Matura Polski opracowania lektur 13

Adam Mickiewicz Pan Tadeusz

Księga I Gospodarstwo

1.Opis Soplicowa.

2.Powrót Tadeusza do domu po latach nauki w Wilnie.

3.Pierwsze spotkanie Tadeusza z Zosią.

4.Przywitanie młodzieńca z Sędzią.

5.Wspólny posiłek:

a)nauka Sędziego o grzeczności;

b)głos Podkomorzego w sprawie mody;

c)początek sporu Asesora z Rejentem;

6.Przedstawienie sytuacji politycznej w Europie i na Litwie.

7.Przybycie ks. Robaka do dworu w Soplicowie.

Księga II Zamek

1.Polowanie na zająca.

2.Przybycie Hrabiego do zamku.

3.Spotkanie Hrabiego z Gerwazym:

a)wyłożenie przez Hrabiego planu sprzedaży zamku Soplicom;

b)opowieść Gerwazego o historii zamku i rodu Horeszków:

miłość Jacka Soplicy i Ewy Horeszkówny;

podanie Jackowi czarnej polewki przez Stolnika;

najazd Moskali na siedzibę Horeszków;

zabicie Stolnika przez Jacka;

c)zmiana decyzji Hrabiego;

4.„Podglądanie” Zosi w sadzie przez Hrabiego przerwane przez pojawienie się Ks. Robaka.

5.Śniadanie u Sopliców:

a)dalszy spór Asesora z Rejentem;

b)zaloty Tadeusza i Telimeny;

c)„walka” Wojskiego z muchami;

d)próba rozwiązania sporu o Kusego i Sokoła podjęta przez Wojskiego;

e)zaproszenie gości przez Telimenę na grzybobranie.

Księga III Umizgi

1.Ponowne zakradnięcie się Hrabiego do sadu i spotkanie z Zosią.

2.Rozczarowanie Hrabiego osobą, a zwłaszcza domniemanym statusem społecznym Zosi.

3.Grzybobranie.

4.Wydarzenia w Świątyni Dumania:

a)rozmowa Telimeny z Sędzią;

b)rozmowa Telimeny z Hrabią na temat sztuki i uroków przyrody zagranicznej;

c)przybycie Tadeusza i włączenie się do rozmowy;

d)potajemne wręczenie Tadeuszowi przez Telimenę klucza do sypialni;

5.Obiad u Sopliców.

6.Podjęcie decyzji o zorganizowaniu polowania na niedźwiedzia.

Księga IV Dyplomatyka i łowy

1.Przygotowania do łowów.

2.Agitacja polityczna Ks. Robaka wśród szlachty zgromadzonej w karczmie u Jankiela.

3.Polowanie na niedźwiedzia:

a)atak przestraszonego zwierza na Hrabiego i Tadeusza;

b)chybione strzały obydwu zaatakowanych;

c)zaatakowanych powalenia zwierzęcia przez Ks. Robaka;

4.Gra Wojskiego na rogu kończąca polowanie.

5.Spór Asesora z Rejentem, tym razem o to, kto zabił niedźwiedzia – wyjaśniony przez Gerwazego.

6.Opowieść Wojskiego o Domejce i Dowejce.

7.Kolejna nieudana próba rozstrzygnięcia sporu o Kusego i Sokoła – żaden z chartów nie wraca z zajacem.

Księga V Kłótnia

1.Porównanie przymiotów Hrabiego i Tadeusza poczynione przez Telimenę.

2.Decyzja Telimeny o pokazaniu Zosi gościom.

3.Przedstawienie Zosi Tadeuszowi.

4.Dostrzeżenie przez Tadeusza omyłkowego uznania Telimeny za ową nieznajomą spotkaną pierwszego dnia po przyjeździe.

5.Sprzeczka Tadeusza z Telimeną.

6.Nieprzyjemna przygoda Telimeny z mrówkami.

7.Wieczerza w zamku:

a)nauka Wojskiego o niegrzeczności milczenia przy stole;

b)podział „łupów” z polowania: mięso niedźwiedzie dla klasztoru Ks. Robaka, zaś skóra dla Hrabiego;

c)przypływ urazy i niechęci Hrabiego do Sopliców spowodowany, w jego mniemaniu, litościwym gestem ofiarowania mu skóry zwierzęcia;

d)pojawienie się Gerwazego;

e)kłótnia między Gerwazym i Hrabią a Soplicami i ich gośćmi.

8.Narada Hrabiego ze sługą w sprawie planu zbrojnego odzyskania zamku.

Księga VI Zaścianek

1.Napisanie skargi na zachowanie Hrabiego i Gerwazego przez Sędziego.

2.Wyruszenie Woźnego ze skargą do zamku.

3.Przybycie Ks. Robaka do Soplicowa:

a)rozmowa z Sędzią;

b)wskazanie na konieczność załagodzenia sporu z Hrabią, aby móc współdziałać dla sprawy narodowej;

c)obietnica zaniechania dalszych waśni złożona przez Sędziego, jeżeli Hrabia pierwszy przeprosi;

4.Udanie się Ks. Robaka do zamku i spotkani z Protazym.

5.Wiadomość o wyjeździe Hrabiego do Dobrzyna.

6.Opis zaścianka Dobrzyńskich i jego mieszkańców.

7.Zbiórka szlachty w domu „Maćka nad Maćkami”.

Księga VII Rada

1.Narada nad koniecznością gotowania się do walki o wolność:

a)głos Bartka zwanego Prusakiem;

b)głos Maćka zwanego Chrzcicielem;

c)głos Buchmana;

d)głos Jankiela

2.Pojawienie się Gerwazego i jego przemowa wskazująca na konieczność najazdu na Soplicę.

3.Krytyczny głos Maćka Dobrzyńskiego i wypędzenie zgromadzonych.

4.Przyjazd Hrabiego do zaścianka i niemal powszechna aprobata pomysłu zajazdu (wyjątki stanowili Maciek i Bartek Dobrzyńscy oraz Jankiel).

Księga VIII Zajazd

1.Spokojny wieczór w Soplicowie, spędzany na świeżym powietrzu:

a)astrologiczne teorie Wojskiego;

b)pojawienie się komety i przepowiednie niebezpieczeństwa z nim związanego;

2.Przybycie Ks. Robaka do dworu.

3.Rozmowa Bernardyna z Sędzią, w której ujawnia swoją tożsamość (Jacka Soplicy, brata Sędziego).

4.Wyjazd zakonnika w celu uspokojenia wzburzonej szlachty.

5.Rozmowa Tadeusza z Sędzią – plany szybkiego wyjazdu wyłożone przez młodzieńca.

6.Nocne spotkanie Tadeusza z Telimeną i zerwanie związku.

7.Próba samobójcza Tadeusza powstrzymana najazdem Hrabiego.

8.Zajazd:

a)wzięcie w niewolę mieszkańców dworu;

b)przygotowanie uczty suto zakrapianej alkoholem

c)zakończenie zajazdu zapadnięciem w głęboki sen.

Księga IX Bitwa

1.Obudzenie się wczorajszych triumfatorów w niewoli.

2.Przyjście z pomocą Soplicy przez okoliczną szlachtę i wojsko rosyjskie.

3.Nieudane (przez twarde stanowisko Płuta) próby polubownego załatwienia sprawy podejmowane przez Sędziego.

4.Przybycie Ks. Robaka z przebranym Maćkiem Dobrzyńskim i jednym z Mickiewiczów.

5.Uczta wyprawiona przez Bernardyna, suto zakrapiana alkoholem.

6.Potajemne uwolnienie uczestników zajazdu przez Maćka i Mickiewicza.

7.Spoliczkowanie Płuta przez Tadeusza, dające początek bitwie.

8.Bitwa z Moskalami:

a)rozgromienie znacznej części oddziałów rosyjskich przez szlachtę;

b)walka z oddziałem Rykowa:

rozbicie zwartych szyków oddziału przez Konewkę Dobrzyńskiego;

ucieczka reszty oddziału do ogrodu;

atak Hrabiego na Moskali – Ks. Robak zostaje trafiony kulą przeznaczona dla ostatniego z Horeszków;

pomysł Wojskiego, aby przewrócić na Rosjan starą wieżę do wyrobu serów, i wcielenie owego pomysłu w życie;

c)kapitulacja Rykowa;

9.Zwycięstwo.

10.Niepisana umowa z Rykowem dotycząca przemilczenia ostatnich wydarzeń.

11.Przyznanie się Gerwazego do zabicia Płuta.

12.Uczta kończąca ostatni zajazd na Litwie.

Księga X Emigracja. Jacek

1.Nocna burza nad Soplicowem.

2.Przygotowania do wyjazdu najbardziej aktywnie walczących na emigrację (w tym Tadeusz i Hrabia).

3.Pożegnanie:

a)Tadeusza z Zosią;

b)Hrabiego z Telimeną;

4.Spowiedź Ks. Robaka:

a)ujawnienie swojej tożsamości przez Jacka Soplicę (Ks. Robaka);

b)opowieść o przyczynach waśni rodowych przekazana z perspektywy Jacka;

c)historia losów Jacka po zamordowaniu Stolnika;

5.Wybaczenie krzywd przez Gerwazego i wiadomość o przedśmiertnym przebaczeniu ze strony Stolnika.

6.Wiadomość o wypowiedzeniu wojny Rosji przez Napoleona.

7.Śmierć Jacka Soplicy.

Księga XI Rok 1812

1.Wkroczenie wojsk Napoleona do Rosji.

2.Stacjonowanie wojsk polskich w Soplicowie.

3.Nabożeństwo w dzień Najświętszej Panny Kwietniowej.

4.Publiczna rehabilitacja postaci Jacka Soplicy poczyniona przez Podkomorzego:

a)wskazanie na jego losy po zabójstwie Stolnika;

b)informacja o przyznaniu mu orderu kawalera Legii Honorowej;

5.Powtórne zaręczyny Tadeusza z Zosią.

6.Rozstrzygnięcie sporu o Kusego i Sokoła satysfakcjonujące dla obydwu stron.

7.Rozpoznanie w jednym z gości Hrabiego i serdeczne przywitanie go przez Sędziego.

8.Pojawienie się drugiej pary narzeczonych – Asesora i Tekli Hreczeszanki.

Księga XII Kochajmy się

1.Uczta zaręczynowa we dworze:

a)Wojski kuchmistrzem i marszałkiem dworu;

b)historia serwisu Wojskiego;

c)bogactwo i różnorodność potraw wzbudzające zachwyt gen. Dąbrowskiego;

d)pojawienie się Maćka nad Maćkami;

e)pojawienie się Gerwazego ze Scyzorykiem, który budzi ogólny podziw;

f)podarowanie Scyzoryka gen. Kniaziewiczowi;

g)krytycyzm Maćka w kwestii naiwnej wiary w pomoc Napoleona;

h)pojawienie się ostatniej pary narzeczonych: Rejenta i Telimeny;

i)krytyczna cena stroju i zachowania Rejenta przez Maćka i jego powrót do zaścianka;

j)ostateczne zerwanie więzów między Telimeną a Hrabim;

2.Uczta dla włościan na świeżym powietrzu:

a)przybycie gości z dworu na dziedziniec;

b)decyzja Tadeusza i Zosi o uszlachceniu poddanych

c)koncert Jankiela;

d)polonez prowadzony przez Podkomorzego;

e)biesiadowanie do późna;

Jacek Soplica vel Ksiądz Robak – wbrew formule tytułowej jest to główny bohater utworu. Członek rodu Sopliców, brat Sędziego i ojciec Tadeusza. W młodości był hulaką i zawadiaką. Niestety, zakochawszy się w córce Stolnika Horeszki – Ewie, nie dostał zgody na małżeństwo z nią. W przypływie chwilowej złości zabija Stolnika, czym przekreśla swoje szanse na szczęście. Posadzony o spisek z Moskalami, udaje się na emigracją, aby nie dać się zrusyfikować. Uznany za zdrajcę postanawia odpokutować swoje grzechy poprzez wierną służbę ojczyźnie – najpierw jako żołnierz, a następnie jako emisariusz. Powraca na Litwę w mnisim habicie jako Ksiądz Robak, aby pozyskiwać ludzi „dla sprawy”. Soplica jako bohater romantyczny Jak zgodnie orzekli badacze, to właśnie Bernardyn jest główną postacią Pana Tadeusza. Przede wszystkim dlatego, iż jego biografia jest najpełniejsza, najbardziej dynamiczna oraz dlatego, że zespala on wszystkie wątki (najmniej wątek sporu o zamek, choć to przecież on przyczynia się śmierci właściciela budowli, a więc zapoczątkowuje całą historie). Na uznanie Jacka za głównego bohatera wpływać może także fakt, iż w rękopiśmiennej redakcji tytuł poematu miał brzmieć „Żegota”, a wiemy, że w utworze takim mianem określa się właśnie brat Sędziego. Jak słusznie zauważa Alina Witkowska (A. Witkowska, Romantyzm , Warszawa 2, s.) ma on niejako „dwie biografie”. Trzymając się tego podziału wskazać można zmianę, jaka zaszła w psychice bohatera.Dla konstrukcji charakterystyki bohatera romantycznego, którego kreacją jest w Panu Tadeuszu Jacek, znamienny jest fakt, że w tym czasie przeżywa on pierwszą prawdziwą miłość, którą zapałał do córki Stolnika Ewy Horeszkówny. Jest to iście romantyczna uczucie, gdyż, mimo że wzajemne, nie doczekało się szczęśliwego spełnienia, bowiem Jacek obawiał się dostania od ojca ukochanej „czarnej polewki”, a ją samą wydano za maż za Wojewodę. Nie zmieniło to jednak w niczym uczuć szlachcica, o czym może świadczyć fakt, iż interesował się dalszymi losami ukochanej, aby ostatecznie zaopiekował się jej córką, czyli Zosią. W tym okresie życia głównego bohatera akcentuje się takie cechy jego charakteru jak: porywczość, butę, hardość, a przede wszystkim wybujałą dumę i ambicję. Wszystkie one wpędziły go z kolei w poczucie pychy, które potęgowała świadomość ogólnego szacunku, jaki wzbudzał. Dlatego też tak ciężko było mu znieść upokorzenie, którego doznał ze strony Stolnika. Poczuł się, co również znamienne dla bohatera romantycznego, odrzucony i niedoceniony. To właśnie urażona ambicja i chwilowe załamanie oraz rozgniewanie popchnęły go do zbrodni. Przy czym dla sprawiedliwej oceny postępowania należy dodać, że było to morderstwo w afekcie, a nie zaplanowana z zimną krwią zbrodnia. Jednakże na zawsze odmieniło losy Jacka – uznany za zdrajcę, postanawia wyjechać. Gdy po wielu latach powraca w rodzinne strony jest już zupełnie inną osobą. Zazwyczaj do określenia charakteru tej zmiany używa się terminu ekspiacja, czyli oczyszczenie. Jacek wstępuje na drogę ekspiacji przyjmując: mnisi kaptur (wyrzeczenie się miłości) oraz imię Robaka (niszczenie w sobie pychy). W osobie Ks. Robaka niemal nie można się doszukać podobieństwa z Wąsalem. Takie odczucia ma również Gerwazy. Rzeczywiście jest Jacek starszy i nie chodzi tu tylko o wiek. Jest starszy, gdyż jest bogatszy w doświadczenia. Zupełnej zmianie ulega przez to jego system wartości. O ile kiedyś sprawy osobistego szczęścia były najważniejsze, o tyle teraz pracuje na rzecz ogółu, całego kraju. Uczuć patriotycznych nie odmawiano mu także w młodości, ale teraz znamienna jest pokora, z jaką spełnia swą misję – dawny Jacek Soplica nie omieszkałby pysznić się swoimi osiągnięciami. Właśnie pokora, tak jak kiedyś duma i wybujała ambicja, charakteryzuje teraz tego bohatera. Zmiana tak wielka, jaka zaszła w tej postaci jest najważniejszą cechą, pozwalającą traktować go, jak bohatera romantycznego. Czyni tym samym jego biografię niezwykłą i wyjątkową. Przy czym znamienny jest tu również rys charakterystyczny dla polskiego romantyzmu, który, głównie z uwagi na sytuację polityczną kraju, miał specyficzny charakter. Rysem tym jest charakter owego oczyszczenia Jacka. Odbywa się ono bowiem na drodze służby ojczyźnie. Jacek zmazuje swoje grzechy, a więc złe czyny jednostkowe, działalnością emisarką, a więc na rzecz ogółu. W tym kontekście jego losy parabolizują się w przestrogę i naukę, jakiej udziela Mickiewicz Polakom. Przecież młody Soplica to typowy przykład zepsucia polskiej szlachty, którego rezultatem było osłabienie a ostatecznie rozbiór kraju. Wskazuje jednak poeta, że nie wszystko jest jeszcze stracone i że winy swoje można odkupić ciężka pracą na rzecz ojczyzny. Jest więc Jacek przykładem przede wszystkim polskiego bohatera romantycznego.

Charakterystyka Zosi

Zosia jest jedną z dwu głównych postaci kobiecych stworzonych przez poetę w Panu Tadeuszu . Nie trudno zauważyć, że na tle wybuchowej i żywej Telimeny wypada dość blado. Rola jej jest też silnie sfunkcjonalizowana – ma zostać małżonką Tadeusza, aby nastąpiło długo oczekiwane pogodzenie się zwaśnionych rodów. Bynajmniej nie jest Zosia przez to postacią mało znaczącą – dowodem na to będzie żywotność w dalszych epokach literackich skreślonego przez poetę wzorca kobiety-anioła, polskiej szlachcianki. Nie zawsze będą to nawiązania naśladujące, nierzadko dojdzie do ostrej polemiki z literackim obrazem kobiety, jaki reprezentuje Zosia. Jaka więc jest Mickiewiczowska kobieta idealna? Poznajemy ją, gdy ma czternaście lat, choć akurat wiek stanowi kwestię dyskusyjną, gdyż po upływie roku jest już postrzegana jako dorosła. Niewątpliwie jednak jest to niezwykle urodziwa panna – fascynuje po kolei Tadeusza, Hrabiego, a także, w dzień zaręczyn, większą część męskiego grona gości Sędziego. Jak wszystko w poemacie, tak i uroda jej jest harmonijna, swojska, naturalna, a najpełniej rozkwita w połączeniu z prostotą tradycyjnych strojów litewskich. Tym samym przeciwstawia się dwa ideały piękna: naturalnego, przypisanego Zosi i staranie wystudiowanego, sztucznego piękna Telimeny. Już pierwszy opis Zosi zwraca uwagę na wskazane przed chwilą cechy jej wyglądu: Wyglądu jest, jak to często u Mickiewicza, przekaźnikiem treści dotyczących charakteru osoby. Po przeczytaniu przytoczonego opisu ciężko byłoby posadzić kogoś, kogo porównuje się niemal do świętej, o niegodziwość charakteru.

Rzeczywiście – wygląd Zosi współgra z jej temperamentem. Jest to osoba obdarzona niezwykłą dobrocią. Ujmuje się za wszystkim i wszystkimi – to ona podczas kłótni zasłania Gerwazego przed atakiem gości Soplicy. Kolejną po dobroci cechą znamionującą Zosię jest prostota, przejawiająca się m.in. w niemal franciszkańskim umiłowaniu wszystkiego, co żyje oraz w pełnym zawierzeniu bliskim osobom. Na potwierdzenie pierwszej z cech wystarczy przywołać zajęcia dziewczyny – początkowo opiekuje się ona dziećmi i dogląda kur w gospodarstwie. Przy czym takie zajęcia młodej panienki wartościuje Mickiewicz dodatnio – nic nie odbierają z uroku Zosi jej braki towarzyskie, na które utyskuje Telimena: Jest przy tym Zosia dobrą chrześcijanką i materiałem na znakomitą obywatelkę, co zaświadczyła chociażby wspomnianą zgodą na uszlachcenie poddanych i płomienną deklaracją, iż trudów życia ziemiańskiego się nie boi. Za taką postawę zostaje nagrodzona – Gerwazy informuje ją, że nie musi się lękać ciężkiej pracy, ani biedy. Całą sobą zmusza Zosi do podziwiania i kochania jej osoby, przy czym robi to zupełnie nieświadomie – nie ma w niej cienia kokieterii i zarozumialstwa. Przeciwnie: chwalona płonie niezmiennie dziewiczym rumieńcem zawstydzenia. Taką ją właśnie zamierzył poeta i taką jawi się najpełniej w scenie uczty zaręczynowej: W swojej zielonobiałej spódnicy, śnieżnobiałej koszuli, z rozmarynowym wieńcem na głowie, pełna prostoty i młodzieńczej witalności na stałe zostanie wzorem polskiej szlachcianki.

Charakterystyka TadeuszaTytułowy bohater to syn Jacka Soplicy i ubogiej dziewczyny, którą pojął on za żonę. Matka młodzieńca zmarła niedługo po porodzie. Od najmłodszych lat wychowywał się u stryja – Sędziego Soplicy. Było to wychowanie zgodne z naturą Sędziego – tradycyjne, patriotyczne, przygotowujące do służby ojczyźnie. Tak dom, w którym spędził dzieciństwo, wspomina sam Tadeusz: Tadeusza poznajemy już jako blisko dwudziestoletniego młodzieńca, powracającego z nauki w Wilnie. Jego życie po powrocie nabiera znacznego tempa, ale raczej ze względu na okoliczności, niż na charakter młodzieńca. Jest on bowiem dość statyczną postacią i, jak zgodnie orzekli badacze, na pewno nie jest głównym bohaterem. Już w pierwszej księdze dostajemy wstępną charakterystykę wyglądu i usposobienia Tadeusza. Jest to młodzieniec przystojny, krzepki i zdrowy, choć, jak wszyscy Soplicowie, nieco otyły. Przybywa do Soplicowa z zamiarem nabrania sił przed wstąpieniem do wojska, do czego sposobił go stryj na wyraźne życzenie ojca. Dlatego też zachowaniem Tadeusza rządzi często chęć poswawolenia: Okazji ma do tego wiele – głównie za sprawą Telimeny. Związek z nią nie świadczy jednak o uwodzicielskiej natury Tadeusza. Przeciwnie, jego prawdziwe uczucie ma w sobie coś z głębi romantycznej miłości, pojętej jako wzajemne przeznaczenie dwóch dusz. Taką właśnie miłością pokochał piękną nieznajomą. Jedynym jego „grzechem” było mylne utożsamienie jej z Telimeną. Rozwój wątku miłosnego świadczy ostatecznie o szlachetności Tadeusza. Gdy dostrzega swoją omyłkę postanawia zerwać z Telimeną. Uświadomiwszy sobie, że skrzywdził ją tym zupełnie niezasłużenie, podejmuje dramatyczną decyzję o samobójstwie. W związku z uczuciem, jakim darzy Zosię, mówić można jeszcze o: stałości, a przede wszystkim o wrażliwości na drugą osobę – nie chce pętać woli dziewczyny obietnicą małżeństwa. Jest więc w kwestiach miłosnych wyrazicielem dość nowatorskich przekonań. Nie trudno także dostrzec, że postać Tadeusza pojawia się głównie w początkowych partiach powieści, ściśle związanych z wątkiem miłosnym. W toku rozwoju akcji dzieje młodzieńca schodzą na dalszy plan, a na czoło wysuwają się inne wątki (głównie chodzi o działalność Ks. Robaka i wydarzenia związane z zajazdem). Poza nieco swawolną naturą odznacza się Tadeusz takimi przymiotami ducha, jak odwaga i honorowość. Cechy te zaświadczają liczne jego zachowania, np. stanięcie w obronie Sędziego i jego gości podczas kłótni z Hrabią. Podobnie honorowo i odważnie postępuje broniąc Telimeny przed natarczywością Płuta. Przy tym jest Tadeusz młodzieńcem o dużej świadomości patriotycznej, na co wpływ miało niewątpliwie wychowanie, jakie odebrał. Przejawia się to w każdym szczególe – nawet imię nosi po bohaterze narodowym, Tadeuszu Kościuszko. Wielokrotnie okazuje wierność cenionym przez Sędziego tradycjom, ponad wszystko miłując to, co jest rodzinne, ojczyste. Takim jawi się na przykład, kiedy w Świątyni Dumania nie zgadza się z opinią Telimeny i Hrabiego, iż polska przyroda nie może równać się zagranicznej. We wszystkim ceni Tadeusz szczególną swojskość – nic zatem dziwnego, że dana mu będzie za żonę najbardziej swojska ze wszystkich panien, nie zaś światowa kokietka. O przywiązaniu do ojczyzny świadczy również decyzja Tadeusza o opuszczeniu Soplicowa i zaciągnięciu się do wojska polskiego: Przedkłada on tym samym sprawy narodowowyzwoleńcze nad osobiste szczęście. Uzupełnieniem takiego obrazu młodego patrioty jest wskazanie na jego odwagę i męstwo bojowe. Przy czym nie jest to odwaga dzika, nieokiełznana, oparta na ogromnej sile fizycznej, z jaką mamy do czynienia na przykład w przypadku rodu Dobrzyńskich, ale na sprycie, zaradności i umiejętnościach wojennych: Obrazu Tadeusza dopełnia jednak nie tyle komentarz narratorski, co zachowanie bohatera w określonych sytuacjach i ocena jego osoby przez innych. Tak oto rozmyśla o nim Telimena, dokonująca porównania młodzieńca z Hrabią :

Charakterystyka Telimeny To niezwykła postać – jedyna w pełni ukształtowana postać kobieca. Trudno wręcz uwierzyć, iż postaci tak barwnej początkowo Mickiewicz nie planował. Jednak ostatecznie stwierdził, że byłaby to figura bardzo przydatna. Wprowadzenie jej do utworu motywował potrzebą kontrastu. I rzeczywiście, Telimena funkcjonuje w utworze głównie na zasadzie przeciwieństwa. Przy czym zasada ta nie odnosi się tylko do porównania jej z Zosią, bowiem jest ona ostro skontrastowana praktycznie ze wszystkimi poza Hrabią. Już pierwsze pojawienie się jej w utworze jest „wielkim wejściem” – jesteśmy niemal pewni, że spóźnia się, aby powiększyć efektowność swojej osoby. Ubrana według najnowszej mody, lekko i zwinnie stąpa pomiędzy zebranymi, aby w iście teatralny stylu dotrzeć na swoje miejsce: Tak jest również natura Telimeny – zbyt światowa i „wykwintna”, jak na realia Soplicowa. Bawi ona tam zresztą od niedawna, przyjechała na czas jakiś z Petersburga. Z relacji Asesor, który nota bene również się w niej chwilowo kocha, dowiadujemy się, że przebywa w dworku jako rodzina Sędziego, z którym traktują się jak rodzeństwo, ale że naprawdę nie są spokrewnieni lub jest to pokrewieństwo bardzo dalekie. Ta około trzydziestoletnia dama przedstawiona jest jako poławiaczka męskich serc. W sidła przez nią zastawione wpadają Tadeusz, Hrabia, Asesor a ostatecznie także Rejent. Co czyni ją tak niezwykłą? Przede wszystkim wspomniany już światowy sposób bycia – zawsze stara się wyglądać elegancko i ponętnie. W związku z tym stosuje nawet różne „kobiece sztuczki”. Zabiegi owe, jak też niedoskonałości urody bezlitośnie obnaża Tadeusz, któremu przechodzi pierwotne upojenie osobą „cioci”: Ledwie spojrzał w rumiane Telimeny lice, Odkrył od razu wielką, straszną tajemnicę! Przebóg! naróżowana! (…)Nuż oczy Tadeusza, jako chytre szpiegi, Odkrywszy jedną zdradę, poczną w kolej zwiedzaćResztę wdzięków i wszędzie jakiś fałsz wyśledzać:

Dwóch zębów braknie w ustach; na czole, na skroni Zmarszczki; tysiące zmarszczków pod brodą się chroni!

Tadeusz odsłania jedną z bardziej znamiennych cech Telimeny, mianowicie jej sztuczność. Od początku do końca pozostaje ona kokietką, zwodzącą wszystkich. Jedynym celem jej zabiegów jest rozwianie nudy i znalezienie odpowiedniej partii na męża. Dążąc do tego, nie przebiera w środkach. Nieszczerość jej zachowania najbardziej uwidacznia się w chwili zerwania z Hrabią – w dzień swoich zaręczyn gotowa jest porzucić Rejenta, jeśli tylko Hrabia zgodzi się z nią ożenić. Zdawać by się mogło, że najszczerszej przywiązana była do Tadeusza, ale i tak nigdy nie przestawała trzeźwo oceniać sytuacji. W związku z wątkiem miłosnym uwidacznia się kilka kolejnych cech charakteru Telimeny, tj. zaborczość, zazdrość, a także porywczość i skłonność do przesady. Owa melodramatyczność zachowania jest najbardziej znamienna dla jej osoby. Oto kilka przykładów, gdzie powtarza ona zużyte, sentymentalne gesty: Jest jednak Telimena nie tylko sentymentalną kokietką, ale przede wszystkim kobietą z krwi i kości. Omylił się w tym względzie Hrabia, myślący, że ma do czynienia z nieszczęśliwą duszą poszukującą miłości idealnej, gdy tymczasem Telimena okazała się w najlepsze polować na męża. Taka już jej natura: kiedy kocha – kocha do szaleństwa, jeśli jednak gniewa się to równie mocno. Najpełniej widać to w scenach kłótni z Tadeuszem.Nie jest jednak Telimena postacią napiętnowaną przez autora. Przeciwnie, jej zabiegi ukazane są z humorem, rozładowującym dwuznaczność moralną poczynań bohaterki. Poza licznymi, choć niezbyt „ważnymi” wadami, ma ona dobre serce. Kiedy widzi rozpacz Tadeusza biegnie, aby powstrzymać go przed samobójstwem. Nie zakłóca więc swoim postępowaniem ogólnej idylliczności dworku Sopliców, a jedynie ożywia swojską atmosferę lekką nutką nowości.

DZIADY III

1) Walka dobrych i złych mocy o duszę śpiącego więźnia.

2) Przemiana bohatera – umiera Gustaw, rodzi się Konrad.

3) Spotkanie więźniów w celi Konrada.

4) Rozmowa o przesłuchaniach i życiu w więzieniu.

5) Opowieść Sobolewskiego o wywożonych więźniach.

6) Mała Improwizacja Konrada.

7) Wielka Improwizacja.

8) Egzorcyzmy Księdza Piotra nad nieprzytomnym Konradem.

9) Widzenie Ewy.

10) Widzenie Księdza Piotra – Polska jako ukrzyżowany Chrystus.

11) Walka diabłów o duszę Senatora.

12) Widzenie Senatora.

13) Salon Warszawski.

14) Opowieść Adolfa o Cichowskim.

15) Rozmowa o śledztwie w apartamentach Senatora.

16) Prośba Pani Rollisonowej o ułaskawienie syna.

17) Rozmowa Senatora i Pelikana o umożliwieniu samobójstwa Rollisonowi.

18) Ksiądz Piotr przepowiada śmierć Doktora.

19) Bal u Senatora.

20) Tajemnicza śmierć Doktora.

21) Senator uwalnia Księdza Piotra.

22) Spotkanie Konrada i Księdza Piotra.

23) Noc Dziadów.

24) Guślarz widzi trzy potępione dusze.

25) Guślarz i Kobieta widzą wywożonych więźniów.

Postacie pierwszoplanowe:

Konrad – poeta, wizjoner, indywidualista i samotnik. Osoba ponura i blada. Natchnienie miewa o północy. Słynie wśród więzów z daru przewidywania przyszłych zdarzeń.

Ksiądz Piotr – bernardyn, cichy i pokorny sługa Boży.

Senator – okrutnik, który pragnie odzyskać przychylność cara. Śledztwo prowadzi według własnych praw, często wykorzystując je do własnych interesów. Słynie z organizowania balów. Lubi otaczać się pięknymi kobietami. Pijak, który roztrwonił majątek. Człowiek bez serca, kat i tyran.

Postacie drugoplanowe:

Ewa – dobra i pokorna, wierząca w Boga. Mieszka pod Lwowem z rodzicami i siostrą.

Kapral – Polak, siłą wcielony do wojska carskiego, były legionista.

Więźniowie:

Żegota – nowy więzień, nie wie, dlaczego został aresztowany. Sądzi, że zebrani w celi zostaną uwolnieni, skoro nie udowodniono im żadnej winy.

Adolf – więzień, prawdopodobnie odzyskał wolność. Opowiada historię Cichowskiego w Salonie Warszawskim.

Tomasz – jeden z pierwszych aresztowanych Polaków, przebywa najdłużej w więzieniu i zna wszystkich. Pragnie poświęcić się dla dobra sprawy i przyjaciół, biorąc na siebie winę, aby umożliwić uwolnienie tych, którzy mają rodziny.

Jan Sobolewski – więzień, który podczas spotkania wigilijnego w celi Konrada opowiada o wywożeniu uczniów.

Cichowski – młody Polak, który wkrótce po ślubie zaginął. Przez wiele lat był torturowany i przesłuchiwany. Odzyskał wolność, lecz stał się innym człowiekiem: zastraszonym, milczącym i nieufnym.

Jan Rollison – uczeń gimnazjum, aresztowany jako uczestnik spisku. Załamał się psychicznie pod wpływem tortur, lecz nie wydał przyjaciół. Kilka razy próbuje popełnić samobójstwo.

Jakub, Ksiądz Lwowicz, Frejend, Feliks Kółakowski, Suzin, Jankowski – więźniowie, uczestniczący w spotkaniu w celi Konrada.

Zenon Niemojewski, Wysocki, Adam Gurowski, Ludwik Nabielak – polscy patrioci, stojący przy drzwiach podczas spotkania w Salonie Warszawskim. Hrabia, Damy, Generałowie, Urzędnicy, Oficerowie, Literaci – osoby należące do towarzystwa stolikowego, rozmawiający po francusku, obojętni na sprawy narodowe.

Literat III – osoba z towarzystwa stolikowego, pierwowzorem postaci był Kajetan Koźmian.

Literat II – osoba z towarzystwa stolikowego, pierwowzorem postaci był Kazimierz Brodziński.

Pani Rollisonowa – niewidoma staruszka, matka Rollisona.

Bestużew – młody Rosjanin, student, przyjaciel Polaków Justyn Pol – patriota polski, obecny na balu Senatora, pełen nienawiści do cara i Namiestnika, którego chce zabić. Senator – Polak, który jest zmuszony do uczestniczenia w balu Senatora, patriota.

Poplecznicy Senatora: Bajkow – sprzymierzeniec Senatora, bezwzględny i okrutny podczas przesłuchań. Doktor – poplecznik Senatora, zdrajca narodowy, pierwowzorem postaci Doktora był August Bécu, ojczym Juliusza Słowackiego, wykładowca higieny i medycyny sądowej na Uniwersytecie Wileńskim. Ginie rażony piorunem – jego śmierć przepowiada Ksiądz Piotr.

Pelikan – zdrajca narodowy i sprzedawczyk, starający wkraść się w łaski Senatora, pierwowzorem postaci był Wacław Pelikan, profesor Uniwersytetu Wileńskiego.

Guślarz – przewodnik obrzędu Dziadów. Kobieta – czeka na dawnego ukochanego na cmentarzu.

JULIUSZ SŁOWACKI KORDIAN

1)Scena pierwsza

Osoby: Kordian, jego służący Grzegorz, Laura

Piętnastoletni młodzieniec – Kordian rozmyśla nad sensem życia. Stary sługa Grzegorz, by odpędzić od niego smutek, opowiada mu trzy historie – trzy warianty życia. Pierwsza z nich to bajka „O Janku, co psom szył buty”, druga i trzecia pochodzą z doświadczeń Grzegorza - legionisty – gdy walczył w Egipcie u boku Napoleona oraz, gdy w 1812 roku dostał się do niewoli rosyjskiej. W ostatniej opowieści związanej z osobą dzielnego Kazimierza, Kordian dostrzega właściwą dla siebie ścieżkę życia. W przyszłości będzie nią kroczył.

