Poezja współczesna, Filozofia&Varia


Marcin Sendecki „Z wyskości”

Z pewnością

Z pewnością jest jeszcze za wcześnie, ale

kiedy miałoby się zacząć? Z pewnością nie

teraz, na kilka minut przed siódmą, z pewnością

nie tutaj, w pociągu relacji Warszawa - Lublin, i może

nawet nie z tymi ludźmi, których ósemka, nie wyłączając

mnie, patrzy właśnie w okno, druk i oczy sąsiadów, chociaż

ich kolor sprawdzić jest dużo łatwiej, sięgając w kierunku

torebki lub serca.

(86)

31 grudnia

Z wyjątkiem przyjaciół pokrzykujących w słuchawce,

białego sera, piwa, szynki i gazet przeprowadzających

pospieszną mobilizację kodeksów i taksówek, i budzika

na szóstą, rozsądku na zawołanie, z wyjątkiem krwi

kaleczącej skronie.

(85)

Stara piosenka

Przychodzi zwykle koło trzeciej nad ranem.

Nie wiem nawet, czy śpi wtedy na wznak, może

wciska twarz w poduszkę, nie wiem. Latem

o tej porze wołają ptaki, mężczyźni

bezszelestnie zabierają wędki i idą nad

wodę. Teraz gołębie wylegują się dłużej,

najpierw śnieżne pługi krzyczą na postrach,

potem kilka samochodów miele szare błoto,

wreszcie śniadanie przy świetle żarówek.

Niedługo powinna się obudzić. Wychodzimy,

podaję jej płaszcz.

(85)

Popołudnie

Popołudnie, orkiestra prowadzi kogoś

w zaświaty, garść kawek zbiera się do lotu.

Twarze żałobników przeglądają się w bruku

(spadł śnieg i koniec marca przypomina lustro).

[zimą]

tutaj jest wszystko jak było

może tylko spadł śnieg

Antoni Pawlak

zimą, w futrzanych rękawiczkach szronu,

z przepasanymi biodrami, po kolana

w morzu, które pieni się na oleodruku

(86)

[Rozmawiałem]

Rozmawiałem z tobą przez telefon, ale

nie mogłem cię zrozumieć - tak, jakbyś

mówiła przez chustkę. Słowa zwęglały się

w powietrzu, plik czarnych ulotek

odbierał mi głos.

W czerwcu

Jest ciepło, kurz kładzie się na próg biblioteki,

mdły zapach kostnicy wciska się do ust, kolejka

przewraca kartki, więdną nekrologi, żołnierz podnosi

szlaban, przetacza się tłum. Tynk pęka, zmarli

czekają na krewnych, ochrypły śpiew kawek niesie

oddech snu, nad uniwersytetem szybują ulotki,

tutaj, w prosektorium - tak jak zwykle - ruch.

(W-wa, Oczki, 87)

21 lipca

Z okna autobusu: sztandary połykane przez wiatr

i mężczyzna w drelichu, który zapala znicz: na próbę, ale

tłusty dym jest prawdziwy i miękko wstępuje w powietrze

pocięte linie granic. Jeszcze tutaj, po tej stronie lipca,

gdzie dopiero wciska się drewniany język dekretów i: już tutaj:

pod płaskim, śliskim od potu słońcem, w skórzanych ubraniach,

z założonymi - na kark - rękami, w okopach z papieru, w otwartych

ustach, w których znikamy, podnosząc szklanki i głos. Już tu.

(86)

Wiersz doraźny

Pawłowi Majowi

W Pięciu Stawach, w schronisku, przy śniadaniu ktoś

nieznajomy podaje ci ulotkę (gołąbek pokoju

składa skrzydła na znak wyciągniętych palców). Blat

stołu, czujny nawet tutaj, unosi się, przecina twarze

Polaków, Niemców i pewnego Węgra, który ma do odsiedzenia

jeszcze dwa i pół roku.

(87)

[Być może]

Być może wszystko tłumaczy się prościej: jak

teraz, gdy listki ognia obejmują zapałkę i

powoli odnajdujemy się w lichym, krótkim blasku.

[Jeżeli Bóg]

Jeżeli Bóg prowadziłby notatki, być

może znalazłoby się tam miejsce nie tylko dla

Jana Palacha, Staszka Pyjasa i tylu innych, którzy

wiedzieli, co robię, ale także dla tych upijających się

co przepustka i zabitych przypadkiem, przy czyszczeniu broni.

(87)

Może spotkasz

Płomień błądzi; brudny, tłusty

dym delikatnie dotyka miast, usta

powtarzają popiół i szarpią mapy

rozżarzone szpilki (obłok słodkiej krwi)

Ateny, 1930

154 wiersze, kilkadziesiąt miesięcy życia. Ateny, 1930;

w hotelowym pokoju, z gardłem obwiązanym szalikiem,

emerytowany urzędnik Kawafis

Piątek, sobota

Teraz chłopcy z latarkami biegną

środkiem jezdni, badają nasze twarze

w kaleczącym świetle; lekko otwierają się

rany i szara piłka spada z zziębniętego

okna. Jest kurz, krwinki błota

na ciemnym półpiętrze.

Bez ruchu

Za stołem, na którym rozkłada się resztka

świata, za szybą nasiąkniętą śluzem pierwszego

dnia wiosny, bezgłośnie przekrzykując psy i dzieci

biegnące przed blokiem, słyszę wzbierający w płytkim

niebie rytm, niechciany szelest szybkich, czystych kropel.

