02 Ewangelia wedlug św Marka

EWANGELIA WEDŁUG

ŚW. MARKA

WPROWADZENIE DO NOWEGO TESTAMENTU..

Wstęp do Ewangelii według św. Marka (B.P.)

Wstęp do Ewangelii według św. Marka (P.K.)

Mk 1. PRZYGOTOWANIE DO DZIAŁALNOŚCI JEZUSA.. Jan Chrzciciel. Chrzest Jezusa. Kuszenie Jezusa. DZIAŁALNOŚĆ JEZUSA W GALILEI. Pierwsze wystąpienie. Powołanie pierwszych uczniów.. Nauczanie w Kafarnaum.. Uzdrowienie opętanego. W domu Piotra. Liczne uzdrowienia. W okolicy Kafarnaum.. Uzdrowienie trędowatego.

Mk 2. PIERWSZE SPORY Z PRZYWÓDCAMI LUDU.. Uzdrowienie paralityka. Powołanie Lewiego. Sprawa postów.. Łuskanie kłosów w szabat

Mk 3. Uzdrowienie w szabat. JEZUS CUDOTWÓRCA I NAUCZYCIEL. Napływ tłumów.. Wybór Dwunastu. Wzmożony ruch. Oszczerstwa uczonych w Piśmie.

Prawdziwi krewni Jezusa.

Mk 4. NAUCZANIE W PRZYPOWIEŚCIACH.. Przypowieść o siewcy. Cel przypowieści. Wyjaśnienie przypowieści o siewcy. Przypowieść o lampie. Przypowieść o mierze. Przypowieść o zasiewie. Przypowieść o ziarnku gorczycy. Zakończenie nauczania w przypowieściach. BLIŻSZE PRZYGOTOWANIE UCZNIÓW... Burza na jeziorze.

Mk 5. Uzdrowienie opętanego. Kobieta cierpiąca na krwotok. Córka Jaira.

Mk 6. Jezus w Nazarecie. Rozesłanie Dwunastu. Sąd Heroda o Jezusie. Śmierć Jana Chrzciciela. Powrót Apostołów.. Pierwsze rozmnożenie chleba. Jezus kroczy po jeziorze. Uzdrowienia w ziemi Genezaret.

Mk 7. Spór o tradycję. Prawdziwa nieczystość. DZIAŁALNOŚĆ JEZUSA POZA GALILEĄ.. Wiara Syrofenicjanki. Uzdrowienie Głuchoniemego.

Mk 8. Drugie rozmnożenie chleba. Nowe żądanie znaku. Kwas faryzeuszów.. Uzdrowienie niewidomego. Wyznanie Piotra. Pierwsza zapowiedź Męki i Zmartwychwstania. Warunki naśladowania Jezusa.

Mk 9. Przemienienie Jezusa. Przyjście Eliasza. Uzdrowienie epileptyka. Druga zapowiedź Męki i Zmartwychwstania. Spór o pierwszeństwo. W imię Jezusa. Zgorszenie.

Mk 10. PODRÓŻ DO JEROZOLIMY.. Nierozerwalność małżeństwa. Jezus błogosławi dzieci. Bogaty młodzieniec. Niebezpieczeństwo bogactw.. Nagroda za dobrowolne ubóstwo. Trzecia zapowiedź Męki i Zmartwychwstania. Synowie Zebedeusza. Przełożeństwo służbą. Niewidomy pod Jerychem..

Mk 11. DZIAŁALNOŚĆ JEZUSA W JEROZOLIMIE. Uroczysty wjazd do Jerozolimy. Nieurodzajne drzewo figowe. Wypędzenie przekupniów.. Wiara i modlitwa. Pytanie o władzę.

Mk 12. Przypowieść o przewrotnych rolnikach. Sprawa podatku. Sprawa zmartwychwstania. Największe przykazanie. Mesjasz Synem Bożym.. Ostrzeżenie przed uczonymi w Piśmie. Wdowi grosz.

Mk 13. MOWA O ZBURZENIU JEROZOLIMY I PRZYJŚCIU CHRYSTUSA.. Zniszczenie świątyni. Początek boleści. Prześladowanie uczniów.. Znaki zapowiadające zburzenie Jerozolimy. Przyjście Chrystusa. Przykład z drzewa figowego. Potrzeba czujności.

Mk 14. MĘKA I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA.. Spisek przeciw Jezusowi. Namaszczenie w Betanii. Zdrada Judasza. OSTATNIA WIECZERZA..

Przygotowanie Paschy. Zapowiedź zdrady. Ustanowienie Eucharystii. JEZUS W OGRÓJCU.. Przepowiednia zaparcia się Piotra. Modlitwa i trwoga konania. Pojmanie Jezusa. JEZUS PRZED SWOIMI SĘDZIAMI. Przed Sanhedrynem.. Zaparcie się Piotra.

Mk 15. Jezus przed Piłatem.. Jezus odrzucony przez swój naród. Król wyszydzony. JEZUS NA GOLGOCIE. Droga krzyżowa. Ukrzyżowanie. Wyszydzenie na krzyżu. Zgon Jezusa. Po zgonie Jezusa. Złożenie Jezusa do grobu.

Mk 16. ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA.. Pusty grób. Jezus ukazuje się swoim.. Ostatni nakaz. Wniebowstąpienie.

WPROWADZENIE DO NOWEGO TESTAMENTU

Znaczenie osoby Jezusa Chrystusa i jego dzieła zbawczego

W zamiarach Bożych, objawionych na kartach Pisma Świętego, jest tylko jedna historia zbawienia, tylko jeden plan doprowadzenia do życia wiecznego człowieka, który przez grzech odszedł od Boga i sam o własnych siłach nie jest w stanie do Niego powrócić. W tej historii przyjście Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, jest momentem centralnym i przełomowym. Dzięki obietnicom Boga i zapowiedziom proroków historia starotestamentowa przybrała charakter oczekiwania na Mesjasza i Zbawiciela. Jezus swoim narodzeniem oraz całą działalnością, zakończoną Męką na krzyżu, Śmiercią i Zmartwychwstaniem, wypełnił wszystkie dawne zapowiedzi. Swymi czynami i nauczaniem najpełniej objawił nam Boga, który w czasach ST jeszcze nie odsłonił całkowicie swego oblicza. On pouczył, jak należy interpretować Prawo dane Izraelowi za pośrednictwem Mojżesza. Tym sposobem doprowadził wymagania etyczne do szczytu doskonałości i wskazał wszystkim ludziom prawdziwą i niezawodną drogę do królestwa niebieskiego. On zbawił ludzkość swoją Męką, Śmiercią i Zmartwychwstaniem, a odchodząc do Ojca, posłał Kościołowi swojego Ducha Świętego, aby umacniał jego członków w wierze i kierował całą jego działalnością. Tym sposobem też objawił Boga jako wspólnotę trzech osób: Ojca, Syna i Ducha Świętego (np. Mt 28,19; J 14,26; 15,26).

Ustne przekazywanie ewangelii o Chrystusie

Wzniosła nauka Jezusa Chrystusa, potwierdzona licznymi znakami i cudami, nie mogła popaść w zapomnienie. Aby do tego nie dopuścić, On sam przed swoim odejściem nakazał tym, którzy Mu towarzyszyli od chrztu w Jordanie aż do Jego Wniebowstąpienia, by byli Jego świadkami i czynili uczniami wszystkie narody (Mt 28,19; Dz 1,8). Pierwszym zadaniem apostołów było więc głoszenie Dobrej Nowiny o zbawieniu, wzywanie do nawrócenia oraz udzielanie chrztu na odpuszczenie grzechów (Dz 2,14-39). Ich przepowiadanie nie było chaotyczne, lecz przybrało określony schemat, który jest widoczny w mowach przekazanych przez św. Łukasza w Dziejach Apostolskich, zawierających te same treści i mających podobny układ (np. Dz 2,14-40; 3,12-26; 13,1641). Apostołowie ukazywali w nich zbawcze posłannictwo Jezusa, które urzeczywistniło się przez publiczną działalność, Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie. W swym dowodzeniu opierali się na tekstach ST, które odnosiły się do Jezusa i zapowiadały Go jako Mesjasza, Zbawiciela i Syna Bożego. Zapewniali przy tym, że są naocznymi świadkami życia i działalności Nauczyciela oraz osobiście przez Niego zostali posłani do głoszenia Dobrej Nowiny o zbawieniu. Gdy słuchacze przyjmowali te treści, przedstawiali im warunki i drogi osiągnięcia zbawienia. Dzięki działalności apostołów orędzie o Jezusie Chrystusie bardzo szybko usłyszała cała Judea. Po wybuchu prześladowań w Jerozolimie gorliwi członkowie Kościoła musieli opuścić stolicę, a tym samym zanieśli Ewangelię do Żydów mieszkających poza ziemią judzką. Wkrótce potem nauka o Chrystusie Zbawicielu dotarła także do pogan, którzy w tym czasie coraz bardziej odchodzili od tradycyjnego kultu bogów, a poszukiwali takiej religii, która by ukazała prawdziwy sens życia, i dlatego przyjmowali Ewangelię z wielką otwartością.

Powstanie pism chrześcijańskich

Z biegiem czasu zaczęły powstawać w Kościele pierwsze własne teksty chrześcijańskie, do których należały przede wszystkim listy św. Pawła, wyjaśniające naukę Jezusa i podtrzymujące wiernych w wierze. Prawdopodobnie w tym samym czasie chrześcijanie zaczęli spisywać niektóre hymny używane w czasie liturgii i wyznania wiary, jak też zaczęli tworzyć pierwsze opisy Męki, opis ustanowienia Eucharystii konieczny do celów liturgicznych, zbiory przypowieści Jezusa i dokonanych przez Niego cudów (Łk 1,14). Niektóre z pierwotnych hymnów i wyznań wiary zostały włączone do listów św. Pawła i innych pisarzy nowotestamentowych, z pierwszych zaś zbiorów mów i czynów Jezusa skorzystali ewangeliści przy tworzeniu swoich dzieł, ukazujących publiczną działalność Chrystusa w uporządkowany sposób. Spisanie działalności i nauczania Jezusa wynikło z potrzeb czysto praktycznych: liturgicznych, katechetycznych i apologetycznych. Ponadto ważną okolicznością było to, że pokolenie naocznych świadków z upływem czasu powoli wymierało. Po nich kierowniczą rolę we wspólnocie wierzących zajmowali uczniowie apostołów. Choć ludzie ufali wiernemu przekazowi ich orędzia, to jednak nadal chcieli mieć autentyczne świadectwa naocznych świadków, tylko one bowiem zasługiwały na miano bezbłędnych i obowiązujących. Chrześcijanie drugiego pokolenia po Chrystusie, których liczba szybko wzrastała, domagali się pisemnej relacji o tym, co naoczni świadkowie wiedzieli o Jezusie i co o Nim głosili, aby także następne pokolenia miały niezmienny i pewny fundament wiary, oparty na słowach samego Chrystusa. Apostołowie i ich uczniowie, kierowani przez Ducha Świętego (2P 1,21), starali się wiernie spisywać prawdy objawione przez Jezusa, dzięki czemu uchronili Jego naukę od zapomnienia lub zdeformowania. Jednakże obok wspomnień i osobistego świadectwa zawarli w swych dziełach także własne przemyślenia, mające na celu wyjaśnienie znaczenia słów Nauczyciela oraz ich zastosowanie w konkretnej wspólnocie, dla której tworzyli swe dzieła. Pisali do różnych adresatów: Żydów, Greków, Rzymian, musieli więc brać pod uwagę ich język, przekonania i wyobrażenia religijne, sytuację polityczną (panowanie Cesarstwa Rzymskiego nad całym basenem Morza Śródziemnego), jak również kulturę i obowiązujące wówczas obyczaje. Uwzględniając to wszystko, spełnili bardzo ważne zadanie, ponieważ z jednej strony pozostali wierni nauce Jezusa Chrystusa, a z drugiej - dostosowali uniwersalne orędzie zbawcze do mentalności i pojęć swoich odbiorców.

Wszystkie księgi, spisane przez apostołów albo przez ich uczniów, powstawały w drugiej połowie I w.: od ok. 50 r. (Pierwszy List do Tesaloniczan) do ok. 100 r. po Chr. Zostały one napisane w języku koine, którym na co dzień posługiwała się mówiąca po grecku ludność wschodniej części basenu Morza Śródziemnego.

Powstanie kanonu ksiąg Nowego Testamentu

Kościół od początku wierzył, że apostołom w sposób szczególny towarzyszy Duch Święty, który zstąpił na nich w dniu Pięćdziesiątnicy. Istniało przekonanie, że apostołowie w swym nauczaniu w sposób wolny od błędu przekazują prawdy objawione przez Jezusa. Na tej samej podstawie wierzący byli pewni, że również dzieła NT zostały spisane pod natchnieniem Ducha Świętego i dlatego można je postawić na równi ze świętymi księgami ST. Co do siedmiu pism, które powstały dopiero pod koniec I w. (List do Hebrajczyków, Drugi List św. Piotra, Drugi i Trzeci List św. Jana, List św. Jakuba, List św. Judy, Apokalipsa iw. Jana), przez pewien czas były wątpliwości, czy pochodzą one od apostołów. Ostatecznie jednak Kościół uznał je za księgi natchnione i przyjął do zbioru pism czytanych w czasie zebrań liturgicznych. Najstarsze znane nam pełne spisy (czyli kanony) 27 ksiąg nowotestamentowych pochodzą z IV w. Dzieła nowotestamentowe są zróżnicowane zarówno pod względem tematyki, jak też kompozycji, stylu, gatunku literackiego itp. Zawierają one: 1) świadectwo o doskonałym życiu i Boskiej godności Jezusa Chrystusa Zbawiciela (Ewangelie); 2) opowieść o rozwoju Kościoła aż po krańce ziemi (Dzieje Apostolskie)-, 3) wyjaśnienie i pogłębienie prawd zbawczych oraz próbę rozwiązania nowych zagadnień moralnych, które pojawiły się w pierwszych dziesięcioleciach istnienia Kościoła (listy); 4) pouczenie, w jaki sposób naukę Jezusa można wcielić w życie w konkretnym środowisku, uwarunkowanym określoną kulturą, mentalnością i okolicznościami życia (również listy); 5) symboliczne, podane w formie wizji, przedstawienie prześladowań chrześcijan oraz teologii dziejów wraz z ich ostatnim etapem przy końcu czasów (Apokalipsa św. Jana).

Znaczenie nazwy „Nowy Testament”

Według Łk 22,20, Jezus w czasie Ostatniej Wieczerzy zawarł ze swymi uczniami Nowe Przymierze. Oświadczył tym samym że przymierze, zawarte na Synaju za pośrednictwem Mojżesza i przypieczętowane krwią baranka ofiarnego, dla wierzących w Niego straciło dawną wartość. Zawarcie Nowego Przymierza zapowiadali już prorocy starotestamentowi, Jeremiasz (Jr 31,31-34) i Ezechiel (Ez 16,59-62; 36,26-28), widząc, że przymierze synajskie było nieustannie łamane przez lud kultem innych bogów oraz niewiernością przykazaniom. Wypełniając te zapowiedzi, Jezus w dziejach realizacji Bożych planów zbawczych rozpoczął nowy etap, który z jednej strony stanowi kontynuację ST, z drugiej jednak strony jest czasem urzeczywistnienia dawnych obietnic oraz historią nowego ludu Bożego - Kościoła, do którego mogą należeć wszystkie narody.

Grecki rzeczownik diatheke oznacza zarówno przymierze”, jak też testament” (co najbardziej jest widoczne w rozważaniach zawartych w Hbr 9,11 -28). Na tej podstawie cały zbiór ksiąg przekazujących Ewangelię Jezusa Chrystusa lub napisanych w duchu Jego nauczania bardzo szybko uzyskał nazwę Nowego Przymierza (gdyż zawiera orędzie o zawarciu Nowego Przymierza) lub Nowego Testamentu (gdyż przymierze to zaczyna obowiązywać od chwili śmierci Chrystusa na krzyżu). Nowość tego przymierza polega na tym, że zostało ono zawarte nie z jednym narodem, ale ze wszystkimi, którzy wierzą w Jezusa jako Chrystusa, Syna Bożego i Zbawcę. Polega ono również na tym, że zostało przypieczętowane Jego krwią wylaną na krzyżu oraz że wszystkie zobowiązania wypływające z tego przymierza są streszczone w przykazaniu miłości Boga i bliźniego.

Znaczenie terminu

Termin ewangelia wywodzi się z greki klasycznej, gdzie używany w liczbie mnogiej rzeczownik eu-angelia (dobre wiadomości) oznaczał nagrodę za przyniesienie radosnej nowiny. Jezus w synagodze w Nazarecie (Łk 4,18n) ogłasza, że przychodzi głosić radosną nowinę o przybliżeniu się królestwa Bożego do ludzi. Głoszona przez Niego Ewangelia oznacza radosne orędzie, że Bóg przychodzi do człowieka i chce go wybawić od wszelkich nieszczęść. Ewangelista Marek na początku swego dzieła daje tytuł: Początek Ewangelii Jezusa Chrystusa, Syna Bożego (Mk 1,1). W ten sposób tworzy zupełnie nowy gatunek literacki, nazwany ewangelią, w którym przedstawia dzieje Jezusa z Nazaretu oraz Jego naukę. Jednakże Ojcowie Kościoła z II w. uważali, że Ewangelią jest przede wszystkim dobra nowina, którą głosił sam Jezus Chrystus, a którą spisali niezależnie od siebie czterej różni autorzy. Stąd też m.in. św. Ireneusz pisał, że jest Jedna ewangelia cztero-kształtna”. Aby oddać tę prawdę, w tytule każdej Ewangelii zaczęto dodawać partykułę według (gr. kata), co miało oznaczać, że jest tylko jedna dobra nowina o zbawieniu, głoszona przez samego Jezusa Chrystusa, która została jednak przekazana Kościołowi w czterech ujęciach.

Charakterystyczne cechy ewangelii jako gatunku literackiego

Ewangelie nie są dziełami historycznymi we współczesnym rozumieniu tego określenia. Żadna z nich nie przekazuje też wszystkiego, co Jezus czynił i mówił (J 20,30). Są one zbiorem oraz wyborem słów i czynów Jezusa, mającym za zadanie ukazać Go jako Chrystusa, Pana i Zbawiciela. Ich celem jest obudzenie wiary w Jezusa u ludzi, którzy Go jeszcze nie znali, oraz utrwalenie wiary u tych, którzy już przyjęli Nowinę o Nim. Są świadectwem uczestników wydarzeń z życia i działalności Jezusa. Autorzy Ewangelii nie byli zawodowymi pisarzami, dlatego czasem w ich dzieła wkradał się brak precyzji w opisie faktów historycznych lub logicznej ciągłości w planie. Ewangelie są bowiem przede wszystkim wyrazem wiary i rozumienia czynu zbawczego, dokonanego przez Jezusa Chrystusa. Są one uroczystym orędziem głoszącym zbawienie, które ludzie zawdzięczają Chrystusowi. Każdy z ewangelistów miał inny styl pisania, jak również musiał brać pod uwagę mentalność swoich czytelników, ich konkretne problemy i zainteresowania. Dlatego autorzy wybierali z mów Jezusa różne treści, odpowiadające potrzebom słuchaczy. Każda Ewangelia inaczej więc świadczy o Jezusie i przedstawia Go w nieco inny sposób, a w konsekwencji zawiera własną teologię. Te cztery relacje porównane ze sobą nie są jednak sprzeczne, lecz wzajemnie się uzupełniają, przekazując bogaty obraz Jezusa Chrystusa oraz treść Jego nauczania.

Ewangelie synoptyczne

Ewangelia Mateusza, Marka i Łukasza różnią się od Ewangelii Janowej w sposobie ujęcia wydarzeń. Przede wszystkim całą działalność publiczną Jezusa zamykają w jednym roku, podczas gdy Ewangelia Janowa sugeruje trzy lata. Różnią się także stylem oraz mają z nią niewiele tekstów wspólnych. Nazwa synoptyczne pochodzi od Johanna Jakoba Griesbacha (XVIII w.), który zestawił te trzy Ewangelie w trzech kolumnach w celu porównania tekstu i lektury paralelnej (czyli spojrzał na nie Jednym wejrzeniem”). Greckie słowo synopsomai znaczy spojrzę na coś jednym okiem. Ewangelie synoptyczne są więc tekstami, na które w czasie badań uczeni mogą patrzeć tak samo, przyjmując tę samą metodę.

Między Ewangeliami synoptycznymi można zaobserwować znamienne różnice i podobieństwa. W epizodach wspólnych dla trzech Ewangelii można zauważyć wiele różnic, np. w sformułowaniach lub w kolejności niektórych wydarzeń. Z drugiej jednak strony w Ewangeliach synoptycznych zauważa się ten sam ogólny schemat życia i działalności Jezusa: dzieciństwo (poza Ewangelią według św. Marka), chrzest, początek publicznego nauczania w Galilei, entuzjazm tłumów, rozczarowanie faryzeuszów i nauczycieli Pisma, objawienie się uczniom (w tym Przemienienie), podróż do Jerozolimy, tryumfalny wjazd, działalność w świątyni, uczta paschalna, aresztowanie, ukrzyżowanie i Śmierć, Zmartwychwstanie i ukazanie się apostołom. Ewangelie synoptyczne zawierają ponadto bardzo podobne, a często wręcz identyczne opisy wydarzeń z działalności Jezusa. Z tego porównania można wyciągnąć wniosek, że każdy z ewangelistów pisał na podstawie własnych wspomnień lub przekazu dostępnych mu świadków, ale przynajmniej niektórzy z nich korzystali z istniejących już dzieł spisanych. Jest rzeczą prawdopodobną, że Mateusz i Łukasz mieli do dyspozycji Ewangelię według św. Marka oraz jakąś inną spisaną ewangelię, która nie zachowała się do naszych czasów, i z tych dwóch źródeł przejęli wiele tekstów, włączając je do swoich opisów.

Wstęp do Ewangelii według św. Marka (B.P.)

Okoliczności powstania

Już od II w. tradycja jednogłośnie przypisuje drugą w kanonie Ewangelię Markowi, który jest też nazywany imieniem Jan (Dz 12,12.25). Był on z pochodzenia Żydem. Matka jego miała w Jerozolimie dom, w którym pierwsi chrześcijanie zbierali się na modlitwę (Dz 12,12). Być może właśnie tam Jezus spożył Ostatnią Wieczerzę, na co mógłby wskazywać fakt, że Marek w swojej Ewangelii zachował najwięcej szczegółów o Wieczerniku (Mk 14,13-17). Gdy Paweł i Barnaba wyruszyli w pierwszą podróż misyjną, Jan Marek dołączył do nich, potem jednak w Perge opuścił ich i wrócił do Jerozolimy (Dz 13,5.13). Na podstawie 2Tm 4,11 można wnioskować, że w latach sześćdziesiątych był w Rzymie. Tam, zgodnie ze świadectwem tradycji (przekaz Papiasza z początku II w.), współpracował przez jakiś czas z apostołem Piotrem (1P 5,13). W swojej Ewangelii znacznie oparł się na osobistych wspomnieniach Piotra, przez co opisy cudów i działalności Jezusa są bardzo szczegółowe i żywe. Święty Justyn uważa nawet Ewangelię Marka za „Pamiętniki Piotra”.

Według starożytnej tradycji, którą przekazuje Euzebiusz w swojej Historii Kościelnej i Św. Hieronim, Marek napisał swoją Ewangelię „na prośbę braci w Rzymie”, kierując ją szczególnie do chrześcijan nieżydowskiego pochodzenia. Potwierdza to również sam tekst. Są w nim niektóre łacińskie słowa podane w wymowie greckiej: kodrantes, czyli rzymska moneta ąuadrans (Mk 12,42), pretorium (Mk 15,16), flagellare, czyli biczować (Mk 15,15), i wiele innych. Niekiedy Marek cytuje autentyczne słowa Jezusa po aramejsku, ale zaraz tłumaczy je na język grecki, co świadczy o tym, że głównymi odbiorcami jego Ewangelii nie byli Żydzi (Mk 5,41; 7,11; 7,34). Wyjaśnia także zwyczaje żydowskie, które dla Żydów były zrozumiałe i dobrze znane (Mk 7,1-23; 14,12; 15,42), niektóre natomiast pomija, wiedząc, że dla ludzi spoza kultury żydowskiej będą niejasne (np. Mk 12,38 i Mt 23,5b). Rzadziej niż Mateusz czy Łukasz cytuje ST, którego argumentacja nie była dla odbiorców jego Ewangelii dostatecznie czytelna. Jeśli chodzi o czas powstania tej Ewangelii, św. Ireneusz podaje, że została napisana „po śmierci Piotra i Pawła”. Na podstawie informacji podanej przez Euzebiusza wiemy, że Piotr poniósł śmierć męczeńską w czasie prześladowań, które miały miejsce za panowania Nerona, po pożarze Rzymu, w latach 64-67. Jednak Klemens Aleksandryjski zaznacza, że Marek zaczął spisywać świadectwa Piotra już za jego życia. Inną pomocą w ustaleniu czasu powstania Ewangelii może być odwołanie się do samego tekstu. Niektóre fragmenty (np. Mk 8,34; 10,38; 13,9-13), w których mocno zaakcentowane jest prześladowanie uczniów Jezusa, mogą być odzwierciedleniem atmosfery w Rzymie za panowania Nerona, który był cesarzem w latach 5468. Również niejasne sformułowania w Mk 13,14 (por. Łk 21,20), odnoszące się do zburzenia przez Rzymian jerozolimskiej świątyni w 70 r” wskazywałyby na to, że Ewangelia ta powstała przed tym wydarzeniem.

Treść i teologia

Zasługą Marka jest stworzenie nowego gatunku literackiego, zwanego ewangelią. Kiedy Marek pisał swoje dzieło, nie istniał jeszcze schemat ciągłego opisu życia i działalności Jezusa. Pierwotna tradycja przekazywała dla potrzeb katechetycznych poszczególne słowa i czyny Jezusa, łączone w tematyczne cykle, pośród których mogły się znajdować: historia Męki, nauczanie w przypowieściach, dyskusje z faryzeuszami i saduceuszami itp. Nie można wykluczyć, że niektóre z tych zbiorów były już utrwalone na piśmie. Nikt jednak przed Markiem nie podjął się skomponowania z tych elementów ciągłego opisu życia Jezusa. Marek uporządkował treść Ewangelii w oparciu o dwie struktury: geograficzną i teologiczną. Pierwsza z nich ma na względzie miejsca nauczania Jezusa i na ich podstawie ukazuje całą Jego działalność. Można tu wyróżnić następujące etapy: 1) wydarzenia przygotowujące wystąpienie Jezusa (Mk 1,1 -13); 2) działalność Jezusa w Galilei (Mk 1,14 - 7,23); 3) działalność Jezusa poza Galileą - na terenie Syrii i Iturei (Mk 7,24 - 9,50); 4) podróż do Jerozolimy (Mk 10); 5) działalność Jezusa w Jerozolimie; mowa o przyszłym ucisku chrześcijan i zburzeniu świątyni (Mk 11 - 13); 6) Ostatnia Wieczerza, proces, Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie (Mk 14,1 - 16,8); 7) zakończenie (Mk 16,9-20).

Powyższa struktura jest redaktorskim pomysłem Marka. Uporządkował on świadectwa Piotra według ustalonych ram geograficznych. Inni ewangeliści, piszący później, przejęli od niego ten ogólny schemat, choć cały materiał porządkowali według innych założeń teologicznych. Obok struktury geograficznej w Ewangelii według św. Marka jest jeszcze struktura teologiczna. W oparciu o nią całość dzieli się na dwie części, które w podobny sposób się zaczynają i kończą. Na początku każdej części jest mowa o głosie z nieba, który objawia Jezusa jako Syna Bożego (Mk 1,11; 9,7), na końcu natomiast jest wyznanie wiary w Jezusa jako Chrystusa (Mk 8,29) i Syna Bożego (Mk 15,39). W takim ujęciu każda z części ma za zadanie doprowadzić do odpowiedzi na pytanie: Kim jest Jezus? Pytanie to pojawia się najpierw w ustach apostołów (Mk 4,41), a potem jest postawione przez samego Jezusa (Mk 8,27). Teologiczny układ Ewangelii jest zgodny z jej pierwszym zdaniem (Mk 1,1), które wskazuje na to, że w czasie swojej działalności Jezus objawił się jako Chrystus i jako Syn Boży. Pierwsza część (Mk 1,9 - 8,30) ukazuje więc Jezusa jako Chrystusa, który naucza o królestwie Bożym i oczekuje od ludzi zrozumienia istoty tego królestwa, choć nawet uczniowie i Jego krewni nie pojmują Jego nauki (Mk 3,5.21; 4,13). Jezus mówi tajemniczo w przypowieściach (Mk 4). Cudami i czynami objawia swoją Boską godność, domaga się jednocześnie zachowania tajemnicy (np. Mk 3,12; 5,43; 7,36; 8,30). W drugiej części (Mk 8,31 - 16,8) Jezus objawia się jako Syn Boży. Nadal czyni cuda, ale już nie żąda, aby zachowywano milczenie na temat Jego czynów i ukrywano, kim jest. Nie kładzie również nacisku na rozumienie królestwa Bożego, lecz koncentruje się na wymaganiach, jakie ono stawia, i warunkach wejścia do niego, wśród których istotne jest uczynienie z własnego życia ofiary i wyzbycie się tego wszystkiego, co blokuje duchową wolność człowieka. Ponadto druga część składa się jakby z trzech etapów, poprzedzonych zapowiedzią Męki i Śmierci Jezusa (Mk 8,31-33; 9,30-32; 10,32-34), w których Jezus wyjaśnia uczniom tajemnicę cierpiącego Syna Człowieczego.

Marek w swojej Ewangelii przekazuje niewiele mów Jezusa, obszernie natomiast opisuje dokonywane przez Niego uzdrowienia. Nadprzyrodzone interwencje nadają nauce Jezusa szczególny autorytet i ukazują Jego Boskie posłannictwo. Wskazują również na to, że wraz z Jezusem nadeszły nowe czasy. Cuda są dowodem tego, że w Nim działa sam Bóg, który przychodzi do człowieka, aby przynieść mu wyzwolenie od wszelkiego zła: zarówno fizycznego, jak i duchowego.

Wstęp do Ewangelii według św. Marka (P.K.)

Według najstarszej tradycji patrystycznej autor drugiej Ewangelii nosił imię Marek. Papiasz – jego to bowiem pisma stanowią owo najstarsze świadectwo (ok. r. 130), oparte zresztą na opinii Jana Prezbitera, identyfikowanego przez niektórych autorów z Janem Ewangelistą – nazywa Marka tłumaczem Piotra, co należy rozumieć w ten sposób, że Marek tłumaczył na język grecki katechezę Piotra, mówiącego po aramejsku. O tym, że Marek był tłumaczem Piotra, mówią także Ireneusz, Tertulian i Orygenes. Taki sam pogląd wyraża, również cytowany przez Euzebiusza, Klemens Aleksandryjski i Hieronim. Ci ostatni dorzucają ponadto uwagę, że Marek, uczeń i tłumacz Piotra, spisał katechezę swego mistrza na prośbę braci w Rzymie.

Znanego wśród pierwszych chrześcijan Marka, tłumacza Piotra, utożsamia się powszechnie z Janem Markiem, o którego życiu i działalności znajdujemy wiele szczegółów w samym Nowym Testamencie (por. Dz 12,12.25; 13,5.13; 15,37.39; Kol 4,10; 2 Tm 4,11; Flm 24; 1 P 5,13). Z danych tych wynika, że Marek był z pochodzenia Żydem, że jego matka posiadała w Jerozolimie własny dom, w którym pierwsi chrześcijanie zbierali się na modlitwę i w którym znalazł również schronienie Piotr po wyjściu z więzienia jerozolimskiego. Jan Marek był również znany Pawłowi, któremu towarzyszył podczas pierwszej podróży misyjnej, przynajmniej na wstępnym jej etapie. Rozstawszy się z Apostołem Narodów na dłuższy czas, pod koniec życia Pawła znów jest przy jego boku w Rzymie (por. Kol 4,10; Flm 24), oddając mu cenne usługi (2 Tm 4,11). O bliskiej współpracy Marka z Piotrem lub dokładniej – o Piotrowych znamionach Ewangelii Marka – świadczą następujące szczegóły: układ całego materiału tej Ewangelii pod względem treści pokrywa się ze schematami mów Piotra w Dziejach Apostolskich (1,16 n; 2,14–36; 10,34 n); podobnie jak Piotr w swoich mowach, tak też Marek bardzo zasadniczą funkcję apologetyczną przypisuje cudom Jezusa; Marek pomija wszystko, co mogłoby ukazywać Piotra w zbyt korzystnym świetle, a czyni to chyba na wyraźne życzenie Apostoła, który pamiętając o wyparciu się Zbawiciela, czuł się wskutek tego niegodny jakichkolwiek wyróżnień czy pochwał.

Wiele danych wskazuje na to, że odbiorcy Ewangelii Marka nie są Żydami i że nie mieszkają w Palestynie: nie znają bowiem dobrze nawet pospolitych obyczajów żydowskich (np. częste i różnorodne ablucje), nie są obeznani z geografią Palestyny i topografią Jerozolimy, nie rozumieją języka aramejskiego; Ewangelista tłumaczy na grecki wszystkie terminy aramejskie.

Wyeliminowawszy Palestynę jako miejsce ewentualnego zamieszkania czytelników Ewangelii Marka, można również przypuszczać na podstawie danych zawartych w owej Ewangelii, że Marek pisał swoje dzieło w Rzymie i przede wszystkim chrześcijan rzymskich miał na uwadze jako czytelników. Jego Ewangelia, bardziej niż pozostałe Ewangelie, obfituje w latynizmy stylistyczno-terminologiczne, poza tym wspomniany w niej Szymon Cyrenejczyk jest ojcem Aleksandra i Rufusa, ten ostatni zaś – zdaniem Ojców Kościoła i egzegezy nowszej – występuje wśród chrześcijan rzymskich pozdrawianych przez Pawła w Rz 16,13.

Ze stwierdzeń wczesnochrześcijańskich pisarzy i Ojców Kościoła – np. Jana Prezbitera, Ireneusza – wynika, że Ewangelia Marka została zredagowana po śmierci Apostołów Piotra i Pawła, ale przed zburzeniem Jerozolimy, gdyż Ewangelista nie opisał dokładniej ani samego przebiegu tej katastrofy, ani jej skutków. Poza tym Jerozolima, świątynia i różne realia związane z kultem świątynnym są przedstawiane jako rzeczy współczesne autorowi, a nie jako elementy czasów przeszłych. Mając to wszystko na uwadze wielu egzegetów dzisiejszych słusznie utrzymuje, że Ewangelia Marka powstała po r. 64, ale przed r. 70.

Treściowo całą Ewangelię można podzielić na trzy większe całości: I. Objawienie tajemnicy Jezusa narodowi izraelskiemu oraz uczniom i krewnym Jezusa, proces wypełniający tzw. działalność galilejską Jezusa (1,1 – 7,23); II. Tajemnica Syna Człowieczego, pozostająca pod znakiem trzykrotnej zapowiedzi męki, co przypada na czas działalności pozagalilejskiej i podróży do Jerozolimy (7,24 – 10,52); III. Nauczanie i spory Jezusa z przeciwnikami głównie podczas pobytu w Jerozolimie, zakończonego Jego męką, śmiercią i zmartwychwstaniem (11,1 – 16,9).

W samym doborze poszczególnych tematów i w sposobie ich przedstawiania chodzi Markowi przede wszystkim o wykazanie, że Jezus jest Synem Bożym. O prawdziwości tego twierdzenia mają świadczyć dokonywane przez Niego cuda oraz dwa zwłaszcza tytuły, którymi Jezus albo sam siebie określa: Syn Człowieczy, albo aprobuje je w ustach innych ludzi: Mesjasz.

Język Ewangelii Marka terminologicznie jest dość ubogi, pod względem stylu – prosty, czasami wręcz chropawy. Obfituje w konstrukcje aramejskie, co świadczy o kulturze semickiej Marka, wyjątkowo zaś liczne w tej Ewangelii latynizmy wskazują na miejsce zredagowania Ewangelii i chęć dostosowania się jej autora do mentalności adresatów tego dzieła.

Wiadomości opracowane na swój sposób, zaadaptowane do myśli przewodniej całej Ewangelii, posiadał Marek przede wszystkim od Piotra, lecz z pewnością nie bez wpływu na treść księgi pozostawała również wczesnochrześcijańska ustna tradycja ewangelijna.

Mk 1

PRZYGOTOWANIE DO DZIAŁALNOŚCI JEZUSA

Jan Chrzciciel Mt 3,1-12; Łk 3,3-18

1 Początek Ewangelii Jezusa Chrystusa, Syna Bożego.

1,1 „Dobra Nowina” — bo takie jest znaczenie grec. euangelion — to przyjście królestwa Bożego (por. Mt 4,17+). Ewangelię przygotowaną już przez ST (Iz 40,9; 52,7; 61,1) głosi Jezus, który ją „proklamuje” (Mt 4,23; 9,35; Mk l,14p), „ewangelizuje” królestwo (Łk 4,43; 8,1; por. 16,15) i żąda wiary w nią (Mk 1,15; por. Mt 8,10+; Rz 1,16+). Królestwo to przyszło w Jego osobie (Mt 11,5p; Łk 4,18.21), a po Nim Jego uczniowie poniosą Ewangelię całemu światu (Mt 24,14p; 26,13p; Mk 16,15; Dz 5,42+; Ga 2,7). Głoszona najpierw ustnie, potem stopniowo spisywana, została ostatecznie utrwalona w znanych nam czterech Ewangeliach kanonicznych (por. Wstęp). — Rzeczownik, który w ogóle się nie pojawia w Łk, w Mk (i Mt 26,13) przyjmuje znaczenie terminu technicznego, użytego bez dookreśleń, i najlepiej zostaje oddany słowem „Ewangelia”. W pozostałych miejscach u Mateusza i wszędzie u Łukasza, który używa tylko czasownika pochodnego (por. Łk 1,19+), najbardziej stosowne — jak się zdaje — jest tłumaczenie: „Dobra Nowina” i „głosić Dobrą Nowinę”.

— Syna Bożego. Brak w niektórych rkpsach.

1. Wiadomo już, bo słowa tego używał Mateusz, że Ewangelia – to inaczej Dobra Nowina, dobra wieść o życiu, nauczaniu słownym i całej działalności Jezusa.

Jezus – imię „Jezus” nadawano wielu ludziom w owych czasach i nadaje się je po dzień dzisiejszy wielu chrześcijanom, głównie w krajach języka hiszpańskiego i portugalskiego – został także nazwany Chrystusem i Synem Bożym. Całe, złożone z trzech elementów określenie jest wyrazem trzech bardzo istotnych prawd o Jezusie. W imieniu Jezusa zawiera się aluzja do Jego człowieczeństwa. Jezus jest pełnym, normalnym człowiekiem. Lecz jest On także Chrystusem, czyli Mesjaszem, tzn. pomazańcem. Wynika z tego określenia, że Marek również, choć może nie w tym samym stopniu co Mateusz, cały ST będzie wiązał z osobą Jezusa z Nazaretu. To On jest zapowiadanym przez ST Pomazańcem Bożym, w Jego życiu i działalności wypełniają się wszystkie starotestamentowe proroctwa mesjańskie. I wreszcie został Jezus nazwany Synem Bożym. Celem wszystkich wywodów Marka będzie właśnie wykazanie, że Jezus jest Synem Bożym. Dziećmi, synami Bożymi, będą w NT nazywani wszyscy chrześcijanie. W tym wypadku jednak chodzi o synostwo Boże pojmowane inaczej: Jezus jest jedynym w swoim rodzaju Synem Bożym, jest jedynym Synem. Nikt prócz Niego nie jest w tym sensie i takim Synem Bożym.

1,1. Greckie słowo „ewangelia” oznacza dobrą nowinę przyniesioną przez posłańca. W greckim przekładzie Księgi Izajasza użyto tego samego słowa na określenie dobrej wieści o tym, że Bóg odnowi swój lud i zaprowadzi swoje królestwo. (Ponieważ Żydzi często nadawali tytuły ksiąg od ich pierwszego słowa lub słów, niektórzy uczeni sugerowali, że „Dobra nowina o Jezusie Chrystusie” to właśnie tytuł Ewangelii Marka. Słowa te są jednak naturalnym sposobem rozpoczęcia tego typu księgi.)

2 Jak jest napisane u proroka Izajasza: Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją.  Ml 3,1

3 Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie dla Niego ścieżki, Iz 40,3; J 1,23

2–3. Zaczyna Marek – jak już wspomnieliśmy – od nawiązania do ST, konkretnie mówiąc: do Izajasza, tego najbardziej popularnego we wczesnym chrześcijaństwie proroka, zwanego inaczej Ewangelistą ST. Cytowany tu fragment proroctwa Izajasza odnosi się zdaniem Marka, do życia i działalności Jana Chrzciciela. Jan jest wysłańcem samego Boga. Będzie on poprzedzał Mesjasza, który nadto okaże się Bogiem. Izajasz nazywa Go przecież Panem, a to określenie przysługiwało w ST samemu Jahwe. Misja Chrzciciela będzie polegała na przygotowywaniu drogi Mesjaszowi. Będzie to Jan czynił przez nawoływanie wszystkich żyjących wówczas ludzi do prostowania ścieżek, którymi zamierza kroczyć po ziemi Jezus Chrystus, Syn Boży. A oto i sama osoba wysłańca Bożego, nazwanego tu po imieniu, z podaniem zresztą w głównych zarysach sposobu Jego działania.

1,2-3. Żydowscy nauczyciele często łączyli ze sobą różne teksty lub ich fragmenty, szczególnie jeśli zawierały wspólne kluczowe słowo (tutaj „przygotować drogę”). Ponieważ doskonale znali Pismo, nie musieli wskazywać, jakie teksty cytują i zwykle zakładali znajomość ich kontekstu, wcale go nie wyjaśniając. Tak więc Marek przytacza fragmenty Ksiąg Izajasza (Iz 40,3) i Malachiasza (Ml 3,1), chociaż wymienia jedynie tekst Izajasza. W cytowanym fragmencie Izajasz pisze o przygotowaniu drogi dla Boga, który przybywa, by odnowić swój lud. Malachiasz ukazuje Boga przychodzącego na sąd, by przywrócić ład w życiu swego Judu. Marek odnosi do Jezusa teksty mówiące o Bogu.

4 wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów. Mt 3,6+

4. Wysłańcem Bożym jest Jan, zwany Chrzcicielem dlatego, ponieważ przychodzących do niego ludzi obmywał lub mówiąc inaczej, chrzcił – ˛±ŔÄą¶µą˝ znaczy obmywać i chrzcić – w Jordanie. Wszystko to było dziwne, dziwne tym bardziej, że Jan nie chodził po wsiach i miastach, gdzie można było przede wszystkim liczyć na znalezienie wielu słuchaczy, lecz pozostawał na pustyni. A jeszcze dziwniejsze było to, że tam właśnie, na pustkowie, ściągali do niego – jak mówi Marek – ludzie z całej judzkiej krainy oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy.

5 Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając swoje grzechy.

5. Jest w tym uniwersalizmie odbiorców pouczeń Jana zapewne trochę literackiej przesady: na pewno nie wylegała na spotkanie Jana cała judzka kraina i mało prawdopodobne wydaje się to, by dosłownie wszyscy mieszkańcy Jerozolimy opuszczali swe domostwa i udawali się na Pustynię Judejską. Ludzie, których Jan chrzcił, wyznawali przy tym swoje grzechy. Było to coś w rodzaju publicznej spowiedzi. Gdzie indziej będzie powiedziane, że ludzie przychodzący do Jana przyjmowali chrzest na odpuszczenie grzechów. Nic więcej nie wiadomo o tym, jaka była natura owego odpuszczenia i czyją mocą się dokonywało. Jedno jest pewne: nie było to sakramentalne odpuszczenie grzechów, tak jak nie było chrztem Duchem Świętym dokonywane przez Jana obmywanie wiernych w wodzie Jordanu. Grzechy wyznawano sobie nawzajem; prosząc – być może – siebie nawzajem o przebaczenie. Dokonywano tego w obecności Jana, uchodzącego za prawdziwie Bożego wysłannika. Obmycia zaś, których dokonywał Jan, stanowiły zewnętrzny znak uwolnienia serca od wzajemnej nienawiści i gniewu.

1,4-5. Żydzi, podobnie jak wiele innych starożytnych ludów, praktykowali obmycia rytualne. Jedynym jednorazowym obmyciem było jednak zanurzenie, któremu poddawano pogan nawróconych na judaizm. Nie-Żydzi, którzy przyjmowali judaizm, zanurzali się w wodzie przypuszczalnie na oczach jakichś religijnych autorytetów. Chrzest udzielany przez Jana odpowiada temu właśnie modelowi.

Żydzi wiedzieli, na czym polega „nawrócenie”, gdy uczynili coś złego, prosili Boga o przebaczenie i postanawiali odmianę. (Prorocy Starego Testamentu często posługiwali się hebrajskim obrazem „odwrócenia się” od grzechu; chodziło jednak nie tylko o „zmianę sposobu myślenia”, co jest dosłownym znaczeniem greckiego wyrazu, który został tutaj użyty.) Jednak szczególnym przykładem nawrócenia lub porzucenia złego stylu życia i skierowania na właściwą drogę była sytuacja, w której nie-Żyd podejmował decyzję posłuszeństwa nauce Boga Izraela.

Mówienie Żydom, że muszą zostać ochrzczeni lub nawrócić się w taki sam sposób jak nie-Żydzi było obrazą, podawało bowiem w wątpliwość dominującą wśród Żydów naukę o zbawieniu. Większość Żydów sądziła, że zostanie zbawiona przez sam fakt przyjścia na świat w żydowskiej rodzinie i niesprzeciwiania się Bożemu Prawu. Jan mówi im jednak, że muszą przychodzić do Boga w taki sam sposób jak nie-Żydzi. Główną myślą chrztu Jana było to, że wszyscy muszą przystępować do Boga na tych samych warunkach.

Rzeka Jordan była najbardziej naturalnym miejscem, w którym ludzie mogli zanurzyć się w wodzie; miejsce to może też stanowić nawiązanie do historii zbawczej Izraela 0oz 3-4). Wystąpienie Jana na „pustyni” mogło przywoływać dawne dzieje Izraela, zwłaszcza że Iz 40,3 przepowiadał, iż pojawi się tam zwiastun nowego Wyjścia z Egiptu, zaś wielu Żydów oczekiwało, że Mesjasz poprowadzi ich przez pustynię jako nowy Mojżesz.

6 Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym.

1,6 z sierści. Wariant: „ze skóry”.

— i pas skórzany około bioder. W niektórych rkpsach pominięte. Por. Mt 3,4.

6. Markowi również zawdzięczamy zwięzłą charakterystykę sposobu życia Jana Chrzciciela. Był to pustelnik w najpełniejszym tego słowa znaczeniu, mimo iż zbiegali się do niego ludzie z całej okolicy. Nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a za całe pożywienie służyła mu szarańcza i miód leśny. Tak więc swym sposobem życia Jan najbardziej dosadnie przypomina Eliasza, którego pojawienie się na ziemi w przekonaniu ówczesnych Żydów miało być zapowiedzią przyjścia Jezusa, choć nie odróżniano wtedy narodzin Jezusa od Jego ponownego przyjścia w postaci przyszłego Sędziego. Może jednak najbardziej typowe dla nauczania Jana Chrzciciela było to, że nie zabiegał on o żadną ludzką popularność; nie usiłował zgromadzić wokół siebie choćby niewielkiego grona uczniów.

1,6. Niektórzy ubodzy w czasach Jana również jedli szarańczę i miód leśny (w Zwojach znad Morza Martwego można nawet znaleźć wskazówki dotyczące spożywania szarańczy). Ważniejsze jest jednak to, że Stary Testament podkreśla, iż Eliasz nosił podobny strój i podobnie jak Jan nie utrzymywał się z pomocy innych (por. 1 Krl 17,4.9). Oczekiwano, że Eliasz powróci przed nastaniem czasów ostatecznych (Ml 3,1; 4,5-6).

Wielu Żydów wierzyło, że od czasu Malachiasza nie było prawdziwych proroków, oraz że urząd ten zostanie odnowiony dopiero u schyłku czasów. Marek pragnie jednak, abyśmy doszli do przekonania, iż Jan z pewnością jest prorokiem.

7 I tak głosił: Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby schyliwszy się, rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. J 1,27

1,7. Uczniowie służyli zwykle swoim nauczycielom w taki sam sposób, w jaki niewolnicy usługiwali swoim panom - wykonywali wszystkie prace z wyjątkiem najbardziej poniżających czynności (takich jak zdejmowanie sandałów swemu mistrzowi) Jan czuje się niegodny, by być nawet niewolnikiem Mesjasza.

8 Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym. J 1,26; J 1,33; Dz 1,5; Dz 11,16

7–8. Przeciwnie – Jan głosił z całym przekonaniem, że za nim idzie Mocniejszy, któremu on, Jan, nie jest nawet godzien rozwiązać rzemyków u sandałów. Przy innej okazji zaś Jan Chrzciciel oświadczy wyraźnie: Trzeba, by On wzrastał, a ja żebym się umniejszał (J 3,30). Otóż ten Mocniejszy w ujęciu Marka posiada rysy o niebo inne, niż Jezus ukazywany przez pozostałych synoptyków. Będzie to nie tyle surowy sędzia, ile raczej Dawca Ducha Świętego, którego potem teologia uzna za Sprawcę naszego uświęcenia. Jan nie jest pierwszym, który zapowiada pojawienie się owego Ducha na ziemi. Oto co pisał już o wiele wcześniej prorok Ezechiel: I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza… Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów… (Ez 36,26 n).

1,8. W niektórych fragmentach Starego Testamentu opisano wylanie Ducha Świętego przypominające wylanie wody. Fragmenty te odnoszą się szczególnie do czasu królestwa Bożego, gdy Bóg oczyści swój lud i da mu moc przemawiania w Jego imieniu (Iz 44,3; Ez 36,25-27; Jl 2,28-29). Tradycja żydowska w czasach Jezusa wciąż podkreślała, że Duch oczyści lud i udzieli mu prorockiego namaszczenia w czasach ostatecznych.

Chrzest Jezusa Mt 3,13-17; Łk 3,21-22

9 W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie.

9. Wśród śpieszących do Jana na pustynię znalazł się pewnego dnia także Jezus z Nazaretu, ten Jezus, któremu Jan przygotowywał drogę i prostował ścieżki; Ten, którego nazywał Mocniejszym i nie uważał się za godnego rozwiązać rzemyków u Jego sandałów. Marek jest niesłychanie zwięzły, gdy mówi: Przyszedł Jezus… i przyjął od Jana chrzest w Jordanie. Z relacji dwu pozostałych synoptyków wynika, że miały przy tym miejsce pewne dyskusje, że Jan czuł się niegodny, by udzielać chrztu Jezusowi, ale że w końcu, wskutek stanowczego nalegania Jezusa, uległ.

10 W chwili gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na Niego. Iz 63,11; Iz 63,19; J 1,32-34

1,9-10. Rozwierające się niebo może również wskazywać, że królestwo jest blisko (Iz 64,1; 65,17). Chociaż pisarze starożytni posługiwali się symbolem gołębicy na wiele różnych sposobów, obraz ten może stanowić tutaj nawiązanie do Bożej obietnicy nowego świata (Rdz 8,10-22).

11 A z nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie. Iz 42,1; Mk 9,7

10–11. W chwili gdy Jezus już obmyty wodą Jordanu wychodził z rzeki, stała się rzecz niezwykła: oto rozwarły się niebiosa, ujrzano – bo chyba nie tylko Jan był świadkiem tego wydarzenia (por. Łk 3,21) – Ducha jak gołębicę zstępującego na Jezusa, a z nieba dał się słyszeć głos Ojca, który oznajmiał wszystkim, że nowo ochrzczony Jezus jest umiłowanym Synem Boga (por. także J 1,32–34). Tak więc chrzest udzielony Jezusowi przez Jana spełniał rolę podwójnego objawienia: pokazał z jednej strony, że Jezus, jak wszyscy ludzie przychodzący do Jana, jest jednym z wielu ówczesnych Izraelitów, co zostało uwydatnione jeszcze dokładniejszym określeniem Jezusa: Jezus z Nazaretu w Galilei – a więc historycznie znana postać, z drugiej strony zaś był objawieniem boskiej godności Jezusa przez ujawnienie zarazem więzów miłości łączącej Ojca z Synem.

1,11. Nauczyciele żydowscy, którzy wierzyli, że Bóg nie przemawia już przez proroków, sądzili, iż teraz zwraca się do ludzi za pośrednictwem głosu z nieba (bat kol) chociaż nie przypisywano mu tej samej wagi, co proroctwu. Marek podkreśla, że zarówno głos z nieba, jak i proroctwo Janowe składają świadectwo o Jezusie.

W żydowskich utworach głos z nieba czasami cytował Pismo Święte. Większość uczonych uważa też, że wzmianka o głosie nawiązuje do dwóch lub trzech urywków: Ps 2,7 o królewskim Mesjaszu, Synu Bożym; Iz 42,1 o cierpiącym słudze Jahwe; i Rdz 22,2 o Abrahamie, składającym w ofierze własnego umiłowanego syna. Język tekstu Markowego jest najbliższy Ps 2,7 i Rdz 22,2.

Kuszenie Jezusa Mt 4,1-11; Łk 4,1-13

12 Zaraz też Duch wyprowadził Go na pustynię.

1,12 Marek pomija szczegóły trzech pokus lub ich nie zna, a Mateusz oraz Łukasz znają je z innego źródła. Wspomnienie dzikich zwierząt przywołuje na myśl zapowiedziany przez proroków mesjański ideał powrotu do rajskiego pokoju (por. Iz 11,6-9+), pozostający w łączności z tematem udania się na pustynię (por. Oz 2,16+). Posługa aniołów wyraża opiekę Bożą (por. Ps 91,11-13, tekst przywołany w tym miejscu także w Mt 4,6p).

12. W relacji Marka również nie ma wątpliwości co do tego, kim był Duch, który wyprowadził Jezusa na pustynię, gdzie był kuszony przez szatana. Duch jest bowiem wyraźnie odróżniony od szatana. Opowiadanie o kuszeniu jest u Marka niesłychanie zwięzłe: nie wiadomo, na czym owe pokusy polegały i jaka była ich treść.

13 A przebywał na pustyni czterdzieści dni, kuszony przez szatana, i był ze zwierzętami, aniołowie zaś Mu służyli. Hi 1,6+

13. Marek zaznaczy tylko – czego z kolei nie ma u Mateusza – że Jezus żył na pustyni wśród zwierząt. Obydwaj synoptycy jednak zgodnie podają, że zaraz po otrzymaniu chrztu, czyli u samego progu swej publicznej działalności, zetknął się Jezus z szatanem. Znaczenie teologiczne posiada jednak nie tylko kuszenie, lecz także pobyt Jezusa na pustyni, wzmianka o czterdziestu dniach, o dzikich zwierzętach i o posługach, jakie aniołowie oddawali Jezusowi. Marek nie mówi, że Jezus udaje się na pustynię po to, aby był kuszony. Temu odosobnieniu przyświecały początkowo inne cele. Jezus chciał chyba przypomnieć własną działalnością publiczną poszczególne etapy dziejów ludu Bożego. Udając się na pustynię pragnie wskrzesić niejako ten trudny, ale chyba i najbardziej uprzywilejowany okres historii narodu wybranego: pobyt Izraela na pustyni. Zresztą cele są zawsze w pewnym sensie takie same, ilekroć Jezus udaje się na pustynię. A w Ewangelii Marka robi On to często (np. 1,35; 6,31.35). Na pustyni właśnie – jak ongiś w dziejach ludu Bożego – urzeczywistniają się zbawcze plany Boga. Bóg wymaga ciszy, spokoju, odosobnienia, by mógł dokonywać swoich wielkich dzieł.

Kuszenie zaś to okazja do podjęcia bardzo zasadniczej decyzji. Tam właśnie na pustyni, podczas kuszenia, Jezus okazał swoją absolutną wolę walki ze złem. Izrael poddany ongiś analogicznej próbie, także na pustyni, nie wyszedł z niej zwycięsko.

Okres czterdziestu dni albo lat należy już do przysłowiowych, gdy chodzi o podobne przeżycie religijne w ST: przez czterdzieści lat Izrael przebywał na pustyni (Pwt 8,2 n. 15 n); przez czterdzieści dni pozostawał Mojżesz na górze (Wj 24,18), modląc się tam i poszcząc (Wj 34,28), czterdzieści dni trwała wędrówka Eliasza na górę Horeb (1 Krl 19,8).

Przebywanie z dzikimi zwierzętami ma nie tyle może urzeczywistniać myśl, że Jezus będzie stąpał bezpiecznie po wężach i żmijach i lwa, i smoka podepcze (por. Ps 91[90],13), ile jest raczej zapowiedzią jednej z głównych idei teologii św. Pawła: w osobie Chrystusa ma się dokonać generalne pojednanie całego stworzenia z Bogiem lub jest odwołaniem się do sytuacji Adama w raju.

Celem głównym istnienia aniołów jest ich posługiwanie dla spełniania zbawczych planów Boga (por. Hbr 1,14) w przeciwieństwie do aniołów złych, którzy od samego początku będą próbowali niweczyć Boże plany.

1,12-13. Powszechnie wierzono, że demony mają szczególne upodobanie do takich miejsc jak łaźnie, cmentarze i pustynie. Czytelnicy mogli więc odczuwać napięcie, gdy Jezus toczył walkę z szatanem na jego własnym terytorium. Bezpieczeństwo wśród dzikich bestii było znakiem Bożej ochrony (Ez 34,25; Dn 6,22).

DZIAŁALNOŚĆ JEZUSA W GALILEI

Pierwsze wystąpienie Mt 4,12-17; Łk 4,14-15

14 Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: Rz 1,1; Dn 7,22; Mt 3,2+; Mt 8,10+

14. Czytelnik Ewangelii Marka ma do czynienia prawie zawsze z suchym referowaniem faktów. W drugiej Ewangelii nie ma interpretacji, komentarzy, bez których Mateusz po prostu nie mógł się obyć. Tak np. gdy Mateusz podaje racje, dla których Jezus opuszczał Judeę i udawał się do Galilei, to Marek zanotuje tylko, że po uwięzieniu Jana przyszedł Jezus do Galilei i głosił tam Ewangelię Bożą. Z pewnością upłynął jakiś czas od chrztu Jezusa do aresztowania Jana. Marek pokrywa ten okres całkowitym milczeniem.

15 Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!

1,15 Czas się wypełnił. Mówienie o wypełnieniu się zakłada, że istnieje ciągłość między poszczególnymi etapami Bożego planu (1 Krl 8,24; Mdr 8,8; Dz 1,7+; itd.) oraz że ludzie są tego świadomi. Z chwilą zapoczątkowania ostatniego z tych etapów (Rz 3,26+; Hbr 1,2+; itd.) czas jako taki „się wypełnił” (Ga 4,4+; por. 1 Kor 10,11): nie tylko Pisma (Mt 1,22+) i Prawo (Mt 5,17+), lecz cała ekonomia Starego Przymierza zostaje doprowadzona przez Boga do pełni (Mt 9,17; 26,28+; Rz 10,4; 2 Kor 3,14-15; Hbr 10,1.14; itd.). Na końcu tego ostatniego okresu historii (1 Kor 10,11; 1 Tm 4,1; 1 P 1,5.20; 1 J 2,18), który jest „końcem czasów” (Hbr 9,26), nadejdzie inny koniec, mianowicie „koniec czasu” (Mt 13,40.49; 24,3; 28,20), tzn. dzień (1 Kor 1,8+; por. Am 5,18+) przyjścia Chrystusa (1 Kor 15,23+), Jego objawienia się (1 Kor 1,7+) i sądu (Rz 2,6+; por. Ps 9,5+).

15. Również pozbawione wszelkich komentarzy jest streszczenie katechezy Jana Chrzciciela. Gdy według Mateusza Jezus motywował swoje nawoływanie do nawrócenia faktem zbliżającego się królestwa Bożego, to według Marka Jezus jedynie mówił, że czas się wypełnił, że bliskie jest królestwo Boże, że należy nawrócić się i wierzyć w Ewangelię, która przedtem została nazwana przez Marka – dość oryginalnie – Ewangelią Bożą.

Jezus nie wykłada Pisma tak, jak to czynili uczeni żydowscy, głosi Dobrą Nowinę, oznajmia wszem i wobec, że wypełniły się czasy. Wniosek stąd, że ludzkość żyjąca przed Jezusem na coś oczekiwała, spodziewała się jakiegoś wypełnienia. Nie tylko z całokształtu katechezy Jezusa i Jana Chrzciciela, lecz także z nauczania św. Pawła wynika, że czasy przedchrystusowe to okres Bożego gniewu i grzechów ludzkich. Z przyjściem Chrystusa rozpoczyna się czas świętości i łaski. Jeśli Marek mówi, że bliskie jest królestwo Boże, nie oznacza to, iż równocześnie kończy się istnienie świata w jego dotychczasowej, materialnej postaci. Znaczy to, że władztwo nad światem istotnie obejmuje Bóg, a to, że ślepi widzą, chromi chodzą i głusi słyszą, stanowi najbardziej przekonujący dowód nie tylko bliskości, lecz nawet obecności głoszonego przez Chrystusa Królestwa. To doskonałe, tak właśnie pojmowane królestwo Boże zapowiadało już wielu proroków. Ludzkość miała więc dość czasu, by się przygotować dobrze na właściwe przyjście tego Królestwa.

Istotę nawrócenia, którego konieczność także według Marka głosi Chrystus, stanowi zasadnicza przemiana w dotychczasowym sposobie myślenia. Przede wszystkim chodzi o to, by się ustosunkować jak należy do Ewangelii Chrystusa, by ją przyjąć, przyswoić sobie, by w nią uwierzyć. Uwierzyć zaś w Ewangelię – to znaczy zaufać Chrystusowi i uznać wszechmoc Bożą, przejawiającą się w nadchodzącym Królestwie.

1,14-15. Podsumowanie przesłania Jezusa może być też podsumowaniem Markowej Ewangelii lub dobrej nowiny (Mk 1,1): ludzie powinni zwrócić się ku Bogu (na temat nawrócenia zob. komentarz do Mk 1,4-5), jeśli uwierzą w dobrą nowinę, że Bóg jest gotów spełnić wszystkie obietnice, jakie dał swojemu ludowi.

Żydzi byli świadomi, że w pewnym sensie Bóg już panuje nad wszechświatem, lecz codziennie modlili się o nadejście dnia, w którym Jego królestwo (lub panowanie) zostanie ustanowione nad wszystkimi narodami ziemi. Wierzyli, że wtedy wszyscy ludzie poddadzą się Bogu. Ponieważ Ewangelie potwierdzają, iż Jezus musi przyjść dwukrotnie, przeto królestwo Boże nastanie w dwóch etapach: przyszłe Boże panowanie zostanie ustanowione już teraz w życiu ludzi, którzy są Mu posłuszni, zaś panowanie nad całym światem stanie się faktem, gdy Jezus przyjdzie powtórnie. W czasach Jana dokonanie takiego rozróżnienia nie było jednak możliwe.

1,1-15. Jan Chrzciciel. Starożytni pisarze często wyjaśniali główny temat swojego dzieła we wprowadzeniu do niego. Początek księgi zawiera Markowe przedstawienie Jezusa jako głosiciela i założyciela królestwa Bożego. We fragmencie tym Jezus, napełniony Duchem Świętym, zmaga się z szatanem i zwycięża go. W pozostałej części Ewangelii Jezus wypędza demony i uzdrawia chorych, popada w konflikt z tymi, którzy byli religijnymi i politycznymi narzędziami szatana, i odnosi ostateczne zwycięstwo w swym zmartwychwstaniu. Fragment ten obiecuje, że Jezus ześle swoim naśladowcom tego samego Ducha, by z Jego pomocą stawili czoło temu samemu konfliktowi, który napotkają, głosząc królestwo Boże.

Powołanie pierwszych uczniów Mt 4,18-22; Łk 5,1-11

16 Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami.

16. Swoją działalność galilejską rozpoczyna Jezus – według Marka – od powołania uczniów. Nie ogranicza się więc do samego głoszenia słowem Dobrej Nowiny, myśli od samego początku o stworzeniu na ziemi nowej społeczności, zwanej potem Nowym Izraelem. Pierwszymi mieli być Szymon oraz brat jego, Andrzej. Obaj trudnili się rybołówstwem. Właśnie przy tym zajęciu spotkał ich Jezus nad brzegiem jeziora Genezaret: akurat zarzucali sieci w wodę. Nie było to pierwsze spotkanie Jezusa z tymi ludźmi. Autor czwartej Ewangelii powie nam potem, że Andrzej i Szymon – to uczniowie Jana Chrzciciela, ludzie, którzy od Chrzciciela właśnie wiele już o Jezusie słyszeli.

17 I rzekł do nich Jezus: Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi.

1,17 Pójdźcie za Mną. Tak dosł. Ci, których Jezus wzywa do pójścia za sobą (1,20; 2,14p; Mt 19,21p. 27-28; Łk 9,57-62; por. już Pwt 13,3.5; 1 Krl 14,8; 19,20; itd.), aby prawdziwie mogli dzielić Jego los, muszą opuścić wszystko (10,21.28p), być gotowi na cierpienia i na krzyż (Mt 10,38p; 16,24p; por. J 12,24-26). Podobne treści zostaną wyrażone także w odniesieniu do uczniów, którzy nie poznali ziemskiego Jezusa, w terminach współuczestnictwa (Flp 3,10; 1 J 1,3+; itd.) lub naśladowania (2 Tes 3,7+).

18 A natychmiast, porzuciwszy sieci, poszli za Nim.

17–18. Ich powołanie – było to bowiem prawdziwe powołanie – jest równie niezwykłe jak powołanie pierwszych uczniów w relacji Mateusza. Na głos: „Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi”, natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. Tak więc owi pierwsi nie będą jeszcze musieli zdobywać się na własną inicjatywę apostołowania. Mają tylko naśladować Chrystusa. Lecz to domaganie się Jezusa, aby poszli za Nim, jest niezwykle bezwzględne: muszą zostawić wszystko i pójść natychmiast. Tak przynajmniej pojmują ten głos Jezusa. Nie można być inaczej uczniem Mistrza.

19 Idąc nieco dalej, ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. 20 Zaraz ich powołał, a oni zostawiwszy ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi, poszli za Nim.

19–20. Podobnie bez żadnego wahania – zostawiwszy w łodzi rodzonego ojca – poszli za Jezusem Jakub i brat jego Jan, obaj spotkani nieco dalej przy naprawianiu sieci nad brzegiem tego samego jeziora. W ich dotychczasowych zajęciach pozornie nic się nie zmieni: więc nadal są rybakami, będą naprawiać sieci swoich przyszłych połowów. Tylko że narzędzia ich pracy będą już nieco inne, a w nowe sieci będą łowić nie ryby, lecz ludzi. W ten sposób, wskutek ich działalności, będzie się również powiększać społeczność, której oni stanowili zaczątek. Złożona już wtedy z pięciu ludzi grupka – mistrzem jest Syn cieśli, pozostali czterej, to oderwani od dotychczasowych zajęć rybacy – rusza na podbój świata ograniczając się na razie do jednego: mówią wszystkim, że czas się wypełnił, bliskie jest królestwo Boże; należy nawrócić się i uwierzyć w Ewangelię.

1,16-20. Powołanie pierwszych uczniów. Starożytni pisarze lubili ilustrować swoje nauki przykładami, Marek i tu nie stanowi wyjątku. Opowiedziawszy, w jaki sposób Jan wzywał ludzi, by zwrócili się ku Bogu, podaje następnie praktyczny przykład ilustrujący, jak uczynili to niektórzy z wyznawców Jezusa.

W Palestynie niewielu było ludzi bogatych - większość mieszkańców tych ziem była biedna. Niektórzy (np. rybacy) tworzyli warstwę średnią, pomiędzy biednymi i bogatymi. (Podział na biednych i bogatych był w Galilei znacznie mniej wyraźny niż w pozostałej części cesarstwa rzymskiego.) Jakub i Jan najwyraźniej nie byli ludźmi biednymi - mieli „najemników” (w. 20), na których stać było tylko ludzi stosunkowo zamożnych (termin ten może też oznaczać wynajmowanych niewolników, tutaj jednak chodzi przypuszczalnie o wolnych robotników najemnych). Piotr i Andrzej prowadzili prawdopodobnie interesy razem z Jakubem i Janem (Łk 5,7-10). Wiemy o istnieniu innych spółek rybackich z tego okresu. Omawiany fragment wskazuje, że żaden z tych uczniów nie porzucił swojej pracy, ponieważ nie była ona zbyt intratna. Opuścili dla Jezusa dobrze płatne zajęcie.

W czasach Jezusa wielu żydowskich nauczycieli sądziło, że największym przykazaniem było okazywanie czci rodzicom. Niespodziewane porzucenie rodziny i rodzinnego interesu stanowiło wielką ofiarę, która była sprzeczna ze wszystkim, co głosiły ówczesne obyczaje.

Uczniowie zwykle sami znajdowali sobie nauczycieli. Ponieważ stanie się uczniem wiązało się często z zaprzestaniem (na pewien czas) wykonywania zajęcia będącego głównym źródłem utrzymania oraz z opuszczeniem żony i dzieci, decyzja wyboru nauczyciela podejmowana była najczęściej po długim namyśle, szczególnie gdy nauczyciel podróżował z miejsca na miejsce (zamiast pozostawać w jednym mieście, by w nim nauczać).

Nauczanie w Kafarnaum Łk 4,31-37

21 Przybyli do Kafarnaum i zaraz w szabat wszedł do synagogi, i nauczał.

21. Pierwszym miejscem nieco dłuższego postoju było Kafarnaum, które też miało się stać później ośrodkiem galilejskiej działalności Jezusa. Dach nad głową znalazł Jezus w tym mieście, jak się potem okazało, w domu Szymona i Andrzeja. Właśnie w Kafarnaum wszedł Jezus do synagogi i począł nauczać zebranych. Nie było u Żydów zwyczaju, powszechnie znanego u Greków, wygłaszania publicznych przemówień na rynkach lub na publicznych placach. Nauczano jedynie w synagogach. Nic tedy dziwnego, że Jezus, nawiązując do tego zwyczaju, w synagodze rozpoczął swoje nauczanie. Lecz nawiązanie do tradycji starotestamentowej ograniczył jedynie do miejsca.

1,21. Większość synagog pełniła rolę ośrodków wspólnoty lokalnej oraz miejsc modlitwy i badania Pisma. Gdy do miasta przybywał wędrowny nauczyciel, przełożony synagogi zapraszał go do zabrania głosu, szczególnie w szabat. Archeolodzy odkryli miejsce, w którym znajdowała się dawna synagoga w Kafarnaum, wzniesiona z bazaltowych bloków. Chociaż późniejsze synagogi były bardziej bogato zdobione, większość ludzi w galilejskich synagogach z I w. po Chr. siedziała na matach rozpostartych na podłodze.

22 Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie. Mt 7,28n Mt 8,29+

22. Sam sposób i treść nauczania Jezusa budzi podziw. Dziwiono się przede wszystkim dlatego, że Jezus uczył jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni żydowscy. I dlatego sama forma nauczania Jezusa była w pewnym sensie objawianiem Jego godności. Jezus nie ograniczał się do wyjaśniania samego Prawa, lecz sam ustanawiał nowe prawo. Ogłosi się niedługo Panem szabatu, będzie proklamował wielkie przykazanie miłości.

1,22. Nabożeństwa w synagogach były odprawiane pod przewodnictwem rabinów lub ludzi, których moglibyśmy określić mianem „świeckich odpowiedzialnych” - ci jednak, którzy najlepiej znali księgi święte, niewątpliwie wnosili swój wkład podczas wyjaśniania Starego Testamentu. Wielu miejscowych nauczycieli było wiejskimi pisarzami, którzy spisywali i interpretowali dokumenty prawne dla potrzeb okolicznych mieszkańców. Niektórzy uczyli dzieci Biblii. Większość nauczycieli starała się wyjaśniać Prawo (zwykle w oparciu o przeczytany tekst biblijny) przez wskazywanie na właściwy sposób interpretowania i stosowania go lub przez nawiązywanie do istniejących tradycji. Nauczanie Jezusa znacznie wykraczało poza ramy tego rodzaju wykładni.

Uzdrowienie opętanego

23 Był właśnie w ich synagodze człowiek opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać:

1,23 przez ducha nieczystego. W judaizmie (por. Za 13,2) tak nazywano demony, obce czystości religijnej i moralnej, wymaganej do służby Bożej, a co więcej — nieprzyjazne jej (zob. także 3,11.30; itd.; Mt 10,1; 12,43; Łk 4,33.36; itd.).

23. W ślad za niezwykłymi słowami poszły równie niezwykłe czyny. Właśnie w tej synagodze, gdzie Jezus nauczał, znalazł się człowiek opętany przez ducha nieczystego. Komentując analogiczne opisy w Ewangelii Mateusza zwracaliśmy uwagę na fakt przypisywania szatanowi, jako sprawcy, wszystkich ludzkich słabości, a zwłaszcza schorzeń psychicznych. Zaznaczaliśmy również, iż rzeczywiste opętania zdarzały się nie tylko w czasach Jezusa, lecz zdarzają się po dzień dzisiejszy. Do takich zdaje się należeć przypadek opisany tu przez Marka.

24 Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boga. Mt 2,23+

1,24 Czego chcesz od nas...? Dosł.: „co nam i tobie” (por. J 2,4+).

— Przyszedłeś. Albo też: „Czy przyszedłeś”.

— Święty Boga. Bóg jest prawdziwie „Święty”, dlatego też to wszystko, co z Nim związane, jest święte (Kpł ll,44n; 19,2; itd.; Iz 6,3), w pierwszym rzędzie jednak święty jest Jezus, który należy do Boga przez swoje Boże synostwo i wybranie mesjańskie (l,10n.). Por. Łk 1,35; J 6,69+; Dz 2,27; 3,14; 4,27.30; Ap 3,7.

24. Przez usta nieszczęśliwego człowieka zły duch wykrzykiwał przeciwko Jezusowi, nazywając Go przy tym Jezusem Nazarejczykiem i Świętym Bożym. Słowa te nie były wyrazem szacunku, lecz rodziły się z chęci zjednania sobie Tego, który jeszcze niejeden raz okaże się Mocniejszym. Duch nieczysty ucieka się do pochlebstw nazywając Jezusa Świętym Bożym. Miało to oznaczać, iż duch ów wie również o bliskim związku Jezusa z Bogiem.

1,23-24. Demony (zwane niekiedy „duchami nieczystymi”, np. Księga Jubileuszów 10,1) były zwykle łączone z magią. Czarnoksiężnicy próbowali podporządkować sobie duchowe moce wzywając je po imieniu. Jeśli demon stara się tutaj podporządkować sobie Jezusa („Wiem, kto jesteś” to tradycyjna formuła używana w tekstach magicznych w celu poddania sobie duchowych mocy), co sugerowali niektórzy uczeni, strategia ta okazuje się nieskuteczna. Starożytni często wierzyli, że demony posiadają nadprzyrodzoną wiedzę. Nic więc dziwnego, że znały prawdziwą tożsamość Jezusa, chociaż ludzie nie zdawali sobie jeszcze z tego sprawy. Słowo „Święty” było tytułem Boga, lecz określenie „Święty Boży” oznacza tutaj przypuszczalnie kogoś, kto działa ze szczególnym Bożym upoważnieniem. W literaturze żydowskiej demony wiedziały o swej niemożności wyrządzenia szkody tym, którzy znajdowali się blisko Boga.

25 Lecz Jezus rozkazał mu surowo: Milcz i wyjdź z niego! Dz 3,14+

26 Wtedy duch nieczysty zaczął nim miotać i z głośnym krzykiem wyszedł z niego. Mk 1,34+

27 A wszyscy się zdumieli, tak że jeden drugiego pytał: Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne. Mt 8,29+; Mk 4,41

1,27 Możliwa odmienna interpunkcja, a wtedy przekład: „Oto nowa nauka — z mocą rozkazuje nawet duchom nieczystym”.

