background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka

 

Rozdział 11 

Blayne  spała  twardo.  Tak  twardo,  że  pamiętała  jedynie,  że  ktoś  raz  ją  obudził  by 

wpakować jej kilka dużych tabletek do gardła, a następnie próbował utopić. Następnym razem gdy 
się obudziła, czuła się znacznie lepiej i umierała z głodu. 

Ziewając, usiadła i  przeciągnęła się. Przeszła jej migrena, jej twarz nie  była już dziesięć 

razy większa niż całe jej ciało i mogła patrzeć obojgiem oczu. Na zewnątrz nadal było ciemno, ale 
nie miała pojęcia, która jest godzina. Spojrzała na swój zegarek, ale szybko sobie przypomniała, że 
nie działa.

1

 

Okej,  Bo miał co do tego rację. Potrzebowała nowego zegarka... zadanie, za które się w 

końcu zabierze. 

Wstała i poszła do łazienki, potrzeba wysikania się była nadrzędna w stosunku do potrzeby 

zjedzenia. Zrobiła, co miała zrobić, umyła ręce i wróciła do pokoju dziennego. Tam zatrzymała się i 
zaczęła gapić. 

- Co... czekaj... gdzie jest...uh... 

- Czy czujesz się na tyle dobrze, by wstawać? 

Blayne spojrzała przez swoje ramię. W drzwiach kuchennych stał Bo Novikov. W zasadzie 

to był tak jakby lekko przygarbiony, ponieważ był zbyt wysoki jak na jej drzwi. Szczerze mówiąc, 
zapomniała, że wpadł do niej. 

Pytania  typu  dlaczego  i  skąd  wiedział  gdzie  ona  mieszka  w  Brooklynie  ulotniły  się,  gdy 

dotarło do niej, że nie została okradziona przez bardzo porządnych złodziei. 

Wskazała ręką na swój pokój. 

- Co ty zrobiłeś? 

- Posprzątałem. Wygląda znacznie lepiej, nie sądzisz? 

Blayne weszła w głąb pokoju. 

- Gdzie są wszystkie moje rzeczy? 

- Miałaś na myśli wszystkie te śmieci? 

Blayne stanęła naprzeciw tej bezczelnej bestii w swoim mieszkaniu. 

- Śmieci? Nazywasz moje rzeczy śmieciami? 

- A nie są nimi? 

- Nie! To nie są śmieci. To są moje rzeczy! 

- Które są śmieciami. 

Poirytowana  jego  spokojną,  ale  przemądrzałą  postawą,  Blayne  wskazała  na  niego 

oskarżycielsko palcem. 

- Wyrzuciłeś je, prawda? 

- No cóż... 

                                                 

1

No i widzisz? A Bo chciał ci kupić nowy... 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

- Ponieważ uznałeś, że to śmieci. Ale to nie były śmieci. To były moje rzeczy. 

- Blayne... 

- Moje! - wrzasnęła. - Nie twoje. Moje, moje, moje! 

- Blayne... 

-  Myślisz, że kim  ty jesteś?  Przychodząc do mojego mieszkania? Zabierając moje brudy! 

Wyrzucając moje brudy! 

Do tego momentu,  Blayne była uprzejma i  nieskuteczna, ale kiedy  Bo przewrócił na nią 

swoimi oczami i wydał westchnienie w rodzaju „jestem zmęczony i czuję się wykorzystany”, miała 
tego dość! 

- Wynocha! - warknęła. - Wynoś się z mojego domu! Już! - Odwróciła się, by zrobić krótką 

wycieczkę do drzwi wejściowych, tak, aby mogła dramatycznie je otworzyć, ale on złapał ją za jej 
bluzę i okręcił ją do siebie. 

Przez krótką chwilę myślała, że on zacznie ją okładać pięściami

2

, ale zamiast obrócić ją 

twarzą  do  siebie,  on  obrócił  ją  tak,  by  stanęła  twarzą  do  ściany  za  kanapą.  Ściany  z  regałami  na 
książki,  na  które  najpierw  rzucała  rzeczy,  gdy  się  rozpakowywała  i  które  miała  w  planach 
uporządkować, kiedy będzie miała ku temu okazję. Niestety, ta „okazja” nigdy się nie pojawiła. 

