background image

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ś

Ś

W

W

I

I

A

A

D

D

E

E

C

C

T

T

W

W

A

A

 

 

Ś

Ś

M

M

I

I

E

E

R

R

C

C

I

I

 

 

(KLINICZNEJ I SAMOBÓJCZEJ) 

 

 

background image

 

SPIS TREŚCI 

ŚWIADECTWA ŚMIERCI KLINICZNEJ ......................................................................... 3 

ŚWIADECTWO ALEKSY; MATKI UMIERAJĄCEJ PRZY PORODZIE DZIECKA ............................... 3 

ŚWIADECTWO UMIERAJĄCEGO DAWIDA ............................................................................... 7 

ŚWIADECTWO UMIERAJĄCEGO RONALDA ........................................................................... 10 

ŚWIADECTWO UMIERAJĄCEJ ELWUSI .................................................................................. 14 

ŚWIADECTWA ŚMIERCI SAMOBÓJCZEJ .................................................................. 17 

PAMIĘTAJ CZŁOWIEKU; SAMOBÓJSTWO NIE JEST ŻADNYM ROZWIĄZANIEM .................... 17 

ŚWIADECTWO LARRY WOODSA ........................................................................................... 17 

ŚWIADECTWO ANGIE FENIMORE ......................................................................................... 18 

ŚWIADECTWO PIOTRA .......................................................................................................... 19 

ŚWIADECTWO KRYSTYNY ..................................................................................................... 20 

KU PRZESTRODZE SAMOBÓJCÓW.......................................................................... 21 

ŚWIADECTWO ŚMIERCI JUDASZA ......................................................................................... 21

 

MODLITWA DO OJCA PRZEDWIECZNEGO 

Ojcze  Przedwieczny,  niech  się  święci  Imię  Twoje.  Znad  Ciebie  to  Życie 
Wieczne, Znad Ciebie to znad Prawdę. Ojcze wszelkiej Mądrości, uświęd 
mnie Swoim Świętym Duchem, aby moje serce ogłaszało przypowieści 
pełne mądrości.  

Jedyne  i  Doskonałe  Źródło  Najwyższej  Miłości,  Majestacie,  zachwyd 
moje serce, aby chwaliło Ciebie we dnie i w nocy. 

Fontanno Mirry i Aloesu, otocz moją nędzną duszę Swoim delikatnym 
zapachem, aby mój Król, Twój Umiłowany Syn, nie odwrócił ode mnie 
Swoich Oczu w chwili, gdy Go spotkam.  

Znad Ciebie to trwad w Twej Światłości, w tej Światłości, która pokazuje 
mi Drogę i która przyciąga mnie do śladów Twego Umiłowanego Syna.  

Źródło  Wody  Żywej,  przyjdź,  przyjdź  mnie  zanurzyd,  mnie,  Twoje 
dziecko, w Twoim Potoku, który obficie tryska z Twej Świątyni.  

O,  Boże,  kocham  Cię  aż  do  łez,  jakże  moja  nędzna  dusza  wzdycha  do 
wszystkiego,  co  jest  Święte.  Jakże  moja  dusza  smakuje  w  Twojej 
Czułości.  Jahwe,  Ty  jesteś  moim  Bogiem,  uwielbiam  Twoje  Imię,  bo 
spojrzałeś  na  moją  nędzną  duszę  i  napełniłeś  ją  jasnością  Twojej 
Chwały. Moje serce śpiewa Tobie, Ojcze, mój duch raduje się w Twoim 
Duchu.  O,  Boże,  mój  Ojcze,  pozwól  mojej  duszy  rzucid  się  w  Twoje 
kochające  Ramiona.  Wyciśnij  teraz  Swoją  Pieczęd  na  moim  sercu,  aby 
moja miłośd do Ciebie, stała się silniejsza niż sama śmierd. Amen. 

background image

 

ŚWIADECTWA ŚMIERCI KLINICZNEJ 

ŚWIADECTWO ALEKSY; MATKI UMIERAJĄCEJ PRZY 
PORODZIE DZIECKA  

OPIS PRZYPADKU PANI ALEKSY:  

Był rok 1973. Właśnie trwał poród mojego drugiego dziecka, który rozpoczął się 
po  długim  i  gorącym  tygodniu.  Byłam  zmęczona,  bo  brakowało  mi  snu,  a  cały 
poród  nie  szedł  tak  jak  trzeba.  Jakakolwiek  próba  zrelaksowania  się  nic  nie 
dawała. W chwili wolnego czasu zadzwoniłam do naszego kościoła by poprosid 
o modlitwę za siebie podczas środowego nocnego spotkania modlitewnego.  

Znajomi  ze  szkoły  rodzenia,  do  której  chodziliśmy  przyszli  z  kamerą  by  kręcid 
całe zdarzenie! Wpadli oznajmiając "Mamy dobry materiał!" Jakbym o to dbała! 
Jedyne, czego pragnęłam to by dziecko wreszcie ze mnie wyszło! Puls  dziecka 
osłabiał się, więc mieliśmy w sam raz czasu na znieczulenie po wejściu na salę 
porodów. Po chwili bum i wyskoczył! Był "niebieskim" chłopczykiem, szyjka cała 
owinięta kilka razy pępowiną. Był dośd aktywny, kiedy był we mnie, a teraz miał 
kłopoty!  Miał  płyn  w  płucach  i  ostrą  żółtaczkę.  Szybko  zabrano  go  na  oddział 
intensywnej terapii.  

Spojrzałam  w  górę  i  w  lustrach  umieszczonych  na  sali  porodowej  ujrzałam 
pełno  krwi  lejącej  się  z  łożyska.  "Czy  to  moja  krew?"  spytałam.  Krwotok  nie 
ustawał.  Poczułam  ogromne  znużenie.  Próbowałam  ruszad  ustami  i  wdychad 
powietrze, lecz było to trudne. Czułam jak zimne "coś złego" mnie pochłania.  

Lekarz zawołał "Tracimy ją". Słyszałam jak pielęgniarka odczytuje moje ciśnienie 
krwi i ujrzałam jej pełne nie dowierzania spojrzenie.  Czułam jak  życie ze mnie 
wypływało. "Jezu, krzyknęłam", mam nadzieję, że jesteś tym, w kogo od tylu lat 
wierzę! Proszę zaopiekuj się moim synem, zaopiekuj się moją córeczką, tak ich 
kocham. Oddaję Ci swoją duszę..." i nagle ... znalazłam się ponad swoi ciałem! 
Wydawało się to najbardziej naturalną rzeczą na świecie!  

Byłam sobie u góry, nad swoim bezwładnym ciałem, a mimo wszystko czułam 
się  wspaniale!  Byłam  SOBĄ,  ciałem,  osobowością,  a  na  dodatek  nie  czułam 
zmęczenia. Przyjrzałam się swojemu ciału. Kurczę, nie wyglądałam tak źle! Całe 
życie  byłam  przy  kości!  Zawsze  porównywali  mnie  do  mojej  siostry  (150  cm 
wzrostu,  45  kg)!  Lecz  tu  wyglądałam  całkiem  normalnie.  Widziałam,  że  nie 
wyglądam  jak  swoje  lustrzane  odbicie.  Moje  ciało  miało  jakby  więcej 
wymiarów. Gdy tak analizowałam swoje ciało, cały czas byłam świadoma tego, 
co dzieje się w sali porodowej.  

Wszyscy  byli  strasznie  zmartwieni!  "Nie  wyczuwam  pulsu!",  głośno  krzyknęła 
pielęgniarka.  Była  w  szoku,  moja  ciąża  była  raczej  normalna  i  bez  powikłao. 

background image

 

“Gdzie defibrylator?” Nie wiedziałam co to jest, ale brzmiało jak coś ważnego. 
Smutno  mi  było,  że  tak  się  o  mnie  martwią,  bo  ze  mną  było  wszystko  W 
PORZĄDKU! Nie martwiłam się, powtarzam NIE MARTWIŁAM SIĘ o swoje nowo 
narodzone dziecko i córeczkę, bo wiedziałam, że są w rękach Boga.  

Mój  biedny  mąż,  którego  wyprosili  z  sali,  był  całkowicie  zdezorientowany. 
Wiedziałam, że otrzyma on Niebiaoską Pomoc. Gdy to wszystko się działo, nagle 
Światło  wypełniło  salę.  Ręka  lekarza  była  we  mnie  na  głębokośd,  na  której 
można  by  było  już  nafaszerowad  indyka.  Tymczasem  światło  było  czyste, 
olśniewające, lecz delikatne, radosne. Przenikało każdy zakątek sali.  

Gdy  tak  wisiałam  w  powietrzu  nad  swoim  ciałem,  wokół  mnie  znajdowały  się 
jakieś  istoty,  widziałam  je.  Zapomnijcie  o  aniołkach,  to  byli  ogromni  kolesie, 
wielkie i silne anioły wiszące na jeszcze silniejszych skrzydłach. O…O…O, pióra, 
pomyślałam  sobie.  Tak  bardzo  chciałam  dotknąd  tych  skrzydeł.  Wydawały  się 
tak  miękkie.  Już  prawie  chwyciłam  jedno  malutkie  piórko,  ale...nie!  Nie  udało 
się.  

