Lwiątko [Sh'eenaz], Harry Potter, Fanfiction, DRARRY


Lwiątko http://www.vereena.fora.pl/nasza-tworczosc,8/lwiatko-ff-slash,273.html

autor: Sh'eenaz

Opowiadanie pisane na potrzeby konkursu literackiego na erotyk na Forum Mirriel. Zwiera sceny łóżkowe. Tematyka yaoi. Zapraszam do lektury.

„Niech mówią, że to nie jest miłość,

Że tak się tylko zdaje nam,

Byle się nigdy nie skończyło,

To wszystko, co od ciebie mam…”

Żeby zrozumieć miłość i wszystkie jej aspekty trzeba popatrzyć na nią z różnych punktów widzenia. Na początku, czytelniku, zabiorę Cię do świata duszy.

I. Conscientia mille testes

Pamiętasz? Pierwszą rzeczą, na jaką zwróciłeś uwagę były jego oczy. Jadowicie zielone ukryte za szkłami okularów. Zupełnie jakby pozostał w nich blask tamtego dnia, kiedy Voldemort wymordował całą jego rodzinę. Cała moc śmiertelnego zaklęcia czająca się w jednym spojrzeniu. Dopiero potem dostrzegłeś jego bliznę. Starał się ją ukryć pod burzą czarnych, nierówno przyciętych włosów. Z zawstydzeniem reagował na zachwyconych uczniów, którzy przyglądali mu się z otwartymi ustami. Te oczy prześladują cię do dziś, choć sam przed sobą się do tego nie przyznajesz. Wiele razy próbowałeś je znienawidzić.

Przestań!

~*~

„- Wkrótce się przekonasz Potter, że pewne rodziny czarodziejów są o wiele lepsze od innych. Nie warto przyjaźnić się z tymi gorszymi. Mogę ci w tym pomóc.

Wyciągnął do niego rękę, ale Harry jej nie uścisnął.

- Dzięki, ale chyba sam potrafię ocenić, kto jest gorszy - powiedział chłodno.

Draco Malfoy nie spłonął rumieńcem, ale jego blade policzki lekko poróżowiały.” *

~*~

Pierwszy raz. Pierwszy i ostatni, pomyślałeś wtedy. Od dziś to on miał być tym poniżonym. W tamtej chwili to nie słynny Harry Potter wzgardził przyjaźnią jakiegoś Malfoya, tylko czystej krwi Malfoy odrzucił ofertę pewnego chłopca o zaciętym spojrzeniu. Proponowałeś mu pomoc. Jego rodzice nie żyli, a twoi są zwolennikami Czarnego Pana. Nie zrozumiał, że chciałeś kupić dla niego życie. Nie zaciągnął długu, który miał spłacać do końca.

Kłamiesz!

~*~

Chciałeś mu udowodnić, że potrafisz więcej, że nie trzeba być Gryfonem, żeby wciąż i wciąż odnosić sukcesy.

~*~

„Profesor McGonagall, w kraciastym szlafroku i z mokrymi włosami, trzymała za ucho Malfoya.

- Areszt! - krzyknęła. - Areszt i minus dwadzieścia punktów dla Ślizgonów! Wałęsanie się po zamku o północy…Jak śmiesz…

- Pani profesor nic nie rozumie! Zaraz tu będzie Harry Potter…on ma smoka!

- Co za bzdury! Jak śmiesz opowiadać mi takie dyrdymały! Jeszcze mi tu będzie łgać w żywe oczy! Za mną, Malfoy. Idziemy do profesora Snape'a.” **

~*~

Przestałeś się uśmiechać. Tak, Draco, satysfakcja zniknęła wtedy z twojej twarzy, jak płomyk zdmuchniętej świecy. Kolejny z twoich genialnych planów spalił na panewce. Zamiast górować znów byłeś poniżony. Jakże tego nienawidziłeś! Zdawało ci się, że słyszysz śmiech Pottera, tej szlamy Granger i Weasleya gdzieś w korytarzu. Zacisnąłeś pięści, pewny, że jeszcze mu pokażesz, kto tu dyktuje warunki.

