Alternatywa dla strpitizerki - rozmowa z U.Eco, teksty naukowe - eseje itp


Alternatywa dla striptizerki - rozmowa z Umberto Eco

Rozmawiał Jarosław Mikołajewski

2004-06-01, ostatnia aktualizacja 2005-05-09 00:00

Mówi Umberto Eco: - Mogę powiedzieć pod słowem honoru, że trzy godziny przed tym, jak zacząłem pisać "Imię róży", nie myślałem w ogóle, że kiedykolwiek napiszę powieść

Jarosław Mikołajewski: Kiedy pod koniec lat siedemdziesiątych zaczął Pan pracę nad "Imieniem róży", Eco to już było nazwisko. Był Pan szanowanym naukowcem, światowym autorytetem w dziedzinie semiotyki, estetyki, środków przekazu... Dlaczego zaczął Pan pisać powieści?

Umberto Eco: Mam tylko jedną odpowiedź: kiedy napisałem "Imię róży", miałem 48 lat, opublikowałem ponad 10 książek tłumaczonych na wiele języków, miałem katedrę uniwersytecką, nie chciałem zostać ani premierem, ani rektorem i nie wiedziałem, co jeszcze mogę robić. W tym wieku człowiek na ogół ucieka z tancerką albo ze striptizerką, a ja uznałem, że lepiej będzie napisać powieść. Striptizerka w ciągu tych 20 lat pewnie już dawno by mnie rzuciła, a powieści wciąż dotrzymują mi towarzystwa.

Nie było poważniejszych powodów?

- Był - zawsze lubiłem opowiadać. Odnalazłem moje zapiski z czasów, kiedy miałem 10 lat. Już wtedy tworzyłem powieści, niektóre bardzo podobne do tych, które piszę obecnie, choć odrobinę bardziej naiwne. Potem, na uniwersytecie, ważniejsze wydawało mi się prowadzenie badań naukowych. Zauważyłem jednak, że we wszystkich moich książkach, także w tak zwanych poważnych rozprawach, zawsze istnieje jakaś opowieść - nie podaję w nich wyłącznie rozwiązań, lecz opowiadam historię moich dociekań. I widocznie dotarłem do momentu, w którym ta narracyjna skłonność wyszła na powierzchnię, bo forma powieści sama mi się narzuciła.

A więc "Imię róży" nie było spełnieniem jakiegoś przemyślanego pisarskiego planu?

- Absolutnie nie. Nie myślałem o literaturze. Na pierwszych latach studiów chciałem być dziennikarzem. Nie miałem jednak zielonego pojęcia, na czym polega ta praca. Kiedyś z kolegami zgłosiłem się do niewielkiej turyńskiej gazety. „Najpierw popracujecie za darmo jako reporterzy w więziennym szpitalu - powiedziano nam - spędzicie w nim kilka nocy i opiszecie, co się wydarzyło”. Szybko zrozumiałem, że nie mam ochoty na dziennikarstwo. Jeden z moich starszych kolegów powiedział wtedy: „Nie musisz zostać dziennikarzem. Zostań naukowcem, profesorem, i zobaczysz, że kiedy będziesz miał 40 lat, » Il Corriere della Sera «samo zaproponuje ci napisanie artykułu na pierwszą stronę, a temat sam sobie wybierzesz”. Miał rację... Kiedy kończyłem uniwersytet, nie zamierzałem jednak poświęcić się wyłącznie nauce. Pracowałem w telewizji w redakcji programów kulturalnych, potem przez jakiś czas w jednym z wydawnictw. Potem stopniowo coraz bardziej oddawałem się pracy uniwersyteckiej i badawczej. Przez myśl mi nawet nie przeszło, że kiedyś napiszę powieść.

Jak więc do tego doszło?

- Pomysł "Imienia róży" zrodził się całkiem przypadkowo. Przyszła do mnie znajoma, która redagowała w jednej z gazet dodatek kulturalny, i powiedziała: "Chcemy wydać całą serię krótkich opowiadań kryminalnych napisanych przez osoby, które nie są powieściopisarzami, na przykład przez socjologów czy filozofów. Czy napiszesz coś dla nas?". Odpowiedziałem, że nigdy nie miałem ochoty na literaturę, a poza tym nie mam talentu do dialogów. Dla śmiechu powiedziałem jej również, że gdybym miał napisać opowiadanie kryminalne, jego akcja rozgrywałaby się na pewno w średniowiecznym klasztorze, a sama książka miałaby co najmniej 500 stron.

