background image

Najnowsze technologie wojskowe -

dowód realności fenomenu UFO

Wiele faktów, które jeszcze 40 lat temu było wykorzystywanych do dyskredytacji obserwacji 

UFO   i   wiarygodności   ich   świadków,   obecnie   zdaje   się   sugerować,   a   niejednokrotnie   wręcz 
potwierdzać, ich technologiczne pochodzenie.

W swoim fundamentalnym dziele „The UFO expenience” nieżyjący już profesor astronomii i 

jeden z największych autorytetów w badaniach fenomenu UFO – prof. Alan Hynek – zwrócił uwagę 
na dwa bardzo istotne elementy weryfikacji wszelkich doniesień o zaobserwowaniu UFO.

„Każdemu meldunkowi, który odpowiada definicji UFO, możemy przypisać dwie liczby: jego 

Współczynnik Niezwykłości i Współczynnik Prawdopodobieństwa”.

Definiując obie cechy, z których pierwsza odzwierciedlać ma ilość trudnych do racjonalnego 

wyjaśnienia elementów obserwacji, a druga jej wiarygodność (a w zasadzie wiarygodność świadka, 
bądź świadków), Hynek starał się podkreślić, iż fenomenu UFO nie należy, a nawet nie można 
rozpatrywać jedynie w kategoriach czysto zdroworozsądkowych. Wiele elementów składających się 
na ogólny wizerunek relacji o UFO, jest tak niezwykłych i trudnych do pogodzenia z aktualnym 
stanem wiedzy weryfikujących go badaczy, że zapoznanie się tylko z nimi, powoduje przedwczesny 
wniosek – niemożliwe, bo nieprawdopodobne.

Dla wielu konserwatywnych naukowców, to właśnie owa niezwykłość przedstawianych przez 

świadków   faktów,   w   połączeniu   z   zupełną   niepowtarzalnością   i   nieprzewidywalnością   całego 
fenomenu   sprawia,  iż  odrzucają  go,  traktując   jako  nienaukowy.  Lekceważąc  zupełnie  drugą  ze 
zdefiniowanych   przez   Hyneka   cech   relacji   o  UFO,   czyli   stopień   wiarygodności   ich   świadków, 
określają go jedynie na podstawie tego co dana osoba relacjonuje. W efekcie, im bardziej jakieś 
doniesienie jest sprzeczne ze współczesną wiedzą, tym gorzej świadczy o jego autorze, czyniąc z 
niego w oczach „poważnych” naukowców kłamcę, bądź osobę niepoczytalną. Owo nagminne i nie 
mające z faktyczną nauką nic wspólnego zjawisko, znany badacz Richard Thompson komentuje 
następująco:

„Ludzie mają naturalną skłonność do ośmieszania spraw, które nie pasują do znanych im 

systemów pojęciowych”.

To zaś, że systemy pojęciowe, są jedynie przemijającą wizytówką ciągle ewoluującej wiedzy, 

najlepiej odzwierciedlać może piorunujący postęp technologii wojskowej.

Praktycznie   od   początku   współczesnej   ery   badań   nad   UFO,   główna   batalia   pomiędzy 

zwolennikami   ich   nieziemskiego   pochodzenia,   a   sceptycznie   nastawionymi   do   takich   teorii 
naukowcami i badaczami, dotyczyła niezwykłych parametrów lotu wielu NOLi. Zaakceptowanie, że 
po naszym niebie przemieszczają się aparaty latające, mające zdolność do:

osiągania olbrzymich prędkości szacowanych niejednokrotnie w granicach 5-20 Ma,

wykonywania nagłych zmian kierunku lotu,

nie dawania echa radarowego,

czy bezgłośnego lotu nawet podczas przekraczania bariery dźwięku,

byłoby   dla   UFO-sceptyków   równoznaczne   z   przyznaniem,   że   na   Ziemi   dochodzi   do 
manifestacji   technologii   znacznie   przewyższającej   naszą   własną,   a   zatem   nie   będącej 
wytworem człowieka.

background image

Przykładu chyba najbardziej bulwersującej próby pozbycia się tego problemu, dostarcza wydana 

jeszcze w 1961 roku książka Janusza Thora „Latające talerze”. Jej autor, powołując się na „opinie 
prof.   Menzla”,   z   pozoru   niemożliwą   w   tamtych   latach   do   wytłumaczenia   zagadkę   egzotycznej 
awioniki UFO „wyjaśnia” następująco:

„Z chwilą gdy stwierdzimy, iż żaden ze znanych nam pojazdów nie potrafi się poruszać tak 

jak talerze, wydaje się najlogiczniejszym rozpatrywać je wykluczywszy przypuszczenie, że są 
statkami lub pojazdami”.

Niestety   prof.   Menzl   nie   jest   jedynym   naukowcem,   który   odrzuciwszy   niejako   a   priori 

ewentualność,   że   UFO   nie   należą   do   żadnych   znanych   nam   pojazdów   (a   przecież   za   takie 
bezsprzecznie należałoby uznać pojazdy stworzone przez obcą inteligencję), buduje wygodne dla 
siebie hipotezy. Bardzo podobne poglądy, wyraża również polski zagorzały przeciwnik nieziemskiej 
hipotezy UFO prof. Andrzej Marks. Pisze on w swojej książce „W poszukiwaniu kosmitów”:

„Jak   już   wspominano,   często   obserwowaną   cechą   „latających   talerzy”   jest   zdolność   do 

niezwykle gwałtownych ewolucji i bezszmerowego ruchu; dało do asumpt do twierdzenia, że 
posiadają   one   niekonwencjonalny   napęd.   (...)   Chciałbym   jednak   zwrócić   uwagę,   że   istnieją 
rzeczywiste   sposoby   zaprezentowania   na   niebie   gwałtownych   ewolucji.   Jeżeli   na   przykład 
nieboskłon jest zachmurzony i chmury zostaną oświetlone reflektorem, to skierowując reflektor 
szybko w różnych kierunkach można spowodować, że refleks jego światła na chmurach będzie 
„dokonywał” nadzwyczaj gwałtownych i dziwacznych manewrów”.

