background image

DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI

 

do ko

ń

ca staro

Ŝ

ytno

ś

ci

 

 

ś

redniowiecze i odrodzenie

 

 

barok i o

ś

wiecenie

 

 

1815-1914

 

 

1914-1989

  

jak i z czego studiowa

ć

 filozofi

ę

 

 

moje wykłady

 

 

Wittgenstein

 

 

filozofowie i socjologowie nauki

 

Gottfried LEIBNIZ 

NOWE ROZWA

ś

ANIA DOTYCZ

Ą

CE ROZUMU 

LUDZKIEGO

 

przeło

Ŝ

yła Izydora D

ą

mbska

PRZEDMOWA

Poniewa

Ŝ

 Rozwa

Ŝ

ania dotycz

ą

ce rozumu ludzkiego pewnego znakomitego Anglika s

ą

 

jednym z najpi

ę

kniejszych i najwy

Ŝ

ej cenionych dzieł tego czasu, postanowiłem 

zaopatrzy

ć

 je w swoje uwagi, gdy

Ŝ

 od do

ść

 dawna rozmy

ś

laj

ą

c na ten sam temat i nad 

wi

ę

kszo

ś

ci

ą

 zagadnie

ń

 tam poruszonych, uznałem, 

Ŝ

e byłaby to dobra sposobno

ść

, aby 

ogłosi

ć

 co

ś

 pt. Nowe rozwa

Ŝ

ania dotycz

ą

ce rozumu. S

ą

dziłem, 

Ŝ

e umieszczaj

ą

c swoje 

my

ś

li w tak dobrym towarzystwie, zapewniłbym im 

Ŝ

yczliwsze przyj

ę

cie; s

ą

dziłem 

równie

Ŝ

Ŝ

e b

ę

d

ę

 mógł skorzysta

ć

 z cudzej pracy nie tylko dlatego, by zaoszcz

ę

dzi

ć

 

sobie własnej, ale tak

Ŝ

e dlatego, aby dorzuci

ć

 co

ś

 do jego osi

ą

gni

ęć

, bo to rzecz 

łatwiejsza, ani

Ŝ

eli wszystko zaczyna

ć

 i opracowywa

ć

 na nowo. To prawda, 

Ŝ

e cz

ę

sto 

jestem odmiennego ni

Ŝ

 on zdania; nie tylko 

Ŝ

e nie odmawiam dlatego zasługi temu 

sławnemu pisarzowi, ale oddaj

ę

 mu sprawiedliwo

ść

 pokazuj

ą

c, w czym i dlaczego 

oddalam si

ę

 od jego pogl

ą

dów, gdy uznaj

ę

 za konieczne zapobiec, aby w pewnych 

wa

Ŝ

nych punktach jego autorytet nie wzi

ą

ł góry nad słuszno

ś

ci

ą

. Istotnie, chocia

Ŝ

 autor 

Rozwa

Ŝ

a

ń

 mówi tysi

ą

ce pi

ę

knych rzeczy, którym musz

ę

 przyklasn

ąć

, systemy nasze 

wielce si

ę

 ró

Ŝ

ni

ą

. Jego ma wi

ę

cej punktów stycznych z Arystotelesem, mój z Platonem, 

mimo 

Ŝ

e w wielu sprawach i on, i ja oddalamy si

ę

 od doktryny tych dwóch staro

Ŝ

ytnych 

pisarzy. On jest bardziej popularny, podczas gdy ja zmuszony jestem do nieco wi

ę

kszej 

ś

cisło

ś

ci i abstrakcyjno

ś

ci, co nie przemawia na moj

ą

 korzy

ść

, zwłaszcza gdy pisz

ę

 w 

j

ę

zyku nowo

Ŝ

ytnym. My

ś

l

ę

 jednak, 

Ŝ

e ka

Ŝą

c rozmawia

ć

 dwom osobom, z których jedna 

wykłada pogl

ą

dy wydobyte z Rozwa

Ŝ

a

ń

 tego autora, a druga dorzuca do nich moje 

obserwacje, stwarzam paralel

ę

 bardziej w gu

ś

cie czytelnika, ani

Ŝ

eli gdybym go cz

ę

stował 

całkiem suchymi uwagami, których lektur

ę

 co krok przerywałaby konieczno

ść

 uciekania 

si

ę

 do jego ksi

ąŜ

ki, aby zrozumie

ć

 moj

ą

. B

ę

dzie [jednak] rzecz

ą

 dobr

ą

 konfrontowa

ć

 

niekiedy jeszcze nasze pisma i ocenia

ć

 jego pogl

ą

dy jedynie na podstawie jego 

własnego dzieła, jakkolwiek zachowuj

ę

 zazwyczaj jego wyra

Ŝ

enia. To prawda, 

Ŝ

sugestia stwarzana przez czyj

ąś

 rozpraw

ę

, której 

ś

ladem trzeba i

ść

 robi

ą

c swoje uwagi, 

sprawiła, 

Ŝ

e nie mogłem marzy

ć

 o uchwyceniu wdzi

ę

ku wła

ś

ciwego dialogowi; ale ufam, 

Ŝ

e tre

ść

 wynagrodzi braki formy.

Ŝ

nimy si

ę

 co do spraw dosy

ć

 wa

Ŝ

nych. Chodzi o to, czy dusza sama w sobie jest 

całkowicie pusta, jak tabliczki, na których niczego jeszcze nie zapisano (tabula rasa) - tak 
chce Arystoteles i autor Rozwa

Ŝ

a

ń

 - i czy wszystko, co w niej jest wyryte, pochodzi 

wył

ą

cznie od zmysłów i od do

ś

wiadczenia? Czy te

Ŝ

 dusza z natury zawiera podstawy 

pewnych poj

ęć

 i teorii, a przedmioty zewn

ę

trzne tylko je rozbudzaj

ą

 w odpowiednich 

warunkach - jak ja s

ą

dz

ę

 razem z Platonem, a nawet ze Szkoł

ą

 i z tymi wszystkimi, 

którzy w ten wła

ś

nie sposób rozumiej

ą

 ust

ę

p listu 

ś

w. Pawła (do Rzym. II. 15), gdzie 

czytamy, 

Ŝ

e prawo Bo

Ŝ

e wyryte jest w sercach. Stoicy nazywali te zasady poj

ę

ciami 

wspólnymi, prolepseis, to znaczy zało

Ŝ

eniami podstawowymi albo tym, co si

ę

 z góry 

przyjmuje jako uznane. Matematycy nazywaj

ą

 je poj

ę

ciami wspólnymi (

κοιναί

 

έννοιαι

). 

Filozofowie nowocze

ś

ni nadaj

ą

 im inne pi

ę

kne nazwy - w szczególno

ś

ci Juliusz Scaliger 

nazywał je semina aeternitatis, a tak

Ŝ

Zopyra, jak gdyby chc

ą

c powiedzie

ć

Ŝ

ywe ognie, 

rysy 

ś

wietliste ukryte wewn

ą

trz nas, które dzi

ę

ki zetkni

ę

ciu si

ę

 zmysłów z przedmiotami 

Strona 1 z 12

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

zewn

ę

trznymi ukazuj

ą

 si

ę

 jak iskry, na skutek uderzenia sypi

ą

ce si

ę

 ze strzelby. I nie bez 

racji wierzy si

ę

Ŝ

e te błyski wyra

Ŝ

aj

ą

 co

ś

 boskiego i wiecznego, co si

ę

 przejawia przede 

wszystkim w prawdach koniecznych. St

ą

d rodzi si

ę

 inne pytanie, mianowicie, czy 

wszystkie prawdy zale

Ŝą

 od do

ś

wiadczenia, tzn. od indukcji i przykładów, czy te

Ŝ

 istniej

ą

 

takie, które maj

ą

 te

Ŝ

 inn

ą

 podstaw

ę

. Bo je

ś

li pewne zdarzenia mo

Ŝ

na przewidzie

ć

 przed 

wszelkim do

ś

wiadczeniem, w którym byłyby dane, jasn

ą

 jest rzecz

ą

Ŝ

e przyczyniamy si

ę

 

do tego w pewnej mierze sami. Zmysły, chocia

Ŝ

 konieczne przy ka

Ŝ

dym naszym 

aktualnym poznaniu, nie wystarczaj

ą

, by nam da

ć

 wszelkie poznanie, poniewa

Ŝ

 zmysły 

dostarczaj

ą

 wył

ą

cznie tylko przykładów, tzn. prawd szczegółowych lub jednostkowych. 

Otó

Ŝ

 wszystkie przykłady, które potwierdzaj

ą

 jak

ąś

 prawd

ę

 ogóln

ą

, w jakiejkolwiek byłyby 

liczbie, nie wystarczaj

ą

, aby ustali

ć

 powszechn

ą

 konieczno

ść

 tej prawdy, gdy

Ŝ

 z tego, 

Ŝ

co

ś

 si

ę

 zdarzyło, nie wynika wcale, 

Ŝ

e zdarza

ć

 si

ę

 b

ę

dzie zawsze w taki sam sposób.

Na przykład Grecy i Rzymianie, i wszystkie inne ludy zawsze spostrzegały, 

Ŝ

e przed 

upływem 24 godzin dzie

ń

 zmienia si

ę

 w noc, a noc w dzie

ń

. Ale myliłby si

ę

 ten, kto by 

uwierzył, 

Ŝ

e t

ę

 sam

ą

 prawidłowo

ść

 mo

Ŝ

na zaobserwowa

ć

 wsz

ę

dzie, skoro widziano co

ś

 

przeciwnego podczas pobytu na Nowej Ziemi. I myliłby si

ę

 tak

Ŝ

e ten, kto by my

ś

lał, 

Ŝ

e to 

jest co najmniej dla naszej strefy klimatycznej prawda konieczna i wieczna, gdy

Ŝ

 s

ą

dzi

ć

 

nale

Ŝ

y, 

Ŝ

e nawet ziemia i sło

ń

ce nie istniej

ą

 koniecznie i 

Ŝ

e mo

Ŝ

e nadej

ść

 czas, kiedy nie 

stanie tej pi

ę

knej gwiazdy z całym jej systemem, co najmniej w obecnej jej postaci. St

ą

wydaje si

ę

Ŝ

e prawdy konieczne, takie, jakie znajdujemy w matematyce czystej, a w 

szczególno

ś

ci w arytmetyce i geometrii, musz

ą

 mie

ć

 podstawy, których uzasadnienie nie 

zawisło od przykładów ani w konsekwencji od 

ś

wiadectwa zmysłów, mimo 

Ŝ

e bez 

zmysłów nigdy nie o

ś

mielono by si

ę

 o nich my

ś

le

ć

. To wła

ś

nie nale

Ŝ

y wyra

ź

nie odró

Ŝ

ni

ć

 i 

to zrozumiał tak dobrze Euklides, udowadniaj

ą

c rozumowo rzeczy widoczne za 

po

ś

rednictwem do

ś

wiadczenia i wyobra

Ŝ

e

ń

 zmysłowych. Tak

Ŝ

e logika z metafizyk

ą

 i 

etyk

ą

 [la morale], z których pierwsza kształtuje naturaln

ą

 teologi

ę

, a druga 

prawoznawstwo naturalne, pełne s

ą

 takich prawd; a w konsekwencji dowód ich nie mo

Ŝ

pochodzi

ć

 od niczego innego jak tylko od zasad wewn

ę

trznych, które nazywa si

ę

 

