Wydarzenia marcowe nie zmieniły władzy w państwie, szkoła


Wydarzenia marcowe nie zmieniły władzy w państwie. I sekretarzem PZPR pozostał Gomułka, jednak jego poparcie znacznie zmalało. Okazało się również, że Moczar nie jest w stanie przejąć władzy w państwie. To wszystko wykorzystał Edward Gierek, który wydarzeniami marcowymi wzmocnił swoją pozycje w partii, w społeczeństwie jak i na Kremlu.

W tym samym czasie w kraju narastał kryzys gospodarczy, widoczny we wszystkich działach produkcji: szczególnie w przemyśle-brak postępu technicznego, a także w rolnictwie i budownictwie. Robotnicy pracowali ponad swoje możliwości, a ich dochody nie zapewniały im dobrego poziomu życia. Stagnacja i brak wyraźnych perspektyw rozwoju budziły sprzeciw coraz większej liczby zwykłych obywateli. Próby przeciwdziałaniu negatywnych zjawisk ekonomicznych nie przyniosły żadnych widocznych rezultatów.

W obliczu coraz większych problemów gospodarczych przed PZPR stanęła w końcu odwlekana podwyżka cen żywności. Decyzja ta zapadła na posiedzeniu Biura Politycznego jeszcze 30 października 1970 roku wprowadzenie miało się odbyć jeszcze w grudniu. Od 8 grudnia w MSW i MON rozpoczęły się przygotowania „w zakresie zwalczania wrogiej działalności, ochrony porządku i bezpieczeństwa publicznego oraz przygotowań obronnych”. 11 Grudnia we wszystkich służbach MSW wprowadzono stan pełnej gotowości.

Tego samego dnia projekt Rady Ministrów o wprowadzeniu podwyżek cen artykułów przemysłowych i rolnych został rozpatrzony i zatwierdzony przez Biuro Polityczne PZPR. Jedynym uczestnikiem posiedzenia Biura Politycznego, który zgłosił zasadnicze zastrzeżenia i wątpliwości do całej operacji był Stefan Jędruchowski - wskazując na brak rozeznania, co do skutków społecznych podwyżki cen. Na pytanie skierowane przez Władysława Gomułkę do Edwarda Gierka:, „jaka będzie postawa klasy robotniczej” - padła odpowiedz - „będzie ciężko, ale damy sobie radę". Biuro Polityczne zatwierdziło projekt i wystosowało do wszystkich Podstawowych Organizacji Partyjnych PZPR list, objaśniający konieczność wprowadzenia podwyżki cen.

12 grudnia wieczorem, za pośrednictwem radia i telewizji, poinformowano społeczeństwo o zmianie cen. Z dniem następnym drożało 46 artykułów, w tym mięso i jego przetwory średnio o 17, 6%, mąka o 16%, ryby o 17%, powidła i dżemy o 36,2%. Rekompensatą miało być obniżenie cen 40 towarów, głównie przemysłowych, takich jak telewizory (19,2%), pralki (17%), czy odkurzacze (15%).W tym samym czasie na terenie całego kraju, w zakładach pracy rozpoczęły się zebrania organizacji partyjnych, na których odczytywano list Biura Politycznego z 11 grudnia, uzasadniający konieczność podwyżki cen.

W Stoczni Gdańskiej im. Lenina na wydziale K-3 zorganizowano zebranie, w którym uczestniczył wiceprezes Rady Ministrów Stanisław Kociołek. Na wiadomość o podwyżce, około trzystu członków partii uczestniczącym w tym spotkaniu zareagowało oburzeniem i protestami. Robotnicy nocnej zmiany nie podjęli pracy. Już w nocy z soboty na niedzielę przyłączyła się część dokerów portu gdańskiego.

