CHRYSTUSA KRÓLA, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE


- 1 - 

Jurek miał bardzo dobrego tatusia. Zawsze zachęcał on swojego syna b tego, aby mówił prawdę. Sam też nigdy nie kłamał. Ale raz na Jurka przyszła ciężka próba. Na urodziny podarował mu ktoś piękny tomahawk czyli indiański toporek. Jurek ucieszył się bardzo i chcąc od razu wypróbować, czy toporek jest dostatecznie ostry, pobiegł do ogrodu i powycinał drzewka, które jego ojciec posadził i pielęgnował. Skoro ojciec spostrzegł szkodę w ogrodzie, wpadł w wielki gniew. Któż to mógł uczynić? Zwołał służących i zaczął wypytywać o winowajcę. Nikt się nie przyznał. Jurek drżący cały ze strachu miał silną pokusę, aby skłamać. A jednak zdobył się na odwagę i powiedział, że to on powycinał drzewka. Ojciec dostrzegł w tym przyznaniu się do winy, że Jurek naprawdę żałuje za swój czyn i chce go naprawić. Dlatego przebaczył mu winę i powiedział: "Twoja prawdomówność i odwaga jest więcej warta niż tysiąc drzewek". Jerzy Washigton wyrósł na dzielnego człowieka. Został pierwszym prezydentem Stanów Zjednoczonych.

Ks. Psujek B., Królestwo prawdy, BK 4 /1985/, s. 220

- 2 -

Ania miała koleżankę Basię. Była to biedna dziewczynka. Jej mama ciągle chorowała, a tatuś już nie żył. Basia ze smutkiem spoglądała na i, gdy kupowały owoce w sklepie, gdy bawiły się nowymi zabawkami. Nie miała pieniędzy na owoce, nie przynosiła do szkoły nawet kanapek. Była często głodna. Ania miała dobre serce i żal jej było Basi. ś wychodząc do szkoły, poprosiła mamę o dodatkową kanapkę. Na długiej przerwie podeszła do Basi i poczęstowała ją. A potem prawie go dnia było podobnie. Ania bawiła się z Basią, razem wracały ze y na spacer, odrabiały lekcje i Ania cieszyła się, gdy widziała, że i coraz częściej jest uśmiechnięta.

Ks. Gryszka F., Przyjdzie sądzić żywych i umarłych, BK 4 /1984/, s. 225

- 3 -

Już kilka razy w polskiej telewizji był wyświetlony film pt. "Zapamiętaj imię swoje".0to krótka treść: matka Rosjanka ze swoim małym synkiem dostaje się do obozu w Oświęcimiu. Zostaje rozdzielona z dzieckiem. Z narażeniem swego życia próbuje docierać do baraku dziecięcego z żywnością, by ratować maleństwo od śmierci głodowej. Matka, odwiedzając swoje dziecko, nieustannie przypomina i powtarza mu "zawud twoi imia, zapamiętaj swoje imię.        

Ks. Kotlarz K. TChr, Zapamiętaj imię swoje!, BK 3-4 /1990/, s. 178

- 4 -

Jeden z uczniów opowiadał mi o przerabianiu lektury „Ludzie bezdomni" Żeromskiego. Podczas opisu postaci doktora Judyma wielu kolegów doszło do wniosku, że postawę Judyma wobec ludzi oczekujących jego pomocy można zrozumieć w świetle przykazania miłości Jezusa Chrystusa. Pan Jezus jest wszędzie tam, gdzie niesiemy czyn miłości wobec brata.

Ks. Oliwkowski I., "Chrystus Królem naszych serc", BK 3-4 /1993/, s.183

- 5 -

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus wspomina w swoich "Dziejach duszy", jak to tatuś przyzwyczaił ją, że gdy spotkali biednego człowieka, tatuś dawał małej Tereni pieniążek, a ona dawała go biednemu. Kiedyś na spacerze spotkali człowieka idącego z trudem na kulach. Terenia podbiegła do niego z pieniążkiem otrzymanym od ojca, ukłoniła się jak najpiękniej i wyciągnęła rękę z tym pieniążkiem. A on uśmiechnął się tylko do niej bardzo smutno i nie przyjął. Terenia była ogromnie zmartwiona. Chciała pomóc, a wydawało się jej, że zrobiła mu przykrość... I wtedy coś jej przypomniało i aż krzyknęła do ojca: Wiem, co zrobię, gdy będzie moja pierwsza Komunia św.! Pomodlę się za niego! I pisze: Pięć lat później spełniłam obietnicę i ufam, że Dobry Bóg wysłuchał moją modlitwę"...

Ks. Warzybok L., Królestwo miłości, BK 3-4 /1993/, s.185

- 6 -

Podczas politycznej "odwilży początku lat 80. na ekranach polskich kin można było zobaczyć angielski film opowiadający o wielkim przywódcy Indii, Mahatmie Gandhim pt. "Gandhi". Ta nagrodzona kilkoma Oskarami filmowa opowieść o życiu i walce człowieka, który bez broni  przemocy doprowadził do narodowego wyzwolenia Indii z niewoli kolonistów angielskich, rozpoczyna się i kończy prawie jednakowo. Wschód i zachód słońca na morzu miesza się z falami uderzającymi o burtę statku i tworzy przebogatą kolorystykę barw, samorzutnie skłaniająca do refleksji i zadumania. I jakby z tej barwnej planety światła ginącego gdzieś w wodzie rozlega się melodia muzycznego podkładu i słowa o następującej treści: "Wszystkie ziemskie potęgi przeminą jak promienie światła niknące gdzieś w morskiej głębinie; i królestwa największe rozpadną się jak stłuczony kryształ; i straszne molochy oparte o kłamstwo, przemoc i terror upadną, a po tyranach, którzy miliony gnębili, śladu nie będzie. Zostaną tylko zwycięskie prawda i dobro, które nigdy nie przeminą i nic ich skruszyć nie zdoła".

Ks. Wnęk J., To jest Król... , BK 3-4 /1992/, s.172

- 7 -

Na jednej z katechez w dyskusji na temat hierarchii wartości jeden z uczniów "zaimponował" klasie szokującym stwierdzeniem. Powiedział, że w życiu najważniejszy jest seks i pieniądze i gdyby dał mu je szatan, to gotów jest oddać mu duszę. Mówił, że czytał w jakimś czasopiśmie sensacyjnym artykuł o człowieku, który poszedł na takie układy z szatanem i nić mu nie brakuje w życiu. Stwierdził dalej ów młody człowiek, że to, co będzie po śmierci jest niepewne, mało konkretne, a on chciałby z życia wycisnąć wszystko co się da i nie Chrystus jest w stanie zaoferować mu szczęście, a wręcz przeciwnie... Ma dosyć nakazów i zakazów Kościoła czy Chrystusa. On chce żyć. Kościół i Chrystus pieniędzy mu nie da.