Milcz!

~*~

„To się stało w ułamku sekundy. Błysnęły stalowe szpony, rozległ się piskliwy wrzask Malfoya i w następnej chwili Hagrid mocował się z rozwścieczonym hipogryfem, usiłując ponownie założyć mu obrożę i odciągnąć od Malfoya, który leżał skulony w trawie, z szatą poplamioną krwią.” ***

~*~

Kolejna klęska nie do zniesienia. Na jego oczach. Jemu się udało, a tobie nie. Znowu. Maskowałeś złość i poniżenie wyciem z bólu. Nie wiedziałeś, jak potem udało im się uratować to przeklęte bydle od egzekucji, i nie chciałeś wiedzieć. Jako szukający też się nie sprawdziłeś.

I tak wciąż klęska. Aż do znudzenia.

Zero do jednego.

Dwa do zera.

Trzy do zera.

Może kiedyś dojdziesz do tysiąca. Jak myślisz?

No, Draco, czemu tobie nic nie wychodzi, a jemu wszystko? Co masz zrobić, żeby wreszcie cię zauważył i przestał tobą pogardzać? Zdecydowanie zbyt często zaczynasz robić z siebie idiotę, kiedy próbujesz mu powiedzieć „Ja też potrafię, Potter!”. Jedyną twoją bronią są kąśliwe uwagi i słowa. A on coraz bardziej cię nienawidzi, i coraz bardziej oddalacie się od siebie. Zaciskasz pięści i wmawiasz sobie, że jest niewartym uwagi kretynem. Tylko czasami, kiedy mijasz go na korytarzu, nie możesz uwolnić się od tego spojrzenia jadowicie zielonych oczu spoglądających na ciebie z nienawiścią zza grubych szkieł okularów. Znasz to uczucie, panie Malfoy?

Nie umiesz tak po prostu podejść do niego i pogadać. Rozmawiać ze znienawidzonym Potterem bez ironii, sarkazmu i drwiny? Sprofanowałabyś swoje nazwisko! Często musiałeś zmieniać taktykę. Próbowałeś różnych sposobów; ale on najwyraźniej przez cały ten czas dostrzegał w tobie obrzydliwego dupka, który po skończeniu Hogwartu pójdzie ścieżkami swojego ojca.

Z jednego możesz być dumny. To, co pragnąłeś zdobyć od Pottera nauczyło cię tak naprawdę bycia prawdziwym Ślizgonem. Czasami, kiedy pewne sceny prześladowały cię w snach i budziłeś się z tym okropnym uczuciem dreszczy przebiegających po kręgosłupie, zastanawiałeś się jak poniżyć tych jego przyjaciół. Co zrobić, żeby wreszcie zrozumiał, że są nadludzie i niepotrzebne jednostki, szkodliwe dla społeczeństwa i zupełnie niepotrzebnie zużywające tlen? Mam rację? Nie musisz odpowiadać. Dobrze wiesz, że mam.

Często zastanawiałeś się jakby to przyjął, gdybyś powiedział mu prawdę. Pewnie wziąłby cię za wariata, wyśmiał a potem naopowiadał wszystko tym całym Gryfonom i wyszedłbyś na idiotę. Nie mogłeś ryzykować. Niebezpieczeństwo nie było wliczone w to twoje podrzędne pragnienie, jak lubiłeś je nazywać.

Ty go kochasz, Draco.

Żeby poznać prawdziwe oblicze bitwy należy spojrzeć na nią z dwóch perspektyw: pokonanego i zwycięzcy. Podobnie jest z miłością. Teraz czytelniku powiodę Cię szlakiem sprzeczności.

II. Deducto ad absurdum

Na Święta Bożego Narodzenia w Hogwarcie zostawało niewielu uczniów. Większość wracała do swoich rodzin. Na początku denerwowało mnie zatrzęsienie sierot, na które co rusz można się było natknąć spacerując korytarzami. Zacząłem nawet żałować, że zostałem. Oczywiście opiekun mojego domu był bardzo zainteresowany, co się stało, że nie wracam na święta do rodziny. Powiedziałem mu, że nie mam ochoty znosić przez tydzień towarzystwa mojego ojca. Chyba mi nie uwierzył.

