210 214 (2)


OPISANIE ŚWIATA

Avalon

“Gdybyśmy zebrali całą wiedzę o świecie, w jakim żyjemy, w jednym tomie, niewielkich rozmiarów byłaby to księga. Okazuje się bowiem, że niewiele wiemy na temat tego, co jest poza granicami ojczystego Avalonu, jakie dziwa kryje za swoim widnokręgiem Zachodni Ocean, co znajduje się za nieprzebytymi pustyniami południa. Żyjemy w swoim malutkim światku, niepomni cudów, które być może znajdują się za zasięgiem naszego wzroku, bajecznych obrazów, które roztoczą się przed swym odkrywcą. Jesteśmy niczym ślepcy, w ogrodzie pełnym kolorowych kwiatów.”

Tak pisze w swej księdze “Avalon, albo świata znanego opisanie” uczony mnich Albert Mały. Ma rację, albowiem poznany świat ogranicza się do kontynentu zwanego Avalonem. To, co znajduje się poza nim, zakryte jest kurtyną tajemnicy. Jak na razie niewielu próbowało ją przejrzeć.

Centrum świata cywilizacji zachodniej jest kontynent Avalon, który wraz z otaczającymi go krainami: przesyconym orientalną kulturą (w zasadzie obcym cywilizacyjnie) Lewantem, światem lodowych pustkowi i mroźnych mórz- Nordheimem, oraz tajemniczym Erinem, na który rzadko kiedy zapuszczają się cywilizowani ludzie, tworzy cały poznany świat. Gdyby spojrzeć na mapy kreślone przez geografów, wydawałoby się, że w świecie Avalonu nie ma już nic do odkrycia, ale jakże błędne jest to twierdzenie. Są jeszcze na kontynencie przepastne puszcze, są góry i wąwozy, w których nie stanęła ludzka noga. Jednak prawdą jest, że większość Avalonu jest zamieszkała, zasiedlona przez różne nacje ludzkie. Powstały tu możne i stare królestwa, wyrosły bogate miasta i ludne wioski. Królestwa te są zróżnicowane- od kupieckich republik Hanzy po despotyczną Horgundię, gdzie wola cara decyduje o życiu i śmierci poddanych.

W centrum Avalonu wznoszą się wysokie Góry Nordyckie, szczytami sięgające chmur. Jest to kraina niezbadanych wąwozów, cichych dolin, gdzie ruiny zaginionych cywilizacji czekają na ponowne odkrycie, kraina spadzistych stoków otulonych wieczną mgłą, przerażających zwierząt, nie mających jeszcze swojej nazwy. Niektórzy prostaczkowie myślą, że żyją tam olbrzymy, źli czarownicy pobudowali swoje zamki, a w grotach śpią wiecznym snem sędziwe smoki. Niewielu ludzi decyduje się na wędrówkę przez góry, wybierając raczej bezpieczniejszą, choć dłuższą drogę przez Asturię i Moezję. Łańcuch górski ciągnie się przez ponad siedemset mil, i na wschodzie rozwidla się, niczym język węża, na dwa pasma, Góry Himring, i Góry Śnieżne. Zachodnia część gór nie jest tak dzika jak wschodnia, wiodą tędy ważne szlaki handlowe, ale i tutaj kupcy i podróżni wolą podróżować pod silną eskortą żołdaków.

