Diagnozowanie potrzeb wychowawczych, Dokumenty szkolne, zarembinka


Diagnozowanie potrzeb wychowawczych

Zróżnicowane powody

Wobec młodych nie wolno stosować żadnych sztuczek ani taktyk. Jedyne, czego wolno nam, dorosłym, użyć „przeciwko” młodym, to uczciwość i pewność, że warci są naszego trudu. Ze smutkiem obserwuję nauczycieli, którzy domagają się gotowych recept na nieakceptowane przez nich zachowania uczniów: przeklinanie, wyzywanie, poszturchiwanie, kradzieże, bicie, wagarowanie… Co zrobić z Jasiem, który nieustannie zaczepia kolegów? A co z Małgosią, która podkrada koleżankom różne rzeczy z plecaków? A z Piotrem, którego już dwa razy przesłuchiwała policja, bo brał udział w poważnej bójce? Bo przeprowadzaliśmy już rozmowy, były nagany, wzywaliśmy rodziców i nic. No to co robić? Wyrzucić ze szkoły? Odpuścić sobie, żeby samemu nie oberwać? I całkowity brak zrozumienia, kiedy mówię, że każdy przypadek jest indywidualny, a ja, choćbym najbardziej chciała pomóc, to nie widząc dziecka, nie rozmawiając z nim, nie poznając jego sytuacji rodzinnej i szkolnej, nie mogę
w pełni odpowiedzialnie powiedzieć: trzeba zrobić to i to, zastosować takie, a nie inne metody, a na pewno poprawi się…dziecko (bo „naprawy dziecka” oczekuje się po takim instruktażu, a nie zmiany sytuacji, która powoduje niepoprawne zachowania).

Zasadniczym pytaniem, jakie musimy sobie zadać przy rozpatrywaniu konkretnego przypadku, jest pytanie o to, dlaczego tak się dzieje, co wydarzyło się w życiu dziecka, że jego reakcje są właśnie takie (wyzywa, kradnie, bije, zaczepia, źle się odnosi nauczycieli, przeszkadza podczas lekcji i tym podobne zachowania zdecydowanie naganne).

Poszukiwanie odpowiedzi na tak podstawowe pytania nie jest łatwe, na pewno wymaga od poszukującego wytrwałości, rzetelności, wnikliwości oraz poświęcenia uwagi, a co za tym idzie - czasu. Jeśli czujemy się niepewnie, jeśli brak nam przekonania o własnej kompetencji lub po prostu nie mamy ani sił, ani chęci, ani czasu - zwyczajnie poprośmy o pomoc.

Ukrywanie potrzeb

Wśród nauczycieli istnieje przekonanie, że wszystko potrafią rozwiązać i naprawić, tylko dlatego, że są nauczycielami-wychowawcami. Jak bardzo to przekonanie jest nieuzasadnione, udowadniają coraz liczniejsze przykłady nieradzenia sobie z trudnymi sytuacjami w coraz większej liczbie placówek. Jednocześnie przekonanie to nie pozwala zwrócić się o pomoc do kolegi, do pedagoga czy też bezpośrednio do dyrekcji. Trudno się czasami dziwić takiej postawie, skoro zwracający się o pomoc nauczyciel jest zbywany lekceważącym stwierdzeniem „nie mam czasu, to twój problem, nic takiego nie zauważyłem” albo wręcz pogardliwym „nie radzisz sobie z nimi, a u mnie zachowują się w porządku, przemyśl to”. Na takie komentarze narażeni są przede wszystkim nauczyciele młodzi. I to nie tylko dlatego, że mają mniej umiejętności niż ich starsi koledzy. Starsi już po prostu wiedzą, że muszą radzić sobie sami i radzą sobie w sposób, jaki uznają za najlepszy: wpisują niezliczoną ilość uwag do dziennika klasowego i dzienniczków uczniowskich, wysyłają do pedagoga lub dyrektora, straszą jedynkami ze swojego przedmiotu. Jednym słowem - stosując przemoc psychiczną, starają się wpłynąć na postawy uczniów. Odpowiedzią jest strach, czasami całkowite wycofanie się, złość, a w końcu różnorodnie objawiająca się agresja. Konsekwencją - narastająca niechęć. Uczniowie przychodzą do szkoły, bo muszą, niektórzy z nich „zwalniają się” z tego przymusu i stąd całe grupy wagarującej młodzieży. Nauczycielami kieruje poczucie obowiązku, niezbyt przyjemnego, ale koniecznego. Powinniśmy zrobić wszystko, podjąć wspólnie takie działania, aby przerwać to błędne koło niechęci i złości w naszych szkołach.

Potrzeba diagnozy

Ale aby nam się to powiodło, musimy wykonać żmudne dzieło, które polega na rzetelnym dochodzeniu do przyczyn nagannego zachowania uczniów, czyli musimy dokonać diagnozy. Często diagnoza zachowań mylona jest z wykazem niepożądanych zachowań i (zdarza się) procentowym określeniem liczby uczniów tak postępujących i częstotliwości (na przykład: bardzo często, często, rzadko, czasami, bardzo rzadko) występowania tych zachowań. W ten sposób otrzymujemy dokument, często w formie tabelki. Takie zestawienie jest zestawieniem statystycznym danych, ale brak w nim pytań i odpowiedzi - dlaczego tak się dzieje, co jest powodem takich zachowań, jaki wpływ na określone zachowania uczniów mają dom, środowisko podwórkowe, szkoła, media? Co prawda świadomość występowania zagrożeń to dobry wstęp do podjęcia wspólnych działań, ale opisanie, co i w jakich ilościach występuje, to za mało, aby możliwe było podjęcie zdecydowanych działań naprawczych, korygujących, wzmacniających. Wspominam o tym, ponieważ zbyt często poprzestaje się na statystycznym przedstawieniu zjawisk występujących w szkole, jako przeciwwagę dodając spis zachowań pożądanych - wzorzec do zastosowania. Ten schemat zbyt rzadko przekłada się na poprawę zachowań uczniów, zdarza się, że jest martwym zapisem, do którego odwołujemy się tylko
w sprawozdaniach.