13 grudnia prasa codzienna opublikowała komunikat o podwyżkach cen detalicznych. Równocześnie środki przekazu relacjonują streszczenie stanowiska Prezydium i Komitetu Wykonawczego Centralnej Rady Związków Zawodowych, które na posiedzeniu 12 grudnia zaaprobowały podwyżki tłumacząc ich nieuchronność niekorzystnymi w ciągu dwóch lat warunkami pracy w rolnictwie, a także niełatwą sytuację w handlu zagranicznym. Ze względu na okres przedświąteczny była to niedziela handlowa. W sklepach sprzedawano towar już po wyższych cenach. W południe tego dnia (13 XII) przed budynkiem dyrekcji stoczni gdańskiej zgromadził się tłum liczący ponad 3 000 osób. W czasie tego wiecu domagano się cofnięcia podwyżki cen, regulacji systemu płac, a zwłaszcza zasad obliczania premii, żądano również osunięcia rządzącej ekipy od władzy Temperatura nastrojów rośnie. Zebrani domagali się rozmów z I sekretarzem KW PZPR w Gdańsku.

W tej sytuacji stoczniowcy z Gdańska podjęli strajk ekonomiczny. Na ulicach wybrzeża organizowali pochody. Manifestanci „chcieli chleba” i „starych cen”., śpiewali pieśni patriotyczno-religijne i socjalistyczne takie jak „Międzynarodówka” czy hymn Gwardii Ludowej.

W poniedziałek 14 grudnia robotnicy ze Stoczni Gdańskiej im. Lenina odmówili podjęcia pracy i wielotysięczny tłum przed południem udał się pod siedzibę Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Gdańsku. Zażądali spotkania z pierwszym sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR, a od dyrektora stoczni Stanisława Zaczka podjęcia negocjacji w sprawie cofnięcia podwyżek, ich postulaty nie zostały jednak spełnione. Tego dnia doszło też do pierwszych starć ulicznych z Milicją Obywatelską, z pierwszymi ofiarami. Przed południem delegacja stoczniowców próbowała rozmawiać z rektorem Politechniki Gdańskiej (PG) i na schodach Gmachu Głównego PG doszło do szarpaniny z prorektorem Wełnickim. O godzinie 17.00 na dziedzińcu przed Gmachem Głównym PG próbowano zorganizować wiec, na który przyszło tysiące studentów, ale wobec braku reprezentanta studentów z wiecu zrezygnowano i zebrani ruszyli wielkim pochodem do Gdańska, by „pokazać swoją siłę”, jak to mówili stoczniowcy z radiowozu. W Gdańsku za wiaduktem Błędnik większość studentów dołączyła do manifestujących i walczących z Milicją Obywatelską stoczniowców. Nieco później dołączyła duża grupa studentów Akademii Medycznej w Gdańsku (AMG). Tego wieczoru w walkach na Placu Leningradzkim (przed dworcem głównym i budynkiem Komitetu Wojewódzkiego PZPR) wzięły udział setki studentów PG i AMG.

Zaś 15 ogłoszono strajk powszechny; przyłączyły się do niego inne gdańskie przedsiębiorstwa, robotnicy ze Stoczni im. Komuny Paryskiej oraz pracownicy elbląskiego Zamechu. W skład pierwszego komitetu strajkowego weszli: Zbigniew Jarosz (przewodniczący), Jerzy Górski (zastępca przewodniczącego), Stanisław Oziębło, Ryszard Podhajski, Kazimierz Szołoch, Lech Wałęsa i Zofia Zejser[1]. Żądano m.in. uwolnienia aresztowanych wcześniej działaczy. Robotnicy kontynuowali swój marsz i przemieszczając się pod budynek KW PZPR na wcześniej zapowiedziany wiec, napotkali na oddziały Milicji Obywatelskiej. Władze, nie chcąc dopuścić demonstrantów pod budynek partii, podjęły decyzję o użyciu pałek i innych środków obronnych (w tym gazu łzawiącego). W efekcie doszło do walk ulicznych i starć z MO, a w końcu, późnym wieczorem 15 grudnia, do podpalenia budynku KW PZPR w Gdańsku. Ogłoszono strajk okupacyjny. Wojsko i milicja zablokowały porty i stocznie. Nocą aresztowano członków komitetu strajkowego w Gdyni.