Nie  tylko  trzy  regały  na  książki  od  podłogi  do  sufitu  zostały  uporządkowane,  ale  też 

wszystkie książki i gazety, które Blayne kładła na podłogę, były teraz na półkach. I nie tylko były 
ułożone  w  kolejności  alfabetycznej,  ale  były  uporządkowane  alfabetycznie  według  autorów  w 
obrębie  grup,  które  zostały  podzielone  tematycznie.  I  taak,  tematy  również  były  w  porządku 
alfabetycznym.

3

 Bo znalazł nawet czas, by prowizorycznie związać jej  gazety rocznikami i opisać 

je tak, by wiedziała co to są za gazety bez rozwalania paczek. 

- Och... - powiedziała. - Och, to miłe!

4

 

Okręcił  nią  znowu  i  tym  razem  stanęła  przed  kuchnią.  Idealnie  czystą  kuchnią,  ze 

wszystkimi  naczyniami,  garnkami  i  patelniami  odłożonymi  na  miejsce,  z  blatem  kuchennym  i 
kuchenką wyszorowanymi do czysta, a cztery worki ze śmieciami, które miała zamiar wyrzucić do 
kontenera na śmieci przez ostatnie dwa tygodnie, w końcu zniknęły. I była pewna, że gdyby chciała, 
mogłaby jeść z kuchennej podłogi. 

- Łał. 

Kolejny zwrot i patrzyła teraz na swoją sypialnię. Wszystkie rzeczy, które do tej pory były 

na podłodze, znajdowały się teraz w koszu na brudną bieliznę - Ja mam kosz na brudną bieliznę? - 
a stos czystych rzeczy, które trzymała w koszu na pranie zniknął, co prowadziło ją do wniosku, że 
są poskładane i włożone do jej komody. 

Kilka rzeczy wisiało w jej szafie, która także była uporządkowana; ubrania wisiały według 

rozmiarów. Buty, tenisówki i trepy, które rzucała na dno szafy, a potem spędzała godzinę każdego 
ranka starając się dopasować buty do pary, leżały uporządkowane w szafie. W pierwszej kolejności 
jej trepy do pracy, potem tenisówki, następnie wrotki i na końcu mały rządek jej butów do sukienek 
i szpilek. 

Okej,  a  więc  nie  wyrzucił  wszystkiego  w  przypływie  męskiego  wiem-co-jest-dla-ciebie-

dobre, ale - w zamian - uporządkował tylko wszystkie jej bambetle i teraz miała czyste mieszkanie i 

                                                 

2

 Eee, nie rozumiem skąd u Blayne ten pomysł?! 

3

 Wymiękłam :D 

4

 Tylko na taki komentarz ją stać? 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka

 

widziała,  że  jej  dywan  był  faktycznie  w  kolorze  wesołej  śliwki.  I  zdołał  to  wszystko  zrobić  w 
zaledwie kilka godzin.

5

 

Blayne na chwilę przygryzła swoją dolną wargę, podobnie jek borsuk, który przygryzł jej 

twarz,  ale  wiedziała,  że  nie  sposób  tego  uniknąć.  Musiała  przeprosić  i  podziękować  Bo 
Novikovowi. Najlepiej obie te rzeczy w jednym zdaniu.  

Przygotuj  się,  Thorpe.  W  ciągu  kilku  godzin  on  zrobił  to,  co  tobie  zajęłoby  trzy  lata  z 

oficjalnym groźbą ze strony National Health Services

6

Wzięła głęboki oddech. 

- Bo... 

I wtedy on odwrócił ją w drugą stronę. Teraz patrzyła na mały stół jadalny, który stał w jej 

pokoju  dziennym,  jako  że  w  rzeczywistości  nie  miała  jadalni.  Oczywiście,  nawet  gdyby  miała 
jadalnię i tak nie używałaby go jako stołu jadalnego, ponieważ zazwyczaj był on zawalony starymi i 
nowymi  rachunkami,  dokumentami  biznesowymi,  które  obiecała  miesiąc  albo  dwa  temu 
przygotować dla Gwen, i pusty album na zdjęcia, i pudełko ze zdjęciami rodzinnymi, które starała 
się ułożyć od kiedy się tu wprowadziła, na nadchodzące urodziny ojca.  Jednak teraz te wszystkie 
rzeczy  były  porządnie  zebrane  w  stosik  i  poukładane  z  brzegu  stołu,  pilne  rachunki  w  swoich 
różowych kopertach na samej górze z dołączoną wielką kartką, na której było napisane „Zapłać je 
natychmiast!
”,  tak  że  nie  można  ich  było  przegapić,  a  co  za  tym  idzie  nie  można  było  o  nich 
zapomnieć. 

Więc co teraz leżało na stole? Talerze i szklanki - pamiętam te talerze i szklanki! - pałeczki 

do  jedzenia  i  spora  ilość  chińskiego  jedzenia  z  jej  ulubionej  dwadzieścia-cztery-godziny-na-dobę 
knajpy na rogu. 

- Och...łał. 

I wtedy usłyszała jak się zatrzaskują drzwi.

7

 

Blayne skuliła się i spojrzała przez swoje ramię. I taak. Była całkowicie sama. 

- Cholera! 

 

*** 

 

Bo  był  przy  swojej  ciężarówce,  gdy  się  zatrzymał  i  podniósł  głowę.  Wciągnął  nosem 

powietrze i warknął, gdy zdał sobie sprawę, że czuje wilka. Wilczycę. 

Już w złym nastroju, odwrócił się w kierunku zapachu dochodzącego z alei po przeciwnej 

stronie  ulicy,  ale  zanim  zdołał  się  dowiedzieć  dlaczego  wilczyca  czai  się  w  pobliżu  mieszkania 
Blayne, ona sama wyskoczyła tuż przed nim, jej ramiona wyciągnęły się, jej nogi rozkraczyły na 
krawężniku. Wiedział, że to jej raczej żałosna próba zablokowania go, by nie szedł dalej. 

Biorąc  pod  uwagę  fakt,  że  nie  potrafiła  odeprzeć  ataku  borsuka,  Bo  podziwiał  jej 

                                                 

5

  Nie,  nie,  nie,  to  jest  jawna  niesprawiedliwość!  Dlaczego  ja  na  swojej  drodze  życia  nie  spotkałam  takiego  Bo?  ;) 

Przebolałabym nawet ten jego harmonogram :P 

6

 Państwowa Służba Zdrowia 

7

  O  żesz...  on  jej  to  wszystko  posprzątał  i  jeszcze  kolację  zamówił,  a  ona  mu  się  kazała  wynosić...  nic  dziwnego,  że 

sobie poszedł... buuuu - No właśnie - buuu!!! Ty niewdzięczny wilko-psie !! 

 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

determinację. 

- Przepraszam - powiedziała. - Przepraszam, przepraszam, przepraszam! 

Mówiąc szczerze, nie oczekiwał, że ona go przeprosi. A przynajmniej nie od razu. a gdyby 

przeprosiła, nie oczekiwał, że będzie mówić to serio. Ale mówiła to serio. Mógł to stwierdzić z całą 
pewnością 

- Proszę, nie odchodź - błagała. - Byłam totalną suką. Wiem. I przepraszam. 

Jeśli ona mogła zachowywać się jak dorosła, on też mógł. 

- I ja przepraszam, jeśli cię wkurzyłem. Chciałem tylko pomóc. 

-  Wiem.  Wiem.  -  Przycisnęła  dłonie  do  jego  klatki  piersiowej  i,  hmm,  to  było  strasznie 

miłe. - I naprawdę to doceniam. Wkurzyłam się, ponieważ pewnego razu ja i mój tata weszliśmy do 
mojego „chlewu”, jak lubił to nazywać. I on wyrzucił wszystkie moje bambetle. Razem ze mną, jak 
tam  stałam!  Miałam  wtedy  czternaście  lat,  ale  do  dziś  mam  wrażenie,  że  po  tym  traumatycznym 
zdarzeniu nigdy nie doszłam do siebie. 

Bo chciał się roześmiać, ale wiedział, że ona była poważna. 

- Po prostu je wyrzucił? 

- Według niego, nie miał czasu na to bym ruszyła swój leniwy tyłek i zrobiła to, co muszę 

zrobić,  a  co  oznaczało  natychmiast  a  nie  później,  wtedy  gdy  będę  miała  na  to  ochotę.  Słuchasz 
mnie,  panienko?
  -  zapytała  znacznie  niższym  i  rykliwym  głosem,  najprawdopodobniej  naśladując 
swojego ojca. 

