Podróż do ziemi świętej Słowacki

PODRÓŻ DO ZIEMI ŚWIĘTEJ Z NEAPOLU Juliusza Słowackiego to poemat dygresyjny, który powstał w latach 1836-1837 w czasie wyprawy poety na Wschód. Składa się z dziewięciu pieśni.

W *-* umieściłam dygresje.
STRESZCZENIE:

Pieśń I Wyjazd z Neapolu (składa się z 50ciu 6-wersowych części)

Rozpoczyna apostrofą do muzy romantycznych cierpień. Zapowiada, iż jest koniec sierpnia, czyli czas w którym wyrusza koniem i łódką. Podmiot mówi, że szatan kusi go jak kiedyś Chrystusa, mówiąc „Tam ci lepiej będzie”. A on jest smutny. Nie chce opuszczać Neapolu, czuje, że będzie tęsknił, gdyby miał więcej rozsądku toby został. *Dygresja do Pana Podstolego, Dziadów (zwłaszcza cz. IV). Uczą one porządku, wyznaczają proste ścieżki. Dalej odsyła do pana Collety, o którym opowie w przypisku, ale nie może umieścić tego przypisku, ponieważ drukarz go zamarze. Opowiada o przypisku, który powinien być pisany prozą ale on pisze tylko wierszem z rymami.* „Do Neapolu zaś przywiózł veturyn/. Carozze jego i cabrioletti/ Zalecam wszystkim… zowie się Paretti.” Zaleca hotel „Vittoria”, zaleca też mieszkanie nad golfem na św. Łucji, a jeśli jesteś bogaty mieszkaj przy Villa Reale, na Chiaja. Kto jest tylko u siebie chce zwiedzić Europę. Porównuje Europę o Nimfy, Neapol – nimfy okiem błękitnym,Warszawa – sercem, Sewastopol – cierniami w nodze, Paryż – głową, Londyn – kołnierzem nakrochmalonym, Rzym – szkaplerzem. *Takie porównanie było już w Szekspirze* Przed wyjazdem zrobił sobie śluby, że będzie zabawny i skromny. *Nazywa Szekspira swoim przyjacielem* Zwraca się do Neapolu, mówi iż czeka on na pożegnanie epiczne. Pyta gdzie jest dusza Neapolu, bo duszą tą nie jest ruch i życie. Pisze, że patrzy na Neapol z grobu Wergiliusza. Neapolu wyziewy porównuje do rumieńców, a dymy do tęczy. Z grobu patrzy na Corso. Przejeżdża nim Królewic mały, ale on się mu nie kłania jak inni. * Pisze, że lubi filozofię Kanta, ale gniewa się na nią, ponieważ nie mówi ona dokąd idzie się po śmierci. Woli piekło Danta, które właśnie czyta wg nowych kluczy wskazujących na to, iż Dante chciał republikanizmu, a w poemacie używał sekretnego języka. Chce dowieść, że Dant nie śnił ani o kochance, ani o Vororcie ani Konwencji.* Zwraca się do gladiatorów. Pisze, że idzie o nich powiedzieć Chrystusowi, pod Jego krzyżem, chce zapytać kiedy zmartwychwstaną. Będzie płakał nad miejscem w którym płakał Chrystus.. Nawołuje swoich braci do bycia spokojnymi, żegna ich „Niech śmierć będzie z Wami”. *Lepsza jest młodzież, która ma ‘grosz w kieszeni’, Neopolitanki temu winne i temu, że się lud nie budzi, „bo któż z młodzieży umie robić ludzi?...”. Wie, że winien jest wiele kochance, czytać go uczyła po włosku, improwizować, dziś go nawraca na katolicyzm. Pisze, że Bóg widział jak ciężko było mu przywyknąć do życia i nie przeklinać , co dzień myśl miał rozpaczy i nią się modlił.* Chce ruszyć w drogę, ale ma świadomość, że ideami pieśń ta się jeszcze przewlecze. Jutro wyjeżdża do Lecce, zaczyna śpiewać „Odysseę” lub wyprawę o Jazona runach.

