7 - Pretty Little Liars - Heartless - Rozdział 13, 7 - HEARTLESS


ROZDZIAŁ 13

Nie taki typowy, jak sądzisz

W środę po południu Aria siedziała przy kuchennym stole w nowym domu Byrona i Meredith, i wpatrywała się markotnie w paczkę organicznych pszennych precli z miodem. Dom zbudowano w latach pięćdziesiątych XX wieku z bogato zdobionymi listwami przy suficie, trzypoziomowym tarasem i pięknymi przeszklonymi drzwiami między pokojami. Niestety, kuchnia była mała i ciasna, a sprzęt nie został zmodernizowany od czasów Zimnej Wojny. Meredith, by zrekompensować tą staroświeckość, zdarła ze ścian tapetę w szkocką kratę i pomalowała je na neonowy odcień zieleni. Jakby to mogło wpłynąć kojąco na dziecko.

Obok Arii siedział Mike i marudził, że jedynym napojem w tym domu jest beztłuszczowe mleko sojowe Rice Dream. Byron zaprosił go, żeby przyszedł po szkole zapoznać się lepiej z Meredith, ale Mike powiedział jej tylko, że zdecydowanie urosły jej cycki od czasu, gdy zaszła w ciążę. Meredith uśmiechnęła się sztywno, po czym poczłapała na piętro przygotowywać pokój dziecinny.

Mike włączył kuchenny telewizorek na wiadomości. Opinia publiczna domaga się testu poligrafem dla Ślicznych Kłamczuszek głosiły wielkie litery nagłówka na ekranie. Aria zaczerpnęła gwałtownie tchu i pochyliła się do przodu.

- Niektórzy podejrzewają, że cztery dziewczęta z Rosewood twierdzące, że widziały Alison DiLaurentis, mogą ukrywać przed policją ważne informacje. - mówiła do kamery zadowolona z siebie blond reporterka. Na ujęciu za nią było widać centrum Rosewood z jego uroczymi placami, francuską kawiarenką i sklepem z duńskimi meblami. - Były w centrum wielu skandali otaczających sprawę Alison DiLaurentis. W sobotę znaleziono je na miejscu pożaru, który pochłonął las, gdzie po raz ostatni widziano pana Thomasa, i który zniszczył najprawdopodobniej każdy ślad mogący zdradzić jego miejsce pobytu. Według pogłosek, jeśli pojawią się jakieś dowody spisku, policja jest gotowa wszcząć postępowanie przeciwko Kłamczuszkom.

- Spisku? - powtórzyła oszołomiona Aria. Czy inni naprawdę uważali, że pomogły Ianowi uciec? Wyglądało na to, że ostrzeżenie Wildena było słuszne. Gdy Emily zaczęła twierdzić, że widziały Ali, straciły ostatni strzęp wiarygodności, jaki im jeszcze pozostał. Całe miasto zwróciło się przeciwko nim.

Z nieobecnym wyrazem twarzy wyjrzała przez wykuszowe okno na tylne podwórko. Po lesie za jej domem krążyli rozproszeni robotnicy i policjanci, myszkujący w popiołach i poszukujący śladów podpalacza. Wyglądali jak zabiegane mrówki. W pobliżu wielkiego słupa telefonicznego stała policjantka, przy jej boku dyszały dwa owczarki niemieckie w kamizelkach oddziału K-9. Aria chciała wybiec na zewnątrz w swoich kapciach z juty i wyrzucić pierścień Iana tam, gdzie go znalazła, ale teren był przez całą dobę patrolowany przez strażników z psami.

Z westchnieniem wyciągnęła telefon i zaczęła pisać nową wiadomość do Spencer. Widziałaś przed chwilą te wiadomości o poligrafach?

Tak, odpowiedziała natychmiast Spencer.

Aria przez chwilę zastanawiała się, jak zadać kolejne pytanie. Nie sądzisz, że to możliwe, że duch Ali chce nam coś przekazać? Może właśnie to widziałyśmy w noc pożaru?

Kilka sekund po wysłaniu sms-a Spencer odpisała. Mówisz o jej duchu?

Tak.

Nie ma mowy.

Aria odłożyła telefon ekranem w dół na stole. Fakt, że Spencer jej nie uwierzyła nie był zaskakujący. Gdy chodziły pływać w Peck's Pond Ali kazała im recytować wierszyk, który miał powstrzymać tutejszego topielca od skrzywdzenia ich. Tylko Spencer przewracała oczami i odmawiała brania w tym udziału.

- Rany. - powiedział podekscytowany Mike i Aria uniosła wzrok. - Musisz mi powiedzieć, jak to jest z poligrafem. Założę się, że wspaniale. - gdy dostrzegł niesmak na twarzy Arii zadrwił. - Żartuję. Gliniarze nie zmuszą cię do badania. Nie zrobiłaś nic złego. Hanna by mi powiedziała.

- Naprawdę ze sobą chodzicie? - zapytała Aria rozpaczliwie usiłując zmienić temat.

Mike skrzyżował ramiona.

- To naprawdę takie zaskakujące? Gorący ze mnie towar. - wrzucił do ust precla. Na podłogę posypały się okruszki. - A skoro mowa o Hannie: gdybyś jej szukała to pojechała do Singapuru do mamy. Nie jest, dajmy na to, nigdzie zamknięta. Ani, czy ja wiem, nie trenuje w Vegas, jak zostać striptizerką.

Aria patrzyła na niego jak na wariata. Kompletnie nie rozumiała, jak Hanna z nim wytrzymuje. Nie winiła jej także za wyjazd do Singapuru - sama zrobiłaby wszystko, żeby wydostać się z Rosewood. Nawet Emily wyjechała z miasta na jakąś kościelną wycieczkę do Bostonu.

- Słyszałem coś o tobie. - Mike wycelował w nią oskarżycielsko palec poruszając ciemnymi brwiami. - Wiarygodne źródło przekazało mi, że spotkałaś się wczoraj z Noelem Kahnem.

- Czy tym wiarygodnym źródłem nie jest przypadkiem sam Noel? - jęknęła Aria.

- Cóż, owszem. - Mike wzruszył ramionami. Pochylił się i zapytał plotkarsko. - Co robiliście?

Aria zlizała z palców sól z precla. Hmmm. A więc Noel nie powiedział Mike'owi, że byli na seansie. Wyglądało na to, że prasie też nie powiedział.

- Po prostu gdzieś na siebie wpadliśmy.

- Zdecydowanie mu się podobasz. - Mike ułożył na kuchennym stole swoje brudne tenisówki.

- Nieprawda. - Aria pochyliła głowę wbijając wzrok w coś, co wyglądało jak kawałek Kashi na jednym z kafelków podłogi.

- W czwartek urządza przyjęcie w jaccuzzi. - dodał Mike. - Słyszałaś o tym, prawda? Jego rodzice wyjeżdżają, i Noel i jego bracia idą na całość.

- Czemu przyjęcie jest w czwartek?

- Ten dzień to nowa sobota. - dowcipkował Mike przewracając oczami, jakby wszyscy powinni o tym wiedzieć. - Będzie nieziemsko. Powinnaś pójść.

- Nie, dzięki. - odpowiedziała szybko Aria. Ostatnie, na co miała ochotę to przyjęcie u Noela Kahna - pełno było na nich Typowych Chłopców z Rosewood żłopiących z keg piwo, Typowych Dziewczyn z Rosewood wymiotujących czekoladowymi martini i galaretkowymi drinkami oraz Typowych Par z Rosewood obściskujących się na sofach w stylu Ludwika XV.

Oboje się wyprostowali, gdy zabrzmiał dzwonek do drzwi.

- Ty otwórz. - nalegała Aria. - Jeśli to prasa, to nie ma mnie w domu. - dziennikarze zrobili się bezczelni, wchodzili na ganek i dzwonili do drzwi kilka razy dziennie, tak nonszalancko jakby byli z UPS. Aria na wpół oczekiwała, że któregoś dnia wedrą się do środka.

- Nie ma sprawy. - Mike zerknął na swoje odbicie w lustrze w przedpokoju i wygładził włosy.

Mike miał właśnie otworzyć drzwi, gdy Aria zdała sobie sprawę, że jest wyraźnie widoczna z frontowego ganku. Jeśli to będą reporterzy, przepchną się obok Mike'a i nigdy nie dadzą jej spokoju. Aria, ogarnięta paniką, jak uwięziona w pułapce, rozejrzała się, rzuciła do spiżarki, wcisnęła niewygodnie pod półkę z woreczkami z brązowym ryżem i zasunęła drzwi.

W spiżarce pachniało pieprzem. Jedna z wypalanek Meredith z napisem KOBIETY, ŁĄCZCIE SIĘ była oparta o pudło z kuskusem.

Aria usłyszała skrzypienie otwieranych drzwi.

- Co jeeees? - zawołał Mike. Dłonie uderzyły o siebie, a w korytarzu zadudniły trampki. Dwie pary trampek. Aria zerknęła przez szparę w drzwiach spiżarki, zastanawiając się, co się dzieje. Ku jej przerażeniu zobaczyła, że Mike prowadzi do kuchni Noela Kahna. A ten co tu robił?

