Brand- Utylitarystyczna teoria sprawiedliwości, cOś do NaUkI, Filozoficznie


698

XVI. Sprawiedliwość dystrybutywna

3. Utylitarystyczna teoria dystrybucji

699




cjonalne. Jednakże w wielu przypadkach pojawiają się ogól­niejsze kwestie o poważnym znaczeniu praktycznym, które wymagają podjęcia zagadnień podstawowych. Na przykład, w ostatnich latach pojawiło się wiele publikacji prezentujących pogląd, że nauczyciele i naukowcy jako grupa zawodowa opłacani są zbyt nisko. Czy sprawę tę mielibyśmy rozstrzygnąć po prostu przez ustalenie, czy zarobki osób należących do tej grupy rosną proporcjonalnie do wzrostu kosztów utrzymania, lub też do wzrostu płac w innych grupach zawodowych? Bynajmniej. Jest wszak możliwe, że udział ludzi nauki w dochodzie narodowym był zawsze mniejszy (albo większy) niż powinien, a jeśli tak jest, to nie będzie właściwym rozwiązaniem problemu decyzja, by udział ten był odtąd taki sam, jak dwadzieścia lat temu. Podstawowa kwestia podobnego rodzaju powstaje, na przykład, w sytuacji, gdy związek zawodowy pracowników przedsiębiorstw produkujących samo­chody twierdzi, że udziałowcy tych przedsiębiorstw otrzymują zbyt dużą część ich zysków oraz że należy zredukować dywidendy, by móc podnieść płace, lub aby samochody mogły być tańsze.

Na takie fundamentalne pytania nie można znaleźć od­powiedzi w inny sposób niż przez cofnięcie się do pod­stawowych zasad, które uzasadniają dystrybucję ekonomiczną. Musimy spojrzeć na gospodarkę jako na pewną całość, w której dana grupa zajmuje określone miejsce, a następnie odwołać się do podstawowych zasad etycznych, aby ustalić właściwy udział tej grupy. Jest to, oczywiście, trudne zadanie, nic więc dziwnego, że arbitrzy w sporach płacowych rozstrzygają poszczególne przypadki za pomocą precedensów, jeżeli można je znaleźć.

Rozważania filozofów nad sprawiedliwością ekonomiczną koncentrują się wokół tych fundamentalnych zagadnień. Może się wydawać, że tracą oni kontakt z faktami, ponieważ

sięgając do tych podstawowych zasad i problemów nie traktują żadnego przyjętego podziału dochodów między różne grupy zawodowe jako wzorca, który powinien być akceptowany bez zastrzeżeń; nie mają nawet nabożnego stosunku do świętości nie regulowanego przez rząd wolnego rynku jako sposobu rozstrzygania kwestii właściwej płacy danego pracownika czy grupy pracowników. Rozważania takie nie są jednak po­zbawione znaczenia przy rozwiązywaniu realnych zagadnień; podejmuje się w nich problemy, które muszą zostać podjęte, jeśli zależy nam na posiadaniu dobrze ugruntowanej, sys­tematycznej teorii.

3. Utylitarystyczna teoria dystrybucji

Utylitarystyczny sposób myślenia o sprawiedliwości ekonomi­cznej zajmuje ważne miejsce w nowoczesnych poglądach na tę sprawę, i ma ku temu, jak zobaczymy, dobre podstawy. Warto więc zacząć nasze rozważania od implikacji utylitaryzmu w odniesieniu do kwestii dystrybucji dóbr ekonomicznych. Następnie zastanowimy się, czy pogląd ten jest w jakichś punktach niezgodny z uzasadnionymi przekonaniami dotyczący­mi dystrybucji, i zbadamy zalety pewnych innych zasad, którymi można by uzupełnić lub zastąpić zasadę Utylitarystyczna.

Czy powinniśmy wziąć pod uwagę utylitaryzm czynu, czy utylitaryzm reguł? Ponieważ doszliśmy do wniosku, że utylitaryzm reguł jest teorią mniej narażoną na zarzuty, wydaje się zasadne ograniczenie uwagi głównie do tej postaci utylitaryzmu3.

