Weekend w Paryzu rozdzial 06

background image

ROZDZIAŁ SZO

´

STY

Jack znowu zaprowadził Mattie nad Sekwane˛,

tym razem na statek, na kto´rym znajdowała sie˛
restauracja.

Obiad w luksusowej restauracji na statku płyna˛-

cym Sekwana˛ nie ułatwiał Mattie zachowania dys-
tansu do Jacka. W cia˛gu dziesie˛ciu minut podano
jej dwa kieliszki szampana.

Mattie pokre˛ciła głowa˛.
– Jack, nie sa˛dze˛, z˙e powinnis´my spe˛dzac´ czas

w taki sposo´b – powiedziała.

– Nie przyjechalis´my tu zastanawiac´ sie˛ nad

z˙yciem, tylko sie˛ nim cieszyc´ – odparł. – Spro´buj
sie˛ nim nacieszyc´. – Us´miechna˛ł sie˛ do niej i przy-
siadł bliz˙ej. W czarnym smokingu, s´niez˙nobiałej
koszuli i czarnej muszce wygla˛dał wprost oszała-
miaja˛co.

Mattie mimo to, a moz˙e włas´nie dlatego, mart-

wiła sie˛, co sie˛ stanie, jes´li ciesza˛c sie˛ obecnos´cia˛
Jacka i Paryz˙em, całkowicie straci zdrowy roz-
sa˛dek.

Tego wieczora miała na sobie jedna˛ z dwo´ch

nowych sukienek, bardzo twarzowa˛, jedwabna˛,
ciemnoniebieska˛, ze sto´jka˛, w odcieniu idealnie

background image

pasuja˛cym do koloru jej oczu. Sukienka sie˛gała do
kolan, ukazuja˛c smukłe łydki. Włoz˙yła takz˙e ciem-
noniebieskie sandały na wysokim obcasie. Czuła
sie˛ w nich i w nowej sukience pie˛kna i elegancka.

Ubrała sie˛ tak na wypadek, gdyby napotkali tego

wieczora kogos´ z rodziny Jacka. Mys´lała, z˙e be˛da˛
jedli w hotelowej restauracji.

Mattie nie była pewna, czy to dobrze wygla˛dac´

atrakcyjnie w oczach Jacka podczas kolacji, przy
kto´rej siedzieli tylko we dwoje, w romantycznym
otoczeniu.

Jack ro´wniez˙ robił na niej w tych warunkach

wraz˙enie szalenie atrakcyjnego me˛z˙czyzny, a tego
najbardziej sie˛ obawiała. Z

˙

e całkiem straci głowe˛.

Chyba to Jack pierwszy zapomniał, po co zabie-

ra Mattie do Paryz˙a, skoro zamo´wił dla nich stolik
na tym statku.

– Warto cieszyc´ sie˛ z˙yciem – odpowiedziała.

– Ale czy pamie˛tasz, dlaczego tu z toba˛ przy-
jechałam?

– Ska˛dz˙e... – odpowiedział wymijaja˛co, wygla˛-

daja˛c za burte˛, za kto´ra˛ przesuwały sie˛, jak baj-
kowe, fantasmagoryczne obrazy, pods´wietlane nie-
zwykłym s´wiatłem reflektoro´w przepływaja˛cego
statku budowle Paryz˙a.

– Jakim sposobem nasza kolacja we dwoje na

Sekwanie ma pokazac´ Sharon, z˙e ona cie˛ wcale nie
interesuje? – dra˛z˙yła Mattie.

– Czy to naprawde˛ nie jest oczywiste? – spytał.

62

CAROLE MORTIMER

background image

– Skoro wole˛ przebywac´ tylko z toba˛, a nie z rodzi-
na˛, swoja˛ oraz narzeczonego siostry, czyli takz˙e
z Sharon, to znaczy, z˙e Sharon mnie nie interesuje.

Słowa Jacka brzmiały całkiem przekonuja˛co,

choc´ nie do kon´ca. W kaz˙dym razie Mattie nie była
pewna, co sie˛ za tym wszystkim kryje.

