background image

1.  Przełom romantyczny w Europie 

 

-  Jan Śniadecki, O pismach klasycznych i romantycznych (1818):  

Że romantyczność jest oddzielnym i niby nowym rodzajem poezji, że się zajmuje i ożywia 

żałośnym wspomnieniem i tęsknotą do rzeczy przeszłych, albo wznowieniem zdarzeń, jakie 

bawiły ludzi w wiekach rycerskich, cale to do mojej uwagi nie wchodzi. Uważam ja ją z jej 

niezaprzeczonym znamieniem i pod względem jedynie dla literatury i oświecenia prawdziwie 

szkodliwym, to jest jako niesłuchającą prawideł sztuki i w swobodnym bujaniu imaginacji 

szukającą zalet, i jakby nowych dróg bawienia i nauczania. Dlatego piękności greckie i 

rzymskie, jakoby foremne i postrzyżone ogrody, nie tak przypadają do jej smaku, jak bujne 

stepy i zarośla azjatyzmu: kocha się raczej w dzikiej, jak w przyozdobionej sztuką naturze. W 

moim więc zrozumieniu to wszystko jest klasycznym, co jest zgodne z prawidłami poezji, 

jakie dla Frazcuzów Boileau, dla Polaków Dmochowski, a dla wszystkich wypolerowanych 

narodów przepisał Horacy: romantycznym zaś to, co przeciwko tym prawidłom grzeszy i 

wykracza. 

 

-  Kazimierz Brodziński, O klasyczności i romantyczności tudzież o duchu poezji 

polskiej (1819):  

Zdaje się teraz dla poezji polskiej nadchodzić pora, w której zaczynającemu wahać się 

potrzeba nad obraniem drogi do przybytku pamięci, to jest: czyli tak zwaną klasyczność, czyli 

tak zwaną romantyczność ma obrać. Dotąd imaginacja, czucie, rozsądek i dowcip, razem 

połączone, jednę tylko drogę znały do Apollina świątyni; teraz sądziemy, żeśmy dwie wcale 

przeciwne odkryli. Pierwsza jest wymierzony, dobrze ubity, porządnie i regularnie drzewami 

zasadzony gościniec, która to regularność zdaje się już niektórych nudzić, szczególniej przeto, 

że z tego gościńca zbaczać nie wolno. Druga jest kręta  ścieżka albo raczej podróż, wśród 

której, jak się komu bliżej zdaje, wolno zbaczać albo też nasycać się widokami natury i 

swobodnie płoty przeskakiwać. Doświadczeni, wzwyczajeni wolą pierwszą; młodzież 

naturalnie ma pociąg do drugiej. Pierwsi mniej i swobody, i uderzających widoków mają w 

swojej podróży, ale za to są pewniejsi; drudzy przechodzą często miejsca niebezpieczne i 

łatwo obłąkać się mogą, ale swoboda i wdzięki natury żywej im się uśmiechają. Ci nie wierzą 

doświadczeniu starszych, owi nie chcą być wyrozumiałymi dla popędu młodości. U jednych 

wzory, u drugich natchnienie pierwsze ma miejsce. Ci naturę nad sztukę, owi sztukę nad 

naturę przenoszą.  

 

background image

-  Karl Philipp Moritz, Versuch einer deutschen Prosodie (1786):  

Wypowiedź można by porównać do marszu. Zwykły marsz ma swój cel poza nim samym, jest 

jedynie  środkiem, który pozwala osiągnąć jakiś cel, nieustannie do tego celu prowadzi, nie 

zwracając  żadnej uwagi na regularność  bądź brak regularności poszczególnych kroków. 

Jednak emocje, na przykład skoczna radość,  odsyłają marsz ku niemu samemu, a 

poszczególne kroki stają się ważne nie dlatego, że każdy z nich przybliża do celu; wszystkie 

one są równe, ponieważ marsz nie ma już konkretnego celu, ale on sam staje się istotny. W 

miarę jak poszczególne kroki zyskują równą wartość, nieodpartą staje się potrzeba zmierzenia 

i podzielenia tego, co stało się równe w sposób naturalny; w ten sposób narodził się taniec.  

 

2.  Biografizm w badaniach literackich (XIX wiek) 

 

-  Maurycy Mochnacki, O „Sonetach” Adama Mickiewicza (1827):  

1. Najuczeńsze dzieł poetyckich rozbiory małą mają zaletę, ponieważ rozbiór jest to 

rozumowanie, a rozumować w poezji na jedno zdaniem moim wychodzi, co chcieć 

uorganizować natchnienie, albo szukać w nim zamierzonego celu, pewnego porządku i 

układu, którego nie ma i z natury swojej mieć nie może. Zimna rozwaga, z jaką krytycy piszą 

o tworach imaginacji, najczęściej tłumi w ich sercu iskrę zapału i chwilowe niweczy 

wrażenia. 

