DOWODY ZBRODNI w SMOLEŃSKU 04 2010r

ZBRODNIA I DOWODY
czyli o zabójstwie Prezydenta Kaczyńskiego




Na zdjęciu szczątki samolotu TU-154M na miejscu wypadku w Smoleńsku

Styl większości wypowiedzi publicznych w Chicago na temat zamachu na prezydenta Polski w dniu 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku - niestety chluby Polonii w Chicago nie przynosi. Nawet renomowane i opiniotwórcze radia i ich właściciele wypowiadali się w sposób, nazwijmy to: nieco żenujący. I co z tego, że większość rodaków od początku całkiem słusznie podejrzewała, że był to zamach. Forma wypowiedzi czasami zupełnie “kładzie” treść. A niedorzecznych wypowiedzi, hipotez - tworów wyobraźni podawanych jako prawdy objawione, jakiegoś niepojętego rozemocjowania...
- Było tego co niemiara. Rzecz w tym, że pożar emocji może przysłonić zdolność spostrzegania prawdy, a zacietrzewienie emocjonalne może sprawić, że cokolwiek przestanie do nas docierać. Kto już wszystko najlepiej wie - przestaje szukać... A życie w nierealnym świecie - a to błąd. No i zawsze warto odróżniać trzy sprawy: rzeczy udowodnione i pewne, rzeczy prawdopodobne mniej lub bardziej - no i tzw. czyste hipotezy...


A gdybyśmy przy okazji nieco wyrośli z rozemocjonowanego myślenia Polaków i nabyli co nieco postawy poszukiwaczy prawdy - jakże byłoby dobrze. Każdy wie, że propaganda komunizmu dęła ile sił w trąby rozemocjowania (i zarazem “odzwyczajania” od myślenia) - i to co mówię, mówię nie dlatego, żeby krytykować Polaków, tylko, żeby co nieco na lepsze zmienić.
Tu nie mogę odmówić sobie kilku ilustracji historycznych dla ilustracji problemu.

Dygresja historyczna

Jeden z najwybitniejszych polskich dziennikarzy i pisarzy XX wieku, Stanisław Cat Mackiewicz (ostatni premier Rządu RP w Londynie w latach 1954-56), opisując swoje wspomnienia z ostatnich dni sierpnia 1939 roku, przytacza dwie sprawy.
W dniu 25 września słyszał on rozmowę dwóch pań, z których jedna i druga w optymistycznym nastroju wymieniały uwagi o nadchodzącej wojnie. Obie panie były zgodne, że Hitler wygląda jak rozhisteryzowany fryzjer, a nasze wojsko, które wczoraj wymaszerowało z koszar, to ho, ho... To dopiero jest wojsko! W trzy dni później uczona pani profesor nie ukrywała radości z podpisania układu Ribbentrop-Mołotow, o którym właśnie doniosły media. Na cierpkie pytanie Cat’a Mackiewicza, z czego właściwie tak się cieszy, odpowiedziała:
“Jak to z czego? Hitler się w końcu skompromitował!”
Oba powyższe przykłady to dobra ilustracja czegoś, co nazwałbym emocjonalnym podejsciem do polityki. Pół biedy, gdy dotyczy to rozemocjowanych pań, gorzej gdy dotyka to sterników polityki czy całych społeczeństw. W Warszawie jeszcze
w dniu 3 września 1939 roku odbywała się wielka demonstracja (ponad 300 tys. ludzi) i tłum Polaków wiwatował na cześć Francji i Anglii... Nie rozumieli oczywiście, że brytyjskie i francuskie gwarancje dla Polski to wyłącznie dyplomatyczny blef bez pokrycia i celowe działanie, by Hitlera skierować na Polskę. Co miało Anglii i Francji dać czas na dozbrojenie.
Pierwotny plan wojenny III Rzeszy zakładał bowiem nagły atak na Francję w sierpniu 1939 roku.
Niemieckie kolumny zmotoryzowane miały po prostu bez wypowiedzenia wojny wjechać poprzez Belgię do Francji i jechać do Paryża. A we wrześniu Luftwaffe miała się przebazować nad kanał La Manche. Pierwszą porcję 40 nowoczesnych samolotów myśliwskich (40 sztuk Hawker Hurricane) RAF otrzymał dopiero w styczniu 1940 roku... Gdyby do powietrznej bitwy o Anglię doszło rok wcześniej niż doszło... Oczywiście, ten najbardziej korzystny wariant rozegrania II wojny światowej ginące Wojsko Polskie uniemożliwiło Hitlerowi definitywnie, co akurat krwawy wariat z Berlina rozumiał i w miarę upływu czasy narastał jego nienawiść do Polaków. Fakt, że Kampania wrześniowa zmieniła zasadniczo losy tej wojny, do tej pory w żaden sposób nie jest w dyskusjach na temat przebiegu II wojny należycie podejmowany, a Polakom
nie jest oddana należna im zasługa i chwała. Niestety jest to prawda.
Gdyby nie polski wrzesień 1939 roku, nie było by D-Day w Normandii, nie byłoby kontroli szlaków wodnych świata przez aliantów, Anglia byłaby zwasalizowanym sojusznikiem Hitlera, dostaw z USA do Sowietów też by nie było, itp. itd. Ale
czy rząd RP w roku 1939 działał prawidłowo, czy dał się oszukiwać, wykorzystywać i nabierać? Słowem, czy działał z właściwą troską o kraj, czy też z emocjonalną głupotą? Odpowiedź zawiera się w słowach wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego wypowiedzianych na wiecu w Budgoszczy w dniu 25 sierpnia 1939 roku: “Wojny żadnej nie będzie.
Bo przecież gdyby Hitler rozpętał teraz wojnę, to znowu byłaby to wojna światowa, a tę Niemcy znowu musiałyby przegrać!” O żałosny racjonaliźmie (w wersji, którą nazwałbym “naiwną”) - a gdzie rola szale ństwa w historii? I tyle byłoby w temacie Polaków “uprawiania” polityki...

Zamach
Co jest dzisiaj pewne?


Wydaje się, że dwie sprawy.
Po pierwsze: samolot prezydenta Polski leciał prawidłowym torem korytarza powietrznego prowadzącego do pasa startowego, tylko że w stosunku do tegoż korytarza tor lotu był “przesunięty” o 25 metrów do tyłu
i o 5 metrów w dół. To zaś wskazuje na jedyną możliwą przyczynę: sfałszowanie danych satelity nawigacyjnego, na podstawie sygnałów którego pilot automatyczny prowadzi samolot do lądowania. Bowiem przed podejściem do lądowania kapitan samolotu włącza “pilota automatycznego” i te urządzenie już bezbłędnie prowadzi maszynę na lotnisko.
Chyba, że sygnały satelity nawigacyjnego, którymi “pilot automatyczny” się kieruje - zostają sfałszowane...
Tu muszą państwo wiedzieć, że urządzenie do fałszowania danych satelitów nawigacyjnych jest od ponad 10 lat znane w technice wojskowej.
To ważne urządzenie, ono sprawia, że np. naprowadzana rakieta nie trafi w cel, samolot wroga rozwali się przy lądowaniu, itp. Urządzenie takie popularnie nazywa się “MECON”. Ma ono postać przedmiotu rozmiarami podobnego do paczki papierosów. Wychwytuje ono sygnał satelity i przetwarza na sygnał o silniejszej mocy, jednocześnie przesuwając parametry celu do 30 metrów. Takiej różnicy urządzenia kierujące (w tym pilot automatyczny) nie są w stanie zidentyfikować. Efektem będzie jednak, że obiekt “naprowadzany” danymi satelitarnymi - poleci jednak w inne miejsce! I np. nie trafi: czołgu, okrętu, budynku... Albo samolot “nie trafi” w lotnisko. “MECON” ma zasięg działania do 100 km, wystarczy np. powiesić takie urządzenie na gałęzi drzewa w pobliżu lotniska. Technologię budowy takich urządzeń posiadają wszytskie ważniejsze armie świata. Polska też. W USA i w UE powołano też specjalne zespoły badawcze, by opracować sposób przeciwdziałania MECON’owi. Bowiem w dniu, w którym taka zabawka trafi do rąk terrorystów - samoloty pasażerskie przestaną latać.
To co powiedziano powyżej jest pewne. Podpułkownik Arkadiusz Protasiuk podchodząc do lądowania w warunkach pogorszonej widoczności (mgła dopiero się tworzyła), po prostu włączył pilota automatycznego - jak zresztą było do przewidzenia, że tak zrobi. Nadto w sprawie wypowiedziało się z własnej woli trzech ekspertów lotnictwa: rosyjski, amerykański i niemiecki. Ci dwaj ostatni to prawdzie międzynarodowe sławy tej branży. Wszyscy jednoznacznie wypowiedzieli się, że samolot leciał w oparciu o sfałszowane dane satelitarnego systemu naprowadzania.
Przesunięcie toru lotu i tor idealnie pasujący do prawidłowego korytarza, tyle że “przesunięty” - nie pozostawiają innej możliwości.
Tu możemy dodać w formie dygresji, że jeżeli samolot zdecydowanie przechylił się na lewe skrzydło, jest możliwą ipoteza, że w samolocie “uruchomiło się” dodatkowe urządzenie blokujące sterowanie maszyną.
W Tu-154M można takie zainstalować, istnieje taka techniczna możliwość. O tej sprawie wypowiedział się najlepszy polski ekspert od katastrof lotniczych. Ale to hipoteza.
Po drugie: Kadłub samolotu został rozerwany poprzez eksplozję bomby izowolumetrycznej. To zarazem pierwszy przypadek w historii, gdy użyto takiej broni w zamachu.
Dotychczas nie zdarzyło się to nigdy wcześniej.
Dodajmy, że podpułkownik A. Protasiuk potrafił skutecznie wylądować. Zabłocone koła Tu-154M widoczne na zdjęciach dowodzą tego jednoznacznie. Prawdopodobnie dzielny oficer, gdy zrozumiał, że samolot jest w trakcie dokonywania
zamachu na życie prezydenta - postanowił “posadzić” maszynę na ziemi jak najszybciej. Teoretycznie mógł nacisnąć przycisk “GO OFF” błyskawicznie zwiększający moc silników (każdy pasażerski odrzutowiec ma taki przycisk umożliwiający wzbicie się do góry w razie problemów z lądowaniem). Ale wyraźnie bał się już cokolwiek dotykać, a miękkie bagniste podłoże i prędkość lotu równa prędkości lądowania dawały realną szansę osłabienia siły uderzenia i uratowania pasażerów. Tu muszą Państwo Czytelnicy wiedzieć, że Tu-154M ma wyjątkowo mocny kadłub. Składa się on z bardzo silnych podłużnic, gęstych poprzecznic (wszystkie te elementy są wykonane ze stopów wzmocnionego aluminium) oraz z blachy zewnętrznej i wewnętrznej. Sama aluminiowa blacha zewnętrzna (dokładniej także stop wzmocnionego aluminium) ma grubość... 5 cm.! Poza tym brak decyzji o wzbiciu się w powietrze przemawia za jednym - piloci już nie mogli sterować samolotem (zablokowane lub częściowo zablokowane stery albo sterowanie przejęte z zewnątrz).
Nadto, kapitan samolotu mając świadomość, że jest dokonywany zamach, z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością wolał “lądować” nieco przed lotniskiem - w pierwszym odruchu na pewno przypuszczając, że zamachu
dokonują Rosjanie! I takie lądowanie daję większą szansę uratowania Prezydenta!
Oddajmy cześć pamięci dzielnego oficera, błyskawicznie i poprawnie myśłącego. Z Prezydentem RP rzeczywiście latali najlepsi!
A poza tym, jeżeli samolot “przekręcił się na plecy” i tak uderzył w ziemię - jak wmawia kaskada kłamstw Partii Oszustów i ubeckie telewizornie - to dlaczego koła są zabłocone?
Nie mógł wiedzieć kapitan prezydenckiego samolotu, że w momencie wylądowania odpali się zgoła nietypowy ładunek wybuchowy, który rozniesie cały kadłub w drobne strzępy, nie większe niż 20-30 centymetrów. Najprawdopodobniej zresztą zapalnik był “wstrząsowy”, czyli reagujący na silny wstrząs. A wszyscy pasażerowie zginą straszną śmiercią.
Tu muszą Państwo Czytelnicy wiedzieć, co to są bomby izowolumetryczne.
Najogólniej biorąc jest to odpowiednia ciecz pod bardzo wysokim ciśnieniem. W momencie uruchomienia bomby (przeważnie jest to oddzielny wybuch) ta ciecz pod wpływem różnicy ciśnień natychmiast “paruje” - czyli zamienia się
w aerozol szczelnie wypełniający jakieś pomieszczenie, a następnie, najczęściej zasysając i zużywając obecny w powietrzu tlen - z potworną siłą wybucha.
Wybuchowi towarzyszy ogromne ciśnienie i temperatura do 3000 stopni Celsjusza. Rosjanie nazywają te bomby “termobarycznymi” - właśnie od ciśnienia i temperatury.
Bomby izowolumetryczne są znane od czasów wojny wietnamskiej, z tym że początkowo miały postać dużych bomb lotniczych opuszczanych na spadochronach. Przy zetknięciu z ziemią bomba uwalniała śmiercionośny aerozol, który następnie ekslpodował nad powierzchnią dosłownie kilku kilometrów kwadratowych. US Army bardzo lubiła używać
tych bomb np. dla “oczyszczenia” terenu, na którym miały lądować np. śmigłowce. Boom - i potężny teren oczyszczony z wszelkich min i innych pułapek.
Bomby izowolumetryczne to najsilniejsze bomby konwencjonalne i w ogóle najsilniejsze bomby po bombach atomowych. Do lat 80-tych ubiegłego wieku były to jednak bomby fizycznie dużych rozmiarów. Ich siła wybuchu zależała bowiem od ilości cieczy, która zamieni się w aerozol. Amerykańska najsilniejsza bomba izowolumetryczna nosiła nazwę MOAB. Jankesi nazywali ją potocznie “Mother of All Bombs”. Jakby przez przekorę Rosjanie skonstruowali w latach 90-tych bombę jeszcze 4 razy silniejszą - i nazwali ją OWB (“Otiec Wsiech Bomb”). Jednak Rosjanie na potrzeby wojny z Czeczenami skonstruowali także pociski termobaryczne małych rozmiarów i mniejszej mocy.
Taki pocisk może być odpalony ze zwykłej ręcznej rakietnicy np. sowieckiego typu Trzmiel. Ma postać granatu, który zawiera w środku około 1 litra odpowiedniego płynu. Gdy taki pocisk rozerwie się np w środku jakiegoś pomieszczenia w budynku - płyn zamieniony w gaz natychmiast przeniknie wszędzie gdzie da radę (tak duża jest różnica ciśnień). Szczeliny pod drzwiami - to naprawdę droga aż nadto szeroka. A po czasie dosłownie “sekundowym” w budynku eksploduje całe piętro. Albo i w mniejszym trzy piętra... Tak sowieccy żołnierze (o przepraszam - teraz rosyjscy) “oczyszczali” w Czeczenii podejrzane budynki z terrorystów.
W Polsce bomby termobaryczne są produkowane od 1988 roku, gdyż Polska jest jednym z nielicznych krajów, który również posiada technologię ich budowy. Znana jest polska
bomba o kryptoninie “Tejsy” - oficialnie zademonstrowana po raz pierwszy publicznie na Targach przemysłu obronnego w Polsce w roku 1988.
Bomba izowolumetryczna (termobaryczna - jak kto woli) umieszczona w samolocie może mieć kształt małej gaśnicy, umieszczonej np. w pobliżu kabiny pilotów. Technika nie zna innego wytłumaczenia przyczyny, dla której z potężnego kadłuba samolotu dosłownie nic nie zostało. Tu muszą Państwo wiedzieć, że “izowolumetryczna” oznacza, że wybucha cała powierzchnia (dokładniej całą objętość). Wybuch punktowy konwencjonalnego ładunku zostawia zawsze duże zniszczenia blisko ładunku, a im dalej - tym mniejsze. I zachowane tym większe fragmenty kadłuba, im dalej było od
miejsca wybuchu.
Tylko bomba izowolumetryczna rozniesie dosłownie cały kadłub w drobny mak!

Dowody

To o czym mówimy powyżej - to nie są żadne hipotezy. To są rzeczy pewne. Istnieje aż kilka niepodważalnych
dowodów, że tak było. Tu musimy stwierdzić, że wybuch bomby izowolumetrycznej pozostawi charakterystyczne ślady
tworzących ją substancji na szczątkach wewnętrznej blachy tworzącej kadłub samolotu. Są one do wykrycia poprzez najdokładniejszą metodę rozpoznawania śladowych ilości substancji - analizę spektrofotometryczną. Składnikiem wielu takich bomb jest np. sproszkowane aluminium.
Nadto z niczym nieporównywalne są ślady pozostawione na zwłokach ofiar. Z powodu bardzo wysokiej temperatury brania i odsłonięta skóra będą po prostu zwęglone. W dodatku w płucach powstanie charakterystyczny obraz. Mówiąc najkrócej - płuca zamienią sięw dwie powietrzne jamy. Taki obraz, zwany przez radiologów wojskowych “powietrznym motylem”
(płuca posiada człowiek dwa) powstaje tylko i wyłącznie wskutek wybuchu bomby izowolumetrycznej.
Wystarczy zrobić zdjęcie rentgenowskie choć jednych zwłok z jako tako zachowaną klatką piersiową. Stąd tak ważna dla materiału dowodowego jest sekcja zwłok. Tu mówimy o dowodach eksperckich.

Ale to nie wszystko

Wybuch takiej bomby i tylko takiej, doszczętnie rozkawałkuje kadłub - i to na bardzo drobne kawałki. Siła wybuchu odrzuci też skrzydła i ogon samolotu - i te fragmenty “przekoziołkują” do góry nogami. Zostaną też odrzucone na odległość kilkudziesięciu metrów od kadłuba. To samo stanie się z kabiną pilotów, chyba że bomba była umieszczona
blisko kabiny - wtedy z kabiny nic nie zostanie. W dodatku siła wybuchu rozniesie szczątki na powierzchni o niespotykanej w katastrofach lotniczych szerokości i na obszarze o powierzchni zbliżonej do kwadrata. I dokładnie tak jest. No i
oczywiście - w samolocie praktycznie nikt nie ma szansy przeżyć. Obiektywnie nikłą szansę mają jedynie osoby w części kadłuba najbliżej ogona, i to tylko w takim samolocie jak prezydencki Tu-154M. Salon prezydenta znajdował się bowiem
tuż przy ogonie i wchodziło się do niego przez odrębny salon ministrów.
To są jakieś przeszkody dla rozprzestrzeniania się gazu, ale jest to obiektywnie szansa bardzo nikła. Nie ma też dużej szansy na pożar benzyny w zbiornikach w skrzydłach samolotu, bo ciśnienie wybuchu “wypchnie” benzynę na zewnątrz,
a samą główną kulę ognia ciśnienie wybuchu zaraz zgniecie. Ot, gdzieś tam w trawie jakieś małe poletka skropione rozbryzganą benzyną mogą się tlić...
Wybuch będzie też doskonale widoczny na zdjęciach wykonanych przez satelitę amerykańskiego monitorującego ten region zgodnie z porozumieniami podpisanymi przez USA z Sowietami, a potem Rosją, o satelitarnej kontroli porozumień o ograniczeniu zbrojeń... Nie obserwowałem tej wizyty, ale miałem sygnały, że Radkowi Sikorskiemu Amerykanie zaproponowali te zdjęcia, pytając czemu Polska nie poprosiła o pomoc NATO w sprawie śledztwa odnośnie przyczyn “katastrofy”. Ten ostatni zaperzył się, że Polska żadnych zdjęć nie chce (tak mi powiadano) - bo był to błąd pilota. (Oczywiście wszelkie media, w tym polonijne, gdzie ubole i razwiedka mają wpływy, teraz publikują artykuły, jak to zmęczeni piloci się mylą, i to na całym świecie.
I jacy są przepracowani... Sam widziałem taki tekst w chicagowskim “Monitorze”). And last but not least. Tylko bomba izowolumetryczna wybucha w takim specyficznym “dwutakcie”. Są to akustycznie dwa oddzielne wybuchy - bo gwałtownie rozprężający się gaz powoduje pierwsze “boom”, po którym zaraz następuje właściwy, następny wybuch. I to dokładnie
słyszał świadek Sławomir Wiśniewski, montażysta TVP, który akurat jechał samochodem na lotnisko nagrywać lądowanie Prezydenta i towarzyszącej mu “ekipy”. Dwa wybuchy, niezbyt głośne, po czym niewielką, zaraz stłumioną kulę ognia... I dokładnie to do kamery “na gorąco” powiedział...

Wnioski

Oni zginęli straszną śmiercią. I tylko ten kto wiedział, że na pokładzie jest bomba i jaka mógł zamieścić wpis na stronach internetowych Gazety Wyborczej o godzinie 8:38:00, że prezydencki samolot miał “wypadek” i że nikt nie przeżył.
Przypomnijmy, że dokładna godzina “katastrofy” to 8:39:54 sek. (Wszystko w przeliczeniu na czas polski, czyli środkowoeuropejski.) A taką bombę można było zamontować w tym samolocie tylko w Warszawie... I ktoś, kto wiedział, co wybuchnie i z jakim skutkiem, mógł robić taki wpis, gdy ten samolot jeszcze prawie 2 minuty leciał... A dowód, na godzinę “katastrofy” jest również niezbity, nasz Tu-154M ściął skrzydłem linię energetyczną i dokładnie o godz. 8:39:50 sek. Na osiedlu mieszkaniowym przyległym do lotniska zgasło światło...
Cóż, Michnika zgubiła tu pycha - chciał być koniecznie pierwszy, który “puści newsa” w świat! Bombę musiano umieścić w Warszawie... Ale co z tego wynika - z tym że chłodno i bez emocji, ale z poprawną logiką - w następnym odcinku
p.t. “Komu bije dzwon?” A wynika wiele i ważnego...
/==============================================/

POLSKA Ojczyzna prawych Polskich Patriotow i lojalnych Nam Polakom mniejszosci narodowych.