Ks. Pierzchała R., To jest Król... , BK 3-4 /1992/, s.174-175

- 8 -

Na ekranach polskich kin można było zobaczyć angielski film opowiadający o wielkim przywódcy Indii, Mahatmie Gandhim pt. "Gandhi". Ta nagrodzona kilkoma Oscarami filmowa opowieść o życiu i walce człowieka, który bez broni i przemocy doprowadził do narodowego wyzwolenia Indii z niewoli kolonistów angielskich, rozpoczyna się i kończy prawie jednakowo. Wschód i zachód słońca na morzu miesza się z falami uderzającymi o burtę statku i tworzy przebogatą kolorystykę barw, samorzutnie skłaniającą do refleksji i zadumania. I jakby z tej barwnej palety światła ginącego gdzieś w wodzie rozlega się melodia muzycznego podkładu i słowa o nas2ępującej treści: "Wszystkie ziemskie potęgi przeminą jak promienie światła niknące gdzieś w morskiej głębinie; i królestwa największe rozpadną się jak stłuczony, kryształ; :i straszne molochy oparte o kłamstwo, przemoc i terror upadną, a po tyranach, którzy miliony gnębili, śladu nie będzie. Zostaną tylko zwycięskie prawda i dobro, które nigdy nie przeminą i nic ich skruszyć nie zdoła".

Ks. Jan Wnęk TO JEST KRÓL... BK 92

  - 9 -

W szkole miało odbyć się przedstawienie historyczne o najstarszym polskim królu - Bolesławie Chrobrym. Pani wybierała dzieci do poszczególnych ról. Wszyscy chłopcy chcieli grać rolę króla, a niektóre dziewczynki uważały, że nawet one mogą w tej roli wystąpić, tylko przyprawią sobie wąsy. Ale król może być tylko jeden, więc pozostali musieli zadowolić się innymi rolami: dowódców drużyn, żołnierzy czy giermków. Niektórzy mieli nawet łzy w oczach. Cóż zrobić, nie każdy może wystąpić w tej roli. Najbardziej oczywiście cieszył się Krzysio, który będzie grał Bolesława Chrobrego - chodził dumny, w złotej koronie i z berłem w ręce. Długi, czerwony płaszcz... Wszyscy kłaniali mu się do pasa i wołali: "Idzie król".

Ks. Grzegorz Robaczyk TO JEST KRÓL... BK 92

- 10 -

Wyobraźmy sobie, że któregoś dnia pracowników dużego zakładu przemysłowego poinformowano, że po przejściu na emeryturę obecnego szefa jego stanowisko zajmie inżynier J. Wiadomość ta wywołała podniecenie, zwłaszcza w kręgach osób pełniących bardziej odpowiedzialne funkcje. Powszechnie sprawiła ona spore zamieszanie wśród ludzi zaliczających się do "dobrze poinformowanych", którzy przedtem wymieniali inne nazwisko. Jakiś mąż po powrocie z pracy oświadcza, że jego nowym zwierzchnikiem będzie inżynier J., Kto by się spodziewał. Chodziliśmy do tej samej klasy, ale później nasze drogi się rozeszły. Zresztą niezbyt go lubiłem, a koledzy nazywali go kujonem. A teraz proszę bardzo: mgr inż. J. będzie moim szefem. Gdyby można było przewidzieć, urządziłoby się jakieś imieniny czy rocznicę uzyskania dyplomu, zaprosiło szkolnego kolegę, przypomniało dawne dzieje. Zręczniej byłoby teraz składać dyrektorowi naczelnemu gratulacje, należeć do grona jego zwolenników. A tak, pozostanie chyba tylko służba i zależność. Szkoda...

Prezydent de Gaulle wyraził się kiedyś nieco ironicznie: "Trudno uwierzyć, jak wielu dawnych kolegów szkolnych i przyjaciół spotyka się wówczas, gdy ma się w życiu sukcesy". Gdy jednak komuś nie udało się wybić, niewielu znajomych zabiega o przyjaźń z nim. No, bo, po co - mówią. Co on może załatwić, u kogo potrafi się wstawić? To smutna prawda, że większość naszych kontaktów z ludźmi opiera się na interesowności albo na strachu. Niezbyt mądrą minę ma np. kierownik działu w fabryce, publicznie krytykujący metody kierowania innego kierownika, gdy niedługo potem wypadnie mu udać, że bardzo się cieszy z awansu swego kolegi, gdy składa mu gratulacje jako swemu nowemu szefowi.

Ks. Śniegocki J. Z książki IDŹCIE I NAUCZAJCIE

- 11 - 

Lekarz pogotowia ratunkowego nie zrobił nic złego. Gdy otrzymał wiadomość, że ma pojechać do chorego, postanowił przedtem wypalić papierosa i wypić herbatę. Nie wiedział jednak, że wymagający pomocy człowiek dostał ataku serca; informacja przekazana telefonicznie przez zapłakaną córkę była mało precyzyjna. Przyjechał o 15 minut za późno i jego obecność była już potrzebna tylko do podpisania świadectwa zgonu. Idący ulicą mężczyzna zauważył dwóch bijących się kilkunastolatków. Mógł podejść i rozdzielić zwaśnionych, ale przeszedł na drugą stronę ulicy. Potem okazało się, że jeden z nich potknął się o wystający kamień, przewrócił, i upadając na bruk, dostał wstrząsu mózgu. Gdyby to można było przewidzieć, zapewne zachowanie się przechodnia byłoby inne. On nie zrobił nic złego; nie wykorzystał jednak szansy zapobieżenia złu.

Gdy docierają do nas informacje o głodujących mieszkańcach Sudanu, o skutkach powodzi w Brazylii, o pozbawionych środków do życia ofiarach trzęsienia ziemi na Dalekim Wschodzie, ogarnia nas współczucie, w wielu budzi się odruch solidarności. Składamy ofiary na pomoc sierotom w Afryce i pozbawionym dachu nad głową biedakom w Indiach. Znacznie łatwiej jednak kochać ludzi anonimowych niż konkretnych:, dlatego domagamy się kary śmierci dla zdesperowanej żony, która zamordowała swego męża, nie widząc dla niej okoliczności łagodzących; gdy zaś nam ktoś powie w przypływie złości: "Jesteś tchórzem i egoistą", urządzamy piekielną awanturę, używając niewybrednych epitetów i życząc mu, żeby go strzelił jasny piorun.

