background image

 

 

Nirwana 
 
wybrane fragmenty 
 
 
 
Metafizyka to nonsens. Jednak musi czemus sluzyc, w przeciwnym razie nie 
istnialaby zbyt dlugo. Czlowiek jest bezradny w obcym swiecie, w nieznanym 
swiecie... nie tylko nieznanym, ale i niepoznawalnym. Ta ciemnosc, ten oblok 
niewiedzy poteznie wstrzasa ludzkim umyslem. Wiec czlowiek musi sie jakos 
ukoic. Musi stworzyc wiedze. Nawet jesli ta wiedza nie jest prawdziwa 
wiedza, to stwarza pozory oparcia. Stwarza pozory, ze nie jestes calkowicie 
bezradny. Dzieki niej mozesz udawac, ze nie jestes obcy w tym swiecie; ze 
nie jestes tu przez przypadek; ze jestes tu panem. Przynajmniej mozesz bawic 
sie slowami, robic z nimi to, co ci sie zywnie podoba i stwarzac iluzje 
wlasnej potegi. 
 
To czyni metafizyka - daje ci poczucie sily tam, gdzie tak naprawde zadna 
sila w tobie nie istnieje. Daje ci iluzje wiedzy tam, gdzie tak naprawde 
zadna wiedza nie istnieje. 
 
Samo slowo "bóg" staje sie zasadnicze. Dzieki uzywaniu tego slowa masz 
poczucie, ze cos robisz; ze jestes zwiazany z egzystencja; ze na tej ziemi 
nie jestes samotnym, bezradnym dzieckiem, ale opiekuje sie toba ojciec w 
niebiosach - bezustannie patrzy, martwi sie o ciebie i twój dobrobyt. To 
bardzo dziecinne podejscie, ale czlowiek czuje sie bezradny. A istnieje 
niewielu ludzi, którzy stali sie naprawde dojrzali. Reszta ciagle jest 
dziecinna. 
 
Metafizyka - slowa takie jak "bóg", "nirwana", "oswiecenie"... staly sie 
niemal rzeczami. Zaczynasz wierzyc w slowa. Jesli ktos krzyknie "Pali 
sie!" - pojawi sie w tobie lek i zaczniesz uciekac. W ten sposób mozesz 
wywolac panike np. w teatrze. Gdy zgasna swiatla, zacznij krzyczec "Pali 
sie!" i ludzie zaczna uciekac. 
 
Samo slowo "pozar" stwarza iluzje, ze gdzies sie pali i zycie jest w 

background image

niebezpieczenstwie. Samo slowo "cytryna"... pomysl o nim, skoncentruj sie na 
nim, a slina zacznie naplywac do twoich ust. Samo slowo "cytryna"... nie ma 
w sobie nic, ale czlowiek stal sie niewolnikiem slów. 
 
Oczywiscie, slowo "ogien" nie moze cie spalic; slowo "woda" nie moze cie 
zmoczyc. Ale slowo "bóg"; slowo "religia"; slowo "Chrystus"; slowo "Budda" 
... jak wielu ludzi poswiecilo swoje zycie dla tych slów? 
 
Ktos obraza chrzescijanstwo. Chrzescijanstwo to tylko slowo, ale 
chrzescijanie sa obrazeni i poleje sie krew. Ludzkosc walczy w imie slów - 
"ojczyzna", "wolnosc", "socjalizm", "sztandar"... i miliony ludzi w imie 
tych slów zginelo. Slowa staly sie wazniejsze od samego zycia. To rodzaj 
szalenstwa. 
 
Metafizyka jest nie tylko nonsensem, ale i szalenstwem, w którym oczywiscie 
jest metoda. Metafizyka jest bardzo metodologiczna. Metafizycy bez przerwy 
buduja ze slów drapacze chmur, wieze Babel. Ciagle je buduja. 
 
A kiedy slowa cie usidla, rzeczywistosc od ciebie sie oddala. Zaczynasz zyc 
ukryty za murem slów. A ten mur jest potezniejszy od wszelkich innych murów. 
Nawet mury zbudowane z cegiel, kamieni, skal - nie sa tak potezne. 
 
