ROZWAŻANIA O BOŻYM MIŁOSIERDZIU (z ''MIŁUJCIE SIĘ'' ) CZĘŚĆ 2


Nie zapominajcie o sakramencie pojednania

     "To właśnie nade wszystko w konfesjonale objawia się miłosierdzie Boże" - pisał w jednym z "Listów do kapłanów" Ojciec Święty. W sakramencie pojednania miłosierny ojciec wychodzi na spotkanie marnotrawnego syna.

     Ojciec Tomasz Roztworowski SJ, wspominając wakacje z Karolem Wojtyłą, pisze: "Uderzył mnie (...) następujący fakt - po porannej Mszy św. jedna z uczestniczek kajaków, prosiła o spowiedź. Patrzyłem z daleka na sprawowany przez Wujka sakrament pojednania. Po skończonej spowiedzi pocałował on ją w czoło, jak czyni ojciec chcąc okazać dziecku czułość i szacunek" (Zapis drogi, s. 201). Jan Paweł II pokazywał swoim przykładem i uczył nas w swoich pismach, byśmy spowiedź zawsze łączyli z tajemnicą miłosierdzia Bożego. Tylko wtedy możemy ustrzec się od pokus i lęków, jakie mogą się w nas rodzić w związku z tym sakramentem. Tylko wtedy w kapłanie zobaczymy miłosiernego ojca, który wychodzi nam na spotkanie i przygarnia nas do serca; tylko wtedy bez niepokoju przejdą nam przez usta słowa: "Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Tobie"; tylko wtedy konfesjonał będzie świadkiem radości ojca, który nakłada nam najlepszą suknię, daje pierścień na rękę, sandały na nogi i wyprawia ucztę na naszą cześć, bo "byliśmy umarli a znów ożyliśmy, zaginęliśmy, a odnaleźliśmy się". To jest istota miłosierdzia, to jest istota spowiedzi, zdaje się mówić Ojciec Święty nawiązując do przypowieści o synu marnotrawnym (por. Łk 15, 11-32) w dwóch dokumentach: w encyklice o Bożym miłosierdziu (Dives in misericordia) oraz w adhortacji apostolskiej o sakramencie pojednania (Reconciliatio etpaenitentia). W duchu tych tekstów chcemy przygotować się do spowiedzi.

     Podobnie, jak syn marnotrawny na początku naszej drogi pokuty, musimy uświadomić sobie, że oddaliliśmy się od ojca, zgrzeszyliśmy. Spoglądamy na swoje wnętrze dokonując rachunku sumienia. Do tablicy przykazań Bożych przykładamy swoje myśli, czyny. Badamy w czym zawiedliśmy, czego zaniedbaliśmy. Pomocne w tym czytaniu sumienia są różnego rodzaje poradniki rachunku sumienia, np. dla dzieci, młodzieży, małżonków, dorosłych, które drogę nakreśloną przez Boga w Dekalogu i Ewangelii przekładają na język konkretnych pytań. Odpowiadając w szczerości na postawione pytania, dobrze wypełnimy pierwszy warunek dobrej spowiedzi.

     Rachunek sumienia pozwala nam rozpoznać, że tak, jak syn marnotrawny otrzymał od ojca majątek i roztrwonił go, tak i my roztrwoniliśmy dary Boże. Świadomość popełnionego zła i zaniedbanego dobra prowadzi nas do żalu za grzechy. To w nim aktem woli zdecydowanie odrzucamy drogę, która nie wiedzie do Boga, a na którą przez grzeszne czyny i myśli zeszliśmy. Jeśli, pomimo odprawionego rachunku sumienie, nasze serce jest zatwardziałe i nie kieruje się w stronę skruchy, tym bardziej winniśmy dołożyć starań, by ten żal wybrzmiał z naszego wnętrza. Pomocną radę daje w tym względzie św. Faustyna: "Przy każdej spowiedzi wspomnę na mękę Pana Jezusa, i w tym obudzę skruchę serca. O ile to możliwe za łaską Bożą - zawsze się ćwiczyć w żalu doskonałym. Na tę skruchę poświęcę większą chwilę czasu" (Dz 225).

     Zdecydowane odrzucenie grzechów wiąże się z pragnieniem niegrzeszenia na przyszłość z miłości do Boga. Jako chrześcijanie jesteśmy wezwani by być dziećmi światłości i na to powołanie chcemy odpowiedzieć poprzez decyzję o odwróceniu się od ciemności grzechu. Mocne postanowienie poprawy, wyrażające wolę całkowitego zerwania ze złem musimy przekuć na język konkretnych postanowień. Koncentrujemy się na jednym lub kilku grzechach, z którymi chcemy w sposób szczególny walczyć po spowiedzi. W ten sposób wstępujemy na drogę nawrócenia, drogę która przyprowadza człowieka do Boga, jak syna marnotrawnego do ojca.

     Tak przysposobieni duchowo kierujemy się ku kratom konfesjonału, by w szczerej spowiedzi "zawierzyć siebie samego, pomimo grzechu, miłosierdziu, które przebacza". Wsłuchajmy się w rady Pana Jezusa udzielone św. Faustynie: "Pragnę powiedzieć trzy słowa do duszy, która pragnie stanowczo dążyć do świętości i odnosić owoc, czyli pożytek ze spowiedzi. Pierwsze, całkowita szczerość i otwartość. Najświętszy i najmądrzejszy spowiednik nie może gwałtem wlać w duszę tego, co pragnie, jeżeli dusza nie będzie szczera i otwarta. Dusza nieszczera, skryta, naraża się na wielkie niebezpieczeństwo w życiu duchowym i sam Pan Jezus nie udziela się takiej duszy w sposób wyższy, bo wie, że ona nie odniosłaby korzyści z takich łask szczególnych. Drugie słowo - pokora. Dusza nie korzysta należycie z sakramentu spowiedzi, jeżeli nie jest pokorna. Pycha duszę utrzymuje w ciemności. Ona nie wie i nie chce dokładnie wniknąć w głąb swej nędzy, maskuje się i unika wszystkiego, co by ją uleczyć miało. Trzecie słowo - to posłuszeństwo. Dusza nieposłuszna nie odniesie żadnego zwycięstwa, chociażby ją sam Pan Jezus bezpośrednio spowiadał. Spowiednik najdoświadczeńszy nic takiej duszy nie pomoże. Na wielkie nieszczęścia naraża się dusza nieposłuszna i nic nie postąpi w d skonałości, i nie da rady w życiu duchowym. Bóg najhojniej obsypuje duszę łaskami, ale duszę posłuszną" (Dz 113). W momencie absolucji każdy grzech zostaje odpuszczony i zgładzony poprzez działanie Zbawiciela. Sakramentalna łaska rozgrzeszenia objawia miłosierdzie Boga, czyli prawdę o "miłości, która jest potężniejsza od śmierci, potężniejsza od grzechu i zła każdego, miłości, która dźwiga człowieka z największych upadków i wyzwala z największych zagrożeń". Jest pocałunkiem miłosiernego ojca, który wita marnotrawnego syna.

     Sakrament pojednania wieńczy zadośćuczynienie. Jest ono wyrazem włączenia naszego umartwienia, w mękę Chrystusa, który przez ofiarę krzyża wysłużył nam przebaczenie. Ojciec Święty zachęcał, byśmy nie sprowadzali zadośćuczynienia wyłącznie do odmawiania pewnych modlitw, ale by obejmowało ono akty czci Bożej, uczynki miłości, miłosierdzia i wynagrodzenia. Zadośćuczynienie wyraża nasze zaangażowanie, by rozpocząć nowe życie.

     Pilnujmy, byśmy na spotkanie z miłosiernym Bogiem w sakramencie pojednania przychodzili co miesiąc. A jeśli obciążymy sumienie grzechem ciężkim, to nie zwlekajmy z jego wyznaniem, ale od razu skierujmy się do konfesjonału. Bóg czeka tam na nas. "Powiedz duszom - mówił Pan Jezus do św. Faustyny - gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia; tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawiać dalekiej pielgrzymki ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone - nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni. O biedni, którzy nie korzystają z tego cudu miłosierdzia Bożego; na darmo będziecie wołać, ale będzie za późno" (Dz 1448). A Jan Paweł II dodaje: "Jeżeli chcecie się dowiedzieć, czym jest wewnętrzne wyzwolenie i prawdziwa radość, nie zapominajcie o sakramencie pojednania. W nim kryje się tajemnica ciągłej młodości duchowej" (Kowno, 06.09.1993).