Góry Nordyckie są tarczą najstarszego i najbogatszego królestwa na Avalonie, spadkobiercy potężnego Imperium- Styrii. Styria położona jest na nadmorskich równinach i łagodnych wzgórzach. Są tu bogate miasta i porty, pełne wszelakich towarów, sprowadzanych z dalekich krajów. Styria przesycona jest aurą tajemniczości. Na każdym kroku można tu spotkać pozostałości po starożytnym Imperium, resztki jego dawnej chwały- gruzy świątyń, porośnięte dzikim winem i bluszczem ruiny akweduktów. Ale Styria to nie tylko cienie odległej przeszłości, to także nowy, wspaniały świat, wynurzający się z barbarzyństwa Ciemnych Wieków. Miasta królestwa są najpiękniejsze na całym kontynencie, a przepychem ustępują jedynie orientalnej rozpuście Lewantu. Ulice tętnią życiem, toczącym się w cieniu majestatycznych katedr, place handlowe są pełne ludzi, a uniwersytety ludzi, ośmielających się postrzegać świat inaczej, niż poprzez pryzmat dogmatów religijnych. Styria to blask oświecenia, rozświetlający mroki zacofania i zabobonu, ideał, do którego dąży prawie każde państwo Avalonu. Nie jest to jednak raj na ziemi. Tutaj też można spotkać głodujących chłopów, sędziów nadużywających prawa, przekupnych urzędników. W błotnistych zakamarkach Tarentu czy portowej Florencji obdarty z szat i butów trup nie jest niczym nadzwyczajnym. Tak samo, jak w każdym innym kraju, możni spiskują, trują, zabijają i więżą oponentów, a władcy gnębią podatkami miasta i poddanych.

Styria wyróżnia się spośród królestw Avalonu jeszcze jednym. To ze stołecznego grodu królestwa idzie w świat Słowo Boże, niosąc nadzieję słabym i gnębionym i zgubę wszelakiemu złu i nieprawości. W Tarencie ma swoja siedzibę Patriarcha-przywódca duchowy Monizmu. Do Wielkiej Katedry przybywają tysiące pielgrzymów, przenosząc ze sobą wieści ze świata i zasobne sakiewki, których zawartość zostawiają w mieście.

Na zachodzie trzęsie sąsiadami dumna Akwitania- najpotężniejsze z frankijskich królestw. To ziemia dumnego rycerstwa, rozległych pól, lasów, łąk i pastwisk, kraj wyśmienitych koni. Życie tej urodzajnej krainie daje Rhain i jego dopływy. W dolinach owych rzek bujnie rozkwitło ludzkie życie. Małe barki i łodzie żeglują z nurtem ku morzu, wioząc na pokładach smołę, ziarno i wyroby rzemiosła. Co kilka mil można natknąć się na miasteczko bądź osadę. Z największego miasta -Clermont, król włada całym krajem, wymuszając posłuszeństwo i lojalność za pomocą silnej armii i rozdawanych swym wasalom bogactw. Akwitania wzbudza strach i podziw sąsiadów- zasobnej w srebro wydobywane w kopalniach Prowansji, oraz małych królestw na północy-Tuluzy, Toskandrii, Dressen i Gaskonii, ojczyzny bitnych najemników. Państwa te żyją w ciągłym strachu przed inwazją, mającą się rozpocząć, w przeświadczeniu ich mieszkańców, lada dzień. Na północy Akwitania przylega do niezbadanych bagien, ciągnących się dziesiątkami mil. Ta tajemnicza Zatopiona Kraina owiana jest oparem wiecznej, niezdrowej mgły. Nikt o zdrowych zmysłach nie zapuści się na rozbrzmiewające strasznymi dźwiękami błota. W topielach żyją potwory, budzące grozę i strach wśród nielicznych dziwaków zamieszkujących pobrzeża bagien. Opowieści mówią o królestwie zalanym przez Boga za występki jego mieszkańców, godne samego Krojona. Jest w nich smok, są bajeczne skarby i źli czarownicy. Nikt nie śmie jednak wędrować na moczary, by sprawdzić prawdziwość legend.

Zachód kontynentu przecięty jest na pół barierą Gór Kastylijskich. Za nimi na półwyspie Iberyjskim są dwa królestwa, położone w wielkiej kotlinie, przechodzącej w rozległe równiny sięgające Morza Mniejszego. Pierwsze z nich to Iberia, słoneczny kraj wina i pięknych, czarnookich i kruczowłosych kobiet. Na jej rozległych nizinach żyje dzielny lud, kochający muzykę i taniec, lud o ognistym i porywczym temperamencie. Iberyjczycy to ludzie morza, niezłomni żeglarze, odważni aż do szaleństwa. Można by o nich układać romanse i bohaterskie eposy.

Północnym, biedniejszym sąsiadem Iberii jest Aragonia, kraj słabo zaludniony, gdzie życie skupia się nad wodami rzeki Wal, spływającej z bezludnych gór Zamoriańskich. Resztę powierzchni królestwa stanowią lasy, w których żyją jedynie drwale, smolarze i dzikie bestie. Życie mieszkańców Aragonii nie jest łatwe. Walczą z częstymi, niemal corocznymi powodziami, zalewającymi ich miasta i wioski. Inna plagą są Baskowie- dziki lud celtycki, zamieszkujący północne wzgórza. Baskowie, niczym piekielne demony, gnębią Aragonię łupieżczymi rajdami. Ich pochodowi nie oprze się nic-ani bitni najemnicy, ani nieliczna królewska konnica. Na całe szczęście barbarzyńcy trzymają się swoich górskich kryjówek, z rzadka tylko pustosząc pogórze. Nigdy jeszcze nie zapuścili się pod mury Saragossy, ale jej mieszkańcy ze strachem wyczekują TEGO dnia, kiedy u bram pojawią się pomalowane na biało górskie bestie.

Iberia i Aragonia są najdalej na zachód wysuniętymi państwami Avalonu. Dalej jest już tylko bezkresny, niezbadany ocean, na który nieśmiało wypuszczają się karaki morskich awanturników i kupcy szukający szczęścia i uśmiechu fortuny. Wielu nie wraca, ci zaś, którym się to udało, opowiadają o pustej przestrzeni morza, ciągnącej się aż po sam horyzont.

Na północnym krańcu półwyspu Iberyjskiego leży malutkie księstewko- Galia. Ten ubogi kraik istnieje jako suwerenny twór jedynie dlatego, że nie ma tu żadnych bogactw, a przez zamglone torfowiska i dzikie bory nie prowadzi żaden szlak handlowy. Galia dla reszty świata praktycznie nie istnieje. Niewielu wie nawet, że istnieje, Jest to mały świat w świecie, zapomniany przez Boga i ludzi.

Za groźnymi, ciągle niespokojnymi, szarymi wodami Kanału Bretońskiego leży Albion-Wyspa Mgieł. Jego południowe brzegi - urwiste i smagane zimnym, północnym wiatrem, są niemal bez przerwy zasnute szarą mgłą. Ale w głębi lądu równiny porastają łany wysokich traw i gęste, piękne lasy. Albion zamieszkuje dumny lud, wywodzący swe korzenie z celtyckich wiosek. Wyśmienici to łucznicy i niezgorsi wojownicy. W kraju tym nie ma spokoju. Panowie bowiem-wyniosła szlachta frankońska, która przybyła tutaj niespełna 120 lat temu na statkach Wilhelma Bastarda, jest zaledwie wysepką w morzu ludności Anglów o celtyckich korzeniach. Ucisk i pogarda, z jaką możni traktują poddanych burzy krew w żyłach kochających wolność ludzi. W lasach i na ustronnych polanach zbierają się ci, którzy wybrali życie jako banici, zamiast nędznego i upokarzającego żywota niewolników. Kraj jest na krawędzi wojny domowej, która będzie wyniszczająca i krwawa, wielką bowiem siłą zbrojną dysponują ludzie szlachetnej krwi, a swych dóbr bronić będą z zażartością rannego lwa.

Albion to tajemnicze i mistyczne miejsce. Na wzgórzach stoją pomniki Dawnej Wiary, która kiedyś panowała na wyspie: omszałe kamienne kręgi, menhiry i ruiny. Przesycone są aurą starożytnej magii. Legendy o wróżkach, smokach i elfach są tu bardziej żywe, niż w jakimkolwiek innym miejscu na Avalonie. Pogańscy bogowie nie opuścili bowiem ostatecznie tej ziemi, i dalej odbierają wyrazy czci od nielicznych wiernych.

