Nauka od kuchni, Teksty, Rozne teksty


Nauka od kuchni

0x01 graphic

Piotr Wolski

Dla przysłowiowego człowieka z ulicy, nauka jest działalnością wielce tajemniczą, elitarną i niedostępną. Wedle stereotypu przedstawianego w mediach, uczony - to ubrany w biały fartuch człowiek, którego praca zdaje się polegać głównie na obserwowaniu linii, pulsujących tajemniczo na ekranach oscylografów, przelewaniu kolorowych płynów w retortach, czy - w ostatnich latach - buszowaniu w gąszczu podłączonych do komputera, kolorowych przewodów. W bliżej nieokreślony sposób, praca ta owocuje co jakiś czas odkryciami, z których najważniejsze honoruje się nagrodą Nobla.

Mało kto natomiast, zdaje sobie sprawę, że nauka jest niezmiernie złożonym, zorganizowanym fenomenem społecznym, rządzącym się swoimi szczególnymi prawami. Badaniem tego fenomenu zajmuje się socjologia nauki. Nie będziemy tu wchodzić w jej kompetencje. Zamiast tego zamieścimy garść informacji, przydatnych każdemu, kto chciałby samodzielnie studiować jakiekolwiek zagadnienie, będące przedmiotem dociekań współczesnej psychologii eksperymentalnej (czy dowolnej innej nauki doświadczalnej).

 

Stereotypy a rzeczywistość

Na początek, przedstawimy w paru punktach te najistotniejsze cechy współczesnej nauki, które pozostają w mniejszej lub większej sprzeczności z potocznym wyobrażeniem na jej temat.

Elitaryzm

Przede wszystkim, nauka już dawno nie jest działalnością elitarną. Przypomina raczej wielki przemysł, niż manufakturę. Oczywiście, jak wszędzie i tu tworzą się elity: pośród anonimowej rzeszy szeregowych pracowników nauki zdarzają się uczeni, których nazwiska znają prawie wszyscy. Jednak to zwykle nie owe "gwiazdy" - a przynajmniej nie one same - decydują o postępie naukowym.

Cel pracy naukowej

Bezpośrednim celem pracy naukowej jest publikowanie jak największej liczby artykułów w prasie fachowej. Z tego pracownicy nauki są na całym świecie rozliczani i tego się od nich wymaga. Rzecz jasna, liczy się też jakość i treść tych publikacji, ale o tym później.

Narzędzia pracy naukowej

Można by powiedzieć, że podstawowym narzędziem pracy uczonego są okulary, gdyby nie to, że niektórym udaje się zachować zdrowy wzrok. Badacz opisuje własne wyniki, ale przede wszystkim musi czytać, co piszą inni. Dla przykładu, jeśli ktoś odkryje, że dzieci leworęczne mają więcej (albo mniej) kłopotów z nauką czytania, to nie uda mu się opublikować doniesienia na ten temat, jeśli nie zada sobie trudu sprawdzenia, czy, kto i kiedy na świecie prowadził podobne badania. Ściśle biorąc - powinien to sprawdzić, jeszcze zanim zaczął swoje badania.