Scena druga

Osoby: Kordian i Laura

Kordian kocha się skrycie w starszej od siebie Laurze. Próbuje powiedzieć jej o tym, lecz dziewczyna lekceważy jego uczucia. Traktuje Kordiana jak niedojrzałego młodzieńca. Zdesperowany chłopak, widząc jej obojętność, postanawia popełnić samobójstwo.

Scena trzecia

Laura przegląda wpisy w swoim pamiętniku. Jest w nim też wiersz Kordiana. Dziewczyna niepokoi się o młodzieńca, ponieważ nie wrócił jeszcze do domu, a za oknami panuje już ciemność. Służąca oznajmia, że nie było go również na wieczerzy. Nagle wchodzi stary Grzegorz z informacją, że „panicz się zastrzelił”.

2) Wędrowiec; Rok 1828 (Kordian odbywa podróż po Europie)

Osoby: Kordian, Dozorca.

Jak się okazuje, Kordian przeżył próbę samobójczą i, by poszerzyć wiedzę o świecie i dowiedzieć się czegoś o sobie, wyrusza w podróż po Europie. Jest wędrowcem. Szlak jego podróży wiedzie przez Anglię, Włochy i Szwajcarię. W Londynie, siedząc w James Parku i wysłuchując opowieści dozorcy, przekonuje się o dominacji pieniądza. W Dover, na nadmorskiej skale rozważa twórczość Szekspira. We włoskiej willi spotyka się z piękną Wiolettą, która ceni jego uczucia, dopóki młodzieniec utrzymuje, że jest bogaty. W Watykanie Kordian odwiedza Papieża, prosząc o błogosławieństwo dla Polaków, ale Ojca Świętego zajmuje bardziej papużka przemawiająca po łacinie niż problemy przybysza. Rozczarowany udaje się na górę Mont – Blanc, by na szczycie, w pobliżu Boga, wygłosić wielki poetycki manifest – monolog.

3)Spisek koronacyjny

Scena pierwsza

Osoby: lud, Szewc, Szlachcic, Żołnierz, Garbaty Elegant.

Na placu zamkowym w Warszawie zbiera się tłum. Wszyscy oczekują nadejścia carskiego orszaku. Cesarz Rosji – Mikołaj I ma być wkrótce koronowany na króla Polski. Świadkami tego wydarzenia są między innymi: Szewc, Szlachcic i Żołnierz. W rozgorączkowanym tłumie wyrażają swoje niepochlebne opinie na temat koronacji i zaprzysiężenia. Stary żołnierz jest najbardziej nieprzychylny carowi i żywo demonstruje swoje poglądy. Deformując słowa pieśni, śpiewa: „Boże, pochowaj nam króla!”

Scena druga

Osoby: Prymas, Car, Kanclerz, polscy dygnitarze, rosyjscy generałowie, lud.

W katedrze odbywa się ceremonia koronacji i zaprzysiężenia Mikołaja I na króla Polski. Prymas odprawia mszę, w trakcie której podaje Carowi koronę. Ten zaś wkłada ją na głowę. W uroczystości uczestniczy lud i dostojnicy państwowi.

Scena trzecia

Osoby: Lud, Szlachcic, Szewc, Stojący Na Kolumnie, Nieznajomy.

Po zaprzysiężeniu lud stolicy ponownie gromadzi się na placu przed zamkiem. Odbywa się tu uczta. Nastroje po koronacji nie są zbyt przyjemne. Optymizm opuszcza zgromadzonych widzów. Niektórzy sądzą, że nowy król nie dotrzyma przysięgi konstytucyjnej. Zbliża się carski orszak, który poprzedza książę Konstanty z żandarmerią. Książę brutalnie wytrąca kobiecie dziecko z rąk – informuje o tym wszystkich Ktoś Stojący Na Kolumnie. Jakiś Nieznajomy śpiewa pieśń o sekretnym buncie. Wzywa nią prawdziwych patriotów do walki o wolność.

Scena czwarta

Osoby: Prezes, Spiskowcy, Szyldwach – wartownik, Ksiądz, Starzec, Podchorąży – Kordian.

W podziemiach kościoła, w którym niedawno miała miejsce koronacja, odbywa się tajne zgromadzenie spiskowców. Rozważają oni kwestię zamachu na Cara. Prezes i Ksiądz apelują do sumień zgromadzonych, by zaniechali zbrodniczego zamiaru. Powołują się na wartości etyczne i wiarę w Boga. Podchorąży, którym okazuje się Kordian namawia „Spiskowych” , by zaakceptowali plan morderstwa. Jego argumenty popiera Starzec. Przekonuje, że będzie to tylko jedna zbrodnia, w porównaniu z mnogością ofiar caratu. Ostatecznie zasądzone zostaje głosowanie. Stu pięćdziesięciu spiskowców, przekonanych mową Prezesa i Księdza, nie zgadza się na zamach, pięciu jest za. Sprawa wydaje się przesądzona i zabójstwo nie dojdzie do skutku, lecz Podchorąży informuje, iż sam decyduje się zgładzić tyrana, tym bardziej, że tej nocy przypada jego warta w zamku. Gotów poświęcić się za wolność. Straż w zamku będzie nie lada okazją, by dokonać wendetty.

Scena piąta

Osoby: Strach, Imaginacja, Kordian, Widmo, Diabeł, Car

Kordian zmierza do carskiej sypialni. Pokonuje kolejno sale: kolumnową, audiencyjną, tronową. Drogę zastępują mu Strach i Imaginacja. Oczami wyobraźni dostrzega nierealne postaci – świadków zbrodni. Wie, że popełnia występek. Lęka się konsekwencji. Z przerażenia mdleje u progu carskiej sypialni. Car odnajduje omdlałego Kordiana i posądza o zamach, swojego brata Konstantego. Niedoszły królobójca zdradza objawy obłąkania.

Scena szósta

Osoby: Doktor (Diabeł), Dozorca, Kordian, Dwóch Wariatów, Żołnierz, Wielki Książę Konstanty.

Kordian trafia do szpitala dla obłąkanych. Napotyka tutaj Doktora – w tym wcieleniu występuje Szatan, który przedstawia mu dwóch szaleńców. Jeden przybiera pozę krzyża dźwigającego Chrystusa, drugi udaje mitycznego Atlasa podtrzymującego niebo, by nie spadło ludziom na głowy. Obydwaj, podobnie jak niedoszły zabójca, uważają, że poświęcają się dla ludzkości. Doktor, wskazując na nich, ośmiesza pojedynczą, jednostkową ofiarę. Nadchodzi żandarm z informacją od Księcia Konstantego – Kordian ma się stawić na Placu Saskim.

Scena siódma

Osoby: Wojsko polskie, generałowie, Car, Wielki Książę Konstandy, Chór, Kuruta, Lud.

Na Placu Saskim gromadzą się żołnierze. Na rozkaz Księcia Konstantego Kordian ma dokonać wyczynowego skoku – musi konno pokonać piramidę utworzoną z bagnetów. Skok udaje się. Książę jest zachwycony i obiecuje dzielnemu wojakowi wolność, ale car Mikołaj I zwraca się skrycie do generałów o zwołanie sądu wojennego i zatwierdzenie wyroku śmierci.

Scena ósma Osoby: Kordian, Ksiądz, Grzegorz – stary sługa, Oficer.

W celi więziennej Kordian spowiada się przed śmiercią, żegna z życiem oraz ze sługą Grzegorzem. Boi się zapomnienia, choć jednocześnie wie, że zasila szeregi wielkich Polaków, którzy złożyli ofiarę ze swojego życia na ołtarzu wolności.

Scena dziewiąta

Osoby: Wielki Książę Konstanty, Car, Adiutant.

Wielki Książę Konstanty usiłuje wymóc na carze Mikołaju I akt ułaskawienia dla Kordiana. Król oponuje. Dochodzi do spięcia między braćmi. Obydwaj kłócą się, a zarzewiem konfliktu staje się problem władzy. Z czasem spór przeradza się w słowną walkę. Konstanty grozi bratu użyciem armii. Przestraszony Mikołaj podpisuje akt ułaskawienia.

Scena ostatnia

Osoby: Kordian, lud.

Na Placu Marsowym tłum tkwi w oczekiwaniu na egzekucję Kordiana. Młodzieńcowi przed śmiercią zostaje odebrany tytuł szlachecki. Oficer przygotowuje się do strzału. Lud obiega pogłoska o nadjeżdżającym Adiutancie. Kordian może zostać ułaskawiony. Czy będzie? Czy Adiutant zdąży przed oficerem?

CHARAKTERYSTYKA KORDIANA ROMANTYK

Kordian to tytułowy bohater dramatu Słowackiego. Urodził się w początkach XIX wieku. Pochodzi z rodziny szlacheckiej - nazywany jest grafem. Tytuł szlachcica zostaje mu odebrany, w momencie, gdy staje przed plutonem egzekucyjnym (Akt III). Nie ma ojca - jest półsierotą wychowywanym przez matkę wdowę. Zamieszkuje wraz z nią i służbą w wiejskim dworku okolonym drzewami. Chłopak przyjaźni się z wiekowym sługą Grzegorzem, a skrycie kocha się w nieco starszej Laurze. To uczucie przypomina młodzieńczy afekt samego Słowackiego. Poeta jako siedemnastolatek zakochał się w Ludwice Śniadeckiej – starszej od niego o siedem lat.

Kordiana poznajemy jako piętnastoletniego młodzieńca, który wypoczywa w cieniu rozłożystej lipy na wiejskim podwórku. Obok niego przysiada stary sługa Grzegorz, czyszcząc broń myśliwską. Chłopak wspomina samobójstwo innego młodzieńca, najprawdopodobniej swojego przyjaciela. Ów przykry fakt staje się wstępem do rozważań nad sensem egzystencji. Kordian czuje się zagubiony, wypełnia go tęsknota, pragnie działać, lecz nie wie w jaki sposób i po co. Nie potrafi sprecyzować celu swojego życia. O duchowych rozterkach informuje Grzegorza:„Posępny, tęskny, pobladły, Patrzę na kwiatów skonanie I zdaje mi się, że mię wiatr rozwiewa (...) Otom ja sam jak drzewo zważone od kiści,

Sto we mnie żądz, sto uczuć, sto uwiędłych liści; (....) Boże! zdejm z mego serca jaskółczy niepokój,

Daj życiu duszę i cel wyprorokuj...” Sługa, by pocieszyć panicza, opowiada mu trzy historie, są to jednocześnie trzy propozycje życia. Młodzieniec odrzuca pierwszą, nie podoba mu się postawa służalczego Janka szyjącego buty królewskim chartom. Dwie następne rozbudzą w nim „iskrę ducha”, w ostatniej – w postaci dzielnego Kazimierza, dostrzeże odpowiedni dla siebie wzorzec postępowania. Kordian to typ samotnika, niekoniecznie z wyboru, tak również decydował los. Najprawdopodobniej jest półsierotą wychowywanym przez matkę – wdowę. Wspomina o tym fakcie Laura – starsza od niego dziewczyna, w której jest bez wzajemności zakochany: „Kordian zapomniał, że ma matkę, matkę wdowę.” W Akcie III dowiadujemy się, że i tę osobę (matkę) również stracił. W obecności spiskowców powie: „Ojciec w grobie - i matka w grobie – krewni w grobieW czasach młodości to stary Grzegorz jest powiernikiem jego duchowych tajemnic. W obliczu śmierci (tuż przed planowanym rozstrzelaniem) będzie nadal pocieszycielem, towarzyszem niedoli i smutku. Do niego Kordian zwróci się ze słowami pożegnania: „Bądź zdrów – mój wierny – ojcze...”

Młodzieniec kocha Laurę, ale dziewczyna nie docenia jego uczuć. Postrzega dylematy emocjonalne chłopca jako charakterystyczne dla jego wieku. Czasem Kordian przypomina według niej obłąkanego. Czytuje jego wiersze, ale poezja znaczy dla niej dużo mniej niż dla Kordiana – on wyraża w niej siebie, swoje lęki, niepokoje i miłość, ona widzi jedynie „nudnymi grzecznościami zapisane karty.” Kordian usiłuje popełnić samobójstwo - neguje wartość życia. Miłość jest zbyt nierealna. Rozterki natury psychicznej, niemożność odnalezienia życiowej drogi, nieustanne błądzenie w labiryncie uczuć zmuszają chłopca do samobójczego kroku, ale ów desperacki czyn nie kończy się zamierzonym efektem. Kordian strzela do siebie niecelnie i... musi żyć dalej.

W Akcie II obserwujemy go jako starszego (około dwudziestoletniego) wędrowca – poszukiwacza wiedzy o sobie i otaczającej rzeczywistości. Nadal stara się „wyprorokować” cel życia. Wiadomości, które zdobywa jako podróżnik nie należą do optymistycznych. Świat wydaje się zbyt trywialny, drwi z wartości, autorytetów. Rozmowa z Dozorcą w londyńskim James Parku przekonuje Kordiana o dominacji pieniądza. W Dover, na nadmorskiej skale bohater kontempluje twórczość Szekspira, ale poezja wydaje mu się bez znaczenia, jej sens ulega deformacji w zderzeniu z rzeczywistością. Poetycki urok zabija proza codzienności. Życie diametralnie różni się od lirycznych wizji i marzeń: We włoskiej willi Kordian spotyka się z Wiolettą. Ponownie usiłuje odnaleźć miłość. Jego nadzieje na szczere uczucie okazują się płonne. Piękna Włoszka ceni dobra materialne. Adoruje młodzieńca do momentu, gdy ów informuje ją o stracie majątku. Wtedy nie zapewnia go już o swojej miłości. Na Mont – Blanc rozczarowany Kordian powie: „Gorzkie pocałowania kobiety – kupiłem.” Nim jednak zdobywa górski szczyt, pragnie „ocalić” choć jeden autorytet moralny. Udaje się w tym celu do Watykanu. Błaga papieża o błogosławieństwo dla cierpiącego ludu – dla Polaków, ale ojciec święty jest bezlitosny: „Niech się Polaki modlą, czczą cara i wierzą... (...)

Na pobitych Polaków pierwszy klątwę rzucę. „Wiara dziecinna padła na papieskich progach...” – mówi Kordian na szczycie Mont – Blanc i jest to kres jego wędrówki po Europie. Zebrana o świecie wiedza nie zadowala bohatera, ale nie chce pozostawać biernym wobec życia. Na Mont – Blanc czuje przypływ wewnętrznych sił. Postanawia działać – bunt będzie formą protestu przeciwko zastanej rzeczywistości. Mógłby być poetą – wieszczem i władać ludzkimi umysłami, ale przekonał się o niedorzeczności poezji, o jej nieprzystawalności do autentyzmu. Nie zamierza cofać się do świata marzeń, opowiada się za praktycznym działaniem – za czynem. Hasło: „Polska Winkelriedem narodów” staje się jego mottem. Kordian przemienia się z niedojrzałego, zagubionego młodzieńca w żołnierza – patriotę. Dokonuje się w nim metamorfoza W Akcie III kryje się pod maską Podchorążego. W lochach katedry św. Jana usiłuje sprowokować spiskowców do buntu. Pragnie, by poparli pomysł zamachu na cara, lecz żołnierze wahają się. Krępują ich względy moralne czynu i obawa o jego niepowodzenie. Ostatecznie nie aprobują zabójstwa. Podchorąży zrywa maskę z twarzy i zebrani odkrywają jego tożsamość: „To Kordian! Kordian! (...)”

Decyduje się w pojedynkę zrealizować inicjatywę zamachu, zagrać rolę bohaterskiego Winkelrieda. Wie, że po wykonaniu zadania czeka go śmierć. Nie pragnie sławy, pragnie wolności dla kraju. Sądzi, że zabójstwo władcy – tyrana okaże się zbawienne dla losów Polski. Morderstwo jednak godzi w wartości moralne, w kodeks żołnierza, jest występkiem przeciw Bogu. Kiedy Kordian jest bliski realizacji celu, przemierzając drogę do sypialni cesarza, jego psychika zaczyna się buntować. Strach i Imaginacja – „Obie Władze” nie pozwalają mu dokonać nieetycznego uczynku – zbrodnia jawi się jako ohydny, haniebny akt. Przerażony spiskowiec mdleje u progu komnaty cara. Przegrywa wewnętrzna walkę. Obnaża ona tragizm tej postaci, ukazuje niemoc bohatera i konflikt wewnętrznych wartości. Opętanego majakami wyobraźni i omdlałego Kordiana znajduje car Mikołaj I. Zauważa u niego ślady obłąkania. Niedoszły zamachowiec trafia do szpitala wariatów i tu dopiero dostrzega, z pomocą szatańskiego Doktora, jak szaleńcza była jego idea. Błędnie rozumował idę poświęcenia, niewłaściwie interpretował etykę zamachu. Pojedynczy bunt okazał się nieskuteczny.

By ocalić życie, Kordian dokonuje nie lada wyczynu – na rozkaz Księcia Konstantego pokonuje piramidę z bagnetów, ale władca – car Mikołaj I i tak wydaje na niego wyrok śmierci. Niespełniony królobójca ma być rozstrzelany. W więziennej celi żegna się z życiem i wiernym sługą Grzegorzem. Ufa, że dzięki śmierci „wstąpi” w szeregi zmarłych patriotów.

Książę Konstanty uzyskuje dla niego akt ułaskawienia, ale Kordian jest już na Placu Marsowym i czeka na strzał oficera. W tłumie gapiów podnoszą się głosy o nadjeżdżającym adiutancie. Czy młody buntownik ocaleje? Słowacki nie dokończył biografii tej postaci. W pamięci czytelnika Kordian nadal stoi przed plutonem egzekucyjnym, a dłoń żołnierza składa się do strzału.... Bohater znajduje się tam jako ofiara nierealnych przekonań, marzeń, bezsensownego buntu.

Postaci Kordiana nie można oceniać jednoznacznie. Kierując się prawami młodości i odruchami serca, próbował dotrzeć do sedna egzystencji, szukał właściwych dróg, pożądał miłości. Może zbyt nadto ugrzązł w marzeniach. Był zbyt słaby, zbyt wrażliwy, dlatego nie udało mu się zmierzyć z brutalną rzeczywistością. Przegrał w walce ze światem, przegrał też w walce ze sobą. Przecenił swoje możliwości. Zapomniał o granicach rozsądku i moralności. Zignorował brak społecznej aprobaty dla swoich zamiarów. Dlatego poniósł klęskę. Mimo wszystko pozostał symbolem buntu, choć raczej daremnego, bo zanadto „fantastycznego”, wynikającego z pragnień, z chęci „zawojowania” świata w pojedynkę. Słowacki posłużył się Kordianem, by wyrazić swoje poglądy. Dzięki niemu dokonał oceny popowstaniowej rzeczywistości oraz wszczął ideologiczną dyskusję z innym wieszczem romantycznego pokolenia – z Adamem Mickiewiczem.

Kordian realizuje typową biografię bohatera romantycznego, łączy w niej cechy bohatera werterycznego (postać Wertera z powieści J. W. Goethego Cierpienia młodego Wertera) i bajronicznego (postać Hassana z poematu G. Byrona Giaur). Bohatera werterycznego cechuje wrażliwość, delikatność, wybujała fantazja, literackie fascynacje. Sam też nieraz tworzy – głównie poezję. Doświadcza zwykle niespełnionej miłość, której efektem jest próba samobójcza. Ma problemy w ocenie rzeczywistości, ponieważ jest marzycielem. Zwraca się ku naturze, która portretuje stany jego duszy. Czuje się wyobcowany ze świata. Jest indywidualistą. By posiąść wiedzę o świecie i odnaleźć sens życia, wyrusza zazwyczaj w podróż. Z bohaterem bajronicznym wiąże natomiast Kordiana postawa pełna buntu, przesadny indywidualizm, często nawet egocentryzm. Jego odwaga graniczy z szaleństwem. Desperacko pragnie zmieniać świat, pokonują go nieraz własne ambicje, bo zaślepiony, gotów jest czynić wszystko, by osiągnąć cel. Tym celem jest najczęściej walka o wolność. Skłonny bywa do okrucieństwa i wyrzeczenia się zasad. Działa wbrew zdrowemu rozsądkowi i sumieniu. I w tym przypadku Kordian nie jest wyjątkiem. To kliniczny przypadek romantyka – jednostki kierującej się uczuciem, wrażliwej, upoetyzowanej, wędrowca, poszukiwacza wartości i buntownika. Takiego bohatera zabija własne męczeństwo i to, co pozornie wskazywało na jego indywidualizm. Staje się ofiarą niedorzecznej ideologii i samego siebie. Jego wizerunek to portret potępionego skazańca, chorego z urojenia patrioty, który wcale „nie zasila” szeregu wielkich wojowników, tylko rejestruje się w kartotece chorych, obłąkanych jednostek – szaleńców.

Nie boska komedia Z. Krasiński

Część pierwsza zaczyna się apostrofą skierowaną do Poezji, która jawi się jako piękność, lecz jej urok jest pozorny. Poeta może czuć się wybrańcem Boga, lecz słowem musi zaświadczać o prawdzie i ku niej prowadzić. Sztuka słowa musi nierozerwalnie wiązać się z życiem poety.

Anioł Stróż zwiastuje narodziny dziecka, a w wiejskim kościółku ślub bierze młoda para. Pan Młody przysięga kochać Żonę, a ona obiecuje być mu wierną. Odbywa się przyjęcie weselne.

Złe Duchy ożywiają nieboszczkę – Dziewicę – uosobienie piękna i poezji. Pewnej nocy Mąż spostrzega Dziewicę i przeklina swoje małżeństwo, uświadamia sobie, że porzucił marzenia i ideały młodości i ugrzązł w prozie życia. Wkrótce na świat przychodzi potomek Marii i Hrabiego Henryka – Orcio. Chłopiec ma przyjąć sakrament chrztu. Trwają przygotowania.

Ponownie pojawia się Dziewica i uwodzi Męża, a ten porzuca rodzinę i podąża za kochanką. Maria błogosławi synowi i przeklina go, jeśli nie zostanie poetą. W chwili, gdy Orcio przyjmuje chrzest, Mąż powraca na łono rodziny. „Fantastyczna” kochanka okazała się ułudą i tworem diabelskich mocy. Małżonka Henryka z rozpaczy traci rozum i zostaje odwieziona do szpitala wariatów. Tu pośród innych opętanych manią wielkości, ona również czuje się wyróżniona – Bóg wysłuchał jej modlitw i uczynił ją poetką. Mąż odwiedza Marię w szpitalu. Chora wkrótce umiera.Część drugą rozpoczyna wstęp skierowany do małego chłopca, który znacznie różni się od rówieśników – nie uczestniczy w zabawach, często choruje, bywa smutny i zamyślony. Dziecko przypomina aniołka, wszyscy się nim zachwycają. Mąż wraz z dziesięcioletnim synem odwiedzają grób Marii. Chłopiec modlitwę zamienia w słowa poezji. Podczas spaceru Hrabia rozmawia z Filozofem, obserwując stare drzewo wszczynają dyskusję o rewolucji, która mędrcowi kojarzy się z obaleniem dawnego systemu. Henryk widzi czarnego Orła i słyszy szept Mefista. Decyduje się wziąć udział w rewolucji i bronić ginącej klasy arystokratów. Orcio dojrzewa i zaczyna mieć problemy ze wzrokiem, niebawem go traci i staje się niewidomy. Wtedy też pojawiają się pierwsze symptomy szaleństwa. Chłopiec funkcjonuje w przestrzeni podświadomości – „widzi” tylko oczyma duszy, rozmawia z duchami, słyszy tajemnicze głosy. Często pogrąża się we śnie. Medycyna jest bezsilna, a Hrabia Henryk czuje się bezradny.

Część czwartą rozpoczyna opis Okopów Świętej Trójcy, gdzie wkrótce ma się odbyć bitwa. Dolinę spowija mgła, lecz gdy zaświeci słońce, zewsząd nadciągną ludzie, by stoczyć ostatni bój. W zamkowej katedrze następuje zaprzysiężenie Hrabiego Henryka na wodza arystokratów. Przywódca nakazuje obecnym przysiąc, że do końca będą bronić wiary chrześcijańskiej i czci przodków. Wkrótce panowie wyrażają obawę, czy zdołają odeprzeć atak rewolucjonistów. Proponują rozpoczęcie układów z wrogiem, ale Hrabia jest przeciwny. Niewidomy Orcio wiedzie ojca do lochów. W mrocznych podziemiach zamku duchy dręczonych poddanych osądzają czyny Męża i potępiają go. Arystokraci zgromadzeni na zamku, wśród nich kobiety i dzieci błagają wodza, by negocjował z Pankracym, obawiają się przegranej i śmierci. W roli posła występuje Ojciec Chrzestny, lecz Hrabia nie zgadza się i odprawia emisariusza. Zebrani ciskają na Henryka przekleństwa, ale on przypomina niektórym, że wspierał ich i pomagał im, gdy tego potrzebowali. Argumenty trafiają do sumień arystokratów. Trwają przygotowania do walki.Bitwa w Okopach Świętej Trójcy jest zaciekła i krwawa. Trup pada gęsto, a Hrabia widząc przegraną, skacze w przepaść. Przeklina siebie i poezję. Do zdobytej twierdzy wchodzą rewolucjoniści, biorą jeńców i skazują ich na śmierć. Niebawem warownia ma być zburzona. Naczelnik Oddziału informuje, że widział człowieka skaczącego w przepaść i pokazuje znalezioną szablę. Pankracy rozpoznaje w niej własność Henryka. Jest pełen szacunku dla ostatniego arystokraty. Spogląda w dal i rozmyśla o zaludnieniu zdobytych ziem. Jawi mu się kraj bogactwa, gdzie nie ma waśni społecznych. Wtem na niebie ukazuje się świetlista sylwetka Chrystusa. Jego wizerunek poraża przywódcę rewolucjonistów. Ze słowami na ustach: „Galilaee, vicisti!” – „Galilejczyku zwyciężyłeś!”, Pankacy umiera.

CHARAKTERYSTYKA HENRYKA

Hrabia Henryk, inaczej Mąż, Pan Młody to główna postać dramatu Zygmunta Krasińskiego. Henryk, podobnie, jak autor „Nie – Boskiej komedii” jest arystokratą i nosi imię przyjaciela poety – Henryka Reev’a. W Części III ma trzydzieści sześć lat (mówi o tym podczas rozmowy z Pankracym), Orcio – jego syn, ma wówczas skończone czternaście. Łatwo więc obliczyć, że Hrabia został ojcem jako dwudziestodwuletni mężczyzna. Z Marią ożenić się musiał nieco wcześniej, bo dziecię przychodzi na świat w pewien czas po ślubie, można więc przypuszczać, że w Części pierwszej bohater jest rówieśnikiem Krasińskiego. Pisząc „Nie – Boską komedię” Zygmunt Krasiński miał dwadzieścia jeden lat. W Części I Henryk jako Pan Młody staje na ślubnym kobiercu i pojmuje za żonę piękną Marię. Jest zachwycony małżonką, podczas przyjęcia weselnego podziwia jej urodę: „Jakżeś mi piękna w osłabieniu swoim – w nieładzie kwiaty i perły na włosach twoich – płoniesz ze wstydu i znużenia – o wiecznie będziesz pieśnią moją.” Rzuca na siebie przekleństwo, jeżeli kiedykolwiek przestanie kochać wybrankę. Pewniej nocy pojawia się duch zmarłej nałożnicy – Dziewica. Henrykowi jawi się ona jako piękność, przypomina mu młodzieńcze marzenia o poezji. Mąż gotów pójść za nią dokądkolwiek. Czuje się nieszczęśliwy, ponieważ zdradził samego siebie. Przeraża go fakt, że do końca życia będzie musiał wieść egzystencję zwyczajnego człowieka – męża i ojca, a pragnął być wielkim poetą, czuć moc i potęgę słowa, chciał być przewodnikiem dusz:„Od dnia ślubu spałem snem odrętwiałych, snem żarłoków, snem fabrykanta Niemca przy żonie Niemce – świat cały jakoś zasnął na podobieństwo moje – jeździłem po krewnych, po doktorach, po sklepach, a że dziecię ma się mi narodzić, myślałem o mamce.” Proza życia znaczy jego twarz grymasem nudy, bywa smutny, zamyślony, prawie nieobecny. Myślami błądzi w krainie fantazji, przygotowania do chrztu dziecięcia wydają mu się zbyt trywialne. Zajmuje się nimi Żona. Maria lęka się o Henryka, martwi ją, że małżonek nie okazuje jej uczuć, a on mówi wtedy: „Czuję, że powinienem cię kochać.” Maria rozpacza i błaga go, by kochał chociaż ich syna. Mąż obiecuje miłość im obojgu, ale ponownie przybywa Dziewica i uprowadza Henryka. Jest bezsilny wobec kochanki, pragnie gonić za marzeniem, porzuca rodzinę i odchodzi z Dziewicą. Mąż – żona – kochanka to schemat wielu trójkątów miłosnych. Hrabia również realizuje taki scenariusz. Dziewica ucieleśnia jego ideały, wydaje mu się nieśmiertelna, inna - bardziej wspaniała niż Żona. Henryk „zdradza” Marię, ale zdrada wiąże się z konsekwencjami, a to, co wydawało się niezwykłe, z czasem traci swój urok. Dziewica okazuje się ułudą, falsyfikatem piękna i poezji. Pragnie jedynie oddać kochanka Szatanom, a ci drwią z jego naiwności. W chwili, gdy Henryk rozmyśla o samobójstwie: „rozkosz otchłani mnie porywa”, zjawia się Anioł Stróż i nakazuje mu wracać do domu. Mąż powraca na łono rodziny i od tego momentu następuje w nim metamorfoza. Nie wyzbywa się, co prawda poczucia własnej indywidualności, zwiedzie go ono jeszcze raz pod postacią żądzy władzy, ale od chwili powrotu usiłuje wcielić się w rolę ojca. Jego Żona, obdarowana przez Boga talentem poetyckim, trafia do szpitala dla obłąkanych i tam umiera. Orcio zapada na ślepotę i zaczyna zdradzać objawy szaleństwa, widuje ducha matki, rozmawia ze zjawami. Henryk niepokoi się jego losem, lecz medycyna jest bezsilna wobec takiego przypadku. W Części II Hrabia ukazany jest jako troskliwy ojciec, choć świadom faktu, iż to on sam przyczynił się do nieszczęścia syna.

Pewnego razu Mąż rozmawia z Filozofem o idei rewolucji. Mędrzec wyrokuje o konieczności upadku starego systemu, mówi o potrzebie zmian społecznych. Hrabia nie przychyla się do jego zdania.

Podczas spaceru w wąwozie Mąż rozmyśla o swoim zmarnowanym życiu, o pustce, która zagnieździła się w jego duszy: „Pracowałem lat wiele na odkrycie ostatniego końca wszelkich wiadomości, rozkoszy, myśli, i odkryłem – próżnię grobową w sercu moim. – Znam wszystkie uczucia po imieniu, a żadnej żądzy, żadnej wiary, miłości nie ma we mnie – jedno kilka przeczuciów krąży w tej pustyni – o synu moim, że oślepnie - o towarzystwie, w którym wzrosłem, ze rozprzęgnie się – i cierpię tak, jak Bóg jest szczęśliwy, sam w sobie, sam dla siebie.” Diabelskie ptaszysko (wielki czarny Orzeł), które pojawia się znienacka, mówi do niego: „Szablą ojców twoich bij się o ich cześć i potęgę. (...) Nie ustępuj, nie ustąp nigdy – a wrogi twe, podłe wrogi twe pójdą w pył.” Tymi słowami zwodzi Henryka, budzi w nim żądzę władzy i sławy. Mąż decyduje się stanąć na czele arystokratów i wziąć udział w rewolucji. Spotyka się ze swoim rywalem – Pankracym. W trakcie polemiki dowodzi niesłuszności rewolucyjnych założeń: „(...) patrzałem wśród cieniów nocy na pląsy motłochu, po karkach którego wspinasz się do góry – widziałem wszystkie stare zbrodnie świata ubrane w szaty świeże, nowym kołujące tańcem – ale ich koniec ten sam, co przed tysiącami lat – rozpusta, złoto i krew.” - mówi do Pankracego. Rozpiera go duma, że jest arystokratą, nie wstydzi się swego pochodzenia, uważa, iż to sam Bóg nadał władzę jego przodkom. Zobowiązuje się bronić religii chrześcijańskiej, zdobyczy kultury, wartości rycerskich i honoru arystokratów. Jest nieustępliwy, skutecznie broni swojej klasy, przypomina jej zasługi, choć zna grzechy ojcówGdy zostaje zaprzysiężony na wodza, rozkazuje złożyć arystokratom przysięgę: „Teraz przysięgnijcie wszyscy, że chcecie bronić wiary i czci przodków waszych – że głód i pragnienie umorzy was do śmierci, ale nie do hańby – nie do poddania się – nie do ustąpienia choćby jednego z praw Boga waszego lub waszych.” Znać w nim determinację i odwagę, lecz w podświadomości Henryka kryje się pragnienie władzy, przewodzenia. Rola lidera arystokratów pozwala mu realizować zdradliwe żądze. Możni potępiają go za decyzję walki, ale jest bezwzględny. Dzielnie walczy w Okopach Świętej Trójcy i jako wódz zmusza tchórzliwych baronów, hrabiów do boju. Mobilizuje ich napomnieniami dotyczącymi wspólnej przeszłości, wypomina im swoje przysługi. Widząc przegraną, popełnia samobójstwo. Ze słowami: „Poezjo, bądź mi przeklęta, jako ja sam będę na wieki!” skacze w otchłań. Woli ponieść śmierć niż żyć jako przegrany. rabia Henryk jest niewątpliwie bohaterem romantycznym. Wikła się w konflikt ze sobą i światem, poszukuje własnej tożsamości, czuje się indywidualistą. Fascynuje go poezja, nie tylko jako sztuka słowa, ale nade wszystko jako ekwiwalent władzy i sławy. Uważa, iż poezja nadaje wielką moc. Proza codzienności zabija marzenia, pozostaje marność egzystencji, a z tą Henryk nie potrafi się pogodzić. Jest poszukiwaczem piękna i nie odnajduje go w życiu domowym. Początkowo ideałem wydaje mu się Żona, pragnie ją kochać, chce by była jego muzą – jego „pieśnią” . Rzeczywistość nie spełnia oczekiwań Męża, więc wyobraża sobie przecudną kochankę, ale ta jest tylko tworem chorej ambicji bohatera. Otchłań, w którą zamierza się pogrążyć, symbolizuje jego wewnętrzny dramat – ocalenia upatruje w śmierci. Nie popełnia samobójstwa, które radykalnie zmienia jego życiorys i tożsamość (jak np. Kordian z dramatu Słowackiego), zachodzi w nim indywidualna przemiana. Usiłuje sprostać roli ojca (tym różni się od bohaterów romantycznych), ale w tej kwestii uważa się za przegranego: „O, synu, przebacz, żem ci dał życie (...)” Ponosi klęskę także jako wódz, ponieważ broni sprawy przegranej, lecz działa w imię honoru.

Hrabia Henryk jest świadom swoich porażek, wie, że przyczynił się do śmierci Żony i tragedii syna. Zna grzechy swoich przodków i swoje, za które przeklinają go dusze cierpiące i uwięzione w zamkowych lochach: „Za to, żeś nic nie kochał, nic nie czcił prócz siebie i myśli twych, potępion jesteś – potępion na wieki.” Staje się ofiarą własnych pragnień, marzeń, ideałów. Z cierpienia pragnie „tkać” poezję, a ból i nieszczęście czynić tworzywem literackim. On również cierpi, ale jest to sztuczne cierpienie niespełnionego poety, takie, w którym sam się lubuje. Czy zasługuje na krytycyzm? Niekoniecznie. Warto pamiętać, że Henryk prócz tego, że był arystokratą, poetą, przywódcą, był przede wszystkim człowiekiem, a jak wiadomo, natura ludzka jest ułomna. Cechowały go hart ducha, niezłomność, odwaga i honor. Ocalił swoją godność i zyskał uznanie nawet u wroga – Pankacego. Ten, w obecności jeńców - baronów, hrabiów, książąt, rzekł po śmierci Hrabiego: „– on jeden spośród was dotrzymał słowa. – Za to chwała jemu, gilotyna wam.”