3 Rozważając zasady uzupełniające zasadę Utylitarystyczna, a także jej możliwe substytuty, wrócimy do kwestii, jak dalece należy „rozszerzyć" utylitaryzm reguł, aby stal się on teorią akceptowalną.


700

XVI. Sprawiedliwość dystrybutywna

3. Utylitarystyczna teoria dystrybucji

701



Przypomnijmy zatem, że teza utylitaryzmu reguł głosi, iż dany czyn jest czyimś obowiązkiem wtedy i tylko, gdy jest wymagany przez reguły idealne dla społeczności, do której ów ktoś należy - tj. przez takie reguły, których sumienne respektowanie miałoby maksymalną całkowitą użyteczność oczekiwaną. Teza ta jednak nie mówi niczego o instytucjach, zwyczajach czy prawach; jest ona twierdzeniem o czynach, które są obowiązkiem człowieka. Musimy zatem zastanowić się, w jaki sposób zasada dotycząca czynów, które są powin­nościami, czy też są słuszne albo złe, implikuje coś w kwestii systemu dystrybucji ekonomicznej.

Ma ona, oczywiście, takie implikacje, i to na kilka sposobów. Po pierwsze, „system ekonomiczny" jest po części kwestią praw: dotyczących rozmaitego rodzaju podatków, kontraktów zawieranych w interesie publicznym, relacji między praco­dawcami a pracownikami i związkami zawodowymi, własności itd. Prawa stanowione są przez ludzi. Zatem formuła utylitaryz­mu obejmuje prawa, ponieważ ustala, co jest obowiązkiem osób, które stanowią prawa; będąc zasadą dotyczącą słusznych czynów jest z konieczności zasadą dotyczącą słusznego prawodawstwa. Po drugie, z grubsza to samo można powie­dzieć o ludziach, którzy wpływają na kształt systemu ekono­micznego za pośrednictwem zwyczajów czy porozumień nie polegających na stanowieniu prawa (na przykład porozumień między związkami zawodowymi i pracodawcami). Formuła utylitaryzmu ma pewne implikacje w kwestii, w jaki sposób osoby, które mają takie możliwości, powinny starać się modyfikować (albo podtrzymywać) istniejący system dys­trybucji. Po trzecie, urzędnicy, których praca polega na egzekwowaniu praw, porozumień czy zwyczajów w poszcze­gólnych przypadkach, mają w pewnym zakresie swobodę decyzji. Formuła utylitaryzmu, jako dotycząca czynów, które są naszymi powinnościami, ma implikacje także w zakresie

swobodnych decyzji tych ludzi. (W przypadku poważnego konfliktu między zasadą moralną i prawem czy porozumie­niem, obowiązkiem urzędnika może być obalenie samego tego prawa czy porozumienia, do którego egzekwowania jest powołany). Wreszcie, my wszyscy jako osoby prywatne musimy stale dokonywać podziału dóbr ekonomicznych: w postępowaniu z własnymi dziećmi, w przypadku, gdy zatrudniamy syna sąsiadów do skoszenia naszego trawnika, itd. Formuła utylitaryzmu stosuje się, oczywiście, do naszego postępowania w takich sprawach. Będąc formułą dotyczącą słusznych czynów jest więc ona implicite formułą dotyczącą instytucji ekonomicznych.

Co dokładnie implikuje ta formuła w kwestii właściwych zasad dystrybucji dochodów? Ogólnie rzecz biorąc, implikuje ona, oczywiście, zalecenie: „Dokonuj podziału według takich reguł, których powszechne, sumienne respektowanie zmak-symalizuje całkowitą użyteczność oczekiwaną"4.

