20d. Zeromski - Wierna rzeka, LEKTURY, Młoda Polska


Stefan Żeromski - WIERNA RZEKA. Klechda domowa.

I.

Utwór rozpoczyna się od opisu bólu, którego doświadcza młody człowiek. Okazuje się, że jest to powstaniec, który uczestniczył w bitwie pod Małogoszczą (odbyła się ona 24 lutego 1863r.). W jej wyniku doznał licznych obrażeń, które spowodowały u chłopaka brak przytomności. Kiedy się obudził, zobaczył setki martwych ciał i żadnego żywego człowieka. Ranny wziął z jednych zwłok spodnie i wciągnął na własne nagie nogi. Doczołgał się jakoś do pobliskiego lasku, aby tam po raz kolejny stracić przytomność. Gdy się ocucił, zauważył ludzi sprzątających pod czyimś rozkazem ciała z pola bitwy. Zrozumiał, że mimo ran, musi uciekać. Tak naprawdę jednak prosił wówczas o śmierć, gdyż liczył się z nią, walcząc. Miał ranę w nodze, dlatego ciężko było mu się przemieszczać. Jednak dotarł do miejsca, skąd widział w oddali wioskę. Kiedy już zbliżał się do niej, oto ukazała się mu przeszkoda - rzeka. Nie było jak jej okrążyć, więc ranny wszedł do niej, a woda od krwi stała się czerwona. To jednak uśmierzyło jego ból. Za rzeką mężczyznę spostrzegli chłopi. Zebrawszy się wokół niego, z wójtem na czele, dowiedzieli się, że jest to powstaniec, więc chcieli go odwieźć do aresztu, aby nie ściągnąć na siebie kłopotów. Powstaniec tłumaczył, że on za ich wolność walczył, ale do nich to nie przemawiało. Między dalszą dyskusją chłopak znalazł wyłom w płocie i przeszedł przez niego, kierując się do zabudowań dworskich. Chłopi nie powstrzymywali go - widząc, w jakim stanie był, stwierdzili, że i tak daleko nie zajdzie i umrze. On jednak doszedł jakoś. Wtargnął do dworskiej kuchni, gdzie spotkał kucharza, który od razu kazał mu się wynosić. Powstaniec zaś nie ustępował - nie miał na to sił, by wrócić na śnieżne podwórze. Kucharz zlitował się i dał mu miskę jęczmiennej kaszy, a potem kazał się wynosić (bo dwór spalą). Po jedzeniu młodzieniec odszedł, ale niedaleko natknął się na śliczną dziewczynę, która wypytała go, kim jest, skąd wraca itp. Potem wzięła gościa mimo jego sprzeciwów (nie chciał, żeby przez niego spalono dwór) i powoli zaczęła obmywać jego rany, jednocześnie paląc i zacierając zakrwawione ślady. Pomógł jej w tym ów kucharz - Szczepan. Powstaniec nie mógł nadziwić się jej urodzie, myśląc tym samym o swoich towarzyszach poległych na polu walki.

II.

