genetyka2, referaty i materiały, biologia


0x01 graphic

Tygodnik Powszechny

Klonowanie i kompromis


0x01 graphic

0x01 graphic

Etyka a klonowanie

0x01 graphic

Nie mam wątpliwości, że klonowanie człowieka - zarówno reprodukcyjne, jak i "terapeutyczne" - nie powinno mieć miejsca, ale wiem, że wcześniej czy później do niego dojdzie. Jeśli chcielibyśmy skutecznie przeciwstawić się klonowaniu człowieka, należałoby zakwestionować znacznie więcej niż tylko technologię.

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic
S. BARBARA CHYROWICZ SSPS0x01 graphic

0x01 graphic
2001-09-100x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

U początku nowego wieku stajemy wobec sytuacji, w której możliwe staje się realne: miejsce futurystycznych rozważań, do czego mogłoby prowadzić klonowanie człowieka, zajmują dywagacje, czy i w jakim stopniu człowiek mógłby na nim skorzystać. Wywołuje to potrzebę określonego prawodawstwa, które, przynajmniej z założenia, ma polegać na tym, by realne nie zagrażało dobru człowieka. Problem w tym, że nigdy wcześniej nie istniało tak wiele teorii dotyczących tego, kim jest człowiek i co jest dla niego dobre.

0x01 graphic

0x01 graphic

0x01 graphic

Klonowanie: człowiek równy Bogu?

W obliczu ścierających się teorii orzeczenia prawne zdają się nazbyt często bronić interesów politycznych lub ulegać naciskom naukowców broniących wolności nauki. W próbie pogodzenia etyki z nauką przegrywa najczęściej etyka, a już na pewno ta etyka, której chcę bronić. I chociaż zdawałoby się, że kompromisowość rozwiązań - jak w przypadku ostatniej decyzji prezydenta Busha - winna przedstawiciela moralnej profesji cieszyć (przecież eksperymentom na ludzkich zarodkach postawiono jakieś granice), to będzie ona dla niego zawsze dramatem, ponieważ oznacza zdradę jakiejś wartości. Kompromis nie jest w etyce rozwiązaniem - nie kończy dyskusji, lecz jedynie ją na jakiś czas "przygasza". Dotyczy to zarówno decyzji Busha, zgody brytyjskiej Izby Lordów na tzw. ,"klonowanie terapeutyczne", jak i wcześniejszego ustawodawstwa dopuszczającego prowadzenie badań na wczesnych zarodkach człowieka (m.in. Wielka Brytania, Australia), lub wszelkich ustaw dopuszczających pod określonymi warunkami aborcję.

Ustawy te nie powstawały w "etycznej próżni". Ich uchwalaniu towarzyszyły głosy doradcze różnych komisji, próbujące pogodzić interesy naukowców i polityków z normami etyki. Tak oto bioetyka (dział etyki szczegółowej, który próbuje sprostać problemom natury moralnej wywołanym przez rozwój nauk biomedycznych), stała się miejscem dość wyraźnej polaryzacji stanowisk: obok "postępowych", rozumiejących potrzeby świata nauki przedstawicieli moralnej profesji pojawiła się grupa "konserwatywnych obskurantów", zagradzających drogę do dobroczynnych zdobyczy naukowego postępu. Ci ostatni to przeciwnicy klonowania, a sposób, w jaki zostali scharakteryzowani, pochodzi z "Deklaracji w obronie klonowania" wydanej przez Międzynarodową Akademię Humanizmu.

Mam wrażenie, że dzisiejsze dyskusje wokół klonowania są jedynie nową szatą starych sporów: powracają jako skutek przyjmowanych wcześniej kompromisów. Zgodę na klonowanie człowieka zaczęliśmy wyrażać dużo wcześniej, nie przewidując jeszcze bliskiego sukcesu biologów. Nie mam wątpliwości, że klonowanie człowieka (zarówno reprodukcyjne, jak i "terapeutyczne") nie powinno mieć miejsca, ale wiem, że wcześniej czy później do niego dojdzie. Jeśli chcielibyśmy skutecznie przeciwstawić się klonowaniu człowieka, należałoby zakwestionować znacznie więcej niż tylko nową technologię.