KTO WIE I KTO WIEDZIAŁ

Gene Poteat


Czy wiedzą Państwo Czytelnicy, kto to jest Gene Poteat? Gene, zwany Dżinem lub Ziemniakiem - to był i jest nie byle kto. I nadal pełni nie byle jaką funkcję - jest prezesem Zrzeszenia Byłych Oficerów Wywiadu. Oczywiście, amerykańskiego wywiadu - wywiadu USA. Nadto jest Dyrektorem Grupy Badań Strategicznych Zrzeszenia Wojny Elektronicznej. A to ważna organizacja... A kim był? Na prawdę nie byle kim. Był wieloletnim wysokim oficerem CIA. Doszedł do funkcji zastępcy dyrektora CIA do spraw nowych technologii. Był Dyrektorem wykonawczym Rady ds. Badania i Rozwoju Wywiadu, zarządzał globalną siecią tzw. czytników rozpoznawczych CIA. Z jego nazwiskiem
wiąże się też prace konstrukcyjne i wprowadzenie do służby ultranowowczesnych bezzałogowych samolotów szpiegowskich typu U-2 i SR-71. I tak dalej...
Jednym słowem - Gene Poteat to prawdziwa “szycha” wywiadu USA - i w do datku top-klasy ekspert techniczny. I jak to by wa w tym zawodzie, oficjalnie na emeryturze. A faktycznie nadal należy do osób zdolnych wywierać znaczący wpływ na wiele spraw.



Gene Poteat należy też do najwyższej klasy ekspertów światowych, którzy oficjalnie wypowiedzieli się na temat “katastrofy” Tu-154M Prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego. To zacne i wybitne grono. Z tegoż grona ekspertów wspomnijmy choćby profesora Marka Strasenburg-Kleciaka, profesora Uniwersytetu Bundeswehry w Monachium, czy doktora Hansa Kogel’ a. Ci ostatni, obaj niemieccy supereksperci od nawigacji saltelitarnej - jednoznacznie stwierdzili, że samolot Lecha Kaczyńskiego podchodził do lądowania sterowany przez pilota automatycznego, który jednak że
działał w oparciu o sfałszowane dane z satelity nawigacyjnego, sfałszowane przy pomocy urządzenia zwanego MEACON (Mekon - w polskim skrócie). Jak stwierdzili ci eksperci - nauka nie zna innego wytłumaczenia, dlaczego samolot leci torem prawidłowego tunelu powietrznego dochodzenia do pasa stratowego - tylko 30 metrów niżej niż powinien...
Oczywiście - każdy człowiek zapoznany z faktami i poprawnie myślący, może zadawać zadziwiająco wiele jak najbardziej poprawnych pytań związanych z “katastrofą” w dniu 10 kwie tnia 2010 roku. Na przykład - co to za dwa wybuchy słyszeli świadkowie na płycie lotniska? Czy przejeżdżający w pobliżu montażysta TVP? A może to siln ki wybuchły? Ale w takim wypadku - dlaczego obudowa jednego z silników widocznych na zdjęciach z miejsca katastrofy jest cała? Akurat ta jedna jest doskonale widoczna, a i druga niewiele uszkodzona? To co w ta kim razie wybuchło - bo po eksplozji silnika odrzutowego pozostają po nim strzępy?
Albo - dlaczego wszystko leży “do góry nogami” ? Czy - dlaczego nie ma ani jedne go, choć by średnich rozmiarów, szczątka kadłuba samolotu - cały kadłub jest “rozwalony” w przysłowiowy drobny mak?
Albo - dlaczego wypowiedzi topklasy światowych ekspertów ignoruje i udaje, że ich nie ma - tzw. “polska” prokuratura? Która nawet nie chce rozpatrywać hipotezy, że miał miejsce zamach z użyciem urządzenia typu Mekon? Itp, itd... I wcale nie są to wymądrzałki dyletantów, tylko jak najbardziej poprawne i zasadne pytania...
Nawet udany zamach na głowę państwa w postaci wypadku lotniczego przy pomocy Mekonu już miał miejsce. Oficjalnie przyznali to byli oficerowie spec-służb RPA, że właśnie w taki sposób“ załatwili” w 1983 roku komunistycznego prezydenta Mozambiku, gdy jego samolot podchodził do ladowania w Pretorii. A potem, oficjalnie, rząd RPA “zwalał winę” na błąd pilota... I tylko władze ZSRR wówczas dosłownie “szalały” , że miał miejsce zamach, sprowokowanie katastrofy przy pomocy sfałszowanych danych z satelity nawigacyjnego przy pomocy urządzenia zwanego Mekonem... Już sama ta analogia z historii wskazuje, że taką ewentualność “polska” prokuratura powinna rozpatrywać - ale właśnie odnośnie takiej hipotezy jest ona jak małpka, która zakrywa sobie oczka i zatyka uszy - i woła: nie widzę, nie słyszę, nie ma mnie!

Wypowiedź dla “ Charleston Mercury”

Ale Gene Poteat zrobił coś wyjątkowego. Na temat “katastrofy” w dniu 10 kwietnia napisał oficjalny artykuł, opublikowany przez “ Charleston Mercury” w dniu 16 czerwca br. Nie tylko wyraził w nim swoją opinię, ale także poddał miażdżą cej krytyce obecną politykę USA wobec Polski. Ten tekst ma tak duże znaczenie, że warto po prostu
przytoczyć go w obszernych fragmentach. A oto one:
“ (...)
“ O tym, co się stało, wie każdy zdrowo myślący człowiek.
“ Mając w pamięci masakrę w Lesie Katyńskim, zachowanie innych państw odpowiedzialnych za podobne ludobójstwa, historię KGB pełną zabójstw, eksterminacji, morderstw i zamachów na jej przeciwników, krytyków i ludzi niewygodnych Kremlowi, nie możemy się dziwić, że Polacy - i nie tylko oni - dostrzegają w katastrofie robotę Rosjan.
Pamiętamy ludobójstwo w latach 30., gdy Sowieci zagłodzili prawie 20 mln Ukraińców, oraz wymordowanie milionów obywateli ZSRR przez sowiecką władzę. Co znaczy kolejna setka w katastrofie, która umożliwiła pozbycie się tych
nieznośnych Polaków, mających czelność domagać się w Smoleńsku prawdy o masakrze z czasów II wojny światowej? To była także zapłata za wstąpienie Polski do NATO. Wielu z nas, ludzi wywiadu, dobrze pamięta sowiecką praktykę manipulowania sygnałami nawigacyjnymi, aby zwabić na terytorium ZSRR i zestrzelić tam - za “pogwałcenie świętej sowieckiej przestrzeni powietrznej” - amerykańskie samoloty wojskowe. Sowietom nie zadrżała
ręka, gdy zniszczyli w ten sposób koreańskiego Boeinga 747, mimo iż wiedzieli, że na pokładzie znajduje się kilkuset pasażerów. (...)
“ W “katastrofie” polskiego samolotu zginęła elita polityków i urzędników, którzy dążyli do ujawnienia akt dawnej służby bezpieczeństwa oraz dokumentów dotyczących byłych i obecnych współpracowników polskich i sowieckich/rosyjskich spec służb. Teraz, gdy elity tej zabrakło, w najwyższych władzach RP nie ma nikogo,
kto mógłby kontynuować ten wysiłek. Tego właśnie chciał Putin. Premier Tusk jest słabym, łatwym do manipulacji człowiekiem, który nienawidził zabitego prezydenta. Rosjanie ma ją teraz na miejscu swoją marionetkę, której nie będzie już przeszkadzał silny antykomunistyczny prezydent. Doskonale zorientowany politycznie Kreml dostrzegł, że USA postanowiły się przed nim płaszczyć (tzw. reset, wycofanie się z obiecanej Czechom i Polakom budowy tarczy antyrakietowej, nasze przyzwolenie na działania Rosji w Gruzji i na Ukrainie, nasze błagania, by nie pomagali Iranowi, itd.) - i odebrał to jako zgodę na to, co zrobili Rosjanie przy “katastrofie” polskiego samolotu. Doszli do wniosku, że nie powiemy ani słowa - i faktycznie nie powiedzieliśmy.
(...)
“ To znaczy, że nasze oburzenie i zaniepokojenie w związku z polskim “ wypadkiem” będzie musiało być równie puste i bezzębne jak rosyjskie “śledztwo” mające wyjaśnić przyczyny katastrofy. Polacy postrzegają to jako drugą Jałtę, jako
kolejny przypadek sprzedaży Polski Rosjanom; obamiści mogą myśleć, że to wszystko ucichnie - ale Polska i inne kraje Europy Środkowej wiedzą lepiej. Dla nich to nie wyobrażalna zdrada.”
Z powyższego tekstu pominąłem pewne fragmenty - jak np. cytowane przez Gene’go Poteat’ a wypwiedzi eksperta mającego dostęp do rosyjskiego “śledztwa” . Natomiast jest faktem, że Gene zawsze pisze słowa “wypadek” i rosyjskie “śledztwo” - właśnie tak - w cudzysłowie!
Tyle wypowiedzi top-klasy fachowca wywiadu USA. Dobitna - nieprawdaż?

Kto wiedział - i w co kto gra?

Oczywiście - i persona klasy Gene Poteat’a wie, że nie może powiedzieć wszystkiego. Na przykład - o znacznie bardziej “ globalistycznym” zakresie odpowiedzialności. We wspomnianym zestrzeleniu koreańskiego Boeinga zginął amerykański kongresmen, akurat nieustępliwy szef komisji śledczej badającej nadmierne wydatki konsorcjum
banków FED na tzw. koszty własne. A kto mógł bardzo nie lubić Lecha Kaczyńskie go, i w jakiej sprawie nigdy nie zmienił On swoich poglą dów, o tym “Kurier Codzienny” pisał uprzednio... Również Rosjanie mogli być nie tyle
głównymi “zleceniodawcami” zamachu, lecz jedynie “wspólnikami” w zbrodni - to też możliwa hipoteza...
Co się tyczy Rosji i Putina - to przebieg “ śledztwa” (piszmy to słowo w nawiasach - tak jak imć pan Poteat) jest niesłychanie dziwny. Poprawna analiza nie zna tu inne go określenia, jak “gra na czas” . Jest zupełnie tak, jak by Putin nie był do końca pewien, czy rozwój wypadków przyniesie przewagę “ Tuskowi i Komorowskiemu” (chociaż ci o statni to też tylko
chłopcy na posyłki byłej “ polskiej” komunistycznej razwiedki, czyli osławionej Informacji Wojskowej PRL-u) - czy też mo że jednak Jarosławowi Kaczyńskiemu? Nawet w tej chwili Rosjanie mogą po prostu ogłosić, że znaleźli dowody
na fakt, że “wypadek” (znowu właściwym jest pisać w cudzysłowie, jak elementarnie słusznie robi to cytowany amerykański ekspert) - był w rzeczywistości zamachem... I pogrążając “liderów PO” (czytaj: męty z IW), zrobić “ buzi-buzi” z PiS-em... Twarze Tuska i Komorowskiego jakby w ostatnich dniach bardzo poszarzały...
Zdaje się, że wiedza o prawdziwym filmie z amerykańskiego satelity szpiegowskiego, na którym wprost widać, jak potężny wybuch wprost rozrywa kadłub polskiego Tu-154M na strzępy (jest to seria zdjęć, a nie pojedyńcza klatka), jak i o tym, że film ten jest już w Warszawie - zatacza co raz szersze kręgi. Być może dla tego Tusk, jak by czując nie bezpieczeństwo, zaczyna twardszy kurs wobec Rosjan... Tak często by wa wśród wspólników zbrodni - gdy już wiadomo, że dokonano zbrodni, jeden szykuje się do zwalenia winy na drugiego i vice-versa.


11.04.2010 Bronisław Komorowski, Bogdan Borusewicz i Donald Tusk składają znicze pod Sejmem

Ale jedno nie ulega wątpliwości. Bombę izowolumetryczną jak i urządzenie blokujące stery samolotu i po otwarciu klap podwozia uniemożliwiające mu wzbicie się do góry - można było zainstalować tylko w Warszawie!
W tym aspekcie wydaje się, że nasz (tfu!) prezydent-elekt jest znacznie ważniejszą postacią niż myślimy. W każdym razie, musi się on cieszyć bardzo dużym zaufaniem elit dawnej Informacji Wojskowej. I być dopuszczonym do bardzo “elitarnych” tajemnic. Ponieważ internet odegrał ogromną rolę w zdemaskowaniu te go zamachu, przypomnijmy znamienny fakt. W roku 2009 wiosną Bronisław Komorowski udzielał wywiadu dziennikarzowi RFM. Nagranego i sfilmowanego w studio tej rozgłośni. Wywiad imć pana Marszałka Sejmu dotyczył, najogólniej, jego komentarzy na temat współpracy rządu Tuska z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Konkretnie rozmawiano o zablokowanej przez Tuska nominacji Anny Fotygi na ambasadora przy ONZ oraz o odmowie powołania przez Lecha Kaczyńskiego szeregu ambasadorów nominowanych przez Radusia Sikorskiego (nie mylić z generałem Sikorskim - myląca zbieżność nazwisk!). Na koniec, gdy dziennikarz pytał o dalsze perspektywy takiej “współpracy” z prezydentem, marszałka Komorowskiego zebrało na szczerość, bo rzekł do słownie tak:
“ No nie, nie pretenduję do roli wieszcza, czy roli proroka, ale wie pan... Przyjdą wybory prezydenckie, albo prezydent będzie gdzieś leciał - i to się wszystko zmieni...”
I wyraźnie nie mówił o mianowaniu jakiegoś pojedyńczego ambasadora, tylko o tym, że “wszystko się zmieni” . Albo po wyborach już nie będzie Lecha Kaczyńskiego jako prezydenta, albo i ta “całościowa zmiana” nastąpi po jakimś locie prezydenckim samolotem! Aby odsłuchać czy obejrzeć ten wywiad, wystarczy wprowadzić na przeglądarce internetowej hasło: “ Czyżby Komorowski coś wiedział” .

Pierwsze kuszenie węża

W rajskim ogrodzie, w pierwszym kuszeniu w dziejach świata, wąż starodawny namawiał prarodziców rodzaju ludzkiego, by sięgnęli ręką po owoce z drzewa samostanowienia o dobru i złu. “ Będziecie jako bogowie” - obiecywał szatan. W kolejności wyliczając: Ewa, potem Adam, da li się na brać. I poznali, że są “nadzy” , czyli nędzni i nic nie
warci. Dzisiaj zbrodniarze często uważają, że są wszechmocni i że posiedli władzę nad mediami i umysłami. I że mogą sobie robić, co chcą. A to bardzo duży błąd - bo Wszechmogący jest tylko Pan Bóg. A jak bywa z obiecankami złotych gór w wykonaniu nijakiego Lucyfera, Adam i Ewa dobitnie się przekonali.
Dzisiaj hańbą nieporównywalną z niczym okrywają się organizacje Polonii opanowane przez mętów z komunistycznej razwiedki i ubecji. Petycję o powołanie komisji Kongresu USA ds “ wypadku” w dniu 10 kwietnia 2010 roku składa kongresman King z Nowego Yorku, petycję wspiera 50 tysięcy podpisów - też z Nowego Yorku. W Chicago ani śladu akcji w tym temacie - za to mamy wystawę starych samochodów. Czyli to, czym się obecnie przywódca Polonii zajmuje... Dokładnie ta sama osoba, która wystąpiła do władz USA z oficjalną inicjatywą zawarcia “ nowej umowy emerytalnej” ... Cóż, zdaje się KPA i PNA, wobec zbrodni zabójstwa Prezydenta Polski i ultralojalnego sojusznika USA, dokładnie tak jak “polska” prokuratura, udaje małpkę, która zakrywa sobie oczy i zatyka uszy - krzycząc “ Nie widzę, nie słyszę, nie ma mnie” .
W tej sytuacji pozwolę sobie na trzy cytaty biblijne:
Pierwszy z Księgi Mądrości:
Wszystko, co szeptane w ukryciu, będzie ogłaszane z murów miasta.”
Drugi - z księgi proroka Daniela:
Mene, tekel, fares - pisała niewidzialna
ręka na ścianie sali balowej
pałacu babiloń skiego króla.” (Dojdźcie sami, płatni zdrajcy i zbrodniczo obojętni, co słowa te znaczą.)
I trzeci, z wypowiedzi Pana Jezusa na temat Sądu Ostatecznego:
Idźcie precz w ogień wieczny, zgotowany diabłu i jego aniołom. Zaprawdę powiadam wam - nie znam was, którzy dopuszczaliście się nieprawości. Bo nie każdy, kto mi mówi “Panie, Panie” - wejdzie do Królestwa Niebieskiego. Lecz tylko ten, kto czyni wolę Ojca mego, Który Jest w Niebie.”
I ostatni cytat, z katechizmu.
Grzechy wołające o pomstę do Nieba:
1. Umyślne zabójstwo...
2. Okradanie ubogich, wdów i sierot...
3. Zatrzymywanie zapłaty pracownikom...
4. Grzechy nieczyste przeciwko naturze...
5. Używanie lub rozpowszechnianie narkotyków.
(Ta ostatnia pozycja dodana do listy przez Benedykta XVI.)

Na miejscu pierwszym jest jednak: UMYŚLNE ZABÓJSTWO.

ZEZNANIA, “PIKUŚ” I CO DALEJ?

Około dwa miesiące temu Polsko-Polonijna Gazeta Internetowa “ Kworum” zamieściła artykuł Rafała Klimuszki “ Komu bije dzwon” - znany i czytelnikom “Kuriera Codziennego”. Ponieważ tekst miał i swoją stronę kontrowersyjną, którą czytelnicy nazwali “obroną Putina” - wywołał dość znaczącą dyskusję.

Przypomnijmy, że wspomniany tekst dotyczył “ katastrofy” na lotnisku w Smoleńsku. Autor wprost wyśmiał ataki na polskich pilotów, uzasadniał (prawidłowo) tezę o zamachu przy użyciu bomby izowolumetrycznej (zwanej też termobaryczną) i akcentował kwestię o konieczności do ga da nia się z Ro sją w spra wach energetycznych. Jak również, że polityka polska nie może być prowadzona przez jawnych zdrajców polskich interesów i tych ostatnich, czy li Partię Oszustów (wskrócie PO) - trzeba po prostu odrzucić w wyborach... Wszystko bardzo słusznie.
We wspomnianej dyskusji - komentarzach dopisanych przez internautów do artykułu - wyróżnił się jeden głos. Z powodu ważności sprawy, przytoczmy ten wpis w całości:

Relacja zamieszczona przez dziennikarza “ Faktu”

“ - Cały czas jestem jeszcze w szoku i nie mogę dojść do siebie - relacjonuje nam osoba z załogi polskiego Jaka-40, który lądował w Smoleńsku tuż przed maszyną z prezydencką delegacją. Nasz rozmówca był już przesłuchany przez polską prokuraturę.
Opowiedział śledczym, co widział i słyszał na lotnisku w Smoleńsku.
Prawo zakazuje mu ujawniania swoich zeznań, bo śledztwo trwa, ale zdecydował się opowiedzieć o tym “ Faktowi” , bo nie może pogodzić się ze zrzucaniem winy na załogę Tu-polewa.
- Ludzie muszą dowiedzieć się, jak to tam wyglądało. Bo te raz tylko wciąż słyszę, że winni są tylko polscy piloci. A tu, na lotnisku, z obsługą tego lotu, też działy się dziwne rzeczy, które trzeba wyjaśnić - tłumaczy nasz rozmówca.
- Po wylądowaniu część z nas stanęła przy pasie lotniska i czekala na Tu-polewa - opowiada świadek. - Piloci wrócili do samolotu i przez radio rozmawiali z załogą prezydenckiej maszyny. Oni wiedzieli od nas, że jest mgła i bardzo złe warunki, ale nie byli spanikowani - wspomina.
- Po kilkunastu minutach usłyszeliśmy dźwięk nadlatującego Tu-154. Początkowo był całkowicie normalny, silnik pracował spokojnie. W pewnej chwili dobiegł nas jednak huk silnika, taki jak przy starcie, więc wiedzieliśmy od razu, że dzieje się coś złego. Po chwili usłyszeliśmy odgłos dwóch eksplozji, po nich jakieś głuche trzaski. I zapadła cisza. Byliśmy przerażeni, bo zdaliśmy sobie sprawę, że doszło do katastrofy.
- Członkowie załogi Jaka ruszyli do stojących przy płycie Rosjan z obsługi lotniska. Krzyczeliśmy do nich, że jest katastrofa, machaliśmy rękami, pokazywaliśmy, by tam natychmiast jechali, że samolot się rozbił! Żeby nas zabrali, bo może trzeba ratować rannych, pomóc w ewakuacji - opowiada świadek.
- Rosjanie jakby niczego nie rozumieli. Dopiero gdy na nich nakrzyczeliśmy, wsiedli do samochodów i ruszyli w stronę, gdzie rozbił się samolot. Ale po chwili zawracali, bo było tam coś zagrodzone. Musieli jechać inną stroną. Gdy nas mijali, pytaliśmy, czy coś wiedzą, co z Tupolewem? Jeden z nich przez otwarte drzwi auta rzucił nam: “ Odlecieli” . Nic z tego nie rozumieliśmy.
Gdy auta rosyjskiej obsługi w końcu odjechały, z wieży wybiegł kontroler, głośno przeklinając. Krzyczał, że będzie miał straszne kłopoty, wielkie problemy. Łapał się za głowę, zakrywał rękami twarz, biegał w kółko i powtarzał, co z nim będzie, że takie straszne kłopoty będzie miał - opowiada nam członek załogi Jaka.
Kontrolera dobrze zapamiętał, bo wygladał na bardzo starego człowieka.”