4 Występuje tu pewna komplikacja. W rozwiniętym społeczeństwie reguły dystrybucji ekonomicznej nie mogą być jako całość regułami moralnymi. Mogą mieć taki charakter tylko w pewnych kontekstach, na przykład - w stosunkach rodzinnych. W innych jednak reguły te są tak ważne, że muszą przybrać formę praw, albo porozumień mających moc prawną. Kiedy zaś przybierają tę formę, mają pewną moc moralną po prostu dzięki takiemu statusowi. Tak więc, gdy w danym społeczeństwie pewna forma dystrybucji ma sankcję prawną, nie możemy powiedzieć po prostu, że jeśli forma ta różni się od prawa idealnego - takiego, które byłoby bez zarzutu z moralnego punktu widzenia - to powinnością jednostki jest ignorowanie tego prawa i stosowanie się do idealnego systemu dystrybucji. Postępowanie takie prowadziłoby do chaosu. Powinnością jest więc respektowanie prawa, z wyjątkiem przypadków skrajnych; moc „ideału" polega na naszej powinności dążenia do zmiany prawa.

Pożytecznie będzie jednak ignorować na ogół tę komplikację i pytać po prostu o to, jakie reguły czy przepisy dotyczące dystrybucji mają tę własność, że gdyby każdy sumiennie je respektował, dobrobyt zostałby zmaksymalizo-wany, oraz zakładać, że postępowanie naruszające takie reguły jest złe. Sto-


702

XVI. Sprawiedliwość dystrybutywna

i. Utylitarystyczna teoria dystrybucji

703



Co jednak ma być dzielone? Nie dobrobyt; ten mógłby zapewne dzielić tylko Bóg. Przedmiotem podziału musi być coś materialnego. Jedną z możliwości jest podział całej rocznej produkcji: wszystkich ziaren, buraków, samochodów itp. Jednakże utylitarysta łatwo wykaże, że najlepiej jest dzielić pieniądze, gdyż dając każdemu możliwość zakupienia części wytworzonych produktów materialnych sprzyjamy maksyma­lizacji użyteczności. W pewnych granicach można przyjąć, że człowiek rozkłada swoje wydatki tak, by maksymalizować dobrobyt, na którego osiągnięcie pozwalają mu jego możliwo­ści nabywcze. (Są tu pewne ograniczenia: Chcemy, by wszystkie dzieci korzystały z dobrodziejstwa edukacji. Wspól­nie opłacamy policję i straż ogniową. Wymagamy, by każdy uczestniczył w kosztach sprawnego funkcjonowania systemu kanalizacji, itp.) Zgódźmy się zatem - bo to nie podlega dyskusji - że przedmiotem podziału mają być pieniądze.

Warto zauważyć, że pod jednym względem utylitarystyczna formuła dystrybucji jest zdecydowanie egalitarna. Według tej

sowanie utylitaryzmu reguł do kwestii dystrybucji stanie się dzięki temu analogiczne, jak w przypadku kwestii dotrzymywania obietnic itp.

W istocie rzeczy praktykowaliśmy już podobne uproszczenia w poprzednim rozdziale, gdyż dotrzymywanie umów, rekompensowanie krzywd itp. jest zarówno kwestią prawną, jak i moralną.

Nawiasem mówiąc, utylitarysta czynu jest w dość paradoksalnej sytuacji, jeśli chodzi o dysponowanie własnymi dochodami. W sprawie praw, które należy popierać, jego teoria ma te same konsekwencje, co utylitaryzm reguł. Własne dochody natomiast teoria ta nakazuje przeznaczać na cele dobra ogólnego. Jeżeli przeznaczenie połowy własnych zarobków na cele dob­roczynne przyniesie więcej dobra niż zapewnienie własnej rodzinie przyjem­nych warunków życia, to powinno się tak postąpić. Utylitarysta czynu nie może posłużyć się argumentem, że w ten sposób załamie się system motywacji, że byłoby źle, gdyby każdy tak postępował. Kwestia, co by się stało, gdyby każdy zachowywał się w pewien sposób, nie ma - według jego teorii - znaczenia dla jego własnych powinności.

formuły, użyteczność dobrobytu każdego człowieka jest taka sama. Nie jest istotne, czyj jest to dobrobyt. Formuła traktuje jednakowo króla i nędzarza. Dobrobyt liczy się po prostu jako dobrobyt - mój na równi z twoim. (Nic się przy tym nie zmieni, jeśli będąc hedonistą wpiszesz wszędzie „przyjemność" zamiast „dobrobyt".) Jest to teoria równie demokratyczna, co arytmety­czna. Zgodnie ze słowami Benthama: „Każdy ma się liczyć jako jeden i nikt jako więcej niż jeden". Wielkość dobrobytu, niezależnie od osób, jest fundamentalnym celem działania.