Sila slów polega na tym, ze sa przezroczyste: mozesz przez nie patrzec i 
nigdy nie bedziesz swiadomy tego, ze patrzysz poprzez slowa. One sa prawie 
niewidzialne - jak czyste szklo. Stan przy oknie. Jesli szklo jest naprawde 
czyste, nie bedziesz swiadomy istnienia szyby. Bedziesz myslal, ze okno jest 
otwarte i widzisz niebo, drzewa, wschodzace slonce... i nigdy nie bedziesz 
swiadomy, ze pomiedzy toba a rzeczywistoscia jest szyba. 
 
Metafizyka to szyba. Bezustannie oddziela cie od rzeczywistosci, bezustannie 
znieksztalca rzeczywistosc. Ludzie lgna do slów, poniewaz nie wiedza, czym 
jest rzeczywistosc. Wiec zaczynaja wierzyc w slowa. (...) Ciagle sie 
modlisz, ciagle wierzysz, gdyz zycie bez wiary wymaga kolosalnej odwagi. 
Modlisz sie, bo jesli zachowasz cisze, bedziesz przestraszony jeszcze 
bardziej. 
 
Czy zaobserwowales siebie? Czasem, gdy podczas ciemnej nocy idziesz pusta 
ulica, zaczynasz spiewac i pogwizdywac. Oto metafizyka. Stwarzasz poczucie, 
ze nie jestes samotny. Pogwizdywanie i sluchanie swojego glosu daje ci 
poczucie, ze ktos tu jeszcze jest. To ci dodaje otuchy. Podspiewywanie, a 
jesli jestes religijny - modlitwa... i czujesz, ze bóg tu jest, wszystko 
jest w porzadku. Przez chwile jestes zajety spiewaniem, modlitwa, 
pogwizdywaniem, mamrotaniem. Jestes zaabsorbowany i zapominasz, ze noc jest 
ciemna, ulica - pusta i wszedzie czai sie niebezpieczenstwo. 
 
Z powodu smierci, czlowiek bezustannie pogwizduje. To pogwizdywanie to 
metafizyka. Czlowiek bezustannie stara sie ukrywac fakt, ze smierc istnieje. 

background image

Czlowiek bezustannie stara sie ukrywac fakt, ze jego zycie moze byc zwyklym 
przypadkiem. Ze stwórca byc moze nie istnieje. Ze moze nie istnieje nikt, 
kto nas kontroluje. Gdy zrozumiesz, ze nie istnieje nikt, kto kontroluje - 
wpadniesz w panike. I wtedy, w kazdym momencie wszystko moze sie zawalic i 
nawet nie bedziesz mial sie przed kim wyzalic. Nie istnieje nikt, przed kim 
móglbys sie wyzalic. 
 
Metafizyka stwarza wokól ciebie urojony swiat; swiat wypelniony pieknymi 
slowami - "niebiosa", "raj" - dla ciebie... no i "pieklo" - dla innych. 
Pieklo dla innych, niebiosa dla ciebie - oto jak spelniamy swoje zyczenia. 
 
Psychologowie wiedza, ze istnieje pewna faza rozwoju, przez która musi 
przejsc kazde dziecko. Czy zaobserwowales male dzieci? Sa bardzo przywiazane 
do pewnych przedmiotów - albo pluszowego misia, albo kawalka koca, albo 
czegokolwiek - nie ma znaczenia, jaka to rzecz. Cokolwiek jest poreczne - 
chwytaja sie tego i wkrótce ten przedmiot staje sie niemal swiety, 
religijny. Nie mozesz go dziecku odebrac nie raniac go. Trudno mu bedzie 
zasnac bez swojego pluszowego misia. Kazde dziecko jest do niego 
przywiazane. On daje mu poczucie bezpieczenstwa. 
 
Przedmiot ten nie jest zwyklym przedmiotem - jest wyjatkowy. Musisz to 
zrozumiec, poniewaz cala metafizyka jest dziecieca lalka - jesli ja dziecku 
odbierzesz, nie zasnie, bedzie za czyms tesknilo. Ta lalka to jego medytacja 
transcendentalna, to jego modlitwa. Lalka jest jego bogiem. 
 
Dla ciebie lalka wydaje sie byc czyms zewnetrznym. Dla dziecka ona nie 
znajduje sie gdzies na zewnatrz jego zycia - jest integralna czescia jego 
istnienia. Lalka znajduje sie gdzies na granicy pomiedzy tym, co wewnetrzne 
a tym, co zewnetrzne. To, co na zewnatrz - to swiat przedmiotów. To, co 
wewnatrz - to swiat twojego istnienia. Lalka znajduje sie na granicy tego, 
co wewnetrzne i tego, co zewnetrzne. W pewnym sensie jest czescia zarówno 
swiata zewnetrznego, jak i twojego wewnetrznego istnienia. To najdziwniejsza 
rzecz na swiecie, ale daje poczucie bezpieczenstwa, chroni cie. Nigdy nie 
czujesz sie samotny, zawsze jestes czyms zajety. 
 