Postać Hrabiego Henryka to jednocześnie sylwetka każdego z nas – tropicieli sensu życia, poszukiwaczy przygód w zwyczajnej egzystencji, marzycieli, wodzów w okopach codzienności. Losy rodu Henryka to dzieje niejednej rodziny obarczonej klątwą nierozsądnego domownika, to tragedia wielu jednostek, które zapadają na ślepotę, by znieść ból egzystencji. W szale codzienności i pędzie cywilizacji trudno być bohaterem idealnym.

NAD NIEMNEM

Rozdział I

W pogodny, świąteczny dzień powracają z kościoła Marta Korczyńska i jej siostrzenica -Justyna Orzelska. Rozmawiają o pochodzeniu Justyny i o jej niespełnionej miłości. Marta przestrzega dziewczynę przed błędami młodości, które w przyszłości często przynoszą rozczarowanie. Kobiety mija powóz, którym podróżują Teofil Różyc i Bolesław Kirło, a następnie przejeżdża obok nich wóz drabiniasty. Przystojny woźnica to Jan Bohatyrowicz. Stara ciotka wspomina jego rodzinę, której członkowie, w dawnych czasach, często odwiedzali Korczyn.

Rozdział II

W Korczynie zebrało się „salonowe” towarzystwo: pani Emilia z nieodzowną Teresą, Różyc i Kirło. Gdy w pokoju pojawia się gospodarz, rozmowa schodzi na tematy pracy. Wszyscy oczekują przyjazdu dzieci gospodarzy, które mają niebawem się pojawić. Kirło dowcipkuje z ojca Justyny – pana Orzelskiego. Z opresji ratuje go córka, przybywając z „odsieczą” w postaci innej „zabawki” dla żartownisia – psa Marsa.

Rozdział III

W rozdziale występuje zabieg retrospekcji – „spojrzenia wstecz”. Przywołane są losy rodziny Korczyńskich i ważne wydarzenia z ich życia, między innymi powstanie styczniowe, w którym brali udział bracia Korczyńcy: Dominik i Andrzej. Wspomniany jest okres zgody między korczyńskim dworem a bohatyrowickim zaściankiem. Mowa jest o przyczynach nieporozumień między młodymi wówczas małżonkami: Emilią i Benedyktem. Parę różnił przede wszystkim system wyznawanych wartości.

Rozdział IV

Z okazji imienin pani Emilii we dworze zjawia się liczne towarzystwo, między innymi Zygmunt Korczyński, w którym z pozorną wzajemnością była zakochana kiedyś Justyna. Mężczyzna zjawia się na przyjęciu w towarzystwie żony Klotyldy, lecz ignoruje ją i próbuje zbliżyć się ponownie do panny Orzelskiej, a tą z kolei ciągle obserwuje „morfinista” Różyc. Znudzona umizgami Zygmunta i „salonową” elitą Justyna wymyka się na spacer.

Rozdział V

Justyna rozmyślając, spaceruje w okolicy pól, lecz „dziwna” ścieżka prowadzi ją w stronę bohatyrowickiego zaścianka. Nieopodal spostrzega młodego Jana Bohatyrowicza przy pracy i nawiązuje z nim rozmowę. Młodzieniec opowiada jej o sobie i o swojej familii, a następnie zaprasza do gospodarstwa Bohatyrowiczów. W międzyczasie Orzelska poznaje zazdrosną o Jana Jadwigę Domuntównę. W Bohatyrowiczach panienka zaznajamia się z rodziną swojego rozmówcy: Anzelmem, Antolką, Elżunią i Fabianem, który był stroną w sporze z Benedyktem. Fabian żali się na Korczyńskich. Po zażegnaniu niemiłej atmosfery, Justyna, Jan i Anzelm udają się na symboliczny grób Jana i Cecylii

TOM II

Rozdział I

W majątku Kirłów niespodziewanie zjawia się Teofil Różyc. Jego wizyta podyktowana jest chęcią namówienia kuzynki na zaaranżowanie spotkania z Justyną Orzelską, która niezwykle mu się spodobała i z którą chętnie by poflirtował dla zabicia nudy. Krłowa odwodzi go od tego pomysłu, Różyc przeszkadza jej w domowych obowiązkach, jego odwiedziny zbiegły się z wieloma gospodarskimi czynnościami oraz z przyjazdem kupców – „amatorów” wełny. Teofil sugeruje kuzynce, by jej mąż zarządzał Wołowszczyzną, lecz ona mu to odradza, bo Bolesław, niestety, nie ma zamiłowania do pracy. Różyc zobowiązuje się do finansowania edukacji synów pani Kirłowej.

Rozdział II

Marta kpi ze znajomości Justyny z Bohatyrowiczami. Jej ironia podyktowana jest zranionymi uczuciami i niespełnioną miłością. Dzieci: Leonia i Widzio próbują namówić ciotkę na wizytę lekarską, lecz ta absolutnie się na to nie godzi. W domu Korczyńskich zjawia się wraz z córkami Darzecki i żąda od Benedykta spłaty posagu swojej żony. Sugeruje przy tym sprzedaż zaniemeńskiego lasu z mogiłą. Po jego odjeździe Benedykt sprzecza się z synem. Z wizytą przybywa także Kirło i mówi o coraz poważniejszych zamiarach Różyca wobec Justyny, a panna Orzelska otrzymuje list miłosny od Zygmunta.

Rozdział III

Justyna przygląda się żniwom w Bohatyrowiczach, a potem sama bierze w nich udział. Przy okazji jest świadkiem scysji na polu między Ładysiem a Fabianem. Pani Starzyńska - matka Jana opowiada jej o swoich trzech małżonkach i żali się, że jej syn ostatnio bywa zasępiony, przyczyn takiego samopoczucia upatruje w jego kawalerskim stanie i samotności. Starzyńska rozmyśla o rychłym związku Jana i Domuntówny. Witold odwiedza żniwiarzy, a potem spotyka się z Anzelmem Bohatyrowiczem. Stryj czuje się zaszczycony wizytą panicza. Młody elegant Michał zaleca się do Antolki.

Rozdział IV

Justyna i Jan wyprawiają się na drugi brzeg Niemna – do miejsca zwanego Mogiłą, gdzie pogrzebany jest ojciec Jana wraz z Andrzejem Korczyńskim i innymi powstańcami. Zginęło ich wówczas czterdziestu. Bohatyrowicz opowiada panience historię zrywu, wspomina pożegnanie z ojcem, którego wówczas widział po raz ostatni. Justyna także powierza mu swoje tajemnice. Mówi, że czuje się niepotrzebna, życie wydaje jej się bezwartościowe, ponieważ nie ma w nim żadnego sprecyzowanego celu. Gdy młodzi udają się w drogę powrotną, nad Niemnem zaczyna się burza i spadają pierwsze krople deszczu.

Rozdział V

Po „odwiedzeniu” Mogiły Justyna i Jan przybywają do zagrody Anzelma, ale ten leży osłabiony „duszną chorobą”. Po jakimś czasie, gdy wyczuwa obecność gościa, powstaje z łoża. Elżunia zaprasza panienkę na swoje wesele. Antolka przygotowuje wieczerzę, a stryj Janka zwierza się Justynie ze swojego związku z Martą Korczyńską. Obejście nawiedza wraz z dziaduniem panna Domuntówna, który relacjonuje osobliwą historię z czasów wypraw napoleońskich. Następnie dwóch Bohatyrowiczów i panna Orzelska udają się na obserwację widowiskowego połowu jacicy na Niemnie. Gdy Justyna wraca do dworu, rozmawia z ciotką Martą na temat Anzelma. Dowiaduje się też o wizycie Kirłowej, która zapowiedziała oświadczyny Różyca.

TOM III

Rozdział I

Smutna historia Andrzejowej Korczyńskiej, która rozpamiętuje zmarłego, a ponadto zdaje sobie sprawę z błędów dydaktycznych i porażki w wychowaniu syna. Zygmuntowi obce są idee patriotyzmu. Nie potrafi „odnaleźć się” w rodzinnych Osowcach.„Unieszczęśliwił” zakochaną w nim Klotyldę i stał się niespełnionym artystą. Stale łudzi się, że jego kontakt z Justyną zostanie odnowiony, co doprowadza do rozpaczy i łez jego żonę oraz rodzi napięcia między nimi.

Rozdział II

Justyna mówi Witoldowi o swoich radościach, do których się przyczynił. Młodzi są świadkami nieprzyjemnego incydentu – pan Korczyński unosi się na swojego pracownika, bo ten zepsuł żniwiarkę. W jego obronie staje Witold. Między ojcem i synem rodzą się kolejne napięcia, tym bardziej, że młodzieniec nie chce poprzeć Benedykta u Darzeckich i próbuje wymóc na nim zgodę na udział Leonii w weselu Elżuni. Justyna przebywa na „miodowym” poczęstunku w Bohatyrowiczach, a potem odwiedza ją Zygmunt z dwuznaczną propozycją miłosnego „trójkąta”. Dziewczyna odmawia. Zygmunt rozmawia z matką, a ta uświadamia sobie „wychowawczą” porażkę.

Rozdział III

W Bohatyrowiczach odbywa się wesele Franciszka Jaśmonta i córki Fabiana – Elżuni. Poprzedza je błogosławieństwo rodziców młodej pary. Po ceremonii zaślubin przyjęcie weselne odbywa się w świetlicy, a tańce w stodole. Dochodzi do wzruszającego spotkania Marty i Anzelma. Panna Domuntówna, oburzona na Jana za adorowanie Justyny, rzuca w parę kamieniem. Gdy nie cichną pogardliwe opinie o Jadwiśce, Jan staje w jej obronie.

Julek zaprasza wszystkich na „wyprawę” po Niemnie. Do tego celu mają służyć czółna. Po wodzie niosą się słowa patriotycznych pieśni. Zafrasowany Fabian i jego „procesowi” przyjaciele zapraszają młodego Witolda do świetlicy i czynią go swoim powiernikiem. Błagają, by wstawił się za nimi u, w ich mniemaniu, bezwzględnego Benedykta.

Rozdział IV

Witold rozmawia z ojcem, przedstawia mu sytuację bohatyrowickicch włościan oraz ich opinię o nim. Benedykt zgadza się darować dług pieniężny, pojednuje się z synem. W zaścianku wszyscy cieszą się z takiego obrotu sprawy i dziękują młodemu paniczowi. Elżunia ceremonialnie przeprowadza się do małżonka. Jadwiga przeprasza Jana i godzi się z nim. Justyna i Jan nad brzegiem Niemna wyznają sobie miłość.

Rozdział V

Do Korczyna z radosnymi nowinami przybywa pani Kirłowa. Oświadcza, że jej kuzyn Teofil pragnie poślubić panienkę Orzelską. W salonie rozpoczynają się dyskusje o wspaniałomyślności Teofila, lecz „sielską” atmosferę psuje wyznanie Justyny o zaręczynach z Janem. Stopniowo wszyscy godzą się z jej decyzją, nawet papa Orzelski. Tylko Zygmunt nie może zrozumieć postępowania kuzynki.

Benedykt rozmawia z Martą, która sugeruje przeniesienie się ze swoją podopieczną do Bohatyrowicz. Gospodarz dziękuje za lata pracy w Korczynie, docenia jej poświecenie i oświadcza, że nigdzie jej nie wypuści. Marta jest bardzo zadowolona, nie wiedziała, że krewniak tak ją ceni. Justyna wraz z wujem udają się z wizytą do zaścianka. Wita ich wzruszony Anzelm.

Justynę Orzelską poznajemy jako dwudziestoczteroletnią pannę. Jako czternastolatka straciła matkę i, dzięki uprzedniej interwencji rodzicielki, po jej śmierci, wraz z ojcem Ignacym mogła zamieszkać u swojego wuja – Benedykta Korczyńskiego. Tutaj rozgrywają się jej losy, kształtuje jej osobowość i poglądy.

Przez otoczenie postrzegana jest jako piękność, o czym zresztą świadczy jej wygląd: „Wysoka (...) W wyprostowaniu jej kibici i w delikatności cery czuć było także manierę i cieplarnię. (...) Głowę owiniętą czarnym jak heban warkoczem i twarz śniadą, z purpurowymi usty i wielkimi, szarymi oczami śmiało wystawiała na upalne gorąco słońca. (...) W ogóle ta czy ta dziewczyna na dwadzieścia parę lat wyglądająca wydawała się uosobieniem piękności kobiecej zdrowej i silnej, lecz dumnej i chmurnej.”

Panną Orzelską niegdyś interesował się kuzyn – Zygmunt Korczyński, ale ostatecznie uznano, ze Justyna ze względu na niskie pochodzenie braki w wykształceniu i kiepską sytuację materialną jest dla niego niewłaściwą partią,: „ – Powinnaś była wiedzieć, moja Justynko, (...) że tacy ludzie, jak Zygmunt, z takimi, jak ty, dziewczętami romansują często, ale nie żenią się prawie nigdy!” Zraniło to uczucia dziewczyny i, mimo późniejszych prób zbliżenia się do niej żonatego Zygmunta, odmawiała mu swej przyjaźni i nie życzyła sobie utrzymywania kontaktów. Powoływała się na swój honor i godność: „ – Moja dusza (...) nie przyjmie nigdy tego, co ty jej teraz ofiarować możesz!”

Następnie zainteresował się nią zubożały arystokrata i morfinista Różyc, ale odrzuciła jego oświadczyny. Zakochała się z wzajemnością, w prostym, ale pracowitym włościaninie - Janie Bohatyrowiczu. To dzięki niemu przeszła emocjonalno – osobowościową metamorfozę i można ją uznać za najbardziej dynamiczną postać powieści.

Losy Justyny przypominają krętą ścieżkę, podobną do tej, która pewnego nudnego popołudnia, gdy odbywało się przyjęcie imieninowe pani Emilii, zaprowadziła ją do bohatyrowickiego zaścianka. Spotkała wtedy Jana, który stał się dla niej przewodnikiem po meandrach przeszłości i tradycji. Przekazał jej legendę o swoim pochodzeniu – historię Jana i Cecylii oraz wartości, które sam ceni np. praca, umiłowanie ojczyzny, ziemi.

Razem z nim Justyna pracowała przy żniwach. Poznała, czym jest wysiłek fizyczny i codzienny trud. Młody Bohatyrowicz zabrał ją na Mogiłę powstańców. Opowieść o powstaniu styczniowym bardzo dziewczynę poruszyła, pobudziła uczucia patriotyczne, sprowokowała do wyznań. Wcześniej czuła się niepotrzebna i zagubiona: „Ciężką nudą przejmowała ją co rano myśl o dniu, który rozciągał się przed nią pustym, bezcelowym szlakiem.” Jan trafnie przyrównał ją do nietoperza: „Smętnie to i wstydno bogactwa używać, a nie swego; wysoko stać, a nie na własnych nogach; młodym i silnym być, a jak w zgrzybiałej starości, żyć w wiecznym odpoczywaniu...

- Ani ptak, ani mysz... jak nietoperz.”

- Dzięki jego miłości poznała siebie, doceniła wartość pracy, w której odnalazła sens życia i poczucie wolności. Zdecydowała się przełamać bariery społeczne i, nie obawiając się ludzkiego śmiechu, jak jej ciotka Marta, postanowiła wyjść za mąż za chłopa. Uczestniczyła w weselu Elżuni, była świadkiem uroczystości i wielu obyczajów związanych z obrzędem zaślubin. Spostrzegła siłę tradycji. Udział w weselu ostatecznie zaważył na jej decyzji. Nad Niemnem, pośród piękna przyrody, wyznała wybrankowi miłość.

Stwierdziła, że małżeństwo nie tylko ją uszczęśliwi, ale nadto będzie mogła nieść „kaganek oświaty” tam, gdzie jest on najbardziej potrzebny – pośród ludzi prostych i ubogich: „O, jakże wdzięczną jestem temu, który mię pod niski, ale własny dach swój biorąc daje nie tylko zadowolenie serca, ale zajęcie dla rąk, myśli, zadanie życia, możność dopomagania komuś, pracowania na siebie i dla innych.! (...) z jakim szczęściem trzymać będę nad nimi ubogą moją lampkę, aby im trochę widniej, jaśniej, weselej było!...” Justyna jest postacią dynamiczną, zmienną, zbuntowaną. Poszukuje swojej tożsamości, przez co wydaje się czytelnikowi bliska. Odbiorca popiera ją i utożsamia się z każdym jej wyborem. Ponadto, dzięki właściwej kreacji autorskiej, realizuje wszystkie pozytywistyczne założenia.

Jan Bohatyrowicz to trzydziestoletni młodzian, zdrowy, silny, przystojny, pełen wigoru i poczucia humoru: „wysoki i tak zgrabny, jakby go matka natura z lubością i wielkim staraniem na łonie swym wyhodowała.” Ma przy tym płową czuprynę, zadziorne wąsiki i błękitne jak Niemen oczy. Wydawać się może uosobieniem piękna. Istotne są również jego walory osobowościowe. Jako mąż Justyny zapewne świetnie sprawdzi się w swojej roli.

Jest idealnym towarzyszem rozmów, świetnym słuchaczem, a nawet doradcą. Ponadto pielęgnuje tradycję, krzewi patriotyczne ideały, jest „spadkobiercą” historii rodu – zna legendę o Janie i Cecylii, co dodatkowo go nobilituje. Jako mały chłopiec był świadkiem początków powstania, przygotowań do niego, doskonale pamięta chwilę rozstania z ojcem. Swojego nieżyjącego rodziciela (ofiarę walk powstańczych) otacza czcią należną zmarłym i bohaterom. Często odwiedza Mogiłę i kultywuje pamięć o przodkach.

Po śmierci Jerzego pieczę nad wychowaniem Jana przejął stryj Anzelm – brat ojca. W dowód wdzięczności młody Bohatyrowicz okazuje mu szacunek – wielokrotnie całuje go w dłoń. Na jego korzyść przemawia także stosunek do przyrodniej siostry – zajmuje się szesnastoletnią Antolką, przysposabia ją do rozmaitych czynności gospodarskich, by później – gdy już wyjdzie za mąż, mogła być wzorową gospodynią.

Jest idealnym gospodarzem. Dba o swoją skromną posiadłość i pieczołowicie wypełnia gospodarskie obowiązki. W dodatku nigdy nie czuje się zmęczony jakimkolwiek wysiłkiem. Praca jest dla niego motywacją do życia i stanowi jego sens: „Wszelako bywa – odpowiedział. – Bywa, że ciężko, bywa, że letko. Po pierwsze to od gruntu zależy, a po wtóre od uzwyczajenia i siły. Do tego pługi teraz insze niż dawniej. Dla mnie mórg zaorać to tak, jak prawie na spacer pójść.” Nic dziwnego, że tak idealny mężczyzna stał się obiektem zainteresowania dwóch kobiet.

Zabiegała o niego zwłaszcza panna Domuntówna, ale serce młodziana upodobało sobie inną – Justynę Orzelską. Doszło na tym tle nawet do konfliktu, bo zazdrosna Jadwiśka jakoś nie mogła sobie wyobrazić, że wieloletniego przyjaciela i towarzysza dziecinnych zabaw - Jasieńka – upatrzyła sobie panienka z dworu. Miała pretensje również do niego i w złości, podczas wesela Elżusi, widząc rozmawiającą parę, rzuciła w rozmówców kamieniem. Weselnicy nie szczędzili jej niepochlebnych uwag, ale z opresji wyratował ją Jan, który wykazał się umiejętnością łagodzenia sporów: „Ja nie wiem, kto wymyślił, że panna Domuntówna przez złość na mnie kamień rzuciła, bo to jest nieprawda. Co do rzucenia, ani słowa – rzuciła, ale nie przez jaką, broń Boże, pomstę albo zły zamiar, tylko dla zabawy, aby mnie nastraszyć, a później z mego strachu drwinkować.” Zyskał przez to jeszcze większą sympatię otoczenia, a i w oczach rozsierdzonej Jadwigi „notowania” jego wzrosły. Pogodzili się później i Jan przyobiecał być dozgonnym przyjacielem panny Domuntówny. Jan Bohatyrowicz jest postacią jednowymiarową. Uosabia przede wszystkim wszystko, co cenne i wartościowe (także jako reprezentant pokolenia „pozytywistów”), czyli szacunek do pracy, historii, tradycji. Bohater ten nie posiada żadnych wad, przez co wymyka się szablonowi „zwyczajnego człowieka” i jest poniekąd nierzeczywisty, zbyt odległy odbiorcy.

Historia Jana i Cecyli

W starych czasach, około sto lat po chrzcie Litwy (1387 rok), przybyło w okolice Niemna dwoje ludzi. Nie znano ich nazwisk ani pochodzenia, nie wiadomo było, dlaczego się pojawili. Tylko ich sposób mówienia wskazywał na to, że przybywali z Polski. Szukali miejsca odległego od siedzib ludzkich. Podejrzewano, że przed czymś uciekają i, że różnią się kondycją społeczną, bo mężczyzna miał ciemną skórę, spaloną słońcem, a kobieta wydawała się piękną i wspaniałą, jakby pochodziła z wysokiego rodu.

Puszcza, choć dzika i jeszcze nieokiełznana, wydała im się miejscem idealnym na schronienie. Terytorium zamieszkiwali ludzie trudniący się uprawą roli, połowem ryb, hodowlą zwierząt, ptaków (sokołów) i pszczół. Wszyscy żyli w bliskości i zgodzie z naturą. A natura obdarzała tubylców wszelkimi dobrodziejstwami. Nie znano jeszcze monet, więc wymieniano się wyrobami: „O pieniądzach to jeszcze gdzieniegdzie i nic nie wiedzieli, a jak kto chciał co sobie potrzebnego kupić, dawał skóry zdarte z ubitych bobrów, niedźwiedzi, lisów, kun i inszych zwierząt albo troszkę miodu i wosku, albo przyswojonego bawoła, karmną świnię i co tam zresztą kto miał.” Chaty były bardzo ubogie, nie miały pieców i kominów, nazywano je numami. Niektórzy wyznawali jeszcze wiarę w bóstwa.

Janowi i Cecylii najbardziej spodobało się nad brzegiem Niemna, tu postanowili osiąść i założyć swój ród. Ciężką pracą i wzajemnym wsparciem pokonywali wszelkie niedogodności losu. Mężczyzna w pocie czoła karczował las, „(...) oprawiał kłody i budował, a ona zbierała orzechy i dzikie jabłka, gotowała rybę, doiła bawolicę, którą on rychło sobie obłaskawił, naprawiała odzież, a gdy wieczór przyszedł i on położył się pod dębem, z oszczepem i łukiem napiętym przy boku, by zawsze od dzikiego zwierza się obronić, siadała przy jego głowie śpiewając i grając na harfie. Tak płynęły im lata. Okoliczna ludność dowiedziała się o nich i niektórzy zjawiali się, by wzajemnie wymieniać towary, podziwiać ich pracę i przy okazji uczyć się czegoś, co mogli wykorzystać w swoich osadach. Niejedni przejawiali chęć pozostania i służenia pomocą, ale pracowita para doczekała się własnych pomocników. Cecylia powiła sześciu synów i sześć córek. Każde z dzieci wkrótce miało swoje potomstwo. Ród rozrastał się i rozszerzał granice swego panowania.

Minęło kilkadziesiąt lat. Sam król dowiedział się o Janie i Cecylii: „Aż jednego razu znaleźli się tacy ludzie, którzy to samemu królowi donieśli, jakie to dziwy dzieją się gdzieś, w kraju litewskim, w najgęstszej puszczy nad samym brzegiem Niemna. Panował podtenczas ostatni Jagiellon, dwoma imionami: Zygmunt August nazywany.” Władca był zapalonym myśliwym i polował akurat w okolicznych lasach. Postanowił odwiedzić nieznane domostwo. Z całą świtą ruszył w kierunku Niemna. Niebawem puszcza zaczynała rzednąć, a oczom jego ukazały się rozrosłe skupiska ludzkie, wspaniałe pola uprawne i młyn rzeczny. Tylko boru na wysokim brzegu rzecznym nie tknęły ludzkie dłonie (tego, niedaleko którego rozmawiali Jan, Anzelm i Justyna).

Król przybywszy na miejsce, kazał wezwać przed swoje oblicze założycieli rodu: „Z najpiękniejszego domu synowie i córki, wnuki i prawnuczki wyprowadzili parę rodzicielów. Więcej niźli stuletnie te starce szli same przez się, niczyjej pomocy nie potrzebując, w śnieżystych płótnianych sukniach, by dwa gołębie, jedno przy drugim. On opierał się na toporze w długim kiju oprawionym; ona zsiwiałe włosy po pas rozpuściwszy głaskała biegnącą przy niej sarenkę. Kiedy już wobec króla stanęli, wszyscy zdumieli się, bo król kołpak swój zdjąwszy z głowy powiał ni przed starcami tak nisko, że aż z brylantowego pióra sypnęły się gwiazdy.”

Monarcha poprosił Jana, by wyjawił swoje nazwisko i pochodzenie, lecz Jan odrzekł: „Przyszedłem tu od tych stron onych, którymi przepływa Wisła; nazwisko moje oznajmię tylko jednemu Bogu, kiedy przed świętym sądem Jego stanę, a kondycja moja niską była, pokąd do puszczy tej nie zaszedłem, gdzie wszystkie stworzenia są zarówno dziećmi powszechnej matki ziemi. Z gminu pochodzę i pospolitakiem na ten świat przybyłem; ale oto ta pani i małżonka moja z wysokiego domu zstapiła, aby moje wygnańcze życie podzielać.”

Posłyszawszy taką odpowiedź, Zygmunt August nazwał założycieli rodu „bohatyrami”, jako że „ziemię dzikiej puszczy wydarli nie mieczem i krwią, lecz pracą i potem”. Stąd wzięło się ich nazwisko: Bohatyrowicze. A w dowód uznania i podziwu nadał im godność i herb szlachecki.

Gloria Victis

1. Przybycie wiatru prędkiego na Polesie litewskie.

2. Opowieść leśnych drzew:

a. Sylwetka Romualda Traugutta i postacie powstańców.

b. Przyjaźń Jagmina i Tarłowskiego.

c. Uczucie Jagmina do Anielki Tarłowskiej.

d. Mobilizacja oddziałów powstańczych.

e. Decyzja Mariana Tarłowskiego o przyłączeniu się do powstania.

f. Heroiczny czyn Tarłowskiego – Maryś podczas jednej z bitew ratuje życie Trauguttowi.

g. Marzenia Tarłowskiego o wolności.

h. Przybycie „posła” – Kalikst informuje o nadciągającym wrogim oddziale i przekazuje Tarłowskiemu list od siostry.

i. Przygotowania do wielkiej bitwy.

j. Bitwa.

k. Śmierć Tarłowskiego i Jagmina.

l. Aniela odwiedza mogiłę powstańczą.

3. Wiatr głosi chwałę zwyciężonych.

Mendel Gdański

W jednej z warszawskich kamienic stary Żyd Mendel Gdański codziennie patrzył przez okna na przebiegającą za nimi ulicę. Od kilku dni wyczuwał jakiś niepokój panujący wśród ludzi: „Tych ludzi nie widział on tu jeszcze. Gdzie idą? Po co przystają z robotnikami, śpieszącymi do kopania fundamentów pod nowy dom niciarza Greulicha? Skąd się tu wzięły te obszarpane wyrostki? Dlaczego patrzą tak po sieniach? Skąd mają pieniądze, że idą w pięciu do szynku?”. Przyglądał się robotnikom chodzącym do pracy przy kopaniu fundamentów pod nowy dom niciarza Greulicha, dzieciom idącym do szkoły czy ochronki, dziewczętom zmierzającym do fabryki cygar. Mendel zwyczaje ludzi mieszkających w sąsiedztwie i okolicy znał na wylot: „Wie, kiedy zza którego węgła wyjrzy w dzień pogodny słońce; ile dzieci przebiegnie rankiem, drepcąc do ochronki, do szkoły; ile zwiędłych dziewcząt w ciemnych chustkach, z małymi blaszeczkami w ręku przejdzie po trzy, po cztery, do fabryki cygar na robotę; ile kobiet przystanie z koszami na starym, wytartym chodniku, pokazując sobie zakupione jarzyny, skarżąc się na drogość jaj, mięsa i masła; ilu wyrobników przecłapie środkiem bruku, ciężkim chodem nóg obutych w trepy, niosąc pod pachą węzełki, a w ręku cebrzyki, kielnie, liny. siekiery, piły.(...) On, może nawet nie patrząc w okno, samym uchem tylko rozpoznałby, czy Paweł, stróż, zamiata ulicę nową swoją, czy też starą miotłą”.

Mieszkał w jednej izbie od dwudziestu siedmiu lat. Prowadził warsztat introligatorski oraz opiekował się wnukiem Jakubem. Całe dnie równał papier, mieszał farby i kleje, oprawiał książki. Wszyscy go znali i lubili. Sąsiedzi szanowali, czego przykładem może być fakt, iż stary łysy zegarmistrz z naprzeciwka mówił mu dzień dobry i pytał o Bismarcka (Otto Bismarck 1815-1898, niemiecki mąż stanu) a straganiarka podawała często przez otwarte okno czarną rzodkiew w zamian za kolorowy papier dla swych dzieci, z którego kleili latawce. Przychodził również synek gospodarza domu, który przesiadywał całe dnie w jego izbie, klejąc żołnierzyki z tektury.

Mendel miał sześćdziesiąt siedem lat. Był siwowłosym, długobrodym Żydem, palącym fajkę. Niegdyś miał żonę Resię, z którą byli małżeństwem przez trzydzieści lat i rodzicami sześciu synów. Doczekał się licznych wnucząt, które rozjechały się teraz po świecie „za chlebem”: „rozbiegli jak te liście wichrem gnane, i dzieci synów tych, i smutki różne, i pociechy, i troski”. Jego najmłodsza i jedyna córka Lija wcześnie wyszła za mąż, urodziła syna i po ogromnych boleściach umarła. Mendel wychowywał osieroconego wnuka od dziesięciu lat. Sąsiadka codziennie przynosiła dla nich obiad w blaszanych naczyniach. W momencie akcji właściwej kobieta przyniosła rosół z bułką i mięso z jarzynami, za co Żyd podziękował i postawił posiłek na ciepłym, żelaznym piecyku. O godzinie drugiej wrócił ze szkoły do domu Jakub – dziesięcioletni uczeń gimnazjum. Miał piwne oczy, długie, ciemne rzęsy, drobne usta, orli nos, wysokie czoło, ciemne włosy, przezroczystą cerę, uwypuklającą wątłość jego osoby. Często kaszlał. Wnuk zdjął długi szynelek (płaszczyk) i tornister z pleców, a dziadek podał mu obiad. Gdy zjadł posłusznie, pozwolił mu pobawić się na podwórku. Malec rzadko wychodził do kolegów, ponieważ zawsze miał dużo lekcji do odrabiania: „Jest zmęczony lekcjami, ciężkim szynelem, siedzeniem w szkole, drogą, dźwiganiem tornistra; ma też dużo zadań na jutro. Powłóczy nogami chodząc, a nawet wtedy, kiedy się uśmiecha, piwne jego oczy patrzą z melancholią jakąś”.

Po obiedzie Mendel ponownie zabierał się do pracy w warsztacie. Tak wyglądały zwykłe posiłki, ponieważ w piątek sąsiadka przynosiła obiad składający się z ryby, makaronu i pieczonej kaczki. Gdański stawiał wtedy na stole świecznik, zakładał czarny żupan, jarmułkę (okrągła, aksamitna czapeczka noszona głównie przez Żydów), buty z długimi cholewami, natomiast wnuczek przypinał sobie świeży kołnierzyk i czyste mankiety i obydwaj stawali przed zastawionym stołem. Mendel nakładał tałes (z hebrajskiego była to uroczysta szata w białe i czarne pasy, nakładana przez Żydów podczas modlitwy), brał do ręki modlitewnik i zaczynał śpiewać. Po błogosławieństwie, na koniec dziadek i wnuk jedli szabasowy posiłek. W lecie, gdy okna pozostawały otwarte, zakradali się pod nie chłopcy od ślusarza Kołodziejskiego i szewca Pocieszki i podśmiewali się z modlitwy. Pewnego razu akurat przechodził ksiądz, który przelotnie spojrzał w okno i, gdy zobaczył modlącego się Żyda, uchylił kapelusz z ukłonem: „Scena była niema, ale nad wyraz wymowna”. To spowodowało, iż podglądający chłopcy oniemieli i przestali dokuczać mieszkańcom izby. Wszystko jednak zmieniło się pewnego dnia. Wówczas zdyszany Jakub przybiegł do domu bez czapki. Poskarżył się dziadkowi, że jakiś chłopak wołał za nim: „Żyd, Żyd!”. Czapkę zgubił w czasie ucieczki a teraz bał się po nią wrócić. Wiadomość ta tak zdenerwowała Mendla, iż po obiedzie nie był już w stanie pracować. Przeprowadził poważną rozmowę z wnukiem. Powiedział, że wychowuje go od momentu urodzenia, ponieważ jest sierotą. Uzmysłowił mu, że to w Warszawie – miejscu urodzenia – jest jego miejsce: „- Nu, co to jest Żyd? Nu, jaki ty Żyd? Ty się w to miasto urodził, toś ty nie obcy, toś swój, tutejszy, to ty prawo masz kochać to miasto, póki ty uczciwie żyjesz. Ty się wstydzić nie masz, żeś Żyd. Jak ty się wstydzisz, żeś ty Żyd, jak ty się sam za podłego masz, dlatego żeś Żyd, nu, to jak ty możesz jakie dobro zrobić dla to miasto, gdzie ty się urodził, jak ty jego kochać możesz?... Nu?...”. Zakazał mu ponownej ucieczki przed chuliganem, mówiąc: „- Uczciwym Żydem być jest piękna rzecz! Ty to pamiętaj sobie!”. Obiecał kupić nową czapkę, co spowodowało, że chłopiec ucałował dziadka w rękę i zabrał się do odrabiania lekcji. Mendel nie mógł jednak opanować nerwów. Od dependenta (praktykant lub pomocnik prawnika, adwokata), który go odwiedził, dowiedział się, iż ludzie „szykują się” na Żydów. Gdański to samo usłyszał od zegarmistrza. Choć tłumaczył mu, że jest Polakiem, urodził się w Warszawie, w której żył i pracował całe życie, oprawiając uczciwie książki, z których uczą się polskie dzieci, podkreślał, że nikomu nie zrobił krzywdy, nikogo nie okradł - zegarmistrz odpowiedział: „Żyd zawsze Żydem!”.

Gdy zagubiony Gdański zapytał, kim teraz ma być, by przypodobać się ludziom, rozmówca odparł: „Was, Żydów, lęgnie się jak tej szarańczy, a zawsze to żywioł cudzy...”. Mimo iż introligator odpierał zarzuty o chciwości swej nacji, przedstawiając argumenty o rzetelnej pracy i stale pustych kieszeniach, tamten nie chciał słuchać. Na koniec rozmowy starzec zapewnił, że nawet gdy dostanie od kogoś kamieniem – podniesie go bez lęku. Opowiedział zegarmistrzowi genezę swego imienia i nazwiska. Nazywał się Mendel, ponieważ był piętnastym dzieckiem swym rodziców. Urodził się na Starym Mieście w żółtej kamienicy, w której obecnie znajdowała się apteka. Ojciec był kochającym mężczyzną. Z kolei nazwisko było umotywowane faktem, iż był prawdziwym Polakiem o polskim pochodzeniu, tak samo jak budka gdańska czy szafa gdańska. Jakub również nosił to nazwisko, w Warszawie uczęszczał do szkoły i miał polskich kolegów. W chwili, gdy z racji późnej pory chłopiec poszedł spać (łóżko stało za pąsową firanką, dzieląc izbę od małej alkowy), Mendel zapytał szeptem gościa o nazwisko osoby rozsiewającej te okrutne plotki, lecz nie otrzymał odpowiedzi. Domyślił się jednak, iż byli to ludzie pijący wódkę w szynku, popychani złością i głupotą: „Ludzie tego nie powiadają(…) to powiada zły wiatr, co wieje”.

