Sygietynski, Polonistyka studia, II ROK, Pozytywizm, opracowania i BN


Antoni Sygietyński, Na skałach Calvados. Powieść z życia normandzkich rybaków. (1884 r.)

Streszczenie

Akcja powieści rozgrywa się w normandzkiej osadzie Grandcamp w Normandii, gdzie codzienność życia jej mieszkańców upływa według trybu połowu ryb. Mężczyźni rankiem udają się na morze, a ich żony i dzieci przygotowują im w tym czasie strawę, by po powrocie nasyceni mogli spędzić wieczór w karczmie „Pod gniadym koniem”. Każdy ze społeczności rybackiej zna swoje miejsce i obowiązki, wszyscy się znają i względnie szanują, a swobodny przepływ informacji o każdym z mieszkańców zapewnia dodatkowo najstarsza z kobiet (dodatkowo plotkarka) matka Gibert. W tej scenerii rybackiej osady poznajemy głównych bohaterów: rybaka Boduarda, który posiada własny statek rybacki „Efrazję”, jego córkę Bertę, która dopiero co powróciła z miasta, gdzie zdobywała podstawy wykształcenia oraz Gabriela Orange'a - majtka na statku Boduarda. Marzeniem młodego sieroty jest posiadanie własnego kutra i poślubienie Berty, (z którą spędził razem dzieciństwo), a co za tym idzie przejęcie majątku doświadczonego rybaka. Berta z trudem powraca do rodzinnej wioski, gdyż uroki miejskiego życia są o wiele ciekawsze niż codzienne obowiązki gospodyni wiejskiej. Gdy umiera jej matka, Berta zajmuje się gotowaniem strawy dla ojca, oczekuje jego powrotu i z aprobata przyjmuje zaloty Orange'a, marząc w duchu o romantycznej miłości. Niestety Boduard nie jest przychylny kandydatowi na zięcia, dlatego para kochanków spotyka się w tajemnicy. Jednak czujne oko matki Gibert jest w stanie wykryć zakazaną miłość i donieść o błogosławionym stanie Berty Boduardowi. I tak prędzej czy później stary rybak musi wyrazić zgodę na ślub córki. Gabriel natomiast bardziej niż poślubieniem Berty interesuje się majątkiem jej ojca, czego zakochana dziewczyna nie widzi bądź widzieć nie chce, pogodzona z losem wiejskiej gospodyni. Orange zyskuje jakąś część posagu (w afekcie spuszcza łomot teściowi, który nawet po okresie rekonwalescencji nie jest już w stanie powrócić do zawodu rybaka) i młodzi zaczynają żyć na własnym garnuszku. Pożycie małżeńskie nie jest już tak cukierkowe, a po miłości romantycznej pozostają jedynie obowiązki i ciągłe pretensje męża, że teść nie chce wypłacić należnej Bercie części posagu. Kiedy Berta rodzi martwą córeczkę, oziębłość i oschłość Gabriela sięga zenitu. Orange zakłada spółkę z Renoufem (pływa na statku Petrella - obiekcie jego pożądania), w międzyczasie trudni się przemytem. Podczas ucieczki przed wymiarem sprawiedliwości w czasie sztormu Orange traci towar a statek ulega zniszczeniu. Gabriel popada w długi, a marzenie o własnym kutrze staje się coraz bardziej odległe. Wkrótce do Grandcamp przybywa inżynier Armand de Coux, który projektuje i nadzoruje odbudowę bulwaru. Odrzucona przez męża i zepchnięta do roli kury domowej Berta zaczyna interesować się przybyszem, któremu ewidentnie wpadła w oko. Między dwojgiem dochodzi do burzliwego romansu, o którym wie całe miasteczko (dzięki matce Gibert), lecz niczego nie domyśla się ogarnięty obsesją zysku Orange. O zdradzie zony donosi mu społeczność Grandcamp. Znieważony Gabriel zabiera w rejs Armanda i brzemienną Bertę i w akcie desperacji doprowadza do wypadku. Para kochanków ginie na morzu, Orange ratuje się, ale umiera na lądzie (wyspowiadawszy się przed śmiercią). I tak mniej więcej kończy się historia rybaków z Grandcamp.

Słów kilka o życiu i twórczości Antoniego Sygietyńskiego

Urodził się w 1850 r. w Gosławicach (stąd pseudonim literacki Gosławiec), miejscowości położonej na lewym brzegu doliny Wkry, w sąsiedztwie malowniczych wąwozów erozyj­nych, rozcinających stromą krawędź wysoczyzny lodowcowej, jako syn Leona, ziemianina o literackich zainteresowaniach (przełożył na język polski powieść "Noc i poranek" Edwarda Bulwera) i Malwiny z Krzyżanowskich. Po ukończeniu gimnazjum w W-wie, studio­wał, tak samo jak nieco wcześniej Prus, matematykę w Szkole Głównej i podobnie jak przyszły autor "Lalki" bez powodzenia, chociaż Głowacki był entuzjastą nauk matematycznych, ponoć wymyślił w tej dziedzinie rzeczy wielkie, które nie znalazły uznania profesorów, zaś Syg. od początku nie był wierny nauce nauk, uczęszczając równocześnie w latach 1869-1874 do Instytutu Muzycz­nego Warszawskiego, gdzie był uczniem Stanisława Moniuszki i Wła­dysława Żeleńskiego.