Zadaniem aniołów było odeskortowanie mnie bezpiecznie, (ale co właściwie mi 
groziło,  zastanawiałam  się)  przez  tunel,  który  otworzył  się  przede  mną. 
Opuściliśmy salę i weszliśmy do tego tunelu. Było tam bardzo ciemno, czarno. 
Ciała  aniołów  się  lekko  żarzyły.  Nie  bałam  się.  Poruszaliśmy  się  w  stronę 
światełka na koocu tego tunelu. Towarzyszył nam chyba świst, ale nie do kooca 
to pamiętam, nie zdawałam sobie z niego sprawy.  

Tunel wyglądał, jakby był zrobiony z części zespawanych ze sobą. Były to jakby 
żółte  płomienne  pierścienie  energii,  które  zauważyłam  dopiero  WTEDY,  KIEDY 
PRZEZ  NIE  PRZECHODZIŁAM.  Pierścienie  energii  wyglądały  podobnie  do 
pierścieni  lub  obręczy  w  taocu  Hopi,  ale  z  tego  zdałam  sobie  sprawę  parę  lat 
później.  

Gdy podróżowaliśmy tym tunelem,  cały czas słyszałam jeden  dźwięk.  Mogłam 
obserwowad wszystko przed sobą i za sobą. Aniołowie znajdujący się koło mnie 
zainteresowani  byli  tylko  doprowadzeniem  mnie  do  tego  światła.  Czułam 
zupełny  spokój,  czułam  się  "cała"  i  nie  czułam  bólu.  Miałam  na  sobie  coś  w 
rodzaju jasnoniebieskiej togi.  

Gdy  dotarliśmy  do  kooca  tunelu  ujrzałam  setki,  tysiące  ludzi  ubranych  w 
zwykłe,  białe  ubranie.  Każdy  tam  miał  swój  normalny  wygląd.  Każdy  miał  na 
sobie złotą szarfę przewiązaną na wysokości pasa. Nie widziałam tam żadnych 
dzieci,  nie  było  też  wózków  inwalidzkich  czy  czegoś  podobnego.  Wszyscy  się 
uśmiechali  i  zaakceptowali  mnie  taką,  jaka  byłam  w  swojej  ludzkiej  formie,  z 
wszystkimi wadami! To spotkanie było radosne, a nie straszne.  

background image

 

Jezus  stał  po  lewej  stronie,  a  po  prawej,  (chociaż  tak  na  prawdę  kierunki  nie 
istniały)  stał  Bóg.  Do  miejsca,  w  którym  stał  BÓG  prowadziły  schody.  A  obok 
schodków  w  powietrzu  wisiały  małe  istoty  (aniołki)  których  skrzydła  cały  czas 
trzepotały.  Istoty  te  przez  cały  czas  śpiewały.  CHWAŁA,  CHWAŁA,  CHWAŁA 
PANU! CHWAŁA BOGU, KTÓRY JEST  ŚWIĘTOŚCIĄ, PRAWDĄ  I MOCĄ. I tak cały 
czas...  

Tak bardzo chciałam z nimi zostad. Moja dusza się radowała, byłam radosna, a 
ta ISTOTA - BÓG - emanowała taką świętością, że nie mogłam spojrzed w JEGO 
kierunku.  To  białe  światło  przenikało  wszystko,  a  w  tym  miejscu  było 
szczególnie silne.  

Pojawiło  się  podium,  miałam  na  nim  stanąd.  Nagle  znalazłam  się  w  czymś  w 
rodzaju  sali  sądowej.  Nim  rozpoczął  się  przegląd,  zdałam  sobie  sprawę,  że 
tłumy stojące "tam" słyszą i widzą wszystko i poczują wszystko, co ja czułam na 
ziemi! Wszyscy czekali, nikt nic nie mówił do mnie.  

Pomimo, że obok mnie stał Jezus, pojawiła się też zła istota (szatan). Rozpoczął 
się  przegląd  całego  mojego  życia.  Wszystko,  co  pomyślałam,  zrobiłam, 
powiedziałam...każde  uczucie  nienawiści,  pomoc  okazana  innym,  odmowa 
pomocy - wszystko ujrzałam w formie filmu. Jaka okrutna byłam dla ludzi! Jak 
bardzo  mogłam  im  pomóc,  jaka  skąpa  byłam  w  stosunku  do  zwierząt  -  TAK! 
Nawet  zwierzęta  mają  uczucia.  Straszne  było  to  oglądad.  Upadłam  na  twarz 
czując  wstyd.  Ujrzałam  jak  moje  działanie,  pomoc  lub  jej  brak  wpłynęło  na 
innych.  

Dopiero  wtedy  zrozumiałam,  że  najmniejsza  decyzja  wpływa  na  świat.  Na 
prawdę  poczułam,  że  zawiodłam  swojego  Zbawcę.  Dziwne  było  to,  że  mimo 
tych  złych  uczud  przez  cały  czas  czułam  ze  strony  Boga  i  wszystkich  Innych 
współczucie i akceptację swoich wad.  

Podczas przeglądu, obok, stała ta zła istota. Spojrzałam na niego, był przystojny, 
nie  był  brzydki.  Ciemne  włosy,  średniej  budowy  ciała,  ubrany  w  czarną  togę 
owiązaną  czarnym  sznurem  w  talii. 

Jego  oczy  (szatana)  przykuły  moją  uwagę. 

Były  próżnią!

  Nie  było  życia  i  dobroci  w  nich.  Jego  jedynym  celem  było 

posiadanie, kontrolowanie mojej całej duszy. Skuliłam się ze strachu. Za każdym 
razem  jak  popełniałam  błąd,  on  się  cieszył.  Krzyczał:  "OOO!!!  Widzisz  jak 
nawaliła? Dlaczego nie mogła byd lepsza? Dlaczego nie pomogła? Powinna byd 
UKARANA?"  Czułam  się  opuszczona.  Moje  kilka  marnych  dobrych  uczynków 
było  niczym  według  boskich  standardów.  Na  wszystko,  co  dostałam, 
zasłużyłam.  

Wtedy  wszystko  się  skooczyło.  Usłyszałam  głośny  głos  wołający  "CZY  JEST 
POKRYTA KRWIĄ BARANKA?" Odpowiedź: TAK!!!  

background image

 

Sala  sądowa  zniknęła,  ta  zła  istota;  Szatan,  krzyczała,  syczała  i  skurczyła  się 
znikając w mgnieniu oka! Wszystko zniknęło z wyjątkiem Jezusa. Wpatrywał się 
we  mnie  z  NIESAMOWITĄ  MIŁOŚCIĄ!  Wyciągnął  swoje  przebite  gwoździami 
dłonie, które mimo, iż się zagoiły, cały czas miały na sobie ślady ukrzyżowania. 
To nie był jakiś tam wątły Jezus. Był silny, miał szerokie ramiona, świecił.  

Jego  długie,  białe  włosy  niczym  były  w  porównaniu  do  jego  palących, 
kryształowozłotych  oczu,  które  płonęły  Czystością,  Radością,  Determinacją. 
Otworzył  usta,  ujrzałam  jego  język  i  usłyszałam  jego  głośny  głos  jakby  pociąg 
towarowy  przejeżdżał  z  wielką  szybkością!  Powiedział  mi,  kim  jest  i  że  jest 
moim  pośrednikiem  między  mną  a  Ojcem.  Upadłam  w  pokłonie  dla  niego.  Z 
radości  płakałam  jak  dziecko.  Zupełnie  jak  kobieta  żyjąca  w  dawnych  czasach, 
chciałam Go dotknąd, ale dotknęłam tylko jego szaty. Uśmiechnął się do mnie 
ze swojej wysokości - byłam zadowolona.  

Pojawiła się GIGANTYCZNA KSIĘGA ze złotymi brzegami. Ogromny palec zaczął 
przerzucad  jej  karty.  W  księdze  były  imiona  kobiet  i  mężczyzn  oraz  ich  dzieci. 
Obok imion daty śmierci osób, które już umarły. Palec przesunął się do mojego 
nazwiska. Usłyszałam głos "Czy to już jej czas?" Odpowiedź "Nie!" W mgnieniu 
oka  znalazłam  się  z  powrotem  w  swoim  ciele.  Fuj,  było  takie  gorące,  ciężkie  i 
spocone. Zapomnij o ruszaniu pomyślałam sobie. Nawet oddychad było ciężko.  

Czułam  się  jak  tona  cegieł.  Łzy  spływały  mi  po  policzkach,  "chcę  wracad" 
wymamrotałam.  Pielęgniarka  z  promiennym  uśmiechem  powiedziała  "Witaj 
wśród żywych, na chwilę cię straciliśmy. Wracad chcesz? A gdzie chciałabyś iśd? 
Nie  chcesz  zobaczyd  dzidziusia?"  "Z  dzieckiem  będzie  dobrze,  powiedziałam, 
jest  w  rękach  Boga,  a  ja  chcę  wracad.  Proszę  pozwólcie  mi!"  "Byłaś  w  tym 
miejscu  gdzie  wszystko  jest  białe?"  spytała.  "Tak,  odparłam".  "Jest  tak  piękne 
jak mówią?" Spojrzała na mnie i po cichu powiedziała "To już się u nas zdarzało. 
Mam nadzieję, że się też tam dostanę.  

