszystkim jednak wyznacza Jezus przyszłej działalności Apostołów granice czysto 
terytorialne: nie wolno im iść do pogan, nie mogą wstępować do żadnego miasta 
samarytańskiego. Mają się ograniczyć wyłącznie do owiec, które poginęły z domu Izraela. Z 
polecenia powyższego nie należy jednak wysnuwać wniosku, że poganie – lub półpoganie, za 
jakich uważano Samarytan – z góry już są wykluczeni z królestwa niebieskiego. Chrystus 
pragnie jedynie uszanować ustanowiony przez samego Boga porządek, wedle którego miało się 
dokonywać dzieło zbawienia: poganie mieli dostąpić zbawienia za pośrednictwem Żydów. 
Tego porządku przestrzegał Jezus również we własnym głoszeniu Dobrej Nowiny (por. 

Mt 

15,24

). Z czasem, kiedy już i sam Chrystus przemierzy całą Palestynę a Piotr oraz inni 

apostołowie wdrożą w umysły i serca ludu izraelskiego naukę Chrystusa, zostanie powołany 
apostoł Paweł, który będzie nauczał głównie pogan. Tak tedy przedstawiał się zasięg 
terytorialny działalności misjonarskiej Apostołów. A teraz wskazania dotyczące samej 
działalności. Otóż na całokształt tej działalności mają się składać słowa i czyny.

7.

 Nauczanie za pomocą słów sprowadza się ostatecznie do obwieszczania, że bliskie już 

jest królestwo niebieskie. Oznacza to, że rozpoczęły się już czasy wielkiego żniwa, czyli czasy 
nawrócenia i pokuty. Podobnie nauczał ongiś Jan Chrzciciel (

Mt 3,2

 par.), a później także sam 

Jezus (

Mt 4,17

Mk 1,15

Łk 4,15

); te same idee odnajdziemy także w nauczaniu Pawła (

Rz 

13,11–14

) i Piotra (

Dz 2,38

). W instrukcji udzielanej obecnie uczniom brak wyraźnej wzmianki 

background image

o potrzebie nawrócenia. Lecz potrzebę ową suponuje się wcale niedwuznacznie wskutek 
mocnego uwydatnienia idei bliskości królestwa Bożego.

8.

 Na czyn apostolski uczniów Pana zaś miało się składać uzdrawianie chorych, a 

zwłaszcza oczyszczanie trędowatych, wskrzeszanie umarłych i wypędzanie złych duchów. 
Znów przypomina się tu działalność Jezusa, który również leczył wszelkie słabości (4,23 n; 
8,17), wskrzeszał umarłych (9,18 n. 23–26), oczyszczał trędowatych (8,1–4) i wypędzał złe 
duchy (4,24; 8,16.28–34; 9,32 n). Tak więc w działalności apostolskiej uczniów słowom 
towarzyszyć mają znaki, czyli cuda. Ale głoszenie słowa – podobnie jak w działalności Jezusa 
– jest postawione również i tu na planie pierwszym.

9–10.

 Cała działalność misjonarska Apostołów, zarówno nauczanie za pomocą słowa, jak 

i czyn apostolski, powinny mieć charakter zdecydowanie bezinteresowny. Konieczność 
praktyki ubóstwa i postawa całkowitego zaufania Bogu w sprawach materialnych – to pierwsze 
wymagania stawiane przez samego Jezusa Jego uczniom. Nie mają brać ze sobą nawet rzeczy 
zdawałoby się najkonieczniejszych do codziennego życia: ani torby, ani dwóch sukien, ani 
butów, ani laski – o to wszystko mają się zatroszczyć dla nich ludzie, którym oni będą głosić 
Dobrą Nowinę o przybliżającym się królestwie niebieskim.

11–13.

 Ma również Apostołom zależeć na dobrej reputacji u wiernych. Dlatego też 

przychodząc z apostolską posługą do jakiejś wsi czy miasta nie będą prosić o gościnę w 
pierwszym lepszym domu, lecz wywiedzą się najprzód, kto z mieszkańców jest godny zaufania 
i u tego zostaną, żeby w ten sposób uniknąć ludzkiego szemrania. Słowa: U niego zatrzymajcie 
się, dopóki nie wyjdziecie
 zdają się być pouczeniem na pozór zbytecznym: wiadomo przecież, 
że zostaje się w jakimś domu tak długo, dopóki się go nie opuści. W tym wypadku jednak 
powiedzenie powyższe ma swój szczególny sens. Oto, co Jezus pragnął przekazać uczniom: 
Będziecie wchodzić do miast i wsi, gdzie jeszcze nikogo nie znacie. Może się zdarzyć, że 
przyjmie was człowiek godny, ale ubogi. Jeśli wam przyszła po kilku dniach ochota przenieść 
się do lepszego, przestronniejszego, wygodniejszego mieszkania – nie poddawajcie się takiej 
pokusie! Zostańcie w tym samym miejscu aż do waszego wyjścia ze względu na miłość 
bliźniego oraz aby lepiej i pełniej oddać się apostolskiej pracy. Zresztą treść analogicznego 
nakazu u Łuksza usuwa wszelkie wątpliwości: Gdy wejdziecie do jakiegoś domu, najpierw 
mówcie: Pokój temu domowi… W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co będą mieli… 
Nie przechodźcie z domu do domu
 (10,5–7). Oto jak został rozwiązany przez samego Chrystusa 
„problem mieszkaniowy” w życiu pierwszych Apostołów.

14–16.

 Pierwsza trudność, na jaką mogli natrafić Apostołowie w swej samodzielnej pracy, 

sprowadzała się do tego, że spotkają ludzi, którzy ani nie zechcą ich przyjąć, ani nie będą 
słuchać ich nauki. Co zrobić wtedy, jak się zachować? Oto pierwszy casus duszpasterski. 
Rozwiązanie przedstawione przez samego Chrystusa brzmi: Wychodząc z takiego domu albo 
miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych
 (

Mt 10,14

); inaczej mówiąc: zachowajcie się tak, jak 

zwykł się zachowywać Izraelita wracający z ziemi pogan, tak jak się zachowali Paweł i 
Barnaba wobec niegościnnych mieszkańców Antiochii Pizydyjskiej: A oni strząsnąwszy na 
nich pył z nóg, przyszli do Ikonium
 (

Dz 13,51

). Ta sama instrukcja co do sposobu zachowania 

się wobec opornych w relacji Łukasza jest wzbogacona przestrogą treści następującej: Wszakże 
to wiedzcie, że blisko jest królestwo Boże. Powiadam wam: Sodomie lżej będzie w ów dzień niż 
temu miastu
 (

Łk 10,11–12

). Od samego początku nie ukrywał Jezus trudności, z jakimi będą 

musieli borykać się Apostołowie. Mówi zupełnie jasno: Oto Ja was posyłam jak owce między 
wilki
. Oświadczenie to musieli Apostołowie pojąć jako zapowiedź ciągłego narażania się na 

background image

niebezpieczeństwo śmierci: Nie dziwcie się, jeśli wypadnie wam umrzeć. Czegoż może się 
spodziewać baranek przebywający między drapieżnymi wilkami. Przy innej okazji powie 
Chrystus: Poślę do nich proroków i apostołów, a niektórych z nich zabiją i prześladować będą 
(

Łk 11,49

). Podobnych pouczeń jest zresztą w NT wiele. Tak więc być uczniem Chrystusa – 

znaczy naśladować Go w cierpieniach (

Mt 10,38 n

Mk 8,34 n

; por. 

Łk 14,27

), znaczy to 

rozstać się z najbliższymi (

Mt 8,19–22

; por. 

Łk 9,57–62

), zrezygnować z przyjemności 

życiowych, poważania i szacunku u innych (

Mt 10,37 n

), narazić się na zniewagi, nienawiść i 

prześladowanie, być zawsze gotowym na śmierć (

Mt 10,39

Mk 8,34

; por. 

Łk 17,33

J 12,24 n

). 

Wszystkie te wypowiedzi uzupełni kiedyś dosadnie św. Paweł wykazując, że praca apostolska 
tylko wtedy ma sens i tylko wtedy osiąga cel, kiedy wyrasta z cierpienia. Ciągle bowiem… 
jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa, aby życie Jezusa objawiało się w naszym 
śmiertelnym ciele
 (

2 Kor 4,11

). W obliczu takich trudności należy się troszczyć ustawicznie o 

roztropność typową dla węża i o prostotę, której obrazem jest gołębica. Są to właściwości 
wykluczające się na pozór, lecz tylko na pozór: w rzeczywistości każdy apostoł musi być 
człowiekiem bardzo roztropnym, a z drugiej strony uczciwym, prawym i niewinnym.

ZAPOWIEDŹ PRZEŚLADOWAŃ (10,17–23)

17

 Miejcie się na baczności przed ludźmi! Będą was wydawać sądom i w swych synagogach 

będą was biczować. 

18

 Nawet przed namiestników i królów będą was prowadzić z mego powodu, 

na świadectwo im i poganom. 

19

 Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. 

W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić, 

20

 gdyż nie wy będziecie mówili, 

lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was. 

21

 Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci 

powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. 

22

 Będziecie w nienawiści u wszystkich z 

powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony. 

23

 Gdy was prześladować 

będą w tym mieście, uciekajcie do innego. Zaprawdę, powiadam wam: Nie zdążycie obejść miast 
Izraela, nim przyjdzie Syn Człowieczy.

17–18.

 Dwie cnoty: odwaga i męstwo będą Apostołom szczególnie potrzebne podczas 

prześladowań, o których przyjściu Chrystus wyraźnie mówi: mają wtedy bacznie uważać na to, 
z kim będą mówić, mają się strzec ludzi obłudnych i podstępnych. Mimo najwyższej 
ostrożności będą często stawiani przed sądami, namiestnikami i królami. Sądy – to lokalne 
trybunały żydowskie; namiestnicy – to urzędnicy pogańscy; królowie – to władcy żydowscy, 
pozostający najczęściej na usługach rzymskich okupantów.

19–20.

 Wykorzystując wówczas w pełni przyrodzone dary swego umysłu i serca, powinni 

jednak Apostołowie całkowicie zaufać Bogu. On stanie się ich obrońcą. On natchnie ich 
najbardziej odpowiednimi myślami i podsunie najwłaściwsze słowa obrony. W rzeczywistości 
to nie oni już, lecz sam Bóg – lub mówiąc ściśle, Duch Ojca będzie przemawiał przez nich.

21.

 Prześladowania będą niekiedy przybierały charakter wręcz tragiczny: rodzeni bracia 

będą się wzajemnie wydawali na śmierć, ojcowie będą skazywać na zagładę własnych synów i 
odwrotnie – dzieci poczną występować przeciwko własnym rodzicom i niejednokrotnie staną 
się przyczyną ich zguby. Wszystko to zapowiedział już dawno prorok Micheasz (7,6).

22.

 Powodem nienawiści do Apostołów będzie imię Jezusa, czyli wiązanie się z Jego 

osobą i z głoszoną przez Niego nauką. Lecz kto przetrwa te trudne chwile nie odstępując od 

background image

Mistrza, ten z pewnością będzie zbawiony. Dlatego warto dołożyć wszelkich starań, by 
wypełnić jak należy apostolskie posłannictwo.

23.

 Kiedy już w jednym miejscu prześladowania okażą się niemożliwe do zniesienia, 

należy przenieść się gdzie indziej, nie rezygnując bynajmniej z głoszenia Dobrej Nowiny. W 
tym też będzie się przejawiać wspomniana przed chwilą roztropność Apostołów i równocześnie 
siła ich przywiązania do Mistrza. A On przyrzeka za to swym wysłannikom bardzo specyficzną 
nagrodę: gdy będą się przenosić z miasta do miasta, gdy będą ścigani niczym przestępcy, nie 
będą sami: Syn Człowieczy jest blisko. Przyjdzie, nim zdążą nawiedzić wszystkie miasta 
izraelskie. Nie była to zapowiedź rychłego już końca świata i wiążącego się z tym przyjścia 
Jezusa w roli sędziego, lecz aluzja do kary, jaka miała spaść na oporny naród w postaci 
zburzenia Jerozolimy w r. 70, łącznie ze świątynią.

MĘSTWO W UCISKU (10,24–33).

24

 Uczeń nie przewyższa nauczyciela ani sługa swego pana. 

25

 Wystarczy, jeśli uczeń będzie 

jak jego nauczyciel, a sługa – jak jego pan. Jeśli pana domu przezwali Belzebubem, to o ileż 
bardziej nazwą tak jego domowników. 

26

 Nie bójcie się więc ich! Nie ma bowiem nic skrytego, co by 

nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć. 

27

 Co mówię wam 

w ciemności, powtarzajcie w świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach. 

28

 Nie 

bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę 
i ciało może zatracić w piekle. 

29

 Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież bez woli Ojca 

waszego żaden z nich nie spadnie na ziemię. 

30

 U was zaś policzone są nawet wszystkie włosy na 

głowie. 

31

 Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli.

32

 Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim 

Ojcem, który jest w niebie. 

33

 Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim 

Ojcem, który jest w niebie.

24–25.

 Może niewielką pociechę, ale z pewnością pewne teoretyczne usprawiedliwienie 

własnych cierpień mogli – i powinni – Apostołowie znajdować w fakcie cierpień i 
prześladowań Jezusa, który był ich Mistrzem. Byłoby nawet rzeczą dziwną, gdyby w takiej 
sytuacji cierpienia ominęły uczniów Jezusa: uczeń nie może być ważniejszy od mistrza, nie 
może swoim sposobem życia odbiegać od jego stylu życia, nie może się domagać dla siebie 
specjalnych ulg i przywilejów. Otóż źli ludzie nazywali Jezusa Belzebubem (9,34; 12,24), nic 
tedy dziwnego, że ci sami ludzie podobnymi przezwiskami będą obrzucali uczniów Jezusa. 
Jezus przyrównał się tu do pana domu, uczniów nazwał swoimi domownikami. Niezadługo już 
w tej samej Ewangelii Mateusza będzie Jezus mówił o budowaniu Jego Kościoła na skale (

Mt 

16,18

).

26–27.

 W kontekście poprzedzającym znajdują się instrukcje samego Jezusa: oto gdy 

Apostołowie będą prześladowani, niech uchodzą z miasta do miasta. Z poleceniem tym 
bynajmniej nie pozostają w sprzeczności nakazy, by niczego się nie bali. Nauka Jezusa, 
przyrównana tu do ukrytego w ziemi ziarna, stanie się wkrótce jawna dla wszystkich; to, co 
było dotychczas tajemnicą, stanie się oczywiste dla wszystkich właśnie dzięki nauczaniu 
Apostołów, którzy rozgłoszą wszem wobec słowa, mówione im jedynie na ucho; w biały dzień 
będą opowiadać to, co było im głoszone w ciemnościach.

background image

28–29.

 Ostatecznie mają się Apostołowie obawiać nie tego, który może zabić ciało, a nie 

jest w stanie szkodzić duszy człowieka, lecz Tego, który i duszę, i ciało może zatracić w piekle. 
W ten sposób pragnie Jezus uwolnić Apostołów od lęku naturalnego, od instynktownej 
samoobrony życia, lecz nie pozbawia ich religijnej bojaźni Boga. Może nigdzie też nie została 
wyłożona z taką, jak w tym tekście wyrazistością waga odpowiedzialności za głoszenie 
ludziom Ewangelii.

30–31.

 Przestrogi Jezusa nie kończą się jednak na przypomnieniu lękiem napawającej 

odpowiedzialności za dzieło głoszenia Ewangelii. Tym, co mają opowiadać Dobrą Nowinę, 
jeszcze raz przyrzeka Zbawiciel swoją specjalną pomoc. Niech przeto nie myślą z 
przerażeniem o ewentualnych trudnościach. Nic się nie dzieje bez woli Bożej: żaden wróbel – 
para ich zaledwie grosz kosztuje – nie spadnie na ziemię bez woli Ojca Niebieskiego, a co do 
Apostołów, to nawet wszystkie włosy na ich głowach są policzone. Nie mają się przeto bać 
niczego wysłannicy Chrystusa. Czterokrotne użycie w tych napomnieniach Jezusa zwrotu Nie 
bójcie się
, jest przykładem różnoznaczności powyższego wyrażenia w jego 
nowotestamentowym użyciu. Jest jednak coś, co łączy zwrot „nie bać się nieprzyjaciół Boga” z 
nakazem „bać się samego Boga”. Więzią zdaje się być idea ufności w nieskończoną 
sprawiedliwość i dobroć Boga. Jeżeli wiara w specjalną opiekę Bożą jest czymś zupełnie 
naturalnym w postawie ludzi narażających własne życie dla wzniosłej sprawy, to nie może jej 
też zabraknąć w postępowaniu tych, co z bojaźni Bożej podejmują trudne decyzje. Bojaźń 
Boga niekoniecznie musi być równie zależna od kary i gniewu Bożego; winna być raczej 
wyrazem troski, by nie urazić Boga, który ma wobec nas pewne życzenia. Prawdziwa bojaźń 
Boża ma wiele wspólnego z miłością.

32–33.

 Nagroda za męstwo w głoszeniu Ewangelii jest nie byle jaka: Chrystus przyzna 

się kiedyś na sądzie ostatecznym jedynie do tych, którzy będą Go mężnie wyznawać przed 
ludźmi; kto Jego zaprze się przed ludźmi, tego i On zaprze się przed Ojcem, który jest w 
niebie.

ZA JEZUSEM LUB PRZECIW NIEMU. WYRZECZENIE (10,34–39)

34

 Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, 

ale miecz. 

35

 Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; 

36

 

będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy (

Mi 7,6

). 

37

 Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż 

Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. 

38

 

Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. 

39

 Kto chce znaleźć swe życie, 

straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.

34–36.

 Jeżeli Jezus, zwany gdzie indziej księciem pokoju, oświadcza teraz, że nie 

przyszedł po to, by przynieść pokój na ziemię, ale miecz, to chce zaznaczyć, że przychodzi już 
jako sędzia. Nawiązując do proroctwa Micheasza (7,1–7), swoje posłannictwo przyrównuje do 
działania ostrego miecza, który swym ostrzem tnie, rozdziela. Tak też wskutek nauczania 
Jezusa będzie oddzielone zło od dobra, godziwe od niegodziwego. Jeśli syn okaże się 
człowiekiem prawym, a ojciec niegodziwcem, to Jezus oddzieli syna od ojca; do takiej samej 
sytuacji może dojść pomiędzy matką a córką, albo pomiędzy teściową a synową: mieszkańcy 
tego samego domu staną się dla siebie nieprzyjaciółmi. Zło nie może bowiem istnieć w zgodzie 
z dobrem, a jeśli niekiedy współistnieją razem, to tylko w pozornym pokoju. Chrystus nie może 

background image

tolerować takiego pokoju. Na innym miejscu tę samą prawdę wyrazi słowami: Nikt nie może 
dwom panom służyć
 (

Mt 6,24

).

37.

 I dlatego kto miłość do własnych rodziców przekłada ponad miłość Jezusa, nie jest 

godzien Jezusa; to samo należy powiedzieć o rodzicach, którzy własne dzieci miłują bardziej 
niż Chrystusa. Tak więc w hierarchii wszelkich wartości, wśród których człowiek może 
dokonywać wyboru, bezwzględnie na pierwszym miejscu znajduje się miłość do Jezusa. 
Chrystus jest w swej miłości zaborczy: daje się nam cały, bez reszty, i żąda od nas również 
całkowitego oddania się. Owo oddanie ma być gotowe na wszelkie cierpienia, a nawet na 
śmierć.

38–39.

 Tę myśl wyrażają słowa: Kto nie bierze swego krzyża; a idzie za Mną, nie jest 

Mnie godzien. Tylko na drodze tak pojętego obumarcia sobie samemu można mieć nadzieję 
znalezienia pełnego życia, życia wiecznego. Trzeba być gotowym na utratę życia doczesnego, 
jeśli chce się znaleźć życie wieczne. I odwrotnie: kto za wszelką cenę chce ratować życie 
doczesne, ten straci życie wieczne. Ziarno – powie na innym miejscu Jezus – aby wydało 
owoc, musi przedtem obumrzeć (

J 12,24

).

NAGRODA ZA ODDANIE SIĘ JEZUSOWI (10,40–11,1)

40

 Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. 

41

 Kto przyjmuje proroka jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego jako 

sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma. 

42

 Kto poda kubek świeżej wody do picia 

jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci 
swojej nagrody».

11

 

1

 Gdy Jezus skończył dawać te wskazania dwunastu swoim uczniom, odszedł stamtąd, aby 

nauczać i głosić [Ewangelię] w ich miastach.

40.

 Nie zapominajmy, że pouczenia powyższe, aczkolwiek mogą i powinny być 

wykorzystane przez wszystkich ludzi, to jednak w pierwszym rzędzie zostały skierowane do 
Apostołów z okazji rozesłania ich na samodzielne prace misyjne. Otóż posłannictwo 
Apostołów – a co zatem idzie i waga tego posłannictwa – ma swe ostateczne źródło w posłaniu 
samego Syna Bożego przez Ojca. Tak więc kto przyjmuje wysłanników Chrystusa, przyjmuje 
samego Chrystusa, a kto przyjmuje Chrystusa, ten również przyjmuje Boga Ojca, który posłał 
Syna.

41–42.

 Temat zapłaty jest rozwijany dalej. To, co było powiedziane o Apostołach, teraz 

zostało przeniesione na proroków: kto przyjmuje proroków – w tym wypadku chodzi 
najprawdopodobniej o wędrownych misjonarzy – kto słucha ich nauki, otrzyma zapłatę 
przewidzianą dla proroka; kto przyjmie, czyli wesprze w potrzebie sprawiedliwego 
chrześcijanina, ten otrzyma zapłatę przewidzianą już w Kazaniu na górze dla sprawiedliwych; 
podobnie będzie nagrodzony ten, kto poda kubek zimnej wody ubogiemu, który jest 
prawdziwym uczniem Chrystusa. W żadnym z tych trzech przypadków nie jest określona sama 
natura przyszłej nagrody. W każdym razie jest to nagroda za przyjmowanie nauki wysłanników 
Jezusa i za gościnność oraz miłosierdzie okazywane najuboższym w społeczności 
chrześcijańskiej.

background image

11,1.

 Udzieliwszy takich oto pouczeń swoim Apostołom oraz ludziom, którzy mieli być z 

kolei słuchaczami pouczeń apostolskich, Jezus przeniósł się na inne miejsce, by innym ludziom 
głosić również Dobrą Nowinę.

POSELSTWO JANA CHRZCICIELA (11,2–6)

2

 Tymczasem Jan, skoro usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów 

3

 z 

zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?» 

4

 Jezus im 

odpowiedział: «Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie: 

5

 niewidomi wzrok 

odzyskują, chromi chodzą, trędowaci zostają oczyszczeni, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, 
ubogim głosi się Ewangelię (

Iz 35,5 n

61,1

). 

6

 A błogosławiony jest ten, kto nie zwątpi we Mnie».

Nie wiadomo, kiedy Jan Chrzciciel został wtrącony do więzienia, wiadomo jednak, że 

przyczyną bezpośrednią jego uwięzienia były zarzuty czynione przez niego Herodowi 
Antypasowi z powodu Herodiady, żony brata swego, Filipa, którą wziął za żonę (

Mk 6,17

). Jan 

dopuścił się tedy przestępstwa określanego w prawie rzymskim mianem crimen laesae 
maiestatis
. Tak więc Jan przebywa – być może już od kilku tygodni – jako więzień w twierdzy 
Macheront, położonej o parę kilometrów od wschodniego brzegu Morza Martwego. Więzienie 
jest najwłaściwszym miejscem do umniejszania się. Pozbawić bowiem kogoś wolności, znaczy 
to odjąć mu bardzo wiele. Jan jest „umniejszony” o całą osobistą wolność.

2.

 Przebywając w więzieniu, Jan korzysta ze względnej swobody: mogą go odwiedzać 

jego uczniowie, docierają doń wieści ze świata. Z paralelnego tekstu Łukasza dowiadujemy się, 
że uczniów było dwóch i że Jan przywołał ich do siebie (

Łk 7,18–19

). Jan sam słyszy też o 

czynach Chrystusa. W ten sposób nazywane są w Ewangelii Mateusza cuda dokonywane przez 
Jezusa. Przed relacją o przyjściu uczniów Jana, w Ewangelii Mateusza są przedstawione 
wszystkie rodzaje cudownej działalności Chrystusa: uzdrowienie trędowatego (8,1–4), 
uzdrowienie sługi setnika (8,5–13), uciszenie burzy na jeziorze (8,23–27), uleczenie opętanych 
(8,28–34), uzdrowienie paralityka (9,1–8), wskrzeszenie córki Jaira (9,18–19.23–26) itd.

3.

 Pytanie postawione Jezusowi przez wysłanników Jana stwarza cały szereg wątpliwości: 

czyżby Jan nie wiedział, że Jezus jest obiecanym Mesjaszem? Czyż nie słyszał słów 
wypowiedzianych przez Ojca Niebieskiego podczas chrztu Jezusa? A może wcale nie wątpił w 
mesjańską godność Jezusa, zadawał jednak tak oficjalne pytanie ze względu na swych 
uczniów? Może chciał, żeby ludzie usłyszeli z ust samego Jezusa, za kogo trzeba uważać Syna 
Człowieczego? Historia egzegezy – zwłaszcza patrystycznej – zna odpowiedzi twierdzące na 
wszystkie powyższe pytania. Dziś jednak nie ulega wątpliwości, że należy wykluczyć nade 
wszystko przypuszczenie pierwsze: Jan wie, kim jest Mesjasz, potrafi przed Nim dyskretnie 
ustępować, nie czuje się godnym udzielić chrztu Jezusowi, sprowadza doń uczniów swoich, 
raduje się z rosnącego powodzenia Ewangelii Jezusa. Mało prawdopodobne wydaje się 
również przypuszczenie, że Jan przesyła powyższe pytania ze względu na swoich uczniów. Nie 
daje się to pogodzić przede wszystkim z prostolinijnością charakteru Jana. Nie jest natomiast 
wykluczone, że Jan spodziewał się po działalności Mesjasza bardziej rychłego wymiaru 
sprawiedliwości grzesznikom. Oto bowiem jakim widział Jan Mesjasza: Już siekiera jest 
przyłożona do korzenia drzew. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, zostaje 
wycięte i wrzucone w ogień… Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie… On was 
chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: 

background image

pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym (

Mt 3,10–12

). 

Dokonywane przez Chrystusa i opowiadane Janowi czyny nie zawierały prawie niczego z tej 
wizji Mesjasza – pogromcy niesprawiedliwych. Dlatego, nie wątpiąc w moc mesjańską Jezusa, 
Jan wyraża jednak swoje zdziwienie, powiększone być może i tym, że on, Jan, prostując 
ścieżki Jezusowi, został właśnie wtrącony do więzienia… Jan chciałby przynaglić Jezusa do 
szybszego wymiaru kary niezbożnym. Jan jest tak porywczy jak Piotr odcinający ucho 
Malchosa bez pytania o czyjekolwiek pozwolenie i bez zastanawiania się nad ewentualnymi 
konsekwencjami tego czynu.

4–5.

 Odpowiedź Jezusa, pozornie wymijająca, w swej treści jest stwierdzeniem, że Jezus 

urzeczywistnia proroctwa mesjańskie ST, te zwłaszcza, które mówią o pokornym i cierpiącym 
Słudze Jahwe. Stąd aluzja do kilku równocześnie miejsc Księgi Izajaszaniewidomi i głusi – 

Iz 

35,5

umarli – 26,19; ubodzy, nieszczęśliwi, wyczekujący pociechy – 61,1. W ten sposób 

zostały cokolwiek skorygowane mesjańskie przekonania Jana Chrzciciela. Tak więc same 
czyny Jezusa są odpowiedzią na pytania uczniów Jana.

6.

 Specjalnego wyjaśnienia domagają się słowa Jezusa: A błogosławiony jest ten, kto nie 

zwątpi we Mnie (w. 6). Nie chodzi tu o udzielenie nagany Janowi za to, że gorszył się postawą 
Jezusa, cierpliwie znoszącego upokorzenia i nie karzącego surowo grzeszników. Tego rodzaju 
przypuszczenie pozostawałoby w jawnej sprzeczności z pochwałą, której Jezus miał za chwilę 
udzielić Janowi. Jest to raczej obietnica nagrody dla tych, którzy mimo prześladowań i 
przeszkód wytrwają we właściwej wierze w Mesjasza, którzy nie zgorszą się tym, że Jezus 
będzie cierpiał i że nawet umrze jak złoczyńca na krzyżu.

ŚWIADECTWO JEZUSA O JANIE (11,7–15)

7

 Gdy oni odchodzili, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: «Coście wyszli obejrzeć na 

pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? 

8

 Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie 

szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. 

9

 Po coście więc 

wyszli? Zobaczyć proroka? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. 

10

 On jest tym, o którym 

napisano: Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby przygotował Ci drogę (

Ml 3,1

). 

11

 

Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana 
Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on. 

12

 A od czasu Jana 

Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu, a zdobywają je ludzie gwałtowni. 

13

 

Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. 

14

 A jeśli chcecie uznać, to on jest 

Eliaszem, który ma przyjść. 

15

 Kto ma uszy, niechaj słucha!

7–9.

 Nikogo z ludzi nie obdarzył Chrystus Pan tylu pochwałami, co Jana Chrzciciela. 

Pochwalił w nim nade wszystko stałość charakteru i surowość życia. Wzmianka o trzcinie 
chwiejącej się na wietrze jest aluzją (w. 7) do nadjordańskiej pustyni, na której gromadzili się 
słuchacze Jana. Słowa zaś: Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą, miały 
wywołać w wyobraźni słuchających postać Heroda Antypasa, który wtrącił do więzienia Jana 
Chrzciciela. Tak więc zostały napiętnowane dwie wady charakteru ludzkiego: jego chwiejność 
oraz skłonność do wygodnictwa.

10.

 Cytując zaś proroctwo Malachiasza (3,1): Oto Ja posyłam mego wysłańca przed 

Tobą… – zupełnie tak jak anioł był posłany przed Bogiem (

Rdz 24,7

32,2

) – Jezus tym samym 

dyskretnie, ale zdecydowanie wyznaje, że jest równy starotestamentowemu Jahwe.

background image

11.

 Święty Jan Chrzciciel był poczęty w grzechu pierworodnym, lecz narodził się – 

według nauki niektórych ojców Kościoła i teologów – wolny od tego grzechu. Wiódł życie 
surowe i nieskalane spełniając przy tym posłannictwo zarezerwowane dla aniołów. Z ust 
samego Chrystusa otrzymuje przydomek „więcej-niż-proroka”. Oglądał bowiem na własne 
oczy – co więcej, ochrzcił nawet – Tego, którego prorocy starotestamentowi tylko 
przepowiadali. Ani Mojżesz, ani Eliasz, ani Izajasz, Jeremiasz, Daniel czy Ezechiel – żaden z 
nich nie miał do spełnienia misji tak zaszczytnej jak Jan: głoszenia i bezpośredniego 
przygotowania przyjścia Mesjasza. Pochwałę Jana, wygłoszoną właśnie podczas jego pobytu w 
więzieniu, spowodowały niewątpliwie przymioty tego człowieka. Każdy święty jest bohaterem 
o silnej woli, niezłomnego charakteru. Nie jest wykluczone jednak, że odegrała tu także pewną 
rolę obawa, żeby uczniowie Jana i ludzie chętnie słuchający jego nauki nie upatrywali w jego 
uwięzieniu rzeczywistej kary Bożej. Słowa Chrystusa były więc podkreśleniem nieskazitelnej 
godności Jana, były zarazem pochwałą jego męczeństwa dla Chrystusa. Tak więc Jan jest 
pierwszym człowiekiem, który umiera w obronie Chrystusowych zasad.

A jednak najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest od niego. Przez królestwo 

niebieskie należy tu rozumieć, jak się wydaje, nową ekonomię zbawienia lub dokładniej – 
nową społeczność wiernych. Najmniejszy w królestwie Chrystusowym większy jest nawet od 
tak wielkiego świętego, jakim jest Jan Chrzciciel. Wierni Chrystusowego królestwa 
doświadczają bowiem owoców zbawczej męki Chrystusa, tej mocy, której działaniu Jan 
Chrzciciel jeszcze nie był poddany.

12.

 Jan Chrzciciel znajduje się na samym pograniczu dwu ekonomii zbawienia: jest 

jeszcze prorokiem, zapowiada przyjście Nowego Prawa, a równocześnie od jego posłannictwa 
zaczyna się nowa ekonomia zbawienia. Równocześnie jednak szczególnego natężenia nabiera 
działalność Antychrysta, wskutek czego tylko ludzie o bardzo silnej woli potrafią wejść 
gwałtem niejako do królestwa niebieskiego.

13–14.

 Swoją działalnością Jan urzeczywistniał również misję zapowiadanego przez 

proroków (

Ml 3,23

) Eliasza. Oczywiście Jan nie jest tu utożsamiany z Eliaszem, na którego 

ponowne przyjście ludzkość oczekiwała. On tylko przychodził w duchu i z mocą Eliasza, żeby 
serca ojców nakłonić ku dzieciom… by przygotować Panu lud doskonały
 (

Łk 1,17

).

15.

 Jednakże Żydzi nie chcieli widzieć w czynach Jana realizowania się zapowiadanej 

misji Eliasza. Dlatego Jezus mówi: Kto ma uszy, niechaj słucha! Trzeba mieć otwarte uszy i 
wolę gotową na wszystko, jeśli się chce dostrzec w osobie Jana Chrzciciela tego, kim on 
naprawdę jest.

SĄD JEZUSA O WSPÓŁCZESNYCH (11,16–19)

16

 Ale z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przesiadujących na rynku dzieci, 

które głośno przymawiają swym rówieśnikom: 

17

 „Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; 

biadaliśmy, a wyście nie zawodzili”. 

18

 Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: „Zły 

duch go opętał”. 

19

 Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: „Oto żarłok i pijak, przyjaciel 

celników i grzeszników”. A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny».

16–17.

 Opór Żydów odrzucających posłannictwo Jana Chrzciciela kojarzy się w 

świadomości Jezusa z postawą „tego pokolenia” wobec nadchodzącego Królestwa. Pokolenie 

background image

to przypomina swym zachowaniem rozkapryszone dzieci: są znudzone i niezadowolone 
zarówno wtedy, kiedy się je zaprasza do wesołej zabawy, jak i wtedy, kiedy się im proponuje 
bardziej poważną rozrywkę.

18–19.

 Tak się rzecz ma właśnie z owym pokoleniem: odrzucało zarówno Jana, który nie 

jadł i nie pił – posądzając go nadto o szatańskie opętanie – jak i Jezusa, który jadł i pił (por. 
9,14 n). Jezusowi zarzucano z kolei to, że jest żarłokiem i pijakiem, i że przyjaźni się z 
celnikami i grzesznikami. Taka postawa faryzeuszy jest wyrazem nie tylko ich niedojrzałości 
duchowej, lecz także złej woli. Ale obok „tego pokolenia” – a może nawet w jego łonie są 
ludzie, którzy zarówno w czynach Jana, jak i w działalności Jezusa widzą przejawy mądrości 
Bożej. Mądrość Boża „usprawiedliwia się” niejako i legitymuje czynami Jezusa i Jego 
poprzednika Jana Chrzciciela.

BIADA NIE POKUTUJĄCYM MIASTOM (11,20–24)

20

 Wtedy począł czynić wyrzuty miastom, w których dokonało się najwięcej Jego cudów, że się 

nie nawróciły. 

21

 «Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy 

się cuda, które u was się dokonały, już dawno w worze i w popiele by się nawróciły. 

22

 Toteż 

powiadam wam: Tyrowi i Sydonowi lżej będzie w dzień sądu niż wam. 

23

 A ty, Kafarnaum, czy aż do 

nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz (

Iz 14,13.15

). Bo gdyby w Sodomie działy 

się cuda, które się w tobie dokonały, przetrwałaby aż do dnia dzisiejszego. 

24

 Toteż powiadam wam: 

Ziemi sodomskiej lżej będzie w dzień sądu niż tobie».

20–21.

 Ubolewanie nad przyszłym losem niektórych miast Galilei jest naturalnym 

następstwem stwierdzonego przed chwilą uporu Żydów. Biada zatem takim miastom, jak 
Korozain, Betsaida. Działy się w tych miastach bowiem liczne i wielkie cuda, będące znakami 
mądrości, dobroci, a nade wszystko wszechmocy Boga. A jednak mieszkańcy tych miast nie 
przyjęli Mesjasza.

22–24.

 Nawet tak przysłowiowo oporne, pogańskie miasta, jak Tyr i Sydon, dawno by już 

się nawróciły, gdyby się w nich dokonywały podobne cuda. A już na szczególne potępienie 
zasługuje Kafarnaum. Był to przecież ośrodek galilejskiej działalności Jezusa, miasto tak 
niezwykle uprzywilejowane. Nawet mieszkańcy Sodomy, wobec takiego wyróżnienia, z 
pewnością zachowaliby się inaczej. Nic tedy dziwnego, że w dzień sądu spotka Kafarnaum los 
gorszy niż nieszczęścia, które spadły kiedyś na Sodomę.

OBJAWIENIE OJCA I SYNA (11,25–27)

25

 W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, 

że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. 

26

 Tak, Ojcze, gdyż 

takie było Twoje upodobanie. 

27

 Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko 

Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić.

Tekst 

Mt 11,25–27

 to jedyny w Ewangeliach tekst, w którym Bóg Ojciec jest nazwany 

Panem nieba i ziemi. Zazwyczaj zwraca się Jezus do Ojca za pomocą formuły „Ojcze mój”. To 

background image

uroczyste wprowadzenie świadczy od samego początku o szczególnej doniosłości wypowiedzi 
Jezusa.

25–26.

 Wypowiedź owa jest w rzeczywistości modlitwą Jezusa dziękującego Ojcu za to, 

że zakrył swoje plany zbawienia świata przed mędrcami i wielkimi tego świata, a objawił je 
prostaczkom. Ci ostatni bowiem od samego początku są bardziej otwarci na słowo Boże, im też 
przyobiecuje Jezus w swym Kazaniu na górze specjalną zapłatę (5,3). Zresztą podobnymi 
względami u Boga cieszyli się prostaczkowie, tzw. ubodzy Jahwe, już w ST. Oni też potrafili 
być za to prawdziwie wdzięczni i oddani Bogu.

27.

 Słowa o wzajemnym poznaniu Ojca i Syna – to szczególny dowód na równość dwu 

pierwszych Osób Boskich. O tej równości świadczy nadto fakt, że Ojciec wszystko przekazał 
Synowi. Kim jest Syn, o tym wie dokładnie tylko Ojciec – i odwrotnie: pełną wiedzę o Ojcu 
posiada jedynie Syn oraz ten, komu Syn zechce ową prawdę objawić. Tak dosadnie swej 
równości z Ojcem nigdy jeszcze Syn nie sformułował w Ewangeliach synoptycznych. Niech 
więc wie to pokolenie, kogo odrzuca, kim gardzi.

WEZWANIE DO UTRUDZONYCH (11,28–30)

28

 Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. 

29

 

Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a 
znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. 

30

 Albowiem słodkie jest moje jarzmo, a moje brzemię 

lekkie».

28–30.

 Podobnie jak objawienie mądrości, tak też i słowa pociechy są skierowane 

szczególnie do maluczkich, ubogich, utrudzonych i obciążonych. Im obiecuje Jezus specjalne 
pokrzepienie, ich zachęca do wzięcia na siebie Jego brzemienia, do wprzęgnięcia się w Jego 
jarzmo. Jeśli przyjdą do Niego, jeśli będą naśladować Jego łagodność i pokorę, ich jarzmo 
okaże się słodkie, brzemię lekkie, a oni sami znajdą dla swych dusz ukojenie.

ŁUSKANIE KŁOSÓW W SZABAT (12,1–8)

12

 

1

 Pewnego razu Jezus przechodził w szabat pośród zbóż. Uczniowie Jego, odczuwając 

głód, zaczęli zrywać kłosy i jeść [ziarna]. 

2

 Gdy to ujrzeli faryzeusze, rzekli Mu: «Oto twoi uczniowie 

czynią to, czego nie wolno czynić w szabat». 

3

 A On im odpowiedział: «Czy nie czytaliście, co 

uczynił Dawid, gdy poczuł głód, on i jego towarzysze? 

4

 Jak wszedł do domu Bożego i jadł chleby 

pokładne, których nie było wolno jeść ani jemu, ani jego towarzyszom, lecz tylko kapłanom? 

5

 Albo 

nie czytaliście w Prawie, że w dzień szabatu kapłani naruszają w świątyni spoczynek szabatu, a są 
bez winy? 

6

 Oto powiadam wam: Tu jest coś większego niż świątynia. 

7

 Gdybyście zrozumieli, co 

znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary (

Oz 6,6

 LXX), nie potępialibyście niewinnych. 

8

 

Albowiem Syn Człowieczy jest Panem szabatu».

1–2.

 Postawa Chrystusa wobec świętego prawa szabatu stanie się źródłem niejednego 

konfliktu pomiędzy Jezusem a faryzeuszami. I tak np. za łamanie prawa szabatu uznali 
faryzeusze to, że uczniowie Jezusa przechodząc kiedyś w szabat wśród zbóż zaczęli zrywać 
kłosy i jeść wyłuskane z nich ziarna. Prawo Mojżeszowe (

Pwt 23,26

) zezwalało na takie 

background image

zaspokajanie głodu, nie uważając tego za kradzież, faryzeusze byli jednak zdania, że nie 
należało tego czynić w szabat: zarówno sama wędrówka po polach, jak i praca rąk 
wyłuskujących ziarno z kłosów były zajęciami pozostającymi w kolizji z prawem odpoczynku 
szabatowego.

3–4.

 W odpowiedzi Jezus podał kilka racji, usprawiedliwiających postępowanie Jego 

uczniów: Najprzód przypomniał zachowanie się Dawida, opisane w ST (

1 Sm 21,4–7

): 

uciekając przed Saulem Dawid wpadł kiedyś ze swymi towarzyszami do świętego namiotu i 
posilił się chlebami pokładnymi; tymi chlebami, które wolno było spożywać jedynie kapłanom. 
Dawid wraz z kapłanem, stróżem sanktuarium, był przekonany, że dla ratowania życia 
własnego, a zwłaszcza życia bliźnich, miał prawo przekroczyć przepisy kultyczne.

5.

 Jako drugą rację usprawiedliwiającą postępowanie swoich uczniów przytoczył Jezus 

fakt naruszania spoczynku szabatniego przez kapłanów, którzy właśnie w szabat muszą 
wykonywać czasem nawet bardzo ciężkie prace w związku ze składaniem ofiar. Zabijanie 
zwierząt w szabat, zmywanie naczyń było wyraźnie zakazane przez Prawo, a jednak wszystko 
to czynili kapłani właśnie w szabat i nikt im z tego tytułu nie czynił żadnych zarzutów. Poza 
tym powinni faryzeusze wiedzieć, że ludzie przez nich potępiani robią wszystko na oczach 
Chrystusa, który jest o wiele większą świętością niż przybytek żydowski. Słowa te mogły się 
wydać Żydom czystym bluźnierstwem: przybytek, świątynia – to największe skarby religijne 
Izraela. Za znieważanie ich, nawet tylko słowem, groził proces karny (por. 

Mt 26,61

).

6–7.

 A jednak Jezus – to coś więcej niż świątynia: w świątyni bowiem czczono ukrytą 

bliskość Boga, w Jezusie zaś Bóg był obecny w sposób widzialny. W Nim właśnie Bóg stał się 
człowiekiem. Wreszcie nie mogą faryzeusze również zapominać, że Bóg żąda od ludzi przede 
wszystkim miłosierdzia. Miłosierdzie okazywane bliźniemu jest Mu milsze niż największe 
ofiary (por. 

Mt 9,13

). A tu przecież chodzi o miłosierdzie nad zgłodniałym człowiekiem.

8.

 Cała argumentacja kończy się oświadczeniem, które szczególnie musiało zaszokować 

faryzeuszy. Oto dowiadują się, że Syn Człowieczy jest Panem szabatu. Od tej pory On będzie 
decydował, co w dzień szabatu wolno, a czego nie wolno czynić. Nie powiedział, że znosi 
szabat, lecz sobie zarezerwował możność interpretowania prawa szabatu. Przy okazji zostawił 
też przykład tej nowej interpretacji jednego z przepisów kultycznych.

UZDROWIENIE W SZABAT (12,9–14)

9

 Idąc stamtąd, wszedł do ich synagogi. 

10

 A [był tam] człowiek, który miał uschłą rękę. Zapytali 

Go, by móc Go oskarżyć: «Czy wolno uzdrawiać w szabat?» 

11

 Lecz On im odpowiedział: «Kto z 

was, jeśli ma jedną owcę, i ta mu wpadnie do dołu w szabat, nie chwyci i nie wyciągnie jej? 

12

 O ileż 

ważniejszy jest człowiek niż owca! Tak więc wolno jest w szabat dobrze czynić».

13

 Wtedy rzekł do 

owego człowieka: «Wyciągnij rękę!» Wyciągnął, i stała się znów tak zdrowa jak druga. 

14

 

Faryzeusze zaś wyszli i odbyli naradę przeciw Niemu, w jaki sposób Go zgładzić.

9–10.

 Do ponownego konfliktu z faryzeuszami doszło w związku z uleczeniem, również 

w szabat, człowieka, który miał uschłą rękę. Przepisów wyraźnych, które by zabraniały 
uzdrawiania w szabat, nie było. Jedynie bardziej radykalni interpretatorzy Prawa uważali, że 
nie jest to dozwolone. Dlatego faryzeusze zadają Jezusowi pytanie: Czy wolno uzdrawiać w 
szabat?

background image

11–12.

 Pragnąc, aby odpowiedź utrwaliła się lepiej w pamięci pytających, Jezus przytacza 

pewien przykład, zaczerpnięty z codziennego życia. Wiadomo, że każdy spośród faryzeuszy, 
bez chwili zastanawiania się, nawet w szabat, wyciągnąłby swą jedyną owcę z dołu, gdyby tam 
przypadkiem wpadła. A przecież chyba nikt nie wątpi, że człowiek to coś więcej niż 
nierozumne zwierzę. Tak więc nawet za cenę pogwałcenia szabatu należy przyjść z pomocą 
człowiekowi znajdującemu się w potrzebie.

13–14.

 Udzieliwszy takiego wyjaśnienia, Jezus dokonał cudu: kazał człowiekowi 

choremu wyciągnąć jego uschłą, dotychczas bezwładną rękę, co ten bez żadnej trudności 
uczynił. Po tych dwu konfliktach – z pewnością było ich więcej, ale Mateusz zanotował 
jedynie dwa – faryzeusze odbyli naradę, w jaki sposób mogliby zgładzić Jezusa. Doszli 
bowiem do wniosku, że nie ma żadnej łączności między Jego nauką a poglądami, jakie oni 
głosili, i że co ważniejsze, ich popularność maleje, w miarę jak coraz większego rozgłosu 
nabiera Jego działalność. Zachowali się więc zupełnie inaczej niż Jan, który na wieść o sławie 
Jezusa powiedział z pokorą: Trzeba, by On wzrastał, a ja żebym się umniejszał (

J 3,30

).

JEZUS – „SŁUGA PAŃSKI” (12,15–21)

15

 Gdy się Jezus dowiedział o tym, oddalił się stamtąd. A wielu poszło za Nim i uzdrowił ich 

wszystkich. 

16

 Lecz zabronił im surowo, żeby Go nie ujawniali. 

17

 Tak miało się spełnić słowo 

proroka Izajasza:

18

Oto mój Sługa, którego wybrałem;
Umiłowany mój, w którym moje serce ma upodobanie.
Położę ducha mojego na Nim, a On zapowie Prawo narodom.

19

Nie będzie się spierał ani krzyczał
i nikt nie usłyszy na ulicach Jego głosu.

20

Trzciny zgniecionej nie złamie
ani knota tlejącego nie dogasi, aż zwycięsko sąd przeprowadzi.

21

W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą (

Iz 42,1–4

).

15–17.

 Nie nadeszła jeszcze godzina Jezusa. Jezus nie pozwoli się pojmać. Usłyszawszy 

o zamiarach faryzeuszy – odszedł stamtąd. Uzdrawiał wszystkich chorych, którzy do Niego 
przyszli, lecz równocześnie nie pozwalał, żeby rozgłaszano czynione przez Niego cuda. Jezus 
nie chciał, by widziano w Nim wyłącznie ziemskiego „uzdrawiacza”, by umacniała się jeszcze 
bardziej wiara ludu w Jego ziemskie sukcesy. On pragnie, by Jego życie i posługa były 
urzeczywistnianiem misji Cierpiącego Sługi Jahwe z proroctw Izajasza.

18–21.

 Nic tedy dziwnego, że ową postać Sługi Jahwe Mateusz przypomina cytując 

dłuższy fragment z Księgi Izajasza. Zgodnie ze słowami proroka, Jezus jest w przekonaniu 
Ewangelisty wybranym Sługą Bożym, Umiłowanym Jahwe; Jego Bóg wybrał, w Nim sobie 
upodobał. Na Nim spocznie Duch Jahwe, On ogłosi Nowe Prawo narodom. W swej 
dobroczynnej działalności nie będzie zabiegał o żaden rozgłos ani o doczesną sławę; nie będzie 
się spierał ani krzyczał. Będzie tak łagodny i dobry, że nawet nadłamanej trzciny nie zniszczy, 
lecz raczej podniesie ją i pomoże nadal wzrastać; nie dogasi, nie stłumi tlejącego knota. Lecz 
przyjdzie kiedyś chwila Jego całkowitego tryumfu. Wtedy dokona też najpełniejszego wymiaru 
sprawiedliwości. Dlatego to w Jego imieniu narody będą pokładać nadzieję.

background image

ZARZUT FARYZEUSZÓW I OBRONA JEZUSA (12,22–30)

22

 Wówczas przyprowadzono Mu opętanego, który był niewidomy i niemy. Uzdrowił go, tak że 

niemy mógł mówić i widzieć. 