O ile prof. Menzl i prof. Marks, usiłują cały problem tajemniczych parametrów lotu UFO ominąć 

wielkim łukiem, to część badaczy podejmuje próby jeszcze bardziej zuchwałe, na co uwagę zwraca 
Lucjan Znicz stwierdzając:

„(...) przeciwnicy realnego istnienia NOL mają tradycyjne już wyjaśnienie. Radary rejestrują 

wszystkie obiekty materialne. Skoro NOL nie są przez nie rejestrowane – dowodzi to, iż nie są to 
obiekty materialne!”

A zatem ogólny obraz naszkicowany powyższymi cytatami wygląda następująco: pomimo, że 

UFO   wykazują   cechy   świadczące   o   ich   niezwykłej   technologii,   należy   je   traktować   jako 
nierzeczywiste   i niematerialne.   A  wszystko  tylko  dlatego,   że  technologia  taka   jest  teoretycznie 
niemożliwa do osiągnięcia. Czy jednak aby na pewno?

Niewidzialność dla radarów

W niezwykłej historii sporu, jaki od prawie pięćdziesięciu lat toczy się wokół hipotezy iż część 

UFO stanowić mogą techniczne pojazdy nie stworzone przez człowieka, bodaj najciekawszy aspekt 
stanowią   obserwacje   radarowe.   Gdyby   na   podstawie   weryfikacji   tej   kategorii   doniesień   – 
proponowanej   przez   UFO-sceptyków   –   wojskowi   stratedzy   mieli   rozstrzygnąć   o   ewentualnej 
przydatności radaru jako narzędzia służącego do wykrywania wrogich obiektów, śmiem twierdzić, 
że o wiele większym zaufaniem obdarzyli by bajkowe szklane kule. W oczach UFO-sceptyków, 
radar jawi się bowiem jako wyjątkowo niesforna aparatura, której dokładność i wiarygodność ściśle 
zależy od tego, czy jego wskazania są, czy nie są im na rękę. Jeżeli np. na ekranie radaru widać 
obiekt poruszający się z prędkością 300 km/h, którą raptownie w ciągu dwóch sekund zwiększa do 
1200 km/h, a po kolejnych trzech sekundach nieruchomieje, to znak że radar działa wadliwie lub 
zarejestrował jakieś rzadkie zjawisko atmosferyczne. To nic, że ten sam obiekt obserwowany był 
również wzrokowo przez setki osób. Oni przecież mogli ulec zbiorowej halucynacji. Kiedy jednak 
w jakimś raporcie o obserwacji UFO czytamy, iż jego przelotu nie potwierdziły stacje radarowe, 

background image

wtedy skuteczność radaru objawia się nam w całej okazałości, dowodząc niezbicie, iż UFO również 
było jakimś rzadkim fenomenem natury, a nie materialnym obiektem. Takowy, byłby przecież przez 
radar z pewnością wyłapany!

O tym, jak zupełnie bezzasadne były trwające bez mała 45 lat rojenia o niemożliwości stawania 

się   „niewidzialnym”   dla   radarów,   przekonano   się   10   listopada   1988   roku,   kiedy   na   specjalnie 
zorganizowanej   konferencji   prasowej   rzecznik   Pentagonu   potwierdził   posiadanie   przez   USAF 
niezwykle   zaawansowanego   myśliwca   nocnego   F-117A   –   pierwszego   w   historii   samolotu 
niewykrywalnego dla środków radiolokacji. To zaś, że nie był to jedynie chwyt propagandowy 
administracji   Reagana,   można   było  ocenić   podczas  konfliktu  w  Zatoce  Perskiej,  gdzie   F-117A 
wykonały 1269 lotów bojowych, spędzając łącznie 6900 godzin w powietrzu i zrzucając ponad 
2000   ton   bomb,   nie   ponosząc   równocześnie   żadnych   strat   własnych.   Powód   tej   niezwykłej 
skuteczności   amerykańskich   samolotów   był   tylko   jeden   –   podobnie   jak   w   przypadku   wielu 
odnotowanych w okresie 1945-1970 obserwacji „tajemniczo” nie zarejestrowanych radiolokacyjnie 
UFO, także myśliwców F-117A nie było widać na ekranach irackich radarów.

Możliwość   bycia   „niewidzialnym”   dla 

radarów   przeciwnika   (określana   obecnie   w 
terminologii wojskowej jako  Stealth), stwarza 
wprost   nieograniczone   możliwości   dla 
prowadzenia   wszelkich   militarnych   akcji   w 
powietrzu,   jak   również   infiltracji   obcego 
terytorium.   Już   w   1984   roku   dyrektor 
DARPA

1

  określił  Stealth  jako   „najbardziej 

rewolucyjną   technikę   w   lotnictwie 
wojskowym   od   czasu   silnika   odrzutowego   i 
skośnego skrzydła”.

Wymiernym   dowodem,   że   nie   była   to   jedynie   chwilowa   fascynacja   nową   egzotyczną 

technologią,   jest   zastosowanie   jej   w   praktycznie   wszystkich   budowanych   obecnie   prototypach 
nowych samolotów myśliwskich, bombowych, czy rekonesansowych. Jeżeli zatem niewidzialność 
dla radarów, zajmuje tak istotne miejsce we współczesnym wyścigu zbrojeń i stwarza precedens 
niezauważalnego przenikania systemu radarowego, trudno nie pokusić się o pytanie, czy gdyby 
nasza   planeta   była   faktycznie   od   lat   systematycznie   „doglądana”   przez   przewyższającą   nas 
technicznie inteligencję, to ta, nie zastosowała 
by analogicznej metody do eliminacji wykrycia 
własnych   obiektów   przez   wojskowe   stacje 
radarowe. Spostrzeżenie takie, może być o tyle 
istotne,   że   kiedy   przeanalizuje   się   historię 
rozwoju   technologii  Stealth,   oraz   ponownie 
zapozna z niektórymi doniesieniami o UFO z 
lat   1947-1975   –   a   więc   z   okresu   kiedy   jej 
militarne   użytkowanie   było   o   wiele   mniej 
skuteczne   niż   obecnie   –   ufologiczna   wartość 
tych relacji staje się znacznie większa.

