background image

18

Ale… tematyka flawonoidów na Wydział 
Chemiczny  Politechniki  Rzeszowskiej 
przywędrowała z Wrocławia…
… zapewne wraz z Panią.
Owszem, ze mną. We Wrocławiu praco-
wałam  w  Akademii  Medycznej,  na  Wy-
dziale  Farmacji.  Moim  szefem  był,  nie-
żyjący już, profesor Janusz Terpiłowski, 
który zajmował się między innymi flawo-
noidami.  Już  wtedy  było  wiadomo,  że 
flawonoidy to związki występujące tylko 
w świecie roślin i że mają one znaczące 
właściwości  lecznicze.  Profesor  Terpi-
łowski  był  nieorganikiem,  podobnie  jak 
ja, i zajmował się połączeniami flawono-
idów z jonami metali. 
Dlaczego akurat z jonami metali?
Bo  okazuje  się,  że  oprócz  zdrowotnych 
cech  flawonoidów,  mają  one  jeszcze 
właściwości  łączenia  się  z  metalami. 
I  ta  ich  cecha  ma  duże  zastosowanie 
w  chemii  przy  oznaczaniu  jonów  metali 
metodą  spektrofotometryczną.  Niektóre 
z  flawonoidów,  a  znanych  nam  dzisiaj 
jest  około  cztery  tysięcy,  to  bardzo  po-
pularne  barwniki.  Na  przykład  kwerce-
tyna występuje we wszystkich kwiatach 
żółtych, korach drzew, w korzeniach nie-
których roślin, szczególnie tych o żółtej 
barwie.  Kwercetyna  jest  bardzo  silnym 
żółtym barwnikiem i okazuje się, że ten 
związek wiąże się między innymi z jona-
mi takich metali, jak glin, gal, ind, żela-
zo, miedź, kobalt, nikiel. 
Jakie  jest  praktyczne  zastosowanie 
tej cechy kwercetyny?
Gdy  mamy  jakąś  mieszaninę  niezna-
nych  metali  w  roztworze,  czy  nieznany 
stop metali i chcemy się dowiedzieć, jaki 
jest tego skład, kwercetyna pozwoli nam 
dokonać  jakościowych  i  ilościowych 
oznaczeń  tych  metali,  o  których  przed 
chwilą mówiłam. 
Kiedy ludzkość doznała olśnienia, że 
flawonoidy mają cechy lecznicze?
Bardzo  dawno  temu.  Z  piśmiennictwa 
wnosząc  należałoby  wskazać  na  wiek 
XIX,  ale  sądzę,  że  było  to  wiek,  dwa, 
a  może  nawet  trzy  wieki  wcześniej.  To 
się  działo  na  tej  zasadzie,  że  ktoś  za-
uważył, że dana roślina ma takie, a dru-
ga  inne  właściwości  lecznicze.  Działo 

Jacek Stachiewicz: One latają w powie-
trzu?
Dr hab. Maria Kopacz: O czym Pan mówi?
O flawonoidach.
Ależ Pan wymyślił...
Ale podobno są wokół nas.
Są.  Szczególnie  wokół  tych,  którzy  lubią 
zieleń, naturalną oczywiście. 
Na liściach tych kwiatków stojących na 
Pani biurku też są.
Są. Ale nie „na”, tylko „w”.
W tych kaktusikach także?
Także.  Flawonoidy  występują  właściwie 
we wszystkich roślinach rodzin wyższych. 
Które rośliny należą do rodzin wyższych?
Te  które  rosną  i  kwitną,  także  drzewa 
i krzewy.
A do rodzin niższych?
Nie wykryto flawonoidów w grzybach i po-
rostach.
Z  pobieżnej  lekcji,  którą  przeszedłem 
przed  spotkaniem  z  Panią  profesor, 
wyniosłem,  że  flawonoidy  mają  wręcz 
chronić rośliny przed grzybami. 
Jak na pobieżną lekcję, to na razie jest Pan 
na poziomie cokolwiek dostatecznym. 
Barwa roślin mówi nam o tym, czy mają 
mniej lub więcej flawonoidów?
Tak.
Im bardziej nasycona żółcień, tym ich więcej? 
Tak, a tym ich mniej im mocniejsza zieleń, 
bo więcej w niej chlorofilu, a to on decydu-
je  o  nasyceniu  rośliny  kolorem  zielonym. 
U roślin, u których więcej żółci, brązu, ko-
ści słoniowej, także bieli, tym flawonoidów 
więcej.  Tak  wykazują  dotychczasowe  ba-
dania. 
Na  drzwiach  Pani  gabinetu  tabliczka 
informuje, że jest to Zakład Chemii Nie-
organicznej i Analitycznej.
Nie inaczej. 
A flawonoidy, skoro występują w rośli-
nach,  muszą  być  związkami  organicz-
nymi  –  taka  wiedza  pozostała  jeszcze 
we  mnie  z  niegdysiejszych  lekcji  che-
mii i znajomości z chemikami. 
Zgadza się. 
Ale…