Wykształcenie muzyczne zdobyte w Warszawie uzupełnił następnie w słynnym., założonym z inicjatywy Mendelssohna, konserwatorium Lipskim. (poznał tam m.in. Artura Nikischa). Z kolei w latach 1878-82 gruntownie poznawał sztukę w Paryżu, w dalszym ciągu kształcił swoje umiejętności pianistyczne, ale zarazem zdobywał wiedzę o nowych prądach literackich, studiował również malarstwo. Ten ostatni fakt szczególnie był ważny, gdyż sztuki plastyczne odegrały istotną rolę w formowaniu się realizmu w literaturze. Krytyka francuska np. za jednego z promotorów realizmu i naturaliz­mu w literaturze uznała malarza Courbeta.

W czasie pobytu w Paryżu rozpoczął Sygietyński swoją pracę literacką pisując teksty krytyczne do "Nowin", "Ateneum" i "Praw­dy": "Po skończeniu dwóch konserwatoriów porzuciłem zawÓd IL muzyka - pisał w liście do Piotra Chmielowskiego w styczniu 1881 r. - tłukę się sześć lat już blisko po zagranicznych brukach. Cierpiałem, marłem głód, uczyłem się, czytałem, zwiedzałem i pisałem. Literatura nie może mnie wyżywić". Mimo tej deklaracji pozostał także muzy­kiem. Od powrotu do kraju prowadził klasę fortepianu w Instytucie Muzycznym a po 1918 r. w Konserwatorium Warszawskim. Dzięki temu stałemu zajęciu mógł utrzymać dość liczną rodzinę. Pierwszą jego żoną była Ubalda da SiIwa Martines, z którą miał troje dzieci, drugą -- Helena z Golińskich, matka Tadeusza, kompozytora, założyciela i dyrygenta Zespołu Pieśni i Tańca "Mazowsze", autora utworów orkiestrowych i wokalnych.

Syg. był również przez wiele lat sprawozdawcą muzycznym „Kuriera Warszawskiego", a później "Gazety Polskiej". Jako krytyk muzyczny niechętnie odnosił się do twórczości Mascag­niego, LeoncavaIIa, Pucciniego - dzisiejsi muzycy włoscy ( ... ) piszą swoje opery dla wrażliwych na dźwięki (w celu oszołomienia słuchacza i widza), ale nie dla muzykalnych, cenił zaś Bizeta (Carmen tchnie świeżością natchnienia, szczerością uczucia, swobodą temperamen­tu), z uznaniem pisał o twórczości Czajkowskiego i Wagnera, podobały mu się umiar i harmonia klasyków wiedeńskich.

U wykonawców podziwiał inteligencję, technikę, szczerość oraz umiar estetyczny. Odtwórca może interpretować dzieło muzyczne (decyduje tu temperament), ale nie powinien wykraczać poza ramy wyznaczone intencją twórcy, a talent swój podporządkować musi wymogom sztuki. Takimi artystami byli dla Sygietyńskiego Henri Marteau, Antoni Kątski, Stanisław Barcewicz, idealną śpiewaczką Salomea Kruszelnicka, u której pochwalił "młodość, urodę, wdzięk, wytworność wrodzoną, poczucie sceny, głos barwny, giętki, rozległy, donośny i w potrzebie przenikliwy, plastykę deklamacji, wreszcie umiar artystyczny".

Czasem Syg. popełniał znaczące omyłki - np. wtedy, kiedy nie ocenił należycie wirtuozerii Paderewskiego. Uznał natomiast za dzieło "genialne" i "w swoim rodzaju epokowe" - "Goplanę" Żeleńskiego, której premierę przygotował cyklem artykułów w "Ku­rierze", był przy tym tak przekonujący, że uwierzyła mu nawet Orzeszkowa (przybyła specjalnie z Grodna do Warszawy, by podziwiać Trombiniego i Myszugę).