Północny Albion to góry Callach -dzikie i nieprzyjazne. Mają swoich gospodarzy-Celtów równie nieokrzesanych, jak kraina, co ich wydała. Ludzi ci nigdy nie byli pod władzą innej nacji, albowiem nikt nie ważył się rzucić im wyzwania. Klany z Callach nienawidzą albiończyków- zarówno rdzennych, jak i najeźdźczych. Są oni dla dzikusów z osnutych mgłami turni i urwisk obiektem rabunkowych napadów. A jednak część z nich doszła do porozumienia z wrogami- Celtowie z pogórza, zwani lowlanedrami, prowadzą handel i nawet przyjmują obyczaje cywilizowanych ludzi, mając swych prymitywnych braci, z wysokich gór-highlanderów za skończonych prostaków.

Wróćmy jednak na kontynent. Północna jego połać to rozległe równiny. Powstało tu pyszne królestwo Navarry. Zaprawdę, kraina to miodem i mlekiem płynąca, przedmiot zazdrości sąsiadów zarówno ze wschodu, jak i zachodu. Są tu bory, pełne zwierza, rzeki i strumienie, w których roi się od ryb, żyzna ziemia, rodząca obfity plon. Wielu obcych królów chciało zawładnąć ta ziemią, próżne jednak były ich starania. Navarrę zamieszkuje bowiem lud bitny i odważny, naród zawadiaków, którzy umieją bronić swego i w kaszę pluć sobie nie dają. Nie rozmiękły ich ciała i umysły, mimo, że bogato żyją i dostatnio. Niemało było takich, co rzucali Navaryjczykom butne wyzwanie, a potem na czele niedobitków w sromocie wracali do domu. Navarra jest najpotężniejszym państwem na północy kontynentu i równać się może potęgą jedynie ze Styrią i Akwitanią. Z jej spichrzów płynie rzeka ziarna, zaopatrująca niemal cały Avalon.

W sąsiedztwie Navarry powstały miasta-państwa, kupieckie republiki. Aby chronić się przed zakusami sąsiadów, łasych na ich wielkie bogactwa, zawiązały one korporację-Hanzę. Hanza to synonim przepychu, a hanzeatycki kupiec- ideał, do którego dąży każdy człowiek interesu. Miasta Hanzy: Bremen, Utrecht, Rugia, Metz, Hobolin i Vineta kipią gwarem i rozbrzmiewają wielojęzyczną mową. Na brukowanych, szerokich ulicach można spotkać i wyrafinowanego kupca ze Styrii, i brodatego Sklavina z Horgundii, handlującego niedźwiedzimi futrami, i dzikiego Nordyka, pragnącego pozbyć się łupu i zabawić w świecie cywilizowanych ludzi. Morze Północne aż roi się od okrętów handlowych, na które czyhają piraci.

Mieszkańcy miast kupieckich są marnymi wojakami. Nie mają do tego głowy. Stać ich jednak na wynajęcie i stałe opłacanie najemnych oddziałów. Od lądu i morza strzegą one skarbów Hanzy. Silna flota korporacji niepodzielnie panuje na wodach morza Północnego, a na jej prymat przystała nawet Navarra. Jednak także i tutaj spokój nie jest częstym gościem. Hanza to świat wielkiej polityki. Z jej pieniędzmi i szlakami handlowymi stanowi łakomy kąsek dla władców okolicznych królestw, a i konkurencyjne gildie kupieckie krzywo patrzą na sukcesy kupców północy. Pałace możnych huczą więc od intryg, na ucztach trucizna jest równie częstą przyprawą, jak gdzie indziej sól, a krwawe rebelie i bunty częstokroć przewalały się przez ulice miast. Jednak jak na razie nic nie wskazuje, aby fundamenty, na których zbudowano Związek, miały się zachwiać.

Na wschód od Navarry leży despotyczne królestwo Horgundii. To kraina smutnych pól, dzikich puszcz, i strachu. Państwem rządzą carowie-tyrani, z których każdy następny jest okrutniejszy od swego poprzednika. Ludzkie życie ma tu niewielką wartość, i mało kto umiera w łożu. To kraj terroru i bezprawia, w którym największym łotrem i bandytą jest zazwyczaj władca. Jest wspaniałą ilustracją tyranii, reliktem Ciemnych Wieków, kiedy na Avalonie panowało prawo pięści i noża, a dynastiom dawali początek rabusie o rękach splamionych ludzką krwią.

