Fairbain Związki z obiektem a struktura dynamiczna


Fairbam R.

Związki z obiektem a struktura dynamiczna (1946)

Celem obecnych rozważań jest ogólne przedstawienie punktu widzenia, który przyjąłem i rozwinąłem w szeregu prac publikowanych w czasie wojny /1939-1945/.Te prace nie są dokładnym opracowaniem definitywnie ustalonego punktu widzenia tak dalece jak postępowego rozwinięcia sposobu myślenia. Jednakże, podstawowa zasada, z której wywodzi się całość moich szczególnych poglądów może być sformułowana w ogólnym założeniu, że libido pierwotnie nie poszukuje przyjemności ale obiektu. Kliniczny materiał na którym to twierdzenie się opiera, może być podsumowany w protestującym płaczu pacjenta : "Ciągle mówisz o mojej chęci tego i o zaspokojeniu tego pragnienia; ale tym czego ja naprawdę chcę jest mój ojciec". Refleksja nad znaczeniem takich zjawisk ukształtowała rzeczywisty początek mojego obecnego sposobu myślenia. Przypuszczam, że jest dziś niewielu analityków ,którzy nie czuliby się oburzeni, jeśli krytykowałoby się na podstawie umniejszania znaczenia związków z obiektem w praktyce. Jednakże nie jest łatwo znaleźć analityka, którego uznanie dla ważności związków z obiektem wpłynęłoby na stosowanie się do teoretycznej zasady, na której jest oparta klasyczna teoria libido, tzn., że libido pierwotnie poszukuje przyjemności. Będzie, oczywiście, od razu jasne dla czytelnika, że to co rozumie się przez "poszukiwanie przyjemności" w klasycznej teorii, jest w istocie "obniżeniem (relief) napięcia libidynalnego", ale ja uważam, że takie napięcie jest właściwe napięciu potrzeb szukania obiektu. Twierdzenie, że szukanie przyjemności jest właściwe dla stanu napięcia, wydaje mi się być argumentem opartym na zasadzie , że konieczność post hoc znaczy propter hoc. Jednocześnie twierdzenie to można zredukować zaledwie do oświadczenia, że napięcie jest napięciem, od kiedy naturalnie dąży do rozładowania się, a rozładowanie naturalnie przynosi ulgę;

ale pozostaje pytanie o naturę sił związanych z napięciem i kierunek lub cel tych sił. Pominięte zostaje też pytanie, jak daleko zmniejszenie napięcia samo w sobie pociąga za sobą wypełnienie celów libidynalnych. Freud mówił oczywiście, o celach libidynalnych i określał te cele w kategoriach stref erogennych - jako cele oralne, analne itd. Jednakże, w rzeczywistości nie opisał on celów, ale sposoby związania się z obiektami. I strefy te powinny być właściwie postrzegane nie jako dyktujące cele, ale jako służące celom - cielesne narządy, które służą jako kanały, poprzez które mogą być osiągnięte osobiste cele. Właściwym libidynalnym celem jest ustalenie zadowalających związków z obiektami; i zgodnie z tym obiekt stanowi prawdziwy libidynalny cel. Jednocześnie, forma libidynalnego zbliżenia się jest zdeterminowana przez naturę obiektu. Tak więc, zgodne z naturą piersi jest, że istnieje włączona dziedzicznie skłonność dziecka przybierająca formę ssania ustami. Ściśle mówiąc, oczywiście, pierś matki i instynktowne oralne wyposażenie dziecka, ewoluowały w obustronnym przystosowaniu jedno do drugiego. Z faktu tego wynika samo przez się, że cele libidynalne są w sposób wrodzony związane z relacjami z obiektem. W rzeczywistości, pewne zakresy czynności którym przypisane są tzw.libidynalne cele, są czynnościami, które wahałbym się opisać jako pierwotnie w ogóle libidynalne, np. czynności analne i uretralne; jako że dziedzicznym celem tych aktywności, na równi z takimi jak wymiotowanie, nie jest ustalenie związku z obiektem, ale odrzucenie obiektów, które z punktu widzenia organizmu stanowią obce ciała. Z tego faktu nie wynika, że takie aktywności nie mogą tworzyć źródła przyjemności, skoro przyjemność nie ma szczególnego powiązania z libido, ale w sposób naturalny towarzyszy zmniejszeniu napięcia, niezależnie od natury sił, których napięcie jest rozładowywane. Koncepcja erogennych stref wzbudza inne krytyczne rozważania, do niektórych z nich muszę się teraz odnieść.

