Sakrament pojednania (Rozważania z MS!), > # @ a a a Religia modlitwy


Spowiedź - sakrament uzdrowienia

     Mieszkanka Warszawy wypowiada się w telewizji: Nie widzę potrzeby mówienia drugiemu człowiekowi o swoich słabościach, ja się spowiadam samemu Bogu - a mówiąc to, patrzy w górę. Myślę sobie: musi mieć jakąś super łączność najnowszej generacji! Z dalszej wypowiedzi wynika, że ma łączność - ale na pewno nie z Bogiem.

     Ktoś inny pyta: - Dlaczego nie może być spowiedzi powszechnej, ogólnej? Tak byłoby szybciej, a przecież Bóg i tak wie o nas wszystko! - Jak może pomóc mi człowiek tak samo słaby jak ja, tak samo grzeszny? - pyta zbuntowany nastolatek. - Dlaczego musze obnażać się z moich grzechów i wypowiadać swoje najintymniejsze sprawy, bo ktoś wymyślił spowiedź "uszną"? Po co w ogóle spowiedź, co mi to da?

     Wiele innych pytań i zarzutów pojawia się przy temacie spowiedzi. Niektórzy powiedzą, że i tak ciągle upadają, będą grzeszyć, a w ogóle to Jezus wie wszystko, wiec po co się spowiadać? Ale żeby choć raz przeżyć osobiste spotkanie z Jezusem w Sakramencie Pokuty, żeby przekonać się, jak radykalnie zmieni się Twoje życie, ile sfer zostanie uwolnionych, trzeba wierzyć, że to nie tylko "wyrzucenie" grzechów, ale sakrament spotkania z Bogiem, który uzdrawia duszę i ciało.

     Zazwyczaj grzech zaczyna się z chwilą, kiedy zły duch za wszelką cenę stara się zatrzeć granicę między dobrem i złem oraz uspokoić rodzące się wyrzuty sumienia. Tego nie da się przeżyć nieświadomie. Szatan wykorzystuje powierzchowność naszej wiary i brak osobistej więzi z Jezusem. Wtedy zostajemy poddani próbie. Idziemy w jedną lub drugą stronę. Albo pogłębiamy naszą wiarę, albo stajemy się niewolnikami grzechu.

     W "ciemnościach grzechu" pogrążamy się w bagnie, z którego trudno jest się wydobyć. Brnie się coraz dalej i dalej, kolejne zranienia, kolejne odejścia. Człowiek sam czuje, że nie powinien, że w jego życiu musi się coś zmienić, ale nie wie, jak tego dokonać. Szuka po omacku, a we "mgle grzechu" człowiek nie odkryje miłującego Boga, który nie tylko go stworzył, ale pragnie go uszczęśliwić, szanując jego wolną wolę, jego decyzję spotkania.

     Żyjąc tak, człowiek pozostaje pełen lęku: boi się Boga, ludzi, zaczyna się bać siebie. A tak naprawdę boi się tego, że jeśli otworzy się na Boga i na dary Ducha Świętego, przestanie być panem swego losu, że nie będzie mógł układać swego życia po swojemu. A zły duch jest zainteresowany utrzymaniem takiego człowieka jak najdłużej w ciemności. Podsuwa rozwiązania, które z pozoru wydają się właściwe. Osoba ta doświadcza własnej niemocy, zauważa zło w swoim życiu, nie potrafi odpowiedzieć na niepokój, jaki wzbudza Bóg w jej sercu poprzez wyrzuty sumienia. Ulega złu, choć go po imieniu nie nazywa.

     Tak zaczyna się dramat człowieka, który znalazł się nagle pod powierzchnią życia, człowieka, który unika wszystkiego, co mogłoby wzbudzić wyrzuty sumienia. A zaczyna się niewinnie: od drobnych grzechów i słabości, od zatarcia granicy między dobrem i złem, między prawdą i fałszem.

     A jednak coś woła w tym człowieku o zmiłowanie, pragnie się odwrócić od zła, spotkać Chrystusa, który uwolni go z kajdan grzechu. Bo to, w czym tkwi, to choroba duszy - gorsza od raka czy zranień psychicznych.

     W pewien szabat Jezus przybył do sadzawki Betesda. Widząc człowieka leżącego na noszach, rozkazał mu: - Wstań, weź swoje łoże i idź! Człowiek ten, który od 38 lat był sparaliżowany, wstał i zaczął chodzić. Następnie Nauczyciel spotkał go i ostrzegł:

     - Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło (por. J 5,14).

     Typową drogę uzdrowienia znajdujemy w Ewangelii:

     1. Najpierw uzdrowienie z grzechu: - Odpuszczają ci się twoje grzechy (Mk 2,5)

     2. Potem uzdrowienie fizyczne: - Wstań, weź swoje łoże i idź do domu (Mk 2,11).

     Istnieją jednak sytuacje odwrotne, gdy osoby żyjące w grzechu są uzdrawiane przez Pana Jezusa. Otrzymując to uzdrowienie, są prowadzone do nawrócenia. Na nasze comiesięczne rekolekcje przyjechała pewna kobieta ze swoją chorą matką. Przed wyjazdem z Polski chciała skorzystać ze spowiedzi, podziękować za otrzymane łaski, jednak jej największym zmartwieniem była matka, starsza, chora kobieta, która nie chciała nawet słyszeć o spowiedzi. Przyszła do mnie i mówi:

     - Przyjmie ksiądz ode mnie materiał na sutannę i ornat? Niech to będzie moja ofiara. Księże, proszę mi tylko powiedzieć, co ja mam zrobić z moją matką, nie była u spowiedzi 20 lat!

     Obiecałem jej, że polecę ją Panu Jezusowi podczas najbliższej Mszy świętej i poproszę św. Teresę, by się za nią wstawiła. Tak też uczyniłem. Gdy podczas tej Mszy chciałem przystąpić do błogosławieństwa końcowego, gdzieś ze środka kościoła odzywa się starsza pani:

     - Proszę księdza, chcę coś powiedzieć.

     - Jeśli ktoś ma jakieś sprawy, Wproszę do zakrystii po zakończeniu Mszy świętej - mówię.

     - Ale ja muszę to powiedzieć! (wyczuwam determinację w jej głosie) Właśnie uzdrowił mnie Pan Jezus!

     Nie tylko mnie, ale wszystkich zebranych wprawiło to w zdumienie, a kobieta kontynuowała swoje świadectwo. Od dwóch lat miała zesztywniałą nogę, przeszła kilka operacji, ledwie stała o lasce, a o klęczeniu nawet nie było mowy. Teraz, jak dziecko, które otrzymało prezent, o którym nawet nie marzyło - pełna radości i entuzjazmu - mówiła dalej: w czasie dziękczynienia poczuła ciepło w chorej nodze, potem "coś" wyrzuciło ją do przodu i przestała odczuwać ból. Na koniec powiedziała:

     - Teraz nie tylko mogę stać na tej nodze, ale także klęczeć przed Panem Jezusem, który mnie uzdrowił.

     Późnym wieczorem, podczas adoracji - już spokojniej - złożyła swoje świadectwo uzdrowienia. Jako wotum wdzięczności zostawiła w kaplicy św. Teresy swoją laskę, mówiąc: Jezus żyje!

     Pytacie, jaki związek ma ta historia ze spowiedzią? A taki, że uzdrowiona kobieta okazała się "mamusią, która nie spowiadała się 20 lat". Pan Jezus uzdrowił nogę tej kobiety, aby uratować to, co jest o wiele ważniejsze: jej duszę. Przypomina to spotkanie Pana Jezusa ze sparaliżowanym: Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło! (J 5, 14).

     Oto, co mi przyszło na myśl, gdy wspomniałem tę kobietę. Kiedy Pan Jezus szedł drogą do Jerycha, niewidomy Bartymeusz zawołał: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! (por. Łk 18, 38-39). Niewidomy wiedział, że jedyny ratunek jest w przechodzącym Jezusie, nie zrażał się tymi, którzy go uciszali. On uwierzył, że tylko Jezus może go uzdrowić. Ja też nastawałem na tę kobietę, aby umilkła, ale ona nie mogła przemilczeć tego. co Pan Jezus jej uczynił. Czy byłbyś zdolny do tego, by w kościele, przy wszystkich, wobec Pana Jezusa, który prawdziwie jest obecny w Najświętszym Sakramencie, krzyknąć jak Bartymeusz: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną, bo jestem chory na nieuleczalną chorobę... bo moja rodzina się rozpada... bo nie mogę uwolnić się od nałogu... bo jestem samotny... bo nie umiem żyć... bo już nawet modlić się nie mogę... Czy byłbyś zdolny do tego, żeby tak krzyknąć? Aby tak postąpić, trzeba być całkowicie przekonanym o tym, że Pan Jezus rzeczywiście tam jest: a czy ty jesteś tego pewien? I tu zaczyna się nowy problem, który sięga głębiej. Czy wierzysz w słowa, które do nas skierował Pan Jezus: Ja jestem z wami przez wszystkie dni... (Mt 28, 20); Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane (J 20, 23)?

