Globalne procesy społeczne, Socjologia, Socjologia. Różne pliki


ROZDZIAŁ IV- Turyści i włóczędzy

Współczesny człowieka jest w ciągłym ruchu. Podróżując,oglądając TV, czy korzystają zInternetu;nigdzie nie czuje się jak u siebie.

-Globalizacja tworzy produkty bardzo ulotne i krótkotrwałe. Maja zaspokoić człowieka na jedną chwila, bo za chwile ten sam człowiek pragnie już czegoś innego.

-Jesteśmy społeczeństwem konsumpcyjnym- rola człowieka w społeczeństwie to rola konsumenta. Wszystko jest tylko czasowe krótkotrwałe. Nie zobowiązujemy się do żadnych deklaracji na stałe.

-W kulturze konsumpcyjnej nie chodzi o to by uczyć się nowych rzeczy, lecz by zapominać. Do rozbudzania coraz to nowych wrażeń.

-Nasz ruchomy świat dzieli się na turystów (bogatych, którzy robią to, co chcą, podróżują tam gdzie chcą, np.po to by zobaczyć coś nowego)i na włóczęgów(tych, którzy podróżują, bo musza, bo są eksmitowani, deportowani, bo sytuacja zmusza ich do zmian, nie mogą oni zmieniać życia według własnego pragnienia).

-Ponieważ bogaci boją się, że los biednych stanie się ich losem starają się ich od siebie odseparować. Pogłębia to stosunki pomiędzy jednym a drugim światem.

OGÓLNIE:

ponowoczesne społeczeństwo konsumpcyjne jest, podobnie jak wszystkie znane społeczeństwa, zhierarchizowane. W społeczeństwie konsumentów ludzi dzieli się na usytuowanych „wyżej”, którzy zostają określeni przez autora mianem „turystów” i „niżej” usytuowanych - oni nazywani zostali „włóczęgami”. Jest to podział według wspomnianego już stopnia mobilności, czyli swobody wyboru miejsca, w którym się znajdują. Różnice polegają na tym, że ci stojący „wyżej” mogą pozostawić gdzieś tych stojących „niżej”, ale nigdy nie odwrotnie. Jedni mogą pozwolić sobie na opuszczenie brudnych miejsc, gdzie pozostaną ci, których nie stać na przeprowadzkę. Jednak nie ma turystów bez włóczęgów. Turyści nie mogliby korzystać z wolności, jeśli nie przywiąże się włóczęgi do miejsca. Włóczęga to alter ego turysty. Jedyna rzecz jakiej pragnie włóczęga to móc być turystą. W świecie, który nie zna spoczynku, być turystą oznacza jedyny możliwy do przyjęcia i ludzki sposób bycia w ciągłym ruchu. Różnice te są kulturowymi konsekwencjami przekształceń, jakie pociąga za sobą globalizacja. Zygmunt Bauman stawia tezę, iż na skalę ogólnoludzką zaowocowały one rozdzieleniem i polaryzacją doświadczenia, skutkiem czego pojawiają się dwie diametralnie różne interpretacje tego samego zjawiska kulturowego. „Być w ruchu” ma zupełnie inny, przeciwstawny sens dla tych, którzy znajdują się na szczycie i na dole nowej hierarchii, podczas gdy przeważająca większość, jaką jest „nowa klasa średnia” bierze na swoje barki cały ciężar pomiędzy ekstremami opozycj i w rezultacie cierpi na ostry stan egzystencjalnej niepewności, padając ofiarą niepokojów i lęków. Potrzeba zminimalizowania tych lęków i obaw oraz osłabienia zawartego w nich potencjału niezadowolenia stanowi czynnik wzmagający polaryzację dwóch znaczeń zjawiska „mobilności”. I w ten sposób koło się zamyka. Mamy dwa światy, dwa sposoby odbierania świata, dwie strategie.

Autor prezentuje nam tutaj niezwykły paradoks: z jednej strony ukazuje wiek kurczenia się czasu i przestrzeni, niczym nie skrępowanego przepływu informacji oraz błyskawicznej komunikacji, a z drugiej strony stulecie, w którym niemal kompletnie załamało się porozumienie między wykształconymi elitami a populus. Pierwsi nie mają tym drugim nic do powiedzenia, a zapewne nic, co zabrzmiałoby dla nich znajomym echem własnych doświadczeń i widoków na przyszłość. Z kolei ci drudzy nie mają nic do zaproponowania.

ROZDZIAŁ 4 „TURYSCI I WŁÓCZĘDZY” [w:] Globalizacja, Zygmunt Bauman

 

         Wszyscy są dzisiaj w ruchu. Zaczyna się kwestionowac znaczenie położenia geograficznego (Michael Benedikt).