wrodzonymi. Co prawda nie nale

Ŝ

y sobie wyobra

Ŝ

a

ć

, jakoby mo

Ŝ

na czyta

ć

 w duszy jak w 

otwartej ksi

ę

dze te wieczne prawa rozumu, niby jaki

ś

 edykt pretora na jego album, bez 

trudu i bez poszukiwania; ale to wystarcza, 

Ŝ

e mo

Ŝ

emy je wykrywa

ć

 w sobie wysiłkiem 

uwagi przy sposobno

ś

ciach dostarczanych przez zmysły. Sukces do

ś

wiadcze

ń

 słu

Ŝ

y jako 

potwierdzenie dla rozumu mniej wi

ę

cej tak, jak sprawdzania przydaj

ą

 si

ę

 w arytmetyce, 

aby lepiej unika

ć

 bł

ę

du rachunkowego w długim rozumowaniu. A tak

Ŝ

e wła

ś

nie tym ró

Ŝ

ni 

si

ę

 wiedza ludzka od wiedzy zwierz

ą

t. Zwierz

ę

ta s

ą

 czystymi empirykami i kieruj

ą

 si

ę

 

wył

ą

cznie przykładami; gdy

Ŝ

 - o ile mo

Ŝ

na co

ś

 o tym s

ą

dzi

ć

 - nie dochodz

ą

 nigdy do 

sformułowania wniosków koniecznych, podczas gdy ludzie zdolni s

ą

 do nauk 

demonstratywnych. W tym wzgl

ę

dzie zdolno

ść

 wnioskowania, która przysługuje 

zwierz

ę

tom, jest czym

ś

 ni

Ŝ

szym od rozumu ludzkiego. Wnioski zwierz

ą

t s

ą

 zupełnie jak 

wnioski naiwnych empiryków, którzy utrzymuj

ą

Ŝ

e to, co si

ę

 parokrotnie zdarzyło, zdarzy 

si

ę

 jeszcze, je

ś

li tylko to, co ich uderza, jest podobne, cho

ć

 nie mog

ą

 na tej podstawie 

os

ą

dzi

ć

, czy zachodz

ą

 tu te same racje. l dlatego wła

ś

nie tak łatwo ludzie chwytaj

ą

 

zwierz

ę

ta i tak łatwo zdarza si

ę

 naiwnym empirykom popełnia

ć

 bł

ę

dy. Nie s

ą

 od nich 

wolne nawet osoby, które z wiekiem i do

ś

wiadczeniem nabrały rutyny, je

ś

li tylko ufaj

ą

 

zbytnio swemu dawnemu do

ś

wiadczeniu, jak si

ę

 to niejednemu zdarzało w sprawach 

obywatelskich i wojskowych: bo si

ę

 nie bierze dostatecznie pod uwag

ę

Ŝ

ś

wiat si

ę

 

zmienia i 

Ŝ

e ludzie staj

ą

 si

ę

 zr

ę

czniejsi, wynajduj

ą

c tysi

ą

ce nowych sposobów, podczas 

gdy jelenie i zaj

ą

ce współczesne nie zdobywaj

ą

 si

ę

 na wi

ę

ksz

ą

 chytro

ść

, ani

Ŝ

eli te, które 

dawniej 

Ŝ

yły. Wnioskowanie zwierz

ą

t jest tylko cieniem rozumowania, tzn. tylko 

kojarzeniem wyobra

ź

ni i przechodzeniem od jednego wyobra

Ŝ

enia do drugiego, 

poniewa

Ŝ

 w nowym zdarzeniu, które wydaje si

ę

 podobne do poprzedniego, oczekuj

ą

 

znowu tego, co kiedy

ś

 tam napotykały w tym poł

ą

czeniu, jak gdyby rzeczy były 

powi

ą

zane ze sob

ą

 faktycznie, dlatego 

Ŝ

e ich wyobra

Ŝ

enia wi

ąŜą

 si

ę

 ze sob

ą

 w pami

ę

ci. 

Strona 2 z 12

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

To wielka prawda, 

Ŝ

e rozum doradza, aby oczekiwa

ć

 zazwyczaj, i

Ŝ

 dostrze

Ŝ

emy 

nadej

ś

cie w przyszło

ś

ci tego, co odpowiada długiemu do

ś

wiadczeniu przeszło

ś

ci; ale nie 

jest to dlatego prawda konieczna i niezawodna i wynik mo

Ŝ

e przesta

ć

 istnie

ć

 w chwili, w 

której najmniej tego oczekujemy, je

ś

li zmieni

ą

 si

ę

 racje, które go podtrzymywały. Dlatego 

ludzie najm

ę

drsi nie s

ą

 tak dalece ufni, aby nie próbowali wnikn

ąć

 (je

ś

li to mo

Ŝ

liwe) w 

racje danego faktu, co pozwala im pozna

ć

, kiedy trzeba b

ę

dzie robi

ć

 wyj

ą

tki. Bo tylko 

sam rozum zdolny jest ustali

ć

 reguły nacechowane pewno

ś

ci

ą

 i uzupełnia

ć

 przez 

robienie wyj

ą

tków braki tych, które nie miały tego charakteru, a wreszcie wynajdywa

ć

 

pewne stosunki w sile koniecznych nast

ę

pstw. To wła

ś

nie pozwala cz

ę

sto przewidywa

ć

 

zdarzenia bez odwoływania si

ę

 do do

ś

wiadczenia zwi

ą

zków zmysłowych mi

ę

dzy 

wyobra

Ŝ

eniami, do czego ograniczone s

ą

 zwierz

ę

ta; tak wi

ę

c to, co czyni prawomocnymi 

wewn

ę

trzne podstawy prawd koniecznych, tak

Ŝ

e odró

Ŝ

nia człowieka od zwierz

ą

t.

By

ć

 mo

Ŝ

e, i

Ŝ

 nasz bystry autor nie b

ę

dzie całkowicie odbiegał od mego zdania. 

Zu

Ŝ

ywszy bowiem cał

ą

 pierwsz

ą

 ksi

ę

g

ę

 swego dzieła na odrzucanie przyrodzonego 

ś

wiatła rozumu, pojmowanego w pewnym sensie, przyznaje przecie

Ŝ

 na pocz

ą

tku drugiej 

ksi

ę

gi i w dalszym ci

ą

gu, 

Ŝ

e idee, które nie powstaj

ą

 dzi

ę

ki doznaniu zmysłowemu, maj

ą

 

swoje 

ź

ródło w refleksji. Otó

Ŝ

 refleksja nie jest niczym innym jak tylko uwag

ą

 zwrócon

ą

 

na to, co jest wewn

ą

trz nas, a zmysły nie daj

ą

 nam tego, co ju

Ŝ

 nosimy w sobie. A je

ś

li 

tak jest, czy

Ŝ

 mo

Ŝ

na zaprzeczy

ć

Ŝ

e wiele jest w naszym umy

ś

le rzeczy wrodzonych, 

skoro niejako sami wrodzeni jeste

ś

my sobie i skoro w nas jest: byt, jedno

ść

, substancja, 

trwanie, zmiana, działanie, spostrze

Ŝ

enie, przyjemno

ść

 i tysi

ą

c innych przedmiotów 

naszych idei intelektualnych. Skoro ju

Ŝ

 same te przedmioty s

ą

 bezpo

ś

rednio i stale 

obecne w naszym rozumie (chocia

Ŝ

 nie zawsze mog

ą

 by

ć

 dostrzegane wskutek naszego 

roztargnienia i naszych potrzeb), dlaczego dziwi

ć

 si

ę

 naszemu twierdzeniu, 

Ŝ

e te idee s

ą

 

nam wrodzone wraz z wszystkim, co od nich zale

Ŝ

y. Posłu

Ŝ

yłem si

ę

 równie

Ŝ

 

porównaniem do płyty marmuru, ale 

Ŝ

yłkowanego raczej ni

Ŝ

 jednolitego, lub do 

niezapisanych tabliczek, tzn. do tego, co filozofowie nazywaj

ą

 tabula rasa; bo gdyby 

dusza była podobna do tych niezapisanych tabliczek, to prawdy byłyby w nas w takim 
sensie, w jakim posta

ć

 Herkulesa jest w marmurze, który równie dobrze nadaje si

ę

 do 

przyj

ę

cia tego lub jakiegokolwiek innego kształtu. Ale gdyby w kamieniu znajdowały si

ę

 

Ŝ

yły, które wyznaczałyby raczej posta

ć

 Herkulesa ani

Ŝ

eli inne figury, wówczas ten 

kamie

ń

 byłby do tego bardziej predysponowany, a Herkules jak gdyby w pewien sposób 

w nim wrodzony, chocia

Ŝ

 trzeba byłoby pracy, aby wykry

ć

 te 

Ŝ

yły i odczy

ś

ci

ć

 je przez 

wygładzenie i odrzucenie tego, co przeszkadza im si

ę

 uwydatni

ć

. Tak wi

ę

c idee i prawdy 

s

ą

 nam wrodzone jako skłonno

ś

ci, dyspozycje, nawyki i naturalne potencjalno

ś

ci, a nie 

jako działania, chocia

Ŝ

 tym potencjalno

ś

ciom towarzysz

ą

 zawsze jakie

ś

 odpowiadaj

ą

ce 

im działania, cz

ę

sto niedostrzegalne.

Wydaje si

ę

Ŝ

e nasz bystry autor utrzymuje, jakoby nic w nas nie było potencjalnego, a 

nawet nic, z czego by

ś

my sobie nie zdawali zawsze aktualnie sprawy. Ale nie mo

Ŝ

e bra

ć

 

tego 

ś

ci

ś

le, w przeciwnym bowiem razie pogl

ą

d jego byłby zbyt paradoksalny, poniewa

Ŝ

 

chocia

Ŝ

 nabyte nawyki i zawarto

ść

 naszej pami

ę

ci nie zawsze s

ą

 dostrzegane, a nawet 

nie zawsze przychodz

ą

 nam na pomoc w potrzebie, to jednak cz

ę

sto łatwo przywołujemy 

je na my

ś

l przy jakiej

ś

 nikłej okazji, która je nam przypomina. Tak np. nieraz wystarczy 

pocz

ą

tek piosenki, aby nam przypomnie

ć

 reszt

ę

. Ogranicza on te

Ŝ

 swoj

ą

 tez

ę

 pod innymi 

wzgl

ę

dami, mówi

ą

c, 

Ŝ

e nie ma w nas nic, czego by

ś

my przynajmniej kiedy

ś

 dawniej nie 

dostrzegli. Pomi

ń

my ju

Ŝ

 to, 

Ŝ

e nikt nie mo

Ŝ

e samym rozumem rozstrzygn

ąć

, dok

ą

si

ę

ga

ć

 potrafi

ą

 nasze minione apercepcje, o których mogli

ś

my zapomnie

ć

; zwłaszcza na 

gruncie reminiscencji platoników, która mimo mitologicznego charakteru nie ma w sobie 
nic sprzecznego z czystym rozumem. Pomijaj

ą

c to - jak mówi

ę

 - dlaczego mieliby

ś

my 

dochodzi

ć

 do wszystkiego wył

ą

cznie przez apercepcje rzeczy zewn

ę

trznych i dlaczego 

nie mogliby

ś

my niczego doszukiwa

ć

 si

ę

 w nas samych? Czy

Ŝ

 tylko nasza dusza jest tak 

pusta, 

Ŝ

e bez wyobra

Ŝ

e

ń

 zapo

Ŝ

yczonych z zewn

ą

trz byłaby niczym? To nie jest, jak 

Strona 3 z 12

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

s

ą

dz

ę

, pogl

ą

d, który nasz wytrawny autor mógłby wyznawa

ć

. I gdzie znalazłyby si

ę

 takie 

tabliczki, które same przez si

ę

 niczym by si

ę

 nawzajem nie ró

Ŝ

niły? Czy widział kto

ś

 

kiedy płaszczyzn

ę

 doskonale jednolit

ą

 i jednorodn

ą

? Dlaczegó

Ŝ

 wi

ę

c nie mogliby

ś

my 

sami sobie dostarczy

ć

 jakiego

ś

 przedmiotu my

ś

li z własnej gł

ę

bi, skoro zechcemy w ni

ą

 

si

ę

 zapu

ś

ci

ć

? Tak wi

ę

c skłonny jestem wierzy

ć

Ŝ

e w gruncie rzeczy pogl

ą

d jego w tej 

mierze nie ró

Ŝ

ni si

ę

 od mojego, a raczej od potocznego, tym bardziej 

Ŝ

e uznaje on dwa 

ź

ródła naszego poznania: zmysły i refleksj

ę

.