Badania podstawowe uchylają

 

kurtynę niewiedzy, światy niezbadane

Rozmowa z dr hab. Marią Kopacz, profesorem Politechniki Rzeszowskiej

D

om

in

ik

 Z

aw

is

to

w

sk

i

JS

ozmowa

background image

19

my,  nie  ma  nikogo,  kto  chciałby  pójść 
parę kroków dalej i przenieść te odkrycia 
do etapu produkcji.
Bo nie ma pieniędzy?
Bo  nie  ma  pieniędzy.  W  naszym  zakła-
dzie  opracowaliśmy  pewne  substancje 
jako preparaty lecznicze, ale poza publi-
kacjami  i  patentami,  które  na  to  mamy, 
nic  się  dalej  nie  dzieje.  Nie  ma  pienię-
dzy, nie ma firm farmaceutycznych, któ-
re  chciałby  w  to  zainwestować  i  potem 
zarabiać.  Wprowadzenie  leku  jest  bar-
dzo  kosztowne  -  trzeba  go  przebadać 
najpierw  na  zwierzętach,  potem  klinicz-
nie. Nikt u nas w Polsce nie jest skory do 
podjęcia takiego ryzyka. 
Jakie preparaty Pani i współpracow-
nicy opracowaliście?
Flawonoidy  wydzielanie  z  roślin  mają 
jedną wadę - są nierozpuszczalne w wo-
dzie,  co  zarówno  utrudnia  prowadzenie 
badań,  jak  i  stosowanie  tych  związków 
w medycynie. Jeśli preparat rozpuszcza 
się w wodzie albo w rozpuszczalnikach, 
które nie są agresywne, to łatwo prowa-
dzić różnorodne badania. Flawonoidy na 
szczęście dobrze rozpuszczają się w al-
koholach niższych – alkoholu etylowym 
i  metylowym.  Ale  problem  nierozpusz-
czalności  w  wodzie  pozostawał  i  jego 
rozwiązanie  stało  się  tematem  mojej 
pracy  doktorskiej.  Zajęłam  się  wspo-
mnianą  już  kwercetyną,  która  w  poło-
wie XX wieku była stosunkowo szeroko 
przebadana.  Przekopywałam  się  więc 
mozolnie  przez  dostępną  wtedy  litera-
turę przedmiotu, szukając czy jest może 
jakiś  związek  otrzymany  z  kwercetyny, 
który byłby rozpuszczalny w wodzie. Na-
trafiłam na pewną amerykańską publika-
cję, w której opisano otrzymanie związ-
ku  rozpuszczalnego  w  wodzie  wskutek 
sulfonowania kwercetyny.
A nie używając terminologii chemicznej?
Jest  to  działanie  stężonym  kwasem 
siarkowym  na  substancję  w  roztworze 
alkoholowym i w odpowiedniej tempera-
turze.  Wówczas  otrzymuje  się  pochod-
ne  sulfonowe,  dobrze  rozpuszczalne 
w  wodzie.  Związki  te  nie  tracą  właści-
wości  substancji  macierzystych,  mają 
takie same cechy, jak związek natural-
ny przed sulfonowaniem. W literaturze, 
na  którą  natrafiłam,  informacja  na  ten 
temat  była  bardzo  lakoniczna,  ledwie 
trzy  zdania.  Opracowałam  więc  i  prze-
prowadziłam od początku do końca cały 
proces  badawczy,  by  osiągnąć  efekt, 
o  którym  te  trzy  zdania  informowały. 
Dojście do tego, w jaki sposób autorzy 
informacji w literaturze to otrzymali, za-
jęło mi dwa lata. 
Do czego było to potrzebne?
Do  następnego  tematu  badawczego, 
czyli badania, jak zachowuje się ta sul-
fonowa  pochodna  kwercetyny  -  czy  łą-

