CZY POSPOLITY GRZYB MOŻE BYĆ PRZYCZYNĄ RAKA







Wieloletnie badania naukowe i kliniczne dowodzą, żejedna z głównych przyczyn

raka jest infekcja pospolitym grzybem Candida albicans,

która można skutecznie leczyć bardzo silnym środkiem przeciwgrzybiczym, którego nie można opatentować.


Czy pospolity grzyb może być przyczyną raka?


Według mnie za rakiem nie kryją się jakieś tajemnicze przyczyny genetycz­ne, immunologiczne lub autoimmunologiczne, jak głosi oficjalna onkologiaale infekcja zwyczajnym grzybem, którego niszczące działanie w głębokich tkan­kach jest niedoceniane.

Prezentowana praca opiera się na przekonaniu wspartym wieloma latami obserwacji, analiz i doświadczeń, które mówią, że przyczyny guza należy szukać w rozległym świecie grzybów - powszechnie występujących w przyrodzie łatwo adaptowalnych, bardzo agresywnych i rozwiniętych mikroorganizmów.

Wielokrotnie starałem się wyjaśnić moją teorię czołowym instytucjom zajmują­cym się z rakiem (Ministerstwo Zdrowia, Włoskie Medyczne Towarzystwo Onko­logiczne etc.), szczegółowo uzasadniając mój sposób myślenia, ale z uwagi na to, że nie da się wtłoczyć moich poglądów w konwencjonalny kontekst, zbywano mnie niczym. Dla odmiany, możliwość prezentacji poglądów na temat zdrowia, które różnią się od powszechnie akceptowanych przez współczesne środowisko lekar­skie, czy to oficjalnie, czy nieoficjalnie, stwarzają różne międzynarodowe gremia.

Istnieje spór pomiędzy poglądami medycyny alopatycznej i hipokratesowskiej. Z kolei stanowisko, które ja promuję, jest punktem, w którym te dwie koncepcje zdrowia stykają się ze sobą, ponieważ podkreśla ono wartości ich obu i jednocześnie pokazuje, w jaki sposób stały się one ofiarami pospolitego języka konformistów. Hipoteza odgrzybiczego pochodzenia chronicznych chorób zwyrodnieniowych, zdolna połączyć wartości etyczne jednostki z rozwojem poszczególnych procesów patologicznych, godzi obie orientacje medycyny (alopatyczną i holistyczną). Hipo­teza ta jest obiecującym kandydatem na brakujący element psychosomatyki, które­go poszukiwał, ale nigdy nie znalazł, jeden z jej ojców Viktor von Weiszacker.

W rozważaniach na temat biologicznych rozmiarów grzyba możliwe jest na przy­kład porównanie różnych stopni patogeniczności w odniesieniu do stanu orga­nów, tkanek i komórek organizmu gospodarza, co z kolei zależy od zachowania się pacjenta.

Za każdym razem kiedy przekraczane są własności wzmacniające psychofizyczną strukturę, dochodzi do jej nieuniknionego wystawienia - nawet w niewielkim zakre­sie - na agresję zewnętrznych czynników, które w innym przypadku byłyby nieszko­dliwe. W świetle istnienia niepodważalnego związku między stanem psychicznym pacjenta i chorobą nie można już dłużej rozdzielać obu koncepcji (alopatycznej i neuropatycznej), jako że obie są nieodzowne do poprawy stanu zdrowia pacjenta.

Wady obowiązujących teorii przyczyn raka

Kiedy napotykamy na najbardziej uporczywy problem współczesnej medycyny - raka - pierwszą rzeczą, jaką należy zrobić, jest przyznanie, że wciąż nie znamy jego prawdziwej przyczyny. Chociaż jest leczony inaczej przez oficjalną i alterna­tywną medycynę, wciąż otacza go tajemnica związana z jego rzeczywistym proce­sem powstawania.

Próba przezwyciężenia obecnego impasu musi więc koniecznie przejść dwie od­dzielne fazy: krytyczną, ukazującą obecne ograniczenia onkologii, i konstruktyw­ną, zdolną do zaproponowania terapii bazującej na nowym teoretycznym punkcie widzenia. Biorąc pod uwagę najnowsze koncepcje naukowej filozofii, które su­gerują antyindukcyjne podejście tam, gdzie jest możliwość znalezienia w drodze rozważań powszechnie akceptowanego rozwiązania,1 jedyne logiczne sformuło­wanie, jakie się nasuwa, brzmi: należy odrzucić onkologiczną zasadę, która zakła­da, że rak powstaje w rezultacie anomalnej reprodukcji komórek.

To oznacza, że w sytuacji gdy fundamentalna hipoteza anomalnej reprodukcji ko­mórek jest poddawana w wątpliwość, wszystkie bazujące na niej teorie są wadliwe.

Wynika z tego, że jako przyczynę raka należy wykluczyć zarówno autoimmu-nologiczny proces, w którym obronne mechanizmy organizmu mające zwalczać







zewnętrzne czynniki zagrożenia zwracają się przeciwko we­wnętrznym elementom organizmu, jak i obwiniane o rozwój autodestrukcji anomalie genetycznej struktury.

Co więcej, wspólna próba budowy teorii o różnorodnych przyczynach onkogennego wpływu na rozmnażanie komó­rek przypomina czasami zasłonę dymną, za którą nie ma niczego prócz gołej ściany. Teorie te proponują nieskończo­ną liczbę mniej lub bardziej powiązanych ze sobą przyczyn, co oznacza w rzeczywistości, że żadnych przyczyn nie odkry­to. Z kolei odwoływanie się do palenia, alkoholu, toksyn, diety, stresu, czynników psychicznych etc, bez właściwie określonego kontekstu, wywołuje zamęt i rezygnację oraz tworzy wokół tej choroby, która może okazać się prostsza, niż się ją przedstawia, coraz gęstszą zasłonę mistyfikacji.

W celu uzyskania szerszego obrazu sprawy warto przyj­rzeć się przypuszczalnemu wpływowi czynników genetycz­nych na rozwój procesów rakotwórczych propagowanemu przez biologów molekularnych. Naukowcy ci badają nie­skończenie małe mechanizmy komórkowe, ale nigdy nie wi­dzieli pacjenta. Wszystkie obecne systemy medyczne bazują na takich właśnie badaniach, a co za tym idzie, wszystkie obecnie stosowane terapie.