Tematy badawcze i sposób ich realizacji

Istnieją dwie grupy tematów badawczych. Pierwsza, chyba najobszerniejsza, to grupa tematów zleconych. W jej ramach prowadzi się badania, których wyniki bezpośrednio interesują zleceniodawców. Ponieważ nauka jest droga, więc i zleceniodawcy muszą być bogaci - wojsko, przemysł, państwo. Najłatwiej jest otrzymać zlecenie na badania, których wyniki mają istotne znaczenie dla praktyki - nowe technologie, sposoby wyławiania i kształcenia dzieci zdolnych, nowe źródła energii, itp. Tego rodzaju badań prowadzi się więc najwięcej. W naturze naukowców leży jednak tendencja do uciekania w rejony abstrakcji i badań ogólnych, podstawowych. Dlatego też jeśli zleceniodawca nie pilnuje dobrze uczonych, którym płaci, często dostaje w zamian coś czego nie chciał, co jednak sami uczeni cenią sobie najwyżej - teorie i koncepcje ogólne, pozwalające lepiej zrozumieć istotę badanych zjawisk, z bliżej nieokreśloną perspektywą możliwości bezpośredniego zastosowania. Paradoksalnie, okazało się już nie raz, że prędzej czy później wyniki badań podstawowych, zupełnie "niepraktyczne" w momencie ich uzyskania, stawały się nieocenione właśnie dla praktyki i dlatego sponsorom opłaca się "dać się oszukiwać", byle tylko... trwało to dość długo. Z tego powodu, szczególnie bogaci sponsorzy, którzy zamierzają wykorzystywać osiągnięcia naukowe nie w perspektywie lat lecz dziesięcioleci, oraz sponsorzy mający ambicje przyczyniania się do postępu naukowego dla samego tego postępu, finansują również badania podstawowe. To właśnie jest druga grupa tematów badawczych.

W psychologii - zwłaszcza w naszym kraju - większość badań realizuje się właśnie w ten sposób. W Polsce, środki na badania przydziela z reguły Komitet Badań Naukowych (KBN) - bezpośrednio (w drodze konkursu projektów) lub pośrednio (przez finansowanie placówek naukowych). KBN jest wprawdzie jednostką rządową (co ujawnia "gov" w jego adresie internetowym - www.kbn.gov.pl), ale zorganizowano go tak, że w praktyce, decydujący głos w kwestii podziału środków ma samo środowisko naukowe.

Tak mniej więcej decyduje się, co badać. A kto decyduje, jak badać? Ogólnie można powiedzieć, że sami uczeni, ale z perspektywy szeregowego pracownika naukowego, wymagania te są ustalone z góry, a umiejętność dostosowania się do nich stanowi wręcz o przetrwaniu w nauce. Ową elitą, decydującą o sposobie uprawiania badań naukowych są recenzenci najważniejszych czasopism naukowych. Recenzenci, to wybrani uczeni, którzy zajmują się oceną prac nadsyłanych do redakcji i kwalifikowaniem ich do druku. Prace ocenia się anonimowo, co zabezpiecza przed kumoterstwem. Ponieważ dobrze jest być recenzentem dobrego czasopisma, recenzenci bardzo pilnie przykładają się do swojej pracy, w przeciwnym razie ich pismo przestanie być dobre, a tym samym i ich własny status poważnie się obniży. Najlepsze czasopisma naukowe odrzucają wielki procent nadsyłanych prac - tak rygorystycznie ich recenzenci dbają o poziom publikacji. Bardziej szczegółowo będzie o tym jeszcze mowa dalej.

Odkrycia

Odkrycia, czyli zaskakujące, nowe wyniki, których nikt nie oczekiwał, zdarzają się dużo rzadziej niż by się można spodziewać. A to dlatego, że większość badań eksperymentalnych zmierza do weryfikacji hipotez stawianych z góry. Hipotezy te, to zdania twierdzące, których prawdziwość eksperyment potwierdza lub nie. Trudno byłoby np. badać ogólnie wpływ środowiska rodzinnego na rozwój dziecka. Badania muszą być ukierunkowane na konkretny problem - np. czy posiadanie rodzeństwa sprzyja szybszemu rozwojowi emocjonalnemu dziecka? Proces badawczy przypomina znaną grę towarzyską "w dwadzieścia pytań". Zadanie w owej grze polega na odgadnięciu, o jakim przedmiocie, czy osobie pomyślał wybrany uczestnik zabawy. Wolno zadać tylko dwadzieścia pytań, na które odpowiada on "tak" lub "nie". Żeby wygrać, trzeba się nad każdym pytaniem na prawdę dobrze zastanowić. Również w badaniach zwykle uzyskujemy bardzo proste odpowiedzi - np. "Tak, dzieci posiadające rodzeństwo szybciej osiągają dojrzałość emocjonalną" lub: "Nie, jedynacy w wieku 10 lat są przeciętnie tak samo dojrzali emocjonalnie jak dzieci posiadające braci lub siostry". Wartość badań zależy więc najbardziej od tego, czy udało nam się w nich postawić dobre, znaczące pytania. Wracając do kwestii odkryć - trudno o "prawdziwe", zupełnie nieoczekiwane odkrycie, jeśli zawsze wiemy już z góry jakie wyniki przyniosą przeprowadzane badania: potwierdzą, lub nie, stawiane hipotezy. Nic więcej. Ale też - aż tyle.