Flawonoidy stosuje się w leczeniu chorób 
układu  krążenia,  w  niektórych  chorobach 
nowotworowych,  a  także  w  chorobach 
neurologicznych.  U  ponad  300  gatunków 
roślin  jadalnych  i  leczniczych  wykryto  też 
związki  chroniące  nas  przed  chorobami 
wywołanymi mutacją genową. Są to związ-
ki  powstrzymujące  degenerację  genów. 
Ale to nie wszystko… Związki z grupy bio-
flawonoidów biorą udział w aktywacji ukła-
du immunologicznego. 
Wpływają  na  zwiększenie  odporności 
organizmu?
Tak,  i  to  bardzo.  Związki  naturalne,  któ-
re  nazywa  się  fachowo  bioflawonoidami, 
mają  niezwykłą  zdolność  zmiatania  wol-
nych rodników, ponieważ mają bardzo sil-
ne właściwości antyutleniające. 
A  wolne  rodniki  to  te  świństwa,  które 
są przyczyną wielu chorób, z nowotwo-
rami na czele?
Wolne  rodniki  uszkadzają  komórki  w  na-
szych  organizmach,  a  preparaty  zawiera-
jące flawonoidy temu przeciwdziałają. Ale 
to  nie  wszystko…  Niektóre  związki  z  gru-
py  flawonoidów  wykazują  również  właści-
wości  przeciwalergiczne,  przeciwzapalne 
i przeciwwirusowe.
Są remedium na wszystko?
Bałabym  się  tak  powiedzieć.  Powiem  na-
tomiast bez jakichkolwiek obaw, że dzięki 
wielokierunkowej  aktywności  prozdrowot-
nej,  są  ważnymi  składnikami  nutraceuty-
ków,  czyli  grupy  leków  wzmacniających 
obronność organizmu przed atakiem wiru-
sów, alergenów, czynników zapalnych. 
Prawdą  jest,  że  nadmiar  flawonoidów 
może wywoływać stany ostrej białaczki 
u niemowlaków?
Ale  kto  i  po  co  podaje  niemowlakom 
nadmiar  flawonoidów?!  Wszystko  zależy 
od  dawki.  Olej  rycynowy  jest  stosowany 
leczniczo,  ale  sama  rycyna  jest  trucizną 
ponad  120  razy  silniejszą  od  arszeniku. 
Od  leków  też  możemy  umrzeć,  jeśli  je 
przedawkujemy. 
Który  kraj  przoduje  w  farmakologicz-
nym zastosowaniu flawonoidów? 
Tradycyjnie Stany Zjednoczone, a w Euro- 
pie  Niemcy,  Węgry,  gdzie  naukowcy  bar- 
dzo wcześnie zainteresowali się tymi zwią- 
zkami, także Ukraina i Rosja.
A jak jest w Polsce?
Prowadzone  są  badania,  które  określiła-
bym jako rozpoznawcze. Nie ma natomiast 
badań, które prowadziłyby do opracowania 
konkretnego leku. 
Mimo że pionierem badań nad flawono-
idami był Polak, Stanisław Kostanecki?
Mimo…
Czyli  jesteśmy  na  etapie  rozpoznań 
teoretycznych?
Tak.  Poszukujemy  nowych  właściwości 
tych związków, ale nawet gdy je znajdzie-