Człowiek versus osoba

Dotychczasowe prawodawstwo odnoszące się do klonowania człowieka zdążyło już zamienić zdecydowany zakaz na umiarkowane dopuszczenie. Jeśli tak łatwo uległo zmianie, to znaczy że prawodawca nie uznał dobra, którego broniły prawne zakazy, za wartość bezwzględną i niepodważalną. Cóż mogłoby stanowić wystarczającą rację, by odrzucić wszelkie próby klonowania człowieka? Uznanie, że zarodkowi ludzkiemu od momentu powstania przysługują wszelkie prawa człowieka - osoby, w tym prawo do życia i wolności. Określenia: "człowiek jest osobą" nie uznaję za tautologię, zwraca ono bowiem uwagę, że życie osoby ludzkiej, należące na płaszczyźnie biologii do królestwa zwierząt, nie wyczerpuje się w biologicznych uwarunkowaniach gatunku homo sapiens. Oznacza coś, a raczej kogoś więcej, w stosunku do kogo należy wykluczyć wyłącznie instrumentalne traktowanie, zrozumiałe w odniesieniu do organizmów roślin i zwierząt (choć w przypadku tych ostatnich rzecz też nie jest taka prosta).

Teza o osobowym charakterze ludzkiego zarodka nie jest dziś zbyt popularna. W praktyce odrzuca się ją dlatego, że przyjęcie równa się zakwestionowaniu nie tylko eksperymentów na zarodkach, ale i szeroko praktykowanych metod sztucznej prokreacji. Problemem natury teoretycznej staje się natomiast uzasadnienie osobowego charakteru zarodka. Pojęcie osoby nie jest wszak pojęciem biologicznym, ale filozoficznym, teologicznym i prawnym. Przedstawienie racji przemawiających za uznaniem osobowego statusu zarodka to temat sam w sobie, pragnę zatem jedynie zwrócić uwagę, że jakiekolwiek wątpliwości w tej kwestii winny przemawiać na rzecz bezwzględnej obrony jego życia. Jeśli patrzymy z podziwem na upór i determinację ratowników spieszących na pomoc zasypanym w kopalniach nawet wówczas, gdy nadzieja jest nikła, dlaczego w obliczu wątpliwości co do statusu ludzkiego zarodka tak łatwo rezygnujemy?

Wątpliwości częściej przemawiają bowiem za przyjęciem innego poglądu. Przyjmuje on, że dopiero pojawienie się w rozwoju zarodka określonych cech (np. początków układu nerwowego) pozwala na przyznanie mu osobowego statusu. Na tej podstawie w rozwoju prenatalnym człowieka wskazuje się na cezury oddzielające życie biologiczne gatunku homo sapiens od życia "wcielonej" weń osoby. A że prawo chroni osobę, a nie gatunkową przynależność, badania i eksperymenty pozostające w granicach "nieosobowego życia" zyskują moralną akceptację. Należy mieć świadomość, że wszelkie próby określenia momentu personifikacji ludzkiego zarodka nie miały, z małymi wyjątkami, charakteru czysto teoretycznych dywagacji. Stały za nimi zgłaszane przez embriologów i genetyków korzyści, wynikające z prowadzenia badań na wczesnych zarodkach, umożliwione przez postęp w zapłodnieniu in vitro. Ludzki zarodek okrzyknięty został szumnie "sercem biotechnologii". Spór o dopuszczenie tzw. "klonowania terapeutycznego", przeprowadzanego w celu uzyskania ze sklonowanych zarodków pierwotnych komórek zarodkowych jest zatem przedłużeniem wcześniejszych sporów, także tych, zgodnie z którymi dopiero mniej więcej 14 dzień po poczęciu (moment pojawienia się smugi pierwotnej) stanowi granicę, poza którą nie wolno już prowadzić badań na zarodkach. Ewentualne klonowanie ludzkiego organizmu, zarówno reprodukcyjne, jak i to, które określono mianem "terapeutycznego", mieści się spokojnie w przedziale owych 14 dni, stąd z punktu widzenia wcześniejszych orzeczeń trudno je odrzucić, szczególnie jeśli wyklucza się implantację sklonowanego osobnika do organizmu kobiety (prawo dopuszcza wszak jedynie badania na zarodkach).