Ks. Śniegocki J. Z książki IDŹCIE I NAUCZAJCIE

- 12 -

"Królewicz i żebrak" to tytuł przepięknej książki, którą napisał Mark Twain. Opisuje on w niej historię dwu chłopców, którzy żyli prawie trzysta lat temu w Anglii. Chłopcy ci byli nie tylko dobrymi przyjaciółmi, ale także byli tak do siebie z wyglądu podobni, że wyglądali jak para bliźniaków. Jednym z tych chłopców był następca tronu Edward, książę Walii, a drugim biedny chłopiec Tomek Canty.

Pewnego dnia, dla zabawy, chłopcy postanowili zamienić się rolami. Edward przebrał się w ubogie szaty Tomka, a Tomek przywdział bogate szaty książęce swego przyjaciela. Przebrany w szaty biednego chłopca Edward zaczął błąkać się wśród londyńskiej biedoty, żebrząc o kawałek chleba. W tym samym czasie Tomek zażywał wszystkich przyjemności związanych z życiem księcia. Po pewnym czasie chłopcom znudziła się ta zabawa i to udawanie, lecz powrót do pierwotnego stanu nie był wcale łatwy. Kiedy ubrany w łachmany Edward oznajmił strażom miejskim, że jest księciem, żołnierze roześmiali mu się w nos i zamknęli go do więzienia. Historia kończy się jednak pomyślnie. Po wielu kłopotach Edwardowi udaje się przekonać dostojników państwowych, że to on jest prawdziwym księciem.

Kiedy Edward został koronowany na króla Anglii, stał się dzięki tym doświadczeniom sprawiedliwym prawodawcą i miłosiernym królem.

KS. MARIAN BENDYK ŻYĆ EWANGELIĄ - A -

- 13 -

Witold Gombrowicz opisał w Dziennikach swój pobyt na plaży. Było to w Argentynie, gdzie pisarz spędził wiele lat życia. Oto, leżąc na piasku, zauważył żuka, przewróconego na grzbiet, bezradnie i śmiesznie przebierającego nóżkami. Co zrobił wtedy? Pożałował biedaka. Ale w tej samej chwili dostrzegł następnego żuka w takim samym, pożałowania godnym położeniu. "Nie chciało mi się ruszać - pisze Gombrowicz - Ale dlaczego tamtego uratowałeś, a tego nie? Dlaczego tamten, gdy ten?... Uszczęśliwiłeś jednego, drugi ma się męczyć?" Pisarz ponownie nie wytrzymał, patykiem przywrócił nadzieję następnemu żukowi. Potem kolejnemu i kolejnemu. Gdy już oczyścił piasek wokół siebie z przebierających w słońcu łapkami nieszczęśników, jego oczom ukazał się sąsiedni stok, a tam kolejne żuki. Pisarz ruszył na ratunek, choć zdawał sobie już sprawę z tego, że żuków przewróconych, nieszczęsnych i bezradnych jak te są miliony i kiedyś swoją akcję ratunkową będzie musiał zakończyć. Kiedy? Kto będzie ostatnim szczęśliwcem, a który pierwszą ofiarą jego zniechęcenia? "Aż wreszcie dokonało się we mnie załamanie, nagle, gładko, zawiesiłem w sobie współczucie, stanąłem, pomyślałem obojętnie: no, wracać, zabrałem się i poszedłem. A żuk, ten żuk, na którym przerwałem, pozostał wymachując łapkami." Co się stało? Pisarz wytłumaczył to dalej: "Ilość! Ilość! Musiałem abdykować, gdyż nie mogłem sprostać ilości. Za dużo ich było."

Przyjdź królestwo Twoje, Panie

Obserwacje, jakie poczynił Gombrowicz, wydają się pasować także do naszych czasów, gdy coraz trudniej pomóc masie biedaków. Bezrobocie dobija do 3 mln i nie widać tamy, która by je zahamowała. Chorzy, cierpiący, zaniedbane dzieci, ... Ogrom ludzkiej niedoli może przerazić. Nie jestem w stanie wszystkiemu zaradzić. Bóg nie może żądać ode mnie rzeczy niemożliwych - można usłyszeć próby usprawiedliwienia swej obojętności na los potrzebujących. Tymczasem uważne wczytanie się w Ewangelię prowadzi do wniosku, że człowiek będzie sądzony nie z tego, co niemożliwe, ale z miłości niespełnionej, z zaniedbanych okazji do dobrego, z sytuacji, w których mógł i był w stanie przyjść z pomocą. Podane konkretne przykłady: dać pić, jeść, przyodziać, odwiedzić... są z rzędu najprostszych, możliwych do wykonania przez każdego.

Ks. Kazimierz PANUŚ CZŁOWIEK DROGĄ DO BOGA Materiały Homiletyczne Nr 138 Rok A/B - Kraków 1993

- 14 -

W jednym z ubiegłorocznych numerów krakowskiego czasopisma "List" (5/95) została przedstawiona działalność grupy ewangelizacyjnej w czasie trwania festiwalu Piknik Country w Mrągowie. Autorka relacji opisuje wspaniałe i bardzo obiecujące początki festiwalu, który jednak z biegiem lat zaczął tracić na malowniczości: "Festiwalowi goście zaczęli przypominać raczej najeźdźców, którzy na wszystko sobie pozwalają: awantury; bijatyki, ulice pełne pijanej, rozzuchwalonej młodzieży" (s. 30). W tej sytuacji w miejscowych wspólnotach Odnowy w Duchu Świętym i Światło-Życie zrodziła się myśl o podjęciu dzieła ewangelizacji, przede wszystkim wśród zagubionej w alkoholu, narkotykach i awanturach części festiwalowej publiczności. Prawda o miłości Boga do człowieka docierała do wielu młodych ludzi, z których część w czasie wieczornego nabożeństwa skorzystała z sakramentu pojednania.

Zagubienie człowieka, spotkanego na przykład na festiwalu muzyki country w Mrągowie, nie jest czymś nowym w ludzkich dziejach. Od zagubienia, grzechu pierwszego człowieka, Adama, w raju, historia powtarza się nieustannie. Człowiek grzeszy lekceważąc Boże przykazania. A jednak, mimo iż odejście od Boga jest w pełni świadome i dobrowolne, to Bóg się nie zniechęca. On zawsze wychodzi ku człowiekowi, a czyni to w bardzo różny sposób, często, jak miało to miejsce w Mrągowie, posługując się także człowiekiem.

