nie-boska, FILOLOGIA POLSKA - UMCS-, II ROK, Romantyzm-polska, Lektury streszczenia


Z. Krasiński, Nie-boska komedia

Motto: „Do błędów, nagromadzonych przez przodków, Dodali to, czego nie znali ich przodkowie - wahanie i bojaźń; i stało się zatem, że zniknęli z powierzchni ziemi i wielkie milczenie jest po nich” Bezimienny [w pierwodrukach podaje autor: Koran 2, 18]

„To be or not to be, that is the question” W. Szekspir, Hamlet

Część pierwsza

Gwiazdy wkoło głowy, pod nogami twoimi fale mórz, tęcza przed tobą rozdziela mgły - co ujrzysz, jest twoim. Grasz cudzym uszom niepojęte rozkosze, splatasz serca, wyciskasz łzy, suszysz uśmiechem i strącasz go. Ale co sam czujesz? Co tworzysz, myślisz? Przez ciebie płynie strumień piękności, ale ty ni jesteś nią - kwiat polny, co nie wie o swoich woniach, więcej ma przed Panem zasługi niż ty. Skąd powstałeś cieniu, który dajesz znać o świetle, choć go nie znasz? Kto cię stworzył, że potrafisz udawać anioła? Tobie i niewieście jeden początek. I ty cierpisz. Ostatniego nędzarza jęk policzony między tony harf - rozpacze i westchnienia Twoje opadają, a Szatan je zbiera - Pan im zaprzeczy, tak jak one jemu. Nie wyrzekam na ciebie, Poezjo, matko Piękna i Zbawienia - ten tylko szczęśliwy, kto musi przeczuwać ciebie. Gubisz, którzy się poświęcili Tobie. Błogosławiony, w którym zamieszkałaś, taki uniesie cię niby gwiazdę na czole swoim, a miłości słowem nie oddzieli. Będzie kochał ludzi i wystąpi mężem spośród braci. Kto nie dochowa, sypniesz kwiaty na głowę i odwrócisz się, a on grobowy wieniec splecie sobie.

Aniół Stróż woła, że kto ma serce, wybawiony być jeszcze może - żono dobra, niech się wam narodzi dziecię (przelatuje). Chór złych duchów każe lecieć za nim widmom, Naprzód cień umarłej nałożnicy, ubrany w kwiaty, kochanka poety. W drogę sławo, orle wypchany w piekle, zdjęty z palu, gdzie strzelec w jesieni zawiesił - roztocz białe od słońca skrzydła, Z piwnic wyjdź, obrazie Edenu, dzieło Belezebuba. Płótno czarodziejskie, zwiń się w chmurę i do poety. Opasz go wodami, skałami, dniem, nocą.

Anioł stróż kołysze się nad kościołem - jeśli dotrzymasz, na zawsze będziesz bratem moim. Wnętrze kościoła, gromnica, Ksiądz daje ślub. Wstaje para - przekleństwo, jeśli on ją kochać przestanie.

Komnata pełna - Panna Młoda walcuje, napotyka męża w tłumie. -jakżeś piekna w słabości, kwiaty i perły na włosach, płoniesz ze wstydu; będziesz pieśnią moją. -będę wierną żoną -idź w taniec ja oglądać będę Ciebie, sunący aniele -już sił nie mam.

Noc głucha, Duch Zły pod postacią dziegciu - z czartami święto udaje (leci nad ogrodem), kwiaty niech lecą do jego włosów (leci nad cmentarzem). Lecę do jagód, do pukli dziewczęcych, dwoje ócz błękitnych - za kratą ze 100 świateł, niech księżna oderwie się od niej.

W pokoju sypialnym lampa nocna oświeca Męża -(przez sen)Skąd przybywasz, niewidziana, płyną twoje stopy jak fale, pokój na skroniach - wszystko, o czym marzyłem, jest w Tobie. Przy żonie jestem! (Patrzy na żonę) Sądziłem, że to Ty jesteś moim marzeniem. Co widzę - na jawie! (nadchodzi Dziewica) -zdradziłeś mnie! (Znika) -Przeklęta chwile, gdy pojąłem kobietę, zostawiając kochankę młodości, myśl myśli, duszę duszy -(żona, zbudzona)dzień już? Powóz zaszedł? -śpij jeszcze -możeś zasłabł? Dam ci eteru. Co ci jest? Głos dziwny, rumieńce? -świeżego powietrze potrzebuje, zostań tu.

Mąż przy świetle księżyca, w tle kościół -od łubu spałem snem odrętwiałych, żarłoków, fabrykanta Niemca przy żonie Niemce - świat zasnął dookoła, jeździłem w poszukiwaniu mamki )bije druga)Do mnie, państwa dawne, odgłos dzwonu był waszym hasłem. Czy sam Bóg uświęcił związek dwu ciał? Które zostały jak dwa trupy? Znowu jest przy mnie miłość, zabierz mnie z sobą-jeśliś złudzeniem, i ja marą, mgłą i dymem -czy pójdziesz ze mną(Dziewica) -zawsze, nie rozpraszaj się, dlaczego nie trwa dłużej niż myśl?(otwiera się okno)(kobiecy głos) -wracaj, najlepszy, bo tęskno mi. -znikł duch, ale obiecał powrót-żegnaj ogródku i domku; a dziecię moje?!

Salon, dwie świece na fortepianie, kolebka z dzieckiem w kącie, Mąż na krześle z twarzą w dłoniach, Żona przy fortepianie: -byłam u Ojca Beniamina, posłałam do cukiernika po kilka tortów czekoladowych, z cyfrą Jerzego Stanisława. Raz się odbędzie, że Orcio chrześcijaninem zostanie - choć chrzczony z wody, czegoś mu brakło. Zrzucił kołderkę właśnie, niespokojny -rychło burza, a tu pęka serce moje! -żona wraca do fortepianu, gra i przerywa, gra i przerywa-od 3 tygodni słowa nie rzekłeś do mnie, mówią mi, że źle wyglądam -nadeszła godzina; wyglądasz dobrze -wszystko Ci jedno, nie patrzysz na mnie, zakrywasz oczy, wychodzisz; na spowiedzi żadnego przeciw Tobie grzechu nie miałam -nie obraziłaś mnie bowiem; powinienem Cię kochać -dobiłeś tym `powinienem', wstań i powiedz `nie kocham' (bierze dziecko z kolebki)tylko jego nie opuszczaj, ja się poświęcę -nie zważaj na mnie i słowa moje -powiedz, że Orcia kochać będziesz -i ciebie, i jego (całuje ją w czoło)(Dziecko tuli się do piersi, muzyka staje się dzikszą, wchodzi Dziewica) -luby przynoszę Ci rozkosz, chodź za mną, zrzuć łańcuchy ziemi -(żona)widmo jak trup, głos jak skrzyp -(mąż)twój włos kwieciem okryty, luba -całun opada z jej ramion -światło dokoła -(Dziewica)złudzeniem jest, która cię zatrzymuje, jej miłość jak liść, ja jestem wieczna -Henryku, czuję siarkę i zaduch grobowca -kobieto z gliny i błota, nie zazdrość; poszłaś za radą węża i jesteś śmiertelniczką; rzucam dom i idę. -Henryku (żona mdleje z dzieckiem na ręku, drugi grzmot)

Chrzest, mamka z dzieckiem, na sofie Żona. Rozmowa gości -gdzie hrabia? -zabałamucił się lub pisze -pani blada, słowa nie powie -chrzest prawie jak bale, na których gospodarz zgra się w karty, a gości wita z rozpaczą -opuściłem księżniczkę, myśląc, że będzie tu sute śniadanie -(ojciec Beniamin)Czy przyjmujesz Jerzy Stanisławie, olej święty? (wstaje Żona, goście rozmawiają) -stąpa jak we śnie -idzie do syna z otwartymi ramionami -podajmy jej rękę -(żona)Orciu, gdzie twój ojciec? Błogosławię cię, bądź poetą, aby cię ojciec kochał. (Przerywa nieco ceremonię) Przypodobasz mu się, a on przebaczy wtedy matce, jeśli nie będziesz poetą,…(mdleje)(obrzęd kończy się, goście wychodzą) -(ojciec chrzestny) Jerzy Stanisławie, dopiero zostałeś chrześcijaninem, stałeś się członkiem społeczeństwa, potem obywatelem, urzędnikiem - trzeba kochać Ojczyznę i zginąć nawet za nią jest pięknie.

