mity sredniowiecza, Pomoce do matury, wypracowania z jpolskiego


Mity średniowiecza - Henryk Samsonowicz

Nierzadko termin "średniowiecze" kojarzy się przede wszystkim z wizją wytworzoną przez literaturę piękną. Niekiedy - jak w legendach o Dzikim Zachodzie - ukazywani są przez Waltera Scotta, Wiktora Hugo, Fryderyka Schillera czy naszego Henryka Sienkiewicza pozytywni bohaterowie bez skazy i zmazy. Niekiedy pojawiają się czarne charaktery lub - zgodnie z programem zwalczania "epoki ciemności" - postacie ośmieszane. Przecież obłęd Don Kichota to wynik nadmiernego pochłaniania romansów rycerskich, które Rycerz Smętnego Oblicza brał sobie zbytnio do serca. Historiografia (a także literatura piękna) też wielokrotnie krytykowała pozory, które jakoby dominowały w życiu średniowiecza. Znany historyk średniowiecza Johann Huizinga ukazał w swej słynnej wizji "jesieni średniowiecza" wielki kryzys kultury Zachodniej Europy i dekadencję kultury rycerskiej, stanowiącej fikcję nie związaną z rzeczywistością społeczną i obyczajową, a przynoszącą jedynie absurdalne kłopoty wbrew "wszelkim regułom rozsądku". Ta opinia nie bierze pod uwagę paru czynników. Dlaczego społeczeństwo było tak nierozsądne by ulegać owej fikcji? Czy była ona kiedykolwiek realizowana (sugeruje to twierdzenie o jej upadku)? Wreszcie co w rzeczywistości kryło się pod hasłami i normami głoszonymi przez literaturę piękną średniowiecza?

Najłatwiej jest odpowiedzieć na drugie pytanie. To, co wiemy o przebiegu wypraw krzyżowych, łącznie z czwartą, skierowaną nie na Ziemię Świętą, lecz na bogaty Konstantynopol, lub z "krucjatą słowiańską", starającą się zdobyć i złupić chrześcijański Szczecin, ukazuje, że o "dekadencji" kultury rycerskiej można mówić od samego początku jej powstania w XI w. Już wówczas oceny patarii mediolańskiej, a potem krytyki "heretyków" z Joachimem z Fiore, Wycliffem i Husem ostro potępiały sposób życia rycerzy i niezgodność tego życia z głoszonymi normami.

W pierwszej połowie XII w. jeden z największych autorytetów moralnych epoki, Bernard z Clairvaux, stał się twórcą chrześcijań skiego kodeksu postępowania rycerzy, żyjących przeważnie z przelewu krwi i zdobywania łupów. Jego traktat De laude nova militia miał przekazać społeczeństwu idealny wzór bojownika o wiarę i stworzenie takiej instytucji, która by pozwoliła tę wojowniczą grupę zorganizować zgodnie z postulatami Kościoła. Nie należy sądzić, by kiedykolwiek ten zamiar udał się w pełni, z czego dobrze sobie zdawano sprawę. W wiekach XIV i XV, kiedy zaczyna dawać świadectwo swej obecności dotychczasowy "wielki niemowa" - chłop, pojawia się ostra krytyka oderwanej od haseł rzeczywistości świata rycerskiego. "Trud moich rąk - narzeka chłop w dziele Alaina Chartiera Le Quadrilogue invectifs z XV w. - żywi rozwiązłych i próżniaczych, a oni prześladują mnie głodem i mieczem".

Trudniejsza jest odpowiedź na pytanie o przyczyny ulegania fikcji życia rycerskiego w różnych wypadkach szczególnych. Czy jednak dotyczą one tylko schyłku średniowiecza? Niezależnie od zmian zachodzących w pojęciu honoru czy innych cechach rycerza4 ideały sformułowane w owej epoce grają wielką rolę w kulturze europejskiej aż do czasów nam współczesnych. Jednym z fundamentów kodeksu etycznego przyjmowanego w skali całego globu są i obecnie normy przypisywane etyce rycerskiej ("na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy", "ująć się honorem" itp.). Zwracają na to uwagę socjolog Maria Ossowska i pisarz Bertrand Russel. Ten ostatni pisze: "Gdy zwolni się koncepcję honoru od artystycznej buty i od skłonności do gwałtu, zostanie w niej coś, co pomaga człowiekowi zachować osobistą prawość i szerzyć wzajemne zaufaie w stosunkach społecznych. Nie chciałbym, aby ten legat wieku rycerstwa został dla świata całkowicie zaprzepaszczony". Zdanie to nie sugeruje, że legat ów jest realizowany. Stanowi postulat, który nie świadczy o dekadencji kultury. Nie nawołuje też do doprowadzenia norm średniowiecza do granic absurdu, jak czynił to wydany w 1919 r. polski kodeks honorowy Władysława Boziewicza, słusznie ośmieszany w wieku postulowanej równości prawnej ludzi.

Najważniejsze jest trzecie pytanie dotyczące treści kryjących się w przekazach literackich średniowiecza. Noszą one wszelkie znamiona mitów. Czym jest mit? Nie sposób tu przedstawić wszystkich jego definicji6. Dla historyka ważna jest nie tylko struktura mitu, ale także, może nawet przede wszystkim, jego funkcje społeczne. Mity tkwiące w świadomości zbiorowej stanowią ważny materiał źródłowy, na którego podstawie możemy lepiej poznać potrzeby ludzkich zbiorowości. Potrzeby te dotyczą różnych dziedzin życia. Ich wyrażanie określa pragnienia, tęsknoty, programy działania. Na ogół funkcjonowanie mitu wiąże się z brakami, niedostatkami, psychicznymi kompleksami grup społecznych. Stąd płynie istotny wniosek, potwierdzany przez badania historii różnych mitów. Nie są one wieczne. M. Eliade sądzi, że "mit to prawdziwa historia, która zdarzyła się na początku i która służy potrzebom ludzkości".

Nie zawsze można się zgadzać z wybitnym antropologiem kultury. Można wątpić, czy istnieją mity ponadczasowe, nie związane z określoną epoką i z historyczną grupą społeczną, oparte na stałych archetypach myślenia. Ich funkcjonowanie zgodnie z zasadą, że stanowią odbicie potrzeb współczesnych, jest ograniczone historycznie. Są żywym znakiem dla paru, kilku, może kilkunastu pokoleń. Ale na pewno stanowią łącznik między generacjami, ułatwiający identyfikację grupy społecznej, plemiennej, etnicznej. Z tego też płynie oczywista, kolejna konstatacja - mity są przyjmowane względnie powszechnie. Oparte na tradycji, stają się wiedzą potoczną, przekraczającą kręgi uczonych badaczy, wiedzą należącą do powszechnego wykształcenia członków grupy. Ta wiedza nie podlega weryfikacji i - tu wchodzi bardzo istotna cecha mitu - opar- ta jest na wierze. Nie znaczy to, by dogmaty tej wiary nie były podważane przez sceptyków, tych nigdy nie brak. Na ogół jednak negowanie mitu nie ma szans powodzenia. Nie chodzi bowiem o szczegóły dotyczące przeszłości, lecz o odniesienie do idei wiążącej ludzi. Podważanie mitu nie dotyczy zatem w rzeczywistości rewizjonizmu historycznego, lepszych, zgodniejszych z wymogami badań ocen, pełniejszego opisu przeszłości, lecz negowania aktualnego stanu rzeczy, przede wszystkim w sferze psychicznych stanów zbiorowości.

Mity pełnią jeszcze inną istotną funkcję. Wyzyskują one stałe wątki, stereotypy, które powtarzane niekiedy przez pokolenia, wytwarzają u czytelników lub słuchaczy przekonanie, że są ważne i prawdziwe. Kształtują obraz świata czy też jego fragmentu, program jego poznawania i program życia w nim. Przepojone różnorodnymi emocjami nabierają ładunku uznawanych wartości. Stanowią zatem teorię, która i opisuje świat, i tworzy narzędzia działania. Jak dalece użytkowane później - to inna sprawa, ale "podobnie jak inne teorie naukowe starają się wskazać na przebieg jakichś zdarzeń, ewentualnie także na ich przyczyny, zawierają również jakąś wiedzę o świecie, często bardziej ogólną niż relacja faktograficzna".

Te uogólniające teorie przyjmowane na wiarę, których treści towarzyszyły licznym generacjom, zawsze były podatne na mitologizację. Jerzy Topolski stwierdza nawet, że "ostrej granicy między mitem a teorią z punktu widzenia struktury wiedzy przeprowadzić nie można. Cała wiedza ludzka zawiera się w przedziale między idealnym mitem a idealną teorią". Czy można uzyskać nieco tej wiedzy analizując mity funkcjonujące w średniowieczu?