23

 A całe tłumy pełne były podziwu i mówiły: «Czyż nie jest to Syn 

Dawida?» 

24

 Lecz faryzeusze, słysząc to, mówili: «On tylko mocą Belzebuba, władcy złych duchów, 

wyrzuca złe duchy». 

25

 Jezus, znając ich myśli, rzekł do nich: «Każde królestwo od wewnątrz 

skłócone pustoszeje. I nie ostoi się żadne miasto ani dom, wewnętrznie skłócone. 

26

 Jeśli szatan 

wyrzuca szatana, to sam ze sobą jest skłócony, jakże się więc ostoi jego królestwo? 

27

 I jeśli Ja 

mocą Belzebuba wyrzucam złe duchy, to czyją mocą wyrzucają je wasi synowie? Dlatego oni będą 
waszymi sędziami. 

28

 Lecz jeśli Ja mocą Ducha Bożego wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło do 

was królestwo Boże. 

29

 Albo jak może ktoś wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli 

mocarza wpierw nie zwiąże? I dopiero wtedy dom jego ograbi.

30

 Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; i kto nie zbiera ze Mną, [ten] rozprasza.

22.

 Przykładem dobroczynnej działalności Jezusa było również cudowne uleczenie 

opętanego, który był równocześnie niewidomy i nie mógł mówić. Nie wiemy, w jaki sposób 
dokonał Jezus cudu: samym słowem czy przy pomocy jakiegoś zabiegu? Wiadomo jedynie, że 
po spotkaniu się z Jezusem nieszczęśliwy człowiek przejrzał i począł znów mówić.

23–24.

 Ten cudowny czyn wywołał podwójną reakcję jego świadków: jedni obwołali 

Jezusa Synem Dawida, drudzy – byli i tacy, zwłaszcza wśród faryzeuszy – oświadczyli: On 
tylko mocą Belzebuba, władcy złych duchów, wyrzuca złe duchy
. Był to chwyt, do którego 
faryzeusze uciekali się dość często, gdy widzieli cudowne czyny Jezusa i czuli, jak przy tym 
wzrasta Jego powaga i sława wśród tłumów. Zaufanie ludu do Jezusa zmalałoby znacznie, 
gdyby można było przekonać rzesze, że Jezus jest w zmowie z szatanem.

25–26.

 W odpowiedzi na powyższy zarzut Jezus wykazuje, że gdyby posądzenia 

faryzeuszy były słuszne, wówczas szatan musiałby zwalczać samego siebie. On bowiem 
wypędzałby w rzeczywistości złego ducha z człowieka stanowiącego już własność szatańską. 
Nie pierwszy to zresztą przykład sprowadzenia do absurdu rozumowania nieprzyjaciół 
Chrystusa.

27–28.

 Poza tym Żydzi jakby zapomnieli na chwilę, że ich egzorcyści także wypędzali złe 

duchy. Czyjąż to mocą czynili? – pyta Chrystus. Trzeba by ich też posądzić o współpracę z 
szatanem. W ten sposób oskarżyciele będą sądzeni przez własnych synów. Jeśli chcą przeto 
uniknąć takiego sądu, niechaj uznają, że Chrystus wypędza złego ducha mocą Boga samego lub 
mówiąc dokładniej, „mocą Ducha Bożego”. Dzięki owej mocy utwierdza się wśród ludzi i staje 
się widzialne królestwo Boże. Zwycięstwo Chrystusa nad szatanem, odniesione po raz 
pierwszy podczas kuszenia na pustyni, a powtarzane w każdym uleczeniu opętanego, jest 
oznaką przyjścia i tryumfu królestwa Bożego na ziemi.

29.

 Tę samą myśl rozwija Ewangelista w króciutkiej alegorii, której sens jest mniej więcej 

taki: do czasu przyjścia Chrystusa szatan czuł się w duszy ludzkiej niczym mocarz w dobrze 
obwarowanej twierdzy. Lecz oto szatański spokój i bezpieczeństwo zakłóca Chrystus. 
Dostarcza człowiekowi broni, wobec której szatan jest całkowicie bezsilny. Jezus jest świadom 
swojej przewagi i ostatecznego zwycięstwa nad szatanem. Oświadczył nawet kiedyś w 
obecności apostołów: Widziałem szatana, który spadł z nieba jak błyskawica (

Łk 10,18

).

30.

 Oświadczenie: Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie – to zasada, która obowiązuje 

wszystkich naśladowców Chrystusa w ich walce z szatanem. Z zasady tej wynika również fakt, 

background image

że nikt nie może być jedynie biernym świadkiem zmagania się Chrystusa ze złym duchem. 
Pragnąc uczestniczyć w przyszłym tryumfie Chrystusa, trzeba wyraźnie stanąć po Jego stronie, 
trzeba wspólnie z Nim gromadzić dobra nadprzyrodzone, zarabiając w ten sposób na niebo. 
„Gromadzenie bez Jezusa” już jest rozpraszaniem.

GRZECHY PRZECIWKO DUCHOWI ŚWIĘTEMU (12,31–37)

31

 Dlatego powiadam wam: Każdy grzech i bluźnierstwo będą ludziom odpuszczone, ale 

bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone. 

32

 Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi 

Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciwko Duchowi Świętemu, nie będzie 
mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym. 

33

 Albo uznajcie, że drzewo jest dobre, a wtedy 

i jego owoc jest dobry, albo uznajcie, że drzewo jest złe, a wtedy i owoc jego jest zły; bo po owocu 
poznaje się drzewo. 

34

 Plemię żmijowe! Jakże wy możecie mówić dobrze, skoro źli jesteście? 

Przecież z obfitości serca usta mówią. 

35

 Dobry człowiek z dobrego skarbca wydobywa dobre 

rzeczy, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa złe rzeczy. 

36

 A powiadam wam: Z każdego 

bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu. 

37

 Bo na podstawie 

słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony».

31–32.

 Posądzanie Jezusa o zmowę z szatanem uznał Zbawiciel za bluźnierstwo 

przeciwko Duchowi Świętemu. W rzeczywistości bowiem sam Duch Boży działał przez 
Chrystusa dokonującego egzorcyzmów. Otóż bluźnierstwo przeciwko Duchowi Świętemu jest 
chyba najcięższym grzechem, jaki człowiek może popełnić. Chrystus wręcz oświadcza, że 
grzech ten nigdy nie będzie odpuszczony ani w tym życiu, ani w przyszłym. W praktyce 
bowiem bluźnierca ów popada w taką zatwardziałość serca i zaślepienie umysłu, że odłącza się 
sam dobrowolnie od Boga.

33.

 Z kolei przyrównuje Jezus faryzeuszy do złego drzewa. Otóż złe drzewo nie może 

rodzić dobrych, zdrowych owoców. A po owocach poznaje się drzewo: jeśli owoce są złe – a 
takimi są czyny i słowa faryzeuszy – tedy samo drzewo jest również złe. I dlatego faryzeusze 
są zwykłymi obłudnikami, gdy mimo wewnętrznego zła usiłują mówić piękne słowa. Dopóki 
nie odmienią się w swym wnętrzu, wszystkie ich uczynki i słowa będą również przewrotne i 
złe. Usta bowiem wyrażają to, czym jest wypełnione serce.

34–37.

 Jeśli serce jest jakby dobrym, szlachetnym skarbcem, wtedy człowiek wydobywa 

z tego skarbca rzeczy dobre; człowiek zły ma również przewrotne serce i wydobywa zeń złe 
rzeczy jakby ze złego skarbca. Tak więc słowo jest obrazem wnętrza człowieka. Z każdego 
bezużytecznego słowa trzeba będzie zdać sprawę w dzień sądu. Jakże tragicznie będzie 
wyglądał ów sąd, gdy chodzi o słowa, którymi bluźniło się przeciwko Duchowi Świętemu. 
Słowa tedy, jako odzwierciedlenie stanu duszy, będą stanowiły podstawę do uniewinnienia lub 
do potępienia człowieka.

ZNAK JONASZA (12,38–42)

38

 Wówczas rzekli do Niego niektórzy z uczonych w Piśmie i faryzeuszów: «Nauczycielu, 

chcielibyśmy zobaczyć jakiś znak od ciebie». 

39

 Lecz On im odpowiedział: «Plemię przewrotne i 

wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza. 

40

 

Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby (por. 

Jon 2,1

), tak Syn 

background image

Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi. 

41

 Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw 

temu plemieniu i potępią je, ponieważ oni wskutek nawoływania Jonasza się nawrócili (por. 

Jon 

3,5–10

); a oto tu jest coś więcej niż Jonasz. 

42

 Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw 

temu plemieniu i potępi je; ponieważ ona z krańców ziemi przybyła słuchać mądrości Salomona 
(por. 

1 Krl 10,1–10

), a oto tu jest coś więcej niż Salomon.

38–39.

 Faryzeusze niekiedy wręcz wysuwali różne zarzuty przeciwko Chrystusowi, a 

niekiedy, na pozór w dobrej wierze, o coś prosili. Tak właśnie urzędowo, niewinnie prosili 
Jezusa o znak, który mógłby być uwierzytelnieniem Jego posłannictwa. Lecz Jezus potrafił 
odczytać ich złe zamiary. Dlatego bardzo zdecydowanie odmówił udzielenia jakiegokolwiek 
znaku, z wyjątkiem jednego: znaku Jonasza.

40.

 Od razu też podał Jezus sens tego znaku: jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we 

wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi. Jak 
ongiś wysłannikom Jana dopytującym się, czy Jezus jest Mesjaszem, nie dał On odpowiedzi 
wprost, tak i teraz nie staje się zadość wymaganiom faryzeuszy. Jezus mówi co prawda o 
największym znaku, jaki będzie dany ludzkości, o swym zmartwychwstaniu, ale i ten znak nie 
przekona faryzeuszy.

41–42.

 Dlatego nazwie ich Jezus „plemieniem przewrotnym i wiarołomnym”; powie, że 

są wielekroć gorsi niż Niniwici, którzy mimo swej przewrotności, wskutek nawoływania 
Jonasza jednak się nawrócili. Faryzeusze zaś, choć wzywa ich do nawrócenia Ktoś o wiele 
większy od Jonasza, nadal trwają w swoim uporze. Tak więc ci nawróceni poganie będą kiedyś 
sędziami tego pokolenia; będzie je sądzić również królowa Saby, która ongiś przybyła z 
cennymi darami, by słuchać mądrości Salomona. Jezus – to Ktoś nieskończenie ważniejszy niż 
Salomon, a jednak faryzeusze nie dają posłuchu Jego nauce.

NAWRÓT DO GRZECHU (12,43–45)

43

 Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając 

spoczynku, ale nie znajduje. 

44

 Wtedy mówi: „Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem”; a 

przyszedłszy zastaje go nie zajętym, wymiecionym i przyozdobionym. 

45

 Wtedy idzie i bierze z sobą 

siedmiu innych duchów, złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I staje się późniejszy 
stan owego człowieka gorszy, niż był poprzedni. Tak będzie i z tym przewrotnym plemieniem».

43–45.

 Duchami nieczystymi są nazywane w NT demony (zob. 

Mk 1,23.26 n

3,11.30

5,2.8.13

6,7

). Pustynia jest również często wymieniana jako miejsce ich zamieszkania. Swego 

dzieła dokonują jednak, i to w sposób niezmordowany – wśród ludzi. Nie wahają się atakować 
także tych dusz, które wydostały się już na jakiś czas spod ich władzy. Liczba siedem ma tu 
wymowę szczególnie symboliczną: chodzi nie o dokładnie siedem złych duchów, lecz o bardzo 
wielką, w pełni wystarczającą do tego dzieła ich ilość. Wzmianka o przewrotnym plemieniu 
stanowi swoiste zastosowanie tej małej przypowieści: swoją działalnością uwalniał Jezus naród 
izraelski od więzów szatańskich. Jeśli jednak naród ten nie będzie trwał przy Jezusie, popadnie 
w nową, jeszcze gorszą niewolę szatańską.

background image

PRAWDZIWI KREWNI JEZUSA (12,46–50)

46

 Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim 

rozmawiać. 

47

 Ktoś rzekł do Niego: «Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą pomówić 

z Tobą». 

48

 Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: «Któż jest moją matką i którzy są 

moimi braćmi?» 

49

 I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. 

50

 

Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten jest Mi bratem, siostrą i matką».

46–50.

 Zgromiwszy to pokolenie przewrotne; z kolei wyjaśni Jezus, w kim On sam 

znajduje upodobanie i kto zasługuje na miano Jego brata. Otóż braćmi Jezusa są nie Jego 
krewni według ciała, lecz ci wszyscy, którzy pełnią wolę Ojca Niebieskiego. Tak odpowiedział 
Jezus, gdy Mu doniesiono, że oto na dworze znajduje się Jego Matka z braćmi i pragnie z Nim 
mówić. W królestwie Bożym ważne są nie związki krwi, ale stosunek do woli Bożej.

NAUCZANIE W PRZYPOWIEŚCIACH

PRZYPOWIEŚĆ O SIEWCY (13,1–9)

13

 

1

 Owego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. 

2

 Wnet zebrały się koło Niego 

tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. 

3

 I mówił im wiele w 

przypowieściach tymi słowami:

«Oto siewca wyszedł siać. 

4

 A gdy siał, jedne [ziarna] padły na drogę, nadleciały ptaki i 

wydziobały je. 

5

 Inne padły na grunt skalisty, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo 

gleba nie była głęboka. 

6

 Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. 

7

 

Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. 

8

 Inne wreszcie padły na ziemię 

żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. 

9

 Kto 

ma uszy, niechaj słucha!»

Cały rozdział trzynasty Ewangelii Mateusza stanowią pouczenia o królestwie niebieskim. 

Pouczenia owe, jak większość nauk Jezusa, zostały podane w formie przypowieści, z których 
pierwsza nosi tradycyjne miano przypowieści o siewcy, druga przypowieści o chwaście, a 
trzecia – właściwie złożona z dwu obrazów – to przypowieść o skarbie i perle. Każda z tych 
przypowieści posiada własne, podane przez samego Chrystusa wyjaśnienie. Tematem każdej 
jest królestwo Boże. Idea królestwa Bożego stanowi temat główny całej katechezy Jezusa.

1–3.

 Jak większość przypowieści, tak również przypowieść o siewcy rozpoczyna się od 

nakreślenia pewnych ram ogólnych. Jezus wychodzi z domu, zasiada nad jeziorem Genezaret 
mając przed sobą tłumy, które przyszły, aby Go słuchać. Wzmianka o wyjściu Jezusa z domu 
wskazuje na to, że chodzi o pouczenia, których mają słuchać rzesze ludzi. Słuchaczy było tylu, 
iż Jezus – by nie zginąć w tłumie – wszedł do łodzi i odpłynąwszy cokolwiek, począł nauczać. 
Jeden z Ojców Kościoła zauważa przy tej okazji: „Przebywając sam na morzu, Jezus począł 
łowić jak ryby tych, którzy pozostali na lądzie” (Teofilakt).

4.

 Drogi w niektórych krajach Bliskiego Wschodu po dzień dzisiejszy nie mają charakteru 

wyraźnie wytyczonych szlaków. Siewca – właściciel pola lub może jego dzierżawca – 

background image

świadomie nie rzucał, rzecz jasna, ziarna na drogę, ale niejedno z owych ziaren spadło na 
drogę. Gdyby było natychmiast „zabronowane”, czyli pokryte ziemią, pewnie by ocalało, 
ponieważ jednak pozostawało na wierzchu, stawało się rychło pożywieniem ptaków. Zresztą 
gdyby go nawet ptaki nie wydziobały, zostałoby z pewnością rozdeptane przez przechodniów.

5–6.

 Gruntu skalistego lub wręcz odkrytych, bazaltowych wzniesień w górnej Galilei jest 

szczególnie dużo, zwłaszcza w okolicach Kafarnaum, gdzie jak się zdaje, była wygłoszona 
przypowieść o siewcy. Nie mogąc zapuścić na cienkiej warstwie gleby korzeni, całą swoją 
energią wschodząca roślina szybko – stanowczo zbyt szybko – pnie się ku górze. Zgubne 
skutki tego szybkiego wzrostu przy równoczesnym braku korzeni nie kazały czekać na siebie 
zbyt długo: wystarczyły pierwsze promienie silnego palestyńskiego słońca.

7.

 Ostre, prawie cierniste chwasty stanowią istną plagę dla rolników znad jeziora 

Genezaret. Niektóre okazy tych chwastów osiągają wysokość 2 m i odznaczają się 
nieprawdopodobnymi możliwościami wegetowania w najtrudniejszych warunkach.

8–9.

 Pomijając różnorodność gleby warunkującej różne plony, poszczególne ziarna, nawet 

gdy spadną razem na dobrą glebę, owocują niejednakowo. Liczbowego określenia wysokości 
plonów nie należy pojmować dosłownie w sensie naszej „wydajności z hektara” – chodzi po 
prostu o zróżnicowanie owych plonów.

W sumie dość obfity plon wydany przez ziarno, które padło na urodzajną glebę, nie 

napełniał chyba jednak radością siewcy. Pamiętał on zbyt dobrze o tym, że trzy czwarte 
zasianego zboża poszło na marne. Ostatnie słowa przypowieści są zachętą skierowaną do ludzi, 
by zechcieli dobrze zrozumieć sens Jezusowego pouczenia. To co Jezus powiedział, nie miało 
bowiem charakteru zwykłej obserwacji dość banalnego wydarzenia.

CEL PRZYPOWIEŚCI (13,10–17)

10

 Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali: «Dlaczego mówisz do nich w przypowieściach?» 

11

 

On im odpowiedział: «Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. 

12

 Bo 

kto ma, temu będzie dodane, i w nadmiarze mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą nawet to, co 
ma. 

13

 Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że patrząc nie widzą i słuchając nie słyszą ani 

nie rozumieją. 

14

 Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza:

Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie,
patrzeć będziecie, a nie zobaczycie.

15

Bo stwardniało serce tego ludu,
ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli,
żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli,
ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił
 (

Iz 6,9 n

 LXX).

16

 Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. 

17

 Bo zaprawdę, powiadam 

wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i 
usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli.

10–11.

 Pytanie postawione przez ucznia każe przypuszczać, że nauczając rzesze Jezus nie 

przemawia prostym stylem. Posługuje się obrazami, przenośniami, porównaniami i tym 
wszystkim, co pod ogólną nazwą przypowieści jest przeciwstawiane mowie bezpośredniej. 
Uczniowie Jezusa dostąpili łaski bardzo szczególnej: oto dzięki dobroci Boga Ojca (por. 11,25) 
ich umysły zostały oświecone na tyle, że są w stanie zrozumieć naukę Jezusa o królestwie 

background image

Bożym. Dzięki temu zrozumieniu są przekonani również, że królestwo owo już przyszło i że 
Jezus jest Mesjaszem i Królem.

12.

 Bóg traktuje ludzi jako istoty obdarzone pełnym poczuciem odpowiedzialności. Ci, 

którym została dana od Boga łaska zrozumienia istoty królestwa Bożego, za wierność tej łasce 
otrzymają kiedyś zasłużoną nagrodę. Ci zaś, którzy – z własnej winy – znajdują się w stanie 
ubóstwa, gdy chodzi o dobra nadprzyrodzone, ci będą kiedyś pogrążeni w jeszcze większej 
nędzy. Lub jeszcze inaczej: posiadając już teraz pewne zrozumienie tajemnic Bożych, 
uczniowie Jezusa w przyszłości otrzymają łaskę jeszcze lepszego pojmowania wielu prawd 
Bożych. Inni natomiast niewiele lub prawie nic z owej mądrości nie posiadając, będą 
pozbawiani – lub dokładniej, sami będą się pozbawiać resztek światła nadprzyrodzonego. W 
rzeczywistości Izrael zdobywał się niekiedy na słabe przebłyski dobrej woli względem 
Chrystusa, ostatecznie jednak i z tego prawie nic nie pozostało.

13–15.

 Oto powód, dla którego Jezus nie mówi do rzesz wprost o królestwie Bożym. Nie 

chcą bowiem dostrzegać Jego czynów – dokładniej, mocy Bożej w Jego czynach – nie chcą się 
też poddawać Jego słowom. Wierny założeniom przestrzeganym w całej Ewangelii, w tym 
wypadku również Mateusz nie ogranicza się do samego stwierdzenia zaślepienia Izraelitów, 
lecz podaje także interpretację tego faktu. Widzi w nim mianowicie wypełnienie się proroctwa 
Izajasza.

16–17.

 Po raz drugi oświadcza Chrystus, że Apostołowie znajdują się w sytuacji 

wyjątkowej. Nie cieszyli się podobnymi przywilejami ani prorocy, ani sprawiedliwi ST. Mimo 
najszczerszych pragnień ani nie widzieli, ani nie słyszeli tego, co widzieli i co słyszeli 
Apostołowie. Aluzja to bardzo wyraźna do słów i czynów Jezusa.

WYJAŚNIENIE PRZYPOWIEŚCI O SIEWCY (13,18–23)

18

 Wy zatem posłuchajcie przypowieści o siewcy. 

19

 Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, 

a nie rozumie [go], przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka 
oznacza ziarno posiane na drodze. 

20

 Posiane na grunt skalisty oznacza tego, kto słucha słowa i 

natychmiast z radością je przyjmuje; 

21

 ale nie ma w sobie korzenia i jest niestały. Gdy przyjdzie 

ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje. 

22

 Posiane między ciernie oznacza 

tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje 
bezowocne. 

23

 Posiane wreszcie na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie [je]. On 

też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny».

18.

 Ponieważ tylko Apostołom dane jest zrozumienie tajemnicy królestwa Bożego, im 

również – a nie całemu ludowi – wyjaśnia Jezus sens przypowieści.

19–22.

 Zły z Ewangelii Mateusza jest nazywany przez Marka szatanem (4,15), a przez 

Łukasza diabłem (8,12). W wyliczaniu różnych kategorii ziarna można dostrzec pewne 
stopniowanie. Na pierwszym miejscu znajduje się ziarno, które obumiera nawet nie 
wykiełkowawszy. Drugie z kolei przynajmniej wschodzi i jakiś czas rośnie, trzecie rośnie – jak 
widać najdłużej, ale mimo wszystko nie może wydać owoców. W przeciwieństwie do wielu 
wypowiedzi ST bogactwa tego świata w nauce Chrystusa nigdy nie cieszą się dobrą reputacją.

23.

 Jezus nie mówi, jakie przymioty powinien posiadać człowiek, który słucha słowa 

Bożego. Wystarczy, że jest otwarty na głos Boży. Będzie mu wtedy dana łaska zrozumienia, i w 

background image

ten sposób stanie się prawdziwie urodzajną glebą. Ostateczny wydźwięk przypowieści jest 
więc na wskroś pozytywny i optymistyczny: ta niewielka liczebnie gromadka ludzi właściwie 
przyjmujących słowo Boże zadecyduje o wielkości królestwa Bożego. Przypowieść miała na 
celu nie tyle przedstawić słuchaczom jakąś smutną prawdę, ile właśnie podnieść ich na duchu.

PRZYPOWIEŚĆ O CHWAŚCIE (13,24–30)

24

 Przedłożył im inną przypowieść: «Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który 

posiał dobre nasienie na swojej roli. 

25

 Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał 

chwastu między pszenicę i odszedł. 

26

 A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i 

chwast. 

27

 Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: „Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na 

swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast?” 

28

 Odpowiedział im: „Nieprzyjazny człowiek to 

sprawił”. Rzekli mu słudzy: „Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go?” 

29

 A on im odrzekł: „Nie, 

byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. 

30

 Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; 

a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; 
pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza”».

24.

 Ewangelista nie mówi co prawda, czy pole na które patrzył Jezus z łodzi, było porosłe 

dobrym zbożem czy chwastem, możliwe jednak, że taki właśnie widok pola porosłego pszenicą 
i chwastami posłużył Jezusowi za materiał do przypowieści. A może nawet, jak przypuszczało 
wielu Ojców Kościoła, akurat wtedy poczęły się ukazywać pierwsze źdźbła chwastu.

25–27.

 Wzmianka o tym, że ludzie spali zasiawszy zboże, nie jest piętnowaniem ludzkiej 

niedbałości. Owa pora dnia była bowiem przeznaczona właśnie na sen. „Zasiewanie kąkolu lub 
innych chwastów na cudzym polu w celu dokonania zemsty, jest zjawiskiem na Wschodzie 
nierzadkim i po dzień dzisiejszy należy do grzechów, których odpuszczenie na spowiedzi jest 
zarezerwowane ordynariuszowi na terenie obecnego Patriarchatu Jerozolimskiego” (Fr. M. 
William).

28–29.

 Ludzie proponujący w swej zapalczywości natychmiastowe powyrywanie 

chwastu reprezentują w rzeczywistości logikę czysto ludzką. Inny sposób myślenia cechuje 
miłosierną i wyczekującą postawę Chrystusa. Główne pouczenia całej przypowieści dają się 
sprowadzić do kilku następujących punktów: 1) Pan Bóg dopuszcza, że w Jego królestwie, 
obok dusz świętych i wiernych, znajdują się także grzesznicy. 2) Tych ostatnich, choć godni są 
zatracenia, nie pozbawia doczesnego bytu. Znosi ich cierpliwie i sam dokona kiedyś 
oddzielenia sprawiedliwych od grzeszników. 3) Jego postępowanie z grzesznikami 
podyktowane jest zasadą: „Nie chcę śmierci grzesznika, lecz aby się nawrócił i żył” (por. 

Ez 

18,23.32

).

30.

 W pochodzącym od samego Chrystusa wyjaśnieniu tej przypowieści został 

przedstawiony szczegółowo i barwnie sam moment przyszłego oddzielania chwastu od 
zdrowego ziarna. Przyznać wreszcie trzeba, że nadal trwa szatański posiew chwastu. Dokonuje 
się on w czasie zasypiania i nieostrożności ludzkiej. Problem ludzi, którzy utracili wiarę w 
Boga, ale mają silną wiarę w istnienie szatana (np. bohaterowie niektórych powieści G. 
Bernanosa), jest zawsze aktualny. Ciągle mamy do czynienia z tym samym zgubnym lub 
zbawiennym wpływem otoczenia; ciągle dokonuje się zasiewanie i wykradanie dobra z serc 
innych ludzi. Ciągle też porywczości ludzkiej stają naprzeciw cierpliwość i wspaniałomyślność 

background image

Boga. Bóg nie chce śmierci grzesznika, lecz aby się nawrócił i żył. Oto Boże spojrzenie na 
złych ludzi.

PRZYPOWIEŚĆ O ZIARNKU GORCZYCY I O ZACZYNIE (13,31–

35)

31

 Przedłożył im inną przypowieść: «Królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka gorczycy, 

które ktoś wziął i posiał na swej roli. 

32

 Jest ono najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy 

wyrośnie, większe jest od innych jarzyn i staje się drzewem, tak że ptaki podniebne przylatują i 
gnieżdżą się na jego gałęziach».

33

 Powiedział im inną przypowieść: «Królestwo niebieskie podobne jest do zaczynu, który 

pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż się wszystko zakwasiło».

34

 To wszystko mówił Jezus tłumom w przypowieściach, a bez przypowieści nic im nie mówił. 

35

 

Tak miało się spełnić słowo Proroka:

Otworzę usta w przypowieściach,
wypowiem rzeczy ukryte od założenia świata
 (

Ps 78[77],2

).

31–32.

 Nasienie gorczycy uchodzi za coś przysłowiowo małego. Zasiane wschodzi i 

rośnie szybko, osiągając niekiedy wysokość trzech metrów. Szczególnie udane okazy tej 
rośliny można spotkać w okolicy Tyberiady lub nad brzegami Jordanu. Wzmianka o 
zamieszkiwaniu ptaków niebieskich na gałęziach rozrośniętej gorczycy nie powinna sugerować 
myśli o zakładaniu gniazd. Chodzi raczej o chwilowe siadanie ptaków na gałęziach roślin. 
Przypowieść obrazuje moc słowa Bożego. Dzięki tej mocy królestwo Boże rozrasta się 
potężnie na zewnątrz.

33.

 Wkładanie kwasu do kilku miar mąki jest zwyczajem do dziś stosowanym przy 

sporządzaniu ciasta na chleby i to nie tylko na Wschodzie, lecz także we wszystkich 
najbardziej nowoczesnych piekarniach. Wiadomo jednak, że słowo „zaczyn” posiada również 
inne, zdecydowanie pejoratywne znaczenie, podobnie jak rzeczywistość tym terminem 
oznaczana wykazuje niekiedy wręcz zgubne właściwości. I dlatego Jezus przestrzega swoich 
uczniów przed „kwasem” uczonych w Piśmie i faryzeuszy (

Mt 16,6

; por. 

Mk 8,15

).

34–35.

 Przy okazji tej właśnie przypowieści Jezus oświadcza, że odtąd zamierza nauczać 

tylko w przypowieściach. Ten rodzaj nauczania miał lepiej i skuteczniej wdrożyć w umysły i 
pamięć słuchaczy wielkie prawdy o królestwie Bożym. Cytowane w w. 35 słowa Psalmu 
78[77],2 są w rzeczywistości proroctwem, które się spełniło na Osobie i w czynach Jezusa 
Chrystusa. On to bowiem opowiedział ludziom o zbawczych planach Bożych, zakrytych od 
założenia świata. Podane w obydwu ostatnich przypowieściach zapewnienie Apostołów przez 
Jezusa, że Kościół będzie kiedyś wielki, miało na celu podtrzymanie ich wytrwałości. Dziś – 
mimo wiadomych przeszkód – zapewnienie to jest powodem do radości dla tych, którzy 
korzystają z Ewangelii i myślą o Bogu.

WYJAŚNIENIE PRZYPOWIEŚCI O CHWAŚCIE (13,36–43)

36

 Wtedy odprawił tłumy i wrócił do domu. Tam przystąpili do Niego uczniowie, mówiąc: 

«Wyjaśnij nam przypowieść o chwaście». 

37

 On odpowiedział: «Tym, który sieje dobre nasienie, jest 

background image

Syn Człowieczy. 

38

 Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem zaś 

synowie Złego. 

39

 Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest koniec świata, a 

żeńcami są aniołowie. 

40

 Jak więc zbiera się chwast i spala w ogniu, tak będzie przy końcu świata. 

41

 Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia oraz tych, 

którzy dopuszczają się nieprawości, 

42

 i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie 

zębów. 

43

 Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego (

Dn 12,3

). Kto ma 

uszy, niechaj słucha!

Wyjaśnienie perykopy składa się bardzo wyraźnie z dwu części: alegoryzujące wyliczenie 

poszczególnych elementów przypowieści (ww. 37–40) i stosunkowo dokładny opis żniwa (ww. 
41–43). Sposób rozłożenia akcentów w części drugiej robi wrażenie szczególne na czytelniku. 
Autorowi wyraźnie zależy na przedstawieniu nagrody czekającej sprawiedliwych oraz kary, 
która jest przygotowana dla bezbożnych. Liczne rysy literackie tego tekstu – określenie szatana 
mianem Złego, wyrażenia: Królestwo, synowie Królestwa, tytuł Syn Człowieczy, w tak 
szczególnym kontekście, zwrot: jaśnieć będą jak słońce itp. – prowadzą do wniosku, że jego 
autorem jest sam Mateusz, choć nie jest też wykluczone, że pewne elementy tego wyjaśnienia 
pochodzą z tradycji przedmateuszowej.

36–39.

 Wzmianka o odprawieniu tłumów do domu świadczy o tym, że wyjaśnienie 

przypowieści z woli samego Chrystusa ma mieć charakter trochę ezoteryczny lub 
przynajmniej, że było przeznaczone tylko dla uczniów. Wszystkie elementy opowiadania – 
osoby tam występujące, czynności tych osób, rezultaty ich działania – w tej wykładni podanej 
jako Chrystusowa przybierają znaczenie religijne.

40–43.

 Koniec świata i nieodłącznie z nim związany sąd kojarzy się autorom 

natchnionym – i to zarówno ST, jak NT – przede wszystkim z wymiarem kary bezbożnym. Sąd 
ten jest dość często przedstawiany w Biblii za pomocą metafory żniwa (por. 

Iz 17,5

Jl 4,12 n

Mi 4,12

Mt 3,12

Mk 4,29

Ga 6,8

Ap 14,14–20

). Ogień jest stałym elementem opisów 

wszystkich bolesnych doświadczeń ludzi potępionych. W pouczeniach moralnych, których 
udzielał Jezus, najczęściej powtarzały się – zwłaszcza w Ewangelii Mateusza – przestrogi 
przed ewentualnym gorszeniem maluczkich. Nic dziwnego, aniołowie Syna Człowieczego 
zjawią się na świecie po to, aby zebrać wszystkie zgorszenia. Zgorszenia owe należy w tym 
przypadku utożsamiać z samymi gorszycielami. Ze względu na ostatni wiersz całe wyjaśnienie 
przypowieści ma charakter zdecydowanie optymistyczny i pociągający zarazem do pracy nad 
doskonaleniem własnego wnętrza. Taki jest też cel parenetyczny całej wykładni.

PRZYPOWIEŚĆ O SKARBIE I PERLE (13,44–46)

44

 Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i 

ukrył ponownie. Z radości poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę. 

45

 Dalej, podobne jest 

królestwo niebieskie do kupca poszukującego pięknych pereł. 

46

 Gdy znalazł jedną drogocenną 

perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją.

44.

 Ustawodawstwo zarówno semickie, jak i rzymskie gwarantowało prawo własności do 

wszystkiego, co znajdowało się na zakupionej roli. Tak więc skarb w niej ukryty stawał się 
również własnością nabywcy. Pewien podstęp, którego dopuścił się człowiek kupujący – 
znalazłszy skarb, nic nie mówiąc zapłacił za rolę tak, jakby w niej żadnego skarbu nie było – 

background image

stanowi temat, który nie leży w granicach aktualnych zainteresowań Ewangelisty. Chodzi mu o 
jak najwyraźniejsze przedstawienie idei oddania wszystkiego, co się ma, aby nabyć skarb 
królestwa Bożego.

45–46.

 Od najdawniejszych czasów perły uchodziły za najbardziej kosztowne, cenniejsze 

nawet od diamentów klejnoty. W zachowaniu się kupca nic nie zasługuje na naganę. W obydwu 
przypowieściach mamy do czynienia nie z ryzykiem, lecz z wyrachowaniem: warto sprzedać 
wszystko, co się ma, aby stać się posiadaczem skarbu lub szczególnie pięknej perły.

PRZYPOWIEŚĆ O SIECI (13,47–52)

47

 Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby 

wszelkiego rodzaju. 

48

 Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w 

naczynia, a złe odrzucili. 

49

 Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród 

sprawiedliwych 

50

 i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.

51

 Zrozumieliście to wszystko?» Odpowiedzieli Mu: «Tak». 

52

 A On rzekł do nich: «Dlatego 

każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca 
rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare».

47–50.

 Ze względu na myśl przewodnią przypowieść ta przypomina opowiadanie o 

chwaście, zasianym nocą w pszenicy. Żniwom z tamtej przypowieści odpowiada tu zbieranie 
do naczyń ryb dobrych, a wyrzucanie bezwartościowych. Aplikacja praktyczna tylko pozornie 
odnosi się do obydwu przypowieści. W rzeczywistości dotyczy tylko przypowieści o 
niewodzie: podobnie jak nieużyteczne, złe ryby, złowione mimo woli do niewodu, będą 
odrzucone, tak też w „rozpalonym piecu” znajdą się przy końcu świata niedobrzy ludzie.

51–52.

 Najbardziej oderwane od tematyki całej powyższej perykopy jest zdanie ostatnie, 

mówiące o uczonych w Piśmie. Ludzie określani w ten sposób odgrywali bardzo ważną rolę w 
życiu zwłaszcza religijnym narodu wybranego. Oni to posiadali niejako monopol na 
rozumienie i wykładanie innym sensu Pisma Świętego. Zdaje się, że Jezus nie czyni tu aluzji 
do uczonych żydowskich, rzekomo nawróconych na chrześcijaństwo. Wydobywanie rzeczy 
nowych i starych – to również nie jest rada, by owi neochrześcijanie w swym nowym życiu 
posługiwali się zarówno wskazaniami dawnego Prawa, jak i nauką Chrystusa. Idea uczonych w 
Piśmie wyraża raczej pragnienie Jezusa, aby Apostołowie w swej gorliwości wykładania Pisma 
byli podobni do uczonych żydowskich. Wydobywanie rzeczy starych ze skarbca – to być może 
referowanie ongiś słyszanej nauki Jezusa, rzeczy nowe zaś – to okoliczności życiowe 
powodujące potrzebę nowego odczytywania i nowego przekazu dawnej nauki. Możliwe 
jednak, że rzeczy stare – to starotestamentowe proroctwa, nowe zaś – to ich wypełnienie w 
życiu i nauce Jezusa.

JEZUS W NAZARECIE (13,53–58)

53

 Gdy Jezus dokończył tych przypowieści, oddalił się stamtąd. 

54

 Przyszedłszy do swego 

miasta rodzinnego, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: «Skąd u niego ta 
mądrość i cuda? 

55

 Czyż nie jest on synem cieśli? Czy jego Matce nie jest na imię Mariam, a jego 

braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? 

56

 Także jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże 

background image

więc u niego to wszystko?» 

57

 I powątpiewali o Nim. A Jezus rzekł do nich: «Tylko w swojej 

ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony». 

58

 I niewiele zdziałał tam cudów z 

powodu ich niedowiarstwa.

53–55.

 Na samym początku rozdz. 13 znajduje się wzmianka, że nauczając przez 

przypowieści Jezus znajdował się w łodzi przy samym brzegu jeziora Genezaret. Otóż 
skończywszy owo nauczanie przez przypowieści, Jezus oddalił się stamtąd i przyszedł do 
swego rodzinnego miasta, gdzie Jego słowa wprawiły wszystkich w podziw. Nazaret uchodziło 
za rodzinne miasto Jezusa, dlatego że tam właśnie spędził swoje dziecięce lata i tam mieli też 
swoje domicilium Maryja (tutaj w brzmieniu aramejskim) i Józef. Nazaret nie było to miasto 
wielkie. Nic tedy dziwnego, że wszyscy wiedzieli, iż Józef był cieślą, jego małżonka nazywała 
się Maryja, a braćmi byli: Jakub, Józef, Szymon i Juda.

56–58.

 Znali też Jego siostry – oczywiście siostry w szerszym znaczeniu, czyli inaczej 

mówiąc, krewne. Wiedzieli, że cała rodzina składała się z ludzi prostych. Tym trudniej więc 
było im zrozumieć mądre pouczenia Jezusa. Skądże u niego to wszystko? Z tak 
sformułowanego pytania wynika, że słowa Jezusa przyjmowano z początku za prawdę, choć 
nie odbywało się to bez wielkiego podziwu; dopiero potem zrodziły się wątpliwości. Tak więc 
nauka Jezusa nie da się wytłumaczyć prawami zwykłego procesu powstawania innych 
systemów religijnych. Na wątpliwości mieszkańców Nazaretu Jezus zareagował 
oświadczeniem, którego sens sprawdza się po dzień dzisiejszy i nie tylko w odniesieniu do 
Chrystusa: środowisko, w którym ktoś przychodzi na świat i wzrasta wśród najbliższych, 
rzadko kiedy dostrzega czyjąś prawdziwą, gdzie indziej podziwianą wielkość. Tak też i Jezus 
nie cieszył się uznaniem w Nazarecie i niewiele zdziałał tam cudów z powodu niewiary tych 
ludzi.

KSZTAŁTOWANIE APOSTOŁÓW W GALILEI I NA 

POGRANICZU

ŚCIĘCIE JANA CHRZCICIELA (14,1–12)

14

 

1

 W owym czasie doszła do uszu tetrarchy Heroda wieść o Jezusie. 

2

 I rzekł do swych 

dworzan: «To Jan Chrzciciel. On powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze w nim działają». 

Herod bowiem kazał pochwycić Jana i związanego wtrącić do więzienia, z powodu Herodiady, żony 
brata jego, Filipa. 

4

 Jan bowiem upominał go: «Nie wolno ci jej trzymać». 

5

 Chętnie też byłby go 

zgładził, bał się jednak ludu, ponieważ miano go za proroka.

6

 Otóż, kiedy obchodzono urodziny Heroda, tańczyła wobec gości córka Herodiady i spodobała 

się Herodowi. 

7

 Zatem pod przysięgą obiecał jej dać wszystko, o cokolwiek poprosi. 

8

 A ona 

przedtem już podmówiona przez swą matkę: «Daj mi tu – rzekła – na misie głowę Jana 
Chrzciciela!» 

9

 Zasmucił się król. Lecz przez wzgląd na przysięgę i na współbiesiadników kazał jej 

dać. 

10

 Posławszy więc [kata], kazał ściąć Jana w więzieniu. 

11

 Przyniesiono głowę jego na misie i 

dano dziewczęciu, a ono zaniosło ją swojej matce. 

12

 Uczniowie zaś Jana przyszli, zabrali jego ciało 

i pogrzebali je; potem poszli i donieśli o tym Jezusowi.

background image

1–2.

 Herod, o którym tu mowa, to Antypas, syn Heroda Wielkiego. Człowiek ten niewiele 

jeszcze słyszał o Jezusie. Natomiast w prawdziwy podziw wprawiały go zapewne już nieraz 
czyny i nauka Jana Chrzciciela. Kiedy więc poczęły docierać do niego różne wieści o Jezusie, 
był przekonany, że to Jan Chrzciciel, stracony niedawno na wyraźne polecenie Heroda, powstał 
z grobu i znów rozpoczął swoją działalność. Tajemnicą pozostaje dla nas geneza wiary Heroda 
w zmartwychwstanie Jana Chrzciciela.

3–5.

 Natomiast przekazał nam Ewangelista dość dokładne dane o tym, jak doszło do 

śmierci Jana Chrzciciela. Bezpośrednim powodem najprzód uwięzienia, a potem ścięcia Jana 
Chrzciciela były upomnienia, których ten nieustraszony prorok udzielał Herodowi za to, że 
współżył z Herodiadą, żoną swego brata, Filipa. Upomnienia te nie były dla Heroda – rzecz 
jasna – przyjemne. Jeśli dość długo jednak pozostawiał Jana na wolności, to tylko dlatego, że 
bał się ludu, który uważał Jana za proroka.

6–8.

 Decyzja zgładzenia Jana zapadła w okolicznościach dość szczególnych: zachwycony 

wdziękiem Salome (to imię podaje Józef Flawiusz), córki Herodiady, tańczącej wobec władcy i 
grona jego przyjaciół, Antypas przyrzekł nieopatrznie, że tancerce ofiaruje wszystko, o 
cokolwiek go poprosi. Pouczona przez swoją przebiegłą matkę, Salome zażądała głowy Jana 
Chrzciciela. Ze strony Herodiady nie była to już tylko chęć pozbycia się niewygodnego 
gromiciela jej grzesznego życia, ale wyraz bardzo wyszukanej zemsty: niech wszyscy zobaczą 
publicznie, jak kończą ludzie, którzy mają odwagę przeciw niej występować.

9–12.

 Nie bez smutku i wewnętrznej walki Antypas wypełnił jednak uczynioną publicznie 

obietnicę: kazał ściąć Jana w więzieniu, a jego głowę przynieść na misie i wręczyć 
dziewczęciu. Gdy się to stało, gdy już Salome przekazała głowę Chrzciciela swej matce, 
uczniowie Jana pogrzebali ciało mistrza, a potem powiadomili o wszystkim Jezusa. I tak oto 
zginął jeszcze jeden prorok w Izraelu: zginął nie tyle wskutek niechęci ludu, ile raczej wskutek 
słabości charakteru i tchórzostwa króla oraz przewrotności złej kobiety.

PIERWSZE ROZMNOŻENIE CHLEBA (14,13–21)

13

 Gdy Jezus to usłyszał, oddalił się stamtąd łodzią na pustkowie, osobno. Lecz tłumy 

zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo. 

14

 Gdy wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się 

nad nimi i uzdrowił ich chorych. 

15

 A gdy nastał wieczór, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: 

«Miejsce to jest pustkowiem i pora już późna. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i 
zakupią sobie żywności». 

16

 Lecz Jezus im odpowiedział: «Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im 

jeść! » 

17

 Odpowiedzieli Mu: «Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i dwóch ryb». 

18

 On rzekł: 

«Przynieście Mi je tutaj». 

19

 Kazał tłumom usiąść na trawie, następnie wziąwszy pięć chlebów i 

dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby, dał je uczniom, 
uczniowie zaś tłumom. 

20

 Jedli wszyscy do syta, a z tego, co pozostało, zebrano dwanaście pełnych 

koszy ułomków. 

21

 Tych zaś, którzy jedli, było około pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i 

dzieci.

Chronologia wydarzeń przedstawionych przez Mateusza, gdy chodzi o życie Jana 

Chrzciciela i Jezusa, jeszcze nieraz będzie pozostawiać wiele do życzenia. Mateuszowi 
najwyraźniej nie chodzi o chronologię, lecz o to, by ukazać związki pomiędzy Janem 
Chrzcicielem a Jezusem, by przepowiedzieć już z góry Jezusowi taki sam koniec jak ten, który 
spotkał Jana Chrzciciela.

background image

13.

 Bezpośrednim powodem odejścia Jezusa z miejsca Jego dotychczasowej działalności 

była wiadomość o zgładzeniu Jana: Być może, czując pewne zniechęcenie do ludzi, Jezus 
zapragnął pozostać przez jakiś czas w samotności. Rzesze jednak odnalazły Go rychło i szły za 
Nim z jednej miejscowości do drugiej.

14–16.

 Przeprawił się wreszcie na drugi brzeg jeziora i tam zobaczył mnóstwo ludzi 

chorych. Chyba cały dzień zszedł Mu na ich uzdrawianiu, a wieczorem przyszli do Niego 
Apostołowie i powiedzieli, by kazał ludziom rozejść się do domu, bo na owym pustkowiu, 
gdzie dotychczas przebywali, ani nie było co jeść, ani gdzie schronić się na noc. Ale Jezus – nie 
pierwszy raz zresztą – był innego zdania. Nie pozwolił odchodzić tłumom, lecz właśnie 
Apostołom nakazał, by je nakarmili. Jakże musieli być zakłopotani Apostołowie, gdy usłyszeli: 
Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść.

17–19.

 Ich odpowiedź, że mają tylko pięć chlebów i dwie ryby, miała na celu 

niewątpliwie odwiedzenie Jezusa od zamiaru nakarmienia na pustyni całej rzeszy. Jakżeż mogli 
takimi „zapasami” żywności nakarmić co najmniej pięciotysięczną – jak się później okazało – 
rzeszę? Lecz Jezus z całą nieustępliwością kazał przynieść pięć owych chlebów i dwie ryby: 
pobłogosławił je, a potem rozkazał uczniom, by rozdawali wszystkim ludziom chleb i ryby.

20–21.

 Okazało się, że wszyscy jedli i najedli się do syta. Co więcej, z pięciu owych 

chlebów zebrano potem, kiedy już się wszyscy najedli, dwanaście pełnych koszów ułomków. 
Ilość owych zebranych resztek należy uznać za prawdziwy cud, drugi po samym rozmnożeniu 
chleba. Oprócz wielu pouczających wniosków, zawartych w tym opisie cudownego 
rozmnożenia chleba, należy wysnuć także i ten, że ludziom nigdy nie zabraknie środków do 
życia, jeśli będzie wśród nich Jezus. Jezus dający chleb zgłodniałym rzeszom to także obraz 
Kościoła karmiącego swe dzieci. Nie upadną ani z wyczerpania, ani z głodu wszyscy ci, którzy 
za Nim idą.

JEZUS KROCZY PO JEZIORZE (14,22–33)

22

 Zaraz też przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim 

odprawi tłumy. 

23

 Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On 

sam tam przebywał. 

24

 Łódź zaś była już o wiele stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo 

wiatr był przeciwny. 

25

 Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. 

26

 

Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu 
krzyknęli. 

27

 Jezus zaraz przemówił do nich: «Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się!» 

28

 Na to 

odezwał się Piotr: «Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!» 

29

 A On rzekł: 

«Przyjdź!» Piotr wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie, podszedł do Jezusa. 

30

 Lecz na widok silnego 

wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: «Panie, ratuj mnie!» 

31

 Jezus natychmiast wyciągnął 

rękę i chwycił go, mówiąc: «Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary?» 

32

 Gdy wsiedli do łodzi, 

wiatr się uciszył. 

33

 Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: «Prawdziwie jesteś Synem 

Bożym».

W opowiadaniu o chodzeniu Jezusa po jeziorze pojawia się po raz pierwszy w Ewangelii 

Mateusza postać św. Piotra. W ten sposób przygotowuje się stopniowo grunt do jego 
wystąpienia pod Cezareą Filipową.

22–23.

 Podane tu przez Mateusza ramy chronologiczne tego wydarzenia znów nie mają 

większego znaczenia. W każdym razie według tradycji, którą Mateusz na swój sposób 

background image

przetwarzał, zaraz go cudownym rozmnożeniu chleba Jezus kazał uczniom przeprawić się na 
drugi brzeg jeziora, a sam został na lądzie; wyszedł sam jeden na górę, żeby się modlić. Miała 
to być modlitwa inna niż ta, którą odmawiał Jezus nad niedawno rozmnożonymi chlebami, w 
otoczeniu najbliższych uczniów i całych rzesz nie znanych bliżej ludzi. Tajemnicą pozostaje, 
dlaczego w pewnym momencie Jezus, zstąpiwszy z góry, znalazł się sam na pełnym jeziorze, 
krocząc po jego powierzchni jak po twardym lądzie.

24–27.