Koncepcja stref erogennych jest oparta na koncepcji atomistycznej bądź molekularnej organizmu -koncepcji, że organizm jest początkowo konglomeracją oddzielnych istnień, które mogą zostać związane i zintegrowane dopiero jako wynik procesu rozwój u(ewolucji i). W obrębie sfery czynnościowej właściwy atomizm pojawia się jako tendencja do opisywania procesów dynamicznych w kategoriach izolowanych impulsów i izolowanych instynktów. Doprowadziło to do powszechnej praktyki hipostazowania libido, przez wyposażenie go w określony przedmiot i opisanie go jako to libido. Podobny atomizm wydaje mi się leżeć u podstaw "process theory" Mariorie Brierley ,jak również epistemologii stosowanej przez Adriana Stephenawjego "Notes on Ambivalence",w których wybrał on moje poglądy jako temat krytycznych rozważań nad koncepcją "dobrych i złych obiektów". Taki atomizm wydaje się być spuścizną przeszłości całkiem obcą nowoczesnym koncepcjom biologicznym, w związku z którymi organizm jest spostrzegany jako funkcjonujący jako całość od początku. Kiedy organizm funkcjonuje normalnie, to tylko z punktu widzenia naukowej analizy może być postrzegany jako składający się z oddzielnie funkcjonujących części; natomiast przypadki w których części rzeczywiście zaczynają funkcjonować oddzielnie, zdarzają się jako wynik procesu patologicznego. Podobnie niemożliwością jest uzyskanie adekwatnej koncepcji natury indywidualnego organizmu jeśli jest to rozważane w oddzieleniu od jego związków z naturalnymi obiektami; jako, że tylko w związkach z tymi obiektami odkrywa się ich prawdziwa natura. Fakt ten był zaniedbany w wypaczonych eksperymentach behawiorystów na dzieciach oddzielonych w izolatkach; ponieważ dziecko oddzielone od matki w izolatce przestaje już być normalnie funkcjonującym ludzkim dzieckiem, od kiedy jest pozbawione jego naturalnych obiektów. Wiele eksperymentów Pawiowa okazuje się być podobnie wypaczonych.

Po drugie, koncepcja stref erogennych nie ukazuje zdolności jednostki do obywania się bez dającej przyjemność satysfakcji. Zgodnie z klasycznymi teoriami taka zdolność jest związana albo (a) z wyparciem albo (b) z zastąpieniem zasadą realności zasady przyjemności. Jeśli chodzi o wyparcie, to nie może być wątpliwości co do wpływu tej techniki na umożliwienie jednostce obywania się bez przyjemności i o rzeczywistym przyczynianiu się do rezygnowania z przyjemności. Z drugiej strony, z punktu widzenia psychologii związków z obiektem, wyraźne poszukiwanie przyjemności stanowi zaburzenie zachowania. Mówię tutaj raczej o "zaburzeniu" niż o "regresyjnym" zachowaniu ,ponieważ jeśli szukanie obiektu jest pierwotnym ....,to trudno to opisywać jako "regresyjne" ale jest bardziej właściwym, opisywanie tego jako biorącego udział w naturze zaburzenia. Wyraźne szukanie przyjemności ma jako zasadniczy cel obniżenie napięcia .... potrzeby w imię zwyczajnego obniżenia napięcia. Praktykowanie czegoś takiego jest dość powszechne; ale, ponieważ potrzeba libidynalna jest potrzebą obiektu, to zwykłe obniżenie napięcia implikuje pewne niepowodzenie relacji z obiektem. Faktem jest, że zwykłe obniżenie napięcia jest w rzeczywistości zaworem bezpieczeństwa.! Tak więc nie jest to środek do osiągania celów libidynalnych, ale środek łagodzący niepowodzenie tych celów. |

Jak już wspomniano, zdolność jednostki do obywania się bez dającej przyjemność satysfakcji, może zgodnie z klasyczną teorią, być właściwa nie tylko wyparciu, ale także zastępowaniu zasadą realności zasady przyjemności. Jednakże, jeśli libido pierwotnie poszukuje obiektu, to w następstwie zachowanie musi być zorientowane ku zewnętrznej rzeczywistości, a więc zdeterminowane przez zasadę realności od początku. Jeśli nie jest to oczywiste w przypadku ludzkich niemowląt, to dlatego, że w większej mierze u człowieka, w przeciwieństwie do zwierząt, wzorce instynktowych zachowań nie są sztywne, ale ustalone tylko w ogólnym zarysie. Tak więc popędy człowieka przybierają formę zaledwie ogólnych skłonności i te nabierają dopiero więcej sztywności i rozmaitych wzorców w wyniku doświadczenia. To, czego dziecku brakuje przede wszystkim, to doświadczenia realności, i o to raczej chodzi niż o brak orientacji ku realności, co daje dorosłemu obserwatorowi wrażenie, że zachowanie dziecka jest pierwotnie zdeterminowane przez zasadę przyjemności. Trzeba jednak przyznać, że dziecięcy brak doświadczenia idzie w parze z większą emocjonalnością i impulsywnością i z mniejszą kontrolą niż u dorosłego: i to, połączone z pewną frustracją, którą napotyka, skłania je bardziej niż dorosłego do uciekania się do zachowania obniżającego napięcie. W moim przekonaniu jednakże, jest błędem wnioskować, że jego zachowanie jest pierwotnie zdeterminowane przez zasadę przyjemności, która ma być później zastąpiona przez zasadę realności. Takiej różnicy nie ma w zasadach zachowania się zwierząt, których instynktowne zachowanie następuje wg sztywnych wzorców względnie niezależnych od doświadczenia, i dla których szukanie obiektu prezentuje niewielką trudność. Ludzkie dziecko szuka obiektu z nie mniejszym uporem niż zwierzę, ale w jego przypadku droga do obiektu jest tylko w przybliżeniu wytyczona, więc jest ono narażone na jej stratę. W tym momencie można przytoczyć przykład ćmy szukającej płomienia. Początkowo można spostrzegać ten przykład jako niefortunny, ponieważ można powiedzieć, że w szukaniu płomienia ćma przejawia znaczny brak zmysłu realności. Z drugiej strony ciężko powiedzieć, że ćmę prowadzi do

