background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

Rozdział 15 

 

Grigori Novikov obudził się powarkując. 

- To nie mój telefon - kobiecy głos ostro odezwał się w ciemności. 

Odsuwając  się  od  ciepłego  ciała,  wokół  którego  był  owinięty,  Grigori  sięgnął  po  swoje 

leżące na podłodze dżinsy i wyciągnął telefon z ich przedniej kieszeni. 

- Taak? 

- Grigori? 

Grigori z trudnością słyszał głos po drugiej stronie. W tle był duży hałas. Brzmiało to jak 

helikoptery. 

- Taak? 

- Tu twój kuzyn. Yuri. 

- Tak? - spytał, ponieważ - Bóg świadkiem - miał wielu kuzynów. 

- Z Brooklynu. Otrzymaliśmy wezwanie. 

- Tak? 

- To Bold. 

Całkowicie obudzony, Grigori usiadł. 

- Jesteś pewien? 

- Jesteśmy pewni. Jest w kiepskim stanie. 

- Sprowadźcie go tutaj. 

- W mieście jest szpital… 

-  Nie  jest  przygotowany  na  niedźwiedzie  hybrydy.  Sprowadźcie  go  tutaj.  Czekamy  na 

niego. 

- Okej. Ruszamy. Jeszcze jedna rzecz. 

- Co? 

- Jest z nim kobieta. 

- Wpełni człowiek? 

- Nie. Ale jeśli nie jest martwa, to będzie. 

Lecz  Grigori  znał  swojego  bratanka.  Jeśli  ona  była  z  Boldem,  musieli  przynajmniej 

spróbować. 

- Przywieźcie ją. 

- Robi się. Wysyłam swojego syna. My musimy tu posprzątać. 

Rozmowa się rozłączyła, Grigori odwrócił się i opuścił stopy na podłogę. 

- Co się dzieje? 

- To Bold - odpowiedział zaniepokojonemu głosowi. - Potrzebuje nas. 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

*** 

 

Gwen wbijała łokieć w bok Locka dopóki nie pojął aluzji i nie objął jej swoim ramieniem. 

Ponownie roześmiała się, słysząc rozmowę pomiędzy tymi dwoma mężczyznami. Gdyby rok temu 
ktoś  jej  powiedział,  że  będzie  zaręczona  z  niezgrabnym  niedźwiedziem  z  fetyszem  na  punkcie 
miodu, musiałaby wbić temu komuś rozum do głowy. Ale zaczynała zdawać sobie sprawę, że życie 
zawsze potrafiło trochę zamieszać. 

Im więcej zamieszania, tym bardziej interesująco. 

-  Może  powinienem  zadzwonić  do  Blayne  -  zasugerował  Ric,  gdy  skończyli  deser  a  on 

popijał kolejną filiżankę kawy. 

- Dlaczego? - zapytała Gwen, chociaż już znała odpowiedź. 

- Nie wiem czy mogę mu ufać. 

To  było  coś,  co  Gwen  już  wykombinowała,  opierając  się  na  reakcji  obu  mężczyzn  gdy 

powiedziała  im  jak  hybryda  wkręciła  Blayne  w  randkę  z  kolacją.  Uważała,  że  to  było  zabawne  i 
słodkie. A faceci? Nie tak bardzo. 

- To dupek - Lock wymamrotał pomiędzy łykami kawy. 

Biorąc  pod  uwagę  fakt,  że  Lock  zwykle  nie  miał  nic  złego  do  powiedzenia  o  nikim, 

sprawiało to, że kiedy to powiedział, wszystko było nawet zabawniejsze. 

- Nie wiem, czy posunąłbym się tak daleko, ale mu nie ufam jeśli chodzi o naszą Blayne. 

To był ten problem z Blayne. Przyjaźniła się z tymi wszystkimi facetami, zmieniała ich w 

wielkich braci,  których  nigdy nie miała, i  kończyła bez randek, ale za to dobrze chroniona przed 
każdym innym mężczyzną, który mógłby być zainteresowany. I kto musiał rozwiązać ten problem? 
Któż inny, jak nie Gwen? 

- Wszystko  z nią w porządku  -  Gwen zapewniła obu idiotów.  -  Zaufajcie mi, Blayne wie 

jak o siebie zadbać. 

- Taak, zupełnie jakby potężny klaps mógł pozbyć się zatwardziałego łajdaka. 

-  Walki  na  klapsy  są  dla  przyjaciół.  Jeśli  Blayne  byłaby  w  prawdziwych  tarapatach,  nie 

mam wątpliwości, że by sobie z tym poradziła. - Gwen spojrzała na Rica. - Więc proszę, nie krępuj 
się i odwołaj swojego pit bulla. 