Następnego ranka Mendel pracował w warsztacie w skórzanym fartuchu, a Jakub pospiesznie jadł śniadanie i pakował książki. Trochę zaspał i teraz musiał nadgonić stracone minuty. Nagle w drzwiach ich izby stanął student z okrzykiem, że w mieście biją Żydów. Choć prosił, by dziadek z wnukiem uciekali, ale oni nie mieli dokąd (przecież byli we własnym domu): „- Co to uciekaj?... Gdzie un ma uciekać?..- Na co un ma uciekać?... Czy un tu ukradł co komu, coby un uciekać miał?... Czy un tu w cudzej stancji siedzi?... W cudzy dom?... Un tu w swojej stancji siedzi! w swój dom! Un tu nikomu nic nie ukradł! Un do szkoły idzie! Un nie będzie uciekał!...”. Chłopiec stał wystraszony. Gdy zaczęło być coraz głośniej z racji zbliżającej się wrzawy ulicznej, student wybiegł.

Zamykano bramy, tarasowano sklepy, a do sieni przybiegły wystraszone sąsiadki. Jedna chciała postawić w oknie Gdańskiego krzyżyk na znak, iż mieszkanie zajmował chrześcijanin (w innych izbach tak robili), a druga zamierzała ukryć znajomych w alkowie. Mendel podziękował kobietom za pomoc, lecz nie zgodził się na te propozycje. Nie zamierzał wypierać się wiary i bać napastników. Wraz z wnukiem podszedł do okna, a po jego otwarciu stanął w rozpiętym kaftanie, skórzanym fartuchu, tuląc do siebie małego gimnazjalistę. Ujrzał wielu ludzi, płaczące kobiety i zbliżający się tłum agresorów. Po chwili nadbiegła chmara rozjuszonych i krzyczących antysemitów, z których ktoś rzucił kamieniem w głowę Jakuba. Nagle pod oknem Żyda stanął student w rozpiętym mundurze i, patrząc na rozjuszoną zgraję, krzyknął: „Wara mi od tego Żyda!”. Osłupiali napastnicy przystanęli, ponieważ dotknęły ich twarde słowa młodzieńca. Student wykorzystał sytuację i wskoczył przez znajdujące się tuż nad ziemią okno do izby, odepchnął gospodarza od okna, a sam zajął jego miejsce. Zamierzał bronić introligatora i jego wnuka. Tłum poszedł dalej, wykrzykując wyzwiska, szyderstwa i pogróżki pod adresem Żydów.

Tego wieczora w izbie Mendla student (mieszkający na strychu) siedział na łóżku, trzymając Jakuba za rękę. Zapewniał introligatora, że małemu nic nie będzie. W pewnej chwili zniecierpliwiony milczeniem gospodarza zapytał, czy Gdański odprawia Bosiny (obrzęd żałobny u Żydów, podczas którego chodzi się boso): „- Panie Mendel! - burknął wreszcie - wyleżże pan już raz z tego kąta! Bosiny pan odprawiasz czy co u licha? Trochę gorączki i nic więcej. Chłopak za tydzień jaki do szkoły pójdzie, byle się trochę tylko skóra zrosła. A pan tak jak na worze z popiołem zasiadł' Przecie panu nikt nie umarł!”.

Gdański siedział cały czas w kącie bez ruchu i głosu, z twarzą ukrytą w dłoniach. Nie zmieniał tej pozycji od południa. W końcu rzekł: „- Pan powiada, co u mnie nic nie umarło? Nu, u mnie umarło to, z czym ja się urodził. Z czym ja sześćdziesiąt i siedem lat żył, z czym ja umierać myślał... Nu, u mnie umarło serce do tego miasto!”.

Kamizelka

Nowelkę rozpoczyna wstęp narratora. Opisuje on wygląd kamizelki odkupionej od Żyda handlarza, dokonuje przedstawienia sąsiadów – byłych właścicieli odzienia. Opowiadający wspomina, jak w kwietniu wprowadziło się do jego kamienicy małżeństwo urzędnika i nauczycielki. Z kolejnymi miesiącami roku kojarzą mu się następujące wydarzenia z życia pary: w lipcu odeszła od niej służąca, w październiku umarł mężczyzna, a miesiąc później owdowiała kobieta wyprowadziła się.

W dalszej części noweli – retrospektywnej – narrator opowiada historię małżeństwa. Relacjonuje codzienne życie kochającej się pary. Nie zapomina wspomnieć o niedzielnych spacerach kobiety i mężczyzny, podczas których mogli przez chwilę zapomnieć o niedogodnościach związanych z brakiem pieniędzy, o przymusie brania dodatkowej pracy, by godnie żyć.

Życie małżeństwa uległo zmianie, gdy w lipcu mężczyzna dostał nagłego krwotoku. Po wizycie lekarza żona troskliwie zajmowała się chorym mężem, w którym pielęgnowała nadzieję w wyzdrowienie. Jej optymizm został jednak przygaszony w skutek przypadkowego spotkania z doktorem. Kobieta poznała wtedy ostateczną i bolesną diagnozę. Skutecznie ukrywała prawdę przed mężem.

Choć we wrześniu stan zdrowia bohatera pogorszył się, to już w październiku cieszył się z faktu przytycia, co wywnioskował z ciaśniejszej noszonej codziennie kamizelki. Pewnego dnia mężczyzna wyjawił żonie tajemnicę o ściąganiu paska odzienia. Czynność ta wydawała mu się śmieszną z perspektywy stanu, w którym się wówczas znajdował – myślał, że zdrowieje.

W ostatnich akapitach noweli narrator wyjaśnia „zagadkę” tytułowej kamizelki: „Pan – co dzień posuwał sprzączkę, ażeby uspokoić żonę, a pani co dzień – skracała pasek, aby mężowi dodać otuchy”.

Potop

Tom I

Rozdział I

W izbie dziewczęta przędły kądziel, a obecna wśród nich Aleksandra Billewiczówna snuła rozmyślania na temat niedawno odczytanego testamentu nieżyjącego dziadka. Panna czuła obawy związane z wolą zmarłego, który chciał, by poślubiła pułkownika Andrzeja Kmicica. Wspominała, jak dziesięć lat temu ostatni raz widziała owego kawalera. W pewnej chwili spokój zmąciło niespodziewane przybycie Andrzeja Kmicica do Wodoktów. Od przekroczenia progu zaczął tłumaczyć ukochanej powód tak późnego przybycia. Już od pierwszej chwili rozmowy młodzi przypadli sobie do gustu i wyznaczyli datę ślubu (za pół roku). Andrzej opowiedział narzeczonej o swych wiernych kompanach, a ona przekazała mu wolę dziadka. Wysłuchawszy tych słów, Kmicic zgodził się na przyjęcie pod swe skrzydła laudańskiej szlachty. Po wspólnej kolacji nastąpiło pożegnanie młodych i pułkownik odjechał do Lubicza.

Rozdział II

Kmicic przyjechał do odziedziczonego po podkomorzym Billewiczu majątku Lubicz i przywitał się z oddanymi kompanami, którzy na niego czekali. Nastąpiło przedstawienie postaci przyjaciół bohatera. Po wymianie powitań mężczyźni oddali się pijaństwu, wznosili toasty i głośno śpiewali, by na koniec posunąć się do strzelania do obrazów potomków Billewiczów, wiszących na ścianach w izbie. Wieczór ten zakończyli wyłapaniem okolicznych dziewek i zmuszeniem ich do rozpusty.

Rozdział III

Pułkownik Kmicic często składał odwiedziny u narzeczonej w Wodoktach. Pewnego dnia przedstawił jej nawet swoich kompanów. Cały czas jednak ukrywał przed panną szczegóły „przygód” w Lubiczu. Podczas wspólnego kuligu do Mitrunów młodzi wyznali sobie miłość. Czułe chwile przerwało im nagłe pojawienie się wachmistrza Soroki, który przekazał wieści o palącej się Upicie. W konsekwencji tych słów Andrzej odjechał do miasteczka.

Rozdział IV

Do Wodoktów przybyło trzech ludzi ze szlachty laudańskiej, którzy przekazali Oleńce relację z pobytu Kmicica i jego kompanów w Lubiczu. Goście poprosili pannę o wpłynięcie na zachowanie narzeczonego. Oleńka obiecała pomóc. Czuła się rozczarowana i upokorzona doniesieniami. Gdy pojawiła się kompania Andrzeja (w celu pożegnania z Oleńką, gdyż wybierali się z pomocą Kmicicowi do Upity) z prośbą o udostępnienie czeladzi do pomocy i strzelb, panna oskarżyła ich o nakłanianie narzeczonego do grzechu i złego zachowania. W ostatnich słowach Billewiczówna nakazała zdziwionym mężczyznom opuszczenie jej majątku. Towarzysze Kmicica zdecydowali się na wyjazd do Upity. Zatrzymali się na odpoczynek w karczmie w Wołmontowiczach. Zostali tam jednak źle przyjęci przez stałych bywalców i w konsekwencji niegodnego zachowania rycerzy (zaczepianie szlachcianek i pijaństwo) rozpoczęła się bójka z Butrymami.

Rozdział V

Do Wodoktów przybył Kmicic i natychmiast złożył relację ukochanej z wydarzeń w Upicie. Reakcja panny była jednak inna, niż się spodziewał. Oleńka oświadczyła z dumą, iż zna prawdę o postępowaniu narzeczonego i jego towarzyszy w Lubiczu i poinformowała o wygnaniu kompanów. Usłyszawszy gorzkie słowa dotyczące przyjaciół, pułkownik przyrzekł odprawienie mężczyzn i poprawę swego charakteru, po czym wyjechał do Lubicza. Gdy przybył do majątku, zdziwiła go panująca wokoło cisza. W chwilę potem znalazł w izbie ciała pomordowanych kompanów i dowiedział się od umierającego Rekucia o odpowiedzialnych za masakrę. Bohater wpadł w szał i wraz ze swą czeladzią napadł na Wołmontowicze. Spaliwszy wieś i wymordowawszy jej mieszkańców, przybył w nocy Wodoktów z prośbą o schronienie. Nie ukrywał przed ukochaną swej zbrodni, a ona zgodziła się chwilowo na udzielenie wsparcia. W chwilę potem w drzwiach stanęli szlachcice z Butrymem na czele, domagając się oddania zbiega. Billewiczówna jednak była wierna danemu słowu. Odprawiła uczestników obławy, a potem… wygnała narzeczonego ze swego domu.

Rozdział VI

Okazało się, że Kmicic podczas najazdu wybił w Wołmontowiczach prawie wszystkich ludzi. Tym, którzy pozostali, pomocy udzieliła Oleńka, przygarniając pogorzelców do Wodoktów i tymczasowo oddając im majątek Mitruny. Ofiary Andrzeja cały czas czekały na swego oprawcę i snuły plany zemsty. Wstrzymały się jednak, na prośby Billewiczówny, z wymierzeniem kary do czasu sądowego wyroku. Mimo listu pułkownika z prośbą o wybaczenie, Oleńka była niewzruszona.

Rozdział VII

Tymczasem w Pacunelach u Pakosza Gasztowta przebywał Michał Wołodyjowski, z którym szlachta laudańska planowała zeswatać Oleńkę. Choć ta kategorycznie odmówiła, to przystojny i dzielny rycerz i tak nie narzekał na brak zainteresowania (zauroczył Marysię - córkę Gasztowta). Gdy Kmicic porwał Oleńkę, Wołodyjowski zwołał oddziały szlachty i wyruszył na poszukiwanie Billewiczówny. Dotarłszy do Lubicza, Michała zdziwił brak wartowników. Jednak po chwili wiedział już, jakie były tego przyczyny – w majtku przebywał Andrzej, który groził wysadzeniem wszystkiego, jeśli rycerze nie odejdą. W końcu między żołnierzami doszło do pojedynku, w którym chorąży orszański został poważnie zraniony przez Michała. Wołodyjowski okazał się człowiekiem sprawiedliwym i litościwym, ponieważ darował życie pułkownikowi (Butrymowie chcieli go „dobić”). Potem odszukał ukrytą przez rannego Oleńkę i… od pierwszej chwili zauroczył się. Ta jednak nie zamierzała odwzajemniać jego zainteresowania, lecz zajęła się opatrywaniem narzeczonego. Michał wrócił do zaścianków z zabranym w niewolę do pracy oddziałem Kmicica.

Rozdział VIII

Wołodyjowski nie mógł przestać myśleć o Billewiczównie, dlatego też postanowił szczerze z nią porozmawiać. Wyznał pannie, że niesłusznie posądził Kmicica o zdradę (dowiedział się, że ludzie samowolnie, a nie pod wpływem przekupstwa, przystąpili do oddziałów Andrzeja) i oświadczył się. Niestety, opuścił Wodokty ze złamanym sercem, gdyż Oleńka kochała innego. W czasie drogi powrotnej spotkał Charłampa, który przekazał mu listy o „czynieniu zaciągu”, pieniądze od księcia wojewody wileńskiego oraz prywatną korespondencję hetmana Janusza Radziwiłła skierowaną do Kmicica.

Rozdział IX

Michał zajął się zbieraniem i tworzeniem chorągwi. Odwiedził w tym celu w Lubiczu Kmicica. Między mężczyznami doszło do pojednania. Wołodyjowski podzielił się smutnym doświadczeniem z odrzuconymi oświadczynami i przekazał Andrzejowi list od hetmana Radziwiłła z poleceniem „czynienia zaciągu”, podkreślając, że walka o Rzeczpospolitą jest szansą zmazania winy. Następnie Michał złożył wizytę w Wodoktach. Chciał przekazać Oleńce wieści o Kmicicu, lecz nie zastał jej.

Rozdział X

W obronie Rzeczypospolitej zwoływano pospolite ruszenie szlachty. Przybyła piechota „łanowa” pod wodzą rotmistrzów, utworzono trzy obozy pod Piłą, Ujściem i Wieleniem. Pierwszy w koszarach pojawił się Andrzej Grudziński – wojewoda kaliski. Na innych trzeba było czekać długo, ponieważ nadszedł akurat termin strzyżenia owiec w majątkach szlachty. Gdy w końcu magnaci się pojawili, rozłożono namioty.

Tymczasem od strony Szczecina zbliżały się szwedzkie wojska pod dowództwem Arwida Wittenberga. Podążał z nimi zdrajca Radziejowski – podkanclerzy koronny. W obozie polskim przez pierwsze dni czekano na starcie, zajęto się usypaniem szańców, okopów i wałów obronnych. W końcu jednak dał o sobie znać słomiany zapał i magnaci zajęli się ucztami, kłótniami, pijaństwem. Wszystkim dokuczała nuda i upał. Zniechęceni ludzie zaczęli powoli wycofywać się z obozu, potajemnie uciekać.

Gdy w końcu pojawiły się szwedzkie wojska (specjalnie wyczekiwały momentu rozproszenia oddziałów przeciwnika) i przysłały wysłannika z listem, wojewodowie odmówili poddania się. Jednak po przegraniu pierwszej bitwy i otoczeniu obozów Rzeczypospolitej Opaliński, Grudziński i inni namiestnicy zdecydowali się przyjąć szwedzkie warunki kapitulacji. Potem nastąpiła uczta w zwycięskim obozie i wojska rozjechały się, naglone czasem żniw.

Rozdział XI

Dzieci państwa Skrzetuskich bawiły się beztrosko z panem Zagłobą, gdy do wsi Burzec przybył z informacjami Stanisław Skrzetuski (stryjeczny brat Jana). Przekazawszy wieści o zdradzie ojczyzny przez wojewodów w Upicie i zwycięstwie Szwedów, mężczyźni podjęli decyzję o wyruszeniu na wojnę przeciw nieprzyjacielowi. Helena z synami, bracia Skrzetuscy oraz Zagłoba wyjechali do Puszczy Białowieskiej, a po pozostawieniu kobiety i dzieci u znajomego łowczego, mężczyźni odjechali pod chorągiew księcia Janusza Radziwiłła.

Rozdział XII

Zagłoba i Skrzetuscy przyjechali do Wołodyjowskiego, który przekazał im wieści o zorganizowaniu „zaciągu”. Wkrótce potem przyjaciele oddalili się do Kiejdan (Radziwiłł wzywał Wołodyjowskiego). Po przybyciu na miejsce ujrzeli ogrom wojsk hetmańskich na rynku. W czasie odpoczynku u Charłampa dowiedzieli się o aresztowaniu przez Radziwiłła Judyckiego i Gosiewskiego.

Pod koniec dnia zostali zaproszeni na hetmański zamek, na którym spotkali się z Radziwiłłem. Książe Janusz wręczył Michałowi dokument przekazujący mu na własność majątek Dydkemie za okazane poświęcenie dla ojczyzny oraz zaprosił żołnierzy na wieczorną ucztę. Do hetmana w celu paktowania przybyli szwedzcy posłowie oraz Oleńka ze stryjem Tomaszem.

Rozdział XIII

Po przybyciu do Kiejdan Kmicic spotkał się z Wołodyjowskim oraz złożył hetmanowi Januszowi Radziwiłłowi przysięgę o dozgonnej służbie. W czasie wieczornej uczty (zaproszono trzysta osób) doszło do spotkania byłych narzeczonych. Dzięki wstawiennictwu Radziwiłła za Andrzejem, Oleńka wybaczyła kawalerowi popełnione występki. Gdy wybiła północ, książe oznajmił, że Rzeczpospolita przechodzi pod władanie Szwedów i poddaje się obcemu królowi. Choć żołnierze wyrazili swe oburzenie, rzucając buławy pod nogi zdrajcy, a Oleńka nazwała narzeczonego zdrajcą, Andrzej mimo wszystko wierzył w rzetelność władcy. Opuścił salę, wołany przez księcia.

Rozdział XIV

Odbyła się nocna narada Radziwiłła z posłami szwedzkimi i wojewodą wendeńskim Korfem Witebskim. Książe wyraził swe obawy związane z Sapiehą – oddanym patriotą. Był zawiedziony stanowiskiem swego krewnego - Michała Kazimierza Radziwiłła – który w liście go potępił. W pewnej chwili hetman rozkazał sprowadzić Andrzeja. Gdy tak się stało, zaczął przekonywać pułkownika o słuszności podjętej decyzji. Kmicic uwierzył w usłyszane słowa o podstępnym przechytrzenia Szwedów.

Rozdział XV

W podziemiach kiejdańskiego zamku uwięzieni zostali Zagłoba, Michał Wołodyjowski, bracia Skrzetuscy oraz inni oficerowie. Cały czas rozmyślali o ucieczce, a w końcu Zagłoba podjął się przy najbliższej okazji realizacji niebezpiecznego planu. Przyjaciele obserwowali zamkowy dziedziniec z okienka aresztu. Byli dzięki temu świadkami takich wydarzeń, jak bunt miedzy przeciwnikami (tratowanymi i mordowanymi przez Kmicica) a zwolennikami polityki Radziwiłła. Zyskali wówczas pewność, że Andrzej jest zdrajcą.

Rozdział XVI

Kmicic, ustanowiony regimentarzem (głównodowodzącym), otrzymał rozkaz sprowadzenia do Kiejdan chorągwi Mirskiego, Stankiewicza oraz Wołodyjowskiego. Przed wyjazdem wymógł jeszcze na księciu przyrzeczenie o darowaniu życia rycerzowi Michałowi, Zagłobie oraz Skrzetuskim. Towarzysze mieli być wywiezieni do obozu szwedzkiego do Birż.

Rozdział XVII

Odwiezienia jeńców do Birży podjął się Roch Kowalski, który stanowił główny punk w palnie ucieczki towarzyszy. W czasie podróży mężczyzna został upojony alkoholem, odebrano mu konia i list z rozkazem i już po chwili krąg pojmanych pomniejszył się o Onufrego Zagłobę. Sprowadził on chorągwie Wołodyjowskiego (dzięki okazaniu pierścienia Michała) i uwolnił tym samym jeńców. W konsekwencji późniejszych wypadków żołnierze Rocha przeszli pod rozkazy Michała, Kowalski został pojmany, a przyjaciele odczytali przewożony przez niego list Radziwiłła do szwedzkiego komendanta z wyrokiem śmierci dla przewożonych do Birży. Rycerze, rozżaleni i wściekli, postanowili przyłączyć się do Sapiehy. W drodze napotkali oddział Szwedów, palących wieś Klewany.

Rozdział XVIII

Rozpętał się bitwa, w której zwycięstwo odniosło wojsko Michała. Do niewoli wzięto rotmistrza i siedmiu szwedzkich jeńców oraz namówiono do współpracy Rocha. Wskutek planu Zagłoby poinformowano pojmanych, iż to wojsko Radziwiłła na nich napadło. Następnie uwolniono zdziwionych, którzy byli już przekonani o zdradzie hetmana (wierzyli, że wydał rozkaz ich zamordowania).

Rozdział XIX

Na Litwie trwała wojna domowa. Wojska podzieliły się między Radziwiłła a wojewodę Sapiehę. Janusz zniszczył chorągwie Stankiewicza i Mirskiego, co w konsekwencji doprowadziło do zmiany planów rycerzy, którzy postanowili udzielić pomocy chorągwiom tworzącym konfederację. Do księcia dotarła wieść o ucieczce jeńców: otrzymał list od szwedzkiego komendanta, zarzucającego, że wojsko Radziwiłła napadło w Klewanach na Szwedów. Choć próbował wyjaśnić pomyłkę, to jednak Szwedzi wyrazili swą niechęć. Hetman był wściekły i upokorzony. Do Andrzeja, rozprawiającego się z ludźmi nieposłusznymi Radziwiłłowi, dotarły wieści o ucieczce polskich jeńców. Był szczęśliwy z tego powodu, choć spadło na niego zadanie umocnienia obrony Kiejdan w obawie przez Wołodyjowskim i jego wojskiem. Tymczasem Michał, mimo obstawienia wszystkich dróg, „rozpłynął się” w powietrzu ze swą chorągwią.

Rozdział XX

Andrzej, z rozkazu Janusza, wyruszył po Oleńkę i miecznika. Pozostawiwszy swych ludzi w karczmie, dotarł do dworu, gdzie utwierdził pannę w przekonaniu, że musi z nim jechać. Tak też pewnie by się stało, gdyby nie nagłe przybycie Wołodyjowskiego z pułkownikami. Doszło do spotkania twarzą w twarz obrońcy i nieświadomego zdrajcy Rzeczypospolitej. Gdyby nie list od hetmana, znaleziony przy Andrzeju, z którego wynikało, że niedawni jeńcy nie zostali rozstrzelani od razu tylko na jego prośbę - Kmicic zostałby zabity. A tak Wołodyjowski darował mu życie i pokazał list wykradziony Rochowi z poleceniem zabicia przewożonych żołnierzy po dotarciu do Birży. Pułkownik nie mógł uwierzyć w sens przeczytanych słów. Uświadomił sobie prawdziwe zamiary Radziwiłła. Podczas pożegnania Michała z Billewiczami, Oleńka podziękowała mu za darowanie życia byłemu narzeczonemu i wyraziła chęć ukrycia się przed hetmanem w Puszczy Białowieskiej.

Rozdział XXI

Wkrótce potem po Aleksandrę i miecznika przyjechał Radziwiłł. Pojmawszy pannę, która nie zdążyła uciec, uprowadził ją siłą. Wysłał potem propozycje pojednania do rosnącego w siły Sapiehy i odbył z Kmicicem rozmowę o liście, w którym kazał rozstrzelać pułkowników (czym złamał dane mu słowo). Ponownie zdołał przekonać Andrzeja do swych ukrytych zamiarów. Po pojednaniu zaprosił pułkownika na wieczorną ucztę.

Rozdział XXII

Na zamku odbył się huczny bal. Kmicic zajął miejsce przy Oleńce. Zakochani rozmyślali o przeszłości i przyszłości. W pewnym momencie hetman odczytał relację o poddawaniu się kolejnych województw szwedzkim oddziałom, co nie zrobiło na zamyślonym Andrzeju wrażenia. Nie brał udziału w ogólnych wiwatach na cześć księcia. Pod koniec kolacji musiał wynieść z sali omdlałą Oleńkę.

Rozdział XXIII

Kmicic na swą prośbę podjął się dostarczenia korespondencji od Janusza Radziwiłła Bogusławowi, Harasimowiczowi, królowi szwedzkiemu Karolowi Gustawowi i marszałkowi koronnemu Lubomirskiemu. Przed wyjazdem poprosił księcia o opiekę nad Oleńką i miecznikiem Billewiczem podczas jego nieobecności. Janusz obiecał wysłać tę dwójkę do księżnej do Taurogów.

Rozdział XXIV

Trwały przygotowania Andrzeja do wyprawy. Po pożegnaniu z Ganchofem i Charłampem, wymianie czułych słów z Oleńką, wyjaśnieniu jej wszystkich zdarzeń i otrzymaniu od ukochanej błogosławieństwa na drogę, wyruszył.

Rozdział XXV

Andrzej zatrzymał się na odpoczynek w zajeździe w Pilwiszkach, gdzie przypadkiem spotkał Bogusława Radziwiłła. Przekazawszy mężczyźnie list od Janusza (do niego i Harasimowicza), był świadkiem głośnego odczytania korespondencji. Poznał wówczas prawdę o niegodziwych zamiarach braci Radziwiłłów wobec Rzeczypospolitej i uświadomił sobie prawdziwe oblicze księcia. Po powrocie do zajazdu, wściekły Andrzej ułożył plan uprowadzenia Bogusława i postawienia go przed polskim królem. Pierwsza część zamiarów spełniła się w czasie konnej przejażdżki.

Rozdział XXVI

Pułkownik wraz z towarzyszami i pojmanym Bogusławem uciekali przez lasy. Radziwiłł cały czas rzucał groźby pod adresem Andrzeja, który wyjawił stan swoich uczuć. Czuł się oszukany i poniżony. Odebrawszy Bogusławowi listy od Janusza, powziął zamiar pokazania go królowi polskiemu i szwedzkiemu. W czasie przerwy na odpoczynek, Bogusławowi udało się jednak uciec (przedtem wyrwał Andrzejowi broń i strzelił mu w twarz). Pościg, w trakcie którego śmierć poniosło dwóch towarzyszy pułkownika, okazał się bezskuteczny. Rannym Kmicicem zajął się Soroka, a Bogusław wrócił do Pilwiszek pewny, że zabił pułkownika.

Tom II

Rozdział I

Andrzej Kmicic przebywał w leśnej chacie smolarza Soroki, w której wracał do zdrowia po postrzeleniu przez Bogusława. Pułkownik cały czas szukał listów, zgubionych podczas ucieczki przed pościgiem Radziwiłła.

Rozdział II

Do chaty przybyli Kiemlicze – dawni towarzysze broni Kmicica, a obecnie złodzieje koni. Zaczęli opowiadać o swych losach. W pewnym momencie wspomnieli o Wołodyjowskim i jego chorągwi, przebywającymi pod Szczuczynem. Andrzej napisał dwa listy: pełen goryczy do Janusza Radziwiłła oraz z ostrzeżeniem do Michała (informował go o zamiarze wybicia jego chorągwi przez zdrajcę-księcia). Podpisał się jako Babinicz i tak kazał się do siebie od tej chwili zwracać towarzyszom.

Rozdział III

Z listem do Radziwiłła został wysłany smolarz, a Kiemlicze ponownie zasilili szeregi oddziału Andrzeja. Pułkownik snuł plany wyruszenia na Śląsk do polskiego króla, dlatego też on i jego towarzysze wyruszyli w podróż w przebraniu chudopachołków. Udawali handlarzy koni, jadących na jarmark do Soboty.

Rozdział IV

Podróżni zatrzymali się na odpoczynek w karczmie, w której Andrzej odbył rozmowę ze starostą z Wąsoczy – Rzędzianem. Wymianę zdań przerwało pojawienie się Butryma z ludźmi ze szlachty laudańskiej. Wówczas Babinicz zaczął z ukrycia przysłuchiwać się rozmowie Józwy z Rzędzianem. Po pewnej chwili został jednak rozpoznany przez starego „znajomego”. W trakcie bójki zwycięstwo odnieśli ludzie Kmicica. Andrzej poprosił Rzędziana o ostrzeżenie Wołodyjowskiego przed niecnym planem Radziwiłła.

Rozdział V

Rzędzian dotrzymał obietnicy. Przybywszy do Szczuczyna, poinformował Michała o nadchodzącym zagrożeniu i przekazał mu list od Kmicica. Wołodyjowski po lekturze uwierzył w przemianę Andrzeja i wyruszył z chorągwią na Podlasie do pana Sapiehy.

Rozdział VI

Babinicz rozpowszechniał ostrzeżenia przed Radziwiłłami wśród innych pułkowników. Doszło do zbiórki chorągwi pod Białymstokiem, gdzie Zagłoba został mianowany tymczasowym dowódcą nad obozami. Zebrani ogłosili cztery uniwersały: o konfiskacie majątków szlachty, o zwołaniu pospolitego ruszenia wśród szlachty, o powstrzymaniu Kozaków Zołtareńki oraz pocieszającego króla elekta. Zaczęli zbierać żywność dla wojska. Na Podlasie z oddziałami przybył Sapieha. Rozpoczęła się uczta rycerzy, uradowanych pojawieniem się przywódcy.

Rozdział VII

Do Janusza Radziwiłła przybyły szwedzkie posiłki. Zaczęto przygotowania do wyruszenia na Podlasie, gdy na zamku pojawił się Bogusław. Opowiedziawszy o starciu z Kmicicem, odczytał list przekazany przez smolarza. W konsekwencji lektury hetman dostał nagłego ataku astmy. Bardzo obawiał się wykrycia zdrady, dlatego też wymyślił plan oczerniający Andrzeja.

Rozdział VIII

Na zamku w Kiejdanach trwała uroczysta kolacja, podczas której Bogusław zalecał się do Billewiczówny. Tak długo oczerniał Andrzeja, że panna w końcu uwierzyła w kłamliwe słowa. Radziwiłłowie otrzymali list od Sapiehy, w którym wzywał do wojny na Podlasiu. Podjęto decyzję o ataku.

Rozdział IX

Kmicic podróżował nadal w przebraniu przez kraj. Pewnego dnia komendant szwedzki odkupił od niego konie, na które wystawił kwit (zamiast pieniędzy), co umożliwiało bezproblemowe przechodzenie szwedzkich punktów kontroli. Tymczasem sytuacja w kraju była niezbyt obiecująca. Wróg, do którego przystąpiła polska szlachta i magnateria, rabował kościoły i domy. Rozpoczęły się nawet uroczystości na cześć zdobycia Krakowa…

Rozdział X

Po przybyciu do Warszawy, Babinicz był świadkiem grabieży, rabowania miasta przez Szwedów, Niemców, Ormian, Cyganów. Udało mu się uratować wówczas przed wrogiem majątek starosty Łuszczewskiego pod Sochaczewem. W tych oto okolicznościach poznał córkę gospodarza – Oleńkę, która poprosiła, by pułkownik modlił się za jej narzeczonego (o imieniu Andrzej) w czasie podróży do Częstochowy.

Rozdział XI

W czasie dalszych dni podróży Kmicic nocował w Kruszynie pod Częstochową, gdzie zapoznał się z kapitanem Wrzeszczowiczem i podsłuchał jego rozmowę z baronem o planach uderzenia na klasztor jasnogórski. Gdy w końcu dotarł z oddziałem do Częstochowy, długo modlił się o odzyskanie wiary w zwycięstwo Rzeczypospolitej.

Rozdział XII

Babinicz uczestniczył w nabożeństwie w kościele częstochowskim. Podczas mszy i rozmowy z księdzem Kordeckim przeszedł duchową przemianę. Gdy poinformował zakonników o podsłuchanym planie napadu na klasztor, ci oskarżyli go o łgarstwo celem uzyskania nagrody. Przeprosili dopiero, gdy wysypał swe kosztowności na stół na znak, że nie zależy mu na korzyściach. Andrzej, po spowiedzi i usłyszeniu pokuty, odzyskał chęci do życia i wolę walki. Postanowił udowodnić, że ma dobry charakter i przysłużyć się ojczyźnie.

Rozdział XIII

Zamknięto bramy klasztoru przed atakiem Szwedów, a na murach ustawiono działa, wartowników. Cały czas gromadzono żywność… Kiemlicze odeszli z oddziału Kmicica, ponieważ chcieli walczyć po drugiej stronie murów. Ósmego listopada przybyli szwedzcy posłańcy od Wrzeszczowicza, wzywając do poddania się klasztoru. Odeszli z odmową.

Rozdział XIV

Do obrony świętego miejsca pojawiła się piechota łanowa, a Kordecki wysłał listy do króla Jana Kazimierza z prośbą o pomoc oraz do Szweda Wittenberga o miłosierdzie. Osiemnastego listopada na murach klasztornych pojawiła się procesja, a pod ogrodzeniem - generał Miller z wojskiem i armatami. Doszło do pierwszej bitwy.

Rozdział XV

Cały czas trwała ciągła walka i obrona klasztoru. Co jakiś czas przybywali posłańcy z nakazem poddania się i odchodzili z niczym. Pewnego wieczoru Andrzej przedostał się do obozu wroga, gdzie zagwoździł działa, zabił kilkuset ludzi. Po odkryciu strat Miller był przerażony

Rozdział XVI

Negocjacje walczących trwały. Szwedzi przysłali Kuklinowskiego, który namawiał Andrzeja do wstąpienia w ich szeregi. Poseł został jednak upokorzony przez chorążego, który uderzył go w twarz oraz kopnął. Kuklinowski odchodząc, odgrażał się pułkownikowi.

Rozdział XVII

Mimo ciągłego błagania zakonników o zaniechanie ataku, Szwedzi ściągnęli kolubryny (działa burzące), dzięki którym chcieli przebić się przez mury klasztoru. Mnisi coraz dobitniej upewniali się o nadchodzącym zwycięstwie wroga. Gdyby nie podstęp Andrzeja, który niepostrzeżenie zakradł się ponownie do obozu Szwedów i wysadził działa, ponieśliby druzgocącą klęskę.

Rozdział XVIII

W czasie wysadzenia kolubryny Kmicic odniósł duże rany. Na dodatek został pojmany i postawiony przed obliczem Millera, który oddał go Kuklinowskiemu z nakazem zabicia. Znieważony poseł przypalał ciało Babinicza pochodniami, co szybko zakończyłoby się śmiercią, gdyby nie uratowanie dzielnego i wytrzymałego bohatera przez Kiemliczów. Po uwolnieniu Kmicic zemścił się na oprawcy („potraktował” Kuklinowskiego ogniem i pozostawił rannego) i uciekł wraz z wiernymi towarzyszami.

Rozdział XIX

Zamarznięte cało martwego Kuklinowskiego znalazł Miller. Wysnuto ponowne nakazy poddania się zakonu, rozpuszczono plotki o podkopaniu się pod mury i zamiarach wysadzenia, lecz zakonnicy byli niewzruszeni. Wigilia za murami była bardzo smutna, ponieważ mnisi opłakiwali Kmicica (byli przekonani o jego śmierci). Z informacji od przełożonych Miller dowiedział się, że albo zdobędzie klasztor, albo ma ruszać do Prus. Po kilku próbach złamania oporu, Szwedzi w końcu opuścili Częstochowę. Zakonnicy nie kryli swej radości.