Jako teoretyk sztuki Syg. pozostawał pod wpływem aktywiz­mu Jeana-Marie Guyau, dla którego podstawową wartością było pojęcie życia i jego pełni (co stanowiło replikę ówczesnego rozkwitu i fascynacji biologią in toto). Według autora "Les problemes de l'esthetique contemporaine" najistotniejszym i pierwotnym popędem człowieka oraz każdej żywej istoty jest pociąg do ekspansji, potęgowa- nie życia. Jest to cel, do którego zmierzamy w sposób naturalny i instynktowny. Osnowa etyki jest więc biologiczna. I w sztuce niczego innego nie szukamy, jak tylko pełniejszego życia. Przeżycia estetyczne nie mogą być bezinteresowne. W tym kontekście łatwiej zrozumieć wielość zawodowych zainteresowań Syg.. "Muzyka - pisał - może odtwarzać nastrój, może wyrażać stan duszy, może wydo­stawać na jaw podłoże uczucia, może sięgać do dna instynktu, i to lepiej niż poezja, ale nie może uzmysławiać idei i określać czynu". Jeśli jednak społeczność w danym czasie jest zbytnio wrażliwa i chorobliwie nerwowa, niezdolna do działania i aktywnego życia, jak np. - zda­niem Sygietyńskiego - publiczność przełomu XIX i XX wieku, wówczas muzyka, która "nie ma wyrazów na rozróżnienie pojęć", pogłębia niemoc, paraliżuje ludzką energię i wolę.

W ten sposób autor "Porachunków" polemizował także z krytyka­mi wyżej ceniącymi literaturę o charakterze muzyczno-nastrojowym niż opisowym. Podobnie oszacował zasługi impresjonistów; pochwalił założenia (widzenie światła jako zjawiska przyrodniczego), ganił rezultaty; np. wśród polskich malarzy wyróżniał płótna Pankiewicza oraz Weissa podkreślając oryginalność ujęcia przedmiotów, zaś Wyspiańskiemu zarzucał zbytnią ich stylizację, z kolei do Wyczółkow­skiego miał pretensje za lekceważenie formy oraz przesadne wir­tuozostwo.

Jako zwolennik ścisłej zgodności i równoprawności obrazu i przed­miotu nie akceptował sztuki łamiącej te zasady. sądził, że wszelkie odstępstwo od wizualności, mającej swe źródło w obserwacji natury, prowadzi do deformacji, a więc i kaleczenia rzeczywistości. Przekona­nia te chroniły także Syg. przed popieraniem wszelkich naturalistycznych krańcowości. J ak przystało na rasowego krytyka swoich czasów musiał jednakże - mówiąc językiem Diltheya - prze­de wszystkim "spojrzeć w twarz temu wielkiemu faktowi: naturaliz­mowi". Wydaje się, że Syg., podobnie jak autor "Einleitung in die Geisteswissenschaften", wyznawał filozofię, w myśl której "ostat­nim korzeniem poglądu na świat jest życie", co szczególnie widać w czasach kryzysu. Zawsze w tego rodzaju sytuacjach pojawia się naturalizm i - zacytujmy raz jeszcze Diltheya - "niszczy zużyty język form, przypina się mocno do rzeczywistości, by wyssać z niej to, co nowe". Właśnie w trosce o realizm - powiedział znacznie .później Robbe-Grillet, praktyk i teoretyk nouveau roman -- "każda nowa epoka pragnęła obalić poprzednią".

Godne szacunku poczucie prawdy może jednak prowadzić literatu­rę na manowce. Dzieje się tak niewątpliwie wtedy, kiedy chce ona być nauką, błądzi wówczas jeszcze bardziej niż ta, która pragnie moralizo­wać. Zrównanie literatury z nauką - pisał Zygmunt Szweykowski - rozumiał Syg. tylko w znaczeniu wartości, a nigdy charak­teru, nie dał się wziąć na lep pseudonaukowej teorii romansu eksperymentalnego, od pisarza wymagał, by nie tylko znał on życie i wiedział o nim wiele, lecz by przede wszystkim widział je dokładnie.

Zola, czołowy propagator naturalizmu, traktował go jako kon­tynuację realizmu, czuł jednak, że czas dojrzał już do nowego hasła przy pomocy którego - według opinii Edmunda i Juliusza de Goncourt - wybitnie wspomagał powodzenie swoich książek; bracia zanotowali w swoim "Dzienniku" taką oto wypowiedź pisarza skierowaną do Flauberta: "Tak samo jak pan kpię sobie ze słowa naturalizm, ale będę je powtarzał bez ustanku, bo rzeczom trzeba nowej nazwy, aby publiczność mogła uwierzyć w ich nowość ( ... ) to tylko reklama moich książek ... ". Przesadził zapewne. Przebrał miarę także tworząc analogię między realizmem a naukami eksperymental­nymi, ale przecież zarówno realizm, jak i nauki eksperymentalne zawierają wspólne cechy: sceptycyzm, dyscyplinę, a przede wszystkim wyuczoną obserwację. Nie bez znaczenia są tu również pokrewieństwa z liberalizmem, humanitaryzmem, populizmem, a także wyraźne skłonności demokratyczne.

