background image

Strona tytułowa

Św. Teresa od Jezusa

Podniety miłości Bożej

 

Z hiszpańskiego przełożył:

ks. bp Henryk Piotr Kossowski

All rights reserved. © Warszawska Prowincja Karmelitów Bosych

Publication or distribution is possible only with our permission

background image

Podniety miłości Bożej

Prolog

IHS

1. Widząc wielkie miłosierdzie, jakie Pan okazuje duszom, które pociąga do tych 

klasztorów, z łaski Jego powstających według pierwotnej Reguły Pani naszej z Góry 

Karmel, i podziwiając łaski nadzwyczajne, jakich Pan użycza niektórym z tych dusz, 

odczuwam sama, jak również i one, jak bardzo im potrzeba kogoś, kto by im choć w 

części objaśnił te rzeczy głębokie, które zachodzą pomiędzy duszą a Panem. Brak 

bowiem jasności w tych rzeczach, niemałym jest dla duszy strapieniem. Kilka lat 

temu udzielił mi Pan łaski niewypowiedzianej pociechy wewnętrznej, jakiej doznaję, 

ile   razy   słyszę   lub   czytam   niektóre   słowa   Pieśni   Salomonowej.   Łaska   ta   tym 

dziwniejsza,  że  choć nie  rozumiałam tych  słów,  z łacińskiego  na język  rodzinny 

przełożonych,   to   jednak   sprawiały   we   mnie   głębsze   skupienie   i   wzruszenie,   niż 

wszelkie inne najpobożniejsze książki, które rozumiem. Stan ten trwa dotąd. I choć 

mi objaśniono te słowa w języku ojczystym, niewiele więcej pojmowałam. Jednak, 

choć ich nie rozumiem... (taką mi sprawiają rozkosz) ... że dusza nie może się od nich 

oderwać. 

2. Teraz, drugi już prawie rok daje mi Pan, jak tego pragnęłam, zrozumienie tych 

słów. I sądzę, że myśli te i uczucia mogłyby posłużyć na pociechę siostrom, które Pan 

tą drogą prowadzi, a także i na swój pożytek, bo takie nieraz bywa to zrozumienie, 

że chciałabym go nigdy nie zapomnieć. Nie ośmieliłam się jednak tego spisywać. 

3.   Obecnie   jednak,   idąc   za   zdaniem   osób,   względem   których   mam   obowiązek 

posłuszeństwa, napiszę tu nieco o tym, co się ukrywa w tych słowach, tak jak mi to 

Pan daje zrozumieć i w czym się moja dusza lubuje na tej drodze modlitwy, którą 

Pan, jak mówiłam, prowadzi również i siostry moje w tych klasztorach i inne dusze. 

Jeśli te słowa dojdą do rąk waszych, siostry, przyjmijcie je jako ubogi dar od tej, która 

wam tak szczerze jak i sobie samej życzy wszystkich darów Ducha Świętego. W Jego 

imię zaczynam. Jeśli potrafię tu powiedzieć co pożytecznego, nie będzie to moją 

zasługą. Niech boska łaskawość Jego raczy to sprawić... (bym temu podołała).

św. Teresa od Jezusa

2

background image

Podniety miłości Bożej

Rozdział 1

Rozdział 1

Mówi o uszanowaniu, z jakim powinno się czytać Pismo święte, i trudnościach w rozumieniu  
przez kobiety jego słów, a szczególnie "Pieśni nad pieśniami". 

Niech mię pocałuje pocałunkiem ust, bo lepsze są piersi twe nad wino, itd... 

(Pnp 1,1). 

1. Zadziwia mnie tu mocno, że dusza, o ile ze słów jej wnosić można, mówi tu z 

jedną osobą, a o pocałunek pokoju prosi drugą. Mówi potem: "Niech mię pocałuje 

pocałunkiem  ust swoich", i zaraz potem,  jakoby zwracając się do osoby, z którą 

rozmawia, dodaje: "Lepsze są piersi twe nad wino". Co to znaczy, tego nie rozumiem 

i niewymownie cieszę się z tego, że nie rozumiem. Bo w istocie, córki, dusza ma nie 

tyle upatrywać i nie tyle ją do podziwiania pobudzają i czcią dla Boga ją przenikają 

te rzeczy, które tu sami możemy objąć samym rozumem, ile raczej te, których żadną 

miarą pojąć nie zdołamy. Z tego też powodu usilnie wam zalecam, byście się zbytnio 

nie wysilały w dociekaniach, gdy czytając jaką książkę albo słuchając kazania, albo 

rozmyślając o tajemnicach wiary świętej, natraficie na jaki ustęp, którego nie możecie 

zrozumieć.   Nie  jest  to  rzecz   niewieścia   zgłębiać  tajemnice   Boże  i  mężczyzna   nie 

każdy do tego jest powołany. 

2. Jeśli Bóg zechce, da nam zrozumienie bez żadnego trudu. Mówię to zarówno do 

niewiast jak i do wszystkich mężczyzn, którzy nie mają obowiązku nauką swoją 

bronić prawdy Bożej. Co innego bowiem, gdy kogo Pan na to wybiera i ustanawia, 

aby te prawdy objaśniał drugim; ten, rzecz oczywista że powinien je badać i zgłębiać 

i każdy to widzi, jaki z tej pracy jego jest pożytek dla nas i dla niego samego. Lecz my 

z prostotą bierzemy, co Pan da; a czego nie da, o to się nie troszczmy, ale raczej 

weselmy  się  na  myśl,  że tak  wielkiego  mamy  Boga  i  Pana,  iż  jedno   słowo  Jego 

zawiera w sobie tysiące tajemnic, których my i początku dojść nie zdołamy. Że nie 

rozumiemy tego, co napisano po łacinie, po hebrajsku albo po grecku, to nie dziw; 

ale   i   w   przekładzie   na   nasz   język   rodzimy,   ileż   jest   na   przykład   w   psalmach 

chwalebnego króla Dawida fragmentów, które, choć mamy w mowie ojczystej, tak 

przecie dla nas są ciemne, jak gdyby były pisane po łacinie! Postanówcież sobie raz 

na zawsze, wystrzegać się tych próżnych dociekań i daremnego trudzenia głowy; 

niewieście dość jest tyle rozumieć, ile umysł obejmie; z tym znajdzie łaskę u Boga. 

Jeśli spodoba się Boskiemu Majestatowi dać nam światło, to łatwo zrozumiemy, a 

jeśli czego nie rozumiemy, upokarzajmy się i - jak mówiłam - radujmy się, że mamy 

takiego Pana, którego słowa, nawet w naszym języku, są dla nas tajemnicą. 

3. Może wam się zdaje, że w tej Pieśni są słowa i zwroty, które mogłyby być w inny 

sposób   powiedziane.   Znając   nieudolność   naszą   do   rzeczy   duchowych,   nie 

św. Teresa od Jezusa

3

background image

Podniety miłości Bożej

zdziwiłabym się, gdyby tak było. Znam takich, którzy mi mówili, że raczej uciekają, 

by nie słyszeć tych słów. O, Boże, jakże wielka jest nędza nasza! Są takie stworzenia 

jadowite, w których, cokolwiek zjedzą, w jad się obraca; podobnie dzieje się i tu z 

nami. Z takich łask bowiem niezmiernych, jakie Pan w tych słowach nam czyni, 

ukazując   nam,   jak   wielka   jest   szczęśliwość   duszy,   która   Go   miłuje   i   dodając   jej 

otuchy,   aby   śmiało   rozmawiała   z   Boskim   Jego   Majestatem   i   cieszyła   się   Jego 

posiadaniem,   my   wyciągamy   obawy   i   niewłaściwe   zrozumienie,   świadczące,   jak 

mało jest w nas uczucia miłości Bożej. 

4. O, Panie mój, jakże zły użytek czynimy z tych niezliczonych dobrodziejstw, jakimi 

Ty nas obdarzasz! Ty w niepojętej dobroci Twojej coraz nowe wynajdujesz sposoby i 

drogi   dla   okazania   nam   tej   wielkiej   miłości,   jaką   nas   miłujesz,   a   my,   tak   mało 

sposobni do miłowania Ciebie, nisko tę łaskę cenimy i myślimy o tym, w czym myśl 

nasza zawsze się obraca i ani uwagi nie zwrócimy na wielkie tajemnice, które się 

zawierają w tych słowach przez Ducha Świętego natchnionych. Czy nie dość byłoby 

tych słów na wzniecenie w nas ognia Jego miłości? Czy sama świadomość, że są to 

Jego słowa, nie upewnia nas dostatecznie, że nie bez wielkiego powodu takich a nie 

innych chciał użyć? 

5. Razu jednego byłam na kazaniu pewnego zakonnika, którego przedmiotem było 

objaśnienie tych rozkoszy, jakimi oblubienica cieszy się z Bogiem swoim. Kazanie 

było dziwnie piękne, a jednak, ku zdumieniu mojemu, słuchacze tak je opacznie 

zrozumieli, iż powstał między nimi śmiech ogólny, że zakonnik mówi o miłości 

(chociaż rozwijając słowa Pańskie o Przykazaniu, o innym przedmiocie nie mógł 

mówić). Przykład ten stwierdza naocznie to, co powiedziałam wyżej, że tak mało 

jesteśmy świadomi miłości Bożej i tak mało sposobni do miłowania Boga, iż zdaje się 

nam rzeczą niepodobną, by dusza mogła tak poufale obcować z Bogiem i takich z 

Nim używać rozkoszy. Ale znam także inne dusze, które choć zrazu, równie jak 

tamte, nie odnosiły z tych słów pożytku - bo pewno ich dobrze nie rozumiały, i być 

może,   że brały   je za  wymysł  ludzki  -  później   jednak  z  własnego  doświadczenia 

poznały   prawdziwe   ich   znaczenie,   i   takie   w   nich   znalazły   uszczęśliwienie,   taką 

hojność rozkoszy, takie uśmierzenie wszystkich lęków, że miały za co dzięki czynić 

Bogu.   On   to   bowiem   tak   zbawienną,   wszelkie   pojęcie   przewyższającą   pociechę 

obmyślił dla dusz żarliwie Go miłujących, iż daje im poznać, że istotnie nie jest 

rzeczą niepodobną, by On, Pan najwyższy, tak się mógł zniżać do swego stworzenia. 

Sama   myśl   o   tym   wydawałaby   się   im   zuchwalstwem,   gdyby   się   z   własnego 

doświadczenia nie przekonały, że tak jest istotnie. 

6. Znam jedną osobę, która przez długie lata w wielkiej była trwodze i nigdzie sobie 

uspokojenia znaleźć nie mogła. Dopiero gdy usłyszała niektóre fragmenty z Pieśni 

nad pieśniami, przekonała się z nich, że dusza jej idzie dobrą drogą. Zrozumiała z 

nich, jak mówiłam, rzeczywistą możliwość tego, co przedtem już, nie rozumiejąc i 

dlatego się trwożąc, w sobie czuła, że istotnie dusza rozmiłowana w Oblubieńcu 

swoim może doznawać z Nim wszystkich tych pociech: i omdlewania, i konania z 

miłości, i słodkich strapień miłości, i rozkoszy, i słodyczy, skoro jeno dla Jego miłości 

św. Teresa od Jezusa

4

background image

Podniety miłości Bożej

porzuci wszelkie pociechy tego świata, i cała siebie odda w Jego ręce i to nie usty 

tylko - jak to czynią niektórzy - ale w zupełnej szczerości, uczynkami stwierdzonej. 

O córki moje, jakże szczodrym dawcą jest Pan! Jakże wielki i wielmożny jest ten Pan i 

Oblubieniec nasz, iż niczego nie ma i nic się nie dzieje, czego by On nie znał i nie 

widział! Cokolwiek więc dla miłości Jego uczynić możecie, choćby to były rzeczy 

małe, ochotnie to czyńcie. On wam wszystko zapłaci, nie patrzy bowiem na wielkość 

i wagę uczynku, jeno na miłość z jaką go spełniacie. 

7. Kończę więc tym, że czego w Piśmie świętym i w tajemnicach świętej wiary naszej 

nie rozumiecie, w to sercem prostym i pokornym wierzcie, bez dalszego wysilania 

się i dociekania; nie dziwcie się też tym słowom miłosnym, którymi Bóg w Piśmie 

świętym przemawia do duszy. Więcej zaprawdę zdumiewa mnie ta miłość, jaką On 

nas umiłował i gdy na nią wspomnę i pomyślę kim my jesteśmy, prawie odchodzę 

od siebie. I jasno to widzę, że wszystka czułość słów, jakich raczył użyć na wyrażenie 

tej   swojej   miłości,  nie  tak   jasno  nam   ją  okazują,   jak   nam   ją  okazały   Jego  czyny. 

Jeślibyście jeszcze  miały  jaką wątpliwość,  zatrzymajcie się  tu  choćby  na  chwilę  i 

rozważcie  w   myśli,   co   On   nam   wyświadczył   i   co   dla   nas   uczynił,   i   powiedzcie 

potem, czy wobec tej miłości, tak potężnej i mocnej, która Go przywiodła do podjęcia 

takich za nas okrutnych mąk - mogą być na określenie jej jakie słowa tak tkliwe i 

miłosne, by nas jeszcze zadziwiać miały? 

8. Wracam do tego, od czego zaczęłam, to jest do wielkich i głębokich tajemnic, jakie 

się zamykają w tych słowach. Tak trudne jest ich zrozumienie, że jak mi mówili 

uczeni (których prosiłam o objaśnienie, co przez te słowa chciał powiedzieć Duch 

Święty i jakie jest prawdziwe ich znaczenie), wielu już doktorów napisało obszerne 

do tej księgi świętej objaśnienia, ale żaden jeszcze nie zdołał trudności całkowicie 

rozjaśnić. Wobec tego byłby to z mojej strony dowód wielkiej pychy, gdybym chciała 

dawać jakiekolwiek wytłumaczenie rzeczy, której tylu światłych i uczonych mężów 

dojść nie mogło. Nie mam też tego zamiaru i jakkolwiek mało jest we mnie pokory, 

ta myśl przecie jeszcze nie powstała mi w głowie, bym ja była zdolna dociec tu 

prawdy. To jedno tylko mam na myśli, pisząc o tych boskich słowach, że pociecha, 

jakiej ja doznaję z tego, co Pan mi daje poznać, gdy które z nich słyszę, może się i 

wam udzielić, gdy ją opiszę. I chociażby to, co czuję i rozumiem, nie przypadało do 

tego,   co   chce   powiedzieć   Duch   Święty,   wolno   mi   przecie   brać   to   tak,   jak   mnie 

przypada do serca. Bo jeśli jeno nie odstępujemy od tego, czego uczy Kościół święty 

(i dlatego właśnie, abyśmy miały pewność, że tu nie ma nic z tą nauką niezgodnego, 

pierwej je ściśle przejrzą uczeni teologowie, nim ono dostanie się do waszych rąk), 

nie broni nam - jak sądzę - przy rozważaniu Jego świętej Męki, domyślać się wielu 

innych jeszcze mąk i większych, które On tam musiał wycierpieć, niż te, które są 

zapisane w Ewangelii. I skoro to czynimy, nie z próżnej ciekawości, ale z prostotą, 

jak mówiłam na początku, biorąc to, co Pan sam w boskiej łaskawości swojej da nam 

poznać, nie będzie Mu to, pewna tego jestem, niemiłe, że czerpiemy sobie pociechę 

ze słów i dzieł Jego. Podobnie jak król, który by upodobał sobie i do łaski swojej 

przypuścił   ubogiego   pastuszka,   z   przyjemnością   i   z   łaskawym   pobłażaniem 

pozwoliłby mu przypatrywać się i dziwować złocistym jego szatom, i cieszyć się 

św. Teresa od Jezusa

5

background image

Podniety miłości Bożej

blaskiem ich, i zdumiewać się, kto i jak je mógł zrobić - tak i nam niewiastom nikt 

tego zabronić nie może, byśmy nie miały cieszyć się bogactwami Pana. Co innego 

rozprawiać o nich i nauczać, jak gdybyśmy miały jasne i pewne ich zrozumienie; 

tego nam nie wolno, chyba za uprzednią aprobatą uczonych i teologów. Ja też (Bóg 

widzi)   bynajmniej   nie   mam   tej   myśli,   by   to,   co   piszę,   miało   być   dokładnym 

objaśnieniem rzeczy; piszę jedynie, co widzę i czuję, jak on pastuszek, o którym 

mówiłam wyżej. Piszę dla pociechy mojej, dla podzielenia się z wami, jako córkami 

moimi, tym, co mi w rozmyślaniach moich na myśl przychodzi, choć pewno wiele w 

tym będzie rzeczy nie do rzeczy. Zaczynam więc, ufna w łaskę Boskiego Króla mego 

i za pozwoleniem tego, który mię spowiada. Niechaj On to raczy sprawić, abym jako 

w innych rzeczach, które poprzednio pisałam, potrafiłam z łaski Jego powiedzieć, co 

i jak było potrzebne (a raczej On sam w boskiej dobroci swojej mówił przeze mnie, 

aby wam było na pożytek), tak bym potrafiła i teraz.  A jeśli nie, niechaj mi nie 

poczyta za stracony czas, którego użyję na to pisanie, sięgając myślą do tak wysokich 

boskich zagadnień, o których nie wartam i posłyszeć. 

9. W tym, co oblubienica mówi na początku, zwracając się do osoby trzeciej, choć to 

jedna i taż sama osoba, zdaje mi się, że oznajmia dwojaką w Chrystusie naturę: Boską 

i   ludzką.   Nad   tą   myślą   jednak   zatrzymywać   się   tu   nie   będę,   bo   o   tym   tylko 

zamierzam   tu   mówić,   co   nam   w   praktyce   modlitwy   wewnętrznej   może   być 

pożyteczne; choć właściwie duszy miłującej Pana wszystko posłuży do wzniecenia w 

sobie coraz większego zapału i uwielbienia Pana. Co do mnie, choć nieraz słuchałam 

wykładu niektórych słów tej Pieśni, i nieraz mi je na prośbę moją objaśniano. Bóg 

widzi, że mało z tego skorzystałam, i nic z tego dziś nie przypominam sobie, taką 

mam złą pamięć. O pierwszych tych słowach nic też nie pamiętam, tyle więc tylko 

będę   mogła   powiedzieć,   ile   mię   Pan   sam   nauczyć   raczy   i   co   mi   się   w   tym 

przedmiocie nasunie na pamięć. 

"Niech mię pocałuje pocałunkiem ust swoich". 

10. O Panie mój i Boże mój, cóż to za słowa, by marny robak miał je mówić do 

Stwórcy swego! Bądź błogosławiony, Panie, który tylu różnymi sposobami raczyłeś 

nas nauczyć. Ale te słowa. Królu mój, kto waży się wymówić, bez szczególnego na to 

pozwolenia Twego? Są to słowa tak dziwne i zdumiewające, że niejeden będzie się 

dziwił, że ja o nich mówię. Powiedzą może, żem niemądra, i sama nie wiem, co 

mówię, że miejsce to wcale nie tak się ma rozumieć, że ma ono różne inne znaczenia, 

i jasna rzecz, iż człowiekowi w taki sposób do Boga mówić się nie godzi, i że w ogóle 

lepiej by było, gdyby ludzie prości podobnych rzeczy wcale nie czytali. Że tych słów 

oblubienicy różne są wykłady, tego nie zaprzeczam; ale dusza miłością Bożą płonąca 

i w zapale miłości swojej od siebie odchodząca, nie troszczy się o żadne wykłady. 

Dość jej samego brzmienia tych słów i błaga Pana, by jej nie pozbawiał tego skarbu. 

Wielki Boże! I cóż nas tu zaiste przeraża? Czy nie dziwniejsze od tych słów są dzieła 

Pańskie? Czy nie przystępujemy wszyscy do Najświętszego Sakramentu? I właśnie 

w tych słowach, jak sądzę, oblubienica zawczasu prosiła o tę łaskę, którą nam później 

Chrystus uczynił, oddając nam siebie na pokarm. Prosiła, jak sądzę, o to wielkie 

zjednoczenie, które się spełniło, gdy Bóg stał się człowiekiem i o tę przyjaźń, jaką On 

św. Teresa od Jezusa

6

background image

Podniety miłości Bożej

zawarł   z   rodzajem   ludzkim.   Pocałowanie   bowiem,   jak   wiadomo   każdemu,   jest 

znakiem pokoju i wielkiej przyjaźni między dwojgiem wzajemnie siebie miłujących. 