 Wtedy właśnie dostrzegli Go Apostołowie, znajdujący się w łodzi, którą miotały 

fale. Zalęknieni wzmagającą się coraz bardziej burzą, wprost zamarli w sobie widząc postać 
ludzką kroczącą po wodzie. Ewangelista nie zawaha się nawet powiedzieć, że ci doświadczeni 
rybacy aż krzyczeli z przerażenia. Była to bardzo swoista epifania. Na takie pojawienie się 
Jezusa – a będzie ich wiele po zmartwychwstaniu – ludzie zawsze reagowali bojaźnią. 
Natomiast Jezus zawsze w ten sam sposób podtrzymywał ich na duchu mówiąc: Ja jestem, nie 
bójcie się!
 Oznacza to, że bojaźń Boża jako cnota istnieje nadal, ale zmieniają się jej 
zasadnicze właściwości. Staje się ona synonimem miłości, a ludzie nią powodowani nie 
powinni stronić od Chrystusa, lecz właśnie u Niego szukać schronienia.

28–30.

 Po raz pierwszy, przez nikogo nie upoważniony Piotr zabiera głos, być może w 

imieniu wszystkich znajdujących się w łodzi. Występuje z propozycją dość niezwykłą, 
mianowicie prosi, by Pan – rozpoznany już – pozwolił mu przyjść do siebie. Piotr 
prawdopodobnie nadal trochę wątpił w to, czy człowiekiem chodzącym po wodzie jest sam 
Jezus. Mówiąc: Jeżeli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie, chciał się rzeczywiście przekonać, 
czy ma do czynienia z Jezusem. Równocześnie jednak dawał wyraz przeświadczeniu, że Jezus 
wszystko może.

31–33.

 Jak długo trwało to przekonanie, Piotr rzeczywiście utrzymywał się na 

powierzchni wody, skoro zaś tylko zwątpił, bo zawiał silny wiatr, natychmiast począł tonąć. 
Wtedy też spotkała go surowa nagana: Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary? – powiedział 
Jezus. Tak więc Piotr – pierwszy z Apostołów – okazał się też pierwszym wierzącym i 
równocześnie pierwszym wątpiącym w Jezusa. Nie ma powodów, by zastanawiać się zbyt 
długo nad sensem całego wydarzenia: człowiek znajduje się tak długo na powierzchni życia 
Bożego, tylko tak długo pozostaje w kontakcie z Bogiem, jak długo nie zwątpi w Jego 
wszechmoc. Gdy człowiek przewidując swoją zgubę zwraca się do Pana, Pan przychodzi mu z 
pomocą; ratuje go tak, jak ongiś uratował Piotra. Całe zdarzenie zdawało się być jakby 
zaaranżowane przez Jezusa po to, by spowodować wyznanie: Prawdziwie jesteś Synem Bożym.

UZDROWIENIA W GENEZARET (14,34–36)

34

 Gdy się przeprawili, przyszli do ziemi Genezaret. 

35

 Ludzie miejscowi, poznawszy Go, posłali 

po całej tamtejszej okolicy i znieśli do Niego wszystkich chorych, 

36

 prosząc, żeby [ci] przynajmniej 

frędzli Jego płaszcza mogli się dotknąć; a wszyscy, którzy się Go dotknęli, zostali uzdrowieni.

34–36.

 Nawet przy użyciu ówczesnych środków społecznego przekazu wieści o tego 

rodzaju wydarzeniach rozchodziły się lotem błyskawicy. Nic tedy dziwnego, że kiedy Jezus 
znalazł się w ziemi Genezaret, rozpoznano Go natychmiast. Zgromadzono wszystkich chorych 
z całej okolicy, a ci skoro tylko mogli się dotknąć skraju Jego płaszcza, już bywali uzdrawiani.

background image

SPÓR O TRADYCJĘ (15,1–9)

15

 

1

 Wtedy przyszli do Jezusa faryzeusze i uczeni w Piśmie z Jerozolimy z zapytaniem: 

2

 

«Dlaczego twoi uczniowie postępują wbrew tradycji starszych? Bo nie myją sobie rąk przed 
jedzeniem». 

3

 On im odpowiedział: «Dlaczego i wy przekraczacie przykazanie Boże z powodu 

waszej tradycji? 

4

 Bóg przecież powiedział: Czcij ojca i matkę oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, 

niech śmierć poniesie (

Wj 20,12

). 

5

 Wy zaś mówicie: „Kto by oświadczył ojcu lub matce: Darem 

[złożonym w ofierze] jest to, co miało być ode mnie wsparciem dla ciebie, 

6

 ten nie potrzebuje czcić 

swego ojca ni matki”. I tak ze względu na waszą tradycję znieśliście przykazanie Boże. 

7

 Obłudnicy, 

dobrze powiedział o was prorok Izajasz:

8

Ten lud czci Mnie wargami,
lecz sercem swym daleko jest ode Mnie.

9

Ale czci Mnie na próżno,
ucząc zasad podanych przez ludzi»
 (

Iz 29,13

).

1–2.

 Obok Prawa Mojżeszowego istniały w Izraelu niepisane zwyczaje, o których 

podtrzymywanie troszczyli się nade wszystko rabini, uprawiający swoistą dogmatykę. W ich 
przekonaniu Prawo i zwyczaje stanowiły absolutną jedność, i o przestrzeganie niepisanych 
zwyczajów należało się troszczyć tak samo jak o pisane Prawo. Zgoła inny stosunek względem 
owych obyczajów reprezentował swym życiem Jezus i Jego uczniowie. Dlatego przyszli do 
Niego faryzeusze i uczeni w Piśmie z zapytaniem: dlaczego Jezus i Jego uczniowie nie 
przestrzegają zwyczajów przodków, opuszczając np. mycie rąk przed jedzeniem. Nie ma nic 
dziwnego w tym, że pytanie powyższe postawiono Jezusowi. On przecież w pewnym sensie 
odpowiadał za swoich uczniów. Samo mycie rąk przed jedzeniem było już w ST nakazane, ale 
dotyczyło tylko kapłanów, mających przystępować do składania ofiar. Rabini, a potem 
faryzeusze, rozciągnęli ten zwyczaj na wszystkich ludzi. Jezus nie zwalczał go wprost, ale też 
nie zobowiązywał swych uczniów do jego przestrzegania.

3–4.

 Zamiast udzielić odpowiedzi na postawione pytanie, Jezus sam uczynił faryzeuszom 

zarzut, który obciążał ich jeszcze bardziej. Przecież oni, ustanawiając nowe zwyczaje, sami nie 
zachowywali nawet przykazań Bożych. W ten sposób zamiast potwierdzać – jak się tego 
domagali faryzeusze – jedność Prawa i zwyczajów, Jezus wykazał, że istnieje sprzeczność 
między jednym a drugim; co więcej, okazało się, że zwyczaje wprowadzone przez faryzeuszy 
są po prostu łamaniem Prawa.

5–6.

 Zarzut Jezusa dotyczył zaniedbań odnoszących się do czwartego przykazania. Wola 

Boża, gdy chodzi o stosunek dzieci do rodziców jest taka sama w ST, jak i w NT: Czcij ojca i 
matkę
. Otóż wśród faryzeuszy istniało przeświadczenie, że jeśli ktoś złoży na ofiarę to, co było 
przeznaczone dla ojca lub matki i oznajmi o tym rodzicom, to tym samym spełni swój 
obowiązek wobec nich i nie potrzebuje czcić swego ojca ani swej matki.

7–9.

 Nie trzeba dowodzić, że takie postępowanie jest wprost nieludzkie. Ludzi jak 

faryzeusze, głoszących potrzebę pielęgnowania takich obyczajów dawno już, i to bardzo 
słusznie, potępił Izajasz zarzucając im to, że czczą Boga jedynie wargami, a daleko są od Niego 
sercem, że ich kult Boga jest pozbawiony wszelkiej treści, gdyż ponad przykazania Boże 
przedkłada się zasady ludzkie. Mamy tu więc znów do czynienia ze stwierdzeniem, że 
prawdziwy kult Boga dokonuje się w prawdzie konsekwentnego życia.

background image

PRAWDZIWA NIECZYSTOŚĆ (15,10–20)

10

 Potem przywołał do siebie tłum i rzekł do niego: «Słuchajcie i rozumiejcie: 

11

 Nie to, co 

wchodzi do ust, czyni człowieka nieczystym, ale co z ust wychodzi, to właśnie go czyni 
nieczystym». 

12

 Wtedy przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Czy wiesz, że faryzeusze zgorszyli 

się, gdy usłyszeli to słowo?» 

13

 On zaś odrzekł: «Każda roślina, której nie sadził Ojciec mój 

niebieski, będzie wyrwana. 

14

 Zostawcie ich! To są ślepi przewodnicy ślepych. Jeśli zaś ślepy 

ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną».

15

 Wtedy Piotr zabrał głos i rzekł do Niego: «Wytłumacz nam tę przypowieść». 

16

 On rzekł: «To i 

wy jeszcze niepojętni jesteście? 

17

 Nie rozumiecie, że wszystko, co wchodzi do ust, dostaje się do 

żołądka i zostaje wydalone na zewnątrz. 

18

 Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi z serca, i to 

właśnie czyni człowieka nieczystym. 

19

 Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, 

cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa. 

20

 To właśnie czyni 

człowieka nieczystym. To zaś, że się je nie umytymi rękami, nie czyni człowieka nieczystym».

10–11.

 Sprawa poruszona przez faryzeuszy dotyczyła czystości. Mimo uniku, jaki 

Chrystus uczynił stawiając z kolei pytanie faryzeuszom, problem czystości został ostatecznie 
rozstrzygnięty. Chrystus oświadczył, że nie to, co wchodzi przez usta, ale co z ust wychodzi – 
to czyni człowieka nieczystym. Wypowiedź owa oznaczała, że człowieka czynią nieczystym 
nie owe pokarmy, które spożywa bez specjalnego zatroskania o ich czystość rytualną, ale 
słowa, które wypowiada – one czynią go prawdziwie nieczystym. Mówiąc dokładniej, nawet 
nie same słowa, ale to, co jest jeszcze bardziej ukryte, czyli same myśli, czynią człowieka 
nieczystym.

12–13.

 Nawet gdyby uczniowie nie donieśli Jezusowi, że faryzeusze byli zgorszeni tego 

rodzaju odpowiedzią, Jezus i tak wiedziałby o tym dobrze. Dorzucił zatem słowa, z których 
wynikało, że to, co głoszą faryzeusze, nie jest wyrazem woli Bożej. Nie są to rośliny, które 
zasadził Ojciec Niebieski. Dlatego też będą wyrwane. Ich przejściowym wzrastaniem nie ma 
się co przejmować. Nie po raz pierwszy, jak widać, Izrael jest przyrównany do ogrodu 
uprawianego przez Jahwe. Wiele też razy żniwo lub zbiory tego, co urośnie w ogrodzie, będzie 
obrazem przyszłego sądu. Z obrazu tu użytego wynika całkiem niedwuznacznie, że tej rośliny, 
którą jest faryzeizm, Bóg nie zasadził w swoim ogrodzie. Jest to dzieło czysto ludzkie, chwast 
niebezpieczny dla dobrego ziarna.

14.

 Całe nieszczęście, gdy chodzi o rolę faryzeuszy w narodzie, polega na tym, że będąc 

sami ślepcami, czynią się przywódcami ślepych. Nic dobrego nie może się zdarzyć, jeśli ślepy 
prowadzi ślepego: obaj w dół wpadną. Ci pseudoprzewodnicy, faryzeusze, zaślepieni własnymi 
myślami, zadufani we własnej mądrości, nie są w stanie dostrzec dróg Bożych i nie mogą ich 
ukazać ludowi, pozostającemu również w mrokach niewiedzy. W tej sytuacji naród jest 
oczywiście bez winy. Cała odpowiedzialność spada na jego przywódców, którzy zupełnie 
świadomie trwają w zaślepieniu. Czyż nie ubolewał nad tym już prorok Ezechiel pisząc: Biada 
pasterzom Izraela, którzy sami siebie pasą. Czyż pasterze nie powinni paść owiec? 
Nakarmiliście się mlekiem, odzialiście się wełną, zabiliście tłuste zwierzęta, jednakże owiec nie  
paśliście
 (

Ez 34,2–3

).

15–17.

 Rzecz dziwna, Apostołowie nie zrozumieli tych tak przecież prostych słów Jezusa. 

W imieniu wszystkich Piotr prosi o wyjaśnienie. Jezus, być może nie bez cienia 
niecierpliwości, powtarza w sposób o wiele bardziej realistyczny to, co już przedtem 
powiedział o czystości i nieczystości.

background image

18–20.

 Pewne novum tego powtórnego wyjaśnienia polega na tym, że Jezus bardzo 

wyraźnie wskazuje na serce ludzkie jako na siedlisko wszelkich grzechów. Serce owo – jak się 
to zresztą często jeszcze zdarzy w Biblii – jest ośrodkiem nie tylko uczuć, ale i myśli. Tak więc 
grzech dokonuje się nie wtedy, kiedy człowiek zewnętrznym czynem łamie jakiś przepis, lecz 
wtedy, gdy w swym sercu postanawia zło.

WIARA KOBIETY KANANEJSKIEJ (15,21–28)

21

 Potem Jezus odszedł stamtąd i podążył w okolice Tyru i Sydonu. 

22

 A oto kobieta 

kananejska, wyszedłszy z tamtych stron, wołała: «Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja 
córka jest ciężko nękana przez złego ducha». 

23

 Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to 

podeszli Jego uczniowie i prosili Go: «Odpraw ją, bo krzyczy za nami». 

24

 Lecz On odpowiedział: 

«Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela». 

25

 A ona przyszła, padła Mu do 

nóg i prosiła: «Panie, dopomóż mi». 

26

 On jednak odparł: «Niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, 

a rzucać szczeniętom». 

27

 A ona odrzekła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą okruchy, które 

spadają ze stołu ich panów». 

28

 Wtedy Jezus jej odpowiedział: «O niewiasto, wielka jest twoja 

wiara; niech ci się stanie, jak pragniesz!» Od tej chwili jej córka była zdrowa.

Szczególnie na początku swojej działalności Jezus oświadczał często, że jest posłany tylko 

do owiec, które zaginęły z domu Izraela.

21–22.

 Okolice Tyru i Sydonu – południowo-zachodnia część dzisiejszego Libanu – nie 

stanowiły krainy izraelskiej w sensie ścisłym. Pojawiająca się na tamtym właśnie terenie 
Kananejka słusznie uchodziła za pogankę. O Jezusie zapewne owa niewiasta już wiele słyszała, 
bo zwracając się do Niego użyła określenia Synu Dawida, a poza tym wiedziała, że Jezus jest w 
stanie dokonywać rzeczy niezwykłych. Dlatego prosiła o wypędzenie złego ducha z jej córki.

23.

 Jezus z początku nie reagował w ogóle na prośbę kobiety; zareagował, i to negatywnie, 

dopiero wtedy, kiedy uczniowie prosili, by ją oddalił, bo idąc za nimi i krzycząc nie dawała im 
spokoju. Chodziło im zapewne nie o nich samych, lecz o Mistrza, pozbawionego możliwości 
nawet chwili wytchnienia.

24–28.

 Mimo odmownej odpowiedzi Jezusa, kobieta kananejska nie przerwała swych 

próśb. Nie usiłowała zmieniać celu i zakresu posłannictwa Jezusa, lecz odwołała się do 
Chrystusowego miłosierdzia mówiąc: Lecz i szczenięta jedzą okruchy, które spadają ze stołu 
ich panów
. Argumentacja okazała się w pełni skuteczna. Jezus ujęty taką postawą Kananejki 
publicznie pochwalił jej wiarę i uzdrowił córkę pogańskiej niewiasty. Ostatecznie więc cud się 
dokonał dzięki wierze niewiasty w Boską moc Jezusa. W ten sposób nie po raz pierwszy już 
ukazał Jezus obraz nowego Izraela, Izraela wedle ducha, prawdziwych synów Abrahama, o 
których potem tyle będzie mówił św. Paweł w listach do Galatów i do Rzymian.

UZDROWIENIA NAD JEZIOREM (15,29–31)

29

 Stamtąd podążył Jezus dalej i przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam 

siedział. 

30

 I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając z sobą chromych, ułomnych, niewidomych, 

niemych i wielu innych, i położyli ich u Jego stóp, a On ich uzdrowił. 

31

 Tłumy zdumiewały się, 

widząc, że niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą. I wielbiły Boga Izraela.

background image

29.

 Nie znane są bliżej racje, dla których Jezus opuścił okolice Tyru i Sydonu i przyszedł 

znów nad Jezioro Galilejskie. Mateusz nie podał też powodów, dla których Jezus wszedł na 
górę i pozostawał tam w samotności. Mamy chyba jednak prawo przypuszczać, że 
odosobnienie owo było podyktowane, jak to się już wiele razy zdarzało w dotychczasowych 
opisach życia Jezusa, chęcią oddania się modlitwie i kontemplacji.

30–31.

 Wieści o cudownych czynach Jezusa rozchodziły się jednak po Palestynie z taką 

szybkością, że Zbawiciel nigdy nie mógł pozostawać w samotności. Tak więc i tym razem 
przyszły do Niego wielkie tłumy, złożone z wszelkiej biedoty ludzkiej: byli tam chromi, 
ułomni, ślepi, niemowy i inni cierpiący na różne dolegliwości. Znalazłszy się u stóp Jezusa 
wszyscy chyba z jednakowo silną wiarą spodziewali się cudownego uleczenia. Ich nadziejom 
stało się zadość. Mateusz jest aż nadto zwięzły, gdy mówi: On ich uzdrowił. Nie po raz 
pierwszy również i nie tylko Mateusz zaznacza przy tej okazji, że tłumy zdumiewały się i 
wielbiły Boga Izraela. Taka jest pedagogia prawie wszystkich cudów Jezusa.

DRUGIE ROZMNOŻENIE CHLEBA (15,32–39)

32

 Lecz Jezus przywołał swoich uczniów i rzekł: «Żal Mi tego tłumu! Już trzy dni trwają przy 

Mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich puścić zgłodniałych, ażeby kto nie zasłabł w drodze».

33

 Na to rzekli Mu uczniowie: «Skąd tu na pustkowiu weźmiemy tyle chleba, żeby nakarmić tak 

wielki tłum?» 

34

 Jezus zapytał ich: «Ile macie chlebów?» Odpowiedzieli: «Siedem i parę rybek». 

35

 A 

gdy polecił tłumowi usiąść na ziemi, 

36

 wziął siedem chlebów i ryby i odmówiwszy dziękczynienie, 

połamał, dawał uczniom, uczniowie zaś tłumom. 

37

 Jedli wszyscy do syta, a pozostałych ułomków 

zebrano jeszcze siedem pełnych koszów. 

38

 Tych zaś, którzy jedli, było cztery tysiące mężczyzn, nie 

licząc kobiet i dzieci. 

39

 Potem odprawił tłumy, wsiadł do łodzi i przybył w granice Magadan.

32.

 Ludzkie współczucie Jezusa było bezpośrednim powodem drugiego rozmnożenia 

chleba. Możliwe, że współczucie owo było również wyrazem wdzięczności za trwanie tłumu 
przy Jezusie. Pociągnąwszy ludzi za sobą, Jezus czuł się jakby odpowiedzialny za ich losy.

33–36.

 Uczniowie, mimo iż byli już świadkami jednego rozmnożenia chleba, są jednak 

dość bezradni. Jezus przejmuje tedy całą inicjatywę we własne ręce. Ryby zwane tu rybkami z 
pewnością mają wyrażać dosadniej ideę znikomości zapasów pożywienia: było niewiele, w 
dodatku małych rybek! Terminologia, za pomocą której jest przedstawiony przebieg samego 
cudu, ma charakter zdecydowanie eucharystyczny. Ponieważ wiadomo, że miasta Dekapolu 
były zamieszkałe przez pogan, być może chodzi tu o przekazanie myśli, że chleb, który Jezus 
daje, jest dostępny również i dla wiernych nawróconych z pogaństwa.

37–39.

 Sam proces cudownego nakarmienia ludzi odbywa się w ten sposób: Wszyscy 

jedzą do syta, resztek zostaje więcej niż poprzednio, nakarmionych jest jednak mniej niż przy 
pierwszym rozmnożeniu chleba.

Przy pierwszym rozmnożeniu chleba Jezus wyszedł z łodzi, nakarmił lud i wstąpił na górę, 

żeby się modlić. Teraz zstępuje z góry, a po dokonaniu cudu ponownie wchodzi do łodzi i 
odpływa. Nie nadszedł jeszcze czas pozostania z uczniami dłużej. Jezus zdaje się ciągle 
podejmować na nowo decyzję sformułowaną na samym początku Ewangelii św. Marka: 

background image

Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo po to 
wyszedłem
 (

Mk 1,38

).

Zarówno Markowa, jak i Mateuszowa relacja o cudownym rozmnożeniu chleba nastręcza 

wiele trudności, gdy chodzi o zredukowanie obydwu opisów do jednego faktu cudownego 
nakarmienia rzeszy. Obydwa opisy różnią się między sobą do tego stopnia, że wśród egzegetów 
dzisiejszych panuje słuszne przekonanie, iż istniały dwa odrębne historycznie fakty cudownego 
rozmnożenia chleba. Obydwa cudowne rozmnożenia chleba są dowodem troski Bożej o 
doczesny byt człowieka. W zabiegach o chleb codzienny nie należy zdawać się jednak 
wyłącznie na Opatrzność. Święty Paweł, wczuwając się w pouczenia Jezusa, powiedział: Kto 
nie chce pracować, niech też nie je
 (

2 Tes 3,10

). Lecz nie można też trwać w przeświadczeniu, 

że wszystko osiągnie się własnymi rękami. Pracę w pocie czoła na kawałek chleba należy 
przeplatać modlitwą, której nas nauczył sam Chrystus. Rozpoczynając każdy dzień od posilania 
się kęsem chleba powinniśmy ciągle pamiętać, że chlebem jest także Chrystus. Tak jak musi 
kosztować wiele zjednoczenie się z Chrystusem, tak też musi być opłacone wysiłkiem zdobycie 
każdego kawałka chleba. Ludzie zdobywający chleb inaczej, bez trudu, najczęściej ulegają 
pokusie, której Chrystus nie uległ, mimo iż miał za sobą post czterdziestodniowy.

NOWE ŻĄDANIE ZNAKU (16,1–4)

16

 

1

 Przystąpili do Niego faryzeusze i saduceusze i wystawiając Go na próbę, prosili o 

ukazanie im znaku z nieba. 

2

 Lecz On im odpowiedział: «Wieczorem mówicie: „[Będzie] piękna 

pogoda, bo niebo się czerwieni”; 

3

 rano zaś: „Dziś burza, bo niebo się czerwieni i jest zasępione”. 

Wygląd nieba umiecie rozpoznawać, a znaków czasu nie potraficie? 

4

 Plemię przewrotne i 

wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza». A 
zostawiwszy ich, odszedł.

1–2.

 Faryzeusze, wyróżniający się przesadnym pojmowaniem czystości rytualnej, 

drobiazgowym przestrzeganiem nie tylko przepisów Prawa, ale i nakazów ustnej „tradycji 
starszych”, z saduceuszami, odrzucającymi nieśmiertelność duszy, zmartwychwstanie ciał oraz 
istnienie świata duchów, łączyli się razem tylko wtedy, kiedy występowali przeciwko Jezusowi. 
Także tym razem, wystawiając Go na próbę, prosili o pokazanie im znaku z nieba. W 
odpowiedzi Jezusa zawiera się bardzo ostra krytyka jednych i drugich za ich wrogą postawę 
wobec Zbawiciela. Znaki, których domagali się zarówno faryzeusze jak i saduceusze, miały 
być potwierdzeniem mesjańskiego posłannictwa Jezusa.

3.

 Znaków tych domagali się ludzie, którzy na podstawie wyglądu nieba potrafili 

przepowiadać pogodę, tymczasem nie byli w stanie – lub mówiąc dokładniej – nie chcieli 
odczytać właściwie znaków, których przecież już tyle uczynił w postaci rozlicznych cudów 
Jezus. Ich domaganie się znaku było bowiem pewną formą kuszenia Jezusa, było swoistą próbą 
zmuszenia Boga do tego, by się im objawił w czasie i w sposób wyznaczony przez ludzi. Za 
taką postawę wobec Jezusa zasłużyli sobie na miano „plemienia przewrotnego i 
wiarołomnego”.

4.

 Będzie im dany już tylko jeden znak, znak Jonasza, tego proroka, którego działalność 

była wyrazem sądu Bożego nad Niniwą. Jonasz został posłany do Niniwy, by wyrokiem 
samego Boga zniszczyć to przewrotne miasto (

Jon 3,1 nn

). Taki znak będzie przedstawiać 

background image

ostatecznie dla przewrotnych ludów apostolska działalność Jezusa. Z Jego przyjściem ten świat 
już został osądzony. Tak więc po opisie miłosierdzia, którego wyrazem było cudowne 
rozmnożenie chleba, następuje wizja surowego gniewu. Miłosierdzie i sąd należą w równym 
stopniu do samej natury posłannictwa Mesjasza. Ale nawet ów sąd jest ostatecznie wyrazem 
miłości Bożej.

KWAS FARYZEUSZÓW I SADUCEUSZÓW (16,5–12)

5

 Przeprawiając się na drugi brzeg, uczniowie zapomnieli wziąć z sobą chleba. 

6

 Jezus rzekł do 

nich: «Uważajcie i strzeżcie się kwasu faryzeuszów i saduceuszów!» 

7

 Oni zaś rozprawiali między 

sobą i mówili: «Nie zabraliśmy chleba». 

8

 Jezus, poznawszy to, rzekł: «Ludzie małej wiary, czemu 

rozprawiacie między sobą o tym, że nie zabraliście chleba? 

9

 Czy jeszcze nie rozumiecie i nie 

pamiętacie owych pięciu chlebów na pięć tysięcy, i ile zebraliście koszów? 

10

 Ani owych siedmiu 

chlebów na cztery tysiące, i ileście koszów zebrali? 

11

 Jak to, nie rozumiecie, że nie o chlebie 

mówiłem wam, lecz: strzeżcie się kwasu faryzeuszów i saduceuszów?» 

12

 Wówczas pojęli, że 

mówił o wystrzeganiu się nie kwasu chlebowego, lecz nauki faryzeuszów i saduceuszów.

5–6.

 Mimo że uczniowie zdołali się przeprawić już na drugi brzeg jeziora, to jednak Jezus 

myślał nadal o przewrotności ludzi domagających się od Niego znaku. Posługując się językiem 
obrazowym przestrzegał uczniów przed kwasem faryzeuszów i saduceuszów. Kwas ów miał 
oznaczać błędną naukę faryzeuszów i saduceuszów.

7–12.

 Tymczasem uczniowie byli przekonani, że Jezus czyni aluzję do tego, iż 

przeprawiając się na drugi brzeg zapomnieli wziąć ze sobą chleb. I nawet głośno tak właśnie 
komentowali sobie słowa Jezusa. Skłoniło to Jezusa do zrobienia im przykrej wymówki: zbyt 
dużą wagę przywiązują do troski o chleb powszedni, choć widzieli już dwukrotnie, że Jezus 
jest w stanie w sposób cudowny zaradzić brakowi fizycznego chleba. Dopiero po wyraźnym 
nawiązaniu do nauki faryzeuszów zrozumieli uczniowie, co oznaczały Jego słowa.

WYZNANIE PIOTRA (16,13–20)

13

 Gdy Jezus przyszedł w okolice Cezarei Filipowej, pytał swych uczniów: «Za kogo ludzie 

uważają Syna Człowieczego?» 

4

 A oni odpowiedzieli: «Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, 

jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków». 

15

 Jezus zapytał ich: «A wy za kogo Mnie 

uważacie?» 

16

 Odpowiedział Szymon Piotr: «Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego».

17

 Na to Jezus 

mu rzekł: «Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, 
lecz Ojciec mój, który jest w niebie. 

18

 Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Opoka] i na tej 

opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą. 

19

 I tobie dam klucze królestwa 

niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, 
będzie rozwiązane w niebie». 

20

 Wtedy surowo zabronił uczniom, aby nikomu nie mówili, że On jest 

Mesjaszem.

Tekst zawierający wyznanie Piotra i obietnicę udzielenia mu władzy prymatu należy do 

zbioru tzw. pouczeń apostolskich. Były one udzielane przez Jezusa grupie dwunastu ludzi, 
którzy zostali powołani po to, aby Mu towarzyszyli by mógł wysłać ich na głoszenie nauki (

Mk 

3,14

). Otóż w całym tym procesie duchowej formacji Apostołów dialog Jezusa z Piotrem 

background image

można by uważać – gdy chodzi o Piotra – za pierwszy jego egzamin z teologii, przy czym 
egzaminowanym jest nie tylko pierwszy spośród Apostołów, gdyż Mateusz zaznacza wyraźnie, 
że Jezus zwrócił się do swych uczniów, a nie do Piotra tylko z zapytaniem: Za kogo ludzie 
uważają Syna Człowieczego?
 Pytanie to dotyczyło sprawy tak samo istotnej kiedyś, jak i dziś. 
Obowiązek ustawicznego dawania odpowiedzi na powyższe pytanie w takim samym stopniu 
spoczywa na dzisiejszym człowieku, jak i na uczniach Jezusa oraz współczesnych Mu 
ludziach.

13.

 Cezarea Filipowa, położona w odległości około 40 km na północ od jeziora Genezaret, 

była centrum religijnym kultu bożka Pana – stąd inna nazwa tej miejscowości brzmi: Paneas. 
Okolica górzysta, pełna urwisk i grot. Jedno ze źródeł Jordanu tam właśnie ma swój początek. 
Filip, syn Heroda Wielkiego, osiedle owo podniósł do godności miasta i nazwał je, na cześć 
cesarza rzymskiego, Cezareą. Przydomek „Filipowa” zawdzięcza Cezarea właśnie synowi 
Heroda, Filipowi.

14.

 Działalność Jezusa poprzedzająca wydarzenie spod Cezarei Filipowej stwarzała 

dostateczne podstawy do uformowania sobie sądu o Jezusie. W pytaniach stawianych przez 
Niego chodzi, rzecz jasna, o sprowokowanie wyznania wiary ucznia, a nie o przekonanie się, 
za kogo ludzie mają Syna Człowieczego. To Jezus wiedział dokładnie. Za Jana Chrzciciela 
zmartwychwstałego uważał Jezusa nawet Herod (

Mt 14,2

); o tym, że Eliasz miał poprzedzać 

Mesjasza w Jego przyjściu na świat, mówił już prorok Malachiasz (3,1), Jeremiasz zaś należał 
do postaci najbardziej szanowanych w Izraelu (por. np. 

2 Mch 2,1–9

15,13–16

). Zreferowane 

przez Apostołów opinie ludzkie nie zdawały się być odpowiedziami trafnymi. W 
rzeczywistości bowiem Chrystus nie uważał siebie ani za Jana Chrzciciela, ani za Eliasza lub 
Jeremiasza, ani za żadnego z proroków.

15.

 O nietrafności tych odpowiedzi – lub przynajmniej o ich odmienności w stosunku do 

opinii, jaką mieli o Jezusie uczniowie – świadczy samo sformułowanie pytania skierowanego 
do uczniów: A wy za kogo Mnie uważacie? Jeżeli Szymon Piotr zabrał głos sam, choć nie tylko 
on był pytany o zdanie, to wynikało to zarówno z samego temperamentu tego Apostoła, jak i z 
pewnego wyróżnienia Piotra przez Jezusa przy wielu poprzednich okazjach.

16.

 Odpowiedź dana przez Szymona-Piotra okazała się poprawna. Zarazem była 

wyznaniem wiary w mesjańską i Boską godność Jezusa. Nigdy przedtem żaden z Apostołów 
nie zdobył się na tak pełną wiarę w Jezusa, stąd nawet przypuszczają niektórzy, że chodzi tu o 
słowa wypowiedziane przez Piotra dopiero po zmartwychwstaniu Pana, a tylko Ewangeliści – 
właściwie chodzi wyłącznie o Mateusza – umieścili ten tekst w relacjach dotyczących 
wydarzeń sprzed śmierci Chrystusa. Jednakże budowanie tego rodzaju hipotez uznać należy za 
zbyteczne.

17–18.

 Niezwykłość wiary Apostołów dostrzegł sam Jezus. Dlatego właśnie powiedział, 

że Piotr mógł zdobyć się na podobne wyznanie wiary jedynie dzięki specjalnej pomocy „Ojca, 
który jest w niebie”. Słowa ciało i krew – to semityzm określający człowieka od strony tylko 
zewnętrznej, z całą jego niemocą, przeciwstawioną zazwyczaj wszechmocy Boga (por. 

1 Kor 

15,50

Ga 1,16

Ef 6,12

); jest to człowiek skazany wyłącznie na przyrodzone siły swego 

rozumu.

O trafności wiary Piotra świadczy pochwała, której udzielił Apostołowi Jezus. Dalsze 

słowa Jezusa, tj. nazwanie Szymona opoką, zapowiedź zbudowania Kościoła i obietnica 
udzielenia Piotrowi specjalnej władzy, odnoszą się nie tylko do Szymona, lecz w pewien 

background image

sposób także i do innych Apostołów. Obietnica zmiany imienia Szymona jest zanotowana – 
przynajmniej przez Jana (

J 1,42

) – już przy relacji o samym powołaniu tego Apostoła. Powód 

tej zmiany i znaczenie nowo nadanego imienia staną się jasne w świetle obowiązków, jakie 
zostaną nałożone na Piotra. Grę słów ty jesteś Piotr i na tej opoce zbuduję Kościół mój oddaje 
należycie tylko tekst oryginalny. W każdym razie słów o budowaniu Kościoła na skale nie 
można odnosić do żadnej innej materialnej skały, lecz tylko do osoby Piotra: Chrystus jest 
Budowniczym; buduje na skale, którą tu przedstawia osoba Piotra. Metafora skały-fundamentu 
wyraża ideę siły i trwałości. W społeczności ludzkiej taką rolę spełnia właściwie sprawowana 
władza. Przenośnia „budowania Kościoła” jest zaczerpnięta ze ST, gdzie naród wybrany jest 
nazywany „domem Izraela” i „domem Bożym”. Nawiązując, być może, do tradycji 
synoptycznej lub korzystając wprost z odpowiednich tekstów ST również św. Paweł 
przyrównuje Kościół do budowli (por. np. 

1 Kor 3,9–17

Ef 2,19–22

). Sam termin „Kościół”, 

będąc odpowiednikiem hebrajskiego qahal, oznacza przede wszystkim zgromadzenie 
wiernych, zebranych razem w celach przede wszystkim kultycznych (por. 

Lb 16,3

20,4

Pwt 

23,2–3

Ps 22[21],23.26

35[34],18

).

Wzmianka o bramach piekielnych nie będących w stanie zniszczyć Kościoła, jest już tylko 

wysnuciem wniosku z tego, że Piotr będzie stanowił jako fundament źródło niezwykłej 
trwałości całego Kościoła. W metaforyce zwłaszcza rzymskiej brama miasta jest w pewnych 
sytuacjach określeniem cząstkowym całego miasta (por. 

Rdz 24,60

Pwt 5,14

Ps 87[86],2

). 

Wziąć w posiadanie bramy miasta lub klucze do nich – znaczy to zawładnąć samym miastem. 
Piekło, odpowiednik greckiego Hadesu, a hebrajskiego Szeolu – to miejsce, w którym cierpią 
zmarli, pozbawieni możności oglądania Boga (

Łk 8,31

16,22–24

Mt 25,41

Ap 1,18

); jest 

prostym przeciwstawieniem miejsca, w którym przebywa Pan Bóg. Próbując określić 
dokładnie sens wyrażenia bramy piekielne egzegeci dochodzą do wniosku, że jest to aluzja do 
szczególnej mocy śmierci (por. 

Iz 38,10

Ps 9,14

; 106[105],17; 

Hi 38,17

), która jednak nie 

będzie w stanie zniszczyć Kościoła, albo że chodzi tu o moce ciemności (por. 

Łk 22,53

), które 

także nie mogą zagrozić Kościołowi.

19–20.

 Według biblijnych i pozabiblijnych zresztą kategorii myślenia ten, kto dzierży 

klucze, jest nie tyle odźwiernym, co raczej administratorem jakiegoś domu czy miasta. Tak 
więc dać komuś klucze królestwa, znaczy to powierzyć mu władzę administrowania owym 
królestwem. Metafora związywania i rozwiązywania jest symbolem pełnej władzy. 
Niezwykłość owej władzy polega na tym, że decyzje podjęte przez ludzi piastujących taką 
władzę na ziemi będą aprobowane także w niebie. Nie brak też autorów, którzy sądzą, że już tą 
właśnie wypowiedzią został ustanowiony sakrament pojednania. „Związywać i rozwiązywać” 
– to znaczy wyłączać z Kościoła i ponownie przyjmować na jego łono. Kościół jest narzędziem 
Boga działającego. Kiedy się przeciwstawia złu, które tkwi w grzeszniku, stwierdza urzędowo, 
że grzesznik związał się ze złym duchem. Kiedy zaś grzesznik się nawraca, Kościół stwierdza 
znów autorytatywnie, że spadły z człowieka więzy, że jest „rozwiązany”, czyli wolny od zła, i 
znów znajduje się w Kościele. W języku rabinów „związywać” znaczyło „zabraniać” a 
„rozwiązywać” – „pozwalać”.

Wiadomo, że największy skarb człowieka – wolność – może być zarazem jego 

największym nieszczęściem, gdyż dzięki wolnej woli człowiek może się przeciwstawiać Bogu. 
Aby uniknąć tego tragicznego buntu w korzystaniu z owej wolności, przychodzi człowiekowi z 
pomocą mądrość Kościoła nauczającego. Słowa obietnicy zbudowania Kościoła i obdarzenia w 
nim specjalną władzą Piotra napełniają Apostoła poczuciem wielkiej odpowiedzialności, 

background image

reszcie Apostołów zaś pozwalają stwierdzić, że to jeden z ich grona będzie im przewodził, a 
inni mają go słuchać.

PIERWSZA ZAPOWIEDŹ MĘKI I ZMARTWYCHWSTANIA 

(16,21–23)

21

 Odtąd zaczął Jezus <Chrystus> wskazywać swoim uczniom na to, że musi udać się do 

Jerozolimy i wiele wycierpieć od starszych i arcykapłanów oraz uczonych w Piśmie; że będzie 
zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. 

22

 A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: 

«Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie». 

23

 Lecz On odwrócił się i rzekł do 

Piotra: «Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku».

21.

 Przygotowawszy niejako swego zastępcę na ziemi, Jezus mówi w sposób już całkiem 

niedwuznaczny o swoim odejściu. Zapowiada po raz pierwszy własną mękę – wskazując 
uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele tam cierpieć, że bezpośrednimi sprawcami 
Jego cierpień będą arcykapłani i uczeni w Piśmie, że tam też, w Jerozolimie, umrze, lecz po 
trzech dniach zmartwychwstanie. Pierwszy raz w sposób tak wyraźny mówił o swoim smutnym 
końcu Ten, na którego cudowne czyny tyle razy już patrzyli uczniowie. Pojęcie 
zmartwychwstania, czyli ponownego powrotu do życia człowieka umarłego, było w czasach 
Chrystusa jeszcze tak bardzo nie sprecyzowane, że Apostołów wcale nie zdołała podnieść na 
duchu obietnica zmartwychwstania Chrystusa. Poczuli się bardzo przygnębieni zapowiedzią 
Jego śmierci. Piotr dopiero co wyznał swoją wiarę w mesjańską i boską godność Jezusa. 
Żadnemu z Apostołów nawet w głowie się nie mieściła myśl, żeby Jezus, Mesjasz-Syn Boży 
mógł być zabity przez ludzi.

22.

 Trudno się tedy dziwić, że Piotr, wziąwszy na bok Jezusa, począł Go odwodzić od 

zamiaru udania się do Jerozolimy, twierdził też, że jest wprost niemożliwą rzeczą, aby Jezus 
mógł tak wcześnie i przez ludzi zejść z tego świata.

23.

 Z pewnością Piotr nie spodziewał się aż tak ostrej nagany za swoją dobrą radę. Jezus 

dopiero co wyróżnionego Apostoła nazwał szatanem i oświadczył, że taką postawą utrudnia 
Mu urzeczywistnienie Bożych planów, myśli bowiem Piotr tylko po ludzku. Ta zdecydowana, 
tak bardzo szorstka odpowiedź Jezusa świadczy jedynie o tym, jak bardzo był On oddany 
spełnianiu woli Ojca. Urzeczywistnianiu się zbawczych planów Boga nic nie mogło stanąć na 
przeszkodzie. Należy jednak pamiętać, że Boże plany względem człowieka sprowadzały się 
ostatecznie do tego, aby był on obrazem Boga. Otóż tak rozumianych planów Bożych nawet 
grzech ludzki nie jest w stanie zniweczyć. Jeśli więc Jezus był tak surowy względem Piotra, to 
jedynie dlatego, że stał na straży miłością podyktowanych planów Boga względem człowieka.

WARUNKI NAŚLADOWANIA JEZUSA (16,24–28)

24

 Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: «Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze 

samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. 

25

 Bo kto chce zachować swoje 

życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. 

26

 Cóż bowiem za korzyść 

odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek 
w zamian za swoją duszę? 

27

 Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z 

background image

aniołami swoimi i wtedy odda każdemu według jego postępowania. 

28

 Zaprawdę, powiadam wam: 

Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą Syna Człowieczego przychodzącego w 
królestwie swoim».

24.

 Bezpośrednio po naganie udzielonej Piotrowi wypowiedział Jezus słowa, które 

musiały Apostołów napełnić zarówno smutkiem, jak i przerażeniem, tym bardziej że nie 
wiadomo, czy trafnie zrozumieli ich sens. Oto oświadczył Jezus, że kto chce iść za Nim, musi 
się zaprzeć siebie samego, musi wziąć swój krzyż na swoje własne ramiona. W kontekście 
wypadków przedstawionych przez św. Mateusza ludzkość jeszcze nie znała całej wymowy 
krzyża. Znane z dziejopisarstwa pozabiblijnego przypadki skazywania na śmierć przez 
ukrzyżowanie, z uprzednim dźwiganiem krzyża przez skazańca, były znane w Ziemi św. od 
niedawna. Stąd część egzegetów przypuszcza, że słowa te w rzeczywistości mogły być 
wypowiedziane dopiero po śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, mimo że w Ewangelii 
Mateusza Chrystus wypowiada je jeszcze na długo przed swoją śmiercią. Temat ten podejmie 
również i rozwinie nieco dokładniej św. Paweł, pisząc do Filipian: Niech każdy ma na oku nie 
tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich…
 bo i Chrystus ogołocił samego siebie, 
przyjąwszy postać sługi, … stając się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej
 (

Flp 

2,7–8

).

25–26.

 Z dalszych przestróg Jezusa wynika, że jeśli ktoś czyni wszystko, by nie ponieść 

najmniejszej szkody na życiu fizycznym, to w rzeczywistości naraża się na utratę 
prawdziwego, wiecznego życia. I odwrotnie: jeśli ktoś obumrze sam sobie podczas życia 
doczesnego i troski o to krótkotrwałe życie nie będzie przekładał ponad wszystko, ten znajdzie 
w przyszłości życie wieczne. Pytania retoryczne, które potem następują, są już tylko 
praktycznym wysnuwaniem wniosków z powyższego oświadczenia: Jeśli dusza jest 
największym dobrem człowieka, jeśli nie można jej nabyć za żadną cenę, to cóż pomoże 
człowiekowi, gdy nawet cały świat pozyska, a na duszy swej poniesie szkodę?

27.

 Prawdziwe życie może człowiek utracić już tu na ziemi, ale sentencja orzekająca 

zostanie wydana dopiero wtedy, kiedy Syn Człowieczy ukaże się ponownie na ziemi w pełni 
swojego majestatu i odda każdemu według jego uczynków. Wtedy dopiero okaże się, jak 
złudne były wszystkie zabiegi o dobra tego świata. Nie jest to ani pierwszy, ani ostatni akcent 
paruzyjny w Ewangelii św. Mateusza.

28.

 Najbardziej trudny jest dziś do zrozumienia – i takim chyba był dla słuchaczy Jezusa – 

ostatni wiersz rozdziału szesnastego. Chrystus oświadczył bowiem, iż niektórzy spośród 
słuchających Go jeszcze za dni swojego życia zobaczą Syna Człowieczego, przychodzącego w 
Królestwie swoim. Czy owo przyjście Syna Człowieczego było aluzją do wspomnianego już 
dnia sądu i czy wobec tego należało przypuszczać, że Chrystus był przekonany, iż wkrótce 
nastanie koniec świata? Czy może raczej chodziło o duchowe przyjście Jezusa i związany z 
tym rozwój królestwa Bożego, w którego dziejach datę szczególną stanowi zburzenie 
Jerozolimy. To ostatnie przypuszczenie znajduje coraz więcej zwolenników wśród egzegetów 
dzisiejszych.

PRZEMIENIENIE JEZUSA (17,1–8)

background image

17

 

1

 Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba oraz brata jego, Jana, i zaprowadził 

ich na górę wysoką, osobno. 

2

 Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, 

odzienie zaś stało się białe jak światło. 

3

 A oto ukazali się im Mojżesz i Eliasz, rozmawiający z Nim. 

4

 Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: «Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy 

namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». 

5

 Gdy on jeszcze mówił, oto 

obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: «To jest mój Syn umiłowany, w którym 
mam upodobanie, Jego słuchajcie!» 

6

 Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli. 

7

 A 

Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: «Wstańcie, nie lękajcie się!» 

8

 Gdy podnieśli oczy, 

nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa.

W relacji wszystkich trzech synoptyków opis Przemienienia Pańskiego znajduje się w 

kontekście, prawie bezpośrednim, wydarzeń pod Cezareą Filipową. Tam Piotr wyznał, że Jezus 
jest Synem Bożym, tu zaś sam Bóg Ojciec nazywa Jezusa swym umiłowanym Synem. Opis 
Przemienienia Pańskiego obfituje w takie mnóstwo różnorodnych szczegółów „materialnych”, 
iż trudno byłoby przypuścić, że chodzi o jakąś wizję, a nie o rzeczywistą epifanię Boga.

1.

 Zdarzenie miało miejsce po sześciu dniach, tzn. najprawdopodobniej w sześć dni po 

wyznaniu Piotra pod Cezareą Filipową i po pierwszej zapowiedzi męki (

Mt 16,21–23

). Łukasz 

(9,28), mówiąc o ośmiu dniach wlicza rzymskim sposobem – jak się zdaje – dni stanowiące 
termin a quo oraz termin ad quem. Przemienienie się Chrystusa zaraz po zapowiedzi bolesnego 
końca miało na celu wzmocnienie wiary uczniów, którzy, jak to Ewangelista zaznaczył, nic nie 
zrozumieli z zapowiedzi wyliczenia przyszłych cierpień Jezusa, a przez to też nie dostrzegli 
wyraźniej Jego wielkości. A może chodziło również i o ukazanie tego, co miało czekać 
uczniów jako zapłata za współudział w cierpieniach Jezusa? Trzej świadkowie Przemienienia: 
Piotr, Jakub i Jan należą do najbardziej uprzywilejowanych uczniów Pańskich. Piotr jest 
nazwany opoką, na której spocznie Kościół, Jan ma przydomek „umiłowanego ucznia”, Jakub 
zaś jako pierwszy miał umrzeć za Chrystusa. Wszyscy trzej byli świadkami wskrzeszenia córki 
Jaira (

Mk 5,37

); będą patrzeć na trwogę konania Jezusa w Ogrójcu (

Mt 26,37

), wypadało więc 

też, aby widzieli majestat Chrystusa w chwili Jego Przemienienia.

2.

 Przemienienie Jezusa było dla trzech Apostołów pouczeniem, że Jezus ma prawo do 

pełni boskiego majestatu i że owa promieniująca światłość Boża jest normalnym sposobem 
Jego bycia. Łukasz zaznacza, że w chwili Przemienienia oblicze Jezusa zmieniło się, a On sam 
trwał na modlitwie. Znamienny to dla autora trzeciej Ewangelii szczegół, nie bez znaczenia dla 
wszystkich, którzy lubią się modlić lub mówić o modlitwie. Zresztą każdy z Ewangelistów 
odwoływał się w opisie Przemienienia do innych przenośni literackich. Mateusz zauważył, że 
twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło (17,2); u Marka 
czytamy: Jego odzienie stało się lśniąco białe, tak jak żaden na ziemi folusznik wybielić nie 
zdoła
 (9,3); Łukasz zaś, wspomniawszy modlitewną zmianę na twarzy Jezusa, dodaje: A Jego 
odzienie stało się lśniąco białe
 (9,29).

3.

 Obecność po jednej stronie Jezusa Mojżesza jako przekazującego Prawo Starego 

Zakonu, po drugiej zaś Eliasza jako odnowiciela Prawa, wskazuje na wypełnienie się lub 
inaczej na zetknięcie się w osobie i nauczaniu Jezusa całego Prawa oraz Proroków. Wzmianka 
o rozmowie Jezusa z Mojżeszem i Eliaszem zdaniem wielu Ojców Kościoła świadczy o 
harmonii, jaka istnieje pomiędzy ST a NT. Być może, iż to właśnie treść tej rozmowy 
pozwoliła Apostołom domyśleć się, że jedną z postaci znajdujących się obok Jezusa był Eliasz, 
a drugą Mojżesz.

background image

4.