Syg. szukając wzoru dla naszej powieści, zainteresował się najpierw twórczością Zoli, ale szybko zraził go rewolucjonizm i aprio­ryzm autora "Germinal". "Jego roman experimental- pisał -jest jedną z tych filozoficznych baniek wypełnionych nie metafizycznym, ale sofistycznym wiatrem bezprzedmiotowego rozumowania, które wzięte na serio, nie tylko zaprzeczałoby jego powieściopisarskiej, ale nawet i poprzedniej, czysto estetycznej działalności, kiedy to jeszcze nad głowami artystów powiewał chorągwią naturalizmu ( ... ) Cała jego siła leży w umiejętności konstatowania faktów, a cała słaba strona w nieumiejętności ich uogólnienia". Zola, dowodził Syg., nie pojmuje zupełnie sensu terminu "doświadczenie" w jego naukowym znaczeniu, uprawia prostą obserwację faktów i na tej podstawie zmusza czytelnika do przyjęcia fałszywych indukcji. Dlatego powieści autora "Rougon Macquartów" reprezentują typ realizmu "pracow­nianego", w którym kształty, figury i wydarzenia kreślone są z modeli, nie zaś z natury. Opisy mają wartość artystyczną tylko wtedy, mówi Syg., gdy są kształtowane pod wrażeniem całości, jeśli zaś są kreślone pod presją szczegółów, tak jak to robił Zola, zamiast np. przestrzennej projekcji ogrodu, dostajemy encyklopedyczne wylicze­nie drzew, które w nim rosły. W ten sposób fałszywa podstawa teoretyczna metody pisarskiej Zoli wydaje fałszywe owoce. Fatalizm faktu sprawia, że treść utworu musi być podporządkowana założonej zawczasu idei. Dalszą konsekwencją tego stanu rzeczy jest nienatural­na (a więc wadliwa) kompozycja.

Po przeprowadzeniu krytyki teoretycznych założeń Zoli i ich praktycznej realizacji, zwrócił się w stronę Flauberta i zaakceptował w pełni jego pisarstwo. Zdaniem Syg. rozwój powieści francuskiej prowadzi od Stendhala (jego psychologizmu) i Balzaka (jego socjologizmu) do najpełniejszego swego wcielenia, tzn. do metody Flauberta, łączącej "w sobie balzakowską obserwację zewnę­trznego życia ze spokojem, zimną krwią i bystrością Stendhala". Dzięki Flaubertowi powieść przestała być wreszcie stekiem kłamstw, a zyskała naturę konstrukcji, o której decyduje treść obrazu świata przedstawionego.

Przystępując do oceny twórczości autora "Salambo", Sygietyński korzystał ze wskazówek innego swego mistrza - Hipolita Tainea; "Flaubert urodził się Normandem i to z nieporównaną świetnością atawizmu" - zaczyna długim cytatem z Jeana Richepina ("Pośmiert­ne wspomnienia o Gustawie Flaubercie"), ukazuje nam kolejno zewnętrzny wygląd pisarza, jego warunki życiowe, typ umysłu i chara­kteru, i to "jak widzi on świat, przedmioty, z jaką jasnością, z jaką siłą". Składnikami owej perspektywy były: prawda życia, obserwacja ludzi, obiektywizm w ich przedstawianiu, odbudowanie świata zew­nętrznego, ewokacja prostych wypadków, ukazywanie praw biologicz­nych kierujących życiem jednostek - słowem pokazywanie życia takim, jakim ono jest w rzeczywistości, "bez fantastycznych widziadeł, poru­szanych sprężynkami sztucznej maszynerii, a wymyślonych w czasie bezsennych nocy", poetycznych zachcianek, i śledzenie wyłącznie sfery myśli. Taki model literatury, taki wzór powieści naturalistycznej najpełniej zrealizowany (zdaniem krytyka) przez Flauberta, całkowicie odpowiadał Sygietyńskiemu. "Ze śmiercią autora Pani Bovary - pisał - w literaturze francuskiej powstaje pustka, której żaden inny talent na dziś przynajmniej zapełnić nie jest w stanie. Jakkolwiek silnym i śmiałym jest Zola w swej ponurej twórczości powieściowej, jakkolwiek poetycz­nym i miłym jest Daudet w swych zręcznych obrazkach z życia wykwintnej arystokracji, jakkolwiek ognistą jest cała plejada młodych naturalistów francuskich, ani ci, ani tamci nie są w stanie zastąpić tego człowieka serca i umysłu, który przerastał ich wszystkich gruntowną nauką, bystrością spostrzeżeń, genialnością pomysłów i sumiennością wykonania" .

"Współczesna powieść we Francji", zbiór artykułów Syg. obejmujący twórczość Flauberta, Daudeta, Zoli i braci Goncourtów, powstawała w latach 1881-1883. Prawie równocześnie z narodzinami tego ważnego, "przełomowego" w historii naszego pozytywizmu, zbioru studiów, powstaje pierwsza powieść tego wybitnego krytyka - "Na skałach Calvados" (1883), której rękopis nosi datę 1880. Źródłem inspiracji dla tego utworu, będącego wnikliwym studium r środowiska. na którego tle rysują się dzieje córki i żony rybaka, Berty, był niewątpliwie naturalizm francuski. "Powieść jest rzeczywiście francuska - stwierdza Kulczycka-Saloni- nie tylko przez swój temat, ale także przez konsekwentne, wierne w stosunku do doktryny estetycznej naturalizmu zastosowanie francuskiej metody pisarskiej. Jej ośrodkiem fabularnym są tak częste w powieści francuskiej. dzieje trójkąta małżeńskiego C .. )". Wprawdzie autor upodobnił Bertę do Emmy Bovary (stosunek do świata i mężczyzn ukształtowany przez sentymentalne lektury, typ wrażliwości obcej w prymitywnym, zbrutali­zowanym środowisku), ale zarazem znalazł się pod wpływem tych cech pisarstwa Zoli, które tak ostro krytykował.