Wbrew   sygnalizowanym   przez   Lucjana 

Znicza twierdzeniom niektórych sceptycznych 
co   do   realności   UFO   badaczy,   fakt   że   jakiś 
Niezidentyfikowany  Obiekt   Latający  wykazu-
jący typowe cechy technicznej konstrukcji był 
obserwowany   wzrokowo,   a   równocześnie 
„niewidzialny”   dla   radarów,   nie   tylko   nie 
wyklucza   jego   materialności,   ale   wręcz 
sugeruje,   że   zastosowano   w   nim   bardzo 
zaawansowaną   technologię   nie   dostępną 
jeszcze na ziemi.

Omawiając   problem   związków   technologii 

Stealth  z   fenomenem   UFO,   warto   też   podjąć 

background image

dwie istotne kwestie. Pierwsza z nich, w literaturze ufologicznej poruszana była już od dawna i 
dotyczy ewentualnego wykorzystania obcej (nieziemskiej) technologii w przemyśle zbrojeniowym. 
To, że konstruktorzy przyszłościowych maszyn bojowych, zrobili by praktycznie wszystko, aby 
wejść   w   posiadanie   technicznych   rozwiązań   nieznanych   jeszcze   na   ziemi,   a   przewyższających 
wszystko co można sobie wyobrazić, jest faktem nie podlegającym dyskusji. Oczywiście daleki 
jestem w tym miejscu od głoszenia hipotez takich, jak Philip J. Corso, który w swojej książce „The 
Day After Roswell” pisze wprost, iż technologia Stealth została opracowana dzięki badaniom wraku 
UFO przejętego w 1947 roku przez USAF. Wręcz przeciwnie, wszystko co wiadomo obecnie o 
technologii Stealth, znajduje jak najbardziej ziemskie wyjaśnienie.

Z drugiej jednak strony, zastanawiającym jest fakt, w jaki sposób relacje o „niewidzialnych” dla 

radaru UFO, traktowane były przez badające ten fenomen komórki wojskowe, a w tym Projekt Blue 
Book. Jak wynika z odtajnionych po zakończeniu zimnej wojny informacji, z możliwości redukcji 
echa radarowego amerykanie zdawali sobie już sprawę od końca lat 40-tych, kiedy to w trakcie 
próbnych lotów bombowca XB-35

2

, radarzyści zauważyli, że nietypowy kształt maszyny w znaczny 

sposób   eliminuje   intensywność   jej   echa   radarowego.   Mało   tego,   już   w   latach   1950-1970 
Amerykanie z pełną świadomością i konsekwencją wdrażali pewne elementy technologii Stealth do 
swoich konstrukcji – głównie samolotów szpiegowskich i bombowych.

W słynnym SR-71 Blackbird znaczne fragmenty płatowca pokryto specjalną farbą pochłaniającą 

fale radarowe, a bombowiec B-1B Rockwell wyposażono w komputerowy system automatycznej 
nawigacji   względem   rzeźby   terenu.   System   ten   miał   umożliwiać   poruszanie   się   samolotu   na 
niezwykle niskim pułapie, niejako „pod” parasolem ochronnym systemu radarowego. Jak pisze Jan 
Nowicki: „Typowa misja bojowa B-1 miała odbywać się nad terytorium przeciwnika na wysokości 
wierzchołków drzew”.

Powyższe   fakty,   dowodzą,   iż   wszelkie 

napływające do USAF od wczesnych lat 50-
tych   meldunki   o   Niezidentyfikowanych 
Obiektach   Latających   pozostających 
„niewidzialnymi”   dla   radarów,   traktowane 
musiały   być   niezwykle   poważnie,   tym 
bardziej, że wiele takich relacji pochodziło od 
znakomicie wyszkolonych pilotów. Pomijając 
już   bowiem   hipotezę   o   ich   nieziemskim 
pochodzeniu, każdy strateg musiał liczyć się z 
ewentualnością,   iż   stanowią   one 
zaawansowaną   broń   „made   in   USSR”.   Z 
pewnością   więc   wbrew   niektórym   opiniom, 
takowe   relacje   nie   tylko   nie   były 

bagatelizowane   jako   czyjeś   wymysły,   lub   klasyfikowane   jako   zjawiska   naturalne,   ale   stanowić 
musiały   sygnał   dla   NSA

3

  i   innych   placówek   wywiadowczych,   że   coś   dziwnego   dzieje   się   w 

amerykańskiej przestrzeni powietrznej.

W swojej książce „UFO i prawdziwe latające talerze” Janusz Wojciechowski pisze:

„W całym okresie rozwoju techniki radiolokacyjnej nie stwierdzono żadnego wiarygodnego 

echa   odbitego   od   UFO.   Tak   zwane   „zjawy   UFO”   były   zawsze   sygnalizowane   z   odległości 
mniejszej   niż   16.000   km,   a   przecież   już   wtedy   odbierano   bez   trudności   realne   echa 
radiolokacyjne z odbić od Księżyca i Wenus (ponad 100 mln. km)”.