Kochana Hermiono!

Mam nadzieję, że spędzasz czas wolny od nauki w miłej atmosferze. U mnie wszystko w porządku. Niestety nie udało mi się jeszcze znaleźć odpowiednich informacji na temat Sama Wiesz Czego, ale mam zamiar odwiedzić bibliotekę następnej nocy.

Wiesz, to podejrzane. Malfoy nie wyjechał do domu jako jedyny Ślizgon. Poza tym zauważyłem, że od jakiegoś czasu trzyma się z dala od Crabbe'a i Goyle'a, zupełnie jakby coś przed nimi ukrywał. Święta dają mu doskonałą okazję, żeby myszkować po zamku. Obawiam się, że mnie szpieguje. Jak tylko dowiem się czegoś więcej, to napiszę.

Kończę już i przesyłam gorące pozdrowienia. Mam nadzieję, że prezent Ci się spodoba.

Harry

Wysoki, przystojny, choć trochę za chudy, chłopak odłożył pióro. Już miał przywiązać list do nóżki Hedwigi, kiedy nagle się rozmyślił. Westchnął, rozwinął papier i dopisał jeszcze kilka słów:

PS. Pozdrowienia dla Rona.

Odkąd Ron chodził z Hermioną, Harry czuł się zazdrosny i opuszczony. Już nic nie było takie jak dawniej. Najbliższe mu niegdyś osoby spędzały ze sobą coraz więcej czasu jego zostawiając samemu sobie. Starali się mu to wynagrodzić, ale Harry wymawiał się zmęczeniem albo nauką. Jedyne, co ich łączyło, to nowe tajemnice do rozwiązania. Czasami zastanawiał się, co będzie jeśli zabraknie zagadek.

Byłem na siebie wściekły. Ciągłe wpadanie na Pottera przy każdej możliwej okazji nie było najlepszą taktyką. W ciągu tygodnia zdołałem bardzo wzbogacić swój zasób słownictwa. Potter zresztą też. Kolejny pojedynek zakończył się remisem. Lepsze to niż jeden do zera, jak zazwyczaj. Wszystko byłoby w porządku, ale przecież nie o to chodziło…Nie ma jak dobry początek.

Czego on ode mnie chce? Naprawdę nawet w bibliotece spokojnie posiedzieć nie można, bo od razu zaczyna się kręcić w pobliżu. Zdaje się, że będę musiał odwiedzić dział ksiąg zakazanych późną nocą. Gdyby przypadkiem dowiedział się, co planuję i naskarżył nauczycielom, zarobiłbym co najmniej dwutygodniowy szlaban. A Hermiona po powrocie z domu znów powiedziałaby „A nie mówiłam?”.

On musi mnie nienawidzić. Znowu na niego naskarżyłem. Posłał mi tylko wściekłe spojrzenie. Wiem, że się odegra. To tylko kwestia czasu. Nawet, jeżeli zrobię to, co planuję i znajdę w sobie dość tej pieprzonej gryfońskiej odwagi. Trochę trudno się na nią zdobyć, kiedy nie można zasłonić się ojcem pracującym w ministerstwie. Zresztą on nie może się dowiedzieć, nie może…w ogóle to nie powinno się było stać. Ale on tak patrzył…cholerne zielone oczy…

~*~

Wielka Sala prezentowała się wspaniale. Nawet Draco musiał to przyznać. Nad ogromnym stołem nakrytym białym, haftowanym obrusem, uginającym się od posiłków, wisiała granatowa szarfa z napisem Szczęśliwego Nowego Roku! iskrzącym się srebrzyście. Balony, w tych samych kolorach, wiły się wokół kolumn niczym węże. Gdzieniegdzie zawieszono pęki jemioły pokryte sztucznym śniegiem, który dzięki staraniom profesora Flitwicka, wyglądał jak prawdziwy. Cztery ogromne choinki, umieszczone w kątach Sali, reprezentowały kolejno barwy Gryffindoru, Hufflepuffu, Ravenclavu i Slytherinu. Elfy, odziane w srebrne, zwiewne szaty, latały w powietrzu nad głowami uczniów wypełniając przestrzeń cudowną muzyką, która przeniosła niemal wszystkich w dalekie, spokojne krainy, gdzie wiecznie świeci słońce i nigdy nie zagląda zło. Dyrektor powstał.