Mike, zmieszany, zakręcił się w kuchni. Gdy spojrzał na spiżarkę, uniósł lekko jedną z brwi i odrobinę uchylił drzwi.

- Znalazłem ją! - wrzasnął. - Obija się z Rice-A-Roni!

- Łał. - za plecami Mike'a pojawił się Noel. - Chciałbym, żeby Aria była w mojej spiżarce!

- Mike! - Aria szybko wyszła z pomieszczenia, jakby wcale się tam nie ukrywała. - Kazałam ci mówić, że nie ma mnie w domu!

- Tylko, gdyby to była prasa. Nie było mowy o Noelu. - Mike wzruszył ramionami.

Aria spojrzała ostro na obu chłopców. Wciąż nie ufała Noelowi. Wstydziła się też swojego zachowania na seansie. Spędziła kilka minut w maleńkiej łazience sklepiku okultystycznego wpatrując się jak szalona w ulotkę. W końcu Noel zastukał do drzwi i powiedział, że moc zniknęła i wszyscy muszą już sobie iść.

Noel odwrócił się i parsknął śmiechem na widok ciążowych ćwiczeń, które Meredith powiesiła na lodówce. Wiele z nich dotyczyło rozciągania mięśni pochwy.

- Aria, chciałem z tobą pogadać. - zerknął na Mike'a. - Na osobności, jeśli nie masz nic przeciwko.

- Jasne! - zagrzmiał Mike. Rzucił Arii ostrzegawcze spojrzenie - Nie schrzań tego - i wyszedł do pokoju.

Aria starannie omijała wzrokiem twarz Noela.

- Hm, napijesz się? - zapytała, czuła się niezręcznie.

- Jasne. - odparł Noel. - Może być woda.

Aria, sztywno wyprostowana, przytknęła szklankę do dozownika lodówki. Wciąż czuła zapach zrobionego przez Meredith piętnaście minut wcześniej prenatalnego shake'a z wodorostów i dyni. Gdy wróciła do stołu z napojem dla Noela, chłopak sięgnął do plecaka, wyciągnął szarą plastikową torebkę i jej rzucił.

- Dla ciebie!

Aria sięgnęła do środka i wyjęła duże opakowanie czegoś, co wyglądało na ziemię. Naklejka głosiła: KADZIDEŁKO SUKCESU. Aria aż zrobiła zeza, gdy przysunęła ją do nosa. To pachniało jak kocia kuweta.

- Och. - mruknęła z powątpiewaniem.

- Kupiłem to w tym dziwacznym sklepie. - wyjaśnił Noel. - Podobno przynosi szczęście. Tamten koleś, czarownik, powiedził, żeby to spalić w magicznym kręgu, cokolwiek to znaczy.

Aria prychnęła.

- Hm, dzięki. - odłożyła kadzidełko na stół i sięgnęła do paczki z preclami. W tym samym momencie zrobił to Noel. Ich palce zderzyły się ze sobą.

- Ups. - powiedział Noel.

- Sorry. - powiedziała Aria gwałtownie cofając rękę; jej policzki płonęły.

Noel oparł się na łokciach.

- Zwiałaś wczoraj z seansu. Wszystko gra?

Aria, żeby uniknąć odpowiadania, wepchnęła szybko do ust precla.

- Tamten facet był oszustem. - dodał Noel. - Straciłem tylko dwadzieścia dolców.

- Aha. - mruknęła Aria z zamyśleniem chrupiąc precle. Equinox, medium, powiedział: Ona jest bardzo smutna. Może i był oszustem, ale część z tego co powiedział mogła być prawdą. Coś podobnego sugerowała pani DiLaurentis następnego dnia po zaginięciu Ali. Aria w ciągu minionych dwudziestu dwóch godzin przypomniała sobie parę niepokojących rzeczy o Ali. Na przykład to, że niedługo po tym, jak zostały przyjaciółkami, Ali zaprosiła Arię i jej mamę do ich nowego wakacyjnego domku w Poconos. Tata Ali i Jason zostali w Rosewood. Dom był ogromny, chaotycznie zbudowany, miał patio, pokój zabaw i ukryte schody prowadzące z pokojów na tyłach budynku do kuchni. Któregoś ranka Aria samotnie się na nich bawiła, gdy usłyszała przez metalowe kratki szept.

- Czuję się taka winna. - mówiła Ali.

