Wędrowcy - opowiadanie, Materiały dodatkowe


Mówią, że nie ma bezpieczniejszego miejsca niż korytarze bjorskich zamków, których mury z czarnego kamienia zatrzymają największy napór wroga: ludzi, demonów czy Elfów. Jeśli popytasz się ludzi bywałych, powiedzą być może, że jedną z najpotężniejszych twierdz Imperium jest la Roche. Zbudowana jako więzienie, miała nikogo nie wypuszczać ze swego wnętrza, dziś zaś broni przed zewnętrznymi zagrożeniami tych, którzy się w niej schronili. Jeśli zapytany będzie Lajonitą, stwierdzi z pewnością, że najbezpieczniejszy jest książę czy hrabia w swym Dworze, otoczony wierną szlachtą i najlepszymi szermierzami. Nikt za to nie wierzy przechwałkom Regalitów, wedle których bezpiecznie jest w Collegium Magicum. Kto ma w głowie choć trochę oleju wie, że nie należy zbliżać się do domu setki niewyszkolonych adeptów magii. Choć podobno skarbiec i archiwa magicznej uczelni są doskonale zabezpieczone.
Ja będę twierdził, że tego dnia siedzieliśmy w najbezpieczniejszym miejscu na ziemiach ludzi. Choć bowiem ta gospoda była ledwie drewnianym budynkiem z podmurówką, choć zamiast kamiennych murów otacza ją tylko palisada, mogliśmy czuć się tam bezpiecznie. Dawała bowiem schronienie ludziom, którzy nie mieli nic do stracenia. Takim jak i my. Ochrzczono nas mianem Sierot, bo rodziny i dom zabrał nam Koniec Świata. Piętnaście lat temu odebrano nam wszystko, dlaczego warto żyć. Ci, którzy tego dnia pili i jedli „Pod hrabiowską głową”, nie czuli się już bezradni. Znam większość z nich. W rogu siedział Wilhelm van Bars, który przeżył Benelaoi. Za barem stał jak zwykle Mon-Zi. Dziś siwiejący i z lekką nadwagą. Kilka lat wcześniej sam wdarł się do siedziby arystokraty, zdrajcy i mordercy, po czym pozbawił go głowy. Najemniczka zwana po prostu „Chris”. Mówili, że miecz, wiszący przy jej boku, kieruje ją zawsze tam, gdzie jej wielkie umiejętności szermiercze są najbardziej potrzebne. Siedzący obok mnie cichy Llewyn, który na moich oczach rozpłatał elfiego oficera. Przy takich bohaterach, może trochę szalonych, ale nieodmiennie odważnych i honorowych, każdy czułby się bezpiecznie.
W tej gospodzie ludzie rozmawiali cicho. Nikt na nikogo nie krzyczał ani nikomu nie groził. Każde z nas znało reputację i dokonania pozostałych. Goście karczmy „Pod hrabiowską głową”, znali się tak, jakby stanowili jedną rodzinę.
Wtedy właśnie na zewnątrz zarżał koń. Drzwi otworzyły się. Wszedł przez nie młody szlachcic w czerwono-złotym stroju, barwach Rodu Laion. Przystojny. Z piórkiem przy kapeluszu. Zdjął rękawice i ruszył w kierunku baru. Śledziły go oczy błyszczące w brudnych, ogorzałych twarzach. Choć jego strój był świetnie wykonany, widać było, że nie był szyty, by znieść dłuższą podróż. Ruchy młodzieńca były płynne, ale aż przesadnie miękkie. Może szuka ochrony? Albo chce się uczyć szermierki? Uchowaj Jedyny od takiego balastu. Nikomu takiego nie życzę. Nie jeden arystokrata wyruszał co roku na szlak, by po miesiącu wrócić do ciepłego domu. Przekonany o swej wartości i pełen zapału chciał walczyć o przetrwanie Ludzkości. Rzadko który przeżywa pierwszą akcję. Żaden nie ma ochoty na następną.
Mon-Zi wysłuchał młodzieńca. Wskazał ruchem głowy nasz stolik. Zesztywniałem. Co to ma znaczyć? Czego od nas chce? Chłopak ruszył w naszą stronę, ale ciężka ręka gospodarza go zatrzymała. Nim znów odszukał nas wzrokiem, miał już w ręku wielki kufel pienistego miejscowego piwa. Ostrożnie przeszedł między ignorującymi go demonstracyjnie bywalcami. W końcu stanął przed nami.
- Czy jesteś panie Elathem z Dess? - zapytał niepewnie. Ciężki kufel odbierał mu pewność, a nikt przy stole nie ruszył się, by zrobić mu miejsce.
- Możliwe - spojrzałem na niego podejrzliwie.
- Czy mogę się przysiąść? - Kiwnąłem głową. Karl przesunął nasze plecaki. Zajmując miejsce chłopak mało nie rozlał piwa.
- Więc racja, jestem Elath, chłopaczku …
- Chłopaczku?! Jak śmiesz, Panie. Pochodzę z Dworu Laurgais, z Rodu Laion! Jestem synem…
Zebrani przy stole przyjrzeli mu się zaskoczeni. Rzadko się zdarzało, by ktoś podniósł na mnie głos. Westchnąłem. Zanim szlachetka zaczął dalszą część tyrady zdjąłem kaptur i zwróciłem swą twarz w jego kierunku. Me czarne, elfie oczy i ostre rysy twarzy podziałały jak kubeł zimnej wody. Odebrało mu głos. Poderwał się. „Szybko. To dobrze.” Moi towarzysze spuścili wzrok. Młodzian pobladł i sięgnął do rękojeści miecza.
- Cóż to, czy moje oczy tak Cię przeraziły? - zacząłem drwiąco - Zostaw broń, siadaj i napij się. - gestem wskazałem na miejsce, z którego się poderwał.
Moje słowa nie poskutkowały. Chłopak nadal stał. Powoli zaczęło to zwracać uwagę pozostałych gości. Bywalcy tej gospody zwykle bardzo uważają, by pilnować swoich spraw. Zachowanie tego głupca było jednak aż nadto interesujące.
- Tak, jestem Elath z Dess zwany Półelfem. Jak widzisz, nie bez powodu. Szukałeś mnie. Usiądź wreszcie.
- Ale…
- Żadnych "ale". Słyszałeś o mnie. Zdecydowanie za mało, jak widzę. Wiesz, że wraz z moją kompanią walczę z Elfami. Czy to nie nasza reputacja Cię do nas przywiodła? Siadaj wreszcie!
Ostatnie słowa wysyczałem poirytowany. Na szczęście podziałały. Siadł. Jego strach był zrozumiały. Od Wojny ludzie panicznie bali się Elfów. Moja twarz nie jeden raz wpędzała mnie w śmiertelne niebezpieczeństwo. Rzuciłem mu ostatnie długie spojrzenie moich skośnych oczu. Chłopak musiał zobaczyć jeszcze odbity blask pochodni w mych źrenicach, bo ciarki przeszły mu po plecach.
- Wiecie, Panie… - zaczął niepewnie - ja chciałem… pragnąłbym przystać do waszej kompanii.
Przy stole zapadła cisza. Po chwili doszedł mnie zduszony chichot naszego maga.
- Aisha! -skarciłem ją - Odrobinę kultury. On, niestety, mówi poważnie.
- A ty chłopcze masz niezły tupet. Przed chwilą groziłeś mi mieczem.