– Nie byłoby pros´ciej i taniej zamo´wic´ kolacje˛

do apartamentu? – spytała po´łgłosem.

Przyniesiono włas´nie pasztet z ge˛sich wa˛tro´bek.
Gdyby pozostali w hotelowym apartamencie,

mogłaby siedziec´ sama w sypialni.

– Nie z˙artuj, Mattie – ofukna˛ł ja˛ Jack. – Nie

przyjechalis´my do Paryz˙a po to, z˙eby tkwic´ w ho-
telu.

W takim razie po co?
– Chociaz˙ w twojej sypialni z pewnos´cia˛byłoby

nam wygodnie – dodał.

Mattie wstrzymała oddech. Zaniepokoiła sie˛.
– Przyszło ci do głowy – cia˛gna˛ł Jack – z˙e

w Paryz˙u moge˛ pro´bowac´ cie˛ uwies´c´, prawda?

Popatrzyła na niego szeroko otwartymi oczami.

Drz˙ały jej usta.

– Przyszło – wywnioskował z jej milczenia.

– Moge˛ ci cos´ obiecac´.

– Co takiego? – spytała.
– Obiecuje˛ ci, z˙e nie be˛de˛ pro´bował cie˛ uwies´c´,

jez˙eli ty nie be˛dziesz sie˛ starała uwies´c´ mnie – od-
powiedział, po czym us´miechna˛ł sie˛.

Mattie na chwile˛ zaniemo´wiła.

63

WEEKEND W PARYZ

˙

U

background image

– Nie mam zamiaru cie˛ uwies´c´! – odpowiedzia-

ła w kon´cu z oburzeniem.

– Rozumiem – zakon´czył i zaja˛ł sie˛ pasztetem.
Jak to? Czy jemu sie˛ zdaje, z˙e pro´buje˛ go u-

wies´c´? Mattie wpatrywała sie˛ w Jacka z niedowie-
rzaniem.

Nie pro´bowała. Chociaz˙... czuła, z˙e moz˙e miec´

ochote˛ spro´bowac´. Rozumiała, z˙e obecnos´c´ Jacka,
jego osobowos´c´, romantyczne otoczenie – to wszyst-
ko oddziaływało mocno na jej zmysły, a za ich
pos´rednictwem na emocje. Przede wszystkim Jack.
Wydawał jej sie˛...

– Jednak gdybys´ chciała mnie uwies´c´, nie mu-

sisz sie˛ hamowac´ – powiedział jeszcze.

Co za impertynent! – pomys´lała, rzucaja˛c mu

gniewne spojrzenie.

Nie, choc´by nawet miała ochote˛, nie pozwoli mu

sie˛ nawet pocałowac´. To znaczy... czuła, z˙e juz˙
teraz ma ochote˛ całowac´ sie˛ z nim. Be˛dzie musiała
tłumic´ w sobie to pragnienie.

Poz˙ałowała, z˙e zgodziła sie˛ przyjechac´ z Ja-

ckiem do Paryz˙a.

Rozes´miał sie˛.
– Czy cos´ cie˛ s´mieszy? – spytała, rozdraz˙niona.
– Ty – odpowiedział. – To, z˙e jestes´ przekona-

na, z˙e zamierzam cie˛ uwies´c´, a ja wcale tego nie
planuje˛, moja pie˛kna.

,,Moja pie˛kna’’? Jack uwaz˙a mnie za pie˛kna˛?

Cos´ takiego!

64

CAROLE MORTIMER

background image

Nie dowierzała mu, z˙e nie zamierza jej uwodzic´.
Jego komplement sprawił, z˙e coraz trudniej było

jej powstrzymac´ marzenia o znalezieniu sie˛ w ra-
mionach Jacka, zwłaszcza z˙e woko´ł siedziały wpat-
rzone w siebie, zakochane, całuja˛ce sie˛ pary. I Mat-
tie czuła, z˙e coraz mocniej sie˛ zakochuje.