Jak podkreślają jednomyślnie historycy literatury, "Na skałach Calvados" jest pierwszą (wg niektórych jedyną) realizacją powieści eksperymentalnej. "Można nawet określić to bar­dziej dosadnie - dodaje Ewa Paczoska -jest to eksperyment teoretyka przeprowadzony w laboratorium urządzonym przez francuskich natu­ralistów". Wśród elementów naturalistycznego kanonu na pierwszym miejscu ,;vymieniono szczegółowo i precyzyjnie opracowany opis środo­wiska. w którym żyją bohaterowie i które ich ukształtowało. "Dokładny opis natury wystarcza - donosił Przewóski z Paryża - należy ją przyjąć taką. jaką jest, bez okrawania jej i przerabiania; sama przez się jest dostatecznie piękna", Nie dla wszystkich było to piękne. Naturaliz­mowi zarzucano dokumentaryzm, encyklopedyzm, protokołowanie i kopiowanie rzeczywistości, pisano o "manii opisowości", która zmienia się w swoistego rodzaju "sztukę dla sztuki", czyli w mnożenie opisów dla samych opisów, bez istotnej potrzeby, bo tego wymagała osobliwie rozumiana wierność wobec rzeczywistości. Opis naturalis­tyczny traktowano jako konstytutywny składnik tworzywa powieś­ciowego i ważny element strukturalny. W tej roli był interpretowany jako czynnik destruktywny, zakłócający przebiegi fabularne lub od­wrotnie - bywał wynoszony ponad inne pierwiastki dzieła. awansując na pozycje dominanty kompozycyjnej, zdecydowanie górującej nad akcją· W każdym wypadku, niezależnie od oceny, odbierany był jako nowość, chociaż skądinąd wiadomo, że związek między realistyczną szczegółowością a pewnymi specyficznymi aspektami techniki narracyj­nej jest cechą powieści od czasu jej narodzin. Wszystkie te uwagi można oczywiście odnieść do powieści Sygietyńskiego.

"Na skałach Calvados" zawiera informacje przyrodniczo-geograficz­ne, architektoniczne, socjologiczne: deskrypcje miejsc, krajobrazów, domostw, interieurów, przedmiotów, etc, Przy czym narracja została tu podporządkowana regule obiektywizycji, ale, jak zauważa Jerzy Mich­no: "pisarz odjął narratorowi jedynie znajomość osób i sytuacji konkretnie postrzeganych, natomiast nie ograniczył w niczym jego wiedzy o środowisku, o świecie". Jest to więc - dodaje Ewa Paczoska - typ narracji komentującej. w której "opowiadacz pełni rolę interpretatora, odwołując się do opinii środowiska". Opis bowiem powinien być odbierany przez czytelnika jako uzależniony od spoj­rzenia postaci patrzącej Uej możliwości widzenia), a nie od wiedzy pisarza - mimo że wiadomości pochodzące z tych dwóch źródeł mogą być sprzeczne. Ta zolowska technika punktów widzenia -jak trafnie zauważyła Ewa Paczoska - ulega zawieszeniu wobec wątku, postaci i problemu Armanda de Coux: "w momencie jego pojawienia się utwór rozpada się na dwie odrębne części - naturalistyczne studium środowiska i powieść o powieści. Zmianie ulega narracja, staje się podmiotowa, polemiczna, naznaczona fizycznością narratora, który używa określeń silnie nacechowanych emocjonalnie, posługuje się ironią i drwiną". Polemika ta wykracza już poza ramy utworu i dotyczy mieszczańskiej estetyki i literatury. Natomiast postaci Berty i Orange'a skonstruowane są według naturalistycznego schematu: zdeterminowane przez dziedziczność i środowisko, realizują swój los, którego zasadnicze elementy są dane, wszelkie niespodzianki mogą dotyczyć jedynie mniej ważnych szczegółów. Na obie postaci autor patrzy "od zewnątrz", obserwuje ich zachowanie, notuje skrupulatnie ich skąpe wypowiedzi, towarzyszy im w codziennej krzątaninie, zachowując postulowany przez naturalistów obiektywizm bezstron­nego obserwatora.

Powieść Syg. nie spotkała się ze zbyt dużym zaintereso­waniem krytyki. Jej przyjęcie Teodor Tomasz Jeż nazwał "niekoniecz­nie uprzejmym" w przeciwieństwie do noweli o skałotoczu, która od razu zyskała rozgłos i uznanie. Była właściwie pierwszym utworem Syg., przyjętym bez zastrzeżeń charakterystycznych dla ówczesnej recepcji utworów naturalistycznych. Nieco później z podob­ną aprobatą spotkała się napisana przez Dygasińskiego monografia mysikrólika ("Gody życia", 1901).