Nazajutrz dziewczyna podeszła do rannego, a on nie spał. W związku z tym rozpoczęli rozmowę - o tym, kim są, gdzie są itp. dziewczyna dużo mówiła - nazywa się Salomea Brynicka, z tych Brynickich, co kiedyś mieli Mieranowice. Ma 22 lata. Tu jest dwór w Niezdołach, majątek państwa Rudeckich - stryjostwa ojca Salomei. Pan Rudecki wzięli do więzienia, jego synowie zaś - poszli walczyć i zginęli. Przed czterema tygodniami pani Rudecka pojechała wykupić męża i, jak dowiedziała się Salomea z trzeciej ręki, po drodze znalazła ciało zabitego syna, a na wykup męża poświęciła dużo pieniędzy - sprzedała swój powóz i konie. Po tym cała służba uciekła z dworu, została tylko ona i Szczepan. Wszystko też rozkradziono. Ojciec Salomei był rządcą w Niezdołach przez 20 lat, od kiedy wrócił z Sybiru, na który zesłano go po powstaniu listopadowym. Mama umarła, jak Salomea miała rok. Ojciec poszedł walczyć, „bo dla ojczyzny jest najpierwszy obowiązek Polaka, a dopiero na drugim miejscu stoi familia”. Zostawił jej pistolet do obrony koniecznej. Dziewczyna ma także sojuszniczkę - piętnastoletnią Żydówkę Ryfkę, która mieszka w karczmie. Dziewczyny zaprzyjaźniły się i teraz, kiedy ktoś zbliża się do dworu, Ryfka ciśnie do dworu i puka w okno. Jeśli idzie wojsko - puka 4 razy, jeśli powstańcy - 3 razy. Kiedy przyjdzie wojsko, to Szczepan wyniesie księcia do stodoły i tam ukryje. O tak, bo nasz pacjent okazał się księciem Józefem Odrowążem. Podczas rozmowy jednak jego siły opadły, więc zdrzemnął się. W drugiej części wywiadu Salomea opowiedziała mu, że oprócz wojska boi się także ducha Dominika Rudnickiego - brata tego dziedzica, Pawła. Otóż mieszkali oni w tym domu razem, ale bardzo się kłócili, mimo że każdy z nich zarządzał inną częścią majątku. Oliwy do ognia dodał fakt, że Paweł ożenił się z wujenką Salomei, którą to wujenkę kochał Dominik. Dziedzic zajmował się gorzelnią, a na wskazania brata, że nie prosperuje ona odpowiednia, kazał przenieść wszystkie kadzie z gorzelni do siebie do pokoju. Potem popełnił samobójstwo. Od tego dnia straszy w tym domu - wydaje się, że Dominik puszcza z sufitu przykrycia tych kadzi, co wywołuje ogromny huk. Jednak beczki wyglądają na nietknięte. Teraz, gdy w domu jest prawdziwy mężczyzna, Salomea już się nie boi.

III.

Salomea musiała także pomyśleć o kryjówce dla powstańca, w razie nalotu wojska. Miało nią być ukrycie w stodole, w miejscu, gdzie Szczepan trzymał worek z kaszą. Dziewczyna też przeniosła się ze spaniem do swojego pokoju, który teraz zajmował Józef. Tłumaczyła sobie, że w pokoju obok zimno, a nie ma już opału (taaa, jasne), a poza tym musi być blisko okna, do którego ewentualnie miała zapukać Ryfka. W trzecią noc Salomea usłyszała czterokrotne pukanie do szyby - wojsko nadciąga! Zbudziła prędko Szczepana i zajęli się wynoszeniem Józefa do uprzednio przygotowanej kryjówki. W tym czasie też Salomea porządkowała łóżko - na pościeli bowiem były ślady krwi rannego. Wyniosła pościel i szybko ubrała nową. Wtedy przyszli oni. Okazało się, że dowiedzieli się, że we dworze jest powstaniec i przyszli go szukać. Obeszli cały dom, prócz pokoi Dominika, gdyż kiedy tylko stanęli na progu pokoju, zobaczyli jakie to ponure miejsce. Nie znaleźli powstańca, ale za to dojrzeli krew na materacu łóżka. Panna Salomea z wielkim wstydem przyznała się, że to jej własna krew. Śmiali się z niej przez to. Ale szukali dalej - już w całym dworze, wreszcie chcieli odpocząć. Żołnierze rozłożyli się w stodole, w której przecież ukryty był Józef! Szczepan siedział razem z żołnierzami, modląc się, aby Józef jeszcze tam żył. Tymczasem Salomea siedziała w domu razem z oficerem Wiesnicynem, który już wcześniej kiedyś zauważył dziewczynę i tak mu się spodobała, że tylko chęć jej ponownego ujrzenia trzymała go przy życiu na polu walki. Ona natomiast cały czas była spokojna i opanowana, choć w duszy cały czas bała się o Józefa.

Kiedy wszyscy posnęli, Szczepan wdarł się na górkę siana, pod którą schował Józefa i nasłuchiwał jakichkolwiek oznak jego życia. Nie słyszał nic …

IV

Rano żołnierze odjechali, a przewidujący Szczepan nie od razu poszedł zobaczyć powstańca. Miał rację - Wiesnicyn nagle zawrócił do dworu, chcąc przyłapać ich na gorącym uczynku (ukrywaniu rannego). Salomea okazywała mu swoją pogardę, choć w sposób niezwykle opanowany i kulturalny. Znowu oficer kazał przeszukać dwór, a gdy i tym razem nikogo nie znaleziono - odjechał. Salomea zapłakała nad losem swoim i Józefa także, ale zaraz przyszedł Szczepan, aby iść zobaczyć rannego. Kucharz poszedł sam, a panna Mija (tak ją nazywano) poszła spacerować po dworze, aby nie wzbudzić podejrzeń. Gdy wróciła do domu, Józef leżał z powrotem w łóżku - żył! Wreszcie przespała tę noc, która przebiegła bez żadnych rewizji.