ognia przyjemność. Przeciwnie, jej zachowanie jest zasadniczo szukaniem obiektu. To. czego szuka nie jest płomieniem, ale światłem. Tak więc nie działa ona pod wpływem zasady przyjemności, ale pod wpływem poczucia realności,. które jest mocno ograniczone, ponieważ nie odróżnia ona jednego źródła światła od innego. Faktem jest, że poczucie realności jest zasadniczo kwestią stopnia. Charakterystyczne jest, że dziecięce poczucie realności jest mniejszego stopnia w porównaniu z dorosłym, ale na dziecko w żadnym razie nie mniej wpływa poczucie realności od początku, nawet jeśli jest ono zbyt narażone - w zetknięciu z frustracją - na zbłądzenie na boczny tor zmniejszający napięcie.

Następna refleksja, co do koncepcji stref erogennych i związanej z tym koncepcji, że libido pierwotnie poszukuje przyjemności, nasuwa się sama. Chodzi o to, że koncepcje te prawie nie oddają słuszności tej szczególności instynktownego szukania obiektu, która jest najlepiej obserwowania u zwierząt, ale która w żadnym znaczeniu nie jest kompromitowana, choć może być przyćmiona ludzką zdolnością przystosowania. Można tu przytoczyć zwyczaje budowania gniazd przez ptaki. Przedmioty, które zbierają ptaki jako materiał dla ich gniazd są w znacznym stopniu określone. Jeden gatunek zbiera patyki, drugi słomki. Gotowe gniazda mają charakterystyczną strukturę, w zależności od gatunku. I trzeba pamiętać, że gniazda są w nie mniejszym stopniu obiektami dla ptaków jak domy dla ludzi, ponieważ jest to obiekt, który musi być wybudowany. Jest to obiekt, który dla znalezienia wymaga najpierw jego zrobienia. Oczywiście ludzkie domy mają o wiele większą swobodę planu i o wiele większą rozmaitość materiału niż w przypadku gniazda jakiegokolwiek gatunku ptaków. Jednakże dom pozostaje zawsze domem; i różnorodność ludzkich domów musi być interpretowana jako znak, że zdolność przystosowania odpowiada nieobecności sztywnych wzorców w instynktownym wyposażeniu człowieka. Z umiejętności przystosowania się wynika, oczywiście, zdolność do uczenia się przez doświadczenie, jak w przykładzie udoskonalania dziedzicznego poczucia realności dla korzyści w szukaniu obiektu. To pozostawia również do dyspozycji szukania obiektu znaczną swobodę technik. Te korzyści pociągają za sobą nieuchronne niebezpieczeństwo w postaci zwiększonego ryzyka odchyleń od normalności, ale nie można pozwolić aby zaćmiło to zasadę szukania obiektu. Przypominam sobie człowieka, za którego opiekę medyczną byłem w pewnym czasie odpowiedzialny i który miał kompletnie sparaliżowane kończyny w wyniku przerwania rdzenia szyjnego. Mężczyzna ten był pilnym czytelnikiem, którego dostęp do świata literatury zależał od sposobu przewracania stron językiem. Takiego jego zachowania nie można oczywiście, wyjaśnić w kategoriach silnej fiksacji oralnej lub przygniatającej dominacji oralnych składowych w jego charakterze. Używał ust, by przewracać strony, ponieważ ten narząd był jedynym dostępnym narządowym kanałem do tego celu. Na nieco podobnej zasadzie dziecko używa ust w celu szukania piersi, ponieważ jest to jedyny dostępny narząd poprzez który ten cel może być osiągnięty. Jest ono, oczywiście bardziej do czynienia tego predysponowane, ponieważ w wyniku długiego procesu ewolucji, jego usta zostały specjalnie ukształtowane, by służyć temu ważnemu celowi -w tym przypadku szukaniu obiektu. Paripassu, za pomocą tego samego ewolucyjnego procesu, posługiwanie się ustami w celu szukania piersi, ustaliło się jako wzorzec w jego instynktownym wyposażeniu. Ale, jeśli z uwagi na to jest on określony jako oralny, to trzeba przyznać, że jest on oralny jedynie, ponieważ on szuka piersi, a nie vice versa. Ogólnie sytuacja wydaje się więc być taka, że dla osiągnięcia libidynalnych celów, np. przez ustalenie pożądanych związków z obiektami, jednostka posługuje się narządami ciała, wybór których jest zdeterminowany przez następujące zasady w kolejności pierwszeństwa: (a) że narząd jest tym, który jest przeznaczony do tego celu i właściwie tym, który został specjalnie przystosowany do osiągnięcia celu w przebiegu procesu ewolucyjnego;