Pomyłki

Wydawałoby się, że skoro naukowcy dysponują specjalnymi, naukowymi metodami, to uzyskiwane przez nich wyniki powinny być szczególnie godne zaufania. Tymczasem przeciętny laik bardziej ufa swoim intuicjom i przeczuciom, niż uczony obiektywnym wynikom. Paradoks jest tu pozorny. Możliwość pomyłki jest w procedurach naukowych wkalkulowana z góry. Więcej, zwykle zakłada się, że przed działaniem przypadku nie sposób się zabezpieczyć, a więc z konieczności, trzeba się nauczyć go akceptować. Dlatego najważniejsze metody naukowe udzielają odpowiedzi "bezpiecznych" typu: "A nie jest równe B z prawdopodobieństwem błędu równym 0,05". Powyższe stwierdzenie należy rozumieć następująco - "gdybyśmy przeprowadzili sto badań porównujących A i B, a w istocie A i B byłyby sobie równe, należy oczekiwać, że błędny wynik A różne od B uzyskamy nie częściej niż w pięciu z tych badań".

Ostrożni naukowcy zachowują rezerwę i nigdy nie twierdzą, że udało im się czegoś dowieść. Ulubione sformułowania artykułów naukowych to: "... fakty wydają się potwierdzać hipotezę..."; "...badane zjawisko jawi się..."; "wyniki wcześniejszych badań sugerują istnienie..."; "jak się wydaje, czynnik X odgrywał tylko ograniczoną rolę" itp. Asekuranctwo? Może trochę, ale przede wszystkim uczciwość i realistyczna samoocena.

Żaden pojedynczy eksperyment nie może stanowić dowodu istnienia badanej zależności. Prawidłowość uznaje się za przypuszczalnie prawdziwą dopiero wtedy, gdy zostanie ona potwierdzona przez różne badania, powtórzone niezależnie w różnych ośrodkach, przez różnych uczonych. Z tego wynikają szczególnie doniosłe konsekwencje dla praktyki naukowej: żaden uczony, ani żaden ośrodek nie może tworzyć nauki samodzielnie. Postęp możliwy jest tylko w perspektywie światowej. Dlatego bodaj najważniejsza w nauce jest sprawna wymiana informacji, jej nieskrępowany i szybki przepływ między ośrodkami badawczymi. Bez tego, tak jak handel bez środków transportu, nauka nie może istnieć.

Możliwość pomyłek usankcjonowana jest również w inny sposób - nauka jest autorska. Niedopuszczalne jest w literaturze naukowej stwierdzenie: "dziewczęta szybciej niż chłopcy uczą się pisać". Zamiast tego spotkamy: "dziewczęta szybciej niż chłopcy uczą się pisać (Smith i Kowalski, 1962)", co należy rozumieć - Smith i Kowalski w roku 1962 przeprowadzili badania, z których wynika, że dziewczęta uczą się pisać szybciej. Na końcu artykułu zawsze znajdziemy dane dotyczące cytowanej w nim literatury. Tam przeczytamy, że badania Smitha i Kowalskiego zostały przez nich opisane i opublikowane np. w 4 numerze czasopisma "The Journal of Oceanic Psychology" z roku 1962 na stronach 526 do 541. Odwołanie się do pracy na której opieramy swoje twierdzenie jest o tyle konieczne, że prawie na pewno ktoś kiedyś przeprowadził badania, których wyniki sugerują wręcz przeciwną prawidłowość. (Dobry zwyczaj nakazuje wspomnieć i o nich.)