Można się tu zastanowić, jakie treści kształtowały wizje świata różnych grup społecznych: mnichów i zakonników, żebrzących, uczonych, kupców - wreszcie rycerzy. Ta ostatnia zbiorowość stanowi chyba najwdzięczniejsze pole badań. Powstała późno, można mówić o niej dopiero w XI w. Opierając się na własności ziemskiej i posiadanych przywilejach rycerze zaczęli tworzyć nową uprzywilejowaną zbiorowość. Te przywileje związane były z obowiązkiem walki zbrojnej. Pozwalały one na zajęcie wysokiego miejsca w hierarchii społecznej. Struktura społeczna Europy wytworzyła zapotrzebowanie na rozwój ideologii, która by dawała teoretyczne podstawy uzasadniające "lepszość" rycerzy. Dołączyła się do tego tendencja Kościoła, by to rycerstwo ująć w ramy ideologii chrześcijańskiej.

Etos rycerski powstał także na skutek dążeń do uzyskania odrębnej, własnej karty tożsamości przez rycerzy Europy Zachodniej. Rycerzy bardzo niejednolitych społecznie, wśród których byli książęta, więksi i mniejsi właściciele ziemscy, drobni wolni posiadacze, a także ubodzy władycy w służbie większych seniorów. Współcześni widzieli wśród nich przynajmniej trzy grupy, jak ujmuje to podręcznik savoir vivre'u z XII w.: wyższa szlachta, średnia i zwykła. Inaczej przy zalotach miłosnych miał brzmieć dialog między mężczyzną a kobietą w zależności od pozycji społecznej. Nierówność była niewątpliwie cechą średniowiecza (i nie tylko). Przypomnijmy, że statuty Kazimierza Wielkiego, rzekomo kończące proces zamykania się stanów, dla samego tylko rycerstwa przewidywały różne grupy prawne: rycerzy, włodyków, sołtysów.

Obowiązujący model życia został stworzony przez grupę najwyższą, która uformowała wyróżniający ją wzorzec. Etos rycerski charakteryzuje górną warstwę społeczeństwa, mniejszość, która bądź stara się zapobiec nadmiernemu przenikaniu osób (grup) nie posiadających majątku poprzez stawianie wygórowanych wymagań, trudnych do spełnienia, bądź usprawiedliwia nimi posiadane przywileje wobec wrogości klas niższych. Mówiąc o rycerstwie trzeba też uwzględnić kolejne czynniki, jak tworzenie na własny użytek ideologii wyjaśniającej zajmowane miejsce w świecie i obronnej postawy wobec duchowieństwa. Rozważania dotyczące chrześcijańskiego charakteru przepisów kodeksu rycerskiego i norm nie mieszczących się w tej etyce pozwalają na wysunięcie tezy, iż model życia "walczących" odbiegał od modelu "modlących się". Wrażliwość na obelgi, przestrzeganie swego wysokiego miejsca w hierarchii prestiżu, niewiązanie się z osobami niższej kondycji i w ogóle dbałość o utrzymanie granic przywilejów, dopuszczanie samobójstwa, nie mówiąc już o życiu erotycznym - i te, i wiele innych cech nie miało związku z ideałem rycerza chrześcijańskiego.

Podobnie tworzywo budowy mitu rycerskiego było nieco inne, korzystało bowiem z własnych symboli i legendy. Była już mowa o koronie zamkniętej, o mieczu; dodajmy jeszcze uzbrojenie, służbę, czynności niedostępne zwykłym zjadaczom chleba. Legendy, opowieści wymyślone, stanowiły tworzywo rycerskiego mitu. Historia Lecha, praojca Polaków, najstarszego (wbrew zastrzeżeniom sąsiadów) z braci Prasłowian, stanowi mit narodowy, który niezależnie od znikomej wartości historycznej przynosi istotne informacje o poczuciu wspólnoty, godności, dawności narodu polskiego. Popularne, powszechnie znane legendy, wszystkim dostępne, stały się głównym źródłem wiedzy historycznej. Są w niej - jak chce J. Tazbir - i dawki informacji o przeszłości, i wiedza pochodząca z różnych wierzeń. Autor ten widzi niejako trzy rzeczywistości przekazywane przez legendy: tę prawdziwą, tę, która wynika z legend, i tę, w którą wierzą masy. Nas interesować tu będą nie wszystkie masy, lecz grupa wyższego rycerstwa, i to w skali nie regionalnej (tu mitów było wiele), lecz tylko zachodu Europy.

Jednym z najbardziej poczytnych (słuchanych) seriali z cyklu romansów rycerskich średniowiecza, niejako zbiorem podstawowych motywów ideologicznych i literackich, była historia o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu. Około 1135 r. arcydiakon w Llandaff, Geoffrey z Monmouth, z pochodzenia Walijczyk, w swej Historia Regnum Britaniae przedstawił legendarne początki Anglii. Szukać ich należy jeszcze pod Troją, z której - jak wiadomo - wyszedł Eneasz. Jego syn Askaniusz, który panował nąd Italami, miał wnuka Brutusa. Ten po wielu wędrówkach dotarł do wielkiej wyspy, wybił zamieszkujących ją olbrzymów i założył ród Brytów. Jego potomkowie długo władali Brytanią. Wśród nich występowali Bladad, nie tylko król, ale i mag, Sabrina (znana z utworów Miltona), król Lear (spopularyzowany przez Szekspira), bracia Ferrex i Porrex, Belinus, Brennues, który podbił Rzym, i inni. Za Riwallona przez trzy dni padał krwawy deszcz, za Morwida potwór morski pożarł tysiące ludzi i na końcu samego króla. Następnie Brytanię najechał Cezar, później Klaudiusz - i tu historia Brytów włączyła się do dziejów Rzymu aż po Maximinianusa. Dynastia Brutusa istniała jednak nadal, książęta z tego rodu po wyjściu legionów dalej panowali, a nawet jeden z nich, Conan Meriadoc, podbił Armorykę.

Na Brytanię najechali jednak Sasi Hengisty. W tym czasie przyszedł na świat, dzięki pomocy wielkiego czarownika Merlina (Myrddin, Ambrosius), Artur. Mając 15 lat i korzystając z pomocy sił nadprzyrodzonych Artur zdobył tron, walczył z Sasami, odniósł siedem zwycięstw, ostatnie na pagus Baldonis, a następnie podbił Irlandię, Islandię, Gotlandię i Orkady. Podporządkował sobie Norwegię i Danię (Dację), zajął na jakiś czas Galię, najechał Rzym (legiony rzymskie pobił pod Paryżem) i w trakcie tej wyprawy dowiedział się, że Modred, jego siostrzeniec i syn króla Szkocji, uwiódł Ginewrę (Ganhumarę), małżonkę Artura, i opanował tron. Król Brytów wrócił więc do domu i walczył z Modredem stojącym na czele armii Sasów i Szkotów, Piktów i Irlandczyków. W krwawej bitwie Modred został pokonany i w trakcie ucieczki zabity, a ranny Artur cudownym sposobem został przeniesiony na wyspę Avallon i tam czekał na sposobną chwilę powrotu - jak Barbarossa czy polscy rycerze giewontowi. Potomkowie Artura podbijali nadal Europę i najechali Gornemunda, władcę Afryki. W czasie panowania Artur na swoim dworze przyjmował władców całego świata; podczas Zielonych Świąt zwoływał na naradę wasali, których przynajmniej w części poznać możemy z imion i cech charakteru.

Trzeba przyznać, że mało który motyw literacki zrobił tak wielką karierę. Wątki Geoffreya podjęli Chretien de Troyes, Marie de France rozbudowując swoje romanse wokół postaci Lancelota, Parcivala, Iweina; Wolfram von Eschenbach pisał o Parcivalu, Hartmann von Aue o Iweine i Erecu, Geoffrey Gaimar Wace o Brutusie, Draco Normanicus, Layamon o Lancelocie, Pearl Poeta o Gavainie, Gotfryd ze Strasburga stworzył luźniej związany z cyklem arturiańskich tekst o Tristanie i Izoldzie. Już w XIII w. istniał cały świat króla Artura. W jego stołecznym zamku Camelot zbierali się wokół Okrągłego Stołu (symbol równości uczestników) rycerze w liczbie dwunastu. Wśród nich Lancelot, jego syn Galahad, Gawain - wzór dworskich manier (syn Uriena jako Eventus), Parcival, Iwein, Erec (Geraint), Beduir i Kai - dwóch olbrzymów, Mabon Świetlisty, Lohengrin, Cador i Hiderus, syn Nu.