Maria Zboralska



0x01 graphic

nr 3-2004

O miłości Wiekuista

"O miłości Wiekuista, każesz malować obraz Swój święty
I odsłaniasz nam zdrój miłosierdzia niepojęty
Błogosławisz kto się zbliży do Twych promieni
A dusza czarna w śnieg się zamieni"

     Któż pojmie miłosierdzie Jezusa Chrystusa? Pana i Stwórcę wszystkiego. Żyjemy w czasach, gdzie zło ma wielką moc, gdzie kusi na każdym kroku i tylko czeka by opętać swoimi sidłami człowieka. I człowiek jakże często w te sidła wpada! Nasze czasy są o tyle złe i straszne, iż zapomina się w nich o Bogu. Bo po cóż o nim myśleć? Są przecież zabawy, telewizja, która karmi nas ogłupiającymi serialami i reklamami, które często wręcz są przesycone wyuzdaniem, przemocą... A gdzie w tym wszystkim jest Jezus Chrystus? Jakże boli niewiara człowieka i jego obojętność na tą niepojętą miłość chrystusową! Bóg każdego dnia, o każdej godzinie, o każdej minucie toczy walkę z szatanem o ludzkie dusze. I jakże często przegrywa...Bo człowiek ma wolną wolę, może wybrać: Życie wieczne z wszechmocną miłością, czy życie człowieka potępionego. Ludzkość się zatraca w złościach tego świata i gniewie...

     Jednak istnieje lekarstwo na całe zło naszego życia. Tym lekarstwem jest miłosierdzie Jezusa! Miłosierdzie to jest tak wielkie, iż całe piekło z jego całą złoscią nie jest w stanie przyćmić tego miłosierdzia jakim pragnie nas ludzi obdarzyć Bóg. Jezus w rozmowie ze świętą Faustyną mówi tak: "Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia". Dlaczego nie chcemy przyjmować Chrystusa miłosiernego? Jezus chce nas przytulić do swojego serca, które pała ku nam niewyobrażalną miłością i miłosierdziem.

     Choć jesteśmy niczym wobec Boga, to pomimo to, Chrystus chce nasze wszystkie grzechy, wszystkie złości zatopić w morzu swjego miłosierdzia. I nie bójmy się przyjąć tej łaski! Tak bardzo zasmucamy Jezusa naszą oschłością, naszą obojętnością.

     Mówi Chrystus: "Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopóki nie zwróci się z ufnością do Miłosierdzia Mojego". Nie znajdzie po trzykroć! Gdzie szukamy tego uspokojenia? W pieniądzach, w pięknych samochodach, w marnych przyjemnościach tego świata. Wszystko przeminie jak zdmuchany pył. A Chrystus chce nam ofiarować swoją miłość, ale miłość prawdziwą, wieczną. Nie opatrzoną potencjalną zdradą, niewiernością, złudzeniem. Chce nam ofiarować swoje miłosierdzie, przez które każdy człowiek może odnaleźć sens i drogę życia. Nie drogę wiodącą do złudnego ziemskiego szczęścia, ale drogę do szczęścia prawdziwego.

     Jednak rozumiem i zdaję sobie sprawę, iż jest to niezwykle ciężkie i trudne do zaakceptowania...Ludzie biegnący nieustannie za karierą, za pieniędzmi, nie mający czasu na Boga. To jest wielka tragedia naszych czasów.

     Gdy piszę te słowa, spoglądam właśnie na obrazek "Jezu ufam Tobie". Pan Jezus mówi: "Podaję ludziom naczynie, z którym mają przychodzić po łaski do źródła miłosierdzia. Tym naczyniem jest ten obraz z podpisem: Jezu ufam Tobie".

     Jak wiele osób ma taki obrazek w swoim domu? A jeżeli ma, to czy często zwraca swoje oczy ku niemu...?

     Być może wielu z Was się oburzy na tak moralizatorski wydźwięk moich słów... Nie jestem zakonnikiem, nie jestem księdzem. Jestem bardzo niedoskonałym młodym człowiekiem, który dostrzega miłość Jezusa i jego miłosierdzie. Bo w tym wszystkim tylko jest prawdziwe życie. Jezus Chrystus pragnie szczęścia każdego człowieka, choć my owe "szczęście" postrzegamy w inny sposób. Każda istota ludzka jeżeli chce poznać smak prawdziwej miłości, prawdziwego szczęścia, musi dążyć ku Bogu i jego miłosierdziu! I o tym trzeba głośno mówić! Święta Faustyna była przerażona ilością dusz w piekle i dusz, które tam właśnie zdążały. A ja jestem przerażony tym, iż tak trudno obecnie znaleźć kogoś z kim można porozmawiać o Bogu, o jego miłości do czlowieka, o jego miłosierdziu. Porozmawiać o tym co wieczne i prawdziwe, nie o tym co złudne i krótkotrwałe. Zmieńmy swoje życie, oddajmy się w chrystusowe miłosierdzie, a staniemy się najszczęśliwszymi ludźmi.

"Miłosierdzie Pańskie wyśpiewywać na wieki
Będę przed wszystkim ludem,
Bo ono jest największym przymiotem Boga
A dla nas nieustannym cudem"

     PS. Wszystkich chętnych, którzy chcieliby rozmawiać o Bogu, o jego miłosierdziu, o Jego miłości, o życiu, ale nie tylko, również o wszystkim co Was interesuje, niepokoi, cieszy, to zapraszam do kontaktu pod numerem gg: 880 61 86

Sebasian

Miłosierdzie Boże

     Zastanawiałem się jaka cecha Boga jest (o ile można poddać je odpowiedniej hierarchii) najwspanialsza i która powoduje, że wierzę w Ojca, Syna i Ducha Świętego. Myślę, że Boże Miłosierdzie dla wielu z nas ma bardzo duże znaczenie i powoduje ono, że nasza wiara jest ciągle żywa. Gdyby bowiem obok wszechmocy, mądrości i wieczności nie istniała możliwość rozgrzeszenia mnie, to Bóg byłby jedynie surowym ideałem, który dobrych stawiałby po jednej stronie, złych zaś po drugiej i nie słuchałby płaczu swoich dzieci. Pewność, że Bóg zmiłuje się nade mną i przygarnie mnie z powrotem, nawet jeżeli przekroczyłem Jego przykazania nadaje życiu sens.

     Bezsprzecznie zatem można powiedzieć, że miłosierdzie Boże dla ludzi ma pierwszorzędną wartość. Myśląc o miłosierdziu dochodzimy do wniosku, że niewątpliwie ważniejsze jest serce niż intelekt. Trudno dokonywać klasyfikacji pojęcia, ale trudno nie wspomnieć o Bożym miłosierdziu oraz miłosierdziu ludzkim.

     Miłosierdzie Boże, to jak pisała święta Siostra Faustyna w swoim "Dzienniczku", największy przymiot Stwórcy. Człowiek nawet będąc tego nieświadomy, najwięcej korzysta z tej łaski Boga. Miłosierdzie Niebieskiego Ojca jest potężniejsze od Jego sprawiedliwości, dlatego chyba utrzymuje w istnieniu cały świat. Święta Siostra Faustyna, mówiąc z ogromnym niepokojem o powiększającym się oceanie grzechu, zwracała na to szczególną uwagę. Miłosierdzie Boże gwarantuje aktywność, żywotność wiary każdego człowieka stwarzając niekończącą się możliwość powrotów do Źródła Miłości przy kratach konfesjonału. Boże Miłosierdzie jest niezgłębione, nie ma takiego przewinienia, którego nasz Stwórca nam by nie wybaczył. Jego drzwi są zawsze otwarte, a my często przechodzimy obok nich jakby nie zauważając. Łudzimy się, że bez Boga damy sobie radę. Nic bardziej błędnego jeśli tak właśnie myślimy, a jednak tak przecież często jest. Z naszej strony potrzebny jest do spełnienia tylko, a może aż, jeden warunek- zaufanie Bogu, by dać się zaprowadzić do źródeł Miłosierdzia. Tak jawi się Miłosierdzie Boże, a jak ma wyglądać miłosierdzie ludzkie? Jest ono gestem duszy, wypływającym z dobroci serca, a skierowanym do ludzi potrzebujących. "Działa" ono, na poziomie trzech płaszczyzn: słowa, często trudnego ale prawdziwego, uczynków, tych znanych z Katechizmu "wobec duszy" i "wobec ciała" i modlitwy, która winna być swoistego rodzaju odwiedzinami tych wszystkich ludzi, miejsc, sytuacji, gdzie trzeba pójść, pospieszyć z modlitwą.