     Czy wierzysz, że tam, w konfesjonale, ten sam Pan Jezus, uzdrawiając Twoją duszę, może uzdrowić ciało? Powiesz pewnie, że gdy Pan Jezus chodził po ziemi, wszyscy Go widzieli, mogli Go dotknąć, a ty musisz sobie wyobrażać. Przypomnij więc sobie fragment z Ewangelii o kobiecie cierpiącej na krwotok, której żaden z lekarzy nie umiał pomóc. Dotknęła tylko frędzla płaszcza Jezusa, tylko frędzla, ale z wielką wiarą, a natychmiast krwotok jej ustał. Na pytanie Jezusa: - Kto się mnie dotknął? wszyscy się wyparli, a zdziwiony Piotr powiedział: - Mistrzu, to tłum ściska Cię zewsząd. Tak, jakby chciał powiedzieć: "Panie, o co Ci chodzi, w tym tłumie każdy Cię dotyka" (por. Łk 8, 45).

     Czy w tym tłumie nie było chorych, samotnych, potrzebujących pomocy? Dlaczego więc uzdrowiona została ta kobieta, która nieśmiało dotknęła frędzla Jego płaszcza? Bo tylko ona wierzyła prawdziwie. Wszyscy inni tylko zewsząd Go ściskali, napierali na Niego z ciekawości. A przecież Jezus był tam prawdziwie, moc wychodziła od Niego, ale tylko niektórzy otworzyli się na nią. Iluż ludzi obecnie dotyka Pana Jezusa w Komunii świętej, iluż osobiście rozmawia z Nim podczas spowiedzi. Dlaczego nie uzyskują uzdrowienia, choć w większości go potrzebują, zarówno duchowego, jak i fizycznego? Przecież to ten sam Pan Jezus?! Odpowiedź jest prosta - z tych samych powodów, co ściskający Go zewsząd tłum z Ewangelii. Ileż "odstukanych" spowiedzi adwentowych i wielkopostnych, ileż bezmyślnie przyjętych Komunii świętych, ileż wreszcie spowiedzi świętokradzkich?

     Jak więc przeżyć prawdziwe spotkanie w spowiedzi, w Sakramencie Pokuty? Trzeba należycie się przygotować.

     Oto moja "instrukcja":

     1. Wieczorem, w przeddzień spowiedzi poproś Ducha Świętego o rozeznanie swoich grzechów, np. taką modlitwą:

     O Duchu Święty, duszo mej duszy, uwielbiam Ciebie, oświecaj mnie, prowadź mnie, umacniaj, pocieszaj i pouczaj, co mam czynić, rozkazuj mi. Poddaję się chętnie wszystkiemu, czego ode mnie zażądasz. Pragnę przyjąć wszystko, co na mnie dopuścisz, daj mi tylko poznać Twoją świętą Wolę. Amen. Uwzględnij grzechy popełnione myślą, mową, uczynkiem, zaniedbaniem. Grzechy główne, cudze, przeciw Duchowi Świętemu i wołające o pomstę do nieba.

     Już wtedy zdecydowanie postanawiasz nie grzeszyć więcej!

     2. Przynajmniej kwadrans przed spowiedzią jeszcze raz przeprowadź rachunek sumienia, wzbudzając obrzydzenie do swoich grzechów. Przebacz wszystkim, którzy przeciw tobie zawinili. Klęcząc przed Jezusem Chrystusem w Najświętszym Sakramencie, ponownie obiecaj zerwać z każdym grzechem.

     3. Sakrament pokuty - czy musi być formuła? Niekoniecznie, ale w wypowiadanych słowach powinny być zawarte następujące treści:

     - kiedy była ostatnia spowiedź
     - wyznanie wszystkich grzechów bez wyjątku i nazwanie ich po imieniu
     - określenie liczby grzechów lub częstości ich popełniania (na dzień, na tydzień, na miesiąc)
     - po wyznaniu grzechów słowne wyrażenie żalu, czyli przykrości i smutku z powodu grzechów popełnionych

     - bardzo wyraźnie wypowiedziana istota spowiedzi: obiecuję poprawę lub przyrzekam poprawę lub postanawiam poprawę.

     4. Ile razy masz się spowiadać w ciągu roku? Na pewno nie raz czy dwa! Nie tylko z okazji pogrzebu bliskiej osoby, ślubu czy innych uroczystości, ale w każdym wypadku, gdy grzech nie daje ci spokoju. Zalecana jest spowiedź raz w miesiącu! Wielu ludzi przystępuje do Komunii świętej, nie spowiadając się przez ponad rok, kiedy już nie spełniony warunek: "przynajmniej raz w roku spowiadać się" jest powodem świętokradztwa.

     5. Dlaczego tak dokładnie trzeba nazywać swoje grzechy, przecież Pan Jezus wie wszystko?! Dlaczego nazywać grzech "po imieniu", a nie ogólnie (np. byłem niedobry dla bliźnich, zamiast kłóciłem się z sąsiadem, przeklinałem swoje dzieci...) ? Czy lekarz wyleczy cię, jeśli powiesz mu: jestem chory i chcę być zdrowy, nie dając się zbadać, nie wskazując konkretnie chorego miejsca, nie podając okoliczności zaistnienia choroby, częstotliwości występowania bólu? Czy jeśli boli cię ząb, powiesz lekarzowi, żeby borował (rwał!) obojętnie który?

     6. A co ma do tego lekarz? Oczywiście Jezus wie wszystko i boleje nad każdym twoim najdrobniejszym grzechem, ale czeka, aż wskażesz Mu go, bo On nie wchodzi w twoje życie na siłę, szanuje twoją wolę. Możesz wezwać na pomoc psychologa, możesz mocować się sam. Masz wybór, ale tylko jedno pewne rozwiązanie. On chce, jak dobry tatuś od dziecka, usłyszeć od ciebie, co cię boli. Powiedział przecież Bartymeuszowi: Co chcesz, abym ci uczynił?, choć doskonale wiedział, że ten jest niewidomy.

     7. Jak mogę postanowić poprawę, skoro wiem, że i tak nie dotrzymam słowa? Żeby było lżej. Żeby oczyścić się z grzechów, ale nie przy okazji. Przede wszystkim po to, by radykalnie zmienić swoje życie.

     8. Ale ja nie dam rady go zmienić, już tyle razy postanawiałem! Bo liczysz na siebie, a nie na łaskę Jezusa Chrystusa, którą otrzymasz podczas spowiedzi. To ona cię poprawi.

     Po usunięciu "cierni" - grzechów ze swej duszy - poproś, by rany po nich uleczył Jezus swoim przebaczeniem, by pustkę w tobie po wyrzuceniu zła wypełniła moc Jezusa. Uwierz w łaskę Bożą w Sakramencie Pokuty, a nie w swoje - ludzkie -obietnice. Stań bezbronny przed Jezusem i powiedz: Ja sam nic nie mogę. Oddaję Ci, Jezu, mój rozum, moje oczy, usta, uszy i całego siebie. Ty weź to wszystko w posiadanie i kieruj mną, Ty sam, Jezu, mnie popraw. Jestem do Twojej dyspozycji. Spowiedź to nie rozmowa tylko z człowiekiem, to nawrócenie wobec kapłana, przez którego Duch Święty odpuszcza grzechy i uzdrawia mocą Pana Jezusa. Po co aż tyle wysiłku? Przeżyj taką spowiedź choć raz w ten sposób, a zobaczysz, jak zmieni się twoje życie, twój stosunek do innych, jak skuteczniejsza stanie się twoja modlitwa, jak zmieni się atmosfera w twoim domu! Czy wiesz, że po jednej tak odbytej spowiedzi możesz uwolnić się od ciążącego od wielu lat nałogu pijaństwa, lenistwa, przekleństwa...

     Wielu jednak nie rozumie jeszcze tego pięknego sakramentu, a nawet boi się go i szuka tysięcy wymówek, aby się nie spowiadać. A przecież jest to sakrament radosnego spotkania, jest on powrotem umiłowanego choć marnotrawnego syna do swego miłosiernego Ojca, który wkłada mu nowe buty, nowe szaty oraz pierścień, czyniąc święto, ponieważ ten Syn, który był umarły, powrócił do życia (por. Łk 15,11-24). Jezus wysłał Apostołów, aby wskrzeszali umarłych (Mt 10,18), a nie ma ludzi bardziej umarłych od tych, którzy utracili życie Boże z powodu grzechu.

     Czy wiesz, że Sakrament Pokuty może wyleczyć także chorobę twojego ciała? To przecież jest sakrament uzdrowienia!

ks. Stefan



0x01 graphic

nr 1/2002

Sakrament pojednania - pocałunek Jezusa

     Przedstawiamy kolejny opis mistycznych doświadczeń Cataliny, współcześnie żyjącej Boliwijki. Tym razem dotyczy on sakramentu pojednania. Opisane przez autorkę widzenia są udzielonymi jej przez Boga przeżyciami mistycznymi. Poprzez wzruszające obrazy, Pan Bóg pragnął podkreślić ważność sakramentu pojednania oraz ukazać całą prawdę o tym, co dokonuje się podczas każdej spowiedzi. Pragniemy przypomnieć, że władze kościelne w Cochabamba, z Arcybiskupem René Fernandezem Apaza na czele, uznały doświadczenia mistyczne Cataliny oraz jej pisma za prawdziwe znaki Boże, dlatego zezwoliły na ich publikację.      Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zagubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: "Cieszcie się razem ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła". Powiadam wam: tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia (Łk 15, 4-8).