Staje sie to rytualem. Pierwsza rzecza, jaka robi dziecko nad ranem jest 
szukanie lalki. Jesli ja znajdzie - wszystko jest w porzadku, wszystko 
znajduje sie na swoim miejscu. Ta lalka jest jego swiatem, w ten sposób, 
dziecko organizuje swój swiat. Swiat jest ogromny, a dziecko bezradne - nie 
moze kierowac swiatem, ale moze kierowac pluszowym misiem. Przy lalce jest 
panem. Swiat jest zbyt wielki i trudny do pojecia... dziecko jest bezsilne, 
uzaleznione od innych ludzi. 
 
Przy lalce, nie jest juz malym dzieckiem - staje sie szefem, gruba ryba. Z 
lalka moze wyprawiac to, co mu sie zywnie podoba - moze nia rzucac, moze sie 
na nia wsciekac, moze ja bic. Po chwili, moze ja pochwalic, pouczyc, 
pokochac, przytulic i pocalowac. Moze z nia zrobic cokolwiek mu przyjdzie do 

background image

glowy, gdyz lalka jest bezbronna. Dziecko staje sie panem sytuacji. 
 
Cala metafizyke cechuje to samo. Nie ma róznicy, czy chodzi o boga, czy tez 
o lalke. Ciagle przytulasz sie do swojej zabawki. 
 
Jesli naprawde chcesz dowiedziec sie, czym jest zycie, musisz wyrzucic 
wszystkie lalki, musisz je zniszczyc. Aby stac sie zdolnym do poznania tego, 
co naprawde jest, musisz zniszczyc wszystkie iluzje. Wszystkie fikcje musza 
zostac odrzucone. 
 
Ludzie bezustannie ukrywaja sie za swoimi fikcjami - one sluza im jako 
jaskinie... wprawdzie nie ma w nich swiatla ani swiezego powietrza, ale 
zapewniaja im bezpieczenstwo. Wprawdzie twoje fikcje, twoje wierzenia 
doprowadzily cie niemal do smierci, ale jednoczesnie czujesz sie bezpieczny. 
Dlatego ciagle powtarzam, ze ktos, kto jest prawdziwie religijny, jest 
najodwazniejszym czlowiekiem na ziemi. Nie ma innego sposobu na zycie, niz 
bycie gotowym na przyjecie niebezpieczenstwa, które zycie niesie. 
 
Slyszalem taka anegdote: Podczas zydowskiego przedstawienia kurtyna nagle 
opada i na scenie pojawia sie bardzo poruszony dyrektor teatru: 
 
- Drodzy panstwo, z przykroscia komunikuje, ze nasz wspanialy i uwielbiany 
aktor - Mendel Kalb mial wlasnie w swojej garderobie smiertelny atak serca i 
zmuszeni jestesmy przerwac przedstawienie... 
 
W tym momencie, z jednego z balkonowych miejsc unosi sie potezna kobieta w 
srednim wieku i krzyczy: 
 
- Szybko! Podajcie mu troche rosolu! 
 
Zaskoczony dyrektor odpowiada: 
 
- Alez droga pani, powiedzialem wlasnie, ze to byl atak serca, inaczej 
mówiac - nasz wielki Mendel Kalb nie zyje. 
 
- No to szybko! Podajcie mu troche rosolu! 
 
Zdesperowany dyrektor, zalamanym glosem wykrzykuje: 
 
- Droga pani! Ten czlowiek nie zyje! Rosól mu juz nie pomoze! 
 
Kobieta odkrzykuje: 
 
- Moze nie pomoze, ale na pewno nie zaszkodzi! 
 
To samo jest z metafizyka - jedyne co w jej obronie mozna powiedziec to to, 
ze nie zaszkodzi. Metafizyka to rosól dla trupa. W niczym nie pomoze, nie 

background image

przynosi nic dobrego - jedynie slowa, slowa, slowa... werbalne zabawy, które 
w niczym nie pomoga, ale i nie zaszkodza - sa tak bezsensowne, ze nawet nie 
moga zaszkodzic. 
 