Rozdział XX

Kiemlicz podczas podróży do króla polskiego do Głogowej zdał Kmicicowi relację z nowin dotyczących Rzeczypospolitej. Opowiedział o manifeście monarchy oraz o rozkazie króla szwedzkiego, by niszczyć wszystko „ogniem i mieczem”.

Rozdział XXI

Po przyjeździe do Głogowej Kmicic przypadkiem spotkał polskiego króla w kościele. Monarcha nie mógł wyrazić wdzięczności i radości na wieść o ocaleniu Częstochowy. Zaprosił Andrzeja (przedstawiającego się jako Babinicz) do swej kwatery i zapoznał go z magnatami. Pułkownik stracił przytomność na wieść o plotkach rozprzestrzenianych przez Bogusława, co zdziwiło obecnych ludzi.

Rozdział XXII

Król Jan Kazimierz wezwał Babinicza na naradę (w sprawie swego powrotu do kraju). Podczas spotkania pułkownik uknuł plan (zamierzał ściągnąć na siebie pościg wroga). W Głogowej rozpuszczono plotki o wyjeździe monarchy.

Rozdział XXIII

Król i jego orszak opuścił Głogową. Podczas jazdy długo monarcha rozmawiał z Babiniczem. Gdy zatrzymali się na odpoczynek pod Karpatami, w obozie królewskim wskutek widoku palonego przez Szwedów Żywca wybuchła panika. Andrzej i Kiemlicze natychmiast wyruszyli na pomoc i po jakimś czasie wrócili z jeńcem. Dowiedzieli się od niego o niedawnej bitwie Szwedów z dragonami przewożącymi rzekomo króla polskiego.

Rozdział XXIV

Monarcha wyruszył ze swym oddziałem w dalszą podróż. Gdy rycerze zatrzymali się na odpoczynek w wąwozie, doszło do bitwy w ze Szwedami (Kmicic z Kiemliczami pierwsi ruszyli na odziały wroga). W trakcie potyczki Andrzej odniósł poważną ranę, a stary Kiemlicz zginął. Gdyby nie pomoc górali, którzy ściągnęli Szwedów w zasadzkę do wąwozu, wszyscy podzieliliby los ojca bliźniaków.

Rozdział XXV

Gdy orszak królewski dotarł do Lubowli, monarcha został przywitany przez tłumy i marszałka Lubomirskiego. Na cześć króla zorganizowano wystawną ucztę.

Rozdział XXVI

Jan Kazimierz często odwiedzał rannego Babinicza, który stracił dużo krwi. Pewnego dnia rycerz wyznał monarsze swą prawdziwą tożsamość i opowiedział o swych losach, nie pomijając szczegółów intrygi Janusza i Bogusława Radziwiłłów. Wysłuchawszy tych szczerych słów, król wybaczył pułkownikowi wszystkie winy

Rozdział XXVII

Podczas dalszej podróży Jana Kazimierza przez kraj, obserwował on skutki uniwersałów, wzywających szlachtę do pospolitego ruszenia. Wojska polskiego króla rosły w siłę. Pewnego dnia otrzymał list od księdza Kordeckiego, w którym przeor donosił o męstwie Babinicza podczas obrony Jasnej Góry.

Rozdział XXVIII

Tymczasem Sapieha otoczył zamek w Tykocinie – siedzibę Janusza Radziwiłła, pod którego bramę Oskierko podłożył petardę.

Rozdział XXIX

Stan zdrowia i umysłu Jana Radziwiłła pogarszał się z dnia na dzień. Zmarł nękany głodem, opuszczony przez przyjaciół, w świadomości swego upadku. W chwilę potem do jego komnaty wtargnęli żołnierze Sapiehy, którym udało się sforsować bramę. Rycerze, odkrywszy ciało, zachowali się tak, jak wypadało. Oddali zmarłemu szacunek, a po rozmowie z Charłampem zgodzili się na jego ponowne przyjęcie w swe szeregi. W tym czasie Michał bezskutecznie poszukiwał Oleńki, którą, jak się okazało, Bogusław wywiózł do Taurogów.

Rozdział XXX

Król Rzeczypospolitej przyjechał do Lwowa, gdzie przyjął komunię świętą i złożył obietnicę poprawy losu wiejskiego ludu.

Rozdział XXXI

Do Jana Kazimierza dołączył wraz ze swą chorągwią Wołodyjowski. Opowiedział królowi o zasługach Andrzeja Kmicica, a w chwilę później spotkał… wychwalanego pułkownika. Mężczyźni pogodzili się wedle nakazu władcy. Babinicz wpadł we wściekłość na wieść o losie Oleńki.

Rozdział XXXII

Kmicic przywitał się z żołnierzami Wołodyjowskiego, który oczyścił go definitywnie z plotek rozsiewanych przez Bogusława. W walce przeciw Szwedom ofiarowała swą pomoc Janowi Kazimierzowi tatarska orda.

Rozdział XXXIII

Andrzej został mianowany dowódcą nowych oddziałów. Otrzymał również pierścień królewski na znak odpuszczenia win przez monarchę. Jakby tego było mało, przybył do niego wierny wachmistrz Soroka, którego wysłał do obozu wroga z misją zdobycia nowych informacji o Aleksandrze. On sam wyruszył z Tatarami na pomoc Sapieże.

Rozdział XXXIV

W drodze Kmicic odwiedził Jana Zamoyskiego w Zamościu, gdzie poznał księżną Gryzeldę Wiśniowiecką, jej syna Michała i niedoszłą małżonkę zmarłego Longinusa Podbipięty - Anusię. Podjął się eskortowania panny w drodze do Pawła Sapiehy. Wkrótce potem wyjechał z zamku.

Rozdział XXXV

Kmicic miał pewne podejrzenia względem niecnych planów Zamoyskiego do pięknej Anusi. O nieomylności swych sądów upewnił go list Jana, w którym domagał się natychmiastowego powrotu panny. Doszło w końcu do starcia rajtarów Zamoyskiego z oddziałami pułkownika i wygnania tych pierwszych nago do zamku. Gdy panna Anusia dowiedziała się szczegółów zamiarów starosty, nie mogła ukryć swej wdzięczności dla pułkownika. Kmicic wysłał list do Jana, w którym informował o odkryciu jego planu.

Rozdział XXXVI

Andrzej przybył do Białej, gdzie oddał Sapieże list od króla. Jan Kazimierz mianował adresata hetmanem (na miejsce nieżyjącego Radziwiłła). Sapieha usłyszał od Kmicica dzieje jego życia, po czym obiecał przekonać wszystkich o niewinności pułkownika i zdradzie Bogusława Radziwiłła. Rozpoczęła się wystawna uczta. Anusia została odesłana do rodziny Pawła.

Rozdział XXXVII

Bogusław Radziwiłł zajął Tykocin i w międzyczasie porwał Anusię. Stało się to przyczyną pościgu Sapiehy za niegodziwcem i decyzji o bitwie.

Rozdział XXXVIII

Kmicic nie zaprzestał pogoni ze Bogusławem. Tatarzy wymordowali szwedzkie wojska, okradali obozy wroga, do Andrzeja przyłączali się kolejne oddziały szlachty. To wszystko przyczyniło się do choroby Radziwiłła. Poprawa jego sytuacji nastąpiła z chwilą otrzymania posiłków szwedzkich w Janowie. Wysłał nawet posłańca do Sapiehy… Kolejnym krokiem podstępnego księcia było pojmanie Soroki. Dowiedziawszy się o losie przyjaciela, Andrzej poprosił hetmana o pozwolenie wyjazdu na teren wroga. Wyruszył do Bogusława w roli posła Sapiehy.

Rozdział XXXIX

Doszło do spotkania Andrzeja i Radziwiłła, podczas którego pułkownik został upokorzony i wyśmiany. Choć błagał na kolanach o uwolnienie Soroki, wyprowadzono go w asyście Polaków na egzekucję wachmistrza. Na szczęście następne wypadki były bardziej pomyślne. Kmicicowi udało się przekonać zebranych o zdradzie Radziwiłła i uwolnić przyjaciela. Jakby tego było mało, doprowadził do przejścia Polaków na swą stronę. Powróciwszy do Sapiehy, zrelacjonował mu pobyt w Janowie.

Rozdział XL

Kmicic wyruszył z Tatarami na bitwę z Bogusławem. Podczas starcia został jednak poważnie ranny, a Radziwiłłowi udało się uciec. Nie przesądziło to na szczęście o ostatecznym wyniku bitwy. Wojska wroga zostały pokonane przez Sapiehę, Tatarów i chorągwie Oskierki pod Sokółką. Na koniec pułkownik i hetman wyruszyli do pana Czarnieckiego z nadzieją definitywnego starcia ze Szwedami.

Tom III

Rozdział I

Do kraju powrócił król Jan Kazimierz, co spowodowało kolejny wybuch złości Karola Gustawa. W kilka dni później Szwedzi zaatakowali południowe tereny Rzeczypospolitej. Gdy Stefan Czarniecki wycofał się z pola bitwy, najeźdźcy od razu poczuli się bardzo pewnie. Wybuchy radości przerwała nagła wiadomość o zamordowaniu szwedzkich dragonów przed podstępnego kasztelana Stefana, który oddalił się jedynie dla zmylenia przeciwnika.

Rozdział II

Paweł Sapieha podążał za Karolem Gustawem, który przygotowywał się do zajęcia Zamościa. Aby pomóc w obronie miasta i zamku, Stefan Czarniecki wysłał tam dwie chorągwie.

Rozdział III

Zamość został otoczony przez Szwedów. Gdy najeźdźcy przysłali do rozmów ze starostą posła Jana Sapiehę, Jan odmówił dyskutowania ze zdrajcą. Dopiero, gdy w tej roli pojawił się Forgell, Zamoyski podjął próbę negocjacji, zakończoną odrzuceniem propozycji i wyśmianiem posła. Doszło do nieudanego ataku Szwedów na zamek, a po kilku dniach Karol Gustaw zrezygnował z oblężenia i planów przejęcia Zamościa. Rozdział IV

Nadeszła wiosna. W szwedzkim wojsku panowała bieda i głód. Tymczasem Stefan Czarniecki ciągle ścigał wrogów. Pewnego dnia szwedzki król zatrzymał się na odpoczynek w Jarosławiu, gdzie doszło do bitwy i zwycięstwa kasztelana Stefana.

Rozdział V

Szwedzi uknuli plan. Zamierzali przedostać się Sanem do Sandomierza, Wisłą do Warszawy, a potem do Prus. Nie przewidzieli jednak jednego - Czarniecki nie zamierzał zaprzestać podążania ich śladem. Aby wzmocnić swą siłę, wysłał Zagłobę z listem do Lubomirskiego, którego prosił o zgodę na połączenie oddziałów. Udało się to jedynie dzięki pomysłowemu kłamstwu sprytnego rycerza.

Rozdział VI

Doszło do połączenia wojsk Czarnieckiego i Lubomirskiego, którzy od tej chwili wspólnie podążali za wrogiem. Podczas kolejnego postoju Karola Gustawa – tym razem na plebanii w Rudniku – w bitwie wsławił się nastoletni chłopiec. Michałko zdobył sztandar wroga, czym zasłużył sobie na pochwałę doświadczonych żołnierzy. Podczas starcia, w którym zwycięstwo odnieśli Polacy, doszło do pościgu Rocha Kowalskiego za szwedzkim królem.

Rozdział VII

Karol Gustaw został otoczony w trójkącie Wisła-San-szańce. Żywność dostarczał mu z Sandomierza człowiek nazwiskiem Szyndler. Aby ukrócić ten proceder, Czarniecki zdobył miasto i odciął dopływ zapasów. Jakby tego było mało, Polacy zaczęli prowadzić „wojnę nerwów”. Kasztelan rozbił obóz po drugiej stronie Wisły, a Paweł Sapieha i Kmicic z Tatarami po drugiej stronie Sanu tak, by cały czas obserwować Szwedów. W czasie rozmowy z jednym z żołnierzy Wołodyjowski poznał nowe wiadomości o Anusi, które wprawiły go w złość. Nocą Roch zdecydował się na samotne przeprawienie do obozu wroga.

Rozdział VIII

Gdy rycerze odkrywają brak kompana, domyślają się, że zrealizował swój niebezpieczny zamiar. Dlatego też Zagłoba, Wołodyjowski i Kmicic wyruszają z poselstwem do Karola Gustawa, z prośbą o uwolnienie Kowalskiego. Są bardzo zdziwieni, gdy król wypuszcza jeńca.

Rozdział IX

Do obozowiczów dociera wiadomość o wyruszeniu z pomocą Szwedom margrabiego badeńskiego. Aby rozdzielić dalsze zadania, Czarniecki, Lubomirski i Sapieha spotykają się na wojenną naradę. Paweł zostaje mianowany strażnikiem trójkąta, a Stefan wyrusza na spotkanie margrabiego (by uniemożliwić mu wsparcie wroga). Dochodzi do bitwy Czarnieckiego z margrabim w Warce nad Pilicą. Po zwycięstwie, kasztelan powraca do obozu pod Sandomierz. Rozdział X

Po powrocie Czarniecki dowiaduje się o ucieczce Szwedów pod jego nieobecność. Okazuje się, że Paweł Sapieha, który miał pilnować wroga, spędzał czas na ciągłych ucztach i rozpuście z okolicznymi dziewkami… Doszło do kolejnej bitwy ze Szwedami, tym razem nad rzeką. Dowiedziawszy się o klęsce, Karol Gustaw udał się z wojskiem do Prus po posiłki.

Rozdział XI

Czarniecki nie zamierzał milczeć w obecności Sapiehy o jego złym zachowaniu i przy pierwszym spotkaniu wypomniał Pawłowi, że to przez niego Szwedzi uciekli. Gdy już kasztelan „wyrzucił z siebie” urazę, wyruszył do Wielkopolski i Gdańska. Z kolei winowajca udał się do Warszawy.

W tym czasie Wołodyjowski systematycznie uczył Kmicica sztuki władania szablą. Andrzej okazał się bardzo pilnym uczniem i już po kilku dniach prawie dorównywał zręcznością i talentem Michałowi. Swym samozaparciem i miłością do ojczyzny pułkownik uzyskał wybaczenie win u szlachty laudańskiej.

Po przybyciu do Warszawy, Sapieha czekał na wojska Jana Kazimierza i… urządził kolejną ucztę! Tak jak kilka dni temu przewidywał Czarniecki – decyzja ta nie była dobrym pomysłem. Na zebranych napadli Szwedzi. Ziściło się powiedzenie, że nieszczęścia chodzą parami - do miasta wkroczyły oddziały Bogusława. Tymczasem Kmicic spotkał wśród pojmanych jeńców chorego Ketlinga.

Rozdział XIISapieha składał kolejne obietnice o zakończeniu hulaszczego trybu życia, gdy Czarniecki okrążył Bogusława i Duglasa, przebywających na Pomorzu. Do Warszawy przybył z żołnierzami Jan Kazimierz. Gdy król wysunął do wrogów warunki kapitulacji, Wittenberg odmówił poddania się. Z kolei Kmicic powiększył swe zasługi dla kraju o zdobycie szańca wroga.

Rozdział XIII

Jan Kazimierz zaatakował bezskutecznie Krakowskie Przedmieście. Na pomoc królowi przybyli Czarniecki i Jan Zamoyski z wojskiem. W obozie Ketling opowiedział Andrzejowi i Michałowi o Oleńce, Bogusławie, Anusi i życiu w Taurogach. Panowie byli zmartwieni niepomyślnymi wieściami.

Rozdział XIV

Jan Kazimierz uczestniczył w mszy polowej, po której wraz z oddziałami ruszył na Warszawę. W czasie walki Zagłobie udało się odbić zajęty przez nieprzyjaciela polski pałac, a królowi zająć Warszawę. Szwedzi byli pokonani. Choć monarcha polski ogłosił dla większości z nich amnestię, wykluczono z tego grona Bogusława Radziwiłła. W czasie wycofywania się Szwedów z miasta, Zagłoba przypadkowo wywołał bunt wśród żołnierzy... Babinicz wyjechał na Litwę.

Rozdział XV

Oleńka podczas pobytu w Taurogach cały czas była uwodzona przez Bogusława. Książę organizował dla niej bale, uczty, turnieje, łowy. Był do tego stopnia zafascynowany piękną panną, że jego bratowa – księżna – opuściła zamek i wyjechała do Kurlandii. Zabrała ze sobą pasierbicę, przeznaczoną na przyszłą żonę dla adoratora Billewiczówny. Gdy Oleńka zapytała Ketlinga o prawdziwość plotki o chęci zamordowania Jana Kazimierza przez Kmicica, ten powiedział, że słyszał o tym zamiarze od Radziwiłła. Aleksandra zdecydowała się na ucieczkę.

Rozdział XVI

Szwedzi spalili Billewicze i inne wioski miecznika, a próba ucieczki z Taurogów nie powiodła się. Wówczas Tomasz zdecydował się na przekonanie Bogusława, by wypuścił ich z zamku. Opowiedział Radziwiłłowi o zakopanych pieniądzach, którymi chciał się z nim podzielić… Sakowicz przedstawił księciu plan „szybkiego ślubu” Radziwiłła z Oleńką.

Rozdział XVII

Bogusław poszedł za radą Sakowicza i poprosił Tomasza o zgodę na poślubienie jego krewnej. Z racji tego, że miecznik nie widział przeciwwskazań do połączenia obu rodów, książę udał się z tym samym pytaniem do wybranki. Jej odpowiedź nie była jednak pomyślna. Odmowa ukochanej wprawiła Radziwiłła w straszną furię, w trakcie której pobił Billewicza i związał ciotuchnę Kulwiecównę. Rozdział XVIII

Od tego zdarzenia kontakt z Bogusławem był poważnie utrudniony. Radziwiłł leżał nieprzytomny, miał gorączkę i ataki dreszczy. W tych ciężkich chwilach na krok nie odstępował go wierny Sakowicz, który starał się pocieszać cierpiącego z powodu nieodwzajemnionej miłości. Gdy w końcu stan księcia się ustabilizował, wyjechał z ludźmi na Podlasie. W czasie tej podróży wykopał pieniądze Tomasza, o czym niezwłocznie powiadomił miecznika listownie.

Rozdział XIX

Stary Billewicz rozpaczał na wieść o stracie fortuny. Uwięzionych dręczyła zła passa. Ketling, który został mianowany strażnikiem Billewiczów, odmówił Oleńce pomocy w ucieczce. Do Taurogów dochodziły wieści o porażce Szwedów pod Częstochową.

Rozdział XX

Pewnego dnia do zamku przyjechał piękna Anusia Borzobohata-Krasieńska. Opowiedziawszy zebranym o odważnym i przystojnym Babiniczu, rozkochała w sobie wszystkich żołnierzy Radziwiłła. Dzięki swej urodzie i czarowi, rozsiewanemu wszędzie, gdzie tylko się pojawiła, udało się pannie zdobyć zaufanie i obietnicę pomocy oficera Brauna. Anusia zaprzyjaźniła się z Oleńką.

Rozdział XXI

Po powrocie do Taurogów Bogusław przeprowadził poufną rozmowę z Sakowiczem, a Ketling ostrzegł Oleńkę przed zamiarami gospodarza. Radziwiłł rozmawiał również z Anusią, którą zapewniał, że nie jest jeńcem, lecz jego gościem. W kilka dni później bohater odjechał po posiłki do Królewca.

Rozdział XXII

Od chwili, gdy Sakowicz oświadczył się Anusi, wyznając dziewczynie swą miłość, panna zwodziła go nieustannie. Choć zapowiedziała, że podda go rocznej próbie wytrwałości, on nie miał nic przeciwko temu. Nie wiedział wówczas, że jedyną osobą obecną w jej sercu był Babinicz. Kolejnym wydarzeniem w Taurogach była ucieczka Tomasza (założył później partię na Żmudzi) oraz wysłanie kolejnych oddziałów wojska do wsparcia walczącego Bogusława. Do zamku wciąż docierały wieści o zbliżaniu się do Litwy Babinicza, zmierzającego przez Prusy, a Braun zapowiedział, że nadszedł czas ucieczki.

Rozdział XXIII

W pościgu za Kmicicem, który prowadził z powodzeniem walkę podjazdową, uczestniczyli Radziejowski, Radziwiłł i Duglas. Na pomoc pułkownikowi przybyli ze swymi chorągwiami Gosiewski, Wołodyjowski i Zagłoba. Poinformowali go, że Czarniecki wyruszył pod Warszawę.

Rozdział XXIV

W partyzanckiej wojnie z wrogiem zwyciężył Andrzej. Przekroczył „elektorską granicę” wraz z tatarską ordą, po drodze zrównując wszystko z ziemią. Gdy dostał list z wezwaniem wsparcia walczącego hetmana Gosiewskiego, niezwłocznie udał się w podróż. Tymczasem Radziejowski, Radziwiłł i Duglas jechali do grafa Waldeka. W czasie wspólnej jazdy Michał Wołodyjowski zrelacjonował Kmicicowi śmierć Rocha w bitwie warszawskiej.

Rozdział XXV

Polacy wygrywają bitwę ze Szwedami w Prostkach, podczas której Kmicic pokonuje i jednocześnie darowuje życie Bogusławowi, przekazując go w tatarską niewolę (jeńca wykupił Michał Radziwiłł). Tym krokiem Andrzej naraził się Michałowi, który był zły na miłosiernego przyjaciela.

Rozdział XXVI

Z Taurogów uciekli w końcu Anusia, Oleńka i Braun. Gdy przedostali się do partii Tomasza Billewicza, wraz z nim wyruszyli w podróż do Wołmontowicz (zatrzymując się na nocleg w Lubiczu). W czasie drogi do panienek docierały wieści o męstwie i odwadze Babinicza (Anusia napisała do niego dwa identyczne listy, których jednak nie dostał z powodu śmierci doręczycieli).

Rozdział XXVII

Na Wołmontowicze napadł Sakowicz i Hamilton. Gdyby nie przypadkowa wizyta we wsi Babinicza, miecznik i panny z pewnością nie przeżyłyby napadu. Kolejnym tryumfem Andrzeja było zdobycie Poniewieża. Tymczasem Anusia ciągle oczekiwała na swego przystojnego wybawiciela. Rozdział XXVIII

Po ucieczce Sakowicza i śmierci Hamiltona Kmicicowi pozostał jeszcze jeden wróg – atakujący południe Rzeczypospolitej Rakoczy. W tym czasie miało miejsce ważne wydarzenie. Gdy przy zmarłym Hamiltonie Tatarzy znaleźli przechwycone listy Anusi, Andrzej zdał sobie sprawę z gorących uczuć panienki, których nie podzielał.

Rozdział XXIX

Kmicic wyruszył na wojnę z Rakoczym i Węgrami. Po pokonaniu przeciwnika, na Żmudzi w końcu zapanował spokój. Oleńka, nie mając nowych wiadomości o ukochanym od bardzo dawna, zdecydowała się niebawem wstąpić do klasztoru i tym samym wypełnić wolę nieżyjącego dziadka. Pewnego dnia przypadkowo spotkała wóz przewożący rannego Andrzeja. Od tej chwili Aleksandra każdego dnia wysyłała posłańców do Lubicza – siedziby Kmicica - z pytaniami o stan zdrowia rycerza.

Rozdział XXX

Gdy pułkownik odzyskał już siły, wybrał się pewnej niedzieli na mszę do upickiego kościoła. Klękając w ławce, nie wiedział, że za kilka minut w sąsiedniej zajmie miejsce jego ukochana. Po pozdrowieniu młodzi zaczęli się modlić w ciszy i skupieniu. Nabożeństwo przerwało przybycie do kaplicy chorągwi laudańskiej z Wołodyjowskim i Zagłobą, którzy przekazali księdzu list od Jana Kazimierza. Kapłan zaczął czytać i po pierwszych słowach wszystkie pary oczu zwróciły się na Kmicica. Król opowiadał o wszystkich bohaterskich czynach Kmicica-Babinicza. Tego samego dnia w Wodoktach zorganizowano swaty i wkrótce odbył się ślub Aleksandry Billewiczówny i Andrzeja Kmicica. Narzeczeństwem zostali Wołodyjowski i Anusia.

Oleńka charakterystyka

Główną żeńską postacią powieści Henryka Sienkiewicza jest Aleksandra Billewiczówna. Nazywana jest często uosobieniem polskiej szlachcianki, posiadaczką najznakomitszych przymiotów i nonkonformistką. Dzieje się tak za sprawą wydarzeń, które mają miejsce podczas akcji Potopu.

Bohaterka jest wnuczką Herakliusza Billewicza - pułkownika lekkiego znaku i podkomorzego upickiego, ale przede wszystkim patriarchy rodu Billewiczów wywodzącego się od Mendoga. Wolą zmarłego dziadka miała zostać żoną Andrzeja Kmicica lub powiększyć grono zakonnic w najbliższym klasztorze. W naturze dziewczyny – skromnej i posłusznej względem rodziny – nie leżał sprzeciw i bunt, toteż zamierzała spełnić ostatnie życzenie kochanego dziadka.

O wyglądzie zewnętrznym panienki wiemy dosyć sporo (w porównaniu do innych bohaterów, ponieważ Sienkiewicz nie lubił się rozwodzić nad tą kwestią). Oleńka była piękną i dumną dziewczyną o płowych włosach, bladej cerze i delikatnych rysach twarzy. Aura, jaka otaczała tę postać, przypominającą anioła, sprawiała, że bohaterka w każdym napotkanym człowieku wzbudzała szacunek i podziw: „Miała piękność białego kwiatu, żałobna suknia dodawał jej powagi”. Wystarczy tu chociażby wspomnieć księcia Bogusława Radziwiłła, który – choć marzył o namiętnej nocy z Oleńką – nie posunął się do wymuszenia uległości otwartą przemocą. Kompani Kmicica wyjęci spod prawa, zabawiający się z przygodnymi dziewkami, byli zachwyceni poważną i wyniosłą narzeczoną swego dowódcy: „Oczy jej miały barwę chabru, czarna brew nad nimi odbijała od białego czoła jak heban, a płowy włos lśnił się jakby korona na głowie królowej. I patrzyła śmiało, oczu nie spuszczając, jako pani w swoim domu gości przyjmująca, z jasną twarzą, odbijającą jeszcze jaśniej od czarnej jubki obramowanej gronostajami. Tak poważnej i wyniosłej panny nie widzieli jeszcze ci wojakowie, przywykli do innego pokroju niewiast, toteż stali szeregiem, jakoby na popisie chorągwi, i szurając nogami, kłaniali się także szeregiem”. Sienkiewicz wyposażył swą bohaterkę w to „coś”, dzięki czemu trzymała nawet największych przeciwników czy złoczyńców na dystans. Cała jej postawa, wygląd twarzy, gesty sprawiały, że budziła w ludziach respekt, a nie pozbawione kultury zachowania. Wszystko to doskonale widać w Taurogach, gdzie Oleńka przebywała wraz z Anusią Borzobohatą-Krasieńską, a była traktowana przez żołnierzy i służbę bardziej godnie, jakby ze strachem, że zasłużą na lodowate spojrzenie jej pięknych oczuJak twierdzili przyjaciele i znawcy twórczości autora Trylogii, Aleksandra Billewiczówna jest ulubioną postacią Henryka Sienkiewicza. Cenił w niej niezmienność charakteru, nieugiętość, bezkompromisowość. Przeciwnicy zarzucają bohaterce, że jest „niemalże kryształowa”. Cóż, prawda leży - jak zawsze - pośrodku. Billewiczówna siłę i pewność siebie czerpała z wpojonego jej przekonania o tym, iż jest osobą niezwykłą, że w każdej sytuacji musi się szanować, dopiero wówczas tym uczuciem będą obdarzać ją inni. Dziadek wychował ją na osobą broniąca swych racji, potrafiącą walczyć o „swoje”. Przykład takiej postawy obserwujemy, gdy wygania towarzyszy Kmicica po tym, jak Znikis opowiedział jej o ich niegodnych zachowaniu w Lubiczu. W życiu panna kierowała się zasadą bezwzględnej prawdy. Brzydząc się kłamstwem, starała się zawsze postępować zgodnie ze swoimi przekonaniami, iść drogą tego, co jest słuszne. Poprzez swą stanowczość i niezmienne poglądy sprawiała, że ludzi tak bardzo nie raziła jej wyniosłość, krytycyzm czy szczerość. Niezwykłą umiejętność wskazywania na to, co jest dobre, a co złe, zauważył w narzeczonej Andrzej. Nieugiętość pięknej szlachcianki traktował jako niecodzienną zaletę ducha. Przez to był jeszcze bardziej zafascynowany i zauroczony stanowczą dwudziestolatką.

Oleńka, dorastając w tradycyjnej, konserwatywnej, patriotycznej rodzinie walczących za ojczyznę Billewiczów, była gorącą zwolenniczką takich cech charakteru u mężczyzn, jak: męstwo, odwaga, honor, rycerskość, przygotowanie na śmierć. Tylko posiadacz takich przymiotów mógł zasłużyć na jej szacunek. Za największy grzech człowieka uważała zatem zdradę i dlatego odwróciła się od narzeczonego, gdy nie odstąpił od Radziwiłłów. Umysł przedsiębiorczej, odważnej, stanowczej i racjonalnie myślącej bohaterki Potopu przez niektórych nazywany jest „męskim”. Podobnie jak Zagłoba, posiadała zmysł organizatorski. Potrafiła zaplanować ucieczkę z zamku w Taurogach czy wymyślić drogę wyjścia z największej opresji. Zawsze w trudnych decyzjach starał się postępować w zgodzie z wpojonymi przez rodzinę poglądami. Przykład jej nieugiętości obserwujemy podczas przyjazdu Kmicica do Billewicz. Gdy kawaler chciał zabrać miecznika Tomasza i ją do Kiejdan, napotkał na zdecydowany opór. Oleńka nie zamierzała korzystać z pomocy zdrajcy, mimo iż miecznik był gotowy do drogi. Wolała być zdaną na łaskę Szwedów, niż zdrajców.

Nie przypominała ówczesnych kobiet. Nie miała w sobie nic z flirtującej stale Anusi czy despotycznej Gryzeldy. Aleksandra nawet w najbardziej niebezpiecznych chwilach starała się panować nad nerwami, nie pokazywać strachu czy wzruszenia. W opanowaniu pomagała jej niewątpliwie pobożność. Pokładając zaufanie w Bogu, kładła swe życie w ofierze i była gotowa przyjąć wszystko, co przyniesie jej los (przygotowywała się nawet do przekroczenia klasztornych murów). Dużo czasu spędzała na modlitwie, która dawała jej w ciężkich chwilach otuchę i nadzieję.

Główna żeńska bohaterka powieści historycznej Potop jest literackim uosobieniem kobiety idealnej, wzorem patriotki, wiernej cnocie i ojczyźnie. Choć zakochała się od pierwszego wejrzenia w mężczyźnie przeznaczonym jej drogą umowy krewnych, to jednak gotowa była poświęcić uczucie, by tylko żyć w zgodzie z zasadami wpojonymi przez Billewiczów: „Bo nie pójdę za człowieka, na którym ciążą łzy ludzkie i krew ludzka, którego palcami wytykają, banitem, rozbójnikiem zowią i za zdrajcę mają”. W końcowej scenie powieści potrafiła się jednak przyznać do pomyłki i ze łzami w oczach wyznała: „Jędruś, ran twoich nie godnam całować!”. Bohaterka jest bodajże jedyną posiadaczką „męskiego umysłu” w polskiej literaturze.

Charakterystyka Kmicica

Główną postacią męską powieści historycznej Henryka Sienkiewicza jest Andrzej Kmicic. Nazywany jest często bohaterem dynamicznym. Dzieje się tak za sprawą zmian, które w nim zachodzą podczas wydarzeń Potopu.

Choć niewiele osób wie, bohater ten jest postacią historyczną - niestety bardzo mało znaną. Sienkiewicz znalazł o nim w źródłach tylko dwie krótkie wzmianki. Pierwsza pochodziła z Pamiętników Jana Chryzostoma Paska. Podają one, że w 1658 roku pułkownik Kmicic - „żołnierz dobry” - służył w wojsku litewskim pod Pawłem Sapiehą i dostał się do niewoli rosyjskiej po tym, jak dowódca wyprawił go na podjazd przeciw Chowańskiemu w okolice Szkłowa. Na szczęście z rąk Moskali wydobył go Czarniecki. Z kolei imię Kmicica poznajemy w krótkim ustępie Przywilejów i konstytucji za panowania Jego Królewskiej Mości Michała I roku Pańskiego 1670, ponieważ w tym roku trybunał litewski uchylił zaoczny wyrok sądowy z chorążego orszańskiego, Samuela Kmicica.

Sienkiewicz wzbogacił życiorys bohatera historycznego o wątek miłości do szlachcianki Oleńki Billewiczówny, służbę u księcia Janusza Radziwiłła czy rozsadzenie kolubryny podczas obrony Jasnej Góry. Z czynów innych postaci historycznych przypisał zaś Kmicicowi pomysł nieudanego porwania Bogusława (podstarości zebrzydowski Zarzecki porwał szwedzkiego dowódcę zamku w Lanckoronie pod pozorem wypróbowania podarowanego mu konia), czy niektóre bohaterskie czyny Piotra Czarnieckiego w czasie obrony Jasnej Góry opowiedziane w Nowej gigantomachii. Z biografii Paska z kolei Sienkiewicz zaczerpnął oskarżenie o zdradę, pozyskanie względów króla Jana Kazimierza, ostre starcie z senatorami.

W momencie poznania Kmicica, jest on młodym chorążym orszańskim. Jego wygląd opisuje cytat, z którego „widzimy” Andrzeja oczami panny Oleńki: „Oczy panny Aleksandry spoczęły błyskawicą na twarzy Kmicica, a potem znów wbiły się w ziemię; przez ten czas jednak zdołała panienka dojrzeć płową jak żyto, mocno podgoloną czuprynę, smagłą cerę, siwe oczy bystro przed się patrzące, ciemny wąs i twarz młodą, orlikowatą, a wesołą i junackąSmukły, wysoki, bogato ubrany młodzieniec powodował szybsze bicie serca u wszystkich kobiet. Uroda i maska zuchwałego i dumnego kawalera traciła jednak na wartości w miarę rozwoju akcji. Bohater nie potrafił pozostać obojętny na wszystkie przygody, w których uczestniczył, a każda odniesiona w bitwie rana, każda rozpuszczona plotka na jego temat pozostawiała ślad na jego twarzy i posturze. Po pojedynku z Wołodyjowskim została mu na głowie głęboka blizna, po nieudanym porwaniu księcia Bogusława Radziwiłła i postrzale z jego rąk - ślad na policzku. W końcowej scenie powieści Kmicic w niczym już nie przypomina tego przystojnego, krzepkiego zawadiaki z pierwszych rozdziałów: „Tak, to był on, pan Andrzej Kmicic, chorąży orszański. I leżał na wznak na wozie; głowę miał obwiniętą w chusty, ale przy czerwonym blasku miesiąca widać było doskonale jego twarz białą i spokojną, jakby z marmuru wykutą lub zlodowaciałą pod tchnieniem śmierci. Oczy miał głęboko zapadłe i zamknięte, życie nie zdradzało się w nim najmniejszym ruchem”. Wraz ze zmianą wyglądu w bohaterze zaszły również zmiany charakteru i stosunku do życia.

Na początku powieści Kmicic jest wesołym, gwałtownym, porywczym awanturnikiem o bujnym temperamencie, skłonnym do „bitki i wypitki”, nieliczącym się z prawem: „(…) był sam swawolnikiem, w którym dusza kipiała ustawicznie”. Jak się jednak okazało, był szczery, zdolny do szlachetnych odruchów serca i do wielkiej miłości. Wśród społeczności XVII wiecznej zyskał opinię „hulaki”. Czy możliwe jednak było, by człowiek wychowany w potyczkach pogranicznych zachowywał się jak wzorowy młodzieniec? Ten potomek zubożałego rodu szlacheckiego przez całe swawolne życie ryzykował, a za winy nigdy nie ponosił kary. Dorastał w przekonaniu, że najważniejszymi wartościami są odwaga i siła: „Każdy sobie pan w naszej Rzeczypospolitej; kto jeno ma szablę w garści i lada jaką partię potrafi założyć. Co mi uczynią? Kogo ja się boję?”. Potrafił zapomnieć się w zabawie ze sprowadzającymi go na „złą drogę” towarzyszami broni, czego dał dowód podczas nocy pełnej rozpusty, alkoholu i strzelaniny do portretów przodków Billewiczów w Lubiczu. Właśnie przez postępowanie w wymienionym majątku (który otrzymał od Herakliusza, wraz z ręką Oleńki), Upicie i spalonych w rewanżu za wymordowanie kompanów Wołmonowiczach popadł w konflikt ze szlachtą laudańską, pogrążył swe dobre imię, wsławione w boju. Bohaterem kierowała najpierw niepohamowana chęć zemsty. To właśnie żądza pomszczenia towarzyszy doprowadziła, że stał się ludobójcą i stracił szansę na małżeństwo z ukochaną panną. Zasady, którymi się kierował, sprowadzały się do kilku podstawowych punktów. Po pierwsze, śmierć należało pomścić bez względu na przyczynę i konsekwencję, po drugie: należało zdobyć to, czego się pragnie. Kawaler nie cofnął się przed porwaniem Oleńki, czym jeszcze bardziej zniechęcił ją do swej osoby.

Kmicic jest walecznym i odważnym obrońcą ojczyzny. Nie zraziwszy się nadchodzącą klęską, nie przestawał walczyć w imię Rzeczypospolitej, ponieważ w bitwie czuł się jak w swym żywiole. Pole walki było jego naturalnym środowiskiem, a jedynym celem zwycięstwo. Gotów był wielokrotnie oddać swe życie za wolność ojczyzny, co widzimy na przykład podczas bohaterskiego wysadzenia kolumbryny podczas obrony klasztoru w Częstochowie: „Kmicic nie tylko był człowiek odważny, lecz i zuchwały. Myśl rozsadzenia olbrzymiej kolumbryny radowała do głębi jego duszę, nie tylko jako bohaterstwo, nie tylko jako niepożyta dla oblężonych przysługa, ale jako okrutna psota wyrządzona Szwedom. Wyobrażał sobie: jak się przerażą, jak Miller będzie zębami zgrzytał, jak będzie poglądał w niemocy na owe mury, i chwilami śmiech pusty go brał. I jak sam poprzednio mówił: nie doznawał żadnej rzewliwości ni strachów, ni niepokojów, ani mu do głowy nie przychodziło na jak straszne sam naraża się niebezpieczeństwo. Szedł tak, jak idzie żak do cudzego ogrodu szkodę w jabłkach czynić. Przypomniały mu się dawne czasy, kiedy to Chowańskiego podchodził i nocami wkradał się do trzydziestotysięcznego obozu w dwieście takich jak sam zabijaków”. Dzięki posiadaniu takich cech, jak umiejętność posługiwania się szablą (pobierał lekcje u Wołodyjowskiego), doskonała jazda na koniu, jak również „szaleńcza odwaga”, niepohamowanie w boju Kmicic wielokrotnie ratował życie towarzyszom walki czy po prostu atakowanym przez wroga.

Andrzej był prawdziwym bohaterem, lecz Sienkiewicz nie chciał, by był bohaterem statycznym, jednolitym, jednowymiarowym. Dlatego też postać zostaje wplątana w intrygę zdrajców Radziwiłłów, którym bezgranicznie ufał. Za popełnione przez nich błędy płacił przez resztę powieści. Droga, którą przeszedł od pamiętnej nocy w Kiejdanach była wyboista i usłana raczej kolcami, niż różami. Poznając swą pomyłkę, odczuwał rozterki wewnętrzne: „Oto pragnę obmyć się z grzechów moich, nowy żywot rozpocząć i ojczyźnie poczciwie służyć, ale nie wiem jak, bom głupiPowodów „wyjścia z twarzą” z oskarżenia o zdradę było kilka. Po pierwsze, Kmicic nigdy się nie poddał, nie zwątpił w Opatrzność Boską, pod opiekę której skierował się po odkryciu spisku. Gdy zdał sobie sprawę, że nie będzie mógł odkupić win pod zhańbionym nazwiskiem – walczył pod przybranym. Od chwili „zamiany” w Babinicza w Andrzeju zaczęły zachodzić poważniejsze zmiany. Poświęcając życie ojczyźnie, rezygnując z osobistego szczęścia, domu, chorąży okazuje się być człowiekiem pobożnym, sprawiedliwym, wiernym. W najcięższych momentach walki ze Szwedami zawsze znajdował wyjście z opresji, nigdy nie stracił wiary w zwycięstwo, w słuszność ciągłych bitew, rozbijania podjazdów, pościgów. Udało mu się miedzy innymi ostrzec wojska konfederackie przed niebezpieczeństwem grożącym im ze strony Radziwiłła, ocalić starostę Łuszczewskiego, ostrzec księdza Kordeckiego, wziąć udział w obronie Jasnej Góry, ochronić króla Jana Kazimierza w Tatrach, walczyć ze Szwedami na czele oddziału Tatarów, ocalić Wołmontowicze (zadośćuczynienie) czy uczestniczyć w wojnie z wojskami Rakoczego.

Wszystko, co czynił, było spowodowane chęcią odzyskania dobrego imienia. Nie chodziło mu jednak tak o opinie żołnierzy, szlachty laudańskiej czy społeczeństwa, jak o stosunek Oleńki. Pokochał tę pannę od pierwszej chwili, gdy tylko ujrzał ją w izbie czeladnej w Wodoktach. Od tego spotkania cały jego światopogląd uległ zmianie. Gdy panna zarzuciła mu, że jest pod złym wpływem kompanów („Bo nie pójdę za człowieka, na którym ciążą łzy ludzkie i krew ludzka, którego palcami wytykają, banitem, rozbójnikiem zowią i za zdrajcę mają”), gotowy był zerwać z nimi wszelkie kontakty, by tylko powrócić do jej łask. Gdy z kolei nazwała go podczas uczty w Kiejdanach „Zdrajcą!”, przekonanie jej o nieświadomości swej winy nie było już takie łatwe. Stanowiło to jednak motor jego działania. Prócz zdania Billewiczówny, liczył się także z radami udzielanymi przez Wołodyjowskiego. Gdy towarzysz broni postawił mu za wzór postępowania pana Jana Skrzetuskiego, Andrzej zaczął baczniej analizować swe życie i charakter. W końcu przyznał „małemu rycerzowi” rację.

Kluczowe znaczenie dla przemiany bohatera miała scena, w której dostaje przez przypadek list z wiadomością o miejscu pobytu Oleńki. Choć w pierwszej chwili chciał sprzeciwić się rozkazom dowódców, wzywających go do dalszej walki ze Szwedami i jechać do ukochanej, to jednak udaje mu się pokonać stare złe nawyki. Postawiwszy sobie nowe priorytety, Kmicic ruszył do dalszej walki i dzięki temu odniósł wielkie „zwycięstwo nad sobą”.

Kolejną ważną przyczyną przemiany bohatera było skierowanie się w stronę religii i oddanie swego losu w ręce Boga. W intymnych modlitwach-rozmowach mówił: „Ty się, Panie, nie dziwuj, że mi żal, bom był w wilię szczęśliwości mojej. Ale niech już tak będzie, jak Ty rozporządzisz! (…) Niechże mi wszystko będzie policzone za to, żem księcia Bogusława oszczędził, nad czym płakała ojczyzna. Widzisz tera, Panie, że to była ostatnia moja prywata. Już więcej nie będę, Ojcze miłościwy”.

Kmicic posiadał cechę charakteru, która wzbudzała w jego ukochanej szacunek. Zdawało się, że nie zna strachu przed śmiercią, że w każdej chwili jest na spotkanie z przeznaczeniem. Gdy w pojedynku z panem Wołodyjowskim zdaje sobie sprawę, że nie dorównuje umiejętnościami przeciwnikowi, woli śmierć, niż dalsze poniżanie się przed obserwatorami i Michałem. Innym przykładem jest scena w Billewiczach. Choć za kilka chwili miał zostać rozstrzelany, nie powiedział o listach Radziwiłła, które mogłyby mu ocalić życie. Jego postawa była raczej dowodem na to, iż pragnie śmierci. Wszystko jednak tłumaczy kolejna cecha Andrzeja – duma. Bohater nie tłumaczył się z powodów służby u Radziwiłłów, nie wyjaśnił, że został podstępnie zmuszony do przysięgi wierności na najświętszy dla niego symbol, czyli krzyż. Wolał umrzeć jako zdrajca, niż żyć jak tchórz.

Idealnego dowódcę czyniły z tego niepokornego buntownika pewność siebie i poczucie godności. Ogromną rolę odegrał tu również fakt, iż jako przełożony był sprawiedliwy, potrafił docenił odwagę, był gotów zasłonić swoim ciałem rycerza czy kalać się przez Radziwiłłem, by uwolnił wachmistrza Sorokę. Podwładni szanowali Kmicica i byli posłuszni jego decyzjom. Udało mu się nawet wzbudzić respekt w szeregach rozjuszonej ordy tatarskiej. Prócz wzorowego pełnienia funkcji dowódcy, Andrzej zasłużył sobie również na miano wiernego, oddanego przyjaciela. Aby pomścić swą kompanię, wymordowaną przez Butrymów i resztę szlachty laudańskiej, zamordował wielu mieszkańców Wołmontowicz, paląc na koniec wieś.

Andrzej Kmicic jest bohaterem pozytywnym. Choć nazywany przez większość powieści zdrajcą, „człowiekiem Radziwiłłów”, mordercą, to jednak stara się naprawić wyrządzone krzywdy. Zamiast tłumaczyć się, działał. W swych decyzjach zawsze kierował się szczerością i wiernością wyznawanym zasadom, wśród których na pierwsze miejsce wysuwały się patriotyzm, honor, gotowość oddania życia za ojczyznę, przyjaciół i podwładnych czy miłość do Oleńki Billewiczówny. Bohater przeszedł w powieść prawdziwą przemianę – zarówno wyglądu, jak i poglądów.

Dzieje Kmicica to przejście przez kolejne etapy przemiany: od awanturnika, poprzez nieświadomą zdradę, do prawego, wiernego królowi i ojczyźnie bojownika o wolność swego narodu, gotowego postawić obowiązek służby dla kraju ponad głos serca. „Zmazanie win” musi być absolutnie pewne, stąd ekspiacja pana Andrzeja trwa do końca powieści, czyli do momentu gdy: „(…) w rejestrze niebieskim, w którym zapisują dobre i złe uczynki ludzkie, przemazano w tej chwili wszystkie winy, bo to był człowiek zupełnie poprawiony”. Istotę przemiany najtrafniej oddają słowa króla Jana Kazimierza, skierowane w liście do Wołodyjowskiego: „- Boś znał wielkiego żołnierza, ale swawolnika i radziwiłłowskiego w zdradzie socjusza... A tu stoi Hektor częstochowski, któremu Jasna Góra po księdzu Kordeckim najwięcej zawdzięcza, tu stoi obrońca ojczyzny i sługa mój wierny, który mnie własną piersią zastawił i życie mi ocalił, gdym w wąwozach, jako między stado wilków, dostał się między Szwedów. Taki to ów nowy Kmicic... Poznajże go i pokochaj, bo wart tego!”.

WESELE

Akt I

Jest listopadowa noc roku tysiąc dziewięćsetnego. Akcja dramatu rozgrywa się w izbie wiejskiej chaty, w której słychać dźwięki weselnej muzyki i gwar toczących się za ścianą rozmów. W scenie pierwszej odbywa się rozmowa Dziennikarza z Czepcem, który stara się zmusić przybysza z miasta do dostrzeżenia w chłopach ludzi godnych uwagi, z których wywodził się przecież Głowacki. Według niego chłopi są ciekawi wiadomości ze świata i każdego dnia czytają gazety. Dziennikarz jest znudzony polityką i miejskim życiem. Pragnie rozkoszować się spokojem wsi. Kolejne sceny przybliżają postacie Zosi i Haneczki – młodych panien, pełnych radości życia i skorych do tańców; Radczyni – kobiety wyniosłej, pobłażliwej dla ludu, lecz jednocześnie przekonanej o swej wyższości; Jaśka i Kaspra – wesołych chłopaków ze wsi; starej Kliminy, lubiącej zabawę i chętnej do swatania młodych; Pana Młodego, cieszącego się własnym szczęściem i zachwyconego urodą wybranki serca oraz Panny Młodej – dziewczyny rozsądnej, naiwnej i prostolinijnej. Poeta, znużony powodzeniem u kobiet oraz pełen niewiary w życie i sztukę, flirtuje z Maryną. W pewnym momencie zjawia się Żyd, dzierżawca pobliskiej karczmy. W rozmowie z Panem Młodym uwidacznia różnice między poszczególnymi grupami społecznymi, a także zarzuca młodzieńcowi, iż zanadto zachwyca się wiejskimi zwyczajami, a przecież następnego dnia zrzuci chłopski strój.

Pan Młody nie kryje swojego zauroczenia żoną – dziewczyną z prostego ludu, przy której inne panny wydają mu się przeciętne. Do izby weselnej wchodzi córka Żyda, Rachela. Pan Młody jest zachwycony wiejskim życiem, czuje się tu zdrowszym. Jest przekonany, że pewnego dnia napisze poemat o życiu na wsi. Obecność Racheli, rozmiłowanej w poezji i niezwykle uduchowionej, sprawia, iż goście weselni zaczynają rozmawiać o sztuce i twórczych tęsknotach. Poeta pragnie napisać dramat, rozmawia z Gospodarzem o roli artysty. Ich dialog przerywa pojawienie się Czepca i Ojca. Poeta określa siebie mianem „żurawca”, który jedynie przelotem bywa w kraju. Chłopi uznają, że mężczyzna nie jest szczęśliwy, a Czepiec radzi, aby poślubił dziewczynę z ludu, która da mu dużo szczęścia.

Następuje kłótnia o dług między Czepcem a Żydem, do której przyłącza się Ksiądz, upominając się o należność za dzierżawę karczmy. Gospodarz przypomina im krwawą rzeź, jakiej dokonali przed laty na szlachcie chłopi. Pan Młody wyznaje, że zna to wydarzenie z opowieści, lecz nie chce o nim myśleć, aby nie niszczyć swoich wyobrażeń o polskiej wsi. Dodaje, że szlachta zapomniała już o krzywdzie i teraz brata się z ludem, strojąc się w pawie pióra. W końcowej scenie Poeta ulega sugestii Racheli i prosi nowożeńców, aby zaprosili na wesele stojącego w sadzie chochoła. Młoda para, śmiejąc się i żartując, zaprasza razem z Chochołem każdego, kogo zechce przyprowadzić, by wespół z nimi cieszył się ich szczęściem.

Akt II

W pustej izbie siedzi Isia, córka Gospodarzy, który usypia młodsze dziecko. Wybija północ i do pomieszczenia wchodzi Chochoł. Dziewczyna stara się przegnać niespodziewanego gościa. Po chwili do izby wchodzi Marysia z mężem Wojtkiem. Po ich rozmowie kobiecie ukazuje się Widmo, w którym rozpoznaje zmarłego przed laty narzeczonego. Dziennikarzowi ukazuje się Stańczyk. Spotkanie to burzy spokój mężczyzny, przypominając mu o niewoli narodowej i niemocy podjęcia walki narodowowyzwoleńczej. Do Poety przychodzi Rycerz, symbolizujący minioną chwałę i siłę narodu. Przed Panem Młodym staje zjawa Hetmana Branickiego, uważanego za symbol narodowej zdrady i szlacheckiego warcholstwa. Dziadowi ukazuje się Upiór Szeli – chłopskiego przywódcy krwawych rzezi galicyjskich z roku 1846.

Rozmowy weselników z przybyszami z zaświatów odkrywają ich marzenia, lęki oraz przypominają o bolesnych wydarzeniach z przeszłości. Na dziedziniec przed chatę wjeżdża Wernyhora, który przybywa do Gospodarza z rozkazem, aby rozesłać wici, wzywające lud do powstania. Gospodarz otrzymuje odpowiednie wskazówki i złoty róg, którego dźwięk ma w odpowiedniej chwili rozbudzić w sercach ludzi wolę walki. Zmęczony mężczyzna przekazuje róg Jaśkowi, nakazując mu wezwanie wszystkich chłopów, aby uzbrojeni stawili się o świcie przed kaplicą. Jasiek wybiega z izby, a Gospodarz dostaje od Staszka znalezioną przez niego złotą podkowę, która jest dla niego dowodem wizyty Wernyhory.

Akt III

Zbliża się ranek, goście weselni są już zmęczeni całonocną zabawą i tańcami. W izbie zjawia się pijany Nos, szukający zapomnienia w alkoholu. Panna Młoda opowiada Poecie sen, w którym diabły wiozły ją w złotej karecie do Polski. Dziewczyna dopytuje się, gdzie jest Polska. Mężczyzna wyjaśnia, że nie znajdzie tego kraju, choćby szukała po całym świecie, ale odnajdzie go w swoim sercu. Do Czepca podchodzi Kuba i wspomina o nocnej wizycie Wernyhory i złotej podkowie, którą Gospodyni schowała w skrzyni. Czepiec, który nie wierzy w opowieść parobka, stara się obudzić Gospodarza. Kiedy to mu się nie udaje, sprowadza uzbrojonych chłopów.

Przebudzony Gospodarz nie pamięta nocnych wydarzeń. Rozgniewany Czepiec grozi, że jeśli panowie nie przyłączą się do nich, to chłopi rozprawią się z nimi za pomocą kos. Pan Młody nie słucha Czepca i zachwyca się pięknem przyrody o świcie. Nie zwraca też uwagi na ostrzeżenie chłopa, że zbliża się pora, w której powinni oczekiwać obiecanego im znaku. Gospodarz nagle przypomina sobie swoją rozmowę z Wernyhorą. Wszyscy zebrani odczuwają podniecenie, słyszą wrzawę i dostrzegają dziwne znaki na niebie. Oczekują na odpowiedni znak.

W oddali słychać tętent końskich kopyt. Zebrani w izbie ludzie nieruchomieją, trzymając w dłoniach kosy i szable, zdjęte ze ścian. Do pomieszczenia wbiega Jasiek. Zaskoczony niezwykłym widokiem, przypomina sobie, że miał zadąć w złoty róg. Z przerażeniem stwierdza, że zgubił powierzony mu przez Gospodarza przedmiot. Za chłopakiem do izby wchodzi Chochoł. Uświadamia Jaśkowi, iż zgubił róg w momencie, kiedy schylił się po czapkę z pawimi piórami. Jasiek bezskutecznie usiłuje zbudzić ludzi, zebranych w izbie. Chochoł nakazuje mu, aby wyjął z ich rąk szable i kosy. Zaczyna grać na skrzypcach, a ludzie tańczą w rytm chocholego śpiewu.

Symbolika dramatu

Najbogatsze w symbole są akty II i III. Symbole w „Weselu” można dostrzec w trzech płaszczyznach: osobach dramatu, przedmiotach oraz poszczególnych scenach.

Osoby dramatu

- Chochoł jest postacią, która ma bardzo bogatą symbolikę, którą można odczytywać na wiele sposobów. Jest symbolem marazmu i uśpienia narodu, ale zarazem symbolizuje nadzieję na rychłe przebudzenie, pod nim śpi przecież róża, czyli oznaka piękna życia.

- Widmo malarza - Ludwika de Laveaux symbolizuje romantyczną miłość, która zostaje odrzucona. Dla Marysi, której się ukazuje jest symbolem niespełnionych marzeń o lepszym życiu.

- Stańczyk symbolizuje mądrość polityczną i zatroskanie o losy Polski (słynna zatroskana mina błazna na obrazie Jana Matejki Stańczyk), jest też uznawany za symbol konserwatyzmu.

- Rycerz - Zawisza Czarny symbolizuje wszelkie rycerskie ideały. Jest także symbolem waleczności, męstwa i świetności Polski okresu Jagiellonów. Symbolizuje przywódcę, który jest gotów poprowadzić swój kraj do zwycięstwa.

- Hetman - Ksawery Branicki symbol hańby i zdrady narodowej, jakiej dopuścił się za życia podczas konfederacji targowickiej, gdzie sprzedał Polskę carycy Katarzynie. Symbolizuje też pychę magnacką.

- Upiór – Jakub Szela to symbol wielkiej, krwawej zemsty chłopów, wielkiej siły jaką stanowi chłop, ale także naiwności i łatwowierności chłopstwa. Ucieleśnia on również niemożność porozumienia pomiędzy tymi dwoma stanami.

- Wernyhora to symbol porozumienia ponad podziałami, porozumienia polsko-ukraińskiego w sprawie odbudowy wielkiej Rzeczypospolitej. Daje nadzieję na odzyskanie niepodległości, sam inicjuje wszelkie działania mające do tego doprowadzić. Jego przeciwieństwem jest w tym sensie Chochoł, który niweczy wszelkie działania Wernyhory.

Przedmioty

- Chata, w której rozgrywa się akcja symbolizuje całą Polskę, osoby w niej przebywające to bardzo szeroki przekrój polskiego społeczeństwa.

- Czapka z pawim piórem jest symbolem próżności, przywiązania do dóbr materialnych, przywiązywania zbyt dużej uwagi do ubioru, egoizmu, ciągoty chłopów do bogactwa. Postacią, która uosabia te cechy jest Jasiek, który schylając się po czapkę nawet nie zauważył jak zsunął mu się z szyi złoty róg

- Złoty róg symbolizuje szansę odzyskania niepodległości, jego dźwięk miał wyzwolić ducha narodu.

- Złota podkowa zgubiona przez konia Wernyhory symbolizuje wielkie szczęście jej znalazcy.

- Sznur jest najwymowniejszym symbolem niewoli, która pozostała Polsce po zaprzepaszczeniu największej szansy na odzyskanie niepodległości, jaką niósł ze sobą złoty róg.

- Dzwon Zygmunta w słowach Stańczyka symbolizował wielką tradycję historyczną Polski. Dzwon jest sercem narodu i dopóki on dzwoni, naród żyje.

- Kaduceusz, który Stańczyk wręcza Dziennikarzowi jest symbolem nie tylko przywództwa politycznego, ale przede wszystkim usypiania i dezorientowania narodu, zniechęcania go do walki narodowo-wyzwoleńczej, zachęcania do lojalności wobec zaborców.

- Przykryty słomą krzak róży symbolizuje naród żyjący w niewoli, naród, w którym tli się życie i nadzieja.

Sceny symboliczne

- Chocholi taniec symbolizuje stan, w jakim znajdowała się wówczas Polska, a więc uśpienie, marazm, niewola, beznadzieja.

- Błędne koło taneczne oznacza bierność narodu, brak jakiejkolwiek inicjatywy niepodległościowej, poddanie się.

- Zasłuchanie, czyli moment, gdy wszyscy nasłuchiwali w milczeniu i bezruchu przybycia Wernyhory, symbolizuje bezczynne czekanie na cud.

- Widok chłopów stojących z postawionymi kosami to symbol dzielności chłopów w nawiązaniu do ich mężnej walki w bitwie pod Racławicami, gdzie walczyli właśnie takim orężem.

Charakterystyka

Pan Młody Lucjan Rydel (urodził się w 1870 roku, a zmarł w 1918) był poetą i dramaturgiem. Wywodził się z rodziny krakowskich profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, którą musiał długo przekonywać do zaakceptowania decyzji związania się z Jadwigą. Jego chłopomania nie była wynikiem „mody”, ponieważ jak twierdzą badacze literatury - jego uczucie do narzeczonej było szczere, a ich pożycie szczęśliwe. Przykładem tego może być wypowiedź Stefana Nowińskiego: „Byli tacy, którzy uważali to, według starych pojęć, za »mezalians«, a jednak gołębie serce poety wykazało większy od nich rozum, bo rzeczywiście w swym pożyciu małżeńskim oboje śp. Rydlowie mieli »dużo szczęścia«, o czym marzyły rymy…”. Przyjaciel rodziny Rydla, A. Grzymała-Siedlecki wypowiadał się z aprobatą o ich małżeństwie: „Dniami i tygodniami, miesiącami i latami mieli o czym mówić, mieli z czego wspólnie się cieszyć i wspólnie przeżywać troski. Byli jezdnym z najbardziej zżytych małżeństw artystycznych, jakie znałem”.

Rydel miał za złe Wyspiańskiemu krzywdzące potraktowanie jego żony Jadwigi, a swoim wizerunkiem w Weselu się nie przejmował.

W dramacie:

Wyspiański przedstawia swojego przyjaciela w sposób przerysowany, a wręcz karykaturalny. Podobnie w Plotce o Weselu przedstawił go Tadeusz Boy-Żeleński. Rydel został tam nakreślony jako gadatliwy ludoman, żyjący w oderwaniu od rzeczywistości, od prawdziwych realiów wiejskiego życia. Stanisław Wyspiański wyolbrzymił słabostki Pana Młodego, nadał mu dużo komicznych rysów. Bohater naiwnie zachwycał się urodą wiejskiego krajobrazu, wielokolorowymi ubraniami chłopów, a nawet ich fizjologią, tężyzną fizyczną. Z Pana Młodego szydzą inni bohaterowie dramatu, głównie Czepiec:

„Kręć pon ino próżne żarny,

poezyje, wirze, ksiązki,

podobajom ci sie wstązki,

stroisz sie w te karazyje,

a jak trza sie mirzać z czego,

to pon w sobie szyćko skryje”.

Jeśli chodzi o stosunek do nowopoślubionej małżonki, Pan Młody często wyznaje jej swoją dozgonną miłość Bo mi serce wali młotem,

bo mi w głowie huczy, szumi…

moja Jaguś, toś ty moja?!”.

Ponadto nie ukrywa swej niechęci do przemocy. Przede wszystkim nie podoba mu się zachowanie Czepca, który sieje popłoch wśród bawiących się chłopów. Jest też postacią szlachetną i patriotyczną, nie słucha słów Hetmana i nie uznaje szlachty za lepszą część społeczeństwa. Wątpliwość jednak budzi fakt, że zakazał on swojej siostrze tańczenia z chłopami. Uosobieniem tego wewnętrznego rozdarcia jest Hetman.

Pani MłodaPanna Młoda to Jadwiga Mikołajczykówna, najmłodsza córka Jacka Mikołajczyka. Wychowywała się właściwie w domu Tetmajerów, ponieważ jej starsza siostra Hanna była żoną Włodzimierza. W 1900 roku miała około 16 lat. Wszyscy, którzy ją znali twierdzili, iż ta subtelna, delikatna, drobna „oświecona”, przepełniona duchem patriotyzmu (ukończyła szkołę ludową, więc z pewnością słowa włożone w jej usta przez Wyspiańskiego: „A kaz tyz ta Polska(…)” głęboko ją dotknęły) dziewczyna w niczym nie przypominała postaci przedstawionej w dramacie.

W dramacie:

Panna Młoda jest przeciwieństwem swojego męża. Jej wypowiedzi nie wskazują na wykształcenie i obycie. Mocno trzyma się ludowych wierzeń i przesądów (na przykład zakaz zdejmowanie butów podczas wesela). W przeciwieństwie do Pana Młodego, wydaje się być silna i twardo stąpać po ziemi. Jej rozsądek czasami jest wręcz przesadny, np. gdy Pan Młody fantazjuje na temat sadzenia pod oknami ich domu brzóz, ona z miejsca mówi mu:

„Brzoza straśnie sybko pusco,

het ściany we trzy roki ocieni”.

Jest wyraźnie szczęśliwa w towarzystwie Pana Młodego, widać, że go kocha i nie obawia się o ich przyszłość. Gdy Radczyni zarzuca jej, że mąż nie będzie miał z nią o czym rozmawiać, Panna Młoda odpowiada:

„Po cóz by, prose pani, godoł,

jakby mi nie mioł nic powiedzieć,

po cóz by sobie gębe psuł?”.

Język tej postaci jest bodajże najbardziej przesiąknięty ludową gwarą ze wszystkich bohaterów dramatu.

Gospodarz-Pierwowzór:

Włodzimierz Tetmajer (urodził się w 31 grudnia 1861 roku, a zmarł 26 grudnia 1923 roku) był doskonale wykształconym malarzem, pobierał nauki na studiach w Krakowie, Wiedniu, Monachium i w Paryżu, a przez sześć lat był uczniem samego Jana Matejki. W 1890 roku ożenił się z Anną Mikołajczykówną, mieszkanką Bronowic. Ich ślub wywołał podobne poruszenie w krakowskim towarzystwie do tego, które dziesięć lat później towarzyszyło poślubieniu Jadwigi (siostry Anny) przez Lucjana Rydla. Twórczość malarska Włodzimierza Tetmajera opierała się malowaniu głównie wiejskich scen rodzajowych.

Tetmajer był człowiekiem bardzo aktywnym politycznie: zasiadał w radzie powiatowej oraz pełnił funkcję posła do parlamentu austro-węgierskiego. Rzeczywiście był gospodarzem wesela Lucjana Rydla, a ponieważ cieszył się wielkim uznaniem mieszkańców Bronowic, przybycia nie odmówił żaden mieszkaniec wsi.

W dramacie:

Gospodarz jest postacią kluczową dla całej historii. Według badaczy, jego rozmowa z Wernyhorą była zalążkiem całego dramatu. Gospodarz jest naturalnym ogniwem łączącym inteligencję z chłopstwem, ponieważ choć sam wywodzi się z miasta, to jednak mieszka na wsi. Jest patriotą tęskniącym za wielką Polską. Bohater ten mocno akcentuje swoją sympatię do chłopów, zachwyca go ich zapał, tężyzna, waleczność:

„(…) chłop potęgą jest i basta”.

Cieszy się poważaniem okolicznych mieszkańców i jest uznawany za członka ich społeczności. Pomimo wielkiej sympatii do chłopów wciąż pamięta (mimo iż twierdzi, że wcale tak nie jest) krwawe wydarzenia rabacji galicyjskiej i martwi się, by się nie powtórzyły. Darzy wielkim szacunkiem swoją żonę i w wielu sprawach jest jej podporządkowany.

Wraz z rozwojem wypadków ocena postawy Gospodarza przechodzi z pozytywnej w negatywną. To właśnie w jego ręce Wyspiański oddał losy całego narodu, ale Gospodarz nie wziął na siebie tej odpowiedzialności. Wszelkie zadania, jakie polecił mu Wernyhora, przekazał chłopu – Jaśkowi, chociaż przysiągł, że wypełni je sam. Okazało się, że zawiódł w najważniejszym momencie.

W swoim romantycznym uniesieniu dosadnie skrytykował mieszczańskie towarzystwo. Zarzucił mu bierność i niechęć do współpracy z ludem, a w miarę rozwoju akcji okazało się, że sam też tego nie potrafi. Po tym, jak obudził się z drzemki nie pamiętał o niczym, co obiecał Wernyhorze, nie pamiętał nawet, że go spotkał. W końcowej scenie poddał się bez słowa Chochołowi i jego muzyce.

CHŁOPI

Tom I

Jesień

Agata opuszcza Lipce, wyruszając na żebry. Ksiądz spaceruje po polach, na których trwają wykopki. Kobiety rozmawiają przy pracy o „urokach” rzuconych na ludzi przez Dominikową. Na pole przybiega Józka po Hankę. Okazuje się, że wskutek działań borowego padła Borynowa krowa, a Maciej Boryna postanawia złożyć skargę do sądu na dziedzica za poniesioną stratę. Wójt namawia najbogatszego gospodarza we wsi do ponownego ożenku. Po tej rozmowie Maciej Boryna rozmyśla o majątku Dominikowej, korzyściach ze ślubu i swej pozycji we wsi.

Po rozdzieleniu pracy domownikom Boryna wyjeżdża do miasta na proces sądowy dotyczący rzekomego ojcostwa dziecka dawnej służącej. Wraca do wsi w towarzystwie Dominikowej, która namawia go do małżeństwa. Kuba – sługa Borynów – odwiedza proboszcza i zanosi mu upolowane kuropatwy. Po niedzielnej mszy Borynowie jedzą wspólny obiad, po którym Antek i Hanka spacerują po ojcowych polach. Jankiel i Kuba zawierają umowę w sprawie upolowania przez parobka sarny.

Ludzie zbierają kapustę z pola i zwożą ją do domów. Józka zaprasza Jagnę na szatkowanie kapusty w domu Macieja. Do wsi powraca cieśla Mateusz i odwiedza Jagnę (dawną ukochaną). Córka Dominikowej idzie do Borynów na wieczorne obieranie kapusty. Tam Rocho opowiada historię o psie Pana Jezusa. Potem ma miejsce potajemna schadzka Jagny i Antka. Całe Lipce wiedzą już o zmówinach Macieja Boryny i Jagny. Młoda para ustala warunki wesela, ślubu i zapisu morgów dla Jagusi. Boryna przepisuje ukochanej sześć morgów, co jest powodem wrogiej atmosfery w domu. Nadchodzi Dzień Zaduszny („wypominki” za duszę zmarłych), podczas których Kuba opowiada Witkowi swoją historię.

Antek szuka rady u księdza i kowala w sprawie przyszłego ślubu ojca. Hankę odwiedza jej biedny ojciec – Bylica. W końcu między Borynami dochodzi do bójki o majątek, wskutek czego Maciej wygania syna i synową z domu.

Nadchodzi huczne trzydniowe wesele Jagny i Macieja Borynów. Kuba Socha, umiera postrzelony w nogę przez borowego.

Tom II

Zima

Autor przedstawia losy mieszkających w rozwalającej się chałupie Bylicy Hanki i Antka. Antkowa znajduje sobie i mężowi posadę, zatrudnia go w tartaku młynarz. Antek pracuje całymi dniami, unikając kontaktu z otoczeniem, a w końcu wdaje się w bójkę z Mateuszem (rozpowiadającym o swym przeszłym związku z Jagną) i pokonuje go. We wsi trwają przygotowania do świąt Bożego Narodzenia, podczas których Jagna zakochuje się w Jasiu – synu organistów. Po wigilijnej kolacji wszyscy idą razem na pasterkę; po niej Antek potajemnie umawia się z macochą na spotkanie.

Lipeccy chłopi przychodzą do Boryny radzić się w sprawie lasu. Maciej odmawia uczestnictwa w kolejnej naradzie, wykręcając się jutrzejszym wyjazdem do rodziny w ważnej sprawie (obawia się dziedzica, ponieważ liczy na odszkodowania za krowę). Borynom składa wizytę nieznajomy (pan Jacek, poszukujący informacji o zmarłym Kubie).

Maciej nie jest pewien wierności małżonki (najpierw podejrzewa Mateusza), a gdy znajduje zapaskę Jagny i rzuca jej pod nogi – w jego głowie pojawiają się pierwsze przypuszczenia co do romansu żony z Antkiem. Na wieczorze tanecznym w karczmie Antek porywa do tańca Jagnę, czym rozpoczyna awanturę z ojcem. Po groźbach Maciej, nie umiejąc poradzić sobie z narastającym gniewem, mówi żonie przykre słowa. Po potańcówce w domu Borynów panuje zła atmosfera. Zawstydzony Maciej usprawiedliwia przez ludźmi postępowanie żony, która nadal spotyka się z pasierbem.