Jakie zaś są różne rodzaje pokoju, to w dalszym ciągu postaramy się za pomocą Bożą 

rozważyć. 

11. Pierwej jednak, nim postąpię dalej, jedną tu jeszcze zrobię uwagę, zdaniem moim, 

godną   zastanowienia:   dlatego  też,   choć  może  przy   innej   sposobności   właściwsze 

byłoby dla niej miejsce, nie chcę jej tu pominąć, aby nam nie wyszła z pamięci. Mam 

to za rzecz pewną, niestety, że wielu jest takich (dałby Bóg, bym się myliła), którzy 

przystępują do Najśw. Sakramentu, mając na sumieniu ciężkie grzechy. A przecie, 

gdyby usłyszeli duszę, mówiącą te słowa i z miłości ku Bogu umierającą, gorszyliby 

się z niej, i za wielką by jej to poczytywali zuchwałość. I tacy, pewna tego jestem, że 

tych słów nie wymówią i słusznie, bo słowa te i inne podobne, jakie czytamy w 

Pieśni, mówi miłość, a oni miłości nie mają. Chociażby więc na każdy dzień czytali 

księgę Pieśni, w ducha jej wniknąć nie zdołają, ani tym bardziej słów jej brać na usta 

się   nie   ważą,   bo   w   rzeczy   samej   samo   wymówienie   ich   ma   w   sobie   coś 

przerażającego, tak wielki w nich ukrywa się majestat. A chociaż Ty, Panie mój, z 

tym   samym   Majestatem   Twoim   mieszkasz   w   Najświętszym   Sakramencie,   oni 

przecie, nie mając wiary żywej, jeno martwą, widzą Ciebie tylko w poniżeniu Twoim 

pod postacią chleba, a Ty nic do nich nie mówisz, bo nie są godni usłyszeć słów 

Twoich i dlatego tak są zuchwali. 

12. Jakkolwiek te słowa według dosłownego brzmienia prawdziwie przerazić mogą 

tego, kto je pojmuje tylko według rozumu, to jednak nie przerażą tego, kogo miłość 

Twoja   wyprowadziła   z   siebie   i   Ty   Panie,   wybaczysz   mu   śmiałość,   że   takimi   i 

gorętszymi   jeszcze   słowy   waży   się   przemawiać   do   Ciebie.   I   jeśli   pocałowanie 

oznacza pokój i miłość, czemuż by, Panie mój, dusza nie miała prosić Ciebie, byś jej 

dał pokój Twój, i raczył być jej przyjacielem? Cóż lepszego możemy prosić nad to, o 

co ja, Panie mój, Ciebie proszę, byś mi dał ten pokój "pocałunkiem ust Twoich"? Jest 

to, córki, prośba w rodzaju swoim najwyższa, jak wam to w dalszym ciągu objaśnię.

św. Teresa od Jezusa

7

background image

Podniety miłości Bożej

Rozdział 2

Rozdział 2

Mówi o dziewięciu rodzajach fałszywego pokoju, który dają świat, ciało i szatan. Objaśnia 
doskonałość życia zakonnego, które prowadzi do prawdziwego pokoju tak upragnionego przez  
oblubienicę z "Pieśni". 

1. Niech nas Bóg uchowa od takiego pokoju, który mają ludzie światowi! Obyśmy go 

nigdy nie zakosztowały, bo nie jest to pokój, jeno wojna nieustająca. Gdy ktoś żyjący 

w ciężkich grzechach, zupełnie jednak jest spokojny i nie troszczy się wcale o swoje 

występki   i   zdrożności,   i   nic   mu   sumienie   nie   wyrzuca   -   tego   pokój,   jak   nieraz 

czytałyście, jest jawnym znakiem, że grzesznik i czart żyją z sobą w przyjaźni. I 

takim, póki żyją, czart oszczędza przeciwności, by snadź nie tyle dla miłości Bożej, 

ile   raczej   dla   uchylenia   się   od   nich,   nie   nawrócili   się   do   Boga.   Zwykle   jednak 

człowiek   idący   tą   drogą,   choćby   się   chwilowo   upamiętał,   nie   wytrwa   w   służbie 

Bożej, zaraz mu diabeł podsunie ponęty rozkoszy ziemskich, i znów go do przyjaźni 

z sobą pociągnie, póki go nie doprowadzi do tego kresu, gdzie pozna nieszczęsny, 

jak fałszywy był jego pokój. O tym nie mam tu co mówić; takim pokojem niech cieszą 

się na świecie, kiedy chcą, między wami, ufam w Panu, podobne nieszczęście nigdy 

się nie zdarzy. Ale i nas, córki, może szatan oszukać innego rodzaju pokojem, w 

zaniedbywaniu rzeczy małych; i tego zawsze, póki żyjemy, lękać się powinnyśmy. 

2. Gdy zakonnica zacznie opuszczać się w pewnych rzeczach, chociażby się zdawały 

małe i w tym opuszczeniu się trwa dłuższy czas, nie mając żadnego wyrzutu w 

sumieniu, będzie to pokój zły, i łatwo może z niego diabeł wyprowadzić rzeczy 

najgorsze. Będzie to na przykład naruszenie jakiego punktu konstytucji, co samo z 

siebie   nie   jest   grzechem,   albo   brak   ochotnej   pilności   w   spełnianiu   rozkazów 

przełożonych, co choćby nie pochodziło ze złej woli, zawsze jest rzeczą niewłaściwą, 

bo przełożony bądź co bądź zastępuje nam miejsce Boga - a my po to tu przyszłyśmy 

- abyśmy we wszystkim upatrywały, co jest wolą Jego. Może to być mnóstwo innych 

tego rodzaju drobnych rzeczy, które same przez się nie zdaje się, by były grzechem, 

lub wiele uchybień, których nie można uniknąć, bo jesteśmy słabe i nędzne. Nie 

myślę   temu   zaprzeczać,   ale   to   podkreślam,   byśmy   uznawały   nasze   uchybienia   i 

żałowały   za   nie.   Jeśli   bowiem   nie   czynimy   tego,   diabeł   będzie   się   miał   z   czego 

cieszyć i od tych małych rzeczy powoli doprowadzi nas do nieczułości i na większe 

winy. Pierwsze to zwycięstwo choć w rzeczy drobnej, niemałą już będzie dla niego 

wygraną i słusznie lękać się należy, że korzystając z niego, pójdzie dalej. Przeto 

pilne, dla miłości Boga, miejcie na siebie baczenie. Bojowanie nieodzownym jest w 

tym życiu naszym udziałem. Tylu mając dokoła nas nieprzyjaciół, niepodobna nam 

siedzieć   spokojnie   z   rękoma   założonymi,   ale   ciągłego   potrzeba   nam   czuwania   i 

bacznej uwagi na zewnętrzne postępowanie i wewnętrzne nasze usposobienie. 

św. Teresa od Jezusa

8

background image

Podniety miłości Bożej

3. Jakkolwiek by was Pan oświecał na modlitwie, i dawał wam wzniosłe łaski, o 

których jeszcze mówić będę, wszakże, bądźcie tego pewne, że zawsze natkniecie się, 

wyszedłszy   z   modlitwy,   na   tysiączne   przeszkody   i   drobne   okazje.   Będzie   to 

naruszenie przez niedbałość jakiego punktu przepisów, czy niedokładne spełnienie 

jakiego obowiązku, czy wreszcie wewnętrzne niepokoje i pokusy. Nie mówię, by 

zawsze i ciągle tak być miało, ale całkiem od nich być wolnym nikt nie może, jest to 

wielka łaska Boża i silna dla duszy dźwignia do postępu w dobrym. Niepodobna, 

byśmy na tej ziemi byli aniołami; sprzeciwia się temu nasza natura. Toteż nie bardzo 

się lękam o duszę, cierpiącą choćby najsilniejsze pokusy, bo jeśli jeno ma miłość i 

bojaźń Bożą, wiem pewno, że wyjdzie z nich z wielką dla siebie korzyścią. Ale gdy 

widzę   duszę   zawsze   spokojną,   nigdy   nie   doznającą   w   sobie   żadnej   walki 

wewnętrznej (co jest udziałem innych), o taką mimo woli się trwożę, i chociaż nie 

dostrzegam w niej nic, w czym by obrażała Pana, nie mogę się uspokoić; często też 

sama, kiedy diabeł tego nie czyni, wystawiam ją na próby i pokusy, aby poznała 

czym   jest.   Spotykałam   takie   dusze,   choć   rzadko.   Stan   taki   może   być   skutkiem 

wysokiej kontemplacji, do której Pan duszę podniesie. 

4. Może to być i z innych przyczyn, dość, że dusza taka w ciągłym żyje spokoju i 

zadowoleniu   wewnętrznym;   choć   z   drugiej   strony   zdaje   mi   się,   że   dusza   ta 

niezupełnie rozumie, co się w niej dzieje i przy bliższym badaniu okaże się, że i ona 

miewa niekiedy swoje choć małe i lekkie utarczki wewnętrzne. Jakkolwiek się rzecz 

ma, przyznam się, że takim duszom spokoju ich nie zazdroszczę. Pilnie się nad tym 

zastanawiałam   i   przekonałam   się,   że   daleko   większe   postępy   czynią   te,   które 

odczuwają walkę wewnętrzną - i nie mają takich wysokich rozumowań - w rzeczach 

doskonałości, jak je tu pojąć zdołamy. Nie mówię tu o duszach, które po długich 

latach tej walki doszły już do wysokiego stopnia doskonałości i umartwienia, bo 

takim, jako już umarłym światu, Pan zwykle daje pokój. Nie jest on jednak taki, by 

jeśli kiedy popełnią jakie uchybienie, nie czuły go i żywo nad nim nie bolały. 

5. Chociaż więc różnymi drogami Pan dusze prowadzi, zawsze jednak, jak mówiłam, 

byłabym w obawie o każdą z was, córki, która by, uchybiwszy w czymkolwiek, za 

winę swą nie żałowała. Za grzech bowiem istotny, choćby powszedni tylko, żal jak 

najgłębszy na wskroś powinien was przejmować, jak to - dzięki Bogu - widzę, że 

wszystkie rozumiecie. Zważcie tu jedną rzecz i dla miłości mojej zachowajcie ją w 

pamięci. Człowiek żywy, gdy się choć lekko ukłuje szpilką albo cierniem, czyż nie 

odczuwa bólu z tego ukłucia lub zadraśnięcia, choćby ono było lekkie? Czy to więc 

nie będzie znakiem pewnym dla duszy, że nie jest umarła, że żyje w niej miłość Boża, 

gdy   żywo   czuje   każde,   choćby   najmniejsze   sprzeniewierzenie   się   temu,   cośmy 

ślubowały, i co jest obowiązkiem naszym? Czy takie odczucie nie jest wielką łaską? 

O, jakże piękne łoże, usłane różami i wszelkim kwieciem najwonniejszym, gotuje 

Boskiemu Majestatowi Oblubieńca dusza, której On użyczy łaski takiej czujności i 

delikatności   sumienia!   Do   takiej   niepodobna,   aby   Pan   nie   przyszedł   z   hojnością 

rozkoszy swoich, choćby przedtem dla wypróbowania jej długo się ociągał. Po cóż, o 

Boże,   my   zakonnice   żyjemy   w   klasztorze?   Po   co   opuściłyśmy   świat?   Po   co   tu 

przyszłyśmy?   Jakie   może   być   lepsze   zatrudnienie   naszego   życia   nad   to,   byśmy 

św. Teresa od Jezusa

9

background image

Podniety miłości Bożej

Oblubieńcowi   naszemu   przygotowywały   mieszkanie   w   naszych   duszach,   byśmy 

trzymając się w pogotowiu na Jego przyjście, mogły Go, gdy przyjdzie, prosić o 

"pocałunek ust Jego"? Szczęśliwa, która będzie godna wymówić taką prośbę, którą 

Pan, gdy przyjdzie, nie zastanie z lampą zagasłą i poniewczasie wołającą o przyjęcie! 

O córki moje, jakie to wielkie szczęście nasze, że wolno nam wymawiać te słowa do 

Boskiego naszego Oblubieńca, skoro w dniu profesji naszej obrałyśmy Go sobie za 

Oblubieńca, a On nas za swoje oblubienice! 

6. Niech  jednak dusze skłonne do skrupułów zrozumieją dobrze,  co mówię. Nie 

mówię   tu   o   niedoskonałościach   i   uchybieniach,   które   się   niekiedy   trafiają,   ani   o 

takich   prawie   nieświadomych   niedoskonałościach,   które   dusza   nie   zawsze   może 

spostrzec w sobie i odczuć, ale mówię tu o takiej, która świadomie i prawie zawsze 

dopuszcza się pewnych uchybień i za nic je uważając, nie stara się o poprawę i 

żadnego   z   powodu   tych   uchybień   nie   czuje   wyrzutu   sumienia.   Taki   pokój, 

powtarzam,   jest   niebezpieczny   i   pilnie   się   go   należy   wystrzegać.   Cóż   dopiero 

powiedzieć o tych, co żyją spokojnie w zupełnym zaniedbaniu Reguły swojej? Nie 

daj  Boże,  by taka  kiedy  znalazła  się między  wami!  Wiele jest innych sposobów, 

którymi   diabeł,   gdy   Bóg   za   grzechy   nasze   na   to   pozwoli,   zasiewa   w   duszach 

ludzkich ten fałszywy pokój, ale dłużej nad tym się rozwodzić nie mam potrzeby. 

Tyle tylko chciałam tu o tym napomknąć, ile mi się zdawało potrzebne dla waszej 

przestrogi. Przejdźmy już teraz do tej przyjaźni i tego pokoju, których Pan zaczyna 

nam użyczać na modlitwie. Powiem o tym, co z łaski Pana sama rozumiem. 

7. Przedtem jednak, sądzę, że będzie rzeczą pożyteczną, gdy wam nadmienię jeszcze 

nieco o pokoju, jaki daje nam świat, albo własna nasza zmysłowość. Są to wprawdzie 

rzeczy w wielu księgach lepiej opisane, niż ja je powiedzieć potrafię, ale ksiąg tych, 

ubogimi będąc, nie macie za co kupić, nikt też może wam ich nie podaruje. To zaś, co 

piszę, pozostanie w domu, i zawsze to będziecie miały pod ręką. Na różne sposoby 

mogą się łudzić ludzie tym pokojem, który świat daje. Z niektórych przykładów, 

które przytoczę, łatwo się domyślicie innych, o których nie będę wspominała. 

8. O nieszczęśni ludzie, opływający w bogactwa! Choć mają przeobficie wszystko, 

czego im do życia potrzeba, gromadzą jednak i trzymają wielkie pieniądze w swoich 

skrzyniach, dla samej przyjemności ich posiadania; a że wystrzegają się grzechów 

ciężkich i kiedy niekiedy dają jałmużnę - więc sądzą, że wszystko jest dobrze. I ani 

pomyślą, że te dobra, nie są ich bezwarunkową własnością, że Pan dał im je tylko w 

szafarstwo, jako włodarzom, że ścisłą zdadzą liczbę z każdego grosza zbywającego, 

który bez pożytku chowali, odejmując go ubogim, głód cierpiącym. Was to tyle tylko 

obchodzi, że powinnyście błagać Pana, by raczył oświecić tych ślepych, aby ich nie 

spotkał los złego bogacza, i za szczególną łaskę to sobie poczytywać i dzięki czynić 

Bogu, iż w nieskończonej łaskawości swojej dał wam obrać sobie i poślubić ubóstwo. 

9. O córki moje, jakie to szczęście i jaka swoboda, nawet pod względem spokoju tego 

życia doczesnego, być wolnym od tych ciężarów! A jaki spokój w godzinę śmierci 

daje ubóstwo, tego i przedstawić sobie nie zdołacie. Bogaci to niewolnicy, wy zaś 

św. Teresa od Jezusa

10

background image

Podniety miłości Bożej

ubogie jesteście paniami, o czym łatwo się przekonać możecie. Kto bowiem ma życie 

spokojniejsze:   czy   pan,   który   ma   co   dzień   u   siebie   stół   nakryty   i   zastawiony 

wszelkim potrzebnym mu pożywieniem i wszelką odzież do okrycia, czy też rządca 

jego,   który   wyliczyć   się   musi   z   każdego   grosza   wydanego?   Tamten   używa 

wszystkiego   bez   rachunku,   jako   dobra   własnego;   za   to   biedny   rządca   musi   się 

trudzić   i   im   znaczniejszy   dom   i   gospodarstwo,   tym   cięższą   ma   pracę.   Gdy   zaś 

przyjdzie do zdania liczby, niejedną noc bezsenną strawi nad rachunkami, zwłaszcza 

jeśli się nagromadziły z wielu lat i nie zawsze z dokładnością były prowadzone. Gdy 

nadto okażą się znaczne zaległości, wtedy już nie wiem, jak biedny może znaleźć 

choćby chwilę spokoju. Z głębi duszy więc dziękujcie Panu, ile razy wspomnicie na 

tę   wielką   łaskę,   którą   wam   uczynił   i   starajcie   się   coraz   doskonalej   zachowywać 

święte ubóstwo, by i nadal zawsze, jak dotąd, żadna nic nie posiadała własnego. Bez 

troski   i   zachodu   pożywamy,   co   przyśle   nam   Pan,   i   jako   boska   łaskawość   Jego 

pamięta   o   nas,   by   nam   niczego   nie   brakowało,   tak   też   zwalnia   nas   od   troski 

zdawania liczby z tego, co zbywa. Sam ma staranie o to, byśmy nic nie miały, co 

byśmy rozdawać mogły, i za co byśmy przed Nim odpowiadały. 

10.  Tego  nam  więc  potrzeba,   córki,   byśmy  poprzestawały   na  małym,  byśmy  nie 

pragnęły tylu różnych rzeczy,  jakich pragną ludzie światowi, niepomni na ścisłą 

liczbę, jaką zda każdy bogaty, choć jej nie zdaje nikomu w tym życiu, ale raczej żąda 

jej od swoich zarządców. Ale tam, po śmierci,  jakże surowy czeka go rachunek! 

Gdyby na to pamiętał, odeszłaby go wszelka ochota do zbytkownego jedzenia i nie 

miałby odwagi tracić majętności na marne i próżne wydatki. Starajcie się więc, córki, 

i w jedzeniu, i w ubraniu i we wszystkim mieć dla siebie to, co jest najuboższe i co 

tylko ludzka natura znieść zdoła. Inaczej spotkałby was zawód, bo więcej nad to Bóg 

wam nie da, a zatem chęci wasze pozostałyby nie zaspokojone. Starajcie się tak we 

wszystkim służyć Boskiemu Majestatowi Pana naszego, abyście nie pożywały chleba 

ubogich   bez   wysługiwania   się   za   niego,   choć   szczerze   mówiąc,   ten   spokój   i   ta 

swoboda ducha, którą Pan wam daje, że nie potrzebujecie troszczyć się o zdanie 

liczby z bogactw, których nie posiadacie, tak wielkim jest dobrem, iż wysłużyć się za 

nie niepodobna. Same to dobrze rozumiecie, ale dlatego też należy, byście za to w 

pewnych czasach szczególne Panu dzięki składały. 