 Słowa Piotra, jakkolwiek byłyby pojmowane, wyrażają radość i szczęście tych, którzy 

patrzyli na scenę Przemienienia. Propozycja Piotra, aby postawić na górze trzy namioty, miała 
na celu albo to, żeby przedłużyć ów radosny błogostan, albo też była wyrazem troski o Jezusa, 
któremu chciał Piotr zbudować mieszkanie na wzór starotestamentowego przybytku Jahwe. A 
może pomyślał Piotr, że już tam właśnie, na tej górze, rozpoczynało się chwalebne, mesjańskie 
królowanie Jezusa? W relacji autora drugiej Ewangelii propozycja Piotra musiała być 
niewłaściwa, skoro Marek, jakby tłumacząc Piotra, zaznacza: Nie wiedział bowiem, co 
powiedzieć, tak byli przestraszeni
 (9,6). Niestosowność wypowiedzi Piotra polegała, być może, 
na tym, że Piotr wyrażając chęć pozostania na górze tym samym przeciwstawiał się mimo woli, 
jak to już miało miejsce po pierwszej zapowiedzi męki – wykonaniu zbawczych planów Boga.

5.

 Obłok, w którym znikają ostatecznie trzy postacie, przypomina opisy 

starotestamentowych teofanii (

Wj 16,10

19,9

24,15

33,9

), słowa zaś, które dały się słyszeć z 

obłoku, przywodzą na pamięć to, co było powiedziane o Jezusie podczas Jego chrztu w 
Jordanie (

Mt 3,17

). Przedstawiwszy Jezusa jako swego umiłowanego Syna, głos z nieba 

nakazuje: Jego słuchajcie! Słowa te były wypowiedziane w momencie, kiedy Jezus zakończył 
już działalność galilejską i zaczynał coraz wyraźniej mówić o swojej męce i śmierci (

Mt 16,21 

n

). Zapewnienie, że Jezus jest Synem Bożym, miało być w pewnym sensie gwarancją Jego 

prawdomówności. Należy Go słuchać i wierzyć Mu, bo jest Synem Bożym.

6–8.

 Przerażenie Apostołów jest też normalną, nieraz już notowaną w Piśmie reakcją ludzi 

na niespodziewane zjawienie się Boga, podobnie jak do utartych już formuł należą słowa Nie 
lękajcie się!
, wypowiadane przez Chrystusa, ilekroć pragnął On podtrzymać na duchu 
przelęknionych ludzi. Wzmianka o nagłym zniknięciu Eliasza i Mojżesza stanowi szczegół o 
niemałym znaczeniu teologicznym. Wyraża ona – jak się zdaje – ideę przemijania starej 
ekonomii zbawienia. Eliasz i Mojżesz zniknęli, został sam Jezus. Przypominają się mimo woli 
słowa z Listu do HebrajczykówJezus Chrystus – wczoraj i dziś, ten sam także na wieki (13,8).

PRZYJŚCIE ELIASZA (17,9–13)

9

 A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im, mówiąc: «Nie opowiadajcie nikomu o tym 

widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie».

10

 Wtedy zapytali Go uczniowie: «Czemu więc 

uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?» 

11

 On odparł: «Eliasz istotnie przyjdzie 

i wszystko naprawi. 

12

 Lecz powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim 

tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy ma od nich cierpieć». 

13

 Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił 

im o Janie Chrzcicielu.

9.

 Zakaz opowiadania o tym, co Apostołowie widzieli na Górze Przemienienia, mógł mieć 

na celu z jednej strony obawę, aby Żydzi nie utwierdzali się w przeświadczeniu co do 
widzialnej tylko potęgi Mesjasza, z drugiej może chodziło i o to, żeby nie narażać ludzi na 
zgorszenie, kiedy po widoku takiej chwały Mesjasza wypadnie im kiedyś patrzeć na pełną 
pohańbienia śmierć Zbawiciela. Rzecz stanie się bardziej zrozumiała po zmartwychwstaniu, 
którego Przemienienie jest w pewnym sensie zapowiedzią. Wtedy Jan, Piotr i Jakub będą mogli 
opowiedzieć o swym widzeniu na górze Tabor. Opis Przemienienia Pańskiego, a zwłaszcza 
słowa św. Piotra przedstawiają nam błogość obcowania z Bogiem. Opowiadanie owo powinno 
w nas wzbudzać coraz większą tęsknotę za niebem. Warto też pamiętać, że każdy człowiek 
składa się z prochu ziemi i z Bożego tchnienia. Otóż obowiązek nasz polega na tym, żebyśmy 

background image

siebie ustawicznie przemieniali, żebyśmy wydobywali z siebie to, co Boskie. Przemienienie 
Chrystusa wzmocniło wiarę uczniów. Być może, iż nasze przemienienia, gdyby były 
prawdziwe, podtrzymałyby na duchu niejednego człowieka.

10–11.

 Po publicznym wyznaniu Piotra pod Cezareą Filipową, po Przemienieniu 

Pańskim, przynajmniej dla niektórych spośród uczniów nie ulegał wątpliwości fakt, że Jezus 
był Mesjaszem. Istniał jednak nadal taki oto problem: Jeżeli Jezus jest zapowiadanym przez 
proroków Mesjaszem, to dlaczego uczeni w Piśmie twierdzą, że Eliasz musi wpierw przyjść? 
Tak sformułowaną trudność przedstawiano właśnie Jezusowi. Z odpowiedzi Jezusa wynikało, 
że przyjście Mesjasza zgodnie z nauczaniem proroków istotnie miało być poprzedzone 
pojawieniem się i reformatorską działalnością Eliasza. Chodziło tu przede wszystkim o 
nawiązanie do proroctwa 

Ml 3,1 n.

12–13.

 Jednakże Jezus oświadczył również, że Eliasz już przyszedł, lecz nie uznano w 

nim wysłannika Bożego i potraktowano go tak, jak złoczyńcę. Była to wcale niedwuznaczna 
aluzja do osoby i działalności Jana Chrzciciela, człowieka, o którym sam Jezus powiedział, że 
nie ma większego niż on wśród narodzonych z niewiast. Wiadomo już także z Ewangelii 
Mateusza, jaki koniec spotkał Jana Chrzciciela. Mateusz zaznacza, że uczniowie pojęli 
właściwie aluzję Jezusa: zrozumieli, że mówił do nich o Janie Chrzcicielu. Przy okazji też 
wspomniał Jezus – choć nie była to jeszcze formalnie druga zapowiedź męki – że podobnie jak 
Jana, Proroka, przygotowującego niczym starotestamentowy Eliasz drogę Mesjaszowi, 
potraktują Żydzi kiedyś Syna Człowieczego. Tak więc sama śmierć Jana Chrzciciela miała 
również charakter proroczy: zapowiadała przyszły, podobny koniec Mesjasza.

UZDROWIENIE EPILEPTYKA (17,14–21)

14

 Gdy przyszli do tłumu, podszedł do Niego pewien człowiek i padając przed Nim na kolana, 

15

 

prosił: «Panie, zlituj się nad moim synem! Jest epileptykiem i bardzo cierpi; bo często wpada w 
ogień, a często w wodę. 

16

 Przyprowadziłem go do Twoich uczniów, lecz nie mogli go uzdrowić». 

17

 

Na to Jezus odrzekł: «O plemię niewierne i przewrotne! (

Pwt 32,5

Lb 14,27

Iz 46,4

65,2

) Jak 

długo jeszcze mam być z wami; jak długo mam was znosić? Przyprowadźcie Mi go tutaj!» 

18

 Jezus 

rozkazał mu surowo, i zły duch opuścił go. Od owej pory chłopiec odzyskał zdrowie. 

19

 Wtedy 

uczniowie podeszli do Jezusa na osobności i zapytali: «Dlaczego my nie mogliśmy go wypędzić?» 

20

 On zaś im rzekł: «Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie 

mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: „Przesuń się stąd tam!”, a przesunie się. I nic 
nie będzie dla was niemożliwego. 

21

 <Ten zaś rodzaj [złych duchów] można wyrzucać tylko 

modlitwą i postem>».

14–15.

 Po Przemienieniu, które dokonało się na oczach zaledwie kilku świadków, Jezus 

znów wrócił do tłumów. Wieść o dokonywanych przez Niego cudownych uleczeniach rozeszła 
się już szeroko. Nic tedy dziwnego, że zaraz pojawił się przed Jezusem jakiś człowiek i 
upadłszy na kolana prosił Go o uleczenie syna, od wielu lat cierpiącego na epilepsję. Kiedy 
rzucał nim atak choroby, nieszczęśnik ów wpadał już to w ogień, już to w wodę. Leczenia tego 
rodzaju chorób nie podejmował się żaden, nawet najznakomitszy lekarz. Epilepsja była 
bowiem w przekonaniu ówczesnych ludzi wyraźnym dowodem pozostawania człowieka w 
mocy szatana.

background image

16.

 Nieszczęśliwy ojciec próbował już szukać ratunku dla swego syna u uczniów Jezusa. 

Okazało się jednak, że uczniowie byli całkiem bezsilni wobec tego przypadku: nie mogli 
uzdrowić epileptyka. Jeżeli ojciec ów nie pojawił się wprost przed Jezusem, by prosić Go o 
cud, to chyba powstrzymywały go te same pobudki, co ongiś setnika, który czuł się niegodny, 
by Jezus wszedł do jego domu. Mateuszowi zaś zależy – jak się zdaje – szczególnie na 
uwydatnieniu owej niemocy uczniów.

17.

 Odpowiedź Jezusa jest w swej surowości wprost zaskakująca. Biedny, nieśmiały 

człowiek został uznany za przedstawiciela plemienia niewiernego i przewrotnego. Przy tej 
okazji Jezus wyznał, że pozostawanie między ludźmi jest dla Niego szczególnym ciężarem, że 
nie jest w stanie już dłużej ścierpieć ich niedowiarstwa. Nie chodziło zapewne o przypadek 
tego nieszczęśliwego ojca. Jezus po prostu dał wyraz, przy tej właśnie okazji, swoim uczuciom 
oznajmiając, iż niedowiarstwo ludzi – a może szczególnie Apostołów – sprawia Mu większy 
ból niż jakiekolwiek ludzkie cierpienia.

18–19.

 Lecz mimo owych wymówek nędza ludzka wzruszyła Go tak samo: kazał 

przyprowadzić chłopca, wypędził zeń złego ducha, i od tej chwili chłopiec był zdrowy. 
Wszystko to działo się na oczach uczniów, z pewnością nie tylko zdziwionych, lecz także 
przerażonych. Odwołali tedy Jezusa na bok – jak ongiś Piotr próbujący wyperswadować 
Zbawicielowi zamiar udania się po śmierć do Jerozolimy – i pytali, dlaczego to oni nie mogli 
wypędzić złego ducha z opętanego chłopca? Przecież Jezus uczynił to z taką łatwością.

20–21.

 Odpowiedź Chrystusa potwierdza teraz zupełnie wyraźnie przypuszczenie, że 

wypowiedziane przed chwilą słowa ubolewania nad niedowiarstwem ludu odnosiły się także do 
uczniów: bez wiary nikt nie mógł ani być uleczony, ani dokonać uleczenia. Uczniowie dlatego 
nie byli w stanie uleczyć opętanego chłopca, gdyż zbyt mała była ich wiara. Gdyby mieli wiarę 
chociaż taką jak ziarno gorczycy, mogliby przesuwać nawet góry. Jest to oczywista figura 
literacka, zwana hiperbolą. Posługuje się przy tym Mateusz już po raz drugi tematem ziarna 
gorczycznego, uchodzącego za przysłowiowo malutkie: nawet taka odrobina prawdziwej, 
głębokiej wiary wystarczyłaby, żeby dokonywać rzeczy niezwykłych. Chodziło rzecz jasna nie 
o przesuwanie fizycznych gór, lecz o przemiany, które dzięki ogromnej wierze Apostołów 
mogły się dokonywać w duszach ludzkich i w przyszłych dziejach całego Kościoła.

Tak więc proces duchowego formowania uczniów trwa nadal. Okaże się później, że 

największych zabiegów pedagogicznych wymagała wiara Apostołów. Jej niedoskonałość 
będzie Jezus piętnował najczęściej.

DRUGA ZAPOWIEDŹ MĘKI I ZMARTWYCHWSTANIA (17,22–

23).

22

 A kiedy przebywali razem w Galilei, Jezus rzekł do nich: «Syn Człowieczy będzie wydany w 

ręce ludzi. 

23

 Oni zabiją Go, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie». I bardzo się zasmucili.

22–23.

 Kształtując bez przerwy swoich uczniów Jezus zmierza równocześnie i 

konsekwentnie do urzeczywistnienia Bożych planów. Po raz drugi zapowiada swoją mękę. W 
samym sformułowaniu drugiej zapowiedzi męki dziwi cokolwiek to, że zapowiedź owa jest 
mniej sprecyzowana: Jezus stwierdziwszy już przedtem, że będzie wiele cierpiał od starszych, 

background image

arcykapłanów i uczonych w Piśmie, teraz mówi jedynie tyle, że będzie wydany w ręce ludzi, 
którzy Go zabiją, lecz On dnia trzeciego zmartwychwstanie. Wiele prawdopodobieństwa kryje 
się w przypuszczeniu, że owa druga zapowiedź męki w rzeczywistości miała miejsce przed 
pierwszą.

Jakkolwiek zresztą wyglądałaby sprawa samej chronologii, nie ma żadnych podstaw do 

tego, by nie ufać Mateuszowi, który zaznacza, że po drugiej zapowiedzi męki uczniowie 
bardzo się zasmucili, ale nikt już nie miał odwagi odwodzić Mistrza od powziętego 
postanowienia, jako najdoskonalszego wypełnienia Bożych planów. Reakcja Jezusa na 
uprzednie wystąpienie Piotra była zbyt ostra, by nie utkwiła w pamięci uczniów na czas 
dłuższy. Smutek uczniów mógł być wyrazem szczerego współczucia i ubolewania nad 
przyszłym losem ich Mistrza.

PODATEK NA ŚWIĄTYNIĘ (17,24–27)

24

 Gdy przyszli do Kafarnaum, przystąpili do Piotra poborcy didrachmy z zapytaniem: «Wasz 

Nauczyciel nie płaci didrachmy?» 

25

 Odpowiedział: «Tak». Gdy wszedł do domu, Jezus uprzedził 

go, mówiąc: «Szymonie, jak ci się zdaje: Od kogo królowie ziemscy pobierają daniny lub podatki? 
Od synów swoich czy od obcych?» 

26

 Gdy [Piotr] powiedział: «Od obcych», Jezus mu rzekł: «A 

zatem synowie są wolni. 

27

 Żebyśmy jednak nie dali im powodu do zgorszenia, idź nad jezioro i 

zarzuć wędkę. Weź pierwszą złowioną rybę, a gdy otworzysz jej pyszczek, znajdziesz statera. Weź 
go i daj im za Mnie i za siebie».

24.

 Każdy dorosły Izraelita był obowiązany wpłacać co roku pewną sumę na utrzymanie 

świątyni. Nic tedy dziwnego, że o wypełnienie tego obowiązku zwrócono się także do Jezusa, 
gdy przyszedł do Kafarnaum, które było ośrodkiem Jego działalności w Galilei. Nie bardzo 
wiadomo, czy przez szczególny szacunek czy też z innych względów zwrócono się nie wprost 
do Jezusa, lecz za pośrednictwem Piotra przypomniano, że Jezus nie płaci daniny na świątynię. 
Piotr nie mógł ukryć tego, że Jezus owej didrachmy na świątynię rzeczywiście nie wpłacił. Nie 
wiadomo, czy miałby też odwagę – pamiętając być może jeszcze naganę, która go spotkała po 
pierwszej zapowiedzi męki powiedzieć Jezusowi o całym zajściu.

25–26.

 Ale Jezus w swej dobroci i wszechwiedzy uprzedził Piotra pytając go – bez 

wyraźnego nawiązywania do własnej osoby – czy królowie ziemscy pobierają daniny lub 
podatki od swych synów. Piotr z całą prostotą zaprzeczył, wyjaśniając, że daniny i podatki 
płacą królom obcy.

27.

 Z kolejnej wypowiedzi Jezusa wynika już niedwuznacznie to, że Jezusowi chodziło o 

sprawę daniny na świątynię. Przy okazji dał On również wyraz przekonaniu, że czuje się 
Synem królewskim. Król zaś, Jego Ojciec Niebieski, będąc panem świątyni, nie pobiera daniny 
od swego własnego Syna. Tak więc zostały rozwiane wszelkie wątpliwości, i nie doszło do 
ewentualnego zgorszenia Piotra, jakie mógł spowodować fakt nieuiszczania daniny przez 
Mistrza. Jednakże sprawa zgorszenia nie była dla Jezusa obojętna. Piotr wprawdzie już wie, że 
Jezus ma prawo nie płacić daniny, ale inni, zwłaszcza owi żydowscy poborcy podatku na 
świątynię, są przeświadczeni, że Jezus jest zwykłym Żydem i że ze zwykłego skąpstwa lub 
może z pogardy dla świątyni nie chce uiszczać podatku. Jezus zaś, ponieważ był ubogi i w 
rzeczywistości nie miał z czego złożyć owej daniny, kazał Piotrowi pójść nad brzeg jeziora, by 

background image

łowić ryby. W pyszczku pierwszej złowionej ryby znajdzie Piotr monetę, która wystarczy na 
uiszczenie zaległej daniny nie tylko za Jezusa, lecz i za Piotra.

SPÓR O PIERWSZEŃSTWO (18,1–5)

18

 

1

 W owym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa, pytając: «Kto właściwie jest największy 

w królestwie niebieskim?» 

2

 On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: 

3

 «Zaprawdę, 

powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa 
niebieskiego. 

4

 Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. 

5

 A kto 

by jedno takie dziecko przyjął w imię moje, Mnie przyjmuje».

1.

 Trudno dociec, dlaczego uczniowie zapragnęli dowiedzieć się pewnego dnia, kto też jest 

najważniejszy w królestwie niebieskim: czy wynikało to z czysto naturalnej chęci wynoszenia 
się jednych ponad drugich, czy może właśnie pragnęli jak najdokładniej urzeczywistniać swym 
życiem ten ideał największego w królestwie niebieskim (por. także 

Łk 22,24–30

).

2–3.

 O tym, jak bardzo chciał Chrystus, by Jego odpowiedź utkwiła głęboko w umysłach i 

sercach Apostołów, można wnosić choćby z samej formy pouczenia. Jezus nie ograniczył się 
do przypowieści, którą zwykł był posługiwać się w tego rodzaju okolicznościach, lecz po 
prostu przywołał dziecko, postawił je przed nimi i oświadczył bardzo kategorycznie, że jeśli się 
nie odmienią i nie upodobnią do owych dzieci, w ogóle nie wejdą do królestwa niebieskiego.

4.

 Potem zaś, żeby już nie było żadnych wątpliwości, dodał: Kto się więc uniży jak to 

dziecko, ten jest największym w królestwie niebieskim. Według wszelkiego 
prawdopodobieństwa uczniowie nie myśleli jedynie o przyszłym Królestwie, czyli o niebie, na 
co zdaje się wskazywać zarówno paralelny tekst Marka (9,33 n), jak i treść pouczenia Jezusa. 
To już tu, na ziemi, teraz, okażą się uczniowie Pańscy największymi, kiedy staną się jak dzieci. 
Istota owego przemienienia się i upodobnienia do dziecka nie na tym polega, że człowiek 
dojrzały będzie usiłował wrócić do stanu naiwności dziecięcej, że zrezygnuje dobrowolnie z 
tego, co już przez swój uczciwy trud zdołał osiągnąć. Pełną, teologiczną definicję dziecięctwa 
Bożego poda nam dopiero św. Paweł: Wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami 
Bożymi
 (

Rz 8,14

). Być dzieckiem Bożym – znaczy więc poddać się całkowicie, z pełnym 

zaufaniem, działaniu Ducha Świętego. Ten zwrot ku Duchowi Świętemu ma się dokonać w 
akcie zwanym nawróceniem. Od tego momentu człowiek zacznie patrzeć inaczej na Boga, na 
bliźnich i na siebie samego, zmieniając tym samym cały swój dotychczasowy sposób myślenia 
(μετανoειν). W owym szukaniu opieki kogoś, kto jest potężniejszy – a nie w tak zwanej 
naiwnej prostocie – wyraża się zresztą natura wszelkiego dziecięctwa.

5.

 Z dalszych słów Jezusa wynika, że w ludziach o takiej właśnie postawie duchowej, 

mieszka sam Chrystus. Dlatego kto przestaje z tak pojmowanym dzieckiem, ten przestaje z 
samym Chrystusem.

ZGORSZENIE (18,6–11)

6

 «Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, 

temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. 

7

 Biada światu z 

background image

powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego 
dokonuje się zgorszenie. 

8

 Otóż jeśli twoja ręka lub noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij 

ją i odrzuć od siebie. Lepiej jest dla ciebie wejść do życia ułomnym lub chromym, niż z dwiema 
rękami lub dwiema nogami być wrzuconym w ogień wieczny. 

9

 I jeśli twoje oko jest dla ciebie 

powodem grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do życia, niż 
z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła ognistego.

10

 Baczcie, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie 

ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie. 

11

 <Albowiem Syn 

Człowieczy przyszedł ocalić to, co zginęło>.»

6.

 Na szczególne błogosławieństwo Boże zasługuje człowiek opiekujący się tym, co małe, 

co pozbawione pomocy ze strony innych ludzi. Okazuje on bowiem w ten sposób prawdziwą 
miłość samemu Chrystusowi i przez to zasługuje sobie na szczególną zapłatę. Lecz postawy 
ludzkie wobec maluczkich w rzeczywistości bywają różne. Może się zdarzyć, że tych prostych, 
zapomnianych w społeczeństwie ludzi może ktoś swym postępowaniem nakłonić do złego. I 
tak oto ci ludzie dobrej woli, szczerze przywiązani do Boga, wskutek złego przykładu innych 
poczną popadać w coraz niebezpieczniejsze zło. Otóż o gorszycielach maluczkich mówi 
Chrystus, że zasługują na to, aby u ich szyi uwiązano kamień młyński i utopiono ich w otchłani 
morskiej. Być pozbawionym pogrzebu, stać się żerem ryb – to dla Żydów był los okropny.

7.

 Sprawić, żeby człowiek szczery, prostoduszny, wskutek naszego postępowania począł 

się dopuszczać zła – to bardzo poważne wykroczenie. Nic tedy dziwnego, że Jezus, posługując 
się językiem proroków starotestamentowych, woła: Biada światu z powodu zgorszeń! 
Czterokrotnie powtórzy kiedyś to samo biada Łukasz, gdy będzie spisywał wiekopomne 
Kazanie na Górze. Zjawiska odstępstw i publicznych zgorszeń będą wynikiem pewnej 
konieczności. Jak długo szatan będzie rozwijał, z Bożego przyzwolenia, swoją działalność na 
ziemi, tak też długo będą się zdarzały odstępstwa. W sprowadzaniu na świat owych odstępstw 
szatan będzie się jednak musiał posłużyć konkretnymi ludźmi. Otóż biada skierowane przed 
chwilą do całego świata ma teraz na celu poszczególnych ludzi: biada im, jeśli dadzą się 
uwieść Złemu.

8–9.

 Przestrogi przed dawaniem okazji do zgorszenia zostały sformułowane w sposób 

wyjątkowo surowy i za pomocą szczególnie dosadnych obrazów. Nie ulega wątpliwości, że w 
użyciu tych obrazów jest wiele przesady literackiej. I tak np. gdy Jezus mówi, że należy odciąć 
sobie rękę lub nogę, która jest powodem do zgorszenia, to wcale nie należy pojmować tego 
dosłownie i pozbawiać się świadomie i dobrowolnie własnej kończyny; to samo dotyczy oka 
będącego okazją do grzechu. Z metafor tych jednak wynika, jak wielką wagę przywiązywał 
Jezus do problemu zgorszenia, który bywa przez nas tak często minimalizowany banalnym – 
żeby nie powiedzieć wykrętnym – wyjaśnieniem, że głupi będzie się gorszył wszystkim, a 
mądry wszystko potrafi zrozumieć. W takiej postawie wobec problemu gorszenia małych 
zawiera się też ich lekceważenie i pogarda okazywana im w sposób mniej lub więcej 
uświadomiony.

10–11.

 Otóż Chrystus Pan bardzo wyraźnie przestrzega przed poddawaniem się uczuciom 

takiej pogardy, oświadczając, że każdy spośród tych maluczkich ma u Boga obrońcę w postaci 
własnego anioła. Jest powiedziane dosłownie, że aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w 
oblicze Ojca
, co oznacza, że ich aniołowie, tzn. pośrednio i oni sami, cieszą się szczególnymi 
względami u Boga. Tak więc to, co po ludzku sądząc jest małe i wzgardzone, w oczach Bożych 
zasługuje na najwyższy szacunek i jest naprawdę wielkie. Wzmianka o tym, że Syn 

background image

Człowieczy przyszedł ocalić to, co zginęło, znajduje się tylko w niektórych kodeksach. 
Wszystko wskazuje na to, że w tekście oryginalnym jej nie było.

ZABŁĄKANA OWCA (18,12–14)

12

 Jak wam się zdaje? Jeśli kto posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich, to czy nie zostawi 

dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się błąka? 

13

 A jeśli mu się 

uda ją odnaleźć, zaprawdę, powiadam wam: cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu 
dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały. 

14

 Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, 

żeby zginęło [nawet] jedno z tych małych.

12–14.

 Króciutka przypowieść o zbłąkanej owcy ma na celu zobrazowanie idei 

zatroskania Bożego o wszystkich ludzi. Zatroskanie to jest tym większe, im bardziej człowiek 
potrzebuje pomocy Bożej. Na niebezpieczeństwo zaginięcia w świecie jest narażone przede 
wszystkim to co małe, niedoświadczone. Otóż radość z powodu odnalezienia jednej 
najmniejszej zbłąkanej owieczki będzie większa niż z powodu dziewięćdziesięciu dziewięciu 
owiec, którym nie zagraża żadne niebezpieczeństwo.

UPOMNIENIE BRATERSKIE (18,15–20)

15

 Gdy brat twój zgrzeszy <przeciw tobie>, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, 

pozyskasz swego brata. 

16

 Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na 

słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa (

Pwt 19,15

). 

17

 Jeśli i tych nie usłucha, 

donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik. 

18

 

Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a 
co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie.

19

 Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwóch z was na ziemi zgodnie o coś prosić będzie, 

to wszystko otrzymają od mojego Ojca, który jest w niebie. 

20

 Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w 

imię moje, tam jestem pośród nich».

Chrystus nie pozwala trwać w obojętności wobec brata, który źle czyni. Nie każe też 

odpłacać mu złem za zło, nie radzi pozywać go natychmiast przed sąd.

15.

 Kogoś, kto przeciwko nam rzeczywiście zawinił, każe Jezus najprzód upomnieć w 

cztery oczy. Jest to najdoskonalszy, najbardziej wskazany sposób załatwienia sprawy spornej i 
pozyskania sobie brata, który już prawie przestał być naszym przyjacielem. Owa correptio 
fraterna
 jest zalecana po dzień dzisiejszy jako najwłaściwszy i najbardziej chrześcijański 
sposób załatwiania nieporozumień i sporów.

16.

 Gdyby jednak ów bliźni-winowajca nie usłuchał braterskiego napomnienia w cztery 

oczy, może to być dowodem, że upominający nie ma żadnych zdolności pedagogicznych. 
Należy się zdobyć na jeszcze jeden krok życzliwości względem grzesznika: należy wziąć do 
pomocy kogoś i wspólnie, we dwójkę, upomnieć grzesznika. To upomnienie już w pewnym 
sensie zbiorowe nadaje całej akcji charakter bardziej urzędowy i gdy będzie chodziło np. o 
ponowne sprowadzenie do społeczności schodzącego na manowce brata, to owo stwierdzenie 

background image

dwu rozmawiających z nim świadków okaże się bardzo cenne, gdyż będzie odpowiadać w 
pełni wymaganiom Prawa.

17.

 Gdyby się jednak okazało, że winny nie usłucha nawet takiego napomnienia, to należy 

„donieść Kościołowi”, czyli rozpocząć formalne, urzędowe postępowanie mające na celu 
ukaranie winowajcy. Wiadomo, że kary nakładane przez Kościół mają również charakter 
leczący. Tak więc to pozwanie winnego przed trybunał kościelny będzie stanowić już trzecią z 
kolei próbę dobrej woli względem grzesznika. Żaden z Ewangelistów nie wyjaśnił nam 
dokładniej, jak w rzeczywistości mógł wyglądać ów proces kościelny: czy było to rzeczywiście 
coś w rodzaju procesu czy raczej jeszcze jedno, tylko bardzo już uroczyste powtórzenie 
poprzednich upomnień. W każdym razie, gdyby winny nie poddał się orzeczeniu wydanemu 
przez całą społeczność, dopiero wtedy zasługuje na potraktowanie go jak poganina i celnika. 
Nie jest tu powiedziane wprost, że będzie wyłączony ze społeczności kościelnej; nie będzie już 
jednak związany z nią tą serdeczną miłością, która jednoczy wszystkich wiernych – będzie dla 
wiernych, jak przysłowiowy poganin i celnik. Poganin, jako nie obrzezany, znajdował się poza 
narodem wybranym, celnik zaś zabierając ludziom niekiedy ostatni grosz, wykonywał 
nieczysty zawód i pracował właściwie dla dobra pogan.

18.

 Słowa o związywaniu i rozwiązywaniu, wplecione bez ściślejszego związku w 

kontekst napomnień braterskich, przypominają cokolwiek scenę spod Cezarei Filipwej. Zostały 
też skomentowane przy omawianiu tamtego tekstu (zob. wyżej s. 100). Różnica pomiędzy 
obydwu tekstami polega jedynie na tym, że tam władzę związywania i rozwiązywania 
przyrzekł Jezus samemu Piotrowi, tu zaś zwraca się do całej społeczności wiernych. Kościół, 
jako całość ma więc władzę decydowania o tym, kto należy do grona wiernych, a kto nie.

19–20.

 Pozbawione są również związku z kontekstem zapewnienia Chrystusa, że jeśli 

dwaj ludzie proszą o coś zgodnie, to wszystkiego użyczy im Ojciec, który jest w niebie. 
Motywacja tego zapewnienia jest następująca: Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, 
tam jestem pośród nich
. Możliwe, że Jezus zalecał w ten sposób modlitwę za owego 
grzesznego brata: jeśli cała społeczność będzie prosić Boga o jego nawrócenie, to w końcu 
dojdzie do tego nawrócenia.

OBOWIĄZEK PRZEBACZENIA (18,21–22)

21

 Wtedy Piotr podszedł do Niego i zapytał: «Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat 

zawini względem mnie? Czy aż siedem razy?» 

22

 Jezus mu odrzekł: «Nie mówię ci, że aż siedem 

razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.»

21–22.

 Pytanie Piotra zrodziło się najprawdopodobniej z pouczeń Jezusa co do sposobu, 

w jaki powinno się traktować zatwardziałych grzeszników albo ludzi wyrządzających nam 
wielokrotnie krzywdy. Ileż razy ma się im przebaczać? Pytanie następne: Czy aż siedem razy? 
– oznacza nie tyle może konkretną liczbę aktów przebaczenia, ile raczej ich nieskończoną ilość, 
ponieważ liczba siedem wyraża ideę pewnej doskonałości (por. 

Rdz 4,24

). Rabini dopuszczali 

trzykrotne przebaczanie. Tę samą myśl – jeszcze mocniej zaakcentowaną – odczytać należy w 
odpowiedzi Jezusa. Tu też nie chodzi o konkretną liczbę siedemdziesiąt siedem, lecz o potrzebę 
ciągłego przebaczania tym, którzy nam wyrządzili krzywdę.

background image

NIELITOŚCIWY DŁUŻNIK (18,23–35)

23

 «Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi 

sługami. 

24

 Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który był mu winien dziesięć 

tysięcy talentów. 

25

 Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, 

dziećmi i całym jego mieniem, aby dług w ten sposób odzyskać. 

26

 Wtedy sługa padł mu do stóp i 

prosił go: „Panie, okaż mi swą cierpliwość, a wszystko ci oddam”. 

27

 Pan ulitował się nad owym 

sługą, uwolnił go i dług mu darował. 

28

 Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, 

który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: „Oddaj, coś winien!” 

29

 Jego 

współsługa padł przed nim i prosił go: „Okaż mi swą cierpliwość, a oddam tobie”. 

30

 On jednak nie 

chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu. 

31

 Współsłudzy jego widząc, co 

się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. 

32

 Wtedy 

pan jego wezwawszy go, rzekł mu: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie 
prosiłeś. 

33

 Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem 

się nad tobą?” 

34

 I uniósłszy się gniewem, pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu nie odda 

całego długu. 

35

 Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z 

serca swemu bratu».

23.

 Opowiadanie o nielitościwym dłużniku obrazuje stosunek Boga do ludzi i ludzi do ich 

dłużników; inaczej mówiąc, jest to poglądowa lekcja Boskiego miłosierdzia i ludzkiej 
bezwzględności. Zreferowana jest przy tym z jednej strony nauka zawarta w Księdze Mądrości 
Syracha
 (28,1–7), z drugiej zaś mamy tu do czynienia z fragmentem Mateuszowej wersji 
Kazania na Górze (

Mt 6,14 n

). Bezpośrednio poprzedzająca opowiadanie odpowiedź dana 

Piotrowi przez Jezusa, co do konieczności przebaczania nie siedem, lecz siedemdziesiąt siedem 
razy, stanowi dyskretne wprowadzenie do tej perykopy, w której również dominuje temat 
przebaczania.

24.

 Wymienieni tu słudzy musieli być wysokimi urzędnikami na dworze królewskim, o 

czym można wnioskować na podstawie długu, jaki na jednym z nich ciążył. Suma dziesięciu 
tysięcy talentów, najwyższa, jaką wtedy można było sobie wyobrazić. Należy pamiętać, że ów 
talent był jednostką wagową: ponad 34 kg złota. Suma ta jest tak olbrzymia, że aż wydaje się 
mało prawdopodobna. Możliwe, że Ewangelista zamierzał w ten sposób nie tyle opisać 
wielkość długu, ile raczej chciał powiedzieć, że sługa ów absolutnie nie był w stanie zwrócić 
ciążącej na nim należności.

25–26.

 Sprzedanie żony i dzieci odpowiada przepisom starego prawa rzymskiego. 

Podobny zwyczaj istniał zresztą i u Żydów. W 

2 Krl 4,1

 pewna wdowa, dręczona przez 

wierzycieli, uskarżała się prorokowi Elizeuszowi: A oto przyszedł wierzyciel, aby wziąć dwu 
synów moich za niewolników sobie (por. nadto 

Wj 21,7

Kpł 25,39.47

). Zadłużony sługa nie 

ma odwagi prosić o darowanie długu, próbuje jednak odłożyć nieco datę spłacenia należności, 
aby w ten sposób okazać swoją dobrą wolę, choć ani on sam, ani jego wierzyciel nie wierzą 
chyba w możliwość zrealizowania tego przyrzeczenia. Dług był zbyt wielki.

27–29.

 Wspaniałomyślny król ocenił jednak właściwie dobrą – choć może nieszczerą – 

wolę sługi. Powyższa decyzja na pewno przeszła wszelkie oczekiwania zadłużonego sługi. W 
jednej chwili staje się podwójnie wolny: jego pan wypuszcza go z więzienia i uwalnia od jakże 
uciążliwych zobowiązań pieniężnych. Dopiero co uwolniony od pieniężnych ciężarów sługa 
ów był równocześnie wierzycielem. Jakże jednak malutkim wobec długów, które jeszcze do 
niedawna na nim samym ciążyły. Był mu ktoś winien sto denarów, czyli sumę nie 

background image

przekraczającą pod względem wartości zapłaty za 100 dniówek niewykwalifikowanego 
pracownika.

30.

 Nie potrafił się jednak zdobyć na powtórzenie gestu tej dobroci, której sam 

doświadczył. Na nic zdały się prośby jego dłużnika o kilkudniową zwłokę: kazał go wtrącić do 
więzienia, ażeby oddał dług. Rzymskiego niewolnika podobno rzadko wzruszała niedola jego 
bliźnich. Z tą dziwną dla nas sytuacją mamy właśnie do czynienia w naszej przypowieści. Być 
może, iż działały tu również inne względy: inni pewnie też byli zwolnieni od długów; jeszcze 
pewnie nie ochłonęli ze wzruszenia. A może mieli jakieś zastarzałe porachunki z owym 
najbardziej zadłużonym sługą? Sądząc po wysokości długu, sługa ten musiał zajmować wśród 
pozostałych szczególne stanowisko.

31.

 Jeszcze inni może już nie raz przemyśliwali nad tym, jak by umniejszyć znaczenie 

tego „spryciarza”. I oto nadarzyła się wspaniała okazja. Poszli więc i opowiedzieli wszystko 
jego panu.

32–35.

 Dług niemiłosiernego sługi został reaktywowany, a dłużnika pozbawiono 

ponownie wolności. Niepamięć na otrzymane dobrodziejstwa przy równoczesnym 
uporczywym pamiętaniu najdrobniejszych krzywd doznanych od innych ludzi – oto cechy 
znamienne w postępowaniu prawie każdego człowieka. Sens moralny całej przypowieści jest 
dość łatwy do uchwycenia: Pan Bóg przebaczy nam największe nawet przewinienia, bez 
żadnych z naszej strony zasług; jeżeli jednak nie darujemy bliźnim nawet drobnej urazy, spotka 
nas zasłużona kara. Sądu Bożego można się tu domyśleć. Tak więc istotne pouczenie, jakie 
Chrystus chciał przekazać za pomocą tej przypowieści, zawiera się w w. 33 – czyli w słowach: 
Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad 
tobą?
 Przypomina się tu mimo woli polecenie Jezusa, abyśmy byli miłosierni, jak miłosierny 
jest Ojciec nasz w niebie (

Łk 6,36

), oraz abyśmy ludziom czynili to, co chcemy, aby oni nam 

czynili (

Mt 7,12

). Ten elementarny obowiązek darowania bliźnim ich powinności względem 

nas w imię przebaczenia, którego sami ciągle doznajemy, każe równocześnie uczyć się sztuki 
ciągłego zapominania o przykrościach przeżywanych co dzień z powodu otoczenia. Owa 
umiejętność darowania po siedemdziesiąt i siedemkroć razy na dzień leży u podstaw 
wszelkiego współżycia z ludźmi.

DZIAŁALNOŚĆ JEZUSA W JUDEI I W 

JEROZOLIMIE

OSTATNIA PODRÓŻ DO JEROZOLIMY

NIEROZERWALNOŚĆ MAŁŻEŃSTWA (19,1–9)

background image

19

 

1

 Gdy Jezus dokończył tych mów, opuścił Galileę i przeniósł się w granice Judei za Jordan. 

2

 Poszły za Nim wielkie tłumy, i tam je uzdrowił.

3

 Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: 

«Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» 

4

 On odpowiedział: «Czy nie 

czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę

5

 I rzekł: Dlatego opuści 

człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem (

Rdz 1,27

2,24

). 

6

 A 

tak już nie są dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela». 

7

 

Odparli Mu: «Czemu więc Mojżesz przykazał dać jej list rozwodowy i odprawić ją?» (por. 

Pwt 24,1

8

 Odpowiedział im: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać 

wasze żony, lecz od początku tak nie było. 

9

 A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę – chyba że 

w wypadku nierządu – a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia 
cudzołóstwo».

1–2.

 Przeniesienie się do Judei stanowi zarazem początek nowego okresu działalności 

Jezusa. Wzmianka o przejściu za Jordan świadczy o tym, że Jezus nie udał się na południe 
najprostszą drogą, to znaczy przez Samarię, lecz drogą okrężną, przez Jerycho. Nadal 
towarzyszą Mu wielkie rzesze. Wśród chodzących za Jezusem nie brak chorych, ułomnych, i 
tym właśnie ludziom okazuje On szczególne miłosierdzie.

3–4.

 Nie tyle może chodzili ślad w ślad za Jezusem, ile raczej obserwowali dokładnie Jego 

działalność także faryzeusze. Jeżeli zwracali się do Jezusa z jakimś zapytaniem, to rzadko 
kiedy chodziło im o to, by rzeczywiście dowiedzieć się czegoś, lecz chcieli „Go podejść”, czyli 
pochwycić za słowo. W tym celu zapytano Jezusa, czy wolno oddalić żonę z jakiego bądź 
powodu. Warto przy tym zwrócić uwagę na sformułowanie tego pytania. Faryzeusze wiedzą, że 
można opuścić żonę, gdy istnieją pewne określone powody po temu.

5.

 Oddalenie żony było dozwolone przepisami samego Prawa starotestamentowego (np. 

Pwt 24,1

). Jednakże wśród uczonych żydowskich istniały przynajmniej dwie interpretacje tego 

Prawa. Jedną z tych interpretacji reprezentował rabbi Szammaj, który uważał, że jedynie 
wykroczenia moralne żony – zwłaszcza jej niewierność małżeńska – stanowić mogły podstawę 
do rozerwania związku małżeńskiego, natomiast przywódca szkoły bardziej liberalnej, rabbi 
Hillel, był zdania, że byle jaki powód wystarczał, by oddalić żonę. Tak więc jakkolwiek 
odpowiedziałby Jezus na postawione Mu pytanie, zawsze można było wystąpić z pewnymi 
zarzutami przeciw Niemu. W wypadku odpowiedzi twierdzącej można by Go posądzić o zbyt 
daleko posuniętą swobodę w poglądach moralnych, gdyby zaś dał odpowiedź przeczącą – 
oskarżyć Go o pozostawanie w kolizji z przepisami Prawa Mojżeszowego. Prawdopodobnie 
słyszeli już faryzeusze, iż Jezus głosił nierozerwalność związku małżeńskiego.

6–7.

 Nie zdziwiła więc ich zapewne odpowiedź Jezusa, streszczona najdosadniej w 

ostatnich słowach w. 6: Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela. Stwierdzenie to było 
poprzedzone zacytowaniem ST. Z cytatu tego wynikało, że Bóg stworzył co prawda dwoje 
ludzi, lecz ich wzajemny pociąg ku sobie był tak wielki, iż utworzyli znów nierozłączną 
jedność. Wiedząc o takim stanowisku Jezusa, faryzeusze z góry już przygotowali następne 
pytanie: dlaczego Mojżesz nauczał inaczej, dlaczego pozwalał dawać list rozwodowy i 
odprawiać wiarołomną żonę? Byli przekonani, że wprowadzili Jezusa w sytuację bez wyjścia.

8–9.

 Zapewne nie spodziewali się takiej oto Jego odpowiedzi: Przez wzgląd na 

zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony, lecz od początku tak 
nie było
. Tak więc w słowach Jezusa, jakże pouczających, kryje się zarazem gorzki wyrzut pod 
adresem faryzeuszy: została napiętnowana zatwardziałość ich serc. Równocześnie wyłożył 

background image

Jezus nowotestamentowe prawo co do nierozerwalności związku małżeńskiego. Uczynił to już 
zresztą po raz drugi w prawie identyczny sposób: pierwszy raz miała to miejsce w Kazaniu na 
Górze. Komentując tekst całego Kazania wyjaśniliśmy również sens wyrażenia: poza 
wypadkiem nierządu
 (

Mt 5,32

, wyżej s. 36). Przypomnijmy, że „wypadek nierządu” oznacza 

najprawdopodobniej małżeństwo zawarte nieważnie wskutek istnienia jakiejś przeszkody 
rozrywającej.

DOBROWOLNA BEZŻENNOŚĆ (19,10–12)

10

 Rzekli Mu uczniowie: «Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić».

11

 

On zaś im odpowiedział: «Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. 

12

 Bo są 

niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, 
których ludzie takimi uczynili; a są także bezżenni, którzy ze względu na królestwo niebieskie sami 
zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!»

10–11.

 Uczniowie dobrze zrozumieli naukę Jezusa o nierozerwalności związku 

małżeńskiego. Lecz wniosek, jaki z tej nauki wysnuli, nie był poprawny. Myśleli bowiem tak: 
skoro nie wolno porzucić żadnej, nawet i tej, wiarołomnej żony, to lepiej w ogóle się nie żenić. 
Nietrudno dostrzec, że motyw tak pojmowanego trwania w bezżeństwie jest bardzo 
przyziemny, naturalistyczny.

12.

 Dlatego Jezus skorygował wniosek Apostołów, podając przy okazji kilka powodów 

niewstępowania w związki małżeńskie. I tak może się zdarzyć, że ktoś przychodzi już na świat 
z pewnymi organicznymi brakami i one czynią go niezdolnym do życia w małżeństwie; może 
się też zdarzyć, że ktoś już po urodzeniu, w dzieciństwie, w młodości, lub w okresie 
dojrzewania został pozbawiony warunków organicznych, niezbędnych do życia w małżeństwie; 
wreszcie może być i tak, że ktoś miał wszystkie dane naturalne potrzebne do życia w 
małżeństwie, lecz ze względu na wyższe cele, tzn. królestwo niebieskie, stawał się bezżennym. 
Zatem wolno zrezygnować z małżeństwa, ale tylko wtedy, kiedy wchodzą w grę owe cele 
wyższe, a nie chęć uniknięcia pewnych trudności życiowych, czyli zwykłe, czysto naturalne 
wygodnictwo. Wzniosłość tego ostatniego motywu jest tego rodzaju, że nie wszyscy potrafią ją 
pojąć: Inaczej mówiąc, nie każdemu dana jest łaska świadomego zrezygnowania dla wyższych 
celów z normalnych praw ludzkiego współżycia. Nieco później św. Paweł określi dokładniej 
samą naturę owych wyższych celów: Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak 
by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o 
to, jak by się przypodobać żonie
 (

1 Kor 7,32 n

). Kontekst bezpośrednio następujący to samo 

mówi o niewiastach decydujących się na dobrowolne trwanie w dziewictwie. Tak więc św. 
Paweł jest zdania, że oddanie się całkowite na służbę Panu jest nawet niemożliwe przy 
równoczesnym trwaniu w małżeństwie. Jest to najbardziej autentyczne i w pełni wystarczające 
uzasadnienie praktykowanego po dzień dzisiejszy celibatu duchownych rzymskiego Kościoła.

JEZUS BŁOGOSŁAWI DZIECI (19,13–15)

background image

13

 Wtedy przyniesiono Mu dzieci, aby położył na nie ręce i pomodlił się za nie; a uczniowie 

szorstko zabraniali im tego. 

14

 Lecz Jezus rzekł: «Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść 

do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie». 

15

 Położył na nie ręce i poszedł stamtąd.

Postawa małych dzieci była przez Chrystusa kilkakrotnie zalecana jako przykład do 

naśladowania dla starszych, nawet dla samych uczniów Pańskich. Zdarzyło się, że akurat 
wtedy, kiedy uczniowie w przeświadczeniu, iż dobrze czynią, strofowali dzieci, właśnie wtedy 
dowiedzieli się, że do takich, jak one, należy królestwo niebieskie. Mógłby ktoś powiedzieć, że 
postępowanie tego rodzaju jest niepedagogiczne. To możliwe. Pamiętać jednak należy, że 
Chrystusowi chodzi nie tyle może o wychowanie samych dzieci, ile raczej o pouczenie ludzi 
dorosłych. W rzeczywistości była to lekcja prostoty i szczerości, czyli wskazanie na 
konieczność zdobycia dwu chyba najbardziej podstawowych cnót moralnych chrześcijanina. 
Głównie chodzi o to, by dać się pouczać Bogu.

13–15.

 Wzmianka o przyprowadzeniu dzieci to druga już w Ewangelii Mateusza scena 

spotkania Jezusa z nimi. W poprzednim przypadku Jezus przywołuje ku sobie dzieci, tym 
razem są one przyprowadzane do Jezusa, prawdopodobnie przez swych opiekunów. Modlitwa, 
której towarzyszyło nakładanie rąk, sprowadzała na dzieci szczególne błogosławieństwo. 
Mimo iż uczniowie szorstko zabraniali tłoczenia się do Jezusa, to jednak On, skarciwszy 
uczniów, pochwalił dzieci i położył na nie swe ręce. Święty Marek w tekście paralelnym jest 
jeszcze bardziej czuły, gdy mówi: I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je (

Mk 

10,16

).

BOGATY MŁODZIENIEC (19,16–22)

16

 A oto podszedł do Niego pewien człowiek i zapytał: «Nauczycielu, co dobrego mam czynić, 

aby otrzymać życie wieczne?» 

17

 Odpowiedział mu: «Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko 

jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowuj przykazania». 

18

 Zapytał Go: «Które?» Jezus 

odpowiedział: «Oto te: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie

19

 czcij ojca i 

matkę oraz miłuj swego bliźniego jak siebie samego» (

Pwt 5,16–20

Kpł 19,18

). 

20

 Odrzekł Mu 

młodzieniec: «Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje?» 

21

 Jezus mu 

odpowiedział: «Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i daj ubogim, a będziesz 
miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!» 

22

 Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł 

zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.

16–17.

 Nie jest pozbawiony znaczenia szczegół, że człowiek szukający sposobów 

zdobycia doskonałości był młody. To podnosi jeszcze bardziej wartość jego pragnienia. Nie 
bardzo natomiast pojmujemy, dlaczego na jego pytanie Jezus odpowiedział szorstko: Dlaczego 
Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry
. Z mnóstwa różnorodnych przypuszczeń 
wysuniętych w związku z interpretacją tego tekstu, najbardziej prawdopodobne wydaje się to, 
że Jezus każe odnosić wszelkie dobro i pochwałę za nie do Boga Ojca. W ten sposób przeto 
wyraził Jezus swoje zastrzeżenie co do tytułu, którym Go obdarzył ów młody człowiek.

18–22.

 W pouczeniach, których Jezus udziela młodzieńcowi, jest wyraźnie dostrzegalna 

pewna dwustopniowość: minimum konieczne do osiągnięcia zbawienia polega na zachowaniu 
przykazań Bożych, pełną doskonałość osiąga się jednak przez wyrzeczenie się wszystkich dóbr 
tego świata i przez pójście za Jezusem. To ostatnie zalecenie nazywa się radą ewangeliczną.

background image

Z niej to właśnie zrodziła się idea życia zakonnego w jego najrozmaitszych odmianach. 