Jesteśmy świadkami niezwykle szybkiego postępu biotechnologii. To, co dziś niemożliwe i ryzykowne, wkrótce stać się może wykonalne i bezpieczne. Jeśli nie uzna się wczesnego zarodka za twór osobowy, niszczenie zarodków, konieczne do udoskonalenia technologii klonowania, nie wydaje się stanowić poważnego problemu. Spróbujmy domyśleć rzecz do końca: załóżmy, że proces klonowania nie wiązałby się z niszczeniem ludzkiego życia. Mogłoby to mieć miejsce jedynie w odniesieniu do klonowania reprodukcyjnego, "klonowanie terapeutyczne" z istoty swej bowiem polega na niszczeniu zarodków. Czy istniałby wówczas jakiś argument przeciw klonowaniu?

Kreacja versus  konstrukcja

Nawet jeśli założymy, że technologia klonowania nie wiązałaby się bezpośrednio z niszczeniem ludzkich zarodków, pozostaje problem samego sposobu, w jaki zostaje powołane nowe życie. Sposób ten mieści się w szeroko rozumianych metodach sztucznej prokreacji; szeroko, ponieważ tradycyjne metody sztucznej prokreacji wykorzystują fakt ludzkiej seksualności, klonowanie jest natomiast aseksualnym sposobem rozmnażania. Możliwość zastąpienia naturalnego poczęcia biotechnologią dyskutowana była od pierwszych prób zapłodnienia in vitro. Wśród wielu argumentów, które zostały wówczas wysunięte przeciw technicyzowaniu przez człowieka procesów własnej reprodukcji pojawił się również ten, który zarzuca mu przejmowanie roli przysługującej jedynie Bogu (playing God). Argument ten powrócił w dyskusji nad klonowaniem. Wbrew pozorom nie zawsze jest to argument stricte teologiczny. Zgodnie z jego ideą, człowiek miałby się dzisiaj przesuwać z pozycji prokreatora własnego potomstwa na pozycję kreatora, nie tylko uczestniczącego w powstawaniu nowego życia, ale nadto kontrolującego naturalne procesy i determinującego cechy przyszłego potomstwa. Spróbujmy przeanalizować, jak dalece proces klonowania mógłby zostać uznany za przejmowanie kreacyjnych prerogatyw Stwórcy.

Czy naturalny proces reprodukcji człowieka jest ustalony raz na zawsze na mocy stwórczego lub - jak kto woli - naturalnego porządku? Oponenci przeciwstawiać będą tutaj rozumność człowieka, rozpoznającego naturalne procesy, rzekomo zazdrosnemu Stwórcy, strzegącemu swych boskich prerogatyw. Czyżby Stwórca nie przewidział, że nadejdzie dzień, w którym człowiek odkryje tajemnice poczęcia i dziedziczenia cech? Dlaczego przesłanie czynienia sobie ziemi poddaną nie miałoby się realizować również w odniesieniu do własnego gatunku? Jeśli mówić o udziale Stwórcy w powstawaniu życia ludzkiego, pamiętać należy, że jest to w istocie współudział - człowiek uczestniczy w poczęciu nowego życia poprzez swoją biologiczną naturę. Czy zaangażowanie w ów proces zdobyczy biotechnologii nie mogłoby oznaczać jeszcze pełniejszego, bo rozumnego uczestnictwa człowieka w dziele stworzenia?