Nie wiem, czy równie łatwo uda si

ę

 pogodzi

ć

 tego autora z nami i z kartezjanami, wtedy 

gdy utrzymuje, 

Ŝ

e umysł nie zawsze my

ś

li, a w szczególno

ś

ci, 

Ŝ

e nie spostrzega, kiedy 

ś

pimy bez snów. Mówi, 

Ŝ

e skoro ciała mog

ą

 by

ć

 bez ruchu, dusze mog

ą

 by

ć

 te

Ŝ

 bez 

my

ś

li. Ale tutaj odpowiadam nieco inaczej, ani

Ŝ

eli zwykle si

ę

 to robi. Bo utrzymuj

ę

Ŝ

e z 

natury rzeczy substancja nie mo

Ŝ

e nie działa

ć

 i 

Ŝ

e nie ma nawet nigdy ciała bez ruchu. 

Do

ś

wiadczenie przemawia ju

Ŝ

 za mn

ą

, a wystarczy zajrze

ć

 do ksi

ąŜ

ki sławnego p. 

Boyle'a przeciw bezwzgl

ę

dnemu spoczynkowi, aby doj

ść

 do tego przekonania. Ale 

wierz

ę

Ŝ

e przemawia za tym tak

Ŝ

e i rozum. I to jest jeden z dowodów, którymi 

rozporz

ą

dzam, aby skruszy

ć

 atomy. Zreszt

ą

 tysi

ą

ce znamion ka

Ŝ

e s

ą

dzi

ć

Ŝ

e w ka

Ŝ

dej 

chwili jest w nas jednak niesko

ń

czona ilo

ść

 spostrze

Ŝ

e

ń

 bez apercepcji i bez refleksji, 

tzn. 

Ŝ

e dokonuj

ą

 si

ę

 zmiany w duszy samej, których nie u

ś

wiadamiamy sobie, bo te 

wra

Ŝ

enia s

ą

 albo zbyt małe i w zbyt wielkiej liczbie, albo zbyt jednolite, tak 

Ŝ

e niczym 

specyficznym si

ę

 nie ró

Ŝ

ni

ą

. Ale zł

ą

czone z innymi wywołuj

ą

 swój skutek i w zespole daj

ą

 

si

ę

 odczu

ć

 cho

ć

by niewyra

ź

nie. Tak wła

ś

nie przyzwyczajenie sprawia, 

Ŝ

e nie zwracamy 

uwagi na ruch młyna albo na wodospad, gdy przez pewien czas mieszkamy w pobli

Ŝ

u. 

To nie znaczy, by ten ruch nie oddziaływał na nasze narz

ą

dy zmysłowe i 

Ŝ

e wskutek 

harmonii duszy i ciała nie odpowiada temu ponadto co

ś

 w duszy. Ale wra

Ŝ

enia, które s

ą

 

w duszy i w ciele pozbawione uroków nowo

ś

ci, nie s

ą

 do

ść

 silne, aby zwróci

ć

 na siebie 

nasz

ą

 uwag

ę

 i utkwi

ć

 w naszej pami

ę

ci, gdy te [dyspozycje] nastawione s

ą

 na bardziej 

zajmuj

ą

ce przedmioty. Wszelka uwaga potrzebuje pami

ę

ci, a gdy nie jeste

ś

my - by si

ę

 

tak wyrazi

ć

 - ostrze

Ŝ

eni, 

Ŝ

e mamy zwraca

ć

 uwag

ę

 na te lub tamte z własnych naszych 

aktualnych spostrze

Ŝ

e

ń

, pozwalamy im uj

ść

 bez refleksji, a nawet niepostrze

Ŝ

enie. Ale 

je

ś

li kto

ś

 nas ostrze

Ŝ

e natychmiast i zwróci np. nasz

ą

 uwag

ę

 na jaki

ś

 hałas, który dopiero 

co dał si

ę

 słysze

ć

, przypominamy go sobie i u

ś

wiadamiamy sobie, 

Ŝ

e

ś

my poprzednio 

odnie

ś

li jakie

ś

 wra

Ŝ

enie. Były to wi

ę

c spostrze

Ŝ

enia, których od razu nie u

ś

wiadomili

ś

my 

sobie; apercepcja - w wypadku tego spostrze

Ŝ

enia - zjawiła si

ę

 dopiero po pewnej, 

cho

ć

by najkrótszej przerwie. Aby jeszcze lepiej oceni

ć

 te małe spostrze

Ŝ

enia, których nie 

umieliby

ś

my w masie rozró

Ŝ

ni

ć

, zwykłem posługiwa

ć

 si

ę

 przykładem szumu lub hałasu 

morza, który nas uderza, gdy znajdziemy si

ę

 na wybrze

Ŝ

u. Aby tak słysze

ć

 ten hałas, 

trzeba słysze

ć

 najpierw elementy, z których składa si

ę

 ta cało

ść

, tzn. szmer ka

Ŝ

dej fali, 

mimo 

Ŝ

e ka

Ŝ

dy z tych małych szmerów jest poznawalny wył

ą

cznie w zmieszanym 

zespole wszystkich innych razem i nie dostrzegliby

ś

my go, gdyby fala, która go wywołuje, 

była tylko jedna. Ale ruch tej fali musi jednak w pewien sposób oddziaływa

ć

 i musi si

ę

 

mie

ć

 jakie

ś

 spostrze

Ŝ

enie ka

Ŝ

dego z tych szmerów, cho

ć

by najmniejszych. Inaczej nie 

spostrzegałoby si

ę

 szumu stu tysi

ę

cy fal, gdy

Ŝ

 nic razy sto tysi

ę

cy nie potrafi by

ć

 czym

ś

Zreszt

ą

, nigdy nie 

ś

pimy tak gł

ę

boko, aby nie doznawa

ć

 jakich

ś

 słabych bodaj i 

niewyra

ź

nych wra

Ŝ

e

ń

. l nie obudziłby nigdy nikogo najwi

ę

kszy na 

ś

wiecie hałas, gdyby 

nie był jako

ś

 spostrze

Ŝ

ony jego nieznaczny pocz

ą

tek, tak jak najwi

ę

kszym wysiłkiem nie 

mo

Ŝ

na by nigdy rozerwa

ć

 sznura, gdyby nie był napr

ęŜ

ony i rozci

ą

gni

ę

ty troch

ę

 przez 

mniejsze wysiłki, mimo 

Ŝ

e to małe napi

ę

cie, które one powoduj

ą

, nie daje si

ę

 zauwa

Ŝ

y

ć

.

Te małe spostrze

Ŝ

enia s

ą

 wi

ę

c o wiele bardziej skuteczne, ani

Ŝ

eli si

ę

 przypuszcza. To 

one wła

ś

nie kształtuj

ą

 to co

ś

 nieokre

ś

lonego, owe gusta, owe obrazy jako

ś

ci 

zmysłowych, jasne w zespole, ale niewyra

ź

ne w cz

ęś

ciach; owe wra

Ŝ

enia, które 

otaczaj

ą

ce nas ciała wywieraj

ą

 na nas, a które zawieraj

ą

 niesko

ń

czono

ść

; ów zwi

ą

zek, 

który zespala ka

Ŝ

dy byt z reszt

ą

 wszech

ś

wiata. Nawet mo

Ŝ

na powiedzie

ć

Ŝ

e w 

Strona 4 z 12

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

nast

ę

pstwie tych drobnych spostrze

Ŝ

e

ń

 tera

ź

niejszo

ść

 pełna jest przyszło

ś

ci i obci

ąŜ

ana 

przeszło

ś

ci

ą

Ŝ

e wszystko współdziała (

σύµπνοια

 

πάντα

 - jak mówił Hipokrates) i 

Ŝ

e w 

najmniejszej substancji oczy tak przenikliwe, jak oczy Boga, mogłyby wyczyta

ć

 cały ci

ą

rzeczy wszech

ś

wiata.

Quae sint, quae fuerint, quae mox futura trahantur. 
[Te, które s

ą

, które były i które przyszło

ść

 przyniesie. Georg. IV,399]

Nadto te nieu

ś

wiadomione spostrze

Ŝ

enia wyznaczaj

ą

 i utrzymuj

ą

 to

Ŝ

samo

ść

 

indywiduum, dla którego charakterystyczne s

ą

 zachowane przez nie 

ś

lady poprzednich 

stanów tego indywiduum, zespolone z jego stanem obecnym. A mog

ą

 by

ć

 poznawane 

przez umysł wy

Ŝ

szy, nawet gdyby ich dane indywiduum nie odczuwało, tzn. gdyby nie 

istniało ju

Ŝ

 w nim umy

ś

lne przypomnienie. One nawet dostarczaj

ą

 sposobu odszukania w 

potrzebie przypomnienia przez okresowe przeobra

Ŝ

enia, które mog

ą

 kiedy

ś

 nast

ą

pi

ć

. I 

dlatego 

ś

mier

ć

 mo

Ŝ

e by

ć

 tylko snem, a nawet nie mo

Ŝ

e pozosta

ć

 snem, skoro 

spostrze

Ŝ

enia jedynie przestaj

ą

 dostatecznie si

ę

 odró

Ŝ

nia

ć

 i sprowadzaj

ą

 si

ę

 u istot 

Ŝ

ywych do stanu zam

ę

tu, który zawiesza wprawdzie apercepcje, ale nie mo

Ŝ

e trwa

ć

 

wiecznie.