Jeszcze bardziej autorstwo poglądów dotyczy teorii i koncepcji, które, uogólniając fakty, z natury stwarzają większe ryzyko pomyłek i nieścisłości. Dlatego, jeśli dwie teorie są ze sobą sprzeczne, rzadko uznaje się że jedna z nich jest prawdziwa a druga fałszywa. W końcu przecież obie mogą się trochę mylić, a trochę zawierać prawdy. Ostatecznym sprawdzianem teorii jest zawsze czas. Teorie nietrafione umierają śmiercią naturalną przez to, że wszyscy o nich powoli zapominają, a nie przez to, że ktoś "udowodni" ich fałsz. Nota bene, niektóre sprzeczne teorie żyją tak samo długo. Podręczniki elementarnej fizyki z reguły podają jeden taki przykład: korpuskularnej i falowej teorii światła. W psychologii, koegzystencja nieprzystających do siebie teorii jest zdecydowanie częstszym zjawiskiem.

Międzynarodowa wymiana informacji naukowej

Jeszcze przed wojną było nie do pomyślenia, żeby szanujący się uczony nie znał przynajmniej niemieckiego, francuskiego i angielskiego (łacinę znał ze szkoły). I dziś byłoby to wysoce pożądane. Sytuacja zmieniła się jednak o tyle, że na prawdę niezbędny jest tylko język angielski. Ktoś, kto nie publikuje po angielsku, nie ma szans na zaistnienie na międzynarodowym rynku naukowym. Ktoś, kto nie czyta po angielsku, nie będzie mógł zorientować się w aktualnym stanie wiedzy. Powód jest prosty. Specjalizacja w nauce doprowadziła do tego, że np. samo tylko przetłumaczenie najważniejszych monografii i podręczników, nie mówiąc o czasopismach, musiałoby zaangażować sztab specjalistów większy, niż krąg czytelników. Próby tłumaczenia wszystkich ważniejszych pozycji na język ojczysty podejmowane były na szerszą skalę chyba tylko w byłym Związku Radzieckim, ale nie był to eksperyment udany.

Publikacje naukowe

Można wyróżnić kilka rodzajów publikacji naukowych. Gdyby je uszeregować według stopnia ogólności, zakresu tematycznego i szerokości kręgu odbiorców, podział wyglądałby następująco:

Podręczniki. Podręczniki w większości przeznaczone są dla zupełnie początkujących, a więc dla studentów i naukowców rozpoczynających swoją pracę w danej dyscyplinie. Oczywiście, podręczniki różnią się stopniem ogólności, np. "Podstawy psychologii", "Psychologia eksperymentalna", "Podręcznik psychologii poznawczej", "Poznawcza psychologia percepcji" będą kolejno zawierały coraz więcej danych szczegółowych. W zasadzie ostatnia z tych pozycji równie dobrze może już być podręcznikiem jak i monografią.

Monografie. Monografie zawierają zwykle wyczerpujący przegląd zagadnień danej dziedziny, czy problematyki. Zaznacza się w nich bardziej, niż w podręcznikach, wpływ indywidualnych poglądów autora. O ile każdy podręcznik psychologii będzie wspominał o Freudzie, to - przy omawianiu np. zagadnień uczenia się, języka, czy wychowania - jego nazwisko wymienią już tylko autorzy o orientacji psychoanalitycznej.

Artykuły w czasopismach. Artykuły w czasopismach naukowych zawierają najświeższe dane, których ze względu na czas przygotowywania, nie dałoby się umieścić w monografiach. Rzadko zdarzy się np. żeby monografia wydana np. w roku 1995 odwoływała się wyczerpująco do prac opublikowanych po roku 1993. Artykuły stanowią więc podstawowe medium bieżącej wymiany informacji naukowej. Istnieje wiele rodzajów artykułów naukowych. Najważniejsze, to artykuły przeglądowe i doniesienia z badań.