Lekarz i pielęgniarki patrzyli na mnie zmarnowani jakby ktoś przekręcił ich przez 
wyżymaczkę. Moje usta wreszcie zadziałały i przeprosiłam za to, że ich trzymam 
przy sobie. Jak sparaliżowani spojrzeli na siebie. Następnego ranka przeszedł do 
mnie  lekarz  i  złapał  mnie  za  rękę.  Byłam  zaszokowana,  bo  wtedy  to  rzadko, 
kiedy lekarz miał czas dla pacjentów w ogóle. Po cichu i spokojnie powiedział, 
że  jak  będę  gotowa  to  powie  mi,  co  się  stało.  Powiedział,  że  stracił  mnie  na 
chwilę, nawet dwa razy, kiedy leżałam na stole. Co? Ach to, odparłam. Złapałam 
się za głowę, bo wszystkie wspomnienia do mnie wróciły.  

Po sześciu tygodniach powiedziałam mu o tym co się stało, a on powiedział, że 
już  wcześniej  siedem  kobiet  z  mojego  kościoła  miało  identyczne  przeżycia. 
Sześd  kobiet  z  innych  parafii  też.  Po  TYM  CO  MI  POWIEDZIAŁ,  poszłam  na 
spotkanie  modlitewne  pewnego  wieczoru.  Znalazłam  wspaniałych  ludzi,  te 

background image

 

kobiety  na  prawdę  potrafiły  się  modlid!  Gdy  skooczyłyśmy  tamtego  wieczoru 
spojrzały na mnie i powiedziały "Alexa, wyglądasz inaczej" Powiedziałam im o 
swoim  przeżyciu.  Spojrzały  na  siebie  i  się  uśmiechnęły,  to  były  ONE.  Znalazły 
siebie i odnalazły też MNIE. To było wspaniałe.  

Nie otrzymałam żadnego powołania po moim przeżyciu. Po prostu wiedziałam, 
że  mam  dobrze  wychowywad  swoje  dzieci  tak  by  były  szczęśliwe,  zdrowe.  W 
mojej rodzinie gdzie rozwody, które zawsze są  niezgodne z wola Bożą  były na 
porządku dziennym to przeżycie było wspaniałe. Moja prababcia ze strony taty 
straciła swoje drugie dziecko, chłopca. Zawsze czułam, że MÓJ synek jest kimś, 
kto tę tragedię ma naprawid. Teraz jest duchownym (księdzem) i służy Bogu, a 
oboje moje dzieci kochają Pana. Jestem BŁOGOSŁAWIONA.  

ŚWIADECTWO UMIERAJĄCEGO DAWIDA  

OPIS PRZYPADKU DAWIDA:  

Nazywam się David i mieszkam na Hawajach. Mam 32 lata i przeżyłem  śmierd 
kliniczną.  Nie  rozmawiałem  o  moim  przeżyciu  w  żadnych  grupach  wsparcia, 
chod moje przeżycie przyniosło znaczące zmiany w moim życiu. Czasami nawet 
wydawało mi się, że zwariowałem. Wiem jednak, że to była oczywista prawda, 
bowiem  w  moim  przypadku,  myśl  o  tym,  że  zwariowałem,  byłaby 
zaprzeczaniem tej prawdy a zarazem niezasadną wątpliwością w odniesieniu do 
rzeczywistej prawdziwości tego, co przeżyłem.  

Był rok 1990, a ja mieszkałem wtedy we wschodniej części zatoki kalifornijskiej. 
Wróciłem właśnie  z narciarskiej wyprawy  do  Squaw  Valley.  Wtedy  właśnie  po 
raz pierwszy widziałem śnieg. Złapałem tam kaszel, który na początku wydawał 
się  błahym  problemem.  Cały  czas  więc  normalnie  chodziłem  do  pracy  - 
pracowałem  jako  kelner  w  Berkeley  Host  Marriott.  Warunki  pogodowe  w 
zatoce były wtedy ekstremalne, zbliżał się koniec roku. Zimno jak na chłopca z 
wyspy.  

Byłem wtedy strasznie zły na Boga za to, że jestem gejem. Złośd tę zabrałem ze 
sobą na swoją wycieczkę na drugą stronę. Teraz wiem, że już nigdy chyba nie 
powinienem  się  tak  złościd.  Był  późny  wieczór,  kiedy  wróciłem  do  domu  cioci 
Maile. Nikogo w nim nie było. Pomyślałem, że ciocia i wujek poszli pewnie na 
jakąś rodzinną imprezę, a moja siostra jest pewnie jeszcze w pracy w Oakland 
Sheraton.  

Mój kaszel się pogarszał, bardzo ciężko mi się oddychało - nie mogłem wdychad 
i  wydychad  powietrza.  Ledwo  mogłem  sobie  przypomnied  opowieśd  pewnej 
kobiety,  która  miała  zapalenie  płuc.  Byłem  grubo  opatulony,  a  na  zewnątrz 
słychad  było  świszczący  wiatr.  W  głowie  wspominałem  słowa  mojego  ojca 
"Chłopcze, naszej rodziny nie trzymają się żadne choroby!" i ta myśl dawała mi 

background image

 

siłę.  Wstałem,  stanąłem  na  bacznośd  i  odpowiedziałem:  "Tak  jest,  tato!". 
Postanowiłem, że wyjdę na zewnątrz by wypędzid z siebie przeziębienie. Już po 
paru krokach przewróciłem się. Ledwo udało mi się wstad i zacząłem się wlec z 
powrotem  do  domu  mając  w  duchu  nadzieję,  że  sąsiedzi  nie  zobaczą  mnie  w 
tym  stanie.  Czułem,  że  umieram,  wiedziałem  to.  Szczypta  niedowierzania  jest 
normalna  przed  śmiercią,  zawsze  człowiekowi  wydaje  się,  że  ten  proces  jest 
trochę "surrealny".  

Znalazłem  się  znowu  na  swojej  kanapie,  prawie  nie  mogłem  się  ruszad. 
Postanowiłem wreszcie wrócid do swojego pokoju i się położyd. Był to malutki 
dodatkowy pokoik, trochę większy od garderoby. Był ładnie urządzony. Podobał 
mi  się  jego  wystrój  i  to  dodawało  mi  trochę  otuchy.  W  środku  nocy  wreszcie 
udało  mi  się  zasnąd.  Obudził  mnie  straszny  kłujący  ból  w  klatce  piersiowej. 
Miałem oczy szeroko otwarte i w przerażeniu wpatrywałem się w sufit. Mimo 
szeroko otwartych ust nie mogłem złapad oddechu. Dusiłem się i dostawałem 
konwulsji.  Ból  był  nie  do  opisania.  Sprzed  oczu  powoli  wszystko  mi  znikało, 
dochodziły  do  mnie  tylko  dźwięki,  a  ból  zaczął  powoli  ustępowad  na  skutek 
czegoś, co  określiłbym pewnym rodzajem naturalnego narkotyku. Nie było już 
fizycznego  bólu. Słyszałem jednak swoje ciało i jego  ostatnie podrygi, bowiem 
uderzało o ścianę. Po chwili nastąpiła nicośd.  

Wciąż  tu  jestem,  pomyślałem.  Może  powinienem  wstad  i  zobaczyd,  o  co  tyle 
zamieszania  było?  Podszedłem  do  drzwi  od  sypialni  i  zatrzymałem  się. 
Obróciłem się dookoła nie widząc swojego ciała, które wciąż leżało w łóżku. Mój 
pokój  był  wciąż  taki sam,  a  jednak  na  swój  sposób  inny.  Wydawało  mi się,  że 
wszystkie  przedmioty  dookoła  jakby  się  żarzyły.  Otaczała  je  promieniująca 
niebiesko-zielona aura. Zauważyłem, że to, co dotknę i gdzie ustanę świeci. Fakt 
ten mnie podekscytował i przez moment w ogóle zapomniałem, co się właśnie 
stało. Nie wiedziałem czy mam pozostad tu w pokoju czy wyruszyd w podróż po 
przygody.  

Najpierw  próbowałem  otworzyd  drzwi  od  sypialni.  Wyciągnąłem  rękę  w  ich 
kierunku,  lecz  ta  przeszła  przez  drzwi  i  zatrzymała  się  na  wysokości  łokcia. 
Poczułem  swoją  obecnośd  po  drugiej  stronie,  byłem  głęboko  pogrążony  w 
smutku. To było przerażające, więc wciągnąłem rękę z powrotem. Spojrzałem w 
kierunku okna i ujrzałem jak szalejąca na zewnątrz burza ciska gałęzie drzew o 
okno. Zastanawiałem się czy nie wrócid do własnego ciała, ale takiego wyboru 
już nie miałem. Samotna żarówka, jaką zostawiłem włączoną w swoim pokoju 
zaczęła świecid coraz jaśniej. To musi byd wejście, pomyślałem i zdecydowałem 
pójśd w kierunku tego światła. Zacząłem poruszad się bardzo szybko. Całe moje 
życie mignęło mi przed oczami - od narodzin aż do śmierci.  

background image

 

Znalazłem się w burzliwym miejscu. Może znalazłem się tam na skutek mojego 
gniewu, jaki odczuwałem w ostatnich momentach swojego życia. Pamiętam, że 
w tym miejscu głos moich myśli odbijał się echem. Najpierw podążał w kierunku 
horyzontu, jaki rozciągał się przede mną a po chwili wracał do mnie zza moich 
pleców.  Pamiętam,  że  było  to  irytujące.  Miejsce,  w  którym  się  znalazłem  nie 
było przyjemne. Burze szalały, zupełnie niepodobne do tych na ziemi, jawiąc się 
przede mną zarówno na ziemi i na niebie. Dookoła otaczały mnie też buchające 
pary  i  gorące  wulkany.  Podczas  niektórych  wybuchów  z  pary  pojawiały  się 
piekielne zjawy krążące dookoła, jakby się gdzieś zagubiły.  