Przy pomocy nieu

ś

wiadomionych spostrze

Ŝ

e

ń

 wyja

ś

niam równie

Ŝ

 t

ę

 wspaniał

ą

, z góry 

ustanowion

ą

 harmoni

ę

 duszy i ciała, a nawet wszystkich monad, czyli substancji 

prostych, która zast

ę

puje nie daj

ą

ce si

ę

 utrzyma

ć

 wzajemne oddziaływanie jednych z 

nich na drugie i która, zdaniem autora najpi

ę

kniejszego Słownika, rozsławia wielko

ść

 

boskich doskonało

ś

ci ponad wszelkie dotychczasowe ich poj

ę

cie. Nadto musz

ę

 jeszcze i 

to doda

ć

Ŝ

e wła

ś

nie te małe spostrze

Ŝ

enia determinuj

ą

 nas w wielu sytuacjach, cho

ć

 si

ę

 

o tym nie my

ś

li, i 

Ŝ

e to one wprowadzaj

ą

 w bł

ą

d prostaczków pozorami oboj

ę

tno

ś

ci 

równowagi, jakby nam było oboj

ę

tne, czy np. skr

ę

cimy na prawo, czy na lewo. Nie musz

ę

 

te

Ŝ

 na tym miejscu - jak to zrobiłem w samej ksi

ąŜ

ce - zaznacza

ć

Ŝ

e to one wywołuj

ą

 ów 

niepokój, który ró

Ŝ

ni si

ę

 od bólu tylko tak, jak to, co małe, ró

Ŝ

ni si

ę

 od tego, co du

Ŝ

e, i 

który mimo to cz

ę

sto decyduje o naszym pragnieniu a nawet o naszej przyjemno

ś

ci, 

dodaj

ą

c im jakby jakiej

ś

 ostrej przyprawy. Owe to wła

ś

nie nieu

ś

wiadomione cz

ęś

ci 

naszych spostrze

Ŝ

e

ń

 zmysłowych sprawiaj

ą

Ŝ

e zachodzi zwi

ą

zek mi

ę

dzy tymi 

spostrze

Ŝ

eniami barw, gor

ą

ca i innych jako

ś

ci zmysłowych a odpowiadaj

ą

cymi im 

ruchami w ciałach. Tymczasem kartezjanie a z nimi i nasz autor - mimo 

Ŝ

e jest tak 

wnikliwy - pojmuj

ą

 spostrze

Ŝ

enia tych jako

ś

ci jako co

ś

 dowolnego, tzn. jak gdyby Bóg 

dawał je duszy podług swego upodobania, nie licz

ą

c si

ę

 z 

Ŝ

adnym istotnym stosunkiem 

mi

ę

dzy spostrze

Ŝ

eniami a ich przedmiotami. Pogl

ą

d taki zdumiewa mnie i wydaje mi si

ę

 

mało godny m

ą

dro

ś

ci Stwórcy, który niczego nie czyni bez harmonii i bez racji.

Słowem, nieu

ś

wiadomione spostrze

Ŝ

enia maj

ą

 równie wielkie zastosowanie w nauce o 

duchu [pneumatique] jak cz

ą

steczki w fizyce i jest równie nierozs

ą

dne odrzuca

ć

 jedne, 

jak drugie, pod pretekstem, 

Ŝ

e znajduj

ą

 si

ę

 poza zasi

ę

giem naszych zmysłów. Nic si

ę

 nie 

dzieje od razu, i to jest jedno z moich wielkich i najlepiej sprawdzonych prawideł, 

Ŝ

natura nigdy nie robi skoków. Nazywałem to prawem ci

ą

gło

ś

ci, kiedy mówiłem o tym 

kiedy

ś

 (w Nouvelles de la Republique des Lettres); a zastosowanie tego prawa jest 

bardzo doniosłe w fizyce. Z niego wynika, 

Ŝ

e zawsze przechodzi si

ę

 od tego, co małe, do 

tego, co du

Ŝ

e, i na odwrót, przez to, co po

ś

rednie, zarówno w stopniach, jak cz

ęś

ciach; i 

Ŝ

e nigdy ruch jaki

ś

 nie powstaje bezpo

ś

rednio ze spoczynku ani we

ń

 nie przechodzi 

inaczej, jak za po

ś

rednictwem słabszego ruchu, tak jak nigdy nie mo

Ŝ

na przebiec do 

ko

ń

ca 

Ŝ

adnej linii albo długo

ś

ci, zanim nie przebiegnie si

ę

 linii mniejszej, chocia

Ŝ

 

dotychczas ci, którzy formułowali prawa ruchu, nie zauwa

Ŝ

yli tego prawa wierz

ą

c, 

Ŝ

e w 

jednej chwili jakie

ś

 ciało mo

Ŝ

e by

ć

 wprawione w ruch przeciwny poprzedniemu. Wszystko 

to ka

Ŝ

e s

ą

dzi

ć

Ŝ

e spostrze

Ŝ

enia dostrzegalne wyłaniaj

ą

 si

ę

 stopniowo z tych, które s

ą

 

zbyt małe, aby móc je zauwa

Ŝ

y

ć

. S

ą

dzi

ć

 inaczej, to znaczy słabo rozumie

ć

 niezmiern

ą

 

subtelno

ść

 rzeczy ogarniaj

ą

c

ą

 zawsze i wsz

ę

dzie aktualn

ą

 niesko

ń

czono

ść

.

Strona 5 z 12

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Zauwa

Ŝ

yłem równie

Ŝ

Ŝ

e dzi

ę

ki niewyczuwalnym przemianom nie ma dwóch 

przedmiotów indywidualnych doskonale jednakowych i 

Ŝ

e musz

ą

 one ró

Ŝ

ni

ć

 si

ę

 czym

ś

 

wi

ę

cej, ani

Ŝ

eli numero, co obala koncepcj

ę

 niezapisanych tabliczek duszy, dusz

ę

 bez 

my

ś

li, substancj

ę

 bez działania, pró

Ŝ

ni

ę

 w przestrzeni, atomy a nawet cz

ą

steczki nie 

podzielone aktualnie w materii, jednorodno

ść

 całkowit

ą

 w jakiej

ś

 cz

ęś

ci czasu, miejsca 

albo materii, doskonałe kule drugiego elementu powstałe z doskonałych sze

ś

cianów 

pierwotnych i tysi

ą

c innych fikcji filozofów. Bior

ą

 si

ę

 te fikcje z ich niedokładnych poj

ęć

których nie znosi natura rzeczy; dopuszczamy je wskutek naszej nieznajomo

ś

ci i zbyt 

małej uwagi w zakresie tego, co nieu

ś

wiadomione, ale nie powinni

ś

my ich tolerowa

ć

chyba 

Ŝ

e si

ę

 je ograniczy do abstrakcji naszego umysłu protestuj

ą

cego, jakoby 

zaprzeczał istnieniu tego, co usuwa na bok i o czym s

ą

dzi, 

Ŝ

e nie musi by

ć

 brane pod 

uwag

ę

 w jakim

ś

 aktualnym rozwa

Ŝ

aniu. Inaczej, gdyby si

ę

 na serio przyjmowało, 

Ŝ

rzeczy, których si

ę

 nie dostrzega, nie istniej

ą

 czy to w duszy, czy w ciele, chybiałoby si

ę

 

zarówno w filozofii, jak w polityce, lekcewa

Ŝą

τό

 

µικρόν

 [to, co małe], niedostrzegalne 

post

ę

py; natomiast abstrakcja nie jest bł

ę

dem, byle si

ę

 tylko wiedziało, 

Ŝ

e to, co si

ę

 

ukryło, jest w niej. Tak posługuj

ą

 si

ę

 ni

ą

 matematycy, gdy mówi

ą

 o idealnych liniach, 

które nam przedstawiaj

ą

, o ruchach jednostajnych i innych zjawiskach regularnych, 

chocia

Ŝ

 materia (tj. mieszanina zjawisk otaczaj

ą

cej nas niesko

ń

czono

ś

ci) zawsze 

dopuszcza jaki

ś

 wyj

ą

tek. Tak si

ę

 post

ę

puje, aby porozró

Ŝ

nia

ć

 rozwa

Ŝ

ania, aby 

sprowadzi

ć

 wyniki do racji, o ile to tylko jest dla nas mo

Ŝ

liwe, i aby przewidzie

ć

 niektóre 

nast

ę

pstwa; bowiem im bardziej uwa

Ŝ

amy, aby niczego nie zaniedba

ć

 z rozwa

Ŝ

a

ń

, które 

mo

Ŝ

emy uporz

ą

dkowa

ć

, tym bardziej praktyka odpowiada teorii. Ale wyra

ź

nie poj

ąć

 cał

ą

 

niesko

ń

czono

ść

, wszystkie racje i wszystkie nast

ę

pstwa, to wył

ą

czny przywilej 

najwy

Ŝ

szego rozumu, któremu si

ę

 nic nie wymyka. Jedyne, na co nas sta

ć

 w odniesieniu 

do rzeczy niesko

ń

czonych, to poznawa

ć

 je niewyra

ź

nie, a wyra

ź

nie wiedzie

ć

 

przynajmniej, 

Ŝ

e one s

ą

; w przeciwnym razie mamy fałszywe wyobra

Ŝ

enie o pi

ę

knie i 

wielko

ś

ci wszech

ś

wiata. Nie mogliby

ś

my te

Ŝ

 mie

ć

 dobrej fizyki, która wyja

ś

nia natur

ę

 

rzeczy w ogóle, a tym mniej dobrej nauki o duchu, która zawiera poznanie Boga, dusz i 
substancji prostych w ogóle.

To poznanie nieu

ś

wiadomionych spostrze

Ŝ

e

ń

 słu

Ŝ

y tak

Ŝ

e do wyja

ś

nienia, dlaczego i w 

jaki sposób dwie dusze ludzkie lub dwie rzeczy tego samego gatunku nie wychodz

ą

 

nigdy doskonale jednakowe z r

ą

k Stwórcy i ka

Ŝ

da posiada zawsze pierwotne swoje 

odniesienie do punktów widzenia, które im b

ę

d

ą

 przysługiwały we wszech

ś

wiecie. Ale to 

wynika ju

Ŝ

 z tego, co zauwa

Ŝ

yłem w odniesieniu do dwóch indywiduów; mianowicie, 

Ŝ

Ŝ

nica mi

ę

dzy nimi jest zawsze wi

ę

cej ni

Ŝ

 numeryczna. Jest jeszcze inny punkt 

wnioskowania, w którym jestem zmuszony oddala

ć

 si

ę

 nie tylko od pogl

ą

dów naszego 

autora, ale od wi

ę

kszo

ś

ci autorów nowoczesnych; bowiem wierz

ę

, zgodnie z wi

ę

kszo

ś

ci

ą

 

staro

Ŝ

ytnych, 

Ŝ

e wszystkie duchy, wszystkie dusze, wszystkie proste substancje 

stworzone s

ą

 zawsze w jakim

ś

 ciele i 

Ŝ

e nie ma 

Ŝ

adnych dusz, które by były od niego 

całkowicie oddzielone. Znam aprioryczne racje tego twierdzenia. Ale i to oka

Ŝ

e si

ę

 

korzystne w tym dogmacie, 

Ŝ

e rozwi

ą

zuje on wszelkie trudno

ś

ci filozoficzne dotycz

ą

ce 

stanu dusz, ich wieczystego zachowania, ich nie

ś

miertelno

ś

ci i ich działania, skoro 

Ŝ

nica jednego ich stanu od drugiego nie jest albo nie była nigdy czym innym jak 

przej

ś

ciem od tego, co bardziej - do tego, co mniej 

ś

wiadome, od tego, co doskonalsze - 

do tego, co mniej doskonałe, albo na odwrót, co pozwala wyja

ś

nia

ć

 ich stan przeszły lub 

przyszły na równi z tera

ź

niejszym. Najmniejsza refleksja u

ś

wiadamia nam, 

Ŝ

e to jest 

rozumne i 

Ŝ

e przeskok z jednego stanu do drugiego, niesko

ń

czenie ró

Ŝ

nego, nie byłby 

naturalny. Dziwi mnie, 

Ŝ

e szkoły, bez racji opuszczaj

ą

c natur

ę

, rozmy

ś

lnie chciały si

ę

 

zagł

ę

bia

ć

 w bardzo wielkie trudno

ś

ci i dostarcza

ć

 wolnomy

ś

licielom materiału do 

pozornych triumfów, podczas gdy wszystkie ich argumenty upadaj

ą

 od razu dzi

ę

ki temu 

wła

ś

nie wyja

ś

nieniu rzeczy, przy którym nie ma wi

ę

kszej trudno

ś

ci w pojmowaniu trwania 

dusz (albo raczej, podług mnie, istoty 

Ŝ

ywej), ani

Ŝ

eli w pojmowaniu przeobra

Ŝ

enia si

ę

 

poczwarki w motyla i zachowania my

ś

li w 

ś

nie, do którego z tak bosk

ą

 trafno

ś

ci

ą

 