Młodzieniec pytający Jezusa o drogę do doskonałości nie był jednak w stanie zdobyć się na tak 
wielkie wyrzeczenie. Odszedł zasmucony: miał bowiem wiele posiadłości.

NIEBEZPIECZEŃSTWO BOGACTW (19,23–26)

23

 Jezus zaś powiedział do swoich uczniów: «Zaprawdę, powiadam wam: Bogatemu trudno 

będzie wejść do królestwa niebieskiego. 

24

 Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi 

przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego». 

25

 Gdy uczniowie to 

usłyszeli, bardzo się przerazili i pytali: «Któż więc może być zbawiony?» 

26

 Jezus spojrzał na nich i 

rzekł: «U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe».

23–24.

 Przywiązanie do bogactw młodzieńca szukającego doskonałości stało się dla 

Chrystusa okazją do wygłoszenia kilku pouczeń, co do wartości bogactw doczesnych. Z 
pouczeń tych wynika, że bogactwa stanowią wielką przeszkodę w osiągnięciu zbawienia. 
Dlatego już przedtem doradzał Jezus wyrzeczenie się dóbr doczesnych, a teraz, posługując się 
literacką przesadą, oświadcza, iż łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż 
bogatemu wejść do królestwa niebieskiego. Ideę naturalnej niemożliwości wyraża zestawienie 
największego w pojęciu Semity zwierzęcia i najmniejszego otworu, najwęższego przejścia. Ten 
sam obraz występuje – zresztą w podobnych okolicznościach – także w Koranie (Sura 7,39).

25–26.

 Tę hiperbolę uczniowie pojęli aż nazbyt dosłownie i poczęli wątpić w możliwość 

osiągnięcia zbawienia w ogóle. Lecz Jezus ich pocieszył oświadczając, że zbawienie nie jest 
sprawą tylko ludzką. U Boga zaś wszystko jest możliwe.

NAGRODA ZA DOBROWOLNE UBÓSTWO (19,27–30)

27

 Wtedy Piotr rzekł do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc 

otrzymamy?» 

28

 Jezus zaś rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn 

Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na 
dwunastu tronach, aby sądzić dwanaście pokoleń Izraela. 

29

 I każdy, kto dla mego imienia opuści 

dom, braci, siostry, ojca, matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne posiądzie na 
własność. 

30

 Wielu zaś pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi.

27.

 Obok młodzieńca, który pragnął co prawda doskonałości, lecz nie potrafił jeszcze 

wyrzec się posiadanych bogactw, byli w otoczeniu Chrystusa ludzie, którzy pozostawili 
wszystko i poszli za Nim. Jako zwykli ludzie, byli może aż nadto świadomi wielkości złożonej 
ofiary. Nic tedy dziwnego, że Piotr, nie tylko we własnym imieniu, pytał: Cóż więc 
otrzymamy?

28.

 Odpowiedź Jezusa składa się właściwie z trzech części lub mówiąc dokładniej, 

zawiera wzmianki o trojakiej nagrodzie, która czeka tych, co poszli za Jezusem. Po pierwsze, 
gdy nastąpią koniec świata i sąd ostateczny, wtedy obok Jezusa, najwyższego Sędziego, zasiądą 
również na dwunastu tronach Apostołowie i będą sądzić całą ludzkość, reprezentowaną przez 
dwanaście pokoleń izraelskich. Nie mówi przy tym Jezus o końcu świata, lecz o odrodzeniu, z 

background image

czego należy wnosić, że z owego chaosu, jaki został wprowadzony do tego świata przez 
szatana i inne złe moce, wyłoni się kiedyś, jakby ponownie stworzony, świat nowy, o 
charakterze być może całkowicie innym. Będzie to niewątpliwy udział we wspaniałości i 
chwale Jezusa wywyższonego.

29.

 Następnie oznajmia Jezus, że ktokolwiek zdobędzie się na tak wielkie wyrzeczenie, że 

opuści wszystko, co ma – łącznie z najbliższą rodziną i własnym domem – ten nie będzie 
kiedyś tego żałował, otrzyma bowiem po stokroć więcej i odziedziczy życie wieczne. 
Pomiędzy owym stokroć tyle i życiem wiecznym należałoby chyba postawić znak równania: 
życie wieczne będzie stanowić ową wielkość przekraczającą swymi rozmiarami stokrotnie to 
wszystko, czego człowiek wyrzeka się tu na ziemi dla Chrystusa. Wszakże u św. Marka 10,30 
stokroć odnosi się już do doczesności.

30.

 Wreszcie ostatnia nagroda lub dokładniej, ostatnie sformułowanie wiecznej zapłaty: 

Wielu zaś pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi. Nie pierwsza to i nie ostatnia 
pociecha dla maluczkich tego świata. Tu wzgardzeni przez wszystkich, zapomniani, nie 
dostrzegani przez nikogo, kiedyś tam – przy odrodzeniu – staną się pierwszymi. Mimo tak 
szczegółowo przedstawionej zapłaty, jaką otrzymają w przyszłości wszyscy ludzie 
zdobywający się teraz na wszelkie wyrzeczenia dla Chrystusa, nie można powiedzieć, że etyka 
głoszona przez Jezusa opiera się tylko na odpłacie, że Chrystus każe nam czynić dobrze tylko 
dlatego, iż za to czeka nas wieczna, nieproporcjonalnie wielka nagroda. Z całokształtu pouczeń 
moralnych Chrystusa wynika, że chrześcijanin powinien czynić dobrze dlatego, aby pomnażać 
chwałę Bożą. Bóg zaś ze swej strony sam już zatroszczy się o przyznanie nam właściwej 
zapłaty.

PRZYPOWIEŚĆ O ROBOTNIKACH W WINNICY (20,1–16)

20

 

1

 Albowiem królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym 

rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. 

2

 Umówił się z robotnikami o denara za dzień i 

posłał ich do winnicy. 

3

 Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku 

bezczynnie, 

4

 i rzekł do nich: „Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam”. 

5

 Oni 

poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił. 

6

 Gdy wyszedł 

około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i zapytał ich: „Czemu tu stoicie cały dzień 
bezczynnie?” 

7

 Odpowiedzieli mu: „Bo nas nikt nie najął”. Rzekł im: „Idźcie i wy do winnicy”. 

8

 A gdy 

nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: „Zwołaj robotników i wypłać im 
należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych”. 

9

 Przyszli najęci około jedenastej godziny i 

otrzymali po denarze. 

10

 Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali 

po denarze. 

11

 Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, 

12

 mówiąc: „Ci ostatni jedną godzinę 

pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekotę”. 

13

 Na to odrzekł 

jednemu z nich: „Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czyż nie o denara umówiłeś się ze mną? 

14

 

Weź, co twoje, i odejdź! Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. 

15

 Czy mi nie wolno 

uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?” 

16

 Tak ostatni 

będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi.

Sprawie przyszłej zapłaty za doczesne trudy jest poświęcona cała przypowieść o 

robotnikach w winnicy.

1.

 Zwyczaj poszukiwania robotników na publicznych placach rankiem każdego dnia 

przetrwał do dzisiejszych czasów, przynajmniej w niektórych krajach Bliskiego Wschodu 

background image

(Jordania, Syria, Irak). Winnica, której właściciel poszukuje robotników, nie ma tu z góry 
zamierzonego znaczenia typologicznego, jak się to często zdarza w ST (np. 

Iz 5,1–7

), niemniej 

mogła się kojarzyć słuchaczom z wielu tekstami ST. Należy zwrócić uwagę na bardzo ważny 
przy interpretacji tej przypowieści fakt dobrowolnej umowy robotników z właścicielem 
winnicy, co do warunków najmu.

2.

 Denar, jako zarobek jednodniowy, w ówczesnych warunkach nie stanowił sumy 

wysokiej w każdym razie wystarczał na bardzo skromne utrzymanie kilkuosobowej rodziny, 
żywiącej się rzadko mięsem, najczęściej zaś jarzynami i owocami.

3–8.

 Pewną anomalię stanowi to, że robotnicy są aż czterokrotnie poszukiwani, gdy 

tymczasem tylu ich bezczynnie wyczekuje na pracę. Być może, iż włóczących się po drogach 
uważano za maruderów, z którymi nie ryzykowano zawierania żadnych kontraktów. Godzina 
trzecia – to według naszej rachuby czasu dziewiąta rano, szósta – około południa itd.

Wysokość zarobku ludzi najętych do pracy w ciągu dnia nie została określona dokładniej. 

Każdego tylko zapewniono, że otrzyma to, co słuszne. Nikomu nie powiedziano, że może się 
spodziewać zapłaty mniejszej niż ci, którzy najwcześniej stanęli do pracy, ani też że zarobi 
więcej od tych, którzy jeszcze później przyszli do winnicy. Niesprecyzowanie pod tym 
względem warunków umowy było najwyraźniej zamierzone przez gospodarza i odegra 
specjalną rolę przy wypłacaniu dziennego zarobku. Uiszczenie zapłaty za całodzienną pracę 
tego samego dnia wieczorem było zgodne z przepisami Prawa, w którym czytamy: Zapłata 
najemnika nie będzie pozostawać w twoim domu przez noc aż do poranku
 (

Kpł 19,13

).

9–12.

 Wypłacanie należności rozpoczęto od robotników zatrudnionych najpóźniej, być 

może dlatego, aby lepiej uwydatnić dobroć właściciela winnicy i pouczyć w ten sposób ludzi, 
iż w każdym czasie warto zabrać się do pracy. Tego rodzaju postępowanie uznał za jedynie 
słuszne właściciel winnicy, lecz zupełnie inaczej zostało ono osądzone przez robotników, 
którzy najdłużej pracowali. Zresztą dziś również niejeden ze słuchaczy tej przypowieści miałby 
ochotę przyłączyć się do powyższego szemrania. Jeśli tak jest, to dlatego, że ludzie w ten sam 
sposób ulegają dziś, co i w czasach Jezusa grzechowi zazdrości. Przypowieść o robotnikach 
piętnuje nade wszystko, właśnie to najbardziej chyba namacalne dziedzictwo pierwszego 
grzechu. Któż nie dostrzega objawów zazdrości nawet u dzieci w wieku przedszkolnym, kto 
nie wie, czym jest ona w okresie młodości, do czego może doprowadzić ludzi w sile wieku lub 
jak dobija przedwcześnie ludzi starszych? Z Bożych przymiotów zaś Ewangelia nasza obrazuje 
nie tyle sprawiedliwość, ile raczej dobroć Bożą, która przewyższa sprawiedliwość. Żaden z 
godzących się na proponowaną mu zapłatę nie stawiał przed rozpoczęciem pracy warunku: 
musi otrzymać więcej niż jego krócej pracujący towarzysz. Gdyby o zapłacie owych krócej 
pracujących nic nie wiedział, odszedłby rad z zarobku, jaki otrzymał. Skoro dowiedział się 
jednak, że gospodarz był dobry i dla wielu innych, zaczął patrzeć na nich złym okiem. Grzech 
zazdrości polega na próbie zniszczenia dobra w innych ludziach. Jest to najbardziej 
wyrafinowana forma egoizmu. Jesteśmy smutni, gdy Pan Bóg zajmuje się innymi ludźmi. 
Sprawiamy wrażenie ludzi, którzy myślą w ten oto sposób: gdy ktoś jest dobry, może się 
okazać niebezpieczny; należy go tedy zniszczyć. W ten sposób przeprowadza się likwidację 
człowieka, który to tylko „ma na sumieniu”, że jest lepszy niż my.

13–15.

 Gospodarz zaś okazał się bardziej niż dobry. Wobec wszystkich dotrzymał 

obietnicy, niektórym zaś dał więcej niż się spodziewali. Wolno mu przecież było rozporządzać 
dobytkiem swoim, tak jak chciał (w. 15). Okazać się hojnym w sposób przekraczający granice 
sprawiedliwości, to wcale nie znaczy być w konflikcie ze sprawiedliwością. Pan Bóg jest nie 

background image

tylko sprawiedliwy, lecz „więcej niż sprawiedliwy”, tj. miłosierny. Licząc na to miłosierdzie 
warto przystąpić do pracy nawet wtedy, kiedy już życie ludzkie „ma się ku wieczorowi”. Nikt 
oprócz Pana Boga nie angażuje tak późno do pracy. Zszedł gospodarzowi cały dzień na 
poszukiwaniu robotników.

16.

 Słowa kończące całą przypowieść są dokładnym powtórzeniem odpowiedzi danej 

przez Jezusa Piotrowi, dopytującemu się, co otrzymają ci, którzy zostawili wszystko i poszli za 
Jezusem (

Mt 19,30

). Istnieje wśród egzegetów dość powszechne przekonanie, że tylko słowa: 

Ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi zostały wypowiedziane przez Jezusa w związku z 
przypowieścią o robotnikach w winnicy. Stwierdzenie: Wielu jest bowiem powołanych, a mało 
wybranych zostało tu przeniesione z zakończenia przypowieści o uczcie królewskiej i o szacie 
godowej. Tutaj logiczny sens przypowieści jest zatem taki: wprowadzając do swego królestwa 
późno przybyłych, tj. grzeszników i pogan, Pan Bóg ukazuje właściwą sobie dobroć, nie 
naruszając przez to w niczym obietnic danych Izraelitom. Ci ostatni nie powinni uważać się za 
pokrzywdzonych, ani patrzeć z niechęcią na nowych przybyszów do królestwa Bożego. Owo 
szczególne akcentowanie hojności Boga jest zrozumiałe jeszcze i z tego względu, że cała 
przypowieść znajduje się w kontekście dyskusji Jezusa z faryzeuszami, którzy nie jeden raz 
wyrzucali Chrystusowi Jego dobroć dla grzeszników. Im to w odpowiedzi było często 
cytowane zarówno, że nie chce Bóg śmierci grzesznika, lecz aby się nawrócił i żył (por. 

Ez 

33,11

), jak i zapewnienie, iż nawet jak szkarłat czerwone grzechy ponad śnieg wybieleją (por. 

Iz 1,18

), jeśli człowiek szczerze nawróci się do Boga.

TRZECIA ZAPOWIEDŹ MĘKI I ZMARTWYCHWSTANIA (20,17–

19)

17

 Udając się do Jerozolimy, Jezus wziął osobno Dwunastu i w drodze rzekł do nich: 

18

 «Oto 

idziemy do Jerozolimy: a [tam] Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w 
Piśmie. Oni skażą Go na śmierć 

19

 i wydadzą Go poganom, aby został wyszydzony, ubiczowany i 

ukrzyżowany; a trzeciego dnia zmartwychwstanie».

17–19.

 Chociaż temat ustawicznego zbliżania się do Jerozolimy jest typowy przede 

wszystkim dla Ewangelii Łukasza, to jednak czytając Ewangelię Mateusza również ciągle 
towarzyszymy Jezusowi, zmierzającemu do Świętego Miasta. Świadomość odbywania tej 
podróży wiąże się najczęściej z wizją smutnego końca, czemu Jezus sam daje wyraz w 
trzykrotnej zapowiedzi męki. Słowa zapowiedzi, same obrazy przyszłych cierpień Jezusa, we 
wszystkich trzech wypadkach są prawie takie same: Syn Człowieczy zostanie wydany 
arcykapłanom i uczonym w Piśmie, będzie wyszydzony, ubiczowany i ukrzyżowany, lecz 
trzeciego dnia zmartwychwstanie. W tej ostatniej zapowiedzi męki pewien szczegół zasługuje 
na specjalną uwagę. Oto zaznacza Mateusz, że Jezus będzie wydany najprzód arcykapłanom i 
uczonym w Piśmie, a ci z kolei przekażą Go poganom. W ten sposób została ukazana wina, 
jaką ponoszą za śmierć Jezusa nie tylko Żydzi, lecz także poganie, choć odpowiedzialność 
moralna pierwszych jest o wiele większa niż drugich. Będziemy mieli jeszcze okazję zobaczyć, 
że w paralelnych tekstach pozostałych dwu synoptyków nie odróżnia się tak dokładnie 
sprawców śmierci Jezusa.

background image

SYNOWIE ZEBEDEUSZA (20,20–23)

20

 Wtedy podeszła do Niego matka synów Zebedeusza ze swoimi synami i oddawszy Mu 

pokłon, o coś Go prosiła. 

21

 On ją zapytał: «Czego pragniesz?» Rzekła Mu: «Powiedz, żeby ci dwaj 

moi synowie zasiedli w Twoim królestwie jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie». 

22

 

Odpowiadając zaś, Jezus rzekł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam 
pić?» Odpowiedzieli Mu: «Możemy». 

23

 On rzekł do nich: «Kielich mój wprawdzie pić będziecie. Nie 

do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla 
których mój Ojciec je przygotował».

20–21.

 Według relacji św. Marka synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, przychodzą sami do 

Jezusa z ową oryginalną prośbą. Nie jest wykluczone, że wersja Markowa jest pierwotna. 
Mateusz chciał być może oszczędzić uczniów Pańskich, gdy pisał, że nie oni sami, lecz ich 
matka pojawiła się przed Panem prosząc, aby jej dwaj synowie zasiedli jeden po lewej, a drugi 
po prawej stronie Zbawiciela. Prośba matki Jakuba i Jana jest i dziwna, i smutna – głównie 
dlatego, że świadczy o absolutnym niezrozumieniu trzeciej już zapowiedzi męki i śmierci 
Jezusa. Jezus mówi o swojej bliskiej śmierci, o własnej drodze krzyżowej, uczniowie zaś 
tymczasem myślą, jakby posiąść najzaszczytniejsze miejsce w Królestwie.

22.

 Lecz Jezus – wyrażając najprzód pełne politowania zdziwienie nad niewiedzą uczniów 

– oświadczył, iż aby wejść do chwały, trzeba najpierw wiele wycierpieć. Kto chce uczestniczyć 
w przyszłej chwale Chrystusa, musi przedtem wypić wspólnie z Chrystusem Jego kielich, 
kielich cierpień, przed którym wzdragał się sam Chrystus. Dwaj synowie Zebedeusza wyrazili 
gotowość współudziału z Chrystusem w Jego cierpieniach. Był to wyraz albo ich 
bezwzględnego przywiązania do Mistrza, albo znów niedostatecznego uświadomienia sobie 
tego, na co się decydują.

23.

 Lecz ta gotowość pójścia razem z Chrystusem na cierpienia była jedynie warunkiem 

wstępnym. Przyjęcie kogoś do najwyższej chwały ostatecznie było uzależnione tylko od Ojca. 
On to, jak powie później św. Paweł, wywyższył również Syna dlatego, że Syn, choć istniał w 
postaci Boga, to jednak ogołocił samego siebie… uniżył się, stał się posłuszny aż do śmierci 
(por. 

Flp 2,6–9

). Tak więc Chrystus nie sprawił synom Zebedeusza zawodu w tym sensie, że 

zażądał od nich wyznania gotowości do współcierpienia ze sobą, a gdy oni tę gotowość 
wyrazili, oznajmił, że dopiero Ojciec będzie mógł zapewnić ludziom możność wejścia do 
chwały. Chrystus oświadczył po prostu, że Ojciec nie przyjmie do swej chwały nikogo, kto nie 
będzie przedtem współcierpiał z Jezusem.

PRZEŁOŻEŃSTWO JEST SŁUŻBĄ (20,24–28)

24

 Gdy usłyszało to dziesięciu [pozostałych], oburzyli się na tych dwóch braci. 

25

 Lecz Jezus 

przywołał ich do siebie i rzekł: «Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć 
swą władzę. 

26

 Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie 

waszym sługą. 

27

 A kto by chciał być pierwszy między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, 

28

 

tak jak Syn Człowieczy, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie jako 
okup za wielu».

background image

24–25.

 Podobnie jak małymi ludźmi okazali się synowie Zebedeusza, tak też bardzo 

ludzkie uczucia zrodziły się w sercach pozostałych dziesięciu Apostołów, w chwili, gdy Jan i 
Jakub domagali się przywileju zasiadania jak najbliżej Jezusa. Oburzyli się wprost na tych 
dwóch braci. Nie bardzo wiadomo, co było ostatecznym powodem tego zgorszenia: obawa, że 
zostaną zajęte lepsze miejsca, czy zrozumienie niestosowności samego pytania? Nie wiadomo 
też, jak wyrażało się owo oburzenie na zewnątrz. W każdym razie Chrystus je zauważył i 
wyzyskał, jako okazję do udzielenia Apostołom pouczenia, co do natury ich ziemskiego 
apostołowania. Lekcja ta, jak większość pouczeń udzielanych przez Jezusa, miała charakter 
bardzo poglądowy.

26–27.

 W stosunkach czysto ludzkich – mówiąc dokładniej, niechrześcijańskich – 

królowie, władcy, możni tego świata domagają się, żeby im służono, oni zaś sami swoim 
postępowaniem dają do zrozumienia, że posiadają władzę. Inaczej mają wyglądać u chrześcijan 
stosunki pomiędzy przełożonymi a podwładnymi. W ogóle obowiązuje wśród chrześcijan 
następująca zasada: kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim, kto chce być wielkim, 
musi stać się sługą.

28.

 Przykład takiej właśnie postawy dał sam Syn Człowieczy, który nie przyszedł, aby Mu 

służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu (

Mk 10,45

). Przy innej okazji 

wyjaśni to Jezus jeszcze dokładniej, mówiąc: Sługa nie jest większy od swego pana ani 
wysłannik od tego, który go posłał
 (

J 13,16

).

Nie pierwszy raz mówi Jezus w Ewangelii Mateusza o swojej śmierci, ale dopiero tu 

właśnie śmierć Jezusa jest nazwana okupem za wielu. Jest to wyraźna aluzja do deutero-
izajańskiego proroctwa (por. 

Iz 53,12

), w którym jest mowa o zastępczych cierpieniach i 

śmierci Sługi Jahwe. Wyrażenie za wielu nie oznacza jedynie wybranych, lecz całą ludzkość, i 
nie wyraża też w pierwszym rzędzie idei zastępczości, lecz raczej pożytek, dobro, jakie ma 
wyniknąć ze śmierć Chrystusa dla całej ludzkości.

NIEWIDOMI POD JERYCHEM (20,29–34)

29

 Gdy wychodzili z Jerycha, towarzyszył Mu wielki tłum. 

30

 A oto dwaj niewidomi, którzy 

siedzieli przy drodze, słysząc, że Jezus przechodzi, zaczęli wołać: «Panie, ulituj się nad nami, Synu 
Dawida!» 

31

 Tłum nastawał na nich, żeby umilkli; lecz oni jeszcze głośniej wołali: «Panie, ulituj się 

nad nami, Synu Dawida!» 

32

 Jezus przystanął, kazał ich przywołać i zapytał: «Cóż chcecie, żebym 

wam uczynił?» 

33

 Odpowiedzieli Mu: «Panie, żeby się otworzyły nasze oczy». 

34

 Jezus więc, zdjęty 

litością, dotknął ich oczu, a natychmiast przejrzeli i poszli za Nim.

29.

 Jerycho, zwane inaczej miastem palm, leży w pięknej, niezwykle urodzajnej dolinie w 

odległości 8 km od lewego brzegu Jordanu. Archeologowie odkryli w tym miejscu ślady Tell-
es-Sultan, najstarszego miasta świata (9000 lat przed Chr.). Tu właśnie rozsypały się przed 
Izraelitami mury Jerycha, oblegane przez Jozuego. Odbudowane głównie przez Heroda 
przyczyniło się do nadania swemu restauratorowi tytułu Wielkiego. Potem uzyskała miasto na 
własność Kleopatra, a Archelaos, syn Heroda i jego następca, prowadził nadal rozpoczęte przez 
swego ojca dzieło uświetniania Jerycha. Po zdetronizowaniu i skazaniu na banicję Archelaosa, 
Jerycho zostało oddane prokuratorom Judei.

background image

30–31.

 Aczkolwiek jaglica i inne choroby oczu od czasu ostatniej wojny nie stanowią już 

plagi społecznej w Afryce czy na Bliskim Wschodzie, to jednak wśród żebraków ulicznych 
takich miast, jak Jerozolima czy Damaszek, niewidomi stanowią nadal bardzo znaczny procent 
ogółu ludności. Nazwanie Jezusa Synem Dawida było wyrazem jednej z bardziej 
nacjonalistycznych form mesjanizmu żydowskiego. Jezus, korygując polityczne nadzieje 
Żydów, rzadko posługiwał się tym tytułem.

32.

 Mimo iż Jezus doskonale wiedział, czego chcą ludzie niewidomi, to jednak pytanie 

Jego: Cóż chcecie, żebym wam uczynił? nie było bezcelowe. Nie można było np. dopuścić do 
tego, żeby rzesze pomyślały, że niewidomi proszą tylko o jałmużnę. Pan Bóg, nie odmawiając 
nikomu swej łaski, chce, by ludzie o nią prosili.

33–34.

 Przywracanie wzroku niewidzącym było jednym z przejawów zbawczej 

działalności Sługi Jahwe (por. 

Iz 61,1

). Z relacji Ewangelisty nie wynika, czy nieszczęśliwi z 

Jerycha byli niewidomymi od urodzenia, czy też stracili wzrok wskutek jakiejś choroby lub 
wypadku.

Problem specjalny stanowią rozbieżności między trzema synoptykami w opisie cudownego 

uzdrowienia. Mateusz mówi o uleczeniu dwu niewidomych przy wyjściu Jezusa z Jerycha, 
Łukasz i Marek wspominają o jednym niewidomym, lecz gdy według Łukasza cud dokonuje 
się przy wejściu do miasta, to według Marka Jezus przywraca wzrok niewidomemu wychodząc 
z miasta. Wszystkie trzy opisy są jednak o tyle do siebie zbliżone, iż nie można przypuszczać, 
że chodzi tu o dwa różne uleczenia dwu niewidomych: jednego przy wejściu do Jerycha, 
drugiego zaś przy wyjściu z tego miasta. Najbardziej prawdopodobna wydaje się wersja Marka, 
który mówi o uleczeniu jednego ślepego przy wyjściu z miasta. Łukasz umiejscowił fakt 
uzdrowienia niewidomego przy wejściu do miasta być może dlatego, że na moment wyjścia 
była już niejako zaplanowana scena spotkania z Zacheuszem. Lecz oto pytanie: dlaczego 
Mateusz mówi o uleczeniu dwóch niewidomych i lokalizuje ten cud przy wyjściu z miasta? 
Szukając odpowiedzi na powyższe pytanie zdają się mieć rację ci, którzy sądzą, że Mateusz z 
uzdrowieniem niewidomego pod Jerychem połączył opowiadanie o innym uleczeniu, opisanym 
przez 

Mk 8,22–26

. Na tego rodzaju operację zdaje się wskazywać fakt następujący: według 

Łukasza i Marka Jezus słowem samym, bez żadnych gestów, przywraca wzrok ślepemu; 
według Mateusza natomiast Jezus więc, zdjęty litością, dotknął ich oczu, a natychmiast 
przejrzeli
. Owa wzmianka o dotknięciu oczu znajduje się tylko u Marka (8,25), ale przy opisie 
właśnie owego innego cudu, nie mającego żadnych paraleli w Ewangelii Mateusza. Obydwa 
fragmenty tego opowiadania, na pozór całkowicie niezależne, zdają się być powiązane właśnie 
ideą ślepoty. Niewiedzę bowiem Apostołów, ich niemożność zrozumienia słów Jezusa, można 
też przyrównać do swojego rodzaju ślepoty. Chrystus jest w stanie zaradzić jej tak, jak potrafi 
przywrócić fizyczny wzrok niewidomemu. Cel jednego i drugiego uleczenia jest taki sam: 
zostały dokonane po to, aby można było iść z Chrystusem i wielbić Go. Chrystus leczył ludzi 
zawsze tylko po to, żeby szli za Nim. Czy więc nie powinniśmy się zastanowić nad tym, czy 
dobrze widzimy? Czy nie powinniśmy prosić o uleczenie?

DZIAŁALNOŚĆ JEZUSA W JEROZOLIMIE

background image

UROCZYSTY WJAZD DO JEROZOLIMY (21,1–11)

21

 

1

 Gdy się zbliżyli do Jerozolimy i przyszli do Betfage na Górze Oliwnej, wtedy Jezus posłał 

dwóch uczniów, 

2

 mówiąc im: «Idźcie do wsi, która jest przed wami, a zaraz znajdziecie uwiązaną 

oślicę i przy niej źrebię. Odwiążcie je i przyprowadźcie do Mnie. 

3

 A gdyby wam kto co mówił, 

powiecie: „Pan ich potrzebuje, i zaraz je odeśle”». 

4

 A stało się to, żeby się spełniło słowo Proroka: 

Powiedzcie Córze Syjońskiej: Oto Król twój przychodzi do ciebie łagodny, siedzący na osiołku, 
źrebięciu oślicy
 (

Za 9,9

). 

6

 Uczniowie poszli i uczynili, jak im Jezus polecił. 

7

 Przyprowadzili oślicę i 

źrebię i położyli na nie swe płaszcze, a On usiadł na nich. 

8

 Tłum zaś ogromny słał swe płaszcze na 

drodze, a inni obcinali gałązki z drzew i słali nimi drogę. 

9

 A tłumy, które Go poprzedzały i które szły 

za Nim, wołały głośno:

Hosanna (

Ps 118[117],25 n

) Synowi Dawida!

Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie!
Hosanna
 na wysokościach!

10

 Gdy wjechał do Jerozolimy, poruszyło się całe miasto, i pytano: «Kto to jest?» 

11

 A tłumy 

odpowiadały: «To jest prorok, Jezus z Nazaretu w Galilei».

Opowiadanie o wjeździe tryumfalnym Jezusa do Jerozolimy jest samo w sobie zrozumiałe: 

hołdy składane przez ludzi Mesjaszowi mają niejako wynagrodzić nienawiść Żydów, których 
uczucia względem Jezusa były aż nadto dobrze znane. Warto przy tej okazji zauważyć, że jest 
to jedyny przypadek, kiedy Jezus zezwolił – dopiero pięć dni przed swoją śmiercią – na ów 
publiczny entuzjazm, mający za przedmiot Jego osobę. Wjazd Jezusa do Jerozolimy mimo 
dużego rozgłosu musiał być jednak względnie skromny, skoro nie zainteresowały się nim 
władze rzymskie, tak bardzo wrażliwe na tego rodzaju manifestacje.

1–4.

 Jezus przybywał do Jerozolimy od strony Jerycha. Posiłek szabatowy spożył w 

Betanii, w domu Łazarza oraz jego dwóch sióstr, Marii i Marty. Następnego dnia rano, drogą 
wiodącą poprzez Górę Oliwną, udał się w stronę Jerozolimy. Na samym szczycie góry miał 
miejsce krótki postój. Stąd też wysłał dwóch swoich uczniów do pobliskiego Betfage z 
poleceniem, aby Mu przyprowadzili oślicę z oślęciem. Oślicę uwiązaną do drzewa, a obok niej 
oślę, mieli spotkać w najbliższej wsi. Uwiązane do przydrożnych drzew lub płotów osły można 
po dzień dzisiejszy spotkać w niejednej wsi palestyńskiej. Zwierzęta nie miały być 
zarekwirowane, lecz tylko wypożyczone na czas tryumfalnego wjazdu Jezusa do Jerozolimy.

5–6.

 Pewien problem egzegetyczny stanowi cytat 

Za 9,9

. Jak przedstawić sobie owo 

zasiadanie Jezusa równocześnie na oślicy i na oślęciu? Z drugiej strony jednak nie ma 
wątpliwości, że Mateusz myślał o dwóch zwierzętach. W wierszu 7 bowiem czytamy wyraźnie: 
Przyprowadzili oślicę i źrebię. Przystępując do wyjaśnienia powyższej trudności, zauważmy na 
wstępie, że w paralelnych tekstach Łukasza (19,33) i Marka (11,4) mowa jest tylko o oślęciu. 
Natomiast hebrajski tekst proroctwa 

Za 9,9

 w dosłownym przekładzie na język polski brzmi: 

Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwycięski. Pokorny – jedzie na osiołku, na 
oślątku, źrebięciu oślicy
. Przyimek na znajduje się zarówno przed osłem, jak i przed oślątkiem. 
Zatem Mateusz zrozumiał poprawnie zacytowane proroctwo Zachariasza. Jednakże mając na 
uwadze prawa tak bardzo częstych w ST paralelizmów literackich, nietrudno stwierdzić, że w 
oryginalnym tekście Zachariasza chodzi w rzeczywistości o jedno tylko zwierzę: o osła – który 
jest potem przedstawiany jako źrebię oślicy – a nie o oślicę, jak to podają przekłady dokonane 
z tekstu św. Hieronima. Aby zilustrować zjawisko literackie podobnych paralelizmów, 
zacytujemy 

Ps 8,5

Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i czym syn człowieczy, że się nim 

zajmujesz, i 

Ps 118[117],15 n

Prawica Pańska moc okazuje, prawica Pańska wysoko 

background image

wzniesiona, prawica Pańska moc okazuje. Lecz Mateusz – jak już wspomnieliśmy – mówi 
wyraźnie o dwóch zwierzętach. Dlaczego? Otóż przypuszcza się, że Ewangelista poświęcił tu 
w pewnym sensie ducha tekstu dla jego litery, co byłoby zgodne z tendencjami teologicznymi 
Ewangelii Mateusza, pokazującego ustawicznie, jak to w działalności i w nauce Jezusa 
spełniają się dokładnie proroctwa starotestamentowe. Jednakże nie jest też wykluczone, że 
Apostołowie, abstrahując od treści omawianego proroctwa, rzeczywiście znaleźli uwiązaną we 
wskazanym miejscu oślicę i będące przy niej oślątko. Marek i Łukasz o oślicy wcale nie 
wspomnieli. Mateusz natomiast wymienił ją sądząc, że w ten sposób będzie uwydatniona lepiej 
dokładność, z jaką wypełniło się na Jezusie starotestamentowe proroctwo.

7.

 Zakończenie w. 7, tzn. wyrażenie: a On usiadł na nich, stanowi już tylko pozorną 

trudność. Wprawdzie biorąc pod uwagę reguły gramatyczne, zwrot na nich można odnieść do 
oślicy i do oślęcia, jednakże te same reguły oraz kontekst każą się domyślać, że chodzi raczej o 
szaty, na których usadowiono Jezusa. Jezus, zgodnie z zapowiedzią proroków, zasiadłby na 
oślątku, które w ten sposób po raz pierwszy niosło kogoś na sobie. Tak właśnie miał wjeżdżać 
do Świętego Miasta Mesjasz-Król.

8–11.

 Termin hosanna – będący wołaniem o zbawienie, dosłownie: „zbawże!” – znany 

był ze starożytnych formuł liturgicznych, recytowanych w Święto Namiotów, i stanowił nadto 
część tzw. Wielkiego Hallelu (

Ps 113–118

). Było to więc słowo dla nikogo nie obce w swym 

brzmieniu. Tłumy owe tworzyli nie tylko ludzie, którzy przyszli z Jezusem od strony Góry 
Oliwnej, z Betfage, lecz także mieszkańcy Jerozolimy. Na pytanie tych, co byli w mieście: Kto 
to jest?
, towarzysząca Jezusowi rzesza odpowiadała zgodnie: To jest prorok, Jezus z Nazaretu 
w Galilei
.

JEZUS W ŚWIĄTYNI (21,12–17)

12

 A Jezus wszedł do świątyni i wyrzucił wszystkich sprzedających i kupujących w świątyni; 

powywracał stoły tych, którzy zmieniali pieniądze, oraz ławki sprzedawców gołębi. 

13

 I rzekł do nich: 

«Napisane jest: Mój dom ma być domem modlitwy, a wy czynicie go jaskinią zbójców» (

Iz 56,7

Jr 

7,11

).

14

 W świątyni podeszli do Niego niewidomi i chromi, i uzdrowił ich. 

15

 Lecz arcykapłani i uczeni 

w Piśmie – widząc cuda, które uczynił, i dzieci wołające w świątyni: «Hosanna Synowi Dawida» – 
oburzyli się 

16

 i rzekli do Niego: «Słyszysz, co one mówią?» A Jezus im odpowiedział: «Tak. Czy 

nigdy nie czytaliście: Z ust dzieci i niemowląt zgotowałeś sobie chwałę?» (

Ps 8,3

17

 Z tym ich 

zostawił, wyszedł poza miasto do Betanii i tam zanocował.

Sprowadzanie w pobliże świątyni zwierząt przeznaczonych na ofiary, organizowanie 

punktów wymiany pieniędzy miało na celu pewne dobro pielgrzymów: nie musieli przywozić 
ze sobą – czasem z bardzo daleka – wołów, baranów lub ofiarnych ptaków. Wszystko mogli 
nabyć w Jerozolimie, i to w najbliższym sąsiedztwie świątyni. Transakcji handlowych 
dokonywano – jak się zdaje – nie w samym budynku świątynnym, ale tuż przed świątynią, na 
tzw. dziedzińcu pogan. Tam również dla przybywających z odległych krain zorganizowano 
uliczne kantory wymiany pieniędzy. W ten sposób najbliższe otoczenie świątyni mimo woli 
zamieniło się w handlowy bazar, a zgiełk kupujących i sprzedających, wdzierając się poprzez 
otwarte podwoje do świątyni, uniemożliwiał jakiekolwiek modlitewne skupienie.

background image

12.

 Gniew Jezusa i towarzysząca mu energiczna akcja wypędzania kupujących ze świątyni 

nie były wcale atakiem na cały, przez wszystkich szanowany system składania ofiar. Pobożni 
Izraelici musieli chyba też w duchu ubolewać nad codziennym profanowaniem miejsca 
świętego przez handlarzy, którzy tam właśnie byli może przez nich zaledwie tolerowani. Tylko 
przy tym założeniu można zrozumieć obojętność, a nawet pewną sympatię, z jaką tłumy 
odnosiły się do Jezusa, wypędzającego kupczących ze świątyni. Opis gniewu Jezusa – 
zwłaszcza w relacji Jana, który mówi o powrozie w Jego rękach, o porozrzucanych pieniądzach 
i o powywracanych stołach (

J 2,14–16

) – był źródłem natchnień dla wielu artystów, a sławne 

obrazy, z natury już arcypoważnego i surowego el Greca może najdokładniej odtwarzają 
atmosferę tamtej chwili.

13.

 Cytując słowa wielkich proroków, Izajasza (56,7) i Jeremiasza (7,11), swoje ostre 

zachowanie się wobec kupczących w świątyni uważa Jezus za jedno z dzieł przyszłego 
Mesjasza. Czynił przy tym niedwuznaczną aluzję do tego, co mówił o przyszłej świątyni 
prorok Ezechiel (40–48). Jezus powie co prawda przy innej okazji: Nadchodzi godzina, kiedy 
ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca…, prawdziwi czciciele będą 
oddawać cześć Ojcu w Duchu i w prawdzie
 (

J 4,21–23

), ale dopóki jednak nie nadejdzie ta 

godzina, świątynia jerozolimska pozostanie domem modlitwy.

14.

 Po akcji uzdrawiania ślepych i chromych miał kiedyś Jan Chrzciciel rozpoznać 

prawdziwego Mesjasza (

Mt 11,5

). Oto teraz na oczach przyjaciół i nieprzyjaciół dokonuje się 

w samej świątyni cudowne uleczenie ślepych i chromych. W zależności od rodzaju uczuć; 
jakimi darzono Jezusa, różnie też reagowano na cuda, których dokonywał. Zebrane w świątyni, 
nie zarażone jeszcze nauką faryzeuszy dzieci wołały: Hosanna Synowi Dawida, natomiast 
arcykapłani i uczeni w Piśmie oburzali się.

15–17.

 To bardzo znamienne, że właśnie ślepi, chromi, i ci, co nie posiadali jeszcze 

żadnej ludzkiej mądrości, dostrzegli w Jezusie Mesjasza dzięki znakom, które czynił; nie byli 
natomiast w stanie dostrzec tego uczeni w Piśmie i arcykapłani. Nic tedy dziwnego, że Jezus 
uczynił tym ostatnim wymówkę, cytując słowa Psalmu 8,3, który mówi o chwale zgotowanej 
Mesjaszowi przez niemowlęta. Nie pierwszy to już raz zresztą spotykamy się z faktem 
wybrania maluczkich, nic nie znaczących, po to, by zawstydzić możnych tego świata. Takim to 
pedagogicznym akcentem zakończył się krótki pobyt Jezusa w świątyni jerozolimskiej. 
Opuściwszy miasto, udał się Jezus do Betanii i tam spędził noc najprawdopodobniej w domu 
Łazarza i jego dwu sióstr.

NIEURODZAJNE DRZEWO FIGOWE (21,18–22)

18

 Wracając rano do miasta, poczuł głód. 

19

 A widząc drzewo figowe przy drodze, podszedł ku 

niemu, lecz nic na nim nie znalazł oprócz liści. I rzekł do niego: «Niechże już nigdy nie rodzi się z 
ciebie owoc!» I drzewo figowe natychmiast uschło. 

20

 A uczniowie, widząc to, pytali ze zdumieniem: 

«Jak mogło drzewo figowe tak od razu uschnąć?» 

21

 Jezus im odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam 

wam: Jeśli będziecie mieć wiarę, a nie zwątpicie, to nie tylko z figowym drzewem to uczynicie, ale 
nawet gdy powiecie tej górze: „Podnieś się i rzuć w morze!”, [tak] się stanie. 

22

 I otrzymacie 

wszystko, o co z wiarą prosić będziecie w modlitwie».

background image

18–20.

 Z Betanii, odległej od Jerozolimy zaledwie o kilka kilometrów, rankiem dnia 

następnego Jezus znów ruszył w drogę do Jerozolimy, a kiedy poczuł pierwszy głód, stanął 
przed figowym drzewem, pragnąc pożywić się jego owocami. Na drzewie nie dostrzegł jednak 
nic prócz liści. Ten i tak już dość trudny tekst Marek czyni jeszcze bardziej niezrozumiałym 
przez to, iż wyjaśnia, dlaczego na drzewie figowym nie było żadnych owoców: nie był to 
jeszcze bowiem czas dojrzewania owoców figowych.

21–22.

 Czemu więc Jezus okazał tak wielką surowość wobec figowego drzewa? 

Dlaczego spowodował swym słowem, że drzewo figowe natychmiast uschło? W pełni 
zadowalającej odpowiedzi na to pytanie dotychczas nie znaleziono. Najbardziej 
prawdopodobne wydaje się przypuszczenie, że mamy tu do czynienia z symbolizmem tego 
działania, którego wiele przykładów spotykamy w życiu takich proroków, jak Jeremiasz i 
Izajasz, a zwłaszcza Ezechiel. Jezus, rzucając klątwę na drzewo figowe, zapowiadał tym 
samym koniec Izraelowi, który był niczym drzewo figowe nie rodzące żadnych owoców. Taki 
byłby sens akcji-symbolu. Ale Jezus, pamiętając o tym, że jest w towarzystwie uczniów, 
wykorzystał to zdarzenie do innego celu. Na pytanie Apostołów, w jaki sposób figa mogła tak 
natychmiast uschnąć, odpowiedział, że gdyby uczniowie mieli dostatecznie silną wiarę, to 
również byliby w stanie uczynić to samo nie tylko z figowym drzewem, lecz potrafiliby nawet 
całe góry przenosić z miejsca na miejsce lub sprawiać, by zapadały się w morze. Pan Bóg 
bowiem zawsze czyni zadość modlitwie człowieka, który prosi o coś z prawdziwą ufnością.

SPORY Z PRZECIWNIKAMI W ŚWIĄTYNI

PYTANIE O WŁADZĘ (21,23–27)

23

 Gdy przyszedł do świątyni i nauczał, przystąpili do Niego arcykapłani i starsi ludu, pytając: 

«Jakim prawem to czynisz? I kto ci dał tę władzę?» 

24

 Jezus im odpowiedział: «Ja też zadam wam 

jedno pytanie: jeśli odpowiecie Mi na nie, i Ja powiem wam, jakim prawem to czynię. 

25

 Skąd 

pochodził chrzest Janowy: z nieba czy od ludzi?» Oni zastanawiali się między sobą: «Jeśli 
powiemy: „z nieba”, to nam zarzuci: „Dlaczego więc nie uwierzyliście mu?” 

26

 A jeśli powiemy: „od 

ludzi”, to boimy się tłumu, bo wszyscy uważają Jana za proroka». 

27

 Odpowiedzieli więc Jezusowi: 

«Nie wiemy». On również im odpowiedział: «Zatem i Ja wam nie powiem, jakim prawem to czynię».

23.

 Znalazłszy się ponownie w świątyni, Jezus począł nauczać. Tak czynił zawsze, ilekroć 

przychodził do świątyni lub do jakiejś synagogi: modlił się tam i nauczał. Otóż zarówno do 
przewodzenia publicznym modlitwom, jak zwłaszcza do nauczania w świątyni trzeba było 
mieć specjalną władzę. Nic tedy dziwnego, że arcykapłani i starsi ludu, jedyni w ich 
przekonaniu stróże świątyni, zwrócili się do Jezusa z zapytaniem, kto Go upoważnił do owych 
wystąpień w charakterze nauczyciela, i to w dodatku w świątyni. Byli przekonani, iż Jezus 
oświadczy, że jest Mesjaszem i dlatego ma prawo do nauczania z całą powagą i mocą. A takie 
oświadczenie wystarczyłoby już, by postawić Go w stan oskarżenia.

24–25.

 Lecz Jezus nie odpowiedział wprost, jak to się już wielokrotnie zdarzało, na 

postawione Mu pytanie, tylko sam zadał pytanie, i to tak niezwykłe zarówno w swej treści, jak 

background image

i w sformułowaniu, że arcykapłani i starsi ludu sami przyznali, iż znaleźli się w sytuacji bez 
wyjścia. Chodziło o Jana Chrzciciela, którego nauki Żydzi, jak wiadomo, nie chcieli przyjąć i 
którego w końcu zgładzili. Otóż Jezus pytał, czy chrzest, którego Jan udzielał, był pochodzenia 
czysto ludzkiego, czy też sięgał swymi początkami nieba.

26–27.

 Jeśliby arcykapłani odpowiedzieli, że chrzest, którego udzielał Jan, był 

pochodzenia Boskiego, to Jezus mógł ich zapytać, dlaczego wobec tego nie chcieli przyjąć ani 
Jana, ani jego nauki; gdyby zaś powiedzieli, że to, co czynił Jan, miało charakter czysto ludzki, 
to można było narazić się bardzo poważnie rzeszom, które uważały Jana za proroka. Przyparci 
niejako do muru, wyznali arcykapłani swoją niewiedzę. Odpowiedzieli, że nie wiedzą, czy 
chrzest Jana jest pochodzenia czysto ludzkiego czy Boskiego. Tymczasem Jezus od udzielenia 
odpowiedzi na swoje pytanie uzależnił przedstawienie własnego wyjaśnienia, co do swoich 
uprawnień nauczycielskich. Ponieważ warunek nie został spełniony, zatem Jezus oświadczył: 
Zatem i Ja wam nie powiem, jakim prawem to czynię.

PRZYPOWIEŚĆ O DWÓCH SYNACH (21,28–32)

28

 «Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: 

„Dziecko, idź i pracuj dzisiaj w winnicy”. 

29

 Ten odpowiedział: „Idę, panie!”, lecz nie poszedł. 

30

 

Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: „Nie chcę”. Później jednak opamiętał się i 
poszedł. 

31

 Który z tych dwóch spełnił wolę ojca?» Mówią Mu: «Ten drugi». Wtedy Jezus rzekł do 

nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa 
niebieskiego. 

32

 Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wyście mu nie uwierzyli. 

Uwierzyli mu zaś celnicy i nierządnice. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście 
się, żeby mu uwierzyć».

Ewangeliści przekazali nam dwie przypowieści o ojcu, który miał dwóch synów. Jedno z 

tych opowiadań zwykło się określać mianem przypowieści o synu marnotrawnym, drugie zaś, 
mniej znane – to właśnie niniejsza przypowieść o synu prostodusznym i obłudnym.

28–30.

 Obłuda jednego spośród dwu synów polegała na tym, że okazawszy na zewnątrz 

uległość ojcu, w rzeczywistości wcale go nie posłuchał, drugi zaś syn wyznał najprzód swoje 
lenistwo, lecz potem, żalem zdjęty, zabrał się do pracy, jaką polecił mu wykonać jego ojciec.

31.

 Pytanie, który z tych dwu synów spełnił wolę ojca, ma charakter raczej retoryczny: 

wiadomo, że nie pierwszy syn, tylko drugi. Liczą się bowiem nie słowa, lecz czyny. Nie każdy, 
kto mówi Mi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę 
mojego Ojca, który jest w niebie
 (

Mt 7,21

). Chrystus chciał jednak, by z tej przypowieści 

wysnuli odpowiednie pouczenie Jego nieprzyjaciele, czyli arcykapłani i uczeni w Piśmie. Otóż 
ci rzekomo niedobrzy ludzie, będący uosobieniem wszelkiego grzechu, tj. celnicy i nierządnice, 
wejdą do królestwa niebieskiego przed przywódcami narodu.

32.

 Ci ostatni bowiem odrzucili Jana, który był wysłannikiem Jezusa, nie poddali się jego 

nauce, choć była to nauka ze wszech miar sprawiedliwa. Natomiast uznanie i posłuch znalazły 
słowa Jana wśród nierządnic i celników. Faryzeusze zaś, przywódcy ludu, nie opamiętali się 
nigdy, trwając w swoim uporze względem Jana Chrzciciela i samego Jezusa.

background image

PRZYPOWIEŚĆ O PRZEWROTNYCH ROLNIKACH (21,33–46)

33

 Posłuchajcie innej przypowieści: «Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją 

murem, wykopał w niej tłocznię, zbudował wieżę (

Iz 5,2

), w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i 

wyjechał. 

34

 Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu 

należny. 

35

 Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego zaś 

ukamienowali. 

36

 Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo 

postąpili. 

37

 W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: „Uszanują mojego syna”. 