Ks. Marek Wyralak - "JA SAM BĘDĘ SZUKAŁ MOICH OWIEC" BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(137) 1996

- 15 -

Postawa miłości jest więc bardzo ważna w świecie powszechnie przesiąkniętym duchem egoizmu i konsumpcjonizmu. Zwrócił na to uwagę młodzieży polskiej Ojciec Święty Jan Paweł II tłumacząc w słowach Apelu Jasnogórskiego w 1983 roku, a potem młodzieży całego świata w czasie Światowego Dnia Młodzieży w 1991 roku: "Czuwam - to znaczy dostrzegam drugiego. Nie zamykam się w sobie, w ciasnym podwórku własnych interesów czy też nawet własnych osądów. Czuwam - to znaczy: miłość bliźniego - to znaczy: podstawowa międzyludzka solidarność".

Ks. Marek Wyralak - "JA SAM BĘDĘ SZUKAŁ MOICH OWIEC" BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(137) 1996

- 16 - 

Bruno Ferrero w jednym z najnowszych swych dzieł, zatytułowanym Śpiew świerszcza polnego zamieścił takie opowiadanie... Pewien młody uczeń ponawiał to samo pytanie: "Jak mogę znaleźć Boga?" - I codziennie otrzymywał od swego nauczyciela tę samą, tajemniczą odpowiedź: „Musisz Go pragnąć!" - "Ale ja Go pragnę całym mym sercem, dlaczego więc nie znajduję Go?

Pewnego dnia nauczyciel i jego uczeń kąpali się w rzece. Nagle mistrz zanurzył głowę młodzieńca pod wodą i przytrzymywał ją mocno przez chwilę, podczas gdy biedak rozpaczliwie starał się uwolnić. Następnego dnia nauczyciel zapytał: "Dlaczego tak szamotałeś się, gdy trzymałem twoją głowę pod wodą?" - "Ponieważ rozpaczliwie szukałem powietrza". - Wtedy odparł nauczyciel: "Gdy dana ci będzie łaska rozpaczliwego poszukiwania Boga - znajdziesz Go".

Ks. Stanisław Łopuszański -"JA SAM BĘDĘ SZUKAŁ MOICH OWIEC" BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(137) 1996

- 17 -

W jednej stacji radiowej, w programie przeznaczonym dla młodzieży można było usłyszeć takie słowa: "Siostro i bracie, jesteś w muzycznym kieracie". Powtarzający te słowa spikerzy radiowi ukazywali (świadomie bądź nie) stan, w którym przyszło nam żyć. Istnieje niewątpliwie szybkie tempo życia i nie wszyscy młodzi nadążają za nim. Niesie ono ze sobą, jak zawsze, pewne możliwości wyboru: służyć wartościom, które według zasad Jezusowej Ewangelii są nieprzemijające i służą nie tylko ludziom ("Cokolwiek uczyniliście jednemu z moich braci..."), ale i własnemu zbawieniu, czy stanąć w przysłowiowym tłumie (jak na dziedzińcu Piłata) i co jakiś czas "coś tam pokrzykiwać", ale generalnie przyjąć postawę nie wychylania się, bądź też pozostać obojętnym na wszystko, być nieczułym na głos Dobrego Pasterza, Kościoła, dobrego rodzica, nauczyciela, wychowawcy (typowy "tumiwisizm" głównie wobec wartości duchowych, ale i przyrodzonych). Jest to postawa człowieka głuchego.

Myślę, że w tym codziennym kieracie życia, który i wam się udziela, potrzeba bardziej wyrazistego obrazu Boga.

Ks. Stanisław Łopuszański -"JA SAM BĘDĘ SZUKAŁ MOICH OWIEC" BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(137) 1996

- 18 -

"Co by się stało gdyby teraz Chrystus Pan przyszedł na ziemię? - z takim pytaniem zwróciła się do publiczności redakcja pisma amerykańskiego "Cosmopolitan". Odpowiedzi które napłynęły do redakcji, były bardzo różne. Jedni twierdzili, że Chrystus stałby się zdecydowanym pacyfistą i rząd Stanów Zjednoczonych nie udzieliłby Mu prawa pobytu na ziemi amerykańskiej. Inni uważali, że Chrystus zająłby ważne stanowisko w zawodowych związkach socjalistycznych; jeszcze inni sądzili, że Chrystus wystąpiłby przeciw współczesnej technice jako supremacji materii nad duchem i dlatego zostałby pozbawiony wolności jako burzyciel porządku społecznego. Wśród wielu różnorodnych odpowiedzi była i taka, która mówiła, że punktem wyjścia do dania odpowiedzi powinny być słowa z Pisma świętego: "Jezus Chrystus wczoraj i dziś - ten sam na wieki" (Hbr 13, 8).

Biorąc pod uwagę treść tych słów z Listu do Hebrajczyków trzeba stwierdzić, że gdyby Chrystus przyszedł na ziemię, głosiłby i czynił wszystko to samo, co mówił i działał za czasów cezara Tyberiusza. "Treść nauki zawartej w Ewangeliach płynęłaby niezmiennie z ust Jezusa. I wtedy ze zdziwieniem pytaliby się reporterzy wielkich dzienników światowych jak ongiś pytano Jezusa: »Powiedz nam, jaką mocą to czynisz? Powiedz, jak~ władzą rozkazujesz? A może Tyś Król, Władca, Pan?«" (Ks. Z. Janiec, Dzielić się Słowem Bożym, Sandomierz 1996).

Ks. Roman Krawczyk - TAK, JESTEM KRÓLEM! BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(139) 1997

- 19 -

Henryk Sienkiewicz w noweli historycznej Pójdźmy za Nim wkłada w usta bohaterki Antei słowa o Chrystusie Królu: "Jakiż (to) dziwny człowiek, nauczyciel, prorok, filozof, który nakazywał ludziom miłość jako najwyższą cnotę, który błogosławił w chwili chłosty i którego miano ukrzyżować. Więc Antea myślała: Dlaczego by tak nauczał, skoro krzyż mu jedyną zapłatą? Inni pragnęli władzy - On jej nie chciał; inni mienia - On pozostał ubogim; inni pałaców, uczt, zbytków, purpurowej odzieży, wykładanych perłowcem i kością słoniową wozów - On żył jak pasterz. Przy tym zalecał miłość, litość, ubóstwo, nie mógł więc być złym i łudzić umyślnie ludzi. Jeżeli zaś mówił prawdę - w takim razie niech będzie błogosławiona śmierć jako koniec ziemskiej nędzy, jako zmiana gorszego szczęścia na lepsze, jako światła dla gasnących oczu i jako skrzydła, którym się odlatuje w wieczną radość".