Bo odchrząknął, powstrzymując uśmiech. 

- Czy twój staruszek nie był w Marines

8

Jej uśmiech był zrezygnowany, ale nadal uroczy. 

- Navy.

9

 

-  Rozumiem.  Mój  wujek  był  w  Marines. Wychowywał  mnie  po  śmierci  moich  rodziców. 

Poznałem po...uhm... tonie. 

- To wszystko wyjaśnia - powiedziała z nagłą radością, której nie widział nigdy wcześniej 

w życiu u żadnego drapieżnika. - Wojskowi rodzice albo opiekunowie wychowują dwa typy dzieci. 
Albo super-uporządkowane dzieci, takie jak ty. Albo buntowniczo-bałaganiarskie, takie jak ja. 

- Więc jestem nudny? 

- Tego nie powiedziałam! 

- Ale ty jesteś buntownikiem a ja tym porządnickim. 

-  Tak. Ale  założę  się,  że  ty  potrafisz  znaleźć  wszystko  czego  potrzebujesz,  wtedy  kiedy 

tego potrzebujesz. 

-  To  prawda.  Co,  jak  sądzę  wyjaśnia,  dlaczego  wciąż  znajdowałem  cztery  albo  pięć 

opakowań takich samych produktów leżących dookoła. 

Skuliła się. 

- Masz na myśli takich jak plastikowe worki na kanapki? 

                                                 

8

 United States Marine Corps (Korpus Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych, USMC, w skrócie Marines)  

9

 United States Navy, US Navy (Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych) 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka

 

-  Miałaś  tego  szesnaście  pudełek. Większość  z  nich  nie  otwarta,  albo  tylko  kilka  torebek 

było zużytych. 

Jeszcze bardziej się skuliła. 

- Psiakrew! 

Chichocząc z ulgi, że ona zwyczajnie zapomniała o tych torebkach, a nie że używała ich 

do jakiegoś nielegalnego interesu z narkotykami, Bo zapytał: 

- Czy wzięłaś resztę antybiotyków? Powinnaś wziąć resztę zaraz po przebudzeniu. 

Przyglądała mu się badawczo tymi swoimi wspaniałymi brązowymi oczami. 

- Wezmę je, jeśli  wrócisz ze mną  i  zjemy trochę tego  chińskiego jedzenia, na które mam 

straszną ochotę. Umieram z głodu - wyszeptała. 

- A jeśli z tobą nie wrócę? 

- Nie wezmę lekarstw i wtedy wróci zakażenie, i umrę straszną i smutną śmiercią w swoim 

idealnie czystym mieszkaniu, i to wszystko będzie twoją winą. 

- Naprawdę byś to zrobiła, prawda? 

-  Tak.  Nic  na  to  nie  poradzę.  -  Chwyciła  jego  przedramię  obiema  rękami.  -  Nie  możesz 

pozwolić mi umrzeć zupełnie samej, tylko dlatego, że byłam suką nie do wytrzymania. 

- Skoro ujmujesz to w ten sposób... 

- Chińskie jedzenie - przypomniała mu. - Kto jest w stanie oprzeć się pokusie niezwykłych 

chińskich dań? Ja wiem, że nie potrafię. A ty? 

Jak mógłby jej odmówić? Zwłaszcza kiedy była tak cholernie słodka? 

- No dobra. Ale pierogi są moje. Nie dzielę się nimi. 

-  Niegrzeczny  i  skąpy  -  powiedziała,  szarpiąc  go  za  ramię  dopóki  nie  zaczął  iść, 

pozwalając jej prowadzić się do środka. - Ale niech ci będzie, tym razem. 

- Jakie to dojrzałe z twojej strony - powiedział sucho, rozśmieszając Blayne. 

 

*** 

 

Korzystanie ze stołu jadalnego jako stołu jadalnego trwało całe dwie minuty, zanim Blayne 

nie  mogła  znieść  tego  uczucia  ograniczającego  jej  swobodę  i  szybko  zaadaptowała  podłogę  na 
zaimprowizowany piknik. Bo nie narzekał, ale wydawał się być tym zdumiony. 

- Nie lubię ograniczeń - wyjaśniła. 