1,25-27. Demony gromiono i podporządkowywano sobie za pomocą poleceń w rodzaju „Milcz” (testament Salomona); przypadki skarcenia demonów opisane w Nowym Testamencie i innych utworach literatury starożytnej nigdy nie zawierały formalnego stwierdzenia, np. „Napominam cię”. Demony opuszczające opętanego powodowały zwykle jego pobudzenie, by ich odejście było widoczne (niezależnie od tego, kto je wyrzucał).

Chociaż egzorcyści - ludzie, którzy próbowali wypędzać demony z opętanych - posługiwali się czasami zwrotami w rodzaju: „Wyjdź z tego człowieka!”, stanowiły one jeden z elementów rozbudowanych zaklęć magicznych. Starożytni znali dwa główne sposoby wypędzania demonów: (1) przez wywołanie odrazy lub wypłoszenie (np. umieszczenie korzenia o silnym zapachu przed nozdrzami opętanego w nadziei, że demon nie będzie mógł go znieść); (2) wymówienie imienia wyższego ducha, by pozbyć się niższego demona. Ludzie byli zdumieni, że Jezus potrafi skutecznie wyganiać demony, wydając im zwyczajne polecenie, by opuściły opętanego. Tradycja żydowska chwaliła nauczycieli, którzy potrafili wydobywać głębokie prawdy z Prawa, czasami przypisywała też zdolności cudotwórcze nauczycielom ludowym. Wydaje się, że Jezus zyskał sobie taką właśnie sławę („nowa nauka”).

28 I wnet rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej okolicznej krainie galilejskiej.

25–28. Jezus natomiast nie posługiwał się na wzór starożytnych magów żadnymi zaklęciami. Po prostu rozkazuje, jako Ten, który ma władzę. Na rozkaz Jezusa duch nieczysty nie tylko zamilkł, lecz targając chorym człowiekiem i głośno krzycząc wyszedł z niego, co wywołało niezwykłe zdumienie zebranych w synagodze. Podziwiano nową naukę i moc tak niezwykłą, że nawet duchy nieczyste są jej posłuszne. Wyszedłszy z synagogi ludzie roznieśli z czasem tę wieść po całej okolicznej krainie.

1,28. Wioski Galilei były położone w niewielkiej odległości od siebie, zaś bliskie więzi, które istniały między nimi, powodowały, że wieści rozchodziły się szybko.

1,21-28. Władza nad demonami. Opowiadanie o rybakach ukazuje władzę Jezusa nad życiem Jego wyznawców; następne wersety ukazują Jego władzę nad złymi duchami (por, Mk 1,12-13). Jedynym egzorcystą, o którym czytamy w Starym Testamencie, był Dawid (1 Sm 16,23). Chociaż błądzące demony często pojawiają się w literaturze żydowskiej, złe duchy w Ewangeliach (z wyjątkiem szatana zob. Mk 1,13) pojawiają się wyłącznie w ludziach opętanych (lub, wygnane z ludzi, w świniach - Mk 5,12). Miejsce, w którym Jezus spotyka pierwszego demona, mogło szokować czytelników Marka - jest nim bowiem instytucja religijna.

W domu Piotra Mt 8,14-15; Łk 4,38-39

29 Zaraz po wyjściu z synagogi przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Mk 13,3

1,29 przyszedł. Wariant: „przyszli”.

30 Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. 31 On podszedł i podniósł ją, ująwszy za rękę, a opuściła ją gorączka. I usługiwała im. Mk 5,41

29–31. Punktem oparcia w Kafarnaum był dla Jezusa – jak już wspomniano – dom Szymona i Andrzeja. Tam też dokonał Jezus zaraz po wyjściu z synagogi drugiego cudownego czynu: uleczył ze śmiertelnej gorączki Piotrową teściową. Po prostu wziął cierpiącą niewiastę za rękę, a ona wstała i usługiwała im, co było wyraźnym znakiem dla czterech uczniów – Szymona, Andrzeja, Jakuba i Jana – że kobieta została uleczona.

1,29-31. Nowożeńcy mieszkali zwykle wraz z rodziną męża dopóki nie uzbierali wystarczającej ilości pieniędzy, by przenieść się do własnego domu. Wielu rodziców umierało, gdy ich dzieci nie były jeszcze w pełni dorosłe, jest więc możliwe, że Szymon i Andrzej przejęli dom swoich rodziców. Teść Szymona przypuszczalnie już nie żył. Szymon i jego żona przygarnęli do swego domu jej owdowiałą matkę. Otaczanie troską dalszej rodziny było wówczas zjawiskiem bardziej powszechnym niż obecnie.

Liczne uzdrowienia Mt 8,16; Łk 4,40-41

32 Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; 33 i całe miasto zebrało się u drzwi.

32–33. Cudowne uleczenie teściowej Piotra najprawdopodobniej też nie pozostało w tajemnicy, bo jeszcze tego samego dnia, skoro tylko słońce zaszło, przyniesiono do Jezusa mnóstwo chorych i opętanych i całe miasto było zebrane u drzwi domu Szymona i Andrzeja.

34 Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ Go znały. Mk 3,12

1,34 Demonom (1,25.34; 3,12), podobnie jak i cudownie uzdrowionym (1,44; 5,43; 7,36; 8,26), a nawet samym Apostołom (8,30; 9,9), Jezus daje nakaz milczenia w odniesieniu do Jego tożsamości mesjańskiej, mający trwać aż do czasu Jego śmierci (Mt 10,27+). Naród izraelski miał wyobrażenie Mesjasza typu nacjonalistycznego i wojowniczego, bardzo różne od tego, jakie zamierzał urzeczywistnić Jezus, dlatego musiał On zachować dużą ostrożność, przynajmniej na terenie Izraela (por. 5,19), aby uniknąć nieporozumień szkodliwych w skutkach dla swojego posłannictwa (por. J 6,15; Mt 13,13+). To powierzenie „sekretu mesjańskiego” nie jest żadną sztuczną tezą wymyśloną przez Marka, jak utrzymywali niektórzy, odpowiada ono historycznej postawie Jezusa, chociaż to właśnie Marek uczynił zeń swój ulubiony temat. W Mt (z wyjątkiem 9,30) i w Łk ten sekret pojawia się tylko w tekstach paralelnych do Mk, a nawet często jest w ogóle pomijany.

34. Uzdrowił bardzo wielu, uwolnił też wielu nieszczęśliwych od władzy szatańskiej, ale zabronił nawet złym duchom mówić o tym, kim On jest. Wynika z tego, że Ewangelie od samego początku przypisują złym duchom wyższy rodzaj poznania. Duchy nieczyste wiedziały, kim był Jezus. Miały Mu jednak być posłuszne, nawet one, i do określonego czasu nie wolno im było mówić czegokolwiek o Jego godności. Ten tak zwany sekret mesjański, chociaż zetknęliśmy się z nim już w Ewangelii Mateusza, jest szczególnie charakterystyczny dla autora drugiej Ewangelii. Jakkolwiek tłumaczyłoby się problem owego sekretu, można z całą pewnością twierdzić, iż Jezus nie życzy sobie, żeby o Jego cudotwórczej mocy świadczyły demony. Do świadczenia o Jezusie potrzebna jest bowiem wiara.

1,32-34. Szabat kończył się w sobotę o zachodzie słońca. Marek wspomina, że działo się to „gdy słońce zaszło”, abyśmy wiedzieli, że szabat już upłynął (przyniesienie kogoś na łożu w szabat stanowiłoby złamanie Prawa). Całe miasto „było zebrane u drzwi”. Większość domów w Kafarnaum miała tylko jeden pokój, nawet największe domostwo nie zdołałoby pomieścić takiej rzeszy ludzi. Wejście do domu mogło wychodzić na ulicę lub na wspólne podwórko, jak to często bywało w miastach galilejskich. Nauczyciele czyniący cuda przyciągali do siebie wielkie tłumy.

W okolicy Kafarnaum Łk 4,42-44

35 Nad ranem, kiedy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił.  Mt 14,23p; Mt 26,36p; Łk 3,21+

36 Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, 37 a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: Wszyscy Cię szukają.

35–37. Pragnąc się oddać modlitwie, szukał Jezus zazwyczaj samotności. Nie chcąc być widzianym przez ludzi, wstawał niekiedy bardzo wcześnie, gdy wszyscy jeszcze spali, wychodził na miejsce pustynne i tam się modlił. Otóż gdy pewnego razu, mimo tak przemyślnej ucieczki od ludzi, znalazł Go Szymon i powiedział Mu, że jest szukany przez wszystkich, Jezus oświadczył, iż uda się w inne strony, do sąsiednich miejscowości, żeby i tam mógł nauczać: taka jest Jego misja.

1,35-37. Wielkie tłumy powodowały inny problem - w starożytnych miastach (mających wąskie uliczki i jednoizbowe domy, w których mieszkało czasem nawet od dziesięciu do dwudziestu ludzi) znalezienie miejsca, w którym człowiek mógł być sam, było prawie niemożliwe. Większość kwartałów mieszkalnych składała się z czterech domów wychodzących na wspólny podwórzec. Galilea była wówczas gęsto zaludniona, zaś wioski były położone blisko siebie. Można było jednak znaleźć ciche miejsce na wzgórzach wokół osad, jeśli wstało się wystarczająco wcześnie. Ludzie szli do pracy wraz ze wschodem słońca, Jezus musiał więc wstać wcześnie rano, by znaleźć odosobnione miejsce na modlitwę.

38 Lecz On rzekł do nich: Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo po to wyszedłem. J 18,37

1,38 bo po to wyszedłem. „Wyszedłem z Kafarnaum” (w. 35), takie jest pierwsze znaczenie. Inny, głębszy sens tego sformułowania mógłby zawierać aluzję do wyjścia Jezusa od Boga (J 8,42; 13,3; 16,27n.30). Por. Łk 4,43.

39 I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.

38–39. Zgodnie z tym postanowieniem chodził po całej Galilei, nauczał w synagogach i wyrzucał złe duchy. Akcji wyrzucania złych duchów znów nie należy pojmować zbyt dosłownie, chodziło – jak już wspomnieliśmy – nie tyle może o formalne egzorcyzmy, ile po prostu o uwalnianie świata od władztwa szatana. Tak więc za głosem, który się rozchodził po całej Galilei, zapowiadając przyjście Jezusa, poszedł sam Jezus, uprzedzając niejako swoją działalnością przyszły misyjny nakaz wydany Apostołom już po swym zmartwychwstaniu.

1,38-39. Słowo, które zostało tutaj użyte na określenie innych „miejscowości”, oznacza duże miasta rolnicze, nadal jednak zarządzane w sposób typowy dla wiosek; chodziło przypuszczalnie o miejsca, w których nie słyszano jeszcze o Jezusie Jezus mógł zgromadzić największe tłumy w synagogach w dzień targowy i w szabat, oraz późnym popołudniem i wczesnym wieczorem gdy robotnicy skończyli swoją pracę.

Uzdrowienie trędowatego Mt 8,2-4; Łk 5,12-16

40 Wtedy przyszedł do Niego trędowaty i upadłszy na kolana, prosił Go: Jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić. 

41 A Jezus, zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: Chcę, bądź oczyszczony! Mk 5,30+

42 Zaraz trąd go opuścił, i został oczyszczony. 43 Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, 

44 mówiąc mu: Bacz, abyś nikomu nic nie mówił, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich. Mk 1,34+ Kpł 14,1-32

40–44. Nim jednak zdołał opuścić Kafarnaum, miał dokonać jeszcze jednego cudu: uleczenia człowieka trędowatego. Nie lękał się Jezus jego choroby, nie odsunął się od niego, jakby to uczynił każdy na Jego miejscu w obawie, by się nie zarazić. Wzruszony wiarą chorego, jednym słowem uleczył go ze strasznej choroby. I znów, podobnie jak przedtem demonom, tak teraz człowiekowi nowo oczyszczonemu nakazuje Jezus, by nie rozgłaszał faktu swego cudownego uleczenia. Miał jedynie ukazać się – wiadomo już z relacji Mateusza (8,1–4), w jakim celu – kapłanowi i złożyć ofiarę przepisaną przez Mojżesza w przypadku podobnego uzdrowienia.

45 Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.

45. Trudno się dziwić człowiekowi, że nie usłuchał Jezusa. Był tak uszczęśliwiony, że zaraz po odejściu zaczął opowiadać o wszystkim. Robił to prawdopodobnie z najszczerszych pobudek, nie zdając sobie sprawy z tego, jak utrudnia Jezusowi swobodne działanie. W rzeczywistości bowiem Jezus poczuł się tak skrępowany tą niefortunną propagandą, że nie mógł jawnie wejść do miasta, lecz ukrywał się celowo na miejscach pustynnych. Jednakże i tak Go znaleziono. Ludzie zewsząd schodzili się do Niego, tak jak ongiś przychodzili do Jana na Pustynię Judzką.

1,40-45. Uzdrowienie trędowatego. Trąd był odrażającą chorobą skóry, w przypadku której Biblia nakazywała kwarantannę i oddzielenie chorego od reszty społeczności (Kpł 13,45-46). Nie posuwała się ona jednak tak daleko jak wielu żydowskich nauczycieli, którzy przypisywali trąd grzechom człowieka, który został nim dotknięty (zwykle obwiniano trędowatych o grzech skąpstwa). Trędowaci byli wyrzutkami odłączonymi od reszty społeczności - ludźmi, których większość zdrowych wolała unikać. Dotykanie trędowatego było zakazane i sama myśl o tym u większości Żydów budziła odrazę.

Trędowaty podchodzi do Jezusa z pokorą, która w Starym Testamencie była właściwym sposobem zbliżania się do Boga w modlitwie, chociaż sam fakt, iż podszedł do Jezusa wskazuje na sporą dawkę pobożnej śmiałości. Przyznanie, że Bóg ma prawo nie wysłuchać modlitwy, a człowiek musi polegać na Jego łasce, nie może być w żaden sposób poczytane za brak wiary (Rdz 18,27.30-32; 2 Sm 10,12; Dn 3,18).

Prawo określało ofiary w przypadku wyleczenia z trądu (Kpł 14,1-32). Czyniąc zadość tym przepisom, Jezus nie złamał Prawa ani nie obraził kapłanów (Późniejsze przepisy żydowskie wymagały też, by trędowaty został zbadany przez miejscowego kapłana zanim uda się do świątyni, lecz nie jest jasne, czy przepisy te obowiązywały w czasach Jezusa.)

Za nauczycielami, o których sądzono, że potrafią dokonywać cudów, ciągnęły zwykle tłumy, wielu bowiem chorowało. Na liczbę osób cierpiących wskutek różnych chorób wskazują rzesze gromadzące się u gorących źródeł, które miały usuwać cielesne dolegliwości. Jezus, który czynił cuda bez powszechnych u pogan magicznych zaklęć, zebrał wokół siebie tak wielkie dumy, że z czasem nie mogły się one pomieścić w granicach miasta (w. 45).

Mk 2

PIERWSZE SPORY Z PRZYWÓDCAMI LUDU

Uzdrowienie paralityka Mt 9,1-8; Łk 5,17-26

1 Gdy po pewnym czasie wrócił do Kafarnaum, posłyszano, że jest w domu. 

2 Zebrało się zatem tylu ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę. Mk 3,20

2,2 Tu oraz w podanych miejscach: Mk 4,33; 16,20; J 8,31.37.43.51.52; 14,23.24; Dz 2,41; 4,4; 10,44; 13,26; 16,32; 17,11; 1 Kor 1,18; Ga 6,6; 1 Tes 1,8; 1 Tm 1,15; 3,1; 4,9; 2 Tm 2,11; 4,2; Tt 3,8; 1 P 3,1; 1 J 1,10; 2,5.7.14, proponuje się tłumaczenie grec. logos nie jako „nauka” (tak BT), ale jako „słowo”, gdyż ten polski termin bardziej bezpośrednio wiąże się z przepowiadaniem.

1–2. Po pewnym czasie jednak Jezus znów wrócił do Kafarnaum, do domu Szymona i Andrzeja. Wiadomo już, że właśnie Kafarnaum stanowiło ośrodek, z którego wyruszał na swoje wyprawy. O Jego przybyciu dowiedziano się natychmiast. Zaraz zebrało się tylu ludzi, że nawet przed drzwiami wejściowymi nie było miejsca. A On głosił naukę. Lecz Jego działalność nie ograniczała się, jak już wiadomo, do samego głoszenia Słowa. Był także cudownie uzdrawiającym lekarzem, czego dowody przedstawił już kilkakrotnie autor drugiej Ewangelii.

2,1-2. Wielkość przeciętnego domu w Kafarnaum pozwalała na pomieszczenie około pięćdziesięciu osób stojących blisko siebie (najdłuższy z odkrytych domów miał długość 5 m). Nie należy zatem sądzić, że całe miasto dosłownie znalazło się wewnątrz lub zebrało się u drzwi.

3 I przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech. 

4 Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili nosze, na których leżał paralityk. Mt 8,10+

2,3-4. Często „łoże” było zwyczajną matą. Przyjaciele paralityka mogli więc przynieść go na łożu, na którym cały czas spoczywał. Na dach można było wejść zewnętrznymi schodami, mogli się zatem tam dostać bez większych przeszkód. Dach jedno izbowego domu był wystarczająco wytrzymały, by można było po nim chodzić. Zwykle jednak był wykonany z gałęzi i sitowia położonego na belkach dachowych i pokryty wysuszoną gliną. Można było więc uczynić w nim otwór.

5 Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: Dziecko, odpuszczone są twoje grzechy.

2,5 Jezus wyjawia tutaj Bożą władzę odpuszczania grzechów (Iz 1,18+), z której podczas swojej działalności wielokrotnie będzie korzystał. Taki jest sens Jego imienia (Mt 1,21). On sam odniesie tę władzę do swojej śmierci (Mt 20,28+) i do Krwi Przymierza (Mt 26,28p+). Wspólnoty chrześcijańskie z kolei przypiszą to Boże dzieło Chrystusowi umarłemu i zmartwychwstałemu (np. Dz 2,38; 3,19; 10,43, 13,38; Rz 3,21-26+; 5,6-9; Ef 1,7; 4,32; Kol 1,14; 3,13; 1 J 1,7; 2,12; Hbr 9,26; Ap 1,5). Jezus powierzył tę władzę swoim uczniom, angażując Boga do zatwierdzania ich decyzji (Mt 16,19; 18,18; J 20,23).

3–5. Otóż tym razem próbowano Mu „przedłożyć” do uleczenia człowieka sparaliżowanego. Jednak ze względu na zebrany tłum nie mogło być mowy o dostaniu się do domu Szymona drzwiami – chorego niosło czterech ludzi – zrobiono więc otwór w dachu i w ten sposób spuszczono paralityka z góry i złożono u stóp samego Jezusa. Musiało ich ogarnąć nie lada zdziwienie, gdy Jezus zamiast uzdrowić paralityka, powiedział: „Synu, odpuszczają ci się grzechy twoje”. W przekonaniu Żydów tylko Bóg mógł i miał prawo odpuszczać grzechy. Jezus cieszył się wprawdzie sławą niezwykłej osobistości, ale nikt nie sądził, by mógł odpuszczać grzechy. Dlatego słowa Jego uznano za bluźnierstwo. Poza tym przypuszczano, że Jezus jest bezsilny wobec tak ciężkiej choroby i dlatego ogranicza się do wypowiedzenia formułki rzekomo powodującej odpuszczenie grzechów.

6 A siedziało tam kilku uczonych w Piśmie, którzy myśleli w sercach swoich: 7 Czemu On tak mówi? [On] bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, prócz jednego Boga?

2,5-7. Popełnione grzechy należało przebłagać, składając ofiary w Świątyni. Judaizm nauczał, że jedynie Bóg może odpuszczać grzechy, lecz większość Żydów zgadzała się z tym, że niektórzy Boży przedstawiciele mogli zabierać głos w jego imieniu. Forma bierna („odpuszczają ci się”; dosł. „są ci odpuszczone”) może być w taki właśnie sposób rozumiana (żydowscy nauczyciele często posługiwali się stroną bierną, by opisać Boże działanie). Jezus nie był jednak kapłanem, nikt też nie złożył ofiary, zaś uczeni w Piśmie nie usłyszeli żadnych powodów do ogłoszenia przebaczenia, nie ujrzeli nawet wyraźnego znaku nawrócenia.

W Starym Testamencie karą za bluźnienie imieniu Bożemu - ubliżanie Mu zamiast oddawania czci - była śmierć (Kpł 24,10-23). Zgodnie z późniejszym żydowskim nauczaniem bluźnierstwem było wymawianie Boskiego imienia lub zachęcanie ludzi, by poszli za innymi bogami. Ściśle mówiąc, nauczyciele Prawa byli w błędzie, interpretując słowa Jezusa jako bluźnierstwo, nawet zgodnie z własnymi zasadami. Określenie to zostało jednak tutaj użyte w szerszym znaczeniu, zgodnie z powszechnym wówczas jego rozumieniem - w tym znaczeniu mogli je odnosić ogólnie do znieważania imienia Bożego.

8 Jezus poznał zaraz w swym duchu, że tak myślą, i rzekł do nich: Czemu myśli te nurtują w waszych sercach?

2,8. Ponieważ nadprzyrodzoną wiedzę przypisywano zwykle prorokom (np. 2 Krl 6,12), słuchacze Jezusa uznali Go przypuszczalnie za proroka. Zwrot „mówić w swoim sercu” [BT: „czemu nurtują te myśli w waszych sercach”] może mieć charakter idiomatyczny (Pwt 15,9; 18,21; 30,14). Większość nauczycieli żydowskich wierzyła, że tradycyjni „prorocy” w znaczeniu starotestamentowym odeszli bezpowrotnie, lud z radością witał jednak nowych proroków, wielu z nich postrzegając jako zwiastunów końca.

9 Cóż jest łatwiej: powiedzieć paralitykowi: Odpuszczone są twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań, weź swoje nosze i chodź? 10 Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów – rzekł do paralityka: 11 Mówię ci: Wstań, weź swoje nosze i idź do swego domu!

6–11. Ludzie nie wypowiadali co prawda tego przekonania, lecz Jezus niejeden raz już przecież czytał w myślach ludzkich. Dlatego pragnął rozwiać wszelkie wątpliwości, pokazać, że kto może więcej, ten może też i mniej. Jezus oświadczył – w formie retorycznego pytania – że odpuszczenie grzechów wymaga większej władzy niż uzdrowienie fizycznego schorzenia, lecz nie chcąc dawać okazji do jakichkolwiek niedomówień, wobec wszystkich kazał choremu wstać, zabrać łoże, na którym go spuszczono przez otwór w dachu i udać się do domu.

12 On wstał, wziął zaraz swoje nosze i wyszedł na oczach wszystkich. Zdumieli się wszyscy i wielbili Boga, mówiąc: Nigdy jeszcze nie widzieliśmy czegoś podobnego. Mt 9,33

12. Niezwykłe zdumienie – głośno zresztą wyrażane – ogarnęło wszystkich zebranych, gdy zobaczyli, jak do niedawna jeszcze nie mogący się poruszać człowiek wykonuje wszystkie polecenia Jezusa, co oznaczało, że całkowicie odzyskał zdrowie. Uzdrowienie paralityka, choć samo w sobie jest wydarzeniem absolutnie nadnaturalnym, posiada jednak – i posiadało dla ludzi obecnych wtedy przy Jezusie – znaczenie drugorzędne. Sprawą najistotniejszą jest to, że Jezus ma władzę odpuszczania grzechów. Posiada ją rzeczywiście, bo gdyby był bluźniercą, to Bóg nie dałby Mu też mocy leczenia paralityka z choroby fizycznej. Fakt uznania za bluźnierstwo słów, którymi Jezus odpuszczał grzechy, świadczy najwymowniej o tym, że ludzie właściwie pojęli naturę władzy Jezusa.

Jezus nazywa się przy tym – już teraz – Synem Człowieczym. To określenie Chrystusa występuje przede wszystkim w tekstach eschatologicznych, które mówią o mającym ukazać się w obłokach Synu Człowieczym. Użycie już w tym miejscu takiego właśnie określenia osoby Jezusa było może, podyktowane chęcią dobrania odpowiedniego tytułu do niezwykłej władzy odpuszczania grzechów. Przy sposobności Syn Człowieczy ukazuje swoje nieco odmienne oblicze: będzie On nie tylko surowym, aczkolwiek sprawiedliwym sędzią, lecz także pełnym miłosierdzia dobroczyńcą, sprawiającym ulgę nie tylko ciału, ale także i duszy człowieka.

2,9-12. Niektórzy nauczyciele żydowscy traktowali cuda jako sprawdzian, czy inny nauczyciel rzeczywiście działa w imieniu Boga. Byli też i tacy, którzy nie uważali cudów za wystarczający dowód, jeśli były one sprzeczne z ich interpretacją Pisma.

Żydowscy nauczyciele wiedzieli, że ostatecznie jedynie Bóg może udzielać odpuszczenia (w Dniu Przebłagania w odpowiedzi na złożoną ofiarę). Sądzili jednak, że również uzdrowienie pochodzi ostatecznie od Boga. Sprawcą zarówno jednego, jak i drugiego był Bóg, lecz mogły zostać ogłoszone za pośrednictwem Bożych przedstawicieli, działających zgodnie z Jego wolą. Józef Flawiusz pisze, że wielu fałszywych proroków działających w czasach Jezusa twierdziło, że potrafi czynić cuda, później jednak okazywali się nieskuteczni. Niektórzy adwersarze Jezusa zaliczali Go do tej kategorii. Jego dzieła, dokonane w obecności świadków, powinny ich były jednak skłonić zrewidowania swego stanowiska.

2,1-12. Uzdrowienie paralityka. Podobnie jak Jezus naruszył religijną wrażliwość typową dla żydowskiej kultury, dotykając trędowatego (Mk 1,41) i przypisując sobie większą władzę od tej, jaką odważyłby się przyznać sobie zwyczajny rabbi (por. Mk1,17.27), i podobnie jak narracja Markowa rzuciła wyzwanie kulturowym formom religijności, rozpoczynając swe opowiadanie historią o opętanym przez demona, który znalazł się w miejscu przeznaczonym na badanie Pisma i modlitwę (Mk 1,21-28), tak rola, którą Jezus odgrywa w tym fragmencie rzuca wyzwanie poglądom teologicznym przyjmowanym przez religijnych przywódców Jego czasów.

Powołanie Lewiego Mt 9,9; Łk 5,27-28

13 Potem wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go nauczał.

2,13 nad jezioro. Chodzi o Morze Galilejskie inaczej — Jezioro Tyberiadzkie.

2,13. Wielu wybitnych nauczycieli, których działalność miała charakter lokalny, regularnie nauczało grupę uczniów i wykonywało inne usługi dla miejscowej społeczności. Jednak wędrowni nauczyciele, którzy mieli licznych zwolenników, mogli zagrażać przywódcom jako potencjalni wywrotowcy.

14 A przechodząc, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego na komorze celnej, i rzekł do niego: Pójdź za Mną! Ten wstał i poszedł za Nim.

13–14. Z relacji Marka znane nam jest dotychczas powołanie czterech uczniów. Oto teraz Ewangelista opisuje powołanie piątego z kolei, przyszłego Apostoła. Jak czterej poprzedni, ten również nie należy do elity ani intelektualnej, ani moralnej społeczeństwa żydowskiego; przeciwnie, jako celnik, jest nawet przedmiotem powszechnej nienawiści i wzgardy. W przeświadczeniu faryzeuszów każdy celnik był uosobieniem zła i grzechu. Wskutek wykonywanego zawodu celnicy byli ciągle w kontakcie z nieczystymi i sami stawali się przez to grzesznikami. Czyż to nie zastanawiające, że do takich właśnie idzie najprzód Jezus i ich powołuje na swoich uczniów? Paweł będzie mógł kiedyś powiedzieć bez cienia najmniejszej przesady: wybrał Bóg głupstwa tego świata. Nie wiadomo, czy sam ceremoniał powołania był również krótki jak opis. Opis jest niezwykle lakoniczny: Przechodząc Jezus ujrzał celnika Lewiego, syna Alfeusza. Rzekł do niego: Pójdź za Mną. On wstał i poszedł. Powtarzają się te same dwa warunki, niezbędne do tego, by zostać uczniem Jezusa: trzeba koniecznie zostawić wszystko i natychmiast pójść za głosem Wzywającego.

2,14. Lewi mógł być poborcą podatku rolnego, pracującym dla Heroda Antypasa. Skoro działał w Kafarnaum, wydaje się, że był raczej celnikiem pobierającym opłaty od towarów, które przewożono szlakami handlowymi przebiegającymi w pobliżu Jego zajęcie było jeszcze bardziej stabilne i dochodowe od zajęcia rybaków, porzuca je jednak i idzie za powołaniem Jezusa.

Niektóre podatki wpływały bezpośrednio do kasy rzymskiej władzy, lecz różne lokalne opłaty i cła (zwykle wynoszące od 2 do 3 procent, wielokrotnie jednak ponoszone przez handlarzy przemierzających kolejne prowincje) zasilały kasy miast, w których były pobierane. Nawet jeśli Lewi był urzędnikiem celnym zatrudnionym przez miejscowe władze, w narracji Markowej został ukazany jako człowiek grzeszny. Arystokracja miejska wspierała interesy Rzymu ze szkodą dla żydowskiej biedoty.

15 Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Wielu bowiem było tych, którzy szli za Nim. Mt 9,10-13; Łk 5,29-32

2,15. Celnicy, których uważano za kolaborantów współpracujących z Rzymianami, byli w pogardzie u ludzi religijnych. Niektórzy egzegeci wykazywali, że słowo „grzesznicy” może odnosić się szczególnie do ludzi, którzy nie spożywali posiłków zgodnie z rytualnymi przepisami dotyczącymi czystości; wydaje się jednak, że termin ten oznacza każdego, kto prowadzi grzeszne życie (w przeciwieństwie do religijnego stylu życia) i nie troszczy się o opinię miejscowej wspólnoty.

16 Niektórzy uczeni w Piśmie, spośród faryzeuszów, widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?

2,16. Wspólnota stołu oznaczała powstanie bliskiej więzi pomiędzy tymi, którzy brali udział w spożywaniu posiłku. Faryzeusze przywiązywali wielką wagę do przepisów dotyczących pokarmów i nie lubili spożywać posiłków z ludźmi mniej od nich skrupulatnymi, szczególnie z celnikami i grzesznikami. Zakładają tutaj, że Jezus, będąc mądrym nauczycielem, powinien podzielać ich przekonania religijne.

17 Jezus, usłyszawszy to, rzekł do nich: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników.

15–17. Z relacji Marka – a także Łukasza – wynikałoby, że bezpośrednio po powołaniu Lewiego, zwanego inaczej Mateuszem, Jezus udał się do domu nowo zwerbowanego ucznia, by spożyć posiłek wspólnie z wielu innymi celnikami i grzesznikami. Nie obawiał się, że Mu zaszkodzi na opinii przestawanie z takimi ludźmi. Natomiast wzięli Mu to za złe uczeni w Piśmie i faryzeusze. Im tedy wyjaśnił Jezus, że występuje w roli tego, który leczy ludzkie słabości; wiadomo zaś, że potrzebują lekarza nie zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Inaczej mówiąc, Jezus przyszedł nawracać nie sprawiedliwych, lecz grzeszników. Były to słowa cierpkiej ironii: faryzeusze, uczeni w Piśmie uważali się za sprawiedliwych, za moralnie zdrowych, za nie potrzebujących lekarza. W rzeczywistości jakże było inaczej.

2,17. W odpowiedzi Jezus nawiązuje do sytuacji częstej w tamtych czasach i porównuje nauczycieli do lekarzy, by przekazać swoją myśl.

2,13-17 Powołanie Lewiego. Podobnie jak w Mk 2,1-12, postępowanie Jezusa sprzeciwia się tradycyjnemu pojmowaniu pobożności przez ówczesnych Żydów.

Sprawa postów Mt 9,14-17; Łk 5,33-39

18 Uczniowie Jana i faryzeusze mieli właśnie post. Przyszli więc do Niego i pytali: Dlaczego uczniowie Jana i uczniowie faryzeuszów poszczą, a Twoi uczniowie nie poszczą?

18. Lecz oto nowy problem. Nauczając nie jak żydowscy uczeni w Piśmie, lecz jako Ten, który ma władzę, Jezus nie przestrzegał wszystkich nakazów postu. Różnił się pod tym względem nawet od Jana. Nic tedy dziwnego, że przyszli kiedyś doń faryzeusze oraz uczniowie Jana z pytaniem, dlaczego odstępuje od powszechnie przyjętego zwyczaju.

2,18. Prawo nakładało obowiązek postu jedynie w Dzień Przebłagania, lecz religijni Żydzi (szczególnie należący do takich grup jak faryzeusze, których członkowie często nie pili wody nawet dwa dni w tygodniu, szczególnie w porze suchej), dodali wiele innych postów. Post był ważną praktyką kojarzoną z modlitwą lub pokutą, było więc niezwykłe, że uczniowie (przyszli rabini) w ogóle nie pościli. Uważano, że nauczyciel jest odpowiedzialny za postępowanie swoich uczniów.

19 Jezus im odpowiedział: Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo mają pośród siebie pana młodego. 20 Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć.

2,19-20. Uczta weselna trwała zwykle siedem dni. Osoby, które w niej uczestniczyły, nie mogły pościć, wykonywać innych aktów żałobnych lub ciężkiej pracy. Jezus nawiązuje do tego, podkreślając niestosowność postu w czasie, gdy przebywa pośród swoich uczniów.

21 Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania. W przeciwnym razie nowa łata obrywa jeszcze [część] ze starego ubrania i gorsze staje się przedarcie. 22 Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków. W przeciwnym razie wino rozerwie bukłaki. Wino się wylewa i bukłaki [przepadną]. Raczej młode wino [należy wlewać] do nowych bukłaków.

19–22. W odpowiedzi Jezus posłużył się trzema metaforami: metaforą godów weselnych, łaty z nowego sukna przyszywanej do starego ubrania oraz młodego wina wlewanego do starych bukłaków. Sam fakt posłużenia się aż trzema obrazami świadczy o tym, jak bardzo zależało Jezusowi na przekazaniu uczniom swego pouczenia w formie najbardziej zrozumiałej. Każda z tych metafor wyraża w rzeczywistości tę samą myśl: Nic już nie zdoła uratować dawnej ekonomii zbawienia. Czasy się wypełniły, królestwo Boże nadeszło. Nie wypada pościć i smucić się, dopóki oblubieniec jest razem z weselnikami. Czasy królestwa Bożego – to jedne wielkie gody (Iz 62,5; por. 61,10). Owszem, przyjdzie taki czas, kiedy zabiorą pana młodego. Wtedy będzie pora na posty i pokutę.

Obraz łaty z nowego materiału zawiera pouczenie, że dawnej ekonomii zbawienia nie da się uratować żadnymi półśrodkami. Będzie to przyszywanie nowych łat do starego odzienia. Wiadomo, że taki zabieg nie przyniesie żadnej korzyści: stare odzienie nie zdoła utrzymać nowych łat. Wszystko pójdzie na marne: i odzienie, i nowy materiał zużyty na łaty. Zupełnie tak samo rzecz się ma z młodym winem wlewanym do starych bukłaków: fermentując rozsadzi ono bukłaki, samo wycieknie i zniszczy się. Podwójna szkoda.

Tak więc sprawa praktyki postnej stała się dla Jezusa jedynie okazją do pokazania faryzeuszom – i nie tylko faryzeuszom – że naucza jako mający władzę.

2,21-22. Ponownie pojawia się temat niestosowności postu w obecnych okolicznościach. Jezus posługuje się dwoma powszednimi faktami, by przekazać swoją myśl. Stare ubranie uległo skurczeniu pod wpływem prania. Wino przechowywano w stągwiach, bądź w bukłakach, które się rozciągały. Stare bukłaki już się rozciągnęły do granic możliwości pod wpływem rosnącej objętości wlanego do nich wina. Gdyby zostały napełnione ponownie młodym winem, nie wytrzymałby naporu fermentującego napoju i pękłyby.

2,18-22. Sprawa postów. Ponownie (zob. Mk 2,13-17) Jezus wydaje się nie dość religijny dla żydowskich tradycjonalistów Ma jednak na myśli nowy styl życia religijnego.

Łuskanie kłosów w szabat Mt 12,1-8; Łk 6,1-5

23 Pewnego razu, gdy Jezus przechodził w szabat pośród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy.

2,23 zaczęli po drodze zrywać kłosy. BJ: „zaczęli torować sobie drogę wyrywając kłosy”. Według Mk wykroczenie uczniów nie polega na zrywaniu kłosów dla zaspokojenia głodu, jak to jest w Mt i Łk, lecz na wyrywaniu ich dla uczynienia sobie wolnej drogi. Przedstawiając sprawę w ten sposób, Marek chciał uczynić wykroczenie uczniów bardziej zrozumiałym dla odbiorców mało zaznajomionych z żydowską kazuistyką: na ile bowiem trudno zrozumieć, że zebranie kilku kłosów miałoby być równoznaczne ze „żniwowaniem”, to jest oczywiste, że nie należało niszczyć pola, by przejść przez nie! To nowe przedstawienie nie harmonizuje jednak z resztą opowieści, której Marek nie zmienił.

24 Na to faryzeusze mówili do Niego: Patrz, czemu oni czynią w szabat to, czego nie wolno?

2,23-24. W Galilei mieszkało niewielu faryzeuszów i zwykle nie przebywali oni na polach wśród zbóż (chyba że towarzyszyli Jezusowi), wydaje się więc, że na doniesienia o tym, co uczynili uczniowie Jezusa odpowiadają miejscowi nauczyciele religijni, Marek zaś stosuje do nich bardziej szczegółowe określenie „faryzeusze”. (Podobnie jak to czynili Inni pisarze starożytni, Marek mógł zmienić dawniejsze brzmienie tekstu i pominąć nieważne szczegóły, by dostosować go do potrzeb swej narracji.) Być może faryzeusze dowiadywali się, czego naucza Jezus, lub wędrowali wraz z Nim.

Faryzeusze mogli się oddalić od wioski, w której się znajdowali, najwyżej o dystans, który można było przejść w szabat Zatem uczniowie, którzy ich spotkali, również przebywali w odległości drogi szabatowej od pożywienia znajdującego się w wiosce, o ile zostało ono należycie przygotowane poprzedniego dnia. Nauczyciele byli odpowiedzialni za postępowanie swoich uczniów, wielu rabinów uznawało też za stosowne bronienie honoru swoich uczniów.

25 On im odpowiedział: Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie, i poczuł głód, on i jego towarzysze? 1Sm 21,2-7

2,25. Niezależnie od tego czy przeciwnicy Jezusa zgadzali się z Jego nauką, powołał się On na biblijny precedens, w którym głód przeważył nad tradycyjną zasadą religijną. Z tego powodu nie mogli Go ukarać w miejscowym sądzie kapłańskim. Ponieważ Jezus bronił swoich uczniów, wspomniał o „towarzyszach” Dawida - chociaż nie było jasne czy ktoś wówczas Dawidowi towarzyszył (1 Sm 21,1), on sam wspomina o umówionych z nim młodzieńcach (1 Sm 21,3). Jezus przyjmuje słowa Dawida za prawdę lub opiera zasadność precedensu prawnego na fakcie, że kapłan przyjął słowo Dawida i pozwolił, by zaspokojenie głodu wzięło górę nad prawem rytualnym.

26 Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim towarzyszom. Wj 25,23+

2,26 za Abiatara. Najwyższym kapłanem w 1 Sm 21,2-7 rzeczywiście był Achimelek, a więc tutaj jest wspomniany albo jego syn Abiatar (Ebjatar), ponieważ był bardziej znany jako najwyższy kapłan z czasów Dawida (2 Sm 20,25), albo Mk idzie za inną tradycją, według której Abiatar był ojcem Achimeleka (2 Sm 8,17 hebr.).

23–26. Do ukazania władzy Chrystusa posłużyło także następujące zdarzenie: któregoś szabatu uczniowie Jezusa idąc wśród zbóż, poczęli na oczach ich Mistrza, łuskać kłosy i posilać się ziarenkami zboża. Zdarzenie znane już z relacji Mateusza. Znana nam jest również starotestamentowa argumentacja Jezusa odpowiadającego faryzeuszom na zarzut, że Jego uczniowie łamią święte prawo szabatowego odpoczynku.

2,26. Abiatar nie był jeszcze najwyższym kapłanem, gdy Dawid otrzymał chleby pokładne, Marek używa jednak tego określenia w sposób typowy dla swoich czasów - termin „arcykapłan” był stosowany na oznaczenie każdego członka rodu arcykapłańskiego sprawującego władzę administracyjną - do tej grupy mógł też należeć Abiatar, gdy Dawid przybył do jego ojca Achimeleka.

27 I dodał: To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu.

2,27 Ten wiersz, którego brak w Mt i Łk, mógł zostać dodany w Mk wtedy, gdy nowy duch chrześcijaństwa zrelatywizował ostatecznie obowiązek szabatu (por. Łk 5,39+).

2,27. Chociaż Jezus przyznaje sobie prawo do interpretowania przepisów związanych z szabatem, jako posiadający władzę Syn Człowieczy (Dn 7,13-14), Jego przeciwnicy bez wątpienia zrozumieli, że ponieważ szabat został ustanowiony dla człowieka (inni żydowscy nauczyciele również na to wskazywali), ludzie mają prawo czynić tego dnia wszystko, czego potrzebują. („Syn Człowieczy” to typowe aramejskie określenie oznaczające „istotę ludzką” i tak przypuszczalnie zrozumieli je słuchający, nie zaś jako twierdzenie Jezusa, że jest Synem Człowieczym, o którym czytamy w Dn 7,13-14.)

2,23-27. Właściwy sens szabatu. Konflikty Jezusa z religijnymi przywódcami, przedstawione w poprzednich fragmentach, osiągnęły swój szczyt w sporze o szczegóły związane z przestrzeganiem szabatu (Mk 2,23-3,6).Jezus i jego przeciwnicy mieli różne priorytety religijne: religijni przywódcy mogli sądzić, że podważa On autorytet Biblii hebrajskiej, podczas gdy domagał się jedynie innego sposobu jej rozumienia, a więc i stosowania.

28 Zatem Syn Człowieczy jest Panem także szabatu.

27–28. Dewiza kończąca całe to rozumowanie występuje tu jednak w postaci nieco odmiennej. Jezus zanim ogłosi się uroczyście Panem szabatu, powie wpierw, że szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Było to wprost rewolucyjne prawo dla ludzi tamtych czasów.

Mk 3

Uzdrowienie w szabat Mt 12,9-14; Łk 6,6-11

1 Wszedł znowu do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschniętą rękę.

3,1. Mięśnie i nerwy „uschłej” ręki były w stanie zaniku, dlatego ręka, mniejsza od normalnej, była bezwładna (1 Krl 13,4; por. Testament Salomona 2,12). Nie znano lekarstwa na tego rodzaju paraliż.

2 A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć.

3,2. Żydowscy uczeni w Prawie nie pozwalali, by w szabat dokonywać mniejszych uzdrowień, chociaż czynili wyjątek dla ratowania życia. (Nawet najbardziej rygorystyczni wyznawcy szabatu zezwalali na złamanie jego przepisów w celu ratowania ludzkiego życia lub prowadzenia wojny obronnej.) Przepisy dotyczące uzdrawiania były jednak stosowane do lekarzy, nie zaś do uzdrowień dokonywanych przez Boga; faryzeusze dyskutowali między sobą, czy modlitwa o uzdrowienie w szabat jest dozwolona. Przeciwnicy Jezusa wykraczają zatem znacznie poza obowiązujące żydowskie zasady prawne, starając się przypisać Mu winę.

3 On zaś rzekł do człowieka z uschłą ręką: Podnieś się na środek! 4 A do nich powiedział: Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie uratować czy zabić? Lecz oni milczeli.

1–4. Temat stosunku Jezusa do szabatu jest podtrzymywany w dalszym ciągu. Tym razem chodzi o uzdrowienie właśnie w szabat, i na dodatek w synagodze, człowieka z uschłą ręką. Sam cud poprzedziły słowa Jezusa domagającego się odpowiedzi na pytanie: „Czy wolno w szabat uczynić coś dobrego, czy należy czynić źle?” Pytanie było skierowane do zebranych w synagodze faryzeuszy, czekających tylko na to, by Jezus złamał święte prawo szabatu.

5 Wtedy spojrzawszy na nich dokoła z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serc, rzekł do człowieka: Wyciągnij rękę! Wyciągnął, i ręka jego stała się znów zdrowa. Łk 14,4 Ef 4,18

3,3-5. Jezus mógł mieć na myśli, że „zabijanie” jest dopuszczalne w szabat, jak to miało miejsce w czasie wojen machabejskich (II w. przed Chr.); przypuszczalnie jednak nawiązuje raczej do analogii prawnej, powołując się na zasadę, że można naruszyć szabat, by ratować życie, lecz nie po to, by zabijać, z wyjątkiem działania podjętego w samoobronie. Uogólniając, można było czynić dobrze, lecz nie można było wyrządzać szkody. (Możliwa aluzja do 2 Krl 5,7 wydaje się mało prawdopodobna.)

6 A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz się naradzali przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić.

3,6 ze zwolennikami Heroda. Zwano ich także herodianami. Nie byli oni w ścisłym sensie funkcjonariuszami, lecz Żydami zaangażowanymi politycznie po stronie dynastii Heroda Antypasa, tetrarchy Galilei (por. Łk 3,1+), i mającymi u niego wpływy (por. Mt 22,16+).

5–6. Na pytanie nikt nie odpowiedział. Odpowiedź nie była prosta: jakże tu powiedzieć, że nie można dobrze czynić w szabat? Jezus chciał wymóc niejako na samych faryzeuszach stwierdzenie, że nakaz miłości bliźniego należy stawiać ponad przepisy kultyczne. Lecz oni nie zdobyli się na taką konstatację. Obrzuciwszy ich tedy gniewnym spojrzeniem, kazał Jezus choremu wyciągnąć uschłą, bezwładną dotąd rękę, a ten natychmiast to uczynił. Tak oto Jezus po raz drugi naruszył święte prawo szabatu. Dla faryzeuszy sprawa była już dostatecznie jasna: wyszli tedy ze zwolennikami Heroda i wspólnie postanowili zgładzić Jezusa. Całe wydarzenie jest jednak znów swoistym samoobjawieniem Chrystusa. Całe Jego posłannictwo będzie się sprowadzało do ratowania życia.

3,6. Niezamierzone naruszenie prawa szabatu lub kwestie sporne dotyczące tego, co należy uznawać za pracę (zagadnienia taicie były przedmiotem sporów w sądach żydowskich) były zwykle traktowane łagodnie. Kara śmierci (Wj 31,14; 35,2) znajdowała zastosowanie jedynie w przypadku ludzi, którzy celowo znieważali szabat. Przeciwnicy Jezusa wykraczają daleko poza tradycyjne nauczanie. Na temat herodianów zob. komentarz do Mk 12,13.

JEZUS CUDOTWÓRCA I NAUCZYCIEL

Napływ tłumów Mt 12,15-16

7 Jezus zaś oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A przyszło za Nim wielkie mnóstwo ludzi z Galilei. Także z Judei, Łk 6,17-19; Mt 4,25

3,7 W w. 7-8 interpunkcja jest niepewna. Cząstka: „Także z Judei... i Sydonu”, może być łączona z tekstem poprzedzającym lub następującym.

8 z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o tym, jak wiele działał.

3,7-8. Idumea znajdowała się na południe od Galilei. Na wschód od rzeki Jordan leżała Perea, zaś Tyr i Sydon znajdowały się na północnym zachodzie. Podobnie jak Galilea, Idumea i Perea były obszarem pod względem religijnym uznawanym za żydowski, chociaż niegdyś zdominowanym przez pogan. Tyr i Sydon były miastami pogańskimi, chociaż wydaje się, że chodzi tutaj raczej mieszkających w nich Żydów (zob. Mk 7,27).

9 Toteż polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby na Niego nie napierano.

7–9. Decyzji zgładzenia Jezusa nie udało się jednak faryzeuszom na razie urzeczywistnić, gdyż Jezus opuścił synagogę i udał się nad jezioro. Szła za Nim – nie licząc uczniów – ze wszystkich zakątków Palestyny ogromna rzesza ludzi. Ludzi było tyle, iż Jezus kazał sobie przygotować łódź, na której mógłby w każdej chwili odpłynąć cokolwiek od brzegu, by – nie popychany przez tłumy – swobodnie głosić Ewangelię stojącym nad jeziorem ludziom.

10 Wielu bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby Go dotknąć. Mk 5,30+

11 Nawet duchy nieczyste, na Jego widok, padały przed Nim i wołały: Ty jesteś Syn Boży. Mt 8,29+ Łk 4,41

12 Lecz On surowo im zabraniał, żeby Go nie ujawniały. Mk 1,34+

10–12. Ale oni przychodzili nie tyle po to, by usłyszeć Dobrą Nowinę, lecz aby odzyskać zdrowie dzięki cudotwórczej mocy Jezusa. I nie słowa Jezusa, ale przede wszystkim Jego cudowne czyny, robiły na ludziach wrażenie. Byli przekonani, że wystarczy się Go dotknąć, by zostać uleczonym. Hołd składały Mu nawet duchy nieczyste, wyznając Jego Bóstwo. Lecz On, zgodnie z przyjętą już i przez Marka szczególnie akcentowaną zasadą, surowo zabraniał zarówno ludziom, jak i złym mocom mówić cokolwiek o swej boskiej władzy. Zresztą w tym wypadku duch nieczysty nie jest odróżniany od człowieka, w którym przebywa (zob. także 1,24; 5,9; 9,26).

3,9-12. Jezus musiał znaleźć jakiś sposób, by poradzić sobie z coraz liczniejszą rzeszą (Mk 3,9). W żydowskiej Palestynie każdy prorok, o którym powiadano, że czyni znaki, przyciągał wielkie tłumy-Jezus zaś gromadził wokół siebie tłumy większe niż inni. Inni „prorocy czyniący znaki” próbowali czasami działać cuda (np. sprawić, by runęły mury Jerozolimy, lub rozdzieliły się wody Jordanu), lecz nie udawało im się tego dokonać. Jednak żaden prorok od czasu Eliasza i Elizeusza nie dokonał tylu cudownych uzdrowień co Jezus.

Wybór Dwunastu Mt 10,1-4; Łk 6,12-16

13 Potem wszedł na górę i przywołał do siebie tych, których sam chciał, a oni przyszli do Niego.

13. Sposób połączenia się Dwunastu z Chrystusem został przedstawiony, choć nieco odmiennie, przez wszystkich trzech synoptyków (Mt 10,1 nn; Mk 3,13 nn; Łk 6,13 nn). A oto elementy, które się powtarzają w ich Ewangeliach. W relacji Marka jest nadto pewien szczegół, który określa wyraźnie naturę samego powołania. Oto mówi Marek, że Jezus powołał tych, których sam chciał (Mk 3,13). Zatem o powołaniu zadecydowało wyłącznie upodobanie Chrystusa; żadne wysuwanie się ludzi naprzód, żadne wyróżnienie się, rozumiane po ludzku, ani zabiegi, ani najlepsze chęci czy pragnienia. Po prostu powołał tych, których chciał. Myśl ta będzie z czasem rozwinięta przez św. Pawła w pełne teologiczne zdanie, które brzmi: [Wybranie] więc nie zależy od tego, kto go chce lub o nie się ubiega, ale od Boga, który wyświadcza łaskę (Rz 9,16).

14 I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki

3,14 ustanowił Dwunastu. Nowych przywódców ludu wybranego miało być dwunastu, podobnie jak kiedyś pokoleń Izraela. Po odejściu Judasza (Dz 1,26) ta liczba zostanie przywrócona, aby została zachowana na wieczność w niebie (Mt 19,28p; Ap 21,12-14+).

14. Również w relacji Marka jest wzmianka o tym, że Jezus z powołanych do siebie ustanowił – dosłownie: uczynił – grono Dwunastu. Zanim przejdziemy do próby wydobycia symbolicznego znaczenia owej liczby dwanaście, zwróćmy uwagę na samo słowo „uczynił”. Z każdym powołaniem – widzieliśmy to już niejednokrotnie analizując opisy powołań starotestamentowych – wiąże się konieczność rozpoczęcia nowego sposobu życia. Powoływany zwykle musi się rozstać ze swym dotychczasowym środowiskiem, swymi zajęciami (por. Mt 19,21), musi zrezygnować z własnych planów i aspiracji. Zaczyna wszystko od nowa. Jest jakby na nowo stworzony.

Powoływany ma się stać kimś innym. Istotę tej „inności” stanowi konieczność wejścia w Boga. Bóg jest owym „Innym”. Jak Chrystus rozpoczynając wypełnianie swego powołania stał się kimś innym, przyjął na siebie postać sługi, i tak dokonało się Jego wcielenie, podobnie człowiek, odpowiadając całkowitym podporządkowaniem się Bogu powołującemu, ulega swoistemu przebóstwieniu, gdyż od tej chwili będzie już pragnął tylko tego, czego pragnie Pan Bóg. Stwórcza moc Bożego już nie tylko wejrzenia, ale formalnego czynu jest uwydatniona szczególnie wyraźnie w tekście Mk 3,14. Czyn Boży sprawił, że ludzie różnych zawodów stali się nade wszystko członkami grupy Dwunastu. Ich powołanie w takim ujęciu ma już charakter instytucjonalny. Tak więc chodzi tu o ideę trwałości powołania, o ideę, która zresztą stanie się jeszcze bardziej oczywistą, gdy przeanalizujemy pozostałe fragmenty opisu ustanowienia Dwunastu.

Nie jest dziełem przypadku, że „uczynił” ich Jezus ni mniej ni więcej tylko właśnie dwunastu. Oni to jako społeczność mieli stanowić zaczątek Nowego Izraela, ludu składającego się z dwunastu pokoleń, oni zasiądą kiedyś razem z Synem Człowieczym na dwunastu tronach, aby sądzić dwanaście pokoleń Izraela (Mt 19,28; Łk 22,30) – będą więc w ten sposób reprezentować przyszłą, eschatologiczną społeczność świętych. Ich wybór był również powtórzeniem niejako i umocnieniem zarazem przymierza zawartego kiedyś na Synaju. Chrystus najwyraźniej chce, aby tak właśnie pojmowano sens liczby dwanaście. Dlatego też kiedy wskutek odejścia Judasza dokona się wyłom w tej liczbie, Apostołowie zbierają się zaraz po zesłaniu Ducha Świętego, aby wybrać na miejsce Judasza Macieja.

Spośród trzech synoptyków opisujących powołanie Dwunastu Łukasz mówi co prawda o tym, że gdy Jezus, chodząc po miastach i osadach, nauczał, było z Nim Dwunastu (8,1); Marek zaś tu podaje dość dokładnie sprecyzowany cel zebrania przy Jezusie tej gromadki ludzi. Właściwie są dwa cele, z tym, że drugi wynika z pierwszego, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki. Te dwa zdania celowe zasługują na chwilę uwagi. Mimo pozornej sprzeczności: ażeby byli z Nim, ażeby ich posłał – obydwa zdania uzupełniają się wzajemnie. Nie chodzi bowiem o równoczesność tych dwu akcji; przebywanie przy boku Jezusa musi poprzedzać jako warunek wstępny późniejsze rozesłanie uczniów do samodzielnej pracy.

Być uczniem Jezusa oznaczało – jak tu już widzieliśmy – iść za Chrystusem, naśladować Mistrza. Ażeby należeć do grona Dwunastu, potrzeba czegoś więcej: trzeba być z Nim, pozostawać u Jego boku. Tak więc powiązanie Dwunastu z Jezusem jest bardziej intymne niż wspólnota uczniów z ich Nauczycielem. Musieli pozostawać przy Nim po to, żeby mógł wprowadzać ich stopniowo w tajemnice królestwa Bożego (Mk 4,11); mieli słuchać własnymi uszami wszystkiego, co będzie mówił Jezus; mieli patrzeć własnymi oczyma na wszystkie najznakomitsze cuda Jezusa; mieli być naocznymi świadkami cierpienia, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa; przez swój osobisty wgląd mieli zapewnić ciągłość między Jezusem historycznym a Chrystusem zmartwychwstałym. Oto jak przygotował sobie Chrystus autentycznych świadków swojego posłannictwa. Na ich zeznaniach będzie kiedyś spoczywać wiara całego Kościoła. Tak więc kto chce opowiadać Chrystusa, musi z Nim przebywać, musi się Mu przez długi czas przypatrywać z bliska, musi odbyć specjalny staż u boku Mistrza.

Dlatego też i według późniejszych wymagań kolegium apostolskiego, Ewangelię mógł opowiadać i na miano Apostoła zasługiwać tylko ten, kto był od początku z Chrystusem. Oto co czytamy w Dziejach Apostolskich w związku z wyborem Macieja: Trzeba więc, aby jeden z tych, którzy towarzyszyli nam przez cały czas, kiedy Pan Jezus przebywał z nami, począwszy od chrztu Janowego aż do dnia, w którym został wzięty od nas do nieba, stał się razem z nami świadkiem Jego zmartwychwstania (Dz 1,21–22).

Pozostawanie Dwunastu przy Jezusie nie było samo w sobie celem – było raczej warunkiem nieodzownym do tego, aby całe grono Apostołów mogło być posłane na głoszenie Ewangelii. Odbywszy przeszkolenie u Jezusa, pójdą w świat jako Jego pełnomocnicy, jak ambasadorowie królewscy (por. 2 Sm 10), godni szacunku, jaki się okazuje samemu królowi; tak byli posyłani starotestamentowi prorocy (Iz 6; 8; 61,1; Jr I, 7), takie prawa przysługiwały šelihin palestyńskim z czasów wczesnorabinistycznych, w roli takiego wysłannika zmierzał do Damaszku Szaweł (Dz 9,2; 28,21). Według poleceń Chrystusa wysłannicy mieli wiernie reprezentować Tego, który ich wysyła, cieszyć się pełnią władzy Wysyłającego, nie wolno im jednak wynosić się ponad Niego: Sługa nie jest większy od swego pana, ani wysłannik od tego, który go posłał (J 13,16).

Powołani przez Jezusa w liczbie dwunastu uczniowie mieli być wysłani na głoszenie nauki. Czasownik wyrażający ideę owego głoszenia nie jest synonimem dzisiejszego „kazania”. Wyraz grecki ş·ÁÍĂõą˝ (kerrysein) znaczy: opowiadać uroczyście o tym, że Jezus jest Panem i Zbawcą. Z czasem wytworzył się pewien schemat, według którego opowiadano powyższą prawdę, łącząc ją zresztą z wezwaniami do nawrócenia, które polegało przede wszystkim na radykalnej zmianie dotychczasowego sposobu myślenia, zgodnie z tym, co wyraża grecki termin ĽµÄ¬˝oą± (metanoja), oznaczający wewnętrzną przemianę. Schemat powyższy można z łatwością odkryć w nauczaniu zarówno Jana Chrzciciela (Mt 3,2 n), jak Apostołów Piotra i Pawła (Dz 2,38 nn; 3,19; 5,31; 10,43; 13,38 n itd.). Tak więc pierwszym obowiązkiem Dwunastu miało być – zanotujmy to dobrze – głoszenie Słowa. Był to cel na pewno główny, aczkolwiek nie jedyny, ich pracy misyjnej.

15 i by mieli władzę wypędzać złe duchy. Mk 6,7

15. Jakież są owe inne cele? Czytamy tutaj: i by mieli władzę wypędzać złe duchy. Zwrotu tego nie należy tu pojmować zbyt dosłownie. Nie chodzi o same tylko egzorcyzmy w sensie wyrzucania złych mocy z ludzi opętanych, choć czasem tak również trzeba rozumieć potyczki Apostołów z szatanem, który wskutek pierwszego grzechu wziął człowieka w swoje władanie. Władza owa rozciąga się zresztą nie tylko na rozumne stworzenia, lecz także na wszelkie, nawet nierozumne byty, jak to wynika z bardzo znamiennej wypowiedzi św. Pawła: że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych. Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia (Rz 8,21–22). Niebieska Jerozolima Apokalipsy św. Jana – typ Kościoła Chrystusowego, jest okolona murem, który ma równie dwanaście fundamentów, a na nich dwanaście imion dwunastu Apostołów Baranka (21,14). Grono Dwunastu ma tedy stanowić – choć w inny sposób niż sam Piotr – fundament całego Kościoła.

16 Ustanowił więc Dwunastu: Szymona, któremu nadał imię Piotr; Mt 16,18+; J 1,42

17 dalej Jakuba, syna Zebedeusza, i Jana, brata Jakuba, którym nadał przydomek Boanerges, to znaczy synowie gromu; Łk 9,54

18 dalej Andrzeja, Filipa, Bartłomieja, Mateusza, Tomasza, Jakuba, syna Alfeusza, Tadeusza, Szymona Gorliwego 19 i Judasza Iskariotę, który właśnie Go wydał.

3,19 U Marka jest tu pominięta mowa przytoczona w Mt 5-7 i Łk 6,20-49, niewątpliwie jako mniej konieczna dla odbiorców tej Ewangelii, bardziej zatroskanych o dzieło i osobę Chrystusa niż o szczegóły Jego nauczania na temat Prawa żydowskiego.

16–19. Imiona Dwunastu – albo wszystkich, albo ich znacznej części znajdujemy w następujących tekstach NT: Mt 10,2–4; Mk 3,16–19; Łk 6,14–16; Dz 1,13. Marek wymienia wszystkich Apostołów pojedynczo, podobnie jak Łukasz w Dziejach Apostolskich; natomiast u Łk ci sami zaś Apostołowie są wymieniani parami, tzn. według metody przyjętej przez Mateusza. We wszystkich katalogach Szymon Piotr znajduje się na pierwszym miejscu, choć jak pamiętamy, nie on pierwszy przyłączył się do Jezusa, a następnie Jan i Jakub (Starszy), synowie Zebedeusza, rybacy z Betsaidy, którzy otrzymali określenie synowie gromu (zgrecyzowane słowo semickie Boanerges), najprawdopodobniej wskutek ich żywego usposobienia, o czym wspominają Marek (10,35) i Łukasz (9,54).

Obok Szymona, zwanego Piotrem, był w gronie Dwunastu tzw. Szymon Kananejczyk albo Zelotes, tj. „zatroskany”, „pełen gorliwości”. Jego przydomek jedni wywodzą od hebrajskiego słowa qana (zabiegać, troszczyć się, współzawodniczyć), inni od miejscowości Kana w Galilei, skąd rzekomo pochodził Judasz, mąż z Qeryoth (może: iš Qerijoth), jedyny przedstawiciel pokolenia Judy.

3,13-19. Zob. komentarz do Mt 10,1.4.

Wzmożony ruch

20 Potem przyszedł do domu, a tłum znów się zbierał, tak że nawet posilić się nie mogli. Mk 2,2; Mk 6,31

21 Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: Odszedł od zmysłów. J 7,5; J 10,20

3,21 Mówiono bowiem. Można też tłumaczyć: „mówili bowiem”.

20–21. Nie wszyscy jednak uznawali w osobie Jezusa wysłannika Bożego i nie widzieli w Jego czynach objawy Bożej mocy. Nawet Jego bliscy próbowali odizolować Go od tłumów, bo nie mógł nawet jeść spokojnie. Przypuszczali więc i ci życzliwi Mu ludzie – tekst grecki nie pozwala rozstrzygnąć całkiem jednoznacznie, czy chodzi tu o rodzinę i krewnych Jezusa, czy też o Jego uczniów – że już chyba odchodzi od zmysłów (zob. podobny sąd o Jezusie: J 7,20; 8,48.52; 10,20). Zamieszczając powyższe słowa – wszystko wskazuje na to, że nie jest to ich pierwotny kontekst – Marek chciał pokazać, jak bardzo Jezusa nie rozumieli nawet najbliżsi, jak był opuszczony w swej misji Cierpiącego Sługi. Może Mateusz i Łukasz właśnie ze względu na niestosowność tego sądu o Jezusie opuścili cały epizod.

Oszczerstwa uczonych w Piśmie Mt 12,24-32; Łk 11,15-23; Łk 12,10

22 A uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: Ma Belzebuba i mocą władcy złych duchów wyrzuca złe duchy.

3,20-22. Egzorcyści wzywali zwykle wyższe duchy, by pozbyć się niższych demonów, dlatego przeciwnicy Jezusa oskarżają Go, że czerpie moc do dokonywania egzorcyzmów, polegając na czarnoksięskiej władzy samego szatana. Odchodzenie od zmysłów (Mk 3,21) łączono zwykle z opętaniem przez złe duchy (Mk 3,22). Ponieważ sądzono czasami, że fałszywi nauczyciele działają pod wpływem inspiracji demonów, zaś urzędową karą za zwodzenie Bożego ludu była śmierć (Pwt 13,5; 18,20), rodzina Jezusa miała powód, by dotrzeć do Niego zanim uczynią to żydowskie władze religijne. (Uczeni w Prawie nie mogli wprawdzie nakazać wykonania kary śmierci, bowiem Palestyna znajdowała się pod rzymską okupacją; samo jednak publiczne oskarżenie upokorzyłoby całą rodzinę.) Nauczyciele, urażeni obrotem spraw w Mk 2,1-36, przechodzą teraz do ataku.

23 Wtedy przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach: Jak może szatan wyrzucać szatana? 24 Jeśli jakieś królestwo jest wewnętrznie skłócone, takie królestwo nie może się ostać. 25 I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać. 26 Jeśli więc szatan powstał przeciw sobie i jest ze sobą skłócony, to nie może się ostać, lecz koniec z nim. 27 Nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże, i dopiero wtedy dom jego ograbi.

22–27. Argumentację spisaną przez Marka Mateusz powtórzył dosłownie, wykazując, może nawet dokładniej niż Marek, ile śmiesznych niedorzeczności kryje się w rozumowaniu faryzeuszy posądzających Jezusa o wypędzanie złych duchów mocą Belzebuba. Jezus nie dał ostatecznie odpowiedzi na pytanie, czyją mocą wypędza złe duchy. Najwyraźniej nie zależało Mu na przekazaniu tej informacji. Chciał natomiast, by zwłaszcza przywódcy narodu wybranego doszli wreszcie do stwierdzenia, że On, Jezus, jest potężniejszy od szatana, skoro ten ostatni jest Mu posłuszny. Wszystkim zaś pragnie oznajmić, iż potęga szatańska została złamana.

3,23-27. Chociaż w tekstach magicznych opisuje się czasami „wiązanie” demonów za pomocą zaklęć, Jezus pokonał mocarza moralnym zwycięstwem, które odniósł na pustyni (Mk 1,13) oraz rozkazując duchom nieczystym, by wyszły z opętanego (Mk 1,25-26; por. Iz 49,24-25).

28 Zaprawdę, powiadam wam: Wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. 29 Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego. 30 Mówili bowiem: Ma ducha nieczystego.

3,30 Przypisywanie demonowi tego, co jest dziełem Ducha Świętego, równa się odrzuceniu światła łaski Bożej i przebaczenia, które z niej pochodzi. Taka postawa sama przez się wyklucza z kręgu zbawienia, łaska jednak może ją zmienić i wówczas powrót do zbawienia jest możliwy. Por. przyp. 1,23.

28–30. Mateusz powtórzył również za Markiem logion Jezusa o grzechach przeciwko Duchowi Świętemu. U obydwu synoptyków logion ten następuje bezpośrednio po bluźnierstwach faryzeuszy przeciwko Jezusowi, u obydwu również odgrywa rolę pewnego czynnika objawiającego. Poprzez to ostrzeżenie Jezus chce dać do zrozumienia, że Jego nauczanie jest inspirowane przez samego Ducha Świętego.

3,28-30. „Bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu” oznacza tutaj uporczywe przeciwstawianie się  mesjańskiej władzy Jezusa, posunięte aż do oskarżeń o czary, w celu zakwestionowania znaków Ducha potwierdzających Jego Boską tożsamość. Różni nauczyciele prowadzili spory o to, czy pewne grzechy nie zostaną nigdy przebaczone. Jezusowi chodzi jednak przypuszczalnie o taką zatwardziałość serca, która nigdy nie dopuści myśli o nawróceniu.

Prawdziwi krewni Jezusa Mt 12,46-50; Łk 8,19-21

31 Tymczasem nadeszła Jego Matka i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go przywołać. 32 A tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu powiedzieli: Oto Twoja Matka i bracia na dworze szukają Ciebie. 33 Odpowiedział im: Któż jest moją matką i [którzy] są moimi braćmi? 34 I spoglądając na siedzących dokoła Niego, rzekł: Oto moja matka i moi bracia.

3,31-34. Prawdziwa rodzina Jezusa. Traktowanie współwyznawców jak braci i siostry było zjawiskiem powszechnym. Rozpowszechnione było też okazywanie czci osobom starszym, jako matkom lub ojcom. Jednak pozwolenie, by więzi łączące społeczność religijną przeważyły nad więzami rodzinnymi było w judaizmie zupełnie nieznane (z wyjątkiem pogan nawróconych na judaizm, którzy swoje nowe rodziny uważali za ważniejsze od dotychczasowych). (Podobnie jak inni żydowscy nauczyciele, Jezus stosuje hiperbolę lub retoryczną przesadę. Nie odrzuca swojej ziemskiej rodziny, lecz mówi o swych priorytetach. Rodzina bowiem pragnie ogłosić Go za niepoczytalnego, by w ten sposób ocalić przed niebezpieczeństwem, jakie groziłoby Mu ze strony przywódców religijnych, gdyby dalej podążał tą drogą; zob. Mk 3,21.)

35 Bo kto pełni wolę Bożą, ten jest Mi bratem, siostrą i matką.

31–35. Powtarza się, i to w dosłownym brzmieniu, myśl przewodnia tej perykopy. Bratem, siostrą i matką Jezusa jest ten, kto pełni wolę Bożą. Przywiązanie do Niego przez wiarę ma wartość o wiele większą niż związki zwykłego z Nim pokrewieństwa. Stwierdzając to spoglądał Jezus jednak na „siedzących dokoła Niego”. Może chodzi tu również o pouczenie, że prawdziwi bliscy Chrystusa znajdują się zawsze wokół Niego, że są przy Nim. Tu również nie ulega wątpliwości fakt, że bracia Jezusa – to Jego krewni. Nigdzie bowiem nie są wzmiankowane w Ewangelii żadne – prócz Jezusa – dzieci Maryi. Należałoby też chyba przypuszczać, że gdyby Jezus miał rodzonych braci, to im właśnie, a nie Janowi, oddałby w opiekę Maryję, kiedy sam konał na krzyżu.

Mk 4

NAUCZANIE W PRZYPOWIEŚCIACH

Przypowieść o siewcy Mt 13,1-9; Łk 8,4-8

1 Znowu zaczął nauczać nad jeziorem i bardzo wielki tłum ludzi zebrał się przy Nim. Dlatego wszedł do łodzi i usiadł w niej, na jeziorze, a cały tłum stał na brzegu jeziora. Mk 2,13

2 Nauczał ich wiele w przypowieściach i mówił im w swojej nauce:

1–2. Wspomniawszy uprzednio o łodzi, którą Jezus kazał Apostołom przygotować, by mógł z niej przemawiać, teraz przedstawia Marek sytuację ukazującą wykorzystanie stojącej przy brzegu łodzi: Jezus znajduje się w łodzi i naucza ludzi znajdujących się nad brzegiem jeziora. Wejście do łodzi było podyktowane względami czysto praktycznymi: żeby się odseparować od naciskających zewsząd tłumów – ale z czasem nabrało także symbolicznej wymowy. Jezus naucza w przypowieściach, co wiemy już dokładnie z analogicznych wypowiedzi Mateusza.

4,1-2. Warunki akustyczne, które miał mówca znajdujący się w łodzi, były idealne - głos Jezusa mógł być więc słyszany przez tłumy. Niektóre miejsca w Palestynie, np. pieczara w pobliżu Kafarnaum, cechowały się naturalną doskonałą akustyką, która powodowała, że osoba przemawiająca wewnątrz była słyszana nawet przez 7000 ludzi.

Rabini często nauczali w przypowieściach. Akcja wielu przypowieści rozgrywała się na królewskim dworze, nauczyciele wyjaśniający swoją naukę ludziom prostym często posługiwali się jednak bardziej przyziemnymi obrazami, jak te z opowieści o siewcy, którą przytacza tutaj Jezus.

3 Słuchajcie: Oto siewca wyszedł siać.

3. Cały rozdział czwarty Ewangelii Marka – to nauczanie w przypowieściach, z których pierwszą jest przypowieść o siewcy lub mówiąc dokładniej, przypowieść o różnych rodzajach gleby, na którą pada rzucane przez siewcę ziarno. Niejeden szczegół tego opowiadania – np. to, że przez pola wiodły ścieżki, że były tam krzewy itp. – staje się bardziej zrozumiały, gdy pamięta się o tym, że rolnik palestyński najpierw dokonywał zasiewu, a potem dopiero, by przykryć rzucone ziarno, orał – lub może dokładniej: bronował – swoje pole.

4 A gdy siał, jedno [ziarno] padło na drogę; i przyleciały ptaki, i wydziobały je. 5 Inne padło na grunt skalisty, gdzie nie miało wiele ziemi, i wnet wzeszło, bo nie było głęboko w glebie. 6 Lecz po wschodzie słońca przypaliło się i uschło, bo nie miało korzenia. 7 Inne padło między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je, tak że nie wydało owocu.

4,3-7. Gdy ziarno zostało wysiane przed zaoraniem gleby (co często miało miejsce w tamtych czasach) spotykał je zwykle jeden z opisanych tutaj losów.

„Droga” to przypuszczalnie ścieżka wiodąca przez pole.

8 Inne wreszcie padły na ziemię żyzną i wydawały [plon], wschodząc i rosnąc; a przynosiły plon trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny.

4,8 i wydawały plon, wschodząc i rosnąc. W Wulgacie wariant: „wydały owoc, który wzrósł i się rozwinął”.

4,8. Plon trzykrotny, sześciokrotny i stukrotny oznaczał bardzo pomyślne zbiory na ziemiach Galilei. Żyzna Dolina Jordanu dawała zwykle od dziesięciokrotnych do stukrotnych zbiorów, stukrotny plon nie musiał być więc cudownym żniwem jak sądzili niektórzy komentatorzy. Jednak na większości obszarów Palestyny przeciętne zbiory utrzymywały się na poziomie dziesięciokrotnym (co znaczy, że z jednego zasianego ziarna zbierano dziesięć), tak więc wszystkie zbiory, o których Jezus tutaj mówi są bardzo dobrym plonem. Warto było zużyć ziarno na zasiew, by osiągnąć takie plony (por. Koh 11,1-6).

9 I dodał: Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!

4–9. Podobnie jak Mateusz, Marek również nie zdaje się obwiniać siewcy o to, że jedno ziarno pada na drogę, inne między ciernie, a jeszcze inne na twardą skałę. To zjawisko normalne w warunkach palestyńskich. Tak więc trzy czwarte zasianego zboża nie wydaje owocu. Ale akcent zasadniczy nie prowadzi do pesymizmu.

Jest raczej optymistyczny i wyraża myśl następującą: mimo tak wielkiej ilości zmarnowanego ziarna, to, które padło na glebę dobrą, wydaje plon stokrotny. Posługując się zaś językiem pozbawionym przenośni należy powiedzieć, że Dobra Nowina o królestwie Bożym, mimo licznych przeszkód, dotrze do serc bardzo wielu ludzi.

4,9. Zwrot „kto ma uszy do słuchania” nawiązuje do znanego motywu przesłania proroków Starego Testamentu: że wielu ludzi miało uszy, lecz pozostawało głuchymi na Boży głos (np. Iz 6,10; 43,8; 44,18; Ez 12,2).