Jednakże pod innym względem formuła utylitarystyczna nie jest egalitarna. Nie traktuje ona równości dobrobytu jako wartości samej w sobie. Według tej formuły, jeśli dobrobytu będzie więcej przy dystrybucji jaskrawo nierównej - tak, na przykład, jak w efektywnym systemie niewolnictwa - to powinniśmy faworyzować nierówność. Równość jest w utyli-taryzmie podporządkowana wielkości dobrobytu i powinna być poświęcana w zamian za najmniejszy nawet wzrost wielkości dobrobytu. W rzeczywistości jednak, jak się przeko­namy, większość utylitarystów uważa, że nierówność dys­trybucji wywołuje tendencję do zmniejszania się dobrobytu całkowitego, tak iż w praktyce większość z nich preferuje równą dystrybucję pieniędzy zawsze, ilekroć żadne szczególne względy nie przemawiają za tym, by była ona nierówna.




4. Kilka zasad nieutylitarystycznych

Utylitarystyczna teoria dystrybucji wydaje się przekonująca. Praktycznie każdy jest gotów przyznać, że czynniki, które według tej teorii mają duże znaczenie dla uzasadnienia danego


716

XVI. Sprawiedliwość dystrybutywna

4. Kilka zasad nieutylitarystycznych

717



systemu alokacji, są rzeczywiście bardzo ważne. Nasuwa się jednak wątpliwość, czy nie jest to teoria zbyt prosta. Istnieje kilka dalszych zasad, które mogą pretendować co najmniej do statusu niezbędnych uzupełnień teorii utylitarystycznych. Rozważmy szczegółowo kilka z takich zasad.

1. Rekompensowanie niewygód. Uznaje się zasadę prima facie sprawiedliwej rekompensaty8 należnej za prace nie­przyjemne, uciążliwe i ryzykowne, w odróżnieniu od przyjem­nych, łatwych i nie związanych z ryzykiem. Arbitrzy sporów płacowych uznali, na przykład, zasadność żądań traktorzystów, by przyznano im dodatek pieniężny jako rekompensatę za wysiłek fizyczny, którego wymaga ich praca; przyznali też rekompensatę robotnikom przetwórni ryb za pracę w miejscu, gdzie występuje przykry zapach9.

Czy z formuły utylitarystycznej wynika, że powinno się praktykować takie rekompensowanie? Nie jest to oczywiste. Formuła ta głosi, że należy dokonywać dystrybucji według takich reguł, których respektowanie zmaksymalizuje użytecz­ność. Przydzielanie dodatkowych rekompensat tym, których praca jest niebezpieczna itp., nie musi maksymalizować użyteczności.

8 W przypadku tych nieutylitarystycznych zasad mówimy na ogól o prawie
prima facie do rekompensaty na pewnej podstawie, lub o naszej powinności
prima facie popierania systemu, który przyznaje nagrody na pewnej podstawie.
Używamy tego wyrażenia dlatego, że zawsze mogą wystąpić jakieś inne,
ważniejsze względy, z powodu których trzeba, wziąwszy wszystko pod
uwagę, zignorować lub zaspokoić tylko w części owo prawo prima facie do
rekompensaty. Na przykład, jeśli w końcu trzeba popierać pewną formę
gospodarki wolnorynkowej, to może się okazać niemożliwe rekompensowanie
robotnikom uciążliwości ich pracy, przynajmniej w jakiś precyzyjnie ustalony
sposób.

9 Irving Bernstein, Arbitration of Wages, University of California Press,
Berkeley 1954, ss. 90 i n. Jeśli chodzi o poglądy społeczności prymitywnych
w tej sprawie zob. R. B. Brandt, Hopi Ethics, ss. 230-234.