V

Po kilku spokojnych nocach nagle ktoś zakołatał w okno. Nie był to odgłos Ryfki, a więc nie było już czasu na wyniesienie Józefa. Okazało się, że był to szczątek oddziału, odbity z partii Kurowskiego. Od razu zaczęli szukać jedzenia, zachowywali się jak zwierzęta. Jeden z nich przystawił nawet Salomei pistolet. Za wszelką cenę chcieli coś zjeść, byli w stanie zabić z głodu. Szczepan znalazł u nich słoninę, sam też przynosząc kartofle i kaszę, zaczął gotować.

VI

Rana w biodrze księcia okazała się bardzo ciężką - kula w niej utkwiona przesuwała się wzdłuż mięśni i ścięgien Józefa, co przysparzało mu okrutny ból. Istniało również inne zagrożenie - jęczący z bólu powstaniec mógł zdradzić swoją kryjówkę podczas kolejnych rewizji. Panna Mija zdecydowała się na poproszenie doktora o operację. W tym celu w nocy udała się do Ryfki, żeby ta pomogła jej skombinować dwa konie. Żydówka nie chciała pomóc, bała się, że zabiją ją za to. Jednak szybko przestała się opierać i okazało się nawet, że w karczmie są kradzione konie, na których przyjechał jakiś gość i zostawił je na przechowanie. Ryfka wskazała je Salomei, dała jej także sanie i ta pognała do miasta po doktóra. Dostała się do niego, kiedy dała jego służącej kasę, gdyż ta nie chciała wpuścić dziewczyny o tak późnej porze. Sam doktór Kulewski nie chciał się zgodzić na pomoc powstańcowi - bał się o swoje życie, jednak ze względu na nieodparty urok Salomei zgodził się. Dziewczyna zawiozła go do chorego, a lekarz rozpoczął operację. Kroił na żywca biednego Józia, a on się wił z bólu. Mimo to doktór nie znalazł kuli - działania Salomei poszły na marne. Dziewczyna odwiozła do miasta lekarza, który po drodze się do niej dobierał (chciał zapłaty za wizytę), a po powrocie położyła się spać - smutna …

VII

Kilka nocy później Józef obudził się na wpół przytomny (przez gorączkę). Zdawało mu się, że ktoś przyjechał do dworu i skrada się do okna. Usłyszał pukanie, obudził więc Salomeę. Okazało się, że to jej ojciec - stary Brynicki! Był w pobliżu ze swoim oddziałem, więc musiał wpaść zobaczyć córkę. Przy okazji zobaczył rany chorego, wypytał się o niego Szczepana (najważniejsze - czy tknął już Salomeę), przegadali całą noc razem z córką i Józefem, a gdy świtało - odjechał. Dziewczyna płakała.

VIII

W pewien marcowy wieczór przed dworem w Niezdołach stanęła bryczka, z której wysiadło dwóch jegomości - starszy, około 50-letni i młodszy. Weszli tak szybko do domu, że nawet Salomea i Szczepan nie zdążyli ukryć powstańca ani przygotować się na kolejną wizytę. Mężczyźni rozłożyli się w pokoju i wypytywali pannę Miję o rodzinę, o ludzi, którzy uciekli z dworu itp. Salomea niechętnie odpowiadała na te pytania, wyczuwała jakiś podstęp. Poszła zobaczyć co z Józefem, a on szeptem jej odpowiedział, że poznaje jednego z gości. Miał to być Hubert Olbromski, komisarz Rządu Narodowego (czyli tak jakby powstaniec, w każdym razie po ich stronie ), a drugiego Józef gdzieś kojarzył, ale nie znał z nazwiska. Rozmowę rannego z Salomeą usłyszeli przybysze, więc już się wydała jego obecność. Przy tym okazało się także, że Olbromski znał ojca Salomei i bardzo się do niego przywiązał - Brynicki służył mu za ojca, którego Olbromski stracił podczas Rzezi Galicyjskiej (chłopi przecięli go wpół piłą). Tak oto cała noc zeszła im na wzajemnych opowiadaniach, aż zasnęli.