(b) że narząd jest dostępny (i kiedy mówię "dostępny", mam na myśli oczywiście "dostępny zarówno psychologicznie jak i biologicznie"); (c) jeśli narząd jest tym, który przyjął sankcję doświadczenia i bynajmniej, jeśli takie doświadczenie było traumatyczne. Ogólny tryb operowania tymi zasadami może być zilustrowany następująco. Jeśli chodzi o dorosłego, narządem wybranym do związku seksualnego z obiektem są genitalia, i normalnie genitalia są głównym libidynalnym kanałem w związku. Jednakże, jeśli z psychologicznych powodów organ nie jest dostępny, libido będzie dążyć do zmiany w kierunku jakiegoś innego dostępnego kanału lub kanałów. Może zwrócić się, np. w kierunku ust, które były organem wybranym w dzieciństwie i które otrzymały wtedy sankcję doświadczenia. Alternatywnie, może zwrócić się w kierunku odbytu, który choć nigdy nie był kanałem wyboru, być może jednak, otrzymał sankcję doświadczenia w dzieciństwie- być może w traumatyczny sposób jako wynik dawania lewatyw. Znaczące może być tutaj to, że libido może zwracać się z genitaliów do ust u dorosłego, tak jak w dzieciństwie może przedwcześnie zwracać się z ust do genitaliów, jeśli dostępność ust jest zmniejszona przez frustrujące sytuacje. Ta szczególna zmiana kierunku jest związana z dziecięcą masturbacją i wydaje się być ważną cechą histerycznej psychopatologii.

Próbowałem teraz przedstawić kilka powodów dla mojego niezadowolenia z pewnych cech klasycznej teorii libido. Próbuję dać pewne wskazówki kierunku, w którym moim zdaniem, teoria powinna być modyfikowana. Wielką zmianą za którą oręduję jest stosowanie zasady, że libido pierwotnie poszukuje obiektu, i wszystkie inne zmiany wypływają wprost z tej. Łatwo można zrozumieć, że te różne zmiany, pociągają za sobą punkt widzenia, niezgodny z teorią libidynalnego rozwoju Abrahama, opartą na koncepcji stref krotogenicznych. Nie proponuję przy okazji, wkraczania w szczegółowe krytyczne rozważania systemu Abrahama, jak to zrobiłem w pracy: "A Revised Psychopatology of the Psychoses and Psychoneuroses", nie mniej jest oczywiste, że jeśli jest coś nie tak z koncepcją stref erogennych, to będzie to również dotyczyć schematu rozwoju opartego na tej koncepcji. Nie znaczy to, że Abraham był obojętny na wagę związków z obiektem, ponieważ w jego pismach jest oczywiste przyznawanie im ważności. Jednakże moim zdaniem, zrobił on generalny błąd przyznając status libidynalnych faz temu, co w istocie stanowi techniki, którymi jednostka posługuje się w jej związkach z obiektami; i w głównej mierze odpowiada to za jego bezkrytyczną akceptację koncepcji stref erogennych. Trzeba pamiętać, że choć był on daleki od obojętności wobec znaczenia związków z obiektami, ucierpiał, ponieważ sformułował swoją teorię przed tym, zanim przywiązano wagę do wielkiego znaczenia zinternalizowanych obiektów, dzięki pracy Melanii Klein. W świetle pracy Melanii Klein i konsekwencji rozwoju tej pracy, niemożliwym staje się przyznawanie słuszności związkom z obiektem jednostki, bez wzięcia pod uwagę i przywiązania odpowiedniej wagi do jej związków z wewnętrznymi obiektami. Tylko wtedy, kiedy to zrobimy, jest możliwym uznać prawdziwe znaczenie zjawisk, które Abraham interpretował w kategoriach faz, ale które, z mojego punktu widzenia powinny być interpretowane w kategoriach technik.