11. O pokoju, jaki daje świat przez zaszczyty, nie mam potrzeby wam mówić, bo 

ubodzy nigdy nie są w wielkiej czci u świata. Jednym tylko sposobem mógłby wam 

tu  świat  wielką   szkodę   wyrządzić,   gdybyście   się   nie   miały   na   baczności,   to   jest 

pochwałami,   które   gdy  raz   zacznie  dawać,   nie  ma  im   końca  i   miary,  a   którymi 

zmierza tylko do głębszego poniżenia was. Najczęściej będzie was chwalił, że takie 

jesteście święte, i to w słowach tak wymownych i dosadnych, że snadź sam diabeł je 

nasuwa; nieraz też diabelskie to pobudzanie żadnej nie ulega wątpliwości. Gdyby 

was   bowiem   chwalono   w   nieobecności   waszej,   jeszcze   by   to   uszło,   ale   gdy   was 

chwalą w oczy, jaki z tego, jeślibyście się nie miały na baczności, może być skutek? 

Czy nie triumf jego ze szkody waszej? 

św. Teresa od Jezusa

11

background image

Podniety miłości Bożej

12.   Na   miłość   Boga   was   proszę,   nigdy   nie   słuchajcie   z   zadowoleniem   takich 

pochlebnych   wyrazów.   Mogłyby   one   powoli   skazić   w   was   czystość   duszy, 

mogłybyście im w końcu uwierzyć i wziąć je za prawdę, albo wyobrażać sobie, żeście 

już   stanęły   u   szczytu   doskonałości,   że   już   nie   potrzebujecie   więcej   pracować   i 

walczyć. Nigdy tego nie znoście, by podobne słowa mogły się obić o wasze uszy, bez 

stanowczego   z   waszej   strony   zaprzeczenia   im   w   głębi   duszy,   upokorzenia   i 

umartwiania siebie: rzecz to bardzo łatwa, trzeba tylko przywyknąć. Pomnijcie, jak 

świat się obszedł z Panem naszym Jezusem Chrystusem, a jak Go przedtem wielbił i 

wywyższał w Niedzielę Palmową przy wjeździe Jego do Jerozolimy! Albo jaką czcią 

otaczał św. Jana Chrzciciela, poczytując go nawet za Mesjasza, a jako potem życia go 

pozbawił. 

13. Nigdy świat nie wywyższa; a jeśli to robi, to tylko po to, aby poniżyć, jeśli ci, 

których   wywyższa,   prawdziwie   są   synami   Bożymi.   Wiem   o   tym   dobrze   z 

wielokrotnego doświadczenia. Dawniej bolała mię bardzo ta wielka ślepota, jaka się 

objawia w tych pochwałach, dzisiaj śmieję się z nich i słucham ich, jakbym słuchała 

mowy szatana. Pamiętajcie o waszych grzechach, a jeśliby kiedy w tych pochwałach 

było co prawdy, mówcie sobie, że to nie wasza zasługa, jeno dar łaski Bożej, za który 

tym gorliwiej obowiązane jesteście służyć Panu. Wzbudzajcie i utrzymujcie w sobie 

bojaźń świętą, aby dusza nie dała się uśpić tym pocałunkiem, jaki daje on fałszywy 

pokój  świata.  Wierzcie  mi,  jest  to  judaszowski  pocałunek.  I  chociażby   ten,  który 

mówi wam takie rzeczy, nie miał w tym podstępnego zamiaru, zawsze go ma diabeł, 

na szkodę waszą czatujący i może was zgubić, jeślibyście się nie broniły. Potrzeba tu 

trzymać się zawsze w pogotowiu, z dobytym w ręku mieczem rozwagi, choćby się 

wam zdawało, że pochwały na was żadnego wrażenia nie robią, nie dowierzajcie 

sobie. Pomnijcie, ilu było i jest takich, którzy stali niegdyś na wysokości, a teraz leżą 

w   przepaści.   Nie   ma   dla   nas,   póki   żyjemy,   innego   bezpieczeństwa   jeno   w   tym, 

byśmy   ciągłą   walką   z   sobą   i   wewnętrznym   upokorzeniem   się   odrzucały   te 

pochlebstwa.   Wtedy   z   każdej   takiej   pokusy   wyjdziemy   z   nowym   zyskiem   coraz 

głębszej pokory, a czart i świat, czyhający na zgubę naszą, odejdą z niczym. 

14. Wiele również miałabym do powiedzenia o pokoju, jakim nas oszukuje własne 

nasze ciało i o szkodach stąd nam grożących. Ale i tu poprzestanę na kilku punktach, 

z których same sobie wyprowadzicie dalsze zastosowanie i wnioski. Ciało bardzo 

lubi rozkosze i wygody i z tego już łatwo poznać, jak niebezpieczną jest rzeczą, mieć 

z nim pokój. Nieraz się nad tym zastanawiam i żadną miarą zrozumieć tego nie 

mogę, na czym ludzie, dogadzający we wszystkim ciału i swoim zmysłom, opierają 

ten spokój i bezpieczeństwo, w jakim żyją. Czy może ciało Najświętsze Tego, który 

jest wzorem naszym i światłością naszą, mniej było godne wygód, niż nasze ciało? 

Czy zawiniło w czym, by miało cierpieć takie wielkie męki? Czy może czytaliśmy 

kiedy o którym z tych świętych - o których wiemy z wszelką pewnością, że dziś są w 

niebie - by żyjąc na tej ziemi, wygodne i rozkoszne prowadzili życie? Skądże więc ta 

pewność nasza przy takim życiu miękkim i rozpieszczonym? Kto nam powiedział, 

by życie takie było dobre? Jakże więc to być może, by tylu było ludzi, którzy trawią 

dni   swoje,   jedząc   smakowicie,   wylegując   się   wygodnie,   goniąc   za   zabawą   i 

św. Teresa od Jezusa

12

background image

Podniety miłości Bożej

wszelkimi możliwymi przyjemnościami, a wszystko to czynią tak spokojnie, że ja, 

patrząc   na   to,   przyznam   się,   wprost   głupieję?   Czy   to   może   już   nie   ma   życia 

przyszłego?   Czy   może   w   osiągnięciu   jego   żadne   już   tutaj   nie   grozi   nam 

niebezpieczeństwo? 

15. O, gdybyście wiedziały, córki, ile złego w tym jednym złu się zamyka! Ciało się 

tuczy,   a   dusza   obumiera   i   gdybyście   mogły   wzrokiem   do   niej   przeniknąć, 

ujrzałybyście, że ledwie co dyszy. Ze wszech stron ujrzałybyście,  jakby wielkimi 

zgłoskami wypisane, jakie to straszne zło, żyć spokojnie w takim stanie. Gdybyż 

jeszcze   ludzie   uznawali,   że   jest   w   tym   co   złego,   byłaby   nadzieja,   że   się   może 

poprawią, ale to im ani w myśli; i nie dziw, bo taki już jest obyczaj świata. Ale choć w 

tym życiu ciało takich ludzi ma spokój i wczasy, wszakże, jeśli jest dla nich jaka 

nadzieja zbawienia, upewniam was, że tysiąckroć spotęgowane czekają ich cierpienia 

w przyszłości. I lepiej by im było, gdyby w porę jeszcze przejrzawszy, tutaj chcieli 

czynić choć częściową pokutę, niż czekać tej, która w końcu całym ogromem na nich 

się zwali. Dlatego wam to mówię, córki, abyście dziękowały Bogu, że was powołał 

na to miejsce, gdzie wam jest odjęta możność szukania i znalezienia takiego pokoju z 

ciałem.   Może   ono   jednak   i   tu   wyrządzić   wam   szkodę   podstępem,   to   jest   pod 

pozorem słabości zdrowia; toteż wielkiej wam potrzeba w tym ostrożności. Są na 

przykład chwile, kiedy ta lub owa nie mogłaby brać dyscypliny bez rzeczywistej 

szkody dla zdrowia, a w osiem dni potem użycie jej żadnych za sobą złych skutków 

nie pociągnie. Innej się zdaje, że koniecznie potrzebuje dla zdrowia lnianej bielizny, a 

potem jednak okaże się, że bezpiecznie może się bez niej obywać. Inna jeszcze nie 

znosi pokarmów rybnych, a jednak, gdy się przezwycięży, żołądek przywyknie, i już 

jej  to nie  szkodzi.  W takich  i wielu rzeczach  tym podobnych, zdaje  nam się,  że 

słabość kompleksji naszej nie zdoła wytrzymać obchodzenia się bez jedzenia mięsa, 

czy czasem całodniowego postu. Wiem jednak z doświadczenia, że jest to najczęściej 

tylko złudzenie, któremu dlatego tak łatwo ulegamy, że nie pamiętamy, jak wiele 

może ten, kto umie odważnie przymusić siebie, chociażby go w danym razie nie 

nagliła żadna zewnętrzna potrzeba. Z tego wszystkiego, co powiedziałam, jest taki 

wniosek,   że   gdy   chodzi   o   zwolnienie   i   uchylanie   się   od   praktyk   umartwienia   i 

pokuty, nie powinnyśmy od razu poprzestawać na lada pozorze słabości zdrowia, 

ale potrzeba najpierw raz i drugi spróbować. Wiem z własnego doświadczenia, że 

ciało nasze jest wielkim kłamcą, więc powinnyśmy poznać się na jego podstępach. 

Niechaj Pan w nieskończonej dobroci swojej raczy nas w tym oświecać. Wiele nam tu 

pomoże   roztropność   i   ufne   poleganie   nie   na   samych   sobie,   ale   na   zdaniu 

przełożonych. 

16.   Już   teraz   wracam   do   właściwego   przedmiotu.   Mówiąc   te   słowa:   "Niech   mię 

pocałuje pocałunkiem ust swoich", oblubienica, jak widzieliśmy, prosi o pokój. Ma 

więc i Pan różne sposoby udzielania nam pokoju i swojej przyjaźni, inne niż te, 

których   używa   diabeł,   świat   i   ciało.   Chcę   wam   teraz   objaśnić   niektóre   z   tych 

sposobów Bożych, abyście się przekonały, jak wielka jest ta prośba i jaka niezmierna 

różnica zachodzi między prawdziwym Bożym pokojem a tym fałszywym. 

św. Teresa od Jezusa

13

background image

Podniety miłości Bożej

O wielki Boże i Panie nasz, jaka jest niezgłębiona mądrość Twego słowa! Dość było, 

zdawałoby się, oblubienicy poprzestać na tym jednym słowie: "Niech mię pocałuje", i 

tak krócej i zwięźlej wyrazić swoją prośbę. Dlaczegoż więc mnoży wyrazy i dodaje 

jeszcze:   "pocałunkiem   ust   swoich"?   Bo   zapewne   żadne   z   tych   słów   nie   jest 

powiedziane na próżno. Dlaczego? - tego nie wiem; wszakże powiem w krótkości, co 

mi   się   zdaje.   Mniejsza   o   to,   że   to,   co   powiem,   nie   będzie   może   odpowiadało 

istotnemu znaczeniu tych słów, byleby nam było ku zbudowaniu. Na różne więc 

sposoby Boski Król nasz ofiaruje duszom pokój i swoją przyjaźń, jak o tym na każdy 

dzień przekonać się możemy, tak na modlitwie, jak i poza modlitwą; tylko że my z 

naszej strony mało sobie ważymy te zabiegi o nas Jego Boskiego Majestatu. Jaka jest 

wysokość,   na   której   potrzeba   stanąć   duszy,   aby   mogła   prosić   o   to,   o   co   prosi 

oblubienica, o tym, córki, wtedy dopiero dowiecie się, gdy was Pan raczy podnieść 

do siebie. Ale choćby tego nigdy nie uczynił, nie traćcie jednak otuchy, bo i najniższy, 

jakiego by wam użyczył, stopień Jego przyjaźni, nad wszelki wyraz bogatymi was 

czyni, jeśli jeno z waszej strony nie zbywa na należnym współdziałaniu. Lecz na tym 

właśnie często niestety nam zbywa, i dlatego, boleśnie o tym i mówić, że z własnej 

winy naszej nie osiągamy tej boskiej przyjaźni i poprzestajemy na tak małym. 

17.  O Panie,   czemuż   nie pomnimy  na  to,  jak  wspaniały  jest  cel,  do  którego   nas 

powołujesz, jak wielka nagroda, którą nam gotujesz i jako już tutaj, gdy dojdziemy 

do   tej   przyjaźni   z   Tobą,   zaczynasz   nam   tej   nagrody   udzielać!   Skutkiem   tego 

zapomnienia,   niejeden,   który   mógłby   wysoko   wstąpić   na   sam   szczyt,   całe   życie 

gnuśnieje pod górą. W różnych drobiazgach, jakie dla was napisałam, zawsze was 

upominałam, i teraz znowu upominam i proszę, starajcie się we wszystkich waszych 

myślach i zamiarach mieć ducha mężnego. Tym zasłużycie sobie u Pana na łaskę, 

aby dzielne były i wasze uczynki. Wiele na tym, wierzcie mi, zależy. Są dusze, które, 

choć odzyskały już przyjaźń z Panem, bo wyspowiadały się jak należało z swoich 

grzechów   i   żałowały   za   nie,   jednak   nim   parę   dni   upłynie,   znowu   się   do   tych 

grzechów wracają. Nie taka bez wątpienia jest przyjaźń, o którą prosi Oblubienica. 

Starajcie się, córki, byście idąc do spowiedzi, nie miały za każdym razem tej samej 

zawsze winy do wyznania.

 

18. Ustrzec się całkiem  wszelkiej winy i wszelkiego uchybienia nie zdołamy, ale 

niechże to przynajmniej będą uchybienia różne, nie zawsze te same, by snadź wciąż 

powtarzając   się,   nie   zapuściły   w   nas   korzeni,   albo   może   i   do   wielu   dalszych 

wykroczeń nie doprowadziły, bo wtedy o wiele trudniej byłoby je wykorzenić. Bo jak 

krzew albo drzewko w ziemi zasadzone i co dzień podlewane, tak się z czasem 

wzmocni i wybuja, że wyrwać go nie sposób bez użycia rydla i motyki, tak i każde 

uchybienie, choćby niewielkie, jeśli się co dzień powtarza, bez żadnego starania o 

poprawienie się z niego, rozrasta się i rozplenia w duszy i z wielką tylko trudnością 

da się jeszcze wykorzenić. Przy codziennym zaś plewieniu wyrwanie tych chwastów 

z łatwością się odbywa. Ale przede wszystkim Pana na modlitwie o pomoc proście, 

bo same z siebie mało co dokażemy i łatwiej jest mnożyć grzechy, niż je wyplenić. 

Pomyślcie, jak ciężko w dzień śmierci i sądu będą nam leżały na duszy te ciągłe, 

św. Teresa od Jezusa

14

background image

Podniety miłości Bożej

choćby małe, niewierności, a zwłaszcza nam, które Sędzia obrał sobie w tym życiu za 

oblubienice. 

19. O jaka to wielka godność nasza, zdolna zaiste pobudzić nas do najtroskliwszej 

pilności i starania o przypodobanie się temu Panu i Królowi naszemu! Ale jakże źle 

za przyjaźń Jego odpłacają Mu się ci, którzy tak łatwo od Niego się odwracają i 

zamieniają Mu się w śmiertelnych nieprzyjaciół! Zaprawdę, wielkie jest miłosierdzie 

Boże! Gdzie na tym świecie znaleźć tak cierpliwego jak On przyjaciela? Tutaj, choć 

przyjaciel poróżniwszy się z przyjacielem, potem się z nim pogodzi, nigdy jednak nie 

wyjdzie mu całkiem z pamięci doznana uraza, nigdy już nie będą tak sobie ufali i tak 

polegali na sobie, jak przedtem. A tu, ileż razy my sprzeniewierzamy się przyjaźni 

tego   Pana   naszego,   a   On   przecie,   choćby   i   lata   całe,   czeka   naszego   powrotu   i 

przyjmuje nas "z jednakowym miłosierdziem. Bądź błogosławiony. Panie mój, że z 

taką miłościwą dobrocią nas znosisz i jakoby zapominasz o boskiej wielmożności 

Twojej, aby nas nie karać, jak na to zasługujemy, za taką niegodną zdradę. Stan taki, 

nie   sądzę,   by   był   bezpieczny,   bo   jakkolwiek   miłosierdzie   Boże   nie   ma   granic, 

wszakże   niejeden   w   tym   stanie   umiera,   bez   możności   wyspowiadania   się   przed 

śmiercią.   Niechże   nas   Pan   w   nieskończonej   dobroci   swojej   uchowa   od   tego 

nieszczęścia, byśmy miały kiedy dobrowolnie i świadomie zostawać w tym stanie 

tak niebezpiecznym. 

20. Są inni, którzy inny, już lepszy od poprzedniego, rodzaj przyjaźni zachowują z 

Bogiem, ci mianowicie, którzy się wystrzegają ciężkiej Jego obrazy. Kto doszedł do 

tego stanu, ten, gdy weźmiemy pod uwagę, co to jest świat i jakie jego obyczaje, 

przekonamy   się,   że   niemałej   już   rzeczy   dokazał.   Sądzę   jednak,   że   tacy,   choć   w 

zasadzie wystrzegają się grzechów śmiertelnych, mimo to przecie niekiedy w nie 

wpadają, bo grzechy powszednie, choćby ich wiele na dzień popełnili, za nic sobie 

mają, a zatem niedaleko im do grzechu śmiertelnego. Po wiele razy z ust podobnych 

ludzi słyszałam takie zdania: "Na takie rzeczy miałbym jeszcze zważać? Od tego jest 

woda święcona i inne lekarstwa, jakie nam podaje Kościół, Matka nasza". Płakać się 

chce,   słuchając   takich   rzeczy.   Na   miłość   Boga   was   proszę,   córki,   pilnie   na   to 

zważajcie,   byście   nigdy   lekkim   sercem   nie   dopuściły   się   grzechu   powszedniego, 

choćby   najmniejszego,   tłumacząc   się,   że   są   łatwe   sposoby   zgładzenia   tych   win. 

Brzydka to rzecz, z tego, że Bóg jest dobry, brać podnietę do złego. Co innego, gdy 

złe   już   się   stało:   wtedy   i   owszem,   pamiętajcie,   że   są   lekarstwa   i   nie   zwlekając, 

postarajcie się z nich korzystać. 

21.   Wielka   to   rzecz,   kto   umie   swoje   sumienie   w   każdym   czasie   tak   czyste 

zachowywać, iżby mógł bez żadnej przeszkody prosić Pana o tę przyjaźń doskonałą, 

o   którą   prosi   Oblubienica.   Ta   jednak   przyjaźń,   o   której   tu   mówię,   nie   jest   taka, 

owszem, jest mocno podejrzana, i to z wielu powodów. Przywiązana bowiem do 

rozkoszy i wczasów, pełna oziębłości, żyje w tej groźnej niepewności, czy to, co 

poczytujemy sobie za grzech powszedni, nie jest raczej grzechem śmiertelnym. Broń 

was Boże od takiej przyjaźni! Nie widząc w sobie tych ciężkich grzechów i czując się 

bezpiecznie,   ludzie   ci   potępiają   ich   w   duchu,   a   siebie   mają   za   sprawiedliwych. 

św. Teresa od Jezusa

15

background image

Podniety miłości Bożej

Jednak ani to wynoszenie się nad drugich nie jest dowodem wielkiej pokory, ani też 

to   potępienie   bliźniego   nie   będzie   najczęściej   sądem   sprawiedliwym,   bo   może 

właśnie on jest o wiele lepszy od tych, którzy go potępiają jako wielkiego grzesznika, 

jeśli tylko prawdziwie za grzechy swoje żałuje, jeśli je szczerze opłakuje i ma mocne, 

mocniejsze pewno niż tamci, postanowienie, nigdy więcej, ani w wielkich rzeczach, 

ani w małych, Boga nie obrazić. Tamci przeciwnie, mieniąc siebie być wolnymi od 

grzechu, spokojnie i swobodnie ulegają swoim zachceniem, i nie licząc się tak ściśle 

ze sprawiedliwością Bożą, nie czują swojej nędzy ani potrzeby modlitwy i albo wcale 

się nie modlą, albo modlą się nienależycie. 