Salomeę rano zbudził huk dobijania się do drzwi. To wojsko carskie! Salomea obudziła Szczepana i razem szybko przenieśli Józefa do jednej z kadzi w pokoju Dominika. W tym czasie Olbromski z towarzyszem chcieli uciec, również przez jeden z pokoi nieboszczyka, a konkretnie przez okno się tam znajdujące. I w tym momencie zobaczyli żołnierza, który również chciał wejść przez okno, tyle że do środka. Chwycili za broń i zabili ludzi, stojący na przeszkodzie. Wylecieli przez okno, a koło nich stało 15 koni z jedną osobą pilnującą je. Wystrzelili znów i powalili tego człowieka, towarzysz Olbromskiego dopadł konia i pognał przed siebię. Sam Olbromski nie zdążył - huk wystrzału zwrócił uwagę wojska, które odcięło mu drogę do koni. Uciekał więc on biegiem, w stronę łąk. Pannę Salomeę Szczepan chwycił i zagnał do ucieczki. Kiedy tak sobie Hubercik uciekał, a oficer Wiesnicyn (ten sam, który wcześniej zrobił taką rewizję Mii) go gonił, krzycząc, iż jego ludzie mają go złapać żywego, za wszelką cenę nie strzelać. Nagle Hubert nie miał gdzie uciekać - otóż przed nim wyrosła czarna, głęboka (z powodu wiosennych roztopów) rzeka. Nie wiedział co robić, pal licho z nim, ale miał całą teczkę ważnych supertajnych dokumentów polskich dotyczących powstania. Nagle wpadł na pomysł - wyrzucił torbę do rzeki, która od razu ją porwała. Korzystając z nakazu Wiesnicyna, Olbromski strzelał do zbliżających się wrogów, szablą ich zabijał. Wreszcie nazwał Wiesnicyna tchórzem, którego rozwścieczyło to na maksa. Mimo iż dostał rozkaz doręczenia do zwierzchników Olbromskiego żywego, napadł na niego, rąbiąc w niego szablą, na co się dołączyli jego towarzysze. „Rozłupali mu ciosami czaszkę, aż trysnął mózg i wywalił się na trawę. Siekli ręce, piersi i żebra. Rąbali leżącemu brzuch, nogi - dopóki zeń nie wyciekła wszystka krew”. Wiesnicyn był zły na siebie - nie wykonał rozkazu (jeden z poszukiwanych szych polskich mu uciekł, a drugi właśnie skonał, w dodatku dokumenty zaginęły). Dał rozkaz szukania w mętnej wodzie papierów, ale ani żołnierze, ani chłopi nie byli w stanie długo szukać w lodowatej wodzie. Także ci poszukujący Salomei nie przynieśli dobrych nowin. Wiesnicyn wszedł do pokoi Dominika Rudeckiego, potrzebował spokoju. Szukał jakiegoś sposobu na rozładowanie swojej chandry. Nagle usłyszał jakieś jęki w sąsiednim pokoju. Wskoczył do kadzi, a tam - człowiek! Dowiedział się, że to powstaniec i chciał go aresztować. Józef powiedział, żeby go zabił, bo on, gdyby miał na to siły, tak by właśnie zrobił. Wypomniał mu, że jest tchórzem, skoro chce go tylko aresztować, a nie zabić. Wiesnicyn dowiedział się również, że to piękna Salomea opiekuje się rannym, więc - ze względu na nią, nie powziął żadnych dalszych kroków. Po prostu wyszedł i kazał wojsku odjechać. Sam czekał na dziewczynę, aby przekazać jej wiadomość o swoim łaskawym geście, przez co mógłby u niej zobaczyć cień ludzkiego i wdzięcznego uśmiechu. Jednak ona nie nadchodziła…

IX

Kiedy wojsko dragońskie odjechało, Szczepan i Salomea wyszli ze swojej kryjówki. Udali się nad rzekę i zobaczyli rozszarpane ciało Olbromskiego. Mija kazała Szczepanowi wykopać grób dla ciała. Przyglądała się temu ludność ze wsi (Wiesnicyn zabronił im grzebać zabitego). Dziewczyna była bardzo smutna, oto jeden jedyny, który ją rozumiał i był dla niej niczym ojciec, choć znała go zaledwie jedną noc - oto on właśnie odszedł. Wróciła do domu i sprzątnęła ich posłania, na których szalały żywe wszy.