Ric zakrztusił się swoją kawą. 

- Co? 

- No wiesz, Ric. Twój pit bull Dee-Ann? Zatrudniłeś ją, by chroniła Blayne, tak? Cóż, jeśli 

mam  rację,  Blayne  już  wkrótce  będzie  miała  swoją  własną  gwiazdę  hokeja  by  ją  strzegła,  więc 
możesz z powrotem przypiąć swoją sukę do łańcucha. 

- Nie jestem pewien co ty… 

-  Zatrudniłeś  ją,  prawda?  Żeby  pilnowała  naszej  Blayne?  Z  powodu  tych  wszystkich 

ataków  na  hybrydy?  To  znaczy  -  dodała,  -  mam  nadzieję,  że  to  ty  ją  zatrudniłeś.  W  innym 
przypadku to byłoby po prostu cholernie przerażające, że ona się kręci w pobliżu. 

Ric mrugnął. 

- Tak. Racja. Oczywiście. Zatrudniłem ją. By chroniła Blayne. Właśnie. 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

Lock położył swój kubek na stole. 

- Kłamiesz. 

Powiedział  to  tak  cicho,  że  Gwen  wiedziała,  że  się  z  nimi  nie  droczy.  I  widziała,  jak 

wypowiedź Rica przechodzi od uroczo mętnej do drapieżnie zimnej w dwie sekundy. 

- Kłamiesz -  Lock mówił dalej. - Ponieważ nikt przy zdrowych zmysłach nie zatrudniłby 

Dee-Ann  by  kogoś  śledziła  tak  na  wszelki  wypadek.  Więc  powiedz  mi  natychmiast  -  i  wtedy  to 
grizzly wybuchł: - dlaczego do kurwy śledzisz Blayne! 

Wpełni  ludzie  w  jadalni  podskoczyli  na  mały  wybuch  Locka,  ale  głowa  Rica  tylko 

nieznacznie się pochyliła, jasne oczy skupiły się na grizzlim. 

Gwen uderzyła dłonią w stół. 

- Na zewnątrz. Obydwaj. Natychmiast. 

Sięgnęła po swój plecak by wyjąć portfel, ale Ric rzucił mały zwitek gotówki na stół na 

pokrycie rachunku i napiwku. 

Gdy byli już na zewnątrz, Gwen nałożyła paski plecaka na swoje ramiona, koncentrując się 

na Ricu. 

- No dobra, zacznij mówić.  

- Być może możemy… 

- Nie wciskaj mi tego gówna, Ric - przerwał mu Lock. - Rozmawiamy o Dee-Ann. A znam 

ją wystarczająco dobrze by wiedzieć, że wolałbym prawie każdego innego na tej planecie by śledził 
Blayne z własnej woli. Więc o co chodzi? 

- Nie mogę o tym rozmawiać. 

- Dlaczego nie, do cholery? - warknęła Gwen. - Co ukrywasz? 

Lock  podszedł  bliżej  do  Rica  -  przyjaciele  zaczęli  wpatrywać  się  w  siebie  ostrym 

wzrokiem. Pierwszy - rozgniewany grizzly, drugi - wilk niechętny do ustępstw. 

Gwen  wstrzymała  oddech  i  zwinęła  dłonie  w  pięści,  aż  jej  paznokcie  wbiły  się  w 

wewnętrzną stronę. 

Po minucie wzajemnego wpatrywania się, Lock cofnął się. 

- O mój Boże. Ty głupi sukinsynu. 

- Co? - zapytała Gwen. 

- Zrobiłeś to, prawda? - Lock kontynuował, ignorując Gwen. - Przyłączyłeś się do Grupy. 

Gwen potrząsnęła głową. 

- Czym jest Grupa? 

Lock zaśmiał się krótko, przeraźliwie. 

- Są jak Gwardia Narodowa. Gwardia zajmuje się problemami poza Stanami, podzas gdy 

Grupa lubi rozwiązywać problemy wewnętrzne. 

- A co to ma wspólnego z Blayne? 

- Odpowiedz jej - warknął Lock, gdy Ric nie odpowiadał. 

Ric skrzyżował ręce na piersi, nie wyglądał już dłużej jak słodki, niedoceniany wilk, jak 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

zawsze o nim myślała, i odpowiedział: 

- Nazwisko Blayne zostało sprzedane. Do walk pitów. 

- Sprzedane? - Gwen desperacko próbowała zrozumieć te wszystkie bzdury tajnego agenta. 

- Masz na myśli, że może zostać porwana? 

- Dokładnie. Dee-Ann obserwuje ją, by ją chronić. 