Ty, który gładzisz grzechy świata

     We wtorek 8 lipca udaliśmy się do miejscowości Cozumel, gdzie zostaliśmy zaproszeni, by wygłosić konferencję. Pan Bóg poprosił mnie, bym przekazała pewnej dziewczynie następującą wiadomość: Powiedz jej, że długo czekałem na ten moment i że pragnę jej całkowitego oddania. Była to dziewczyna, która chciała odbyć spowiedź generalną u naszego kierownika duchowego. Kiedy przekazałam jej wiadomość, rozpłakała się. Pan Bóg poprosił mnie wtedy, żebym jej pomogła. Rozmawiałyśmy aż do momentu przyjścia księdza. Kiedy wspólnie odchodzili, zobaczyłam nagle, że dziewczynę otacza duża grupa osób - dziesięć może dwanaście - i chce wejść razem z nią do pokoju, w którym miała się spowiadać. W pierwszej chwili byłam zaskoczona, lecz szybko zrozumiałam, że to, co widzę, jest mistycznym doświadczeniem i zaczęłam się modlić.

     Słyszałam jednocześnie odgłosy donośnej rozmowy, której towarzyszyła ogłuszająca muzyka w rytmie bębnów, a także dwa chóry. Jeden składał się z paru osób śpiewających fatimskie Ave Maria, drugi recytował w oddali: Chwała i cześć Bogu Stwórcy, Synowi Odkupicielowi i Duchowi Świętemu..! Uklękłam prosząc Boga o światło dla spowiadającej się dziewczyny. Zaraz potem usłyszałam czyjeś wrzaski. Spojrzałam w stronę, z której dochodził hałas. Okazało się, że był to balkon od pokoju, do którego udała się ona wraz z naszym kierownikiem duchowym. To, co zobaczyłam, było przerażające: ohydne postacie, zdeformowane stworzenia, które wybiegały z krzykiem rzucając się w dół z balkonu. W pierwszym odruchu podeszłam do okna, żeby sprawdzić, co dalej się z nimi działo, lecz na dole nie było nikogo.

     Właśnie wtedy do pokoju wszedł ten sam przyjaciel, który poprosił mojego kierownika duchowego o spowiedź dla tej dziewczyny. Oboje słyszeliśmy wyraźnie szczęk łańcuchów i zgrzyt metalu i wydawało nam się, że zaraz runą ściany i sufit. Zaczęliśmy się modlić. Mówiłam mu, żeby się nie bał, że takie odgłosy towarzyszą zwykle wściekłości demona, z którego władania wydziera się ludzką duszę. Mężczyzna przez chwilę modlił się ze mną, po czym musiał odejść. Przez parę minut modliłam się sama. Nie wiem, jak długo to trwało. Nagle jakieś światło kazało mi otworzyć oczy. Zobaczyłam, że ściana oddzielająca mój pokój od pokoju, w którym spowiadała się dziewczyna, zniknęła.

     Ona siedziała tam i spowiadała się, lecz nie przed księdzem, a przed samym Jezusem, który zajął miejsce kapłana. Widziałam postać Jezusa z boku. Podpierał brodę o złożone jak do modlitwy ręce i wsłuchiwał się uważnie. Za dziewczyną, przy drzwiach do pokoju, stała grupa osób. Można było między nimi rozpoznać zakonnicę ubraną w niebieski habit i czarny welon. Tuż obok niej stał niezwykle wysoki anioł z ogromnymi skrzydłami (bardzo majestatyczna postać), który rozglądał się uważnie na wszystkie strony, a w prawej ręce trzymał włócznię. Pomyślałam, że może to być św. Michał Archanioł lub jeden z dowódców jego Anielskiej Gwardii. W głębi, po prawej stronie Jezusa i spowiadającej się dziewczyny, rozpoznałam Matkę Bożą. Stała ubrana w szaty Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Miała suknię w perłowym kolorze, uszytą z materiału przypominającego jedwab i płaszcz w kolorze "rumianego pieczywa" lub karmelu, z symbolami tego właśnie wizerunku Najświętszej Dziewicy. Dwaj wysocy, uzbrojeni w włócznie aniołowie z równą uwagą, co anioł stojący przy drzwiach, obserwowali wszystko, co działo się dookoła. Czujni i uważni, wydawali się pełnić straż przy Matce Najświętszej, która stała z rękoma złożonymi do modlitwy i patrzyła w niebo. Było tam również mnóstwo małych aniołów, które pojawiały się i znikały sprawiając wrażenie przezroczystych. W pewnym momencie Jezus uniósł rękę i wyciągnął ją w kierunku dziewczyny, tak że prawie dotykał jej głowy. Dłoń Jezusa była pełna światła, wychodziły z niej złociste promienie, które padały na dziewczynę, okrywały ją swym blaskiem i przemieniały. Widziałam jak z każdą chwilą zmieniała się jej twarz, tak jakby ktoś zdejmował z niej maskę... Wcześniej zacięta, teraz stawała się bardziej szlachetna, delikatna i pełna pokoju.

     W chwili, w której Jezus udzielał dziewczynie rozgrzeszenia, Matka Boża uklękła i skłoniła głowę, a wszystkie postacie znajdujące się wokół niej zrobiły to samo. Jezus wstał, zbliżył się do penitentki, a ja dopiero wtedy mogłam zobaczyć, że na miejscu, na którym siedział, przez cały czas znajdował się kapłan. Pan Jezus objął dziewczynę i pocałował ją w policzek. Potem obrócił się, objął kapłana i także pocałował go w policzek. W tym momencie wszystko wypełniło się niezwykłym światłem, które zniknęło unosząc się w górę, tak jak zniknęło również całe widzenie, a ja znowu znalazłam się naprzeciw ściany mojego pokoju.

     Pan Bóg obdarował mnie najpierw tym niezwykłym doświadczeniem mistycznym, a następnie wypowiedział te słowa: Gdyby ludzie wiedzieli, jakiej przemiany doznaje dusza podczas dobrze odbytej spowiedzi i zdawali sobie sprawę z obecności Ducha Świętego, który mieszka w niej na mocy łaski uświęcającej, przyjmowaliby ją na kolanach. Kiedy dziewczyna wyszła z pokoju, w którym się spowiadała, poczułam ogromne pragnienie, żeby przed nią uklęknąć. Uścisnęłam ją jednak tylko z całego serca, wiedziałam przecież, że przytulam osobę, którą wcześniej przytulił Jezus. Wyglądała zupełnie inaczej, wydawała się młodsza i szczęśliwsza. Opowiedziałam o wszystkim mojemu kierownikowi duchowemu, z którym - dziękując Bogu - trwaliśmy dalej na wspólnej modlitwie. W nocy Pan Bóg mnie poprosił, żebym się przygotowała do opisania wszystkiego, co widziałam w książce poświęconej Sakramentowi Miłosierdzia, w szczególności Pojednaniu, a co stanowi powyższy tekst.

Czuły moment pojednania

     Dwa dni później Pan Bóg powiedział, że będziemy kontynuować naszą pracę i nagle znalazłam się w kościele, naprzeciwko grupy osób czekających w kolejce do spowiedzi. Moim oczom ukazały się liczne �cienie�, o ludzkich kształtach i głowach zwierząt. Pętały one powrozem szyję i czoło osoby, która szła do konfesjonału, szepcąc jej coś na ucho... Nagle jeden z cieni odłączył się niezauważalnie od reszty i przybrał postać kobiety o bardzo prowokacyjnym stroju i wyglądzie, która przeszła przed mężczyzną mającym się właśnie spowiadać. On, rozkojarzony, utkwił w niej spojrzenie. Ohydne stworzenia, bardzo z siebie zadowolone, śmiały się do rozpuku. Mocował się z nimi jakiś anioł, usiłując przepędzić te dzikie bestie.

     Inną osobą, która czekała w kolejce do spowiedzi była młoda, bardzo skromna dziewczyna, trzymająca w rękach książeczkę do nabożeństwa. Skupiona, czytała i rozmyślała. Cienie zbliżały się do niej na pewną odległość, lecz nie były w stanie zrobić jej nic złego, tak jakby Anioł Stróż dziewczyny był od nich silniejszy. Czekałam na to, co się dalej wydarzy. Kiedy dziewczyna skończyła się spowiadać, jej strój nie wyglądał już tak jak chwilę wcześniej. Miała na sobie długą perłową, prawie białą szatę, a na głowie koronę z kwiatów. Odchodziła w towarzystwie czterech aniołów, którzy szli razem z nią w stronę ołtarza. Jej twarz była pełna pokoju. Uklękła przy ołtarzu, by odmówić modlitwę, z pewnością tę zadaną jej jako pokutę, a rozmodleni aniołowie trwali przy niej. W tym momencie widzenie się skończyło, a ja znowu znalazłam się w swoim pokoju.