Hanka, mimo zamieci i zaawansowanej ciąży, udaje się ze swym ojcem do lasu po drewno na opał. W drodze powrotnej spotyka powracającego z sądu Macieja. Godzą się. We wsi wybucha pożar. Na wieczorze kądzieli u Kłębów Roch opowiada o jastrzębiu, koniu i innych zwierzętach. Potem następuje kolejna schadzka kochanków. W czasie upojnych chwil w brogu (stóg siana) zakochani zostają wyśledzeni i podsłuchani przez Borynę, który zastawia i podpala wyjście ze stogu siana, czekając na zewnątrz z widłami. Jagnie i Antkowi udaje się uciec. Ludzie oglądają spalone zgliszcza, szepcząc imię podpalacza (Antka). Boryna wygania Jagnę z domu, a Hanka dowiaduje się o schadzce męża w spalonym brogu. Gdy powraca od teścia z zapasami jedzenia, pierwszy raz przeciwstawia się Antkowi. Choć Boryna przyjmuje żonę z powrotem do domu, traktuje ją oschle (jak dziewkę do pracy). Kochankowie zrywają romans, a chłopi ruszają na bitwę w obronie lasu przed wyrębem. W czasie ostrej walki miedzy lipczanami a ludźmi dziedzica Antek staje w obronie pobitego przez borowego ojca i zabija pracownika dziedzica.

Tom III

Wiosna

Do Lipiec z „żebrów” wraca Agata, która dowiaduje się od napotkanej na drodze Jagustynki o wydarzeniach związanych z bitwą o las. Rocho przynosi Hance wiadomości od przebywającego w areszcie Antka, który nakazał żonie ubicie wieprzka na święta. Podczas krótkiego odzyskania świadomości Maciej prosi synową o odszukanie ukrytych pieniędzy, które miały zostać przeznaczone na ratowanie syna. Jambroży zabija wieprzka i robi kiełbasy, a Jagna i Dominikowa przy ćwiartowaniu mięsa kradną połowę półtuszy. W tym czasie kowal szuka potajemnie pieniędzy Boryny. Między Hanką a Jagną dochodzi do kłótni.

Rocho organizuje pomoc w opuszczonych przez mężczyzn gospodarstwach lipeckich. Chałupa Bylicy zostaje zniszczona przez wichurę. U Borynów trwają przygotowania do świąt wielkanocnych. Hanka odnajduje i ukrywa za koszulą pieniądze teścia. Po porannej mszy i wspólnym świątecznym śniadaniu Hanka wyjeżdża na widzenie z mężem do aresztu. Józka odkrywa podkopy prowadzące do komory. Na Podlesiu pali się folwark.

Na świat przychodzi trzeci syn Antka i Hanki, któremu nadano imię Roch. Trwa śledztwo w sprawie pożaru folwarku i podkopu u Borynów prowadzone przez pisarza i strażników. Jagna zaczyna spotykać się w karczmie z wójtem, od którego otrzymuje liczne prezenty. Chłopi z okolicznych wsi pomagają lipieckim kobietom w pracach polowych.

Tereska, romansując z Mateuszem, otrzymuje od przebywającego w wojsku męża list o jego powrocie. Dochodzi do awantury i bójki małżeństwa wójtów i Kozłów. Roch przynosi Hance wiadomość o możliwości wypuszczenia Antka z aresztu po wpłaceniu kaucji. Komornice odnajdują w lesie śpiących pijanych Jagnę i wójta. Roch z Hanką wyjeżdżają do miasta w sprawie wpłacenia kaucji, a we wsi dochodzi do kolejnej bójki – tym razem między Szymkiem a Dominikową. Powodem była wiadomość o ślubie syna z Nastusią. Lipczanie udają się do folwarku i próbują nakłonić Żydów do opuszczenia wsiMaciej Boryna umiera na polu, po niespodziewanej poprawie stanu zdrowia.

Tom IV

Lato

Odbywa się pogrzeb Macieja Boryny i przygotowana przez synową stypa. Nadchodzi odpust w Lipcach na świętego Piotra i Pawła. Jagna jest coraz bardziej zauroczona Jasiem. Nadchodzi wiadomość o śmierci Grzeli – syna Boryny. Hanka wygania z domu Jagnę po tym, jak ta zapewnia ją o swym głębokim związku z Antkiem. Do Lipiec wraca Antek. Ogląda ojcowiznę i wita się z sąsiadami, nadal spotyka się z Jagną.

Dziedzic sprzedaje lipeckim chłopom ziemię na dogodnych dla nich warunkach. Hanka sprzeciwia się pomysłowi męża o ucieczce do Ameryki przed karą za zabicie borowego. Szymek i Nastka, z pomocą Mateusza i pana Jacka, budują chałupę na kupionym polu, po czym biorą ślub. Jagna ofiarowuje pomoc Szymkowi i Nastce (wynosi wszystko z domu od Dominikowej, a nawet daje pieniądze zarobione na sprzedaży gęsi) i zrywa romans z wójtem. Chłopi naradzają się u Antka przed głosowaniem w sprawie budowy szkoły w Lipcach. Nadchodzi dzień zebrania i głosowanie dotyczącego budowy placówki. Wójt wygania Antka. W końcu pomysł postawienia szkoły zostaje przegłosowany.

Nieopodal lasu Antek dostrzega rozmawiających Jasia z Jagną, o czym niezwłocznie powiadamia organiścinę, sugerując randkę. Dominikowa ostrzega dziewczynę przez plotkami ludzi. Do wsi przybywa żandarmeria poszukująca Rocha. Mężczyzna zostaje ukryty przez chłopów, a w końcu opuszcza Lipce.

Zaczynają się żniwa. Z wojska wraca mąż Tereski. Umiera Agata. Organiścina wygania Jagnę z domu. Organiścina przerywa rozmowę Jagny i Jasia. Z Lipiec wyrusza do Częstochowy pielgrzymka, w której uczestniczą: Hanka, Tereska z mężem oraz Jaś. Wójt zostaje aresztowany z powodu braku pieniędzy w gminnej kasie. Jagnę mieszkańcy wywożą z Lipiec na kupie świńskiego nawozu (przy sprzeciwie Mateusza i bierności Antka).

Maciej Boryna

Jedną z głównych postaci powieści Chłopi Władysława Stanisława Reymonta jest Maciej Boryna, który swym charakterem nadaje dziełu niepowtarzalnego znaczenia. Dzięki temperamentowi, wyznawanym zasadom, miłości do ziemi – powstała jedna z najpiękniejszych symbolicznych scen śmierci (gdy umiera na polu, w świetle księżyca).

Borynę poznajemy jako dojrzałego, przystojnego i krzepkiego mężczyznę, najbogatszego gospodarza we wsi, właściciela trzydziestu dwóch morgów: „Już sam dom najlepszy we wsi, duży, widny, wysoki, staneje kieby w jakim dworze, wybielone, z podłogami, czyste! A co sprzętów, co statków różnych, obrazów samych ze dwadzieścia i wszystkie ze szkłami! A tu jeszcze obory, stajnie, stodoła, szopa! A mało to lewentarza? Pięcioro samych krowich ogonów, nie licząc byka, któren profit daje niezgorszy? Trzy konie! A gdzie jeszcze grunt? Gdzie gęsi, świnie?...”.

W chwili rozpoczęcia akcji ten dwukrotny wdowiec ma około sześćdziesięciu lat: „Hale, krzepki to juści, że jest, ale już ma ze sześćdziesiąt roków”, „Kpicie czy co?... A dyć na Zielną skończyłem pięćdziesiąt i osiem roków” i czworo dzieci: Antka (męża Hanki i ojca dwójki dzieci), przebywającego w wojsku Grzelę, Magdę (żonę kowala) oraz nastoletnią Józkę.

Faktem z przeszłości Macieja, poznawanym w miarę rozwoju akcji, jest między innymi epizod bycia sołtysem w Lipcach, czego w rozmowie z Dominikową najzamożniejszy gospodarz nie wspomina dobrze: „- Utrafiliście, że ambitu nijakiego nie mam. Co mi po tym? Sołtysem byłem bez trzy roki, tom dopłacił gotowym groszem. A com namarnował siebie i konisków! com się nakłyźnił i nabiegał, że i teń pies polowy nie więcej. A upadek w gospodarstwie był i marnacja, że jaże mi moja nie dała dobrego słowa...”.

Mimo iż nie zajmował się już w sposób urzędowy dowodzeniem wsią, nadal pozostawał jej nieoficjalnym przywódcą. Nic nie mogło się wydarzyć bez jego zgody, przyzwolenia. Mieszkańcy osady najbardziej liczyli się z jego zdaniem. Obejmuje pozycję lidera w momencie protestu chłopów przeciw wycięciu lasu. Oto fragment, opisujący ten moment: „Maciej blady był kiej ściana i surowy, że aż mróz szedł od niego, ale oczy jarzyły mu się kiej wilkowi, szedł wyprostowany, chmurny a pewny siebie, znajomków pozdrawiał skinieniem i oczami po ludziach wodził, rozstąpiali się przed nim czyniąc wolne przejście, a on wstąpił na belki leżące pod karczmą, lecz nim przemówił, zaczęli w tłumie krzyczeć: - Prowadźcie, Macieju! Prowadźcie! - Na las! Na las! - darły się drugie” Był szalenie samodzielny i władczy, nie pozwalał nikomu, choćby w części, zająć ważnej pozycji w wiejskiej hierarchii. Miał gwałtowne usposobienie. Negatywne cechy charakteru ujawniał często w relacjach z innymi ludźmi, a zwłaszcza z posiadającym już własną rodzinę synem, wobec którego bywał apodyktyczny i którego traktował ostro.

Jest postacią wielowymiarową. Z jednej strony despotyczny, oschły, poważny i bezwzględny, źle reagował na ciągły płacz synowej czy pretensje syna, nieczuły na ludzką krzywdę, którą uważa za przeznaczenie („- Trzymam ze sobą i ze sprawiedliwością, miarkujcie ino. Mam co innego na głowie. To i płakał nie będę, że tam który Wojtek abo Bartek nie ma co do gęby włożyć, księdzowa to sprawa, nie moja! Jeden, żeby i chciał, nie uradzi wszystkiemu”), a z drugiej strony, odkrywszy zdradę Jagny – zmienia swe nastawienie do ludzi i rodziny.

Los również nie okazuje się dla niego łaskawy w kontaktach z sąsiadami. Gdy nie został zaproszony na spotkanie-naradę, w celu ustalenia taktyki walki z dziedzicem, poczuł się urażony i pominięty: „Jakże, czekał, wypatrywał jak ten głupi, a oni bez niego radzili! Nie daruje im tego, popamiętają. Mają go widać za nic, to im pokaże, co znaczy na wsi. (…) Ale nie rzekł ni słowa z tych deliberacji, jakże, nie baba przeciech, by się przed drugimi użalał i przyjacielstwa szukał! Gryzło go to srodze, bolało nawet wielce, ale zasie komu do tego!” Choć poznajemy go jako twardego, szanującego pracę największego lipeckiego gospodarza i samotnego ojca, przy tym twardego mężczyznę, Maciej pragnął bliskości innej osoby i tęsknił za zmarłą małżonką. Nikt z otoczenia nie podejrzewał go o takie uczucia, tymczasem odczuwał głęboką pustkę: „A tu ani odbić się na kim, ani wyżalić, nic... sam jak ten kołek; sam o wszystkim myśl, sam deliberuj łbem, sam kiele wszystkiego obiegaj kiej ten pies... a do nikogój słowa przemówić i rady znikąd ni pomocy - a ino strata i upadek... a wszystkie to kiej te wilki za owcą... a ino skubią, a patrzą, kiedy ozerwą w kawały...”.

Skomplikowane relacje z synem, złym na ojca o uniemożliwienie samodzielnego gospodarowania, jak również z kowalem – zięciem żądającym przepisania większej częścią majątku na żonę - z pewnością nie przyczyniły się do poprawy nastroju bohatera, o czym świadczyć może następujący fragment: „- Spokojnego oczymgnienia nie ma, ino kłyźnij się ze wszystkimi! - myślał i wziął się do obleczenia, ale zły był i zgryziony. Jakże, ciągła wojna z synem, słowa nie można rzec, bo zaraz do oczów z pazurami skacze albo rzeknie coś, co jaże we wątpiach poczujesz. Na nikogo się spuścić, ino haruj i haruj! Złość w nim zbierała, aż poklinał z cicha i rzucał szmatami po izbie a butami. - Słuchać się powinny, a nie słuchają! Czemu to?- myślał. - Widzi mi się, co bez kijaszka z nimi obyć się nie obędzie, bez twardego! Dawno się im to należało, zaraz po śmierci nieboszczki, kiej kłyźnić się zaczęły o gronta, ale się jeszcze wagował, żeby zgorszenia we wsi nie czy nić. Gospodarz był przeciech nie leda jaki, na trzydziestu morgach, i z rodu nie bele chto - Boryna, wiadomo. Ale dobrością z nimi się nie skończy, nie!... - Tu przyszedł mu na myśl zięć, kowal, któren wszystkich po cichu burzył, a i sam wciąż nastawał, żeby mu sześć morgów odpisać i morgę lasu, a już na resztę chciał poczekać... - To niby kiej zamrę! Poczekaj, jucho, poczekaj-myślał ze złością. - Póki się ino rucham, nie powąchasz ty ani zagona! Widzisz go, mądrala!”.

Wykazał się nie lada odwagą i stanowczością, kiedy, wbrew niechęci rodziny, zdecydował się ożenić z młodszą niemal trzy razy Jagną Paczesiówną, w której zakochał się prawie natychmiast. Nie bacząc na reakcje otoczenia i krewnych, doprowadził – dzięki przepisaniu gospodarstwa na narzeczoną – do ślubu. Od pięknej małżonki oczekiwał oddania i miłości, tymczasem źródłem wstydu i upokorzeń stało się małżeństwo z cudzołożną dziewczyną. To właśnie ona spowodowała, że Boryna wygnał z domu syna z synową i wnukami. Romans Antka i Jagny nieomal stał się przyczyną prawie podwójnego morderstwa. Chciał spalić przyłapanych na zdradzie kochanków i zakłuć ich widłamiZresztą nieraz przez Jagnę targały nim skrajne uczucia. Oto ogrom gniewu i złości głównego bohatera, gdy doniesiono mu o gorącym tańcu żony i syna: „Wyszedł na to z alkierza Boryna, przywiedły go kobiety zgorszone, popatrzył i wnet się we wszystkim pomiarkował, złość go poderwała sroga, zakąsił ino zęby, zapiął pętle kapoty, czapę nacisnął i jął się przebierać do nich. Ustępowali mu z drogi, bo blady był kiej ściana i oczami dziko świecił. - Do domu! - powiedział głośno, gdy nadlecieli, i chciał ją chycić za rękę, ale w ten mig Antek zakręcił w miejscu i poniósł dalej, że próżno chciała się wyrwać. Podskoczył wtedy Boryna, rozwalił koło, wyrwał ją z Antkowych ramion, nie popuścił i nie spojrzawszy nawet na syna wiódł z karczmy”.

Gdy w końcu poznaje dowody licznych zdrad, przechodzi przemianę; z zazdrośnika zmienia się w człowieka obojętnego, powoli uświadamiając sobie śmieszność swego małżeństwa: „Ale przy tych ostrożnościach i pilnowaniach stary mizerniał i tak chudł, że pas do pół bieder opadał, poczerniał, przygarbił się, nogami za sobą ciągał i na wiór się zesychał z tych utajonych myślunków i turbacji, że mu ino oczy gorzały kiej w chorobie. Że zaś nikogo bliżej nie dopuszczał i zwierzać się a wyżalać nie miał przed kim, to go i barzej piekły te ognie i przepalały. Nikt też się nie dorozumiewał, co mu ta we wątpiach siedzi a podgryza. (…)”.Nagła zmiana zachowania, pogodzenie się ze zdradą żony i syna sprawiło, że apodyktyczny i bezwzględny do tej pory bohater zaczął budzić w czytelniku współczucie i litość. Przeszedł długą drogę do momentu, gdy zrozumiał, że tak naprawdę liczy się rodzina: „Jakoż i tak było, bo ano od dnia pogodzenia się z żoną, na co tak rychło się zgodził, aż się temu dziwowano, przemienił się do niepoznania. Zawżdy był kwardy i niełacno ustępliwy, ale teraz to już się zgoła na kamień przemienił. Jagnę do domu przyjął, niczego jej nie wymawiał, ale miał ją teraz zgoła za dziewkę, i tak ją też uważał i honorował. Nie pomogły jej przymilania się ni uroda, ni nawet złość, ni te rzekome dąsy i gniewy, którymi to kobiety chłopów wojują.

Całkiem na to nie zważał, jakby mu obcą była, a nie żoną ślubną, że nawet już nie baczył, co ona wyrabia, choć dobrze pewnikiem wiedział o jej schodzeniach się z Antkiem. Nie pilnował jej nawet i jakby całkiem nie stał o nią”.

W kulminacyjnym momencie akcji drugiego tomu, gdy Maciej zostaje zaatakowany i zraniony przez borowego, w jego obronie staje Antek – ujawniają się w ten sposób nieuświadamiane dla obu mężczyzn ogromna miłość i przywiązanie: „Naraz Boryna otworzył oczy i długo patrzał w Antka, jakby sobie nie wierząc, aż głęboka, cicha radość rozświeciła mu twarz, poruszył ustami parę razy i z największym wysiłkiem szepnął: - Tyżeś to, synu?... Tyżeś?... I omdlał znowu”. Skierowane do syna słowa były ostatnimi przed zapadnięciem w stan agonii. Potem, gdy ciężko chorował, a mówienie przychodziło mu z trudem, pamiętał o konieczności uwolnienia aresztowanego za zabójstwo Antka: „Mówił wyraźnie, odpoczywając po każdym słowie, a ona, tłumiąc strach jakiś, cała była w jego oczach, świecących dziwnie. - Antka broń... pół gospodarki sprzedaj, a nie daj go... j nie daj... twoje...”.

Postać ta, ukształtowana na patriarchalny wzór ojca rodziny, stała się symbolem trwałego związku z ziemią, urastając do symbolu chłopa „Piasta na świętych niwach”, czego dowodzi scena opisująca żegnanie się ze światem przed śmiercią, gdy nieprzytomny Boryna wychodzi w pole, nabiera w koszulę ziemię i zaczyna siać: „Za czym cokolwiek robił, czynił, jako ten koń po latach chodzenia w kieracie czyni na wolności, że cięgiem się jeno w kółko obraca z przywyku”. Odchodzi w początkach lata, w porze owocowania, przez co sprawia, że plon zbierają już jego dzieci. Nowacka pisze, iż w ten sposób Reymont chciał podkreślić, iż zmarli robią miejsce żywym. Uważam, że bohater, o którym Kazimierz Czachowski powiedział że jego symbolika: „doprowadzona do szczytu w obrazie śmierci, gdy wyrasta w mit o siewcy, nieco przytłacza ludzkie rysy postaci”, zasługuje na pamięć i omawianie jego sylwetki na zajęciach języka polskiego, ponieważ reprezentuje niepopularny w polskiej literaturze wzór osoby czułej, jednocześnie twardej i stanowczej.

Antek Boryna

Kolejnym bohaterem powieści Reymonta jest Antek Boryna – syn Macieja, mąż Hanki i jednocześnie kochanek swej macochy – Jagny. To rosły, potężny mężczyzna, we wsi przewyższający siłą nawet cieślę Mateusza, co udowadnia w bójce.

Jeżeli chodzi o wygląd, możemy go sobie wyobrazić jedynie z opisów zakochanej Jagny, patrzącej na niego niemalże jak na herosa. Również Hanka wyraża się o mężu z zachwytem, ulegając mu nawet mimo licznych zdrad, z czego możemy wnioskować, iż Antek był przystojnym mężczyzną.

Po Macieju odziedziczył stanowczy i butny charakter, przez co stale popadał z nim w konflikty, nieskory do bezwzględnego posłuszeństwa. Niemal przez całą powieść nienawidził ojca z całej siły, wyrzucając mu traktowanie należne parobkowi i ciągłe pretensje: „- I przychować co na sprzedaż. A tak, co? Każdą plewę, każdą obierzynę ociec rachują i mają za wielgie rzeczy”. Kulminacją gniewu jest moment, gdy Maciej żeni się z Jagną, obiektem westchnień cudzołożnego Antka. Od tego momentu zdaje się nie pamiętać, że kontynuując romans z macochą, ośmiesza ojca w oczach mieszkańców Lipiec oraz grzeszy przeciw czwartemu przykazaniu. Niepohamowana miłość do Jagny, a raczej żądza sprawiają, iż zapomina o obowiązkach męża i ojca, spychając na wątłe barki ciężarnej żony konieczność troski o dzieci i odpieranie zarzutów w sprawie zdrad męża.

Inne jego cechy ujawniają się w relacjach z żoną, do której czuł nienawiść, niechęć i żal, zarzucał „dziadówce”, że mało ziemi wniosła do posagu, a przede wszystkim mścił się na niej za zdradę kochanki. Oto fragment obrazujący sposób, w jaki Antek traktował kochającą go Hankę: „- Idź sama, nie pójdę z tobą! Mówię ci, odejdź! - krzyknął groźnie, a potem nagle, nie wiada laczego, nachylił się do niej i w samą twarz powiedział: - Żeby mnie w kajdany skuli, w lochu zamknęli, wolniejszym bym był niźli przy tobie, słyszysz, wolniejszym! Hanka zapłakała żałośnie i poszła”.

Nie był jednak zatwardziały w swym gniewie, przejawiał wolę zmiany postawy. Nieszczęśliwa i osamotniona Hanka dłużej czekała na okazanie miłości niż Maciej, któremu Antek uratował życie, zabiwszy atakującego go borowego podczas walki w lesie. Prawdziwa i głęboka przemiana zaszła w bohaterze dopiero po powrocie z więzienia, gdy zerwał z Jagną i zdecydował się zostać prawdziwą głową rodziny. Nie jest jednak jednoznaczne, czy zmiana, która w nim zaszła, była korzystna. W końcowej scenie powieści ujawnił swój nieludzki charakter, pozostając milczącym świadkiem samosądu zorganizowanego na niedawnej kochance, dla której jeszcze kilka tygodni temu gotów był zostawić żonę i dzieci i przez którą stał się wyrodnym synem. Scena ta może symbolizować całkowite zerwanie z przeszłością lub być początkiem dominacji cech charakterystycznych dla jego ojca – chłodu, zaciętości, bezwzględności.

Antek Boryna, o którym Kazimierz Czachowski napisał, iż „(…)jest uzupełnieniem starego Boryny” jest, tak samo jak inne pierwszoplanowe postacie powieści, bohaterem niejednoznacznym i zasługującym na szczegółową analizę motywów, które popchnęły go na przykład do bierności w czasie ataku na ukochaną Jagnę, czy braku wyrzutów sumienia z powodu romansu z macochą.

Hanka

Żona Antka i matka trójki jego dzieci może być wzorem dla współczesnych feministek. Jest jedną z najciekawszych kobiecych kreacji w literaturze polskiej. Dlaczego? Ponieważ Reymont nie stworzył jej na wzór jakiegoś szablonu czy schematu – Hanka niezaprzeczalnie jest indywidualnością. Spośród wszystkich bohaterów powieści ulega najciekawszej metamorfozie, z bezbarwnej żony Antka i synowej Macieja zmieniając się w świadomą swej siły i poczucia obowiązku dojrzałą kobietę.

Hankę poznajemy w momencie, gdy Borynie zdycha krowa. Reymont przedstawia ją wówczas jako bojącą się teścia, a jednocześnie lekceważoną przez niego kobietę: „(…) jak ociec nadjadą będzie to pomstowanie, będzie. - A przeciech my niczego niewinowate! -narzekała płaczliwie”. To właśnie z powodu ciągłego płaczu Maciej nie darzył jej sympatią. Najgorsze jest to, że również ze strony męża nie mogła liczyć na lepsze traktowanie (wszyscy we wsi wiedzieli, że Antek nie kochał żony – „dziadówki”, bo nie dość, że niwiele wniosła do posagu, to jeszcze nie dbała o swój wygląd).

Początkiem przeobrażenia Hanki jest moment, kiedy została wraz z Antkiem i dziećmi wygnana z chałupy teścia, wskutek czego musieli opuścić wybielone, czyste i suche ściany dotychczasowej izby i przenieść się do prowizorycznej sieni swego ojca – Bylicy (u którego mieszkała już z rodziną siostra Weronka – znienawidzona przez Hankę): „- Jakże, taka zima, taka skrzytwa, taka bieda, że żyją jeno ziemniakami ze solą, grosza jednego nie ma, a on robić nie chce! Całe dnie przesiaduje w chałupie, papierosy kurzy i duma! albo znów gania po świecie, jak ten głupi, za wiatrem chyba! Mój Boże, mój Boże! - jękała boleśnie. - Już nawet Jankiel nie chce borgować, krowę przyjdzie sprzedać, cóż?.. Uparł się to i sprzeda, a do roboty się nie weźmie... Juści, prawda, że mu to i nijako na wyrobek iść, markotno, ale co począć, co? Żeby to ona chłopem była, mój Boże, nie żałowałaby pazurów, a to choćby kulasy po łokcie urobić, bych ino krowy nie sprzedać, bych ino zwiesny doczekać, zimę przetrzymać... A1e co ja uradzę, biedna, co?... - Rozskrzypiała się jej tak dusza, że rady dać sobie nie mogła (…)- Jak te ostatnie komorniki ostalim, jak te dziadaki, ani tej kapki mleka, ani pociechy żadnej! Tylem się dorobiła na swojem, tyle! Mój Jezu! Mój Jezu! Drugie zabiegają, jak te woły orzą i jeszcze coś do domu przykupują, a ten ostatnią krowę, com od ojców dostała, sprzedaje...Już chyba ostatnia marnacja przyjdzie, ostatnia! - zawodziła nieprzytomnie” Od tej chwili musiała radzić sobie sama, nie mogąc liczyć na pomoc romansującego z Jagną i pokłóconego z ojcem Antka, który przecież nie zamierzał pracować „u kogoś”, skoro był synem najbogatszego lipeckiego gospodarza. Wola przetrwania i „wilczy głód pracy” spowodowały, że przejęła obowiązki głowy domu, biorąc na siebie zmartwienia dotyczące opału, jedzenia czy w końcu niepewnej przyszłości mającej wkrótce powiększyć się rodziny: „- Troje nas cierpi biedę, a niezadługo będzie czworo! Dam to wtedy radę, co? Antka już nie wliczała, nie brała w rachubę w tej chwili, widziała tylko siebie i dzieci; sama się czuła gotową do stanowienia za wszystkich. Jakże, na kogo się spuści? Kto to pomoże, chyba Bóg jeden albo i Boryna! Zaczęła marzyć, że niechby się jeno dorwała z powrotem gospodarstwa, niechby znowu poczuła ziemię pod nogami, to się tak przypnie do niej, tak weprze całą duszą pazurami, że nic ją nie oderwie i nie zmoże. Nadzieja w niej rosła wraz ż takim nabierem sił, aż ją rozpierało we środku od mocy, nieustępliwości a odwagi, ognie chodziły po niej, oczy się roziskrzały... już się nawet czuła tam, u Borynów, rządziła wszystkim, gospodynią była… Długo, może do samego północka tak się rozmarzała postanawiając równocześnie, że zaraz z rana, jak przykazywał, zabierze jeno dzieci i pójdzie do starego, choćby Antek nie wiem jak zakazywał, choćby ją nawet skatował, nie posłucha i pójdzie, a tej dobrej okazji nie popuści... Moc w sobie poczuła niezmożoną do walki choćby z całym światem, nie wahała się już ni bała niczego!”. Mimo bolesnej wiedzy o zdradach męża i braku jego inicjatywy na rzecz poprawy losu rodziny wciąż go kocha i podziwia („A Hanka przysunęła się bliżej jeszcze, przywarła gorącą twarzą do jego ramienia, przywarła sercem całym - Nie, już w niej nie było podejrzeń żadnych ni żalów, ni goryczy, a ino tym miłowaniem serdecznym, tą lubością duszną, pełną dufności i oddania się, cisnęła się do jego serca”), z jedną tylko różnicą – od momentu przemiany nie pozwala już, by spadały na nią kolejne bolesne razy wymierzane przez jego ciężką dłoń: „- Idź se do karczmy, Żyd ci jeszcze poborguje - wyrwało się jej niechcący. Skoczył na równe nogi, kieby go kto kijem zdzielił, ale nie zważając na to wyszła. Nie bojała się już teraz krzyków jego ni złości, jakby obcym, a tak dalekim się jej widział, aż się sama temu dziwowała, a choć czasami drgało w niej cosik, jakby ostatni płomyk dawnego miłowania, niby to zarzewie, przywalone smutkami i rozdeptane, gasiła je w sobie z rozmysłem, siłą przypominków tych nie przebolanych nigdy krzywd”.

Potrafi się przeciwstawić przemocy, a nawet zastraszyć zdziwionego Antka, który przerażony ucieka i planuje wyjazd z Lipiec. Gdy proponuje jej wspólną podróż, ona podkreśla, iż jest na stałe związana z ukochaną ziemią, której nie opuści nigdy: „- Tu mnie Pan Jezus dał na świat, to już tutaj do śmierci ostanę. Aby ino do zwiesny przetrzymać, to już łacniej będzie, lekkiej”.

Cała przemiana, która zachodzi w kobiecie, powoduje zmianę opinii, jaką miała o niej teść. Maciej dostrzega w synowej zaradną gospodynię i przykładną matkę, przez co zdejmuje trochę zmartwień z jej ramion (oferuje jej pomoc, którą kobieta – mimo świadomości, że Antek będzie przeciwny – przyjmuje).

Dojrzała i pewna swej siły, z godnością słucha o dowodach zdrady męża, którego przyłapano w brogu z Jagną. Mówi siostrze, że czuje się jak wdowa i nie zamierza się poddać losowi. Od tego momentu jeszcze bardziej wykazuje się praktycznym myśleniem i zaradnością, spędzając coraz więcej czasu na długich rozmowach z Maciejem, którym jako jedyna opiekuje się po bitwie o las i staje się jedyną gospodynią Borynowej chaty. Z bezradnej, zagubionej synowej najbogatszego rolnika staje się zapobiegliwą i zaradną kobietą (mimo nieobecności lipeckich mężczyzn samodzielnie potrafiła zorganizować prace w polu, a przy tym dbała o Borynę, wychowywała nowo narodzone dziecko i pilnowała majątku, który Dominikowa i kowal chcieli pod nieobecność Antka rozkraść). Zmianę widać także w jej relacjach z mężem, dla którego staje się partnerem, a nie obiektem poniżania. Znamienne jest również to, że jako jedyna broni Jagny przed lipecką gromadą, mimo iż rozbijała jej małżeństwo. Moim zdaniem z empatią potrafiła wejrzeć w uczucia targające samotnym sercem Jagny.

Choć Reymont obdarzył Hankę wieloma cechami charakterystycznymi dla stereotypowego wzorca wiejskich kobiet (skąpa, skora do kłótni, lubiąca plotki), jednak budzi ona sympatię czytelników, a zwłaszcza żeńskiej ich części, w bohaterce szukającej inspiracji, wzoru siły i godności. Najważniejsze zdanie, jakie padło z ust Hanki, było odpowiedzią na odmianę jej losu: „Bieda łacniej przekuwa człowieka niźli kowal żelazo”.

Jagna

Jagna, córka Dominikowej, jest jedną z głównych kobiecych bohaterek powieści Reymonta Chłopi. Ta urodziwa dziewiętnastoletnia wiejska dziewczyna stanowi źródło wielu szczegółowych opisów na kartach dzieła, o czy świadczą trzy przykładowe fragmenty słów narratora powieści. Pierwszy: „Ślicznie jej było, jakoby zorze namotała na swoich lnianych włosach; a one modre oczy tak rozgorzały z radości, aż fiołkowy cień padał od nich na twarz pokraśniałą; uśmiechała się do siebie, aż ludzie poglądali na nią, taka była urodna i taka młodość i zdrowie biło od niej”.

Drugi: „Przenosiła wszystkie urodą, strojem, postawą i tymi modrymi, jarzącymi ślepiami, jako róża przenosi one nasturcje a malwy, a georginie, a maki, że zgoła podlejsze się przy niej widzą, tak ci ona przenosiła wszystkie i nad wszystkie panowała. Przystroiła się też dzisiaj kiej na jakie wesele; wełniak wdziała gorącożółty w zielone a białe pasy, stanik zaś z modrego aksamitu, dziergany złotą nitką i głęboko, do pół piersi wycięty, a na koszuli cieniuśkiej, która bieluchną fryzką burzyła się suto koło szyi i przy dłoniach, zawiesiła rzędy korali, bursztynów i onych pereł, na włosach miała chusteczkę jedwabną, modrawą, w różowy rzucik farbowaną, a końce od niej puściła na plecy”.

Trzeci: „Ale Jagusia i tak nie przecknęła; leżała ano na bok, twarzą na izbę, pierzynę snadź z gorąca zepchnąwszy do pół piersi, że ramiona i szyja leżały nagie, zrumienione i ździebko ruchające się w cichym dychaniu; przez rozchylone, wiśniowe wargi lśniły się jej zęby kiej te paciorki najbielsze, a rozplecione włosy burzyły się po białej poduszce spływając aż na ziemię kiej ten len najczystszy, w słońcu wysuszony”. To właśnie wyróżniająca ją uroda jest powodem nieustannych plotek i zazdrości innych kobiet, by w końcu, pośrednio, doprowadzić do licznych nieszczęść i unieszczęśliwić wielu mieszkańców Lipiec.

Tragedia bohaterki polega na tym, że jej delikatna, artystyczna, a zarazem niezdecydowana dusza nie pasuje do otoczenia. Nietolerowania przez gromadę, wrażliwa i nieszczęśliwa poszukuje czegoś nieokreślonego, dąży do niesprecyzowanego celu, jest nieszczęśliwa w Lipcach, w przestrzeni, w którym przyszło jej żyć: „Jeno czuła, iż ją cosik rozpiera, podrywa i ponosi, że oto poszłaby na kraj świata, gdzie oczy poniesą, gdzie jeno powiedzie ta tęskność niezmożona. I płakała tak bezwolnie i prawie bezboleśnie, jako to drzewo, obciążone kwiatem w wiośniane poranki, kiej słońce przygrzeje, a wiatry zakolebią, rosi obficie, wpiera się w ziemię, nabrzmiewa sokami rodnymi, a kwietne gałęzie ku niebu podaje...”.

Jej odmienność przejawia się zarówno w zachowaniu (do łez wzrusza się muzyką, opowieściami Rocha czy mszami kościelnymi), jak i zmienności emocjonalnej, skłonności do ciągłych huśtawek nastrojów, rozdrażnienia. Nie potrafi zastanowić się nad swym postępowaniem, w stosunkach z innymi ludźmi ulega często chwili, obce są jej głębsze refleksje. Spontanicznie kieruje się odruchami, biernie przystając na zaaranżowane małżeństwo, a potem na kolejne romanse. Choć jest blisko trzy razy młodsza od Macieja Boryny, ulega namowom zafascynowanej jego bogactwem matki i wychodzi za mąż za niekochanego mężczyznę. W momencie najważniejszej życiowej decyzji wykazuje się biernością i obojętnością w sprawie swego losu: „A bo to jej źle było przy matce? Robiła, co chciała, i nikt jej marnego słowa nie powiedział. Co ją tam obchodziły gronta, a zapisy, a majątki - tyle co nic, abo i mąż? Mało to chłopaków latało za nią? - niechby tylko chciała, to choćby wszystkie na jedną noc się zlecą... i my1 jej leniwie się snuła jak nić lniana z kądzieli i jak ta nić okręcała się ciągle jednako na tym, że jak matka każą, to pójdzie za Borynę... Juści, że go nawet woli od innych, bo kupił jej wstążkę i chustkę... juści... ale i Antek by kupił to samo... a i inne może... żeby tylko miały Borynowe pieniądze... każden dobry... i wszystkie razem... a bo ona ma głowę, żeby wybierać! Matki w tym głowa, żeby zrobić, jak potrza...”. Nie poddaje się spokojnemu życiu małżeńskiemu czy społecznym i chrześcijańskim nakazom, zdradzając nieświadomego niczego Borynę z jego własnym synem, który potrafi wzbudzić w niej najmocniejsze uczucia, sprawić, że odczuwa ogromną wewnętrzną siłę. Zmysłową fascynację Antkiem porzuca na rzecz poetyckiego oczarowania Jasiem, ulegając w międzyczasie cielesnym uciechom wójta, umilanym smakiem taniego alkoholu.