Jeśli chodzi o ścisłość, to w każdej relacji i imiona, i funkcje rycerzy były nieco różne, a nawet płeć, bo postać Vivian była niekiedy rusałką, a czasem bożkiem. Kai, Lohengrin i Beduir mieli cechy mało ludzkie. Lancelot urodzony był w jeziorze i wychowany przez Vivien; Parcival opętany został ideą wędrówki, tajemniczy Lohengrin, syn Parcivala, podróżował na łabędziu. Tego rycerza nie wolno było pytać, kim jest: zapytany o to przez małżonkę, uleciał na łabędziu na górę Montsalvat. Wielu z rycerzy poświęciło swe życie na szukaniu św. Graala, czary, do której spłynęła krew Chrystusa na Golgocie. Na zamku Camelot znajdowali się też: żona Artura, piękna i niewierna Ginewra, a także oddany sługa Bediviere, pies Cabal, demoniczny kot Paluc.

Odwiedzał zamek czarodziej Merlin, a wśród niezbędnych atrybutów tej historii był też miecz Artura - Excalibur. Różne przeżywali przygody uczestnicy biesiad na zamku Camelot. Byli to ludzie silni - Kai i Beduir wyrywali drzewa. Oddani byli posłannictwu walki prowadzonej w słusznej sprawie i aby znaleźć do niej okazję, opuszczali nawet świeżo poślubione żony, jak uczynił to Iwein, "rycerz lwi".

Dama zamieniła więc gorsze na lepsze i ku ogólnemu zadowoleniu zapasy jadła zgromadzone na stypę przydały się na uczcie weselnej. A może zresztą pierwszy małżonek nie był dobry? Iwein bowiem specjalizował się w obronie uciśnionych dziewic, uwalniając w trakcie swoich przygód aż 300 panien, zmuszanych do ciężkiej pracy przy tkaniu złotogłowia przez okrutnego tyrana. Inna sprawa, że żonę zdobył po zabiciu w pojedynku poprzedniego męża, który okazał się w walce słabszy.

Rycerze przestrzegali zasady, by przeciwnik miał równorzędne z nimi szansę. Lancelot nie zabijał rycerza, który spadł z konia, nie wyzyskiwał też okazji, gdy przeciwnik był bez broni, nie podnosił ręki na starców. Rycerze kochali damy swego serca niezależnie od ich sytuacji rodzinnej. Ściślej mówiąc - nawet częściej mężatki niż panny. Ginewra był kochanką Lancelota, później Medreda. Dla zdobycia kobiety Lancelot zdecydował się nawet narazić swą dobrą sławę. Ale rzecz były akceptowana przez środowisko. Oskarżona o romans Ginewra przysięga, że nikt z rycerzy śpiących w sąsiednich komnatach nie wszedł do jej łoża; Lancelot w tym momencie nie znajdował się obok.

Happy end romansu jest niekiedy zaskakujący. Rycerz odwiedza ukochaną w postaci sokoła. Ta, mimo że była (a może właśnie dlatego) żoną starego męża, zgadza się na cudzołóstwo pod warunkiem, że amant-sokół przez przyjęcie komunii św. udowodni, iż jest dobrym chrześcijaninem. Szczęśliwym trafem kapelan zamkowy mógł udzielić zalotnikowi sakramentu i romans został spełniony. Najsłynniejsza kochanka średniowiecza - Izolda - poddała się zwycięsko próbie sądu Bożego, przysięgając, że nikt nie trzymał jej w ramionach poza królem-mężem i żebrakiem, który przeniósł ją przez bagno. ym żebrakiem był przebrany Tristan. Nieprawy syn, dowiadując się - w innym przypadku - kto jest jego ojcem rzeczywistym, obiecuje mu zgładzenie małżonka matki i szczęśliwe połączenie kochanków.

Rycerze byli ludźmi niezależnymi. Bać się musieli jedynie gniewu Bożego; śmiało wypowiadali własne zdanie, czasem nawet krytykując samego władcę. Siedzieli wraz z nim przecież przy Okrągłym Stole - symbolu równości. Byli ludźmi dotrzymującymi słowa zawsze, niezależnie od okoliczności i warunków. Gotowi do udzielania rady i pomocy (consilium et auxilium), występowali otwarcie, ponosząc za swe czyny pełną odpowiedzialność. Rycerz musiał wy sławiać się pięknie, wykonywać szereg gestów, które miały świadczyć o jego dworskim wychowaniu. Musiał na przykład pięknie śpiewać. W jednej z pieśni powstałej w Nadrenii, a przeniesionej i na grunt polski, rycerz Walter zdobywa księżniczkę Helgundę (która go nie widziała na oczy), śpiewając nocą pieśni pod oknami jej zamku.

Ta konwencja rycerska częściowo daje się wyjaśnić w sposób prosty: grupa "walczących" w czasach więzi kształtowanych na linii senior-wasal, w dobie "zwyczajów feudalnych" do kodeksu postępowania włączyła wszystkie postulowane cechy lennika. Musiał wspaniale walczyć, być wiernym swemu seniorowi, ale też chronić w ramach samoobrony przedstawicieli swego stanu. Stąd postulat niedobijania powalonych, za których okup stanowił przynajmniej część korzyści z wyprawy zbrojnej. Sława rycerska była reklamą zawodu. Służba damie serca wiązała się - być może - z ochroną stanu społecznego, ale równocześnie była zapewne literackim wyrazem uczuć dostępnych wojownikowi. Ich romanse, niezwykłe przygody, obrona słabych, umiłowanie muzyki, wyprawy po św. Graala - wszystko to wywodziło się z różnych potrzeb, nie tylko związanych z kondycją społeczną.

Wydaje się, że obok inwencji twórczej pisarzy treści dzieła Geoffreya i w mniejszym stopniu jego kontynuatorów wywodziły się z bardzo różnych źródeł. Obszerna literatura przedmiotu doszukuje się, zapewne nie bez racji, jądra historycznego. W pierwszej połowie VI w. trwały długie, zacięte walki między germańskimi plemionami Sasów, Anglów i Jutów a mieszkańcami Brytanii, zromanizowanymi w części Celtami. Z kronik - głównie współczesnego opisywanym wypadkom Gildasa i późniejszego Nenniusa (rękopis z roku około 796), z luźnych wzmianek Bedy z VIII w. i monumentalnej Anglo-Saxon Chronicle - wyłaniają się bardzo zamglone kontury wydarzeń. Walki z Sasami były toczone ze zmiennym szczęściem, Germanów pobito pod Mount Badon (Gildas); w 200 lat później wiąże się to zwycięstwo Brytów z Arturem (Nennius), którego zresztą nie nazywa się królem, lecz tytułem "dux bellorum". Czcigodny Beda pisze o kimś "dux belli" - może to ta sarna osoba. Nennius też przekazuje wiele imion, m.in. historycznie potwierdzonych: Octha, a także syna Artura, Anira. W kronice anglosaskiej występuje Medraud (siostrzeniec Artura?). Gildas prawi morały niejakiemu Niedźwiedziowi (Ursus, celtycka nazwa artos). Istnieją próby wyjaśnienia imienia Artura poprzez niezrozumienie łacińskiego określenia "ciężkozbrojny": cataphrac- tarius - arctarius - artorius - Artus22. Nie wiemy, czy Nennius w VIII w. miał jakieś dodatkowe wiadomości, nie wiemy, skąd wzięly się informacje w Annales Cambriae (XI w.) o bitwie pod Badon, w której zwyciężyl Artur, i o bratobójczej bitwie pod Camlan, w której zginęli i on, i Modred.

Były to zapewne dość dowolne konstrukcje kronikarzy, które z biegiem wieków pozwalały na uksztaltowanie takiej postaci Artura, jaką znamy z XII stulecia. Wsparte były dość bałamutnymi informacjami o wydarzeniach zachodzących w burzliwym okresie inwazji Germanów. Jest też spora grupa uczonych, którzy sądzą, że przynajmniej część imion bohaterów, atrybutów i cech postaci występujących w coraz bardziej rozbudowywanych opowieściach pochodzi z panteonu celtyckiego.

Czy dwunastu rycerzy Okrągłego Stołu nie jest personifikacją kalendarza Brytów, opartego na 12-miesięcznym cyklu slonecznym? A może są to imiona lub postacie nawiązujące do starych bogów, na pewno z okresu przedchrześcijańskiego? Artur - celtycki Jowisz - przyszedł na świat w sposób nadprzyrodzony, z pomocą czarownika Merlina (Merddina).To też jest postać godna uwagi. Mieszkał jakoby w puszczy (środowisku nieznanym, tajemniczym, groźnym), gdzie ukształtował swoje obyczaje poprzez stały kontakt z demonami. Będąc dzieckiem pokonał (może jak Herakles) złego króla Wartigerna, który chciał go pojmać i wykorzystać jego wiedzę tajemną.Uwiodła go piękna Vivien, ale Merlin, poznawszy marność życia dworskiego, wolał powrócić do lasu i żył jak pustelnik (może jak św. Nil czy św. Romuald?). Umiał jak nikt posługiwać się sitami przyrody: leczył, chronił od śmierci.