2. Adam Mickiewicz odmalował w tych sonetach siebie, tęsknotę do ziemi rodzinnej i okolice 

Krymu. 

 

-  Adam Mickiewicz, Göthe i Byron (1827):  

Historyczne wiadomości o narodach obcych są wyrobione aż do statystycznych szczegółów, 

życia wielkich ludzi opisane w licznych i drobiazgowych pamiętnikach, ich dzieła mamy 

przed oczyma w całości. Teraz więc  łatwiej niż kiedykolwiek rozbierać je krytycznie; 

wprawdzie, nie według tej krytyki szkolnej, niepotrzebującej zogła  żadnych innych nauk i 

wiadomości oprócz dziesięciu kart Arystotelesa, i poetyki Boala, wyrokującej zuchwale o 

wszystkiem, co przypada lub nie do jej rozmiaru; ale według krytyki historycznej, która 

dzieła poetyckie roważa pod względem narodu, gdzie one wzięły początek, czasu i 

okoliczności wpływających na ich wzrost i dojrzewanie; która nareszcie, oceniając talent 

pisarza według łatwości jakie znalazł, albo trudności jakie zwalczył, nie stawia wyroku, ale 

pisze historię sztuki. Ażeby zadość uczynić powołaniu wysokiemu krytyka historycznego, 

wiemy ile zdolności i usposobienia połączyć w sobie należy: nie myślimy więc bynajmniej 

background image

wdawać (się) w szczegółowe rozbiory dzieł Göthego i Byrona; zamierzyliśmy tylko wyrzec 

kilka ogólnych uwag tyczących się charakteru i dążenia, tych dwóch wielkich poetów. 

 

-  Charles-Augustin Sainte-Beuve, Portrait littéraire: Corneille (1828):  

1. Co się tyczy krytyki i historii literatury, nie istnieje – jak mi się wydaje – lektura bardziej 

ożywcza, rozkoszna, a zarazem obfita we wszelkiego rodzaju nauki, od lektury dobrze 

napisanych biografii wielkich ludzi: nie mam na myśli tych nędznych i suchych biografii, 

ciasnych i precyzyjnych notatek, w których myśl pisarza błyszczy, a każdy paragraf 

przemienia się w epigramat, ale obszerne, wyczerpujące, czasami nawet rozwlekłe historie 

człowieka i jego dzieł: wejść w swojego autora, rozgościć się w nim, ukazać go w wielu 

aspektach, pozwolić mu żyć, ruszać się i mówić tak, jak musiał to robić niegdyś, podążać za 

nim w jego wnętrzu i w jego domowych zwyczajach, a nawet go wyprzedzać, połączyć go ze 

wszystkich stron z ziemią, z rzeczywistym życiem, z codziennym zachowaniem, od których 

wielcy ludzie zależą tak samo, jak my, to prawdziwe tło, na jakim stają, od którego odchodzą, 

by wznieść się na jakiś czas, i na które upadają bez ustanku. 

2. Literatura i poezja w tamtych czasach [sięgających XVIII wieku] były w niewielkim 

stopniu osobiste; autorzy nie przedstawiali publiczności własnych uczuć, ani zajęć; 

biografowie wyobrażali sobie, nie mam pojęcia dlaczego, że historia pisarza zawiera się cała 

w jego pismach, a ich powierzchowna krytyka nie dostrzegała człowieka w głębi poety. 

3. [...] punkt centralny w życiu wielkiego pisarza, wielkiego poety: posiąść, objąć i 

zanalizować całego człowieka w chwili, kiedy – dzięki zejściu się mniej lub bardziej 

powolnemu lub łatwemu – jego geniusz, wykształcenie i okoliczności połączyły się w ten 

sposób, że stworzył on swe pierwsze arcydzieło. Jeśli zrozumiecie poetę w tym krytycznym 

momencie, jeśli rozwiążecie ten węzeł, w któym odtąd wszystko będzie się w nim łączyło, 

jeśli znajdziecie – by tak powiedzieć – klucz do tego tajemniczego kręgu, w połowie 

metalowego, w połowie diamentowego, który wiąże jego drugie życie, promieniujące, 

olśniewające i uroczyste, z życiem pierwszym, mrocznym, ukrytym, samotnym, którego 

wspomnienie on sam chciałby zniszczyć, można wówczas powiedzieć, że przeniknęliście go 

do głębi i że znacie swego poetę. 