Jeden z duchów był kobietą. Przestraszyła mnie, miała na sobie jakiś starożytny 
strój, miejscami podarty i brudny. Nie miała stóp, unosiła się jakby w powietrzu. 
Zbliżała się do mnie powoli, a gdy zbliżyła się już na odległośd, z której mogłaby 
mnie dotknąd, postanowiłem się do niej odezwad.  

Spytałem  czy  powie  mi  jak  się  nazywa  to  miejsce.  Nie  odpowiedziała.  Znowu 
zaczęła  się  zbliżad,  jakby  chciała  mnie  gdzieś  zabrad,  coś  mi  wziąd  lub  zranid 
mnie  dotkliwie.  Wiedziałem,  że  w  tym  miejscu  nie  można  było  ukryd  swoich 
myśli  czy  planów,  więc  zdecydowanie  zawołałem,  „kim  jesteś?...!"  Wtedy  ona 
zdarła częśd szaty okrywającej jej twarz i ujrzałem same kości i czaszkę zamiast 
twarzy.  Jej  szczęka  otworzyła  się  szeroko,  jakby  była  wyhaczona,  a  zjawa 
uniosła się ponad swoją szatę tylko po to, by po chwili zaatakowad mnie z góry. 
Chciała dobrad się do mojego lewego ramienia, tam gdzie mieści się dusza. Ból 
był  ogromny,  gorszy  niż  śmierd.  Gdy  chciała  wydrzed  mi  następny  kęs  mojej 
duszy, zapłakałem do Boga o pomoc.  

Zjawa  położyła  swe  ręce  na  głowie  i  zniknęła  w  ziemi.  Inne  zbliżające  się  do 
mnie złe duchy zniknęły również. A ja nadal szczerze prosiłem Boga o pomoc i o 
wybaczenie  w  tym,  że  tak  źle  o  nim  mówiłem,  gdy  byłem  na  ziemi.  Błagałem 
dobrego Boga, by przyjął mnie do swego domu i zabrał z tej okropnej krainy.  

Właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że mój głos już nie odbija się echem i do 
mnie nie powraca. Ja natomiast tak głośno jak tylko mogłem wołałem jego imię. 
Mój  głos  dolatywał  aż  na  skraj  horyzontu  i  tam  eksplodował,  jako  światło  i 
dźwięk. Reszta złych duchów obok mnie chyba się bała, bo Bóg nie był dla nich 
żadnym pocieszeniem. Zasmuciło mnie to, lecz równocześnie cieszyłem się, że 
Bóg przyjął moje przeprosiny, a światło przede mną się powiększało.  

To  światło  było  tak  piękne,  że  moje  słowa  nie  są  w  stanie  go  opisad.  Jego 
światło  było  jak  wschodzące  słooce.  Tak,  jak  słooce  i  on  wstawał  zza  chmur. 
Miłośd wlała się w każdą moją cząstkę, na nowo ją ożywiając. Cała ta planeta się 
również  zmieniała  na  skutek  Jego  światła.  Ujrzałem,  jak  góry  pękają  i  tryskają 
niczym  wodospady.  Ciemne  chmury  nade  mną  się  rozstąpiły  i  wycofały  się  w 

background image

10 

 

mgnieniu oka. Bóg nadszedł: Jego światło było ciepłe i serdeczne. Ogarnął mnie 
wielki spokój.  

Gdy Jego światło padło na ziemię, zaczęła się na niej pojawiad trawa. Ogromne 
drzewa  wyłaniały  się  z  ziemi.  Ptaki  wszelkiego  rodzaju  latały  na  niebie. 
Wszystkie boskie stworzenia wyszły z lasu jakby chciały mnie powitad. To było 
najwspanialsze  powitanie  w  domu,  jakie można  sobie wyobrazid.  Łzy  radości  i 
śmiech  -  tak  tylko  mogę  podsumowad  to  doświadczenie.  Wtedy  Jego  światło 
zrobiło  się  ogromnie  jasne.  Zostałem  skapany  w  białym  świetle.  Przez  chwilę 
Bóg trzymał mnie w swoim kochającym ucisku. Jego światło było już tak jasne, 
że ledwie, co widziałem  

W  tym  momencie  poczułem,  że  nadszedł  czas,  kiedy  muszę  wrócid  na  ziemię. 
Spojrzałem na Boga i spytałem, czy mogę tutaj zostad. 

"Serdecznie wyszeptał… 

Jeszcze  nie  Twój  czas.  Wród  na  ziemię  i  bądź  dobrym  człowiekiem,  bo  dużo 
jeszcze  musisz  się  nauczyd"

.  Dziękowałem  mu  podczas  podróży  na  ziemię. 

BUM! Znów  znalazłem się w  swoim ciele. Nie wiem czy BUM to dobre słowo, 
ale mniej więcej tak się człowiek czuje, kiedy wraca do ciała. No tak, znalazłem 
się  znowu  w  moim  "żywym  wehikule".  Sprawdziłem  czy  wszystkie  systemy 
działają,  nie  wykryłem  żadnych  usterek!  Płuca  były  zupełnie  czyste!!!!!  Byłem 
zaszokowany,  zdezorientowany,  zmieszany.  Tak  bym  opisał  ten  stan  tuż  po 
wejściu z powrotem do mego ludzkiego ciała.  

Następnie zaczęło się wątpienie. Taki już jest człowiek, wszystkiemu zaprzecza. 
Pytanie: a może napaliłem się za dużo trawki i miałem wizje? Dowody są jednak 
wokół mnie: przeszedłem się po domu i zauważyłem swoje rzeczy porozrzucane 
dookoła  -  kurtka  zimowa  itp.  Telefon  wciąż  był  połączony  z  pogotowiem, 
dyspozytorka  krzyczała  na  mnie.  Musiałem  sprawdzid.  Znów  byłem  w  swoim 
pokoju oparty o ścianę. Usiadłem i zacząłem czekad na słooce.  

To  był  najpiękniejszy  ranek,  jaki  kiedykolwiek  w  życiu  widziałem.  Niebo  było 
jasnoróżowe, a słooce obejmowało cały horyzont. Nawet teraz, gdyż życie robi 
się  dla  mnie  trudne,  wiem  że  to  właśnie  chwila,  kiedy  muszę  się  zatrzymad  i 
obejrzed  wschód  słooca.  Wiele  razy  widzę  Go  jak  uśmiecha  się  do  mnie  w 
słoocu świecącym przede mną. Czuję się wtedy przyjemnie. Komfort sprawia mi 
też  wiedza,  że  mamy  dom  dobrego  Ojca,  do  którego  możemy  wrócid,  kiedy 
skooczymy już nasze życiowe lekcje i pracę  

ŚWIADECTWO UMIERAJĄCEGO RONALDA 

OPIS PRZYPADKU RONALDA:  

W  1972  roku  moje  życie  było  w  rozsypce.  Byłem  narkomanem  i  kryminalistą. 
Moja rodzina była rozbita. Żona już wiele razy myślała o rozwodzie. Dzieci bały 
się mnie. Nie potrafiłem utrzymad pracy, stan mojego umysłu był opłakany. 

background image

11 

 

Kiedyś  razem  z  moim  6  letnim  synem  poszedłem  do  sklepu  by  kupid  kilka 
rzeczy.  Przy  wejściu  natknąłem  się  na  pewnego  człowieka,  który  właśnie 
wychodził.  Zawrzała  kłótnia  i  zanim  zdążyłem  pomyśled  uderzyłem  go  i 
powaliłem  na  ziemię.  Upadł  na  stos  pustych  butelek.  Butelki  się  stłukły,  a  on 
szybko się poderwał z rozbitą butelką w dłoni i zaczął mnie dźgad. Podniosłem 
lewą  rękę  by  powstrzymad  atak  i  wtedy  butelka  wbiła  się  w  mięsieo  bicepsu, 
rozrywając główną tętnicę. Krwawiłem śmiertelnie. Ale pełen złości, nienawiści 
i  furii  kontynuowałem  walkę,  cały  czas  krwawiąc.  Mój  mały  synek  zaczął 
krzyczed i wpadł w histerię. 

Podszedł do mnie właściciel sklepu i powiedział, że jeśli zaraz nie udam się do 
szpitala  to  wykrwawię  się  na  śmierd  w  przeciągu  kilku  minut.  Potem  zabrał 
mnie do szpitala swoim samochodem. 

Kiedy  wchodziliśmy  na  oddział  pogotowia  traciłem  już  świadomośd.  Gdy  zajął 
się  mną  personel  medyczny,  słyszałem  jak  mówili:  „Nie  możemy  mu  pomóc, 
musi zostad przewieziony do innego szpitala. Prawdopodobnie straci rękę.” Gdy 
wkładano mnie do karetki, zjawiła się moja żona i pojechaliśmy wszyscy razem.  