Jednym słowem, dla autora zupełnie niepojęte jest, dlaczego skoro UFO przybywają na naszą 

planetę z przestrzeni kosmicznej (innych układów planetarnych, czy galaktyk), ich zbliżanie się do 
Ziemi, a następnie pokonywanie kolejnych warstw atmosfery, nie jest sygnalizowane przez ośrodki 
radarowe.   Pomijając   wspominaną   powyżej   sugestię   zastosowania   w   nich   zaawansowanej 
technologii  Stealth, istnieje jeszcze jedno dość ciekawe i konieczne w tym miejscu do poruszenia 
wyjaśnienie takiej sytuacji.

background image

Jak powszechnie wiadomo, w Stanach Zjednoczonych nadrzędną placówką koordynującą loty 

wszelkich obiektów zarówno wchodzących w ziemską atmosferę, jak i już w niej przebywających 
jest NORAD

4

. Mało znanym jest za to fakt, że aby usprawnić śledzenie ruchu setek cywilnych i 

wojskowych obiektów, oraz wykrycie ewentualnego  militarnego  zagrożenia  (obcych rakiet,  czy 
samolotów),   jego   systemy   i   komputery   zaprogramowane   są   jedynie   na   odbiór   ech   o   ściśle 
określonych parametrach lotu (trajektorii, prędkości i manewrowości), przewidzianych niejako z 
góry   dla   tychże   celów.   Ową   istotną   cechę   funkcjonowania   sieci   NORADu,   mogącą   tłumaczyć 
wytykane przez ufo-sceptyków tak rzadkie radarowe doniesienia o UFO, sygnalizował już prof. 
Hynek pisząc:

„Cele   Nieskorelowane   bywają   obserwowane   na   ekranach   NORAD   (...),   skoro   jednak   nie 

spełniają warunków trajektorii balistycznej, są automatycznie odrzucane bez dalszej analizy".

Zresztą analogiczne procedury stosowane są nie tylko w USA. Jak podają Helmut Lammer i 

Oliver Sidla:

„Standartowo szwajcarskie radary są tak zaprogramowane, aby na ekranach cywilnej kontroli 

lotów   przedstawiać   tylko   te   obiekty,   które   operują   w   zakresach   właściwych   dla 
konwencjonalnych   samolotów.   Stąd   nieprawdopodobne   trasy   lotów   czy   prędkości   prowadzą 
zazwyczaj do tego, że niezwykłe cele nie zostają zauważone".

Reasumując  przedstawione   powyżej   informacje   i  łącząc   je  z  tak  często  podkreślanym  przez 

naocznych świadków obserwacji UFO ich ekwilibrystycznym sposobem lotu (nie przewidzianym 
przez   komputery   radarowe   dla   ziemskich   obiektów),   zagadka   rzadkiego   w   porównaniu   z 
obserwacjami   wzrokowymi   zgłaszania   radarowych   doniesień   o   UFO,   staje   się   o   wiele   mniej 
tajemnicza. Uświadamiając sobie dodatkowo, że odpowiednio niski pułap lotu, oraz nowoczesne 
techniki Stealth mogą takie wskazania w ogóle ograniczać do minimum (patrz Tab. 1), wyciąganie 
wniosków o niematerialnej naturze UFO w oparciu o częsty brak ich radarowej rejestracji można 
obecnie śmiało nazwać naukowa herezją.

Błędny, a nawet zafałszowany, jest także podkreślany przez wielu ufo-sceptyków brak żadnego 

wiarygodnego   echa   odbitego   od   UFO.   Jak   podkreślano,   systemy   radarowe   wszelkie   dziwne 
wskazania likwidują w trybie automatycznym. Za nim to jednak nastąpi, są one przez bardzo krótki 
okres   czasu   rejestrowane   i   widoczne   na   ekranach.   O   tym,   że   ilość   takich   wskazań   nie   jest 
bynajmniej mała, dowodzić mogą badania organizacji MUFON-CES, która już kilka lat temu dzięki 
współpracy   z   zespołem   specjalistów   (wykwalifikowani   radarzyści,   inżynierowie   i   naukowcy 
konstruujący  radiolokatory)  rozpoczęła  analizę  owych standartowo lekceważonych  obserwacji  z 
terenów Niemiec, Szwajcarii i Austrii. Opierając się na jej wstępnych wynikach, Helmut Lamer i 
Oliver Sidla piszą:

„W przestrzeni powietrznej tych krajów regularnie rejestruje się obiekty, które wydają się 

ignorować wszelkie prawa siły ciężkości. Cele radarowe osiągają niewiarygodne przyspieszenia, 
poruszają się lotem zygzakowatym i bez żadnych przeszkód przekraczają granice niemieckiej, 
szwajcarskiej i austriackiej przestrzeni powietrznej".

background image

Kończąc ten fragment artykułu najlepiej ponownie oddać głos Lucjanowi Zniczowi, który tak oto 

wypowiada się o obserwacjach radiolokacyjnych UFO:

„(...) o ile są one pozytywne – niewątpliwie to jeden dowód więcej materialnego istnienia 

Nieznanych   Obiektów   Latających.   Co   jednak   oznacza,   gdy   są   one   negatywne?   Czy   jest   to 
dowód,   że   NOL   nie   istnieją,   czy   też   może   tylko,   że   od   dawna   już   swobodnie   dysponują 
technologią, którą my dopiero w ostatnich latach zaczynamy z trudem „nadgryzać”?”

Nadmanewrowość

Kolejną cechą wielu zaobserwowanych UFO, jaka wprawiała w zdumienie nie tylko zwykłych 

obserwatorów, ale i specjalistów od lotnictwa, była ich ogromna manewrowość. Oczywiście dla 
wszystkich tych, którzy za wszelką cenę pragnęli zaklasyfikować trudne do wytłumaczenia relacje o 
UFO, jako zjawiska atmosferyczne, światła laserów, czy efekt błędnej percepcji wzrokowej, był to 
kolejny   atut   świadczący   o   ich   pozornej   niematerialności.   Według   nich,   techniczny   obiekt   nie 
mógłby wykonywać ewolucji z tak dużymi przeciążeniami. I znowu czas pokazał, że przynajmniej 
częściowo były to wnioski przedwczesne.