Niektórzy recenzenci doszukiwali się w "Skałotoczu-palczaku" akceptacji ideologii pozytywizmu, np. Lektor "Nowej Reformy" pisał, że Syg. w formie naukowego studium biednego mięczaka zawarł "prawdziwą apoteozę egzystencji skromnej, cichej, a jednak żyjącej pożytecznie, stanowiącej dzielne ognisko w pracy ewolucyjnej świata. Jest to naj piękniejsza. mimo prozaiczności - najpoetyczniej­sza apoteoza pozytywnej pracy, pozytywnej filozofii - programu Syg. i jego pokolenia".

Taką samą ideę odkrył w noweli Matuszewski, nie uznał jej jednak za naukową monografię małża, lecz za legendarne uświęcenie oraz symbol "organicznej pracy" jako podstawy bytu społecznego. Inaczej ten "skrawek wyjęty z teki przyrodnika" interpretował Drogoszewski: "Zdaje się - pisał - że znaleźliśmy symbol istnień bezbarwnych ( ... ) niesłusznie przez los, przez próżną gawiedź ludzką upośledzonych; że stajemy wobec uosobionego Życia, składającego się z drobnych wysiłków o cele tuż przed nami leżące, Życia, które cel swój najwyższy i jedyny w samym sobie posiada. Po wysiłkach, po walce, po troskach pójdziemy przespać się w grobie - i człowiek, i małż, i roślina. A wreszcie ogarnie nas cicha rezygnacja jakaś".

Eksplikowany w "Skałotoczu" symbol (czy alegoria) Życia mobili­zował krytyków do rozważań natury metafizycznej: ,,( ... ) rzecz sama mówi za siebie - pisał Jabłonowski - tragedia »krzyżowania się przeznaczeń na jednym polu działania« pozostanie zawsze najokrut­niejszą tragedią życia w ogóle. Wobec niej milczy oburzenie, ustaje działanie sprawiedliwości ludzkiej - nie ma tu kogo do odpowiedzial­ności pociągnąć". Niekiedy owe refleksje nabierają wyraźnie spirytua­listycznego charakteru: jesteśmy głusi "na doniosłość zdających się nam bezmyślnymi ruchów raszpli duszy naszej", "ślepi jesteśmy na jakiś blask swego istnienia" - konstatował recenzent " Gazet y Polskiej" .

Z kolei Potocki nazwał nowelę "bajką naturalistyczną", a w jej alegorycznym kształcie dostrzegł rys klasycznego "snycerstwa", od­porności na wrażenia zewnętrzne; Syg. -jego zdaniem - "nie ulega temu, co przynosi fala i cały ten materiał życia natychmiast nielitościwie opanowuje, obciosywa, gatunkuje, gładzi, ustawia, ( ... ), w tym cyzelatorstwie przypomina artystów Odrodzenia", ( ... ) którzy mieli tak ogromną ciekawość do życia, chciwość na życie, w niczym zresztą nie przypominającą współczesnej, rozpróżniaczonej, chorej, biernej ciekawości naszych zjadaczów życia. Ich ciekawość była jakimś nieustannym twórczym prężeniem się muskułów, chciwych kształ­towania bezkształtnej materii zjawisk, chciwych jakiegoś ciosania bryły świata według własnego wzoru, własnej wizji wszechrzeczy".

W pierwszej fazie swej działalności krytycznej i pisarskiej był Syg. - według zgodnej opinii krytyków i historyków literatury polskiej - pionierem naszej wersji naturalizmu. Wszystko wskazuje na to, że w drugim okresie swej drogi twórczej stał się wyznawcą młodopolskiej nastrojowości i estetyzmu oraz symbolizmu, a sąd ten znajduje także potwierdzenie w pracach Jakubowskiego i Weissa. "Czy ewolucja taka była możliwa, w jaki sposób mogła się dokonać, jaki był jej sens istotny" - oto pytania, jakie postawił sobie Zenon Uryga, autor "Poetyki Skałotocza-palczaka".

W odpowiedzi badacz zwraca uwagę na kilka problemów natury strukturalnej. Jego zdaniem z analizy techniki opisu noweli wynika nieokreślony stosunek czasu fabularnego do czasu narracji. Można oczywiście wyznaczyć ramy czasu fabularnego, który trwa od momentu związania się skałotocza z opoką do chwili jego śmierci, lecz wówczas poza tym przedziałem pozostanie cała bezpośrednia charak­terystyka małża, w czasie której autor prezentuje skałotocza jako istotę działającą współcześnie z czasem opowiadania tej historii:

"Świat przedstawiony w utworze istnieje w nieokreślonej przeszłości lecz i w teraźniejszości. To wszystko już się dokonało, a jeszcze się dokonywa. Owo niesprecyzowanie czasu fabularnego opowieści właś­ciwe jest baśniom. Bezpośrednia charakterystyka gromady skało­toczów współistnieje z dziejami konkretnego osobnika na zasadzie logicznej, a nie czasowej - to znów jest właściwość prozy naukowej, nie literackiej. Splot tych dwu pierwiastków utrzymuje utwór na granicy literatury fantastycznej i naukowej abstrakcji. Sposób zużyt­kowania opisów w konstruowaniu narracji; »Skałotocza-palczaka« nie jest więc charakterystyczny dla praktyki naturalistów".

