6. krasicki - satyry, LEKTURY, Oświecenie


Ignacy Krasicki - satyry

CZĘŚĆ DRUGA

  1. Pochwała milczenia.

Wszyscy myślą, że milczenie jest czymś, czego nie da się zmierzyć ani zliczyć. Tymczasem są oni w błędzie. Milczenie jest rzeczą dobrą, pożyteczną. Sprzeciwią się temu pisarze i gadacze, którzy nie zamykają ust, chociaż mówią tak nieprawdziwe historie i kłamstwa. Są hipokrytami, bo lud wierzy we wszystko, co mówią, a oni to wykorzystują. Podmiot mówi „Dusze podłe, nurzcie się w otchłaniach milczenia!”. Następnie podmiot zwraca się do Pawła, aby był poczciwy. Poczciwość to cnota, nieznajoma u dworów, która łatwo można zagłuszyć.

Przemilczane zostało natomiast stare hasło służby ojczyźnie. Dziś nikt o nim już nie pamięta.

Księża - powinno mówić jawnie prawdę, swoje słowa podpierać przykładami. Nie jest jednak tak do końca. Milczenie towarzyszy też cnocie. Samo w sobie jest dobre, ale może nieść negatywne konsekwencje. Np. przytakiwanie i pochlebianie panom, którzy dokonali jakichś zbrodni.

Powinniśmy prosić milczenie, ażeby nas ustrzegło przed złem. Dużo więcej ludzi bowiem zginęło od słowa niż od broni. Współczesne żarty kiedyś były traktowane jak zbrodnie. Dziś panny słuchają takich sprośnych rzeczy, są przez to potem niepowściągliwe. Podmiot prosi, aby ludzie głoszący nieprawdę dostali dar mowy po to, aby mogli „odszczekać” swoje słowa. W przeciwnym razie, niech milczą. Milczenie to cnota, która wie, czego jest godna.

  1. Pochwała wieku.

Satyra przedstawiona w formie dialogu. Pierwszy rozmówca stwierdza, iż obecnie czasy są lepsze, ludzie bardziej rozumni, technika i nauka idą do przodu. Na potwierdzenie swoich słów przytacza argumenty: przede wszystkim te dotyczące pisma i druku. Przepisują oni antyczne dzieła, poprawiając je. Nauka pozwoliła na pokolenie granicy powietrza, wzbicie się balonem. Powoli przychodzą te wszystkie zdobycze wiedzy, ale warto to robić dla innych ludzi. Jednak jeśli ta sława i wiedza to jaśniejące punkciki, to równie szybko mogą one zgasnąć. Ludzkość wykorzystuje zdobycze swoich przodków, ale nie zawsze jest to dobre. Nauka jest już tylko towarem handlowym, pisarze tworzą dla zysku, a drukarnie produkują wszystko na masową skalę, nawet wierutne bzdury. Encyklopedie to poukładane alfabetycznie bajki, kłamstwa. Płody wieku poprzedniego teraz stają się czymś normalnym, zwykłym, a nawet są jakimiś przywarami. Poprawiamy więc tę wiedzę, poglądy, ale nie zawsze oznacza to, że odnajdujemy wówczas prawdę. Mimo to trzeba w coś wierzyć, czegoś dociekać. A wiek ten i tak jest płodniejszy od poprzednich. Przygotowuje też odkrycia na następne wieki. Nie wiadomo jednak czy to dobrze, czy też źle.