Dalsze   badania   nad   samolotami   supermanewrowymi,   napotkały   jednak   na   bardzo   poważny 

problem. O ile możliwe było coraz to większe podnoszenie osiągnięć samej konstrukcji, o tyle dla 
pilota stawało się to niewykonalne. Z bariery, jaką dla zwrotności obiektu może stanowić żywa 
załoga,   zdawano   sobie   zresztą   sprawę   już   od   dawna.   Szczególnie   skwapliwie   wykorzystał   ją 
cytowany Janusz Thor, który powołując się znowu na „opinie prof. Menzla” pisze:

„Doszliśmy   również   do   wniosku,   że   żadna   żywa   istota   nie   wytrzymałaby   takich   zmian 

prędkości, jakie obserwowano u talerzy. Czy wszystko to nie zdaje się oznaczać, że talerze są 
zjawiskiem   innej   natury   niż   pojazdy   budowane   w   celu   odbywania   podróży   nawet 
międzyplanetarnych?”

Dla   prof.   Menzla   z   pewnością   tak.   Dla   konstruktorów   i   inżynierów   zdawało   się   to   jednak 

oznaczać,   coś   o   wiele   prostszego.   Amerykański   naukowiec   dr   Gene   McCall   z   US   Air   Force 
Scientific Advisory Board, zagadnienie to skomentował następująco:

„Kiedy z samolotu usuniemy pilota, osiągnięcie przeciążeń rzędu 20 g nie będzie żadnym 

problemem”.

Podobnie uważa Skrzydlata Polska, pisząc:

„Na   pokładzie   przyszłego   myśliwca   nie   będzie   miejsca   dla   człowieka.   Obecnie   właśnie 

niewielka   odporność   pilota   stanowi   główny   powód   ograniczenia   przeciążeń   w   czasie 
gwałtownych manewrów w walce powietrznej do 9 g. Konstruktorzy uważają, że już niedługo 
standardem staną się samoloty wytrzymujące przeciążenia o wartości 20 g (...)”.

Mowa  oczywiście   o  tzw.  bezzałogowcach,   a  konkretnie  ich   bojowych  wersjach   określanych 

skrótem   UCAV

5

.   Obiekty   te,   naszpikowane   nowoczesną   aparaturą   elektroniczną   i 

podporządkowane   wymogom   technologii  Stealth,   charakteryzować   ma   niebywała   wprost 
zwrotność. Jak stwierdza dr Gene McCall:

background image

„Z zewnątrz zwrot o 90 stopni, będzie wyglądał jakby samolot nagle się zatrzymał i ruszył w 

innym kierunku”.

Naukowiec ten podaje również inną, chyba jeszcze bardziej istotną dla weryfikacji doniesień o 

supermanewrowych UFO informację. Jak bowiem mówi:

„Dotąd nie było możliwości projektowania samolotów o takich zdolnościach manewrowych i 

przyspieszeniach”.

Możliwości   manewrowe   UCAV,   reprezentowanych   obecnie   oficjalnie   jedynie   przez   modele 

eksperymentalne (patrz Tab. 2), ponownie uwidaczniają dwa fakty. Po pierwsze, zwrotność która 
jeszcze   dwadzieścia   lat   temu   wydawała   się   niemożliwa   do   osiągnięcia   dla   takiej   technicznej 
konstrukcji jak samolot i dawała „asumpt” do twierdzeń iż UFO są zjawiskami niematerialnymi, 
dziś stanowi już element testów czysto praktycznych. Po drugie, bardzo krótka historia tych maszyn 
jest   kolejnym   argumentem,   że   w   licznych   odnotowanych   w   latach   1947-1990   obserwacjach 
Niezidentyfiowanych Obiektów Latających użyto technologii przewyższającej ziemską.

Wracając   jeszcze   na   moment   do   tezy   prof.   Menzla,   który   pomijając   zupełnie   bezzałogowy 

charakter niektórych UFO, twierdzi że ich nadmanewrowość kłóci się z teorią o obcych statkach 
międzyplanetarnych, warto nadmienić, że już 23 września 1947 roku (a więc zaledwie po trzech 
miesiącach od pamiętnej obserwacji Kennteha Arnolda otwierającej współczesną erę NOLi), do 
Dowództwa Wojsk Lotniczych USA napłynął raport gen. Nathana F. Twininga, w którym można 
przeczytać m. in.:

„Opisane charakterystyki ich działania [UFO], jak np. niezwykła szybkość wznoszenia się, 

zdolność manewrowa (...), a wreszcie wymykanie się z pola widzenia samolotów (...) prowadzą 
do   przekonania,   iż   –   przynajmniej   niektóre   z   tych   obiektów   –   są   sterowane   ręcznie, 
automatycznie, bądź też zdalnie”.

Jedynym   usprawiedliwieniem   dla   prof.   Menzla,   który   najwyraźniej   nie   był   zdolny   do 

samodzielnego postawienia analogicznego wniosku (lub po prostu wolał go pominąć) jest fakt, że 
raport gen. Twininga odtajniony został dopiero w 1969 roku.