Artykuły przeglądowe. Jak wskazuje sama nazwa, artykuły te zawierają wyczerpujący przegląd prac dotyczących określonego zagadnienia (podobnie jak monografie). Prace takie mogą ograniczać się do bezstronnego przedstawienia wyników i stanowisk innych autorów, mogą też proponować własne wnioski i oceniać omawiane prace. Te pierwsze zdarzają się częściej i zwykle są cenione wyżej.

Doniesienia z badań. Doniesienia z badań zawierają bardzo krótki przegląd wybranych prac, pozwalający zarysować krótko kontekst badań przeprowadzonych przez autora. Przegląd ten zazwyczaj kończy się sformułowaniem hipotez badawczych. Bardzo szczegółowo (ale zwięźle) opisana jest procedura badań własnych oraz ich wyniki. Wyniki te są na koniec krótko dyskutowane w odniesieniu do wyników uzyskiwanych przez innych autorów.

Odbitki ("Reprinty"). Wszystkie czasopisma naukowe stanowią zbiory artykułów, tak złożone i wydrukowane, że każdy artykuł stanowi oddzielną, zwartą całość. Nowy artykuł zaczyna się zawsze od nowej strony. Na stronie tej, oprócz tytułu i nazwiska autora (autorów) wydrukowana jest również nazwa czasopisma, rocznik, numer, strony, miejsce pracy autora i jego adres. Autor artykułu, po opublikowaniu otrzymuje zawsze z wydawnictwa pewną ilość jego kopii, tzw. odbitek (ang. reprints). Taki, "wyjęty" z czasopisma artykuł nie jest anonimowy - wiadomo, z jakiego czasopisma pochodzi i gdzie znaleźć jego autora. Przyjęty zwyczaj każe autorowi wysłać odbitkę swego artykułu każdemu, kto go o to pisemnie poprosi (przynajmniej dopóki nie braknie mu kopii, które otrzymał z wydawnictwa, ale i wtedy często autorzy rozsyłają kserokopie pracy).

Maszynopisy (Preprinty). Preprinty, to nieformalny (i stosunkowo mało popularny) środek wymiany informacji naukowej. To po prostu powielone maszynopisy prac, które autor rozsyła zainteresowanym jeszcze przed złożeniem ich w wydawnictwie. Tym sposobem możliwy jest przekaz szybszy niż przy publikacji w czasopiśmie. Preprinty nie są z oczywistych względów recenzowane. Rozsyłanie preprintów jest więc także jedynym sposobem rozpowszechniania prac, które nie mają szans na publikację. W takich przypadkach jednak częściej jest to ich wadą niż zaletą, bo żeby przekonać się że artykuł jest niedobry i nie warto go czytać, trzeba go jednak przeczytać - w przypadku prac publikowanych tę niemiłą funkcję spełnia za czytelnika recenzent, dając gwarancję odpowiedniego poziomu.