Piękna okolica. Mąż: -o to modliłem się długie lata, ludzie zostali za mną, niech każda mrówka zajmie się źdźbłem. (Dziewica nawołuje go)(Góry i przepaści) -gdzie się podziała? Stoję na szczycie, otchłań pod stopami (Dziewica woła go do siebie) -nie przeskoczę przepaści -gdzie twoje skrzydła? -gardzę tobą za twe ironie -(drugi głos)u wiszaru góry twoja dusza, co rzutem niebo przelecieć miała-kona wielka dusza i serce. -Pokażcie postać, którą mógłbym zgiąć i powalić, jeśli się zlęknę, bodajby Ją stracił -uwiąż się mej dłoni i wzleć -kwiaty z twoich skroni padają na ziemię, wiatr odarł Ci suknie, deszcz z włosów kapie, kości wyzierają z łona, błyskawica wyżarła oczy (Chór duchów złych każe starej wracać do piekła - uwiodła serce wielkie i dumne, niech idzie ono za lubą swoją), Boże, czy potępisz mnie za to, że Twoja piękność przebywa piękno ziemi? Stałem się igrzyskiem szatanów, bije ostatnia godzina, siła pcha mnie coraz dalej, z tyłu tłum prze mnie do otchłani, rozkosz jej porywa mnie, boski wróg zwycięża! Anioł stróż mówi o chrzcie dziecka, radzi Henrykowi wrócić do domu i nie grzeszyć więcej.

Salon z fortepianem, wchodzi Mąż, sługa informuje go o złym stanie małżonki, jej zresztą nie ma tu, odwieźli ją wczoraj do domu wariatów -(mąż)Mario, czy skryłaś się dla mnie za karę?! Dom głuchy - Janie, Katarzyno! Strąciłem małżonkę do potępionych - zniszczyłem, tak jak siebie samego, czy na to wypuściło mnie piekło, bym był jej trwalszym obrazem? Gdzie głowę położy? Czoło wesołe trzyma w pochyleniu - błąka się i płacze (Głos - dramat piszesz) -szatan się odzywa! Dać tatara, płaszcz i pistolety.

Dom obłąkanych. Żona Doktora z pękiem kluczy -czy krewny hrabiny? -(mąż)jestem przyjacielem męża -wiele rokować nie sposób, mąż mój wyjechał, a ona była w konwulsjach. Mamy dużo chorych, jednak żadnego tak niebezpiecznie - instytut kosztuje nas 200 tysięcy. Jak pan to widzi? Prawda, że męża jej złapali jakobini?

Pokój, Żona na kanapie; mąż prosi o bycie sam na sam z małżonką -(głos zza drzwi)mąż by się gniewał…(głos znad sufitu)w łańcuchy Bóg spętany, jeden umarła krzyżu-ja drugi Bóg wśród katów. (Głos spod podłogi)-Na rusztowania głowy królów i panów-ode mnie wolność (głos zza prawej ściany)-klęknijcie przed królem (głos zza lewej ściany)-kometa błyska, sąd blisko -(mąż)Czy poznajesz mnie Mario? -przysiegałam ci wierność, dusza opuściła moje ciało -wyjdziemy, wyniosę Cię -daj kilka chwil, stanę się ciebie godna, modliłam się 3 noce i Bóg mnie usłuchał - od kiedy odszedłeś, biłam się w piersi i gromnicę przystawiałam i pokutowałam za „duchem poezji” i rano trzeciego dnia jestem poetką; teraz mną nie wzgardzisz, czy nie zrównałam się z tobą, wszystko pojmę - zaprowadź mnie na bitwę! Jak ptak w nieskończoności, rozwieję błękit skrzydłami! -przekleństwo! -Henryku, jestem szczęśliwa! (głos spod posadzki) -3 królów zabiłem, 10 jest jeszcze, 100 księży celebransów! (głos z lewej strony) -Słońce straciło 3 część blasku, gwiazdy potykają się -(mąż)nadszedł mój dzień sądu -(żona)znów mnie smucisz, czego ci brak? Twój syn będzie poetą, pierwsze imię takie dostał, drugie - Jerzy Stanisław (głos z sufitu) -daruj im Ojcze, bo nie wiedzą co czynią! -(ż)dziwne obłąkanie - powiem Ci, co by było, gdyby Bóg oszalał - światy lecą na dół, w górę, każdy krzyczy, że jest Bogiem i konają, gasną słońca, Chrystus nie zbawi już, krzyż rzucił w otchłań, rozbił się o gwiazdy. Bogarodzica ostatnia modli się i gwiazdy nie odbiegły jej, ale i ona odejdzie -chcesz widzieć Orcia? -skrzydła mu przypięłam, on wróci i uraduje ciebie! W głowie ktoś zawiesił mi lampę i kołysze się. -bądź spokojna -kto poetą, nie żyje długo (wpadają kobiety i żona doktora:) -pigułek nie, nic stałego, płynne leki - pan przyczyną, mąż mnie złaje - to JW. Hrabia! -(żona)dobrze mi, bo umieram przy Tobie, Henryku -(doktorowa)krew padła jej do mózgu! -(mąż)ale nic jej nie będzie! -(doktor)umarła!

Część druga

Czemu dziecko, nie hasasz na kijku [na koniku], nie bawisz lalkami, owadów nie męczysz - czemuś podobny do aniołka, przyjacielu poliszynela?[pajaca]Oczy twoje pełne wspomnień, czoło opierasz i marzysz? Kiedy się rumienisz, to jak róża stulistna, wzrokiem do nieba sięgasz - co widzisz, z kim rozmawiasz? Na twe czoło wchodzą zmarszczki, oczy jaśnieją, mamka płacze, myśli, że jej nie kochasz, krewni, że ich nie poznajesz - ojciec jeden milczy, aż mu się łza zakręci. Lekarz badał Ci puls - cierpisz na nerwicę. Chrzestny ciast przyniósł, wróżył bycie obywatelem narodu, Profesor głowę macał [frenolog] i orzekł zdatność do nauk ścisłych - ubogi jałmużnik obiecał piękną żonę i koronę w niebie - wojskowy wróżył bycie pułkownikiem, Cyganka dukata nie wzięła wywróżyć nie mogąc, Magnetyzer zasypiał przy Tobie. Ksiądz chciał jak przed obrazkiem klęknąć przed Tobą, Malarz nakreślił Cię jak szatanka i posadził na obrazie sądu między potępionymi. Ty wzrastasz i piękniejesz - myślami niepojętymi, z innego świata - każdy spojrzy i powie „Jakie śliczne dziecię” - choć myśl cię łamie. Jak kwiat, co więdnie, miał duszę z ognia i natchnienie - byłby Tobą, kwiatem jak przed upadkiem Adama.