Główna hipoteza genetycznej przyczyny nowotworów ogranicza się w zasadzie do tego, że struktury i odpowiedzialny za normalny proces rozmnażania komórek mechanizm stają się z nie­znanych przyczyn zdolne do auto­nomicznych, zupełnie nie związa­nych z całą gospodarką tkankową zachowań. Geny, które normalnie odgrywają pozytywną rolę w repro­dukcji komórek, są niewłaściwie opisywane jako „protoonkogeny" (geny rakowe), natomiast te, które hamują rozmnażanie komórek, nazywane są „genami supresyjnymi" lub inaczej „onkogenami recesyjnymi". Za nowotworową degenerację tkanek odpowiedzialnością obarcza się zarówno komórko­we czynniki endogenne (nigdy nie zademonstrowane), jak i egzogenne.

Nawet bardzo pobieżna analiza tego teoretycznego onko­logicznego obrazu pokazuje, że za tym całym twierdzeniem o tej niemożliwej do powstrzymania genetycznej hiperaktywności kryje się potworna głupota, która leży u podstaw takiego sposobu wyjaśniania spraw. Wszyscy, którzy pracują na tym polu, nie robią nic innego poza powtarzaniem jało­wej mantry o anomaliach w systemie reprodukowania się komórek o genetycznym podłożu. Lepiej poszukać nowych horyzontów i instrumentów pojęciowych, które pozwolą ujawnić prawdziwą etiologię nowotworów.

Powrót do taksonomii (systematyki roślin i zwierząt)

W celu znalezienia prawdopodobnego rakotwórczego ens morbi (istota choroby) na polu biologii pomocny może być powrót do jej podstawowych taksonomicznych koncep­cji, gdzie daje się zauważyć wiele niezdecydowania i nie­określoności.

Już ponad sto lat temu, odchodząc od koncepcji Linneusza, zgodnie z którą istnieją dwa wielkie królestwa życia (roślinny i zwierzęcy), niemiecki biolog Ernst Haeckel (1834--1919) przedstawił trudności w przypisaniu do odpowiedniej kategorii mikroskopijnych organizmów, których nie da się

ze względu na ich charakterystyczne cechy i własności zali­czyć ani do królestwa roślin, ani zwierząt. W rezultacie za­proponował dla nich trzecie królestwo o nazwie Protisty.

Ten ogromny i złożony świat zawiera szereg form, od takich, które mają budowę podkomórkową, jak na przy­kład wiroidy (patogeny roślin) i wirusy, poprzez mikopla­zmy do bardziej zorganizowanych organizmów, takich jak bakterie, promieniowce, śluzorośla, grzyby, pierwotniaki i pewne mikroskopijne algi".2

Wspólnym elementem tych organizmów jest system od­żywiania, który polega, z nielicznymi wyjątkami, na bezpo­średnim absorbowaniu rozpuszczalnych związków organicz­nych, co różni je zarówno od roślin, jak i zwierząt. Zwierzęta również tak się odżywiają, ale głównie poprzez przyjmowa­nie stałych pokarmów, które są następnie przetwarzane w procesie trawienia. Z kolei rośliny, wykorzystując związki mineralne i energię świetlną, są zdolne do odżywiania się poprzez syntetyzowanie związków organicznych.

Obecnie biolodzy skłaniają się do ustanowienia trzecie­go królestwa, aczkolwiek w bardziej wyrafinowanej formie. Są nawet tacy, którzy posuwają się jeszcze dalej, twierdząc, że grzyby należy sklasyfikować w ramach tego królestwa jako odrębną kategorię.

O. Verona3 pisze, że jeśli do pierwszego królestwa zaliczymy wielokomórkowe organizmy wypo­sażone w zdolność fotosyntezy (ro­śliny), a organizmy nie wyposażone w fotosyntezową pigmentację (zwie­rzęta) do drugiego - organizmy tych dwóch królestw składają się z komó­rek wyposażonych w wyraźne jądra (eukarioty) - i jeśli do kolejnego królestwa (protisty) zaliczymy jed­nokomórkowe organizmy nie posiadające chlorofilu i wyraź­nego jądra (prokarioty - bezjądrowce), to grzyby powinny mieć swoje własne królestwo, ze względu na to, że nie posia­dają fotosyntezowej pigmentacji, że mogą być jednokomór­kowe i wielkomórkowe i że posiadają wyraźne jądro.

Ponadto grzyby posiadają w porównaniu do innych mi­kroorganizmów bardzo dziwną własność - są zdolne do za­chowywania podstawowej struktury mikroskopowej (hypha - strzępek) z jednoczesną tendencją urastania do znacz­nych rozmiarów (aż do kilku kilogramów), przy zachowaniu nie zmienionej zdolności do adaptacji i reprodukcji w do­wolnym rozmiarze.

Z tego punktu widzenia grzyby nie mogą być traktowane jak prawdziwe organizmy, ale jako skupiska komórek, sui generis, przypominające organizm, ponieważ każda komór­ka zachowuje własny potencjał przetrwania i reprodukcji, bez względu na strukturę, w której istnieje. Jest więc jasne, że w tak złożonych formach życia jest bardzo trudno ziden­tyfikować wszystkie procesy biologiczne. W rezultacie w mikologii nawet dziś istnieją ogromne białe plamy i taksono-metryczne przybliżenia.

Cechy charakterystyczne grzybów

Warto sprawdzić dokładniej ten dziwny świat o tak szczegól­nych cechach i spróbować uwypuklić te elementy, które mogą mieć związek z problemami o charakterze onkologicznym.

1, Grzyby są organizmami cudzożywnymi, a więc potrze­bują, przynajmniej w odniesieniu do azotu i węgla, wstęp-







nie uformowanych związków, spośród których najbardziej wykorzystywane są proste węglowodany, na przykład monosacharydy (glukoza, fruktoza i mannoza). Oznacza to, że w okresie swojego cyklu życiowego grzyby są uzależnio­ne od innych żywych stworzeń, które są w różnym stopniu przez nie wykorzystywane w procesie odżywiania. Zachodzi to zarówno saprofitycznie, czyli w rezultacie spożywania or­ganicznych odpadów, jak i pasożytniczo, czyli poprzez bez­pośredni atak na tkanki żywiciela.

  1. Grzyby wykazują olbrzymią różnorodność sposobów reprodukcji (płciowy, bezpłciowy, pączkowanie - przejawy te można często zaobserwować jednocześnie w tym samym grzybie) w połączeniu z wielką morfostrukturalną różno­rodnością organów. W ostatecznej konsekwencji wszystko to jest ukierunkowane na formo­wanie sporów, od których zależy kontynuacja i rozprzestrzenianie gatunku.