Literatura cytowana. Każda publikacja naukowa, artykuł, czy książka zawiera na końcu część zatytułowaną tak jak niniejszy paragraf. W literaturze anglojęzycznej część ta nosi tytuł "References". Jak już wspomnieliśmy wcześniej, owa część zawiera wszystkie występujące w tekście odwołania do literatury zagadnienia (zwykle w porządku alfabetycznym). Dla fachowców jest to niezbędne. Weźmy dla przykładu zdanie: "wyniki wcześniejszych badań (Kowalski 1989, 1990) wykazały, że przy pomiarze czasu reakcji dokładność rzędu 10 milisekund jest zupełnie wystarczająca". Tylko zaglądając do prac p. Kowalskiego z 1989 i 1990 roku można się dowiedzieć, do jakich to pomiarów czasu reakcji i dlaczego wystarczy użyć czasomierza o dokładności 10 milisekund. Bez tego można by sądzić, że dokładność taka wystarcza zawsze, a to nie jest prawdą. Albo: "Związki inteligencji psychometrycznej i czasu reakcji zostały wielokrotnie potwierdzone (zob. Wiśniewski 1960, Wiśniewska, 1965, Iksiński i Ygrekowski, 1967; 1981)". Jeżeli znamy choćby z grubsza prace wymienionych autorów, możemy dowiedzieć się, co autor cytatu uważa za wystarczające potwierdzenie, możemy też dowiedzieć się, jakimi testami mierzono inteligencję - być może wbrew opinii autorów, związki te nie są jeszcze zadowalająco potwierdzone i np. użycie innych testów, czy badanie inteligencji w innych grupach osób nie potwierdzi zależności. Lektura odwołań znakomicie pomaga w studiowaniu zagadnień w których orientujemy się słabo. Jeżeli w literaturze cytowanej trzech artykułów, napisanych przez autorów z różnych ośrodków naukowych, spotkamy odwołania do tej samej pozycji, znaczy to, że jest to praca na tyle ważna, że i my powinniśmy ją zdobyć i przeczytać. Właściwie literatura cytowana zawiera dużą dozę informacji "plotkarskich" - można dzięki niej zorientować się, kto kogo cytuje akceptująco, kogo krytycznie, kto kogo nie cytuje nigdy (choć wydawałoby się że powinien), itp. W ten sposób można zorientować się w "układzie sił" danej dyscypliny - jakie istnieją w niej szkoły naukowe, jakie patronują im autorytety, kto jest czyim uczniem, czyje poglądy są akceptowane przez większość środowiska. Przy okazji warto zwrócić uwagę na miejsca pracy autorów. Już po przeczytaniu paru zauważymy, jak "punkt siedzenia" autorów, wpływa na ich punkt widzenia.

Indeks cytowań, procent odrzuceń. Wspomniany, plotkarski aspekt cytowań został w pełni doceniony przez twórców najbardziej bezwzględnego narzędzia oceny uczonych - indeksu cytowań, SCI (Scientific Citation Index). Indeks cytowań pełni podobną rolę jak listy rankingowe w sporcie. Ten, kto pisze artykuły cytowane najczęściej jest najlepszy. Dlatego spora instytucja, ISI (Institute For Scientific Information) zajmuje się pracowitym zliczaniem, jak często cytowane są prace poszczególnych uczonych1. Brane są pod uwagę tylko liczące się periodyki naukowe. Czasopismo drukujące prace, które mało kto czyta, wypada z obiegu.

Właśnie - jak poznać, które czasopisma są słabe, które dobre, a które doskonałe? W pierwszym rzędzie, niewielki jest pożytek z regularnego czytania czasopism, których nie zawiera w swym spisie inny ważny twór Instytutu ISI - "Current Contents". O tym szczególnym periodyku parę słów za chwilę. Spośród tych czasopism, tylko niektóre należą do grupy, której nie można nie czytać. To zarazem czasopisma charakteryzujące się wysokim wskaźnikiem prac odrzuconych, naukowi potentaci, czasopisma z nierzadko ponad stuletnią tradycją, o których wysoki poziom merytoryczny i formalny recenzenci dbają szczególnie pieczołowicie.

Oto kilka najlepszych czasopism, drukujących prace z zakresu psychologii ogólnej:

Artykuły z psychologii zamieszczają też od czasu do czasu szacowne, interdyscyplinarne periodyki, drukujące najważniejsze prace z dziedziny szeroko rozumianego przyrodoznawstwa: amerykańska "Science" i angielska "Nature". Opublikowanie artykułu w którymś z tych czasopism jest niewątpliwym powodem do dumy, a publikacja kilkakrotna oznaką przynależności do ścisłej czołówki światowej.

Jeśli już będziemy mieli w ręce numer któregoś z czasopism, warto zwrócić uwagę na skład rady redakcyjnej, oraz stałych współpracowników. Wiele z widniejących tam nazwisk można spotkać w podręcznikach psychologii, inne zapewne znajdą się w podręcznikach za parę lat.