Jagna wyróżnia się z wiejskiej społeczności swym frywolnym zachowaniem. Tylko ją Reymont wyposażył w cechę nietypową dla lipeckiej gromady – w potrzebę samotności. Nie dążyła, jak pozostali, do zgromadzenia majątku, w swych wyborach nie kierowała się wyrachowaniem czy interesownością. Potrafiła nawet rzucić Hance w twarz zapis ziemi, który sporządził dla niej Maciej, zdobywając sobie tym samym jakąś odmianę przychylności kobiety, z mężem której miała romans.

Choć swymi wyborami unieszczęśliwiła wielu ludzi, nie potrafiła wziąć na siebie za to odpowiedzialności. Przykładem może być scena, w której daje upust nienawiści do męża, któremu przysięgała przed ołtarzem : „- Hale, będzie ją głaskał i wpół jeszcze brał, dziadyga jakiś, niedojda! - myślała ze złością, bo pierwszy raz spostrzegła jego starość, pierwszy raz obudził się w niej wstręt do niego i głęboka niechęć, nienawiść prawie. Z przyczajoną a radosną wzgardą przyglądała mu się teraz, bo istotnie, w ostatnich czasach postarzał się mocno, powłóczył nogami, garbił się i ręce mu się trzęsły. - Dziad ten, niezguła! Otrząsnęła się z obrzydzenia i tym usilniej myślała o Antku, i już się nie broniła przed wspominkami, i nie uciekała od tych kuszących, słodkich szeptów!”. Niezdolność do krytycznej samooceny wyróżnia Jagnę spośród innych bohaterów powieści.

Razić może negacja norm moralnych i pojęcia grzechu. Po uczestnictwie w licznych kościelnych ceremoniach wychodziła na umówione spotkanie z Antkiem. Jej nieokiełznaną duszę „uspokoiła” dopiero lipecka gromada, która dokonała okrutnego samosądu. W ciągu kilku chwil żywa i pogodna dziewczyna, wrażliwa i towarzyska, zmieniła się w bezwolną osobę wzywającą ukochanego Jasia. Jagna stała się ofiarą społeczności, wyklętym przykładem odmienności, przez co jest niewyczerpanym źródłem interpretacji i analiz teoretyków literatury. Uważam, że jest jedną z ciekawszych kobiecych kreacji, przyćmiewającą sztampową Izabelę Łęcką Prusa czy nijaką Joasię Podborską Żeromskiego. Kazimierz Czachowski twierdził, że postać ta, nazwana demonicznym typem miłośnicy, jest arcydziełem Reymonta. Pisał: „Gorzej dopisywała mu wyobraźnia w scenach uczuciowych, które wypadają blado, czasem sentymentalnie lub nawet nieudolnie, ale i pod tym względem wyjątek stanowi obraz przemian uczuciowych Jagusi na tle jej ekstazy miłosnej dla Jasia”.

Ludzie bezdomni

Tom I

Wenus z Milo

Opis wycieczki doktora Tomasz Judyma i czterech poznanych przez bohatera Polek po galerii w Luwrze oraz Wersalu. Zachwycanie się posągiem Wenus z Milo oraz skonfrontowanie go z obrazem „Rybak” autorstwa francuskiego malarza Puvis de Chavannes’a.

W pocie czoła

Po powrocie do Warszawy Tomasz odwiedza swego starszego brata Wiktora i jego rodzinę – żonę Teosię i dwójkę dzieci. Mężczyźni zwierzają się wzajemnie z tajemnic dzieciństwa oraz teraźniejszych problemów.

Mrzonki

Bohater wygłasza swój odczyt o współczesnym stanie higieny, negując przy tym stanowisko lekarzy: „Lekarz dzisiejszy – to lekarz ludzi bogatych”. Jego słowa spotykają się z całkowitym odrzuceniem wśród innych gości doktora Czernisza. Tomasz opuszcza towarzystwo zniechęcony i pozbawiony nadziei na poprawę stanu zdrowia warszawskiej biedoty. Słyszy słowa: „Kolega się mylisz! Medycyna to fach”.

Smutek

Bohater, podczas spaceru po parku, czuje, jak powoli jego marzenia tracą szansę realizacji. Nie zwraca nawet uwagi na mijającą go karetę z poznanymi w Paryżu paniami.

Praktyka

Judym na próżno przez pięć miesięcy oczekuje w swym gabinecie (urządzonym w domu) na pacjentów. Nikt nie przychodzi, co jest wynikiem odczytu wygłoszonego u dr. Czernisza.

Gdy otrzymuje od dr. Węglichowskiego propozycję pracy w zakładzie uzdrowiskowym w Cisach, decyduje się przyjąć stanowisko.

Swawolny Dyzio

Opis podróży do Cisów, podczas której bohatera prześladuje niegrzeczny chłopiec Dyzio. W końcu, wyczerpany postępowaniem źle wychowanego dziecka, decyduje się na samodzielną podróż. Dociera do uzdrowiska umazany błotem (wynajętą furmanką powoził pijany woźnica) i wyczerpany (resztę drogi przebył pieszo).

Cisy

Doktor zapoznaje się z historią i działaniem kurortu, z pracującymi tam ludźmi oraz pacjentami szpitala. Nawiązuje korespondencję z wiceprezesem zakładu – M. Lesem.

Kwiat tuberozy

Judym spotyka, podczas zwiedzania małego kościółka, panny Orszańskie i Joannę Podborską – ich guwernantkę. Jest zazdrosny o Natalię, którą wyraźnie zauroczył amant i utracjusz Karbowski (porównany do kwiatu tuberozy)

Przyjdź

Tomasz obserwuje przez okno krajobraz po niedawnej burzy. Opis nosi cechy modnej w modernizmie psychizacji pejzażu (z nastrojem bohatera współgra stan natury).

Zwierzenia

Przytoczenie fragmentów pamiętnika pisanego przez Joasię, dzięki któremu poznajemy jej charakter i przeszłość.

Tom II

Poczciwe prowincjonalne idee

W zakładzie rozprzestrzenia się febra (malaria). Mimo ciągłych interwencji doktora Judyma, kierownictwo Cisów nic sobie nie robi z jego ostrzeżeń.

Starcy

Judym przedstawia swój projekt modernizacji sanitariatów i podniesienia poziomu zdrowia w Cisach, lecz tak samo jak podczas odczytu u Czernisza – zostaje potraktowany jak „nawiedzony” medyk, nieznający się na prowadzeniu kurortu. Zarządcy coraz bardziej go lekceważą.

„Ta łza, co z oczu twoich spływa…”

„Ta łza, co z oczu twoich spływa…” to początek wiersza Adama Asnyka. W rozdziale mowa o wyjeździe Wiktora Judyma do Szwajcarii.

O świcie

Tomasz spotyka wczesnym rankiem Joannę, która informuje go o ucieczce Natalii z Karbowskim. Dzięki temu Judym uświadamia sobie, że obiektem jego miłości jest Podborska: „Przecie to jest moja żona”.

W drodze

Opis długiej podróży, w jaką wyrusza Teosia Judymowa z dziećmi. Po wielu perypetiach, dzięki pomocy młodych Karbowskich, dociera w końcu do męża, który oświadcza jej, że wyjeżdżają do Ameryki.

O zmierzchu

W trakcie jednej z przechadzek, Judym oświadcza się Joannie i zostaje przyjęty.

Szewska pasja

Tomasz nie może już dłużej znieść postępowania Krzywosąda (kazał wybrany ze stawu szlam wrzucać do strumienia, skąd wodę czerpali mieszkańcy okolicznych wsi) i podczas gwałtownej wymiany zdań wrzuca administratora do stawu.

Gdzie oczy poniosą

Judym traci posadę i następnego dnia, w tajemnicy przez narzeczoną, opuszcza Cisy. Podczas podróży spotyka dawnego znajomego – inżyniera Korzeckiego, dzięki namowom którego przyjeżdża do Sosnowca.

Glikauf!

Zwrot ten pochodzi z języka niemieckiego i oznacza w polskim odpowiedniku „Szczęść Boże”. W tym rozdziale Tomasz poznaje trudne warunki pracy górników i dowiaduje się o wykorzystywaniu do granic możliwości w pracach kopalnianych koni.

Pielgrzym

Bohater poznaje inżyniera Kalinowicza – dyrektora kopalni i jego dzieci. Z młodym Kalinowiczem wdaje się w rozmowę o stanie opieki medycznej hutników i górników. Korzecki otrzymuje tajemniczy pakunek.

Asperges me…

Bohatera odwiedza znajomy Korzeckiego – Oleś Daszkowski. Prosi doktora o wizytę domową u chorej matki. Po oględzinach kobiety Tomasz jest świadomy swej bezsilności wobec śmierci.

Dajmonion

Opis pracy Judyma. Jest teraz fabrycznym lekarzem. Gdy pewnego dnia dostaje dziwny list od Korzeckiego, czuje nadchodzące niebezpieczeństwo. Po przyjeździe do domu kolegi zastaje go martwego (Korzecki popełnił samobójstwo).

Rozdarta sosna

W ostatnim rozdziale dochodzi do spotkania narzeczeństwa. Po zwiedzeniu kopalni Tomasz mówi Joasi o swej decyzji – musi spędzić życie samotnie, ponieważ: „chce rozwalić te śmierdzące nory”. Gdy dziewczyna odchodzi z płaczem, bohater błądzi po lasach i rozlewiskach

Symbolika.

W „Ludziach bezdomnych” Żeromski posługuje się bardzo często symbolem. Stykamy się z nim już w pierwszym rozdziale pierwszego tomu, gdy główny bohater przygląda się z zachwytem w paryskim muzeum posągowi Wenus z Milo, będącym symbolem radości i urody życia. Wenus z Milo to starożytna marmurowa rzeźba z końca II wieku p.n.e., przedstawiająca grecką boginię miłości. Rzeźbę, nazywaną również torsem Afrodyty, znaleziono na wyspie Milo w 1820 roku, a obecnie jest ozdobą zbiorów muzeum w Luwrze.

Kolejnym symbolem jest obraz „Rybak” (właściwy tytuł brzmi „Ubogi rybak”), autorstwa francuskiego malarza Puvis de Chavannes’a, ukazujący społeczną krzywdę i niesprawiedliwość. Czytamy o nim w tym samym rozdziale, w momencie, gdy Judym przypomina sobie jego wygląd, ponieważ miał okazję go już podziwiać w Galerii Luksemburskiej: „Z czasem wszystko, co stanowi samo malowidło, szczególną rozwiewność barw, rysunek figur i pejzażu, prostotę środków i całą jakby fabułę utworu, przywaliły inne rzeczy i zostało tylko czujące wiedzenie o czymś nad wszelki wyraz bolesnym. Wspomnienie owo było jak mętne echo czyjejś krzywdy, jakiejś hańby bezprzykładnej, której nie byliśmy winni, a która przecie zdaje się wołać na nas z ziemi dlatego tylko, że byliśmy jej świadkami. Panna Joanna, która rzuciła pytanie o "Rybaka", siedziała na końcu ławki za obydwiema panienkami i babcią. Czekając odpowiedzi wychyliła się trochę i uważnie przyglądała Judymowi. Ten, z konieczności, patrząc w te oczy jasne, prawdziwie jasne, podniecony ich wynurzeniem zachwytu, które zastępowało w zupełności tysiąc słów opisu płótna Puvis de Chavannes'a, zaczął przypominać sobie nawet barwy, nawet pejzaż. Uniesienie tych oczu zdawało się przytaczać mu obraz, podpowiadać dawno zatarte wrażenie. Tak, pamiętał... Chudy człowiek, a właściwie nie człowiek, lecz antropoid z przedmieścia wielkiej stolicy, obrosły kłakami, w koszuli, która się na nim ze starości rozlazła, w portkach wiszących na spiczastych kościach bioder, stał znowu przed nim ze swą podrywką zanurzoną w wodę. Oczy jego spoczywają niby to na pałąkach trzymających siatkę, a jednak widzą każdego człowieka, który przechodzi. Nie szukają współczucia, którego nie ma. Ani się żalą, ani płaczą. "Oto jest pożytek wasz ze wszystkich sił moich, z ducha mojego..." - mówią doły jego oczu zapadłych. Stoi tam ten wyobraziciel kultury świata, przerażający produkt ludzkości”.

Żeromski celowo umieścił te kontrastowe symbole w jednym rozdziale, chcąc ukazać wrażliwość bohatera zarówno na piękno i harmonię, jak i nędzę otaczającego świata. Te dwa rekwizyty to symbole zupełnie różnych stron rzeczywistości. Posąg Wenus z Milo uosabia całą urodę świata, jego harmonię, delikatność, ulotność i kruchość. Jest znakiem proporcji, ładu i miłości. Jej całkowitym przeciwieństwem jest z kolei obraz Puvis de Chavannes’a. „Ubogi rybak” symbolizujący ciemne strony egzystencji w świecie, czyli to, czego staramy się wszelkimi sposobami unikać (cierpienie, ból, poniżenie).

Innym przykładem symbolu jest kwiat tuberozy – metafora bezużytecznego piękna, do którego bohater porównuje postawę i życie utracjusza i amanta Karbowskiego (rozdział ósmy, tom I): „Wszystko w Karbowskim zdało się Judymowi doskonałym i logicznym, nawet jego karciarstwo i szacherki Nie przywiązywał do tego wszystkiego wagi, jak nie przywiązujemy wagi do niczego oprócz piękności patrząc na tajemniczy kwiat tuberozy. »Przecie - myślał Judym - taki kwiat jest owocem Bóg wie jakich trudów, wydatków, zachodów, jest bezużyteczny i szkodliwy, gdy go porównać ze źdźbłem tymotejki, kłosem żyta albo kwiatem koniczyny, a przecież komuż by przyszło do głowy deptać go za to nogami...«". Tuberoza to ozdobna bylina o lejkowatych, woskowo-białych i silnie pachnących kwiatach.

W utworze występuje motyw krzyku pawia – symbolu śmierci i zwiastuna nieszczęścia. W rozdziale „Asperges me…”, gdy Tomasz Judym odwiedza schorowaną panią Daszkowską, dwukrotnie słyszy wrzask ptaka, który przeraża go. Staje się świadomy swej bezradności w obliczu nieubłaganej śmierci zbierającej swe żniwo nawet wśród tak dobrych i dzielnych kobiet, jak jego nowa pacjentka.

Symbolem jest również tytuł (Patrz: INTERPRETACJA TYTUŁOWEJ BEZDOMNOŚCI), jak i zakończenie utworu. Pojawia się wówczas „rozdarta sosna" - symbol cierpiącej duszy bohatera oraz losów Judyma i Joasi, które się rozłączyły: „Judym zsunął się w zawalisko, żeby go nikt nie widział. Rzucił się na wznak. Pod sobą w głębi ziemi słyszał od czasu do czasu huk wystrzałów dynamitu i prochu. W górze widział obłoki sunące po niebie lazurowym. Obłoki jasne, święte, zaczerwienione obłoki... Tuż nad jego głową stała sosna rozdarta. Widział z głębi swojego dołu jej pień rozszarpany, który ociekał krwawymi kroplami żywicy. Patrzał w to rozdarcie długo, bez przerwy. Widział każde włókno, każde ścięgno kory rozerwane i cierpiące. Słyszał dokoła siebie płacz samotny, jedyny, płacz przed obliczem Boga. Nie wiedział tylko, kto płacze... Czy Joasia? - Czy grobowe lochy kopalni płaczą? Czy sosna rozdarta?”.

Prócz ewidentnych znaczeń symbolicznych, Żeromski wykreował swych bohaterów w taki sposób, że sami nieśli jakieś przenośne znaczenie. Główny bohater był wzorem szlachetnego i prawego postępowania, nawet wbrew największym przeciwnościom i pokusom losu, zaś jego ukochana - Joanna – to uosobienie ciepłej i oddanej żony (choć żoną nie była).

Realizm jest również środkiem zastosowanym przez polskiego pisarza. Przejawia się w usytuowaniu akcji w konkretnym miejscu (Judym spaceruje prawdziwymi warszawskimi ulicami, na przykład do swego brata idzie Krochmalną, Ciepłą) i wzmiankach o czasie opisywanych wydarzeń (patrz CZAS I MIEJSCE AKCJI), co jest przejawem dbałości o realia i prawdopodobieństwo wydarzeń.

Żeromski wiernie i drobiazgowo przedstawił szczegóły losów głównego bohatera, dzięki czemu czytelnik poznaje realia życia w latach 90. XIX wieku w Warszawie, Cisach czy Zagłębiu. W swych opisach bardzo dbał o szczegóły.

Innym przejawem zastosowania techniki realistycznej jest sposób prezentacji opisywanych stosunków społecznych, czyli ich krytyka.

Prezentując bohaterów, drobiazgowo kreślił ich życiorys, ponieważ motywacja ich wyborów czy wyznawane poglądy i idee wynikała ze statusu urodzenia i społecznego rodowodu (Judym poświecił się pracy na rzecz najuboższych, ponieważ czuł, że musi spłacić dług należny warstwie, z której się wywodził). Z kolei, jeśli zastanowić się nad konstrukcją świata przedstawionego, widać od razu kontrastowe zestawienia proletariackiej nędzy z bogactwem ludzi „w miękkie szaty odzianych”, kolekcjonujących dzieła sztuki i otaczających się puszystymi dywanam. Podobnie uczynił z innymi opisywanymi przestrzeniami: dostojne i wytworne pomieszczenia skonfrontował z opisem przytułku dla bezdomnych (w swym odczycie wygłoszonym u dr. Czernisza), bogato urządzony salon warszawskiego lekarza zderzył z przytłaczającymi realiami ulic stolicy (Ciepłej i Krochmalnej). W epizodzie cisowskim Judym spostrzega ogromny dysonans miedzy „uzdrowiskiem”, w którym bogate damy oddawały się „leczeniu” a otoczeniem, w którym egzystowali tamtejsi chłopi (nędzne czworaki).

Tomasz Judym

O fizjonomii Tomasza nie mamy żadnych informacji (nie licząc krótkiego fragmentu w pamiętniku Podborskiej: „(…)w rogu siedzi ten śliczny jegomość w cylindrze(…)”. Choć to główny bohater, to tylko jemu pisarz nie nadał cech wyglądu zewnętrznego. Warto by się zastanowić, dlaczego Żeromski pominął opis jego wyglądu. Może po trosze w każdym z nas istniej pierwiastek judymowski?

O Judymie świadczą jego czyny i dokonywane wybory, ponieważ Żeromski przyjął taką koncepcję prezentacji postaci. Autor nie wyraża się bezpośrednio o stosunku do postępowania bohatera, to znaczy nigdzie nie odnajdziemy wzmianki negowania lub aprobaty jego wyborów.

Możemy wyróżnić cztery epizody losów Tomasza: paryski (rozdział pierwszy tomu I), warszawski (konsekwencje wygłoszonego odczytu), cisowski (próby realizacji swych idei w praktyce) oraz kopalniany (bohater zastanawia się nad prawem człowieka do śmierci, porusza wiele istotnych kwestii, które wypływają z obserwacji pracy górników w kopalni „Sykstus”).

Pochodzenie społeczne Judyma

Tomasz był synem ciągle pijanego warszawskiego szewca. Swój dom rodzinny zapamiętał jako: „suterena, wilgotny grób pełen śmierdzącej pary. Ojciec wiecznie pijany, matka wiecznie chora. Zepsucie, nędza i śmierć…”. Po śmierci matki wzięła go na wychowanie ciotka (siostra ojca), u boku której życie nie było wcale takie słodkie. Bohater wyznał później bratu, który pozostał przy ojcu: „Zdaje ci się - rzekł - że moje życie było jak różyczka w ogrodzie. Żebyś ty wiedział...”.

Ciotka w młodości była kobietą lekkich obyczajów, co spowodowało, że dzięki urodzie - z sutereny „ruszyła w świat”. Zarobiła wtedy dużo pieniędzy, za które, będąc już dojrzałą, kupiła mieszkanie i rzuciła prostytucję. Codziennie zapraszała wielu gości, z którymi grywała w karty. Właśnie wtedy wzięła Tomka do siebie. Traktowała go jak chłopca na posyłki. Gdy przegrała dużo pieniędzy, wynajęła jeden pokój za małą opłatą ubogiemu studentowi, który miał uczyć Tomasza. Potem z kolei posłała bratanka do szkoły, którą opłacała. Z pozoru atmosfera między nimi przypominała sielankę, ale tak naprawdę młody Tomasz sypiał na sienniku w przedpokoju, który mógł rozłożyć dopiero po wyjściu ostatniego gościa. Nie było brane po uwagę, że musiał wstawać najwcześniej, uprzątnąć siennik, biegać po sprawunki, służyć lokatorom (było ich coraz więcej), którzy często go bili: „Prał mię, kto chciał: ciotka, służąca, lokatorowie, nawet stróż w bramie wlepiał mi, jeśli nie kułaka w plecy, to przynajmniej słowo, często twardsze od pięści. I nie było apelacji”. Oprócz tego ciotka wyganiała go z domu: „Ileż to razy ciotka mię wyganiała precz, za byle winę! Ile razy musiałem błagać na klęczkach, żeby mię znowu przyjęła do swego "domu"!”. W przypływie łaski oddawała mu czasem swe dziurawe trzewiki (nie miał własnych porządnych butów), co było powodem docinków kolegów i przeziębień (chodził prawie bosymi stopami po śniegu). Uczył się i odrabiał lekcje w najróżniejszych miejscach – w kuchni, w przedpokoju. Był skazany na poniewierkę i ciągłą niepewność, lecz udało mu się ukończyć szkołę średnią i medycynę w Warszawie.

Choć wybrany zawód i obracanie się w określonym, inteligenckim środowisku oddzieliły go od środowiska, z którego się wywodził i w którym dorastał, to jednak było to tylko oddzielenie pozorne – w sercu cały czas pamiętał o swym robotniczym pochodzeniu. Z tego powodu wielokrotnie w powieści ujawniają się jego kompleksy i niedowartościowanie. Wystarczy wspomnieć chociażby pierwszy rozdział, gdy bohater, choć wykształcony i znający się na sztuce, traci pewność siebie w otoczeniu wysoko urodzonych pań i… opowiada o swym ojcu alkoholiku: „Ja pochodzę z Warszawy, z samej Warszawy. I z bardzo byle jakich Judymów...(…) Ojciec mój był szewcem, a w dodatku lichym szewcem na Ciepłej ulicy.”. Walkę z nędzą najbiedniejszych bohater rozpoczął od wygłoszenia odczytu u warszawskiego doktora, zapraszającego do siebie całą elitę medyków.

W referacie „Kilka słów w sprawie higieny” wyraził swoje poglądy i pomysły naprawy stanu zdrowia warszawskiej biedoty, sugerując przy tym, że do obowiązków lekarza należy szerzenie higieny w kręgach, w których ludzie nie mają o niej pojęcia. Tomasz twierdził, że lekarz powinien przede wszystkim być lekarzem ludzi biednych: „Idziemy między tłum i zgadzamy się z rozsądkiem stada. Zamiast ująć w ręce ster życia, zamiast według praw nieomylnej nauki wznosić mur odgradzający życie od śmierci, wolimy doskonalić wygodę i ułatwiać życie bogacza, ażeby pospołu z nim dzielić okruchy zbytku. Lekarz dzisiejszy - to lekarz ludzi bogatych”.

Nie udało mu się rozpropagować idei leczenia i informowania mas („My lekarze mamy wszelką władzę niszczenia suteren, uzdrowotnienia fabryk, mieszkań plugawych, przetrząśnięcia wszelkich krakowskich Kazimierzów, lubelskich dzielnic żydowskich. W naszej to jest mocy. Gdybyśmy tylko chcieli korzystać z przyrodzonych praw stanu, musiałaby nam być posłuszna zarówno ciemnota, jak siła pieniędzy...”), wzbudzić w zebranych choć odrobiny refleksji nad swym powołaniem, nad przysięgą Hipokratesa. Słuchacze nie pozwolili mu nawet dokończyć odczytu.

Stanowisko zebranych lekarzy wobec poglądów społecznika

Wszyscy lekarze zanegowali program Judyma, nazywając go marzycielem i idealistą. W czasie ostrej dyskusji zarzucono mu, że ubolewa nad sprawami nie będącymi polem działania lekarza (według nich Żydzi i parobkowie nie zaliczali się do kręgu pacjentów), krzywdzi środowisko twierdzeniem, iż lekarze zajmują się jedynie bogatymi. Zebrani zaczęli wyliczać podejmowane inicjatywy: „Czy w istocie tak źle jest z nami? Oto powstają wystawy higieniczne, towarzystwa przeciwżebracze, urządza się przytułki noclegowe, funduje kąpiele dla ludu, zabawy - a wreszcie towarzystwo higieniczne, nic nie mówiąc o dziełach miłosierdzia dokonywanych w ciszy”, tłumacząc przy tym, że nie posiadają takiej władzy zmieniania świata, jaką przypisuje im referent. Ten epizod ujawnił pobudki postępowania ówczesnych medyków, którzy dawali zgodę na obserwowane szerzenie chorób i epidemii, przy jednoczesnym zwolnieniu się od wszelkiej odpowiedzialności (przecież nie mają władzy). Z drugiej strony mamy Tomasza, interpretującego swój zawód nie jako obowiązek, lecz dawanie dowodu miłości bliźnich.

Ukazany konflikt to nie tylko spór miedzy ludźmi, lecz również między postawami odnośnie zasadniczych kwestii. Oportunizm i znieczulica ściera się tu z całkowitym, bezwzględnym poświęceniem w służbie innym.

Epizod cisowski i walka o sprawiedliwość

Gdy bohater przyjął stanowisko pracy w zakładzie uzdrowiskowym, zaczął od podstaw organizować funkcjonowanie tamtejszego szpitala, z którego korzystała również miejscowa ludność. Pracował bardzo ciężko: wstawał o szóstej rano, robił obchód sali z zabiegami kąpielowymi, sprawdzał porządek w łazienkach, u źródeł, by przed godziną ósmą pojawić się w szpitalu, gdzie od dziesiątej przyjmował chorych żebraków z pobliskich okolic. Doktor zaczął odbierać rozkradzione łóżka załatwiał kołdry, sienniki, poduszki i talerze. Z polecenia pani Niewadzkiej, otoczono teren budynku nowym parkanem, a ogrodnik miał zadbać o sad wokół szpitala.

Wszystko było dobrze do momentu przedstawienia projektu podniesienia zdrowotności Cisów, czego głównym elementem było osuszanie terenu (czworaki stały na podmokłym gruncie, co było przyczyną ciągłych chorób biedoty). Gdy spotkał się z odmową realizacji swych celów ze strony plenipotenta majątku, zachęcany listownie przez M. Lesa, zdecydował się poinformować o swych propozycjach udziałowców spółki (również go odrzucili). Od tej chwili Tomasz został znienawidzony przez zarządców kurortu, a w konsekwencji walki o zniszczenie źródeł febry (do choroby przyczyniła się działalność Krzywosąda, zanieczyszczającego wodę pitną szlamem ze stawów) dostaje wymówienie z pracy.

Kolejny raz spotkał się z odrzuceniem (pierwszy po odczycie u dr. Czernisza, po którym przez sześć miesięcy nie przyszedł do niego żaden pacjent). Ponownie trafił ze swymi ideami na ludzi dbających jedynie o swe finanse, obojętnych na krzywdę innych, nie chcących wykazać odrobiny wysiłku. W następstwie tych gorzkich wydarzeń Judym mówi: „Higiena jest, ale dla ludzi bogatych. Chłopi i ich bydło niech piją muł z naszego stawu”.

Pobyt w Zagłębiu i świadoma decyzja całkowitego poświęcenia się dla bezdomnych

Decyzja ta dojrzewała w bohaterze od przyjazdu do Sosnowca, lecz uświadomił ją sobie dopiero podczas spotkania z narzeczoną, której wyznał: „Ja muszę rozwalić te śmierdzące nory. Nie będę patrzał, jak żyją i umierają ci od cynku (…)Przecie to ja jestem za to wszystko odpowiedzialny! Ja jestem! (…)Jeżeli tego nie zrobię ja, lekarz, to któż to uczyni? Tego nikt...”. Czuł się odpowiedzialny za losy biedoty, za całą krzywdę, która ją spotykała każdego dnia.

Na to postanowienie miało wpływ jego pochodzenie: „Otrzymałem wszystko, co potrzeba... Muszę to oddać, com wziął. Ten dług przeklęty... Nie mogę mieć ani ojca, ani matki, ani żony, ani jednej rzeczy, którą bym przycisnął do serca z miłością, dopóki z oblicza ziemi nie znikną te podłe zmory.. Czuł się związany bardziej z klasą swego ojca i brata, niż z inteligencją, w której się obracał od czasów studenckich. Chciał poświęcić się dla innych, być lekarzem i społecznikiem zarazem.

Mimo płaczu Joasi, nie mógł zmienić swej decyzji, ponieważ nie mógł zagłuszyć w sobie głosu odczuwanej odpowiedzialności: „Jestem odpowiedzialny przed moim duchem, który we mnie woła: "nie pozwalam!"”. Jedynie samotność była w tym wypadku gwarancją całkowitego oddania idei: „Muszę wyrzec się szczęścia. Muszę być sam jeden. Żeby obok mnie nikt nie był, nikt mię nie trzymał!”. Jego wybór jest tym bardziej tragiczny, że wyrządza nim wielką krzywdę Joasi. Choć podświadomie wie, że dziewczyna prócz niego nie ma tak naprawdę nikogo, choć czuje jej oddanie i miłość – nie próbuje zastanowić się nad skutkiem swej decyzji. Nie wczuwa się w położenie osieroconej kobiety, nie myśli, jak bardzo ją rani. Można powiedzieć, że w tym wszystkim jest w pewnym stopniu egoistą i tchórzem. Strach przed założeniem rodziny, mającej go rzekomo odciągnąć od pracy społecznej i zmienić go w dorobkiewicza jest tak wielki, że odrzuca miłość osoby, która poświęciłaby dla niego wszystko, której swą decyzją złamał życie. Symbolem jego rozdartej duszy po rozstaniu z Joanną jest sosna.

Joanna Podborska

W momencie przedstawienia bohaterki przez Żeromskiego, Joasia ma około dwudziestu sześciu lat i jest guwernantką panien Orszańskich. W opinii Judyma to: „ciemna brunetka z niebieskimi oczami, prześliczna i zgrabna”, z pełnym naiwności spojrzeniem („Były to oczy szczere aż do naiwności. Zarówno jak cała twarz odzwierciedlały subtelne cienie myśli przechodzących, oddawały niby wierne echo każdy dźwięk duszy i wszystko mówiły bez względu na to, czy kto widzi lub nie ich wyraz”). O jej losach sprzed akcji właściwej dowiadujemy się z rozdziału „Zwierzenia”, który jest przytoczeniem fragmentów pamiętnika kobiety.

Przyszła na świat w szlacheckim dworku we wsi Głogi. Z powodu wczesnego osierocenia, musiała od dziecka sama myśleć o swym wykształceniu i utrzymaniu, a prócz tego o pomocy młodszym braciom – Wacławowi (zmarł na zesłaniu w Irkucku) i Henrykowi (studiował w Szwajcarii). Materiału do cytowanego w pamiętniku Joasi listu Wacława dostarczył list przesłany z zesłania przez przyjaciela pisarza, Wacława Machajskiego.

Przy niewielkiej pomocy ubogiej ciotki, Joasi udało się ukończyć kieleckie gimnazjum, po którym została guwernantką. Pracowała na tym stanowisku u bogatych warszawskich Żydów. Pewnego dnia, jadąc tramwajem, jej wzrok spoczął na przystojnym młodzieńcu w cylindrze (okazał się on Judymem). Potem dostała pracę w Cisach, gdzie zajmowała się wnuczkami pani Niewadzkiej. Raz udało się jej na krótko odwiedzić rodzinne strony. Pojechała wtedy do Kielc i Mękarzyc, które stanowiły majątek jej wujostwa. Niestety, krewni czuli się kimś lepszym niż zwykli ludzie, traktowali swych pracowników z pogardą. Joasia pojechała wtedy jeszcze na rodzinny grób w Krawczykach oraz odwiedziła utracony dwór w Głogach. W czasie tej wycieczki wrażliwa i dostrzegająca krzywdę innych dziewczyna boleśnie zdała sobie sprawę ze swej samotności i bezdomności: „Gdzież oni są? W co się obrócili? Dokąd odeszli z tego miejsca? Całe moje ciało trzęsło się aż do głębi serca: Rozsypywałam się w proch przed śmiercią, z błaganiem, ażebym była godna posiąść tajemnicę. Gdzie jest mój ojciec, gdzie jest matka: gdzie Wacław?...”.

W czasie właściwej akcji bohaterka przykuwa uwagę Tomasza, który od momentu spotkania jej w Paryżu czuje, że odnalazł swą bratnią duszę (choć bardziej pociągała go Natalia). Zakochuje się w Joasi prawie rok po pobycie w Cisach, gdy pewnego ranka ujrzał kobietę w całkiem innym świetle. Nie znamy niestety momentu, od którego to samo poczuła nauczycielka, lecz możemy przypuszczać, iż zainteresowała się Tomaszem już kilka lat wcześniej, gdy widywała nieznajomego mężczyznę w tramwaju.

Choć chciała założyć prawdziwy dom, nie szukała na siłę męża. Była dzięki temu dumna i pełną godności emancypantką, która potrafiła się utrzymać i ceniła sobie samodzielność. Jej plany zakończenia tułaczki życiowej rozprysły się, gdy usłyszała stanowczą decyzję Judyma. Ból spowodowany zerwaniem zaręczyn nie złamał jednak jej siły i godności – nie próbując zatrzymywać ukochanego, życzyła mu szczęścia i odeszła.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
problematyka lektur, Matura, z polskiego, opracowania epok
Ludzie Bezdomni- opracowanie, Do Matury, J. Polski, Opracowania lektur i wierszy
Oświecenie w Polsce, Do Matury, J. Polski, Opracowania lektur i wierszy
polski, Do Matury, J. Polski, Opracowania lektur i wierszy
HLP - barok - opracowania lektur, 13. Stanisław Herakliusz Lubomirski, Poezje zebrane, Tobiasz wyzwo
Wesele opracowanie, Do Matury, J. Polski, Opracowania lektur i wierszy
Quo Vadis, SZKOŁA, JĘZYK POLSKI, Opracowania lektur i wierszy (liceum)
Dziady opracowanie, Do Matury, J. Polski, Opracowania lektur i wierszy
Analiza wstępu do traktatu, Do Matury, J. Polski, Opracowania lektur i wierszy
HAMLET, j. polski, opracowania lektur
dziady, Do Matury, J. Polski, Opracowania lektur i wierszy
KAMIZELKA, j. polski, opracowania lektur
Lalka streszczenie, j. polski, opracowania lektur
LALKA OPRACOWANIE, j. polski, opracowania lektur
Analiza wierszy, Do Matury, J. Polski, Opracowania lektur i wierszy
polski, Do Matury, J. Polski, Opracowania lektur i wierszy
matura z j.polskiego opracowania, Język polski
Sonet 18, Do Matury, J. Polski, Opracowania lektur i wierszy

więcej podobnych podstron