4. Ogólna sytuacja literatury w chwili, kiedy pojawia się w niej nowy autor, szczególne 

wykształcenie, jakie ten autor odebrał, oraz geniusz, którym obdarzyła go natura, oto trzy 

składniki, które należy wyodrębnić z jego pierwszego arcydzieła. 

5. Nie wiem, czy cała ta teoria, częściowo poetycka, częściowo krytyczna, jest zupełnie jasna; 

ale wierzę,  że jest prawdziwa i tak długo, jak długo biografowie wielkich poetów jej nie 

background image

pojmą, pisać będą książki pożyteczne, dokładne i bez wątpienia godne szacunku, ale nie będą 

to dzieła wysokiej krytyki, ani sztuki; będą zbierać anegdoty, ustalać daty, omawiać spory 

literackie, a do czytelnika należało będzie dostrzeżenie w nich sensu i ożywienie ich włanym 

oddechem; będą [biografowie] kronikarzami, a nie rzeźbiarzami, będą wypełniali rejestry 

świątyni, ale nie będą kapłanami Boga. 

 

-  Hippolyte Taine, Historyja literatury angielskiej (1864), przeł. Eliza 

Orzeszkowa:  

Pierwotny stan duchowy wypływa z trzech źródeł, któremi są: plemienność,  środowisko i 

czas. Przez wyraz „plemienność” rozumiemy te usposobienia wrodzone i odziedziczone, 

które człowiek przynosi na świat i które zazwyczaj zostają w związku z wybitnemi 

odrębnościami temperamentu i budowy ciała. Wszystko to bywa różnem u różnych ludów. 

[...] Po zbadaniu wewnętrznego ustroju plemienia przypatrzmy się  środowisku, w którem 

rozwija się jego życie. Bo człowiek nie jest na świecie samotnym: ogarnia go przyroda i 

otaczają inni ludzie; na odznaczających go piętnach pierwotnych i dokonywających się 

nieustannie, powstają piętna drugorzędne i przypadkowe, a czynniki fizyczne lub społeczne 

nadwerężają lub uzupełniają podlegającą im naturę. [...] A jednak, istnieje jeszcze trzeci 

szereg przyczyn; bo wspólnie z pracą sił zewnętrznych i wewnętrznych odbywa się praca tego 

dzieła, którego one już dokonały i które samo przyczynia się do dokonania rzeczy następnych 

– bo oprócz środowiska i rozpędu stałego jest jeszcze szybkość nabyta. Polem oddziaływań 

dla charakteru narodowego i okoliczności zewnętrznych nie jest tablica pusta, lecz tablica 

przedtem już pokryta znakami. W każdym momencie czasu znaki te są innemi, i to wystarcza 

dla uczynienia innemi skutków sił oddziaływających. [...] Możemy twierdzić na pewno, że 

twory nieznane, ku którym zmierza bieg stuleci, będą całkowicie wywołane i rządzone przez 

trzy siły pierwiastkowe; że gdyby te siły mogły być ujęte w miarę i cyfrę, moglibyśmy z nich, 

jak z formuły, wyprowadzić wszystkie właściwości cywilizacyi przyszłej;  że gdybyśmy 

chcieli, pomimo widocznej zaczątkowości naszych zaznaczeń i gruntownej niedokładności 

miar, wytworzyć sobie jakieś pojęcie o przyszłem, ogólnem przeznaczeniu Ludzkości, 

moglibyśmy przewidywania nasze tylko na zbadaniu tych sił opierać. Bo gdy przebiegniemy 

całkowite koło potęg działających i wszystkie wymienimy, gdy rozważymy plemienność, 

środowisko, czas, czyli sprężynę wewnętrzną, ciśnienie z zewnątrz i pęd już nabyty, 

znajdziemy się u kresu nie tylko rzeczywistych, ale nawet możliwych przyczyn ruchu.  