  2. W mikologii często można zaobserwować szczególne zjawisko zwane heterokarionem (komórka zawierająca genetycznie różniące się jądra), które charakteryzuje się współistnieniem normalnego i zmutowanego jądra w komórkach, które przeszły hyfalne (strzępkowe) połączenie. Fitopatolodzy obawiają się, że obecnie powstały już formy różniące się genetycznie nawet od swoich rodziców. Do tych zróżnicowań doszło w trakcie cykli reprodukcyjnych, które noszą nazwę para-seksualnych. Masowe i bezkrytyczne używanie roślinnych farmaceutyków doprowadziło do mutacji w jądrze wielu pasożytniczych grzybów i w konsekwencji stworzenia heterokarionów, które są czasami bardzo zjadliwe w swojej pa­togeniczności.4

  3. W zakresie pasożytniczym grzyby mogą wytwarzać ze strzępków mniej lub bardziej dziobokształtne, wyspecja­lizowane struktury umożliwiające penetracje żywiciela.

  4. Wytwarzanie zarodników może mieć tak masowy cha­rakter, że w każdym cyklu powstają dziesiątki, setki a na­wet setki milionów elementów zdolnych do rozsiewania się na znaczne odległości od miejsca pochodzenia5 (do natych­miastowego rozsiewania wystarcza czasami niewielki ruch).

  5. Zarodniki są niezwykle odporne na czynniki zewnętrz­ne. W przypadku znalezienia się w niekorzystnych warun­kach potrafią pozostawać w uśpieniu przez wiele lat, zacho­wując pełną zdolność reprodukcyjną.

  6. Współczynnik narastania strzępkowych koniuszków po wykiełkowaniu jest bardzo szybki (w idealnych warun­kach 100 mikronów na minutę, czyli 14,4 cm na dobę) ze zdolnością do rozgałęziania, a w niektórych przypadkach pojawiania się nowych regionów kiełkowania po zaledwie 40-60 sekundach.6

  7. Kształt grzybów nigdy nie jest określony, ponieważ na­rzuca go środowisko, w którym się rozwijają. Można zaobser­wować na przykład tę samą grzybnię bytującą w prostej wyizo­lowanej postaci strzępka w środowisku ciekłym lub w postaci skupisk, które coraz bardziej się zestalają i zbijają aż do ufor­mowania pseudomiękiszu i włókien-nitek grzybni.

  8. Podobnie, u różnych grzybów można zaobserwować te same kształty, gdy muszą się one dostosować do tego sa­mego środowiska (nazywa się to dymorfizmem). Częściowa lub pełna zamiana substancji odżywczych często powoduje u grzybów mutacje i jest to kolejny dowód ich wysokiej zdol­ności adaptacji do dowolnego podłoża.

10. Kiedy warunki odżywiania są niepewne, wiele grzybów reaguje łączeniem strzępków (z pobliskimi grzybami),co umożliwia im łatwiejsze wykorzystywanie dostępnych
substancji przy pomocy kompletniejszych fizjologicznych procesów. Ta własność, która w miejsce rywalizacji wprowadza współpracę, wyróżnia grzyby wśród pozostałych mikro-
organizmów i z tego powodu Buller nazywa je organizmami społecznymi.8

11. Kiedy komórka ulega zestarzeniu lub zostaje uszkodzona (na przykład przez substancję toksyczną lub lek), wiele grzybów, których wewnątrzkomórkowe przegrody są wyposażone w pory, reaguje uruchomieniem mechani-
zmu obronnego zwanego proto plazmatycznym przepływem, przy pomocy którego przekazują jądro i cytoplazmę zniszczonej komórki do zdrowej, co pozwala im zachować biologiczny potencjał całości.

12. Zjawiska regulujące po­wstawanie rozgałęzień strzępków są do dziś nieznane. Albo narastają one rytmicznie, albo pojawiają się w sektorach, które, mimo iż pochodzą z systemu strzępków, są wyposażone w układ samoregulacji,10 to znaczy niezależ­ny od działań i zachowań reszty kolonii.

  1. Grzyby są zdolne do nieskończonej liczby modyfikacji swojego własnego metabolizmu, aby pokonać mechanizmy obronne żywiciela. Te modyfikacje są wprowadzane po­przez plazmatyczne i biochemiczne działania oraz poprzez hipertropię (wzrost objętości) i hiperplazję (wzrost liczby) zaatakowanych komórek.11

  2. Grzyby są tak agresywne, że atakują nie tylko rośli­ny, tkanki zwierzęce, żywność i inne grzyby, ale nawet pier­wotniaki, ameby i nicienie. Na przykład na nicienie polują wykorzystując szczególną modyfikację strzępków, które zawierają prawdziwą grzybiczą siatkę, wiskozę lub pułap­ki pierścieniowe, które unieruchamiają te robaki. W nie­których przypadkach siła agresji grzybów jest tak wielka, że pozwala na zaciśnięcie uchwytu - przy wykorzystaniu







pierścienia komórek składającego się z trzech jednostek - i uśmiercenie w krótkim czasie zdobyczy, mimo jej roz­paczliwych prób uwolnienia się.

Z powyższych krótkich uwag wynika, że warto byłoby po­święcić większą uwagę światowi grzybów, zwłaszcza że bio­lodzy i mikrobiolodzy ciągle podkreślają ogromny niedo­statek i białe plamy we wszystkich opisach i interpretacjach kształtów grzybów, ich fizjologii i sposobów reprodukcji.

Będąc najpotężniejszym i najbardziej zorganizowanym wśród znanych mikroorganizmów, grzyb jest bardzo logicz­nym kandydatem na sprawcę nowotworowego rozrostu.

Na szczególną uwagę zasługują grzyby niedoskonałe (zwane tak dlatego, że nauka nie ma dostatecznej wiedzy i nie rozumie ich biologicznych procesów), ponieważ ich za­sadniczą prerogatywą jest ich zdolność do fermentowania.

Zatem największa choroba ludzkości może kryć się za małym fragmentem patogenicznego grzyba, który może okazać się ostatecznie, w wyniku prostej dedukcji, brakują­cym fragmentem układanki.

Candida albicans - konieczna i wystarczająca przyczyna raka

Biorąc pod uwagę, że spośród ludzkich pasożytów grzyby skórne i sporotrychowe wykazują szczególną zdolność do wywoływa­nia chorób i że w świetle doświad­czenia promieniowce, Toluropsis i histoplasma (grzyby drożdżakowate) rzadko pojawiają się w kon­tekście patologicznym, jedynym kandydatem do miana promotora wzrostu guza pozostaje grzyb Can­dida albicans (bielnik biały).