         Globalizacja popycha gospodarki do produkcji tego, co efemeryczne, ulotne poprzez ograniczenie życia produktów, np. reklama znika zanim zdążymy ją przeczytać. Gospodarki nawet pracę muszą uczynić niepewną i nietrwałą: na godziny, na pół etatu.

         Towary i usługi muszą wzbudzac pożądanie na dzisiejszym rynku, już nie liczy się sama potrzeba. Napędem współczesnego przemysłu jest produkcja atrakcji i pokus, a nie produktów.

         Biedy nie można wyleczyc, bo nie jest ona objawem choroby kapitalizmu, lecz znakiem jej dobrego prosperowania; każdy bowiem musi się czegoś wyrzec, nawet bogaci nie mogą sobie na wszystko pzowolić (Jeremy Seabrook).

 

         Nasze społeczeństwo jest konsumcyjnym społeczeństwem, co nie znaczy, że członkowie naszego społeczeństwa konsumują, lecz że od członków naszego społeczeństwa wymagane jest, by odrywali role konsumentów. Spoleczenstwo konsumpcyjne kształtuje więc swoich członków do roli konsumenta wyposażając ich w cechy i umiejętności do tego niezbędne, podobnie jak poprzedzające je społeczeństwo produkcyjne w II poł. XIX w. musiało dostosować swych obywateli do produkcji na dużą skalę. Oczywiście i tamto społeczeńswto musiało konsumować, tak samo jak my musimy produkować, o określeniu decyduje to, na co połozony jest nacisk w obu społeczeństwach - u nas położony jest na konsumpcję.

         Współcześnie możemy się więc zastanawiać, nie nad tym, czy pracujemy po to, by żyć, czy też żyjemy po to by, pracować, lecz nad tym, czy konsumujemy po to, by żyć, czy żyjemy po to, by konsumować. Czy potrafimy oddzielić zycie od konsumpcji?

         Idealny konsument:

-   z nieczego nie powinien korzystać z wielkim przekonaniem;

- powinien korzystać bez jakichkolwiek zobowiązań oprócz: do następnego razu, czyli zobowiązania powtórzenia aktu konsumpcji;

- nie powinien czuć, że wszystkie jego potrzeby zostały ostatecznie zaspokojone;

         Konsument powinien być zadowolony w „jednej chwili”, po pierwsze w znaczeniu: natychmiast, a po drugie: tylko w czasie potrzebnym na skonsumowanie.

         W kulturze społeczeństwa konsumpcyjnego chodzi nie o to, by się uczyć, lecz o to, by zapomnieć i zredukować czas konsumpcji i czas bycia zaspokojonym do minimum.

         Dla dobrego konsumenta rzecz nie jest atrakcyjna, bo zaspokaja potrzeby, lecz dlatego, że produkuje nowe uczucia pożądania.

         Dlatego dla konsumentów w społeczeństwie konsumpcyjnym tak ważny jest ruch - poszukiwanie jest bowiem nie dolegliwością, nie rozpaczą nad nieznalezieniem, ale obietnicą rozkoszy czy może samą rozkoszą. Dlatego przybycie do celu to dla nich przekleństwo, koniec.

         Konsumenci nie chcą więc kupować, lecz „doznawać” nieznane dotąd wrażenia. Rzeczy to tylko wtórne pochodne doznań. Pożądanie idealnych konsumentów nie pożąda zaspokojenia.

         Konsumentom może się wydawać, że na rynku to oni decydują, w końcu to oni dokonują wyboru - mogą nawet zrezygnować ze wszystkiego. Konsumenci jednak nie wiedzą, że nie mogą zrezygnować z samego dokonywania wyboru, są w niego wpisani.

         Dlatego konsument to człowiek, który uzywa świata w ruchu.

         Każdego można obsadzic w roli konsumenta, każdy może chcieć zostać konsumentem, ale nie każdy może zostać konsumentem.

         W społeczeństwie konsumpcyjnym istnieje hierarchia według stopnia mobilności, czyli swobody wyboru miejsca, w którym się znajdują. Stojacy wyżej mogą postawić stojących niżej, gdzie im się podoba, a nie na odwrót, np. ktoś bogatszy może się wyprowadzic dla dzielnicy dla bogatszych, uchodźcy mogą zostać niewpuszczeni do jakiegos kraju. Stojący wyżej mogą podróżować według swojego widzimisię.

 

Stojacy wyżej             

             

Stojący niżej

Są mobilni zarówno w rzeczywistości, jak i wirtualnie.

Są skrępowani, bo muszą się godzić z każdą zmianą miejsca, w którym żyją i ich przestrzeń szybko się zamyka.

Pogrążeni w ciągłej teraźniejszości, ich życie to ciąg epizodów oddzielonych od przyszłości i przeszłości. Wciąż są zajęci i brakuje im czasu, bo żadna chwila nie trwa - poczucie jakby czas był wypełniony po brzegi.