     Dlatego Kościół odchodzi Święto Miłosierdzia Bożego w drugą niedzielę Wielkanocy. Idea Niedzieli Miłosierdzia pochodzi od znanej nam wszystkim świętej siostry Faustyny Kowalskiej. Dnia 22 lutego 1931 roku w Płocku, w czasie jednego z objawień usłyszała ona takie słowa: "Mój obraz w duszy twojej jest. Ja pragnę, aby ten obraz, który wymalujesz pędzlem, żeby był uroczyście poświęcony w pierwszą niedzielę po Wielkanocy, ta niedziela ma być Świętem Miłosierdzia".

     W ten sposób Chrystus sam wyznaczył datę święta i dlatego w ostatni dzień oktawy Wielkanocy liturgia Mszy Świętej jest opracowana szczególnie z myślą o miłosierdziu Bożym, między innymi czytania mówią o życiu pierwszych chrześcijan w miłości i pokoju. Ewangelia opowiada o ustanowieniu sakramentu pokuty - największego dowodu Boskiej miłości, a kolekta rozpoczyna się od słów: "Boże zawsze miłosierny...", prefacja mówi o Misterium Paschalnym.

     Święta Wielkanocne są szczególne, gdyż ukazują nam jak bardzo Bóg nas umiłował i ofiarował swego Syna za grzeszników. Oktawa, czyli przedłużenie obchodów Uroczystości Wielkiej Nocy na cały tydzień, przypomina nam o poświęceniu Jezusa i radości płynącej z Jego Zmartwychwstania. Natomiast Niedziela Biała, zamyka oktawę Wielkanocy, której nazwa pochodzi stąd, że w IV wieku neofici, przez całą oktawę aż do niedzieli chodzili w białych szatach na znak czystości i wstąpienia do Kościoła, zwraca naszą uwagę na miłosierdzie.

     Warto więc zatrzymywać się nad tajemnicą Bożego Miłosierdzia, kontemplować je, wpatrywać się w ludzkie twarze, w których jest lustrzane odbicie samego Boga. Nie ma piękniejszego widoku świata, niż widok ludzi czyniących miłosierdzie.

kl. Rafał Bochen


Tekst pochodzi z pisma
Alumnów WSD w Toruniu "SŁUGA" nr 27

Sens zawierzenia się Miłosierdziu Bożemu

     Idea zawierzenia od ślubów jasnogórskich z 1956 r. wpisuje się głęboko w nasz sposób wyznawania wiary i życia Ewangelią. Dnia 17 sierpnia 2002 r. w Łagiewnikach droga zawierzenia weszła niejako w fazę definitywną. Papież Jan Paweł II uroczyście zawierzył świat Miłosierdziu Bożemu, wyrażając pragnienie, by z Łagiewnik wyszła "iskra, która przygotuje świat na ostateczne Jego przyjście" [Chrystusa] (Dzienniczek, 1732). Sam ten akt, uczyniony przez następcę św. Piotra, wystarczająco uzasadnia sens naszego zawierzenia się Miłosierdziu Bożemu. Czy wszyscy mamy pójść taką drogą?

     Akt zawierzenia się komuś wyrasta zwykle z poczucia kruchości istnienia i moich ograniczeń, odkrycia niewystarczalności moich pomysłów i poczynań. Nie stanowi jednak tylko prośby o pomoc czy oparcia się na kimś drugim. Zawierzając się, przekraczam siebie w moim doświadczeniu ludzkiego losu, przez co wyrażam swoją godność i wolność. Jeśli jeszcze taka postawa jest owocem zaufania komuś drugiemu, to przez zawierzenie się - czynię wyznanie miłości, buduję relację z tym kimś, a więc tworzę z nim wspólnotę.

     Zawierzenie się człowiekowi zawsze naraża nas na zawiedzenie. Inaczej jest z Bogiem, nie tylko dlatego, że jest On Kimś nieskończonym w miłości, wszechmocnym, wiernym i prawdomównym. Motywem zawierzenia Bogu jest Jego "zawierzenie" się nam, raz uczynione w chwili stworzenia, a dopełnione w tajemnicy Wcielenia i Odkupienia w Jezusie Chrystusie. Słowa gospodarza z przypowieści o winnicy: "Może uszanują mojego syna", wydają się westchnieniem Boga Ojca, który zaufał człowiekowi i posłał doń swego jedynego Syna. Do tej ufnej miłości Boga odwołuje się Jan Paweł II, zawierzając świat Miłosierdziu Bożemu: "Boże, Ojcze miłosierny, który objawiłeś swoją miłość w Twoim Synu Jezusie Chrystusie i wylałeś ją na nas w Duchu Świętym, Pocieszycielu (...) dla bolesnej męki i zmartwychwstania Twego Syna, miej miłosierdzie dla nas i całego świata!"

     Wobec tego zawierzenie się miłosierdziu Bożemu jest zwłaszcza otwarciem serca na przychodzącego do nas Chrystusa, który uwalnia ze śmierci i grzechu. Naszą odpowiedzią stają się słowa z obrazu "Jezu, ufam Tobie!", to krótkie i wymowne zawierzenie się Miłosierdziu, rozlewającemu się w sakramentach, które nas uzdrawiają i karmią. W ten sposób, uwolnieni z grzechu i smutku, wzrastamy w godności dzieci Bożych, przezwyciężając antyewanagelię naszych czasów, która w obliczu zła ogłasza nieobecność Boga. Jakiż "obraz" Boga można ocalić w obliczu ogromu nieszczęść ludzkości? Powie Jan Paweł II, że trzeba "oczyma duszy wpatrywać się w oczy miłosiernego Jezusa, aby w głębi Jego spojrzenia znaleźć odbicie własnego życia i światło łaski (...), którą Bóg zachowuje dla nas na każdy dzień i na dzień ostateczny".

     Zawierzyć się Miłosierdziu, to zdać się na Boga, który jest Początkiem i Kresem mego istnienia, czyli zgodzić sie na Jego zamiary, jakie ma wobec mnie osobiście, wobec mojej rodziny i całej ludzkości; to ofiarować się Bogu, czyli uznać moją przynależność do Niego i Jego panowania nad moim życiem; to nieustannie odwoływać się do tego źródła łaski, którym jest Krzyż, co ma głęboki związek z wyznaniem dobrego łotra umierającego razem z Chrystusem: "Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa" (Łk 23,42). Owo odwołanie się do Miłosierdzia Bożego w definitywnej godzinie jego życia otwiera przed nim bramy wieczności. Wyrywa go z otchłani beznadziei w obliczu haniebnej śmierci. Wobec biegu historii, który każdego z nas przybliża do śmierci, oraz w obliczu znaków czasu, które coraz wyraźniej mówią, że żyjemy w przełomowym momencie dziejów, zawierzenie się Miłosierdziu Bożemu staje się niejako modlitwą naszych czasów

ks. Wojciech Skóra MIC

Nadzieja grzesznika

     Miłosierdzie, które Bóg objawił i ciągle objawia światu, nie jest ani matematycznym równaniem, ani I logiczną konsekwencją. Kto chce się zbliżyć do Miłosierdzia Bożego, musi zapomnieć o I swoich kalkulacjach, sprycie, f przezorności, pozycji społecznej, zamożności, sławie, przywilejach czy dokonaniach. Wszystkie te rzeczy i sprawy wobec świętości i majestatu Bożego schodzą na dalszy plan. Żadne ludzkie osiągnięcie nie może konkurować z miłosierdziem, którego Pan Bóg udziela światu w swojej nieskończonej dobroci. Człowiek potrzebuje Miłosierdzia Bożego i nie może się bez niego obyć. W tym względzie nie ma żadnego wyjątku. Potrzebują go w obfitości zarówno ludzie młodzi, jak i starzy, bogaci i biedni, zdrowi i chorzy.