Zeszli ze statku przed po´łnoca˛.
Jack wskazał zamo´wiona˛ takso´wke˛ i spytał:
– Jedziemy czy moz˙e wolałabys´ wro´cic´ piecho-

ta˛? Ja mam ochote˛ przespacerowac´ sie˛ noca˛ po
Paryz˙u.

– Ja tez˙! – szepne˛ła, niewiele mys´la˛c.
– Ciesze˛ sie˛! – odpowiedział z us´miechem.
Zwolnił takso´wkarza, daja˛c mu napiwek za przy-

jazd, i ze szcze˛s´ciem w oczach wro´cił do Mattie.

Popatrzyła na niego i nagle przyszło jej do

głowy, z˙e to włas´nie na tego me˛z˙czyzne˛ całe z˙ycie
czekała. Na Jacka.

Ta mys´l była dla niej jak nagłe objawienie.

Zarumieniła sie˛, pobladła, jej oddech przys´pieszył.

– Dobrze sie˛ czujesz? – spytał z troska˛.
Czuła sie˛ cudownie, choc´ w jej mys´li wkradła sie˛

obawa, z˙e zakochuja˛c sie˛ w Jacku, popełniła naj-
wie˛kszy bła˛d w z˙yciu.

– Dobrze... – odpowiedziała cicho, nie chca˛c

zdradzac´ przed nim swojego euforycznego stanu.
Bała sie˛ upokorzenia. – Ciekawa jestem, co zwykle
robisz dalej – dodała. – Poste˛powałes´ juz˙ przeciez˙
tak nieraz, prawda?

65

WEEKEND W PARYZ

˙

U

background image

– Słucham? – Jack zmarszczył ze zdumieniem

brwi.

– Jestes´ uwodzicielem – wyjas´niła. – Włas´nie

zjedlis´my romantyczna˛ kolacje˛ we dwoje, płyna˛c
noca˛ po Sekwanie przez serce Paryz˙a. Teraz za-
proponowałes´ mi spacer. Ciekawe, co zazwyczaj
robisz potem?

Jack zmruz˙ył oczy.
– Czy nabrałas´ przekonania, z˙e podste˛pnie za-

woz˙e˛ kobiety do Paryz˙a, zapraszam na romantycz-
ne kolacje, a potem uwodze˛? – spytał.

– To dos´c´ kosztowna metoda uwodzenia – sko-

mentowała. – Ale zapewne stuprocentowo skutecz-
na. – Zmruz˙yła oczy i us´miechne˛ła sie˛.

– Chcesz wiedziec´, co zrobie˛ dalej? – Jack

zacisna˛ł usta. – Zaprowadze˛ cie˛ do hotelu, powiem
dobranoc i po´jde˛ do swojej sypialni, a ty – do
swojej!

– Czy gniewasz sie˛ na mnie za to, z˙e kosztowa-

łam cie˛ tyle trudu i pienie˛dzy? – spytała. – W kon´cu
jestem tu tylko dlatego, z˙e zepsułam twoje relacje
z czterema innymi kobietami, z kto´rych jedna mia-
ła ci towarzyszyc´ w tej podro´z˙y – drwiła.

– Czy naprawde˛ wierzysz, z˙e mam jakies´ inne

plany mimo obietnicy, jaka˛ złoz˙yłem ci podczas
kolacji? – zapytał z desperacja˛.

Pokiwała głowa˛.
– Dzie˛kuje˛ za wszystko, co dla mnie zrobiłes´,

bo bardzo mi sie˛ podobało. Ale musze˛ ci us´wiado-

66

CAROLE MORTIMER

background image

mic´, z˙e była to z mojego punktu widzenia zupełna
strata czasu i pienie˛dzy. Gniewasz sie˛, prawda?
Mys´lałes´, z˙e ulegne˛ twojemu czarowi w poła˛czeniu
z czarem Paryz˙a?

– Nie gniewam sie˛ – zaprzeczył. – Jes´li zas´

chodzi o Paryz˙, starałem sie˛ zrobic´ ci przyjemnos´c´
i przykro mi, jes´li mo´j pomysł na dzisiejszy wie-
czo´r nie bardzo cie˛ zachwycił.

