background image

Paweł Ziegler 

O roli interpretatora we współczesnych metodologiach 

hermeneutycznych. 

 

 

Początek  XX  wieku  przynosi  ze  sobą  bardzo  istotną  zmianę  kierunku  myślenia  

o  literaturze.  Następuje  coś,  co  w  historii  tej  dziedziny  nazywamy  przełomem 

antypozytywistycznym

1

Młodzi 

badacze 

sprzeciwiają 

się 

pozytywistycznemu 

genetyzmowi,  który  zakłada  słuszność  analiz,  badań  czy  interpretacji  tylko  w  oparciu  

o  uzyskanie  empirycznych  dowodów.  Dzieło  odczytuje  się  przede  wszystkim  jako  zapis 

biografii  autora  lub  świadectwo  ideologii  oraz  tendencji  epoki.  Jedyną  prawdziwą  

i  naukową  dziedziną  staje  się  zatem  historia  literatury,  zakładająca  jej  periodyzację  oraz 

wykazanie  praw  ogólnych.  Tylko  poznanie  może  pretendować  do  miana  nauki,  nauki 

pisanej dużą literą, tej prawdziwej i czystej. Poznanie w sensie wręcz cielesnym, gdzie tu 

miejsce na hermeneutykę, emocjonalizm czy chociażby pojęcie subiektywnego uniesienia 

estetycznego. Humanistyka zatem w swoich badaniach upodabnia się do nauk ścisłych, do 

matematyki  czy  fizyki.  Nauka  pozytywistyczna  odrzuca  każdą  próbę  „przeżycia”  dzieła, 

wartościowania (chyba, że związanego z kategoryzacją literatury) czy interpretacji, opartej 

na  odczuciach,  uniesieniach  i  pasji.  Badacze  tacy  jak  Wilhelm  Dilthey,  Benedetto  Croce 

czy  Henri  Bergson  natomiast  zdawali  sobie  sprawę  z  niewyobrażalnego  muru,  jaki  dzieli 

nauki przyrodnicze (które zakładają możliwie jak największy obiektywizm, które skupiają 

się  na  wynikach  potwierdzonych  doświadczeniami)  oraz  nauki  humanistyczne  (które 

skupiają  się  na  badaniu  ludzkiej  myśli,  idei,  twórczości,  kultury).  Humanistyka  jest 

subiektywna,  bo  oprócz  sądów  o  faktach  i  prawach  występują  sądy  wartościujące, 

oceniające.  Od  tej  chwili  już  nie  poznanie,  a  rozumienie  to  główne  narzędzie  badań. 

Rozumienie,  czyli  przeżywanie,  tekst  kultury  należy  przeżyć,  by  go  zrozumieć. 

Wprowadzona 

kategoria 

rozumienia 

otwiera 

wachlarz 

nowych 

tendencji 

literaturoznawczych.  Pytanie  o  jego  istotę  stawiają  chyba  najwyraźniej  badacze 

metodologii  hermeneutycznej.  Ta  bowiem  w  swojej  istocie  zakłada,  że  istnieje  jeden, 

właściwy i prawdziwy sens tekstu. Co bardzo istotne – uważają oni, że tegoż sensu należy 

                                                            

1

 

Bardzo dokładnie to zjawisko jest ukazane w pozycji: Z. Mitosek, Teorie badań literackich, Warszawa 

2004, wydanie V poprawione.  

background image

doszukiwać  się  w  samym  tekście,  że  najważniejsze  –  za  terminologią  Eco  –  staje  się 

intentio operis – czyli intencja samego tekstu. Powołując się na znakomitego semiologia, 

jakim jest autor Imienia Róży, można wnioskować – i słusznie, co zresztą zaznaczyłem już 

wcześniej  –  że  prawie  wszystkie  metodologie  XX  wieku  skupiają  się  na  treści  dzieła. 