Nie potrafiła powiedzieć, czy to zrozumiał, bo po prostu się w nią wpatrywał, zanim nie 

chwycił za swoją zupę wonton

10

, sięgając po nią poprzez rozłożony przez Blayne koc. 

Szczerze mówiąc, Blayne nie była pewna jak jej pójdzie posiłek z Bo Novikovem. Jedną 

rzeczą  było  spędzanie  z  nim  czasu  podczas  treningów,  kiedy  to  rozmowa  wymagająca 
zaangażowania  z  jego  strony  polegała  w  większości  na  mówieniu  jej  co  ma  robić. Ale  rozmowa 
podczas kolacji wymagała zaangażowania obu stron, co Blayne uwielbiała, a co często mówiło jej, 

                                                 

10

  Wonton  -  rodzaj  pierożków  popularnych  w  kuchni  chińskiej.  Tradycyjnie  nadzienie  sporządza  się  z  mielonej 

wieprzowiny, krewetek lub ostryg, oleju sezamowego i sosu sojowego. Często podawane bywają w zupach. 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

kto zostanie jej długoterminowym przyjacielem a koło kogo przejdzie, gdy go zobaczy na ulicy. Aż 
do  teraz,  Blayne  była  prawie  pewna,  że  Bo  skończy  w  basenie  z  tymi,  obok  których  „się 
przechodzi”. 

Nie  robił  wielu  rzeczy,  które  nie  wiązały  się  z  hokejem,  więc  o  czym  właściwie  będą 

rozmawiać?  Podłoga  w  jej  pokoju  dziennym  wydawała  się  doskonałym  miejscem  na  posiłek, 
ponieważ  jej  pilot  oraz  dwudziestosiedmio-calowa  plazma  tylko  czekała  w  razie  potrzeby,  gdyby 
zapadła bolesna cisza. 

Po dwóch godzinach, nie sięgnęła po pilota nawet raz. 

- To - powiedziała wręczając mu zdjęcie - jest moja mama. 

Uśmiech Bo był szeroki, a śmiech prawdziwy. 

- Twoja mama miała afro. 

Blayne  zrobiła  mały  znak  rock-and-rolla  -  ten,  który  zakonnice  zwykły  nazywać  rogami 

diabła  -  swoimi  obiema  dłońmi  unosząc  w  górę  mały  palce  oraz  wskazujący,  a  środkowy  i 
serdeczny przytrzymała kciukiem w dole.

11

 

-  Cholerna  racja,  że  miała.  Nazywała  ją  swoją  psią  grzywą,  co  irytowało  każdego  lwa  w 

zasięgu słyszalności dziesięciu mil. 

- A jak to się stało, że ty nie nosisz afro? 

-  Ponieważ  moje  włosy  rosną  jak  u  Pippi  Langstrumpf,  a  taki  wygląd  mi  nie  pasuje.  - 

Pokazała swoimi dłońmi. - Okej. Twoja kolej. Masz zdjęcie swoich rodziców? 

- Taak. - Przewracając swoimi oczami jak wielki dziwak, którym był, Bo wyciągnął swój 

portfel i wysunął z niego małe zdjęcie podając jej. 

Azjatka był nieomal nietypową lwicą, aparat uchwycił niezmrużone spojrzenie jej złotych 

oczu, mały uśmiech na jej pełnych wargach wydawał się być jednocześnie kpiący i niebezpieczny. 
Kości policzkowe były ostre, a jej nos szeroki i raczej płaski, jak u syna. I kto był na tyle odważny, 
by  się  do  niej  przytulać?  Białowłosy  niedźwiedź  polarny,  z  brązowymi  oczami  i  uroczym 
uśmiechem stał tuż za nią. Genetycznie Bo był wyraźnie mieszanką swoich rodziców w proporcjach 
pięćdziesiąt na pięćdziesiąt, ale on oczywiście wyróżniał niedźwiedzią stronę. Nie, żeby Blayne go 
za to winiła, skoro został przygarnięty i wychowany przez niedźwiedzie. 

- Wyglądają na szczęśliwych. 

- Byli, przez większość czasu. Sporo się kłócili, ale myślę, że lubili się kłócić. 

-  W  niektórych  parach  to  naprawdę  działa.  Co  się  stało?  -  Zapytała  o  to,  nad  czym  od 

jakiegoś czasu się zastanawiała. 