     Pan Bóg powiedział do mnie: Widziałaś przed chwilą dwie osoby przystępujące do sakramentu pojednania. Mężczyzna podchodził do konfesjonału rozkojarzony i bez wcześniejszego przygotowania. Złe duchy zawsze działają wtedy z większą mocą. W przeciwieństwie do niego, młoda dziewczyna, przygotowywała się do spowiedzi, modliła się, prosiła niebo o pomoc. To dlatego demony nie mogły się do niej zbliżyć, a jej Anioł Stróż, którego w modlitwie przyzywała, bronił jej skutecznie.

     Później Pan Bóg dodał: Wszyscy powinniście się modlić o dobrą spowiedź dla tych, którzy do niej przystępują, bo każda spowiedź człowieka może być jego ostatnią.

     Zrozumiałam wtedy, że dzięki modlitwie wstawienniczej również wszystkie te osoby, które znajdowały się w kościele, mogły pomóc spowiednikowi i penitentom. Zdziwiłam się, że Pan Bóg wzywa do modlitwy za spowiedników, gdyż sama, parę dni wcześniej, widziałam, że to Jezus przebacza grzechy, a nie kapłan. Pan Bóg powiedział mi wtedy: Oczywiście, że spowiednicy potrzebują modlitwy. Tak samo, jak inni ludzie, mogą ulec pokusie, poddać się rozproszeniu lub zmęczeniu. Pamiętaj, że są tylko ludźmi.

Dar udzielony kapłanowi

     W nocy Pan Bóg opowiedział, mi co się dzieje z kapłanem, który z powodu własnej opieszałości lub zaniedbania nie wysłuchuje czyjejś spowiedzi. Oto co mi Jezus powiedział: Jeśli jakaś dusza pragnie się wyspowiadać, to każdy ksiądz, którego o to poprosi, zobowiązany jest wysłuchać spowiedzi wiernego, chyba że nie będzie mógł tego uczynić z powodu siły wyższej. W przypadku śmierci takiego grzesznika, zostanie on bowiem od razu wzięty do raju dzięki swej chęci oczyszczenia i wykazanej skrusze. Ja sam udzielę mu rozgrzeszenia. Ksiądz, który by jednak z wygodnictwa lub przez opieszałość, nie mając żadnego, dającego się przed Bogiem usprawiedliwić powodu, odmówił wysłuchania takiej spowiedzi, będzie musiał za swój niegodziwy występek odpowiedzieć przed Bożym Trybunałem i wziąć na siebie winę za te niewysłuchane i nieodpuszczone grzechy. Chyba, że sam wcześniej wyzna i odpokutuje swoje przewinienie. Kapłan otrzymał dary, które nie zostały udzielone nawet mojej Matce. Jest ze Mną zjednoczony i działa we Mnie, dlatego zasługuje na szczególny szacunek tych, którzy przychodzą go prosić o sakrament (pojednania). Szacunek ten powinien się wyrażać poprzez odpowiedni sposób traktowania księdza, przyjmowania jego rad i zadanej pokuty oraz godny strój penitenta. Dlatego proszę was o modlitwę za kapłanów, żeby wierni swemu powołaniu i łasce udzielonej im w Mojej osobie (in persona Christi), wypraszali ludziom przebaczenie i Miłosierdzie.

     Pamiętaj córko, że na ziemi wszystkie rzeczy mają wartość względną. Niektóre z nich mogą mieć olbrzymią wartość materialną, a ich utrata wpędzi właściciela w ruinę ekonomiczną... Ale na tym się skończy. Człowiek taki zawsze będzie mógł próbować odzyskać całość, lub przynajmniej część utraconego majątku. Jeśli jednak zatraci swą duszę, nic nie uratuje jej przed wiecznym potępieniem.

Refleksja na zakończenie

     Drogi czytelniku, który dotrwałeś aż do ostatnich linijek mojego świadectwa, czy zadałeś już sobie pytanie, kiedy po raz ostatni odbyłeś dobrą i świadomą spowiedź? Czy myślisz, że gdyby Pan Bóg wezwał Cię dziś do siebie, zostałbyś zbawiony? Czy świadomie angażujesz się w sprawy Boże, czy może jesteś letnim i wygodnym chrześcijaninem, który w niedzielę na Mszę św. chodzi bardziej z przyzwyczajenia lub dla zachowania pozorów, niż kierowany prawdziwą gorliwością? Czy zadałeś sobie pytanie, ile dusz ludzkich pomogłeś zbawić? Czy zawsze myślałeś o tym, żeby przyjmować Najświętszą Komunię w stanie łaski uświęcającej, czy może należysz do tych, którym się wydaje, że nie muszą się spowiadać przed księdzem, lecz wyłącznie przed Bogiem? Wiedz, że kiedy czytasz te zapiski, ktoś się za Ciebie modli, byś w chwili śmierci - która nadejdzie nieuchronnie - mógł czerpać moc z sakramentów, by Twoje odejście było świętem dla nieba i ziemi, byś nie czuł strachu, lecz miłość i radość.

     Życzę Ci tego, przez wzgląd na Miłosierną Miłość Jezusa.

Catalina
18 lipca 2003 roku,
dzień Najdroższej Krwi Jezusa

Tłum. Magdalena Brodniewicz


P
0x01 graphic

nr 5/2004

Nie zapominajcie o sakramencie pojednania

     "To właśnie nade wszystko w konfesjonale objawia się miłosierdzie Boże" - pisał w jednym z "Listów do kapłanów" Ojciec Święty. W sakramencie pojednania miłosierny ojciec wychodzi na spotkanie marnotrawnego syna.

     Ojciec Tomasz Roztworowski SJ, wspominając wakacje z Karolem Woj-tyłą, pisze: "Uderzył mnie (...) następujący fakt - po porannej Mszy św. jedna z uczestniczek kajaków, prosiła o spowiedź. Patrzyłem z daleka na sprawowany przez Wujka sakrament pojednania. Po skończonej spowiedzi pocałował on ją w czoło, jak czyni ojciec chcąc okazać dziecku czułość i szacunek" (Zapis drogi, s. 201). Jan Paweł II pokazywał swoim przykładem i uczył nas w swoich pismach, byśmy spowiedź zawsze łączyli z tajemnicą miłosierdzia Bożego. Tylko wtedy możemy ustrzec się od pokus i lęków, jakie mogą się w nas rodzić w związku z tym sakramentem. Tylko wtedy w kapłanie zobaczymy miłosiernego ojca, który wychodzi nam na spotkanie i przygarnia nas do serca; tylko wtedy bez niepokoju przejdą nam przez usta słowa: "Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Tobie"; tylko wtedy konfesjonał będzie świadkiem radości ojca, który nakłada nam najlepszą suknię, daje pierścień na rękę, sandały na nogi i wyprawia ucztę na naszą cześć, bo "byliśmy umarli a znów ożyliśmy, zaginęliśmy, a odnaleźliśmy się". To jest istota miłosierdzia, to jest istota spowiedzi, zdaje się mówić Ojciec Święty nawiązując do przypowieści o synu marnotrawnym (por. Łk 15, 11-32) w dwóch dokumentach: w encyklice o Bożym miłosierdziu (Dives in misericordia) oraz w adhortacji apostolskiej o sakramencie pojednania (Reconciliatio et paenitentia). W duchu tych tekstów chcemy przygotować się do spowiedzi.

     Podobnie, jak syn marnotrawny na początku naszej drogi pokuty, musimy uświadomić sobie, że oddaliliśmy się od ojca, zgrzeszyliśmy. Spoglądamy na swoje wnętrze dokonując rachunku sumienia. Do tablicy przykazań Bożych przykładamy swoje myśli, czyny. Badamy w czym zawiedliśmy, czego zaniedbaliśmy. Pomocne w tym czytaniu sumienia są różnego rodzaje poradniki rachunku sumienia, np. dla dzieci, młodzieży, małżonków, dorosłych, które drogę nakreśloną przez Boga w Dekalogu i Ewangelii przekładają na język konkretnych pytań. Odpowiadając w szczerości na postawione pytania, dobrze wypełnimy pierwszy warunek dobrej spowiedzi.

     Rachunek sumienia pozwala nam rozpoznać, że tak, jak syn marnotrawny otrzymał od ojca majątek i roztrwonił go, tak i my roztrwoniliśmy dary Boże. Świadomość popełnionego zła i zaniedbanego dobra prowadzi nas do żalu za grzechy. To w nim aktem woli zdecydowanie odrzucamy drogę, która nie wiedzie do Boga, a na którą przez grzeszne czyny i myśli zeszliśmy. Jeśli, pomimo odprawionego rachunku sumienie, nasze serce jest zatwardziałe i nie kieruje się w stronę skruchy, tym bardziej winniśmy dołożyć starań, by ten żal wybrzmiał z naszego wnętrza. Pomocną radę daje w tym względzie św. Faustyna: "Przy każdej spowiedzi wspomnę na mękę Pana Jezusa, i w tym obudzę skruchę serca. O ile to możliwe za łaską Bożą - zawsze się ćwiczyć w żalu doskonałym. Na tę skruchę poświęcę większą chwilę czasu" (Dz 225).