Jeśli zatrzymamy się na chwilę, aby zastanowić się nad jego charakterystycznymi cechami, zauważymy wiele analogii z chorobą nowotworową, z któ­rych najwyraźniejsze to:

1. Wszechobecność - żaden organ i żadna tkanka
nie są oszczędzone.

2. Brak bardzo wysokiej gorączki.

  1. Sporadyczne i niebezpośrednie zaangażowanie róż­nych tkanek.

  2. Inwazyjność, która ma niemal wyłącznie charakter ogniskowy.


  1. Postępowe osłabienie.

  2. Odporność na wszelkie metody leczenia.


  1. Szybki wzrost wspomagany przez wiele różnych przy­czyn.

  2. Symptomatologiczna konfiguracja o strukturze mają­cej inklinację do chronicznej.

Stąd właśnie w tym grzybie wielkości zaledwie kilku mi­kronów, którego nie da się śledzić przy pomocy dostępnych obecnie przyrządów badawczych, drzemie tak wielka i zróż­nicowana potencja patogeniczna, której nie wolno pomijać z klinicznego punktu widzenia.

Jego obecna nozologiczna klasyfikacja nie może zado­walać, ponieważ, jeśli weźmiemy pod uwagę jego nieskoń­czoną liczbę pasożytniczych konfiguracji, okazuje się zbyt prosta i ograniczająca.

Musimy więc założyć hipotetycznie, że atakowana przez układ odpornościowy żywiciela lub przez konwencjonal­ną terapię przeciwgrzybiczą Candida nie reaguje w zwy-

kły przewidywalny sposób, ale broni się, transformując się w jeszcze mniejsze niezróżnicowane elementy, które za­chowują swoją zdolność rozmnażania do momentu ukrycia swojej obecności, zarówno przed organizmem żywiciela, jak i możliwymi procedurami diagnostycznymi.

Zachowanie Candidy można uważać za prawie elastycz­ne. Kiedy powstają sprzyjające warunki, Candida rozwija się na nabłonku i gdy tylko dochodzi do reakcji tkanki, maso­wo przekształca się w formę mniej produktywną - nieczułą na atak sporę (zarodnik). Jeśli następnie dochodzi do po­wstania roztworu podnabłonkowego w połączeniu z większą areaktywnością, zarodnik przenika głębiej do dolnych partii tkanki łącznej w stanie tak niewrażliwym, że kolonizacja staje się nieodwracalna.

W rzeczy samej Candida wykorzystuje strukturalną zmienność, którą dopasowuje do istniejących trudności

- na przykład w zakresie odżywiania - w celu opanowania swojej biologicznej niszy. Dzięki temu może rozwijać się w glebie, powietrzu, wodzie, roślinach etc. - to znaczy jeśli nie dochodzi do reakcji przeciwciał. W nabłonku natomiast przybiera mieszaną formę, która ulega redukcji do zarodni­ka, kiedy dochodzi do penetracji głębszych poziomów na­błonka, gdzie po napotkaniu warunków tkankowej areak-

tywności ponownie się rozwija.

Wstępny obligatoryjny krok w przypadku szczegółowych ba­dań musi polegać na zrozumieniu, czy i w jakim zakresie zarodnik się przekształca, jakie mechanizmy sto­suje do ukrycia się lub zachowania swojego pasożytniczego charakteru lub czy posiada gotową neutralną nieaktywną postać, która jest trud­na, wręcz niemożliwa do wykrycia przez układ odpornościowy.

Niestety, obecnie nie posiadamy odpowiednich podstaw teoretycznych oraz środków technicznych, które pozwoliły­by nam znaleźć odpowiedzi na te i podobne pytania, stąd uzasadnione sugestie mogą pochodzić wyłącznie z obserwa­cji klinicznych i doświadczenia, które, mimo iż nie dostar­czają gotowych rozwiązań, mogą przynajmniej pobudzać do stawiania dalszych pytań.

Zakładając, że Candida albicans jest czynnikiem od­powiedzialnym za rozwój guza, ukierunkowane leczenie musi uwzględniać nie tylko jego statyczne i makroskopo­we manifestacje, ale nawet ultramikrospowe, szczególnie jeśli chodzi o jego dynamiczną wartościowość, to znaczy rozrodczość. Jest bardzo prawdopodobne, że celami ataku wymierzonego w grzyba mogą być fazy jego przekształca­nia, w których można dokonać odkażania w takim zakre­sie, by włączyć w nie całe spektrum biologicznej ekspresji

- pasożytnicze, wegetatywne, zarodnikowe a nawet ultra-wymiarowe i wirusowe.

Jeśli poprzestaniemy na tym, ryzykujemy podawanie bal­samów i maści w nieskończoność (w przypadkach grzybicy skóry lub łuszczycy) lub niezdarne atakowanie (przy pomo­cy chirurgii, radioterapii lub chemioterapii) enigmatycznej masy guza z rezultatem w postaci ułatwienia jego propaga­cji, która i tak jest już podwyższona w formach grzybiczych.

Ktoś mógłby zapytać, dlaczego mamy zakładać inną i zwiększoną aktywność Candida albicans, skoro już obszer­nie opisano jego patologiczne manifestacje? Odpowiedź wy-







nika z faktu, że był on badany jedynie w patologicznym kon­tekście, to znaczy jedynie w działaniu na tkanki nabłonkowe.

W rzeczywistości Candida posiada agresywną walencyjność, która ma zróżnicowane funkcje w docelowej tkance. To właśnie w tkance łącznej lub w środowisku tkanki łącz­nej, a nie w zróżnicowanych tkankach, Candida może zna­leźć warunki do nieograniczonej ekspansji. Widać to wyraź­nie po chwili zastanowienia się nad główną funkcją tkanki łącznej, która ma przekazywać i dostarczać substancje od­żywcze komórkom całego organizmu. Uważa się ją za śro­dowisko bardziej zewnętrzne w stosunku do takich komó­rek, jak nerwowe, mięśniowe etc.

Z jednej strony mamy w komórkach organizmu elemen­ty, których zadaniem jest obrona przed wszelkimi formami inwazji, a z drugiej strony komórki grzyba, które starają się przejąć coraz większe ilości sub­stancji odżywczych, jako że muszą realizować biologiczny imperatyw gatunku w postaci tworzenia coraz większych i bardziej rozprzestrze­nionych mas i kolonii.