Cel przypowieści Mt 13,10-15; Łk 8,9-10

10 A gdy był sam, pytali Go ci, którzy przy Nim byli, razem z Dwunastoma, o przypowieść. Rz 16,25+; Kol 4,3

11 On im odrzekł: Wam dana jest tajemnica królestwa Bożego, dla tych zaś, którzy są poza wami, wszystko dzieje się w przypowieściach, Kol 4,5

4,10-11. Żydowscy nauczyciele posługiwali się zwykle przypowieściami, by zilustrować i wyjaśnić swoją naukę. Jeśli jednak ktoś opowiadał przypowieści, nie wyjaśniając, jaką naukę mają one ilustrować (jak to uczynił tutaj Jezus), wówczas jedynie ci, którzy słuchali najuważniej (Mk 4,9) i posiadali wiedzę dostępną jedynie wtajemniczonym, mogli odgadnąć ich przesłanie. Wyznawcy sekty z Qumran wierzyli, że Bóg powierzył prorokom tajemnice, które ci zaszyfrowali w Biblii, później zaś objawił właściwy sposób interpretowania tekstów mistrzowi, który jedynie im wyjawił swoją wiedzę. Greccy nauczyciele (np. Platon), a także żydowscy, nie wyjawiali czasami pewnych elementów swojej nauki, by nie dowiedzieli się o nich ludzie z zewnątrz. Zrozumieć je mogli tylko ludzie wypróbowani w swojej wierności.

12 aby patrzyli uważnie, a nie widzieli, słuchali uważnie, a nie rozumieli, żeby się nie nawrócili i nie była im odpuszczona [wina]. Iz 6,9-10+

4,12 aby. Ten spójnik (pomijany w Mt) wyraża „celowość biblijną”: „aby wypełniło się Pismo, które mówi...”.

10–12. Trójwiersz Mk 4,10–13 chyba nie znajdował się pierwotnie w tym miejscu: najwyraźniej bowiem zakłóca tok opowiadania, w którym po samej przypowieści powinna następować bezpośrednio jej wykładnia. Ten krótki dialog należy do najtrudniejszych tekstów synoptycznych. Można przy tym łatwo zauważyć rozbieżności pomiędzy Markową i Mateuszową wersją tego dialogu: tymi, co pytali o sens przypowieści, byli po prostu uczniowie. Nie czekali na specjalną sposobność, nie troszczyli się o zachowanie pewnej dyskrecji. Pytają w sposób nasuwający przeświadczenie, że sami wszystko rozumieją, że nawet dziwią się, iż Jezus w ogóle posługuje się przypowieściową formą nauczania. Odnosi się również wrażenie, że uczniowie nie pojęli tego, iż nauczanie Jego było skierowane także do nich. Mateusz zdaje się tu wprowadzać własną interpretację tekstu Marka, który mówi wyraźnie o Dwunastu, i zaznacza, że z pytaniem zwrócono się do Jezusa, gdy był sam, i każe się domyślać, iż owych Dwunastu czując, że i do nich jest skierowana przypowieść, podobnie jak reszta słuchaczy, nie rozumie jej sensu.

4,12. Kontekst fragmentu Iz 6,9-10, który Jezus tutaj cytuje, dotyczy zatwardziałości serca ludu Bożego na głos Boga. Bóg zaś spotęgował tę zatwardziałość serca (niektórzy określają to mianem „kary zatwardziałości”), posyłając im mimo wszystko swoje orędzie.

13 I mówił im: Nie rozumiecie tej przypowieści? Jakże więc zrozumiecie inne przypowieści?

4,13 Temat Apostołów, którzy nie pojmują słów lub czynów Jezusa, jest szczególnie podkreślony w Mk (6,52; 7,18; 8,17-18.21.33; 9,10.32; 10,38), natomiast Mt i Łk, poza kilkoma miejscami paralelnymi (Mt 15,16; 16,9.23; 20,22; Łk 9,45) i Łk 18,34; 24,25.45, najczęściej go pomijali albo nawet poprawiali (por. Mt 14,33 oraz Mk 6,51-52 i zob. Mt 13,51). Por. J 14,26+.

13. Dialog kończy się pytaniem pełnym zdziwienia: Nie rozumiecie tej przypowieści? Jakże więc zrozumiecie inne przypowieści? Sens odpowiedzi Jezusa został już podany przy Mateuszowej wersji tego tekstu: Jezus oznajmia, że Apostołowie znajdują się w sytuacji wyjątkowo uprzywilejowanej, gdyż dana im jest możność poznania tajemnicy królestwa Bożego; wszyscy pozostali będą słyszeć o królestwie Bożym jedynie w przypowieściach. Tajemnica królestwa Bożego zdaje się tu być tajemnicą mesjańską. Trwając w swym zaślepieniu Żydzi nie byli w stanie zrozumieć znaków, którymi Jezus usprawiedliwia swoje posłannictwo, nie potrafili odczytać właściwie obrazów, którymi posługiwał się w swym głoszeniu Dobrej Nowiny. Marek bardzo wyraźnie daje do zrozumienia, że pojęcie przypowieści nie ogranicza się do nauczania słownego. Mówi bowiem, że dla tych, co są poza gronem Dwunastu, wszystko dzieje się w przypowieściach. Jest to dość wyraźna aluzja do czynów Jezusa, spełniających rolę również swoistych przypowieści. Tak szerokiego zasięgu nie posiada przypowieść w relacji Mateusza. Sama odpowiedź Jezusa według Marka jest również znacznie krótsza: nie ma w niej logionu o tym, że kto ma dużo, temu dane będzie jeszcze więcej, cytat – kompozycja kilku tekstów starotestamentowych – jest znacznie krótszy, nie ma końcowej pochwały Piotra ani zestawień uczniów z prorokami. Wszystko to było bardzo potrzebne Mateuszowi, który na swój sposób chciał pokazać wielkość uprzywilejowania Apostołów.

Wyjaśnienie przypowieści o siewcy Mt 13,18-23; Łk 8,11-15

14 Siewca sieje słowo.

4,13-14. Podstawę stanowi następujące przesłanie: nauczanie Jezusa musi zostać przyjęte w sposób trwały i bez przeszkód ze strony świata, by mogło wydać zamierzony owoc.

15 A oto są ci, którzy są na drodze: u nich sieje się słowo, a skoro je usłyszą, zaraz przychodzi szatan i porywa słowo w nich zasiane.

4,15. W judaizmie uważano szatana za ostatecznego oskarżyciela i kusiciela. Wspominając o nim, Jezus niezwłocznie powiadamia swoich uczniów o poważnych konsekwencjach zapominania o Jego słowie. Inni rabini również nauczali, że zapominanie o nauce Pisma było poważnym przewinieniem, lecz sprzeciwiliby się nauczycielowi, który twierdziłby, że tylko jego przesianie ma tak szczególny autorytet.

16 Podobnie zasiewem na gruncie skalistym są ci, którzy gdy usłyszą słowo, natychmiast przyjmują je z radością, 17 lecz nie mają w sobie korzenia i są niestali. Potem gdy nastanie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamują.

4,16-17. W judaizmie otaczano szacunkiem dawnych bohaterów, którzy nie poszli na kompromis w sprawie Bożego słowa, nawet gdy stali w obliczu śmierci. Tak więc opis apostazji w czasie prześladowań z powodu nauki o królestwie, który daje Jezus, mógł poruszyć uczniów i skłonić ich do refleksji.

18 Są inni, którzy są zasiani między ciernie: to ci, którzy wprawdzie słuchają słowa, Jr 4,3-4

19 lecz troski tego świata, ułuda bogactwa i inne żądze wciskają się i zagłuszają słowo, tak że pozostaje bezowocne. 20 Wreszcie zasiani na ziemię żyzną są ci, którzy słuchają słowa, przyjmują je i wydają owoc: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny.

14–20. W Markowej relacji o zastosowaniu przypowieści nie jest powiedziane, że siewca rozsiewa słowa o Królestwie – co wyraźnie zaznacza Mateusz. Szatan porywający słowo jest nazwany przez Mateusza Złym. Słowo Boże wydaje owoce niejednakowe. Jest to uwarunkowane nie tylko różnorodnością darów Bożych, lecz także nierównym wkładem osobistego wysiłku poszczególnych ludzi w dzieło współpracy z Bogiem. Do praw owej współpracy z Bogiem sprowadza się zresztą treść parenetyczna całej przypowieści. Wierni muszą pamiętać, że właśnie i od nich bardzo zależy wielkość plonu, jaki będzie wydawać słowo Boże. Przy opisie obfitości zbiorów Mateusz trzyma się linii zstępującej: owoc setny, sześćdziesiąty, trzydziesty, a Marek wstępującej: jedno ziarno wydało plon trzydziestokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne stokrotny. Przypomnijmy, iż kierunek zstępujący miała Mateuszowa wersja genealogii Jezusa, w odróżnieniu od genealogii wstępującej w redakcji Łukasza. Nie wspomina też Marek – podobnie zresztą jak i Mateusz – kim jest sam siewca, bo nie na osobie siewcy spoczywa akcent zasadniczy całej przypowieści. Wiadomo, że siewcą jest Jezus Chrystus i każdy, kto w Jego imię głosi Dobrą Nowinę (por. 1 Kor 9,11).

4,18-20. Ziarna, które przyniosły owoc, prawdopodobnie oznaczają tych, którzy przyczyniają się do rozpowszechniania słowa i pomnażania liczby uczniów (podobnie mieli też czynić dobrze wyszkoleni uczniowie rabinów, gdy sami stawali się niezależnymi nauczycielami; jednym z celów był wzrost posłuszeństwa wobec Prawa).

Przypowieść o lampie

21 Mówił im dalej: Czy po to wnosi się światło, by je umieścić pod korcem lub pod łóżkiem? Czy nie po to, żeby je umieścić na świeczniku? Łk 8,16; Łk 11,33; Mt 5,15

4,21-25 Marek, a za nim Łukasz, zebrał w tych wierszach cztery małe przypowieści z rodzaju maszal, które poddają się różnym interpretacjom zależnie od kontekstu, w jaki są włączone. W tym celu należy się przyjrzeć aplikacjom poczynionym z ich dubletów w Łk oraz ich paralelom w Mt. Tutaj one wszystkie mogą być odniesione do nauczania Jezusa, które jest światłem, jakie powinno rozbłysnąć, za co w jakimś stopniu są odpowiedzialni ci, którzy je otrzymują.

21. Tylko u Marka i u Łukasza znajduje się króciutka przypowieść o lampie. Myśl przewodnia tej przypowieści w zastosowaniu do królestwa Bożego zdaje się być następująca: Dobra Nowina o królestwie Bożym jest głoszona po to, by została rozniesiona po całym świecie. Jest bowiem niczym lampa, którą zapala się nie po to, aby ją z kolei ukryć pod korcem lub schować pod łóżkiem, lecz by ją postawić na świeczniku.

22 Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw. Łk 8,17; Łk 12,2; Mt 10,26

23 Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!

22–23. Tylko wtedy będzie pożyteczna jako lampa. W nauce o królestwie Bożym wszystko musi być objawione ludziom, rzeczy najbardziej skryte muszą się stać dostępne dla wszystkich. Jest to niedwuznaczna aluzja do spoczywającego na uczniach Jezusa obowiązku rozgłaszania Dobrej Nowiny. Ich wiara musi promieniować, musi oświetlać umysły i serca pozostające w mrokach niewiary i zatwardziałości. Przedmiotem tego apostołowania będą nie tylko pouczenia Jezusa, lecz sama Jego osoba i cudowne czyny. A jeśli taki obowiązek spoczywa na słuchaczach nauki Jezusa, niechże tedy dokładają wszelkich starań, by niczego z Jego słów nie uronić, by je przyjmować szeroko otwartym sercem i wprowadzać w życie. Niech już teraz myślą o swoim przyszłym audytorium.

4,21-23. Jezus jest prawdziwym mistrzem w stosowaniu barwnych obrazów, w których żydowscy nauczyciele starali się nawzajem prześcignąć. Ukryte światło świeci na próżno; Bóg pragnie, by światło Jego słowa było przyjmowane przez ludzi. Światło dawały małe gliniane lampy, które trzeba było umieszczać na świeczniku, by mogły lepiej oświetlić cały pokój. Przykrycie lampy korcem z pewnością spowodowałoby zduszenie jej płomienia.

Przypowieść o mierze Łk 8,18 Łk 6,38; Mt 7,2 Łk 8,18; Łk 19,26; Mt 25,29

24 I mówił im: Baczcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą.

24. Będą bowiem w przyszłości, jako nauczyciele, potraktowani tak, jak teraz oni sami traktują Jezusa, ich Nauczyciela: jaką miarą sami mierzą swego Mistrza, taką też im odmierzą kiedyś. Nie jest wykluczone, że chodzi tu również o sprawę przyszłej zapłaty za dobre lub złe życie: na wielkość i rodzaj przyszłej zapłaty zarabia się tu na ziemi. Jeśli życie doczesne człowieka jest prawe, bogate w cnoty i dobre uczynki, można się po nim spodziewać jeszcze większych bogactw w postaci nieprzemijającej nagrody.

25 Bo kto ma, temu będzie dodane; a kto nie ma, pozbawią go nawet tego, co ma.

25. Tak należy rozumieć paradoksalnie brzmiące słowa: Kto ma, będzie mu dane, a kto nie ma – i to, co ma, będzie mu odjęte. Sens drugiej części tej przestrogi jest następujący: kto nie troszczył się wcale o pomnożenie, o wzbogacanie daru wiary, temu jej resztki będą wydarte przez szatana, czyhającego ciągle na ludzką zagładę. Tak więc słowo Boże raz zasłyszane nakłada na człowieka bardzo konkretne i poważne obowiązki.

4,24-25. Zgodnie z tradycyjną mądrością, każdy człowiek jest odpowiedzialny za to, co uczyni z darami, które otrzymał. Jezus stosuje tę zasadę do własnego nauczania. Skoro tłumy nie okazywały posłuszeństwa światłu, które już zostało im dane nie otrzymają go więcej. Obraz „miary” nawiązuje do ważenia produktów żywnościowych i innych towarów na targowisku. Teksty żydowskie czasami używają tego języka w odniesieniu do sprawiedliwego sądu Boga w dniu ostatecznym.

4,21-25. Przypowieść o lampie i mierze. Na tle tradycji rabinistycznej słowa Mk 4,22 - w tym kontekście (w przeciwieństwie do Mt 5,15) - oznaczałyby wydobywanie skarbów (głębokich prawd) ukrytych w Piśmie Świętym. Jezus twierdzi więc, że objawia ludziom Boże przesłanie; wzywa swoich uczniów, by rozumieli Jego naukę i budowali na niej.

Przypowieść o zasiewie

26 Mówił dalej: Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Jk 5,7

27 Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, sam nie wie jak. 28 Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie. 

29 Gdy zaś plon dojrzeje, zaraz zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo. Jl 4,13; Ap 14,15-16

4,29 Królestwo Boże samo w sobie zawiera pierwiastek rozwoju, tajemną siłę, która doprowadzi je do całkowitej pełni.

26–29. Tylko u Marka znajdujemy przypowieść o nasieniu, które samo wzrasta, niezależnie od tego, czy rolnik czuwa nad nim, czy śpi spokojnie. Otóż tak się rzecz ma i z królestwem Bożym: przyjdzie niezależnie od tego, czy ludzie będą przygotowani na jego przyjście, czy nie, czy będą dokładali starań, aby przyszło, czy też będą się oddawali własnym sprawom. Przyjdzie i będzie się rozrastało jak nasienie, które rzucone w glebę najprzód kiełkuje, potem wydaje łodygę i kłos wypełniony ziarnem. Jak dla dojrzewających kłosów zboża przychodzi czas żniwa, też nadejdzie kiedyś dzień Pański i każdy otrzyma zapłatę za owoc, jaki przynosił należąc do królestwa Bożego. Nasze współdziałanie z Bogiem powinno więc opierać się na niezachwianej ufności we wszechmoc i miłosierdzie Boga. Równocześnie jest to zapowiedź – nie pozbawiona parenetycznej przestrogi – przyszłego sądu, którego symbolem, ciągle powtarzającym się w Biblii, jest obraz żniwa.

4,26-29. Każdy rolnik przyznałby, że ziarno wzrasta za sprawą Boskiej Opatrzności, nie zaś jego własnych zabiegów. (Z tego powodu pogańscy i żydowscy rolnicy zwracali się do bogów o pomyślne żniwa; rolnicy pogańscy często składali w tym celu ofiary).

Przypowieść o ziarnku gorczycy Mt 13,31-32; Łk 13,18-19

30 Mówił jeszcze: Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? 31 Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi.

30–31. Kolejna przypowieść o ziarnie gorczycznym, trzecia już zaczerpnięta z życia rolnika, mające swe paralele – choć w zupełnie odmiennym kontekście – u Mateusza i Łukasza, w relacji Marka rozpoczyna się od dwu pytań, których moglibyśmy się spodziewać raczej na samym początku rozdziału czwartego, będącego kolekcją samych przypowieści: „Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy?” Odpowiadając na te pytania w rezultacie przyrównuje Marek królestwo Boże – nie znając Mateuszowego określenia królestwo niebieskie – do ziarna gorczycznego.

32 Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki podniebne gnieżdżą się w jego cieniu. Dn 4,9; Dn 4,18

32. Mimo drobnych odchyleń w niektórych szczegółach opowiadania Marek nie mówi, że to jakiś człowiek zasiał ziarno gorczyczne na własnej roli, notuje natomiast, że ptactwo podniebne gnieździ się w cieniu gałęzi krzewu, który wyrósł z tego ziarna – myśl przewodnia przypowieści we wszystkich trzech redakcjach jest taka sama, u wszystkich trzech Synoptyków równie podnosząca na duchu: królestwo Boże, aczkolwiek bardzo niewielkie na początku (por. Łk 13,19: wiara malutka jak ziarno gorczycy), rozrośnie się do ogromnych rozmiarów. Przypowieść jest więc znów, gdy chodzi o jej funkcję parenetyczną, wezwaniem do pokładania ufności w Bogu. Jego moc jest w stanie uczynić wszystko.

4,30-32. Uczeni nadal spierają się o to, czy roślinę z przypowieści należy tłumaczyć jako „gorczyca”. Niezależnie od wyniku debaty wiadomo jednak, że jej ziarno nie jest najmniejsze ze znanych słuchaczom Jezusa (ziarno storczyka jest od niego mniejsze). Chodzi jedynie o to, że jest ono przysłowiowo małe, a mimo to wyrasta z niego duży krzew. Gorczyce rosnące wokół Jeziora Galilejskiego osiągały nawet 3-5 m wysokości, zwykle jednak mierzyły około 1,5 m. Ponieważ roślina odrastała co roku, ptaki nie mogły wić w niej gniazd w okresie gniazdowania wczesną wiosną. Jednak małe ptaki mogły siadać na nich i to wystarczyło, by dopełnić użytego tutaj obrazu (aluzja do większego drzewa w Dn 4,12). W tej - hiperboli Jezus posługuje się najlepszym przykładem wzrostu od małego ziarna do dużej rośliny, jaki był wówczas znany, nie zmienia to jednak głównej myśli - królestwo mogło się rozpocząć niepozornie, lecz swoją pełnię osiągnie w chwale.

4,26-32. Przypowieść o zasiewie i ziarnku gorczycy. Powszechnie sądzono, że pewnego dnia Bóg ustanowi swoje królestwo (lub panowanie) na całej ziemi, bez żadnych ograniczeń. Jezus wraz z niewielkim gronem swoich naśladowców mogli wydawać się zbyt mało znani i niepozorni, by mogli zawrzeć w sobie chwałę przyszłego królestwa, lecz to właśnie oni będą nieustannie rozprzestrzeniać ziarno słowa aż do czasu ostatecznego nadejścia królestwa. Nauka Jezusa rzuca wyzwanie powszechnie przyjętym poglądom na temat sposobu, w jaki dojdzie do ustanowienia królestwa.

Zakończenie nauczania w przypowieściach Mt 13,34-35

33 W wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli [ją] rozumieć.

4,33 Zob. 2,2+.

34 A bez przypowieści nie przemawiał do nich. Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom.

33–34. Skromny w Ewangelii Marka zbiór przypowieści kończy się uwagą syntetyczną, z której wynika, że Ewangelista nie zamierzał spisać wszystkich przypowieści. Zaznacza też autor drugiej Ewangelii, że Jezus nauczał tylko za pomocą przypowieści i że wielu tych przypowieści nie rozumieli także uczniowie. Wtedy objaśniał im Jezus wszystko na osobności.

4,33-34. Nauczanie na osobności. Starożytni nauczyciele, nie tylko żydowscy, mieli specjalne nauki ezoteryczne, które powierzali jedynie gronu najbliższych uczniów, nie były bowiem przeznaczone do publicznej wiadomości. Ludzie nie byli jeszcze w stanie zrozumieć ukrytą naturę królestwa Jezusa, nie została jeszcze bowiem objawiona tajemnica natury Jego mesjaństwa (zob. wprowadzenie do Ewangelii Marka w tym komentarzu).

BLIŻSZE PRZYGOTOWANIE UCZNIÓW

Burza na jeziorze Mt 8,18; Mt 8,23-27; Łk 8,22-25

35 Owego dnia, gdy zapadł wieczór, rzekł do nich: Przeprawmy się na drugą stronę. 36 Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. 37 A nagle zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała wodą.

35–37. W przedstawieniu grozy nawałnicy morskiej Marek jest nie mniej dokładny niż Mateusz. Dowiadujemy się od Marka, że burza miała miejsce wieczorem – szczegół nie bez znaczenia, gdyby chodziło o zorganizowanie jakiejś pomocy – że nie była to zwykła burza na morzu, lecz jakiś zupełnie niespodziewany atak bardzo silnego wichru, że fale miotały łodzią, którą woda wypełniała już po same prawie brzegi.

38 On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?

38. Marek jeszcze bardziej niż Mateusz pragnie zwrócić uwagę na niebezpieczeństwo zagrażające życiu Jezusa: nie tylko zaznaczy, że Jezus spał, lecz również, że znajdował się w tyle łodzi, w miejscu, jak się zdaje, najmniej bezpiecznym. Marek też – co zauważono już dawno – zdaje się pozostawać w ściślejszym kontakcie z rzeczywistością i jest obdarzony większymi zdolnościami obserwowania otaczającego go świata. Wołanie Apostołów o ratunek nie jest już tylko prośbą, lecz raczej dość odważną, żeby nie powiedzieć, zuchwałą wymówką: Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? Tylko wielkim przerażeniem – Marek mówi zresztą wyraźnie: zlękli się bardzo – można sobie wytłumaczyć takie słowa Apostołów.

39 On, powstawszy, zgromił wicher i rzekł do jeziora: Milcz, ucisz się! Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. 

40 Wtedy rzekł do nich: Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże brak wam wiary! Mt 8,10+

4,40 Jakże brak wam wiary! Wariant: „Nie macie jeszcze wiary?”

39–40. Zresztą dla Ewangelii Marka jest nawet dość charakterystyczna owa chęć specjalnego uwydatnienia słabości towarzyszy Jezusa i ukazywania braku ich wiary w Jego cudotwórczą moc. Podobnie jak Mateusz, Marek również notuje naganę, udzieloną przez Jezusa Apostołom z powodu ich małoduszności.

41 Oni zlękli się bardzo i mówili między sobą: Kim On jest właściwie, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne? Mk 1,27

41. U wszystkich trzech synoptyków perykopa o burzy na jeziorze kończy się – bardzo cenną ze względu na cele dydaktyczne Chrystusa – refleksją Apostołów: Kim On jest właściwie, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne? Tak więc bojaźń Apostołów okazała się w tym przypadku bardzo twórcza: nie była zwykłym otępieniem, nie obezwładniła ludzi, lecz zmusiła ich nawet do zastanowienia. Wzmianka o bojaźni w zakończeniu opowiadania zdaje się wskazywać na to, że powodem tego uczucia było nie tylko grożące Apostołom niebezpieczeństwo, lecz także sama Osoba, a zwłaszcza niezwykła moc Chrystusa. Wszystko przecież może uczynić – a więc może również zesłać najsurowszą karę na człowieka – Ten, któremu wicher i jezioro są posłuszne.

4,35-41. Pan natury. Zbudzenie śpiącego proroka, by znaleźć wsparcie w Jego modlitwie, mogło przypomnieć uczniom, lub pierwszym słuchaczom Jezusa, fragment Jon 1,5-6, lecz Jezus występuje tutaj w zupełnie innej roli niż Jonasz, Niektóre starożytne opowieści pogańskie opowiadały o potężnych bohaterach zdolnych podporządkować sobie siły natury - lecz bohaterami tymi byli prawie zawsze bogowie, rzadziej herosi z odległej przeszłości. Wielu Żydów wierzyło, że nad silami natury (takimi jak wiatr i morze) kontrolę sprawowali aniołowie. Jednak aniołowie musieli mieć kogoś, kto nimi zarządza. W tradycji żydowskiej jedynym, który panował nad wiatrem i morzem, był Bóg (Ps 107,29; por. Jon 1,15). Zaskoczenie uczniów władzą Jezusa jest więc całkiem naturalne.

Burze na Jeziorze Galilejskim rozpoczynały się zupełnie nieoczekiwanie. Rybacy nie oddalali się zwykle od Kafarnaum i nie byli przygotowani do żeglowania daleko od brzegu. Jedynym miejscem, gdzie można było zasnąć w małej łodzi rybackiej, przez którą przelewały się fale, była podwyższona rufa. Jako poduszkę pod głowę można było wykorzystać drewniane (lub obite skórą) siedzisko sternika lub trzymaną pod nim zwykle poduszkę. Sen, w który Jezus zapadł w czasie burzy, może wskazywać na Jego całkowitą ufność (Ps 4,8; por. 2 Krl 6,16-17.32; Prz 19,23). W pewnych greckich opowieściach sprawdzianem autentycznej wiary filozofa w jego naukę dotyczącą duchowego pokoju było jego zachowanie podczas burzy.

Mk 5

Uzdrowienie opętanego Mt 8,28-34; Łk 8,26-39

1 Przybyli na drugą stronę jeziora do kraju Gerazeńczyków.

5,1 Gerazeńczyków. Warianty: „Gadareńczyków” (por. przyp. Mt 8,28) lub „Gergezeńczyków”.

5,1. Użyte w Ewangelii Mateusza słowo „Gadara” (Mt 8,28), nazwa miasta oddalonego o 9 km od Jeziora Galilejskiego, jest bardziej właściwe od Markowej „Gerazy” - ważnego miasta leżącego na południowym wschodzie jeziora, w odległości około 55 km od jeziora, do którego dotarcie wymagałoby odbycia dłuższej podróży. Jednak obydwa miasta leżały w tym samym rejonie - na ziemiach Dekapolu, obszaru zasadniczo nieżydowskiego. Marek pisał dla czytelników, którzy mieszkali z dala od tych ziem i mniejszą wagę przywiązywali do szczegółów dotyczących geografii Syrii i Palestyny niż czytelnicy Ewangelii Mateusza.

2 Gdy wysiadł z łodzi, zaraz wyszedł Mu naprzeciw z grobowców człowiek opętany przez ducha nieczystego.

Cudownego uzdrowienia opętanych z Gerazy żaden z synoptyków nie opisał tak dokładnie jak Marek. Zdaje się nie ulegać wątpliwości, że opis Marka posłużył tu Mateuszowi i Łukaszowi za źródło. Małe uściślenie należy jednak wprowadzić zaraz na wstępie, gdy chodzi o sam tytuł perykopy: w odniesieniu do opisu Marka i Łukasza powinno się mówić o uzdrowieniu opętanego. W relacjach bowiem tych dwu Ewangelistów jest mowa o jednym opętanym. Liczbę mnogą wprowadza Marek – a za nim Łukasz – dopiero później, kiedy to duch wyraźnie powie, że jest ich wielu.

Skąd wzięła się u Mateusza wzmianka o dwu opętanych? Dlaczego autor pierwszej Ewangelii, skłonny zawsze do interpretacji i wydłużeń, w tym wypadku streścił za pomocą siedmiu wierszy to, co znany ze zwięzłości Marek opisał aż w dwudziestu wierszach?

Najbardziej prawdopodobna odpowiedź na pytanie drugie zdaje się być następująca: Mateusz, aczkolwiek zależny od Marka, korzysta w tym wypadku z jakiegoś skróconego opracowania, którego autor nie znał dialogu Jezusa z demonem; nie wiedział tedy, że demonów było wielu w jednym człowieku. Przy tym założeniu łatwo już odpowiedzieć na pytanie pierwsze: liczba mnoga w pierwszej części jest wyrazem harmonizacji całego wątku opowiadania.

1–2. W relacji Marka rozmiary opowiadania i sposób rozmieszczenia w nim poszczególnych akcentów odpowiadają tezie głównej całej drugiej Ewangelii, a zwłaszcza jej kontekstowi najbliższemu. Marek przeprowadza dowodzenie, że Jezus jest pełnym mocy Synem Bożym, a opisany tu cud stanowi punkt kulminacyjny w przedstawianiu cudotwórczej działalności Jezusa: po licznych uzdrowieniach, wspomnianych lakonicznie w 3,9–12, po uciszeniu burzy na morzu Jezus manifestuje teraz swoją absolutną władzę nad złymi duchami, nawet gdy występują w znacznej ilości, całymi legionami. W tradycji rękopiśmienniczej tego opowiadania istnieją co najmniej trzy nazwy, określające miejscowość, w której dokonały się te bardzo specyficzne egzorcyzmy: Geraza, utożsamiana z dzisiejszą Dżerasz, położoną 60 km na południe od jeziora Genezaret, ze względu na tę zbyt dużą odległość raczej nie wchodzi w grę; dla tych samych powodów należy również wyeliminować Gadarę w Dekapolu, nie mającą bezpośredniego związku z jeziorem Genezaret. Stosunkowo największym prawdopodobieństwem cieszy się hipoteza lokalizująca całe wydarzenie we wspomnianej przez Orygenesa, leżącej nad urwistym brzegiem jeziora Genezaret, miejscowości Gergesa.

5,2. Żydzi uważali groby za miejsce nieczyste i powszechne siedlisko duchów nieczystych. W wielu kulturach starożytnych składano ofiary zmarłym, które mogły też przyciągać owe duchy. Akcja rozgrywa się w nocy (Mk 4,35), gdy - jak wierzono - duchy nieczyste posiadały największą władzę. Marek buduje w ten sposób atmosferę napięcia, powodując, że starożytni czytelnicy wyczuwali nadchodzący konflikt.

3 Mieszkał on stale w grobowcach i nikt już nawet łańcuchem nie mógł go związać. 4 Często bowiem nakładano mu pęta i łańcuchy; ale łańcuchy kruszył, a pęta rozrywał, i nikt nie zdołał go poskromić. 5 Wciąż dniem i nocą w grobowcach i po górach krzyczał i tłukł się kamieniami.

3–5. Sprawie ukazania rozmiarów mocy Jezusa służy również bardzo drobiazgowy i realistyczny opis cierpień opętanego. Marek nie omieszka też zaznaczyć, że wszyscy byli już absolutnie bezradni wobec tego nieszczęścia: rozrywał łańcuchy, kruszył pęta i nikt nie był w stanie go obezwładnić. Cmentarze, skupiska grobowców, uważano nie tylko za miejsca nieczyste, lecz także za tereny szczególnie często nawiedzane przez demony.

5,3-5. Pewne pogańskie rytuały zawierały wykonywanie nacięć na ciele kamieniami (1 Krl 18,28); kaleczenie własnego ciała i nienaturalna siła pojawiają się też w połączeniu z opętaniem przez duchy nieczyste w wielu do dzisiaj istniejących kulturach.

6 Skoro z daleka ujrzał Jezusa, przybiegł, oddał Mu pokłon 7 i zawołał wniebogłosy: Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Zaklinam Cię na Boga, nie dręcz mnie! 8 Powiedział mu bowiem: Wyjdź, duchu nieczysty, z tego człowieka.

5,6-8. W starożytnej magii wyższe duchy były wzywane w celu wypędzania demonów niższej rangi, dlatego duchy nieczyste odwołują się do Jedynego, który przewyższa Jezusa, by przeszkodzić Mu w wypędzeniu ich z tego człowieka: „Zaklinam cię na Boga”. Miałoby to rzucić przekleństwo na Jezusa, gdyby nie posłuchał, (Zwroty w rodzaju „Zaklinam cię” i „Wiem, kto jesteś” - Mk 1,23 - pojawiają się w starożytnych tekstach magicznych opowiadających o egzorcyzmach, jako zaklęcia mające obezwładnić duchowego przeciwnika.) Jednak w przypadku Jezusa próby owej magicznej samoobrony okazują się nieskuteczne. Nie tylko Żydzi, lecz także poganie nazywali czasami Boga Izraela „Najwyższym”.

9 I zapytał go: Jak ci na imię? Odpowiedział Mu: Na imię mi Legion, bo nas jest wielu. Łk 8,2; Łk 11,26

5,9. Ustalenie imion duchów lub słów, za pomocą których można było podporządkować sobie demony, jest typowym elementem starożytnych tekstów opowiadających o egzorcyzmach (zob. starożytne teksty magiczne i Testament Salomona); jednak ten przypadek, w którym mamy do czynienia z dużą liczbą duchów, jest jedynym odnotowanym przykładem, w którym Jezus pyta demony o imię, nie posługuje się nim jednak w sposób typowy dla egzorcystów.

Legion rzymski mógł liczyć od 4000 do 6000 żołnierzy. Człowiek ten był więc opętany przez wiele demonów - przypuszczalnie ich liczba przewyższała liczbę świń (Mk 5,13).

10 I zaczął prosić Go usilnie, żeby ich nie wyganiał z tej okolicy.

6–10. Relacjonuje też Marek – nie bez określonych intencji teologicznych – że opętany ujrzawszy Jezusa przybiegł i oddał Mu pokłon; Ewangelista chce zaznaczyć, że nawet złe moce uznają w Jezusie Syna Bożego. O absolutnej zależności złego ducha od Jezusa świadczy również prośba demona, by mógł pozostać w krainie Gerazeńczyków. Słów Bóg Najwyższy lub po prostu Najwyższy używali na określenie Boga już w ST głównie nie-Izraelici (por. Rdz 14,18 n; Iz 14,14; zob. także Dz 16,17).

Termin „legion” – jednostka wojskowa licząca około 6 000 ludzi – jako określenie złego ducha miał świadczyć o potędze reprezentowanej przez szatana przebywającego w nieszczęśliwym człowieku. Może chodziło też i o swoiste chełpienie się demonów tym, że mimo tak wielkiej ich liczby stanowią zgraną jedność w opętanym. Mimo to zły duch świadom jest tego, że wobec jeszcze większej mocy Jezusa musi opuścić człowieka. Dlatego próbuje pertraktować: prosi, by mógł pozostać wśród ludzi, by nie musiał uchodzić na pustynię, będącą jego właściwym miejscem zamieszkania (por. Mt 12,43; Łk 11,24; zob. także Iz 13,21; 34,14; Tb 8,3).

5,10. Starożytni znali przypadki, w których duchy nieczyste w obliczu klęski błagały o miłosierdzie lub jakieś inne ustępstwa (np. 1 Księga Henocha 12-14; Testament Salomona 2,6). Być może pragnęły pozostać w tym miejscu z powodu grobów. W myśli starożytnej duchy były zwykle związane z konkretnymi miejscami.

11 A pasła się tam na górze wielka trzoda świń. 12 Prosiły Go więc [złe duchy]: Poślij nas w świnie, żebyśmy mogli w nie wejść.

5,11-12. Jedynie poganie (lub bardzo niereligijni Żydzi) zajmowali się hodowlą świń. Żydowscy czytelnicy uważali świnie za zwierzęta najbardziej nieczyste, zatem za odpowiednie miejsce dla duchów nieczystych. Starożytni egzorcyści twierdzili, że demony zawsze proszą o ustępstwa, gdy zmusza się je, aby opuściły opętanego.

13 I pozwolił im. Tak, wyszedłszy, duchy nieczyste weszły w świnie. A trzoda około dwutysięczna ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora. I potonęły w jeziorze.

11–13. Dorzucone prawdopodobnie już nieco później, aczkolwiek jeszcze przed spisaniem Ewangelii Marka opowiadanie o wejściu duchów nieczystych w wieprze, które jak wiadomo, są również zwierzętami nieczystymi, nie zdaje się odtwarzać jakiegoś historycznego faktu, lecz wyraża przekonanie ludowe, że duchy nieczyste powinny mieszkać w równie nieczystych zwierzętach, a nie w człowieku.

5,13. Tradycja żydowska nauczała, że duchy nieczyste są istotami śmiertelnymi, wielu starożytnych czytelników uznało więc zapewne, że zostały one zniszczone (lub przynajmniej obezwładnione) wraz ze stadem świń, w które weszły. (W niektórych tradycjach powiadano, że duchy nieczyste boją się wody - Testament Salomona 5,11-12; jednak w innych pewne demony wręcz mieszkają w wodzie. W relacji Ewangelii Marka znamienne jest, że zależność demonów od ich nosicieli jest znacznie większa od tej, jaka występuje w innych źródłach pochodzących z tego okresu.)

14 Pasterze zaś uciekli i rozpowiedzieli o tym w mieście i po osiedlach. A ludzie wyszli zobaczyć, co się stało.

14. Pierwszymi heroldami tego cudownego czynu Jezusa stali się pasterze pilnujący świń. Oni to w przerażeniu wielkim uciekli pozostawiając trzodę i roznieśli po całej okolicy wieść o tym, co zaszło.

15 Gdy przyszli do Jezusa, ujrzeli opętanego, który miał w sobie legion, jak siedział ubrany i przy zdrowych zmysłach. Strach ich ogarnął. 16 A ci, którzy widzieli, opowiedzieli im, co się stało z opętanym, a także o świniach.

15–16. Bojaźń, nie mniejsza od tej, jaką przeżywali pasterze, ogarnęła również ludzi, którzy spotkawszy człowieka miotanego jeszcze do niedawna mocą złego ducha, stwierdzili teraz, że po spotkaniu z Jezusem był on ubrany i przy zdrowych zmysłach.

17 Wtedy zaczęli Go prosić, żeby odszedł z ich granic.

17. Zrozumienie postawy mieszkańców Gerazy sprawia pewną trudność. Oto – przynajmniej według Marka i Łukasza – nikt się nie cieszy uleczeniem opętanego, a było to przecież nie lada dobrodziejstwo. Wszystkich przeraża wyłącznie moc Jezusa, szczególnie, zdaje się, ta moc, wskutek której całe stado świń runęło do wody, co prawdopodobnie zrodziło przypuszczenie, że taki incydent może się powtórzyć. Tymczasem Jezus, decydując się na zadośćuczynienie prośbie demonów chciał tym samym pouczyć ludzi, że uwolnienie się od złych mocy może wiele kosztować, lecz owe straty materialne w ostatecznym rozrachunku z pewnością się opłacą.

5,14-17. Sprzeciw wobec Jezusa wypływał zarówno z interesu ekonomicznego - straty dużego stada świń - jak i pewnych greckich wyobrażeń o groźnych, czyniących cuda czarnoksiężnikach, których ludzie się lękali.

18 Gdy wsiadał do łodzi, prosił Go opętany, żeby mógł przy Nim zostać.

5,18. W starożytnych opowieściach człowiek, który powrócił do zmysłów z obłędu często nie pamiętał swojego poprzedniego stanu (np. Leukippos w Achillesie Statiusa), lecz nie zawsze tak się działo (Dn 4,34-37).

19 Ale nie zgodził się na to, tylko rzekł do niego: Wracaj do domu, do swoich, i opowiedz im wszystko, co Pan ci uczynił i jak ulitował się nad tobą. Mk 1,34+

18–19. Najbardziej dziwne w całym opowiadaniu jest jego zakończenie, w którym znajdują się słowa pozostające w wyraźnej sprzeczności z tzw. sekretem mesjańskim, zjawiskiem literackim znamiennym szczególnie dla Ewangelii Marka. Uwolnionemu od ducha nieczystego Jezus każe iść do domu i opowiadać wśród swoich wszystko, co Pan mu uczynił i jak się nad nim ulitował. Polecenie to otrzymuje ów człowiek właśnie wtedy, kiedy zgłaszał swoje pragnienie pozostania przy boku Jezusa.

Ten trochę dziwny nakaz misyjny Jezusa staje się bardziej zrozumiały, gdy sobie uświadomimy, że całe zdarzenie miało miejsce w Dekapolu, tj. w krainie zamieszkałej po większej części przez pogan. Szczęśliwiec uwolniony od ducha nieczystego co prawda nie zastosował się dokładnie do polecenia Jezusa: rozgłaszał doznane dobrodziejstwo nie tylko wśród swoich, lecz po całym rozległym Dekapolu. Nie pierwszy to zresztą wypadek tego rodzaju zakazów czy ograniczeń Jezusa. Nic nie jest w stanie powstrzymać entuzjazmu ludzi, których największe marzenie – odzyskanie zdrowia – staje się nagle rzeczywistością.

20 Poszedł więc i zaczął rozgłaszać w Dekapolu wszystko, co Jezus mu uczynił, a wszyscy się dziwili. Mt 4,25+

20. Dla myśli przewodniej Ewangelii Marka nie bez znaczenia jest również wzmianka o tym, że na opowiadanie człowieka uzdrowionego mieszkańcy Dekapolu reagowali zdziwieniem. Marek chce pokazać, że poganie również uznają w pewien sposób nadprzyrodzoną moc Jezusa. Podziw, zdumienie pogan były, jak się zdaje, początkiem ich wiary; do jej wzbudzenia zmierzało całe niezwykłe wydarzenie. Jak w innych wypadkach, tak i tu również mamy prawo twierdzić, że podziw na pewno nie był wolny także od uczucia lęku. Jeżeli rzeczy niezwykłe mają to do siebie, że wywołują niepewność i obawę, to przecież towarzyszy temu chęć podzielenia się własnymi przeżyciami z otoczeniem, bądź po to, by wspólnie podziwiać twórcę niezwykłości, bądź, by spróbować rzecz zrozumieć i uwolnić się w ten sposób od niewygodnego uczucia.

5,19-20. Ponieważ Jego mesjanizm mógł zostać fałszywie zrozumiany, Jezus zachowywał go w sekrecie na terenach zamieszkanych w większości przez Żydów. Jednak na nieżydowskich ziemiach Dekapolu, gdzie ludzie mogli Go postrzegać jako czarnoksiężnika, zachęca nowego ucznia, by rozpowiadał, co Bóg mu uczynił, korygując w ten sposób błędne wyobrażenia ludzi (por. 2 Mch 3,36).

5,1-20. Uzdrowienie opętanego. Jezus zdołał związać mocarza, którego nikt nie potrafił skrępować (Mk 3,27; 5,3-4).

Kobieta cierpiąca na krwotok Mt 9,18-26; Łk 8,40-56

21 Gdy Jezus przeprawił się z powrotem łodzią na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Mk 2,13

22 Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg 23 i prosił usilnie: Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła. 24 Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego napierał.

Marek jest również o wiele bardziej dokładny niż Mateusz w opisie uleczenia niewiasty cierpiącej na krwotok i w relacji o wskrzeszeniu córki Jaira. Obydwie relacje są ze sobą zespolone tak ściśle i obfitują w takie mnóstwo bardzo realistycznych szczegółów, iż nie można wątpić w charakter historyczny całego opowiadania. Wszystko też wskazuje na to, że mamy do czynienia z relacją naocznego świadka, którym według wszelkiego prawdopodobieństwa był Piotr.

21–24. Marek mówi o tym, że Jezus opuściwszy pogański Dekapol przeprawił się z powrotem na zachodni brzeg jeziora Genezaret. Szczegół to nie bez znaczenia ze względu na propagandę cudotwórczej mocy Jezusa: Dekapol, wschodni brzeg jeziora Genezaret, jest pustkowiem w porównaniu z gęsto zaludnionymi okolicami po zachodniej stronie tegoż jeziora.

5,21-24. „Przełożeni synagogi” to urzędowi jej zwierzchnicy (w przeciwieństwie do zwykłych uczestników nabożeństw, Łk 4,20) i ważni członkowie miejscowej społeczności. Córka Jaira nie osiągnęła jeszcze wieku dorosłego - biorąc pod uwagę jej wiek i płeć nie zajmowała żadnej liczącej się pozycji społecznej. Padano do stóp przed ludźmi o znacznie wyższej pozycji społecznej (np. przed królem) oraz przed Bogiem. Wielkie uniżenie się przed Jezusem tego ważnego człowieka było wyraźnym uznaniem Jego władzy.

25 A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele wycierpiała od różnych lekarzy

5,25. Chorobę tej kobiety traktowano tale, jakby bez przerwy miała miesięczne krwawienie. Stan ten powodował, że według Prawa była stale rytualnie nieczysta (Kpł 15,25-28) - do problemu natury fizycznej dołączył się więc problem społeczny i religijny Choroba ta zaczęła się przypuszczalnie po okresie płodności. Zakładając, że przeciętna długość ludzkiego życia wynosiła wówczas około czterdziestu lat oraz uwzględniając informację, że chorowała „od dwunastu lat”, można dojść do wniosku, iż cierpiała na tę dolegliwość przez połowę lub całe swe dorosłe życie.

26 i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej.

5,26. Wiele praktyk stosowanych przez żydowskich i pogańskich lekarzy w czasach biblijnych odwoływało się do najzwyklejszych przesądów, nic więc dziwnego, że leczenie nie było skuteczne (por. 2 Krn 16,12; Tb 2,10; Apokryf Księgi Rodzaju 20,19-20 z Qumran). Chociaż wielu lekarzy w świecie greckim było niewolnikami, żydowskie źródła z obszaru Palestyny donoszą, że lekarze osiągali tam przyzwoite dochody.

27 Posłyszała o Jezusie, więc weszła z tyłu między tłum i dotknęła się Jego płaszcza. 28 Mówiła bowiem: Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa. 29 Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w swym ciele, że jest uleczona z dolegliwości.

25–29. Marek wspomina również – by lepiej uwydatnić wyjątkowość tego schorzenia, a potem wielkość cudu – o wręcz fatalnych skutkach dotychczasowego leczenia niewiasty, wreszcie opisuje przebieg dokonującego się cudu i mówi wyraźnie o mocy, która miała rzekomo uchodzić z Jezusa. Nie omieszka też zaznaczyć, że krwotok ustał zaraz i że stwierdziła to uleczona niewiasta. Nie może już być żadnych wątpliwości, że stało się coś niezwykłego. Cud dokonał się właśnie tak, jak tego pragnęła chora: Żebym choć dotknęła Jego płaszcza.

5,27-29. Gdy niewiasta ta dotknęła kogoś lub jego szat, czyniła go rytualnie nieczystym przez resztę dnia (por. Kpł 15,26-27). Pewne rodzaje nieczystości można było usunąć, lecz wymóg odbycia kąpieli rytualnej był tak niewygodny, że ludzie, o ile było to możliwe, unikali sytuacji, w których mogli stać się nieczyści. Ponieważ niewiasta ta czyniła nieczystym każdego, kogo dotknęła, nie mogła nawet przebywać w tak gęstym tłumie. W późniejszej tradycji żydowskiej niebezpieczeństwo to traktowano jeszcze bardziej poważnie niż w Księdze Kapłańskiej (np. Miszna Toharot 5,8) i wielu nauczycieli w ogóle unikało dotykania kobiet, by nie ulec przypadkowemu skażeniu. Niewiasta ta nie mogła więc dotykać innych, ani być przez nich dotykana - była więc przypuszczalnie rozwódką lub nigdy nie wyszła za mąż i żyła na marginesie żydowskiego społeczeństwa.

30 A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: Kto dotknął mojego płaszcza?

5,30 moc wyszła od Niego. Ta moc jest rozumiana jako fizyczny wypływ, powodujący uzdrowienie (por. Łk 6,19) za pośrednictwem kontaktu (por. 1,41; 3,10; 6,56; 8,22).

31 Odpowiedzieli Mu uczniowie: Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto Mnie dotknął. 32 On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. 33 Wtedy kobieta podeszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, padła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę.

5,33 zalękniona i drżąca. Choroba ta nie tylko upokarzała, ale jeszcze sprowadzała na ową kobietę stan rytualnej nieczystości (Kpł 15,25).

34 On zaś rzekł do niej: Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź wolna od swej dolegliwości. Mt 8,10+

30–34. Zresztą nie zanotowany przez Mateusza dialog Jezusa z uczniami dotyczący „kogoś, kto się dotknął płaszcza Jezusa”, również ma na celu zamanifestowanie wobec wszystkich przekonania niewiasty o cudownym jej uleczeniu. Nic się też nie może ukryć przed Jezusem. Niewiasta zrozumiała to dobrze i dlatego jej pokłon przed Jezusem był wyrazem nie tylko bojaźni – cierpiąc na krwotok uchodziła za nieczystą, wobec czego nie wolno jej było wchodzić między ludzi, a tym bardziej dotykać świadomie kogokolwiek – lecz także hołdu dla cudotwórczej mocy Zbawiciela. Z pewnością ku jej niemałemu zdziwieniu nie spotkała jej jednak żadna, nawet najmniejsza nagana z ust Jezusa. Dowiedziała się natomiast, że uleczenie zawdzięcza pośrednio swojej wierze, a nie magicznej mocy, płynącej z dotknięcia się szaty Jezusa.

5,30-34. Żydzi wierzyli, że nadprzyrodzoną wiedzę posiadają jedynie nauczyciele znajdujący się blisko Boga. Jezus wykorzystuje swoją nadprzyrodzoną wiedzę, by ustalić, która z niewiast Go dotknęła - chociaż w oczach tłumu oznaczało to, że stał się rytualnie nieczysty. Na tle wzmianek o porażkach wiary uczniów płci męskiej (Mk 8,17-21; 9,19), odnotowanie przez Marka wiary tej kobiety (por. Mk 7,29; 12,44; 15,40-41) jest tym bardziej uderzające, szczególnie dla czytelników, którzy wyrośli w kulturze, w której kobietę uważano za zmienną i emocjonalnie słabszą od mężczyzny.

Córka Jaira

35 Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela? 

36 Lecz Jezus, słysząc, co mówiono, rzekł do przełożonego synagogi: Nie bój się, wierz tylko! Mt 8,10+

37 I nie pozwolił nikomu iść ze sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego.

5,37 Wymienieni są ci sami, którzy będą uprzywilejowanymi świadkami przemienienia (9,2) i agonii (14,33; por. 1,29; 13,3).

38 Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Widząc zamieszanie, płaczących i głośno zawodzących, 39 wszedł i rzekł do nich: Czemu podnosicie wrzawę i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi.

Uleczenie niewiasty cierpiącej na krwotok nie było – jeśli tak można powiedzieć – zamierzone. Jezus dokonał tego cudu po drodze, śpiesząc do śmiertelnie chorej córki Jaira.

35–39. I znów Marek o wiele wyraźniej niż Mateusz uwydatnia wielkość cudotwórczej mocy Jezusa. W tym celu przytacza słowa wysłanników zwierzchnika synagogi, donoszących o tym, że dziewczynka umarła. Niepotrzebne więc już żadne zabiegi, nie warto fatygować Mistrza. Tego samego zdania byli również ludzie zebrani przy zwłokach zmarłej: byli tak przekonani o jej śmierci, że parsknęli śmiechem, gdy Jezus oświadczył, iż dziecko nie umarło, tylko śpi.

5,35-39. Obecność kilku zawodowych płaczek była niezbędna nawet na pogrzebie największego biedaka. Większa liczba żałobników gromadziła się po śmierci członka jakiegoś wpływowego rodu (tak jak tutaj). Ponieważ w Palestynie ciała zmarłych ulegały szybkiemu rozkładowi, żałobnicy musieli zebrać się zaraz po śmierci dziecka, zanim wieść o tym dotarła do Jaira. Posłańców wysyłano zwykle niezwłocznie, by zanieśli rodzicowi lub małżonkowi smutne wieści.

40 I wyśmiewali Go. Lecz On odsunął wszystkich, wziął ze sobą tylko ojca i matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało.  Dz 9,40

41 Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: Talitha kum, to znaczy: Dziewczynko, mówię ci, wstań! Mk 9,27

5,41 Talitha kum. Wyrażenie w języku aram., którym mówił Jezus.

42 Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia.

40–42. Dokładnie też opisuje Marek dalsze czynności Jezusa, który usunął z domu wszystkich – może dlatego, że nie okazali się godnymi widzieć znak, a może chodziło znów o sekret mesjański – prócz Piotra, Jakuba, Jana i rodziców zmarłej, ujął dziewczynkę za rękę i kazał jej wstać. Kiedy wstała i poczęła chodzić, wszyscy – co znów zaznacza tylko Marek – osłupieli wprost ze zdumienia.

43 Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym się nie dowiedział, i polecił, aby jej dano jeść. Mk 1,34+

43. Opis kończy się nie zanotowanym przez Mateusza kategorycznym zakazem opowiadania komukolwiek o wydarzeniu. Nade wszystko jednak zależy Markowi na tym, aby czytelnik jego Ewangelii uwierzył, że dokonało się rzeczywiste zmartwychwskrzeszenie. Dlatego ostatnie słowa są takie: I polecił, aby jej dano jeść. Nie ma więc już żadnych wątpliwości, że zmartwychwstała cieszy się pełnią normalnego życia. Obydwa opisy cudownych czynów Jezusa mają ten sam wydźwięk moralizatorski: w obydwu wypadkach czytelnik jest nawoływany do wiary. Do niewiasty uleczonej z krwotoku mówi Jezus: Córko, twoja wiara cię ocaliła, a przełożonego synagogi, Jaira, upomina wręcz: Nie bój się, wierz tylko!

5,40-43. W tamtej kulturze dziewczynka w wieku dwunastu lat była dziewicą, którą przypuszczalnie niebawem miano wydać za mąż (kobiety nie mogły się dalej kształcić lub pracować zawodowo jak dziś). Młode dziewczęta zwykle z radością oczekiwały na dzień swego ślubu, uważając to wydarzenie za najbardziej szczęśliwe w swoim życiu. Kobiety, które umarły nie zdążywszy wyjść za mąż - szczególnie te, które odeszły tuż przed ślubem - były opłakiwane w sposób szczególny, jako osoby które doświadczyły wielkiej tragedii Jezus przemówił do dziewczynki po aramejsku, który był być może jej głównym językiem, chociaż greka była powszechnie używana w ówczesnej Palestynie. (Na temat stosowania języka aramejskiego w uzdrowieniach zob. komentarz do Mk 7,34-35.)

5,21-43. Uzdrowienie dziewczynki i kobiety cierpiącej na krwotok. We fragmencie tym spotykamy się z dwoma przypadkami nieczystości: niewiastą cierpiącą na krwotok i ciałem zmarłego (zob. Kpł 15,19-33; Lb 19,11-22). Nawet po ustaniu krwawienia kobieta była uważana za nieczystą przez siedem dni (Kpł 15,28); zmarła dziewczynka była jeszcze bardziej nieczysta rytualnie (Lb 19,11).

Mk 6

Jezus w Nazarecie Mt 13,53-58; Łk 4,16-30

1 Wyszedł stamtąd i przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. 2 Gdy zaś nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: Skąd to u niego? I co to za mądrość, która mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez jego ręce!

1–2. Choć Marek nie określa dokładnie, skąd Jezus przybył do Nazaretu, to jednak wszystko zdaje się wskazywać na to, że Jezus przychodzi od strony Kafarnaum. Towarzyszą Mu uczniowie. Nazaret, miasto rodzinne Jezusa, jest nazywane Jego ojczyzną, głównie dlatego, że tam Chrystus wzrastał (por. Mt 2,23; Mk 1,24; Łk 4,16), choć wiadomo, że nie tam przyszedł na świat. Nie zjawił się w Nazarecie jako ktoś nie znany, o kim nie wiadomo, w jakim celu przybywa. Towarzyszące Mu grono uczniów pozwalało się domyślać, że występuje w roli wędrownego nauczyciela. Nie wydaje się jednak, by owo przybycie do Nazaretu miało miejsce bezpośrednio po wskrzeszeniu córki Jaira lub w ogóle pozostawało w jakimkolwiek związku z tym cudem. W każdym razie epizod z pobytu Jezusa w Nazarecie suponuje już uprzednią dłuższą działalność Zbawiciela. Aczkolwiek Jezus nauczał inaczej niż uczeni w Piśmie, to jednak nie zrywał z tradycyjnym miejscem nauczania: gdy nadszedł szabat, począł nauczać w synagodze. Odmiennością swego nauczania – tak pod względem formy, jak i treści – wprawiał wszystkich w zdumienie.

3 Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także jego siostry? I powątpiewali o Nim. Mt 12,46+

6,3 cieśla. A nie: „syn cieśli” (Mt 13,55) — wyrażenie w Mk delikatnie zwraca uwagę na dziewicze narodzenie Jezusa.

— Józefa. Warianty: „Joset” lub „Jose”.

3. Podziwiano zresztą nie tylko słowa, lecz także czyny Jezusa, pytając się nawzajem, skąd ma tak niezwykłą moc Ten, którego przecież dobrze znano: Jego samego wraz z wykonywanym przez Niego zawodem, Jego Matkę oraz krewnych w linii męskiej i żeńskiej. Wszyscy byli ludźmi najzwyklejszymi, prostymi. Trudno więc było uwierzyć w rzeczywistość niezwykłych poczynań Jezusa: powątpiewano o Nim. Ten podziw nie przypomina jednak wcale znanego nam już z Ewangelii Marka – świętego, na wskroś twórczego entuzjazmu. Jest to zdumienie ludzi niewierzących, ludzi, którzy nie potrafią się wznieść myślą ponad to, co wiedzą dotychczas o Jezusie na podstawie jedynie zewnętrznej strony Jego życia. Faktu, iż została tu wspomniana jedynie Matka Jezusa, nie należy uważać za dowód biblijny na dziewicze poczęcie Syna Bożego. Józef nie jest wymieniony, prawdopodobnie dlatego, że już wtedy nie żył. Wzmianka o bardzo zwykłym, ubogim pochodzeniu Jezusa została podana może w celu lepszego uwydatnienia Jego duchowej wielkości.

4 A Jezus mówił im: Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony. Mk 7,32; 1Tm 4,14+; Mt 8,10+

4. Powątpiewań mieszkańców Nazaretu nie zostawi Jezus bez odpowiedzi. Oświadczył, że postawie Jego współrodaków nie można się nawet dziwić: żaden prorok nie doznawał czci w swej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i we własnym domu. Narzekania proroka Jeremiasza są pod tym względem chyba najbardziej wymowne (Jr 11,18–23). Tak więc przy okazji dał Jezus pełny wyraz swej świadomości prorockiej. Jest traktowany tak samo jak prorocy, bo również przekazuje ludziom wolę Bożą. Przyrównanie się do proroków starotestamentowych było również swoistą zapowiedzią męki Jezusa. Nie oznacza to jednak wcale, że Jezus rezygnuje z samowiedzy o swej funkcji Mesjasza i Syna Bożego. Stwierdza, że spotka Go los starotestamentowych proroków.

5 I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich.

5. Wobec opozycji i braku wiary mieszkańców Nazaretu nie dokonał Jezus w tym mieście, wyjąwszy kilka uzdrowień przez włożenie rąk, żadnego cudu. Opuścił więc Nazaret i począł nauczać w okolicznych wsiach. Nie oznaczało to wcale, że Jezus był bezsilny wobec niedowiarstwa mieszkańców Nazaretu. Jego moc cudotwórcza wcale nie była skrępowana niewiarą tych ludzi. Po prostu z woli Boga samego udzielającego Jezusowi mocy cudotwórczej nie miał się dokonać w Nazarecie żaden cud. Cała inicjatywa zbawienia spoczywa ciągle w rękach Ojca. Syn nie może niczego czynić sam z siebie, jeśli nie widzi Ojca czyniącego… Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko, co sam czyni (J 5,19 n).

6 Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.

6. Niedowiarstwo mieszkańców Nazaretu było jednak równie nie uzasadnione jak upór Żydów, zabijających kiedyś proroków. Perykopa kończy się więc spostrzeżeniem następującym: Dziwił się też ich niedowiarstwu, podobnie jak uprzednio wyrażał uznanie dla wiary niewiasty cierpiącej na krwotok lub dla wiary przełożonego synagogi, Jaira. W odniesieniu do mieszkańców Nazaretu właśnie sprawdzają się słowa Proroka: Patrząc, nie widzą i słuchając nie słyszą ani nie rozumieją (Mt 13,13).

6,1-6. Jezus w Nazarecie. Stary Testament często powtarza motyw proroka, którego nie darzono należną czcią, dość wymienić Jeremiasza, Mojżesza, Józefa itd. Późniejsza tradycja żydowska podkreślała ten motyw jeszcze dobitniej. To, że Jezus „nie mógł” uczynić w Nazarecie cudów z powodu niewiary tamtejszych mieszkańców, nie oznacza ograniczenia Jego mocy, lecz misji - uzdrawianie bez wynikającej z pobudek moralnych wiary oznaczałoby postępowanie podobne do postępowania starożytnych pogańskich czarnoksiężników.

W Mk 6,3 Jezus został nazwany „cieślą”. W okresie wczesnego dzieciństwa Jezusa miasto Sefforis (późniejsza stolica Galilei) zostało zniszczone przez Rzymian. Prace przy jego odbudowie podjęto natychmiast. Tak więc cieśle byli bez wątpienia poszukiwani w Nazarecie, wiosce oddalonej o 6 łan od ruin Sefforis. Józef, ojciec Jezusa, przypuszczalnie nauczył syna swego fachu, jak to często czynili ojcowie w tamtych czasach. Gdy Sefforis zostało odbudowane, większość prac stolarskich wykonywali przypuszczalnie we własnym domu, podobnie jak większość cieśli w Palestynie, Uwaga, że Jezus jest cieślą, miała na celu określenie Go, nie zaś podanie w wątpliwość, że cieśla mógłby być nauczycielem, znamy bowiem innych cieśli, którzy stali się sławnymi nauczyciela (np. Szammaj).

„Bracia” i „siostry” to zwyczajne określenia używane w odniesieniu do krewnych; bardziej ogólne określenie „rodak” (np. Rz 16,11) nie jest używane w odniesieniu do krewnych Jezusa.

Rozesłanie Dwunastu Mt 10,1; Mt 10,9-14+; Łk 9,1-6

7 Następnie przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi Mk 3,14n

7. Opowiadanie o pierwszym rozesłaniu uczniów na samodzielne prace misyjne jest nam znane z relacji Mateusza. Fakt ten nie oznacza wcale, że od tego momentu Jezus sam zaprzestanie swojej działalności nauczycielskiej; byłoby to sprzeczne z dopiero co uczynioną uwagą, że Jezus obchodził okoliczne wsie i nauczał (6,6). Przeciwnie, oznacza to, że wskutek rozesłania uczniów Jezus spotęgował swoją działalność, urzeczywistniając w ten sposób plany, o których była mowa w Mk 3,14 n. Marek mówi o tym, że uczniowie byli wysyłani po dwóch, szczegół którego nie notuje Mateusz. Wiemy już, że ludzie należący do grona Dwunastu dopiero od momentu rozesłania ich na samodzielną pracę misyjną będą zasługiwać w pełni na miano Apostołów.

Było ich dwunastu, co oznacza, że reprezentowali cały naród izraelski składający się z dwunastu pokoleń. Oni też stanowić będą zaczątek nowego, prawdziwego Izraela, co tak wyraźnie podkreślał autor pierwszej Ewangelii. W wysyłaniu uczniów parami, poza względami czysto praktycznymi, nie należy chyba dopatrywać się żadnych racji teologicznych, choć nie jest wykluczone, że chodziło o to, by świadectwo Apostołów składane nie przez jednego, lecz przez dwóch ludzi posiadało, zgodnie z przepisami żydowskimi (por. Pwt 19,15), większą wartość. Niektórzy zaś Ojcowie Kościoła upatrywali w tym składanie świadectwa Jego przykazaniu miłości wzajemnej.

6,7. W kulturze greckiej i rzymskiej zwyczajem było posyłanie heroldów lub posłańców po dwóch. W judaizmie rozsyłanie posłańców parami dostarczało dodatkowej mocy ich świadectwu (Pwt 17,6; 19,15).

8 i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie.

6,8 prócz laski. Według Mt i Łk nie mieli brać nawet laski. Zasadnicza myśl pozostaje ta sama: chodzi o to, aby posłany całkowicie się wyrzekł oparcia materialnego.

9 Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien!

8–9. Pouczenia, jakie Apostołowie otrzymali od Jezusa na drogę, przekazał Marek w formie bardzo zwięzłej, zachowując jedynie nakaz absolutnego ubóstwa, chociaż w odróżnieniu od Mateusza pozwala Jezus, według Marka, zabrać sandały. Rozbieżności powyższe nie mają – jak wiadomo – większego znaczenia. We wszystkich relacjach chodzi o ideę zobowiązania Apostołów do jak najpełniejszego zaufania Bogu.

6,8-9. Wysłannicy Jezusa podróżowali z podręcznym bagażem, jak członkowie innych grup: (1) wieśniacy, którzy zwykle mieli jedynie płaszcz (chociaż ci niezbyt często podróżowali); (2) niektórzy wędrowni filozofowie, zwani cynikami; (3) niektórzy prorocy, tacy jak Eliasz i Jan Chrzciciel. Musieli być oni bez reszty oddani swej misji, nie związani żadnymi ziemskimi sprawami. „Torba” była też używana do żebrania (jak torba cyników).

10 I mówił do nich: Gdy do jakiegoś domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie.

6,10. Gościnność była wysoko ceniona. Podobnie jak niektóre synagogi, wczesny Kościół uznał za najbardziej praktyczne rozwiązanie spotykanie się w domach i wykorzystywanie ich jako bazy do pozyskania miejscowej społeczności.

11 Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd, strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich!

10–11. W podobny sposób jak u Mateusza – choć nie bez pewnych skrótów – został przedstawiony przypadek ewentualnej odmowy przyjęcia Apostołów w jakimś domu: opuszczając taki dom, mają strząsnąć pył z nóg swoich na świadectwo przeciwko jego mieszkańcom. Nie ma, rzecz jasna, w Ewangelii Marka zakazu zanotowanego przez Mateusza udawania się z Dobrą Nowiną do pogan lub do miast samarytańskich. Druga Ewangelia była przecież przeznaczona właśnie dla pogan. Mogło się również zdarzyć, że domy i całe miasta pogańskie odmówią Apostołom wszelkiego przyjęcia. Niech wtedy ostentacyjnie opuszczą niegościnnych ludzi ruszając dalej na poszukiwanie tych, którzy będą chętnie słuchać Dobrej Nowiny.

6,11. „Strząśnięcie prochu z nóg” oznaczało w istocie potraktowanie tych żydowskich miast tale, jakby były nieczystymi miastami pogan; prawdziwi naśladowcy Boga nie chcieliby, by na ich nogach pozostał jakikolwiek pył pochodzący z takich miejsc.

12 Oni więc wyszli i wzywali do nawracania się. 

13 Wyrzucali też wiele złych duchów, a wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali. Jk 5,14n

12–13. Posłuszni nakazowi Jezusa Apostołowie poszli i nawoływali do nawrócenia. Co prawda w nakazie Jezusa nie było żadnej wzmianki o takiej treści apostolskiego nauczania, ale nie mogło być mowy o uwolnieniu się od złego ducha bez uprzedniego odwrócenia się od bożków do Boga żywego (por. 1,15 – o nauczaniu Jezusa). Głosząc potrzebę nawrócenia, Apostołowie dokonywali egzorcyzmów i uzdrawiali chorych namaszczając ich olejem. Wzmianka o namaszczaniu olejem nie może rzecz jasna stanowić dowodu na istnienie już wtedy sakramentu chorych (por. Jk 5,14 n), choć trudno zaprzeczyć, że jest pewną jego zapowiedzią.

6,12-13. Olej był czasami używany w celach medycznych. W Starym Testamencie jest zwykle łączony z Bożym powołaniem. W ten sposób stał się przydatnym symbolem modlitwy o uzdrowienie (Jk 5,14).

Sąd Heroda o Jezusie Mt 14,1-2; Łk 9,7-9

14 Także król Herod posłyszał o Nim, gdyż Jego imię nabrało rozgłosu, i mówił: Jan Chrzciciel powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w nim.

6,14 mówił. Wariant: „mówiono”.

15 Inni zaś mówili: To jest Eliasz; jeszcze inni utrzymywali, że to prorok, jak jeden z dawnych proroków. Mt 16,14+

14–15. Opisując niepokój Heroda, który czuł się niejako zagrożony w swej monarszej wielkości wskutek nauczania Jezusa, Marek zamieszcza opuszczoną przez Mateusza wzmiankę o tym, że imię Jezusa nabrało rozgłosu. Mateusz pominął również milczeniem inne, krążące wśród ludzi hipotezy co do osoby Jezusa: to, że jedni uważali go za Eliasza, a inni za proroka (por. Mt 21,11; Mk 8,28; Łk 7,16.39; 24,19). Jest to szczegół dla Ewangelii Marka bardzo ważny. Świadczy bowiem, jak wielka jest powaga Jezusa wśród zwykłego ludu. Eliasz uchodził za protektora uciśnionych i za przyszłego restauratora doczesnej potęgi Izraela. Nie wydaje się jednak możliwe to, by ludzie utożsamiający Jezusa z Eliaszem myśleli również o funkcji Eliasza jako zwiastuna mającego przyjść wkrótce po nim Mesjasza.

16 Herod, słysząc to, mawiał: To Jan, którego ściąć kazałem, zmartwychwstał.

16. Podobnie jak Mateusz i Łukasz, Marek również relacjonuje zaczerpnięte z wcześniejszej tradycji przeświadczenie Heroda, że Jezus to nie kto inny, jak tylko zmartwychwstały Jan Chrzciciel. Przekonanie takie opierało się na dość rozpowszechnionej wśród Żydów opinii, że człowiek sprawiedliwy, zgładzony niewinnie, może wrócić po śmierci do tych, którzy go zamordowali. A może była to tylko ironia w ustach Heroda, mimo iż takiemu przeświadczeniu istotnie dawało wyraz wielu ludzi?

6,14-16. Herod Antypas był właściwie tetrarchą (jak podaje Ewangelia Mateusza i Łukasza), nie zaś królem. Marek może stosować to określenie w znaczeniu ironicznym. Prośba Heroda o nadanie mu tytułu „króla” (działał pod wpływem Herodiady) doprowadziła do jego skazania na banicję w 39 r. po Chr. To właśnie mogło skłonić Marka do ironicznego użycia tego określenia.

Niektórzy Grecy (i pozostający pod ich wpływem Żydzi) wierzył i w reinkarnację Jednak powrót Jana określono jako „wzbudzenie z martwych” (kilka osób zostało wskrzeszonych przez starotestamentowych proroków). Eliasz nigdy nie umarł i wielu Żydów oczekiwało na jego powrót (Ml 4,5). Nie chodzi tutaj zatem o reinkarnację.

Śmierć Jana Chrzciciela Mt 14,3-12; Łk 3,19-20

17 Ten bowiem Herod kazał pochwycić Jana i związanego trzymał w więzieniu z powodu Herodiady, żony brata swego, Filipa, którą wziął za żonę. 18 Jan bowiem napominał Heroda: Nie wolno ci mieć żony twego brata. 19 A Herodiada zawzięła się na niego i chciała go zgładzić, lecz nie mogła.

6,17-19. Romans Heroda ze bratową, którą wówczas poślubił, był fałdem powszechnie znanym. Romans ten faktycznie zmusił go do rozwodu z pierwszą żoną, której ojciec, król, wyruszył z tego powodu na wojnę z Herodem i zwyciężył go. Ogłoszenie przez Jana tego związku za bezprawny (poza tym, że miał charakter cudzołożny, naruszał też prawo zakazujące kazirodztwa; zob. Kpł 18,16; 20,21) było atakiem wymierzonym przeciwko cudzołóstwu popełnionemu przez Heroda. Mógł on jednak potraktować to jako groźbę polityczną, zważywszy na okoliczności polityczne, które doprowadziły później do poważnej klęski militarnej. (Józef Flawiusz powiada, że wielu uważało upokorzenie Heroda na wojnie za sąd Boży za stracenie Jana Chrzciciela.)

Sugerowano, że przyrodni brat Heroda, Herod Filip, mógł zostać tutaj nazwany swoim drugim imieniem, by uniknąć pomylenia z głównym bohaterem tej opowieści, Herodem Antypasem.

20 Herod bowiem czuł lęk przed Janem, widząc, że jest mężem prawym i świętym, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a jednak chętnie go słuchał.

6,20 odczuwał duży niepokój. W Wulgacie wariant: „czynił wiele rzeczy”. — Inne możliwe (mniej prawdopodobne) tłumaczenie całego zdania: „...brał go w obronę, słuchał go, stawiał mu wszelkiego rodzaju pytania i lubił mu się przysłuchiwać”.

6,20. Mimo powodów, dla których Antypas mógł odczuwać wrogość wobec Jana (Mk 6,17-19), nie wykluczone, że lubił go słuchać (por. Ez 33,31-33). Wielu zamożnych Greków patronowało intelektualnym przedsięwzięciom, wspierając filozofów bardziej z powodów kulturowych lub związanych z rozrywką niż w celu moralnego zbudowania. Pozostający pod wpływem ideałów wyższych warstw greckiego społeczeństwa, Herod niewątpliwie uważał się za człowieka o szerokich horyzontach, mimo że w polityce postępował brutalnie.

21 Otóż chwila sposobna nadeszła, kiedy Herod w dzień swoich urodzin wyprawił ucztę swym dostojnikom, dowódcom wojskowym i osobistościom w Galilei.

6,21. Obchodzenie urodzin było w owych czasach zwyczajem Greków i Rzymian, nie zaś Żydów; jednak w tym okresie arystokracja żydowska przejęła wiele elementów kultury greckiej. Herod sprawował twardą, scentralizowaną władzę nad Galileą.

Urzędnicy, których zaprosił, byli przypuszczalnie wiejskimi lub regionalnymi urzędnikami, lojalnymi wobec jego rządu. W całej Galilei jedynie Tyberiada i przypuszczalnie Sefforis były zorganizowane na wzór grecki.

22 Gdy córka tej Herodiady weszła i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom. Król rzekł do dziewczyny: Proś mnie, o co chcesz, a dam ci.

6,22. Było powszechnie znane, że na dworze Heroda dochodziło do takich ekscesów, jaki został tutaj opisany. Niektórzy uczeni uważają, że Salome nie była już wówczas młodą dziewczyną, lecz żoną tetrarchy Filipa. Inne informacje na jej temat wskazują jednak, że miała nie więcej niż dwanaście, czternaście lat (w tym wieku w Palestynie dziewczęta zwykle wychodziły za mąż); możliwe jednak, że była nieco młodsza. W każdym razie wulgarność Heroda graniczy z perwersją: po poślubieniu żony swego brata (por. Kpł 20,21) pożąda jej córki (por. Kpł 20,14).

23 Nawet jej przysiągł: Dam ci, o co tylko poprosisz, nawet połowę mojego królestwa. Est 5,3+

6,23. Tego rodzaju przysięgę mógł złożyć jedynie człowiek znajdujący się pod wpływem alkoholu, sytuacja przypomina zachowanie perskiego króla wywołane pięknością królowej Estery (Est 5,3.6; 7,2), chociaż prośba tej dziewczyny jest znacznie mniej szlachetna od prośby Estery. W każdym razie przysięga Heroda nie była poparta władzą potrzebną do jej spełnienia - jako poddany Rzymu nie miał prawa, by dać połowę swojego królestwa.

24 Ona wyszła i zapytała swą matkę: O co mam prosić? Ta odpowiedziała: O głowę Jana Chrzciciela.

6,24. Dziewczyna musi „wyjść”, by zapytać matkę. Wykopaliska prowadzone w Macheront, twierdzy Heroda, potwierdzają, że były tam dwie sale bankietowe - jedna dla kobiet, druga dla mężczyzn. Herodiada przypuszczalnie nie widziała, jak Herod zareagował na taniec Salome. Józef Flawiusz charakteryzuje Herodiadę podobnie jak Marek: zazdrosna, ambitna intrygantka (ona i Antypas ostatecznie z tego właśnie powodu ponieśli klęskę; zob. komentarz do Mk 6,14-16).