Kluczem do rozstrzygnięcia powyższych kwestii wydaje się odpowiedź na pytanie o to, kto za pośrednictwem naszych biotechnologicznych możliwości zostaje powołany do życia. Człowiek na tak wiele sposobów ingeruje dzisiaj w dzieło stworzenia (nie uznając bynajmniej swojej działalności za karygodną), że dopiero wskazanie na zupełnie inną jakość może być podstawą do kwestionowania stosowania biotechnologii i metod sztucznej reprodukcji (w tym klonowania reprodukcyjnego).

Zauważmy, że klonowanie człowieka bądź dobieranie w metodach in vitro gamet o częściowo przynajmniej znanych cechach odpowiada technicznie uprawie sadów owocowych i hodowli cennych gatunków zwierząt. Można mieć więc poważne wątpliwości co do tego, czy jest to prokreacja bardziej ludzka. Jeśli oskarżamy człowieka o to, że w procesie klonowania próbuje zastępować Stwórcę, to zwróćmy uwagę, że klonowanie nie ma nic wspólnego z biblijnym przekazem, w którym czytamy: "Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego nam" (Rdz 1,26). Argument "odgrywania roli Boga" nie odnosi się zatem do ewentualnych prób klonowania człowieka, bo nie odpowiada idei stworzenia osoby ludzkiej (przynajmniej w jej biblijnym obrazie), wykraczającej dalece poza tworzenie biologicznych struktur. Człowiek myśli raczej o klonowaniu na podobieństwo swoje lub własnych idei, te natomiast dotyczą wybranych cech gatunku bądź narcystycznych upodobań. Ponieważ klonowanie dotyczy jedynie biologicznej struktury człowieka, a nie pełni jego osobowego wymiaru, biotechnolog mógłby tu wystąpić co najwyżej w roli dublera czy konstruktora skądinąd naturalnych procesów zachodzących w naturze. Nie tworzy - przetwarza. Czy zatem rola konstruktora w stosunku do biologicznej struktury człowieka może być uprawomocniona?

Skonstruowanie ludzkiego zarodka w procesie klonowania doprowadzi do powstania nowego życia. Aby mogło się ono zacząć rozwijać, konstruktor musi naśladować naturalne procesy, decydując o ich "uruchomieniu" i genetycznym uposażeniu. Sam fakt możliwości manipulowania naturalnymi procesami świadczy o wyższości człowieka nad światem przyrody, ale wyższość ta nie tłumaczy jeszcze, dlaczego manipulacje nie mogłyby dotyczyć również samego projektodawcy. Należałoby zatem zapytać o źródło owej wyższości: co sprawia, że człowiek wznosi się ponad otaczającą go immanencję? Otóż: natura ludzka jest naturą rozumną i wolną. Rozumność pozwala człowiekowi rozpoznawać naturalne procesy, wolność sprawia, że rozważając własne postępowanie stawia pytanie o dopuszczalność ich modyfikowania. Zarówno rozumność, jak i wolność sprawiają, że istnieje jako odpowiedzialny podmiot własnych działań, również w obszarze prokreacji. Gdyby zatem zdecydował się na klonowanie reprodukcyjne, nie będzie decydował o czymś, zadecyduje o kimś, a konkretnie o tym, że na świecie pojawi się nowy człowiek, który nie będzie dziełem "genetycznego przypadku". Jego zaistnienie (jak tu mówić o poczęciu!) rozumnie zaplanowano i poddano, na ile to tylko możliwe, kontroli. Zadecydowano, że będzie żyć z określonym genomem, a ojcem i matką będzie mu jego starszy bliźniak. Powołany w ten sposób do życia człowiek niepostrzeżenie stał się produktem. Nie twierdzę, że produktem nie kochanym, twierdzę, że u samego początku istnienia potraktowanym przedmiotowo, ponieważ powołanym do istnienia ze względu na "coś", a nie bez względu na cokolwiek. Niebezpieczeństwo kochania ,"za coś" polega na tym, że kiedy zawiedzie "coś", zapomina się o "kimś".