Z kombinacji rozmaitych czynni­ków, istotnych tak dla żywiciela, jak i agresora, możliwe jest wydedukowanie procesu ewolucji kandydozy (zakażenia drożdżakowego).

Pierwszy etap: Integralny nabło­nek, brak czynników działających destrukcyjnie. Candida może istnieć tylko jako saprofit (organizm rosnący na roz­kładających się tkankach).

Drugi etap: Niezintegrowany nabłonek (nadżerki, otar­cia etc), nieobecność etapu czynników osłabiających, nie­zwykłe warunki przejściowe (kwasica, bałagan metabolicz­ny i nieporządek drobnoustrojowy). Candida powiększa się powierzchownie (klasyczna grzybica, zarówno egzogenna jak i endogenna).

Trzeci etap: Uszkodzony nabłonek, obecność czynników osłabiających (toksyczne, stadium promieniowania, trauma­tyczne, neuropsychiczne etc). Candida zagłębia się do pozio­mu podnabłonkowego, skąd może być przenoszony do wszyst­kich części organizmu w limfie i we krwi (grzybica intymna).12

Pierwszy i drugi etap są najlepiej zbadane i rozumiane, podczas gdy etap trzeci, aczkolwiek opisany w swojej mor­fologicznej różnorodności, został zredukowany do cichej formy saprofityzmu. Nie da się tego zaakceptować z logicz­nego punktu widzenia, ponieważ nikt nie potrafi wykazać nieszkodliwości komórek grzyba, które znalazły się w naj­głębszych partiach organizmu.

W rzeczywistości założenie, że Candida może zachowy­wać się po przeniknięciu na niższe poziomy w taki sam sa­profityczny sposób, jaki obserwujemy na nieuszkodzonym nabłonku, jest co najmniej ryzykowne, ponieważ opierało­by się wyłącznie na poglądach o całkowicie przypadkowym charakterze.

Prawdę powiedziawszy, nie tylko żąda się od nas, byśmy zaakceptowali a priori to, że środowisko tkanki łącznej (a) nie jest odpowiednie do odżywiania Candidy, ale także (b) wszechmoc układu obronnego organizmu w stosunku do in­wazyjnej struktury organicznej, który staje się potem bez­radny, kiedy już ulokuje się ona w głębszych tkankach.

Jeśli chodzi o punkt (a), trudno wyobrazić sobie, żeby mikroorganizm o takich zdolnościach adaptacji w dowolnym ośrodku nie mógł znaleźć elementów korzystnych dla siebie w ludzkiej organicznej tkance. Z tej samej przyczy­ny ryzykowne jest wysuwanie hipotezy głoszącej, że układ obronny ludzkiego organizmu jest w pełni wydajny w każ­dym momencie swojego istnienia.

Jeśli chodzi o punkt (b), założenie, że powstaje tenden­cja przechodzenia w stan spokoju i bezbronności czynnika patogennego, takiego jak grzyb - najbardziej inwazyjnego i agresywnego mikroorganizmu istniejącego w przyrodzie - trąci nieodpowiedzialnością.

Z powyższych rozważań wynika, że jest sprawą pilną rozpoznanie niebezpiecznej natury takiego patogennego czynnika, który jest zdolny do łatwego przybierania różnych biologicznych konfiguracji, zarówno biochemicznych, jak i strukturalnych, bez względu na warunki panujące w orga­nizmie żywiciela.

Stopień ekspansji grzybiczej sta­je się ostrzejszy, kiedy tkanka bę­dąca celem grzybiczej inwazji staje się mniej eutroficzna, a więc mniej reaktywna.

Guzy łagodne

Warto teraz przez chwilę zastano­wić się nad pojęciem „guza łagodne­go" zaczerpniętym z klasyfikacji cho­rób. To zagadnienie zawsze pojawia się w patologii ogólnej, ale zwykle jest beztrosko odkładane na bok i pomijane, ponieważ nie stwarza ani problemów, ani obaw. Tymczasem stanowi jedną z niedocenianych szarych plam rzadko poddawanych racjonalnym rozważaniom.

Jeśli łagodny guz nie jest uważany za pełnoprawne­go guza, to dla jasności korzystne byłoby zaszeregowanie go do właściwej kategorii. Jeśli jednak uważa się, że należy on do nowotworów, to konieczne jest rozważenie jego nie­inwazyjnego charakteru i zastanowienie się nad przyczyną tego stanu rzeczy.

Jest sprawą ewidentną, że w tym drugim scenariuszu teza bazująca na założonej predyspozycji organizmu do autofagocytozy, przy konieczności przyznania istnienia ekspre­syjnego stopniowania, natknęłaby się na takie dodatkowe trudności, że stałaby się wysoce nieprawdopodobna.

Dla odmiany w scenariuszu grzybowym zagadka powsta­wania guzów łagodnych i złośliwych zostaje wyczerpująco wyjaśniona, ponieważ można uznać, że mają one te same etiologiczne pochodzenie.







Łagodny lub złośliwy charakter nowotworu zależy w rze­czywistości od zdolności do tkankowej reakcji określonego organu polegającej na otorbieniu komórek grzyba i niedo­puszczeniu do rozrośnięcia się ich w większą kolonię. Ła­twiej to osiągnąć tam, gdzie stosunek pomiędzy zróżnico­wanymi komórkami a tkanką łączną jest korzystny dla tych pierwszych.

Usytuowane pomiędzy nieprzepuszczalnymi szlachet­nymi tkankami a bezbronnymi tkankami łącznymi zróżni­cowane struktury łączne (szczególnie struktury gruczołów) reprezentują średni człon, który jest tylko trochę podatny na ataki, ze względu na jego zdolność wytworzenia szcze­gólnego rodzaju obrony.

Właśnie w takich warunkach powstają guzy łagodne, to znaczy tam, gdzie w tkance łącznej uda się utworzyć hipertroficzne i hiperplastyczne komórkowe zapory przed pasożytami. Z kolei żołądek i płuca, w których nie ma żad­nych gruczołów i które wyposażone są w niewielką zdolność obronną, zdane są na łaskę losu i najeźdźcy.

Ponadto warto wspomnieć, że wiele typów intymnej inwa­zji grzybów nie oznacza pojawienia się złośliwych lub łagod­nych guzów, ale pewnego typu łagodnego guza (specyficzne zmiany zwyrodnieniowe), co moż­na zaobserwować w przypadku nie­których organów nie posiadających specjalnych struktur gruczołowych i atakowanych w ich tkance łącz­nej, aczkolwiek w ograniczonym zakresie.