     W Piśmie św. Miłosierdzie Boże ma swoje zasadnicze miejsce. Zostało ono w sposób bardzo realny ukazane w całej gamie różnorodnych obrazów. Wplecione w życie konkretnych ludzi i społeczności, pomaga nam lepiej poznać i doświadczyć, kim jest Przedwieczny.

     Wczytując się w teksty biblijne, doświadczamy na każdym kroku wielkiej łaskawości Boga. Ten, który jest transcendentny i Stwórcą wszystkiego, pochyla się nad słabością i ograniczonością człowieka, objawia swoją miłość i bezgraniczną dobroć. Bóg, jako najlepszy Ojciec, wychodzi ze swoją łaską o wszystkich. Nikogo nie pomija i nikim nie gardzi. Zależy Mu nawet na największych grzesznikach.

     Wspaniałym obwieszczeniem Miłosierdzia Bożego w Piśmie św. są liczne wezwania I do nawrócenia i pokuty. Kryje I się za nimi miłosierny Bóg, który pragnie przebaczyć niewierności i udzielić odstępcom swego życia. Słowa Jezusa: "Nie przyszedłem wezwać do nawrócenia sprawiedliwych, lecz grzeszników" (Łk 5,32), oddają wolę Stwórcy wyrażoną po grzechu pierworodnym. Nawrócenie jest kluczem do skarbca łask, których Bóg pragnie dla wszystkich.

     Ze strony człowieka nawrócenie w Biblii zostało ukazane jako gotowość na przyjęcie Bożego daru i chęć dalszej z nim współpracy. Brak powyższej postawy powoduje z jednej strony odrzucenie Bożej łaskawości, z drugiej - zamyka człowiekowi drogę rozwoju i wzrastania w człowieczeństwie.

     Odrzucanie przez ludzi Stwórcy i Jego łaskawości obracało się zawsze przeciw człowiekowi. Mamy tego liczne przykłady w Piśmie św. Poszukujący sensu życia niezależnie od Boga lub poza Nim, doświadczali wcześniej czy później osobistej tragedii. Ich położenie, po ludzku patrząc, nierzadko bywało beznadziejne. Pomimo jednak tak trudnej sytuacji i popełnionego przez nich zła, ratunkiem dla nich pozostawało nie cofnięte nigdy przez Boga miłosierdzie. Każdy, kto się nawracał, modlił i czynił pokutę, doświadczał Bożego zmiłowania.

     Nieustanne udzielanie się łaskawości Bożej miało decydujący wpływ na życie duchowe Narodu Wybranego. Częsta i wytrwała modlitwa w naj różnorodniej szych potrzebach życia prywatnego i społecznego, przenikająca całą Biblię, jest oczywistym świadectwem wiary i ufności ludu w Boże miłosierdzie. Pomoc, jakiej doświadczał Naród Wybrany lub poszczególni jego członkowie, była zawsze spostrzegana jako niezasłużony dar ze strony Boga.

     W celu wyproszenia upragnionych łask, w tekstach modlitw biblijnych często pojawia się bezpośrednie odwołanie do Miłosierdzia Bożego. W nim pokładano nadzieję i za nie wielokrotnie dziękowano. Można nawet powiedzieć, że Miłosierdzie Boże dla społeczności Izraela było właściwie celem modlitwy. Obecność Boga miłosiernego w życiu Narodu Wybranego była treścią zasadniczą Bożego Objawienia. Na kartach Biblii Bóg dał się poznać w swoim niezgłębionym miłosierdziu i jako taki został przyjęty przez Izraela. Swoją troską i zbawiennym działaniem obejmował On jednak nie tylko Naród Wybrany, ale także całą ludzką społeczność.

     Uniwersalizm Miłosierdzia Bożego najpełniej urzeczywistnił się w Osobie Jezusa Chrystusa. Zbawienie, którego On dokonał, jest najwspanialszym przejawem, a jednocześnie dziełem Miłosierdzia Bożego. O nim też mówił w Ewangelii św. Jan (3,16): "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne". W krzyżu Jezusa Chrystusa zrealizował się odwieczny plan zbawienia. Jezus cierpiący i konający na krzyżu stał się objawicielem i wyrazicielem miłości miłosiernej Boga względem każdego człowieka.

     Dzięki zbawieniu Chrystusowemu zostały otwarte przed wszystkimi ludźmi niewyczerpane zdroje łask. To, co było dla ludzi przez wieki nieosiągalne, stało się w jednej chwili ich udziałem.

     Od początku istnienia Kościoła przyjęcie orędzia zbawczego Jezusa Chrystusa było równoznaczne z zanurzeniem się w bezkresnym morzu Miłosierdzia Bożego. Dar nowego życia pobudzał Kościół do nieustannej wdzięczności i uwielbienia, co pięknie wyraził św. Piotr: "Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa. On w swoim wielkim miłosierdziu przez powstanie z martwych Jezusa Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei: do dziedzictwa niezniszczalnego i niepokalanego, i niewiędnącego, które jest zachowane dla was w niebie" (1 P 1,3-4).

ks. Krzysztof Jędrzejewski MIC

W sercu czystym i pokornym mieszka Bóg

     "Adwent ten przeżywać będę według wskazań Matki Bożej - przez cichość i pokorę. (...) Z wielkim utęsknieniem czekam na przyjście Pana" (Dz. 792-793)- tak siostra Faustyna opisuje swoje przygotowanie do świąt Bożego Narodzenia. Przyjście Jezusa na świat pod postacią małego Dziecka nie jest tylko faktem historycznym. Pan Jezus chce nam przez nie bardzo wiele powiedzieć!

     Święta wspomina: "Nagle ujrzałam małe Dziecię Jezus. Jednak majestat Jego tak mnie przeniknął, i powiedziałam: »Jezu, Ty jesteś takim malutkim, a ja wiem, że Ty jesteś mój Stwórca i Pan«. A Jezus mi odpowiedział: »Jestem, a dlatego obcuję z tobą jako dziecię, żeby cię nauczyć pokory i prostoty«"(Dz. 184).

     Dzisiejszy świat często błędnie rozumie pokorę jako coś poniżającego i upokarzającego, jako godzenie się na wszystko, co inni nam narzucają. Tymczasem Pan Bóg w swoim słowie mówi, że jest dokładnie odwrotnie: to nie pokora jest dla człowieka poniżająca, ale pycha (por. Prz 29, 23). Siostra Faustyna także stwierdza: "(...) nie ma w prawdziwej pokorze płaszczenia się" (Dz. 1502). Człowiek pokorny jest człowiekiem odważnym; staje, gdy trzeba, w obronie wyznawanych przez siebie wartości. Przykładem takiej postawy jest sam Pan Jezus, który był "cichy i pokornego serca" (Mt 11, 29), a jednocześnie potrafił ostro przemawiać do faryzeuszy, widząc ich obłudę, lub powywracać przekupniom stragany, gdy profanowali Bożą świątynię.

      Pokora powinna iść w parze z poczuciem własnej wartości, bo tylko człowiek prawdziwie pokorny będzie dostrzegał swą niezwykłą godność - jako osoby stworzonej na Boży obraz: "Prawdziwa wielkość duszy jest w miłowaniu Boga i w pokorze" (Dz. 427); "(...) cieszę się godnością oblubienicy Chrystusa" (Dz. 1502).

     Pan Bóg chce, żebyśmy z pokorą i ufnością przychodzili do Niego, jak dziecko do ukochanego ojca, abyśmy traktowali Go jak kogoś najbliższego. Jezus zapytał raz siostrę Faustynę: "»Dziecię moje, jak ci idą rekolekcje?«. Odpowiedziałam: »Jezu, przecież Ty wiesz, jak mi idą«. - »Tak, wiem, aleja chcę usłyszeć [z] ust i serca twego«" (Dz. 295); "Ja cię zawsze chcę widzieć małym dzieckiem" (Dz. 290).