Strona 6 z 12

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Chrystus przyrównał 

ś

mier

ć

. Tote

Ŝ

 powiedziałem ju

Ŝ

Ŝ

Ŝ

aden sen nie mógłby trwa

ć

 

wiecznie. A trwa

ć

 b

ę

dzie krócej albo prawie go nie b

ę

dzie dla dusz rozumnych, na wieki 

przeznaczonych do zachowania osobowo

ś

ci i pami

ę

ci danych im w Pa

ń

stwie Bo

Ŝ

ym po 

to, aby były bardziej podatne na nagrody i kary. Dodam jeszcze, 

Ŝ

e w ogóle 

Ŝ

adne 

uszkodzenie narz

ą

dów widzialnych nie jest zdolne doprowadzi

ć

 do całkowitego zam

ę

tu 

w istocie 

Ŝ

ywej; nie mo

Ŝ

e te

Ŝ

 zniszczy

ć

 wszystkich narz

ą

dów ani pozbawi

ć

 duszy całego 

jej ciała organicznego i niezmazalnych resztek wszystkich poprzednich 

ś

ladów. Ale 

łatwo

ść

, z jak

ą

 porzucono star

ą

 nauk

ę

 o ciałach subtelnych, przysługuj

ą

cych aniołom 

(które pomieszano z cielesno

ś

ci

ą

 samych aniołów) oraz wprowadzenie rzekomych 

inteligencji oddzielonych w stworzeniach (do czego przyczyniły si

ę

 wielce te, które 

poruszaj

ą

 niebiosami podług Arystotelesa), a wreszcie 

ź

le zrozumiany pogl

ą

d, 

Ŝ

e nie 

mo

Ŝ

na zachowa

ć

 dusz zwierz

ą

t bez popadania w metempsychoz

ę

, sprawiły, moim 

zdaniem, 

Ŝ

e pomini

ę

to naturaln

ą

 interpretacj

ę

 zachowania duszy. To było przyczyn

ą

 

licznych szkód, które poniosła religia naturalna, i kazało niektórym wierzy

ć

Ŝ

nie

ś

miertelno

ść

 nasza jest wył

ą

cznie łask

ą

 cudown

ą

 Boga, o której na dobitek sławny 

nasz autor wyra

Ŝ

a si

ę

 z pewnym pow

ą

tpiewaniem, o czym niebawem b

ę

dzie mowa. Ale 

nale

Ŝ

ałoby sobie 

Ŝ

yczy

ć

, aby wszyscy, którzy podzielaj

ą

 ten pogl

ą

d, mówili o nim tak 

rozumnie i z tak

ą

 dobr

ą

 wiar

ą

 jak on, gdy

Ŝ

 mo

Ŝ

na 

Ŝ

ywi

ć

 obaw

ę

Ŝ

e niektórzy mówi

ą

c o 

nie

ś

miertelno

ś

ci z łaski, chc

ą

 tylko przez to zachowa

ć

 pozory, a w gruncie rzeczy zbli

Ŝ

aj

ą

 

si

ę

 do tych awerroistów i niektórych niewydarzonych kwietystów, którzy wyobra

Ŝ

aj

ą

 

sobie, 

Ŝ

e dusza zlewa si

ę

 z oceanem bosko

ś

ci i w nim si

ę

 roztapia - pogl

ą

d, którego 

niemo

Ŝ

liwo

ść

 wykazuje chyba tylko mój system.

Wydaje si

ę

 tak

Ŝ

e, 

Ŝ

e si

ę

 ró

Ŝ

nimy jeszcze w pogl

ą

dach na materi

ę

, skoro nasz autor 

uwa

Ŝ

a pró

Ŝ

ni

ę

 za konieczny warunek ruchu, poniewa

Ŝ

 przyjmuje, 

Ŝ

e cz

ą

stki materii s

ą

 

sztywne. Przyznaj

ę

Ŝ

e gdyby materia składała si

ę

 z takich cz

ęś

ci, ruch bez pró

Ŝ

ni nie 

byłby mo

Ŝ

liwy, tak jak w zapełnionym pewn

ą

 ilo

ś

ci

ą

 kamyczków pokoju, w którym nie 

byłoby 

Ŝ

adnego pustego miejsca. Ale trudno zgodzi

ć

 si

ę

 na to przypuszczenie, za którym 

nie wydaje si

ę

 te

Ŝ

 przemawia

ć

 

Ŝ

adna racja, chocia

Ŝ

 bystry ten autor posuwa si

ę

 a

Ŝ

 do 

przekonania, 

Ŝ

e sztywno

ść

 albo spoisto

ść

 cz

ą

stek tworzy istot

ę

 ciała. Nale

Ŝ

y raczej 

poj

ąć

 przestrze

ń

 jako wypełnion

ą

 jak

ąś

 materi

ą

 pierwotnie płynn

ą

, podległ

ą

 wszelkim 

podziałom i skazan

ą

 nawet aktualnie na podziały i poddziały, id

ą

ce w niesko

ń

czono

ść

. Z 

t

ą

 jednak ró

Ŝ

nic

ą

Ŝ

e jest podzielna i podzielona nierówno w ró

Ŝ

nych miejscach, z 

powodu ruchów mniej lub bardziej ju

Ŝ

 tam współdziałaj

ą

cych. To sprawia, 

Ŝ

e posiada 

ona wsz

ę

dzie pewien stopie

ń

 sztywno

ś

ci a zarazem płynno

ś

ci i 

Ŝ

e nie istnieje 

Ŝ

adne 

ciało doskonale twarde lub płynne, tzn. 

Ŝ

e si

ę

 w niej nie znajduje nigdy atom o 

nieprzezwyci

ęŜ

alnej twardo

ś

ci ani 

Ŝ

adna masa całkowicie niedost

ę

pna podziałowi. Tak

Ŝ

porz

ą

dek natury, a w szczególno

ś

ci zasada ci

ą

gło

ś

ci, obala całkowicie i jedno, i drugie.

Wykazałem równie

Ŝ

Ŝ

e spoisto

ść

, która by sama nie była skutkiem impulsu albo ruchu, 

powodowałaby dosłownie przyci

ą

ganie. Bo gdyby istniało ciało z natury sztywne, np. 

atom Epikura, maj

ą

cy jedn

ą

 cz

ęść

 wysuni

ę

t

ą

 w kształcie haczyka (skoro mo

Ŝ

na sobie 

wyobra

Ŝ

a

ć

 atomy w kształtach wszelkiego rodzaju), wówczas ten haczyk, pchni

ę

ty, 

poci

ą

gałby za sob

ą

 reszt

ę

 tego atomu, to znaczy cz

ęść

 nie popychan

ą

 i nie wchodz

ą

c

ą

 

w pole impulsu. Jednak

Ŝ

e nasz bystry autor sam jest przeciwnikiem owych przyci

ą

ga

ń

 

filozoficznych, takich, jakie przypisywano kiedy

ś

 obawie przed pró

Ŝ

ni

ą

; i sprowadza je do 

impulsów, utrzymuj

ą

c zgodnie z nowoczesnymi uczonymi, 

Ŝ

Ŝ

adna cz

ą

stka materii nie 

działa bezpo

ś

rednio na drug

ą

 inaczej, jak popychaj

ą

c j

ą

 z bliska, w czym - jak s

ą

dz

ę

 - 

maj

ą

 oni słuszno

ść

, gdy

Ŝ

 inaczej cała ta operacja staje si

ę

 całkowicie niezrozumiała.

Nie wolno mi jednak ukrywa

ć

Ŝ

e zauwa

Ŝ

yłem w tej sprawie co

ś

 w rodzaju retraktacji ze 

strony naszego znakomitego autora i nie mog

ę

 si

ę

 powstrzyma

ć

 od pochwały jego w 

pełni skromnej szczero

ś

ci, tak jak w innych okoliczno

ś

ciach podziwiałem jego wnikliwy 

geniusz. To wła

ś

nie w odpowiedzi na drugi list nie 

Ŝ

yj

ą

cego ju

Ŝ

 biskupa z Worcester, 

ogłoszonej drukiem w roku 1699, str. 408, chc

ą

c usprawiedliwi

ć

 pogl

ą

d, który 

Strona 7 z 12

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

podtrzymywał przeciw temu uczonemu prałatowi, mianowicie, 

Ŝ

e materia mogłaby 

my

ś

le

ć

, mówi on m. in.: "Przyznaj

ę

Ŝ

e powiedziałem (w ks. II Rozwa

Ŝ

a

ń

 dotycz

ą

cych 

rozumu ludzkiego, rozdz. 8, § 11) - i

Ŝ

 ciało działa za pomoc

ą

 impulsu, a nie w inny jaki

ś

 

sposób. Takie te

Ŝ

 było moje przekonanie, gdy to pisałem, a i teraz nie umiałbym poj

ąć

 

innego sposobu działania. Ale pó

ź

niej przekonała mnie niezrównana ksi

ąŜ

ka wytrawnego 

Newtona, 

Ŝ

e zbyt wiele zarozumiało

ś

ci kryje si

ę

 w ch

ę

ci ograniczania mocy bo

Ŝ

ej za 

pomoc

ą

 naszych ciasnych poj

ęć

. Ci

ąŜ

enie materii ku materii po drogach dla mnie 

niepoj

ę

tych nie tylko dowodzi, 

Ŝ

e Bóg mo

Ŝ

e dowolnie wkłada

ć

 w ciała mo

Ŝ

no

ś

ci i 

sposoby działania, które przewy

Ŝ

szaj

ą

 to, co mo

Ŝ

e wynika

ć

 z naszej idei ciała, albo 

znale

źć

 wyja

ś

nienie w tym, co wiemy o materii; ale jest to nadto niezaprzeczalny 

argument przemawiaj

ą

cy za tym, 

Ŝ

e to faktycznie uczynił. Dlatego postaram si

ę

 w 

nast

ę

pnym wydaniu mojej ksi

ąŜ

ki sprostowa

ć

 ten ust

ę

p." Widz

ę

Ŝ

e w przekładzie 

francuskim tej ksi

ąŜ

ki, dokonanym zapewne na podstawie ostatnich wyda

ń

zamieszczono w § 11, co nast

ę

puje: "Jest rzecz

ą

 widoczn

ą

, przynajmniej o tyle, o ile 

mo

Ŝ

emy to zrozumie

ć

Ŝ

e ciała oddziałuj

ą

 jedne na drugie przez impuls, a nie w inny 

sposób, gdy

Ŝ

 niemo

Ŝ

liwo

ś

ci

ą

 jest dla nas poj

ąć

, aby ciało mogło oddziaływa

ć

 na co

ś

czego nie dotyka, co wychodzi na jedno z przedstawieniem sobie, 

Ŝ

e mo

Ŝ

e ono działa

ć

 

tam, gdzie go nie ma".