Pamietaj - cos moze byc szkodliwe tylko wtedy, gdy moze takze przyniesc 
korzysc. To, co nie moze zaszkodzic, nie moze tez pomóc. Wszystko zalezy od 
tego, w jaki sposób danej rzeczy uzyjesz. Trucizna jest szkodliwa, ale moze 
byc uzyta w odpowiedni sposób - jako lekarstwo. Zalezy w jakiej dawce jej 
uzyjesz. 
 
Metafizyka ogranicza sie jedynie do zwyklych slów, ale ludzki umysl jest 
sklonny do wiary w slowa i wkrótce zapomina, ze slowa nie sa 
rzeczywistoscia; zapomina, ze rzeczywistosc poza nie wykracza. Droga do 
rzeczywistosci wiedzie poprzez cisze i medytacje, a nie poprzez umysl. Twój 
umysl bezustannie wytwarzajac coraz wiecej slów powoduje, ze angazujesz sie 
w kompletnie bezuzyteczna aktywnosc - wiele halasu o nic. 
 
Dlaczego zatem ludzie kurczowo trzymaja sie swoich metafizycznych pogladów? 
Dlatego, ze gdyby je odrzucili, gdyby odrzucili wszystkie filozofie, cala 
religie, chrzescijanstwo, buddyzm, hinduizm... wtedy pozostaliby nadzy. 
Jesli to wszystko odrzucisz, nagle pojawia sie przerazone dziecko, 
pozbawione swojego pluszowego misia. Jesli to wszystko odrzucisz, nie wiesz, 
kim jestes. Jesli to wszystko odrzucisz, nagle tracisz tozsamosc - znika 
twoje imie, znika twoja postac, znika wszystko... i zaczynasz spadac w 
przepasc. Stad bierze sie ten lek. 
 
Ludzie kurczowo trzymaja sie slów. Slowa pociagaja za soba nastepne slowa. 
Slowa pociagaja za soba kolejne pytania, potrzebne sa zatem kolejne 
odpowiedzi, które prowokuja nastepne pytania i tak dalej, i tak bez konca. 
 
Jest taka opowiesc o robotniku, który zostal smiertelnie ranny. Przyslano do 
niego ksiedza, który swoja posluge zaczal od slów: 
 
- Czy wierzysz w boga ojca? Czy wierzysz w boga syna? Czy wierzysz w ducha 
swietego? 
 
Robotnik popatrzyl na zebranych i wymamrotal: 
 
- Ja tu umieram, a ten gosc zadaje mi jakies zagadki... 
 
 
 
Zycie jest ciagle we wladaniu smierci. 
Nie trac czasu na slowa i zagadki. 
 
Budda zwykl mawiac: "Widze, ze jestes w wielkim niebezpieczenstwie, a 
tracisz czas na rozwiazywanie zagadek, które nie maja nic wspólnego z 

background image

rzeczywistoscia". Zwykl takze mawiac - "Jestes jak wielki filozof, którego 
trafila zatruta strzala. Lezal na ziemi i gdy przyszedl lekarz chcacy 
wyciagnac strzale z jego ciala, czlowiek powiedzial: "Poczekaj, musze 
najpierw dowiedziec sie, czy ta strzala jest rzeczywista, czy tez jest 
iluzja. Czy swiat jest rzeczywisty, czy tez jest iluzja. Musze rozstrzygnac, 
czy strzala trafila mnie przez przypadek, czy tez ktos wystrzelil ja we mnie 
celowo. I dlaczego bóg stworzyl swiat? Czy w ogóle istnieje ktos kto 
stworzyl swiat?" 
 
Ciezko ranny czlowiek docieka, czy zycie jest warte ratowania, czy tez nie. 
Budda czesto opowiadal te historie, mówiac: "Patrzac na ciebie, widze 
tamtego czlowieka". 
 
Zycie szybko mija. Strumien wody zycia przeslizguje sie pomiedzy twoimi 
palcami, w kazdej chwili moze nadejsc smierc, a ty próbujesz rozwiazywac 
jakies metafizyczne lamiglówki? Kto stworzyl swiat... czy w ogóle ktos go 
stworzyl... kim jest bóg... czym jest forma... 
 
Ludzie bezustannie debatuja, bezustannie dyskutuja. Wydaje sie, ze poprzez 
te dyskusje czegos unikaja. Unikaja zycia. Usiluja zajac sie czymkolwiek, 
aby tylko rzeczywiste zycie i rzeczywista smierc nie mialy do nich dostepu. 
 