W Horgundii poddani cara są traktowani jak niewolnicy, nie mają żadnych praw, bo i o prawie pisanym nikt tu nawet nie śni. Jedyne prawo to słowo cara, jego wola i kaprys, mogące sprowadzić śmierć na dziesiątki ludzi. Skłócona szlachta nie jest w stanie przeciwstawić się swojemu panu. Zresztą za spiskowanie grożą kary tak okrutne, że odstraszają nawet najodważniejszych. Już wielokrotnie palono całe wioski i wyrzynano w pień miasta, gdy tylko padł na nie cień podejrzenia o przygotowywanie buntu. A jednak w żadnym innym kraju panujący nie zmieniają się częściej, co w Horgundii. Nie jest jednak celem buntowników obalenie tyranii. Ci, co zajmują miejsce swego poprzednika, nie marzą o wolności i prawie. Pragną władzy. Nie ma chyba bardziej zepsutej szlachty na Avalonie. I tak królobójstwo rodzi odwet, odwet przeradza się w wojnę, obracającą w popiół całe połacie kraju. A na prowincji lud jęczy pod batogami okrutnych bojarów, w miastach kupcy okładani są morderczymi podatkami, a ciężkie świadczenia czynią nawet z najbogatszych nędzarzy. Lud ten jest cierpliwy i wiele jeszcze jest w stanie znieść. Ale cierpliwość niektórych jednak się wyczerpuje. Wszak za miedzą leży Navarra, Hanza cieszy się wolnością, i ci co podróżują widzą, że czas tyranów się kończy. Wyczekują dnia, kiedy na ich tronie zasiądzie oświecony władca, nada poddanym prawa, i będzie można spokojniej spojrzeć w przyszłość.

Na wschodzie Avalonu, w krainie bezkresnych stepów, rozległych pól i łąk, cywilizacja ściera się z barbarzyństwem. Ludzie z królestw Andaluzji i Wyszechradu toczą nieustanny bój o przetrwanie. Wschodnia ściana stoi w ogniu wojny, wojny okrutnej i grabieżczej. Stepy niemal co roku wypluwają bandy dzikszych niż zwierzęta koczowników, rabusiów i bezlitosnych morderców. Niczym burza, spadają oni na ufortyfikowane osady i miasta Sklavinów, niosą ze sobą pożogę i śmierć. W królestwach wschodu żyją ludzie twardzi i wytrzymali. Życie ich nie rozpieszcza, tak samo jak i ziemia, w której mieszkają. Jest ona nieurodzajna, z trudem wydaje plon, ledwie wystarczający na przetrwanie mroźnych i ciężkich zim. Wyszechrad i Andaluzja prawie wcale nie mają miast. Te które przetrwały, przypominają bardziej warowne obozy wojskowe, niźli sadyby ludzkie. Na prowincji lud kupi się w otoczonych palisadami wioskach. Wschodnie rubieże to domena banitów, zbiegłych niewolników i rabusiów. Życie znaczy tu tyle co nic. Jedynie na zachodzie, bliżej Horgundii i Asturii toczy się ono jako tako normalnie, a prawo jest respektowane.

Andaluzja i Wyszechrad są murem, ochraniającym Avalon przed zalewem barbarzyństwa. Desperacko walczą o byt, z każdym dniem słabnąc. Płacą wysoką cenę za spokój mieszkańców królestw środkowego Avalonu.

Ich zachodnimi sąsiadami są Asturia, Lacja i Moezja, małe państewka, przytulone do środkowoavalońskich potęg. Czerpią one zyski ze swego korzystnego położenia, tędy bowiem prowadzą szlaki handlowe łączące Navarrę i Lewant ze Styrią. Lokalizacja ta jest błogosławieństwem, ale i przekleństwem zarazem. Czasami bowiem przewalają się tutaj armie tytanów- Kwirytów i Sklavinów, toczących bój o dominację nad wschodnią i środkową częścią kontynentu. Jak dotąd jednak wojny niewielkie poczyniły zniszczenia, i królestwa cieszą się dobrobytem i spokojem.

Z Lacji wiedzie na wschód szlak lądowy do Lewantu. Rzadko jednak kupcy i podróżni wybierają tę drogę wolą korzystać z morza. Podróż lądem wypada bowiem przez Popielny Kraj. Przeklęte i nawiedzone to miejsce. Kiedyś było tu bogate królestwo Daków, dawna prowincja Imperium kwiryckiego. Handel wzbogacił je ponad miarę, miasta oszałamiały przepychem. Wszystko jednak skończyło się wraz z najazdem stepowych koczowników- Vendów. Kiedy barbarzyńcy odeszli, zabrali ze sobą skarby tej ziemi i tysiące ludzi, wziętych w jasyr. Zostawili za sobą zgliszcza i spaloną ziemię. Ci, co przeżyli zagładę, zaczęli dziką walkę o pozostawione resztki. Lata wojen, upadek prawa i kolejne, mniejsze najazdy ze wschodu, do reszty zniszczyły ten piękny kraj. Teraz jest to smutna kraina, gdzie na pustym, nieurodzajnym stepie wznoszą się nawiedzane przez duchy przeszłości ruiny pałaców, zamków i świątyń. W tym odludnym miejscu znaleźli schronienie bandyci i ścigani przez prawo. Czatują tu na karawany, wiozące bogactwa Wschodu i Zachodu. Nie ma tu dróg, karczem i zajazdów oferujących nocleg, ani miast czy osad ludzkich. To umarła ziemia.

Na północy kontynentu, w krainie śniegów i sztormów, leży Björk- przyczółek cywilizacji. Za sąsiadów ma jeno dzikich i gwałtownych Nordyków, co są przekleństwem owej ziemi. Björk to smutne i ponure miejsce. Nad nieurodzajną ziemią wznoszą się poszarpane górskie szczyty, wiecznie osnute mgłą. Deszcz i śnieg padają niemal bez przerwy, a słońce wygląda zza chmur jedynie kilka razy w roku. Lud Björk jest twardy i ponury, ale odważny. Wyśmienici z nich żeglarze, nie boją się zapuszczać w krainę lodów położoną daleko za Nordheimem, i hen, za Erin. Dopływają nawet do brzegów Thule, i dalej, na niezbadane wody zachodnie.

Południowe brzegi Avalonu obmywają fale ciepłych, błękitnych mórz- Wewnętrznego i Mniejszego. Po wodach tych żeglują wyładowane towarami karaki, karawele i galery. Szlaki handlowe przemierzają kupcy i żeglarze, w cichych zatoczkach kryją się okręty morskich rozbójników. Tędy płyną na place handlowe portów Styrii, Prowansji i Akwitanii bogactwa z południa i wschodu: kość słoniowa, heban, jedwab, przyprawy i złoto. Z modrych fal wyłania się wiele wysp, z których największą i najbogatszą jest Creta o skalistych, klifowych wybrzeżach. Jej stolica- Knossoss, to cud architektury. Pałace możnych i wieże katedr przeglądają się w wodach kanałów, przecinających miasto niezliczoną siatką i prowadzących do olbrzymiego portu w centrum. Creta to potęga morska południowych mórz- przed jej wspaniałą i liczną flotą drżą nawet takie mocarstwa jak Styria i Akwitania. Jedynie Iberyjscy żeglarze dorównują doświadczeniem tym władcom mórz. Kreteńczycy wypuszczają się najdalej na ocean ze wszystkich ludów Avalonu. Podobno zażeglowali aż na sam kraniec świata, gdzie ocean wpada do otchłani. Tak przynajmniej bajają żeglarze w portach południa. Jednak jest ktoś, kto ośmielił się rzucić wyzwanie smagłym żeglarzom z wyspy. To dumny Zakon Kawalerów Mieczowych, który korzenie swe wywodzi z czasów krucjat. Po klęsce wypraw do Lewantu zakon znalazł nowy dom na wyspach Związku Maltańskiego. Tu różnymi, nie zawsze chlubnymi sposobami, podporządkował sobie miejscowych władców, tworząc wyspiarskie królestwo, rządzone przez Wielkiego Komtura. Liczne galery niepodzielnie panują nad szlakami handlowymi do Lewantu. Takie dogodne położenie uczyniło Zakon bogatą organizacją. Nie podoba się to Kreteńczykom, którzy chętnie widzieliby na miejscu Komtura swą marionetkę.