Jednakowoż  hermeneutyka  wykształciła  swoje  własne  metody  badawcze  literatury  oraz 

stała się odrębną szkołą myśli humanistycznej. Należy się więc pewne sprostowanie użytej 

przeze  mnie  nazwy  w  temacie  artykułu:  Rola  interpretatora  we  współczesnych 

metodologiach  hermeneutycznych.  Trochę  niepotrzebnie  utożsamiłem  prądy  myślowe, 

które zaraz spróbuję nakreślić z metodologią hermeneutyczną. Ważnym jednak terminem, 

który  zaznacza  hermeneutyka  jest  sama  kategoria  rozumienia.  Dilthey  pojęciem  tym 

charakteryzuje nauki o duchu i pozostaje w opozycji do wyjaśniania. Kategoria ta staje się 

kategorią  gwarantującą istnienie człowieka, jego  egzystencji.

2

 Człowiek przed poznaniem 

musi  zrozumieć  otaczający  go  świat,  a  idąc  tokiem  dyskursu  teoretycznego  przed 

kategoryzacją literatury i ogólnie tekstu kultury,  badacz musi tekst „przeżyć”, poczuć, bo 

tylko  w  taki  sposób  jest  w  stanie  odkryć  sens  najprawdziwszy  dzieła.  Wiek  XX  w  teorii 

literatury  to  okres  ciągłych  „naukowych  walk”,  kontrargumentów,  sporów  i  kłótni. 

Jednakże  wszyscy  badacze  za  jeden  cel  stawiają  sobie  właśnie  odkrycie  owego  sensu, 

najprawdziwszego  i  najwłaściwszego.  I  nie  jest  ważne,  czy  to  wytwór  pragmatycznej 

wspólnoty  interpretacyjnej,  prawdziwe  rozumienie  hermeneutyki  czy  skomplikowana 

struktura  i  siatka  figur  oraz  znaczeń  strukturalistów.  Uważam  –  chociaż  to  może  zbyt 

ś

miała  teza  –  że  wszystkie  te  poczynania  prowadzą  do  wspólnego  mianownika,  do 

wspólnego  wyniku:  do  odkrycia  sensu,  istoty,  bytu  literatury.  Do  rozumienia  w  duchu 

Diltheya. 

W  1916  roku  na  „naukowym  rynku”  pojawia  się  praca  szwajcarskiego 

językoznawcy  Ferdinanda  de  Saussura.  Jedna  z  jego  głównych  tez  głosi,  że  język  winien 

być  rozpatrywany  sam  w  sobie.  Dokonuje  jego  podziału  na  langue,  czyli  system  oraz 

parole,  czyli  fonetyczno-semantyczną  reprezentację  tegoż  systemu,  a  więc  wypowiedź 

każdej  konkretnej  jednostki.  I  to  właśnie  system  językowy  urzeczywistnia  się  

w  indywidualnych  aktach  werbalnych.  Znak  językowy  dzieli  na  element  znaczony  (który 

posiada  postać  abstrakcyjną)  oraz  element  znaczący  (który  jest  jego  akustycznym 

przedstawicielstwem).  Badania  prowadzone  przez  naukowca  dotyczą  w  swej  istocie 

                                                            

2

zob.: A. Burzyńska, M.P. Markowski, Teorie literatury XX wieku. Podręcznik, Wydawnictwo Znak, Kraków 

2007, s. 199-224. 

background image

oczywiście  przedmiotu  językoznawstwa,  jednakże  bardzo  szybko  przenoszą  się  na  pole 

badań  literackich.  Strukturalizm  językoznawczy,  wzbogacony  o  teorię  fonologiczną 

Nikołaja Trubieckoja, pod wpływem antropologii strukturalnej Clauda Levi-Straussa stają 

się  podstawą  nowoczesnej  nauki  o  literaturze.  Należy  jednak  pamiętać  o  bardzo  silnym 

wpływie  formalizmu  rosyjskiego

3

,  który  stał  się  niejako  pomostem  między 

językoznawczymi  teoriami  szwajcarskiego  naukowca  a  strukturalizmem  praskim

4

.  Dzieło 

–  analogicznie  do  teorii  de  Saussura  –  mieści  się  w  ramach  systemu,  jest  więc  czymś  

w  rodzaju  języka.  Jego  wszystkie  elementy  posiadają  znaczenia,  jednak  głęboko 

zakorzenione w strukturze i przez nią odbierane stanowią jego sens i reprezentację, a więc 

mieszczą  się  w  kategorii  parole.  Najważniejsze  zdają  się  od  tej  pory  być  wewnętrzne 

relacje  pomiędzy  elementami  dzieła,  a  nie  związki  przyczynowo-skutkowe  zjawiska  (np. 