Jeśli weźmiemy pod uwagą stwardnienie rozsiane, stwardnie­nie boczne zanikowe, łuszczycę, ogólne guzowate zapalenie stawów etc, możliwość rozwoju grzyba w wymiarze trójwymiarowym jest faktycznie ograniczona przez anatomiczną konfigurację zaatakowanych tkanek, tak że możliwa jest jedynie ekspansja wzdłużna.

Wracając do warunku koniecznego w postaci areaktywności, który jest nieodzowny dla rozwoju nowotworu u okre­ślonej jednostki, dopuszczalne jest twierdzenie, że każdy ze­wnętrzny i wewnętrzny element w ludzkim ciele powodujący pogorszenie funkcjonowania organizmu, organu lub tkanki, ma potencjał onkogenny. Nie jest tak do końca ze względu na zdolność niszczenia oraz gatunkową własność faworyzo­wania rozwoju grzyba (nowotworowego).

W końcu sieć przyczynowa będąca w dużej mierze czę­ścią współczesnej onkologii, czyli dotycząca toksycznych, genetycznych, immunologicznych, geograficznych, moral­nych, społecznych i innych czynników, znajduje właściwą klasyfikację tylko w świetle infekcji grzybiczej, gdy arytme­tyczne i diachroniczne sumowanie szkodliwych czynników działa jako kofaktor zewnętrznej agresji.

Konwencjonalne terapie kontra terapia przeciwgrzybicza

Po przedstawieniu teoretycznych podstaw ekwiwalencji nowotwór/grzyb staje się jasne, że taki klucz interpretacyjny wywołuje długą serię pytań dotyczących współczesnych te­rapii, zarówno onkologicznych, jak i przeciwgrzybiczych.

Która z dróg postępowania z pacjentem cierpiącym na raka jest więc dziś najlepsza, zwłaszcza że konwencjonalne lecze­nie onkologiczne, nie ukierunkowane na przyczyny, może tyl-

ko od czasu do czasu pochwalić się pozytywnymi wynikami, zaś w większości przypadków powoduje uszkodzenia?

Z grzybiczej perspektywy efektywność chirurgii znacznie spada ze względu na ekstremalną rozpraszalność i inwazyjność grzybiczego konglomeratu. Stąd chirurgiczne rozwią­zanie problemu jest związane z konkretnym przypadkiem, to znaczy z warunkami, w których komuś uda się szczęśliwie usunięcie całej kolonii (co często bywa możliwe w obecno­ści wystarczającego otorbienia i jedynie w przypadkach gu­zów łagodnych).

Chemioterapia i radioterapia dają niemal wyłącznie ne­gatywne rezultaty, zarówno jeśli chodzi o ich szczególną nieskuteczność, jak i ze względu na wysoką toksyczność i szkodliwość dla tkanek, co w ostatecznej konsekwencji sprzyja agresywności grzyba.

Zupełnie inaczej ma się sprawa w przypadku przeciw-grzybiczej, z ukierunkowaniem na przeciwnowotworową, terapii, która uwzględnia znaczenie tkanki łącznej, łącz­nie z reprodukcyjną złożonością grzyba. Jedynie atakując grzyba w całym spektrum jego form w fazach, w których jest on najbardziej podatny z żywieniowego punktu widze­nia, można mieć nadzieję na pozbycie się go z ludzkiego organizmu.

Zatem pierwszym krokiem, jaki należy wykonać, jest wzmocnienie pacjenta cierpiącego na nowotwór środkami umożliwiającymi ogólną rekonstrukcję organizmu (odżyw­ki, środki wzmacniające, regulacja rytmów procesów fizjologicznych), które są zdolne do wzmocnienia odporności organizmu.

Dążąc do stworzenia środków farmaceutycznych w postaci łatwo dyfundującej, a więc efektywnej substancji przeciwgrzybiczej użyteczne może okazać się wzięcie pod uwagę bardzo dużej wrażliwości Candidy na wodorowęglan sodu (Na-HC03). Jest to zgodne z dużą zdolnością reprodukcyjną Candidy w środowisku kwaśnym.

Teoretycznie rozważając, gdyby udało się znaleźć takie terapie, które umożliwiłyby bezpośredni kontakt grzyba ze stężonym wodorowęglanem sodu, bylibyśmy zapewne świadkami regresji nowotworowej masy.

Tak właśnie dzieje się w przypadku wielu rodzajów guza, na przykład okrężnicy i wątroby, a nade wszystko żołądka i płuc - ten pierwszy podejrzany jest o regresję ze względu na jego „zewnętrzne" położenie, a ten ostatni z powodu wyso­kiej rozpuszczalności wodorowęglanu sodu w układzie oskrze­li oraz wysokiej wrażliwości na ogólne środki rekonstruujące.

Zastosowanie tego rodzaju podejścia terapeutycznego pozwoliło osiągnąć u wielu pacjentów całkowitą remisję objawów i normalizację danych instrumentalnych. Należy podkreślić, że te przypadki to tylko przykład tego, co może stać się nowym sposobem postrzegania złożoności proble­mów medycznych, szczególnie w onkologii.

Uwagi krytyczne

Właściwe byłoby przeanalizowanie, co nowego i kon­kretnego może wyłonić się w nowotworowej patologii. Jeśli uważnie przyjrzymy się proponowanej metodzie leczenia, możliwe że niezależnie od jej rzeczywistej efektywności za­uważymy, iż ma ona również wartość jako teoria innowacyj-







na. Po pierwsze, stanowi wyzwanie dla obecnej metodologii, a zwłaszcza jej założeń. Po drugie, oferuje konkretną alter­natywę w stosunku do ogromu przypuszczeń i stanowisk, które brzmią bardzo autorytatywnie, ale są zbyt ogólnikowe i w rezultacie nieefektywne.

Określenie jednej przyczyny nowotworów, nawet przy wszystkich możliwych ogólnych zastrzeżeniach, będzie sta­nowiło krok naprzód konieczny do odejścia od powodowa­nej brakiem rezultatów pasywności cechującej zachowania lekarzy, których przekonania bazują bardziej na wierze niż na rzeczywistej wiedzy.

Mając na względzie to, że niekonwencjonalne podej­ście może przynieść więcej korzyści niektórym pacjentom - z każdego punktu widzenia - niż oficjalne metody leczenia i że można wskazać wartościowe wyniki, powinniśmy poczuć się pobudzeni do kontynuowania badań, unikając jednocze­śnie postaw protekcjonalnych, które są zarówno ogranicza­jące, jak i bezproduktywne.