25 Natychmiast podeszła z pośpiechem do króla i poprosiła: Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela.

6,25. Ścięcie mieczem było metodą egzekucji obywateli rzymskich i innych osób szlachetnego urodzenia; członkowie niższych klas byli zwykle poddawani egzekucji przez ukrzyżowanie lub w inny sposób, chyba że sytuacja była nagląca. Salome, prosząc o podanie głowy Jana na tacy, daje do zrozumienia, iż pragnie, by ją podano jak jedną z potraw podczas uczty - przerażający rodzaj szyderstwa.

26 A król bardzo się zasmucił, ale przez wzgląd na przysięgę i na biesiadników nie chciał jej odmówić.

17–26. Z przeświadczeniem Heroda, który uważał Jezusa za zmartwychwstałego Jana Chrzciciela, kojarzy się Markowi cała historia skazania na śmierć poprzednika Mesjasza. W przedstawieniu tej historii jest Marek znacznie dokładniejszy niż Mateusz: przekazuje pewne szczegóły z tragicznej uczty, podczas której Herodiada zażądała przez swoją córkę głowy Jana Chrzciciela.

Choć przy lekturze relacji o nienawiści Herodiady do Jana Chrzciciela przypomina się niejeden szczegół z opowiadania starotestamentowego o prześladowaniu proroka Eliasza przez Izebel, żonę króla Achaba (1 Krl 19,2), to jednak w tekście Ewangelii jest tyle i tak bardzo realistycznych szczegółów, że dopatrywanie się w całym opisie zwykłej fikcji literackiej uznać należy za mało uzasadnione. Nie tylko etyka małżeńska nowotestamentowa, lecz także starotestamentowe Prawo – które chyba głównie Jan Chrzciciel miał na myśli – zabraniało rozbijania cudzych związków małżeńskich (por. Kpł 18,16; 20,21 n). Taniec córki Herodiady na przyjęciu tak uroczystym, jak urodziny Heroda, uznano z pewnością za wydarzenie niezwykłe – popisywały się w ten sposób na ogół tylko kobiety lekkich obyczajów – nie dziwiono się jednak zbytnio, skoro rzeczą wiadomą było to, że wszystkiemu patronowała kobieta tak przewrotna, jak Herodiada.

27 Zaraz też król posłał kata i polecił przynieść głowę Jana. Ten poszedł, ściął go w więzieniu 28 i przyniósł głowę jego na misie; dał ją dziewczynie, a dziewczyna dała swej matce.

6,26-28. Chociaż przysięga, którą złożył Herod, nie była prawnie wiążąca, złamanie słowa danego wobec zebranych ma uczcie byłoby sprawą kłopotliwą. Wiadomo, że nawet cesarz łatwo by się na to nie poważył. Tacyt, który gardził Neronem, opowiada jak ten nikczemny człowiek kazał sobie przynosić głowy swoich ofiar. Czytelnicy Ewangelii Marka musieli doznać podobnej odrazy w stosunku do Heroda i Herodiady, jaką Tacyt pragnął wywołać w stosunku do Nerona. W przeciwieństwie do przywódców żydowskich z Judei, którzy potrzebowali zgody Piłata do prawnego przeprowadzenia egzekucji, Herod Antypas miał tę władzę na swoim terytorium.

29 Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie.

27–29. Opisał też Marek – czego nie uczynił Mateusz – smutny ceremoniał przekazywania na misie głowy Jana Chrzciciela. Pośpiech, z jakim wymuszoną do pewnego stopnia na Herodzie decyzję wprowadzono w życie, świadczył nie tylko o słabości i zarozumiałości króla, lecz także o przewrotności obydwu niewiast, a zwłaszcza Herodiady. Tak więc wyakcentował Marek jeszcze bardziej niż Mateusz ideę tryumfu zła nad sprawiedliwością, przez co dokładniej również uwydatnił rolę Jana jako zwiastuna nie tylko życia, lecz także śmierci Mesjasza. Nawet wzmianka o złożeniu ciała Chrzciciela do grobu – to także zapowiedź przyszłego pogrzebu Jezusa.

6,29. Jeśli zmarły miał synów, wówczas najstarszy był odpowiedzialny za wyprawienie ojcu pogrzebu. Tutaj uczniowie Jana muszą spełnić wobec niego ten obowiązek. Ponieważ został stracony, uczniowie mieli do wykonania niebezpieczne zadanie, chyba że mieli pozwolenie Heroda na zabranie ciała (kontrast w stosunku do nieobecności uczniów-mężczyzn podczas pogrzebu Jezusa w Mk 15,42-47!).

Powrót Apostołów Mt 14,13-21; Łk 9,10-17; J 6,1-13; Mk 8,1-10

30 Wtedy Apostołowie zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. 

31 A On rzekł do nich: Pójdźcie wy sami osobno na pustkowie i wypocznijcie nieco. Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu. Mk 2,2

30–31. Po dygresji poświęconej omówieniu śmierci Jana Chrzciciela wraca Marek ponownie do Apostołów (por. 6,17–29) zamieszczając króciutką wzmiankę o ich wrażeniach z pierwszych prac misyjnych. Apostołowie odszukali Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego nauczali. Choć Marek nie posiada przydomku Ewangelisty dobroci, to jednak i on też jest bardzo wrażliwy na dobroć i humanitaryzm Zbawiciela. Podobnie jak pozostali dwaj synoptycy opisuje Marek troskę Jezusa o uczniów, którym po apostolskich trudach należy się zasłużone wytchnienie. Każe więc im Jezus oddalić się – w relacji Łukasza chodziło o propozycję udania się do Betsaidy – i wypocząć cokolwiek w samotności, bo pozostając z Mistrzem nawet zjeść nie mogliby spokojnie, bowiem mnóstwo ludzi garnęło się ciągle do Zbawiciela. Nie wykluczone jest zresztą, że pewną atrakcję stanowiły opowiadania Apostołów o ich wrażeniach z zakończonych niedawno wypraw misyjnych.

32 Odpłynęli więc łodzią na pustkowie, osobno. Mk 3,20

33 Lecz widziano ich odpływających. Wielu zauważyło to i zbiegli się tam pieszo ze wszystkich miast, a nawet ich wyprzedzili.

32–33. Nie bardzo jednak można było urzeczywistnić zamiar udania się na spoczynek: ludzie zobaczyli Apostołów odpływających na drugi brzeg jeziora. Pośpieszyli do miejsca, ku któremu zmierzała łódź i znaleźli się tam, nim dobiła do brzegu. Tak więc zamiast odosobnienia znaleźli Apostołowie tłum ludzi, wymagający ponadto – jak się za chwilę okaże – szczególnej opieki.

Pierwsze rozmnożenie chleba

34 Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać o wielu [sprawach]. Mt 9,36

35 A gdy pora była już późna, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: Miejsce to jest pustkowiem, a pora już późna.

34–35. Za chwilę pojawił się tam sam Jezus. Pozbawieni opieki – zwłaszcza duchowej – ludzie wzbudzili w Jego sercu uczucia takiej samej litości (por. Mt 20,34; Mk 1,41; Łk 7,13), jak przed chwilą zmęczeni Apostołowie. Już prorocy starotestamentowi mówili o tym, że Mesjasz będzie pasterzem narodu, który się błąkał po bezdrożach (Ez 34,16–23; por. Lb 27,17). Począł tedy Jezus nauczać ludzi, karmiąc w ten sposób ich dusze, a gdy nastał wieczór – ważna jest owa hierarchia potrzeb: sprawy ducha przed sprawami ciała – pomyślał także o potrzebie ich ciała; na propozycję uczniów, by rozesłał tłumy do domów, Jezus odpowiedział: Wy dajcie im jeść. Po ludzku sądząc było to polecenie jeżeli nie wręcz śmieszne, to przynajmniej dziwne. Jak można było nakarmić na pustkowiu pięć tysięcy mężczyzn, mając do dyspozycji jedynie pięć chlebów i dwie ryby?

6,30-34. Troska Jezusa o owce (Mk 6,34) jest wzorowana na trosce Boga o swój lud w Ez 34,5.15. Opieka ta wyraża się gdzie indziej w postaci udzielania licznych nauk (por. Ez 34,4; Jr 23; Lb 27,17).

36 Odpraw ich. Niech idą do okolicznych osiedli i wsi, a kupią sobie coś do jedzenia. 37 Lecz On im odpowiedział: Wy dajcie im jeść! Rzekli Mu: Mamy pójść i za dwieście denarów kupić chleba, żeby dać im jeść? 38 On ich spytał: Ile macie chlebów? Idźcie, zobaczcie! Gdy się upewnili, rzekli: Pięć i dwie ryby.

6,35-38. Ryby, oraz w szczególności chleb, były głównym składnikiem jadłospisu mieszkańców Palestyny. Mięso spożywano rzadko, głównie w święta. Żywność sprzedawano na wiejskich targowiskach, zaś w Galilei było wiele wiosek (Mk 6,36). Jezus zgromadził swoich naśladowców z dala od najbliższych osad (Mk 6,32). Nawet największe wiosła liczyły mniej niż 3000 mieszkańców. Mimo rolniczej samowystarczalności Galilei, nakarmienie tłumu w takich wioskach byłoby problemem. Aby zapłacić za wyżywienie wielkiej rzeszy, która zebrała się wokół Jezusa, potrzeba byłoby ponad 200 dniówek przeciętnego robotnika (odpowiadających około siedmiu miesiącom ciężkiej pracy).

39 Wtedy polecił im wszystkim usiąść gromadami na zielonej trawie.

6,39. Zielona trawa wskazuje na to, że wydarzenie miało miejsce na wiosnę, w okolicach Święta Paschy.

40 I rozłożyli się, gromada przy gromadzie, po stu i pięćdziesięciu.

6,40. Naśladowcy Jezusa są zorganizowani w gromady jak armie w Starym Testamencie oraz w Zwojach znad Morza Martwego. Celem takiego rozmieszczania ludzi było ułatwienie rozdzielania żywności, lecz niektórzy w tłumie mogli sądzić, że Jezus organizował ich w gromady w celu stworzenia mesjańskiej armii (por. J 6,15). (Marek wspomina o rozmieszczeniu celem podkreślenia wielkiej liczby zgromadzonych.)

41 A wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo, połamał chleby i dawał uczniom, by podawali im; także dwie ryby rozdzielił między wszystkich.

36–41. Zostawała jeszcze jedna możliwość: udać się do najbliższego osiedla i zakupić niezbędną ilość pożywienia. Cóż, kiedy w apostolskiej kasie może było zaledwie dwieście denarów, suma stanowczo za mała na zakup chleba w ilości potrzebnej do nakarmienia takiego tłumu. Lecz Apostołowie, towarzysząc Jezusowi, nie pierwszy raz słyszą polecenie, które w ich przekonaniu wydaje się prawie niedorzecznością. Nic tedy dziwnego, że i teraz, zgodnie z poleceniem Jezusa, kazali ludziom usiąść na trawie, a potem zabrali się do rozdzielania między siedzących skromnych zapasów żywności. Jezus zachowuje się niczym gospodarz w swoim własnym domu. Uczniowie są domownikami obsługującymi zaproszonych gości. Zwyczajem żydowskim będzie najprzód odmówiona modlitwa dziękczynna, a potem każdy otrzyma pożywienie.

6,41. Zwyczajem było rozpoczynanie posiłku dziękczynieniem za chleb, a następnie dzielenie go.

42 Jedli wszyscy do syta 43 i zebrali jeszcze dwanaście pełnych koszów ułomków i resztek z ryb. 44 A tych, którzy jedli chleby, było pięć tysięcy mężczyzn.

42–44. Jakież musiało być zdziwienie uczniów, kiedy się okazało, że pięciu chlebów i dwu rybek nie tylko wystarczyło do nakarmienia pięciu tysięcy mężczyzn, lecz że i okruchami, które powstały przy łamaniu chleba, napełniono dwanaście koszów. Taki przebieg miało pierwsze cudowne rozmnożenie chleba. Tak też przedstawił je autor pierwszej Ewangelii, pomijając jedynie szczegół o dwustu denarach, wzmiankę o pobłogosławieniu chlebów i ryb przez Jezusa oraz cytat z Księgi Liczb (27,17) o owcach nie mających pasterza. Nasze zdziwienie wobec faktu, że Mateusz pominął te szczegóły przypominające tak dobrze cudowne nakarmienie ludu, również na pustyni, manną wyproszoną wstawiennictwem Mojżesza (por. Wj 16,4 nn) zmniejsza uprzednie zacytowanie Księgi Liczb w Mt 9,36 oraz wyraźną u Mt dążność do podkreślania wielkości cudu samego Jezusa, który z góry go zamierzał dokonać.

Umieszczona na samym początku opowiadania wzmianka o nauczaniu Jezusa, a potem relacja o cudownym rozmnożeniu i o spożywaniu chleba, to natchnione źródła soborowej nauki o podwójnym stole (de duplici mensa), do którego zasiadają wierni: stół Słowa Bożego i stół Chleba, którym jest Ciało Chrystusa.

6,42-44. Rozmnożenie chlebów i ryb stanowi reminiscencję cudu manny, którą Bóg karmił Izraela na pustyni, a także rozmnożenia pokarmu dokonanego przez Elizeusza (2 Krl 4,42-44, gdzie również pozostały resztki). Starożytna etyka sprzeciwiała się wyrzucaniu resztek jedzenia, chociaż arystokraci zwykle ostentacyjnie to czynili. Określenie „kosze” było zwykle używane w odniesieniu do wiklinowych koszyków na jedzenie, może też jednak oznaczać duże kosze, w których żołnierze rzymscy transportowali prowiant.

Jezus kroczy po jeziorze Mt 14,22-33; J 6,16-21

45 Zaraz też przynaglił swych uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, do Betsaidy, zanim sam odprawi tłum.

6,45 na drugi brzeg. W niektórych rkpsach pominięte (por. Mt 14,22).

45. Po cudownym rozmnożeniu chleba Jezus znów polecił Apostołom odłączyć się od tłumów, co zresztą sam zamierzał uczynić. Marek jest dokładniejszy od Mateusza 14,22 n, bo wspomina o Betsaidzie, którą Jezus wyznaczył na miejsce spotkania z uczniami. Polecenie to co najmniej zdziwiło uczniów; przecież dopiero co przybyli z zachodniej strony jeziora, by znaleźć się choć na krótki czas z dala od tłumów. Słowa Jezusa należy pojmować jako polecenie udania się najprzód w kierunku Betsaidy, którą Józef Flawiusz określa mianem Julias, tym bardziej że autentyczność określenia na drugi brzeg budzi pewne wątpliwości. Komentatorzy różnie rozwiązują tę trudność topograficzną. Wreszcie znajdą się w Betsaidzie (Mk 8,22), gdzie niewidomy odzyska wzrok; krótko potem Piotr wyzna wiarę w Jezusa jako Mesjasza (8,29).

46 Rozstawszy się więc z nimi, odszedł na górę, aby się modlić. 47 Wieczór zapadł, łódź była na środku jeziora, a On sam jeden na lądzie. 48 Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć.

46–48. Nie udał się jednak Zbawiciel wprost do Betsaidy, lecz pozostał na górzystym zboczu, oddając się modlitwie – co Mateusz i Marek, w porównaniu z Łukaszem, relacjonują rzadko. Z góry widział jak na dłoni powierzchnię jeziora i Apostołów wiosłujących z największym wysiłkiem, ponieważ płynęli pod wiatr, o czym wspomina jedynie Marek. Również tylko Marek mówi, że Jezus krocząc już nad ranem po morzu zamierzał minąć łódź, w której znajdowali się Apostołowie. Był to może rodzaj próby ich wiary lub zamiar objawienia się na wzór Jahwe w Wj 33,21 nn; 1 Krl 19,11 nn.

6,45-48. Wyrażenie „chciał ich minąć” może stanowić nawiązanie do opisów „przechodzenia” Bożej chwały w Starym Testamencie (Wj 33,22; Hi 9,11); które było też opisywane jako „kroczenie (Boga) po morskich głębinach” (Hi 9,8).

49 Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć.

6,49. Chociaż nie wszyscy żydowscy nauczyciele dopuszczali wiarę w duchy, istniała ona w wierzeniach ludowych i sprzeciwiała się tradycyjnemu żydowskiemu nauczaniu (a także nauce Nowego Testamentu), że sprawiedliwi i grzesznicy są od siebie oddzieleni po śmierci, oczekując przyszłego - zmartwychwstania.

50 Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się. Lecz On zaraz przemówił do nich: Odwagi, to Ja jestem, nie bójcie się! 51 I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył. Wtedy oni tym bardziej zdumieli się w duszy, 

52 nie zrozumieli bowiem [zajścia] z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały. Mk 4,13+

49–52. Natomiast pomija Ewangelista milczeniem – być może na wyraźne polecenie Piotra – dialog Piotra z Jezusem podany u Mt 14,28–31 po Piotrowej próbie dotarcia do Jezusa po morzu i po opisie pomocy, jakiej Pan udzielił tonącemu Apostołowi. Piotr czuł się szczególnie zaszczycony owym podaniem mu ręki przez Chrystusa, a ponieważ był świadom swojej małości, może zakazał Markowi, piszącemu pod jego dyktando, umieszczania epizodów przynoszących mu zbyt wielki zaszczyt. Po prostu nie czuł się godny takiego wyróżnienia. Z drugiej strony zaś nie jest wykluczone, że na wyraźne polecenie Piotra umieścił Marek w swej Ewangelii wzmiankę o niedowiarstwie i zaślepieniu serc wszystkich Apostołów: nic nie zrozumieli ze sprawy z chlebami, gdyż umysły ich były otępiałe. Nie jedyny to zresztą fragment w drugiej Ewangelii ukazujący z pewnym upodobaniem brak wiary Apostołów i uczniów Pańskich, np. Mk 8,17. Por. też paralelny opis cudu w J 6,16–21.

6,50-52. Słowa Jezusa, w niektórych przekładach tłumaczone jako „To ja”, znaczą dosłownie Ja jestem”. Chociaż pierwsze ze znaczeń należy uznać za główne, nie jest wykluczone, że w tym kontekście Jezus (lub ewangelista Marek) czyni świadomą aluzję do szczególnego znaczenia tych słów: Ja jestem" może nawiązywać do Boga Starego Testamentu (Wj 3,14; por. komentarz do Mk 6,45-48).

Uzdrowienia w ziemi Genezaret Mt 14,34-36

53 Gdy się przeprawili, przypłynęli do ziemi Genezaret i przybili do brzegu. 54 Skoro wysiedli z łodzi, zaraz Go rozpoznano. 55 Ludzie biegali po całej owej okolicy i zaczęli znosić na noszach chorych tam, gdzie, jak słyszeli, przebywa.

53–55. Od dłuższego już czasu ani Jezus, ani Apostołowie nie mogą się uwolnić od nadciągających zewsząd tłumów. Powód gromadzenia się ludzi przy Jezusie jest ciągle ten sam: liczą na to, że nawet otarcie się o szaty Jezusa przywróci zdrowie ich chorym.

56 I gdziekolwiek wchodził do wsi, do miast czy osad, kładli chorych na otwartych miejscach i prosili Go, żeby ci choć frędzli u Jego płaszcza mogli dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli, odzyskiwali zdrowie. Mk 5,27-28

56. I rzeczywiście nadzieje ich nie były zawiedzione: wszyscy, którzy się dotknęli Jezusa – notuje Marek – odzyskiwali zdrowie. Tak więc Jezus jest uważany przez ludzi nadal jedynie za cudownego lekarza. Przekonanie to, aczkolwiek niezupełnie słuszne, jest jednak wyrazem tak silnej wiary, że Jezus ulega ludziom: przywraca zdrowie wszystkim, którzy się Go dotknęli. Wzmianka o dotknięciu się szat Jezusa przypomina niejedno wydarzenie ze ST (por. np. Lb 15,38 n; Pwt 22,12), lecz przede wszystkim kojarzy się z opisem cudownego uleczenia niewiasty cierpiącej na krwotok (Mk 5,27).

6,53-56. Tłumy pragnące uzdrowienia. Przynoszenie chorych na matach lub dotykanie płaszcza Jezusa naśladują wcześniejsze przejawy wiary (zob. komentarz do Mk 2,3-5; 5,27-29). Świadectwa pochodzące ze starożytnych pogańskich świątyń, w których dokonywano uzdrowień, wskazują na to, że gdy ktoś doświadczył uzdrowienia w konkretny sposób (lub w konkretnym miejscu), inni starali się osiągnąć je podobnie. Targowiska (Mk 6,56) były największymi placami starożytnych miast lub wiosek, na których mogły się gromadzić duże tłumy. W przeciwieństwie do miast greckich, teren targowiska w miastach galilejskich nie zawsze znajdował się w centrum.

Mk 7

Spór o tradycję Mt 15,1-9

1 Zebrali się u Niego faryzeusze i kilku uczonych w Piśmie, którzy przybyli z Jerozolimy.

7,1. Nie jest jasne, dlaczego faryzeusze, z których większość mieszkała w Jerozolimie, nagle znaleźli się w Galilei. Niektórzy komentatorzy sugerują, że przybyli tam, by dokonać oceny nauki Jezusa i przekonać się, czy nie jest fałszywym nauczycielem, który zwodzi lud (zob. Pwt 13,13-14). Hipoteza ta jest możliwa; gdyby jednak ich misja miała tak poważny charakter, Marek przypuszczalnie by o tym wspomniał. Faryzeusze owi mogli po prostu chcieć posłuchać i ogólnie ocenić tego znanego nauczyciela; mogli też reprezentować jedynie małe grono faryzeuszów, którzy mieszkali w Galilei.

2 I zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nie obmytymi rękami. Łk 11,38

3 Faryzeusze bowiem, i w ogóle Żydzi, trzymając się tradycji starszych, nie jedzą, jeśli sobie rąk nie obmyją, rozluźniając pięść.

7,3 rąk nie obmyją, rozluźniając pięść. BJ: „nie obmyją rąk aż po łokieć”. Tłumaczenie niepewne. Dosł.: „z pięścią”.

7,2-3. Faryzeusze skrupulatnie przestrzegali nakazu mycia rąk jako elementu rytualnej czystości, mimo że zasada ta nie wywodziła się ze Starego Testamentu i mogła nawiązywać do wpływów greckich. Marek daje swoim pogańskim czytelnikom jedynie pobieżną charakterystykę znacznie bardziej rozbudowanego zwyczaju (niektórzy uczeni są zdania, że obowiązywał on tylko w niektóre dni), chociaż mogli oni znać podobne praktyki żydowskie dotyczące czystości rytualnej, które były stosowane w ich części świata (Żydzi żyjący w diasporze znani byli z tego, ze obmywali ręce.)

4 I [gdy wrócą] z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją. Jest jeszcze wiele innych [zwyczajów], które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie kubków, dzbanków, naczyń miedzianych.

7,4 się nie obmyją. BJ: „się nie pokropią wodą”. — Inne tłumaczenie: „nie jedzą niczego, co pochodzi z rynku, zanim nie skropią tego wodą”.

7,4. Obmycie rąk miało na celu usunięcie częściowej nieczystości rytualnej nabytej np. na targu. Ręce zanurzano w wodzie po nadgarstki lub polewano wodą z czystego naczynia. Faryzeusze mieli też przepisy dotyczące zanurzania naczyń w celu usunięcia ich nieczystości.

5 Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami?

7,5 według tradycji starszych. Obejmuje ona te przepisy i praktyki, które do Prawa Mojżesza dorzucili rabini, przypisując im ustne pochodzenie od tego wielkiego prawodawcy.

Podobnie jak w większości wypadków, tu również mowa Jezusa nie posiada cech wypowiedzi jednolitej od początku, lecz jest kompozycją opartą na różnych pod względem miejsca i czasu Jego wypowiedziach. Fragment 1–5 jest swoistym wprowadzeniem, wiersze zaś 6–13 stanowią odpowiedź – również w formie pytania – będącą odparciem podstępnego ataku faryzeuszy. Zagadnienie czystości rytualnej należało do spraw podstawowych w praktykach religijnych judaizmu oficjalnego, o czym świadczy największy chyba fragment Miszny poświęcony tym przepisom. Tylko niektóre z tych przepisów posiadały swoje źródła w autentycznym Prawie Mojżeszowym, a i te również odnosiły się nie do zwykłych wiernych, lecz do kapłanów (por. np. nakaz umywania rąk: Wj 30,17 n; Kpł 11–15). Nakazy owe, choć tak energicznie rozciągane również na niekapłanów, przez wielu nie były przestrzegane, a w czasach Jezusa saduceusze wręcz je zwalczali.

1–5. Polemikę Jezusa z faryzeuszami – po raz pierwszy pojawiają się oni po 3,22 – dotyczącą obmywania rąk przed jedzeniem zanotował także Mateusz. Są jednak pewne rozbieżności w sposobie przedstawiania tej polemiki przez obydwu synoptyków. W wersji Markowej relacja o zastrzeżeniach faryzeuszy utrzymana jest w mowie zależnej, u Mateusza od początku mamy do czynienia z dialogiem. Na uwagę zasługuje również szczegół następujący: Mateusz opuszcza aramejskie słowo korban, mimo że pisze dla ludzi znających język aramejski, gdy tymczasem Marek zamieszcza je, dorzucając grecki przekład. Poza tym wersja Markowa jest nieco dłuższa, bardziej szczegółowa – zamyka się w 13 wierszach, natomiast opowiadanie Mateusza liczy tylko 3 wiersze.

Myśl przewodnia u obydwu Ewangelistów jest jednak ta sama. Na pytanie faryzeuszy, dlaczego uczniowie Jezusa łamią zwyczaje ojców – warto zwrócić uwagę na to sformułowanie: nie pisane Prawo, lecz zwyczaje ojców – nie dokonując obmycia rąk przed jedzeniem i nie umywając kielichów i dzbanów, Jezus odpowiada oskarżeniem, że faryzeusze składając bezdusznie ofiary zwalniają się od zachowywania Bożego nakazu oddawania czci własnym rodzicom, choć jest to nakaz powtarzany kilkakrotnie i opatrzony specjalnymi sankcjami w ST.

7,5. Faryzeusze mieli wielki szacunek dla swojej tradycji i niechętnie odnosili się do zmian, jeśli nie były one absolutnie konieczne. Zawsze starali się opierać na nauczaniu swoich poprzedników. Pragnęli dowiedzieć się czy Jezus, jako znany nauczyciel, porusza sprawy, o których naucza ich tradycja (takie jak obmywanie rąk), by na tej podstawie dokonać oceny Jego nauki.

6 Odpowiedział im: Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Iz 29,13

7 Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi. 8 Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji, dokonujecie obmywania dzbanków i kubków. I wiele innych podobnych rzeczy czynicie.

7,6-8. Jezus cytuje fragment proroctwa Izajasza skierowanego przeciwko ówczesnemu Izraelowi (Iz 29,13). To, co faryzeusze uważali za cenne wartości duchowe - tradycję pochodzącą od wielu pobożnych i mądrych nauczycieli, którzy starali się wyjaśniać i stosować Boże Prawo - Jezus uznaje za wypaczenie prostego przesłania Bożego.

9 I mówił do nich: Sprawnie uchylacie Boże przykazanie, aby swoją tradycję zachować. 

10 Mojżesz tak powiedział: Czcij ojca swego i matkę swoją, oraz: Kto złorzeczy ojcu lub matce, niech śmierć poniesie. Wj 20,12; Pwt 5,16; Wj 21,17; Kpł 20,9

11 A wy mówicie: Jeśli ktoś powie ojcu lub matce: Korban, to znaczy darem [złożonym w ofierze] jest to, co miało być ode mnie wsparciem dla ciebie

7,11 Korban. To aram. słowo, które oznacza ofiarę, zwłaszcza ofiarę złożoną Bogu. Zob. Mt 15,6+.

12 to już nie pozwalacie mu nic uczynić dla ojca ani dla matki. 13 I znosicie słowo Boże ze względu na waszą tradycję, którą [sobie] przekazaliście. Wiele też innych tym podobnych rzeczy czynicie.

6–13. Na pierwszych wyznawcach Chrystusa duże wrażenie musiały zapewne robić słowa proroka Izajasza potępiającego Izraelitów za to, że czczą Boga jedynie wargami, a sercem są od Niego daleko. Odwoływanie się do tego proroctwa było wprowadzaniem w atmosferę rozumnej służby Bożej (Rz 12,1) i przygotowaniem do praktyki składania Bogu ofiar duchowych (1 P 2,5). Tak więc chodzi o sprawę znacznie poważniejszą. Umywanie lub nieumywanie rąk to tylko malutki wycinek wielkiego problemu wewnętrznej postawy człowieka wobec Boga. Dlatego w swej odpowiedzi Jezus pomija zupełnym milczeniem pytanie faryzeuszy. Równocześnie dowiadują się oni – i z pewnością nie tylko oni – że najbardziej sędziwe zwyczaje ojców powinny być zarzucone, jeśli pozostają w kolizji z wolą Bożą. Tymczasem uczeni w Piśmie i faryzeusze nie tylko zaniedbywali przykazanie Boże, lecz wręcz je ignorowali w swej niezdrowej trosce o zwyczaje ojców. Tak np. mimo iż istniało wyraźne przykazanie udzielania materialnego wsparcia rodzicom, to jednak zdarzało się, że nie dość wrażliwe na potrzeby swoich rodziców dzieci tłumaczyły się, iż to, co ewentualnie mieliby dać rodzicom, Bogu złożyły w ofierze. Oczywiście niczego już nie można było uszczknąć z rzekomego daru złożonego Bogu w ofierze, choć w rzeczywistości były to niekiedy tylko zwykłe wykręty. Tymczasem Bóg nie życzy sobie, by Mu oddawano cześć kosztem miłości bliźniego. Miłość Boga jest bowiem nierozłącznie powiązana z miłością bliźniego.

7,9-13. Wielu żydowskich nauczycieli uważało przykazanie dotyczące czci wobec ojca i matki za najważniejszy element Prawa. Żydowscy egzegeci zawierali w jego treści obowiązek troski o rodziców, gdy znajdą się w podeszłym wieku. Jednocześnie tradycja pozwalała na składanie różnych rzeczy w ofierze lub poświęcanie ich do użytku w Bożej Świątyni. (Słowo „korban” pojawia się na naczyniach ofiarnych i znaczy „poświęcony Bogu”; w znaczeniu potocznym mogło też oznaczać „zakazane dla takiego lub innego użytku”.) Jedna ze szkół żydowskich z czasów Jezusa głosiła, że ślubowanie, iż coś zostało poświęcone dla Boga i zakazane dla innych celów, odnosiło się również do członków rodziny, nawet jeśli ci, do których zakaz był skierowany, używali go jedynie sporadycznie.

Niektórzy skądinąd religijni ludzie wykorzystywali tę praktykę, by zachować dla siebie to, co w przeciwnym razie powinno zostać przeznaczone na wsparcie rodziców - wbrew nauce faryzeuszów, że należy im pomagać Jezus nie atakuje tutaj faryzejskiej teorii religijnej, lecz brak spójności pomiędzy teorią a praktyką: miłość do Prawa doprowadziła ich (podobnie jak niektórych współczesnych chrześcijan) do przywiązywania tak wielkiej wagi do szczegółów prawnych, że zaczęto wyszukiwać kruczki prawne w celu obejścia ducha Bożego Prawa.

Prawdziwa nieczystość Mt 15,10-20

14 Potem przywołał znowu tłum do siebie i rzekł do niego: Słuchajcie Mnie, wszyscy, i zrozumcie! 15 Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz to, co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym.

7,14-15. Wiemy, że także inni nauczyciele głosili słowa podobne do tej wypowiedzi Jezusa, czynili to jednak rzadko i na osobności. Jeśli odczytywać słowa Jezusa dosłownie, oznaczałyby to, że cały podział na rzeczy czyste i nieczyste ma wartość jedynie symboliczną. Ponieważ podział ten stanowił jedną z głównych barier oddzielających Żydów od pogan (zob. Rz 14), wypowiedź Jezusa otwiera drogę dla ponadnarodowej i ponadkulturowej wspólnoty stołu.

16 Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!

7,16 Wiersz pominięty w niektórych rkpsach.

17 Gdy się oddalił od tłumu i wszedł do domu, uczniowie pytali Go o tę przypowieść. Mk 4,10

7,17 przypowieść. W znaczeniu hebr. maszal, który może być jednym tylko zwięzłym i zagadkowym zdaniem.

14–17. W kolejnej perykopie podtrzymuje Marek nadal temat czystości rytualnej. Nie jest to już polemika, lecz pouczenie słuchaczy przez Jezusa, będące jakby przedłużeniem Jego odpowiedzi na interpelacje faryzeuszy w związku z opuszczaniem obmyć rytualnych przez uczniów Jezusa. To, co Jezus powie, będzie w rzeczywistości zaprezentowaniem nowej koncepcji czystości, choć trzeba przyznać, że przebłyski takiego pojmowania czystości znajdujemy już w ST, zwłaszcza u Proroków (por. np. Am 5,21 nn; Iz 1,11; 58,1–7; Jr 7,21), chociaż nie tylko u nich (por. np. Kpł 11–15; Pwt 14,1–21). Nauczanie Jezusa tym razem ma postać niełatwego aforyzmu nazwanego tuprzypowieścią i dlatego uczniowie proszą o wyjaśnienie jego sensu.

18 Odpowiedział im: I wy tak niepojętni jesteście? Nie rozumiecie, że nic z tego, co z zewnątrz wchodzi w człowieka, nie może uczynić go nieczystym; Mk 4,13+

19 bo nie wchodzi do jego serca, lecz do żołądka, i zostaje wydalone na zewnątrz. Tak uznał wszystkie potrawy za czyste.

7,19 Tak uznał wszystkie potrawy za czyste. Dosł.: „oczyszczając wszystkie potrawy”. Fragment zdania niejasny (być może glosa) i różnie interpretowany.

7,16-19. Jezus stwierdza, że pokarm nie wpływa na to, jaki staje się człowiek, Pisząc swoją Ewangelię w czasach, gdy istniał konflikt pomiędzy zwyczajami chrześcijan wywodzących się z pogan a tymi, którzy mieli żydowskie korzenie, Marek odnosi tę myśl do prawa czystości z Kpł 11 - świnie, psy, nietoperze, sowy itd. są teraz „czyste”, tj. nadają się do jedzenia. Twierdzenie Marka nie spotkałoby się z uznaniem większości Żydów. Liberalni Żydzi z Aleksandrii, którzy nie wierzyli w dosłowne przestrzeganie przepisów dotyczących pokarmów (Kpł 11; Pwt 14), znajdowali się w szczególnej pogardzie u swoich konserwatywnych rodaków mieszkających w Egipcie, z pewnością znaleźliby też niewielu zwolenników w Palestynie.

20 I mówił dalej: Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Dz 10,9-16; Rz 14;

18–20. U Marka nie ma zanotowanej przez Mateusza (15,13) wzmianki o roślinie, której nie sadził Ojciec, ale dalszy ciąg wyjaśnienia Jezusa jest taki sam u obydwu synoptyków i sprowadza się ostatecznie do stwierdzenia, że plami człowieka nie to, co wchodzi do jego ust, lecz to co wychodzi z jego wnętrza. Mamy tu do czynienia z bardzo wyraźną aluzją do judaistycznego odróżniania pokarmów czystych od nieczystych. Mimo iż stanowisko Jezusa było w tej sprawie od samego początku zupełnie jednoznaczne, to jednak wiele tekstów nowotestamentowych wskazuje na to, że pierwszym chrześcijanom było dość trudno zdobyć się w praktyce na taką postawę (por. np. Dz 10,10–16; 15,20 n; Rz 14,14–23; Ga 2,11 nn; Kol 2,10–23 itp.).

21 Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, Kol 2,16; Kol 2,21-22 Rz 1,29+

22 cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. 23 Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym.

21–23. Nie trzeba dodawać, iż serce człowieka nie jest siedliskiem jedynie złych skłonności. Jeśli Ewangelista ogranicza się do wyliczenia tego tylko, co złe, to jedynie w celu lepszego ukazania prawdziwego źródła ludzkiej przewrotności, którą właśnie zajmuje się w danym przypadku.

7,20-23. Inni żydowscy nauczyciele zgodziliby się, że grzechy wymienione przez Jezusa są złem i pochodzą z serca człowieka. (Listy grzechów były również popularną metodą nauczania stosowaną przez starożytnych moralistów.) Nie zgodziliby się jednak z twierdzeniem Jezusa, jakoby większość z nich większą wagę przywiązywała do szczegółów prawnych niż do etyki, chociaż jako prawnicy większość swego czasu poświęcali na rozpatrywanie kwestii prawnych, nie zaś na przemianę ludzkiego serca.

7,1-23 Spór o tradycję. Kontrowersja związana ze stosunkiem Jezusa do rzeczy powszechnie uznawanych za nieczyste (Mk 1,40-45; 5,21-43) oraz innych kwestii religijnych (np. Mk 2,1-3,35) osiąga punkt kulminacyjny w sporze dotyczącym przewinienia uczniów Jezusa, którzy jedli pokarm nie umytymi rękami.

DZIAŁALNOŚĆ JEZUSA POZA GALILEĄ

Wiara Syrofenicjanki Mt 15,21-28

24 Stamtąd zaś wybrał się i udał w okolice Tyru i Sydonu. Wstąpił do pewnego domu i chciał, żeby nikt o tym nie wiedział, nie mógł jednak pozostać w ukryciu. Mk 9,33; Mk 10,10; Mk 1,29; Mk 2,15

7,24 i Sydonu. W niektórych rkpsach pominięte (por. Mt 15,21).

24. W opisie uleczenia córki kobiety nazwanej kananejską (Mt 15,22) Marek wyraźnie zaznacza – czego nie czyni Mateusz – że niewiasta owa była poganką. Drugie określenie: Syrofenicjanka wskazuje na jej narodowość. W rzeczywistości okolice Tyru i Sydonu były zamieszkałe przez ludność pogańską. Zrażony absolutnym brakiem dojrzałości duchowej Żydów, Jezus opuszcza ich osiedla i udaje się do pogan, gdzie zamierza poświęcić się – wszystko na to wskazuje – sprawie dalszego formowania uczniów. Dlatego tak bardzo stara się nie wzbudzać swoim postępowaniem żadnego rozgłosu; pragnąc pozostawać ciągle na osobności. Nie bardzo się to jednak udaje. Tyr i Sydon odległe są od zachodniego brzegu jeziora Genezaret o niespełna 50 km. Wieści o cudach, których Jezus dokonywał nad jeziorem, rozchodziły się szybko.

25 Zaraz bowiem usłyszała o Nim kobieta, której córeczka była opętana przez ducha nieczystego. Przyszła, padła Mu do nóg, 

26 a była to poganka, Syrofenicjanka z pochodzenia, i prosiła Go, żeby złego ducha wyrzucił z jej córki. Mt 8,29+

7,26 poganka. Dosł.: „Greczynka”, oczywiście nie co do narodowości, ponieważ była Syrofenicjanką, lecz co do kultury — tu w znaczeniu poganka (por. J 7,35; Dz 16,1).

25–26. Marek nie wspomina podjętych przez uczniów Jezusa prób oddalenia od Mistrza natrętnej kobiety, nie nadmienia też, że na pierwsze jej nalegania Jezus odpowiedział milczeniem, nie zamieszcza wreszcie wzmianki o podziwie Zbawiciela dla wiary owej poganki. Obydwa opisy świadczą o zamiarach Chrystusa objęcia zbawczą działalnością nie tylko Izraelitów, lecz także pogan. Tym bardziej dziwny jest fakt, że Ewangelia Łukasza, znana z tendencji uniwersalistycznych, nie zamieszcza jednak tego opowiadania.

7,24-26. Żydzi nie oczekiwali wielkiej wiary od pogan, szczególnie od pogańskich kobiet. Podobnie jak Sydon, Tyr należał do starożytnej Fenicji. Najbardziej znaną kobietą Starego Testamentu, która pochodziła z Fenicji, była zła królowa Izebel. Jednak inna fenicka niewiasta, która w tym samym pokoleniu zwróciła się z prośbą do Eliasza, spotkała się z Bożą przychylnością i doczekała się uzdrowienia swojego syna (1 Krl 17,17-24). Syria od długiego czasu znajdowała się w obszarze wpływów greckich, osiedliło się też tam wielu Greków. Ludność fenickich miast-państw Tyru i Sydonu była w dużym stopniu zhellenizowana. Była więc owa niewiasta zarówno Syrofenicjanką, jak i Greczynką.

27 I powiedział do niej [Jezus]: Pozwól wpierw nasycić się dzieciom, bo niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom. 28 Ona Mu odparła: Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jedzą okruszyny po dzieciach.

7,27-28. Żydzi nie nazywali zwykle nie-Żydów „psami”, jak twierdzą niektórzy egzegeci. Jezus raczej przekazuje swoją myśl za pomocą obrazu, jak to zwykle czynili mądrzy nauczyciele tamtych czasów. Pożywienie pozbawione wartości rzucano psom (por. Wj 22,31). W żydowskiej Palestynie psy uważano za padlinożerców, lecz w zamożnych domach pozostających pod wpływem obyczaju greckiego (który bliższy był tej Syrofenicjance) psy były czasami pupilami domowymi. Jezus daje następujący przykład: najpierw należy karmić dzieci, później psy, Żydzi mieli więc pierwszeństwo (np. Wj 4,22).

Jezus powiada, że nie uzdrawia jak czynią pogańscy czarnoksiężnicy, lecz pragnie, by kobieta okazała wiarę, a konkretnie wiarę w wyższość prawdziwego Boga. (W odpowiedzi kobieta nawiązuje do obrazowej wypowiedzi Jezusa - zgadza się, że Żydzi [dzieci] mają pierwszeństwo, zwraca jednak uwagę, że nawet psy zjadają resztki, które spadną ze stołu. Argumentując w ten sposób daje, wyraz swojej wierze, że jedynie niewielka cząstka mocy Jezusa wystarczy do uzdrowienia jej córki.)

29 On jej rzekł: Przez wzgląd na te słowa idź; zły duch opuścił twoją córkę. 30 Gdy wróciła do domu, zastała dziecko leżące na łóżku; a zły duch wyszedł.

27–30. Mimo iż Jezus zareaguje na prośbę Syrofenicjanki z początku dość ostro – dziećmi są Izraelici nazywani już w ST (por. Pwt 14,1; Iz 43,6), to jednak wyraźnie daje do zrozumienia, że poganie również nie są wykluczeni z grona zbawionych (por. zresztą Iz 2,2–4; 42,10–17; 45,14 nn), tylko że godzina ich zbawienia jeszcze nie nadeszła. Pod tym względem pierwszeństwo mają Izraelici (por. Rz 11,11–24). Dokonując uleczenia córki niewiasty, która była poganką, a więc uchodziła w oczach Żydów za nieczystą, Jezus i tym czynem najwyraźniej chciał ich pouczyć, że przestrzegane przez Izrael prawo czystości rytualnej przestało już obowiązywać. Poza tym z opisu wynika, że poganin może się zdobyć na wiarę silniejszą i bardziej godną podziwu niż wiara prawdziwego Izraelity. W ten sposób w postawie tak wierzącego poganina zarysowuje się przyszła nauka o prawdziwych potomkach Abrahama, czyli o Izraelitach wedle ducha. Wreszcie całe opowiadanie, gdy chodzi o jego wartość pouczającą, jest zachętą do wytrwałej modlitwy, do swoistej nieustępliwości w szukaniu pomocy u Boga. Dzięki tej wytrwałości połączonej z silną wiarą dokonuje Jezus jednego z nielicznych uzdrowień na odległość (por. Mt 8,5–13; Łk 7,1–10; J 4,46–54).

7,29-30. W Starym Testamencie wiara wyrażała się zwykle w postaci śmiałej gorliwości, świętego zapału, widzimy to u wierzących kobiet (2 Krl 4,14-28), proroków (Wj 33,12-34,9; 1 Krl 18,36-37; 2 Krl 2.2.4.6.9) i innych bohaterów (Rdz 32,26-30). Wszystkie te przykłady łączy pokorny szacunek dla Boga lub Jego proroka ze śmiałą, naglącą prośbą - oraz odpowiedź Boga na ich modlitwy.

7,24-30. Wiara Syrofenicjanki. Jeśli „nieczyste” zwierzęta, takie jak świnie i psy, nie były odtąd uważane za takowe (Mk 7,16-19), przeto nie powinno się uważać za nieczystych także i pogan. W Ewangelii Marka Jezus wygrywa wszystkie swoje spory z przywódcami religijnymi, ulega jednak rozpaczliwym słowom pogańskiej niewiasty. Opowiadanie to mogło służyć jako zachęta dla czytelników Ewangelii Marka wywodzących się z pogan, którzy byli prześladowani z powodu swej wiary, uważanej za żydowską herezję.

Uzdrowienie Głuchoniemego

31 Znowu opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu. Mk 5,20

31. Opis uzdrowienia głuchoniemego, znajdujący się jedynie w drugiej Ewangelii, zawiera takie mnóstwo barwnych, żywych szczegółów, iż istnieje dość ogólne przeświadczenie, że cała perykopa jest fragmentem wspomnień Piotra spisanych przez Marka, autora drugiej Ewangelii. Nie znane są bliżej racje, dla których Jezus odbył tę wędrówkę. Cud miał miejsce w nie określonej bliżej części krainy zwanej Dekapolem, zamieszkałej głównie przez pogan, choć spotykało się tam od czasu do czasu także rodziny żydowskie. Mniej więcej rok przedtem w pobliżu Gerazy, czyli również w tej krainie, uleczył Jezus człowieka opętanego, o czym wieść rozeszła się po całej okolicy.

7,31. Obszar Dekapolu (dosłownie „dziesięć miast”; zob. Mk 5,1-20) był zamieszkany głównie przez nie-Żydów, chociaż mieszkało tam również wielu Izraelitów.

32 Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę.

32. Od tej pory, gdziekolwiek On się zjawi, będą Mu przynosić chorych, prosząc, by ich leczył i wkładał na nich swe ręce. Tak też zachowują się ludzie, którzy przyprowadzili do Jezusa głuchoniemego. Prośba o włożenie rąk albo wiązała się z przeświadczeniem ludzi, że fizyczny kontakt uzdrawiającego z chorym jest konieczny do wywołania cudownego skutku, albo może była aluzją do stosowanego przez Jezusa zwyczaju nakładania na ludzi rąk – zwłaszcza na dzieci i chorych – przy różnych okazjach (por. Mk 10,13; 6,5; 8,22 n).

33 On wziął go na bok, z dala od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka; Mk 6,5; 1Tm 4,14+

33. Odejście na bok miało na celu uniknięcie ostentacji lub niepotrzebnych komentarzy ze strony przygodnie zebranych ludzi. Podobnie na osobności dokonało się wskrzeszenie córki Jaira (Mk 5,40), w ten sposób będzie uleczony niewidomy koło Betsaidy (8,23). W przypadku głuchoniemego odejście na ubocze było wskazane tym bardziej, że Jezus miał za chwilę włożyć palce w uszy chorego i dotknąć śliną jego języka, co pogańscy mieszkańcy Dekapolu mogli uznać za swoistą magię, a Żydzi, jeśli byli obecni, na pewno byliby zgorszeni. Dotykanie uszu i języka głuchoniemego miało na celu, może psychologiczne przygotowanie chorego, wytworzenie w jego świadomości pewnego napięcia, o którym mówi dzisiejsza psychoterapia; jakkolwiek by było, na pewno odzyskanie mowy i słuchu zawdzięczał głuchoniemy nie dotknięciu jako takiemu. Przyczyną sprawczą była moc Boża działająca przez Jezusa.

7,32-33. Głuchoniemi byli chronieni przez żydowskie prawo, lecz zaliczano ich wraz z innymi grupami (kobietami, niewolnikami, obłąkanymi, niepełnoletnimi) do tych, którzy nie mieli wystarczającego wykształcenia, by przestrzegać Prawa. Tłumy gromadziły się, by zobaczyć magików wykonujących swoje sztuczki, dlatego ludzie ci mogli pragnąć, by Jezus uzdrowił głuchoniemego wieli obecności, chociaż On tego nie uczynił. Na temat śliny zob. Mk 8,22-23-Jezus za pomocą znaków przedstawia uzdrawianie, przemawianie oraz wskazuje na Boga (Mk 7,34), by głuchoniemy wiedział, co ma zamiar uczynić (żydowskie prawo dopuszczało porozumiewanie się z głuchoniemymi za pomocą znaków). Słowo, którego Marek używa na oznaczenie „niemego”, pojawia się w Septuagincie, w Iz 35,6, gdzie jest mowa o błogosławieństwach, które rozpoczną erę mesjańską.

34 a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: Effatha, to znaczy: Otwórz się!

34. Jezus zwykł podnosić oczy w górę wtedy, kiedy się modlił. Tym razem była to modlitwa współczucia dla nieszczęsnego człowieka. W słowach Jezusa – będących już jakby samą formą cudu – został zachowany jeden wyraz w jego oryginalnym, aramejskim brzmieniu nie po to, iżby miał nadać wezwaniu skierowanemu do chorego trochę magicznego posmaku, lecz był wyrazem Markowej troski o jak najwierniejsze odtworzenie sceny cudownego uleczenia. Wyrażeń zaraz otworzyły się jego uszywięzy języka się rozwiązały nie należy brać zbyt dosłownie. Obydwa zwroty służą stwierdzeniu, że głuchoniemy odzyskał dar mowy oraz możność słyszenia. Dotknięcie głuchoniemego śliną przy równoczesnym wypowiedzeniu słowa: «Effatha», to znaczy: Otwórz się powtarzano przez wieki przy obrzędach chrztu świętego na znak, że katechumen otrzymuje możność słyszenia głosu Bożego i przekazywania innym Bożych myśli.

35 Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić. Mt 8,3+

7,34-35. Niektórzy uczeni wskazują na to, że podczas uzdrowień czarnoksiężnicy wypowiadali zwykle niezrozumiałe słowa. Tutaj jednak Jezus mówi w języku aramejskim, który znali Żydzi i poganie, mieszkający w Syro-Palestynie (por. też Mk 14,36).

36 Jezus przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali. Mk 1,34+

37 I przepełnieni zdumieniem mówili: Dobrze wszystko uczynił. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę. Mk 9,25

35–37. Opis uzdrowienia głuchoniemego, dość stereotypowy pod względem zarówno treści, jak i formy literackiej, kończy się nakazem zachowania całego wydarzenia w tajemnicy. Nadmienialiśmy już niejednokrotnie, że tego rodzaju nakazy miały niejako zmusić ludzi do głębszych refleksji nad nauką Jezusa, odwodząc ich tym samym od chorobliwej pogoni za znakami. Zresztą chodziło również i o pokazanie, że Jezus ma nie tyle tryumfować, ile raczej cierpieć i umrzeć, aby potem dopiero wejść do chwały. Zakazy rozprawiania o cudotwórczej działalności Jezusa miały ustrzec Żydów przed dopatrywaniem się w osobie Mesjasza czysto ziemskiego wybawcy. Lecz świadkowie cudownego uleczenia zachowali się akurat inaczej: im bardziej im nakazywał, tym gorliwiej jeszcze rozgłaszali. Podziw nie zawsze jest synonimem milczącego osłupienia. Czasami wprost zmusza do krzyku. Prawdziwe dobro, podobnie jak zło, nie da się ukryć. Całe opowiadanie jest równocześnie ciągle aktualnym przypomnieniem, byśmy własną osobą nie przysłaniali osoby Chrystusa

Sztuka pomniejszania się nie dla wszystkich jest dostępna. Ludzie są zbyt zatroskani o swoją wielkość, zapominając o tym, że prawdziwej wielkości nikt i nic nie jest w stanie ani umniejszyć, ani ukryć. Zapomina się również, że dobroć osobista propagowana „na siłę” może przestać być dobrocią w ogóle. Technika naprowadzania rozmowy na temat własnej osoby – to umiejętność, o którą ubiega się zbyt usilnie bardzo wielu ludzi.

Mk 8

Drugie rozmnożenie chleba Mt 15,32-39

1 W owym czasie, gdy znowu wielki tłum był [z Nim] i nie mieli co jeść, przywołał do siebie uczniów i rzekł im: Mk 6,30-44

Tak zwane drugie cudowne nakarmienie rzeszy (pierwsze – zob. Mk 6,34–44) jest opisane tylko przez Mateusza i Marka. Miało ono miejsce w krainie zwanej później Dekapolem (zob. Mt 4,25). Były to – jak już wiadomo – okolice zamieszkałe w większości przez pogan. Wydaje się, że właśnie z myślą o nich dokonywał Chrystus Pan cudu, będącego typem Eucharystii, podobnie jak przedtem cudownie rozmnożył chleb wśród Żydów.

1. Ani miejsce, ani czas drugiego rozmnożenia chleba nie zostały określone z całą dokładnością. Ogólnie tylko wiadomo, że cud ów dokonał się gdzieś w połowie r. 29 podczas pobytu Jezusa w krainie Dekapolu. Przysłówek znowu zdaje się nawiązywać do pierwszego nakarmienia zgłodniałych tłumów. Czas trzech dni – tak długo właśnie trwały rzesze przy Jezusie – wystarczył w zupełności na spożycie zapasów żywności, jakie pielgrzymujący za Jezusem ludzie zabrali ze swoich domów.

2 Żal Mi tego tłumu, bo już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. 3 I jeśli ich puszczę zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze, bo niektórzy z nich przyszli z daleka.

2–3. Zresztą wielu chyba nic ze sobą nie wzięło, skoro Jezus tak bardzo współczując rzeszom, powiedział: Żal Mi tego tłumu, bo już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Nieco inaczej wyrażał Jezus ongiś swoje współczucie zgłodniałym rzeszom żydowskim. Ubolewał wówczas nad tym, że lud błąka się samotnie jak owce bez pasterza, z czego należało wnosić, że ludzie mogliby być syci, gdyby ktoś chciał się o nich zatroszczyć. Rzesze z Dekapolu są bardziej godne pożałowania. Zdają się zresztą chodzić z Jezusem nie tylko w nadziei otrzymania chleba; pociąga je rzeczywiście Jezusowa nauka.

4 Odpowiedzieli uczniowie: Jakże tu na pustkowiu będzie mógł ktoś nakarmić ich chlebem?

8,1-4. W Galilei było wiele miast i wiosek, Jezus oddalił się więc z uczniami, przypuszczalnie po to, by nauczać ich na osobności.

5 Zapytał ich: Ile macie chlebów? Odpowiedzieli: Siedem. 6 I polecił tłumowi usiąść na ziemi. A wziąwszy siedem chlebów, odmówił dziękczynienie, połamał i dawał uczniom, aby je podawali. I podali tłumowi. 7 Mieli też kilka rybek. I nad tymi odmówił błogosławieństwo, i polecił je rozdać.

8,5-7. Chleb i ryby były najczęściej spotykanym pokarmem; dziękczynienie przed posiłkiem należało do obowiązującego zwyczaju.

8 Jedli do syta, a pozostałych ułomków zebrali siedem koszów. 9 Było zaś około czterech tysięcy ludzi. Potem ich odprawił.

4–9. Opis cudownego rozmnożenia chleba według Marka jest poza tym sam w sobie zupełnie jasny. Warto może jednak na zakończenie wspomnieć, iż zarówno wersja Markowa, jak i Mateuszowa nastręczały wiele trudności przy podejmowaniu jeszcze do niedawna prób zredukowania dwu opisów rozmnożenia chleba do jednego faktu cudownego nakarmienia rzeszy. Zamiast poddawać drobiazgowej analizie wszystkie argumenty przemawiające przeciwko tej teorii, zwróćmy uwagę na różnice, jakie istnieją w opisach obydwu rozmnożeń chleba. Różnice owe chyba najbardziej świadczą za koniecznością przyjęcia dwu odrębnych historycznych faktów cudownego rozmnożenia chleba.

Nowe żądanie znaku

10 Zaraz też wsiadł z uczniami do łodzi i przybył w okolice Dalmanuty.

8,10 w okolice Dalmanuty. Nazwa miejscowości dziś nie znanej, podobnie jak „Magedan” (Mt 15,39), albo być może transkrypcja jakiegoś niewłaściwie odczytanego wyrażenia aram.

10. Zarówno Dalmanuta, jak i wspomniane przez Mateusza Magadan to miejscowości, których archeologom nie udało się zidentyfikować do dnia dzisiejszego. Najprawdopodobniej chodzi o Magdalę, położoną o 4 km na północny–zachód od Tyberiady.

8,8-10. Słowo, którego tutaj użyto na oznaczenie kosza (inne od pojawiającego się w rozdz. 6), oznacza kosz z trzciny przeznaczony do noszenia ryb. Ten cud nakarmienia, podobnie jak wcześniejszy, stanowi reminiscencję cudu dokonanego przez Elizeusza.

11 Nadeszli faryzeusze i zaczęli z Nim rozprawiać, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku. Mt 16,1-4

11. Dialog faryzeuszy z Jezusem co do znaków, którymi Jezus powinien by rzekomo udowodnić nadprzyrodzoność swej cudotwórczej działalności, został przedstawiony znacznie dokładniej przez Mateusza niż przez Marka. Marek opuszcza zawartą w tekście Mateusza relację o zmienności nastrojów faryzeuszy, w jego Ewangelii Jezus odmawia, jakby za karę, udzielenia faryzeuszom jakiegokolwiek znaku – gdy tymczasem Mateusz mówi o znaku Jonasza; wreszcie u Marka na określenie Żydów Jezus nie używa tak mocnych wyrażeń jak u Mateusza: plemię złe i cudzołożne. W sumie wersja Markowa tego dialogu jest jednak mniej ostra w formie, choć bardziej stanowcza w treści. Może wzmianka o znaku Jonasza istniała w pierwotnej tradycji, lecz jako niezrozumiała dla pogan, została świadomie opuszczona przez autora drugiej Ewangelii.

W owym żądaniu znaku krył się, jak wiadomo, bardzo wyraźny podstęp (por. także 10,2; 12,15; Łk 10,25), Żydzi byli bowiem przekonani, że Jezus nie zdoła wylegitymować się jakimkolwiek znakiem, a wtedy spokojnie będą mogli uznać Go za fałszywego proroka. Podstęp ten jest wyrazem zdecydowanej niewiary faryzeuszy, bo przecież Jezus okazał już tyle znaków, mogących przekonać każdego człowieka dobrej woli.

12 On zaś westchnął w głębi duszy i rzekł: Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę, powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu.

8,12 żaden znak nie będzie dany. Odmowa jakiegokolwiek znaku w Mk jest często uważana za bardziej pierwotną niż obietnica „znaku Jonasza” w Mt i Łk, jednak możliwe też, że Marek pominął owo odniesienie biblijne, które mogło mu się wydawać niezrozumiałe dla odbiorców jego Ewangelii. Jezus mógł rzeczywiście obiecać ten znak jako zapowiedź triumfu swojego ostatecznego wyzwolenia, jak to dobrze uwyraźnia Mt (por. Mt 12,39+).

13 A zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i odpłynął na drugą stronę.

12–13. Dlatego nie będzie już dany żaden znak. Bóg nie pozwala krępować się w swym działaniu, nikt nie może Go do niczego zmuszać. Znak Jonasza, czyli zmartwychwstanie albo dokładniej, ponowne przyjście Jezusa, nie będzie w stanie nauczyć już czegokolwiek Żydów. Minie bezpowrotnie czas ich nawrócenia. Po odmowie udzielenia faryzeuszom jakiegokolwiek znaku Jezus przeprawił się z uczniami znów na drugi brzeg jeziora. Odejście Jezusa z Galilei według Marka miało charakter definitywny. Już nigdy nie pojawi się tam Jezus. Galilea, ojczyzna Jezusa, stała się absolutnie niegodna swego Syna.

8,11-13. Faryzeusze domagali się od Jezusa „znaku z nieba”. Większość ludów starożytnych (także większość ówczesnych Żydów) wierzyła, że znaki na niebie przepowiadają wydarzenia, które niebawem nastąpią. Znaki niezwykłe mogły zapowiadać śmierć władcy, upadek miasta itp. Nie jest jasne, o jaki znale proszą faryzeusze. Gdyby prosili Go o zesłanie ognia z nieba lub uczynienia jakiegoś innego Znaku kosmicznego, żądaliby znaku, jakiego nie mógł dać żaden z ówczesnych rzekomych proroków. Jeśli domagali się, by przepowiedział i wyjaśnił jakieś zjawisko na niebie, prosiliby o astrologiczną wróżbę, której zakazuje Pwt 18,10. Ponieważ słowo „niebo” było żydowskim tytułem oznaczającym Boga, być może domagali się zwyczajnie znaku „od Boga”.

W świetle Mk 8,1-10 czytelnicy dostrzegają głupotę przeciwników Jezusa. W utworach starożytnych używa się czasami tępoty przeciwników, by podkreślić wspaniałość głównego bohatera.

8,1-13. Nakarmienie czterech tysięcy. Zob. Mk 6,30-44, gdzie można znaleźć więcej informacji na temat tła tego fragmentu, Jezus mógł dokonywać tego samego cudu wielokrotnie, powtarzając go, gdy pojawiła się taka potrzeba (Mk 8,19-21; por. 2 Krl 2,19-22; 4,1-7.38-41.42-44; 7,16).

Kwas faryzeuszów Mt 16,5-12

14 A uczniowie zapomnieli zabrać chleby, i tylko jeden chleb mieli z sobą w łodzi.

8,14. Zmartwienie uczniów, że nie zakupili dość chleba, jest zrozumiałe z ludzkiego punktu widzenia - najwyraźniej zmierzali w stronę wschodniego krańca jeziora, który był mniej zaludniony (chociaż mogli nabyć chleb w Betsaidzie - Mk 8,22). Zmartwienie wzmacnia dodatkowo fakt, że to na nich spoczywała odpowiedzialność - nauczyciele powierzali zwykle takie sprawy któremuś ze swych uczniów.

15 Wtedy im przykazał: Uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda!

14–15. W drodze Jezus przestrzegał uczniów – jak już wiemy z relacji Mateusza – przed kwasem faryzeuszów i saduceuszów, a w relacji Marka, przed kwasem faryzeuszów i Heroda. Sformułowanie Markowe zdaje się być bardziej oryginalne, lekcja podana u Mateusza jest chyba próbą zharmonizowania i tego miejsca z najczęściej powtarzającym się w pierwszej Ewangelii zestawieniem: faryzeusze i saduceusze. Wymowa kwasu pozostaje taka sama u wszystkich trzech synoptyków (por. 1 Kor 5,6; Ga 5,9), podobnie zresztą jak i w pouczeniach rabinów: kwas jest symbolem niewidzialnej, lecz wszystko przenikającej i destruktywnej siły.

8,15. Kwas symbolizuje w Biblii różne rzeczy (niekwaszony chleb w Wj 12,15-17 symbolizuje pośpiech; w Mt 13,33 królestwo Boże; w 1 Kor 5,6-7 ludzki grzech). Wydaje się, że tutaj oznacza coś, co udziela się innym (podobnie jak w Mt 13 i 1 Kor 5). Zarówno faryzejska pobożność, jak i polityczna władza Heroda wywierały niszczący wpływ.

16 A oni zaczęli rozprawiać między sobą o tym, że nie mają chlebów.

16. I znów Apostołowie dali dowód, że nic nie zrozumieli z dotychczasowych cudów Jezusa (por. 6,52; 7,18 n). Nadal myśleli bardzo po ziemsku. Tym razem również byli przekonani, że Jezus czyni aluzję do fizycznego chleba, którego zapomnieli zabrać, i będą skazani teraz na szukanie chleba u faryzeuszy.

17 Jezus zauważył to i rzekł do nich: Czemu rozprawiacie o tym, że nie macie chlebów? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiałe są wasze umysły?  Mk 4,13+

18 Mając oczy, nie widzicie; mając uszy, nie słyszycie? Nie pamiętacie, ile zebraliście koszów pełnych ułomków, Jr 5,21; Ez 12,2

8,16-18. Uczniowie są nadal duchowo ślepi, co w Mk 4,12 jest pojmowane jako wina moralna (podobnie jak w Starym Testamencie, np. Iz 29,9-10; 42,19-20; 44,18; Ez 12,2).

19 kiedy połamałem pięć chlebów dla pięciu tysięcy? Odpowiedzieli Mu: Dwanaście. Mk 6,43-44

20 A kiedy połamałem siedem chlebów dla czterech tysięcy, ile zebraliście koszów pełnych ułomków? Odpowiedzieli: Siedem. 

21 I rzekł im: Jeszcze nie rozumiecie? Mk 4,13+

8,21 Jest to wezwanie uczniów do pokonania obaw w zakresie spraw materialnych, aby misję Jezusa rozważać w świetle Jego cudów.

17–21. Proroctwo Izajasza o ludziach, którzy słuchają, ale nie słyszą, patrzą, ale nie widzą, sprawdza się tym razem w odniesieniu do samych uczniów Chrystusa.

Niczego nie zapamiętali z cudownego nakarmienia pięciu tysięcy ludzi ani z drugiego równie cudownego nakarmienia rzeszy czterotysięcznej. W odróżnieniu od Mateusza, Marek nie kończy tego opowiadania stwierdzeniem, iż po tych pytaniach Jezusa uczniowie nareszcie zrozumieli, że mówił im, by się strzegli nauki faryzeuszów i saduceuszów. Markowi ciągle zależy na tym, żeby ukazywać niedowiarstwo i naturalizm nawet uczniów Pańskich. Herod jest wspomniany przez Marka może dlatego, że już w 3,6 faryzeusze są ściśle powiązani z tym monarchą: razem z jego zwolennikami zastanawiają się, jak by pojmać i zgładzić Jezusa. Pytanie końcowe sumuje poprzednie – niezrozumienie odnosi się do mocy i zadania Jezusa jako Mesjasza.

8,19-21. Uczniowie, będący świadkami innych cudów rozmnożenia chleba, nie powinni martwić się o ziemski chleb, lecz uchwycić główną myśl Jezusa. Zamiast tego zachowują się jak Izraelici na pustyni, którzy nie nauczyli się wiary mimo tego, czego Bóg dla nich dokonał.

8,14-21 Kwas faryzeuszów. Chrześcijanie czytający Ewangelię Marka stają teraz wobec faktu mniej pocieszającego niż ten od tego, który przedstawiono w Mk 8,11-13: tępi są nie tylko przeciwnicy, lecz także uczniowie Jezusa.

Uzdrowienie niewidomego

22 Potem przyszli do Betsaidy. Tam przyprowadzili Mu niewidomego i prosili, żeby się go dotknął. Mk 5,30+

22. Po opisie tej ślepoty duchowej samych Apostołów podaje Marek – i tylko Marek – opowiadanie o uzdrowieniu niewidomego w Betsaidzie, dwukrotnie określając tę miejscowość mianem wsi (23.26), choć wiadomo, że ta ojczyzna Piotra, Andrzeja i Filipa (Mk 6,45; J 1,44), od czasu panowania tetrarchy Filipa posiadała wszystkie prawa miasta, a potem na cześć córki cesarza Augusta była nazywana Betsaida Julias (por. Józef Flawiusz, StDzŻ, III, 9. 1). Ludzie, którzy prosili Jezusa o uzdrowienie niewidomego, byli chyba świadkami już niejednego cudu; domagali się po prostu, by Jezus jedynie dotknął się niewidomego.

23 On ujął niewidomego za rękę i wyprowadził go poza wieś. Zwilżył mu oczy śliną, położył na niego ręce i zapytał: Czy coś widzisz? Mk 7,33; J 9,6; 1Tm 4,14+

23. Lecz Jezus właśnie chyba nie życzył sobie dalszego pomnażania świadków swej cudotwórczej działalności: wyprowadził bowiem chorego poza wieś i tam dopiero dokonał „lekarskiego zabiegu”: zwilżył choremu oczy śliną, a potem położył nań ręce. Miało to świadczyć nie tylko o szczególnej powadze przypadku, lecz także o staraniu, jakiego Jezus dokładał, by przyjść z pomocą człowiekowi nieszczęśliwemu.

8,22-23. Ślina była czasami kojarzona z uzdrowieniem. Zwykle uważano ją za coś odrażającego, jej nałożenie mogło więc być sprawdzianem, o ile niewidomy pragnie uzdrowienia.

24 A gdy [ten] przejrzał, powiedział: Widzę ludzi, bo gdy chodzą, dostrzegam ich niby drzewa.

8,24 gdy [ten] przejrzał. Inne możliwe tłumaczenie: „podnosząc oczy”.

25 Potem znowu położył ręce na jego oczy. I przejrzał on zupełnie, i został uzdrowiony; wszystko widział teraz jasno i wyraźnie. Mt 8,3+

8,24-25. Jest to jedyne uzdrowienie w Ewangeliach, które składa się z dwóch części - starożytne opowieści o cudach podkreślają zwykle natychmiastowość nadprzyrodzonego wydarzenia (stopniowe uzdrowienia były bardzo rzadkie). Z tego względu narracja ta ma szczególne znaczenie i stanowi przypuszczalnie odegraną przez Jezusa przypowieść. Tym razem, w przeciwieństwie do adwersarzy Jezusa, “uczniowie zaczynają odzyskiwać wzrok, lecz pozostaną ślepi (Mk 8,16-18) aż do chwili, gdy Jezus dotknie ich ponownie przez swe zmartwychwstanie (Mk 9,9). Prorocy Starego Testamentu odgrywali czasami swoje przypowieści, by zwrócić uwagę ludzi i zakomunikować im swoje przesianie (np. Iz 20,2-6; Jr 19,1-15; Ez 4,1-5,17; 12,1-11).

26 Jezus odesłał go do domu ze słowami: Tylko do wsi nie wstępuj! Mk 1,34+

24–26. Początkowo zabieg udał się tylko w części, bo chory nie był w stanie odróżniać dokładnie ludzi od drzew. Dopiero po drugim włożeniu nań rąk mógł widzieć wszystko całkiem wyraźnie. Zgodnie z poleceniem Jezusa człowiek uleczony miał wrócić wprost do swego domu, nie pokazując się nikomu we wsi. Jezus nie chce bowiem uchodzić w oczach ludzi za wędrownego uzdrawiacza fizycznych schorzeń ludzkich. Z tego samego względu – jak się wydaje – wziął chorego na bok, by nie będąc przez nikogo widzianym, dotknąć śliną jego oczu. Tak więc będąc Synem Bożym Jezus potrafi uleczyć wszelki rodzaj ślepoty fizycznej. Gorzej rzecz się ma z leczeniem ślepoty duchowej, nawet tych, co są zawsze blisko Niego. Marek zdaje się zwracać uwagę na fakt, że do uleczenia człowieka ze ślepoty duchowej potrzebna jest jego dobra wola i chęć powrotu do zdrowia. Potrzebna jest również wiara, którą Jezus tyle razy pochwalał u ludzi uwalnianych od różnych słabości fizycznych.

8,26. Prorocy zwykle zwracali uzdrowionych ich rodzinom (1 Krl 17,23; 2 Krl 4,36), jednak prywatny charakter działań podjętych tutaj przez Jezusa służy podkreśleniu sekretu mesjańskiego (zob. wprowadzenie do Ewangelii Marka w tym komentarzu). Gdyby mężczyzna wrócił do miasta, wszyscy dowiedzieliby się o cudzie.

Wyznanie Piotra Mt 16,13-20; Łk 9,18-21

27 Potem Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: Za kogo uważają Mnie ludzie?

8,27. Cezarea Filipowa była pogańskim miastem znanym z pieczary poświęconej greckiemu bogu przyrody, Panowi. Moglibyśmy więc sądzić, że miejsce to niezbyt dobrze nadaje się na tło pierwszego rozpoznania przez uczniów mesjaństwa Jezusa, Słowa „do wiosek pod Cezareą Filipową” dobrze opisują cały ten obszar. W świecie hellenistycznym wioski były zależne od miasta, na którego terytorium się znajdowały.

28 Oni Mu odpowiedzieli: Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków.

27–28. Wyznanie Piotra pod Cezareą Filipową jest opisane – jak już wiadomo – najdokładniej przez Mateusza. Brak niektórych partii tego opisu w Ewangelii Marka jest nawet niekiedy powodem do wątpienia w autentyczność opisu Mateusza, a tym samym i w historyczność opisywanego faktu.

I tak w relacji Markowej nie ma bogatego pod względem teologicznej treści wyrażenia „Syn Człowieczy”, nie ma wzmianki o Jeremiaszu, za którego – według zeznań uczniów – uważali czasami ludzie Jezusa. Widać z tych opinii, że nikt nie miał jeszcze urobionego sądu o Jezusie, nikt nie wiedział, kim On właściwie jest. Nikomu też nie przychodziło do głowy to, by widzieć w Jego osobie Mesjasza, który miał odnowić świetność narodu wybranego.

8,28. Ponieważ wielu Żydów mieszkających w Palestynie wierzyło, że instytucja proroków Starego Testamentu przestała istnieć, zaliczenie Jezusa w poczet proroków mogło być odważną opinią - nie dość jednak radykalna, by uchwycić Jego prawdziwą tożsamość.

29 On ich zapytał: A wy za kogo Mnie uważacie? Odpowiedział Mu Piotr: Ty jesteś Mesjasz. 

30 Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili. Mk 1,34+

29–30. W wyznaniu Piotra nie ma oświadczenia, że Jezus jest Synem Bożym, brak też pochwały Piotra i zapowiedzi ustanowienia władzy prymatu. Powstaje zatem pytanie: Jaki przebieg miało w rzeczywistości spotkanie Jezusa z Piotrem pod Cezareą Filipową? Co rzeczywiście powiedział tam Jezus, a czego nie powiedział? Jeśli opis Mateusza jest zgodny z faktycznym przebiegiem wypadków, to dlaczego Marek dokonał tak wielkiego skrótu? Z bardzo wielu przypuszczeń mających stanowić odpowiedź na to ostatnie zwłaszcza pytanie, najbardziej prawdopodobne wydaje się wyjaśnienie, zwane inaczej hipotezą pokory Piotra. Marek opuścił końcową pochwałę Piotra na wyraźne polecenie tego ostatniego. Piotr, powodowany poczuciem pokory, nie życzył sobie, by został utrwalony w Ewangeliach epizod stawiający go w tak bardzo korzystnym świetle. Ciągle bowiem pamiętał o swoim wyparciu się Jezusa – i nie sądził, by po dopuszczeniu się tak wielkiego grzechu mógł zezwolić na ujawnienie jakichkolwiek pochwał jego osoby przez Mistrza.

8,29-30. „Mesjasz” lub „Chrystus” znaczy dosłownie „Pomazaniec”. Nie chodzi o człowieka, który został jedynie namaszczony, lecz tego, który został namaszczony na króla, potomka Dawida, który przywróci suwerenność Izraela (Iz 9,6-7; 11,1-10; Ps 2). W czasach Jezusa istniało wiele różnych wyobrażeń postaci Mesjasza (lub mesjaszów), wszystkie jednak skupiały się wokół ziemskiego wyzwolenia i doczesnego królestwa. Piotr ma słuszność nazywając Jezusa Mesjaszem, lecz rozumie to słowo całkowicie inaczej niż Jezus (zob. Mk 8,31-32). Chociaż przyszłe królestwo Jezusa nieuchronnie zmieni kształt tego świata, obecnym celem Jego misji mesjańskiej (opisanym w Ewangeliach) jest przemiana ludzkich serc, by wprowadzali oni w życie wartości królestwa mimo przeciwności tego wieku.

Pierwsza zapowiedź Męki i Zmartwychwstania Mt 16,21-23; Łk 9,22

31 I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy wiele musi wycierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że zostanie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. Mt 21,42 Mk 9,9-10; Mk 9,31-32; Mk 10,32-34

8,31. Starożytni Grecy i Rzymianie powszechnie wierzyli, że ludzie bliscy śmierci mogą wygłaszać przepowiednie dotyczące przyszłości; wielu wierzyło też, że święci mężowie potrafią przepowiedzieć własną śmierć. To tło historyczne może być tutaj jednak pozbawione większego znaczenia.