To była nowa prawda dla Antei, która może wydobyć umęczoną duszę ludzką z pomroku i więzów. Ta prawda zwyciężyła śmierć, więc niosła zbawienie - myślała Antea. Utonęła całą swą istotą w tych myślach i stopniowo trwoga znikała z jej twarzy. Powiedziała: "On niesie mi zbawienie i wzywa mnie do siebie" (Kraków 1996, s. 40) W ten sposób wyznała wiarę w Jezusa, Syna Bożego, Zbawiciela.

Ks. Ireneusz Oliwkowski - CHRYSTUS - KRÓL, KTÓRY JEST MIŁOŚCIĄ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(139) 1997

- 20 -

Wzór Chrystusa może w konkretnych ludziach budzić lęk. Lecz - jak powie Jan Paweł II do młodzieży: "Czy lepiej zgodzić się na życie pozbawione ideałów, na świat zbudowany wyłącznie na obraz i podobieństwo człowieka, czy ofiarnie szukać prawdy, dobra, sprawiedliwości, pracować dla świata, który będzie odbiciem piękna Bożego, nawet za cenę ciężkich prób, którym trzeba stawiać czoła?"

Królestwo Chrystusa, to jest Kościół, potrzebuje nieustannie świadków żywej Ewangelii. Niestety, jeszcze nie wszyscy to pojęli. Świadectwem tego jest życie Simone de Beauvoir, towarzyszki życia Jean Paula Sarte'a w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Oddziaływała ona na wiele umysłów kobiet wyzwolonych, dalekich od Kościoła, ale i nie chcących komunizmu. W swoim życiu odnosiła wiele sukcesów literackich. W pewnym momencie, kiedy sukces zawrócił jej w głowie, Sartre zaproponował małżeństwo, lecz ona odmówiła. Stwierdziła, że rodzina to burżuazyjny przeżytek. Chciała "żyć", być wolna, nieskrępowana. Posiadała nawet swoje czasopismo "Les Temps Modernes". Uważała, że osiągnęła wszystko, co człowiek może tylko osiągnąć. Była skazana na chwilę bieżącą, tylko na chłonięcie świata od jego najprzyjemniejszej strony, która wyłączyła ją z perspektywy Bożej nieskończoności i wygasiła w sobie Boże światła. Spowiadała się do czternastego roku życia. Postanowiła wtedy, że więcej do spowiedzi świętej nie pójdzie, bo to nudne dla tak ambitnej istoty. Potem chłonęła życie, przyjemności przelewając to na papier. Używanie świata zaczęła kończyć po czterdziestu latach życia. U Simone pojawia się obsesja śmierci, żal życia, które przeszło obok, rozdrobnione na monety, po które nie warto się pochylać. Wtedy na kartach swoich pamiętników, zatytułowanych Siłą rzeczy, pisze ze smutkiem: "z melancholią myślę o całej przeszłości. Cała muzyka, całe malarstwo, cała kultura, tyle pięknych okolic i nagle nic..." I to życie, sprowadzone do chłonięcia powierzchownych wrażeń, jawi się u niej jako przerażające. Dalej nie chce myśleć o wieczności, ciągle od niej ucieka. Po jakimś czasie wyznała: "Nie ma na co czekać. Najwyżej na śmierć". Simone nie spotkała nikogo, kto by umocnił ją w wierze, szczególnie w latach swej młodości. Dlatego tak szybko, już w czterdziestym roku życia nie miała dla kogo żyć i nie widziała sensu bytu na tej ziemi. Jej wymiar życia i jego szczęścia to tylko czterdzieści lat. A co potem?

Chrystus proponuje inna drogę życia, drogę miłości, solidarności z innymi drogę poświęcenia i ofiary. Tylko z Chrystusem można przeżyć wiosnę życia. Jan Paweł II powiedział do młodzieży w Loretto: "Przeżywacie wiosnę życia i odkrywacie, że jesteście kwitnącymi drzewami, które maja wydać obfite owoce. Ostatnie lata, które wyznaczają schyłek drugiego tysiąclecia, przynoszą wam wciąż nowe wyzwania i pytania, nowe bodźce i oczekiwania. Jest to czas waszej młodości. Umiejcie doceniać niezwykłe możliwości jakie otwiera przed wami każdy dzień... Dlatego nie zapominajcie, jakie są wasze korzenie. Drzewo, które chce wzrastać i wydawać owoce, musi korzeniami czerpać pokarm z żyznej gleby..."

Ks. Ireneusz Oliwkowski - CHRYSTUS - KRÓL, KTÓRY JEST MIŁOŚCIĄ BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(139) 1997

- 21 -

W Braciach Karamazow Dostojewski wkłada w usta niewierzącego Dymitra takie słowa: "Widzisz, Alosza, są chwile w życiu, w których nawet ci, którzy nie wierzą w Boga, wzdychają i modlą się, aby On istniał, aby zstąpił na świat, ponieważ niekiedy niesprawiedliwość jest tak krzycząca, bunt tak głęboki, że się woła o istnienie Kogoś, kto by przyszedł, zrobił porządek i obwieścił prawdę".

Ks. Piotr Mazurkiewicz - POMIĘDZY TRONEM - KRÓLEM - A URZĘDEM PREZYDENTA BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(141) 1998

- 22 -

Czytałem ładne opowiadanie o królu, który wraz ze swoim orszakiem wędrował przez pustynię. Ciągnęła za nim długa karawana wielbłądów przewożących w skrzyniach królewskie skarby: drogocenne kamienie i złote naczynia. Jeden z wielbłądów z wycieńczenia osłabł i padł na ziemię. Z jego grzbietu osunęły się skrzynie, z których wysypały się drogie kamienie i zmieszały się z piaskiem. Król nie zatrzymał pochodu, co więcej - pozwolił sługom, paziom i giermkom zbierać cenne skarby i schować je dla siebie. Gdy słudzy zawzięcie szukali w piasku rozsypanych klejnotów, monarcha dalej wędrował pustynną drogą. Zauważył, że jeden z jego paziów nieustannie postępuje za nim. Zdziwiony zapytał go: "Ty nie zatrzymałeś się, by nazbierać sobie trochę kosztowności?" - "Chłopiec z radością w oczach odpowiedział: "Nie! Ja idę za moim królem!" (B. Ferrero, Czy jest tam ktoś? Warszawa 1993, s. 22).

Naszym Królem jest Jezus Chrystus. Dziś w Jego uroczystość postawmy sobie bardzo ważne pytanie: Czy ja idę za moim Królem Zbawicielem? Może Go zostawiam samego i zajmuję się jakimiś bezwartościowymi błahostkami?