 

 

background image

-  Hippolyte Taine, Filozofia sztuki (1865), przeł. Antoni Sygietyński: 

Człowiek jest dalszym ciągiem świata organicznego; dlaczegóżby więc nie miały się do niego 

stosować prawa biologii zarówno co do tych czynności, które są mu wspólne ze zwierzętami, 

jak i do tych, które jemu tylko są  właściwe? I tu i tam odnajdujemy te same główne 

pierwiastki ruchu, tj. siły, kierunki i wielkości; dlaczegóżby więc wynik ostateczny nie miał 

się dokonywać według tej samej zasady? Wziąwszy pod uwagę moc wewnętrzną, ciśnienie z 

zewnątrz i chyżość już nabytą, wyczerpujemy nie tylko wszystkie przyczyny rzeczywiste, ale 

też wszystkie przyczyny możliwe każdego ruchu. Zastosujmy te zasadę do spraw człowieka 

rozważanego w masie. Mocą wewnętrzną  będzie rasa, z której człowiek pochodzi, t.j. te 

usposobienia wrodzone i dziedziczne, jakie z sobą na świat przynosimy, a jakie się  łączą 

zazwyczaj z wydatnemi różnicami w wyglądzie i budowie ciała; są one najtrwalsze ze 

wszystkich i prawie niewzruszone. Ciśnieniem z zewnątrz będzie otoczenie czyli środowisko 

(le milieu) wśród którego człowiek  żyje, a więc natura ze wszystkiemi swojemi 

właściwościami oraz inni ludzie, urządzenia polityczne i stosunki społeczne. Chyżością już 

nabytą będzie wreszcie chwila dziejowa, w której czy jednostka, czy naród, czy rasa tworzy 

jakieś dzieła. Kiedy w pewnej dobie oddziaływa charakter narodowy i okoliczności, to nie 

oddziaływają one na jakąś gołą tablicę, lecz na tablicę, na której już  są pewne wyciski 

dawniejsze. Stosownie do tego, czy się bierze tę tablicę w tej lub owej chwili, wycisk będzie 

odmienny, a stąd i wynik ogólny działania czynników twórczych będzie inny. 

 

-  Piotr Chmielowski, Indywidualizm modernistyczny (1900): 

Nie od razu oczywiście i nie u wszystkich zwolenników zasada indywidualistyczna tak się 

przedstawiła, jak się określić ją starałem. Pojawił się najprzód wzmożony pesymizm, tak silny 

i wymowny jak nigdy przedtem w twórczości Kazimierza Tetmajera, olśniewającego 

przepychem swego języka i stylu. U niego najmniej podobno przemawiały wpływy 

zagraniczne. Język i wiersz wyrobił na Słowackim i Asnyku, głębokie odczucie natury dała 

mu tęsknota do miejsc rodzinnych pod Tatrami; pesymizm i tak już unoszący się w powietrzu 

świata cywilizowanego spotęgowało w nim zamieranie idei mesjanicznej, której, studentem 

będąc, był zapalonym wyznawcą, zmysłowość wreszcie jaskrawą winien swemu 

temperamentowi. Jeżeli były oddziaływania zagraniczne, to przeważnie za pośrednictwem 

tłumaczeń i rozpraw literackich; uwidoczniło się ono głównie w jego próbach dramatycznych, 

a mianowicie w Sfinksie, który powstał przez naśladowanie Maeterlincka, z wyłączeniem 

jednak jego idiotycznie prostych dialogów. Celów społecznych nie zarzekł się on i nie 

zarzeka dotychczas. 

background image

3.  Kulturowa teoria literatury (XIX wiek) 

 

-  Madame de Staël (O literaturze – OLO Niemczech – ONKorynna – K): 

1. Postanowiłam sobie zbadać, jaki jest wpływ religii, obyczajów i praw na literaturę i jaki 

jest wpływ literatury na religię, obyczaje i prawa. (OL

2. By dobrze pisać, nawyki są równie konieczne jak refleksja; o ile pojęcia rodzą się w 

samotności, formy właściwe tym pojęciom, obrazy, których używa się, by oblec je w ciało, 

należą zawsze prawie do wspomnień związanych z wykształceniem i z społeczeństewem, w 

jakim się żyje. (OL

3. W stuleciu Ludwika XIV doskonałość samej sztuki pisarskiej była najważniejszym celem 

pisarzy; w osiemnastym zaś wieku widzimy, iż literatura nabiera innego charakteru. Nie jest 

ona już tylko sztuką, lecz środkiem; staje się bronią umysłu ludzkiego, gdy dotychczas 

poprzestawała na kształceniu go i zabawianiu. (OL

4. Skoro myśl nie może doprowadzić do polepszenia doli ludzkiej, staje się – rzekłbyś – 

udziłem zniewieściałych lub pedantów. Pisarz, który nie oddziaływa ani nie pragnie 

oddziaływać na los innych, nie przepoi nigdy swego stylu i myśli ani charakterem, ani potęgą 

woli. (OL

5. Jeśli nie zgodzimy się, iż pogaństwo i chrześcijaństwo, Północ i Południe, feudalizm oraz 

ustrój grecki i rzymski podzieliły się królestwem literatury, nie zdołamy nigdy osądzić z 

filozoficznego punktu widzenia smaku starożytnych i smaku nowożytnych. (ON

6. Jak mi sie wydaje, istnieją dwie litaratury całkowicie odmienne: literatura, która pochodzi z 

Południa, i ta, co wywodzi się z Północy; ta, której pierwszym źródłem jest Homer, i ta, której 

pierwowzorem był Osjan. Grecy, Latynowie, Włosi, Hiszpanie i Francuzi wieku Ludwika 