Jednocześnie doszło do spisania 8 głównych postulatów i przekazania ich przewodniczącemu prezydium Miejskiej Rady Narodowej, Janowi Mariańskiemu. Obiecał on przekazać je wicepremierowi Stanisławowi Kociołkowi, żądając jednak w zamian rozejścia się demonstrantów do domów. Wśród postulatów były m.in. dostosowanie płac robotników do ostatniej podwyżki cen, podwyższenia minimalnego wynagrodzenia (w szczególności najmniej zarabiających kobiet), zredukowania rozpiętości zarobków robotników z zarobkami pracowników umysłowych (w tym także postulat, że dyrektor przedsiębiorstwa nie powinien zarabiać więcej niż 1000 od pracownika posiadającego wyższe wykształcenie), czy wreszcie ustalenia wysokości zasiłku chorobowego w pełni odpowiadającemu utraconemu w czasie choroby zarobkowi. Tego samego dnia na wszystkich wyższych uczelniach Wybrzeża wprowadzono obowiązek sprawdzania list obecności na każdych kolejnych zajęciach i ostrzeżono, że nieusprawiedliwiona nieobecność oznacza automatyczne usunięcie z uczelni i zawiadomienie o tym fakcie milicji. Tylko niewielka ilość wykładowców wyłamała się z tego obowiązku, jak na PG doc. dr Czesław Buraczewski (PG), który odmówił sprawdzania list obecności, ale ze łzami w oczach prosił studentów, aby nie szli do Gdańska, bo tam giną ludzie, a studenci są przyszłością narodu. Gdy płonął gmach komitetu wojewódzkiego partii, pensjonariusze domu poprawczego w Malborku rozpoczęli rabunek sklepów przy ulicy Rajskiej i sąsiednich. Część manifestantów próbowała to powstrzymać, ale bez rezultatu. Około południa stoczniowcy zdobyli czołg, który zabezpieczono na terenie Gdańskiej Stoczni Remontowej. Po południu do walczących w Gdańsku stoczniowców dołączali pojedynczo studenci, którym się kończyły wykłady. Około godziny 16.00 przed samym dworcem kolejowym został zastrzelony przez snajpera człowiek, który być może był tylko przechodniem, gdyż w tym czasie walki toczyły się pod komendą MO, a nie na placu dworcowym (Leningradzkim). Strzał padł od strony wiaduktu Błędnik, gdzie nie było wtedy ani wojska ani milicji, musiał więc strzelać snajper, ulokowany prawdopodobnie w wieżowcu Centrum Techniki Okrętowej przy Błędniku. Potem stoczniowcy na środku dworcowej hali złożyli zwłoki kolegi rozjechanego przez czołg, rozbili dworcową kwiaciarnię i podpalili kasy dworcowe. Gdy oddziały wojska i milicji pojawiły się na Błędniku i od strony komitetu, manifestanci którym groziło otoczenie wpadli na dworzec i do stojącej jeszcze kolejki elektrycznej, która na szczęście ruszyła, gdy na dworzec wpadli milicjanci.

16 grudnia o 4.00 do miasta wkroczyły oddziały wojska, czołgi, transportery opancerzone - na mocy decyzji obecnych w Gdańsku członków Biura Politycznego KC PZPR - przystępując do zewnętrznej ochrony budynków użyteczności publicznej. Cztery okręty Marynarki Wojennej rozpoczęły służbę bojowa na redzie gdańskiego portu. Padły pierwsze strzały pod stocznia gdańską. Z polecenia Gomulki przybył do Gdańska jego najbliższy współpracownik Zenon Kliszko. Wydal on wojsku oraz milicji rozkaz zgniecenia oporu siłą, przy użyciu broni palnej. W Gdyni, na znak solidarności ze strajkującymi w SG im. Lenina nie podjęły pracy załogi Stoczni im. Komuny Paryskiej, Zarządu Portu Gdynia i „Dalmoru”, a przed budynkiem rozpoczął się wiec. W tłumie pojawiły się ulotki antyrządowe i nawołujące do strajku. Wiece również odbywały się w gdyńskim porcie, „Dalmorze" i innych zakładach pracy. Zebrani skandowali m.in. Suche bułki dla Gomułki i Żądamy chleba. Do rozmów z dyrekcją wybrano 16 delegatów, którzy domagali się zwolnienia aresztowanych w nocy członków Komitetu Strajkowego. Wszyscy wrócili o 14.20. Delegaci skierowali apel do tłumu o rozejście się do domów i ewentualnie rozpocząć strajk w dniu następnym.