- Nie powinnaś. - odpowiedziała stanowczo jej matka. - To nie twoja wina. Wiesz, że dla naszej rodziny tak będzie najlepiej.

- Ale… to miejsce. - w głosie Ali brzmiało zniechęcenie. - Jest takie… smutne.

Przynajmniej tak Arii zdawało się, że powiedziała. Potem głos Ali zrobił się bardzo cichy, i Aria nie usłyszała nic więcej.

Według rejestru znalezionego przez Emily w „Radley'u” Jason bywał w szpitalu mniej więcej wtedy, gdy dziewczyny się zaprzyjaźniły. Może miejscem, o którym wspominała Ali podczas tej rozmowy, był „Radley”. Może Ali czuła się winna, że Jason tam jest. Może do niej należała ostateczna decyzja, że musi tam pójść. Choć Aria bardzo nie chciała wierzyć, że były jakieś tarcia między Ali i Jasonem, to może było inaczej.

Poczuła, że Noel ją obserwuje, czekając na odpowiedź. Nie warto było myśleć o tym teraz, zwłaszcza, że on tu siedział.

- Nie istnieją żadne duchy, mówiące do nas z zaświatów. - zmobilizowała się powtarzając stwierdzienie Spencer.

Noel spojrzał na nią z oburzeniem, jakby właśnie powiedziała mu, że lacrosse nie istnieje. Gdy zmienił pozycję na krześle, Aria poczuła korzenny, drzewny zapach jego dezodorantu. Był zdumiewająco przyjemny.

- A jeśli Ali naprawdę chce ci coś powiedzieć? Jesteś pewna, że chcesz teraz się poddać?

W Arii zagotowało się od podejrzeń. Rozdrażniona, uderzyła dłonią o stół.

- A co to ciebie obchodzi? Ktoś cię do tego namówił? To ma być jakiś dziwaczny lacrosse'owy żart, żeby mnie ośmieszyć?

- Nie! - Noel rozdziawił usta. - Oczywiście, że nie!

- To po co poszedłeś na seans? Takich jak ty takie rzeczy nie interesują.

Noel opuścił wojowniczo brodę.

- Co to ma znaczyć: tacy, jak ja?

Na piętrze Meredith tak mocno zatrzasnęła drzwi, że aż cały dom zadrżał. Aria tak naprawdę nikomu nigdy nie powiedziała, że chłopców takich, jak Noel określała jako Typowych Chłopców z Rosewood - ani rodzicom, ani przyjaciółkom, i z pewnością żadnemu Typowemu Chłopcu z Rosewood.

- Jesteś taki, no wiesz, wyelegantowany. - powiedziała wymijająco. - Taki dopasowany.

Noel oparł łokieć na stosie katalogów dla niemowląt, ciemne włosy zasłoniły mu twarz. Kilka razy odetchnął głęboko, jakby zbierał się by coś powiedzieć, aż w końcu uniósł wzrok.

- No dobra, nie chodzę na seanse ze względu na Led Zeppelin. - spojrzał na nią kątem oka, po czym wbił spojrzenie w szklankę, jakby kostki lodu były liśćmi herbaty, z których można wyczytać przyszłość. - Dziesięć lat temu, kiedy miałem sześć lat, mój brat się zabił.

Aria, kompletnie zaskoczona, zamrugała. Pomyślała o dwóch braciach Noela, Eriku i Prestonie. Byli stałymi bywalcami domowych imprez u Kahn'ów, chociaż obaj byli już w college'u.

- Nie rozumiem.

- Mój brat Jared. - Noel zwinął mocno w dłoniach jeden z katalogów. - Był o wiele starszy. Rodzice nie bardzo chcą już o nim mówić.

Aria zacisnęła mocno palce na krawędzi wysłużonego stołu. Noel miał jeszcze jednego brata?

- Co się stało?

- Cóż, rodzice wyszli. - wyjaśnił Noel. - Jared mnie pilnował. Graliśmy w „Myst”, grę komputerową, ale zrobiło się późno i zacząłem przysypiać. Jaredowi chyba nie chciało się kłaść mnie do łóżka, ale w końcu to zrobił. Kiedy po jakimś czasie się obudziłem, wyczułem coś… dziwnego. Chyba po prostu w domu było za cicho. Wstałem i wyszedłem na korytarz. Drzwi Jareda były zamknięte, więc zastukałem, ale on nie odpowiadał. No to wszedłem. I… - Noel wzruszył ramionami i rozwinął katalog. Otworzył się na stronie z uśmiechniętym blond niemowlakiem w czerwonym foteliku. - Znalazłem go.