     Jezus pragnie, byśmy mówili Mu szczerze o wszystkim, co kryje się w naszych sercach. Nieraz zastanawiamy się, jak się dobrze modlić. Najpiękniejszą i najmilszą Jezusowi modlitwą jest ta, która płynie z głębi naszych serc i która nie jest chęcią zaimponowania Panu Bogu wielością czy pięknem wypowiadanych słów. Może to być modlitwa tradycyjna lub spontaniczna, która raz będzie radosna, innym razem pełna bólu, a nawet łez z powodu jakiegoś cierpienia czy kolejnego upadku.

     Przed Bogiem nie musimy się obawiać przyznania się do swej nędzy i grzeszności; możemy stanąć w całej prawdzie o sobie u kratek konfesjonału i w pokorze wyznać Jezusowi to, co niszczy nas i naszą z Nim relację. Przyznanie się do winy wymaga pokory, gdyż jest jak rzucenie snopa światła na nasze życie. Tymczasem "(...) pycha utrzymuje duszę w ciemności" (Dz. 113). Pan Jezus mówi do każdej i każdego z nas: "Ile razy przychodzisz do Mnie, uniżając się, i prosisz o przebaczenie, tyle razy (...) niedoskonałość twoja niknie przede Mną, a widzę tylko twą miłość i pokorę" (Dz. 1293). Odpowiedzmy Mu słowami psalmu: "Moją ofiarą, Boże, duch skruszony, nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym" (Ps 51, 19).

     Pan Jezus stwierdza, że pokora jest koniecznym warunkiem bliskiej z Nim relacji, gdyż tylko "(...) w sercu czystym i pokornym mieszka Bóg" (Dz. 573). Mówi do siostry Faustyny: "(...) miłość i pokora twoja sprawiają, że opuszczam trony nieba, a łączę się z tobą" (Dz. 512). Z każdą i każdym z nas Pan pragnie łączyć się w Komunii świętej, musimy więc strzec naszego serca, aby było ono dla Niego godnym, czystym mieszkaniem. Gdy bowiem ktoś przyjmuje Komunię świętą niegodnie, wówczas Jezus "(...) idzie do tego serca jak do ciemnicy - na mękę i udręczenie" (Dz. 1280). "Dusze [pokorne] są najwięcej podobne do serca mojego, one krzepiły Mnie w gorzkiej konania męce (...); obdarzam [je] swoim zaufaniem" (Dz. 1220) - mówi Pan Jezus.

     Pycha powoduje, że człowiek uważa, iż lepiej od Pana Boga wie, co jest dla niego najlepsze, co jest moralnie dobre, a co złe i jak sobie poukładać swoje życie, które wówczas często odbiega od życia prawdziwie Bożego. Myśli, że taka postawa da mu szczęście, jednak pogrąża się w niezadowoleniu, frustracjach i pretensjach do Pana Boga. Tymczasem duszy pokornej "Bóg nic nie odmawia (...). Im więcej się ona uniża, tym Bóg więcej się ku niej skłania [i] ściga ją swymi łaskami (...)" (Dz. 1306). Człowiek pyszny wyrzuca Pana Boga ze swego serca, gdyż jak mówi Pan Jezus: "(...) gdzie pycha, tam Mnie nie ma" (Dz. 1563). A gdzie nie ma Jezusa, tam zaczyna się piekło!

     "Jeżeli jest na ziemi dusza prawdziwie szczęśliwa, to tylko dusza prawdziwie pokorna; w początku wiele cierpi z tego powodu miłość własna, ale Bóg po mężnym potykaniu się udziela duszy wiele światła (...). Dusza pokorna nie dowierza sama sobie, ale ufność swoją w Bogu pokłada. Bóg broni duszy pokornej i sam się wtajemnicza w sprawy jej, a wtenczas dusza pozostaje w największym szczęściu, jakiego nikt pojąć nie może" (Dz. 593).

     Za szczęściem tęskni każdy człowiek. Lecz nie każdy szuka go tam, gdzie ono jest. Dlaczego ludzie, którym po ludzku się powodzi, są często bardziej nieszczęśliwi niż niejedna osoba w jakiś sposób cierpiąca, lecz żyjąca w przyjaźni z Jezusem? Bo to nie ziemskie wygody i przyjemności, lecz pokorne otwarcie serca na Boże działanie daje głębię duchowego pokoju, spokój sumienia i radość życia. Pan Bóg "(...) wysoko podnosi zgnębionych, smutni się szczęściem weselą" (Hi 5, 11).

     Cnota pokory jest też niezwykle ważna w walce z grzechem. Wielu ludzi boryka się z różnymi nałogami i słabościami, próbując je pokonywać za pomocą własnej silnej woli. Chcą dać sobie radę sami i dziwią się, że im to nie wychodzi. Zauważmy, jak wyraźny jest związek między pokorą a siłą duszy: "Nie lękam się niczego, bo tryska mi zdrój miłosierdzia czysty, a z nim spływa moc dla pokornego" (Dz. 1000); "Szatan tylko pysznych i tchórzliwych zwycięża, bo pokorni mają moc" (Dz. 450); "Nic trudnego dla pokornego" (Dz. 93).

     "Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej. (...) rozprasza pyszniących się zamysłami serc swoich. Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych" (Łk 1, 46 n., 51 n.).


Małgorzata Fajfer



0x01 graphic

nr 5-2007

Błogosławieni miłosierni

     Pojęcie miłosierdzia łączy się w pojęciu większości współczesnych ludzi z akcją społeczną, którą zwano też czasem akcją miłosierdzia. Tymczasem biblijne pojęcie miłosierdzia jest inne, nie tylko znacznie szersze, ale i inaczej ukierunkowane. To, co dziś nazywamy pomocą społeczną, a w niedawnej przeszłości nazywano też akcją miłosierdzia, w Biblii jest czynieniem sprawiedliwości. Bowiem sprawiedliwość Boża domaga się tego, by dzielić dobra tej ziemi w taki sposób, aby nie było biednych. Pomoc ubogiemu należy się ze sprawiedliwości. Nawet jeśli prawo ludzkie pozwala komuś na egoistyczne posiadanie dóbr, bez pamięci o innych, to prawo Boże domaga się kategorycznie dbałości o tych, którzy mają za mało. W Starym Testamencie jest to wielokroć formułowane. Miłosierdzie natomiast nie jest czymś należnym ze sprawiedliwości, lecz jak gdyby nadmiarem miłości, która granice sprawiedliwości przekracza.

     Wzorem miłosierdzia jest sam Bóg. Od Boga bowiem nic się nikomu nie należy, począwszy od samego istnienia, a Bóg wszystko, co istnieje, daje z miłości. Ale nie dość na tym, że Bóg daje pierwszy i bez żadnych zasług ze strony stworzenia. Bóg daje nadal, gdy stworzenie zawiniło i odwróciło się od Niego. W Ewangelii obrazem Miłosierdzia Boga jest dobry pasterz, który szuka jednej zgubionej owcy, pozostawiając na pastwisku bezpieczne, posłuszne stado. Bóg szuka grzesznika i raduje się, gdy go odnajdzie. Miłosierdzie Boga, czyli całkowicie niezasłużona i darmowa Jego miłość do stworzenia, najlepiej się okazuje w tym poszukiwaniu grzesznika. Nie dość bowiem, że Bóg przebacza nawracającemu się grzesznikowi, nie dość, że cierpliwie czeka na nawrócenie, ale idzie grzesznika szukać. I wiemy, że Słowo Boże szukając człowieka zstąpiło na ziemię, stało się Człowiekiem - Jezusem Chrystusem. Wiemy, że Jezus Chrystus - Syn Boży Jednorodzony, który od Ojca przyszedł - szukał grzeszników przez całe swe życie, w szczególności przez czas nauczania, że odrzucony przez ludzi i skazany przez nich na śmierć krzyżową, na krzyżu im przebaczył i ze swej śmierci uczynił źródło zbawienia. Działanie, życie całe i śmierć Jezusa jest najpełniejszym, jakie istnieje, objawieniem Bożego Miłosierdzia - i jest wzorem dla chrześcijan. Tak więc biblijne pojęcie miłosierdzia łączy się przede wszystkim z wybaczaniem grzechów. Błogosławieni, którzy wybaczają swoim winowajcom, albowiem i im Bóg wybaczy ich winy. Podstawowym aktem miłosierdzia, który upodabnia nas do Jezusa Chrystusa i czyni synami Ojca Niebieskiego, jest akt wybaczenia krzywdy. Ten, kto wybacza krzywdy, których doznał od swych bliźnich, jest synem Boga i może być pewien, że Bóg mu wybaczy wszystkie jego winy. Więcej jeszcze - ten, kto wybacza swym bliźnim, bierze udział w zbawczej misji Jezusa Chrystusa, powtarza to, co uczynił Jezus na krzyżu i sprowadza Boże wybaczenie na tych, którym wybacza.