Bezgłośność

Zarówno „niewidzialność” dla radarów, jak i nadmanewrowość wielu NOLi, nie kończą długiej 

listy   wymówek,   które   dla   licznych   badaczy   stanowiły   znakomity   pretekst   do   negowania   ich 
technicznej   natury.   Kolejnym   i   chyba   najczęściej   poruszanym   problemem,   było   nagminnie 
sygnalizowane przez świadków nie wydawanie przez UFO żadnych odgłosów.

background image

W   wydanej   jeszcze   w   1957   roku   książce   „Pseudonauka   i   pseudouczeni”   Martin   Gardner, 

fanatyczny   wróg   wszystkiego   czego   nie   rozumie,   cały   fenomen   UFO   sprowadza   do   mylnie 
zinterpretowanych   obserwacji   balonów.  Na dowód, że  przynajmniej   drugi  fragment  tytułu   jego 
„dzieła” sugeruje raczej, iż jest to autobiografia, warto przytoczyć taką oto uwagę autora:

„W jednym z nielicznych punktów, w których wszyscy obserwatorzy latających spodków są 

ze sobą zgodni, jest to, że spodki nie wydają dźwięków: wyłącza to istnienie jakiegokolwiek 
bądź napędu i doskonale się zgadza z rzeczywistym zachowaniem się balonów”.

Trudno   w   tym   miejscu   powiedzieć,   na   bazie   jakich   relacji   Martin   Gardner   budował   swoje 

balonowe teorie o UFO, ale z pewnością nie były to zdarzenia, traktujące o niezidentyfikowanych 
obiektach   bezskutecznie   gonionych   przez   odrzutowe   myśliwce,   czy   pojazdach   cechujących   się 
wspominaną   nadmanewrowością,   o   czym   bardzo   dobrze   świadczyć   mogą   opisane   przeze   mnie 
wypadki do jakich doszło na przełomie lat 80-90 w Belgii, kiedy to dwa F-16 nie były w stanie 
przechwycić trójkątnego UFO latającego nad Brukselą. Pomijając jednak te oczywiste różnice, jakie 
występują   pomiędzy   możliwościami   balonów   (nawet   tych   Gardnerowskich),   a   licznymi 
zaobserwowanymi   NOLami,   oraz   fakt,   że   powyższy   cytat   rzeczywiście   potwierdza,   iż   książka 
Martina Gardnera poświęcona jest pseudonauce (i to w najlepszym wydaniu), przykładów podobnej 
nietolerancji   bezgłośności   UFO   można   podać   niestety   więcej.   I   tak,   francuski   badacz   Gildas 
Bourdais pisze np.:

„Szczegół  ten już w latach  pięćdziesiątych  posłużył astrofizykom  Frotzowi Zwicky'emu  i 

Ewry Schatzmanowi do negowania istnienia UFO”.

Wykorzystał go również wspominany prof. Marks stwierdzając:

„Trzeba bowiem dodać że głównym dowodem przeciw interpretacji niektórych zjawisk UFO 

jako   obiektów   fizycznych   lecących   z   wielką   i   zmienną   prędkością   jest   brak   doniesień   o 
występowaniu fali uderzeniowej, która powstaje zawsze, gdy jakieś ciało przekracza w naszej 
atmosferze prędkość dźwięku”.

Idąc dalej za ciosem, prof. Marks konkluduje:

„Albo   więc   te   poruszające   się   rzekomo   z   ogromną   prędkością   obiekty   są   mirażami   czy 

powidokami, albo też występują nie w pobliżu obserwatorów (jak to wynika z ich relacji), lecz 
na wysokości wielu dziesiątków kilometrów, gdyż wtedy fala uderzeniowa może odbić się od 
dolnych warstw atmosfery i nie dojść do powierzchni Ziemi”.

Na koniec zaś prof. Marks nieco ironicznie zauważa:

„Zwolennicy UFO, jako statków kosmicznych tłumaczą to, rzecz jasna, inaczej: wszak dla 

przedstawicieli pozaziemskich cywilizacji stłumienie fali uderzeniowej to fraszka”.

I rzecz jasna, chciałoby się w tym miejscu od razu powiedzieć, że w rozumowaniu zwolenników 

UFO nie ma nic z gruntu nielogicznego – bo skoro jakaś zaawansowana technologia zdolna jest do 
odbywania  podróży  międzygwiezdnych,  to  stłumienie   (wyciszenie)  fali   uderzeniowej,  także   nie 
powinno sprawić jej problemów – ale podobne wywody można zastąpić faktem o wiele bardziej 
przekonującym. Oto bowiem, to co dla jednych stanowiło oczywiste pogwałcenie praw fizyki i 
główny dowód przeciw interpretacji niektórych zjawisk UFO jako obiektów fizycznych, dla innych 

background image

stworzyło   powód   do   poważnych   badań.   Poważnych   na   tyle,   że   realizowanych   obecnie   przez 
amerykańskiego giganta przemysłu lotniczego – koncern Northrop Grumman. Korporację, która 
ujawniając   27   lutego   2001   roku   bezzałogowy   samolot   bojowy   X-47A  Pegazus,   a   wcześniej 
opracowując bombowiec B-2 Spirit, z pewnością udowodniła, że zajmuje się budową obiektów 
zdecydowanie MATERIALNYCH.

I właśnie jednym z takich pojazdów, nad którymi pracuje obecnie Northrop Grumman jest tzw. 

Quite Supersonic Platforms, czyli Cicha Platforma Supersoniczna. Pomimo, że jest ona na dzień 
dzisiejszy   jedynie   w   fazie   studialnej,   to   jak   pisze   w   krótkiej   notatce   Skrzydlata   Polska,   ma 
doprowadzić do:

„(...) opracowania aparatów latających, zdolnych przekraczać barierę dźwięku bez obciążenia 

nadmiernym hałasem”.

Poza tym, co wyraźnie sugeruje słowo supersoniczna, będzie to klasa obiektów zdolnych do 

poruszania się z pięciokrotną prędkością dźwięku (około 5500 km/h), a więc „nieco większą” niż 
tak faworyzowane przez Martina Gardnera w tłumaczeniu doniesień o bezszelestnych UFO balony i 
na dodatek kategorią maszyn co by nie powiedzieć z pewnością wyposażonych w napęd, który 
badacz ów kategorycznie wykluczył w kontekście wszelkich bezszelestnie poruszających się NOLi.