Ale kiedy tylko wróciłem do domu, proszę mi wierzyć, natychmiast zacząłem sporządzać listę imion zakonników. A więc mogę powiedzieć pod słowem honoru, że nawet nie poprzedniego dnia, lecz trzy godziny wcześniej nie myślałem, że kiedykolwiek napiszę powieść. Możliwe, że chodziła mi po żołądku, a ja sobie z tego nie zdawałem sprawy, lecz to już inna sprawa.

Czy "Imieniem róży" nie sprzeniewierzył się Pan przypadkiem samemu sobie?

- A tak dokładnie to czemu?

W latach sześćdziesiątych brał Pan aktywny udział w dyskusjach awangardy, czy - jak sami się nazwaliście - neoawangardy. Grupa 63, której był Pan członkiem, prowadziła polemikę z tradycyjną powieścią na rzecz powieści eksperymentalnej. A "Imię róży" to przecież powieść tradycyjna...

- Pamiętam tamte polemiki, ale pamiętam także i to, że od 1965 roku byłem przekonany - i głośno o tym mówiłem - że w chwili, gdy sztuka osiągnęła już poziom białego płótna, musi wejść na drogę ironicznej reinterpretacji. To samo dotyczyło powieściopisarstwa. W tych latach zaczęli pojawiać się powieściopisarze południowoamerykańscy, tacy jak Gabriel Garcia Marquez. To ich książki prawdopodobnie ośmieliły mnie do tego, by samemu snuć opowieści - nie tak, jak się to robiło kiedyś, ale znajdując smak w ironicznym traktowaniu tradycyjnych form.

Czyli w postmodernizmie?

- Niektórzy nazywają to postmodernizmem, ale ja sam nie lubię tego określenia. Nigdy tak naprawdę nie zrozumiałem, co oznacza słowo postmodernizm. Jest to rzeczownik prawie obraźliwy, bo znajduje zastosowanie w każdej sytuacji.

Ukończył Pan pisanie "Imienia róży" 5 stycznia, czyli w swoje urodziny - czy to był przypadek?

- Owszem, lecz tylko do pewnego stopnia. Materiały do każdej mojej książki zbierałem zawsze przez cały rok, ale pracowałem nad nimi tylko w czasie wolnym od obowiązków zawodowych - latem albo w miesiącach zimowych, a także w czasie Wielkanocy, w moim domu na wsi. "Imię róży" udało mi się zamknąć w czasie ferii noworocznych, właśnie w dniu moich urodzin. I stało się to dla mnie czymś w rodzaju przesądu - również pozostałe powieści kończyłem 5 stycznia. Kiedy na przykład w listopadzie wydawało mi się, że powieść już prawie skończyłem, czekałem na odpowiedni moment, by ostatnie zdanie móc napisać właśnie 5 stycznia. A jeśli nie udawało mi się jej skończyć dokładnie tego dnia, jak w przypadku "Wahadła Foucaulta", wówczas czekałem cały rok. Tylko z "Baudolinem" było inaczej - napisałem go na urodziny wnuka.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
kto jest kim w Imieniu róży, teksty naukowe - eseje itp
fascynująca brzydota ciała i marnośc duszy, teksty naukowe - eseje itp
szaleństwo katalogowania - kulturaonline, teksty naukowe - eseje itp
Lindsay Dobre rady dla piszących teksty naukowe
Dobre rady dla piszących teksty naukowe
TEKSTY DLA CUDZOZIEMCÓW, dokumenty, śmieszne teksty
25-Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego, J. Kaczmarski - teksty i akordy
Alternatywa dla urlopu wychowawczego
ROZMOWA Z OJCEM, Teksty wszelakie
6 - spr pochodne i calki (2) dla ZSZ-PF34 - pl 4[1], Pomoce naukowe SGSP, Moje Dokumenty, Matematyka
Perfekt-Kolysanka dla nieznajomej, piosenki chwyty teksty
Humanistyczna alternatywa dla Dwunastu Kroków AA
temat6 Alternatywy dla małżeństwa i rodziny, Socjologia edukacji
Teoretyczne podstawy wychowania, Temat3 poprwawiony, Życie bez wychowania - alternatywa dla ujęć tra
Teoretyczne podstawy wychowania, Temat3 poprwawiony, Życie bez wychowania - alternatywa dla ujęć tra
Alternatywa dla Cabri
Podziękowania dla rodziców-Kumpliki - Rodzice, TEKSTY PIOSENEK
Oligopeptydy alternatywą dla botoksu
18-Z XVI-wiecznym portretem trumiennym rozmowa, J. Kaczmarski - teksty i akordy

więcej podobnych podstron