- Umiem walczyć. Mego wuja zabiły Elfy…
- Tak, rozumiem. Chcesz się mścić. Myślisz, że mało Sierot przewija się przez szeregi takich kompanii jak nasza? - podążyłem za jego spojrzeniem. Wpatrywał się w Aishę.
Nietrudno było odgadnąć powód jego zaskoczenia. Edykt Imperatora. Zakazujący kobietom podróżowania i podejmowania męskich zadań. Regenci musieli oszaleć tego dnia. Gdy brakuje mężczyzn, zdecydowali się związać kobiety głupim prawem. Odpowiedzialnością za jego ustanowienie obarczyli zaś siedmioletnie dziecko, naszego czcigodnego Imperatora. Żałosny żart.
- Tak chłopcze, to kobieta. Wiem, co chcesz powiedzieć. Wiem, że Jego Łaskawość Imperator zaleca im przebywanie w umocnionych wioskach i grodach i, za przeproszeniem, rodzenie kolejnych bachorów. Może to i rozsądne. Ale nasz mag ma wielki talent i oddał nam ogromne zasługi. A teraz, czy możemy wrócić do rozmowy?
- Wybaczcie. Pani, szlachetny Elacie. - skłonił się. Jego dźwięczny głos zabrzmiał nieco mechanicznie. Za dużo wrażeń. To dobrze, że przekroczyliśmy już tę granicę. Pozwoliłem mu łyknąć piwa nim zadałem kolejne pytanie.
- Słuchamy Cię. Co myślisz, że masz nam do zaoferowania?
- Jestem dobrym szermierzem…
- Wkrótce to sprawdzimy. - mruknął siedzący w kącie barczysty Karl. Biora i Lajonici nie przepadali nigdy za sobą. Mój towarzysz postarał się, żeby wszyscy usłyszeli jego pomruk.
- Wuj oddał mnie pod opiekę Jacquesa z Montauban. - chłopak nie dał się wybić z rytmu.
- To zmienia postać rzeczy. Jacques jest naszym przyjacielem. Jeżeli to prawda i to on Cię do nas przysłał to zapewne…
- Tak, mam - młodzieniec zaczął się nerwowo obszukiwać.
-Skoro już wspólnie pijemy, mógłbyś zdradzić nam swoje imię?
Chłopak znalazł coś w końcu w jednej z kieszeni. Z wyrazem tryumfu na twarzy podał mi medalion. Na złotej płytce widniały znaki wyryte przez jego mistrza i przeze mnie. Podniosłem rękę z medalionem. Obrócił się powoli na łańcuszku. Moje oczy wyłapały delikatną magiczną aurę przedmiotu. Zauważyłem, że Aisha też ją wyczuła.
- Wybaczcie mi tę gafę. Nazywam się George z Aude. Pochodzę z Rodu Laion, Dworu Laurgais.
- Lepiej zatrzymaj to i noś zawsze przy sobie - oddałem wisiorek chłopcu. Jeżeli Jacques uznał tego dzieciaka za godnego noszenia rodowego skarbu, należy dać mu szansę. Karl i Aisha patrzyli na mnie wyczekująco.
- Damy Ci szansę. Jesteś Sierotą, chcesz zemsty na Elfach. Wyszkolił Cię jeden z najlepszych szermierzy, jakich znam. Przede wszystkim zaś nasz przyjaciel. Ale chłopcze, zanim nadasz się na wojownika, minie wiele czasu. Bez urazy. A teraz dopij to piwo, bo Mon-Zi poczuje się urażony. Wierz mi, nie chciałbyś tego.
- Skoro masz do nas przystać, musimy się lepiej poznać.
- Oczywiście - George wzdrygnął się pociągając z kufla - rozumiem. Mocne to piwo
- To i tak najsłabsze, co Mon-Zi pędzi. Posłuchaj opowieści mych towarzyszy…