Z punktu widzenia psychologii związków z obiektem, z założenia żaden system libidynalnego rozwoju nie może być zadowalający, jeśli nie jest oparty na rozważaniach naturalnych i biologicznych obiektów, rozwijających jednostkę w różnych stadiach. Nie może być żadnej dyskusji co do faktu, że w najwcześniejszym stadium, naturalnym obiektem dziecka jest jego matka - a zwłaszcza jej pierś, chociaż, w wyniku rozwoju, ognisko libidynalne zmienia się w taki sposób, że zainteresowanie, początkowo dominujące skierowane ku jej piersi, stopniowo kieruje się do matki jako całości. Nie ma sensu też dyskusja, że (na innym końcu skali rozwojowej) narządy genitalne heteroseksualnego obiektu, różnego od rodzica powinny zajmować miejsce w libidynalnym zainteresowaniu, nawiązując do miejsca zajmowanego przez matczyną pierś na początku, aczkolwiek jest czymś dalece złym, jeśli zainteresowanie w późnym stadium jak we wcześniejszym, dotyczy głównie narządów ciała. Mamy tu dwa możliwe do poznania stadia (jeden na niższym, i jeden na wyższym końcu skali rozwojowej), które z łatwością mogą być dostrzeżone w kategoriach właściwego biologicznego obiektu. Pojawia się zatem problem, poprzez co przechodzi jednostka z jednego stadium do drugiego. Jest niemożliwym teraz znalezienie właściwych biologicznych obiektów, które odgrywają pośrednią rolę w procesie rozwojowym, pomiędzy obiektami stadium początkowego i końcowego. Staje się to pytaniem dotyczącym przejściowego procesu między jednym stadium a drugim. Proces przejścia jednak jest tak przedłużony i skomplikowany, że musimy traktować go jako reprezentację szczególnego, pośredniego stadium między pozostałymi dwoma. Tak więc dochodzimy do teorii libidynalnego rozwoju, w którym mają miejsce trzy stadia (I) stadium, w którym właściwym biologicznym obiektem jest pierś, (2) stadium przejściowe, (3) stadium, w którym heteroseksualne narządy genitalne stanowią właściwy biologiczny obiekt. Stopniowo dochodzi do rozszerzenia i rozwoju indywidualnych relacji z obiektami, zaczynając od prawie wyłącznej i bardzo zależnej relacji z matką, dojrzewając do bardzo złożonego systemu społecznych związków o różnym stopniu bliskości. Te osobiste relacje są pod głębokim wpływem relacji ustalonych z właściwymi biologicznymi obiektami, ale nie są od nich wyłącznie zależne, chociaż im młodsze dziecko tym większy nań wpływ. Ze społecznego pkt. widzenia, oczywiście, znaczenie osobistych związków przeważa, a zatem muszą być one brane pod uwagę w ocenie znaczenia różnych stadiów. Dalej, ich znaczenie jest takie ,że domaga się uznania w nomenklaturze. W najwcześniejszym stadium, stosunek dziecka do piersi może niewątpliwie być opisany jako oralny, ale jest oralny tylko dlatego, że jest inkorporatywny i narządem inkorporacji są usta. Wybitną cechą osobistej relacji dziecka z matką jest krańcowa zależność; i ta zależność odzwierciedla się w psychologicznym procesie pierwotnej identyfikacja, w świetle której

1 Posługuję się tutaj terminem "pierwotna identyfikacja" do zaznaczenia kateksji obiektu, który jeszcze nie jest zróżnicowany (lub jest zróżnicowany tylko częściowo) od self obsadzającego podmiotu. Ten proces różni się odseparowanie od obiektu staje się największym źródłem lęku u dziecka (jak w moim doświadczeniu psychiatrii wojennej, okazało się być największym źródłem lęku dla neurotycznego żołnierza). W świetle tych różnorakich rozważań, wydaje się najbardziej właściwe, opisanie pierwszego stadium jako stadium dziecięcej zależności, bez uszczerbku dla faktu, że ta zależność w głównej mierze manifestuje się w postawie oralnej inkorporacji i w pierwotnie emocjonalnej identyfikacji z obiektem. Przeciwnie, końcowe stadium wydaje się być najlepiej określone jako stadium dojrzałej zależności-:

"dojrzała zależność" raczej niż "niezależność", ponieważ ze zdolności do tworzenia związków w sposób nieunikniony wynika pewien rodzaj zależności. Tym, co odróżnia dojrzałą zależność od dziecięcej jest to, że nie charakteryzuje jej ani jednostronna postawa inkorporacji, ani postawa pierwotnej emocjonalnej identyfikacji. Przeciwnie, charakteryzuje ją zdolność zróżnicowanej jednostki do współdziałających związków ze zróżnicowanymi obiektami. Jeśli chodzi o właściwy biologiczny obiekt, to związek jest, oczywiście, genitalny, ale jest to związek pociągający za sobą równomiernie rozłożone dawanie i branie pomiędzy dwoma zróżnicowanymi jednostkami, które są wzajemnie zależne i między którymi nie ma żadnej niewspółmierności zależności. Dalej, związek charakteryzuje nieobecność pierwotnej identyfikacji i nieobecność inkorporacji. Jest to co najmniej idealny obraz, który nigdy nie jest całkowicie realizowany w praktyce, ponieważ nikt nie przechodzi libidynalnego rozwoju w całości bez przeszkód. Pośrednie stadium zostało już określone jako przejściowe, ta nazwa wydaje się być najlepsza, ponieważ jest to stadium niestałości, wynikłej z trudności i konfliktów przejścia. Zatem można by oczekiwać że jest to nie tylko stadium charakteryzujące się konfliktem, ale też technikami obronnymi. Pośród tych technik, cztery odbiegają wyraźnie od reszty-paranoidalna, obsesyjna, histeryczna i fobijna. Jednak tak jak ja to widzę, te cztery techniki nie nawiązują do żadnej rozpoznawalnej fazy libidynalnej, ale są czterema alternatywnymi metodami w próbie rozwiązania trudności stadium przejściowego. W tym punkcie trzeba koniecznie przypomnieć sobie znaczenie roli odgrywanej przez inkorporatywną postawę, w stadium od którego próbuje się przejść. Ta inkorporatywną postawa manifestuje się nie tylko przyjmowaniem mleka, ale też psychologiczną internalizacją obiektów, tj. psychologiczną inkorporacją reprezentacji obiektów w strukturę psychiczną. Wynikiem tego, wielkim zadaniem okresu przejściowego jest nie tylko ustalenie związków ze zróżnicowanymi obiektami zewnętrznymi ale też dochodzenie do wzajemnego porozumienia z obiektami jeż zinternalizowanymi. Sytuacja komplikuje się poprzez fakt, że zadanie okresu przejściowego zawiera również zrezygnowanie ze związków ustalonych w pierwszym stadium. Dalej, komplikuje się poprzez uprzednie wprowadzenie ambiwalencji i rozszczepienia obiektu na dobry i zły. W konsekwencji, próby wyeliminowania obiektów stają się ważną cechą okresu przejściowego. Stosuje się to nie tylko do zewnętrznych, ale też do wewnętrznych obiektów. I to dla tego powodu (a nie wskutek wyłonienia się dziedzicznie stadium analnego), że techniki oparte na wydzielniczych, wydalniczych procesach są stosowane tak swobodnie, zwłaszcza podczas wcześniejszej fazy okresu przejściowego, kiedy próba wyeliminowania wczesnych obiektów naturalnie odgrywa wybitniejszą rolę niż w późniejszej fazie. Trzeba jednak z naciskiem zaznaczyć, że różne techniki, które kształtują podstawę rozwoju psychopatologicznego podczas stadium przejściowego przedstawiają różne i alternatywne metody postępowania ze zinternalizowanymi obiektami, rzeczywiste metody w próbie pozbycia się wczesnych obiektów które są zinternalizowane, bez ich straty.