geneza),  jakim  zdaje  się  być  tekst  literacki.  Zadaniem  literaturoznawcy  jest  opisanie 

struktury  dzieła  oraz  wpisanie  go  w  proces  historycznoliteracki.  Nie  istnieje  opozycja 

między formą i treścią tekstu – są to elementy ściśle ze sobą powiązane i gwarantujące się 

nawzajem. Wreszcie podczas interpretacji badacz bierze pod uwagę t w ó r c ę  d z i e ł a 

oraz jego o d b i o r c ę . I to ostatnie zdaje się być najbardziej istotne. Odbiorca, a dalej 

idąc – i n t e r p r e t a t o r – staje się czynnikiem równie ważnym, co autor.  

 

Istnieje  bardzo  silna  więź,  siatka  nierozerwalnych  powiązań  pomiędzy  osobą 

autora

5

  a  osobą  odbiorcy.  To  pewien  swoisty  proces  komunikacyjny,  gdzie  mamy  do 

czynienia z nadawcą, odbiorcą oraz komunikatem – którego funkcje spełnia dzieło sztuki. 

Jednakże  komunikat  ten  ma  zdecydowanie  szerszy  charakter  oraz  wyraźniejsze  cechy, 

aniżeli  prosta  informacja,  z  którą  mamy  styczność  na  co  dzień.  Dzieło  sztuki  jest 

komunikatem uniwersalnym i właściwym każdej epoce. Istnieje pewna analogia ze zwykłą 

informacją,  ale  wyraźną  różnicą  jest  to,  że  poemat  czy  dzieło  plastyczne  jest  stworzone  

w  określonej  jednostce  czasu  i  w  wielu  przypadkach  „udziwnione”  (Szkłowski),  lecz  

w  swej  pierwotnej  postaci  trwa  w  zasadzie  od  momentu  „swojego”  stworzenia.  Język 

                                                            

3

 

Wprowadzenie  kluczowych  pojęć –  m. in. definicja języka poetyckiego, udziwnienie; zob. A. Burzyńska, 

M. P. Markowski, Teorie literatury XX wieku. Podręcznik, Wydawnictwo Znak, Kraków 2007, s. 111 – 127. 

4

 

Nawiązuję  do  Praskiego  Koła  Lingwistycznego  utworzonego  w  1926  r.  z  inicjatywy  Romana  Jakobsona, 

które  swoimi  badaniami  wpisuje  się  jako  jedne  z  pierwszych  przedstawicieli  metodologii  strukturalnej  w 
literaturoznawstwie.  Oprócz  wyżej  wspomnianego  należy  wymienić  takich  przedstawicieli  jak:  m.  in.  Jan 
Mukařovský  czy  Felix  Vodička  oraz  Nikołaj  S.  Trubecki;  zob.:  A.  Burzyńska,  M.  P.  Markowski,  Teorie 
literatury XX wieku. Podręcznik
, Wydawnictwo Znak, Kraków 2007, s. 206 – 209. 

5

  Mam  na  myśli  przede  wszystkim  ów  „podmiot”,  w  który  wciela  się  osoba  fizyczna  podczas  procesu 

twórczego każdego tekstu kultury ( np. poemat, powieść, dzieło plastyczne, muzyczne) 

background image

natomiast  –  jako  jeden  z  głównych  narzędzi  komunikacyjnych  –  ulega  stałym  zmianom, 

przekształceniom,  wyparciu  archaicznych  form  i  zastępowaniu  ich  nowymi.  Jest  

–  podobnie  jak  kultura

6

  -  poddawany  stałym  dopełnieniom,  uzupełnieniom  

i wzbogaceniom. Jak więc możliwe, że dzieło – mniejsza o to czy plastyczne, muzyczne, 

literackie  –  stworzone  w  dobie  renesansu,  średniowiecza,  a  nawet  starożytności  posiada  

w  sobie  siłę  tak  ogromną,  że  jest  w  stanie  zadziwiać  i  fascynować  nas  współcześnie?  