Zakon jednak nie tylko handluje. Nieustannie szykuje się do wojny, odbudowując swą dawną potęgę. Wojna z Lewantem nigdy się bowiem nie skończyła, a Saraceni nie zapłacili jeszcze za zagarnięcie Cesarstwa Wschodu.

Za morzem leży już inny świat: świat gorących równin i spalonych słońcem wyżyn, przechodzących w głębi lądu w pustynie, morza gorącego piasku, gdzie woda jest cenniejsza niż złoto. To kraj Saracenów -Lewant. Obca cywilizacja, której spotkanie z kulturą Avalonu doprowadziło do niewygasłej niechęci, czasami nienawiści między dwoma światami.

Lewant nie jest zaliczany przez geografów Avalonu do kontynentu. To odrębna kraina, z własną historią i kulturą, jakże odmienną od zachodniej. Wszystko jest tu inne-od potraw i budownictwa-do spraw wiary. Nie jest do końca zbadany. Podróżujący tam kupcy wspominają o wielkich miastach, nad którymi górują wieże minaretów i pysznych pałaców, rozległych płaskowyżach, i jawnej wrogości, z jaką spotykają się na każdym kroku. Ale handel trwa, bo pieniądz nie zna sentymentów ani granic, a złoto na całym świecie błyszczy jednakowo.

Lewantem zwykło się nazywać tylko dawne ziemie Cesarstwa Wschodniego, choć tak naprawdę, to także państwa-miasta na południowych wybrzeżach morza- ludny Lagesz położony w cieniu starożytnych piramid, tajemnicza Hajfa, gdzie mieszka król-bóg, Aszkelon, Lakisz i inne osady rozsiane po całym wybrzeżu. Zamieszkujący je Berberowie, przez Franków utożsamiani z Saracenami, a w istocie nie mający z nimi nic wspólnego, są jeszcze jedną niezbadaną cywilizacją, bardziej tajemniczą niż semicka. Trudnią się handlem, a także (nierzadko nawet najbogatsi), piractwem. Berberyjscy piraci budzą na południowych morzach największą, z racji swej dzikości i okrucieństwa, trwogę. Wielu avalońskich czy kreteńskich żeglarzy trafiło na berberyjskie targi niewolników.

Trzeba jeszcze wspomnieć o dwóch miejscach, które również nie są zaliczane (geograficznie) do kontynentu. To Erin i Nordheim. O krainach tych nie wiadomo w zasadzie nic, poza niejasnymi wzmiankami nielicznych wędrowców. Mało kto tam podróżuje, wyprawa tak bowiem na pewno skończyłaby się śmiercią z rąk dzikich tubylców. Avalończycy mają te miejsca i ich mieszkańców za ostatnią ostoję barbarzyństwa. Nie domyślają się tajemnic ukrytych w leśnych ostępach Erinu, zwanego przez swych mieszkańców Szmaragdową Wyspą, ani we fiordach Nordheimu.

Erin zamieszkują Celtowie, lud ongi występujący na zachodnim Avalonie. Jednak został stamtąd wyparty, albo zasymilował się z Frankonami. Znalazł schronienie na wyspie położonej na krańcach świata, pośród gęstych lasów dożywa swych ostatnich dni, pomny dawnej chwały.

Za Erinem leży jeszcze jedna wyspa, zwana Thule, znana Avalończykom z opowieści żeglarzy z Björk, którzy ją odkryli. Jest to bezludna, skalista ziemia, podziurawiona jaskiniami i poprzecinana szczelinami, z których bije para i żółty dym. Zabobonni żeglarze bajają, że na wyspie żyją smoki, i tak ją często nazywają.