XIV należą do rodzaju literatury, którą nazwę literaturą Południa; dzieła angielskie, dzieła 

niemieckie i niektóre pisma Duńczyków i Szwedów winny być zaliczone do literatury 

Północy, do tej, która wzięła początek od bardów szkockich, mitów islandzkich i poezji 

skandynawskich. (OL

7. Poeci Południa do wszelkich uczuć przydają nieustannie obrazy miłego chłodu, gęstych 

lasów, przejrzystych strumieni. Nawet gdy kreślą upojenia serca, nie omieszkają przydać do 

tego myśli o dobroczynnym cieniu, co chronić ma przed skwarem słonecznym. Otaczająca ich 

natura, tak pełna  życia, budzi w nich więcej ruchliwości niż myśli. Błędne wydaje mi się 

mniemanie, jakoby namiętności gwałtowniejsze były na Południu niżeli na Północy. Widzi 

się tam więcej zainteresowań, lecz mniej skupienia na jednej i tej samej myśli; a właśnie 

stałość rodzi cuda namiętności i woli. Ludy Północy przejmują się bardziej boleścią niż 

background image

rozkoszami i dzięki temu imaginacja ich jest tym płodniejsza. Widok natury działa na nie 

przemożnie; a działa tu natura, jaka objawia się w ich klimacie, stale posępna i mroczna. Bez 

wątpienia przeróżne okoliczności  życiowe mogą odmienić ową skłonność do melancholii; 

lecz ona to jedynie nosi piętno ducha narodowego. (OL

8. Kiedy się zachwycamy pięknym widokiem w północnej strefie, zawsze klimat da się uczuć 

i pomniejsza wszelką przyjemność, jakiej mogliśmy używać. Tak nieraz fałszywa nuta w 

koncercie wszystko zniszczy i odwróci uwagę od przedmiotu, który nas zająć powinien – tą 

nutą jest chłód i wilgotność północnego klimatu. Za zbliżeniem się na ziemię neapolitańską 

uczuwamy zupełną błogość i uszczęśliwienie, takie bez granic wylanie się dla nas przyrody, 

że nic nie zmąci przyjemności wrażeń naszych. W naszym klimacie człowiek ma tylko 

stosunki z towarzystwem, przyroda południowa skłania nas do stosunków z zewnętrznym 

światem, któremu nasze uczucia składamy na ofiarę. Nie idzie za tym, aby i Południe nie 

nasuwało posępnych myśli, bo gdzież jaki zakątek ziemi, w którym by przeznaczenie wolnym 

od nich było! Z tymi jednak posępnymi myślami nie łączy się ani zniechęcenie, ani żal, ani 

zgryzota. Gdzie indziej życie w zwyczajnych swych warunkach nie wystarcza zasobom 

ducha, tu, przeciwnie, duch nie wystarcza życiu przyrody, nadmiar wrażeń budzi jakiś 

bezwład rozmarzenia. (K

9. Natura, którą starożytni zaludnili istotami opiekuńczymi, zamieszkującymi lasy i rzeki i 

czuwającymi nad nocą i dniem, natura przywrócona została samotności i wzmógł się lęk, jaki 

człowiek wobec niej odczuwa. Religia chrześcijańska, najbardziej filozoficzna ze wszystkich 

– jest tą, która najbardziej wydaje człowieka na pastwę samemu sobie. (OL

10. Czy nie znajdujesz – pytała Korynna, tym krajobrazom z Oswaldem się przypatrując – że 

natura bardziej we Włoszech niż gdzie indziej do dumania skłania? Rzekłbyś, iż jest tu w 

bliższym związku z człowiekiem i że Stwórca posługuje się nią jakoby mową zwróconą do 

stworzenia. (K

11. Południowe ludy łatwiej daleko niż północne dają się swymi ustawami modyfikować. 

Rodzaj ich wrodzonej ospałości w rezygnację się zmienia, a wspaniałość przyrody 

wynagradza im społeczne krzywdy. (K

12. Neapolitańczyków mocno dziwiło posępne tło poezji Korynny, dawali szczery poklask 

harmonijnej języka piękności, woleliby jednak, aby nie tak ponure usposobienie tchnęło z 