- To  kłamstwo  -  warknął  Lock.

1

  -  Znam  Dee-Ann.  Ona  nie  jest  niczyją  niańką.  Używasz 

Blayne jako przynęty, prawda? 

Gwen wiedziała, że to co powiedział Lock jest prawdą, gdy Ric nawet nie pofatygował się, 

by  temu  zaprzeczyć.  Ale  Lock  zawarczał  -  nic  dziwnego,  skoro  większość  swojego  czasu  w 
Marines spędził udając przynętę dla bogatych skurwieli, którzy polowali na jego rodzaj. 

Jego garb grizzlego zaczął się powiększać, gdy Lock chwycił Rica za jego skórzaną kurtkę 

podnosząc go z ziemi. 

- Prawda? - ryknął, a wilk warknął podnosząc wargi by odsłonić swoje długie na dwa cale 

kły. 

- Przestań! - krzyknęła Gwen, uderzając swoim ciałem w Locka. - Natychmiast przestań! - 

Kiedy tych dwoje nie poruszyło się, powiedziała - Postaw go! 

Lock zrobił to, upuszczając wilka. Ric wylądował bez potknięcia i Gwen weszła pomiędzy 

nich dwóch, stając naprzeciw Rica. 

- Czy powiedziałeś cokolwiek z tego Blayne? - zapytała go. 

- Nie. Podjęto decyzję, że najlepiej będzie jeśli tego nie zrobimy. 

Gwen na krótko zamknęła oczy. 

-  Nie,  Ric.  To  nie  było  najlepiej.  Nie  w  przypadku  wilkopsa.  I  nie  w  przypadku  Blayne 

Thorpe. 

- Chronimy ją. 

- Dee-Ann dziś wieczorem jest ze swoją Watahą - powiedział Lock. 

- Dziś wieczorem ktoś inny ubezpiecza Blayne. 

Lock pokręcił nosem. 

- Stażyści. 

-  Dałeś  Blayne  stażystów?  -  Było  coraz  gorzej,  i  Gwen  szybko  zanurzyła  dłoń  w  swoje 

dżinsy, by wyciągnąć z nich swój telefon komórkowy. 

- Nic jej nie będzie. Oni nie są świeżo po szkole średniej, Gwen. 

- Chłopaki nie rozumiecie - powiedziała. - Myślicie, że znacie Blayne… - Gwen ponownie 

potrząsnęła głową i szybko wybrała numer komórki Blayne. 

Zrobiła  to  jeszcze  dwa  razy,  wiedząc,  że  telefon  jej  przyjaciółki  zawsze  był  na  dnie  jej 

plecaka. Ale kiedy Blayne nie odebrała po raz trzeci, Gwen zrozumiała, że czas zacząć się martwić. 

- I jak? - zapytał Lock. 

- Nie odbiera. 

                                                 

1

 Kurcze, co on taki warkliwy się zrobił? – PMS ?? 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

- To nie znaczy… 

- Nie znasz Blayne! - krzyknęła Ricowi prosto w twarz. Odeszła od mężczyzn. - W ogóle 

jej nie znasz. 

 

*** 

 

Chryste, byli w niezłych tarapatach. Jakimś sposobem zgubili  tego cholernego wilkopsa. 

Dee-Ann,  określana  w  biurze  Grupy  także  jako  ”Ta  Suka”  da  im  za  to  zbiorowo  po  dupach. 
Szczególnie  trudno  będzie  to  wyjaśnić,  zwłaszcza  że  ciężarówka  Bo  Novikova  była  rozmiaru 
małego czołgu i naprawdę ciężko ją było przegapić. Ale utknęli w korku w Nowym Yorku. To nie 
była ich wina! 

- Skręć tutaj - powiedziała Tommiemu. Zrobił to i, po mniej niż mili, zatrzymał się. 

- Kurwa. 

Gemma  wysiadła  z  samochodu.  Wyciągnęła  broń  z  kabury  i  szybko  podeszła  do 

uszkodzonego vana i do wpełni człowieka, któremu brakowało części głowy. 

- Ten wykitował od strzału - powiedział jej Tommy. 

Potaknęła  i  podeszła  do  czarnej  ciężarówki  Novikova.  Szyba  po  stronie  kierowcy  była 

rozbita,  oboje  drzwi  otwarte.  Usłyszała  “Jump Around”  zespołu  House  of  Pain

2

  i  wiedziała, że  to 

dzwonek  czyjegoś  telefonu.

3

  Stojąc  przy  drzwiach  od  strony  pasażera,  mogła  powiedzieć,  że 

dochodzi on z plecaka. 

Plecaka Blayne Thorpe, w którym nadal był jej portfel wraz z kartami kredytowymi. 
Nie. To nie był rozbój. 