38

 Lecz 

rolnicy zobaczywszy syna, mówili do siebie: „To jest dziedzic; chodźcie, zabijmy go, a posiądziemy 
jego dziedzictwo”. 

39

 Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. 

40

 Kiedy więc przybędzie właściciel 

winnicy, co uczyni z owymi rolnikami?» 

41

 Rzekli Mu: «Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w 

dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze». 

42

 Jezus im 

rzekł: «Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: Ten właśnie kamień, który odrzucili budujący, stał się 
głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach
 (

Ps 118[117],22 n

). 

43

 Dlatego 

powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce. 

44 

Kto upadnie na ten kamień, rozbije się, a na kogo on spadnie, zmiażdży go» (Por. 

Dn 2,44 n

Iz 

8,14 n

).

45

 Arcykapłani i faryzeusze, słuchając Jego przypowieści, poznali, że o nich mówi. 

46

 Toteż 

starali się Go pochwycić, lecz bali się tłumów, ponieważ miały Go za proroka.

33.

 Nie po raz pierwszy Izrael jest przyrównywany do winnicy. Właścicielem winnicy jest 

Bóg. Troszczy się On o nią jak o coś bardzo sobie drogiego: otacza ją murem, by nie była 
narażana na ewentualne szkody z zewnątrz. W tym celu również buduje specjalną wieżę, na 
której zasiada strażnik i czuwa bez przerwy nad całą winnicą.

34–35.

 Bezpośrednią troskę o uprawę winorośli powierzył właściciel ludziom, którzy na 

zasadzie specjalnej umowy stali się dzierżawcami winnicy. Czerpiąc z niej pewne dochody, 
byli jednak zobowiązani część plonów zwracać gospodarzowi, jako opłatę należną za 
dzierżawę. Lecz dzierżawcy okazali się wyjątkowo nieuczciwymi ludźmi: jednych 
wysłanników właściciela winnicy pobili, innych obrzucili kamieniami, jeszcze innych w ogóle 
pozbawili życia. Tak więc pierwsi wysłannicy nie przynieśli należnej zapłaty.

36–37.

 Niewyczerpany w swej cierpliwości gospodarz posłał inne sługi, ale ich 

potraktowano tak samo. Właściciel winnicy był przekonany, że chociaż dotychczas wysyłani 
słudzy niczego nie osiągnęli, to jednak jego własnemu synowi dzierżawcy na pewno przekażą 
należną zapłatę.

38–41.

 Tymczasem niegodziwi dzierżawcy jeszcze rychlej pozbawili życia syna 

gospodarza, bo doszli do wniosku, że w ten sposób pozbędą się na zawsze ewentualnego 
dziedzica winnicy, a wówczas ona im właśnie przypadnie w udziale. Można sobie wyobrazić 
gniew właściciela winnicy, który w pewnym momencie pojawi się sam przed nieuczciwymi 
dzierżawcami: wytraci ich, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, co będą mu 
zwracać plon we właściwym czasie i bez żadnych oporów.

42–43.

 Nie po raz pierwszy Izrael jest przyrównywany do winnicy. Jeśli mówią o niej 

prorocy, to najczęściej narzekają, że nie rodzi ona właściwych owoców (por. 

Iz 5,2–5

). Bóg, 

który występuje w roli jej właściciela, stwierdza wówczas, że nadszedł czas wykarczowania i 
spalenia nieużytecznie tkwiących w ziemi winnych krzewów. Te same obrazy 
starotestamentowe przejmuje Jezus, gdy mówi o sądzie, jaki czeka co prawda całą ludzkość, 
ale przede wszystkim naród wybrany. A oto kara, jaka spadnie na wszystkich Izraelitów: 
królestwo Boże będzie im zabrane, a zostanie dane narodowi, który wyda jego owoc. Ten 

background image

zbawczy uniwersalizm, stanowiąc jedną z cech charakterystycznych Ewangelii Łukasza, 
dochodzi do głosu – jak widać – także w pozostałych Ewangeliach, sięgając swymi początkami 
już niektórych tekstów ST.

44.

 Pod koniec przypowieści pojawia się nowy temat – temat kamienia węgielnego, który 

został odrzucony przez budowniczych. Na związek pomiędzy obydwoma tematami wskazuje 
idea kary: jak będą wytraceni nieuczciwi dzierżawcy, tak też rozbije się każdy, kto upadnie na 
kamień węgielny, a on zmiażdży każdego, na kogo spadnie. Kamień ów, prócz funkcji 
najsilniejszego elementu w całej budowli, spełnia również niekiedy rolę wiązadła całej 
konstrukcji dachowej. W obydwu przypadkach jego znaczenie jest absolutnie 
pierwszoplanowe. I oto teraz zostaje odrzucony, jest niewykorzystany. Może służyć jedynie za 
narzędzie kary dla tych, którzy się o niego potkną. Jezus, ów Kamień cenny, odrzucony przez 
przywódców żydowskich, występujących tu w roli niefortunnych budowniczych, stanie się 
znów elementem najcenniejszym w budowli nowej postaci królestwa Bożego.

45–46.

 Zawarte w przypowieści aluzje do arcykapłanów i faryzeuszy były zbyt wyraźne, 

by ci ostatni nie zrozumieli słów Jezusa tak jak należy: Poznali, że o nich mówi. Zapadła tedy 
decyzja, żeby Go ująć. Lecz wykonaniu tych planów stały na przeszkodzie tłumy, które 
uważały Go za proroka.

PRZYPOWIEŚĆ O UCZCIE KRÓLEWSKIEJ (22,1–14)

22

 

1

 A Jezus znowu mówił do nich w przypowieściach: 

2

 «Królestwo niebieskie podobne jest do 

króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. 

3

 Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych 

zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. 

4

 Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: 

„Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę; woły i tuczne zwierzęta ubite i wszystko 
jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę!” 

5

 Lecz oni zlekceważyli to i odeszli: jeden na swoje pole, drugi do 

swego kupiectwa, 

6

 a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy pozabijali. 

7

 Na to król uniósł się 

gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić. 

8

 Wtedy rzekł 

swoim sługom: „Uczta weselna wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. 

9

 Idźcie 

więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie”. 

10

 Słudzy ci wyszli na 

drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala weselna zapełniła się 
biesiadnikami. 

11

 Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka nie 

ubranego w strój weselny. 

12

 Rzekł do niego: „Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju 

weselnego?” Lecz on oniemiał. 

13

 Wtedy król rzekł sługom: „Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go 

na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”. 

14

 Bo wielu jest powołanych, lecz 

mało wybranych».

1–2.

 Przyrównywanie królestwa Bożego, życia wiecznego albo czasów mesjańskich do 

wielkiej uczty jest spotykane jako zabieg literacki nie tylko w NT (por. 

Mt 8,11 nn

Łk 13,28 n

14,15

22,16–18.29 n

J 6,34 n

Ap 3,20

19,9

), lecz także w ST (por. np. 

Iz 25,6

) i w judaizmie 

pozabiblijnym (1 Henoch 62,14; 2 Henoch 42,5; Midrasz 

Est 1,4

 itp.).

3–4.

 Według zwyczaju przyjętego na Wschodzie urządzający ucztę zapraszał na nią 

wybranych gości nie osobiście – zwłaszcza gdy był królem, jak w naszym przypadku – lecz 
poprzez swoje sługi, podając dokładnie czas rozpoczęcia uczty. Gody weselne trwały od 
siedmiu do czternastu dni, a ich punktem szczytowym była uczta. Wobec arogancji 
zaproszonych król z naszej przypowieści zdobył się na akt uwłaczający w pewnym sensie jego 

background image

królewskiej godności: posłał jeszcze raz inne sługi, by donieśli zaproszonym, że wszystko 
gotowe, i aby ich ponownie zaprosili w imieniu króla na gody.

5–6.

 Gest życzliwości króla został zignorowany w sposób karygodny: jedni zajęli się 

sprawami własnymi (uprawa roli, kupiectwo), inni nawet pozabijali wysłanników króla. 
Postawa tych ostatnich jest wyjątkowo trudna do zrozumienia: czym należy tłumaczyć taką 
niezwykłą wrogość? Można było zlekceważyć zaproszenie króla, podając jakieś racje odmowy 
lub nie podając ich wcale. Ale żeby na zaproszenie odpowiedzieć nie tylko czynną zniewagą, 
lecz aż morderstwem? Wydaje się, że redaktor tej przypowieści pozostawał pod przemożnym 
wrażeniem przypowieści o nieuczciwych dzierżawcach winnicy. Tam zaś zabójstwo syna 
właściciela winnicy odpowiada w sposób naturalny logice całego fragmentu: zabiwszy syna 
gospodarza, dzierżawcy mogli mieć nadzieję, że w ten sposób winnica zostanie ich własnością. 
Wzmianka o pozabijanych sługach w tekście 

Mt 22,2–10

 – to równocześnie ślad pewnej 

„relektury” tekstu przypowieści o zapraszaniu na gody w świetle przypowieści o nieuczciwych 
dzierżawcach. Wpływ tak bardzo żywej w katechezie pierwotnej prawdy o zabiciu Syna 
Bożego daje się tu dostrzec w sposób aż nadto wyraźny. Tę niezwykłość zachowania się 
zaproszonych tłumaczy dość dokładnie, ludzką sprawiedliwością wytłumaczalne, ale przecież 
jednak okrutne zachowanie się króla.

7.

 Postawa zaproszonych była karygodna, ale kara wymierzona przez króla zdaje się być 

nieproporcjonalnie wielka: za kilku służących każe on wytracić wszystkich mężobójców i 
spalić miasto, w którym zapewne mieszkali nie tylko złoczyńcy. Wydaje się, że znów mamy tu 
do czynienia ze śladami kompilacji dwu przypowieści: o nieuczciwych dzierżawcach winnicy i 
o zapraszaniu na gody. Nie wykluczone jest również, że opis czynnego gniewu króla został 
wprowadzony dopiero wtedy, gdy już była w przypowieści wzmianka o zabójcach sług 
królewskich. Jednakże gdy w przypowieści o nieuczciwych dzierżawcach taka reakcja władcy 
byłaby – przynajmniej po części – uzasadniona, bo przecież zabito jego syna, to tu jest 
okrucieństwem nie harmonizującym z dobrocią króla opisywaną w kontekście następującym w 
związku z dwukrotnie ponawianym zapraszaniem na gody. Opór, a nawet czynne wystąpienia 
niegodnych zaproszonych nie były w stanie odwieść monarchy od zamiaru urządzenia uczty.

8–10.

 Ponieważ goście wybrani odmówili przyjścia na gody, król każe wyjść swoim 

sługom na rozstajne drogi – więc tam, gdzie byli źli i dobrzy – i wszystkich poleca sprowadzić 
na ucztę. Życzeniu króla stało się zadość. Sala napełniła się biesiadnikami. Nie ulega 
wątpliwości, że król urządzający gody weselne – to Bóg Ojciec, którego Synem jest Jezus; 
zaproszeni – to oczywiście naród wybrany traktujący w sposób arogancki lub wręcz okrutny 
sługi królewskie, to jest proroków starotestamentowych lub Apostołów Chrystusa. Zniszczenie 
miasta mężobójców – to aluzja do zburzenia, po pięciomiesięcznym oblężeniu, Jerozolimy. 
Zniszczenie Jerozolimy uznano też z czasem za typ końca świata i sądu ostatecznego. 
Dwukrotne – lub nawet trzykrotne zapraszanie na gody, i to przez coraz inne sługi, ma 
obrazować zarówno niezmierną dobroć, cierpliwość Boga w zabiegach o szczęście człowieka, 
jak i niezmienność zbawczych Bożych planów. Dobrzy i źli – ongiś poganie sprowadzani przez 
Apostołów wędrujących wielu drogami – reprezentują tych wszystkich, którzy dziś tworzą 
królestwo Boże na ziemi: mniejszych i większych grzeszników.

11.

 Fragment drugi relacji Mateuszowej, czyli opowiadanie o człowieku nie odzianym w 

strój weselny (22,11–13), początkowo nie był związany z przypowieścią o zapraszaniu na gody. 
Przemawia za tym racja następująca: Człowiek nie mający szaty godowej czuje się chyba 
winnym zarzucanego mu występku nieprzybrania się odpowiednim strojem, skoro nie ma nic 

background image

na swoje wytłumaczenie. Oniemiał. Otóż nie milczałby z pewnością, gdyby był jednym z tych, 
co zostali wzięci z miejskiej ulicy lub spoza miasta, z dróg rozstajnych lub być może, od pracy. 
Miałby przecież doskonałe wytłumaczenie: jakże i kiedy miał się odpowiednio ubrać? Skoro 
się tak nie tłumaczył, to znaczy, że przyszedł na gody z własnego domu i tylko przez 
niedbalstwo pokazał się na sali bez stroju weselnego, okazując tym samym gospodarzowi brak 
szacunku.

Według przyjętego na Wschodzie obyczaju król nie przebywał na uczcie od początku. Nie 

był to dowód jego wyniosłości, lecz znak szczególnej troski o zaproszonych: im zostawiał 
wszystko, co było do spożycia. Król pojawiał się na sali, gdy goście byli już za stołem, co 
uwydatniało jeszcze dobitniej jego powagę, a zebranym sprawiało zaszczyt. Strój weselny – 
według wszelkiego prawdopodobieństwa – nie miał być, specjalnie z tej okazji sporządzonym, 
nowym ubraniem. Powinna to być szata zwykła, ale odświeżona, doprowadzona do porządku 
(

Ap 7,9.13

22,14

), tak by była odzieniem godnym człowieka zasiadającego do uczty 

królewskiej.

12.

 Określenie przyjacielu ilekroć jest wypowiadane przez Jezusa, już suponuje winę 

człowieka, którego tak serdecznie się nazywa. Po tym tytule następują zazwyczaj ostre 
wymówki (por. np. 

Mt 20,13

26,50

). Swoim absolutnym milczeniem człowiek nie odziany w 

szatę godową dał do zrozumienia, że w pełni czuje się winnym.

13.

 Zwroty: Zwiążcie ręce i nogiciemności zewnętrznepłacz i zgrzytanie zębów – to dość 

częste, zwłaszcza u Mateusza (13,42.50; 24,51; 25,30), obrazy kary doczesnej, będącej 
zapowiedzią kary przyszłej. Oznaczają one pozbawienie wolności, oddalenie od własnego 
domu, brak światła, przykre wrażenia słuchowe, podniecające wyobraźnię i przez to potęgujące 
jeszcze bardziej uczucie bojaźni. Człowiek nie ubrany w strój weselny reprezentuje tych 
wszystkich, którzy należą co prawda do królestwa Bożego na ziemi, ale karygodnie zaniedbują 
troskę o czystość swojej duszy.

14.

 Twierdzenie o powołanych i wybranych znajdowało się pierwotnie, być może, w 

kontekście logionu Jezusa o wielu tych, co mieli przyjść ze Wschodu i Zachodu i zasiąść do 
stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim (

Mt 8,11 nn

). W tamtym 

kontekście liczni powołani – to naród izraelski, który nie posłuchał wezwania Bożego i został 
zastąpiony gromadką uczniów, o których Jezus sam powiedział, że byli małą trzódką (

Łk 

12,32

).

Chodziło więc o czysto zewnętrzne rozmiary królestwa Bożego na ziemi w jego 

początkowym stadium. W nowym kontekście, tzn. w 

Mt 22,14

, wymowa tego logionu posiada 

charakter bezwzględnie uniwersalistyczny; zaproszenie na gody jest skierowane do wszystkich: 
wszyscy są wezwani. Niewielu tylko poddaje się w pełni woli Bożej – dlatego mało jest 
wybranych. Tak więc przez umieszczenie logionu końcowego w kontekście przypowieści o 
uczcie miała być wyrażona myśl, że niegodnymi zasiadania do wspólnego stołu z Panem są nie 
tylko ci, którzy nie chcieli zaproszenia przyjąć, lecz także ci, którzy wprawdzie znaleźli się na 
sali, ale wskutek swej wewnętrznej postawy i braku osobistego zaangażowania nie mogli być 
uznani za wybranych. Powiększyli zatem grono powołanych, liczniejsze niż grono tych, którzy 
spełnili wszystkie warunki postawione przez Pana i wskutek tego stali się też wybranymi. Tak 
więc i logion końcowy, podobnie jak opowiadanie o człowieku nie odzianym w szatę godową, 
wskazuje na konieczność posiadania osobistych walorów moralnych, jeśli chce się 
uczestniczyć we wspólnej uczcie.

background image

Słowa wielu powołanych – mało wybranych wcale nie oznaczają, że część ludzkości od 

wieków jest skazana na wieczną zagładę, gdy tymczasem inna część z góry już, wskutek 
analogicznego przeznaczenia, może się cieszyć przyszłym szczęściem. Jest to tylko 
stwierdzenie faktu, że wielu powołanych nie odpowie jak należy na apel Boży i tym samym nie 
wejdzie do grona wybranych.

Przypowieść ograniczona do pierwszego zaproszenia na gody nie byłaby tak pouczająca – 

gdyby pierwsi zaproszeni przybyli. Byłaby normalnym odbiciem zwykłych stosunków 
międzyludzkich: wyprawiając gody, zaprasza się wybranych gości. Całe bogactwo pouczające 
tej perykopy zawiera się w opowiadaniu o drugim i trzecim zapraszaniu. Tu dopiero ukazuje się 
dobroć Zapraszającego. Bóg nie tylko gotów jest dzielić się swym dobrem, gdy Go ludzie o nie 
poproszą. Bóg nie czeka, aż ludzie doń przyjdą. Bóg wychodzi na poszukiwanie człowieka. 
Jakże przemożny jest ów „Boży instynkt” dzielenia się dobrem z człowiekiem! Jakaż 
zawstydzająca lekcja dla człowieka zasklepionego w swym egoizmie!

Rozmiary owej dobroci ukazuje dwukrotnie podejmowana próba sprowadzenia dobrych i 

złych na ucztę. Gdyby kiedyś zachowywał się tak jakiś człowiek – historia ludzkości nie może 
się chyba poszczycić znajomością jednostki zdrowej na umyśle i postępującej w ten sposób – 
zasłużyłby sobie na miano dziwaka nie szanującego swej godności osobistej, narażającego się 
innym ze swą dobrocią bez żadnych powodów. W każdym razie musiałoby to budzić bardzo 
poważne podejrzenia. I tu znów jakże prawdziwymi okazują się słowa Pisma: Bóg nie jest jak 
człowiek
 (

Lb 23,19

; por. 

Hi 22,2

Oz 11,9

). Nie ma u Boga tych delikatnych spraw 

prestiżowych, które każą dyplomatom zasiadać nie do podłużnych, lecz do okrągłych stołów, 
żeby nikt nie mógł powiedzieć, że ktoś znajduje się na pierwszym miejscu! Nie ma u Boga 
poczucia śmiesznej wielkości, która zabrania większemu godnością, rangą czy majątkiem 
wpierw uchylić kapelusza na ulicy. Nie ma obrazy zdarzającej się właśnie na ucztach, 
stwarzających okazję do pomyłek lub niemożności rozeznania się w funkcjach i urzędach ludzi 
zaproszonych do wspólnego stołu. Ileż potrafią wyczytać nasi dziennikarze, obserwatorzy, z 
takiego umieszczenia kogoś o jedno krzesło wyżej.

SPRAWA PODATKU (22,15–22)

15

 Wtedy faryzeusze odeszli i naradzali się, jak by Go podchwycić w mowie. 

16

 Posłali więc do 

Niego swych uczniów razem ze zwolennikami Heroda, aby Mu powiedzieli: «Nauczycielu, wiemy, 
że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim ci też nie zależy, bo nie 
oglądasz się na osobę ludzką. 

17

 Powiedz nam więc, jak ci się zdaje? Czy wolno płacić podatek 

Cezarowi, czy nie?» 

18

 Jezus przejrzał ich przewrotność i rzekł: «Czemu wystawiacie Mnie na 

próbę, obłudnicy? 

19

 Pokażcie Mi monetę podatkową!» Przynieśli Mu denara. 

20

 On ich zapytał: 

«Czyj jest ten obraz i napis?» 

21

 Odpowiedzieli: «Cezara». Wówczas rzekł do nich: «Oddajcie więc 

Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga». 

22

 Gdy to usłyszeli, zmieszali się 

i zostawiwszy Go, odeszli.

15.

 Doznawszy niejednej już porażki w publicznych dysputach z Jezusem – w kontekście 

poprzedzającym jest mowa o niegodziwych dzierżawcach winnicy oraz o uczcie królewskiej – 
faryzeusze obmyślają nową, bardziej skuteczną metodę zwalczania Jezusa. Nie będą się już 
więcej narażać na publiczne upokorzenia. Zbyt to umniejszało ich powagę w oczach ludu.

background image

16–17.

 Wyślą specjalną delegację, „uzbrojoną” uprzednio w niezawodne argumenty. Na 

uwagę zasługuje sam dobór wysłanników: byli wśród nich uczniowie faryzeuszów i herodianie. 
Obydwie grupy wzajemnie się nienawidziły. Łączyła je jednak wspólna niechęć do Chrystusa. 
Herodianie, czyli zwolennicy Heroda Wielkiego, marząc o koronacji swego władcy, co miało 
się ziścić za czasów Heroda Agryppy, chętniej poddawali się władzy monarchów z dynastii 
herodiańskiej niż prokuratorów rzymskich. Jednak dla osiągnięcia politycznych celów 
zabiegali o względy Rzymian, co czyniło z nich przynajmniej pod tym względem, taktycznych 
sprzymierzeńców faryzeuszy we wspólnym zwalczaniu Jezusa. Obecność herodianów w 
Jerozolimie wskazuje na bliskość święta Paschy.

Sprawa płacenia podatków należała do zagadnień najbardziej delikatnych. Podatki owe w 

wymiarze dość wysokim zostały na Żydów nałożone przez Rzymian po pamiętnym 
zdeponowaniu i skazaniu na wygnanie Archelaosa (r. 6 po Chr.). Faryzeusze i herodianie co 
prawda płacili podatki, ale wiadomo było, że czynili to bardzo niechętnie. Pytanie, które miano 
postawić Jezusowi, było również tak sformułowane, by odpowiedź na nie według przewidywań 
faryzeuszy – wypadła zawsze na niekorzyść Jezusa. Stwierdzenie, że Jezus jest prawdomówny 
i że naucza drogi Bożej, traktując wszystkich jednakowo, miało niejako uniemożliwić Jezusowi 
udzielenie takiej odpowiedzi, która byłaby schlebianiem cesarzowi, a nie wyrazem 
wewnętrznych przekonań Nauczyciela. Publiczne oświadczenie, że nie należy płacić podatku 
cesarzowi, byłoby wyraźnym narażeniem się temu ostatniemu, czego nie omieszkaliby 
stwierdzić nade wszystko herodianie, choć odpowiadałoby to pragnieniom i patriotyzmowi 
Żydów. Natomiast polecenie uiszczania podatków czyniłoby z Jezusa jawnego wroga ludu, 
który w osobie Mesjasza widział przede wszystkim obrońcę niezawisłości narodowej. Zresztą 
niektórzy spośród pretendujących do roli Mesjasza, jak np. Judasz Galilejczyk, wyraźnie 
nawoływali do niepłacenia podatków.

18.

 Odpowiedź Jezusa czyniła Go nieprzewidzianie panem sytuacji rzekomo bez wyjścia. 

Wyjawiając ukryte zamiary swoich przeciwników Jezus napełnił ich wstydem i upokorzył 
zarazem, ponieważ mimo wszystko nie pozostawił pytania bez odpowiedzi. Najprzód kazał 
przynieść sobie monetę czynszową, demaskując przy tym z miejsca przewrotność wysłanników 
faryzejskich. Termin „hipokryta” jest używany przez Jezusa prawie zawsze jako określenie 
faryzeuszy lub ich zwolenników.

19–20.

 Różne domysły zaczęły się zapewne rodzić w głowach wysłanników faryzeuszy, 

kiedy Jezus kazał sobie podać monetę czynszową. Czyżby nie miał przy sobie nawet grosza? A 
gdyby miał, to może – pomyślano by – właśnie dlatego, że nie płacił podatku? Na 
przyniesionym na polecenie Jezusa denarze, monecie srebrnej, której bicie było zarezerwowane 
dla władz rzymskich, widniał na jednej stronie wizerunek cesarza z napisem: T[iberiusCaesar 
Divi Aug
[ustiF[iliusAugustus, na drugiej zaś obok pewnych elementów dekoracyjnych w 
postaci winnych liści lub gałązek akantu, był wytłoczony napis: Pontif[exMaxim[us]. Tylko 
niektórym miejscowym władcom palestyńskim, między innymi Herodowi – zezwalali 
Rzymianie na bicie własnych, ale nie srebrnych, lecz tylko brązowych monet.

21–22.

 Słowa te stanowią aluzję do kuszenia, którego faryzeusze dopuszczali się 

względem Chrystusa. Są one również swojego rodzaju potępieniem postawy Żydów wobec 
nauki Jezusa jako Mesjasza: nie oddawali, co jest Boskiego, Bogu. Czy można jednak 
stwierdzić, że zapowiedź Jezusa była poleceniem płacenia podatków? Otóż nie był to nakaz 
wydany wprost. Sens słów Chrystusa jest zbyt ogólny. Zdaje się jednak nie ulegać wątpliwości, 
że Jezus nakazuje lojalność względem władzy państwowej, bez wchodzenia w szczegóły 

background image

mogące stanowić przedmiot dyskusji lub okazję do wskazań raczej negatywnych. Ścisły 
związek religii z państwem nigdzie chyba nie dochodził do głosu tak zdecydowanie, jak w 
teokracji izraelskiej. Wyrazem tego stanu rzeczy jest również odpowiedź Jezusa na pytanie, czy 
wolno płacić podatek
: zresztą sprawa stosunku do władzy świeckiej schodzi wyraźnie na plan 
drugi. Chrystusowi zależy przede wszystkim na tym, aby Żydzi pojęli, iż mają oddawać to, co 
Boskie, Bogu.

Kościół jest instytucją, która czuwa nad tym, by oddawać, co jest Boskiego, Bogu. Cały 

świat zaś jest Bożą własnością, zostawioną wspaniałomyślnie na użytek człowiekowi. Za złe 
używanie świata, za naruszanie Bożej własności, czeka nas wielki i surowy proces. Nie 
próbujmy więc wywłaszczać Pana Boga. A każdy grzech jest w rzeczywistości wykroczeniem 
przeciwko sprawiedliwości.

SPRAWA ZMARTWYCHWSTANIA (22,23–33)

23

 Owego dnia przyszli do Niego saduceusze, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i 

zapytali Go 

24

 w ten sposób: «Nauczycielu, Mojżesz powiedział: Jeśli kto umrze bezdzietnie, niech 

jego brat pojmie wdowę po nim i wzbudzi potomstwo swemu bratu (por. 

Pwt 25,5

). 

25

 Otóż było u 

nas siedmiu braci. Pierwszy ożenił się i umarł, a ponieważ nie miał potomstwa, zostawił swoją żonę 
bratu. 

26

 Tak samo drugi i trzeci – aż do siódmego. 

27

 W końcu po wszystkich umarła ta kobieta. 

28

 

Do którego więc z tych siedmiu należeć będzie przy zmartwychwstaniu? Bo wszyscy ją mieli [za 
żonę]». 

29

 Jezus im odpowiedział: «Jesteście w błędzie, bo nie znacie Pism ani mocy Bożej. 

30

 Przy 

zmartwychwstaniu bowiem nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie 
Boży w niebie. 

31

 A co do zmartwychwstania umarłych, to nie czytaliście, co wam Bóg powiedział w 

słowach: 

32

 Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba? (

Wj 3,6

) Bóg nie jest [Bogiem] 

umarłych, lecz żywych». 

33

 A tłumy, słysząc to, zdumiewały się Jego nauką.

23–24.

 A oto nowa próba pochwycenia Jezusa na słowie. Podejmują ją saduceusze, 

uznający za prawdę to tylko, co znajduje się w Pięcioksięgu. Tym razem za okazję do 
pochwycenia Jezusa za słowa ma posłużyć nauka o zmartwychwstaniu. Trzymając się zasady, 
że tylko to należy uznawać za religijną prawdę, co znajduje się w Piśmie, saduceusze odrzucali 
głoszoną przez Chrystusa prawdę o przyszłym zmartwychwstaniu ciał, ponieważ dla prawdy 
tej nie można było znaleźć uzasadnienia bezpośredniego w Pięcioksięgu.

25–28.

 W sposobie argumentowania są bardzo bezwzględni i usiłują wykazać, że nauka o 

zmartwychwstaniu pozostaje wręcz w sprzeczności z Pismem. Odwołują się do tzw. prawa 
lewiratu, na mocy którego wdowę bezdzietną miał obowiązek pojąć za żonę brat jej zmarłego 
męża, a gdyby i ten zmarł nie pozostawiwszy potomstwa, taki sam obowiązek przechodził na 
następnego brata, i tak mogła się powtórzyć identyczna sytuacja aż siedem lub więcej razy. 
Jeżeli Jezus twierdzi, że będzie zmartwychwstanie ciał, to czyją żoną okaże się – pytają 
saduceusze – owa niewiasta w dniu ostatecznym.

29–31.

 W odpowiedzi na tak sformułowaną trudność Jezus oznajmia saduceuszom, że w 

rzeczywistości nie znają Pisma, którego znawstwem tak się przechwalają. Gdyby znali Pismo, 
wiedzieliby, że Bóg jest w stanie stworzyć ludzi na nowo, że ludzie zmartwychwstali, podobnie 
jak aniołowie nie będą już się żenić ani wychodzić za mąż. Pytanie saduceuszów zatem, czyją 
żoną będzie przy zmartwychwstaniu owa niewiasta, w ogóle nie ma sensu.

background image

32–33.

 Poza tym gdyby saduceusze istotnie znali Pismo, to wiedzieliby, że Jahwe nazywa 

się Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba, mimo że patriarchowie ci dawno już pomarli. Jeśli Bóg 
nazywa się ich Bogiem, to dlatego, iż nie skończyło się ich istnienie. Jahwe nie jest bowiem 
Bogiem umarłych, lecz żywych.

NAJWIĘKSZE PRZYKAZANIE (22,34–40)

34

 Gdy faryzeusze posłyszeli, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, 

35

 a jeden z 

nich, uczony w Prawie, wystawiając Go na próbę, zapytał: 

36

 «Nauczycielu, które przykazanie w 

Prawie jest największe?» 

37

 On mu odpowiedział: Będziesz miłował Pana Boga swego całym 

swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem (

Pwt 6,5

). 

38

 To jest największe i pierwsze 

przykazanie. 

39

 Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego 

(

Kpł 19,18

). 

40

 Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy».

Aczkolwiek zjednoczeni we wspólnej nienawiści do Chrystusa, faryzeusze żywili jednak 

niechęć do saduceuszy i niekiedy przychodzili do Jezusa właśnie po to, by rozstrzygał ich 
doktrynalne spory.

34–36.

 Jeden z takich sporów został wyżej opisany. Został on rozstrzygnięty, jak 

wiadomo na korzyść faryzeuszy. Zmobilizowało to ich wewnętrznie i ośmieliło do Chrystusa. 
Wystąpili tedy z nowym zapytaniem. Samo pytanie nie zdradza jeszcze złych zamiarów ze 
strony pytającego. Być może faryzeusz ów całkiem szczerze pragnął dowiedzieć się, które jest, 
według Jezusa, największe przykazanie. W każdym razie, sam będąc uczonym w Prawie, 
poruszał zagadnienie, które wchodziło w zakres jego specjalności zawodowej. Przymiotnik 
wielkie (μεγάλη), określający przykazanie, mimo jego użycia w stopniu równym, zgodnie z 
konstrukcją spotykaną często tak w języku hebrajskim, jak i w grece nowotestamentowej, 
posiada znaczenie stopnia najwyższego; słusznie przeto przekłady nowożytne używają w tym 
miejscu zwrotów odpowiadających polskiemu wyrażeniu największe przykazanie. Wszystkie 
przykazania w liczbie 613 – cyfrę otrzymało się przez zsumowanie wartości liczbowych 
wszystkich liter potrzebnych do napisania zwrotu „Dziesięć przykazań” – rabini dzielili 
jednozgodnie na wielkie i małe. Do wielkich należały, między innymi, przykazania dotyczące 
morderstw, bałwochwalstwa, bluźnierstwa, profanacji świętego imienia lub szabatu itp. Zgodni 
co do podziału przykazań na wielkie i małe, na nakazujące, w liczbie 248, i zakazujące, w 
liczbie 365, rabini różnili się między sobą, gdy chodziło o kolejność hierarchiczną nakazów i 
zakazów w ramach poszczególnych zgrupowań. Ponieważ zagadnienie zmartwychwstania ciał 
rozstrzygnął Chrystus na niekorzyść saduceuszy, a zgodnie z przekonaniami faryzeuszy (por. 

Mt 22,23–33

), ci ostatni ponownie pytają Chrystusa o zdanie, sądząc, że i w drugim przypadku 

zyskają sobie Jego autorytatywne poparcie.

37–38.

 W odpowiedzi Chrystus cytuje jako największe przykazanie fragment wszystkim 

Izraelitom dobrze znanego wyznania wiary (

Pwt 6,5

). Pierwszym obowiązkiem każdego 

stworzenia, a zwłaszcza człowieka, jest miłość Boga. Nie jest to miłość byle jaka. Musi w nią 
być zaangażowane całe serce, będące dla Izraelity siedliskiem m.in. inteligencji, cała dusza, 
którą Izraelita uważa za źródło wszystkich myśli i pragnień.

39–40.

 Drugie co do ważności przykazanie dotyczy miłości bliźniego: Będziesz miłował 

swego bliźniego jak siebie samego. Miarą tej miłości jest miłość samego siebie. W epoce rakiet 
międzyplanetarnych i kosmicznych lotów głównym zajęciem człowieka winna być bardziej niż 

background image

kiedykolwiek praktyka miłości Boga i bliźniego. Kochać zaś bliźniego jak siebie samego – to 
znaczy uważać innych za dzieci Boże i traktować ich jak dzieci Boże. Każda miłość bazuje na 
wspólnocie interesów. Miłość Boga – to wspólnota naszych i Bożych pragnień. Miłość ludzi – 
to troska o ich sprawy.

MESJASZ SYNEM BOŻYM (22,41–46)

41

 Gdy zebrali się faryzeusze, Jezus zadał im takie pytanie: 

42

 «Co sądzicie o Mesjaszu? Czyim 

jest synem?» Odpowiedzieli Mu: «Dawida». 

43

 Wtedy rzekł do nich: «Jakżeż więc Dawid natchniony 

przez Ducha może nazywać Go Panem, gdy mówi:

44

Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej,
aż położę Twoich nieprzyjaciół pod stopy Twoje
 (

Ps 110[109],1

).

45

 Jeśli więc Dawid nazywa Go Panem, to jak może być On [tylko] jego synem?» 

46

 I żaden z 

nich nie mógł Mu odpowiedzieć. Nikt też od owego dnia nie odważył się więcej Go pytać.

41–44.

 Z kolei Jezus stawia pytanie faryzeuszom, stwarzając świadomie sposobność, by 

Jego słuchacze mogli skorygować swoje błędne poglądy mesjańskie. Argumentując wykazuje 
Chrystus – jak się to zresztą często zdarza – niedorzeczność w rozumowaniu swoich 
przeciwników. Nie zaprzecza przy tym, że Mesjasz jest synem Dawida (

Ps 110

[109]), lecz 

wykazuje równocześnie, że Mesjasz ma także inny początek, wskutek czego jest również 
Panem Dawida. Jest to jeden z tych tekstów, w których świadomość mesjańska Jezusa 
najwyraźniej dochodzi do głosu. Wyrażenie z w. 43: Dawid natchniony przez Ducha może 
nazywać Go Panem
, oznacza działanie Ducha Świętego, którym Dawid oświecony nazywał 
Mesjasza swoim Panem. Wzmianka o Duchu została wprowadzona po to, by faryzeusze nie 
wątpili w prawdziwość cytowanych tu słów Dawida.

45–46.

 Argumentacja Jezusa rzuciła zapewne nowe światło na dawno już wysuwany 

problem pochodzenia Mesjasza. Faryzeusze poczuli się przyciśnięci do muru i zaskoczeni. 
Żaden z nich nie zdobył się na odpowiedź. Co więcej, od owego dnia nikt nie odważył się Go 
więcej pytać.

MOWA JEZUSA PRZECIW UCZONYM W PIŚMIE I 

FARYZEUSZOM

OSTRZEŻENIE PRZED UCZONYMI W PIŚMIE (23,1–12)

23

 

1

 Wówczas przemówił Jezus do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: 

2

 «Na katedrze 

Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. 

3

 Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam 

polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. 

4

 Wiążą ciężary 

wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. 

5

 

Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje 
filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. 

6

 Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła 

w synagogach. 

7

 Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi

8

 A wy nie 

background image

pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy jesteście 
braćmi. 

9

 Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w 

niebie. 

10

 Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, 

Chrystus. 

11

 Największy z was niech będzie waszym sługą. 

12

 Kto się wywyższa, będzie poniżony, a 

kto się poniża, będzie wywyższony.

1–2.

 Niektóre spośród pouczeń Jezusa były przeznaczane tylko dla Jego uczniów, innych 

miały słuchać liczne rzesze wiernych, ale i te nie były także pozbawione pewnego znaczenia, 
gdy chodzi o Apostołów. Wspominając o katedrze Mojżesza Jezus czyni aluzję do faktu; że 
właśnie Mojżesz był pierwszym prawodawcą Izraela. Miejsce, z którego on nauczał, zajmowali 
w czasach Jezusa uczeni w Piśmie i faryzeusze.

3–4.

 Istniała bardzo wyraźna dysharmonia pomiędzy czynami owych nauczycieli a 

głoszoną przez nich nauką. Nauka, którą szerzyli, była zdrowa, taka sama jak przykazania 
obwieszczone przez Mojżesza, ale życie owych pseudonauczycieli wcale nie było 
odzwierciedleniem głoszonych przez nich zasad. Dlatego Jezus każe słuchać ich nauczania, 
lecz nie pozwala naśladować ich czynów.

5–7.

 W rzeczywistości bowiem faryzeusze i uczeni w Piśmie czynili wszystko tylko dla 

oka ludzkiego, zabiegając przy tym usilnie o szacunek dla siebie. W tym celu malutkie 
zazwyczaj filakterie, czyli pudełeczka ze skóry z tekstami Prawa umieszczane na czole, 
powiększali do nie przewidzianych przepisami rozmiarów; wydłużali również frędzle 
zwisające z czterech stron chusty, którą zwykli się przykrywać do modlitwy; zajmowali 
pierwsze miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach; żądali, by ich pozdrawiano na 
rynkach i domagali się dla siebie tytułu Rabbi.

8–10.

 Otóż uczniom Jezusa nie wolno naśladować tych fałszywych nauczycieli. 

Zwłaszcza nie mogą oni posługiwać się takimi tytułami, jak rabbi, ojciec, mistrz. Tylko 
Chrystus bowiem zasługuje na miano prawdziwego Nauczyciela; tylko Bóg jest prawdziwym 
Ojcem wszystkich ludzi; tylko Chrystus jest naprawdę Mistrzem. Członkowie grup uczniów 
rabinackich ojcem naszym nazywali swego mistrza.

11–12.

 Apostołowie mają być dla siebie braćmi, gotowymi do świadczenia sobie 

wzajemnych usług. Ta gotowość służenia powinna być tym większa, im ważniejszym ktoś jest 
w rzeczywistości. Motyw takiego postępowania jest następujący: Kto się wywyższa, będzie 
poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony. Chodzi tu oczywiście o wizję przyszłego sądu 
oraz o przyszłą nagrodę i karę. Wtedy dopiero okaże się naprawdę, kto jest wielki, a kto mały.

BIADA OBŁUDNIKOM (23,13–36)

13

 Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie 

przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą.

15

 Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo przemierzacie morze i ziemię, żeby 

pozyskać jednego współwyznawcę. A gdy się nim stanie, czynicie go dwakroć bardziej winnym 
piekła niż wy sami.

16

 Biada wam, przewodnicy ślepi, którzy mówicie: Kto by przysiągł na przybytek, nic to nie 

znaczy; lecz kto by przysiągł na złoto przybytku, ten jest związany przysięgą. 

17

 Głupi i ślepi! Cóż 

bowiem jest ważniejsze, złoto czy przybytek, który uświęca złoto? 

18

 Dalej: Kto by przysiągł na 

ołtarz, nic to nie znaczy; lecz kto by przysiągł na ofiarę, która jest na nim, ten jest związany 

background image

przysięgą. 

19

 Ślepcy! Cóż bowiem jest ważniejsze, ofiara czy ołtarz, który uświęca ofiarę? 

20

 Kto 

więc przysięga na ołtarz, przysięga na niego i na wszystko, co na nim leży. 

21

 A kto przysięga na 

przybytek, przysięga na niego i na Tego, który w nim mieszka. 

22

 A kto przysięga na niebo, 

przysięga na tron Boży i na Tego, który na nim zasiada.

23

 Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i 

kminku, lecz zaniedbaliście to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę. To 
zaś należało czynić, a tamtego nie zaniedbywać. 

24

 Ślepi przewodnicy, którzy przecedzacie komara, 

a połykacie wielbłąda!

25

 Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo dbacie o czystość zewnętrznej 

strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są zdzierstwa i niepowściągliwości. 

26

 Faryzeuszu ślepy! 

Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta.

27

 Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo podobni jesteście do grobów 

pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego 
plugastwa. 

28

 Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście 

obłudy i nieprawości.

29

 Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo budujecie groby prorokom i zdobicie 

grobowce sprawiedliwych 

30

 oraz mówicie: „Gdybyśmy żyli za czasów naszych przodków, nie 

bylibyśmy ich wspólnikami w zabójstwie proroków”. 

31

 Przez to sami przyznajecie, że jesteście 

potomkami tych, którzy mordowali proroków. 

32

 Dopełnijcie i wy miary waszych przodków! 

33

 Węże, 

plemię żmijowe, jak wy możecie ujść potępienia w piekle?

34

 Dlatego oto Ja posyłam do was proroków, mędrców i uczonych. Jednych z nich zabijecie i 

ukrzyżujecie; innych będziecie biczować w waszych synagogach i przepędzać z miasta do miasta. 

35

 Tak spadnie na was cała krew niewinna, przelana na ziemi, począwszy od krwi Abla 

sprawiedliwego aż do krwi Zachariasza, syna Barachiasza, którego zamordowaliście między 
przybytkiem a ołtarzem. 

36

 Zaprawdę, powiadam wam: Przyjdzie to wszystko na to pokolenie.

13.

 Po pouczeniach przeznaczonych dla uczniów Pańskich następują przestrogi 

skierowane do faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Liczba owych przestróg – siedem – również 
nie jest bez znaczenia: ma ona świadczyć o doskonałości, o doniosłości pouczeń 
Chrystusowych. Pierwsza przestroga jest przypomnieniem smutnej praktyki zamykania przez 
faryzeuszy królestwa Bożego przed innymi ludźmi. Zasiadając bowiem na katedrze Mojżesza i 
nauczając autorytatywnie prosty lud, licznymi zakazami, groźbami i deklaracjami 
uniemożliwiali ci pseudonauczyciele ludziom dojście do królestwa niebieskiego. 
Równocześnie samym sobie również zamykali drogę do nieba, bo ich życie nie było przecież 
godne wiecznej nagrody.

15.

 Kara zasłużona spotka kiedyś faryzeuszy nawet za ich apostolską gorliwość. Zapał był 

bowiem rzeczywiście wielki: faryzeusze przemierzali niekiedy całe morza i ziemię, żeby 
zdobyć dla swych przekonań choć jednego prozelitę. O rezultatach tych akcji apostolskich 
świadczą nie tylko pisarze żydowscy (por. np. Józef Flawiusz, Przeciw Apionowi II, 10), lecz 
także poganie (Juvenalis, Sat., VI, 96–106; Dio Kasjusz, XXXVI, 17) oraz Ojcowie Kościoła 
(Justyn, Dialog z Żydem Tryfonem, 121 n). Nie chodziło jednak w owych misjonarskich 
zabiegach o ratowanie zdobytych dla nowej wiary przed wieczną zagładą, lecz o poszerzenie 
politycznych – choć i religijnych zarazem – wpływów Izraela. Prawdopodobnie z doświadczeń 
osobistych wiedział Jezus, że ci neofici, stawszy się z kolei samodzielnymi misjonarzami, 
przewyższali przewrotną gorliwością swoich mistrzów, i w ten sposób zasługiwali na jeszcze 
większą karę.

16.

 Następna przestroga dotyczy pouczeń faryzeuszy w sprawie składania przysiąg. 

Mówili np. faryzeusze, że jeśli ktoś przysięga na sam przybytek, to nie jest zobowiązany do 
zachowywania takiej przysięgi, lecz obowiązuje go dopiero przysięga złożona na złoto 

background image

przybytku. Wskazanie jak najbardziej błędne: przecież ważniejszy jest przybytek; on to 
bowiem nadaje wartość także złotu, które przybytek zdobi. Mówili też faryzeusze, że kto 
przysięga na sam ołtarz, nie jest zobowiązany do zachowywania takiej przysięgi. Obowiązuje 
dopiero przysięga złożona na ofiarę, która znajduje się na ołtarzu. Znów nic bardziej błędnego: 
ofiara całą swoją doniosłość i świętość czerpie właśnie z ołtarza, na którym jest składana. 
Nauka Jezusa w sprawie przysięgi jest następująca: kto przysięga na ołtarz, przysięga również 
na to wszystko, co znajduje się na ołtarzu; kto zaś przysięga na przybytek, składa przysięgę na 
samego Boga.

17–22.

 Ostatecznym źródłem tych dewiacji doktrynalnych jest obłuda; polegająca na tym, 

że faryzeusze dają dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, a lekceważą sobie bardzo ważne 
nakazy Prawa, te mianowicie, które zobowiązują do praktyki sprawiedliwości, miłosierdzia i 
wiary. Otóż składanie dziesięcin jest rzeczą godziwą, dobrą, ale tylko pod warunkiem, że 
ofiarom tym będą towarzyszyć trzy wymienione wyżej cnoty.

23–26.

 Myśl o obłudzie faryzeuszy będzie przedstawiona jeszcze kilka razy za pomocą 

różnych obrazów wziętych z życia, mianowicie satyrycznie przedstawionych praktyk 
faryzejskich, które nie mają wartości, jeśli nie towarzyszy im troska o wewnętrzną czystość.

27–33.

 Wyrazem obłudy kompromitującej faryzeuszy w sposób szczególny jest to, że 

budują oni pomniki prorokom i przyozdabiają grobowce sprawiedliwych, mówiąc sobie przy 
tym, że gdyby oni żyli w czasach ich przodków, to żaden z proroków nie zginąłby śmiercią 
męczeńską, w każdym razie oni, faryzeusze, nie mieliby żadnego udziału w zadawaniu tych 
cierpień. Zapomnieli jednak, że tego rodzaju deklaracje były równocześnie przyznawaniem, iż 
owi mordercy proroków byli ich przodkami. W rzeczywistości faryzeusze sami też nic innego 
nie czynią, jak tylko dopełniają miary swoich przodków. Dlatego Chrystus, nazywając ich 
ponownie plemieniem żmijowym, oświadcza, że nie ujdą oni potępienia piekielnego.

34.

 Mowa przeciwko faryzeuszom i uczonym w Piśmie kończy się zapowiedzią posłania 

do Jerozolimy proroków, mędrców i uczonych. Wzmianka o prorokach jest niewątpliwą aluzją 
do proroków ST, być może również i do Jana Chrzciciela. Mędrcy uchodzili za spadkobierców 
nie tylko misji, ale i przymiotów moralnych proroków starotestamentowych. W późnym 
judaizmie orzeczenia mędrców uważano za decyzje nienaruszalne, prawie natchnione. Swoją 
powagą i szacunkiem u ludzi mędrcy zdawali się nawet przewyższać uczonych w Piśmie, czyli 
zawodowych znawców Tory. Otóż wśród wysłanników Jezusa byli ludzie również cieszący się 
nie mniejszą powagą niż żydowscy mędrcy i uczeni w Piśmie.

Większość Apostołów zginęła rzeczywiście śmiercią męczeńską. Aluzja do bliskiej już 

śmierci obydwu Jakubów i Szczepana jest aż nazbyt wyraźna. O ukrzyżowaniu, które nie 
należało do żydowskiego kodeksu karnego, poza śmiercią Jezusa, NT nie wspomina. O 
biczowaniu uczniów w synagogach mówi Jezus już po raz drugi (por. 

Mt 10,17

). Paweł, 

wspominając swoją faryzejską przeszłość wyznaje, iż wtrącał do więzienia tych, którzy 
wierzyli w Chrystusa, i biczował ich w synagogach (

Dz 22,19

; por. 26,11). Znane były i 

stosowane wśród Żydów dwa rodzaje biczowań: jedno, wzmiankowane przez Pawła w 

2 Kor 

11,24

, sprowadzające się do trzydziestu dziewięciu uderzeń, drugie, trwające tak długo, jak 

długo biczowany pozostawał przy życiu. Przepędzać z miasta do miasta przypomina niejedną 
sytuację z życia św. Pawła (por. 

Dz 17,6

21,31

23,20

25,2 n

Ga 4,29

1 Tes 2,14–16

), który 

był również swojego rodzaju i prorokiem, i uczonym w Piśmie.

background image

35.

 Bratobójstwo dokonane przez Kaina (

Rdz 4,10

) było pierwszą tego rodzaju zbrodnią, 

śmierć zaś męczeńska Zachariasza – ostatnim w ST morderstwem niewinnego człowieka. 
Wzmianka o Zachariaszu zdaje się być nawiązaniem do działalności kapłana Zachariasza, 
który usiłował odwieść naród od bałwochwalstwa, za co spotkała go śmierć między 
przybytkiem a ołtarzem
 tzn. w domu Pańskim. Według 

2 Krn 24,22

 ojciec tego bohaterskiego 

kapłana nazywał się Jojada. Mateusz wziął, jak się zdaje, tego Zachariasza za Zachariasza 
proroka, którego ojciec miał na imię Barachiasz. Morderstwo kapłana Zachariasza, dokonane z 
polecenia króla Joasza (835–796), mogło uchodzić za ostatnie z tego względu, że zostało 
opisane w Księdze Kronik, która w kanonie żydowskim znajduje się na samym końcu.