Ponadto narrator tej noweli wie i doświadcza znaczenie więcej niż bohater i nie tylko relacjonuje, ale także komentuje. Dotyczy to nawet sceny kulminacyjnej, jedynej, w której coś się dzieje: "P e w n i e czuł wylot na morze, p e w n i e chciał skąpać swe ciało w wodzie słonej"; podobnie o drugim skałotoczu, tym który wyszedł z innego punktu i w innym kierunku zdążał: był "m o ż e młodszy, tęższy, opatrzony muskułami sprawniejszymi i pilnikami ostrzejszymi". Opis samego czynu ograniczony został do zwięzłej informacji o kolejnych etapach pracy, motywację zastąpił zaś autorski komentarz, jednoznacznie określający sens tego starcia, co także stanowi zaprzeczenie wzorów prozy naturalistycznej. Zenon Dryga dostrzega w tych komplikacjach ważny ("krytyczny") moment w rozwoju prozy naturalistycznej, kiedy to na skutek zastosowania perspektywy makrokosmicznej, redukują­cej bohatera do rozmiarów punktu w przestrzeni, na plan pierwszy wysuwa się pisarz, jego ocena świata i towarzyszące jej uczucia. Przy czym Syg. trzyma się zasady decorum, jego opowieść (w porównaniu np. z "Godami życia") jest wyjątkowo zrównoważona, nie ma w niej ani zachwytu nad bytem, ani tragizmu wynikającego z jego praw. Nie ma tu buntu czy skargi, jest spokojne stwierdzenie: każdy ruch, każda czynność, każdy postęp dokonuje się kosztem życia. I jeszcze ironia - "sczezło tylko światło, próżna chwała bytu ( ... )". Odejście od koncepcji pozytywistyczno-naturalistycznych w stronę dekadentyzmu czy modernizmu nie było więc w przypadku Syg. łatwe i mechaniczne, pisarz wiedział jak krótka jest droga od monistycznego panteizmu do "nirwany". Na zwątpienie też się nie godził. Omawianym w "Porachunkach" melancholijnym powieściom Pierra Lotiego ("ludzie zdrowi i dzielni odrzucają tę poezję z nie­smakiem") przeciwstawił "Robinsona Cruzoe", tę epopeję "energii, wytrwałości i cierpliwości, w której ludzie pracy krzepić mogą nerwy

i ducha". Czytelnik może dostrzec w "Skałotoczu" pytanie o sens bytu, pisarz nie chce jednak na nie odpowiedzieć, jakby nie dostrzegał potrzeby takich pytań i odpowiedzi. Mówi natomiast o pracy.

Na zakończenie warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden wątek znaczeniowy "Skałotocza-palczaka". Oto fragment listu Stanisława Witkiewicza do syna, napisanego w czasie rewolucji 1905 r: "Rosja jest w stanie skały, którą podtoczyły skałotocze. Skałotocz jest spiskowiec. Znalazłem duży odłam skały, cały stoczony i pełen tych tak skrom­nych, wyglądających jak daktyle, panów. Idą one w głąb opoki fatalistycznie skazane na zaginięcie - ale skała stoczona i nadziana ich trupami od uderzenia fali - rewolucji - łamie się i wpada w morze. Z ludzkiego punktu widzenia robota niszczycielska, ale z przyrod­niczego jest to ciągłe przebudowywanie świata - morze i skała są tylko dwoma czynnikami ogólnego ruchu sił przyrody".

Bliski znajomy Syg. z czasów naturalistycznej kampanii w "Wędrowcu" poszedł jak widać dalej w interpretacyjnych wnios­kach: skała - Rosja; skałotocz-spiskowiec, ale zachował powiązane z alegoryzacją przyrodnicze ujęcie motywu. Jeśli przyjmiemy jedną z obiegowych opinii, w myśl której naturalizm jest oznaką rozkładu czy omdlenia XIX-wiecznej społeczności, to w kontekście Witkiewi­czowskiej interpretacji "Skałotocza" jasne się stanie, dlaczego polskie powieści naturalistyczne przeniknięte są powierzchownym mimo wszystko optymizmem; naturalizm zajmował się chorobami, a nas toczyła nie znana na Zachodzie choroba, "choroba niewoli".