I  wreszcie  fundamentalne  pytanie:  czy  rzeczywiście  pierwotny  sens  dzieła  nadany  przez 

samego  autora,  jest  na  tyle  uniwersalny,  by  bez  problemu  przetrwać  upływ  czasu  i  nie 

zdezaktualizować  się  pod  jego  wpływem?  W  takim  przypadku  do  głosu  dochodzi 

konsensus  zawierany  między  autorem  a  czytelnikiem.  Jest  to  swoista  umowa  pomiędzy 

tymi dwoma elementami samego procesu odbioru dzieła. Tekst staje się czymś w rodzaju 

cenzora, który nie dopuszcza z jednej strony do wyznaczenia jednostajnego i niezmiennego 

sensu  przez  autora,  z  drugiej  zaś  do  niesfornej  i  niczym  nieskrępowanej  interpretacji 

odbiorcy.  Wydaje  mi  się,  że  nie  można  mówić  o  sensie  najwłaściwszym  i  jedynym. 

Odbiorca  pośrednio  uczestniczy  w  stałej  aktualizacji  tekstu  i  pozwala  na  odkrywanie 

nowej treści podczas praktyki interpretacyjnej. Pragmatyści, do których przede wszystkim 

zaliczyć  należy  Rortyego  oraz  Fisha  twierdzą,  że  tekst  jest  wytworem  pozbawionym 

całkowicie  –  jedynie  sobie  właściwego  –  znaczenia  i  to  odbiorca,  użytkownik  owego 

dzieła nadaje mu sens.  O prawdziwości interpretacji świadczy wspólnota interpretacyjna,  

a  dodatkowo  jego  istotę  nakreśla  kontekst,  w  jakim  tekst  jest  odczytywany.

7

  Czy  tekst 

kultury nie jest przypadkiem ciągłym dialogiem pomiędzy jego twórcą a interpretatorem? 

Postawienie  takiej  hipotezy  jest  rzeczą  bardzo  niebezpieczną,  jednakże  chyba  istnieje  

w niej trochę racji. Roland Barthes w swoim artykule pt. Śmierć autora pisze:  

(…)  tekst  utkany  jest  z  wielorakich  sposobów  pisania,  pochodzących  z  różnych  kultur,  które 
wchodzą ze sobą w dialog, zaczynają się parodiować i podważać; istnieje jednak miejsce, w którym 
owa  wielorakość  się  skupia,  a  miejscem  tym  nie  jest  autor,  jak  dotąd  mówiono,  lecz  czytelnik: 
czytelnik to przestrzeń, w którą wpisują się, bez ryzyka zguby, wszystkie cytaty, z jakich składa się 
pisanie; jedność tekstu nie tkwi w jego źródle, lecz w jego przeznaczeniu, przeznaczenie to jednak 
nie  jest  wcale  osobą:  czytelnik  jest  człowiekiem  bez  historii,  bez  biografii,  bez  psychologii,  jest 

                                                            

6

 Wszak jest jej nieodłączną częścią 

7

 Znaczenie oraz istotę kontekstu  w procesie interpretacji znakomicie oddaje artykuł Stanleya Fisha Czy na 

tych  ćwiczeniach  jest  tekst  przekł.  A.  Szahaj  [w  tegoż]:  interpretacja,  retoryka,  polityka.  Eseje  wybrane
Kraków 2002, s. 59-80. 

background image

tylko  t  y  m    k  i  m  ś,  kto  zbiera  w  tym  samym  polu  wszystkie  ślady,  z  których  powstał  tekst 
napisany.

