Nie pozwól zajeździć swojego osiołka, damsko męskie


Nie pozwól zajeździć swojego osiołka - czyli o podejściu do pracy

Rozmowa z pastorem Piotrem Nowakiem, dyrektorem Misji "Chrześcijańska Rodzina"

Wśród chrześcijan pokutuje opinia, że konieczność pracy jest następstwem upadku prarodziców, Adama i Ewy. Zastanawia także opinia Pana Jezusa, kiedy niejako bierze w obronę bezczynność Marii i gani pracowitą Martę. Czym zatem jest praca: błogosławieństwem czy przekleństwem?

Wierzę, że wolą Boga jest abyśmy pracowali i cieszyli się wynikającym z tego błogosławieństwem. Czytając uważnie dwa pierwsze rozdziały I Księgi Mojżeszowej, zauważamy, że nasi prarodzice w ogrodzie Eden pracowali, i to ciężko. Popularne wyobrażenia o życiu Adama i Ewy każe nam myśleć o swoistej sielance, jednak tak nie było. Człowiek, stworzony na "obraz i podobieństwo Boga", został przeznaczony nie tylko do aktywności, ale także do bycia twórczym, a element wysiłku jest przy tym niezbędny. Oczywiście ciężka praca Adama i Ewy przynosiła oczekiwany owoc, dawała satysfakcję, możemy powiedzieć: była pełnym błogosławieństwem. Jednak nie możemy zapomnieć, że podstawą tego pełnego błogosławieństwa była ich bliska społeczność z Bogiem. Natomiast konsekwencją grzechu (nieposłuszeństwa Bogu poprzedzonego pychą) stało się oddzielenie od Boga (źródła błogosławieństwa), skażenie ludzkiej natury i przeklęcie ziemi. Z powodu grzechu prarodzice doświadczyli "mozołu, potu utrudzenia, bólu, cierni i ostu".

Nawiązując jeszcze do spotkania Pana Jezusa z Martą i Marią, należy powiedzieć, że Pan nie zganił pracowitości Marty, lecz jej pracoholizm i wynikającą z niego nieumiejętność wyboru tego, co naprawdę ważne. A w przypadku Marii pochwalił nie jej bezczynność, ale umiejętność właściwego wyboru, czyli to, że społeczność z Jezusem postawiła na pierwszym miejscu.

Wielu ludzi, także wierzących, w swoich miejscach zatrudnienia staje się współczesnymi niewolnikami: są przemęczeni, wykorzystywani, ulegają presji czy wręcz szantażowi z obawy przed utratą pracy. Nie mówiąc o tym, że brakuje im czasu dla rodziny, dla zboru, na pielęgnowanie osobistej więzi z Bogiem. Czy powinniśmy godzić się na pracę za taką cenę?

Nie, nie powinniśmy się na to godzić. Jeśli praca nas pochłonęła, stała się "całym życiem" lub "wysysa z nas życie", jest przekleństwem, sidłem zastawionym przez szatana. Kontynuowanie takiej pracy przynosi na dłuższą metę wyłącznie straty. Cierpi na tym rodzina, tracimy zdrowie, słabnie nasza społeczność z Panem i Kościołem, a pieniędzy albo nadal brakuje, albo jakoś nie dają satysfakcji.

Osoby będące w takim stanie, niezależnie od tego, czy zarabiają mało czy dużo, zwykle zachęcam do zrobienia bardzo rzetelnego bilansu zysków i strat oraz, w pierwszej kolejności, do określenia możliwości zmiany sytuacji w samej pracy, a jeśli to nie jest możliwe - określenia możliwości zmiany pracy. Zachęcam do zaufania Bogu oraz do modlitwy o Jego pomoc. Ale także przestrzegam przed pochopnym, emocjonalnym podejmowaniem decyzji. Trudna sytuacja na rynku pracy zmusza nas do ostrożności, szczególnie w przypadku zmiany pracy. Wierzę jednak, że tym, którzy "najpierw szukają królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, wszystko inne będzie przydane" oraz że nasz "Ojciec niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujemy", a On jest tym, który nie daje dziecku kamienia, gdy prosi Go o chleb (Mt 6,32-33; 7,9).

Praca służy zapewnieniu utrzymania i zaspokojeniu życiowych potrzeb. W ekonomii wolnorynkowej obowiązuje zasada, że "trzeba więcej produkować, aby więcej spożywać". Innymi słowy, człowiek istnieje po to, aby kupować, kupować, kupować. Jak bronić się przed tą filozofią konsumpcjonizmu?