Kiedy opuszczaliśmy parking szpitala, młody sanitariusz spojrzał mi w twarz, ale 
z ledwością go widziałem. Powiedział: „Potrzebuje pan Jezusa Chrystusa.” Ale ja 
nie  znałem  Jezusa,  nie  miałem  najmniejszego  pojęcia,  o  czym  on  mówi,  więc 
moją  reakcją  była  seria  przekleostw.  A  on  ponownie  zwrócił  się  do  mnie: 
„Potrzebujesz  Jezusa.”  W  trakcie  gdy  do  mnie  mówił,  wydawało  mi  się,  że 
ambulans dosłownie pogrąża się w ogniu. 

Myślałem,  że  już  się  cały  spalił.  Napełnił  się  dymem  i  natychmiast  zostałem 
zabrany przez warstwę dymu do pewnego rodzaju tunelu. Po jakimś czasie, po 
wyjściu z dymu i z ciemności, zacząłem słyszed odgłosy tłumów ludzi. Ludzie ci 
przeraźliwie krzyczeli, jęczeli i płakali. Kiedy popatrzyłem w dół zobaczyłem coś 
jak  otwarty  wulkan.  Zobaczyłem  ogieo,  dym  i  ludzi  wewnątrz  tego  płonącego 
miejsca.  Wszyscy  tam  jęczeli,  zawodzili  i  płakali,  palili  się  ale  nie  spalali  się, 
ogieo  ich  nie  trawił.  Potem  zacząłem  poruszad  się  w  dół,  w  kierunku  tej 
gardzieli. 

Przerażające było  to, że zacząłem rozpoznawad wiele osób, które dostrzegłem 
w  płomieniach.  Widziałem  ich  twarze  jakby  przez  obiektyw  kamery, 
przybliżone.  Widziałem  ich  postawę,  agonię,  ból  i  frustrację.  Wielu  z  nich 
zaczęło woład do mnie po imieniu mówiąc: „Ron, nie wchodź do tego miejsca 
bo  nie  ma  stąd  wyjścia.  Nie  ma  stąd  ucieczki  -  jeśli  tu  wejdziesz  -  już  nie 
wyjdziesz.”  Spojrzałem  w  twarz  pewnemu  mężczyźnie,  który  umarł  podczas 
rozboju: został zastrzelony na chodniku i wykrwawił się na śmierd. Spojrzałem 
w  twarze  dwóch  innych  mężczyzn,  którzy  umarli  pijani  podczas  wypadku 
samochodowego. 

background image

12 

 

Widziałem  znane  mi  twarze  tych,  z  którymi  razem  brałem  narkotyki,  ale  oni 
przedawkowali.  Widad  było  agonię  i  ból,  ale  myślę,  że  najbardziej  bolesna  z 
tego  wszystkiego  była  samotnośd.  Czuło  się  przygniatającą  depresję,  brak 
nadziei;  nie  było  możliwości  wyjścia,  lub  ucieczki.  Wszystkiemu  towarzyszył 
zapach siarki, podobny do zapachu spawarki elektrycznej i straszny fetor. 

W swoim życiu widziałem zabitych ludzi, sam byłem zaangażowany w walki, w 
których  ginęli  ludzie.  Siedziałem  w  więzieniu  za  zabójstwo.  Dorastałem  w 
ośrodkach  poprawczych  i  w  więzieniach. W  dzieciostwie  byłem  dotkliwie  bity, 
ojciec był bardzo nerwowy i dodatkowo był alkoholikiem.  

Uciekłem z domu mając 12 lat, myśląc, że nie ma takiej rzeczy na świecie, która 
mogłaby  mnie  przerazid.  Moje  życie  było  zupełnie  rozbite,  moje  małżeostwo 
było  rozbite,  moje  zdrowie  było  w  rozsypce.  Ale  teraz  widziałem  coś,  co 
śmiertelnie  mnie  przerażało,  ponieważ  w  ogóle  tego  nie  rozumiałem.  Kiedy 
patrzyłem w  tą gardziel, w  otchłao ognia, słyszałem jęki i krzyki  – mdlałem ze 
strachu. 

Kiedy  otworzyłem  oczy,  zobaczyłem,  że  jestem  w  szpitalu,  a  obok  siedzi  moja 
żona.  Na  ciele  miałem  mnóstwo  szwów,  ale  moja  ręka  została  ocalona.  W 
sumie  miałem  koło  100  szwów.  Spojrzałem  w  twarz  żony.  Nie  byłem 
zainteresowany tym gdzie byłem ani tym, co  się wokół mnie dzieje.  Docierało 
do  mnie  tylko  to,  co  przed  chwilą  widziałem.  Ciągle  pamiętam  ten  okropny 
zapach, to gorąco i słyszę te głosy ludzi, których znałem i którzy krzyczeli żebym 
wracał. Przez następne dni próbowałem na wszelkie sposoby zapomnied o tym. 

Próbowałem  się  upijad,  ale  nie  mogłem.  Próbowałem  się  nadpad,  ale  również 
nie  mogłem.  Robiłem  wszystko,  aby  pozbyd  się  tych  wspomnieo,  ale  nie 
mogłem. 

Pewnego ranka, kilka miesięcy później, wróciłem do domu, do żony. Wcześniej 
próbowałem się upid ale nie mogłem. Kiedy wszedłem do sypialni, światło było 
włączone. Moja żona siedziała na brzegu łóżka i trzymała na kolanach otwartą 
wielką książkę. Spojrzała na mnie, a jej twarz dosłownie jaśniała. Powiedziała: 
„Rony, przyjęłam Jezusa Chrystusa, jako mego Zbawiciela.” 

Wcześniej  nasze  życie  było  przepełnione  cierpieniem.  Żona  dorastała  w 
Chicago; jej ojciec był barmanem w północnej części Chicago. Nic nie wiedział o 
Bogu, o kościele lub religii. Na twarzy mojej żony zawsze wymalowany był ból, 
widad  było  zmarszczki  spowodowane  moimi  nadużyciami,  gwałtownością, 
alkoholizmem  i  narkotykami.  Czasami  znikałem  z  domu  na  całe  miesiące  i  ani 
ona,  ani  dzieci  nie  miały  pojęcia  gdzie  byłem.  Ale  teraz  jej  twarz  się  zmieniła. 
Zmarszczki dosłownie zniknęły, uśmiech zastąpił smutek. 

background image

13 

 

Spojrzała na mnie i powiedziała: „Roni, dzisiaj Jezus mnie zbawił, czy pójdziesz 
ze  mną  posłuchad  o  tym  człowieku  zwanym  Jezusem?”  Pomyślałem  sobie: 
„Próbowałem  już  wszystkiego  i  nic  nie  zadziałało.  Jestem  okropny  dla  ludzi, 
których kocham najbardziej - dla żony i dzieci.” Więc zgodziłem się pójśd z nią. 

Dwa  tygodnie  później,  w  niedzielny  poranek  drugiego  listopada  1972  roku, 
duchowny  czytał  coś  z  Biblii.  Siedziałem  na  koocu  sali.  Nie  znałem  niczego  z 
Biblii. Nie wiedziałem jak się zachowywad w kościele. 

Pastor powstał, aby czytad z Biblii i fragment pochodził z Ewangelii Jana. Zaczął 
czytad  następujące  słowa:  „Oto  baranek  Boży,  który  gładzi  grzechy  świata.” 
Kiedy powiedział „baranek”, wtedy zwrócił moją uwagę. Jakiś inny fragment nie 
miałby  dla  mnie  tak  istotnego  znaczenia,  ale  kiedy  on  wspomniał  „baranek,” 
wtedy zdobył uwagę zatwardziałego grzesznika. 

Wszystko  dlatego,  że  gdy  miałem  9  lat  i  byłem  bardzo  biednym  dzieckiem, 
którego ojciec żył w ciągłej złości i pod wpływem alkoholu, nasza sąsiadka dała 
mi  baranka.  Musiałem  przejśd  dwie  mile  do  przystanku  na  autobus  do  szkoły. 
Pewnego  dnia,  gdy  szedłem  przez  jej  pole,  zatrzymała  mnie  i  powiedziała: 
„Synu, mam dla ciebie prezent” i pokazała mi tego małego baranka. 

Zabrałem  baranka  do  domu  i  stał  się  on  moim  jedynym  przyjacielem,  jakiego 
miałem. Wszędzie za mną chodził, wychodził mi na spotkanie, gdy wracałem ze 
szkoły. Szedł przez las i pola by wyjśd mi na spotkanie. 

Pewnego  wieczoru,  gdy  wróciłem  do  domu  nie  zastałem  baranka.  Usłyszałem 
mojego  ojca  jak  wrzeszczał  i  przeklinał.  Zmieniał  ręcznie  oponę  w  starym 
samochodzie.  Próbowałem  go  obejśd  z  daleka,  bo  nie  chciałem,  aby  mnie 
zwymyślał.  Kiedy  go  mijałem  i  przeszedłem  na  drugą  stronę  samochodu, 
spojrzałem w dół, a tam leżał mój biały baranek cały we krwi. Pręt do opon był 
wbity w jego ciało. Baranek chodził sobie wkoło, patrząc z ciekawością na ojca. 
A pijany i zdenerwowany ojciec przebił go prętem do opon. Kiedy zobaczyłem 
mojego baranka, mojego przyjaciela martwego, zacząłem krzyczed. Uciekłem do 
lasu krzycząc: „On zabił mojego baranka, zabił mojego baranka!” 