Jeżeli zaś już mowa o wojskowych obiektach które pomimo posiadania silnika, mają w znaczny 

sposób   zredukowaną   głośność   lotu,   nie   sposób   nie   wspomnieć   o   najnowszym   prototypie 
amerykańskiego śmigłowca szturmowego Comanche (oznaczenie kodowe RAH-66), który notabene 
właśnie   ze   względu   na   ów   niezwykły   parametr   lotu,   jest   ostatnio   łączony   z   obserwacjami 
tajemniczych czarnych nie oznakowanych śmigłowców, odpowiedzialnych według niektórych za 
okaleczenia bydła w Stanach Zjednoczonych.

Prędkość

Podobnie jak trzy opisane powyżej cechy UFO („niewidzialność” dla radarów, nadmanewrowość 

i bezgłośność), także ich niezwykła prędkość, z jaką można się spotkać w wielu wiarygodnych 
raportach, stanowiła znakomity pretekst do dyskredytacji tych przypadków. Powód oczywiście ten 
sam. Żaden materialny obiekt nie może latać tak szybko, szczególnie gdy czyni to w niższych 
warstwach atmosfery. Im gęstsze jest bowiem powietrze, tym większy stawia ono opór lecącemu 
obiektowi i powoduje większe tarcie. To zaś proporcjonalnie podnosi temperaturę jego poszycia, 
mogąc je uszkodzić, a nawet stopić.

Jak   wiadomo   w   przypadku   szpiegowskiego   SR-71   Blackbird,   aby   uchronić   płatowiec   przed 

przegrzaniem, zarówno w skrzydłach jak i kadłubie zainstalowano sieć przewodów, przez które 
przepompowywano specjalne paliwo, które przed spalaniem w silniku, pełniło rolę pochłaniacza 
energii cieplnej (tzw. paliwo kriogeniczne). Pozwalało to na poruszanie się samolotu z prędkością 
maksymalną   3660   km/h,   na   pułapie   ponad   25   km.   W   trakcie   takiego   lotu,   niektóre   elementy 
Blackbirda rozgrzewały się aż do 600 stopni C. Gdyby jednak przy tego typu zabezpieczeniach, 
konstrukcja ta miała osiągnąć prędkość 10 czy 15 Ma, 
uległa by stopieniu.

Czy istnieje  w takim razie  metoda,  aby pokonać tę 

termiczną   barierę,   jaką   stwarza   niezwykle   szybko 
lecącym   obiektom   atmosfera,   a   co   za   tym   idzie 
podważyć   opinie   tych   wszystkich,   dla   których 
zaskakująca   swoimi   wartościami   prędkość   wielu   UFO 
kłóci się z ich technologicznym pochodzeniem?

Odpowiedzią na to pytanie mogą być objęte jeszcze 

do niedawna największą klauzulą tajności, a rozpoczęte 
we   wczesnych   latach   osiemdziesiątych,   radzieckie   i 
amerykańskie   badania   nad   tzw.   samolotami 

background image

plazmowymi

6

. Zasada ich działania, ma polegać na umieszczeniu  w dziobowej części maszyny 

specjalnych generatorów mikrofal, których zadaniem będzie zamiana powietrza w plazmę, czyli gaz 
zawierający   elektrony   i   dodatnio   naładowane   jony

7

.   Jeszcze   w   czasie   zimnej   wojny,   radzieccy 

specjaliści zauważyli, że stworzenie przed samolotem swego rodzaju bańki plazmowej, określanej 
także   szpicem   powietrznym,   w   znaczący   sposób   zmniejszy   opór   powietrza.   To   wyjątkowo 
egzotyczne rozwiązanie techniczne ma też inne istotne zalety. Otóż według zaangażowanych w 
badania nad samolotami plazmowymi specjalistów z centrum badawczego Boeinga znanego jako 
Phantom Works, obiekty wyposażone w „napęd plazmowy” mogą być „niewidzialne” dla radarów.

Z kolei francuski badacz Jean-Pierre Petit zwraca uwagę na bodaj najistotniejszą w związku z 

obserwacjami UFO cechę napędu plazmowego. Otóż jak twierdzi, pozwoli on na wyeliminowanie 
smugi kondensacyjnej oraz praktycznie zupełnie bezgłośne poruszanie się pojazdów, nawet podczas 
przekraczania bariery dźwięku.

Możliwości jakie posiadać będą samoloty 

plazmowe   uwidaczniają,   że   olbrzymia 
prędkość lotu w gęstej atmosferze, czy jego 
bezgłośny   charakter,   nie   tylko   jest   możliwy 
dla technicznych i materialnych konstrukcji – 
czemu   jeszcze   do   niedawna   wielu   badaczy 
zaprzeczało   –   ale   stanowić   może   element 
jednej   konkretnej   maszyny.   Dodatkowo   zaś 
wskazuje, że ten sam element technologii jak 
np.   „niewidzialność”   dla   radarów,   uzyskać 
można stosując diametralnie inne rozwiązania 
techniczne.   Jeżeli   bowiem   dla   samolotów 

Stealth (Lockheed F-117A i Northrop B-2 Spirit) było nim odpowiednie wymodelowanie kształtu 
ich   płatowca,   to   dla   przyszłościowych   samolotów   plazmowych   stanowić   je   będzie   jonizacja 
powietrza wokół lecącej maszyny.