Możemy zastanawiać się. czy wodorowęglan sodu jest lub nie jest prawdziwą przyczyną wy­zdrowień lub czy te wyzdrowienia wynikają z wzajemnego oddziały­wania szeregu warunków, które stworzono, czy też są rezultatem nie zidentyfikowanych czynników neuropsychiatrycznych albo skutkiem czegoś zupełnie nieznanego. Co jednak nie ulega wątpliwości, to fakt, że pewna liczba ludzi nie bę­dących zwolennikami metod konwencjonalnych mogła wró­cić do normalności bez żadnych cierpień i okaleczeń.

Nauka wynikająca z tego doświadczenia to konieczność nawoływania do szukania takich rozwiązań, które pozosta­ją w zgodzie z prostym hipokratesowskim zobowiązaniem zachowania dobrego samopoczucia człowieka, co oznacza, że musimy spojrzeć krytycznie na nasze obecne terapie on­kologiczne, które powodują cierpienia. Kiedy zestawimy ra­zem złośliwe guzy, które czasami bywają, a, prawdę mówiąc, nigdy nie zostają wyleczone (takie jak nowotwory żołądka lub płuc), z nowotworami, które są na pograniczu łagod­ności (takie jak większość guzów tarczycy i prostaty etc), albo jeszcze z tymi, które nie mają pozytywnych wyników leczenia w rezultacie chemioterapii (na przykład białaczka dziecięca), to zobaczymy, że wszystko to sprawia wrażenie pokrętnego i wprowadzającego w błąd i że jego jedynym celem jest wymuszanie konsensusu, którego w innym przypadku nie dałoby się osiągnąć przy trzymaniu się intelektu­alnie etycznych zachowań.

Fakt, że współczesna medycyna nie tylko nie może za­oferować odpowiednich kryteriów interpretacyjnych, ale, co więcej, stosuje metodologie, które są zarówno niebez­pieczne, jak i bezsensowne - nawet jeśli są stosowane w do­brej wierze - jest czymś, co musi popychać nas wszystkich do poszukiwania ludzkich i logicznych alternatyw. Jedno­cześnie istnieje potrzeba ostrożnego, z otwartym umysłem i logicznego, zastanowienia się nad moją teorią lub punk­tem widzenia, które czynią krok do przodu w bitwie z tym monstrualnym i nieludzkim wrogiem, jakim jest nowotwór.

W tym miejscu słowa podziękowania należą się wszyst­kim, którzy są świadomi szkodliwości konwencjonalnych metod terapeutycznych i cały czas starają się znaleźć alterna­tywne rozwiązania. Ludzie tacy, jak Di Bella, Govallo i inni, chociaż są winni posługiwania się tymi samymi niefortun­nymi zasadami oficjalnej medycyny (czym wykazują nadmiernie konformistyczne nastawienie), kierują się w rzeczywistości zdrowym roz­sądkiem, starając się ulżyć chorym na raka w ich cierpieniu poprzez stosowanie bezbolesnych metod, i w niektórych przypadkach udaje się im uzyskać remisję, nawet mimo iż błądzą po ciemku, jeśli chodzi o znajomość prawdziwych przyczyn raka.

Tak więc patrząc z alternatywnej perspektywy, należało­by stworzyć nowe podejście do eksperymentowania na polu onkologicznym, prowadząc epidemiologiczne, etiologiczne, patogeniczne, kliniczne i terapeutyczne badania w zgodzie z odnowioną mikrobiologią i mikologią, co doprowadziłoby nas prawdopodobnie do przedstawionego wcześniej wnio­sku, że guz jest grzybem Candida albicans.

Przypuszczalne odkrycie, że grzybom można przypisać nie tylko odpowiedzialność za guzy, ale również za więk­szość chronicznych chorób zwyrodnieniowych, stanowiłoby jakościowy skok, który, rewolucjonizując medyczne myśle­nie, znacznie przyczyniłby się do wydłużenia i poprawy ja-







kości życia ludzi. Takie przewartościowanie poglądów mo­głoby dotyczyć szerszego spektrum grzybiczych pasożytów (na przykład w przypadku chorób tkanek łącznych, stward­nienia rozsianego, łuszczycy, niektórych form epilepsji, cu­krzycy typu 2 etc).

Kończąc, należy stwierdzić, że świat grzybów - tych naj­bardziej złożonych mikroorganizmów - został pominięty i po­zostawiony bez obserwacji zbyt długo, a nadzieją autora tej pracy jest rozbudzenie świadomości zagrożenia, jakim są te mikroorganizmy, tak by medyczne zasoby nie były kierowane w ślepe uliczki, ale przeciwko rzeczywistym wrogom ludzkie­go organizmu - zewnętrznym czynnikom infekującym.

Uzupełnienie - uwaga w sprawie leczenia raka

Implikacje mojej hipotezy głoszącej, że rak to grzyb, któ­rego można zwalczyć wodorowęglanem sodu, przedstawiają się następująco:

  1. Osiemdziesiąt lat badań genetycznych i ich zastoso­wań nie dało nic, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę to, że genetyczna teoria raka nigdy nie została udowodniona.

  2. Strata milionów, jeśli nie miliardów, istnień ludzkich wraz z ich cierpieniami nie przyniosła niczego pozytywnego.

  3. Miliardy dolarów wydane na chemioterapię, radiote­rapię etc. zostały zmarnowane.

  4. Uznanie i nagrody przyznane eminentnym naukow­com nadano za nic.

  5. Lekarza onkologa mógłby zastąpić lekarz rodzinny.

  6. Przemysł farmaceutyczny dozna potężnych strat finan­sowych (wodorowęglan sodu jest tani i nie da się go opa­tentować).

Moimi metodami leczy się ludzi od dwudziestu lat. Wie­lu moich pacjentów zostało całkowicie wyleczonych z raka, nawet w przypadkach, w których oficjalna onkologia pod­dała się.

Najlepszym sposobem eliminacji guza jest poddanie go działaniu wodorowęglanu sodu i to poprzez możliwie najbliższy kontakt - doustnie w przypadkach schorzeń przewodu pokarmowego oraz poprzez wlewy w przypadku chorób odbytu, irygacje w przypadku chorób pochwy i ma­cicy, dożylne zastrzyki w przypadku chorób mózgu i płuc oraz inhalacje w przypadku chorób górnych dróg oddecho­wych. Guzy piersi, węzły chłonne i guzy podskórne można leczyć miejscowymi perfuzjami. Organy wewnętrzne można leczyć wodorowęglanem sodu poprzez umieszczanie odpo­wiednich cewników w arteriach (wątroby, trzustki, prostaty i kończyn) lub w jamach (opłucnej i otrzewnej). (Należy tu podkreślić, że wodorowęglanu sodu nie należy stosować w profilaktyce raka).