W wieku 9 lat moje życie ogarnęła nienawiśd i agresja. Od tego czasu już nigdy 
nie  byłem  taki  jak  wcześniej.  W  wieku  12  lat  uciekłem  z  domu.  Jako  nieletni 
byłem  wielokrotnie  aresztowany.  Nie  miałem  żadnego  szacunku  do 
autorytetów.  Nienawidziłem  każdego,  kto  reprezentował  jakąkolwiek  władzę 
nade mną. W wieku 15 lat znalazłem się w więzieniu za kradzież samochodu i 
innych rzeczy. W tym wieku także zostałem skazany za nieumyślne zabójstwo, 
doprowadzając  do  wypadku  samochodowego,  gdzie  niektórzy  zginęli  a  inni 
zastali  okaleczeni.  W  tym  czasie  zastanawiałem  się  czy  czeka  mnie  cokolwiek 
dobrego. 

background image

14 

 

Ale kiedy pastor powiedział „baranek”, zdobył moją uwagę. Powiedział, że Jezus 
Chrystus  był  Bożym  barankiem,  który  umarł  i  przelał  swoją  krew,  aby  ten  kto 
pragnie mógł zacząd nowe życie. Zostanie mu przebaczone i będzie mógł zacząd 
wszystko od nowa. 

Wstałem  by  opuścid  budynek,  bo  nie  chciałem,  żeby  ktokolwiek  zobaczył  mój 
płacz.  Pomyślałem:  „Nie  płakałem,  od  kiedy  skooczyłem  9  lat.  Nie  boję  się 
nikogo na tym świecie i nie chcę, aby ktokolwiek widział jak płaczę”.  

Odwróciłem się by wyjśd, ale zamiast tego poszedłem do przodu kościoła i tam 
padłem  na  kolana.  Nie  znałem  modlitwy  grzesznika,  nie  znałem  drogi 
zbawienia.  Moja  modlitwa  brzmiała:  „Boże,  jeśli  istniejesz  i  Jezu,  jeśli  jesteś 
Bożym Barankiem, proszę zabij mnie lub ulecz mnie. Nie chcę już tak dłużej żyd, 
nie jestem takim mężem ani ojcem, jakim powinienem, jestem do niczego.”  

W tej chwili poczułem jakby ciemnośd opuściła moje życie. Zaczęły płynąd łzy - 
po raz pierwszy, od kiedy miałem 9 lat moja twarz zalała się łzami. Przestałem 
byd przestępcą, opuściła mnie agresja, gniew i nienawiśd. A Jezus Chrystus stał 
się tego poranka moim Panem i Zbawicielem. 

W  tym  czasie  nie  wiedziałem  jeszcze,  co  się  wydarzy.  Bóg  w  jednej  chwili 
uzdrowił mój umysł, moją pamięd, uwolnił mnie od uzależnienia od narkotyków 
i  alkoholu.  Wtedy  zrozumiałem,  że  muszę  podzielid  się  historią,  która  mi  się 
przytrafiła.  W  zasadzie  to  moje  życie  zostało  przywrócone  tylko  po  to,  aby 
opowiedzied innym o miejscu, które widziałem i o nadziei w Jezusie Chrystusie, 
który może nas wybawid od tego strasznego miejsca. 

ŚWIADECTWO UMIERAJĄCEJ ELWUSI 

OPIS PRZYPADKU ELWUSI:  

Temat postu: 

PRZEŻYŁAM ŚMIERĆ KLINICZNĄ, ALE NIE WIEM, PO CO. 

(elwusia 29 Skąd: Przemyśl) 

Wysłany: Wtorek 29Listopada, 2005 8:54 

Często pytam Boga:,  

1)  Po co dane mi to było przeżyd?  
2)  Czy ja mam o tym mówid? 

Stwierdziłam,  że  mogę,  ale  dopiero  po  5-ciu  latach  od  tego  przeżycia.    A  na 
dodatek,  gdy  przeczytałam  o  wizji  piekła  Siostry  Faustyny  Kowalskiej  to 
wszystko mi się przypomniało.  

W skrócie powiem tak:  

  Przeżyłam śmierd kliniczną w 2000r.,  

background image

15 

 

  Widziałam swoją duszę /to przezroczyste, zwiewne ciało, które przenika 

przedmioty/,  

  Podległam sądowi pośmiertnemu /to szarpanie raz w górę a raz w doł w 

pionowym tunelu/,  

  Widziałam  z  daleka  niebo  /jest  niebieskie,  w  górze,  dusza  chce  tam 

wzlecied/,  

  Zostałam  strącona  do  piekła  /w  piekle  podczas  cierpieo  towarzyszy 

szatan/,  

  Moje  cierpienia  w  piekle  polegały  na  umęczeniu  grzechami,  które 

popełniałam za życia /szał, umęczenie, przerażenie/,  

  Duch Święty mnie cudownie ożywił /Duch niczym wiatr/,  
  Wracając do życia przepraszałam wszystkich, z którymi się kłóciłam,  
  W  zamian  za  uratowanie  mnie  przed  piekłem  przez  Ducha  Świętego 

miałam odprawid 7 odpustów za grzeszników z 7-miu grup wg grzechów 
głównych,  

  Akurat była taka możliwośd, bo Ojciec Święty ogłosił możliwośd uzyskania 

odpustów przez 7 dni /listopad 2000r./,  

  Do tej pory zastanawiam się czy ta śmierd kliniczna to nie był atak jakiejś 

psychicznej choroby.  

Ja nie widziałam Ducha Świętego, poprostu wiedziałam, że to On mnie uratował 
od  piekła  przywracając  życie  i  czułam  się  wobec  Niego  dłużna.    Byd  może 
chciałam  zadośduczynid  za  pokazane  mi  moje  grzechy  odprawiając  te  odpusty 
za grzeszników /przez 7 dni listopadowych, w których Papież ogłosił możliwośd 
uzyskania odpustu, po kolei począwszy od grzeszników, którzy zgrzeszyli pychą, 
potem chciwością itd./ 

Ale tak naprawdę przeraźliwie boję się śmierci z jednego powodu, żeby znowu 
nie znaleźd się w piekle.  

Do  tej  pory  wydawało  mi  się,  że  jestem  dobrym  człowiekiem,  ale  sąd 
pośmiertny pokazał jak bardzo się myliłam. 

Przeżyłam  śmierd  kliniczną  i  ostrzegam  Was  przed  piekłem,  którego 
doświadczyłam. Potwierdzam wizję piekła Siostry Faustyny Kowalskiej. 

Nie pamiętam dokładnie jak to było, ale może przybliżę kilka faktów.  

Leżałam  na  oddziale  neurologicznym,  ponieważ  przeziębiłam  półpaśca,  ale 
zanim lekarze do tego doszli to byłabym umarła.  

Kiedy  zrobili  mi  punkcję  żeby  zbadad  płyn  mózgowo-rdzeniowy  byłam 
osłabiona,  nie  dawali  mi  leków  przeciwbólowych,  bo  byłam  w  trakcie 
obserwacji  lekarskiej,  zaczęły  mi  z  bólu  cierpnąd  kooczyny,  najpierw  nogi, 
potem  doszły  ręce,  kark  miałam  opuchnięty.  Lekarze  bezradnie  tylko  się 

background image

16 

 

patrzyli. I właśnie wtedy, gdy spuchł mi ten kark to dostałam ataku duszności i 
zaczęłam się jakby "zapadad" do tyłu (tj. traciłam, co jakiś czas przytomnośd). 

Podczas  ostatniego  ataku  zapadłam  się  całkowicie  i  czułam,  że  to  już  koniec, 
chciałam wezwad pielęgniarkę na pomoc, ale moja wyciągnięta ręka przenikała 
przycisk  alarmowy.  Zobaczyłam  wtedy,  że  ręka  ta  jest  przeźroczysta  a 
prawdziwa ręka leży na łóżku.  

Nagle  wpadłam  do  pionowego  tunelu  z  ogromną  prędkością,  z  szumem. 

Zobaczyłam na górze maleokie niebieskie światełko a na dole czarną przepaśd.

 

Środek  tunelu  był  brązowy.  Wzniosłam  ręce  ku  górze  i  chciałam  wzlecied  do 
spokojnego światełka, ale zaczęło mnie szarpad w dół, a potem w górę i tak to 
chwilę trwało.  

Coraz  bardziej  oddalałam  się  od  światełka  i  zaczęłam  panikowad.  Coś  mnie 
obciążało, byd może moje grzechy. 

Wtedy to wpadłam to czarnej przepaści tj. 

piekła.  Od  razu  obok  mnie  znalazł  się  Szatan,  pamiętam  jego  oczy  wnikliwie 
wpatrzone i radośd z mojego cierpienia.  

Wpadłam  w  szał  powtarzania  grzechów,  którymi  grzeszyłam  za  życia,  z 
ogromną prędkością, bez wytchnienia, nie mogłam o niczym innym myśled jak 
tylko o swoim cierpieniu. Szatan zmuszał mnie do tego całkowicie się mną zajął.  

To był duch na podobieostwo mężczyzny, bez wyraźniej twarzy, przyczajony, z 
wpatrzonymi  oczami,  uważny,  mający  za  chwilę  zaatakowad,  powodował  we 
mnie przerażenie, bo interesowałam go tylko ja, tak jakby mój "zły anioł stróż", 
kiedy czułam jego obecnośd wiedziałam, że będę cierpied.  