-  Zadzwonię  do  Dee  -  zaczęła  mówić,  ale  przestała  gdy  zobaczyła  na  sobie  spojrzenie 

Tommiego. Albo, powinna powiedzieć, spojrzenie Tommiego na cokolwiek, co było za nią. 

Gemma  wciągnęła  nosem  powietrze  i  obnażyła  kły,  odwróciła  się  i  wysunęła  pazury. 

Grizzly  złapał  lamparcicę  za  głowę  i  podniósł  z  ziemi.  Syknęła  i  warknęła,  tnąc  go  swoimi 
pazurami. 

Usłyszała  ryk  Tommiego  a  następnie  leciała,  tuż  nad  ciężarówką  i  wprost  na  swojego 

tygrysiego partnera. Ciężko uderzyli w ziemię, tocząc się w wyniku siły uderzenia. 

Wstała  pierwsza  i  wtedy  to  zobaczyła  czarnego  niedźwiedzia  oraz  polarnego 

poruszających się ociężale w ich kierunku. 

Tommy także wstał, ale miał zamiar ruszyć na grizzlego. Złapała go za ramię. 

- Uciekaj - powiedziała. A gdy się na nią gapił, krzyknęła: - Uciekaj! 

Wystartowali, wracając do swojego samochodu w ciągu kilku sekund. Gemma usiadła na 

siedzeniu  kierowcy,  zatrzaskując  drzwi  i  wrzucając  wsteczny  bieg  we  wciąż  niedotartym 
samochodzie, gdy Tommy siadał na miejscu pasażera. 

Samochód  odskoczył  na  kilka  metrów,  ale  polarny  trzymał  go  za  przód,  podnosząc  go  z 

                                                 

2

 Tu można tego posłuchać http://www.youtube.com/watch?v=DwQbPgouUYo 

3

 Hehe, Blayne ma chyba dla każdego znajomego przypisany inny dzwonek ;) 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

ziemi. 

- Cholera! Pozbądź się go! 

Tommy  wyciągnął  swoją  dłoń  i  otworzył  okno.  Wychylił  się  i  zaczął  strzelać,  trafiając 

polarnego w ramię i górną część klatki piersiowej. To go nie zabiło, ale na pewno wkurzyło. 

Wrzasnął i szarpnął się, odrywając dach samochodu. Dzięki temu pojazd został uwolniony 

na  wystarczająco  długo,  żeby  Gemma  mogła  wycofać  się  na  jakieś  pół  mili.  Zmieniła  się  by 
prowadzić  i  zawróciwszy,  skierowała  się  ku  drodze,  którą  przyjechali.  Tommy  rozluźnił  się  na 
swoim  siedzeniu,  dyszał,  jego  oczy  zmieniały  kolor  ze  złotego  na  brązowy  gdy  próbował  się 
uspokoić. 

- Niedźwiedzie? - zapytała. - Przeklęte niedźwiedzie? 

- To nie nasze niedźwiedzie. 

Wiedziała o tym. Chociaż Grupa miała drużynę niedźwiedzi w swoich szeregach, to Naród 

Niedźwiedzi - jak lubili siebie nazywać - wciąż posiadał własną jednostkę. To był bardzo dziwny i 
bardzo  niebezpieczny  związek  pomiędzy  wszystkimi  rasami.  Jednak  tak  długo  jak  im  nie 
przeszkadzano,  niedźwiedzie  nigdy  nie  niepokoiły  innych  zmiennych.  Ale  jak  się  ich  wkurzyło, 
albo ścigało jednego z nich, wtedy można było wszystko zaprzepaścić. 

I w tej chwili, wyglądało to tak, jakby piekło było na wolności na Brooklynie, w Nowym 

Yorku. 

 

*** 

 

Yuri Novikov spojrzał  w górę,  gdy jeden z jego ludzi  stanął  przed nim. Kumpel polarny, 

krwawiący z ran postrzałowych. 

- Wpełni ludzie? - zapytał, kucając przy jednym z martwych. 

- Nie. Koty. Broń typu wojskowego. 

Wiedział, że to nie mogła być Jednostka. Oni nie angażowali się wewnątrz granic U.S. To 

oznaczało Grupę. 

- Co Grupa miała z tym wspólnego? - spytał Yuri. 

- Nie wiem. 

- Zapytałeś czy po prostu zaatakowałeś?

4

 

Polarny pociągnął nosem. 

- Wiesz, że nienawidzę kotów. 

I wilków i kojotów i hien i wszystkich innych, którzy nie byli niedźwiedziami. 