Przygnieceni bezużytecznym nadmiarem czasu, którego nie mają czym wypełnić. „Nic nigdy się nie zdarza”. Ani oni nie kontroluja czasu, ani czas nie kontroluje ich, tak jak kontrolował ich pracujacych przy taśmie w fabryce przodków. „Zabijają” oni czas i są przez niego „zabijani”.

Żyją „w czasie”, bo przestrzeń nie ma dla nich znaczenia - mogą ją szybko pokonać.

Żyją „w przestrzeni”, która wiąże ich czas i odbiera możliwość sprawowania nad nim kontroli. Ich czas jest próżny; jedynie ich wirtualny czas - telewizja - ma strukturę.

Świat dla nich staje się kosmopolityczny, granice zrównują się z ziemią, podobnie jak dla towarów o zasięgu globalnym.

Świat wytycza im coraz wyższe granice: kntrola imigracyjna, prawo stałego pobytu, polityka „czystych ulic”, „zerowej tolerancji”.

Podróżują z ochoty, zachęca się ich do tego i przekupuje promocjami.

Podróżuja ukradkiem lub nielegalnie, są źle widziani i mają pecha i deportuje się ich.

 

 

Turyści

Włóczędzy

Podróżują, bo chcą, albo bo myślą, że to najrozsądniejsza strategia w dzisiejszych warunkach, albo bo skusiły ich wyobrażone lub prawdziwe przyjemności takiego życia.  Rezygnują z posiadania domu.

Nikt ich nie zapytał o zdanie - podróżują bo w świecie skrojonym na miarę turystów „pozostanie w domu” wyglada na upokorzenie lub harówkę. Podróżują bo popchnięto ich do tego. Zostali duchowo wykorzenieni z miejsca, w którym żyli, a z którym przestali już łączyć nadzieje.

Podróżują wg widzimisię, gdzie skuszą ich nowe możliwości.

Nigdzie nie zosatają na dłużej, bo nie są mile widziani. Są niezależni od własnych chęci.

Są w ruchu, bo atrakcje świata ich kuszą. Chcą podróżować.

Są w ruchu, bo niegościnność lokalnego świata nie daje im spokoju. Nie mają wyboru.

Ich marzenia spowodowało globalizację i pociągnęło stworzenie włóczęgów.

To wędrowcy, którym odmówiono prawa bycia turystami. Nie mogą zosatć w miejscu ani znaleźć nowego.

Nie ma turystów bez włóczęgów.

Są przywiązani do miejsca, by turysci mogli się przemieszczac.

Są przyczyną globalizacji.

Są wynikiem globalizacji.

Prawo jest im na rękę, po to zniesione są wizy.

Prawo jest przeciwko im, po to zostrzane są kontrole paszportów i przepisy imigracyjne.

 

         Włóczęga jest konsumentem wybrakowanym.

         Turyści boja się włóczęgów z tych samych powodów, dla których turyści są idolami dla włóczęgów.

         Turyści boja się włóczęgów nie dlatego, że włóczędzy są odrażający estetycznie, lecz przywodzą na myśl to, czym turysta mógłby się stać.Turyści przeganiają włóczęgów. Świat bez włóczęgów jest utopia turystów. Turyści nie rozumieją, że ich życie stałoby się bez włóczęgów dużo gorsze. Przecież życie turysty nie polega na samych przyjemnościach, mają też wyrzeczenia, muszą być w ciągłym biegu, nie mają miejsca, gdzie mogliby się zatrzymać. I jedynym powodem, dla którego wciąż trzymaja się kurczowo swego turystycznego stylu życia jest widok włóczęgi i myśl o tym, że można stać się włóczęgą.Im gorszy wydaje się los włóczęgi, tym lepszy wydaje się turystom ich los.

         Turysci i włóczędzy odbierają świat zupełnie odmiennie. Została zaburzona komunikacja między globalną sferą turystów a lokalną sferą włóczęgów. Turyści się indywidualizują i nie rozumieją, że dlawłóczęgów w ich lokalnych społecznościach więzy i hierarchia są ważniejsze niż indywidualność jednostek.

         Na koniec autor stwierdza jeszcze, że postmodernizm inetersuje się tylko globalnym wymiarem ludzkiej świadomości i właściwie nic nie wiemy o tych lokalnych „peryferiach”, w których „wrze kocioł z nieznanym”.

         Świat wygląda dzisiaj tak: wokół silnie globalizujących, bogatych i intelektualnych enklaw turystów, które ze sobą nawzajem porozumiejwają się bardzo szybko mimo wielkich odległości, znajdują się peryferia pełne włóczęgów, które są biedne i coraz bardziej sfrustrowane. Obie grupy nie mają sobie nic do powiedzenia. Komunikacja między nimi została zaburzona. Wiemy wiele o enklawach turystów, nie wiemy prawie nic o peryferiach włóczęgów.



Wyszukiwarka