W naturę ludzkiej prokreacji wpisany jest sens znacznie głębszy niżby na to wskazywała sama biologia. Seksualność ludzkiej reprodukcji (w przeciwieństwie do aseksualnego klonowania) obdarza poczęte życie matką i ojcem, a przez to włącza je w szerszy kontekst rodziny. Proces poczęcia nowego życia pozostający poza bezpośrednią interwencją rodziców pozwala traktować je jako partnera, a nie jako "produkt" szeroko pojętych służb medycznych. Nieprzewidywalność i oryginalność zapisu genetycznego sprawia, że obdarzony nim człowiek jest wolny w sensie niczym nie skrępowanego wyboru swojej drogi życiowej, a rodzice mogą go przyjąć tylko jako dar, a nie jak przedmiot wyboru czy kontraktu. Nie jest moją intencją gloryfikowanie biologii ludzkiej prokreacji, pragnę jedynie zwrócić uwagę, że jest ona swoistym gwarantem bynajmniej nie biologicznych przymiotów człowieka. Klonowanie nie jest w istocie działaniem przeciwnym naturze, lecz raczej zmianą, a nawet wypaczeniem sensu ludzkiej prokreacji. Jeśli natomiast powoływać się na wyższość reprodukcyjnego klonowania nad naturalną prokreacją w imię racjonalnej kontroli nad powstaniem nowego życia, zauważmy, że argument ten jest bezprzedmiotowy. Sam proces poczęcia nowego życia nie jest bowiem w przypadku naturalnej prokreacji działaniem człowieka. W obszarze naturalnej reprodukcji racjonalna bądź nieracjonalna może być jedynie decyzja rodziców o podjęciu współżycia seksualnego. Klonowanie reprodukcyjne jest natomiast działaniem zupełnie innego rodzaju. Czy można się w nim dopatrzyć elementów współdziałania z jakkolwiek pojętym Stwórcą?

Jeśli naturę uznać za stworzoną, nawet przy założeniu kształtowania się jej na drodze ewolucji, to współdziałanie ze Stwórcą oznaczałoby wykorzystywanie, a nie zmienianie zawartych w naturze sensów. Co prawda konstrukcja zarodka doprowadzi do powstania nowego życia w porządku przyczynowym, będzie to bowiem w istocie odtworzenie biologicznego początku ludzkiego życia; momentu, w którym rozpoczyna się proces ontogenezy. Jeśli jednak w naśladowaniu natury "współpracownik Stwórcy" popełni jakiś błąd, to nie wystarczy mu zaorać pola czy wybić stada, niezależnie od własnego nieudacznictwa stanie bowiem przed człowiekiem - osobą.

Zwolennicy reprodukcyjnego klonowania człowieka odrzucają wszelkie "czarnowidztwo" w stylu odwoływania się do mitu Ikara czy Frankensteina. Podkreślają, że nie chodzi im o próżne eksperymentowanie i mnożenie geniuszy, ale o pomoc bezpłodnym rodzicom, którzy jedynie dzięki technice klonowania mogliby mieć - przynajmniej w połowie - biologiczne własne "potomstwo". Załóżmy, że klonowanie nie łączy się z bezpośrednim zagrożeniem życia, a przemożne pragnienie rodziców tłumaczy odwołanie się do biotechnologii.

Identyczność versus indywidualność

Większość autorów uznających praktykę klonowania za dopuszczalną nie snuje surrealistycznych wizji o identycznych osobnikach. Fakt występowania dziedziczenia mitochondrialnego obok dziedziczenia jądrowego, a także badania przeprowadzane na bliźniętach monozygotycznych wskazujące na rolę środowiska w kształtowaniu fenotypu (nawet do 60 proc.) wykluczają możliwość stworzenia dokładnej kopii klonowanego prototypu. Nie stworzymy drugiego Mozarta - do tego potrzebni by byli rodzice i przyjaciele Mozarta, a także odtworzenie klimatu kulturalnego osiemnastowiecznej Austrii. Klonowanie nie narusza zatem osobowej identyczności (zdaniem zwolenników klonowania przemawia to za jego akceptacją), istotnie mogłoby natomiast wpłynąć na coś, co nazywamy osobową indywidualnością.