Wprost przeciwnie! – odpowiedziała w duchu.
– Idziemy? – spytał Jack, podaja˛c jej ramie˛.
Zawahała sie˛, a potem wsune˛ła pod nie dłon´

i ruszyli wzdłuz˙ bulwaru.

Mattie drz˙ała z emocji, staraja˛c sie˛ nie dac´ tego

po sobie poznac´. Niech mu sie˛ zdaje, z˙e jest mi
oboje˛tny – mys´lała.

Tymczasem prawda była zupełnie inna. Mattie

po uszy zakochała sie˛ w Jacku.

Nie miała zamiaru is´c´ z nim do ło´z˙ka, ale za-

płone˛ła do niego prawdziwym uczuciem. Uwiel-
biała na niego patrzec´, słuchac´ jego głosu, podoba-
ło jej sie˛ jego przywia˛zanie do rodziny i do psa,
jego poczucie humoru.

Podobało jej sie˛ w nim wszystko – opro´cz jed-

nego. Faktu, z˙e tak bardzo lubił towarzystwo wielu
kobiet.

Mattie dostrzegała w Jacku tylko te˛ jedna˛ wade˛,

za to była to wada nie do zaakceptowania. Nie
mogła sie˛ z nia˛ pogodzic´, nie tylko ze wzgle˛du na
smutne dos´wiadczenie z Richardem.

67

WEEKEND W PARYZ

˙

U

background image

Miała tez˙ pozytywny przykład – wielka˛ miłos´c´

rodzico´w. Kochali sie˛ tak mocno, z˙e jeszcze dwa-
dzies´cia lat po s´mierci me˛z˙a Diana czule go wspo-
minała i dota˛d nie była w stanie zwia˛zac´ sie˛ z nikim
innym.

Mattie pragne˛ła tylko takiego zwia˛zku, w kto´-

rym dwoje ludzi całkowicie sobie wystarcza, do
kon´ca z˙ycia. Nie przypuszczała, aby Jack marzył
o takich wie˛ziach.

Nie mogła wie˛c byc´ z Jackiem. Nie zgodziłaby

sie˛ na przelotny romans, by stac´ sie˛ zaledwie na
pewien czas jedna˛ z wielu kobiet, z jakimi sypiał.

Patrzyła na spaceruja˛ce wzdłuz˙ brzegu Sekwany

trzymaja˛ce sie˛ za re˛ce pary, za kto´rymi wznosiła sie˛
ku niebu s´wieca˛ca tysia˛cami złocistych s´wiatełek
Wiez˙a Eiffla.

Mattie ogarniał coraz głe˛bszy smutek.
Szli w zupełnym milczeniu.
Z

˙

ałowała, z˙e do tego doszło. Nie mogła byc´

z Jackiem, a przeciez˙ jej serce wołało o jego
bliskos´c´ i ciepło.

Miała ochote˛ zapomniec´ o powzie˛tym chwile˛

wczes´niej postanowieniu, zapomniec´ o zagroz˙eniu,
jakie stanowił dla spokoju jej ducha, i rzucic´ mu sie˛
na szyje˛.

Kiedy wjez˙dz˙ali winda˛ na pie˛tro hotelu, ode-

zwali sie˛ nagle jednoczes´nie:

– Mattie...
– Jack...

68

CAROLE MORTIMER

background image

– Prosze˛, mo´w pierwsza – zache˛cił, uste˛puja˛c

Mattie miejsca w drzwiach windy.

– Chciałam... chciałam... – ja˛kała sie˛ Mattie,

odwracaja˛c głowe˛ ku Jackowi, kto´ry ruszył za nia˛
korytarzem.

– Ogromnie pragne˛ cie˛ pocałowac´! – dokon´czył

za nia˛, nie panuja˛c juz˙ nad emocjami. Nachylił sie˛,
uja˛ł Mattie za ramiona i zacza˛ł ja˛ całowac´.

Nie broniła sie˛. Przeciwnie, oparła dłonie na

jego szerokiej piersi i całowała go czule.

– Jack! Dobrze, z˙e nareszcie wro´ciłes´! – ode-

zwał sie˛ niespodziewanie kobiecy głos.