Można jednak twierdzić, że pośrednio formuła ta zakłada takie rekompensowanie, gdyż utylitarysta musi zaakceptować jakąś formę wolnorynkowego kształtowania się płac. Tym­czasem na wolnym rynku trzeba więcej zapłacić za wykony­wanie prac nieprzyjemnych, uciążliwych czy niebezpiecznych. Dlaczego? Ponieważ każdy człowiek zdecyduje się podjąć taką pracę, za którą otrzyma płacę najbardziej adekwatną w stosunku do tego, co ma robić. Nie będzie zatem skłonny przyjąć pracy ciężkiej lub niebezpiecznej, jeśli nie otrzyma za nią dodatkowej rekompensaty, i zawody takie trudno będzie obsadzić. Przy założeniu zatem, że istnieje potrzeba wykony­wania takich prac, rekompensata za nie musi być w gospodarce rynkowej wyższa niż za inne, porównywalne prace. Utylitarysta akceptuje gospodarkę rynkową, a więc także to, co się z nią wiąże - dodatkową rekompensatę za pracę niebezpieczną, uciążliwą i nieprzyjemną.

Nie jest to jednak przekonująca odpowiedź, a to dlatego, że z formuły utylitarystycznej w koniunkcji z prawdziwymi przesłankami faktualnymi bynajmniej nie wynika, że powin­niśmy realizować właśnie taką gospodarkę wolnorynkową, w której rekompensuje się przykre strony pracy. Dlaczego? Przede wszystkim wątpliwe jest, oczywiście, już to, czy wynika z niej, że w ogóle powinniśmy starać się realizować gospodarkę wolnorynkową; jest to kwestia subtelnego wywa­żenia nieutylitarystycznych aspektów nierówności oraz niebez­pieczeństw związanych z gospodarką centralnie planowaną. Załóżmy jednak, że wynikanie to zachodzi. Dlaczego musiała­by to być taka gospodarka, w której rekompensuje się ludziom uciążliwość ich pracy? Być może byłoby tak, gdybyśmy byli zobowiązani opowiadać się za rynkiem „doskonałym", „ideal­nie wolnym". Dlaczego jednak mamy zakładać, że z formuły utylitarystycznej wynika, że właśnie do takiego idealnie wolnego rynku powinniśmy zmierzać, a nawet - że rynek taki


718

XVI. Sprawiedliwość dystrybutywna

4. Kilka zasad nieutylitarystycznych

719



jest w ogóle możliwy! Wolny rynek, do którego przywykł świat zachodni, jest daleki od tak rozumianej doskonałości. Z historii wiadomo zaś, że praktykowany na Zachodzie wolny rynek najniżej honorował prace ciężkie, nieprzyjemne i niety­powe. W rzeczywistości tradycja rekompensowania różnych rodzajów prac niewiele ma wspólnego z tym, co teoretycznie powinno się dziać na „doskonałym" rynku. Dopiero od niedawna podaż pracy niewykwalifikowanej jest dostatecznie niewielka, by zwiększenie rekompensaty za prace nieprzyjemne stało się warunkiem znalezienia chętnych do wykonywania takich prac10. I nawet dziś odpowiedni decydenci w przedsię­biorstwach ustalają płacę za dany rodzaj pracy biorąc głównie pod uwagę kwalifikacje, których rodzaj ten wymaga11.

W świetle doświadczeń z systemem wolnorynkowym trudno uwierzyć, że z formuły utylitarystycznej wynika, na podstawie prawdziwych twierdzień faktualnych o warunkach, jakie musi spełniać funkcjonalny system ekonomiczny, iż powinniśmy zmierzać do urzeczywistnienia właśnie takiej formy gospodarki wolnorynkowej, która będzie rekompensowała uciążliwe aspek­ty pracy. Jeśli więc nie jesteśmy gotowi powiedzieć, że „kontrolowane" postawy nie wymagają uwzględniania takich aspektów przy kalkulowaniu płac, to zasada utylitarystyczna w obecnej swej formie jest nie do zaakceptowania i wymaga co najmniej uzupełnień.