22.   Jest   inny   rodzaj   pokoju   i   przyjaźni,   którego   już   Pan   sam   poczyna   użyczać 

duszom, naprawdę chcącym Go nigdy nie obrażać. Dusze te wprawdzie nie uchylają 

się   z   taką   jakby   należało   pilnością   od   wszelkich   okazji,   ale   wiernie   w   czasach 

postanowionych przestrzegają modlitwy, a Pan daje im za to uczucia rzewne i łzy 

słodkie. Przy tym jednak dusze takie nie chciałyby wyrzec się pociech tego życia: 

przyjemności   ziemskie   poczytują   sobie   jeśli   nie   za   warunek   konieczny,   to 

przynajmniej   za   pomoc   bardzo   pożądaną   do   życia   i   postępu   duchowego.   Takie 

usposobienie i taki sposób życia koniecznie pociągają za sobą niestałość i zmienność, 

i   trudno   się   spodziewać,   by   dusza   tego   rodzaju   mogła   wytrwać   w   cnocie.   Tym 

samym bowiem, że nie chce się oderwać od przyjemności i uciech tego świata, rychło 

zejdzie z drogi Pańskiej, bo wielu jest potężnych nieprzyjaciół, którzy przy tej drodze 

na nas czatują i utrudniają nam wytrwanie na niej. Więc i ta przyjaźń nie jest jeszcze 

taką, o jaką prosi Oblubienica. I wy, córki, tego rodzaju przyjaźni nie pragnijcie, 

starajcie się raczej w każdym czasie trzymać się z daleka od wszelkiej okazji do 

złego, choćby najmniejszej, jeśli pragniecie, aby dusza wasza pomnażała się w cnoty i 

miała życie bezpieczne. 

23.   Mówię   wam   to   wszystko   w   tym   celu,   abyście   zrozumiały,   na   jakie 

niebezpieczeństwa   wystawia   siebie   dusza,   nie   mająca   odwagi   stanowczego   i 

zupełnego oderwania się od wszystkich rzeczy tego świata; i jak wiele oszczędziłaby 

sobie upadków i zgryzot, gdyby się na tę odwagę zdobyć chciała. Tyle jest różnych 

sposobów,   którymi   Pan   nasz   zawiązuje   przyjaźń   z   duszami,   że   snadź   nie 

skończyłabym   nigdy,   gdybym   chciała   wyliczać   choćby   te   tylko,   o   których   sama 

wiem,   choć   jestem   tylko   niewiastą.   Cóż   dopiero   mówić   o   spowiednikach   i 

przewodnikach   duchownych,   którzy   z   urzędu   swego   nierównie   szerszą   mają 

sposobność poznania dusz? Z tych zaś, które ja znam, przyznam się, że niektóre 

wprost   mię   w   zdumienie   wprawiają,   bo   wszystkie   dusze   posiadają   warunki 

potrzebne ku temu, aby miały przyjaźń z Bogiem, a jednak jej nie mają. Opowiem 

wam na przykład o jednej, której niedawno temu mogłam się z bliska przypatrzyć. 

Była to osoba przystępująca do Komunii świętej często i z wielkim pożądaniem. O 

nikim nigdy źle nie mówiła, wielkich doznawała pociech na modlitwie, kochała się w 

samotności, nigdy prawie nie wychodziła z domu. Była przy tym charakteru tak 

łagodnego, że nigdy, choćby jej kto najdotkliwiej ubliżył, nie uniosła się gniewem, 

nie powiedziała złego słowa, co niemałą było doskonałością. Nie była zamężną, a w 

czasie,  kiedy   ją  poznałam,  sam  już  wiek  jej  nie pozwalał  myśleć  o  małżeństwie. 

św. Teresa od Jezusa

16

background image

Podniety miłości Bożej

Patrząc   na   to   wszystko,   nie   mogłam   nie  uznawać  tak   widocznych,   zdawało   się, 

dowodów wielkiej doskonałości wewnętrznej i wysokiego postępu w modlitwie, i 

nie widząc w niej nic, czym by obrażała Boga, owszem, widząc, że pilnie wystrzega 

się najmniejszego grzechu, początkowo bardzo ją wysoko ceniłam. 

24. Za bliższym jednak poznaniem spostrzegłam, że cały ten jej spokój dopóty tylko 

trwa, dopóki nic nie zadraśnie jej miłości własnej. Za pierwszym zaś dotknięciem tej 

rany, zaraz okazywało się, że sumienie jej, na pozór tak czułe,  w istocie nie tak 

bardzo się lęka grzechu. Przekonałam się, że spokój, z jakim znosiła przykrości jej 

wyrządzane, nie tyle pochodził z prawdziwej pokory i cierpliwości, ile raczej z tego, 

że miała to sobie za punkt honoru, nie okazywać w podobnych wypadkach żadnego 

wzruszenia, by przez to nie ubliżyć w czymkolwiek powadze i godności swojej, tak 

była na wskroś tą nędzną miłością własną przesiąknięta. Była też chciwa wszelkich 

nowin, i lubiła się dowiadywać o tym i owym, na co patrząc, mimo woli dziwiłam 

się,   jakim   sposobem   może   przy   podobnym   usposobieniu,   choćby   godzinę   sama 

jedna  wytrzymać  w domu.  Przy  tym  wygodami i  przyjemnościami zmysłowymi 

bynajmniej nie gardziła. Wszystko to jednak umiała sobie jakby pozłacać pozorami 

pobożności i cnoty i wymawiać od wszelkiego grzechu. I rzeczywiście, w niektórych 

punktach   przyczyny,   jakimi   się   usprawiedliwiała,   tak   były   przekonywające,   że 

zgrzeszyłabym, gdybym ją za to potępiała, a przecież w innych punktach grzech był 

aż   nadto   widoczny,   choć   ona   może   i   tego   nie   widziała   przez   brak   należytego 

poznania siebie. Przekonałam się również, że i prześladowania, które wycierpiała i 

na które przede mną się skarżyła, snadź nie przyszły na nią bez winy z jej strony. 

Słowem, głupiałam patrząc na takie w tej duszy sprzeczności i choć wszyscy mieli ją 

za świętą, takiego rodzaju świętości rzecz pewna, że jej nie zazdrościłam. Przyznaję 

też, że stan jej duszy i dwu innych, podobnie jak ona poczytujących się za święte, 

które   w   życiu   moim   spotkałam,   więcej   mię   przejął   obawą   o   ich   zbawienie,   niż 

największych   grzeszników,   z   jakimi   kiedy   bądź   miałam   do   czynienia.   Błagajmy 

Pana, córki, by nas raczył oświecać i od podobnych złudzeń bronić. 

25. Dziękujmy Mu, że nas powołał do klasztoru, gdzie diabłu z wszystkimi jego 

sztuczkami   nie   tak   łatwo   nas   oszukać,   jak   te,   które   są   niezależne   i   same   sobie 

pozostawione. Bo choć są to nieraz  dusze, którym zdawałoby się na niczym nie 

zbywa   do   tego,   by   trafiły   prosto   do   nieba,   tak   we   wszystkim,   wedle   własnego 

rozumienia swego, trzymają się dróg doskonałości, ale nikogo nie mają, kto by ich 

drogę zbadał i wedle potrzeby sprostował. W klasztorze nie widziałam nigdy, by 

której dano było chodzić samopas, bez badania jej ducha i wskazania jej drogi, bo 

każda obowiązana czynić, nie co jej się podoba, jeno co jej każą. Tamte przeciwnie, 

jakkolwiek by chciały prawdziwie poznać wolę Pańską, którą spełnić pragną, do 

poznania tego dojść nie mogą, bo ostatecznie, cokolwiek czynią, czynią to wedle woli 

własnej, a choć niekiedy spotkają się z przeciwnościami, nie dość stanowczo wobec 

nich ćwiczą się w umartwieniu. Pomijam rzadkie wyjątki, bo są także dusze, choć 

rzadko,   które   Pan,   choć   nie   żyją   pod   posłuszeństwem   zakonnym,   od   wielu   lat 

oświeca; ale te starają się mieć przewodnika, który by badał ich stan wewnętrzny, i 

św. Teresa od Jezusa

17

background image

Podniety miłości Bożej

którego  kierunkowi się poddają.  Chociażby  też  wielką  posiadały naukę,  większą 

przecie mają pokorę i nie śmieją polegać na sobie samych. 

26. Są znowu inni, którzy wszystko opuścili dla miłości Pana: nie mają domu ani 

majętności, ani upodobania w przyjemnościach zmysłowych, przeciwnie, oddają się 

umartwieniu i pokucie - słowem, nie kochają się w żadnej z rzeczy tego świata, bo 

Pan dał im poznać nędzę i marność wszystkiego. Dbają jednak bardzo o swoją sławę. 

Nie chcieliby nigdy nic uczynić, co by nie było równie przyjemne ludziom jak i Bogu. 

Ale mimo ich całej roztropności, trudno pogodzić z sobą dwie rzeczy tak przeciwne. 

Najgorsze zaś to, że prawie zawsze, choć oni błędu swojego nie widzą, szala więcej 

się przeważa w stronę świata, niż w stronę Boga. Dusze takie po większej części 

żywo czują każdy sąd o nich nieprzychylny, każde słowo przykre. Nie chwytają się 

oburącz krzyża, tylko go wloką za sobą i dlatego krzyż je dręczy i męczy, i serce im 

rozdziera, bo tylko noszony z miłością, lekki jest i wdzięczny. 

27. I ta przyjaźń nie jest tą, o którą prosi Oblubienica. Przeto, córki, uważajcie dobrze, 

byście (uczyniwszy już tamto pierwsze, to jest opuściwszy świat i wszystko, co jest 

ze świata)  nie  utknęły  w  tym  drugim.  Marne   to  oglądanie  się na  zdania  i  sądy 

ludzkie, byłoby dla was tylko mitręgą. Skoro już porzuciłyście, co było większego i 

do opuszczenia trudniejszego: świat, jego przyjemności, rozkosze i dostatki, czego 

miałybyście   jeszcze   się   bać?   I   co   wam   może   zaszkodzić   jakieś   słowo   na   was 

powiedziane?  A przy  tym, jakże byście mogły  nie widzieć,   że  chcąc  umknąć  tej 

przykrości ze strony świata i w tym celu starając się o jego względy - uwikłałybyście 

się   w   tysięczne   troski   i   obowiązki   towarzyskie?   Bo   tyle   jest   tych   rozmaitych 

wymagań, że gdybym miała je wyliczyć wszystkie, anibym potrafiła, aniby czasu i 

miejsca na to nie starczyło. 

28.   Jest   wreszcie   inny   jeszcze   rodzaj   dusz   -   i   na   tych   już   zakończę   -   którym 

przypatrzywszy się, zobaczymy, że one w różny sposób zaczynają robić rzeczywiste 

postępy, ale się zatrzymują w pół drogi. Nie dbają także o sądy ludzkie i o dobrą u 

świata opinię, ale mało są wyćwiczone w umartwianiu i w zaparciu się woli własnej, 

a skutkiem tego i im, choć inaczej niż tamtym, strach o siebie zawsze, że tak powiem, 

siedzi za skórą. W zasadzie mają postanowienie i gotowość cierpienia dla miłości 

Boga, i z tego względu mogą się na oko wydawać doskonali i święci, ale gdy się 

zdarzy jaka sprawa ważna, w której chodzi o chwałę Bożą, u nich, choć sobie tego nie 

przyznają, wypływa na wierzch wzgląd na własny interes. Zdaje im się, że nie boją 

się świata, tylko Boga, ale nastręczającego się w danym razie cnotliwego i świętego 

przedsięwzięcia   podjąć   nie   śmieją   albo   podjętemu   przez   drugich   przeszkodzą, 

lękając   się   i   wywlekając   rozmaite   niebezpieczeństwa,   które   by   z   niego   mogły 

wyniknąć. Sam diabeł znadż służy im za proroka, za którego natchnieniem, na tysiąc 

lat naprzód wróżą wszelkie możliwe złe następstwa. 

29. Nie są to dusze z rodzaju tych, które, jak Piotr święty, gotowe są na skinienie 

Pańskie rzucić się w morze, albo za przykładem tylu innych świętych umieją się 

zdobywać na bohaterskie czyny zaparcia i poświęcenia siebie. Chętnie by pociągały 

św. Teresa od Jezusa

18

background image

Podniety miłości Bożej

do   Boga   dusze   ludzkie,   byle   by   same   nie   potrzebowały   zadawać   sobie   trudu   i 

narażać się na niebezpieczeństwa, ani zdobywać się na taką wiarę, by wpływała na 

ich postanowienia. Jedno tu jeszcze dodam spostrzeżenie: mało jest na świecie, poza 

zakonnikami, ludzi, którzy by co do potrzeb życia i utrzymania swego z ufnością 

polegali na Opatrzności Boskiej; co do mnie, znam tylko dwie takie dusze. Ale i w 

zakonie z zupełną wiarą pewne i spokojne są o to, za na niczym istotnie potrzebnym 

nigdy im zbywać nie będzie. Kto naprawdę dla miłości Boga samego wstępuje do 

zakonu, ten, sądzę, o ziemskie potrzeby swoje już się nie będzie troszczył. A jednak, 

ilu znajdzie się takich, którzy by zgodzili się opuścić wszystko, nie zabezpieczywszy 

się pierwej i nie upewniwszy się, że w klasztorze, do którego wstępują, niedostatku 

nie   będą   cierpieć?   Niejednokrotnie   w   innych   pismach   dawałam   wam,   córki, 

odpowiednie w tym względzie przestrogi, i mówiłam wam o tego rodzaju duszach 

małodusznych, o szkodzie, jaką ta małoduszność im wyrządza, i o wielkim zysku, 

jaki by miały, gdyby się chciały zdobywać przynajmniej na wspaniałe pragnienia, 

kiedy nie mogą dokonywać czynów wspaniałych. Nie będę tu już zatem powtarzała 

tego, co tam mówiłam, choć o tym przedmiocie chciałabym mówić bez końca. Kiedy 

Pan powołuje te dusze do tak wysokiego stanu, niechże w nim wzniosłym sercem 

Mu służą, i niechaj same siebie nie poniżają. Bo chociaż żyjąc w ukryciu zakonnym, 

nie   mogą,   zwłaszcza   zakonnice,   przyczynić   się   czynem   do   zbawienia   bliźnich; 

wszakże przy mężnej woli poświęcenia siebie i żarliwych pragnieniach zbawienia 

dusz, modlitwa ich będzie miała skuteczność, a może też Panu spodoba się sprawić, 

że jeszcze za życia albo i po śmierci dadzą drugim zachętę do uświęcenia siebie. Tak 

dzieje się w tej chwili za sprawą brata Jakuba, który był braciszkiem tylko, i cały swój 

żywot zakonny strawił na pełnieniu najniższych posług klasztornych, a teraz, w tyle 

lat po jego śmierci. Pan wskrzesza jego pamięć, aby nam był przykładem, za co niech 

będzie chwała i dziękczynienie Jego Boskiemu Majestatowi! 

30. Także i wam, córki moje, skoro Pan was pociągnął do tego stanu, niewiele już 

brakuje do tego pokoju i przyjaźni, o które prosi Oblubienica. Nie ustawajcie błagać o 

nie ze łzami i wciąż rosnącą gorącością pragnień. Czyńcie, co jest w waszej mocy, aby 

Pan raczył użyczyć tego boskiego daru swego, a przede wszystkim chrońcie się tych 

złudzeń,   w   których,   jak   widziałyście   wyżej,   nie   ma   prawdziwego   pokoju   ani 

przyjaźni z Bogiem. Ale wiedzcie także, że jest to dar tak przewyższający naszą 

naturę, iż zasłużyć nań sami żadną miarą nie zdołamy. Bóg go użycza, komu chce, z 

nieskończonego miłosierdzia swego. Nie użyczy go zapewne, jeno temu, kto usilną 

modlitwą,   pokutą,   pokorą   i   pełnieniem   wszelkiej   cnoty   do   przyjęcia   się   go 

przysposobił. Niechaj Temu Boskiemu Dawcy wszelkiego dobra, będzie chwała i 

dziękczynienie na wieki wieków, amen.

św. Teresa od Jezusa

19

background image

Podniety miłości Bożej

Rozdział 3

Rozdział 3

Mówi o prawdziwym pokoju, jaki Bóg daje duszy, objaśnia zjednoczenie się duszy z Bogiem i  
podaje przykłady heroicznej miłości prawdziwych sług Bożych. 

"Niech mnie pocałuje pocałunkiem ust swoich" (Pnp 1, 1). 

1. Mówmy już teraz, Oblubienico święta, o tym, o co ty prosisz, o tym świętym 

pokoju, który napełnia duszę odwagą do podjęcia walki z wszystkim, co jest na 

świecie   i   nie   pozbawia   jej   przy   tym   ani   na   chwilę   wewnętrznego   spokoju   i 

bezpieczeństwa. O jakież to szczęście niewypowiedziane dostąpić takiej łaski! Jest to 

takie zjednoczenie się duszy z Bogiem, że między Nim a nią żadnego już nie ma 

rozdziału, ale wola jej staje się jedno z wolą Jego, nie w słowach i w pragnieniach 

tylko, ale w uczynku i w prawdzie. Dusza więc wtedy, skoro uzna w czymś większą 

chwałę Oblubieńca, z taką miłością i z taką gorącością pragnie spełnić Jego boskie 

upodobanie,   że   za   nic   uważa   wszelkie   trudności   i   przeszkody,   jakie   by   jej 

przedstawiał rozum. Nie ogląda się też na żadne strachy, jeno z wiarą mocną zabiera 

się do dzieła, nie troszcząc się o własny pożytek i spokój, bo czuje to dobrze i widzi, 

że na tym właśnie zapomnieniu o sobie wszystko jej dobro i szczęście polega. 

2. Może taki zapał, córki, wyda się wam niewczesny i niewłaściwy, boć nie zasługuje 

na   pochwałę,   kto   w   postępowaniu   swoim   nie   zachowuje   należnej   miary   i 

roztropności. Ale prawdziwa miara i roztropność polega tu na odpowiedzi na to 

jedno pytanie: czy macie w sobie przeświadczenie wewnętrzne (o ile ono dla nas jest 

możliwe,   bo   pewnej   w   tym   względzie   wiadomości   w   tym   życiu   osiągnąć   nie 

zdołamy),   że  Pan   wysłuchał   prośby   waszej,   że  "pocałował   was   pocałunkiem   ust 

swoich"? Jeśli macie to przeświadczenie, na pewnych znakach oparte, wtedy nic już 

was powstrzymać nie powinno, wtedy bezpiecznie możecie zapomnieć o sobie, a 

myśleć tylko o spełnieniu tego, co się podoba najsłodszemu Oblubieńcowi. Różne są 

znaki, którymi Pan oznajmia obecność swego Majestatu w tych, którzy tą łaską się 

cieszą. Takimi znakami są: gardzić wszystkimi rzeczami tej ziemi i tak mało je cenić, 

jak   istotnie   tego   są   warte,   żadnego   dobra   doczesnego   nie   szukać,   wiedząc,   że 

wszystko to marność; nie uznawać innego na tej ziemi wesela, jeno w towarzystwie 

tych,  którzy  Pana   miłują;   przykrzyć  sobie   tym   życiem;   bogactwa   poczytywać  za 

marność, jak na to zasługują, i inne tym podobne rzeczy, których Pan sam naucza 

każdego, kogo do tego stanu wyniesie. 

3. Gdy dusza stanie na tym stopniu, nie ma się już czego lękać, chyba tego tylko, że 

Bóg może ją uznać za niegodną szczęścia poświęcenia siebie dla Niego i nie zechce jej 

użyć do swojej służby przez cierpienia i sposobność do trudów dla Jego chwały, 

choćby to było kosztem wielkich jej ofiar. Tak więc, jak mówiłam, sama tylko wiara i 

św. Teresa od Jezusa

20

background image

Podniety miłości Bożej

miłość tu działa, i nie zważa już na żadne zarzuty rozumu. Bo to zjednoczenie, które 

łączy oblubienicę z Oblubieńcem,  nauczyło ją innych i wyższych rzeczy, których 

rozum nie dosięgnie i dlatego jest on jakby zdeptany pod nogami. Abyście to lepiej 

zrozumiały, objaśnię wam następującym porównaniem. Przypuśćmy, że ktoś dostał 

się w niewolę u niewiernych, a nie ma nikogo prócz ojca lub wiernego przyjaciela. 

Jeśli ci go nie wykupią, żadna mu nie pozostaje nadzieja wyzwolenia. Ale ojciec ten 

czy przyjaciel jest ubogi i nie posiada żadnych środków na opłacenie ceny wykupu. 

Jedyny więc sposób oswobodzenia syna czy przyjaciela byłby ten, gdyby sam oddał 

siebie w niewolę na jego miejsce.  Kocha go bardzo, więc miłość domaga się, by 

uczynił dla niego ofiarę z siebie, by więcej cenił wyzwolenie ukochanego, niż własną 

wolność.   Ale   zaraz   występuje   roztropność,   różne   mu   przedstawiając   uwagi:   że 

większe ma względem siebie samego obowiązki; że może okazałby się mniej mężny 

niż tamten, i dałby się zmusić do zaparcia się wiary; że grzechem byłoby wystawiać 

się na takie niebezpieczeństwo, i wiele innych tym podobnych. 

4. O miłości Boża, jakże jesteś mocna! Nie ma takiej rzeczy, która by się niepodobną 

zdawała temu, kto miłuje! O szczęśliwa ta dusza, która doszła do osiągnięcia tego 

pokoju Boga swego, która się wznosi ponad wszelkie utrapienia i niebezpieczeństwa 

tego świata, która nikogo i niczego się nie lęka, skoro wie, że służy najlepszemu 

Oblubieńcowi i Panu swemu! Tak kochającego, żadne względy na siebie i na własne 

bezpieczeństwo, jakim ulegał on ojciec czy przyjaciel, o którym dopiero co mówiłam, 

nigdy  nie  zdołają  odwieść  od  dobrej   sprawy,  podjętej   dla  miłości  Pana.  Takiego 

szczęścia widocznie i takiego pokoju dostąpił on Święty, o którym czytałyście, że dla 

przypodobania się Boskiemu Majestatowi Pana i dla naśladowania choć w cząstce 

Jego przykładu, nie dla syna, nie dla przyjaciela, ale dla obcego człowieka, syna 

biednej   wdowy,   która   się   do   niego   uciekła   w   swoim   strapieniu,   oddał   się 

dobrowolnie   na   jego   miejsce   w   niewolę   u   niewiernych.   Czytałyście   także,   jak 

szczęśliwym skutkiem został uwieńczony ten jego czyn i z jakim wielkim zyskiem z 

niewoli powrócił. 

5. "A sądzę, że i jemu rozum nie zaniechał przedstawiać podobnych i ważniejszych 

jeszcze względów, jak te, o których wyżej wspomniałam, bo przecież był biskupem i 

owce pieczy jego powierzone opuszczał; miał więc, biorąc rzeczy po ludzku, czego 

się  obawiać.   Zważcie  tu  jedną   rzecz,   która   mi  w   tej   chwili  na   myśl   przychodzi, 

odnośnie do dusz z natury bojaźliwych i słabszych duchem, jakimi przeważnie są 

niewiasty.   Dusza   taka,   choć   prawdziwie   już   stanie   na   tym   wysokim   stopniu,   o 

którym   tu   mówię,   zawsze   jednak   z   naturalnej   słabości   podlega   mimowolnym 

nagabywaniom strachu. Potrzeba pilnego czuwania, bo naturalna ta słabość, gdy jej 

nie pokonamy, wielkiej nas pozbawi zasługi. Gdy poczujecie w sobie pokusę takiej 

małoduszności, przyzywajcie na pomoc wiarę i pokorę i wbrew wszelkim strachom, 

śmiało przyłóżcie rękę do dzieła, wierząc niezachwianie, że Bóg może wszystko. On 

mocen jest i nieraz już natchnął męstwem tyle dzieweczek świętych, aby zdołały 

wytrzymać   wiele   ciężkich   mąk,   na   które   ochotnym   sercem   i   z   niezachwianym 

postanowieniem woli dla miłości Jego się wydawały. 

św. Teresa od Jezusa

21

background image

Podniety miłości Bożej

6. "Tej gotowości serca, tego ochotnego postanowienia woli jedynie Pan żąda, siła zaś 

nasza na nic Mu nie jest potrzebna, owszem, w tym właśnie boska wielmożność Jego 

ma   swoje  upodobanie,   że  wybiera   sobie  słabe   i   ułomne   stworzenia,   aby   w   nich 

zajaśniały   wielkie   Jego   dzieła.   Objawia   się   przez   to   jaśniej   Jego   potęga   i   pełniej 

ziszcza się Jego pragnienie, z jakim chce wylewać na nas swoje łaski. Wszelkie więc 

łaski i cnoty, jakich wam Bóg użyczył, mają dodawać wam ducha, abyście umiały 

poczynać sobie z mężnym postanowieniem i nie zważać na względy, jakie wam 

podsuwa rozum i własna słabość wasza. Czuwajcie, aby ta słabość nie wzmogła się 

jeszcze bardziej, gdybyście się dały uwodzić takim myślom: 'a nuż się nie uda?', 

'może niewarta jestem tego dla moich grzechów, by Pan mi użyczył tej siły, której 

użycza   drugim?'   Nie   czas   w   takiej   chwili   myśleć   o   swoich   grzechach,   myśl   tę 

odłóżcie na później. Nie w porę też, owszem, bardzo niewczesna jest taka pokora. 

7. "Kiedy wam ofiarują honory i zaszczyty, albo kiedy diabeł pobudza was do życia 

wygodnego lub innych rzeczy podobnych, wtedy pamiętajcie na grzechy wasze i 

bójcie się, że skutkiem tych grzechów nie potrafiłybyście tych rzeczy przyjemnych 

naturze używać bez  szkody  dla duszy. Ale gdy wam przyjdzie ucierpieć co dla 

miłości Pana lub dla miłości bliźniego wtedy nie lękajcie się, by wam grzechy wasze 

stanęły na przeszkodzie. Działając w duchu czystej miłości, być może, że spełnicie 

dzieło w rodzaju tych, które wysługują zupełne odpuszczenie wszystkich grzechów. 

Wie o tym diabeł i tego się boi, i dlatego w takich chwilach usiłuje was zatrwożyć, 

przywodząc na pamięć wasze grzechy. Bądźcie tego pewne, że nigdy Pan nie opuści 

tych, co Go kochają, gdy z miłości ku Niemu wystawiają się na niebezpieczeństwo. 

Kto się powoduje inną myślą i własny ma na celu interes, ten niechaj sam sobie radzi, 

ja tu bowiem mówię tylko dla tych, którzy pragną jak mogą najdoskonalej czynić to, 

co się Panu podoba". 

8. I dziś, za dni naszych, są jeszcze tacy prawdziwie miłujący Boga. Sama znam 

świętego człowieka - i wy również, boście go widziały, gdy nas odwiedzał - któremu 

Pan użyczył tak wielkiego daru miłości, iż rzewnymi łzami płakał i żalił się, że nie 

było   mu   dozwolono   pójść   między   niewiernych   i   oddać   im   siebie   w   zamian   za 

nieszczęśliwego, w niewoli u nich zostającego. Dużo i ze mną o tym mówił, wówczas 

gdy był u mnie w Awili. Później po długich a usilnych prośbach uzyskał wreszcie 

pozwolenie   od   Generała   swego   -   był   z   zakonu   braci   bosych   świętego   Piotra   z 

Alkantary   -   i   natychmiast   wyruszył   w   drogę,   dla   spełnienia   swego   świętego 

pragnienia. Ale w chwili, gdy był już tylko o cztery mile od Algieru, Pan go zabrał 

do siebie. Hojną tam bez wątpienia otrzymał nagrodę. A iluż tu było tych mądrych i 

roztropnych, którzy z politowaniem patrzyli na niego i mówili, że oszalał! Każdemu 

bowiem, kto nie umie wznieść się do takiej wysokiej miłości, podobne poświęcenie 

siebie wydaje się szaleństwem. Ale jakie, pytam, może być większe szaleństwo nad 

to, gdy człowiek na takim roztropnym uchylaniu się od wszelkiej ofiary strawi to 

krótkie i marne jak sen życie doczesne? O, daj nam Boże zasłużyć sobie na niebo, ale 

więcej jeszcze daj nam tu na ziemi, zanim dojdziemy do nieba - znaleźć się w liczbie 

tych, którzy tak umieją poświęcać siebie dla miłości Twojej! 

św. Teresa od Jezusa

22

background image

Podniety miłości Bożej

9. Wiem dobrze i nie taję tego, że do takich wielkich spraw, wielkiej potrzeba  i 

szczególnej   pomocy   Bożej.   Przeto   radzę   wam,   córki,   byście   ustawicznie   z 

Oblubienicą prosiły o ten pokój tak rozkoszny i błogi, o ten pokój, który panuje nad 

tymi   wszelkimi   obawami   świata   i   z   zupełną   swobodą   i   bezpieczeństwem   je 

zwycięża.   Wszak   to   rzecz   jasna,   że   komu   Bóg   raczy   użyczyć   takiej 

niewypowiedzianej łaski, by złączył się z duszą jego związką tak ścisłej przyjaźni, 

tego też nie zaniecha dobrami swymi wzbogacić. Rzecz bowiem jasna, że sami nie 

możemy się zdobyć na takie rzeczy. Możemy prosić, możemy pragnąć, aby nam Pan 

tej łaski udzielił, ale nad to, cóż więcej zdołamy my nędzne robaki, których grzech do 

takiego   niedołęstwa   przywiódł,   że   żadnej   cnoty   nie   umiemy   sobie   przedstawić 

inaczej, jeno wedle miary przyrodzonej naszej słabości? Jakiż więc na to sposób? Ten 

jeden, córki: prosić z Oblubienicą o tę łaskę doskonałej miłości. Gdyby król pojął za 

żonę ubogą wieśniaczkę, czy synowie z tego związku zrodzeni nie byliby królewskiej 

krwi? Gdy więc Pan udzieli duszy takiej łaski niesłychanej, takiego ścisłego z nią 

zjednoczenia się, jakie, pytam, pragnienia, jakie błogie skutki, jakie dzieci czynów 

bohaterskich mogą się zrodzić z podobnego zjednoczenia, o ile dusza sama z własnej 

winy temu nie przeszkodzi?

10. "Dlatego powtarzam raz jeszcze: gdy się wam nastręczy podobna sposobność, 

gdy Pan wam da tę łaskę, abyście mogły podjąć coś większego dla Jego miłości i 

chwały, nie troszczcie się w takiej chwili o to, żeście kiedyś były choćby i wielkimi 

grzesznicami. W takiej chwili potrzeba, aby wiara górowała nad naszą nędzą. Nie 

trapcie się również, jeśli w chwili zdobywania się na postanowienie, albo i później 

uczujecie   w   sobie   nagabywanie   strachu   i   wątpliwości,   nie   zważajcie   na   te 

mimowolne objawy przyrodzonej ułomności naszej, chyba tylko dla pobudzenia się 

do tym pilniejszego czuwania nad sobą. Niech sobie ciało wzdryga się i stęka, bo to 

jego zwyczaj. Pamiętajcie, co mówi dobry Jezus w czasie swej modlitwy w Ogrójcu: 

Ciało jest słabe, i wspomnijcie na on dziwny i bolesny krwawy pot Jego. Jeśli On, 

Boski   nasz   Pan,   o   świętym   ciele   swoim,   które   nie   znało   grzechu,   mówi,   że   jest 

omdlałe, jakże chcemy, by nasze było tak mocne, iżby go nie bolało i nie trwożyło 

grożące mu prześladowanie i cierpienie? Ale w samym prześladowaniu i cierpieniu, 

gdy przyjdzie, ciało już okaże się poddane duchowi. Zjednoczywszy wolę swoją z 

wolą Bożą, już się nie skarży. 

11.  "Patrzcie   jako   Jezus   najsłodszy   przed   nastaniem   męki   okazuje  słabość  swego 

Człowieczeństwa, ale pogrążony już w morzu boleści swoich objawia siłę i męstwo 

niezrównane, i nie tylko usty się nie skarży, ale i w całej postawie swojej nie daje 

znaku najmniejszej słabości. W Ogrójcu żali się i mówi: Smutna jest dusza moja aż do 

śmierci, ale zawieszony na krzyżu, w mękach rzeczywistej już śmierci, ani jednego 

słowa skargi nie wymawia. A przecie, jeśli przerywał swoją modlitwę w Ogrójcu, 

wstając do Apostołów i budząc ich, aby się poskarżyć przed nimi, daleko słuszniej w 

swoim konaniu mógł się skarżyć swojej Matce, gdy stała pod krzyżem i nie spała jak 

Apostołowie,   ale   w   duszy   swojej   miała   miecz   boleści   i   gorzką   śmiercią 

współumierała.   Tym   więcej,   że   większą   ulgę   i   pociechę   nam   to   przynosi,   gdy 

św. Teresa od Jezusa

23

background image

Podniety miłości Bożej

możemy z bólem naszym zwierzyć się sercu przychylnemu, o którym wiemy, że 

więcej nas miłuje niż inni i żywiej niż inni cierpi z nami i boleje. 

12. "Nie trwóżmy się więc, gdy nas nagabują strachy, nie traćmy ducha na widok 

naszego niedołęstwa - starajmy się tylko umacniać się pokorą i jasnym uznaniem, że 

same z siebie nic uczynić nie możemy. Będąc też niczym, bez pomocy łaski Bożej i 

ufności w Bogu, nic nie możemy i w niczym nie powinnyśmy liczyć na własne siły, 

bo właśnie w tym poleganiu na sobie jest nasza słabość. Nie bez powodu chciał Pan 

nasz   w   Ogrójcu   okazać   na   sobie   słabość   natury   ludzkiej.   Uczynił   to   nie   z 

konieczności, bo rzecz jasna, że będąc Mocą samą, nie miał czego się lękać, ale okazał 

się słaby dla naszej pociechy, ucząc nas zarazem swoim przykładem jako wbrew 

wszelkim wstrętom i lękom natury, mamy przykładać rękę do dzieła i zaprawiać się 

do spełniania czynem dobrych naszych pragnień. Trzeba jednak przy tym pamiętać, 

że pierwsze kroki na drodze umartwienia, zawsze są przykre i trudne. Oderwanie 

się od wygód i przyjemności życia sprawia jej ból, wyrzeczenie się czci światowej jest 

dla niej męką, cierpliwe zniesienie słowa uwłaczającego zdaje jej się niepodobnym do 

wytrzymania upokorzeniem - i tak na każdym kroku spotka się z przykrościami, 

dopóki nie dojdzie do zupełnego umartwienia siebie. Ale gdy już zdobędzie się na 

mocne   postanowienie   zupełnego   wyrzeczenia   się   świata   i   stania   się   umarłą   dla 

niego, wtedy już wolna będzie od tych przeciwności i nie ma obawy, by się jeszcze 

skarżyła na jakąkolwiek gorycz i przykrość ziemską. Doszła już do tego pokoju, o 

który prosi Oblubienica". 

13. Gdybyśmy miały tak wielką wiarę i taką gorącą miłość, z jaką należałoby nam 

zawsze przystępować do Najświętszego Sakramentu, pewna tego jestem, że dość 

byłoby   jednego   przystąpienia   na   wzbogacenie   nas   we   wszelkie   łaski   i   dobra 

niebieskie.   Jakże   więc   daleko   bardziej   powinna   by   w   nas   sprawiać   ten   skutek 

Komunia   św.   tak   często   przyjmowana!   Ale   snadź   ozięble   i   ze   zwyczaju   tylko 

zbywamy taką wielką sprawę, i dlatego tak mało z niej odnosimy owocu. O nędzny 

świecie,   który   tak   zasłaniasz   oczy   tym,   którzy   w   tobie   żyją,   że   nie   widzą   tych 

skarbów, za które mogliby nabyć sobie bogactwa nieustające! 

14. O Panie nieba i ziemi, czy to być może, że już w tym życiu śmiertelnym dana nam 

jest możność cieszenia się Tobą w tak bliskiej zażyłości? Czy to być może, byśmy nie 

umieli czy nie chcieli zrozumieć tego, co Duch Święty tak jasno nam w tych słowach 

Pieśni nad pieśniami oznajmia o tych rozkoszach, jakimi Ty duszę miłującą Ciebie 

napawasz?  Jakże   wielka   jest  tkliwość  słów   Twoich!  Jaka   słodkość!  Dość  jednego 

takiego słowa, aby się cała w Tobie rozpłynęła! Bądź błogosławiony, Panie, za taką 

Twoją   miłość   i   hojność!   Cokolwiek   byśmy   dla   Ciebie   opuścili,   nic   na   tym   nie 

stracimy. Ileż to dróg, ile wynalazków i sposobów używasz na okazanie nam Twojej 

miłości! Nie dość Ci było pracować dla nas i cierpieć; nie dość śmierci okrutnej i męki 

najsroższej;   nie   dość,   że   na   każdy   dzień   znosisz   zniewagi   od   ludzi,   a   zawsze 

przebaczasz, ale nad to wszystko raczysz jeszcze mówić do duszy Cię miłującej takie 

słowa pełne miłości, jakie są w tej Twojej Pieśni nad pieśniami i uczysz duszę takimiż 

słowy mówić do Ciebie! A taka jest w tych Twoich słowach boska wielmożność i 

św. Teresa od Jezusa

24

background image

Podniety miłości Bożej

potęga miłości, że nie wiem, jakby człowiek zdołał je znieść, gdybyś Ty sam temu, 

kto je słyszy i czuje, choć tylko wedle słabej miary natury ludzkiej, nie przychodził w 

pomoc, aby pod nawałą tej przewyższającej rozkoszy nie uległ. 

15. O nic już więc w tym życiu nie proszę Cię, Panie, jeno o to, byś mię pocałował 

"pocałunkiem ust Twoich" i tak mię tym pocałunkiem Twoim do siebie przywiązał, 

iżbym nigdy już nie zdołała, choćbym chciała, odłączyć się od tego zjednoczenia z 

Tobą!   By   nigdy,   Panie   życia   mego,   wola   moja   nie   zboczyła   od   woli   Twojej,   by 

niczego nigdy we mnie nie było, co by mi przeszkadzało, Boże mój i chwało moja, 

mówić Tobie: "Lepsze i słodsze są piersi Twe nad wino".

św. Teresa od Jezusa

25

background image

Podniety miłości Bożej

Rozdział 4

Rozdział 4

Mówi o modlitwie odpocznienia i zjednoczenia, oraz objaśnia smaki i pociechy, których dusza  
w tym stanie kosztuje, a w porównaniu z którymi niczym są wszelkie ziemskie przyjemności. 

"Lepsze są piersi Twe nad wino, woniejące olejkami najwyborniejszymi" (Pnp 1, 1). 

1. O córki moje, jakież to wielkie tajemnice ukrywają się w tych słowach! Daj nam 

Boże odczuć je sercem, bo wypowiedzieć je usty niepodobna. Kiedy spodoba się 

Panu spełnić tę prośbę oblubienicy, wtedy zawiązuje z duszą taką przyjaźń, jaką 

pojąć zdołają tylko te spomiędzy was, które jej doznały. Wiedząc, że wam to będzie 

potrzebne, napisałam o tym szeroko i szczegółowo w dwu książkach (które, jeśli taka 

będzie wola Boża, będziecie mogły czytać po mojej śmierci). Tu więc pokrótce tylko 

dotknę tego przedmiotu. Nie wiem tylko, czy potrafię teraz w tych samych słowach 

się wyrazić, w jakich Pan w tamtych pismach dał mi rzecz wypowiedzieć. 

2. W tym stanie, o którym mówię, dusza w głębi wnętrza swego czuje słodkość tak 

wielką, iż z tego samego poznaje bliską obecność swego Pana. Nie jest to proste tylko 

uczucie pobożne, jakiego tu nieraz z pociechą w sercu doświadczamy, rzewne łzy 

wylewając na wspomnienie męki Pańskiej, albo grzechów naszych. W tej modlitwie, 

o której obecnie mówię, a którą nazywam modlitwą odpocznienia, dla wielkiego 

spokoju, jaki sprawia we wszystkich władzach wewnętrznych - dusza, rzec można, 

żyje samą tylko wolą, całkowicie pogrążona w tej słodkości, obecnego z nią Boga. 

Niekiedy jednak w inny sposób ta modlitwa się objawia. Zdarza się, że dusza nie tak 

zupełnie będzie pochłonięta w tej rozkoszy obecności Bożej, ale za to cały człowiek, 

wewnętrzny   i   zewnętrzny,   dziwnego   doznaje   pokrzepienia   i   cudowne   jakieś 

namaszczenie,   czy   wonność   jakaś   nieopisanie   słodka   wnętrzności   jej   przenika. 

Podobnie, jak gdyby się ktoś znalazł niespodziewanie w komnacie, pełnej zapachu 

rozmaitych wonności i kadzidła, nie zdołałby na razie rozpoznać, z czego ten zapach 

się składa i skąd pochodzi, tylko czułby, że jest i jego też ogarnia. 

3. Podobnie i ta najsłodsza miłość Boga naszego, gdy wnijdzie do naszej  duszy, 

czujemy  niewypowiedzianą  słodycz,  lubujemy  się nią i cieszymy, a nie możemy 

pojąć, jak i którędy tak wielkie dobro nam przyszło. Toteż z obawy utracenia go, nie 

śmiemy ani się poruszać, ani słowa wymówić, ani oczu otworzyć, by nie zniknęło. I 

to jest właśnie to, o co chodzi według  mego założenia, a co wyraża oblubienica 

mówiąc, że zostały jej dane piersi Oblubieńca o zapachu wspanialszym niż najlepsze 

pachnidła. Co dusza w takim stanie czynić powinna, aby odniosła pożytek z łaski jej 

użyczonej, o tym obszernie mówiłam w dwu księgach wyżej wspomnianych. Tu 

pokrótce tylko o tym napomykając dla lepszego zrozumienia tego, o czym mówię 

obecnie, nie mam już potrzeby szeroko opisywać tej przyjaźni (którą Pan na tym 

św. Teresa od Jezusa

26

background image

Podniety miłości Bożej

stopniu okazuje duszy - którą raczy mieć tak blisko - iżby w niczym już między Nim 

a nią nie było rozdziału). Rozmaite prawdy pojmuje dusza w takim stanie. Wielka 

nadziemska   światłość   wewnątrz   ją   oświeca,   która   choć   jasnością   swoją   tak   ją 

olśniewa,   iż   istoty   jej   rozpoznać   nie   zdoła,   jasno   jednak   stawia   jej   przed   oczy 

wszystką marność tego świata. Nie widzi dusza na oczy tego obranego Mistrza, 

który ją wewnątrz naucza, ale czuje jasno i wyraźnie bliską Jego obecność i takie z tej 

bliskości i z tej nauki Jego otrzymuje oświecenie i takie męstwo do wszelkiej cnoty, 

że sama siebie nie poznaje. Chciałaby wtedy już przez całe życie nic innego nie 

czynić,   jeno   chwalić   i   wysławiać   Pana.   Tak   jest   tą   rozkoszą   przeniknięta   i 

pochłonięta, że zdaje się, jakby nieprzytomna i jakby odeszła od siebie, pogrążona w 

boskim jakimś upojeniu, w którym sama nie wie czego chcieć, co mówić i o co prosić. 

Jednak nie tak zupełnie odchodzi od zmysłów, by nie czuła tego, co się w niej dzieje. 

4. Gdy Boskiemu Oblubieńcowi spodoba się więcej jeszcze ją wzbogacić i hojniejszą 

jeszcze napełnić ją rozkoszą, wtedy tak ją do siebie przygarnia i w siebie przemienia, 

iż dusza, z wielkiej rozkoszy i słodyczy mdlejąca, czuje się niejako zawieszoną w 

tych boskich objęciach. I przytulona do tego świętego boku i do tych boskich piersi, 

nic już nie czuje jeno samą rozkosz; chciwie pije to boskie mleko, którym Oblubieniec 

ją karmi i napawa, czyniąc ją coraz doskonalszą, aby coraz większej mógł jej użyczać 

rozkoszy, aby przez to i ona coraz więcej godną jej się stawała. Gdy zaś skończy się 

dla niej ta uczta nadziemska, gdy przebudzi się z tego snu i z tego niebiańskiego 

upojenia,   wtedy,   jak   mnie   się   zdaje,   dusza   zdumiona   i   jakby   zapamiętała,   w 

uniesieniu dziecinnej świętej prostoty może wołać z oblubienicą: "Lepsze są piersi 

Twe nad wino". Póki zostawała w tym stanie upojenia, zdawało jej się, że już wyżej 

postąpić nie może. Gdy jednak ujrzała się na wyższy jeszcze stopień wyniesioną, i 

całkiem w onej niewypowiedzianej wielmożności Boga zanurzoną, i takim boskim 

pokarmem posilaną, w prostocie serca swego porównywa tamtą rozkosz z tą drugą, 

większą,   i   mówi:   "Lepsze   są   piersi   Twe   nad   wino".   Jest   tu   podobnie   jak   z 

niemowlęciem, które nie czuje tego, jak nieznacznie rośnie, ani nie wie, jak ssie piersi, 

owszem, nieraz bez żadnego z jego strony przyczynienia się i szukania piersi, matka 

sama pokarm mu do ust podaje. Tak i tu dusza nic siebie nie rozumie, nic sama nie 

czyni, ani wie (ani pojąć nie zdoła), jak i skąd przyszło jej ono dobro tak wielkie. To 

tylko wie, że jest to dobro większe nad wszystko zadowolenie, jakiego człowiek w 

tym życiu doznać może, choćby miał zebrane razem wszystkie pociechy i rozkosze 

tego świata. Widzi siebie wysokich prawd nauczoną, a Mistrza, który ją naucza, nie 

widzi.  Widzi  siebie  utwierdzoną  w  cnotach  i  rozkoszami  napawaną  przez  Tego, 

który sam umie i mocen jest tak stworzenie swoje uszczęśliwić, a nie wie, z czym by 

to porównać mogła, chyba tylko z pieszczotami matki, z wielkiej miłości tulącej do 

siebie, karmiącej i pieszczącej ukochane swoje dziecię. 

5. "Porównanie to jest chyba najlepsze, bo jak ono dziecię, nic samo nie czyniąc ani 

rozumiejąc, z lubością tylko przyjmuje pieszczoty, którymi je matka obsypuje, tak i 

dusza do tego stanu podniesiona, bez żadnego przyczynienia się i działania rozumu, 

cieszy się tą rozkoszą, którą Oblubieniec ją napawa. Żadnego zaś nie ma pojęcia, ani 

nie   jest   zdolna   w   tej   chwili   się   zastanowić,   jakim   sposobem   dostępuje   tego 

św. Teresa od Jezusa

27

background image

Podniety miłości Bożej

niewypowiedzianego szczęścia. W poprzednim uśpieniu i upojeniu nie tak jeszcze 

była bez wszelkiego własnego działania, jeszcze w pewnej mierze rozum był czynny, 

bo rozumiała to, że blisko jest przy Bogu. Dlatego też słusznie mówi: 'Lepsze są 

piersi Twe nad wino'. 

6.   "Wielka   jest,   Oblubieńcze   mój,   ta   łaska!  Rozkoszną   ucztą   mię   raczysz,   winem 

przewybornym   mię   napawasz,   którego   dość   jednej   kropli,   bym   zapomniała   o 

wszystkim stworzeniu i wyrzekła się wszystkich rzeczy stworzonych i samej siebie, i 

nie szukała już tych przyjemności i pociech, do których przedtem tęskniła zmysłowa 

ma natura. Wielka to łaska i nie zasłużyłam na nią. Teraz zaś, gdy Majestat Boży 

wyżej ją podniósł i bliżej przygarnął do siebie, słusznie mówi oblubienica: 'Lepsze są 

piersi   Twe  nad  wino'.  Wielka   była  ona  łaska  poprzednia.   Boże  mój,  ale  o  wiele 

większa jest ta druga, tym większa, im mniej jest w niej mego działania. Tak ze 

wszech miar jest ona lepszą, że żaden język nie wypowie rozkoszy i uszczęśliwienia 

duszy, która jej dostąpi". 

7. Oby nam, córki moje, dał Bóg pojąć tę rozkosz, czyli raczej zakosztować jej, bo tym 

jedynie sposobem może być pojęta! Niechże teraz przyjdą miłośnicy tego świata, ze 

swymi bogactwami, z uciechami, z dostojeństwami i ze swymi ucztami! Chociażby 

mogli (co jest rzeczą niepodobną), używać tych dóbr bez przymieszania złączonych z 

nimi różnych utrapień, wszystko to i po tysiącu lat uważania nie dorównałoby temu 

zadowoleniu i uszczęśliwieniu, jakiego w jednej chwili dostępuje dusza, gdy ją Pan 

do   tego   stanu   podniesie.   "Cierpień   teraźniejszych,   mówi   św.   Paweł,   nie   można 

stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić. Ani porównać ich nie można, 

dodam, do jednej godziny tego rozradowania, wesela i rozkoszy, które Bóg już na tej 

ziemi daje duszy Go miłującej. Nie znosi, o ile rozumiem, żadnego porównania, ani 

zasłużoną nigdy być nie może ta rozkosz od Pana tak wielka, to zjednoczenie tak 

jednoczące,   ta   miłość   tak   żywo,   tak   słodko   czuć   się   dająca,   tak   przewyższająca 

niskość   rzeczy   tego   świata!   Co   znaczą   w   porównaniu   z   tym   uszczęśliwieniem 

nadziemskim, wszelkie utrapienia tej ziemi? Jeśli nie są znoszone dla miłości Boga, 

nic nie znaczą; jeśli zaś przyjmujemy je jako pochodzące z woli i ręki Jego Boskiego 

Majestatu, On je tak stosuje do naszych sił, że tylko nędza i małoduszność nasza 

może się ich lękać. 

8. O chrześcijanie! O córki moje! Ocknijmy się już z tego snu! Patrzmy, jak boska 

hojność Pana nie czeka nawet życia przyszłego z przygotowaną nagrodą, ale już w 

tym życiu daje zapłatę. O Jezu mój, obyśmy już zrozumieli, jaki to dla nas zysk, 

rzucić   się   w   objęcia   Twoje   i   takie   ścisłe   z   Boskim   Majestatem   Twoim   uczynić 

przymierze: "Ja dla Miłego mego, a dla mnie Miły mój", by patrzyć na Ciebie tylko, 

jak Ty na mnie spoglądasz i byś Ty miał pieczę o moich potrzebach, a ja będę miała 

staranie o Twoich. Nie bądźmyż takimi miłośnikami samych siebie, byśmy przez 

zbytnią miłość, jak to mówią, sami sobie oczy wyłupili. Na nowo więc wołam. Boże 

mój, na nowo błagam Ciebie przez krew Syna Twojego, uczyń mi tę łaskę, "pocałuj 

mię pocałunkiem ust Twoich". Bez Ciebie bowiem czymże ja jestem, Panie? Jeśli nie 

św. Teresa od Jezusa

28

background image

Podniety miłości Bożej

żyję   zjednoczona   z   Tobą,   cóż   jestem   warta?   Jeśli   choć   na   krok   jeden   odejdę   od 

Boskiego Twego Majestatu, dokąd zajdę? 

9. O Panie mój, Miłosierdzie moje i Dobro moje, czegóż mogę w tym życiu pragnąć 

dla siebie lepszego nad to, bym tak została z Tobą złączona, iżby między Tobą a mną 

żadnego   nie   było   rozdziału?   W   takim   towarzystwie,   cóż   mi   jeszcze   może   być 

trudnego? Na co się człowiek nie odważy, mając Ciebie tak blisko przy sobie? I cóż 

mam w tym wszystkim, co bym sobie samej przypisywać mogła? Tylko winować 

siebie   mogę   i   to   bardzo,   że   nie   służę   Tobie   tak   jak   powinnam.   Z   mocą   więc   i 

stanowczą wolą błagam Ciebie z świętym Augustynem: "Daj Panie, co każesz, a każ 

co chcesz", a przy łasce i pomocy Twojej, przed niczym nigdy się nie cofnę. 

10. "Jasno to widzę i zaprzeczyć tego nie mogę, że Ty, Oblubieńcze mój, cały 'jesteś 

dla mnie'. Dla mnie przyszedłeś na świat, dla mnie przebyłeś tak wielkie trudy i 

cierpienia, dla mnie wydałeś siebie na takie okrutne męki, dla mnie pozostałeś i 

mieszkasz   w   Najświętszym   Sakramencie,   i   teraz   takimi   niewypowiedzianymi 

rozkoszami   mię   darzysz!   Lecz   jakże   ja   śmiałam,   Oblubienico   święta,   przyswajać 

sobie i powtarzać za tobą słowa twoje? Cóż ja mogę uczynić dla Oblubieńca mego? 

11. "Zaiste córki, jest to trudność, z której nie widzę wyjścia. Jakże i w czymże, Boże 

mój, ja będę Twoją? Cóż może uczynić dla ciebie tak zła i niedbała służebnica, która 

umie marnować tylko Twoje łaski! Czego masz się spodziewać po takiej jej służbie? I 

Chociażbym z Twojej łaski cokolwiek uczyniła, cóż może uczynić mizerny robak, co 

by mogło być godne Boga wszechmogącego, albo być Mu potrzebne? O miłości! - na 

cały świat chciałabym wołać to słowo! Miłość bowiem tylko godna jest i może się 

odważyć mówić z Oblubienicą: 'Ja dla Miłego mego'. Ona nam również pozwala, 

byśmy   wyobrażały   sobie,   że   miłość   nasza   jest   potrzebna   Temu,   który   jest 

prawdziwym Miłośnikiem, Oblubieńcem moim i Dobrem najwyższym. 

12. "Kiedy więc On raczy pozwalać na to, wołajmyż, córki: 'Dla mnie Miły mój, a ja 

dla   Miłego   mego'.   Tyś   mój,   o   Panie!   A  kiedy   Ty   przychodzisz   do   mnie,   czegóż 

jeszcze waham się i powątpiewam, czy zdołam Tobie w czym usłużyć? Odtąd już, 

Panie, chcę zupełnie zapomnieć o samej sobie, i o to tylko się troszczyć, co mogę 

uczynić dla Twojej chwały! Nie chcę już mieć innej woli, jedno Twoją wolę. Lecz siły 

moje są słabe, Ty jeden mocny jesteś, mój Boże, i wszystko możesz! Ja jedno tylko 

mogę: mieć każdej chwili ochotną wolę do wszystkiego, czego Ty chcesz. Taką też 

wolą, od tej chwili będę Ci służyć".

św. Teresa od Jezusa

29

background image

Podniety miłości Bożej

Rozdział 5

Rozdział 5

Mówi w dalszym ciągu o modlitwie zjednoczenia i o skarbach, jakimi się dusza wzbogaca  
przez działanie Ducha Świętego; podkreśla zdecydowanie takiej duszy na wszelkie cierpienia  
dla Umiłowanego. 

"Pod cieniem Jego, którego pragnęłam, siedziałam, a owoc Jego słodki gardłu memu" 

(Pnp 2, 3) 

1.   Pytajmy   teraz   Oblubienicy,   dowiadujmy   się   od   tej   duszy   błogosławionej, 

dopuszczonej do pocałunku tych ust Bożych, karmionej mlekiem tych piersi Bożych, 

co mamy czynić, jak się mamy zachować, co mamy mówić, jeśliby kiedy spodobało 

się Panu i nas do tak wysokiej łaski podnieść. Oto odpowiada nam i mówi: "Pod 

cieniem   Jego,   którego   pragnęłam,   siedziałam,   a   owoc   Jego   słodki   gardłu   memu. 

Wprowadził mię Król do piwnicy winnej, rozrządził we mnie miłość". Mówi więc: 

"Pod cieniem Jego, którego pragnęłam, siedziałam". 

2. O Boże wielki, jakże ta dusza, w samym słońcu umieszczona, cała jest zapalona od 

niego!   Pod   cieniem,   woła,   Jego,   którego   pragnęłam,   siedziałam,   i   Tego,   którego 

nazwała słońcem, zowie także drzewem urodzajnym i mówi, że owoc Jego "słodki 

jest jej gardłu". O dusze, oddane modlitwie wewnętrznej, kosztujcie smaku ukrytego 

w każdym z tych słów! Patrzcie, jak rozmaicie możemy przedstawiać sobie Pana w 

rozmyślaniu,   jak   rozmaity   z   Niego   brać   pokarm!   Prawdziwie   jest   On   manną, 

zawierającą w sobie wszelki smak, jakiego pożywający pragnie. Lecz cóż to za cień 

niebiański, o którym tu mówi Oblubienica i kto nam objaśni, co Pan przez ten wyraz 

oznajmia? Przychodzi mi tu na myśl co anioł rzekł do Panny Najświętszej, Pani 

naszej: "Moc Najwyższego osłoni Cię". O, jakąż musi czuć obronę dusza, którą Pan 

do takiej wielkości wyniesie! Słusznie może ona już usiąść i siedzieć bezpiecznie. 

3. Zważcie teraz, że po większej części i prawie zawsze (z wyjątkiem tylko tych 

rzadkich wybranych, których spodoba się Panu w szczególny sposób powołać do 

jakiej wielkiej sprawy, jak to uczynił świętemu Pawłowi, którego w jednej chwili 

wyniósł na sam szczyt kontemplacji i objawił się mu, mówił do niego i od razu go do 

godności apostolskiej  podwyższył) Bóg tych darów tak wysokich i tych łask tak 

wielkich zwykł użyczać takim, którzy wiele ucierpieli dla Jego chwały i pragną Jego 

miłości. I tym, którzy całe życie swoje tak usiłują rozrządzać, iżby wszystkie ich 

sprawy   były   przyjemne   Panu  i   wiele   już   lat   strawili   na   rozmyślaniu   i   szukaniu 

Boskiego Oblubieńca, i od dawna sprzykrzyli sobie rzeczy tego świata. Tacy więc, 

mówię,  którzy mocno usadowili się w prawdzie  i nigdzie nie szukają dla  siebie 

pociechy ani pokoju, ani ochłody, jeno tam, gdzie wiedzą, że prawdziwie je znaleźć 

mogą, tacy siadają pod cieniem Pana i niczego więcej nie pragną. O, jakże mądrze oni 

św. Teresa od Jezusa

30

background image

Podniety miłości Bożej

sobie radzą, z zupełną ufnością zdając się na Jego boską wielmożność! Bo to, czego 

tak pragną od Niego, to z Jego hojności nieskończonej otrzymują. O, jakże szczęśliwa 

ta dusza, która zasłuży na to, by mogła mieszkać pod tym cieniem! Szczęśliwa nawet 

co do tych rzeczy, które tu widome są dla oka i podpadają pod zmysły. Co bowiem 

do  tego,   co   dusza   sama  w   sobie  tu  poznaje  i  czuje,   są  to,  jak   sama  nieraz   tego 

doznałam, rzeczy tak wzniosłe i wielkie, że ich żaden język nie wyrazi. 

4. Dusza w tym rozkosznym spokoju siedząca, czuje się cała, rzekłbyś, ogarniona, 

okryta cieniem, jakby obłokiem Bóstwa, z którego spływa na nią wilgoć niebieska i 

rosa tak słodka, że nią orzeźwiona łatwo zapomina wszelkie utrudzenia, jakie jej 

sprawiają   rzeczy   tego   świata.   Czuje   taki   jakiś   głęboki   spokój,   że   sama   nawet 

czynność i konieczność oddychania przykrą jej się wydaje. A wszystkie władze swoje 

tak ma w tym stanie uciszone, że i myśli nawet żadnej, chociażby dobrej, wola nie 

chciałaby dopuścić, żadnej też sama nie szuka ani nie przywołuje. Nie musi tutaj 

wstawać i rękę wyciągać, to jest działać rozumem i roztrząsaniem rzeczy, bo Pan sam 

podaje jej już pokrajany, przyprawiony i zżuty już nawet owoc tego drzewa,  do 

którego ona przyrównywa Umiłowanego i przeto mówi, że "owoc Jego słodki jest jej 

gardłu". Samo tu już jest używanie, bez żadnego trudzenia się władz duszy i spokój i 

odpoczynek   zupełny   pod   tym   cieniem   Bóstwa   (które   słusznie   zwie   się   cieniem, 

widzieć Go bowiem jasno w tym życiu nie możemy, jeno pod zasłoną obłoku), choć 

niekiedy   słońce   ono   wiekuiste   jasnym   promieniem   nieskończonej   miłości   swojej 

przedrze na chwilę ten obłok i da duszy ujrzeć i uczuć, jak blisko jest przy Jego 

Boskiem Majestacie, tak blisko, że i wyrazić tego niepodobna i uwierzyć trudno. 