Mąż i Orcio stoją przy grobie w filary i różyczki gotyckie. -(mąż)zdejmij kapusik i módl się za matkę -Zdrowaś…Pani wszystkiego, co kwitnie na ziemi… -dlaczego śmiesz zmieniać słowa modlitwy, módl się za matkę w dziesięć lat po skonie jej -Zdrowaś…między Aniołami i każdy z nich, kiedy przechodzisz, tęczę z skrzydeł wydziera i rzuca pod stopy Twoje -Orcio! -słowa same mi się plotą i bolą -wstań, bo modlitwa do Boga tak nie idzie, nie widziałeś matki, nie możesz jej kochać -bardzo często ją widuję -gdzie -we śnie, gdy zasypiam -co ty mówisz? -blada i chuda jest, chadza po ciemności i mówi, że błąka się wszędzie - gdzie pienia aniołów i zbiera dla mnie myśli i natchnienia, od duchów wyższych, niższych farby i odcienie - pamiętam słowo w słowo -(opiera się o grób)Mario, dziecię chcesz zgubić, mnie 2 zgonami obarczyć? Ona marzy się tylko chłopcu. -teraz ją słyszę od modrzewi dwu - napoi usta moje, potęgą dźwiękiem ozdobię, jasności wstęgą i miłością obudzę wszystko, co piękne, by ojciec kochał ciebie -czy ostatnia myśl przy zgonie towarzyszy duszy? -głos słabnie, ginie za murem kostnicy -zmiłuj się nad synem, któremu szaleństwo dałeś i śmierć wczesną - nie wydzieraj rozumu, nie opuszczaj świątyń, spójrz na męki! Dałeś mu ciało jak pajęczyna, lada myślą rozrywane. Od 10 lat spokojnego dnia nie miałem, zrzuciłeś mi grad boleści, przeczuć, marzeń - Łaska spadła na rozum, nie na serce - niech zapanuje mir!

Spacer Męża i Filozofem -(f)samorzutną wiarą we mnie jest fakt, że nadchodzi czas wyzwolenia kobiet i Murzynów -racja -wielkie zmiany w społeczeństwie, odrodzenie się rodu przez krew i zniszczenie starych form, jak glob rusza się przez rewolucje -widzisz to drzewo spróchniałe -z młodym listowiem? -wiele postoi? -rok-dwa -dzisiaj kilka świeżych liści puściło, a korzenie gniją, gruchnie i pójdzie na węgiel i popiół - to obraz twój, wieku twojego, teorii twojej

Wąwóz. -(mąż) pracowałem długo na odkrycie końca wiedzy wszelkiej i odkryłem próżnię grobu w sercu, znam uczucia po imieniu, a żadnego we mnie nie ma, tylko klika przeczuć - o synu, że oślepnie, o społeczeństwie, że rozpadnie się - i cierpię sam dla siebie. (Anioł Stróż)-pokochaj bliźnich, zbawiony będziesz -(mefisto) lubię zastanawiać darem brzuchomówstwa -(mąż)na rysunku tę twarz widziałem -dobra pamięć; pochwalony - ty i głupstwo twoje -biedne dziecię, dla win ojca, szału matki oddane wiecznej ślepocie, żyjące tylko marzeniem, cień anioła błądzący - jaki orzeł ogromny wzbił się tu, gdzie człowiek zniknął. -(orzeł)witam! -leci tu, cały czarny, skrzydeł świst jak tysiąca kul -szablą ojców bij się o ich cześć -wpatruje się we mnie wężowo -nie ustepuj, a wrogi pierzchną w pył -żegnam cię, uwierzę posłannikowi chwały - zwycięstwo lub zguba, przeszłości - pomóż, jeśli duch twój wróci do łona Boga, niech się oderwie (zrzuca żmiję) -idź gadzie, żadna chmura nie spojrzy na synów ziemi, ginących pospołu. Błękicie, ziemskie niemowlę owijasz, ale nie drżysz. Naturo - bądź mi zdrowa, walczyć idę z bracią!

W pokoju z lekarzem -(mąż)w panu nadzieja! Powiedz Orciu co czujesz -już nie mogę ciebie i pana rozpoznać, czarne iskry i nici latają, czasem wyjdzie z nich wąż w robi się żółta chmura, spadnie na dół i pryśnie tęcza, ale to nie boli. -(lekarz)stań, ile masz lat? -14 -odwróć się do okna, powieki śliczne, białka czyste, mięśnie w sile - śmiej się pan z tego -(do męża)nie ma szans, źrenice nieczułe na światło, osłabienie nerwu -(Orcio)mgłą zachodzi wszystko -szarą, bez życia -gdy spuszczę powieki, więcej widzę -(do lekarza)choćby pół majątku -dezorganizacja nie zreorganizuje, jadę zdjąć pewnej pani kataraktę -czekaj pan -ciekaw pan nazwy choroby? -nie ma nadziei? -amaurosis[ślepota] -widzisz, synku, coś? -słyszę głos -spójrz w okno -pełno postaci wije się, twarze, miejsca, karty ksiąg - widzę to oczyma duszy -ukląkłem, gdzie mam się upomnieć o krzywdę moją!? Bóg z modlitw, Szatan z przekleństw się śmieje -(głos)Twój syn poetą.

Lekarz z Chrzestnym -(Chrzestny)nieszczęście ślepota -tak młodo -zawsze słaby, matka umarła młodo bez piatej klepki -(mąż)od kilku dni syn budzi się koło 12, wstaje i mówi przez sen -ciekawe.

Sypialnia -obudził się -ciszej(lekarz) -dziwne -(Orcio)Boże -powoli idzie -ręce ma na piersi -usta rozwiera, głos ostry dziwnie -(Orcio) Precz, ciemności - jestem synem światła i pieśni, czego żądasz? Nie poddam się, wzrok uleciał, ale wróci bogaty w promienie gwiazd -(chrzestny)jak nieboszczka gada -(mamka)weź mi oczy i daj jemu! -(Orcio)Matko naślij mi obrazów i myśli, bym żył w sobie, drugi świat sobie zbudował, nie opuszczaj mnie! -(lekarz)prawdę rzec muszę - ma pomieszanie zmysłów z drażliwością nerwów, stan snu i jawy wespół -(mąż)Boże, Twoje sądy tłumaczy -(lekarz)Cerasi laurei dwa grana [laurowych kropli dwa grany] -(Orcio)Dobrej nocy życzą, o wiecznej mówcie nocy, ale nie o dobrej -(mąż)wesprzyj się synu -co to ma znaczyć -okryj się i zaśnij, doktor mówi, że odzyskasz wzrok -niedobrze mi, sen mi głosy przerwały -(mąż)dobija godzina, w której walczyć będę, działać z kilkoma przeciw wielu, gdzie się podziejesz sam jeden - dziecino, poeto, śpiewaku bez słuchaczy, duszo pozaziemska - prosi mamkę Katarzynę, by została