     Jest to podstawowe zadanie chrześcijan - iść przez świat ludzki i poprzez wybaczenie krzywd odwracać tragiczny bieg historii. Historia bowiem grzechu świata biegnie od krzywdy do zemsty, zwanej często sprawiedliwością odwetową. Zaś historia zbawienia biegnie od wybaczenia do pojednania i wymazuje z rachunków między ludźmi oraz między ludźmi a Bogiem istnienie Sprawiedliwości odwetowej. Jezusowe wezwanie do wybaczania krzywdzicielom ich win ma także wymiar społeczny i polityczny.

     Po pierwsze. Kościół, jako społeczność wiary w Jezusa Chrystusa, jest wezwany do tego, by nigdy nie szukał odwetu za prześladowania, ale modlił się za tych, którzy go prześladują i dążył do ich nawrócenia ku Bogu i do pojednania. Była to metoda działania pierwotnego Kościoła, prześladowanego w Rzymie za wiarę. Metodą świadectwa męczeństwa połączonego z wybaczeniem prześladowcom, pierwsi chrześcijanie nawracali świat starożytnego Rzymu. Niestety, w późniejszej historii Europy chrześcijanie wrócili częściowo do metody odwetu - i w tej mierze, w jakiej wrócili do tej metody, przestali być świadkami miłosierdzia Bożego. Była to jedna z przy czyn słabości działania misyjnego Kościoła w świecie.

     Po drugie, do wybaczania win są też wezwane wszystkie społeczności świeckie. Trzeba sobie zdawać sprawę, z tego, że nie zdołamy przezwyciężyć zakorzenionego w historii typu rozwiązywania sporów i krzywd społecznych i międzynarodowych drogą wojny, jeżeli nie nauczymy się w skali społecznej i politycznej działania metodą wybaczania. Z dotychczasowych metod działania politycznego jedynie metoda zwana �bez użycia gwałtu", non violence, zawiera w sobie tę zasadę wybaczenia i miłości wobec przeciwnika, nie rezygnując przy tym z obrony pokrzywdzonego, z obrony jego praw społecznych i politycznych. W ideologii działania non violence zawiera się nie tylko zasada negatywna nieodpierania gwałtu przez kolejny gwałt, ale również zasada pozytywna: stosowania talach środków sprzeciwu, które apelują do świadomości społecznej, także do świadomości tych, troską o to, by nie przeradzały się w konfrontację dwu gwałtów. Są to metody mówienia prawdy o istnieniu niesprawiedliwości, prawdy, za którą się płaci. Są to też metody solidarnej obrony pokrzywdzonych, solidarnego ich wspomagania. Wszystkie te metody mogą być jednak używane ze względów taktycznych tam, gdzie otwarty bunt byłby zbyt kosztowny, a nie mieć w sobie owego źródła miłości i miłosierdzia, o które chodzi w religijnie motywowanym ruchu non violence.

     Chrześcijański ruch sprzeciwiania się złu bez użycia gwałtu wyrzeka się nie tylko użycia siły fizycznej, lecz wyrzeka się nienawiści. Nie może on być skoncentrowany na dążeniu do karania winnych, na osądzaniu jako złych tych, z których dzia-' łaniem walczy, na podsycaniu nienawiści. Musi być skoncentrowany na dążeniu do nawrócenia, co w aspekcie politycznym tłumaczy się jako dążenie do przekonania drugiej strony, a nie do jej zniszczenia. Na tym tle warto może przypomnieć południowoamerykańską dyskusję nad chrześcijańskim ujmowaniem problemu walki klas. Niektórzy chrześcijanie (i niektórzy biskupi) uważali, iż chrześcijanin nie powinien eksponować walki klas, a to w imię dążenia do pojednania społecznego. Jednakże inni fw tym też niektórzy biskupi) stwierdzali, iż nie można zamazywać istniejącej krzywdy i z nią razem istniejącej walki klas. Takie zamazywanie bowiem służyłoby tylko kłamstwu i dalszej krzywdzie. Nie byłoby to pojednanie, lecz dalsze zniewolenie. Tam, gdzie istnieje krzywda i niesprawiedliwość, tam też istnieje walka o sprawiedliwość. Chodzi więc nie o negowanie istnienia walki, a o jej metody.

     Społeczna i polityczna wymowa błogosławieństwa dla miłosiernych, to wezwanie do włączenia miłości i wybaczenia którzy krzywdzą. Są to takie metody oporu, jak strajki, strajki głodowe, pokojowe pochody, różnego typu spokojne manifestacje, nacechowane w sposób działania społecznego i politycznego. A jak to czynić, to właśnie należy do zadań chrześcijan angażujących się w ruchy społeczne i polityczne. Jest to także problem, który stoi przed Polską - problem rozwiązywania naszych konfliktów i sporów. Jest to też problem tworzenia kultury stosunku do narodów sąsiednich. Świadomość rachunku krzywd nie może tu prowadzić do podtrzymywania wzajemnych nienawiści. Trzeba dążyć do pojednania między narodami, nie na drodze zamazywania prawdy, lecz na drodze wybaczenia oraz proszenia o wybaczenie tych, wobec których sami zawiniliśmy. Korzeniem wszelkiego miłosierdzia jest darmowość miłości. Najmocniejszym jej wyrazem jest wybaczenie krzywdy, lecz ta darmowość miłości ma zasięg bardzo szeroki. Chodzi tu o przekraczanie granic rachunku tego, co się należy, rachunku: otrzymał - dał. Istnieje jednak pewne niebezpieczeństwo w tej idei darmowego dawania. Tym niebezpieczeństwem byłoby zapomnienie, że najpierw trzeba dać to, co się należy ze sprawiedliwości, a dopiero poza granicami tej sprawiedliwości daje się z samej miłości. Zła sława miłosierdzia i akcji miłosiernych wynikała stąd, iż tam dawano to, co się należy ze sprawiedliwości, w taki sposób, jak gdyby to się nie należało. Raz jeszcze powiedzmy: wszelka akcja społeczna jest akcją sprawiedliwego wyrównywania niedostatku, który nikogo nie powinien gnębić. Niemniej i w tej akcji są ludzie, którzy temu dziełu sprawiedliwości poświęcają wszystkie swe siły, nie licząc ani na zapłatę ze strony społeczeństwa, ani na szczególną wdzięczność tych, którym służą. Ludzie ci są świadomi tego, że wypełniają brak zainteresowania społecznego. To, co dają pokrzywdzonym, należy się im ze sprawiedliwości społecznej. Lecz ciężar tego wyrównywania i tej troski powinno nieść całe społeczeństwo, niosą go zaś jednostki szczególnie wrażliwe na potrzeby bliźnich. Działalność sióstr zakonnych opiekujących się niedorozwiniętymi dziećmi, starcami i chorymi, działalność Matki Teresy z Kalkuty i jej zakonnic, działalność wielu świeckich opiekunów społecznych, ludzi bez reszty oddanych służbie drugiemu człowiekowi przekracza niewątpliwie granice sprawiedliwości i bywa prawdziwym naśladowaniem Chrystusa.

     Wydaje się, że we współczesnym świecie tego typu działanie ma za słabe uznanie społeczne. Wzorem osobowym bywa działacz polityczny, lecz rzadko działacz społeczny, a szczególnie rzadko opiekun tych, którzy pozbawieni są opieki. Nie ma chętnych do pełnienia służby pielęgniarskiej w domach, przy chorych, i starych, często samotnych ludziach. Brak chętnych do zakładania domów rodzinnych dla sierot, a już szczególnie do tego typu opieki nad sierotami niepełnosprawnymi fizycznie lub umysłowo. Potrzeby społeczne są olbrzymie, a pracowników brak. I niewątpliwie nie da się wyrównać istniejących tu niesprawiedliwości społecznych bez zaangażowania darmowej miłości, wypełniającej istniejące lula i biorącej na siebie ciężar niedopełnionego przez społeczeństwo obowiązku. Do tych wszystkich ludzi dobrej woli Jezus kieruje słowa: błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią - dadzą im dobrą miarą, "napełnioną i potrzęsioną" za wszystko, co uczynili bliźniemu swemu.