Inni świadkowie

Wiemy, że prokuratura wojskowa w Polsce oficjalnie prowadząca śledztwo w sprawie “ katastrofy” w dniu 10 kwie tnia 2010 roku, przesłuchała wszystkich Polaków obecnych owego feralnego ranka na płycie lotniska Smoleńsk-Siewiernyj. Po czym wszyscy musieli podpisywać, że zostali poinformowani, iż pod groźbą odpowiedzialności karnej, nie wolno im ujawniać - co zeznawali. I panowie prokuratorzy kładli na to wielki nacisk...
A to ciekawa sprawa - nieprawdaż? Jednakże powolutku to i owo wycie ka z tych “ tajemnic” . I nawet pozwala na rekonstrukcję wydarzeń, przynajmniej częściową.
Co wie my “ na teraz” ? O tóż Jak40 przy wiózł do Smoleńska grupę dziennikarzy, którzy pierwotnie mieli lecieć razem z prezydentem i kilka innych osób. Łącznie 36 osób (moi informatorzy-świadkowie zastrzegają, że mogli się w rachunku o osobę czy dwie pomylić.) Czekały na nich dwa busiki. Część wsiadła do jednego z nich i odjechała - reszta czekała na przylot prezydenckiej “ tutki” .
Wśród osób oczekujących prezydenta było też dwóch agentów BOR-u. Jeden z nich był kierowcą prezydenckiej limuzyny, oczekującej na Lecha Kaczyńskiego. Drugi pomocniczym mechanikiem i wartownikiem. Już ten fakt wywołał pewne zdziwienie dziennikarzy zaznajomionych z procedurami BOR-u. Powinno być ich bo wiem trzech. Przed każdym “wsiąściem” Prezydenta do Jego limo, auto głowy państwa sprawdza bo wiem trzech agentów: kierowca, mechanik (który zagląda m.in. pod podwozie i sprawdza ustalone podzespoły, czy nic nie jest uszkodzone) oraz pirotechnik.
Ten pirotechnik, mający opinię znakomitego fachowca, Krzysztof P, zwany “ Pikusiem” też tam był, ale wsiadł do wspomninego busika i odjechał do Katynia. Wywołało to konsternację dwójki pozostałych agentów, zauważoną przez dziennikarzy.
Dalszy przebieg wydarzeń jest zgodny z przedstawionym powyżej. Powyższe zeznanie jest tym cenniejsze, że zostało oficjalnie opublikowane. Wszyscy świadkowie zgodnie podają, że słyszeli dwa wybuchy, w bardzo krótkim czasie jeden po drugim - po czym jakiś potworny trzask, serię cichszych trzasków - i zapadła zaskakująca cisza... Eksplozje były jakby “ przytłumione” , druga głośniejsza - ale słyszalne wyraźnie i z całą pewnością były to dwa wybuchy. To też świadkowie podkreślają, że w porównaniu z wybuchami znanymi z filmów, te wybuchy były jak by “ cichsze” , “ nie zbyt głośne dwa wybuchy” (cytaty dosłowne z zeznań świadków). Bo dokładnie tak wybucha bomba izowolumetryczna, w charakterystycznym “ dwutakcie” (czyli dwa wybuchy) - dźwięk jest autentycznie cichszy niż przy wybuchu bomby konwencjonalnej, tyle że zniszczenia większe! Słyszalne trzaski to najpierw rozrywany w strzępy kadłub samolotu, a potem (następne cichsze trzaski) - gałęzie drzew i krzaków łamane przez odłamki kadłuba i części samolotu... Wszyscy świadkowie podkreślają też człowieka w podeszłym wieku, który wybiegł z “wieży kontrolnej” (typowej wieży kontroli lotów na tym lotnisku w ogóle nie ma) i z objawami rozpaczy zakrywał sobie twarz i uderzał się ręka mi po głowie. Mówił też, że napewno zaraz zostanie aresztowany.

Czego świadek z załogi Jaka-40 nie wspomina

Dwóch agentów BOR-u obecnych na płycie lotniska szybko wymieniło miedzy sobą jakieś uwagi - i obaj szybko (bardzo szybko) pobiegli w stronę nadlatującego Tu-154M, gdzie zapadła głucha cisza... Stojący w pobliżu zdążyli tylko usłyszeć, że mówili: “ ...Prezydent!... W klapie marynarki ma identyfikator GPS...
Masz czytnik? Mam. Biegiem na - przód!” Rzeczywiście, Lech Kaczyński miał zamieszczony w swojej marynarce “naprowadzacz” sygnału satelitarnego GPS (na wypadek gdyby został porwany). Ci agenci, o wyglądzie młodych, wysportowanych mężczyzn, byli też prawdopodobnie pierwszymi osobami, które dotarły na miejsce katastrofy. Rosjanie rzeczywiście po dłuższej chwili - ładnych kilka, jeśli nie kilkanaście minut - wsiedli do swoich samochodów. Ale po kolejnych kilku minutach wrócili, bo okazało się, że w kierunku wschodnim nie ma wyjazdu z lotniska. I musieli jechać “ na około” ! Widząc co się dzieje, w stronę katastrofy pobiegł też przynajmniej jeden dziennikarz z
dużym aparatem fotograficznym. Rzeczywiście - podają wszyscy świadkowie - wszyscy obecni na płycie lotniska, w tym piloci Jaka, prosili Rosjan, że by ich zabrali ze sobą - bo chcieli pomóc w akcji ratowniczej. Świadkowie zgodnie podkreślają też, że Rosjanie z obsługi lotniska byli kompletnie zaskoczeni powstałą sytuacją. “Sprawiali wrażenie, jakby kompletnie zdurnieli” ...

Na miejscu katastrofy

Szczątki samolotu były rozrzucone na ogromnej powierzchni. Również szczątki kabiny i ogona samolotu były w nienaturalnie dużej odległości od siebie. Były to dwa jedyne większe fragmenty, jakie ocalały, prócz odepchniętych i siłą wybuchu odwróconych do góry nogami skrzydeł. Kadłub dosłownie “wyparował” . Koła samolotu były zabrudzone
błotem - ale tylko w jednym miejscu. Co znaczyło, że bomba eksplodowała w momencie uderzenia podwozia w ziemię (zapalnik wstrząsowy), a symetryczny charakter “ubłocenia” kół wskazywał, że pilot mjr Arkadiusz Protasiuk zdołał jednak “ posadzić” maszynę... To charakterystyczne ubłocenie kół, podobnie jak i wypchnięte
ciśnieniem wybuchu nity skrzydeł - widać wyraźnie na zdjęciach z miejsca katastrofy! Siła wybuchu oderwała też stateczniki (małe skrzydełka) z ogona samolotu. Oczywiście - jezeli ktoś lubi bajki, może sobie wierzyć w “opowieści TVN” , jak to uderzenie w drzewko oderwało skrzydło samolotu i “ pilot stracił sterowność” (a samolot odwrócił się na grzbiet). I to oderwało skrzydło samolotu o tak mocnej konstrukcji jak Tu-154M! (Po zosta je tu jeszcze pytanie, co z drugim skrzydłem - samo się oderwało? Bo mu było smutno?) Tylko ciekawe, czemu na tych “ odczytanych” taśmach z czarnej skrzynki nie ma nic o oderwanym skrzydle, ani że samolot odwrócił się do góry nogami? (Niestety, to odwrócenie “do góry nogami” szczątków samolotu nastąpiło dopiero wskutek ogromnej siły wybuchu tego typu bomby. Ale widać, Rosjanie fałszujący czarne skrzynki, nie wiedzieli, co wcześniej “ogłosiły” ubeckie telewizornie w Polsce. A fe! Taki brak koordynacji!? A może polscy piloci, w ramach swoich błędów, nie zauważyli, że lecą bez skrzydła? I że wcześniej ścięli drzewko? I że lecą do góry nogami? I dlatego w ogóle tego nie skomentowali??? Na tych odczytanych z trzymiesięcznym opóźnieniem taśmach? Ha, ha, ha... - jak pisze red.dr. R. Klimuszko.)
Problem polega na tym, że ogromna powierzchnia rozrzuconych szczątków samolotu sama w sobie stanowi mocny dowód na wybuch bomby izowolumetrycznej (termobarycznej - jak kto woli nazywać). Jak i wspominany wcześniej kompletny brak kadłuba rozerwanego na drobne strzępy - tylko ten typ bomby jest w stanie to spowodować...
Ale w dniu 10 kwietnia roku pamiętnego, wracając do naszych dwóch agentów BOR-u. Nadbiegając od strony lotniska minęli szczątki samolotu “od dzioba”. Salonik Prezydenta RP znajdował się w tylnej, “ogonowej” części samolotu. Dobiegając przez cały obszar porozrzucanych szczątków, ciało Preydenta RP, po wspomnianym identyfikatorze emitującym sygnał GPS znaleźli bez trudu. W tle mignął jakiś zbliżający się Rosjanin kręcący filmik swoim telefonem komórkowym - nadciągał od strony “ogona” samolotu, czyli od wschodu (BOR-owcy nadbiegli od zachodu), i jakiś starszy pan spacerowicz. Agenci BOR, odnalazłszy prezydenta, zakryli jego doczesne szczątki swoimi marynarkami. I stanęli po obu stronach w pozycji warty honorowej. Rosjanie, którzy wkrótce nadciągnęli, zaczęli szydzić z głowy państwa polskiego, i chcięli koniecznie obejrzeć zwłoki Lecha Kaczyńskiego. Wówczas agenci BOR-u zaczęli do nich krzyczeć, aby się nie zbliżali (“ Paszli won!” ) i w końcu byli zmuszeni oddać strzały ostrzegawcze w powietrze. Na filmie nakręconym przez Rosjanina widać wyraźnie m.in. spoza szczątek ogona samolotu rękę w białęj koszuli oddającą strzały z pistoletu.
Ekipa Rosjan z lotniska została wkrótce odwołana (“ mamy nowe rozkazy” ) z bezpośredniego miejsca katastrofy. Te nowe rozkazy obejmowały prawdopodobnie zabezpieczenie “wejść na teren” i również konfiskatę wszystkich aparatów fotograficznych i kamer dziennikarzy, którzy zdążyli na miejsce dotrzeć. Dwaj agenci BOR-u opuścili swoje posterunki warty honorowej przy zwłokach Prezydenta RP dopiero na rozkaz drogą radiową, i to chyba samego dowódcy BOR, gen. bryg. Mariana Janickiego. (Wcześniej innych rozkazów nie chcieli prawdpodobnie słuchać. W każdym razie tkwili tam, przy zwłokach Lecha Kaczyńskiego bardzo długo - co znowu zgodnie potwierdzają świadkowie.)

Co wydarzyło się potem

Wieść gminna niesie, że wspomniani dwaj agenci BOR za raz po powrocie do Warszawy zostali zawieszeni w obowiązkach za “nieautoryzowane użycie broni służbowej” !!! Tyle wiadomo. Do dziś już są pewno obaj “ przeniesieni gdzieś daleko” albo wyrzuceni ze służby... O ile przypadkiem nie zeszli z te go świata, w sposób nieco przyśpieszony.
A obu tych żołnierzy należałoby z miejsca awansować i odznaczyć!!! Czy kiedykolwiek poznamy ich imiona i nazwiska?
Natomiast w pierwszych dniach maja 2010 roku wspomniany czołowy pirotechnik BOR-u Krzysztof P. (zwany “ Pikuś” ), został obsypany nagrodami. Przyznano mu tytuł “ Pirotechnika roku” , awansowano na wyższy stopień wojskowy i przyznano bardzo wysoką nagrodę pieniężną! Jedno było tylko nie jasne - za co nagle te wszystkie nagrody?
Jedno jednakże nie wymaga komentarza. Tylko pirotechnik, który wiedział, co wybuchnie w kadłubie prezydenckiego samolotu (bo sam tę bombę skonstruował i tam umieścił), mógł się bać oczekiwać na płycie lotniska Smoleńsk-Siewiernyj. Bo gdyby jednak piloci Tu-154M jakimś cudem “ dociągnęli” do pasa startowego i ta bomba wybuchła by w momencie uderzenia kół o beton tegoż pasa - z oczekujących osób, podobnie jak i z Jaka, też nic by nie zo stało... czy to w końcu nie było bezpieczniej i pewniej odjechać do Katynia?

Parada Oszustów

“Polska” prokuratura prowadząca śledztwo nie usta je w wysiłkach.
Odnotujmy fakty. Prokuraci jak dotąd nie zainteresowali się faktami w rodzaju:
1. Dlaczego portal internetowy Wyb-gazety podał informację o katastrofie i o tym, że wszyscy zginęli na
dwie minuty przed katastrofą, kiedy prezydencki Tu-polew jeszcze leciał?
2. Dlaczego wszelkie działania w Warszawie - np. natychmiastowe włamania do biur, sejfów, prywatnych
mieszkań, poległych ministrów z Kancelarii Prezydenta RP, miały w oczywisty sposób charakter wcześniej
przygotowany i zaplanowany?
3. Dlaczego Rosjanie badali szczątki samolotu na obecność tradycyjnych materiałów wybuchowych, a
nie bomby, jak ją nazywają Rosjanie, termobarycznej? A analiza spektrofotometryczna (metoda z wyboru do analizy
śladowych szczątków substancji, które taką bombę tworzą, i które zawsze pozostają na szczątkach rozerwanej powierzchni - w tym wypadku wewnętrznej powierzchni kadłuba samolotu)
- z pewnością przyniosłaby tutaj rozstrzygający dowód. A przecież tradycyjna bomba nigdy nie rozerwie kadłuba w taki sposób, to mógł zrobić tylko ten jeden typ bomby!
4. Dlaczego wszyscy świadkowie słyszeli wyraźne dwa wybuchy, których rzekomo wg Rosjan nie było?
5. No i najważniejsze - dlaczego “polska” prokuratura nie wystąpi do władz USA o zdjęcia satelitarne z momentu “ katastrofy” ?
Ale gdyby kto myślał, że “polska” prokuratura sabotuje śledztwo - jest w “błędzie” ! Bo wniosek o pomoc do władz USA będzie! A mianowicie, żeby Amerykanie pomogli ustalić, czy mgła pod Smoleńskiem była naturalna, czy sztuczna! (Ha, ha, ha...) Swoją drogą, wystarczy spojrzeć na radar satelitarny z dnia 10 kwietnia - by było oczywiste, że to było zjawisko naturalne! Pokazuje to dobitnie nawet Weather Channel - w dniu 10 kwietnia nad wschodnią i centralną Białorusią tworzył się rozległy, mglisty niż!
Można też zapytać, dlaczego prokuratura w Polsce nie przesłucha choćby szefa BOR-u, wspomnianego generała brygady Mariana Janickiego? Bo przecieżna “wieży kontrolnej” lotniska Smoleńsk-Siewiernyj powinien być jako asysta dla Rosjan również polski kontroler lotów! Tak stanowi prawo międzynarodowe, a konkretnie konwencja lotów samolotów o statucie HEAD (od “ głowa państwa” ). I zawsze uprzednio, tak że dwa dni wcześ niej, gdy lądował premier Tusk - taki polski asystent we wspomnianej “ wieży” był! I jeżeli kogoś, to właśnie gen. Janickiego trzeba by z miejsca zawiesić w obowiązkach za niezgodne z prawem zabezpieczenie lotu Prezydenta RP, a nie agentów BOR-u obecnych wówczas na lotnisku!
Jeszcze dziwniejszy jest lot samolotu Ił-76, który podchodził do lądowania o godzinie 8.35 czasu polskiego i zawrócił. Ten Ił-76 - podstawowy typ rosyjskiego wojskowego transportowca, wiózł z Moskwy agentów rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa do zabezpieczenia wizyty Lecha Kaczyńskiego. Tyle, że polski Tu-154M miał planowo lądować o godzinie 8.15! (Samolot Prezydenta RP wystartował w Warszawie z półgodzinnym opóźnieniem.) Czyżby Rosjanie, w ramach okazywania lekceważenia, zaplanowali spóźnienie swoich “ochroniarzy” ? A może wcale się nie spieszyli, bo i tak wiedzieli, że polski samolot wcale do celu nie doleci?
Jest jeszcze ciekawsza, niestety dość fragmentaryczna, informacja od świadków obecnych wówczas na płycie lotniska, którzy próbowali rozmawiać z owym kontrolerem lotów, który z objawa mi rozpaczy biegał tam i z powrotem. Otóż ten starszy człowiek był przekonany, że rozbił się rosyjski samolot, a polski prezydent kilka minut wcześniej odleciał! Zupełnie tak, jakby to załoga Ił-76 symulowała, że jest prezydenckim samolotem! A to już naprawdę bardzo dziwne! Nieprawdaż?!

Jedno jest pewne

Jeżeli ktoś przyczyni się do wyjaśnienia tej “ katastrofy” to chyba tylko zespół parlamentarny powołany przez
PiS. My, Polonia, powinniśmy okazać temu zespołowi wszelkie wsparcie.
Świadomie mówię “ My, Polonia” - bo na organizacje Polonii typu ZNP, czy KPA, dawno doszczętnie opanowane przez uboli i razwiedkę - nie ma co liczyć. Ale to nie zmienia faktu, że bestialstwo (równe tylko bezsensowi) tego nowego katyńskiego mordu - stanowi wyzwanie dla każdego z nas.
I też proszę Państwa Czytelników o jedno: Gdy ktoś wam wmawia, że pilot wojskowy, major, żali się : “ Jak nie wyląduję, to mnie zabije” - w takie bzdury to nie wierzcie! Bo oficer to oficer, a nie histeryzująca panienka. Ryzyko wczesnej śmierci, tak jak i po dejmowanie decyzji i odpowiedzialność za nie - stanowią wyznaczniki psychologiczne
tego zawodu. Kiedy w końcu te obłąkane kanalie przestaną znieważać poległych polskich oficerów? A i Lech Kaczyński był sympatycznym, ciepłym emocjonalnie człowiekiem - i postępowanie po świńsku wobec kogokolwiek, a tym bardziej wobec własnego pilota - to na pewno nie On!

Dobrze Analityku,ze zamiesciles to tutaj w calosci bo strona juz zniknela.
Wypowiedzi autorow sugeruja to samo co ja zakladam od dawna:winnych zbrodni trzeba szukac w Warszawie a nie w Rosji.
Zamiar-biorac pod uwage emocjonalne znaczenie Katynia w naszej historii byl zaiste szatanski.
Gdyby udalo sie te druga zbrodnie katynska zwalic na Rosjan to na nastepne 100 lat nie mam mowy o zadnym "zblizeniu".
A wygalda ,ze tego wlasnie-luznego nawet sojuszu Polski z najblizszymi sasiadami opartego na szacunku a nie na nienawisci i nieustannej podejrzliwosci ,wrogowie Polski i Polakow boja sie panicznie.
Ukraina,Bialorus ,Rosja..
Cos sie dzieje bez przerwy aby nas od siebie odizolowac.
Przypadek?
Nie wierze.
W tej grze nie ma przypadkow.

Jerzy

Wolna Polska zaczyna sie tutaj


Jerzy Ulicki-Rek

 

Po przeczytaniu tego artykulu, (oczywiscie skopiowalem tekst niezwlocznie) zaraz przypomnialy mi sie slowa Rosjanina ze Lwowa, gdzie bylem tam az (lub tylko) jedynascie razy.
Bylo to w 1982 roku, kiedy na ulicy i w mieszkaniach cicho, a nawet szeptem na temat zydow i powiedzial mniej wiecej tak: "Czy jak zyd narobi (dosl. "nasra") na ziemie rosyjska czy polska, to czy musi to byc gowno rosyjskie czy polskie???"...
Teraz z perspektywy czasu i wielu wydarzen na trenie Rosji czy Polski czy ten prosty Rosjanin (kierowca ciezarowki zarabiajacy 220 rubli na miesiac) nie mial racji ???
======================

 

Jeśli ktokolwiek z Państwa chce otrzymać orginalne pliki .pdf z „Kuriera Chicago” to proszę napisać do mnie na jerzy_malinski@hotmail.com
Skopiowałem je sobie ku pamięci właśnie w obawie, że znikną ze wzglęgu na zawarte w nich niewygodne informacje. Jak widać wrogowie Prawdy zaciekle ją niszczą gdziekolwiek sie tylko jej przebłysk pojawi.
Pozdrawiam wszystkich poszukujących uporczywie Prawdy.

A jednak, pomimo użycia bomby izowolumetrycznej ktoś z pasażerów przeżył katastrofę.
Według moich obliczeń było to 7 - 8 osób w tym jedna kobieta. http://www.youtube.com/watch?v=JyJzDylonOg

Andrzejek2010

Kolega właśnie podrzucił mi link do poniższego materiału. Niestety link do sendspace nie chce mi się otworzyć. Może komuś z Was uda się pobrać ten materiał.

Buszując po You Tube natknąłem się na niepozorny, krótki (znów 1:24) filmikdziennikarza telewizji RT (Russia Today): ...