Pieśń III Statek parowy [ta pieśń ma 40 części 6wersowych] (pieśni II nie ma)

Wypłynął statkiem parowym na morze. Nie może z siebie wydusić porównania. Słów brak. Kapitan otyły, wesoły, mądry, ma pasażerów za ostrygi, śledzie i flądry. Są majtek, sędzia i sędzina z niedołężnym synem (syn z twarzą zwierzęcą kretyna, może to przekleństwo klienta jakiegoś ubrane w ciało zwierzaka). Syn zdziwiony patrzy na okręt, nie wie co to łza na matki twarzy, nie wie, że przez niego rodziców karze. Teraz o Solomonie z Zante, poecie greckim, który chciał poprawić kapitana, ale żałował słów. Zawołał dwóch lokai. *Słowa poety Pindara, gdy raz napisał genialną odę, postanowił resztę utworów palić, szkoda tych utworów bo jest najlepszym wieszczem ze wszystkich. Był ognisty wewnątrz, a zewnątrz drżał jak galareta. * Pod kolumną komina siedział Grek i Turek, kobiety z płaczącymi dzieciami. W pierwszej klasie cień i lekki chłód, w drugiej cięży jakaś para. Za dopłatę (chyba bycie w 1 klasie) masz tylko tyle, że w Paryżu nazwą Cie arystokracją. Osoba mówiąca zapewnia, że wkrótce z pokładu choroba wymiecie tłum pasażerów. Znał Saffonę bardzo podobną do greckiej, nieszczęśliwie zakochaną w moskalu, który zginął w tureckiej wojnie, ona zbierała części jego ciała w różnych miejscach. Rzekła do emira, żeby oddać jej skarby. On dał jej sznurków kilka!? Teraz następuje opis statku. Stukanie pompy jak dźwięk rymu, na maszcie błyszczą 2 latarni. Zdaje się, że światła, które są sadzą zamglone prowadzą okręt do piekła. Dalej o Saffonie tej, że śpi pod podłogą, że raz tylko wyszła na pokład. Zniszczył ją smutek. Plotkowano, że „niewzajemność” ją męczy i że porzucił ją angielski oficer. * Apostrofa do czytelnika, żeby był przy skoku Saffo (chyba popełniła samobójstwo)* Opisuje zachowanie ludzi piją kawę, rozciągają się. Zantejczyk wita się po francusku z genewskim akcentem. Uczył się 12 lat w Genewie teraz wraca do ojczyzny. Nie widział rodziców tyle lat, nie wie czy żyją, czy ich pozna. Wraca tym samym okrętem, którym wyjeżdżał. * „Ojczyzno moja! może wszyscy wrócą/ Na twoje pola, ale ja nie wrócę!”*

Pieśń IV Grecja (61, 6-wersowych części)

Olbrzym Adamastor wyjechał z Zende. Trwożył się, żeby nie płynęli na Greckie brzegi bo w Patras trwa 14dniowa kwarantanna. Zachęca do zatrzymania się w jego hotelu. Chociaż narrator się przeląkł postanowił płynąć dalej do Patras. Mówi już na miejscu do „maleńskiego cyklopa”, żeby dał podróżnym jeść. On odpowiada, że to oni ich (podróżnych) zjedzą jak będą głodni. Wtedy narrator zaczął się modlić, żeby nie siedziec w greckiej kwarantannie. Zastanawia się nad Zentejczykiem czy jak wróci do domu będzie płakał, czy kochał. Narrator mówi, że dobrze przed domem usiąść na ławce, wieczorem, kiedy pies jeszcze przy nodzie się położy, a świerszcze śpiewają dookoła. Przytacza słowa Chrystusa zwracającego się do smutnych, aby szli na łono Ojca. Patrzy w błękity widzi 7 gwiazd w kształcie lutni. Zza gwiazd wychodzi Dyjanna, zorza ranna zmienia jej kolor z błękitnej na zieloną, jak listek następnie czerwieniąc się kona. Gdy przed smutnym pokazuje takie blaski to smutny przywyka do niej i smutku. *Ptaszek spadł przy nodze narratora (przepiórka), a następnie Kania tak samo lecąc o drewno ławki uderzyła. Przepiórke porównuje do Polaka ‘Ten biedny ptaszek jest prawie Polakiem”. Każde odlaciec ptaku i być zdrowym a następnie zmienia zdanie i chce żeby go Kania zjadła bo przerwał mu ptak pieśń.* Mówi, że dałby Bayrona nazwisko górze (szczerze nie wiem jakiej ;<). Zaczyna mówić wymyślone przez siebie KREDO. Wierzy w republik ojca jedynego, w Mochnickiego, w obcowanie ich ducha z narodem, odpuszczenie grzechów wodzom, zmartwychwstanie sejmu wybieranego pod Herodem. Chce zakończyć ale AMEN uwięzło mu w gardle i nie może. Dalej kontynuuje, że wierzy że nawet królewska purpura ginie w trumnach, że Milcjan i Temistokles żyli, a także Kanarys ( pisze że wraca z jego domu). Zmienia temat, że gdy jest gorąco często chodzi na kładkę, gdzie czyta lub marzy. Jako dziecko czytał „walkę greka”(to nie tytuł :P) bardzo go to wciągnęło. W książce tej zabito wodza. Czeka patrząc na trup Leonidasa aż ożyje. Zerwał różę, zrywał listki, które następnie rzucał w wodę i ostatni z nich zatonął. Otworzył książkę znów i powiedział „Greki, niechaj ginę z chwałą!/ Wy mnie nauczcie jak wrogów mordować, Jak rzucić drogę marzeń księżycową – Z umarłym sercem i twarzą surową…”. Zwraca się teraz do przyszłości. Inaczej sobie ją wyobrażał dzieckiem, jako szczęśliwą. Okazała się jednak smutna. Wraca do teraźniejszości i mówi, że jeszcze siedzi nad książką i marzy. Chciałby „dawne łzy ronić”.