Część trzecia

Do pieśni, kto jązacznie, kto dokończy. Dajcie przeszłość stalową, wywołam gotyckie wieże, katedry cień rzucę. Kimkolwiek jesteś, w co wierzysz - łatwiej życia odejdziesz niż wiarę wynajdziesz - świat dąży ku swoim celom, rwie za sobą, pary znikają i powstają, zapadają, bo ślisko, krwi dużo. Widzisz tłumy u bram stojące wśród wzgórz, namioty rozbite, deski pokryte mięsiwem, kubek lata z rąk do rąk - usta rzeczą groźby, przysięgi, klątwy - niech żyje kielich państwa i pociechy! Oni czekają niecierpliwie, gotują się, nędzni, ze znojem na czole, czochranymi włosami, spiekłymi twarzami - ci trzymają kosy, młoty, heble, ten topór, ten stempel żelazny. Pod wierzbą chłopię wiśnię zjada, długie szydło ściska. Kobiety przybyły głodne jak i oni, zwiędłe, bez piękności, na włosach kurz, na łonach odzież zszargana, w oczach gasnące coś - ożywają, bo kubek lata wszędzie. Szum powstał w zgromadzeniu, kto rozpozna uczucie w tysiącu głosów, nadszedł jeden, wstąpił na stół - mówi, głos ciągnie, słowo rozeznasz, ruchy wolne, łysiutki, włosy strąciła myśl, skóra przyschła, żółtawo wcina się między kości a mięśnie, broda czarna od skroni, żadnej barwy na licach, chwili zwątpienia - kiedy wzniesie ramię, wytęży - schylą głowy, uklękną przed błogosławieństwem, niech żyje słowo pociechy i mordu. Wściekłość, to ich kochanie, władca dusz - on obiecuje chleb, „niech żyje Pankracy” - chleba nam. U stóp mówcy opiera się towarzysz. Oko czarne, wschodnie, ramiona obwisłe, nogi uginające się, ciało pochylone, na ustach lubieżność, na palcach pierścienie - i on wtóruje tłumowi - ku niemu Pankracy wzrok obróci - „podaj chustkę, Przechrzto” Poklask i wrzawa - śmierć panom, kupcom - chleba

Szałas, lampy, księga otwarta. Przechrzta -Bracia podli, ssijmy karty Talmudu jak pierś, z której miód i siła dla nas - im gorycz i trucizna -(chór) Jehowa porozrzucał nas, oplótł świat czcicielów Krzyża niepiśmiennych, 3 razy plujmy na ich zgubę -Krzyż, nasz wróg, podcięty na kałuża krwi - pany go bronią -dopełnia się praca wieków -wolni bez ładu, na rzezi, na głupstwie ich i dumie osadzimy potęgę Izraela, panów tylko rozwaliną krzyża przysypać -Krzyż święte znamię, połaczył z ludźmi, uwierzyli w miłość pogardzonych, wolność ludzi prawem naszym, dobro celem. Przed wiekami wroga umęczyli ojcowie nasi, my na nowo go umęczymy. -świat nasz -Jehowa - nikt inny -do roboty waszej, a ty, księgo, precz, by nie splamił cię wzrok przeklętego -(pukanie)w imię Wolności otwieraj! -do młotów -(wchodzi Leonard)dobrze, że czuwacie i ostrzycie noże na jutro, co robisz w kącie? -stryczki -kto na mieczu nie zginie, to na gałęzi -sprawa pewna na jutro? -najpotężniejszy wzywa Cię na rozmowę przeze mnie -nie ustawajcie, pilnuj Jankielu -(chór, Przechrzta wychodzi z Leonardem)powrozy, sztylety, wyjdą na zatratę, panów zabiją, rozwieszą - a potem my. Pogardzeni wstaną - miłość Jehowy zniszczeniem dla wszystkich

Namiot, widok libacji, Pankracy -50 tu hulało i krzyczało ciągle Vivat, lecz czy choć jeden mnie pojął - fervidum imitatorum pecus [zapalczywa zgrajo naśladowców](wchodzą Przechrzta i Leonard)Znacie Henryka? -(Prz)z widzenia raczej, na Bożym Ciele krzyknął „ustąp się” i spojrzałem pańsko na mnie -(Pankracy)wybierzesz sie jutro do niego i powiesz, że chcę spotkać się pojutrze w nocy -wiele dajesz ludzi? -sam pójdziesz pod moim imieniem, szubienica Barona twymi plecami, przyjdę po hrabiego pojutrze o północy -a jak zamkną? -będziesz męczennikiem -wszystko za wolność ludu!(wychodzi) -(Leonard)po co te półśrodki? Miałem cię za bohatera idącego prosto do celu. Wszyscy gotowi, daj rozkaz, pójdzie jak iskra w grom. -krew ci uderza, nie umiesz walczyć z zapałem -Arystokraci zawarli się w Świętej Trójcy[zamku] i czekają nas jak gilotyny -stracili siły ciała w rokoszy i siły rozumu w lenistwie - legnąć muszą -kto wstrzymuje? -wola moja -na ślepo jej wierzyć? Zdradzasz nas. -jak zwrotka w pieśni, tak zdrada w każdym twoim słowie -szpiegów tu nie ma -tylko 5 kul w piersi twojej, żeś krzyczeć śmiał. -nie boje się kary, jeśli umrę za przykład -żywyś, pełen nadziei i wierzysz, nie chcę cię zabić, myśl tylko więcej, a mniej gadaj - posłałeś po 2000 ładunków? -tak, Dejca -szewcy płacili składkę -co do jednego -jutro zaproszę ich na wieczerzę, co u hrabiego Henryka -pogardzam nadto pannami, rasy upadające nie mają energii -zbiera włościan i gotuje na odsiecz Świętej Trójcy -nikt się nam nie oprze - w nas Idea wieku -chcę go po mojej stronie -zabity arystokrata -ale poeta -prebaczasz, Obywatelu? -inaczej zginąłbyś -jutro nic? (wychodzi) -pojutrze pójdziesz do Henryka. Dlaczego mnie wodzowi tysiąców, jeden człowiek na zawadzie? Siły ma małe - kilkaset chłopów posłusznych - nędza, zero, czemu pragnę więc go widzieć? Czy napotkałem równego sobie duchem? Ostatnią on zaporą. Ale ja znam swój cel, jestem myślą, we mnie wola i potęga - co innym zbrodnią, mnie chwałą - niewiernym czucie dałem, świat nowy myśl moja stworzyła - jest wielką.