Slyszalem pewna historie. Jest bardzo piekna. Rzecz dzieje sie w 
sredniowiecznym Rzymie. Konserwatywni doradcy papieza przekonali go, ze 
powinien pozbyc sie Zydów z miasta. Rozkazano wiec Zydom opuscic Rzym. Bylo 
to dla nich wielka tragedia, poniewaz dokadkolwiek by sie nie udali, 
wszedzie czekala ich podobnie ciezka sytuacja. Poprosili wiec papieza o 
laske, a ten okazal sie czlowiekiem prawym i zaproponowal im zawody, do 
których Zydzi mieli wytypowac jednego ze swoich ludzi. Rywalizacja miala 
polegac na pantomimicznej debacie z papiezem. Jesli przedstawiciel Zydów 
zwyciezy, beda mogli pozostac w miescie. 
 
Wieczorem rabini zebrali sie w synagodze, aby rozwazyc propozycje. Podjecie 
papieskiej rekawicy wydawalo sie jedynym rozsadnym wyjsciem, ale nie bylo 
zadnych ochotników, poniewaz jak powiedzial glówny rabin: 
 
- Jest niemozliwe wygrac debate z papiezem, poniewaz ten bedzie jednoczesnie 
zawodnikiem i sedzia. Poza tym, jak moge podjac sie tej odpowiedzialnosci, 
jesli moja porazka musi przesadzic o naszym wygnaniu? 
 
Nagle zabral glos dozorca, zamiatajacy podloge w synagodze: 
 
- Ja stane do debaty. 
 
Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem. Glówny rabin rzekl: 
 
- Ty? Zwykly dozorca chce walczyc z papiezem? 

background image

 
- Ktos musi, a nikt prócz mnie nie jest chetny. 
 
Tak wiec, z braku innych ochotników, dozorca zostal wyznaczony jako 
reprezentant zydowskiej wspólnoty. 
 
Nadszedl wielki dzien. Na placu Swietego Piotra pojawil sie papiez, otoczony 
przez kardynalskie kolegium w pelnym rynsztunku. Wokól zgromadzily sie tlumy 
biskupów i innych koscielnych dostojników. Z przeciwnej strony zblizal sie 
dozorca w towarzystwie kilku siwobrodych rabinów, odzianych w swoje ponure, 
czarne szaty. Stanal naprzeciwko papieza i debata sie rozpoczela. 
 
Papiez uroczyscie uniósl palec i szerokim gestem wskazal na niebo. Dozorca 
bez wahania, w stanowczy sposób skierowal swój palec ku ziemi. Papiez 
wygladal na zaskoczonego. 
 
Z jeszcze wieksza powaga papiez ponownie uniósl palec i wystawil go prosto 
przed twarza dozorcy, a ten, z lekko drwiacym usmiechem, w stanowczy sposób 
wystawil trzy palce przed nosem papieza... Wyraz glebokiego zadziwienia 
pojawil sie na papieskim licu. 
 
Papiez spod swej szaty wydobyl jablko. Na co dozorca wyjal z kieszeni 
papierowa torebke, z której wyciagnal kromke chleba. Widzac to, papiez 
oznajmil gromkim glosem: 
 
- Ten oto przedstawiciel Zydów wygral debate! Moga pozostac w Rzymie! 
 
Zydzi pospiesznie opuscili plac, tymczasem koscielni dostojnicy byli zadni 
wyjasnien i otoczyli papieza, pytajac: "Co sie stalo, Wasza Swiatobliwosc? 
Tempo tej wymiany gestów bylo dla nas zbyt szybkie". 
 
Papiez drzaca dlonia przetarl czolo: 
 
- Ten czlowiek to mistrz w sztuce debatowania. Na poczatku, szerokim gestem 
unioslem reke w kierunku niebios, aby dac do zrozumienia, ze Bóg wlada 
wszechswiatem. A Zyd bez cienia wahania wskazal za ziemie, wyrazajac tym 
gestem, ze jednak szatan posiada wladze nad swoja czescia swiata... 
 
...Wtedy pokazalem mu wyciagniety palec, aby udowodnic, ze pomimo wszystko 
Bóg jest jeden. Chcialem zlapac Zyda w sidla jego wlasnej teologii. A on 
natychmiast uniósl trzy palce, aby dac do zrozumienia, ze Bóg wprawdzie jest 
jeden, ale manifestuje sie w trzech osobach - tym samym dozorca wykazal 
zrozumienie doktryny o Swietej Trójcy... 
 