Posiadał dar przewidywania przyszłości i umiejętność cudownego przenoszenia się z miejsca na miejsce. Jeśli był to pierwotnie gigant celtycki, bóstwo lasu, to z czasem nabrał cech chrześcijańskich i poznajemy go już przynajmniej w podwójnej roli.

Rusałka Vivian związana była też - ale rym razem bardziej macierzyńsko - z Lancelotem, którego uratowała wydobywając jako dziecko z wody. Czy był to celtycki Wodnik, odpowiednik Posejdona i izraelskiego Mojżesza? Czy Parcival był Hermesem na tym Olimpie, bożkiem podróżny, tajemnic, wiedzy, poszukiwaczem prawdy? Beduir i Kai mogliby być bogami gór, może grzmotu i piorunu, wichrów. Pamięć o możliwościach tych postaci, legendy z nimi związane nałożyły się na bohaterów już chrześcijańskich. Nie ulega bowiem wątpliwości, że legendy o królu Arturze stanowiły też efekt wpływów Kościoła, że część swej fabuły brały ze znajomości (w Brytanii od IX w.) Wulgaty.

Celem działania wielu rycerzy Arturowych było zdobycie św. Graala. Wartość, dla której można było poświęcić cale życie, stanowiąca pretekst do ukazania przygód, podróży, bohaterstwa, wier ności rycerskiej, miłości, wzięta jest z chrześcijaństwa. Czara, do której spływała krew Chrystusa, miał być tą samą, której używał Chrystus podczas Ostatniej Wieczerzy. Nie był to pomysł dawny i dopiero w XII w. Robert de Baron spopularyzował tę wizję. Chrześcijaństwo dostarczyło tu symbolu wartości cenionych przede wszystkim. Zapewne umożliwiło też wzbogacenie sylwetki Merina, ułatwiło akceptację cech ważnych przy pozytywnej ocenie rycerza: obrony słabych i uciśnionych. Na pewno nie z chrześcijańskiej inspiracji jednak pochodzą postacie rycerzy i kot-de- mon. Może rzeczywiście były to pozostałości miejscowego folkloru, ludowej tradycji sięgającej starych celtyckich obyczajów i obrzędów.

Wyraźnie występuje w tych legendach wkład antyku, który bądź utrzymywał się w romanizowanym społeczeństwie Brytanii, bądź przedostawał się wraz z wiedzą uczoną przynajmniej od VIII w. Były to głównie informacje mające na celu wprowadzenie Brytyjczyków do uznawanego ciągu dziejów powszechnych (pochodzenie od Trojańczyków, w ostateczności od Rzymian). Ale może jest ich więcej. Czy Mabon Świetlisty to nie Apollo Mapanos? Czy krwawy deszcz padający przez trzy dni nie jest jakimś odległym wspomnieniem katastrofy Pompei, a potwór morski pożerający ludzi nie pochodzi z Odysei?

Mamy zatem jak gdyby trzy źródła mitu arturiańskiego: inspirację celtycką, inspirację romańską antyczną i chrześcijańską, wreszcie wydarzenia historyczne. Wydaje się jednak, że w grę wchodziła przede wszystkim czwarta inspiracja: czynniki sprawcze związane ze współczesnością tworzenia przekazu. W czasach Nenniusa i Bedy toczyły się wyniszczające walki wszystkich przeciwko wszystkim. Państewka germańskie walczyły o hegemonię na wyspie. Nortumbria, sięgająca od Edynburga po rzekę Humber, w tym właśnie czasie rozgramiana była przez Mercję, która uzyskała supremację aż do pierwszej połowy IX w. i klęski pod Ellaunde, poniesionej w walce z Wessexem. Dopiero w drugiej połowie VII w. król Wulfher przyjął chrześcijaństwo, ale był to model przyniesiony z Rzymu i przyjmowany niechętnie przez Kościół iroszkocki. Zagrożenie polityczne i zagrożenie kulturalne (przy czym wszystkie plemiona germańskie były raczej wrogo nastawione do obyczaju celtyckiego) doprowadziły do reakcji obronnej związanej z poszukiwaniem materiału historycznego "dla pokrzepienia serc". Szczególnie było to potrzebne tym grupom, które uległy wyparciu z Anglii środkowej. Niektóre z nich przeszły do Bretanii, inne skolonizowały Irlandię, pozostałe bądź skupiły się wokół władców panujących nad obszarami nie podbitymi (Walia, Kornwalia, Strathclyde), bądź poszuki wały ideologicznej podbudowy umożliwiającej kompensację psychologiczną.

Tu należy szukać, wraz z kształtowaniem świadomości etnicznej, kulturowej (narodowej?) genezy tworzenia mitów historycznych czy też może wyzyskiwania historii do uzasadniania własnej wartości, znaczenia i dorobku przodków, prawa do zajmowanej ziemi. Namaszczony na króla Offa II (757 - 796), twórca największej potęgi Mercji, zbudował wielki wał na granicy Walii. Była to linia dzieląca odmienne języki, sprzeczne tradycje, różne ludy i - mimo wszystko - granica między słabszym a starszym partnerem celtyckim i młodszym, lecz bardziej ekspansywnym - germańskim.

To tłumaczyć może powołanie do życia postaci bohatera celtyckiego Artura. W XII w. nabrał on jednak innych cech. Nadal był herosem miejscowych potomków Brytów - wyszedł spod pióra Walijczyka - ale bardziej utożsamiany był z całą Anglią. Anglia po bitwie pod Hastings stała się nową jakością: oparta o oba brzegi Kanału La Manche, francuska z języka, z normańską elitą rządzącą, anglosaską z pochodzenia większością mieszkańców. I tradycje kultury monastycznej na Wyspie, i aspiracje przedstawicieli społecznych grup wyższych powodowały, że w czasach szybkiego rozwoju demograficznego i gospodarczego potrzebne były teorie uzasadniające znaczenie monarchii. Część jej posiadłości była lennem Kapetyngów. W 1135 r. zmarł Henryk I - najmłodszy syn Wilhelma Zdobywcy - i w Anglii rozpoczęły się walki wewnętrzne, rozkwitała anarchia i wzrastała samowola baronów. Jednocześnie w sąsiedniej Francji Ludwik VI konsolidował domenę królewską, wzmacniał autorytet korony w sojuszu z Kościołem, zwalczał z powodzeniem feudalną anarchię. W 1154 r. syn Gotfryda Plantageneta i wnuk Henryka I, Henryk II, opanował tron Anglii, a jego wcześniejsze małżeństwo z Eleonorą Akwitańską (rozwiedzioną z Ludwikiem VII francuskim) stworzyło władztwo sięgające od Pirenejów po Szkocję i od Normandii i Owernii po Gaskonię i Bretanię.

Znaczna część tych terytoriów była - formalnie rzecz biorąc - lennem króla Francji. Ten stan rzeczy wymagał interwencji historii i dzieje króla Artura wraz z rycerzami Okrągłego Stołu stanowią w znacznym stopniu legitymację dworu Plantagenetów. Podboje czynione w Norwegii, Islandii, Irlandii, zwycięskie najazdy na Galię (Francję), nawet założenie Paryża, pretensje do cesarstwa rzymskiego stanowiły jeśli nie program polityczny, to odbicie nastrojów rycerstwa angielskiego (dalej mówiącego po francusku) powstałych w wyniku realnej sytuacji. Aktualne potrzeby polityczne, tworzenie ideologii wyjaśniającej rolę Anglii, jej króla i jej rycer stwa, stanowiły pilną potrzebę połowy XI I w. Zresztą później także. Henrykowi II było bardzo na rękę odwoływanie się do tradycji Artura w działalności zmierzającej do konsolidacji królestwa. Dla jego następców (Ryszard Lwie Serce) przygody Lancelota czy Par- civala stanowiły wzór do naśladowania. Jeszcze w 1272 r. Edward I po podboju Walii zażądał dla siebie korony Artura, występując jako spadkobierca tradycji króla, i urządził ucztę wokół okrągłego stołu.

I tu chyba dojść można do kolejnej - może i najbardziej istotnej - inspiracji mitu: były to potrzeby stanu rycerskiego. Potrzeby określenia idealnych wzorów działania, stworzenia bohaterów pozytywnych społeczności rycerskiej, określenia hierarchii stosowanych wartości. Te kreacje musiały być przekonujące, dlatego używano właściwych rekwizytów. Artur mieszkał w Camelot: nie miasto było jego rezydencją, lecz zamek, który stanowił środowisko naturalne dla rycerza.