- A  twój  kuzyn?  -  polarny  spytał Yuriego,  próbując  wyciągnąć  kulę  z  ramienia  własnymi 

palcami. 

- W drodze do domu. Zajmą się nim. I zostaw to. - Yuri uderzył w rękę idioty, odrywając ją 

od pogarszającej się rany. - Jesteś gorszy niż moje wnuki. 

                                                 

4

 Czy to podchwytliwe pytanie?? 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

- Tamte koty mogły szukać tego wilkopsa. 

W  takim  razie  Grupa  może  przybyć  do  Ursus  County.  Ten  wilkopies,  i  nieważne  czy 

przeżyje czy będzie martwy, nie był jego problemem. 

- Spójrz na to - powiedział Yuri wskazując na ciało wpełni człowieka. 

Polarny przykucnął. 

- Niezłe cięcia - odpowiedział. 

- Wszystkie strategiczne. Tylko główne arterie. Szyja, wnętrze uda, wnętrze górnej części 

ramienia. Nie widziałem takiej roboty od czasów wojska. 

- Twój kuzyn? 

-  Dzieciak jest  piekielnie dobrym hokeistą i  drapieżnikiem,  ale to  wszystko na ten temat. 

Rozrywanie gardeł i wyrywanie nóg prawdopodobnie jest bardziej w jego stylu. A to… to wymaga 
umiejętności. I zimnej krwi, którą widziałem tylko wśród ludzi z Jednostki. 

- Wilkopies? 

-  Ona  nie  ma  żadnych  tatuaży.  Żadnych  poważniejszych  blizn.  Trochę  mała.  I  Jednostka 

nie przyjmuje hybryd. Zwłaszcza psów. Zbyt trudne do okiełznania. Zbyt niestabilne.

5

 

- W takim razie kto?

6

 

-  Nie  wiem. Ale  -  wyciągnął  komórkę,  -  lepiej  zadzwonię  do  Grigoriego,  tak  na  wszelki 

wypadek. On nienawidzi niespodzianek, a myślę, że miał ich dość jak na jedną noc, nie uważasz? 

 

*** 

 

Marci  Luntz,  M.D.

7

  spojrzała  na  lądujący  helikopter.  Skinęła  na  swój  zespół  medyczny  i 

ten popędził z dwoma noszami. 

Micah Novikov wstał z przedniego siedzenia pasażera i wysiadł, po czym zamknął za sobą 

drzwi helikoptera. Marci pamiętała, że chłopiec przyjeżdżał z wizytą każdego lata. Wyrósł na dość 
dużych rozmiarów polarnego, ale - podobnie jak jego ojciec Yuri - mniejszego niż Grigori. 

Czując nudności w żołądku, Marci niecierpliwie czekała na swój zespół, by wyniósł Bolda 

z helikoptera. 

Marci  dorastała  razem  z  ojcem  Bolda  i  Grigorim,  ale  nie  widziała  Bolda  dopóki  jako 

dziesięciolatek nie został sprowadzony do miasta przez swojego wujka. Oboje jego rodzice nie żyli, 
i  ten  cichy  mały  niedźwiadek  miał  niewiele  do  powiedzenia  w  pierwszych  kilku  tygodniach  i 
miesiącach.  Kiedy  odszedł  osiem  lat  temu  by  rozpocząć  swoją  karierę,  wiedziała,  że  spotka  go 
ponownie. 

Ale nie tak. Nigdy się nie spodziewała zobaczyć go ponownie w takim stanie. 

Jej zespół wbiegł z Boldem do środka, jeden z lekarzy starał się pomóc mu oddychać. 

                                                 

5

 Eee, bo w Ameryce mają kiepskie psychicznie psy :P  

6

  No  kto?  Swoją  drogą,  niezła  jest.  Tak  jak  Gwen  powiedziała,  nie  znamy  tak  naprawdę  Blayne.  –  Ja  bym  raczej 

powiedziała, że znają „psa‟, ale nie „wilka‟ Blayne 

7

 M.D - Doktor medycyny 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

Podążyła za nimi, ale Micah złapał ją za ramię, powstrzymując ją. 

- Dziewczyna - powiedział i kiwnął głową w stronę helikoptera. - Ona wciąż oddycha. 

Drugi  zespół  Marci  potrzebował  tylko  jednego  sanitariusza  by  wyciągnąć  dziewczynę; 

Bold  potrzebował  czterech.  Dziewczyna  była  mniej  zakrwawiona,  ale  jej  ciało  wyglądało…  źle. 
Sanitariusz położył  ją na noszach a jego wzrok napotkał wzrok Marci.  Pokręcił  głową, już z niej 
rezygnując, ale Marci nie dawało się tak łatwo od czegoś odwieść. 