8

  

 

Barthes, jako przedstawiciel poststrukturalizmu, twierdzi zdecydowanie, że intencja autora 

–  jako  rzeczywistego  podmiotu,  realnej  jednostki  ludzkiej  –  nie  jest  w  żaden  sposób 

wpisana  w  dzieło.  Według  niego,  nie  jest  on  ani  „ojcem”,  ani  „właścicielem”  wyżej 

wspomnianego,  stąd  prozaiczne  pytania  „co  autor  miał  na  myśli?”  są  całkowicie 

bezpodstawne,  a  nawet  bezprawne.  Kategoria  „autora”  jako  źródła  najprawdziwszej 

wiedzy  o  sensie  tekstu  jest  zaprzeczeniem  samym  w  sobie.  Propozycja  czytelnika  przez 

niego  wprowadzona  nie  odnosi  się  bezpośrednio  do  odbiorcy  tekstu,  pojmowanego 

również  jako  podmiot  całkowicie  ucieleśniony.  Czytelnik  to  raczej  byt  oderwany  od 

rzeczywistości,  to  nie  pragmatyczny  „użytkownik”  tekstu,  wspólnota  interpretacyjna,  

a  myślowa  reprezentacja  interpretatora.  Czy  zatem  w  taki  sposób  nie  możemy  określić 

owego  dialogu  i  konsensusu  pomiędzy  odbiorcą  a  nadawcą  komunikatu,  jakim  jest  tekst 

kultury?  Czy  nie  jest  to  pewnego  rodzaju  kompromis  pomiędzy  sztywnymi  założeniami 

samego twórcy a oczekiwaniami interpretatora?  

 

Współczesne  tendencje  literaturoznawcze  zwróciły  uwagę  na  jeszcze  jedną 

bardzo istotną cechę wszelkich tekstów kultury – mianowicie intertekstualność, która owy 

dialog  –  wzmiankowany  przeze  mnie  wcześniej  –  przenosi  na  trochę  inne  pole.  Ma  to 

związek  przede  wszystkim  z  pojęciem  kontekstu.  Że  teksty  posiadają  w  sobie  teksty  to,  

w  perspektywie  nie  tylko  współczesnych  dyskursów  teoretycznych,  nic  nadzwyczajnego. 

Już  przecież  Terencjusz  –  komediopisarz  Starożytnego  Rzymu  –  zwrócił  na  to  uwagę, 

stwierdzając, że nic nie zostało powiedziane, co nie zostało powiedziane już wcześniej. Ta 

wypowiedź  przypomina  o  ograniczeniach,  jakie  niesie  ze  sobą  język,  tradycja,  szerzej 

kultura. Przede wszystkim jednak, że literatura i sztuka to dialog. Ciągły dialog z tradycją, 

z „innością”, z wielokulturowością i wreszcie z ludzką myślą, świadomością, lub uściślając 

współczesną  terminologią,  zapożyczając  trochę  od  Freuda  –  podświadomością

9

  –  czyli 

tym, co zakotwiczone w naszej wyobraźni, tą sferą z jednej strony nienamacalną, z drugiej 

                                                            

8

dz. cyt.: R. Barthes, Śmierć autora, przekł. M. P. Markowski, [w]: A. Burzyńska, M. P. Markowski, Teorie 

literatury XX wieku. Antologia, Wydawnictwo Znak, Kraków 2007, s. 359. 

9

 Pojęcie podświadomości utożsamiane z Freudem  ma znaczenie szersze,  na potrzeby tego artykułu zostało 

potraktowane bardzo wąsko i jednoznacznie. By oddać właściwy  „obraz” pojęcia proponuję zapoznanie się  
z dziełami psychoanalityka, m. in. Wstęp do psychoanalizy oraz Objaśnienia marzeń sennych. Należy także 
zaznaczyć, że w myśl współczesnego dyskursu odpowiedniejsza wydaje się forma nieświadomości

background image

zaś tak oczywistą i właściwą każdemu człowiekowi. Tym dialogiem zajmuje się od dawna 

komparatystyka,  każdy  rzetelny  i  szanujący  się  naukowiec  zdawał  sobie  z  tego  sprawę. 