  1. Pochwała głupstwa.

Satyra w formie dialogu. Jeden z rozmówców przekonuje o wyższości głupstwa nad mądrością. Mówi, że ludzie dlatego stronią od głupstwa, bo jest ono dobre - a od dobrego zawsze stronią. Mędrzec jest tetrykiem, ma zapadłe oczy. A głupi się śmieje ciągle i tryska zdrowiem. Głupi zawsze będzie myślał, że zjadł wszystkie rozumy - mądry wie, że nic nie wie. Nie chodzi o to, co mówimy, ale jak - Paweł, którego ogarnęło głupstwo mówił do ludzi głośno i wyraźnie, i dlatego ci go słuchali. Zaś mądry Michał kiedy mówił swoje mądrości, robił to w tak cichy sposób, że ludzie się z niego śmiali, ale nie słuchali wcale. Mędrzec co prawda ma swój laur na głowie, jest ozdobą kraju. Ale po tym wieńcu nic nie ma, na darmo on jest. Rozmówca głosi uwielbienie Pawła. Ludzie mądrzy, którzy piszą twórczo, i tak potrzebują mecenasa, aby wydać swoje dzieła. Wtedy przypisują im wszystkie zalety. Za pieniądze można mieć więc sławę - po cóż w takim razie być mądrym? Po sławie najważniejsze jest zdrowie. A zdrowie ma lepsze głupi, bo on nie myśli o czekającej go śmierci, jak czyni to mądry. Żeby zachować siły witalne nic nie pomoże Hipokrates i inni lekarze. Trzeba hołdować głupstwu. Na koniec apostrofa do głupstwa - jest to prawdziwy skarb, nieoceniony, który ma swoich zwolenników, ale ukrytych. Nie ma się co z tym Kryś, bo „Mądrzy sławni, ale głupi zdrowi”.

Satyra ta to utwór Erazma z Rotterdamu z 1509r., w którym krytyka stosunków społecznych i obyczajowych średniowiecza została ujęta w formę niby panegiryku. Jeśli na pierwsze wejrzenie zdaje się być zaleceniem nieświadomości, raczej jest jej wyszydzeniem.

  1. Wziętość.

Satyra o tym, że wszyscy w kraju kradną. Był pewien Łukasz, który chciał wiele. Aby to dostać, kłamał o sobie. Był dobrym obserwatorem i od razu odkrył sekret, że najlepiej przystać do możniejszych, a strzec się słabych, śmiać z cnoty, a z głupstwa korzystać. Gdy jakiś starosta zostaje senatorem (starosta nie mógł być senatorem, musiałby najpierw mieć jeszcze urząd wojewody, kasztelana lub ministra - przyp. J.D.) to jest to już oczywiste, że „dopomógł” szczęściu. Tacy ludzie są bez wstydu i powinni zawisnąć na krzyżu jak łotry, a w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Nawet celnik, który zastąpił św. Mateusza gdy ten został apostołem, wziął od ludzi tyle pieniędzy i wszystko dla siebie. Żołnierze mają za zadanie bronić kraju, dostają za to pieniądze, choć wcale nie są tego warci. Dodatkowo spiskują przeciwko narodowi. Za ideał jest tu przedstawiony Stefan Czarniecki, który był wielki i robił to, co czuł, że robić powinien dla kraju. Temida jest ślepa, bo niekiedy rozstrzyga na korzyść złej strony. Oczywiście to wina podkupionych sędziów. Czartoryski też mógł wydać inny wyrok, ale tego nie zrobił (zasądził 6 niedziel wieży cywilnej dla swojego ojca, który przegrał sprawę pod laską syna, ten zaś później go przepraszał i dziękował za sprawiedliwość). Podmiot, w ostatniej strofie, mówi, iż obserwuje z kąta ten kraj i też chciałby urosnąć w siłę, sławę. Jednak nie wie jak to zrobić, bo nie kradnie: „Piotr rośnie, Jan urósł, a ja nie urosnę”.

  1. Człowiek i zwierz.

Znów dialog, w którym rozmówca stwierdza, że najgłupszym zwierzęciem jest człowiek. Wilk czy lew znęca się nad swoją ofiarą, ale działa z powodu głodu. Gdy zaspokoi swoją potrzebę, oddala się. Robi to, bo takie są prawa natury. Człowiek natomiast zabija zwierzęta nie tylko z przeznaczeniem na pokarm. Pasie bydło, aby potem je wykorzystać do ciężkich robót albo poprowadzić na rzeź. Poza tym zwierzęta nie zachowują się jak ludzie, że jeden drugiemu robi krzywdy i cierpienia. Bóg dał nam rozum i umiejmy to wykorzystać dobrze. Nie powracajmy do natury (aluzja do Rousseau). Trzymajmy się wzorcom natury, wykorzystujmy je rozumnie. I szanujmy to.