I kiedy tak szalałam z cierpienia to nagle otworzyłam oczy, w tym czasie podali 
mi  jakiś  lek.  Byłam  tak  przerażona,  że  poprosiłam  o  zawiadomienie  śp.  matki 
żeby wypisała mnie ze szpitala.  

Były  trudności,  bo  lekarze  mówili,  że  jutro  mogę  umrzed,  ale  ja  wpadłam  na 
pomysł  (nie  wiadomo  skąd)  na  zażywanie  pewnego  leku.  Poprosiłam  matkę 
żeby mi wypisała te tabletki przeciwzapalne i jadłam nawet po 4 szt.  

Wracałam  powoli  do  zdrowia,  cieszyłam  się  np.  smakowaniem  potraw, 
dotykaniem wody, tak byłam podekscytowana życiem.  

A potem odprawiałam pokutę tj. te odpusty za grzeszników przez 7 dni. Do dziś 
nie wiem czy coś one dały, ale czułam, że muszę to zrobid, nakazał mi to Duch 
Święty-Wiatr i to nie za pomocą słów mi to powiedział, ale poprostu musiałam 
to zrobid.  

W każdym bądź razie na pewno te odpusty nikomu nie zaszkodzą, tak to sobie 
dziś tłumaczę. 

background image

17 

 

ŚWIADECTWA ŚMIERCI SAMOBÓJCZEJ 

PAMIĘTAJ CZŁOWIEKU; SAMOBÓJSTWO NIE JEST 
ŻADNYM ROZWIĄZANIEM 

 

Czy kiedykolwiek myślałeś już nad odebraniem sobie życia?  

JEŚLI TAK, TO MOŻESZ BYD PEWNY JEDNEJ RZECZY... 

JEST JASNE I PROSTE SZATAN CHCE TWOJEJ ŚMIERCI! 

Pytasz  skąd  bierze  się  ten  ogromny  wzrost  liczby  samobójstw  wśród  ludzi  w 
ciągu ostatnich kilku lat?  

Oto typowy przykład młodej dziewczyny: 

Co też zrobiłam? Nie chcę umierad! - krzyczała. 

 

Chwyciła za telefon i wezwała ambulans:  
Pomocy! Umieram! Proszę, przyjedźcie szybko!  
Czy ta dziewczyna rzeczywiście chciała umrzed? Nie! To Szatan chciał jej śmierci, 
aby ta dziewczyna zrobiła ostatni krok na schodach do piekła.  

Samobójstwo,  nie  jest  rozwiązaniem  żadnych  twoich  problemów. Gdy  myśli  o 
samobójstwie skradają się w twoim umyśle to nie miej żadnych wątpliwości, że 
to Szatan i jego złe demony usiłują strącid cię z ostatniego stopnia schodów do 
piekła, abyś zrobił ostatni fatalny krok. 

Bez względu na to, jak bolesne są twoje 

problemy,  są  one  niczym  w  porównaniu  z  wiecznymi  torturami,  które  czekają 
na  ciebie  w  wiecznym  piekle.

  Samobójstwo  nie  rozwiąże  twoich  problemów, 

lecz zapieczętuje twoją zgubę w piekle... 

A  prawda od wieków  jest taka:

 Szatan-diabeł nienawidzi cię z ogromną pasją! 

Jego  jedynym  pragnieniem  jest  usłyszed  twoje  bolesne  krzyki,  gdy  będziesz 
wspólnie z nim wiecznie torturowany płonącymi płomieniami piekła.

  

ŚWIADECTWO LARRY WOODSA 

OPIS PRZYPADKU LARRY WOODSA:  

Larry  Woods  był  chłopcem  o  wyjątkowo  nagannych  manierach.  Był  bardzo 
porywczy i potrafił pokłócid się i pobid o najmniejszy drobiazg (bez przyczyny), 
zwłaszcza,  gdy  był  podchmielony.  Tak  doszło  do  awantury  w  barze,  po  której 
nastąpiły  rękoczyny.  Larry  z  Przyjacielem  w  dzikiej  złości  rzucili  się  na  trzech 
studentów.  

Zanim nadjechała policja, przyjaciel i dwóch przeciwników leżało na podłodze, 
byli zakrwawieni, a jeden ze studentów był ciężko ranny, zabrało go pogotowie. 
Policja wyjaśniła Larry'emu, że chłopak nie ma szans na przeżycie.  

background image

18 

 

Wkrótce  młody  awanturnik  znalazł  się  w  areszcie.  Tu  wreszcie  zrozumiał,  jak 
straszny  czyn  popełnił  i  zaczął  zastanawiad  się  nad  jego  następstwami. 
Wiedział, że najlżejszy wyrok za zabójstwo to 10 lat ciężkich robót.  Policjanci 
oczywiście odebrali mu sznurowadła i pasek, nie wiedzieli jednak, że na lewej 
nodze miał ranę owiniętą bandażem.  

Kiedy  policjanci  odeszli,  Larry  powoli  odwinął  bandaż  i  splótł  go  w  warkocz. 

Wszedł na miskę klozetową, zawiązał sznurek na kracie okna i założył pętlę na 
swoja  szyję.

  Jego  przedśmiertne  rzężenie  usłyszał  więzieo  z  sąsiedniej  celi  i 

zawołał strażnika.  

"Zacząłem  tracid  przytomnośd,  opowiadał  później  Larry.  Spadałem  z 
niesamowitą  prędkością  w  dół,  a  obok  mnie  przelatywali  inni  ludzie  ze 
zdeformowanymi  twarzami.  Jednemu  z  nich  leciał  z  czoła  krew,  jakaś 
dziewczyna  była  ranna  w  szyję.  Wyciągnęła  ku  mnie  ręce,  jakby  chciała  mnie 
złapad. A wokół panował straszny mrok, ciemnośd i chłód, jakbyśmy szybowali 
w środku ogromnej pieczary. Czyż to nie piekło, o którym mówili mi, gdy byłem 
mały? Pewnie tak, pomyślałem, a ja jestem tu, gdyż popełniłem samobójstwo. 

Zrozumiałem, że wszyscy wokół mnie są samobójcami. Boże, pomyślałem, jeżeli 
jesteś  błagam  Cię,  wybacz  mi,  nigdy  więcej  nie  podniosę  ręki  na  innego 
człowieka, tylko pozwól mi się stąd wydostad"  

Policjantom udało się przywrócid chłopca do życia przy pomocy masażu serca i 
sztucznego oddychania. Po odzyskaniu przytomności Larry z ulgą dowiedział się, 
że  student  przeżył.  Sąd,  biorąc  pod  uwagę  szczerą  skruchę,  skazał  Larrego  na 
przepracowanie  stu  godzin  w  miejskim  parku.  Było  to  przed  ośmiu  laty.  Larry 
dotrzymał  obietnicy.  Nigdy  więcej  się  nie  upił,  nie  wdawał  się  w  awantury,  a 
tylko raz użył swoich pięści w obronie dwojga ludzi, których próbowano okraśd 
na ulicy. 

ŚWIADECTWO ANGIE FENIMORE 

OPIS PRZYPADKU ANGIE FENIMORE 

Bohaterką  innej,  niezmiernie  interesującej  historii  wywołanym  przez  próbę 
samobójczą  jest  Angie  Fenimore.  Znalazła  się  ona  w  piekielnym  miejscu 
strasznej psychicznej udręki. Lęk, który dręczył ją za ziemskiego życia przetrwał 
w jej duszy i po samobójstwie.  

Świetlany Niebiaoski Byt, który jak utrzymuje Angie, był Bogiem, zapytał ją: 

- Czy rzeczywiście tego chcesz?  

(Angie  wiedziała  już  wcześniej,  że  żaden  z  samobójców  znajdujących  się  w 
tamtym miejscu udręki nie wie o obecności Boga). 

background image

19 

 

Następnie Bóg dodał:  

- Nie sądzisz, że to najgorsza rzecz, jaką mogłaś zrobid?  

Zrozumiała  wówczas,  że  poddała  się;  przez  co  oddaliła  się  od  Boga  i  swojego 
przewodnika, którym jest Anioł Stróż . Czując się w potrzasku, powiedziała:  

- Ale przecież życie jest tak ciężkie. 

Bóg powiedział: 

- Myślisz, że jest ono bardzo ciężkie?  

Bóg mówił dalej:  

To nic w porównaniu z tym, co cię czeka, jeśli odrzucisz to życie, które musi byd 
ciężkie. 

Nie  można  uciec  przed  swoimi  obowiązkami,  jeszcze  nikt  z  Was 

SAMOBÓJCÓW  przed  nimi  nie  uciekł.

  Musisz  zasłużyd  na  to,  co  chcesz 

otrzymad. 

HISTORIA TA DOBRZE WYRAŻA PRAWDĘ, ŻE SAMOBÓJSTWA 

NIE MOŻNA USPRAWIEDLIWID, GDYŻ JEDNYM Z CELÓW ŻYCIA 

JEST WZRASTANIE POPRZEZ CIERPIENIE. 

Prawdziwe  jawi  się  w  tej  perspektywie  powiedzenie: 

“Bez  cierpienia  nie  ma 

nagrody”

.  Również  w  Biblii  napisane  jest,  że  cierpienie  kształtuje  charakter, 

mądrośd, wytrwałośd, oraz wzmacnia wiarę.  