- Wnieście ją i znajdźcie doktor Yu. 

- Marci - powiedział do niej Micah. - Ta dziewczyna… coś jest nie tak. 

- Dlaczego? Bo wygląda to tak, jakby każda kość w jej ciele była złamana? 

- Nie. Nie to. Coś słyszałem. 

- Micah, porozmawiamy o tym później. 

Popędziła za swoimi zespołami, Grigori był tuż przy jej boku. W momencie gdy dotarła na 

oddział nagłych wypadków, doktor Baxter już pracował nad Boldem.  

- Mam go, mam go - powiedział Baxter, zanim Marci zdążyła wejść do środka. - Sprawdź 

dziewczynę. Ona jest umierająca.

 

 

- Nie ma sprawy. - Marci obróciła się i zobaczyła doktor Yu zmierzającą korytarzem w jej 

kierunku. 

-  Mamy  czarną  kobietę  w  dwójce,  wilkopsa.  -  Razem  weszły  do  sali,  pielęgniarki  już 

przygotowywały wilkopsa. - Wygląda to na katastrofalne uszkodzenia… 

Lekarki zatrzymały się i rozejrzały po sali, zastanawiając się skąd dobiega ten hałas. 

- Co to… 

- Nie wiem. 

Znów  to  usłyszały,  i  tym  razem  pielęgniarki  odskoczyły  od  pacjentki,  jedna  z  nich  - 

zaskoczona - warcząc w panice. 

Marci i Yu spojrzały na siebie a potem z powrotem na wilkopsa. 

Powoli  podeszły  bliżej,  każda  z  nich  z  pochylonym  prawym  uchem  blisko  ciała 

dziewczyny, by sprawdzić, czy ponownie usłyszą ten dźwięk… 

Pstryk! 

- Boże! - Marci odskoczyła do tyłu wprost na Micah, który stał za nią. - Ten dźwięk. To… 

to wychodzi z niej. 

Yu - wyszkolona na Harvardzie i w Princeton, chirurg a zarazem Wielka Panda - pochyliła 

się bliżej. Więcej pstrykających odgłosów sprawiło, że się wyprostowała; ciało wilkopsa skręcało 
się z każdym dźwiękiem. 

Z  szeroko  otwartymi  oczami,  biało-czarnymi  włosami  wymykającymi  się  z  jej 

praktycznego koka, Yu powiedziała: 

- Ja… sądzę, że jej kości… 

-  Nastawiają  się  z  powrotem  i  zrastają.  -  Micah  skończył  za  nią.  Spojrzawszy  na  Marci, 

wzruszył ramionami w sposób, który przypominał jej Grigoriego. - Próbowałem ci powiedzieć. 

- Jak szybko twój wuj może tu przyjechać? 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

 

*** 

 

Ric  westchnął.  Kiedy  otrzymał  telefon  od  zespołu  pilnującego  Blayne,  odłączył  się  od 

Locka i Gwen, co nie było trudne jako że Lock się do niego nie odzywał, i poszedł do biura. Nie 
dotarł  nawet  do  windy,  a  Dee  już  była  za  nim  zadając  mu  pytania,  po  których  nie  czuł  się 
komfortowo. 

- Dlaczego? 

- Chcesz złą wiadomość, gorszą wiadomość czy dobrą wiadomość? 

Westchnął ponownie. Nie pomagało to Dee-Ann, że brzmiała tak…radośnie. 

- Złą wiadomość. - odpowiedział. 

- Nie mam pojęcia czy wilkopies jest martwy czy żywy. 

Tak. To była bardzo zła wiadomość. 

- Dobra wiadomość? 

- Wiem, gdzie ona jest. 

Okej. To było obiecujące. Ale jednak… 

- A ta gorsza wiadomość? 

Właściwie bez poruszenia się, Dee jednak zdołała wzruszyć całym swoim ciałem. 

- Jest w Ursus County, w Maine. 

I gdy Ric uderzył swoją głową w ścianę, mając nadzieję, że powstrzyma paniczny krzyk w 

swoim mózgu, Dee-Ann wcale nie wyglądała na zdziwioną. 

 

*** 

 

Grigori patrzył jak lekarze-niedźwiedzie z którymi dorastał, łatają jego bratanka. Nigdy nie 

myślał, że znów tu będzie. Nie chodziło mu o fizyczne miejsce, ale o sytuację. Ostatnim razem był 
tu ze swoim bratem, ale wtedy to wpełni ludzie próbowali uratować życie polarnemu

8

; jego kocia 

żona właśnie zmarła. Nic nie mogli zrobić. Prawdopodobnie nic więcej, co mógłby zrobić zmienny 
lekarz. Rany były zbyt rozległe. Kiedy było już po wszystkim, został tylko chłopiec. Jedyne dziecko 
jego brata. Grigori w tym czasie był w Marines, członkiem rzadko wymienianej, ale dobrze znanej 
Jednostki,  złożonej  tylko  ze  zmiennych.  Grigori  natychmiast  otrzymał  pozwolenie,  by  być  przy 
łóżku brata, ale sądził, że to jego starszy brat weźmie chłopca do siebie. 