Bór, płótna na drzewach, łąka, na niej szubienica. -(mąż w czarnym płaszczu, z czerwoną czapką wolności[frygijka] , porwadzi za ramię Przechrztę) -panie, nie wydam cię -palec podnieś choćby - nie dbam o twoje życie -dłoń kleszczami mi ściskasz! -mów jak ze znajomym, co to za taniec? -wolnych ludzi (taniec kobiet i mężczyzn wkoło szubienicy) -(chór) chleba, zarobku, drzewa, odpoczynku, Bóg nie miał litości, Królowie nie mieli, Panowie nie mieli - dziś im za służbę dziękujemy. -(do dziewczyny)cieszę się, żeś wesołą -długo czekaliśmy na ten dzień, myłam talerze, wycierałam widelce, czas bym sama jadła -(prz)ktoś może nas poznać -jeśli, tak to zginiesz marnie -pod dębem tym siedzi klub lokajów [wedle wzoru Rewolucji] (lokaje rozmawiają) -ubiłem już mojego pana -ja szukam mojego barona -w poniżeniu prawa poczuliśmy(kamerdyner) -zdrowie prezesa, idzie drogą honoru, z więzień przedpokoi wypadliśmy, znamy wszeteczeństwa salonów -(mąż)co to za głosy? -(prz)chór rzeźników (chór)-obuch i nóż - broń nasza, szlachtuz życiem -panów i bydło rżnąć jedno - kto nas powoła, ten nas ma. -(mąż)ci przynajmniej o honorze i o filozofii nie pieją, witam panią -(prz)mów obywatelko albo wolna kobieto -(kob)co znaczy ten stary tytuł, jestem jak i ty wolną, rozdaję miłość -za to masz pierścienie i łańcuch ametystów -to zdarłam przed wyzwoleniem z męża mego -kim jest żołnierz oparty na szabli z trupią główką na czapce, z drugą na feldcechu[pas naramienny do broni siecznej] , trzecią na piersi - czy to nie Bianchetti? Kondotier dziś ludowy? -od tygodnia jest dopiero -nad czym myśli? -(Bia)widzicie lukę między jaworami, dojrzycie zamek z czterema bastionami. Tysiąc tysięcy królów [parafraza przekleństwa] - obejdziecie jarem..(zauważa Przechrztę) -(Przechrzta mruga)-(mąż)czujesz kurek pod moim płaszczem? Jak to ułożył pan generale -(Bia)Chociażjesteście wolni, nie równi jesteście mi w geniuszu, każdy po triumfie się dowie o mnie -zabij go, przechrzto, bo tak działa każda arystokracja (rzemieślnik krzyczy: przekleństwo!)co robisz pod drzewem -przekleństwo kupcom, fabrykantom, najlepsze lata, gdy inni kochają, biją, żeglują ja w ciasnej komorze prześlęczałem -wychyl czarę w dłoni -nie mam sił, nie mogę jej podnieść, ledwo tu dotarłem, przekleństwo jedwabnikom(Umiera) -(prz)jaki brzydki trup -tchórzu wolności, patrz na martwą głowę w poświacie słońca, gdzie teraz ujdą wasze obietnice? Równość, doskonałość, szczęście rodu? -(cicho)bodajby zdechł, a ciało psy szarpały; puść bo muszę zdać się z poselstwa -powiesz, że miałem Cię za szpiega? Głuchną odgłosy biesiady, przed nami las -nad nim chmury, lepiej wróc do swoich, co czekają w jarze św. Ignacego -dziękuję, Mości Żydzie -(głos z drzew)syn chamów dobranoc zasyła słonku -(głos z prawej)Zdrowie, dawny wrogu, co pędziłeś do pracy, jutro zastaniesz niewolników przy uczcie -(prz)idzie orszak chłopów -nie wyrwiesz się, stój za pniem cicho -(chór)naprzód na gawędkę, gdzie dziewki -ciągnę i wlokę go, idź w kamasze -(pan)litości -wróć dni pańszczyzny -wskrzesz panie syna spod batogów kozackich -chamy twoje piją zdrowie -(chór) upiór ssał krew i pot, nie puścimy go, zginiesz wysoko, nad nami wszystkimi -panom tyranom śmierć - nam jeść, spać, pić - jak snopy ich trupy będą, jak plewy, perzyny zamków -(prz)może przyjaciel to lub krewny był hrabiego? -pogardzam nim, was nienawidzę - poezja to kiedyś ozłoci.(umyka w krzaki)

Inna część boru, wzgórze z ogniami -(mąż)-gałęzie podarły czapkę wolności -(prz)Zabłądziliśmy w drodze do wąwozu św. Ignacego, w tył bo Leonard odprawia obrzęd. -naprzód, tego żądałem, wszędzie rozwaliny ogromu, wieki trwającego - filary, podnóża, kapitele, ćwiartowiane posągi, floresy, stłuczone szyby, twarz Bogarodzicy, arkady, kraty, pół rycerza śpiącego na połowie grobu -nasi z trudem pracowali przez 40 dni, aż zburzyli ostatni kościół (przechodzień pozdrowił ich w imię wolności)(drugi przez śmierć pozdrowił)(tam śpiewają kapłani Wolności) -kim jest człowiek na gruzach przybytku? Trzy ogniska pod nim, głos szaleństwa -Leonard, prorok Wolności, naokoło kapłani -arystokracja wasza, pokaż, który cię przysłał -nie ma go -(Leo)dajcie mi ją do ust, piersi, piękną, niepodległą, obnażoną z przesądów, oblubienicę moją -(głos dziewicy)wyrywam się do Ciebie kochanku (głosy)-ramiona wyciągam, upadam -wyprzedziłam je po popiele i żarze -(mąż)wdziera się na gruzy -tak co noc -(Leo)do mnie, rozkoszy, drżysz w boskim szale, będę prorokować -(mąż)pochylona mdleje -(Leo)oboje jesteśmy obrazem rodu ludzkiego, wolnego - stoimy na gruzach starych kształtów, Boga - chwała, rozwiązaliśmy jego członki, duch jego zwyciężymy. -(chór niewiast)oblubienica proroka - zazdrościmy jej chwały -(Leo)Ogłaszam nowy świat, nowemu Bogu niebiosa. Panie swobody i rozkoszy, trup ciemiężcy twoim ołtarzem, w oceanie krwi utoną łzy, życiem jego szczęście, prawem równość - kto tworzy inne temu stryczek -(chór mężów)rozpadła się budowa ucisku, kto z niej kamyczek podniesie - śmierć mu -(prz)bluźniercy Jehowy-trzykroć im pluję -(mąż)Orle, trzymaj obietnicę, na ich karakch nowy kościół Chrystusa -(chór kapłanów)gdzie pany, króle, co chadzali po ziemi -zabójca króla Aleksandra, drugi króla Henryka, trzeci króla Emanuela -(Leo)idźcie bez trwogi i mordujcie - boście wybrani, męczennikami, bohaterami Wolności, obudź się urodziwa moja(grzmot) odpowiedzcie Bogu w przyrodzie żyjącemu, chodźcie za mną - podnieś głowę. -(dziewica)pałam miłością ku tobie i Bogu -(mąż)ktoś mu zabiegł, mocuje się sam z sobą -(prz)syn słynnego filozofa -(Leo)czego chcesz, Hermanie? -święceń zbójeckich -podajcie mi olej, sztylet, truciznę - olejem królów na zgubę królom namaszczam cię, broń rycerzy na zatratę panów, na piersi medalion trucizny - niech on na końcu żre, niszcz stare pokolenia -(mąż)na czele orszaku idzie, chce snu dokończyć -(prz)trzykroć na ciebie pluję, Leonard pozna mnie, spójrz na jego nóż na piersiach -zakryj się moim płaszczem, co to za kobiety przed nim -hrabiny i księżniczki -moje niegdyś anioły, po muzyce poznać, że się oddala -spostrzegą nas na odłamku muru -widzę, drugie niewiasty za nim obłąkane, syn filiozfa pieni się, potrząsa sztyletem, dochodzą do ruin wieży północnej, rozrywają arkady, sypią iskrami na ołtarze i krzyże -(Leo)biada wyznawcom dawnego Boga -(m)czarne bałwany wracają -Abrahamie -moja godzina tak już bliska? -(Leo)kim jesteś dumny, czemu nie z nami -jestem mordercą klubu hiszpańskiego, dziś przybyłem -ten drugi po co się kryje? -mój brat młodszy, twarzy nie ukaże, póki nie zabije barona -ty kogo zabiłeś -dwa dni przed drogą bracia dali mi święcenie -o kim myślisz? -ciebie pierwszego, jeśli zdradzisz -weź sztylet zatem mój(dobywa go, hrabia dobywa swojego) -mojego wystarczy (Chór wiwatuje im) -staw się jutro w namiocie wodza (Chór kapłanów -pozdrawiamy gościa w imię Wolności, kto walczy, morduje ciagle - zwycięży w końcu)(Chór filozofów -my ród dźwignęliśmy z dzieciństwa, prawdę z łona wyrwaliśmy)(Herman - czaszką świętego piję zdrowie - rzuca czaszkę) -(dziewczęta)-zabij dla mnie księcia Jana; dla mnie hrabiego Henryka, głowę arystokraty dajcie, szczęść sztyletowi (chór artystów - nową zbudujemy świątynię - obrazów w niej, ni posągów nie będzie, sklepienie w puginały, filary z ośmiu głów, u szczytu jako włosy krwawe, ołtarz - na nim czapka wolności) -(prz)gdzie szubienica? -(mąż)cicho, Żydzie, lecą już za Leonardem, raz ostatni ogarniam ten chaos z toni czasu, ciemności, na zgubę moją, myśli gnane szałem kołują, Boże, daj potęgę, której odmawiałeś - w jedno słowo zamknę nowy świat, będzie ono poezją przyszłości -(głos)dramat układasz -zemsta za hańbę popiołu ojców, przekleństwem nowym pokoleniom, orle dotrzymaj obietnicy - do jaru św. Ignacego -(prz)nie pójdę -znajdź drogę -gdzie idziemy wśród mgły? -naprzód i w dół, ostatnie pieśni za nami, widzisz cienie przeszłości, żałobne głosy -(chór duchów z lasu)Płaczmy za Chrystusem wygnanym -do miecza, ja Go wam oddam, rozkrzyżuje nieprzyjaciół jego -(chór duchów)strzegliśmy ołtarzy i pomników, w organach głosy nasze, w połyskach szyb katedry - gdzie teraz pójdziemy -mdleją w zorzy, Jezus i szabla moja! (zrzuca czapka i zawija weń pieniądze) weź na pamiątkę rzecz i godło [użycie i zysk] -zaręczyłeś słowem bezpieczeństwo tego, co o północy.. -szlachcic słowa 2 razy nie powtarza -(głos z krzaków)Maryja i szabla nasza! -wiara, do mnie!