Kiedy ten Dumbledore skończy swoją przemowę? Co mu odbiło na starość, przecież zazwyczaj się streszczał...Ale on się na mnie patrzy. Gdyby wzrok mógł zabijać…

No i cudownie. Mam szlaban. W Święta. U Snape'a. Przyjaciele mnie zabiją. Co prawda tłusto-włosy Nietoperz nie domyślił się o co chodzi, ale McGonagall ma mnie na oku. Oczywiście to Malfoy naskarżył. Ostatnio coraz częściej na mnie wpada i patrzy tak jakoś inaczej niż zwykle. Co on knuje?

Na Merlina! Są takie jak wtedy, kiedy ujrzałem go pierwszy raz. Duże, jak u dziecka, wyraźnie kontrastujące z poważnym spojrzeniem i rysami twarzy. W sumie dawno nie przyglądałem się Potterowi. W tym roku mam okazję tylko na jednych zajęciach w tygodniu, a i to nie często. Naprawdę trudno jest dzielić uwagę między niego i bulgocący kociołek. Jeszcze tego brakuje, żebym zepsuł sobie opinię u Severusa. Kiedy już będziemy razem, mogę Potterowi pomóc w Eliksirach. O czym ja do cholery myślę? Przecież on mnie prędzej ugotuje żywcem, no i oczywiście nigdy nie dowie się, co do niego czuję.

Muszę go obserwować dziś w nocy. W sumie ma bardzo dobrą okazję, żeby się wymknąć. Jak się uśmiecha. Ciekawe, co skrywa za tą maską obłudy i fałszu?

No, nareszcie dyrektor skończył. Mogę się napić. Byle nie za dużo.

- Potter, chcesz trochę?

Naprawdę nie wiem, po co to powiedziałem. Przecież przyszedłem tu tylko po to, żeby go obserwować. Popatrzył na mnie jakbym proponował mu co najmniej truciznę. No tak, mogłem się domyślić.

- Spokojnie, Potter, to nie arszenik.

- Nie, dzięki.

Wzruszyłem ramionami. Szkoda, że nie miałem przy sobie wódki. Z napojami, które podawali w Hogwarcie smakowałaby całkiem nieźle.

- Panie i panowie - Dumbledore odchrząknął i zachichotał, Minerwa posłała karcące spojrzenie w kierunku Severusa, który zrobił niewinną minę, jakby to nie on zaserwował dyrektorowi drinka - Teraz dobierzemy się w pary i zatańczymy walca na cześć Nowego Roku.

Odpowiedziały mu oklaski, tylko Draco miał niepewną minę, kiedy zdał sobie sprawę, że będzie musiał tańczyć z jakąś krukonką, puchonką albo (o zgrozo!) Gryfonką. W tej chwili szczerze żałował, że wszystkie dziewczyny ze Slytherinu wyjechały na święta do domów. Próbował usunąć się w cień, i pierwszy raz w życiu udawał, że go tutaj wcale nie ma. Już myślał, że wszystko przebiegło po jego myśli, kiedy nagle poczuł na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwrócił się. Za nim stał dyrektor odziany w bordową szatę.

- Panie Malfoy, pański… - tu dyrektor zawahał się - partner czeka na pana. - I w tej chwili, ku swojej ogromnej rozpaczy, Draco ujrzał bladego jak kreda Pottera, który stał za Albusem Dumbledorem.