...Zaniechalem wiec teologii i wyjalem jablko, aby wykazac, ze slepi 
wyznawcy tak zwanej nauki zaprzeczaja prawdzie objawionej twierdzac, ze 
ziemia jest kulista jak jablko. Na to dozorca stanowczo wyciagnal kawalek 

background image

chleba, aby wykazac, ze ziemia, zgodnie z objawieniem, jest plaska jak 
kromka. Wiec przyznalem mu zwyciestwo! 
 
Tymczasem Zydzi doszli do swego obozowiska, otoczyli dozorce i takze 
domagali sie wyjasnien. Ten zas powiedzial: 
 
- Nic wielkiego. Najpierw papiez machal reka, tak jakby chcial powiedziec, 
ze musimy sie wyniesc z Rzymu. Wiec pokazalem mu dlonia w dól, ze tu 
pozostaniemy. Potem wyciagnal do mnie palec, tak jakby mówil, ze chocbym 
padl przed nim trupem, to i tak Zydzi musza sie wyniesc. Na co ja 
wyciagnalem trzy palce, aby w ten sposób powiedziec, ze moze mnie zabic trzy 
razy, a i tak Zydzi pozostana w Rzymie. Potem zobaczylem, ze papiez wyciaga 
zza pazuchy drugie sniadanie, wiec wyciagnalem swoje. 
 
 
 
Na tym polega cala metafizyczna debata. Puste, nic nie znaczace gesty, 
którym mozesz nadac dowolne znaczenie. Puste, nic nie znaczace slowa, którym 
mozesz nadac dowolne znaczenie. Jestes twórca tej gry. 
 
Rzeczywistosc nie przejmuje sie slowami; nie przejmuje sie tym, co mysla 
ludzie; nie przejmuje sie tym, co ludzki umysl uwaza za prawde. Prawda sie 
tym nie przejmuje. To nie ty decydujesz, co jest prawda. Nikogo nie 
oszukasz, oprócz samego siebie. Twoja prawda jest tylko twoja prawda - nie 
jest prawda autentyczna. 
 
Wnioski wyciagane przez umysl sa ograniczone do samego umyslu. Pokazuja jak 
dziala umysl, nie mówia nic o rzeczywistosci. 
 
Prawda nie jest zbiorem przekonan zrodzonych w umysle, prawda jest 
transformacja istnienia. 
 
Wiec nie proponuje ci zadnej metafizyki. Ludzie przychodza do mnie i pytaja: 
"Jaka jest twoja doktryna?". Nie mam zadnej. Wszystkie doktryny sa 
niebezpieczne, poniewaz staja sie dogmatami. Poza tym, doktryny sa 
niebezpieczne, gdyz cala ludzka energia marnuje sie na nie. 
 
Odrzuc wszelkie doktryny, dogmaty, wierzenia... odrzuc wszelkie "-izmy". 
Uwolnij sie od nich, badz swiezy, badz nieskazony. A wtedy pojawi sie w 
tobie inteligencja. 
 
Inteligencja rózni sie od intelektu. Intelekt jest zgromadzona wiedza, 
inteligencja zas swiezoscia, dziewiczoscia i niewinnoscia twojego istnienia. 
Osoba inteligentna bez zadnych slów stawia czola zyciu, podchodzi do niego 
naga, bez zadnych wierzen, swietych ksiag - podchodzi do zycia bezposrednio. 
Nie musi niczego udowadniac, nie ma wobec zycia zadnych oczekiwan, 
wyobrazen, uprzedzen. 

background image

 
Czlowiek inteligentny nigdy nie jest sfrustrowany. Jest otwarty, chlonny, 
pozwala rzeczywistosci przeniknac do najdrobniejszej czastki swojego 
istnienia. Staje sie jak gabka nasaczona rzeczywistoscia. 
 
Badz jak swieza gabka, abys mógl wchlonac w siebie cala istniejaca 
rzeczywistosc. Na tym polega medytacja. Medytacja oznacza odrzucenie umyslu, 
odrzucenie metafizyki, odrzucenie doktryn dotyczacych rzeczywistosci, aby ta 
mogla do ciebie dotrzec i cie wypelnic. 
 