Buszując po You Tube natknąłem się na niepozorny, krótki (znów 1:24) filmik

dziennikarza telewizji RT (Russia Today):
http://www.youtube.com/watch?v=_QE9EPZd ... re=related
Nie sądziłem początkowo by filmik 1:24 RT mógł zawierać jakieś sensacyjne informacje.
Zaintrygowała mnie jednak scena zamieszania pomiędzy 1.03 i 1.05 sekundą filmu.
Po ściągnięciu filmiku i wstępnym „zajrzeniu” do ścieżki dźwiękowej znalazłem to:
---------------------------------
(pr 10x04)
1.00,222 – 1.03,087 podnieście gościa żeby nie było tak widać
1.02,875 – 1,05,556 o ja pi..dolę, on chyba filmował
1.05,518 – 1.08,537 ten moment jak go dziabłem nożem w głowę
1.07,610 – 0.11,067 to zachodni dziennikarz jakiś – RT Rosja
1.08,880 – 1.14,198 tego nie możemy załatwić bo to telewizja za ważna jest światowa
1.10.473 – 1.12,519 to nic, on nie zauważył, a analizował
1.13,960 – 1.17,530 nikt tego nie będzie. To wieczorem poleci
1.16,924 – (koniec ścieżki) no nie wiem, to na pewno zachodnia jest? Może by...
---------------------------------
Zajrzałem głębiej do ścieżki dźwiękowej i........
Skończył się zgiełk i rwetes, ogromna większość zaciekłych dyskutantów-zamachowców
z wcześniej analizowanych „Smoleńskich” filmików śpi już spokojnie snem wiecznym
w plastikowych workach na dnie głębokiego dołu.
Nawet „radio” (zagłuszarka) nie pracuje.
Upojeni sukcesem wodzowie w tajemniczych biurach podziemnych
bunkrów i pozostali (coraz ich mniej) „pomagierowie” dzielą się
wrażeniami i snują plany na przyszłość.
------------------------------------

Pr.02x1. bp100-230
0.05,000 - 0.07.465 Bronek na pewno nikomu nie powiedział bo on ze względu
0.07,410 – 0.09.616 na bezpieczeństwo sam o tym nie wiedział
0.09,561 – 0.13,256 że będą kody łamane przy tej okazji
0.11.188 - 0.13,229 Bronek nie wiedział na pewno o tym
0.11,229 – 0.15,739 Bronek nie powiedział bo Bronek wiedział tylko
0.15,683 – 0.19,324 że będą morderstwa robione na PiS-owcach i na tych
0.16.965 – 0.21,566 wszystkich którzy z nimi przylecieli łącznie
0.22,168 – 0.26,664 z Katyńskimi Rodzinami ZSL-owcami i innymi gadami
0.21,550 – 0.26,099 którzy się jeszcze znajdą nawet przypadkowo w tym samolocie
0.26.526 – 0.30,111 troszeczkę to nie wypaliło bo miała cała Trójstronna Komisja
0.29,851 – 0.32,912 mieli przylecieć tym samolotem razem z Kaczyńskimi, ale
0.32,443 – 0.36,359 Axxxxxx ich nie zdążył zmanipulować i dlatego zostali w Polsce
0.36,241 – 0.38,779 z tymi to wyszedł problem trochę i z drugim Kaczyńskim
0,38,696 – 0.41,316 ale co się odwlecze to nie uciecze, nadgonimy tą sprawę
0.41,496 – 0.44,129 najważniejsze że z kodami poszło – pięknie poszło z tymi kodami
0.44,125 – 0.47,076 żeśmy Amerykanów jak małych chłopców w klipę ograli
0.47,457 – 0.51,003 no i wszystkie tajne kody od satelitów żeśmy zdobyli
0.50,976 – 0.55,002 tak że teraz wszystkie ich satelity mamy pod naszą wyłączną
0.54,037 – 0.56,424 pełną kontrolą i mogą nas pocałować
0.56,424 – 0.59,600 w dodatku ich okręty podwodne mają centralny układ sterowania
0.59,568 – 1.01,829 i możemy je w każdej chwili wypi..dolić w powietrze
1.01,774 – 1.05,467 jeśli tylko zechcemy to zrobić, to możemy to zrobić bez problemu
1.05,398 – 1.08,514 Jezus Maria co myśmy zrobili, przecież to jest niebezpieczne
1.08,459 – 1.10,583 dla całego świata z nami włącznie
1.10,528 – 1.12,127 jak to pierdolnie to też zginiemy
1.12,100 – 1.16,154 do nas nie dotrze tak szybko, nie ma co się martwić na zapas
1.16,126 – 1.18,331 ty nie wiesz co ty mówisz, prędzej czy później
1.18,304 – (koniec ścieżki) do nas to też dotrze, Jezu drogi
-----------------------------------

Pr.02x03. bp150-250
0.05,000 – 0.08,627 jakiej odpowiedzi byś nie dawał to zawsze by było niedobrze
0.09,753 – 0.13,263 bo komputer i tak nie wiedział czego ty od niego żądasz
0.11,254 – 0.13,574 no jak nie wiedział jak mu wszystko wpisywałem
0.13,554 – 0.14,931 ty mu wpisywałeś różne pierdoły a on bidny nie wiedział
0.14.923 – 0.17.697 gdzie ma to zapisywać bo mu tego nie podałeś
0.16,375 – 0.19,166 on nie dodawał do tabeli bo nie wiedział dokładnie do której
0.19,780 – 0.22,485 dlatego nie podawał za drugim razem nowego równania
0.22,454 – 0.25,184 od razu zrobił z drugiego równania nowe zadanie
0.22.260 – 0.25,482 jak komputer zgłupiał to nowe zadanie zrobił i tyle było
0.24,900 – 0.26,308 od razu zrobił nowe zadanie i tyle
----------bp100-300
0.26,294 – 0.30,184 Jak komputer zgłupiał, to to, co do niego dodawałem
0.30,159 – 0.33,495 powinno być gdzieś zachowane w pamięci tego ich komputera
0.33,458 – 0.36,380 no i pewnie gdzieś tam jest, może znajdą to później jak będą
0.36,374 – 0.40,964 jakiś przypadkowy przegląd robili to może znajdą to miejsce
0.40,891 – 0.45,218 i będą się dziwili co to za jełop im takich głupot nawp..dalał
0.45,042 – 0.48,648 do tego ich super urządzenia najnowszej techniki
0.48,604 – 0.52,253 satelitarnej i w ogóle najlepiej strzeżonego urządzenia
0.52,253 – 0.55,232 w całym systemie słonecznym i w najbliższych okolicach
0.55,232 – 0.56,727 tego systemu słonecznego
0.56,426 – 0.59,035 teraz się miarka przebrała – nie wydurniaj się, proszę cię Mirek (nałożone)
Mirek proszę cię nie strzelaj, my wszystko wyjaśnimy -
0.58,972 – 1.01,492 ja się wydurniam ? kto tu się wydurnia (nałożone)
1.01,452 – 1.04,086 co wyjaśnicie, co tu jest o wyjaśniania, przekupki jesteście..
1.04,073 – 1.06,481 ..do k..wy nędzy czy co wy jesteście
1.06,082 – 1.09,064 Mirek błagamy cię o przebaczenie..
1.09,064 – 1.11,877 ..to się już nigdy nie powtórzy – ostatni raz....
1.11,855 – 1.16,093 Mirek przysięgamy ci że nie będziemy już o tym rozmawiali nigdy
1.16,031 – 1.17,980 Pamiętajcie o tej złożonej przysiędze,..
1.17,960 – ..bo jak nie, to jako następni prosto do dołu pójdziecie.
------------------------------------

Pr.02x1. bp300-500
0.05,000 – 0.08,558 ale jaja, to znaczy Dxxxx wypuścili, a jego synka zamordowali
0.06,033 – 0.10,430 Jak żeście Lxxxxxx Dxxxx wypuścili to mogliście chłopca
też wypuścić przecie on nic złego nie zrobił
0.08,718 – 0.13,062 ja pi..dolę, to są jaja dopiero, naprawdę to są jaja
0.09,149 – 0.11,424 żeście Ojczyznę zdradzili kałabuchy
0.11,277 – 0.14,112 takie były koszty zdobycia tego kodu NATO kolego
0.14,106 – 0.19,882 to synek Dxxxx miał kody NATO w kieszeni a wy..
0.11,384 – 0.15,589 to dopiero teraz zauważyłeś że są jaja,
jak ślepe naboje w magazynkach mieli?
0.12,564 – 0.17,095 ty mnie nie będziesz uczył co to Ojczyzna ty kościelny chałacie
0.13,140 – 0.17,095 pamiętaj rosyjska wywłoko że to twoja Ojczyzna jest
0.13,054 – 0.16,696 teraz się Kaziu nie podniecaj trzeba się było wcześniej podniecać
0.15,555 – 0.16,977 co się tak patrzysz
0.16.696 – 0.19,888 jak żeś Kaczorów w Warszawie pilnował żeby im włos z głowy nie spadł
0.16,892 – 0.19,015 jak chcesz o szczegóły się zapytać to proszę ciebie bardzo
0.17,505 – 0.20,337 napytacie se k..wa biedy – znowu po „herze” wariujesz?
0.20,265 – 0.23,301 ty mi tu k..wa z „herą” nie wyjeżdżaj bo sam marihuanę rachasz
0.20.751 – 0.22,787 „hera” jest mocniejsza, to jest twardy narkotyk
0.22,258 – 0.24,348 co to za debata – co za debata
0.22,945 – 0.24,389 popatrz na durnia, popatrz
0.24,234 – 0.27,122 tylko nie durnia kolego sympatyczny, ty sobie trochę uważaj
0.25,376 – 0.29,438 to co ty wyrabiasz to jest durnota nieprawdopodobna do potęgi n-tej
0.28,223 – 0.32,931 dla sprawiających problemy są różne konsekwencje niebezpieczne
0.28,230 – 0.30,139 nie ma sprawy, jest kolegium
0.29,721 – 0.33,061 jak się sprawa wyda to was Amerykanie za to zaj..bią
0.30,096 – 0.34,456 dopiszemy go do listy pasażerów samolotu i będzie po sprawie
0.30,104 – 0.32,322 o co ci chodzi chcesz by ć martwym bohaterem
0.31,427 – 0.34,456 widzisz ten pistolet naładowany – ty mnie nie strasz pistoletem
0.33,023 – 0.35,227 Amerykanie będą teraz musieli siedzieć cicho..
0.34,824 – 0.38,258 bo my mamy teraz kody do wszystkich ich satelitów wojskowych i cywilnych
0.34,824 – 0.38,892 wojskowe i cywilne satelity Amerykanów są teraz przez nas całkowicie kontrolowane
0.35,377 – 0.38,652 to są nasze satelity teraz, a nie Amerykańskie
0.35,377 – 0.38,652 ty nie wiesz z kim masz do czynienia, jesteśmy nowym supermocarstwem światowym na najbliższe dziesięciolecie
0.36,888 – 0.41,051 ta historia mi się wydaje coraz bardziej mętna i nieprawdopodobna..
0.41,000 – 0.43,007 zabiliście Prezydenta żeby te kody dostać?
0.42,784 – 0.45,024 Bo bez Kaczora nie byłoby generałów na pokładzie
0.44,980 – 0.48,340 i porządnych chłopaków z BOR-u żeście zamordowali dla tego kodu
0.48,198 – 0.50,459 ślepą amunicję mieli przez was podłożoną
0.50,500 – 0.56,500 zginął Kazimierz Gilarski Dowódca Garnizonu Warszawa
0.51,940 – 0.54,225 no to pomyśl o konsekwencjach, dopóki Amerykanie...
0.52,551 – 0.55,639 mamy nad Amerykanami całą dekadę przewagi zanim to zrobią
0.54,076 – 0.57,073 nowego satelity nie zrobią i nie zainstalują ..
0.54,642 – 0.56,546 to mogą nas w d..pę cmoknąć/pocałować (mówią 3 osoby)
---------------------------------------

pr.02x03Lp130
0.05,132 – 0.08,182 jeżeli chodzi o załogę to wiesz co by było najlepsze
0.08,122 – 011,321 hurtem wszystkich się pozbyć żeby się ani jeden nie wyklepał
0.11,159 – 0.13,730 żeby już nigdy żaden się nie wyklepał co z tym samolotem
0.13,177 – 0.15,419 samolotem i z tymi kodami było tu wszystko wyrabiane
0.13,671 – 0.16,391 na tym malutkim niepozornym lotnisku pod Smoleńskiem
0.16,374 – 0.17, 645 ..i z tymi kodami było wyrabiane
0.17,630 – 0.20,697 ..na tym malutkim zapyziałym lotnisku pod Smoleńskiem
0.20.617 – 0.22,650 jakby się ktoś o kogoś dopytywał to powiemy
0.23,069 – 0.24,952 żeśmy go awansowali i do Moskwy poszedł
0.24,899 – 0.28,352 a tymczasem on będzie sobie tutaj leżał pod tym nowym
0.26,932 – 0.29,040 supermarketem co już jest w planach że będzie tu pobudowany
0.28,846 – 0.30,355 a jak ktoś się bliżej zainteresuje i za nim do Moskwy pojedzie
0.31,000 – 0.33,000 to się go stuknie i będzie załatwiona sprawa
0.31,000 – 0.33,000 nieznani sprawcy będą potrzebni znowu
0.32,824 – 0.35,336 nie ma żadnego problemu z nieznanymi sprawcami
0.32,959 – 0.34,947 tych nieznanych sprawców to nam dostarcza Wxxxxxxx Pxxxx
0.34,746 – 0.36,453 ty lepiej Pxxxxx nie wspominaj bo mogą....
--------------- pr06x04bp40-130
0.36,348 – 0.38857 my mamy w swoich rękach nawet życie Wxxxxxxxx Pxxxxx
0.38,783 – 0.41,328 mamy dobre dojście do niego, jest obstawiony naszymi ludźmi
0.40,779 – 0.44,197 Pxxxx będzie do usunięcia po tym jak wy...biemy
0.42,512 – 0.45,192 bombę wodorową na Atlantyku i powiemy że to jego wina
0.45,162 – 0.47,498 Jezus Maryja Matko Boska co myśmy zrobili
0.47,338 – 0.50,326 to będzie wojna światowa jak Amen w Pacierzu na pewno
0.50,151 – 0.53,114 nic nie będzie, się posprząta to wszystko
0.53,016 – 0.55,721 Polskę się tylko rozdzieli, połowa do Rosji
0.55,669 – 0.58,657 a drugą połowę niech se Niemcy wezmą jak zechcą
0.58,399 – 1.00,416 a jak nie zechcą to my weźmiemy
1.00,317 – 1.02,174 razem z Niemcami na dokładkę
1.01,065 – 1.03,757 Jezus Maria, co będzie z Polską
1.03,720 – 1.06,850 jaka ta Polska, zniknie z mapy i spokój
-------pr.02x03Lp130
1.01.530 – 1.03,204 to byłby koniec świata na pewno
1.03,204 – 1.06,805 Jezus Maria Matko Boska co myśmy zrobili Mirek
1.06,655 – 1.09,952 nie wiem co ty byś zrobił, ale jedno wiem
1.09,746 – 1.13,512 że Kaczorów nienawidzę, i tej ich za...ranej Polski
1.13,468 – 1.17,309 też nienawidzę jak za..ranego Polaka małego na rękach nosić
1.15.882 – 1.18,348 no dobra, ale to by zniszczyło całe życie
1.18,318 – (koniec ścieżki) na naszej planecie – ch...j z życiem....
---------------------------------------

pr17x0.4bp200-400
0.04.126 – 0.08,741 jeśli tam nie było papierów to trzeba to
0.08,686 – 0.11,405 wykorzystać propagandowo w Polsce
(prawie cała długość nagrania) nie było żadnych papierów, nie było żadnych papierów, nie było.... ..... ... nie było... ...
0.56,411 – 0.59,708 to był samolot Prezydenta ona mówi (bp400-600)
0.58,428 – 1.00,141 a nie jakiegoś dupka. Trzeba ją (bp400-600)
1.00,141 – 1.02,329 wykończyć jak najprędzej – nie ma problemu.. (bp400-600)
1.01,468 – 1.05,882 tam nie było żadnych papierów, nie było żadnych papierów..
1.01,760 – 1.04,870 jeżeli nie było żadnych papierów to znaczy..(bp100-300)
1.04,838 – 1.08,027 że to była prywatna wizyta, w takim razie.. (bp100-300)
1.05.8333 – 1.10,214 nie było żadnych papierów, nie było żadnych papierów...
1.07,996 – 1.11,185 należy to wykorzystać propagandowo w Polsce (bp100-300)
1.07,996 – 1.11,185 wszystkie gazety będą o tym pisały w Polsce (nakładka) (bp100-300)
1.10,162 – 1.13,521 nie było żadnych papierów, sam sprawdzałem....
1.13,514 – 1.16,110 nie było żadnych papierów, nie było.... .....
-------------------------------------

pr03x3bp200-500, pr03x3bp100-300
0.04,603 – 0.11.704 dobrą propagandę Xxxxxxx nam zrobił, bez niego byśmy nic nie zdziałali
0.04.603 – 0.10.028 bez niego to byśmy w ogóle nie zaczynali roboty
0.09,996 – 0.14,294 bo by było niemożliwe całkowicie
0.11,1174 – 0.15,279 bez Xxxxxx Xxxxxxxxx to byśmy nic nie zrobili
0.15,263 – 0.18,177 nawet więźniów byśmy nie wyszkolili
0.18,169 – 0.22,258 w Pomorskim i Toruńskim Okręgu Więziennictwa
(UWAGA: odczyt „Toruńskim” nie jest 100% pewny)
0.22,170 – 0.27,048 z Toruńskiego nie było dużo – jak nie było dużo, pie..dolisz
0.26,983 – 0.30,702 bardzo dużo było, tylko żeśmy ich wytłukli od razu
0.30,661 – 0.34,541 na samym początku bo byli do likwidacji
0.34,493 – 0.38,995 z „Podcipkiem” razem bo byli od Grzyba wszyscy
0.38,492 – 0.42,565 najlepszych ludzi tam mamy do szkolenia pracowników
0.42,484 – 0.45,640 a potem i tak ich wszystkich wykończymy
0.45,590 – 0.51,068 ze względu na bezpieczeństwo działania
0.48,588 – 0.54,125 wywiadu wojskowego związku radziecko-polskiego na wygnaniu
0.53,916 – 0.56,666 ty mi tu nie pie..dol o wygnaniu
0.56,553 – 01.01,463 bo wszyscy już jesteśmy z powrotem w Polsce od dawna
1.01,363 – 1.05,500 a że pod innymi nazwiskami, to już nie powinno
1.05,436 – 1.10,178 nikogo interesować w ogóle, a jak zainteresuje
1.09,872 – 1.09,950 no to facet ma przej..bane strasznie
1.13,218 – 1.16,844 lepiej żeby na ulicę nie wychodził bo mu
1.16,779 – (koniec ścieżki) cegła z drewnianego kościoła na głowę spadnie
------------------------------------------

Przedstawione odczyty różnych warstw dźwięku uzyskałem przy użyciu programu Audacity
(tylko funkcja odszumiania) i programu GoldWave z użyciem funkcji
pogłaśniania,filtrów „Bandpass/stop” i „Low/high oraz odsłuchu w tym programie.
Program „Audacity w funkcji odsłuchu uważam za nieodpowiedni, podobnie zresztą
jak Winamp, WMP czy MPC. Być może jest to kwestia gustu...

W odróżnieniu od poprzednich opracowań nie wydzielałem plików dźwiękowych ze ścieżki
do upublicznienia.
Uznałem bowiem, że skoro nikt spośród laików nie słyszy dialogów – to działanie takie jest bezsensowne i w dodatku zajmujące mnóstwo czasu.

Tak więc udostępniony przeze mnie folder:
http://www.sendspace.com/folder/qt4fbn
zawiera tym razem jedynie materiał źródłowy będący podstawą tego opracowania.
Osoby lub instytucje zainteresowane tematem i parające się analizą dźwięku mogą
sobie sprawdzić zawartość oraz poprawność odczytu. Dlatego dołączyłem do opisu „namiary”.

Na ataki ze strony osób oczekujących sensacyjnego słuchowiska jestem już uodporniony .
Przedstawione odczyty ujawniają (z powodu ograniczeń czasowych)
tylko cząstkę informacji zawartych w tym filmie.
Starałem się jednak, by była to cząstka najważniejsza.

I jeszcze jedno:
Może by ktoś zapytał J. Piterę, czy nie rozpoznaje na tym filmie (początek nagrania, w mundurze) swojej byłej służącej, która usługiwała u nich m. in. w przygotowaniach do Komunii.
Spoko.... ...ona też już nie żyje.

Źródło: http://blogmedia24.pl/node/35771

Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują co zjeść na obiad. Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może się bronić przed demokratycznie podjętą decyzją.

DeTe
Musze za chwile gnac do pracy ale pytanie jedno chociaz:"co to jest?
O jakim filmie mowi autor tego wpisu?
O tym na youtube?
W takim razie musimy mu -na razie-uwierzyc na slowo, bo innych slow nie slychac.
Ciekawa zbieznosc:A.Macierewicz mowi o kodach w Ottawie w czasie spotkania z Polonia (chyba po raz pierwszy) ,tutaj tez nagle "kody".
Czyzby byl to nastepny etap jakiejsc lamiglowki ,ktorej jeszcze nie znamy?


Reszta po powrocie.
Jerzy

Wolna Polska zaczyna sie tutaj


Jerzy Ulicki-Rek

 

SMOLEŃSK: PASAŻEROWIE TU-154 POWINNI PRZEŻYĆ Leszek Misiak, Grzegorz Wierzchołowski „Gazeta Polska”, 31-08-2010 07:58 –

Stenogramy rozmów w kokpicie w badaniu katastrof są zawsze materiałem jedynie pomocniczym. Najistotniejsze są informacje ze skrzynki rejestrującej parametry lotu. To, że ich dotychczas nie opublikowano, jest dla mnie najbardziej zagadkowe i oburzające. Dopiero te dane mogłyby nam wiele wyjaśnić – z kapitanem Januszem Więckowskim, wieloletnim pilotem Tu-154, rozmawiają
Leszek Misiak i Grzegorz Wierzchołowski

Ze stenogramów wynika, że Tu-154 z parą prezydencką na pokładzie odebrał sygnał markera bliższej radiolatarni na wysokości 20 m, w dodatku sygnał przerywał. Komendy wieży w Smoleńsku też były spóźnione i mijały się z rzeczywistością. Ze stenogramów wyłania się niejasny obraz katastrofy.
Stenogramy rozmów w kokpicie w badaniu katastrof są zawsze materiałem jedynie pomocniczym. Najistotniejsze są informacje ze skrzynki rejestrującej parametry lotu.

Dlaczego więc ich dotychczas nie opublikowano?
To jest dla mnie najbardziej zagadkowe i oburzające. Dopiero te dane mogłyby nam wiele wyjaśnić. Gdy samolot podchodzi do lądowania, taśma w czarnej skrzynce rejestrującej parametry przesuwa się dwa razy szybciej, ważny jest zapis co do ułamka sekundy – prędkości samolotu, wysokości, prędkości wznoszenia i opadania. Opublikowania tych danych powinni już dawno zażądać kierujący naszym śledztwem i rząd.

Na razie jednak ich nie znamy. Wiemy tylko, że samolot zboczył ze ścieżki schodzenia i ścinał drzewa.
Na całym świecie obowiązuje zasada, że kilometr od progu pasa nie powinno być żadnego drzewa, żadnych przeszkód, zarówno na lotniskach wojskowych, jak i cywilnych. A tam były drzewa na wysokości radiolatarni…

Samolot nie leciał wprost na próg pasa.
To nie ma znaczenia, oni byli zaledwie 30–40 m z boku pasa, skorygowanie kursu to tylko mały ruch wolantem. W tej odległości od osi pasa nie powinno być drzew.

Pilot podawał wysokość zniżania do 20 m, absolutnie nic nie widząc, bo była bardzo gęsta mgła. Wydaje się to wręcz niemożliwe. A przecież, nie mając żadnej widoczności już na wysokości 70 m (tyle według karty podejścia lotniska Smoleńsk-Siewiernyj wynosi wysokość decyzyjna), nie mógł według procedur podchodzić do lądowania. Czy doświadczony pilot, w dodatku mający na pokładzie taką delegację, powinien się tak zachować?
Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że piloci nie widzą ziemi, a nawigator spokojnie odlicza wysokość aż do 20 m. Jeśli do tego doszło, to znaczy, że musiała nastąpić jakaś awaria. Każdy normalnie myślący pilot, nie widząc ziemi na tak małej wysokości, poderwałby samolot na drugi krąg, czyli odleciał. Uważam, że oni stracili panowanie nad sterowaniem samolotu. Według mnie, mogło dojść do awarii silnika w ogonie samolotu, który rozrywając się, przeciął gumowe przewody hydrauliczne i samolot stracił sterowność. Dlatego dla mnie najważniejsze jest poznanie, jak wygląda komora tego silnika. W tej sprawie dzwoniłem nawet do Edmunda Klicha. Powiedziałem, że miałem podobny przypadek podczas podejścia na lotnisko Orly w Paryżu i utraciłem silnik. Na szczęście zdążyłem go wyłączyć, zanim się rozleciał.

Drugi pilot Tu-154 mjr Robert Grzywna na 80 m powiedział: odchodzimy.
I tak naprawdę nie wiemy, co dalej się działo. Wszystko, co nastąpiło potem, jest wbrew logice latania, jeśli założymy – jak twierdzi MAK – że mieli sprawny samolot.


Rządowy Tu-154 – jak powiedział nam jeden z ekspertów – w ostatnich sekundach lotu zachowywał się tak, jakby uszkodzeniu uległ serwozawór instalacji hydraulicznej wspomagania sterowania samolotem. Mgła mogła utrzymywać zawieszone cząstki (opary) substancji olejowej lub innej, która (podobnie jak pył wulkaniczny), gdy dostanie się do powolnego serwozaworu hydraulicznego steru, zatyka go, powodując jego dezorganizację funkcyjną, czyli odwrócenie działania.
W tupolewie są trzy niezależne instalacje hydrauliczne, które otwierają się i zamykają, powodując odpowiednie wychylenie steru głębokości, steru kierunku i lotek. Dopiero uszkodzenie tych trzech instalacji spowoduje utratę sterowności. Jeśli choć jedna z instalacji jest sprawna, samolot jest sterowny. Chyba że – tak jak wspomniałem – silnik środkowy uległby awarii i doszło do jego rozerwania. Na zdjęciach z terenu katastrofy widać jeden z dysków
turbiny – jest on cały, leży na ziemi. Gdyby spadł z silnikiem rozerwanym po uderzeniu, nie powinien być cały.

Może wypadł, gdy samolot obracał się o 180 stopni po uderzeniu w drzewo?
Ścięcie takiej brzozy nie spowoduje wykonania przez samolot półbeczki. To jest masa 90 t.


Podobnie stwierdził w wypowiedzi dla „GP” ekspert, prof. Zdobysław Goraj z Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej. Powiedział, że zderzenie z brzozą przy masie ok. 100 t nie miało żadnego wpływu na lot tupolewa. Ale według MAK uderzenie w brzozę urwało część skrzydła…
Mogło urwać, bo to jest duża prędkość, ale nie mogło spowodować wykonania półbeczki. Jeśli po zderzeniu z tym drzewem samolot utracił sterowność, ponieważ wyciekł płyn hydrauliczny wskutek urwania końcówki skrzydła, co jest możliwe, to siła bezwładności przyziemiłaby go kołami do ziemi, na pomieszczenia bagażowe, które są pod podłogą w części pasażerskiej. To zamortyzowałoby uderzenie. Samolot mógłby lekko się przechylić, ale nie obrócić o 180 stopni! Przy takim przyziemieniu siła uderzenia spowodowałaby u pasażerów rozłożenie ciężaru na pośladki i kręgosłup i sądzę, że w takiej sytuacji wiele osób przeżyłoby katastrofę.

A gdyby samolot był sprawny, czy mógłby wykonać taki obrót?
Jeśli byłby sprawny, to wykonanie półbeczki wymagałoby działania pilota. Ale po co? Dla fantazji? Absurd.

Może więc zadziałała jakaś nieznana siła, samolot przekoziołkował i rozpadł się na drobne kawałki? W „GP” opublikowaliśmy mało znane zdjęcia
Routersa, na którym widać koła Tu-154 całe w błocie. Może samolot rzeczywiście przyziemiał i wówczas coś się stało, zadziałała jakaś siła, która spowodowała jego obrót?
Jaka?


Myślimy o „teorii spiskowej”.
Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, myślę, że coś się stało z samolotem. Dwie katastrofy polskich Iłów-62, które mają te same silniki co Tu-154, były spowodowane rozerwaniem silnika, które zablokowało ster głębokości. Dlatego chciałbym wreszcie zobaczyć zapis pracy silników: jakie miały ustawione moce, jakie były temperatury gazów wylotowych za turbinami. Bo nawet gdy silnik środkowy się kręcił, tracąc swoją moc, kiedy rozpadał się na kawałki, dalej pokazywał obroty, bo wartość obrotów może być pobierana ze sprężarki albo z pierwszego stopnia turbiny.

Może jednak było tak, jak twierdzi gen. Anodina: uderzenie w drzewo spowodowało upadek Tu-154 grzbietem o ziemię i dlatego wszyscy zginęli?
Teoria z drzewem – powtarzam raz jeszcze – mnie nie przekonuje. Czy znają panowie przebieg katastrofy Iła-62 w Lasach Kabackich? Samolot ciął jak brzytwa wierzchołki wielu drzew, i to grubych.

Skrzydeł nie pourywał?
Pourywał, ale ciął drzewa równo do samego końca, lecąc w normalnej pozycji. A w Smoleńsku ściął jedno większe drzewo, bo nie liczę tych małych, i to miało być przyczyną wykonania półbeczki…

Podobno kpt. Protasiuk powiedział: „patrzcie, jak lądują debeściaki”.
Ale nie powiedział: „patrzcie, jestem samobójcą, pokażę wam, jak się zabija ludzi”. Ścieżka schodzenia z 5 do 16 m na sekundę wskazuje, że tego nie mógł zrobić człowiek świadomy, zdrowy na umyśle, w sprawnym samolocie. Jeżeli załoga zdawała sobie sprawę z tego, co robi, nie powinno dojść do tej katastrofy. To byli normalni ludzie, którzy mieli rodziny, nie chcieli zabić ani siebie, ani innych. Latałem Tu-154 pięć i pół roku w LOT, wylatałem na nim 2500 godzin. To jest dobry samolot, najlepszy z rosyjskich maszyn, jakie u nas latały. Wbrew temu jednak, co mówią Rosjanie, było sporo wypadków tych samolotów w ZSRR z powodu awarii silnika – 66 katastrof na 1000 wyprodukowanych samolotów.

Winnych już wskazano – pilotów, którzy za wszelką cenę starali się wylądować.
Niektórzy dziennikarze już mają winnych i naprowadzają swoich rozmówców, by to potwierdzili: durni piloci lądowali, a naciskał na nich prezydent lub gen. Błasik. Znałem gen. Błasika. To był wspaniały dowódca. Oni go już wskazali jako winnego, a Palikot mówi o krwi na rękach prezydenta. To poniżej krytyki. Niestety, ani polscy prokuratorzy, ani rządzący nic nie zrobili, byśmy poznali prawdę o tej tragedii. I to mnie dziwi. Ja nie szukam winnego, nie wskazuję go, lecz chcę poznać prawdę. Być może piloci też popełnili błędy, ale najpierw chciałbym zobaczyć parametry pracy silników, instalacji hydraulicznej i inne. Z oryginalnych skrzynek, a nie z kopii, bo każdy materiał można sfałszować. Oryginalne materiały są jednak przed nami ukrywane.

Co pana najbardziej zastanawia lub dziwi w tej sprawie?
Podejście ludzi, którzy powinni działać w kierunku wyjaśnienia prawdy o tej katastrofie, lecz nie wykorzystują swojej władzy i możliwości.

Wierzy pan, że kiedyś tę prawdę poznamy?
Mimo wszystko wierzę, że prędzej czy później tak się stanie.

POLSKA Ojczyzna prawych Polskich Patriotow i lojalnych Nam Polakom mniejszosci narodowych.

Spójrzcie na to zdjęcie:



Z lewej strony tego zdjęcia widać potężny, wojskowy helikopter transportowy Mi - 26.
Tutaj link do opisu tej maszyny
Możemy tam przeczytać, iż:
-masa własna Mi - 26 to 28 ton;
-masa startowa to 56 ton;
-długość całkowita 40 metrów;
-może zabrać na pokład 5 członków załogi i aż 80 pasażerów

Po lewej stronie maszyna Mi - 26 została sfilmowana w okolicach momentu upadku rządowego TU - 154 z Polakami na pokładzie. Było to oczywiście dnia 10 kwietnia. Dlaczego o tym piszę? Piszę o tym dlatego, ponieważ ten dużych rozmiarów śmigłowiec nie startuje w kilka sekund, musiał być odpowiednio przygotowany, wyposażony i sprawdzony na długo przed momentem katastrofy na lotnisku w Siewiernym. Według relacji świadków i zdjęć nakręconych przez rosyjską TV, śmigłowiec wojskowy Mi 26 widać było na smoleńskim niebie tuż po zderzeniu polskiego Tupolewa z ziemią.

Całość na: http://wykluczeni.info/?op=explorer&ak= ... =op=browse

Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują co zjeść na obiad. Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może się bronić przed demokratycznie podjętą decyzją.

DeTe

Obejrzalem,posluchalem,poczytalem.

Caly filmik ze smiglowcem jest tutaj:

http://www.youtube.com/watch?v=vKG4ANU4tuE

A tutaj w zwolnionym tempie zdjecia ,na ktorych powinnismy widziec ten helikopter.
http://www.youtube.com/watch?v=8ztlqNo06Oc

"Widać tam przesuwające się żółte liny lotnicze. W jakim celu one tam były? Nie sądzę, aby były one elementem wyposażenia polskiego TU 154. Jednak teza o tym, że w okolicach lotniska manewrował sterowiec, który przenosił elementy samolotu, wydaje mi się być absurdalną. Równie dobrze może być to celową dezinformacją, odciągnięciem uwagi ludzi na boczne tory. Być może takie tezy o sterowcach i Bóg wie czym jeszcze są kreowane po to, aby ośmieszyć tych, którzy dążą do poznania prawdy i zadają niewygodne pytania. Ośmieszyć na zasadzie, że wierzymy niby w teorie żywcem wzięte z filmów sensacyjnych czy literatury fantastycznej. Tak jednak nie jest. Trzeba pamiętać, że manewrowanie sterowcem to bardzo trudna sprawa. Sterowanie nim nie jest łatwe, a taki sterowiec w okolicach lotniska gdzie jest mnóstwo świadków poruszałby się jak słoń w składzie porcelany. Na pewno zajęło by to bardzo dużo czasu.
Jednak możliwe jest, że tuż po katastrofie helikopter Mi - 26 przenosił pewne części samolotu w inne miejsce, aby ukryć pewne ślady. Konkretnie chodzi mi tutaj o kabinę pilotów, po której ślad się nie zachował w ogóle. Nie wiemy co się stało z tym elementem samolotu. Kabiny pilotów nie widać na zdjęciu przedstawiającym zgromadzone szczątki samolotu ani na żadnym filmie. Nie widać także kadłuba, choć bardzo mało prawdopodobne jest, iż został on przetransportowany. Za dużo przy tym byłoby zachodu. Skłaniam się raczej ku tezie, że kadłub wyparował - nie mogę napisać dlaczego, ale chyba każdy się domyśla o co chodzi.
Link do źródła części powyższych informacji tutaj"
http://wykluczeni.info/?op=explorer&ak= ... =op=browse


Wierzcie mi ,prosze,ze mnie tez zalezy na tym aby prawda ujrzala swiatlo dzienne ale tutaj widze tylko zolte strzalki i nic poza tym.
To co one pokazuja nijak nie przypomina mi helikoptera .
Zoltych lin tez nie widze.
Jerzy



Jerzy

Wolna Polska zaczyna sie tutaj


Jerzy Ulicki-Rek

 

Posts: 12219

Joined: Tue Nov 06, 2007 2:10 pm

Wiele informacji ma na celu dezinformację odbiorcy.
Są tacy Internauci, którzy w filmiku nakręconym po katastrofie słyszą setki dialogów.
jest to robieniem wody z mózgu i ma to na celu odwrócić uwagę od faktów.

Przedstawiam materiał z analizą tego filmu.
http://www.youtube.com/watch?v=JyJzDylonOg

Andrzejek2010

 

Posts: 5

Joined: Wed Aug 25, 2010 10:01 pm

Oto następny dowód - zdjęcie polskiego TU-154M podchodzącego do lądowania z wypuszczanym podwoziem. Zdjęcie zrobione przez kogoś telefonem komórkowym.
Widać, że samolot jest na jakiś 8 metrach wysokości.



Czy z takiej wysokości mógł się ten samolot o tak mocnej konstrukcji rozsypać jak tekturowe pudełko bez „pomocy” bomby izowolumetrycznej eksplodującej od wewnątrz po jej uruchomieniu przez zapalnik wstrząsowy po zaczepieniu kołami o wierzchołki drzew?

Dodatkowo ten przerażający okrzyk kończący stenogram z zapisu czarnych skrzynek jest dość wymowny. Najprawdopodobniej jest to moment uruchomienia się tej bomby - która mogła być zainstalowana gdzieś w pobliżu - i rozpoczęła w błyskawicznym tempie uwalniać z siebie znajdującą się w niej pod dużym ciśnieniem substancję wybuchową w chwilę później eksplodującą w całym samolocie.

POLSKA Ojczyzna prawych Polskich Patriotow i lojalnych Nam Polakom mniejszosci narodowych.

Nie sądzę żeby pilot nie widział drzew przez okno. Wysokość na jakiej znajduje się na przedstawionej fotografii wskazywać by mogła że zdecydował się posadzić maszynę w zaroślach, bo zorientował się że lada chwila samolot eksploduje. Samoloty nie rozpadają się na małe blaszki pod wpływem zderzenia z byle drzewkiem. Znane są wypadki gdzie samolot potrafił ściąć grubą jak noga bufetowej linę kolejki górskiej i wrócić do bazy nie zorientowawszy się że taki incydent miał miejsce.
Ja do wysadzenia tego samolotu użyłbym wodoru. W wyniku eksplozji powstaje para wodna. Zero śladów.

Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują co zjeść na obiad. Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może się bronić przed demokratycznie podjętą decyzją.

OWB - Otiec wsiech bomb (Ojciec wszystkich bomb - bomba termobaryczna zwana też izowolumetryczną ), której substancja pod wysokim ciśnieniem po uwolnieniu się z bomby wypełnia każdy zakątek pomieszczenia w której nastąpiło to uwolnienie, a następnie eksploduje całą objetością tej substancji wytwarzając temp. około 3000 C )

POTWIERDZENIE WYBUCHU OWB w Tu-154

Takiej relacji jeszcze nie było. Strażak, który pierwszy dotarł na miejsce katastrofy Tu 154

- W odległości 50 metrów od miejsca upadku maszyny leżały rozerwane na strzępy ciała ludzi. Stało się jasne, że nikt nie przeżył. Widzieliśmy tylko dwa duże fragmenty samolotu – skrzydła i część kadłuba z wypuszczonym podwoziem. Silniki leżały oddzielnie. Nie było wiadomo, gdzie był kokpit i salon samolotu – wszystko rozpadło się na drobne fragmenty. Szczątki maszyny i ciała były pokryte zawiesiną – mieszanką popiołu i kurzu – wstrząsającą relację rosyjskiego strażaka publikuje dzisiejszy „Moskowskij Komsomolec”.

Kapitan Aleksandr Muramszczikow, dowódca zastępu straży pożarnej ze Smoleńska, który 10 kwietnia jako pierwszy dotarł na miejsce katastrofy polskiego Tu-154M, oświadczył, że od razu było jasne, że nikt nie przeżył. Muramszczikow, którego wstrząsającą relację publikuje w poniedziałek wielkonakładowy „Moskowskij Komsomolec”, zauważył też, że po 20 minutach od tragedii mgła w rejonie lotniska Siewiernyj się rozproszyła; widzialność była idealna.

Ten 33-letni oficer straży pożarnej rosyjskiego Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych jest jedną z dwóch postaci widocznych na znanym z internetu filmie nakręconym tuż po wypadku Tupolewa. Oto obszerne fragmenty jego świadectwa:

Był głuchy trzask, to wszystko

„7 i 10 kwietnia, kiedy to przylatywały delegacje rządowe, we wzmocnionym składzie pełniliśmy służbę bezpośrednio na pasie startów i lądowań. Środki bezpieczeństwa podjęto bezprecedensowe. Gdy wylądował Jak-40 polskiego Ministerstwa Obrony warunki pogodowe nie były jeszcze krytyczne. Wkrótce z lewej strony nadleciał nasz transportowiec. W tym samym momencie jeden ze strażaków w moim samochodzie rozbił termos z lustrzanego szkła. Pamiętam, że jęknąłem: „To zły znak!”. Kiedy nasz Ił-76 odleciał na zapasowe lotnisko, wszyscy odetchnęli z ulgą.

Po 40 minutach usłyszeliśmy nadlatujący samolot prezydencki. Na lotnisku wcześniej stacjonowały myśliwce. Gdy startowały i pokonywały barierę dźwięku, słychać było trzask. 10 kwietnia rano też usłyszeliśmy bardzo podobny dźwięk i początkowo nie przywiązywaliśmy do tego żadnego znaczenia. Ogłuszającego wybuchu nie było. Był głuchy trzask – to wszystko. Spod wieży kontrolnej ruszył samochód terenowy; chłopcy powiedzieli, że spadł samolot. Gdzie dokładnie, nie było jasne. Pokazali nam tylko ręką kierunek.

Nasz pododdział – dwa wozy strażackie i samochód gaśniczy z lotniska – ruszył na miejsce katastrofy od strony drogi. My z oficerem Federalnej Służby Ochrony (FSO) pojechaliśmy po pasie startowym. Potem porzuciliśmy pojazd; dalej przedzieraliśmy się przez krzaki i las. Widzieliśmy już dym unoszący się nad wierzchołkami drzew.

Nie było słychać ani krzyków, ani jęków. Tylko polonez Ogińskiego

W odległości 50 metrów od miejsca upadku maszyny leżały rozerwane na strzępy ciała ludzi. Stało się jasne, że nikt nie przeżył. Widzieliśmy tylko dwa duże fragmenty samolotu – skrzydła i część kadłuba z wypuszczonym podwoziem. Silniki leżały oddzielnie. Nie było wiadomo, gdzie był kokpit i salon samolotu – wszystko rozpadło się na drobne fragmenty. Szczątki maszyny i ciała były pokryte zawiesiną – mieszanką popiołu i kurzu.

Nie było słychać ani krzyków, ani jęków. W złowieszczej ciszy w kieszeniach zabitych dzwoniły tylko telefony komórkowe – słychać było poloneza Ogińskiego, pełnego wigoru krakowiaka…

Ciała nie miały głów

Ciała nie miały głów, albo też głowy pasażerów były zgniecione, kości twarzy – zmiażdżone. W całości widziałem tylko jedną młodą dziewczynę.

W różnych częściach lasu można było dostrzec ogień. Wybuchu nie było. Iskrę mogły dać urządzenia elektryczne samolotu lub pracujące silniki. Wszędzie – kałuże paliwa lotniczego. Strażacy przedzierali się przez las i bagna. Nasz kierowca Dmitrij Nikonow, który dopiero co skończył 25 lat, piłą spalinową torował drogę. Na miejsce dotarł cały podrapany, we krwi. Ale kto wtedy myślał o sobie? Chłopcy gołymi rękami wyciągali samochody z bagien. Wszyscy rozumieliśmy, że jeśli nie zalejemy pianą paliwa, to nie będzie czego chować. Ogniska pożarów zostały zlikwidowane w ciągu 10 minut.
Po 20 minutach od katastrofy mgła się rozproszyła; widzialność była idealna. U nas na bagnach tak bywa: pojawia się mgła i po chwili znika.

Zbieraliśmy szczątki zabitych i układaliśmy na plastikowej folii

W pierwszym dniu zbieraliśmy szczątki zabitych. Specjaliści z Komitetu Śledczego je opisywali. Na rozwinięte kawałki plastikowej folii układaliśmy to, co zostało z ludzi. Miejsce katastrofy zostało podzielone taśmami na sektory. Zbieraliśmy nawet najdrobniejsze fragmenty samolotu. Oddzielnie składaliśmy dokumenty, rzeczy osobiste i banknoty.

Jako pierwszego zidentyfikowano księdza – po odzieży i pozłoconym krzyżu na szyi. Lech Kaczyński też się zachował lepiej niż pozostali. Szefa państwa polskiego rozpoznał najpierw jego brat – Jarosław, a później premier Donald Tusk. Przyjechali osobno. Marię Kaczyńską szukano długo. Została zidentyfikowana na podstawie obrączki ślubnej.
Szczątki ofiar od razu wkładaliśmy do trumien i partiami wysyłaliśmy do Moskwy. W drugim dniu po katastrofie za pomocą ciężkiego sprzętu podnieśliśmy duże fragmenty samolotu. Pod skrzydłami znaleźliśmy jeszcze trzy ciała.
Później ratownicy ponownie przeszukali poszczególne sektory podnosząc przy użyciu łopat warstwy ziemi. Następnie przeszedł specjalny pług, po czym ręcznie wszystko jeszcze raz przesiano. Podnoszono fragmenty metalu nawet wielkości paznokcia”.

WOJSKOWI PROKURATORZY NIE MIELI W PLANACH SEKCJI ZWŁOK

Wbrew publicznym zapewnieniom naczelnego prokuratora wojskowego gen. Krzysztofa Parulskiego polscy prokuratorzy oraz eksperci prokuratury w ogóle nie zamierzali uczestniczyć w sekcjach zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. Jak podkreśla prokuratura, czynności te zostały zlecone rosyjskim organom. Efektem tego jest sytuacja, że pół roku po tragicznym wypadku prezydenckiego samolotu do Polski nadal nie dotarły protokoły z sekcji.


Do tej pory w obiegu publicznym funkcjonuje opinia, że polscy eksperci i prokuratorzy po prostu nie zdążyli na sekcje zwłok. Przekonane są o tym nawet rodziny ofiar. – Naczelny prokurator wojskowy Krzysztof Parulski, gdy pytaliśmy go o te kwestie, odpowiedział, że polscy prokuratorzy nie uczestniczyli w sekcjach zwłok, ponieważ nie zdążyli na nie – mówiła na ostatnim spotkaniu Parlamentarnego Zespołu ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy pod Smoleńskiem Małgorzata Wassermann, córka tragicznie zmarłego ministra, koordynatora służb specjalnych w rządzie PiS Zbigniewa Wassermanna. – Taka odpowiedź to kpina – oceniła, wskazując, że sekcje te trwały przecież wiele dni.
Jak się jednak okazuje, prawda jest jeszcze bardziej brutalna: prokuratura tuż po katastrofie w ogóle zrezygnowała z uczestnictwa w tych czynnościach. – Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie w pierwszym wniosku o udzielenie pomocy prawnej skierowanym do Prokuratury Federacji Rosyjskiej w dniu 10 kwietnia 2010 r. zawarła szereg postulatów, w tym m.in. przeprowadzenia oględzin i otwarcia zwłok osób, które poniosły śmierć w wyniku katastrofy oraz badań identyfikacyjnych ofiar tego zdarzenia – informuje płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
- Wobec powyższego zarówno polscy biegli z zakresu medycyny sądowej, jak i polscy prokuratorzy nie brali udziału w sekcjach zwłok ofiar katastrofy – mówi rzecznik. Jak dodaje, jedyną sekcją zwłok, w której uczestniczyła strona polska, była ta, której poddano ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wzięli w niej udział prokurator Krzysztof Parulski i polski konsul w Federacji Rosyjskiej.
Wobec tego, w czym uczestniczyli polscy eksperci i prokuratorzy? – Polscy biegli z zakresu medycyny oraz polscy prokuratorzy brali udział w procesowych czynnościach identyfikacyjnych ofiar katastrofy prowadzonych przez prokuratorów i oficerów śledczych Federacji Rosyjskiej – wyjaśnia Rzepa.
Jak w praktyce to wyglądało, trudno do końca ustalić, prokuratura nie podaje nawet, ilu polskich biegłych zostało do przeprowadzenia tych czynności skierowanych. Pytany przez „Nasz Dziennik” o szczegóły dr hab. Paweł Krajewski, szef Zakładu Medycyny Sądowej w Warszawie, który był w Moskwie, odmówił udzielenia jakichkolwiek informacji, zasłaniając się tajemnicą postępowania.
Polscy śledczy nie przesłuchali ekspertów ze względów proceduralnych, ponieważ – jak informuje prokuratura – gdyby tak się stało, „wówczas straciliby status biegłych (ekspertów) w ramach prowadzonego śledztwa”.
Jest niemal pewne, że co najmniej jedna z komisji sejmowych wysłucha relacji ekspertów medycznych. Szef Parlamentarnego Zespołu ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy pod Smoleńskiem Antoni Macierewicz (PiS) deklaruje, że będzie do tego dążył.
O potrzebie i celowości zaproszenia ekspertów medycznych na zorganizowane przez prokuraturę spotkanie mówią przedstawiciele rodzin ofiar smoleńskich. – Na pewno warto byłoby zaprosić kogoś takiego – stwierdza w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Andrzej Melak, brat zmarłego w katastrofie Stefana Melaka, szefa Komitetu Katyńskiego, wskazując na rażący brak informacji w tak podstawowej sprawie.
Małgorzata Wassermann podkreśla, że identyfikacja ciał i sposób przeprowadzenia sekcji zwłok przez rosyjskich śledczych budzą „wielkie wątpliwości” wszystkich rodzin ofiar smoleńskich. Zwraca uwagę, że prokuratura wojskowa odpowiedziała na jej pytanie, iż jej przedstawiciele uczestniczyli zaledwie w czterech czynnościach procesowych w Rosji. Prokuratura pytana przez nas, jakie to były konkretnie czynności, odpowiada bardzo ogólnie. – Polscy prokuratorzy brali udział na terenie Federacji Rosyjskiej w wielu czynnościach procesowych związanych z katastrofą samolotu Tu-154M nr boczny 101, które prowadzili prokuratorzy Federacji Rosyjskiej, w tym m.in. uczestniczyli w przesłuchaniu kilku kluczowych świadków zdarzenia (z możliwością zadawania pytań), uczestniczyli w procesowych czynnościach identyfikacyjnych ofiar katastrofy oraz oględzinach przedmiotów znalezionych na miejscu zdarzenia – wyjaśnia rzecznik NPW.
Pojawiają się również informacje o braku szacunku wobec zwłok. Wcześniej szeroko relacjonowaliśmy w materiałach naszego wysłannika do Smoleńska, w jakich warunkach przeprowadzono sekcję ciała prezydenta Kaczyńskiego. – Nie miałem wpływu na wybór miejsca sekcji, na wybór ekspertów – tłumaczył się niedawno prokurator Parulski. – Nie uchybiłem żadnym standardom pracy prokuratorskiej – zapewnił. Jak dodał, skoro zapadła wówczas decyzja, że sekcja zostanie przeprowadzona w Smoleńsku, uznał, iż powinien w niej uczestniczyć polski prokurator, a on był wówczas najwyższy rangą.
Rosyjska prokuratura poinformowała, że ekspertyza sądowo-lekarska została przeprowadzona w odniesieniu do wszystkich ofiar, a także fragmentów ciał znalezionych na miejscu zdarzenia. Jednak według relacji rodzin ofiar, na niektórych dokumentach rosyjskich potwierdzających zgon ich bliskich nie zaznaczono, że przeprowadzano sekcję zwłok.

Zenon Baranowski

(moje: chyba już wiadomo dlaczego nie było w planach sekcji zwłok i kreowania "katastrofy").

POLSKA Ojczyzna prawych Polskich Patriotow i lojalnych Nam Polakom mniejszosci narodowych.

Coraz ciekawiej.Czyli bomba musiala wsiasc do samolotu w Warszawie.
Jerzy

Wolna Polska zaczyna sie tutaj


Jerzy Ulicki-Rek

 

Nadszedl czas aby NAROD zarzadal od tych w rzadzie warszawskim wyjasnienia po dokladnie przeprowadzonym sledztwie w sprawie masowego mordu pod Smolenskiem.
Miarka sie przebrala.
Kto z nami?
Jerzy Ulicki-Rek

Wolna Polska zaczyna sie tutaj


Jerzy Ulicki-Rek

http://blogmedia24.pl/node/38099

Profesor Dakowski o przewadze praw logiki i fizyki

Poniższe zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa pochodzi ze strony znanego profesora fizyki Mirosława Dakowskiego. Są tam też inne artykuły poświęcone katastrofie smoleńskiej. Gorąco polecam, w szczególności poprzednie zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.

O przewadze praw logiki i fizyki nad „prawami” geo-polityki czy socjologii


Posłałem poniższe Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do prok. Generalnego. Przekonuję Go o bezwzględnym obowiązywaniu praw logiki i fizyki, w odróżnieniu od różnych wydumanych „praw” geo-polityki czy socjologii. Osoby mające dowody czy uzasadnione przypuszczenia w sprawie Zbrodni Smoleńskiej proszę o pisanie podobnych doniesień na podane adresy.
=======================
Warszawa, 2010-10-3
Nadawca:
[....]
Odbiorca:
Prokurator Generalny
Andrzej Seremet
Prokuratura Generalna
ul. Barska 28/30
02-316 Warszawa

Sprawa:
Katastrofa przy lądowaniu samolotu Tu 154 M na lotnisku Siewiernyj dn. 10 kwietnia 2010 r
Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa

Realizując społeczny obowiązek zawiadomienia organów ścigania o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu zawarty w art. 304 § l k.p.k. oraz realizując obowiązek prawny zawarty w art. 240 § l k.k. który stanowi:
„Kto, mając wiarygodną wiadomość o karalnym przygotowaniu albo usiłowaniu lub dokonaniu czynu zabronionego określonego w art. 118, 118a, 120-124, 127, 128, 130, 134, 140, 148, 163, 166, 189, 189a § 1, art. 252 lub przestępstwa o charakterze terrorystycznym, nie zawiadamia niezwłocznie organu powołanego do ścigania przestępstw podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”
informuję, że
1) jako profesor zwyczajny fizyki, zajmujący się zawodowo oraz jako dydaktyk dynamiką ruchu i prawami zachowania (pędu, momentu pędu itp.), a także wytrzymałością materiałów, wykonałem i posiadam obliczenia wykazujące, że przyspieszenia przy zetknięciu się z ziemią czy drzewami kadłuba samolotu wynosiły od 0.4 - 4 g (g - przyspieszenie ziemskie), co czyni skrajnie nieprawdopodobnym, przy ujawnionym sposobie zetknięcia kadłuba z przeszkodami, zejście śmiertelne wszystkich osób na pokładzie w trakcie i na skutek hamowania. Niemożliwe też było, przy ewentualnej utracie kawałka skrzydła znanej wielkości na wysokości paru metrów, wykonanie przez płatowiec pół-beczki nad gruntem.
2) Kadłub, traktowany w obliczeniach jako rura, głównie z duralu wzmocniona żebrami, musiał przy ślizganiu się po zagajniku pozostać w całości, lub rozpaść się na dwie, najwyżej trzy części. Rozpad jego na dziesiątki tysięcy części jest sprzeczny ze znaną z mechaniki wytrzymałością materiału kadłuba. Wskazuje to na PEWNOŚĆ, iż rozpad kadłuba nastąpił z innych przyczyn, łatwych do jednoznacznego znalezienia.
3) Wykonane obliczenia, na podstawie ujawnionych zapisów ścieżki dźwiękowej z czarnej skrzynki, wskazują na różne, wahające się i zmienne prędkości płatowca w powietrzu (przykładowo np. 59 km/h lub 158 km/h; jest to sprzeczne z zasadą zachowania pędu), przy katalogowej minimalnej możliwej prędkości Tu 154 w stabilnym locie rzędu 270 km/h. To jest jednoznaczny, pewny dowód, iż osoby czy firma przekazująca stronie polskiej te zapisy, fałszowała oryginalne zapisy skrzynki.

Prawa fizyki, jak i prawa logiki, obowiązują bezwzględnie. Nie da się ich zmienić, bo są to prawa natury; stoją one ponad „prawami” geo-polityki czy socjologii.

Proponuję Prokuraturze udział mój i znanych mi specjalistów z mechaniki i dynamiki ruchu oraz elektroniki i informatyki (w dziedzinie trajektorii 3D) w części merytorycznej śledztwa smoleńskiego. Strona polityczna nas nie interesuje
Mirosław Dakowski
profesor zw. fizyki, dr hab.
==================

Odbiorca:
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie
ul. Nowowiejska 26 B
00-911 Warszawa

nr sprawy Po. Śl. 54/10

Katastrofa w ruchu powietrznym w dniu 10.04.2010

W załączeniu przesyłam kopię Zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa skierowanego do Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta,
z wnioskiem o uwzględnienie opisanych tam faktów w postępowaniu nr sprawy Po. Śl. 54/10 dot. Katastrofy w ruchu powietrznym w dniu 10.04.2010.
Jednocześnie wnioskuję o powołanie biegłych z zakresu nauk ścisłych (matematyka, fizyka, chemia). Wyrażam gotowość przekazania mych wyliczeń oraz zgodę na powołanie mnie jako biegłego

==================
Jako inżynier z wieloletnim doświadczeniem
WiKat, czw., 14/10/2010 - 16:55
Podzielam pogląd profesora o wyższości praw fizyki nad ustaleniami rozlicznych nawet b, ważnych gremiów.
Dlatego niezwykle ważne było natychmiastowe badanie wraku na miejscu Katastrofy. Jednak zbrodniarze zawsze zacierają ślady. Dlatego jestem przekonany o tym , że mamy do czynienia ze zbrodnią.
==================
Dziwne że żadne media tego tematu nie poruszają
Jacek Mruk, czw., 14/10/2010 - 17:09
Widać że wszyscy dziennikarze z mediów publicznych chodzą na sznurku.
Ważne że naukowcy zaczynają nacierać na bandę zamachowców, bo wtedy efekt będzie oczywisty Trybunał Stanu i szubienica.
==================
Jacek Mruk
dodam, czw., 14/10/2010 - 18:36
Niestety profesor Dakowski jest w mniejszości. Nigdy nie uwierzyłbym, że tylu ludzi z tytułami mało, że kupuje dowolnie absurdalną narrację, ale jeszcze jej broni zaciekle. Profesor Dakowski wykazał się wielką odwagą. Mimo dużego dorobku naukowego, pełnienia ważnych funkcji w nauce polskiej, wysokiej pozycji w międzynarodowym środowisku naukowym będzie teraz niszczony, różne miernoty będą śmiać się za plecami, a w końcu zostanie uznany za nieszkodliwego mitomana. Jak wcześniej Herbert, Kisiel, Siła-Nowicki, Herling-Grudziński, Szpotański i wielu innych, którzy weszli w konflikt z poPZPRowskim, salonem tajnych i jawnych kolaborantów.
Pozdrawiam,
==================
WiKat,
dodam, czw., 14/10/2010 - 18:40
polecam podlinkowane wcześniejsze zawiadomienie. Taki bolesny powrót do rzeczywistości. Tych parę prostych prawd zwerbalizowanych w formie zawiadomienia pokazuje jak dalece od niej odeszliśmy.
Pozdrawiam,
==================
@Dodam
intix, czw., 14/10/2010 - 19:07
Witam.
Bardzo dziękuję za ten wpis.
Chylę czoła przed Panem Profesorem Dakowskim.
Pan Profesor wykazał się rzeczywiście wielką odwagą nie bacząc na skutki dla jego życia, jakie może Mu przynieść postawa jaką przyjął.
Bądźmy jednak dobrej myśli... Może w wyniku tych działań i innych, wspólnie doczekamy się...
Pan Profesor Dakowski to dla mnie Wielki Polak, Wielki Człowiek... Mam nadzieję, że nie spotka Go los innych Polaków Patriotów...

"...Prawa fizyki, jak i prawa logiki, obowiązują bezwzględnie. Nie da się ich zmienić, bo są to prawa natury; stoją one ponad „prawami” geo-polityki czy socjologii. ..."

Dotychczas usiłowano nam wmówić zjawiska nadnatutalne...
Być może w"nadnaturalnej, smoleńskiej mgle" wszystko jest możliwe, nawet jeżeli jest to niezgodne z prawami fizyki... Może okolice Smoleńska to kolejny Trójkąt Bermudzki ?...

Składam swoje podziękowanie. Zapaliła się kolejna iskierka nadziei...

Pozdrawiam serdecznie
3-majmy się
==================
dodam
Jacek Mruk, czw., 14/10/2010 - 20:33
Szkoda że takie się wnioski nasuwają, ale wynika z tego że inni są kolaborantami , lub tchórzami nie mającymi odwagi stawić czoła bandzie karłów zapatrzonych w mamonę i medale. nadzieja jednak zaświtała , bo taki głos nie może pozostać bez echa. Ważne by na konferencji PIS przedstawił Profesora jako specjalistę i naukowca podważającego zamiatane pod dywan dowody.
Pozdrawiam

Kilka uwag w sprawie głosów. Prosze zwrócic uwagę, że E.Klich oświadczył, że kiedy on SŁUCHAŁ ORYGINAŁÓW TAŚM z czarnych skrzynek rządowego Tu-154m to ŻADNYCH GŁOSÓW OSÓB SPOZA ZAŁOGI NIE SŁYSZAŁ.

Zmienił zdanie dopiero gdy DOSTAŁ OD KOMISJI MAK KARTKĘ PAPIERU NA KTÓREJ TE GŁOSY BYŁY ZAZNACZONE.

Mikrofony w Tu-154m

http://smolensk1004.wordpress.com/2010/04/14/mik...

„…Mikrofony są bardzo czułe, nagrywają wszystkie szmery w kokpicie, a także odgłosy z saloniku dla VIP-ów nawet przy zamkniętych drzwiach – tak twierdzi w rozmowie z Krzysztofem Zasadą nasze żródło w otoczeniu komisji badania wypadków lotnicznych…”

oraz druga wypowiedź

http://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/4...

„…Jednak płk Zbigniew Rzepa, rzecznik NPW, zapewnia, że czarna skrzynka nagrała jedynie dźwięki tła z kokpitu załogi. Tomasz Tuchołka, jeden z nielicznych polskich specjalistów projektujących czarne skrzynki, przekonuje, że rejestrator dźwięku nagrywa rozmowy przez trzy kanały. – Jeden to mikrofon umieszczony w kabinie, a pozostałe podłączone są do słuchawek pilotów i załogi. Mikrofon z kabiny jest tak czuły, że jest w stanie nagrać ciche rozmowy, a także dźwięk uderzenia czy odgłos silników – mówi „DGP” Tuchołka. Czy mogły się na niej nagrać głośne dźwięki z kabiny pasażerskiej? – Jeśli dźwięk był głośny, to możliwe – przyznaje Tuchołka….”

W maju E.Klich oświadczył, że on uważnie słuchał nagrań rozmów z kabiny pilotów i żadnych innych głosów nie słyszał. Zmienił zdanie gdy dano mu kartkę papieru z zapisanymi głosami. Na początku maja 2010 roku ten głos miał zostać rozpoznany ale jak pokażą wypowiedzi z czerwca nie został on rozpoznany.

„....Rzeczywiście w tle jest piąty głos, ale ja go nie słyszałem, jak przesłuchiwałem oryginalne taśmy - przyznaje Edmund Klich...”

http://www.rmf24.pl/raport-lech-kaczynski-nie-zy...

W związku z jego majowymi wypowiedziami postanowiłem otworzyć specjalną podstronę oraz napisać wpis:

http://ndb2010.wordpress.com/2010/05/23/glosy-z-...

http://ndb2010.wordpress.com/analiza-wypowiedzi-...

A o to co mowil E.Klich 15 maja 2010.

„…Klich powiedział też, że słuchając nagrań z kabiny pilotów, nie słyszał głosu nikogo spoza załogi. Według doniesień mediów urządzenia zarejestrowały słowa jeszcze jednej osoby, prawdopodobnie dyrektora protokołu dyplomatycznego w MSZ Mariusza Kazany.

- Słuchałem całych rozmów w kabinie i słyszałem bardzo dokładnie rozmowy załogi między sobą, załogi z kontrolerami na ziemi. Natomiast jeśli były jakieś inne rozmowy, to takie rozmowy są w tle. W związku z tym, słuchając bez wyciszenia szumów, ja nie słyszałem innych głosów i tego nie mogę potwierdzić, bo mogę powiedzieć to, co słyszałem – zaznaczył Klich…”

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7...

Poniżej artykuły z czerwca po opublikowaniu przez rząd RP stenogramów stworzonych przez MAK w których znalazła sie informacja, że to głos M. KAZANY.

„....Szef MWSiA: Kazany nie rozpoznali dwaj eksperci

....Informacji PAP na temat Kazany nie potwierdził Jerzy Miller, który w Senacie przedstawiał dzisiaj informację o pracach komisji badającej przyczyny wypadku.

"Dwóch polskich ekspertów przesłuchiwało nagrania rozmów z kokpitu samolotu Tu-154M; nie rozpoznali głosu dyrektora protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusza Kazany" - mówił we wtorek w Senacie szef MSWiA Jerzy Miller. "Nic innego nie wiem w tej sprawie" – dodał

http://www.polskieradio.pl/wiadomosci/kraj/artyk...

http://www.pap.pl/palio/html.run?_Instance=cms_w...

(...)To, że głos nienależący do załogi, który zarejestrowała czarna skrzynka Tu-154 należał do szefa protokołu dyplomatycznego MSZ, Mariusza Kazany, jest tylko sugestią. Nie potwierdzili tego polscy eksperci - powiedziała rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak.

Jak dodała, taka sugestia pojawiła się po zbadaniu, do kogo z osób znajdujących się na pokładzie można by zwrócić się "panie dyrektorze".

Zaznaczyła, że pytanie, dlaczego nazwisko Kazany, mimo że nie zostało potwierdzone, znalazło się w stenogramie z zapisu rozmów załogi, powinno być skierowane do Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK), który po stronie rosyjskiej wyjaśnia okoliczności tragedii i którego eksperci przygotowali odczyt nagrań. Odrębną analizę tych nagrań przygotowują też polscy specjaliści(...)

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,MSWiA-to-...

JEŻELI MIKROFONY SĄ TAK CZUŁE, ŻE MOGĄ NAGRAC GŁOSY SPOZA KABINY PRZY ZAMKNIETYCH DZWIACH TO CZEMU E.KLICH NA ORYGINAŁACH TAŚM NIE SŁYSZAŁ NIKOGO KTO NIE BYŁBY ZAŁOGĄ Tu-154m?

Generał Błasik

Podobna sprawa jest z generałem Błasikiem. E.Klich nie słyszał jego głosu na oryginałach taśm. Znalazł się on w zapisie stenogramów przekazanych przez komisję MAK.