Pracujemy między innymi po to, aby "spożywać" owoce własnej pracy. Łatwy dostęp do dóbr materialnych nie jest złem sam w sobie. Pamiętam okres długich kolejek i pustych półek. Dzisiaj jest odwrotnie, półki są przepełnione, a kolejek nie widać. Często jest i tak, że mamy puste portfele, a gdy już coś w nich jest, to specjaliści od marketingu gorliwie starają się nam pomóc w ich opróżnieniu. Zdaniem psychologów, handlowcy mają ułatwione zadanie, gdyż łatwość w wydawaniu pieniędzy w pewnym stopniu ma swoje źródło w stresie i niskim poczuciu własnej wartości. Kupujemy, aby odreagować napięcia lub pokazać innym, że jesteśmy wartościowi, "bo mamy".

Jak się przed tym wszystkim bronić? Myślę o dwóch prawdach duchowych. Wierzę, że Bóg chce, abyśmy mieli wszystko, co jest nam potrzebne do życia i pobożności. To "wszystko" oznacza jednak tylko to, co rzeczywiście jest nam potrzebne i służy naszemu dobrze rozumianemu rozwojowi, nic mniej i nic więcej. Tak jak wcześniej zachęcałem do zrobienia rzetelnego bilansu zysków i strat, tak w tym przypadku zachęcam do postawienia sobie (również w modlitwie Panu) uczciwego, aczkolwiek prostego pytania: "Co leży u podstaw mojej chęci nabycia tej rzeczy?" lub "Czy naprawdę jest mi to potrzebne?"

Drugą duchową prawdą, pomocną w walce z "filozofią konsumpcjonizmu", jest słowo, iż "bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać, aniżeli brać". Tak naprawdę, nasze poczucie szczęścia (w tym i bezpieczeństwa) w małym stopniu jest uzależnione od stanu posiadania, a w znacznie większym stopniu zależy od tego, czy uszczęśliwiamy innych, i od świadomości, że uczestniczymy w rzeczach naprawdę ważnych, wartościowych.

Poruszamy drażliwe kwestie związane z dzisiejszym rynkiem pracy i kryją się za nimi trudne sytuacje życiowe. Czy jednak mogą nas one także pozytywnie mobilizować?

Jako duszpasterz widzę w tych trudnościach praktyczne wyzwania. Możemy realizować przykazanie miłości np. poprzez pomoc w szukaniu zatrudnienia. Niektórzy wierzący właśnie w taki sposób znaleźli pracę. Możemy się wspierać nie tylko duchowo, ale także materialnie. Wykonując pracę, zmuszeni jesteśmy do solidności i odpowiedzialności za powierzone obowiązki, a taki przymus jest przecież pozytywny, gdyż wzmacnia nasz rozwój ku dojrzałości. Możemy, mając właściwy stosunek do pracy, a także gdy to my panujemy nad pracą, a nie ona nad nami, pokazać współpracownikom, jak należy podchodzić do codziennego życia.

Myślę też, że w tych trudnościach jest coś jeszcze więcej niż tylko praktyczne wyzwania. Otóż trudności zbliżają nas do Boga. Raz w naszych modlitwach akcentujemy prośbę o "chleb powszedni", innym razem skupiamy się na tym, aby "nie być wodzonymi na pokuszenie", a jeszcze innym razem pragniemy ziszczenia się woli Bożej tu, na ziemi, "jako w niebie". Ale nie zapominajmy, że nasza ojczyzna jest w niebie i to tam czeka na nas dom (J 14,1-3). Próbujemy zadomowić się na tej ziemi i zauważamy, że ona nie jest nam przyjazna. Wtedy nabieramy właściwej perspektywy i wyraźniej widzimy nasze powołanie "na teraz" i całą wieczność.

Co jakiś czas w mediach powraca dyskusja na temat niedzieli wolnej od handlu. Co oznacza dla nas dzisiaj przykazanie, aby dzień święty święcić?