  1. Klatki.

Satyra przedstawia sytuację sądzenia ludzi za ich przewinienia. Jeden z oskarżonych stworzył fundusz dobroczynny, ale 3 czwarte ukradł, a jedną dał w jałmużnę. Chcą go zamknąć, ażeby i ich nie okradł. To jakiś sławny jurysta, mędrzec. Inny jest mecenasem czyimś, w przemowie został opisany jako wielki człowiek. Potem pisał o gospodarstwie, a sam się zadłużył. Kupił dobra za milion. I nie ukradł tych pieniędzy, nie znalazł, nie złupił. Ukradł natomiast pewnemu dziedzicowi żonę. A dobrze wiedział, że ma ona takie dobra. Do klatki z nim! Inni też jeszcze czekają na osądzenie, ale Piotr, który wydaje wyroki, mówi na koniec: „Bądź zdrów, klatek aż nadto, a ja nie mam czasu”.

Klatki - forma podwójnej kary, bo pozbawienie wolności i dodatkowo wystawienie na publiczne napiętnowanie.

  1. Mędrek

Dwaj rozmówcy mówią o pewnym mędrcu, którym zachwyca się pierwszy z nich. Otóż wszyscy zgodzili się, że to człowiek wielki, a jeśli ktoś się z tym nie zgadza, to jest uznawany za dziwaka i głupca. Chwalący mędrca opowiada o wielkim świecie, gdzie istnieją sami mądrzy ludzie i ich zwolennicy. Rozum od Szwajcarii ( w Genewie przebywał Rousseau), a dowcip z Paryża. Ale nie jest łatwo być wielkim duchem i rozumem. Teraz młodzież cytuje bezmyślnie jakieś maksymy, wiersze. Niby to uczone, oczytane, ale nie myślą nad tym co czytają. A ludzie są pod ich wrażeniem. Nowoczesna nauka polega na tym, aby nowe uwielbiać, a stare czasy poniżać w zasługach. Łotry wywyższać do statusu sławnych. Ludzi zwykłych nazywać rozsądnymi. „czego dociec nie można, na pozór dociekać”. A za dowody dawać żarty. Tak jest właśnie teraz. I na koniec zwrot do drugiego rozmówcy, Konstantyna: „nie dmij, gdy mało umiesz, mędrszym nie dokuczaj. Jeśli masz dar bawienia, baw, a nie nauczaj”.

  1. Małżeństwo.

Podmiot doradza przyjacielowi, aby nie żenił się z piękną Filis, bo małżeństwo to jest najgorsze co może być. Kobiety są zdradliwe, po ślubie okazuje się, że to zwykła jędza. Często jest tak, że pary są po prostu źle dobrane, stąd później tyle rozwodów. Zawsze lepsza jest przykrość przed stratą niż żal po stracie. Taka żona to zawsze męża jakoś oskubie. Niby wiek osiemnasty to wiek rozumu i oświeconych ludzi, ale mężczyźni, jeśli chodzi o małżeństwo, nadal są głupi. Kobiety są przebiegłe, jak Agnieszka z komedii Moliera Szkoła kobiet (przechytrzyła swojego opiekuna, który chował ją na głupiutką i uległą żonę). Mówi także o tym, że jeśli już te Agnieszki nie są złe z natury, to są po prostu głupie. Niech będzie żona rozumna, ale niech ma „rozum powolny” i oczywiście musi być podległa. Na to broni się przyjaciel ów mówiąc, że zła małżonka, to faktycznie nędza. Ale jeśli jest dobra, to jest to największe szczęście i dlatego warto się żenić.