Ponad to w Elblągu pierwsza zmiana w spółdzielni „Metal” nie przystąpiła do pracy.

Po południu na ulicach Gdyni pojawiły się transportery opancerzone, czołgi i kolumny ciężarówek. Zenon Kliszko podjął decyzje o zablokowaniu tej Stoczni w dniu następnym. Takie zapory stanowiły pułapkę dla robotników, którzy mieli znikome szanse ucieczki. Nakazał również zawieszenie pracy w Stoczni im. Komuny Paryskiej, do odwołania, zwolnienie jej wszystkich pracowników oraz weryfikacje załogi. W Gdyni została tego dnia wprowadzona godzina milicyjna.

Już w nocy 17 grudnia w Trójmieście, na polecenie przewodniczącego PWRN T. Bejma uruchomiono komunikację autobusową i podano wiadomość o wprowadzeniu dodatkowych pociągów, które miały rozwieść stoczniowców do domów. PKP wprowadziło dodatkowe pociągi elektryczne na trasie Gdańsk-Gdynia-Stocznia. Do ludzi apelowano o powrót do domów i stawienie się do pracy rano.

Rankiem tysiące ludzi zmierzały, zgodnie z apelem Kociołka, w stronę zakładów pracy. Przy wiadukcie koło stacji Gdynia-Stocznia ludziom kazano się nagle rozejść i bez ostrzeżenia wojsko otworzyło do nich ogień. W masakrze zginęło kilkadziesiąt osób. Nadjeżdżały ciągle nowe pociągi, z których wysiadali pracownicy zmierzający do Stoczni. Widząc, co się stało, około 5 tys. ludzi starło się z oddziałami MO i WP. Walki trwały ponad 2 godziny; byli kolejni ranni i zabici. Wojsko i policja strzelało w tłumy zebrane na peronach, z hal Dworca Gdynia-Osobowa patrole policyjne wyciągały młodszych mężczyzn i biły ich do nieprzytomności. Strzelanina trwała tez przed Komenda MO i Prezydium rady narodowej w Gdyni. Do dziś nie wiadomo, kto ponosi odpowiedzialność za zbrodnicze ostrzelanie zmierzających do pracy robotników na wiadukcie gdyńskim.

W Szczecinie władzę nad manifestującymi objął Komitet Strajkowy Stoczni. Zebrani na wiecu robotnicy wysłali przedstawicieli do 1 sekretarza Walaszka, który rozkazał otoczyć stocznię kordonem MO. Załoga stoczni uchwaliła żądania: podwyżki płac, obniżki cen i zwolnienie aresztowanych i rozpoczęła pochód, który po wyjściu ze stoczni został zaatakowany pałkami przez MO. Ponowna próba wyjścia ze stoczni spotkała się z otwarciem ognia. Mimo tego pomimo licznych rannych i zabitych pochód dotarł pod Komitet Wojewódzki. Dygnitarze partyjni uciekali do pobliskiej Komendy Wojewódzkiej Milicji. Gmach KW i willa 1 sekretarza zostały spalone, przez niezadowolonych robotników. Przy próbie zdobycia komendy wojewódzkiej milicja oddała kolejne strzały. Chwilę później do akcji wkroczyły oddział wojska.

Dokładna liczba zabitych przez milicje i wojsko demonstrantów na Wybrzeżu nie jest znana.(...) Istnieją doniesienia o 174 ofiarach śmiertelnych w samym Szczecinie, a ogólna liczbę zabitych ocenia się na kilkaset osób.