Wyszukiwał tego dialogu, podawał źródło – owszem. Jednak od 1968 roku, badaczka prac 

Bachtina – Julia Kristeva – wprowadza pojęcie intertekstualności. Intertekstualność – czyli 

coś  „między”  tekstowego  zakłada  badanie  relacji  i  wzajemnych  zależności  pomiędzy 

tekstami  kultury.  Anna  Burzyńska  w  współautorskim  podręczniku  podaje  następującą 

definicję tego pojęcia:  

Intertekstualność  –  w  znaczeniu  nadanym  temu  terminowi  przez  Julię  Kristevą  w  1968  roku, 
zapożyczonym  od  Michała  Bachtina  –  koncepcja,  według  której  każdy  tekst  literacki  wchłania  
w siebie inne wcześniejsze teksty, jest więc siecią rozmaitych zapożyczeń (cytatów, klisz itp.), które 
się  w  nim  nawarstwiły.  Analiza  intertekstualna  ma  za  zadanie  te  zapożyczenia  wydobyć, 
odtwarzając w ten sposób proces powstawania tekstu.

10

  

 

Jest  to  oczywiście  jedna  z  wielu  definicji,  ale  odnosząca  się  bezpośrednio  do  prac 

badaczki,  Julii  Kristevy.  Termin  ten  interesował  jednak  wielu  naukowców.  Należałoby 

zatem  zastanowić  się  czy  pojęcie  to  odwołuje  się  do  kierunku  myśli  literaturoznawczej? 

Intertekstualność  wypracowana  została  raczej  na  bazie  poststrukturalizmu.  W  takim 

kontekście  staje  się  więc  raczej  narzędziem  analiz,  niż  ogólnie  pojętym  nurtem  nauk 

humanistycznych.  Tym  bardziej,  że  odwołuje  się  przede  wszystkim  do  badania  tekstu,  

a więc swoistego kodu. Nie wszyscy badacze łączą ją stricte z teorią literatury, aczkolwiek 

niezaprzeczalnym  faktem  jest,  że  używając  tej  metodologii  skupiamy  się  na  dosłownym 

„tekście  w  tekście”.  Pragnąłbym  jeszcze  skupić  się  na  chwilę  nad  postulatami  i  tezami 

francuza  Michaela  Riffaterra.  Literaturoznawca  zwraca  uwagę  na  pewien  bardzo  istotny 

aspekt,  mianowicie  zaznacza  ogromne  znaczenie  odbiorcy  tekstu.  Uważa,  że  ma  on 

większe  prawo  do  odszukiwania  intertekstów,  niż  sam  autor,  który  aluzję  w  tekście 

umieścił:  

(…)  aby  był  intertekst,  wystarczy,  że  czytelnik  dokona  koniecznego  zbliżenia  dwóch  lub  więcej 
tekstów (…).

11

 

 

 –  czytamy  w  jego  artykule.  Tymże  stwierdzeniem  autor  artykułu  zarysowuje  granicę 

pomiędzy  historią  literatury  i  komparatystyki,  a  intertekstualnością.  Daje  to  pole  do 

stworzenia terminu, który pojawia się w pracy Agnieszki Ogonowskiej – intertekstualność 

pozorna.  W  myśl  definicji  tegoż  pojęcia  faktycznie  można  łączyć  znaczeniowo  teksty 

                                                            

10

  dz.  cyt.:  A.  Burzyńska,  M.  P.  Markowski,  Teorie  literatury  XX  wieku.  Podręcznik,  Wydawnictwo  Znak, 

Kraków 2007, s. 324. 

11

  dz.  cyt.:  M.  Riffaterre,  Semiotyka  intertekstualna:  interpretant,  przekł.  K.  i  J.  Faliccy,  „Pamiętnik 

literacki”, 1988, z. 1 (79), s. 300. 

background image

wytworzone  jednocześnie,  w  tej  samej  ramie  czasowej.  Intertekstualności  można 

doszukiwać się nawet bez celowego założenia autora tekstu kultury, stwierdza się w takim 

wypadku, że był to zabieg nieświadomy. Dialog  ów jest właściwy nie tylko w przypadku 

jednego  kodu  językowego,    a  wybiega  na  pole  ogólnie  pojętego  tekstu  kultury.  Dla 

przykładu  tekst  literacki  –  zachowując  jednak  swoją  „tekstualność”  -  może  mieć  w  sobie 

elementy 

tekstów 

publicystycznych, 

reportaży, 

politycznych 

przemówień 

itp.  