2. Minimum socjalne. Dość powszechnie uważa się - nie­wątpliwie w związku z postulatem zgodności z „kontrolowa­nymi" postawami - iż każdy, kto przyczynia się, jak potrafi, do wspólnej pomyślności, ma prawo prima facie do od­powiadającego kosztom utrzymania, minimalnego udziału

10 Zob.Barbara Wooton, The Social Foundations of Wagę Policy, George
Allen & Unwin, Ltd., London 1955, rozdz. 2.

11 Jest to opinia prof. Johna Turnbulla z University of Minnesota.

w dochodzie narodowym. Nie ma jednomyślności w kwestii, jakie dokładnie jest owo „minimum socjalne", lecz sądzi się zgodnie, że istnieje pewien poziom, poniżej którego płace schodzić nie powinny, że jest on związany z kosztami utrzymania oraz że ludzie, którzy mają wysokie dochody, powinni być gotowi do poświęceń na rzecz tych, którym trzeba zapewnić takie minimum. Kwestionuje się w ten sposób nie nierówność jako taką, lecz nierówność, której następstwem są nędzne warunki życia części ludzi.

Przekonanie to harmonizuje z utylitaryzmem, jeśli akcep­tujemy argument o malejącej użyteczności krańcowej dochodu: możemy wówczas interpretować je jako przekonanie, iż użyteczność dochodu jest bardzo wysoka do punktu minimum socjalnego, potem zaś stopniowo spada, a zatem istnieją utylitarystyczne racje, by zapewnić wszystkim minimum socjalne12. Jeśli jednak nie akceptujemy argumentu o malejącej użyteczności krańcowej dochodu, to stajemy, jak się wydaje, wobec swobodnego wyboru między uznaniem tezy o koniecz­ności zapewniania ludziom minimum socjalnego i wyznawa­niem czysto utylitarystycznej teorii sprawiedliwych płac.

Rozważane przekonanie wydaje się dość przekonujące nawet w swej prostszej postaci, tj. jako teza, iż mamy powinność prima facie zrealizowania jednakowego dla wszystkich dob­robytu. Aby to sobie uświadomić, zapytajmy, jak zareagowali­byśmy na następującą sytuację. Załóżmy, że darowujemy sierocińcowi, w którym mieszka dwanaścioro dzieci, 200

12 A. C. Pigou wyraził ostatnio pogląd, iż po osiągnięciu pewnego skromnego poziomu dochodu dalszy jego wzrost nie ma dla dobrobytu większego znaczenia. Some Aspects of Welfare Economics, „American Economic Review", XLI (1951), ss. 287-302.

Wiele napisano o radościach mieszkania w chacie w porównaniu z pałacem, trudno jednak uwierzyć, by czyjeś życie było tak przyjemne, jak mogłoby być, jeśli dochody owego kogoś nie sięgają minimum socjalnego.


720

XVI. Sprawiedliwość dystrybutywna

4. Kilka zasad nieutylitarystycznych

721



dolarów na organizację wakacji. Czy uznamy, że administ­ratorzy sierocińca postąpili właściwie, jeśli okaże się, że przeznaczyli oni całą tę sumę na urządzenie wspaniałych, długich wakacji jednemu chłopcu - przy czym nie było ku temu żadnych szczególnych powodów, takich jak choroba, które by tę decyzję uzasadniały? Bynajmniej. Bylibyśmy zdania, że wszystkie dzieci powinny mieć jednakowe, choćby znacznie krótsze wakacje - nawet wtedy, gdybyśmy wiedzieli, że cała rzecz odbyła się w tajemnicy, tak iż reszcie dzieci nie było z tego powodu przykro.

3. Równość szans. Niektórzy autorzy nie podzielający przedstawionego wyżej poglądu sądzą jednak, że istnieje mocna powinność prima facie, by wszystkim dzieciom zapew­nić jednakowe możliwości uzyskania dobrego miejsca w sys­temie płac. Rozumują w tej sprawie następująco13.