Mógłbym tylko pochwali

ć

 t

ę

 skromn

ą

 bogobojno

ść

 naszego sławnego autora, który 

uznaje, 

Ŝ

e Bóg mo

Ŝ

e uczyni

ć

 co

ś

, co przekracza nasz

ą

 mo

Ŝ

no

ść

 rozumienia, i 

Ŝ

e w ten 

sposób mog

ą

 istnie

ć

 niepoj

ę

te tajemnice w artykułach wiary; ale nie chciałbym, aby 

trzeba było ucieka

ć

 si

ę

 do cudów w zwyczajnym biegu przyrody i przyjmowa

ć

 mo

Ŝ

no

ś

ci i 

działania całkiem niewytłumaczalne. Inaczej na rachunek tego, co Bóg mo

Ŝ

e uczyni

ć

pozostawiałoby si

ę

 zbyt wiele swobody marnym filozofom. Je

ś

li za

ś

 b

ę

dzie si

ę

 

przyjmowa

ć

 owe siły do

ś

rodkowe i bezpo

ś

rednie przyci

ą

ganie z odległo

ś

ci, nie mog

ą

uczyni

ć

 ich zrozumiałymi, wówczas nie widz

ę

, co powstrzymałoby naszych scholastyków 

od mówienia, 

Ŝ

e wszystko dzieje si

ę

 po prostu dzi

ę

ki zdolno

ś

ciom, i od przyjmowania ich 

intencjonalnych form, które od przedmiotów kieruj

ą

 si

ę

 ku nam i znajduj

ą

 sposób 

przedostawania si

ę

 a

Ŝ

 do naszej duszy. Jak dobrze pójdzie, to:

Omnia iam fient, fieri quae posse negabam. 
[Wszystko si

ę

 b

ę

dzie działo, czemu przeczyłem, i

Ŝ

 stawa

ć

 si

ę

 mo

Ŝ

e. Ovid., 

Trist. VIII,7.]

Dlatego wydaje mi si

ę

Ŝ

e nasz autor - mimo 

Ŝ

e tak wytrawny - przerzuca si

ę

 tu zanadto z 

jednej ostateczno

ś

ci w drug

ą

. Wynajduje trudno

ś

ci w odniesieniu do czynno

ś

ci duszy, 

je

ś

li idzie tylko o przyj

ę

cie tego, co nie jest dostrzegalne, a tu przypisuje ciałom co

ś

, co 

nawet nie jest zrozumiałe, mianowicie przyznaj

ą

c im mo

Ŝ

no

ś

ci i działania, które - moim 

zdaniem - przewy

Ŝ

szaj

ą

 wszystko, co mógłby zrobi

ć

 i poj

ąć

 umysł stworzony, skoro im 

przyznaje przyci

ą

ganie nawet z dalekiej odległo

ś

ci, bez ograniczenia do 

Ŝ

adnej sfery 

oddziaływania; a wszystko to, aby podtrzymywa

ć

 pogl

ą

d, niemniej niewytłumaczalny, 

mianowicie ten, 

Ŝ

e materia w porz

ą

dku przyrodzonym mo

Ŝ

e my

ś

le

ć

.

Zagadnienie, które porusza w zwi

ą

zku z atakami słynnego prałata, jest to: Czy materia 

mo

Ŝ

e my

ś

le

ć

? A poniewa

Ŝ

 jest to wa

Ŝ

ny punkt nawet dla niniejszej pracy, musz

ę

 si

ę

 nim 

zaj

ąć

 pokrótce i zaznajomi

ć

 si

ę

 z ich sporem. Przedstawi

ę

 to, co istotne w tej sprawie, i 

pozwol

ę

 sobie powiedzie

ć

, co o tym s

ą

dz

ę

. Nie 

Ŝ

yj

ą

cy ju

Ŝ

 biskup z Worcester 

podejrzewaj

ą

c (moim zdaniem bez wa

Ŝ

nego powodu), 

Ŝ

e nauka naszego autora o 

ideach mo

Ŝ

e si

ę

 sta

ć

 okazj

ą

 do pewnych nadu

Ŝ

y

ć

 szkodliwych dla wiary chrze

ś

cija

ń

skiej, 

zabrał si

ę

 do zbadania niektórych jej ust

ę

pów w Apologii nauki o Trójcy i oddawszy 

sprawiedliwo

ść

 temu 

ś

wietnemu pisarzowi przez przyznanie, 

Ŝ

e uwa

Ŝ

a on istnienie 

umysłu za równie pewne jak istnienie ciała, chocia

Ŝ

 obydwie te substancje s

ą

 jednakowo 

mało znane, zapytuje (str. 241 i inn.), w jaki sposób refleksja upewni

ć

 nas mo

Ŝ

e o 

istnieniu umysłu, je

Ŝ

eli Bóg - zdaniem naszego autora (ks. IV, rozdz. 3) - mo

Ŝ

e da

ć

 

Strona 8 z 12

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

materii zdolno

ść

 my

ś

lenia. Gdyby tak było, wówczas metoda idei, która ma słu

Ŝ

y

ć

 

dyskusji na temat, co mo

Ŝ

e przysługiwa

ć

 duszy a co ciału, stałaby si

ę

 bezu

Ŝ

yteczna, 

wbrew temu, co było powiedziane w ksi

ę

dze II Rozwa

Ŝ

a

ń

 dotycz

ą

cych rozumu (rozdz. 

23, § 15, 27, 28), mianowicie, 

Ŝ

e czynno

ś

ci duszy dostarczaj

ą

 nam idei umysłu i 

Ŝ

rozum wraz z wol

ą

 czyni nam t

ę

 ide

ę

 tak zrozumiał

ą

, jak stało

ść

 i impuls czyni

ą

 nam 

zrozumiał

ą

 natur

ę

 ciała. Oto, jak na to odpowiada nasz autor w pierwszym swoim li

ś

cie 

(str. 65 i inn.): "S

ą

dz

ę

Ŝ

e udowodniłem istnienie w nas substancji duchowej, skoro 

do

ś

wiadczamy w sobie my

ś

lenia; otó

Ŝ

 ta czynno

ść

 albo ta modyfikacja nie mog

ą

 by

ć

 

przedmiotem idei czego

ś

 istniej

ą

cego autonomicznie; a w konsekwencji modyfikacja ta 

domaga si

ę

 jakiego

ś

 podło

Ŝ

a albo podmiotu inherencji, a idea tego podło

Ŝ

a tworzy to, co 

nazywamy substancj

ą

 ... bo ogólna idea substancji jest wsz

ę

dzie ta sama; wynika st

ą

d, 

Ŝ

e gdy si

ę

 do niej doł

ą

czy modyfikacja zwana my

ś

leniem albo mo

Ŝ

no

ś

ci

ą

 my

ś

lenia, to 

powstaje umysł. I nie ma potrzeby rozpatrywa

ć

, jaka mu jeszcze przysługuje modyfikacja, 

tzn. czy przysługuje mu stało

ść

, czy nie przysługuje. Z drugiej za

ś

 strony substancja, 

której modyfikacj

ą

 jest to, co nazywa si

ę

 stało

ś

ci

ą

, b

ę

dzie materi

ą

 bez wzgl

ę

du na to czy 

si

ę

 my

ś

lenie do niej doł

ą

czy, czy nie doł

ą

czy. Ale je

ś

li przez duchow

ą

 substancj

ę

 

rozumie Pan substancj

ę

 niematerialn

ą

, przyznaj

ę

Ŝ

e nie dowiodłem jej istnienia w nas i 

Ŝ

e nie mo

Ŝ

na dowie

ść

 jej dedukcyjnie wychodz

ą

c z moich zało

Ŝ

e

ń

. Niemniej to, co 

powiedziałem o układach materii (ks. IV, rozdz. 10, § 16) dowodz

ą

c, 

Ŝ

e Bóg jest 

niematerialny, czyni w najwy

Ŝ

szym stopniu prawdopodobnym, 

Ŝ

e substancja, która w nas 

my

ś

li, jest niematerialna ... Jednak

Ŝ

e pokazałem (dodaje autor na str. 68), 

Ŝ

e sama 

nie

ś

miertelno

ść

 duszy, bez zakładania jej niematerialno

ś

ci, daje gwarancj

ę

 wielkim 

celom religii i moralno

ś

ci".

Uczony biskup w odpowiedzi na ten list, chc

ą

c pokaza

ć

Ŝ

e nasz autor był innego zdania, 

gdy pisał drug

ą

 ksi

ę

g

ę

 swych Rozwa

Ŝ

a

ń

, przytacza z niej na str. 51 ten ust

ę

(zaczerpni

ę

ty z tej ksi

ę

gi, rozdz. 23, § 15), gdzie jest powiedziane, "

Ŝ

e za pomoc

ą

 idei 

prostych, wyprowadzonych z czynno

ś

ci naszego umysłu, mo

Ŝ

emy utworzy

ć

 ide

ę

 zło

Ŝ

on

ą

 

jakiego

ś

 umysłu i 

Ŝ

e ł

ą

cz

ą

c idee my

ś

lenia, spostrzegania, wolno

ś

ci i mo

Ŝ

no

ś

ci 

poruszania naszym ciałem, otrzymujemy poj

ę

cie substancji niematerialnych nie mniej 

jasne jak materialnych". Przytacza jeszcze inne ust

ę

py, aby pokaza

ć

Ŝ

e autor 

przeciwstawiał umysł ciału, i mówi (na str. 54), 

Ŝ

e lepsz

ą

 gwarancj

ą

 celu religii i 

moralno

ś

ci jest dowód, 

Ŝ

e dusza z natury jest nie

ś

miertelna, tzn. niematerialna. 

Przytacza jeszcze to miejsce (na str. 70), 

Ŝ

e wszystkie nasze idee poszczególnych i 

wyró

Ŝ

nionych gatunków substancji nie s

ą

 niczym innym, jak ró

Ŝ

nymi kombinacjami idei 

prostych. I w ten sposób - zdaniem jego - autor s

ą

dził, 

Ŝ

e idee my

ś

lenia i chcenia 

przedstawiaj

ą

 inn

ą

 substancj

ę

, ró

Ŝ

n

ą

 od tej, któr

ą

 przedstawia idea stało

ś

ci i impulsu; i 

Ŝ

e (§ 17) wedle niego te wła

ś

nie idee konstytuuj

ą

 ciało przeciwstawione umysłowi.