owych wierszy. Sztuki piękne, a mianowicie poezja, jest dla nich raczej środkiem rozerwania 

i zatarcia trosk życia, niż narzędziem nurtowania w okrpnych tajniach natury. Anglicy 

przeciwnie, wszyscy którzy ją tam słyszeli, uwilbieniem najwyższym przejęci byli dla 

background image

Korynny. Zachwycało ich oddanie uczuć melancholicznych przy pomocy włoskiej 

imaginacji. (K

13. Głos tkliwy i słodki Korynny, połączony z wdziękiem mowy włoskiej, zupełnie nowy 

wpływ na Oswaldzie wywarł. Prozodia języka angielskiego, stłumiona i jednostajna, pełno 

ma w sobie melancholicznych wdzięków. Chmury udzieliły jej barwy, szum morza melodii. 

Lecz gdy włoskie wyrazy jak dzień  świąteczny pyszne, tak huczne jak zwycięski marsz, 

wymawiane są  głosem pełnym wzruszenia, gdy te słowa są przesiąkłe tą rozkoszą, co w 

pięknym klimacie wszystkie ogarnia serca, a ich wytworność  głosem złagodzona obok 

stężonej siły, wówczas jakaś niespodziana tkliwość słuchacza przenika. Zamiar natury zdaje 

się  złudzony, dary jej niepotrzebne, ofiary wzgardzone, a wyraz cierpienia wpośród tylu 

rozkoszy zadziwia i głębiej w duszę trafia, niż boleść opiewana mową północną, lubo dla niej 

jak się zdaje zrodzona. (K

 

-  Hippolyte Taine (Historyja literatury angielskiej – HLAFilozofia sztuki – FS): 

1. Od stu lat w Niemczech, od sześćdziesięciu we Francji, historia uległa przekształceniu, a 

stało się to w czasach badań nad piśmiennictwami. Powstało przekonanie, że dzieło literackie 

nie jest wynikiem prostej gry wyobraźni, ani odosobnionego wyskoku zapalonej głowy swego 

twórcy, lecz – odbiciem obyczajów otaczających i pewnego stanu umysłowości powszechnej. 

– Odkrycie to doprowadziło do wniosku, że, kierując się wskazówkami znajdującymi się w 

dziełach literackich, można odnaleźć sposób myślenia i czucia ludzi, którzy istnieli przed 

wielu wiekami. Doprowadziło też ono do prób w tym kierunku, uwieńczonych powodzeniem. 

(HLA

2. Dziś historia, tak jak i zoologia, posiadła swoją anatomię i nad jakąkolwiek gałęzią nauk 

historycznych zamierzalibyśmy pracować, czy jest nią filologia, lingwistyka lub mitologia, 

praca nasza na tej tylko drodze przynieść może świeże owoce. Proszę czytelnika, aby spośród 

tych pisarzy, którzy od Herdera, Ottfrieda Mullera i Goethego sprowadzali i uzupełniali ten 

wielki postęp, przypatrzył się tylko dwóm historykom i dwóm dziełom, któremi są: 

komentarz nad Cromwellem Carlyle’a i Port-Royal Sainte-Beuve’a. Dzieła te przedstawiają 

dowód, jak trafnie, pewnie i głęboko przeniknąć można duszę poprzez jej czyny i roboty; jak 

odgadnąć można w starym wodzu, zamiast pospolitego hipokryty i pyszałka, istotę nurtowaną 

przez mętne marzenia melancholijnej wyobraźni, jednak, zarazem, praktyczną z instynktu i 

zdolności, do gruntu angielską, dziwną i niezrozumiałą dla każdego, kto nie zapoznał się z jej 

rodzimym klimatem i z jej rasą. (HLA

background image

3. I jakże daleko, daleko z Miltonem odeszliśmy od Szekspira; jak wyraźnie też w tym 

protestanckim wysławianiu rodziny, rozkoszy rodzinnych, miłości uprawnionej i cnotliwości 

spokojnej występują znaki zapowiadające literaturę nową i wcale inne czasy. Mąż to był 

wielki, lecz dziwny i podziw budzący. Przyszedł na świat z wrodzonym ku rzeczom 

wzniosłym pociągiem, a pociąg ten, przez rozmyślania samotne, przez wiedzę ogromną, przez 

logikę niewzruszoną wzmagając się, wytworzył w nim cały ustrój zasad i wierzeń, którego 