Pankracy do swoich -twarzą do trawy, ognia nie krzesać, za strzałem skoczyć na pomoc, jeśli nie będzie czekać do rana -(Leo)raz ostatni zaklinam! -przylep się do sosny -mnie weź z sobą chociaż -szlachta dotrzymuje czasem słowa

Komnata długa, obrazy dam i rycerzy, filar z herbem, Mąż przy stoliku marmurowym, para pistoletów, pałasz, lampa, zegar - naprzeciw drugi stolik, konwie i puchary -(mąż)o tej samej porze, Brutusowi pokazał się duch Cezara, czekam na takie widzenie, stanie przede mną bez imienia człowiek, z nicości, którego w tył odrzucić muszę. Ojcowie, natchnijcie tym, co was panami uczyniło, lwie serca, powaga skroni, wiara, natchnienie dzieł, nadzieja chwały - wrogów palić będę ja, syn stu pokoleń (bije dwunasta)jestem gotów -(Pank)witam hrabiego, dziwne to słowo(zrzuca płaszcz i czapkę wolności i wlepia oczy w herb) -dziękuję za zaufanie (podaje puchar Pankracemu) -godła czerwone i błękitne to herb w języku umarłych? Coraz ich mniej -wkrótce tysiące ich ujrzysz -oto stara szlachta, nadzieja bez grosza i oręża, odgrażająca się jak umarły powoźnikowi, wierząca albo udająca - pokażcie pioruny na waszą obronę -śmiej się z własnych słów, stary ateizm -sam śmiej się, mam wiarę silniejszą, większą - jęk tysiąców, głód, nędzę, poniżenie - to moja wiara, mój Bóg, moja myśl, potęga moja. (pije i rzuca kubek) -położyłem siłę w Bogu, który ojcom nadał panowanie -całe życie byłeś diabelskim igrzyskiem, zostawiam to teologom jeśli żyją jeszcze -czego żądasz, zbawco narodów, obywatelu-boże [paradoks] -poznać cię i ocalić -wdzięczny za pierwsze jestem, drugie zdaj na szablę moją. -szabla szkłem, Bóg marą, potępiony jesteś wolą tysięcy, opasany ramion tysiącem - zostało wam kilka mórg ziemi, dwadzieścia dni obrony, gdzie działa, męstwo - wiem co czyniłbym na twoim miejscu - rzekłbym do Pankracego: „zgoda, rozwiązuję hufiec, zostaję przy imieniu i dobrach, które warujesz słowem” - wiele lat masz, hrabio? -36 -15 jeszcze najwięcej, ludzie tacy niedługo żyją, twój syn bliższy grobu, bądź ostatnim hrabią panuj w domu dziadów - o nędzarzach nie myśl więcej (nalewa drugi puchar) -obrażasz mnie każdym słowem, próbujesz obrócić w niewolnika na dzień swego zwycięstwa - nie odwdzięczę się, opatrzność słowa strzeże -honor rycerski wystąpił! Zwiędły łachman ludzkości, łączysz się z umierającymi, chcąc oszukać się, wierzyć w kasty, w „ojczyznę” - braci należy się kara i niepamięć -tobie i twoim zaś co? -zwycięstwo i życie, jedno prawo uznaję, za nim świat w wyższe idzie kręgi: zgrzybiali, ustąpcie prawa młodym, głodnym, silnym - ale ciebie jednego chce wyratować -zgiń marnie za litość swoją, znam was, widziałem pląsy motłochu po którym idziesz, widziałem stare zbrodnie w nowych szatach, koniec ten sam - rozpusta, złoto, krew - ciebie z `dziećmi twoimi' nie było, pogardzasz nimi, niedługo pogardzisz sam sobą -świat mój nie rozparł się w polu, ale nadejdzie czas! (wstaje i opiera się na filarze herbowym) zrozumie wtedy siebie i powie: `jestem', ale nikt mu nie odpowie, z pokolenia narodzi się plemię ostatnie, najdzielniejsze - ludzi wolnych, panami ziemi, która jest kwitnącym domem szczęścia, warsztatem bogactw i przemysłu -kłamiesz, a twarz niewzruszoną masz -są ludzie, którzy o moje słowo na klęczkach prosili. Tam Bóg, którego śmierci nie będzie, pracą i męką odarty z zasłon, zdobyty przez własne dzieci - objawił się im bowiem Bóg ludzkości -nam już przed wiekami -niech cieszy się nędzą 2000 lat -widziałem krzyż w starym Rzymie [w Koloseum, symbol walk chrześcijan], u stóp jego, potężniejszych sił niż twoje, szczątki, setka bogów walała się w pyle - On stał na wysokości, ramiona rozciągał na wschód i zachód - był Panem Świata -stara historia; pusta jak chrzęst herbu (uderza w tarczę) czytałem twe myśli, jeśli kochasz prawdę i szukałeś jej - jesteś wzorem ludzkości, nie odrzucaj chwili zbawienia - jeśliś tym, czym niegdyś, porzuć dom i chodź za mną -tyś młodszym bratem Szatana -zagiąłem mu palec pod serce, trafiłem do nerwu poezji -postęp, szczęście ludzkości - wierzyłem - weźcie moją głowę, 200 lat temu umowa polubowna być mogła, teraz mordować się trzeba -biada zwyciężonym, powtórz raz `biada' i zwyciężaj z nami -czy zbadałeś przeznaczenie, czy stanęło pod twoim namiotem i błogosławiło ci? Czy słyszałeś jego głos w południe, kiedy sam rozmyślałeś - że tak śmiało grozisz zwycięstwem, człowieku z gliny, jak i ja, niewolniku pierwszej kuli? -marna nadzieja - nie draśnie mnie ołów, dopóki jeden choć z was opiera się, co dalej, nic wam do tego (zegar bije) czas szydzi z nas, ocal przynajmniej swego syna -jego dusza czysta, ocalona - na ziemi los czeka ojca (spuszcza głowę w dłonie i staje) -odrzuciłeś więc? Niechaj duma, kto stoi nad grobem -z dala od tajemnic świat cielska jest Twój - jadłem go, oblewałem - teraz precz! -sługo jednej myśli i kształtu, pedancie rycerzu, poeto, hańba tobie! Myśl i kształt są woskiem moich palców -nie zrozumiesz tego nigdy pogrzebany z motłochem jako rzecz martwa (wyciąga rękę ku obrazom) spójrz na postaci, myśl, twoja nieprzyjaciółka, na ich czołach wypisane, a dziś we mnie. Gdzie ziemia twoja? Namiot rozbijasz na ziemi nieswoje, nie znalazłeś swojego ogniska i nie znajdziesz, dopóki 100 ludzi nie chyli czoła przed ojcami swoimi -chwała dziadom; starosta, baby strzelał po drzewach i Żydów piekł, kanclerz z pieczęcią w dłoni fałszował akty, palił archiwa - stąd wsie twoje; czarniawy, z ognistym okiem, cudzołożył po domach przyjaciół; z orderem Runa Złotego w kolczudze włoskim służył u cudzoziemców; pani kaziła z giermkiem swoim; tamta czyta list kochanka; ta z pieskiem na robronie była nałożnicą królów - to wasze rodowody; ten w zielonym kaftanie - pił i polował ze szlachtą. Głupstwo i niedola kraju, ale dzień sądu bliski - nie zapomnę o żadnym z was -mylisz się, synu mieszczański, żaden z was nie żył, gdyby nie wikt szlachecki. Słowa twoje łamią się na ich chwale - one popiołów nie wzruszą, zaginą jak skowyt psów wściekłych, pieniących się do śmierci -do zobaczenia na okopach Świętej Trójcy, gdy kul i prochu wam zabraknie -zbliżymy się na długość szabli -dwa orły z nas, rzucam tu przekleństwo należne starości - i ciebie, i syna poświęcam zniszczeniu -Jakubie! (Jakub wchodzi)odprowadź go do ostatnich czat.

