34 35

Skuliła się i zakołysała z rękami na brzuchu.

To strasznie boli. Wiedzieć, że robiło się coś zupełnie na darmo.
Zastygła zgięta we dwoje, wciąż pochlipując. Oko w oko z pustką po

miłosnym micie. Po jakimś czasie mogła znów mówić. Głucho i powoli.

Niczego nie chciałam. Tylko, żeby Jim był szczęśliwy. I żeby był
' mnie. O nic nigdy nie prosiłam. Tylko o to, żeby trochę ze mną

Jeszcze raz rozszlochała się na dobre. A ja przypomniałam sobie, co już zdążyła mi opowiedzieć o swoim domu rodzinnym, i delikatnie zapytałam:

Czy nie o to zawsze prosiła matka? Żeby ojciec trochę z nią
posiedział?

Trudi natychmiast się wyprostowała.

Tu popadła na moment w gorzką zadumę.

Może matka też tak się czuła... Może taki musi być finał, gdy się
chce utrzymać przy sobie kogoś, kto ma ważniejsze rzeczy na głowie...

Trafiła w samo sedno. Chciała kogoś przy sobie utrzymać. A na przynętę posługiwała się seksem.

Sprawa seksu wypłynęła ponownie na naszym następnym posiedze­niu, gdy rozpacz Trudi nieco przygasła.

Miałam zawsze duży temperament — wyznała z mieszaniną
dumy i wstydu — w szkole średniej bałam się nawet, czy nie jestem
nimfomanką. Myślałam wtedy tylko o jednym: żeby znów kochać się
z moim chłopakiem. Za każdym razem potrafiłam znaleźć jakąś

chatę". Ludzie mówią, że to mężczyznom zależy na łóżku. Mnie tam zależało bardziej niż jemu. Przecież to ja zawsze wszystko załatwiałam.

Skończyła szesnaście lat, kiedy „poszli na całego". Chłopak należał do szkolnej drużyny futbolowej i traktował swe treningi niesłychanie serio. Toteż zachowywał się z pewną powściągliwością. Sądził bowiem, że brak umiaru erotycznego może się ujemnie odbić na jego kondycji fizycznej. Lubił wcześnie chodzić spać, zwłaszcza przed meczami, i czasem wykręcał się od spotkań. Trudi jednak nie dawała za wygraną. Proponowała, na przykład, wspólny babysitting za opłatą. Niemowlę spało spokojnie na górze, a ona uwodziła chłopaka na kanapie w saloniku. Niestety, te twórcze pomysły przekształcenia pasji spor­towej w seksualną spaliły wkrótce na panewce. Chłopak dostał stypendium w szkole na drugim końcu kraju i wyjechał.

Trudi przepłakała kilka nocy w poduszkę czyniąc sobie wymówki, że nie potrafiła go skłonić do wybrania jej, a nie sportu, i też wyjechała. Gotowa do kolejnej próby.

I tak znalazła się znów w rodzinnym domu, na swych ostatnich wakacjach przed pójściem na studia. Dom chwiał się w posadach. Po latach czczych pogróżek matka Trudi zdecydowała się wystąpić

  1. rozwód. Wzięła już sobie adwokata znanego z ostrych wystąpień.
    W małżeństwie rodziców nigdy nie działo się dobrze. Polegało głównie
    na „przepychankach" i starciach. Pracujący bez opamiętania ojciec
    zmagał się z rozżaloną matką, która usiłowała przymusić męża
    — czasem scenami, a czasem „braniem na litość" — by spędzał nieco
    więcej czasu z nią i z dziećmi, to jest Trudi oraz jej starszą siostrą Beth.
    Ojciec istotnie bywał w domu rzadkim gościem. Chwilę posiedział

  2. natychmiast zbierał się do wyjścia. Matka mawiała wówczas
    sarkastycznie: wpada jak na stację benzynową.

I rzeczywiście tylko wpadał—zaczęła wspominać Trudi — a ka­żda jego wizyta przeradzała się w straszną awanturę. Mama oskarżała tatę, że nas nie kocha, on zaś upierał się, że nie może pracować mniej przez wzgląd na naszą trójkę. W końcu wrzeszczeli na siebie. Tata wybiegał trzaskając drzwiami. Krzyczał zwykle przy tym: „A kto by chciał w takim domu siedzieć!" Czasami jednak kiedy mama uderzała w bek albo postraszyła go rozwodem, albo nałykała się jakichś pigułek, zostawał z nami. Przychodził z pracy wcześniej przez parę dni. Zajmował się mną i Beth. Mama przyrządzała wtedy wspaniałe posiłki. Chyba chciała tatę nagrodzić za powrót na łono rodziny — tu Trudi zmarszczyła brwi — ale nie miała złudzeń. My też. Bo już następnego

34

35


Wyszukiwarka