Odpowiedzialność i Oddanie, opowieść Karla
0x01 graphic


- Karl, może Ty zacznij. Rwałeś się aż do rozmowy z naszym nowym kompanem. - zaczepiłem postawnego brodacza. Ten spojrzał na mnie spode łba. Widać jednak więzy przyjaźni przemogły w nim niechęć wobec młodzieńca.
- Co tu dużo mówić. Gdy wybuchła Wojna Ostateczna, służyłem w wojsku. Byłem żołnierzem, jak wszyscy. Walczyłem z Lajonitami i Góralami, bo takie mieliśmy rozkazy. Każdy Biora tak robił. Każdy czuł, że tak powinien. Każdy znał swoje miejsce. Dlatego wygrywaliśmy z każdym wrogiem. Co komu po charyzmatycznych wodzach. Chodzi o to, by żołnierze wykonywali dobrze rozkazy i znali swe miejsce. Trzeba umieć się poświęcić dla innych. Poddać się dyscyplinie. Wtedy żaden wróg nie jest straszny. Hufce przeciwnika pierzchną. Tak wygraliśmy bitwę o Lavelanet.
- Miałeś opowiadać o sobie, nie o tamtej wojnie. - przerwałem wywód Karla, który swoim zwyczajem zaczął popadać w wojenne dywagacje.
- Racja. Ale ja jestem Biora. Mój Ród wyznacza, kim jestem. My zawsze walczyliśmy. W niebezpiecznych lasach i górach naszej ojczyzny. Przeciw najazdom Mroku na polach bitew całego Imperium. W końcu zjednoczyliśmy w Lidze Północnej większość ziem Ludzkości. Nie panowalibyśmy od Lasów Cieni po Pojezierze Szaneh gdyby nie porządek i dyscyplina. Ludzie nie byliby nam posłuszni, gdybyśmy nie traktowali ich sprawiedliwie, choć surowo. Byliśmy silni, bo wierzyliśmy w to wszystko. Jeśli mam być sobą, muszę pamiętać, że jestem Biora. Nie ukrywać tego ani się nie wstydzić. Mój świat został po drugiej stronie Ściany, ale nie zamierzam się poddać. Nawet jeśli Elfy polują na nas i nienawidzą, jest tak dlatego, że jesteśmy silni. Nie ugnę karku przed Cesarzem i nie zrobi tego nikt z mego ludu.
W oczach Karla płonął ogień. Normalnie mrukliwy i małomówny, oddychał ciężko po długiej tyradzie. Wielki brodacz był antytezą szczupłości i lekkości Elfów. Uosobieniem tego, czego nienawidzą one w ludzkiej rasie. Naszej dumy, siły i zdecydowania. Nade wszystko jednak wiary w innych ludzi. Podziwiam go za to. Tak samo mocno, jak cesarscy pragną widzieć wszystkich Biora martwych.
Karl tymczasem jakby się skurczył. Popadł w zadumę i nic już tego wieczora nie powiedział.

Siła Woli i Samokontrola, opowieść Aishy

- Może teraz Ty, Aisho? Chłopakowi będzie chyba najłatwiej Ciebie zrozumieć.
- Niby czemu? - uśmiechnęła się.
- Bo my jesteśmy nieokrzesanymi barbarzyńcami i żyjemy tylko walką, jak zwykłaś nam przypominać. Tymczasem Ty jesteś dla nas synonimem piękna, mądrości i kultury.
- To już dużo lepiej. - zaśmiała się. - Młody przyjacielu, czy byłeś kiedyś w Kaplas? - zwróciła się do Lajonity.
- W stolicy? Oczywiście. Domyślam się, o co Ci chodzi. Tak, widziałem mury Collegium Magicum, ale nigdy nie miałem talentu do magii.
- To rzadki dar. - adeptka mistycznych mocy zamyśliła się. - Decyduje o całym twoim przeznaczeniu, ale jednocześnie pozwala wykuć je na nowo. Mówię niejasno? Przepraszam. Widzisz, ja spędziłam całe życie w Collegium. Urodziłam się w jednej z regalickich kolonii Talent wykryto u mnie, gdy byłam dzieckiem. Znam każdy zakamarek Uczelni. Wiem o Hanzathach, wielkich Magach, którzy rządzili Regalią. Wiem o dwóch poprzednich Miastach Magów, które upadły tysiące lat temu. Jednak dopiero teraz odkrywam świat poza murami. Wiesz jakie to niezwykłe znaleźć się w miejscu, gdzie prawie nikt nie potrafi choćby ognia skrzesać magią? Popatrz.
W ręku Aishy zapłonął maleńki płomień, nie większy od tego, który tańczył na knocie pobliskiej świeczki.
- To takie proste. Żaden wysiłek, gdy się uczyło tego przez całe życie. Ale poza Uczelnią nikt nie pamięta o magicznej tradycji. Ludzie są brutalni i szorstcy. Mało kto czyta wiersze. Niemal nikt nie wie, co zrobić, jeśli magiczna moc wymknie się spod kontroli. Muszę się na każdym kroku uczyć i być niezwykle ostrożną. Ludzie nie rozumieją zwykle, gdy im o tym mówię. Gdyby nie mądrość Rady Hanzathów, która od stulecia zakładała kolonie na obrzeżach Imperium, cała nasza wiedza by przepadła. Elfy zaś korzystają z nadprzyrodzonych mocy na każdym kroku. Niezwykle trudno być Regalitką. Choć ma to swoje zalety. Dzięki mojemu pochodzeniu zostałam wcześnie odkryta, podjęłam studia i nie muszę się przejmować Edyktem. Jestem wolna. Ale może dość o mnie. Teraz chyba pora na Llewyna, prawda?