Pieśń V Podróż konna (46, 6-wersowych części)

Pisze, że czytał porównanie, iż gdy pielgrzym wstanie ze snu i odrzuca listek, który utkwił w jego włosach to tak samo jak Chrystus odrzucił ‘nakrycie’ grobu. Gdy przyjdzie zmartwychwstanie ludzi to trudno będzie odrzucić ‘nasz grobowy kamień’ nad którym modlą się dzieci zabitych. Uważa że król musi znać ‘leki’ dla ojczyzny bo zna też jej blizny. Zmienia temat, że chciałby być rozpoznawalny na ulicy, bardzo lubi popularną sławę, a boi się ‘wymuskanej sławy’. Zwraca się do swojej muzy, że zapomina o uznaniu dla księgarzy, tu wspomina Korna, którego nie znał i pisze, że ludzie mówią, że to luminarz, jego skład podobny jest do cmentarza, gdzie cicho autorzy leżą. Następnie zwraca się „O mój księgarzu wrocławski! O Kornie!”, chce żeby dokończył mu strofę. Mówi, że Feliński chciał, aby najpierw napisał drugi wiersz, a następnie pierwszy i będzie to tekst ciągły. Teraz próbuje opisać kawalerie, która idzie nad brzegiem Lepantu. Na koniu jedzie przewodnik, miał na słomianym kapeluszu myce, mówił 10 językami, śmiał się jak dziecko, ładnie śpiewał jak konik polny, twarz miał młodą i pisze, że ją „gdzieś widziałeś wcześniej”. Jest rozpoznawalna, powszechna. Opisuje teraz księcia Puckler-Muskau, co z nimi podróżował i nigdy nie spał, chciał założyć niemiecki ogród w angielskim stylu dla Bawarczyków. Gdy go obudzono powiedział „w jakim kolorze”, a rząd bawarski myślał, że mówi on o tym ogrodzie powiedział, że w zielonym i się rozgniewał. Pisze, że ma do niego prośbę, aby narysował go na koniu, na szkapie cecorskiej (jak Żółkiewski). Zmienia temat, że chce się kiedyś widzieć w artykule w gazecie, takim jakim jest, jak wygląda, a teraz musi jako nieznany ziemię odwiedzić. Szczęśliwy wg niego jest Poniatowski, że wisi na każdej ścianie. Filozofowie uważają, że narrator jest rozwlekły. Mówi że jedzie na koniu jak upiór ( to chyba porównanie do powstawiania jego twórczości). Pędzi ale z 3 przyczyn zwolnił kroku. 1 – jego towarzysz (koń), gdy szedł pod górę i choć mógł iść dalej to jeździec udzielił mu pomocy swych nóg i się tak nawzajem nieśli 2 – to też cnota jego zdaniem. Właściciele koni za nimi szli piechotą. 3 – on i karawana przyszli w miejsce, gdzie się skończyła droga ;p to tylko mała przeszkoda dla Mojżesza . Rzucił się w wodę, a następnie znalazł grotę w rododendrów krzaku i miał smutne myśli. Pisze, że trudno stracić kawałek ciałą, bo niewiadomo, czy po pogrzebie członek ciała zapłaci za siebie. Nie może dokończyć tej strofy bo ma osiodłanego konia i wyrusza w drogę.