Gdy staniesz sie niewolnikiem doktryny, wtedy bedziesz we wladaniu 
intelektu, a nie inteligencji. Czlowiek inteligentny jest zawsze wolny, 
intelekt nigdy nie jest wolny - zawsze próbuje dzialac zgodnie z 
przeszloscia. Natomiast inteligencja zawsze reaguje na chwile obecna. 
Intelektualista jest logiczny, jest zbyt logiczny, jest drobiazgowy. 
Czlowiek inteligentny jest paradoksalny, jest autentyczny, jest 
rzeczywisty - a rzeczywistosc jest paradoksalna. Czlowiek inteligentny nie 
ma wobec rzeczywistosci zadnych uprzedzen, nastawien. Jest elastyczny, 
plynny jak woda, gotowy do zywego reagowania na rzeczywistosc, bez wzgledu 
na to, co ona niesie. Jest otwarty i chlonny, nigdy nie mówi nie. 
 
Zapamietaj. Intelektualista zawsze kurczowo trzyma sie nie. Osoba 
inteligentna zyje zgodnie z tak - zawsze mówi zyciu tak, bez wzgledu na to, 
jakie to zycie jest. Nie walczy, nie spiera sie z zyciem - jest jego 
czescia. 
 
Bycie inteligentnym to cos zupelnie odmiennego od kierowania sie intelektem. 
Kierowanie sie intelektem jest jedynie udawaniem, ze jestes inteligentny; 
jest marnym substytutem inteligencji. A gdy kierujesz sie intelektem, 
stajesz sie egoistyczny. Gdy zas stajesz sie egoistyczny, zamykasz sie. 
 
Jesli kierujesz sie intelektem; jesli próbujesz rozwiazac zagadke 
rzeczywistosci; jesli wierzysz w doktryny i masz nadzieje, ze one pozwola ci 
odnalezc klucz do rzeczywistosci - wtedy ten klucz stanie sie bariera, gdyz 
zamek w drzwiach prowadzacych do rzeczywistosci nie jest zamkniety. Drzwi sa 
otwarte. 
 
Pewnie slyszales o amerykanskim magiku - Houdinim, który slynal z 
umiejetnosci wydobywania sie z rozmaitych kajdan, lancuchów, zamknietych 
pomieszczen, skrzyn. Potrafil zrobic to w ciagu minuty, najwyzej trzech 
minut. Ale pewnego dnia, po raz pierwszy w zyciu zostal wprowadzony w blad. 
Dzialo sie to we Wloszech, byl zamkniety w skrzyni i nie mógl sie z niej 
wydostac przez cala godzine. Zgromadzeni ludzie niepokoili sie. Co sie 
stalo? Gdy w koncu sie wydostal, byl kompletnie wyczerpany, spocony, 
wygladal przedziwnie. Zapytany, co sie stalo, odpowiedzial: 
 
- Oszukano mnie. Nie zamknieto drzwi od skrzyni, byly otwarte, a ja przez 

background image

caly czas usilowalem otworzyc zamek, którego nie bylo! Istniala jedynie 
dziurka od klucza, sama dziurka, a ja staralem sie otworzyc nieistniejacy 
zamek. 
 
 
 
Oczywiscie, jesli zamek nie istnieje, nie mozesz go otworzyc. Houdini 
denerwowal sie i nie byl w stanie zdac sobie sprawy z tego, ze drzwi byly 
otwarte. Byla wprawdzie dziurka, ale nie bylo zamka, wiec zaden klucz nie 
mógl pasowac. 
 
Jezus powiada: "Pukajcie, a bedzie wam otworzone". Znaczy to: "Pukajcie, a 
odkryjecie, ze drzwi sa zawsze otwarte". 
 
Intelekt próbuje stworzyc klucze i z powodu tych kluczy marnujesz zycie. Gdy 
znajdziesz klucz... oczywiscie wyglada to jak klucz, ale nim nie jest, 
poniewaz nie moze pasowac do nieistniejacego zamka... wiec gdy odnajdziesz 
ten pozorny klucz, stanie sie on pluszowym misiem i zaczniesz stawac w jego 
obronie. Hindusi staja w obronie swojej religii, samo stosowanie sie do jej 
zalecen nie interesuje ich tak bardzo, jak walka w jej obronie. Mahometanie 
staja w obronie swojej religii. Chrzescijanie bezustannie tworza 
bezwartosciowa literature, nigdy nie spotkalem sie z czyms równie 
bezwartosciowym - to zwykle brednie. Ale bezustannie te literature tworza - 
w obronie religii. Spieranie sie jest dla nich wazniejsze, niz stosowanie w 
praktyce tego, o co sie spieraja. Nie postepuja zgodnie z tym, co mówia, ich 
klucz nigdy im nie pomógl, pomimo to ciagle staja w obronie wlasnej religii. 
 