Część czwarta

Od baszt Świętej Trójcy, leży mgła jak mara oceanu. Na granitowej wyspie stoją wieże zamku, zrosłe ze skałą. Sztandar na nim powiewa. Zaczynają ciskać pierwsze promienie. Inne głosy zmieszają się i roztrącą o skały. Przepaść jasna wśród obszarów nad nią pękniętych. Dolina zarzucona czarno ludzkimi głowami. Słońce wolno wstępuje, słychać wrzask.

Katedra na zamku, Panowie, Senatorowie, Dygnitarz siedząpod posągami królów lub rycerzy, za posągami szlachta, w krześle złoconym Arcybiskup, Mąż od progu idzie ku duchownemu ze sztandarem w ręku -(chór kapłanów)od nieprzyjaciół tutaj nas wyratuj! -(hrabiowie)jaki dumny -mysli, że świat podbił -tylko do obozu chłopów się przebił -100 trupów położył, a 200 stracił -nie pozwólmy mu dowodzić -(mąż klęka przed Abp.)(Abp)przypasz miecz błogosławiony ręką św. Floriana, przyjmij dowództwo w zamku -(jeden spośród wiwatujących głosów)nie pozwalam! -(głosy)za drzwi! -(mąż)niech wystąpi; szablę biorę i niech Bóg da mi skon prędki, jeśli nie ocalę was. Przysięgnijcie wszyscy, że chcecie bronić wiary i czci przodków, głód i pragnienie nie umorzy was do poddania się. (Abp klęka, wznosi krzyż, Chór)-Krzywoprzysięzca gniewem hrabiego będzie obciążony, bojaźliwy i zdrajca również -(mąż dobywa miecza)obiecuję wam sławę.

Dziedziniec zamku -(hrabia)wszystko stracone? -(mąż)chyba, że wam serca zbraknie przed czasem śmierci -(baron)widziałeś się z tym okropnikiem? Będzie miał krztę choć litości? -o takiej litości ojcowie nie słyszeli - szubienicy -trzeba się bronić -(książę)dobre to dla gminy, ale wiemy, ze wygrać nie zdołamy, musisz układać się -już na śmierć, książę, zasłużyłeś (do tłumu) kto mówi o poddaniu się, zabitym będzie!

Krużganek na wieży -(mąż)gdzie syn mój? -(Jakub)w wieży północnej siadł na progu więzienia i śpiewa proroctwa -osadź mocno basztę Eleonory, stamtąd patrz na obóz -może dla naszych po szklance wódki? -każ nawet otworzyć piwnice; całą serca nienawiścią obejmuję wrogów, żelazem i ludźmi z nimi zawalczę, dobrze być tu panem, Lecz może jka ich, tak mnie nie będzie? Ale zawczasu użyję rozkoszy ich męki. Słońce zachodzące zlewa się na dolinę, pozdrawiam szczerze. Nie podstępem, nie przemysłme doszedłem życzeń moich, ale nagle. Stoję na pograniczach snu.

Komnata oświecona pochodniami, Orcio siedzi na łożu -(mąż)sto ludzi na szańce! Pewnie słyszałeś wystrzały, odgłosy ucieczki - ale bądź dobrej myśli -(Orcio)nie tknęło to serca, co innego wprawia w dreszcz: twoja godzina jeszcze nie nadeszła. -ciężar spadł mi z serca, w dolinie ciała wrogów, powiedz myśli swoje -za mną, tam sąd co noc się powtarza (idzie ku drzwiom w murze) -tam wszak lochy, gniją tam kości -gdzie oko twoje niedowidzi, tam duch mój wejdzie.

Lochy podziemne, kraty, Orcio na głazie: -czy nie słyszysz ich głosów, nie widzisz kształtów -milczenie jedynie -idą jeden po drugim -w szaleństwie moje potępienie, siły moje niszczeją -widzę blade postaci poważne, idące na sąd (chór)-za męki, żeśmy przykuci, smagani, dręczeni, truci, przywalani - dręczmy i sądźmy, a kary Szatan wykona -oskarżony załamał dłonie -kto on? -ojcze! -(głosy)na tobie koniec przeklętego rodu, w tobie siły wszystkie, namiętności, duma - do zgonu -nic nie kochałeś, nic nie czciłeś prócz siebie -(mąż)słyszę, choć nie widzę -on podniósł głowę jak ty, ojcze, zagniewany i uniósł się dumą, jak ty, gdy pogardzasz.(chór -ratunku nie ma dlań!) -(głos)dni kilka ziemskiej chwały, znikomej, której mnie pozbawili dziady twoi. Potem zginiesz ty i bracia, pogrzeb bez dzwonów, łkania - jak dawniej nasz tutaj. -(mąż)znam was podłe duchy -(orcio)ojcze, nie idź w głąb, na imię Chrystusa -kogo widzisz? -postać…to drugi Ty, blady, spętany, słyszę jęki twoje. Przebacz ojcze(pada na kolana) matka w nocy przyszła i kazała -(mąż chwyta syna)dziecię przywiodło mnie do progu piekła, Mario, duchu nieubłagany i Maryjo, wymodlona. Poczyna się nieskończoność mąk , wieczna walka. -(chór) za niekochanie, brak czci - będziesz potępiony