Niemożliwym jest przy obecnej okazji dyskutowanie charakterystycznych cech różnych przejściowych technik, i muszę poprzestać na suchym oświadczeniu, że podstawowe różnice leżą w rozmaitych sposobach postępowania z wewnętrznymi obiektami. W końcu nie jest też możliwa dyskusja procesów, które tworzą podstawę rozwoju psychopatologicznego podczas stadium dziecięcej zależności. Musi wystarczyć, jeśli zwrócę uwagę na najważniejsze znaczenie, jakie przywiązuję do najwcześniejszych rozwojów, które mają miejsce podczas pierwszego stadium, i które w mojej opinii, zawieraj ą następujący łańcuch procesów:

(1) rozszczepienie zinternalizowanego złego obiektu na (a) obiekt podniecający i (b) obiekt odrzucający;

(2) wyparcie obu tych obiektów przez ego;

od procesu zazwyczaj określanego jako "identyfikacja", w którym jest emocjonalnie zdeterminowana tendencja, by traktować zróżnicowany ( lub częściowo zróżnicowany) obiekt, jak gdyby nie był on zróżnicowany, kiedy jest obsadzony. Ten drugi proces powinien być właściwie określany jako "wtórna identyfikacja".(3) odszczepienie i wyparcie części ego, które pozostają przywiązane do wypartych obiektów, czyli, pójście ich w wyparcie, które określiłem odpowiednio jako ego lbidynalne i wewnętrzny sabotaży sta.

(4) wynikła stąd sytuacja, którą nazywam podstawową endopsychiczną sytuacją, gdzie znajdujemy centralne ego używające agresji w posługiwaniu się bezpośrednim wyparciem (a) nad libidynalnym ego przywiązanym do podniecającego obiektu i (b) nad wewnętrznym sabotażystą przywiązanym do odrzucającego obiektu;

(5) działanie procesu, określonego przeze mnie pośrednim wyparciem, który polega na posługiwaniu się agresją ze strony wewnętrznego sabotażysty, zaszeregowanego z odrzucającym obiektem przeciwko libidynalnemu ego, które stanęło w szeregu z podniecającym obiektem.

Wybitną cechą podstawowej endopsychicznej sytuacji, do której krótko się odniosłem jest to, że jest ona wywołana za pomocą rozszczepienia ego, a więc pociąga za sobą ustanowienie pozycji schizoidalnej. Ta pozycja ustala się we wcześniejszej części pierwszego stadium i uprzedza pozycję depresyjną, która została w pełni opisana przez Melanię Klein, i która może ujawnić się dopiero po tym jak pierwotna jedność ego została rozszczepiona i ustaliła się pozycja schizoidalna. W tym punkcie staje się konieczne wyjaśnienie tego, czego nie było sposobności wyjaśnić wcześniej - że uważam pierwsze stadium za rozpadające się na dwie fazy, z których późniejsza różni się od wcześniejszej ujawnieniem tendencji do gryzienia z początkową tendencją do ssania. To zróżnicowanie faz nawiązuje oczywiście do tego, co Abraham rozróżnił jako wcześniejszą i późniejszą fazę oralną. Dopiero podczas drugiej z tych dwóch faz może powstać pozycja depresyjna, tj. kiedy dziecko jest już w stanie "spojrzeć w twarz" sytuacjom powstającym z destruktywnego gryzienia, jak również powstającym z inkorporatywnego ssania. Jestem jednak skłonny przyjąć, że pozycja schizoidalna, przedstawiona w podstawowej endopsychicznej sytuacji tworzy fundamentalną podstawę całej psychopatologii, która następnie może mieć miejsce. Jako, że dopiero w jej wyniku ustala się rozróżnianie struktur endopsychicznych, tak jak to Freud próbował sformułować w kategoriach ego, superego i id.