W pracy wychowawczej materią, z którą pracujemy, są marzenia i obawy, pewność siebie
i lękliwość, radości i strachy, emocje i rozum, czyli wszystko to, co składa się na obraz naszego wychowanka, momentami tak zagmatwany, że trudno nam odróżnić barwy, jakimi jest malowany. Każdy jest inny. To brzmi jak banał, bo przecież wszyscy to wiemy, my sami dostrzegamy i doceniamy naszą osobistą inność, ale uczciwość wymaga, abyśmy przyznali sami przed sobą: jak często nie zauważamy inności poszczególnych uczniów. Są dla nas masą szkolną, a w tej masie zdarzają się wyjątki - ci zdecydowanie lepsi, bo zdolniejsi, albo ci,
z którymi nikt nie może sobie poradzić. Trzeba jakiegoś wyjątkowego zdarzenia, abyśmy dostrzegli tych, którzy w pewien sposób „ginęli” nam w tłumie. To stąd pojawiają się takie pełne zaskoczenia opinie: „to był taki spokojny chłopiec, kto by przypuszczał, że zrobi coś takiego” albo „nie spodziewałabym się, że to właśnie X, zawsze taka grzeczna i spokojna, może sprawić nam taki kłopot…”.

Priorytety diagnozowania

Diagnozowanie nie jest czynnością prostą, a od diagnozującego wymaga i uwagi, i czasu. Już samo przygotowanie jest ciekawym doświadczeniem. W zależności od zjawiska, które chcemy badać, musimy zdecydować się na określoną metodę i najskuteczniejsze dla niej narzędzie. Z licznych obserwacji pracy wychowawczej nauczycieli wynika, że zdecydowanie łatwiej jest dokonać badania przyczyn złych zachowań uczniów tym nauczycielom, którzy więcej uwagi poświęcili swoim wychowankom na samym początku. Z tego punktu widzenia niezwykle istotnym wydaje się, abyśmy po raz pierwszy zbadali sytuację rodzinno-społeczną naszych uczniów na samym początku wzajemnego poznawania się. Dotyczy to każdego poziomu kształcenia: od przedszkola przez zerówkę, poziom I-III i IV-VI szkoły podstawowej, gimnazjum aż po szkoły ponadgimnazjalne.

Niech najważniejsze stanie się to, że wraz z imieniem i nazwiskiem ucznia będziemy wiedzieli o nim trochę więcej i poznamy go głębiej.

O ważności pierwszego kontaktu i pierwszego wrażenia wspominałam już przy omawianiu znaczenia prawidłowego komunikowania się w grupie. Te pierwsze zebrane informacje, plus nasza własna i innych nauczycieli obserwacja, staną się prawdziwym fundamentem, na którym będziemy mogli budować wzajemne relacje zaufania i bezpieczeństwa w szkole. Niech nie będzie nam na to szkoda czasu - budowanie wzajemnych relacji może przyczynić się do sukcesu dydaktycznego w równym stopniu, co prędkie „zaganianie” do nauki. Łatwiej też przyjdzie nam zaobserwować wszelkie pęknięcia, które szybko mogą zmienić się
w głęboką, trudną do wyleczenia rysę, jeśli w porę nie zareagujemy.

Do najprostszych pomocy w diagnozowaniu, nieskomplikowanych i łatwych do przeprowadzenia zaliczamy następujące elementy:

*Opis sytuacji, problemu - konkretny, rzeczowy, opierający się tylko na tym, co możemy zaobserwować; opis wydarzenia, obejmujący tylko zachowania uczestników oraz sytuację. Opis musi być obiektywny, nie ma w nim miejsca na domysły i wnioski. Podczas opisywania wystrzegamy się oceniania, nie interpretujemy wydarzenia, nie osądzamy i nie wydajemy wyroku. Opis ma nam posłużyć do rzetelnego zobrazowania krytycznej sytuacji, musimy więc wyłączyć osobiste emocje i przekonania.

*Autorefleksja - w szczególnych przypadkach właśnie autorefleksja może nam pomóc rozwiązać sytuacje, które wydają się bez wyjścia. Jeśli założymy, że nauczyciel chce być przyjacielem swoich uczniów, a przynajmniej, że nie chce być ich wrogiem,
a jednocześnie, że jest takim samym człowiekiem narażonym na różnego rodzaju stresy, jak jego uczniowie, to możemy również z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, ze także i my, nauczyciele, możemy czasami stać się przyczyną nienajlepszych zachowań uczniów. Stwierdzenie to nie ma na celu urażania kogokolwiek, ma jedynie wspomóc nas w refleksyjnej postawie.

Zastosowanie autorefleksji pozwoli nam ujrzeć problem z innej strony, strony refleksyjnego wychowawcy, który ma świadomość tego, że jego zachowanie, sposób poruszania się, skinięcie głową lub ręką, mimika twarzy, ton głosu i sposób zwracania się do uczniów, mają wielki wpływ na wzajemne relacje. Kiedy dokonujemy autorefleksji zastanawiamy się nad swoim osobistym stosunkiem do ucznia lub grupy uczniów, lub też całej klasy. Pomocne mogą okazać się pytania, np.: