nie wierzyłem w opętania, do czasu

Ks. J. Cielecki - nie wierzyłem w opętania, do czasu ...


- Pamiętam rekolekcje niedaleko wulkanu Wezuwiusz – wspomina. - Podczas komunii świętej zawołano mnie do kobiety w ostatnim rzędzie. Kiedy podałem jej hostię, ona zgryzła ją i powiedziała schifo (wł. świństwo). Przestraszyłem się. Po zakończonej mszy do zakrystii przyszedł jej mąż (i jeszcze czterech mężczyzn z rodziny) i mówi: “moja żona jest opętana przez złego ducha”. Ja wtedy w to nie wierzyłem. Myślicie, że w to uwierzy każdy ksiądz? Myślicie, że w to uwierzy każdy człowiek? Powiedziałem mu więc – ty chyba chory jesteś. Ty idź do psychologa, do psychiatry. Ale wtedy kobieta zaczęła krzyczeć przeciwko Bogu. To mnie jednak jakoś nie przekonywało. Jej mąż poprosił, żebym pobłogosławił żonę. No, to mogłem zrobić. Ale kiedy to się stało, ona rzuciła się na podłogę i zaczęła bluźnić na świętych, wykazywać ogromną siłę. Ci mężczyźni nie mogli jej utrzymać. Ale ja nadal nie wierzyłem. Chciałem ją podnieść z podłogi, mówiłem: przestań tu teatr urządzać. Nie mogłem się dać przekonać. Ale kiedy chciałem wyjść z zakrystii, wtedy ta kobieta, ta neapolitanka, która nigdy nie uczyła się języka polskiego, nawet nie wiem, czy wiedziała, gdzie leży Polska, mówi do mnie w perfekcyjnym języku polskim: “Nie wierzysz, że ja jestem?”. Więc mówi moją datę urodzenia, mówi miejscowość, gdzie się urodziłem (tam za Krakowem), mówi więcej: “a teraz powiem ci twój pierwszy grzech, żebyś wiedział, że jestem”, mówi dzień, datę (z moich młodych lat), godzinę. “Chcesz jeszcze minuty?” – pyta. “Wierzysz teraz?”. Ciarki przeszły mi po plecach. Wtedy uwierzyłem. Wiedziałem, że nie mogę uciec, ale nie znałem formuły egzorcyzmu, nie byłem do tego przygotowany. Powiedziałem wtedy do Matki Bożej – pomóż mi, jestem tu sam, daleko od Polski, a tu szatan do mnie mówi. Przyjdź mi z pomocą. Masz moje ręce. Weź moje ciało, jestem Twój. Proszę Cię, uwolnij tę kobietę. Kiedy to mówiłem, to kobieta jeszcze bardziej szalała, ale ja już się wtedy nie bałem. Wiedziałem, że Matka Boża się zbliża. Kiedy wyciągnąłem ręce, położyłem na tę kobietę i odmówiłem modlitwę “Zdrowaś Maryjo...”, zły duch ją opuścił.


Magia, wróżby, spirytyzm – szatan nie zna się na żartach


- Po to wam to mówię, że szatan wie wszystko, co się stało w przeszłości, mówi wszystkimi językami, ale nie wie, co będzie w przyszłości. Ale jest tak inteligentny, że na bazie naszej przeszłości dedukuje przyszłość. Dlatego wielu ludzi chodzi do różnego rodzaju magów, czarodziejów, wielu uczestniczy w seansach spirytystycznych. Tam przychodzi szatan, który zna wszystko z przeszłości tego, który odszedł, więcej – mówi coś z przyszłości, co może się zdarzyć, ale to zawsze jest szatan, a ludzie otwierają swoje wnętrza – ostrzegał podczas mszy ksiądz Cielecki. Już po niej opowiedział o pewnej Włoszce, która telefonuje do niego każdego dnia, by otrzymać błogosławieństwo. - To jej pomaga. A zaczęło się tak, że zmarł jej mąż. Była w takiej rozpaczy, że postanowiła “talerzykiem” go przywołać, robić sobie seanse. “Mąż” zaczął przychodzić, przedstawił się. Była zadowolona. Robiła to przez 7 dni. Cieszyła się, że nie zerwała kontaktu z mężem. Rozmawiali. Pytała o zakupy... On odpowiadał. Dopiero w momencie, gdy zorientowała się po pewnych znakach, że to nie mąż, że to szatan przychodzi, wtedy nastąpiło jej opętanie. Dziś chodzi do egzorcystów, czasem przychodzi też na moje nabożeństwo o uwolnienia i wtedy doznaje ulgi. Ale szatan wyrządza jej wiele szkody i krzywdy – opowiada ksiądz Jarosław.


- Niestety księgarnie, Internet pełne są poradników i instruktaży okultyzmu. Jako przeciwwaga od trzech miesięcy wydawany jest w Polsce miesięcznik “Egzorcysta” (w radzie programowej którego pracuje również ksiądz Jarosław Cielecki - przyp. red.). Powstał po to, żeby przeciwdziałać, by ludzie wiedzieli, że pewnych granic nie wolno przekraczać, nawet z ciekawości, bo szatan nie zna się na żartach – dodaje.


Jak dużym problemem są opętania świadczy chociażby fakt, że w Polsce działa ponad 130 egzorcystów, a to – jak stwierdzono podczas ich niedawnego zjazdu w Niepokalanowie – wciąż o wiele za mało. - Wszyscy musimy temu przeciwdziałać, bo wiara wielu ludzi jest płytka, słaba. Oni potrzebują znaków.


Wyszukiwarka