O. Korneliusz Jackiewicz O. Cist. - BŁOGOSŁAWIONE KRÓLESTWO BIBLIOTEKA KAZNODZIEJSKA 3-4(141) 1998

- 23 -

Wiele daje do myślenia opowiadanie starego mędrca o piekle i niebie. Piekło, powiada, to duża sala, w której zgromadzeni są ludzie. Na środku znajduje się kocioł gotującej się zupy. Ludzie są głodni, niestety nie mogą zaspokoić głodu, ponieważ przywiązano im do rąk łyżki, o bardzo długich rękojeściach. Czerpią więc zupę z kotła, ale nie mogą donieść do ust, rozlewają ją, karmiąc się złością i nienawiścią.

Niebo zaś, opowiada dalej mędrzec, to taki sam pokój z ludźmi i taka sama sytuacja. Jedna tylko różnica - ludzie czerpiąc łyżkami, posiłek karmią jeden drugiego. Długie rękojeści łyżek wcale w tym nie przeszkadzają. Ludzie są zadowoleni, uśmiechnięci przyjaźnie do siebie, szczęśliwi.

Niby niewielka różnica, a jakże wielka!

Ks. Józef Tischner - KRÓLESTWO MIŁOŚCI Współczesna Ambona - Kielce 1985 Rok XIII Nr 4

- 24 -

Nad cmentarzem w Pelplinie na Pomorzu wznosi się potężnych rozmiarów krucyfiks, a na nim bardzo oryginalna, jedyna w swoim rodzaju sylwetka Chrystusa. Silny, muskularny, atletycznej budowy Chrystus jakby uśmiecha się nad lasem grobów, które ścielą się pod stopami. Odnosi się wrażenie, że to nie krzyż podtrzymuje ciało Chrystusa, lecz Chrystus, w triumfalnym geście zwycięstwa, podnosi krzyż wysoko, ku górze. Przypominają się strofy Norwida:

"Mistrzu, Królu, Boże-Synu, Wielkie TWOJE jest zwycięstwo

 Takie wielkie - że wawrzynu Nie ma - takie, że męczeństwo Już wytrzymać nie umiało

I zmieniło się aż w radość... Takie wielkie, że aż ciało Zmartwychwstało - głód i bladość Zmieniły się w wesele

I w rumieniec ... I zostało Wiele...

Chociaż wszystko tam - Mistrzu, Królu, sprawuj nam".

Ks. Antoni Dunajski - KRÓLEWSKIE ZWYCIĘSTWA Współczesna Ambona - Kielce 1984 Rok XII Nr 5

- 25 -

Treścią tej lekcji jest to, że Bóg będzie nas sądził według naszej reakcji na potrzeby innych ludzi. Boży sąd i ocena nie będzie polegać na rozmiarach władzy, którą zgromadziliśmy, ani opierać się na podstawie sławy, którą zdobyliśmy, ani na podstawie majątku, który zgromadziliśmy, ale na podstawie pomocy, której udzielaliśmy innym.

Można sobie wyobrazić, że Chrystus i wówczas, jak zawsze, otoczony był rzeszą różnego rodzaju cierpiących, a więc ubogimi, chorymi, chromymi, ślepymi. Takich ludzi było wtedy wielkie mnóstwo. W zasadzie nikt się nimi nie interesował, ani o nich nie troszczył. Często w okropnym stanie leżeli po prostu na skraju ulicy, dopraszając się miłosierdzia. I ten widok dostarczył Jezusowi barw do namalowania sceny przedstawiającej sąd ostateczny. Po prostu, roztaczając przed nami ten obraz, chciał powiedzieć, abyśmy głodnych nakarmili, nagich przyodziali, chorych pielęgnowali, biednych wspierali - jednym słowem, wszelkiego rodzaju nieszczęśliwym okazywali serce. Z tego, cośmy w tym względzie dokonali, będziemy właśnie egzaminowani, gdy przyjdzie pora na sąd. Chciałbym z całym naciskiem jeszcze raz podkreślić - ma to być pomoc w prostych sprawach, najprostszych. Chrystus wymienia bardzo nieskomplikowane, codzienne rzeczy. Przypomnijmy je sobie jeszcze raz: dawajcie chleba głodnemu, zapraszajcie przechodniów do domu, opiekujcie się chorymi, odwiedzajcie więźniów. To właśnie te rzeczy, które każdy potrafi wykonać. Nie chodzi o wielkie milionowe ofiary, o wpisanie naszych nazwisk do złotych ksiąg dziejów; chodzi o prostą ludzką pomoc tym, którzy jej potrzebują na co dzień. Musi to być pomoc niewyrachowana. Ci, którzy udzielali pomocy nie myśleli o tym. Była to naturalna, podświadoma, spontaniczna reakcja kochającego serca. Potwierdzenie tego znajdujemy w rozmowie Chrystusa ze sprawiedliwymi. Pytają oni: "Panie! Kiedy widzieliśmy Cię..." (Mt 25,37-39). Wynika stąd, że uczynki miłosierdzia wykonywali bezwiednie. Nie pytali: czy warto? Co z tego mieć będą? Uczynki miłości były owocem ich wiary. Świadczą one, że ich wiara była żywa. Mieli żywą wiarę, widoczną w uczynkach miłości. Ci, którzy udzielali pomocy, nie myśleli o tym, że pomagają Chrystusowi i przez to gromadzą sobie wieczne zasługi.

Ks. Jan Szklorz - PRZYCHODZĄCY SĄDZIĆ Współczesna Ambona 1993

- 26 -

Niezwykły Król, który prosi i czeka na zaproszenie lub na proste a dosadne wyznanie, utrwalone poetyckim słowem:

"Im więcej razy na dzień jesteś znieważony, Im śmieszniejsze na Ciebie wkładają korony i krzyczą urągając: Pokaż swoją siłę,

Albo liczą Cię między pamiątki niebyłe,

Im więcej żalu, drwiny, gniewu, oskarżenia. Bo słowo Twoje z miejsca nie ruszy kamienia, Tym bardziej pewnym mogę być tego jednego: Że Ty jesteś zaiste, Alfą i Omegą".

(Cz. Miłosz, Im więcej).

Ks. Marian Florczyk - JEZUS CHRYSTUS - KRÓL LUDZKICH SERC Współczesna Ambona 1997

- 27 -

Są takie góry w Europie, które nazywają się Alpy. Pewnego razu grupa turystow wybrała się w Alpy, chcąc poznać trochę piękno owych gór. Było to w jesieni, i niestety, w ów dzień gęsta mgła spowijała doliny. Niewiele było widać. Szarość odbijała się na twarzach turystów; nie byli zadowoleni. Postanowili jednak wspinać się coraz wyżej w nadziei, że wnet zobaczą, słońce a jego promienie rozjaśnią wszystko. Minął kwadrans, pół godziny, godzina... W ciemnym lesie i wokół ścian skalnych wisiała jeszcze gęstsza mgła.