Reasumując zebrane w powyższym artykule informacje, można stwierdzić, że tempo w jakim na 

przestrzeni ostatnich 50 lat rozwijało się lotnictwo oraz osiągi jakimi legitymują się konstrukcje 
powstałe   podczas   dwóch   minionych   dekad,   są   niezaprzeczalnym   dowodem,   iż   pomysły   które 
jeszcze   kilkadziesiąt   lat   temu   wydawały   się   czystą   fikcją,   współcześnie   stanowią   element 
sprawnych bojowo maszyn. Stanowić to może istotną wskazówkę, że odrzucanie tysięcy relacji o 
zaobserwowaniu   UFO   jako   nieistotnych   z   naukowego   punktu   widzenia,   bo   sprzecznych   z 
aktualnym stanem wiedzy jest z gruntu błędne i do złudzenia przypomina różne śmieszne hipotezy 
jakimi   w   XIX   wieku   starano   się   wyjaśnić   meteoryty,   wykluczając   kategorycznie   możliwość 
spadania kamieni z nieba, w którym jak twierdzono ich nie ma!

Trudno   bowiem   przewidzieć,   jakie   rewolucyjne   odkrycia   stoją   w   dalszym   ciągu   przez 

naukowcami oraz inżynierami i jakie nowe perspektywy będą się wiązały z ich wykorzystaniem. 
Być   może   za   kilkadziesiąt,   czy   kilkaset   lat   poziom   ziemskiej   technologii   umożliwi   budowanie 
obiektów które mogły by zarówno lecieć z prędkością kilkudziesięciu Ma, wykonywać gwałtowne 
ewolucje po łamanych trajektoriach, a równocześnie nie wydawać żadnego dźwięku, zatrzymywać 
się bez stopniowej redukcji prędkości i pozostawać w zawisie przez wiele minut. Jeżeli zaś któraś z 
takich   konstrukcji   dotrze   na   planetę   zamieszkałą   przez   inteligentne   ale   prymitywniejsze   istoty, 
zapewne także będzie traktowana jako zjawisko atmosferyczne, czy refleks padającego na chmury 
światła   halogenu,   przynajmniej   tak   długo,  dopóki   owe   istoty   same   nie   osiągną   porównywalnej 
wiedzy, lub nie zaakceptują możliwości istnienia inteligencji bardziej zaawansowanej technicznie.

background image

Przypisy:

1. DARPA   –   Defense   Advanced   Research   Projects   Agency   –   Agencja   Rozwoju 

Przyszłościowych Projektów Obronnych (USA)

2. XB-35   był   pierwszym   pełnowymiarowym   samolotem   o   konfiguracji   tzw.   latającego 

skrzydła.  Obecnie  jest więcej  niż  pewne, że to  właśnie doświadczenia  zebrane  przez 
koncern Northropa podczas jego testów, w znacznej mierze przyczyniły się do powstania 
niewidzialnego   dla   radaru   bombowca   B-2   Spirit,   również   o   konfiguracji   latającego 
skrzydła i także wywodzącego się z biur projektowych korporacji Northropa.

3. NSA – National Security Agency – Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (USA)
4. NORAD – North American Aerospace Defense Command – Północnoamerykański urząd 

ds.   kontroli   przestrzeni   powietrznej   i   kosmicznej,   rejestrujący   dzięki   systemowi 
satelitarnemu oraz samolotom zwiadowczym (AWACS), ruch lotniczy i wchodzące w 
ziemską atmosferę obiekty latające.

5. UCAV – Unmanned Combat Aerial Vehicle – Bezzałogowy Samolot Bojowy
6. Napęd   plazmowy   określany   bywa   również   mianem   magnetohydrodynamicznego   –   w 

skrócie MHD.

7. Istnieje   także   całkiem   śmiała   koncepcja,   aby   w   kadłubie   samolotów   plazmowych 

zainstalować   specjalne   magnesy,   przyspieszające   zjonizowaną   wokół   samolotu 
atmosferę, zwiększając w ten sposób aż o 50% wydajność silników, a co za tym idzie i 
prędkość lotu obiektu.

 Bibliografia:

Hynek A.:  „Zetknięcie z UFO”, Wydawnictwo Pandora, Łódź 1991
Thompson R. L.:  „Tożsamość Obcych”, Wydawnictwo Arche, Wrocław 1998
Thor J.: „Latające talerze”, Wydawnictwo Atonium, Warszawa 1961
Marks A.: „W poszukiwaniu kosmitów”, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 
1980
Znicz L.: „Nieznane Obiekty Latające cz.3”, KAW, Gdańsk 1988
Błaszczyk J., Sibilski K.: „Niewidzialne samoloty”, wyd. Bellona 1995
Boylan R.: „Technologie obcych istot wspierają naszych inżynierów”, Magazyn UFO, nr 
4, 1998
Nowicki J.: „Rockwell B-1 Lancer”, Lotnictwo Aviation International, nr 6, 1993
Wojciechowski   J.:   „UFO   i   prawdziwe   latające   talerze”,   Wydawnictwo   Komunikacji   i 
Łączności, Warszawa 1982
Lammer H., Sidla O.: „UFO – bliskie spotkania”, Wydawnictwo Prokop Warszawa 1999
Jaxa-Małachowski R.: „Samoloty supermanewrowe”, Skrzydlata Polska, nr 1, 1996
„Fighting the G-force”, kanał Discovery 1998, THIRDE DM Prod. dla Channel 4, Channel 
Four Television Corporiation
„Samolot bez usterzenia i bez skrzydeł”, Skrzydlata Polska , nr 5, 1996
Znicz L.: „UFO – Próba oceny”, Wydawnictwo Amber, 1996
Gardner M.: „Pseudonauka i pseudouczeni”, PWN, Warszawa 1966
Rdułtowski B.: „Fala Czarnych Trójkątów nad Belgią”, Magazyn UFO, nr 3, 2001
Bourdais G.: „UFO-50 tajemniczych lat”, Świat Książki, Warszawa 1999

background image

„Z powrotem na ziemię”, praca  zbiorowa – Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 
1980
„Prezentacja Pegaza”, Skrzydlata Polska, nr 6, 2001
„Samoloty plazmowe”, Skrzydlata Polska, nr 6, 2001

Autor: Bartosz Rdułtowski
Magazyn UFO, nr 1/ 2002