Biskup z Worcester mógł doda

ć

Ŝ

e st

ą

d, i

Ŝ

 ogólna idea substancji wchodzi w skład 

zarówno ciała, jak i umysłu, nie wynika, jakoby zachodz

ą

ce mi

ę

dzy nimi ró

Ŝ

nice były 

modyfikacjami tej samej rzeczy, jak to wła

ś

nie powiedział nasz autor w miejscu, które 

przytoczyłem z jego pierwszego listu. Trzeba wyra

ź

nie odró

Ŝ

nia

ć

 modyfikacje i atrybuty. 

Zdolno

ś

ci spostrzegania i działania, rozci

ą

gło

ść

, stało

ść

 s

ą

 atrybutami albo orzeczeniami 

wiecznymi i zasadniczymi; natomiast my

ś

lenie, gwałtowno

ść

, kształty, ruchy s

ą

 

modyfikacjami tych atrybutów. Nadto rozró

Ŝ

nia

ć

 nale

Ŝ

y mi

ę

dzy rodzajem fizycznym albo 

raczej realnym, a rodzajem logicznym lub idealnym. Rzeczy, które s

ą

 tego samego 

rodzaju fizycznego albo które s

ą

 jednorodne, s

ą

 - je

ś

li mo

Ŝ

na si

ę

 tak wyrazi

ć

 - z jednej 

materii i mog

ą

 cz

ę

sto przeobra

Ŝ

a

ć

 si

ę

 jedna w drug

ą

 przez zmian

ę

 modyfikacji, jak koła i 

kwadraty. Ale dwie rzeczy 

Ŝ

norodne mog

ą

 mie

ć

 wspólny rodzaj logiczny, a wówczas 

zachodz

ą

ce mi

ę

dzy nimi ró

Ŝ

nice nie s

ą

 prostymi przypadkowymi modyfikacjami tego 

samego podmiotu lub tej samej materii metafizycznej albo fizycznej. W ten sposób czas i 
przestrze

ń

 s

ą

 rzeczami wybitnie ró

Ŝ

norodnymi i byłoby bł

ę

dem wyobra

Ŝ

a

ć

 sobie jaki

ś

nie wiadomo jaki, wspólny realny podmiot, któremu przysługiwałaby tylko wielko

ść

 ci

ą

gła 

Strona 9 z 12

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

w ogóle i którego modyfikacje byłyby podstaw

ą

 czasu i przestrzeni. Jednakowo

Ŝ

 

wspólnym ich rodzajem logicznym jest wielko

ść

 ci

ą

gła. Mo

Ŝ

e kto

ś

 b

ę

dzie si

ę

 

ś

miał z tego 

odró

Ŝ

niania filozoficznego dwóch rodzajów: jednego logicznego tylko, drugiego realnego 

ponadto, i z dwóch materii: jednej fizycznej, która jest materi

ą

 ciał, drugiej metafizycznej 

tylko albo ogólnej; to tak jak gdyby kto

ś

 mówił, 

Ŝ

e dwie cz

ęś

ci przestrzeni maj

ą

 t

ę

 sam

ą

 

materi

ę

 albo 

Ŝ

e dwie godziny s

ą

 obie równie

Ŝ

 tej samej materii. Jednakowo

Ŝ

 te 

odró

Ŝ

nienia nie s

ą

 tylko słowne, ale dotycz

ą

 samych rzeczy i wydaj

ą

 si

ę

 by

ć

 szczególnie 

na miejscu tutaj, gdzie ich pomieszanie stało si

ę

 

ź

ródłem fałszywego wniosku. Te dwa 

rodzaje podpadaj

ą

 pod wspólne poj

ę

cie, a poj

ę

cie realnego rodzaju jest wspólne obu 

materiom. W ten sposób ich rodowód tak si

ę

 przedstawia:

Rodzaj

tylko logiczny, zmieniaj

ą

cy si

ę

 stosownie do ró

Ŝ

nic prostych

realny, którego ró

Ŝ

nice s

ą

 modyfikacjami

czyli materi

ą

tylko metafizyczn

ą

 tam, gdzie wyst

ę

puje 

jednorodno

ść

fizyczn

ą

, gdzie wyst

ę

puje masa jednorodna, 

stała

Nie widziałem drugiego listu autora do biskupa. W odpowiedzi na ten list prałat nie 
porusza wcale zagadnienia my

ś

lenia materii. Ale replika naszego autora na t

ę

 drug

ą

 

odpowied

ź

 do niego powraca. "Bóg - (tak si

ę

 mniej wi

ę

cej wyra

Ŝ

a na str. 397) - doł

ą

cza 

do istoty materii jako

ś

ci i doskonało

ś

ci, jakie Mu si

ę

 podoba: prosty ruch w niektórych 

cz

ęś

ciach, ale w ro

ś

linach wegetatywno

ść

, a w zwierz

ę

tach czucie. Ci, którzy dot

ą

zgadzaj

ą

 si

ę

, protestuj

ą

 gło

ś

nio, skoro tylko zrobi si

ę

 krok dalszy i powie, 

Ŝ

e Bóg mo

Ŝ

da

ć

 materii my

ś

lenie, rozum, wol

ę

 - jak gdyby to niszczyło istot

ę

 materii. Ale w 

dowodzeniu swoim powołuj

ą

 si

ę

 na to, 

Ŝ

e my

ś

lenie lub rozum nie s

ą

 zawarte w istocie 

materii; to nie jest 

Ŝ

adn

ą

 przeszkod

ą

, skoro ruch i 

Ŝ

ycie tak samo w niej nie s

ą

 zawarte. 

Powołuj

ą

 si

ę

 i na to, 

Ŝ

e my

ś

lenie materii jest czym

ś

 niepojmowalnym. Ale nasze poj

ę

cie 

nie jest miar

ą

 mocy bo

Ŝ

ej. Po czym cytuje przykład przyci

ą

gania materii na str. 99, a 

zwłaszcza na str. 408, gdzie mówi o przypisywanej Newtonowi grawitacji materii ku 
materii w słowach, które przytoczyłem powy

Ŝ

ej, wyznaj

ą

c, 

Ŝ

e nigdy nie mo

Ŝ

na poj

ąć

, jak 

si

ę

 to dzieje. Faktycznie jest to nawrót do jako

ś

ci ukrytych albo, co wi

ę

cej, 

niewytłumaczalnych. Dodaje (na str. 401), 

Ŝ

e niczym bardziej nie popiera si

ę

 sceptyków, 

jak przecz

ą

c temu, czego si

ę

 nie pojmuje; a na str. 402, 

Ŝ

e niepoj

ę

te jest nawet to, jak 

dusza my

ś

li. Skoro obie substancje: materialna i niematerialna, mog

ą

 by

ć

 poj

ę

te w nagiej 

swojej istocie bez 

Ŝ

adnego działania, chce si

ę

 (na str. 403), by od Boga zale

Ŝ

ało 

udzielenie, jednej i drugiej, mo

Ŝ

no

ś

ci my

ś

lenia; i chce si

ę

 wygrywa

ć

 wyznanie 

przeciwnika, który przyznał zwierz

ę

tom wra

Ŝ

liwo

ść

, ale nie byłby im przyznawał jakiej

ś

 

niematerialnej substancji. Utrzymuje si

ę

Ŝ

e wolno

ść

, samowiedza (str. 408) i mo

Ŝ

no

ść

 

tworzenia abstrakcji (str. 409) mog

ą

 by

ć

 dane materii nie jako takiej, ale materii 

wzbogaconej przez jak

ąś

 bosk

ą

 sił

ę

. Wreszcie przytacza (na str. 434) - uwag

ę

 tak 

powa

Ŝ

nego i bystrego podró

Ŝ

nika, jakim jest pan de la Loubère, 

Ŝ

e poganie na 

wschodzie maj

ą

 poj

ę

cie nie

ś

miertelno

ś

ci duszy, nie mog

ą

c zrozumie

ć

 jej 

niematerialno

ś

ci.

Na to wszystko zauwa

Ŝę

, zanim przyst

ą

pi

ę

 do wyłuszczenia swego pogl

ą

du, 

Ŝ

e jest 

rzecz

ą

 pewn

ą

, i

Ŝ

 materia jest równie mało zdolna do mechanicznego produkowania 

wra

Ŝ

liwo

ś

ci, jak - z czym nasz autor si

ę

 zgadza - rozumu; 

Ŝ

e wprawdzie uznaj

ę

 za 

nieuprawnione zaprzeczanie temu, czego si

ę

 nie rozumie, ale dodaj

ę

Ŝ

e ma si

ę

 prawo 

(przynajmniej w porz

ą

dku naturalnym rzeczy) przeczy

ć

 temu, co bezwzgl

ę

dnie jest 

niezrozumiałe i niewytłumaczalne. Utrzymuj

ę

 równie

Ŝ

Ŝ

e substancji (materialnych i 

niematerialnych) w ich nagiej istocie nie mo

Ŝ

na poj

ąć

 jako pozbawionych działania, 

Ŝ

działanie nale

Ŝ

y do istoty substancji w ogóle; i wreszcie, 

Ŝ

e pojmowanie wła

ś

ciwe 

stworzeniom nie jest miar

ą

 mocy bo

Ŝ

ej, ale 

Ŝ

e ich zdolno

ść

 lub siła pojmowania jest 

miar

ą

 mocy naturalnej, skoro wszystko, co jest zgodne z porz

ą

dkiem naturalnym, mo

Ŝ

by

ć

 poj

ę

te lub zrozumiane przez jak

ąś

 istot

ę

 stworzon

ą

.

Strona 10 z 12

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

Ci, którzy zrozumiej

ą

 mój system, os

ą

dz

ą

Ŝ

e nie mógłbym si

ę

 zgodzi

ć

 we wszystkim z 

jednym lub z drugim z tych dwóch znakomitych autorów, których polemika jest jednak 
wielce pouczaj