Mattie cofne˛ła sie˛ raptownie i zobaczyła, z˙e po

mie˛kkim, hotelowym dywanie ktos´ ku nim biegnie.
Nieznana jej młoda kobieta musiała pare˛ godzin
czekac´ pod drzwiami ich apartamentu.

Czekała na Jacka.
Kobieta była wyja˛tkowo pie˛kna˛, wysoka˛ blon-

dynka˛, o miłej twarzy i idealnej figurze. Nieoczeki-
wanie rzuciła sie˛ z łkaniem w ramiona Jacka.

– Tina, co sie˛ stało?! – spytał z troska˛ Jack.
Tina! Mattie nie wiedziała, ska˛d wzie˛ła sie˛ tu

Tina, ale musiała byc´ to jedna z kobiet, kto´rym
Mattie dostarczyła bukiety. Imie˛ ja˛ zdradziło. Za-
pewne to z Tina˛ Jack miał poleciec´ do Paryz˙a...

– Opus´ciłam Jima! – wyznała z łkaniem Tina.
– Słucham?!
– Opus´ciłam Jima! – powto´rzyła. Po jej pie˛knej

twarzy płyne˛ły łzy.

69

WEEKEND W PARYZ

˙

U

background image

Me˛z˙atka! – pomys´lała Mattie. Opus´ciła me˛z˙a

dla Jacka i przyjechała tutaj!

– To niemoz˙liwe! – Jack kre˛cił głowa˛. – Jak

mogłas´ to zrobic´?

– Zrobiłam to! – potwierdziła Tina, zaciskaja˛c

usta. Juz˙ nie płakała.

Mattie poczuła sie˛ niezre˛cznie. Najwyraz´niej

przeszkadzała tym dwojgu. Nie miała ochoty przy
nich dłuz˙ej stac´.

– Jack... – przypomniała o swojej obecnos´ci,

dotykaja˛c jego ramienia.

Popatrzył na nia˛ nieprzytomnym wzrokiem.
– Chyba lepiej be˛dzie, jes´li zostawie˛ was sa-

mych – powiedziała.

– Mattie... dobrze, tak chyba be˛dzie lepiej...

– Wydawał sie˛ oszołomiony. Cia˛gle kre˛cił głowa˛.
Najwyraz´niej pojawienie sie˛ Tiny w Paryz˙u zupeł-
nie go zaskoczyło. – Zdaje sie˛, z˙e musze˛ poroz-
mawiac´ z Tina˛ – dodał przepraszaja˛cym tonem.

Mattie ruszyła do apartamentu. Po chwili była

juz˙ w swojej sypialni, za zamknie˛tymi drzwiami.

Rzuciła sie˛ na ło´z˙ko i przykryła głowe˛ poduszka˛,

aby nie słyszec´ Jacka i pie˛knej Tiny, jes´li wejda˛
razem do apartamentu.

Cos´ podobnego nie zdarzyło sie˛ Mattie jeszcze

nigdy w z˙yciu.

Czuła sie˛ okropnie.

70

CAROLE MORTIMER


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Weekend w Paryzu rozdzial 01
Weekend w Paryzu rozdzial 04
Weekend w Paryzu rozdzial 13
Weekend w Paryzu rozdzial 14
weekend w paryżu opis
Rozdział 06, S. Rudnik - materiałoznawstwo
rozdzial02-06, PONAD 12 000 podręczniki
07 Rozdziaę 06
Ir-1 (R-1) 091-102 Rozdział 06
07 rozdzial 06 vbzf2orsahfg3w2z Nieznany
Ir 1 (R 1) 091 102 Rozdział 06
Podstawy zarządzania wykład rozdział 06
Mortimer?role Weekend w Paryżu
08 Rozdział 06 Całka krzywoliniowa na płaszczyźnie
weekend w paryżu
rozdzial 06 zadanie 01
Megane Rozdzial 06
07 Rozdział 06 Niesprzeczność i niezależność aksjomatów
rozdzial01-06, PONAD 12 000 podręczniki

więcej podobnych podstron