     Zdecydowane odrzucenie grzechów wiąże się z pragnieniem niegrzeszenia na przyszłość z miłości do Boga. Jako chrześcijanie jesteśmy wezwani by być dziećmi światłości i na to powołanie chcemy odpowiedzieć poprzez decyzję o odwróceniu się od ciemności grzechu. Mocne postanowienie poprawy, wyrażające wolę całkowitego zerwania ze złem musimy przekuć na język konkretnych postanowień. Koncentrujemy się na jednym lub kilku grzechach, z którymi chcemy w sposób szczególny walczyć po spowiedzi. W ten sposób wstępujemy na drogę nawrócenia, drogę która przyprowadza człowieka do Boga, jak syna marnotrawnego do ojca.

     Tak przysposobieni duchowo kierujemy się ku kratom konfesjonału, by w szczerej spowiedzi "zawierzyć siebie samego, pomimo grzechu, miłosierdziu, które przebacza". Wsłuchajmy się w rady Pana Jezusa udzielone św. Faustynie: "Pragnę powiedzieć trzy słowa do duszy, która pragnie stanowczo dążyć do świętości i odnosić owoc, czyli pożytek ze spowiedzi. Pierwsze, całkowita szczerość i otwartość. Najświętszy i najmądrzejszy spowiednik nie może gwałtem wlać w duszę tego, co pragnie, jeżeli dusza nie będzie szczera i otwarta. Dusza nieszczera, skryta, naraża się na wielkie niebezpieczeństwo w życiu duchowym i sam Pan Jezus nie udziela się takiej duszy w sposób wyższy, bo wie, że ona nie odniosłaby korzyści z takich łask szczególnych. Drugie słowo - pokora. Dusza nie korzysta należycie z sakramentu spowiedzi, jeżeli nie jest pokorna. Pycha duszę utrzymuje w ciemności. Ona nie wie i nie chce dokładnie wniknąć w głąb swej nędzy, maskuje się i unika wszystkiego, co by ją uleczyć miało. Trzecie słowo - to posłuszeństwo. Dusza nieposłuszna nie odniesie żadnego zwycięstwa, chociażby ją sam Pan Jezus bezpośrednio spowiadał. Spowiednik najdoświadczeńszy nic takiej duszy nie pomoże. Na wielkie nieszczęścia naraża się dusza nieposłuszna i nic nie postąpi w doskonałości, i nie da rady w życiu duchowym. Bóg najhojniej obsypuje duszę łaskami, ale duszę posłuszną" (Dz 113). W momencie absolucji każdy grzech zostaje odpuszczony i zgładzony poprzez działanie Zbawiciela. Sakramentalna łaska rozgrzeszenia objawia miłosierdzie Boga, czyli prawdę o "miłości, która jest potężniejsza od śmierci, potężniejsza od grzechu i zła każdego, miłości, która dźwiga człowieka z największych upadków i wyzwala z największych zagrożeń". Jest pocałunkiem miłosiernego ojca, który wita marnotrawnego syna.

     Sakrament pojednania wieńczy zadośćuczynienie. Jest ono wyrazem włączenia naszego umartwienia, w mękę Chrystusa, który przez ofiarę krzyża wysłużył nam przebaczenie. Ojciec Święty zachęcał, byśmy nie sprowadzali zadośćuczynienia wyłącznie do odmawiania pewnych modlitw, ale by obejmowało ono akty czci Bożej, uczynki miłości, miłosierdzia i wynagrodzenia. Zadośćuczynienie wyraża nasze zaangażowanie, by rozpocząć nowe życie.

     Pilnujmy, byśmy na spotkanie z miłosiernym Bogiem w sakramencie pojednania przychodzili co miesiąc. A jeśli obciążymy sumienie grzechem ciężkim, to nie zwlekajmy z jego wyznaniem, ale od razu skierujmy się do konfesjonału. Bóg czeka tam na nas. "Powiedz duszom - mówił Pan Jezus do św. Faustyny - gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia; tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawiać dalekiej pielgrzymki ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone - nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni. O biedni, którzy nie korzystają z tego cudu miłosierdzia Bożego; na darmo będziecie wołać, ale będzie za późno" (Dz 1448). A Jan Paweł II dodaje: "Jeżeli chcecie się dowiedzieć, czym jest wewnętrzne wyzwolenie i prawdziwa radość, nie zapominajcie o sakramencie pojednania. W nim kryje się tajemnica ciągłej młodości duchowej" (Kowno, 06.09.1993).

Maria Zboralska



0x01 graphic

nr 3/2005

Dlaczego konieczna jest spowiedź u kapłana, który też jest grzesznikiem?

     Niewątpliwie temat sakramentu pokuty i pojednania jest w dzisiejszym świecie tematem dość wrażliwym. Oczywistym stał się fakt, że katolicy, nawet ci dla których co niedzielna Msza Święta nie jest obca, spowiadają się rzadziej niż trzydzieści lat temu. Najczęstszymi zarzutami są wnioski typu: Nie czuję się wielkim grzesznikiem; stale wyznaję te same win; nie wiem co mam mówić; nie odczuwam potrzeby spowiedzi; ten zabieg jest zbyt upokarzający; drażni mnie szafa konfesjonału; wole zbiorowe nabożeństwa pokutne; grzechy wyznaję wprost panu Bogu; księża mają co innego do roboty; Pan Bóg nie wymaga aż tyle, by udzielać swego przebaczenia itd. słowa które można by spisywać w nieskończoność.

     Wśród tych wielu trudności na jakie napotykamy dotykając sakramentu pojednania, bardzo ważne miejsce znajdują te związane bezpośrednio z osobą kapłana. Wydaje się to być zrozumiałe, ponieważ w tę jakże dyskretną sferę jaka kształtuje się między Bogiem a grzesznikiem wkracza osoba ludzka. I tak z kart historii tego sakramentu dowiadujemy się o przeróżnych aspektach jakie dotyczyły określeń spowiednika. Był on ojcem, lekarzem, pasterzem a nawet i sędziom. Tak wielka różnorodność określeń kapłana nie dawała możliwości na zespolenie ich w jednej osobie. Jednak wielka rozmaitość nazw jakie były przypisywane spowiednikom nie może przesłaniać funkcji co do istnienia której nikt nigdy nie miał wątpliwości, a mianowicie posługa Kościołowi i Chrystusowi. Chrystus i Kościół, choć w różny sposób, stanowią niejako dwa ważne punkty odniesienia: kapłan występujego jako reprezentant ich obu, więc nie działa on w swoim imieniu.

     Mamy osobę człowieka - kapłana (również poddanego grzechowi), który spełnia o wiele przewyższające go zadanie. Rodzi się więc pytanie jak on grzesznik może stać się sędziom cudzych grzechów?

     Stare przysłowie mówi, że historia lubi się powtarzać. Na początku IV wieku podobna kwestia spowodowała wielkie wzburzenie kościoła w Kartaginie, a dotyczyła chrztu, udzielonego przez niegodnych, którzy wyparli się swojej wiary w czasie prześladowań Dioklezjana. Rozwiązanie konfliktu dał św. Augustyn wyjaśniając, że biorąc pod uwagę skuteczność sakramentów Kościoła są one w rzeczywistości sakramentami samego Chrystusa. Gdy jednak chodzi o ich udzielenie czy też o posługę kapłana są sakramentami Kościoła. To Chrystus ustanowił sakramenty, On czyni je skutecznymi i to On jest głównym szafarzem każdego z nich.

     Podobna kwestia pojawiła się w średniowieczu. Wówczas spierano się o ważność Eucharystii, celebrowaną przez księży, którzy splamili się życiem w konkubinacie czy też świętokupstwem. I w tym przypadku odpowiedz była taka sama jaką wcześniej udzielił św. Augustyn. Kapłan jest tylko zwykłym narzędziem sakramentu, więc wierni nie powinni mieć żadnego powodu do niepokoju. Tym który czyni sakrament skutecznym, który go udziela jest sam Chrystus. W tym miejscu należało by sprecyzować kilka rzeczy. Nie podlega dyskusji fakt ważności sakramentu pokuty, ile zaufanie do tego, który z racji powierzonej funkcji bada i ocenia najtajniejsze i najbardziej osobiste czyny chrześcijanina. Od dawien dawna naucza się, że kapłan jest tym, który działa wyłącznie w imieniu Chrystusa. Chrystus nie powołuje ludzi nadzwyczajnych i pozbawionych wad, wręcz przeciwnie powołuje słabych, kruchych podlegających wielu ograniczeniom. Nie szukają daleko spojrzeć można choćby na powołanie pierwszych apostołów Szymona, Andrzeja, Jakuba i Jana, którzy byli zwykłymi rybakami, bez wykształcenia. Chrystus nie zmienia tych osób na święte i doskonałe, ale udziela im łaski i obdarza potrzebnymi uzdolnieniami potrzebnymi w spełnianiu zadania przebaczania, nawracania i jednania z Kościołem i Bogiem, w Jego imieniu.