Wdech, wydech

W świetle deszczu, który jest z nami

od wczoraj, na placu: w pół drogi

do wapieni i margli: kobieta w żółtej

kurtce, mokry chleb na wysokości

kolan. Dobry, jasny dzień.

Gryps

:ręce, które podnosiły się, stygną

obejmując kolana, dotykając szklanek; nogi

zmęczone pochodem, nieruchome w plastykowym

worku, wchodzą po schodach; płuca, poparzone,

krztuszą się wodą, krwinki połykają sól.

Wjeżdżamy do miasta:

(89/90)

[Pył]

Pył wydaje się lżejszy, liście

oddychają. Powoli, starannie.

Kochaliśmy się, a teraz mówimy

do siebie. Krople brązu wzbierają

i gasną, z każdym ruchem powiek.

Tym razem obejdzie się bez ofiar

Będzie święto, nagłe i podniosłe, pełne

słońca i błyszczących butów. Tym razem

mikrofony nie zawiodą, chłopcy będą

radośnie pluć z balkonów i mięso, mięso

ruszy ulicą, zapalimy papierosy od podręcznych

zniczy. I tyle będzie słów, jasnych jak miedź, jak

drzwi kościoła. Będzie święto, będziemy jeść ciastka.

(89)

Oczywiście

Oczywiście, nie do ustalenia, w sobotniej

sukience idzie ulicą, szminka tonie w strugach

wilgotnego wiatru. Asfalt jest miękki, dotyka

warg, piersi, oczy wędrują wzdłuż nóg. Szorstki

dym przecina skórę i śluz, paznokcie dławią się

szeptem, błyszczą policzki i palce, ogłuszone,

poprawiają niedopity guzik (zapięcie

torebki?). Pieką spojówki, głowa,

odchylona, notuje rytm, kolor i krój bluzki.

Teraz i za tydzień, oczywiście nie do ustalenia.

Autobusy i tramwaje

Gazety żyją coraz szybciej. Teraz i ty

mieścisz się w ich ustach, czytając, przez

ramię młodego mężczyzny, kilka własnych

słów. Żółte klatki przesuwają się, pieniądze

i adresy topnieją w kieszeniach.

(W-wa, kwiecień 89)

Niedziela

Moje serce jest w kieszeni

Frank O'Hara

Światło płynnie przekracza granicę szkła,

miesza się z oddechem i dymem papierosów.

Żółta farba zstępuje ze ścian, pokrywa pościel,

Łodygi sprzętów i jasny blat stołu. Moje serce

leży przede mną, nie porusza się.

Wiersz wspólny

Deszcz przeciął nam drogę, biegliśmy,

coraz wolniej, a on kładł na twarze strzępy

gazet, żar modlitw, sine skrawki mięsa. I

nie wiedziałem, kto czyści nad nami

schorowane płuca.

Z wysokości

Z wysokości drugiego piętra widać parking, wieżyczki

cerkwi i łuski tynku na ciele zmieniających skórę

bloków, dalej, za ścianą, ludzie przemierzający ulice

połykają sylaby, wstążka deszczu zaciska się na krtani,

schodząc, widzisz dzieci wbiegające w obręcz kałuży, krople

na ich spoconych twarzach i słyszysz, już za plecami, komendy

siedmioletniego dowódcy, dalej, zatrzymujesz się, płótno

parasola, dotknięte od dołu, przemaka, mokre włosy krzepną,

ukryty w kurtce wilgotny banknot z Waryńskim drży z zimna,

za chwilę wydasz go, oddasz za zapałki i tytoń: tak, jakby ten

kiosk był siedzibą Ochrany lub kantorem wymiany żywiołów:

jest lipiec, życie - odłożone na później - składa się w

kostkę i mieści w wewnętrznej kieszeni.

Pola, kałuże

Pola, kałuże, pochylone sylwetki ludzi

i niebo spadające na dachy brudnych domów, tak

czysto



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Poezja współczesna, Filozofia&Varia
Poezja współczesna, Filozofia&Varia
Poezja współczesna wobec tradycji sztuki barokowej[1]
DEPRECJACJA CZŁOWIEKA w ujęciu współczesnej filozofii
mysl lewicowa, Filozofia&Varia
Praca nt. Rafała Wojaczka, Filozofia&Varia
Praca nt. Rafała Wojaczka, Filozofia&Varia
rozdział 1 Wstęp do współczesnej filozofii program, Wstęp do filozofii współczesnej A.Nogal
Poezja współczesna, TADEUSZ R˙˙EWICZ: Motywy tematyczne w poezji: a)˙wiadomo˙˙ i psychika cz˙owieka,
A milczenie nie jest milczeniem, Filozofia&Varia
Filozofia wspolczesna WSHE - Problemy współczesnej filozofii i etyki
poezja współczesna W57E5ZCJNHTFSC4ZCE4K2PYVJKAS4JYN5TGCFTA
Praca nt. Rafała Wojaczka, Filozofia&Varia
Skarga, współczesna filozofia kultury
Spór o naturę i istotę człowieka nowożytnej i współczesnej filozofii
Filozofia grecka i fizyka współczesna, Filozofia, FILOZOFIA I NAUKA

więcej podobnych podstron