Bo wzruszył swoimi masywnymi ramionami. 

-  Pijany  kierowca  spowodował  karambol  na  autostradzie.  My  byliśmy  w  jednym  z 

pierwszych samochodów i Tata nie wcisnął na czas hamulców a samochody za nami też tego nie 
zrobiły. 

- Byłeś z nimi? 

Kiwnął głową. 

                                                 

11

Autorce chodziło o coś takiego ;) 

http://image.shutterstock.com/display_pic_with_logo/536098/536098,1296338387,11/stock-photo-a-man-s-
hand-giving-the-rock-and-roll-sign-70033087.jpg 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka

 

-  Na  tylnym  siedzeniu.  Wszystko,  co  pamiętam  to  zgrzytający  dźwięk  hamulców  i 

następnie  metalu  o  metal,  a  potem  obudziłem  się  w  szpitalu.  Kilka  dni  później  przyjechał  mój 
wujek i mnie wziął, i pochowaliśmy moich rodziców kilka dni po tym, w Maine. 

Blayne nie powiedziała mu, że jest jej przykro; wiedziała, że nie chciał tego słyszeć. 

- A co z twoją mamą? - zapytał. 

- Została upolowana. 

Bo odwrócił się, jego ręka zamiast na jego plecach, spoczywała na jej kanapie, spojrzenie 

jego niebieskich oczu skupiło się na niej. 

- Co? 

- W tym czasie Tatuś stacjonował w Japoni a Mamusia była w Londynie. Była tłumaczem 

w Ambasadzie. 

- A ty gdzie byłaś? 

Zrobiła zeza. 

- Z rodziną w Georgie. Rodziną mojego taty. Tak naprawdę nigdy mnie nie polubili, choć 

Mama bardzo się starała by tak się stało. Miałam tam być przez lato. 

- Wiesz co się stało? 

-  Nie  za  bardzo.  Tatuś  nie  chciał  o  tym  rozmawiać,  a  jeden  z  wujków,  który  był  nieźle 

pijany, próbował mi powiedzieć o tym po pogrzebie, ale nie zdawał sobie sprawy, ze Tatuś stał tuż 
za nim. Przekonał się, że uderzenie w głowę łyżką do opon naprawdę boli. 

Bo zachichotał.  

- Nie współczuj mu. Moje ciotki spóźniły się na pogrzeb moich rodziców, ale przybyły na 

czas, by zażądać zwrotu biżuterii mojej matki. 

- Niegrzeczne. 

- I głupie. Mama była mile widziana w mieście, ponieważ przyjechała z Tatą. Ja, ponieważ 

jestem w połowie niedźwiedziem. Ale pełnej krwi lwice przechadzające się po Ursus County? To 
wszelkiego rodzaju głupota. Niedźwiedzice miały dzień sportu.  

- Zawsze chciałam pojechać do miasta wpełni-niedźwiedzi - westchnęła Blayne. 

- Dlaczego? 

- Nie wiem. Zawsze myślałam, że ulice będą opływały w miód, a strumienie w łososie. 

- W iesz, Grizzli nie są jedynymi, którzy tam żyją. Ja nie jestem wielkim fanem miodu. 

- Jak możesz nie lubić miodu? Jak ktokolwiek może nie lubić miodu?

12

 To szaleństwo! 

-  Nawet  jeśli  wiesz,  czym  są  Grizzly,  nadal  myślisz  o  nich  jako  o  słodkich  misiach, 

prawda? 

- Tak. 

Bo zaczął potrząsać głową, ale skończył ziewając. 

- Zatrzymałam cię zbyt długo. 

- Nie. - Spojrzał na swój zegarek

13

, jego oczy rozszerzyły się. - Okej. Może trochę. Lepiej 

                                                 

12

 No tak po prostu można nie lubić miodu :) ja nie lubię :) - Ja... zimą, w ciepłym mleczku... mniam  

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka 

pójdę. 

- Śpij tutaj.

14

 

Sposób, w jaki całe jego ciało się napięło i kiedy nie patrzył na nią, uświadomił Blayne, 

jak to mogło zabrzmieć. 

- Na kanapie - szybko dodała. 

Oboje spojrzeli na dwuosobową małą kanapkę

15

, którą ona nazywała przy ludziach kanapą. 