się to oczywiście bez świadomości, że tę 
cechę  mają  pewne  związki  roślin,  które 
później  wyodrębniono  i  nazwano  flawo-
noidami. 
Kiedy po raz pierwszy wyodrębniono 
te związki?
Wielkie zasługi ma w tym względzie Sta-
nisław  Kostanecki,  polski  chemik,  który 
żył w latach 1860-1910. Zajął się bada-
niem roślin pod kątem naukowym – dla-
czego ta czy inna roślina ma takie albo 
inne właściwości lecznicze. To była skru-
pulatna, żmudna praca. Zdołał wyodręb-
nić sporą liczbę flawonoidów. Opracował 
nie  tylko  sposoby  uzyskiwania  z  roślin 
tych substancji, ale i syntezy chemiczne 
niektórych flawonoidów. On tę dziedzinę 
wiedzy usystematyzował i dopiero potem 
wielu naukowców zainteresowało się fla-
wonoidami. Zasłużył na Nobla. 
Powiedziała Pani, że znamy dziś oko-
ło  cztery  tysiące  flawonoidów  i  że 
mamy na ich temat sporą wiedzę. Czy 
ta  wiedza  dotyczy  ich  właściwości 
i zastosowania w lecznictwie?
Nie tylko w lecznictwie, także w przemy-
śle  spożywczym,  również  w  przemyśle 
włókienniczym,  a  właściwie  farbiarskim, 
do barwienia tkanin. Naturalne barwniki 
są  najlepszymi  i  najzdrowszymi  -  zero 
toksyn,  zero  związków  chemicznych 
szkodliwych dla zdrowia.
Które ośrodki naukowe na świecie są 
najbardziej zaawansowane w pracach 
nad flawonoidami?
W zasadzie cały świat się nimi zajmuje.
Co  jest  takiego  intrygującego  w  fla-
wonoidach?
Dotychczasowe  badania  dowodzą,  że 
są  to  naprawdę  bardzo  ciekawe  związ-
ki.  Coraz  częściej  i  w  coraz  większym 
stopniu wykorzystuje się je w przemyśle 
farmaceutycznym.  Liczba  preparatów 
leczniczych  zawierających  flawonoidy 
systematycznie  wzrasta.  Na  przykład 
rutinoscorbin - popularny preparat zale-
cany przy przeziębieniach, zawiera ruty-
nę, a rutyna to nic innego, jak flawonoid. 
Ma  ona  bardzo  istotne  znaczenie  dla 
zainfekowanego organizmu – uelastycz-
nia  naczynia  krwionośne  i  zwiększa  ich 
przepuszczalność,  a  więc  krew  lepiej 
i  szybciej  przepływa  przez  krwioobieg. 
Rutyna  została  bardzo  dokładnie  prze-
badana  pod  względem  jej  właściwości. 
Mamy  więc  w  tym  rutinoscorbinie  natu-
ralny, organiczny środek wspomagający 
organizm walczący z infekcją.
Rutyna  to  jeden  związek,  a  mówiła 
Pani,  że  znamy  ich  już  tysiące.  Ich 
właściwości także?
Spośród czterech tysięcy związków, któ-
re  zostały  opisane  w  literaturze,  ponad 
600 znanych jest jako związki wspoma-
gające w leczeniu chorób. 
Jakie to choroby?