Niektórzy proponowali inne wyjaśnienie wszechwiedzy, jaką okazuje tutaj Jezus. Znając postawę przywódców religijnych i władz świątynnych oraz ich przypuszczalną reakcję na Jego działania w Świątyni (Mk 11,15-18) Jezus mógł przewidzieć swoją śmierć. Jego postępowanie w pewnym sensie ją sprowokowało. Czytelnicy Ewangelii Marka mogli w różny sposób rozumieć ten fragment, jednak następująca interpretacja wydaje się szczególnie uzasadniona: słowa, które Jezus tutaj wypowiada, wynikały przede wszystkim z charakteru Jego misji, co zgadza się z proroctwami Starego Testamentu (Iz 52,13-53,12).

32 A mówił zupełnie otwarcie te słowa. Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać.

8,32. Pisarze Nowego Testamentu interpretowali niektóre teksty Starego Testamentu jako odnoszące się do cierpień Mesjasza, lecz większość ludzi w I w. po Chr. sądziła, że nie dotyczą one Mesjasza, który będzie panował jako król. Większość Żydów wierzyła w zmartwychwstanie wszystkich sprawiedliwych w czasach ostatecznych i w nadejście królestwa wraz z wyznaczonym przez Boga władcą, które później nastąpi Jezusowe wyjaśnienie Jego misji w Mk 8,31 wydaje się Piotrowi sprzeczne z jego wyznaniem o mesjaństwie Jezusa (Mk 8,29).

33 Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku. Mk 4,13+

31–33. Pierwszą zapowiedź męki Mateusz i Marek referują w identyczny sposób. Tu również przemawia Jezus całkiem jawnie, niczego nie ukrywając z historii Wielkiego Tygodnia. Tu również Marek nie waha się nazwać Jezusa Synem Człowieczym, ów zaś Syn Człowieczy użyje tak samo ostrych słów, by odrzucić Piotrową próbę wyperswadowania Jezusowi zamiaru udania się do Jerozolimy na dobrowolną śmierć.

8,33. Słowo „szatan” oznaczało pierwotnie „przeciwnika” i mogło być używane w liczbie mnogiej (chociaż forma ta jest niezwykle rzadko spotykana). Jednak we wczesnych pismach chrześcijańskich i wczesnej literaturze żydowskiej odnosi się ono do diabła. W określony sposób można nazwać kogoś, kto zachowuje się podobnie (np. Jan Chrzciciel działa „w duchu i mocy Eliasza” - Łk 1,17). Jezus używa więc tutaj przypuszczalnie hiperboli, by przekazać swoją myśl: Piotr postępuje jak szatan przedkładając to, co ziemskie ponad to, co boskie (por. Mt 4,8-10). Nazwanie Piotra imieniem głównego kusiciela i oskarżyciela ma na celu podkreślenie poważnego charakteru jego porażki jako ucznia w tym momencie.

Właściwe miejsce ucznia znajdowało się „z tyłu” jego mistrza, jego obowiązkiem było „podążanie” za nim; słowa „zejdź mi z oczu” mogą więc wzywać Piotra, by zajął właściwe miejsce w szeregu. W kręgu myśli greckiej człowiek mógł zostać zganiony za to, że myśli raczej w kategoriach ludzkich, niż boskich.

Warunki naśladowania Jezusa Mt 16,24-28; Łk 9,23-27

34 Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. 35 Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, zachowa je. 36 Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? 37 Bo cóż może dać człowiek w zamian za swoją duszę?

8,34-37. Krzyż był narzędziem gwałtownej i bolesnej egzekucji. „Wziąć krzyż” znaczyło nieść jego poprzeczną belkę na miejsce egzekucji, zwykle wśród szyderstwa tłumu. Za pomocą ostrej retoryki Jezus opisuje, na co muszą być przygotowani wszyscy prawdziwi uczniowie: jeśli pójdą za Nim, muszą być gotowi na wyszydzenie i śmierć, będą bowiem musieli iść za Nim aż na krzyż. Ponieważ życie jest warte więcej od całego świata, oddanie życia w tym świecie, by odzyskać je w świecie przyszłym było opłacalną transakcją (por. 2 Księga Barucha 17,2-3; 51,15-16); nie ma niczego, co można dać w zamian za nie (Ps 49,7.15).

38 Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi przed tym pokoleniem wiarołomnym i grzesznym, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swojego razem z aniołami świętymi. Mt 10,33

34–38. Ósmy rozdział Ewangelii Marka kończy się serią napomnień dotyczących mężnego znoszenia ucisków i cierpień. Napomnienia te ani pod względem treści, ani w samych sformułowaniach nie odbiegają od znanych nam już pouczeń z Ewangelii Mateusza: kto chce być uczniem Chrystusa, musi się zaprzeć samego siebie, wziąć swój krzyż i kroczyć za Chrystusem; kto chce ocalić swe życie wieczne, musi być gotów na utratę życia doczesnego, jeśli tego będzie domagał się – dodaje z pewnością od siebie Marek, bo brak tego u pozostałych synoptyków – Chrystus i dobro Jego Ewangelii; kto chce sobie zasłużyć na przyszłe orędownictwo Syna Człowieczego, musi teraz mężnie wyznawać Jego naukę. Niektóre spośród tych napomnień Mateusz i Łukasz powtarzają aż dwa razy, oczywiście w różnych okolicznościach i nie na tym samym miejscu. U żadnego z trzech synoptyków napomnienia te nie przedstawiają jedności pierwotnej, lecz stanowią kompozycję odizolowanych, różnych co do miejsca i czasu powstania logiów Jezusa. Tak np. w Markowej redakcji pierwsze napomnienie zdaje się być połączeniem dwu luźno istniejących ostrzeżeń: 1) kto nie weźmie swego krzyża na własne ramiona, nie może być moim uczniem; 2) kto chce Mnie naśladować, musi zaprzeć się siebie samego. Gdy Ewangelista posługiwał się wyrażeniem „brać krzyż na swoje ramiona”, to rzecz jasna nie mógł nie myśleć o męczeńskiej śmierci Jezusa. Jednakże nie należy twierdzić, że w usta Jezusa – o czym zresztą była już mowa w związku z analogicznym fragmentem Ewangelii Mateusza – słowa te włożyli dopiero później chrześcijanie. Co prawda w literaturze judaistycznej z czasów Jezusa nie można znaleźć podobnego zwrotu. Wiadomo jednak, że krzyżowanie jako karę śmierci niekiedy stosowano i że skazany musiał sam na własnych ramionach nieść na miejsce kaźni narzędzie czekającej go śmierci – poprzeczną belkę krzyża.

Wyznawcy Chrystusa w tamtych czasach byli narażeni na szczególne niebezpieczeństwa ze strony Izraela, już w ST przyrównywanego niekiedy do wiarołomnej małżonki. Przymierze na Synaju było bowiem swoistym związkiem małżeńskim Jahwe z narodem wybranym (por. Oz 2,4 nn; Iz 57,3 nn; Ez 16,32 nn).

8,38. Określenie „Syn Człowieczy” może tutaj stanowić nawiązanie do Dn 7,13-14. Królestwo, którego oczekują uczniowie, w końcu nadejdzie, poprzedzi je jednak okres wielkiego ucisku i niegodziwości. W czasach Jezusa wielu wierzyło, że okres wielkiego cierpienia i grzechu poprzedzi nastanie królestwa. Piotr i jego towarzysze woleli jednak, by tak się nie stało lub przynajmniej, żeby ich strona odniosła nadprzyrodzone zwycięstwo nie ponosząc żadnych strat.

Mk 9

1 Mówił im także: Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą królestwo Boże przychodzące w mocy. Rz 1,4

1. Werset ten stanowił pierwotnie odrębne, chyba w postaci odizolowanej krążące proroctwo o przyjściu królestwa Bożego z mocą. Nie bardzo wiadomo, jak należy pojmować oświadczenie, że niektórzy spośród słuchających tego proroctwa mieli na własne oczy oglądać przyjście królestwa Bożego. Nie jest wykluczone, że Marek był przekonany – podobnie jak większość jemu współczesnych (por. 1 Kor 15,51; 16,22; Flp 4,5; 1 Tes 4,15; Jk 5,3; 1 P 4,7; 1 J 2,18.28; Jud 18; Ap 1,3; 22,20) – o istnieniu już w jego czasach pewnych znaków wskazujących na zbliżanie się królestwa Bożego. Może miał na myśli przede wszystkim zmartwychwstanie Chrystusa, rozrost zewnętrzny, doczesną świetność Kościoła, pokonującego zwycięsko różne trudności.

9,1. Werset ten wskazuje na przyszłą chwałę, o której wspomniano w poprzednich wersetach w formie antycypacji, zaś - w Mk 9,2-13 zostanie przedstawiona w formie wydarzenia. Ponieważ przyszły Mesjasz już przyszedł, chwała Jego królestwa jest już obecna.

Przemienienie Jezusa Mt 17,1-8; Łk 9,28-36

2 Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam się przemienił wobec nich. Mk 5,37+

9,2-8 Podczas gdy Mt ukazuje przemienienie w aspekcie ogłoszenia Jezusa nowym Mojżeszem (por. Mt 17,1+), a Łk kładzie nacisk na przygotowanie do bliskiej już męki (por. Łk 9,28+), Marek zgodnie z dominującym tematem swojej Ewangelii — widzi w przemienieniu przede wszystkim chwalebną epifanię ukrytego Mesjasza: ta scena chwały, mimo że chwilowa, objawia to, kim rzeczywiście jest i kim wkrótce będzie ostatecznie Ten, który przez pewien czas musi doświadczać poniżenia Sługi cierpiącego.

9,2. Góra Synaj była miejscem, na którym Bóg objawił swoją chwałę. Jezus czeka „sześć dni” zanim wstąpi na górę, by podkreślić to samo (Wj 24,16). Fakt, że Jezus zabiera ze sobą towarzyszy, może być nawiązaniem do Wj 24,1.9, chociaż nie jest to do końca jasne (według tej relacji wraz z Mojżeszem obecnych było 70 starszych). Przemienienie lub transformacja występuje zarówno w greckich mitach, jak i w żydowskiej literaturze apokaliptycznej; w każdym razie tłem przemienienia Jezusa musi być gloryfikacja Mojżesza na Górze Synaj.

3 Jego odzienie stało się lśniąco białe, tak jak żaden na ziemi folusznik wybielić nie zdoła. Mk 16,5

9,3. W literaturze żydowskiej aniołowie i inne istoty niebieskie opisywane są jako postacie przyodziane w białe szaty. Pranie ubrań było zwykle zadaniem wykonywanym przez kobiety, tekst nawiązuje jednak do zawodowych praczy, którymi mogli być zarówno mężczyźni, jak i kobiety.

4 I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem.

9,4. Według tradycji żydowskiej Eliasz nigdy nie umarł. Mojżesz został pogrzebany przez samego Boga - w pewnych żydowskich tradycjach pozabiblijnych utrzymuje się nawet, że Mojżesz w dalszym ciągu żyje (por. komentarz do Ap 11,6). Te dwie postacie miały powrócić w jakimś sensie przed końcem świata.

5 Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza.

2–5. Tradycję przedstawiającą Przemienienie Chrystusa pierwsi dwaj synoptycy utrwalają w sposób prawie identyczny. U Marka nie ma jedynie szczegółu, że oblicze Chrystusa przemienionego „zajaśniało jak słońce”, natomiast jest wzmianka o tym, czego nie ma u Mateusza – że odzienie Jego stało się tak lśniące, jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła.

6 Nie wiedział bowiem, co powiedzieć, tak byli przestraszeni. Mk 14,40

6. Marek wartościuje też propozycje Piotra natychmiast po jej zreferowaniu, biorąc przy tym w obronę Księcia Apostołów lub przynajmniej tłumacząc niestosowność tej propozycji: nie wiedział, co powiedzieć, tak byli przerażeni. W głosie, który dał się słyszeć z nieba, Marek, nie tak może mocno jak Mateusz, akcentuje ideę umiłowania Syna przez Ojca. Wszyscy trzej synoptycy, a Marek w szczególności, umieszczają wzmiankę o lęku Apostołów w ogólnej perspektywie własnego sposobu przedstawiania życia i czynów Jezusa. Nie negując owego fenomenu przerażenia jako rzeczywistego faktu historycznego, łatwo zauważyć, że autor drugiej Ewangelii podaje równocześnie już pewną jego interpretację teologiczną, mającą na celu wykazanie oporów, z jakimi Apostołowie przyjmowali godność mesjańską Jezusa. Słowa Marka: Nie wiedział bowiem, co powiedzieć, tak byli przestraszeni, jeżeli z jednej strony mogą przedstawiać excusatio magistri i świadczyć o historyczności owego uczucia lęku – to z drugiej strony, nie tracąc owej funkcji dowodu historycznego, mogły być właśnie świadomie nakazane przez Piotra, pragnącego w swej pokorze przedstawić własne niedowiarstwo, małość i przerażenie, podobnie jak to miało miejsce w wypadku Piotrowego zaparcia się Jezusa, również opisanego ze szczególną dokładnością przez autora drugiej Ewangelii.

Należy pamiętać, że Marek mówi o lęku Apostołów znacznie częściej niż inni synoptycy. Nie negując tego, że Apostołowie byli przerażeni i równocześnie eksponując ów moment bojaźni, Marek, zdaje się, chciał – może na wyraźne życzenie Piotra – przedstawić początkową nieudolność Apostołów, gdy chodziło o zrozumienie mesjańskiej treści słów i czynów Jezusa. Zatem wyrażenie tak byli przestraszeni to nie żadne usprawiedliwienie Piotra i jego towarzyszy – to stwierdzenie autentycznego, psychicznego stanu Apostołów, zaskoczonych wizją, inną niż ta, jakiej się po ludzku spodziewali. Tak przedstawiona scena Przemienienia Pańskiego zdaje się być naturalnie wbudowana w ramy chrystologiczne drugiej Ewangelii i dostosowana do właściwego jej sposobu ukazywania reakcji Apostołów na przejawy bosko-mesjańskiej świadomości Jezusa.

9,5-6. Propozycja Piotra, by wznieść na górze namioty może być aluzją do namiotów Izraelitów na pustyni, które wyrażały uznanie Bożej obecności pośród Izraelitów za czasów Mojżesza.

7 I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie!

9,7. Głos z nieba powtarza główne przesłanie Mk 1.11. może jednak dodawać do niego nową aluzję biblijną. Słowa Jego słuchajcie” mogą się odnosić do Pwt 18,15, gdzie Izraelici otrzymują zapowiedź przyjścia „proroka (...) podobnego do Mojżesza” - nowego Mojżesza, który ma nadejść.

8 I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa.

7–8. U obydwu synoptyków ten głos z nieba stanowi element centralny całego opowiadania. Apostołowie dowiadują się, kim jest Jezus i otrzymują polecenie słuchania Go we wszystkim. Słowa te były wypowiedziane nie tyle do Jezusa, co właśnie do świadków Jezusowego Przemienienia. Tylko najbardziej uprzywilejowani spośród uprzywilejowanych byli świadkami oślepiającej chwały Jezusa. Oni też otrzymali surowy zakaz mówienia komukolwiek o tym widzeniu, dopóki Chrystus nie zmartwychwstanie. Marek uczyni też spostrzeżenie – którego brak u Mateusza – że trzej Apostołowie pozostali wierni temu nakazowi.

W rezultacie jednak Mateusz, choć dopiero na końcu opowiadania, wspomina o bojaźni Apostołów, ukazuje ten lęk w rozmiarach większych niż Marek, który do tematu bojaźni już nie wraca. Niewątpliwie zależało Markowi mimo to na podkreśleniu w całej scenie Przemienienia bardzo naturalistycznego, pozbawionego wiary nadprzyrodzonej, sposobu myślenia Apostołów.

9,8. Można porównać nagłe zniknięcie Eliasza i Mojżesza z żydowskim poglądem przyjmowanym szczególnie przez późniejszych rabinów, jakoby Eliasz mógł się ukazywać i znikać, podobnie jak anioł.

Przyjście Eliasza Mt 17,9-13

9 A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Mk 1,34+ Mk 4,13+

10 Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy powstać z martwych.

9,9-10. W kontekście ówczesnej kultury trudno było uczniom zrozumieć, co się stało. Zakładali oni, że wszyscy sprawiedliwi zmartwychwstaną jednocześnie w czasach ostatecznych (por. Dn 12,2).

11 I pytali Go: Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że wpierw musi przyjść Eliasz?

9–11. Marek wprawdzie zaznacza, że trzej Apostołowie zachowali polecenie Jezusa i nic nie mówili o widzeniu, ale dodaje, że rozprawiali między sobą, co znaczy to zmartwychwstanie, po którym dopiero można będzie mówić o Przemienieniu. Ponieważ zaś nie byli w stanie rozwikłać trudności o własnych siłach, zapytali Jezusa, dlaczego faryzeusze i uczeni w Piśmie mówią, że najprzód musi przyjść Eliasz. Pytanie to nam dziś wyjaśnia bardzo wiele. Wynika zeń, że Apostołowie dobrze odczytali scenę Przemienienia, że w Przemienionym dostrzegli Mesjasza. Ich trudność wynikała z powszechnie podzielanego wtedy w świecie żydowskim przekonania, że pojawienie się na ziemi Mesjasza musi być poprzedzone ukazaniem się Eliasza. Tymczasem oni nic nie słyszeli o przyjściu Eliasza.

9,11. Żydzi oczekiwali, że Eliasz powróci w czasach ostatecznych (Ml 4,5), by przygotować drogę dla Pana (Ml 3,1; Syr 48,1-10), chociaż różnie wyobrażali sobie jego misję.

12 A On im rzekł: Istotnie, Eliasz przyjdzie najpierw i wszystko naprawi. Ale jak jest napisane o Synu Człowieczym? Ma On wiele cierpieć i być wzgardzony. Ml 3,23-24

12. Odpowiadając na to pytanie Jezus przyznaje, że Eliasz musi wpierw przyjść – by przywrócić Izraelowi jego dawną świetność; tak przecież było napisane w Piśmie (Ml 3,23 n) – ale przypomina równocześnie starotestamentowe proroctwa o tym, że Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć i być wzgardzonym (por. Iz 53). To przypomnienie było aluzją do innej bardzo zresztą ważnej, choć nie ujawnionej wątpliwości Apostołów: oto nie mogli oni sobie wyobrazić, by Mesjasz mógł cierpieć i być wzgardzonym. Razem z ogromną większością Żydów podzielali opinie o Mesjaszu tryumfującym. Zapominali zupełnie o proroctwach deutero-izajańskich lub – mówiąc dokładniej – wcale nie po mesjańsku je zrozumieli.

9,12. Eliasz miał przyjść, by „wszystko naprawić”, tj. pojednać ze sobą rodziny (Ml 4,6; późniejsi rabini interpretowali tę naprawę jako wyprostowanie linii genealogicznej Izraela, w okresie Jezusa tekst ten był przypuszczalnie rozumiany nieco szerzej).

13 Otóż mówię wam: Eliasz już przyszedł i postąpili z nim tak, jak chcieli, jak o nim jest napisane. 1Krl 19,2; 1Krl 19,10

13. Lecz największym zaskoczeniem dla Apostołów musiało być oświadczenie Jezusa, że Eliasz już przyszedł i że Żydzi postąpili z nim tak, jak chcieli, zgodnie zresztą z tym, co o Eliaszu było napisane. Z oświadczenia tego wynika niedwuznacznie, że funkcję ponownie przychodzącego Eliasza przypisywał Jezus Janowi Chrzcicielowi. W ST co prawda nigdzie nie ma mowy o cierpieniach Eliasza w związku z jego ponownym zjawieniem się na ziemi, ale wydaje się, że prześladowania, jakie ten prorok znosił ze strony bezbożnej królowej Izebel, typologicznie odnoszono do osoby Jana Chrzciciela, w którego historii rolę nowej Izebel miała odegrać Herodiada. Tak więc jeśli ów Eliasz w osobie Jana Chrzciciela nie wszystko naprawi – Jezus myślał co prawda o przywróceniu innej świetności Izraela niż ta, jakiej spodziewali się Apostołowie – to tylko z winy Żydów, którzy go zgładzili. Żaden z Ewangelistów nie powiedział, jak Apostołowie zareagowali na to wyjaśnienie Jezusa. Można tylko przypuszczać, iż Jana Chrzciciela nie uważali za Eliasza ze względu na brak w jego działalności cudów, jakie miały towarzyszyć ponownemu przyjściu wielkiego proroka ST.

9,13. Większość Żydów oczekiwała na przyjście rzeczywistego Eliasza (którego widzieli uczniowie, gdy rozmawiał z Jezusem). Odnosząc obietnicę nadejścia Eliasza do Jana, Jezus interpretuje ją znacznie bardziej symbolicznie niż uczyniłaby to większość Jego współczesnych.

9,2-13. Przemienienie Jezusa. Bóg objawił swoją chwałę Mojżeszowi na Górze Synaj, gdy więc zszedł na dół, jego twarz jaśniała Bożą chwałą (Wj 32-34). W Mk 9,2-13 chwała Jezusa, który jest większy od Mojżesza i Eliasza, również została objawiona na górze. On zatem w sposób doskonały mówi w imieniu Boga (Pwt 18,18-19).

Uzdrowienie epileptyka Mt 17,14-21; Łk 9,37-42

14 Gdy przyszli do uczniów, ujrzeli wielki tłum wokół nich i uczonych w Piśmie, którzy rozprawiali z nimi.

9,14 ujrzeli. Wariant: „ujrzał”.

14. Markowy opis uzdrowienia epileptyka jest co najmniej dwa razy dłuższy od analogicznego opowiadania u dwu pozostałych synoptyków. Natrafiamy zresztą nie po raz pierwszy w Ewangelii Marka na ową tendencję ukazywania Bóstwa Jezusa poprzez Jego własne czyny.

15 Skoro Go zobaczyli, zaraz podziw ogarnął cały tłum i przybiegając, witali Go.

9,14-15. Większość uczonych w Piśmie nie przypisywała sobie mocy czynienia cudów, w przeciwieństwie do uczniów Jezusa (Mk 6,12-13). Nauczyciele Prawa znali Biblię lepiej od uczniów, gdyby więc uczniowie nie mogli zademonstrować Bożej mocy, ryzykowaliby poniekąd utratę wiarygodności.

16 On ich zapytał: O czym rozprawiacie z nimi? 

17 Jeden z tłumu odpowiedział Mu: Nauczycielu, przyprowadziłem do Ciebie mojego syna, który ma ducha niemego. Mt 8,29+

9,16-17. Opętany nie panował nad własnymi odruchami - zjawisko to ma odpowiednik w wielu przypadkach opętania przez demony w różnych kulturach na przestrzeni całej ludzkiej historii, jest też potwierdzone we współczesnych badaniach antropologicznych. Niektórzy pisarze zwrócili uwagę na podobieństwo tej formy opętania przez demony do zachowania epileptyka (chociaż w Mt 4,24 odróżnia się epilepsję od opętania). Podobieństwa mogą wskazywać na to, że duch oddziaływał na te same ośrodki mózgu, które mogły być uszkodzone przez chorobę.

18 Ten, gdziekolwiek go pochwyci, rzuca nim, a on wtedy się pieni, zgrzyta zębami i drętwieje. Powiedziałem Twoim uczniom, żeby go wyrzucili, ale nie mogli.

15–18. Tak więc tylko Marek zamieszcza wzmiankę o wielkim tłumie, który otaczał uczniów, gdy Jezus schodził z góry Przemienienia, tylko Marek opisuje podziw, jaki ogarnął wszystkich zebranych ludzi – nie tylko uczniów – oraz fakt uroczystego witania Jezusa przez rzesze. Powodem zaś ożywienia, jakie można było dostrzec w zachowaniu się tłumu, było – jak wyjaśniono Jezusowi – to, że pewien człowiek przyprowadził do uczniów Jezusa swojego syna, opętanego niemowę, i prosił, by go uczniowie uleczyli. Ale ci byli bezradni. Poruszenie, zapewne nie pozbawione radości, było może wywołane także widokiem Jezusa, w którego cudotwórczej mocy spodziewano się znaleźć ostateczny ratunek. Wzmianka o udziale w tym ożywieniu uczonych w Piśmie zdaje się sugerować myśl, że drwili sobie oni z absolutnej bezradności Apostołów. Nie bez teologicznych racji opisuje Marek w sposób bardzo realistyczny wielkie cierpienia chłopca – pieni się, zgrzyta zębami i drętwieje – powtarzając desperackie stwierdzenie ojca nieszczęśliwego młodzieńca, że uczniowie nic nie mogli zdziałać. Na takim tle wielkość czynu Jezusa zarysowuje się jeszcze wyraźniej.

19 Odpowiadając im, [Jezus] rzekł: O plemię niewierne, jak długo mam być z wami? Jak długo mam was znosić? Przyprowadźcie go do Mnie!

9,19. Dojrzali uczniowie powinni umieć zastąpić nauczyciela podczas jego nieobecności. Czasami nauczyciel zlecał wygłoszenie jakiejś nauki swoim bardziej zaawansowanym uczniom. Obecna sytuacja wymagała innego przygotowania niż wygłoszenie nauki (Mk 9,29), Jezus przysposobił ich jednak do (Mk 6,743).

20 I przywiedli go do Niego. Na widok Jezusa duch zaraz począł miotać chłopcem, tak że upadł na ziemię i tarzał się z pianą na ustach.

19–20. Lecz Jezus, nim dokonał cudu, uczynił ostrą wymówkę odnoszącą się do wszystkich zebranych tam ludzi – nie wyłączając, jak się zdaje Jego uczniów – potępiającą ich niedowiarstwo i ustawiczną pogoń za znakami. Po tej wymówce, jakby udobruchawszy się nieco, kazał Jezus przyprowadzić chorego chłopca. Atak szatańskiej napaści powtórzył się na oczach Zbawiciela.

21 Jezus zapytał ojca: Od jak dawna to mu się zdarza? Ten zaś odrzekł: Od dzieciństwa. 22 I często wrzucał go nawet w ogień i w wodę, żeby go zgubić. Lecz jeśli coś możesz, zlituj się nad nami i pomóż nam.

9,20-22. Opętani często zachowywali się w sposób samodestrukcyjny (por. Mk 5,5). Jest to również jeden z rysów charakteryzujących liczne przypadła opętania przez demony odnotowywane w różnych kulturach. Zob. też komentarz do Mk 9,16-18.

23 Jezus mu odrzekł: Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy. 

24 Zaraz ojciec chłopca zawołał: Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu! Mt 8,10+

25 A Jezus, widząc, że tłum się zbiega, rozkazał surowo duchowi nieczystemu: Duchu niemy i głuchy, rozkazuję ci, wyjdź z niego i więcej w niego nie wchodź! Mk 7,37 

26 A ten krzyknął i wyszedł, silnie nim miotając. Chłopiec zaś pozostawał jak martwy, tak że wielu mówiło: On umarł. Mk 8,23; Mt 8,15+

21–26. Marek znów nie omieszka opisać wszystkiego z całą dokładnością i zrelacjonuje przy tym krótki wywiad, jakiego udzielił Jezusowi ojciec chorego, opowiadając, jak długo trwa choroba i jak ciężki ma przebieg. Następuje chwila najbardziej dramatyczna i najbardziej pouczająca zarazem: zrozpaczony ojciec błaga o pomoc, Jezus oświadcza zaś, że wszystko może się stać człowiekowi, który wierzy. A na to zbolały ojciec z całą ufnością odpowiada: Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu. Wynika z tych słów, że ojciec niemowy wierzył, ale też świadom był niedomagań własnej wiary. Wtedy Jezus, najwyraźniej pochwalając taką postawę, każe złemu duchowi wyjść z chłopca.

27 Lecz Jezus ujął go za rękę i podniósł, a on wstał.

9,23-27. Egzorcyści próbowali zwykle podporządkować sobie duchy zaklęciami (np. wzywając na pomoc duchy wyższe), wykorzystując korzenie o silnym zapachu lub środki przeciwbólowe Jezus wydaje tutaj jedynie polecenie, ukazując swoją wielką władzę.

28 A gdy przyszedł do domu, uczniowie pytali Go na osobności: Dlaczego my nie mogliśmy go wyrzucić? 29 Powiedział im: Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą i postem.

9,29 (i postem). W niektórych rkpsach pominięte.

27–29. Dokonuje się cud, którego wielkość przedstawia Ewangelista w opisie omdlenia chłopca – niektórzy myśleli nawet, że już umarł – w chwili gdy wychodził z niego duch nieczysty. Główny akcent parenetyczny całego opowiadania spoczywa więc przede wszystkim na owym oświadczeniu, że dla człowieka prawdziwie wierzącego nie ma rzeczy niemożliwych. Ale w samym zakończeniu opowiadania znajduje się jeszcze jedno pouczenie, przeznaczone przede wszystkim dla uczniów. Otóż dowiedzieli się oni od samego Mistrza, dlaczego byli bezsilni wobec choroby opętanego niemowy: bo ten rodzaj złego ducha można wyrzucać tylko modlitwą i postem. O różnych rodzajach demonów mówił już przedtem Mateusz (12,45). Okazuje się też, że władzę wypędzania szatana mocą samego słowa posiada tylko Jezus. Apostołowie, chociaż korzystają z władzy danej im przez Jezusa, muszą niekiedy zanosić długie modły. Wzmianka o poście zdaje się być późniejszym dodatkiem.

Druga zapowiedź Męki i Zmartwychwstania Mt 17,22-23; Łk 9,43-45; J 7,1

30 Po wyjściu stamtąd przemierzali Galileę, On jednak nie chciał, żeby ktoś o tym wiedział. Mk 1,34+

9,28-30. Żydowscy nauczyciele często wyjaśniali swym uczniom na osobności bardziej złożone kwestie. Niektórzy rabini byli postrzegani jako cudotwórcy, rzadko jednak oczekiwali, że również ich uczniowie będą potrafili czynić cuda - z pewnością zaś nie w ich imieniu (w. 39). Metody stosowane przez egzorcystów koncentrowały się zwykle na ich własnej mocy, szczególnie zaś na zdolności do manipulowania innymi mocami. W przeciwieństwie do nich, Jezus podkreśla rolę modlitwy (Mk 9,29).

31 Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity, po trzech dniach zmartwychwstanie. Mk 8,31+

30–31. Druga zapowiedź męki została zreferowana przez Marka również dokładniej niż przez pozostałych dwu synoptyków. I w tym tekście również można dostrzec tendencję autora drugiej Ewangelii do ukazywania braku jakiegokolwiek zrozumienia zbawczych planów Bożych ze strony Apostołów.

9,31. Kontekst Dn 7,13-14 (Bóg powierza swoje królestwo komuś podobnemu do Syna Człowieczego) powiada, że cierpienia z rąk złego władcy świata poprzedzą jego wywyższenie (Dn 7,18-27).

32 Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać. Mk 4,13+

32. Gdy bowiem w relacji Mateusza uczniowie zrozumieli właściwie sens słów Jezusa i dlatego zasmucili się bardzo, to Marek zaznacza wyraźnie: Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać. Tak więc mamy tu do czynienia nie tylko ze swoistym otępieniem, ale i z brakiem zdrowego rozsądku. Przecież powinny ich były interesować przyszłe losy Mistrza. Nie jest wykluczone jednak, że powodem bojaźni uczniów była pamięć o niedawnym skarceniu Piotra, który po analogicznej zapowiedzi męki usiłował odwieść Mistrza od zamiaru udania się do Jerozolimy.

Przed zapowiedzią męki znajduje się u Marka wzmianka o tym, że Jezus przeszedł przez Galileę nie zatrzymując się nigdzie na dłużej i nie życząc sobie, by o Nim mówiono, gdyż celem Jego podróży była Jerozolima, gdzie miał być wydany w ręce ludzi.

9,32. Cierpienie nie było elementem ówczesnych wyobrażeń dotyczących Mesjasza. Aby zrozumieć przesłanie Jezusa, ludzie musieli zmienić swoje kategorie myślowe i wartości, które kształtowały ich oczekiwania (por. Mk 8,29-33). Uczniowie zawsze starali się okazywać szacunek swoim rabinom. Uważali innych uczniów za współtowarzyszy, nic wciągali więc rabina w spory, jakie między sobą prowadzili.

Spór o pierwszeństwo Mt 18,1-5; Łk 9,46-48

33 Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był już w domu, zapytał ich: O czym to rozprawialiście w drodze? Mk 7,24+

34 Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.

Wszystko zdaje się przemawiać za tym, że ww. 33–37 nie stanowiły pierwotnie jednej całości. Spór o pierwszeństwo (33–35) tworzył odrębną całość, epizod zaś z dzieckiem (36–37) – to również króciutkie, niezależne opowiadanie.

33–34. Bardzo też odbiega, zwłaszcza w części pierwszej, od wersji Mateuszowej relacja Marka o sprzeczce uczniów o to, który z nich jest ważniejszy. Chęć okazania się pierwszym charakteryzowała nie tylko polityczno-narodowe, lecz także religijne ambicje każdego Izraelity (por. Mk 12,39; Łk 11,43). Jezus niejednokrotnie korygował te bardzo niewłaściwe tendencje (por. Mk 10,43; Łk 14,7–11; 22,24–27). Marek sugeruje myśl, że uczniowie byli również świadomi wielkiej niestosowności tego sporu, zwłaszcza że miał on miejsce bezpośrednio po zapowiedzi męki i śmierci Chrystusa. Dlatego też na pytanie Jezusa, o czym tak żywo dyskutowali w drodze, odpowiedzieli całkowitym, ale bardzo przecież wymownym milczeniem.

9,33-34. Ludzie posiadający kapitał mogli pozwolić sobie na awans ekonomiczny, lecz większość członków starożytnych społeczeństw nie miała wystarczającego kapitału, by zapewnić sobie awans, była więc niejako uwięziona w rolach, które determinowało ich urodzenie .Jednak nawet ci, którzy osiągnęli materialny sukces, nie mogli przedostać się w szeregi arystokracji. W niektórych kręgach ranga była wyznaczona przez szlachetne urodzenie, podeszły wiek lub znajomość Prawa. Grupa z Qumran raz do roku oceniała pozycję każdego ze swych członków, od której zależało miejsce przy stole i kolejność zabierania głosu. Niezależnie od tego, w jaki sposób była ustalana, pozycja społeczna była jednym z najważniejszych elementów życia w starożytności (zob. komentarz do 1 Kor 14,27). Wielu Żydów miało nadzieję uzyskać nowy status w przyszłym świecie, nie w oparciu o szlachetne urodzenie, lecz wierność przymierzu Bożemu.

35 On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich.

9,35. W starożytności, podobnie jak w czasach współczesnych, bohaterowi lub ludzie dobrzy, którzy posiadali władzę, cieszyli się wielkim poważaniem. Rabini podkreślali znaczenie pokory, lecz oczekiwali, że uczniowie będą im służyli.

36 Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich:

35–36. Jezus wiedział jednak mimo to bardzo dobrze, czego dotyczyły sprzeczki między Apostołami. Nie pozostawił problemu bez rozwiązania: zbyt doniosły był bowiem dla duchowej formacji Apostołów. I znów pouczenie, którego uczniom udziela, u Marka jest nieco inne niż u Mateusza. U Mateusza lekcja rozpoczyna się od ukazania dziecka jako przykładu, po czym następuje przestroga, że jeśli dorośli nie staną się jak dzieci, nie wejdą do królestwa niebieskiego.

9,36. W starożytności (znacznie bardziej niż dzisiaj) dzieci były szczególnie bezbronne w społeczeństwie i zdane na swoich rodziców.

37 Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał. Mt 10,40+

37. Natomiast u Marka jest podana najpierw pewna ogólna zasada, która zresztą nie wiąże się treściowo z ideą wyrażaną żywym przykładem małego dziecka. W tym ogólnym sformułowaniu chodzi bowiem o konieczność świadczenia najniższych posług bliźnim, jeśli się chce być wśród nich największym, w postawie zaś dziecka Jezus nie podkreśla żadnej z jego cech, lecz daje do zrozumienia – i słowem, i specjalnymi gestami – że małe dzieci są szczególnie bliskie Jego sercu. Bliskość owa posunięta jest aż tak daleko, że kto by przyjął jedno z owych dzieci, przyjmuje w jego osobie samego Chrystusa, a przez Chrystusa także Boga Ojca, który posłał na świat Chrystusa.

Pojęcie „dziecka” nie należy przy tym zacieśniać do dziecka w sensie ścisłym. Reprezentuje ono wszystkich „maluczkich” tego świata, słabych, uciśnionych, pozornie nic nie znaczących ludzi (por. Mt 25,34 n). Takich to właśnie nie tylko Jezus, ale już ST często brał w obronę i im przyobiecał szczególną zapłatę. Tak więc pouczenie Chrystusa w relacji Marka jest nie tylko bardziej wyczerpujące, ale i bardziej determinujące zarazem, prostsze, dostosowane w pewnym sensie do niewielkich możliwości percepcyjnych uczniów Jezusa.

9,37. Zgodnie z żydowskim zwyczajem wysłannik (podobnie jak dzisiejszy przedstawiciel w interesach) mógł działać w imieniu tego, przez kogo został posłany W talom zakresie, w jakim działał zgodnie z udzielonym mu pełnomocnictwem, posiadał on pełną władzę swego zleceniodawcy Zasada ta był stosowana w Starym Testamencie do Bożych posłańców-Jego proroków (1 Sm 8,7).

W imię Jezusa Łk 9,49-50

38 Wtedy rzekł do Niego Jan: Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zaczęliśmy mu zabraniać, bo nie chodzi z nami. Lb 11,28

9,38. Postawy sekciarskie były powszechnym zjawiskiem w judaizmie, co potwierdzają Zwoje znad Morza Martwego. (Niektóre grupy żydowskie odrywały się od innych z takich powodów jak np. dzień, w którym należy obchodzić Święto Paschy)

39 Lecz Jezus odrzekł: Przestańcie zabraniać mu, bo nikt, kto uczyni cud w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Dz 3,16+

9,39. Nie wystarczy znajomość imienia Jezusa, lecz potrzeba wiary niezbędnej do czynienia w Jego imię cudów. Człowiek ten zatem nie był zwyczajnym egzorcystą, posługującym się potężnym imieniem w celu dokonywania cudów, jak to zwykli czynić czarnoksiężnicy (Dz 19,13-16).

40 Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. Mt 12,30p

38–40. Opowiadanie o obcym egzorcyście podają tylko Marek i Łukasz, przy czym Marek jest znów dokładniejszy niż autor trzeciej Ewangelii. Sprawę nieznanego egzorcysty referuje nie jak zazwyczaj, gdy chodziło o tego rodzaju wystąpienia, Piotr, lecz Jan. Jezus nie pochwalił zachowania się uczniów, którzy zabronili obcemu egzorcyście wypędzania złych duchów w imię Jezusa. Uważał bowiem, że jeśli ktoś czyni cuda w Jego imię, to nie może być równocześnie Jego wrogiem. A już sam fakt, że ktoś nie występuje przeciwko Jezusowi, oznacza także, iż jest jednej myśli z uczniami Jezusa i służy sprawie Ewangelii. Tak więc wypędzając złe duchy w imię Jezusa ci nieznani egzorcyści – mimo iż sami nie byli Jego uczniami – przyczyniali się do powiększania grona owych uczniów i do umacniania ich w wierze (por. Dz 19,13–20).

9,40. „Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami” może być przysłowiem (por. kilka źródeł, w tym Cycerona, rzymskiego autora z I w. przed Chr.). Jezus wykorzystuje je, by przekazać uczniom swoją myśl.

41 Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody. Mt 10,42 1Kor 3,23+

41. Obietnica zapłaty za kubek wody podany spragnionemu Apostołowi w imię Jezusa – znajdująca się z pewnością nie na swoim oryginalnym miejscu – jest zreferowana przez Marka w pewnym skrócie w stosunku do analogicznego oświadczenia u Mateusza. W obydwu relacjach chodzi o myśl wyrażoną po raz pierwszy przy rozesłaniu Apostołów na samodzielne prace: Apostołowie są pełnomocnikami Chrystusa, co im się przydarzy – dobro to będzie czy zło – dotknie samego Chrystusa. I przysłowiowy kubek wody – symbol najmniejszego chyba spośród dobrych uczynków – musi być jednak podany w imię Jezusa, tzn. musi mu towarzyszyć czystość intencji, ażeby cała akcja mogła mieć charakter tak bardzo zasługujący.

9,41. Jezus mówi tutaj o ludziach, którzy są tak ubodzy, że mogą zaofiarować przychodzącym do nich uczniom jedynie kubek wody (por. Mk 6,8-11). Ludzie ci byli ubodzy nawet według starożytnych standardów (1 Krl 17,12). Takie postępowanie wyraża jednak wiarę i gościnność, którą zwykle okazywano nauczycielom uważanym za godnych szacunku (1 Krl 17,12-16; por. Łk 11,5-6), lecz nie tym, których uznawano za fałszywych (2 J 10). Żydowscy nauczyciele mówili zwykle o otrzymaniu „nagrody”, w dniu sądu Bożego.

9,38-41. W imię Jezusa. Uczniowie, którzy niedawno nie potrafili wypędzić ducha nieczystego, posługując się imieniem Jezusa, krytykują jednego z „tych małych”, który działając w Jego imieniu (por. Mk 9,37) wypędza duchy nieczyste (por. Lb 11,28). Schemat tej dyskusji przypomina opowieści, w których sławny nauczyciel odpiera zarzuty ludzi nie znających w pełni jego doktryny.

Zgorszenie Mt 18,6-9; Łk 17,1-2

42 A kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu lepiej byłoby kamień młyński uwiązać u szyi i wrzucić go w morze.

9,42 wierzą. W niektórych rkpsach dodane: „we Mnie”.

42. Słowa Jezusa znów nawiązują do w. 37, ale mali tutaj – to już na pewno nie dzieci, lecz słabi, nic nie znaczący wśród Jego wyznawców (por. Mt 10,42). Okazuje się jednak, że Chrystusa reprezentują nie tylko Jego wysłannicy, lecz także słabi, maluczcy tego świata. Za ich gorszenie – to znaczy za podważanie ich prostej wiary w Chrystusa, jak dodaje część rękopisów – gorszycielom grozi bardzo ciężka kara. Z obrazu, którym się Jezus posłużył dla zilustrowania wielkości tej kary, wynika, że gorszyciele owi nie mają co liczyć na wieczne zbawienie. Ich życie ziemskie – a przecież tylko w ramach tego życia można sobie zapracować na wieczną nagrodę – uważa Chrystus za absolutnie stracone: lepiej by im było uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić w głębiny morskie. Równocześnie widać także, jak wielką troską otacza Chrystus – podobnie jak Jahwe w ST – wszystko co małe, bezbronne i zapomniane (por. 1 Kor 1,26–29; 8,12).

9,42. „Zgorszenie” (dosł. „potknięcie”) było zwykle używane w sensie metaforycznym na oznaczenie grzeszenia lub odejścia od prawdziwej wiary Kamień młyński był bardzo ciężki, człowiek mający taki kamień u szyi z pewnością by utonął. Co więcej, greckie słowo oznacza cięższy rodzaj kamienia, który był obracany przez osła, nie zaś lżejszy, którym posługiwały się kobiety Żydzi uważali ten rodzaj kary, stosowany przez pogan, za szczególnie okrutny. Obraz jest więc tym bardziej przerażający. Śmierć bez pochówku (w tym także śmierć na morzu) była uważana za najgorszy rodzaj śmierci. Poganie wierzyli nawet, że duchy topielców wiecznie błąkają się nad wodami, w których zginęli (zob. komentarz do Dz 27,20).

43 Jeśli zatem Twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. Mt 18,8-9

44 --

9,44 W. 44 i 46, które są w Wulgacie, brak w najlepszych rkpsach. Należy je pominąć jako powtórzenia w. 48.

45 I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. 46 --

9,44 W. 44 i 46, które są w Wulgacie, brak w najlepszych rkpsach. Należy je pominąć jako powtórzenia w. 48.

47 Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła,

9,43-47. Użyty został tutaj obraz kary cielesnej (odcięcia członków, np. Wj 21,24-25), w przeciwieństwie do kary śmierci - werdyktu sądu w niebie skazującego na wieczne zatracenie. Niektórzy żydowscy myśliciele wierzyli, że ludzie zmartwychwstaną w takiej samej postaci, w jakiej umarli (np. wielu męczenników bez kończyn) i dopiero później odzyskają pełny kształt.

48 gdzie robak ich nie ginie i ogień nie gaśnie. Iz 66,24+

43–48. Przestroga przed dawaniem zgorszenia maluczkim wywołuje kilka innych pouczeń dotyczących bądź problemu zgorszenia, bądź tzw. okazji do grzechu. Pouczeń tych nie należy pojmować zbyt dosłownie, przede wszystkim dlatego, iż może się zdarzyć, że człowiek jednooki lub jednoręki będzie w dalszym ciągu miał przepełnione serce i umysł samą nieprawością. Poza tym nie trzeba nawet dodawać, że Biblia wcale nie zobowiązuje nas ani nawet nie zachęca do odcinania sobie kończyn lub wyłupiania oczu, nawet gdyby one stanowiły okazję do grzechu. Są to przesady literackie, które Ewangelista świadomie wprowadza po to, by ukazać całą grozę tzw. okazji do grzechu. Tak też zrozumiał ten tekst w swym nauczaniu Kościół i wysnuł z pouczeń Chrystusa praktyczne wnioski, stosowane po dzień dzisiejszy w sposobie traktowania tzw. okazjonariuszy (por. komentarz do Mt 18,6–9).

9,48. Obraz, który został tutaj użyty, zaczerpnięto z Iz 66,24. Chociaż można odczytywać tekst Izajasza jedynie w odniesieniu do ostatecznego rozpadu ciał (por. Syr 10,11; 19,3), był jednak już wówczas odnoszony do wiecznej męki (Jdt 16,17).

49 Bo każdy ogniem będzie posolony. Kpł 2,13+; Mt 5,13; Łk 14,34; Kol 4,6

9,49 Oznacza to bądź karanie, jakie spotyka grzeszników zachowując ich, bądź też — i raczej o tym tu mowa — oczyszczenie wiernych (próba, sąd Boży), aby uczynić z nich ofiarę miłą Bogu (por. Kpł 2,13, do czego aluzja w dodatku: „i każda ofiara będzie posolona solą”). Wydaje się, że w. 50 (por. Mt 5,13) został tutaj przytoczony ze względu na samą bliskość słowa „sól”.

9,49. Sól była używana przy składaniu ofiar (Kpł 2,13; Ez 43,24; por. Księga Jubileuszów 21,11), obraz ten można więc odnieść do nie gasnącego ognia z Mk 9,48.

50 Dobra jest sól; lecz jeśli sól smak swój utraci, czymże ją przyprawicie? Miejcie sól w sobie i zachowujcie pokój między sobą. Rz 12,18

49–50. W słowach każdy ogniem będzie posolony mamy do czynienia z aluzją do zwyczaju solenia mięsa przygotowywanego na ofiarę, po to, by cała ofiara była Bogu przyjemna (Kpł 2,13). Myśl zaś wyrażona w tej aluzji jest taka: Jak ofiary były specjalnie przyprawiane, by mogły stać się miłe Bogu, tak też Apostołowie muszą być oczyszczeni ogniem cierpienia, by mogli spełniać należycie swoje posłannictwo (por. Iz 48,10; 1 P 1,7; 4,12). Sól owa w zastosowaniu do Apostołów mogła oznaczać ducha ustawicznego zapału lub po prostu przywiązanie szczere i ofiarne do Ewangelii Chrystusa. Wydobywana z Morza Martwego sól była ciągle narażona na zwietrzenie. Nie było już wtedy sposobu, by jej przywrócić dawną, konserwującą wartość. Tak i Apostołowie pozbawieni przymiotów prawdziwych Apostołów nie będą mogli odnaleźć tych właściwości w świecie i sami przestaną być dla świata tym, czym być powinni (por. komentarz do Mt 5,13). Zalecenie zaś pielęgnowania pokoju w stosunkach społecznych jest albo nawiązaniem do niedawnego sporu o to, który z Apostołów miałby być ważniejszy, albo jest po prostu nakazem ciągłego zachowywania prawa wzajemnej miłości.

9,50. Jezus posługuje się pozytywną metaforą soli, być może oznaczającą „pokój”. To, że prawdziwa sól (w przeciwieństwie do zanieczyszczonych substancji zawierających sól, wydobywanych z pokładów znajdujących się pod ziemią) za swej natury nie może utracić słonego smaku, wzmacnia jedynie silę użytego tutaj obrazu (por. komentarz do Mt 5,13). Słowa „zachowujcie pokój między sobą” kontrastują z podziałami, o których dowiadujemy się z Mk 9,33-38.

Mk 10

PODRÓŻ DO JEROZOLIMY

Nierozerwalność małżeństwa Mt 19,1-9+

1 Wybrał się stamtąd i przyszedł w granice Judei i Zajordania. A tłumy znowu ściągały do Niego i znów je nauczał, jak miał w zwyczaju.

1. Rozdział dziesiąty rozpoczyna nowy dział Ewangelii Marka: Jezus opuszcza Galileę i przez Zajordanię udaje się do Judei, co zresztą stwierdza także autor pierwszej Ewangelii. W porównaniu z Łukaszem, który tej podróży do Jerozolimy poświęca kilka rozdziałów, relacja Marka jest nieproporcjonalnie krótka i lakoniczna. W Zajordanii podjął Jezus na nowo akcję głoszenia królestwa Bożego, a słuchaczy nie brakło głównie dlatego, że Jezus wyświadczał ludziom różne dobrodziejstwa, lecząc ich z rozmaitych chorób. Ale niejedno z pouczeń wygłoszonych przez Chrystusa było wywołane albo wrogą postawą, albo wręcz jakimś pytaniem faryzeuszy.

10,1. Większość nauczycieli, którzy nauczali publicznie, czyniła to w określonych miejscach. Jedynie postaci cieszące się popularnością wśród mas przyciągały tak wielkie tłumy jak Jezus, gdziekolwiek się pojawiały, nic dziwnego więc, że ludowi nauczyciele budzili zazdrość wielu miejscowych uczonych w Prawie i zaniepokojenie przywódców.

2 I przystąpili do Niego faryzeusze, a chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę.

2. Tak się rzecz miała np. w związku ze sprawą nierozerwalności małżeństwa. Przystąpili faryzeusze i chcąc Go podejść (por. 8,11; 12,13), postawili pytanie: Czy wolno mężowi oddalić żonę. Prawo starotestamentowe przewidywało niedwuznacznie możliwość rozwodu. Nie było tylko jednomyślności wśród uczonych żydowskich w związku z tym, co może stanowić podstawę dostateczną do przeprowadzenia owego rozwodu (np. Pwt 24,1).

I tak gdy rabbi Szammaj, reprezentujący kierunek bardziej surowy, uważał, że wolno opuścić żonę tylko w wypadku wyraźnie stwierdzonego jej wiarołomstwa, to bardziej liberalny Hillel twierdził, iż do oddalenia żony wystarczy w jej postępowaniu lub wyglądzie coś takiego, co budzi swoistą odrazę męża.

10,2. Słowa użyte przez Mateusza (Mt 19,3; zob. komentarz do tego fragmentu) są bliższe sformułowaniom, których użyliby ówcześni faryzeusze. Kwestią sporną były powody rozwodu, nie zaś to, czy sam rozwód jest w ogóle dopuszczalny Ponieważ to Mojżesz wprowadził praktykę rozwodu (Pwt 24,1), żydowscy egzegeci debatowali jedynie nad tym, jakie mogą być uprawnione jego powody. Żądanie od Jezusa odpowiedzi dotyczącej dopuszczalności rozwodu równało się zapytaniu, czy zna i zgadza się z Prawem Mojżesza.

3 Odpowiadając, zapytał ich: Co wam przykazał Mojżesz? 

4 Oni rzekli: Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić. Pwt 24,1

5 Wówczas Jezus rzekł do nich: Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie.

10,3-5. Rabini rozgraniczali to, co nakazywało Pismo, od tego, co jedynie dopuszczało na zasadzie ustępstwa. Pytając faryzeuszów o to, co Mojżesz „pozwolił”, Jezus zmusił ich do uznania, że Mojżesz jedynie „pozwolił”, nie zaś „nakazał” rozwód, niezależnie od jego konkretnych powodów.

6 Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: Rdz 1,27; Rdz 2,24

7 dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę 8 i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwojgiem, lecz jednym ciałem.

10,8 i złączy się ze swoją żoną. W niektórych rkpsach pominięte (por. Rdz 2,24; Mt 19,5).

9 Co więc Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozdziela.

3–9. Mateuszowy zapis odpowiedzi udzielonej przez Jezusa na to pytanie odbiega dość znacznie od relacji Markowej. Najprzód należy zwrócić uwagę na to, że w wersji Markowej zupełnie inaczej niż faryzeusze pojmuje Jezus stanowisko Prawa wobec rozwodów – faryzeusze mówią o przyzwoleniu danym przez Mojżesza, Jezus zaś pyta wyraźnie: Co wam przykazał Mojżesz? Nie trzeba długo dowodzić, iż między nakazem a zezwoleniem istnieje dość zasadnicza różnica, czemu Jezus za chwilę dobitnie da wyraz.

Gdy Mateusz wprowadza tu – już po raz drugi, (por. Mt 5,32) – tzw. klauzulę rozwodową, to Marek, zacytowawszy zupełnie tak samo jak Mateusz dwa teksty ze ST (Rdz 1,27; 2,24) i wspomniawszy o tym, że Mojżesz zezwalał dawać list rozwodowy ze względu na twardość serc Izraelitów, konkluduje w ten sposób: Co więc Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozdziela! Tak więc Mojżesz zezwalając na rozwody – zezwalając na nie, a nie nakazując je wprowadzać – dopuścił się pewnego „nadużycia”. Wola Boża od początku była inna. Jezus usprawiedliwia tu jednak decyzję Mojżesza, ale równocześnie pragnie przywrócić dawny porządek rzeczy i okazać pełen szacunek pierwotnej woli Boga.

10,6-9. Żydowscy egzegeci często odwoływali się do jednego tekstu Pisma, którego znaczenie jest jasne, by wykazać, że interpretacja innego tekstu, podawana przez ich adwersarza, jest błędna. Niektórzy komentatorzy, np. uczeni w Piśmie autorzy Zwojów znad Morza Martwego, odwoływali się do opowieści o stworzeniu, by pokazać, jaki był pierwotny plan Boga względem małżeństwa. Korzystali oni z Rdz 1-2, występując przeciwko poligamii. Jezus posługuje się tym tekstem w argumentacji przeciwko rozwodom. (Nawiązując do greckich obyczajów przeciwnych poligamii, w Septuagincie zastąpiono hebrajskie „stają się oni” z Rdz 2,24 greckim „tych dwoje staje się”.)

10 W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Mk 7,24+

10,10. Uczniowie zwykle prosili nauczyciela o bardziej szczegółowe wyjaśnienia na osobności.

11 Powiedział im: Kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia względem niej cudzołóstwo. Mt 5,32; Łk 16,18

10–11. Jak wielokrotnie już przedtem, tak i tym razem z pouczeń udzielonych faryzeuszom mieli skorzystać także uczniowie. To im właśnie, już na osobności, powiedział Jezus: Kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia względem niej cudzołóstwo. Tak samo rzecz się ma z żoną, która opuściłaby swego męża i wyszła za innego. W ten sposób stanowisko Jezusa wobec nierozerwalności małżeństwa jest w relacji Marka zupełnie jednoznaczne.

10,11. Podobnie jak wiele wypowiedzi mądrościowych starożytnych żydowskich nauczycieli, i to zawiera ogólną zasadę. Mateusz (Mt 5,32) i Paweł (1 Kor 7,15) podają od niej wyjątki (na korzyść niewinnej strony, z którą rozwiedziono się wbrew jej woli). Wypowiedź Jezusa ma charakter hiperboli - tj. celowej przesady w celu wzmocnienia jej wymowy; Ponieważ Bóg nie akceptuje rozwodu, człowiek, który odprawił żonę, w rzeczywistości nie jest rozwodnikiem, jeśli więc poślubi inną kobietę - popełni cudzołóstwo. W starożytności nikt nie wypowiadał się w tak zdecydowany sposób na temat rozwodu. (Ponieważ większość żydowskich nauczycieli zezwalała na poligamię, nie traktowali poślubienia drugiej żony jako cudzołóstwa, nawet jeśli zgadzali się, że mężczyzna ten był nadal mężem pierwszej żony Jezus usuwa jednak tę dwuznaczność - mężczyzna, który łączy się z dwiema kobietami, dopuszcza się cudzołóstwa w talom samym stopniu jak kobieta, która utrzymuje związki z dwoma mężczyznami. Jezus podkreśla wierność pierwszej żonie).

12 I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo.

10,12 jeśli żona opuści swego męża. Ta klauzula odzwierciedla prawo rzymskie, ponieważ prawo żydowskie tylko mężowi dawało możliwość oddalenia żony, a żonie opuszczenia męża — nie.

12. Żona nie może oddalić swego męża pod żadnym pozorem. Prawo nie przewiduje takiej sytuacji. Mogłaby co najwyżej po prostu opuścić swego męża. Jeśli jednak będzie usiłowała wstąpić w nowy związek małżeński, oznaczać to będzie, że się decyduje na zupełnie świadome cudzołóstwo. U Marka nie ma smutnej trochę refleksji słuchaczy, którą zanotował Mateusz, a która prowadzi do wniosku, że w ogóle nie warto się żenić (19,10).

10,12. W przeciwieństwie do prawa rzymskiego, prawo żydowskie z obszaru Palestyny nie zezwalało, by kobieta rozwiodła się ze swym mężem (chociaż w warunkach skrajnych mogła zwrócić się do sądu z prośbą, by zmusił go do udzielenia jej rozwodu). Jedynymi żydowskimi kobietami, które mogły zlekceważyć to prawo, były arystokratki, takie jak Herodiada (Mk 6,17), które większą wagę przywiązywały do greckich zwyczajów, niż do żydowskich. Marek, pisząc Ewangelię dla czytelników żyjących w kulturze, w której żony mogły się rozwodzić z mężami, wskazuje na implikacje nauki Jezusa także w tym przypadku. (Podobnie jak współcześni kaznodzieje, pisarze starożytni mogli parafrazować wypowiedzi, by wydobyć ich pełniejsze znaczenie.)

10,1-12. Nierozerwalność małżeństwa. Ponieważ fragment Mk 10,1-12 dotyczy relacji małżeńskich, Mk 10,13-16 postępowania wobec dzieci, zaś Mk 10,17-31 odnosi się do prawdziwych domowników królestwa, niektórzy uczeni porównywali fragment Mk 10,1-31 do starożytnego gatunku literackiego noszącego miano „kodeksu domowego” (z tą różnicą, że fragment Ewangelii Marka ma formę narracyjną). Jeśli porównanie to jest zasadne, myśl ewangelisty pozostaje w jaskrawej sprzeczności z wartościami utrwalonymi w kodeksach tych kultur, w których podkreślano absolutne podporządkowanie żon, dzieci i niewolników (zob. komentarz do Ef 5,21-33).

Jezus błogosławi dzieci Mt 19,13-15; Łk 18,15-17; Łk 9,47

13 Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego.

13. Perykopa o Jezusie i dzieciach została przekazana w postaci prawie identycznej przez wszystkich trzech synoptyków. Zwyczaj błogosławienia dzieci przez rodziców w każdy szabat, a przez uczonych w Piśmie w Dniu Przebłagania, był u Żydów dość rozpowszechniony. Nic tedy dziwnego, że ludzie szczerze wielbiący Jezusa przyprowadzali do Niego własne dzieci i prosili o pobłogosławienie ich. Nie można jednak powiedzieć, by dziecko było otaczane szacunkiem w świecie żydowskim. Dawano mu wprawdzie to, co konieczne do życia, ale dłuższą rozmowę z nim uważano za zwykłe marnowanie cennego czasu. Z tak rozumianej postawy wobec dziecka wypływały zapewne protesty i niezadowolenie uczniów patrzących na to, jak coraz większe gromady dzieci cisnęły się do Jezusa. Lecz Jezus wnosi coś nowego do dotychczasowego sposobu traktowania dzieci.

10,13. Dzieci były kochane przez rodziców, lecz pozbawione praw w społeczeństwie. Wysoki wskaźnik śmiertelności niemowląt wskazuje też na ich fizyczną słabość, wiele nie dożywało wieku dorosłego. (W najbiedniejszych częściach ówczesnego świata, np. w Egipcie, połowa dzieci nie dożywała dwunastego roku życia. Biedniejsze rodziny pogańskie zwykle pozbywały się dzieci, jeśli rodzice sądzili, iż nie zdołają ich utrzymać.) Pełni zapału do pracy dla królestwa, uczniowie lekceważyli dzieci, które przecież nie miały żadnej władzy politycznej.

14 A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. 15 Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego.

14–15. Marek wyraźniej niż Mateusz przedstawia niezadowolenie Jezusa z powodu postępowania uczniów, nie dopuszczających do Niego dzieci: mówi o oburzeniu Jezusa. W sposób również bardzo stanowczy niż w pierwszej Ewangelii zobowiązuje Jezus u Marka ludzi dorosłych do przyjmowania postawy dziecięcej, gdyż inaczej nie będą mogli wejść do królestwa Bożego. Z relacji Marka jednakże nie wynika, na czym w przekonaniu Jezusa polega istota dziecięctwa. Zdaje się jednak, że chodzi przede wszystkim o ducha całkowitego zaufania, o zdanie się na dobroć Boga, o szukanie pomocy jedynie u Niego. Ludzie dorośli mają się czuć wobec Boga jak dzieci: mali, nic nie znaczący, wymagający pomocy i opieki na każdym kroku. Przy czym nie to jest ważne, żeby myśleć o swoim stosunku do Boga kategoriami dzieci, przedstawiających sobie własną relację do starszych. Te wyobrażenia dziecięce są bowiem niekiedy z gruntu fałszywe: dzieciom czasem się wydaje, że są bardziej dojrzałe i doświadczone niż ludzie o długiej i bogatej przeszłości. Nie chodzi o zdobywanie się na dziecięcy sposób myślenia, lecz na postawę będącą odzwierciedleniem dziecięcej postawy. Najważniejsze jednak jest chyba to, żeby tak jak dziecko tęsknić za wiekiem pełnej dojrzałości. O tym chyba marzy każde dziecko najbardziej i to stanowi w pewnym sensie istotę dziecięctwa. Dzieckiem Bożym jest człowiek dorosły, gdy marzy o pełni swej moralnej doskonałości, gdy pragnie być pod tym względem absolutnie dojrzałym.

10,14-15. Niektórzy sądzili, że królestwo zostanie ustanowione mocą oręża, inni, że nastanie za sprawą radykalnej reformy moralnej itd. Chociaż Żydzi cenili pokorę, nikt nie wierzył, że królestwo powstanie, gdy ludzie staną się bezradni jak dzieci. Ci, którzy byli pozbawieni wszelkiej władzy, mogli polegać jedynie na Bogu.

16 I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.

16. Wreszcie Jezus u Marka jest bardziej niż w Ewangelii Mateusza czuły względem dzieci: nie tylko wkłada na nie ręce, lecz także bierze je w objęcia i błogosławi. Nawet Łukasz, zwany „Ewangelistą łagodności Jezusa” (Dante), nie zdobywa się na tyle uczucia w przedstawianiu stosunku Zbawiciela do dzieci. Nie ma najmniejszych podstaw, by posądzać Marka-realistę o jakiekolwiek retusze rzeczywistości: Jezus był z pewnością właśnie tak czuły i delikatny względem dzieci. Mateusz i Łukasz, teologizujący bardziej niż Marek, nie uważali jednak za wskazane przekazać nam tych szczegółów, choć w przypadku Łukasza – powtórzmy – wydaje się nam to mało zrozumiałe.

10,16. W Księdze Rodzaju niektórzy z patriarchów udzielali błogosławieństwa przez włożenie rąk (Rdz 48,14), zaś Bóg odpowiadał na ich modlitwy. Możemy być pewni, że dzieci te były naprawdę błogosławione.

Bogaty młodzieniec Mt 19,16-22; Łk 18,18-23

17 Gdy wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, zaczął Go pytać: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?

17. Bezpośrednio po perykopie „Jezus i dzieci” u wszystkich trzech synoptyków następuje opowiadanie o bogatym młodzieńcu, który przyszedł do Jezusa i pytał Go, posługując się tytułem: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne. Nazywając Jezusa Nauczycielem dobrym młody człowiek nie tyle może składał hołd moralnej doskonałości Jezusa, ile raczej pragnął pozyskać sobie Jego życzliwość. Tylko u Marka człowiek ów przybiegł do Jezusa i upadł przed Nim na kolana. Tu znów wraca znana nam dobrze z Ewangelii Marka chęć ukazania Jezusa od strony Jego wielkości, którą dostrzegają i darzą czasem należnym szacunkiem również ludzie.

10,17. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem, ludzie pobożni szukali dla siebie nauczyciela - człowiek bogaty mógłby znaleźć najlepszego lub najbardziej popularnego nauczyciela. Padnięcie na kolana przed nauczycielem było wyrazem niezwykłego szacunku ze strony bogatego człowieka. Wiemy, że przynajmniej niektórzy uczniowie zadawali swoim nauczycielom pytania podobne do tych, które bogaty młodzieniec zadał Jezusowi. Zwrot „osiągnąć (dosł. „odziedziczyć”) życie wieczne” oznaczał uczestniczenie w życiu przyszłego świata - królestwie Bożym.

18 Jezus mu rzekł: Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. 

19 Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę. Wj 20,12-16; Pwt 5,16-20; Pwt 24,14

10,18-19. Nie przecząc, że On sam jest dobry, Jezus przypomina młodzieńcowi tradycyjną żydowską koncepcję dobroci Bożej (inni mogli być dobrzy, lecz nikt nie był dobry w porównaniu z Bogiem). Następnie wylicza wybrane przykazania Starego Testamentu (pięć z nich pochodzi z Dekalogu) odnoszące się raczej do stosunków międzyludzkich, niż do związku z Bogiem. Te mogły zostać przez innych ludzi sprawdzone (przeciwnie do grzechów serca, takich jak np. pożądanie).

20 On Mu odpowiedział: Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości.

18–20. Nie pozwalając nazywać się dobrym Jezus chce tym samym dać do zrozumienia, że bogaty młodzieniec, nie znający wcale tajemnicy Mesjasza, nie powinien Go traktować inaczej niż przeciętnego człowieka. W dalszym ciągu opowiadania Mateusz będzie nazywał tego człowieka młodzieńcem, ale opuści znajdującą się u Marka wzmiankę o tym, że Jezus spojrzał na owego człowieka z miłością, gdy ten oświadczył, że od młodości przestrzegał głównych przykazań Bożych. Szczegół powyższy zdaje się sugerować myśl, że z podobną miłością patrzy Jezus na każdego, kto żyje według przykazań. Równocześnie mamy prawo przypuszczać, że człowiek ów marzył o pełni doskonałości moralnej, nie zadowalając się zwykłym przestrzeganiem przykazań Bożych. Świadczy o tym nie tylko pytanie, które postawił Jezusowi, lecz także odpowiedź stwierdzająca, że w swym dotychczasowym życiu starał się wypełniać wszystkie przykazania Boże.

10,20. Jeśli tylko Bóg jest dobry, młodzieniec będzie musiał przyznać, że jednak przekroczył jakieś przykazania. Tymczasem przykazania, które wymienił Jezus, były przestrzegane przez większość Żydów, którzy odebrali dobre wychowanie i wykształcenie.

21 Wtedy Jezus spojrzał na niego z miłością i rzekł mu: Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną.

21. Wartość pouczająca całego opowiadania jest taka sama u wszystkich trzech synoptyków: chcąc osiągnąć pełnię doskonałości moralnej, trzeba się pozbyć wszystkiego i pójść za Jezusem. Posiadanie bogactw i własnej rodziny nie tyle może uniemożliwia wprost zdobycie doskonałości, ile raczej czyni niemożliwym pójście za Chrystusem, a owo naśladowanie Chrystusa zdaje się być częścią nieodłączną wspomnianej już doskonałości, stanowiąc równocześnie rękojmię najpewniejszą wejścia do królestwa Bożego. Dlatego też konieczność praktyki ubóstwa tak mocno była podkreślana w wymaganiach stawianych kandydatom na Apostołów Chrystusa, a w opisach ich powołania ciągle powtarzają się słowa o opuszczeniu wszystkiego i pójściu za Nim.

22 Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.

22. Żaden z Ewangelistów nie zaznaczył, czy bogaty młodzieniec usłyszawszy taką radę rzeczywiście podjął decyzję wyzbycia się majątku. Jeśliby nawet tak było, to można przypuszczać, że podjęcie takiej decyzji nie przyszło mu łatwo. Wszyscy trzej synoptycy piszą bowiem, że odszedł zasmucony, co znów zdaje się być przypomnieniem, jak mocno zakorzeniony jest w człowieku instynkt posiadania. Jednakże były chyba jeszcze inne powody smutku młodzieńca nie mogącego zdecydować się na wyrzeczenie się wszystkiego, co do niego należało. Był wychowywany od dziecka w specyficznym, typowym dla Żydów szacunku dla dóbr materialnych, które uchodziły za wyraz błogosławieństwa Bożego. Posiadając bogactwa doczesne można było przecież wspierać ubogich, a to w przekonaniu pobożnych Izraelitów była najpewniejsza droga do zbawienia wiecznego. Tymczasem Jezus każe mu wyzbyć się dobrowolnie tej właśnie możności zarabiania na niebo. Rada Jezusa jest dlań wprost niepojęta. Usłuchanie jej wydaje mu się zbyt dużym ryzykiem.

10,21-22. W judaizmie bardzo mocno podkreślano dobroczynność, żydowscy nauczyciele nie żądali jednak od kandydatów na uczniów, by całkowicie wyzbyli się majątku. Niektórzy, zwłaszcza radykalnie nastawieni nauczyciele greccy, stawiali takie wymaganie bogatym uczniom, by sprawdzić, czy cenią naukę bardziej niż swój majątek. Tylko niewielu zamożnych gotowych było oddać swoje dobra, większość rozczarowywała swych nauczycieli.

Niebezpieczeństwo bogactw Mt 19,23-26; Łk 18,24-27

23 Wówczas Jezus spojrzał dookoła i rzekł do swoich uczniów: Jak trudno tym, którzy mają dostatki, wejść do królestwa Bożego. 24 Uczniowie przerazili się Jego słowami, lecz Jezus powtórnie im rzekł: Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność.

10,24 przerazili się Jego słowami. Bogactwo i dobrobyt były uważane za błogosławieństwo Boże (por. Wstęp do ksiąg mądrościowych s. 656).

10,23-24. Jezus odwraca do góry nogami istniejący porządek społeczny Ludzie zamożni byli zwykle wychwalani za swą hojność (mieli bowiem więcej do zaofiarowania). Mniej obeznani z Prawem, ludzie ubodzy byli czasami traktowani jako mniej pobożni (chociaż ubóstwo samo w sobie nie było postrzegane jako znak braku pobożności, szczególnie przez samą biedotę).

25 Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego.

10,25. Obraz ten zawiera żydowską figurę retoryczną oznaczającą uczynienie czegoś niemożliwego (przejście dużego zwierzęcia przez ucho igielne). Wypowiedź Jezusa (hiperbola) odnosi się do prawdziwej igły. (Przypuszczenie, że Jezus ma tutaj na myśli jedną z bram Jerozolimy, zwaną „Uchem igielnym”, jest błędne, brama ta bowiem została wzniesiona dopiero w wiekach średnich.) Człowiek bogaty mógł zrezygnować z majątku jedynie za sprawą łaski Bożej (Mk 10,26-27).

26 A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: Któż więc może być zbawiony? 

27 Jezus popatrzył na nich i rzekł: U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe. Za 8,6-7

23–27. Może ze względu na nowość podejścia do tego zagadnienia pozostanie Jezus jeszcze przez czas dłuższy przy temacie bogactwa. Aż dwukrotnie – u Mateusza tylko raz – oświadcza, że człowiekowi bogatemu bardzo trudno będzie wejść do królestwa Bożego, po czym powtarza to samo posługując się obrazem wielbłąda, któremu łatwiej będzie przejść przez ucho igielne, niż bogaczowi osiągnąć wieczne zbawienie. Marek z cała pewnością akcentuje doniosłość tej przestrogi bardziej niż pozostali dwaj synoptycy, choć nie ulega żadnej wątpliwości, że i w jego relacji porównanie z wielbłądem jest zamierzoną przesadą literacką.

10,26-27. Większość uczniów Jezusa nie była ludźmi ubogimi (byli wśród nich rybacy i celnicy), zrezygnowali jednak ze swej pozycji ekonomicznej i poszli za Nim. Ich nagrodą w tym życiu będzie wspólnota dóbr wierzących (por. Mk 6,10; Mt 10,42; Dz 2,44-45) oraz życie w królestwie w przyszłym świecie.

Nagroda za dobrowolne ubóstwo Mt 19,27-30; Łk 18,28-30

28 Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą.

28. W rezultacie dochodzi do dialogu, który tym razem również zapoczątkowuje Piotr pytając, jaka nagroda czeka ich za to, że opuścili wszystko i poszli za Jezusem. Marek nie zamieszcza wyraźnej wzmianki o nagrodzie, ale czyni do niej dość jasną aluzję. Samo przypomnienie Piotra, że wszystko opuścili, tylko w aspekcie odpłaty ma swój sens.

29 Jezus odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci lub pól Mk 1,1

30 z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym.

29–30. Z odpowiedzi Chrystusa dowiadują się wszyscy Apostołowie, że każdy, kto dla Ewangelii opuścił swych najbliższych – braci, siostry, ojca, matkę, własne dzieci nawet – i zostawił bez wahania wszystko, co miał, ten jeszcze w tym życiu, mimo prześladowań, otrzyma stokroć więcej domów, braci, sióstr, matek (!) i pól. Ponadto w życiu przyszłym będzie go czekać wieczna nagroda. Tylko Marek wizję zapłaty za wyrzeczenie się wszystkiego dla Ewangelii przedstawił tak bardzo dokładnie, ale też uczynił ją przez to wyjątkowo trudną do zrozumienia: jak należy bowiem pojmować ową liczbę stu domów, braci, sióstr, a zwłaszcza stu matek, otrzymanych w nagrodę za opuszczenie jednej matki. Obietnica posiadania wielkich dóbr materialnych pozostaje w wyraźnej sprzeczności z tym, czego Jezus domagał się przed chwilą od bogatego młodzieńca. Słów Jezusa nie można więc rozumieć inaczej, jak tylko w ten sposób, że wyrzeczenie się bogactw tego świata i pójście za Jezusem już w tym życiu będzie dawać człowiekowi tyle zadowolenia i obiektywnie rzecz biorąc, będzie przedstawiać tak wielką wartość, iż okaże się cenniejsze od setek domów, od miłości setek braci, sióstr i matek.

31 Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi.

31. Zapewnienie, że wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi pozostaje w bardzo luźnym związku z kontekstem poprzedzającym. Wymowa tego wiersza byłaby znacznie większa na innym miejscu. Jednakże tu również oświadczenie to posiada pewien sens: bogaci, grający rolę pierwszych na tym świecie, staną się kiedyś ostatnimi, gdy tymczasem w pierwszych szeregach zasiądą ci, co jako nic nie mający, byli ostatnimi za życia ziemskiego.

10,31. Większość Żydów wyobrażała sobie, że dzień sądu spowoduje całkowite odwrócenie istniejącego porządku. Ludzie, którzy w tym świecie jawili się jako wielcy, w świecie przyszłym będą nilom; ludzie, którzy tutaj byli nilom, w świecie przyszłym staną się wielcy. Żydzi stosowali tę zasadę do wywyższenia Izraela ponad inne narody, ludzi uciśnionych ponad ich niegodziwych prześladowców - Jezus stosuje ją też do statusu i pozycji zajmowanej przez poszczególnych ludzi.