Czytamy, że odpoczął Bóg w siódmym dniu od dzieł swoich oraz dzień ten pobłogosławił i poświęcił (1 M 2,2-3). Obecnie, dla nas, dniem ostatnim w siedmiodniowym cyklu jest niedziela, a dodatkowo niedziela jest "Dniem Pańskim" na pamiątkę zmartwychwstania naszego Pana. Jestem przekonany, że święcić dzień święty nie oznacza tylko "iść do kościoła". To dzień święty, czyli oddzielony od pozostałych, zapracowanych, zabieganych, i w związku z tym w niczym do nich niepodobny. Dzień święty ma nierozerwalny związek ze świętym Bogiem i choć Bóg jest Panem wszystkich dni, wyznaczył ten właśnie cykliczny czas, w którym zwracamy się w Jego stronę, wyciszeni. A nie będąc obciążeni pracą, wyraźniej Go słyszymy oraz widzimy. I w tym sensie jest to także dzień odpoczynku. Odpoczywa nasz duch, dusza i ciało. Gdy tak patrzymy na ten dzień, to planujemy w nim to, co buduje, wzmacnia, sprawia radość. Jest tutaj miejsce na szczególny czas więzi z rodziną (np. przy pięknie nakrytym stole czy podczas spaceru), odwiedziny przyjaciół i relaks. I oczywiście nie wyobrażam sobie tego dnia bez społeczności z Panem i Jego Kościołem. Wyrazem tego jest między innymi uczestnictwo w nabożeństwie, chyba że uniemożliwiają to naprawdę obiektywne przyczyny.

Praca jest błogosławieństwem, jeśli to my nad nią panujemy, a nie ona nad nami. Lecz naszą potrzebą jest także wypoczynek. Jak pastor spędza tzw. wolny czas?

Oj, to trudne pytanie, bardzo osobiste! Łatwiej nauczać i radzić innym, co, jak i kiedy, aniżeli samemu to robić. Ponieważ jednak chcę być szczery, odpowiem żartobliwym pytaniem: A co to jest "wolny czas?". No, aż tak źle nie jest, choć muszę przyznać, że to moja mądra żona czuwa nad moim wypoczynkiem. Jeśli tylko możemy, jeździmy na wycieczki i spacerujemy. Lubię skoki narciarskie (oczywiście oglądać!) oraz dużo czytam.

Kilka lat temu pewien brat w obrazowy sposób uświadomił mi oczywistą prawdę, za co jestem mu wdzięczny. Od tamtej pory staram się utrzymywać równowagę pomiędzy pracą i wypoczynkiem. Powiedział mi: "Piotrze, każdy człowiek ma tylko jednego osiołka. Jeździ na nim codziennie i przewozi na jego grzbiecie ciężary. Ale musi pamiętać, że ma tylko jednego osiołka na całe swoje życie i nie może go wymienić na innego. Powinien więc dbać o niego, dobrze go karmić i pozwalać mu na wypoczynek - po prostu nie może go zajeździć..."

Dziękuję za rozmowę i życzę Bożego zaopatrzenia!

Rozmawiał Sebastian Niedźwiedziński

Artykuł ukazał się w "Chrześcijaninie" 1-2/2005. Wykorzystano za zgodą redakcji.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
DOBRE MAŁŻEŃSTWO NIE ZDARZA SIĘ TAK SOBIE, damsko męskie
CZEGO UCZY BIBLIA O MAŁŻEŃSTWIE, damsko męskie
Nie pozwól ukraść swojej tożsamości
BIBLIJNY PUNKT WIDZENIA- mąz głową zony, damsko męskie
Bóg nie pozwoli się z siebie naśmiewać, Konferencje, rekolekcje
KOMUNIKACJA W MAŁŻEŃSTWIE, damsko męskie
Nie pozwól dotykać twego telefonu nikomu !
Codex Alimentarius od 31 grudnia 2009 r NIE POZWÓLMY NA TO, NIEZNANE i CIEKAWE, Codex Alimentarius
Diakonia w małżeństwie, damsko męskie
Porozmawiajmy, damsko męskie
O naprawę małżeństwa, damsko męskie
Obowiązki mężów i żon względem siebie, damsko męskie
Jak ochronić nasz związek, damsko męskie
Nie pozwólmy głodować ptakom, Apele ekologiczne
56 MIŁOŚĆ NIE POZWOLI NA RUINĘ LUDZKOŚCI
Nie pozwólmy głodować ptakom, scenariusze, inscenizacje ekologiczne
WYBUCH WULKANU PELEE BÓG NIE POZWOLI NAŚMIEWAĆ SIĘ Z SIEBIE
M A Ł Ż O N E K, damsko męskie
Nie pozwól dotykać twego telefonu nikomu !

więcej podobnych podstron