Jak  bardzo  się  mylił.  Jego  najstarszy  brat  przysiągł,  że  nigdy  nie  wybaczy  ojcu  Bolda 

jakiegoś głupiego sporu sprzed wielu lat, co najwidoczniej stało się prawdą. Nie wybaczył mu. 

I chociaż wciąż wiódł miłe, spokojne życie w Ursus County z czwórką dzieci i żoną, która 

z  łatwością  poradziłaby  sobie  z  jednym  dzieckiem  więcej,  które  potrzebowało  rodziny  tego 
                                                 

8

http://pl.wikipedia.org/wiki/Nied%C5%BAwied%C5%BA_polarny

 

http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Two_polar_bears_sparring.jpg&filetimestamp=20060108104027

 

tak mi przyszło na myśl… 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

mężczyzny, tak się nigdy nie stało. 

Grigori  wiedział,  że  opcje  dla  niedźwiedziątka  nie  są  nalepsze.  Rodzina  zastępcza.  Dom 

dziecka.  Prowadzony  przez  wpełni  ludzi.  Grigori  nie  mógł  znieść  takiej  myśli.  Więc  poszedł  do 
swojego dowódcy i zwolnił się ze służby. 

Coś,  co  nie  byłoby  łatwe  dla  wpełni  ludzkich  Marines,  ale  zmienni  grali  według  innych 

reguł. Czasem tak po prostu musiało być, gdy przychodziło do zaopiekowania się swoim młodym. 
Więc Grigori wziął na wychowanie cichego, schludnego chłopca z problemami z czasem. Nie było 
łatwo.  Grigori  miał  wtedy  tylko  dwadzieścia  dziewięć  lat  i  zazwyczaj  to  głównie  samice 
wychowywały  niedźwiedziątka,  ale  nie  mógł  pozwolić,  by  to  go  powstrzymało.  Chłopiec  go 
potrzebował.  Ponieważ  co  dziesięciolatek  składający  swoje  skarpety  bez  rozkazu  dowódcy  mógł 
mu powiedzieć? I ten chłopak miał tę dziwną rzecz z czasem i Chryste, spisy! Było tak wiele list! Z 
początku, Grigori martwił się, że dzieciak doznał w wypadku urazu psychicznego. Przez pierwsze 
kilka  miesięcy  sprawdzał  czy  dzieciak  torturuje  zwierzęta  albo  rysuje  dziwne  obrazki  z  zabitymi 
ludźmi.  On  był  po  prostu  zbyt  cichy.  Zbyt  grzeczny.  Zbyt  poważny.  Szczególnie  jak  na  młode 
niedźwiedzia lub lwa. 

Grigori zabrał chłopca do Marci  Luntz, by go zbadała, ale ona powiedziała mu, żeby się 

nie martwił. Potem, pewnego dnia, chłopak wszedł do pokoju gdy Grigori oglądał mecz hokejowy 
w telewizji. Po raz pierwszy dzieciak usiadł przy nim bez pytania i oglądał razem z nim. Wcześniej 
nie zawracał sobie głowy telewizją, zawsze był bardziej fanem czytania, co Grigori zawsze uznawał 
za nudne. Ale dzieciak obejrzał każdą sekundę meczu, prawie się uśmiechając gdy ten się skończył. 

Następnego  dnia,  działając  pod  wpływem  przeczucia,  Grigori  wrócił  do  domu  z  parą 

hokejówek,  kijkiem  i  krążkiem,  i  zabrał  dzieciaka  na  jeden  ze  stawów  obok  swojego  domu.  Nie 
mówiąc ani słowa, chłopak założył swoje łyżwy fachowo je zawiązując, owinął rączkę kijka taśmą i 
wszedł na lód. 

Wtedy  to  Grigori  zrozumiał  za  czym  dzieciak  tęsknił  przez  te  kilka  miesięcy  od  kiedy 

mieszkali razem. 

A  po  tym,  jak  obserwował  go  przez  dobrą  godzinę,  Grigori  zdał  sobie  sprawę  z  czegoś 

jeszcze. 