Stanisława Grabska


Tekst pochodzi z pisma
"Królowa Apostołów" kwiecień 2008 r.

Ufność - środek o natychmiastowym działaniu

     Wydzielając Jezusowi odrobinę czasu na rutynowy pacierz, poświęcając Mu może kilka myśli, lecz zarazem zważając na to, by "nie zaszkodziły" one "ważniejszym" sprawom w moim życiu - przytrzymuję Go wraz z moim zbawieniem przy drzwiach mojego serca. On riie wejdzie do środka, jeżeli nie zostanie zaproszony.

     Jeden z moich współbraci kapłanów zaprosił mnie do wygłoszenia nauki wielkopostnej w polonijnej kaplicy na skraju Paryża. Podczas tego spotkania ludzie przekazywali sobie z ręki do ręki reprodukcję rysunku z Obliczem Jezusa. Każdy i każda miał(a) możliwość uważnego przyjrzenia się temu wizerunkowi i pomedytowania nad nim. Znalazł się tam również pewien mężczyzna, którego od kilkunastu miesięcy męczył palący ból w piersiach i kaszel z krwią. Szczegółowe badania lekarskie, którym go poddano, nic nie wykryły, toteż nie dało się u niego zastosować odpowiedniego leczenia. Człowiek ten przycisnął obrazek z Obliczem Pana Jezusa do piersi i chwilę się pomodlił. Ponownie spotkaliśmy się dopiero w lipcu i wówczas opowiedział mi, co się z nim stało następnego dnia po owej modlitwie. Mianowicie nazajutrz zupełnie opuściły go ataki uporczywego kaszlu (domownicy zauważyli to wcześniej od niego samego) i całkowicie powrócił do zdrowia. Mężczyzna ten bez wahania wierzy, że przełomem z walce z chorobą było dla niego właśnie tamto spotkanie z Ukrzyżowanym.

     Przed wakacjami pewna osoba podarowała mi fotografię - reprodukcję obrazu Jezusa Miłosiernego. Widać na niej strużki cieczy spływającej nie pionowo w dół - zgodnie z prawem przyciągania ziemskiego - lecz wzdłuż promieni rozchodzących się z serca Jezusa. Ciecz owa jest oleista i wydaje niezwykłą, przyjemną woń. Zjawisko to po raz pierwszy zaszło 16 października 1995 r. w mieszkaniu Paula Soosa. I może nie byłoby warto o tym pisać, gdyby nie świadectwa ludzi o ich uzdrowieniach poprzez kontakt z tą ikoną. Zastanawiałem się, czy jest ona � i w jakim stopniu � znana w Paryżu. Pytanie to zadawałem sobie w Białą Niedzielę (Niedzielę Miłosierdzia Bożego). Co roku tego bowiem właśnie dnia polscy pallotyni zapraszają wiernych do Osny, miejscowości leżącej niedaleko Paryża, do sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Podczas ceremonii w tym roku siostry zakonne z Krakowa przekazały relikwie św. s. Faustyny. Rozdano także 50 ikon Jezusa Miłosiernego pobłogosławionych przez Ojca Świętego - dla kaplic i kościołów we Francji oraz krajach francuskojęzycznych.

     W modlitwie uczestniczyło 3-4 tys. ludzi; kilku kapłanów spowiadało przez parę godzin na zewnątrz wielkiej sali gimnastycznej przystosowanej do sprawowania uroczystości.

     Zadawałem sobie w tym czasie pytanie: "Dla ilu ludzi spośród tej rzeszy obraz z napisem »Jezu, ufam Tobie« stał się drogowskazem do odnalezienia żywego Chrystusa w sakramencie pojednania i Eucharystii...? Ilu z nich potraktowało serio zachętę do ufności, jaka płynie ze znaków i uzdrowień niewytłumaczalnych dla świata nauki?".

     Odpowiedź na powyższe pytania przekracza nasze możliwości. Ważniejsze jest tu jednak coś innego - świadomość, że trzymanie Jezusa na dystans niczego w moim życiu nie zmieni, że wydzielając Mu odrobinę czasu na rutynowy pacierz, poświęcając Mu może kilka myśli, lecz zarazem zważając na to, by "nie zaszkodziły" one "ważniejszym" sprawom w moim życiu - przytrzymuję Go wraz z moim zbawieniem przy drzwiach mojego serca. On nie wejdzie do środka, jeżeli nie zostanie zaproszony. Nie dlatego, ażeby brakowało Mu, pokory lub wszechmocy - po prostu Jezus wie, że jako gościa nieproszonego nie potrafilibyśmy Go znieść ani pokochać, ani też przyjąć Jego darów. Daje On sygnały swojej obecności u bram serc dzisiejszych ludzi, którzy szukają znaków. Przykładem tego są Jego wizerunki pokrywające się krwawymi łzami lub wonną cieczą. Są to wszystko znaki, które nie służą pogwałceniu czyjejkolwiek, wolności, ani też nie zastępują wiary empiryczną pewnością. Sprzyjają one natomiast głębszemu zastanowieniu się oraz zajęciu osobistego stanowiska w sprawach dotyczących Boga i zbawienia - a więc są źródłem twórczego niepokoju w sercach tych, którzy zadowalają się świętym spokojem bezbożnictwa albo też obojętności wobec Boga.

    Przypisywanie Jezusowi zamiaru narzucania się poprzez niewyjaśnialne naukowo zjawiska byłoby kpiną zarówno z Niego, jak i z nas samych - a zwłaszcza z powagi zbawienia. Zbawienie zaś dokonuje się w ramach relacji miłości Boga do człowieka i człowieka do Boga. Samo stwierdzenie nadprzyrodzoności danego znaku nie jest jeszcze wyznaniem wiary - która "działa przez miłość" - lecz w mniejszym bądź większym stopniu toruje ono ludzką drogę do wiary, usuwając rozmaite przeszkody rozumowe, które ustawiliśmy sami sobie lub które inni postawili nam na drodze.

     Z tego typu nadzwyczajnych znaków stwierdzanych w sferze widzialnej może się zrodzić korzyść duchowa - większa ufność i zbliżenie się człowieka do Boga. Szatan jest świadomy tego zagrożenia, zwłaszcza że uległo się mu ono na terenie zjawisk widzialnych, gdzie jest mistrzem oszustw. Nie dziwi więc, że tyle razy inspirował zamachy na Całun Turyński, będący wyjątkowym znakiem zapraszającym do wiary. Bóg jeden wie, ilu ludzi znalazło drogę do nawrócenia lub ugruntowania swojej wiary, spotkawszy się z tą relikwią. Należy w tym miejscu podkreślić, że ostatni pożar w turyńskiej bazylice nie był nieszczęśliwym wypadkiem, lecz diabelską próbą skończenia raz na zawsze z nawróceniami i uzdrowieniami. Opatrzność Boża cudem doprowadziła do ocalenia Całunu. Kłamca ratował, co się dało, za pomocą informacji w mass mediach, że ocalał ten "falsyfikat" dzięki strażnikowi - "komuniście".

     Wyratowanie Całunu spośród płomieni rozpalonych bombą fosforową jest wskazaniem palcem przez Boga na nadzwyczajny, cudowny walor tej relikwii męki i zmartwychwstania Pana Jezusa. W rzeczywistości bowiem nie o Całun Turyński tutaj chodzi, lecz o świadectwo, które on składa. To nie kilka metrów tkaniny budzi kontrowersje i sprzeciw, lecz Chrystus. To strach przed Nim samym popycha niektórych do kłamstwa.