Weźmy pod uwagę system społeczny, w którym faktycznie żyjemy, tj. taki, w którym występują nierówności udziału w dochodzie narodowym - uzasadnione jako konieczne dla zapewnienia bodźców do pracy i optymalnej alokacji talentów. Tak więc, pewne zajęcia, wymagające wysokich zdolności i umiejętności - na przykład praca chirurga czy dyrektora przedsiębiorstwa - są odpowiednio wysoko wynagradzane. Te wyróżnione zawody są atrakcyjne dla większości ludzi, gdyż oprócz wysokich zarobków są interesujące, niosą z sobą rozmaite wyzwania, dostarczają satysfakcji jako związane z władzą i wpływami itd. (W istocie można być zdania, że sama atrakcyjność tych zawodów sprawia, że ludzie, którzy je wykonują, powinni być niżej opłacani!) A zatem wielu ludzi pragnie mieć takie zajęcia, lecz tylko niewielu może je zdobyć. Otóż niektórzy autorzy uważają, że stworzenie wszys­tkim równych szans uzyskania jednego z takich zajęć jest

13 Zob. np. Blum i Kalven, op. cit., ss. 85 - 90.

naszą powinnością prima facie. Sądzą oni, że gdyby każdy miał w życiu jednakowy start, tak iż to, co osiągnie, zależałoby głównie od jego wysiłku, to nie musielibyśmy martwić się z powodu nierówności tych osiągnięć. Można by powiedzieć, że wszyscy mieli takie same szansę wygranej; ten, kto przegrał, może mieć pretensje tylko do siebie samego, bo przegrał dlatego, że nie dość się starał.

Zauważmy jednak, że również utylitarysta będzie bronił zasadniczej równości szans pod dwoma względami. Po pierwsze, będzie podkreślał użyteczność lokowania zasobów ludzkich tam, gdzie są one najbardziej potrzebne; będzie więc postulował, by zajęcia szczególnie ważne były do­stępne dla osób najbardziej predestynowanych do ich wy­konywania. (Ogólnie rzecz biorąc, utylitarysta nie musi jednak żądać obalenia monarchii, ani obsadzania króle­wskiego stanowiska w wyniku zastosowania procedur ad­ministracyjnych. Oprócz efektywności istnieją inne pożytki, które należy brać pod uwagę.) Po drugie, utylitarysta będzie bronił instytucji bezpłatnej edukacji dla wszystkich, po części dlatego, że jest ona środkiem do czerpania pełniejszej satysfakcji z życia, po części zaś dlatego, że dla spo­łeczeństwa jest ważne, by rozwijać sprawność umysłową dzieci niezależnie od sytuacji materialnej ich rodziców. Z tego ostatniego powodu będzie też postulował, aby osoby utalentowane miały wolny dostęp do wyższego wykształ­cenia. Tak więc, utylitarysta opowie się za zasadniczą równością szans.

Konkluzje obrońców „równych szans" są więc dla utylitarys-ty akceptowalne. Jednakże ich argumentacja, ich podstawowe przesłanki etyczne, są nieutylitarystyczne. Główna z tych przesłanek głosi, jak się wydaje, że mamy obowiązek realizo­wać równość pomyślności, wyjąwszy nierówności spowodo­wane brakiem starań czy motywacji jednostki. (Można kwes-


Jfc,


722

XVI. Sprawiedliwość dystrybutywna

4. Kilka zasad nieutylitarystycznych

723



tionować tezę, że przyjmują oni implicite taką właśnie przesłankę. Czym jednak można by tłumaczyć postulat równego dla wszystkich startu w życiu jako wymogu sprawiedliwości, jeśli nie przekonaniem, że nierówność osiągnięć daje się usprawiedliwić tylko wtedy, gdy jest rezultatem niejednakowego wysiłku jednostek?) Ta pod­stawowa zasada ma wiele wspólnego z rozważaną po­przednio zasadą „minimum socjalnego"; swoiste jest dla niej tylko to, że implikuje, iż nierówności, które można przypisać pracowitości lub lenistwu jednostki, są uspra­wiedliwione.

Nie podejmiemy próby oceny zasadności tego podstawowe­go założenia. Nie ulega wątpliwości, że wielu ludzi uważa je za przekonujące. Ponieważ jednak nie jest możliwe odróżnienie tej części osiągnięć człowieka, która jest rezultatem jego pracowitości, od tej, którą zawdzięcza swoim cechom wro­dzonym, swemu wychowaniu, edukacji, doświadczeniom itd., zasada ta nie daje się zastosować do obliczenia dochodu, który się danej osobie należy.