Poświęcenie i Tajemnica, opowieść Llewyna

- McDuff obudź się! - szturchnąłem delikatnie opartego o ścianę towarzysza.
- Nie śpię. - odpowiedział. Powieki miał wciąż opuszczone a ręce założone jedna na drugą.
- To co robisz?
- Słucham Was. Miałem nadzieję, że dowiem się czegoś nowego, ale cóż… - powoli otworzył oczy.
- Witaj więc chłopcze, zwę się Llewyn z klanu Mcduff. McDuff ze Wzgórz? Nie słyszałeś? Mniejsza z tym. Mam Ci opowiedzieć o sobie? Jestem potomkiem Duffa Zabójcy Bogów. Nie wiesz nic i o nim? Czy Ty cokolwiek wiesz o Górskich Klanach? To słuchaj. Każdy z nas rodzi się i umiera jako członek Klanu. Wielkiej i wspaniałej rodziny, wywodzącej się od bohatera z dawnych czasów. Ale tak ja jak i ktokolwiek spośród moich braci może stać się równy herosom i założyć własną linię. Jeżeli oczywiście okaże się równy ich legendzie. By to zrobić, trzeba być wielkim wojownikiem. Więc Klany walczyły ze sobą od kiedy Wzgórza stoją, ale dziś… nie ma Wzgórz. Odeszły. Są tylko mglistym wspomnieniem.
- Nie takim mglistym. Widziałam tę waszą magię i… - zaczęła Aisha
- To nie Wasze jarmarczne sztuczki. - Llewyn przerwał jej ostro. - To prawdziwa Moc Wzgórz. Płynie od Nich i to One obdarzają nią wybranych. Niektórzy jeszcze czują ich zew. Pozostali i tak pójdą ku nim, gdy zginą.
- Jakie to romantyczne. Wy naprawdę w to wierzycie? - Aisha nie dawała za wygraną.
- Wierzymy? Gdybym nie wierzył, nie byłbym godny nosić mego nazwiska. Nie byłoby mnie tu. Wzgórza by na to nie pozwoliły. - podciągnął rękaw - Widzisz ten tatuaż, Aisha? To nie jest Wasz magiczny znak. On jest nasz, należy do Wzgórz. Bez nich i bez niego nie miałbym po co żyć. Dziękuję Chmerowi, że pozwolił mi czuć ich moc. Gdyby nie ona nie bylibyśmy sobą. Nie byłoby Klanów.
- Jesteś wyznawcą Chmera, prawda? - młodzieniec przejął inicjatywę
- Zdziwiłoby Cię to? Wszak to opiekun wojowników. Tak jak on wstąpił do nieba tak i ja powędruje kiedyś do Wzgórz. Takie jest nasze życie. Najpierw są Wzgórza. Następnie rodzimy się, walczymy i umieramy. Potem znów są Wzgórza. Ale teraz jesteśmy daleko od nich, one są za Ścianą, a my tutaj. Jest nas mało, ale walczymy.
Jeżeli ktoś stanie mi na drodze, czy to potwór, człowiek, Krasnolud czy Elf, będę z nim walczył.
Jeżeli wygram, odmówię krótką modlitwę i pójdę dalej.