Jego cudowną bronią był miecz, miecz z imieniem własnym - Excalibur - podstawowy atrybut szlachetnych panów, symbolizujący sprawiedliwość, władzę i rycerskie rzemiosło. Łuk, kusza, topór - to broń plebsu. Król miał wiernego, zaufanego sługę - Bedivere - i bez takiego towarzysza trudno się było rycerzowi obejść. Pies - Cabal - też się dobrze mieścił w strefie symbolu: rycerz miał swego rumaka i swego psa - stworzenia symbolizujące wierność i zajęcia właściwe ludziom "lepszym". Rycerz winien był walczyć czy też zaczynać walkę konno, a wśród jego rozrywek specjalne miejsce zajmowało polowanie. Do polowania zaś pies był niezbędny.

Bohaterowie Okrągłego Stołu mogli śpiewać jak Bertran de Born (o pokolenie młodszy od Geoffreya): "Lubię wasalów tłum, gdy ruszy/siekać i rąbać, kłuć i gromić/ . . /Powiadam wam, że te rozkosze / nad jadło, wino, sen przenoszęz3. Ich umiejętności - rąbanie i kłucie - musiały być w miarę możliwości doskonałe. Niezbędne więc były cechy fizyczne i psychiczne: siła, zręczność, umiejętność szermierki czy w ogóle umiejętność walki. Poczynając od Rolanda poprzez wszystkich sławnych rycerzy aż po postacie stworzone już w XV w. - byli niepokonani bojownicy. Dlatego mogli potykać się z siłami niezwyczajnymi: ile potworów padło z ręki rycerzy, ilu olbrzymów zostało przez nich wygubionych! Potrafili walczyć ze złymi mocami, byli bowiem jako rycerze chrześcijańscy pod szczególną opieką Niebos. Rzecz jasna - czasem padali jak Roland w Ronsewalu lub jak ów rycerz, który wniósł ukochaną na szczyt góry, czy nasz Zawisza Czarny w wersji Długoszowej. Ale była to zawsze piękna śmierć, poniesiona w dobrej sprawie: walki z niewiernymi, dotrzymanie danego słowa, zdobycie wybranki serca. Konwencja literacka kazała zresztą dorabiać coś w rodzaju hap py endu. Król Karol wrócił na pole bitwy, by pomścić Rolanda, i odprawił sąd nad zdrajcą. Artur pokonał Medreda ponosząc śmierć, w wersji polskiej nikczemny Wisław z wiarołomną Helgundą giną z rąk mściciela swych krzywd - Waltera. Nie ma tu znaczenia (i jest bardzo dalekie od idei chrześcijańskiej), że sam Walter wcześniej uwiódł kobietę przyrzeczoną komu innemu i że wyrwał się na wolność obiecując - chyba bez zamiaru dotrzymania zobowiązania - małżeństwo ułomniej siostrze Wisława.

Jest w tym zapewne sporo wiedzy o życiu codziennym. Uczucie platoniczne stanowiło na ogół wymysł romantyków XIX wiecznych. W czasach Europy rycerskiej miłość była jak najbardziej realna, konsumowana, cielesna. Małżeństwo zaś stanowiło kontrakt oparty w założeniu na materialnych korzyściach obu stron. Na jego podstawie zakładano rodzinę, budowano pozycję majątkową, pro- wadzono politykę międzynarodową. Wynalazkiem tej doby czy też ponownym odkryciem na skalę nie znaną od mitu o Orfeuszu i Eurydyce był opis miłości jako wielkiej siły zarówno twórczej, jak destrukcyjnej. W okowach tego uczucia rycerze, ci z ballad i pieśni, na ogół byli wierni i dzielnie opierali się miłosnym naleganiom innych dam. Konwencja literacka ukazywała uczucia miotające człowiekiem (i to tak mężczyzną, jak kobietą), uczucia związane ze stanem jego psychiki, z miłością, namiętnością, pragnieniem. Było w tych utworach miejsce na ukazanie miłości idealnej - aż po grób - na przedstawienie namiętności ślepej i burzącej wszystkie reguły, skądinąd głoszone przez prawo rycerskie.

Dobrym tego przykładem są pieśni, które w drugiej połowie XII w. zaczęły krążyć po Anglii (pióra Beroula, nieco później Thomasa), a które wyzyskał Gotfryd ze Strasburga, tworząc dzieło o szaleństwie Tristana. Dzieje najbardziej popularnej w literaturze średniowiecznej pary kochanków - Tristana i Izoldy - nie stanowią jednolitej, zwartej opowieści. Mają kilka wątków treściowych, niekiedy wzajem się wykluczających. Szkielet opowieści pozostaje podobny: sierota Tristan (imię jest tu ważne: smutny, refleksyjny, uczuciowy) jako dziecko porwany został przez piratów (znowu motyw niejasnego pochodzenia bohatera, tajemnicy okrywającej jego urodzenie). Jako młodzieniec znaleziony na brzegu morza dostaje się na służbę do króla Kornwalii - Marka (znowu wątki celtyckie). Jako jego wierny wasal, zaufany sługa (Arturowy Bedi- vere staje się tu postacią pierwszoplanową) wyrusza do Irlandii, by przywieźć królowi wybraną na żonę Izoldę Białowłosą.

Niektóre wersje poematu informują, że Tristan w drodze powrotnej wypił czarodziejski napój miłosny, inne pomijają ten szczegół, dość, że traci on i głowę, i zmysły wobec swej królowej. Walczy z namiętnością - między siebie i Izoldę kładzie w łoże nagi miecz, ale szalona namiętność zwycięża i rozsądek, i wierność wobec pana - tym łatwiej, że uczucie Tristana podziela także Białowłosa.Cały ciąg dalszy to historia miłości wiecznej (a przynajmniej dożywot- niej) i nieodpartej. Kochankowie oszukują króla Marka. Jedna wersja powiada, że wobec niemożności połączenia się z ukochaną Tristan wyjeżdża do Bretanii, tam poślubia Izoldę o Białych Dłoniach.

Śmiertelnie ranny w jakiejś potyczce posyła swego sługę Kaherdina do swej prawdziwej ukochanej. Zazdrosna żona unicestwia ów zamiar, Tristan umiera z ran, Izolda z żalu, łączą się więc w chwili śmierci.

Niekiedy śpiewano, iż Tristan zmarł na progu domu Izoldy, do ostatniego tchu walcząc o możliwość zobaczenia jej raz jeszcze. Druga wersja jest okrutniejsza. Król Marek dowiaduje się o wiarołomstwie żony i poddaje ją próbie sądu Bożego. Tu znowu wersje się rozchodzą. Jedna mówi o zwycięskim epilogu próby, albowiem Izolda przysięgła, że w ramionach trzymał ją tylko mąż i żebrak , który ją przeniósł przez bagno, a żebrakiem tym był oczywiście Tristan w przebraniu. Inna wersja mówi, że w próbie wyszła na jaw zdrada Izoldy, a okrutny małżonek rzucił ją do obozowiska trędowatych na łup ich straszliwej żądzy i oczywiście potworną śmierć. Potęga miłości złamała dwa istnienia ludzkie - i ten motyw, popularny w literaturze różnej jakości do dziś, stanowił najbardziej znaną wersję romansu w XIII w.

Trudno byłoby tu mówić o upadku w XIII stuleciu idei kształtujących te wątki. Zmiany są niewielkie. Cytowany jako przykład Romans o róży w swej pierwszej części powstał pod koniec pierwszej połowy XIII w. I Wilhelm de Loris, i Jan de Meung (autor drugiej części, późniejszej o pokolenie) nisko cenią kobietę, która w ich mniemaniu nie posiada zdolności rozeznania między dobrem a złem. W poemacie jest także motyw uzależnienia szlachectwa od posiadanych cnót: "Nikt nie jest szlachcicem, kto cnót nie praktykuje . . . cnoty nie są 'dziedziczne", mówi jedna z postaci przed- stawiająca Naturę. Ani ten motyw większego niż poprzednio mizoginizmu, ani protesty przeciwko przywilejom rodowym nie zapowiadają zmiany stosunku do kobiety czy też początku równości wobec prawa. Pozostała - opisana w Tristanie i Izoldzie - konwencja wielkiego uczucia, które może doprowadzić do katastrofy.