Aria nie miała pojęcia, co powiedzieć, więc tylko dotknęła dłoni Noela. Nie odsunął się.

- On… no wiesz. Powiesił się. - Noel zamknął oczy. - Początkowo nie potrafiłem zrozumieć, na co patrzę. Myślałem, że wygłupia się albo coś, może karze mnie, bo nie zostałem, żeby dłużej z nim grać w „Myst”. Potem wrócili do domu rodzice i nic więcej nie pamiętam.

- Boże. - wyszeptała Aria.

- W następnym roku wybierał się do Cornell. - głos Noela załamał się. - Był gwiazdą drużyny baseballa. Jego życie wydawało się… wspaniałe. Wyglądało na to, że rodzice też niczego się nie spodziewali. Ani nasi bracia, czy jego dziewczyna. Nikt się tego nie spodziewał.

- Tak mi przykro. - wyszeptała Aria. Czuła się jak gruboskórna, świętoszkowata wredota. Kto mógł wiedzieć, że Noel ma taką straszną tajemnicę? A ona sobie wyobrażała, że chodzi mu tylko o zrobienie z niej idiotki. - Zdołałeś kiedyś porozmawiać z nim na seansie?

Noel bawił się solniczką w kształcie żaby na środku stołu.

- W sumie to nie. Ale wciąż próbuję. I dużo z nim rozmawiam, jak jestem na cmentarzu. To też pomaga.

Aria skrzywiła się.

- Próbowałam czegoś takiego z Ali, ale dziwnie się z tym czułam. Jakbym rozmawiała sama ze sobą.

- Nie wydaje ni się. - powiedział Noel. - Myślę, że ona słucha.

Odkurzacz z rykiem obudził się do życia i wprawił w wibracje sufit nad nimi. Przez chwilę, nasłuchując, siedzieli w bezruchu. Przeszywające zielone oczy Noela napotkały jej wzrok.

- Mogłabyś zachować to dla siebie? Jesteś jedyną osobą, która o tym wie.

- Oczywiście. - odparła szybko Aria uważnie spoglądając na Noela. Wcale nie wydawał się zły, że wymusiła z niego to wyznanie.

Gdy opuściła wzrok, zdała sobie sprawę, że wciąż dotyka jego dłoni. Odsunęła szybko swoją rękę, nagle bardzo skołowana. Noel nadal na nią patrzył. Serce Arii zaczęło mocniej bić. Zaczęła nerwowo bawić się starym, srebrnym łańcuszkiem na szyi. Noel przysuwał się coraz bliżej, aż poczuła jego oddech na szyi. Pachniał lukrecją, jednym z ulubionych cukierków Arii. W oczekiwaniu wstrzymała oddech.

Ale nagle, jak przebudzony ze snu, Noel odsunął się gwałtownie do tyłu, chwycił swoją szklankę ze stołu i wstał.

- To ja pójdę poszukać Mike'a. Narka.

Pomachał jej lekko na pożegnanie i pochylił się w przejściu i wyszedł na korytarz. Aria przycisnęła chłodną szklankę z wodą do czoła. Przez chwilę sądziła, że Noel ją pocałuje. A ona, przez nietypową dla siebie chwilę, miała nadzieję, że tak się stanie.

Kashi - metoda tworzenia mozaik z XIXw. Używano do niej 4 lub 6 bocznych glazurowanych płytek.

Rice-A-Roni - pakowany w pudełka mieszanka spożywcza, na którą składa się ryż, makaron nitki oraz przyprawy. Podczas przygotowania ryż i makaron są podgrzewane na maśle, później dodaje się wodę i przyprawy, po czym wszystko gotuje się na wolnym ogniu aż do wchłonięcia płynów.

Uniwersytet Cornella (ang. Cornell University) - uniwersytet amerykański, założony w 1865 w mieście Ithaca w Stanie Nowy Jork przez Ezrę Cornella (biznesmena i pioniera telegrafii) oraz Andrew Dicksona White'a (naukowca). Uczelnia prywatna, należąca do tzw. Ligi Bluszczowej (Ivy League). Ma 14 wydziałów i koledżów, 12 centrów uniwersyteckich i ponad 20 tys. studentów, z czego około dwie trzecie to studenci studiów licencjackich (undergraduates). Jako jedyna uczelnia z Ligi Bluszczowej jest częściowo finansowana przez rząd (wydział Industrial and Labor Relations, a także wydział medyczny mają charakter publiczny).

Pretty Little Liars - Heartless Bez serca

translated by: rumiko 7



Wyszukiwarka