Odwaga i Pokora, opowieść Elatha

Llewyn ucichł i przyjął ponownie swoją wycofaną pozycję. Po chwili zamknął oczy. Ale wtedy swoja opowieść snułem już ja.
- Mówiąc o sobie mówimy o swoich Rodach. Czy tego chcemy, czy nie, nasze pochodzenie decyduje o tym, kim jesteśmy. W moim przypadku bardziej chyba niż pozostałych. Gdy spojrzałeś w me oczy, sięgnąłeś w końcu po miecz…
- Szpadę… - George wykazał się brakiem wyczucia dramatyzmu.
- Umówmy się, że po broń. Twa reakcja mówi bardzo wiele. W mych żyłach płynie dużo elfiej krwi. Jednak żadne z mych rodziców nie było Elfem. Aisha, Karl mogę mówić dalej? - popatrzyłem po tych, których moimi opowieściami nie raz już uraziłem. Pokiwali głowami.
- Chętnie posłucham. Za każdym razem dowiaduję się czegoś nowego o przeszłości naszych Rodów. - zachęciła mnie adeptka.
- Słyszałeś chłopcze kiedyś o Monarchii? Kręcisz głową. Nie przejmuj się. Mało kto zna nazwę państwa, które zostało zniszczone u zarania Imperium. Rozerwane na strzępy nigdy się nie odrodziło. Pozostała po nim prowincja rządzona przez Biora i lud, z którego się wywodzę. Moje rysy zawdzięczam szlacheckiemu dziedzictwu tej zapomnianej krainy. Zdobywcy ochrzcili swą zdobycz mianem Realmu.
Słyszałeś kiedyś o kucach realmickich? Któż nie wie o najlepszych koniach Imperium. Smukłych, niewielkich, silnych i walecznych. Miałem kiedyś kilka takich koni. Niewielki majątek ziemski. Znam dobrze charakter tych szlachetnych stworzeń. Są podobne do ludu, który je wyhodował. Odważne i pełne energii. Łatwo się uczą. To dzięki nim szlachecka kawaleria odnosiła wielkie sukcesy w powstaniach przeciw Biora. Żadne z tych zwycięstw nie okazało się trwałe. Nie było bowiem w Imperium żadnej siły, która poparłaby dążenia mojego ludu do niezależności. Nasze pochodzenie, elfia krew płynąca w naszych żyłach, czyniło nas niechcianymi. Tylko nieliczne Elfy żyjące w lasach Imperium udzielały nam wsparcia. Autonomia, którą gotowi byli dać nam Biora to dla nas za mało. Jeżeli coś robimy, chcemy poświęcić się temu w pełni. Tak jest gdy kochamy i gdy nienawidzimy. Żyjemy długo i cenimy każde wspomnienie. Jeśli coś robimy, chcemy to robić dobrze.
Jesteśmy Półelfami, dziedzicami krwi dwóch ras, które dziś prowadzą wojnę. Część mego ludu przeszła na stronę Cesarstwa. Osoby które znam od lat, nawet członkowie rodziny, walczą teraz przeciwko Ludzkości. Ja bronię Imperium. Nie jestem jedynym Realmitą, który tak czyni. Są jednak ci, którzy uwierzyli Cesarzowi i jego obietnicom. Myślą, że są lepsi tak od ludzi jak i Elfów. Zaślepiła ich pycha. Może i różnimy się bardzo od innych Rodów, stanowimy jednak część Ludzkości. Za wierność płacimy wielką cenę. Walczymy na śmierć i życie z naszymi braćmi. O honor Realmu, znowu na koniu lub w lesie, z szablą lub łukiem w dłoni. Jeżeli coś robimy, to porządnie. Do tej wojny podchodzimy bardzo poważnie. Nie boimy się jej. Jest to nasza prywatna sprawa. Każdego Półelfa z osobna.