Czy nieszczęśliwe małżeństwo Eleonory Akwitańskiej z Ludwikiem VII (podobno zakochanym w innej kobiecie) nie doprowadziło do klęsk politycznych nękających Francję aż po XV w.? Nie przeceniając tych wydarzeń, skutków amorów Izabeli angielskiej z Mortimerem, naszej legendy o rozbijaniu siekierą drzwi przez Jadwigę pragnącą spotkać się z Wilhelmem austriackim, trzeba stwierdzić, że uczucia ludzkie dochodziły do głosu i w życiu pub- licznym, i prywatnym. Trudno zresztą stwierdzić, w jakim stopniu ukształtowała je konwencja literacka. Przykładem może być stosunek do słowa rycerskiego. Król Jan II, którego panowanie zapisało się w historii Francji bodaj największymi nieszczęściami (klęski wojny 100-letniej, powstanie chłopskie "żakerii", bunty mieszczan, epidemia czarnej śmierci, rujnujące państwo fałszerstwa monety przez skarb królewski), przeszedł do historii z przydomkiem Dobry. Był "dobrym rycerzem" pilnującym godności swego stanu, dotrzymującym słowa także nieprzyjacielowi. Oddał się w niewolę angielską, gdy okazało się, że syn jego z niej uciekł, a skarb państwa nie był w stanie spłacić wysokiej kontrybucji wojennej.

Nasz Henryk Probus (Prawy) otrzymał ten przydomek dzięki dobrej znajomości kodeksu rycerskiego. Czy jego działalność zawsze była zgodna z tym kodeksem (o czym każe wątpić m.in. walka z biskupem Tomaszem), można by wiele o tym mówić. Wspominaliśmy już o zbieraniu przez drobnych rycerzy pieniędzy dla rabusiów na opłacenie ich wolności; wypuszczani byli na słowo honoru. Liczba zaś umów zawieranych na "słowo" była w polityce europejskiej XIII-XIV w. tak duża, że trudno ją uznać za marginalny efekt upadającego etosu rycerskiego. Wręcz przeciwnie - idea człowieka honorowego zostaje przejęta w XV w. przez inne stany. Huizinga opisał groteskowy pojedynek mieszczan. Ważniejszym świadectwem recepcji było pojawienie się obok "verbum nobile" kupieckiego odpowiednika "verbum mercantile" - słowa dającego rękojmię wywiązania się z zobowiązań finansowych.

Średniowiecze tworzyło i przekazywało dalej mity powstałe w interesie różnych grup społecznych, nie tylko rycerstwa. Do nich zaliczyć by można odbudowany przez wersję kościelną mit o sprzedaniu muzułmanom przez złych kupców weneckich dzieci udających się w 1212 r do grobu Chrystusa. Ta wersja zrodziła się z paru motywów: postaci złego, wyzyskującego kupca, niewinnych dzieci, ginących za wielką (świętą) sprawę. Być może dałyby się tu wykryć analogiczne pierwiastki do tych, które znajdują się w bajce o Jasiu i Małgosi porwanych przez czarownicę. W grę wchodziła też zapewne niechęć do możnych tego świata zaniedbujących swe podstawo- we obowiązki - walkę o wyzwolenie Grobu Świętego. Wreszcie podstaw do powstania legendy dostarczyły fakty, tyle że nieco inne niż te, które później rozpowszechniono. Jak dowodzi P. Ruedts, na galery muzułmańskie zostali sprzedani przedstawiciele marginesu społecznego, biedni, którzy ściągali do portów włoskich nierzadko w mniej szczytnych celach niż udział w krucjacie. Legenda Robi na Hooda zrodziła się dopiero w drugiej połowie XIV w., też jako efekt oczekiwań dotyczących losu tych, których rujnowała wojna 100-letnia. Rosnący bandytyzm, wyzysk urzędników królewskich, oczekiwania społeczne drobnych posiadaczy czy wieśniaków nałożyły się chyba na archetyp "dobrego władcy", który przyjdzie zrobić porządek w kraju i - pod piórem erudytów - powiązane zostały z niepokojami społecznymi sprzed 200 lat, z czasów Jana bez Ziemi i Ryszarda Lwie Serce.

Czy równie stary był bohater walczący o sprawiedliwość, a pojawiający się wszędzie tam - w Europie - gdzie nowe stosunki społeczne prowadziły do zbiorowej kontestacji? Naszym Robinem był Janosik, tyle że późniejszym i działającym w górach, a nie w puszczy. Takich przykładów było wiele. Wydaje się jednak, że ważniejsze są te, które przekazywały treści polityczne, tworzące mity funkcjonujące do dziś. Szczególnie istotne wiążą się z kształtowaniem świadomości zbiorowej grup poszukujących swego rodowodu, w personifikacji bohatera utożsamiającego wszystkie idee, o które trzeba walczyć.

Charakterystycznym przykładem jest mit Wilhelma Tella. Początki związku szwajcarskiego sięgają końca XIII w. (najstarszy dokument związkowy - Bundesbrief - z 1291 r.). W 1315 r. wolni chłopi szwajcarscy w bitwie pod Morgarten pokonali wojsko Habsburgów (związany z tym został inny późniejszy mit: bohatera, który poświęca życie dla zwycięstwa słusznej sprawy - Winkelrida33). W atmosferze nieustannego zagrożenia i stałej walki z przeciwnikiem około roku 1370 Hans Schriber uwiecznił wydarzenie, które stało się początkiem walki Szwajcarów o wolność: konflikt między książęcym urzędnikiem a dzielnym góralem gdzieś w początkach stulecia. Opis tego wydarzenia jest typowy dla folkloru: Austriak ma wszystkie cechy czarnego charakteru, Tell jest postacią świetlaną. Reprezentuje poglądy właściwe dla okresu późniejszego 0 70 lat: niechęć wobec obcych, wobec książęcej jurysdykcji, wobec świadczeń na rzecz dworu. Z biegiem czasu i kształtowaniem odrębności Szwajcarów legenda Wilhelma Tella wzbogacała się nowymi szczegółami. W XVI w. Idzi Tschudi ustalił nawet datę dzienną tego zdarzenia, gdy ojciec zestrzelił jabłko z głowy syna. Miało to się odbyć 19 XII 1307 r. Kiedy w wieku Oświecenia wydano broszurę, w której poddano krytycznej ocenie bohaterstwo Tella została demonstracyjnie spalona. Przecież wszyscy Szwajcarzy wiedzieli, jak było naprawdę. "Ut fama publica dicit" (jak głosi opinia publiczna) było stwierdzeniem stanowiącym dowód nawet w procesie sądowym. Świadomość zbiorowa dotycząca własnej przeszłości była trudna do podważenia. Jeszcze w XIX w. Wilhelm Tell był sym bolem powszechnej walki o wolność (jak u Schillera), a jednocześnie bohaterem narodowym.

Kształtowanie się narodów - szczególnie poczynając od XIV w. - przyniosło rozwój idei uzasadniających szczególną, wyjątkową przeszłość tych wspólnot. Sądzić można, że zbiorowości etniczne, do których świadomie przyznawały się różne grupy: książęta, rycerze, mieszczanie, kler, nawet chłopi, wymagały mitu podkreślającego i starożytne pochodzenie, i czyny, które dawały pretekst do wysokiej oceny zbiorowego życiorysu. Frankowie (niekiedy wywodzący się od eponima Francusa) pochodzili od Trojan. Atrybutem ich zawsze była wolność (freie - Franken), jak pisał już Fredegar w VII w., co znalazło bardziej uczoną kontynuację w X w., a stało się hasłem jednoczącym Francuzów w dobie sporu Filipa IV z papieżem Bonifacym VIII i jeszcze później w dobie wojny 100-letniej. Podobnie posłużyło do powstawania świadomości zbiorowej Katalończyków.

Jednym z mitycznych bohaterów średniowiecza był Karol Wielki. On stworzył Europę łacińską, czyli jedność (raczej postulowaną niż realną) cywilizacji zachodniej. W IX-X w. był symbolem cesarza - władcy uświęconego przez pomazanie papieskie. Jego imię stało się rzeczownikiem pospolitym wśród Słowian - król, kral, korol - oznaczającym godność monarszą. W XI w. stał się symbolem seniora, i to seniora chrześcijańskiego rycerźa36. Jemu był wierny Roland, jemu sprzeniewierzył się Genelon. Od XII w. Karol wraz z królem Arturem jest głównym bohaterem epoki rycerskiej. Karol ma zresztą zdecydowaną wyższość nad Arturem - sta- nowi typ bohatera politycznego, jest przedstawicielem ideologii państwowej. Ponadto jego tytuł cesarski stawia go najwyżej w hierarchii feudalnej, a jednocześnie daje mu atrybuty świętości. Od XI I w. rozprzestrzenia się kult Karola, i to na obszarach pogranicznych Saksonii, którą nielitościwie złupił! W XIV w. zdobywa popularność jego najsłynniejszy rycerz - Roland, który wkracza do miast jako symbol sprawiedliwości mieszczańskiej. Trzeba przypomnieć, że i król Artur był patronem ekskluzywnych związków patrycjuszy miejskich.