Nawet według stenogramów głos ten pojawił się tylko raz i w sytuacji, która wskazywała na użycie Intercomu gdzie nawigator zgłasza się mówiąc :” kabina”

08:39:02,2-08:39:08 Nawigator Kabina. Sterowanie przednim podwoziem mamy włączone.Mechanizacja skrzydeł

08:39:07,5-08:39:10,7 Anonim Mechanizacja skrzydła przeznaczona jest do(niezrozuamiale)[głos w tle czytania karty-Gen. Błasik]

Jest to JEDYNE ZAPISANE zdanie, które podobno wypowiedział generał Blasik. Wiele osób czytając ten tekst, który według E.Klicha nie był słyszalny na oryginałach czarnych skrzynek ma nieodparte wrażenie, że pochodzi z lotów szkoleniowych przy porozumiewaniu się przez Itercom.

Na tym zdaniu które:

- nie było słyszane na oryginałach taśm (E.Klich uważnie słuchal oryginałów taśm czarnej skrzynki)

- które było wypowiedziane ponad 10 km od lotniska i 2 minuty przed katastrofą

niektórzy budują mit o obecności gen.Błasika w kabinie z czułymi mikrofonami.

To co on robił przez 2 minuty w kabinie? milczał?

Nikt się nie przywitał z starszym stopniem oficerem wchodzącym do kabiny?

Nikt z załogi się do niego nie zwracał generale?

Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują co zjeść na obiad. Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może się bronić przed demokratycznie podjętą decyzją.

ZIDENTYFIKOWALI PREZYDENTA PO OŚMIU GODZINACH

RMF FM: Ciało prezydenta zostało wstępnie zidentyfikowane dopiero po ponad ośmiu godzinach od katastrofy.
Radio dotarło do zeznań dwóch funkcjonariuszy BOR-u, z których wynika, że gdy przyjechali na miejsce katastrofy, na miejscu byli już żołnierze, lekarze i około 10 żołnierzy Specnazu. O godz. 13 zaczęto wynosić z wraku samolotu pierwsze zwłoki.

Jeden z funkcjonariuszy zeznał, że około godz. 17.30 czasu polskiego został poinformowany, że odnaleziono ciało Lecha Kaczyńskiego. Oficer ten jako pierwszy zidentyfikował ciało. Zrobił też zdjęcie. Inny funkcjonariusz, który również został poproszony o identyfikację, zeznał, że był prawie pewien, że widzi ciało prezydenta Kaczyńskiego. On również zrobił zdjęcie i przekazał Rosjanom, że to prawdopodobnie Lech Kaczyński, ale nie dał ostatecznego potwierdzenia, bo - jak mówi - chodziło o to, by mieć kontrolę nad ciałem i nie dopuścić, by Rosjanie zabrali je jako już w pełni zidentyfikowane - czytamy w serwisie internetowym rmf.24.pl. Funkcjonariusz zaznaczył również, że na ciele nie było ubrania.

Funkcjonariusz zeznał także, że zadzwonił do niego konsul i przekazał mu polecenie od ministra obrony Bogdana Klicha, by przekonał Rosjan, aby nie zaczynali badania czarnych skrzynek bez udziału polskich służb. Dowódca rosyjski odpowiedział jednak, że Rosjanie mają swoje procedury, co mogło świadczyć o odmowie, więc przesłuchiwany funkcjonariusz zasugerował konsulowi, by sprawę załatwić na wyższym szczeblu - relacjonuje radio RMF FM.

POLSKA Ojczyzna prawych Polskich Patriotow i lojalnych Nam Polakom mniejszosci narodowych.

Prokurator Generalny
Andrzej Seremet
Prokuratura Generalna
ul. Barska 28/30
02-316 Warszawa




Sprawa:
Katastrofa przy lądowaniu samolotu Tu 154 M na lotnisku Siewiernyj
dn. 10 kwietnia 2010 r.





Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa



Realizując społeczny obowiązek zawiadomienia organów ścigania o popełnieniu przestępstwa ściganego z urzędu zawarty w art. 304 § l k.p.k. oraz realizując obowiązek prawny zawarty w art. 240 § l k.k. który stanowi:

„Kto, mając wiarygodną wiadomość o karalnym przygotowaniu albo usiłowaniu lub dokonaniu czynu zabronionego określonego w art. 118, 118a, 120-124, 127, 128, 130, 134, 140, 148, 163, 166, 189, 189a § 1, art. 252 lub przestępstwa o charakterze terrorystycznym, nie zawiadamia niezwłocznie organu powołanego do ścigania przestępstw podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”

informuję, że

1. jako profesor zwyczajny fizyki, zajmujący się zawodowo oraz jako dydaktyk dynamiką ruchu i prawami zachowania (pędu, momentu pędu itp.), a także wytrzymałością materiałów, wykonałem i posiadam obliczenia wskazujące, że przyspieszenia przy zetknięciu się z ziemią czy drzewami kadłuba samolotu wynosiły od 0,4 do 4 g (g - przyspieszenie ziemskie), co czyni skrajnie nieprawdopodobnym, przy ujawnionym sposobie zetknięcia kadłuba z przeszkodami, zejście śmiertelne wszystkich osób na pokładzie w trakcie i na skutek hamowania. Niemożliwe też było, przy ewentualnej utracie kawałka skrzydła znanej wielkości na wysokości paru metrów, wykonanie przez płatowiec pół-beczki nad gruntem.
2. Kadłub, traktowany w obliczeniach jako rura, głównie z duralu wzmocniona żebrami, musiał przy ślizganiu się po zagajniku pozostać w całości, lub rozpaść się na dwie, najwyżej trzy części. Rozpad jego na dziesiątki tysięcy części jest sprzeczny ze znaną z mechaniki wytrzymałością materiału kadłuba. Wskazuje to na pewność, iż rozpad kadłuba nastąpił z innych przyczyn, łatwych do jednoznacznego znalezienia.
3. Wykonane obliczenia, na podstawie ujawnionych zapisów ścieżki dźwiękowej z czarnej skrzynki, wskazują na różne, wahające się i zmienne prędkości płatowca w powietrzu (przykładowo np. 59 km/h lub 158 km/h; jest to sprzeczne z zasadą zachowania pędu), przy katalogowej minimalnej możliwej prędkości Tu 154 w stabilnym locie rzędu 270 km/h. To jest jednoznaczny, pewny dowód, iż osoby czy firma przekazująca stronie polskiej te zapisy, fałszowała oryginalne zapisy skrzynki.

Prawa fizyki, jak i prawa logiki, obowiązują bezwzględnie. Nie da się ich zmienić, bo są to prawa natury; stoją one ponad „prawami” geo-polityki czy socjologii.

Proponuję Prokuraturze udział mój i znanych mi specjalistów z mechaniki i dynamiki ruchu oraz elektroniki i informatyki (w dziedzinie trajektorii 3D) w części merytorycznej śledztwa smoleńskiego. Strona polityczna nas nie interesuje.


Mirosław Dakowski
profesor zw. fizyki, dr hab.

http://hotnews.pl/artpolska-1498.html

Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują co zjeść na obiad. Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może się bronić przed demokratycznie podjętą decyzją.

Jerzy Ulicki-Rek wrote:Nadszedl czas aby NAROD zarzadal od tych w rzadzie warszawskim wyjasnienia po dokladnie przeprowadzonym sledztwie w sprawie masowego mordu pod Smolenskiem.
Miarka sie przebrala.
Kto z nami?
Jerzy Ulicki-Rek

Antoni Macierewicz o katastrofie smoleńskiej w klubie Hybrydy cz.1
http://www.youtube.com/watch?v=q89JeE6f ... re=related
Antoni Macierewicz o katastrofie smoleńskiej w klubie Hybrydy cz.2
http://www.youtube.com/watch?v=7f0lcWb5 ... re=related
Antoni Macierewicz o katastrofie smoleńskiej w klubie Hybrydy cz.3
http://www.youtube.com/watch?v=-CV_9pFu ... re=related
Antoni Macierewicz o katastrofie smoleńskiej w klubie Hybrydy cz.4
http://www.youtube.com/watch?v=7NVPbYWk ... re=related


Hubal

 

Posts: 1181

Joined: Wed Nov 07, 2007 4:41 pm

Top

Oto analiza profesora Mirosława Dakowskiego odnośnie tragedii pod Smoleńskiem. Zawartość zamieszczonych przez prof.Dakowskiego linków w ponizszym tekscie zamieściłem poniżej niniejszego wpisu.

http://dakowski.pl//index.php?option=co ... Itemid=100

PRAWA ZACHOWANIA FIZYKI A OFICJALNA DEZINFORMACJA (SMOLEŃSK)
Wpisał: Mirosław Dakowski
25.10.2010.
Prawa zachowania fizyki a oficjalna dezinformacja
W trakcie przyziemiania
„Pytanie zasadnicze jest tylko jedno: dlaczego maszyna na autopilocie, z systemem nawigacji tej klasy znajdowała się - zanim do czegokolwiek doszło - 70 do 100 metrów poniżej prawidłowej wysokości. I z boku”

M. Dakowski

W sytuacji, gdy szczegółowa wiedza o parametrach końca lotu Tu-154M jest zarezerwowana wyłącznie dla strony rosyjskiej, wszystkie rejestratory tych danych są zagarnięte przez stronę podejrzaną, nawet oryginał t.zw. „trzeciej skrzynki” został im przekazany, nam pozostaje potężna broń - korzystanie z niezmiennych i nie dających się zafałszować praw logiki oraz praw natury, czyli „praw zachowania” fizyki. Nie wystarczą one do zrozumienia, co się tam stało. Pozwalają jednak wykluczyć wersje anty-fizyczne, anty-logiczne. Oto jedna z prób ich wykorzystania.
-------
Poniższe porównania napisaliśmy, by uzmysłowić pewne podstawowe prawidłowości osobom zajmującym się na co dzień socjologią, polityką czy historią. Są to oczywiście jedynie obrazy.
Uwzględniam tu spostrzeżenia licznej rzeszy analityków, t.zw. blogerów, którzy formułują je od przełomu kwietnia/maja, ale nie przesyłają swych wyliczeń i argumentów, jak należy, do prokuratury wojskowej badającej katastrofę.
Wyjaśnienie: Tam, gdzie analiza procesów jest trudna z powodu małej ilości danych, np. ukrywanych przez naturę, osiągnięcia poznawcze opierają się przede wszystkim na uwzględnianiu podstawowych praw zachowania. Dotyczy to tak np. zderzeń ciężkich jąder (a więc struktur w rzeczywistości bardzo skomplikowanych), jak i - na drugim końcu w skali wielkości - oddziaływań czarnych dziur czy zderzeń galaktyk. Może więc i „pośrodku skali” czegoś się tym sposobem dowiemy.

I. „Pół beczki”
Przy zderzeniu z pierwszą brzozą samolot leciał lotem bez znacznych przechyłów na skrzydło. Jeśli zawadził o brzozę skrzydłem, to
1) siły skręcające, powodujące powstanie ew. momentu obrotowego, były jedynie w płaszczyźnie poziomej, bez składowej pionowej. Ze względu na efekt cięcia opisany niżej, pod koniec cz. II, generowany moment pędu był (dla samolotu) niewielki.
2) Urwanie końcówki skrzydła nie zmienia ani pędu samolotu, ani (w sposób znaczący) siły nośnej (o tym napiszę osobno) uszkodzonego skrzydła. Hipotetyczne uszkodzenie lotek w ten sposób, by samolot uzyskał skrajnie różną siłę nośną skrzydeł, nie jest możliwe przy uderzeniu blisko końca skrzydła. Gdyby jednak nastąpiło takie (zupełnie nieprawdopodobne) uszkodzenie, to przechylenie (obrót kadłuba), przy wysokości przemieszczania się kadłuba około paru metrów nad gruntem, ze względu na wielki pęd układu, a brak składowej pionowej, spowodowałoby zrywanie dalszej części skrzydła, a nie obracanie się płatowca wokół osi podłużnej. Ostatecznym dowodem na nie wykonanie pół-beczki przez Tu-154M są zdjęcia kół i podwozia. Te elementy są ubłocone ze wszystkich stron, a nie ew. z jednego boku (to ostatnie sugerowałoby ślizganie się kadłuba przez jakiś czas na boku).

II. Prosty model
Z punktu widzenia kinetyki i dynamiki ruchu samolot Tu-154M można w pierwszym przybliżeniu, przy wyobrażaniu sobie ew. przyśpieszeń w ruchu postępowym, rozpatrywać jako bardzo mocną rurę z duralu z podłużnymi i poprzecznymi żebrami wzmacniającymi. W Smoleńsku Tu-154M nie uderzył w ziemię dziobem całości swej konstrukcji (nie ma krateru). Jego „ślizganie się” po lasku czy zagajniku zostawiło ślad, którego długość można ocenić na 1000 do 100 m. (bierzemy pod uwagę większe uszkodzenia lasku).
Analiza udostępnionych zdjęć z terenu katastrofy prowadzi do wniosku, że samolot tracił prędkość uderzając o kolejne drzewa i ślizgając się po podmokłym gruncie. Niewidoczne jednak były większe uszkodzenia gleby w postaci bruzd. Osoby w tak spowalnianym obiekcie, jeśli są zapięte w pasy bezpieczeństwa, odczują ścinanie kolejnych drzew, czy grzęźnięcie kół i podwozia w bagienku, jako serię kolejnych szarpnięć charakteryzujących się chwilowymi przyspieszeniami (trwającymi ułamki sekundy) rzędu 2-3 g, ale nie więcej.
Dla uzmysłowienia skutków kolejnych zderzeń z drzewami przesuwającej się rury może być przydatne następujące porównanie:
Porównamy pęd samochodu z pędem lądującego samolotu.
Dla poglądowości rachunków załóżmy, że samochód ma masę (m) jednej tony i prędkość (v) 100 km/h. Unormujmy jego pęd (p=m*v) do jedynki; jego energie kinetyczną też do jedynki (E=mv2/2).
Dla uproszczenia obliczeń modelowych przyjmujemy masę układu (lądującego samolotu) równą 80 ton. Na tę liczbę składa się: masa samolotu [56 ton], z resztą paliwa [ok. 13 ton], pasażerami [8 ton] i bagażami [3 t]. Przyjmujemy prędkość układu v =300 km/h.
Pęd takiego układu P jest więc 240 razy większy od pędu modelowego samochodu, a jego energia Ek jest 720 razy większa.
Jest rozsądnym założenie (w pierwszym przybliżeniu), że opór stawiany na początku przyziemiania przez napotkane przeszkody (drzewa) jest związany liniowo z powierzchnią przekroju pnia. W tym przybliżeniu zakładamy brak wpływu gatunku drzewa, np. „same brzozy”. Zmiana pędu obiektu przy cięciu takiego drzewa jest więc proporcjonalna do kwadratu średnicy (d=2*r, gdzie r to promień). Przyjmując, że pierwsza brzoza, z którą zetknął się Tu 154 (i którą częściowo ściął końcem skrzydła) miała średnicę 2*R = 30 cm (tak wynika ze zdjęć), możemy porównać skutki takiego uderzenia ze skutkami (dla pasażerów) uderzenia modelowego samochodu o drzewko o średnicy r:
r**2 = R**2*p/P, czyli: 225/240 = ok. 1. d = 2*r = 2 cm
Byłoby to więc szarpnięcie powodujące przyspieszenie δa podobne do tego, jakie odczuwa się przy zderzeniu samochodu z drzewkiem o średnicy 2 cm.
Należy uzmysłowić czytelnikowi, że ew. zderzenie tego modelowego samochodu z drzewem o średnicy 30 cm. doprowadzi do drogi hamowania pasażera ok. 1 metra, zupełnej utraty pędu i prędkości, czyli do przyspieszenia a = (36 m/s)**2/2*1m /9.81 = 66 g
Nie należy ekstrapolować tak prostego modelu zbyt daleko. Jednak dla uświadomienia sobie roli pędu można wspomnieć, iż dla roweru o masie 100 kg (80 kg kolarz + 20 kg stary rower) i prędkości 20 km/h, pęd jest równy pr = 0.02 p (50 razy mniej, niż samochodu). Średnica modelowego „drzewka” wynosiłaby więc ok. 3 mm, by kolarz odczuł wstrząs zbliżony do rozważanych powyżej.
Średnie przyspieszenie: a = v**2/2s
Przy początkowej (poglądowej) prędkości 300 km/h średnie przyspieszenia wynoszą:

- przy długości drogi hamowania 1000 m : a = 0.35 g (g - wartość przyspieszenia ziemskiego)
- przy długości drogi hamowania 100 m : a = 3.5 g
- przy długości drogi hamowania 10 m : a = 35 g

Ze względu na wielki i znany pęd układu, odchylenia (szarpnięcia) mają wielkości wyliczalne, ale niewielkie w porównaniu z wartością średnią.
(Łatwe jest przeliczenie pędów i przyspieszeń dla każdej zadanej, a innej od założonej powyżej masy i prędkości)
Na początku linii zniszczeń podobno wywołanych przez katastrofę Tu-154M nie ma nigdzie krateru, który musiałby powstać przy nagłym wbiciu się płatowca w grunt. Tylko wtedy cała energia kinetyczna zostałaby zamieniona na energię kruszenia powłoki. Także w tym wypadku droga hamowania poszczególnych części samolotu czy pasażerów wynosiłaby ok. 10 metrów, lub trochę poniżej tej wartości. Tylko wtedy można ocenić przeciążenia na znajdujące się w granicach 40 -100 g, czyli śmiertelne. Ale takie uderzenie nie mogłoby spowodować rozerwania kadłuba na tysiące części.
W Niemczech przy ocenie wypadków samochodowych uznaje się, że dopuszczalne dla zdrowia pasażerów jest wystąpienie przyspieszeń do 6 g. Przy tych obciążeniach ciała mogą wystąpić krwawienia z nosa, może sińce. Powyżej 8 g są uszkodzenia mięśni od nacisku pasów bezpieczeństwa, a można się obawiać nawet złamania kości. Przy 10 g (trwające mniej niż 1 sek) możliwe są omdlenia. Dopiero wartość ponad 14 g może prowadzić do śmierci lub ciężkich obrażeń. Dotyczy to zwykłych pasażerów, a nie osób specjalnie trenowanych (piloci, kierowcy wyścigowi).
Ścinanie przeszkód drewnianych przez ostrą i giętką konstrukcję skrzydła przypomina ścinanie badyli ostrą szablą, a nie uderzanie tępym narzędziem w drewno. Ten efekt można również wymodelować liczbowo. Mam nadzieje, że prokuratura wojskowa to zrobiła. Zmniejsza on znacznie kolejne zmiany pędu układu.

III. Inne uwagi; „na ścieżce i na kursie”
1) Powtarzam: Ponieważ ze 100% pewnością (zdjęcia) nie było na Siewiernym krateru świadczącego o „wbiciu się” płatowca w ziemię, wykluczone są przyspieszenia rzędu 40-100 g, o których czytaliśmy w sprawozdaniach z prac komisji MAK. W każdym razie nie są dostępne argumenty za wystąpieniem takich przyspieszeń, o których mówili i zapewniali „eksperci” śledztwa. Wiele ciał i twarzy ofiar katastrofy widzieli ich bliscy, m.inn. i głównie twarz śp. Lecha Kaczyńskiego. W tym wypadku jest też dostępny dokument - protokół sekcji zwłok. Nikt nie sygnalizował zaobserwowania typowych obrażeń nieuniknionych przy przeciążeniach rzędu 40 do 100 g. Ten fakt zadaje kłam twierdzeniom rosyjskim (potwierdzanym m.inn. przez B. Klicha) o wystąpieniu tak wielkich przeciążeń.
2) Na zdjęciach z pierwszych chwil po katastrofie widoczny jest kokpit (kabina pilotów). Na zebranych przez firmę MAK i ułożonym na płycie lotniska „samolocie” kabiny nie ma. Wniosek: została wywieziona (Mi-26 ?), a potem zapewne opróżniona z aparatury pomiarowej rejestrującej techniczne warunki lotu (czyli dowodów przyczyn i przebiegu katastrofy) i później wysadzona w wybuchu.
3) Kabina pasażerska przy znanych parametrach prędkości i przyspieszeń nie mogła się rozpaść na więcej, niż dwie lub trzy części. Znana energia kinetyczna płatowca nie wystarcza do rozerwania kadłuba na ogromną ilość części; nieznany fizyce byłby też proces, sposób takiej dezintegracji. Fakt, iż kadłub jest rozpryśnięty na dziesiątki tysięcy drobnych ułamków i większych części, w związku ze stwierdzeniem prokuratora Andrzeja Seremeta, że „na pokładzie nie doszło do wybuchu konwencjonalnego”, wskazuje na wybuch ładunku niekonwencjonalnego. Narzucającą się przyczyną tak destruktywnego „rozpryśnięcia” kadłuba jest eksplozja bomby termo-wolumetrycznej w czasie zatrzymywania się kadłuba (z dokładnością 2-4 sekund). Z tej przyczyny uzasadnialiśmy konieczność ekshumacji już 2 maja (por. http://dakowski.pl//index.php?option=co ... Itemid=100 ) .
W świetle tych argumentów odmowa żądanej przez krewnych ofiar ekshumacji, m.inn. w celu badań spektrometrycznych jest matactwem i powinna być ścigana z urzędu.
Można i należy tę hipotezę sprawdzić przy koniecznej, jak najszybszej ekshumacji ciał ofiar. Proponowana metoda: poszukiwanie przy pomocy spektrometrii mas związków metalo-organicznch i innych, charakterystycznych dla takich bomb czy ładunków. Są możliwe do zastosowania również inne z istniejących, bardzo czułe metody spektralne, ale ich nie znam z doświadczenia.
4) Ujawnienie przez MAK z zapisów fonii z rejestratorów - pozycje i czasy znajdowania się samolotu pozwalają na szacunkowe wyliczenie średniej (wg. MAK) prędkości na danym odcinku lotu. Absurdalne PRZYKŁADY „skaczącej” prędkości od.... 57 km/h do 157 km/h. Ponieważ jest to sprzeczne z możliwą fizyką lotu (vmin = ok. 280 km/h), wskazuje jednoznacznie na oszustwa czy pomyłki w odczycie danych przez komisję MAK. Najistotniejsze do analizy są dane cyfrowe zapisów przyrządów płatowca, niestety niedostępne.
5) Cięcie kadłuba, hydrauliki i kabli oraz wybijanie okien w kabinie wraku w dzień czy dwa po katastrofie świadczy o pośpiesznym niszczeniu dowodów przebiegu zdarzeń przez oficjalne przecież ekipy rosyjskie.
6) Pozostawienie przez załogę płatowca (wg. MAK), maszyny na auto-pilocie do 5.4 sek. przed pierwszym zderzeniem jednoznacznie wskazuje na „meaconing”, czyli celowe przesłanie opóźnionego i wzmocnionego sygnału z satelitów (dla GPS), które zmyliło co do wysokości i położenia przyrządy (komputer pokładowy), a w wyniku tego również załogę samolotu. W czasie katastrofy (niezależnie od trwających ciągle przekłamań strony rosyjskiej co do momentu - niepewności rzędu 20 minut!) nad horyzontem lotniska Siewiernyj było 7-8 satelitów GPS; analiza parametrów przekazywanych przez nie do komputerów pokładowych „tutki” musi wskazać na przyczynę anomalii trajektorii lotu. Zapewne dlatego strona posiadająca czarne skrzynki stara się nie wypuścić ich z rąk.
W związku z tym: Pytanie zasadnicze nadal jest tylko jedno: dlaczego maszyna na autopilocie, z systemem nawigacji tej klasy znajdowała się - zanim do czegokolwiek doszło - 70 do 100 metrów poniżej prawidłowej wysokości. [lotnik- ekspert od katastrof skomentował: Innych pytań już nie trzeba do udowodnienia zbrodni, jakkolwiek te pytania nie byłyby słuszne]
7) Kilkakrotne powtórzenie przez kontrolerów z „wieży kontrolnej” lotniska Siewiernyj, iż samolot jest „na ścieżce i na kursie” wskazuje na świadomy udział tych osób, może podszywających się pod „kontrolerów”, w utrzymywaniu załogi i szczególnie pilota na błędniej, katastrofalnej trajektorii. Takie pozorne „przesunięcie” płatowca i jego skutki możliwe są jedynie przy równoczesnym zaistnieniu trzech czynników: nagła mgła, meaconing oraz zapewnienie ze strony załogi „wieży kontrolnej”, że samolot jest „na kursie i na ścieżce”.
Dynamika wystąpienia nad lotniskiem Siewiernyj gęstej mgły znana jest posiadaczom zdjęć i filmów satelitarnych wykonanych przez CIA, armię USA oraz NATO. Techniczne sposoby na wygenerowanie takiej mgły oraz ich zastosowanie praktyczne znane są co najmniej od kilkunastu lat.
Konieczne jest sprawdzenie, czy prawdą jest, iż rząd polski, jak mówił oficjalnie jego rzecznik, otrzymał te zdjęcia i filmy.
Jeśli NIE – konieczne jest wdrożenie śledztwa, czemu nie otrzymał i czemu rzecznik kłamał. Jeśli TAK, czemu nie przekazał tych dokumentów do prokuratury wojskowej zajmującej się śledztwem w sprawie katastrofy.
========
Inną z prób zwrócenia uwagi Prokuratury na prawa zachowania skopiowałem i przypomniałem pod: http://dakowski.pl//index.php?option=co ... Itemid=100

POLSKA Ojczyzna prawych Polskich Patriotow i lojalnych Nam Polakom mniejszosci narodowych.