Rozdział VI Nocleg w Vostizy (42, 6-wersowe części)

Jedzie konno. Po prawej stronie ma góry z lewej morze. Drogi i pola są puste. Czasem tylko kuropatwy przelecą, żadnej jaskółki nie widać. Niebo czarnych gwiazd pozbawione. „kraj ten zniszczyła tak wolności dżuma”. Nazywa jadących dziećmi nieszczęścia, szukającymi wody, nie wie, gdzie ich mogił w przyszłości będą szukali. Przybyli o zmroku o Vostizy. Zaczyna, że widzi dąb stary, który jest pomnikiem tureckim. Później, że lubi lipę Kochanowskiego, drugie poety mieszkanie, pod którą nieraz błyszczał dzban na stole, która wyglądała przyjazdu swego pana lub jego kochanki. Teraz znów o dębie tureckim, że smutny, bezużyteczny liśćmi i chłodem. Ma wielki pień pokazujący potęgę jego siły i smutek starości. Zwraca się w apostrofie do tego dębu, jest dla niego kościołem, pod nim mogą modlić się ludzie każdej wiary, lubi go i porównuje jego liście do skrzydeł anioła. Zmiana tematu, że mają spać w klatce przypominającej kurnik. Prosi o chleb i łóżka i światło. Dostali chleb i znaleźli łóżka, jego towarzysz chrapał. Zmiana tematu. Pisze, że są chwile, gdy człowiek zdaje się sobie samemu poetycznym i głośno mówi do siebie 3 razy „biada”: gdy o zachodzie słońca patrzy na nie, gdy się żegna, gdy kończy szkoły, gdy mianują go sędzią, gdy nazwą Cię obskurantem, gdy żadna z miłości nie przyjdzie kołysać do snu. Wraca do teraźniejszości i pyta towarzysza Eneasza, czy śpi. Leje na nich z dachówek deszcz, są biali i mają złożone ręce pobożnie, jak mumie w ścianie piramidy albo posąg Tetydy. Teraz następuje rozmowa z kompanem, czy żyjesz – żyje ;D Pyta Eneasz o czym marzy narrator, a on, że żadne z czynów ma nadzieje, że nie zostanie zapomniane. Kompan nie słyszy przez szum wody. Postanowili iść odpocząć pod klon. Zobaczył ich tam Juliano Pigmalion?! i poprosili go o parasol. „… a jeśli was nudzi/ Ta pieśń… pomyślcie, że to jest obrazem/ Greckich oberży… łóżek – i nas razem.”

Pieśń VII Megaspilleon klasztor (38)

Skutkiem nerwów i błędem jest przeskakiwać ze śmiechu w smutek. Miłość do Boga staje się ‘odporem’, każe zapytać o to panny Chołoniewskiej, co rządzi młodych panien klasztorem. . Poezja często walczy z Bogiem. Karze poezji opowiedzieć jak szedł wysoko nad przepaściami, jak cień gruszy osłonił podróżnych. Teraz myśli jak z liter i cyferek pokazać klasztor Megaspillon. Miejsce, gdzie bronił się Lucyfer jak Częstochowa przed kulami. Cała budowla jest płaska jak wachlarz, prosi by wyciąć niemieckich miasteczek ulice z obrazka . I niech to zaniesie wyobraźni okiem na szmaragdową cyprysami górę i przylepi do skały pod obłokiem. Jeśli nie potrafisz sobie tego wyobrazić to zostań pielgrzymem i jedź sam zobaczyć xD Mnich dzwonkiem już zapowiedział pielgrzymów przybycie. Przed nimi jest klasztor i 365 mnichów w szatach błękitnych z czarnymi brodami. Lud zatrwożony kiedyś znalazł tam przytułek, aniołem stróżem jest tam każdy kamień gmachu. Następnie patrzą z klasztoru i widzą własny dom (lichy jak węgiel), i na cyprysy w płomieniach jak szatani, którzy przy otworze piekła stoją. Wspomniano date 30 IX 1838.

Pieśń VIII Grób Agamemnona (32)

Inspiracją do napisania tej części był pobyt w budowli, którą wówczas uważano za grobowiec króla Agamemnona (króla Argos i Myken, naczelnego wodza wojsk greckich pod Troją).