     Zdarza się, że czasami zachowanie spowiednika jest niezbyt przykładne a jego posługa niedoskonała, jednak cały czas należy pamiętać o tym, że jest on zawsze znakiem i widzialnym narzędziem Jezusa Chrystusa. Często też oburzamy się, że musimy się poddać pod osąd ludzki. W tym miejscu należy zwrócić uwagę, że ów osąd nie jest najważniejszy: najważniejsze jest osobiste nawrócenie.

     Sobór Trydencki przypisując spowiednikowi tytuł sędziego a samemu sakramentowi tytuł aktu sądowego, sugerował się samooskarżaniem się przed kapłanem z popełnionych grzechów oraz uzyskiwaniem rozgrzeszenia. Sobór broniąc obiektywnej słuszności rozgrzeszenia przed krytyką protestantów, posłużył się porównaniem go do orzeczenia sądowego, do "jakby aktu sądowego". Jest to porównanie niedoskonałe tek jak wiele innych, ponieważ oskarżony występuje również w formie oskarżyciela. Kapłan opierając się na wyznaniu penitenta wzywa go do skonfrontowania ze Słowem Bożym, po czym jego orzeczenie - z jednym wyjątkiem kiedy stwierdza się brak nawrócenia - jest zawsze wybaczeniem. Kapłan realizuje bowiem osąd łaski i miłosierdzia Bożego uwalniającego od win.

     Naukę tę skonkretyzował Sobór Watykański II, który do terminu "osąd" dodał "duchowy" co pozbawiło go charakteru ściśle sądowego. Sobór odsyła do osądu Bożego, który to głosi miłosierdzie dla grzesznika i potępia jego grzech oraz do działania Ducha Świętego, które jest zaczynem nowego życia. Podkreślony został również aspekt duszpasterski, kiedy to osoba kapłana jest tą która ujawnia miłość Ojca i Chrystusa, który jest Dobrym Pasterzem.

     Weszliśmy już w okres Wielkiego Postu, który przypomina nam o głębokim nawróceniu. Pamiętajmy więc o słowach św. Pawła, który powie: "Niech więc będzie wam wiadomo, bracia, że zwiastuje się wam odpuszczenie grzechów przez Niego". (Dz 13,38). Idąc więc do kratek naszych konfesjonałów nie lękajmy się osoby kapłana, jego reakcji czy słów, ale z głęboką wiarą skierujmy nasze skruszone serca ku niewysłowionemu miłosierdziu Bożemu.

kl. Patryk Frankiewicz


Tekst pochodzi z pisma
Alumnów WSD w Toruniu "SŁUGA" nr 25

Nie odkładaj sakramentu pojednania, bo czasu jest mało!

     Słowa, które usłyszała mistyczka Anna 9 I 2007 r.

     Mówi Pan:
     "Moje dzieci, kocham was wszystkich i pragnę was przygotować na to, co nadchodzi. Szatan przygotował plan zniszczenia ludzkości, a nawet całego globu. Ja mam swój plan, ale do zrealizowania go potrzeba Mi waszego udziału.

     Musicie się, dzieci, nawrócić - odrzucić wszystko, co do was napływa ze świata z inspiracji Szatana, a trwać mocno tylko przy tym, co moje. Wtedy, opierając się o Mnie, poczujecie się silniejsi i bezpieczniejsi, ponieważ Ja wam mówię, że pragnę was ocalić. Jeżeli nie nawrócicie się ku Mnie, nic nie zrozumiecie i nie uratujecie się, a nawracając się zdecydowanie ku Mnie, staniecie na opoce i nic wami zachwiać nie zdoła.

     Starajcie się więc teraz o zrobienie rachunku z całego życia, o przygotowanie się do poważnej i głębokiej spowiedzi. Warunki dobrej spowiedzi znacie: przede wszystkim żal za grzechy, skrucha, a w niej pragnienie naprawienia krzywd, przebaczenie swoim winowajcom i szczere, stałe dążenie do wynagradzania krzywd tym, wobec których zawiniliście, modlitwa za nich i przepraszanie Ojca waszego za wszelkie wasze przewinienia wobec bliźnich waszych.

     Abym mógł stanąć w waszej obronie, wy musicie być oczyszczeni z wszelkich win, z nienawiści, złośliwości, szkalowania, lekceważenia potrzeb bliźnich waszych, lekceważenia słabszych od was, uboższych, starych, bezbronnych, potrzebujących waszej pomocy i opieki.

     Każda i każdy z was jest cząstką ludzkości. Odpowiada wraz ze wszystkimi innymi za jej stan obecny, przede wszystkim za masowe odejście ode Mnie, gdyż wasz przykład gorszył i sprowadzał na złe drogi wiele z otaczających was osób.

     Zastanówcie się też nad waszym stosunkiem do waszego Ojca niebieskiego, którego dziećmi jesteście, a którego tak lekceważycie i którego miłością do siebie i do wszystkich ludzi ziemi pogardzacie. Nie chwalcie się przede Mną swoimi cnotami i zasługami, lecz żałujcie wszelkich zaniedbanych okazji, odrzuconych możliwości służenia innym.

     Pragnę, abyście wszyscy oczyścili się przede Mną w spowiedzi świętej, ale musi być ona szczera i pełna. Co to znaczy? Musicie przypomnieć sobie i żałować wszelkich okazji, kiedy mogliście być pomocni innym, być lepsi dla nich, wyrozumialsi, dążący do pojednania...

     Pamiętajcie, że Ja znam was do głębi i zawsze was usprawiedliwiam, jeżeli żałujecie i prosicie Mnie o to. Nie ma win tak strasznych, by mogły zniechęcić Mnie do was, przeciwnie - w im gorszym znajdujecie się stanie, tym bardziej możecie liczyć na moją pomoc.

     Ja każdą i każdego z was rozumiem i gotów jestem mu pomóc, jeśli on tego zapragnie. Przecież wszyscy jesteście dziećmi moimi. Każde jest stworzone z miłości i kochane. Niech o tym pamięta.

     Każdej i każdemu z was ofiara Syna mego otworzyła niebo. Jesteście oczekiwani przeze Mnie.

     Tyle mówię o spowiedzi, ponieważ lekceważycie ją i możecie nie zdążyć się oczyścić. Dlatego weźcie sobie do serca spowiedź i przemianę życia jako najważniejsze obecnie wasze zadanie. I zrozumcie, że są to słowa mojej najgłębszej miłości do was.

     Pamiętajcie, że to Ja wam odpuszczam grzechy (przez posługę kapłana), a Ja was znam na wylot. Nie ważcie się wprowadzać ducha kłamstwa pomiędzy Mnie a siebie. Gdy szydzicie z prawdy, ze Mnie szydzicie - a taka odpowiedź na moje współczucie i pragnienie uratowania was otwiera wam szeroko bramy piekielne, w które nie wierzycie.

     Tak więc spotkanie ze Mną musi być spotkaniem w prawdzie. Ale nie lękajcie się, bo nie ma win, których nie mogłaby odkupić śmierć krzyżowa Jezusa. Prosząc Mnie o przebaczenie, pamiętajcie, że są one w dużej mierze wspólne, więc proście o przebaczenie moje dla waszych gorszycieli i winowajców, dla wszystkich, dzięki których usłużnej pomocy zrównaliście się z nimi. Proście więc usilnie o przebaczenie wam waszych wspólnych, społecznych win i pamiętajcie, że Ja pragnę was ratować i przebaczać wam wasze błędy i winy. Niech patronem waszym będzie Dobry Łotr.

     Nade wszystko musicie z całego serca i z całej duszy swojej zawierzyć mojej miłości do was i pragnieniu ratowania was pomimo wszelkich waszych win. Za takich właśnie, jakimi jesteście wy, ujął się Jezus, Zbawca wasz, i odtąd niebo pełne jest grzeszników nawróconych i żałujących swojego postępowania w życiu, grzeszników, których przecież mój Syn uratował i ratuje przed piekłem.

     Pamiętajcie, że nie ma ludzkiej zbrodni, która mogłaby przeważyć miłosierdzie Boże. Jeżeli w to uwierzycie, będziecie uratowani. Nie zwlekajcie, dzieci, i nie odkładajcie sakramentu pokuty i pojednania, bo czasu jest mało. Błogosławieństwo moje daję wam, a pomoc moja będzie towarzyszyła wam w waszym dziele nawracania się i oczyszczania.

     Błogosławię was, moje ukochane dzieci. Niech łaska moja towarzyszy wam w waszej pracy nad przygotowaniem się do spotkania w prawdzie ze Mną, Ojcem waszym".