- Ale… - Harry najwyraźniej próbował protestować. Jego niezadowolenie i niesmak na twarzy zachęciły Draco do wykorzystania sytuacji.

- Och, Potter. Mi też bardzo przykro, że muszę zadowolić się tym, co zostało, no, ale cóż… jak obowiązek, to obowiązek.

- No, to który z was wcieli się w rolę żeńską? - zapytał uradowany dyrektor, który najwyraźniej nie dostrzegał w tej sytuacji niczego dziwnego. Tymczasem przy stole nauczycielskim Severus szybko poprosił Minerwę, do tej pory udzielającą Hagridowi lekcji savoir - vivre, do tańca.

Zapadła kłopotliwa cisza. O tym żaden z nich nie pomyślał. Draco zrzedła mina, a potem obaj równocześnie powiedzieli:

- Nie ja!

Po długich negocjacjach ustalili w końcu, że do dwunastej w roli pani wystąpi Harry, a o dwunastej jego partner. Zegar wybił za pięć. Harry próbował iść na zwłokę, ale mu się nie udało, ponieważ dyrektor poprowadził wszystkich w tan. Zanim to się jednak stało, Draco zdążył do końca wypić swoje piwo, łudząc się, że dzięki temu lżej mu będzie odegrać rolę kobiety. Świat wirował w tańcu wraz z elfami, innymi parami i śniegiem wyczarowanym przez nauczyciela zaklęć. Wybiła dwunasta. Malfoy starał się nie zwracać uwagi na dłoń Pottera obejmującą (choć zapewne sto razy bardziej wolałby obmacującą) go w tali. Stosował, bez powodzenia zresztą, sztukę skutecznego wmawiania sobie, że wcale nie czuje dreszczy przebiegających wzdłuż kręgosłupa, a czerwone placki na jego policzkach to tylko skutek zmęczenia tańcem (Więcej pudru, durniu, więcej pudru!). Gdzieś koło nich przemknął Mistrz Eliksirów i Minerwa. Harry usłyszał jak, Albus szepce do swojej partnerki:

- Nie uważasz, że Severusowi do twarzy w tych różowych skarpetkach? Ciekawe, kiedy zauważy…

- Lepiej, żeby mnie wtedy nie było w pobliżu - powiedziała dramatycznym tonem Trelawney.

Harry spojrzał na Mistrza Eliksirów i zachichotał.

- Harry…

- Czego chcesz Malfoy? - syknął chłopak, który nie zauważył, że jego wróg nazwał go po imieniu.

- Ty masz…

Nie nadajesz się na romantyka. To nie ciebie historia miała na myśli mówiąc o wielkich przemowach i wzruszających scenach, kiedy Ona (opcjonalnie On) rzuca się w jego ramiona (opcjonalnie Jej) i żyją tysiąc lat zdrowi i szczęśliwi. Pocałuj go. Po prostu go pocałuj.

- Malfoy, gdzie ty mnie ciągniesz?

Harry nie miał nawet siły protestować. Był tak strasznie słaby. Przydałoby się łóżko i cisza. Ciekawe, co było w tym pysznym napoju, który przysłał mu Ron na gwiazdkę z adnotacją „Najlepszy smakołyk w Hogsmade”? Za tą kolumną, w stronę, której ciągnął go Malfoy mogło być całkiem nieźle. Tylko do jasnej cholery, po co…?

- Teraz dobrze…

- Co ty…

Ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć odebrało mu mowę, potem znowu ją przywróciło i znowu odebrało. W związku z czym Chłopiec - Który - Przeżył zdołał wydać z siebie tylko krótki okrzyk zdziwienia (coś w stylu argh!), po czym nagle zapragnął zapaść się głęboko pod ziemię. Albo nie, lepiej. Obudzić się z tego koszmarnego snu. Jeżeli Draco cię całuje, myślał gorączkowo, czując jak mimowolnie oblewa się rumieńcem, to nie może być nic innego jak koszmarny sen. Sen z pocałunkami. I z pieprzoną jemiołą nad głową.

- Tttyy…? - wydusił z siebie chłopak po jakiś pięciu minutach.