Zaczyna się od refleksji o własnej poezji snutej przy zwiedzaniu grobu Agamemnona. Przypominając krwawe dzieje rodu Atrydów poeta jak gdyby uświadamia sobie, że dawne, bohaterskie dzieje zna dzięki Homerowi. Promień słońca wdzierający się do grobowca poprzez zasłonę z liści został porównany przez poetę do struny z harfy Homera. Wówczas Słowacki oddając hołd wielkiemu greckiemu epikowi odczuwa niedoskonałość własnej poezji, przyznaje, że nie umie wydobyć czarownych dźwięków ze strun Homerowej harfy. Jak w wielu innych utworach, Słowacki żali się na niezrozumienie własnej poezji wśród "słuchaczów głuchych". Kolejna część to bolesny rozrachunek z własnym narodem, któremu poeta pragnie uświadomić zarówno przyczyny klęski powstania listopadowego, jak i utraty niepodległości. Słowacki w poetyckiej wizji ukazuje siebie mknącego na koniu przez Grecję. Żaden Polak nie ma prawa zatrzymać się pod Termopilami, gdzie Spartanie bohatersko walcząc z Persami zginęli (wszyscy), nikt nie oddał się do niewoli, a czyn ich na zawsze pozostał symbolem patriotyzmu i poświęcenia dla ojczyzny. Niestety, Polacy nie wykazali się taką odwagą i gotowością poświęcenia życia dla ojczyzny. Polacy, nadal skrępowani łańcuchem niewoli, nie mogą bez zażenowania stanąć nad mogiłą Leonidasa. Jedynym miejscem, godnym Polaka jest niestety Cheronea, gdzie Grecy ponieśli klęskę (uciekli z pola walki) i utracili niepodległość. Przyczyny utraty niepodległości tkwią w wadach szlachty, która została nazwana "czerepem rubasznym". Szlachta nie pozwoliła dojść do głosu masom ludowym, to znaczy więziła "duszę anielską narodu". Oddziaływanie szlachty na naród porównane zostało do zabójczego działania koszuli Dejaniry, która spowodowała śmierć Heraklesa w straszliwych męczarniach. Słowacki wytyka też polskiej szlachcie skłonność do wystawnego, pełnego przepychu życia i do naśladowania obcych wzorów "Polsko! lecz ciebie błyskotkami łudzą / Pawiem narodów byłaś i papugą, /A teraz jesteś służebnicą cudzą". Zawarta została również wizja nowej, wolnej Polski - narodu zjednoczonego, spójnego wewnętrznie, a tak potężnego, że "ludy przelęknie". Nie szczędząc słów oskarżenia pod adresem rodaków poeta wyznaje ze wstydem, że sam również nie wziął udziału w powstaniu. Identyfikuje się więc z narodem, oskarżając siebie, ma prawo oskarżać cały naród. Prosi Żurawi, aby przenieśli jego pieśń do kraju. Czuje się nieszczęsny i błędny. Każe swojej muzie na kolana klękać bo ma ukłony dla tej góry.

Pieśń IX [bez nazwy] (25)

Na korynckiej górze jest grota w której obiegła go tęsknota. Pięknie tam płynie morze. Korynt dzisiaj to gromady chatek, a kościołek jest matką kolumn tak będących. Pasterze są tam dumni z tego jak to wygląda, są spokojni. „I w takiej ziemi być! i bez ojczyzny!”. Zastanawia się czemu nie jest pasterzem tam, panem winnicy. Wstawałby rano pobożnie, chciałby rozsyłać wiecznych duchów – Amora sług na posłuchy i dzięki nim zdobywał tajniki natury. Wieczorem pytał o miłości ludzkie, o niekochające serca, a gdyby przypomniały mu o kraju, który leży w mogile to zrzuciłby je w ciernie, bo przypominać nie mogą smutków bez potrzeby. Przed jego chatką byliby przyjaciele, piekłby im barana, a oni graliby na lutni i tańczyli. Sąsiedzi dawaliby 'takt’ tańczącym. Narrator zmienia temat i pyta czy nie widzimy, że jest chory na szatanizm i bajronizm, wierzy w republikanizm, w postęp, w 44 (chociaż nie wie co ta liczba znaczy, wierzy w nią z rozpaczy). Ucieka z Europy, jak człowiek, który przekonuje innych, że coś robi. Od pisania ma czarny palec i płomień w oczach dlaczego poetą go nazywają ci, którzy go widzą, a nie czytają jego twórczość. Otwarcie mówi żeby krytykować jego dzieło, że strofy są złe i pisał je jakby nie był nigdy w Sparcie. Zgadza się nawet na zarzut, że są niepoetyczne. Nawołuje do siebie, pokazuje łódkę pędzącą jak łabędź . Majtkowie stoją na niej oświetleni blaskiem księżyca. Nagle łódka rzuca się w morskie głębiny i staje .”To była pierwsze fala Salaminy:/ Spotkać pierwszego Polaka przybiegła/ I wstrzęsła mnie tak.. i jękła, i legła// A za nią inne fale z wielkim gwarem/ Od brzegu biegły, szerzące wzdychania./ Jutrzenka żywym spłonęła pożarem./ Słońce… już było bliskie swego wstania; Myślałem, że w tym wiekopomnym kraju/ Stanie w piorunach jak Bóg na Synaju.”


Wyszukiwarka