Trzecia zapowiedź Męki i Zmartwychwstania Mt 20,17-19; Łk 18,31-33

32 A kiedy byli w drodze, zdążając do Jerozolimy, Jezus wyprzedzał ich, tak że się dziwili; ci zaś, którzy szli za Nim, byli strwożeni. Wziął znowu Dwunastu i zaczął mówić im o tym, co miało Go spotkać:

32. Trzecia zapowiedź męki jest dla Marka znów okazją do podkreślenia naturalizmu i słabej wiary uczniów. Gdy Mateusz mówi tylko o wstępowaniu (por. także Łk 19,28; J 2,13; 5,1) Jezusa z uczniami do Jerozolimy, to Marek dorzuci uwagę, że uczniowie byli strwożeni i dziwili się widząc, jak Jezus wyprzedza ich w drodze do Świętego Miasta. Tak więc ukazuje Marek w postawie uczniów brak zrozumienia Bożych planów i czysto ludzki lęk przed cierpieniem, którego wizja towarzyszyła im najprawdopodobniej od czasu drugiej zapowiedzi męki.

10,32. Mimo oczekiwań dotyczących nadejścia królestwa, uczniowie zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie kryło się w podróży do Jerozolimy i konfrontacji z tamtejszą arystokracją arcykapłańską. Być może są świadomi żydowskich tradycji o przerażającej wojnie poprzedzającej ostateczne ustanowienie królestwa Mesjasza, w której jerozolimska arystokracja okaże się równie zła jak Rzymianie (por. Zwoje znad Morza Martwego). Może ufali religijnym przywódcom w Jerozolimie, lecz obawiali się rzymskiego garnizonu stacjonującego w tym mieście.

33 Oto idziemy do Jerozolimy. A tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom. Mk 8,31

34 I będą z Niego szydzić, oplują Go, ubiczują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie.

33–34. W samej zapowiedzi męki autor drugiej Ewangelii zawarł wzmiankę nie tylko o naśmiewaniu się z Jezusa, lecz także plwaniu nań przed biczowaniem Go i ukrzyżowaniem. Szczegół ten przypomina nam znów o wielokrotnie już sygnalizowanym realizmie Ewangelii Marka. Trzecia zapowiedź męki, podobnie jak w Ewangelii Mateusza, u Marka również jest bardziej dokładna niż druga: wyraźnie jest wymieniona Jerozolima jako miejsce męki, wyliczone są szczegółowo przynajmniej główne fazy owych cierpień.

10,33-34. Jezus ostrzega i żydowską arystokrację, i Rzymian, którzy zabiją Go tak jak zabijano buntowników. Na temat cierpienia Syna Człowieczego zob. komentarz do Mk 9,31.

Synowie Zebedeusza Mt 20,20-23

35 Wtedy podeszli do Niego synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, i rzekli: Nauczycielu, pragniemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy.

35. W opisie petycji synów Zebedeuszowych, rozbieżności pomiędzy Mateuszem a Markiem sprowadzają się do następujących punktów: u Mateusza z prośbą do Jezusa przystępuje matka synów Zebedeusza; ona przemawia, chociaż synowie są razem z nią, u Marka oni sami mówią, o matce nie ma żadnej wzmianki. U Mateusza mowa jest o pragnieniu zasiadania przy boku Jezusa w Jego Królestwie, u Marka zaś synowie Zebedeusza wyrażają chęć zajęcia miejsc obok Jezusa w Jego przyszłej chwale. U obydwu Ewangelistów intencje synów Zebedeuszowych nie są najwznioślejsze: pojmując niewłaściwie zapowiedzi męki Jezusa, myślą jedynie o własnej przyszłości. Oby tylko znaleźli się na odpowiednim miejscu! W rzeczywistości zależy im głównie na tym, żeby w przyszłym Królestwie posiadali jakąś władzę, żeby mogli współrządzić.

36 On ich zapytał: Co chcecie, żebym wam uczynił? 37 Rzekli Mu: Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie.

10,37 w Twojej chwale. Tzn. kiedy będziesz triumfował jako król mesjański.

10,35-37. Jakub i Jan pragną otrzymać pozycję namiestników w ziemskim królestwie. Pragnienie to stanowi kolejne odzwierciedlenie powszechnej koncepcji Mesjasza i królestwa Bożego, którą Jezus wielokrotnie obalał (zob. komentarz do Mk 8,31-38).

38 Jezus im odparł: Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony? Mk 4,13+

10,38 Chrzest, którym Jezus ma być ochrzczony, podobnie jak kielich, który ma pić (por. 14,36), są obrazem bliskiej już męki: według głównego znaczenia grec. terminu „chrzcić”, Jezus zostanie „zanurzony” w otchłani cierpienia.

36–38. W odpowiedzi Jezusa Mateusz pomija znajdującą się u Marka wzmiankę o chrzcie, który Jezus ma przyjąć. Jest to aluzja do cierpień, które i tak już zostały przedstawione w obrazie kielicha, jaki miał wypić Jezus (por. Iz 51,17.22; Jr 25,15; Pwt 4,21; Ez 23,33). Mateusz opuścił ten szczegół może dlatego, że uważał go za synonim poprzedniego wyrażenia. Tak więc Jezus nie uznał tego pragnienia za bezsensowne, poinformował jednak synów Zebedeusza, że droga do znaczenia i władzy wiedzie poprzez wielkie cierpienia.

10,38. Również w innych miejscach Jezus nazywa krzyż swoim kielichem (Mk 14,30-24.36), co może być aluzją do kielicha sądu, który pojawia się często na kartach Starego Testamentu (Ps 60,3; 75,8; Iz 51,17-23; Jr 25,15-29; 49,12; Lm 4,21; Za 12,2). Chrzest Jezusa też w jakiś sposób zapowiada Jego śmierć (zob. komentarz do Mk 1,11; por. Łk 12,50; Ps 69,2.14-15).

39 Odpowiedzieli Mu: Możemy. Lecz Jezus rzekł do nich: Kielich, który Ja mam pić, wprawdzie pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. 40 Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których zostało przygotowane.

39–40. Odpowiedź Jezusa, mimo iż ukazywała wcale nieradosną przyszłość tym, którzy pragnęli dojść do znaczenia, wcale nie zraziła Jakuba i Jana. Wyrazili gotowość dzielenia z Chrystusem Jego losów. Okazało się, że ich gotowość współcierpienia została przyjęta przez Boga. Jakub zginął śmiercią męczeńską około 40 r. (por. Dz 12,2), Jan – według rozpowszechnionej i dawnej tradycji – był męczony, co utrwaliła liturgia (dawniej – 6. V). Przejście przez mękę i śmierć pełną cierpienia jest warunkiem sine qua non wejścia do chwały, nie gwarantuje jednak samo przez się wiecznego wywyższenia, nie daje absolutnego prawa do zasiadania po prawicy Syna Bożego w Jego przyszłym Królestwie. O tym będzie decydował, według swej odwiecznej woli, sam Ojciec Niebieski.

10,39-40. Zajmowanie miejsca po którejkolwiek stronie królewskiego tronu (szczególnie po prawej) było najbardziej prestiżową pozycją w całym królestwie. Jezus może tutaj jednak czynić aluzję do tych, którzy zostaną ukrzyżowani po Jego prawicy i lewicy (Mk 15,27). Jakub zginął męczeńską śmiercią jako pierwszy z Dwunastu (Dz 12,2), tradycja Kościoła podaje jednak, że Jan dożył dziewięćdziesięciu kilku lat.

Przełożeństwo służbą Mt 20,24-28; Łk 22,24-27

41 Gdy usłyszało to dziesięciu pozostałych, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. 42 A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich: Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę.

10,41-42. Wszyscy Żydzi dobrze znali pogański model władzy: starożytni królowie Bliskiego Wschodu od dawna podawali się za bogów i sprawowali bezwzględną władzę. Greccy władcy panujący na znacznej części wschodnich obszarów świata śródziemnomorskiego przejęli ten sam obyczaj. Rzymski cesarz i jego urzędnicy władający prowincjami cesarstwa (którzy zwykle niewiele się przejmowali opinią Żydów) byli postrzegani w podobny sposób, - jako brutalni tyrani. Przypomnienie uczniom, że dążenie do władzy jest zwyczajem pogan, dostarcza okazji, by powiedzieć im, iż nie powinni tak postępować. Żydowscy nauczyciele powoływali się na pogańskie obyczaje jako na przykłady negatywne.

43 Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. 44 A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich.

10,43-44. Zdefiniowanie wielkości w kategoriach bycia sługą było radykalnym posunięciem ze strony Jezusa. Mimo że przepisy żydowskie wymagały łagodnego traktowania niewolników, wolni Żydzi (podobnie jak poganie) uważali niewolników za niższą warstwę społeczną.

45 Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu.

41–45. Część końcowa odpowiedzi Jezusa w relacji obydwu Ewangelistów jest identyczna: uczniowie mają brać przykład z ich Mistrza pod każdym względem, ciągle pamiętając o tym, że przyszedł On służyć, a nie przyjmować posługi innych, i oddać życie swoje na okup za wielu (por. 1 Kor 9,19–23; 2 Kor 4,5). Nikt spośród wyznawców Chrystusa nie może zdążać do własnego wywyższenia, za cenę pozbawiania innych już nie tyle może znaczenia, lecz w ogóle ludzkiej godności. Całe pouczenie chyba nie następowało pierwotnie zaraz po petycji synów Zebedeuszowych, bo w odpowiedzi Jezusa chodzi już o stosunki doczesne, a nie o ewentualne stopnie hierarchiczne w życiu przyszłym.

10,45. Określając siebie mianem „sługi” i definiując swoją misję jako „danie swojego życia na okup za wielu”, Jezus identyfikuje się z cierpiącym Sługą Pańskim z Iz 53,10-12 (mimo odmiennych opinii niektórych współczesnych badaczy). Chociaż misja sługi dotyczyła pierwotnie Izraela jako całości (Iz 41,8; 43,10; 44,2.21; 49,3), naród wybrany, z powodu nieposłuszeństwa, nie mógł jej wypełnić (Iz 42,19); dlatego ten, który miał ją w końcu zrealizować, musiał odnowić zarówno Izraela, jak i przynieść światłość poganom (Iz 49,5-7; 52,13-53,12). Ponieważ fragmentu tego nie odnoszono wcześniej do Mesjasza, Jezus stara się zmienić oczekiwania uczniów odnośnie do Jego mesjańskiej misji. Na temat „wielu” zob. komentarz do Rz 5,15.

Niewidomy pod Jerychem Mt 20,29-34; Łk 18,35-43

46 Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze.

U Mateusza i Marka po opisie prośby synów Zebedeusza następuje opowiadanie o cudownym uleczeniu niewidomych w Jerychu. O rozbieżnościach między trzema synoptykami w sposobie przedstawiania tego faktu była już mowa przy okazji komentowania tekstu Mateuszowego. W wyniku przeprowadzonych tam rozważań doszliśmy do wniosku, że tekst Marka zdaje się najwierniej odtwarzać rzeczywistość, że Łukasz scenę uzdrowienia niewidomego umieszcza przy wejściu do Jerycha być może dlatego, że na moment wyjścia z miasta miał już niejako zaplanowaną scenę spotkania Jezusa z Zacheuszem, że Mateusz mówi o uleczeniu nie jednego niewidomego, lecz dwóch, ponieważ z uzdrowieniem niewidomego pod Jerychem połączył opowiadanie o innym, opisanym przez Marka (8,22–26), na co wskazują pewne szczegóły w Mateuszowej wersji cudu pod Jerychem (np. dotykanie oczu niewidomego).

46. Tylko Marek podaje imię niewidomego – Bartymeusz, syn Tymeusza. Drugie określenie syn Tymeusza jest, rzecz jasna, tylko przekładem aramejskiego imienia Bartymeusz. Jest to jeden z bardzo nielicznych przypadków nazwania po imieniu człowieka uzdrowionego (Mk 5,22; Łk 19,2) co zdaje się również potwierdzać autentyczność wersji Markowej. Marek zaznacza również – czego nie czyni Mateusz – że niewidomy siedział przy drodze i żebrał.

10,46. Niewidomi, chromi i inni, którzy nie mogli wykonywać tradycyjnych zawodów, mogli utrzymywać się jedynie z żebractwa, zwykle w okolicy ruchliwych dróg. Judaizm uważał za sprawiedliwe pomaganie im. Jerycho było świetnie prosperującym miastem, o przyjemnym klimacie, zaś syn Tymeusza bez wątpienia miał tam odpowiednie wsparcie.

47 A słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! 48 Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: Synu Dawida, ulituj się nade mną!

10,47-48. Oprócz tego, czego nauczyli się słuchając innych, ludzie niewidomi byli w owych czasach analfabetami i nie znali Prawa (pismo Braille’a nie zostało jeszcze wynalezione, nie mogli więc czytać). Nie byli zatem szanowani jako ludzie pobożni, chociaż chroniło ich prawo Mojżesza. Byli też pozbawieni wszelkiej pozycji społecznej. Naśladowcy Jezusa uznali głośne wołania i błagania niewidomego za nachalne narzucanie się, tak samo zresztą potraktowali dzieci (Mk 10,13). Uczniowie mogli postrzegać ostatnią podróż Jezusa do Jerozolimy jako królewski pochód, zakłócanie jego przebiegu było uważane za zuchwałą zniewagę.

49 Jezus przystanął i rzekł: Zawołajcie go. I przywołali niewidomego, mówiąc mu: Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię. 50 On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się na nogi i przyszedł do Jezusa. 

51 A Jezus przemówił do niego: Co chcesz, abym ci uczynił? Powiedział Mu niewidomy: Rabbuni, żebym przejrzał. J 20,16; Mt 8,10+

10,51 Rabbuni. Po aram.: „mój Mistrzu” albo „Mistrzu” (por. J 20,16).

52 Jezus mu rzekł: Idź, twoja wiara cię uzdrowiła. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.

47–52. Niewidomy w Ewangelii Marka woła do Jezusa: Jezusie, Synu Dawida – jedyny to w Ewangelii Marka przypadek określenia tym tytułem osoby Jezusa – a przedtem jeszcze Ewangelista wspomina o Jezusie z Nazaretu. Opuścił też Mateusz znajdujące się u Marka słowa pociechy, której udzielali ludzie niewidomemu, gdy wezwał go do siebie, Jezus. Nie ma wreszcie u Mateusza pochwały wiary u chorego, ale jest wzmianka – nie istniejąca u Marka – o tym, że motywem działania Jezusa była Jego litość nad niewidomymi. Wszystkie wymienione wyżej mniej istotne warianty w opowiadaniu Mateusza i Marka dadzą się wytłumaczyć albo wspomnianym już połączeniem przez Mateusza dwu faktów cudownego przywrócenia wzroku, albo również już znanym, typowym dla Marka realizmem jego Ewangelii.

10,49-52. „Przystając” Jezus pozwolił niewidomemu zbliżyć się do miejsca, z którego dobiegał Jego głos. „Płaszcz” (Mk 10,50) to wierzchnia szata, używana jako okrycie w zimne dni i jako posłanie w nocy Niewidomy mógł ją rozpościerać przed sobą, żebrząc w ciągu dnia (jeśli nie miał żebraczej torby). Na poziomie narracyjnym porzucenie płaszcza może oznaczać zaniechanie polegania na innych rzeczach i zaufanie wyłącznie Jezusowi.

10,46-52. Niewidomy pod Jerychem. Uczniowie pragnęli jak najprędzej ustanowić królestwo (Mk 10,37; 11,9-10). Nie rozumieli, że zatrzymanie się z powodu niewidomego żebraka należało do istoty królestwa Jezusa.

Mk 11

DZIAŁALNOŚĆ JEZUSA W JEROZOLIMIE

Uroczysty wjazd do Jerozolimy Mt 21,1-11; Łk 19,28-38; J 12,12-16

1 Gdy się zbliżali do Jerozolimy, do Betfage i Betanii na Górze Oliwnej, posłał dwóch spośród swoich uczniów 2 i rzekł im: Idźcie do wsi, która jest przed wami, a zaraz przy wejściu do niej znajdziecie uwiązane oślę, którego jeszcze żaden człowiek nie dosiadał. Odwiążcie je i przyprowadźcie tutaj.

Od rozdziału jedenastego rozpoczyna się w Ewangelii Marka opis ostatnich dni działalności Jezusa w Jerozolimie. Dni te wypełnione są pouczeniami udzielanymi uczniom i polemikami z uczonymi w Piśmie i faryzeuszami.

1–2. Rozdział otwiera relacja o tryumfalnym wjeździe Zbawiciela do Świętego Miasta. I tu również mamy do zanotowania pewne rozbieżności pomiędzy Mateuszem a Markiem. Znajdująca się na Górze Oliwnej miejscowość, do której przyszedł Jezus, nazywa się według Mateusza Betfage, a według Marka – Betfage i Betania, przynajmniej tak podaje większość ważniejszych rękopisów. W rzeczywistości są to dwie różne wioski, których ślady archeologowie pokazują po dzień dzisiejszy. Mateusz jest mniej dokładny, gdy wymienił tylko jedną z nich. Chociaż Marek nie zaznacza na wstępie, kiedy miał miejsce ów uroczysty wjazd Jezusa do Jerozolimy – co wyraźnie mówi np. J 12,1 – to jednak z kontekstu następującego wynika, że było to piątego dnia przed uroczystością Paschy, czyli w Niedzielę Palmową.

11,1-2. Heroldowie i posłańcy byli zwykle posyłani po dwóch (Mk 6,7; por. Mk 14,13). Fakt, że Jezus wybrał małe oślę zamiast dorosłego zwierzęcia uwypukla dodatkowo Jego pokorę.

3 A gdyby was kto pytał, dlaczego to robicie, powiedzcie: Pan go potrzebuje i zaraz odeśle je tu z powrotem.

11,3. Mieszkańcy okolic Jerozolimy musieli okazywać szczególną gościnność w okresie Święta Paschy, gdy do miasta przybywali żydowscy pielgrzymi z całego starożytnego świata. Odpowiedź uczniów na potencjalne pytanie mogła oznaczać: „Pożyczcie je Jezusowi, nauczycielowi” (aramejskie słowo rab można tłumaczyć jako „mistrz” lub „pan”) lub „Wypożyczcie je na służbę Bożą”.

4 Poszli i znaleźli oślę przywiązane do drzwi z zewnątrz, na ulicy. Odwiązali je, 5 a niektórzy ze stojących tam pytali ich: Cóż to ma znaczyć, że odwiązujecie oślę? 6 Oni zaś odpowiedzieli im tak, jak Jezus polecił. I pozwolili im.

11,4-6. W wielu miastach drzwi domów wychodziły na wspólny dziedziniec, w małych zaś wychodziły często wprost na piaszczystą drogę wiodącą przez wieś. ludzie jeździli zwykle na dorosłych osłach, nie zaś na oślęciu, którego nikt jeszcze nie dosiadał, tak więc cel, w jakim uczniowie odwiązali źrebię, mógł nie być zrozumiały, nawet gdyby zwierzę było ich własnością.

7 Przyprowadzili więc oślę do Jezusa i zarzucili na nie swe płaszcze, a On wsiadł na nie. 8 Wielu zaś słało swe płaszcze na drodze, a inni gałązki ścięte na polach.

3–8. Nie ulega wątpliwości, że Mateusz dorzuca od siebie słowa Zachariasza, wypełniające się w fakcie uroczystego wjazdu Jezusa do Jerozolimy. W sumie tekst Marka stanowi dla egzegetów o wiele mniejszy problem niż wersja Mateusza przede wszystkim dlatego, że autor drugiej Ewangelii – o czym już była mowa przy komentarzu do Ewangelii Mateusza – nie mówi o oślicy i oślęciu, lecz o samym oślęciu dodając cenną wzmiankę, że oślęcia owego nikt jeszcze nie dosiadał. Bardzo znamienne jest również to, że Jezus po raz pierwszy sam sobie przypisuje tytuł Pan.

11,7-8. Słanie płaszczy na drodze było wyrazem królewskiego hołdu (2 Krl 9,13). Gałązkami machano także na cześć władców (por. 1 Mch 13,51; 2 Mch 10,7). Większe gałęzie palmowe były używane w czasie Święta Namiotów (obchodzonego na jesieni), nie były bowiem dostępne w czasie Święta Paschy (które odbywało się na wiosnę), chyba że sprowadzano je z Jerycha. Gałęzie opisane tutaj są na tyle małe, by źrebię mogło po nich przejść. (Niesienie gałązek stanowiło również element kultu w czasie święta opisanego w Ps 119,27.)

Zgromadzone tłumy witały zwykle pielgrzymów przybywających na święto, wydaje się więc mało prawdopodobne, by wszyscy zrozumieli znaczenie wjazdu Jezusa. Z uwagi jednak na okrzyki tłumu w Mk 11,10, obrazem, który mógł się narzucić starożytnym czytelnikom Ewangelii Marka, był przypuszczalnie pochód królewski.

9 Ci zaś, którzy Go poprzedzali i którzy szli za Nim, wołali: Hosanna! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie. Ps 118,25-26

11,9. „Hosanna” znaczy „O, zbaw!” Cytat pochodzi z Ps 118,25-26. Psalmy 113-118, zwane Hallelem, śpiewano zwykle w okresie Święta Paschy, były więc świeże w pamięci ludzi. W tym czasie nasilały się również nadzieje na odnowienie królestwa Dawida.

10 Błogosławione królestwo ojca naszego, Dawida, które nadchodzi. Hosanna na wysokościach! 2Sm 7,16

9–10. Relacja Markowa posiada jednak dość niezwykłe zakończenie: przed Mateuszowym Hosanna na wysokościach czytamy u Marka słowa następujące: Błogosławione królestwo ojca naszego, Dawida, które nadchodzi. Aczkolwiek niezwykły w swym sformułowaniu, okrzyk ten również wyraża ideę mesjańskiego królowania Jezusa. Ponieważ wzmianki o królestwie Dawida brak u obydwu pozostałych synoptyków, przypuszcza się, że jest ona raczej osobistym ujęciem teologicznym Marka niż dosłownym cytatem rzeczywistych okrzyków tłumu.

11,10. Nadejście królestwa, w którym będzie panował Dawid lub jego potomkowie (np. Iz 9; 11; Jr 23), wiąże się tutaj z oczekiwaniem Tego, który przyjdzie w imię Pańskie. (Dawid jest ich „ojcem” w sensie „wyzwoliciela”, niekoniecznie przodka; por. Iz 9,6; 2 Krl 13,14.) Święto Paschy upamiętniało Boże wyzwolenie Izraela z niewoli w Egipcie. W konsekwencji, żydowskie nadzieje na przyszłe wyzwolenie od obecnych utrapień nasilały się znacznie w czasie Święta Paschy, dlatego Rzymianie trzymali swoje oddziały w Jerozolimie w pogotowiu, na wypadek gdyby trzeba było stłumić rozruchy. Odnosząc tę nadzieję do Jezusa, tłumy zaczęły dostrzegać w Nim Mesjasza, który mógłby ich poprowadzić na wojnę przeciwko Rzymianom.

11 Tak przybył do Jerozolimy i wszedł do świątyni. Obejrzał wszystko, a że pora była już późna, wyszedł razem z Dwunastoma do Betanii.

11. Jakkolwiek zresztą przedstawiałaby się sprawa tego końcowego szczegółu, zupełnie jasno wynika z relacji zarówno synoptyków jak i Jana, że Jezus nie zamierza już dłużej ukrywać swej mesjańskiej godności; przeciwnie, pozwala – a z relacji Łukasza wynika, że wręcz życzy sobie – by Go obwoływano Mesjaszem,

Po uroczystym wjeździe do Jerozolimy Jezus zatrzymał się przez pewien czas w świątyni – obejrzał wszystko, zaznacza Marek, przygotowując czytelnika już z góry, być może, na scenę wypędzania kupczących – po czym, jeszcze tego samego dnia, kiedy już nastał wieczór, wrócił razem z uczniami do Betanii. Od tej pory Marek będzie przedstawiał wydarzenia Wielkiego Tygodnia podając ciągle, przynajmniej ogólne, określenia chronologiczne.

11,11. W starożytności dzień pracy rozpoczynał się o wschodzie słońca; „wieczorna” ofiara w świątyni była składana w porze dnia, którą dzisiaj nazwalibyśmy popołudniem (około 15). Określenie „późna pora” może nie oznaczać „ciemności", lecz raczej to, że codzienne rytuały odprawiane w świątyni dobiegały już końca.

11,1-11. Uroczysty wjazd do Jerozolimy. Chociaż późniejsi nauczyciele żydowscy odczytywali słowa o „królu jadącym na osiołku” (Za 9,9) w duchu mesjańskim, nie jest jasne, czy cały tłum zrozumiał to wydarzenie jako publiczne ogłoszenie Jezusa Mesjaszem. Gdyby członkowie rzymskiego garnizonu, którzy pełnili straż przy bramach, tak właśnie zrozumieli Jego wjazd, z pewnością by Go aresztowali.

Nieurodzajne drzewo figowe Mt 21,18-19

12 Nazajutrz, gdy wyszli z Betanii, poczuł głód.

11,12-33 Zauważa się tutaj odmienny porządek wydarzeń w poszczególnych Ewangeliach synoptycznych, który trzeba tłumaczyć literackim rozwojem tradycji. Z jednej strony, wjazd do Jerozolimy i wyrzucenie przekupniów ze świątyni, które Mt i Łk umiejscawiają w tym samym dniu, w Mk są rozłożone na dwa dni i rozdzielone epizodem z przeklętym figowcem. Z drugiej strony, uschłe drzewo figowe (oraz scena złorzeczenia mu w Mt) w Mk jest wpisane pomiędzy scenę wyrzucenia przekupniów ze świątyni oraz scenę dyskusji na temat władzy Jezusa, a więc między dwie perykopy, które pierwotnie musiały następować bezpośrednio jedna po drugiej (por. J 2,14-22). Te rozbieżności można wytłumaczyć, jeśli się przyjmie, że wydarzenie z uschłym drzewem figowym zostało wprowadzone później, w istniejącą już pierwotną strukturę literacką (należy zauważyć, że brak go w Łk), i to w dwóch etapach: najpierw złorzeczenie, potem uschnięcie. Jest to dodatek, w którym ze sceny tak zrealizowanego złorzeczenia chciano wyprowadzić naukę o skuteczności modlitwy podjętej z wiarą. Tego rodzaju pouczające zestawienie spowodowało w Mk dodatkowo, na skutek asocjacji słownej, przytoczenie logionu o przebaczeniu wykroczeń, który w Mt jest podany przy okazji Ojcze nasz (Mt 6,14).

13 A widząc z daleka figowiec, okryty liśćmi, podszedł [ku niemu zobaczyć], czy nie znajdzie czegoś na nim. Lecz podszedłszy bliżej, nie znalazł nic prócz liści, gdyż nie był to czas na figi. 14 Wtedy rzekł do drzewa: Niechaj już nikt nigdy nie je z ciebie owocu! A słyszeli to Jego uczniowie.

12–14. I tak właśnie rankiem dnia następnego, gdy Jezus ruszył ponownie do Jerozolimy, miał miejsce incydent z nieurodzajną figą. Całe wydarzenie Marek przedstawia inaczej niż Mateusz, ale obaj fakt przeklęcia drzewa figowego wiążą z tryumfalnym wjazdem Jezusa do Jerozolimy. Mateusz czyni to jednak w sposób bardziej luźny – umieszcza bowiem epizod rzucenia klątwy na figowiec po zakończeniu relacji o uroczystym wjeździe do Jerozolimy i wejściu Jezusa do świątyni – natomiast Marek opowiadanie o przeklętym przez Jezusa drzewie przecina krótką relacją o wypędzeniu kupczących ze świątyni.

Wydaje się, iż niewiele stoi na przeszkodzie, by epizod przeklęcia nieurodzajnego figowca pozbawić w ogóle, wszelkich związków z wjazdem Jezusa do Jerozolimy i z wypędzeniem kupczących ze świątyni. Żaden bowiem szczegół w samym opowiadaniu – ani materialny, ani formalny – nie domaga się łączenia faktu przeklęcia drzewa figowego ani z wjazdem do Jerozolimy, ani z wyrzuceniem kupczących ze świątyni, ani nawet z tą porą roku, w której dwa powyższe wydarzenia miały miejsce, ani wreszcie z lokalizacją tego wydarzenia na drodze z Betanii, zaraz po wyjściu z domu Łazarza i jego dwu sióstr.

Owszem, istnieje pewien szczegół, który lokalizację i usytuowanie chronologiczne wydarzenia zaraz po wyjściu z domu przyjaciół czyni wprost nieprawdopodobnymi. Czyż mógł Jezus odczuwać głód zaraz po wyjściu z gościnnego domu Łazarza, Marii i Marty? Całe opowiadanie staje się o wiele bardziej zrozumiałe, a przedstawione w nim czyny Jezusa w pełni uzasadnione, gdy na końcu Markowego wyjaśnienia: nie był to czas na figi umieści się znak zapytania. Uzyskuje się przez to pytanie retoryczne: Czyż nie był to czas na figi? – mające, jak każde tego rodzaju pytanie – sens mocnego twierdzenia.

Od strony gramatycznej nic nie stoi na przeszkodzie interpretacji tego rodzaju. Partykuła ł±Á (gar) „gdyż” często wprowadza zdania pytające, spełniając wtedy rolę pewnego wyjaśnienia. Propozycja powyższa nie wprowadza też żadnych zmian do tekstu, nie ucieka się do żadnych sztuczności, sprawiając równocześnie, że zachowanie się Jezusa jest bardzo logiczne: Jezus dlatego zbliżył się do drzewa figowego, gdyż wiedział, że był to już czas „figobrania”, a nie pora roku poprzedzająca bezpośrednio święto Paschy. Jego nadzieja znalezienia na drzewie figowym dojrzałych owoców była więc w pełni uzasadniona i realna. A jednak nie znalazł na drzewie żadnego owocu. W tej sytuacji całkiem zrozumiałe jest też Jego oburzenie: rzucił na nieurodzajne drzewo klątwę, która nie budzi żadnego zdziwienia, lecz kojarzy się w sposób zupełnie naturalny z wyrokiem wydanym przez Jezusa przy innej okazji na drzewa nie rodzące owocu i wskutek tego skazane na wycięcie i wrzucenie do ognia.

Propozycja zaopatrzenia znakiem zapytania słów: nie był to czas na figi nie tylko nie koliduje z najbardziej dziś rozpowszechnioną interpretacją symboliczną perykopy o uschłym figowcu, lecz przeciwnie, umacnia ją i czyni jeszcze bardziej przekonywającą: wyrzuty pod adresem Żydów były tym bardziej uzasadnione, że naród wybrany powinien już właśnie wydawać owoce sprawiedliwości. Nadeszła już przecież pełnia czasu czyli okres zbierania dojrzałych owoców figowych. A jednak naród ów nie przynosił żadnych owoców.

11,12-14. O tej porze roku na figi trzeba było czekać jeszcze około sześciu tygodni, lecz pod koniec marca na drzewie pojawiały się już młode owoce. Figi dojrzewały pod koniec maja. Były to wczesne figi, które poprzedzały główne zbiory, przypadające na okres od połowy sierpnia do października. Jeśli na drzewie pojawiały się jedynie liście i nie było wczesnych fig, drzewo nie wydawało już owoców tego roku - wczesnych ani późnych. Ponieważ wszyscy wiedzieli, że „nie był to czas na [prawdziwe] figi”, Jezus przedstawia naukę o drzewie, które sprawia wrażenie, że ma dobre owoce (por. Jr 24). W niektórych żydowskich opowieściach, ludzie szczególnie pobożni mogli rzucać przekleństwa na innych (także na przedmioty) iw ten sposób doprowadzać do ich zniszczenia. Jezus korzysta z władzy rzucania przekleństwa jedynie tutaj, czyniąc to wydarzenie elementem odegranej przed uczniami przypowieści.

Wypędzenie przekupniów Mt 21,12-13,1; Łk 19,45-48; J 2,14-16

15 I przyszli do Jerozolimy. Wszedłszy do świątyni, zaczął wyrzucać tych, którzy sprzedawali i kupowali w świątyni, powywracał stoły tych, co zmieniali pieniądze, i ławki sprzedawców gołębi;

11,15. Żydzi z innych części cesarstwa rzymskiego (a nawet z innych miast w Galilei) posiadali lokalne monety, które trzeba było wymienić na monety tradycyjnie używane w Świątyni. Poza tym nie można było sprowadzać zwierząt ofiarnych z odległych miejsc, lecz należało postępować zgodnie z przyjętym obyczajem prawa Mojżeszowego: należało kupować zwierzęta ofiarne w Jerozolimie. Ludzie zmieniający pieniądze i sprzedawcy gołębi byli więc niezbędni i w pewnym sensie spełniali nakaz biblijny. Chodzi tutaj nie o to, czy powinni w ogóle istnieć, lecz czy właściwe było zamienienie znacznej części zewnętrznego dziedzińca Świątyni w targowisko (odbierając mu w ten sposób charakter miejsca modlitwy). Zważywszy na setki tysięcy pielgrzymów przybywających do Jerozolimy na Święto Paschy, usunięcie handlarzy musiało być znaczącym przedsięwzięciem. Poważne zakłócenie ich działalności zwróciłoby na Jezusa uwagę wszystkich.

16 nie pozwolił też, żeby ktoś przeniósł sprzęt jakiś przez świątynię.

Liczne ofiary składane każdego dnia w świątyni stwarzały duże zapotrzebowanie na zwierzęta ofiarne, wino itp. Każdy dorosły Izraelita musiał też płacić co roku podatek świątynny, uiszczany tylko w syklach świątynnych. Władze świątynne, chcąc ułatwić zwłaszcza przybyszom z daleka zarówno składanie ofiar, jak uiszczanie podatku, zezwalały na sprzedaż zwierząt i wymianę pieniędzy w obrębie murów świątyni. Oburzenie Jezusa było więc skierowane głównie przeciwko tym, którzy urzędowo odpowiadali za porządek na terenie świątyni, a nie przeciwko sprzedawcom zwierząt czy tzw. ulicznym bankierom.

15–16. Markowy opis wypędzania kupczących ze świątyni – warto zauważyć, że jest to jeden z nielicznych epizodów poza historią męki Jezusa, które są zanotowane przez wszystkich czterech Ewangelistów – jest nieco dłuższy i bardziej realistyczny niż analogiczna relacja u Mateusza. Jest np. w Ewangelii Marka wzmianka o tym, że Jezus nie pozwolił nawet, żeby jakiś sprzęt był przeniesiony przez dziedziniec świątynny, co prawdopodobnie czyniono głównie w tym celu, by sobie skrócić drogę.

11,16. Późniejsze prawo rabinackie ostrzegało przed kalaniem Świątyni niepotrzebnym przenoszeniem przez nią przedmiotów, nikt jednak nie protestował przeciwko temu tak zdecydowanie jak Jezus, nikt też nie kwestionował potrzeby prowadzenia w święto działalności handlowej na terenie zewnętrznego dziedzińca.

17 Potem nauczał ich, mówiąc: Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów, lecz wy uczyniliście go jaskinią zbójców. Iz 56,7 Jr 7,11

11,17 dla wszystkich narodów. Marek, jedyny z synoptyków, cytuje wprost i zapewne celowo te ostatnie słowa tekstu Izajasza obwieszczające powszechne rozszerzenie kultu mesjańskiego.

11,17. Jezus cytuje dwa teksty jako podstawę swojego wystąpienia. Pierwszy fragment pochodzi z Iz 56,7. Dom Boży miał być przeznaczony dla wszystkich ludzi (1 Krl 8,41-43; Iz 56,7). W Starym Testamencie jedynym podziałem w Świątyni był podział na kapłanów i lud. Jednak w czasach Jezusa Świątynia był także podzielona na sektory według rasy i płci, a także ze względu na przepisy dotyczące czystości rytualnej. Żydowskie niewiasty znajdowały się na niższym poziomie, na zewnątrz Dziedzińca Izraela, zaś nie-Żydzi na najbardziej zewnętrznym dziedzińcu. Jezus okazuje troskę o to, by - poganie mogli uczestniczyć w kulcie i protestuje przeciwko segregacji rasowej w instytucji religijnej.

Drugi tekst, który przytacza, został zaczerpnięty z Jr 7,11, gdzie Jeremiasz potępia pogląd, jakoby Świątynia była zabezpieczeniem dla pogrążonej w grzechach Judy. Chociaż ludzie, którzy wykorzystują ubogich, sądzą, że Świątynia ich ochroni, Bóg jednak zniszczy swoją Świątynię (Jr 7,3-15). W „jaskiniach” zbójcy przechowywali łupy. W 66 r. po Chr. bandyci lub zbójcy (Józef Flawiusz określa ich tym samym słowem, którego użył Marek) obrabowali Świątynię i zamordowali znajdujących się w niej kapłanów, przybliżając nadejście gniewu Bożego (zob. komentarz do Mk 13,14).

18 Kiedy doszło to do arcykapłanów i uczonych w Piśmie, szukali sposobu, jak by Go zgładzić. Czuli bowiem lęk przed Nim, gdyż cały tłum był zachwycony Jego nauką.

17–18. W cytacie Iz 56,7 zamieszcza Ewangelista opuszczone przez Mateusza słowa mówiące o tym, że dom Boży będzie domem modlitwy wszystkich narodów – szczegół zupełnie zrozumiały, gdy się zważy, że Ewangelia Marka była przeznaczona dla chrześcijan nawróconych z pogaństwa. Zresztą Jezus wypędzał kupczących właśnie z tej części świątyni, która się nazywała dziedzińcem pogan. Wreszcie Marek zamieszcza wzmiankę – czyni to za nim tylko Łukasz – o tym, że gdy arcykapłani i uczeni w Piśmie dowiedzieli się o całym zajściu w świątyni, szukali sposobu, jak by Go zgładzić. Powodem niechęci był coraz większy rozgłos Jezusa wśród ludu.

11,18. Znając arystokrację kapłańską, można było łatwo zrozumieć, że postrzegała ona atak Jezusa na świątynny establishment jako zagrożenie własnych interesów ekonomicznych i społecznych. Ich pozycja w stosunku do Rzymian i własnego narodu w dużym stopniu zależała od kontroli nad Świątynią i zachowywania w niej porządku.

19 Gdy zaś wieczór zapadł, [Jezus i uczniowie] wychodzili poza miasto.

19. Wierny przyjętej już zasadzie chronologicznego przedstawiania wydarzeń Wielkiego Tygodnia znów zaznaczy Marek, że gdy nastał wieczór, Jezus opuszczał Jerozolimę i wychodził poza miasto, najprawdopodobniej do Betanii. W opowiadaniu Marka scena wypędzania kupczących ukazuje jeszcze dosadniej niż u Mateusza i bardziej wyraźnie niż sam wjazd do Jerozolimy nadludzką moc Jezusa. Wobec tej mocy, tak spontanicznie uznawanej przez lud prosty, przywódcy narodu żydowskiego są na razie bezsilni.

11,19. W okresie Święta Paschy Jerozolima była zbyt zatłoczona, by pomieścić wszystkich pielgrzymów, chociaż zwykle starali się oni spożyć posiłek paschalny w obrębie murów miasta.

Wiara i modlitwa Mt 21,20-22

20 Przechodząc rano, ujrzeli figowiec uschły od korzeni. 21 Wtedy Piotr przypomniał sobie i rzekł do Niego: Rabbi, patrz, figowiec, który przekląłeś, usechł.

Mimo pozornie dość wyraźnego związku z kontekstem poprzedzającym: Piotr przypomniał sobie przeklęte drzewo figowe – to jednak pouczenia Jezusa o wierze i modlitwie nie mają żadnego związku logicznego z opowiadaniem o nieurodzajnej fidze. U Mateusza i Łukasza logia te znajdują się w innym kontekście.

20–21. W relacjonowaniu faktu, z którym wiązało się rzucenie klątwy na nieurodzajny figowiec, Marek nie zaznaczył – w odróżnieniu od Mateusza – że drzewo uschło. Lecz Markowi zbyt zależy na ukazywaniu skutków niezwykłej działalności Jezusa, by mógł to wydarzenie pominąć milczeniem. Historię wydarzeń dnia następnego rozpocznie autor drugiej Ewangelii od uwagi następującej: Przechodząc rano, ujrzeli drzewo figowe uschłe od korzeni. Żeby nie było wątpliwości, że chodzi właśnie o drzewo, które uschło wskutek rozkazu Jezusa, Marek zamieszcza nadto słowa Piotra: Rabbi, patrz, drzewo figowe, któreś przeklął, uschło.

22 Jezus im odpowiedział: Miejcie wiarę w Boga!

22. To spostrzeżenie Piotra jest dla Jezusa okazją do udzielenia Apostołom pouczenia; w relacji Marka nieco dłuższego i bardziej sprecyzowanego, zwłaszcza w części drugiej. Pouczenie dotyczy najpierw silnej wiary, a potem wytrwałej modlitwy.

23 Zaprawdę, powiadam wam: Kto powie tej górze: Podnieś się i rzuć w morze, a nie zwątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie. Mt 8,10+ J 11,22  

24 Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co prosicie w modlitwie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie. Mt 5,23-24

11,20-24. W niektórych tekstach żydowskich jest mowa o „przenoszeniu gór” jako nieskończenie długim i niemożliwym do wykonania zadaniu, które może się powieść jedynie najbardziej pobożnym (rabini stosowali ten zwrotna określenie mistrzowskiego opanowania umiejętności, której po ludzku nie udałoby się posiąść). Jezus mówi więc, że dla człowieka posiadającego wiarę nic nie będzie niemożliwe do wykonania. Obraz Bożego Ducha, który przenosi góry przed wiernym sługą, pojawia się też w Za 4,6-7 (gdzie owym wiernym sługą jest namaszczony król). Obietnica spełnienia czyichś poleceń zakłada przypuszczalnie, że są wypowiadane pod natchnieniem Ducha (por. np. 2 Krl 2,21-22; 4,3-7.41-44; Lm 3,37; Dz 3,6.16).

25 A kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie coś przeciw komuś, aby także Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam wykroczenia wasze. Mt 6,14-15

11,25. Podczas modlitwy zwykle stano (często z podniesionymi rękami). Modlitwa na kolanach była znacznie rzadsza.

26 --

11,25 Pominięto jako dodatek w. 26: „Lecz jeśli wy nie odpuścicie, Ojciec wasz, który jest w niebie, nie odpuści wam waszych przewinień” (por. Mt 6,15).

23–25. Chrystus zapewnia, że gdyby ktokolwiek – a więc nie tylko któryś z Apostołów – miał dostatecznie silną wiarę w Boga, to jednym słowem mógłby przenosić z miejsca na miejsce całe pagórki. Metafora góry przenoszonej z miejsca na miejsce występuje również w literaturze rabinistycznej (por. także 1 Kor 13,2). Góra jest też niekiedy symbolem przeszkody, którą człowiek ma do pokonania (por. np. Za 4,7).

Modlitwa, której towarzyszy prawdziwie niezachwiana wiara, zawsze znajduje posłuch u Boga. Lecz do jej skuteczności potrzebny jest obok wiary jeszcze jeden warunek: należy pozbyć się wszelkich uraz do bliźnich, nim przystąpi się do modlitwy. W przeciwnym przypadku nie można będzie liczyć na uzyskanie przebaczenia u Boga.

11,12-25. Świątynia i nieurodzajny figowiec: Nadchodzący sąd. Prorocki znak Jezusa względem Świątyni został ujęty w ramy opowieści o przeklęciu przez Niego figowego drzewa (wydarzenie to jest również odegraną przypowieścią o sądzie). Figowce były w Palestynie jednym z najbardziej rozpowszechnionych gatunków drzew.

Pytanie o władzę Mt 21,23-27; Łk 20,1-8

27 Przyszli znowu do Jerozolimy. Kiedy chodził po świątyni, przystąpili do Niego arcykapłani, uczeni w Piśmie i starsi J 2,18

27. Zachęty do umacniania się w wierze i do wytrwałości w modlitwie skróciły w pewnym sensie i tak zresztą niezbyt długą drogę z Betanii do Jerozolimy. Znów widzimy Jezusa w świątyni lub – mówiąc dokładniej – w krużgankach świątyni.

28 i zapytali Go: Jakim prawem to czynisz? I kto ci dał tę władzę, żebyś to czynił?

11,27-28. Arcykapłani, jako strażnicy Świątyni i osoby broniące status quo w dziedzinie stosunków z Rzymem, postrzegali zachowanie Jezusa jako bezpośrednie wyzwanie rzucone ich władzy.

29 Jezus im odpowiedział: Zadam wam jedno pytanie. Odpowiedzcie Mi na nie, a powiem wam, jakim prawem to czynię. 30 Czy chrzest Janowy pochodził z nieba, czy też od ludzi? Odpowiedzcie Mi.

11,29-30. Jezus dowodzi tutaj, że Jego władza i władza Jana pochodziły z tego samego źródła, z „nieba” (jeden z żydowskich tytułów używanych na określenie Boga). Argumentacja ta stosuje się do żydowskiej zasady prawnej, w myśl której posiadający pełnomocnictwa posłaniec ma pełną władzę tego, kto go posłał. Jeśli władza Jana była jedynie ludzka (por. Pwt 18,20; Jr 23,16), powinni byli bardziej zdecydowanie się mu przeciwstawić (Pwt 13,1-11). Jeśli pochodziła od Boga, Bóg obarczy ich winą za to, że go nie posłuchali (Pwt 18,18-19).

31 Oni zastanawiali się między sobą: Jeśli powiemy: Z nieba, to nam zarzuci: Dlaczego więc nie uwierzyliście mu? 32 Powiemy: Od ludzi? [Lecz] bali się tłumu, ponieważ wszyscy rzeczywiście uważali Jana za proroka.

11,31-32. Arcykapłani byli politykami - mniej popularnymi od pozbawionych władzy politycznej faryzeuszów - którzy musieli godzić interesy własnego ludu z interesami rzymskiej władzy. Musieli więc brać pod uwagę opinię ludu, podejmując decyzje, które mogły się spotkać z nieprzychylnym przyjęciem (Mk 11,32).

33 Odpowiedzieli więc Jezusowi: Nie wiemy. Jezus im rzekł: Zatem i Ja wam nie powiem, jakim prawem to czynię. Mt 16,14+

28–33. Tu dochodzi do spotkania z arcykapłanami, uczonymi w Piśmie i starszymi ludu. Przyszli, by zapytać Jezusa, jakim prawem wypędził kupczących ze świątyni. Dochodzi do dialogu, który został przekazany w sposób identyczny przez Mateusza (zob. komentarz). Poprzestańmy na spostrzeżeniu, że jest to jedyny w Ewangelii Marka przypadek – poza 14,55 – nawiązania bezpośredniego kontaktu przez Najwyższą Radę z Jezusem. Istnieje po temu niebłahy powód. Dodajmy, iż arcykapłani nie kwestionują tym razem ani samego faktu nauczania, ani treści wygłaszanych przez Jezusa nauk, lecz mają Mu za złe to, że próbuje zmieniać ustalony w świątyni stan rzeczy, za który oni właśnie, arcykapłani, i nikt więcej, czują się odpowiedzialni.

11,33. Kontrpytanie (Mk 11,29) było dopuszczalnym środkiem prowadzenia sporu. Uchylenie się arcykapłanów od dyskusji uwalnia Jezusa, w sensie retorycznym, od obowiązku kontynuowania z nimi rozmowy.

Mk 12

Przypowieść o przewrotnych rolnikach Mt 21,33-45; Łk 20,9-19

1 I zaczął mówić do nich w przypowieściach: Pewien człowiek założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał tłocznię i zbudował wieżę. W końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. Iz 5,1+

12,1. Jezus opisuje przebieg prac związanych z przygotowaniem winnicy, czyni jednak wyraźną aluzję do Iz 5,1-2, gdzie winnica symbolizuje Izraela, Niektórzy żydowscy egzegeci z czasów Jezusa uważali tekst Iz 5 za przepowiednię dotyczącą zniszczenia Świątyni w 586 r. przed Chr. Jeśli tak zostało to odczytane przez słuchaczy Jezusa, Jego przypowieść jeszcze dobitniej wyrażała ostrzeżenie.

Zgodnie z najbardziej prawdopodobną rekonstrukcją, „mur” był ogrodzeniem z nieociosanych kamieni, zaś kadź - dołem, do którego spływał sok wyciskany przez robotników z zebranych winogron. Szczyt „wieży” pełnił rolę posterunku straży wypatrującej intruzów, lecz sama budowla, przypuszczalnie prymitywny barak, była miejscem noclegu robotników najemnych w czasie żniw.

2 Gdy nadszedł czas, posłał do rolników sługę, by odebrał od nich należną część plonów winnicy.

12,2. Płatności regulowano w okresie żniw, zwykle stanowiły od jednej czwartej do jeden drugiej zbiorów.

3 Ci chwycili go, obili i odprawili z niczym. 4 Wtedy posłał do nich drugiego sługę; lecz i tego zranili w głowę i znieważyli. 5 Posłał jeszcze jednego, i tego zabili. I posłał wielu innych, z których jednych obili, drugich pozabijali.

12,3-5. Właściciele posiadali zwykle władzę - społeczną i prawną - potrzebną do tego, by zmusić dzierżawców do wykonania swojej woli. Wiadomo, że niektórzy najmowali nawet płatnych zabójców, by zrobić porządek z dzierżawcami, którzy sprawiali problemy. W przypowieści Jezusa dzierżawcy zachowują się tak, jakby to oni posiadali władzę i wykorzystują ją bez miłosierdzia (w przeciwieństwie do ideału dobrego właściciela winnicy). Ich postępowanie pasuje do żydowskiej tradycji, według której Izrael zabijał proroków posyłanych do niego przez Boga.

6 Miał jeszcze jednego umiłowanego syna. Posłał go do nich jako ostatniego, bo mówił sobie: Uszanują mojego syna.

12,6. W kontekście Mk 1,11 i Mk 9,7, określenie „ukochany syn” oznacza najprawdopodobniej Jezusa. Słowa te są aluzją do Rdz 22,2, gdzie podobne hebrajskie wyrazy zostały użyte w celu podkreślenia heroicznej gotowości Abrahama do poświęcenia umiłowanego syna, Izaaka.

7 Lecz owi rolnicy mówili między sobą: To jest dziedzic. Chodźcie, zabijmy go, a dziedzictwo będzie nasze. 8 I chwyciwszy, zabili go i wyrzucili z winnicy.

1–8. Wśród nielicznych w drugiej Ewangelii mów Jezusa zanotował Marek przypowieść o przewrotnych dzierżawcach winnicy. Zastosowanie przypowieści właśnie w tym kontekście zostało podyktowane wystąpieniem arcykapłanów, domagających się od Jezusa wyjaśnień w związku z wypędzeniem przez Niego kupczących ze świątyni. Rozbieżność pomiędzy skomentowanym już tekstem Mateusza a wersją Markową sprowadza się do tego, że Mateusz mówi zaraz na początku o wysyłaniu sług kolejnymi grupami, w każdej po kilku, Marek zaś wymienia jednego sługę. Wysłanych spotyka taki sam los w opowiadaniu obydwu synoptyków. Gdyby rzecz pojmować tylko po ludzku, cierpliwość właściciela winnicy wysyłającego coraz to nowych ludzi, których spotyka bezkarnie taka sama dola, byłaby wręcz niezrozumiała. Jest to chyba w całej przypowieści szczegół, za pomocą którego autor natchniony chce ukazać ponadludzkie wymiary dobroci i miłosierdzia Boga, właściciela winnicy. Mówiąc o misji syna właściciela winnicy Marek nazywa go – czego nie czyni Mateusz – umiłowanym, co jest synonimem jedynaka. Zło przewrotnych dzierżawców polega nie tylko na tym, że dokonali zabójstwa jedynego syna właściciela winnicy, lecz i na tym także, iż zwłoki zabitego po prostu wyrzucili z winnicy. Pozbawienie kogoś przewidzianego Prawem pogrzebu uchodziło w oczach Izraelitów za szczególne przestępstwo (por. 1 Sm 17,44.46; 2 Sm 21,10; Iz 14,19; Jr 7,33; 16,4 itp.).

12,7-8. Rolnicy mają zbyt wygórowane mniemanie o swoim dziedzictwie. Chociaż w określonej sytuacji prawnej mogli przejąć ziemię, właściciel mógł przecież wskazać - a widząc ich niegodziwe uczynią z pewnością by to uczynił - innego dziedzica winnicy. Ziemię mogli też przejąć przedstawiciele cesarza. Opowieść wskazuje na to, że dzierżawcy są bardziej niegodziwi i głupi niż można było się tego spodziewać po prawdziwych rolnikach. Widać jednak wyraźnie, że dzierżawcy z przypowieści oznaczają przywódców religijnych, którzy służą raczej sobie, niż Bogu (Mit 12,12).

9 Cóż uczyni właściciel winnicy? Przyjdzie i wytraci rolników, a winnicę odda innym.

12,9. Starożytni słuchacze dziwili się zapewne, dlaczego właściciel nie przyszedł wcześniej i nie ukarał rolników.

10 Nie czytaliście tych słów w Piśmie: Ten właśnie kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Ps 118,22-23

11 Pan to sprawił i jest cudem w naszych oczach. 12 I starali się Go ująć, lecz bali się tłumu. Zrozumieli bowiem, że przeciw nim opowiedział tę przypowieść. Pozostawili Go więc i odeszli.

9–12. Natomiast odpowiedź Jezusa na pytanie, co uczyni pan winnicy z mężobójcami, jest nieco dłuższa u Mateusza: autor pierwszej Ewangelii dorzuca wzmiankę o tym, że nowi dzierżawcy winnicy będą posłusznie oddawać owoc w oznaczonym czasie. Dalsze komentarze były zbyteczne, ponieważ czytelnicy Ewangelii Mateusza wiedzieli na podstawie lektury Kpł 19,23.25, kiedy należało wypłacać dzierżawę, adresatom zaś Ewangelii Marka nawet szczegółowe odwołanie się do Księgi Kapłańskiej i tak nie na wiele by się zdało. Po zacytowaniu Ps 118[117],22 n Mateusz mówi o przyszłym zabraniu królestwa Bożego od Żydów i wprowadza temat kamienia miażdżącego tych, co nań upadną; referując opinie tłumów o Jezusie dorzuca, że uważano Go za proroka. Sens przypowieści jest zupełnie oczywisty: winnica – to Izrael (por. Ps 80[79],8 n; Jr 2,21; 12,10; Oz 10,1), jej dzierżawcami są zmieniający się co pewien czas, lecz prawie jednakowo przewrotni przywódcy narodu; zabójstwo umiłowanego syna właściciela winnicy – to całkiem niedwuznaczna aluzja do losu, który będzie udziałem samego Jezusa. Tylko Marek mówi o surowym sądzie czekającym morderców za ich niecny czyn. Na zamiar identyfikowania syna właściciela winnicy z Synem Człowieczym wskazuje ponadto dość wyraźnie określenie Syn umiłowany, które występuje przy opisie chrztu (Mk 1,11) i Przemienienia Jezusa (9,7).

12,10-12. Tekst ten został zaczerpnięty z Ps 118,22-23, wchodzącego w skład Hallelu, podobnie jak Ps 118,25-26 cytowany w Mk 11,9-10. Budowlą, o którą chodzi, jest Świątynia (Ps 118,18-21.25-27). Jako głowica węgła nowej Świątyni, Jezus jest zagrożeniem dla budowniczych starej.

12,1-12. Przypowieść o przewrotnych dzierżawcach. Jezus w dalszym ciągu zwraca się do ludzi, którzy uważali się za przywódców Izraela, przypominając im, że są jedynie zarządcami ustanowionymi przez Boga (podobnie jak pasterze w Jr 23 i Ez 34) nad Jego winnicą.

Większość wiejskich obszarów cesarstwa rzymskiego, w tym część Galilei, znajdowała się pod kontrolą bogatych właścicieli ziemskich, dla których pracowali dzierżawni rolnicy. Właściciele ziemscy zajmowali wysoką pozycję w ówczesnym społeczeństwie, zaś rolnicy niską, lecz mimo to zróżnicowaną.

Sprawa podatku Mt 22,15-22; Łk 20,20-26; Mk 3,6+

13 Posłali natomiast do Niego kilku faryzeuszów i zwolenników Heroda, którzy mieli podchwycić Go w mowie.

12,13. Faryzeusze skłaniali się ku poglądom narodowościowym, zaś herodianie byli zwolennikami Heroda, rzymskiego poddanego. Obydwie grupy współpracowały ze sobą jedynie w sytuacjach skrajnych. Faryzeusze domagaliby się spełnienia żydowskiego wymagania prawnego - przedstawienia świadków oskarżenia, byli jednak gotowi rozpatrzyć oskarżenie o brak lojalności wobec Prawa, wysuwane pod adresem Jezusa. Chęć zbadania Jego nauki w tej sprawie nie jest zaskakująca. Zwolennicy Heroda, którzy mieli nadzieję na odnowienie panowania potomków Heroda w Judei (którą rządził wówczas Piłat), byli naturalnie zaniepokojeni wszelkimi postaciami mesjańskimi, które zagrażały idei panowania rodziny Heroda i mogły spowodować nasilenie rzymskiej kontroli nad tym obszarem.

14 Ci przyszli i rzekli do Niego: Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i na nikim ci nie zależy. Bo nie oglądasz się na osobę ludzką, lecz drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Czy wolno płacić podatek cezarowi, czy nie? Mamy płacić czy nie płacić? 15 Lecz On poznał ich obłudę i rzekł do nich: Czemu wystawiacie Mnie na próbę? Przynieście Mi denara; chcę zobaczyć.

12,14-15. Przeciwstawiają oni konieczność utrzymania pokoju z Rzymem narodowościowej, mesjańskiej gorliwości, którą Jezus, jak sądzili, wznieca. Tragiczny bunt, wywołany dwadzieścia lat wcześniej z powodu podatków płaconych Rzymowi, pokazał, do czego taki zapał może prowadzić. Gdyby Jezus publicznie opowiedział się za stanowiskiem później przypisywanym zelotom (nie ma króla oprócz Boga), mógłby zostać aresztowany Gdyby to stanowisko odrzucił (co uczynił), mógłby zniechęcić do siebie swoich naśladowców.

16 Przynieśli, a On ich zapytał: Czyj jest ten obraz i napis? Odpowiedzieli Mu: Cezara. 17 Wówczas Jezus rzekł do nich: Oddajcie więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga. I byli pełni podziwu dla Niego.

13–17. Dialog faryzeuszy z Jezusem dotyczący kwestii, czy należy płacić daninę Cezarowi, następuje u Marka bezpośrednio po przypowieści o przewrotnych dzierżawcach. Dialog ten zanotowali wszyscy trzej synoptycy. Rozbieżności redakcyjne pomiędzy Mateuszem a Markiem są znikome. Obecność faryzeuszy i herodian wśród ludzi, którzy mieli pochwycić Jezusa za słowo, wskazuje na bliskość święta Paschy. Płacenie podatku, egzekwowane dość bezwzględnie przez władze rzymskie, uchodziło w oczach ortodoksyjnego Izraelity za akt aprobaty panowania pogan nad narodem wybranym i tym samym było uważane także za religijną zdradę narodu (por: Józef Flawiusz, StDzŻ, 18, 1.1;WŻ, 2, 8, 1). Myśl przewodnia całego opowiadania u obydwu synoptyków jest taka sama: akcent zasadniczy w odpowiedzi Jezusa spoczywa nie tyle może na chęci wyjaśnienia faryzeuszom, czy rzeczywiście należy płacić podatek, czy nie, lecz na tym, by wykazać faryzeuszom, że winni są cześć należną Bogu Jedynemu. Przy okazji mieli też pytający zrozumieć, że oddawanie tej czci nie kolidowało – przynajmniej w ich warunkach – z oddawaniem tego, co się należy cesarzowi.

12,16-17. W żydowskiej Palestynie były w obiegu miedziane monety, na których nie widniał wizerunek boskiego cezara, który był obraźliwy dla Żydów (Chociaż król Agryppa bił później monety z własnym wizerunkiem i wizerunkiem cesarza, Herod Antypas unikał takich przedstawień na swym pieniądzu, podobnie było też w przypadku innych ówczesnych żydowskich monet.) Jednak nieprzyjaciele Jezusa mieli przy sobie srebrnego denara, na którym widniał wizerunek cesarza. To oni pokazali go Jezusowi na Jego prośbę, dlatego ich sytuacja nie pozwalała im krytykować Jego braku gorliwości w sprawie narodowej.

12,13-17. Sprawa podatku. Rabini musieli odpowiadać na pytania dotyczące kwestii prawnych, moralnych i egzegetycznych, oraz szyderczych pytań zadawanych przez ich przeciwników (np. saduceuszów, pogan, apostatów i schizmatyków). Odpowiedniki tycia podstawowych kategorii pytań pojawiają się w Mk 12,13-37, zaś odpowiedzi Jezusa wskazują na to, iż był znakomitym rabinem.

Sprawa zmartwychwstania Mt 22,23-33; Łk 20,27-40

18 Potem przyszli do Niego saduceusze, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i pytali Go w ten sposób:

12,18. Jednym z głównych punktów spornych pomiędzy faryzeuszami a saduceuszami była wiara tych ostatnich w zmartwychwstanie.

19 Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: Jeśli umrze czyjś brat i pozostawi żonę, a nie zostawi dziecka, niech jego brat pojmie ją za żonę i wzbudzi potomstwo swemu bratu. Pwt 25,5+

12,19. Pytanie, które saduceusze kierują do Jezusa, dotyczy zwyczaju zwanego małżeństwem lewirackim (Pwt 25,5-6), które miało na celu zapewnienie wdowom opieki ekonomicznej. Obyczaj ten jest praktykowany do dziś w wielu społeczeństwach, w których kobiety nie mogą wykonywać pracy zarobkowej.

20 Otóż było siedmiu braci. Pierwszy pojął żonę, a umierając, nie zostawił potomstwa. 21 Drugi ją pojął za żonę i też zmarł bez potomstwa; tak samo trzeci. 22 I siedmiu ich nie zostawiło potomstwa. W końcu po wszystkich umarła także kobieta. 23 Przy zmartwychwstaniu więc, gdy powstaną, którego z nich będzie żoną? Bo siedmiu miało ją za żonę.

12,20-23. Saduceusze zaczerpnęli przypuszczalnie główny wątek z Księgi Tobiasza, w której siedmiu mężów pobożnej Sary umiera jeden po drugim.

24 Jezus im rzekł: Czyż nie dlatego jesteście w błędzie, że nie rozumiecie Pisma ani mocy Bożej? 25 Gdy bowiem powstaną z martwych, nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, ale będą jak aniołowie w niebie.

Nie ma również prawie żadnych rozbieżności pomiędzy Mateuszem i Markiem w dyskusji Jezusa z saduceuszami o zmartwychwstaniu ciał.

18–25. Wśród rozmówców Jezusa nie ma już faryzeuszy, gdyż zmartwychwstanie nie było dla nich problemem. Nazywając Jezusa Nauczycielem saduceusze pozwolili sobie na wyraźną ironię. Dalecy byli bowiem od tego, by podzielać poglądy Jezusa lub w ogóle uważać Go za godnego posłuchu nauczyciela. W swych przekonaniach religijnych nie tylko odrzucali zmartwychwstanie, lecz nie wierzyli także w nieśmiertelność człowieka twierdząc, że egzystencja ludzka kończy się definitywnie w momencie fizycznej śmierci (por. Józef Flawiusz, StDzŻ, 18,1,4). Nie udał się jednak podstęp ze strony saduceuszy nie uznających zmartwychwstania ciał; całą perykopę można by zakończyć uwagą, choć dziwne to trochę, że nie ma tej uwagi u Marka: A tłumy, słysząc to, zdumiewały się Jego nauką (Mt 22,33).

26 Co się zaś tyczy umarłych, że zmartwychwstaną, to czy nie czytaliście w księdze Mojżesza, tam gdzie mowa o krzewie, jak Bóg powiedział do niego: Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba? Wj 3,6

12,26 o krzewie. Chodzi o miejsce w tekście, gdzie się pojawia epizod o krzaku gorejącym.

27 Nie jest On Bogiem umarłych, lecz żywych. Jesteście w wielkim błędzie.

26–27. W rzeczywistości bowiem Jezus wykazał, że saduceusze nie znają ani Pisma, choć się do niego odwołują, ani mocy Boga, choć podają się za Jego wyznawców. Przecież gdy się Bóg objawiał Mojżeszowi w ognistym krzaku, to dawno już nie żyli ani Abraham, ani Izaak, ani Jakub. A jednak Bóg przedstawia się Mojżeszowi tak, jakby ci trzej patriarchowie ciągle jeszcze żyli: Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba… Równocześnie dowiadują się saduceusze, że sposób, w jaki człowiek będzie istniał po zmartwychwstaniu, żadną miarą nie może uchodzić za kontynuację jego doczesnej egzystencji. Ten nowy rodzaj istnienia w zupełnie innym ciele nie będzie wymagał ani troski o pożywienie, ani zakładania rodziny.

12,24-27. Słowa Jezusa przypominają typową odpowiedź udzielaną przez faryzeuszów. Kiedy faryzeusze debatowali na ten temat z saduceuszami, wykazywali zmartwychwstanie na podstawie Prawa Mojżesza. Zwykle wyciągali z danego fragmentu daleko idące wnioski. Zgodnie z tradycyjną żydowską metodą interpretacji, fragment Wj 3,6 był odczytywany w czasie teraźniejszym - Jestem Bogiem ojca twego, Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba” - co miało pośrednio oznaczać, że patriarchowie nadal żyją. Zwroty takie jak „o krzaku” były stosowane umownie, ponieważ Biblia nie była jeszcze podzielona na rozdziały i wersety.

Największe przykazanie Mt 22,34-40; Łk 10,25-28

28 Podszedł także jeden z uczonych w Piśmie, który się im przysłuchiwał, gdy rozprawiali między sobą. Widząc, że Jezus dobrze im odpowiedział, zapytał Go: Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?

12,28. Rabini często wiedli spory o to, które z przykazań są najtrudniejsze do wypełnienia (tj. ważniejsze), które zaś są łatwiejsze.

29 Jezus odpowiedział: Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem. Pwt 6,4-5

12,29 jest jedynym Panem. Monoteizm w NT jest tak samo nieodwołalny jak w judaizmie. Tu mamy odwołanie się ustami Jezusa do Szema (Pwt 6,4+.5+). Paweł będzie nawoływał pogan, aby „się nawrócili” do jedynego Boga żywego (Dz 14,15+; 1 Tes 1,9+; por. 1 Kor 8,4-6; 1 Tm 2,5). W jego pojęciu całe dzieło Chrystusa Jezusa pochodzi od Boga i do Niego zmierza, ponieważ Bóg obraca to wszystko na swoją chwałę (Rz 8,28-30; 16,27; 1 Kor 1,30; 15,28.57; Ef 1,3-12; 3,11; Flp 2,11; 4,19-20; 1 Tm 2,3-5; 6,15-16; por. Hbr 1,1-13; 13,20-21; itd.). J wyraża to w inny sposób: Jezus pochodzi od Ojca (3,17+31; 6,46; itd.) i do Niego wraca (7,33; 13,3; 14,6+).

30 Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą.

28–30. Rozmowa Jezusa z pewnym uczonym w Piśmie o największym przykazaniu ma w Ewangelii Marka nieco odmienny i dłuższy zapis niż u Mateusza. Mateusz wyraźnie mówi, że człowiek zadający Jezusowi pytanie należał do grona faryzeuszy, u Marka nie jest to wprost powiedziane, ale łatwe, co prawda, do wydedukowania. W pytaniu faryzeusza nie widział Jezus żadnego podstępu, i dlatego potraktował je z całą powagą. Odpowie mu, które jest największe przykazanie. Cytat z Księgi Powtórzonego Prawa znajdujący się w odpowiedzi Jezusa jest u Marka nieco dłuższy niż u Mateusza: zawiera mianowicie także przypomnienie, że Bóg Izraela jest Bogiem jedynym.

31 Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych. Kpł 19,18

32 Rzekł Mu uczony w Piśmie: Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznie powiedziałeś, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Pwt 6,4; Pwt 4,35

12,32 W. 32-34: ta nieoczekiwana pochwała, którą uczony w Piśmie otrzymuje z powodu zwykłego powtórzenia słów Jezusa, jest dodatkiem wziętym z tradycji równoległej do w. 28-31, dodatkiem, którego forma literacka odpowiada raczej Łk 10,25-28.

33 Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego znaczy daleko więcej niż wszystkie całopalenia i ofiary. Am 5,21+; 1Sm 15,22; Ps 40,7-9

34 Jezus, widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: Niedaleko jesteś od królestwa Bożego. I nikt już nie odważył się Go więcej pytać. Mt 22,46; Łk 20,40

31–34. Po zacytowaniu drugiego największego przykazania – przykazania miłości bliźniego – dialog u Mateusza kończy się, u Marka trwa dalej, mianowicie uczony w Piśmie aprobuje wyjaśnienie Jezusa, lecz referując je dorzuca pewien szczegół, którego w uprzednich słowach Jezusa Marek nie umieścił: zachowywanie tych dwu przykazań więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Może sądził, że słowa te byłyby nie dość zrozumiałe dla adresatów jego Ewangelii. W wersji Markowej dialog dotyczący największego przykazania kończy się pochwałą faryzeusza przez Jezusa, co chyba musiało wszystkich wprawić w nie lada zdziwienie. Nikt się zapewne nie spodziewał takiego obrotu sprawy. Dlatego ostatnie słowa opowiadania Markowego brzmią: I nikt już nie odważył się Go więcej pytać.

12,29-34. Zgodnie z żydowską metodą interpretacji Jezus łączy dwa przykazania (Pwt 6,5; Kpł 19,18) za pomocą wspólnego słowa „miłować”. Dwa przytoczone fragmenty były też ze sobą związane w tradycji żydowskiej (np. Filon); niektórzy nauczyciele sądzili, że dwa wymienione przykazania są największe i stanowią podsumowanie Prawa. Można to powiedzieć szczególnie o przykazaniu „Będziesz miłował Pana, Boga swego”, które następowało bezpośrednio po i stanowiło zastosowanie podstawowego wyznania wiary judaizmu: „Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem - Panem jedynym” (Pwt 6,4). Fakt, że wielu słuchaczy Jezusa uznawało Jego wypowiedź za prawdziwą, powodował, iż trudno było wieść z Nim spór w tej sprawie.

Mesjasz Synem Bożym Mt 22,41-46; Łk 20,41-44

35 Nauczając w świątyni, Jezus zapytał: Jak mogą twierdzić uczeni w Piśmie, że Mesjasz jest synem Dawida? Mt 9,27+

35. We fragmencie następującym bezpośrednio po dialogu poprzednim pytanie stawia Jezus. Pytanie dotyczy Jego godności mesjańskiej, a mówiąc ściślej, zwyczaju nazywania Mesjasza synem Dawida. Nie jest wykluczone, że w pytaniu owym nawiązuje do kwestii, którą w ten sposób formułowano sobie w związku z mesjańską świadomością Jezusa. Trudność polega jednak na tym, że Jezus nigdy nie przypisuje sam sobie wprost tego tytułu (por. jednak J 9,35 nn), nigdy też dotąd nie doszło do żadnej wymiany poglądów na powyższy temat. Powszechnie wśród ludu Mesjasz był nazywany Synem Dawida (por. Mk 10,48: 11,10; Rz 1,3; 2 Tm 2,8), tytuł ten był też mocno udokumentowany w ST (Iz 11,1; Jr 23,5; 33,15; Ez 34,23; Ps 132). Właśnie z tym określeniem Mesjasza wiązano największe nadzieje natury politycznej, a Jezus ten aspekt mesjańskich przekonań Żydów niejednokrotnie korygował.

12,35. Chrystus (lub Pomazaniec) był z definicji królewskim potomkiem Dawida (Iz 9,7; 11,1; Ps 2; 89; 132). Jednak to wyobrażenie Mesjasza pozostawało pod wpływem politycznej koncepcji królestwa (zob. Mk 11,10) i samo w sobie było nieodpowiednie.

36 Wszak sam Dawid mówi mocą Ducha Świętego: Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, aż położę Twoich nieprzyjaciół pod stopy Twoje. Ps 110,1

37 Sam Dawid nazywa Go Panem, jakże więc jest tylko jego synem? A liczny tłum chętnie Go słuchał.

36–37. Jak mogą twierdzić uczeni w Piśmie, że Mesjasz jest synem Dawida, skoro sam Dawid nazywa Mesjasza swoim Panem? Wiadomo, ku czemu zmierzało to pytanie, na które nikt ze słuchaczy Jezusa nie mógł dać żadnej odpowiedzi. Jezus chce zmusić, zwłaszcza faryzeuszy, do wysnucia wniosku, że Mesjasz nie może być zwykłym synem Dawida (zob. wyżej komentarz do Mt 22,41–46).

12,36-37. W królestwie Bożym miał piastować władzę Pan Dawida, nie zaś jedynie Jego potomek. Musiał być więc większy od zmartwychwstałego Dawida. Pisząc w języku greckim, Marek pragnął zapewne, by jego czytelnicy połączyli ten werset (Ps 110,1) z wersetem, który zacytował w poprzedniej części, ponieważ żydowscy egzegeci zwykle łączyli teksty za pomocą jakiegoś kluczowego słowa; chodziłoby więc o Pana, który jest Bogiem (Mk 12,29). Jeśli tale, to Marek ogłasza tutaj Boską godność Jezusa (por. Mk 1,3).

12,35-37. Mesjasz Synem Bożym. Gdy żydowscy nauczyciele zachęcali swoich słuchaczy, by godzili ze sobą pozorne sprzeczności w Piśmie, zakładali, że obydwa omawiane teksty są prawdziwe (w tym przypadku Jezus wie, że jest zarówno synem, jak i Panem Dawida) i prosili jedynie o ich zharmonizowanie. Przeciwnicy Jezusa najwyraźniej nie znajdują odpowiedzi, bowiem żydowscy egzegeci nie odnosili Ps 110,1 do Mesjasza.

Ostrzeżenie przed uczonymi w Piśmie Mt 23,6-7; Łk 20,45-47; Łk 11,43

38 I dalej głosił im swoją naukę: Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku,

12,38. Podobnie jak greccy odpowiedniej niektórzy żydowscy nauczyciele nosili specjalny, wyróżniający ich ubiór. Wydaje się, że były to długie, białe lniane szaty, podobne do tych, które nosili kapłani i posługujący w Świątyni. Nauczycieli witano zwykle używając tytułów wyrażających szacunek. Targowiska, na których było dużo ludzi, dostarczały wielu okazji, by nauczyciele otrzymywali takie wyrazy uznania.

39 pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach.

38–39. Tymczasem im bardziej zakłopotani odchodzili od Jezusa faryzeusze, saduceusze i uczeni w Piśmie, nie będący w stanie pochwycić Go za słowo, tym chętniej pouczeń Mistrza z Nazaretu słuchały rzesze, co Jezus niejednokrotnie wykorzystywał, piętnując przy tej okazji postępowanie faryzeuszy. Marek, przedstawiając – chrześcijanom nie obeznanym z problemem faryzeizmu – mowy Jezusa przeciwko reprezentantom tej swoistej filozofii i religii relacjonowane, jak się wydaje, bardzo dokładnie przez Mateusza, streszcza je w zaledwie kilku punktach. Jezus występujący w Ewangelii Marka przeciwko faryzeuszom i uczonym w Piśmie – dokładniej mówiąc, przeciwko tylko uczonym w Piśmie – każe się wystrzegać tych ostatnich, a potem jakby motywując swoje ostrzeżenie, wylicza niektóre grzeszki tych pseudonauczycieli, w rezultacie ciemiężców prostego ludu. Lubią oni pozdrowienia na rynku, zaszczytne krzesła w synagogach i pierwsze miejsca na ucztach, objadają domy wdów i dla pozoru długo się modlą.

12,39. Starożytne synagogi nie miały tego samego kształtu i wielkości, lecz w wielu późniejszych synagogach nauczyciele zajmowali eksponowane miejsca, by byli widoczni dla pozostałych członków zgromadzenia (podobnie jak duchowni w większości współczesnych kościołów). Ich status był ważny we wspólnocie wyczulonej na pozycję społeczną swoich członków. Synagogi były najważniejszymi miejscami zgromadzeń lokalnej społeczności. Na ucztach goście siedzący najbliżej gospodarza zajmowali miejsca honorowe. Literatura starożytna pełna jest snobistycznych narzekali ludzi, którzy zajęcie gorszego miejsca uważali za obrazę.