36.

 Zapowiadane tu nieszczęście, mające już wkrótce nastąpić, to nie tylko zburzenie 

Jerozolimy; to także ogólne zepsucie i przewrotność, jakie zapanowały w całym narodzie. 
Występki ojców będą odziedziczone przez pokolenia synów.

JEZUS ODWRACA SIĘ OD MIASTA (23,37–39)

37

 Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. 

Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta gromadzi pod skrzydła, a nie 
chcieliście. 

38

 Oto wasz dom zostanie wam pusty. 

39

 Albowiem powiadam wam: «Nie ujrzycie Mnie 

odtąd, aż powiecie: Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie» (

Ps 118[117],26

).

37–39.

 Obraz ptaka osłaniającego swymi skrzydłami pisklęta był wykorzystywany 

również przez autorów ST w celu zilustrowania troskliwej, opiekuńczej dobroci Boga (por. 

Ps 

36[35],8

Iz 31,5

). Jest to zapowiedź odejścia Boga nie tylko ze świątyni, ale z całego miasta, 

które jest tu nazwane domem. Zburzenie Jerozolimy będzie już tylko zewnętrznym znakiem, 
potwierdzeniem prawdy, że Bóg opuścił Święte Miasto. Jezus również opuszcza Jerozolimę. 
Ujrzą Go ludzie w tym mieście znów, nie tyle może w Niedzielę Palmową, ile raczej przy 
końcu świata, kiedy to się zjawi w imię Pańskie, w grozie i majestacie Najwyższego Sędziego.

MOWA O ZBURZENIU JEROZOLIMY I PRZYJŚCIU 

CHRYSTUSA

ZNISZCZENIE ŚWIĄTYNI (24,1–3)

24

 

1

 Po wyjściu Jezusa ze świątyni podeszli do Niego uczniowie, aby Mu pokazać budowle 

świątyni. 

2

 Lecz On rzekł do nich: «Widzicie to wszystko? Zaprawdę, powiadam wam, nie zostanie 

tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony». 

3

 A gdy siedział na Górze Oliwnej, podeszli do 

Niego uczniowie i pytali na osobności: «Powiedz nam, kiedy to nastąpi i jaki będzie znak Twego 
przyjścia i końca świata?»

1.

 Ze słów rozpoczynających rozdział 24 wynika, że wielka mowa przeciwko faryzeuszom 

była wygłoszona w świątyni. Murom świątyni przypatrywali się Apostołowie w czasie pełnego 

background image

grozy przemówienia Jezusa. Imponowały im swą wielkością – wznoszono je przecież od r. 20 
przed Chr. do r. 63 po Chr. – solidnym wykonaniem. Kiedy więc Jezus przestał mówić, poczęli 
dzielić się z Nim swoimi uwagami – pełnymi uznania – o świątyni.

2.

 I właśnie wtedy Jezus oświadczył, że już niedługo z budowli owej nie pozostanie 

kamień na kamieniu: Podobnie zapowiadał kiedyś zburzenie Samarii Amos, taki sam koniec 
ogłaszał już od dawna całej Jerozolimie Jeremiasz. Mimo że świątynia była zbudowana przez 
obcego Żydom Idumejczyka Heroda, to jednak każdy Żyd chlubił się tą budowlą i uważał ją za 
wielką narodową świętość.

3.

 Nic tedy dziwnego, że proroctwo o zburzeniu świątyni zaniepokoiło także uczniów. 

Przyszli tedy do Mistrza, gdy był już na Górze Oliwnej, i pytali, kiedy to nastąpi. Sprawa była 
tym bardziej ważna, że w przekonaniu ówczesnych Izraelitów zburzenie świątyni miało być 
zapowiedzią końca świata i ponownego przyjścia Mesjasza. Dlatego pytanie uczniów brzmiało: 
Kiedy to nastąpi i jaki będzie znak Twego przyjścia i końca świata?

POCZĄTEK BOLEŚCI (24,4–8)

4

 A Jezus im odpowiedział: «Strzeżcie się, żeby was kto nie zwiódł. 

5

 Wielu bowiem przyjdzie 

pod moim imieniem i będą mówić: To ja jestem Mesjaszem. I wielu w błąd wprowadzą. 

6

 Będziecie 

słyszeć o wojnach i odgłosy wojen; baczcie! Nie trwóżcie się tym! To <wszystko> musi się stać, ale 
to jeszcze nie koniec. 

7

 Powstanie bowiem naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. 

Wystąpi głód i zaraza, a miejscami trzęsienia ziemi. 

8

 Lecz to wszystko jest [dopiero] początkiem 

boleści.

4–8.

 Lecz Jezus nie odpowiedział wprost na to pytanie. Przestrzegł tylko Apostołów, by 

nie dali się zwieść zbyt łatwo różnym pseudomesjaszom, których pojawi się wielu i którym uda 
się omamić niejednego chrześcijanina. Nie powinny też uczniów Jezusa napełniać trwogą 
toczące się tu i ówdzie wojny. Wszystkie nieszczęścia, które niesie ze sobą każda wojna, muszą 
wprawdzie przyjść, ale nie będą one jeszcze oznaczały końca. Bunty jednych narodów przeciw 
drugim, jednych królestw przeciwko drugim, zaraza, trzęsienie ziemi – wszystko to będzie 
stanowić zaledwie początek boleści.

PRZEŚLADOWANIE UCZNIÓW (24,9–14)

9

 Wtedy wydadzą was na udrękę i będą was zabijać, i będziecie w nienawiści u wszystkich 

narodów z powodu mego imienia. 

10

 A wówczas wielu zachwieje się w wierze; będą wzajemnie się 

wydawać i jedni drugich nienawidzić. 

11

 Powstaną liczni fałszywi prorocy i wielu w błąd wprowadzą; 

12

 a ponieważ wzmoże się nieprawość, ostygnie miłość wielu. 

13

 Lecz kto wytrwa do końca, ten 

będzie zbawiony. 

14

 A ta Ewangelia o królestwie będzie głoszona po całej ziemi na świadectwo 

wszystkim narodom. I wtedy nadejdzie koniec.

9–14.

 Będzie to wielka próba ludzkiej wytrzymałości, pierwsze wielkie prześladowanie 

uczniów Jezusa z racji ich przynależności do Mistrza. Nie wszyscy wytrzymają tę próbę: wielu 
zachwieje się w wierze, jedni poczną nienawidzić drugich, oskarżając się przed wspólnymi 
wrogami; osłabnie miłość wzajemna jednych ludzi do drugich, a przepowiednie różnych 

background image

pseudoproroków będą znajdowały coraz większy posłuch. Lecz Dobra Nowina mimo to będzie 
głoszona po całym świecie.

ZNAKI ZAPOWIADAJĄCE ZBURZENIE JEROZOLIMY (24,15–

22)

15

 Gdy więc ujrzycie „ohydę spustoszenia”, o której mówi prorok Daniel, zalegającą miejsce 

święte (

Dn 9,27

) – kto czyta, niech rozumie – 

16

 wtedy ci, którzy będą w Judei, niech uciekają w 

góry. 

17

 Kto będzie na dachu, niech nie schodzi, by zabrać rzeczy z domu. 

18

 A kto będzie na polu, 

niech nie wraca, żeby wziąć swój płaszcz. 

19

 Biada zaś brzemiennym i karmiącym w owe dni! 

20

 A 

módlcie się, żeby ucieczka wasza nie wypadła w zimie albo w szabat. 

21

 Będzie bowiem wówczas 

wielki ucisk, jakiego nie było od początku świata aż dotąd (

Dn 12,1

) i nigdy nie będzie. 

22

 Gdyby ów 

czas nie został skrócony, nikt by nie ocalał. Lecz z powodu wybranych ów czas zostanie skrócony.

15.

 Według Mateusza to, co dzieje się w NT: fakty i słowa Jezusa, było już zapowiedziane 

przez proroków Starego Prawa. Tak też i teraz, mając pisać o zburzeniu Jerozolimy, na wstępie 
odwołuje się Mateusz do proroka Daniela, który zapowiadał ohydę spustoszenia zalegającą 
miejsca święte (24,15). Chodziło wówczas Danielowi o kanaańskich baalów i o greckie idole, 
którymi Antioch IV Epifanes zbezcześcił świątynię w r. 168 przed Chr. (por. 

1 Mch 1,54

Mch 6,2

). Tamto zburzenie Świętego Miasta z czasem stało się typem przyszłego wiele 

bardziej tragicznego zniszczenia Jerozolimy.

16–18.

 Rada udzielona mieszkańcom Judei, żeby uchodzić w góry, jest zupełnie 

zrozumiała, gdyż góry judejskie posiadają wiele pieczar, w których można było znaleźć 
bezpieczne schronienie. Wspomniany w w. 17 „dach domu” bywa po dzień dzisiejszy dla 
mieszkańców Bliskiego Wschodu miejscem nocnego odpoczynku.

19–22.

 Należało prosić Boga, żeby ucieczka nie wypadła w zimie, kiedy dni są krótkie i 

wypełnione od rana do wieczora ulewnymi deszczami, ani nie w szabat, gdyż prawo szabatu 
zabraniało odbywania podróży w dzień świąteczny. Biada rozpoczynające w. 19 i odnoszące 
się do brzemiennych i karmiących jest nie tyle pogróżką, ile wyrazem współczucia. Wzmianka 
o wybranych stanowi wyraźne nawiązanie do starotestamentowej „Reszty Izraela”. Ze względu 
na nich dni ucisku nie będą trwały tak długo, iżby ich ofiarą padła cała ludzkość. W znaczeniu 
dosłownym chodzi tu, rzecz jasna, o zagładę, jaka miała spaść na Jerozolimę. Część jej 
mieszkańców, aczkolwiek rozproszona, przetrwała jednak, stając się uosobieniem nadziei 
ocalenia całego narodu.

PRZYJŚCIE CHRYSTUSA (24,23–31)

23

 Wtedy jeśliby wam kto powiedział: „Oto tu jest Mesjasz” albo: „Tam”, nie wierzcie! Powstaną 

bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy i działać będą wielkie znaki i cuda, by w błąd 
wprowadzić, jeśli to możliwe, także wybranych. 

25

 Oto wam przepowiedziałem. 

26

 Jeśli więc wam 

powiedzą: „Oto jest na pustyni” – nie chodźcie tam! „Oto wewnątrz domu”, nie wierzcie! 

27

 Albowiem 

jak błyskawica zabłyśnie na wschodzie, a jaśnieje aż na zachodzie, tak będzie z przyjściem Syna 
Człowieczego. 

28

 Gdzie jest padlina, tam się i sępy zgromadzą.

background image

29

 Zaraz też po ucisku owych dni słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku; gwiazdy 

zaczną spadać z nieba i moce niebios zostaną wstrząśnięte (

Iz 13,10

34,4

). 

30

 Wówczas ukaże się 

na niebie znak Syna Człowieczego, i wtedy będą narzekać wszystkie narody ziemi; i ujrzą Syna 
Człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich
 (

Za 12,10 nn

Dn 7,13 n

) z wielką mocą i 

chwałą. 

31

 Pośle On swoich aniołów z trąbą o głosie potężnym, i zgromadzą Jego wybranych z 

czterech stron świata, od krańca do krańca nieba (

Pwt 30,4

Iz 27,13

Jl 2,1–17

1 Kor 15,52

1 Tes 

4,16

Ap 7,1

).

23.

 Przejście od opisu nieszczęść towarzyszących zburzeniu Jerozolimy do wizji 

ponownego przyjścia Jezusa nie oznacza, że paruzja rzeczywiście będzie miała miejsce zaraz 
po zniszczeniu Świętego Miasta. Zburzenie Jerozolimy jest symbolem lub typem utrapień, 
które poprzedzą ponowne przyjście Jezusa.

24–27.

 Samo pojawienie się Jezusa na sąd będzie zupełnie nieprzewidziane. Dlatego nie 

należy wierzyć żadnym pogłoskom o rzekomym ukazaniu się Jezusa czy to na pustyni – aluzja 
do Jana Chrzciciela – czy to we wnętrzu domów. Owego przyjścia Chrystusa nie należy 
pojmować symbolicznie w sensie Jego obecności w Kościele lub jako działalność Ducha 
Świętego, objawiającego swoją moc szczególną w rozszerzaniu się chrześcijaństwa. Jest to 
eschatologiczne przyjście Jezusa, na co wyraźnie wskazują paralelne teksty Łukasza i Marka, 
przyjście nie dające się określić pod względem czasu.

28–29.

 Słowa: Gdzie jest padlina, tam się i sępy zgromadzą stanowią swojego rodzaju 

przysłowie, sformułowane, być może, na podstawie tekstu 

Hi 39,30

, i zdają się wyrażać myśl 

następującą: Podobnie jak do ciała porzuconego zwierzęcia zlecą się zewsząd sępy, tak też 
rzucą się na konającą Jerozolimę rzymscy żołnierze.

30–31.

 Jezus pojawia się jako Boski sędzia. „Zewnętrzna oprawa” Jego przyjścia 

przypomina tryumfalny wjazd zwycięskiego wodza, poprzedzanego orszakiem heroldów. W 
znaku ukazującym się na niebie wielu Ojców Kościoła dopatrywało się kształtów krzyża. Inni 
sądzą, że chodzi tu po prostu o znaki-symbole królewskiej władzy Jezusa. Wzmianka o 
„narzekaniu wszystkich narodów ziemi” nawiązuje do analogicznych sformułowań w różnego 
rodzaju apokalipsach. Opis postaci Syna Człowieczego jest zaczerpnięty formalnie z 

Dn 7,13 n. 

Mateuszowi wyraźnie zależy na pokazaniu, jak to w osobie Jezusa wypełnia się tamto 
proroctwo. Obłoki, moc, chwała – to akcesoria mające świadczyć o nadziemskim pochodzeniu 
Syna Człowieczego, podobnie jak nieodłącznym elementem wszystkich opisów sądu są 
aniołowie z trąbami, zwołujący wszystkich mieszkańców ziemi na miejsce ostatecznych 
rozrachunków z Bogiem (por. 

1 Tes 4,16

1 Kor 15,52 n

). Głos trąby ma służyć, być może, 

wzbudzeniu z martwych wszystkich umarłych. Chociaż Mateusz mówi o zgromadzeniu z 
czterech stron świata tylko wybranych Jezusa, to jednak nie zdaje się, by przyszły sąd miał 
obejmować tylko sprawiedliwych. Możliwe natomiast, że bezbożnych reprezentują 
wspomniane w w. 30 narody ziemi. One to właśnie mają szczególne powody, by narzekać i 
lamentować w dniu pojawienia się Syna Człowieczego.

PRZYKŁAD Z DRZEWA FIGOWEGO (24,32–35)

32

 A od figowego drzewa uczcie się przez podobieństwo. Gdy jego gałązka nabrzmiewa sokami 

i wypuszcza liście, poznajecie, że zbliża się lato. 

33

 Tak samo i wy, gdy ujrzycie to wszystko, 

background image

wiedzcie, że [to] blisko jest, u drzwi. 

34

 Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż 

się to wszystko stanie. 

35

 Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą.

32–33.

 Drzewo figowe, a nie żadne inne, zostało tu wspomniane być może dlatego, że 

swoim szybkim okrywaniem się liśćmi najwyraźniej wskazywało na początek wiosny. Nie bez 
znaczenia z pewnością było i to, że właśnie do drzewa figowego był niejednokrotnie 
przyrównywany cały naród wybrany (por. np. 

Jr 8,13

24,1 n

Oz 9,10

). Otóż wszystko to, co 

się dokonało za sprawą Jezusa na oczach Izraela, a zwłaszcza owe znaki przedstawione w w. 
15, powinno zwiastować bliskość dnia Pańskiego.

34–35.

 To pokolenie to nie wszyscy wierni, którzy kiedykolwiek będą żyć, to nie cała 

ludzkość – jak przypuszczali niektórzy Ojcowie Kościoła ani nawet nie cały naród żydowski. 
To po prostu raczej współcześni Jezusowi. Jeszcze za ich życia nastąpi koniec Jerozolimy. Do 
zburzenia tego miasta doszło, jak wiadomo, w r. 70, czyli w czasie, kiedy wielu spośród tego 
pokolenia
 jeszcze żyło.

NIEZNANY CZAS PRZYJŚCIA (24,36–41)

36

 Lecz o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec. 

37

 A 

jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. 

38

 Albowiem jak w czasie przed 

potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki, 

39

 i nie 

spostrzegli się, aż przyszedł potop i pochłonął wszystkich, tak również będzie z przyjściem Syna 
Człowieczego. 

40

 Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. 

41

 Dwie będą 

mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona.

36.

 Mimo pewnych znaków wskazujących na bliskość owego dnia Pańskiego nikt jednak 

nie jest w stanie określić dokładnie daty jego przyjścia: ani aniołowie, ani nawet Syn 
Człowieczy. Syn Człowieczy jest, co prawda, Synem Bożym, równym w swej naturze boskiej 
Ojcu, ale stał się On także człowiekiem, przyjął postać Sługi i Jego ludzkie możliwości 
poznania są ograniczone. Tak więc jako człowiek nie wie On również o dniu owym i godzinie
lub też jako Mesjasz nie otrzymał do przekazania ludziom daty końca tego świata.

37–41.

 Dzień ów przyjdzie tak niespodziewanie jak potop za czasów Noego: ludzie jedli i 

pili, żenili się i wychodziły za mąż kobiety niczego nie przewidując. I właśnie wtedy 
pochłonęły wszystkich wody potopu (por. 

Rdz 6–7

). Otóż zupełnie tak samo będzie z 

przyjściem Syna Człowieczego. Lecz nie wszystkich zaskoczy ów dzień w jednakowy sposób: 
jeden będzie wzięty prosto z pola do Boga (por. 24,31), drugi zaś nie myśląc o dniu 
ostatecznym, nadal będzie tkwił całą duszą przy swoich zajęciach: Bóg go nie wybiera; spośród 
dwu niewiast zajętych mieleniem zboża na żarnach jedna pójdzie natychmiast i szczerze za 
Panem, a druga choć może i pójdzie, pozostanie w duchu przy swych żarnach, tak bowiem 
będzie przywiązana do tego świata.

POTRZEBA CZUJNOŚCI (24,42–44)

background image

42

 Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. 

43

 A to rozumiejcie: Gdyby 

gospodarz wiedział, o jakiej porze nocy nadejdzie złodziej, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby 
włamać się do swego domu. 

44

 Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo o godzinie, której się nie 

domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie.

42.

 Wszystkim jednak bez względu na to, jaki jest ich aktualny stosunek do Boga, doradza 

się jak najdalej posuniętą czujność. Nikt bowiem nie może przewidzieć, kiedy przyjdzie Pan. 
Podobieństwo sytuacji obecnej do czasów Noego na tym polega, że zarówno tam, jak i tu 
ludzie nie słuchają głosów zapowiadających klęskę. Tak też należy rozumieć, jakże wymowne 
w swej treści pytanie zanotowane przez Łukasza: Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na 
ziemi, gdy przyjdzie?
 (18,8).

43–44.

 Tylko roztropna czujność może nie dopuścić do tego, by włamał się do naszego 

domu złodziej. Przypowieści o złodzieju przychodzącym nocą nie ma w paralelnym tekście 
Łukasza (por. 

Łk 12,39–48

). Przypowieść ma na celu jeszcze wyraźniejsze przedstawianie – co 

jest tak znamienne dla Mateusza – myśli o potrzebie czuwania. Tylko dzięki mądremu 
czuwaniu nie zaskoczy nas dzień Pański. W praktyce życiowej poszczególnych ludzi to 
przyjście Pana pokrywa się z momentem ich śmierci. Otóż równie niepewna w stosunku do 
każdego człowieka jest chwila jego śmierci. Dlatego napomnienia powyższe są równie 
aktualne dla nas dziś, jak były ongiś dla czytelników Ewangelii Mateusza.

PRZYPOWIEŚĆ O WIERNYM I NIEWIERNYM SŁUDZE (24,45–

51)

45

 Któż jest tym sługą wiernym i roztropnym, którego pan ustanowił nad swoją służbą, żeby we 

właściwej porze rozdał jej żywność? 

46

 Szczęśliwy ów sługa, którego Pan, gdy wróci, zastanie przy 

tej czynności. 

47

 Zaprawdę, powiadam wam: Postawi go nad całym swoim mieniem. 

48

 Lecz jeśli taki 

zły sługa powie sobie w duszy: „Mój pan się ociąga [z powrotem]”, 

49

 i zacznie bić swoje współsługi, 

i będzie jadł i pił z pijakami, 

50

 to nadejdzie pan tego sługi w dniu, kiedy się nie spodziewa, i o 

godzinie, której nie zna. 

51

 Każe surowo go ukarać i wyznaczy mu miejsce z obłudnikami. Tam 

będzie płacz i zgrzytanie zębów.

45–48.

 Chrystusowi wyjątkowo zależało na tym, by Jego uczniowie przejęli się potrzebą 

czuwania. Mimo tylu napomnień bezpośrednich, przemawia do nich nadto za pomocą 
przypowieści. Mówi im o dwu sługach, z których jeden, jako włodarz posłuszny woli swego 
pana, otrzymał polecenie rozdawania żywności pozostałym sługom. Przy spełnianiu tego 
polecenia zastaje go pan i za to obdarza go jeszcze większą władzą nad swoją majętnością. Oto 
nagroda za wierność i za dokładne spełnianie poleceń pana! Mądrość roztropnego sługi 
polegała na tym, iż nie wiedząc kiedy pan może nadejść, w każdej chwili wypełniał jak 
najdokładniej otrzymane polecenia. Lecz inny sługa, mimo iż otrzymał podobne polecenie, nie 
okazał się wiernym woli swego pana.

49–51.

 Ponieważ pan nie nadchodził wtedy, kiedy się go ów sługa spodziewał, zamiast 

spełniać, jak należało swoje obowiązki, począł czynnie znieważać ludzi oddanych jego pieczy i 
urządzał pijackie uczty. I wtedy właśnie nadszedł pan. Kazał go surowo ukarać i potraktować 
tak, jak najgorszych obłudników. Wówczas nastąpił płacz i zgrzytanie zębów. Niewczesny, ale 
oto kara za brak czujności i sprzeniewierzenie się woli pana.

background image

PRZYPOWIEŚĆ O PANNACH ROZTROPNYCH I 

NIEROZSĄDNYCH (25,1–13)

25

 

1

 Wtedy podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje 

lampy i wyszły na spotkanie pana młodego. 

2

 Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. 

3

 

Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. 

4

 Roztropne zaś razem z lampami zabrały 

również oliwę w swoich naczyniach. 

5

 Gdy się pan młody opóźniał, zmorzone snem wszystkie 

posnęły. 

6

 Lecz o północy rozległo się wołanie: „Oto pan młody [idzie], wyjdźcie mu na spotkanie!” 

7

 

Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. 

8

 A nierozsądne rzekły do roztropnych: 

„Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną”. 

9

 Odpowiedziały roztropne: „Mogłoby i nam, i 

wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie!” 

10

 Gdy one szły kupić, 

nadszedł pan młody. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i drzwi zamknięto. 

11

 

Nadchodzą w końcu i pozostałe panny, prosząc: „Panie, panie, otwórz nam!” 

12

 Lecz on 

odpowiedział: „Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was”. 

13

 Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia 

ani godziny.

Porównaniem działalności dwu ludzi – mądrego i głupiego – kończyło się Kazanie Jezusa 

na Górze: mądry buduje swój dom na mocnym fundamencie, na skale, głupi zaś – na lotnym 
piasku, narażając swoje budowanie na to, że przy pierwszym podmuchu silniejszego wiatru 
zostanie zniszczone. Tu znów mamy do czynienia z antytezą: mądrzy – niemądrzy.

1–4.

 Tym razem chodzi o dziesięć panien oczekujących na przyjście oblubieńca. 

Oczekiwanie trwało dość długo i podczas nocy. Należało się zaopatrzyć w dodatkowe zapasy 
oliwy. Nie było bowiem wiadomo, kiedy oblubieniec nadejdzie. Otóż roztropność pięciu 
panien polegała na tym, że wzięły ze sobą potrzebną oliwę, natomiast niemądre lub mówiąc 
dokładniej, nieprzezorne, niczego nie przewidujące, nie zabrały ze sobą żadnych zapasów 
oliwy.

5–10.

 Roztropne nie chciały – zresztą nie mogły nawet, właśnie dlatego, że były mądre – 

użyczyć im ze swych zapasów, wobec czego panny nierozsądne musiały się odłączyć od reszty 
oczekujących na oblubieńca, by pójść i uzupełnić brakującą oliwę. Lecz akurat podczas ich 
nieobecności nadszedł oblubieniec. W towarzystwie tych, które na niego oczekiwały, wszedł do 
komnaty, zamknięto drzwi i rozpoczęły się gody weselne.

11–13.

 Kiedy nadeszły panny nierozsądne z nowo zakupioną oliwą, już nie chciano ich 

wpuścić do środka. Tak oto została ukarana nieroztropność, a w pewnym sensie lekkomyślność 
pięciu panien.

Nietrudno się domyśleć, że roztropne panny – to ludzie, którzy są zawsze wsłuchani w głos 

Pana. Pełnią Jego wolę w każdej chwili. Jego przyjście nie będzie dla nich żadnym 
zaskoczeniem. Oliwa – to symbol gotowości, może w postaci dobrych uczynków, dzięki 
którym można będzie znaleźć się kiedyś na godach z Panem. O ludziach, którzy zjawią się 
przed Panem z pustymi rękami, powie On: Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was. Oto 
nowy obraz kary za brak czujności. Cała przypowieść kończy się znów wezwaniem do 
czujności: Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny.

PRZYPOWIEŚĆ O TALENTACH (25,14–30)

background image

14

 Podobnie też [jest z królestwem niebieskim] jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać 

w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. 

15

 Jednemu dał pięć talentów, 

drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz 

16

 ten, który 

otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obieg i zyskał drugie pięć. 

17

 Tak samo i ten, który dwa 

[otrzymał]; on również zyskał drugie dwa. 

18

 Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy 

ziemię, ukrył pieniądze swego pana. 

19

 Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął 

rozliczać się z nimi. 

20

 Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i 

rzekł: „Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem”. 

21

 Rzekł mu pan: 

„Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź 
do radości twego pana!” 

22

 Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: „Panie, 

przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem”. 

23

 Rzekł mu pan: „Dobrze, sługo 

dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości 
twego pana!” 

24

 Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: „Panie, wiedziałem, żeś jest 

człowiek twardy: żniesz tam, gdzie nie posiałeś, i zbierasz tam, gdzieś nie rozsypał. 

25

 Bojąc się 

więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!” 

26

 Odrzekł mu pan jego: 

„Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że żnę tam, gdzie nie posiałem, i zbieram tam, gdziem nie 
rozsypał. 

27

 Powinieneś więc oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem 

odebrał swoją własność. 

28

 Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć 

talentów. 

29

 Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto 

nie ma, zabiorą nawet to, co ma. 

30

 A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! 

Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”.

Idea czuwania i troskliwości o wypełnianie woli Bożej stanowi temat zasadniczy także 

przypowieści o talentach.

14–23.

 Stosunki pomiędzy poszczególnymi ludźmi a Bogiem przypominają cokolwiek 

sytuację następującą: Pewien bogaty człowiek, udając się na czas nieokreślony w daleką 
podróż, posiadane zasoby pieniędzy rozdał własnym sługom, każdemu jednak wręczył inną 
sumę z domyślnym lub może nawet wyraźnie sformułowanym poleceniem pomnożenia 
otrzymanych talentów przez odpowiednie ich użycie. Polecenie to w rzeczywistości słudzy 
wykonali: ten, który otrzymał pięć talentów, zyskał drugie pięć, ten, który dostał dwa talenty, 
zwrócił potem swemu panu cztery. Obydwu spotkała zasłużona pochwała: za wierność w 
rzeczach małych mieli wziąć w posiadanie rzeczy wielkie i wejść do radości ich pana.

24–29.

 Tylko jeden spośród sług: ten, który otrzymał najmniejszą sumę, jeden talent, 

zwrócił to, co dostał, bez żadnego procentu. Tłumaczył się przy tym, mówiąc, że słyszał o 
wielkiej surowości swego pana, dlatego w obawie, by mu ktoś nie skradł otrzymanego talentu, 
zakopał go w ziemię, zamiast oddać bankierom, by przynosił odpowiedni zysk. Spotkała go 
zasłużona nagana. Zabrał mu jego pan ów talent i oddał tym, którzy mieli już większe sumy 
wskutek rozumnego wykorzystania pieniądza przez dokonywanie nim odpowiednich obrotów. 
Umieścił przy tym Ewangelista następującą zasadę: Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, 
tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma
.

30.

 Na koniec owego leniwego sługę spotyka kara taka sama jak w 

Mt 22,13

 (zob. 

komentarz).

Nie ma na ziemi człowieka, który by nie otrzymał od Pana jakiegoś talentu: jedni dostali 

więcej, drudzy mniej. Każdy jednak, pod karą utraty wiecznego zbawienia, jest zobowiązany 
pomnażać otrzymane dary. Tak więc odpowiadać kiedyś będziemy nie tylko za zagubienie 
otrzymanych talentów, lecz także i za brak troski o ich pomnożenie w miarę naszych 
możliwości. Nieuczciwością okaże się zarówno utrata, jak i niepowiększenie otrzymanego 
daru, będące wyrazem zwykłego lenistwa, mimo najrozmaitszych racji rzekomo 

background image

„usprawiedliwiających”. Sąd zatem i zapłata czeka wszystkich za ich postępowanie. Na nic nie 
zdadzą się najpobożniejsze słowa. Muszą im towarzyszyć uczynki, czyli pełnienie woli Bożej.

SĄD OSTATECZNY (25,31–46)

31

 Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale, a z Nim wszyscy aniołowie, wtedy zasiądzie 

na swoim tronie pełnym chwały. 

32

 I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli 

jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. 

33

 Owce postawi po prawej, a kozły 

po swojej lewej stronie. 

34

 Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: „Pójdźcie, 

błogosławieni u Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane dla was od założenia 
świata!

35

Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;

36

byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;
byłem chory, a odwiedziliście Mnie;
byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”.

37

 Wówczas zapytają sprawiedliwi: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy 

Ciebie? Albo spragnionym i daliśmy Ci pić? 

38

 Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię, 

lub nagim i przyodzialiśmy Cię? 

39

 Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do 

Ciebie?” 

40

 A Król im odpowie: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z 

tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.

41

 Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień 

wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!

42

Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a nie daliście Mi pić;

43

byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie;
byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie”.

44

 Wówczas zapytają i ci: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo 

przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?” 

45

 Wtedy 

odpowie im: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych 
najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili”. 

46

 I pójdą ci na wieczną karę, sprawiedliwi zaś do życia 

wiecznego».

Jest to jedyny w Ewangeliach tak dokładny opis sądu podczas ponownego przyjścia Jezusa. 

Jakże odmienne będzie to przyjście w porównaniu z poprzednią misją Jezusa.

31–34.

 To już nie Sługa Cierpiący, lecz władca na tronie w otoczeniu całego dworu 

niebieskiego. Na Jego rozkaz zgromadzą się wszystkie narody, a On oddzieli dobrych od złych, 
tak jak pasterz oddziela owce od kozłów. Dobrym, znajdującym się po swej prawicy – nazwie 
ich błogosławionymi u Ojca – każe wziąć w posiadanie królestwo niebieskie, tych zaś co będą 
po lewicy, określi mianem przeklętych i rozkaże im pójść precz, w ogień piekielny, od dawna 
już przygotowany diabłu i jego aniołom.

35–40.

 Dobrych spotka nagroda za to, że wspierali za życia ubogich, karmili głodnych, 

podawali wodę spragnionym, udzielali schronienia bezdomnym, przyodziewali nagich, 
nawiedzali uwięzionych. W rzeczywistości wszystkie te przysługi wyświadczyli samemu 
Chrystusowi, który wcielał się niejako w swoich najmniejszych.

background image

41–46.

 Potępionych zaś spotka zasłużona kara właśnie za to, że byli obojętni na głód i 

pragnienie innych ludzi, na tułaczkę bezdomnych, chłód nie odzianych, cierpienia 
uwięzionych. Była to bowiem w rzeczywistości obojętność na losy samego Chrystusa. Czego 
tedy nie uczynili najmniejszemu spośród ludzi, nie uczynili tego samemu Chrystusowi. Tak 
więc jeszcze raz szczególnie najuboższych nazwał Chrystus swoimi braćmi, a prawdziwie 
ewangeliczne życie przyrównał do charytatywnego posługiwania bliźnim. W bliźnich zatem 
miłuje się lub lekceważy albo wręcz nienawidzi Boga samego.

MĘKA I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA 

CHRYSTUSA

OSTATNIA ZAPOWIEDŹ MĘKI (26,1–2)

26

 

1

 Gdy Jezus dokończył wszystkich tych mów, rzekł do swoich uczniów: 

2

 «Wiecie, że za 

dwa dni jest Pascha, i Syn Człowieczy będzie wydany na ukrzyżowanie».

1–2.

 Rozdział dwudziesty szósty Ewangelii Mateusza rozpoczyna się od stwierdzenia, że 

Jezus zakończył już swoją działalność nauczycielską. Nie będzie już wygłaszał żadnych mów 
ani pouczeń. Rozpocznie się relacja Ewangelisty, o jakże smutnych dziejach Jezusa i o tych, co 
doprowadzą Go aż do śmierci krzyżowej. Przedtem jednak Jezus już po raz ostatni zapowie 
swoją mękę: Syn Człowieczy będzie wydany na ukrzyżowanie. Ziarno Chrystusowego życia, 
obumierając przez lat przeszło trzydzieści, teraz pocznie wydawać owoc. Samej zbrodni na 
Jezusie dokonają ludzie obcy, ale wydadzą Go w ręce oprawców Jego uczeń i wielu słuchaczy.

POSTANOWIENIE SANHEDRYNU (26,3–5)

3

 Wówczas to zebrali się arcykapłani i starsi ludu w pałacu najwyższego kapłana, imieniem 

Kajfasz, 

4

 i odbyli naradę, żeby Jezusa podstępem ująć i zabić. 

5

 Lecz mówili: «Tylko nie w czasie 

święta, żeby nie powstało wzburzenie wśród ludu».

3–5.

 Decyzja pojmania Jezusa zostaje podjęta urzędowo przez arcykapłanów i starszych 

ludu w pałacu najwyższego kapłana Kajfasza. Jeden szczegół w sformułowaniu tej decyzji 
zasługuje na wyjątkową uwagę: Jezus ma być ujęty podstępnie, nie w czasie święta, żeby 
wzburzenie nie powstało wśród ludu. Wynika więc z tego, że cały lud jest po stronie Jezusa, a 
tylko dla przywódców tego ludu postać Jezusa staje się coraz bardziej niewygodna. Zapada 
przeto decyzja: musi zginąć.

NAMASZCZENIE W BETANII (26,6–13)

background image

6

 Gdy Jezus przebywał w Betanii, w domu Szymona Trędowatego, 

7

 podeszła do Niego kobieta 

z alabastrowym flakonikiem drogiego olejku i wylała Mu olejek na głowę, gdy siedział przy stole. 

8

 

Widząc to, uczniowie oburzali się i mówili: «Po co takie marnotrawstwo? 

9

 Przecież można było 

drogo to sprzedać i rozdać ubogim». 

10

 Lecz Jezus zauważył to i rzekł do nich: «Czemu sprawiacie 

przykrość tej kobiecie? Spełniła dobry uczynek względem Mnie. 

11

 Albowiem ubogich zawsze macie 

u siebie, Mnie zaś nie zawsze macie. 

12

 Wylewając ten olejek na moje ciało, na mój pogrzeb to 

uczyniła. 

13

 Zaprawdę, powiadam wam: Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, 

będą również opowiadać na jej pamiątkę o tym, co uczyniła».

6–9.

 O podjęciu tej decyzji Jezus z pewnością wiedział. Niejeden raz już przecież czytał 

złe myśli w sercach faryzeuszy. Mimo to bez lęku udaje się do Jerozolimy. Po drodze jednak, 
kiedy już będzie blisko Świętego Miasta, zatrzyma się na krótko w Betanii, korzystając z 
gościnności Szymona Trędowatego. Zwyczajem przyjętym na Wschodzie pewna niewiasta, 
była to Maria, siostra Łazarza i Marty (por. 

J 12,1–3

) – zmęczonemu Wędrowcy namaściła 

wonnym olejkiem głowę, co stało się powodem szemrania ze strony uczniów – a może tylko 
jednego spośród nich, Judasza (

J 12,4 nn

) – którzy uważali, że lepiej byłoby sprzedać cenny 

olejek, a uzyskane w ten sposób pieniądze rozdać ubogim.

10–13.

 Odpowiedź Jezusa zawierała surowe upomnienie uczniów i jeszcze jedną 

zapowiedź Jego śmierci. Zapowiedzią śmierci bowiem były słowa: Mnie zaś nie zawsze macie. 
Wylewając ten olejek na moje ciało, na mój pogrzeb to uczyniła
. Przy okazji wziął też w obronę 
ową „rozrzutną” niewiastę, oświadczając, że spełniła dobry uczynek i że jak długo będzie 
głoszona Ewangelia, tak długo również będzie się opowiadać o tym wydarzeniu, na pamiątkę 
czynu Marii. Był to bowiem wyraz prawdziwej miłości okazanej Jezusowi w krytyczniej chwili 
Jego życia.

ZDRADA JUDASZA (26,14–16)

14

 Wtedy jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów 

15

 i rzekł: «Co 

chcecie mi dać, a ja wam Go wydam?» A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników. 

16

 Odtąd szukał 

sposobności, żeby Go wydać.

Jezus zgodnie z tym, co sam zapowiedział, miał być wydany swym oprawcom, którzy nie 

musieli Go nawet szukać, gdyż miał Go wydać jeden z Jego uczniów: Judasz Iskariota.

14–16.

 On to właśnie sam udał się do arcykapłanów i zaproponował im swoje usługi, 

oczywiście za pewnym wynagrodzeniem. Wynagrodzenie, na które się zgodził, było bardzo 
skromne. W rzeczywistości miał po prostu sprzedać swego Mistrza za trzydzieści srebrników. 
Był widocznie rad nawet z tak niewielkiej sumy, bo od tej pory szukał już tylko sposobności, 
jak by Go wydać. Ewangelista nie omieszkał dodać ze smutkiem, że tego tragicznego dzieła 
miał dokonać jeden z Dwunastu.

OSTATNIA WIECZERZA

background image

PRZYGOTOWANIE PASCHY (26,17–19)

17

 W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go: «Gdzie chcesz, 

żebyśmy Ci przygotowali spożywanie Paschy?» 

18

 On odrzekł: «Idźcie do miasta, do znanego nam 

człowieka, i powiedzcie mu: „Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie urządzam Paschę z 
moimi uczniami”». 

19

 Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę.

17–19.

 W gronie dwunastu Apostołów Jezus spełnia jakby rolę ojca rodziny. Nic tedy 

dziwnego, że Jego właśnie pytają Apostołowie o miejsce spożywania Paschy. Odpowiedź 
Jezusa w swej treści przypomina cokolwiek symboliczne czynności proroków 
starotestamentowych. Oto mają uczniowie pójść do Jerozolimy, do domu człowieka znanego 
Jezusowi i Apostołom, i mają go prosić, by mogli spożyć wieczerzę paschalną właśnie w jego 
domu. Według Mateusza człowiek ów miał się przy tym również dowiedzieć, że nadeszła 
godzina Jezusa, że czas Jego już bliski.

WYJAWIENIE ZDRAJCY (26,20–25)

20

 Z nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu <uczniami>. 

21

 A gdy jedli, 

rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was Mnie wyda». 

22

 Bardzo tym zasmuceni, zaczęli 

pytać jeden przez drugiego: «Chyba nie ja, Panie?» 

23

 On zaś odpowiedział: «Ten, który ze Mną 

rękę zanurzył w misie, ten Mnie wyda. 

24

 Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest 

napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby 
lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził». 

25

 Wtedy Judasz, który miał Go wydać, rzekł: 

«Czyżbym ja, Rabbi?» Odpowiedział mu: «Tak, ty».

20.

 Wykonawszy dokładnie polecenie Jezusa, wieczorem oznaczonego dnia i o oznaczonej 

godzinie uczniowie razem ze swoim Mistrzem zasiedli do stołu.

21–25.

 I wtedy po raz pierwszy Jezus oznajmił publicznie swoim uczniom, że jeden z 

nich Go zdradzi. Co więcej, gdy Apostołowie przerażeni poczęli pytać każdy z osobna, kto 
miałby być owym zdrajcą, Jezus odpowiadając, dość wyraźnie wskazał na osobę zdrajcy: Ten, 
który ze Mną rękę zanurzył w misie, ten Mnie wyda
. Wszyscy widzieli dobrze, kto w momencie 
wypowiadania tych słów zanurzał gorzkie zioła w specjalnie przygotowanej na wieczerzę 
paschalną przyprawie. Ponieważ właśnie wtedy wyciągał ku misie rękę Judasz i 
prawdopodobnie oczy wszystkich na niego były zwrócone, więc i on, podobnie jak przedtem 
inni Apostołowie, zadał to samo pytanie: czy to ja mam być Twoim zdrajcą, Rabbi? Nie 
wiadomo, co w tym człowieku musiało wtedy budzić większy wstręt: jego bezczelność czy 
obłuda? Jezus z całym spokojem, bez żadnego łajania, odpowiedział: Tak ty. Przed tym jednak, 
jakby tłumacząc Judasza, wyjaśnił, że śmierć Syna Człowieczego jest zamierzona przez 
samego Ojca Niebieskiego. Nie omieszkał jednak dodać natychmiast: Biada temu człowiekowi, 
przez którego Syn Człowieczy będzie wydany
, z czego wynika, że za swój czyn Judasz ponosi 
odpowiedzialność. A potem wypowiedział Jezus słowa, które mogą stanowić podstawę do 
uzasadnionego mniemania, że w zbawienie tego jednego człowieka można wątpić. Tym 
człowiekiem był Judasz. O nim to powiedział Jezus, że lepiej byłoby dla niego, gdyby się nie 
narodził. Jest ta wypowiedź dość jednoznaczna: Judasz zmarnował swoje doczesne życie.

background image

USTANOWIENIE EUCHARYSTII (26,26–30)

26

 A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, 

mówiąc: «Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje». 

27

 Następnie wziął kielich i odmówiwszy 

dziękczynienie, dał im, mówiąc: «Pijcie z niego wszyscy, 

28

 bo to jest moja Krew Przymierza, która 

za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. 

29

 Lecz powiadam wam: Odtąd nie będę już pił 

[napoju] z tego owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę z wami, nowy, w 
królestwie Ojca mojego». 

30

 Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej.

26.

 Żaden z Ewangelistów nie przedstawił nam wszystkich szczegółów, składających się 

na całość świętego obrzędu Paschy, tej pamiątki cudownego Wyjścia Izraelitów z Egiptu. 
Wszyscy trzej synoptycy oraz Paweł ograniczają się do opisu spożywania chleba i picia wina. 
Zwyczajem przyjętym przy spożywaniu Ostatniej Wieczerzy Jezus – tak jak to czynił ojciec w 
rodzinie – odmówił najprzód specjalną modlitwę uwielbienia nad chlebem, a potem zaczął 
łamać chleb i rozdawać go uczniom do jedzenia, oświadczając przy tym – co musiało się 
wydawać bardzo niezwykłe – że daje do spożywania własne ciało.

27–28.

 Podając zaś kielich mówił, że to jest Jego własna krew przelana na odpuszczenie 

grzechów wielu ludziom i równocześnie krew Nowego Przymierza. To ostatnie oświadczenie 
jest zrozumiałe jedynie w świetle starotestamentowego ceremoniału zawierania przymierza. 
Istotnym elementem tego ceremoniału było zabicie zwierzęcia ofiarnego i pokropienie jego 
krwią nie tylko ołtarza, lecz także zebranego wokół ludu (por. np. 

Wj 24,8

). Krew była więc 

niejako przypieczętowaniem przymierza. W momencie spożywania ostatniej wieczerzy 
powstaje więc Nowe Przymierze, przymierze zawarte już nie z historycznym Izraelem, lecz z 
całą ludzkością: To nowe przymierze długo przed tym było już zapowiadane przez wielu 
proroków ST (por. np. 

Jr 31,31 n

). Celem przelania krwi Jezusa, a co za tym idzie, i celem 

Nowego Przymierza jest odpuszczenie grzechów wszystkim ludziom. Wiadomo już bowiem, 
że określenie wielu znaczy tu tyle co „wszyscy”. Grzech bowiem oddziela od Boga i nie może 
być mowy o prawdziwym, nowym przymierzu, jak długo człowiek trwa w grzechach.

29–30.

 Od chwili zawarcia owego przymierza, od momentu tego zbawczego czynu Jezus 

nie będzie już występował jako pasterz szukający zbłąkanych owiec. Nie będzie już spożywał z 
uczniami zwykłych ziemskich wieczerzy; spotkają się ponownie dopiero w królestwie Ojca. 
Szczęście niebieskie jest w Biblii często przyrównywane do uczty królewskiej. Na tym 
zakończyła się Ostatnia Wieczerza. Po odśpiewaniu hymnu wyszedł Jezus z uczniami swymi 
ku Górze Oliwnej.

PRZEPOWIEDNIA ZAPARCIA SIĘ PIOTRA (26,31–35)

31

 Wówczas Jezus rzekł do nich: «Wy wszyscy zwątpicie we Mnie tej nocy. Bo jest napisane: 

Uderzę pasterza, a rozproszą się owce ze stada (

Za 13,7

). 

32

 Lecz gdy powstanę, udam się przed 

wami do Galilei». 

33

 Odpowiedział Mu Piotr: «Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie 

zwątpię». 

34

 Jezus mu rzekł: «Zaprawdę, powiadam ci: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy 

razy się Mnie wyprzesz». 

35

 Na to Piotr: «Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie». 

Podobnie też mówili wszyscy uczniowie.

background image

31.

 Prócz Boga, tylko jeden Jezus znał już z góry wydarzenia Wielkiego Tygodnia. Swoją 

mękę zapowiadał aż trzykrotnie, konsekwentnie jednak zmierzał do Jerozolimy, mimo prób, 
które podejmował Piotr, by odciągnąć Go od tego zamiaru. A oto teraz przepowie, jak w owych 
tragicznych chwilach zachowają się Jego uczniowie: wszyscy w Niego zwątpią i rozproszą się 
jak owce pozbawione pasterza.

32–35.

 Równocześnie jednak i przy tej okazji zapowiedział Jezus swoje 

zmartwychwstanie i ponowne spotkanie z dawnymi uczniami w Galilei. W Galilei bowiem, 
położonej dość daleko od Jerozolimy, mieli się schronić uczniowie po śmierci i złożeniu do 
grobu Jezusa. Piotr, dając się ponieść wrodzonemu temperamentowi, zapewnił wówczas 
Chrystusa, że choćby wszyscy zwątpili w Mistrza, on nigdy nie zwątpi i nigdy Go nie opuści. 
Lecz Jezus znał dobrze ludzką słabość Piotra i dlatego oświadczył z całym spokojem: Jeszcze 
tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz
. Piotr jednak zapewniał, że nigdy nie 
zaprze się Jezusa. Już wkrótce zobaczymy, jak bardzo się mylił.

JEZUS W OGRÓJCU

MODLITWA I TRWOGA KONANIA (26,36–46)

36

 Wtedy przyszedł Jezus z nimi do posiadłości zwanej Getsemani i rzekł do uczniów: 

«Usiądźcie tu, Ja tymczasem odejdę i tam się pomodlę». 

37

 Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów 

Zebedeusza, począł się smucić i odczuwać trwogę. 

38

 Wtedy rzekł do nich: «Smutna jest dusza 

moja aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną». 

39

 I odszedłszy nieco do przodu, padł na 

twarz i modlił się tymi słowami: «Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich. 
Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty [niech się stanie]!» 

40

 Potem przyszedł do uczniów i zastał ich 

śpiących. Rzekł więc do Piotra: «Tak [oto] nie mogliście jednej godziny czuwać ze Mną? 

41

 

Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe». 

42

 

Powtórnie odszedł i tak się modlił: «Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie <ten kielich> i muszę go 
wypić, niech się stanie wola Twoja!» 

43

 Potem wrócił i zastał ich śpiących, bo oczy ich były 

zmorzone snem. 

44

 Zostawiwszy ich, odszedł znowu i modlił się po raz trzeci, wypowiadając te 

same słowa. 

45

 Potem przyszedł do uczniów i rzekł do nich: «Śpicie jeszcze i odpoczywacie? A oto 

nadeszła godzina i Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. 

46

 Wstańcie, chodźmy! Oto 

blisko jest mój zdrajca».

36–38.

 Jezus zazwyczaj modlił się na osobności. Nic tedy dziwnego, że i tym razem, 

szukając miejsca położonego na uboczu, udał się poza miasto, do ogrodu zwanego Getsemani, 
zabierając ze sobą jedynie Piotra i dwu synów Zebedeusza, tj. Jakuba i Jana. Świadomość 
bardzo już bliskiego i jakże bolesnego końca napełniła Go smutkiem i trwogą. Jezus był 
przecież w pełni człowiekiem. Nie zawahał się nawet wyznać swoim uczniom: Smutna jest 
dusza moja aż do śmierci
. A potem prosił uczniów, by trwali z Nim na czuwaniu. Człowiek nie 
zawsze chce być absolutnie sam na sam ze swym cierpieniem.