Anna



0x01 graphic

nr 2-2007

Cud odpuszczenia grzechów

     Jezus jest zawsze z Tobą, również wtedy, gdy świadomie i dobrowolnie odrzucasz Jego miłość, kiedy tak jak marnotrawny syn chcesz żyć na własną rękę - bez Boga i wbrew Jego przykazaniom. Jest z Tobą, dlatego że zawsze bezinteresownie Cię kocha. Jest z Tobą, aby natychmiast podnosić Cie z każdego upadku, uwalniać ze strasznej niewoli szatana i ze śmierci ducha przeprowadzać do radości zmartwychwstania.

Większy cud niż stworzenie świata

     Każdy grzech śmiertelny jest prawdziwym kataklizmem w sferze ducha, wejściem w rzeczywistość duchowej śmierci. Z tej tragicznej sytuacji sami nie jesteśmy w stanie się wyzwolić. Jedynym naszym ratunkiem jest nieskończone Boże Miłosierdzie. Tylko Pan Bóg sprawia, że choćby nasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją (por. Iz 1, 18; w starożytności szkarłat był barwnikiem, którego nie można było niczym zmyć ani wywabić).

     Przywrócenie czystości duszy, uwolnienie jej z tyranii grzechu jest możliwe tylko dzięki specjalnej interwencji Boga. Chrystus wie, jak bardzo jesteśmy słabi i jak często ulegamy pokusom, dlatego zaraz po swoim zmartwychwstaniu ustanowił sakrament pokuty, mówiąc do swoich apostołów: "Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane" (J 20, 22-23). W ten sposób Pan Jezus daje nam szansę powstawania z każdego grzechu.

     Sakrament pokuty jest widzialnym znakiem (w osobie spowiadającego kapłana) niewidzialnej obecności Chrystusa, który z miłością czeka na powrót marnotrawnych synów. Odpuszczenie grzechów jest "większym cudem niż stworzenie świata" - pisał św. Augustyn. Tak Pan Jezus mówił św. Faustynie: "Powiedz duszom, gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia; tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby uzyskać ten cud, nie trzeba odprawiać dalekiej pielgrzymki ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić z wiarą do stóp zastępcy mojego i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była już jak trup rozkładająca się i choćby już po ludzku nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone - nie tak jest po Bożemu: cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni. O biedni, którzy nie korzystacie z tego cudu miłosierdzia Bożego, na darmo będziecie wołać, ale będzie za późno" (Dz. 1448).

Przezwycięż lęk

0x08 graphic
     Niechęć i lęk, które się pojawiają przed pójściem do spowiedzi, pochodzą z wyraźnej inspiracji Szatana. On najpierw kusi do grzechu, a po jego popełnieniu wzbudza w człowieku niczym nie uzasadniony lęk, skłaniający do tego, żeby się nie przyznać, ukrywać, nie powiedzieć całej prawdy, a najlepiej w ogóle nie iść do spowiedzi. W ten sposób zły duch próbuje zafałszować obraz Boga w ludzkiej świadomości. Pan Jezus demaskuje te szatańskie knowania w przypowieści o synu marnotrawnym. Jak się zachował ojciec, kiedy zobaczył powracającego marnotrawnego syna? "A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go" (Łk 15, 20). Tak właśnie zawsze się cieszy i głęboko wzrusza Jezus Chrystus, kiedy w szczerości i w skrusze serca przystępujemy do spowiedzi. Czy są więc jakiekolwiek powody, aby się lękać spotkania z Bogiem, który czeka na każdego grzesznika, aby go obdarować pełnią swojej miłości i miłosierdzia?

     Pamiętaj, kiedy wybierasz się do spowiedzi, idziesz na spotkanie z samym Chrystusem, który z wielką miłością czeka na Ciebie, aby przywrócić Ci czystość i niewinność serca. "Kiedy się zbliżasz do spowiedzi - mówi Pan Jezus - wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza duszy spotyka się z Bogiem miłosierdzia. Powiedz duszom, że z tego źródła miłosierdzia dusze czerpią łaski jedynie naczyniem ufności. Jeżeli ufność ich będzie wielka, hojności mojej nie ma granic. Strumienie mej łaski zalewają dusze pokorne. Pyszni są zawsze w ubóstwie i nędzy, gdyż łaska moja odwraca się od nich do dusz pokornych" (Dz. 1602).

Rachunek sumienia i żal za grzechy

     Zanim pójdziesz do spowiedzi, musisz najpierw przeprowadzić rachunek sumienia. W jaki sposób?

     1. Najpierw w szczerej osobistej modlitwie stań w nagiej prawdzie przed Chrystusem i postaw sobie najważniejsze pytanie: czy rzeczywiście pragnę, aby Jezus był moim jedynym Panem i moją największą miłością? Jeżeli nie będę zdecydowany(-a) oddać Mu siebie i wszystkich dziedzin mojego życia do Jego całkowitej dyspozycji, to wtedy nie zostanie przezwyciężona najważniejsza przyczyna wszystkich moich grzechów.

     2. Zastanów się. ile razy i jakie popełniłeś(-łaś) grzechy od czasu ostatniej spowiedzi. Nie można tutaj zapominać o grzechach zaniechania, zaniedbania dobra. Szczególną uwagę zwróć na grzechy powszednie, powtarzające się (lenistwo, kłamstwo, zarozumiałość, kłótliwość itp.). Trzeba zbadać, jakie okoliczności czy Twoje słabości do nich prowadzą, i zacząć je zwalczać u podstaw, u samego źródła. Wyznawaj je na spowiedzi, aby uzyskać pomoc łaski w ich zwalczaniu, i nie zrażaj się, gdy trzeba się będzie z nich spowiadać wiele razy. Nie lekceważ ich, bo mogą prowadzić do cięższych upadków. Jednak nie koncentruj całej swojej uwagi na sobie i popełnionych przez siebie grzechach, ale na miłości Chrystusa.

     3. Szczerze żałuj za wszystkie swoje grzechy, za to, że zadałeś(-łaś) Jezusowi tak wiele ran; proś o przebaczenie, postanów poprawę oraz podejmij konkretne postanowienie zadośćuczynienia za popełnione zło.

     Każdy kapłan, który spowiada, działa "in persona Christi" - czyli w osobie Chrystusa. Tak wiec zawsze podczas spowiedzi spotykamy się z Jezusem Chrystusem. Jeżeli szczerze wyznamy Mu wszystkie grzechy, będziemy za nie żałować i postanowimy poprawę, wtedy Jezus będzie miał dostęp do naszego serca i dokona cudu przebaczenia wszystkich naszych grzechów. Jest to cud "nowego stworzenia" tego wszystkiego, co zniszczył i zdeformował w nas grzech.

     Pan Jezus pragnie uwalniać nas z niewoli zła oraz przywracać nam radość i wolność życia ducha. Pełni nieustannie "ostry dyżur" w sakramencie pokuty i czeka na naszą zgodę, aby natychmiast uwalniać nas od każdego grzechu i obdarowywać radością zmartwychwstania. Dlatego po popełnieniu grzechu śmiertelnego powinniśmy natychmiast pójść do spowiedzi. Nie można tego odkładać na później, gdyż trwanie w śmiertelnym grzechu niesie ze sobą straszną rzeczywistość zniszczenia i zatrucia życia duchowego człowieka oraz jego relacji z innymi ludźmi. Jest to prawdziwa katastrofa ekologiczna w sferze ducha, przyczyna największych ludzkich dramatów i tragedii. Dlatego Jezus nieustannie apeluje do ludzkich sumień i wzywa do nawrócenia, abyśmy nie bali się przystępować do spowiedzi natychmiast po popełnieniu grzechu ciężkiego: "Miłosierdziem moim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich i raduje się serce moje, gdy oni wracają do Mnie. Zapominam o goryczach, którymi poili serce moje, a cieszę się z ich powrotu. (...) Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla Mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie, i daję im, czego pragną" (Dz. 1728).

ks. Mieczysław Piotrowski TChr



0x01 graphic

Numer Specjalny 2007

Źródło Bożego Miłosierdzia

     Pan Jezus za pośrednictwem św. siostry Faustyny wielokrotnie podejmuje temat sakramentu pojednania. Chce tym samym pomóc nam w odkryciu cudu Bożego miłosierdzia, który uobecnia się w sakramencie pokuty. Dzięki temu sakramentowi możemy podnosić się z każdego grzechu i pojednać się z Bogiem, który jako jedyny może zaspokoić swoją miłością najgłębsze pragnienia naszych serc.