Nordheim to kraina Nordyków, legendarnych berserkerów, okrutnych bogów i smoczych łodzi drakkarów. Nordycy są rabusiami i znamienitymi żeglarzami. Gna ich wieczna ciekawość świata i to ona każe im rzucać wyzwanie zachodniemu oceanowi. Ale na Avalonie są znani jako rabusie, nie mający szacunku nawet dla kościołów i księży. Są wilkołakami północy, koszmarem żeglarzy Björk i Hanzy. W swoich fiordach czczą gdzie indziej zapomniane bóstwa, składając im w ofierze ludzi.

Oto jest świat Avalonu. O tym, co jest poza jego granicami, wiadomo bardzo niewiele. Drogę na zachód zagradza Ocean Zachodni, przez który jeszcze nikt nie przepłynął. Na północy iglaste lasy, bezludne i pełne dzikiego zwierza, ciągną się nieprzerwanie aż do skutych wiecznym lodem pustkowi. Południowe krańce świata opanowali Berberowie i nikt o zdrowych zmysłach nie ośmiela się zapuszczać w krainy pustyń, gdzie śmierć nadchodzi wraz ze wschodem słońca. Ponoć, tak mówią niektórzy awanturnicy, za pustyniami rosną parne dżungle, puszcze, w których roi się od jadowitych pająków, węży, wielkich małp, i ludzi czarnych jak diabły. Czarni ludzie, zwani przez Berberów Kuszytami, czasem pojawiają się jako niewolnicy na targach Lewantu, więc chyba jest w tych opowieściach ziarno prawdy. Bajdurzenia zawadiaków wspominają o barbarzyńskich królestwach, gdzie w świetle księżyca oddaje się cześć wielkim wężom, a czarownicy potrafią wskrzeszać zmarłych. Zaprawdę, tak musi wyglądać samo Piekło.

Na wschodzie świat kończy się na Stepach Amurskich. Co jest dalej, tego nie wie nikt. Kiedyś podróżnicy usiłowali przebyć morze falujących traw, ale po kilku tygodniach zawrócili, znużeni monotonią podróży i wciąż napastowani przez koczowników. Nie znaleziono tam nic ciekawego i od tej pory nikt nie myśli, aby zapuszczać się na tę dzicz.

Najwięcej wiarygodnych wiadomości mają mieszkańcy Avalonu o tym, co znajduje się na dalekim wschodzie, hen za Lewantem. Opowieści przywożą kupcy, a oni zasłyszeli je od Semitów. Wyłania się z nich olśniewający obraz bogatego świata kalifów, sułtanów i skarbów, jakich na Avalonie nie widziano. O tych krajach mówi się: Jedwabne lub Korzenne, stamtąd bowiem pochodzą te dobra. Żyją tam inni ludzie i nieznane zwierzęta. Wysokie góry sięgają niebios, bagniska i wilgotne puszcze ciągną się setkami mil, a za nimi są kolejne kraje, już całkiem legendarne: Kithaj i Nippon. Jacy tam ludzie żyją, można się jedynie domyślać.

“Tyle biednych dusz do nawrócenia. Tylu udręczonych ludzi błądzących w ciemnościach, wyczekujących zbawienia, światłości Dobrego Boga, Jedynego Pana.” Tak pisał niedawno Patriarcha Dawid. Może kiedyś te słowa się spełnią. Może kiedyś, po Celtach i Nordykach, po Saracenach i avalońskich heretykach przyjdzie czas, że jedyna słuszna wiara i zachodnia cywilizacja zawitają także i w tamte strony. Jednak, jak na razie (na szczęście) na to się nie zanosi. Jeszcze przez długi czas wschód pozostanie niezbadany.

AVALON - O świecie co nie co - Opisanie świata

214



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
37jfmt 210 214
37jfmt 210 214
plik (210)
egzamin nadzor korporacyjny 214
Dz U 2008 210 1321 zmiana z dnia 2008 11 07
MAKIJAŻ 214 GRANAT I SREBRO
214
exam niebieski afp 210, UE Katowice FiR, analiza finansowa
210
10 (210)
Mazowieckie Studia Humanistyczne r1997 t3 n1 s201 210
metodologia 210 213
plik (214)
210 Chemiaid 29182 Nieznany (2)
1 (214)
5 (210)

więcej podobnych podstron