background image

20

fladzie Pani patenty dowodzą, że u nas, 
w Polsce, ten mechanizm nie działa.
Podam Panu przykład. Mam w szufladzie 
patent  dotyczący  połączenia  chelatu  - 
sulfonowej pochodnej kwercetyny z jona-
mi żelaza na drugim stopniu utlenienia…
… a mówiąc po ludzku?
No dobrze... Preparaty żelaza stosowa-
ne  w  leczeniu  anemii  są  mało  skutecz-
ne, ponieważ żelazo w nich zawarte bar-
dzo  szybko  się  utlenia.  Preparat,  który 
ja opracowałam, czyli połączenie żelaza 
z  sulfonową  pochodną  kwercetyny  lub 
samą  kwercetyną,  jest  bardzo  stabilny, 
żelazo w ogóle się nie utlenia. Byłby on 
doskonały  w  leczeniu  anemii,  mam  pa-
tent, ale cóż z tego? Nikt się tym nie za-
interesował. 
Ta  dziedzina  chemii  rozwija  się  na 
świecie?
Oczywiście i to bardzo dynamicznie.
Pani profesor ma satysfakcję ze swo-
jej pracy?
Bardzo  dużą.  Lubię  swoją  pracę,  mam 
na  koncie  patenty,  sporo,  bo  około  70 
publikacji  w  ważnych  czasopismach. 
Udało mi się otrzymać nowe związki, to 
sulfonowe  pochodne  kwercetyny  i  mo-
ryny, a także kilkanaście nowych związ-
ków z jonami metali.
Pani, która prowadzi badania podsta-
wowe,  nie  interesuje  zastosowanie 
tych odkryć w praktyce?
Naukowca prowadzącego badania pod-
stawowe  intryguje  przełamanie  kolejnej 
bariery  niewiedzy.  Gdy  ją  przełamiemy 
już nie zależy od nas, kto z tego skorzy-
sta.  Oczywiście  bardzo  się  cieszę,  gdy 
moja  praca  znajduje  zastosowanie,  ale 
jej  główna  istota  to  zbadanie  budowy 
i  struktury  danego  związku,  wiązania 
chemiczne,  z  czym  się  go  da  połączyć 
i co nowego z tego powstanie. Dokładam 
swoją cegiełkę do fundamentu nauki.
Skoro  jest  na  świecie  ogromne,  jak 
Pani  mówi,  zainteresowanie  leczni-
czymi walorami flawonoidów, to mo-
żemy  powiedzieć,  że  człowiek  w  co-
raz większym stopniu zaczyna sięgać 
po pomoc do świata natury?
To jest trend bardzo dynamiczny. Coraz 
częściej  uświadamiamy  sobie,  że  wo-
kół  nas  są  bardzo  skuteczne  leki,  tylko 
musimy umieć po nie sięgnąć. I między 
innymi  badania  podstawowe,  które  ja 
prowadzę,  służą  osiągnięciu  tego  celu. 
Przez  długie  lata  zapominaliśmy,  że 
natura  ma  dla  nas  wiele  leków.  Teraz 
ta  tendencja  się  odwraca,  zaczynamy 
sobie  o  tym  przypominać.  Badania  nad 
flawonoidami są jednym z dowodów, że 
zaczynamy do natury wracać i odsłania-
jąc jej tajemnice, uczyć się od niej.

Dziękuję za rozmowę.

Żadna firma z branży farmakologicznej 
nie  zainteresowała  się  wynikami  tych 
badań?
Od 1996 r. nasz zakład zaczął co dwa lata 
organizować  konferencje  naukowe,  któ-
rych  przedmiotem  są  flawonoidy  i  ich  za-
stosowanie. Nie ukrywam, że wykorzysta-
łam do tego swego męża, który podobnie 
jak  ja  jest  chemikiem  nieorganikiem  i  był 
wtedy  kierownikiem  Zakładu  Chemii  Nie-
organicznej i Analitycznej. W maju 2012 r. 
była ostatnia konferencja. Nie zjawiają się 
na nią tłumy, ostatnio było nieco ponad 30 
osób  –  chemików,  farmakologów,  lekarzy, 
biochemików,  pracowników  branży  spo-
żywczej.
Powiedziała  Pani,  że  w  Politechnice 
Rzeszowskiej  opracowaliście  szereg 
nowych związków, które zaproponowa-
liście jako leki.
Sulfonowe pochodne kwercetyny i moryny 
zaproponowaliśmy jako odtrutki na metale 
ciężkie i jako antyoksydanty, czyli substan-
cje zmiatające wolne rodniki w organizmie, 
ponieważ  również  takie  badania  przepro-
wadziliśmy. Bioflawonoidy, którymi zajmo-
waliśmy  się,  a  więc  kwercetyna  i  moryna 
są  obecne  w  różnych  preparatach  leczni-
czych,  głównie  jako  leki  przeciwalergicz-
ne,  nasercowe,  przeciwirusowe.  Ostatnio 
na przykład poszłam do apteki po preparat 
wapnia,  a  pani  farmaceutka  zapropono-
wała mi preparat wapnia z kwercetyną. To 
był polski lek i było mi miło, że on zawiera 
substancję,  której  poświęciłam  spory  ka-
wał swojego naukowego życia. 
Ma  Pani  na  swoim  koncie  kilka  paten-
tów? Co się z nimi dzieje?
Mam,  ale  nie  było  zainteresowania  nimi. 
Nasze badania są stricte naukowe.
Czyli są to badania podstawowe?
Tak.
Ktoś kiedyś powiedział, że gdyby ludz-
kość  nie  prowadziła  badań  podstawo-
wych, to nadal walczylibyśmy na dzidy, 
może tylko trochę unowocześnione.
Bardzo obrazowe określenie, ale prawdzi-
we. Badania podstawowe uchylają kurtynę 
niewiedzy,  światy  niezbadane.  W  tę  lukę, 
którą  utworzą  naukowcy  swoimi  badania-
mi  podstawowymi,  muszą  wejść  praktycy 
–  przedsiębiorcy  ze  swoimi  pieniędzmi, 
a  później  menadżerowie  i  handlowcy.  My 
tego nie umiemy. 
Podaje Pani na tacy rozwiązania, z któ-
rych  ktoś  może,  ale  nie  musi  skorzy-
stać?
Tak. 
Siła gospodarczych potęg naszego świata 
tkwi w tym, że angażują ogromne pieniądze 
w badania podstawowe, ale gdy tylko coś 
się  narodzi,  natychmiast  wprowadzają  do 
produkcji i zarabiają na tym. Leżące w szu-