  1. Podróż.

Podmiot dziwi się ludziom, którzy podróżują. Rozumie jeszcze tych, których z domu wygnała nędza, ale bogaci, którzy sami od siebie chcą podróżować? Cóż to za radocha spać z robakami, w jakichś nienormalnych warunkach. Teraz ludzie jeżdżą też do uzdrowisk. Tylko pieniądze się tam traci. Nasi przodkowie nie jeździli do uzdrowisk, a i zdrowi byli. Bo zachowywali wstrzemięźliwość, której dzisiaj brakuje. Ludzie jeżdżą też „za rozumem” za granicę. Rozum jest ważny, ale nie można z nim przesadzać. Ktoś może zarzucić, że siedzenie w domu staje się nudne. Ale jeśli ma się dobrą żonę, przyjaciół, sąsiadów, to nigdy się nie nudzi w domu. Tam jest dobrze siedzieć, a kto nie chce, ten niech jedzie.

Listy

  1. Do króla.

Podmiot zwraca się do króla, że słyszał wiele razy, nawet Wolter pisał, iż królowie to niewdzięcznicy, którzy nie posiadają przyjaciół. Lecz on dobrze wie, że król może mieć przyjaciół, nie jest on wcale taki. Nie pisze tego, aby się przypodobać, lecz tak właśnie szczerze myśli. Każdy boi się tego, że go ktoś oszuka i stąd to, że i na dworze zaufanie mniejsze. Bóg dał królom wielkość z mocą, ale także i zatargi wraz ze stanowiskiem. Tak czy siak, król jeszcze dowiedzie, że Wolter się mylił.

  1. Do Krzysztofa Szembeka Koadiutora Płockiego.

Podmiot wypowiada się o dzikości (ciemnocie), która jest najgorsza wówczas, gdy włada ludzkimi umysłami. Wszystko potrafi zniszczyć, wszędzie się wkraść. Towarzyszy jej fanatyzm, głupstwo. Przede wszystkim włada gminem, pospólstwem. Goni bez przerwy za mądrością i cnotą, chce ją opanować. Niesprawiedliwie osądza, oskarża niewinnych ludzi. Stąd właśnie błędy, które doprowadziło państwa do zguby, hasła o pozostaniu przy dawnym stanie rzeczy (brak jakichś reform), odrzucanie dobrych rad, tylko z tego powodu, że są one nowe (zatwardziały konserwatyzm). Jeśli ktoś chce pomóc państwu, to jeszcze się na tym przejedzie. Dowodem jest Likurg (legendarny władca Sparty) czy Sokrates. Dlatego obecnie służyć ojczyźnie i być niewinnie oskarżonych i sponiewieranym, to prawdziwy heroizm.

  1. Do Pawła.

Adresatem listu pierwotnie był Michał Jerzy Mniszych, zastąpiony później anonimowym Pawłem. Podmiot zwraca się do niego, podziwiając go za to, że dzięki mądrości ludzie go kochają. Jednak mądrość jest przewrotna, potrafi z człowieka zrobić głupca, czyli filozofa. Nie można przesadzać z tą mądrością. Najpierw trzeba poznać ludzi. Oceniajmy ludzi własną miarą. „Świat jest wielkie teatrum, a ludzi aktory”. Podmiot wyraża też opinię, że lepiej ludziom nie dowierzać, niż za bardzo wierzyć. Przynajmniej ominie się rozczarowania. Nie dobrze jest też widzieć za dużo, czego nie powinniśmy widzieć. Naprawiajmy siebie, ale też i innych. I pamiętajmy, że „i nas to mogło spotkać, co innych spotkało”.