- Tak - odpowiedział Draco, podziwiając i jednocześnie przeklinając samego siebie, za to, co się właśnie stało. Przecież to było tylko jedno piwo…

- Skoro tak. - Harry próbował powiedzieć coś konstruktywnego, ale zamiast tego wyrzucił z siebie tylko desperackie - To całuj mnie jeszcze…

Byle to się już skończyło. Obudzić się! Obudzić! To tylko halucynacje. Jednak na dłuższą metę Harry musiał przyznać, że było to całkiem przyjemne. Cho tak nie umiała.

Mówią, że granica między nienawiścią a miłością jest cienka jak nić. Podążaj za mną czytelniku, przekroczymy ją wspólnie.

III. Contentus Abundat

Nawet nie wiedział, kiedy znalazł się w NIM. Dużym, małżeńskim (zarejestrował ze zgrozą) łóżku z kotarami w pokoju życzeń, nakrytym ciemno zieloną pościelą. Draco Malfoy siedział na nim - słynnym Harrym Potterze - okrakiem i zaczął rozpinać jego ukochaną, czerwoną, gryfońską koszulę. Draconowi trzęsły się ręce, przez co bez przerwy przeklinał, ale w końcu doszedł do końca. Przejechał palcem po jego klatce piersiowej w dół i w dół…

….Harry jęknął. W tym jednym krótkim momencie z całego serca zapragnął być Ślizgonem. A potem było coraz więcej chwil uderzających w niego z takim impetem, jak złoto rozsypane przez leprokonusy na finale mistrzostw świata w quidditchu. Chciał je wszystkie zatrzymać gdzieś tam głęboko w sobie. Draco miał naprawdę niezłe doświadczenie. Zaraz, zaraz, ale to znaczy….

- Czy ty już kiedyś z kimś no wiesz…? - wydusił z siebie i przyłapał się na tym, że jest zazdrosny.

- … - przecież nie przyznam się, że jestem prawiczkiem, myślał gorączkowo Draco.

Kochali się, a na ścianie można było dostrzec ich, drżące w blasku dogasających świec, cienie splecione w miłosnym uścisku. Księżyc zaszedł za ciemne, burzowe chmury zupełnie jakby zawstydził się tego, co właśnie zobaczył wdzierając się do ciemnego wnętrza gotyckiej komnaty. Tam, z dala od ciekawych spojrzeń, Draco i Harry poznawali siebie na nowo. Tylko od czasu do czasu ciszę wypełnioną zapachem potu i szelestem oddechów przerywał błagalny głos Harrego:

- Rób mi tak!

- Zgodnie z twoim życzeniem, Potter.

Ta noc była długa i pachniała lawendą. Swoją drogą, ma gust ten Draco, pomyślał Harry, jeżeli chodzi o dobieranie sobie kochanków oczywiście.

Draco jeszcze spał. Jego jasne włosy spoczywały w nieładzie na rozrzuconej pościeli. Oddychał powoli i uśmiechał się przez sen. Harry zachichotał i przysunął się do niego obejmując delikatnie. Dopiero teraz, po tej feralnej nocy, dostrzegał w Draco kogoś więcej, niż tylko odwiecznego wroga. Po raz pierwszy spojrzał na niego jak na człowieka. Dobrze zbudowanego szesnastolatka o jasnej karnacji i arystokratycznych rysach. Draco otworzył oczy. Położył mu palec na ustach. Kilka jasnych kosmków opadło mu na twarz. Siedzieli tak jeszcze chwilę w milczeniu odnajdując w nim to, co należało sobie powiedzieć. Nie myśleli ani o konsekwencjach, ani nie zadawali zbędnych pytań. Bali się, że nie znajdą odpowiedzi. Dwa przytulone do siebie ciała. Wróg Voldemorta i syn Śmierciożercy.