Innym dobrym sposobem zorientowania się, które z periodyków naukowych odgrywają szczególnie istotną rolę w danej dziedzinie jest prześledzenie cytowań w kilku artykułach. Zauważymy, że niektóre tytuły pojawiają się bardzo często, inne rzadko lub wcale.

Warto wspomnieć o stosunkowo młodym, ale cieszącym się zasłużenie dobrą opinią czasopiśmie - "The Behavioral And Brain Sciences". BBS ("bi-bi-es" - jak mówią fachowcy...) przyjął niezwykle ciekawą formułę. Jest to idealne pismo dla naukowych samobójców, którzy chcą przynajmniej raz uzyskać wysoki wskaźnik cytowań. Wybrany straceniec przygotowuje "artykuł-cel" ("Target Article" - to się na prawdę tak nazywa!), prezentujący nową koncepcję, teorię, propozycję uporządkowania pewnej dziedziny badań, itp. Redakcja z najwyższym cynizmem rozsyła jego artykuł kilkunastu największym (na świecie!) autorytetom z dziedziny, której dotyczy artykuł. Ich głosy publikowane są jako "komentarze kolegów" ("Open Peer Commentary"). O ile pierwsza nazwa - target article - jest nadzwyczaj trafna, to druga jest zdecydowanie eufemistyczna, bowiem komentarze bywają z reguły bezlitosnymi krytykami.

Czasem artykuł-cel wywołuje ciekawą dyskusję, której echa pojawiają się jeszcze kilka numerów później. To oznacza strzał w dziesiątkę - poruszenie zagadnień uważanych przez większość liczących się fachowców za centralne i najważniejsze. Niestety bywa też, że artykuł jednogłośnie zostaje okrzyknięty nieudolną prezentacją poronionych fantazji. A taki chór brzmi bardzo mocno! Szczęśliwie dla czytelników, oba przypadki są niezwykle pouczające. Pierwszy pozwala zwykle zdać sobie sprawę z obszarów niewiedzy w danej dziedzinie, a drugi - z zakresu powszechnej zgody. Oba dostarczają informacji, jakie teorie "nosi się" w danym sezonie, czyje poglądy trzeba znać, co uważa się za kanon, itp. Dodatkowo, "BBS" niezwykle ożywia dość kostyczną i często przyciężką tradycyjną formę publikacji naukowych. Przykładowo, pewien artykuł-cel w "BBS" zakończył się elegancką formułą retoryczną, zaczerpniętą z języka prawniczego: "So - the case [...] rests". To idiomatyczne wyrażenie mówi dosłownie, że oto "sprawa leży" - co znaczy po angielsku coś dokładnie przeciwnego niż po polsku, a mianowicie, że przedstawione argumenty rozwiewają ostatnie wątpliwości, wobec czego przytaczanie nowych dowodów nie jest już potrzebne. Jeden z komentatorów wyliczył (w punktach!) szereg tak poważnych słabości pracy, że stało się jasne, iż istotnie dalsza dyskusja jest bezcelowa - tyle że z zupełnie innych powodów, niż chciałby autor - i zakończył efektowną woltą językową - "if the case [...] rests - let it rest in peace" (niech "spoczywa w pokoju").

Jak szukać prac? Nieocenioną pomocą w poszukiwaniu aktualnie publikowanych prac z interesującej nas dziedziny była przez lata regularna lektura "Current Contents", wydawanego przez ISI. Ten osobliwy dwutygodnik, poza wstępnym artykułem redakcyjnym zwiera prawie wyłącznie przedruki aktualnych spisów treści najważniejszych czasopism. Spisy te są uzupełnione obszernym indeksem przedmiotowym. Dodatkowo "CC" drukuje adresy autorów, co umożliwiało wysłanie do autora interesującej nas pracy prośby o przysłanie odbitki. Dziś korzysta się raczej z poczty elektronicznej. Praktyka (nigdy systematycznie nie weryfikowana) dowodzi, że szanse otrzymania reprintu są przynajmniej na poziomie 50-75%, nawet jeśli student pisze do noblisty (według demokratycznych zwyczajów naukowych, nie ma to żadnego znaczenia). Warto więc próbować.