Ten dzieciak będzie supergwiazdą. Jak na kogoś tak młodego, kto - jak zgadywał - nie był 

na lodzie od miesięcy, Bo Novikov miał najbardziej imponujące ruchy, jakie Grigori kiedykolwiek 
widział, a dzieciak wykonywał tylko ćwiczenia.  

Z początku, Grigori był jedynym, który to widział. Nawet jak na dziesięciolatka, Bold był 

mniejszy niż jakiekolwiek  młode. Cichszy, mniej  żwawy. Grigori martwił się, że presja ze strony 
innych  dzieciaków  sprawi,  że  Bold  się  podda,  zwłaszcza  że  zaczęli  go  przezywać  ”Drobinka”. 
Grigori  powinien  był  wiedzieć  lepiej.  Dzieciak  nie  dawał  za  wygraną.  Bold,  zawsze  mniejszy  od 
innych  niedźwiedzi  z  którymi  grał,  nigdy  nie  pozwalał,  żeby  to  go  powstrzymywało.  Nigdy  nie 
pozwolił  by reakcje reszty miasta na to, że był twardy, nieustępliwy i podły, go dotknęły. Dzieciak 
miał cel i szedł do niego jak metodycznie planujący wojnę dyktator.

9

 

To  niemal  wstyd,  że  dzieciak  nie  miał  zainteresowań  wojskowych,  bo  mógłby  zostać 

generałem  jeszcze  przed  osiągnięciem  trzydziestki.  Albo  mógłby  zostać  zabity  przez  własnych 
żołnierzy. To mogło pójść w obie strony. 

Doktor Karl Baxter wyszedł z sali operacyjnej. 

                                                 

9

 I założe się, że działał jak szwajcarski zegarek – niezawodny i zawsze na czas  

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle 

Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

 

- Okej. Wyjęliśmy kulę i zaszyliśmy co mogliśmy, i założyliśmy gips na jego ramię. Teraz 

czekamy i zobaczymy. 

Grigori skinął głową. 

- Okej. 

Grizzly z Yellowstone poklepał go po ramieniu. 

- Dlaczego nie napijesz się kawy? Prawdopodobnie będziesz jej potrzebował. Do czasu jak 

wrócisz, będziemy mogli cię wpuścić, byś go zobaczył. 

- Okej. Dzięki, Karl. 

- Oczywiście. 

Grigori  zmierzał  korytarzem  w  dół,  w  stronę  wind,  którymi  zjechałby  do  kawiarni,  gdy 

zatrzymał  się  u  drzwi  do  sali,  w  której  zajmowano  się  wilkopsem.  Gdy  pielęgniarki  odmówiły 
powrotu  do  sali  z  „trzaskającym”  i  „składającym  się  psem”,  jak  to  została  nazwana  przez 
sanitariuszki, Betty Yu i Marci odmówiły opuszczenia jej boku. 

Zafascynowane  każdym  trzaskiem,  chrupnięciem  i  pstryknięciem  wychodzącym  z  tej 

małej dziewczynki.

10

 

- Jak ona się ma? 

Marci spojrzała na niego a następnie odwróciła wzrok, przewracając dziewczynę na bok i 

skupiając uwagę na jej plecach. 

-  Żyje  ale  wciąż  jest  nieprzytomna.  Szczerze  mówiąc,  nie  mam  pojęcia  czy  ona 

kiedykolwiek wyjdzie z… - Wskazała na plecy wilkopsa. - Betty… co to jest? 

Panda obeszła łóżko. 

- Co jest co? 

- To? Nie wygląda jak rana. 

- Więcej szkła? - Betty spojrzała na Grigoriego. - Znalazłyśmy szkło zatopione w jej ciele. 

Prawdopodobnie w wyniku wypadku. 

Wypadek. Taa. Racja. Z tego co usłyszał jakieś trzydzieści minut temu od swojego kuzyna, 

kraksa vana nie była zwyczajnym wypadkiem. Bynajmniej. Zwłaszcza, że Yuri nawet nie sądził, by 
większość z wpełni ludzkich ofiar zginęła w wyniku wypadku. Byli martwi przedtem. 

-  Myślałam,  że  mamy  je  wszystkie  -  wyjaśniła  Betty,  chwytając  wyglądającą  na  zacisk 

rzecz z długimi rączkami, i umieszczając ją w ciele wilkopsa. - Ale mogłyśmy przegapić kawałek 
lub dwa. 

Szarpnęła i wyciągnęła coś z ciała wilkopsa. To błyszczało w ostrym świetle izby przyjęć, 

ale nie było to szkło.  

Yu przytrzymała to w górze. 

- Co to jest, do cholery? 

Taak. Grigori też chciałby to wiedzieć. 

                                                 

10

 Jak to niedźwiadki 