Sam Karol pojawia się na pieczęciach władców, na obrazach. Okazuje się, że założył siedem miast, z jego panowaniem wiążą swe początki przedstawiciele wielkich rodów (m.in. Habsburgowie zna- leźli swego antenata w VIII w.). Do relikwii Karola zaczynają przybywać pielgrzymki, rozpoczynają się starania o ich zdobycie. Jest to zapewne zapotrzebowanie na władcę idealnego, symbolizującego realizację marzeń średniowiecza: Imperium Romanum jako państwo pokoju, sprawiedliwości, porządku.

Karol był przedstawicielem epoki złotego wieku, symbolem czasu szczęśliwego, a jednocześnie dla ideologów cesarstwa był przedstawicielem programu politycznego. Był też symbolem "Sacrum Romanum Imperium", pojęcia używanego od schyłku XIII w., właśnie wówczas, gdy idea uniwersalizmu cesarskiego traciła związek z rzeczywistością. Gwiazda Karola nieco zbladła wraz z rozwojem państw narodowych, upadkiem idei cesarstwa uniwersalis- tycznego, z kryzysem ideologii i polityki w XV w. Ale zawsze pozostawał w panteonie Europy. W XVI w. zaczął się rysować spór na tle dodatku mówiącego o "narodzie niemieckim" przy określaniu cesarstwa. Spór ten istniał jeszcze w XX w.: czy Karol był protoplastą królów Francji, czy też - jak głosiła ideologia niemiecka z XIX w. - rozpoczynał linię władców Rzeszy (Karl der Grosse czy Charlemagne?). W ten sposób mit średniowieczny znalazł się w cen- trum uwagi polityki europejskiej w przeddzień I wojny światowej. Mit Rzeszy co prawda jakby się oddzielił od mitu Karola, ale to już wiązało się z potrzebami polityki Hohenzollernów po kolejnym odnowieniu cesarstwa w 1871 r.

Zapewne rację mają ci badacze, którzy odtwarzając mity krążące w średniowieczu, stwierdzają, że są z czasów znacznie niekiedy dawniejszych. Mity braci bliźniaków, porządku wszechświata, wątek zmyślnego rzemieślnika (w Polsce podanie o Lestku złotniku) krążyły w średniowieczu i są znane także dzisiaj. Wszyscy w Europie, piśmienni i niepiśmienni, wiedzieli, że Herod jest symbolem zła, Hektor symbolem męstwa, Aleksander Macedoński - wielkości władcy. Można też obserwować wątki wędrujące w poprzek całej Europy, ich wzajemne kontakty i oddziaływania, jak np. o Wandzie, która nie chciała Niemca. Ale innego charakteru nabrała ta legenda wówczas, gdy stała się ilustracją walki z niemczyzną, niebezpieczeństwem z zewnątrz, patriotycznego poświęcenia, odwołania do wartości rodzimych.

Mity pochodzą z różnych epok. Aby je poznać dogłębnie, trzeba się oprzeć na tych najdawniejszych, które się z czasem ukształtowały. Między historykami trwa spór o to, czy pamięć ludowa, ewentualnie społeczna w ogóle, przekazuje informacje, które następnie przybierają formy rozważań historyczno-filozoficznych, czy też (jak sugeruje F. Graus39) "historyczna tradycja jest nielegalnym dzieckiem kronikarsko-uczonych badań". Zapewne było różnie. Iliada stała się inspiracją do rozważań teo- i kosmogonicznych na długo przedtem, nim została spisana. Może dla wczesnego średniowiecza, niepiśmiennego, powszechnie znane relacje ustne stały się podstawą rozwiniętych następnie misternych konstrukcji historycznych. Ale np. w Polsce mogło być inaczej. Rozpowszech niejszych epok są tylko dowodem wiarygodności; musi być umieszczona dokładnie w czasie i przestrzeni, tym też różni się od ludowej wiedzy; musi być przekazywana z pokolenia na pokolenie; wreszcie jej wpływ na życie społeczne musi przekraczać gabinety uczonych. Takie tradycje tworzą mity, które kształtują szerokie poglądy społeczne i dają broń do ręki politykom.

Posłużmy się tu przykładem Polski. Badany jest mit "Polski - przedmurza chrześcijaństwa". Ta koncepcja, która tyle miejsca zajęła w ideologii Polski nowożytnej, pojawić się miała w XIV w. Zdaniem P. W. Knolla44 genezy jej należy szukać w chrzcie Litwy i zaprzestania w XV w. na jakiś czas najazdów tatarskich. Sprawa jednak nie była tak prosta. Terminy "przedmurze", "zapora", "tarcza" (scutum, murus, antemurale, clypeus) w propagandzie Królestwa Węgier używane były od XIII w. W stosunku do ziem polskich stosowano określenie "granice chrześcijaństwa". "Fines christianitatis" (w tym ujęciu mieściło się np. Pomorze Gdańskie4s) były bliskie określeniu "propugnaculum fidei christianae". Świadomość położenia na granicy cywilizacji rodziła poczucie wyjątkowości i pogląd o prawie do szczególnych przywilejów. Już Leszek Biały między innymi argumentami prosił papieża o zwolnienie z krucjaty do Ziemi Świętej dlatego, że miał pod bokiem swoich pogan - Prusów. Najazdy Mongołów podkreślały jeszcze ważność roli granicy, co głównie wykorzystywali Węgrzy.

Petycja zjazdu sulejowskiego w 1318 r. do papieża, postulująca przywrócenie królestwa i koronację Łokietka, argumentowała, że słaba Polska jest zagrożeniem wiary chrześcijańskiej. Ze słabości tej bowiem korzystają schizmatycy i poganie. Wbrew politycznej rzeczywistości (Łokietek nie walczył wówczas ani z Rusią, ani z Litwinami - można było powoływać się tylko na najazdy) silna Polska miała być już wówczas szansą dla papiestwa. Zresztą i wcześniej, gdy chodziło o doraźne korzyści polityczne (uzyskanie zgody na potraktowanie bitew z Prusami jako na formę krucjaty, zgody na koronację księcia), dyplomacja polska korzystała z argumentu, który stanowił treść późniejszej idei przedmurza. Zresztą ta idea "tarczy chrześcijaństwa" wiązała się z rolą Rusi Halickiej jako zapory przeciw najazdom tatarskim, co sformułował król Władysław w 1323 r. Następnie, po 1325 r., gdy Łokietek zawarł przymierze z Litwinami w celu skuteczniejszej walki z Zakonem Krzyżackim, rzecz prosta idea przedmurza upadła, a argument granicznego położenia kraju poszedł do lamusa. Później był wyzyskiwany w propagandzie węgierskiej w konflikcie z Polską o Ruś Halicką przeciwko Litwinom. Unia zawarta w Krewie między Litwinami i Polakami w ogóle na jakiś czas przekreśliła możliwość stosowania argumentu przedmurza. Wręcz przeciwnie - to Krzyżacy stali się tarczą chrześcijaństwa przeciwko pogańskiej Litwie i kryptopogańskim katolickim Polakom. Określenie przedmurza zostało jednak zarezerwowane dla "państw frontowych" walczących z największym niebezpieczeństwem dla Europy - inwazją turecką.

Należały do nich obok Bizancjum: Rodos (później Malta), Wenecja i Węgry stanowiące najmocniejszą zaporę militarną. Bitwa pod Warną (1444) stała się sławna w Europie, a Polacy skorzystali na tym, jako że poległ w niej (zaginął? co sprzyjało rozwojowi legendy), król Węgier i Polski, Władysław. Poprzednie sukcesy Władysława kreowały go na bohatera Europy. Francesco Filelfo, jeden z najwybitniejszych włoskich humanistów, nazwał go "gwiazdą królów ... przedmurzem całej rzeczpospolitej chrześcijańskiej". Jak pisał J. Tazbir, Warna stała się dobrą okazją do propagandowego wyzyskania przez stronę polską.

Na pewno w grę wchodziła kontrpropaganda wobec Krzyżaków głoszących sprzeniewierzenie się Polaków prawdziwemu chrześcijaństwu i dążenie (zrealizowane) do uzyskania i teoretycznego uzasadnienia wielkiego znaczenia dworu jagiellońskiego w Europie. Kiedy w latach pięćdziesiątych Tomasz Strzempiński czy Jan Lu- tek z Brzezia przedstawiali w Rzymie Kazimierza Jagiellończyka jako władcę, który "ustanowił mur obronny przeciwko niewiernym", to wytwarzali atmosferę, która dodawała prestiżu królowi Polski w czasach wojny z Krzyżakami o Pomorze. Rzecz w tym, że akurat wówczas konfliktów z muzułmanami nie było. Sam Kazimierz zresztą nie tylko przedstawiał się jako obrońca chrześcijaństwa, ale formułując stanowisko, że jest "królem całego Wschodu", ukazywał siebie jako władcę, zabezpieczającego od tej strony świat chrześcijański.