     Różnorodność fenomenów, przed którymi nauka staje bezradna, mówi nam coś o specyfice naszych czasów. Jedynie Pan Bóg wie, jak bardzo ludzkość dręczona jest dziś kłamstwami przeróżnych haseł, ideologii i mód. Za pośrednictwem nadzwyczajnych znaków Stwórca daje nam sygnały swej obecności: "Ja jestem z wami". Dla niektórych ludzi jest to pierwszy czytelny sygnał, jaki udało się im wychwycić w szumie i zgiełku spoganiałego społeczeństwa. Tu właśnie jest początek ich drogi do wiary, do miłości, do Boga. Jezus przychodzi najpełniej na najgłębsze wołanie serca ludzkiego: "Przyjdź!". Ufność do Niego burzy wszelkie bariery i otwiera najszerszą drogę. Ufność jest aktem w pełni osobowym, najgłębszym, pochodzącym z dna serca.

     Jezus sam nas uczy, jak mamy Go zapraszać. Czyni to poprzez wymowę swego wizerunku na obrazie, który polecił namalować za pośrednictwem s. Faustyny. Sensem tej ikonyjestwprowadzenie nas w przestrzeń bezbrzeżnej ufności wobec Chrystusa, która umożliwia ukazanie się Jego mocy zbawczej w naszym życiu. Ufność jest bezpośrednią i jednocześnie najkrótszą drogą do zjednoczenia z Bogiem. Jest ona środkiem o natychmiastowym działaniu w sytuacji, kiedy na długotrwałe leczenie naszych serc może zabraknąć już czasu.

ks. Andrzej Trojanowski TChr


0x01 graphic

nr 2-2008

Bądź miłościw mnie grzesznemu...

     Prawda o Bogu miłosiernym i przebaczającym nie jest ludzkim wymysłem - wynika z Pisma Świętego. Łatwo o niej zapomnieć i pozwolić, by przygniotły nas wyrzuty sumienia, codzienne troski i przeświadczenie, że grzech jest silniejszy. Dlatego warto przypomnieć sobie o naczyniach, którymi możemy czerpać ze zdrojów Bożej łaskawości.

     Źródła łask...

     Bożego miłosierdzia szczególnie mocno doświadczamy w sakramencie pokuty i pojednania. Sam Bóg daje nam w nim przykład przebaczenia, które dokonuje się "77 razy". Mimo naszych ciągłych upadków On na nowo nam przebacza, uobecniając w naszym życiu przypowieść o miłosiernym ojcu i marnotrawnym synu. Innym naczyniem, z którym możemy zbliżyć się do źródła Bożej miłości, jest Święto Miłosierdzia, obchodzone w drugą niedzielę wielkanocną. "W tym dniu otwarte są wszelkie upusty Boże, przez które płyną łaski" - powiedział Pan Jezus s. Faustynie. Pozostałe "naczynia" to Godzina Miłosierdzia (czyli 3 po południu), Koronka do Miłosierdzia Bożego oraz kult obrazu Jezusa Miłosiernego. O godzinie 15.00 każdy z nas powinien choćby w krótkim akcie strzelistym zjednoczyć się z Chrystusem cierpiącym na krzyżu. Z kolei Koronkę Pan Jezus nazwał "ostatnią deską ratunku". Obiecał też, że przez jej odmawianie można będzie uprosić wszystko, co jest zgodne z Jego wolą. I wreszcie obraz Jezusa Miłosiernego, z którym Chrystus związał trzy obietnice: "Dusza, która czcić będzie ten obraz, nie zginie. Obiecuję także już tu, na ziemi, zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi. Ja sam będę bronić duszy, która czcić będzie ten obraz, jako swej chwały w godzinie śmierci". Oczywiście, nie chodzi tu o jakąś magię czy kult bałwochwalczy. Czcimy zawsze Chrystusa - pamiętając, że zewnętrzna praktyka musi iść w parze z postawą naszego serca.

     Idź i ty czyń podobnie...

     Doświadczywszy miłosierdzia Boga, powinniśmy je przekazywać innym. Przypowieść o nielitościwym słudze, któremu pan darował wielki dług, a który sam nie potrafił darować niewielkiego zobowiązania, jest dla nas ostrzeżeniem. A nam, choć o tym wiemy, nieraz z tak wielkim trudem przychodzi przebaczenie tym, którzy wyrządzili nam krzywdę. Na pewno drogą do postawy miłosierdzia wobec innych jest pogłębiona osobista modlitwa. Ona pomaga nam zobaczyć naszą małość, grzeszność i to, że sami żyjemy dzięki miłosierdziu, jakie okazuje nam Bóg. Dzięki modlitwie pozbywamy się naszych iluzji, które zamykają nas na prawdę i blokują drogę do prawdziwego szczęścia, płynącego z wolności dziecka Bożego i pełnego zjednoczenia z Chrystusem. Wszelkiego typu pragnienia zemsty (a tym bardziej ich realizacja!), nienawiść, obmowy, oszczerstwa, przekleństwa pod czyimś adresem, bezlitosne osądzanie - to grzechy przeciwko miłosierdziu. Strzeżmy się ich, albowiem one zamykają nas na miłosierdzie Boga!

     Miłosierdzie powinno być okazywane drugiemu człowiekowi zarówno w sferze duchowej, jak i materialnej. Sposoby realizacji tego wezwania podpowiada nam "wyobraźnia miłosierdzia". Podczas swej ostatniej pielgrzymki do Polski Jan Paweł II wołał: "Trzeba spojrzenia miłości, aby dostrzec obok siebie brata, który wraz z utratą pracy, dachu nad głową, możliwości godnego utrzymania rodziny, wykształcenia dzieci doznaje poczucia opuszczenia, zagubienia i beznadziei. Potrzeba «wyobraźni miłosierdzia», aby przyjść z pomocą dziecku zaniedbanemu duchowo i materialnie; aby nie odwracać się od chłopca czy dziewczyny, którzy zagubili się w świecie różnorakich uzależnień lub przestępstwa; aby nieść radę, pocieszenie, duchowe i moralne wsparcie tym, którzy podejmują wewnętrzną walkę ze złem".

     Pytania do refleksji:

     Chrystusowe wezwanie do miłości wzajemnej na wzór Jego miłości wyznacza nam wszystkim tę samą miarę. Doznajemy niejako przynaglenia, abyśmy korzystając z daru miłosiernej miłości Boga, sami z dnia na dzień oddawali życie, czyniąc miłosierdzie wobec braci. Uświadamiamy sobie, że Bóg, okazując nam miłosierdzie, oczekuje, że będziemy świadkami miłosierdzia w dzisiejszym świecie. (Jan Paweł II, Kraków, 18 sierpnia 2002 r.),

ks. Andrzej Adamski


Tekst pochodzi z Miesiecznika
Formacji Różańcowej "Różaniec"
0x01 graphic

czerwiec 2008



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ROZWAŻANIA O BOŻYM MIŁOSIERDZIU (z ''MIŁUJCIE SIĘ'' ) CZĘŚĆ 1
ROZWAŻANIA O BOŻYM MIŁOSIERDZIU CZĘŚĆ 1
ROZWAŻANIA O BOŻYM MIŁOSIERDZIU CZĘŚĆ 2
Miłujcie się wzajemnie (U Rogala)
PRAWDA WAS WYZWOLI NAWRÓCENIE ŚWIADKA JEHOWY (MIŁUJCIE SIĘ! nr 5 2006)
BioenergoteraPIATekst zaczerpnięty z dwumiesięcznika Miłujcie Się, satanizm opetanie egzorcyzmy
Miłujcie się wzajemnie (Dąbrowska Rogala)
Święty Pustelnik z Libanu (o ojcu Charbel) Miłujcie się 2006 05
Droga milujcie sie, Katecheza, Pomoce katechetyczne
MYŚLI I WIERSZE ŚWIĘTYCH O BOŻYM MIŁOSIERDZIU, > # @ a a a Religia modlitwy
MIŁUJCIE SIĘ! 5 8 2000
PRAWDA WAS WYZWOLI NAWRÓCENIE ŚWIADKA JEHOWY CZ 2 (MIŁUJCIE SIĘ! nr 1 2007)
Okultyzm, wróżbiarstwo, aikido, joga, bioenergoterapia, homeopatia (Miłujcie się)
Modlitwy uzdrowienia i zawierzenia (z Miłujcie się!), Religijne, Modlitwy
C Rivas Wizja tego co się dzieje podczas śmierci (Miłujcie się)
Przyczyny skłonności homoseksualnych i ich leczenie (Miłujcie się)
Czy piekło jest puste O wieczności piekła (Miłujcie się)

więcej podobnych podstron