  1. Podróż pańska. Do księcia Stanisława Poniatowskiego.

List skierowany do księcia wyjeżdżającego w podróż do uzdrowiska. Podmiot twierdzi, że nie potrzeba podróżować. Jeśli się chce zobaczyć różne zjawiska społeczne - to wszystko jest u nas, w domu. Trzeba tylko dojrzeć. Obecnie wszyscy jadą do uzdrowisk, leczyć się na jakieś choroby enigmatyczne. Ale tak naprawdę jadą tam w celach towarzyskich, aby spotkać nowych ludzi, młodzieńcy żeby pobawić się z pannami. I taki młody człowiek mówi matce, że jest chory, a ta go posyła do Paryża. Orszak oczywiście stanowi dość pokaźną plejadę towarzyszy - lekarzy, bibliotekarzy etc. Tacy towarzysze reformują gospodarstwo swojego „przyjaciela”, ale robią to bezrozumnie, bo tak naprawdę się na tym nie znają wcale. Wszyscy mu mówią, że przez to uszczęśliwi, np. chłopów. Ale szlachcice a chłopi to dwa różne rodzaje ludzi, nie są oni równi. Nakłania księcia, aby nie tracił swoich przywilejów, zwłaszcza kiedy są dawne i przynoszą zysk bez wysiłku. Na koniec życzy powrotu do zdrowia.

  1. O obowiązkach obywatela. Do Antoniego hrabi Krasickiego.

Krasicki pisze do swojego brata, który mieszka na terenie administracyjnie należącym do Polski - Krasicki pisał ten list po pierwszym rozbiorze, kiedy sam dostał się pod zabór pruski -> stąd w wierszu stwierdzenie „jam był, ty jeszcze jesteś” (obywatelem). Mówi o cnotach prawdziwego obywatela, który powinien mieć na względzie dobro publiczne swojego kraju. Służy on temu, kogo sam wybrał na przywódcę, na króla. Lud uciśniony, daje jeszcze mniejsze zyski, niż gdyby pozostawić go wolnym. Nie można poddawać się zaborcom, wszyscy powinni pozostawać wolnym, bo to największe szczęście. Dlatego trzeba być posłużnym przywilejom oraz uznawać należytą rolę w społeczeństwie poszczególnych jego warstw społecznych.

  1. Do księdza Adama Naruszewicza koadiutora smoleńskiego.

List odwołuje się do zamiaru napisania Historii narodu polskiego przez biskupa Naruszewicza. Krasicki prosi go, aby zrelacjonował wszystko tak, jak jest naprawdę. Aby nie kreślił bajek, jakichś zmyślonych i niestworzonych historii na temat waleczności i doskonałości narodu. Ma on oddać obiektywnie zaobserwowaną rzeczywistość. Każdy naród ma jakiegoś bajkopisarza, jego rola teraz jest znacznie poważniejsza „ogłaszaj potomności, jak los cnotę nęka./ Pisz, coś widział, podściwość prawdy się nie lęka”.

  1. Do pana Rodkiewicza.

List do Tomasza Rodkiewicza, który w 1780r. dla potrzeb wydawniczych przepisywał Wojnę chocimską oraz Antymoanchomachię. W ramach podziękowań, Krasicki pisze mu wiersz, w którym przeciwstawia ich dwie różne pozycje - piszącego i przepisującego. Ogólnie mówi o roli poety. Musi się on namyślić, napracować, aby coś stworzyć. Na dodatek całe życie cierpi biedę. Twórczość taka niesie za sobą wieczną chwałę, ale za życia doczesnego nie wiąże się z bogactwem. Wprost przeciwnie. Za przykład przedstawia Homera, który biedował całe życie. Na koniec mówi, że talentom potrzeba wsparcia (mecenasa?). Za idealnego stawia tutaj Stanisława (Augusta), którego zalety wymienia: znać, czuć, zdobić, wspomagać.

  1. Do pana Lucińskiego.

Antoni Luciński był podczaszym na dworze królewskim. Krasicki z uwagi na ten urząd jemu właśnie dedykuje ten utwór, w którym wychwala miód i piwo. Są to trunki, którym trzeba hołdować. Teraz ludzie się ich wstydzą, naszych wyrobów, a piją jedynie te, które są modne za granicą. Trzeba wrócić do korzeni i naszych produktów. Wino jest droższe, specjał dla bogatszych. Ci, którzy na nie nie stać, powinni pić miód! Zacząć od miodu, później przejść do piwa, aż wreszcie będzie stać na wino.



Wyszukiwarka