Koncepcja struktury endopsychicznej , do której doszedłem, różni się znacznie od tej sformułowanej przez Freuda. Wyraźnie różni się oczywiście tym, że bazuje na wyparciu zinternalizowanych obiektów. Jednakże, jeśli pominąć wyparcie obiektów, ogólna zgodność jest jasna. Tak więc centralne ego nawiązuje do freudowskiego "ego", libidynalne ego do freudowskiego "id", a wewnętrzny sabotażystą do freudowskiego "superego". U podstaw tej zgodności, jednak, znajduje się głęboka różnica koncepcji. Jako, że struktury ego które ja rozważam (tj. centralne ego i dwa ego pomocnicze) są całe pojmowane jako dziedzicznie dynamiczne struktury, wynikające z rozszczepienia pierwotnej i pojedynczej dynamicznej struktury ego obecnej na początku. Przeciwnie, trzy części aparatu umysłowego, opisane przez Freuda, nie są całe dziedzicznie dynamicznymi strukturami. Ponieważ "ego" jest pojmowane jako struktura bez energii, a "id" , jako źródło energii bez struktury. Co do "superego", jego zachowanie jest właściwie opisane w kategoriach, z których wynika, że jest dynamiczną strukturą; ale ponieważ cała energia w psyche jest spostrzegana jako wywodząca się ostatecznie z "id", staje się jasne, że "superego", podobnie jak "ego" jest w rzeczywistości strukturą bez energii, pobierającą energię ze źródła na zewnątrz siebie. Dalszą cechą freudowskiej teorii aparatu umysłowego jest to, że "ego" nie jest pierwotną strukturą, ale rozwijającą się na powierzchni niezróżnicowanej matrix "id", z której ciągle czerpie swoją energię w formie tzw."impulsów". Zgodnie z moją teorią, przeciwnie, wszystkie struktury ego są pojmowane jako dziedzicznie dynamiczne; i centralne ego przedstawia centralną część pierwotnej jedności, dynamicznej struktury ego, z której pomocnicze ego są następnie odszczepiane. Tak więc, podczas gdy Freud traktuje strukturalne "ego" jako wywodzące się z bez-strukturalnego "id", ja traktuję libidynalne ego (które nawiązuje do "id") jako odszczepioną część pierwotnego, dynamicznego ego. "Superego" było oczywiście zawsze traktowane przez Freuda jako w pewnym sensie wywodzące się z "ego", tak więc w tym względzie nie różni się ono od viv-a-vis wewnętrznego sabotażysty, z wyjątkiem oczywiście pochodzenia energii. Niemniej, Freud opisał również "superego" jako zintemalizowany obiekt, i w tym aspekcie odgrywa ono rolę nieco podobną do odgrywanej przez to, co określiłem jako obiekt odrzucający ( do którego jest przywiązany wewnętrzny sabotażystą). Jednocześnie, nie spostrzegam konceptu "superego" jako pokrywającego się. Występuj ą różnice, ogólniejsze i bardziej szczegółowe, między moją teorią struktury endopsychicznej i teorią aparatu umysłowego Freuda; ale podstawowa różnica wywodzi się z faktu, że podczas gdy ja używam, oczywiście, psychoanalitycznej metody Freuda, zacząłem stosować podstawowe naukowe zasady, które różnią się od jego podejścia. Podobieństwo metod i różnica podstawowych zasad, tłumaczy się faktem, że moje poglądy jednocześnie nawiązują i odbiegają od jego. Rzeczywista sytuacja wydaje się więc być taka, że moje poglądy w dużej mierze polegaj ą na reinterpretacji poglądów Freuda na podstawie różniących ustaleń fundamentalnych zasad naukowych. Główne punkty różniące są dwa, kolejno:

(l) Chociaż cały system myślenia Freuda był związany z relacjami z obiektem, stosował się on teoretycznie do reguły, że libido jest pierwotnie zainteresowane poszukiwaniem przyjemności, tj. zmniejszeniem (rozładowaniem ) swojego napięcia. To oznacza dla niego, że libido jest teoretycznie bezkierunkowe, chociaż niektóre z jego przejawów niewątpliwie implikują coś odwrotnego. Przeciwnie, ja stosuję się do reguły, że libido pierwotnie poszukuje obiektu, i że napięcie, które wymaga rozładowania jest napięciem skłonności szukania obiektu. To oznacza dla mnie, że libido ma kierunek.

(2) Freud podszedł do problemów psychologicznych z takiego a priori stanowiska, że energia psychiczna jest zasadniczo oddzielona od struktury psychicznej. Z drugiej strony, zacząłem stosować zasadę struktury dynamicznej, w kategoriach której zarówno struktura oddzielona od energii, jak i energia oddzielona od struktury są konceptami pozbawionymi sensu.