X

W połowie kwietnia zima zelżała. Zdrowie powstańca się poprawiło - pewnej nocy pękł ogromny wrzód, który zrobił się koło kolana Józefa. Z wrzodu wyleciała kula! Odrowąż powracał do zdrowia. Pewnego wiosennego dnia stali w oknie oboje i rozmawiali. Salomea ciągle mówiła o tym, że książę niedługo odejdzie, ona zostanie sama itp. W ogóle była bardzo wręcz chamska wobec niego, choć to miało tylko maskować jej prawdziwe uczucia. Tak naprawdę zakochała się w nim i nie wyobrażała sobie, co będzie, kiedy on odejdzie. Dlatego ciągle mu to jakby wytykała, a on wreszcie się rozpłakał. Wtedy Salomea zaczęła mu głaskać włosy, czoło, twarz i tak - od gestów do gestów - złączyli się pocałunkiem (tzn. wg narratora, to oni sami nie pamiętali czy to były pocałunki, czy tylko słowa i spojrzenia, ale już zrozumieli, co do siebie czują).

XI

Pewnej wiosennej nocy nadeszła ogromna ulewa. Mija wówczas nie spała, ciągle myślała o Józefie, o tym, że grzeszy, co to będzie, kiedy jego nie będzie, co by na to ojciec powiedział itp. Różne miała takie wątpliwości. Nagle zobaczyła zjawę - Dominika! Krzyknęła ogromnie i pobiegła do pokoju Józefa (od kiedy zrobiło się cieplej, a Mija zdała sobie sprawę z tego, co czuje do mężczyzny, wolała się przenieść do drugiego pokoju). On ją uspokoił, wytłumaczył, że nie ma żadnego ducha, gładził jej włosy i znów od gestów do gestów - fifa rafa stało się. (w nawiasie podaje cytat, który powinien być ocenzurowany, wg mnie: „Istność jego zatonęła w niej i znikła jako odrębny byt. Wtulił się w nią i zamienił w samo szczęście”). A deszcz sobie zacinał.

XII

Pewnego dnia wrócili państwo Rudeccy. Pani Rudecka, dzięki kaucji, uwolniła męża z więzienia. Ale był on chory - chodził o lasce, nic nie mówił i nic go nie interesowało. Kiedy wrócili, nawet się o nic nie pytali. Nie dziwił też ich widok Józefa w łóżku Mii, który przebywał tam, bo znów zachorował (kiedyś wojsko otoczyło dwór tak szybko, że nie było zbytnio czasu na ucieczkę - Józef wyleciał boso i w samej bieliźnie). Pan Rudecki drugiego dnia obszedł dwór w Niezdołach i przerażony zastanym widokiem - zaniemógł po powrocie do mieszkania. Pani Rudecka zwołała felczera, który - dzięki prośbom Salomei, zbadał także Józefa. Okazało się, że cierpi na jakąś okropną chorobę, której nie nazwał. Lekarz nie jest w stanie nic zrobić, nie można z nim rozmawiać, zbliżać się do niego, ani narażać na jakiekolwiek wzruszenie - mogło by się ono skończyć śmiercią. Na trzeci dzień pan Rudecki zmarł.

XIII

Nadszedł maj, a Józef nie powrócił jeszcze do zdrowia. Tymczasem pani Rudecka zaczęła dbać o gospodarstwo, zaczęła je odnawiać. Czekano też na pana Brynickiego, ojca Salomei. Jednak pewnego wieczoru przyszedł do dworu wieśniak z lasów świętokrzyskich z wieścią, iż pan Brynicki zmarł po ranach odniesionych w bitwie. Przyniósł także list do Salomei od ojca, w którym powierza ją Bogu i w ogóle się z nią żegna. Mija wpadła w rozpacz - obliczyła sobie bowiem, że kiedy ojciec konał .. ona oddawała się kochankowi. I wtedy jeszcze bardziej pokochała Józefa.

XIV

Pani Rudecka wzięła się ostro do roboty, a Mija jej w tym pomagała. Kiedyś wietrzyły kufry, a pani Rudecka gdzieś przy okazji znalazła małe ubranko swojego zabitego syna - popłakała się z rozpaczy, ale za niedługo wstała, przeprosiła za to i znów wzięła się do roboty.

Pewnego dnia pod dom zajechała piękna kareta - jak się okazało, przybyła matka Odrowąża. Od kilku miesięcy go szukała, wreszcie dowiedziała się od lekarza Kulewskiego, gdzie jest jej syn. Jednak, ze względu na to, co powiedział wcześniej felczer, Mija nie pozwoliła pani Odrowąż na spotkanie z synem - mogło go to wszak zabić! Jednak znalazły wyjście z sytuacji - matka mogła oglądać syna przez szparę w drzwiach. Stała tak przy nich i nie odeszła od nich, aż wieczorny mrok nie zasłonił twarzy Józefa.