- Jest ciut mała, co? 

- Nic mi nie będzie. Ale muszę wstać o piątej trzydzieści. Mam śniadanie z moim agentem 

o szóstej piętnaście. 

Blayne  zerwała  się  i  pobiegła  do  swojego  pokoju,  szybko  programując  swój  cyfrowy 

budzik.  Sprawdziła  go  dwa  razy,  ruszyła  w  kierunku  pokoju  dziennego,  zawróciła  i  sprawdziła 
ponownie.  Chciała  się  upewnić,  że  ona  nie  będzie  przyczyną  jego  spóźnienia  na  jakiekolwiek 
spotkanie. 

-  Wszystko  zrobione  -  powiedziała,  wracając  z  poduszką  i  kilkoma  kocami.  Wziął 

poduszkę  i  popatrzył  na  koce.  -  Och.  Skręcam  ogrzewanie  na  noc,  żebym  nie  miała  wysokich 
rachunków. 

- Dziękuję, bo teraz się roztapiam. 

- Och! Przepraszam. Racja... jesteś polarnym. 

Bo upuścił poduszkę na kanapę. 

-  Nie  martw  się.  Zmienne  polarne  mogą  się  przystosować  do  każdej  temperatury  jeśli 

potrzeba, po prostu czujemy się bardziej komfortowo w chłodzie. 

-  No,  nie  przejmuj  się.  Skręcę  ogrzewanie  i  w  lodówce  będzie  woda  z  lodem  albo  coś 

podobnego. 

- Wiem. Wyczyściłem lodówkę. Wygląda na to, że przeprowadzasz jakieś eksperymenty w 

niektórych pojemnikach na żywność. 

-  Znów  do  tego  wracamy?  -  spytała,  używając  ulubionego  powiedzonka  Gwen.  - 

Naprawdę? 

- Mówię tylko, żebyś zadbała o takie rzeczy raz w tygodniu. 

- Sz-sz-sz. - Zakryła jego twarz kocami. - Nie zmuszaj mnie, bym cię znienawidziła. 

- Myślałem, że mnie lubisz - powiedział spod koców, więc je opuściła skoro nie wydawały 

się być w ogóle skuteczne. 

-  Lubię.  -  Pochyliła  się  używając  swojego  surowego  wyrazu  twarzy.  -  Ale  to  się  może 

zmienić w mgnieniu oka, proszę pana. 

Wyglądał na niewzruszonego wyrazem jej twarzy, nad którym ciężko pracowała przez lata! 

- Będę o tym pamiętał. 

- Widzimy  się  rano  -  powiedziała,  skręcając  ogrzewanie  na  tyle,  na  ile  się  odważyła  bez 

                                                                                                                                                                  

13

 No, nie podejrzewam go, żeby spojrzał na ten, który ma Blayne ;) 

14

 O! wreszcie jakaś konkretna propozycja ;) 

15

 Np. coś takiego https://images-na.ssl-images-amazon.com/images/I/41Zmx-u1feL._AA400_.jpg 

background image

Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się źle   

 

 

 

          Tłumaczenie: madlen 

Beta: agnieszka

 

ryzykowania dla siebie hipotermii. 

- Dobranoc, Blayne. 

Blayne  zamknęła  drzwi  od  swojej  sypialni  i  szybko  przebrała  się  w  swoją  bieliznę 

termiczną:  spodnie  dresowe,  bluzę  i  super  grube  wełniane  skarpety.  Nakryła  łóżko  kocami  i 
schowała się pod nimi.

16

 

I,  gdy  tak  siedziała  w  ciemności  i  patrzyła  przez  okno  na  murowany  budynek  tuż  obok, 

nagle przyszło jej do głowy, że ma w swoim pokoju dziennym śpiącego faceta, o którym nie wie 
zbyt wiele, i że nigdy nie czuła się bezpieczniejsza.

17

 

Tej nocy Blayne zasypiała z uśmiechem na ustach. 

                                                 

16

 Oj, Blayne, aleś ty nieżyciowa ;) masz w pokoju obok prawdziwą, żywą elektrownię jądrową i nie korzystasz z niej? 

:P 

17

 No, a na dodatek mogłoby jej być znacznie cieplej, gdyby skorzystała z okazji ;)