Z tych dwóch głównych punktów różnicujących, drugi jest bardziej podstawowy, ponieważ pierwszy wydaje się być zależny od niego. Tak więc pogląd Freuda, że libido pierwotnie poszukuje przyjemności wywodzi się wprost z rozdzielenia energii od struktury; jako, że kiedy energia jest oddzielona od struktury, jedyną psychiczną zmianą, która może być spostrzegana jako inna niż zakłócająca, jest ta, która przyczynia się do równowagi sił, tj. zmiana bezkierunkowa. Jeśli jednak pojmiemy energię jako nie oddzieloną od struktury, jedyne zmiany, które są zrozumiałe są zmianami w strukturalnych relacjach i w relacjach między strukturami; i takie zmiany są dziedzicznie kierunkowe. Po namyśle staje się jasne, że freudowski rozdział energii od struktury reprezentuje ograniczenie narzucone jego myśleniu przez ogólną naukową atmosferę jego czasu. Jest osobliwym znakiem nowoczesnych czasów, że naukowa atmosfera okresu wydaje się być zawsze zdominowana przez aktualne koncepcje fizyczne. Naukowa atmosfera czasu Freuda była głównie zdominowana przez koncepcję Helmholtza, że wszechświat składa się z konglomeracji bezwładnych, niezmiennych i niepodzielnych cząstek, którym ruch jest udzielany przez oznaczoną ilość energii oddzielonej od tych cząstek. Współczesna fizyka atomu zmieniła to wszystko; i jeśli psychologia nie nadążyła jeszcze za fizyką, to może nie za bardzo można oczekiwać że powinna co najmniej próbować dotrzymywać jej kroku. W dalszym odniesieniu do psychoanalizy, jednym z nieszczęśliwych efektów oddzielenia energii od struktury jest to, że w jej dynamicznych aspektach, teoria psychoanalityczna nadmiernie dopuszcza koncepcje hipotetycznych "impulsów" i "instynktów", które bombardują bierne struktury, jak w lotniczym nalocie. Tak więc wybierając pierwszy lepszy przykład, znajdujemy Marjorie Brierley(op.cit.)mówiącą o "instynktach jako bodźcach do aktywności psychicznej". Ze stanowiska struktury dynamicznej jednak, "instynkt" nie jest bodźcem do aktywności psychicznej, ale sam w sobie polega na charakterystycznej aktywności ze strony struktury psychicznej. Podobnie "impuls" nie jest kopniakiem wymierzonym znienacka zdziwionemu i może nieco zbolałemu ego, ale psychiczną strukturą w działaniu - psychiczną strukturą robiącą coś dla czegoś lub kogoś. Z punktu widzenia struktury dynamicznej, terminy "instynkt" i "impuls", jak wiele innych terminów używanych w psychologii są bałamutnymi hipostazami, które służą tylko zagmatwaniu kwestii. Jeszcze bardziej bałamutne są mnogie formy "instynktów" i "impulsów". Faktem jest, że takie terminy służą użytecznemu celowi dopiero, kiedy są stosowane w przymiotnikowych formach, kiedy mówimy o "skłonności instynktownej" lub o "impulsywnym zachowaniu", jako, że tylko wtedy sugerują odniesienie do struktury psychicznej z jednej strony, a do związku z obiektem z drugiej.

Próbowałem właśnie przedstawić pewną liczbę najbardziej podstawowych z różnorakich teoretycznych wniosków, do których doszedłem podczas lat wojny 1939-45, w okolicznościach której dostarczono mi okazji do zrewidowania klasycznych problemów z nowego podejścia. Sposób podejścia, który wprowadziłem całkiem rozmyślnie do stosowania, był wyraźnie sposobem podejścia psychologii związku z obiektem - aczkolwiek, patrząc wstecz, widzę, że to stanowisko było już wprowadzone w niektórych moich wcześniejszych pracach. Jak się okazało, wyniki uzyskane w tym podejściu podniosły kwestie, które wymagały dalszych zmian poglądów prowadzących do sprecyzowanego stosowania psychologii dynamicznej struktury. Mogę mieć tylko nadzieję, że powyższe zestawienie dostarczy pewnych wskazówek, nie tylko co do moich własnych wniosków, ale też co do procesu za pomocą którego psychologia struktury dynamicznej rozwinęła się z psychologii związków z obiektem.

KRAKOWSKIE CENTRUM PSYCHODYNAMICZNE www.kcp.krakow.pl

Fairbam „Związki z obiektem a struktura dynamiczna”

Materiały do użytku wewnętrznego

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Analiza struktury i dynamiki
Analiza struktury i dynamiki
ANALIZA STRUKTURY DYNAMICZN, Inne
Namysłowska Psychoanalityczna teoria związków z obiektem
Wyklad 3-4, uwm wnt Mecha, SM 5, Programowanie obiektowe i strukturalne, Wykłady
Wyklad 5-6, uwm wnt Mecha, SM 5, Programowanie obiektowe i strukturalne, Wykłady
struktura i dynamika aktywów loara Sp.z o.o. (5 str), Bankowość i Finanse
Cwiczenie 1, uwm wnt Mecha, SM 5, Programowanie obiektowe i strukturalne, Wykłady
Cwiczenie 4 Rozwiazania, uwm wnt Mecha, SM 5, Programowanie obiektowe i strukturalne, Wykłady
Wska niki struktury i dynamiki, Licencjat, II rok, Analiza finansowa, wykłady
Informatyka - Struktury dynamiczne, Referaty - Prace Zaliczeniowe
Analiza struktury i dynamiki sprawozdania finansowego1
Informatyka Struktury dynamiczne
procesy społeczne, struktura i dynamika samobójstw w polsce lhnw24myw26aj4qz57mm365y437hotuidhgca7y
Analiza Struktury, Dynamiki, Tempa zmian
Zeszyt Java, Programowanie obiektowe i strukturalne, Java

więcej podobnych podstron