czy się z jonami toksycznych metali, ta-
kich jak glin, gal i ind. Te metale miałam 
wiązać z otrzymanym preparatem kwer-
cetyny,  by  otrzymać  nowe  związki.  I  to 
robiłam. 
Czy  Pani  badania  wykorzystano 
w praktyce?
Długo,  długo  nikt  się  tym  nie  intereso-
wał.  Najpierw  we  Wrocławiu,  a  przede 
wszystkim  już  w  rzeszowskiej  politech-
nice, otrzymaliśmy wiele nowych związ-
ków,  które  mają  konkretne  właściwości 
lecznicze.  Otrzymaliśmy  więc  nie  tylko 
sulfonowe  pochodne  kwercetyny,  ale 
także  innych  bioflawonoidów  –  moryny 
i chryzyny.
Które  z  nich  mają  zastosowanie 
w lecznictwie?
Kwercetyna  i  moryna  na  pewno,  na-
tomiast  co  do  chryzyny  to  jeszcze  nie 
przeprowadzono  wstępnych  badań. 
We  współpracy  z  Zakładem  Toksykolo-
gii  Akademii  Medycznej  we  Wrocławiu 
prowadziliśmy badania sulfonowych po-
chodnych kwercetyny i moryny jako od-
trutek na metale ciężkie. 
To  jest  efekt  badań  nad  łączeniem 
się  flawonoidów  z  jonami  metali, 
o  których  mówiła  Pani  na  początku 
naszej rozmowy?
Między innymi. Przeprowadzone badania 
pozwoliły nam stwierdzić, że bioflawono-
idy i ich sulfonowe pochodne tworzą kom-
pleksy z jonami metali, również z metala-
mi silnie toksycznymi, takimi na przykład 
jak  rtęć,  kadm,  ołów,  arsen,  czy  chrom. 
Badania  przeprowadzone  we  Wrocławiu 
na  szczurach  wykazały,  że  opracowane 
przez  nas  substancje  mogą  być  poten-
cjalnymi odtrutkami na te metale. 
Mogą być, czy są?

Nie  mogę  powiedzieć,  że  są,  ponieważ 
trzeba by przeprowadzić szereg następ-
nych badań. Te, które my przeprowadzi-
liśmy,  wskazują,  że  opracowane  przez 
nas związki mają bardzo silne działanie 
przeciwtoksyczne.  Gdy  podczas  badań 
podawano zwierzętom trujące metale, to 
one  zdychały.  Natomiast  po  równocze-
snym  podaniu  odczynników,  o  których 
mówiłam,  wszystkie  zwierzęta  przeżyły. 
Wielokrotnie  powtarzaliśmy  próby  i  za 
każdym razem kończyły się one z takim 
samym  dobrym  wynikiem.  Naukowcy 
z  Wrocławia  stwierdzili,  że  nasze  pre-
paraty,  które  są  nietoksyczne,  mogą 
być  potencjalnymi  odtrutkami  na  meta-
le  ciężkie.  To  bardzo  ważne,  ponieważ 
jako  odtrutki  na  metale  ciężkie  stosuje 
się  obecnie  odczynniki  chemiczne,  któ-
re  nie  są  obojętne  dla  zdrowia  i  pocią-
gają za sobą bardzo niepożądane skutki 
uboczne.  A  flawonoidy  w  określonych 
stężeniach i dawkach, które opracowali-
śmy, nie pociągają za sobą szkodliwych 
działań ubocznych.