40 Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok.

40. Z mnóstwa tedy różnych wykroczeń faryzeuszy wymienił Jezus przede wszystkim ich pychę i chciwość. Za te i inne wykroczenia spotka ich zasłużona kara. Tym samym sprawom Mateusz poświęca przynajmniej dziesięć razy więcej miejsca niż Marek – cały rozdział 23. Materiał ten w redakcji autora pierwszej Ewangelii jest określany mianem wielkiej mowy Jezusa przeciwko uczonym w Piśmie i faryzeuszom. Wiadomo jednak, że nie była to jedna mowa, lecz zbiór różnych – pod względem czasu i okoliczności wygłaszania – uwag krytycznych pod adresem faryzeuszy.

12,40. Wdowy miały skromne źródła dochodów, były pozbawione prestiżu społecznego i szacunku we wspólnocie, dla której ważna była pozycja jej członków i wyrazy należnego szacunku. Żydowskie prawo otaczało je ochroną.

Jezusowi mogło chodzić o to, że nauczyciele ci wykorzystywali materialne środki wdów, domagając się przesadnie wysokiej dziesięciny (którą mogli ustalać na poziomie 20-30 procent, oprócz wysokich podatków gruntowych nakładanych przez rząd); mógł też mieć na myśli, że podejmując decyzje prawne, przestrzegają litery prawa zamiast okazywać miłosierdzie ubogim. Niezależnie od tego, jakie było ich konkretne przestępstwo, oskarżenie, że „objadają domy wdów”, ukazuje ich w gorszym świetle niż celników.

Mogli oni odmawiać długie modlitwy prywatne w synagogach. Jezus krytykuje tutaj nie samą długość modlitw, lecz powód, dla którego je wydłużają. Podobnie jak prorocy Starego Testamentu, Jezus uważał, że niesprawiedliwość społeczna i religijna hipokryzja są ze sobą nierozerwalnie związane (Iz 1,17).

Wdowi grosz Łk 21,1-4

41 Potem, usiadłszy naprzeciw skarbony, przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele.

12,41 naprzeciw skarbony. Sala skarbca, mieszcząca się w obrębie placu świątynnego, miała skarbonę zewnętrzną przeznaczoną na dobrowolne ofiary.

41. Opowiadania o groszu wdowim Mateusz nie powtórzył za Markiem. Trudno zresztą dociec, czemu tego nie uczynił. Zachowanie się tej ubogiej wdowy tworzy bardzo pouczający kontrast w zestawieniu z wyliczonymi przed chwilą grzechami faryzeuszy i uczonych w Piśmie.

42 Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz.

42. Na dziedzińcu niewiast znajdowało się przy świątyni jerozolimskiej trzynaście skarbon, do których wrzucano ofiary przeznaczone na cele kultyczne. Do jednej tylko spośród wspomnianych skarbon można było składać dowolne ofiary. Ich wysokość nie była jednak tajemnicą, ponieważ ofiarodawca musiał swój datek złożyć na ręce dyżurującego kapłana, a ten dopiero otrzymaną ofiarę wkładał do skarbony.

43 Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. 44 Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała na swe utrzymanie.

43–44. Wartość ofiary złożonej przez wdowę przedstawił Marek w kategoriach zrozumiałych dla czytelników jego Ewangelii: dwa pieniążki odpowiadały pod względem wartości dwu najmniejszym ówczesnym monetom greckim, do których Mk dorzuca nazwę łacińską (quadrans). Morał całego opowiadania jest następujący: wartość składanej ofiary jest ściśle uwarunkowana możliwościami ofiarującego. Dwa pieniążki złożone przez ubogą wdowę stanowiły duży uszczerbek w jej skromnym budżecie. Dlatego jej czyn zasługuje na większą pochwałę niż rzekoma wspaniałomyślność bogaczy, którzy bez żadnej szkody dla swego stanu posiadania mogli składać nawet bardzo wielkie ofiary.

12,41-44. Tradycja późniejsza podaje, że na Dziedzińcu Kobiet stało trzynaście takich skarbon, dostępnych dla niewiast Izraela, a także dla mężczyzn. Świątynia chlubiła się swym przepychem, zaś ludzie, którzy w niej usługiwali, prawdopodobnie marnotrawili pieniądze wdów. Jednak ta bezbronna kobieta, nieświadoma takiej możliwości, działa w dobrej wierze i jest w Bożych oczach największym ofiarodawcą. Wdowa nie musiała głodować, zważywszy na opiekę udzielaną ubogim w żydowskich synagogach (por. komentarz do Dz 6,1-4). „Pieniążek” wdowy (lepton) to najlżejsza i najmniej wartościowa moneta z tego okresu.

Mk 13

MOWA O ZBURZENIU JEROZOLIMY I PRZYJŚCIU CHRYSTUSA

Zniszczenie świątyni Mt 24,1-3; Łk 21,5-7

1 Gdy wychodził ze świątyni, rzekł Mu jeden z uczniów: Nauczycielu, patrz, co za kamienie i jakie budowle!

13,1-4 W odróżnieniu od mowy u Mateusza, który do perspektywy zniszczenia Jerozolimy i świątyni dodaje także perspektywę końca świata (por. Mt 24,1+), mowa w Mk zachowała bardziej pierwotną orientację — odnosi się tylko do zburzenia Jerozolimy. Liczni badacze uważają, że można w niej widzieć małą apokalipsę judaistyczną inspirowaną Dn (w. 7-8.14-20.24-27), a uzupełnioną słowami Jezusa (w. 5-6.9-13.21-23.28-37). W nich właśnie i w tej małej apokalipsie żydowskiej, stanowiącej podstawę, zostaje obwieszczony nadchodzący „kryzys” mesjański i oczekiwane wyzwolenie ludu wybranego, co faktycznie się spełniło w zmartwychwstaniu Chrystusa, w Jego działaniu w Kościele i w zburzeniu Jerozolimy.

13,1. Greckie teksty często ukazują nauczycieli rozprawiających ze swoimi uczniami podczas przechadzki. Mogła to być powszechna wówczas metoda nauczania.

Kompleks świątynny składał się z wielu elementów i był jedną z najwspanialszych budowli starożytnego świata. Świątynia Heroda była dwa razy większa od Świątyni Salomona. Prace przy jej budowie rozpoczęły się za panowania Heroda Wielkiego, przed urodzeniem Jezusa, i w tym czasie jeszcze trwały. Żydzi z całego świata łożyli na Świątynię. Otrzymywano tak wiele datków, że na ścianach Świątyni wieszano coraz więcej złotych ozdób, które stanowiły jeden z symbolów jej ostentacyjnej chwały. Świątynia była święta zarówno dla wrogów Heroda, jak i jego sojuszników.

2 Jezus mu odpowiedział: Widzisz te potężne budowle? Nie zostanie tu kamień na kamieniu, który by nie był zwalony.

1–2. Cały trzynasty rozdział Ewangelii Marka wypełnia tzw. mowa eschatologiczna Jezusa. Otwiera ją zapowiedź zburzenia Jerozolimy, sprowokowana bezwiednie przez uczniów podziwiających ogrom i solidność świętej budowli, której piękno i rozmiary należały do przysłowiowych w starożytności (por. Józef Flawiusz, StDzŻ, XV, 11, 3; , V, 5, 1–8).

13,2. W 70 r. po Chr. Rzymianie zniszczyli Świątynię. Słowa tutaj wypowiedziane mają tylko w niewielkim stopniu charakter hiperboli; niektóre kamienie pozostały na swoim miejscu, lecz większa część Świątyni została zburzona. Jak tego dowodzą Zwoje znad Morza Martwego, również inne grupy oczekiwały, że Bóg osądzi przełożonych Świątyni, lecz żadna z wypowiedzi sprzed 66 r. po Chr. nie przedstawia tego tak dokładnie jak Jezus (Mk 13,30).

3 A gdy siedział na Górze Oliwnej, naprzeciw świątyni, pytali Go na osobności Piotr, Jakub, Jan i Andrzej: Mk 1,29; Mk 5,37+

4 Powiedz nam, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy to wszystko zacznie się spełniać?

3–4. Pierwsi dwaj Ewangeliści referują w sposób prawie identyczny zapowiedź zburzenia świątyni. Marek w odróżnieniu od Mateusza nazwie jednak po imieniu czterech uczniów – Piotr, Jakub, Jan i Andrzej – którzy po zapowiedzi zburzenia świątyni zdobędą się na odwagę i zapytają Jezusa, kiedy się to stanie. Samo pytanie też jest sformułowane trochę inaczej u Mateusza niż u Marka: u Mateusza uczniowie pytają, kiedy nastąpi zniszczenie świątyni, jaki będzie znak ponownego przyjścia Jezusa i zbliżającego się końca świata. Natomiast według relacji Marka czterej wyżej wymienieni uczniowie pragną jedynie wiedzieć, kiedy to nastąpi i po czym można będzie poznać, że się to pocznie dopełniać? Tak więc Marek na początku nie wspomina wcale ani o przyjściu Jezusa, ani o końcu świata – uczyni to potem (13,24–27). Uwydatnienie obu tematów w pierwszej Ewangelii jest wynikiem refleksji teologicznej Mateusza, wiążącego może za przykładem bardzo starej tradycji palestyńskiej zburzenie Jerozolimy z końcem świata i ponownym przyjściem Jezusa.

13,3-4. Chociaż greccy nauczyciele głosili swoje nauki podczas przechadzek, równie często czynili to siedząc przed frontową częścią świątyń. Pytanie uczniów o znak zapowiadający zniszczenie Świątyni tworzy tło sceny, w której Jezus udziela na nie odpowiedzi (w pozostałej części rozdziału), opisując zarówno bliski koniec mieszkańców Jerozolimy, jak i ostateczny koniec świata.

13,1-4. Zniszczenie Świątyni. Tym rozdziałem Marek mógł się narazić na poważne kłopoty ze strony władzy rzymskiej. Krążące wśród ludu żydowskie pisma o końcu świata zawierały zwykle fragmenty o wywyższeniu Izraela, zaś Rzym nie puszczał płazem żadnej groźby pod adresem swej potęgi Jednak ten rozdział Ewangelii Marka, poprzedzający relację o aresztowaniu Jezusa, stanowi punkt kulminacyjny Jego ostrzeżeń skierowanych do uczniów. Prawdziwi naśladowcy muszą być przygotowani, by pójść za Nim na krzyż i dzielić z Nim Jego cierpienie.

Początek boleści Mt 24,4-14; Łk 21,8-19

5 Wówczas Jezus zaczął im mówić: Strzeżcie się, żeby was kto nie zwiódł. 6 Wielu przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: To ja jestem. I wielu w błąd wprowadzą.

13,5-6. W owych czasach w Palestynie często pojawiali się fałszywi mesjasze, którzy pociągli za sobą rzesze. Działo się tak aż do czasu Bar Kochby, którego rabbi Akiba obwołał mesjaszem około 130 r. po Chr.

7 Kiedy więc usłyszycie o wojnach i odgłosy wojenne, nie trwóżcie się! To musi się stać, ale to jeszcze nie koniec. Dn 2,28 

8 Powstanie bowiem naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu; wystąpią miejscami trzęsienia ziemi, będą klęski głodu. To jest dopiero początkiem boleści.

5–8. W swej długiej odpowiedzi Jezus nawiązuje do owych dwu elementów składających się na pytanie uczniów w sformułowaniu przedstawionym przez Marka. Najpierw przestroga przed zbytnią łatwowiernością: pojawi się wielu szarlatanów, pseudomesjaszów. Ze źródeł pozabiblijnych wiadomo, że jednym z takich pretendentów do godności Mesjasza był Bar-Kochba i że jego roszczeniom uległ nawet tak rozsądny skądinąd człowiek, jak rabbi Ben Akiba. Następnie upomina uczniów, by nie poddawali się psychozie strachu, gdy będą słyszeć o coraz to nowych wojnach lub innych katastrofach. Tak np. klęski głodu, przepowiadane przez Izajasza (8,21) i Ezechiela (5,12) w apokryfach (por. np. 4 Ezd 13,30–32) uchodziły za znak końca świata. Wszystko to jest od dawna przewidziane i zaplanowane przez Boga, wcale jednak nie oznacza końca świata. To będzie oznaka jedynie początku boleści.

13,7-8. Starożytni żydowscy prorocy wymieniali zwykle te wydarzenia wśród innych znaków końca. Czasy ostateczne często przedstawiano jako poprzedzone okresami wielkich prześladowań lub ostatecznej wojny i porównywano do bólów porodowych. Jezus powiada jednak, że wydarzenia te będą charakteryzowały zwyczajne życie aż do samego końca. Obecne dzieje to jedynie początek bólów porodowych.

Prześladowanie uczniów

9 A wy miejcie się na baczności. Wydawać was będą sądom i w synagogach będą was chłostać. Nawet przed namiestnikami i królami stawać będziecie z mego powodu, na świadectwo dla nich. Mt 10,17-22

13,9. Przed 70 r. po Chr. lokalne sądy (lub rady rozstrzygające sprawy obywateli) były przypuszczalnie obsadzone przez miejscowych starszych lub kapłanów. W czasach późniejszych zasiadali w nich zwykle rabini. Synagogi były lokalnymi miejscami zgromadzeń publicznych, gdzie odbywały się rozprawy i publicznie wymierzano kary. Czasami nakładano karę w formie chłosty Zgodnie z przepisami pochodzącymi z II w. po Chr., oznaczało to wymierzenie trzynastu mocnych uderzeń w pierś i dwudziestu sześciu w plecy Wymierzający karę udał uderzać z całej siły. Słowa te mogły być szczególnie bolesne dla chrześcijan żydowskiego pochodzenia, oznaczały bowiem odrzucenie przez własny naród.

10 Lecz najpierw musi być głoszona Ewangelia wszystkim narodom.

9–10. W drugiej części jednak znów relacja tej odpowiedzi u Marka odbiega od wersji Mateuszowej: mówiąc o znakach poprzedzających ów dramatyczny koniec Marek nie wspomina o wzmiankowanych u Mateusza chorobach. Natomiast opisując prześladowania uczniów zapowiada ich przyszłe biczowanie w synagogach, co z kolei pomija milczeniem Mateusz. Mateusz nie mówi również o stawianiu uczniów przed namiestnikami i królami. Wszystkie te szczegóły są zupełnie zrozumiałe w Ewangelii Marka, gdy się ma na uwadze jej adresatów.

13,10. Z kontekstu wynika, że to „głoszenie Ewangelii” to będzie się odbywało przed urzędnikami wszystkich narodów (słowo „królami” - w. 9 - może się odnosić tylko do wasalnych książąt Rzymu, lecz dodanie zwrotu „wszystkim narodom” sugeruje, że chodzi także o Partowi innych władców Wschodu), co oznacza niemal powszechne prześladowania.

11 A gdy was poprowadzą, żeby was wydać, nie martwcie się przedtem, co macie mówić; ale mówcie to, co wam w owej chwili będzie dane. Bo nie wy będziecie mówić, lecz Duch Święty.

13,11. Żydzi uważali Ducha Świętego szczególnie za Ducha proroctwa, który namaszczał proroków, by mogli przekazać ludziom Boże przesłanie.

12 Brat na śmierć wyda brata, a ojciec swoje dziecko; powstaną dzieci przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Mt 10,36

13,12. Zob. Mi 7,5-7 (cytowany bardziej bezpośrednio w Mt 10,35-36).

13 I będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mojego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.

11–13. Jest wreszcie w drugiej Ewangelii werset mający za zadanie podniesienie Apostołów na duchu właśnie wtedy, gdy będą pozwani przed namiestników i królów: niech się nie martwią o to, co powinni wtedy mówić, by uniknąć więzienia lub śmierci. Będzie przy nich wtedy Duch Święty i On to właśnie podsunie im najbardziej odpowiednie myśli.

Znaki zapowiadające zburzenie Jerozolimy Mt 24,15-25; Łk 21,20-24

14 A gdy ujrzycie ohydę spustoszenia, zalegającą tam, gdzie być nie powinna – kto czyta, niech rozumie – wtedy ci, którzy będą w Judei, niech uciekają w góry. Dn 9,27; Dn 11,31; Dn 12,11; 1Mch 1,54

13,14. Józef Flawiusz, który żył w czasach wojny z Rzymem z lat 66-70 po Chr., uważał, że „ohyda spustoszenia” (nawiązanie do Dn 9,27; por. Dn 11,31; 12,11) miała miejsce w r. 66, gdy zeloci przelali w Świątyni krew kapłanów. Inni datowali to wydarzenie na okres o trzy i pół roku późniejszy, czyli na 70 r. po Chr. Obywatele Jerozolimy uważali za profanację wprowadzenie do miasta rzymskich sztandarów noszących podobizny boskiego cezara. W 70 r., gdy Świątynia została zniszczona, Rzymianie zatknęli te sztandary na jej gruzach. Obydwa poglądy mogą być prawdziwe; jeśli zwrot znaczy „ohyda, która powoduje spustoszenie”, wówczas ohyda z r. 66 mogła być powodem spustoszenia w r. 70 po Chr.

W górach znajdowały się liczne pieczary, które stanowiły bezpieczne miejsce schronienia. Zarówno Dawid, jak i działający w II w. przed Chr. żydowscy powstańcy, Machabeusze, po mistrzowsku opanowali prowadzenie z tego obszaru wojny partyzanckiej, zaś żydowscy uchodźcy ukrywali się tam podczas wojny w latach 132-135 po Chr. Zachowały się przekazy dotyczące chrześcijan mieszkających w Jerozolimie, którzy przed upadkiem miasta, ostrzeżeni proroctwami, uciekli do miejsca zwanego Pella, wykutego w skałach u podnóża gór ciągnących się na północ.

15 Kto będzie na dachu, niech nie schodzi i nie wchodzi do domu, żeby coś zabrać.

13,15. Dachy domów były płaskie, wykorzystywano je jako miejsce modlitwy, suszenia warzyw itd. Ponieważ wchodzono na nie zewnętrznymi schodami, człowiek uciekający w pośpiechu mógł zejść na dół bez wchodzenia do domu, by coś ze sobą zabrać.

16 A kto będzie na polu, niech nie wraca, żeby wziąć swój płaszcz.

13,16. Robotnicy nosili wierzchnie okrycia wczesnym rankiem, pozostawiali je jednak na skraju pola, gdy temperatura wzrastała w ciągu dnia. Napomnienie Jezusa ponownie wskazuje na pośpiech.

17 Biada zaś brzemiennym i karmiącym w owe dni.

13,17. Trudności związane z ciążą lub opieką nad niemowlęciem w takich warunkach były oczywiste dla wszystkich, szczególnie dla matek. Madei karmiły dzieci piersią przez pierwsze dwa lata ich życia. Tekst może też wskazywać na smutek z powodu utraty dzieci (por. 2 Księga Barucha 10,13-15).

18 A módlcie się, żeby nie wypadło to w zimie. Dn 12,1

14–18. Wzmianka o ohydzie spustoszenia – to z pewnością aluzja do pogańskiego ołtarza ofiarnego, który zbudował w świątyni jerozolimskiej Antioch IV, nad czym tak bardzo ubolewali wszyscy Izraelici (por. 1 Mch 1,54.59). Nie jest wykluczone również, że w taki sposób zapowiada Ewangelista mające już wkrótce nastąpić zburzenie świątyni, a potem całej Jerozolimy. Podobnie jak u Mateusza w relacji Marka również Jezus każe się modlić, żeby konieczność ucieczki w góry nie wypadła w porze zimowej, ale nie wspomina o szabacie, wymienianym obok zimy przez Mateusza. Trudno rozstrzygnąć, czy wzmianka o szabacie istniała w oryginalnym brzmieniu mowy Jezusa i została pominięta przez Marka jako szczegół niezrozumiały dla czytelników drugiej Ewangelii, czy też może jest to dodatek Mateusza zatroskanego, ze względu na swych bliskich czytelników, o szacunek dla odpoczynku szabatowego.

13,18. Zimą noce stawały się chłodniejsze i padały deszcze, zaś suche judejskie strumyki nagle zamieniały się w trudne do przebycia, rwące potoki wypełnione deszczową wodą spływającą z gór. Józef Flawiusz pisał o grupie żydowskich uchodźców z Jerozolimy, którzy zginęli z rąk rzymskich żołnierzy, gdyż ich ucieczkę opóźniły wylane wody Jordanu na wiosnę 68 r. po Chr.

19 Albowiem dni owe będą czasem ucisku, jakiego nie było od początku stworzenia, którego Bóg dokonał, aż do dni obecnych i nigdy nie będzie.

13,19. Dn 11 kończy się na Antiochu Epifanesie (II w przed Chr.). Wydaje się, że ostateczny ucisk, z którym nie będzie się mogło równać żadne z dawnych prześladowań (Dn 12,1), miał miejsce właśnie wtedy, po nim zaś miało nastąpić zmartwychwstanie umarłych (Dn 12,2). Czasami jednak wydarzenia w historii Izraela (np. obietnica dana Abrahamowi lub podbój Kanaanu) ulegały odwleczeniu, zaś fragment Dn 9,24-27 lepiej pasuje do I w. po Chr. niż do czasów Antiocha.

Dodanie przez Jezusa słów „i nigdy nie będzie” (J 12,2) do słów Daniela („jakiego nie było od początku stworzenia”) sugeruje, że po ucisku z lat 66-70 mogą nastąpić inne prześladowania.

20 I gdyby Pan nie skrócił owych dni, nikt by nie ocalał. Ale skrócił te dni ze względu na wybranych, których sobie obrał.

13,20. Słowa „owych dni” odnoszą się przypuszczalnie do 1260 dni z Księgi Daniela. Zważywszy na surowość prześladowań, pełny okres byłby zbyt długi, by ktokolwiek zdołał przeżyć.

21 I jeśliby wtedy ktoś wam powiedział: Oto tu jest Mesjasz, oto tam: nie wierzcie. 22 Powstaną bowiem fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy, a czynić będą znaki i cuda, żeby wprowadzić w błąd, jeśli to możliwe, wybranych. 23 Wy przeto uważajcie! Wszystko wam przepowiedziałem.

19–23. To samo należy powiedzieć o istniejącym u Marka, a brakującym u Mateusza, sprecyzowaniu, że świat został stworzony przez Boga. Kolejną lukę u Marka spotykamy we fragmencie 13,21–25: nie ma u autora drugiej Ewangelii pogłosek, że Chrystus jest na pustyni albo we wnętrzu domów, nie jest też powiedziane, że Syn Człowieczy pojawi się nagle jak błyskawica. Ostatni wiersz jest z pewnością już dodatkiem samego Ewangelisty, który chciał w ten sposób powiązać niejako w jedną całość wszystkie proroctwa o znakach zwiastujących nową erę.

13,21-23. W tych czasach fałszywi prorocy i  mesjasze gromadzili wokół siebie licznych zwolenników.

Kwestionowali zwykle władzę Rzymu, co prowadziło do śmierci ich uczniów. Niektórzy z owych proroków niezmiennie twierdzili, że Bóg wyzwoli Jerozolimę, wielu jednak poległo z rąk Rzymian w czasie upadku miasta. Po zburzeniu Świątyni nadzieje na przyjście Mesjasza stały się nawet silniejsze.

13,14-23. Zanim nadejdzie koniec. Dziesięć lat po wypowiedzeniu tych słów przez Jezusa, Jego uczniowie mieli dobry powód, by je sobie przypomnieć. Gdy rzymski cesarz Kaligula obwołał się bogiem i chciał umieścić swój wizerunek w Świątyni w Jerozolimie (39 r. po Chr.), słowa Jezusa o mającej nadejść ohydzie spustoszenia zabrzmiały z nową siłą. Znał je apostoł Paweł (2 Tes 2,1-12) i ewangelista Marek, gdy spisywał swoją Ewangelię (być może około 64 r. po Chr.). Ostateczne spustoszenie dokonało się w latach 66-70 po Chr.

Przyjście Chrystusa Mt 24,29-31; Łk 21,25-27

24 W owe dni, po tym ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku.

13,24-27 Cudowne zjawiska kosmiczne w tradycyjnym języku proroków (zob. odesłania marginalne tutaj i w Mt 24,29-31) służą do opisu przemożnych interwencji Boga w historii — tutaj jest to kryzys mesjański wraz z następującym po nim ostatecznym triumfem ludu świętych i jego Głowy, Syna Człowieczego. Nic nie skłania do tego, aby je odnosić do końca świata, co się często robi na skutek kontekstu, jaki otrzymały w Mt (por. Mt 24,1+).

25 Gwiazdy będą spadać z nieba i moce na niebie zostaną wstrząśnięte.

13,24-25. Jezus posługuje się tutaj słownictwem eschatologicznym (Iz 13,10; 34,4; por. 24,23; Ez 32,7-8). Czasami język kataklizmów był używany do opisu wydarzeń historycznych (np. Wyrocznie Sybillińskie wykorzystywały go do opisu trzęsień ziemi; por. Jr 4,20-28), lecz zwykle literatura starożytna rezerwowała go dla czasów ostatecznych lub przemiany obecnego porządku świata i ustanowienia wiecznego królestwa Bożego.

Podobnie jak w Księdze Daniela, koniec, który przepowiedział Jezus, wydaje się opóźniony Świątynia została zburzona tak jak przepowiedział, On jednak nie przybył powtórnie. Ponieważ proroctwa Starego Testamentu mieszały ze sobą różne wydarzenia raczej według ich natury niż czasu spełnienia, Jezus ma przypuszczalnie na myśli, że koniec nastąpi po zniszczeniu Świątyni i późniejszym ucisku, jest więc czymś, czego wciąż należy się spodziewać.

26 Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Dn 7,13-14; Mt 8,20+

13,26. Jezus opisuje Syna Człowieczego w kategoriach, które żydowska literatura rezerwowała zwykle dla Boga (przyjście w chwale, posłanie Jego aniołów). Tekst zawiera wyraźną aluzję do Dn 7,13-14, gdzie „jakby Syn Człowieczy” (tj. postać podobna do człowieka) otrzymuje królestwo od Boga. Syn Człowieczy pełni tam rolę reprezentanta Izraela, który doznaje cierpień i otrzymuje prawo do panowania nad światem (Mk 7,25-27).

27 Wtedy pośle On aniołów i zgromadzi swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi po kraniec nieba. Pwt 30,3-4; Za 2,10-17

24–27. Obrazy występujące w tym fragmencie i mające na celu zilustrowanie gniewu Bożego znajdujemy wiele razy także w ST (por. Jr 4,23–26; Ez 32,7 n; Jl 2,10 n; 4,15 n; Ag 2,6, a zwłaszcza Iz 13,10 i 34,4). W opisie samego powtórnego przyjścia Pana nie ma wzmianki o tym, że najpierw ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego, ten znak, który był tak wdzięcznym tematem częstych refleksji w egzegezie patrystycznej; nie jest też powiedziane u Marka, że na widok tego znaku będą płakać wszystkie pokolenia ziemi. Według przekonań późnojudaistycznych, przed końcem świata Jahwe zbierze przez swoich aniołów wszystkich Żydów, żyjących dotąd w rozproszeniu i sprowadzi ich do ziemi Izraela (por. także Iz 27,12 n; Za 2,10; 8,7).

13,27. Jednym z centralnych elementów żydowskich oczekiwań dotyczących przyszłości było ponowne zgromadzenie rozproszonych pokoleń Izraela. (Marek ma tutaj przypuszczalnie na myśli rozproszenie wierzących w Jezusa; por. 2 Tes 2,1.)

Przykład z drzewa figowego

28 A od figowca uczcie się przez podobieństwo. Kiedy już jego gałąź nabrzmiewa sokami i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato.  Mt 24,32-36; Łk 21,29-33

29 Tak i wy, gdy ujrzycie te wydarzenia, wiedzcie, że to blisko jest, u drzwi.

13,28-29. Znaki końca, które wymienia Jezus, wskazują na to, że jego nadejście jest bliskie, podobnie jak liście drzewa figowego świadczą o tym, jaka jest pora roku. Ponieważ figowce nie miały w zimie mniejszych gałązek, wyglądały jak uschłe drzewa, rozkwitały jednak pod koniec marca i latem dawały krzepiący cień. Obraz ten może nawiązywać do odegranej wcześniej przez Jezusa przypowieści o drzewie figowym, która przekazuje przesłanie o bliskim zniszczeniu Świątyni (zob. komentarz do Mk 11,12-25).

30 Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie.

13,30. Czas trwania jednego pokolenia był zróżnicowany, w Starym Testamencie było to jednak najczęściej czterdzieści łat (w Zwojach znad Morza Martwego czterdzieści lat oznacza czas cierpień ostatniego ludzkiego pokolenia). Jezus wypowiada te słowa około 30 r. po Chr., świątynia zaś zostanie zniszczona w r. 70.

31 Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą.

28–31. Drzewo figowe budziło się jako jedno z pierwszych do życia. Jego obfite ulistnienie zwiastowało bliskość lata wcześniej niż inne drzewa. Wyrażenie to pokolenie nie ma, tu – jak zazwyczaj bywa w Ewangelii Jana – znaczenia pejoratywnego. Jest to swoiste określenie czasu nadejścia zapowiadanej katastrofy. Słowa zaś niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą wyrażają absolutną prawdziwość i definitywny charakter pouczeń Jezusa.

13,31. Również w innych miejscach czytamy, że prędzej niebo i ziemia przeminą, niż Bóg zapomni o swoim przymierzu lub swych słowach (np. Jr 31,35-37). W tym samym duchu wypowiada się Jezus w odniesieniu do własnych słów.

32 Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec.

32. Mówiąc o niepewności daty dnia Pańskiego Mateusz stwierdza, że nawet aniołowie nie wiedzą, kiedy on nadejdzie; a Marek taką samą niewiedzę przypisuje również Synowi. Tylko Ojciec zna ów dzień i godzinę. W tym wypadku retuszu dokonał prawie z całą pewnością Mateusz, któremu chyba wydawało się, iż jest rzeczą niemożliwą, żeby Syn Człowieczy czegoś nie wiedział. Trudno sobie bowiem wyobrazić operację polegającą na tym, że Marek wprowadził do tekstu te słowa, czyniące całość znacznie mniej zrozumiałą. Łukasz zaś, być może w celu uniknięcia trudności, wspomniany werset w ogóle opuścił. Swoista niewiedza Syna mówi tyle, że Jezus jako człowiek, posłany Mesjasz, nie miał do przekazania ludziom daty dnia paruzji.

Potrzeba czujności Mt 24,42; Mt 25,13-15; Łk 19,12-13; Łk 12,38; Łk 12,40

33 Uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie.

33. Cała mowa eschatologiczna jest – jak to słusznie zaznacza jeden ze współczesnych egzegetów – specyficzną motywacją eschatologiczną wezwań do czujności. Atmosferę oczekiwania, którą niewątpliwie żyje cały pierwotny Kościół (por. Rz 13,11; 1 Kor 11,26; 16,22; 1 Tes 5,6; Ap 22,20), wykorzystał Marek do celów parenetycznych. Okazja była doskonała; wszyscy żyli w oczekiwaniu, lecz nikt nie wiedział – nawet Syn Człowieczy, jak to Marek przed chwilą stwierdził – kiedy nastąpi kres tego oczekiwania i niepewności.

34 Bo rzecz ma się podobnie jak z człowiekiem, który udał się w podróż. Zostawił swój dom, powierzył swym sługom staranie o wszystko, każdemu wyznaczył zajęcie, a odźwiernemu przykazał, żeby czuwał.

13,32-34. Inni żydowscy nauczyciele również opowiadali przypowieści o królach lub właścicielach domów, którzy udawali się w podróż i powróciwszy znajdowali swoje małżonki lub sługi wiernymi lub niewiernymi. Czytelnicy żyjący w I w. po Chr. znali wiele opowieści o takich wydarzeniach (w tym opowieści biblijnych - Prz 7,19-20), by dobrze zrozumieć ten obraz. Niewolnicy pełnili różne funkcje, lecz rola odźwiernego była szczególnie doniosła, ponieważ przechowywał on klucze właściciela, wypraszał nieproszonych gości i nadzorował innych niewolników. Jednak z wielkim prestiżem odźwiernego (niektórzy z nich poślubiali wolne kobiety) łączyła się też wielka odpowiedzialność.

35 Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem.

13,35 Na te cztery „straże” dzieliła się noc, każda „straż” trwała więc trzy godziny.

13,35. Pora nocy, o której wspomina Jezus, nawiązuje do przyjętego przez Rzymian podziału nocy na cztery straże, zapewnia jedynie, że przyjdzie w nocy, gdy sługa powinien czuwać. W większości starożytnych kultur basenu Morza Śródziemnego ostatnie pianie koguta pełniło rolę współczesnego budzika, sygnalizując nadejście poranka. W tym jednak kontekście odnosi się do „straży”, czwartej części nocy, która następowała po północy (zob. komentarz do Mk 14,30.72).

Ponieważ na drogach grasowali zbójcy, nie oczekiwano, by właściciel podróżował nocą, jeśli nie było to konieczne. Niewolnik mógł więc zostać zaskoczony, gdyby jego pan powrócił w nocy.

36 By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących. 37 Lecz co wam mówię, do wszystkich mówię: Czuwajcie!

34–37. Temat czuwania jest też rozwijany w przypowieści o słudze wiernym i roztropnym. Przypowieść tę Marek podaje w postaci bardzo zwięzłej, lakonicznej. Pouczenie moralne jest nawet bardziej rozwinięte niż sama przypowieść. Jest to pouczenie proste, łatwe do wydedukowania: Bóg dał człowiekowi życie i wyposażył go w różne dobra, tak jak posiadacz jakiejś majętności powierza swoje dobra własnym sługom i sam wyjeżdża, ale w każdej chwili może wrócić, licząc na to, że zastanie swe sługi przy pracy, a całą majętność w należytym stanie. Jeśli słudzy owi oczekują na jakąś zapłatę lub jeśli przynajmniej chcą uniknąć kary, muszą ustawicznie czuwać. Nakazuje im to zresztą nie tylko wizja ewentualnej nagrody lub kary, lecz także właściwie rozumiane poczucie odpowiedzialności. W sumie więc dominuje tu sprawa tego poczucia. Taki charakter ma zresztą owa pareneza eschatologiczna nie tylko u Marka, lecz także u pozostałych Ewangelistów.

13,36-37. Zaśnięcie podczas pełnienia straży było surowo karane.

Mk 14

MĘKA I ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA

Spisek przeciw Jezusowi Mt 26,2-5; Łk 22,1-2;

1 Pascha i Święto Przaśników były za dwa dni. Arcykapłani i uczeni w Piśmie szukali sposobu, jak by Jezusa podstępem ująć i zabić. Mt 26,17+

14,1. W żydowskiej literaturze można znaleźć wzmianki o tym, że wielu arcykapłanów likwidowało ludzi, którzy się im sprzeciwiali. Z pewnością nie tolerowaliby kogoś, kto twierdził, że Bóg nakazał mu kwestionować kult świątynny lub groził bliskim sądem jej sługom, którzy zaniedbywali swe obowiązki.

2 Lecz mówili: Tylko nie w święto, żeby nie było wzburzenia między ludem.

1–2. Znacznie krótsza od Mateuszowej i odmienna w niektórych szczegółach jest też Markowa wersja wydarzeń z ostatnich trzech dni Wielkiego Tygodnia. Tak np. opis zdrady Judasza zaczyna się u Mateusza (26,2) jakby czwartą zapowiedzią męki, co u Marka nie ma żadnego odpowiednika. Wspominając o naradzie Sanhedrynu Marek nie wymienia starszych ludu, którzy figurują na liście uczestników tej narady w Ewangelii Mateusza; nie ma również dla Marka żadnego znaczenia szczegół, że Sanhedryn zebrał się w pałacu najwyższego kapłana, zwanego Kajfaszem, który – według Jana (11,47–53) – jako pierwszy podsunął myśl pozbawienia życia Jezusa. Natomiast wszyscy Ewangeliści notują zatroskanie starszych ludu o to, by czasem sprawą Jezusa nie spowodować zamieszania wśród tłumów, ściągających licznie na święto Paschy do Jerozolimy i aby nie złamać którego z przepisów, regulujących obchody tego święta.

14,2. Podczas święta Jerozolima była zatłoczona; liczba pielgrzymów przypuszczalnie pięciokrotnie przekraczała liczbę mieszkańców. Wówczas też często wybuchały rozruchy. Józef Flawiusz pisze, że w Święto Paschy, które odbyło się kilka dekad po wydarzeniach opisanych w tym wersecie, zostało stratowanych 30 000 ludzi. Dlatego podczas święta w Jerozolimie stacjonowały dodatkowe rzymskie oddziały, przybywał też do miasta namiestnik z Cezarei, by w razie potrzeby być na miejscu. Niebezpieczeństwo, które wiązało się z aresztowaniem Jezusa podczas święta (np. w czasie publicznych obchodów), stanowiło poważny problem dla władz świątynnych.

Namaszczenie w Betanii Mt 26,6-13; J 12,1-8

3 A gdy Jezus był w Betanii, w domu Szymona Trędowatego, i siedział za stołem, przyszła kobieta z alabastrowym flakonikiem prawdziwego olejku nardowego, bardzo drogiego. Rozbiła flakonik i wylała Mu olejek na głowę.

14,3 Mk wraz z J 12,3 uściśla jakość pachnidła: jest to olejek nardowy, wyciąg z aromatycznej rośliny indyjskiej. Tylko on zauważa, że kobieta rozbiła flakonik, aby obficiej i szybciej wylać olejek, co było gestem wzruszającej szczodrości.

3. Zaraz po naradzie Sanhedrynu Marek umieszcza scenę namaszczenia Jezusa w Betanii. W samym opowiadaniu są do zanotowania tylko bardzo nieznaczne rozbieżności pomiędzy Mateuszem a Markiem.

14,3. Betania była jedną z wiosek położonych w pobliżu Jerozolimy, gdzie pielgrzymi przybywający na Święto Paschy mogli spędzić noc wraz z gospodarzami. Podczas zwyczajnych posiłków „siedziano”, natomiast podczas uczt lub bankietów - „spoczywano” na sofach. Jeśli Szymon był „trędowaty” (przydomki zwykle miały jakąś podstawę, lecz nie zawsze należało je odczytywać dosłownie; np. rodzina, której członkowie byli wysokiego wzrostu, nosiła przydomek „Goliatów”), z pewnością nie był nim w tym momencie. Nikt nie chciałby spożyć z nim posiłku, gdyby był trędowaty. Być może Jezus go uzdrowił.

4 A niektórzy oburzyli się, mówiąc między sobą: Po co to marnowanie olejku? 5 Wszak można było olejek ten sprzedać drożej niż za trzysta denarów i rozdać [je] ubogim. I przeciw niej szemrali.

14,4-5. Namaszczanie głowy ważnych gości należało do ówczesnych zwyczajów, jednak zachowanie tej kobiety jest nietypowe. Niezależnie od jej sytuacji materialnej, flakonik z perfumami (olejkiem z nardu, korzenia sprowadzonego przypuszczalnie z Indii lub Południowej Arabii) miał wartość równą rocznemu wynagrodzeniu przeciętnego robotnika. Mógł być przechowywany w jej rodzinie jako symbol pozycji społecznej. W celu zabezpieczenia jego zapachu był 011 zapieczętowany w alabastrowym flakoniku (naczyniu, w którym najchętniej przechowywano perfumy). Gdy pieczęć została zerwana, zawartość flakonu musiała zostać od razu zużyta. Namaszczenie Jezusa przez tę niewiastę oznaczało poniesienie wielkiej ofiary, wskazuje też na szczególną miłość do Niego. Zważywszy jednak na wielką liczbę ludzi pozbawionych ziemi lub dzierżawnych chłopów, ktoś mógłby pomyśleć, iż z olejku tego można było zrobić lepszy użytek.

6 Lecz Jezus rzekł: Zostawcie ją; czemu sprawiacie jej przykrość? Spełniła dobry uczynek względem Mnie. 

7 Bo ubogich zawsze macie u siebie i kiedy zechcecie, możecie im dobrze czynić; Mnie zaś nie zawsze macie. Pwt 15,11

14,6-7. Odpowiedź Jezusa zawiera przypuszczalnie aluzję do Pwt 15,11, tekstu wzywającego do okazywania hojności ubogim, którzy zawsze będą w Izraelu Jezus koncentruje się jednak na tym, co po nim następuje.

8 Ona uczyniła, co mogła; już naprzód namaściła moje ciało na pogrzeb.

4–8. Marek jest trochę dokładniejszy: powie np. jak się nazywał olejek wylany na głowę Jezusa, doda, że ze sprzedaży tego olejku można by uzyskać więcej niż trzysta denarów, i zaznaczy, że na marnotrawstwo spowodowane rozlaniem olejku oburzali się tylko niektórzy spośród uczniów itp. Lecz podobnie jak Mateusz, Marek również nie podaje imienia niewiasty – dopiero Jan powie, że była to Maria, siostra Łazarza.

9 Zaprawdę, powiadam wam: Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również na jej pamiątkę opowiadać o tym, co uczyniła.

9. W relacji Marka wiersz ten stanowi punkt szczytowy całego opowiadania. Pewne jego elementy – i terminologiczne, i treściowe: przed swoją śmiercią i zmartwychwstaniem Jezus nigdy nie mówił o głoszeniu Ewangelii po całym świecie – wskazują na to, że jest tworem Ewangelisty, choć niektórzy odrzucają to przypuszczenie między innymi dlatego, że nawet w tym ostatnim wierszu nie zostało podane imię niewiasty, a wiadomo, że w tradycji redakcyjnej pierwotnego Kościoła istniały silne tendencje do uzupełniania tego rodzaju braków.

14,8-9. W tradycji żydowskiej królowie (w tym, z definicji, Mesjasz lub „Pomazaniec”), kapłani i inni urzędnicy musieli być namaszczeni przed objęciem urzędu. Jezus podkreśla tutaj jednak inny rodzaj namaszczenia, które kobieta ta przypuszczalnie nie miała na myśli - namaszczenie ciała zmarłego przed pogrzebem. Uczynek miłości dokonany przez tę niewiastę był jedynym namaszczeniem, które miał otrzymać Jezus (Mk 16,1).

Zdrada Judasza Mt 26,14-16; Łk 22,3-6

10 Wtedy Judasz Iskariota, jeden z Dwunastu, poszedł do arcykapłanów, aby im Go wydać. 11 Gdy to usłyszeli, ucieszyli się i przyrzekli dać mu pieniądze. Odtąd szukał dogodnej sposobności, jak by Go wydać.

10–11. W dość zasadniczy sposób różni się Marek w przedstawieniu sceny zdrady Judasza od Mateusza: według Marka Judasz nie pyta, co otrzyma za wydanie Jezusa; to arcykapłani sami, uradowani propozycją Judasza, obiecują mu pieniądze, ale Ewangelista też nie podaje, o jak wysoką chodziło sumę. Motywacja czynu Judasza jest w relacji Marka w ogóle bardzo zawoalowana. Nie wiadomo, dlaczego Judasz postanowił wydać Jezusa. Może po usłyszeniu propozycji arcykapłanów nadzieja łatwego zdobycia pewnej sumy pieniędzy też odegrała jakąś rolę. Przypuszczenie to byłoby uzasadnione notatką Marka: Odtąd szukał dogodnej sposobności, jak by Go wydać.

Jednakże chyba nie może ulegać wątpliwości, że dwuwiersz Mk 14,10–11 ukazuje swoistą chęć przedstawienia Judasza w nieco korzystniejszym świetle, choć trudno dociec, jakie racje mogły skłaniać Marka do uprawiania tej swoistej apologii. Może powinno się tu słyszeć głos Piotra, który po własnym grzechu staje się bardziej wyrozumiały dla innych grzeszników?

14,10-11. Judasz mógł łatwo odnaleźć arcykapłanów, chociaż nie musiał zostać przez nich przyjęty, gdyby jego zamiar nie był zgodny z ich planami. Jego działanie z chęci zysku wydało się zapewne niegodziwe starożytnym czytelnikom (podobnie zresztą jak nam) i kontrastuje z postępowaniem nie wymienionej z imienia niewiasty z Mk 14,1-9.

OSTATNIA WIECZERZA

Przygotowanie Paschy Mt 26,17-19; Łk 22,7-13

12 W pierwszy dzień Przaśników, kiedy ofiarowywano Paschę, zapytali Jezusa Jego uczniowie: Gdzie chcesz, żebyśmy przygotowali Ci spożywanie Paschy?

14,12-16 Według Mt Jezus powiadomił owego mieszkańca Jerozolimy, u którego chciał być gościem, o swojej decyzji spożycia u niego wieczerzy, natomiast według Mk umówiony znak miał zaprowadzić dwóch wyznaczonych uczniów do sali, która winna już być przygotowana. Chociaż znak i przygotowania mogły być omówione wcześniej, to jednak literackie ujęcie, wzorowane na 1 Sm 10,2-5, nadaje tej scenie aurę ponadnaturalnej przedwiedzy. Należy zauważyć, że struktura epizodu jest ściśle upodobniona do przygotowania wejścia mesjańskiego (Mk 11,1-6).

14,12. W tym okresie Święto Przaśników, które następowało bezpośrednio po Święcie Paschy, potocznie łączono z samą Paschą. Przedstawiciele wszystkich rodzin przybywali do Świątyni, gdzie kapłani zabijali przyniesione przez nich barania; następnie powracali z nimi, by przygotować dla całej rodźmy posiłek, który spożywano po zapadnięciu zmroku.

13 I posłał dwóch spośród swoich uczniów z tym poleceniem: Idźcie do miasta, a spotka was człowiek niosący dzban wody. Idźcie za nim 1Sm 10,2-5

14,13. Wielu komentatorów wskazuje, że dzbany na wodę były prawie zawsze noszone przez kobiety - mężczyzna niosący dzban z wodą byłby więc wyraźnym znakiem. Domy, które stać było na kupno niewolnika, wykorzystywały ich do noszenia wody. W wielu miastach słudzy byli posyłani do publicznych źródeł, by przynieśli deszczówki, którą przechowywano w cysternach.

14 i tam, gdzie wejdzie, powiedzcie gospodarzowi: Nauczyciel pyta: Gdzie jest dla Mnie izba, w której mógłbym spożyć Paschę z moimi uczniami? 15 On wskaże wam na górze salę dużą, usłaną i gotową. Tam przygotujecie dla nas.

Szczególna doniosłość tego tekstu polega na tym, że w nim w sposób wyjątkowo wyraźny ostatnia wieczerza Jezusa jest utożsamiana z żydowską wieczerzą paschalną.

12–15. Dokładniejszy nieco niż u Mateusza jest również Markowy opis przygotowania Ostatniej Wieczerzy: Jezus posyła do pewnego miasta, nie uczniów w ogóle, lecz dwóch spośród uczniów, mówi im, że spotkają w mieście człowieka, który będzie niósł dzban wody na głowie (co było rzadkością, gdyż kobiety nosiły wodę); mają iść za nim, a potem nie od razu prosić go o informację, gdzie mogliby spożyć wieczerzę, lecz przedstawić najpierw trudność polegającą na braku odpowiedniego pomieszczenia; człowiek ów zaś wskaże im przestronny wieczernik. Warto może przypomnieć, że początkowo – zgodnie z nakazem Prawa (por. Pwt 16,7; 2 Krn 35,16) – wieczerzę paschalną spożywano na dziedzińcu świątynnym. Z czasem jednak, ze względu na zbyt wielką liczbę pielgrzymów przybywających do Jerozolimy na święto Paschy, został wprowadzony zwyczaj spożywania Paschy w domu, w otoczeniu najbliższej rodziny, po zabiciu baranka na dziedzińcu świątyni.

16 Uczniowie wybrali się i przyszli do miasta, a tam znaleźli wszystko, tak jak im powiedział, i przygotowali Paschę.

16. Wszystko stało się zgodnie z poleceniem Jezusa, który wieczorem wraz z całym kolegium Dwunastu przybył, aby spożyć wieczerzę. Imię właściciela domu, w którym miano spożywać Paschę, nie zostało podane może z uwagi na większe bezpieczeństwo. Zdaje się jednak, że był to ktoś z kręgu wyznawców Jezusa, skoro określenie Jezusa mianem Nauczyciela miało dlań być zrozumiałe.

14,14-16. Właściciel dwupiętrowego domu (na górze znajdował się „duży” pokój na poddaszu) był uważany za zamożnego. Rodzina ta mieszkała przypuszczalnie w dzielnicy Jerozolimy zwanej Górnym Miastem, położonej w pobliżu Świątyni, nie zaś w uboższym Dolnym Mieście, dokąd ściekały miejskie nieczystości. Ponieważ posiłek paschalny musiał być spożywany w obrębie murów Jerozolimy, większość domów była wypełniona gośćmi. Jednak warunki do spożycia ostatniego posiłku Jezusa z uczniami były zupełnie wystarczające.

Zapowiedź zdrady Mt 26,20-25; Łk 22,14; Łk 22,21-23; J 13,21-30

17 Z nastaniem wieczoru przyszedł tam razem z Dwunastoma.

14,17. Wieczerza paschalna była spożywana po zachodzie słońca. W kwietniu zmrok w Jerozolimie zapadał ok. 18, wówczas też mógł się rozpocząć posiłek. Wspólnota stołu podczas świątecznej wieczerzy była szczególnie bliska - zwykle w posiłku uczestniczyła jedna lub dwie rodziny, tutaj jednak taką grupę tworzy Jezus i Jego najbliżsi uczniowie.

18 A gdy zajęli miejsca i jedli, Jezus rzekł: Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was Mnie wyda, ten, który je ze Mną. 19 Zaczęli się smucić i pytać jeden po drugim: Czyżbym ja? 20 On im rzekł: Jeden z Dwunastu, ten, który ze Mną rękę zanurza w misie.

14,18-20. Zdradzieckie zamiary człowieka, który „rękę zanurza w misie” (misy do zanurzania potraw były używane szczególnie podczas wieczerzy paschalnej jako jeden z elementów rytuału), były czymś przerażającym dla starożytnych czytelników, dla których gościnność i wspólnota przy posiłku prowadziły do powstania bliskiej więzi (por. Ps 41,9 cytowany w J 13,18). Niektórzy uczeni sugerowali też, że zanurzenie ręki w tej samej misie „wraz z” z Jezusem mogło podważać Jego wyższą pozycję, bowiem w wielu grupach żydowskich przywódca pierwszy zanurzał rękę w misie (zob. Zwoje znad Morza Martwego; por. Syr 31,18).

21 Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził.

17–21. Zapowiedź zdrady Judasza pierwsi dwaj synoptycy zreferowali w sposób identyczny z wyjątkiem zakończenia, które pominął Marek, a które jeszcze bardziej obciąża i tak już tragiczną postać zdrajcy. Tak więc znów mamy do czynienia ze spotkaną już w Ewangelii Marka nie dość zrozumiałą dla nas próbą uniewinniania Judasza lub przynajmniej nieakcentowania jego winy. Markowi wyraźnie zależy bardziej na tym, by pokazać, iż trzeba, aby Jezus umarł, niż by ujawnić w pierwszym rzędzie sprawcę śmierci Zbawiciela. Zakończenie tego fragmentu: Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził upoważnia do przypuszczenia – jedynego chyba w dziejach ludzkości – że Judasz chyba został potępiony. To, że przez niego wypełniły się Pisma, nie zwalnia go od winy i – co za tym idzie – nie chroni przed karą.

14,21. Większość nurtów judaizmu uznawała zarówno Bożą suwerenność, jak i odpowiedzialność człowieka.

Ustanowienie Eucharystii Mt 26,26-29; Łk 22,15-20; 1Kor 11,23-25

22 A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im, mówiąc: Bierzcie, to jest Ciało moje.

14,22. Człowiek będący głową domu zwyczajowo składał przed posiłkiem dziękczynienie za chleb i wino, szczególne błogosławieństwo wypowiadano jednak nad chlebem i winem w czasie wieczerzy paschalnej (chociaż przypuszczalnie nie w takiej formie, jaka została później przyjęta). Żydzi raczej łamali chleb na kawałki, niż kroili. W słowach „to jest Ciało moje” można dopatrywać się nawiązania do tradycyjnej formuły wypowiadanej nad chlebem paschalnym: „To chleb niedoli, który jedli nasi przodkowie, wychodząc z Egiptu”.

23 Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, i pili z niego wszyscy.

14,23. Podczas wieczerzy paschalnej wypijano cztery kielichy czerwonego wina. Jeśli zwyczaj ten obowiązywał jeszcze w I w. po Chr., kielich ten mógł być czwartym, po którym następowało błogosławienie chleba. (Inni uczeni sugerowali, że chodzi tutaj o trzeci kielich. Wydaje się, że pod koniec I w. zwyczaj wypijania czterech kielichów był praktykowany zarówno podczas żydowskich, jak i grecko-rzymskich uczt.) Żaden z biesiadników nie miał własnego kielicha - zwyczajowo podawano sobie z rąk do rąk jedno naczynie.

24 I rzekł do nich: To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana.

14,24. Zawarcie przymierza było przypieczętowywane krwią ofiar. Bóg ocalił swój lud w Egipcie dzięki krwi baranka paschalnego. Słowa „za wielu” stanowią przypuszczalnie aluzję do Iz 53 (zob. komentarz do Mk 10,45). Rytuał paschalny zawierał wyjaśnienie kielicha, nie interpretowano go jednak jako krwi, bowiem żydowskie prawo i obyczaje sprzeciwiały się idei picia krwi jakiegokolwiek stworzenia - szczególnie zaś ludzkiej.

25 Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił [napoju] z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić będę go nowy w królestwie Bożym. Mt 8,11+

22–25. Wszyscy trzej synoptycy oraz Paweł – o czym już była mowa w związku z Ewangelią Mateusza (26,26) – opisują scenę ustanowienia Eucharystii. Rozbieżności pomiędzy Mateuszem i Markiem są pod tym względem bardzo nieznaczne i sprowadzają się właściwie do drobnych przestawień, do stwierdzenia i pili z niego wszyscy oraz do braku u Marka słów mówiących, w związku z konsekracją kielicha, o odpuszczeniu grzechów. Ostatnie zdanie, z pewnością podnoszące na duchu Apostołów, ma luźny związek z Eucharystią, wyjąwszy może samą metaforę uczty, do której dość często przyrównywano szczęście niebieskie. Niektórzy Ojcowie Kościoła „nowy kielich” uważali za zrealizowany w Eucharystii Kościoła. Zebrani mieli na podstawie tych słów dojść do stwierdzenia, że tak jak Pascha starotestamentowa została zastąpiona nowotestamentową Ucztą Eucharystyczną, tak ta ostatnia ustąpi kiedyś miejsca uczcie niebieskiej, tj. radości płynącej z oglądania Boga twarzą w twarz.

14,25. Śluby abstynencji były zjawiskiem powszechnym w palestyńskim judaizmie („Nie będę jadł tego i tego, dopóki to i to się nie stanie”), Jezus najwyraźniej ślubuje, że nie będzie pił wina, dopóki nie nadejdzie królestwo Boże i przypuszczalnie odmawia wypicia czwartego kielicha. Żydowska tradycja często przedstawiała królestwo jako ucztę, na której według Biblii nie zabraknie wina (Am 9,13). Żydowskie błogosławieństwa wypowiadane nad winem określały wino mianem „owocu winnego krzewu”.

JEZUS W OGRÓJCU

Przepowiednia zaparcia się Piotra

26 Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej. Mt 26,30-35; Łk 22,39; Łk 22,31-34; J 13,36-38

14,26. Po posiłku śpiewano zwykle psalmy z Hallelu, w skład którego wchodziły Psalmy 113-118. Przejście na Górę Oliwną zajmowało przynajmniej piętnaście minut.

27 A Jezus im rzekł: Wszyscy zwątpicie [we Mnie]. Jest bowiem napisane: Uderzę Pasterza, a rozproszą się owce. Za 13,7

14,27. Jezus cytuje tutaj Za 13,7, który nie ma wyraźnie mesjańskiego charakteru. Jezus może mieć na myśli zasadę w nim zawartą; owce pozbawione pasterza, który by je prowadził, ulegają rozproszeniu. (Jednak w Zwojach znad Morza Martwego odnoszono się ten tekst do czasów przyszłych.)

28 Lecz gdy powstanę, udam się przed wami do Galilei.

14,28. W tym okresie Żydzi nie oczekiwali zmartwychwstania poszczególnych osób, niezależnie od zmartwychwstania całego narodu. Co więcej, z pewnością nie oczekiwali, że nastąpi po nim przejście do Galilei. W czasach ostatecznych Boży lud miał się zgromadzić w Jerozolimie (por. Jl 2,32). Oczekiwania te mogły być powodem, dla którego uczniowie zignorowali tę część wypowiedzi Jezusa.

29 Na to rzekł Mu Piotr: Choćby wszyscy zwątpili, to na pewno nie ja. 

30 Odpowiedział mu Jezus: Zaprawdę, powiadam ci: dzisiaj, tej nocy, zanim kogut dwa razy zapieje, ty trzy razy się Mnie wyprzesz. Mk 14,72

31 Lecz on tym bardziej zapewniał: Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie. Wszyscy zresztą tak samo mówili.

26–31. Również wcale nie odbiega od relacji Mateuszowej Markowa wersja zapowiedzi zaparcia się Piotra – wyjąwszy szczegół dwukrotnego piania koguta znajdujący się u Marka. Brak jakichkolwiek rozbieżności w tym wypadku trochę nawet zaskakuje. W oparciu o tzw. hipotezę pokory Piotra należało się bowiem liczyć z brakiem takiego wyeksponowania osoby Księcia Apostołów. Fakt niesprawdzenia się tej hipotezy świadczy właśnie o pewnych jej brakach. Ściśle interpretowane przepisy paschalne zabraniały komukolwiek oddalać się z domu w nocy, bezpośrednio po spożyciu Paschy. Z czasem zakaz ten rozciągnięto do granic miasta; a w przypadku Jerozolimy, do której na święto Paschy ściągali liczni pielgrzymi, rozszerzono cokolwiek poza mury miasta. Jezus pozostawał więc jeszcze w granicach przepisów Prawa, gdy po wieczerzy udawał się na Górę Oliwną.

14,29-31. W starożytnych źródłach uznawano zwykle koguta za wiarygodnego zwiastuna poranka (np. w Metamorfozach Apulejusza, rzymskiego pisarza z II w. po Chr.; 3 Mch 5,23; Talmudzie Babilońskim Berakot 60b), jednak komentatorzy zwracają uwagę, że w Palestynie nocne straże rozróżniały inne piania, które rozpoczynały się już o 12:30 w nocy, a następnie około 1:30 w nocy. W każdym razie chodzi o to, że zaparcie się Piotra jest bliskie.

Modlitwa i trwoga konania Mt 26,36-46; Łk 22,40-46

32 A kiedy przyszli do posiadłości zwanej Getsemani, rzekł Jezus do swoich uczniów: Usiądźcie tutaj, Ja tymczasem się pomodlę. 

33 Wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i począł drżeć oraz odczuwać trwogę. Mk 5,37+

34 I rzekł do nich: Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie.

14,32-34. Jezus i Jego uczniowie mogli przybyć do Getsemani około 10 lub 11 w nocy (co w tamtej kulturze było późną porą). W Święto Paschy zwykle do późna w nocy rozważano Boże odkupienie. Uczniowie nie powinni spać, lecz czuwać. Przypuszczalnie nie spali do późna we wszystkie inne Święta Paschy, które przeżyli w swoim życiu.

35 I odszedłszy nieco do przodu, padł na ziemię i modlił się, żeby – jeśli to możliwe – ominęła Go ta godzina. 36 I mówił: Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie. Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [niech się stanie].

14,36 Abba. Aram. słowo, które w ustach Jezusa wyraża zażyłość Syna z Ojcem (por. Mt 11,25-26p; J 3,35; 5,19-20; 8,28-29; itd.). Zostanie ono powierzone także ustom chrześcijan (Rz 8,15; Ga 4,6), których Duch (Rz 5,5+) czyni synami Boga (Mt 6,9; 17,25+; Łk 11,2; itd.).

14,35-36. „Abba” to aramejskie słowo oznaczające „tata”, które wyrażało wielką intymność i przepełniony uczuciem szacunek. Było to zwykle pierwsze słowo, które dziecko uczyło się wymawiać, lecz dorośli używali go też w odniesieniu do swoich ojców, uczniowie zaś czasami wobec nauczycieli. Być może dlatego, że wyraża tak wielką intymność, Żydzi nigdy nie używali go w stosunku do Boga (chociaż nazywali go Ojcem Niebieskim), z wyjątkiem rzadkich przypowieści niektórych nauczycieli charyzmatycznych. Na temat kielicha sądu zob. komentarz do Mk 10,39. Jezus modli się, by zabrano od Niego ten kielich-(por. Ps 116,3-4.15).

37 Potem wrócił i zastał ich śpiących. Rzekł do Piotra: Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać?

14,37. Uczniowie mieli „czuwać” jak odźwierni, niewolnicy pilnujący drzwi z przypowieści Mk 13,34-36.

38 Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe. Rz 7,5+

14,38. Słowo „pokusa" oznacza tutaj „próbę”. Zważywszy na religijne znaczenie, w jakim słowo to było używane przez Żydów Jezus powiada: „abyście sprostali w próbie, której zostaniecie poddani”. Kontrast pomiędzy „duchem” i „ciałem” nie powinien być rozumiany w późniejszym znaczeniu gnostyckim lub neoplatońskim (dusza jest dobra, zaś ciało złe). Chodzi raczej o to, że chociaż pod wpływem impulsu można mieć dobre chęci (Mk 14,31; por. użycie słowa „duch” w wielu przypadkach w Księdze Przysłów), ciało jest podatne na zmęczenie.

39 Odszedł znowu i modlił się, wypowiadając te same słowa. 

40 Gdy wrócił, zastał ich śpiących, gdyż oczy ich były zmorzone snem, i nie wiedzieli, co Mu odpowiedzieć. Mk 9,6

32–40. Według relacji wszystkich czterech Ewangelistów bezpośrednio po Ostatniej Wieczerzy Jezus udał się razem z Apostołami na Górę Oliwną, gdzie kazał Apostołom pozostać, a sam wziąwszy ze sobą jedynie Piotra, Jakuba i Jana oddalił się na modlitwę. Owa modlitwa w Getsemani była dla Jezusa przedsmakiem Jego konania na krzyżu. Marek jest nieco dokładniejszy w referowaniu treści tej modlitwy, aczkolwiek nie powtarza – jak to czyni Mateusz – tej samej prośby o oddalenie kielicha cierpień. W NT jest niekiedy mowa o kielichu gniewu Bożego (por. Mk 10,38). Kielich ten powinien wychylić grzesznik, doświadczając w ten sposób smaku Bożego zagniewania.

41 Gdy przyszedł po raz trzeci, rzekł do nich: Śpicie dalej i odpoczywacie? Dosyć! Nadeszła godzina, oto Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. 

42 Wstańcie, chodźmy, oto blisko jest mój zdrajca. J 14,31

41–42. Słowa śpicie dalej i odpoczywacie – choćby się je nawet potraktowało jak pytanie, są wyrazem nie tylko bolesnej ironii, ale i rezygnacji zarazem. Jezus, nie zaznawszy żadnego pokrzepienia ze strony ludzi, oddaje się w ręce grzeszników (por. Ps 71,4; 82,4), gdyż taka jest wola Jego Ojca.

14,39-42. Użycie przez Jezusa słowa „grzesznicy” (w. 41) na oznaczenie ludzi wysłanych przez przedstawicieli Sanhedrynu, to mocne określenie, szczególnie w kontekście tego, co większość ludzi pod tym słowem rozumiała (Mk 2,16).

Pojmanie Jezusa Mt 26,47-56; Łk 22,47-53; J 18,2-11

43 I zaraz, gdy On jeszcze mówił, zjawił się Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim zgraja z mieczami i kijami wysłana przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych.

14,43. Ponieważ zgraja, która nadeszła, została posłana przez wpływowych przywódców Jerozolimy, była to przypuszczalnie straż świątynna. Wiadomo, że straże te miały broń, o której się tutaj wspomina (miecze i kije). Powiadano, że kije były atrybutem skorumpowanej arystokracji kapłańskiej, odpowiedzialnej za Świątynię, były też skutecznym narzędziem do rozpędzania uczestników rozruchów.

Ludzie ci przybyli, spodziewając się zbrojnego oporu ze strony tego, którego uważano za mesjańskiego wywrotowca, interpretowali bowiem postępowanie Jezusa w Świątyni raczej w kategoriach kulturowych, które wówczas obowiązywały, niż w kontekście całej reszty Jego nauczania (Mk 14,48).

44 A zdrajca dał im taki znak: Ten, którego pocałuję, to właśnie On; chwyćcie Go i wyprowadźcie ostrożnie. 45 Skoro tylko przyszedł, przystąpił do Jezusa i rzekł: Rabbi!, i pocałował Go. 46 Tamci zaś rzucili się na Niego i pochwycili Go.

14,44-46. Pocałunek był gestem wyrażającym szczególne uczucie łączące członków rodziny lub bliskich przyjaciół, mógł też być wyrazem szacunku i przywiązania, jakim uczeń darzył swego nauczyciela. Tak więc pocałunek Judasza był szczególnym alitem hipokryzji (por. Prz 27,6).

Judasz był potrzebny po to, by osobiście doprowadzić zgraję do odpowiedniego człowieka. Gdyby szukali Jezusa jedynie w oparciu o ogólne wskazówki, poszukiwania ich stałby się widoczne i Jezus miałby czas na ucieczkę. Pocałunek był konieczny, bowiem ciemności utrudniały rozpoznanie Jezusa. W normalnych warunkach straże zdołałyby Go rozpoznać (nauczał przecież w Świątyni).

47 A jeden z tych, którzy tam stali, dobył miecza, uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu ucho.

43–47. W pojmaniu Jezusa brali udział, według Marka, nie tylko wysłannicy najwyższych kapłanów i starszych ludu, lecz także przedstawiciele uczonych w Piśmie. Uzbrojenie niektórych spośród owych wysłanników – zgraja z mieczami – każe się domyślać, że byli to po prostu przedstawiciele władz wojskowych lub przynajmniej policji miejskiej (por. J 18,3.12). W słowach Judasza, pouczających żołnierzy jak mają pojmać Jezusa, znajduje się również u Marka zalecenie, żeby prowadzić Pojmanego ostrożnie. Samo pojmanie Zbawiciela obaj synoptycy opisują w identyczny sposób. Natomiast w przedstawianiu incydentu z odcięciem ucha Malchusa brak u Marka słów Jezusa, nakazującego Piotrowi schować miecz, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną. Nie wydaje się, by Marek świadomie opuścił te słowa. Bardziej prawdopodobna byłaby hipoteza, której zwolennicy uważają, że Marek korzysta w tym wypadku z tradycji nie znanej Mateuszowi.

14,47. Jako ludzie zamożni, arcykapłani mieli wiele sług. Chociaż wspomniany tutaj sługa przypuszczalnie nie jest lewitą, a więc nie mógł pełnić służby w Świątyni, należy jednak zauważyć, że ludzie, którzy utracili jakieś części ciała (np. uszy), mieli zakaz służenia w przybytku. (Jednak uczeń Jezusa zamierzył się przypuszczalnie w jakąś ważniejszą część ciała niż ucho, np. w kark.) Chociaż celem akcji było jedynie pojmanie Jezusa, gdyby zadano dalsze ciosy mieczem, wielu uczniów Jezusa mogłoby zginąć w potyczce.

48 A Jezus zwrócił się i rzekł do nich: Wyszliście z mieczami i kijami, jak na zbójcę, żeby Mnie pojmać. 49 Codziennie nauczałem u was w świątyni, a nie pochwyciliście Mnie. Muszą się jednak wypełnić Pisma.

14,48-49. Zbójcy (np. ludzie, którzy w późniejszym okresie zamordowali żydowskich arystokratów, wmieszani w tłum zgromadzony w Świątyni) działali w ukryciu, by uniknąć pojmania. Rzekome skryte działanie Jezusa odbywało się publicznie i było jawne. Aresztowanie Go w Świątyni byłoby niekorzystne z politycznego punktu widzenia i mogłoby wywołać zamieszki (por. komentarz do Mk 14,1-2).

50 Wtedy opuścili Go wszyscy i uciekli. 51 A pewien młodzieniec szedł za Nim, odziany prześcieradłem na gołym ciele. Chcieli go chwycić, 

52 lecz on zostawił prześcieradło i uciekł od nich nago. Am 2,15

14,52 Szczegół własny Marka. Wielu komentatorów widzi w tym młodzieńcu samego ewangelistę.

48–52. Zupełnie tak jak Mateusz referuje Marek przemówienie Jezusa do wrogów, ale zaraz potem opisuje wydarzenie, o którym żaden z pozostałych Ewangelistów nie mówi: kiedy już pojmano Jezusa i prowadzono przed sąd, wszyscy uczniowie opuścili Mistrza i pouciekali; szedł z Nim jedynie pewien młodzieniec, okryty tylko prześcieradłem, z czego należy wnosić, że zerwał się z łóżka, by towarzyszyć osamotnionemu Jezusowi. Kiedy oprawcy Jezusa rzucili się, żeby schwytać również tego przybłędę, zdołał on jednak wyrwać się z ich rąk, zostawiając na miejscu prześcieradło służące mu za całe odzienie. Ze względu na wspomniany już brak tego epizodu we wszystkich pozostałych Ewangeliach, przypuszcza się, że młodzieńcem owym był sam Marek Ewangelista.

14,50-52. Z wyjątkiem niewielkiej grupki Żydów, pozostających pod silnym wpływem kultury greckiej i uważanych za apostatów, większość ludzi z odrazą odnosiła się do nagości. Można by się spodziewać, że w porze nocnej uczeń będzie miał na sobie także wierzchnią szatę, oprócz lnianego prześcieradła. Przypuszczalnie odczuwał chłód (por. Mk 14,54). (Chociaż w Palestynie w kwietniu można było spać w domu bez ubrania, wyższe położenie Jerozolimy powoduje, że Mk 14,54 może być wiarygodną wskazówką, że noc była chłodna; pielgrzymi przybywający na Święto Paschy i śpiący na dworze mieli ze sobą przykrycie.) Tekst pragnie podkreślić desperacką ucieczkę mężczyzny.

JEZUS PRZED SWOIMI SĘDZIAMI

Przed Sanhedrynem Mt 26,57-68; Łk 22,54; Łk 22,63-71

53 A Jezusa zaprowadzili do najwyższego kapłana, u którego zebrali się wszyscy arcykapłani, starsi i uczeni w Piśmie.

14,53. „Arcykapłani”, „starsi” i „uczeni w Piśmie” byli trzema grupami reprezentowanymi w Sanhedrynie, naczelnym sądzie religijnym Izraela. Pełen Sanhedryn liczył siedemdziesięciu jeden członków. Spotykali się oni w sali zgromadzeń w Świątyni, zwanej Salą Kamiennej Posadzki. Zasiadali w półkolu, z najwyższym kapłanem w miejscu centralnym. W tym przypadku wielu członków Sanhedrynu (dwudziestu trzech stanowiło kworum) przybyło na potajemne nocne posiedzenie zorganizowane w domu najwyższego kapłana bez wcześniejszego zawiadomienia (Mk 14,54), chociaż badali sprawę zagrożoną karą śmierci.

Pod każdym względem zgromadzenie było nielegalne, chociaż zebrani bez wątpienia tłumaczyliby się, że było to jedynie wstępne przesłuchanie, poprzedzające rozpoczęcie prawdziwego dochodzenia (por. Łk 22,66). Brak wcześniejszego powiadomienia można było wytłumaczyć faktem, że odbywało się ono w czasie święta i wszyscy członkowie, których obecność była niezbędna, znajdowali się już w mieście. Ponieważ jednak prawo żydowskie zabraniało przeprowadzania rozpraw w szabat, były też one przypuszczalnie zakazane w dni świąteczne. Członkowie Sanhedrynu, którzy na nie przybyli, wydają się bardziej zaaferowani szybkim skazaniem Jezusa, niż szczegółami procedury prawnej.

54 Piotr zaś szedł za Nim w oddali aż na dziedziniec pałacu najwyższego kapłana. Tam siedział między służbą i grzał się przy ogniu. J 18,15-16; J 18,18

53–54. Mówiąc o sprowadzeniu Jezusa przed trybunał żydowski znów nie podaje Marek imienia arcykapłana Kajfasza. Żaden z Synoptyków nie mówi o przesłuchaniu Jezusa przed Annaszem, co referuje dość dokładnie Jan (18,12–14.19–24). Nie bardzo też wiadomo, dlaczego – może w obawie przed ewentualnymi rozruchami? – przesłuchanie odbywało się w pałacu arcykapłana, a nie w miejscu zwykłych posiedzeń Sanhedrynu. Pamiętając o przyrzeczeniu danym Mistrzowi, Piotr był obecny przy pojmaniu Jezusa, wyraził też spontaniczną gotowość nawet orężnej walki w obronie Zbawiciela i dotarł za Jezusem aż na dziedziniec pałacu arcykapłańskiego. Tu miała nastąpić decydująca dla jego wierności próba.

14,54. Wejście Piotra na teren prywatny - i to należący do samego najwyższego kapłana - wymagało wielkiej odwagi ze strony galilejskiego rybaka.

Służbą mogły być nocne straże arcykapłana, ci jednak najprawdopodobniej rozpoznaliby, że Piotr nie należy do domowników. Byli to więc raczej członkowie straży świątynnej, czekający na wynik rozprawy, która odbywała się w środku. Niezależnie od tego, czy mieli wyznaczone jakieś nocne obowiązki w Świątyni, i tak w Święto Paschy nie zamierzali spać do późna w nocy.

55 Tymczasem arcykapłani i cały Sanhedryn szukali świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić, lecz nie znaleźli. 56 Wielu wprawdzie zeznawało fałszywie przeciwko Niemu, ale świadectwa te nie były zgodne.

14,55-56. Mimo przekonania najwyższego kapłana o winie Jezusa, przynajmniej niektórzy członkowie rady (być może uczeni w Piśmie) postępowali zgodnie z szacowną żydowską tradycją, nakazującą przesłuchanie świadków i sprawdzenie zgodności ich zeznań. Ponieważ ci wzajemnie sobie przeczyli, wszystkie interpretacje żydowskiego prawa jednomyślnie domagały się uznania ich świadectwa za fałszywe i oddalenia pozwu jako sfabrykowanego. Wedle żydowskiego prawa, w sprawach zagrożonych karą śmierci, fałszywi świadkowie winni zostać straceni (zob. Pwt 19,16-21 i  Zwoje znad Morza Martwego). Chociaż Rzym nie udzielił Sanhedrynowi jurysdykcji niezbędnej do wykonania egzekucji na fałszywych świadkach, członkowie rady winni byli przynajmniej ich skarcić. To, że rozprawa mimo wszystko trwa dalej, wskazuje na poważne uprzedzenie zgromadzonych członków rady do Jezusa.

57 A niektórzy wystąpili i zeznali fałszywie przeciw Niemu: 

58 Myśmy słyszeli, jak on mówił: Ja zburzę ten przybytek uczyniony ludzką ręką i w ciągu trzech dni zbuduję inny, nie ręką ludzką uczyniony. 2Kor 5,1

59 Lecz i tu ich świadectwo nie było zgodne.

55–59. Według przepisów żydowskiego postępowania karnego przy rozpatrywaniu przestępstw, za które była przewidziana kara śmierci, powinno być obecnych co najmniej 23 sędziów. Rolę oskarżyciela spełniali zgodnie z prawem żydowskim świadkowie. Już w Księdze Powtórzonego Prawa mowa jest o tym, że sąd mógł wziąć pod uwagę zgodne zeznania przynajmniej dwu świadków. Nie posiadało mocy prawnej odosobnione zeznanie tylko jednego świadka. Najpierw zeznawali świadkowie – jeśli byli tacy – próbujący uniewinnić pozwanego, potem ci, którzy go obciążali.