żadne pokusy ani nieszczęścia naruszyć i nadwyrężyć nie mogły. W ten sposób uzbrojony 

przeszedł przez życie jak szermierz i jak poeta, dokonywując czynów odważnych i snując 

wspaniałe marzenia – bohaterski i niezłomny, zapału i złudzeń pełny, wielkoduszny, 

pogodny, jak każdy myśliciel w samym sobie zamknięty, jak każdy zapaleniec na 

doświadczenia  życia nieczuły i wiecznie rozkochany w pięknie. Zbiegiem okoliczności w 

rewolucję, w politykę i w teologię wplątany, żąda on dla innych tej wolności, której potrzebę 

jego własny, potężny rozum uczuwa, i rzuca się na te pęta, które jego własne popędy i wzloty 

krępują. Przez siłę umysłu, zdolniejszy od innych do zdobywania ogromnej wiedzy, przez siłę 

zapału zdolny jest srożej od innych zapłonąć nienawiścią. W wiedzę i nienawiść zbrojny, 

rzuca się w spory z całą ociężałością i z całem barbarzyństwom, które są czasom jego 

właściwe; lecz doskonała logika nadaje rozum. [...] Zdarzenia natury politycznej, jako to: 

upadek i ponowne powstanie tronu królewskiego, udzielają mu w czasie przedrewolucyjnym 

natchnień pogańskich i moralizujących, a w czasie porewolucyjnym – chrześcijańskich i także 

moralizujących. Lecz pod wpływem jednych, czy drugich, ubiega się zawsze za wzniosłością 

i sam nie przestaje być godnym podziwu, bo uczucie wzniosłości wypływa ze zdjętego 

zapałem rozumu, a uczucie podziwu jest samym tym zapałem. [...] Gdy poeta czerpał 

natchnienia z poezji pogańskiej, był lirykiem i filozofem; gdy korzystał ze swobody 

poetyckiej i zdobywał się na doskonałe poetyczne złudzenia, tworzył ody i pieśni skończonej 

prawie doskonałości; gdy ku chrześcijańskiej poezji się zwrócił, nabrał cech epika i 

protestanta. [...] Jak rzeka pomiędzy dwoma odmiennemi gruntami płynąca, na powierzchnię 

swą bierze barwy obydwóch, tak Milton, dziełem trafu a zbiegu dwu różnych epok 

umieszczony, wziął w siebie coś z właściwości jednej i drugiej. Jako poeta i jako wyznawca 

zaczerpnął z epoki poprzedzającej wielkie natchnienie poetyczne, a z tej, która się 

rozpoczynała – surową wyznawczość religijną i polityczną. Poetyczność obracał na korzyść 

religijności; natchnienia wzięte z czasów minionych poświęcał przedmiotom, przyniesionym 

przez falę czasowych. W dziełach jego odzwierciedlają się dwie Anglie: jedna pięknie 

rozkochaną, we wzruszeniach tkliwości wybujałej, fantasmagoriach wyobraźni 

niepowściąganej zanurzona, niechcąca znać praw innych, jak tylko uczucia wrodzone, ani 

background image

religii innej, jak tylko wrodzone wierzenia; druga, posiadająca religię praktyczną, pozbawiona 

pomysłowości metafizycznej, oddana polityce, ubóstwiająca ducha prawidłowości i porządku. 

Pierwsza Anglia była niemal pogańską, często niemoralną, taką, słowem, jaka objawia się w 

dziełach Ben Jonsona, Beaumonta, Fletchera, Szekspira, Spensera i całej tej wspaniałej 

plejady poetów, która przez lat pięćdziesiąt usiewała angielskie niebo; druga, do przekonań 

umiarkowanych, rozsądnych, pożytecznych a ciasnych przywiązana, cnotom domowym cześć 

oddająca, uzbrojona w moralność i w niej stężała, w prozaiczność ugrzęzła, jest tą, która ma 

w przyszłości wzbić się na szczyty najwyższej potęgi, bogactwa i wolności. I właśnie, 

wskutek odzwierciedlenia dwu tych Anglii, sposób myślenia i pisania Miliona stał się 

pomnikowym i historycznym, bo, skupiając w sobie przeszłość i przyszłość, przypominając 

pierwszą a wyprzedzając drugą, w dziele jednego człowieka ukazał wypadki i uczucia całego 

narodu i wielu stuleci. (HLA

4. Ciało jest najczęściej wielkie, lecz ciosane z gruba lub przysadziste, ciężkie i bez wdzięku; 

ciężkość i powolność ich wrażeń i ruchów; umieją oni [Flamandzi i Holendrzy] ulepszać 