XV

Od tego czasu w Niezdołach zapanowało inne życie - pani Odrowąż rozdawała wszystkim swój majątek w zamian za opiekę nad synem. Coraz więcej pojawiało się służby. Szczepan dostał sakiewkę ze złotem za wszystko, co uczynił do tej pory. Chodził i co chwila sprawdzał, czy jest ona na swoim miejscu. Pani Odrowąż, przysłuchując się rozmowom Józefa z Miją, widziała będące między nimi uczucie. Spędzały czas na wzajemnych rozmowach, stawały się jednością, gdyż łączyło je uczucie do tego samego człowieka. Rozumiały się bez słów.

XVI

Choroba Józefa zaczęła ustępować. Salomea dużo wcześniej zaczęła przygotowywać Józefa na spotkanie z matką - coraz częściej o niej wspominała, wymyśliła nawet, żeby Józef napisał do niej list, a ona niby miała na to przyjechać do niego. I tak oto owe spotkanie nastąpiło - faktycznie, Józef się za bardzo trochę wzruszył, ale potem to sprawiło, że szybciej wracał do zdrowia. Jednak Odrowążowa bała się, że jeśli tylko synuś całkiem wyzdrowieje - znów pogna walczyć i znów go straci. No i bała się o Brynicką - nie mogła przecież dopuścić, żeby Józef ożenił się z Salomeą. Wymyśliła, że wyjedzie z Józiem za granicę. Pani Rudecka ją popierała. Toteż skombinowała już fałszywe paszporty dla niej i Józefa, a także transport. Wreszcie porozmawiała z dziewczyną - wypytała jej się, czy go kocha, czy się z nim całowała, czy z nim spała i czy chce za niego wyjść. Potem powiedziała, że ona chce z nim wyjechać za granicę - do Włoch, bo to dla jego zdrowia (a przecież Salomea też chce, żeby był zdrowy). No i że Salomea nie może z nimi jechać, bo nie może opuścić panią Rudecką, a jako służąca Józefa to by było dla niej upokarzające. Więc oni wyjeżdżają, a panna tu zostaje. Jeszcze niech ona przekona do tego pomysłu Józefa. I niech nie ma za złe czasem tego matce Józefa, bo jej samej się serce przez to kraje. Dziewczyna dostała, a właściwie wcisnęła jej pani matka, pieniądze - jakby wynagrodzenie za opiekę nad księciem. Salomea rozpaczała - czy to znaczy być matką? Już niedługo sama miała się o tym dowiedzieć, bo nosiła w sobie płód, choć o tym nie powiedziała „teściowej”.

XVII

Józefa nie trzeba było zbytnio przekonywać - garnął się do powrotu do walki, a matka powiedziała mu, że wyjadą na kilkanaście dni do Krakowa, aby tam mógł on całkiem wyzdrowieć, nabyć broń i dołączyć się do oddziału. Salomea zaczęła pakować walizki, a pani Odrowąż od tego czasu nie zostawiała ich wcale sam na sam. Wreszcie Salomea dała jej kulę, która tak długo tkwiła w nodze żołnierza - na pamiątkę. Józef się tym wystraszył, zaczął podejrzewać, że o czymś nie wie. Wtedy właśnie podjechała kareta, państwo się zapakowali i po krótkim pożegnaniu - odjechali. A było to w nocy, żeby nikt ich nie widział. Salomea nie mogła sobie miejsca znaleźć, myślała o pieniądzach, które dostała - mogłaby za nie być wielką panią. Zdecydowała, że postawi ojcu nagrobek. Jednak nie wie, gdzie jest jego ciało - na szczęście w liście ojciec napisał nazwisko wieśniaka, w chacie którego umarł i gdzie go można znaleźć. Tylko trzeba poczekać, aż będzie dniało - wtedy przeczyta. Poszła więc nad rzekę. Wysypała wszystkie pieniądze do rzeki. „Woda plusnęła - na znak. Ona jedna zrozumiała męczarnię serca. Ona jedna przywtórzyła mu dźwiękiem zrozumiałym”. Wracała do domu, po drodze przewróciła się.