Honor i Pamięć Opowieść Georga

Skończyłem. Aisha i Karl patrzyli na mnie ze współczuciem. Dla nich ta wojna to przynajmniej nie bratobójcza rzeź. Chłopak siedział zasłuchany, jakby jeszcze próbował przetrawić to wszystko, co od nas usłyszał.
- Teraz Twoja kolej. - zauważyłem.
- Moja?
- My wymieniliśmy się opowieściami. Jest taki stary krasnoludzki rytuał. Noc jeszcze młoda. Spróbuj swych sił, chłopcze.
- Jestem Lajonitą, z Aude ród swój wywodzę,
W wiejskim majątku urodziłem się szlachcicem.
Legenda głosi, że od magicznych Lwów pochodzę,
w mych żyłach krew złota płynie. Dziedzicem,
Jestem rycerskich obyczajów.

Pochodzenie nakłada na mnie liczne powinności,
Nade wszystko słabych bronić, dbać o poddanych,
Szlachetne zwyczaje studiować, swe zdolności
Dworskie doskonalić, przyjaciół mieć oddanych,
Przewodzić ludziom w każdym boju.

Ziemie mego Rodu w pół przecięte zostały
Elfy, Gobliny i Orki dziś je najeżdżają,
Mimo to duch mego ludu trwa wciąż nieugięty
Honor, Pamięć i wiara w walce mnie wspierają
Choć armie książąt idą w rozsypkę.

Gdy trzeba, sam przeciw naszym wrogom stanę
Gdy Bogowie pozwolą, z wiernym towarzyszem
Mówią: serce Lajonity trwa niepokonane
Ja zaś pielęgnuję w sobie lajonicką duszę,
Która chce walczyć u Waszego boku.

Już w połowie wiersza w karczmie zrobiło się cicho. Głos Lajonity dźwięczał w całej sali, a im dłużej mówił, tym silniejszy i piękniejszy się zdawał. Mimo że rymy nie były pierwszej próby, a słowa nie zawsze dobrze dobrane, oddawał uczucia wszystkich zebranych, a to przecież w poezji chodzi…
Mon-Zi podszedł cicho do stołu i postawił na nim butlę wina. Stary wiarus, który służył w armiach Laion a potem Imperatora, teraz wyraźnie się wzruszył. Czyżby przypomniał sobie dawne czasy? Czy może zasmuciła go naiwna wiara chłopca?
Cisza pozwoliła usłyszeć coś, co nie doszłoby ich uszu gdyby nie brak gwaru. Łoskot, stukot, zduszony krzyk „Gobliny!”.
Pierwszy na nogach był Llewyn. W oczach Elatha zapłonął niezwykły blask Gniewu. Tuż za nimi, dobywając szpady, biegł George…



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
materiały dodatkowe leśna
zadania - stężenia, Notatki i materiały dodatkowe, Chemia, materiały od Romka
PRZYSZLOSC KOMPUTEROW, ^v^ UCZELNIA ^v^, ^v^ Pedagogika, promocja zdrowia z arteterapią i socjoterap
Procedura Dopuszczenia Do Obrotu, STUDIA - Kierunek Transport, STOPIEŃ I, MATERIAŁY DODATKOWE
materiały dodatkowe sedymentologia ćw II0001
Cw 5 Struktury Danych Materiały dodatkowe
credo, prezentacje, WSZYSTKIE PREZENTACJE, OAZA, Prezentacje cd, Prezentacje, Prezentacje na OND III
Prpgram Razem bezpieczniej, Bezpieczeństwo narodowe - UAM Poznań, I rok (2012-2013), Teoria Bezpiecz
Krasnoludy w Imperium, Materiały dodatkowe
O giełdzie, STUDIA, studia materiały, MATERIAŁY DODATKOWE, dodatkowe INNE
TEMPERAMENT OSOBOWOSC, ^v^ UCZELNIA ^v^, ^v^ Pedagogika, promocja zdrowia z arteterapią i socjoterap
mimika twarzy - opis, STUDIA - Kierunek Transport, STOPIEŃ I, MATERIAŁY DODATKOWE
Materiały dodatkowe (1)
material dodatkowy lista 6

więcej podobnych podstron