świat rzeczywisty, i załatwiwszy się z nim, nie szukają nic poza tym; ani ich dzieła 

nowoczesne nie objawiają potrzeby i zdolności dojrzenia świata abstrakcyjnym poza światem 

dotykalnym i świata wyobraźni poza światem rzeczywistym. (FS

5. Taka jest w tym kraju roślina ludzka: pozostaje nam zobaczyć sztukę, która jest jej 

kwiatem. (FS

6. [...] jedynie tylko Flamandzi i Holendrzy lubili kształty i kolory dla nich samych; to 

uczucie trwa jeszcze, malowniczość miast ich i ozdobność mieszkań są tego dowodem [...]. 

Sztuka prawdziwa, malarstwo wolne od zamysłów filozoficznych i zboczeń literackich, 

zdolne władać formą bez niewolniczości i kolorem bez barbaryzmów, ostało się tylko u nich. 

(FS

7. [Holendrzy] nie byli zdolni rozumieć i lubić ciała idealnego; byli stworzeni do tego, aby 

malować i dodawać mocy ciału rzeczywistemu. (FS

8. W kraju żyznym i bogatym, wśród obyczajów wesołych, wobec postaci cichych, 

dobrodusznych lub szczęśliwych znajdą oni modele odpowiednie swemu geniuszowi. Prawe 

zawsze będą malowali człowieka w dobrobycie i zadowolonego ze swego losu. Jeśli dodają 

mu wielkość to bez wywyższania go ponad życie ziemskie: szkoła flamandzka z wieku XVII-

go rozszerza tylko jego chuci, jego żądze, jego siłę i radość. Najczęściej pozostawiają go 

takim, jakim jest: szkoła holenderska poprzestaje na odtwarzaniu błogości pomieszkania 

mieszczańskiego, wygodnego urządzenia sklepiku lub folwarku, uciech, przechadzki i 

background image

szynku, wszelkich drobnych zadowoleń  życia cichego i uregulowanego. Nic bardziej 

nadającego się do malarstwa; nadmiar mysli i wzruszeń szkodzi mu. (FS

9. Tu [we Flandrii i Holandii] jak w Wenecji, natura zrobiła człowieka kolorystą. – 

Zauważcież wygląd różny, jaki przedmioty przybierają, stosownie do tego, czy znajdują się w 

kraju suchym jak Prowansja i okolice Florencji, czy na płaszczyźnie wilgotnej jak 

Niderlandy. W kraju suchym linia przeważa i naprzód pociąga uwagę; góry rysują na niebie 

architekturę piętrzącą się w wielkim i szlachetnym stylu, a wszystkie przedmioty wznoszą się 

kanciasto w powietrzu przezroczystym. Tu widnokrąg płaski nie jest interesujący, a kontury 

przedmiotów są złagodzone, zacieniowane, przesłonięte niedostrzegalną parą, która wiecznie 

pływa w powietrzu; przeważa tu plama. (FS

10. [...] w kraju wilgotnym jak Holandia, ziemia jest zielona, a znaczna ilość plam żywych 

urozmaica jednostajność  łąki niezmierzonej; temi plamami są: to czarniawy lub brunatny 

kolor rozmiękniętej niwy, to silna czerwiń dachówek i cegieł, to biały lub różowy pokost 

fasad, to plama płowa bydła leżącego, to znów mora lśniąca kanałów i rzek. A plamy te nie są 

przytłumione zbyt silną jaśnią nieba. Odwrotnie jak w kraju suchym, nie niebo, lecz ziemia 

ma tu znaczenie przeważne. (FSz

 

4.  Komparatystyka w XIX wieku (narodziny i rozwój teorii) 

 

-  Johann Peter Eckermann, Rozmowy z Goethem (rozmowa z 31 stycznia 1827 

roku): 

Coraz bardziej się przekonuję [...], że poezja jest wspólnym dobrem całej ludzkości oraz że 

wszędzie i we wszystkich epokach występuje u wielu tysięcy ludzi. [...] Dlatego też chętnie 

rozglądam się dookoła pomiędzy obcymi narodami i radzę każdemu, aby tak samo 

postępował. Literatura narodowa jest pojęciem, które dziś niewiele mówi, kiedy nadchodzi 

era literatury powszechnej dla całej ludzkości i każdy musi współdziałać, aby nadejście tej ery 

przyspieszyć. 

 

5.  Przełom antypozytywistyczny