Genetyczna "informacja" warunkuje organiczną stabilność i integralność natury ludzkiej, będącej w posiadaniu tej oto konkretnej osoby. Jej naruszenie, a tym bardziej powielenie, można więc uznać za próbę wytyczania sposobu (w granicach genetycznej zależności), w jaki osoba realizować będzie sobie tylko właściwą historię życia, np. związany z możliwościami wybór zawodu, a wraz nim całą gamę sukcesów i porażek. Właściwa człowiekowi seksualność sprawia, że w chwili poczęcia obdarzony zostaje "genetyczną mozaiką", którą zawdzięcza genetycznemu uposażeniu rodziców i biologicznemu przypadkowi, związanemu z podziałem mejotycznym komórek rozrodczych. To, kim jesteśmy w płaszczyźnie swoich genetycznych możliwości, zawdzięczamy więc mechanizmom ludzkiej natury i Bogu, jeśli zechcemy się odwołać do Jego woli. Pozostajemy wolni w tym sensie, że prócz ograniczeń związanych w sposób konieczny z gatunkiem (które będą nam towarzyszyć do końca życia) nie podlegamy niczyim planom, jesteśmy carte blanche. Ambiwalentny charakter ludzkich zdolności pozwala nam na takie ich zastosowanie, które uznajemy za słuszne. Zauważmy, że projekt klonowania łączy wykorzystanie zdolności tylko z określonym, znanym już z życia modelu sposobem. Gdyby zdarzyło się, że klon nie będzie podążał przewidywaną drogą, powołanie go do życia może (nie twierdzę, że musi) zostać uznane za pomyłkę. W rzeczywistości pomyłka miała miejsce wcześniej - była nią sama idea ,,powielania". Klonowanie można by zatem odczytać jako kolejną próbę "sterowania" czy programowania jeszcze nie urodzonej osoby. To rodzaj "genetycznej indoktrynacji", mogącej znacząco naruszyć indywidualność sklonowanego.

Indywidualność ta naruszona zostaje najpierw w samym procesie klonowania, poprzez rezygnację z zupełnie nowego potencjału genetycznych możliwości, jaki mógłby pojawić się w wyniku seksualnego poczęcia dziecka. W tym sensie uboższy staje się nie tylko sam sklonowany, lecz również społeczność, w której wzrasta. Nawet (choć trudno to sobie wyobrazić) gdyby sklonowany człowiek nigdy nie dowiedział się, w jaki sposób doszło do skonstruowania zarodka, którego udany rozwój doprowadził do jego urodzenia, pozostanie już "wstępnie" pozbawiony jakiejś części szansy na bycie kimś zupełnie wyjątkowym - oczywiście przy zachowaniu proporcji, jaką w wyjątkowości człowieka odgrywa jego genetyczna konstytucja. Dalszy problem wiąże się już wprost ze wzrastaniem sklonowanego indywiduum. Nawet gdyby nikt nie żądał od klona upodobnienia się do prototypu, i tak świadomość szczególnej, "genetycznej pozycji" może działać paraliżująco na proces kształtowania się jego własnej indywidualności. W przypadku naturalnych klonów, czyli bliźniąt monozygotycznych, problem ten nie pojawi się, bo ich "powielenie" nie było niczyim celem i żadne z nich nie ma przed sobą "pierwowzoru". Jeśli tak zdecydowanie sprzeciwiamy się wszelkim próbom indoktrynacji, dlaczego równie kategorycznie nie odrzucamy idei biologicznego predeterminowania człowieka?