Komu dano było choć raz w życiu doznać na sobie tego, o czym mówię, ten, pewna 

jestem, że przyzna, jak słusznie i prawdziwie można w tym znaczeniu rozumieć 

słowo Oblubienicy. 

5. Ja sądzę, że sam Duch Święty tu działa jako pośrednik między duszą a Bogiem. I 

On sam wznieca w duszy one tak żarliwe pragnienia i tak blisko do niej przybliża ów 

ogień z nieba, aby cała w nim rozgorzała. O Panie, jakże wielkie jest miłosierdzie, z 

jakim tu na ziemi obchodzisz się z duszami! Bądź błogosławiony i pochwalony na 

wieki, iż takim hojnym okazujesz się miłośnikiem! O Boże mój i Stwórco, czy to być 

może by znalazł się na tym świecie człowiek, który by Ciebie nie miłował? Lecz 

biada mi, wszak to ja pierwsza tyle lat żyłam nie miłując Ciebie! A nie miłowałam 

Ciebie, bo nie byłam warta poznać Ciebie! O, jakże nachyla swoje gałęzie to boskie 

drzewo,   aby   dusza   raz   przecie   gałązkę   z   niego   uszczknęła,   rozważając   Jego 

wielmożności   i   mnóstwo   miłosierdzia,   jakie   nad   nią   okazał.   Aby   zobaczyła   i 

zakosztowała tego owocu, który Pan nasz Jezus Chrystus zebrał z Męki swojej, z taką 

przedziwną   miłością   drzewo   to   święte   krwią   swoją   zraszając.   Przedtem   dusza 

cieszyła się i napawała pokarmem Jego boskich piersi, bo jako poczynającą dopiero 

w używaniu tych łask, mlekiem ją karmił Oblubieniec. Teraz już większej nabrała 

siły i wzrostu, a Oblubieniec stopniowo czyni ją zdolną do otrzymania większych 

rzeczy, jakie jej dać pragnie. Karmi ją "owocem z drzewa", chcąc, aby coraz lepiej 

rozumiała,   jak   bardzo   obowiązana   jest   żyć   i   cierpieć   dla   Jego   chwały.   I   na   tym 

jeszcze,   rzecz   prawdziwie   zdumiewająca,   Pan   nie   poprzestaje.   Bo   widząc   duszę 

św. Teresa od Jezusa

31

background image

Podniety miłości Bożej

całkiem Mu już oddaną, bez żadnego interesu własnego ani dla żadnej innej pobudki 

ni względu, jeno dlatego jedynie, że On jest jej Bogiem, a ona Go nad wszystko 

miłuje, wtedy już zaczyna i nie przestaje udzielać jej siebie takimi sposobami, jakie 

On tylko, Mądrość przedwieczna, wynaleźć może. 

6. Zdawałoby się, że po tym pierwszym pocałunku pokoju nic już większego nie 

można otrzymać. Jednak te łaski, o których następnie mówiłam, choć pobieżnie tylko 

i niedokładnie, o wiele tamte przewyższają. W księdze, o której wspomniałam wyżej, 

jeśli spodoba się Panu, by ujrzała światło dzienne, znajdziecie tę naukę nierównie 

jaśniej i szerzej opisaną. Czy po tym wszystkim pozostaje co więcej, czego byśmy 

jeszcze   pragnąć   mogli?   O   wielki   Boże,   jakże   niskie   są   nasze   pragnienia,   w 

porównaniu   z   nieograniczoną   hojnością   Twojej   wielmożności!   Jakże   poziomo 

słaniałyby się dusze nasze, gdybyś Ty, Panie, w udzielaniu łask ograniczał się do 

miary naszej prośby! 

Zobaczymy teraz, co dalej nadto mówi jeszcze Oblubienica.

św. Teresa od Jezusa

32

background image

Podniety miłości Bożej

Rozdział 6

Rozdział 6

Mówi, że łaski otrzymane w tym miłosnym zjednoczeniu przewyższają wszystkie pragnienia  
duszy. Objaśnia zawieszenie władz i wskazuje, że niektóre dusze w krótkim czasie dochodzą  
do tej wzniosłej modlitwy. 

"Wprowadził mię Król do piwnicy winnej, rozrządził we mnie miłość" (Pnp 2, 4). 

1. Kiedy więc mieszka już i odpoczywa Oblubienica pod onym cieniem tak gorąco, i 

jakże słusznie, upragnionym, cóż jej pozostaje, czego by jeszcze pragnąć miała, jak 

nie tego, by nigdy takiego dobra nie była pozbawioną? Ale choć jej się zdaje, że dość 

już tego, i że nic więcej nie ma nad to, co wzięła, wszakże Najświętszemu naszemu 

Królowi nigdy nie dosyć tego, co da. Bo jak nieskończone jest mnóstwo Jego darów, 

tak też pragnąłby bez końca je dawać i nic innego nigdy nie czynić, jeno dawać, 

gdyby tylko znalazł godnych. Nieraz wam to mówiłam i chciałabym, byście nigdy o 

tym nie zapominały, że Pan nie ogranicza się do pożądań naszych, by tyle nam tylko 

dać, ile my pragniemy. Naocznie przekonałam się o tym w różnych zdarzeniach. 

Bywa   nieraz,   że   ktoś   prosi   Pana   o   przymnożenie   mu   sposobności   do   zasług,   o 

zesłaniu mu cierpień dla miłości Jego, w czym intencja jego nie sięga dalej za to, co 

siły   jego   wytrzymać   zdołają,   mierżąc   je   miarą   ludzkiego   rozsądku   swego,   a   nie 

pomnąc na to, że Bóg mocen jest większych sił mu dodać. Pan zaś, w nagrodę za tę 

trochę dobrej woli, z jaką Mu się ofiaruje, takie nań zsyła utrapienia, prześladowania 

i choroby, że biedny już nie wie, gdzie się obrócić. 

2. Mnie samej, za czasów mojej młodości, zdarzyło się nieraz pod naciskiem bardzo 

ciężkich chorób i bólów zawołać: O Panie, nie prosiłam o tyle! Ale On w swojej 

boskiej dobroci takiej mi w tych cierpieniach dodawał siły i cierpliwości, że dziś 

jeszcze sama się dziwię, jak mogłam to wszystko wytrzymać. I rzecz pewna, że nie 

wymieniłabym za nic tych przejść bolesnych, choćby mi za nie ofiarowano wszystkie 

skarby świata. Mówi więc Oblubienica: "Wprowadził mię Król". O, z jakąż świętą 

dumą wymawia ten tytuł Twój, Królu wszechmogący! Jaką radością napełnia ją ta 

pewność, iż nie ma wyższego nad Ciebie, a iż królowania Twego nie będzie końca! 

Tym  bardziej,   że  duszy  na   ten   stopień   wyniesionej   niewiele   już   pewno   brak   do 

jasnego poznania wielmożności tego Króla, chociaż zupełnego poznania niepodobna 

by człowiek w tym życiu mógł dostąpić. 

3.   "Wprowadził   mię,   mówi,   do   piwnicy   winnej,   rozrządził   we   mnie   miłość". 

Poznajemy z tych słów niezmierzoną wielkość łaski tu wyrażonej. Może ktoś dać 

komu do picia większą lub mniejszą ilość wina; może dać jednemu wino dobre, a 

drugiemu jeszcze lepsze; może jednego mocniej, a drugiego słabiej upoić. Tak jest z 

łaskami Bożymi. Jednemu daje Pan pod skąpą miarą wino pobożności, drugiemu 

św. Teresa od Jezusa

33

background image

Podniety miłości Bożej

pod miarą hojniejszą; innemu tak obficie go nalewa, że siła tego wina poczyna go 

odrywać od siebie samego, od zmysłowej natury i od wszelkich rzeczy tej ziemi. 

Innym znowu daje wielką żarliwość w służbie Bożej, albo wysokie porywy ducha, 

albo czułą miłość dla bliźnich, za czym już, tym winem upojeni i jakby przesiąknięci, 

nie czują prawie tych wielkich trudów i cierpień, jakie tu znosić muszą. Ale to, co tu 

mówi Oblubienica, oznacza jeszcze coś większego nad to wszystko. Wprowadza ją 

do piwnicy, aby tam pełnymi rękoma czerpała i bez rachunku brała i wzbogacała się. 

Nie odmawia jej tu Król niczego z darów swoich, niech tylko pije, ile sama pragnie i 

do syta się napije i upoi, kosztując wszelkich tych gatunków win, które Bóg ma 

schowane   w   swojej   gospodzie.   Niech   rozkoszuje   się   tymi   rozkoszami,   niech 

zdumiewa się nad mnóstwem Jego wielmożności. Niech nie lęka się, by obfitość tego 

wina tak przewyższała słabości jej natury, by od jego nadmiaru nie utraciła życia. 

Owszem, niechby umarła w tym raju rozkoszy! Błogosławiona taka śmierć, z której 

takie rodzi się życie! Prawdziwie bowiem śmierć ta ożywia, gdyż takie są dziwy i 

cuda, które tu dusza poznaje sama nie wiedząc jak, że zupełnie odchodzi od siebie, i 

to właśnie wyraża w tych słowach: "Rozrządził we mnie miłość". 

4. O, jakże wielkie to słowa, które duszy dopuszczonej do rozkoszy Pańskiej nigdy 

nie powinny wyjść z pamięci! O, jakże to przewyższająca łaska, której by człowiek 

żadną zasługą swoją nie zdołał osiągnąć, gdyby nie zapłata nieskończona, którą Pan 

sam za nią położył! Prawda, że w tym swoim upojeniu i uśpieniu dusza sama i do 

aktów miłości się nie rozbudza. Ale błogosławione takie uśpienie, szczęśliwe takie 

upojenie, gdyż ono to sprawia, że Oblubieniec sam dopełnia to, czego dusza w tym 

stanie uczynić nie może. I w taki przedziwny sposób rozrządza w niej miłość, iż gdy 

wszystkie   władze   umorzone   są   albo   uśpione,   miłość   sama   pozostaje   żywa.   Za 

cudownym   też   rozporządzeniem   Pańskim,   tak   przedziwnie   działa,   sama   nie 

pojmując tego, iż czystym i niepokalanym zjednoczeniem staje się jedno z samymże 

Panem miłości, z Bogiem. Nic jej też nie zakłóca tego zjednoczenia, ani zmysły, ani 

władze wewnętrzne,  to jest rozum i pamięć, ani wola nawet samej siebie tu nie 

rozumie. 

5. Przychodzi mi tu na myśl pytanie: czy jest jaka różnica między wolą a miłością. 

Zdaje mi się, że jest. Może to myśl dziecinna, ale tak mi się zdaje, że miłość jest to 

strzała, którą wola wypuszcza,  a która,  jeśli ma cały rozpęd i siłę do jakich jest 

zdolna, to jest, jeśli jest swobodna od wszelkich rzeczy ziemskich i Bogiem tylko 

napełniona,   nie   może   nie   trafić   w   cel   swój,   którym   jest   serce   Boga.   Za   czym, 

utkwiwszy   w   tym   sercu   Bożym,   które   jest   miłością   samą,   od   niego   z   wielką 

korzyścią, jak to niżej objaśnię, powraca do tego, który ją wysłał. Jak to się dzieje, 

tego, sądzę, że żaden człowiek, choćby sam na sobie tego doznał, nie wytłumaczy. 

Sama znam takich, których Pan nasz do tej wysokiej łaski na modlitwie podnosi i 

dopuszcza na nich to święte upojenie, zawieszenie i zachwycenie takie, że nawet z 

zewnętrznej  ich postawy znać, że odeszli od siebie,  a gdy ich zapytać, co czują, 

zostając w tym stanie, nie zdołają dać odpowiedzi i sami nie wiedzą i pojąć nie mogą, 

w jaki sposób odbywa się w nich to działanie miłości. 

św. Teresa od Jezusa

34

background image

Podniety miłości Bożej

6. Widać tylko i jawnie znać korzyści niezmierne, jakie dusza z tego działania odnosi. 

Świadczą o tym skutki niewątpliwe, które w niej pozostają: utwierdzenie w cnotach, 

spotęgowanie   żywej   wiary,   stanowcze   wzgardzenie   światem.   Ale   jaką   drogą 

przyszły   jej   te   dobra,   i   jaka   jest   istota   tej   rozkoszy,   którą   się   cieszy,   tego   dusza 

zupełnie nie rozumie. To tylko wie, że z samego początku, gdy stan ten się zaczyna, 

napełnia   ją   słodkość   niewypowiedziana.   Jasno   więc   potwierdza   się   tu   słowo 

Oblubienicy, że mądrość Boża zastępuje duszę w tym stanie, za nią działa i sama w 

niej tak rozrządza miłość, iżby w chwili uśpienia swego wzbogaciła się w te tak nad 

wyraz wielkie łaski. Gdy ona bowiem w takim odejściu od siebie i pochłonięciu w 

Bogu, niezdolna jest działać swymi władzami, jakże by mogła na nie zasłużyć? A 

kiedy  takie wielkie  łaski  darmo   jej  daje,  czy  to  rzecz   podobna,   by  On,  Mądrość 

Przedwieczna, dawał je na to tylko, aby z marną stratą czasu przez chwilę nimi się 

cieszyła, a żadnego z nich trwałego zysku i wzrostu w miłości Jego nie odniosła? 

Temu nikt chyba nie da wiary. 

7. O głębokości tajemnic Bożych! Tu już nic innego nie pozostaje, jeno uniżyć przed 

nimi nasz rozum i wyznać, że do zrozumienia wielmożności Pańskich siła jego nie 

starczy. Dobrze nam tu wspomnieć na przykład Panny Najświętszej,  która,  choć 

posiadała tak wzniosłą mądrość, pytała anioła: "Jakże się to stanie?" Na jego jednak 

odpowiedź: "Duch Święty zstąpi na Ciebie, a moc Najwyższego osłoni Cię" dalszych 

pytań i rozstrząsań zaniechała. Mając bowiem żywą wiarę i mądrość prawdziwą, 

zrozumiała   natychmiast,   że   wobec   oznajmionego   Jej   działania   Ducha   Świętego   i 

mocy   Najwyższego,   nie   ma   już   nad   czym   myśleć,   albo   wątpić.   Jakże   inaczej 

postępują   pewni   uczeni   (których   Pan   nie   podniósł   na   ten   stopień   modlitwy   i 

pierwszych początków życia duchowego nie mają), którzy tak wszystko biorą na 

rozum  i   tak  argumentami   swymi   wszystkiego  chcą   dochodzić,   jak   gdyby  chcieli 

swoją nauką zgłębić wszystkie wielkości Boże. Oby tacy zechcieli choć w cząstce 

wziąć sobie naukę i przykład z pokory Panny Najświętszej! 

8. O Pani moja, jakże dokładnie stosuje się do Ciebie to, co Oblubienica w Pieśni nad 

pieśniami   mówi   o   cudownym   zjednoczeniu   Boga   z   duszą   wybraną!   Same   też 

możecie się o tym przekonać, gdy czytając Oficjum o Najświętszej Pannie, które co 

tydzień odmawiamy, znajdujecie tyle lekcji i antyfon, wziętych wprost stamtąd. Z 

przykładu i innych dusz świętych, każdy, o ile Bóg zechce mu dać tę łaskę, może 

wyrozumieć swój stan wewnętrzny, podobny do tego, który opisuje Oblubienica, 

gdy mówi, że "rozrządził w niej miłość". Same bowiem z siebie takie dusze nie mogą 

tego poznać, bo będąc w tym stanie uśpienia czy zachwycenia, nie widziały same, 

gdzie są, czy podobały się Panu, nic z swojej strony nie czyniąc wśród tak wielkich 

darów i nie dziękując Mu za tak wielką Jego hojność.

 

9. O duszo od Boga umiłowana, nie udręczaj siebie podobnymi myślami! Kiedy Pan 

w boskiej łaskawości swojej do takiego z sobą zjednoczenia cię podnosi, kiedy z taką 

niepojętą  tkliwością  mówi  do  ciebie,   jak  do  Oblubienicy   z  Pieśni  nad pieśniami: 

"Wszystka  jesteś   piękna,  przyjaciółko  moja",  i  tyle innych  słów  najczulszych,  nie 

dopuści tego, byś Go w tejże chwili obrazić mogła, ale raczej wesprze cię łaską swoją, 

św. Teresa od Jezusa

35

background image

Podniety miłości Bożej

abyś, choć sama z siebie nic uczynić nie możesz, Jego boską mocą jeszcze milszą Mu 

się stała. Widzi On bowiem tę duszę wyzutą z siebie dla Jego miłości tak, iż sama siła 

miłości odjęła jej rozum i wszystkie inne władze, aby Go więcej jeszcze miłować 

mogła; miałżeby więc nie oddać siebie tej, która Jemu całą siebie oddaje? To być nie 

może; nie zniosłoby tego wspaniałomyślnie Jego serce. 

10. Dusza w tym stanie jest jakby złoto, które Pan darami swymi przetopił i oczyścił, 

a teraz jakoby kładzie na nie różnobarwne ozdoby i rozmaitymi sposobami, dobrze 

znanymi duszy wyniesionej na ten stopień, obrabia ją i doświadcza, aby się okazało, 

jaką próbę wytrzyma. Otóż i dusza przez ten czas tak pozostaje nieruchoma, jak 

złoto w ręku złotnika. I Mądrość boska podoba sobie w niej, widząc ją taką (a iż 

niewiele jest dusz, które by z taką siłą Go miłowały), więc na to złoto, im rzadziej się 

je spotyka, tym droższe nakłada kamienie i nieprzeliczone ozdoby. 

11. A dusza co czyni w tym czasie? Tego nikt nie pojmie i ona sama nie pojmuje i nic 

więcej powiedzieć nie potrafi nad to powiedzenie Oblubienicy: "Rozrządził we mnie 

miłość". Wie tylko, że miłuje, ale w jaki sposób miłuje i co to jest, co miłuje, tego nie 

rozumie. Snadź nieograniczona ta miłość, jaką umiłował ją Król, wynosząc ją do tak 

wysokiego stanu, pociągnęła do siebie i złączyła z sobą jej miłość tak, że z tych 

dwojga miłości uczyniła jedną. Jakże rozum może pojąć taką miłość, tak prawdziwie 

ukrytą w Bogu i z Bogiem złączoną? Światło jego tak wysoko nie sięga, i wzrok jego 

w tej tajemnicy się gubi. Trwa to niedługo. Stan ten prędko przemija, ale Bóg w tej 

krótkiej   chwili,   w   sposób,   jak   mówiłam,   dla   rozumu   niepojęty,   tak   w   tej   duszy 

rozrządza miłość, iż nie tylko w czasie samego zachwycenia, ale i potem bardzo jest 

miła   i   przyjemna   w   oczach   Jego   najświętszego   Majestatu.   Później   i   rozum   jasno 

pojmuje,  nie rzecz samą, ale jej  skutki, gdy widzi duszę całą jaśniejącą blaskiem 

nadziemskich ozdób, pereł i kamieni drogich, tak, iż na widok jej zdumiony woła: 

"Któraż to jest wybrana jako słońce?" O Królu prawdziwy, jakże słusznie Oblubienica 

tym mianem Cię zowie! Ty w jednej chwili mocen jesteś nagromadzić i wylać na 

duszę bogactwa, z których rozkosz jest wieczna. A jakże przedziwnie rozrządzoną, 

za przyjściem Twoim, miłość w niej zostawiasz! 