W  przypadku  takich  utworów  nie  należy  obawiać  się  nadinterpretacji  (  terminologia  za 

Umberto Eco), ponieważ cechą charakterystyczną literatury – według M. Riffaterra – jest 

jej  zdolność  do  kontrolowania  fantazji  czytelnika.  Wyraźnie  w  takim  kontekście  jest 

jednak  zaznaczona  granica  pomiędzy  tekstem,  a  autorem.  Bowiem  to  dzieło  literackie  de 

facto  wywiera  na  czytelniku  ciąg  aluzyjnych  skojarzeń.  Ich  przyczyna  leży  również  

w  głęboko  zakorzenionej  tradycji  kulturowej  każdego  czytelnika.  Gwarantuje  to 

strukturalny  charakter  historii  człowieka.  W  taki  sposób  pokonywane  są  granice 

międzygatunkowe  czy  stylistyczne.  Struktura,  czyli  rozmieszczenie  elementów 

składowych  układu  oraz  ich  relacji.  I  w  takim  wypadku  strukturą  jest  świadomość  

i tradycja kulturowa, natomiast relacją wzajemne oddziaływanie oraz zależności pomiędzy 

toposami, a mówiąc szerzej archetypami. I tak na przykład motyw Fortuny. Przewija się on 

stale,  od  początków  literatury  czy  malarstwa  człowieka.  W  kręgu  kultury  europejskiej 

mamy do czynienia z nim poczynając od Historii rodu Labdakidów. W polskiej twórczości 

jest  przedstawiany  między  innymi  w  dziełach  takich  mistrzów  jak  Jan  Kochanowski  czy 

Bolesław  Prus.  Wykorzystując  ten  motyw  każdy  twórca  –  świadomie  lub  nie  –  zwraca 

uwagę odbiorcy na teksty o tej tematyce, które pojawiają się już wcześniej. Jakże silny jest 

motyw  vanitas.  Każdy  poeta,  pisarz,  malarz  sięgający  do  niego  zwraca  uwagę  na  motyw 

biblijny  oraz  całą  siatkę  literatury  i  sztuki  średniowiecznej  i  barokowej.  Dzieje  się  tak, 

ponieważ są to kwestie tak silnie reprezentowane przez świadomość czytelnika, że wręcz 

niemożliwe  do  pokonania.  Badając  intertekstualnie  my  nie  skupiamy  się  na 

potwierdzonych historycznie i biograficznie źródłach, na ich podaniu, odnalezieniu i całej 

tej masy czynności, jakie zakłada pozytywistyczna komparatystyka. To ewentualnie może 

być bardzo dobrą podstawą do badań właściwych – niektórzy intertekstualiści twierdzą, że 

w zasadzie dla tegoż narzędzia źródło może być nieistotne. Badaniem właściwym jest seria 

pytań,  które  winniśmy  sobie  podczas  procesu  analizy  i  interpretacji  zadać:  mianowicie  

w  jaki  sposób  inny  tekst  został  do  tekstu  wprowadzony?  Co  gwarantuje  jego  egzystencje  

(o  ile  można  to  tak  nazwać)?  I  w  końcu  na  jakiej  płaszczyźnie  dialog  pomiędzy  tekstami 

background image

się  odbywa  -  czy  jest  to  zwykła  konwersacja,  pastisz,  negacja?  O  pytaniach,  które  mogą 

zdawać się banalne, polski badacz literacki – Michał Głowiński – pisze tak:  

(…)badacz  intertekstualności  patrzy  na  swoiste,  właściwe  literaturze  od  początków  jej  istnienia, 
tekstów  obcowania  z  innej  perspektywy  niż  historyk  literatury  w  dawnym  stylu  i  zadaje  całkiem 
inne  pytania.  Nie  pyta  mianowicie,  skąd  zaczerpnięte  zostały  dane  elementy  występujące  
w  analizowanym  utworze,  interesuje  go  coś  całkiem  innego:  co one  znaczą,  jakie  miejsce  zajmują  
w strukturze dzieła, jaką grają rolę w jego semantycznym wyposażeniu. (…).