W nocy z 18 na 19 pierwszym sekretarzem KC został Edward Gierek. Apelowano o spokój i rozwagę, wojska opuściły stocznię Gdańską. Trwał strajk w Szczecinie, jednak milicja przestała prowadzić akcje zaczepne. Panował nastrój wyczekiwania. Wina kryzysu spadła na Gomułkę oraz na jego współpracowników. Strajki w zakładach wybrzeża wygasły, panował nastrój żałoby i smutku. Wyczekiwano od nowego kierownictwa naprawy krzywd. W Szczecinie na czas świąt za cenę obietnic przerwano strajk. Po świętach obchodzonych w przygnębieniu, strajku nie wznowiono. Zatajono liczę ofiar, którą szacuje się na kilkaset osób. Prasa donosiła o odradzającym się zaufaniu. Na poprawę sytuacji materialnej rodzin najuboższych przeznaczono duże sumy. Podniesiono najniższe płace i obiecano zamrozić ceny na najbliższe lata. Władzom wydawało się, iż uda im się wyciszyć tragedię na wybrzeżu.

22 grudnia w Szczecinie podpisano porozumienie, w którym robotnikom gwarantowano m.in. wycofanie podwyżek, podniesienie płac, nie represjonowanie uczestników strajków i ukaranie winnych za spowodowanie ofiar.

Bilans grudniowych represji był tragiczny: ponad tysiąc osób rannych, co najmniej 42 osób zabitych, przeszło 3 tysiące zatrzymanych. Do walki z demonstrantami ruszyło 5 tysięcy milicjantów i 27 tysięcy żołnierzy. Wybrzeże zostało spacyfikowane

Z dokumentów IPN wynika, że grudniowe zajścia nie ograniczyły się do Wybrzeża. Do demonstracji i strajków doszło także w Krakowie, Wałbrzychu i innych miastach. Według niektórych historyków w głębi kraju strajkowało wtedy ponad 20 tysięcy osób. A ówczesna sytuacja społeczno-gospodarcza była rezultatem określonej polityki prowadzonej przez partię i państwo.

Zmiana oceny wydarzeń 1970 roku dokonana w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej przyczyniła się do zmiany kierownictwa politycznego partii. Pozwoliło to również na polityczne rozwiązanie ówczesnego konfliktu. W tej napiętej sytuacji 20 grudnia 1970 r. zebrało się VII plenum KC i pod nieobecność Gomułki wybrano na pierwszego sekretarza Edwarda Gierka. E. Gierek nowy I sekretarz różnił się od poprzednika, wyglądem (złote okulary, dobrze ubrany), umiał pozyskiwać społeczeństwo. W jego przemówieniach znalazły się nowe akcenty np. zwroty „partyjni, bezpartyjni”, „wierzący, niewierzący”, akcentował, że wychował się na zachodzie Europy we Francji. Często podróżował po kraju i nawiązywał z tak zwanymi „zwykłymi ludźmi”. W pierwszych miesiącach rządów nie dopuścił do wybuchu nowych strajków. W przemówieniach wygłoszonych w większych zakładach pracy przekonał ludzi, aby my zaufali, obiecując poprawę sytuacji gospodarczej

Tragedia z grudnia 1970 roku była do uniknięcia. Główną, ale nie jedyną, winą władz było dopuszczenie do zorganizowania się kilku niezależnych od siebie ośrodków dowodzenia (wiem, o co najmniej trzech: Kliszki, Kociołka i gen. Pietrzaka), z których każdy rzekomo reprezentował Gomułkę i całą partię. To stąd wziął się wieczorny, tragiczny w skutkach telewizyjny apel Kociołka (16.12) o zachowanie spokoju i powrót robotników do pracy. Nazajutrz do wysiadających na stacji kolejowej robotników otworzono ogień z karabinów maszynowych sądząc, że to próba przedarcia się tłumów do otoczonej wojskiem stoczni. Oczywiście inna sprawa, że do dziś pojawiają się hipotezy o spisku wewnątrz partyjnych koterii i o próbie (udanej) skompromitowania Gomułki i rozszerzenia konfliktu bez względu na ilość ofiar.

Materiały pomocnicze

W. Roszkowski, HISTORIA POLSKI 1914-1990, Warszawa1992

A. Dudek, T. Marszałkowski, Walki uliczne...

Z dokumentów IPN dostępnych na stronach internetowych



Wyszukiwarka