To, co było w naturalizmie formą, sposobem, techniką - znalazło w późniejszej literaturze szerokie zastosowanie. To, co było postawą, zostało w historii (literatury). Pusta, bo pozbawiona postawy, której była wyrazem, forma nie powinna już znaczyć. Dlatego naturalizm może wydawać się dzisiaj czymś przebrzmiałym, zamkniętym. Pozos­tał cały repertuar chwytów i sztamp na doraźny użytek, bogato wykorzystywany w codziennym życiu literatury (i nie tylko), ale pozbawiony siły takiego oddziaływania, w którym tworzą się nowe wartości. Mechanizm jest w końcu zwyczajny - wyprzedaż chwytów uśmierca ruch żywy, lub też jest jego zagłady świadectwem. Intencja kulturowa oddalając się w przeszłość, ma szansę przetrwać tylko w swoich wtórnych objawach, lub też odrodzić się na nowo jako postawa wtedy, gdy ktoś zechce wziąć ją na siebie. Stać się to może wtedy, gdy postawa okaże się przydatna w innych warunkach historycznych, lub gdy jest na tyle uniwersalna, że sprawdza się zawsze. Wydaje się, że naturalizm wyprzedał swoje sposoby, swoje formy. A jednak pozostał intrygującą tajemnicą. Henryk Michalski

l. Twórczość Antoniego Sygietyńskiego

"Na skałach Calvados. Powieść z życia normandzkich rybaków" z ilustracjami Stanisława Witkiewicza, "Romans i Powieść" 1883, T. IV, nr 141-156. Wyd. osobne - Warszawa 1884, 1956. "Album Maksa i Aleksandra Gierymskich". Tekst. .. z 24 rycinami, Warszawa 1886.

"Wysadzony z siodła. Powieść z życia współczesnego", "Głos" 1890, nr 15-27, 32-51.

"Drobiazgi" (zbiór nowel) Lwów 1900. Z portretem autora i wstępem krytycznym Piotra Chmielowskiego. Wznow. 1907.

"Święty ogień" (nowele) z przedmową Zdzisława Dębickiego, War­szawa 1918.

"Nowele wybrane", posłowie T. Weissa, Kraków 1957. "Pisma krytyczne wybrane" w opracowaniu Z. Szweykow­skiego, W-wa 1932.

"Pisma krytyczne", wybrał i opracował Jan Zygmunt Jakubowski, \Varszawa 1962.

2. Opracowania

Detko J., "Antoni Sygietyński. Estetyk i krytyk", Warszawa 1977. Kulczycka-Saloni, A. Sygietyński 1850-1923 (w:) Obraz Literatu­ry Polskiej w Okresie Realizmu i Naturalizmu, t. IV.

Michno J., "Narracja w prozie Antoniego Sygietyńskiego 1880--1901", Wrocław 1967.

Paczoska E., Antoni Sygietyński - teoretyk w laboratorium naturaliz­mu (w:) J. Kulczycka-Saloni, D. Knysz-Rudzka, E. Paczoska, "Natu­ralizm i naturaliści w Polsce. Poszukiwania, doświadczenia, kreacje", Varszawa 1992.

Speina J., "Na skałach Calvados". Zeszyty Naukowe UMK w Toru­niu, z. 6, "Filologia Polska" Toruń 1962.

Weiss T., "Antoni Sygietyński jako krytyk", Katowice 1965.

Dryga Z., Poetyka " Ska/otocza-palczaka .. A. Sygietyńskiego, "Rocz­niki Naukowo-Dydaktyczne WSP w Krakowie, z. 17, R. 1963.

Sygietyński, Na skałach Calvados (6 stron)

5



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
POZYTYWIZM, Polonistyka studia, II ROK, Pozytywizm, opracowania i BN
Orzeszkowa E., Polonistyka studia, II ROK, Pozytywizm, opracowania i BN
Prus B., Polonistyka studia, II ROK, Pozytywizm, opracowania i BN
Prus B., Polonistyka studia, II ROK, Pozytywizm, opracowania i BN
Prus B., Polonistyka studia, II ROK, Pozytywizm, opracowania i BN
Wielki Świat Capowic, Polonistyka studia, II ROK, Pozytywizm, opracowania i BN
POZYTYWIZM, Polonistyka studia, II ROK, Pozytywizm, opracowania i BN
Poganka, Polonistyka studia, II ROK, Romantyzm, Opracowania BN
norwid, Polonistyka studia, II ROK, Romantyzm, Opracowania BN
Stara Baśń (STRESZCZENIE), Polonistyka studia, II ROK, Romantyzm, Opracowania BN
Zaleski - Wybór poezyj (wstęp BN), Polonistyka studia, II ROK, Romantyzm, Opracowania BN
Krasiński Z., Polonistyka studia, II ROK, Romantyzm, Opracowania BN
Żmichowska - Poganka (wstęp BN), Polonistyka studia, II ROK, Romantyzm, Opracowania BN
Dziady część III, Polonistyka studia, II ROK, Romantyzm, Opracowania BN
Irydion - streszczenie, Polonistyka studia, II ROK, Romantyzm, Opracowania BN

więcej podobnych podstron