Ważne jest, by każdy rodzaj raka traktować właściwą dawką. W przypadku wlewów dożylnych podaje się 500 cm3 w kolejnych interwałach - 5-procentowy roztwór pierw­szego dnia, a następnego 8,4-procentowy - w zależności od wagi pacjenta i jego stanu. Silniejsza dawka przypusz­czalnie jest konieczna w przypadku raka płuc i mózgu w za­leżności od rodzaju guza (pierwotny czy przerzutowy) i jego rozmiarów. Jeśli chodzi o zewnętrzne podawanie, wystarczy sprawdzić, czy roztwór jest słony. Czasami rozsądnie jest łą­czyć różne rodzaje podawania.

W każdej kuracji należy pamiętać, że kolonie guza zmniej­szają się między trzecim i czwartym dniem, a do ich zapaści dochodzi między czwartym i piątym, stąd sześciodniowe po­dawanie jest zupełnie wystarczające. Pełny efektywny cykl

składa się z czterech powtórzeń sześciodniowych podawań leku przedzielonych sześcioma dniami przerwy. Głównymi skutkami ubocznymi tej kuracji jest pragnienie i osłabienie.

W przypadku raka skóry (czerniaka, nabłoniaka itp.) na zaatakowaną powierzchnię skóry należy raz dzienne nakładać siedmioprocentową tynkturę jodu przez 20-30 dni, tak by utworzyć złożoną z kilku warstw skorupkę. Jeśli po miesiącu takiej kuracji pierwsza skorupka zejdzie, a skó­ra nie będzie jeszcze całkowicie wygojona, należy powtórzyć kurację w tym samym trybie, aż utworzy się druga skorupka, zagoi i odpadnie. (Ten sposób postępowania zaleca się rów­nież w leczeniu łuszczycy). Po takim leczeniu rak zniknie i nigdy nie wróci.

Więcej informacji na temat stosowania wodorowęglanu sodu można znaleźć w opracowaniu „Protocol Treatments with sodium biocarbonate solutions" („Protokoły leczenia roztworami wodorowęglanu sodu"), które znajduje się pod adresem http://www.curenaturalicancro.com/cancer-thera-py-simoncini-protocol.html, oraz w dziale FAQ (Freąuently Asked Questions - najczęściej zadawane pytania) zamiesz­czonym pod adresem http://www.curenaturalicancro.com.

0 autorze:

Dr Tullio Simoncini jest doktorem medycyny i chirurgiem spe­cjalizującym się w onkologii, diabetologii oraz zaburzeniach me­tabolizmu. Posiada również tytuł doktora filozofii. Jako humanista jest przeciwnikiem intelektualnego konformizmu, który tkwi często jego zdaniem w nie popartych żadnymi faktami wyobrażeniach lub kłamstwach. Uczestniczy regularnie w medycznych konferencjach

I udziela wywiadów, w czasie których wyjaśnia niewłaściwości kon­wencjonalnych teorii i metod leczenia raka oraz propaguje swoją grzybiczą teorię raka i opisuje badania z udziałem pacjentów wyle­czonych przy wykorzystaniu potężnego środka przeciwgrzybiczego, jakim jest wodorowęglan sodu. Jego książka Cancer is a Fungus: A revolution In the therapy of tumours (Rak jest grzybem - rewolu­cja w leczeniu guzów) jest dostępna w języku włoskim, angielskim i holenderskim pod adresem http://www.cancerfungus.com, pod którym można znaleźć także dodatkowe informacje na temat jego teorii, terapii i przypadków wyleczeń.

Przełożył Jerzy Ftorczykoutski

Przypisy:

  1. P.K. Feyerabend, Contro U metodo (Przeciw metodzie), Fel-trinelli, Mediolan, 1994, str. 26.

  2. O. Verona, II vasto mondo dei funghi (Rozległy świat grzy­bów), Edizioni Nuova Italia, Firenze, 1973, str. 1.

3. Tamże, str. 2.

4. A. Rambelli, Fondamenti di micologia (Podstawy mikologii),
Edizioni Guida, Neapol, 1972, str. 35.

  1. Tamże.

  2. Tamże, str. 28.

  3. O. Verona, // vasto..., str. 5.

  4. A. Rambelli, Fondamenti..., str. 31.

  5. Tamże, str. 28.


  1. Tamże, str. 29.

  2. Tamże, str. 266.

  3. Tamże, str. 273.

Od redakcji:

Z powodu braku miejsca nie możemy wydrukować pełnej wersji pracy dra Simonciniego, którą można znaleźć łącznie z podsumo­waniem opisu przypadków pod adresem http://www.curenatura-licancro.com/simoncini-writes.html.








Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Czy pospolity grzyb może być przyczyną raka(1)
368 czy pospolity grzyb moze byc przyczyna raka
Czy pospolity grzyb może być przyczyną raka
Czy pospolity grzyb może być przyczyną
CZY MŁODY IDEALISTA MOŻE BYĆ DOBRYM WŁADCĄ ROZPRAWKA Z ELEMENTAMI CHARAKTERYSTYKI RAMZESA LEKTURA?RA
Czy ratownik medyczny może być legalnie zatrudniany w oddziałach szpitalnych
18 CZY APOLOGETA NIE MOŻE BYĆ WOLNOMYŚLICIELEM
Pilęgnacja włosów tradycyjnie i nowocześnie pokazać czy coś takiego może być
37 CZY CHRZEŚCIJAŃSTWO NIE MOŻE BYĆ PRAWDZIWE, SKORO INNE RELIGIE TEŻ UWAŻAJĄ SIĘ ZA PRAWDZIWE
E Sokołowska Czy analiza transakcyjna może być użyteczna w coachingu
Czy Matka Polska może być uboga [E Charkiewicz]
Czy miłość może być kłamstwem, Dla kobiet, Lektury obowiązkowe dla każdej kobiety!!!
Czy nazwa złożona, czyli składająca się z grupy słów, może być podmiotem, bądź orzecznikiem orzeczen
CZY PAŃSTWO MOŻE BYĆ ETYCZNE esej
Czy seks podczas ciąży może być niebezpieczny
Czy lit może być sumieniem ludzkośc1
Wojna, Czy literatura może być sumieniem ludzkości, Czy literatura może być sumieniem ludzkości
Czy konsumpcja może być proekologiczna