39.

 Słowa zaś, którymi Jezus modlił się w Ogrójcu do Ojca, obok Modlitwy Pańskiej 

powinny pozostać dla nas na zawsze wzorem naszej ludzkiej modlitwy, przede wszystkim ze 
względu na to, że wyrażają one całkowite poddanie się woli Ojca. Od słów Nie jak Ja chcę, ale 
jak Ty
 rozpoczyna się i podobnie kończy modlitwa Jezusa w Ogrójcu. Treścią tej modlitwy jest 

background image

prośba o uwolnienie od kielicha goryczy i męki. Jezus nie będzie już prosił swoich ziemskich 
sędziów o ułaskawienie; zamilknie, tak iż dziwić się będą. Teraz jednak, mając pełną 
świadomość czekających Go cierpień, wzdraga się przed nimi swoją ludzką naturą i błaga o 
oddalenie od Niego kielicha gniewu. Mając zapewne tę modlitwę na myśli, autor Listu do 
Hebrajczyków
 powie kiedyś: Z głośnym wołaniem i płaczem za swych dni doczesnych zanosił 
On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci…
 (

Hbr 5,7

).

40–44.

 Błaganie to powtórzył Jezus trzykrotnie. Dwukrotnie też wracał do trzech 

zabranych ze sobą uczniów, spodziewając się od nich jakiejś pociechy. Lecz za każdym razem 
znajdował ich pogrążonych we śnie. Tak więc znów spotkał Jezusa zawód ze strony tych, na 
których wsparcie moralne w swych ludzkich cierpieniach miał prawo liczyć.

45–46.

 Obudził ich wreszcie po to, by im oznajmić, że godzina wyznaczona przez Ojca 

nadeszła. Gdy to mówił, już zbliżał się zdrajca, mający ułatwić pojmanie Jezusa. Tak więc czas 
ziemskiego życia Jezusa zbliżał się zdecydowanie do kresu. Miał zginąć z ręki ludzi Ten, który 
przeszedł przez życie wszystkim dobrze czyniąc (

Dz 10,37 n

); miał być wydany przez jednego 

z tych, którzy mieli posiadać pełnię Chrystusowej władzy i w imieniu Chrystusa głosić nową 
ekonomię zbawienia.

POJMANIE JEZUSA (26,47–56)

47

 Gdy On jeszcze mówił, oto nadszedł Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim wielka zgraja z 

mieczami i kijami, od arcykapłanów i starszych ludu. 

48

 Zdrajca zaś dał im taki znak: «Ten, którego 

pocałuję, to właśnie On; Jego pochwyćcie!» 

49

 Zaraz też przystąpił do Jezusa, mówiąc: «Witaj, 

Rabbi!», i pocałował Go. 

50

 A Jezus rzekł do niego: «Przyjacielu, po coś przyszedł?» Wtedy 

podeszli, rzucili się na Jezusa i pochwycili Go. 

51

 A oto jeden z tych, którzy byli z Jezusem, 

wyciągnął rękę, dobył miecza i ugodziwszy sługę najwyższego kapłana, odciął mu ucho. 

52

 Wtedy 

Jezus rzekł do niego: «Włóż miecz na swoje miejsce, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od 
miecza giną. 

53

 Czy myślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej 

niż dwanaście zastępów aniołów? 

54

 Jakże więc wypełnią się Pisma, że tak się stać musi?»

55

 W owej chwili Jezus rzekł do tłumów: «Wyszliście z mieczami i kijami jak na zbójcę, żeby 

Mnie ująć. Codziennie zasiadałem w świątyni i nauczałem, a nie pochwyciliście Mnie. 

56

 Lecz stało 

się to wszystko, żeby się wypełniły Pisma proroków». Wtedy wszyscy uczniowie opuścili Go i 
uciekli.

47.

 I oto nawet nie skończył jeszcze mówić o czekającej Go zdradzie, kiedy zbliżył się 

Judasz – Mateusz jeszcze raz zaznaczy wyraźnie: jeden z Dwunastu – a za nim cała zgraja 
ludzi uzbrojonych w miecze i kije. Wszyscy przyszli w imieniu arcykapłanów i starszych ludu.

48–49.

 Jezus nie był znany osobiście ludziom, którzy zostali posłani przez arcykapłanów, 

żeby Go pojmać. Potrzebny był jakiś znak, po którym mogliby się rzucić na Niego. Otóż rolę 
takiego znaku miał spełnić pocałunek złożony przez Judasza na policzku Jezusa. Co za ironia, 
ale i proroctwo zarazem: pocałunek, symbol pokoju i jedności, ukazał co prawda ukrywaną 
dotąd nienawiść do Jezusa, lecz zapoczątkował równocześnie wielkie dzieło wprowadzania 
pokoju pomiędzy Bogiem a światem. Obłudnemu pocałunkowi Judasza towarzyszyły nie mniej 
obłudne słowa rzekomo serdecznego pozdrowienia: Witaj, Rabbi.

50.

 Nie wiemy, co pomyślał sobie Judasz, gdy Jezus na to obłudne pozdrowienie 

odpowiedział słowami pełnymi gorzkiej ironii: Przyjacielu, po coś przyszedł? Może umocnił 

background image

się ów nieszczęsny Apostoł w przekonaniu, że wszystko układa się dobrze, że Jezus nie 
domyśla się niczego, skoro jego, Judasza-zdrajcę, nazywa swoim przyjacielem? Znak okazał 
się niezawodny: Rzucili się na Jezusa i pochwycili Go.

51–53.

 Spiesząc z pomocą Mistrzowi jeden z uczniów – od innego Ewangelisty (

J 18,10

dowiemy się, że był to Piotr – dobył miecza, natarł na sługę najwyższego kapłana i odciął mu 
ucho. Nie wiemy, czy cios według zamiarów Piotra miał być niegroźny, czy też Jezus sprawił, 
że słudze arcykapłana nie stało się nic gorszego. To ostatnie przypuszczenie zdaje się być 
bardziej prawdopodobne w świetle polecenia Jezusa, który kazał Piotrowi schować miecz, 
zapewniając go przy tym, że gdyby chciał – to znaczy gdyby taka była wola Ojca Niebieskiego 
– to w Jego obronie stanęłoby natychmiast dwanaście zastępów anielskich. Żadna siła nie 
byłaby w stanie uczynić wtedy żadnej krzywdy Jezusowi. O uleczeniu ucha sługi wspomni 
ewangelista Łukasz (22,51).

54–56.

 Lecz równocześnie zaznaczy Mateusz, ciągle harmonizujący dwa Testamenty, że 

nie wypełniłoby się Pismo. A Pismo musi się wypełnić. Jezus wprawdzie oświadczył już, że 
przynosi na ziemię nie pokój, ale miecz (

Mt 10,34

); miał to być jednak miecz duchowy, 

narzędzie bezwzględnego tępienia zła. Jezus nie omieszka zebranym tłumom uczynić 
wymówki: wyszli do Niego z kijami i z mieczami – jak do zbójcy; posłużyli się podstępem, 
żeby Go pojmać. Czemu tego nie zrobili wcześniej, kiedy to publicznie nauczał w świątyni? I 
za chwilę sam udzielił odpowiedzi na to pytanie: Wtedy nie nadeszła jeszcze Jego godzina. 
Pojmano Go dopiero teraz i w taki właśnie sposób, żeby się wypełniło Pismo. W odpowiedzi 
tej uczniowie Jezusa dopatrzyli się absolutnej bezwzględności woli Bożej. Zrozumieli, że nic 
już nie będzie w stanie uratować Jezusa od śmierci. Najprawdopodobniej, lękając się o własne 
życie wszyscy uczniowie opuścili Go i uciekli.

JEZUS PRZED SWOIMI SĘDZIAMI

WOBEC SANHEDRYNU (26,57–68)

57

 Ci zaś, którzy pochwycili Jezusa, zaprowadzili Go do najwyższego kapłana Kajfasza, gdzie 

zebrali się uczeni w Piśmie i starsi. 

58

 A Piotr szedł za Nim z daleka, aż do pałacu najwyższego 

kapłana. Wszedł tam na dziedziniec i usiadł między służbą, aby widzieć, jaki będzie wynik. 

59

 

Tymczasem arcykapłani i cały Sanhedryn szukali fałszywego świadectwa przeciw Jezusowi, aby 
Go zgładzić. 

60

 Lecz nie znaleźli, chociaż występowało wielu fałszywych świadków. W końcu 

stanęło dwóch, 

61

 mówiąc: «On powiedział: „Mogę zburzyć przybytek Boży i w ciągu trzech dni go 

odbudować”». 

62

 Wtedy powstał najwyższy kapłan i rzekł do Niego: «Nic nie odpowiadasz na to, co 

oni zeznają przeciwko tobie?» 

63

 Lecz Jezus milczał. A najwyższy kapłan rzekł do Niego: «Zaklinam 

cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy ty jesteś Mesjasz, Syn Boży?» 

64

 Jezus mu odpowiedział: 

«Tak, Ja Nim jestem. Ale powiadam wam: odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po 
prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego na obłokach niebieskich
» (

Dn 7,13

Ps 110[109],1

). 

65

 

Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: «Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba 
świadków? Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo. 

66

 Jak wam się zdaje?» Oni odpowiedzieli: «Winien 

jest śmierci». 

67

 Wówczas zaczęli pluć Mu w twarz i bić Go pięściami, a inni policzkowali Go 

68

 i 

szydzili: «Prorokuj nam, Mesjaszu, kto cię uderzył!»

background image

57–58.

 Ewangelista jednakże nie przedstawił przebiegu wypadków zupełnie ściśle, gdy 

mówił, że wszyscy uczniowie opuścili Go i uciekli, bo jeśli nawet początkowo Jezus pozostał 
rzeczywiście sam, to jednak gdy Go prowadzono do najwyższego kapłana, już szedł za Nim, 
wmieszany między pospólstwo, przynajmniej jeden spośród Jego uczniów, to jest Piotr, a wraz 
z nim „drugi uczeń” – Jan (

J 18,16

). Apostoł pozostał między służbą na dziedzińcu, kiedy 

Jezusa prowadzono do domu najwyższego arcykapłana Kajfasza, gdzie już zebrali się uczeni w 
Piśmie i starsi. Według Mateusza Piotr pozostał na dziedzińcu, żeby widzieć, jaki będzie wynik 
przesłuchań Jezusa; nie jest wykluczone jednak, że powodowała Piotrem chęć przyjścia 
Jezusowi z pomocą, gdyby tego zaszła potrzeba. To przecież Piotr pierwszy dobył miecza i 
odciął ucho słudze arcykapłana podczas pojmania Mistrza.

59–62.

 Tymczasem rozpoczęło się przesłuchiwanie świadków, mających swymi 

zeznaniami obciążyć Jezusa. Ewangelista zaznacza, że chodziło o fałszywych świadków. 
Wiadomo bowiem było z góry – i z tego zdawali sobie sprawę nawet faryzeusze – że żadnej 
winy nie można będzie zarzucić Jezusowi w imię prawdy. Nie zawahali się więc użyć 
najbardziej niegodziwych środków, by tylko móc Go zgładzić. Spośród mnóstwa fałszywych 
oskarżeń wybrano wreszcie następujące: Jezus mówił, że zniszczy świątynię. Co prawda 
oświadczał również, że w trzy dni ponownie ją odbuduje; ale tego już nie przytaczano w akcie 
oskarżenia, bo któż by zdołał odbudować w ciągu trzech dni gmach, wznoszony przez prawie 
sto lat.

63–64.

 Gdy Jezus nie reagował nawet jednym słowem na żadne z tych oskarżeń, 

zdziwiony tym milczeniem najwyższy kapłan zapytał, czy Jezus jest Mesjaszem, Synem Boga 
Żywego. I wtedy Jezus dał odpowiedź twierdzącą na postawione Mu pytanie: tak, jest 
Mesjaszem, Synem Boga Żywego. Co więcej, dorzucił nawet zdanie wypowiedziane już kiedyś 
w związku z proroctwem o ponownym przyjściu Syna Człowieczego. Znów przyrównał się do 
Tego, który zasiadając po prawicy Wszechmogącego, przyjdzie kiedyś na obłokach 
niebieskich.

65–68.

 Pytanie arcykapłana było jednak zwykłą prowokacją. Odpowiedź Chrystusa uznał 

on za bluźnierstwo. Rozdarł więc swoje szaty – tak zwykło się reagować na każde bluźnierstwo 
– i oświadczył, że żadne świadectwa nie są już potrzebne. Przesłuchiwanie fałszywych 
świadków zostało więc zakończone. Należało jeszcze tylko zapytać członków Sanhedrynu, 
jakiej kary domagają się dla Jezusa za takie przestępstwo. Ci odpowiedzieli, że winien jest On 
śmierci. I natychmiast zabrano się jakby do wykonywania wyroku. Żołdacy poczęli pluć w 
twarz Jezusowi, bić Go pięściami i policzkować. W przekonaniu zebranych, Jezus nie wiedział, 
od kogo i ile otrzymuje ciosów. Dlatego szydzono zeń wołając, by prorokował, kto Go uderzył.

ZAPARCIE SIĘ PIOTRA (26,69–75)

69

 Piotr zaś siedział zewnątrz na dziedzińcu. Podeszła do niego jedna służąca i rzekła: «I ty 

byłeś z Galilejczykiem Jezusem». 

70

 Lecz on zaprzeczył temu wobec wszystkich i rzekł: «Nie wiem, 

o czym mówisz». 

71

 A gdy poszedł ku bramie, zauważyła go inna i rzekła do tych, co tam byli: «Ten 

był z Jezusem Nazarejczykiem». 

72

 I znowu zaprzeczył pod przysięgą: «Nie znam tego Człowieka». 

73

 Po chwili ci, którzy tam stali, podeszli i rzekli do Piotra: «Na pewno i ty jesteś jednym z nich, bo 

nawet twoja mowa cię zdradza». 

74

 Wtedy począł się zaklinać i przysięgać: «Nie znam tego 

Człowieka». A natychmiast zapiał kogut. 

75

 Wspomniał Piotr na słowo Jezusa, który powiedział: 

«Nim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz». Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał.

background image

69–70.

 Aczkolwiek wmieszany w tłum, Piotr został jednak w końcu rozpoznany. Pewna 

niewiasta powiedziała mu wręcz, że był z Galilejczykiem, tak bowiem nazywano Jezusa. W ten 
sposób została poddana prawdziwej próbie wiara Piotra i jego przywiązanie do Jezusa. Zgodnie 
z zapowiedzią Jezusa, Piotr nie wytrzymał tej próby. Zaparł się Mistrza twierdząc, że w ogóle 
nie wie, o co chodzi.

71–75.

 Za chwilę scena miała się powtórzyć jeszcze dwukrotnie: jakaś inna niewiasta 

wskazała na Piotra i powiedziała: Ten był z Jezusem Nazarejczykiem, a potem cała gromada 
ludzi uznała Piotra za zwolennika Chrystusa. Podano nawet racje przemawiające za słusznością 
tego podejrzenia: zdradzał Piotra jego galilejski dialekt. Piotr odpowiadał najprzód z całą 
stanowczością, że nie zna Jezusa, a gdy mu nie wierzono, począł się nawet zaklinać i 
przysięgać, powtarzając ciągle to samo: Nie znam tego człowieka. Gdy czynił to po raz trzeci, 
zapiał kogut. Piotr przypomniał sobie smutne proroctwo Jezusa: Nim kogut zapieje, trzy razy 
się Mnie wyprzesz
 (26,34). Szedł Piotr za Jezusem – on jeden spośród Dwunastu – by w razie 
potrzeby wziąć Go w obronę lub by przynajmniej, stawszy się naocznym świadkiem Jego 
losów, dać kiedyś świadectwo prawdzie. Wszystko wypadło inaczej. Jakże słaby jest człowiek! 
Jak dogłębnie zrozumiał Piotr tę prawdę o człowieku – skoro Ewangelista zaznacza, że 
wyszedł na zewnątrz dziedzińca i gorzko zapłakał; legenda mówi nawet, iż potem Piotr tak 
długo i tak szczerze żałował swego zaparcia się Mistrza, że łzy wyżłobiły głębokie bruzdy na 
jego policzkach.

JEZUS WYDANY PIŁATOWI (27,1–2)

27

 

1

 A gdy nastał ranek, wszyscy arcykapłani i starsi ludu powzięli uchwałę przeciw Jezusowi, 

żeby Go zgładzić. 

2

 Związawszy Go, zaprowadzili i wydali w ręce namiestnika <Poncjusza> Piłata.

1–2.

 Tak więc został zakończony pierwszy etap procesu Jezusa. Wolę Sanhedrynu i 

decyzję najwyższego kapłana musiały jednak jeszcze zatwierdzić władze rzymskie. 
Związawszy tedy Jezusa zaprowadzono Go do Poncjusza Piłata. W ten sposób spełniła się 
przepowiednia o wydaniu Jezusa w ręce pogan.

KONIEC ZDRAJCY (27,3–10)

3

 Wtedy Judasz, który Go wydał, widząc, że Go skazano, opamiętał się, zwrócił trzydzieści 

srebrników arcykapłanom i starszym 

4

 i rzekł: «Zgrzeszyłem, wydając krew niewinną». Lecz oni 

odparli: «Co nas to obchodzi? To twoja sprawa». 

5

 Rzuciwszy srebrniki w stronę przybytku, oddalił 

się. A potem poszedł i powiesił się. 

6

 Arcykapłani zaś wzięli srebrniki i orzekli: «Nie wolno kłaść ich 

do skarbca świątyni, bo są zapłatą za krew». 

7

 Po odbyciu narady kupili za nie Pole Garncarza, na 

grzebanie cudzoziemców. 

8

 Dlatego pole to aż po dziś dzień nosi nazwę Pola Krwi. 

9

 Wtedy 

wypełniło się to, co powiedział prorok Jeremiasz: Wzięli trzydzieści srebrników, zapłatę za Tego, 
którego oszacowali synowie Izraela

10

 I dali je za Pole Garncarza, jak mi rozkazał Pan (

Za 11,12 n

).

background image

3–5.

 Tymczasem Judasz począł odczuwać to, co odczuwa każdy człowiek o niecałkiem 

jeszcze zdeprawowanym wnętrzu duchowym: poczęły nim targać tak straszne wyrzuty 
sumienia, że nie mógł już dłużej nosić ze sobą zapłaty za zdradę Mistrza, zwrócił trzydzieści 
srebrników sądząc, być może, że w ten sposób zostanie anulowana tragiczna transakcja. Dodał 
nawet przy tym, że wydał krew niewinnego. Niestety, było już za późno. Arcykapłani 
oświadczyli: Co nas to obchodzi? To twoja sprawa. Judasz nie potrafił się już zdobyć na łzy 
prawdziwego żalu. Poszedł i powiesił się. Tak tedy skończył człowiek, o którym już Chrystus 
powiedział, że lepiej by mu było, gdyby się był nie narodził.

6–10.

 Tymczasem porzucone przez Judasza srebrniki stworzyły pewien problem: 

pieniędzy, które były zapłatą za krew, nie można było wkładać do skarbony świątynnej. Po 
odbyciu tedy dłuższej narady postanowiono kupić za nie pole garncarza na grzebanie 
cudzoziemców. O związku tego pola z wyrokiem skazującym Zbawiciela świadczy sama 
nazwa: Pole Krwi. Mateusz znów nie omieszka zaznaczyć, że tak właśnie wypełniły się słowa 
Zachariasza, który mówi: Wzięli trzydzieści srebrników… I dali je za Pole Garncarza
przypisując je Jeremiaszowi. Natomiast 

Jr 18,2 n

19,1–11

 mówi o garncarzu, ale co innego. 

Błąd różnie bywa tłumaczony (wadliwy przekład z aramejskiego, błąd kopistów, ogólna nazwa 
zbioru pism Proroków).

JEZUS PRZED PIŁATEM (27,11–14)

11

 Jezusa zaś postawiono przed namiestnikiem. Namiestnik zadał Mu pytanie: «Czy ty jesteś 

Królem żydowskim?» Jezus odpowiedział: «Tak, Ja nim jestem». 

12

 A gdy Go oskarżali arcykapłani i 

starsi, nic nie odpowiadał. 

13

 Wtedy zapytał Go Piłat: «Nie słyszysz, jak wiele zeznają przeciw 

tobie?» 

14

 On jednak nie odpowiedział mu na żadne pytanie, tak że namiestnik bardzo się dziwił.

11–14.

 Kiedy arcykapłani załatwiali sprawę trzydziestu srebrników zostawionych przez 

Judasza, przed Piłatem rozpoczęła się rozprawa przeciwko Jezusowi. Arcykapłani uznali Jezusa 
za winnego śmierci dlatego, iż czynił się Mesjaszem, z czym, w przekonaniu niektórych 
Żydów wiązała się także sprawa synostwa Bożego tym razem. Musiał jednak ciążyć na Jezusie 
również zarzut podawania się za króla żydowskiego w potocznym rozumieniu. Podawanie się 
bowiem za Mesjasza było równoznaczne z przypisywaniem sobie godności króla żydowskiego. 
Piłat więc rozpoczął przesłuchiwanie Jezusa od postawienia Mu pytania, czy jest królem 
żydowskim. Na pytanie Piłata Jezus dał odpowiedź twierdzącą: tak, rzeczywiście jest królem 
żydowskim. Natomiast na liczne oskarżenia różnych „świadków” Jezus nie reagował wcale, 
czym wprawił w podziw samego Piłata.

JEZUS ODRZUCONY PRZEZ SWÓJ NARÓD (27,15–26)

15

 A na każde święto namiestnik miał zwyczaj uwalniać jednego więźnia, którego chcieli. 

16

 

Trzymano zaś wtedy znacznego więźnia, imieniem Barabasz. 

17

 Gdy się więc zgromadzili spytał ich 

Piłat: «Którego chcecie, żebym wam uwolnił, Barabasza czy Jezusa, zwanego Mesjaszem?» 

18

 

Wiedział bowiem, że przez zawiść Go wydali. 

19

 A gdy on odbywał przewód sądowy, żona jego 

przysłała mu ostrzeżenie: «Nie miej nic do czynienia z tym Sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie wiele 
nacierpiałam się z Jego powodu». 

20

 Tymczasem arcykapłani i starsi namówili tłumy, żeby żądały 

background image

Barabasza, a domagały się śmierci Jezusa. 

21

 Pytał ich namiestnik: «Którego z tych dwu chcecie, 

żebym wam uwolnił?» Odpowiedzieli: «Barabasza». 

22

 Rzekł do nich Piłat: «Cóż więc mam uczynić 

z Jezusem, którego nazywają Mesjaszem?» Zawołali wszyscy: «Na krzyż z nim!» 

23

 Namiestnik 

powiedział: «Cóż właściwie złego uczynił?» Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli: «Na krzyż z nim!» 

24 

Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej narasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, 
mówiąc: «Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz». 

25

 A cały lud zawołał: 

«Krew jego na nas i na dzieci nasze». 

26

 Wówczas uwolnił im Barabasza a Jezusa kazał ubiczować 

i wydał na ukrzyżowanie.

15–16.

 O dobrej woli Piłata w stosunku do Jezusa świadczy między innymi próba 

skorzystania z prawa świątecznej amnestii. Przebywał wówczas w więzieniu wszystkim dobrze 
znany zabójca (może spośród zelotów), imieniem Barabasz.

17–23.

 Piłat był przekonany, że lud będzie się domagał uwolnienia Jezusa, jeśli będzie 

zapytany, kogo należy wypuścić, Jezusa czy Barabasza. Jego przewidywania byłyby się może 
sprawdziły, gdyby nie to, że arcykapłani i starsi ludu namówili tłumy, żeby prosiły o Barabasza, 
a domagały się równocześnie śmierci dla Jezusa. W przekonaniu o niewinności Jezusa 
umacniała Piłata także jego żona, która powodowana widzeniem, jakie miała w nocy, przysłała 
mężowi ostrzeżenie, by nie czynił żadnej krzywdy Jezusowi. Lecz cóż z tego, skoro tłumy 
uporczywie żądały zwolnienia Barabasza, a ukrzyżowania Jezusa? Piłat był tylko człowiekiem, 
który w dodatku sprawował urząd polityka-dyplomaty.

24–26.

 Wolał nie narażać się ludowi: wziął naczynie z wodą i umył ręce wobec tłumów 

dając przez to swym symbolicznym gestem do zrozumienia, że nie bierze odpowiedzialności za 
śmierć Jezusa. Niech tą odpowiedzialnością obciążeni zostaną ci, którzy się owej śmierci 
domagają. Niestety, podburzeni ludzie już nie zdołali się opanować. Wołali coraz głośniej: 
Krew jego na nas i na dzieci nasze. Nie pozostawało tedy nic innego, jak uwolnić Barabasza, a 
Jezusa, zgodnie z wolą Żydów, wydać na ubiczowanie i na śmierć krzyżową.

KRÓL WYSZYDZONY (27,27–31)

27

 Wtedy żołnierze namiestnika zabrali Jezusa ze sobą do pretorium i zgromadzili koło Niego 

całą kohortę. 

28

 Rozebrali Go z szat i narzucili na Niego płaszcz szkarłatny. 

29

 Uplótłszy wieniec z 

ciernia, włożyli Mu na głowę, a do prawej ręki dali Mu trzcinę. Potem przyklękali przed Nim i szydzili 
z Niego, mówiąc: «Witaj, Królu żydowski!» 

30

 Przy tym pluli na Niego, brali trzcinę i bili Go po 

głowie. 

31

 A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego płaszcz, włożyli na Niego własne Jego szaty i 

odprowadzili Go na ukrzyżowanie.

27.

 Tak więc proces Jezusa – lub powiedzmy dokładniej: parodia procesu – zakończyła 

się, żołnierze Piłata zabrali Jezusa do pretorium, czyli miejsca zakwaterowania gwardii 
namiestnika, i tu, już z własnej inicjatywy najprawdopodobniej, bez żadnego polecenia z góry, 
poczęli się znęcać nad Chrystusem.

28–31.

 Rozebrali Go z szat i przyodziali w płaszcz szkarłatny. Włożyli Mu na głowę 

koronę cierniową, a do prawej ręki trzcinę. Szkarłatna szata oraz pozostałe pseudoakcesoria 
władzy królewskiej – to ironiczne aluzje do oświadczenia Jezusa, że jest królem żydowskim. 
Potem znów ubrano Go w Jego własne szaty i kazano Mu na własnych barkach dźwigać 
poprzeczną belkę krzyża, na którym w końcu miał skonać. Skazano Go zatem na śmierć 

background image

najbardziej haniebną. Tylko największych zbrodniarzy karano śmiercią przez ukrzyżowanie. 
Tak więc znów miały się spełnić słowa proroka mówiącego: Policzony został między 
przestępców
 (

Iz 53,12

).

JEZUS NA GOLGOCIE

DROGA KRZYŻOWA (27,32–34)

32

 Wychodząc spotkali pewnego człowieka z Cyreny, imieniem Szymon. Tego przymusili, żeby 

niósł krzyż Jego. 

33

 Gdy przyszli na miejsce zwane Golgotą, to znaczy Miejscem Czaszki, 

34

 dali Mu 

pić wino zaprawione goryczą (por. 

Ps 69[68],22

 LXX). Skosztował, ale nie chciał pić.

32.

 Rozpoczęła się bolesna droga krzyżowa. Mateusz nie mówi co prawda, że Jezus 

upadał pod ciężarem krzyża, należy to jednak wydedukować z opisu przymuszenia Szymona 
Cyrenejczyka, by pomógł Mu w dźwiganiu krzyża. Tajemnicą pozostanie na zawsze to, co 
myślał Szymon, gdy umęczony całodzienną pracą w polu, musiał dźwigać z Jezusem krzyż, 
wstępując powoli po dość stromym zboczu Golgoty, aż na sam szczyt tej góry. Czy znał już 
słowa Jezusa o krzyżu, który trzeba brać co dzień na swe ramiona i kroczyć za Nim? Czy 
odczuwał lekkość tego brzemienia? Czy dźwigał je z radością, czy też czuł ciągle tylko 
przymus?

33–34.

 Musiał też Jezus okazywać w jakiś sposób, że jest bardzo spragniony. I oto co za 

ironia miłosierdzia! Sam mówił kiedyś o nagrodzie za kubek wody podany spragnionemu. Jest 
teraz spragniony. Teraz ulitują się nad Nim, podadzą Mu jednak napój, którego nie będzie mógł 
wypić. Bo któż mógłby ugasić pragnienie winem zmieszanym z żółcią? Jeżeli nawet podawano 
czasem skazańcom taką mieszaninę, to nie w celu ugaszenia pragnienia, lecz dla pewnego 
oszołomienia, które niekiedy pozbawiało człowieka świadomości. Otóż Jezus 
najprawdopodobniej uznał tego rodzaju ulgę za niezgodną z wolą Bożą. Zależało Mu na tym, 
by umierać z całą świadomością.

UKRZYŻOWANIE (27,35–38)

35

 Gdy Go ukrzyżowali, rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy (

Ps 22[21],19

). 

36

 I siedząc tam, pilnowali Go. 

37

 A nad głową Jego umieścili napis z podaniem Jego winy: «To jest 

Jezus, Król żydowski». 

38

 Wtedy też ukrzyżowano z Nim dwóch złoczyńców, jednego po prawej, 

drugiego po lewej stronie.

35.

 Samej akcji przybijania Jezusa do krzyża Mateusz nie opisuje. Mówi tylko, że gdy 

Jezus już zawisł na krzyżu, wtedy wśród żołnierzy powstał spór o to, co po Nim zostało. 
Zostało niewiele: szaty podzielone na cztery części, ale tuniką, ponieważ była sporządzona z 
jednego kawałka materiału (por. 

J 19,23 n

), nie chciano się dzielić, bo wtedy nikt by z niej nie 

background image

miał żadnego pożytku. Za pomocą losowania tedy rozstrzygnięto, komu przypadnie w udziale 
owa szata.

36–38.

 „Obłowiwszy się” w ten sposób, żołnierze pozostali w charakterze strażników u 

stóp krzyża, na którego szczycie widniał napis: To jest Jezus, Król żydowski. Przechodniom 
słowa te miały wyjaśniać powód skazania Chrystusa na śmierć. Dla wyrażenia jeszcze większej 
wzgardy zawieszono po obu Jego stronach na innych krzyżach dwu złoczyńców.

WYSZYDZENIE NA KRZYŻU (27,39–44)

39

 Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go i potrząsali głowami, 

40

 mówiąc: «Ty, który 

burzysz przybytek i w trzy dni go odbudowujesz, wybaw sam siebie; jeśli jesteś Synem Bożym, 
zejdź z krzyża!» 

41

 Podobnie arcykapłani wraz z uczonymi w Piśmie i starszymi, szydząc, 

powtarzali: 

42

 «Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz 

zejdzie z krzyża, a uwierzymy w niego. 

43

 Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje (

Ps 

22[21],9

). Przecież powiedział: „Jestem Synem Bożym”». 

44

 Tak samo lżyli Go i złoczyńcy, którzy 

byli z Nim ukrzyżowani.

39–44.

 Nie było jednak dane Jezusowi spokojnie konać na krzyżu. Ludzie przechodzący 

obok obrzucali Go wyzwiskami, drwili z Niego, proponując na przykład, żeby zstąpił teraz z 
krzyża, skoro jest tak potężny, że jak to sam wyznawał, może zburzyć świątynię, i skoro jest 
Synem Boga samego. Wyśmiewali Go mówiąc, że jeśli innych ocalał, to niechże teraz uratuje 
samego siebie. Zresztą powinien Go uratować Bóg, któremu przecież tak bezgranicznie zaufał. 
Ubliżali Mu nawet owi dwaj skazańcy – obaj według Mateusza – (co stanowi tzw. pluralis 
categoriae
, por. jednak 

Łk 23,39–43

), którzy przecież dzielili Jego los. Tak więc cierpienia 

Jezusa zbliżały się do zenitu: ból fizyczny ciężko zwisającego ciała zwiększały cierpienia 
duchowe, powodowane niesłusznymi zniewagami.

ŚMIERĆ JEZUSA (27,45–50)

45

 Od godziny szóstej mrok ogarnął całą ziemię, aż do godziny dziewiątej. 

46

 Około godziny 

dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: «Eli, Eli, lema sabachthani?», to znaczy Boże mój, 
Boże mój, czemuś Mnie opuścił?
 

47

 Słysząc to, niektórzy ze stojących tam mówili: «On Eliasza 

woła». 

48

 Zaraz też jeden z nich pobiegł i wziąwszy gąbkę, nasączył ją octem, umocował na trzcinie 

dawał Mu pić

49

 Lecz inni mówili: «Zostaw! Popatrzmy, czy nadejdzie Eliasz, aby go wybawić». 

50

 

A Jezus raz jeszcze zawołał donośnym głosem i oddał ducha.

45–50.

 Wreszcie miała nastąpić śmierć. Moment ten poprzedziły ciemności, które 

okrywały całą ziemię przez trzy godziny, oraz dwukrotne zawołanie Jezusa: Boże mój, Boże 
mój, czemuś Mnie opuścił
. Ponieważ słowa Boże mój, Boże mój brzmią po aramejsku EliEli
dlatego zebrani pod krzyżem przypuszczali, że Jezus prosi o pomoc Eliasza. Ktoś też – może 
jakiś człowiek o resztkach ludzkich uczuć, a może zwyrodnialec pragnący zwiększyć cierpienia 
konającego – podsunął do Jego ust gąbkę zwilżoną octem. Inni jednakże bez drwin – kazali 
tego zaniechać, mówiąc: Popatrzmy, czy nadejdzie Eliasz, aby go wybawić.

background image

PO ZGONIE JEZUSA (27,51–56)

51

 A oto zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół; ziemia zadrżała i skały zaczęły 

pękać. 

52

 Groby się otworzyły i wiele ciał Świętych, którzy umarli, powstało. 

53

 I wyszedłszy z 

grobów po Jego zmartwychwstaniu, weszli do Miasta Świętego i ukazali się wielu.

54

 Setnik zaś i jego ludzie, którzy trzymali straż przy Jezusie, widząc trzęsienie ziemi i to, co się 

działo, zlękli się bardzo i mówili: «Prawdziwie, Ten był Synem Bożym».

55

 Było tam również wiele niewiast, które przypatrywały się z daleka. Szły one za Jezusem z 

Galilei i usługiwały Mu. 

56

 Były wśród nich: Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba i Józefa, oraz 

matka synów Zebedeusza.

51.

 Pewne zjawiska kosmiczne zaobserwowano również bezpośrednio po śmierci Jezusa. I 

tak rozdarła się zasłona odgradzająca Święte Świętych od reszty świątyni, co miało oznaczać 
kres dawnego kultu świątynnego.

52–54.

 Równocześnie zadrżała ziemia, skały zaczęły pękać, z otwartych grobów wyszli 

ożywieni na nowo ci, co już umarli, i ukazali się wielu ludziom w samej Jerozolimie. Wszystko 
to znów miało być wypełnieniem się proroctw starotestamentowych. U proroka Amosa 
czytamy o dniu Pańskim: on jest ciemnością a nie światłem (5,18). Joel zaś zapowiadając dzień 
Pański mówi: Słońce i księżyc się zaćmią, a gwiazdy swą światłość utracą… niebiosa i ziemia 
zadrżą
 (4,15). I dopiero te zjawiska kosmiczne poruszyły naprawdę zebranych pod krzyżem. 
Strażnicy zlękli się bardzo i mówili: Prawdziwie, Ten był Synem Bożym.

55–56.

 Oprócz wyraźnie wzmiankowanego Piotra spośród ludzi bliskich Jezusowi 

Mateusz wymienia także trzy niewiasty: Marię Magdalenę, Marię matkę Jakuba i Józefa, oraz 
matkę synów Zebedeuszowych. Obecność tych ludzi mimo ich całkowitej bezradności, a nawet 
zaparcia się Piotra, musiała być pewnym pokrzepieniem dla cierpiącego Jezusa.

ZŁOŻENIE JEZUSA DO GROBU (27,57–61)

57

 Pod wieczór przyszedł zamożny człowiek z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem 

Jezusa. 

58

 Udał się on do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je wydać. 

59

 Józef 

zabrał ciało, owinął je w czyste płótno 

60

 i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. 

Przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień i odszedł. 

61

 Lecz Maria Magdalena i druga Maria 

pozostały tam, siedząc naprzeciw grobu.

57–61.

 Jezus nie miał własnego domu, gdy na świat przychodził, ani też nie było dlań 

mogiły, gdy trzeba było złożyć Go do grobu. Grób własny odstąpił Jezusowi zamożny człowiek 
z Arymatei, imieniem Józef
. On też zatroszczył się o zdjęcie ciała Jezusa z krzyża, na co musiał 
uzyskać pozwolenie od Piłata. On owinął owo święte ciało w płótno, złożył je w nowym 
grobie, a wejście do grobu zamknął ogromnym głazem. Przy grobie zostały już tylko dwie 
niewiasty: Maria Magdalena i druga Maria. Tak więc, aczkolwiek bez zewnętrznego 
splendoru, ale z całym szacunkiem zostało złożone do grobu ciało Jezusa (por. 

J 19,38–40

).

STRAŻ PRZY GROBIE (27,62–66)

background image

62

 Nazajutrz, to znaczy po dniu Przygotowania, zebrali się arcykapłani i faryzeusze u Piłata 

63

 i 

oznajmili: «Panie, przypomnieliśmy sobie, że ów oszust powiedział jeszcze za życia: „Po trzech 
dniach powstanę”. 

64

 Każ więc zabezpieczyć grób aż do trzeciego dnia, żeby przypadkiem nie 

przyszli jego uczniowie, nie wykradli go i nie powiedzieli ludowi: „Powstał z martwych”. I będzie 
ostatnie oszustwo gorsze od pierwszego». 

65

 Rzekł im Piłat: «Macie straż: idźcie, zabezpieczcie 

grób, jak umiecie». 

66

 Oni poszli i zabezpieczyli grób, opieczętowując kamień i stawiając straż.

62–66.

 Tymczasem dla faryzeuszy i władz rzymskich kłopoty z Jezusem wcale się nie 

skończyły w chwili złożenia Jego ciała do grobu. Już nazajutrz po pogrzebie Chrystusa 
arcykapłani i faryzeusze zebrali się u Piłata na naradę, ponieważ przypomnieli sobie, że Jezus 
mówił kiedyś, iż po swej śmierci trzeciego dnia zmartwychwstanie. Domagali się tedy 
faryzeusze od Piłata szczególnego zabezpieczenia grobu Jezusa, żeby nie przyszli Jego 
uczniowie, nie wykradli ciała i nie powiedzieli: Oto zmartwychwstał. Lecz Piłat swoją 
interwencję ograniczył tym razem do przydzielenia strażników. Uzbrojeni żołnierze stanęli 
więc u wejścia do grobu, który został uprzednio starannie zamknięty i opieczętowany.

ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA

PUSTY GRÓB (28,1–8)

28

 

1

 Po upływie szabatu, o świcie pierwszego dnia tygodnia przyszła Maria Magdalena i druga 

Maria obejrzeć grób. 

2

 A oto nastąpiło wielkie trzęsienie ziemi. Albowiem anioł Pański zstąpił z 

nieba, podszedł, odsunął kamień i usiadł na nim. 

3

 Postać jego jaśniała jak błyskawica, a szaty jego 

były białe jak śnieg. 

4

 Ze strachu przed nim zadrżeli strażnicy i stali się jakby martwi.

5

 Anioł zaś przemówił do niewiast: «Wy się nie bójcie! Gdyż wiem, że szukacie Jezusa 

Ukrzyżowanego. 

6

 Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał, jak zapowiedział. Przyjdźcie, zobaczcie 

miejsce, gdzie leżał. 

7

 A idźcie szybko i powiedzcie Jego uczniom: Powstał z martwych i oto udaje 

się przed wami do Galilei. Tam Go ujrzycie. Oto, co wam powiedziałem». 

8

 Pośpiesznie więc 

oddaliły się od grobu, z bojaźnią i wielką radością, i pobiegły oznajmić to Jego uczniom.

1–4.

 A jednak nie na wiele się przydali przy grobie Jezusa strażnicy ani najdalej nawet 

posunięta czujność. Chrystus, nawet do grobu złożony, okazał się Panem sił przyrody: powstało 
wielkie trzęsienie ziemi, a sam anioł Pański – przyodziany w szaty białe jak śnieg – odsunął 
kamień od wejścia do grobu. Strażnicy nie stawiali mu przy tym najmniejszego oporu: 
przeciwnie, zadrżeli ze strachu i zdrętwieli jak umarli. Wszystko to miało miejsce po upływie 
szabatu, o świcie pierwszego dnia tygodnia, gdy Maria Magdalena i druga Maria przyszły 
odwiedzić grób Jezusa.

5.

 Anioł przemówił do niewiast nie tylko dlatego, żeby je podnieść na duchu, lecz także po 

to, aby przekonać niewiasty, że nie mają do czynienia z żadną zjawą, tylko z autentyczną, żywą 
osobą. Nazwanie zaś Jezusa Ukrzyżowanym miało na celu zaakcentowanie myśli, że 
zmartwychwstały nie jest kimś innym, tylko właśnie ukrzyżowanym Jezusem z Nazaretu

6–7.

 Niewiasty nie będą więc miały żadnych wątpliwości: były tam, gdzie złożono 

udręczone ciało Jezusa. Na własne oczy widziały pusty grób Zbawiciela. Tak więc niewiastom 

background image

przypadło w udziale rozgłoszenie pierwszych wieści o zmartwychwstaniu Jezusa. Mają o tym 
donieść przede wszystkim uczniom Pańskim, którzy po opuszczeniu Jerozolimy udali się do 
Galilei. Okaże się, że Jezus zmartwychwstały dotrze tam również jeszcze przed ich przybyciem 
do tej krainy, która była ulubionym miejscem Jego działalności.

8.

 Posłuszne poleceniu anioła, niewiasty oddaliły się od grobu i przerażone, lecz także 

uradowane, pośpieszyły na spotkanie z uczniami, by zanieść im wiadomość o pustym grobie i o 
tym, czego dowiedziały się od tajemniczego młodzieńca.

JEZUS UKAZUJE SIĘ NIEWIASTOM (28,9–10)

9

 A oto Jezus stanął przed nimi, mówiąc: «Witajcie!» One podeszły do Niego, objęły Go za nogi 

i oddały Mu pokłon. 

10

 A Jezus rzekł do nich: «Nie bójcie się! Idźcie i oznajmijcie moim braciom: 

niech udadzą się do Galilei, tam Mnie zobaczą».

9–10.

 Mateusz nie zaznaczył, gdzie doszło do bezpośredniego spotkania niewiast z 

Jezusem. Spotkanie to miało jednak miejsce, przy czym niewiasty nie wątpiły już, że stoi przed 
nimi Jezus. Upadły więc Mu do nóg i oddały pokłon. A On – tak jak przedtem anioł, Jego 
wysłannik – powiedział: Nie bójcie się! Człowiek bowiem, jak to już wiele razy widzieliśmy, 
reaguje przerażeniem na zetknięcie się z Bogiem samym lub z tym, co Boskie, Bóg zaś w tej 
sytuacji śpieszy z pomocą człowiekowi, podnosząc go na duchu. Potem Jezus – tak jak 
niedawno anioł – kazał im udać się do Galilei i opowiedzieć o wszystkim uczniom.

PRZEKUPIENIE STRAŻY (28,11–15)

11

 Gdy one były w drodze, niektórzy ze straży przyszli do miasta i powiadomili arcykapłanów o 

wszystkim, co zaszło. 

12

 Ci zebrali się ze starszymi, a po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy 

13

 i rzekli: «Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli go, gdyśmy spali. 

14

 A 

gdyby to doszło do uszu namiestnika, my z nim pomówimy i wybawimy was z kłopotu». 

15

 Ci więc 

wzięli pieniądze i uczynili, jak ich pouczono. I tak rozniosła się ta pogłoska między Żydami, i trwa aż 
do dnia dzisiejszego.

11–13.

 W mieście tymczasem zaczynają się prawdziwe kłopoty. Zdawało się, że już raz 

na zawsze wszystko zostało skończone z Jezusem. Podjęto wszystkie środki ostrożności: grób 
przywalony potężnym kamieniem, kamień opieczętowany, strażnicy przy grobie. A jednak 
ciało Chrystusa zniknęło z grobu, o czym strażnicy – nie bez przerażenia – powiadomili swoich 
mocodawców. Ci zaś, by nie dopuścić do klęski, decydują się na krok następujący: ofiarują 
strażnikom znaczną sumę pieniędzy w zamian za rozgłaszanie wszem i wobec, że uczniowie 
Jezusa przyszli w nocy i wykradli ciało swego Mistrza.

14–15.

 Jakże desperacki krok: strażnicy mają się przyznać do własnej winy, do tego, że 

zamiast czuwać, zasnęli i wtedy właśnie wykradziono ciało Jezusa!? Lecz czegóż się nie robi 
za pieniądze i z bojaźni! Tak więc rozeszła się pogłoska o wykradzeniu ciała Jezusa. Mateusz 
nadmienia, że taka interpretacja faktu pustego grobu utrzymywała się do jego czasu. Można już 

background image

teraz uzupełnić to spostrzeżenie uwagą, że w kilka wieków później to samo rozgłaszał Celsus, 
podobne teorie lansowali również racjonaliści w XIX w.

JEZUS UKAZUJE SIĘ UCZNIOM

OSTATNI NAKAZ (28,16–20)

16

 Jedenastu zaś uczniów udało się do Galilei, na górę, tam gdzie Jezus im polecił. 

17

 A gdy Go 

ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. 

18

 Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił 

tymi słowami: «Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. 

19

 Idźcie więc i nauczajcie 

wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. 

20

 Uczcie je 

zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do 
skończenia świata».

16–18.

 Dowiadujemy się z kolei, że uczniowie otrzymali od Jezusa formalny nakaz 

udania się do Galilei, na konkretnie wskazaną przez Mistrza górę. Tam też zgodnie z 
informacją, jaką niewiasty otrzymały od anioła, a potem od samego Jezusa, spotkali uczniowie 
Pana. Byli jednak nadal wśród nich tacy, którzy wątpili w rzeczywistość zmartwychwstania 
Jezusa. A On tymczasem wypowiedział słowa, które będą stanowić wytyczne działalności 
Kościoła po wszystkie dni jego istnienia. Przemawia Jezus w sposób wyjątkowo uroczysty, 
stwierdzając, że posiada wszelką władzę w niebie i na ziemi. Nie chodzi tu o władzę posiadaną 
od wieków, wypływającą z Boskiej godności Jezusa. Chodzi o tę moc, która była Jezusowi 
dana jakby w nagrodę za Jego mękę i śmierć – chodzi o władzę Tego, który zatryumfował nad 
śmiercią.

19.

 Owo więc na samym początku łączy nakaz misyjny z treścią dopiero co wygłoszonej 

deklaracji o pełni władzy posiadanej przez Chrystusa. Dzieło nauczania, które mają prowadzić 
Apostołowie, całą swoją powagę czerpie z władzy Chrystusa. Ponieważ zaś jest to – pod 
względem zakresu – wszelka władza, nic dziwnego, że i Apostołowie mają nauczać wszystkie 
narody
. Warto przy tym pamiętać, że póki żył Jezus w swym fizycznym ciele, obowiązywały 
Apostołów inne pod tym względem zasady. Pamiętamy przecież, co pisał ten sam Mateusz 
nieco wcześniej. Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego. 
Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela
 (10,5–6). Nauczanie, które miało się stać 
od tej chwili pierwszym zadaniem Apostołów, zmierzało do tego, aby wszystkie narody nie 
tylko zapragnęły jedności z Chrystusem poprzez sakrament chrztu św., lecz by w nich żyła 
zawsze chęć słuchania Ewangelii.

Na chwilę uwagi zasługuje również i to, że Chrystus polecił Apostołom, aby poszli i głosili 

Ewangelię. Miało to być szukanie ludzi podobne do Chrystusowego zaproszenia na gody lub 
do poszukiwań zaginionej owieczki. Innymi słowy: nie mieli Apostołowie oczekiwać, aż ktoś 
przyjdzie, aby posłuchać Dobrej Nowiny; mieli iść sami. Nakaz misyjny nakłada na Apostołów 
dwa wielkie obowiązki: mają nauczać ludzi i udzielać im chrztu. Jedno i drugie ma się 
dokonywać w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Tak więc wszystkie trzy Osoby Boskie, tj. 
cała Trójca Święta, są czynne w dziele zbawienia człowieka.

background image

20.

 Określone też zostaje raz na zawsze to, czego nauczać będą nie tylko Apostołowie, ale 

całe przyszłe Magisterium Kościoła. Tak sformułowany przedmiot nauczania Paweł nazwie 
później depozytem wiary i będzie zaklinał Tymoteusza, aby dokładał wszelkich starań w celu 
zachowania tego depozytu od wszelkiego skażenia (

1 Tm 6,20

). Nie wiadomo, w jakim 

nastroju słuchaliby Apostołowie nakazu misyjnego, gdyby nie było w jego zakończeniu 
zapewnienia: Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do skończenia świata. Uwolniło to 
Apostołów od uczucia lęku przed niebezpieczeństwami ze strony ludzi. Zresztą tak właśnie 
uzasadniał Chrystus często napomnienia dotyczące pozbycia się bojaźni. Były to słowa ważne 
nie tylko dla tych, którzy mieli nauczać. Jest to zagwarantowanie autentyczności nauczania i 
pewność, że słyszy się słowa niewątpliwej prawdy. Nad nauczaniem Apostołów czuwa bowiem 
sam Chrystus. Żeby zaś lepiej uchwycić zakres i moc owej gwarancji, warto ostatnie słowa 
naszej perykopy powiązać z pierwszymi: Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi… Ja  
jestem z wami
. Oto Kim jest Ten, który będzie czuwał aż do skończenia świata nad losami 
Ewangelii.