O kompromisie raz jeszcze

Dyskusja o klonowaniu człowieka zastaje nas na jakimś etapie refleksji nad wartością ludzkiego życia, wywołanej przez niezwykle intensywny rozwój nauk biomedycznych. Mało tu kwestii, które już się gdzieś wcześniej nie pojawiły, a pytania, na które dotąd nie udzielono jednoznacznej odpowiedzi, będą wciąż powracały. Decyzja prezydenta Busha też nie zakończy sporu o eksperymentowanie na ludzkich zarodkach. Prezydent chciał najwyraźniej zarówno zadowolić naukowe lobby domagające się wolności badań, jak i spełnić własne, przedwyborcze obietnice. Jego decyzja zatem nie wzbrania badań, ale je ogranicza. To kolejny kompromis, który nie zadowala żadnej ze stron. Takim kompromisem wydaje się już zresztą samo określenie "klonowanie terapeutyczne". Posługiwanie się terminem "terapeutyczne" sugeruje, jakoby miało ono jakiś terapeutyczny wymiar, podczas gdy przeznaczenie uzyskanych ze sklonowanego zarodka pierwotnych komórek zarodkowych w niczym nie zmienia techniki klonowania. W ten sposób skutecznie udało się przytłumić, o ile nie zatuszować fakt, że "klonowanie terapeutyczne" związane jest nieodłącznie z niszczeniem ludzkich zarodków.

Dopuszczenie reprodukcyjnego klonowania człowieka zwieńczy długi proces powolnego godzenia się na manipulowanie naszym życiem. Czasu nie można cofnąć, można jednak wycofać wcześniejsze decyzje. To bardzo trudne, choć nie niemożliwe. Nie przeczę, że związane z "klonowaniem terapeutycznym" eksperymenty mogłyby przynieść wymierne korzyści w terapii. Problemu nie stanowi też badanie pierwotnych komórek zarodkowych, ale sposób ich otrzymywania. Jeśli w tym celu wykorzystywać będziemy ludzkie zarodki, trzeba będzie kogoś zabić, żeby w przyszłości kogoś uratować. Mógłby ktoś powiedzieć: przesada, przecież to tylko zarodek! Oczywiście, ale w nim już jest ludzkie życie. Jeśli się rozwinie, urodzi się człowiek. Pozna świat i siebie w nim, odkryje własne zdolności, stworzy własną, niepowtarzalną historię...

S. Barbara Chyrowicz SSpS jest etykiem. Dr hab., adiunkt w Katedrze Etyki Szczegółowej KUL. Ostatnio wydała "Bioetyka i ryzyko. Argument >>równi pochyłej<< w dyskusji wokół osiągnięć współczesnej genetyki" (2000).



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
genetyka7, referaty i materiały, biologia
genetyka6, referaty i materiały, biologia
genetyka3, referaty i materiały, biologia
genetyka4, referaty i materiały, biologia
genetyka5, referaty i materiały, biologia
genetyka1, referaty i materiały, biologia
Analiza kariotypów fikcyjnych owadów w poszukiwaniu anomalii genetycznych, referaty i materiały, bio
Wpływ różnego rodzaju pyłów na wzrost nadziemnej części roślin, referaty i materiały, biologia, dośw
komputery biologiczne, referaty i materiały, biologia
Wersja druga dla tej samej karty pracy, referaty i materiały, biologia, doświadczenia
Obserwacja intensywności zjawiska fotosyntezy na przykładzie obserwacji ilości, referaty i materiały
układ moczowykarta, referaty i materiały, biologia, doświadczenia
Badanie wpływu zagęszczenia na żywotność osobników populacji patyczaków, referaty i materiały, biolo
Obserwacja pobierania i trawienia pokarmu przez pierwotniaki na przykładzie pantofelka, referaty i m
Witaminy, referaty i materiały, biologia
Obliczanie własnych wskaźników antropometrycznych, referaty i materiały, biologia, doświadczenia
klucz do doświadczeń III, referaty i materiały, biologia, doświadczenia
Wykrywanie barwników fotosyntetycznych w liściu trzykrotki lub pelargonii, referaty i materiały, bio
Wykrywanie cukrów w owocu banana, referaty i materiały, biologia, doświadczenia

więcej podobnych podstron