Było koło dziewiątej, kiedy ubrali się. Po czym, wciąż w milczeniu i trzymając się za ręce, podążyli w kierunku drzwi. Harry nacisnął klamkę. Draco jednak nie puścił jego ręki. Przycisnął go mocno do siebie i przywarł ustami do jego ust. Podczas gdy jego lewa dłoń obejmowała zielonookiego, druga sunęła w kierunku przyrodzenia partnera. Harry jęknął. Po chwili przewrócili się na łóżko oddając się ostatniej pieszczocie w tym roku.

Zbliżała się pora śniadania. Teraz już naprawdę musieli wracać. Harry położył dłoń na chłodnej klamce. Skrzypnęły drzwi.

Tik -

- Tak

Koniec psot.

Wyobraź sobie zakochaną parę, która właśnie wpadła sobie w objęcia. On widzi tylko Ją, a Ona tylko Jego. Poeta przechodzący obok usłyszy tylko strzępy rozmowy, ale to wystarczy, żeby naszkicować obraz miłości. Teraz spełnisz rolę poety czytelniku.

IV. Et tu , Brute, contra me?

- Potter!

- Malfoy!

- Pamiętasz?

- Nie - skłamał Harry - A ty?

- Nie mam pojęcia, o czym mówisz - załgał Draco.

- Nienawidzę cię.

- Ja ciebie też.

- Więc to był wypadek przy pracy?

- Jak najbardziej.

- To znów wszystko po staremu?

- Od zawsze. Wszystko.

- Do zobaczenia w przyszłym roku.

- Do zobaczenia.

- Na pewno będziesz?

- Na kobrę Salazara, na pewno.

- Ja też.

- Wezmę piwo.

- Weź wódkę.

Nie mogli wiedzieć, że są częścią tej baśni, która nie ma dobrego zakończenia.

Koniec

Tłumaczenie tytułów i motto:

I. Sumienie to tysiąc świadków.

II. Doprowadzenie do niedorzeczności.

III. Zadowolony ma zawsze wszystkiego dość.

IV. I ty, Brutusie, przeciwko mnie? (Juliusz Cezar)

Cytaty te pochodzą z książki „Łacina na co dzień”

Motto: Z piosenki Olgi Szymańskiej.

Cytaty z książki J.K.Rowling:

* Harry Potter i kamień filozoficzny.

** Jw.

*** Harry Potter i więzień Azkabanu.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Tysiąc razy wczoraj, Harry Potter, Fanfiction, DRARRY
Rytuały przejścia, Harry Potter, Fanfiction, DRARRY
Perwersje Wielkiej Kałamarnicy, Harry Potter, Fanfiction, DRARRY
Perwersje Wielkiej Kałamarnicy [faithwood ], Harry Potter, Fanfiction, DRARRY
Kiss Me with Fire, Harry Potter, Fanfiction, DRARRY
S Ł O W I K, Harry Potter, Fanfiction, DRARRY
Proszę, Harry Potter, Fanfiction, DRARRY
Zdarzyło się wczoraj [Femmequixotic], Harry Potter, Fanfiction, DRARRY
P.S. Kocham Cię (wspólnie z Ewlinną), Harry Potter, Fanfiction, DRARRY
Tysiąc razy wczoraj, Harry Potter, Fanfiction, DRARRY
Dziesięć kroków (drarry) NZ, Harry Potter, Fanfiction
''Kamień'' - Rozdział 78, Harry Potter, Fanfiction, Kamień małżeństw
Tak zupełnie nowe [FearlessDiva], Harry Potter, Fanfiction, Fearless Diva
Red Hills rozdz 41 [Akame Sora], Harry Potter, Fanfiction, Akame Sora
Red Hills rozdz 48 [Akame Sora], Harry Potter, Fanfiction, Akame Sora
Red Hills rozdz 36 [Akame Sora], Harry Potter, Fanfiction, Akame Sora
Dziedzictwo [FearlessDiva], Harry Potter, Fanfiction, Fearless Diva
Red Hills rozdz 43 [Akame Sora], Harry Potter, Fanfiction, Akame Sora
Kamień małżeństw 74, Harry Potter, Fanfiction, Kamień małżeństw

więcej podobnych podstron