     Pan Jezus żali się siostrze Faustynie, że niektóre dusze nie korzystają z sakramentu pokuty. Chce zachęcić tych, którzy z powodu swych licznych grzechów boją się przystąpić do kratek konfesjonału: "Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku nie było już wskrzeszenia, i wszystko już stracone, nie tak jest po Bożemu. Cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni" (Dz. 1448). Im bardziej ktoś jest chory, tym bardziej potrzebuje lekarza. Im więcej dusza ma grzechów, tym bardziej potrzebuje miłosiernego przebaczenia i uzdrowienia ran zadanych przez grzech. Pan jednak przestrzega tych, którzy chcą trwać w grzechach ciężkich i nie chcą się nawrócić lub odkładają moment pojednania z Bogiem na chwilę śmierci. Są oni na bardzo niebezpiecznej drodze, gdyż zamknięcie się na Boże przebaczenie zamyka człowiekowi również drogę do zbawienia wiecznego: "Przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenia i cierpienia, przez burze i przez głos Kościoła, a jeśli udaremnią łaski moje, (...) zostawiam ich samym sobie (...)" (Dz. 1728); "O biedni, którzy nie skorzystają z tego cudu miłosierdzia Bożego; na darmo będziecie wołać, ale będzie już za późno" (Dz. 1448).

     Przed spowiedzią dobrze jest " (...) wspomnieć na mękę Pana Jezusa i w tym obudzę skruchę serca. O ile to możliwe (...) - zawsze ćwiczyć się w żalu doskonałym. Nim przystąpię do kratki, wejdę wpierw w otwarte i najmiłosierniejsze Serce Zbawiciela" (Dz. 225). W żalu doskonałym żałujemy za grzechy nie dlatego, że boimy się potępienia czy kary, ale dlatego, że zraniliśmy serce Boga, który stając się prawdziwym człowiekiem, oddał za nas swoje życie, by nas uwolnić od grzechu i dać nam życie wieczne.

     Ważne jest też to, by spowiednik, do którego przychodzimy, był otoczony naszą modlitwą. Narzekamy nieraz na spowiedników, ale co sami zrobiliśmy, by pomóc im w tej trudnej posłudze pojednania? Jeśli nic, to nie możemy mieć pretensji. Pisze o tym św. Faustyna: "Jedną rzecz zrozumiałam, że muszę się wiele modlić za każdego spowiednika o światło Ducha Świętego, bo kiedy przystępuję do konfesjonału, a wpierw nie pomodliłam się gorąco, to niewiele mnie zrozumiał spowiednik" (Dz. 647).

     Siostra Faustyna daje nam konkretne rady, abyśmy mogli mieć pożytek ze spowiedzi: "Pierwsze - całkowita szczerość i otwartość. Najświętszy i najmądrzejszy spowiednik nie może wlać w duszę tego, co pragnie, jeśli dusza nie będzie szczera i otwarta. Dusza nieszczera, skryta, naraża się na wielkie niebezpieczeństwo w życiu duchowym.

     Drugie słowo - pokora. Pycha utrzymuje duszę w ciemności i ona nie chce dokładnie wniknąć w głąb swej nędzy, maskuje się i unika wszystkiego, co by ją uleczyć miało.

     Trzecie słowo - to posłuszeństwo. Dusza nieposłuszna nie odniesie żadnego zwycięstwa, choćby ją sam Pan Jezus bezpośrednio spowiadał. (...) Dusza nieposłuszna nic nie postąpi w doskonałości i nie da sobie rady w życiu duchowym" (Dz. 113).

     Pan Jezus powiedział do siostry Faustyny: "(...) jak będziesz postępować ze spowiednikiem, tak Ja będę postępował z tobą. Jeśli będziesz się ukrywać przed nim, (...) to i Ja ukryję się przed tobą i pozostaniesz sama" (Dz. 269). Podczas jednej ze swoich spowiedzi s. Faustyna w pewnej chwili zauważyła, że to sam Jezus ją spowiada. I stwierdziła: "Widzę, jak Jezus broni spowiedników. Sam wchodzi w ich działanie" (Dz. 331). Podobnie mówił do niej Pan Jezus: "Jak się przygotowujesz w mojej obecności, tak się i spowiadasz przede Mną; kapłanem się tylko zasłaniam. Nigdy nie rozbieraj, jaki jest ten kapłan, którym się zasłoniłem, i tak się odsłaniaj w spowiedzi, jako przede Mną, a duszę twoją napełnię światłem moim" (Dz. 1725); "Życzenia jego [spowiednika] są życzeniami moimi" (Dz. 331).

     Idąc do spowiedzi, idziemy do Pana Jezusa. Istnieje bowiem pewien rozdźwięk, gdy z jednej strony spotykamy w konfesjonale kapłana, który zupełnie nas nie zna, a z drugiej chcemy się spotkać z Jezusem, który zna nas jak nikt inny. Może się wówczas zdarzyć, że taki przypadkowy ksiądz nas nie zrozumie, czy też nieodpowiednio nas potraktuje. Dlatego wskazane jest, abyśmy mieli stałego spowiednika. Nieraz rada dana przez spowiednika jednej osobie nie będzie korzystna dla innej. Jeśli więc ksiądz nas nie zna, nie może udzielić nam rad indywidualnych, a jedynie ogólne.

     Nikt też nie jest sędzią w swojej sprawie, dlatego zawsze bardziej obiektywne niż nasze będzie spojrzenie stałego spowiednika. Pozwoli to nam uniknąć wpadania w skrajności i ulegania subiektywnym odczuciom. Dzięki stałemu spowiednikowi: "(...) jaśniej poznaje się wolę Bożą, wierniej ją wypełnia, idzie drogą pewną i bezpieczną. Umie on ominąć skały, o które [dusza] rozbić by się mogła" (Dz. 331); "Lęk mnie teraz przejmuje, gdy któraś dusza mówi, że nie ma spowiednika. Ponieważ wiem, jak wielkie szkody sama ponosiłam, kiedy nie miałam tej pomocy. Bez kierownika łatwo można zejść na manowce" (Dz. 61).

     "Kiedy odejdę ód kratki, obudzę w duszy mojej wielką wdzięczność ku Trójcy Świętej za ten niepojęty cud miłosierdzia Bożego, który się dokonuje w duszy" - pisze święta (Dz. 225). Tak wiele kosztowaliśmy Pana Jezusa na krzyżu, tak wiele wycierpiał On za nas, by teraz Jego Krew obmywała nas w sakramencie pojednania. A my - jak Mu się odwdzięczymy? "Nie umiem dziękować Ci, Panie, bo małe są moje słowa, zechciej przyjąć moje milczenie i naucz mnie życiem dziękować..." (słowa piosenki).

     Owocne przeżywanie sakramentu pojednania wpływa na przemianę naszego życia: "Ze spowiedzi świętej powinniśmy odnosić dwie korzyści: do swiedzi przychodzimy po uleczenie i po wychowanie - nasza dusza potrzebuje ciągłego wychowania" (Dz. 377). Tylko przebaczająca miłość Boża potrafi ukoić ból zadany przez grzechowe rany. Dzięki temu Pan będzie nas uwalniał z grzechów i dawał nam siłę do czynienia dobra. Postanawiając poprawę, powinniśmy pomyśleć, w jaki sposób ma się konkretnie dokonać nasza praca nad sobą, samowychowanie, aby słowa "postanawiam poprawę" nie były puste. Pokażmy Jezusowi naszymi czynami, że naprawdę zależy nam na zerwaniu z grzechem i życiu według Jego woli.

     Niech słowo Boże ukaże nam, czym jest grzech i czym Boże przebaczenie: "Winy moje gniotą mnie jak ciężkie brzemię (...). Przez cały dzień chodzę smutny. Póki milczałem, usychały kości moje. Grzech mój wyznałem Tobie i nie ukryłem mej winy. Rzekłem: »Wyznaję nieprawość moją wobec Pana«, a Tyś darował zło mego grzechu. Szczęśliwy człowiek, któremu Pan nie poczytuje winy. Niech się radują kości, któreś skruszył!" (Ps 38, 5.7; Ps 32, 2.3.5; Ps 51, 10).

Małgorzata Fajfer



0x01 graphic

nr 4-2007



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Eucharystia (Rozważania z MS!), > # @ a a a Religia modlitwy
Sakrament pojednania i Eucharystia (Świadectwa), > # @ a a a Religia modlitwy
Nie zapominajcie o sakramencie pojednania, > # @ a a a Religia modlitwy
Sakrament pojednania miejscem uzdrawiania pamieci, dokumenty religijne
Rozważanie męki Pana naszego Jezusa Chrystusa, > # @ a a a Religia modlitwy
Droga Krzyżowa z rozwazan sw. Faustyny, > # @ a a a Religia modlitwy
Rozważania o miłosierdziu cz1, > # @ a a a Religia modlitwy
ROZANIEC Z PADRE PIO, > # @ a a a Religia modlitwy
PRAKTYKI MODLITEWNE CZCICIELI BOŻEGO SERCA, > # @ a a a Religia modlitwy
Droga Krzyżowa wraz ze św p. Pio, > # @ a a a Religia modlitwy
Ze św Maksymilianem, > # @ a a a Religia modlitwy
NOWENNA DO NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA JEZUSA, > # @ a a a Religia modlitwy
Sakrament pojednania, SPOWIEDŹ
Droga krzyżowa sw. Urszuli Lehowskiej, > # @ a a a Religia modlitwy
PSALMY O MIŁOSIERDZIU, > # @ a a a Religia modlitwy

więcej podobnych podstron