Ludzie wynajduja najprzedziwniejsze sposoby, aby bronic swoich kluczy, 
bronic swoich doktryn. Cala ich energia marnuje sie na bezsensownym wysilku. 
Czy to zaobserwowales? Jesli nie posiadasz zadnej doktryny, mozesz sie 
ubawic ludzmi, którzy zaczynaja racjonalizowac i bronic swoich doktryn. 
Zdarza sie to czesto. Przychodza do mnie... pewien chrzescijanski misjonarz 
przybyl tu pare lat temu i zaczal przedstawiac swoja teologie. Sluchalem go 
przez pól godziny, po czym zapytalem: "Czy to wszystko ci jakos pomoglo? Bo 
wygladasz na kogos stuknietego". Musieliscie zetknac sie ze Swiadkami Jehowy 
i innymi, równie stuknietymi ludzmi... Ale on nie sluchal - tak jakby go w 
ogóle nie bylo, ciagle mówil, mówil, mówil. 
 
Minela nastepna godzina. Przerwalem mu na chwile, mówiac: "Poczekaj chwile, 
o czym ty w ogóle mówisz? Czy to, o czym mówisz, pomoglo ci?" Odpowiedzial, 
ze nie pomoglo, ale ma nadzieje, ze pomoze. Zapytalem go: "Jest cos, co 
pomoglo mnie. Czy chcesz o tym posluchac?", na co odparl: "Wpadne do ciebie 
innym razem". Nigdy sie juz nie pojawil. 
 
Ludzie desperacko trzymaja sie swoich wierzen. Nie przekonuja innych - 
raczej przez przekonywanie innych przekonuja siebie samych. Gdy zostaja 
sami, zaczynaja sie bac: "Kto wie, moze jest tak, ze to, w co wierze nie 

background image

jest prawda?" Natomiast gdy przekonuja innych i ktos powie: "Tak, to jest 
prawda", wtedy staja sie pewni siebie. Sa przekonani, ze jest jakas prawda w 
tym, co mówia, gdyz w przeciwnym wypadku inni ludzie nie daliby sie 
przekonac. 
 
Zdarzylo sie pewnego razu, ze dwaj uczniowie prowadzili dyskusje o tym, 
który z ich nauczycieli - rabinów jest bardziej pobozny. 
 
- Mój rabin jest tak swiatobliwy, ze przyciaga uwage samego Pana. Ostatniej 
wiosny, gdy w miescie padal deszcz, nad glowa rabina pojawila sie aureola, 
która chronila mego nauczyciela przed deszczem i oswietlala jego glowe 
pieknymi promieniami slonca. 
 
- Pomimo to, mój rabin jest bardziej pobozny. 
 
- Co takiego?!? Twojemu brakuje nawet podstawowych elementów poboznosci! 
Widziano go, jak podczas swieta Jom Kippur - najwazniejszego dnia w roku - 
kiedy obowiazuje post, twój rabin jadl kurczaka! 
 
- Oczywiscie, ze jadl. Tego dnia w calym miescie byl Jom Kippur i 
obowiazywal post, ale nad glowa mojego rabina pojawila sie aureola, pod 
która byl juz nastepny dzien po poscie. 
 
 
 
Ludzie siegaja do najbardziej absurdalnych argumentów, aby sie obronic. 
Bezustannie w cos wierza, poniewaz bez tej wiary spadliby w bezdenna 
przepasc. 
 
Ta przepasc jest rzeczywista. Gdy ja zaakceptujesz, zniknie lek. Gdy 
zaakceptujesz fakt, ze zycie jest tajemnica, której nie mozna poznac; gdy 
zaakceptujesz fakt, ze zycie jest niepoznawalne... wtedy lek zniknie i 
ustana wszelkie wysilki, aby poznawac i tworzyc doktryny. 
 
Nagle staniesz sie czescia rzeczywistosci, zniknie rozdarcie. Ten, kto 
poszukuje, i to, co poszukiwane - stana sie jednym. Ten, kto obserwuje, i 
to, co obserwowane - stana sie jednym. Ten, kto widzi, i to, co widziane - 
stana sie jednym. Nagle zniknie podzial stworzony przez twoje doktryny.