4. Potrzeby ludzi upośledzonych fizycznie lub psychicznie. Uważa się, że mamy powinność prima facie zapewnić ludziom starym, chorym i upośledzonym umysłowo pewien skromny standard dobrobytu, nawet jeśli wymaga to nie równego ich udziału w dochodzie, lecz udziału większego niż przeciętny. Przekonanie to różni się od postulatu „minimum socjalnego" tym, że broni nie tylko zasady płacy pokrywającej „koszty utrzymania" każdego, kto pracuje, lecz także zasady przy­zwoitego poziomu dobrobytu dla każdego, niezależnie od rozmiarów rezygnacji z luksusu, jakiej może to wymagać od innych. Można jednak połączyć te dwa przekonania w jedną tezę głoszącą, że mamy powinność prima facie zapewnić wszystkim pewien minimalny poziom dobrobytu, przy czym dochody osób lepiej sytuowanych należy redukować w takim

stopniu, który jest konieczny dla osiągnięcia przez wszystkich owego poziomu14.

Utylitarysta nie musi kwestionować słuszności postulatu zapewniania średniego poziomu dobrobytu ludziom chorym i upośledzonym, o ile jest gotów przyznać, że pieniądze oddane takim ludziom przysparzają więcej dobrobytu, niż gdyby się je przeznaczyło na powiększenie luksusu ludzi normalnych. Jeżeli akceptuje on argumentację na rzecz równości odwołującą się do malejącej krańcowej użyteczności dochodu, to będzie skłonny zaakceptować też ogólną ideę minimalnego poziomu dobroby­tu, przynajmniej jako pewien narzucający się ideał. Tak więc zasadę, o której mowa, można by zakwalifikować jako „nieutylitarystyczną" tylko wtedy, gdybyśmy mieli na myśli pewne szczególne odmiany utylitaryzmu15.

5. Wynagradzanie według wartości usług. Wreszcie, wyra­żany bywa pogląd, iż ludzie powinni być wynagradzani za swoje usługi proporcjonalnie do „wartości" tych usług, podob­nie jak nabywając dobra materialne gotowi jesteśmy zapłacić cenę, która odpowiada ich „wartości".

14 Zob. interesujący esej D. D. Raphaela Eąuality and Eąuity, „Philosophy",
XXI (1946), ss. 118-132.

15 Utylitaryści są zapewne bardziej niż inni zobowiązani, w każdym razie
jeśli nie uważają życia za wartość samą w sobie, do obrony eutanazji
w przypadkach, gdy pomyślności człowieka nie można zwiększyć inaczej niż
ponosząc bardzo wysokie koszta; jest to jednak osobny problem, różny od
kwestii, w jaki sposób powinno się dzielić dochód pomiędzy ludzi żyjących.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
MacIntyre-dwie koncpecje sprawiedliwości, cOś do NaUkI, Filozoficznie
Pojęcie wololności i sprawiedliwości, cOś do NaUkI, Filozoficznie
J. S. Mill- o wolności, cOś do NaUkI, Filozoficznie
Berlin-Wolność pozytywna, cOś do NaUkI, Filozoficznie
M. Środa-tolerancja, cOś do NaUkI, Filozoficznie
Laborem exercens1, cOś do NaUkI, Filozoficznie
Etyka personalizmu tomistycznego, cOś do NaUkI, Filozoficznie
Mill-o wolności-tezy2, cOś do NaUkI, Filozoficznie
Dwie dziewczynki chore na wrodzony zespół nerczycowy, cOś do NaUkI, Filozoficznie
Filozofia-lektury, cOś do NaUkI, Filozoficznie
Kazus Sylwii D, cOś do NaUkI, Filozoficznie
Kazus dr Ilony Rosiek, cOś do NaUkI, Filozoficznie
J. S. Mill- o wolności, cOś do NaUkI, Filozoficznie
Cóś do nauki
Pożar wiadomości, STRAŻ POŻARNA, Coś Do Nauki, TDG
WT - siwa - drabiny, STRAŻ POŻARNA, Coś Do Nauki, WT
kontrakty, cOś do NaUkI, ekonomika

więcej podobnych podstron