KTO WIE, CO JEST W TRUMNACH?
Wpisał: Mirosław Dakowski
02.05.2010.
Kto wie, co jest w trumnach?
Za czasów komuny mieliśmy parę wielkich katastrof sowieckich samolotów w Polsce. Pod Policą, pod Warszawą a przed Okęciem w lesie kabackim (IŁ-62).
Przyczyny zapewne inne, ale sposób traktowania śledztwa i ciał ofiar - też sowiecki.
Eksperci i ludzie z ekip technicznych biorący udział w „uprzątaniu” po tamtych katastrofach pamiętają i wspominają, co wkładano wtedy do trumien: różne kawałki ludzi, kamienie, worki z piaskiem. Kto by się trudził sprawdzaniem, czy noga „pasuje” do korpusu?
Czy rodziny obecnych 96-ciu ofiar otwierały trumny (lub polecały otwarcie ekspertom) przed pogrzebami, ale już w Polsce? Wątpię, to zbyt bolesne. Mam nadzieję że nie zmuszono ich w Moskwie do podpisania cyrografu, że trumien nie otworzą.
Ale jeśli nie otwierano, to rozsądne będzie żądanie szybkiej ekshumacji i sprawdzenia zawartości przez uczciwych biegłych sądowych. To potrzebne dla - choćby niewielkiego - sprawdzenia poprawności procedur „gospodarzy”.

Pogrzeby „na słowo honoru” Putina?
Proszę o staranne przestudiowanie artykułu Dymiący nagan http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=1936&Itemid=100
z którego zamieszczam wyjątek:
...uważam, że zarówno (niedostępne nam jeszcze na razie) szczątki samolotu jak i przedmioty znalezione na miejscu wypadku oraz zwłoki ofiar mogłyby potwierdzić lub wykluczyć hipotezę eksplozji wolumetrycznej w kabinie pasażerskiej, która jest zgodna z widocznym na zdjęciach stanem wraku oraz pogłoskami na temat stanu zwłok.
Osobom zainteresowanym fizyką takich eksplozji i sposobem ich przeprowadzania polecam kwerendę literatury tematu, z użyciem fraz kluczowych: UCVE (unconfined cloud vapour explosion), CCVE (confined cloud vapor explosion) oraz BLEVE (boiling liquid expanding vapor explosion).
O ile analiza spektrometryczna znalazłaby na miejscu katastrofy, w szczątkach samolotu lub na zwłokach ofiar tlenek etylenu, tlenek propylenu, azotan izopropylu, aluminium, magnez lub cyrkon o wysokiej czystości, w postaci pyłów o innym składzie niż stopy użyte w konstrukcji samolotu, kompleksowe związki metaloorganiczne zawierające fluor i metale lekkie, niewytłumaczalnie wysokie stężenie fluoru, albo nanocząsteczki metali, to taka sygnatura wskazywałaby na eksplozję wolumetryczną, zwaną przez Rosjan termobaryczną.
----------------
z błagalnego mail'a do [...]: Niech pan powie Szefowi, że pańcia, która chwali sie, że z księdzem- niedoukiem zagrzebała ciało męczennika w dołku przy rowie - no, nie popisała się.
Jako ekspiacja konieczna jest szybka porządna wyprawa do Katynia II, z dużym termosem (stołówkowym) i suchym lodem, i przywiezienie tyle kawałków ciał, ile się da. Dla badań DNA oraz śledztwa, co w nich jest: nano-cząstki, jakie związki chemiczne (np. te, co u Starego wiarusa w Dymiącym Naganie wymienione).
I przekonanie Rodzin,tych odważniejszych, by w celach sądowych wymusiły ekshumację. [to POKRZYWDZENI, nie poszkodowani !]

POLSKA Ojczyzna prawych Polskich Patriotow i lojalnych Nam Polakom mniejszosci narodowych.

http://dakowski.pl/index.php?option=com ... Itemid=100

ROSYJSKA WERSJA KATASTROFY JEST SPRZECZNA Z PRAWAMI FIZYKI!
Wpisał: Rajmund Pollak
24.10.2010.

Rosyjska wersja katastrofy smoleńskiej jest sprzeczna z prawami fizyki!

[po opublikowaniu w internecie mego doniesienia do prok. SEREMETA o prawach fizyki - dostałem link do nast. tekstu z 15 września. MD]
Rajmund Pollak
http://www.redakcja.newsweek.pl/Tekst/P ... zyki-.html 2010-09-15
Rozpowszechniane również przez TVP1 i TVN, rosyjskie tezy o przebiegu tragedii w dniu 10.04.2010 roku przedstawiane są jako: najpierw urwanie skrzydła samolotu z powodu zderzenia z wierzchołkiem drzewa, które w konsekwencji doprowadziło do utraty sterowności, odwrócenia się do góry nogami całego Tupolewa 154 i w końcu uderzeniem kadłuba o ziemię, co miało doprowadzić do gigantycznych zniszczeń i śmierci wszystkich 96 pasażerów.
Przedstawiano nawet filmy z symulowanym lądowaniem, ukazujące jak polski samolot, zbliżając się do lotniska zahaczył o drzewo, złamał skrzydło, a następnie wykonał obrót wokół osi kadłuba i runął , powodując wybuch po zetknięciu kadłuba z poszyciem lasu.
Cała ta putinowska wersja być może przemawia do wyobraźni laików i wielu polityków, ale jest całkowicie sprzeczna z prawami dynamiki.
Zacznę od sprawy małego prawdopodobieństwa urwania skrzydła pod wpływem zetknięcia się z wierzchołkiem brzozy o średnicy 30 cm.
Czasami rąbię drzewo brzozowe już wysuszone, a zatem twardsze od rosnącego w lesie. Gdy położyłem na pniu kawałek brzozy o średnicy 10 cm i uderzyłem siekierą o ciężarze 2,5 kG z prędkością ok. 30km/h, to rozwaliłem na dwie części nie tylko ten kawałek brzozy, ale równocześnie rozłupałem na dwie połówki 30 centymetrowy pieniek dębowy, na którym to jasne drewno wcześniej położyłem.
I właśnie wtedy pomyślałem, że przy uderzeniu siłą wielu tysięcy kilogramów (Tu 154 miał ciężar ponad 50 ton) o miękki wierzchołek brzozy, tak potężny samolot nie mógł urwać skrzydła, lecz co najwyżej zadrżał.
Wyobraźnia jednak bywa zawodna, więc wykonałem szkic rozkładu głównych sił, jakie zadziałały na Tu 154 w momencie zderzenia skrzydła z drzewem, czyli: zginania, ścinania i skręcania.
Siła zginania nie mogła urwać skrzydła, gdyż samolot ma taką konstrukcję, że skrzydła są odporne na wyginanie w różnych kierunkach pod wpływem wiatrów, burz, a przede wszystkich przeciążeń, jakie mają miejsce w trakcie startów i lądowań. Złamać coś można łatwo wtedy, gdy jest sztywne, a zarówno skrzydło samolotu jest elastyczne w określonej amplitudzie, jak i drzewo było elastyczne, zatem jeśli doszło do złamania wierzchołka brzozy, to nie mogło dojść do równoczesnego urwania skrzydła, które tę brzozę skróciło.
Siła skręcania też nie mogła spowodować urwania skrzydła, gdyż samolot znajdował się w powietrzu i siła skręcania zmieniła kierunek jego ruchu jako reakcję na zderzenie z drzewem.
Siła ścinania też nie mogła złamać skrzydła, bo nastąpiła sytuacja odwrotna (na zasadzie prawa akcji i reakcji) i to drzewo zostało ścięte, a nie skrzydło.
Pozostaje jeszcze sprawa wypadkowej wymienionych powyżej sił, jednak porównując wytrzymałość materiałów, z jakich wykonany jest samolot z wytrzymałością brzozy, można bez żadnego błędu stwierdzić, że jeżeli samolot nie posiadał wad materiałowych lub wad ukrytych, to jest dalece mało prawdopodobne, aby 30 centymetrowej średnicy wierzchołek brzozy mógł spowodować urwanie skrzydła tego akurat samolotu.
Zatem rosyjska wersja urwania skrzydła została stworzona przez polityka, a nie przez gruntownie przeprowadzone badania wraku samolotu.
Jeszcze bardziej nieprawdopodobna jest teza dotycząca przyczyn odwrócenia się o 180 stopni kadłuba polskiego samolotu.
Z pierwszej wersji zapisu czarnych skrzynek wynika, że najpierw drugi pilot wydał komendę: "odchodzimy", a dopiero kilka sekund później nastąpiło zderzenie z drzewem. Poza tym zanim doszło do zderzenia z drzewem nawigator podał wysokość: 20m !
Samolot nie mógł zatem przekoziołkować do przodu, gdyż długość Tu 154 wynosi 47,9 m, czyli zanim zdążyłby odwrócić się do góry nogami, to wbiłby się pionowo w błotniste podłoże lasu.
Rozpiętość skrzydeł Tu 154 wynosi 37,55 m, zatem samolot nie mógł również obrócić się wokół własnej osi o 180 stopni, gdyż w najgorszym razie, po ewentualnym urwaniu skrzydła, zaryłby bokiem o runo leśne !
Wróćmy jeszcze do zasad dynamiki. Otóż na wysokości 20 m nad ziemią, o kierunku ruchu samolotu decydował jego pęd (pęd jest iloczynem masy ciała i jego prędkości), który był wręcz olbrzymi. Pęd można przedstawić w postaci wektora, a zatem jeśli samolot nawet był ukośnie nachylony, to jednak nie znajdował się w ruchu obrotowym wokół własnej osi.
Aby zmienić kierunek tego olbrzymiego wektora pędu i wprawić samolot w ruch obrotowy wokół osi kadłuba, potrzebna by była gigantyczna siła skierowana od dołu do góry ! Taką siłą nie dysponowała stojąca brzoza, gdyż musiałaby w momencie zetknięcia się ze skrzydłem Tupolewa podskoczyć do góry z odpowiednią prędkością, aby przekształcić samolot w wirujący kadłub.
Nie będę teraz tworzył hipotez jakim cudem kadłub samolotu odwrócił się o 180 stopni, ale zakończę stwierdzeniem, że praw fizyki nie da się oszukać, a przedstawiony przez Rosjan przebieg wydarzeń jest sprzeczny z zasadami dynamiki, a zatem niezgodny z prawami fizyki.

Rajmund Pollak

POLSKA Ojczyzna prawych Polskich Patriotow i lojalnych Nam Polakom mniejszosci narodowych.

Ale gdyby w taki samolot huknąć od dołu z bazooki, to jest szansa że się obróci. To samo się stanie gdy na trasie lotu wywołać implozję (zjawisko odwrotne do eksplozji). Można też zwyczajnie -wysadzić lecący jeszcze samolot i powiedzieć w telewizorze że Prezydent postanowił samodzielnie wylądować, bo ćwiczył ten manewr w domu na Nintendo. Nikt nie wierzy w to co podaje telewizja. Od tamtego czasu rozmawiałem już na ten temat z setkami ludzi (którzy nie są mi w żaden sposób znajomi). Wszyscy mówią że tego piera nie da się słuchać. Nawet dzieci tego nie kupują.

Edit:

Andrzejek2010 wrote:Witam,
W jednym z Pana wpisów http://www.polskawalczaca.com/viewtopic.php?f=7&t=8798&hilit=katastrofa widnieje "stenogram" z filmu strzały w smoleńsku 1:24, który zawiera niby dialogi z tego filmu w ilości groteskowo obfitej.
Jaki jest cel zamieszczania takich wpisów? Czy nie wystarczy, że osoby wyspecjalizowane w robieniu chaosu wywiązują się ze swoich zadań? czy trzeba im jeszcze pomagać?
Będę wdzięczny za odpowiedź.
Pozdrawiam

Może Pan potraktować to jako ciekawostkę. Wiele wpisów rozrzuconych po sieci ma to do siebie że znikają po dłuższym lub krótszym czasie. Kopia takiego wpisu, cytatu jest formą rejestracji historii i klimatów towarzyszących danym wydarzeniom w tym czasie. Ostateczna ocena przydatności tego typu materiałów należy ostatecznie do czytelnika. Zdecydowałem się na publiczne przedstawienie Pańskiej prywatnej wiadomości, gdyż wyczuwam (może niesłusznie) z Pańskiej strony niechęć, może pretensję lub zaczepkę.

Demokracja jest wtedy, gdy dwa wilki i owca głosują co zjeść na obiad. Wolność jest wtedy, gdy uzbrojona po zęby owca może się bronić przed demokratycznie podjętą decyzją.

Zamieszczam poniższy artykuł i pytanie - czy wroga agentura świadomie niszczy dowody zbrodni smoleńskiej?

http://niemcy.salon24.pl/277874,czy-to- ... -na-prawde

Czy to był fentanyl? Czas na prawdę.

Wczoraj, tj.w piątek 11 lutego miało miejsce być może bardzo ważne wydarzenie. Zastrzegam- być może- i objaśnię to zastrzeżenie później, ale najpierw fakty.

Otóż do firmy utylizacyjnej Eko Top w Rzeszowie, w której zdeponowane są rzeczy po ofiarach „katastrofy smoleńskiej” przybył zespół wojskowych specjalistów z Inspektoratu Wojskowej Służby Zdrowia oraz Szefostwa Obrony Przed Bronią Masowego Rażenia. Jak poinformował rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa, specjaliści mają ocenić stan owych rzeczy i zdecydować o tym, czy należy je spalić.
Jak pamiętamy, w maju 2010 r. Okręgowa Prokuratura Wojskowa w Warszawie zwróciła się do sądu z wnioskiem o zniszczenie rzeczy po ofiarach katastrofy, bowiem w ocenie wojskowej administracji sanitarnej rzeczy ofiar są "zanieczyszczone biologicznie, tożsame z odpadami medycznymi" przez co stwarzają "zagrożenie dla zdrowia i życia". Wówczas sąd przytomnie odrzucił wniosek prokuratury wojskowej. O losie rzeczy osobistych ma zadecydować teraz nie sąd, lecz postępowanie administracyjne.


Nie wiem, czy to zgodne z prawem, ale prawo w Polsce jest naginane według rozmaitych odgórnych „widzimisię”, a najpóźniej od pamiętnego 10 kwietnia Polska nie jest państwem prawa, lecz państwem dyktatury agenturalnej . Pytanie tylko, jak dalece gangrena weszła do rozmaitych instytucji.
Jeżeli Szefostwo Obrony Przed Bronią Masowego Rażenia jest jeszcze instytucją, w której przestrzegana jest Konstytucja, prawo karne i cywilne oraz przepisy i technologie obrony przed bronią masowego rażenia, słowem- jeżeli jest to instytucja, która zapewnia nam to, co sugeruje jej nazwa, to ufam, że inspektorzy, którzy wczoraj oglądali (badali?) rzeczy ofiar katastrofy nie ograniczą się jedynie do oceny, co z nimi dalej począć. Mogli to zrobić przecież zza biurka w Warszawie.
Musi bowiem nie tylko prokuratorów prowadzących śledztwo, ale i każdego myślącego człowieka zastanawiać, dlaczego Rosjanie oddawali ubrania i mundury ofiar tak mocno przesycone kerozyną (benzyną?). Przecież trudno przypuścić, że w samolocie zainstalowane były automatyczne polewaczki z kerozyną, która w momencie katastrofy leje się z sufitów na głowy pasażerów. Nie zdarzało się dotąd, że odzienie ofiar jakichkolwiek katastrof z udziałem paliwa w silniku było automatycznie tym paliwem przesycone. Skąd zatem to nasycenie paliwem ubrań i mundurów? W tym przypadku narzuca się specjalistyczna konfrontacja z tym faktem. Dlaczego w ogóle oddano ubrania? Zwrócone ubrania miały być dowodem na to, że członkowie polskiej delegacji nie „zaginęli”lecz naprawdę zginęli. Nasycenie paliwem można by racjonalnie wyjaśnić przy założeniu (na co wiele wskazuje), że samolot z delegacją wylądował ze względu na mgłę nad Sewernym na zapasowym lotnisku, a pasażerowie zostali uśpieni na śmierć takim samym środkiem, jaki zastosowano 26 października 2002 roku w moskiewskim Teatrze na Dubrawce – mianowicie ekscesywnie zastosowanym fentanylem ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Fentanyl ) wpuszczonym do przewodów klimatyzacyjnych.

Ten najsilniejszy analgetyk, od 1960 roku stosowany jest w narkozach oraz jako środek znieczulający dla chorych na raka. W odpowiedniej dawce powoduje śmierć w ciągu niewielu sekund., tak szybko, jak szybko zostanie wchłonięty do płuc i przejdzie się z krwią do mózgu i serca. Problem w tym, że nasycone nim zostają także ubrania ofiar, ale z ubrań można go usunąć właśnie za pomocą benzyny (kerozyny). A dla dwustu procentowej pewności (tak właśnie było podczas pamiętnej akcji w Teatrze na Dubrawce – stosowany jest dodatkowo inny środek usypiający – znany od 1951 węglowodór halogenowy – halotan, który wzmacnia działanie fentanylu.
Być może, że inspektorzy zbadali pozostałości po ofiarach na obecność resztek tych dwóch substancji. Jednak dopiero badania patomorfologiczne wszystkich ofiar dałyby pewność co do przyczyny śmierci. Bo w wyniki rosyjskich „sekcji zwłok” nie wierzą nawet kurczaki.
Tym bardziej zatem ani minister Miller, ani prokurator Seremet nie ochronią swych urzędów przed śmiesznością oraz swojej ludzkiej godności przed oburzeniem i pogardą pokoleń usiłując dalej sprzedawać nam rosyjski teatr dla idiotów.

POLSKA Ojczyzna prawych Polskich Patriotow i lojalnych Nam Polakom mniejszosci narodowych.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
DOWODY ZBRODNI SMOLENKIEJ, SMOLENSKN 10 04 2010 MORDERSTWO W IMIE GLOBALIZACJI
Wypływają jednak dowody udziału Tuska w Zbrodni Smoleńskiej
04 Zbrodnia smoleńska
BIAŁA KSIĘGA W SPRAWIE KATASTROFY RZĄDOWEGO SAMOLOTU TU 154 POD LOTNISKIEM SMOLEŃSK SIEVIERNYJ 10 04
DOWODY ZBRODNI tragedia smoleńska
SMOLEŃSK – DOWODY ZBRODNI, Nie do podważenia
Wypływają jednak dowody udziału Tuska w Zbrodni Smoleńskiej
wyklad  04 2010r
NOWEfakty o zbrodni Smoleńskiej
4. Edukacja polonistyczna w przedszkolu w23.04.2010r[1], III rok
Chemia 04 2010r
W4 04 2010r
Deptuła dzwonił do żony Smoleńsk 04 2010
Systemy ekonomiczne22 04 2010r
fizyka wzory 26 04 2010r
Etyka dziennikarska 04 2010r
wzor na zbrodnie smolensk

więcej podobnych podstron