ą

ca. Ale, abym mógł wyra

ź

nie wytłumaczy

ć

 moj

ą

 my

ś

l, trzeba wzi

ąć

 pod 

uwag

ę

 przede wszystkim to, 

Ŝ

e modyfikacje, którym mo

Ŝ

e podlega

ć

 w sposób naturalny, 

czyli bez cudu, ten sam podmiot, musz

ą

 pochodzi

ć

 z ogranicze

ń

 lub zmian jakiego

ś

 

realnego rodzaju albo natury pierwotnej, stałej i bezwzgl

ę

dnej. Bo tak wła

ś

nie odró

Ŝ

nia 

si

ę

 u filozofów modyfikacje absolutnego bytu od niego samego, wiedz

ą

c, 

Ŝ

e wielko

ść

kształt i ruch s

ą

 oczywistymi ograniczeniami i zmianami natury cielesnej. Jest rzecz

ą

 

jasn

ą

, w jaki sposób rozci

ą

gło

ść

 ograniczona daje kształty i 

Ŝ

e zmiana, która w niej 

zachodzi, nie jest niczym innym tylko ruchem. I zawsze, ilekro

ć

 napotyka si

ę

 jak

ąś

 jako

ść

 

w podmiocie, trzeba wierzy

ć

Ŝ

e gdyby si

ę

 rozumiało natur

ę

 tego podmiotu i tej jako

ś

ci, 

rozumiałoby si

ę

 tak

Ŝ

e, w jaki sposób jako

ść

 ta mo

Ŝ

e z niej wynika

ć

. Tak wi

ę

c w porz

ą

dku 

natury (wyj

ą

wszy cuda) nie jest pozostawione woli Boga, by udzieliła substancjom 

oboj

ę

tnie takich, czy innych jako

ś

ci. I nie da im nigdy innych jak tylko te, które s

ą

 dla nich 

naturalne, tzn. mog

ą

 wynika

ć

 z ich natury jako zrozumiałe modyfikacje. Tak wi

ę

c mo

Ŝ

na 

s

ą

dzi

ć

Ŝ

e materii z natury nie przysługuje przyci

ą

ganie, wspomniane powy

Ŝ

ej, i 

Ŝ

e sama 

przez si

ę

 nie b

ę

dzie si

ę

 porusza

ć

 po linii krzywej, poniewa

Ŝ

 nie mo

Ŝ

na poj

ąć

, jak si

ę

 to 

dzieje, tzn. nie mo

Ŝ

na tego wytłumaczy

ć

 mechanistycznie; gdy tymczasem to, co jest 

naturalne, winno móc sta

ć

 si

ę

 wyra

ź

nie pojmowalnym, gdyby si

ę

 było dopuszczonym do 

tajemnic bytu. To odró

Ŝ

nienie tego, co naturalne i wytłumaczalne, i tego, co 

niewytłumaczalne i cudowne, usuwa wszelkie trudno

ś

ci. Odrzucaj

ą

c je, utrzymywałoby 

si

ę

 rzecz gorsz

ą

, ani

Ŝ

eli jako

ś

ci ukryte, i rezygnowałoby sn

ę

 przez to z filozofii i z 

rozumu, udzielaj

ą

c azylu nieuctwu i lenistwu przez t

ę

py system, który nie tylko przyjmuje, 

Ŝ

e istniej

ą

 w nadmiernej liczbie jako

ś

ci, których nie rozumiemy, ale nadto, ze istniej

ą

 

takie, których nie mógłby poj

ąć

 najt

ęŜ

szy umysł wyposa

Ŝ

ony przez Boga w wszelkie 

mo

Ŝ

liwe 

ś

rodki, tzn. jako

ś

ci, które albo byłyby cudowne, albo bez składu i ładu. I to nawet 

byłoby bez składu i ładu, 

Ŝ

eby Bóg czynił cuda co dzie

ń

. Tak wi

ę

c ta pró

Ŝ

niacza hipoteza 

obaliłaby zarówno nasz

ą

 filozofi

ę

 poszukuj

ą

c

ą

 racji, jak i Bo

Ŝą

 m

ą

dro

ść

, która ich 

dostarcza.

A teraz w sprawie my

ś

lenia: jest rzecz

ą

 pewn

ą

 i autor niejeden raz to stwierdza, 

Ŝ

e nie 

mo

Ŝ

e by

ć

 ono zrozumiał

ą

 modyfikacj

ą

 materii, tzn., 

Ŝ

e istota czuj

ą

ca i my

ś

l

ą

ca nie jest 

mechanizmem w rodzaju zegarka czy młyna w tym sensie, 

Ŝ

e mo

Ŝ

na by poj

ąć

 wielko

ś

ci, 

kształty i ruchy, których mechaniczne powi

ą

zanie mogłoby wyprodukowa

ć

 co

ś

 

my

ś

l

ą

cego, a nawet czuj

ą

cego w tworzywie, w którym nie było nic takiego, co by równie

Ŝ

 

przestało istnie

ć

 przez zepsucie tej maszyny. Nie jest wi

ę

c czucie i my

ś

lenie czym

ś

 

przyrodzonym materii i one nie mog

ą

 si

ę

 jej przydarzy

ć

 inaczej, jak na dwa sposoby. 

Jeden na tym b

ę

dzie polegał, 

Ŝ

e Bóg doł

ą

czy do niej substancj

ę

 z natury my

ś

l

ą

c

ą

, drugi, 

Ŝ

e Bóg cudem napełni j

ą

 my

ś

leniem. W tej mierze jestem całkowicie po stronie kartezjan 

z t

ą

 ró

Ŝ

nic

ą

Ŝ

e rozci

ą

gam ich pogl

ą

d tak

Ŝ

e na zwierz

ę

ta i wierz

ę

Ŝ

e one czuj

ą

 i maj

ą

 

dusze niematerialne (mówi

ą

ś

ci

ś

le) i równie mało zniszczalne jak atomy u Demokryta 

czy u Gassendiego, gdy tymczasem kartezjanie, skłopotani bez powodu, gdy idzie o 
dusze zwierz

ą

t, i nie wiedz

ą

c, co z nami pocz

ąć

, je

ś

li one trwaj

ą

 (poniewa

Ŝ

 nie odwa

Ŝ

yli 

si

ę

 przyj

ąć

 trwania zwierz

ę

cia w postaci zredukowanej), byli zmuszeni wbrew wszelkim 

pozorom i wbrew powszechnemu w

ś

ród ludzi mniemaniu odmówi

ć

 zwierz

ę

tom nawet 

czucia. Ale gdyby kto

ś

 utrzymywał, 

Ŝ

e Bóg mo

Ŝ

e co najmniej doł

ą

czy

ć

 zdolno

ść

 my

ś

lenia 

do przygotowanej maszyny, odpowiedziałbym, 

Ŝ

e gdyby si

ę

 to działo i gdyby Bóg 

doł

ą

czał t

ę

 zdolno

ść

 do materii, nie wlewaj

ą

c w ni

ą

 równocze

ś

nie substancji, która by 

była podmiotem inherencji tej wła

ś

nie zdolno

ś

ci (jak ja to pojmuj

ę

), tzn. nie dodaj

ą

c jej 

duszy niematerialnej, wówczas trzeba by, 

Ŝ

eby materia została w jaki

ś

 cudowny sposób 

uduchowiona, by mogła otrzyma

ć

 mo

Ŝ

no

ść

, do której z natury nie jest zdolna. Niektórzy 

scholastycy utrzymywali co

ś

 zbli

Ŝ

onego, mianowicie, 

Ŝ

e Bóg do tego stopnia 

spirytualizuje ogie

ń

, i

Ŝ

 staje si

ę

 on zdolny pali

ć

 bezpo

ś

rednio dusze oddzielone od ciał, 

co byłoby po prostu cudem. To wystarczy, aby nie móc utrzymywa

ć

Ŝ

e materia my

ś

li, 

Strona 11 z 12

Bez tytułu 1

2009-10-20

background image

je

ś

li si

ę

 jej nie przypisze niezniszczalnej duszy albo nie zało

Ŝ

y cudu. A w ten sposób 

niematerialno

ść

 naszych dusz wynika z tego, co naturalne, poniewa

Ŝ

 utrzymuj

ą

c, 

Ŝ

dusze gin

ą

, trzeba si

ę

 odwoła

ć

 wył

ą

cznie do cudu, ju

Ŝ

 to uduchowiaj

ą

c materi

ę

, ju

Ŝ

 to 

unicestwiaj

ą

c dusz

ę

. Wierny bowiem dobrze, 

Ŝ

e Bóg swoj

ą

 moc

ą

 mógłby uczyni

ć

 dusze 

nasze 

ś

miertelnymi niezale

Ŝ

nie od ich niematerialno

ś

ci (albo nie

ś

miertelno

ś

ci 

przyrodzonej), jaka by im mogła przysługiwa

ć

, poniewa

Ŝ

 mo

Ŝ

e je unicestwi

ć

.

Otó

Ŝ

 ta prawda o niematerialno

ś

ci duszy niew

ą

tpliwie nie jest bez konsekwencji. Jest 

bowiem niesko

ń

czenie korzystniej dla religii i dla moralno

ś

ci, zwłaszcza w czasach, w 

których 

Ŝ

yjemy, wykaza

ć

Ŝ

e dusze s

ą

 nie

ś

miertelne z natury i 

Ŝ

e to byłby cud, gdyby 

takimi nie były, ani

Ŝ

eli utrzymywa

ć

Ŝ

e z natury dusze nasze powinny umrze

ć

 i 

Ŝ

e tylko 

dzi

ę

ki cudownej łasce, opartej wył

ą

cznie na obietnicy Boga, nie umieraj

ą

. Tote

Ŝ

 od 

dawna uchodz

ą

 za podejrzanych, i nie zawsze bez racji, ci, którzy chcieli zniszczy

ć

 

religi

ę

 naturaln

ą

 i wszystko sprowadzi

ć

 do objawionej, jak gdyby rozum w tym zakresie 

niczego nas nie uczył. Ale nasz autor do nich nie nale

Ŝ

y. Zachowuje dowód istnienia 

Boga i przypisuje niematerialno

ś

ci duszy prawdopodobie

ń

stwo najwy

Ŝ

szego stopnia, 

które w konsekwencji mo

Ŝ

e uchodzi

ć

 za moraln

ą

 pewno

ść

. Dlatego s

ą

dz

ę

Ŝ

e maj

ą

tyle

Ŝ

 szczero

ś

ci co przenikliwo

ś

ci, mógłby uzna

ć

 teori

ę

, któr

ą

 wła

ś

nie wyło

Ŝ

yłem i która 

jest podstaw

ą

 dla wszelkiej rozs

ą

dnej filozofii. Inaczej nie wiem, jak mo

Ŝ

na by si

ę

 ustrzec 

przed tym, by nie popa

ść

 w filozofi

ę

 b

ą

d

ź

 to fanatyczn

ą

, jak filozofia moj

Ŝ

eszowa de 

Fluddaktóry zachowuje wszystkie zjawiska, przypisuj

ą

c je Bogu bezpo

ś

rednio i jako 

wynik cudów, b

ą

d

ź

 to barbarzy

ń

sk

ą

, jak nauka niektórych dawniejszych filozofów i 

lekarzy, która przejawia jeszcze barbarzy

ń

stwo swej epoki i dzi

ś

 jest w słusznej 

pogardzie. Chc

ą

c ocali

ć

 pozory, fabrykowano umy

ś

lnie ukryte jako

ś

ci albo zdolno

ś

ci, 

które wyobra

Ŝ

ano sobie w postaci małych demonów albo chochlików, mog

ą

cych bez 

ceremonii robi

ć

 wszystko, czego si

ę

 za

Ŝą

da, jak gdyby zegarki kieszonkowe wskazywały 

godziny dzi

ę

ki pewnej zdolno

ś

ci chronometrycznej, obywaj

ą

c si

ę

 bez kółek, albo jak 

gdyby młyny m

ę

łły ziarno dzi

ę

ki zdolno

ś

ci mia

Ŝ

d

Ŝą

cej, obywaj

ą

c si

ę

 bez czegokolwiek, 

co by przypominało kamienie mły

ń

skie. Co si

ę

 za

ś

 tyczy trudno

ś

ci, któr

ą

 maj

ą

 pewne 

ludy w pojmowaniu substancji niematerialnej, łatwo j

ą

 usun

ąć

 (co najmniej w znacznej 

mierze), gdy si

ę

 nie b

ę

dzie posługiwało substancjami oddzielonymi od materii - których - 

jak faktycznie s

ą

dz

ę

 - nie ma nigdy z natury w

ś

ród istot stworzonych.

Strona 12 z 12

Bez tytułu 1

2009-10-20