12. Mogłabym to, co mówię, poprzeć naocznym świadectwem, bo sama znałam takie 

dusze cudownie od Boga ubogacone. Pamiętam między innymi jedną, której Pan w 

przeciągu trzech dni użyczył takiej obfitości dóbr niebieskich, że gdyby nie zmuszał 

mnie do wiary codzienny od kilku lat widok tej duszy ubłogosławionej i ciągłego 

jeszcze   coraz   wyższego   jej   postępu,   wydawałoby   mi   się   to   rzeczą   wprost 

niepodobną. Drugą znałam, która takiejże łaski dostąpiła w ciągu trzech miesięcy, a 

obie  były   jeszcze   w   bardzo   młodym   wieku.   Znałam   za   to   inne,   którym   Bóg   po 

długim dopiero czasie tego daru użycza, bo, jak mówiłam wyżej, mało jest takich, 

których by Pan do tego wysokiego stanu dopuścił pierwej, nim przebędą długie lata 

cierpień i utrapień. Są jednak takie wyjątki, na dowód czego właśnie wspomniałam o 

tamtych   dwu,   i   mogłabym   jeszcze   kilka   innych   wymienić.   Nie   nasza   to   rzecz 

wyznaczać   miarę   i   granice   Panu   tak   wielkiemu   i   do   użyczenia   łask   swoich   tak 

chętnemu. Najczęściej jednak bywa tak, że którą duszę Bóg wyniesie do tego stanu, 

św. Teresa od Jezusa

36

background image

Podniety miłości Bożej

udziela   jej   tych   łask,   które   pozostawiają   tak   wielkie   cnoty   i  miłość  takim   żarem 

płonącą, że ukryć się nie może, tym bardziej, że zawsze, mimo wiedzy nawet, dusze 

innych za sobą pociąga i do naśladowania pobudza. Mówię o łaskach prawdziwych 

od Boga, a nie o złudzeniach i widziadłach z melancholii się rodzących i czysto 

naturalnych porywów, które później czas najlepiej wykrywa. 

13. "Rozrządził we mnie miłość", a rozrządza w taki sposób przedziwny, że miłość, 

jaką ta dusza przedtem kochała się w świecie, całkiem ją opuszcza. Miłość zaś jaką 

przedtem   kochała   sama   siebie,   zamienia   się   w   nienawiść,   miłość,   jaką   przedtem 

kochała  krewnych i  bliskich, choć  pozostaje,  ale  już  ich tylko  kocha  dla Boga, a 

miłość nieprzyjaciół do takiego dochodzi w niej bohaterstwa, że gdyby nie ciągłe i 

niewątpliwe tego dowody, trudno by temu dać wiarę. Nade wszystko zaś miłość 

Boga tak się w niej potęguje i tak w niej rośnie bez miary, że nieraz staje się dla niej 

męczarnią, przewyższającą jej siły naturalne. Za czym ustając i jakoby umierając od 

zbytniego  jej   nawału,   mówi:   "Obłóżcie  mię  kwieciem,   obsypcie   mię  jabłkami,  bo 

mdleję z miłości".

św. Teresa od Jezusa

37

background image

Podniety miłości Bożej

Rozdział 7

Rozdział 7

Mówi o wielkich pragnieniach, jakie odczuwa oblubienica, aby cierpieć dla Boga i dla bliźnich, 
i o owocach, jakie te dusze zjednoczone z Bogiem przynoszą dla całego Kościoła. 

"Obłóżcie mię kwieciem, obsypcie mię jabłkami, bo mdleję z miłości" (Pnp 2, 5). 

1. O jakże dobrze ta boska mowa stosuje się do mego przedmiotu! Więc słodkość cię 

zabija, oblubienico święta? Jest ona rzeczywiście, jak się o tym przekonałam, nieraz 

tak nadmierna, iż wyniszcza niejako duszę i odbiera jej możność pozostania jeszcze 

przy życiu. Ustajesz i ty od tej słodkości, o kwiecie prosisz? Jakież to kwiecie? Kwiaty 

przecież nie mogą być lekarstwem na twoją chorobę, chyba, że dlatego o nie prosisz, 

abyś już naprawdę umarła? W istocie bowiem nie ma nic, czego by dusza w tym 

stanie mocniej nad śmierć pożądała. Ale snadź nie to ma na myśli Oblubienica, bo 

mówi: "Obłóżcie mię kwieciem"; a kto prosi, aby go wsparto, ten chyba nie śmierci 

pragnie jeno raczej życia, aby mógł jeszcze w czymkolwiek usłużyć Temu, o którym 

wie, że Mu wszystko jest winien. 

2. Nie sądźcie, córki, by była jaka przesada w tym, co mówię, że dusza umiera. Jest tu 

bowiem prawdziwe konanie i umieranie; prawdziwie miłość tu z taką nieraz działa 

potęgą, iż całkowicie opanowuje i pochłania wszystkie władze przyrodzone. Znam 

jedną osobę, której w chwili, gdy zostawała na tym stopniu modlitwy, dano było 

słyszeć głos, cudownie piękną pieśń śpiewający. I osoba ta, jak upewnia, takie miała 

uczucie, jakby dusza jej, gdyby on śpiew nie ustał, już już miała wyjść z ciała od tej 

nadmiernej   słodyczy   i   rozkoszy,   których   Pan   dawał   jej   kosztować.   Jego   Boski 

Majestat, nie chcąc by umarła, kazał zaprzestać tego śpiewu, ona bowiem w tym 

zupełnym   zawieszeniu   swoich   władz   prosić   o   to   sama   nie   mogła;   mogła   tylko 

umrzeć,   mając   odjętą   zupełnie   wszelką   możność   jakiego   bądź   zewnętrznego 

działania i poruszenia, chociażby czuła niebezpieczeństwo nad nią wiszące. Był to 

stan taki, jak wówczas, gdy komu w głębokim śnie pogrążonemu śni się, że grozi mu 

jakie wielkie nieszczęście i chciałby się z niego ocalić, a ust otworzyć ani o ratunek 

wołać nie może. 

3. Taka jest tylko różnica, że to, co we wspomnianym wyżej zdarzeniu duszy groziło, 

bynajmniej nie przedstawiało się jej jako nieszczęście, aniby się też chciała od niego 

uchylić.   Śmierć   nie   byłaby   jej   przykra,   przeciwnie,   byłaby   największą   dla   niej 

pociechą, bo tego tylko pragnie. O, jakże szczęśliwa byłaby to śmierć, ponieść cios 

śmiertelny   z   ręki   takiej   miłości!  Ale  Pan   w  takich   chwilach  daje   jej   światło,   aby 

poznała, iż chce, aby jeszcze żyła. A wtedy ona, czując, że tej niebieskiej rozkoszy 

słaba jej natura nie zniesie, prosi Go o inną łaskę dla wyjścia z tej największej i mówi: 

"Obłóżcie mię kwieciem". Inny jest zapach tego kwiecia, niż tych kwiatów, które tu 

św. Teresa od Jezusa

38

background image

Podniety miłości Bożej

na ziemi pachną. Przez to kwiecie, o które tu prosi, rozumie ona, jak ja sobie jej słowa 

tłumaczę,   łaskę  czynienia  wielkich   rzeczy   na   chwałę  naszego   Pana   i  na  pożytek 

bliźnich. Dla otrzymania też tej łaski, chętnie się zgadza na pozbawienie siebie onej 

rozkoszy i pociechy wewnętrznej. Mogłoby się zdawać, że straci na zamianie, gdy 

Pan tej jej prośby wysłucha. Zdaje się bowiem, że im więcej będzie oddana życiu 

czynnemu, tym mniej będzie mogła się cieszyć życiem bogomyślnym, ale to tylko 

pozornie. W duszy do tego stanu podniesionej, Marta zawsze idzie w parze z Marią. 

Bowiem w jej życiu czynnym i na pozór zewnętrznym działa to, co wewnątrz jest i 

sprawy życia czynnego, gdy z tego korzenia wyrastają, są prawdziwym i wonnym 

kwieciem, bo rodzą się na drzewie miłości Bożej. Dla Niego też samego, bez żadnego 

względu na samą siebie, wydaje je dusza, za czym i woń tego kwiecia daleko się 

rozchodzi, na pożytek wielu, nie przemija prędko, ale wielkie i długotrwałe sprawia 

skutki. 

4.   Objaśnię   to   lepiej,   abyście   rzecz   należycie   zrozumiały.   Weźmy   na   przykład 

kaznodzieję,   wygłaszającego   kazanie.   Ma   on   intencję,   by   kazanie   jego   było   na 

pożytek   tym,   którzy   go   słuchają,   nie   jest   jednak   tak   umartwiony   i   wolny   od 

względów ludzkich, by nie pragnął zarazem spodobać się słuchaczom, zjednać sobie 

sławę znakomitego mówcy i uróść w znaczenie, albo w nagrodę za swoje zalety 

krasomówcze   pozyskać   jakie   wyższe   stanowisko.   Podobnych   przykładów 

mogłabym   przytoczyć   wiele.   Jest   bowiem   wielu,   którzy   w   różny   sposób   oddają 

znaczne usługi bliźnim, i to z dobrym zamiarem, ale czynią to z wielką oględnością, 

by   sami   coś   na   tym   nie   stracili   albo   się   komu   nie   narazili.   Boją   się   narażać   na 

prześladowanie; starają się o łaski królów i panów, i o popularność u ludu; słowem, 

we wszystkim postępują z tym oglądaniem się na opinię i sądy ludzkie, które w 

takim są poważaniu u świata. Tym też pozorem pokrywają i tłumaczą wiele swych 

niedoskonałości,   i   zowią   to   roztropnością.   Dałby   Bóg,   by   to   była   prawdziwa 

roztropność. 

5. Przypuśćmy, że te ich sprawy istotnie będą Bogu na chwałę i wiele przyniosą 

pożytku; ale nie zdaje mi się, by były one tym kwieciem, o które prosi oblubienica. 

Kwiecie to bowiem, jak sądzę, jest to czyste i wyłączne w każdej sprawie szukanie 

jedynie czci i chwały Bożej. Dusza też, którą Pan do tego stanu wyniesie, jak się o 

tym sama przekonałam, tak zupełnie nic nie myśli o sobie, ani nie pyta o własny zysk 

czy stratę, jak gdyby zgoła nie istniała. Tego jedynie patrzy, aby służyła i pociechę 

sprawiła Panu. Wiedząc zaś, jaką nieskończoną miłością Pan miłuje dusze ludzkie, i 

pragnąc dogodzić tej Jego miłości, zrzeka się chętnie swoich przyjemności, by służyć 

jak najgorliwiej tym duszom ukochanym i wskazać im, według możności, prawdy 

do zbawienia potrzebne. Nic się też, jak mówiłam, o to nie troszczy, czy na takim 

poświęceniu   siebie   sama   nie   straci.   Nic   więcej   nie   ma   na   myśli,   tylko   pożytek 

bliźnich i dla większej chwały Bożej cała się im z zapomnieniem o sobie oddaje, 

gotowa i życie własne, na wzór męczenników, w tym boju o zbawienie dusz położyć. 

Mówi też do nich mową, jakoby osnutą i obleczoną w tę wzniosłą miłość Bożą, albo 

jeśli jej to kiedy na myśl przyjdzie, wcale nie zważa na to, czy taka jej mowa podoba 

św. Teresa od Jezusa

39

background image

Podniety miłości Bożej

się lub nie podoba się ludziom. Takie dusze zwykle wiele dobrego sprawiają wśród 

swych bliźnich. 

6. Przychodzi mi tu na myśl ona Samarytanka, bo i często o niej myślę. Jak ona snadź 

musiała być głęboko zraniona tą strzałą miłości, gdy tak dobrze zrozumiała słowa, 

które do niej mówił Zbawiciel. Zostawiła Go bowiem samego i pobiegła do miasta, 

dla   zaniesienia   o   Nim   wiadomości   innym,   aby   i   oni   przyszli   i   posłuchali   Go,   i 

pożytek   dla   dusz   swych   odnieśli.   O   jakże   dobrze,   szczęśliwa   ta   niewiasta, 

przykładem swoim objaśnia nam to, co wyżej powiedziałam! I jakże hojną za tak 

wielką miłość otrzymała nagrodę, gdy dostąpiła tego szczęścia, że wszyscy słowom 

jej uwierzyli, i że dano jej było patrzyć na te wielkie rzeczy, które Pan uczynił wśród 

tego ludu dla jego dobra! Jest to, sądzę, jedna z największych pociech, jakich może 

człowiek   dostąpić   na   tej   ziemi,   gdy   widzi   dusze   za   sprawą   jego   z   grzechu 

powstające,   albo   w   cnotach   postępujące.   Wtedy   już,   że   tak   powiem,   kosztuje 

słodkiego owocu z kwiecia swego. Szczęśliwy, komu Pan użyczy takiej łaski; tym 

większy ma później obowiązek służenia Mu bez podziału. Niewiasta ona w upojeniu 

swoim biegła po ulicach miasta, wołając wielkim głosem. Co mnie tu najbardziej 

zadziwia, to, że tak łatwo wszyscy uwierzyli na słowo jednej niewiasty i to snadź nie 

bardzo znacznej, kiedy sama chodziła po wodę. Pokorę jednak miała wielką, bo gdy 

jej Pan wyliczał jej grzechy, nie obraziła się (jak to dziś zwykli czynić ludzie na 

świecie), ale raczej z uwielbieniem uznała Pana prorokiem. Uwierzyli jej też ludzie i 

na jedno jej świadectwo wielką gromadą wyszli z miasta, pragnąc ujrzeć Pana. 

7.   Takie   to,   powtarzam,   odnosi   korzyści,   kto   po   kilkuletnim   przestawaniu   na 

wewnętrznej   rozmowie   z   Boskim   Majestatem,   ciesząc   się   już   pociechami   i 

rozkoszami Bożymi, których mu Pan w tym świętym obcowaniu użycza; nie waha 

się przecie służyć Jemu w pracach wielkich i trudnych, chociażby z pozbawieniem 

siebie onych rozkoszy i słodkości. Takie kwiecie, mówię, takie czyny, zawiązane i 

zrodzone na drzewie takiej żarliwej miłości, nierównie silniejszą i trwalszą woń z 

siebie wydają. Taka dusza większą przyniesie korzyść słowy i uczynkami swymi, niż 

wielu   innych,   którzy   podobne   rzeczy   czynią,   ale   przyćmione   pyłem   zmysłowej 

natury i pewnymi względami na własny pożytek. 

8. Kwiecie to wydaje swój owoc, i to są owe jabłka, o których mówi Oblubienica: 

"Obsypcie mię jabłkami". Daj mi, Panie, woła, utrapienia, daj prześladowania! Tego 

prawdziwie pożąda i pożądanie to samo z siebie w niej się rodzi, bo nie szukając już 

w niczym własnego swego zadowolenia, jeno zadowolenia i upodobania Boga, chce 

naśladować, jak tylko może, to życie najboleśniejsze, jakim żył Chrystus. 

Drzewo   jabłoni,   według   mojego   rozumienia,   oznacza   drzewo   Krzyża,   jako   i   na 

innym  miejscu  Pieśni  Pan  mówi:  "Pod  drzewem  jabłoni wzbudziłem  cię".  Dusza 

obłożona utrapieniem i krzyżami może się spodziewać wielkiej pomocy od Boga. 

Choć nie używa już tak ustawicznie rozkoszy kontemplacji, i raczej rozkosz znajduje 

w cierpieniu,  cierpienie jednak nie tak ją pochłania i sił jej nie niszczy, jakby to 

niechybnie   sprawiła   kontemplacja,   gdyby   dusza   ciągle   miała   zostawać   w   tym 

zawieszeniu swoich władz, jakie zwykle towarzyszy kontemplacji. A i niezależnie od 

św. Teresa od Jezusa

40

background image

Podniety miłości Bożej

tego względu, słusznie dusza prosi o cierpienie, bo nie przystoi jej wciąż używać 

rozkoszy, a nie mieć cierpienia, by w czymkolwiek służyć Panu i dzielić z Nim Jego 

boleści. Widzę to w niektórych duszach (dla grzechów bowiem naszych, takich dusz 

jest   niewiele),   że   im   wyżej   postąpią   w   tej   modlitwie   i   im   hojniejsze   otrzymują 

pociechy   od   Pana   -   tym   gorętszą   wolą   poświęcają   siebie   dla   dobra   bliźnich,   a 

szczególnie   dla   zbawienia   dusz.   Dla   wyrwania   też   choćby   jednej   z   grzechu 

śmiertelnego, tysiąc razy gotowe by, jak mówiłam wyżej, oddać życie swoje. 

9. Są to rzeczy niełatwe do uwierzenia tym, którzy dopiero poczynają otrzymywać 

łaski i pociechy od Pana. Takim raczej może się wyda, że dusze te wspaniałomyślnie 

wiodą   życie   nie   bardzo   doskonałe,   bo   według   nich,   życie   duchowe   na   tym   się 

zasadza, by każdy tak, jak oni, spokojnie siedział w swoim kącie i używał pociech. 

Jest   w   tym   zdaje   mi   się,   miłościwe   zrządzenie   Opatrzności   Pańskiej,   że   ci 

początkujący nie rozumieją wysokości, na jakiej stanęli tamci doskonali. W zapale 

bowiem pierwszych początków chcieliby od razu, jednym skokiem, dostać się na tę 

wysokość, a to nie byłoby dla nich z pożytkiem, bo jeszcze nie dorośli i potrzeba im 

jeszcze przez dłuższy czas karmić się tym mlekiem, o którym mówiłam na początku. 

Niech spokojnie zostają przy boskich piersiach. Pan w swoim czasie, gdy urosną w 

siłę, sam o nich pomyśli i podniesie ich wyżej. Teraz, zrywając się przed czasem, 

zamiast postępu,  jaki sobie obiecują,  wyrządziliby  sobie tylko szkodę.  Kiedy  zaś 

nastaje   dla   duszy   pora   właściwa,   aby   mogła   bez   szkody   dla   siebie   rozszerzyć   i 

podnieść pragnienia swoje do pracy i poświęcenia się dla pożytku drugich, oraz jak 

niebezpieczną jest rzeczą tę porę wyprzedzać, to znajdziecie obszernie wyjaśnione w 

księdze wyżej wspomnianej. Nie będę tu powtarzała tego, co tam powiedziałam. Nie 

chcę   się   też   dłużej   nad   tym   rozszerzać,   bo   jedynym   moim   zamiarem   przy 

rozpoczęciu tego pisania było to, byście nauczyły się z niego sposobu wykorzystania 

na waszą pociechę niektórych słów Pieśni nad pieśniami, gdy je czytacie albo ich 

słuchacie, i byście sobie przypominały te wielkie tajemnice, jakie się zawierają w tych 

słowach, choć może niezrozumiałych. Dalej się w te głębokości zapuszczać byłoby z 

mojej strony zuchwalstwem. 

10. Daj Boże, by i to już nie było zbytnią śmiałością, co w powyższych uwagach 

powiedziałam, choć uczyniłam to dla spełnienia rozkazu tego, któremu winna jestem 

posłuszeństwo. Niech to wszystko będzie na chwałę Boskiego Majestatu! A jeśli w 

tym pisaniu jest co dobrego, bądźcie pewne, że nie jest to moje, co zresztą mogą 

poświadczyć siostry, które są przy mnie, bo widziały, z jakim pośpiechem pisałam 

dla wielu innych zatrudnień. Błagajcie za mną Boski Majestat, abym te rzeczy, o 

których mówiłam, własnym doświadczeniem poznała. A której by się zdawało, że 

dostąpiła w cząstce jakiej z łask wyżej opisanych, niechaj chwali Pana i niechaj Go 

prosi o to ostatnie, aby nie sama tylko dla siebie korzyść odniosła. 

Niechaj Pan łaskawy trzyma nas w ręku swoim i uczy nas wszędzie i we wszystkim 

spełniać Jego wolę, amen.

św. Teresa od Jezusa

41


Document Outline