W końcu owi turyści spotkali górala który wracał właśnie z gór i zapytali go: „Czy ta mgła nie ma końca? Mamy iść do góry, czy się wrocić”? Góral odrzekł: „Musicie dojść aż do krzyża, który znajduje się tam - wskazał ręką - na szczycie: stamtąd wszystko pięknie i jasno widać”.

I tak było rzeczywiście: na szczycie, gdzie stał krzyż, znikła mgła, prawie jak ręką odjął. Słońce świeciło ze wspaniałego, błękitnego nieba, opromieniając pobliskie szczyty.

Aby lepiej widzieć, więcej zobaczyć, trzeba wejść na górę, na szczyt, nad ziemię.

Ks. Roman Froń - KRÓLUJ NAM CHRYSTE! Współczesna Ambona 1992

- 28 -

Było to przy drodze, po której coraz szybciej pędziły samochody. Były tam wielkie reklamy, które chciały zasłonić sobą niebo, las i drewniany krzyż ze smutnym Panem Jezusem. Rzadko kto zauważał ten krzyż, bo kto będzie szukał smutnej twarzy Jezusa, gdy na reklamach takie wielkie i roześmiane gęby!? Ale któregoś dnia coś się stało jednemu samochodowi, który nagle uciekł i stanął niedaleko. Wyszedł z niego jakiś tatuś i jego synek. Tatuś zabrał się za naprawianie silnika, czyli serca samochodu, a jego synek podszedł do krzyża. Spojrzał zdziwiony na bukiecik świeżych łąkowych kwiatów w wazoniku i żywy płomyk lampki. Klęczał tam też jakiś pan w kombinezonie. Mały patrzył i gapił się, jakby w tym wszystkim było coś niezwykłego. Ten pan wstał, spojrzał na małego i na j ego koszulkę z Królem Lwem i zapytał: "A kogo to masz na piersiach?" - "Króla Lwa - powiedział mały - najwspanialszego i najukochańszego z wszystkich królów". Ten pan skrzywił się i mruknął: "Głupoty pleciesz. Lew jest głupim i okrutnym drapieżnikiem, a nic żadnym królem. Najlepszy król jest tu!" - i pokazał Pana Jezusa na krzyżu. Mały przyjrzał się i teraz on się skrzywił i powiedział: "Mnie się podoba bardziej Król Lew, bo jest silniejszy". Ten pan posmutniał i mruknął: "Czy może być silna zmyślona, papierowa kukła?" Usiadł na trawie, jakby chciał coś opowiedzieć, więc Mały usiadł niedaleko niego.

"Widzisz, mały - zaczął ten pan w kombinezonie - ten krzyż i Pan Jezus życie mi uratował. Goniło mnie kilku zbójców z kijami bejsbolowymi. Zasłużyłem na to, żeby mnie sprali, ale oni chcieli mnie zabić, zatłuc na śmierć. I wtedy zacząłem się wspinać na tę reklamę. Wtedy był na niej ten twój Król Lew. Gdy chwyciłem się krawędzi tej tablicy, to papier się rozdarł, a ja spadłem na dół. Już raz mnie jeden uderzył, zaraz drugi... Nie miałem gdzie uciekać, więc zacząłem się wspinać na krzyż. Głupio mi było, gdy spojrzałem z bliska w twarz Panu Jezusowi, ale szepnąłem wtedy do Niego: »Ratuj mnie, Panie, bo przecież Ty zbawiasz i ratujesz każdego człowieka, nawet takiego łotra, jak ja!« I gdy się przytuliłem do krzyża, to żaden z tamtych wejść tu nie mógł. Pokrzyczeli trochę, powściekali się i odeszli. I widzisz, mały, przychodzę tu teraz codziennie, przynoszę kwiaty i lampkę, bo po zejściu z tego krzyża, stałem się już całkiem innym człowiekiem. A lwem, nawet królewskim, nigdy nie chciałbym być, bo lew jest bestią, całkiem taką, jak tamci, co chcieli mnie zatłuc. Przebaczyłem, bo i mnie Pan Jezus przebaczył, ale nic lubię, gdy człowiek upodabnia się do zwierzaka!"

Ten pan w kombinezonie spojrzał w smutną twarz Pana Jezusa na krzyżu i uśmiechnął się pogodnie. Spytał małego: "A ty, skąd się tu wziąłeś?" - "Wóz nam się popsuł" - odpowiedział mały. Ten pan jeszcze jaśniej się uśmiechnął i powiedział: "O, to macie szczęście, bo ja jestem mechanikiem i warsztat mam niedaleko. Chętnie wam pomogę - jest się przecież człowiekiem".

I po kwadransie silnik pracował, jak serce, co nagle odżyło. Ten pan nie chciał żadnych pieniędzy, powiedział tylko: "Szczęść wam Boże! Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!" I wtedy mały się zaczerwienił ze wstydu, bo już zapomniał, kiedy on albo ktoś do niego tak powiedział. I ze złością pokazał język jednej uśmiechniętej gębie na reklamie, co zasłoniła im krzyż. Tatuś, wyjeżdżając na szosę, powiedział do małego: "Szkoda, że takich ludzi spotyka się coraz rzadziej. To naprawdę dobry człowiek". "Bo dla niego Pan Jezus jest Królem" odpowiedział mały i pomachał ręką tamtemu panu pod krzyżem.

Br. Tadeusz Ruciński - KTO JEST KRÓLEM? Współczesna Ambona 1998

- 29 -

W książce pt. "Pustynia w mieście" o Matce Teresie z Kalkuty autor napisał: "Matka Teresa wychodzi na ulicę i widzi konającego człowieka, który umiera opuszczony przez wszystkich.