12

  

 

 

Biorąc  pod  uwagę  negację  „zwykłego”,  pozytywistycznego  poznania  na  rzecz 

przeżycia  tekstu  i  jego  zrozumienia  zdaje  się  niezbędne  ogromne  wyczulenie  właśnie  na 

ową  siatkę  relacji  i  wzajemnych  zależności  między  tekstami  kultury.  Ich  istotą  staje  się 

właśnie  dialog,  dialog  między  konwencjami,  tradycjami,  wreszcie  kontekstami.  Czy  więc 

esencją  interpretacji,  tej  właściwej,  nie  może  być  właśnie  kompromis  i  umowny, 

podświadomy  konsensus  zawarty  między  autorem  dzieła  a  odbiorcą?  Chyba  tak,  bo  

w  perspektywie  intertekstualności  i  ogólnie  tej  „aktywnej”  roli  interpretatora  w  procesie 

przeżywania  i  odbioru  dzieła  nie  ma  miejsca  na  nadinterpretację,  ponieważ  nasza  kultura 

(mówię oczywiście globalnie - kultura ludzka) jest ogromną strukturą - układem i zbiorem 

elementów,  które  ulegają  wzajemnym  relacjom  i  stale  się  przenikają,  struktury  o  której 

wspominałem  trochę  wcześniej.  Nie  ma  interpretacji  fałszywych,  są  tylko  schematyczne  

i  ukonstytuowane  w  historii  dziedziny  tej  nauki  oraz  te  nowatorskie.  Kto  decyduje  o  ich 

wartościowaniu?  Podobne  pytanie  zadał  sobie  Erazm  Kuźma  w  swoim  artykule 

dotyczącym  dyskusji  na  temat  pracy  Andrzeja  Szahaja  Granice  anarchizmu 

interpretacyjnego.  Pytanie  retoryczne,  na  które  nie  chciałbym  odpowiadać,  bo  trzeba 

przyznać,  że  nie  wiem.  Chociaż  to  nieprofesjonalne.  Odnajdując  "między"  tekstami 

zależności umieszczamy je właśnie w kulturze, podczas procesu interpretacji - świadomie 

lub nie - korzystamy z tej struktury, wpisując w nią każde dzieło. Bo myśl ludzka u swych 

podstaw  jest  diametralnie  różna  oraz  silnie  indywidualna,  zaprzecza  to  całkowicie 

autonomiczności oraz nadaniu a priori prawa do umieszczenia jedynej intencji dzieła przez 

autora.  Pozwala  to  natomiast,  na  zlokalizowaniu  uniwersalnego,  a  przy  tym  odpowiednio 

szerokiego,  pola  interpretacyjnego,  po  którym  może  wędrować  interpretator  stale 

aktualizując  dzieło,  nie  wypierając  jego  pierwotnego  sensu  –  słowem  łączyć  intentio 

auctoris intentio lectoris i z tej umowy, z tego dialogu odczytywać prawdę. 

 

 

                                                            

12

dz. cyt. M. Głowiński, O intertekstualności, „Pamiętnik literacki”, 1986, z. 4 (77), s. 79. 

background image

 

 

 

Bibliografia: 

1.

 

Burzyńska  A.,  Markowski  M.  P.,  Teorie  literatury  XX  wieku.  Podręcznik

Wydawnictwo Znak, Kraków 2007. 

2.

 

Burzyńska  A.,  Markowski  M.  P.,  Teorie  literatury  XX  wieku.  Antologia

Wydawnictwo Znak, Kraków 2007. 

3.

 

Fish  S.,  Czy  na  tych  ćwiczeniach  jest  tekst?,  przekł.  Szahaj  A.,  [w  tegoż]: 

Interpretacja, retoryka, polityka. Eseje wybrane, Universitas, Kraków 2002. 

4.

 

Głowiński M., O intertekstualności, „Pamiętnik literacki”, 1986, z. 4 (77). 

5.

 

Kuźma E., Interpretacja jako wiedza radosna, „Teksty Drugie”, 1997, nr 6 (48). 

6.

 

Mitosek  Z.,  Teorie  badań  literackich.  Wydanie  V,  poprawione,  Wydawnictwo 

PWN, Warszawa 2004. 

7.

 

Riffaterre  M.,  Semiotyka  intertekstualna:  interpretant,  przekł.  Faliccy  K.  i  J., 

„Pamiętnik literacki”, 1988, z. 1 (79).