Samo przesłuchanie Jezusa Mateusz i Marek referują prawie tak samo. Nieliczne rozbieżności mają charakter raczej drugorzędny. Tak np. o świątyni, którą rzekomo zamierzał zburzyć Jezus, jest powiedziane u Marka, że została wzniesiona rękami ludzkimi, nowa zaś, którą Jezus obiecał wznieść, nie miała być dziełem rąk ludzkich. W ten sposób Jezus dopuszczał się – lub oświadczał, że się dopuści – dwu przestępstw równocześnie: podnosił rękę na majestat samego Boga zamierzając zniszczyć Jego świątynię, a nadto czynił się Mesjaszem, bo w przekonaniu religijnym Żydów właśnie Mesjasz miał nie tyle może odbudować, ile raczej okryć szczególnym blaskiem świątynię jerozolimską.

14,57-59. Wielu Żydów oczekiwało, że Bóg ustanowi nową, oczyszczoną Świątynię, gdy pokona Rzymian. Wydaje się naturalne, że postronni opacznie odczytywali naukę Jezusa o nowej świątyni i ostrzeżenie dotyczące zniszczenia starej, jako groźbę szalonego, mesjańskiego wywrotowca. Świadkowie jednak i tym razem zawiedli podczas przesłuchania.

60 Wtedy najwyższy kapłan wystąpił na środek i zapytał Jezusa: Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciw tobie?

14,60 BJ: „Nic nie odpowiadasz? Co ci ludzie świadczą przeciw Tobie?” (por. Mt 26,62).

61 Lecz On milczał i nic nie odpowiedział. Najwyższy kapłan zapytał Go ponownie: Czy ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?

14,61 Błogosławionego? Przymiotnik zastępujący imię Jahwe, którego wymawiania Żydzi unikali. Podobnie „Moc” w w. 62.

60–61. Pytanie arcykapłana, czy Jezus jest Synem Bożym, Mateusz formułuje mocniej – Zaklinam cię na Boga żywego (26,63) – i w samej treści nieco inaczej niż Marek. Ten ostatni bowiem zamiast wyrażenia: „Bóg żywy” wprowadza określenie Błogosławiony. Tak nazywano Jahwe w księgach kanonicznych ST oraz w literaturze rabinistycznej. Jakkolwiek zresztą pojmowałoby się określenia Boga, nie wydaje się, by arcykapłan zadając Jezusowi wyżej wspomniane pytanie myślał rzeczywiście o boskim synostwie Jezusa. Pytał Go raczej o to, czy uważa się za Mesjasza, sam nie wierząc oczywiście ani w Jego godność mesjańską, ani tym bardziej boską. Po prostu wzywał Jezusa do zajęcia stanowiska wobec zarzutów, które zgłosili świadkowie, po to, aby można było przejść do następnego etapu rozprawy sądowej.

14,60-61. Zgodnie z późniejszym prawem rabinackim, najwyższy kapłan nie mógł zmusić Jezusa, by sam siebie potępił, zaś do tej pory świadectwa innych świadków okazały się nieskuteczne. Nawet gdyby późniejsze prawo już wtedy obowiązywało, arystokracja kapłańska mogła przecież uznać, że nie będzie go przestrzegać. Najwyższy kapłan pyta w końcu Jezusa, czy uważa się za Mesjasza, a więc - według jego wyobrażeń - także za wywrotowca.

„Błogosławiony” to powszechnie stosowany tytuł Boga. Tytuł „Syn Boży” dziwnie brzmi w ustach najwyższego kapłana, nie wykluczone jednak, że go użył. Jest też możliwe, że Marek sformułował pytanie arcykapłana własnymi słowami, co było wówczas powszechnie stosowaną praktyką pisarską. Najprawdopodobniej słyszał, że Jezus używał tego tytułu w odniesieniu do siebie, być może w znaczeniu mesjańskim (Mk 12,6).

62 Jezus odpowiedział: Ja jestem. A ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi. Mk 13,26+; Ps 110,1

62. Odpowiedź Jezusa – jeden z najwyraźniejszych dowodów Jego boskiej świadomości – zrozumiano właściwie. Problem roszczeń mesjańskich zszedł wyraźnie na plan dalszy. Jakkolwiek wzniosłe było u Żydów pojęcie Mesjasza, to jednak nigdy nie utożsamiano Mesjasza z Bogiem.

14,62. Słowa Jezusa zawierają twierdzenie, że jest nie tylko mesjaszem w sensie ludziom, lecz kosmicznym władcą z Dn 7,13-14, ucieleśnieniem powołania Izraela, który przyjdzie w chwale, by panować na wieki. (Wzmianka o „siedzeniu po prawicy Wszechmocnego” może być aluzją do Ps 110,1.)

63 Wówczas najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł: Na cóż nam jeszcze trzeba świadków?

14,63. Rozdzierano szaty na znak żałoby lub nawrócenia, jak również na dźwięk bluźnierstwa świętemu imieniu Boga. Najwyższy kapłan za wszelką cenę dążył do skazania Jezusa, Ten bowiem nie użył świętego hebrajskiego imienia Boga, nie wezwał też do czegoś, co można by uznać za bałwochwalstwo (np. gdyby nazwał siebie Bogiem, czego w tym momencie nie uczynił). Jezus nie był więc w sensie ścisłym winny bluźnierstwa (na pewno nie w tym znaczeniu, jakie nadawano mu w nauczaniu rabinackim z II w. po Chr., ani też w szerszym, potocznym rozumieniu; por. Mk 2,5-7). Żydowski sąd mógłby Go raczej uznać za niepoczytalnego. Jakże ten aresztowany, nagle wyniesiony do sławy nauczyciel z Galilei może sądzić, że przybędzie z obłokami niebieskimi?

64 Słyszeliście bluźnierstwo. Jak wam się zdaje? Oni zaś wszyscy wydali wyrok, że winien jest śmierci.

14,64. W prawie żydowskim najwyższy kapłan nie mógł wydawać wyroku samodzielnie, lecz musiał uwzględnić głosy członków rady (jeśli obowiązywały już wówczas prawa później utrwalone, głosowanie rozpoczynało się od najmłodszego członka rady, a kończyło na najwyższym kapłanie). Chociaż zebrani mogli nie być przekonani, że Jezus dopuścił się bluźnierstwa zgodnie z jego prawną definicją, mieli przecież ważny powód, by szybko zakończyć sprawę: oskarżony stwarzał poważne zagrożenie dla świątynnego establishmentu (Mk 11,15-18) i jako mesjański pretendent zagrażał władzy ustanowionej przez Rzym, którą oni, żydowska arystokracja, reprezentowali.

65 I niektórzy zaczęli pluć na Niego; zakrywali Mu twarz, policzkowali Go i mówili: Prorokuj! Także słudzy bili Go pięściami po twarzy.

14,65 pluć na Niego. Wariant: „pluć Mu w twarz”; D, vet. lat. (a, f), tekst cezarejski, Peszitta.

— zakrywali Mu twarz. Wariant: „zakrywali Mu chustą twarz”, większość rkpsów w celu zharmonizowania z Łk 22,64. — W drugorzędnych rkpsach dodatek: „Kto Cię uderzył?”, uzgodnienie z Mt 26,68 i Łk 22,64. — Jeżeli jednak w Mk nie wspomina się ani chusty, ani zadawania pytań, to ta scena nie ma charakteru prorokowania i ukazuje tylko wyszydzenie proroka zapowiedziane w Iz 50,6.

63–65. Pretendowanie do godności Boga – zasiadanie po prawicy Wszechmocnego było wyrazem takich roszczeń – uchodziło za jedno z największych bluźnierstw. Za tego rodzaju bluźnierstwa w Prawie żydowskim było przewidziane kamienowanie (por. Kpł 24,15 n). Ponieważ zaś wydawanie wyroków skazujących na wymienioną karę śmierci było w czasach Jezusa zarezerwowane dla władz rzymskich – a takiej właśnie kary domagali się dla Jezusa Żydzi – z góry było wiadomo, że sprawę trzeba będzie przekazać trybunałowi pogańskiemu. Choć daleko jeszcze było do formalnego uprawomocnienia wyroku śmierci, to jednak natychmiast zaczęto traktować Jezusa tak, jakby za znęcanie się nad Nim już nic nikomu nie groziło. Coraz wyraźniej też poczęły się wypełniać proroctwa starotestamentowe o Słudze Cierpiącym (por. Iz 50,6).

14,65. W przeciwieństwie do publicznej chłosty, zachowanie tutaj opisane - plucie, zakrywanie twarzy Jezusa i policzkowanie Go, bicie pięściami - było wyraźnie sprzeczne z żydowskim prawem. Gdy oni wyśmiewali Jezusa jako fałszywego proroka, Piotr wypełniał Jego proroctwo dotyczące własnej osoby (Mk 14,66-72). Jezus zdaje w ten sposób ważny sprawdzian prawdziwości proroka (Pwt 18,22).

14,53-65. Jezus przed Sanhedrynem. Podczas procesu Jezusa złamano kilka żydowskich reguł prawnych, o ile późniejsze dokumenty właściwie określają stan żydowskiego prawa w tym okresie. Marek znał przypuszczalnie większość tych zasad, chociaż jego czytelnicy nie mieli prawdopodobnie o nich pojęcia.

Zaparcie się Piotra Mt 26,69-75; Łk 22,55-62; J 18,15-18; J 18,25-27

66 Kiedy Piotr był na dole, na dziedzińcu, przyszła jedna ze służących najwyższego kapłana. 

67 Zobaczywszy Piotra grzejącego się przy ogniu, przypatrzyła mu się i rzekła: I ty byłeś z tym Nazarejczykiem Jezusem. Mt 2,23+

68 Lecz on zaprzeczył, mówiąc: Nie wiem i nie rozumiem, co mówisz. I wyszedł na zewnątrz do przedsionka, a kogut zapiał.

14,68 kogut zapiał. To pierwsze pianie koguta, które nie porusza Piotra, oraz towarzyszące mu pozorne opuszczenie dziedzińca są w tym kontekście dziwne i pozwalają wyczuć pierwotną opowieść, w której było opisane tylko jedno zaparcie się wraz z pianiem koguta i wyjście Piotra. Jej zlanie się z dwiema narracjami paralelnymi, pochodzącymi z innych tradycji, dało opowieść o trzykrotnym zaparciu się (14,30p.72p; por. J 13,38; 21,15-17). To łączenie tekstów, wyczuwalne w Mk, zostało zniwelowane w Mt i w Łk przez pominięcie pierwszego piania koguta i złagodzenie (lub pominięcie — Łk) pierwszego pozornego wyjścia. W J to pierwsze wyjście (18,17) jest bardziej zrozumiałe, gdyż pozostaje wyraźnie oddzielone od dwóch następnych (18,25-27).

66–68. Mówiąc o wypełnianiu się proroctw deutero-izajańskich Marek chciał równocześnie pokazać, jak urzeczywistnia się to, co przepowiedział Piotrowi Jezus. W przedstawieniu sceny pierwszego zaparcia się Piotra Marek mocniej niż Mateusz uwydatnia grzech Księcia Apostołów, gdy u Mateusza Piotr na słowa służącej reaguje spokojnym: Nie wiem, o czym mówisz, to u Marka ten sam Piotr zaprzecza z całą energią, wołając: Nie wiem i nie rozumiem, co mówisz. Również tylko Marek zamieszcza wzmiankę o pianiu koguta. Tak więc pokazał autor drugiej Ewangelii, jak płonne były zapewnienia Piotra, że nigdy nie zaprze się Mistrza, i jak dokładnie sprawdziły się słowa Jezusa, zapowiadającego zaparcie się Piotra.

69 Służąca, ujrzawszy go, znowu zaczęła mówić do tych, którzy tam stali: To jest jeden z nich.

14,66-69. Niewolnicy w arystokratycznych domach mieli więcej władzy i wyższą pozycję od przeciętnego wolnego obywatela. Chociaż najwyższy kapłan miał niewątpliwie wiele sług, służąca mogła rozpoznać, że Piotr i straże (Mk 14,54) nie są z domu arcykapłana. Jako osoba służąca w arystokratycznym domu w pobliżu Świątyni, mogła odwiedzać Świątynię i widzieć na je] dziedzińcach uczniów Jezusa. Wycofanie się Piotra z dziedzińca do przedsionka stanowiło być może przygotowanie do ucieczki.

70 A on ponownie zaprzeczył. Po chwili ci, którzy tam stali, mówili znowu do Piotra: Na pewno jesteś jednym z nich, jesteś także Galilejczykiem.

14,70. Akcent galilejski różnił się od judejskiego, z pewnością w przypadku języka aramejskiego i przypuszczalnie również w języku greckim. Służący najwyższego kapłana i członkowie straży świątynnej mogli mieszkać w Jerozolimie i uważać siebie za Judejczyków.

71 Lecz on począł się zaklinać i przysięgać: Nie znam tego człowieka, o którym mówicie.

14,71. „Zaklinanie się” Piotra nie oznacza, że wypowiadał wulgarne słowa. Przysięga raczej, że nie zna tego człowieka, wzywając, by spadło na niego przekleństwo, jeśli kłamie. Hierarchia świątynna była zainteresowana wyeliminowaniem przywódcy. Dopóki Piotr nie stwarzał zagrożenia, jego życie przypuszczalnie nie znajdowało się w niebezpieczeństwie (chociaż mógł zostać ukarany za to, że poszedł za Jezusem na dziedziniec domu najwyższego kapłana), Piotr mógł jednak o tym nie wiedzieć.

72 I zaraz powtórnie zapiał kogut. Wspomniał Piotr na słowa, które mu powiedział Jezus: Pierwej, nim kogut dwa razy zapieje, trzy razy Mnie się wyprzesz. I wybuchnął płaczem.

69–72. Natomiast przy opisie drugiego i trzeciego zaparcia się Piotra Mateusz używa wyrażeń bardziej dosadnych niż Marek, ale o pianiu koguta mówi po raz pierwszy dopiero wtedy, gdy relacjonuje trzecie zaparcie się Apostoła.

14,72. Dla większości ludów starożytnego obszaru Morza Śródziemnego pianie koguta oznaczało początek dnia. Niektórzy uczeni sądzą, że chodzi tutaj o wcześniejsze pianie palestyńskiego koguta, między 12:30 a 2:30 w nocy.

Mk 15

Jezus przed Piłatem Mt 27,1-2; Mt 27,11-26; Łk 22,66; Łk 23,1-5; Łk 23,13-25;

J 18,28-19,1; J 19,4-16 Mt 26,57+

1 Zaraz wczesnym rankiem arcykapłani wraz ze starszymi i uczonymi w Piśmie i cały Sanhedryn powzięli uchwałę. Kazali Jezusa związanego odprowadzić i wydali Go Piłatowi.

15,1. Ponieważ nocna rozprawa była nielegalna, członkowie Sanhedrynu gromadzą się ponownie z nastaniem porannej zorzy (około 4:30 rano) lub o świcie (około 5:30 rano), by czym prędzej uprawomocnić swój werdykt. Rzymscy urzędnicy, tacy jak Piłat, przyjmowali swoich klientów i osoby publiczne od rana do południa, należało więc bardzo wcześnie przyprowadzić do niego Jezusa. Piłat mieszkał zwykle w Cezarei, lecz w czasie Święta Paschy przebywał w dawnym pałacu Heroda Wielkiego w Jerozolimie. Namiestnik rzymski musiał być w mieście, by zapobiec rozruchom, które mogły wybuchnąć w czasie święta.

2 Piłat zapytał Go: Czy ty jesteś Królem żydowskim? Odpowiedział mu: Tak, Ja nim jestem. 3 Arcykapłani zaś oskarżali Go o wiele rzeczy. 4 Piłat ponownie Go zapytał: Nic nie odpowiadasz? Zważ, o jakie rzeczy cię oskarżają.

1–4. Opis drugiego posiedzenia Sanhedrynu zawiera w relacji Marka wzmiankę o uczonych w Piśmie, czego brak u Mateusza, ale pomija autor drugiej Ewangelii uwagę zamieszczoną przez Mateusza o decyzji, jaką podjęto w wyniku tego posiedzenia: zapadła przeciw Jezusowi uchwała, żeby Go zgładzić. Należy też zauważyć, że w relacjach Mateusza i Marka trudno właściwie mówić o drugim posiedzeniu Sanhedrynu. Odnosi się raczej wrażenie, że Mateusz i Marek znają tylko jedno jego posiedzenie, rozpoczęte wieczorem i trwające przez całą noc aż do następnego dnia rano. Posiedzenie zakończyło się związaniem Jezusa i odprowadzeniem Go do Piłata. Z trzech synoptyków tylko Marek nie wspomina wcale o rozpaczy i śmierci Judasza. Mateusz najdokładniej opisuje tragiczny koniec tego Apostoła-apostaty, Łukasz zachowuje co prawda w związku z tym milczenie w Ewangelii, ale za to krótko – lecz bardzo realistycznie: spadłszy głową na dół, pękł na pół, i wypłynęły wszystkie jego wnętrzności – mówi o śmierci Judasza wDziejach Apostolskich (Dz 1,18). Tylko Marek nie podaje żadnej informacji o całej sprawie. Czyż nie jest to znów ta sama, znana nam już chęć, jeśli nie usprawiedliwienia, to przynajmniej nieoskarżania Judasza?

Przesłuchanie przed Piłatem dwaj pierwsi synoptycy referują w identyczny sposób. Nie jest to właściwie przesłuchanie, gdyż Jezus, poza lakoniczną odpowiedzią na pytanie Piłata czy jest królem żydowskim, nie wyrzekł właściwie ani jednego słowa, czym wprawił w podziw i zakłopotanie namiestnika. Cała relacja zostawia zresztą wiele do życzenia, jako zapis akcji dokładnie określonej przepisami prawnymi. Bez żadnych formalności wstępnych Piłat pyta od razu, czy Jezus jest królem. Jest następnie wzmianka o tym, że arcykapłani wysuwali wiele oskarżeń pod adresem Jezusa, ale żadne z nich nie zostało zreferowane dokładniej. Widać z tego, że Markowi zależało jedynie na przekazaniu wiadomości, że Jezus był sądzony przez Piłata; nie troszczył się już wcale o to, jak odtworzyć przebieg tego przesłuchania. Równocześnie można stąd również wysunąć wniosek, że według Marka całkowitą winę za skazanie Jezusa na śmierć ponoszą Żydzi. Udział pogan w tym smutnym procesie był znikomy.

15,2-4. Obwołanie się żydowskim królem, Mesjaszem, naraziłoby Jezusa na zarzut podburzania ludu i zdrady cesarza. Jedynym przestępstwem, za jakie żydowscy przywódcy mogli natychmiast skazać na śmierć, było sprofanowanie Świątyni. Według nich postępowanie Jezusa w Świątyni było temu bliskie, przywódcy wiedzieli jednak, że Jego mesjańskie roszczenia wydadzą się Piłatowi bardziej niebezpieczne. W przeszłości Piłat nie okazywał większej skłonności do współpracy z żydowskimi przywódcami, musieli więc przedstawić mu wystarczająco poważny przypadek.

5 Lecz Jezus nic już nie odpowiedział, tak że Piłat się dziwił.

5. W milczeniu, którym Jezus pokrywał wszystkie stawiane Mu zarzuty, wypełniały się również słowa prorocze o Słudze Cierpiącym: Dręczono Go, lecz sam się dał gnębić, nawet nie otworzył ust swoich. Jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich (Iz 53,7).

15,5. Żydowskie relacje o męczennikach często opisują zdumienie pogańskich sędziów ich niechęcią do współpracy (np. 2 Mch, 4 Mch). Rzymskie prawo interpretowało jednak milczenie jako przyznanie się do winy.

Jezus odrzucony przez swój naród

6 Na każde zaś święto miał zwyczaj uwalniać im jednego więźnia, którego żądali. 7 A był tam jeden, zwany Barabaszem, uwięziony z buntownikami, którzy popełnili zabójstwo w czasie rozruchów. 8 Tłum przyszedł i zaczął domagać się tego, co zawsze dla nich czynił.

15,8 przyszedł. Dosł.: „poszedł do góry”. To wyrażenie zakłada, że pretorium znajdowało się w wyższej części miasta, co najlepiej odpowiada wzgórzu zachodniemu, gdzie był stary pałac Heroda Wielkiego.

6–8. Tylko z relacji Marka dowiadujemy się, że Barabasz został uwięziony z buntownikami, którzy podczas bliżej nie określonych rozruchów dokonali pewnych zabójstw. Ale całkowitym milczeniem pomija Marek wzmiankę, zamieszczoną przez Mateusza, o widzeniu żony Piłata. W każdym razie w relacji Marka, bardziej może niż u pozostałych Ewangelistów, widoczne są intencje Piłata: chciałby – o ile tylko uda się to uczynić bez naruszenia prawa – uniewinnić Jezusa.

9 Piłat im odpowiedział: Jeśli chcecie, uwolnię wam Króla żydowskiego?

15,9 W Mk tłum przychodzi do pretorium, aby się domagać ułaskawienia jednego więźnia, nie myśląc o sprawie Jezusa. To Piłat chce wykorzystać tę prośbę w celu ułaskawienia Jezusa i pozbycia się trudnej sprawy, lecz ten jego manewr udaremniają arcykapłani, którzy zamiarowi uwolnienia Jezusa przeciwstawili żądanie uwolnienia Barabasza. Mt 27,17 zagubił te subtelne odcienie, przypisując Piłatowi niezręczność zaproponowania przez niego samego wyboru między Barabaszem a Jezusem.

10 Wiedział bowiem, że arcykapłani wydali Go przez zawiść.

15,6-10. Uwolnienie jednego więźnia z okazji święta było miejscowym zwyczajem, jednym z tych, o których milczą zapiski historyczne, jakie zachowały się do naszych czasów, pasuje on jednak do ówczesnej kultury (np. czytamy, że w 85 r. po Chr. namiestnik Egiptu wydał kogoś „tłumom”). W przeciwieństwie do Jezusa, Barabasz jest stosującym przemoc buntownikiem, nie podaje się jednak za króla, ani nie chlubi równie liczną rzeszą zwolenników.

11 Lecz arcykapłani podburzyli tłum, żeby uwolnił im raczej Barabasza.

15,11. Starożytni pisarze często krytykowali zmienność nastrojów tłumu.

12 Piłat ponownie ich zapytał: Cóż więc mam uczynić z tym, którego nazywacie Królem żydowskim? 13 Odpowiedzieli mu krzykiem: Ukrzyżuj go! 14 Piłat odparł: A cóż złego uczynił? Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli: Ukrzyżuj go! 15 Wtedy Piłat, chcąc zadowolić tłum, uwolnił im Barabasza, Jezusa zaś kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie.

9–15. Zgadza się również całkowicie z wersją Mateuszową Markowa relacja dialogu Piłata z tłumem, podburzonym przez arcykapłanów i domagającym się uwolnienia Barabasza oraz wzmianka o samym uwolnieniu Barabasza. W zakończeniu tej krótkiej relacji ujawnia się znów cała ludzka słabość Piłata: mimo iż z całą pewnością nie zdołał sobie wyrobić sądu o rzeczywistej winie Jezusa, wydał Go jednak na śmierć, chcąc pozbyć się wzburzonego tłumu.

15,12-15. Surowa chłosta poprzedzała zwykle ukrzyżowanie, lecz przeważnie była wymierzana w trakcie wędrówki na miejsce egzekucji lub nawet wówczas, gdy skazani wisieli na krzyżu. Ukrzyżowanie było najokrutniejszym sposobem wykonania wyroku śmierci w starożytności.

Kiedy Piłat został mianowany namiestnikiem, natychmiast wzbudził gniew mieszkańców Jerozolimy, wprowadzając do miasta cesarskie sztandary. Później kazał zbudować miejski akwedukt za środki pochodzące ze skarbca Świątyni. Jego brak wrażliwości prowokował jedynie wrogość Żydów, teraz był jednak najwyraźniej mniej chętny do konfliktów z lokalnymi przywódcami.

Król wyszydzony Mt 27,27-31; J 19,1-3

16 Żołnierze zaprowadzili Go do wnętrza pałacu, czyli pretorium, i zwołali całą kohortę.

15,16. Pretorium znajdowało się we wspaniałym pałacu Heroda Wielkiego, którego jako siedziby używali rzymscy namiestnicy, gdy przybywali do Jerozolimy.

17 Ubrali Go w purpurę i uplótłszy wieniec z ciernia, włożyli Mu na głowę.

15,17. Purpura była drogą tkaniną (zob. Dz 16,14). W tym miejscu należy zwrócić uwagę, że purpurowe szaty i wieńce z liści były atrybutami greckich książąt, poddanych Rzymu. Żołnierze mogli zaimprowizować przedstawienie, używając w tym celu szkarłatnego rzymskiego płaszcza.

Wielu uczonych jest zdania, że korona cierniowa, sporządzona być może z gałęzi ciernistego krzewu różdżeńca (akantu) lub palmy daktylowej (co bardziej przypominałoby koronę), miała być raczej znakiem zewnętrznym, niż narzędziem zadającym ból. Korona mogła więc naśladować wieniec noszony przez helleńskich władców. Ponieważ wieniec został skręcony, niektóre ciernie lub kolce mogły wystawać do wewnątrz, raniąc głowę Jezusa. Jedynie najznamienitsi królowie nosili koronę zamiast wieńca, żołnierze przedstawiają więc Jezusa jako udzielnego księcia.

18 I zaczęli Go pozdrawiać: Witaj, Królu żydowski!

15,18. Rzymscy cesarze byli pozdrawiani słowami: „Witaj...” Żołnierze szydzą więc z Jezusa („Królu Żydów”). Okazaliby zapewne niewielki szacunek żydowskiemu królowi, nawet gdyby byli przekonani, że Jezus rzeczywiście nim jest.

19 Przy tym bili Go trzciną po głowie, pluli na Niego i przyklękając, oddawali Mu hołd. 20a A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego purpurę i włożyli na Niego własne Jego szaty.

16–20. W opisie biczowania i koronowania cierniem Jezusa Marek pomija wzmiankę o trzcinie, mającej być ironicznym symbolem królewskiego berła, a w ogłoszeniu wyroku ostatecznego przez Piłata – scenę umycia rąk, słowa wypowiedziane przy tym do tłumu oraz jeszcze jedno domaganie się przez ów tłum krwi Jezusa. Szyderstwa żołnierzy miały charakter brutalny i może szczególnie bolesny dla Jezusa. Prostackie pomysły – przywdzianie Jezusa w zniszczony płaszcz żołnierski mający przypominać purpurę królewską, włożenie korony cierniowej na głowę – miały na celu wyśmianie królewskiej godności Jezusa. Pomijając milczeniem widzenie, jakie miała żona Piłata, Marek chce niejako dać do zrozumienia, że nie zależy mu już na usprawiedliwianiu Piłata. Ten poganin, początkowo dość życzliwie nastawiony do Jezusa (Mk 15,6–15), później troszczył się tylko o interesy własne.

15,19-20. Oddawano cześć królowi (także cesarzowi) przyklękając przed nim.

JEZUS NA GOLGOCIE

Droga krzyżowa Mt 27,32-33; Łk 23,26; J 19,17

20b Następnie wyprowadzili Go, aby Go ukrzyżować. 21 I niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa, który idąc z pola, [tamtędy] przechodził, przymusili, żeby niósł Jego krzyż.

15,21 Aleksandra i Rufusa. Prawdopodobnie byli oni znani wspólnocie rzymskiej, gdzie Marek napisał swoją Ewangelię. Por. Rz 16,13.

15,21. Cyrena leżała na terenie dzisiejszej Libii (Afryka Północna), znajdowała się tam duża kolonia żydowska. Szymon to typowe imię żydowskie. Pobożni żydowscy pielgrzymi z całego świata śródziemnomorskiego przybywali do Jerozolimy na Święto Paschy. Rzymscy żołnierze mogli przymusić każdego, by niósł dla nich jakieś przedmioty. Ponieważ było święto i praca była zakazana, Szymon nie wracał z „pola” (dosłownie), tak jak powracali z niego robotnicy. Być może spóźnił się na święto, dopiero teraz przybył z Cyreny, lub czasowo mieszkał na wsi.

22 Przyprowadzili Go na miejsce Golgota, to znaczy miejsce Czaszki.

20b–22. W opisie sceny spotkania Jezusa z Szymonem Cyrenejczykiem Marek dorzuca szczegół o dwu synach tego palestyńskiego wieśniaka: Aleksandrze i Rufusie. Nie jest wykluczone, że ci dwaj ludzie, noszący rzymskie imiona, byli znani czytelnikom Ewangelii Marka. Istnieje też duże prawdopodobieństwo, że o tym samym Rufusie mówi Paweł w Rz 16,13. Zarówno prawo żydowskie (por. Kpł 24,14), jak rzymskie nie pozwalało wyroku śmierci dokonywać w mieście (por. Hbr 13,12). Również zgodnie z przepisami prawa skazaniec sam musiał nieść belkę poprzeczną krzyża na miejsce zagłady. Zmuszając Szymona do udzielenia Jezusowi pomocy w dźwiganiu krzyża żołnierze kierowali się z pewnością nie tyle miłosierdziem, ile raczej chęcią sprawniejszego przeprowadzenia całej akcji. Droga przedłużała się zdaniem ich bez potrzeby. Ponieważ Szymon Cyrenejczyk wracał od swoich zajęć z pola, należy wnosić, że nie był to dzień szabatu, czyli nie nastąpił jeszcze dzień 15 Nisan.

15,22. Miejsce ukrzyżowania mogło się nazywać „Miejscem Czaszki”, gdyż było świadkiem wielu egzekucji. (Hipoteza, jakoby miejsce to kształtem przypominało czaszkę, jest możliwa, lecz wnioskowanie na tej podstawie, że położenie Kalwarii zgadza się z tym, które zaproponował Charles Gordon około 1884, jest nieprawdopodobne; kontury przypominające czaszkę powstały dopiero po czasach Jezusa.)

Ukrzyżowanie Mt 27,34-38; Łk 23,33-34; J 19,18-24

23 Tam dawali Mu wino zaprawione mirrą, lecz On nie przyjął.

15,23. Pobożne niewiasty z Jerozolimy przygotowywały zwykle taki napój i podawały go skazańcom, by uśmierzyć ból (por. Prz 31,6-7). Jezus postanawia do końca znieść ból ukrzyżowania. Mirra miała mieć działanie narkotyczne.

24 Ukrzyżowali Go i rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy, co który miał zabrać. Ps 22,19

15,24. Było zwyczajem, że rzymscy żołnierze dzielili między sobą rzeczy przestępcy skazanego na śmierć.

25 A była godzina trzecia, gdy Go ukrzyżowali.

15,25 była godzina trzecia. Według obecnego sposobu liczenia czasu dziewiąta rano albo — w szerszym znaczeniu — czas między dziewiątą rano a południem.

15,25. Trzecia godzina rozpoczynała się krótko po 8:30 rano i upływała tuż po 9:30. (Dokładny czas mógł się różnić w zależności od wschodu słońca, od którego liczono godziny, dlatego zależał od pory roku.)

26 Był też napis z podaniem Jego winy, tak ułożony: Król żydowski.

23–26. Według Marka Jezusowi, gdy już był przybity do krzyża, podano do picia wino zmieszane nie z żółcią, lecz z mirrą – szczegół nie posiadający większego znaczenia. Ta mieszanina miała również właściwości otępiające wrażliwość cierpiącego. Jezus nie przyjmuje tego napoju – chce bowiem w pełnej świadomości i do końca wypełniać wolę Ojca. Na uwagę zasługuje to, że Mateusz, tak bardzo zatroskany o cytowanie słów starotestamentowych, wypełniających się w życiu i działalności Jezusa, pominął cytat Iz 53,12, mówiący o zaliczeniu Sługi Cierpiącego pomiędzy złoczyńców. Istnieje pewna rozbieżność pomiędzy Janem a Markiem, gdy chodzi o godzinę śmierci Jezusa. Według Jana (J 19,14) była to godzina szósta, czyli nasza dwunasta, według Marka zaś – dziewiąta, tj. trzecia według naszej rachuby czasu. Chodzi tu nie tyle może o dwa różne sposoby liczenia czasu – na zgodność pod tym względem Marka z Janem wskazuje między innymi tekst o godzinie szóstej w J 4,6 – ile raczej o pewien schematyzm Marka, który swoje relacje w rozdz. 15 chronologicznie dzieli na trzygodzinne odcinki (por. 15,1.25.33.34). Tak więc godzina trzecia u Marka nie jest dokładnym określeniem czasu, lecz ogólnym stwierdzeniem, że ukrzyżowanie Jezusa miało miejsce pomiędzy naszą godziną dziewiątą a dwunastą.

15,26. Napis podający winę skazańca był zwykle umieszczany nad głową ukrzyżowanego. Uważanie się za króla było wystarczającym powodem, by wzbudzić gniew Rzymian. Jednak jak na ironię, Jezus nie został nazwany królewskim pretendentem, lecz „Królem Żydowskim”, co mogło odzwierciedlać wrogą Żydom postawę Piłata lub jego ludzi.

27 Razem z Nim ukrzyżowali dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Iz 53,12; Łk 22,37

15,27. Termin „złoczyńcy” jest tym samym słowem, którego Józef Flawiusz użył na określenie żydowskich powstańców. Obaj byli więc przypuszczalnie towarzyszami Barabasza i pierwotnie mieli zostać straceni wraz z nim tego dnia.

28 Tak wypełniło się słowo Pisma: W poczet złoczyńców został zaliczony.

15,28 W niektórych rkpsach wiersz pominięty (Iz 53,12). Por. Łk 22,37.

27–28. Tradycja deutero-izajańska jest w ogóle bardziej znana Markowi niż Mateuszowi, chociaż Marek odwołuje się do ST względnie rzadko. Musiał więc mieć jakieś szczególnie ważne powody wtedy, kiedy to czynił. Paradoksalność Jezusa z Ewangelii Marka polega na tym, że Jezus jest Synem Bożym, a równocześnie uniżonym Sługą. Napis na krzyżu Marek podał w wersji krótszej – Król żydowski – niż Mateusz i Łukasz: To jest Jezus, Król żydowski. Wersja Markowa zdaje się być bardziej bliska oryginału aramejskiego. Opis rzucania losów o szaty Jezusa kończy się u Mateusza typową dla tego Ewangelisty refleksją, jakiej brak u Marka, nad wypełnieniem się słów proroczych.

Wyszydzenie na krzyżu Mt 27,39-44; Łk 23,35-37

29 Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go, potrząsali głowami, mówiąc: Ejże, ty, który burzysz przybytek i w trzy dni go odbudowujesz, Mk 14,58

30 zejdź z krzyża i wybaw samego siebie! 31 Podobnie arcykapłani, drwiąc między sobą wraz z uczonymi w Piśmie, mówili: Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. 

32 Mesjasz, król Izraela, niechże teraz zejdzie z krzyża, żebyśmy zobaczyli i uwierzyli. Lżyli Go także ci, którzy z Nim byli ukrzyżowani. J 6,30 Łk 23,39-43

29–32. Następuje streszczenie bluźnierstw – nieco krótsze u Marka niż u Mateusza – którymi obrzucono Jezusa zawieszonego na krzyżu. Sytuacja, w jakiej znalazł się Chrystus, w przekonaniu owych szyderców uchodziła za wyraźny dowód, iż wszystkie Jego mesjańskie i boskie roszczenia były bezpodstawne. Gdyby Jezus był naprawdę Mesjaszem i Synem Bożym, to przecież Bóg Wszechmocny – rozumowali – nie dopuściłby do tak wielkiego poniżenia swego Wysłannika. Dla członków Sanhedrynu, patrzących na stan najwyższego pohańbienia Jezusa, był to moment pełnej satysfakcji z powodu osiągniętego celu. W słowach: innych wybawiałsiebie nie może wybawić całkiem podświadomie ukazywali arcykapłani największy paradoks życia Jezusa, do czego także Paweł – lecz już w zupełnie innym duchu i w innym celu – będzie nawiązywał (por. np. Ga 5,11; 1 Kor 1,23).

15,29-32. Niektórzy ludzie, przyglądający się ukrzyżowaniu, przeklinali skazańców, choć powinni być raczej sprzymierzeńcami Jezusa (Mk 15,26). Wielu starożytnych pisarzy posługiwało się ironią, Marek nie jest więc pod tym względem wyjątkiem, gdy podkreśla niezamierzoną prawdziwość słów wrogów Jezusa (w. 31).

Zgon Jezusa Mt 27,45-54; Łk 23,44-47; J 19,28-30

33 A gdy nadeszła godzina szósta, mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej.

15,33. „Godzina szósta” rozpoczynała się tuż przed południem, „dziewiąta" przed trzecią po południu. Jezus umarł więc w porze składania wieczornej ofiary w Świątyni. Opowiadano o katastrofach, które miały miejsce w chwili śmierci pobożnych rabinów, szczególnie tych, których wstawiennictwo było ważne dla świata. Jednak głównym przesłaniem tych znaków była zapowiedź rychłego sądu. Ciemność oznaczała sąd w dawnych dziejach Izraela (Wj 10,21-23) i miała go oznaczać także w przyszłości (Iz 13,10; Ez 32,7; Jl 2,2.10.31; 3,15; Am 5,18; 8,9; Za 14,6).

34 O godzinie dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: Eloi, Eloi, lema sabachthani, to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Ps 22,2

15,34 Eloi, Eloi. Aram.: Elahî, w transkrypcji grec: Eloi, być może pod wpływem hebr. Elohim. Forma Eli, przytoczona w Mt, jest hebr. i jedynie ona pochodzi z oryginalnego tekstu psalmu, dzięki niej też jaśniejsza się staje gra słów żołnierzy.

33–34. I wreszcie ostatnie słowa Jezusa, utrwalone w identyczny sposób przez Mateusza i Marka. Ten cytat z Ps 22[21],2 nie jest to wyraz rozpaczy ani jakiegoś przeświadczenia o odrzuceniu przez Boga, lecz modlitwa kogoś, kto znalazłszy się w wielkim nieszczęściu szuka pomocy i wsparcia u Boga. Jezus przez to wołanie wcale nie zamierza dać do zrozumienia, iż zmarnowane zostało Jego życie; przeciwnie – jest to wyraz całkowitego zdania się na wolę Bożą, jak głosi dalszy ciąg tego mesjańskiego psalmu.

15,34. Wołanie Jezusa to aramejski cytat zaczerpnięty z Ps 22,1, który był czasami recytowany o tej porze dnia jako modlitwa, otrzymuje jednak znaczenie szczególne, gdy Jezus modli się jego słowami. Pierwsze słowa przywołują cały psalm, opowiadający o cierpieniach sprawiedliwego, oraz zawartą w nim nadzieję Bożego uniewinnienia. (Jezus cytował przypuszczalnie ten psalm w języku hebrajskim, jak w Ewangelii Mateusza; Marek posługuje się formą aramejską, ponieważ przekaz ten krążył w aramejskim środowisku. Słowo „Eli” mogło być łatwiej niż „Eloi” błędnie zrozumiane jako „Eliasz”; por. Mk 15,35-36.)

35 Niektórzy ze stojących obok, słysząc to, mówili: Patrz, woła Eliasza. 36 Ktoś pobiegł i nasyciwszy gąbkę octem, umieścił na trzcinie i dawał Mu pić, mówiąc: Poczekajcie, zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, żeby go zdjąć [z krzyża].

15,35-36. Członkowie pewnych kręgów tradycji żydowskiej wierzyli, że oprócz roli, jaką miał pełnić w czasach ostatecznych, Eliasz bywał posyłany jako anioł, by ratować sławnych nauczycieli.

37 Lecz Jezus zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha.

35–37. Niezwykłe jest to, że żołnierz podający Jezusowi gąbkę z octem – a mógł to być tylko pogański żołnierz – wypowiadał słowa: Zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz. Ocet zwilżający usta Jezusa sprawiał z pewnością niejaką ulgę Cierpiącemu, lecz równocześnie przedłużał Jego konanie.

15,37. Ukrzyżowani skazańcy umierali zwykle przez uduszenie. Wskutek wycieńczenia nie mogli utrzymać ciężaru własnego ciała, przepona stawała się coraz bardziej napięta i w końcu nie mogli oddychać. Umierali jednak zwykle kilka dni, znacznie dłużej niż Jezus, który cierpiał kilka godzin.

Po zgonie Jezusa

38 A zasłona przybytku rozdarła się na dwoje, z góry na dół.

38. Marek nie wspomniał wcale o wszystkich owych niezwykłych zjawiskach – tak dokładnie wyliczonych przez Mateusza – jakie poczęły się dokonywać w naturze po śmierci Jezusa. Poprzestaje na stwierdzeniu, że zasłona świątyni rozdarła się na dwie części, od góry aż do dołu, w czym można się dopatrywać wielorakich teologicznych treści: zasłona, zamykająca dotychczas dojście zwykłym śmiertelnikom do Świętego Świętych (por. Wj 26,33), czyli do Boga samego, rozdarła się, umożliwiając w ten sposób wszystkim dostęp do tronu Najwyższego, ponieważ Chrystus przez swoje zbawcze dzieło pojednał wszystkich z Bogiem. Rozdarcie się zasłony można też uważać za początek zniszczenia świątyni, na której gruzach miał powstać stopniowo Kościół Chrystusowy.

15,38. Miejsce Najświętsze, do którego najwyższy kapłan mógł wchodzić jedynie raz w roku, było najważniejszym znakiem Bożej obecności. Rozdarcie zasłony przez Boga mogło oznaczać, że będzie odtąd dostępny niezależnie od kultu świątynnego, natomiast dawny porządek świątynny został osądzony i zniesiony.

39 Setnik zaś, który stał naprzeciw Niego, widząc, że w ten sposób wyzionął ducha, rzekł: Istotnie, ten człowiek był Synem Bożym. Mt 4,3+

15,39 był Synem Bożym. Chociaż oficer rzymski nie mógł włożyć w te słowa treści, jakie my w nich odkrywamy, Marek zapewne widzi w nich wyznanie przez poganina nadludzkiej osobowości Jezusa.

15,39. Nie-Żydzi mogli używać określenia „syn Boży” mając na myśli pobożnego filozofa lub - co było bardziej powszednie - bohatera, którego ojcem było jakieś bóstwo. Jednak w Ewangelii Marka tytuł „Syn Boży” oznacza daleko więcej (Mk 14,61). Ponieważ Rzymianie uważali sprawującego władzę cesarza za syna boskiego Augusta, setnik mógł rozpoznać w Jezusie nie tylko „Króla Żydowskiego” (Mk 15,26), lecz także rywala cesarza. Niezależnie od tego, jaki niuans znaczeniowy miał na myśli, myśl Marka jest oczywista (por. Mk 15,29-32): śmierć Jezusa zrobiła wrażenie jedynie na poganinie.

40 Były tam również niewiasty, które przypatrywały się z daleka, między nimi Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba Mniejszego i Józefa, oraz Salome. Mt 27,55-56; Łk 23,49; J 19,25 Mk 6,3

15,40 Salome. Prawdopodobnie ta sama, którą Mateusz (27,56) nazywa matką synów Zebedeusza.

15,40. Niewiasty idące za Jezusem były w znacznie mniejszym stopniu narażone na szykany niż Jego męscy naśladowcy, mimo to wykazały się odwagą, przychodząc na ukrzyżowanie. Przydomek Jakuba, „Mniejszy”, lepiej tłumaczyć jako „Młodszy”, na co wskazuje znaczenie, w jakim słowo to było używane w starożytnych papirusach.

41 One to, kiedy przebywał w Galilei, towarzyszyły Mu i usługiwały. I było wiele innych, które razem z Nim przyszły do Jerozolimy.

39–41. Świadectwo setnika Mateusz i Marek przekazują w sposób identyczny. Słowa setnika nie są bynajmniej wyrazem jego wiary w mesjańską lub w boską godność Jezusa. Ten oficer pogański wyraża w taki właśnie sposób swoje przekonanie o niewinności Jezusa (por. Łk 23,47), o Jego doskonałości moralnej na miarę boską. We wzmiance o niewiastach, które towarzyszyły Jezusowi, a potem znalazły się pod Jego krzyżem, Marek nazywa po imieniu – Salome – matkę synów Zebedeuszowych. Te same niewiasty udadzą się potem do grobu Jezusa.

15,41. Mierząc tradycyjnymi religijnymi kryteriami, zakrawało na skandal, by kobiety (szczególnie zamężne) podróżowały w towarzystwie uczniów płci męskiej. Wszyscy Żydzi (oprócz członków zhellenizowanej arystokracji) uważali, że palestyńskie kobiety powinny stronić od działalności publicznej, nakrywać głowy i posłusznie spełniać domowe obowiązki. Idea kobiet patronów (sponsorów) jest skądinąd znana, chociaż jest uderzające, że niewiasty te podróżowały z Jezusem. W tym jednym wersecie Marek wskazuje na pewien aspekt służby Jezusa, który mógł stanowić potencjalne wyzwanie dla porządku społecznego, szczególnie że owe kobiety „towarzyszyły” Jezusowi w charakterze uczniów (por. komentarz do Łk 10,39; najczęstsze znaczenie „towarzyszenia” w Ewangeliach).

Złożenie Jezusa do grobu Mt 27,57-61; Łk 23,50-55; J 19,38-42

42 Już pod wieczór, ponieważ było Przygotowanie, czyli dzień przed szabatem,

15,42. Szabat rozpoczynał się o zachodzie słońca, w kilka godzin po śmierci Jezusa. Prawo dopuszczało przygotowanie w szabat ciała do pogrzebu (por. komentarz do Mt 27,57-58).

43 przyszedł Józef z Arymatei, szanowany członek Rady, który również wyczekiwał królestwa Bożego. Śmiało udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Mt 27,62+

15,43 Rady. Mowa o Sanhedrynie.

15,43. To, że w skład Sanhedrynu wchodzili też ludzie autentycznie pobożni, jak Józef z Arymatei, nie zaś jedynie tacy, jacy pojawiają się w narracji o sądzie (chociaż mogli postrzegać siebie jako równie pobożnych), odpowiada znanej nam różnorodności (nawet wewnątrz samej arystokracji żydowskiej), cechującej ten okres. Ponieważ Józef oczekiwał przyszłego królestwa, nie był przypuszczalnie saduceuszem jak większość członków Sanhedrynu.

44 Piłat zdziwił się, że już skonał. Kazał przywołać setnika i zapytał go, jak dawno umarł.

15,44 jak dawno umarł. Wariant: „czy już umarł”.

15,44. Ukrzyżowani, jeśli ich konanie nie zostało przyspieszone, umierali zwykle kilka dni (por. J 19,31-32).

45 Upewniony przez setnika, wydał ciało Józefowi.

42–45. W opisie Markowym występują dane, które pominął Mateusz, prawdopodobnie dokonując skrótu tekstu, z którego korzystał; zdjęcie ciała Jezusa miało miejsce w wieczór przed szabatem – w szabat nigdy nie mogły znajdować się na publicznym miejscu ciała skazańców (por. Pwt 21,23); Józef z Arymatei był członkiem Najwyższej Rady, a należał do tych, co oczekiwali na przyjście królestwa Bożego; wspomina o odwadze, z jaką Józef poszedł do Piłata i prosił o wydanie ciała Jezusa.

Właśnie ta odwaga zasługuje tu na szczególne podkreślenie: kiedy jeden z najbliższych Jezusowi dopuścił się zdrady, kiedy Piotr zaparł się Mistrza, kiedy uciekli wszyscy Apostołowie i młodzieniec okryty tylko prześcieradłem, kiedy Jezus stał się postacią urzędowo najbardziej napiętnowaną i nikt nie odważył się przyznać do udziału w sprawie Jezusa, wtedy zupełnie śmiało, jawnie przyszedł do namiestnika nie byle kto, ale jeden z członków Najwyższej Rady, i prosił o wydanie ciała skazańca. Z wysiłkiem – choć, rzecz jasna, przy pomocy innych – zdejmuje ciało z krzyża, kupuje potrzebne tkaniny, owija w nie ciało Jezusa i składa w wykutym dla siebie grobie. Wszystkie te poczynania Józefa z Arymatei, lakonicznie, lecz szczegółowo wyliczone przez Marka, mają stanowić zawstydzające pouczenie dla tych, co nie wytrwali w wierności Chrystusowi.

15,45. Odnalezione szczątki ukrzyżowanych wskazują na to, że nie zezwalano na zwyczajowy pochówek ich ciał, co dla Żydów było przerażające. Wyjątek, który stanowią szczątki odnalezione w grobowcu pewnej zamożnej rodziny, sugeruje, że wówczas, | podobnie jak i teraz, ludzi bogaci i posiadający władzę mieli większy zakres możliwości, który mogli dobrze lub źle wykorzystać.

46 Ten zakupił płótna, zdjął Jezusa [z krzyża], owinął w płótno i złożył w grobie, który wykuty był w skale. Przed wejście do grobu zatoczył kamień.

46. Marek dodaje, że Piłat, zanim wydał decyzję zezwalającą na zdjęcie ciała Jezusa z krzyża, zażądał najpierw urzędowego stwierdzenia, że skazany już umarł. Wątpliwość była uzasadniona, gdyż konanie na krzyżu mogło przeciągnąć się niekiedy aż do dwu dni. Orzeczenie stwierdzające zgon Jezusa wydał setnik, dowodzący żołnierzami trzymającymi wartę pod krzyżem.

47 A Maria Magdalena i Maria, matka Józefa, przyglądały się, gdzie Go złożono.

47. Spośród trzech niewiast, które były obecne pod krzyżem, złożenie ciała Jezusa do grobu, według zarówno Mateusza jak Marka, widziały jedynie dwie niewiasty: Maria Magdalena i Maria, matka Józefa.

15,46-47. Józef musiał szybko zakupić lniane płótna, by zdążyć przed zachodem słońca (około 6 wieczorem), kiedy rozpoczynał się szabat. Lnianych płócien używano tradycyjnie do owinięcia zwłok. Groby wykute w litej skale były uważane za najlepsze. Duże kamienie w kształcie dysku mogły zostać wtoczone specjalnym wyżłobieniem do wejścia do grobu, co utrudniało dostanie się do środka. Po przygotowaniu ciała do pogrzebu, pozostawiano je na okres roku, by uległo rozpadowi. Następnie najstarszy syn lub inny najbliższy członek rodziny wracał, zbierał kości zmarłego, wkładał do specjalnej urny i umieszczał ją w zagłębieniu w ścianie grobowca.

Mk 16

ZMARTWYCHWSTANIE JEZUSA CHRYSTUSA

Pusty grób Mt 28,1-8; Łk 24,1-10; J 20,1-2

1 Gdy minął szabat, Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba, i Salome nakupiły wonności, żeby pójść namaścić Jezusa.

16,1 Cel udania się kobiet do grobu w Mk, co podjęte w Łk, jest mniej prawdopodobny niż pobożna „wizyta”, jak to zakłada Mt 28,1 i J 20,1. Niezależnie od faktu obecności straży przy grobie, wspomnianej tylko w Mt, byłoby czymś mało naturalnym otwieranie grobu w półtora dnia po pogrzebie, poza tym zamiar namaszczenia ciała Jezusa daje się z trudnością pogodzić z tym, co się mówi w J 19,39n o staraniach przedsięwziętych przez Józefa z Arymatei i Nikodema. Mt 26,12p i J 12,7 na swój sposób świadczą jednak o tym, że sprawa sposobu pogrzebania Jezusa zajmowała pierwotną wspólnotę i była wyjaśniana na różne sposoby.

16,1. Przed pogrzebem ciała zwykle namaszczano olejkiem, następnie zaś obmywano wodą. Ponieważ jednak Jezus umarł w piątek, na krótko przed rozpoczęciem szabatu (który zaczynał się około 6 wieczorem), czynność tę trzeba było odłożyć na później. Mężczyźni mogli szykować do pogrzebu wyłącznie ciała mężczyzn, kobiety zaś - ciała mężczyzn i kobiet. Wonności i zioła nie zawsze były używane, zwykle jednak stosowano je do namaszczania ciał osób o szczególnym znaczeniu (np. Heroda). Zmniejszały one odór szybko rozkładających się zwłok w gorącym śródziemnomorskim klimacie. Kobiety mogły spodziewać się, że po jednym dniu i dwóch nocach ciało będzie już cuchnąć. Zważywszy jednak na położenie Jerozolimy na wysokości 800 m nad poziomem morza i na fakt, że w kwietniu było jeszcze stosunkowo chłodno, ciało zamknięte w grobowcu mogło jeszcze zachować świeżość.

2 Wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia przyszły do grobu, gdy słońce wzeszło.

16,2 gdy słońce wzeszło. Wariant: „gdy słońce wschodziło”.

1–2. Ale następnego dnia rano u grobu Jezusa pojawiają się, niosąc wonne balsamy, znów wszystkie trzy niewiasty. Jest to jednak relacja tylko autora drugiej Ewangelii. Mateusz nadal nie wspomina o trzeciej niewieście, tj. o Salome. Nie mówi też, że niewiasty przyszły, by namaścić ciało Jezusa; przyszły po to tylko, by obejrzeć grób. Nikt nie był świadkiem faktu samego zmartwychwstania Jezusa. Nic tedy dziwnego, że Ewangeliści nie opisują tej sceny. Mówią o tym, co widzieli na własne oczy: o pustym grobie Jezusa i o pojawieniu się Jezusa w kilka dni po złożeniu Go do grobu. Tych dwu faktów, tzn. faktu pustego grobu i faktu chrystofanii, nie można wytłumaczyć inaczej, jak tylko przyjmując, że Chrystus rzeczywiście zmartwychwstał.

Każdy szabat, a ten, o którym mówi Ewangelista, w szczególności, był dniem całkowitego odpoczynku. Ze względu na ów święty odpoczynek ani Apostołowie, ani pobożne niewiasty nie mogli się udać do grobu Jezusa. Trzeba było czekać, aż „upłynie szabat”. Ze wzmianki o namaszczeniu Jezusa jako celu wyprawy trzech niewiast wynika tu pewna trudność. Jak można było myśleć o namaszczeniu ciała Jezusa, które od dwóch dni znajdowało się już w grobie? Wszystko zależy od tego, czy i jakiemu namaszczeniu poddano ciało Jezusa w chwili złożenia do grobu. Jeżeli się przyjmie; że było to tylko naprędce dokonane, prowizoryczne namaszczenie Jezusa, wtedy zamiary trzech niewiast są całkowicie zrozumiałe. Jeżeli zaś wszystkie czynności pogrzebowe były dokonane w sposób właściwy, co jest bardzo prawdopodobne, ponieważ dwaj mężowie, Józef i Nikodem, wzięli na siebie wszystkie sprawy związane z pogrzebem Jezusa (J 19,40) – wówczas należałoby przypuszczać, że niewiasty udały się do grobu po to, aby na swój sposób uczestniczyć również w pogrzebie Jezusa.

16,2. Było to około 5:30 rano. Zwykle o tej porze wstawano ze snu. Niektórzy kupcy już sprzedawali towary, kobiety zdołały bowiem kupić wonności (Mk 16,1) przed przyjściem do grobu.

3 A mówiły między sobą: Kto nam odsunie kamień z wejścia do grobu? 4 Gdy jednak spojrzały, zauważyły, że kamień został już odsunięty, a był bardzo duży.

3–4. Odsunięcie kamienia tarasującego wejście do grobu było czynnością niezbyt prostą nawet dla mężczyzn, zaopatrzonych w specjalne narzędzia. Łatwo to stwierdzić oglądając jeszcze dziś grobowiec Heroda w Jerozolimie. Może dlatego właśnie już wczesnym rankiem trzy niewiasty udały się do grobu. Kamień zamykający wejście do grobowca i mający zazwyczaj kształt kolisty, był właściwie odtaczany, a nie odsuwany. Żeby uzasadnić wspomniane w poprzednim wierszu zatroskanie niewiast, Marek notuje, iż kamień był bardzo duży.

16,3-4. Kamień w kształcie dysku toczono po specjalnym wyżłobieniu, zamykając nim wejście do grobu. Do jego usunięcia potrzeba było kilku silnych mężczyzn. Groby otwierano zwykle jedynie na drugi pogrzeb kości (w rok później) lub gdy grzebano innych członków rodziny.

5 Weszły więc do grobu i ujrzały młodzieńca, siedzącego po prawej stronie, ubranego w białą szatę; i bardzo się przestraszyły. Mk 9,3

5. Marek nie mówi co prawda, że młodzieniec był aniołem, ale sposób, w jaki go przedstawia, wskazuje dość niedwuznacznie na obecność anioła. Jemu to przypisały niewiasty trud odtarasowania wejścia do grobowca. Ich przerażenie jest w pełni zrozumiałe: brak ciała Jezusa, otwarty grobowiec, wewnątrz nie znana postać – jednym słowem wszystko inaczej niż się tego spodziewały. Do sprawy owego przerażenia Marek wróci za chwilę.

16,5. W literaturze żydowskiej aniołowie nosili zwykle białe szaty Niewiasty nie musiały od razu zakładać, że ujrzana postać jest aniołem. Kapłani w Świątyni i inne osoby również nosiły białe szaty.

6 Lecz on rzekł do nich: Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego; powstał, nie ma Go tu. Oto miejsce, gdzie Go złożyli. Mt 2,23+

6. Takie określenie Jezusa przez anioła ma na celu zaakcentowanie myśli, że Zmartwychwstały nie jest kim innym, tylko właśnie Jezusem z NazaretuUkrzyżowanym. Niewiasty nie będą więc miały żadnych wątpliwości, że były tam, gdzie złożono udręczone ciało Jezusa. Na własne oczy widziały pusty grób Zbawiciela.

7 A idźcie, powiedzcie Jego uczniom i Piotrowi: Podąża przed wami do Galilei, tam Go ujrzycie, jak wam powiedział. 8 One wyszły i uciekły sprzed grobu: ogarnęło je bowiem zdumienie i przestrach. Nikomu też nic nie powiedziały, bo się bały.

16,8 Nikomu też nic nie powiedziały. Według Mt 28,8; Łk 24,10.22n; J 20,18 obwieściły to uczniom. Jeżeli się nie przypuści, że Marek mógł o tym mówić w dalszej części swojej Ewangelii, która do nas nie dotarła (zob. następny przyp.), trzeba przyznać, że zdecydował się on zmienić fakt oznajmienia orędzia przez kobiety, aby nie wprowadzać opowieści o ukazaniach się, których nie zamierzał do niej włączyć.

7–8. Rozbieżność między trzema synoptykami dotycząca całej perykopy uwidacznia się w przedstawieniu reakcji niewiast na wydane im przez anioła polecenie, aby opowiedziały Apostołom o swoim widzeniu Pana. Gdy u Mateusza czytamy …z bojaźnią i wielką radością… pobiegły oznajmić to Jego uczniom (28,8), a Łukasz powie wręcz: …wróciwszy zaś od grobu, oznajmiły to wszystko Jedenastu i wszystkim pozostałym (24,9), to Marek tak oto opisze zachowanie się niewiast: One wyszły i uciekły sprzed grobu; ogarnęło je bowiem zdumienie i przestrach. Nikomu też nic nie powiedziały, bo się bały (16,8). Mamy zatem prawo zapytać: Jak więc ostatecznie było? Usłuchały owe niewiasty nakazu Jezusa, czy nie? Opowiedziały o swej wizycie Apostołom, czy powodowane bojaźnią rzeczywiście nie rzekły słowa? Przypuszcza się na ogół, że Marek opisał reakcję niewiast na zjawienie się młodzieńca odzianego w białe szaty, dwaj zaś pozostali synoptycy mówią o tym, jak zachowały się niewiasty, kiedy już może, ochłonęły trochę z przerażenia. Tak więc z początku nie mówiły nic, z czasem jednak wypełniły polecenie Jezusa i opowiedziały wszystko Apostołom.

16,6-8. W całej Ewangelii Marka ludzie rozgłaszają wieści, które powinni byli zachować w sekrecie. Tym razem jednak, gdy kobiety otrzymały polecenie, by rozgłosiły to, co wiedziały, zachowują milczenie. Jeśli pierwotny tekst Ewangelii Marka kończył się właśnie w tym miejscu, co wydaje się prawdopodobne, jej ostatnia nuta jest zabarwiona ironią. Wiele innych starożytnych dzieł (w tym liczne traktaty i dramaty) ma podobnie nieoczekiwane zakończenie.

16,1-8. Kobiety przy grobie. Skoro pojawienia się Zmartwychwstałego zostały zapowiedziane (Mk 14,28), Ewangelia Marka byłaby kompletna z lub bez fragmentu Mk 16,9-20. Marek nie musiał o tych wydarzeniach opowiadać. Wiele starożytnych dokumentów kończyło na przepowiedni lub zapowiedzi wydarzeń, które z pewnością nastąpią, gdy właściwa narracja dobiegnie końca (np. Iliada, być może najbardziej popularny utwór greckiej starożytności, zapowiada śmierć Achillesa i upadek Troi, lecz o nich nie opowiada). Takie zawieszenie akcji było typową literacką i retoryczną techniką ówczesnych czasów. Pewne księgi (np. żydowskie dzieło historiograficzne zwane Pseudo-Filonem), mowy i rozprawy (np. niektóre z prac Plutarcha) również kończą się w sposób nagły. Być może Marek chciał zakończyć swą księgę krótką wzmianką o pojawieniach się Zmartwychwstałego, aby przypomnieć swoim czytelnikom, którzy doświadczali prześladowania i dzielili krzyż Chrystusowy, że nie ma sensu wątpić w ostateczne zwycięstwo.

Jezus ukazuje się swoim Mt 28,10+

9 Po swym zmartwychwstaniu, wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia, Jezus ukazał się najpierw Marii Magdalenie, z której przedtem wyrzucił siedem złych duchów. J 20,11-18; Łk 8,2

16,9-20 To „zakończenie Mk” należy do natchnionego Pisma św. i jest uznane za kanoniczne, co jednak wcale nie oznacza, że zredagował je Marek. Przynależność tego tekstu do drugiej Ewangelii jest rzeczywiście dyskusyjna. — Trudności powstają najpierw w dziedzinie tradycji rękopiśmiennej. Liczne rkpsy, wśród nich B i S, nie mają aktualnego zakończenia; miast zwyczajnego zakończenia w jednym z rkpsów podaje się zakończenie krótsze, kontynuowane w w. 8: „One opowiedziały pokrótce towarzyszom Piotra to, co im zostało obwieszczone. Potem sam Jezus zaniósł za ich pośrednictwem, od wschodu do zachodu, święte i niezniszczalne orędzie zbawienia wiecznego”. W czterech rkpsach podano, jedno po drugim, dwa zakończenia: krótkie i długie, wreszcie w jednym, gdzie jest dłuższe zakończenie, między w. 14 i 15 wpisano następujący tekst: „A ci przytoczyli we własnej obronie: «Ten wiek nieprawości i niewiary jest pod panowaniem szatana, który nie pozwala, aby to, co jest pod brzemieniem duchów nieczystych, pojęło prawdę i moc Boga; objaw więc od razu twoją sprawiedliwość». To jest to, co oni powiedzieli Chrystusowi, a Chrystus im odpowiedział: «Koniec lat mocy szatana dopełnił się; jednakże inne straszne rzeczy są bliskie. Ja zostałem wydany na śmierć dla tych, którzy zgrzeszyli, aby się nawrócili do prawdy i nie grzeszyli już więcej oraz aby odziedziczyli chwałę sprawiedliwości duchowej i niezniszczalnej, która jest w niebie...»”. Tradycja patrystyczna poświadcza podobnie pewną płynność. — Dodajmy jeszcze, że między w. 8 a 9 jest w opowieści zerwana ciągłość. Z drugiej strony, trudno przyjąć, że ta Ewangelia w pierwszej redakcji zatrzymała się nieoczekiwanie na w. 8, dlatego też przypuszcza się, że pierwotne zakończenie zaginęło z jakiegoś nieznanego powodu, aktualne zaś zredagowano dla uzupełnienia powstałego braku. Przedstawia się ono jako podsumowanie ukazań się Jezusa zmartwychwstałego, a jego redakcja jest w wyczuwalny sposób odmienna od zwyczajnego redagowania u Marka, które jest konkretne, obrazowe. Jednakże obecne zakończenie było znane już od II w. Tacjanowi oraz św. Ireneuszowi i ono znalazło się w ogromnej większości rkpsów grec. a także innych. Nawet jeśli nie można udowodnić, że jego autorem jest Marek, to pozostaje faktem, że stanowi ono — według sformułowania Swete’a — „autentyczną relikwię pierwszego pokolenia chrześcijańskiego”.

10 Ona poszła i oznajmiła to Jego towarzyszom, pogrążonym w smutku i płaczącym. J 20,18; Łk 24,10-11

11 Ci jednak, słysząc, że żyje i że ona Go widziała, nie dali [temu] wiary. Łk 24,13-35

Fragmentu Mk 16,9–20 brak w kodeksach watykańskim i synaickim, w kilku minuskułach, w wielu tłumaczeniach starożytnych (syryjskich, ormiańskich, gruzińskich, koptyjskich); nie zna go również wielu, zwłaszcza wcześniejszych Ojców Kościoła (np. Euzebiusz, Hieronim), a niektórzy zaś (np. Klemens Aleksandryjski, Orygenes, Cyryl Jerozolimski, Tertulian, Cyprian) przynajmniej pośrednio dają do zrozumienia, że w ich czasach Ewangelia Marka nie zawierała tego zakończenia.

Trzeba też przyznać, że fragment 16,9–20 nie stanowi naturalnej kontynuacji kontekstu poprzedzającego: była tam wzmianka o poleceniu, które anioł dał niewiastom, tymczasem w perykopie 16,9–20 nie wraca się już wcale do tego polecenia; niewiasty w rzeczywistości wcale go nie wypełniają; Maria Magdalena jest przedstawiana w 16,9 tak, jakby o niej przedtem nie było żadnej wzmianki; chrystofanie wyliczone w 16,9–20 nie pozostają w żadnym związku z ich zapowiedziami z 14,28 i 16,7 i mają miejsce w Judei, a nie w Galilei, jak o tym była mowa poprzednio. Słownictwo i styl nie zdradzają cech znamiennych całej drugiej Ewangelii. Wreszcie Mateusz i Łukasz, korzystając na ogół z Marka, odchodzą od niego we fragmencie 16,9–20.

Wszystkie powyższe dane dość dawno już skłaniały egzegetów – także katolickich – do mniemania, że tekst 16,9–20, aczkolwiek kanoniczny, a zatem natchniony, nie wyszedł jednak spod pióra autora drugiej Ewangelii. Obecne, kanoniczne zakończenie Ewangelii Marka jest najprawdopodobniej dziełem któregoś z Apostołów lub uczniów Chrystusa. Autorowi tego zakończenia chodziło o stworzenie pewnej syntezy opisów chrystofanii przekazanych przez pozostałych trzech Ewangelistów.

Wydaje się jednak, że Ewangelia Marka nie kończyła się pierwotnie na 16,8, gdyż w kontekście poprzedzającym występuje dwukrotna zapowiedź ukazywania się Jezusa uczniom, już po zmartwychwstaniu (14,28 i 16,7). Obietnica Chrystusa musiała chyba być spełniona, zresztą są poza Ewangelią Marka teksty, które wyraźnie mówią o ukazaniu się Chrystusa zmartwychwstałego Piotrowi (por. Łk 24,34; 1 Kor 15,5). Trudno jednak powiedzieć, jak owo pierwotne zakończenie Ewangelii Marka brzmiało i kiedy zaginęło.

9–11. Z trzech synoptyków tylko Marek opisuje ukazanie się Jezusa zmartwychwstałego Marii Magdalenie, tej, z której wyrzucił był ongiś aż siedem duchów nieczystych. O swym widzeniu uprzywilejowana niewiasta doniosła uczniom i wyznawcom Chrystusa, opłakującym śmierć swego Mistrza. Niestety, jej słowom nie uwierzono; nikt nie potraktował poważnie jej oświadczeń, że Jezus żyje i że się jej ukazał. Tak więc Ewangelista do samego końca jest wierny jednej ze swych myśli przewodnich: nadal ukazuje naturalizm i niedowiarstwo uczniów Jezusa. Jan (20,1 nn), opisujący to widzenie, pomija zupełnym milczeniem problem niewiary uczniów.

16,9-11. Świadectwo kobiety nie było uważane za wiarygodne, co potwierdzają zarówno Józef Flawiusz, jak i rabini. Zważywszy na to oraz na fakt, że w judaizmie nie oczekiwano indywidualnego zmartwychwstania Mesjasza, nic dziwnego, że uczniowie nie uwierzyli Marii Magdalenie.

12 Potem ukazał się w innej postaci dwom spośród nich na drodze, gdy szli do wsi. 13 Oni powrócili i obwieścili pozostałym. Lecz im też nie uwierzyli. 

14 W końcu ukazał się samym Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, i wyrzucał im brak wiary oraz upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego. Łk 24,36-49; J 20,19-23; 1Kor 15,5

12–14. Natomiast autora zakończenia Ewangelii albo nie interesuje wcale, albo jest mu mało znana tradycja przekazująca fakt ukazania się Chrystusa dwum uczniom z Emaus. W jednym zdaniu zamknął to, co Łukaszowi zajęło aż 22 wiersze.

Trwanie w wierze ułatwia ludziom misja nauczycielska Apostołów. Mając odejść do nieba, Chrystus Pan poleca Apostołom kontynuować swoje dzieło na ziemi. Jeżeli Jezus miał coś do zarzucenia swoim uczniom, to najczęściej chodziło Mu o ich małoduszność i brak wiary. Niewiara z tego fragmentu Ewangelii przejawiała się w odrzuceniu świadectwa tych, którzy widzieli, że Jezus zmartwychwstał. Tak więc już z katechezy synoptycznej wynika – w nauczaniu Pawła zaś będzie to jedno z centralnych wymagań – że Chrystusowi szczególnie zależy na tym, aby ludzie uwierzyli w Jego zmartwychwstanie. Wydaje się, że Tomasz był nieobecny w czasie tej chrystofanii, zatem wzmianka o Jedenastu jest może niezupełnie dokładna. Zdaniem wielu egzegetów Autor nie przestrzega jednak w tym wypadku wierności wszystkim szczegółom historycznym – nie podaje ani czasu, ani miejsca ukazania się Jezusa – tym bardziej, że termin Jedenastu stał się już wyrażeniem technicznym. Ewangeliście chodzi nade wszystko o pokazanie postawy Apostołów wobec prawdy zmartwychwstania.

16,12-14. Według tradycji żydowskiej, nadprzyrodzone istoty (np. aniołowie i Eliasz) zdolne były do przybierania różnych postaci. Cechę tę posiada też najwyraźniej zmartwychwstały Jezus, co pomaga w przekonaniu niektórych uczniów.

Ostatni nakaz

15 I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Mt 28,18-20; Mk 13,10; Kol 1,23

15. Tak więc perykopa ta jest odpowiedzią na pytanie, co będzie z dziełem Jezusa po Jego wniebowstąpieniu. Zwrot „wszelkie stworzenie” oznacza w pierwszym rzędzie człowieka, ale obejmuje też w pewnym sensie wszystko, co stworzone, zatem nawet stworzenia nierozumne. Wypowiedź św. Pawła z Rz 8,19–21 jest może najlepszym komentarzem do tego tekstu Marka. Stworzenie – pisze Paweł – z upragnieniem oczekuje objawienia się synów BożychStworzenie bowiem zostało poddane marności – nie z własnej chęciale ze względu na Tego, który je poddał – w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych. Tak więc na wszystkim, co stworzone, widnieje piętno pierwszego grzechu, wszelkie stworzenie również uczestniczy na swój sposób w odkupieniu człowieka.

16 Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. 

17 Te zaś znaki towarzyszyć będą tym, którzy uwierzą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; Dz 1,8+; Mt 10,1p Łk 10,19; Dz 28,3-6

18 węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie. 1Tm 4,14+

16–18. Słuchający nauczania Apostołów zostali podzieleni na dwie klasy: na wierzących i niewierzących. Nie ma miejsca na stanowisko pośrednie. Przyjęcie chrztu, to pierwsze praktyczne następstwo wiary. Wiara w naukę Jezusa nie jest teorią – jest życiem. Wypędzanie złych duchów w imię Jezusa, przemawianie nowymi językami, branie do rąk wężów (por. Dz 28,3 n), nieszkodliwe picie nawet tego, co trujące – oto wyrazy szczególnej pomocy Bożej dla tych, którzy będą głosić Ewangelie. Z drugiej strony jest to wizja nagrody czekającej tych, którzy uwierzą i przyjmą chrzest.

16,15-18. Do znaków ery mesjańskiej przepowiedzianych przez Izajasza należało uzdrawianie chorych, odzyskiwanie mowy przez niemych (Iz 35,5-6) oraz to, że Boży lud będzie składał o Nim świadectwo (Iz 43,10). Moc dana wierzącym przypomina tę, którą udzielono wielu prorokom Starego Testamentu (por. ten temat w Dziejach Apostolskich).

Wniebowstąpienie

19 Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Łk 24,50-53; Dz 1,3-14; Dz 2,33+

20 Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły.

16,20 Zob. 2,2+.

19–20. Samo wniebowstąpienie zostało opisane aż nazbyt realistycznie przez Łukasza w Dziejach Apostolskich. W Ewangelii znajduje się jedynie wzmianka o wzięciu Jezusa do nieba i o Jego zasiadaniu po prawicy Bożej. W ten sposób wrócił Jezus niejako do miejsca swego zamieszkania. Nie znaczy to jednak, że przestał się interesować pozostawioną na ziemi ludzkością. Tę samą prawdę o zasiadaniu Jezusa po prawicy Ojca Paweł uzupełnia kilkakrotnie następującym stwierdzeniem: Siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami (Rz 8,34). Tak więc człowiek odkupiony jest nadal przedmiotem troskliwej miłości Chrystusa. Aczkolwiek na innej płaszczyźnie i w odmiennych wymiarach, Chrystus Pan kontynuuje swoje dzieło. Dwa święta w roku kościelnym winny napełniać chrześcijanina tęsknotą za niebem – są to uroczystości Wniebowstąpienia Chrystusa i Wniebowzięcia Matki Bożej. Tęsknota owa powinna wypływać z pragnienia najintymniejszej jedności z Chrystusem. Przykładów takiej tęsknoty szukać należy nade wszystko w Listach św. Pawła. Najwyższą formę mistyki Pawłowej wyrażają słowa: Z dwóch stron doznaję nalegania: pragnę odejść, a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze… (Flp 1,23).

16,19-20. Zarówno Żydzi, jak i Grecy, którzy czytali Ewangelię Marka, mogli skojarzyć sobie tę scenę ze wstąpieniem wielkiego bohatera do nieba (np. Herkulesa lub, w żydowskiej tradycji pobiblijnej, Mojżesza), jednak zasiadanie Jezusa po Bożej prawicy wykracza poza ramy tego obrazu, co oznacza, że Jezus piastuje pełnię Boskiej władzy (Ps 110,1).

16,9-20. Ostatnie polecenia Jezusa. Tradycja rękopiśmienna oraz styl wskazują na to, że wersety te stanowią przypuszczalnie wczesny dodatek do Ewangelii Marka, chociaż kilku badaczy (np. William Farmer) twierdzi, że jest to tekst Markowy. W każdym razie większość zawartej w nim treści odnaleźć można w innych Ewangeliach.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
02 Ewangelia wedlug sw Marka Biblia Jerozolimska
02 Ś Jezusa Chrystusa Ewangielia według św Marka II rtf
Ewangelia wg św Marka (Do Ksiąg Poematu Boga Człowieka Marii Valtorty)
Praktyczny komentarz do Nowego Testamentu Ewangelia wg św Marka
Ewangelia wg św MArka, S E N T E N C J E, Konspekty katechez
Ewangelia wg św Marka
Ewangelia według św, S E N T E N C J E, Konspekty katechez
Ewangelia według św Marii Magdaleny
Ewangelia wg św Marka
Ewangelia wedlug sw Tomasza
01 Ewangelia wedlug św Mateusza
03 Ewangelia wedlug św Łukasza
14 Ś Jezusa Chrystusa Ewangielia według św Marka XIV rtf
15 Ś Jezusa Chrystusa Ewangielia według św Marka XV rtf
10 Ś Jezusa Chrystusa Ewangielia według św Marka X rtf
04 Ś Jezusa Chrystusa Ewangielia według św Marka IV rtf
09 Ś Jezusa Chrystusa Ewangielia według św Marka IX rtf

więcej podobnych podstron