Rano znalazł ją Szczepan, który wziął na ręce ciało i niósł do domu, mówiąc:

„-Dogodziły ci, widać - trafiły cię, oj, celnie - da postrzeliły celnie!...”

Paryż, 1912.

KONIEC

Bohaterowie:

Salomea Brynicka - vel. Panna Mija

Szczepan - kucharz na dworze w Niezdołach

Józef Odrowąż - ranny powstaniec

Rudeccy - właściciele majątku w Niezdołach, krewni Salomei, którzy ją przygarnęli razem z jej ojcem do siebie

Pani Odrowąż - matka Józefa

Ryfka - Żydówka, która informowała Salomeę odpowiednio wcześniej o nadchodzących rewizjach

Oficer Wiesnicyn - on był przeciw powstańcom, ciągle ich gonił, kochał się w Salomei

Hubert Olbromski - komisarz w Rządzie Narodowym, znał ojca Salomei

Doktor Kulewski - lekarz z miasta

Plan wydarzeń:

  1. Przetrwanie, mimo licznych ran, przez Józefa bitwy pod Małogoszczą.

  2. Dotarcie Józefa do wsi - starcie z chłopami.

  3. Przybycie Józefa do dworu w Niezdołach - starcie z kucharzem Szczepanem.

  4. Spotkanie Józefa z Salomeą.

  5. Opieka dziewczyny nad rannym powstańcem - wzajemne rozmowy, historia Dominika Rudeckiego.

  6. Pierwszy nalot wojska - ukrycie Józefa w stodole, tłumaczenie się Salomei z plam

krwi na pościeli przed oficerem Wiesnicynem.

  1. Nadejście części polskiego oddziału powstańczego - ich zwierzęce zachowanie, szukanie jedzenia.

  2. Pogorszenie się stanu zdrowia Józefa, wyjazd Salomei po doktora Kulewskiego.

  3. Krotka wizyta Brynickiego.

  4. Przyjazd dwóch gości - Huberta Olbromskiego i jego towarzysza.

    1. Najazd wojska Wiesnicyna, zabicie Olbromskiego, ucieczka drugiego ze ściganych, wyrzucenie tajnych dokumentów do rzeki.

    2. Ucieczka Szczepana i Salomei.

    3. Znalezienie przez Wiesnicyna Józefa w jednej z kadzi, darowanie mu życia ze względu na Salomeę.

  5. Ukopanie grobu dla porąbanych zwłok Olbromskiego.

  6. Poprawa zdrowia Józefa - wypadnięcie kuli tkwiącej pierwotnie w biodrze rannego.

  7. Pierwszy pocałunek zakochanych.

  8. Pierwsza wspólna noc.

  9. Powrót państwa Rudeckich.

    1. Ponowna choroba Józefa, niedowład pana Rudeckiego.

    2. Przybycie felczera.

    3. Śmierć pana Rudeckiego.

  10. Wiadomość o śmierci Brynickiego.

  11. Przybycie do dworu w Niezdołach pani Odrowąż.

  12. Ożywienie gospodarki i dworu, podglądanie przez panią Odrowąż syna.

  13. Spotkanie syna z matką, plany tej drugiej co do wyjazdu za granicę.

    1. Rozmowa matki Józefa z Salomeą, podarowanie jej pieniędzy.

    2. Niewypowiedziana wiadomość o ciąży dziewczyny.

  14. Wyjazd Józefa, rozpacz Salomei.

    1. Wyrzucenie pieniędzy do rzeki.

    2. Upadek Salomei.

    3. Znalezienie ciała dziewczyny przez Szczepana.

Wstęp

Żeromski nazwał powieść „klechda” (klechda to pojęcie folklorystyczne: podanie gminne, baśń, bajka), potem zmienił na „klechda domowa”. Przez to podkreślił osobisty i prawie intymny rodowód Wiernej rzeki, która ma też w sobie coś z baśni - jest miłość księcia do prostej dziewczyny, a akcja toczy się na odludziu, gdzie w domu pojawia się duch. Jednocześnie jest to powieść o powstaniu i zarazem dyskusja ze współczesnością.

Geneza i źródła powieści - ok. 1910r. Żeromski powziął pomysł napisania cyklu powieści historycznych - o roku 31, 46 i 63. O 31 były Popioły, o 46 miała być nieukończona powieść Wszystko i nic. Najwcześniej jednak napisał powieść o roku 63, czyli Wierną rzekę. Cykl powieści miał łączyć temat trzech pokoleń Olbromskich.