Papiestwo godziło się chętnie na nazywanie Polski tarczą, murem, przedmurzem chrześcijaństwa (jak uczynił to w 1462 r. w Krakowie arcybiskup Hieronim Lando), aby nakłonić Jagiellończyka do podjęcia wojny z Turkami. Czy było to określenie stosowane także w polityce wewnętrznej? Jan Ostroróg konstatował, że władcę jego (a zatem i kraj) "zewsząd otaczają nieprzyjaciele". Wydaje się, że słynny Memoriał o urządzeniu Rzeczypospolitej jest apokryfem z czasów Zygmunta Starego, ale wymieniając nieprzyjaciół Polski pisze o Turkach, Tatarach, Moskwie, Wołochach. Dla XV w., przynajmniej do końca trzeciej ćwierci stulecia, ten wykaz wydaje się zbyt obszerny. Turcy byli straszakiem dla Europy, podobnie jak Tatarzy (którzy dopiero od lat osiemdziesiątych XV w. zaczęli zagrażać Ukrainie). Ale Moskwa dla Europy była tylko ewentualnym sprzymierzeńcem przeciw Turkom (lub Polsce), a dla Jagiel lonów stała się groźna od zdobycia Nowogrodu Wielkiego w 1478 r. Kłopoty z Mołdawią też raczej dotyczyły samego schyłku XV w. Wtedy Polska z Litwą stały się największą siłą polityczną w tej części Europy, mogącą powstrzymać nawałę islamu. To między innymi prowadziło do paradoksu widocznego u Decjusza w jego Księdze o czasach króla Zygmunta (1521 r.): "kto pomaga Zakonowi chrześcijańskiemu - Krzyżakom - ten działa na szkodę królestwa sarmackiego, przedmurza chrześcijaństwa, jego zapory i obrony przed wrogami".

Mit przedmurza wówczas się jednak nie wytworzył. "Kamieniem węgielnym narodowej polityki polskiej w XVI w. i przez większą część XVII w. było utrzymywanie pokojowych stosunków z Turcją", pisze W. Czapliński. Powstała natomiast frazeologia. To ona właśnie w czasach rosnących trudności i zbliżającej się katastrofy zaczęła służyć ideologii. Szlachta zagrożona w swych przywilejach, w swym państwie, otoczona rzeczywiście siłami obcymi religijnie, państwowo, narodowo i ustrojowo, widziała jedyny ratunek w ścisłym przymierzu z Kurią Rzymską. Termin przedmurze używany przez Kościół stał się hasłem współbrzmiącym m.in. z potrzebą zachowania odrębności państwowej. W tym zatem przypadku wersja o przedmurzu powstała w średniowieczu. Mitem - stała się w czasach nowożytnych.

Nie jedyny to przypadek tego rodzaju. Genezy polskiej tolerancji szukać by należało w średniowieczu. Zawsze kraj peryferyjny, leżący na styku co najmniej dwóch stref kultury, korzystał ze swego położenia w handlu i polityce. Warunkiem znaczenia Polski Kazimierza Wielkiego był tolerancyjny stosunek do zwyczajów - prawnych, religijnych, językowych - panujących na Rusi. Na pewno monarchia wielonarodowościowa, z udziałem poza Polakami Rusi- nów, Niemców, Żydów, Ormian, Włochó v, Wołochów, rozwijała się w XV stuleciu. Teoria tolerancji powstała w dobie nowożytnej, stanowiąc oparty na rzeczywistości historycznej mit nieprawdziwy w warunkach XVII czy XVIII w.

Średniowiecze było nieprzebraną kopalnią przykładów, które stanowiły kamienie węgielne także innych mitów narodowych: o wojnach zawsze sprawiedliwych, o zamiłowaniu do rokoszy i samowoli magnaterii i innych. Potrzeby polityczne, ambicje znalezienia właściwego miejsca w związku dynastycznym z Polską stworzyły przesłanki litewskiej legendy etnogenetycznej . "Polacy prości [grubyje] ludzie, a my stara rzymska szlachta", mówiono wierząc coraz mocniej w wyprawę nad Bałtyk ongiś rzymskiego wodza Palemona. Ten mit współistniał z tworzącym się w XV w. mitem sarmackim, wywodzącym Polaków nie od wielkich narodów an tyku, lecz widzącym ich starożytne początki w ludzie posiadającym własne cechy kultury i ustroju. Oba mity wyrastały z potrzeb związanych z awansem politycznym Rzeczypospolitej w XV w. Oba rozwijały się do czasów Oświecenia, acz śladów ich można by - szczególnie o rym sarmackim pochodzeniu - dopatrzyć się jeszcze i w naszych czasach.

Nie wszystkie pomysły uczonych kronikarzy miały szansę stać się mitem. Smok wawelski zawsze był było legendą, choć i tu dopatrywano się także i różnych realiów. Benedyktowi Zientarzess zawdzięczamy wiedzę o dziejach jeszcze innej legendy: opowieść zawartą w Kronice polskiej (koniec XIII w.) o księciu Konradzie, synu Henryka Brodatego, który chciał usunąć ze Śląska imigrantów niemieckich i został przez nich pokonany. Stała się ta opowieść punktem wyjścia rozważań i o tryumfie niemczyzny, i o świadomej obronie polskości na Śląsku. W rzeczywistości cała wzmianka po- chodziła ze wspomnienia o wybuchu niezadowolenia górników zło- ta, Niemców, którzy na tle ucisku feudalnego rozbili zapewne wy- słany oddział rycerzy. Było to około roku 1220, w 21 lat później ich następcy położyli głowy pod Legnicą wraz z księciem Henrykiem w walce z Tatarami. Ten epizod został rozwinięty w końcu XII I w., kiedy wzrosły konflikty między polskim duchowieństwem i rycerstwem a przybyszami z Niemiec. Ci ostami poszukując potrzebnych wspomnień historycznych połączyli epizod z 1220 r. ze swą obecną sytuacją, postawili na czele swych wojsk Henryka Pobożnego (do- wodzącego pod Legnicą) i stworzyli historyczną tradycję swej walki o zdobycie należnego im miejsca w życiu kraju. I Polacy, i Niemcy korzystali z tego fragmentu Kroniki aż po nasze dni, tworząc mity dotyczące "odwiecznych" zmagań polsko-niemieckich. Im bardziej stosunki międzynarodowe były napięte, tym większą w dziejopisarstwie, w powieściach, w publicystyce ten przykład odgrywał rolę.

Symbolem bojownika o polskość był książę Konrad (Henryk broniony był tylko swą świątobliwością, jak w powieści Zofii Kossak Legnickie Pole). Mit ten służył w XIII i XX w. planom politycznym, bieżącym konfliktom. Nie jest to zjawisko w Polsce odosobnione. Już w XIV w. powoływano się na tradycję rokoszów, sięgającą jakoby czasów Ludwika Węgierskiego. Każda działalność ludzka poszukuje podbudowy historycznej w celach związanych z chwilą bieżącą.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
swiat sredniowiecza, Pomoce do matury, wypracowania z jpolskiego
Topos śmierci w kulturze i sztuce średniowiecza, Pomoce do matury, wypracowania z jpolskiego
Wizerunek śmierci w literaturze średniowiecza, Pomoce do matury, wypracowania z jpolskiego
Renesans na zachodzie Europy, Pomoce do matury, wypracowania z jpolskiego
Charakterystyka Makbeta 04, Pomoce do matury, wypracowania z jpolskiego
czy psychologia to jeszcze nauka o duszy, Pomoce do matury, wypracowania z jpolskiego
ruchy epejrogeniczne, Pomoce do matury, wypracowania z jpolskiego
Barok synteza, Pomoce do matury, wypracowania z jpolskiego
Dzieje Mieszka I, Pomoce do matury, wypracowania z jpolskiego
J polski barok, Pomoce do matury, wypracowania z jpolskiego
gangi siła czy słabosc, Pomoce do matury, wypracowania z jpolskiego
wojna trojanska wykopaliska, Pomoce do matury, wypracowania z jpolskiego
Ocena postępowania Jacka Soplicy z Pana Tadeusza, Pomoce do matury, wypracowania z jpolskiego
charakterystyka giaura, Pomoce do matury, wypracowania z jpolskiego
rola rodziców w zyciu dziecka, Pomoce do matury, wypracowania z jpolskiego
Charakterystyka Makbeta05, Pomoce do matury, wypracowania z jpolskiego
Sokół, Pomoce do matury, wypracowania z jpolskiego

więcej podobnych podstron