Nie snuje ona wówczas wielkich rozważań o Bogu, nie obmyśla wieloletnich planów, nie zgłębia teorii na temat człowieczeństwa, ale podnosi umierającego, prosi o pomoc w zaniesieniu go do schroniska dla ubogich, gdzie podaje mu szklankę wody, czesze go, ociera śmiertelny pot z jego czoła i z łagodnością siostry mówi: chcę, by chociaż ten człowiek konając, odczuwał, że ma przy sobie przyjazną dłoń. Ten program nie ma żadnych wielkich ambicji, nie jest wcale rewolucyjny w gestach ani słowach, a jest jedynie uczynkiem prawdziwej miłości, jest wypełnieniem przyjętej nauki. Świat cały ciągle patrzył z podziwem i niedowierzaniem na działalność Matki Teresy, która nie głosiła wielkich przemówień, nie nawracała, a jedynie ratowała umierających z głodu, bo w każdym człowieku widziała cierpiącego Chrystusa. Kobieta o woskowo - białej zapadłej twarzy, przyjaznym spojrzeniu, która była biedna z biednymi, która pochylała się z miłością nad człowiekiem rozstającym się z życiem, która znała wszystkie głębie ludzkiej nędzy, kobieta z kalkuckiego slumsu i innych wielkich miast świata, gdzie nieprawość zniekształca obraz Boga w człowieku. Była jedną z największych kobiet naszych czasów. Czy można jej wystawi piękniejsze świadectwo niż pewien indyjski chłopiec, któremu Matka Teresa pielęgnowała umierającego ojca. Powiedział on: jest ona żywą kartą Ewangelii, którą na co dzień swymi czynami tłumaczy na nasz język.

Ks. Jan Siedlarz KRÓLEM CHWAŁY TYŚ, O CHRYSTE! w MATERIAŁY HOMILETYCZNE Rok B Pod Red. Ks. Dr Stanisław Sojka - Tarnów 2000

- 30 -

W czasie wielkiego prześladowania w Meksyku za rządów prezydenta Putarcha Eliasza Callesa w latach 1924-28 rozstrzelano wielu katolików tylko dlatego, że jawnie wyznawali swoją wiarę. Pewnego dnia pod mur zaprowadzono grupę młodzieży z Akcji Katolickiej. Wśród niej znalazł się chłopiec, któremu żołnierz dowodzący plutonem egzekucyjnym zaproponował wyjście do sklepu po papierosy w nadziei, że ten skorzysta z okazji i więcej się nie zjawi. Wielkie było jego zdziwienie, gdy po chwili zdyszany chłopiec przybiegł i przyniósł mu papierosy. Kiedy ten szepnął mu do ucha, by ratował się ucieczką, zawołał: "Jak to? Moi koledzy mają za Chrystusa ponieść śmierć, a ja miałbym stchórzyć?"

Ustawił się w szeregu i wołał przed śmiercią: "Niech żyje Chrystus Król" .

Ks. Krzysztof Czech „GDY PRZEKAŻE KRÓLOWANIE BOGU OJCU” w WIERZĘ W BOGA OJCA - Materiały Homiletyczne Rok A - Pod red. Ks. dr Stanisław Sojka Tarnów 1999

- 31 -

Witold Gombrowicz opisał w Dziennikach swój pobyt na plaży. Było to w Argentynie, gdzie pisarz spędził wiele lat życia. Oto, leżąc na piasku, zauważył żuka, przewróconego na grzbiet, bezradnie i śmiesznie przebierającego nóżkami. Co zrobił wtedy? Pożałował biedaka. Ale w tej samej chwili dostrzegł następnego żuka w takim samym, pożałowania godnym położeniu. "Nie chciało mi się ruszać - pisze Gombrowicz - Ale dlaczego tamtego uratowałeś, a tego nie? Dlaczego tamten, gdy ten?... Uszczęśliwiłeś jednego, drugi ma się męczyć?" Pisarz ponownie nie wytrzymał, patykiem przywrócił nadzieję następnemu żukowi. Potem kolejnemu i kolejnemu. Gdy już oczyścił piasek wokół siebie z przebierających w słońcu łapkami nieszczęśników, jego oczom ukazał się sąsiedni stok, a tam kolejne żuki. Pisarz ruszył na ratunek, choć zdawał sobie już sprawę z tego, że żuków przewróconych, nieszczęsnych i bezradnych jak te są miliony i kiedyś swoją akcję ratunkową będzie musiał zakończyć. Kiedy? Kto będzie ostatnim szczęśliwcem, a który pierwszą ofiarą jego zniechęcenia? "Aż wreszcie dokonało się we mnie załamanie, nagle, gładko, zawiesiłem w sobie współczucie, stanąłem, pomyślałem obojętnie: „no, wracać”, zabrałem się i poszedłem. A żuk, ten żuk, na którym przerwałem, pozostał wymachując łapkami." Co się stało? Pisarz wytłumaczył to dalej: "Ilość! Ilość! Musiałem abdykować, gdyż nie mogłem sprostać ilości. Za dużo ich było."

Ks. K. Panuś Człowiek drogą do Boga s. 65-66, Materiały Homiletyczne Listopad/Grudzień  Nr 138

- 32 - 

W 1848 roku przebywał w Poznaniu u Bukowieckich Juliusz Słowacki. Synek gospodarzy nadszedł później, a dowiedziawszy się, że sławny poeta jest u nich, wsunął się cicho do jego pokoju. Słowacki mocno zaczytany w jakiejś książce, podszedł bliżej i ujrzał dokładnie blade, wynędzniałe, ale piękne oblicze poety, który zdawał się całą duszą tonąć w grubej książce. W pewnym momencie podniósł znad książki swe oczy, spostrzegł zaciekawionego malca. Zaczął z nim rozmawiać.

- A co pan czyta - zapytał ciekawie chłopiec.

- Niewyczerpane źródło pociechy - odpowiedział poeta.

- To znaczy co, bo nie wiem - pyta dalej mały ciekawski.

- Biblię - rzekł Słowacki.

W testamencie swoim zapisał matce nie grube tomy własnej poezji: owoc pracy całego życia, lecz skromną księgę Pisma Świętego które, jak się wyraził: „Ta księga każdemu człowiekowi powinna towarzyszyć w życiu.

Ks. Śliwiński J., Chrystus Król Wszechświata, BK 8-9 /1967/, s. 110



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
KATECHEZA (Urocz.Chrystusa Króla), KATECHEZA, katechezy okolicznościowe
PASYJNE, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
WIELKI PIĄTEK, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
MB BOŻEJ RODZICIELKI, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
ROCZNICA WYBUCH WOJNY, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
MB GROMNICZNEJ, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
MB NIEUSTAJĄCEJ POMOCY, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
MB FATIMSKIEJ, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
NIEDZIELA PALMOWA, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
TYDZIEŃ MIŁOSIERDZIA, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
WIELKA SOBOTA, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
TRÓJCY PRZENAJŚWIĘTSZEJ, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
ZAKOŃCZENIE ROKU SZKOLNEGO, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
PIERWSZY PIĄTEK, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
ROCZNICA POŚWIĘCENIA KOŚCIOŁA, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
MATKI KOŚCIOŁA, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
MB NIEPOKALANEGO POCZĘCIA, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE
BOŻE CIAŁO, katecheza, UROCZYSTOŚCI i OKOLICZNOŚCIOWE

więcej podobnych podstron