W czasie pisania powieści (1911, wydana w 1912) na terenie Galicji odżyły nastroje niepodległościowe. Właśnie to, a także zbliżająca się 50-ta rocznica powstania, skłoniło Żeromskiego do rozpoczęcia cyklu od ogniwa ostatniego. Powstanie styczniowe było znane, choć w sposób pośredni, autorowi - ojciec był w więzieniu za pomoc powstańcom, wujkowie należeli do partii powstańczych. Stąd właśnie zainteresowanie Żeromskiego taką tematyką.

U genezy Wiernej rzeki leży autentyczne wydarzenie, które miało miejsce w 1863r., a o którym młody pisarz zasłyszał w domu swej ciotki. Dwór w Niezdołach miał być wzorowany na dworze w Rudzie Zajączkowskiej, majątku wujostwa Żeromskiego. Prototypem Salomei była Aniela Lubowiecka, która nie była wychowanką właścicieli dworu, a jedynie na nim przebywała. Faktycznie zaopiekowała się rannym powstańcem - Janem Połubińskim, z którym połączyła ją ogromna miłość. Książę wyjechał do Krakowa na leczenie, a ślub miał się odbyć po jego powrocie. Jednak dzień przed tym Aniela zmarła po dwudniowej chorobie. Jest to wersja Stanisława Piołuna-Noyszewskiego, kuzyna pisarza. Jednak nie wiadomo czy wszystkie wydarzenia przez niego opisane miały miejsce naprawdę.

      1. Kompozycja i problematyka Wiernej rzeki

  1. Historyczne realia powstania ograniczają się prawie wyłącznie do bitwy pod Małogoszczem (24 lutego 1863r.). S. Elie wykazał, że zasób przytoczonych przez Żeromskiego szczegółów o bitwie pokrywa się z wiadomościami potwierdzonymi historycznie.

  2. Autentycznych postaci jest niewiele, są skupione w rozdziale pierwszym - jak gdyby prologu powieści. Dwór w Niezdołach to wyspa, do której rzadko docierają echa ważnych zdarzeń. Rozmaici goście przyjeżdżają nie po to, aby informować o kolejach powstania, ale aby pisarz mógł osądzać ludzkie postawy, charakteryzować najważniejsze społeczne, polityczne i moralne aspekty powstania, oceniać jego sens i znaczenie w dziejach naszego narodu. Dwór w Niezdołach jest miniaturką całej Polski, łącznie z ówczesnymi problemami: mamy tutaj ich cały przekrój. Istenieje także relacja między powstaniem a wcześniejszymi walkami wolnościowymi (dzieje Rafała i Huberta Olbromskich, życie Antoniego Brynickiego, a nawet motyw wiernej rzeki). Czyni to Wierną rzekę opowieścią o istocie naszego losu w okresie zaborów.

  3. Kompozycja - tematem powieści są dzieje rannego powstańca oraz historia miłości Józefa i Salomei. Obie historie - martyrologiczno-powstańcza i miłosna - potraktowane są oddzielnie. Dopiero doprowadziwszy powstańca do zdrowia mówi o narodzinach, rozwoju u dramatycznym zakończeniu miłości młodych. Takie rozbicie na dwie części zakłóca i osłabia spójność akcji. Jednocześnie pozwala to zachować jednorodność, oddzielić sprawy narodowe od uczuć osobistych. Gdy na dworze pojawiają się liczni goście, wizyty te stwarzają rozmaite komplikacje w życiu bohaterów, utrzymują wysokie napięcie dramatyczne i wzmagają tempo akcji, ale także przynoszą one echa spraw publicznych, wieści z kraju. Prawie każde wydarzenie w powieści ma dwa oblicza: służy ukazywaniu tragicznego położenia głównych postaci i utrzymaniu dramatycznego napięcia, równocześnie umożliwia charakteryzowanie społecznego i historycznego tła ruchu powstańczego. Każda z postaci sygnalizuje jakąś kwestię ogólniejszą, wnosi do powieści ważny problem. Problem jest zarysowany, epizod zamknięty, postać znika, aby mogła pojawić się inna.

Rozdziały I - IX: dynamika. Rozdziały X - XVII: statyczność (część „romansowa”) - analiza stanów psychicznych i dramatów wewnętrznych. Część pierwszą i drugą spaja tonacja uczuciowa, ale też powracające motywy (np. duch Dominika, wierna rzeka)

      1. Powstanie styczniowe w Wiernej rzece