ŚWIADECTWO PIOTRA

 

OPIS PRZYPADKU PIOTRA 

Miałem  18  lat  i  myślałem  tylko  o  śmierci.  Byłem  wyczerpany,  zniechęcony  i 
zupełnie  załamany.  Czułem  się  tak,  jakbym  ciągnął  za  sobą  grabie  zgarniające 
stos zwiędłych liści, który coraz bardziej utrudniał mi poruszanie się. Zależało mi 
na  szybkiej  bezbolesnej  śmierci,  postanowiłem,  więc  posłużyd  się  cyjankiem. 
Ale  jak  go  wzbudzid  nie  wzbudzając  podejrzeo?  Tam,  gdzie  mieszkam  było  to 
niemożliwe.  Postanowiłem  uzyskad  go  sam,  korzystając  z  wiadomości 
zdobytych  na  lekcjach  chemii  w  liceum.  Pewnego  lutowego  poranka, 
korzystając  z  tego,  że  sam  byłem  w  domu,  przygotowałem  w  łazience  swoje 
laboratorium. Ale doświadczenie się nie udało.  

Byłem w takim stanie, że chciałem natychmiast ze sobą skooczyd. Zamierzałem 
zejśd do kuchni, żeby odkręcid gaz. To byłoby bardziej skuteczne, chod bardziej 
niebezpieczne  dla  innych.  Wówczas  rozległ  się  dzwonek  do  drzwi.  Może  to 
listonosz?  Jeśli  nie otworzę  pewnie  zadzwoni  do  sąsiadki,  która  przychodzi  do 
nas  sprzątad.  Przyniesie  nam  listy,  weźmie  się  do  pracy  i  udaremni  moje 
zamiary. Postanowiłem otworzyd.  

background image

20 

 

Była  to  bardzo  mroźna  zima.  Poprzedniej  nocy  temperatura  spadła  do  –  25 
stopni. W drzwiach stał żebrak. Spędził noc na dworze. Ktoś przysłał go do nas, 
ponieważ moja matka zajmowała się biednymi w parafii. Ale matki nie było w 
domu.  Co  robid?  Zamknąd  mu  drzwi  przed  nosem  i  zrealizowad  swój  zamiar? 
Przecież  on  drżał  z  zimna.  Miał  zupełnie  sine  ręce.  Byłem  jak  otępiały,  ale 
wpuściłem go i dałem ciepłej kawy, kierując się słowami jakiegoś czytania, które 
przemknęło mi nagle przez głowę.  

Człowiek ten został u mnie dośd długo, może ze dwie godziny. Musiał rozgrzad 
się, zanim udało mu się coś zjeśd i wypid. Prosił mnie o trochę pieniędzy. Ktoś 
zaproponował  mu  pracę,  ale  on  nie  miał  śmiałości  zgłosid  się  tam  z  długimi 
włosami i kosmatą brodą. Chciał najpierw wybrad się do fryzjera.  

Dałem  mu  resztę  mojego  kieszonkowego.  Po  jego  odejściu  z  portmonetki 
rodziców  wziąłem  pieniądze  na  kino,  żeby  zająd  się  czymś  innym. 

Już  wtedy 

czułem, że to Bóg mnie uratował wysyłając mi kogoś biedniejszego niż ja.

  

ŚWIADECTWO KRYSTYNY

 

OPIS PRZYPADKU KRYSTYNY 

Nazywam  się  Krystyna,  mam  18  lat  i  mieszkam  z  babcią.  Przez  długi  czas 
spotykałam się z bandą dwudziestoletnich chłopaków. Byłam wśród nich jedyną 
dziewczyną. Nie było tam nic ponad alkohol i moralne dno.  

Początek  listopada,  ojciec  jednego  z  chłopaków  próbował  mnie  zgwałcid. 
Czułam  się  tak  podle,  że  dwa  dni  później  podcięłam  sobie  żyłę.  Nie  udało  się. 
Wyżywałam  się  na  to  na  swoim  wyglądzie:  czarny  strój,  wyzywający  makijaż, 
częśd głowy ogolona. Byłam agresywna i brutalna. W grudniu ponownie próba 
samobójstwa, tym razem środki nasenne. Kolejna porażka. Zerwałam jednak z 
tymi  chłopakami.  W  lutym  ubiegłego  roku  podczas  kłótni  pobiłam  babcię  i 
próbowałam popełnid samobójstwo otwierając sobie żyły kapslem od butelki. I 
znowu  niewypał.  Ale  jakie  piękne  blizny  zostały!  Od  marca  regularnie 
kaleczyłam  sobie  ramiona  i  resztę  ciała,  wąchałam  klej  lub  eter,  brałam 
narkotyki, środki nasenne, a czasem alkohol. Znajdowałam szaloną przyjemnośd 
w samookaleczaniu.  

W  sierpniu  pojechałam  na  Forum  Młodzieży  do  Paray-le-Monial  we  Francji 
(organizowane  przez  Wspólnotę  Emmanuel).  Niezupełnie  po  to,  żeby  się 
modlid. A jednak z każdym dniem czułam się tam spokojniejsza. Trzeciego dnia 
Forum,  11  sierpnia,  doznałam  wstrząsu.  Podczas  Mszy  ksiądz  wypowiedział 
takie słowa: “Jest tu szesnastoletnia dziewczyna, która próbowała w tym roku 
trzykrotnie  popełnid  samobójstwo.  (...)  Pan  uzdrowił  ja  z  ponurych 
samobójczych myśli. Wzywa ja do życia”.  

background image

21 

 

Kiedy zaczął mówid, z moich oczu popłynęły strumienie łez. Poczułam, że moje 
serce płonie, jak wtedy, jak wtedy, kiedy się kogoś kocha. Miałam wrażenie, że 
na  mojej  lewej  dłoni  spoczywała  czyjaś  ręka.  Doznałam  wewnętrznego 
oczyszczenia,  teraz  wypełniał  mnie  płomieo,  olbrzymia  radośd.  Odkryłam,  że 
kocham życie! Z  dnia na dzieo przestałam brad narkotyki, kaleczyd się szkłem, 
golid głowę i dokonywad samozniszczenia. Zaczęłam nosid kolorowe ubrania.  

Kilkakrotnie  odżywały  we  mnie  dawne  skłonności,  przeżywałam  chandry,  ale 
najbardziej  pomagała  mi  wtedy  modlitwa.  Od  czasu  nawrócenia  uczestniczę 
regularnie,  co  tydzieo,  w  spotkaniu  grupy  modlitewnej.  Znalazłam  miłośd 
potężną i twardą: Miłośd Jezusa. Chcę głosid ją wszystkim, a zwłaszcza młodym 
z tzw. marginesu. Tak, Jezus żyje i kocha każdego z nas!  

KU PRZESTRODZE SAMOBÓJCÓW 

ŚWIADECTWO ŚMIERCI JUDASZA

 

OPIS PRZYPADKU JUDASZA W/G OPISU MARII VALTORTY 

Twarz Judasza budzi lęk, że nie można na nią patrzed. Dwie strugi śliny płyną z 
jego wyjących ust. Ukąszony wcześniej przez psa  policzek posiniał i spuchł,  co 
deformuje mu twarz. Posklejane włosy, bardzo czarna broda; która wyrosła mu 
w  tych  godzinach,  jest  jak  posępny  knebel  na  policzkach  i  brodzie.  Wreszcie, 
oczy!...  Kręcą  się,  wywracają,  są  fosforyzujące.  Oczy  demona.  Zrywa  z  pasa 
sznur  z  grubej  czerwonej  wełny,  opasujący  go  trzy  razy.  Sprawdza  jego 
wytrzymałośd, okręcając go wokół oliwki i ciągnąc ze wszystkich sił. Wytrzymał. 
Jest mocny. Szuka drzewa oliwnego zdatnego na jego potrzeby. Jest. Ta, która 
pochyla  się  nad  urwiskiem  z  czupryną  w  nieładzie  będzie  dobra.  Wchodzi  na 
drzewo.  Solidnie  mocuje  węzeł  na  najgrubszej  gałęzi,  zwisającej  w  powietrzu. 
Zrobił już pętlę. Ostatni raz spogląda na Golgotę, potem wsuwa głowę w pętlę. 
Teraz  wydaje  się,  jakby  miał  dwie  czerwone  obroże  wokół  szyi.  Siada  na 
urwisku, a potem jednym ruchem ześlizguje się w dół.  

Pętla zaciska się. Walczy kilka minut. Wywraca oczami; brak powietrza czyni go 
czarnym.  Otwiera  usta,  żyły  na  szyi  nabrzmiewają  i  czernieją.  Cztery  lub  pięd 
razy  kopie  w  powietrze,  w  ostatnich  konwulsjach.  Potem  usta  otwierają  się. 
Język zwisa czarny i obśliniony, gałki otwartych oczu wychodzą z orbit, ukazując 
przekrwione białka oczu, źrenice zaś uciekły do góry. Umarł.  

Silny wiatr, który zerwał się przed bliską burzą, kołysze na wszystkie strony tym 
makabrycznym wahadłem i obraca nim jak straszliwym pająkiem, wiszącym na 
nici pajęczej sieci.  

Wizja  się  skooczyła  i  mam  nadzieję  szybko  zapomnied  o  tym  wszystkim,  gdyż 
zapewniam was wszystkich, był to widok straszliwy.