Sala w Świętej Trójcy, ludzie klęczący u stóp Henryka -(mąż)nie! Przez syna mojego i żonę -(kobiety)zlituj się, głód pali nas, strach pożera -(mężczyźni)słuchaj posła, jeszcze czas -(chrzestny)obywatelsko działałem i nie ważę twych wyrzutów, Henryku, jeśli podjąłem się poselstwa - cenię wiek i wartość swoją. Pankracy jest reprezentantem obywatelem -precz! (do Jakuba)przyprowadź oddział -(baron)zgubiłeś nas, Hrabio, wypowiadamy ci posłuszeństwo -(książę)ułożymy sami warunki pokoju -(chrzestny)wielki mąż, który wysłał mnie, obiecuje wam życie, byleście przyłączyli się i uznali dążenie -(mąż)przysięgałem wam zginąć na tych murach, więc zginiecie wraz ze mną -(do hrabiów) czemu uciskałeś poddanych?ty czemu w młodości w karty grałeś i wojażowałeś? Ty się podliłeś wyższym -(do kobiety)dlaczego dzieci na obrońców nie wychowałaś, a kochałaś Żydów, adwokatów - ich proś o życie; spieszycie się do hańby - czas iść tam gdzie kule i bagnety, nie szubienica i kat z powrozem. -(głosy)na bagnety! (inne)chleba nie ma kawałka nawet (kobiety)dzieci nasze (głosy)układów -(chrzestny)gwarantuję nietykalność -(mąż podchodzi do chrzestnego i chwyta za pierś)idź głowę skryć pod namiot przechrztów, bym jej krwią nie zmazał (do zbrojnych)na cel czoło zorane złą nauką, czapkę wolności na głowie bezmózgiej -związać go i wydać Pankracemu -(mąż)chwilkę, (do żołnierzy) z tobą wdzierałem się na góry, wyrwałem cię z przepaści; z wami rozbiłem się na skałach Dunaju, Hieronimie i Krzysztofie; wam chaty spalone odbudowałem; wy uciekliście od złego pana; czy zostawicie mnie samego, ze śmiechem, że człowieka nie znalazłem? Rozdać wędlinę i wódki, za godzinę niech będą gotowi -(kobiety)przeklinamy cię za dzieci nasze! (głosy)za ojców, żony nasze! -(mąż) ja za podłość waszą!

Okopy Świętej Trójcy, trupy wszędzie, działa strzaskane, broń leży, Mąż oparty o szaniec -(chowa szablę)nie ma rozkoszy jak w niebezpieczeństwo grać i wygrać, lecz przegrać raz tylko -(Jakub)ostrzelani odstapili, ale już się gromadzą -nie ma kartaczy już? -ni kul, ni lotek, nie śrutu -syna mi ostatni raz przyprowadź, dym zamglił mi oczy, skały łamią się, człowiekiem być nie warto, aniołem też nie. Pierwszy z archaniołów [szatan] uczuł w sercu nudę i chciał potęgi, trzeba być Bogiem lub nicością. (do Jakuba, który przyszedł z Orciem)pędź do murów wszystkich napotkanych -bankierów, hrabiów, książąt -(mąż)chodź synu, połóż dłoń na mojej, czołem ust dotknij, czoło twoje jak matczyne -słyszałem dziś jej głos i mówiła:”Dziś wieczorem zasiądziesz przy mnie” -czy odejdzie mi sił na końcu drogi, Boże za chwilę odwagi masz mnie więźniem swoim. Synu przebacz, że dałem ci życie, rozstajemy się teraz. -nie puszczaj mnie, pociągnę cię z sobą -zapomnisz o mnie w chórach anielskich, kropli rosy nie zrzucisz mi -krzyki, cały drżę, ostatnia godzina -pospiesz się, Jakubie! (idzie orszak niedobitków - odłamkami bić się każecie, ulituj się, nie gnaj nas) -(mąż)na śmierć! Uściskiem, synu, chciałbym połączyć się z Tobą na wieki (Orcio pada trafiony kulą) Do mnie ludzie moi (dobywa szabli i przykłada do ust syna) klinga nie zmatowiała, wdarli się na odległość szabli mojej, w przepaść, synowie wolności. Bitwa.

Inna strona okopów, nadbiega zlany krwią Mąż, Jakub rozciągnięty na murze -co ci jest, sługo -czart ci odpłaci za twój upór i moje męki -(rzuca pałasz)niepotrzebny mi, moi zginęli, tamci wyciągają na kolanach ramiona ku zwycięzcom i proszą o miłosierdzie. Nie nadchodzą tu jeszcze, wdarli się na północną wieżę i szukają hrabiego Henryka. Ja już wybrałem swoją drogę, poza ich sądem. (staje na kawałku baszty, nad samą przepaścią) Wdzię czarną wieczność bezbrzeżną, płynącą do mnie. Pośrodku Bóg jak słońce, lecz nic nie oświeca. (posuwa się dalej) biegną, zobaczyli mnie - poezjo bądź przeklęta, jak i ja na wieki. Ramiona, przerzynajcie wały (skacze w otchłań)

Dziedziniec zamku, Bianchetti na czele, hrabiowie, książęta, Pankracy, Leonard -(Pank)imię? -(hr)Krzysztof na Volsagunie -ostatni raz rzekłeś, a twoje? -(ks)Władysław, pan Czarnolasu -ostatni raz, twoje? -(bar)Aleksander z Godalberg -wymazane. -(Bia do Leo)Dwa miesiące trzymali -(Leo)dużo ich tam -(Pank)oddaję wszystkich, krew ich płynie dla nauki świata - kto powie gdzie Henryk, daruję życie -Zniknął przy końcu -(chrzestny)jako pośrednik składam klucze -nie znam pokonanych pośredników, sam dopilnujesz śmierci panów -całe życie obywatelskie nie na to spędziłem, by szlachtę braci.. -wziąć doktrynera - gdzie Henryk? Daję wór złota (schodzi oddział z murów) Nie widzieliście Henryka? -(naczelnik)udałem się za rozkazem generała na zachód, na trzecim zakręcie bastionu ujrzałem rannego i stojącego obok bezbronnego - chcieliśmy go schwytać, lecz zszedł niżej, ręce wyciągnął i rzucił się naprzód, a oto szabla jego -krew na rękojeści, herb domu, to pałasz Henryka - on jeden dotrzymał słowa - chwała jemu, wam gilotyna. Bianchetti, zniszcz wartownię. Leonardzie, nie czas mi zasnąć, bo połowa pracy dopiero, patrz na obszary między mną a myślą, trzeba zaludnić puszcze, przedrążyć skały, złączyć jeziora, wydzielić grunt, by dwakroć tyle się porodziło co zginęło dziś -(Leo)Bóg wolności da siły -ślisko tu od krwi, duch czyjś panuje, czapka, herb na niej - tu serce jego pękło -bledniesz -widzisz tam, wysoko -chmurę pochyłą, na której słońce gaśnie -znak pali się na niej -myli cię wzrok -milion ludu słuchało mnie przed chwilą, gdzie są? -wołają ciebie -plotły kobiety i dzieci, że ma się tak Chrystus zjawić w dzień ostatni, stoi nad przepaściami, wsparty na krzyżu jak mściciel na szabli, z piorunów cierniowa korona -co tobie? -od błyskawicy wzroku mrze, kto żyw -rumieniec zbiega ci z twarzy, słyszysz mnie? -złoż mi dłonie na oczach, oddziel od spojrzenia, co rozkłada mnie w proch. Nędzne twe ręce jak u ducha, bez mięsa, przejrzyste -oprzyj się -daj odrobinę ciemności -bracia, demokraty, pomocy! -Galiliaee, vicisti! [Galilejczyku, zwyciężyłeś!] (Stacza się w objęcia Leonarda i umiera)



Wyszukiwarka