"CC" wychodzi w paru mutacjach, przeznaczonych dla specjalistów różnych dziedzin. Najobszerniejszy wybór czasopism psychologicznych zawiera seria "Social & Behavioral Sciences", choć przyrodniczy "Life Sciences" również drukuje najważniejsze czasopisma psychologiczne.

Podobną do "CC" rolę pełni wydawnictwo "Psychological Abstracts"2. "PA", jak sama nazwa wskazuje, drukuje streszczenia artykułów, co jest bardzo pożyteczne. Wychodzi jednak z większym opóźnieniem (ze względu na konieczność przygotowania streszczeń) i nie zawiera adresów autorów (podaje jednak ich miejsca pracy, co przy odrobinie dodatkowego wysiłku pozwala uzyskać adres).

Wbrew wrażeniu, które można by odnieść po lekturze powyższego tekstu, korespondencja nie jest podstawowym sposobem docierania do literatury naukowej. Funkcję tę pełnią biblioteki. Niewielkie są szanse otrzymania od autora odbitki pracy, którą napisał dwadzieścia, czy choćby pięć lat temu. W dobrze wyposażonej bibliotece, zawsze łatwiej zresztą jest zdjąć odpowiedni rocznik czasopisma z półki, czy przerzucić najświeższy jego numer. Niestety, dobrze wyposażone biblioteki są rzadkością w mniej zamożnych krajach, takich jak nasz. Szczęśliwie, możemy korzystać z coraz obszerniejszych bibliotek wirtualnych. Kiedyś pisanie do autorów z prośbą o odbitki było u nas jedyną możliwością przeczytania najnowszych prac - często pozostaje nią i dziś.

*

Nawet najlepsza restauracja nie wygląda od kuchni szczególnie atrakcyjnie. Również i nauka, oglądana z kuchennej perspektywy, może rozczarować. Wydać się przyziemna, ograniczona, czy małostkowa. Cóż, pokazaliśmy w końcu tylko jedną - brzydszą - jej stronę.

Piękno, prawda, przygoda, obcowanie z tajemnicą - to nagrody dla wytrwałych.

 

ost. popr. 04.10.2004

Powyższy tekst jest chronicznie niepełny i niedokończony. Będę wdzięczny za wszelkie uwagi i sugestie, które pomogą mi w opracowaniu następnej wersji.

Piotr Wolski

pw@apple.phils.uj.edu.pl

0x01 graphic

Przypisy

  1. Krytycy SCI słusznie zwracają uwagę na znaczące uproszczenie, jakim jest uznanie najczęściej cytowanych uczonych za najlepszych. Wystarczy przecież pisać prace kontrowersyjne, by być często cytowanym. Z drugiej strony, ograniczeniami oceny opartej na indeksie cytowań podejrzanie często przejmują się szczególnie ci, których prace nie bywają cytowane wcale... 0x08 graphic

  2. Tak jak "Current Contents", "Psychological Abstracts" ma swoją edycję elektroniczną. O ile jednak "CC" nazywa się tak samo niezależnie od medium, "Psychological Abstracts" na CD-ROM-ie nazywa się "Psyclit", a w bazach danych dostępnych odpłatnie przez Internet - "PsycInfo".
    Dostęp do bazy "Psyclit" na CD-ROM jest możliwy w bibliotece Instytutu Psychologii - Al. Mickiewicza 3, Budynek B
    Baza "PsycInfo", a także baza zawierająca pełne teksty artykułów, "PsycArticles" jest dostępna z komputerów instytutowych (również z komputerów biblioteki). Wejście z głównej strony Instytutu, albo od razu tędy
    a ściślej 0x08 graphic

 



Wyszukiwarka